Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-11-2018, 17:01   #91
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
- No dobra, dobra - rzekła Sigrun, pakując kolejną butelkę wody do plecaka. - Zapieprzamy dalej. Z benzyną dajmy sobie spokój.

Popiła wodą. I oczywiście, odpaliła kolejnego fajka. Kusza była zmontowana i gotowa do użytku i pewnie była to znacznie lepsza opcja od głośnego Glocka, który alarmował całą okolicę. Strzelanie ze zdezelowanej kuszy zrobionej z rupieci było czymś, czego Sigrun się nie spodziewała nigdy, ale z drugiej strony, nigdy nie spodziewała się obudzić z krionicznej trumny. Życie, nawet sztucznie przedłużone w ten sposób, zaskakiwało.

- Dajemy sobie spokój z przywracaniem tego gówna do życia - powiedziała, mając na myśli oczywiście generatory. - Przejdziemy do następnej stacji, rozkminimy. Może tam będzie coś więcej niż góra śmieci. Może nawet znajdziemy działające metro.

Postała chwilę, zastanawiając się nad kolejnym krokiem.

- Moglibyśmy sprawdzić powierzchnię - wzruszyła w końcu ramionami. - Jeśli na górze jest tyle samo śmiecia, co tutaj, moglibyśmy się w końcu natknąć na jakąś furę, która mniej więcej działa. Może nawet znalazłaby się stacja paliw, z której moglibyśmy podwędzić benzynę. I złożyć coś. I odjechać. Może na górze nie musielibyśmy palić światła, o.

- Poza ćpaniem i rzyganiem Ballantine’s, w moim życiu naprawiłam tyle pierdolonych silników, ile chyba chujków chciało mnie przelecieć, choć co do tego ostatniego nie jestem pewna. Oczywiście, zaraz po tym, kiedy pisałam jakieś zjebane skrypty w Fortranie. Czy wiesz, co to jest Fortran, Dave?

- Nieważny zresztą Fortran. Moim zdaniem, czy pójdziemy powierzchnią, czy metrem, na jedno wychodzi, i tak prawdopodobnie spotkamy jakieś gówno, na które totalnie nie jesteśmy przygotowani. Więc chodźmy na górę. Może znajdziemy coś, czym można tachać te butelki, mistrzu. A jakbyśmy jeszcze znaleźli działającą furę, to kurwa, to jest drugie przyjście Chrystusa na ziemię, kurwa, ha!

Oczywiście, nie mogli ze sobą zabrać wszystkich butelek, chyba, że nagle znajdą coś, w czym będą to mogli nieść bez większego problemu. Sigrun spodziewała się, że powierzchnia przedstawiała taki sam obraz nędzy i rozpaczy, jak metro, stąd na szybkie odnalezienie samochodu nie liczyła. Jednak wizja znaleziska w postaci Jeepa, który spoczywał gdzieś w opuszczonym salonie samochodowym i który tylko czekał na przekręcenie kluczyka była czymś, czego nie mogła sobie odpuścić.

Zgasiła niedopałek butem.

- Jak na górze jest burza, to idziemy dalej tunelami, proste. Idziemy?
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline  
Stary 03-12-2018, 19:18   #92
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jak dowiedziono metodą tragicznych doświadczeń, bez jedzenia można było wytrzymać kilka tygodni, bez wody jednak żywot delikwenta był znacznie krótszy. Co prawda pełne wilgoci kanały metra stwarzały pod tym względem lepsze warunki niż na przykład Sahara, ale i tak znaleziony baniak oznaczał, że przez najbliższych kilka dni nie grozi im śmierć z pragnienia.
A że znaleźli jeszcze kilka plastikowych butelek, do których można było przelać wodę, to i wizja targania ze sobą 20-litrowego baniaka zniknęła jak zły sen.

Ci, którzy podróżowali metrem, jakoś nie pomyśleli o przyszłych pokoleniach i żaden z nich nie miał wśród bagażu porządnego plecaka. David już się zastanawiał, gdzie schować butelki, których zabrać nie zdołają, gdy spod stosu trupów kości udało się Davidowi wydłubać trzymające się w całości, całkiem solidne nosidełko, nadające się do zabrania paru butelek.

- Fortran? - Pakujący zapasy wody David spojrzał na Sigrun. - Myślałem, że ten język umarł dawno, dawno temu - przyznał się.

A po chwili odniósł się do propozycji dalszej wędrówki.

- Zdaje mi się, że na gorze ciągle szaleje burza - powiedział. - Chociaż sądząc z tego, co słyszę, odrobinę osłabła. Może jednak ruszymy tunelami? Mamy plan, więc powinno nam iść nieco lepiej.
- Dobrze by było w takim przypadku skombinować jakieś pochodnie
- dodał.
 
Kerm jest offline  
Stary 06-12-2018, 12:12   #93
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Uspokoił się i porządkował myśli, sprawdzając w międzyczasie skafander. Gadka Nicka mu w tym zupełnie nie przeszkadzała. Mervin wiedział już w jakiej są sytuacji, zebrał i zanotował dane w głowie. Poza tym stalker się powtarzał. Co jak co, ale pamięć biolog miał znakomitą i wychwytywał takie smaczki.

