|
Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
28-04-2017, 23:44 | #11 |
INNA Reputacja: 1 |
__________________ Discord podany w profilu Ostatnio edytowane przez Nami : 28-04-2017 o 23:47. |
29-04-2017, 00:10 | #12 |
Reputacja: 1 | Vex odetchnęła z ulgą i poklepała Spika po baku. Jej przyjaciel spisał się jak zwykle, za to Puzzle jest mu winny badanie wahaczy. Zerknęła na auto, które goniła. Jak to teraz ugryźć? Pogładziła bak, jakby szukając wsparcia i niechętnie zeszła siodełka. Spokojnym krokiem podeszła do samochodu od strony kierowcy i zapukała w szybke. Byleby nie chciała jej zabić… już odruchowo spięła się, gotowa klepnąć na ziemię. Po drugiej stronie szyby dostrzegła ruch. Najpierw wąską, jasną kreskę gdy w półmroku panującym już w tak ograniczonych pomieszczeniach jak wnętrze pojazdu dostrzegła profil twarzy przysłonięty ciemnymi włosami. Potem owal tej twarzy gdy kierowca widocznie spojrzała przez tą szybę na pukającą z zewnątrz kobietę. Chwilę tak obserwowały się po czym drzwi zgrzytnęły gdy dziewczyna zaczęła wychodzić na zewnątrz. Wtedy też dała o sobie znać załoga promu. - Melody! I twoja kumpela! Co to ma znaczyć?! Co to ma być?! Dlaczego demolujecie mi barkę?! - z szoferki czy co to tam było na tych łodziach wychylił się jakiś facet i zaczął w złości krzyczeć ze swojej nadbudówki. Kilku załogantów też stało wyżej na tej nadbudówce obserwując w zdenerwowaniu całą scenę i dwie główne aktorki tej sceny. - No daj spokój Jayson! Mówiłam ci, że mogę wrócić wcześniej! - odkrzyknęła mu kobieta która właśnie wysiadła z błękitnego kombiaka. - Wcześniej to może i może to rano! I do cholery nic nie było o taranowaniu mojej łajby! - facet najwyraźniej pamiętał umowę czy co tam mieli zawarte znacznie inaczej niż ta Melody. - Pochrzaniło się! Puzzle mnie chciał wyrolować! Musiałam się zmyć! Strzelali do mnie! - odkrzyknęła znowu kobieta trzaskając ze złością drzwiami. Facet chyba dał sobie spokój choć coś dochodziło nawet na dół jego przekleństwa i mamrotanie. Dziewczyna mając trochę spokoju spojrzała na Vex i przesunęła wzrokiem po jej sylwetce. - No a tobie o co chodzi, że tak za mną goniłaś? - zapytała stojącą naprzeciwko motocyklistkę. Vex przysłuchiwała się rozmowie. Wyglądało na to, że Melody, zna ludzi w przystani, w sumie przydatna sprawa. Nie chcąc przerywać, zerknęła w stronę Spika, jeszcze raz oceniając czy nic mu nie jest. Biedaczek, znów nieźle go skatowała. Gdu laska zwróciła się do niej spojrzała na nią z uśmiechem i wyciągnęła dłoń. - Jestem Vex, a to jest Spike. - Wskazała podbródkiem na motor. - Jak widać raczej chciałam pogadać, a nie strzelać. - No to cześć Vex. - odpowiedziała brunetka sięgając do kurtki i wyjmując paczkę fajek. - I cześć Spike. - dodała lekko unosząc paczkę w stronę Spike jakby składała toast tą paczką w jego stronę. - No to mów, co chciałaś pogadać. - zachęciła ją Melody wsadzając sobie w zęby skręta i wyciągając pytająco paczkę w stronę Vex. Vex chwyciła papieros i zaczęła go kręcić między palcami. - Chciałam pogadać o hipotetycznej zawartości tego auta. - wskazała na błękitne kombi. - O. Interesuje cię zawartość auta? Okey a konkretnie? Zgaduję, że za pustą plotką byś tak nie pędziła. - brunetka zaciągnęła się pierwszym buchem. Wydawała się nadal “ruszona” całą sprawą jaka zaczęła się w barze ale mówiła teraz jakby czekała na propozycję czy podobny deal jaki przedstawi właśnie motocyklistka. - Szczerze? Niezbyt interesuje, ale podobno jest w nim coś co miało trafić do mego kumpla Doca i chciałabym by tam trafiło. - Vex rozejrzała się po promie. - Czemu sądzisz, że Puzzle chciał cię oszukać? - Doc? Ten mechanior? - zapytała Melody strzepując popiół ze skręta. Wyglądało na to, że chyba pyta pro forma. - A Puzzle. - pogardliwie wydęła wargi co ładnie współgrało z lekceważącym machnięciem dłoni. - No nie mów, że jechałaś tu dla niego. I że może coś ci obiecał. Tak jak mi, pewnie tej szmacie co ją dymał i nie wiadomo komu jeszcze. - nozdrza Melody zadrgały gdy złość znów wzięła górę podrażniona przez ten świeżo drażliwy temat. - Zresztą nieważne. - uspokoiła się zaraz i wykonała ucinający ruch dłonią. - To mój samochód i mój towar. Chcesz robić interes na temat czegoś co tam jest to rób interes ze mną. - brunetka wydawała się być zdecydowana. Barka zaś wydawała się coraz bardziej oddalać od brzegu. Dość wysokie burty nie pozwalały z dna pokładu obserwować tego co się dzieje na zewnątrz. Rufowa nadbudówka zasłaniała widok ku tyłowi jednostki choć z niej pewnie dobrze widać było okolicę. Jedynie z przodu jednostki przez wciąż opuszczoną klapę widać było oddalający się brzeg przystani Pendelton. W nadbudówce widać było dwie czy trzy osoby rozmawiające ze sobą i pewnie o dwójce niespodziewanych gości również. - Jak już powiedziałam jechałam tu z powodu towaru, który miał trafić do Doca. - Vec uśmiechnęła się. - Opcja jest taka, masz towar, który nabierze wartości, gdy połączy się go z częścią, którą ja mam i gdy to zrobi Doc. Puzzle wie, kto miał być nabywcą. Wszyscy możemy na tym zarobić ale trzeba co nieco powspółpracować. - Mówiąc cały czas zerkała w stronę nadbudówki. Trzeba było jak najszybciej załatwić tą sprawę, wrócić do miasta i zająć się Spikem. |
