Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-07-2022, 08:31   #11
 
obce's Avatar
 
Reputacja: 1 obce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputację
Przyszli. Z każdą pojawiającą się w wypożyczalni osobą jej czuła jak z serca unosi się ciężar zmartwienia. Miała nadzieję, że przyjdą. Wierzyła, że przyjdą i przyszli. Patrzyła jak Raul notuje na tablicy wszystko co wiedzieli o zaginięciu Molly, słuchała uważnie przemowy antykwariusza, ale sama nie zabrała publicznie głosu. Zamiast tego krążyła pomiędzy ludźmi i na swój sposób tkała pomiędzy nimi poczucie wspólnoty, Witała każdego z ciepłym uśmiechem, dając im odczuć jak mile widziani są w tym miejscu. Słuchała tego, co mają do powiedzenia - bo przecież każdy miał - próbując wyłowić z morza słów te, które naprawdę miały znaczenie. Uspokajała, gdy widziała, że emocje eskalują nabierając złych i mściwych tonów, kierując myśli ku zemście i karze zamiast ratunku dla dziewczynki. Przytuliła mocno jej babcię, odganiając wirujące dookoła niej ciężkie, ćmy nawiedzających ją koszmarów, upewniając się, że przynajmniej tej nocy czeka ją spokojny sen. „Ona żyje” - powiedziała cicho z całkowitym przekonaniem, patrząc w niebieskie podkrążone oczy, tak bardzo przypominające oczy jej wnuczki. „Znajdziemy ją” - zapewniła. Nie wiedziała skąd bierze się tak pewność, ale czuła gdzieś głęboko w sobie jej obecność w sieci śnienia. Czuła, że gdyby sięgnęła dalej, głębiej niż miała odwagę do tej pory, mogłaby dotknąć małej.

Żyje. Znajdą ją. To przekonanie bijące od Ayo było niemal zaraźliwe.

Nie próbowała tego w tamtym momencie. Zamiast tego uśmiechnęła się szeroko do Dave’a, podeszła do niego, wcisnęła w ręce kubek kawy, cmoknęła w policzek. „Cześć, Łapka” - powiedziała tylko, zdrabniając z sympatią jego uliczną ksywkę i znikając znowu pomiędzy ludźmi. Zawsze łatwo przychodziło jej wyłapanie jego sylwetki w tłumie, instynktownie wiedziała, że się zbliża. Ludzie czasem byli dla niej jak rozedrgane miraże. Niewyraźni. Niemal iluzoryczni. Mniej prawdziwi od swoich snów. Dave zawsze istniał bardziej, mocniej. Wyraźniej. Był jak planeta mająca własną grawitację. Ciało niebieskie przykute do ziemi, myślała czasem, obserwując niezwykle lekkie, szybkie ruchy chłopaka. Zaginał ku sobie świat nawet o tym nie wiedząc. I teraz - wśród zgromadzonych osób - ze zdziwieniem dostrzegła, że to nie był jedynie on. Antykwariusz, mężczyzna o poważnej niemal ponurej twarzy i młoda dziewczyna z mnóstwem białych dredów na głowie. Niemal tak samo prawdziwi jak Rączka. Tak wyraźni, że miała wątpliwość czy kiedykolwiek byłaby w stanie ich obecność pomylić ze snem.

Powitała każde z nich bez skrępowania i nieufności. Z puchatym sercem na dłoni, jak czasem śmiał się z niej Hernandez. Z uśmiechem niemal wciągnęła stojącego w drzwiach Henry’ego do środka, przedstawiając go najbliżej stojącym ludziom, żeby nie był tak osobny i wyobcowany. Uśmiechnęła się szeroko do Aksela, szczerze dziękując mu za to, że porozwieszał plakaty, że zabrał głos że był naprawdę wspaniałym człowiekiem. Bo w jej oczach naprawdę był. A Zuri… Widziała jej prace. Także tą, która przykryła wulgarne napisy na bocznej ścianie kamienicy, w której mieściła się wypożyczalnia. I uważała, że są cudowne.

Byli prawdziwi, myślała z zachwytem. I w ich towarzystwie czuła, że może więcej, że może odważyć się na więcej. Że może pójść śladem snów Molly i nie zagubić się w nich.
 
__________________
"[...] specjalizował się w zaprzepaszczonych sprawach. Najpierw zaprzepaścić coś, a potem uganiać się za tym jak wariat."

Ostatnio edytowane przez obce : 24-07-2022 o 13:33. Powód: matka na babcię
obce jest offline  
Stary 24-07-2022, 14:23   #12
 
Fala's Avatar
 
Reputacja: 1 Fala jest godny podziwuFala jest godny podziwuFala jest godny podziwuFala jest godny podziwuFala jest godny podziwuFala jest godny podziwuFala jest godny podziwuFala jest godny podziwuFala jest godny podziwuFala jest godny podziwuFala jest godny podziwu
Zniknięcie Molly wstrząsnęło wszystkimi. Niby się wiedziało, że gdzieś tam po ulicach krążą porywacze w czarnych limuzynach o białych oponach. Wielkie, lśniące limuzyny, prowadzone przez pozbawionych twarzy kierowców, którzy zatrzymują się, pytają o godzinę i wciągają do samochodu. No ale beżowy cadillac? Nikt nie mógł podejrzewać beżowego cadillaca. Zwłaszcza tutaj. Takie rzeczy działy się Tam, Gdzieś, Kiedyś. U Znajomych Znajomego. A nie na własnym podwórku.

