Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-11-2015, 18:41   #21
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Czekanie przeciągało się niemiłosiernie. Minuta za minutą, czas zwalniał z każdym kolejnym oddechem jaki dane było wtłoczyć w płuca. Słońce coraz pewniej ukazywało swe oblicze, sunąc leniwie po niebie. Długie cienie wyłoniły się z szarości poranka falując przy każdym podmuchu wiatru, który to wzmacniał, to też osłabiał swą moc.
Pierwszy strzał padł od strony obrońców. Caitlin, która śledziła ruchy napastników zarówno przez lunetę jak i na ekranie pokazującym obraz z kamer, pociągnęła za spust niszcząc ciszę poranka. Kilka ptaków poderwało się w powietrze na ów dźwięk.
- Dwójka przy garażu właśnie wyeliminowała kamerę - poinformowała pozostałych. - Lucky, na prawo od ciebie - dorzuciła chwilę później. - Sander?
- Kolejne cele? - w słuchawkach rozległ się spokojny głos Thane’a.
- Dwóch od autostrady, jeden ze snajperką na drzewie, po prawej od wejścia.
- Zajmę się nim - wtrąciła Lucky.
- Ok… Trzech - Caitlin przerwała na chwilę - nie, dwóch od strony zachodniej ściany. Reszta w ciągłym ruchu. Wygląda na to, że spróbują jednoczesnego ataku z dwóch stron. Uważajcie przy oknach.
Jej słowa nie zdążyły do końca przebrzmieć gdy rozpętało się piekło.

Wolf

Pierwsza salwa poszła w okna piętra, na którym znajdowały się sypialnie, zasypując podłogę pokoi gradem drobnych, szklanych odłamków. Szczęściem żaden nie wyrządził większej krzywdy przyczajonemu przy oknie Wolfowi. Zmuszony do znalezienia odsłony stracił chwilę nim mógł ponowić przeszukiwanie okolicy.
Cel znalazł się jednak wystarczająco szybko by zbytnio nie nadwyrężyć cierpliwości mężczyzny. Przyczajony za pniem drzewa napastnik, właśnie przerwał ogień. Chcąc zapewne wymienić pusty magazynek, wychylił się nieznacznie, jednak wystarczająco by znaleźć się na celowniku snajperki Wolfa.


Orest

Kimkolwiek byli ci, którzy ich zaatakowali, z pewnością nie żałowali kul. Orest mógł usłyszeć jak jedna za drugą opuszczają lufy karabinów wbijając się w ściany budynku i tłuką szkło okien. Przy garażu było jednak cicho, nawet zbyt cicho. Komunikat rzucony przez Caitlin sugerował, że przynajmniej dwoje z nich wybrało cześć centrum, w której się znajdował. Jak jednak mieli zamiar dostać się do środka od tej strony pozostawało tajemnicą. Przynajmniej do chwili w której całą konstrukcją wstrząsnął potężny wybuch. Orest szczęśliwie znajdował się wtedy za transporterem, dzięki czemu udało mu się umknąć z łapsk śmierci. Część ściany przeciwnej tej dzielonej z głównym budynkiem, zniknęła. Rohow nie słyszał jednak ani zbliżających się kroków, ani huku walącego się sufitu. Ogłuszony stanowił łatwy cel dla kogokolwiek, kto chciałby z owej okazji skorzystać. Sekundy mijały, a nikt się nie pojawiał. Taka sytuacja nie mogła jednak trwać wiecznie...

Stoner

Udało się mu zlikwidować jednego z napastników próbujących sforsować drzwi od garażu, jednak drugi zdążył się skryć za ścianą i nic nie wskazywało na to by planował po raz kolejny próbować się z drzwiami i celnym okiem Stonera. Nie znaczyło to jednak, że pozostał bezczynny. Eksplozja była dość silna by wstrząsnąć budynkiem i posypać na wszystkie strony tysiące drobnym fragmentów materiału budowlanego. Nie chcąc zaliczyć przypadkowym fragmentem, zmuszony został do schronienia się za murkiem. W tym samym momencie kolejna seria karabinowa została posłana w stronę dachu, w czego efekcie rozległ się stłumiony okrzyk bólu dziewczyny.