30-04-2017, 01:17 | #13 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 3 Nastoletnia blondynka, jej o ponad głowę wyższy od niej wujek Zordon, jeszcze o prawie o głowę wyższy od niego marynarz z torbą montera i dorównująca blondynce wzrostem trochę starsza kobieta dość zgodnym pośpiechem wyszli przed lokal. Niestety pieszo nie mieli szans dogonić żadnego z pojazdów które już zniknęły z widoku zjeżdżając na dno doliny. Szybko stały się znów widoczne tak samo jak wielka, pomarańczowa kula stykająca się już nad rzeką. Samego celu nie szło już tak łatwo dogonić. Gdy dostali się na szczyt doliny górującej nad korytem rzeki Arkansas Angie widziała odpływającą barkę z wszystkimi chyba uczestnikami tego nieplanowanego pościgu. Był niebieski kombi którym Puzzle miał ich zabrać do Teksasu do cioci Elle, był ten motocykl i druga fura. Rononn widział zaś starą barkę desantową wciąż utrzymywaną w sprawności i korzystnej pływalności. Wiedział, że pojazdy jakie się tam wpakowały zajmują jej dość sporo miejsca w ładowni choć tonażowo barka zdolna do przewozu kilkudziesięciu ton nadal pewnie miała spory zapas możliwości. Wiedział też, że jest już szarówka i z każdą minutą robi się ciemniej zaś żeglowanie po nocy było na tyle ryzykowne, że jak ktoś nie musiał to nie ryzykował bez potrzeby. Kapitan jednostki więc albo był jakimś ryzykantem jeśli wypłynął o tak późnej porze albo nie zamierzał żeglować zbyt długo. Jakby nie było mieli stratę i na lądzie i na wodzie do ściganej jednostki więc nie było szans się póki co na nią dostać ot tak. Zostawało zorganizować sobie jakiś transport. Zanim jednak zeszli ze szczytu doliny na jej dno, do przystani Pendleton sytuacja się co nieco wyjaśniła. Prom bił prosto przed siebie coraz bardziej zbliżając się do przeciwległego brzegu. Trochę po skosie ale raczej nieuchronnie. Na dole wśród marynarzy, załóg i przypadkowych gapiów panowało spore zamieszanie. Nawet słuchając mijanych ludzi dało się zauważyć, że gwałtowny pościg, lądowanie trzech pojazdów pod rząd na odpływającej jednostce musiało być gwoździem programu tego wieczoru. Wszyscy chyba o tym krzyczeli, mówili, wiwatowali, wściekali się czy zastanawiali co dalej z tego wyjdzie. Jeśli chcieli nadal ścigać ten prom z jakiś powodów musieli zorganizować sobie chociaż jakąś łódź. Wujek Zordon dość gładko podzielił ich czwórkę. Sam poszedł z Mewą która miała znać się w temacie szukać jakiegoś przewoźnika czy łódź do wynajęcia i podobne zadanie spadło na Angie i Rononna. Łodzi, łajb, kutrów, promów i kryp jak i załóg było całkiem sporo więc pewnie ktoś raczej powinien się znaleźć kto by zgodził się za pewną opłatą przewieźć ich na drugi brzeg. Im mniejsza jednostka tym pewnie byłoby mniej problemów, zwykła łódź wiosłowa mogła ich zabrać na drugi brzeg w parę minut. Dogonić promu pewnie nie daliby rady bo co silnik to nie wiosła. Nadal jednak była szansa, że jeśli się pośpieszą i załatwią sprawę sprawnie to tamci na drugim brzegu nie zdążą się jakoś specjalnie rozleźć. Kyle Rogers faktycznie zniknął czyli zaszył się gdzieś pośród stolików i gości lokalu. W międzyczasie sprawa z nieprzytomnym dzieckiem i panikującą latynoską matką niezbyt poszła do przodu. Jakiś facet wstał i podszedł do otwartych drzwi zerkając na dzieciaka wewnątrz pokoju, inni też pochylali się ciekawie bo w końcu taki ciekawy wieczór był. Latające golasy, strzelania no albo strzał chociaż, wyścigi, pościgi, przesłuchanie na stole z Kyle i trójce przyjaciół w roli głównej no a teraz ta Meksykanka czy inna latina z tym dzieciakiem. Nie było to tak ciekawe jak gołe laski i pościgi no ale dalej budziło ciekawość. Dzieciak nadal leżał jak kłoda, w kącie stała cicho, przestraszona chyba tym wszystkim dziewczynka, młodsza i mniejsza od tego chłopca. Matka wróciła do pokoju i przeniosła dziecko z podłogi na łóżko. Ubłagała tyle, że z obsługi baru ktoś chyba po kogoś posłała a ona dostała szklankę wody. Obaj bracia Torne też zatrzymali spojrzenia na tej scence chyba ciekawi jak to się rozwinie. - A gdzie jest ten żołnierz? Ten wysoki. - zza baru spytała barmanka rozglądając się po barze. Młoda zza baru i poruszony temat od razu bardziej przykuł uwagę obydwu braci niż nie przytomny i nieruchomy dzieciak. - A co masz jakąś sprawę do niego? - zapytał starszy z braci raczej bezczelnie patrząc na jej uczucia macierzyńskie niż twarz. - No zamówił kąpiel na wieczór o woda jest już zrobiona. - odpowiedziała dziewczyna po drugiej stronie baru przenoszac spojrzenie na starszego z braci. - A no polazł ale to mój kumpel więc mówił, że mogę skorzystać bo on sprawę ma i już niestety nie może. Przykre jak taki duży chłop a już nie może nie? Ale co zrobić. - Lester nagle wydawał się całkiem elokwentny gdy szło na czymś co mu zależało. Na przykład obgadanie i wyrolowanie kolesia który mu nie podpasował. - Naprawdę? - barmanka chyba jednak nie była tak całkiem przekonana do tej historyjki co było i widać i słychać w jej głosie i spojrzeniu. - Słuchaj lala co ci szkodzi? Wylejesz tą wodę z powrotem czy dasz jej wystygnąć bo palant zamówił i polazł? - Lester przestał owijać w bawełnę i przedstawił sprawę tak jak ją widział. Dziewczyna za barem chwilę jeszcze myślała ale w końcu wzruszyła ramionami przekonana przez starszego z braci. - No dobrze, jego strata. - też wzruszyła ramionami i machnęła ręką zachęcając by iść za nią. Starszy z braci wyszczerzył się z tego drobnego zwycięstwa, posłał te same bezczelne zwycięskie spojrzenie i bez pytania zgarnął dłoń Jessie ciągnąc ją za sobą i barmanką. - Miej tu na wszystko oko młody. Nie czekaj ze śniadaniem i takie tam nie? - rzucił do nagle bardzo skwaszonego młodszego brata. - Współpracować? - Melody wydawała się analizować propozycję Vex chwilę wpatrując się w odpalonego skręta jak strzepany popiół upada na dno promu. - Brzmi nieźle. - odpowiedziała po tej chwili namysłu. - Ale nie mam ochoty więcej współpracować z tym jednookim dupkiem. I tą jego szmatą. - dodała kiwając głową i podnosząc wzrok z powrotem na dziewczynę z Det. - Może być ale jak tak to bierzesz tych dwoje na siebie. Nie chcę mieć z nimi nic wspólnego. - brunetka wydawała się być