Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-11-2007, 22:41   #1
 
kitsune's Avatar
 
Reputacja: 1 kitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwu
W drodze do Babilonu (Grimm D20)

Rozdział pierwszy
O tym jak nasze dziateczki znalazły się w Ponurych Krainach i przemyśliwały cóż dalej począć.
[media]http://schlaufox.googlepages.com/06-CavernaObscura.mp3[/media] Tego dnia pogoda była prawdziwie bajkowa. Na lazurowym niebie górowało słońce, śląc swe promienie w każdy zakątek tej pięknej krainy. Nieliczne chmurki prawdziwie przypominały owieczki z wolna sunące po nieboskłonie. Zdawało się, że zaraz któraś otworzy oczy, radośnie zabeczy i wesoło pobiegnie, by długimi susami okrążyć słońce. Z pobliskiego zagajnika dało się słyszeć trel ptasząt różnorodnych. Na miękkim mchu ułożyły się zajączki, sarenki, małe wilczki, puchate kulki, które aż prosiły się o to, by je przytulić. Gdzieś pośród drzew i krzewów obsypanych delikatnym kwieciem szumiał strumyk. Delikatny wiatr przynosił woń wiosny – kwiatów, rozgrzanej ziemi, leśnych owoców.


O takim lesie marzyła Monia od dawna. Z okna szpitalu widziała tylko ponury park, bezlistne drzewa chore od nadmiaru spalin, karłowate krzewy, stare, połamane ławki. Nie to było najgorsze. Park był przerażająco pusty. Jak serce Moni. I równie zimny.


Ale ten tutaj, to było spełnienie marzeń. Tutaj jej pluszowa owieczka Dolly będzie mogła hasać ze zwierzątkami i chmurkami. Tutaj sama Misia będzie żyła długo i szczęśliwie, bo przecież tam daleko tatuś z mamusią już jej nie potrzebują, już wkrótce będą mieli nowego dzidziusia. Nagle Misię coś szarpnęło za ramię…






I otworzyła oczy…






Niewiele starszy od niej chłopiec, nachylał się nad nią, przesłaniając niemal wszystko. Mimo to Misia czuła, że coś jest nie tak. Coś bardzo, bardzo, bardzo… Chłopiec raz jeszcze szarpnął ją:
- Wstawaj mała, już, już! – chłopak był dziwny. Niby na oko 12 lat, ale długie włosy i niewielka, rzadka bródka zdawała się przeczyć wiekowi. Głos jednak nie zmyliłby nikogo. Chłopięcy falsecik dwunastolatka. – No szybko.
Misia, zerwała się na równe nogi. Dopiero teraz poczuła chłód i wilgoć trawy, na której leżała. Otaczający ją las był cichy i ponury. Wszechobecna mgła ograniczała widoczność, a z szarego nieba siąpił chłodny deszcz. W oddali usłyszała wycie wilka. Długie i przenikliwe. Chłopiec rozejrzał się wyraźnie przestraszony. W dłoni kurczowo ściskał jakiś dziwny przedmiot, jakby scyzoryk, ale nieporównanie bardziej ostry. Ubrany dziwacznie w fioletowe spodnie, czerwone, ciężkie buty, mając odstające uszy i tę dziwną bródkę oraz liczne, blade blizny na twarzy, nie był ładnym dzieckiem. Misia spokojnie poprawiła sukienkę. Zawsze była uważana za ładną dziewczynkę. Duże, ładne oczy i ten charakterystyczny, łagodny półuśmiech dodawał jej bardzo dużo uroku. Ze zdziwieniem skonstatowała , iż nosi na sobie delikatną, błękitną sukienkę w kolorze nieba, z wielką białą kokardą, a na stopach ma piękne buciki z niebieskiej skóry. Czuła się dziwnie lekko. Nie czuła bólu, który od wielu miesięcy towarzyszył jej w dzień i w nocy. Zniknęła chorobliwa chudość, a na głowie znów miała lśniące, gęste włosy.


Kilka metrów od nich siedziała mała, licząca ledwie siedem lat dziewczynka. Bawiąc się małą, różową piłeczką. Dopiero teraz ją zobaczyli i skamienieli, wpatrując się w jej wielkie oczy. Sama obudziła się w tym lesie, a raczej obudził ją szorstki języczek jej przyjaciela. Kotecek polizał ją po buzi, a ona otworzyła oczy i zobaczyła las, i dzieci, i drzewa i … i… I zobaczyła Kotecka!!! I teraz będzie mogła wrócić z nim do domu i mamusi pokazać go, i nie będą się już mama i tata martwić, że Alusia widzi to, czego nie ma. I nie będzie musiała iść do tego pana, który zadaje jej te wszystkie dziwne pytania:
- Kotecek mnie obudził. Ceść, jestem Alusia. Ala. A to mój kotecek. – Misia i Piotruś spojrzeli w miejsce, gdzie dziewczynka wskazała rączką. Niczego tam nie było. Misia pokręciła głową w zakłopotaniu. Jej pluszowa owieczka zrobiła to samo. A potem Ala rzuciła piłeczką w stronę wyimaginowanego kotecka. Piłeczka poturlała się po trawie, zatrzymała się, a potem podskoczyła kilkukrotnie, jakby faktycznie jakiś kot ją pacnął łapką.