Mark

Odnalezienie Meggie nie było wcale tak łatwym zadaniem jak Mark mógłby sądzić. Kobieta najwyraźniej zdołała się nieco wcześniej niż on zorganizować i gdy ten wchodził na drugie piętro, jej nie było już nigdzie widać. Ewentualną ochotę na poszukiwania odebrały mu jednak wypadki, które nastąpiły po obwieszczeniu Caitlin. Wpierw seria z karabinów, później silny wybuch. Bez wątpienia bardziej w tej sytuacji potrzebna miała być jego wiedza medyczna niż wątpliwe umiejętności w posługiwaniu się bronią. Tezę tą poparła Beri, która wyskoczyła z pomieszczenia na końcu korytarza, na którym właśnie się znajdował. Krew na jej ramieniu jasno świadczyła o tym, że przeciwnikom dopisało szczęście. Czy jednak była jedyną ranną? Na to nadzieje były raczej płonne.




Meggie

Okazji do oddania strzału nie brakowało, szczególnie dla kogoś kto wiedział jak posługiwać się trzymaną w dłoni bronią. Łazienka, którą obrała sobie za przyczółek, znajdowała się po zachodniej stronie. Nie została więc obsypana szkłem z rozbitych okien ani nie dosięgła jej żadna z kul, które zdawały się z radością świstać w powietrzu od frontu. Wybuch wstrząsnął nieco budynkiem, jednak nie na tyle by miała się bać o jego stabilność. Miast tego jej uwaga skupiona była na dwóch przeciwnikach, którzy korzystając z zamieszania ruszyli w stronę budynku. Ciężko było chybić tak oczywiste cele. Aby jednak trafić trzeba było pociągnąć spust. Trafienie zaś wiązało się z pozbawieniem życia. Rozkaz wszak był jasny - strzelać by zabić. Nim jednak zdążyła ów rozkaz wykonać, kula świsnęła tuż nad jej głową tłukąc szybę i odłamując fragment ściany posyłając na jej głowę sporą porcję drobnych odłamków i pyłu.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 16-11-2015, 19:43   #22
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
- Cyka blyat! - krzyknął Orest zaraz po tym, jak w garażu rozległ się huk, a jego posadami zatrzęsło. Tylko łut szczęścia ocalił Rohowa od zmienienia sylwetki na nieco „rzadką”.
Przyciskał dłonie do głowy i tulił się do boku transportowca. W uszach dzwoniło mu niemiłosiernie. Przez pierwsze sekundy nie wiedział gdzie jest, ani co tu robi. Odrobina tynku odpadającego z sufitu oprószyła go, jeszcze bardziej podkreślając jego i tak już bladą cerę.
Kulenie się jak bezbronna ofiara przypomniało mu jego więzienie, gdzie zamieszki często rozdzielano granatami hukowymi. Nic nie mógł poradzić na wstrząs, jakiego doznawał człowiek przy kontakcie z takimi ładunkami.
- Halo? Słyszy mnie ktoś? - Jego słaby, przeplatany kaszlem głos przerwał chwilę ciszy spędzonej w oczekiwaniu na rozwój wypadków. Właściwie wcześniej nie próbował uruchamiać swojego mikrofonu w hełmie, toteż miał nadzieje, że guziki, które losowo przyciskał, zadziałają tak, jak oczekiwał. - Nie wiem, czy to gówno działa. Jestem w garażu. Wysadzili ścianę, kurwie syny. Zaraz tu wejdą, potrzebuję wsparcia - urwał, ostrożnie wychylając się za transportowiec. Kabura na udzie już dawno została opróżniona, toteż kawałek rosyjskiej stali pewnie leżał w dłoni Rohowa. W duchu przeklinał, że nie miał pod ręką karabinu, który został w ghurce. W obecnej sytuacji wolał jednak nie ryzykować szarży do niej. Miast tego wczołgał się pod ciężki wóz i ulokował się tak, by móc obserwować wyrwę. Był ogromnie wkurzony na napastników, toteż nie zawaha się strzelić do pierwszego, który przekroczy próg. W końcu nie raz pozbawił już kogoś życia.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 16-11-2015, 20:15   #23
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Fachowcy. Dobrze wyposażeni. To wynikało ze sposobu, w jaki został przeprowadzony atak. Ale równocześnie nie można było odpowiedzieć na dwa pytania - kto? Po co?
Akcja nie wyglądała na zorganizowaną ad hoc. Chodziło o budynek dawnej stacji meteo i o Caitlin, a pojawienie się wyprawy było czystym zbiegiem okoliczności, czy wprost przeciwnie?
W zbiegi okoliczności Stoner od dawna nie wierzył. Tylko skąd napastnicy wiedzieli o wyprawie? Tak zwany przeciek na górze, czy może któryś z uczestników zidiociał i raczył kłapnąć pyskiem?
Pytania musiały poczekać, bowiem chętni do znalezienia się w parku sztywnych w końcu pojawili się w polu widzenia Stonera. A raczej okularze jego celownika.