Molly była realna. Była też śliczna i wesoła jak szczygiełek. Zuri czasami ją mijała, gdy pędziła na wrotkach. Raz nawet pokazała jej jak można zrobić farbę z kwiatów. To było podczas Święta Wiosny w Centrum Kultury. Zaginięcie Molly było czymś bolesnym. Jakby ktoś celowo zdewastował dzieło sztuki. Ich społeczność tworzyła barwny, interesujący, bardzo żywy obraz. A teraz ktoś zabrał kolory i przygasił. Zabrakło jednego elementu i cała reszta też nie miała ochoty lśnić.

Może dlatego wszyscy przybyli tak tłumnie. Pewne rzeczy po prostu nie powinny się wydarzać. Zuri wyrwała się z pracy, by się pojawić. Gruby Jose wyjątkowo się nawet nie krzywił i nie marudził nic o tym, że ma kolejny szalony pomysł. Nawet spakował jej jedzenie do plecaka, jakby całość miała się przedłużyć.

Każdy człowiek błyszczał. Każdy był ciekawy. Miał swoją własną historię i był swoją własną Opowieścią. Jak ta staruszka przed nią. Ta, która z takim uporem i niespodziewaną siłą ściskała jej przeguby. Zuri wyczuwała negatywne emocje kobiety Uśmiechnęła się do niej lekko i przypomniała miękko, że najważniejsza jest Molly. I gdy już się odnajdzie (bo odnajdzie na pewno!), trzeba będzie okazać jej mnóstwo wsparcia i miłości. Na tym warto się skupić. Wkrótce staruszka opuściła spotkanie, informując głośno swoje przyjaciółki z ławki pod blokiem i każdego w zasięgu własnego głosu, że uszyje temu biednemu dziecku najpiękniejszego misia na świecie.

Sala pustoszała. Jednak zostawały osoby jedyne w swoim rodzaju. Takie, które lśniły i mieniły się jak najpiękniejsze, najrzadsze kamienie szlachetne. Oni chyba też to wyczuwali. Zawsze nieco senna, rozmarzona właścicielka wypożyczalni, była jak niebieski lapis-lazuli. Urzędnik spod drzwi, stabilny i elegancki jak czarny onyks. Mężczyzna mierzący go wzrokiem, starszy, jakby trochę przykurzony, ale nadal błyszczący jak tajemniczy ametyst. I jeszcze ten chłopak. Jeden z tych, od których Zuri powinna trzymać się z daleka zgodnie ze słowami wujostwa. Ale zgodnie z ich słowami Zuri powinna trzymać się z daleka od każdego mężczyzny gdzieś do czterdziestki. Ten z kolei błyszczał jak rubin. Pełen skumulowanej pasji i energii do działania.

Nagle wszyscy oni wydali jej się godni zaufania. Gdy sala opustoszała poczuła, że może im powiedzieć o beżowym cadillacu Tony’ego Fariny. Może im to powiedzieć bez strachu, że dokonają kierowanego zemstą pogromu, który odbije się też na Zalążku Burgerowego Imperium Walkerów. Nie wiedziała, czy to TEN cadillac. Ale przeczucie podpowiadało jej, że nie jest to informacja, którą warto trzymać dla siebie.
 
Fala jest offline  
Stary 31-07-2022, 17:18   #13
 
Nuada's Avatar
 
Reputacja: 1 Nuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputację

____
-3.0

Na każdej imprezie nadchodzi taki moment, że większość gości udaje się do domu
Garstka, która została jest tak bardzo skupiona na sobie, że w ogóle tego nie dostrzega. Dopiero nagle przychodzi ten moment olśnienia. O! Zostaliśmy tylko my. I wtedy świat staje na rozdrożu. W jednej linii czasu impreza definitywnie się kończy i wszyscy rozchodzą się do domów. W innej z kolei następuje niepisane porozumienie, że atmosfera jest tak dobra, że szkoda ją w tym momencie psuć. W tym drugim przypadku często rodzą się długoletnie znajomości i przyjaźnie.

Lśniący, którzy jako ostatni pozostali w wypożyczalni, jakby podskórnie czuli, że oto ten moment jest czymś przełomowym w ich życiu. Ba, nawet więcej, bo i być może w życiu całego miasta.

Słowa płynęły, a wraz z nimi pojawiały się kolejne puzzle, tropy i informacje. Nikt nie wypowiedział tego na głos. Nikt nie wydał polecenia, ani nawet wyraźnej sugestii. Wszyscy lśniący wiedzieli, że muszą się tym zająć. Teoretycznie powinni przekazać wszystkie obserwacje i tropy policji, ale nie ulegało żadnej wątpliwości, że nie zostaną one potraktowane z należytą starannością. Dlatego też jeszcze tego wieczoru grupa rozpoczęła wspólne działania.

____
Dave
Shatter Street, to wyjątkowe miejsce i Dave zdawał sobie z tego doskonale sprawę. Już od dziecka fascynował go ten ciasny zaułek wciśnięty pomiędzy dwie wysokie kamienice. Idealny teren do nieskrępowanej zabawy z dala od ciekawskich oczu dorosłych. Malkovich już dawno wyzbył się młodzieńczej naiwności i twardo stąpał po ziemi. W skrytości ducha, od jakiegoś czasu borykał się z pewną wątpliwością. Trudno było dokładnie nazwać, czy ubrać w słowa to niepokojące uczucie, drażniące swędzenie pod skórą, które powodowało, że świat wokół wydawał się inny niż zazwyczaj. Jakby ktoś zrywał wierzchnią warstwę i pozwalał dostrzec prawdziwą naturę rzeczy.

Ledwo Dave wszedł w pogrążony o tej porze zaułek, a już wiedział, że to dzieje się znowu. Siwe, przeźroczyste smugi snuły się wolno tuż na linii piwnicznych okienek, niczym oślizgłe glizdy. Powietrze pachniało landrynkami i naturalną czystością, jak po uderzeniu pioruna. Dave czuł dreszcze na skórze i czyjąś obecność. Krok za krokiem wchodzi w głąb uliczki. W połowie drogi zatrzymał się i spojrzał w górę. Znał to miejsce od wielu lat i wiedział, że nigdy nie było tu żadnej galerii łączącej dwie sąsiadujące ze sobą kamienice.

