Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-03-2019, 12:04   #141
 
Ehran's Avatar
 
Reputacja: 1 Ehran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputację
Joe warknął na Abi - Powinnaś była odejść z resztą, bez ciebie nie przeżyją. - skarcił ją. mimo to, gdzieś tam był wdzięczny, że została i go wsparła. Miłe było, gdy ktoś się tobą przejmuje....

Strzelali. Pistolety pluły ogniem i wyrzucały łuski, które potem z miłym dla ucha łoskotem uderzały o beton.
Jednak ośmiorniczek było za wiele. Królestwo za miotacz ognia! Lub choćby śrutówkę....
Skończyło się na tym, że Joe musiał używać pistoletów jak pałki, zdzielając nadskakujące mackowate kuleczki. Które niczym baloniki z wodą rozbryzgiwały się oblewając go swą posoką.
Kopał również. I deptał. Ośmiorniczki były miękkie, starczyło nadepnąć, a rozjeżdżały się niczym psie gówno pod butem.

Ostatecznie jednak jednej udało się wskoczyć mu na plecy. Poczuł jak malutkie ostre zęby, czy czego tam te stworki używały, przecina mu pancerz i potem skórę i mięso. Zabolało. Joe przeklął po rusku i grzmotnął plecami o drzwi stojącego miniwana. Zabolało mocniej. Jednak stwora chyba bardziej, niż Joe. Mężczyźnie wydało się, że słyszy wysoki pisk i rozbryzg miażdżonego miękkiego ciałka.
Czas był jednak się ewakuować. Chyba wykupili pozostałym dość dużą przewagę, teraz musieli zadbać o siebie.

Gdy już uciekali, gdy biegli, Joe postanowił jednak coś powiedzieć. - Dzięki. To było nie rozsądne, lecz... dzięki. - rzekł jej, gdy truchtali przez mgłę, jeszcze spory kawałek od pozostałych.

W kryjówce Upierał się, by Abi się pierwsza opatrzyła. znów argumentując, że ona jest ważniejsza. Lecz z kobietą nie wygrasz... Wreszcie zatem poddał się jej medyczno okultystycznym zabiegom.

Przysłuchiwał się też narzekaniom Sigrun. Przez chwilę zastanawiał się, czy powiedzieć kobiecie, że w hotelu jaki szabrowali widział w jednym z pokoi kilka flaszek wódki oraz paczuszki białego proszku? Porzucił tą myśl jednak szybko. Sigrun wydawała się zdolna wrócić się, lub zapędzić go i kazać mu iść. Eeee nie warto. Poza tym, no nie miał pewności, co było w tych butelkach, jakoś nie zatrzymał się by sprawdzić... miał pilniejsze sprawy na barkach... jak płonące plecy choćby.
Odnotował sobie jedynie w głowie, by się rozejrzeć i następnym razem zabrać jakiś alkohol ze sobą.

- patrz Marian! - zawołał Joe radośnie do "ich" Mariana. - Nick znalazł twojego brata bliźniaka! - Joe się uradował. Na pewno Marian skrycie cierpiał z powodu utraty brata. Na pewno się wspólnie zamrozili i polakowi było z pewnością smutno, że tylko on się przebudził.
Dopiero po chwili zmarszczył brwi. Brat Mariana był skuty. A Nick chciał, by związać "ich" Mariana?
- O co tu chodzi!? - warknął rozeźlony.
 
Ehran jest offline  
Stary 09-03-2019, 14:22   #142
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Czasami ucieczka była zdecydowanie lepszym rozwiązaniem, niż walka. Szczególnie wówczas, gdy wrogów była kupa, a posiadana broń niezbyt nadawała się do walki z tak licznym wrogiem.
Dlatego też David wolał uciekać niż strzelać i nie bardzo rozumiał, z jakiego powodu Joe postanowił uruchomić swą osobistą artylerię, szczególnie że ścigające ich "stworki" nie były aż tak szybkie. No i okazało się, iż rację mieli ci, co wzięli nogi za pas, a nie Joe, który oberwał, a przez niego i Abi.

- To tylko rany - spytał, gdy wszyscy znaleźli się w bezpiecznym miejscu, a świece zostały zapalone - czy też zostaliście zarażeni jakimś świństwem? Robal jakiś? Jak wam można pomóc?

A potem problemy tej dwójki zeszły na drugi plan, bo okazało się, że zrobiło się za dużo Marianów.
Co prawda niektórzy mogliby uważać, że i jeden Zapała to za dużo, ale dwóch z pewnością nie powinno istnieć, przynajmniej w tym miejscu.
- Kładź się i ręce na kark - powiedział, celując ze swej broni to tego Mariana, który nie był w kajdankach. - Jeden ruch i pozbędziemy się połowy kłopotu.

Jeśli "ich" Marian posłucha, to miał zamiar go związać, jeśli nie - strzelać bez wahania.
 
Kerm jest offline  
Stary 10-03-2019, 07:52   #143
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Kryjówka dawała przynajmniej namiastkę bezpieczeństwa. Podobno niewiele było stworów zdolnych przeniknąć przez dym ze świec i krąg z dziwnego proszku. Koichi na miarę swoich możliwości pomógł przy stawianiu barier ochronnych. Kiedy były już gotowe, miał zamiar znaleźć opatrunki, skalpel i szczypce, jednak wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Do kryjówki wrócił Nic, prowadząc niespodziewanego gościa. Mariana. Albo jego bliźniaczą kopię. Albo prawdziwego Mariana, co znaczy, że kopia jest z nimi. A w naprawdę pesymistycznym wariancie, obydwa Mariany były kopiami a prawdziwy utknął gdzieś na Tamizie.
Gdy stalker kazał skuć pierwszego Mariana i kilka osób wycelowało w niego broń, Japończyk wyjął tanto, gotów użyć ostrza w razie szarpaniny. W ciasnym pomieszczeniu walka nożem była śmiertelnie niebezpieczna. Bez słowa przesunął się tak, aby móc zaatakować Mariana wykonując jeden skok. Miał nadzieję, że to nie będzie konieczne.

W tej dziwnej sytuacji, Koichi zamierzał ostrożnie podchodzić do zdublowanego towarzysza, do czasu aż liczba Marianów znów zacznie się zgadzać.
 

