Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-07-2022, 11:58   #1
 
Fenrir__'s Avatar
 
Reputacja: 1 Fenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputację
[Strzelaj i Łup] San Agotago (18+)

Czarny kruk przysiadł na murze podupadającej starej posiadłości i spojrzał w dół na korowód ludzi skazanych na śmierć idących ulicami miasta. Przechylił głowę wpatrując się w ich połyskliwe oczy. Rozpostarł szeroko skrzydła i zaskrzeczał głośno, a jego głos rozszedł się echem podchwyconym przez jego towarzyszy. Ledwo korowód minął róg ulicy ich oczom ukazał się kościół pw. Świętej Panienki opromieniony światłem zachodzącego słońca, z dachu którego właśnie w tym momencie poderwało się całe stado skrzeczących przeraźliwie kruków.


Przy wejściu do świątyni stał el Presidente Cesar Caram w towarzystwie wielebnego biskupa Leonarda Pasculto. Wychudzonego mężczyzny o pociągłej twarzy i wystającej spiczastej brodzie. Jego oczy były bardzo jasne, włosy zaś całkowicie siwe i rzadkie. Przed nimi stała córka Carama Ivette. Miała najwyżej 12 lat, ubrana w czarną sukienkę z czerwonymi kokardkami w ręku trzymała lalkę symbolizującą świętą panienkę na twarzy zaś czarny koronkowy welon. Ojciec położył na jej ramieniu rekę i wskazał korowód prowadzony przez wiwatujących naganiaczy.

Po chwili wszyscy dotarli do wnętrza kościoła. Stare białe mury ozdobione jedynie skromnymi freskami w łukach po obu stronach kryjących boczne nawy prowadziły prosto w kierunku rozłoczystego ołtarza oświetlonego barwnym światłem witraży. Był on ozdobiony 9 misternymi rzeźbami świętej Panienki oddającej wszystkie jej boskie przymioty… Jednak sam wystrój kościoła uległ drastycznej zmianie.
Ławki zostały wyniesione w zamian postawiono na środku dwa szeregi stołów z długimi ławami. po jednej stronie mieli zasiąść uczestnicy po drugiej naganiacze. Stoły przykryte białymi obrusami uginały się pod bogactwem jadła i napitków. Wszędzie stały butle pełne ciemnego czerwonego wina, poświęconego poprzez porannych obrzędów. Każda z kropla świętej krwi czarnej świni złożonej na ołtarzu ku chwale Świętej Panienki jako początek wigilii święta łowów. Przed samym ołtarzem na podwyższeniu postawiono stół, za którym zasiadł sam El Presidente wraz z córką i najbliższymi zausznikami.

Gdy ostatni ludzie weszli do środka drzwi zamknęły się z trzaskiem, w akompaniamencie nieprzyjemnego skrzypienia, które wywołało ciszę na sali.

- Witam was moi przyjaciele. Jesteśmy tutaj by świętować nadejście najważniejszego święta tego roku - mówiąc to skinął w stronę Biskupa, a ten przytaknął łaskawie - Jedzcie i pijcie, radujcie się, jutro będziecie dla siebie wrogami, dzisiaj wszyscy jesteśmy przyjaciółmi. - uśmiechnął się szeroko. Wszyscy jednak doskonale widzieli grupę uzbrojonych strażników stojących po obu stronach pomieszczeniach, przy każdym z drzwi i w każdej nawie. Oni nie brali udziału w uczcie mieli mieć pewność, że nikt nie rozpocznie burdy. Caram zaś kontynuował - Obowiązuje nas dzisiaj jedna zasada, nie podnosimy na siebie ręki, ani naganiacze, ani uczestnicy. Dzisiaj jesteśmy braćmi. Jutro ta zasada zmienia się w złotą regułę świętych łowów… Może pozostać tylko jeden! - Natychmiast odpowiedziała mu burza oklasków po stronie naganiaczy.
 