Teraz widział ją jednak bardzo dokładnie. Drewniana konstrukcja pokryta blaszanym dachem i prostokątnymi oknami wzdłuż całej długości, spajała dwa budynki niczym most przeciwległe brzegi. Pośrodku galerii Dave dostrzegł dwie postacie, a właściwie tylko ich mroczny zarys. Jedna z nich ćmiła papierosa, którego pomarańczowy żar wyraźnie odcinał się od smolistej postaci.

Malkovich rzucił się biegiem do pobliskich drzwi, obitych blachą. Jako jedyne mogły prowadzić na galerię. Biegnąc po drewnianych schodach, wyłapywał echa odległych rozmów. Nie rozróżniał słów. Jedynie dwa głosy dudniły, gdzieś pomiędzy mglistymi oparami i szparami w zmurszałych cegłach.

Gdy stanął przed obdrapanymi drzwiami z wyblakłą tabliczką, zawahał się na chwile. “Uwaga! Wstęp wzbroniony! Grozi zawaleniem!” - głosił ledwo widoczny napis.
Malokovich chwycił za klamkę i pchnął mocno drzwi. Był gotów na wszystko. Walkę na pięści, unik przed wystrzałem z rewolweru i rzecz jasna pościg.
Nie był gotowy tylko na jedno. Na rozczarowanie, które przyszło wraz z mroźnym podmuchem wiatru i deszczową bryzą, która uderzyła go w twarz, gdy drzwi uchylił się w pełni. Pusta galeria faktycznie wyglądała tak, jakby lada chwila miała się zawalić. Dave po raz kolejny zwątpiłby w swoje władze umysłowe, gdyby nie jeden drobny szczegół. Pośrodku przegniłej galerii, tlił się porzucony niedopałek, a obok niego jakieś niewielkie pudełeczko.

Zuri
Wydawać by się mogło, że nocą ruch u Grubego José będzie mniejszy. Nic z tego. Weekendowe wieczory mieli tam równie pracowite, co środowe popołudnia z promocją na frytki.
José uwijał się przy rozgrzanej niemal do czerwoności blasze i obracał co kilka chwil skwierczące i soczyste burgery. Wokół niego, niczym natrętna much kręciła się Zuri.
- Dziewczyno mówię ci, że to niemożliwe - zapewniał po raz kolejny José - Nawet jeśli ta fura należy do Tony’ego, to nie ma takiej opcji, żeby to on porwał tę dziewczynkę.
- Jesteś pewien? - Zuri nie dawała za wygraną - Wiesz, że ludzie mają swoje różne, mroczne sekrety. Na co dzień przykładny mąż, a nocami hazardzista i pijak. Nie jest tak?
- Zuri, proszę cię. Ja wiem, że to miasto od dawna schodzi na psy, ale nie Tony. Za niego ręczę głową. To nie może być on.
- No dobra, może to nie Tony - Zuri złagodziła ton i jakby dawała za wygraną zgadzają się ze swoim szefem i opiekunem - ale może ktoś mu ukradł tego Cadillaca. Hm…?
- Zuri! - głośno westchnął Gruby José - Przecież…
- Po prostu zadzwoń do niego i zapytaj. Tylko o to cię proszę. Skoro znacie się tyle lat, to na pewno się nie obrazi. Jak się upewnimy, że nie ma on nic z tym wspólnego, to będziemy mogli skreślić jeden trop. Proste nie?
José wytarł dłonie w poplamiony fartuch i głośno wypuścił powietrze, dając tym samym znać, że poległ w tej walce. Upór Zuri sprawił, że mimo później pory postanowił zadzwonić do swojego kumpla i zapytać się o jego beżowego Cadillaca.

Po kilku minutach Gruby José wyszedł z ponurą miną ze swojej szefowskiej kanciapy. Zbliżył się do Zuri i po ojcowsku położył jej swoją potężną dłoń na ramieniu.
- Muszę powiedzieć, że masz nosa dziewczyna. Nosa i doskonałą pamięć. Coś w tym musi być. Tony powiedział mi, że jakieś tydzień temu pożyczył swojego Cadillaca kuzynowi. Problem jednak tylko w tym, że od tamtej pory kuzyn przepadł, jak kamień w wodę.
Zuri niemal zapiszczała z radości, że instynkt jej nie zawiódł. Mieli trop. Prawdziwy ślad, który mógł ich doprowadzić do porywacza Molly. Tysiące pytań cisnęło się jej na usta. Gruby José, jakby to wyczuł i uprzedził ją i rozwiał wszelkie nadzieje na dalsze wskazówki.
- Tony nie ma pojęcia, gdzie jest jego kuzyn. Wie tylko, że od dłuższego czasu miał on problemy z żoną, która wyrzuciła go z domu. Ponoć chodziło o długi, jakich tamten narobił. Z tego, co Tony wie to kuzyn pracował w rzeźni na rogu Piątej i Shambles Street. Może tam będą coś więcej wiedzieć.

Entuzjazm Zuri lekko opadł, ale przecież niemożliwym było, żeby jedna prosta wskazówka doprowadzi do rozwiązania sprawy i uratowania Molly. Śledztwo dopiero się rozpoczynało.

____
- 3.1

Piwnica antykwariatu jawiła się niczym najprawdziwsze smocze leże. Pełno w niej było wszelkiej maści skarbów i nagromadzonych przez lata cudowności. Ściany zdobiły stare, pożółkłe mapy, które wisiały tuż obok kolekcji gitar i afrykańskich masek. Na podłodze, w kartonowych pudłach upchano setki tysięcy płyt winylowych oraz pokrytych kurzem książek. Na środku na wytartym perskim dywanie znajdował się niewielki stolik oraz wysiedziana przez lata kanapa oraz dwa skórzane fotel, które także swoje najlepsze lata miały już dawno za sobą.