dość stanowcza a nawet zawzięta w tym punkcie jakby ta scenka w barze i zachowanie tamtej nagiej wówczas pary dotknęło ją do żywego. Vex nie miała zbyt dużo czasu na przemyślenie odpowiedzi czy samą odpowiedź bo wieczorny rytm oddalającej się przystani wpadł alarmujący odgłos. Melody też musiała go usłyszeć bo z twarzy kurierki przeniosła się gdzieś na wciąż otwartą klapę dziobu gdzie widać było oddalający się coraz bardziej molo i przystań Pendleton. Vex jak chyba każda osoba z Det mająca w żyłach wysokooktanówkę, a nie krew zwykłych śmiertelników aż za dobrze rozpoznawała nadciągający dźwięk. Dźwięk zmiany biegów wrzucanych na wyższe numery zwiększające moc silnika, dźwięk hamulców na jakimś wirażu traktowanym z rajdową brutalnością, zgrzyty resorów i męczonego zawieszenia i to wszystko polane odgłosem opon sunących po dechach przystani. Odgłosy *Wyścigu. Osobówka. Benzyniak. Podrasowany. Z rajdowcem za kierownicą. - Coo?! Kolejny?! Zamknąć furtę! - wrzasnął z przerażeniem ten sam facet co poprzednio. Mimo, że dało się słyszeć jakiś uruchomiony mechanizm i klapa na dziobie faktycznie zaczęła się unosić to było już za późno by coś zrobić czy zdziałać. Odgłos toczących się po dechach kół nagle ucichł a Vex rozpoznała te zwiększone obroty wyzwolonego od wysiłku silnika gdy samochód stracił kontakt ze stałym gruntem szybując w powietrzu. Zaraz też ukazała się przechylona maska osobówki która z impetem uderzyła w pokład i wnętrze burty odpływającej jednostki. Kąt i prędkość były zbyt duże na bezproblemowe lądowanie. I bezproblemowe nie było. Auto zderzyło się bardziej z burtą niż z dnem, ale to było za mało by wyhamować pęd. Więc przesunęło się prawie sunąc kołami po niej kierując się ku Spike’owi i kombi. Uderzony motocykl poleciał skosem uderzając w burtę promu po czym przewrócił się na bok. Osobówka zaś zderzyła się z rufą i bokiem kombi kraksując klasycznie narożnik ale impet uderzenia był tak duży, że wbił i zakleszczył ją solidnie w rufę nadbudówki. Gdy darcie blach i ryk silników ucichł nagle dla kontrastu zrobiło się nienaturalnie wręcz cicho nie licząc leniwego pyrkania ciężkich diesli promu. - O kurwa. - blondyn z długimi dredami na chwilę znieruchomiał na swoim siedzeniu walcząc z przeciążeniem. W końcu nadal stali trochę pod skosem ze stroną kierowcy bliżej dna jednostki i przeciwną na jej rufie. - O ja pieprzę ale mnie baniak napieprza. - zamarudził Petarda wycierając rękawem czoło. Amelia widziała jak podniósł twarz znad kierownicy w którą chyba przygwoździł przy zderzeniu. Musiał coś rozciąć sobie w tej twarzy bo krwi było sporo. Ale na pierwszy rzut oka chyba wszystko szło z łuku brwiowego i nosa więc choć irytujące i chwilowo potrafiące oszołomić nie powinno być groźne samo w sobie. Pierwsze zalewało oczy więc było irytujące i oślepiało. Drugie przeszkadzało swobodnie oddychać więc było irytujące i przeszkadzało oddychać. Petarda był jednak na tyle przytomny, że wytarabanił się przez swoje okno tak trochę się wyczołgując a trochę wypadając na dno pokładu. Chwilowo chyba mu to wystarczało bo tak został na wpół wyjęty z pojazdu z nogami wewnątrz i znów zrobił przystanek by wytrzeć twarz z napływającej krwi. Maczeta chyba miał więcej szczęścia bo też zaczął wydobywać się przez okno po swojej stronie więc obecnie jakby wyłaził górą auta. Zerknął na Anginę by zobaczyć czy da radę sama wyjść czy trzeba jej pomóc. - Black Cross? - Melody która w gwałtownej ucieczce przez miażdżącą wszystko na swojej drodze maszyną sunącą przez burtę i pokład uskoczyła na maskę kombiaka wyszło bardziej zmieszana niż wstrząśnięta. Albo na odwrót. Ale na zastopowanym obecnie wozie widać było namalowane emblematy czarnych krzyży. Vex miała wrażenie, że dziewczyna rozpoznaje ten emblemat który wyglądał albo na klasyczną ozdobę albo na emblemat jakiegoś gangu czy podobnej bandy. - To chyba ta czarna do mnie strzelała. - dodała już mniej pewnie widząc w środku bladą, czarnowłosą kobietę. Vex była prawie pewna, że to właśnie ta co ją mijała przy wejściu do lokalu gdy biegła do Spike. Dwaj mężczyźni zaczęli już wyczołgiwać się z pojazdu. - Dość tego! Wszyscy pod ścianę ale już! Nie będziecie mi bezkarnie demolować łajby! - w pokraksowy spokój wdarł się rozwścieczony głos z wysokości nadbudówki. Tym razem swoją złość wzmocnił argumentem dwulufowego obrzyna wycelowanego w dół na swoich wszystkich nieproszonych gości i pasażerów. Na górze widać było jeszcze dwóch marynarzy i ci już też mieli broń w dłoniach choć w przeciwieństwie do faceta z obrzyna nie celowali jeszcze do grupki na dole. Ale pewnie mogli szybciej użyć tej broni niż oszołomiona kraksą grupka na dole. Melody przejechała nerwowo językiem po wargach unosząc delikatnie puste dłonie w pokojowym geście. Petarda zakrwawiony i rozłożony na pokładzie spojrzał w kierunku nadbudówki i krzyczącego faceta. Maczeta który zdołał już w większości wyjść na górę auta jaką obecnie była burta od strony pasażera znieruchomiał szacując szanse i zerkając na parę od gadania i myślenia. - Jaayysoon! Mamy przeciek! Nabieramy wody! Toonieeemyy! - gdzieś z czeluści nadbudówki dobiegł wyraźnie podszyty strachem odgłos kogoś chyba bardzo przestraszonego i bardzo młodego. Albo dziewczyna albo chłopak przed mutacją głosu. - Nie panikuj to tylko awaria! - z tego samego kierunku doszło ich zirytowane fuknięcie. - Jayson! Zablokowało nam ster! I prawy silnik zdechł! I nabieramy wody! Ale do cholery jasnej jeszcze nie toniemy! - odkrzyknął ten sam poważniejszy głos. - Wszystko przez was! Pod ścianę mówię! - Jayson wyraźnie sfrustrowany wieściami z wnętrza nadbudówki machnął energicznie na zachętę lufą trzymanej broni. - Płyniemy do brzegu! - krzyknął tym razem wyraźnie do tej części załogi wewnątrz nadbudówki. Czy tak było w istocie ciężko było obecnie stwierdzić bo po zamknięciu dziobowej furty widać było właściwie tylko czerwieniejące się coraz bardziej niebo.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić Ostatnio edytowane przez Zombianna : 30-04-2017 o 13:07. Powód: gładź szpachlowa |