Ostatnio edytowane przez Azrael1022 : 10-03-2019 o 09:03.
Azrael1022 jest offline  
Stary 10-03-2019, 17:05   #144
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Wejście na górę było dosłowną syzyfową pracą. Marian przestał liczyć próby wspinaczki. Za każdym razem gdy lądował na dnie klął siarczyście po polsku. Oddychał ciężko, przewracał się na brzuch, podnosił na czworaka, na kolana i z coraz większym sapnięciem wstawał. Dawał kciuk w górę Mervinowi i ponawiał wspinaczkę.
Nogi zakopywały się w grząskim gruncie, dłonie coraz lżej wspinały po linie. Co i raz potykał się, uderzał kolanem czy łokciem o grunt, ręce odmawiały posłuszeństwa, lina boleśnie wyślizgiwała się z dłoni i spadał. Gdyby nie lekki pancerz kolana, łokcie i plecy miałby zdarte do krwi.

Nie pamiętał co się zmieniło, działał machinalnie. Oddychał ciężko, przewracał się na brzuch, podnosił na czworaka, na kolana i z coraz większym sapnięciem wstawał. Dawał kciuk w górę Mervinowi i ponawiał wspinaczkę. Z letargu wybudziła go nagła zmiana rutyny. Poczuł czyjąś rękę zaciskającą się na przedramieniu. Lina wyślizgnęła się jednak tym razem poczuł jak ktoś ciągnie go do góry. Ostatnim wysiłkiem ruszył nogami zakopując się po kostki pchnął mocniej wyrzucając ciało do przodu. Padł na Mervina, przeturlali się metr od dziury i padli na plecy. Marian oddychał ciężko. Czuł, że w tej dziwnej czerwonej mgle ma za mało powietrza. Łapczywie próbował nadrobić braki, jednak powietrze uparcie gryzło go w gardło.

Podnieśli się po niedługim czasie, za nimi wciąż słychać było starcie kolosów.
- Możesz iść?
- Chyba tak, poczekaj. Ach, nie, jest dobrze -
Polak gestem wstrzymał Brytyjczyka i podniósł się. - Spieprzajmy stąd, ale ostrożniej tym razem. -

Ruszyli przed siebie, tym razem Mervin prowadził, a Marian próbował nadążać. Przebierał nogami machinalnie myślami błądząc co chwila, by wracać do rzeczywistości. Skarcił siebie. Ostatnim razem gdy odpłynął zdawało się, że trafił do jakieś alternatywnej rzeczywistości, równoległych korytarzy i chuj wie czego jeszcze.
~ Lewa, prawa, lewa, prawa, lewa, prawa... ~ skupił się na marszu.

Jakim cudem udało im się znaleźć odpowiednie miejsce, nie wiedział. Podejrzewał, że orientacja Mervina w przedwojennej topografii Londynu i katedry zdecydowanie ułatwiła im zadanie. Stali przed cienką żyłką będącą świadectwem inteligencji, a zatem człowieka. Dość prosta konstrukcja, jednak zmęczony Polak prawie ją przegapił. Szeptem obgadali strategię. Ominąć, czy rozbroić?
Przez chwilę Marian był zdania, żeby zostawić jednak jeśli Abi nie będzie szła na przedzie ktoś może w nią wpaść. Zdecydowali się więc na rozbrojenie.

- Czyli jeśli dobrze rozumiem, jeśli złapię tu i przetnę to, to rozbroję mechanizm? - upewnił się Polak.
- Ok, spróbujmy -
 
psionik jest offline  
Stary 10-03-2019, 17:07   #145
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Obudził się z dziwnym bólem głowy. Czuł się jak wymięta szmata. Podniósł się powoli do pozycji siedzącej, ale coś było nie tak. Śmierdziało...
- Wytrzyj się - Marian rozejrzał się wokoło.
- Kutas! Jaka niemiła niespodzianka! - Marian splunął wydzieliną, która wpadła mu do ust i wytarł się ręcznikiem.
- Nie wiedziałem, że lubisz BDSM, ale spokojnie, wystarczy ustalić bezpieczne hasło, na przykład "rozkuj mnie tępy chuju". - Część mazi wpłynęła za kołnierz co pogłębiło skalę dyskomfortu Polaka.
- A tak właściwie, to co ty tutaj robisz, co? Jak mnie znalazłeś i po chuj wysmarowałeś mnie jakimś lepiącym gównem? -
- Możesz iść? Bo ja idę dalej -
Padło w odpowiedzi. Zapała wzruszył ramionami podnosząc się.
- Skoro ja przeżyłem, być może Michael też przeżył, co? Powinniśmy go poszukać. Hej, Dick słyszysz co mówię? On jest lekarzem, przyda się nam. To chociaż rozkuj mnie, sam go poszukam!
- Został w strefie. Jak możesz brykać to brykaj. Ja stąd spadam.
- rzekł stalker obserwując Mariana. I widać nie żartował bo podniósł się, poprawił plecak i ruszył w stronę mostu. Zresztą zatrzymali się prawie pod nim.
- Z Ciebie naprawdę jest tępy chuj - mruknął Polak, jednak nie mając większego wyboru ruszył za stalkerem. Przez chwilę zastanawiał się, czy Dick jest na tyle głupi, że pozwala mu iść z tyłu?
- Wiesz, mógłbym cię zabić skoro nie pilnujesz pleców - powiedział, gdy przeprawiali się przez rzekę.
- Twoje kajdanki niewiele by zmieniły. - Cisza, zero odpowiedzi.
- Bez ustalonego hasła-klucza, podduszanie mogłoby się skończyć tragicznie, spadłbyś głową w dół w ten budyń. Cieszę się, że jednak w części mi ufasz. - Polak stąpał ostrożnie trzymając dystans doskoku do swojego przewodnika.
- Wiesz, że to oznacza, że albo jesteś głupszy niż sądziłem, a to już samo w sobie jest wyczynem, albo tak naprawdę nie masz powodów żeby mi nie ufać i tylko pokazujesz swoją chwilową przewagę w najbardziej prymitywny sposób? - Marian testował wytrzymałość stalkera jeszcze przez jakiś czas, przynajmniej dopóki nie zeszli do ciemności i cisza, i ostrożność były wymagane.