Wszyscy Lśniący zebrali się tam, by przy filiżance aromatycznej kawy omówić dalsze plany, a przede wszystkim znalezisko Dave. Niewielkie pudełeczko po zapałkach, leżało na środku stolika, niczym prastary skarb, albo najważniejszy dowód w sprawie.


 

Ostatnio edytowane przez Nuada : 02-08-2022 o 18:15. Powód: chrzciny wujka
Nuada jest offline  
Stary 01-08-2022, 21:03   #14
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Muzyka ucichła, ostatnie trzaski zniknęły w czeluści winylowej czerni. Ramię półautomatycznego gramofonu Technics ze stukotem uniosło się w górę, powróciwszy do pozycji wyjściowej. Brodacz siedział nieruchomo w piwniczce antykwariatu, wspominając pierwsze spotkanie „lśniących”. Pomieszczenie zmieniło się od tamtej pory, każdy z obecnych wniósł szczyptę swego charakteru, nie tylko w przenośni, bo trafiły tu przedmioty do których byli przywiązani, a Zuri w przypływie twórczej ekspresji ubarwiła monotonnie szare ściany z odpryskami dawno wypłowiałej farby. Gospodarz nie oponował, nawet cieszył się, że miejsce zyskało jeszcze więcej klimatu i stało się wspólnym siedliskiem dla drużyny, która uformowała się po śledztwie w sprawie Molly.

Żywo pamiętał podekscytowanie, kiedy snuli domniemania nad tajemniczym znaleziskiem. Miejsce, z którego pochodziło, zdawało się być nie tylko niedostępne, lecz i nierealne zarazem jak element nie pasujący do dzielnicy miasta. Albo iluzja - fałszywe odbicie, niczym w pokazie sprytnego prestidigitatora, który zamieszał ich zmysłami. Dziwne przeczucie kierowało wtedy Akselem, był pewien, że coś tutaj jest niedorysowane, niedokończone albo zakryte jak szyfr przed oczami niewtajemniczonych. Myślał o tym, iż może niedaleko leży klucz do tej zagadki. Że odpowiednie słowo, anagram, przesunięcie mechanizmu ułoży znaki we właściwej kolejności i gotowi będą odczytać tajone hasło. Wiadomo, że na początku nieco niecierpliwi musieli powstrzymać pewne zapędy, aby nie dać się porwać przedwczesnej euforii, nie zbłądzić kuszeni obietnicą rychłego rozwikłania sprawy.

Zaoferował się wtedy, że podjedzie lub dotrzyma towarzystwa dziewczynie w spytkach o pracownika rzeźni, o którym wygadała się Zuri. Miał doświadczenie w relacjach, bo ludzie dość często zwierzali mu się ze swoich problemów. Pomarszczona twarz i spojrzenie pełne mądrości wzbudzały zaufanie, sposób bycia również pasował do osobowości. Aksel był idealnym materiałem na powiernika różnych sekretów. Odkrywał też je codziennie w swojej pracy mając do czynienia z historią ludzi zaklęta w przedmiotach… Zupełnie jak teraz, kiedy wyjmując pożółkłą kopertę z okładki longplaya, natrafił na zdjęcie tajemniczej hipiski…


 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 01-08-2022 o 21:23.
Deszatie jest offline  
Stary 02-08-2022, 14:39   #15
 
Pliman's Avatar
 
Reputacja: 1 Pliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputację
„Zapałki z klubu Night O’Granis”… To była pierwsza myśl, która przemknęła przez głowę Henrego, gdy zobaczył pudełko. Na ostatnią gwiazdkę kupił synowi najnowszy hit, marzenie każdego dzieciaka – konsolę do gier video wraz z pierwszą grą „Jack Orlando”. Skojarzenie. Zabawne…

Nie mamy nic do ukrycia. Dosłownie i w przenośni… Tylko dlaczego ukrywacie się przed nami? Nikt takiego klubu nie kojarzył. Trudno winić o to Panie, jednak nikt z obecnych mężczyzn też nigdy o nim nie słyszał. Dziwne. Henry nie gustował w takich przybytkach. Miał żonę i rodzinę. Ale nie raz słyszał od kolegów z pracy o różnych ciekawych miejscach. O tym nigdy.
– W-I-L-D O-R-C-H-I-D C-L-U-B - przeliterował.
– Popytam, ktoś może coś kojarzy – powiedział – poszukam też w rejestrze koncesji – to już było w myślach. Nie chciał się zdradzać, że zamierza wykorzystać informacje służbowe do, było nie było, prywatnych celów.

Nieistniejąca galeria. Tam Dave znalazł te zapałki. Przynajmniej tak mówił. Zapewne coś wcześniej pił. Innego wytłumaczenia nie było. Młodość rządzi się swoimi prawami… Tylko… Tylko co to pudełko, znalezione przez nie do końca ogarniającego wtedy rzeczywistość, chłopaka ma wspólnego ze zniknięciem Molly? Przecież to się kupy nie trzyma. Logiczna część umysłu Henrego doszła na chwilę do głosu, by jednak zaraz później ustąpić pola tej drugiej, która stanowczo podpowiadał: zapałki stanowią klucz do rozwiązania zagadki. Przez chwilę znów przez myśl przebiegła mu ta gra. Gra, w której wszystko było z góry zaplanowane, a każdy drobiazg miał znaczenie i jego odpowiednie użycie wywoływało określone skutki. Czy w realnym świecie też coś takiego może mieć miejsce?

