Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-11-2022, 19:35   #1
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
[Autorski] "Martwi nie snują opowieści" (+18)

Morze Karaibskie,
Wieczór.


- Zwijać żagle! Zwijać jakby wam za to płacili!!
- Zabezpieczyć działa i ładunek!!
- Zamykać wszystkie luki!!
- I modlić się do waszych matek, sukinsyny…

Na pokładzie "Wilka Morskiego" panowało spore zamieszanie, i ogólne darcie japy. Nadchodził sztorm, i to porządny, tropikalny sztorm, wywołany zapewne kolejnym cyklonem, jakich na tych wodach było sporo.

Na horyzoncie nadciągały ciemne chmury, które wkrótce miały stać się czarne, najpewniej pojawi się i deszcz, wietrzysko, i wysokie fale na kilka metrów. Będzie ciężko.



Za sterem stał już sam kapitan, ubrany w płaszcz, na pokładzie - i pod nim - kwatermistrz, bosman, i oficerowie darli gardła wydając rozkazy, a załoga krzątała się po całym statku wykonując je.

"Mała" drewniana łupinka, pośrodku wzburzonego morza, wśród żywiołów natury, walcząca o swoje życie, o jutro. Tym już za chwilę mieli być. Byleby jakoś dać radę, oszukać kostuchę o kolejny dzień, wyjść z tego cało, w tej chwili tylko to się liczyło. Człowiek przeciw naturze, jak od zarania dziejów…

***

Zdawało się, iż statkiem niemiłosiernie rzucało na wszystkie strony, góra-dół, prawa-lewa, huk wody o kadłub, wycie wiatru, zacinający deszcz… grzmoty piorunów(?!).

Modlili się pod pokładem, oj modlili.

I przeklinali, i przewracali się czasem, a nawet ktoś rzygnął. Nie było śmiechów, nie było żartów, były jedynie blade, zmęczone gęby. Godzina za godziną, cały wieczór, pół nocy.

[Media]https://64.media.tumblr.com/a5fa3599dbc263ee4d8184538c0e223e/74fb0880077c10c6-d6/s540x810/58b4ba2b1197f5e6a2c7c9c9c327f87cffe493a8.gif
[/media]


"Czerwony" Dante wyprowadził ich po kilku godzinach ze sztormu, po raz kolejny udowadniając, iż jest właściwą osobą, na właściwym miejscu… wspomagany przez właściwych ludzi.

Statek nie zatonął. Nikogo nie zmyło za pokład, masztów nie połamało. Żadnych większych zniszczeń również nie było.

Ominęli szczęśliwie cyklon bokiem, i wkrótce morze się uspokoiło… świtało.




Nastał kolejny dzień.


Załoga spała ledwie kilka godzin, czasu na obijanie się, jednak tu raczej nigdy nie było.


- Do roboty lenie!! Wszyscy na pokład!!

Postawić żagle, "odbezpieczyć" działa, by były gotowe do użycia, zawsze bowiem można było się spodziewać jakiejś walki. Sprawdzić ładownię, prochownię, sam statek odnośnie przecieków, wypompować ewentualną wodę, naprawić to i owo po sztormie…

Był i posiłek.

Grog(rum wymieszany z wodą i sokiem cytrusów), który nie był tak mocny jak czysty rum, i chronił też przed szkorbutem, było piwo, suszone mięso, i wcale nie takie twarde suchary… były jabłka! Kucharz się nie wysilił, ale na takie śniadanie nikt nie narzekał, obiad miał być lepszy. Ale do obiadu, jeszcze czas.


***

Mandisa musiała zająć się uszkodzonym odrobinę żaglem na fokmaszcie, na bombram reji. A wszystko oczywiście na samym koniuszku owej reji. Będzie tańcowanie na percie, ale przynajmniej morze było już spokojne. Heh… wysoko… to tak ze dwóch pomagierów, i do dzieła? W końcu to jej zajęcie na "Morskim Wilku", i nie było do niego lepszego niż ona…


~

Simon przy obchodzie statku odkrył nieco wody głęboko pod pokładem. A więc jakiś(oby) zwyczajowy przeciek... Przekazał więc informację Edmure, aby ten się wszystkim zajął. "Książę" sprawdził też prochownię, gdzie wszystko było w porządku, oraz zajrzał do spiżarki, oczywiście zamykanej na klucz, gdzie… w sumie już świeciło pustkami. Będzie musiał pogadać z kucharzem, a potem z kapitanem.


~

Sztorm minął, szkód wielkich nie było. Ale kwatermistrz odkrył kolejny przeciek w statku, o czym poinformował bosmana. Więc Edmure musiał zaprzęgnąć do tego zadania kilku ludzi, by wypompowali wodę, być może i dać znać panu Tyde, by tam się ruszył z "Kalmarem", i sprawdzili, w czym problem. No a oprócz tego, doglądać na całym statku wszelakich obiboków… znaczy się, załogantów, by robili, jak mają robić, co do nich należało.


~

"Ognista" Kirsten stała za sterem. Gdy minął sztorm, i gdy morze się uspokoiło, ojciec przekazał go jej, by i ona uczyła się prowadzenia statku… a sam "Czerwony" udał się do swojej kabiny. Co prawda, obok dziewczyny stał Jarmar, doglądając jak ta sobie radzi, co wcale łatwe nie było. W końcu statek duży, żagle rozłożone, wiatr był, prądy morskie też… na tuzin rzeczy trzeba było uważać. Ale jakoś sobie radziła.


***

- Żagiel na horyzoncie! - Wydarł się pirat z bocianiego gniazda - Sterburta!

No to się chyba zaczynało… Albo wróg, albo ofiara. No chyba, że(rzadziej)jakiś piracki sprzymierzeniec, ale z tymi to też różnie bywało.







***
Komentarze za chwilę.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 12-11-2022 o 19:45.
Buka jest offline  
Stary 13-11-2022, 14:31   #2
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Simon de Tracy, kwatermistrz, zwany jest przez niektórych (zwykle za swoimi plecami i z odrobiną ironii) "Księciem". Po pierwsze z racji szlacheckiego pochodzenia, po drugie z racji swego nader starannego ubioru, wyglądem znacznie różniącym się od tego, co zazwyczaj nosili na swym grzbiecie piraci.
Wysoki blondyn wygląda często na zamyślonego, ale w rzeczywistości mało co umyka jego uwadze. Szczególnie jeśli chodzi o zaniedbania na pokładzie lub pod nim.
Zwykle spokojny, głos podnosi tylko wtedy, gdy trzeba przekrzyczeć szum wiatru lub ryk morza.
Plotki głoszą, że musiał opuścić rodzinną Anglię gdy zabił jakąś wysoko postawioną personę. Poszło o kobietę. Książę tej plotki nie potwierdza, ani też nie zaprzecza, wszyscy jednak wiedzą, że lubi kobiety.

* * *

Nie trzeba było być doświadczonym żeglarzem by zdawać sobie sprawę z tego, że z pogodą dzieje się coś niedobrego. Z pewnością nawet mała Lilly miała tego świadomość, o innych nie warto było wspominać.