- O, są i nasi - uśmiechnął się wchodząc do światła.
 
psionik jest offline  
Stary 10-03-2019, 18:41   #146
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
- O, jest i Dick - Marian ucieszył się na swój sposób z powrotu przewodnika. Nieistotne było to jak wielkim dupkiem był, posiadał największe doświadczenie i największą wiedzę odnośnie Strefy, więc mimo wszystko należało być wdzięcznym.
- Zwiążcie waszego - padło suche zdanie przewodnika. Na początku nikt nie wiedział o co chodzi, dopóki w krąg światła nie wszedł... drugi Marian.
- Co jest kurwa, raz, dwa trzy? - spytali oba Mariany jednocześnie. Czas zwolnił. Wskazówki niewidzialnego zegara zatrzymują się pomiędzy tyknięciami. Kropelki potu pojawiają się na czole jednego z Polaków. Widział jak konsternacja zmienia się powoli w determinacje. Większość jednak nie miała wojskowego przeszkolenia, ani obycia z bronią. Wolny jeszcze Marian odskoczył do tyłu wyjmując klamkę, przeładował bron w locie gotów do strzału, jednak nie mierzył w żadnego z hibernatusów. Broń miał wycelowaną w Mariana.

* * *
- Co jest kurwa, raz, dwa trzy? - Skuty w kajdanki Marian czuł jak kropelki potu zbierają się pod zaschniętą warstwą brudu i mazi, z której prawie udało mu się oczyścić twarz. Nie miał wielkich możliwości reakcji. Bez broni, ze skutymi rękoma mógł jedynie być biernym obserwatorem sceny, w której jego kopia całkiem zręcznie odskakuje instynktownie wyjmując broń. Jego broń, która celowała teraz w jego głowę. Powoli uniósł dłonie w kajdankach do góry. Nie za bardzo miał możliwość wykonania jakiegokolwiek ruchu. Schował się za Nickiem.

* * *
Broń trzymana przez Mariana płynnie zmieniła cel na głowę Nicka. Wydawało się, że Polak zignorował zarówno Davida, jak i Sigrun, jednak dopóki szwedka trzymała broń w kaburze była mniejszym ryzykiem. Dawid chwycił za broń, ale nie on był przeciwnikiem. Marian nie miał ochoty strzelać do swoich. Nie miał również ochoty strzelać do stalkera, chociaż widać, że panowie nie darzyli się sympatią. Zapała zadziałał instynktownie biorąc na zakładnika osobę, która dawała mu największe szanse na przeżycie.- Kładź się i ręce na kark. Jeden ruch i pozbędziemy się połowy kłopotu. - usłyszał z boku Davida.
- Strzelając i zabijając ściągniesz tu tylko Strefę. Czy naprawdę uważasz, że możemy sobie pozwolić na takie ryzyko? - zakpił z młodzika.
- Dobra Dick, co tu jest grane? - Nie wiedział co konkretnie się tu dzieje, ale wiedział, że przy tylu potencjalnych przeciwnikach nie będzie mieć większych szans. Pytanie tylko czy jego towarzysze zdawali sobie sprawę, że prowokując go, mogą skończyć bez przewodnika? Czy zaryzykują strzelaninę w Strefie? Ujawnienie się przy takich ranach, utratę jedynej osoby, która może ich wyciągnąć z tego syfu? Liczył na przytomną ocenę towarzyszy.
- A może wcale nie jesteś naszym Nickiem-Dickiem? - spytał starając się przybrać najdogodniejszą pozycję tak, by inni maksymalnie osłonili go przed ewentualnym ostrzałem.

- Może opuścimy broń i pogadamy? - odezwał się Marian w kajdankach. - Jakkolwiek nie lubię Dicka, to zabicie go pogrąży nas wszystkich, zwabi cokolwiek tu jest i stracimy przewodnika.
- To czemu używasz go jako żywej tarczy? -
odpowiedział drugi Marian.
Polak w kajdankach wyszedł zza stalkera. Jeśli chciał przeżyć, musiał to dobrze rozegrać. Jeśli wszyscy mieli przeżyć, musiał to dobrze rozegrać.
- Lepiej? - spytał ironicznie.

Zapała nadal trzymający broń wiedział dobrze, że to bardzo dobra rozgrywka. Sam zrobiłby dokładnie to samo. Pokazał dobrą wolę wymuszając na drugiej stronie ustępstwo. Z tym, że ustępstwo będzie skutkowało związaniem i przesłuchaniem, a tego jego polska duma może nie przełknąć zbyt łatwo.

Obaj gorączkowo myśleli, co zrobiliby na miejscu drugiego? Jeśli faktycznie są kopią, jeśli zadziałają tak samo, który którego przechytrzy?
Większe szanse miał ten w kajdankach. Ten był już "obezwładniony", ale równie dobrze mogą zdecydować dla bezpieczeństwa odstrzelić obydwu. Może i było wyjście z tej sytuacji, ale wymagało zasiania ziarna niepewności, czyli czegoś czego Marian nie lubił robić. Tylko, że tym razem chodziło o jego życie.
- Abi? - spytał powoli - Czy jest jakiś sposób, żebyś potwierdziła, że Dick to naprawdę Dick? Bo jeśli mnie można było sklonować, to nawet rozwalenie nas dwóch dla pewności nie rozwiąże problemu, czy tylko ja zostałem sklonowany. -

 
psionik jest offline  
Stary 11-03-2019, 10:52   #147
 
Ehran's Avatar
 
Reputacja: 1 Ehran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputację
Widząc jak David sięga po gnata, Joe zareagował odruchowo, niemalże bezwiednie.
Nim zdążył pomyśleć nad sytuacją, stał już na równych nogach z własnymi klamkami w dłoniach.
- Wo, Wo, Wo, nikt tu nie będzie nikogo odstrzeliwać, haraszo? - warknął przechodząc płynnie od amerykańskiego na ruski. Celował jednym pistoletem w Davida, drugi zawisł gdzieś pomiędzy Marianem a Sigrun, jakby nie mógł się zdecydować, kogo wziąć na muszkę. Nie spuszczał też z oka samego Nicka i drugiego Mariana.
Joe powoli cofnął się o krok i drugi, tak by mieć lepsze pole ostrzału.
-Marian to kumpel. Jak ktoś do niego strzeli, strzelę i ja. Zrozumiano? A teraz uspokoić mi się tutaj.

- Abi, wyjaśnij mi proszę, o co tu chodzi? Ty byłaś cały czas z nami, tobie ufam. Nick zniknął i... kto wie czym jest i dlaczego przyprowadził tu tego drugiego?
Cholera, nie podobało mu się to. Jeśli strefa potrafiła zrobić taki numer... to nikomu nie można było ufać. Każdy mógł zostać podmieniony. W każdym momencie.
 