Fenrir__ jest offline  
Stary 08-07-2022, 12:51   #2
 
Pliman's Avatar
 
Reputacja: 1 Pliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputację
Carter nie był religijny. Tak na prawdę był ateistą. A oprócz tego mordercą, bandytą, draniem..., ale nie hipokrytą. W jego mniemaniu to co się tutaj wyprawiało to jawne zakłamanie. Jak można wierzyć, modlić się i zwracać do Boga, jeśli łamie się jednocześnie podstawowe zasady, które On narzucił. Nie, to nie do pogodzenia.

Droga do kościoła wlekła się w nieskończoność. Prowadzili ich jak bydło na rzeź, wycierając sobie mordy religijnymi hasełkami. Dla Jacksona ten etap można było pominąć. Nawet powinno się go pominąć. W tej chwili jedyne na czym mógł się skupić to jutrzejsza walka o przetrwanie. Marzył by stać już na polu walki z karabinem w ręku. Albo nawet z nożem. Cholera, choćby z gołymi rękami! Byleby móc wreszcie walczyć. Decydować o czymś, a nie być pieprzonym skazańcem, który musiał spełniać zachcianki samozwańczego prezydenta. Człowieka, który miał paść z jego ręki...

Wszyscy skazańcy podobnie jak i Carter, uczepili się jedynej, nikłej nadziei. Wygrać święte łowy. Wygrać życie. Nikt wprawdzie nie wiedział na ile można ufać w obietnice Cesara Carama, jednak co innego im pozostało? Człowiek to takie dziwne stworzenie, które ma nadzieję nawet w sytuacji całkowicie beznadziejnej. Ta właśnie taka była, jednak Jackson oczyma wyobraźni widział siebie jako zwycięzcę. Zwycięzcę, który rozwalił cały ten cyrk i stoi właśnie nad truchłem Cesara. Wielkiego el Presidente, którego przed chwilą wyprawił na tamten świat. Który przed momentem szczał pod siebie widząc jak „The Wall” celuje mu w łeb! Tak, nigdy nie porzucił zamiaru wykonania zlecenia. A teraz pragnął zakończyć zadanie jak jeszcze nigdy dotąd.

Przed kościołem – a raczej świątynią obłudy – stała dziewczyna. Jeszcze dziecko. Córka naczelnego hipokryty. Co z niego za człowiek? Myśli w głowie Cartera kłębiły się jak oszalałe, a kolejne zdarzenia utwierdzały go tylko w przekonaniu, że wcale nie jest aż tak strasznym sukinsynem, za jakiego się do tej pory uważał. Nie miał dzieci. Nawet nie chciał ich mieć. Jakim byłby ojcem? Co mógłby zaoferować dziecku? Ale gdyby się zdarzyło, gdyby wpadł… Nigdy, przenigdy nie pozwoliłby własnej córce oglądać czegoś takiego.

- Przyjaciele! Hahaha! Kolejny poziom zakłamania! Nienawidzę cię skurwysynu! - Jackson komentował w myślach słowa el Presidente. Wcześniej był dla niego tylko celem, bandziorem podobnym do niego, miał go wyeliminować. Tyle. Nie czuł emocji. Nie czuł ich też kiedy został złapany. Zawiódł. Tamten okazał się lepszy. Cóż, taki fach. Spodziewał się kulki w łeb. Nawet tortur. W sumie przecież zasłużył. Teraz jednak, kiedy widział jak ten łotr wypacza wszystko w co wierzyli jego rodzice, to co próbowali wpoić i jemu, pojawiły się emocje. Być bandytą to jedno, ale być bandytą, który udaje dobrego człowieka, to już kurestwo. Brak uczciwości nawet wobec samego siebie. I jeszcze klecha! On też w tym uczestniczy. Cóż, w sumie kogo innego spodziewał się zastać w kościele?

Jedzenie? Pierwsza dobra rzecz dzisiejszego dnia. Wyglądało naprawdę smacznie. Szczególnie przy tym czym ich karmili przez ostatnie dni. Lepiej nie wspominać. Jackson zasiadł przy stole, zrobił znak krzyża okraszony ironicznym uśmiechem i sięgnął po soczysty kawał mięsa. W końcu jutro będzie potrzebował dużo sił.
 