30-04-2017, 22:40 | #14 |
Reputacja: 1 | Vex z przerażeniem patrzyła jak auto wjeżdża w Spika. Czas jakby stanął, a jej serce uderzyło tak, że myślała, że zaraz będzie musiała go szukać na pokładzie. Do oczu napłynęły łzy przerażenia, które szybko przerodziły się w łzy nienawiści, gdy ruszyła w stronę wyłażących z auta typków. - Wy skurwie… - Nie zdążyła skończyć nim pojawił się facet ze spluwą. Zatrzymała się unosząc dłonie lekko w górę. W ciszy słuchała wymiany zdań. Musi przeżyć… inaczej nie pomoże Spikowi. Wzięła głębszy oddech i spokojniej odezwała się do faceta ze spluwą. - Jestem mechanikiem, bez szału, ale może pomogę? - Pod ścianę! - facet z obrzynem krzyknął nadal rozzłoszczony całą sytuacją. Dodał do tego zachęcające machnięcię lufy w kierunku jednej z burt. - Daj spokój Jayson! Ja sam silnika i burty nie obrobię na raz! Albo albo! - z dołu rozległ się ten sam głos co poprzednio. Jayson chwilę głowił się jakby czy ma przeważyć złość czy rozsądek. - Dobra, to zasuwaj na dół. - westchnął w końcu w stronę dziewczyny z Det. Znowu zachęcająco machnął lufą ale tym razem w dół gdzie za postawionym pod skosem kombi przez które trzeba było się jakoś przefikać było otwarte wejście do nadbudówki. - Tylko zgarnę narzędzie, ok? - Vex podeszła do Spika i obejrzała w jakim stanie jest jej najlepszy kumpel. Najchętniej zajęłaby się nim, a nie tą cholerną łajbą… Zgarnęła plecak, w którym miała kilka narzędzi, a także przesyłkę dla Puzzla. Teraz pozostawało mieć tylko nadzieję, że nikt nie ruszy jej kumpla, pod jej nieobecność. Zerknęła jeszcze na ekipę, która raczyła uszkodzić jej najlepszego przyjaciela i dopiero wtedy ruszyła we wskazanym kierunku. Bez pośpiechu wdrapała się na kombi by przez nie przejść i przeskoczyła na drugą stronę. Spike na pierwszy rzut oka nie wyszedł tragicznie z tego wypadku. Główny impet uderzenia pochłonęła opona i kierownica które wyginając się w chwili uderzenia w bok nieco zamortyzowały siłę uderzenia. Teraz motocykl miał kilka dodatkowych rys, poszła szybka w reflektorze przednim ale poza tym wydawał się chyba w porządku. Chociaż pewność by się miało gdyby go na spokojnie obejrzeć i w lepszym świetle. Po przefikaniu przez maskę błękitnego kombi wbitego w róg burty i nadbudówki mogła zeskoczyć po drugiej stronie samochodu i wejść przez drzwi. Tam świeciło się już światło i dostrzegła ludzkie sylwetki w drelichach. Jedna większa, grubsza i starsza i druga młodsza. Teraz z wnętrza widziała uszkodzenia. Róg samochodu przebił przez burtę i teraz woda naprawdę przeciekała do środka. Nie przypominało to impetu wody z sikawki strażackiej ale jednak już jak z węża ogrodowego to nawet tak. Nie trzeba było zbytnio wysilać wyobraźni by wieddzieć, że mimo wszystko róg samochodu w tej nieprojektowanej dziurze jednak działał też jak korek. Choć nie mógł zostać na stałe a woda sama z siebie nie przestanie płynąć. Przy dziurze dotąd uwijała się ta drobniejsza postać. Jakiś młodzik. Od samej rufy widać było też dwa spore silniki spalinowe. Z czego pracował jeden. Drugi był cichy a i tak trzeba było krzyczeć by się usłyszeć przes te głuche dudnienie. Przy tym cichym silniku pochylał się jakiś starszy, grubszy facet. Podniósł głowę widząc gościa, spojrzał na trzymaną torbę i krzyknął do niej. - Znasz się na dieslach? - wskazał brodą na bryłę silnika przy której dotąd grzebał. - Motor mam w benzynie, ale kiedyś grzebałam, przy różnych rzeczach. - Vex uśmiechnęła się do faceta. - Jak dasz zerknąć to ocenię, czy dam radę pomóc. Vex też pochyliła się nad sporym dieslem. Był większy nawet niż te w ciężarówkach czy maszynach budowlanych. Ale jednak diesel więc podstawowe zasady działały jak i w samochodowych dieslach. Facet pewnie zwyczajem wszystkich chyba mechaników sprawdzał jak zareaguje i czy praktykologię jakąś ma bo się nie odzywał dając jej się napatrzeć. Napatrzyła się i właściwie była już pewna co jest grane. Pękł przewód z olejem. Gorący wrzątek zarzygał sporą część silnika. Ten pracował dalej więc zassał i rozgrzany olej po swoim wnętrzu i gdyby popracował dalej pewnie by się zapiekł albo i nawet zapalił. Już na węch to balansował na granicy pojawienia się ognia póki go w ostatniej chwili ktoś nie wyłączył. Bez oleju jednak silnik nie mógł ruszyć czyli trzeba było jakoś naprawi ten przewód. Najlepiej znaleźć inny i wymienić albo jakoś spróbować załatać ten dziurawy. Obie wersje były dość prowizoryczne choć powinny wytrzymać chociaż by gdzieś sensownie dopłynąć. - Nie macie pewnie tutaj wolnych przewodów? - Spytała, jednak w myślach już analizowała, jaki silnik mogło mieć kombi. Niby benzyniak, też ma przewód wtrysku paliwa, ale... Rozejrzała się po pomieszczeniu w poszukiwaniu czegoś co mogłoby ewentualnie załatać dziurę. Życie za silvertape! - Tam czegoś poszukaj. - facet wskazał usmarowaną ręką jakiś kufer czy skrzynie pod ścianą. Sam zostawił silnik i podszedł do tego młokosa który czym się dało próbował zapchać dziurę jaką wybił samochód. Ten starszy przystanął patrząc z zastanowieniem na te efekty a młodszy zaczął nerwowo co chwila zerkać na niego. W skrzyni okazał się typowy, monterski miszmasz pt. “Do niczego mi to niepotrzebne ale może się przyda. ” Był tam różne zawory, rury, brzeszczoty, zwoje różnych drutów, kawałki blach i tego typu półprodukty i materiały dla przeciętnego zjadacza gambli z Pustkowi traktowane jako bezużyteczny złom. Vex przejrzała rurki szukając czegoś o podobnej średnicy. Może jak wepchnie przewód do środka i czymś zapcha szczeliny to pójdzie… jak nie to najwyżej rozmontuje kombi. A niech ich wszystkich cholera, zrobili krzywdę Spikowi. |