Sam przeanalizował położenie grupy. Wyszli na powierzchnię. Osiągnęli pierwszy etap na drodze do ocalenia. Ponieśli straty. Strefa rządziła, nieważne czym była w tym momencie, należało pogodzić się z tym faktem. W „Wojnie Światów” ludzkość też była skazana na zagładę. A jednak wydarzyło się coś, co pokrzyżowało plany najeźdźców z kosmosu. Nie wiedzieć czemu Mervin znajdował pocieszenie i iskierkę nadziei, przywołując nieśmiertelną powieść H.G. Wellsa. Sam autor, myśliciel, filozof i wizjoner również wart był wspomnienia. Mało kto zdawał sobie sprawę, że pisarz przewidział w swych książkach światową wojnę, wizje ogólnoświatowej encyklopedii i wszechobecnego internetu. I miejsce jakie w tym wszystkim będzie zajmował człowiek wraz z przeżywanymi wątpliwościami, rozterkami i obawami.

Strefa.. rdzawy kurz okrył wszystko, co kiedyś tętniło życiem. Całun z pyłu i mgły nadał Londynowi aury nierzeczywistej fantasmagorii. Poruszali się po wymarłym mieście magiczną ścieżką stalkera. Lecz gdzieś za każdym rogiem, przecznicą, gruzem Wilgraines wyczuwał czającą się niezdefiniowaną istotę. Byt, który obserwował, nasłuchiwał, węszył za całą ich grupą. To było niepokojące jednocześnie fascynujące. Mignęła mu tablica Bloomsbury Street. Pokonywał ją często w drodze do King”s Collage. Tylko, że znajdowała się po drugiej stronie rzeki…. W ogóle na tej dzielnicy „naukowej” spędzał najwięcej czasu podczas studiów. Wydawało się to bardzo odległe i wspomnienie zatarło się w pamięci, niczym litery z nazwą ulicy. Mervin na nowo odkrywał Londyn niczym turysta… mimowolnie uśmiechnął się na to porównanie, kojarzące się z monologami Nicka.

Ich przewodnik- hipnotyzer, zdawał się być scalony z tą londyńska post rzeczywistością i w naturalnym odruchu poruszać się po gruzach z niejaką wprawą. W końcu i on napotkał coś, co zmusiło do zmiany koncepcji marszu.
Rzeka i cienie… cienie nad rzeką… brzmiało to tak tajemniczo, jak miało zabrzmieć, ale Mervin wiedział, że każda semantyka w strefie wieszczyła nadejście kłopotów. Śmierć Keiry w tunelach z grzybnią zapaliła w świadomości ostrzegawczą lampkę. Należało traktować wszystko jak zagrożenie, zwłaszcza kiedy stalker i Abi milkli, a miny zdradzały, że toczą jakiś wewnętrzny spór i nie są pewni dalszych działań.

Wyciągnął piersiówkę i poczęstował stojącego najbliżej Koichiego. Azjata wydawał się sympatyczny i najwyraźniej nic nie robił sobie z faktu, iż był naznaczony przez strefę.

- Koichi! - biolog wskazał ręką na nieodległe zarysy budynku. – Dałbym głowę, że tam jest hotel Plaza, a raczej to, co niego zostało… Jeśli chcemy znaleźć coś pożytecznego w obecnej sytuacji, to sugerowałbym ten właśnie kierunek.

- Ktoś jeszcze, chce z nami wyruszyć? – zapytał kompanów. Potem podszedł do Abi. – Poszukamy czegoś w zrujnowanym hotelu. Poczekaj na nas z Nickiem, ok? Obiecuję, że nie strwonimy wiele czasu na ten pobieżny rekonesans.
 
Deszatie jest offline  
Stary 06-12-2018, 21:12   #94
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Wokół było cicho. Za cicho. W ciemności i we mgle dźwięk niesie się dalej, a przynajmniej takie jest wrażenie, bo gdy nie można polegać na wzroku, słuch płata nam figle.

Koichi poprosił Michaela o opatrzenie ran, podając doktorowi swój ostatni bandaż. –Arigato, ishi – podziękował krótko, delikatnie się kłaniając. Japończyk dokładnie obejrzał swoją pelerynę, szukając rozdarć. Trzeba będzie je zalepić na pierwszym dłuższym postoju.

Ruszyli. W nozdrzach nie czuć było typowej dla miasta mieszanki zapachów – spalin, wyziewów klimatyzatorów i woni śmietników. Zamiast tego był zapach wilgoci i pyłu budowlanego. I czegoś jeszcze, czego Koichi rozpoznać nie potrafił.

Kiedy doszli w pobliże rzeki, zaczęły się problemy. Cienie. Nick nie precyzował czym te istoty były, ale Japończyk mógł iść w zakład, że nie da rady ich zranić konwencjonalną bronią. Potrzebowali sposobu – zniknąć i odwrócić uwagę. Do tego pierwszego potrzebowali czegoś zimnego, do drugiego gorącego i świecącego.
-Abi, mam kilka rac chemicznych. Mogą się przydać w ostateczności, gdy trzeba będzie uciekać i zostawiać cieniom fałszywe tropy. Po prostu kilka gorących, jaskrawych flar będzie dla cieni bardziej atrakcyjne niż my – podał Abi race.