Ostatnio edytowane przez Ehran : 11-03-2019 o 14:44.
Ehran jest offline  
Stary 18-03-2019, 17:41   #148
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
- Dzięki Joe - Marian odetchnął, choć nie spuszczał Nicka z muszki. - Odłóżmy powoli broń i pogadajmy, ok? -

- Niezły pomysł Spluwacz. No to zaczynaj. Odłóż spluwę. - Nick cofnął się trochę tak, że blokował wyjście na korytarz. No i miał przed sobą większość pomieszczenia i ludzi jacy w nim byli. Sam wycelował w grupowego Mariana jak ten tylko nie posłuchał wezwania i dobył swojego gnata. Dał znać swojej partnerce. Ta widząc eskalację działań z bronią w roli głównej też wyjęła swój pistolet ale zgodnie z poleceniem Nortona wycelowała w skutego Mariana. Para stalkerów miała więc na celowniku parę Marianów. Tak teraz jak i od chwili gdy obydwaj zaczęli swoje przemowy i cyrki.

- Dick, na tyle na ile Cię lubię i nie chce eskalować sytuacji, to naprawdę nie jesteś najbystrzejszy. W pierwszej kolejności David, Sigrun i Joe. Później Ty i ja. Jedyną osobą z bronią zostaje Abi. Chyba wszyscy tutaj ufamy Abi, prawda?

Koichi ustawił się lewym półprofilem do Mariana, kryjąc za ciałem trzymane w prawej dłoni tanto. Wykorzystując sytuację, w której nikt do niego nie celował, przesunął się tak, aby stać z boku dzierżącego pistolet Polaka. Był gotów do ataku, kiedy tylko rozlegną się strzały. Albo gdy Marian wyceluje w niego.

- Spokojnie Koichi, nie eskalujmy sytuacji. Komuś mogą puścić nerwy i nie mówię o sobie, i zrobimy sobie kuku. - odezwał się Marian z bronią. Przez chwilę zastanawiał się, czy najlepszym rozwiązaniem nie będzie po prostu poddanie się, ale nie ufał ani Nickowi, ani Davidowi. Bardzo liczył na rozsądek Abi, ale coraz mniej szans widział na pozytywne rozwiązanie sprawy. - Abi? - spytał. - Proszę… - dodali obydwaj. Widać obaj Polacy woleli aby rozeszło się to bez rozlewu krwi… lub nie lubili jak się do nich mierzy z broni.

- Czemu strzelać sobie do dup, skoro Nick może wyjaśnić tu i teraz, o co chodzi? - zapytała Sigrun. - Hej, ja czuję się zajebiście, jak ktoś we mnie mierzy klamką. Może mi ktoś powie, skąd może się wziąć drugi Marian? - rzekła, patrząc w stronę Abi.

- Nie mam w cholerę pojęcia - wtrącił się wyraźnie zatroskany i skonfudowany Wilgraines. - Mimo fakultetów, niezłego wykształcenia i wiedzy, wiem tyle samo, co ty i reszta. W dodatku towarzyszyłem Marianowi od chwili pokonywania rzeki. Później razem przeszliśmy ten bajzel przy moście i ramię przy ramieniu przedzieraliśmy przez ruiny. Jak weterani z frontu. Powinienem za niego ręczyć... lecz to strefa, inny wymiar, mutacje i aberracje, pułapki czasu... nie potrafię nawet stwierdzić ile minęło od zawieruchy przy Westminister? Jeśli coś się z nim stało, to po tej akcji ze świetlistym rojem. Wtedy na krótki okres wedle naszego dawnego pojmowania czasu straciłem go z oczu. Pomyślałem nawet, że nie żyje... Ale ten facet to istna "horned soul". - Mervin, mówiąc to wycofał się kilka kroków dalej. Wiedział, że w przypadku kanonady nie zapewni mu to bezpieczeństwa, ale z pewnością był to odruch adaptacyjny i rozsądny…

- Co Abi, co Abi?! Ślepi jesteście?! Ktoś tu odstawia numer na xeroboy’a! I nawet nie wiadomo czy jest z nami oryginał! - stalkerka wyrzuciła z siebie ze złością wyraźnie zestresowana całą sytuacją gdy w parę chwil zalano ją powodzią pytań jakby miała być jakąś uniwersalną wyrocznią z odpowiedzią na każde pytania. A do tego Marian który przyszedł mniej więcej z resztą grupy mierzył z broni głównie do jej partnera a ten drugi też skakał i fikał wcale nie pomagając wyklarować sytuacji. - Nick. Wiesz co tu jest grane? Który jest który? - Abi gdy wyrzuciła z siebie złość nieco się uspokoiła. Znów skoncentrowała się głównie na celowaniu w skutego Mariana przyprowadzonego przez Nortona.

- Tak dokładnie to jeszcze nie. Ale nieco się domyślam. Tylko szlag mnie trafia na palantów którzy do mnie celują. I takich którzy są oporni na wiedzę, że gdybym chciał gnojka się pozbyć, a wierzecie mi na słowo, że akurat tych dwóch to nawet by mi powieka nie drgnęła, to jednego bym zostawił w kokonie i spopielił razem z tym altruistą a drugiego rozwalił jak tylko tu wszedłem. Bez robienia halo z rozkminą, że być może jeden to oryginał i być może będzie chciał się pozbyć tylko mnie a nie nas wszystkich. Dlatego Spluwacz na ten tychmiast schowaj tą debilną pukawkę i daj się związać albo wypad z baru. Obydwaj. I kto chce się dalej z nimi kumplować, śmiało! Podążajcie za Zapałą. - Norton wyglądał i mówił jakby był wkurzony. Zaczął z wolna, jakby jeszcze na głos myślał co tu jest grane ale szybko wyszła mu w końcu złość na Marianów razem i każdego z osobna. Więc zaczął mówić coraz szybciej i z większą złością. Na koniec nawet odsunął się od przejścia i zachęcająco machnął lufą pistoletu dając znać, że nikomu nie broni wyjścia na zewnątrz. Cofnął się od drzwi i stanął blisko Abi nawet w końcu przestał celować do kogokolwiek chociaż dalej trzymał pistolet w dłoni. Stalkerka popatrzyła na niego, na to wszystko ale, że nic więcej nie powiedział na wszelki wypadek dalej celowała w skutego Polaka.

Parę rozsądnych słów było w tym, co powiedział Nick. I dlatego David nie strzelił, by wyeliminować jednego, tego bardziej niebezpiecznego, Zapałę. Ale gdyby ten zaczął robić jakieś głupie ruchy... W każdym razie Australijczyk miał tamtego na muszce.