W pewnej chwili wzrok Henrego utkwił na mapie miasta, która wisiała na jednej ze ścian. Stara, pożółkła mapa. Nieaktualna. Jednak..., jednak Bozansky mógł przysiąc, że przez moment widział na niej wyraźny krzyżyk, tak jakby ktoś wskazał mu miejsce, w które należy się udać. Zapamiętał je. Jutro tam pójdzie. Musi się przekonać. Zapewne to było tylko złudzenie. Mimo to trudno było je ot tak zignorować.
 
__________________
Cóż może zmienić naturę człowieka?

Ostatnio edytowane przez Pliman : 02-08-2022 o 14:43.
Pliman jest offline  
Stary 03-08-2022, 17:51   #16
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację

Smugi światła przebijały się przez drewniane deski galerii oświetlając unoszące się w powietrzu pyłki kurzu, tworząc magiczną kotarę. Miejsce pachniało wysuszonym drewnem i czymś nieuchwytnym, czego chłopak nie potrafił nazwać a co kojarzyło mu się z dzieciństwem. Kurz kręcił w nosie. Podłoga skrzypiała pod ostrożnie stawianymi stopami i zdawało się, że lada moment pęknie pod jego ciężarem.

------

- Ona jakby była tam zawsze - tłumaczył Dave - tylko nigdy wcześniej jej tam nie widziałem.

Sam nie rozumiał jak to się stało, że nigdy wcześniej nie zauważył galeryjki między budynkami.

- To ta mgła ją przysłaniała, ale wtedy właśnie się rozwiała no i…

Tłumaczył niezgrabnie, starając się oddać najtrafniej to co mu się wtedy przydarzyło. Ale jak wyjaśnić niewyjaśnione?

- … słyszałem tam te dwie osoby. Widziałem ogień papierosa. Ale gdy tam doszedłem zostało już po nich tylko to.

Rzucił na stolik pudełko zapałek. Wild Orchid Club.

- Nie ma takiego klubu. Nie w Mieście. Chyba, że jego też skrywa Mgła - dodał ciszej.

Dobrze czuł się w tym miejscu i w ich towarzystwie. Niepokojąco dobrze. To przepełniało go lękiem, którego nie był w stanie nazwać.

- A później galeria ponownie zniknęła. Zostały tylko zapałki. Czujecie ich chłód? Chyba mi wierzycie?

Targały nim sprzeczne uczucia. Poczucie wspólnoty z obawą niezrozumienia.

- Chciałbym tam wrócić. Odkryć ją ponownie. Przejść na drugą stronę i odwiedzić ten klub.

Nie wiedział dlaczego użył tego zwrotu. Tak jednak poczuł, że to coś skrywane przez Mgłę jest na wyciągnięcie ręki, tylko jeszcze tego nie widzą, bo przykrywa to Mgła właśnie. Tajemnicza kotara, która odsłoniła dla niego swoją tajemnicę tylko na chwilę. To go pociągało. Nęciło. Chciał to odkryć. Być tam raz jeszcze i zrozumieć.

- Pójdziecie tam ze mną?
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline  
Stary 04-08-2022, 10:35   #17
 
obce's Avatar
 
Reputacja: 1 obce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputację
Ayo była zachwycona piwnicą Bragiego, tym światem podziemnym antykwariatu, jego ukrytym sercem. Jak rybak raz po raz zarzucała wędkę w staw pełen winylowych płyt łowiąc opalizujące muzyką, czarne, ebonitowe ryby i puszczając na niewielkim gramofonie. Jak kret przekopywała się przez sterty książek zaczytując się potem w zakurzonych znaleziskach. Jak ćma krążyła pomiędzy zgromadzonymi przez lata skarbami nie wiedząc na czym skupić swoją uwagę. Jednak najbardziej uwielbiała tamto miejsce, gdy padał deszcz i przez niewielkie, uchylone okna wpadał do środka chłód, zapach wilgoci i jednostajny dźwięk kropel uderzających w chodnikowe płyty.

Przytargała kolorowe poduszki, niewielką pufę i dwa miękkie koce, które pozwalały zbudować wygodne legowisko. Tamtego wieczoru, gdy Dave opowiadał o miejscu poza mgłą też siedziała zwinięta w kłębek na jednym z foteli oplatając palcami kubek pełny słodkiej, gorącej czekolady. Oczy błyszczały jej spod rzęs na prospekt poszukiwań miejsca, które nie do końca chciało istnieć.

- Na drugą stronę tęczy? - Uśmiechnęła się miękko do chłopaka. - Jasne, Łapka.

Nawet nie mrugnęła na skryty za mgłą klub. Przez jej głowę nie przemknęła najmniejsza wątpliwość czy Dave nie minął się gdzieś po drodze ze zdrowym rozsądkiem. Jej świat pełen był chwiejnych, efemerycznych niemal bytów, odległych ech, które tym lepiej słyszała im mniej próbowała się w nie wsłuchiwać. Więc na drugą stronę tęczy, w pół kroku do snu. Siorbnęła czekolady, oblizała usta, posyłając pozostałym ciepłe, pogodne spojrzenie. Sięgnęła po pudełko zapałek, obróciła je w palcach, próbując wyczuć bijący od niewielkiego przedmiotu chłód. Przechyliła głowę, przymrużyła oczy szukając niewielkich żmijek snów, które mogłyby go otaczać. Myślała o papierosianym ogniku i klubie spowitym w kłębach mgły lub dymu, myślała o samochodzie, który w jej wyobraźni bezgłośnie przemierzał puste ulice Miasta. Myślała o Molly.

Płynnie, miękko ześlizgiwała się w półsen, szukając kotwic śnienia, szukając snów małej, próbując dotrzeć do jej marzeń lub koszmarów.
 