Pierwszy gość padł, gdy pocisk wystrzelony z Sako TRG rozwalił jego kość skroniową, a potem nieodwracalnie zmienił strukturę mózgu.
Drugi napastnik był sprytniejszy i nie próbował już otworzyć drzwi. Przynajmniej nie w tradycyjny sposób. Potężny wybuch wstrząsnął garażem, a gdy Stoner wychylił ostrożnie głowę, nie mógł nie zauważyć dziury na skraju dachu.
Nie tylko garaż padł ofiara atakujących.
Caitlin oberwała - ranna w prawy bark i niezdatna do strzelania - siedziała oparta o murek i pilnowała kamer.
- Sander? Caitlin oberwała. Ja idę do garażu - Stoner rzucił w przestrzeń suchy komunikat.
- Widać kogoś z tej strony - zwrócił się do dziewczyny, równocześnie obserwując okolicę.
- Kamera od strony garażu nie działa.

Stoner przerzucił karabin przez ramię i nisko schylony podszedł do drabinki, prowadzącej z "jego" dachu na dach garażu. Raz jeszcze zlustrował okolicę, po czym bardziej zjechał, niż zszedł na dół.
- Orest? Idę do garażu - poinformował kompana.
Mimo złożenia tej deklaracji nie zamierzał zbyt szybko schodzić na dół. A już na pewno nie wykorzystywać stworzonego przez napastników dodatkowego wejścia. Rohow mógł nie do końca zwracać uwagę na to, do kogo strzela.

Rozpłaszczywszy się na dachu Stoner zaczął rozglądać się na wszystkie strony, by - przed zejściem na dół - raz jeszcze sprawdzić, czy w okolicy nie czai się ktoś jeszcze.
A potem... drabinka na dół i wraz z Orestem zabawią się w polowanie.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 17-11-2015 o 22:42.
Kerm jest offline  
Stary 17-11-2015, 22:33   #24
 