05-05-2017, 23:14 | #15 |
Reputacja: 1 | pisane z pomocą Czarnej Rononn przepuścił w drzwiach całą pielgrzymkę. Gdyby mu siostra znacząco nie skinęła głową, najchętniej by został przy barze, wydając ostatni zaskórniaków na jakiegoś sikacza pod ckliwą nazwą "piwa". No i drugą odstraszającą kwestią dla pomysłu zostania na korytarzu była ta latynoska i jej wyraźnie martwy dzieciak. Z dwojga złego, lepiej iśc za wujaszkiem Zordonem niż słuchać ciamkolenia zrozpaczonej matki. Dotarcie na nabrzeże nie zajęło im dużo czasu. Wystarczająco długo się jednak ślimaczyli, gdyż pożądane przez tak wielką ilośc osób kombi, z tajemniczym ładunkiem Mewy, powoli acz skutecznie dobijało do przeciwległego brzegu rzeki. Dodatkowym problemem była oczywiście postępująca szarówka wieczoru. Co raz mniej szczegółów dostrzegalnych było na horyzoncie, a co raz więcej pojawiało sie zdradzieckich cieni i półmroku. Nim Rononn się spostrzegł wujek Zordon wpadł na pomysł i rozpoczął realizację swego planu. Dosłownie w przeciągu kilku uderzeń serca, mało wygadany monter został niańką. No, może niańka to zbyt wygórowane słowo. Nie każdy człowiek czuje się swobodnie w obecności Najemnika, a ta mała traktowała go jak swojego wujka. Nie miał pewności, ale aż w kościach czuł, że nie warto zadzierać nawet z takim młokosem. Coś w jej spojrzeniu wzbudzało u Rononna dreszcze. Poza integracją z mało rozumną panną, na barki montera, no i po części tej młodej, spadło zadanie znalezienia transportu. Na drugi brzeg. Na już. I najlepiej jakby mogli załapać się na stawkę dzienną co było już wielce nieprawdopodobne. Niemniej, dialog jaki Rononn usłyszał w pokoju Mewy i tego tam jednookiego, a konkretniej naiwne słowa "małej" Angeli, wyraźnie dały do zrozumienia, że panna jest na bakier z cywilizacją. Taką elementarną ignorancję mogły przejawiać tylko osobliwości z pustkowi. Ta "niepełnosprytność" również była wypisana w oczach tej młodej. Zaraz obok tego dreszczo-gennego czegoś. Jakby patroszenie człowieka było czymś normalnym, a pytanie, podczas tegoż procesu, o różnice w użyciu widelca i łyżki do obiadu całkowicie na miejscu. Monter pochodził z Pasa Śmierci. Wiele osób przejawiało naturalny dar do przeczuwania niebezpieczeństw. Osobniki bez takiego długo nie przeżywały w tym zatrutym bagnie jakim była Missisipi. Rononn również gdzieś to tam w sobie miał. Nie tak mocno jak jego siostra, ją kurwica zalewała na kilometry od mutków, ale dostatecznie wyraźnie by wiedzieć kiedy jest "goręcej niż powinno". A przy Zordonie, jak i jego niebieskookiej podopiecznej, lampeczka taktycznego odwrotu jarzyła się mocnym światłem. Oj, policzy się jeszcze z siostrą. Mewie nie może ujść na sucho ta wycieczka. Obiecała przecież, że będzie siedzieć na swej dupie, na jakimśtam bolcu będzie chciała, ale mając pod okiem warsztat. Ostatnim razem zerwało dach i hala magazynu, w którym się mieścił, stała się bardzo przewiewna. Tymczasem cóż, wplątała się najwyraźniej w gorsze gówno niż poranne roztopy na rzece i nie omieszkała wciągnąć w to swojego brata. Przeanalizował w głowie swe oszczędności. Garść fantów wartych ledwo 4 fajki... Ale Mewa będzie mu winna przysługę za pomoc... To niech chociaż za niego wyłoży. Monter spojrzał za oddalającym się “wujkiem” i Mewą. Siostra, najpiękniejsze i najlepsze stworzenie na ziemi, dopóki siedzi w domu i nie pakuje swych czterech liter w kłopoty. Część scenerii przykrywała mgiełka. Należało wyczyścić maskę przeciwgazową. Wzrok “koszykarza” zjechał na świeżo upieczoną towarzyszkę w misji. Gdyby nie pracował przy takich maszynach, na pewno porządnie by ich orżnęli. Mała zdradzała chroniczny brak orientacji wśród społeczeństwa. Nie żeby Rononna nie szło “orżnąć z kasy”. Co z tego że znasz ceny jednego bądź drugiego towaru, co z tego że dokładnie wiesz ile paliwa zejdzie na podróży do trzeciej enklawy na trasie. Wszystko to można rozbić o kant dupy jeśli jest się dupą w negocjacjach. Niemniej, tej młodej najwyraźniej można było wmówić wszystko, jeśli wcześniej czegoś nie znała. - Uch… Yyy… Cześć. Rononn jestem - okryta rękawicą dłoń wysunęła się z rękawa płaszcza. - Ale jak chcesz to możesz wołać na mnie “Patyczak”. Taaaak… um wiec, wiesz co to negocjacje? Odpowiedziało mu uważne spojrzenie pary niebieskich ślepi, gapiących się na niego spod burzy jasnych włosów. Dziewczyna zatrzymała się, pochyliła do przodu i chyba w ostatniej chwili powstrzymała się żeby nie obwąchać podanej ręki. - Patyczak, taki robak? Jesteś robakiem dlatego nosisz ten płaszcz i drugą twarz? - wskazała brodą na jego ubranie i zasępiła się - Wyglądasz normalnie i mówisz normalnie… aaaa! To jak z wujkiem! Przezwisko! - aż klasnęła w dłonie, przypominając sobie słowo razem ze znaczeniem. Ledwo rozległ się odgłos zderzającej się ze sobą skóry i już dwie łapki potrząsały tą w rękawicy - A ja jestem Angela! Albo Angie! Wolę Angie, bo krótko i łatwo zapamiętać. Dziadek tak na mnie mówił, a teraz wujek… negocjacje… wujek czasami negocjuje, jak z tym panem w barze, ale nie tylko. Nie zawsze wtedy bije ludzi. Będziemy kogoś bić? Chyba mieliśmy znaleźć łódkę… taką co pływa po rzece. Myślisz że się uda? - zapytała z przejęciem, wyciągając szyję żeby zobaczyć co stoi przy brzegu.i czy da się tam znaleźć kogoś kto ich zawiezie do samochodu Puzzle’a. Tak. Rozmowa z tą dziewczyną brzmiała dokładnie tak jak Rononn przewidywał. Przetarł ręką po głowie i wypuścił spokojnie powietrze. Maska przeciwgazowa zniekształcała jego głos. Jednak był wyraźny. Tak samo jak westchnięcia. - Tak. Negocjacje, takie bez bicia. Słuchaj. Wdepnęliśmy w gówno - monter spojrzał na blond burzę - tak się mówi gdy ma się spory problem. Yy.. Nie jestem wygadany przy ludziach. Więc przy każdej negocjacji ym, coś spartaczę, to znaczy zepsuję. Ty z kolei - wzrok Rononna utkwił w niezbyt rozgarniętym spojrzeniu małolaty - masz niepokolei w głowie. I z tego co widziałem w pokoju łatwo ci coś wmówić. Słuchaj. Za przerzut ludzi po rzece jest stała stawka. Jakieś 10 fajek, a jak kto wynegocjuje to nawet pół z tego. Ściemnia się. Więc rosną również ceny - Rononn zaczął tłumaczyć idąc w stronę kutrów czy innych łajb stacjonujących w przystani. Licząc na to, że bujająca w chmurach Angie go słucha i zrozumie od razu. - Dobrze by było jakbyśmy znaleźli transport dla nas wszystkich, za jak najmniejszą cenę. Nie będziemy się kłócić jeśli wezmą półtorej stawki. Czyli jeden i pół - chudzielec przypomniał sobie zawczasu o wyjaśnieniach - a na fajki to będzie 20 sztuk za osobę. Jeśli spróbują zażądać więcej uch… nie powinniśmy się zgadzać. I co ważne, nie powinniśmy wyglądać na umm… zdesperowanych. To znaczy żeby ten z którym negocjujemy nie widział że bardzo chcemy dostać się na drugi brzeg. Wiesz, Angie tak? Wiesz Angie, nie liczę że uda nam się coś znaleźć. Twój wujek wygląda na takiego z którym się nie dyskutuje więc szybciej on znajdzie jakiegoś przewoźnika. Ale musimy spróbować. Twój wujek, Pazur tak? On dał nam zadanie i musimy je wykonać. Rozumiesz? - Rononn zakończył monolog i spojrzał na “pustynną pannę”. |
06-05-2017, 01:30 | #16 |
Reputacja: 1 | Czekać długo nie musiała, chociaż takiego obrotu spraw to się akurat nie spodziewała. Ledwie zdołała złapać oddech po tym przesłuchaniu i rzucić chłopakom pełny zadowolenia uśmieszek, a tu nagle… Zaskoczona nawet nie zdążyła zaprotestować, dając się porwać Lesterowi. Ogarnęła się jednak na tyle by rzucić za siebie nieme przeprosiny w kierunku Simona. Nie chciała go tak zostawiać, ale kąpiel… No kąpieli się kurczę nie odmawia. Tym bardziej ciepłej. Towarzystwo też jej niemiłym nie było, więc marudzić nie zamierzała. Gdyby jej tylko serce nie biło w trybie przyspieszonym jak na widok Five-SeveN, to by nieco lepiej było, no ale… Rzut oka na Lestera poszerzył jej uśmiech. W sumie to miała gdzieś wszystkie te ale i inne głupoty. Zapowiadała się całkiem ciekawa kąpiel i tak jakoś nie mogła się jej doczekać idąc za starszym braciszkiem i ich przewodniczką.
__________________ “Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.” |
07-05-2017, 21:03 | #17 |
INNA Reputacja: 1 |
__________________ Discord podany w profilu |
08-05-2017, 17:07 | #18 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 4 Vex grzebała chwilę w pudle z imrpowizowanymi częśćiami zamiennymi. Żaden chyba oryginalnym przewodem do gorącego oleju nie był. Ale gdy tak pogrzebała w metalowych częściach okazało się, że jakaś rurka byłaby odpowiednia i na długość i na rozmiar. Końcówka z jednej strony była jednak wkręcana zamiast nakręcana więc można było ją niby wkręcić tylko z jednej strony. Ale po chwili dalszego grzebania znalazła odpowiednią przelotkę by przewód kończył się w odpowiedni sposób. Gdy wróciła do bryły silnika trzeba było jeszcze wymontować pęknięty przewód. Musiała pracować przez szmatę bo nadal wszystko było cholernie gorące i uwalone tym rozlanym olejem. Nawet przez szmatę czuła gorąco bijące z rozgrzanego metalu. Udało jej się jednak trochę wyszarpać a trochę wykręcić co się dało ze starego przewodu. Co się nie dało uległo magicznej mocy kombinerek wspartych stukającą perswazją młotka. Po chwili więc zwolniło się miejsce do wymiany na zaimprowizowany przewód. Trochę dłubania z jednej strony, trochę z drugiej, po założeniu podkładek, gumowych uszczelek i po chwili oba krańce silnika znów były połączone jak do niedawna. Zostało na koniec oczyścić zalany gorącym olejem blok silnika by nie korciło go do zapalenia się. To już dało się znowu zrobić zwykłą szmatą choć znów dziewczyna z Det czuła nawet przez nią gorąco rozgrzanego metalu. Ale na jej oko sprawa poszła jej świetnie i silnik był gotów do ponownego uruchomienia. Jeśli by nie działał to musiało pójść coś jeszcze a nie tylko ten przewód ale póki był wyłączony albo bez detalicznego przeglądu nie bardzo szło to oszacować. W tym czasie ten starszy mechanik pokładowy i ten młody pomocnik naściągali jakichś blach i podobnych rzeczy do uszczelnienia przecieku. Woda nadal wlewała się do wnętrza przez wybite kombiakiem miejsce ale przeciek nie powiększał się chyba. - Hej wy! Cofnijcie tą kolubrynę! - starszy wychylił się przez drzwi przez które niedawno przeszła dziewczyna z Det i krzyknął do gromadki jaka pewnie wciąż przebywała na głównym pokładzie. Po chwili ten z góry coś odkrzyknął co brzmiało dość wojowniczo i chyba był wkurzony. - Daj spokój Jayson, póki nie cofnął tego grata nie załatamy tego przecieku! No daj im cofnąć! - starszy mechanik, wciąż wychylony przez drzwi więc Vex widziała tylko jego tylną stronę kombinezonu odkrzyknął chcąc chyba uprosić szefa o ustępstwo. Wody jednak naprawdę przybywało. Snuła się w rytm fal rzecznych cienką na razie warstwą ale już zasnuwała chyba całą podłogę tej maszynowni. Buty rozchlapywały ją jak wielgachną kałużę przy każdym kroku. Amelia przy ciemniejącym niebie i coraz gębszych półmrokach wieczoru obserwowała twarz rozmówczyni. Melody zaś obserwowała głównie ją. Angina widziała jak mruży oczy i przygryza wargi gdy pewnie główkowała nad słowami dziewczyny z Black Cross i tym co zapamiętała z nerwowej sytuacji spod