- No dobra - powiedziała Sigrun, unosząc wolno Glocka z kabury i celując nim w stronę Zapały. - Dość pierdolenia. Ja wierzę Abi i kapitanowi, bliźniaki przegrywają. Znasz zasady. Albo się poddajesz, albo wychodzisz ze schronu.

Wolała, żeby sprawa była rozwiązana pokojowo, ale wszystkiego można było się spodziewać, jak nagle spotykasz sobowtóra w Strefie.

- Joe, Marian to też mój kumpel, ino który, kurwa? - dodała do Xero.

- Daj spokój oszuście - odezwał się Marian będący na celowniku Abi -[/i] poddaj się albo wypierdalaj! Ile można? -[/i]
Chwile chyba zajęło zanim ogarnął co właściwie zostało powiedziane.

- Chwila. Jak to zabiłeś Michaela? - spytał zdziwiony odsuwając się na tyle na ile mógł od Nicka. - Co jest kurwa z tobą nie tak? Mając do wyboru jego i mnie? - ten w kajdankach był naprawdę zaskoczony.
Ten z pistoletem wyraźnie poirytowany przełknął ślinę ignorując swojego klona.

- Joe. Dzięki za wsparcie, ale odłóż broń. - Marian z bronią mógłby odetchnąć gdy jedna lufa opuściła się, ale chwile później druga podniosła. Niektórzy nie mają za grosz wiedzy o emocjach związanych z obsługą broni. Dobrze, że chociaż zrobiła to powoli.

- Będzie heca, jak się okaże że Dick jest ze klonem i was wszystkich wciągnie do Strefy zamiast was stąd wyciągnąć - powiedział. - Ale coś czuję, że mnie to nie będzie już dotyczyć. - zabezpieczył MAGa powoli kierując lufę w powietrze. - Joe, zaopiekujesz się nim - dodał tylko powoli schylając się i odkładając pistolet na ziemię, by potem kopnąć go w stronę wielkoluda.

Poczuł dziwne rozluźnienie gdy pozbył się broni, mimo że dalej był celem kilku klamek. Jego duma dokładnie zapamiętała kto do niego celował. Był pewien, że upomni się o siebie w swoim czasie… o ile tego dożyje.

- Zaraz to sprawdzimy Sigrun. Jak tylko będzie mniej żelastwa w łapach. Spokojnie, będziemy wpierw pytać, a nie wpierw strzelać, ok? - Joe odpowiadał Sigrun, ale patrzył przy tym na Davida.

- Może obaj są autentyczni? Co? Strefa jest popaprana, może po prostu podwoiła go i tyle? Teoria dobra jak każda inna. - Joe miał szczerą nadzieję, że albo jest jak mówi, albo łatwo się uda sprawdzić, kto jest kim. Zamierzał zadać kilka pytań obydwóm, na temat tego, o czym rozmawiali, lub nie, w kanałach.

Wolał wcale nie myśleć o tym, co znaczyłoby dla nich, gdyby się okazało, że klony są nie do odróżnienia, a do tego po czasie jeden by ich zaatakował. Jeśli strefa potrafi wyciąć im taki numer, to każdy, kto choć na chwilę się odłączy od grupy był podejrzany. A że w tej czy innej chwili każdy się odłączył... to wszyscy mogli być klonami.

Zaszurał metal sunącego po podłodze pistoletu.
- Jasne. - odparł Joe na prośbę Mariana, by zaopiekować się jego bronią. Nie pochylił się jednak, tylko przydepnął sunące żelastwo stopą.
Przez chwilę wahał się. Co u licha było tu grane? Nick otwarcie przyznawał się do zabicia jednego z nich? Od tak? Bez wyjaśnień?
Po chwili jednak lufy pistoletów lekko drgnęły i przesunęły się na sufit. Nadal nie ufał Davidowi.
- W porządku. Teraz ty David. - rzekł, czekając aż kolejna spluwa wypisze się z równania.

David zabezpieczył swój pistolet, a potem schował.
- O jednego jest za dużo... Pytanie tylko, czy któryś z nich jest prawdziwy, czy może obaj to wytwory Strefy - powiedział. - Ale skoro Nick ma pomysł, by to zweryfikować, to ja się nie będę wtrącać.

- Właśnie, mistrzu - Sigrun zwróciła się do stalkera - jak to niby weryfikujemy? Po czym niby można odróżnić Mariana od Mariana?

- Zaraz się przekonamy co komu wyjdzie. - stalker też schował broń widząc, że sytuacja względnie się unormowała. Podszedł do “grupowego” Mariana i związał mu nadgarstki jakąś linką. Po chwili obydwaj Polacy znaleźli się przy krótszej ścianie naprzeciw drzwi. Stalker cofnął się i przez chwilę przyglądał im się obu. Właściwie wydawali się identyczni. Tyle, że jeden miał skute nadgarstki a drugi związane. No i różnili się trochę obrażeniami jakie odnieśli w ostatnim etapie podróży do kryjówki gdy byli ze sobą rozdzieleni.

- I nie powiedziałem, że zabiłem altruistę. Powiedziałem, że go spopieliłem. - stalker spojrzał na Joe’go i wyjął z kieszeni swoje charakterystyczne wahadełko.

- Spopielić czyli zdezintegrować. Żeby nie zostać w strefie. Nosimy dezintegratory aby strefa nie mogła nas użyć, a nie mielibyśmy szans się z niej wydostać. Nick użył swojego aby strefa więcej nie użyła Michaela. Widocznie nie było dla niego ratunku bo by go wyciągnął jak tego tutaj. - Abi wyjaśniła co nieco z ich stalkerowego slangu i zwyczajów. Teraz gdy o tym mówiła Mervinowi rzeczywiście wydało się, że Nortonowi brakuje niewielkiego pojemniczka wielkości przeciętnej solniczki który wcześniej miał przy pasie. Z dwóch został mu jeden.

- Strefa, nawet w głębokiej strefie, nie może wszystkiego. Działa według swoich zasad i praw. Nawet strefa nie może sobie ot, tak, skopiować sobie coś czy kogoś. Trochę się trzeba postarać. Zwłaszcza jak kopia jest tak samo wkurzająca jak oryginał. - stalker zaczął wpatrywać się w wahadełko zawieszone na cienkim sznureczku. Tak cienkim, że na pierwszy, byle jaki rzut oka albo z daleka można by uznać, że kulka zrobiona z jakiegoś pogiętego zwoju drutu jest zawieszona w powietrzu. Stalker zaczął od siebie. Wahadełko, tak samo jak już kilka razy wcześniej, praktycznie nawet nie drgnęło. Podszedł do swojej partnerki i zaczął ją sprawdzać. W przeciwieństwie do wcześniejszych kontroli gdy na nią też drgająca wewnątrz druciku drobinka zakołysała się lekko. Norton zwęszył trop i obniżał kulkę aż doszła do brzucha stalkerki.