- Założyć żagle sztormowe! - polecił Simon, resztę roboty pozostawiając w rękach Ognistej i Okrutnego. Tudzież Mandisy, która lepiej od innych umiała odróżnić płótna sztormowe od zwykłych.

Zbiegł do kubryku.
- Podwachta na pokład! - Wysłał kolejną grupę na pokład. A właściwie na maszty, bo każda para rąk była przydatna przy wymianie żagli.

- Lilly, Rhys... przywiązać wszystko, co się rusza lub może się ruszać! Porządnie przywiązać! A jak któreś z was zobaczę na pokładzie, to nogi powyrywam - zagroził.

Potem wybrał się do kubryku by sprawdzić, czy John Smee wygasił ogień. A następnie do prochowni, bo wilgotny był na pokładzie równie przydatny, jak zagwożdżone działa.

I znowu był na pokładzie, gdzie trzeba było ponownie wszystko posprawdzać. I dopilnować, by wachtowi przywiązali się, bo podczas sztormu na okrzyk "Człowiek za burtą!" nikt nie zwróci uwagi.

* * *

Przez wiele godzin szalał sztorm,
wiatr zrywał żagle z rej,
a statek burtą wodę brał
do dna było coraz mniej...

Ze znanej szanty (z małymi zmianami)

* * *

Sztorm się skończył, a potem należało się zmierzyć z jego skutkami.

- Rhys, idziesz ze mną - polecił Simon, po czym skierował się na kolejny przegląd, zabierając ze sobą kogoś, kto nie tylko mógł wszędzie się wcisnąć, ale też posłużyć jako chłopiec na posyłki.
Oględziny okazały się średnio zadowalające. Co prawda prochownia przetrwała sztorm cało i zdrowo, ale w zęzie zebrało się za dużo wody, natomiast w spiżarce było produktów za mało.
- Rhys, pobiegniesz do bosmana i powiesz, że jest przeciek. Niech wyznaczy ludzi do wypompowania... i znajdzie przeciek. Powiesz też o przecieku panu Tyde.
Przeciek nie wyglądał zbyt groźnie, ale usunąć go trzeba był. Simon miał nadzieję, że nie trzeba będzie stosować plastra z żaglowego płótna.
- Panie Smee - chwilę później zwrócił się do kucharza. - Proszę sporządzić listę potrzebnych produktów. Przekażę później kapitanowi.

Okrzyk "Żagiel na horyzoncie" postawił wszystkich na nogi, bowiem inny statek mógł oznaczać wszystko. Duże ryby zjadały mniejsze... ale same padały czasami ofiarą większych drapieżników.
Nie czekając na dokładny meldunek z bocianiego gniazda zaczął wydawać rozkazy. Statek trzeba było przygotować do boju. Przezorny, jak powiadają, zawsze zabezpieczony.
Wysłał też Rhysa do swej kajuty - po lunetę. A nuż uda się ocenić, czy w oddali widać potencjalny łup, czy może lepiej rozwinąć żagle i popłynąć w przeciwnym kierunku.
 
Kerm jest offline  
Stary 14-11-2022, 09:45   #3
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
Edmure Manderly przechadzał się po pokładzie w czasie burzy inicjując śpiew dla załogi czasem przerywany wydarciem się na którego pechowca, który pechowa zwrócił uwagę bosmana. Ten już trochę podstarzały wilk morski już nie jedną taką zawieruchę na morzu przeżył i teraz nic się nie nie denerwował. Jednakże jego siwa gęsta broda i ostatnie włoski trzymające się jego łba pokazywały ile nerwów kosztuje go załoga tych cholernych obiboków.
- Wybierać szoty !- wydarł się po czym wrócił do rytmu szanty.

Gdzie ta keja, a przy niej ten jacht?
Gdzie ta koja wymarzona w snach?
Gdzie te wszystkie sznurki od tych szmat?
Gdzie ta brama na szeroki świat?

Gdzie ta keja, a przy niej ten jacht?
Gdzie ta koja wymarzona w snach?
W każdej chwili płynę w taki rejs,
Tylko gdzie to jest? No gdzie to jest?


-Rhys pilnuj swojego kundla, aby się po pokładzie mi nie pałętał ! - zawołał swym zdartym głosem do chłopca ponownie przerywając pieśn.

Zapowiadała sie pracowita noc.


W ocenie Ed'a nie było tak źle, a wstępna ocena Kwatermistrza wykazała, że mają tylko drobny przeciek. Wszyscy chyba przeżyli, a łajba dalej płynie.
Do wybierania wody załapało się dwóch szczęśliwców w postaci "Jąkały" i "Gwoździa". Dokooptował im jeszcze "Starucha" Hansona, aby ich pilnował przy robocie. Sam zaś ruszył po Pana Tyda, aby sprawdzić co to za nieszczelność w kadłubie.
Jak tylko się z tym uwinął chciał ruszyć do kucharza załatwić co dobrego załodze na obiad. W końcu po takiej nocy nagroda się należy.
Padło jednak hasło na które każdy pirat czeka niecierpliwie.

- Żagiel na horyzoncie! - Wydarł się pirat z bocianiego gniazda - Sterburta!

Nie zwlekając przywołał do siebie "Małpę" i "Lennego" jako swoją obstawę. Wziął w garść swój stary dobry topór co to i łeb rozłupie jak i beczułeczkę grogu otworzy i był gotów do akacji. Ekipa jaką wysłał do naprawy usterki wychyliła łby na wieść o potencjalnej bitce, ale odesłał ich z powrotem do roboty. Głupio by było jakby zdobycz im uciekła bo za dużo wody nabrali, albo co gorsza jakby sami musieli wiać w tę pędy.

- No pora co zarobić! - wydarł się na zachętę do załogi. Następnie rozpoczął nową pieśń na rozgrzewkę do przyszłej bitki.

Okręt nasz wpłynął w mgłę i fregaty dwie
Popłynęły naszym kursem by nie zgubić się.
Potem szkwał wypchnął nas poza mleczny pas
I nikt wtedy nie przypuszczał,
że fregaty śmierć nam niosą.

Ref.: Ciepła krew poleje się strugami,
Wygra ten, kto utrzyma ship.
W huku dział ktoś przykryje się falami,
Jak da Bóg, ocalimy bryg.
 

Ostatnio edytowane przez Lynx Lynx : 16-11-2022 o 07:12.
Lynx Lynx jest offline  
Stary 19-11-2022, 11:59   #4
 
Jenny's Avatar
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
Mandisa, dla bliższych znajomych pieszczotliwiej nazywana “Mandy”, jak zapewne można było przypuszczać po jej kolorze skóry, miała przeszłość niewolniczą. Nie przepada za tym, by wiele o tym mówić, a przynajmniej do niewielu członków załogi nabrała wystarczającego zaufania, by się zwierzyć. Jej mina raczej wskazuje, że nie są to dla niej przyjemne wspomnienia. Nie zajmuje długo stanowiska żaglomistrzyni, które przejęła po zmarłym w walce poprzedniku. Zwinnie potrafi poruszać się po maszcie, często przyciągając przy tym niemałą widownię pod sobą. Jest jednak mocno skupiona na swojej robocie, stara się nie zawieść kapitana, który dał jej szansę. Póki co żadnych zarzutów do jej pracy nie było, a wręcz przeciwnie, nauczona w surowych warunkach swojego rzemiosła, czasem potrafi wyczarować coś z niczego, czyli naprawiać żagle przy dość skromnych warunkach, jakie często ich spotykają po wypłynięciu na szerokie wody.