Mervin poczęstował Koichiego alkoholem, ale Japończyk pokręcił tylko przecząco głową. –Mervin, Joe - przejdźmy się razem na rekonesans. Mniejsza szansa, że się pogubimy. Abi, jak nie będziemy mogli znaleźć drogi we mgle, będziemy stukać, jak umawialiśmy się na początku. Poszukamy czegoś łatwopalnego do zmajstrowania prowizorycznych pochodni. Może ktoś jest złotą rączką? Bo jak znajdziemy lodówkę lub samochód z klimatyzacją, to warto sprawdzić, czy zbiornik z freonem jest cały. I w razie takiego szczęśliwego trafu wymontować go. Niestety, nie mam ani narzędzi aby coś takiego wykonać, ani kompetencji – nie wiem co odkręcić, aby nie stracić nic z drogocennego dla nas gazu.
Przed wyruszeniem we mgłę Koichi wziął kilka głębokich wdechów, oczyścił umysł, pozwolił myślom szybować swobodnie. Powoli rozluźnił wszystkie mięśnie w ciele. Po kilku minutach medytacji był gotów. Jeżeli gdzieś we mgle czają się istoty wyszukujące ofiary na bazie emanujących od nich emocji – będą potrzebowały nieco więcej czasu, żeby go zlokalizować. A przynajmniej lubił tak myśleć.
 
Azrael1022 jest offline  
Stary 07-12-2018, 14:02   #95
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Sytuacja z Keirą była dramatyczna, szczególnie dla Joe, który zdawało się polubił albinoskę. Tym niemniej Marian czuł się podle. Zrobił wszystko co należało, ale nie udało się jej uratować. Podszedł do wielkoluda powoli stając obok niego położył mu rękę na ramieniu.
- Przykro mi stary - dodał z polskim akcentem. Tylko tyle i aż tyle. Czasem proste słowa i gesty wyrażają więcej niż pełen elaborat. Pomilczeli chwilę i Marian usunął się pozostawiając żołnierza sam na sam z prowizorycznym grobem.

Zanim wyruszyli Marian został opatrzony, a jego skafander znalazł się w plecaku. Podróż przez Strefę wyglądała znajomo. Marian niemal instynktownie poruszał się pomiędzy resztkami budynków i całym bajzlu jaki został z dawnej stolicy Imperium Brytyjskiego.
Gdy doszli do rzeki spotkało ich kolejne zaskoczenie - Cienie, czymkolwiek były podobno zagradzały im przejście. Marian był bardzo ciekawy tego niebezpieczeństwa, jednak nie chciał bezsensownie ryzykować bezpieczeństwo całej grupy, więc przeczekał z resztą.
- Race załatwią światło, na pewno możemy tu znaleźć coś co łatwo podpalić i przemieścić... - głośno się zastanawiał -- Ale jak zimno będzie nas maskować? - To było wyjątkowo interesujące. Jeśli Nick-Dick nie robi ich w konia, to z chęcią dowiedziałby się nieco więcej o tych cieniach.
- Z ochłodzeniem może być problem. - powiedział w końcu zastanawiając się na głos. Pocierał brodę rozglądając się wokoło. Wszędzie leżały ruiny mniejszych i większych budynków użyteczności publiczej i biur.
- Możemy założyć jeszcze raz stroje antyskażeniowe, one zaimpregnują nas, co pozwoli wydzielać mniej ciepła. Jeśli dodatkowo otoczymy się mokrą narzutą, albo wygrzebiemy z ruin folie z okien. Ona blokuje światło i ciepło. Nie ochłodzi nas to, ale ograniczy wydzielanie ciepła, nie wiem na ile to wystarczy. - dodał wskazując na resztki niebieskiego szklanego biurowca. - Byłoby znacznie lepiej gdybyśmy wiedzieli jak konkretnie nam pomoże "zimna pochodnia".

Czekając na odpowiedzi, Marian zaczął rozglądać się za czymś, co mogłoby posłużyć do blokowania ciepła

 

Ostatnio edytowane przez psionik : 07-12-2018 o 14:09.
psionik jest offline  
Stary 10-12-2018, 23:35   #96
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 13 - Stacje i hotele

Sigrun i David




Korytarz, hall, schody do góry. Na górze schodów wyglądało, że coś jest jaśniej. Kończył się ten bezdenny, wilgotny mrok podziemi. Chociaż te światło na górze miało dziwny, czerwony kolor. Z góry nie dochodziły żadne bardziej podejrzane dźwięki niż te które słyszeli na dole. Może różnicą była Zamiana głuchego echa kroków, głosów i poglosow podziemi na trzaski i skrzypienie metalowych drobiazgów na wietrze. Jeszcze kilka kroków, kilka stopni…

No i wyszli. Na jakiejś sporej hali. Raczej wąskiej ale długiej. Bramki, kasy biletowe, okienka informacji, ławki dla podróżnych, cały rząd telebimów gdzie powinno się wyświetlać rozkład jazdy… Tak, byli na dworcu kolejowym. I jak to rozpoznała Szwedka też na Waterloo. Tylko stacji naziemnej a nie metra.