cyjanek's Avatar
 
Reputacja: 1 cyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputację
Nim zdołał odnaleźć Johnson zaczęło się piekło. W ściany budynku wściekle załomotały serie pocisków, a początkowo głuchy odgłos wystrzałów nabrał ostrości razem z brzękiem tłuczonych szyb. “Johnsooon” krzyknął, lecz jego wołanie znikło w odgłosie wstrząsającej budynkiem eksplozji. “O rany, co się tutaj dzieje?” - przytulił się do ściany oczekując kolejnych wstrząsów. Na szczęście budynek zamarł nie wykazując dalszych tendencji do podskoków. “Wybuch, gdzie to było?” nie znał tego budynku, nie potrafił zlokalizować miejsca eksplozji, które najprawdopodobniej było też miejscem ataku. Lub dywersją mającą ich zmylić. Złapało go będące zalążkiem paniki poczucie dezorientacji, lecz nim nabrało na sile, z pokoju po przeciwnej stronie korytarza wypadła Johnson. Nie, jednak nie ona - szybko zdał sobie sprawę, że zmyliły go oczekiwania i długie czarne włosy. “Pani Takino” - zawołał niepotrzebnie i ruszył biegiem w jej stronę licząc, że w końcu się dowie co się dzieje i jak odbezpieczyć ten cholerny karabin, który póki co tylko obijał mu lewy bok. Zapomniał o tym, gdy dostrzegł ciemną, rozlewającą się plamę na mundurze. Gdy był przy niej już miał w ręku rozpięty plecak. Spojrzał w jej oczy, oceniając, czy nie jest w szoku, lecz zamiast otępienia dostrzegł wyłącznie wściekłość. Uznał, że lepiej pominąć pytanie o liczbę palców.
- Rozetnę teraz rękaw i założę opatrunek. - Wolał wyjaśnić, nim wyciągnie ostrze przed jej oczy. - Wchodzą tamtędy? - spojrzeniem wskazał drzwi, z których Takino wyskoczyła chwilę wcześniej.
- Tylko się pospiesz - warknęła, co samo w sobie świadczyło o poziomie jej złości, gdyż zwykle witała go uśmiechem. - I nie, nie włażą, za to zdecydowanie nie oszczędzają na amunicji.
- Kula przeszła na wylot. Dobrze. - Szybko rozciął bluzę i nie oczyszczając rany założył opatrunek. - Gotowe, w miarę możliwości postaraj się oszczędzać. Poprawię po wszystkim.
- Dzięki - odpowiedziała. - Znajdź sobie dobre miejsce i postaraj nie zginąć, bo jeszcze będziesz potrzebny. Ja idę sprawdzić pozycję Sander’a - poinformowała go i klepnąwszy przyjacielsko w ramię, ruszyła w stronę schodów prowadzących na dół.
Miał zamiar tak zrobić, lecz w słuchawce usłyszał głos - Sander? Caitlin oberwała. Ja idę do garażu - To był chyba Stoner, a może ktoś inny? Nieważne, liczyło się tylko to, że ktoś potrzebował jego pomocy. Ruszył w stronę schodów, by przy wyjściu na dach natknąć się na Sandera, który najwidoczniej zmierzał w kierunku przeciwnym niż on
- Caitlin jest ranna. Idę na dół jej pomóc - wyjaśnił niepytany.
- Ona jest na dachu - mężczyzna zmierzył go niekoniecznie przyjaznym spojrzeniem. - Nic tam po tobie. Lepiej znajdź sobie jakieś bezpieczne miejsce albo zobacz czy się na coś nie przydasz w garażu. Caitlin to mój problem.
Skinął głową. Skoro już druga osoba mówi, żeby się nie wychylał, to chyba coś w tym jest. Gdyby tylko jasnym było, gdzie jest bezpieczne miejsce…. Nagle dotarło do niego - w garażu.
- Halo, Stoner. Oni zdaje się nie mają ciężkiej broni. Może poganiać ich Ghurką?
 
cyjanek jest offline  
Stary 17-11-2015, 22:48   #25
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Mimo niezbyt wesołej sytuacji Stoner uśmiechnął się, słysząc pytanie Mark'a.
Poganiać ich, dobre sobie.

- Broni ciężkiej nie mają - odpowiedział pytającemu - ale za to mają dynamit albo C4. Na dodatek jeden szczur dostał się do garażu. Zanim sobie pojeździmy, trzeba się go pozbyć. Ale to załatwimy razem z Orestem.

Takie przynajmniej były plany - przeznaczone do zrealizowania za chwilę.
 
Kerm jest offline  
Stary 18-11-2015, 10:15   #26
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Mieli kłopoty. Informacje docierające do niej dzięki słuchawce umieszczonej w hełmie pozwoliły mniej więcej orientować się w sytuacji. Szybko odtworzyła w głowie rozkład budynku dzięki czemu mogła z dużą dokładnością zlokalizować miejsce pobytu swoich towarzyszy i ustalić, którędy, w razie potrzeby do nich dotrzeć. Kolejne, dochodzące do niej wiadomości utwierdzały w przekonaniu, że miejsce, które obrała jest właściwe. Musiała wykonać polecenie.