Jest kobietą dość wysoką, szczupłą, rzucająca się w oczy przede wszystkim burzą czarnych, kręconych włosów, zachowujących swą puszystość nawet mimo wszechobecnej na statku wody. Dla mężczyzn, zresztą stanowiących większość załogi, zapewne najbardziej interesującymi elementami jest bardzo kształtna, jędrna pupa, długie, umięśnione nogi i średniej wielkości piersi. Nosi ubrania, które raczej nie zakrywają jej atutów. Zazwyczaj w ciemnych kolorach, lubi także skórzane elementy. Lubi także buty na wysokim obcasie, chociaż podczas skakania po żaglach, najczęściej je zdejmuje. Przy sobie ma także często dwa pistolety, ale wcale nie korzysta z nich równocześnie, drugi jest po to, gdyby pierwszy się zaciął lub skończyły się naboje.

***

Szczególnie sztormów nienawidziła Mandy, bo prawie zawsze jakiś żagiel nie działał, jak trzeba i jej zadaniem było to jakoś ogarnąć. Mogła wysłać tam kogoś innego, ale zazwyczaj partolił on swoją robotę, czyniąc więcej szkody, niż pożytku, a najgorzej, jak jeszcze sam zrobił sobie krzywdę. Wolała więc zajmować się najcięższymi sprawami sama. Cóż, podczas sztormu krzątali się wszędzie wszyscy i przez aurę mieli do wykonania nieprzyjemne obowiązki. Gorzej, że po zakończeniu sztormu, inni mogli złapać gdzieś chwilę wytchnienia, a ona wtedy wkraczała do dodatkowej pracy. Zawsze jakieś żagle były uszkodzone. Kwestia była tylko taka, jak dużo. Cieszyć się mogła, gdy było ich niewiele do naprawy.

Tym razem było niewiele, ale jak na złość, musiał się zniszczyć ten najbardziej wysunięty do przodu, najwyższy żagiel na fokmaszcie. Właściwie złościła się tylko moment, w końcu był to jeden z najbardziej wystawionych na warunki atmosferyczne elementów statku, więc nie mogło być dziwne, że się zepsuł. Wzięła ze sobą Mamo Khone i “Dużego” Sefu, najbardziej zaufanych ludzi, a takich potrzebowała do napraw w takim miejscu. Mamo całkiem nieźle się wspinał, nie gadał dużo, więc był idealny do takiej roboty. A Sefu był na tyle silny, że i z burty potrafił dorzucić jakiś potrzebny przedmiot na samą górę masztu. Chwila roboty, skakania po maszcie i pertach, trochę szycia, trochę ciągnięcia, rozwiązywania supłów, wiązania na nowo. W końcu się udało. Bombramreja ogarnięta, przetestowana, do następnego sztormu nie powinno być z nią problemu. Krzyknęła do Khone, że mogą schodzić. Przyjaznymi klepnięciami podziękowała swoim kompanom, którzy formalnie nie pracowali pod nią, bo nie była oficerem, ale jakoś tak się przyjęło, że nawet, gdy inni oficerowie chcieli ich pomocy, to najpierw pytali, czy Mandy ich do czegoś nie potrzebowała.

Myślała, że skończyła robotę, której szczęśliwie okazało się nie być aż tak dużo i będzie mogła odpocząć. Jednak żagiel na horyzoncie.
- Do jasnej, ciasnej, chędożonej… - Mruknęłą pod nosem, zdając sobie sprawę, że dalej nie będzie mogła odetchnąć. Walka, to jednak nie był jej pierwszy żywioł, udała się w stronę sterburty i czekała więc w gotowości na polecenia kapitana i oficerów, na własne oczy starając się wypatrzeć nadpływającą łódź.
 

Ostatnio edytowane przez Jenny : 19-11-2022 o 12:02.
Jenny jest offline  
Stary 19-11-2022, 21:35   #5
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Kirsten, zwana całkiem słusznie "ognistą", była piękną młodą kobietą. Dość wysoka i bardzo zgrabna, o zadbanych blond włosach. Cała załoga doskonale wiedziała że była ona córką kapitana i musieli mieć tego świadomość, gdyż nikt nie chciał podpaść ich kapitanowi.
Dołączyła do załogi około pięć lat temu, od razu na stanowisku oficerskim, często zastępując kapitana. Nie było to dziwne z uwagi na jej pochodzenie, ale ci którzy wątpili w jej zdolności, przekonali się że mimo młodego wieku kobieta daje radę sprostać wyzwaniom i co ważniejsze spełnia oczekiwania swojego ojca. Sama nie uzyskała by aż takiego posłuchu wśród załogi, ale gdy ojciec zapewnił jej to na starcie, utrzymała go na należytym poziomie.
Kirsten zwykle szczelnie okrywa się swoją krótką wersją surduta. Aczkolwiek jeśli jest dostatecznie ciepło, nie wzbrania się przed jego rozpięciem i przy okazji pokazaniem że nie jest małoletnią dziewczynką a w pełni rozwiniętą kobietą. Nieomal nie rozstaje się natomiast ze swoim kapeluszem, który dostała od ojca jako odznakę swojej pozycji wśród załogi.
Czasami wszędzie jej pełno, ale potrafi też i zniknąć wszystkim z oczu na kilka godzin. Gdy znajduje się w polu widzenia, najczęściej przebywa na mostku, ale często też ćwiczy walkę szablą i nie raz już pokazała że potrafi się z nią dobrze obchodzić.


Gdy nadciągała burza, ojciec dał jej ścisłe wytyczne zadbania o kajuty i główne arsenalia. Kirsten zawitała pod pokładem i niewiele widząc w ciemnościach wydała odpowiednie polecenia, tym którzy tam byli - choć nie widziała komu dokładnie. Potem pobiegła do kajut i ta część była już prosta. Pozamykać okna, pogasić wszelki ogień, oraz pochować mapy i wszystko co mogłoby się rozbić. Oczywiście sprawiła się szybko i nie zapomniała, aby założyć przy tym opaskę na oko!
Gdy krótko potem zawitała pod pokładem, jedno z jej oczu było przyzwyczajone do mroku i kobieta nie miała już problemów z widocznością. Wiedziała, że nie można było dopuścić do sytuacji, w której podczas sztormu kule armatnie, czy nawet całe działa turlają się po podłodze. Przewalanie się tak ciężkiego ładunku implikowało niestabilności i mogłoby spowodować zatopienie całego statku. Kirsten biegała najpierw w jedną i potem drugą stronę, sprawdzając wszystko po dwa razy, ale doświadczonej załodze nie trzeba było dwa razy powtarzać.
Potem tam siedziała. Jak na szpilkach! Czas się dłużył ale emocje nie opadały. Kirsten wierzyła w umiejętności swojego ojca i załogi, ale miała świadomość że nie w każdej sytuacji można wyjść obronną ręką. Bała się, ale nie dawała tego po sobie pokazać...

