|
Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
09-03-2019, 12:04 | #141 |
Reputacja: 1 | Joe warknął na Abi - Powinnaś była odejść z resztą, bez ciebie nie przeżyją. - skarcił ją. mimo to, gdzieś tam był wdzięczny, że została i go wsparła. Miłe było, gdy ktoś się tobą przejmuje.... Strzelali. Pistolety pluły ogniem i wyrzucały łuski, które potem z miłym dla ucha łoskotem uderzały o beton. Jednak ośmiorniczek było za wiele. Królestwo za miotacz ognia! Lub choćby śrutówkę.... Skończyło się na tym, że Joe musiał używać pistoletów jak pałki, zdzielając nadskakujące mackowate kuleczki. Które niczym baloniki z wodą rozbryzgiwały się oblewając go swą posoką. Kopał również. I deptał. Ośmiorniczki były miękkie, starczyło nadepnąć, a rozjeżdżały się niczym psie gówno pod butem. Ostatecznie jednak jednej udało się wskoczyć mu na plecy. Poczuł jak malutkie ostre zęby, czy czego tam te stworki używały, przecina mu pancerz i potem skórę i mięso. Zabolało. Joe przeklął po rusku i grzmotnął plecami o drzwi stojącego miniwana. Zabolało mocniej. Jednak stwora chyba bardziej, niż Joe. Mężczyźnie wydało się, że słyszy wysoki pisk i rozbryzg miażdżonego miękkiego ciałka. Czas był jednak się ewakuować. Chyba wykupili pozostałym dość dużą przewagę, teraz musieli zadbać o siebie. Gdy już uciekali, gdy biegli, Joe postanowił jednak coś powiedzieć. - Dzięki. To było nie rozsądne, lecz... dzięki. - rzekł jej, gdy truchtali przez mgłę, jeszcze spory kawałek od pozostałych. W kryjówce Upierał się, by Abi się pierwsza opatrzyła. znów argumentując, że ona jest ważniejsza. Lecz z kobietą nie wygrasz... Wreszcie zatem poddał się jej medyczno okultystycznym zabiegom. Przysłuchiwał się też narzekaniom Sigrun. Przez chwilę zastanawiał się, czy powiedzieć kobiecie, że w hotelu jaki szabrowali widział w jednym z pokoi kilka flaszek wódki oraz paczuszki białego proszku? Porzucił tą myśl jednak szybko. Sigrun wydawała się zdolna wrócić się, lub zapędzić go i kazać mu iść. Eeee nie warto. Poza tym, no nie miał pewności, co było w tych butelkach, jakoś nie zatrzymał się by sprawdzić... miał pilniejsze sprawy na barkach... jak płonące plecy choćby. Odnotował sobie jedynie w głowie, by się rozejrzeć i następnym razem zabrać jakiś alkohol ze sobą. - patrz Marian! - zawołał Joe radośnie do "ich" Mariana. - Nick znalazł twojego brata bliźniaka! - Joe się uradował. Na pewno Marian skrycie cierpiał z powodu utraty brata. Na pewno się wspólnie zamrozili i polakowi było z pewnością smutno, że tylko on się przebudził. Dopiero po chwili zmarszczył brwi. Brat Mariana był skuty. A Nick chciał, by związać "ich" Mariana? - O co tu chodzi!? - warknął rozeźlony. |
09-03-2019, 14:22 | #142 |
Administrator Reputacja: 1 | Czasami ucieczka była zdecydowanie lepszym rozwiązaniem, niż walka. Szczególnie wówczas, gdy wrogów była kupa, a posiadana broń niezbyt nadawała się do walki z tak licznym wrogiem. Dlatego też David wolał uciekać niż strzelać i nie bardzo rozumiał, z jakiego powodu Joe postanowił uruchomić swą osobistą artylerię, szczególnie że ścigające ich "stworki" nie były aż tak szybkie. No i okazało się, iż rację mieli ci, co wzięli nogi za pas, a nie Joe, który oberwał, a przez niego i Abi. - To tylko rany - spytał, gdy wszyscy znaleźli się w bezpiecznym miejscu, a świece zostały zapalone - czy też zostaliście