Niemniej poznała z trudem. A częściowo wydedukowała po tym skąd wyszli a gdzie powinni wyjść. Bo chociaż ogólna bryła budynku i charakter nadal rozpoznawalna to jednak było całkiem inaczej niż pamiętała.

Po pierwsze mgła. Na stacji panowała jakaś dziwna, czerwona mgła. Tak gęsta, że stojąc pośrodku głównej hali stacji nie było widać tych dłuższych końców budynku tylko boki było widać. Z jednej wyjście na ulicę z drugiej przez bramki na liczne perony. Tylko co jest na tej ulicy albo peronach to już też nie było widać. Właściwie to nic nie było widać jak coś było dalej niż 30, 40 kroków, może trochę więcej. Łatwo było się zgubić.

Niepokoiły dźwięki. Wiatr którego nie czuło się na twarzy, nie słyszało uszami a jednak jakoś wiadomo było, że jest i wieje. Poruszał zapomnianymi gratami przez co wydawało się, że w tej mgle coś się porusza oprócz dwójki zagubionych w bezludnej metropolii ludzi. Zresztą, może i coś tam było.

I jak się okazało jednak było. W pewnym momencie w kłębiącej się czerwonej mgle jaka zalegała na stacji coś pociemniało. Zaraz potem pociemniało jeszcze bardziej jakby nadciągało coś sporego. Większego od człowieka. I jeszcze moment później z mgły wyłoniła się mgła. Tylko czarna. Jak czarna bezkształtna chmura utrzymująca się we względnej całości. Poruszała się jakoś dziwnie w kierunku dwójki ludzi. Wyglądała jak czarna chmura żywej ciemności płynąca w powietrzu albo unosząca się za pomocą cienkich, zrobionych z dymu, giętkich odnóży. Nie wydawała żadnego dźwięku, główna część tej chmury atramentowej ciemności mogła pewnie z trudem pomieścić szafę dwudrzwiową i sunęła w kierunku dwójki ludzi w tempie szybkiego marszu.




Stalkerowa grupa



- Nick? Zadziała takie coś? - stalkerka po wysłuchaniu pomysłów rozmówców zapytała odchodzącego partnera póki było się jeszcze kogo pytać. Norton zatrzymał się i położył sobie dłonie na biodrach. Stał tak chwilę gdy trafił usłyszane pomysły.

- Mogłoby zadziałać. Z tymi skafandrami, izolacją i gaśnicami. - odpowiedział po zastanowieniu.

- A Ta folia nie będzie za bardzo szeleścić? - Abi wydawała się niezbyt pewna z czym mają do czynienia. Nick pokręcił głową szybko i zdecydowanie.

- One są głuche. Albo nie reagują na dźwięk nawet jak go jakoś słyszą. Nie mają ciała takiego jak my więc i nie mają zmysłów takich jak my. - stalker wzruszył ramionami i mówił całkiem spokojnie.

- A czym są te cienie? To takie duchy? Zjawy? Cienie dawnych ludzi? - Abi mówiła jakby liznęła temat bardzo pobieżnie i prosiła bardziej doświadczonego kolegę o dodatkowe informacje.

- A może to cienie dawnych stalkerów? Albo przyszłych którzy dopiero tu kiedyś przybędą? Albo jakaś strefowa wersja eterycznego homo sapiens? A skąd ja mam to wiedzieć? Mnie najbardziej interesuje jak to działa i jak to ominąć. - stalker wszedł w ten typowy dla siebie pretensjonalny i napastliwy styl mówienia. Odwrócił się jednak w końcu twarzą do reszty rezygnując na razie z pomysłu odejścia w stronę rzeki.

- No a jak to działa? - brązowowłosa kobieta cicho westchnęła ale skoro Nick był skłonny coś powiedzieć to widocznie postanowiła skorzystać z okazji. - Można zrobić jakąś barierę? - zapytała krótko.

- Nie wiem z czego. Nie słyszałem aby się komuś udało. - Norton pokręcił przecząco głową jakby też o tym myślał wcześniej ale nie znalazł rozwiązania.

- A co będzie jak kogoś trafią? To prawda, że zmieniają w kamień? - Abi wydawała się tak zafascynowana jak i pełna obaw.

- Nie do końca w kamień. Będziemy szli to sami zobaczycie. A dotyk to zależy od dawki. Jak krótko to tylko odrętwienie, więcej to paraliż a jeszcze więcej no to zostajesz w strefie. Dlatego lepiej je trzymać na dystans. - Norton nieco się skrzywił słysząc co mówiła i pytała partnerka ale dał jej się wciągnąć w dyskusję.

- A jak to zniszczyć? - stalkerka też wyglądała na pochłoniętą coraz bardziej tą dyskusja.