Michał sięgnął do kieszeni. Uff, były. Jego gogle były. I lizak, zwykły wiśniowy lizak, jaki można było kupić w każdym spożywczym za 25 groszy. Chłopiec rozglądnął się wokół siebie. Drzewa, drzewa, drzewa. Dziwne drzewa. Michał przed chwilą zobaczył, jak jedna z gałęzi, mimo kompletnej flauty, poruszyła się niczym żywa. Kierowany impulsem założył na oczy gogle i... mgła zniknęła. Po prostu zniknęła. Zniknęły również chmury. Ujrzał ogromne, ciepłe słońce. Zwrócił wzrok na drzewa i pomiędzy nimi dojrzał polanę, a na niej dzieci. Zdjął gogle, gdy szpila bólu wwierciła się gdzieś pod czaszką. A potem położył dłonie na poręczach przy kołach wózka inwalidzkiego, na którym siedział i ruszył naprzód. W stronę dzieci. Nie chciał być sam, już nie chciał być samotny.


Staś ledwie chwilę myślał, dlaczego znalazł się w tym lesie. Raz jeszcze okręcił się wokół siebie, szukając znajomych miejsc. Wzruszył ramionami. To na pewno nie był las za gospodarką Makutrów. W zasadzie to nie był żaden ze znanych Stasiowi lasów. Chłopiec wzruszył ramionami, las to las. Czego tu więcej oczekiwać? Że zimno, że mokro, i że śniegu nie ma. Pewnie stopniał. A ze Staś nadal nie wiedział, jak się tu znalazł. Ot znalazł się i tyle. Podniósł z ziemi jego ulubione sitko na kijanki i ruszył przed siebie. Ledwie chwilę później dostrzegł siedzącego na kamieniu chłopca, który przyciskał do siebie futerał ze skrzypcami. Chłopak, na oko ośmioletni, ubrany w czarne spodnie i białą koszulę z czystym jak śnieg kołnierzykiem drżał ze strachu lub zimna. Staś był dobrym chłopcem i podszedł do miastowego:
- Cześć, Stasiek jestem – i wyciągnął do niego grabę.
Tamten spojrzał na umorusana dłoń starszego chłopca, ujął ją powoli i odpowiedział:
- Piotr Zamaszyński. Ja… Ja nie wiem, skąd tu się wziąłem.
Staś uśmiechnął się szeroko, przetarł dłonią rudą mierzwę włosów i rzucił od niechcenia:
- Ja tez, pewnie za chatą Gąsiorowskich jesteśmy. Nie ma, co się bać.
Mgła podniosła się na tyle, że obaj chłopcy dojrzeli, iż znajdują się na ogromnej polanie. Na jej drugim końcu dostrzegli trójkę dzieci i wyłaniającego się z lasu chłopca na wózku inwalidzkim. Czym prędzej ruszyli w ich stronę, bo przecież jak mawiał tato Stasia: „W kupie raźniej, bo kupy się nie rusza”.


Kuba przedarł się przez krzewy, które zdawały się szarpać na nim ubranie, które próbowały chlasnąć go cierniami po twarzy. Szczęśliwie Kubuś jak na swój wiek był dużym chłopcem. I tym razem poradził sobie. Wypadł wprost na polanę, lecz w ostatniej chwili potknął się o korzeń i przewrócił się jak długi. Książka, którą niósł pod pachą wypadła mu na mokrą trawę, więc chłopiec czym prędzej podniósł ją. Już nie dziwiło go, dlaczego „Poradnik Młodego Skauta” miał teraz skórzaną okładkę, grube okucia na rogach, a tytuł wybity był w skórze złotymi czcionkami. Nagle usłyszał śmiech. Wstał szybko i poszukał wzrokiem tego, kto się z niego naśmiewał:
- Aleś się wywalił! – okołodziesięcioletni chłopiec, ubrany w adidasy, markowe bojówki i bluzę Pumy z kapturem. Kuba zignorował tę niezbyt grzeczną uwagę. Oczyścił dłonią przybrudzone spodnie i zapiął dokładniej bluzę na piersi. Było dość chłodno.
- No co nie gadasz? – Tamten podrzucił nogą deskorolkę, przy której Kuba dostrzegł niewielki silniczek, i chwycił ją w dłonie, a potem zeskoczył z omszałego głazu, na którym stał. – Nazywam się Jasiek.
Kuba z bliska zobaczył, że tak naprawdę chłopiec się boi, tylko zachowaniem próbuje zamaskować własny strach. Nic dziwnego, Kubuś też czuł się nieswojo w tym dziwnym, mrocznym lesie.
- Kuba. Wiesz, gdzie jesteśmy?
Jaś opuścił głowę, by ukryć łzy, które nagle poczuł pod powiekami. Potem zaśmiał się głośno:
- Nie, wziuuut, porwało mnie chyba. Kosmici pewnie, tacy pałerrandżerzy! – Zamachał rękoma, udając lądowanie statku kosmicznego. Nagle spoważniał. – Obudziłem się tutaj. Siedziałem pod drzewem.
Kuba pokiwał głową. Nagle obaj usłyszeli głosy. Gdzieś tam były inne dzieci. Jaś klepnął nowego kompana w ramię i ruszył naprzód, a Kuba za nim.


