Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-12-2019, 11:38   #11
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
C-SGK-1 odłożył na ziemię Tiena i wyprostował się.
- Jestem C-SGK-1, przyniosłem go by otrzymał pomoc. Został ranny w walce.

- Tak? A skąd mamy wiedzieć, że nie walczył z tobą?
- spytał mięśniak, ale jednocześnie skinął na dwóch mężczyzn, którzy posłusznie zaczęli podnosić Tiena z ziemi, zapewne w celu zaniesienia go do jakiejś izby, w której mógłby otrzymać pomoc medyczną. - Pewnie trzeba było całej bandy takich jak ty dziwaków żeby go pokonać. Pewnie wzięliście go z zaskoczenia. Ilu twoich kumpli poległo, co?

- Przestań się ośmieszać
- odparł android - Gdybym go pobił, po co miałbym go przynosić do was? Żebyście go wyleczyli żebym go znowu mógł pobić? Jest mi potrzebny zdrowy i gotowy do walki. Zamiast tracić czas, weźcie się za trening. Wkrótce będziemy potrzebować wojowników.

- Ty gnoju…!
- powiedział olbrzym przez zaciśnięte zęby.

- Uspokój się, Rottoro - zabrzmiał jakiś piskliwy głosik. C-SGK1 dopiero po chwili wypatrzył jego właściciela. Niski człowieczek, można wręcz pomyśleć, że dziecko, o twarzy pokrytej makijażem, stanął obok mięśniaka. Tamten rzeczywiście się uspokoił. - Ten człowiek mówi prawdę. Widziałem go na spotkaniu, był z Piccolo. Wszyscy, rozejść się! Zostawcie na samych.

- Ależ mistrzu…
- Rottoro próbował protestować.

- Powiedziałem.

- Tak, mistrzu.

- Wybacz to szorstkie przyjęcie
- malec zwrócił się do androida, gdy wszyscy zniknęli z placu - lecz musisz zrozumieć, że twoje pojawienie się było dla wszystkich tu zaskoczeniem. Nazywam się Chiaotzu. Dziękuję ci za uratowanie Tiena. Jestem pewien, że on również ci podziękuje, gdy już dojdzie do siebie. Napijesz się czegoś? Może jesteś głodny?

- Uprzejmym można być nawet z zaskoczenia.
- odparł android - Starliśmy się z dziwnymi osobnikami z literą “M” na czole. Wiesz może kto to był? To Piccolo mimo ran zabrał Tiena, gdy musieliśmy uciekać. Ja go tylko tu przyniosłem. Muszę ruszać, Piccolo śledzi naszych przeciwników.

- Jeśli ich śledzi to zapewne chce pozostać w ukryciu. Jesteś pewien, że potrzebny mu do tego pomocnik? Dwóch łatwiej wykryć niż jednego. Zresztą…
- zawahał się. - Jeśli nie miałbyś nic przeciwko temu, chciałbym skorzystać z twojej pomocy.

- To co mówisz brzmi logicznie.
- Przytaknął C-SGK 1 - Jakiej pomocy potrzebujesz?

- Chodź, usiądźmy, zjedzmy coś
- malec zaprowadził androida do pobliskiej chaty, w której czekał na nich zastawiony stół. Choć przez “zastawiony” należy w tym przypadku rozumieć dwa nakrycia i miskę z ryżem na środku. - Widzisz, dopóki Tien nie wyzdrowieje, nikt nie chroni tej szkoły. To znaczy oczywiście jestem ja, ale ja mu nigdy nie dorównam. Rottoro ma potencjał, ale jemu też do Tiena jeszcze sporo brakuje. A inni… W każdym razie po powrocie ze spotkania dowiedziałem się, że ktoś chce zniszczyć szkołę - Chiaotzu zamilknął, jak gdyby chciał się nad czymś zastanowić, ale po chwili kontynuował. - Tym kimś jest nasz dawny mistrz, mój i Tiena. Jeśli tylko naśle na nas swoich uczniów, to pewnie damy im wspólnie radę, ale jeśli pojawi się osobiście lub przyśle swojego młodszego brata to obawiam się, że... Wysłałem ludzi z prośbą o pomoc do innych, ale nie wiem czy wrócą na czas. Moglibyśmy stąd uciec, ale wiem, że Tien nie chciałby załatwiać tego w ten sposób. Pozostaje więc walka.

- Dobrze, pomogę wam. Kiedy spodziewacie się ataku?