barowego parkingu. Wahała się i chyba nie była przekonana co do tego, że było jak to Amelia przedstawiała sprawę. Ale też jej pewność siebie i przedstawione fakty wzbudziły chyba jej wątpliwości na tyle, że nie kwapiła się do podważania wersji gangerki z Black Cross. - Ja pieprzę mój baniak… -Petarda podniósł się na nogi otrzepując się i i rozcierając chyba obolałą głowę. Maczeta zdołał zeskoczyć zwinnie z burty przekrzywionego wozu czarnokrzyżowców i zezował nieprzyjaźnie na wycelowane między innymi w ich kierunku lufy obrzyna. Te zauważalnie przykuwały jego uwagę i coś nie kwapił się by udać się do wnętrza pod ich ołowiowym okiem. - Petarda? - Melody chyba właśnie rozpoznała kierowcę krzyżowców gdy ten podniósł się do pionu. - No pewnie, że Petarda! A myślałaś, że kto? Gdzie jest Bolo? I w ogóle gdzie jest reszta? - zapytał zirytowanym głosem kierowca wskazując dookolnym gestem ogół sytuacji. - Chłopaki są u nas. Ja tu dziś przypadkiem jestem. Załatwiam swoje sprawy. A wy mieliście przyjechać jutro. Przynajmniej Bolo mi tak powiedział. - odpowiedziała z wahaniem brunetka patrząc to na kierowcę to na pozostałą dwójkę krzyżowców. Amelia kojarzyła ksywę “Bolo” i wedle Petardy to był jeden z tych Synów Kaina z którym mieli się spotkać. Dziewczyna mówiła z wahaniem ale na oko Anginy nie wyglądało by miała ściemniać. A umawianie się dalej niż na jutro czy pojutrze to im więcej dni i kilometrów było od “tu i teraz” to z powszechnymi brakami w kalendarzach i dni tygodnia było trudniejsze im większa wyrwa w czasoprzestrzeni panowała*. Nawet z miesiącami nie było powszechnego ładu. Wszyscy zgadzali się zazwyczaj, że teraz jest początek lata i koniec wiosny. Ale czy to był jeszcze maj czy już czerwiec albo jeszcze inny miesiąc to już można było rzucać monetą i było równie prawdopodobne. - I nie uciekałam tylko zerwałam umowę z tym jednookim dupkiem! - syknęła dla odmiany ze złością patrząc na czarnowłosą gangerkę z drugiej bandy gdy przypomniała sobie o jej pytaniu. Temat “jednookiego dupka” chyba nadal był dla niej całkiem świeży i bardzo drażliwy. - Macie sprawę od Huntera to nie do mnie. Ja się tym nie zajmuje. Albo poczekajcie w Pendleton jak chłopaki jutro przyjadą albo możecie ze mną do nas pojechać. - dziewczyna wzruszyła ramionami. Wcześniej Petarda nawet o niej nie wspominał póki jej nie zobaczył przed chwilą w barze więc widocznie nie była kimś specjalnie ważnym w hierarchii Synów. A jak tak to raczej nie była władna robić umowy w imieniu całej bandy. - Hej wy! Cofnijcie tą kabarynę! - z drzwi sterówki wychylił się jakiś grubszy facet w ciemnym, roboczym kombinezonie i krzyknął do rozmawiającej grupki. Łapą wskazywał na niebieskie kombi. Melody odwróciła się w kierunku pojazdu i zrobiła krok jakby chciała wejść za kierownicę ale zatrzymała się szacując trudność. - Nie! Mają stanąć pod ścianą! - krzyknął desperacko facet z nadbudówki widząc, że grupka na dole bezczelnie ignoruje jego polecenia i urządza sobie jakieś dysputy pod jego lufą. - Daj spokój Jayson, póki nie cofnął tego grata nie załatamy tego przecieku! No daj im cofnąć! - facet w drzwiach podniósł głowę do góry i choć pewnie z tym Jaysonem się nie widzieli to już słyszeć się pewnie mogli. Krzyknął nalegająco tłumacząc w czym leży problem ich wszystkich. Kapitan jednostki chwilę ważył słowa nim odkrzyknął. - No dobra! To cofnijcie! Ale łapy z dala od broni! - zgodził się w końcu szef jednostki rzucając ostrzeżenie. - Petarda? Mógłbyś? - zapytała prosząco patrząc na kierowcę z Black Cross. Kombi faktycznie wyglądało na nieźle zaklinowane między burtami promu. Przedni róg wbijał się w narożnik burty i nadbudówki rufowej a tylny poszorował w przeciwną burtę. Za dużo miejsca nie było bo zaraz za kombi stała wciąż przekrzywiona na burtę maszyna czarnokrzyżowców. - Eh, z wami babami! Wjechać to żadna nie ma problemu a potem by wyjechać to chłopa szukacie! - Petarda wesoło wygarnął dziewczynie a ta uśmiechnęła się nieśmiało w odpowiedzi. Kierowca ogarnął wzrokiem scenerię kraksy. - Najpierw muszę cofnąć naszą brykę. Potem wyjadę tym złomem. - odpowiedział po chwili. - E tam wyjedziesz. - odezwał się w końcu Maczeta. Podszedł do maski przekrzywionego w poziomie wozu i zaparł się napierając na niego. Maszyna wciąż była na luzie więc trik się udał i po chwili mocowania się z opornym metalem, mięśnie udredowionego blondyna zwyciężyły i maszyna Black Cross stoczyła się z burty, i brzdęknęła mocno o pokład swoimi kołami i resorami. Blondyn uśmiechnął się i zapraszająco wskazał dłońmi na kombi by Petarda odwalił swój kawałek. Rononn powiedział swoje i czekał na reakcję pustynnej panny. Ta faktycznie nastąpiła i to szybciej niż się spodziewał. No i była całkiem innego rodzaju niż się spodziewał. Pięść blond nastolatki błyskawicznie pokonała dzielącą ich odległość trafiając go w twarz. Mechanik pokładowy poczuł jak pięść trafiła go w twarz. Była taka szybka! Zachwiał się ale ustał na nogach. Kolejnego ciosu już się spodziewał więc zdołał się zasłonić i jej pięść trafiła nieszkodliwie w jego ramię zamiast w twarz. Blondynka jednak szybko zmieniła taktykę i kolejny cios trafił klasycznym sierpowym w żuchwę mechanika omijając jego zasłonę. Głowa marynarza odskoczyła w bok. I gdy tak już był na etapie czy dać dyla czy jeszcze się bronić atak nastolatki ustał. Wokół od razu zrobiło się zbiegowisko gdy zebrani gapie i marynarze dotąd obserwujący i rozmawiający żwawo i tym całym wyścigu i wieczornych rejsach teraz nagle mieli nowe widowisko. I tu tuż obok! Jakaś blond małolata okładała pięściami dwumetrowego patyczaka! Było na co popatrzeć! I patrzyli, i zbierali się ale walka więc i widowisko tak nagle jak wybuchła