zarażeni jakimś świństwem? Robal jakiś? Jak wam można pomóc? A potem problemy tej dwójki zeszły na drugi plan, bo okazało się, że zrobiło się za dużo Marianów. Co prawda niektórzy mogliby uważać, że i jeden Zapała to za dużo, ale dwóch z pewnością nie powinno istnieć, przynajmniej w tym miejscu. - Kładź się i ręce na kark - powiedział, celując ze swej broni to tego Mariana, który nie był w kajdankach. - Jeden ruch i pozbędziemy się połowy kłopotu. Jeśli "ich" Marian posłucha, to miał zamiar go związać, jeśli nie - strzelać bez wahania. |
10-03-2019, 07:52 | #143 |
Reputacja: 1 | Kryjówka dawała przynajmniej namiastkę bezpieczeństwa. Podobno niewiele było stworów zdolnych przeniknąć przez dym ze świec i krąg z dziwnego proszku. Koichi na miarę swoich możliwości pomógł przy stawianiu barier ochronnych. Kiedy były już gotowe, miał zamiar znaleźć opatrunki, skalpel i szczypce, jednak wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Do kryjówki wrócił Nic, prowadząc niespodziewanego gościa. Mariana. Albo jego bliźniaczą kopię. Albo prawdziwego Mariana, co znaczy, że kopia jest z nimi. A w naprawdę pesymistycznym wariancie, obydwa Mariany były kopiami a prawdziwy utknął gdzieś na Tamizie. Gdy stalker kazał skuć pierwszego Mariana i kilka osób wycelowało w niego broń, Japończyk wyjął tanto, gotów użyć ostrza w razie szarpaniny. W ciasnym pomieszczeniu walka nożem była śmiertelnie niebezpieczna. Bez słowa przesunął się tak, aby móc zaatakować Mariana wykonując jeden skok. Miał nadzieję, że to nie będzie konieczne. W tej dziwnej sytuacji, Koichi zamierzał ostrożnie podchodzić do zdublowanego towarzysza, do czasu aż liczba Marianów znów zacznie się zgadzać. Ostatnio edytowane przez Azrael1022 : 10-03-2019 o 09:03. |
10-03-2019, 17:05 | #144 |
Reputacja: 1 | Wejście na górę było dosłowną syzyfową pracą. Marian przestał liczyć próby wspinaczki. Za każdym razem gdy lądował na dnie klął siarczyście po polsku. Oddychał ciężko, przewracał się na brzuch, podnosił na czworaka, na kolana i z coraz większym sapnięciem wstawał. Dawał kciuk w górę Mervinowi i ponawiał wspinaczkę. |
10-03-2019, 17:07 | #145 |
Reputacja: 1 | Obudził się z dziwnym bólem głowy. Czuł się jak wymięta szmata. Podniósł się powoli do pozycji siedzącej, ale coś było nie tak. Śmierdziało... |
10-03-2019, 18:41 | #146 |
Reputacja: 1 | - O, jest i Dick - Marian ucieszył się na swój sposób z powrotu przewodnika. Nieistotne było to jak wielkim dupkiem był, posiadał największe doświadczenie i największą wiedzę odnośnie Strefy, więc mimo wszystko należało być wdzięcznym. |
11-03-2019, 10:52 | #147 |
Reputacja: 1 | Widząc jak David sięga po gnata, Joe zareagował odruchowo, niemalże bezwiednie. Nim zdążył pomyśleć nad sytuacją, stał już na równych nogach z własnymi klamkami w dłoniach. - Wo, Wo, Wo, nikt tu nie będzie nikogo odstrzeliwać, haraszo? - warknął przechodząc płynnie od amerykańskiego na ruski. Celował jednym pistoletem w Davida, drugi zawisł gdzieś pomiędzy Marianem a Sigrun, jakby nie mógł się zdecydować, kogo wziąć na muszkę. Nie spuszczał też z oka samego Nicka i drugiego Mariana. Joe powoli cofnął się o krok i drugi, tak by mieć lepsze pole ostrzału. -Marian to kumpel. Jak ktoś do niego strzeli, strzelę i ja. Zrozumiano? A teraz uspokoić mi się tutaj. - Abi, wyjaśnij mi proszę, o co tu chodzi? Ty byłaś cały czas z nami, tobie ufam. Nick zniknął i... kto wie czym jest i dlaczego przyprowadził tu tego drugiego? Cholera, nie podobało mu się to. Jeśli strefa potrafiła zrobić taki numer... to nikomu nie można było ufać. Każdy mógł zostać podmieniony. W każdym momencie. Ostatnio edytowane przez Ehran : 11-03-2019 o 14:44. |