- Mówiłam ci. Spotkaliśmy zarodnie. Dorwały nas. Mnie i Joe’go. - sapnęła Abi patrząc niepewnie na partnera.

- Wymróź to! Na co czekasz?! I rozpalcie ogień, trzeba to spalić! - Nick warknął ze złością w głosie. Abi pokiwała głową i wróciła do skrzynek gdzie zostawiła plecak i zestaw którym do niedawna zajmowała się Amerykaninem. Jego właśnie zaczął sprawdzać kolejnego. Kulka wyraźnie zadrgała mocniej niż przy dwójce stalkerów. Zwłaszcza przy zranionym przez zarodnie barku trzeszczała niepokojąco.

Wahadełko zareagowało wyraźniej także na Azjatę. A dokładniej jego ranę brzucha i tkwiący tam kawałek nie wiadomo czego. Pozostała trójka, David, Sigrun i Mervin przeszli przez test tak samo jak wówczas gdy wychodzili ze schronu albo gdy stalker powitał cudownie odnalezionych Davida i Sigrun gdy prawie wbiegli na resztę grupy. Czyli wyraźniej niż na któregokolwiek ze stalkerów ale mniej niż na okruchy strefy jakie mieli w sobie poranieni.

Całkiem inaczej wyglądało to przy obydwu mężczyznach o niemal identycznym wyglądzie. Przy nich wahadełko terkotało drażniącym uszy dźwiękiem. Nawet dla laików z hibernatorów ten terkot był drażniący.
- Cholera, to obydwaj są kopiami?! - zawołała zaniepokojona stalkera siedząc na skrzyni po rozpięciu lub zdjęciu z siebie wierzchnich ubrań.

- Niekoniecznie. Obydwaj walą zarodnią. I na to pewnie reaguje wahadełko. Czy oryginał czy kopia będzie emanował tym syfem tak samo. Z oryginału powinno to w końcu odparować. - Norton cofnął się i mówił z tak samo zamyślonym głosem z jakim spojrzeniem przyglądał się obydwu skrępowanym Marianom.

- No to może poczekamy aż wywietrzeje i będziemy wiedzieć? - jego partnerka zaproponowała inne rozwiązanie. Nick jednak pokręcił wolno głową.

- Odpada. To jest zbyt dokładnie zrobione. Czyli nie utrzyma obcej dla siebie formy zbyt długo. Wróci do pierwotnej. Wtedy znów zacznie cząstkować i szukać nowych wzorów do pobrania. Czyli nas. I schemat się powtórzy. - Nick pokręcił głową szybciej i cofnął się a w końcu odwrócił od Marianów i podszedł do Abi. Nachylił się aby obejrzeć jej zraniony brzuch. Teraz był upstrzony jej własną krwią przykrytą czymś co wyglądało jak zmrożone mleko. A co było tym mrożącym czymś co wcześniej spryskała ranę Joe’mu.

- Ten co go przyprowadziłem był w kokonie. Altruista był głębiej. Zbyt zasymilizowany aby była dla niego nadzieja. Spopieliłem go. Spluwacz miał więcej szczęścia. - Nick gestem kazał położyć się dziewczynie na skrzyni. Sam wziął ten sam zestaw co ona i niego wyjął jakieś szczypce. Zaczął przyglądać się temu co miała w tej ranie badając palcami jej brzegi.

- Więc ten twój to prawdziwy? Wyjąłeś go z matrycy? - Abi zagryzła wargę wpatrując się w niski sufit nad sobą i starając się nie zerkać w stronę zranionego brzucha przy jakim zaczynał operować drugi stalker.

- Niekoniecznie. To mogła być gotowa kopia. Ot przyszłem za wcześnie, zanim ją matryca nie wypuściła w świat. - stalker zaczął operować w ranie szybko oddychającego brzucha Abi. Mówił wolno skupiając się na tym co robi.

- A jakby ich rozwalić obu? - zaproponowała z pewnym wahaniem stalkerka. Nick wsadził szczypce wgłąb rany i zaczął nimi manipulować. Dziewczyna mocniej złapała za krawędzie skrzynki i widocznie starała się nie jęczeć ani nie krzyczeć.

- Strefy nie da się zabić ogniem, stalą czy ołowiem. Nawet jak tak to się może wydawać na pierwszy rzut oka. Śmierć i rany tylko zdestabilizują wzorzec więc prędzej wróci do oryginału. Dlatego mówię, że jest zagrożeniem dla nas wszystkich. I nie dlatego, że nas pozarzyna czy zastrzeli we śnie, o nie, to byłby pikuś. Przemieni nas w swój wzorzec. Dlatego dla nas najlepiej pozbyć się ich. Nie sądzę by wzorzec był stabilniejszy niż cała świeczka. Jeśli po wypaleniu któryś z nich nadal będzie człowiekiem to znaczy, że mamy oryginał. - Nick widocznie w końcu się zdecydował co można w tej sytuacji spróbować zrobić. Akurat wyjmował coś wielkości palca dorosłego człowieka z rany. Trzymał to ostrożnie w szczypcach i przeniósł to do pustego zasobnika na amunicję. To coś było wielkości jakiejś sporej stonogi i przypominało trochę stonogę skrzyżowaną z rozwielitką czy innym wielonogiem. - Zabierzcie ich i zamknijcie. Oddzielnie, jeśli wam zależy na szansie na triumfalny powrót waszego rozkosznego kolegi. - spojrzał na pozostałych hibernatusów a potem szczypcami wskazał na obydwu Marianów i drzwi na korytarz.

- Czyli gdybyśmy obu zastrzelili, to ten prawdziwy byłby trupem, a tem fałszywy, kopia, zamieniłby się w... coś tam? - upewnił się David, ruszając w stronę wskazanych przez Nicka drzwi. - Panowie, zapraszam - powiedział, otwierając drzwi.

- A gdzie konkretnie? - zakpił ten w kajdankach. - Nawet nie wiesz gdzie jesteś. -

- Dobra, dobra, pomyślimy nad tym, jak ich zamkniemy - rzekła Sigrun. - Zanim jeden z nich zamieni się w coś złego i nas użre.