Przetrwali sztorm! Niewątpliwie dzięki jej ojcu...


Jeśli chodzi zaś o sterowanie statkiem, to Kirsten zdecydowanie wolała to robić na spokojnym morzu. Najważniejsze było aby mieć oko na kompas i nie zbaczać z kursu, oczywiście odpowiednio łapiąc wiatr w żagle. A zbyt długie utrzymywanie steru podczas korygowania kursu mogło pociągać za sobą konieczność korekty w przeciwną stronę. Należało więc uważać i działać delikatnie, aby statek płynął w miarę prostym kursem, a nie jak zapijaczony ślepiec... Zaś w większej skali ujmując, Kirsten oczywiście dobrze wiedziała też czym jest halsowanie i dlaczego się je stosuje.


Gdy na horyzoncie pojawił się statek, Kirsten w odpowiedni sposób zmieniła kurs na sterburtę. Nie było innej możliwości! Była nawet szansa, że napotkany statek też miał kłopoty z burzą i bardziej niż oni ucierpiał, co uczyni go łatwą zdobyczą. Nie mogli przegapić takiej okazji!
Kirsten z uśmiechem chwyciła lunetę, ale statek był tak daleko że mogła co najwyżej potwierdzić jego obecność.
Jej ojciec z pewnością odpoczywał, a po tym czego dokonał nie należało mu w tym przeszkadzać! Oczywiście wszczęcie walki bez jego wiedzy i zgody tym bardziej nie miało prawa mieć miejsca, ale Kirsten wiedziała że zanim zbliżą się do drugiego statku spokojnie zdąży go zawiadomić ze sto razy. Póki co trzymała kurs przechwytujący - a przynajmniej tak sądziła. Naturalnie była gotowa przyjąć sugestię Jarmara i oczywiście zamierzała oddać ster w jego ręce, jak już będzie mogła pójść po ojca.
 

Ostatnio edytowane przez Mekow : 20-11-2022 o 12:27.
Mekow jest offline  
Stary 27-11-2022, 21:11   #6
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Morze Karaibskie,
Tuż przed południem.


"Wilk morski" płynął w kierunku swojego celu, na statku panowała zaś krzątanina… kilka osób obserwowało zaś inny statek przez lunety.

Ster przejął Jarmar, a na pokładzie pojawił się wkrótce i sam kapitan, również zabierając się do obserwacji ewentualnego łupu.

Minuta za minutą, w kierunku innego statku…

[MEDIA]https://media.tenor.com/U-aUGNkmD-IAAAAM/ship-water.gif[/MEDIA]

Dwa maszty z żaglami, z tego jeden chyba nieźle potargany...

Kilka armat na pokładzie… ale zdecydowanie mniej niż, na ich statku.

Hiszpańska flaga… tak, hiszpańska.

- Hiszpański bryg! Kupiecki! - Zakomunikował w końcu kapitan Dante.
- Ayyye! - Odpowiedziała mu ucieszona załoga.
- Mają uszkodzony fokmaszt!
- Ayeee!! - Rozradowała się jeszcze bardziej załoga.
- Przygotować się do walki - Powiedział spokojnym głosem "Czerwony", a jego rozkaz, o wiele już głośniej, przekazał dalej Kwatermistrz i Bosman.

- Wciągać Jolly Roger…

A więc się zaczynało.

Przygotować armaty, kule armatnie, proch. Broń palną i do walki wręcz. Haki abordażowe i liny, zrzucić więcej żagli, by nabrać jeszcze większej prędkości… oj było dużo do roboty, bardzo dużo.

~

Minuta za minutą, coraz bliżej "wrogiego" statku, wśród krzyków na pokładzie, szybkiego wykonywania rozkazów, ekscytacji z nadchodzącej sytuacji…

"Wilk morski" mknął do swojej ofiary od jej rufy. Następnie Dante miał pewnie zamiar wykonać zwrot na sterburtę, lub bakburtę, i poczęstować hiszpanów salwą. No chyba, że wywiesiliby białą flagę.

Nic takiego jednak nie miało miejsca.

Jeszcze jedna morska mila. Już za chwilę…

Na hiszpańskim brygu, ledwo co poruszającym się w przód, można było obserwować już paniczne bieganie po pokładzie, i gorączkowe przygotowywania do obrony. Biedne sukinsyny... Załoga piratów nieco zarechotała.

Nadpływali na pełnej prędkości, mając bryg na sterburcie, przecinając jego kilwater(wodny ślad za statkiem, na jego rufie).

100 metrów.

- Przygotować działa! - Wrzasnął kapitan.

70 metrów…

- Ognia!
- Ognia!! - Powtórzył Kwatermistrz, i Bosman.
- Ognia!! - Powtórzyli piraci przy działach, i odpalili je.

Rozgrzmiała salwa 10 dział, posyłając duże kule w ofiarę piratów. Bryg oberwał głównie po rufie, i po bakburcie, posypały się częściowo szyby kabin, powstały dziury w kadłubie, fruwały drzazgi.

Na jednym statku wrzeszczano z przerażenia, na innym rechotano z radochy.

- Trzymać się!! - Wrzasnął Dante, kręcąc niczym oszalały sterem. Ostry zwrot "Wilka morskiego" na sterburtę. Tuż, tuż za rufą hiszpanów. Niemal się w nich wbili dziobem… ale jednak nie. Przepłynęli metry obok. Metry. Statek piracki ostro się przechylił, trudno było utrzymać równowagę…

I teraz mieli bryg na bakburcie.

- Ognia! - Wrzasnął znowu "Czerwony", i tym razem załoganci na drugiej burcie otworzyli ogień z armat. Z bakburty, walono w sterburtę… hiszpanie odpowiedzieli ogniem. Ale było już w sumie za późno. Trzy strzały z ich strony, dziesięć od piratów.

Trupy po obu stronach. Choć na brygu o wiele, wiele więcej…

- Do abordażu! Haki i liny!
- Do abordażu!! Haki i liny!!
- Arrrr!!


Wystrzały z muszkietów i pistoletów, upadający na pokłady ranni i zabici, rzucane haki z linami, oba statki manewrujące już bardzo blisko siebie… zbyt blisko…

Wszystkim i wszystkimi zatrzęsło, gdy obie jednostki zetknęły się burtami, wśród okropnego zgrzytu, dymu z dział, i broni palnej, oraz wrzasków.

~

Bezpośrednia już walka, trwała jedynie minutę.

Kirsten postrzeliła z pistoletu jakiegoś hiszpana w nogę, który spadł z takielunku, i się poobijał, zalegując gdzieś tam teraz nieprzytomny na pokładzie.

"Książę" związał walką wręcz wrogiego załoganta… który okazał się bardzo sprawnym szermierzem! Simon wygrał jednak owy pojedynek, zakańczając go cięciem po torsie delikwenta, który padł martwy.

Edmure nie miał okazji ani nikogo ustrzelić, ani potraktować toporkiem… Podobnie jak Mandisa.