18-03-2019, 17:41 | #148 |
Reputacja: 1 |
__________________ Evil never sleeps, it power naps! |
19-03-2019, 00:20 | #149 |
Reputacja: 1 | -Abi, Mervin, pomożecie mi z tym? - zapytał Koichi wskazując na swój bok. Szrapnel siedział głęboko. Mógł próbować go wyjąć samodzielnie, ale wtedy szansa, że poszarpie tkanki znacznie rosła. Nie mieli już na pokładzie lekarza, więc stalkerka i biolog byli najlepszymi kandydatami do prób opatrzenia Japończyka. -Odłamek mocno siedzi, potrzebne są szczypce. Gaza, bandaż i woda do przemycia rany. Jest tu coś do dezynfekcji? Też się przyda. Jak nie ma opatrunków, to utnę coś ze swojej bielizny. Prowizorka lepsza niż bieganie z otwartą raną - dokonał wstępnej analizy Koichi. Zwykle to on produkował rannych. Teraz role się odwróciły. |
22-03-2019, 23:51 | #150 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 20 - Śniadanie pod katedrą Kryjówka stalkerów Wszystko wydawało się takie rozbabrane. Jak bebechy Koichiego albo bark Joe. Prosta czynność a wszystko się skomplikowało. Owszem, dwóch skrępowanych Marianów udało się pod lufami wyprowadzić i jakoś zamknąć. Tylko zanim to nastąpiło trzeba było rozpalić ognisko aby nie iść po ciemku. Nie trwało to długo ale też irytująco przedłużało całą scenę. W tym czasie stalker skończył opatrywać stalkerkę. Następnie podstawił blaszaną puszkę zasobnika po amunicji pod właśnie rozpalony ogień i z sadystyczną wręcz przyjemnością jak metal rozgrzewa się, rosnąca temperatura pobudza do życia to coś co wyjął właśnie z brzucha Abi. I to coś zaczyna wić się, chrobotać po metalu, skakać próbując wydostać się z pułapki. Ale ratunku ani ucieczki nie było. W końcu więc pękło z cichym trzaskiem, zamarło zwinięte w kłębek jak soczysta krewetka. Na koniec gdy się zeschło i wytopiło Nick przewalił stary zasobnik aby do reszty ognisko pochłonęło zarodniki. - Zajmij się nim. - polecił partnerce wskazując na Joego którego przez marianową aferę Abi nie dokończyła opatrywać. Stalkerka więc poprawiła ubranie, pokiwała głową i znów kazała olbrzymowi usiąść na skrzyni aby mogła zająć się jego barkiem. Nick zaś zgarnął kilka świec i pojemnik z czarcim pyłem i wyszedł z kryjówki. Sądząc po krokach poszedł w kierunku zamkniętych Polaków lub jego sobowtórów. Wrócił po chwili ale już bez świec a pojemnik odstawił z powrotem na miejsce. - Pokaż to. - odezwał się do Japończyka patrząc na jego zakrwawiony brzuch. Koichi musiał rozebrać się do pasa. Stalker ukląkł i oglądał obie strony rany. Co się dało to przemył jakąś wodą i słuchał jak Abi mówi jak to Azjatę przebiło na wylot i przybiło do samochodu więc użyła flary aby go uwolnić. Norton słuchał i kiwał głową. Wolał jednak poczekać aż partnerka skończy zajmować się Joe i będzie mogła mu pomóc. - Nie bój się Marker, nie zakwitniesz od tego. Po prostu masz ekstra dziurę na wylot. - słowa stalkera zabrzmiały jak pocieszenie. W tych strefowych warunkach chyba rzeczywiście jak człowieka trafiła coś co tylko zwyczajnie robiło mu krzywdę, tak samo jak