- A jak chcesz zniszczyć cień? - Nick uniósł ironicznie brew do góry i spojrzał na jej buty. Pod jej sylwetką rzeczywiście był jej cień. Jak pod każdym. Blady w tym dziwnym, rozrzedzonym czerwona mgłą świetle ale był. Abi przyglądała się chwilę własnemu cieniowi. - To takie coś. Tylko bez człowieka i w 3d. - dopowiedział stalker. W końcu dziewczyna wzruszyła ramionami przyznając się do niewiedzy. - Podobno można je zamrozić. To je stabilizuje w bardziej materialną formę na chwilę i daje czas zwiać. Ale tak tylko słyszałem, nie próbowałem tego nigdy osobiście. Dlatego przydałoby się coś mrożącego jako broń ostateczna gdyby przemnknięcie się nie wypaliło. - wyjaśnił stalker. Abi pokiwała głową przyjmując te wyjaśnienia.

- A na co reagują? Na ruch i światło? - zapytała jeszcze na koniec i teraz stalker pokiwał twierdząco głową. - Te race zadziałają? - pokazała otrzymane od Japończyka race.

- Mam nadzieję. Świecą. Słabo się je rzuca. Dość blisko. I jak rzuci to są już nieruchome. Najlepiej jakby się ruszały jak najdalej od nas. Czas na nas. Nie mamy czasu na zebrania kolektywu. - Nick powiedział jeszcze swoje po czym odwrócił się i odszedł znikając w czerwonej mgle ponownie.


---



Opuszczony hotel sprawiał tak samo odpychające wrażenie jak zrujnowane i opuszczone miasto. Tak samo tonął w czerwonej mgle. I od zewnątrz i co gorsza od wewnątrz. Na zewnątrz gdy było się blisko okna widać było podobnie niewiele jak z poziomu ulicy. Na wyższych piętrach już nawet samą ulicę było widać z trudem. Przeciwnej strony ulicy zwykle w ogóle nie było widać a o rzece, przerzuconym przez nią westminsterskim moście i sławnej na cały świat wieży zegarowej nawet nie było marzyć.

Co gorsza dłuższe korytarze czy większe pomieszczenia też tonęły w czerwonym mroku. Z jednego końca nie było widać drugiego albo ledwie majaczył na granicy wzroku. To wszystko sprawiało, że łatwo było stracić orientację i stracić kontakt z innymi. Zwłaszcza, że szperając po korytarzach, pokojach, kuchniach, salach konferencyjnych, siłowniach łatwo było się rozdzielić.

Słuch też nie pomagał. Wydawało się, że wieje wiatr. Taki którego nie czuć na twarzy,nie słychać uchem a raczej całym ciałem. Jakby przenika człowieka na wylot, szarpiąc napięte od czujności nerwy. Czasem przewracał jakiś drobiazg, szarpał zasłonami, żaluzjami, wzbijał chmury pyłu, zupełnie jak jakiś złośliwy chochlik. Dźwięki te mieszkały się z tymi które dobiegły z trzewik budynku. I z tymi które wywoływali buszujący po nim ludzie gdy musieli coś podnieść, otworzyć, wyważyć, odezwać się albo wyrzucić. I z tymi które były niewiadomego pochodzenia. Jakby w tym opuszczonym budynku buszował ktoś jeszcze. A może się tak dźwięk tylko niósł a resztę robiła własna wyobraźnia. W końcu każdy z hibernatusów słyszał drugiego i jego działania znacznie wcześniej niż go widział. Często mijali się na jakimś korytarzu albo spotykali się w jakimś pomieszczeniu do jakiego wchodzili z dwóch stron. I majacząca w półmroku zjawa okazywała się kolegą szperaczem.

Niepokojąco też wyglądały ślady pozostawione przez poprzedników. I te z czasów świetności hotelu. Wielkość i ocalałe sprzęty nawet teraz świadczyły, że musiał to być świetnie prosperujący hotel dla ludzi sukcesu w centrum tętniącej życiem metropolii. Z czasów wojny. Gdy natknęli się na kilka stanowisk bojowych obłożonych workami z piaskiem. Łuski, przestrzeliny, zapomniany karabin maszynowy, ciała. Te w mundurach i te bez.

Ciał trochę było. Po korytarzach, pokojach i innych pomieszczeniach. Ofiary walki, pożarów, samobójstw, rozerwane na pół, zdeformowane lub ci którzy zginęli z nieznanych przyczyn.

Bałagan jaki powstał po gwałtownej ewakuacji, podczas walk, pożarów, porzucenia, szabrowania. Zapomniane ubrania, jedne wciąż wisiały w szafach inne niczym szmaty leżały na schodach albo korytarzach. Drzwi do jakich ktoś już kiedyś się włamywał albo nawet z przestrzelinami. Przewrócone krzesła, leżące na podłodze nocne lampy, zwisające na kablach sufitowe lampy, pozostawione na biurkach laptopy, walające się smartfony…

Cały hotel był niczym jeden wielki pomnik i cmentarz dawnej cywilizacji. Ostrzeżenie przed nienazwanym niebezpieczeństwem.