-Marian i Marian. Wyjdźcie proszę na korytarz. Pojedynczo. Bez żadnych podejrzanych ruchów. Rozdzielimy was i zobaczymy, który jest prawdziwy. - powiedział spokojnie Koichi. Japończyk miał zamiar eskortować ekscentryczny duet do pomieszczeń, które były obok garażu.

-Abi, mamy jakieś działające zamki? Kłódki? Mogę sprawdzić pokoje nieopodal, jak ktoś przypilnuje Marianów. Jeżeli dobrze rozumiem, nie powinni zbliżać się do nikogo. Także do siebie.

- Preferowałbym, żebyś najpierw upewnił się, czy mamy zamki, a potem wysyłał nas na zewnątrz - odezwał się ten bardziej ranny z Polaków - Ale co ja tam wiem o strategii, nie? - Ten w kajdankach uśmiechnął się potakując. - Nie chcę być zamknięty z tym - wskazał głową swoje odbicie.

- Nie będziecie - zapewnił go David. - Traficie do osobnych pomieszczeń. I zadbamy o to, żeby drzwi nie dało się otworzyć od środka.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline  
Stary 19-03-2019, 00:20   #149
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
-Abi, Mervin, pomożecie mi z tym? - zapytał Koichi wskazując na swój bok. Szrapnel siedział głęboko. Mógł próbować go wyjąć samodzielnie, ale wtedy szansa, że poszarpie tkanki znacznie rosła. Nie mieli już na pokładzie lekarza, więc stalkerka i biolog byli najlepszymi kandydatami do prób opatrzenia Japończyka.
-Odłamek mocno siedzi, potrzebne są szczypce. Gaza, bandaż i woda do przemycia rany. Jest tu coś do dezynfekcji? Też się przyda. Jak nie ma opatrunków, to utnę coś ze swojej bielizny. Prowizorka lepsza niż bieganie z otwartą raną - dokonał wstępnej analizy Koichi. Zwykle to on produkował rannych. Teraz role się odwróciły.
 
Azrael1022 jest offline  
Stary 22-03-2019, 23:51   #150
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 20 - Śniadanie pod katedrą

Kryjówka stalkerów



Wszystko wydawało się takie rozbabrane. Jak bebechy Koichiego albo bark Joe. Prosta czynność a wszystko się skomplikowało. Owszem, dwóch skrępowanych Marianów udało się pod lufami wyprowadzić i jakoś zamknąć. Tylko zanim to nastąpiło trzeba było rozpalić ognisko aby nie iść po ciemku. Nie trwało to długo ale też irytująco przedłużało całą scenę. W tym czasie stalker skończył opatrywać stalkerkę. Następnie podstawił blaszaną puszkę zasobnika po amunicji pod właśnie rozpalony ogień i z sadystyczną wręcz przyjemnością jak metal rozgrzewa się, rosnąca temperatura pobudza do życia to coś co wyjął właśnie z brzucha Abi. I to coś zaczyna wić się, chrobotać po metalu, skakać próbując wydostać się z pułapki. Ale ratunku ani ucieczki nie było. W końcu więc pękło z cichym trzaskiem, zamarło zwinięte w kłębek jak soczysta krewetka. Na koniec gdy się zeschło i wytopiło Nick przewalił stary zasobnik aby do reszty ognisko pochłonęło zarodniki.

- Zajmij się nim. - polecił partnerce wskazując na Joego którego przez marianową aferę Abi nie dokończyła opatrywać. Stalkerka więc poprawiła ubranie, pokiwała głową i znów kazała olbrzymowi usiąść na skrzyni aby mogła zająć się jego barkiem. Nick zaś zgarnął kilka świec i pojemnik z czarcim pyłem i wyszedł z kryjówki. Sądząc po krokach poszedł w kierunku zamkniętych Polaków lub jego sobowtórów. Wrócił po chwili ale już bez świec a pojemnik odstawił z powrotem na miejsce.

- Pokaż to. - odezwał się do Japończyka patrząc na jego zakrwawiony brzuch. Koichi musiał rozebrać się do pasa. Stalker ukląkł i oglądał obie strony rany. Co się dało to przemył jakąś wodą i słuchał jak Abi mówi jak to Azjatę przebiło na wylot i przybiło do samochodu więc użyła flary aby go uwolnić. Norton słuchał i kiwał głową. Wolał jednak poczekać aż partnerka skończy zajmować się Joe i będzie mogła mu pomóc. - Nie bój się Marker, nie zakwitniesz od tego. Po prostu masz ekstra dziurę na wylot. - słowa stalkera zabrzmiały jak pocieszenie. W tych strefowych warunkach chyba rzeczywiście jak człowieka trafiła coś co tylko zwyczajnie robiło mu krzywdę, tak samo jak kiedyś, w ich czasach, to chyba można było mówić o farcie. - Łyknij. Painkiller. - powiedział wyciągając do Koichiego jakąś tabletkę.

- Uważaj. To jest bardzo twarde. Ale i bardzo kruche. Trzeba wyjąć całość bo jak pęknie trzeba będzie się babrać z każdym odłamkiem po kolei. - stalker poinstruował stalkerkę gdy ta podeszła do nich i była gotowa aby spróbować wydobyć odłamek z brzucha Japończyka. Dziewczyna pokiwała głową. Nick ustąpił miejsca Mervinowi który wydawał się odpowiedniejszy do takich zabiegów i oboje ze stalkerką, zabrali się do pracy. Abi próbowała szczypczykami i pinceta wydobyć ciało obce a Brytyjczyk jej asystował oczyszczając wciąż zalewaną krwią ranę a potem podtrzymywał wyjmowany kawałek aby Abi mogła się skupić na jego wydłubywaniu z rany. Wreszcie coś o długości ćwierć metra leżało obok operacyjnej trójki a nie wewnątrz jednego z nich. Zostało jeszcze raz przemyć obie strony rany i ją zabandażować.

- Da się coś z tego zrobić? - dziewczyna zapytała przemywając po zakończonym zabiegu swoje dłonie patrząc na wyjęty, podłużny fragment przypominający jakiś róg czy kość.