Cała ósemka spotkała się na środku wielkiej polany.
 
__________________
Lisia Nora Pluton szturmowy "Wierny" (zakończony), W drodze do Babilonu



Ostatnio edytowane przez Milly : 26-03-2008 o 12:19.
kitsune jest offline  
Stary 11-11-2007, 01:23   #2
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
To, co Alę obudziło, przypominało po troszku warkot silnika. Było jednak jakieś takie mniej mechaniczne, a cieplejsze, jakby wydobywało się z wnętrza żywej istoty. Rozkoszując się chwilę przyjemnym ciepłem, dziewczynka czuła jak coś ją łaskocze. A to jakiś puszek dotknął jej ręki, a to policzka. Zaciekawiona nowym zjawiskiem otworzyła oczy, by ujrzeć...



... ogromne oczy, zwisające nad jej głową niczym żarówki. Odruchowo odsunęła się, lecz po chwili była już spokojna, kiedy objęła cały, spoczywający przed nią kształt zwierzęcia. To z jego gardła dobywało się rozkoszne mruczenie.

Ala ze zdziwieniem patrzyła w pionowe źrenice, aż wreszcie uśmiechnęła się szeroko, rozpoznając ich właściciela.

- Kotecek! – zaszczebiotała. – W końcu cię widać!

Pogładziła astralnego przyjaciela po karku, a jej radość zwiększyła się tym bardziej, gdy poczuła pod palcami puszystą sierść. Nagle nachalny nosek wściubił jej się w kieszeń. Coś zadźwięczało.

- Ces sie bawić?

W kieszonce bezrekawnika jak zwykle spoczywał skarb dziewczynki – różowa piłeczka. Alcia wyjęła ją teraz i beztrosko pośród lesnej głuszy zaczęła bawić się ze swoim ulubieńcem. Nawet nie zauważyła, że nie jest już sama.

Dopiero głos chłopca, który kogoś poganiał, zwrócił uwagę siedmiolatki. Podniosła swoje duże, jakby wiecznie zdziwione oczy na stojącą niedaleko parę dzieci. Dziewczynka i chłopak – oboje starsi – wydawali się również zaskoczeni jej obecnością.

- Kotecek mnie obudził. – wyjaśniła - Ceść, jestem Alusia. Ala. A to mój kotecek.

Raz jeszcze jej twarzyczkę rozpromienił uśmiech, kiedy patrzyła, jak astralny przyjaciel dokazuje z zabawką. Nie dostrzegłszy jednak zachwytu na obliczu nowej koleżanki i nowego kolegi, wstała z ziemi, otrzepując z trawy ubranko.
Już miała spytać o imiona, kiedy dostrzegła za drzewami inne dzieci. Wszyscy gromadzili się na pobliskiej polance.

- Ale fajnie! Jesteśmy w lasku na wyciecce!

Uradowana schwyciła różową piłkę, po czym pobiegła w stronę łąki. Raz tylko obejrzała się na dziewczynkę i chłopca, sprawdzając przy okazji czy „Kotecek” też idzie.

Ala już chwilę zaciekawiona przyglądała się obcym twarzyczkom dzieci, próbując znaleźć ich w swojej pamięci. Jej zdziwienie wzrosło, bo nie dostrzegła nigdzie żadnej „pani” ani innego dorosłego. To było dziwne nawet dla małej marzycielki.

- A gdzie moja mama? – spytała na głos.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 11-11-2007, 12:58   #3
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Misia zmierzyła starszego chłopaka ostrym spojrzeniem. Czego od niej chciał? Dlaczego ją budził ze snu, z którego nie chciała wracać! Po chwili dotarła do niej niesamowitość tej sytuacji w całej jej rozciągłości. Zerwała się na równe nogi i poprawiła swoją błękitną sukienkę. Sukienkę! Spojrzała na swoje nogi, mocne, umięśnione, zgrabne łydki i uda zdrowej dziewięciolatki. A nie patyki z odstającymi kolanami! Spojrzała na ręce - gdzie podziały się wenflony? Gdzie udręczone kroplówkami żyły? Gdzie ranki i siniaki? Nie ma. Nie ma! Drżącymi dłońmi dotknęła swej głowy. Włosy... prawdziwe jasne pukle, związane w długi "koński ogon". Jej piękne włosy jeszcze niedawno wychodzące garściami, po których na białej czaszce zostało tylko wspomnienie... a teraz są!