- Już wkrótce, być może nawet dzisiaj. Widzisz, mamy agenta w ich szeregach. Zdołał przesłać nam wiadomość o szykowanym ataku, ale nie podał żadnych szczegółów. Nie próbujemy nawiązać z nim łączności, zresztą nie mamy takich możliwości. Ze względu na jego bezpieczeństwo przepływ informacji działa tylko w jedną stronę. Masz szczęście, że udało ci się ot tak tu dolecieć. Dopiero rozpoczynamy przygotowania do obrony.

- Jesteście pewni, że oni też nie mają szpiega?
- zapytał android. - Jak pomóc wam w przygotowaniach do obrony?

- Nie mam powodów by nie ufać swoim uczniom - Chiaotzu wzruszył ramionami, a następnie przeszedł do omawiania szczegółów swojej strategii obronnej.
 
Mike jest offline  
Stary 21-12-2019, 10:56   #12
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
-Tych co się sprzeciwiają, musimy chyba zabić…. - Marduk szepnął do Raditza, rozglądając się dookoła.

- Rób jak uważasz - długowłosy odpowiedział znudzonym tonem. - Pamiętaj, że to nie dla nich tu przylecieliśmy.

- Kto jeszcze poza wami jest na tej planecie!? - Spytał się Marduk, chcąc zebrać więcej informacji przez dalszym działaniem.

- Inni, tacy jak my, jak przypuszczam - odpowiedział mężczyzna, który najszybciej opowiedział się po stronie saiyan. - Nie wychylamy się za bardzo. Pilnujemy swojego terenu i tyle. Dla nas najlepiej jest pozostać niezauważonymi, jeśli wiecie co mam na myśli - postukał palcem po własnym nosie.

- Dobrze, zajmiemy się innymi i tu wrócimy - Marduk skwitował pewnym siebie tonem, po czym przygotował się do lotu, porzucając zamiar czystki wśród piratów, nie lubił zabijać, gdy przeciwnik stracił wolę walki. Miał zamiar sprawdzić drugą z mniejszych grup.

- Zaczekaj chwilę - rzucił do towarzysza Raditz, który po chwili zwrócił się do ich “sojusznika” wśród bandytów. - Widzieliście na swoim terenie jakąś starą instalację? Być może bazę? Może być opuszczona od jakiegoś czasu.

- Nie, niczego takiego nie widzieliśmy.

- Lepiej dla ciebie żebyś nie kłamał - ostrzegł Raditz, który wzorem Marduka powoli wzniósł się w powietrze.

- Pomyślałem, że jak już znajdziemy bazę, przydałby się ktoś do jej obsadzenia i obsługi, a ci są już na miejscu… - skomentował Marduk gdy byli już w trakcie lotu. Co jakiś czas zerkał na las pod nimi, ciekaw czy dojrzy któregoś z tych wielkich gadów.

- Może to i dobry pomysł, chociaż ja bym tym śmieciom nie ufał. Widziałeś jak szybko potrafią zmieniać strony. Ale tą decyzję podejmie Vegeta. Zresztą po tylu latach baza raczej nie będzie przedstawiała wartości operacyjnej, będzie ją trzeba odbudować. A w tym przypadku może to oznaczać zbudowanie jej od podstaw.

- Oczywiście, nasz książe zdecyduje… na pewno sami we dwójkę nie odbudujemy bazy. Ciekawe, czy pozostałe grupy które wykryliśmy to też piraci i czy będzie tam ktoś warty uwagi…. - odparł Marduk, kontynuując lot do miejsca gdzie prowadziły ich skanery. Na razie był zadowolony - mógł zwiedzić nowy świat i Radditz pozwalał mu na wykazanie nieco inicjatywy.

Wkrótce dolecieli do kolejnego obozowiska. To, choć wielkością przypominało poprzednie przez nich odwiedzone, było zdecydowanie lepiej przygotowane do obrony. Namioty były otoczone prymitywną, wysoką na jakieś dwa metry, palisadą. W kilku miejscach przygotowano stanowiska strzeleckie dla cięższych rodzajów karabinów, a w centrum można było dostrzec sześcienne urządzenie o boku długości około metra, zapewne generator pola obronnego, które mogłoby osłonić cały obóz. Były też patrole i właśnie jeden z nich zauważył dwóch wiszących w powietrzu mężczyzn. Ogłoszono alarm.