kiedyś, w ich czasach, to chyba można było mówić o farcie. - Łyknij. Painkiller. - powiedział wyciągając do Koichiego jakąś tabletkę. - Uważaj. To jest bardzo twarde. Ale i bardzo kruche. Trzeba wyjąć całość bo jak pęknie trzeba będzie się babrać z każdym odłamkiem po kolei. - stalker poinstruował stalkerkę gdy ta podeszła do nich i była gotowa aby spróbować wydobyć odłamek z brzucha Japończyka. Dziewczyna pokiwała głową. Nick ustąpił miejsca Mervinowi który wydawał się odpowiedniejszy do takich zabiegów i oboje ze stalkerką, zabrali się do pracy. Abi próbowała szczypczykami i pinceta wydobyć ciało obce a Brytyjczyk jej asystował oczyszczając wciąż zalewaną krwią ranę a potem podtrzymywał wyjmowany kawałek aby Abi mogła się skupić na jego wydłubywaniu z rany. Wreszcie coś o długości ćwierć metra leżało obok operacyjnej trójki a nie wewnątrz jednego z nich. Zostało jeszcze raz przemyć obie strony rany i ją zabandażować. - Da się coś z tego zrobić? - dziewczyna zapytała przemywając po zakończonym zabiegu swoje dłonie patrząc na wyjęty, podłużny fragment przypominający jakiś róg czy kość. - Jest bardzo twarde i bardzo kruche. Można próbować podzielić na szczapy i zrobić jednorazowe ostrze do dźgania. Pewnie pęknie przy pierwszym uderzeniu. Albo groty strzał. Też pękną po trafieniu. Albo szrapnele jeśli ma się czym je wysadzić. Dobra, ja idę spać. - Norton mówił równie obojętnie i oschle jak zazwyczaj. Na wyjęty fragment czegoś, wciąż ociekając krwią Japończyka tylko przelotnie zerknął. A potem podobnie jak w poprzedniej kryjówce zaczął rozkładać karimatę, śpiwór i układać się do snu. - I nie radzę stąd wychodzić. Bo znów coś nam ściągniecie na łeb jak Spluwacz i reszta poprzednim razem. - dorzucił zakrywając się śpiworem. --- Marian; piwnica Chyba zasnął. W tych ciemnościach trochę trudno było się zorientować. Zamknęli go gdzieś. Sądząc po zapachu i cienkiej strudze ciepłego świata dobiegającej przez szczelinę drzwi ktoś zostawił na zewnątrz świece i rozsypał czarci pył. Ale to wcześniej, zanim chyba zasnął. Teraz spał. Nie było zbyt wygodnie. Miał wybór między zimną, twardą i wilgotną podłogą a zimnymi, twardymi i wilgotnymi paletami. Tak na dotyk to chyba były palety. Co się stało z tym drugim to nie wiedział. Ale wiedział, że jest głodny. Pić też już mu się chciało. Już wiedział co go obudziło. Walenie w drzwi. Cisza. Znów kilka uderzeń w drzwi. Mocnych, zdecydowanych, zupełnie jakby to była dawna policja. Tylko nie słyszał żadnych głosów. Kilka zgrzytających po wertepach na korytarzu kroków i ktoś stanął przed jego drzwiami. Znów kilka szybkich zdecydowanych uderzeń. Tym razem do jego drzwi. Kryjówka stalkerów Jak zwykle w strefie nie było wiadomo ile czasu trwał odpoczynek. Tak jak kiedyś mówili stalkerzy, jedynym wyznacznikiem czasu wydawały się świece i tempo w jakim się spalały. Wypaliły się gdzieś o 1/3 w porównaniu do tego gdy tutaj w takim pośpiechu zawitali. Joe czuł coś. To znaczy w tym zranionym barku. Bolało jakby właśnie zaliczył tam kulkę. Czyli te mrożące znieczulenie jakim poczęstowała go wcześniej Abi przestało już działać. No ale żył! Koichi również czuł się jakby ktoś mu niedawno wsadził miecz w bebechy. No ale było jednak lepiej i już nie czuł jak przy każdym ruchu coś mu tam chrobocze w ranie o żywe ciało. Nie było jeszcze całkiem dobrze no ale