__________________
Cóż może zmienić naturę człowieka?

Ostatnio edytowane przez Pliman : 08-07-2022 o 12:58.
Pliman jest offline  
Stary 08-07-2022, 19:45   #3
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
Dios te salve Maria, llena eres de gracia, el Senor es contigo, bendita tu eres entre todasl as mujeres y bendito es el fruto de tu vientre Jesus Santa Maria, madre de Dios, ruega por nosotros pecadores ahora y en la hora de nuestar muerte

Ksiądz Miguel Salinas siedział zgarbiony przy stole, kołysząc się w krześle i mamrocząc pod nosem modlitwę. Modlił w tylu intencjach, że zabrakłoby paciorków na różańcu, który właśnie odmawiał. Błagał Boga o opamiętanie dla El Presidente, o to by ludzie zgromadzeni przy stole bezpiecznie wrócili do swoich rodzin. Głównie jednak modlił się za samego siebie. Bo jeśli wierzyć temu co o nim mówili, był potworem, drapieżnikiem alfa i mordercą. Esencją zła. Urodził się jako Daniel Luna i przez lata łamał piąte przykazanie dbając o interesy narkotykowego kartelu. Wierzył, że boskie miłosierdzie ma nieskończoną moc, ale jeśli to prawda, jeśli naprawdę był człowiekiem, za którego go uważano, nie miał wątpliwości, że pewnych rzeczy się nie wybacza. Hitler grzejący się w blasku bożej chwały obok zagazowanych w obozach koncentracyjnych ludzi to pojęcie zbyt abstrakcyjne. Niektórzy po prostu nie zasługiwali na drugą szansę. Gdyby Miguel nie był księdzem katolickich sam by pewnie wymierzył sobie sprawiedliwość, ale samobójstwo to grzech śmiertelny.
Po prostu przyznaj tchórzu, że się boisz śmierci
Ta myśl opadła na niego jak całun, ksiądz zbladł i przerwał odmawianie kolejnej zdrowaśki.
- Jestem gotowy na spotkanie z Panem – wyszeptał próbując przekonać sam siebie, że to prawda.
Jeśli umrzesz, nigdy nie naprawisz swoich błędów.
- Jakich błędów? To nie byłem ja – oczy Miguela się zaszkliły. Nawet jeśli kiedyś nazywał się Daniel Luna i był sicario, teraz w jego ciele żył zupełnie inny człowiek. Gotowy nieść pomoc i otuchę. Prawdziwy pasterz próbujący naśladować swojego Mistrza, Jezusa Chrystusa.
Przed tobą siedzą takie same kreatury jak ty. To Naganiacze. Modlitwy ich nie powstrzymają przed ćwiartowaniem ludzi. Powstrzymać ich możesz ty. Zabijanie to jak jazda na rowerze. Tego się nie zapomina.
Ksiądz zobaczył, że niektórzy mu się przyglądają, więc nic już nie odpowiedział, nie chciał wyjść na wariata. Głos miał jednak rację. Nawet jeśli nie pamiętał Daniela Luny, czasem wydarzały się rzeczy dziwne i niezrozumiałe. Gdy pierwszy raz jeden z parafian dał mu pistolet do ręki, Miguel przeładował ją w dwie sekundy. A potem trafił w każdą z dziesięciu puszek.
Musisz zdobyć nad nimi przewagę. Po pierwsze zgól te kudły na głowie, żeby przeciwnik w trakcie walki wręcz…
Kapłan głośno odchrząknął próbując zagłuszyć coraz bardziej natarczywy, głośniejszy głos w głowie. Widząc, że zwrócił na siebie uwagę, uśmiechnął się blado.
- Szczęść Boże wszystkim. Miło mi was wszystkich poznać. Niech Bóg pobłogosławi te pokarmy. Smacznego.
Po chwili Miguel dołączył do ostatniej wieczerzy, zapychając skurczony żołądek jedzeniem.
Głos dalej szeptał. Podpowiadał.
 