Marduk szybko ocenił sytuację, stwierdzając że tutaj może nie być tak łatwo jak w poprzednim obozie.
-Nie dajmy im czasu na użycie tego generatora - zawołał do Raditza, lądując w samym centrum obozu.
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 21-12-2019 o 10:58.
Lord Melkor jest offline  
Stary 21-12-2019, 23:42   #13
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
Czuł przyspieszone bicie serce, gdy cichutko wspinał się po kolejnych szczeblach zardzewiałej drabiny. Miał pełną świadomość tego, że ważą się losy imperialnej jurysdykcji na Acrose oraz jego własnej kariery. Wystarczyłby teraz tylko jeden błąd... Zwykła nieostrożność, która doprowadziłaby do wszczęcia alarmu. Choć piątka gwardzistów prezentowała najwyższy poziom wyszkolenia, znaleźliby się w nie lada tarapatach, gdyby otoczyła ich rebeliancka armia. Nawet gdyby wydostali się z potrzasku, z pewnością nie dorwaliby już króla.

Odruchowo rozejrzał się po wnętrzu świątyni - najpierw, by upewnić się że nie ma w niej żadnych wrogów. Potem, by podziwiać zgromadzone w gmachu arcydzieła sztuki. Zere'el musiał przyznać że artystyczne twory na Acrose zapierały dech w piersiach. Podróżowanie i zwiedzanie coraz to nowych planet, było tą częścią życia żołnierza, którą naprawdę lubił. Oczywiście zazwyczaj zjawiał się w charakterze najeźdźcy lub oddziałów pacyfikacyjnych - nie przeszkadzało to jednak w podziwianiu dorobku obcych kultur. Zwłaszcza, że podczas łupienia wrogów, nieraz wpadały mu w ręce prawdziwe perełki. Podświadomie oceniał już, co warto ukraść, jeśli dojdzie do grabieży miasta. Najbardziej lubił kolekcjonować różne, zdobione artefakty - przede wszystkim ceremonialne. Podczas gdy pozostali żołnierze przepijali łupy, on gromadził sztukę. Wiedział, że kiedy już uda mu się wspiąć na szczyt hierarchii, będzie potrzebować odpowiedniego wystroju, by robić wrażenie na pozostałych arystokratach.

Przekaz Kliona wyrwał dowódcę z rozmyślań. Natychmiast skoncentrował się na zadaniu i wykorzystał wojskowy język migowy, by przekazać plan pozostałym. On i Klion mieli wejść jako pierwsi, by za pomocą pocisku energetycznego pozbyć się strażników. Zere'el dał do zrozumienia, że wyceluje w tego przeciwnika, który będzie albo po lewej stronie, albo dalej. Klion miał odstrzelić tego po prawej lub znajdującego się bliżej. Nie znali dokładnego rozmieszczenia, stąd takie dwojakie polecenie. Jednakże nie współpracowali ze sobą od wczoraj, aby miało dojść do amatorskiej pomyłki.

Zere'el uniósł prawy palec wskazujący, a wokół opuszka zaczęła gromadzić się fioletowa wiązka energii. Często zabijał w ten sposób istoty słabsze od siebie, przestrzeliwując im gardła lub oczy. Zobaczymy czy i tym razem fortuna będzie sprzyjać Nobrazianinowi...
 
Bardiel jest offline  
Stary 23-12-2019, 21:45   #14
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Szkoła Tien Shinhana została na szczęście zbudowana na terenie górzystym. Nie były to może góry pokroju tych, w których znajdowało się laboratorium Dr. Gero, ale zawsze był to czynnik sprzyjający budowie silnej obrony. Chiaotzu założył, że ich przeciwnicy nie zaatakują z powietrza. Ryzykowaliby w ten sposób przedwczesne wykrycie, a co za tym idzie traciliby element zaskoczenia. O wiele lepszym pomysłem byłoby podejście do kompleksu skalnymi przełęczami i objawienie swojej mocy dopiero tuż przed atakiem.

Takie przełęcze prowadzące do szkoły były w sumie trzy. Największa, południowa prowadziła wprost na drogę pomiędzy główną salą ćwiczeń i stołówką. Była to droga o szerokości jakichś ośmiu metrów, całkiem sporo. Chiaotzu postanowił do jej obrony przeznaczyć największą liczbę uczniów, w sumie dwudziestu, którzy do ostatniej chwili mieli się kryć we wspomnianych budynkach, by zaatakować wroga z dwóch stron, gdy ten wkroczy już do kompleksu.

Druga przełęcz leżała na północnym-wschodzie i była najtrudniejszą do pokonania na piechotę drogą. Wychodziła wprost na główny plac, na którym wcześniej wylądował C-SGK1 z Tienem na ramieniu, jeśli nie liczyć niewielkich budyneczków, które przypominały na pierwszy rzut oka szopy na narzędzia. Była to pozycja trudna do obrony jeśli przeciwnik dysponował przewagą liczebną, ale Chiaotzu przypuszczał, że niewielu podwładnych mistrza Shena zaatakuje z tej strony, o ile jakiś w ogóle. Postawił więc w tym miejscu jedynie czatę złożoną z czwórki uczniów pod przywództwem Rottoro.

Wreszcie trzecia, zachodnia przełęcz wychodziła wprost na niewielką świątynię, budynek o delikatnej konstrukcji i niewielkich rozmiarach, absolutnie nieprzejawiający jakichkolwiek walorów obronnych. Jednakże trzeba było go wyminąć lub zburzyć i przejść po jego ruinach by ruszyć w głąb kompleksu szkoły. Tutaj Chiaotzu postanowił dowodzić osobiście, mając do dyspozycji dziesiątkę uczniów.

Ostatnia szóstka miała pozostawać w odwodzie by reagować na zagrożonych pozycjach i strzec budynku mieszkalnego, w którym ukryć się mieli uczniowie zbyt młodzi by stanąć do walki. Tam też złożono rannego Tiena.

- A ty gdzie chciałbyś stanąć? - spytał Chiaotzu androida.


Marduk nie czekając skierował się do centrum obozu. Nagle jednak poczuł przeszywający ból w całym ciele, jak gdyby miało ono implodować. Krzyknął przeraźliwie. Nie mógł myśleć o niczym więcej jak tylko o tym przysłaniającym wszystko bólu. I wtedy nastała ciemność...

Pierwszym czego potem doświadczył były głosy. Ewidentnie były to czymś podniecone głosy. Ich właściciele przemawiali żywiołowo, wchodzili jeden drugiemu w słowo. Początkowo nie rozumiał słów. Dopiero po chwili zdołał je połączyć w logiczną całość.

- Trzeba go zabić!

- Nie, najpierw musimy dowiedzieć się kim jest.

- Zwariowałeś?! I tak mieliśmy szczęście. Głupiec zaszarżował wprost na pole siłowe. Gdyby nie to... Wiesz co oni zrobili z Dayrenem? Poza tym wciąż gdzieś tam jest ten drugi.

- I właśnie dlatego musimy się dowiedzieć kim są. Po mojemu to zwiadowcy z Frieza Force, a to by oznaczało, że musimy się szybko zawijać z tej planety.

Rozmowa toczyła się dalej w podobnym tonie. Marduk nie rozumiał wszystkiego, ale wiele zdołał wyłapać. Zrozumiał też, że ma skrępowane członki, choć nie otwierając oczu nie mógł dowiedzieć się na ten temat nic więcej. Otwierając zaś zapewne zdradzi, że się ocknął. Głosy rozmawiających dobiegały z bardzo bliska. Najpewniej stali tuż przed nim.


Zere'el i Klion powoli ruszyli w dół schodów. Ich kroki były praktycznie niesłyszalne, choć ich wyobraźnia mówiła inaczej. A jednak udało im się dotrzeć do połowy lekko zakręcających w prawo stopni, skąd zobaczyli plecy dwójki strażników. Niewielkie pociski ki ugodziły oby niemal w tym samym czasie. Ten, będący celem Zere'ela dostał w głowę i padł martwy na ziemię. Klion przestrzelił "swojemu" gardło, skutkiem czego ofiara żyła jeszcze przez jakiś czas, dusząc się, ale nie wydając żadnego dźwięku, do czasu aż Nobrazianin nie poderżnął mu gardła.

Ransan gestem przywołał pozostałych i wkrótce cały zespół znalazł się na dole. Od schodów prowadził wąski korytarz zakończony pojedynczymi, drewnianymi drzwiami na zawiasie. Zza nich docierały jakieś stłumione głosy, prowadzące ożywioną dyskusję.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
Stary 02-01-2020, 10:56   #15
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
C-SGK-1 przeanalizował wszytko dokładnie.
- W tej chwili nie wiemy którędy zaatakują, najlepiej bym był po środku, bym szybko mógł dotrzeć do każdej z pozycji. Jeśli nie będą się maskować wykryję ich energię z daleka. Będę też znał ich siłę. Wtedy możemy się przegrupować... choć z tym zaczekał bym do ostatniej chwili. Żeby nie okazało się, że pierwszy atak ma tylko odwrócić uwagę. Musimy się jakoś komunikować, masz jakieś komunikatory by przydzielić je dowódcom drużyn?
 
Mike jest offline  
Stary 03-01-2020, 21:30   #16
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
Pozbyli się wartowników z chirurgiczną precyzją. Bezbłędnie. Chłodno. Bez najdrobniejszych wyrzutów sumienia czy zahamowań. Kiedy służyło się w armii imperialnej, trzeba było prędko wyzbyć się takich odczuć, niczym zbędnego balastu. Tym razem przynajmniej zabijali wrogich żołnierzy, a nie całkowicie bezbronnych cywili. Chociaż z drugiej strony... Tym tutaj też nie dano wielkiej szansy na obronę. Ten odstrzelony przez Zere'ela nie cierpiał zbyt długo. Prawdopodobnie nawet nie zorientował się, że umiera. I dobrze - Nobrazianin nienawidził jak ktoś krzyczy. Miał wrażliwy słuch i wszelkie niespodziewane dźwięki łatwo go drażniły.

Spokojnym krokiem Zere'el minął martwych wartowników, kierując się w stronę drzwi na dole. Zatrzymał się tuż przed wejściem, nasłuchując przez chwilę.
- Nie zabijać nikogo. Chyba, że uciekają lub atakują - rzucił cicho Ransan, nie bawiąc się już w język migowy. Byli już zbyt blisko, aby ktokolwiek mógł pokrzyżować ich plany.

Zere'el potężnym kopniakiem wyrwał drzwi z zawiasów, wchodząc do środka ze skupioną wokół palca wiązką energii - gotów wystrzelić w każdego, kto sprzeciwi się poleceniom.
- Niech nikt nie rusza się z miejsca! - ryknął Nobrazianin wyciągając "uzbrojone" ramię w stronę zgromadzonych. Sondował ich reakcję i czekał aż pozostali członkowie oddziału otoczą Acrosian, odcinając pozostałe drogi ucieczki.
 

Ostatnio edytowane przez Bardiel : 03-01-2020 o 21:33.
Bardiel jest offline  
Stary 05-01-2020, 19:23   #17
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
- Nie mamy tu żadnych urządzeń elektrycznych - Chiaoutzu odpowiedział androidowi, wzruszając ramionami. - W kwestii komunikacji musimy polegać na gońcach, ale dodarcie jednego do innej grupy powinno być kwestią sekund. Jeśli zaatakują nas bez podchodów, każdy z nas ich na czas wykryje. Jeśli wybiorą drogę na piechotę przez wąwozy, wówczas zobaczymy ich w ostatniej chwili.

C-SGK1 ulokował się więc, zgodnie z własną sugestią, w budynku w centrum kompleksu szkolnego, który to budynek był największym budynkiem mieszkalnym. Podobnie jak wszystkie pozostałe, zbudowany był z drewnianych bali. Wnętrze urządzono bardzo surowo. Za podłogę służyła słomiana mata i poza rzędami topornie wykonanych łóżek, z siewnikami zamiast porządnych materacy, próżno było szukać wewnątrz innych mebli. Na jednym z łóżek ułożono nieprzytomnego Tiena, nad którym czuwał ktoś, kto najwyraźniej pełnił tutaj rolę lekarza, albo chociaż szamana. Potem jednak musiał odstąpić od rannego i udać się na wyznaczoną mu pozycję obronną.

Prócz androida w budynku przebywała szóstka mężczyzn, którzy nie przedstawiali imponującej wartości bojowej, ale z pewnością nie byli amatorami. Ponadto ulokowano tu dwadzieścioro troje dzieci, które miały pozostać w budynku na czas bitwy.

Minęło parę godzin nim z zewnątrz dało się słyszeć krzyk. Najpierw pojedynczy, z czasem przechodzący w ryk wielu gardeł. Zaraz też do uszu androida doszedł odgłos pierwszych eksplozji.

Przez drzwi wszedł młody mężczyzna, ubrany w szarozielone barwy, jakie nosili uczniowie Tiena. Okazał się posłańcem od Chiatzu.

- Atakują od południa. Pierwszy atak odparliśmy, wykorzystując zaskoczenie, ale jest ich wielu. Zdobyli salę ćwiczeń. Udało się ich powstrzymać przed wejściem do magazynu, który stoi za salą - to powiedziawszy odleciał.


Drzwi wyleciały z zawiasów i rąbnęły w przeciwległą ścianę, zabierając po drodze jednego ze zgromadzonych przy stole mężczyzn. Wyglądał na jakiegoś ważniejszego dygnitarza. A przynajmniej wyglądał tak przed wejściem nobrazian, teraz zaś prezentował się jak keczup w bogatym odzieniu.

Pozostałe zgromadzone w pomieszczeniu osoby stanęły jak wryte, co pozwoliło gwardzistom dostać się do środka, nie napotykając na żaden opór. Opór zaczął się dopiero, gdy ludzie wewnątrz otrząsnęli się z pierwszego szoku. Ci, którzy wyglądali na strażników, rzucili się na przybyszów. Było ich w sumie ośmiu. Według skanera, który zareagował automatycznie, żaden nie przekraczał poziomu siły 300.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
Stary 05-01-2020, 21:18   #18
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Marduk dochodził do siebie, nie pokazując komukolwiek kto go schwytał, że jest już świadomy. Z frustracją stwierdził, że nie jest w stanie uwolnić się z więzów. Jak mógł dać tak łatwo się schwytać? Zakładał, że Raditz mu pomoże jeżeli będzie w stanie, był od niego silniejszy...ale już widział jak ten będzie się z niego nabijać - Saiyański wojownik dał się pojmać jak ostatni kretyn…..ale na razie był zdany na łaskę przeciwnika, musiał się jakoś wydostać..

- Nikt nie musi umierać, nie pracujemy dla Frieza Force. - odezwał się, otwierając oczy.

Przed sobą ujrzał pięciu mężczyzn. Dwóch bardzo wysokich, wyższych od Marduka o głowę, a nawet dwie, w tym jeden potężnie umięśniony. Ten ostatni przypominał trochę Nappę, choć nie miał tych głupich wąsików. Ten pierwszy zaś był prawdopodobnie beppaninem. Kolejni dwaj byli przeciętnego wzrostu. Jeden ukrywał swoją twarz pod kapturem, a posturę pod płaszczem, więc ciężko było coś więcej o nim powiedzieć. Drugi był mogatianinem z charakterystycznymi dla tego gatunku skośnymi oczami. Wreszcie ostatni, zdecydowanie najniższy, przypominał beenzianina.

Cała piątka przypatrywała się uważnie skrępowanemu Mardukowi. Saiyanin nie mógł nawet palcem kiwnąć. Wsadzili go do jakiegoś dziwnego urządzenia, które nie tylko skutecznie unieruchomiło wszystkie kończyny, ale w jakiś dziwny sposób nie pozwalało też na użycie energii ki. Marduk czuł, że tak właśnie jest. Podobne machiny widywał choćby na Soreno, gdzie miał okazję obejrzeć sobie więzienie i salę tortur, które Frieza Force wykorzystywało do podporządkowania sobie mieszkańców planety. Oczywiście Marduk był tam gościem w tym pozytywnym sensie, teraz nie mógł tego o sobie powiedzieć.

- Kim w takim razie jesteście? - spytał mogatianin. Marduk rozpoznał ten głos. To on namawiał innych do pohamowania swoich emocji i nie zabijania więźnia.

- Służymy Księciu Vegecie, prawowitemu władcy wszystkich Saiyan. Naszym celem nie jest walka z wami, ale zbadanie informacji o dawnej Saiyańskiej bazie która ma się tutaj znajdować i informacjach, które może zawierać.. Natomiast jeżeli mnie zabijecie, moi pobratymcy będą szukać zemsty, a są wśród nich dużo potężniejsi ode mnie, z których jeden jest na tej planecie. - Stwierdził, że lepiej wyjdzie na mówieniu prawdy, nie był najlepszym kłamcą w galaktyce…

Wśród zebranych nastąpiła konsternacja. Spoglądali na siebie nawzajem, a potem jeden przez drugiego zaczęli mówić. Z tego niewielkiego gwaru Marduk był w stanie wyciągnąć takie wypowiedzi jak: “Przecież planeta saiyan wybuchła, prawda?”, “Co on gada? Saiyanie wyginęli, co do jednego”, “Widziałeś ten ogon?”, “Co to za książe, o którym on gada?”, “W tej bazie będzie się można nieźle obłowić” i tak dalej. Jedynie osobnik z kapturem zdawał się nie brać udziału w dyskusji. Zamiast tego przypatrywał się pilnie więźniowi, a przynajmniej tak wynikało z postawy jego ciała, bo twarzy nie szło dostrzec.

- Gdzie jest ta baza? - spytał wreszcie mogatianin.

- -Wiem, że jest na tej planecie, ale jeszcze całej nie sprawdziliśmy - stwierdził Marduk, starając się zachować spokój i nie okazywać frustracji, którą odczuwał. Przynajmniej udało mu się wtrącić tamtych w konfuzję i nie rozmawiali chwilowo o zabiciu go….

- Niezbyt pomocna odpowiedź - skwitował mogatianin.

- Załatwmy go! Z tym drugim też sobie poradzimy - rzucił odważnie ten przypominający Nappę. - Z tego co wiemy to mogą być dwaj ostatni saiyanie. Reszta zdechła na ich planecie, to pewne. Ten szczur kłamie jak z nut.

- No nie wiem - odparł niepewnie beppanin. - Słyszałem jakieś pogłoski o imperium saiyan w południowej części galaktyki.

- To tylko nazwa - “Nappa” przewrócił oczami. - Nazwali się tak dla postrachu, z saiyanami nie mają niczego wspólnego. Zabijmy tego, a zostanie na tym świecie już tylko jeden - na twarzy mięśniaka pojawiła się żądza mordu.

- Uspokój się! - warknął beenzianin. - Tobie tylko zabijanie w głowie. To przez ciebie gnijemy na tej planecie. Gdybyś wtedy na Belzamie…

- Gdybym nie zrobił tego co zrobiłem, wszyscy gnilibyśmy teraz dwa metry pod ziemią! Uratowałem wasze nędzne życia, może w końcu to do was dotrze!

- Zamknąć się obaj!

Marduk był zaskoczony, słysząc głos kobiety. Ani chybi dobiegał od strony osobnika w kapturze. Co więcej kłócący się rzeczywiście zamilkli. Każdy z czwórki mężczyzn spoglądał teraz w kierunku ukrytej pod płaszczem kobiety, ale ta nie powiedziała już ani jednego słowa. Mogatianin powoli zwrócił się znów w stronę Marduka:

- Postawmy sprawę jasno. Twierdzisz, że nie chcesz naszej śmierci. Z kolei my, a przynajmniej większość z nas, nie chce zabijać ciebie. Oczywiście domyślasz się, że nie możemy cię ot tak wypuścić. Wraz ze swoim kumplem moglibyście nagle odkryć w sobie mordercze zapędy. Musimy mieć gwarancje. Gdy będziemy bezpieczni, wtedy i tylko wtedy możemy rozejść się w pokojowy sposób.

Marduk starał się jak najwięcej zrozumieć z rozmowy, która się wokół niego toczyła. O co chodziło z tym Imperium w południowej części Galaktyki? I kim była ta kobieta w kapturze, najwyraźniej pozostali darzyli ją szacunkiem?

-Jasne, widzę, że możemy się dogadać. Jeżeli dobrze zrozumiałem, to planowaliście i tak opuścić tę planetę? Czy jest na niej ktoś oprócz was?

- Nie, nie planowaliśmy, ale dzięki tobie i twojemu kumplowi, nie mamy innego wyjścia - odpowiedział mogatianin. - Gwarancje - ponaglił Marduka. - Co proponujesz? - spytał, samemu ignorując ostatnie pytanie saiyanina.

- Mogę tu zostać jako wasz więzień do momentu odlotu.. - stwierdził.
- Ewentualnie, jeśli mi wierzycie możecie po prostu mnie wypuścić i wtedy będę mógł powstrzymać mojego towarzysza by nie próbował mnie odbijać. W tej sytuacji nie będziemy mieć żadnego interesu w atakowaniu was. - Dodał po krótkiej pauzie.

- Nie macie innej możliwości kontaktu niż tylko spotkać się osobiście? - spytała, wciąż ukryta pod kapturem, kobieta.

-Mam komunikator, którym mogę połączyć się z Raditzem, moim towarzyszem, tylko musicie uwolnić mi rękę. - odparł Saiyanin.

- O tym możesz zapomnieć - skwitował mogatianin. - Gdzie masz ten komunikator?

- Jest tutaj - kobieta podeszła do więźnia i zdjęła z jego głowy skaner. - Jeśli twój przyjaciel okaże przynajmniej tyle rozsądku co ty, to wszystko będzie dobrze. W przeciwnym razie… - nie dokończyła. Po chwili odwróciła się i wyszła z namiotu. Pozostali ruszyli za nią.

- Lepiej żebym bym przy tej rozmowie... - mruknął Marduk, ale został zignorowany przez jego porywaczy. Nie miał wcale do końca wiary w rozsądek Raditza, ale przecież byli tu po to by odnaleźć bazę, a nie wszczynać wojnę….
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 05-01-2020 o 21:21.
Lord Melkor jest offline  
Stary 06-01-2020, 13:19   #19
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Życzenie Marduka, choć nieusłyszane lub zignorowane przez jego "ciemiężców", zostało spełnione. Po jakimś czasie do namiotu wróciła kobieta, tym razem bez kaptura na głowie. Miała krótkie czarne włosy, które sterczały we wszystkich kierunkach. Jej bystre oczy spoglądały uważnie na spętanego saiyanina. W ręku trzymała skaner, do którego mówiła:

- Chcesz go usłyszeć, to masz - przytknęła skaner do ust Marduka. - Powiedz coś - warknęła. Ewidentnie nie była w dobrym humorze.

Gdy więzień powiedział parę słów, kobieta odwróciła się na pięcie i wymaszerowała na zewnątrz. Saiyanin mógł słyszeć jej cichnący z każdą chwilą głos:

- To teraz wiesz, że żyje. Od ciebie tylko zależy jak długo...