Dwóch napastników miała jak na dłoni. Celny strzał w głowę, brzuch czy klatkę piersiową, który pozbawiłby życia pierwszą a za chwilę drugą nieznaną jej osobę był w tej sytuacji rzeczą niezwykle łatwą. Trzeba było tylko pociągnąć za spust, przecież to takie proste...
Kula, która świsnęła niespodziewanie tuż nad jej głową utwierdziła ją w przekonaniu, że najwyższy czas strzelać.

Zrobiła to.

Za cel obrała jednak nogi zbliżających się do budynku osób. Celne strzały w kolana mogły unieruchomić ich całkowicie przez co nie stanowiliby już żadnego zagrożenia. Poza tym z martwych przeciwników nie wyciągną informacji, żywi mogli się im jeszcze do czegoś przydać.

Pozostawała jeszcze jednak kwestia. Dwie uszkodzone w taki sam sposób kończyny były niezbitym dowodem na niewykonanie rozkazu, z czego pewnie przyjdzie jej się tłumaczyć.
Mimo wszystko strzelała w kolana.
 
__________________
"You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one"
Vivianne jest offline  
Stary 18-11-2015, 16:29   #27
 
Aveane's Avatar
 
Reputacja: 1 Aveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumny
Siedział przy snajperce, szukając celu. Nagle usłyszał dźwięk otwieranego ognia i odruchowo padł na ziemię, osłaniając się ścianą. Co prawda pociski 7,62mm były w stanie taką ścianę przebić, ale taka reakcja zmniejszała szansę na bycie trafionym. Odruch prawdopodobnie uratował mu życie, bo ułamek sekundy później szkło rozleciało się w drobny mak, a sufit i ściany w pomieszczeniu przyozdobione zostały dziurami. Po chwili Wolf wciąż przy ziemi cofnął się do swojej broni, podnosząc się najpóźniej, jak to było tylko możliwe. Spoglądając przez lunetę przeszukał okoliczny obszar. Szybko znalazł ofiarę. Wolnym okiem szybko spojrzał na okolicę. Bezwietrznie. Doskonale. Przesuwając celownik na swój cel, zaczął wypuszczać powietrze z płuc. Na bezdechu nacisnął na spust i nie czekając na wynik zniknął z okna. Był prawie pewien, że trafił.
- Jednego mniej. Dwóch nie widzę. Idę na drugie.
Podbiegł do przygotowanego wcześniej pasa i szybko się nim przepasał. W jedną rękę chwycił Barretta, drugą zgarnął subkarabinek i ruszył biegiem w kierunku schodów. Pas ocierał mu się boleśnie o skórę, ale nie dbał o to. Zastrzyk adrenaliny pozwolił mu to znosić bez trudu. W końcu był w ogniu walki. W końcu w swoim żywiole. Od wielu lat nie był tak szczęśliwy jak teraz, na granicy życia i śmierci, wśród świszczących kul.
 
Aveane jest offline  
Stary 19-11-2015, 20:31   #28
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Orest

Okazja do pozbawienia kogokolwiek życia zdawała się nie mieć ochoty na spotkanie. Przez słuchawki w hełmie docierały do niego informacje jakie pozostali sobie przekazywali z czego wynikało, że nie tylko jemu się oberwało, a wręcz że wyszedł z tego obronną ręką. Przynajmniej jednak ktoś zdecydował się go wesprzeć, od góry, więc nie było na co narzekać…

Stoner

Okolica zdawała się być wyjątkowo cicha i spokojna. Nazbyt cicha i spokojna, rzec by można. Nie trzeba było być geniuszem taktycznym by dojść do wniosku, że przeciwnik szykuje paskudną niespodziankę. Na czym jednak miałaby ona polegać? O tym miał on, jak i pozostali, przekonać się później. Teraz liczył się tylko cel, a ten jak na zawołanie pojawił się na widoku w postaci kolejnego strzelca, skrytego za skałami, znajdującymi się na wzniesieniu terenu dzięki czemu obaj panowie znaleźli się niemal na równej lini. Z tą różnicą, że Stoner celował w przeciwnika, a przeciwnik…

Meggie

Kolejny pocisk o włos minął się z jej głową zmuszając kobietę do wycofania i znalezienia osłony. Nie dało się nijak ukryć tego, że poza dwójką, która wiła się na ziemi w bólu i właśnie zaczynała swoje pierwsze próby odczołgania się w bezpieczne miejsce, był i trzeci przeciwnik. O tyle groźniejszy, że niewidoczny, a jednocześnie posiadający dobry widok na jej pozycję.