Ostatnio edytowane przez Arthur Fleck : 08-07-2022 o 21:03.
Arthur Fleck jest offline  
Stary 09-07-2022, 14:03   #4
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
Ramirez przyjmował rzeczy takimi jakimi są nie tracąc czasu na zbędne kombinowanie. Wolał biegać i strzelać i w ten sposób rozwiązywać stawiane przed nim problemy. Dlatego ta cała parada i mowa El Presidente i te całe jasełka nie ruszały nim za bardzo. Bardziej zainteresowało go przygotowane jedzonko, oraz pewna osoba, którą chyba kojarzy.
Ruszył więc na konfrontację tak jak to miał w zwyczaju.

- Señor Luna? Tak? A jak! Buenos d-as, zaszczyt poznać taką legendę.- powiedział wyciągając rękę do klechy.

- Jestem Pana wielkim fanem. Raz mi taki gagatek puta jedna wisiał pieniądze i nie okazywał szacunku to jak zem go dorwał to zrobiłem z nim to co Pan z Galindo w El Paso to nikt już się nie spóźniał z płatnościami- powiedział kończąc paskudnym rechotem.

- Jeszcze raz. Zaszczycony jestem poznając Pana osobiście.
 
Lynx Lynx jest offline  
Stary 11-07-2022, 12:12   #5
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Gordon Brewer był milczący. Zastanawiał się nad czymś. W końcu gdy rozpoczęła się uczta rzekł do towarzyszy niedoli:
- Zanim jutro zaczniemy się zabijać... mam propozycję. Wybijmy najpierw to bydło. - Spojrzał na naganiaczy wyzywająco. - Tylko jeden z nas może wyjść z tego cało, więc niech reszta ma trochę radości w ostatnich chwilach. A podczas pozbywania się śmieci, część z nas prawdopodobnie zginie. Ci, którzy przetrwają załatwią sprawę miedzy sobą w dowolny sposób. Ze swojej strony składam obietnicę, że dopóki wy nie zaczniecie strzelać do mnie, ja nie zaczną do was. Dopóki choć jedna z tych świń będzie żyła.
 
Mike jest offline  
Stary 11-07-2022, 12:32   #6
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
Ksiądz z Salinas spogądał na wyciągniętą do niego dłoń a gdy Ramirez zaczął spowiadać się jednego ze swoich haniebnych uczynków, wyglądało jakby kapłan zaraz miał się rozkleić. W żaden sposób nie przypominał Daniela Luny, wręcz przeciwnie. W porównaniu z twardym meksykańskim gangsterem wyglądał jak pizda w koloratce, w ogóle nie pasował do towarzystwa. W końcu odwzajemnił uścisk, jego dłoń była ciepła i miękka, jako on sam.
- Mi też miło pana poznać – wydukał cichutko, zlękniony. Na słowa mężczyznę, na którego wołano Gordon struchlał. Nie miał ochoty nikogo zabijać. Jeśli był kiedyś Danielem Luną dość już przelał krwi. Najsprawiedliwiej po prostu byłoby poddać się bez walki. Albo liczyć na cud. Niezbadane są przecież wyroki boskie. Biblijny imiennik Luny został wrzucony do jaskini lwów i przeżył. Kto wie jakie plany miał wobec księdza Pan Wszechmogący.
 

Ostatnio edytowane przez Arthur Fleck : 11-07-2022 o 12:35.
Arthur Fleck jest offline  
Stary 11-07-2022, 15:01   #7
 
Pliman's Avatar
 
Reputacja: 1 Pliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputację
Carter obserwował pozostałych delektując się mięsem. Cholera. Wydawało mu się, że nigdy nie jadł niczego lepszego. Kilka dni w mamrze o chlebie i wodzie potrafić odmienić człowiekowi smak, a nawet definicję luksusu.