---



Marian myszkujac po hotelu nie znalazł może czegoś szczególnego ale nie wracał też z pustymi rękami. Co więcej wracał cało i udało mu się uniknąć potencjalnie niebezpiecznych miejsc i sytuacji.

Mervin wracał z podobnymi zdobyczami. Chociaż nie poszło mu tak gładko. Zaliczył wpadki i otarcia ale ostatecznie poza paroma siniakami, otarciami i momentami strachu właściwie wracał cało.

Dla odmiany cichemu Japończykowi szczęście średnio sprzyjało i porzucony hotel wymagał od niego trochę potu o nerwów. I chociaż też udało mu się wyjść z tego obronną ręką to musiał się nad tym napracować. Ale za to jaki skarb znalazł! Było czym się pochwalić.

Wielgachny Joe miał chyba najmniej szczęścia. W kwestii znalezisk poszło mu tak sobie. Podobnie jak Polakowi i Brytyjczykowi. Nie wracał z pustymi rękami no ale szału nie było. Za to otarł się o prawdziwe niebezpieczeństwo. Nie miał pojęcia co to było. Ale gdy szedł korytarzem nagle walnęła go fala gorąca. Jakby nagle tuż za plecami ktoś puścił struge z miotacza ognia albo owiala go jakaś fala z eksplozji. Runął na podłogę z bólu, zaskoczenia i siły uderzenia. Jęknął i gdy podniósł się na czworaka i obejrzał ujrzał tylko pusty korytarz. Taki sam jak ten przed nim lub jakim właśnie przed chwilą szedł. Wtedy coś dostrzegł. Jakby powietrze zafalowalo i zanim zdążył coś zrobić oberwał ponownie. W oczach mu pociemniało, z ust i nosa walnęła mu jucha. Nie miał pojęcia co jest grane ale czuł, że jeszcze jedno czy dwa takie trafienia i zostanie w tym hotelu na stałe. Jakoś się zerwał, odoczołgał i uciekł. W końcu odzyskał oddech na jakiś schodach, krew mu przestała lecieć ale czuł się jakby ktoś go zdzielił bejsbolem przez plery albo podobnie. Ale jednak w końcu jakoś się pozbierał i odnalazł resztę chłopaków. Ale wyglądał jak wypluty z czyjegoś gardła.

W końcu jednak spotkali się na dole z Abi prezentując swoje łupy jakie udało im się wynieść z hotelu.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 13-12-2018, 12:57   #97
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Stacja Waterloo prezentowała się tak samo, jak cała reszta tego cuchnącego i zaśmieconego miejsca. Naziemne Waterloo, tak samo jak wnętrze metra, napawało grozą, pomimo tego, że Szwedka nie zamierzała tego po sobie poznać. Oprócz wybitych szyb w sklepikach, poprzewracanych krzeseł i wszechobecnego wszędzie kurzu, atmosferę potęgował wiatr wdzierający się przez drzwi, w których z jakiegoś powodu nie było szyb.

Nie było także, póki co, żadnych widocznych znaków, dlaczego wszystko przestało istnieć. Jak gdyby nagle trafili do jakiejś wyjątkowo specyficznej wersji Prypeci, gdzie ludzie rzucili wszystko, co mieli i pozostawili za sobą, rzucając w diabły jakąkolwiek zorganizowaną ewakuację. Z jakiegoś powodu, nie było tutaj żadnych szczątków ludzkich. Było parę takich, co nawet wyglądały na coś, co przypominało człowieka, ale tutaj nie można było być pewnym niczego. Nawet trupów.

- Imprezy odwołane na następne, kurwa, parę wieków - uśmiechnęła się Sigrun. - Chciałoby się wrócić do lodówki przespać następne parę wieków.

Sigrun zorientowała się, gdzie są. Niestety, nadal był to spory kawał drogi do chodzenia.

- Jakieś dwie mile - rzekła. - Może trzy. Odbijamy na północ stąd, idziemy do rzeki. Będziemy mieli dwa mosty, no chyba, że odbijemy na zachód i spróbujemy iść przez Hungerford. Zakładając, że to wszystko po prostu nie pierdolnęło i nie zawaliło się, to pójdziemy przez Waterloo Bridge albo przez Blackfriars. I potem już prościutko na Heathrow. Oczywiście, jeśli nie zginiemy. W takim wypadku, możemy se odpuścić Blackfriars, hy-hy-hy - Sigrun uśmiechnęła się.

Oczywiście, nie mieli czasu długo ustalać, co mają robić. Rzeczywistość wkrótce powróciła z nową dozą absurdu.

- Latająca meduza, gatunek zrobiony z ciemności - rzekła Sigrun, wypluwając peta. - Zajebiście. Uciekamy, co nie? Oczywiście, że uciekamy. Zupełnie jak jak Scooby-Doo, ha! - rzekła Sigrun, zaczynając biec.

Nowa rzeczywistość wsiąkała szybko w Sigrun. Pomimo tego, że była ranna i woda w plecaku ciężyła, miała na tyle energii, by jeszcze biec. Zapewne miał być to kolejny z tych forsownych marszów. Zapewne chmura ciemności - byt, czy też raczej zjawisko w Strefie - nie będzie zamierzała odpuścić przez następne parę godzin. Perspektywa nie uśmiechała się Sigrun. Ostatecznie jednak, tutaj nie było żadnych dobrych perspektyw.

Bieg na przełaj przez miasto pełne stworów, których nie znali, nie brzmiał jak dobry plan. Dobrych planów też nie mieli, w gruncie rzeczy, poza, oczywiście “Uciekajmy tak szybko, jak się da i miejmy nadzieję, że nie zginiemy po drodze”. Był to jedyny plan, który mieli.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline  
Stary 13-12-2018, 13:51   #98
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Znawcą Londynu David nie był, ale nazwa Waterloo była mu znana. Więcej nawet - raz czy dwa razy był w tym miejscu. I nie da się ukryć - nie zdołałby go rozpoznać, nawet gdyby miał tu stać pół dnia.
Ale nie zamierzał, bowiem wspaniała niegdyś stacja wyglądała jak obraz nędzy i rozpaczy. Całkiem jakby cała horda Wandali przebywała tu dobry miesiąc, a jej członkowie zajmowali się tylko i wyłącznie niszczeniem wszystkiego, co im wpadnie w ręce.
Może na zewnątrz było przyjemniej, ładniej, ale aż takim optymistą David nie był.

- Ładnych parę latek zajęłoby posprzątanie tego wszystkiego - powiedział. - Czyżbyś się chciała wymigać od tej roboty? - zażartował.

Miał szczęście, że Sigrun jakoś orientowała się we wzajemnym położeniu ważnych obiektów w tym mieście, bo tam David błądziłby niczym dziecko we mgle. A tej było pod dostatkiem i niewiele ustępowała londyńskiemu smogowi. Ale przynajmniej było jaśniej, niż w tunelach.

- Ty prowadzisz - powiedział, bowiem dość trudno było się tu zorientować w kierunkach świata. - Cokolwiek wybierzesz, będzie pewnie tak samo dobre, ale proponuję północ. Pierwszy pomysł najlepszy.

A po chwili okazało się, że liczy się nie kierunek północ czy zachód, a wzięcie nóg za pas.

- Struś Pędziwiatr byłby lepszy - rzucił w odpowiedzi, podobnie jak Sigrun rzucając się do ucieczki.
Dodatkowe obciążenie nieco utrudniało bieg, na dodatek miasto (choć bez korków, sygnalizacji świetlnej i utrudniających bieg pieszych) zamieniło się w prawdziwy labirynt, w którym w każdej chwili mogli się wpakować w ślepą uliczkę.
Walka z czarną plamą była ostatnią rzeczą, o jakiej myślał w tej chwili. Miał tylko nadzieję, że zdołają zgubić to czarne coś, zanim na własnej skórze się przekonają, jaki wpływ na ludzi ma bliskie spotkanie z prawdziwymi mieszkańcami Strefy.
 
Kerm jest offline  
Stary 16-12-2018, 17:29   #99
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Mieli chwilę na przygotowanie się przed dalszą drogą. Marian wszedł do zniszczonego hotelu w poszukiwaniu czegoś, co pomogłoby w przedostaniu się przez rzekę. Wszedł do opustoszałego westybulu, niegdyś bogatego wnętrza. Czerwony niegdyś dywan pokryty był kurzem i gruzem. Nie wyglądał już tak okazale. Marian stąpał ostrożnie mijając zwisające z wysokiego stropu kable, jakby nadal miały w sobie moc rażenia prądem. Minął recepcję wchodząc po zniszczonych schodach.
[media]https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/7/7e/Kupari_-_destroyed_hotel_Grand.jpg/1600px-Kupari_-_destroyed_hotel_Grand.jpg[/media]
Skrzypiały przeraźliwie i groziły zawaleniem, jednak doświadczony survivalowiec zręcznie wszedł na zniszczone piętro, jednak zdecydował się sprawdzać korytarzy. Jedna część była całkowicie zawalona, druga groziła zawaleniem. Oparł się o poręcz, coś skrzypnęło, cofnął się błyskawicznie zostając z fragmentem poręczy w ręku. Reszta spadła w dół w czerwoną mgłę. Marian spodziewał się hałasu, jednak nic takiego się nie stało. Odłożył belkę i ostrożnie wszedł wyżej.


Przeszukanie pomieszczeń było dość trudne, ze względu na ciężki stan budynku, wdzierającą się wszędzie czerwoną mgłę i ogólnie ponury nastrój jaki wdzierał się każdym zakamarkiem do umysłu mężczyzny, jednak mu się znaleźć w końcu coś, co wyglądało na dawne SPA. Zamknięte przez zawalony kawał belki stropowej musiało zostać nietknięte od czasu wojny.

Zapała zdjął toporek strażacki i upewniwszy się, że nie uszkodzi niczego, czego by nie chciał uszkodzić, rozwalił belkę i drzwi. W środku faktycznie nikogo nie było, ciała, a w zasadzie ślad jaki zostawiły po wybuchu bomb porozrzucane były po całym pomieszczeniu.