Mark

Nieprzychylne nastawienie Sander’a najwyraźniej nie było w stanie powstrzymać sanitariusza przed działaniem. Garaż co prawda znajdował się dwa piętra niże, a kule świstały raz po raz wbijając się w ściany budynku, jednak chęć przeżycia i niesienia pomocy była silniejsza od strachu. Niestety nie spotkała się ona z ciepłym przyjęciem. Przynajmniej do momentu, w którym znalazł się na parterze i miał ruszać w stronę korytarza prowadzącego do garażu.
- Nie pchaj się tam - głos Beri dotarł do niego zza drzwi, prowadzących do jednego z biur. Okna pomieszczenia zasłonięte zostały roletami i tylko niewielka szpara pozwalała na dostrzeżenie co też działo się od frontu. Tam zaś atrakcji nie brakowało co też usłyszeć można było wraz z kolejnymi salwami, które z hukiem trafiały w rolety i ścianę.


Wolf

Pozycja, którą wybrał, dawała mu dobre pole widzenia na front budynku oraz względne bezpieczeństwo rolet, które chroniły okna przed intruzami, pragnącymi dostać się do środka. Pomieszczenie za jego plecami pełne było nieco zdemolowanego sprzętu pomiarowego, który za czasów działalności centrum musiało wypluwać z siebie setki informacji, teraz zaś leżał martwy i przez nikogo nie chciany.
Sytuację na zewnątrz określić można było mianem impasu. Przeciwnicy nie byli w stanie dostać się do środka, ale i zdążyli zlikwidować dość kamer rozstawionych przez Caitlin by nie dało się powiedzieć dokładnie ilu ich zostało i jakie są ich pozycje. Wszystkich, poza jednym, który od czasu do czasu posyłał salwę w okna budynku. Tego właśnie osobnika wziął na swój celownik Wolf i nawet udało mu się wyłapać chwilę, w której tamten wychylił się wystarczająco by strzelić gdy…

Wszyscy.

- Wycofać się do pojazdów - okrzyk Sander’a przerwał chwilową ciszę. Niemal w tym samym momencie rozległy się dwa, znacznie głośniejsze od pozostałych wystrzały.
- Sander zostaw mnie, zajmę się nimi, uciekajcie - cichy głos Caitlin był ledwie słyszalny, jednak wciąż dało się w nim wyłapać stanowczość z jaką wypowiedziała te słowa. - Starajcie się omijać pierwsze piętro i zasłońcie usta oraz nos. Czuję notynę…
Ostatnie słowo było jękiem, zarówno zdradzającym strach jak i ulgę.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 20-11-2015, 21:33   #29
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
To było jak na polowaniu. Należało po prostu czekać. Leżeć bez ruchu i czekać, czekać, czekać. Cierpliwie czekać, aż zwierzyna, pewna swego bezpieczeństwa, wychyli się zza bezpiecznej osłony. I nie robiło to wielkiej różnicy, czy w celowniku ma się pojawić dziki zwierz, czy człowiek - zasada zawsze była taka sama.
A tamten musiał się wychylić... na dodatek Stoner widział, w którym miejscu tamten się znajduje.

Pocisk 7,62 mm nie potrzebował nawet połowy sekundy, by dotrzeć do celu, a wrogi snajper zwalił się na ziemię, wypuszczając z ręki karabin.
Veni, vidi, vici. Stoner w myślach zacytował jednego z najbardziej znanych Rzymian, po czym ponownie zlustrował okolicę.
Cicho wszędzie, pusto wszędzie... jedynie w miejscu, gdzie wybuch zrobił dodatkowe wejście i dziurę w dachu, widać było spory fragment jednego z napastników, który najwyżej nie wiedział, że nie tylko zapałkami nie należy się bawić, ale i środkami wybuchowymi.