- Jest bardzo twarde i bardzo kruche. Można próbować podzielić na szczapy i zrobić jednorazowe ostrze do dźgania. Pewnie pęknie przy pierwszym uderzeniu. Albo groty strzał. Też pękną po trafieniu. Albo szrapnele jeśli ma się czym je wysadzić. Dobra, ja idę spać. - Norton mówił równie obojętnie i oschle jak zazwyczaj. Na wyjęty fragment czegoś, wciąż ociekając krwią Japończyka tylko przelotnie zerknął. A potem podobnie jak w poprzedniej kryjówce zaczął rozkładać karimatę, śpiwór i układać się do snu. - I nie radzę stąd wychodzić. Bo znów coś nam ściągniecie na łeb jak Spluwacz i reszta poprzednim razem. - dorzucił zakrywając się śpiworem.



---




Marian; piwnica



Chyba zasnął. W tych ciemnościach trochę trudno było się zorientować. Zamknęli go gdzieś. Sądząc po zapachu i cienkiej strudze ciepłego świata dobiegającej przez szczelinę drzwi ktoś zostawił na zewnątrz świece i rozsypał czarci pył. Ale to wcześniej, zanim chyba zasnął. Teraz spał. Nie było zbyt wygodnie. Miał wybór między zimną, twardą i wilgotną podłogą a zimnymi, twardymi i wilgotnymi paletami. Tak na dotyk to chyba były palety. Co się stało z tym drugim to nie wiedział. Ale wiedział, że jest głodny. Pić też już mu się chciało. Już wiedział co go obudziło. Walenie w drzwi. Cisza. Znów kilka uderzeń w drzwi. Mocnych, zdecydowanych, zupełnie jakby to była dawna policja. Tylko nie słyszał żadnych głosów.

Kilka zgrzytających po wertepach na korytarzu kroków i ktoś stanął przed jego drzwiami. Znów kilka szybkich zdecydowanych uderzeń. Tym razem do jego drzwi.



Kryjówka stalkerów



Jak zwykle w strefie nie było wiadomo ile czasu trwał odpoczynek. Tak jak kiedyś mówili stalkerzy, jedynym wyznacznikiem czasu wydawały się świece i tempo w jakim się spalały. Wypaliły się gdzieś o 1/3 w porównaniu do tego gdy tutaj w takim pośpiechu zawitali. Joe czuł coś. To znaczy w tym zranionym barku. Bolało jakby właśnie zaliczył tam kulkę. Czyli te mrożące znieczulenie jakim poczęstowała go wcześniej Abi przestało już działać. No ale żył! Koichi również czuł się jakby ktoś mu niedawno wsadził miecz w bebechy. No ale było jednak lepiej i już nie czuł jak przy każdym ruchu coś mu tam chrobocze w ranie o żywe ciało. Nie było jeszcze całkiem dobrze no ale wydawało się, że teraz ma do czynienia z poważną ale jednak dość standardową raną więc powinna się chyba już dość standardowo goić.

Wszyscy zaś zgonie byli głodni i spragnieni. Na szczęście ognisko dało się łatwo rozpalić a w kryjówce były jakieś zakitrane przez wcześniejsze wyprawy stalkerów puszki. Odpoczynek, posiłek i świeże bandaże pozwoliły odzyskać siły. Jeszcze tylko Joe i Koichi którzy byli z całej grupki najpoważniej ranni czuli się trochę połamani i kontuzjowani ale już na tyle dobrze, że mogli wrócić do pionu i nie spowalniać reszty.





- Dobra. Myślę, że minęło już odpowiednio dużo czasu. - Nick wstał od ogniska nad jakim właśnie wstawił jakiś MRE. Albo podobne. Współczesne, sprzed kilku lat ale składem i zasadami przygotowania dalej były podobne do tego co hibernatusi mogli spotkać w swojej rzeczywistości. Wieloskładnikowe danie dało się zjeść i bez podgrzewania ale podgrzanie często poprawiało smak gotowców. Stalker wrzucił właśnie coś do ugotowania i było trochę czasu zanim się podgrzeje.

Razem z Abi wyszli z kryjówki i udali się zagraconym korytarzem w stronę majaczących płomyków pozostawionych przed drzwiami z zamkniętymi Marianami świec. Norton stanął przed pierwszymi drzwiami, nasłuchiwał chwilę i wpatrywał się w swoje wahadełko. Ale za drzwiami nic specjalnego nie było słychać chociaż wahadełko drgało wyraźnie. Potem uderzył kilka razy w te drzwi. Cisza. Powtórzył operację. I dalej cisza. Podszedł więc do kolejnych i powtórzył to samo. Tym razem wahadełko wydawało się spokojniejsze i dało się słyszeć człowieka po drugiej stronie.

- Szkoda. - mruknął kwaśno stalker i zaczął otwierać zamknięte drzwi. Za nimi, w małej piwniczce ukazał się Marian. Ten skuty kajdankami który przyszedł ze stalkerem. Stalker podszedł do niego w wyciągniętym wahadełkiem które reagowało na hibernatusa znacznie spokojniej niż przed zamknięciem.

- A co z tamtym? - szepnęła Abi patrząc z niepokojem na drzwi spod których dopiero co odeszli.

- Nic. Ktoś jest ciekawy niech sprawdza. Ale dopiero jak ja będę na zewnątrz. W środku może być wszystko ale na pewno nie człowiek. - stalker wzruszył obojętnie ramionami i zaczął wracać do kryjówki. Zatrzymał się jednak przed drzwiami w których zamknięto drugiego Mariana i nabazgrał wyjętą z kieszeni kredą jakiś dziwny znak. Trochę przypominający bardzo uproszczony symbol ostrzegawczy przed skażeniem biologicznym. Taki, pośpieszny, z kilku kresek. Potem wrócił z powrotem do kryjówki.

- Nie rozkujesz go? - Abi zapytała wskazując na Mariana który wrócił do kryjówki ale wciąż miał skute kajdankami ręce.

- I co jeszcze? Może magazynek ze spluwy mam mu jeszcze oddać? - żachnął się Norton siadając przy ognisku i sprawdzając czy jedzenie nabrało już odpowiedniej temperatury. Abi stanęła obok przy ognisku i popatrzyła niezdecydowana to na niego to na skutego. - Do jedzenia zdejmowanie kajdanek nie jest potrzebne. - Nick chyba uznał, że podgrzana racja jest w sam raz bo zdjął ją z ognia i zabrał się do jedzenia. - Lepiej się najedzcie. Bo dalej nie będzie łatwiej niż do tej pory i nie wiadomo kiedy zjemy następnym razem. - poradził nawijając makaron na widelec niezbędnika. Po chwili wahania stalkerka skorzystała z tej rady, napełniła własną menażkę kolejną racją i wstawiła ją nad skromne ognisko.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172