Marian starał się nie zauważać tragedii jaka się tu wydarzyła, szedł metodycznie przeszukując piękne niegdyś sale wypełnione szkłem i marmurem. Teraz te całe luksusy brzęczały mu pod butami. Na ścianie była skrzynka z krzyżem i napisem "First Aid", która szybko poddała się nieporęcznemu toporkowi. Niestety w środku znalazł zbite butelki i tabletki stopione wraz z opakowaniami. Nic z tego nie nadawało się do użytku, oprócz kilku bandaży, które mężczyzna szybko schował. Wychodząc wziął też pełną i sprawną gaśnicę i folię chroniącą przed wyziębieniem. Będzie przydatna, nawet jeśli w kilku miejscach była dziurawa.



Droga na dół była trudniejsza dwa razy schody ugięły się pod ciężarem Mariana i tylko swojemu refleksowi mężczyzna zawdzięcza to, że zszedł cały i zdrowy. Przy wyjściu wymienił jeszcze toporek na małą siekierkę strażacką, jaką znalazł w pomieszczeniach wewnętrznych na tyłach recepcji w P-pożu.


Wrócił do reszty układając znalezione "fanty" w zależności od przeznaczenia. Podszedł do Abi, która użyczyła mu bandaży pod stacją wręczając dwa zawiniątka.
- Dzięki za poratowanie mnie bandażem - uśmiechnął się. W jednym zawiniątku znajdowały się bandaże, w drugim lekko nadtopione świeczki. - Nie wiem czego potrzebujesz do zrobienia tych waszych magicznych świec, ale knot i stearynę może się przydadzą.-

[media]https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/d/d3/Tealights_Stacked.JPG/1920px-Tealights_Stacked.JPG[/media]
 

Ostatnio edytowane przez psionik : 16-12-2018 o 17:33.
psionik jest offline  
Stary 18-12-2018, 12:40   #100
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Był zaskoczony, że zgłosiło się tylu chętnych. Wyraźnie zależało im, by pokonać kolejną trudność na drodze do ocalenia, do tego zaś niezbędne były elementy o których wspominali stalkerzy. Zrujnowany hotel zdawał się być prezentem od losu i szansą na znalezienie ekwipunku, wobec której nie mogli przejść obojętnie. Mervin zdjął maskę, by mieć lepszy ogląd sytuacji. Zakasłał kilkukrotnie, łykając pylne, rdzawe powietrze. Gmach straszył upiornie zza oparów dziwnej mgły. Kiedy wszedł do środka, historie opowiadane przez Nicka nabrały prawdziwego charakteru. Można było dotknąć namacalnie zagłady. Poczuć panikę, bezradność, ból i rozpacz tych ludzi… Był przyzwyczajony do widoku zwłok, jako biolog miał zajęcia patologii medycznej, lecz i tak skala zjawiska spowodowała uścisk w pustym żołądku.

Początkowo snuł się po budynku, obserwując otoczenie zastygłe jak na zdjęciach, świeżo co wywołanych w fotograficznej ciemni. Kolory otoczenia potęgowały to uczucie. W pierwszej chwili zapomniał nawet o celu wyprawy. Przypomniał mu o tym dopiero widok sylwetki olbrzymiego kolegi przetrząsającego jakąś stertę rzeczy. Świat dla tych ludzi się już skończył, dla hibernatusów jeszcze trwał, tląc się w nikłej nadziei przetrwania.
Wilgraines musiał podjąć jakieś działanie. Skierował się w stronę dawnej sali restauracyjnej. Stoły były zniszczone, talerze i zastawy popękane, resztki posiłków zaschły tworząc mozaikę wyblakłych plam. Ozdobny imponującej wielkości żyrandol zwisał krzywo z sufitu, niczym opasły pająk z powykręcanymi odnóżami, czyhający na nieostrożne ofiary…

Szedł ostrożnie między zdewastowanymi meblami, nie chcąc nadepnąć na czyjeś szczątki. Skierował się na zaplecze, licząc że tam znajdzie coś pożytecznego. Czuł podmuch powietrza, drgający świszczący cichutko, ale bardzo posępnie…. Wzdrygnął się, zerkając wpierw przez bulaje, a następnie przekraczając drzwi bufetu. Kuchenne zaplecze było w głębokim nieładzie. Widać było ślady niedokończonych posiłków, sztućce, garnki, otwarte piekarniki. W oko wpadły mu dwie małe, kuchenne gaśnice, które zabrał ze sobą. W szafkach znalazł też kilka rolek folii aluminiowej, które mogły okazać się przydatne. Zadowolony ruszył w drogę powrotną, chcąc jak najszybciej opuścić okaleczony budynek będący ponurym świadectwem apokaliptycznego tsunami. Podskórnie czuł, że czekają go jeszcze gorsze widoki i to tylko preludium koszmaru, który czekał na zrujnowanych londyńskich ulicach. Umarli byli w lepszej sytuacji, niż ich grupa. „Strefa” jako organizm karmiła się bowiem uczuciami żyjących i to na nich skupi swoją uwagę…
 
Deszatie jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172