__________________
"[...] specjalizował się w zaprzepaszczonych sprawach. Najpierw zaprzepaścić coś, a potem uganiać się za tym jak wariat."

Ostatnio edytowane przez obce : 04-08-2022 o 11:20.
obce jest offline  
Stary 04-08-2022, 12:57   #18
 
Fala's Avatar
 
Reputacja: 1 Fala jest godny podziwuFala jest godny podziwuFala jest godny podziwuFala jest godny podziwuFala jest godny podziwuFala jest godny podziwuFala jest godny podziwuFala jest godny podziwuFala jest godny podziwuFala jest godny podziwuFala jest godny podziwu
Zuri doskonale czuła się w piwnicy antykwariatu. Nawet jeśli nadal wrażliwy nos mógłby wyczuć zapach farby, którą wykorzystała, by ozdobić ściany. Gdyby jeszcze pachniało jedzeniem czułaby się już kompletnie jak w domu. Ale przecież nie była tu po to, by się relaksować. Mieli tropy!

Wiedziała, że ma rację. Nawet jeśli ta racja, póki co daleko ich nie powiodła. Rzeźnik. Zuri jadła mięso, podawała mięso, ale nie chciała wiedzieć, skąd bierze się to mięso. Do rzeźnika zdecydowanie nie chciała iść, by zbierać informacje o kuzynie Tony'ego.

Co innego klub. Osoby takie jak ona, były stworzone do klubów. Nawet jeśli ten był na tyle dziwny, że Gruby Jose najpewniej by zyskał jeszcze więcej siwych włosów, gdyby się o tym dowiedział. Na szczęście wcale nie musiał wiedzieć.

Dlatego Zuri zgodziła się od razu na powrót do tajemniczej galerii. W końcu jak świat światem, w pewne miejsca łatwiej było wejść, gdy było się ładną, młodą kobietą. A jeszcze jej się nie zdarzyło, by ją odesłali od drzwi z kwitkiem.
- Tajemniczy klub w starej galerii po drugiej stronie tęczy? Kupiłeś mnie przy dwóch pierwszych słowach - zapewniła z radosnym entuzjazmem, gotowa niemalże wyruszyć tu i teraz, jak stała. Jak zawsze wtedy, gdy do głowy uderzał jej pomysł. Pomysł, który nie dawał spokoju, dopóki nie zostanie zrealizowany.
 
Fala jest offline  
Stary 05-08-2022, 20:30   #19
 
Nuada's Avatar
 
Reputacja: 1 Nuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputację


____
-4.0

Zastanawiałeś się kiedyś, jak długo pająk tka swą sieć?

Pewnie nie, ale tylko pomyśl, ile czasu i jak dużo wysiłku, samozaparcia, wiedzy i umiejętności, wymaga uwicie tej finezyjnej konstrukcji. Misterny układ, precyzyjny schemat powiązań, formowany godzinami z mozołem i trudem. Perfekcja i artyzm, zamknięte w jednej kompozycji.

Śledztwo jest jak tkanie pajęczej sieci, tyle że wspak. Bowiem każda nawet najgorsza zbrodnia, kryje za sobą zawiłą plątaninę połączeń, zależności i wpływów. Wystarczy odchylić głowę, nabrać dystansu, by ujrzeć kryminalne fraktale orbitując w zakamarkach dnia powszedniego.

Lśniący szybko przekonali się, jak niewdzięcznego i skomplikowanego zadania się podjęli.
Układając puzzle, nie znając obrazu całości i podążając tropem kryminalnej przędzy, walczyli o życie niewinnego dziecka i wkraczali w świat, który odmieni ich na zawsze.

____
-4.1

Aksel
Gęsta jucha wolno spływała ze świeżo poćwiartowanych tusz. Tłuste, czarne krople spadały na ziemię z głośnym pluskiem, rozbijając się w krwistych ruczajach, ściekających do kratki kanalizacyjnej. Atmosfera tego miejsca niczym nie zaskoczyła Aksela. Był przygotowany na unoszącą się wokół i dławiąca woń śmierci i rozkładu. Zawczasu przysposobił ciało i zmysły do osiadającego i wypełniającego każdą cząstkę powietrza kwaśnego i metalicznego posmaku krwi.

Zaskoczyło go tylko jedno. Oczy pracowników rzeźni. Wyzute ze wszelkich emocji i myśli. Beznamiętne, puste i straszne, niczym grobowe doły do których ciska się nieużyteczne ścierwo i inny poprodukcyjny odpad.

Czy trzeba posiadać specjalne cechy charakteru, by pracować w takim miejscu? Czy tylko ogołoceni i ograbieni z empatii i uczuć ludzie mogą zajmować się szlachtowaniem zwierząt? Czy to jednak codzienna monotonia i ciągłe obcowanie z śmiercią, zmienia ich w otępiałe i gruboskórne zombie?

To nie tylko egzystencjalne pytanie. To fundamentalna kwestia, kim jest oprawca Molly.

Wkraczając w to siedlisko apatii, brutalizmu i obojętności, skrytej za kamiennymi maskami wiecznej kpiny i szyderstwa, Aksel nie podejrzewał, jak bardzo zbrata się z tymi ludźmi. Wystarczyło bowiem zaledwie kilka przyjaznych słów, zwykłych gestów i przede wszystkim brak jawnej wzgardy i obrzydzenia dla tego, co robią, by hardzi masarze okazali się otwarci i bardzo rozmowni.