Z początku wydawało mu się, że godnymi przeciwnikami mogą być co najwyżej Meksykaniec i kwadratowoszczęki wielkolud. Księżulka uznał za jakiś żart Cesara. Kiedy zastanawiał się czy jest ich tylko czterech czy też może podzielili ich na mniejsze grupki, ze strachu przed ewentualnym buntem, usłyszał personalia "Daniel Luna". W ten sposób meksykański bandzior zwracał się do siedzącego z nimi przy stole klechy. Nie wiedział wprawdzie jak Daniel Luna wygląda, jednak dobrze wiedział kto to jest. W tym fachu chyba każdy o nim słyszał. Gość był legendą. Z tym, że z tego co The Wall wiedział, koleś od jakiegoś czasu gryzł już piach. Więc czy możliwe było żeby ten koleś w sutannie i koloratce...? Nie, bzdura. Jackson zrugał w myślach sam siebie, za to że dał się wciągnąć w tak głupi pomysł. Jakim niby cudem ten wypłoszony klecha miałby być jednym z zabójców wszechczasów? Nonsens!

W pewnej chwili odezwał się wielkolud. Z wyglądu i akcentu jego rodak, Amerykanin. To co proponował nie było głupie, no i na pewno było bardzo honorowe. Z tym, że Carter nie należał do szczególnie honorowych ludzi. Dobrze wiedział, że najpierw zabić trzeba tych, którzy sprawiają największe zagrożenie. Chociaż... Przypomniał sobie zagadkę, którą jego boss lubił zadawać nowym.

Wyobraź sobie pojedynek, ale z trzema uczestnikami, zamiast dwóch, każdy na każdego. Strzelacie w wylosowanej kolejności. Oznaczę was kolorami. Czerwony nigdy nie pudłuje. Zielony trafia raz na dwa strzały. Niebieski trafia raz na 3 strzały. Wylosowana kolejność strzelania to: niebieski, zielony, czerwony. Jeśli po zakończeniu kolejki żyje więcej niż jeden, strzelacie od nowa. Jesteś niebieskim. Do kogo strzelisz?

Jackson niewiele się namyślając stwierdził, że to oczywiste, do czerwonego. Mocno się zdziwił gdy boss wybuchnął śmiechem i powiedział: "mylisz się, należy strzelić w powietrze." Dopiero po dłuższym przemyśleniu i rozpisaniu sprawy zrozumiał, że boss miał rację.

- Zgoda - odrzekł, spoglądając bysiorowi w oczy.
 
__________________
Cóż może zmienić naturę człowieka?

Ostatnio edytowane przez Pliman : 11-07-2022 o 16:30.
Pliman jest offline  
Stary 12-07-2022, 07:40   #8
 
Fenrir__'s Avatar
 
Reputacja: 1 Fenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputację
Przy stole siedziało wielu skazańców. Było was około 30-tu. Ale ponoć nie wszyscy doświadczyli zaszczytu ostatniej wieczerzy. WIększość siedzących przy lewym stole wyglądała jak mordercy i bandziory, ale nie wszyscy. Uwagę zwracała nieco grubsza Pani około 50-tki o sinej twarzy i martwym spojrzeniu bladych oczu. Była to Luisa Maria Alardo Rodrigez. Była księgową, która wykonała kilka lewych przelewów, które jakimś cudem dotarły nie tam gdzie trzeba. Siedzący obok mężczyzna pod 70-tkę przyznał się do wypisywania negatywnych komentarzy na El Presidente w internecie. Nie wyglądał na komputerowca, raczej na zniszczonego ciężką pracą robotnika fizycznego, ratował więc pewno skórę jakiegoś narwanego dzieciaka, pewno swojego. Nie jedł zrezygnowany opierał tylko twarz na dłoniach. Nieco dalej siedziała nastolatka. O urodzie niewinnego dziecka. Na oko rówieśniczka Ivette. Nie odzywała się i nic nie mówiła, siedziała obrażona i tylko raz na jakiś czas patrzyła w stronę córki presidente… Ta jakby tylko na to czekała uśmiechała sie wtedy szeroko zadowolona z siebie. Wyglądała na córkę jakiegoś szanowanego notabla i sprawiała wrażenie, jakby miała tu tylko posiedzieć za karę. Jednak pozostali uczestnicy wielkich łowów mieli przemożne wrażenie, że Ivette przygotowała dla koleżanki nie tylko kolacje, ale i atrakcje na cały jutrzejszy dzień obejmujące ucieczkę przed śmiercią pełną krwi, płaczu i bólu…

Każdy przy stole miał swoją opowieść, część się nią dzieliła inni pozostali skryci. Łączyło ich jedno, krwawy finał każdej z nich będzie miał miejsce jutro rano.