Korzystając z chwili spokoju (i śladów obecności "obcych") Stoner wykorzystał kolejną drabinkę i opuścił dach garażu. Parę kroków i był przy stosie gruzów.
- Orest, wchodzę. Przez dziurę w ścianie - dodał.
I w tym momencie rozległ się głos Sandera. A potem, znacznie bardziej niepokojąca, informacja od Caitlin.

- Caitlin, podaj kod do drzwi garażu! - rzucił w eter.

Otwarte drzwi zdecydowanie ułatwiłyby wyjazd.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 20-11-2015 o 21:38.
Kerm jest offline  
Stary 22-11-2015, 15:03   #30
 
Aveane's Avatar
 
Reputacja: 1 Aveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumny
- Wycofać się do pojazdów!

Do uszu Wolfa dotarł dźwięk dwóch wybuchów. Według jego oceny ładunki zostały wystrzelone z granatników. Rozproszyłoby go to dwadzieścia pięć lat temu, ale teraz było to jak przyjemna melodia z dzieciństwa. Uśmiechnął się, przymierzył i nacisnął spust. Westchnął ciężko i pokręcił głową. Rozkaz to rozkaz. Rozkaz nigdy nie jest głupi. Dowódcy są.

Informacja od Caitlin nie napawała optymizmem, ale pomysły rzucane przez pozostałych członków ekipy odbierały słowa. Odsunął się od okna i rozejrzał po pomieszczeniu. Znalazł przewieszony przez krzesło płaszcz, który raczej już nikomu potrzebny nie będzie. Odciął rękaw i zrobił z niego prowizoryczną maskę ochronną. Chwycił swój sprzęt i wybiegł z pomieszczenia, prawie potrącając Caitlin.
- Widzę, że nie tylko ja tu myślę - uśmiechnął się krzywo. Dziewczyna nie odpowiedziała, zamiast tego jej dłoń powędrowała do kabury.
- Na dach - warknęła, lecz jej słowa zlały się z cichym szczękiem przełączanego bezpiecznika. Wolf natychmiastowo wypuścił karabin z dłoni, odbezpieczył swojego HK i wymierzył w nią.
- Nie radzę, dziecino. Nie zdążysz.
Najwyraźniej i do niej to dotarło, gdyż dłoń, którą zdążyła wyciągnąć już broń, opadła w dół.
- Na dach - powtórzyła, schodząc kolejny stopień w dół, ku pierwszemu piętru.
- Wracaj tu!
Zignorowała go jednak i dalej schodziła z wzrokiem utkwionym w kolejnych stopniach. Przewiesił subkarabinek przez ramię i ruszył biegiem w stronę dziewczyny. Podpierając się o poręcz, kopnął w jej dłoń dzierżącą pistolet.
- Wstrzymaj oddech, głupia pipo, wyjdziemy z tego razem.
Sięgnął w stronę dziewczyny , by ją chwycić. Uchyliła się, co o mały włos nie zakończyło się upadkiem.
- Dla mnie jest już za późno - wymamrotała, po czym odwróciła głowę w jego kierunku. - Nie powinno cię tu być.
- Ciebie też nie. Nie pyskuj.
Roześmiała się na jego słowa, ostrym nieco szalonym śmiechem, który można było zwykle usłyszeć w pokojach bez klamek.
- Idiota - warknęła łapiąc oddech. - Nie miałeś czasem zabijać Głodnych zamiast ich ratować? - zapytała, przechylając lekko głowę. Pół sekundy później ta sama głowa odskoczyła w tył, odrzucona pociskiem 5,56mm. Harvey znał zapach notyny aż za dobrze i wiedział, że nie dotarła jeszcze do miejsca, w którym stali. Nie wiedział jednak, gdzie dziewczyna była wcześniej, jak również nie miał czasu na słowne przepychanki. Przeznaczeniem Głodnych jest śmierć. Mężczyzna szybko wbiegł na górę, chwycił leżącego na ziemi Barretta, wziął głęboki wdech i puścił się biegiem w dół schodów, mając za swoją tarczę jedynie rękaw płaszcza i pewność, że jest w stanie wstrzymać oddech wystarczająco długo.

Na parterze skierował się w stronę drzwi prowadzących do garażu.
 
Aveane jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172