Luca Pastronni, kuzyn Tony’ego Fariny, od zawsze miał problem z punktualnością i sumiennością. Szefostwo tolerowało jego wybryki i niesubordynację, bo jak nikt inny znał się na robocie. Jak się to mówi - miał fach w ręku. Przy tym raczej stronił od ludzi i należał do tych milczących osób, które przychodzą robią swoje i wracają do domu. Wszyscy jednak wiedzieli, Luca ma dwie pasje i dwa problemy zarazem.
Uwielbiał karty i piękne kobiety.
Wizyty kolejnych bukmacherów oraz zazdrosnych mężów i kochanków, wyraźnie świadczyły o tym, że Luca nie ma szczęścia ani w kartach, ani w miłości.

Ostatnio jednak wciąż chwalił się, że jego życie się odmieni, że jak tylko podopina kilka kwestii, to na zawsze zrzuci zakrwawiony fartuch i wejdzie na salony.

Dziwne i niepokojące zarazem oświadczenie. Pod pewnym kątem jednak typowe dla pogrążonych w długach i problemach ludzi, którzy łudzą się, że tuż za rogiem czai się ich życiowa szansa, która odmieni wszystko.

Czy to jednak czyniło z Luci Pastornni'ego, kogoś zdolnego do skrzywdzenia niewinnego dziecka?

____
-4.2

Henry
Ludzie traktują biurokrację, jako zło konieczne, a wypełnianie formularzy i urzędowych pism, jako przykry obowiązek. Mało jednak kto zdaje sobie sprawę, jak cenne potrafią być wszelkie wnioski o pozwolenie na otwarcie letniego ogródka w restauracji lub kwestionariusz podatkowy. Świstek papieru, pełen rubryczek i okienek do wypełniania dla kogoś mógł być nic nieznaczącym kawałkiem makulatury. Jednak nie dla Henry’ego.

Bozansky potrafił łączyć, kojarzyć i scalać w jedno, rozrzucone po całym archiwum, ankiety, druki i zezwolenia. Coś co dla zwykłego obywatela San Perdido było tylko rutynowym zeznaniem skarbowym, dla kierownika magistratu było niczym fascynująca opowieść o ludziach i miejscach.
Bozansky z niewiele znaczących sondaży, potrafił utkać prawdziwy obraz człowieka, opisać jego historię, a nieraz i osobowość.

Nie inaczej było, gdy zajął się tropienie klubu o jakże romantycznej nazwie “Dzika Orchidea”, a było to miejsce niezwykłe z arcyciekawą historią.

Klub założył niejaki Malcolm O'Brien w połowie ubiegłego wieku. Liczne pokwitowania z nałożonych urzędowo kar świadczyły o tym, że wiele działo się w klubie. Musiał on tętnić życiem i być sercem podziemnego światka w tamtym okresie.
Protokół ubezpieczeniowy opowiadał o przykrym końcu egzystencji klubu. Pożar musiał być olbrzymi, skoro w rubryce strat wymieniano nawet piwnicę z winami.

Miejsce jednak odżyło po prawie dekadzie niebytu. Najprawdziwsza rezurekcja nastąpiła jednak już pod zupełnie innym zarządem. Od początku wieku “Dzika Orchidea” funkcjonowała, jako ekskluzywny klub dla wysoko urodzony dżentelmenów. Pieczęcie Dampierre’ów i de Traffordów odbite na akcie notarialnym, niezbicie świadczyły o powadze i doniosłości przedsięwzięcia.
Lakoniczność i niezwykła wręcz posucha w kwestii urzędowych pism, mówiła dużo więcej o burzliwości drugiego życia “Dzikiej Orchidei” niż komukolwiek mogło się zdawać. Widząc tak dużą lukę w dokumentacji, Bozansky z miejsca wiedział, że musiano włożyć wiele wysiłku i starań, by tak dokładnie zataić dzieje klubu w tamtym okresie.

Druga śmierć “Dzikiej Orchidei” znowuż wiązała się z obecnością ognistych płomieni. Tym razem jednak nikt nie wznosił o jakiekolwiek roszczenia z tytułu ubezpieczenia. Straż pożarna i inspektorat budowlany, po prostu zamknęły budynek przy Volatile Avenue jako grożący katastrofą budowlaną. Na tym kończyła się historia klubu dla panów z wyższych sfer.

Trzecia reinkarnacja klubu nie nastąpiła, jak dotychczas. Wykupienie nieruchomości pośrodku Verdin przez siostrę obecnego burmistrza, Camille Burrow, było jednak czymś więcej niż tylko interesującym faktem.

___
-4.3

Ayo
Prawda wyzwala i wszyscy jej pragną. Czyż nie?
Bzdura do kwadratu!
Prawda rani, a czasami nawet zabija. Sprawia, że musimy spojrzeć na siebie krytycznie i mierzyć się z realnością i wszetecznością naszego postępowania. W jej jasnych promieniach czujemy wstyd i zażenowanie widząc, jak brudni i pokraczni jesteśmy.

Nic zatem dziwnego, że uciekamy i kryjemy się przed nią w mrokach kłamstwa.

Draska z mgły utkana, w rękach Ayo stała się kluczem. Wrota, która on otworzył ziały mrokiem i cmentarnym chłodem. Gęste, kleiste miazmaty otuliły właścicielkę “Full color Paradise” i wciągnęły w plugawe odmęty, gdy najmniej się tego spodziewała.

Na rubieżach jawy i snu, na samym skraju San Perdido stał on. Beżowy Cadillac rocznik 95. Samochód tak pospolity i nijaki, jak tylko można sobie wyobrazić. Idealny środek transportu dla urzędnika lub początkującego maklera.

Tu na przeklętej i zapomnianej przez wszystkich ziemi, pośród ruin i zgliszczy drewnianych domostw, ukrywał się ten, którego szukało tak wielu.

