Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-03-2020, 12:57   #51
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację

Obóz "Kapłana"
Spodziewana Propozycja
Lustria, mimo iż przywykła do surowych warunków, ciężko znosiła bycie brudną. Być może z lepszego życia został jej ten nawyk, że wolała być zawsze schludna. O ile podarte łachmany była w stanie przeżyć, o tyle już umorusaną w pyle i kurzu twarz już nie bardzo. Poczuła się wiec lepiej, gdy pozwolono jej wyszorować brud zza paznokci, umyć twarz, włosy i całe ciało. Na koniec nawet przeprała w bali swoje dziurawe szmaty. Gdy czekała aż wyschną, owinęła się kocem z pryczy.

Minęło parę dni. Była nawet zdziwiona, że jest tak dobrze traktowana. Karmią kogoś takiego jak ona, praktycznie za nicnierobienie. Lustria zawiodła się tylko raz, kiedy balę i wodę przyniósł jej ktoś obcy. Sądziła, że Labak zrozumiał jej ofertę. Faceci.

Blondyneczka nie omieszkała wypomnieć mu tego przy pierwszej okazji. Ta nadarzyła się dopiero, kiedy wyprowadzono ją z celi. Choć mieli dodatkowe towarzystwo, kobieta zwróciła się do niego.

- Miałam nadzieję, że odwiedzisz mnie szybciej. Miałeś mnie pilnować gdy będę się myć.
- uśmiechnęła się lekko pod nosem.

- A co, boisz się wody tak bardzo, że potrzebujesz ratownika nawet przy wiadrze? - spytał tamten. W jego tonie można było usłyszeć delikatną nutkę rozbawienia.

Lustria nawet się krótko zaśmiała. Niemal niesłyszalne.
- Ano - odparła twierdząco i spojrzała na czerwonoskórego znajomego - Przydałby się wtedy.

- Jesteś cała i zdrowa, o ile mogę stwierdzić.

- Lepiej żebym nie była?
- zapytała ze smutkiem.

- Jeśli ktoś się buntuje przeciw królowi, lepiej żeby mu brakowało chociaż jednej klepki.

- Niewykluczone, że zabrakło
- stwierdziła bez cienia urazy - Dlatego nie chciałeś przyjść?

- Miałem inne obowiązki. To aż taka różnica kto przynosi ci posiłek?

- Mnie to różnice zrobiło. Może tobie nie…
- spuściła wzrok ze smutną minką - To aż takie dziwne dla ciebie? - dodała ciszej.

- Owszem, gdy sam siedziałem w królewskim lochu, nie miało dla mnie znaczenia który strażnik lał mnie po gębie. No, może ten z ćwiekowaną pięścią nie był zbyt pożądany.

- Przykro słyszeć
- podniosła nieśmiało spojrzenie. - Czemu robili ci coś tak okrutnego? Nie wydajesz się być złą osobą. Mnie nie skrzywdziłeś, choć miałeś okazję.

- Myślałem, że akurat ty rozumiesz, że nie zawsze dostajemy to na co zasługujemy.

- Nawet jeśli jest to zrozumiałe, to nie znaczy, że się z tym zgadzam. Zresztą, pewnie słuchałeś co mówiłam i wiesz, że zdecydowanie się z tym nie zgadzam. Nie tylko swoimi myślami, ale i przeciwstawiając się w otwartym buncie. Ryzyko jest zawsze. A zło jest pojęciem względnym. Nie mniej jednak… Chciałam po prostu cię wesprzeć. Swoim słowem chociażby… Nawet jeśli tego nie potrzebujesz.

- W takim razie dziękuję
- Labak odpowiedział. Wydawało się, że mówi szczerze. - A teraz pamiętaj, by z innymi rozmawiać w podobnym tonie - dotarli do znanych Lustrii drzwi. Czerwonoskóry otworzył je i odszedł na bok odsłaniając przed kobietą widok na pokój, w którym ją przesłuchiwano. Gestem zaprosił ją do środka.

* * *

Lustria miała wrażenie, że tym razem będzie gorzej. Niekoniecznie ze względu na to, że przesłuchiwać miała ją tym razem kobieta. Kobieta miała wrażenie, że przeszła od najniższego szczebla, do wyższego. Być może po tej kobiecie będzie ktoś jeszcze, a może już nie będzie nic. Kiedy zadała pytanie, Lustria czuła, że będzie musiała niedługo z kimś się zmierzyć. To był problem ze względu na to, że musiała panować nad swoją siłą. Nie mogła dać z siebie wszystkiego i… Musiałaby walkę przegrać. Ewentualnie wygrać w strasznych męczarniach. Nie podobało jej się to.

- Trochę - odpowiedziała blondynka jakby bez przekonania.

- Trochę? - prawa brew kobiety powędrowała w górę. - Możesz nieco rozwinąć swą wypowiedź?

- Po prostu wiem, że nie jestem zła… Ale i nie jestem najlepsza. Wielu się znajdzie, którzy walczą lepiej ode mnie
. - rozwinęła zgodnie z prośbą.

- Dość niezwykłe podejście jak na demona - podsumowała kobieta. - Zwłaszcza takiego, który emanuje niemałą mocą, a podejrzewam, że nie jest to szczyt twoich możliwości. Chciałabym zobaczyć co potrafisz i może kiedyś będę miała okazję. Na razie jednak powiedz mi co byś zrobiła, gdyby banda buntowników złożyła ci propozycję dołączenia do nich?

- Zapytałabym o to, kim są. Jakie zasady panują w ich strukturze, co kieruje ich czynami i do czego dążą. Co chcą osiągnąć i z jakiego powodu. I co zrobią, jeśli odmówię.


Rudowłosa pokiwała głową z aprobatą.

- A gdyby chcieli cię zabić, jeśli odmówisz?

- Większość jednak zależy od wcześniejszych odpowiedzi, nie od tej ostatniej. Ciężko zresztą być wojownikiem dla kogoś, będąc do tego zmuszonym. Taka osoba nie jest nikomu przydatna. Niewolnikom nie daje się broni.

- Ewidentnie nie pamiętasz dawnych czasów i dawnych królów
- odpowiedziała kobieta, uśmiechając się lekko. - A gdyby to królewska para zaoferowała ci amnestię w zamian za współpracę? Co byś powiedziała?

- Nie zastanawiam się nad takimi rzeczami. Gdybania nie mają dla mnie sensu. Mogę mówić teraz różne rzeczy a gdy już naprawdę dojdzie do sytuacji, to zrobić coś innego
- blondynka wzruszyła ramionami.

- Ale dla mnie mają sens - ton rudowłosej stał się zimny. - Dlatego łaskawie odpowiadaj na zadane ci pytania.

- To nie pytanie, tylko gdybanie. Nie mniej jednak zwłoki nie mają możliwości podejmowania dalszych decyzji, więc mądrzejszym rozwiązaniem jest wybrać życie. Wtedy da się zmienić nawet to, na co się zgodziło. Trupy nie mają woli. Ani możliwości… Ani nawet szans
- odpowiedziała obojętnie na głupie, w jej mniemaniu, dociekliwości.

- Czyli obiecując ci dalsze życie, kupić cię może w zasadzie każdy, czy tak?

- Aż tak zdesperowana nie jestem.

- Zaczynasz udzielać właściwych odpowiedzi
- po raz pierwszy odezwał się stojący z tyłu garbus, który przesłuchiwał Lustrię poprzednim razem. Dziewczyna chciała skomentować, jednak zdążyła rozewrzeć lekko usta i w ostateczności je zamknęła. To nie był czas na epatowanie swoim charakterkiem.

- Tak - zgodziła się kwaśno rudowłosa. - W czym jesteś dobra? Co umiesz robić naprawdę dobrze? Jakie przejawiasz talenty? - zarzuciła dziewczynę pytaniami.

- Jestem dość szybka i zwinna, więc wiele rzeczy w tym zakresie. Umiem też opatrywać rany, choć może większość demonów to potrafi, ale po prostu ja często to robiłam i nikomu żadna kończyna nie sczerniała. W obozie Lustrii miałam dobrego nauczyciela w tym zakresie… No i, to pewnie zabrzmi śmiesznie w tej sytuacji, choć ona jest naprawdę osobliwa, ale potrafię też rozpraszać uwagę. Umiem działać na nerwy, ale i oczarować kogoś, uwieść… Trochę nieczyste zagrywki.

- A w walce?

- Nie jestem zbyt silna. Jednak jakoś sobie radzę. Głównie dzięki gibkości
- Lustria zerknęła ukradkiem na czerwonoskórego demona, ale szybko powróciła wzrokiem do rozmówczyni.

- Przekonamy się - stwierdziła rudowłosa. - Mam ci przekazać propozycję, z którą zaznaczam całkowicie się nie zgadzam, ale cóż… Propozycja dotyczy tego byś z nami została.

- Nie masz się gdzie podziać
- dodał garbaty. - Równie dobrze tu może być twój nowy dom. Przyjmiemy cię jak swoją, pod warunkiem, że będziesz przestrzegać naszych reguł. Nikt cię jednak do tego nie będzie zmuszał. Jeśli nie chcesz, wypuścimy cię i idź dalej własną drogą.

- Przemyśl to sobie
- odezwała się znów kobieta. - Jutro znów porozmawiamy. Odprowadzić ją do celi.

- Ale nawet nic mi o sobie nie powiedzieliście, to jak mam wybrać?
- wypaliła spanikowana, nim Labak jeszcze do niej podszedł.

- A co byś chciała wiedzieć? - spytał garbaty. Rudowłosa tymczasem bez słowa opuściła pomieszczenie.

- Może zacznijmy od czegoś łatwego, chociażby czemu ta kobieta była przeciwna danej mi propozycji?

- Leeme ma problemy z zaufaniem obcym
- garbaty wzruszył z trudem ramionami. - Nie bierz tego do siebie.

“Niegłupia”
, przeszło Lustrii przez myśl.
- Więc tak w sumie, to kim jesteście? Co robicie?

- Nazwałbym nas niezależną grupą wsparcia. Pomagamy tym, którzy tej pomocy potrzebują.

- To za mało, abym mogła “się zastanawiać”. Każdy może tak powiedzieć przecież, bo może mieć dokładnie takie samo spojrzenie na sytuację. Nazywacie się jakoś?

- Zależy nam na tym żeby pozostać w cieniu. Widzisz, nie jesteśmy wierni nikomu. Żadnemu władcy, żadnej frakcji politycznej, nikomu. A to się wielu osobom nie podoba. Jedynym, którego zwierzchnictwo uznajemy jest Demigra. Wypełniamy jego wolę, jego życzenie by świat demonów był dla jego mieszkańców gościnnym miejscem. Po wojnie pojawiła się masa mniejszych królów i lordów, którzy z racji wierności koronie nie boją się już nikogo. Gnębią i wykorzystują swoich poddanych na potęgę. Jest też pełno band zbójniczych i buntowniczych, które żyją kosztem prostej ludności. Z nimi walczymy.

- Czyli, tak w sumie, to trochę jakby walczyliście ze mną?
- dopytała spokojnie.

- Jesteś czymś z tego co wymieniłem?

- A nie byłam przypadkiem? Obóz Lustrii nie był czymś, co chcielibyście zwalczyć?

- A grabiliście wioski? Okradaliście bezbronnych? Mordowaliście z zimną krwią?


Blondynce drgnęła brew, kiedy słuchała szybkich trzech pytań. Na jej buzi wymalowało się wyraźne zdziwienie.
- Czemu robić to innym… - z jej ust wydobyły się ciche słowa, potwierdzające zaskoczenie. Jaka by nie była i czemu by się nie sprzeciwiała, działanie na szkodę niewinnych i bezbronnych nie było czymś, czym się pałała. Jednakże… Jeśli oni walczą tylko z tym, a nie z władzą, to w czym przeszkadza królewskiej parze ten obóz i jego przywódca?
- Nie - odpowiedziała w końcu - Raczej… Zdecydowanie nie takie mieliśmy cele. - zasępiła się lekko i westchnęła - To co teraz ma być ze mną? Kim miałabym być?

- To już zależy od ciebie. Wciąż nie znam odpowiedzi na naszą propozycję. Jednakże nie musisz jej udzielać od razu. Tak jak powiedziała Leeme, prześpij się z tym, jutro porozmawiamy
- dobrotliwy uśmiech pojawił się na twarzy garbatego.

- Tak zrobię. - odparła lakonicznie. Na jej twarzyczce wciąż jednak dostrzec się dało lekką konsternację - Nazywacie się jakoś? - powtórzyła pytanie, które zadała jakiś czas wcześniej.
- Jesteście znani, macie wrogów? Jakichś no, znanych wam…

- To co się ukrywa nie potrzebuje imienia
- demon odparł tajemniczo. - A wrogów mamy, owszem. Całkiem sporo. Niektórzy nawet nie wiedzą, że nimi są.

- A można jaśniej, coś? Nie chcę być wścibska, chcę po prostu mieć lepszy wgląd. I wiem, że nie możecie mi wiele powiedzieć, abym nie wyszła stąd ze zbyt wieloma informacjami, bo każda taka osoba może okazać się nawet niecelowo problemem… Przeciwko aktualnemu sojuszowi królewskiemu też jesteście? Walczycie z nimi?

- Walczymy z niesprawiedliwością
- ton garbatego pozostawał łagodny, ale w jego oku Lustria dostrzegła jakby błysk. - Z wrogami ładu i porządku, jakie Demigra zarządził miliony lat temu. I jaśniej nie mogę, przykro mi. Musi ci wystarczyć to co powiedziałem.

Kobieta przytaknęła w milczeniu.
- Dziękuję więc. - rzekła uprzejmie i spojrzała na czerwonoskórego demona, dając mu znak, że może zaprowadzić ją do celi, tak jak miał w zamiarze, nim zatrzymała go swoimi wątpliwościami.

* * *

- Kim jesteś w tej grupie? - zagaiła nieśmiało patrząc przed siebie i krocząc najwolniej jak umiała, aby przedłużyć drogę.

- Co masz na myśli? Jaką pozycję zajmuję? U nas nie ma czegoś takiego, nie ma hierarchii. Wszyscy jesteśmy równi.

- Nie wygląda, jakbyś miał cokolwiek do powiedzenia w tych wszystkich przesłuchiwaniach. Ani jakbyś miał być decyzyjny. Ani aby ktokolwiek pytał cię o zdanie lub abyście wszyscy w obozie głosowali, kto jest za tym abym została, a kto przeciw. Zwykle każdy ma jakąś funkcję, zależną od umiejętności.
- Lustria zerknęła na niego ukradkiem.

- Otóż to, każdy ma swoje obowiązki. To Bugar zajmuje się rekrutacją, nie ja.

- Więc jakie ty masz obowiązki?

- Warta, patrole, polowania. Jestem fizyczny.

- To akurat zauważyłam
- odparła z pomrukiem w głosie i zawiesiła na nim spojrzenie błękitnych oczu. Kącik jej ust uniósł się w lekkim uśmiechu.

- Długo tu jesteś?

- Sporo
- czerwonoskóry wzruszył ramionami. - Straciłem już rachubę.

- I wciąż nie wspiąłeś się wyżej… Dziwne. Powinieneś zostać jakąś ochroną dla dowódcy. Bo pewnie takowy tutaj jest.

- Mówiłem ci już, że u nas nie ma hierarchii. Nie ma więc też awansów. Każdy jest tak samo ważny, bez względu na to co robi. Każdy dokłada swoją cegiełkę.

- Czyli póki co wracam do celi, tak? A co potem?

- To już zależy od ciebie.

- To znaczy, że mogę zamieszkać z tobą?
- dopytała głupkowato, gdyż jego odpowiedź nie wyjaśniała zbyt wiele. Zatrzymała się i zatrzymała na nim swoje spojrzenie.

- Teoretycznie już mieszkasz - odpowiedział krzyżując ręce na piersi i odwracając się w jej stronę. - Z nami wszystkimi.

- Jestem niepoprawną monogamistką
- rozłożyła bezradnie ręce w teatralnym geście, nie przerywając ani na moment kontaktu wzrokowego.

- Chcesz coś powiedzieć to powiedz wprost - powiedział zwykłym dla siebie tonem, choć kąciki ust delikatnie, acz zauważalnie powędrowały w górę.

- Na pewno mieszkacie w jakimś miejscu i raczej nie tak, że jeden leży na drugim. A ja nie lubię być sama z osobami, których nie znam. Nie wierzę, że nie rozumiesz o czym mówię.

- Udam, że nie rozumiem
- uśmiechnął się, tym razem wyraźniej. - I poczekam aż powiesz to wprost.

- W takim razie jak wygląda tutaj zakwaterowanie? Abym powiedziała coś wprost, przydałoby mi się mieć większy wgląd na sytuację
- nie ruszyła się, korzystając z tego, że nikt jej nie zmusza aby ruszyła tyłek.

- Niewiele się różni od twojego pokoiku - z twarzy Labaka zniknął uśmiech. Ręką wskazał jej kierunek, na znak by ruszała dalej.

- Każdy sam mieszka w takim pokoiku? - dopytała.

- To już jak kto woli. Idziesz?

- A ty jak mieszkasz?
- wciąż nie ruszyła z miejsca - Nie idę. Testuję twoją cierpliwość - uśmiechnęła się słodko.

- Właśnie się skończyła - szybkim ruchem chwycił ją za ramię i pociągnął w głąb korytarza.

- Aua - jęknęła aktorsko. Choć musiała przyznać, że nawet zabolało - Podoba mi się twoja brutalność. Mogę z tobą mieszkać? - leniwie powłóczyła nogami, aby mocniej się ociągać.

- Na razie masz swoje lokum.

- No wiem, mam celę. Ale w końcu z niej chyba wyjdę, to co?

- Co co?
- stanęli przed drzwiami jej celi.

- Boję się być sama w miejscu, którego nie znam, z ludźmi, których nie znam. Widzisz? Przyznałam ci się. Boję się… Chciałabym abyś się zgodził i abym mogła być przy tobie częściej. Powiedziałam już wprost, teraz ty mi odpowiedz wprost. - spojrzała na niego z wyraźnym smutkiem. Tym bardziej, że dotarli do miejsca docelowego.

- Przecież mnie też nie znasz.

- Przy tobie czuję się najlepiej.

- Zobaczymy, okej? Najpierw podejmij decyzję.


Blondynka westchnęła wyraźnie. Szkoda będzie na sam koniec pozabijać co niektórych, ale w ostatecznym rachunku i tak ktoś zginąć musiał.
- Ta informacja też ma jakiś wpływ. Nie chcę zostać w miejscu, gdzie będę traktowana jak intruz i będę czuła się źle… Jak kawałek puzzla z innej układanki. Jestem zmęczona tym, co przeżyłam. Nie pokazuję tego i pewnie myślisz, że w głowie mam sieczkę, ale ja… Ja po prostu czuję się zniszczona - kobieta przyłożyła palce dłoni do swojej skroni - O tutaj. W głowie - tę samą rękę wyciągnęła nieśmiało przed siebie i położyła na torsie mężczyzny, bliżej jego lewej strony - I tutaj.

Czerwonoskóry położył delikatnie swoją dłoń na dłoni kobiety.

- Każdy z nas wiele przeszedł - powiedział współczującym głosem. - Nikt normalny nie decyduje się zamieszkać na pustkowiu i poświęcić walce o wyższe cele. Nie jesteś pod tym względem wyjątkiem. Znajdziesz tu wielu takich jak ty. Jednak… - zawahał się. - Jednak jeśli miałabyś tu zostać tylko z chęci bycia z kimś, tylko po to by uniknąć bycia samej, to nie jest miejsce dla ciebie. Tutaj na pierwszym miejscu zawsze jest sprawa. I to tylko w oparciu o nią powinnaś podjąć swoją decyzję.

Lustria uśmiechnęła się słabo hipnotyzując go swoim spojrzeniem.
- To nie byłby powód. Jest wiele miejsc, w których nie byłabym sama. Chodzi też o to, żeby nie zostać odtrąconym, mieć wsparcie podczas dążenienia do celu, kogoś z kim można się podzielić swoim bólem i kogoś, komu można w pełni zaufać. To prywatne, być może nie każdy jest taki jak ja… Jeśli mam wiarę i cel, brakuje mi tylko trzeciego elementu, aby w pełni się skupić. Żeby po prostu mieć siły i czuć, że zawsze warto, bo bez względu na potknięcia, będzie choć jedna osoba, której być może nie jest obojętne to co czuję i myślę. - spauzowała tylko na moment, aby kontynuować - Zdaję sobie sprawę, że pewnie w trakcie pobytu poznam takich osób mnóstwo, ale każdy start jest trudny. Czuję się zgaszona, często chce mi się płakać, miewam koszmary… To nie jest ten sam start co w poprzednim obozie, byłam zdeterminowana, ogarnęła mnie wściekłość, chęć zemsty, sama nie wiem… - spuściła smutne spojrzenie - ...teraz czuję się taka pusta… Nijaka.

- Nie mogę ci niczego obiecać
- ręka Labaka powędrował do jej podbródka i delikatnie uniosła go w górę, tak by dziewczyna spojrzała na twarz czerwonoskórego. - Nie wiem nawet czy za tydzień będę jeszcze żył. Ale pomogę ci w stopniu, w jakim będę potrafił.

Zmuszona spojrzała na mężczyznę. Kiwnęła twierdząco głową na znak, że zrozumiała. Zawsze to dobrze było mieć kogoś, kto odpowie na każde twoje pytanie. Wtedy tajemnice wewnątrz obozu znikają. Przynajmniej tak zwykle bywało. Skoro każdy tutaj jest równy sobie, w co i tak wątpiła, to każdy powinien mieć te same informacje. Ale to się jeszcze zobaczy.
- W takim razie nie będę ci dłużej przeszkadzać - oznajmiła przygaszona, bez uśmiechu, ale wciąż w niego wpatrzona.

- Przemyśl dobrze swoją odpowiedź - mężczyzna poradził otwierając drzwi celi.

- Brzmi jakbyś namawiał mnie, abym stąd odeszła… - mruknęła w podobnym, przygnębionym tonie i grzecznie weszła do celi. Po tym odwróciła się przodem do mężczyzny.

- Albo żebyś została - odpowiedział. - Nie chcę byś potem żałowała podjętej decyzji, jakakolwiek by ona nie była - zatrzasnął za nią drzwi. - Miłej nocy.

Lustria nie odpowiedziała. Stała sztywno patrząc, jak zamyka kraty, a potem odchodzi. Nie poruszyła się, póki nie zniknął jej z oczu, a gdy już to zrobił, ufnęła cichutko. Podobała jej się iskra, która rozpalała tych wojowników. Zdawali się być naprawdę zdeterminowani i chętni do robienia rzeczy, które im się rozkaże.
Blondynka usiadła na pryczy i wbiła wzrok w brudną podłogę z kamienia. Zmrużyła błękitne oczy. Jej wyraz twarzy, ze słodkiego niewiniątka, przybrał postać kobiety twardej i zimnej. Bezduszność, jaką zwykle emanowała, być może ostygła z powodu gorszej kondycji, ale zdawało się, że nie zmieniła zdania. Co do propozycji, to nie miała się nad czym zastanawiać. Miała tylko złe przeczucia, że dostanie się do Kapłana, zajmie jej wiele miesięcy. Nie była pewna, czy może sobie pozwolić na coś takiego. Jedyne, nad czym musiała pomyśleć, to nad tym, jak obejść zadanie, które jej zlecono. Jeśli Towa faktycznie potrafiła odczytać jej myśli, mogło to by być niemożliwe. Lustria jednak bardziej stawała w komitywie z buntownikami, niż królewską parką.

W końcu położyła się i nakryła kocem. Śmierdział stęchlizną, jednak nie czuła z tego powodu odrazy. Założyła ręce za głowę i pogrążyła się w myślach. Martwiła się o swojego brata, choć może nie powinna. W końcu to przez niego tutaj trafiła. Z drugiej strony życie Shrooma również nie było jej obojętne. Nie darzyła nikogo szczególnym uczuciem już od wielu wieków, więc to nie tak, że kierowały nią słabości. Tak przynajmniej sobie powtarzała, choć rodzina zawsze była jej najbliższa. Choć Raito wyraźnie ją odtrącił, to wciąż mogła narobić kłopotów Kaynowi, a tego wolałaby już uniknąć. Lepiej więc będzie wziąć się w garść i grać dalej swoją rolę. Szkoda jednak będzie zabijać głowę takiego buntu. Każdy przeciw władzy wydawał się lepszy, niż królowie.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 16-03-2020, 11:19   #52
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Brzdęk tłuczonego szkła z okna, przez które wleciał C-SGK1 narobił sporo hałasu. Jeśli w pobliżu znajdował się jakiś patrol, dźwięk mógł zwabić go do tego miejsca. Android skutecznie powstrzymał dziewczynę przed krzyczeniem. Jej stłumiony głos dobiegał spod jego dłoni, ale z pewnością nikt poza nim go nie słyszał, zwłaszcza że, jak wykazały czujniki, nikogo więcej nie było w domu.

C-SGK1 szybko znalazł schowek na miotły i środki czystości. Prowadzące do niego drzwi znajdowały się tuż obok miejsca, w którym tarzał się z dziewczyną po podłodze. Android nie miał też problemu by jedną ręką powstrzymywać swego więźnia przed ucieczką i jednocześnie prowadzić go w kierunku drzwi. Dziewczyna nie dysponowała zbyt wielką siłą.

Gdy jednak twór doktora Gero otworzył drzwi do schowka, uświadomił sobie jedną rzecz. By zamknąć dziewczynę w środku, musi ją puścić, a jeśli ją puści, ona będzie mogła swobodnie krzyczeć.


Raditz odleciał w pośpiechu, sugerując własną ucieczkę z pola walki. Marduk odczekał dłuższą chwilę, widząc że roboty strażnicze nie szykują się do walki, aż wreszcie zaatakował, by skupić na sobie całą uwagę systemu obrony. Potężna wiązka energii ki uderzyła, wstrząsnęła całą bazą i... rozproszyła się po czymś, co wyglądało na niewidzialne pole siłowe.

Jednakże uwadze saiyanina nie umknął fakt, że w wyniku wstrząsu dwa roboty przestały funkcjonować i rozbiły się na podłodze głównego holu. Pozostałe obniżyły pułap by oddalić się od dziury i nie ryzykować losu swoich towarzyszy. Cały czas były jednak skupione na wyrwie i Marduku. Musiały być w opłakanym stanie, skoro coś takiego wystarczyło by je popsuć. Te, z którymi walczył, też wydawały się nie być w pełni sprawne.


Szpital był pełen ludzi. Jednakże dzięki skanerowi Zere'el szybko zdołał zlokalizować źródło imponującej, choć mniejszej od jego własnej, siły. Okazał się nim jeden z lekarzy, co ciekawe pracujący na oddziale, na którym leżał sługa gwardzisty. Od niego też Ransan dowiedział się, że sługa dosłownie przed chwilą odzyskał przytomność i że policja jest w drodze by go przesłuchać. Do tego czasu nikomu nie wolno z nim rozmawiać.


Lustria miała sen. Leciała nad białym od śniegu lasem aż dotarła do ogromnego jeziora, pokrytego lodem. Na jego środku ujrzała dwie postacie. Gdy się do nich zbliżyła, okazały się być Daburą i Tową. Kobieta bez wahania posłała w ich kierunku wiązkę energii ki, którą król z łatwością odbił. Jednakże uderzenie spowodowało, że lód pod stopami pary królewskiej zaczął pękać, czego tamci nie byli świadomi. W końcu lód nie wytrzymał i załamał się pod ich ciężarem. Oboje monarchowie zniknęli w czarnej wodzie.

Kobieta ucieszyła się na ten widok, ale wówczas zauważyła, że na powierzchni jeziora stoi więcej osób. Ledwie parę metrów od dziury, w której zniknęli król i królowa, stał Gravy, którego poznała podczas audiencji. Pojedyncze pękniecie zawędrowało od powstałej dziury aż pod jego stopy i wkrótce on również zanurzył się w odmętach wody. Od jego miejsca kolejne pojedyncze pękniecie powędrowało do miejsca, w którym stał inny królewski doradca - Mira i on również podzielił los towarzysza. Od trzech dziur wyszły kolejne pęknięcia, które rozeszły się na wszystkie strony, powodując śmierć kolejnych demonów. Lustria zdołała zauważyć kątem oka kogoś podobnego do Shrooma, nim ten zniknął pod powierzchnią lodu. Widziała Raito z wyrazem zgrozy na twarzy, widziała dawnych towarzyszy broni, przyjaciół, bliskie sobie osoby. Gdy pod wodą zniknął Kayn krzyknęła ze zgrozy, ale jeszcze się nie obudziła. Ze snu wyrwał ją dopiero widok czarnej wody jeziora, na powierzchni której nie ocalał najmniejszy nawet kawałek lodu i bezcielesny głos wołający "Ty to zrobiłaś!".

Rano, zaraz po śniadaniu, Labak zaprowadził ją do tego samego pokoju, w którym gościła już dwukrotnie. Podobnie jak poprzedniego dnia, przy stole siedziała znajoma demonica, a garbaty demon stał w kącie. Oboje spojrzeli na wchodzącą Lustrię.

- No i? - spytała bez ogródek rudowłosa.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
Stary 18-03-2020, 00:20   #53
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Lustria na widok znajomego jej demona, posłała mu uśmiech. Wyszła z celi bez zbędnego ociągania się czy prób sprawiania kłopotów. Skoro do tej pory nikt nie traktował jej źle, to takie zachowanie byłoby niewłaściwe, wręcz głupie.
- Dzień dobry - rzuciła pogodnie w kierunku Labaka, zawieszając na nim spojrzenie.

- Wyglądasz na zadowoloną. Dobrze ci się spało?

- Bo znowu cię widzę
- odpowiedziała z lekkim uśmiechem - Nie wiem czy da się tutaj spać „dobrze”. Ale nie było aż tak źle. A tobie jak minęła noc? - zapytała chcąc podtrzymać rozmowę. Nawet jeśli miałaby być o niczym.

- Dłużyła się, miałem wartę.

- Samotnie? Do świtu? I wciąż na nogach?

- No tak.

- Nie czujesz się zmęczony?

- A co, myślisz że zdołasz mi uciec?


Blondynka uśmiechnęła się szerzej.
- Nawet bym nie chciała.

- I dobrze, nie chciałbym cię zabić.

- To jedne z milszych słów jakie mi powiedziałeś
- zaśmiała się lekko - Ja tam bym chciała żebyś mnie złapał. Choć czemu tak brutalnie z tym zabijaniem?

- Wyznajemy tutaj zasadę drugich szans
- Labak odpowiedział poważnym tonem. - Dla ciebie to właśnie druga szansa na takie życie. Ale trzeciej szansy nie dostaje nikt.

- Kiedy ominęła mnie pierwsza?
- zdziwiła się - Zrobiłam coś źle? Zdaje sobie sprawę z tego, w jakiej sytuacji się znalazłam. Ale przecież daliście mi szansę i nie muszę uciekać. Mogłabym odejść. - zadarla głowę aby spojrzeć na Labaka.

- Pierwszą szansę miała u Lustrii, my dajemy ci drugą. Możesz oczywiście odmówić jej przyjęcia, twój wybór.

Dotarli do drzwi. Labak nacisnął klamkę i otworzył je, przepuszczając kobietę. Blondynka chwyciła go za dłoń i ścisnęła delikatnie. Kciukiem pogłaskała grzbiet jego dłoni.
- Odpocznij trochę. Przemęczeni wojownicy tracą koncentrację i czujność. - powiedziała cicho tylko do niego.

- Odpocznę w grobie
- powiedział uśmiechając się lekko. Nie puścił jej ręki.

- Mam wygodniejszą propozycje - odparła z lekkim uśmiechem - Bez łóżka do grobu ci blisko. Byłoby stratą, gdybyś zbyt szybko skończył w piachu. - zawiesiła na nim spojrzenie.

- O tobie można powiedzieć to samo. A teraz - delikatnie wyślizgnął z jej uchwytu swoją dłoń - wejdź, bo dziwnie się na nas patrzą.

Lustria mruknęła cicho pod nosem, być może bardziej z rozbawienia. Śmiało przeszła przez próg wchodząc do pomieszczenia.
Podobnie jak poprzedniego dnia, przy stole siedziała znajoma demonica, a garbaty demon stał w kącie. Oboje spojrzeli na wchodzącą Lustrię.

- No i? - spytała bez ogródek rudowłosa.

Blondynka rozejrzała się po zebranych. Zdawała się być przez moment zagubiona i niepewna. Poza tym czuła, że krótka odpowiedź wcale nie zadowoli kobiety, może inni by na to przystali, ale ta akurat była wyraźnie podejrzliwa
- Chciałabym zostać. - zaczęła niegłośno - O ile naprawdę mogę. Jeśli jest możliwość i szansa, dołączenia do grupy demonów, którzy pragną aby w krainie był ład, a bezbronni nie ginęli w bezsensownych starciach o władzę i przywileje, to chciałabym być jedną z nich.

- Oczywiście, że możesz
- odpowiedział garbaty, podczas gdy rudowłosa milcząco przyglądała się Lustrii, aż w końcu przemówiła:

- Będziesz tylko musiała udowodnić swoją przydatność. Kto nie pracuje ten nie je, takie tu mamy zasady.

- To znaczy, co mam zrobić?
- dopytała wciąż niepewna.

Rudowłosa przewróciła oczami.

- Pewnie to samo co robiłaś u Lustrii - powiedział garbaty łagodnym tonem. - Okaże się.

- Tyle to wiem. Przecież nie będę leżeć i wyglądać, nie po to chciałam dołączyć. Chcę działać. Ale też nie będę nadgorliwa. Skoro jeszcze nie zostało przemyślane nadanie mi obowiązków, to co teraz?

- Możesz przestać udawać słodką idiotkę?
- warknęła kobieta siedząca naprzeciw Lustrii. - Może nabierzesz tym tych durni, ale nie mnie. I Kapłana też.

- A co, mam zacząć pyszczyć? Niezbyt to by było mądre. Nie jestem głupia i moje ugodowe zachowanie o tym świadczy. Gdybym się zachowywała jak wściekły kundel to od razu ucięto by mi łeb. Co w sumie byłoby zrozumiałe. Także nie musisz tak wrogo na mnie reagować. Nikogo nie staram się na nic nabrać. Ale twoja postawa mnie blokuje.
- westchnęła szybko - Kapłan? Nie jestem religijna.

- Naprawdę cię blokuję? Och, jakże mi przykro - rudowłosa dodała ironicznym głosem. - Głupia pinda - warknęła pod nosem. - Zostawiam ją tobie - rzuciła do garbatego. - Rzygać mi się chce, gdy ją widzę - wstała i wyszła z pokoju trzaskając drzwiami.

Garbaty pokręcił tylko głową z dezaprobatą.

Lustria pokręciła lekko głową.
- Może kiedyś jej przejdzie - stwierdziła zachowując pozytywne nastawienie i posłała do demona wymuszony uśmiech. W końcu nie było z czego się cieszyć nadmiernie.
- Nie chciałam działać wam na nerwy - dodała w ramach przeprosin.

- Na razie działasz na nerwy tylko Leeme - powiedział spokojnie garbaty. - Niemniej w jednym ma rację. Przestań udawać kimś kim nie jesteś. Będzie to tolerowane tylko do pewnego stopnia. A teraz chodź ze mną - demon wstał i ruszył do drzwi.

- Nie wiem czy byście mnie tak dobrze akceptowali gdybym zaczęła być… mniej przyjemna? Wy możecie sobie na to pozwolić. Jesteście wśród swoich. Ja jestem tu nikim. I dziwi mnie, że nie jest to zrozumiałe - westchnęła wyraźnie idąc grzecznie za garbatym. Obejrzała się tylko na Labaka. Gdyby tylko mogła być sobą… chyba poważnie zaczęła narastać w niej irytacja. Bezsilność. A co za tym szło przygnębienie.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 21-03-2020, 21:43   #54
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- Jeśli będziesz wzywać pomocy - powiedział - ktoś może przyjść. A wtedy będę musiał podjąć kroki, które mogę się okazać dla tego kogoś nieprzyjemne, a nawet nieodwracalne.
Widząc niezrozumienie w oczach dziewczyny dodał:
- Ktoś może zginać. A tego chyba nie chcesz. Będziesz krzyczeć?
 
Mike jest offline  
Stary 21-03-2020, 23:33   #55
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Kolejne pole siłowe.... - mruknął Marduk pod nosem. Tym razem nie miał zamiaru popełniać tego samego błędu i pchać się prosto na pole... zamiast tego zrobił obrót w powietrzu i ponownie wysłał pociski Ki w dziurę. Roboty, choć nie w pełni sprawne, stawiały jednak opór. Szkoda, że musieli je niszczyć, lepiej byłoby przejąc nad nimi kontrolę. W każdym razie jego zadaniem było zapewnienie czasu Radditzowi.... choć czułby się pewniej gdyby wciąż miał swój komunikator i mógł w każdej chwili sprawdzić co się dzieje z jego partnerem. Ale pewnie nie miał czym się martwić, Radditz był weteranem i miał za sobą dużo więcej tego rodzaju misji...
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 21-03-2020 o 23:35.
Lord Melkor jest offline  
Stary 22-03-2020, 22:15   #56
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
Poziom mocy u jednego z lekarzy zaskoczył Zere'ela, choć nie dał tego po sobie poznać. Na wieść o tym, że nikt nie powinien rozmawiać ze sługą zanim zrobi to policja, posłusznie kiwnął głową i odmaszerował w inną stronę. Kooperacja mężczyzny była jednak tylko pozorna. Chciał uśpić czujność personelu medycznego, w międzyczasie kupić coś do picia przy automacie, po czym bezczelnie zakraść się z powrotem. Zamierzał ostrożnie wejść do pomieszczenia, w którym leżał poturbowany mężczyzna, by samemu zadać kilka pytań.

Zere'el nie lubił polegać na oficjalnych organach ścigania. Zdecydowanie wolał brać sprawy we własne ręce...
 
Bardiel jest teraz online  
Stary 23-03-2020, 10:31   #57
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Minęły dwa tygodnie, odkąd Lustria opuściła swoją celę. Powitanie, jakie jej zorganizowali buntownicy, było... dość zaskakujące. Musiała przyznać, że niewielu z nich wyznawało filozofię Leeme, która polegała na otwartej niechęci, jeśli nie wrogości, względem nowej rekrutki. Większość demonów była dla niej miła i uczynna, gdy ich o to poprosić, ale jednocześnie starała się zachowywać dystans. Najwyraźniej bratanie się z wciąż niepewnym elementem nie było tutaj czymś powszechnym. Naprawdę przekonali się do niej chyba tylko Labak i garbus, który okazało się, miał na imię Bagar.

Przez dwa tygodnie Lustria nie miała wiele do roboty. Po obozie, który, z tego co się mogła domyślić, zlokalizowano wewnątrz góry, mogła poruszać się swobodnie. Nikt jej nie pilnował, nikt jej nie towarzyszył, jeśli nie wyraziła na to zgody, lecz nie mogła się powstrzymać przed wrażeniem, że przez większość czasu, jeśli nie na okrągło, jest obserwowana. Jednak, gdy rozglądała się wokół nigdy nie mogła dostrzec twarzy, która by jej towarzyszyła przez dłuższy okres. Więc albo obserwowało ją więcej osób, albo ta jedna potrafiła zmieniać wygląd lub stać się niewidzialna, albo też dziewczynę dopadła paranoja, cecha charakterystyczna dla zawodu szpiega.

Mimo najszczerszych chęci, dołączenie do grupy buntowników było ostatnim krokiem w stronę wykonania powierzonego Lustrii zadania. Przez dwa tygodnie nie potrafiła zbliżyć się do finalnego sukcesu nawet trochę. Nie dowiedziała się jak wygląda Kapłan, jak naprawdę ma na imię, w ogóle nie widziała go na oczy. To było w tym wszystkim najdziwniejsze. Wszyscy o nim rozprawiali, ale zdawało się, że nikt go nie widuje. W każdym razie Lustria nie ryzykowała jeszcze szczegółowego wypytywania kogokolwiek o ich przywódcę.

Tymczasem pojawiła się okazja by dziewczyna mogła się wykazać czymś więcej niż pomocą w kuchni, albo na magazynie. Wieczorem Labak poinformował ją by rano stawiła się w sali odpraw. Sala okazała się być kolejnym wyrytym w skale pomieszczeniem, choć trochę większym i z obrazowym stołem pośrodku. W tej chwili na powierzchni stołu piętrzyły się miniaturowe góry z krętym szlakiem pomiędzy nimi.

W sali zgromadziła się szóstka demonów, niektórzy znani Lustrii z imienia, inni tylko z twarzy. Z tych lepiej jej znanych była Leema, która od drzwi przywitała ją swym standardowym, nienawistnym spojrzeniem. Znała też Merio, zielonoskórego demona o przeciętnej posturze, który, nie wiedzieć czemu, stale paradował w fioletowej pelerynie. Ponadto obecny był inny zielonoskórowiec, choć ten potężnie zbudowany, demon o szarej karnacji, ale podobnej do poprzednika sylwetce, kolejny o czerwonej skórze i wreszcie trzeci zielonoskóry, tym razem wyjątkowo chudy.

Odprawę prowadziła Leema.

- Konwój musi się poruszać tą drogą - wskazała na wyświetlany na stole obraz. - Wiezie zapasy żywności i lekarstwa dla hrabiego Letroo, naszego starego znajomego. Jak zapewne się domyślacie, my te dobra potrafimy lepiej zagospodarować. Dowodzi Gigi.

Głos zabrał zielonoskóry, dobrze zbudowany mężczyzna.

- Najlepsze miejsce na zasadzkę jest tutaj - wskazał ostry zakręt, mniej więcej w połowie drogi. - Pierwsza drużyna: ja, Vult i Shor, zaatakuje od frontu i doprowadzi do zatrzymania konwoju. Druga drużyna: Merio, Hyno i... Lustria, prawda? Zaatakuje od tyłu w momencie, gdy ochrona skupi się na nas. Nie zapomnijcie obserwować nieba, mogą mieć patrole w górze.

- Inne grupy spróbują odizolować miejsce zasadzki, ale nigdy nie wiadomo, ktoś może się przedrzeć - poinformowała Leeme.

- I nikt nie może przeżyć. Jak zwykle. Pytania?