70 piratów, na 25 załogantów statku kupieckiego… hiszpanie zaczęli się poddawać.

- Litości!!
- Poddajemy się!!

Bonar zastrzelił marynarza, który rzucił już szablę na dechy pokładu.

- Rzucamy broń!!

Bonar ciał przez twarz kolejnego, już nieuzbrojonego…

- Ej!! - Ryknął na niego kapitan Dante, wchodząc na pokład hiszpańskiego brygu.
- Nie słyszałem ich kapitanie - Durno się tłumaczył "Okrutny".


- Gdzie kapitan tej łajby? Dawać go tu! - "Czerwony" Dante zajął się już innymi sprawami, podczas gdy jego piraci rozbiegli się po statku, wiążąc hiszpanów, i zaczynając łupienie jednostki…








***
Komentarze jutro.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 30-11-2022, 09:14   #7
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Burta w burtę stanęły okręty
cała załoga poszła pod nóż...


No może nie do końca cała, bo Dante zwykł darować życie tym, co rzucili broń. Czy słusznie? Trudno było powiedzieć, ale w zasadzie Simon popierał takie stanowisko. W gruncie rzeczy to głupio podrzynać gardło komuś tylko dlatego, że tamten nie może się bronić.

'Książę' wytarł ostrze szabli w połę kaftana zabitego przez siebie Hiszpana, potem rozejrzał się dokoła w poszukiwaniu swoich ludzi. Walka była skończona, teraz należało się zająć łupem - czyli przetrząsnąć zdobyty statek od zęzy po bocianie gniazdo. Jedynie na statku-widmo nie było nic wartościowego, więc i na tym musiało coś być.Nie liczył na kufry złota ani na piękne seniority, ale towary czy żywność byłyby mile widziane.

- Bonar, weź paru ludzi i razem Mandisą sprawdź, co ciekawego jest pod pokładem - polecił 'Okrutnemu'.
- Jeremy, pozbieraj całą broń - polecił stojącemu obok marynarzowi. - Vail, pomóż mu. Wy - wskazał trzech marynarzy - za mną.
Sam ruszył w stronę rufy, gdzie - jak nakazywała logika - w nadbudówce znajdowała się kapitańska kajuta.

Krótka, trzystopniowa schodnia prowadziła do solidnych, dębowych na oko drzwi, wzmocnionych żelaznymi okuciami. Simon nacisnął klamkę i pchnął drzwi.




Kajuta kapitana była malutka, w porównaniu z tą od Dante… w końcu jednak i hiszpański bryg był mniejszym statkiem niż "Morski Wilk". Poza tym na kupieckim statku najważniejsza była ilość towarów, jakie można było przewieźć, a nie wygody kapitana.
Simon rozejrzał się po kajucie, wypatrując zakamarków, w których ktoś mógłby się ukryć. Szafa zdała mu się zbyt mała...
Sprawdził, czy za drzwiami ktoś się nie ukrył, potem zrobił parę kroków i ostrzem szabli odsunął na bok zasłonę, przy okazji wpuszczając do kajuty więcej światła.
Nikogo nie znalazł.
Pod stołem ani w kapitańskiej koi również nikt się cho…

A nie, ktoś tam był. Za zasłonami owej koi.
- Ręce do góry i wyłaź, a włos ci z głowy nie spadnie - powiedział Simon. Z braku znajomości hiszpańskiego - po angielsku.

Rozległ się dziecięcy płacz, a Simonowi opadły ręce.
- Madre de Dios... - wyrwało mu się z ust jedyne (kulturalne) wyrażenie, jakie znał po hiszpańsku. Cofnął się o krok i schował szablę. Nie bardzo wiedział, jak postępować z dziećmi, ale z pewnością nie zamierzał walczyć z dzieckiem, ani tym bardziej go szlachtować.
- Salvo! - krzyknął w stronę drzwi. - Chodź tu! I schowaj broń - dodał.
- El alto, pirate - Rozległo się z koi. Kobiecy syk, a zza zasłonki wychyliła się panna, z… pistoletem w obu dłoniach skierowanym perfidnie w tors Kwatermistrza. Za nią zaś chował się mały smyk, który cały czas beczał.
Simon uniósł dłonie ku górze.
- Przykro mi, ale nie rozumiem - powiedział, co wcale nie zmieniło gniewnego spojrzenia niewiasty… ani położenia lufy, w minimalnie jej drżących dłoniach.
- Kwatermistrzu...? - Salvo pojawił się w drzwiach kajuty i wytrzeszczył oczy, widząc Simona stojącego z podniesionymi rękami.
Książę nie spojrzał w jego stronę. Cały czas wpatrywał się w klęczącą na koi kobietę. I w pistolet.
- Pomyśl lepiej, co się stanie z tym dzieckiem - powiedział. - Salvo, przetłumacz.
- Será mejor que pienses qué pasará con este niño... - Z tonu Lisa można było zrozumieć, że nie bardzo wie, o co chodzi. Ale powiedział to, co miał powiedzieć. No i wyciągnął szablę, chociaż nie ruszył się z miejsca.

Huk wystrzału. Piekący ból w torsie. Wrzask Salvo… wrzask kobiety. Simon padający na podłogę.
I ciemność.
 
Kerm jest offline  
Stary 30-11-2022, 20:19   #8
 
Jenny's Avatar
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
Mandisa nie była specjalistką od walki, co było widać po tym, że nawet nie miała okazji kogokolwiek ustrzelić podczas abordażu. Za to jej ekipa była specjalistami, albo przynajmniej była na tyle liczna, że nie musiała się tym szczególnie przejmować. Dość płynnie wygrali, tylko jeden członek ich załogi zginął. Każdego było szkoda, ale kto żył w takich warunkach, a piratka miała już za sobą kilka takich lat, przyzwyczajał się do tego, że czasem traciło się znajomych, kolegów, przyjaciół.

Szybko jednak po walce, dziewczyna zdawała sobie sprawę, że musi zadbać o swoją działkę na statku. Wielu piratów oczywiście ruszyło w poszukiwaniu skarbów. Kosztowności, broni, złota, jedzenia, alkoholu, a przede wszystkim liczyło na odnalezienie jakichś kobiet. Jeśli by jakąś znaleźli, zapewne traktowana byłaby gorzej, niż jakakolwiek kosztowność, Mandy zdawała sobie z tego sprawę. Jej jednak zależało przede wszystkim na znalezieniu żagli i sprzętu, który przydawał się do ich naprawy. W pirackich warunkach wszystko nadzwyczaj często się psuło, a po kupieckim statku można było oczekiwać całkiem porządnego sprzętu.