tak nagle i się skończyła. Widzowie jednak czekali z nadzieją na jakiś efektowniejszą końcówkę patrząc i mrucząc z rozczarowaniem na takie zastopowanie akcji. - Angie! Angie co tu się dzieje?! - wujek Zordon bez ceregieli przepchał się przez dopiero gromadzący się tłumek marynarzy a zaraz za nim korzystając z tego ludzkiego lodołamacza zrobiła to Mewa. Oboje zatrzymali się przed dotąd okładająca się parą i czekali na wyjaśnienia. - I jak to było z tym pakowaniem się w kłopoty? - syknęła cicho ze złośliwym uśmieszkiem siostra Rononna. Mimo różnicy wysokości to Rononn wyglądał na bardziej poszkodowanego w tym krótkim starciu. Teraz oboje mieli obite twarze choć starszy brat jeszcze nie miał takich opuchlizn i barw jakie już zaczynały prezentować się na twarzy siostry. Lester sapnął z zadowolenia widząc i czując poczynania siostrzyczki. Teraz na jego nagiej i mokrej skórze te linie jego tatuaży wydawały się jeszcze bardziej mocno zarysowane. A brązowe, włosy wydawały się na mokro prawie czarne. No a póki Jess siedziała mu na jego udach wyjątkowo mogła popatrzeć sobie na niego z góry. Mężczyzna sycił się do woli tak chętnym i wdzięcznym ciałem kobiety. Dłuższa chwilę zajęło mu zadowolenie się jej przednimi wdziękami kobiety. Jego dłonie, usta, zęby i język błądziły badając te miejsce ku obopólnej satysfakcji i przyjemności i badanej i badającego. Wreszcie jednak zniecierpliwienie i parciu do pogłębienia ich znajomości i relacji dało o sobie znać. Starszy Thorne uniósł głowę a jego dłonie powędrowały, w dół pod warstwę gorącej i spienionej wody. Dłonie zawędrowały mu do złączenia jej ud i chwilę błądziły tam drażniąc i badając dotykiem te nowe dla siebie miejsce. Za długo nie wytrzymał bo szybko uniósł trochę Jess, pogmerał nad tym pomostem mającym ich połączyć i wznieść znajomość na nowy poziom a gdy ją na siebie opuścił westchnął z satysfakcji gdy znalazł się tam gdzie oboje od jakiegoś czasu chcieli by się znalazł. - Lubisz zabawy w rodeo nie? - mruknął Lester choć pytanie wyglądało na tendencyjne z tylko jedną, poprawną odpowiedzią twierdzącą lub jej wcale nie wymagające. Zaraz bowiem jego usta znów złączyły się z ustami Jess a gdy się rozłączyli rodeo było czas zacząć. Balia w rytm tych podrygów i podskoków okazała się zbyt pełna wody bo co chwilę jakaś fala wylewała się na zewnątrz lub obryzgiwała parę będącą w jej wnętrzu. ____________________________________ *Kalendarz - wraz z upadkiem cywilizacji upadło wiele rzeczy uznawanych przez nas za standard tak bardzo, że się o tym nie zastanawiamy. Na przykład kalendarz i daty. W świecie neuro kalendarz i daty są sprawą bardzo płynną i umowną. Z pamięci ciężko jest określić jakąś datę, jak ktoś pilnuje to we własnym zakresie i ktoś czy społeczność obok może wyznawać całkiem inny pogląd na to “którego dziś mamy”. Nie jest pewne jaki właściwie jest rok jest obecnie (może poza takim wyjątkami jak Nowy Jork czy Posterunek), miesiąc, pory roku też na czuja większość ludzi ogarnia. Dni tygodnia mogą być jakoś rozróżnialne ale każda społeczność może wyznawać ich własny porządek. Generalnie z datami najczęściej jest miszmasz.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić Ostatnio edytowane przez Zombianna : 09-05-2017 o 16:12. |
13-05-2017, 10:04 | #19 |
Reputacja: 1 | Z ust Vex raz na jakiś czas wyrywało się przekleństwo, szczególnie wtedy gdy udało się jej poparzyć mimo wszystkich możliwych zabezpieczeń. - Kurw… - Docisnęła rurkę zaciskając z pomocą jakiejś blaszki i śruby, tworząc coś co nawet przypominało stare dobre zaciski. - ...aaa udało się. Chyba. Chwilę przyglądała się z dumą swemu dziełu, gdy odezwał się stary. - Ja go mogę przestawić, bo jeszcze znów ci idioci uderzą mi motor. - Panie master! - młodszy pomocnik, właściwie jeszcze nastolatek, pierwszy zauważył Vex która oznajmiła zakończenie swojej roboty i zawołał do tego starszego i grubszego który wciąż wychylał się na zewnątrz. Gdy został zawołany spojrzał i na kobietę i na silnik. - Zrobiłaś? A to świetnie. - pokiwał z uznaniem łysiejąca głową ze wzrokiem wciąż utkwionym w milczącym silniku. - No chyba go przestawią. - zawahał się znów zerkając na to co widział na pokładzie transportowym. - Twój motor jest przy burcie więc go nie potrącą. - oszacował powód troski dziewczyny z Det nieco przekierowując spojrzenie. - Dasz radę go uruchomić? - zapytał znów spoglądając do wnętrza maszynowni i na kobietę - mechanika. Uruchomienie silnika powinno momentalnie zweryfikować czy sprawa z naprawionym przewodem załatwiła sprawę czy nie. Wskazał przy tym na panel sterowniczy z paroma wajchami i pokrętłami. Dźwignia rozruchu rzucała się w oczy nawet z tych paru kroków. Vex nie poinformowała majstra co sądzi o zdolnościach kierowania pojazdami, ludzi którzy wrąbali się w Spika. - Powinnam dać radę. - Kobieta niechętnie spojrzała na panel sterowniczy. - Tylko może niech któryś was będzie przy sterze, wolałabym nie uczyć się prowadzenia tego pojazdu, szczególnie gdy przecieka. - Nie, nie, sterówka jest na górze. Tu jest sam starter. Spróbuj go odpalić i zobaczymy czy działa. - starszy i grubszy mechanik zaprzeczył od razu wzmacniając gest machaniem ręki. Doprecyzował też jak ten test miałby wyglądać. Vex wzruszyła tylko ramionami i podeszła do panelu. Nie znała się na łodziach jak staruszek mówi, że nic się nie stanie to… Chwyciła dźwignie i cały czas obserwując silnik, a szczególnie uszkodzony przewód paliwowy, odpaliła maszynę. |
13-05-2017, 15:10 | #20 |
Reputacja: 1 | Pisane razem z Gienko i MG
__________________ A God Damn Rat Pack Everyone will come to my funeral, To make sure that I stay dead. Ostatnio edytowane przez Czarna : 13-05-2017 o 15:16. |