Słowa Amerykanina trafiły na podatny grunt i spotkały się z aprobatą. Wrogość obu stołów była wyraźna. Jedni naprawdę świętowali. Wznosili gromkie toasty na cześć el Presidente i jego rodziny. Przy drugim stole panowała atmosfera żałoby. Każdy tam żegnał się ze swoim życiem, a im głośniej świętowali naganiacze, tym z większą nienawiścią spotykali się ze strony skazańców.

Narastające napięcie ewidentnie było w smak Cesarowi. Specjalnie organizował tę ucztę w ten sposób, by zantagonizować obie grupy.
 
Fenrir__ jest offline  
Stary 12-07-2022, 09:50   #9
 
Pliman's Avatar
 
Reputacja: 1 Pliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputację
Jackson rozejrzał się po sali.

- O kurwa... - tylko tyle powiedział, gdy wreszcie dotarło do niego, że nie jest ich 4 ale kilka razy więcej. Do tej pory brał większość z tych ludzi za jakąś publiczność, sztuczny tłok. Kolejny niesmaczny żart el presidente. Niestety. To także byli skazańcy, uczestnicy jutrzejszego polowania. Były wśród nich również kobiety, jedna nawet wyglądała na dziecko. Carter miał na sumieniu kilka kobiet, generalnie takich które za dużo wiedziały. Nigdy nie zabił jednak dziecka. Miał nadzieję, że jutro też nie będzie musiał. Oby wcześniej sprzątnął ją kto inny.
 
__________________
Cóż może zmienić naturę człowieka?

Ostatnio edytowane przez Pliman : 12-07-2022 o 14:58.
Pliman jest offline  
Stary 12-07-2022, 12:23   #10
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
Spotkanie swojego idola rzadko pozostawia człowieka bez uczuciem rozczarowania. Cruz uznał iż chyba się pomylił, bo to niemożliwe, że taki mięczak miał być Bestią z Sinaloa. Rozmyślania przerwał mu jednak jeden gringo z swoją propozycją sojuszu.

- Na początku nie ma sprawy, ale jak tylko wyrwiemy się z startowej sieczki to radzę brać się do roboty. Jak wyrżniemy te pizdeczki co to chcą pokazać jakie to mają cohones udziałem w łowach to pojawią się prawdziwie zabijaki, a nie takie jakie podrabiańce. Ot taka rada od lokalsa. Gringo.-
odpowiedział po czym wrócił do wyżerki. Musiał mieć siłę na jutro.

Patrząc na współuczestników wiedział, że w większości są mniejszym zagrożeniem od przeciętnego naganiacza dlatego zamierzał pozbywać się tego bydła jak najszybciej chcąc ugrać na tym trochę przychylności widzów. Do największego rzeźnika często zapędzano ofiary na widowiskowe wykończenie. Co podbijało oglądalność, a popularny zawodnik mógł niekiedy liczyć na małą pomoc. W końcu cały ten pierdolnik był wielkim kurwa telewizyjnym show. Chleba i igrzysk dla ludzi i nabicie kabzy El Presidente. Temu służył w końcu ten psychopatyczny teatrzyk. Zdziwiło go przez dlatego widok dzieciaka wśród uczestników. Bywały w przeszłości nawet całe bandy wyrostków na łowach, ale danie takiego wydaje się niewinnego szkraba na arenę? To się może ludziom nie spodobać.
~ Coś tu kurwa jest nie tak.~ zaświtało w myślach Ramirezowi.

Liczył, że niedługo się ta uczto szopka skończy, bo drugi stół grał mu coraz bardziej na nerwach. Szczególnie taki jeden wytatuowany gówniarz jakby był jakąś pisanką przechwalający się swoją giwerą.
 
Lynx Lynx jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172