- Mamo, Sefu, Miles! Do mnie! - Zawołała trzech piratów, którzy często jej pomagali przy pracy, a akurat stali koło siebie, planując, gdzie się udać, by znaleźć ciekawsze łupy. - Chodźcie ze mną szukać żagli!
- Mandy, zajmiemy się tym później, co? - Odpowiedział Sefu, któremu nie w głowie były teraz jakieś głupie płachty materiału.
- Przecież nikt przed nami tego nie weźmie… - Dodał rudy Miles, niezadowolony z tego, że natrafił na czarnoskórą żaglomistrzyni akurat w takiej chwili.
- Przecież i tak Dante każe wam wszystko oddać, żeby wszystko przejrzeć! - Lekko poddenerwowana odparła Mandy. - A jak podpłynie niedługo jakiś statek, a my nie znajdziemy żagli, to będzie źle!
- No to znajdź i nas zawołaj, jak znajdziesz. - Niezadowolony Sefu dalej próbował wymigać się od roboty, a małomówny Mamo mu tylko przytakiwał. - Najlepiej nie nas… - Dodał po cichu, ale jednak Mandy dosłyszała. Już miała ostro skomentować, ale obok pojawił się Bonar.
- Słuchać jej, a nie pierdolić. - Rzucił chłodno, wręcz przeszywająco do trójki, odchodząc dalej. A jako, że oni nie chcieli, by później ich złapał na tym, że jednak nie posłuchali jego rozkazu, udali się razem z Mandy na dolne pokłady statku, gdzie zaczęli poszukiwać jakiegoś składziku z poszukiwanym sprzętem.

Głęboko pod pokładem, gdzieś w okolicach dzioba, mała grupka najpierw natknęła się na składzik lin, a po chwili i żagli…
- "Nierudy", pilnuj tyłów - Powiedział Sefu, gdy we trójkę weszli do pomieszczenia, a Mandy mogła sobie obejrzeć składowane tam płótna. Przeczucie nie zawiodło jej i na statku kupieckim było sporo przydatnych, w dobrym stanie żagli, materiałów, nici. Część trzeba by rozwinąć w pełni, aby określić z zupełną pewnością, ale wydawało się, że na pewno zrobią, spory użytek z tego, co znaleźli.
- Niezły sprzęt tu mają. Wynosimy do naszego składzika. - Zwróciła się do dwóch czarnoskórych mężczyzn, samej zaczynając układanie sprzętu tak, by lepiej i więcej można było unieść… i tak lekko wypięta, poczuła nagle łapę na swoim pośladku.
- Niezły sprzęt, tak - Mruknął Sefu, macając ją po tyłku.
- A tobie w oczy ktoś wystrzelił, że nie odróżniasz mojej dupy od żagli? - Odparła lekko zdenerwowanym tonem Mandisa.
- Dupa lepsza niż żagle… - Powiedział Sefu z uśmieszkiem, i mocniej nieco złapał poślad w dłoni, a Mamo cicho zarechotał.
- Sobie wybrałeś moment… - Mandisa lekko obróciła się w ich stronę. - Nie możemy najpierw tego wynieść, a później pomyśleć nad zabawą? - Zapytała, patrząc głównie na Sefu, ale i zerkając, co też kombinował Mamo.
- Na żaglach będzie wygodniej? - Zaśmiał się Sefu, i… zaczął rozpinać swój pas. Momo zaś stanął plecami przy przymkniętych drzwiach(?!) za którymi został Miles, i założył łapę na łapę, wpatrując się w Mandisę.
- Co ja z wami mam… - Odparła zrezygnowana Mandisa, zaczynając zsuwać w dół swoje spodnie. Lubiła chłopaków, także od tej erotycznej strony, ale zdecydowanie brakowało im wyczucia chwili. - Jak już skończymy, to grzecznie wszystko przeniesiecie? - Zapytała, by się upewnić, zanim jeszcze odsłoniła swój jędrny tyłek. Obydwaj pokiwali potakująco głowami.
- Tylko nie wpychaj we mnie od razu tego swojego ogromnego drąga… - Powiedziała, teraz zdając sobie sprawę, że za nią stał Sefu. Pociągnęła w dół swoje spodnie razem z bielizną, uwalniając pupcię i patrząc na to, co zaraz miał uwolnić “Duży”.