Trzymana przez C-SGK1 dziewczyna pokręciła lekko głową. A w zasadzie pokręciłaby, gdyby mogła. Ręka androida skutecznie jej to uniemożliwiała, lecz jej właściciel wyczuł pod palcami nacisk, sugerujący zamiary dziewczyny. Postanowiła być grzeczna. A przynajmniej właśnie to deklarowała...


Tym razem atak Marduka nie przyniósł żadnego efektu poza krótkim wstrząsem. Roboty oddaliły się na bezpieczną od wyrwy odległość i żaden nie rozbił się na posadzce w holu. Wciąż obserwowały uważnie saiyanina. Było ich okołu dwudziestu, tyle naliczył Marduk, korzystając z chwili spokoju.

Nagle dwójka z nich wystrzeliła przez dziurę w kierunku wiszącego w powietrzu wojownika. Zapewne pole siłowe zostało na chwilę wyłączone, względnie roboty były na nie niewrażliwe, choć to ostatnie było mało prawdopodobne. Zbliżała się kolejna walka...


Fortel powiódł się, choć tylko częściowo. Nikt nie zwracał na Zere'ela uwagi, gdy ten wracał od automatu z przekąskami. Niestety na ostatnim etapie pojawiła się przeszkoda. Przy drzwiach, prowadzących do sali, na której leżał jego sługa, stróżował policjant. Zwykła miernota, według skanera miał zaledwie dwadzieścia jednostek, ale jednak mundurowy i za atak na takiego, Ransan musiałby odpowiedzieć prawnie. Co gorsza skaner podpowiedział gwardziście, że na zewnątrz lata ktoś o poziomie trzystu jednostek, zapewne kolejny policjant.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
Stary 29-03-2020, 20:04   #58
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
Zere'el wyraźnie skrzywił się, widząc policjanta przy wejściu. Musiał jednak przyznać, że lokalna policja w pewnym sensie mile go zaskoczyła. Fakt, że pilnowali ważnego świadka z taką pieczołowitością, świadczył o poważnym podejściu do sprawy. A to rokowało dobrze... Żołnierz wycofał się dyskretnie, uznając że nic straconego. Po prostu spróbuje wlecieć oknem! Wtedy dotarł do niego odczyt skanera - jeden ze stróżów prawa latał nad szpitalem, prawdopodobnie po to, aby temu zapobiec.
- Niech was szlag, naprawdę serio traktujecie swoją pracę... - wymruczał Zere'el, nie będąc jeszcze pewnym czy ta sytuacja go zadowala czy też bardziej irytuje. Komisarz oczekiwał, że grzecznie rozsiądzie się w willi jak typowy paniczyk i będzie czekać na wieści. Jednakże który człowiek czynu byłby w stanie usiedzieć, kiedy porwano mu siostrę? Prawdopodobnie tylko taki, który chorobliwie nienawidzi krewniaczki.

Przez chwilę rozważał, by po prostu podejść i ogłuszyć funkcjonariusza. Szybko jednak odrzucił tę myśl. Szanował prawo i porządek, w tym również ich przedstawicieli. Nie wspominając już o tym, że sprawa sądowa o napaść na policjanta cofnęłaby Zere'ela o całe lata świetlne w dążeniach na szczyt społecznej hierarchii. Nie, to nie wchodziło w grę. Ransan wziął głęboki oddech, starając się ściągnąć cugle gwałtownym zapędom. Jeśli chciał wejść między arystokrację, musiał nauczyć się rozwiązywać sprawy nie tylko siłowo. Inaczej nie odnajdzie się wśród dworskich intryg...

Zere'el wyprostował się i pewnym krokiem pomaszerował w stronę policjanta.
- Dzień dobry, oficerze. Nazywam się Zere'el Ransan i jestem pracodawcą mężczyzny, który tu leży. Proszę mnie wpuścić, muszę sprawdzić stan zdrowia mego sługi.
Choć użył słowa "proszę", ton mężczyzny był wyraźnie władczy. Zere'el zachowywał się w ten sposób, kiedy bardzo zależało mu na wymuszeniu posłuchu. Zauważył, że arystokratyczna poza w połączeniu z wysokim poziomem mocy otwierała całkiem sporo drzwi. Pewność siebie miała znamionować kogoś ważnego, chłodna uprzejmość nie dać powodu do urazy, zaś duża siła stanowić podświadomą groźbę tego, co może się stać w razie sprzeciwu.

Pytanie tylko na ile taka kombinacja okaże się skuteczna wobec funkcjonariusza policji...
 
Bardiel jest teraz online  
Stary 29-03-2020, 20:27   #59
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Android wepchnął dziewczynę do schowka i zamknął drzwi. Złapał stojący obok wieszak i oderwawszy nóżki wbił w podłogę tuż przy drzwiach uniemożliwiając ich otworzenie.
Był gotów do dalszej drogi...
 
Mike jest offline  
Stary 30-03-2020, 22:21   #60
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Funkcjonariusz zmierzył wzrokiem Zere'ela. Widać było na jego twarzy zwątpienie, zwłaszcza że był o pół głowy niższy od książęcego gwardzisty i nie tak dobrze zbudowany. Chwila jego słabości szybko jednak minęła, bo gdy przemówił, jego głos brzmiał stanowczo:

- Przykro mi, sir, ale otrzymałem polecenie nie wpuszczać nikogo. O stan zdrowia pacjenta może pan zapytać lekarza, w recepcji powiedzą panu którego. Pierwszą osobą, która przejdzie przez te drzwi będzie kapitan Callan. Jego może pan poprosić o pozwolenie, by wejść jako drugi. Niedługo powinien się tu zjawić.


C-SGK1 wyszedł na zewnątrz tym samym oknem, którym wpadł do środka. Towarzyszący mu uczeń stał na swoim miejscu. Dał znak androidowi, że droga jest wolna. Ruszyli więc dalej. Przebiegając między kolejnymi budynkami nie dostrzegli już żadnego ruchu, ale czujniki C-SGK1 zarejestrowały zwiększony poziom energii po prawej na skos od nich. Ani chybi na drodze, którą poruszali się Rottoro i jeden z uczniów. Niewątpliwie trwała tam jakaś walka.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:25.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172