Ultimortum, mroczna i napiętnowana przez wszystkich dzielnica San Perdido. To tu przed wielu laty zbudowano, wielkim nakładem sił i środków osiedle, które miało stać się domem dla wszystkich, którzy nie pasowali do idealnego obrazu ludzkości. Teraz to wykoślawione marzenie, stanowiło gnijącą i cuchnącą raną na zdrowej tkance miasta. Wyklęta i wyparta ze zbiorowej pamięci dzielnica stała się ostoją dla wszystkich outsiderów, wagabundów, pasożytów i szumowin.

To tu, pośród zgliszczy, stosów śmieci i ludzkich odpadów, melinował się Luca Pastronni Z głową opartą na kierownicy swego samochodu zdawał się być pogrążony we śnie. Otumaniony tanim ginem i poczuciem winy, nie miał jednak nawet na to siły. Po prostu tylko trwał w totalnym stuporze, gotowy na to aż nadejdzie kres.

____
-4.4

Lśniący
Stąpali ostrożnie po chybotliwych deskach. Wolno krok za krokiem, w pamięci ciągle mając treść ostrzeżenia z pokrytej rdzą tabliczki.
“Uwaga! Wstęp wzbroniony! Grozi zawaleniem!”
Zwabieni tajemnicą lgnęli, niczym ćmy do płomienia świecy. Parli naprzód mimo wszystko i i wbrew wszystkiemu. Przekonani, że tam po drugiej stronie czeka na nich prawda i odpowiedzi, których tak bardzo pragnęli i potrzebowali. Pokonywali drogę w milczeniu, jakby czuli że najcichszy dźwięk może zburzyć starą konstrukcję, drewnianej galerię, która nigdy nie istniała.

Niestabilne przyjście, otulone mglistym pledem, zawieszone pomiędzy dwoma budynkami stało się dla nich łącznikiem i katalizatorem tego, co każdy z nich przeczuwał już od dawna. Most egzystujący na granicy jawy i snu, zawieszony w niebycie ponad ich głowami, poprowadził ich do odkrycia, że świat wygląda zupełnie inaczej niż do tej pory im się wydawało.

Żadne z nich jednak nie spodziewało się, że otwierając drzwi po drugiej stronie galerii, narodzą się na nowo, jako Lśniący i ujrzą prawdę o sobie i świecie.


 

Ostatnio edytowane przez Nuada : 05-08-2022 o 21:55.
Nuada jest offline  
Stary 09-08-2022, 15:33   #20
 
obce's Avatar
 
Reputacja: 1 obce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputację
Przez moment wszyscy śnią o Molly.

Sharon Black śni o jasnych włosach i szczerbatym uśmiechu. Phillip Kern śni o słonecznym dniu, gdy mała bawiła się z jego synem na placu zabaw. Głośny, niepohamowany dziewczęcy śmiech odbija się echem w szarym śnie Elizabeth Novak i na chwilę barwi go kolorami. W niespokojnym śnie babcia Molly przeżywa raz po raz piekielny dzień zniknięcia wnuczki. Ale tym razem nie pozwala małej bawić się na dworze, tym razem idzie z nią, tym razem wybierają się na spacer, tym razem idą do wypożyczalni po jedną z ulubionych bajek Molly. Na błękitnym sklepieniu jej marzeń przez chwilę świeci słońce.

Coś pęka w Ayo i ze środka - jak z kokonu - wydostaje się noc.
Przez moment śnienie drży i wszyscy słyszą dźwięk wielkich skrzydeł.

Szelest piór, rozrywane ich uderzeniami powietrze, błysk opalizujących łusek. Kątem oka łapią ruch, jakby gdzieś na skraju ich widzenia przesuwały się strzępy nocy. Ayo leci, przemyka od snu do snu. Oddycha świeżym powietrzem w śnie babci Molly, pcha huśtawkę pod powiekami Phillipa i jego syn uśmiecha się szeroko, podąża za śmiechem, niemal udaje jej się musnąć palcami różową wstążkę wplecioną we włosy dziewczynki.

Leci szybciej. Szuka.

Na niebach sino-szary wir chmur. Zimny wiatr, mdlący zapach cmentarnego bezruchu, blady ognik palonego papierosa nagle przemnożony, pulsujący jak mrugnięcia rozżarzonych ślepi wielkich bestii. Wygasłe słońce spada bezwładnie za horyzont i śmiech w pół uderzenia serca przechodzi w urywany, cichnący oddech. Ayo-W-Śnie, Ayo-Ze-Snów wyciąga dłoń do zgarbionego przy kierownicy cadillaca mężczyzny. Jest mglisty, niewyraźny, jedną nogą w krainie snów, drugą po stronie jawy. Próbuje chwycić go za ramię, krzyczy głośno, bo dziecięcy oddech rwie się jak melodia szarpana wiatrem i Ayo-Z-Jawy, Ayo-Ze-Snów wie, że niedługo wszystko się skończy. Cenny czas przesypuje się jej przez palce jak suchy, gorący piasek.

Coś w niej ma bolesną pewność, że niedługo będzie za późno.

I gdy podnosi powieki, jej oczy przez moment są czarne, bezkresne, gwiaździste. Przez moment jest jeszcze tu i tam. Przez moment jeszcze jest z Lucą siedzącym w jego beżowym cadillacu i słyszy cichnące echo słabego oddechu. Dopiero potem jest już tylko zwinięta w kłębek na kanapie w piwnicy antykwariatu lecz wciąż czuje pod skórą kłębiące się sny i odpryski nocy. Mruga kilkakrotnie, podnosi głowę z ramienia Aksela. “Musimy się spieszyć” mówi lekko zachrypniętym od snu lub krzyku głosem. “Luca jest w Ultimortum. Chyba. Musimy…” mówi dalej, szukając rozwiązania, szukając sposobu, by nie przegrać życia małej, gdy są już tak blisko.
 

Ostatnio edytowane przez obce : 13-08-2022 o 07:25.
obce jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:58.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172