Stojący za czarnulką Sefu, położył dłoń na jej pleckach, po czym delikatnie naparł, by Mandisa się pochyliła… Mamo w tym czasie, stojąc dwa kroki przed nią, wyciągnął swojego bydlaka ze spodni, prezentując go w całej okazałości. A Sefu zaś wsadził łapę od tyłu między nogi Mandy, i zaczął ją pocierać we wrażliwym miejscu…
Kobieta wyciągnęła język, by polizać członka Mamo. Wolałaby to robić po jakiejś względnej kąpieli, obmyciu się chociaż mężczyzny, a nie tuż po walce, ale jak się nie ma, co się lubi… Przemogła więc początkową niechęć i wprowadziła go sobie do ust, zaczynając mocniej ssać, jednocześnie oddając się pieszczotom Sefu, rzeczywiście sprawiającym, że czuła się coraz bardziej gotowa… Sefu nagle w nią wszedł, mocno i głęboko, choć na szczęście nie czyniąc jej krzywdy. A wielki kutas Mamo, twardniał w jej ustach coraz bardziej, i jego smak, oraz zapaszki, nagle zrobiły się wcale nie takie nieznośne… a wręcz przeciwnie. Zaczęły działać na Mandy pobudzająco, wprost niemal… zwierzęco? Pierwotne instynkty rozbudziły się na całego. Wyciągnęła ręce do przodu i chwyciła się mocno ud Mamo. Wtedy mogła jeszcze mocniej wpuszczać go w swe usta, pragnąć wypełnić je jak najmocniej, tak samo, jak jeszcze większy bydlak Sefu pieścił wnętrza jej dziurki. Zapachy, urodziwe i okazałe kutasy, szybko zmieniły jej nastrój, z jeszcze przedchwilowej chęci załatwienia najpierw spraw żagli, teraz chciała się skupić wyłącznie na przyjemności. Takie było życie piratki, kiedy zdarzało się coś przyjemnego, trzeba było z tego natychmiast korzystać i czerpać jak najwięcej. Oddawała się więc rozkoszy mocnego, praktycznie podwójnego rżnięcia.
Całej trójce było dobrze, pojawiły się i ciche pojękiwania, oraz miłosne mlaśnięcia, wśród penetracji ust i cipki… było naprawdę nieźle. Po kilku jednak nieco dłuższych chwilach owych igraszek, Mandy zaczęły wibrować nogi, i to nie bynajmniej z nadchodzącej rozkoszy. Zdziwiona tym uczuciem, wypuściła z ust penisa, mogąc w końcu mocniej odetchnąć i obniżyła nieco głowę, by spojrzeć w stronę swoich nóg. Nic na nich nie było, jak początkowo jej się zdawało, ale zaraz zdała sobie sprawę, że to po prostu zmęczenie.
- Skoro na żaglach miało być wygodniej, to może przenieśmy się na nie… - Mandy powiedziała do obu, lekko odsuwając się także od Sefu, by musiał zastosować się do jej słów.
Mamo od razu skoczył ku żaglom, na których się położył na plecach, trzymając w dłoni sterczącego, i błyszczącego kutasa… już czekał na Mandy, tak jak ta zaproponowała. Sefu w tym czasie odpiął swój pas, i odłożył go z szablą i sztyletem, po czym z uśmiechem lekko pacnął w dupcię dziewczynę, by się tam chyba do Mamo ruszyła.
- Ej! - Pisknęła Mandy, ale pilnie jej było do dania nogom odpoczynku, a i jej cipka mocno dawała znać, że chciałaby dokończyć to, co przed chwilą zaczęli. Zdjęła jeszcze do końca spodnie, które wcześniej miała tylko opuszczone i odpięła swój pas przewieszony przez bark, by czasem kogoś nie uszkodzić. Gorsetu nie ściągała, bo za dużo byłoby roboty. - To co chłopaki, zmieniamy dziurki? - Uśmiechnęła się i skierowała się na kolanach do Mamo.
- Chcesz na mnie usiąść? - Spytał ten, patrząc na podchodzącą Mandisę.
- Oj nie, nie mam sił, żeby teraz po was skakać… - Odparła Mandy, mając w głowie to, co przed chwilą działo się z jej nogami. - Chcecie mnie teraz pieprzyć, to sami musicie się postarać. Może… weźmiecie mnie na dwie dziurki? - Powiedziała, nagle zmieniając swój plan i obracając się tak, by położyć się plecami na Mamo. Oj, nie chciałaby, żeby tak od razu Sefu rozpychał jej odbycik. Złapała za to dłoń Mamo, którą nakierowała na swoją drugą dziurkę, by zasugerować mu, by najpierw chwilę pobawił się w nią w ten sposób.
- Hehehe… wiesz co dobre Mandy… - Powiedział Sefu, po czym poślinił swoją dłoń, potem nią trochę główkę swojego kutasa, a na końcu cipkę… i wszedł w nią głęboko.
- Ach! - Jęknęła i wierzgnęła, ponownie czując wielkiego drąga w sobie.
- Co chcesz… - Wychrypiał Mamo, i również zabrał się za drugą dziurkę dziewczyny, powoli wpychając się w tyłek Mandisy twardym penisem, jednocześnie łapiąc ją łapami za cycuszki.
- Ja… ach… pierdole… - Wypowiedziała z lekkim wręcz bólem w głosie, pozwoliła w końcu dwóm facetom z olbrzymim sprzętem penetrować się na raz. Powoli jednak nieprzyjemność odchodziła, a raczej chowała się pod błogim doznaniem, jakie zaczęła odczuwać, gdy zaczęli ją posuwać. - Chyba… och… będziecie musieli mnie też… ach… zanieść na nasz statek…
- Zrobimy… uhhh… co zechcesz… uhhh… - Wyjęczał Mamo, ściskając cycuszki w łapach, i posuwając ją w pupcię coraz śmielej.
- Taaak - Dodał Sefu, łapiąc nogi Mandy w kostkach, i unosząc je nieco w górę, rozchylone na boki. Brali ją obaj po kilku chwilach coraz mocniej i szybciej, aż pojawiło się słodkie chlupotanie w obu dziurkach… i te niezwykłe uczucie, gdy oba kutasy, wprost ocierały się w niej niemal o siebie, oddzielone jedynie jakąś cienką ścianką, wypełniając ją podwójnie, do granic możliwości jej ciałka.
- O… kurwa… ach!!! - Coraz głośniej jęczała i krzyczała Mandy, czując, że już dociera do kresu swojej rozkoszy, choć zakończonej jeszcze wybuchem największej przyjemności. - Chłopaki, ja już… ach!!! - Poczuła przyjemny skurcz i obfitość soczków, a następnie kolejne rozchodzące się fale. Czuła, że jej reakcja tylko przyspieszyła orgazmy u facetów. - Sefu, tylko nie w środku…
- Ooooooohhhhh!!!! - Zawył Mamo, i spuścił się w tyłeczek Mandy, wypełniając go gorącym nasieniem, wśród ostatnich, bardzo głębokich pchnięć… a Sefu ją jeszcze dalej posuwał w cipkę, sapiąc i będąc już bardzo blisko, co wyraźnie wyczuwała poprzez drgania kutasa…

- Co tu się kurwa dzieje?! - W drzwiach stał "Żmija", a za nim "Cichy", gapiąc się na rżnące się trio, a Miles spierdalał właśnie w siną dal korytarzem.

- Hhhhh… - Sapnął Sefu, wyciągając z chlupotem kutasa z cipki Mandy, po czym spuścił się obficie na jej brzuszek.
- Trochę prywatności może, co? - Odezwała się Mandy, po błogim, otumaniającym uniesieniu, przebudzona pojawieniem się dwóch kolejnych piratów. Nie było dla niej komfortowym bycie przyłapaną w takim momencie, ale już się stało, więc trzeba było jakoś rozwiązać sytuację.
- Zamiast łupić, to wy się tu dupić! - Zarechotał "Żmija" - Ciekawe co na to powie kapitan…
- Czekaj… - Odparła Mandy, zerkając na Sefu. - Masz te swoje pomysły… teraz wymyśl, co zrobić, żebyśmy nie mieli problemów!
- Urwę mu głowę? - Powiedział czarny wielkolud, wstając z kapiącym spermą fiutem, szczerząc zęby.

A "Cichy" momentalnie złapał w obie dłonie dwa swoje pistolety… choć ich lufy były skierowane jak na razie w podłogę.
- Ty to umiesz rozładować sytuację… - Rzuciła pod nosem Mandy, po czym dodała. - Chłopaki, nie bądźcie tacy… mieliśmy chwilę zapomnienia i tyle? Nikt nie będzie nikomu głowy urywał, nikt nie będzie strzelał i… nikt nie będzie nic mówił kapitanowi?
- Taaaa… a co ja z tego będę miał, żeby "zapomnieć"? - Arval bezczelnie omiatał wzrokiem z góry do dołu, niemal całkowicie nagą Mandy z głupim, świńskim uśmieszkiem.
- Ech… - Wzdychnęła Mandy, z lekką złością patrząc nie na “Żmiję”, a Sefu, którego był to pomysł. - No dogadamy się jakoś chłopaki. Po lodziku?
- Heh… - Głupio się uśmiechnął "Cichy", zerkając na "Żmiję". Chyba mu się taki pomysł spodobał.
- Hmmm… - Zamyślił się Arval - Hmmm…

W tym czasie Sefu zaczął się ubierać, a i Mamo lekko zsunął z siebie Mandy, i on także zaczął podciągać portki…

- Pomyślę jeszcze. Teraz ubierać dupy, i ruszać dupy - Powiedział niespodziewanie "Żmija", po czym wylazł, i poszedł w cholerę. A zbaraniały "Cichy" poszedł za nim.
- Miles! Cholerny baranie wracaj tu, i się czymś zajmij! - Dało się jeszcze po chwili usłyszeć.
- Pięknie kurwa, pięknie. - Wymruczała tylko Mandy, po czym sięgnęła po kawałek jakiejś szmatki przy żaglach i zebrała nią obfitą spermę Sefu z brzuszka, na którą wolałaby nie zakładać spodni. Dopiero po tym wzięła się za ubieranie, a następnie ogarnięcie przeniesienia żagli.
 
Jenny jest offline  
Stary 01-12-2022, 07:22   #9
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
...i porąbany
i porąbany łeb
Razem bracia
aż po kres.