Monisi przez chwilę łzy zakręciły się w oczach. Czy to ze szczęścia czy może z powodu myśli, która od razu pojawiła się w jej głowie:
"A więc... umarłam. Ania miała rację - śmierć nie boli... ale nie było przy mnie mamy, która obiecała trzymać mnie za rękę... była przy tamtym dziecku..."

Trwało to jednak tylko chwilkę. Przecież nie można pozwolić sobie na słabość! Łzy wyschły na chłodnym wietrze, który owiał jej rumianą twarz. Kto powiedziałby teraz, że jeszcze wczoraj umierała na szpitalnym łóżku? Nikt! I niech tak zostanie, nikt nie musi wiedzieć. A z resztą - to przecież nie jest Niebo! Niebo to aniołki, pierzaste chmurki, tęcza, złota brama i śpiewane przez cały dzień religijne piosenki! Gdyby umarła miałaby teraz skrzydełka, aureolkę i mogłaby bujać w przestworzach. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że przecież mogła trafić do piekła. Takie dziewczynki jak ona nie trafiają do piekła.

- Masz niewidzialnego kota? - zapytała z powątpiewaniem i już miała coś dodać, ale w końcu Alusia była tylko d z i e c k i e m - Mam na imię Monika. Możesz mówić do mnie Misia.

- Ale fajnie! Jesteśmy w lasku na wyciecce! - krzyknęła dziewczynka i Misia dostrzegła wtedy, że na polance zaczęły pojawiać się kolejne dzieci. Patrząc na swobodnie brykającą Alusię coś się w niej obudziło. Wiedziała, że to nie jest wycieczka. Nie wiedziała jeszcze gdzie są i dlaczego tu się znaleźli, ale z czasem na pewno to odgadnie. Na razie dziewczynki powinny trzymać się razem. To, co obudziło się nagle w Misi, to poczucie o d p o w i e d z i a l n o ś c i. Szczególnie za małą, rozbrykaną dziewczynkę.

- A gdzie moja mama? – spytała na głos Alusia. Monika ściskając w ręku swoją ukochaną Dolly podeszła do niej i uśmiechnęła się protekcyjnie, jak pani uśmiecha się do dzieci w szkole; był to jednak ciepły i przyjazny uśmiech.
- Tu nie ma Twojej mamy. Mojej też nie ma. Nie ma tu niczyjej mamy - dodała szybko, aby Ala przypadkiem nie zapytała o mamy chłopców - Weź mnie za rękę, bo możesz się zgubić. I Twój kotek mógłby się zgubić, a przecież to by było straszne! Widzisz - ja moją Owieczkę zawsze trzymam za rączkę. Musimy iść do tych chłopaków i zapytać co tutaj robią i... gdzie to jest właściwie.

Misia wyciągnęła dłoń do siedmiolatki i dziewczynki razem ruszyły w stronę szóstki chłopców.
 
Milly jest offline  
Stary 11-11-2007, 15:22   #4
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Michaś Tarchała


To nie może być przecież sen…chłopiec uszczypnął się w policzek żeby potwierdzić swoje przypuszczenia. – Auu- ból wydawał się aż nadto prawdziwy, chyba trochę przesadził, bo buzia zaczęła piec go z bólu i musiał przystanąć na dłużej, aby rozsmarować ją dłonią.
- Przynajmniej wiem, że to nie sen- stwierdził z zadowoleniem, test na uszczypnięcie zawsze był niezawodny…w każdym razie w filmach.

Ale w takim razie gdzie ja jestem? – zapytał, ale nikt poza drzewami go nie usłyszał a te wydawały się Michałowi, co najmniej podejrzane, czuł się przez nie obserwowany. Widziałem kiedyś taki jeden horror gdzie drzewa….
- To głupie –zganił sam siebie i momentalnie przestał myśleć o bzdurnym filmie, ale mimo to zwiększył tempo.

Nie łatwo jest się poruszać na wózku inwalidzkim, a w lesie wydawało się to niemalże niewykonalne a jednak Michaś pokonywał kolejne metry bez większego problemu nie zwracając na to najmniejszej uwagi jakby było to czymś tak naturalnym jak oddychanie.

Na małą polankę zaczęły się schodzić pozostałe dzieci patrząc przez gogle był w stanie doliczyć się siedmiu osób. Ciekawe, czemu teraz nie mógł dostrzec nikogo poza dwiema dziewczynkami trzymającymi się za ręce i jednym chłopakiem stojącego nieopodal. Dziwna myśl zaświtała w jego głowie i nagle zapragnął ubrać gogle raz jeszcze żeby sprawdzić czy to tylko nie jakieś dziwne złudzenie.

-Zrobię to potem, najpierw muszę porozmawiać z resztą, może oni będą wiedzieli, o co tu chodzi.- powiedział sam do siebie jak to miał w zwyczaju. Przez ostatnie lata sam stał się dla siebie najlepszym rozmówcą.

Powoli zbliżył się do dziewczynek i zamiast się odezwać cały się zaczerwienił i na chwilę odwrócił wzrok, nie pamiętał, kiedy po raz ostatni rozmawiał z jakąś dziewczyną.
-Część…-powiedział drgającym głosem, dopiero teraz zauważył, pluszową owieczkę, która wydawała mu się jakby żywa?

- Co się tutaj dzieje? Skąd się tutaj wzięliśmy…i co jest z Twoją owcą? – zaczął szybko rzucać pytaniami, które pierwsze przyszły mu na myśl, ale po minach dziewczynek domyślił się, że nie znają odpowiedzi.

-Nazywam się Michał….- zdołał jedynie wybąknąć, po czym zamilkł widząc resztę chłopaków, która była coraz bliżej, wolał siedzieć cicho i jedynie przysłuchiwać się, co inni mają do powiedzenia. Było coś jeszcze, co ukuło go głęboko w serce….zorientował się, że jako jedyny pośród dzieci nie jest „normalny".
 

Ostatnio edytowane przez mataichi : 11-11-2007 o 15:29.
mataichi jest offline  
Stary 11-11-2007, 17:37   #5
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Kuba ruszył za Jasiem, ciągle nie dowierzając własnym oczom. W okolicach jego miasta na pewno nie było takiego lasu. A przynajmniej nie tak blisko, by mógł tam dojść przez sen, w ciągu jednej nocy.
Nie wiedział gdzie jest, w jaki sposób się tu znalazł, kto go tu ściągnął i po co. A najważniejsze - nie miał zielonego pojęcia, jak się stąd wydostać.
Spojrzał na niebo, zastanawiając się, która to może być godzina.

"Ciekawe, co na ten temat powiedziałby 'Poradnik Młodego Skauta'" - przemknęło mu przez głowę.

Nie otworzył jednak książki. Po pierwsze, czytanie podczas chodzenia po lesie nie było zbyt dobrym pomysłem. Przed chwilą, choć z innego powodu, zaliczył już trawę i nie miał zamiaru powtarzać swego upadku, tym razem przed liczniejszym zgromadzeniem.
Po drugie, nie w pełni ufał książce, która - jak pamiętał - poprzednio wyglądała nieco inaczej.

"Jakbym miał w ręku księgę czarów" - pomyślał. - "Albo oryginał opowieści o Aurynie."

- Albo mi się to śni - powiedział półgłosem - albo mamy pewne kłopoty...

Obrzucił wzrokiem gromadzące się na środku polany osoby. Znalezienie się w tym lesie było na tyle dziwne, że fakt, iż jeden z chłopaków bez problemu porusza się na wózku wśród wysokich traw nie zrobiło na nim wrażenia.

"Same dzieci... W większości młodsze..." - to spostrzeżenie nie sprawiła mu zbyt wiele radości. - "Jakaś wersja Nibylandii... A może czekają nas dwa lata wakacji rodem z Verne'a."

Uszczypnął się lekko, by upewnić się, czy czasem nie śpi. Zabolało, jak na jawie.
Uśmiechnął się niewesoło. Przeczytał chyba za dużo książek, by móc się cieszyć nieoczekiwaną swobodą. A ostrość cierni jasno uświadomiła mu, że nie trafił do rajskiego ogrodu. Poza tym było dziwnie zimno...
Podciągnął wyżej zamek bluzy i poprawił czapkę.
Przyspieszył kroku, by zrównać się z idącym przed nim chłopakiem.
Zbliżył się na tyle, by móc z wyrazu twarzy pozostałych wywnioskować, że nie tylko on jest zaskoczony pojawieniem się w tym lesie.
Postanowił, przynajmniej na razie, z nikim nie dzielić się swymi przemyśleniami i niepokojami. Nie miał zamiaru zwiększać niczyich obaw.

- Cześć. Jestem Kuba... - powiedział na tyle głośno, by wszyscy go usłyszeli. I na tyle cicho, by dźwięk nie niósł się zbyt daleko.
 
Kerm jest offline  
Stary 11-11-2007, 21:31   #6
 
Diriad's Avatar
 
Reputacja: 1 Diriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnie
Staś usiadł pod rozłożystym dębem, po czym zamknął na chwilę oczy...

Obudziła go szyszka, która spadła mu wprost na rudą głowę. Szyszka? Ano, szyszka. Staś spojrzał w górę i stwierdził, że drzewo, pod którym się znajdował, z pewnością nie jest już dębem, a wielką sosną. Rozejrzał się wokół - wszystko było takie inne niż las obok Makutrów, w którym przed chwilą się bawił... Ale zgadzało się to, że nadal był to las - więc po co się martwić?
„Zwłaszcza, że sitko jest gdzie trzeba” - dokończył swoją myśl Staś podnosząc przedmiot, a uśmiech zagościł na jego piegowatej twarzy ponad dziewięciolatka.

Rudzielec wstał i podskoczył kilka razy tupiąc o ziemię - w jego mniemaniu miało to wytrzepać i tak mocno umorusane spodnie z ziemi. Niedaleko zauważył nieco młodszego od siebie chłopca.
„Na pewno jest z miasta” - stwierdził w myślach Staś zobaczywszy jego nienagannie schludne ubranie i zaraz dodał - „Albo przyjeżdża do niego jakaś ciocia, dla której trzeba się tak stroić.”

Podbiegł tam wesoło i zaczął rozmowę wyciągając rękę do wyraźnie wystraszonego:
- Cześć, Stasiek jestem!
W reakcji na podenerwowaną odpowiedź chłopca uśmiechnął się znowu.
- Nie ma co się bać – uspokoił go i pomógł mu wstać.
Już we dwóch, ruszyli w stronę, która wydawała się Stasiowi najodpowiedniejsza, czyli, będąc szczerym – pierwszą, w którą poniosły go nogi. Starszy chłopiec podszedł nieco szybciej do przodu i wytężył wzrok. Nie, oczy go nie myliły – tam były inne dzieci!
„Ale fajnie!” – ucieszył się w myślach i aż podskoczył radośnie. Najwyraźniej trafił do jakiegoś bardzo sympatycznego miejsca. Dookoła było dużo dzieci w podobnym do niego wieku, a las jak wiadomo jest jednym z najlepszych miejsc do zabawy. A że nie wiedział, gdzie był? Cóż z tego, skoro Staś miał dużo ciekawsze zajęcia niż zawracanie sobie głowy takimi szczegółami?
- Patrz, tam jest więcej dzieci! – zawołał uradowany odwracając się do Kuby. Zaraz też był już przy nim, złapał go za rękę i pociągnął w stronę pozostałych.

Biegnąc w kierunku dwóch chłopców, już z pewnej odległości zaczął im machać i zawołał:
- Hej, hej! Jestem Staś, a to jest Piotrek, a wy? Chodźmy tam, do reszty! – podekscytowany poznaniem tylu nowych potencjalnych przyjaciół, nie widział powodu, by dawać innym czas na odpowiedź. Wskazał palcem na kolejną grupkę dzieci, tym razem już nie w całości składającą się z chłopców, a drugą ręką gestem zachęcał pozostałych, żeby jak najszybciej dołączyć do innych. To jednak nie było potrzebne, gdyż oni już po chwili przyszły tutaj. Na twarzy dziecka malowała się szczera radość.
- Jestem Staś - oświadczył zadowolony jeszcze raz tym, którzy go nie usłyszeli.
 

Ostatnio edytowane przez Diriad : 11-11-2007 o 21:37.
Diriad jest offline  
Stary 11-11-2007, 21:47   #7
 
Toho's Avatar
 
Reputacja: 1 Toho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znanyToho wkrótce będzie znany
Jaś obudził się w dziwnym lesie, początkowo to co było jawą wziął za sen. Pomyślał sobie że pewnie jak zwykle zasnął nad „Tony Hawk’iem”.
Jednakże silne uszczypnięcie się i wyraźne odczucie bólu pozbawiły go złudzeń – to była jawa, siedział pod jakimś drzewem, tuż obok leżała jego ukochana deskorolka z małym silnikiem. W pierwszym odruchu przytulił ją mocno – chłodny dotyk ulubionego przedmiotu dodał mu nieco otuchy.
Pierwsze myśli były bardzo niespokojnie, w oczywisty sposób las wydawał się Jasiowi pełen włochatych pająków, paskudnych wilkołaków oraz innych niemilców.

Na początku starał się zebrać w sobie. Wstał spod drzewa, zabrał deskorolkę, poprawił ubranie – „w końcu trzeba jakoś wyglądać, nawet w takim lesie” – pomyślał Jaś i poszedł kawałek dalej. Po drodze nieco z prawej zauważył omszały głaz. „Całkiem niezły punkt na mały odpoczynek, może stamtąd da się coś zobaczyć?”

Widok przewracającego się o korzeń Kuby przywrócił w Jaśku chęć do życia i nieco pewności siebie. "Nie jest tak źle, w końcu nie jestem sam" przemknęło mu przez myśl.

Spotkanie z Kubą przywróciło nieco jego równowagę i pewność siebie. Znów był dawnym Jaśkiem. Starał się by jego mina była pewna a wzrok ostry. Jasiek zastanawiał się ciągle gdzie jest, w jaki sposób się tu znalazł, kto go tu ściągnął i po co. A najważniejsze - nie miał zielonego pojęcia, jak się stąd wydostać. Pod pachą ściskał deskę – dzięki niej czuł się o wiele pewniej. Poza tym nie chciał brudzić kółek trawą.

Jaś rzucił okiem na dzieci zgromadzone na polanie. Wrażenie wywarł na nim chłopak poruszający się bez trudu na wózku wśród wysokich krzewów. Ciekaw był jak w tych warunkach zadziała jego deska. „W niewielkim baku powinno być nieco paliwa, ale trzeba je oszczędzać, jakoś nie sądzę by były tu stacje benzynowe”. Jaś odruchowo poprawił postawę, wyprostował się i przywołał na usta nieco łobuzerski uśmiech. Starał się wywrzeć wrażenie nieco lepiej zorientowanego niż inni, mimo, że wiedział tyle samo, a może i mniej?

Jasiek odruchowo poprawił swoje krótko ostrzyżone włosy jednym sprawnym ruchem. Podobnie włosy poprawiał jego ojciec. Szybkim rzutem oka sprawdził czy całość ubrań leży jak powinna - wszystko było w porządku.

- Cześć, jestem Jasiek – rzucił tak, aby zabrzmiało to pewnie, nieco łobuzersko i zawadiacko. Nie miał zamiaru dzielić się swoimi obawami z innymi. A dopóki będzie częścią grupy to łatwiej będzie się pozbyć obaw. Ciekaw był czy ktokolwiek wie co robić dalej i jak się stąd wydostać.
 
__________________
In vino veritas, in aqua vitae - sanitas

Ostatnio edytowane przez Toho : 11-11-2007 o 22:38.
Toho jest offline  
Stary 12-11-2007, 23:26   #8
 
Marcellus's Avatar
 
Reputacja: 1 Marcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemuMarcellus to imię znane każdemu
Piotr byl zalamany, ostatnia rzecz ktora pamietal to skok przez okno. Ostateczna desperacka proba ratunku. A teraz jest tutaj, gdziekolwiek to tutaj jest.
Mysl, mysl mysl- powtarzal sobie w myslach.
Jakby to wytumaczyla mama ?- zapytal sam siebie.
Las byl ciemny i straszny. Zupelnie inny niz porzadne i czyste parki w miescie.
Piotr usiadl na pobliskim kamieniu.
Przynajmniej moje skrzypce sa cale.-powiedzial sciskajac je i kulac sie z zimna.
Po chwili uslyszal glos :
-- Cześć, Stasiek jestem – powiedzial rudzielec wyciągajac do niego grabę.
Piotr nie wiedziedzial skad wzielo sie to dziecko. Mial zamkniete oczy do momentu gdy nie uslyszal jego glosu. Nie wiedzial czy on jest tu naprawde ale jako ze nalezy zawsze byc grzecznym odpowiedzial :
-Piotr Zamaszynski- po chwili dodal Ja, Ja nie wiem skad sie tu wzialem

Piotrek nie zdazyl powiedziec nic wiecej bo podniosla sie mgla i na skraju polany chlopcy dostrzegli wiecej dzieci.
Mlodszy z dwoch praktycznie pozwolil zaciagnac sie do tych nowych dzieci.
Stas byl niezwykle zadowolony z zaistnialej sytuacji, i szczerze powiedziawszy zaczynal denerwowac Piotra.
Na imie mam Piotr Zamaszynski Stelle.- przedstawil sie swoim pelnym nazwiskiem zebranym.
Czy.... czy ktos z was wie moze gdzie jestesmy ?- gdy zadawal to pytanie w jego oczach blyszczala nadzieja.
 
Marcellus jest offline  
Stary 14-11-2007, 13:37   #9
Adr
RPG - Ogólnie
 
Adr's Avatar
 
Reputacja: 1 Adr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputację
Piotruś Czarny

Maleńki owad przechadzający się po szyi Piotrusia, wybudzał go z rzeki sennych obrazów, które przesuwały się w jego głowie jak klatki filmu animowanego. Wilgotne ubranie i zbolały kark wyraźnie świadczyły, o tym że nie znajduje się w we własnym, ciepłym i wygodnym łóżku. Piotruś otworzył oczy i zobaczył łąkę ubraną w mleczny kostium mgły, który ograniczał widoczność. Chłopiec wstał, rozprostował nogi, przeciągle ziewnął, otarł nosek i właśnie wtedy dostrzegł śpiącą dziewczynkę leżącą tuż obok w trawie.

Podszedł bliżej i przyglądał się jej uważnie. Dziewczynka uśmiechała się przez sen. Ubrana w błękitną sukienkę z białą kokardą wyglądała ślicznie.

"To pewnie śpiąca królewna - pomyślał chłopiec - No bo śpi i jest ładna jak królewny w bajkach"

Przypomniał sobie wszystko co wiedział o śpiących królewnach i wzdrygnął się na myśl, że będzie musiał ją pocałować. Tak to w bajkach bywa przychodzi królewicz, całuje śpiącą królewnę, ona budzi się, a potem żyją długo i szczęśliwie. Ale Piotruś nigdy nie całował nikogo oprócz swojej mamy. Nawet kiedy przychodziły w odwiedziny podstarzałe ciotki spragnione czułości i chciały aby je przytulić albo dać im buziaka, Piotruś uciekał bawić się do innego pokoju.

"Ale co robić? Sam nie będę łaził w tej mgle. A co z tą dziewczynką? Ona może tak spać sto lat, a może nawet dłużej. A jak dalej będzie leżeć na tej mokrej ziemi to wilka dostanie albo przeziębi się i umrze. I znowu będzie wszystko na mnie. Raz kozie śmierć. Całuje."

Już był w ogródku - znaczy w ust pobliżu, kiedy wymyślił świetny pomysł jak wybrnąć z tej niezręcznej i niehigienicznej sytuacji. Przypomniał sobie film animowany, który niedawno oglądał. Shrek znalazł się w niemal identycznej sytuacji. Postanowił skopiować jego zachowanie i energicznie potrząsnął dziewczynką.

Za pierwszym razem nie zareagowała. Chłopiec raz jeszcze szarpnął ją mówiąc:

- Wstawaj mała, już, już! No szybko! - ponaglał dziewczynkę.

Wreszcie dziewczynka wybudzała się i wstała. Chwilę potem w oddali słychać było wycie wilka. Piotruś zaniepokoił się widząc pluszową owieczkę, która mogła stać się przyszłą ofiarą burołapego wilkowyja. Zacisnął dłoń na brzytwie i to uspokoiło go na tyle, że przestał o tym myśleć.

"Królewna obudzona, więc pewnie zaraz pojawi się smok" - pomyślał. Zamiast smoka nieopodal siedziała inna, jeszcze mniejsza dziewczynka, która bawiła się piłeczką i mówiła jakieś bzdurki o kociaku. Piotruś kotka nie widział, ale domyślił się, że to jakiś wymyślony przyjaciel.

Kiedy dziewczynki przedstawiły się chłopiec również ujawnił swoje imię:
- Ja mam na imię Piotrek. Mówią na mnie inaczej, z resztą nieważne... - urwał na chwile. - A ten twój Kocurek ma jakieś imię? - zwrócił się do Ali.

W ich stronę zaczynały zbliżać się inne dzieci i wypowiadać głośno swoje imiona.
 
Adr jest offline  
Stary 14-11-2007, 18:25   #10
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Ala złapała starsza dziewczynkę z ufnością za rękę i uśmiechnęła się do niej słodko.

„Pewnie się boi. Ona pseciez nie ma kotka, który ją obroni, tylko owiecke.”

Dziewczynki teraz szły na polanę, trzymając się za ręce, a za nimi podążał dość tajemniczy chłopak, który tak gwałtownie obudził wcześniej Monisię.

„Smutno mu, bo nie ma zwiezacka, ale zawse moze złapac motylka.” – tłumaczyła sobie właśnie Ala, kiedy usłyszała głos owego Piotrka.

- A ten twój Kocurek ma jakieś imię?

- Ma i to fajne, ale nigdy mi nie chciał powiedzieć. To t-a-j-e-m-n-i-c-a. – wyjaśniła zupełnie serio dziewczynka. Mrugnęła przy tym okiem na znak pełnej konspiracji.

Tymczasem na polanie zrobiło się dość tłoczno. Z braku interwencji dorosłych, dzieci same zaczęły się zapoznawać. Jedne mniej, inne bardziej odważnie wypowiadały swe imiona.
Przyzwyczajona do prezentacji Alusia, tylko uśmiechnęła się sympatycznie i puściła dłoń starszej dziewczynki, by wyjść na środek zbiegowiska.

- Ceść. Jestem Ala, mam 7 lat, lubię śpiewać i rysować, a w psysłości chce być astronautką albo cyrkowcem.

Po tych słowach wróciła do Misi z miną zadowolonego przodownika pracy – pełen profesjonalizm. Po chwili jednak czółko Ali zmarszczyło się.

- Mama będzie się martwić. Nie wolno wychodzić samemu. Ceba najpierw powiedzieć. Musimy powiedzieć nasym mamom, zeby sie nie martwiły, bo będą ksyceć albo i zabronią sie bawić. – wytłumaczyła Monisi, po czym zerwała z pobliskiego drzewa duży liść, a z ziemi wzięła patyczek.

- Napise list do nasych mamusiów, zeby nie płakały. – rzekła, po czym używając pnia drzewa jako stolika, zaczęła wodzić patyczkiem po liściu.

O dziwo! Po chwili patyk zmienił się w ołówek, a liść w papier. To nic innego, tylko... magia!!!


Skończywszy, Ala zadowolona ze swego dzieła, odsunęła się od drzewa. Złożyła kartkę w samolocik i puściła do góry. Oczywiście, przy jej umiejętnościach manualnych i wzroście, „list” nie mógł za daleko poszybować i kiedy już miał spadać...

-Huuuu huuuu!

... biała sowa porwała kartkę papieru i odleciała gdzieś ponad lasem.

- Huuura! – klaskała w rączki ucieszona Alusia.Zupełnie jak w Halym Poteze!
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:29.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172