Parę godzin później, w czasie których nikt się nie przejmował kwestią karmienia więźnia, do namiotu ponownie wszedł "komitet powitalny" w swej pełnej obsadzie. Mężczyźni zaczęli się zabierać za rozkładanie namiotu i wynoszenie z niego skrzyń. Gdy płachty opadły, Marduk zobaczył, że większość obozu jest już złożona. Jego mieszkańcy zaś pakowali się w pośpiechu na statek, który stał w miejscu, w którym niedawno znajdowało się centrum ich obozowiska.

Kobieta tymczasem obserwowała uważnie Marduka, ale nie powiedziała nic. Zamiast tego gestem nakazała innym przeniesienie go na statek. Raditza nigdzie nie było widać...


- A teraz mnie posłuchasz - powiedziała, wpychając na głowę Marduka biały hełm z barwioną na niebiesko szybką obserwacyjną. - Nie próbuj żadnych sztuczek, gdy cię uwolnię z tego urządzenia, albo twój mózg rozpryśnie się na milion mokrych kawałków - to mówiąc chwyciła go mocno za potylicę. Ucisk miała faktycznie spory.

- Spójrz na mnie - rzekła, podnosząc jego podbródek. Ale właściwie jak tego dokonała skoro jedna jej ręka wciąż spoczywała na głowie Marduka, a drugą miała opuszczoną wzdłuż ciała? I wtedy to zobaczył. Kobieta nie miała już płaszcza, który przysłaniał jej zgrabną sylwetkę. Płaszcza, który przysłaniał fakt, że ma... ogon!

- Plan jest taki. Za chwilę wypuszczę cię z tego urządzenia. Gdy wejdziemy na orbitę otworzę tamte drzwi, a ty zostaniesz wyrzucony na zewnątrz. Powietrza starczy ci na kilka minut, to powinno wystarczyć byś dotarł do atmosfery. Nie szalej jednak z prędkością, jeśli nie chcesz spłonąć. Tam albo wyhamujesz sam, albo pomoże ci w tym twój kumpel, wszystko mi jedno. Skaner sobie zachowam, przydatna rzecz. Powiedzmy, że wymieniłeś go za hełm. Stoi? No to świetnie.

Jak powiedziała tak zrobiła. Wcisnęła jakiś przycisk, a Marduk poczuł jak jego ręce są znów wolne. Jednakże nie zdążył nawet zareagować przed wciśnięciem innego guzika. Wskazane wcześniej drzwi otwarły się, a on został wyssany w próżnię. Kobieta musiała się czegoś przytrzymać.

Będąc już na zewnątrz, kręcąc się jeszcze w kółko i próbując ustabilizować swoje położenie, zdołał tylko zauważyć jak statek znika w przestrzeni, rozwijając w jednej chwili olbrzymią prędkość.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
Stary 12-01-2020, 01:18   #20
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację

Marduk odprowadził spojrzeniem szybko znikający statek, najchętniej by go ścigał, ale nie miał ku temu szans.
Tak bardzo chciał móc dłużej porozmawiać z tą tajemniczą kobietą, która ku jego głębokiemu zdumieniu okazało się być Saiyanką. Kiedy ujrzał jej ogon, szczęka opadła mu nisko - Poczekaj, jesteś jedną z nas! - zawołał, ale został kompletnie zignorowany....

Pierwszy raz spotkał Saiyanina nie będącego w służbie Vegety, i to jeszcze całkiem ładną dziewczynę...nawet nie powiedziała mu swojego imienia! Dlaczego nie chciała z nim porozmawiać, za bardzo się spieszyła? Marduk słyszał wcześniej o tym, że niektórzy Saiyanie którzy przetrwali zagładę planety Vegeta nie uznawali władzy Księcia. Nie rozumiał dlaczego, przecież skoro zostało ich tak mało, a mieli tylu wrogów, jedynym rozsądnym rozwiązaniem było zjednoczenie! A Vegeta był nie tylko prawowitym dziedzicem ich ostatniego króla, ale również potężnym wojownikiem i miał plan...dlaczego jakikolwiek Saiyanin miałby mu się przeciwstawiać, to było idiotyczne....

Ale musiał przerwać te rozmyślenia i skupić się na powrocie na planetę. Cała sytuacja była upokarzająca, ale przynajmniej przeżył i czegoś się dowiedział. Ostrożnie zaczął nabierać prędkości, starając się oddychać powoli, oszczędzając powietrze w hełmie. Musiał przejść przez atmosferę planety, a potem mógł użyć energii Ki, by wyhamować. Kto wie, może Raditz natrafił już na ślad bazy?
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 12-01-2020 o 01:22.
Lord Melkor jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:39.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172