Skończył pieśń wraz z ostatnią przelana kroplą krwi w czasie tego abordażu.
Do roboty osobiście nie miał za wiele.
Walką i poprowadzeniem do niej ludzi zajęli się oficerowie, a Edmure pilnował łajby i sprawdził czy liny są dobrze zaczepion, aby przypadkiem się nie rozstali z łupem, a co najważniejsze zabezpieczał działa swoje i ich przy pomocy swoich ludzi, aby przypadkiem coś im tu nie pierdutneło.
Wyznaczył Lennego i paru innych szczęśliwców z załogi do pilnowania i przeszukania jeńców. Szrama w tym czasie miał skoczyć po Tay, aby ogarnęła tych paru rannych. Potem miał wrócać i pomóc McGillowi z robotą.
Sam Bosman poprawiając pas na swym brzuszysku ruszył do Kapitana zdać raport.
-Łajba nasza, Tay już poproszona o zajęcie się rannymi. Jeden trup. Bill, młodzik co się zaciągnął się z cykl księżyca temu. - zdał pokrótce raport
-Mamy trochę wolnego miejsca, a ciężko o dobrego marynarza ostatnio. Może coś się z tego narybku nada, a przy okazji drobne zawody rozerwą chłopaków po walce. - powiedział na głos z wrednym uśmieszkiem patrząc na kulących się przed kapitanem jeńców.
-Następnym celem ma być Tortuga… tam by lepiej kogoś zwerbować, niż te hiszpańskie mendy - Powiedział cichym tonem Dante.
-Taa... jest Kapitanie...
Gadkę przerwał huk wystrzału gdzieś plus minus z kwater kapitańskich, czy oficerskich.
-Kurwa- zaklął pod nosem
-Nic na tym cholernym statku nie może pójść gładko. Zawsze kogoś musi ponieść. Do stu w dupę ruchanych węgorzy!- zaczął swoje typowe darcie na wszystko co się na tej łajbie pieprzyło.
Pewnie, któryś z chłopaków znalazł jeszcze kogoś z załogi i nerwy nie wytrzymały. Jak go dorwę to nogi z dupy powyrywam- przeszło w myślach Bosmana, wraz z wiązanką przekleństw na swój parszywy los i gamoni jakich tu ma na statku pilnować.
-Sprawdzę co się stało.-zameldował kapitanowi. Poprawił uchwyt swojej pałki i ruszył zobaczyć co się dzieje z zamiarem obicia komuś gęby.
 
Lynx Lynx jest offline  
Stary 04-12-2022, 21:16   #10
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Cała walka przebiegła bardzo szybko. To głównie dzięki Henremu, który manewrował statkiem tak aby jak najsprawniej odpalić salwy z obu burt. Bardzo słusznie! Nie dał hiszpanom czasu na ładowanie, a nigdy nie należy lekceważyć przeciwnika - zawsze mógł to być statek wojenny pełen żołnierzy zamaskowany jako kupiecka miernota... Kirsten widziała to wszystko i rozumiała, ucząc się od swojego ojca.

Gdy huki wystrzałów i szczęki metalu ucichły, nadszedł czas na najlepsze. Plądrowanie!
Jedynie Bonar lubował się w mordowaniu i na tym się skupił, a to się Kirsten nie podobało. Nie lubiła typa.

Kirsten schowała pistolet do kabury i z szablą w dłoni przeskoczyła na drugi statek. Nie miała oczywiście zamiaru nikogo zabijać - ot środek ostrożności.
Była nieomal pewna, że puszczą ocalałych hiszpanów w szalupie, ale największe skarby nosi się w końcu przy sobie, więc zanim to się stanie koniecznym było obszukać delikwentów, a Kirsten zawsze świetnie się przy tym bawiła..
Jednak pierwsze na co trafiła to obficie rozlana po całym pokładzie krew, ranni i zabici.
Dziewczyna wiedziała, że o pirackich rannych zadbają, ale tych kupieckich nikt nie opatrzy, o ile nikt się za nimi nie wstawi.
- Doktore? Medical!? - wypytywała ocalałych członków hiszpańskiej załogi, a ci w końcu jej pokazali… jakiegoś martwego faceta, nafaszerowanego drzazgami. Czyżby to był ich doktor?? Ale zdaje się, że bosman Edmure coś meldował jej ojcu o wezwaniu ich pokładowej "wiedźmy", by zajęła się rannymi.
Kirsten skrzywiła się z niesmakiem w reakcji na tak krwawy widok. Sama nie wiedziała, czy ten ich lekarz potrzebuje medyka, czy raczej księżulka. Ale na szczęście to nie był jej problem. A “wiedźma” już wie jak sobie z tym radzić i na pewno zrobi co będzie mogła. A Kirsten tymczasem... rozłożyła bezradnie ramiona.

Nie chciała dawać hiszpanom zbyt wiele czasu. W takich sytuacjach złoto potrafiło znikać jak nadziewany prosiak wśród wygłodzonej załogi - i to dosłownie, gdyż pewność na zachowanie cennych rzeczy dawało tylko ich połknięcie.
Przy pomocy paru członków załogi, zabrała się zatem za przeszukiwanie pokonanych, poczynając od tych którzy nie ucierpieli. I nie chodziło tu o same kosztowności, a o cały proces przeszukiwania. Jak facet był obleśny, to Kirsten sprawdzała jego palce za pierścionkami, szyję za wisiorkami i kieszenie. Ale gdy facet był przystojny i raczej młodszy, obmacywała go znacznie dokładniej, sprawdzając jak jest umięśniony i czy nie ukrywa w spodniach czegoś ciekawego... Najczęściej na szyjach znajdywała wisiorki z krzyżami. Te drewniane i z metali nieszlachetnych zostawiała, ale srebro i złoto zdecydowanie potrafiła rozpoznać i te naszyjniki zwykle brała już dla siebie.
Tym razem nie trafiła na nic szczególnego. Delikwenci nie trzymali swoich skarbów po kieszeniach i tylko u jednego trafiła na dwa hiszpańskie reale - zapewne zapomniana reszta z jakiegoś zakupu. Żelazne obrączki bez klejnotów i krzyżyki jej nie interesowały więc to zostawiała. Tym razem tylko dwóch miało na palcach złotą obrączkę - skromną, ale zawsze to złoto. Nikt zaś nie był aż tak religijny i nadziany aby inwestować w krzyż zrobiony z metali szlachetnych, a przynajmniej nikt nie miał takiego przy sobie. Co do samych żeglarzy, dominowali mężczyźni w średnim wieku, ale było dwóch takich młodszych i całkiem zadbanych. Kirsten z figlarnym uśmiechem upewniała się, czy niczego ze sobą nie mają, dokładnie wymacawszy najpierw jednego i potem drugiego. Bardziej niż sama procedura bawiła ją reakcja mężczyzn, którzy nie wiedzieli do końca co się właściwie dzieje i mimo chęci na interakcję za bardzo się bali aby cokolwiek zrobić. Kirsten chichotała z tego wyraźnie, mając naprawdę dobry ubaw.
 
Mekow jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172