wydawało się, że teraz ma do czynienia z poważną ale jednak dość standardową raną więc powinna się chyba już dość standardowo goić. Wszyscy zaś zgonie byli głodni i spragnieni. Na szczęście ognisko dało się łatwo rozpalić a w kryjówce były jakieś zakitrane przez wcześniejsze wyprawy stalkerów puszki. Odpoczynek, posiłek i świeże bandaże pozwoliły odzyskać siły. Jeszcze tylko Joe i Koichi którzy byli z całej grupki najpoważniej ranni czuli się trochę połamani i kontuzjowani ale już na tyle dobrze, że mogli wrócić do pionu i nie spowalniać reszty. - Dobra. Myślę, że minęło już odpowiednio dużo czasu. - Nick wstał od ogniska nad jakim właśnie wstawił jakiś MRE. Albo podobne. Współczesne, sprzed kilku lat ale składem i zasadami przygotowania dalej były podobne do tego co hibernatusi mogli spotkać w swojej rzeczywistości. Wieloskładnikowe danie dało się zjeść i bez podgrzewania ale podgrzanie często poprawiało smak gotowców. Stalker wrzucił właśnie coś do ugotowania i było trochę czasu zanim się podgrzeje. Razem z Abi wyszli z kryjówki i udali się zagraconym korytarzem w stronę majaczących płomyków pozostawionych przed drzwiami z zamkniętymi Marianami świec. Norton stanął przed pierwszymi drzwiami, nasłuchiwał chwilę i wpatrywał się w swoje wahadełko. Ale za drzwiami nic specjalnego nie było słychać chociaż wahadełko drgało wyraźnie. Potem uderzył kilka razy w te drzwi. Cisza. Powtórzył operację. I dalej cisza. Podszedł więc do kolejnych i powtórzył to samo. Tym razem wahadełko wydawało się spokojniejsze i dało się słyszeć człowieka po drugiej stronie. - Szkoda. - mruknął kwaśno stalker i zaczął otwierać zamknięte drzwi. Za nimi, w małej piwniczce ukazał się Marian. Ten skuty kajdankami który przyszedł ze stalkerem. Stalker podszedł do niego w wyciągniętym wahadełkiem które reagowało na hibernatusa znacznie spokojniej niż przed zamknięciem. - A co z tamtym? - szepnęła Abi patrząc z niepokojem na drzwi spod których dopiero co odeszli. - Nic. Ktoś jest ciekawy niech sprawdza. Ale dopiero jak ja będę na zewnątrz. W środku może być wszystko ale na pewno nie człowiek. - stalker wzruszył obojętnie ramionami i zaczął wracać do kryjówki. Zatrzymał się jednak przed drzwiami w których zamknięto drugiego Mariana i nabazgrał wyjętą z kieszeni kredą jakiś dziwny znak. Trochę przypominający bardzo uproszczony symbol ostrzegawczy przed skażeniem biologicznym. Taki, pośpieszny, z kilku kresek. Potem wrócił z powrotem do kryjówki. - Nie rozkujesz go? - Abi zapytała wskazując na Mariana który wrócił do kryjówki ale wciąż miał skute kajdankami ręce. - I co jeszcze? Może magazynek ze spluwy mam mu jeszcze oddać? - żachnął się Norton siadając przy ognisku i sprawdzając czy jedzenie nabrało już odpowiedniej temperatury. Abi stanęła obok przy ognisku i popatrzyła niezdecydowana to na niego to na skutego. - Do jedzenia zdejmowanie kajdanek nie jest potrzebne. - Nick chyba uznał, że podgrzana racja jest w sam raz bo zdjął ją z ognia i zabrał się do jedzenia. - Lepiej się najedzcie. Bo dalej nie będzie łatwiej niż do tej pory i nie wiadomo kiedy zjemy następnym razem. - poradził nawijając makaron na widelec niezbędnika. Po chwili wahania stalkerka skorzystała z tej rady, napełniła własną menażkę kolejną racją i wstawiła ją nad skromne ognisko.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |