|
Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
23-03-2019, 09:41 | #151 |
Reputacja: 1 |
__________________ Evil never sleeps, it power naps! |
23-03-2019, 22:28 | #152 |
Reputacja: 1 | Obaj Marianowie nie stawiali oporu gdy zostali odprowadzeni do swoich "kwater", choć jeden z nich bardzo krzywo patrzył na Dawida. Ostatnio edytowane przez psionik : 23-03-2019 o 22:33. |
24-03-2019, 14:21 | #153 |
Administrator Reputacja: 1 | Baba z wozu, koniom lżej. To samo powiedzenie można było odnieść do nadmiaru Marianów - gdy tylko obaj zniknęli z oczu, atmosfera od razu zrobiła się przyjemniejsza. Przynajmniej zdaniem Davida. Nikt na niego nie polował, nie usiłował wyssać z niego energii, wleźć w niego jak pijawka czy sklonować. Można było rozłożyć wygodnie się położyć i, licząc na 'świecową' ochronę, wyspać się za wszystkie czasy. I David teoretyczną wiedzę przełożył na praktykę, pogrążając się w śnie. * * * Ciekawość pierwszym stopniem do piekła. Tak powiadano, ale jednak to ciekawość skłoniła Davida do wyjścia na korytarz. Jeden Marian był 'podróbką', czy obaj? No i okazało się, że jeden. O dziwo - nie ten "ich", jak sądził David. Ale nie da się ukryć - nikt nie jest nieomylny. A znak na drzwiach warto było zapamiętać - i trzymać się zdala od tak oznaczonych miejsc. Ale, nie da się ukryć - rozumu to Marianowi od tego podziału nie przybyło. A może biedakowi się zdawało, że jest dowcipny... Żałosna próba podbudowania sobie ego. Rada Nicka, by się posilić, była - zdaniem Davida - jak najbardziej słuszna. On sam nie miał żadnych zapasów i, w zasadzie, nie miał też miejsca na jakieś konserwy - chyba że wyrzuciłby coś... Ale woda była ważniejsza. - Czy powinniśmy zabrać jakieś zapasy? Jedzenie na przykład? - David zwrócił się do Nicka i Abi, zabierając się za jedzenie. - Macie po drodze kolejną kryjówkę? Przynajmniej teoretycznie? - Tak. Teoretycznie to tak. Czy tam dotrzemy i to inna sprawa. - Stalker pokiwał głową gdy przełknął kęs właśnie ugotowanego gotowca. Pogrzebał widelcem niezbędnika w swoim makaronie w menażce i znad menażki obrzucił spojrzeniem Australijczyka. - Już trochę wiecie jak tutaj się podróżuje. Nie ma się co obciążać i trzeba być gotowym zostawić co zbędne w cholerę i wiać. Ale na głodnego się słabo podróżuje więc lepiej aby coś każdy miał ze sobą. Race i opatrunki również. Sprawdźcie skafandry i gazmaski. Jak trzeba to zalepcie. Jak się nie da to zostawcie. - Norton siedział na swoim śpiworze i mówił dość wolno. Jakby jednocześnie zastanawiał się nad tym. No albo dlatego, że przeżuwał poprzedni kęs. - A co do Spluwacza, Irokezik, to na razie zostanie jak jest. Bo coś słabo mu idzie przekonanie mnie do ich zdjęcia. Właściwie zastanawiam się jak kawałek taśmy mógłby nam wszystkim uprzyjemnić podróż. - Znów nabrał kolejny widelec makaronu z mięsnymi kawałkami i spojrzał na Szwedkę która pytała o kajdanki na marianowych nadgarstkach. Wskazał gestem na swoje usta pokazując o jakim użyciu taśmy myśli. - Działa mi na nerwy. Zupełnie jak ja bym miał jakiś obowiązek nie mówiąc o przyjemności aby dostarczyć kogokolwiek z was do muru. - Pokręcił z niedowierzaniem głową nad meandrami ludzkich zachowań jakich pojąć widocznie miał trudności. Z ostatnią wypowiedzią Nicka David był w stanie się zgodzić na 100%. I nie potrafił zrozumieć głupiego nastawienia Mariana do otoczenia. No ale głupcy byli głupcami i nic ich rozumu nauczyć nie mogło. Droga, jaką mieli przed sobą była (według słów Nicka) równie trudna jak to, co już przeszli. Nadmierne obciążenie mogło się okazać zgubą... podobnie jak brak zapasów, gdyby gdzieś ugrzęźli na dwa czy trzy dni. Więc David postanowił zabrać ze sobą nieco jedzenia... i w razie czego pozbyć się nadmiernego obciążenia. Był co prawda ciekaw, jaką drogą ruszą na północ, ale nie znał Londynu i cokolwiek Nick by powiedział, tak niewiele by mu to mówiło. Ostatnio edytowane przez Kerm : 25-03-2019 o 08:45. |
24-03-2019, 21:21 | #154 |
Markiz de Szatie Reputacja: 1 | Wilgraines miał wątpliwości. Cała ta sytuacja jeszcze bardziej przygnębiła biologa. Nie mógł być niczego pewien. Nauka i wiedza były bezużyteczne. Towarzysz, z którym pokonywał przeciwności, mógł okazać się tworem strefy. Monstrum ukrytym tylko pod powłoką cielesną człowieka. Czyhającym na zainfekowanie całej grupy. Trzeba było jeszcze bardziej ograniczyć zaufanie, nawet do współtowarzyszy. Przeczuwał, że wzajemne grożenie sobie bronią, pozostawi ślady i może przyczynić się do przyszłych rozłamów w drużynie. Ostatnio edytowane przez Deszatie : 24-03-2019 o 21:45. |
25-03-2019, 18:46 | #155 |
Reputacja: 1 | Joe dopilnował by bliźniacy zostali zamknięci a nie dajmy na to, wpierw zastrzeleni a potem zamknięci. Nie czuł się dobrze z tym. Zamykać swoich? To było mu jakoś w niesmak. Tłumaczenia Nicka przyjął do wiadomości. Lecz nie był fanem tej historyjki. Może bajeczka była prawdą. Kurde, po tym co widział do tej pory, uwierzył by i w głupszą opowiadankę... I właśnie w tym był może cały problem. Nick mógł cokolwiek powiedzieć. A wszyscy by grzecznie w to uwierzyli. A co jakby to Nick rzeczywiście został przejęty? Joe nie miał wątpliwości, już nie, że strefa potrafiła wyciąć taki numer. Gryząc się z myślami, nie zdecydował się jednak na żadną akcję. Pozwolił Zamknąć Marianów, zapewniając, że wróci po nich. I zamierzał tego dotrzymać. Gdy więc Nick stwierdził, że już czas sprawdzić Marianów, Joe poszedł z nim. Zerkał nieco ponuro na zamknięte drzwi, na których Nick coś bazgrał. Kusiło go by sprawdzić. Zawołał nawet przez drzwi. Może Marian po prostu zasnął i nie słyszał pukania? nie dostał jednak odpowiedzi. Czuł się okropnie. Czuł się bezsilny i... winny. Nie tak to powinno wyglądać. Bardzo całe zajście szarpało mu nerwy i sumienie. Co innego było, gdy ktoś padł w walce. Czy nawet na skutek choroby. Ale to? To było jakieś nie w porządku. Brudna zagrywka i tyle. Za to tym bardziej radośnie przywitał się z "prawdziwym" Marianem. Klepiąc go po plecach i ściskając przedramię. - Może faktycznie już warto zdjąć te kajdanki? - wtrącił swoje trzy grosze do rozmowy, wskazując na bransoletki. Jeszcze nie oddał Marianowi jego broni. Jak obiecał, tak zrobił i schował ją na przechowanie. Chciał ją oddać natychmiast, lecz te kajdanki... gdyby teraz oddał mu broń, pewnie znów zaostrzyło by to sytuację. Postanowił zatem zaczekać, aż Nick odpuści i samemu zdejmie kajdanki. Chcąc nie chcąc byli zdani na stalkera. Niech więc zwycięstwo będzie jego, niech pokaże, że jest górą, jak musiał. No ale na pewno wędrować Marianowi w kajdankach nie da. Joe zatem czekał, aż kajdanki znikną. Sytuacja się rozluźni. Wtedy normalnie będzie mógł oddać broń. Pożywił się również. W brzuchu mu - bądź co bądź - burczało. - Ile jeszcze potrwa ta wędrówka, tak mnie więcej? - on również chciał jak najszybciej wydostać się ze strefy. Czuł, jak tu powoli traci zmysły. Jak jego morale i stanowczość powoli erodują. Czuł się, jakby był we śnie, z którego nie może się obudzić. Lub jakby był pod wodą i usilnie pragnął wynurzyć się by zaczerpnąć tchu, jednak nie mógł. Czuł nacisk na piersiach. |
02-04-2019, 23:10 | #156 |
Reputacja: 1 | Rana w brzuchu paliła ogniem i obficie krwawiła, a odłamek przy każdym ruchu szarpał tkanki. Abi i Mervin przygotowali narzędzia i środki opatrunkowe i mocnym szarpnięciem wyrwali szrapnel z rany. Japończyk poczuł jak fala bólu eksploduje w ranie, wędruje do kręgosłupa i rozchodzi się po całym ciele. Towarzysze przemyli i opatrzyli ranę. Koichi obejrzał owinięty bandażami korpus, który przypomniał mu o licznych ranach odniesionych w walkach. Kiedyś, dawno temu. Wydawałoby się, że w zeszłym życiu. -Arigato – podziękował krótko i ubrał się w swój czarny strój podróżny. Następnie zabrał się za jedzenie. Mimo niewielkiego wzrostu zjadł sporo podgrzanych na ognisku konserw i innego prowiantu instant, który był dostępny w kryjówce. Potem położył się spać. Poranione ciało domagało się odpoczynku. Rankiem uzupełnił zapasy bandaży i naprawił rozdarcie w jednej ze swoich peleryn. Kiedy zastanawiał się co jeszcze wziąć z kryjówki, Nick wprowadził Mariana. Koichiemu nie spodobało się takie traktowanie towarzysza. W końcu z tego co mówił stalker wynikało, że Zapała jest człowiekiem a nie replikantem ze strefy. -Zgadzam się z innymi. Nick, zdejmij mu kajdanki. Takie traktowanie Mariana nie jest konieczne. |
14-04-2019, 02:59 | #157 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 21 - No to idziemy wszyscy; kryjówka stalkerów pod katedrą Przynajmniej się najedli i wyspali. Sen i MRE spełniły swoje zadanie i był z tego całkiem kaloryczny posiłek. Na ciepło nawet mógł znośnie udawać standardowy obiad ze stołów jakie znali. Jajecznica, kurczak, boczek, sałatki, herbatniki, dżem i suchary. Do tego woda i kawa do smaku. Z wodą był jednak kłopot bo chociaż starczyło dla każdego to jednak było jej wyraźnie mało. Okazało się, że stalkerzy mają w jednej z bocznych pomieszczeń małą destylarnię w której odsączała się w miarę czysta woda. Po przegotowaniu i sprawdzeniu swoimi magicznymi ustrojstwami przez Nortona stwierdził, że nadaje się do picia. Sam w każdym razie ją pił i jako kawę i jako porcję do swojej manierki na drogę. Abi zresztą też zawierzyła jego osądowi i postępowała podobnie. Więc przynajmniej żołądki napełniły się solidnym posiłkiem sprawiając poczucie przyjemnej sytości i rozleniwienia. Abi skorzystała z okazji aby postrugać to coś, wyjęte z brzucha Japończyka. Odłupywało się dość trudno ale gdy pękło to odłamywał się mały fragment. Jak właśnie szczapa od reszty pieńka albo pięściaki robione z krzemienia. Po swoim śniadaniu, czekając aż kolejni podróżni zjedzą swoje lub wymienią swój ekwipunek stalkerka nastrugała czy odłupała garść małych łusek których można było użyć jako groty do strzał lub szrapnele. Były twarde, nawet dość ostre ale też i kruche. Abi zaprezentowała to zarysowując bez większego trudu ścianę schronienia w jakim przebywali ale gdy tylko trzasnęła grotem trochę mocniej to ten pękł jakby był ze szkła. - Nick wiesz co to było? - Abi chyba miała całkiem dobry humor od tego wszystkiego bo zapytała partnera całkiem pogodnie wskazując na już przygotowane półprodukty trzymane w garści. - Pewnie kieł albo kolec. - zapytany zerknął na trzymane w garści dziewczyny odłamki. - Ale w ogóle, tam przy rzece. Co to było? - partnerka skinęła głową w stronę jednej ze ścian jakby wskazywała kierunek rzeki gdzie się to wszystko wydarzyło. - A. Chyba kalmar i meduza. - pokiwał głową na znak, że teraz zrozumiał o co dokładnie go pyta. - Takie wielkie? Nie słyszałam o takich wielkich. Myślałam, że są mniejsze. Dużo mniejsze. - twarz młodej kobiety wyrażała zastanowienie nad zjawiskiem na jakie się natknęli. - Smoki. Tu żyją smoki. Też nie widziałem dotąd takich wielkich. Może przeszły przez zogniskowanie albo są świeże czy po prostu się spasły. Cholera wie, trochę mało wygadane są. Jak wszystko tutaj zresztą. - stalker machnął ręką i podniósł się aby wyczyścić swoją menażkę. Abi trawiła chwilę jego słowa po czym przekazała nastrugane odłamki w ręce Sigrun aby mogła wymienić groty w swoich bełtach. Jeszcze trochę czasu chyba mieli skoro Nick jeste nikogo nie poganiał do wyjścia. --- Stalker jednak chyba nie miał na tyle dobrej woli albo zaufania do Mariana aby go rozkuć. Obdzielił hibernatusów którzy proponowali takie rozwiązanie ciężkim, krytycznym spojrzeniem. - Zdjąć mu kajdanki? Coś słabo mu idzie przekonywanie mnie do takiego numeru. Ale jak wolicie iść z nim na swobodzie, nie ma sprawy. Rozstajemy się, zostawię wam kluczyki i rozdzielamy się. Mnie nawet pasowałoby takie wyjście. To jak? - stalker mruknął w typowo przyjemnym i sympatycznym dla siebie tonie i nie ruszył się ani o włos aby rozkuć Polaka. Mówił spokojnie patrząc po kolei na zgromadzone dookoła twarze. Mówił na tyle obojętnie i poważnie jakby na poważnie mógł się zgodzić na taki wariant. Puścić Mariana wolno i każdego kto by chciał iść z nim albo pogodzić się z tym, że Polak póki co pozostanie skuty. Stalker podszedł do zgromadzonych pod ścianą skrzynek i zaczął dobierać brakujące zapasy. Abi poszła w jego ślady. Brali głównie jedzenie i opatrunki. --- Stalker zostawił resztę grupki w katakumbach katedry i wyszedł na zewnątrz sprawdzić jak się rzeczy mają. Zanosiło się więc, że tak czy siak pora wznowienia podróży zbliża się nieuchronnie. Po chyba niezbyt długiej chwili wrócił z powrotem do podziemnej kryjówki. - I co? Idziemy? - Abi posłała mu pytające spojrzenie. - Tak, idziemy. - potwierdził i oboje zaczęli czynić ostatnie przygotowania do wyprawy. Poprawiali kurtki, plecaki, paski by w końcu stwierdzić, że wreszcie jest okey. - No to idziemy. - mruknął stalker i wyszedł na korytarz. Abi popatrzyła na hibernatusów jakby chciała coś powiedzieć ale po chwili po prostu odwróciła się i podążyła za partnerem.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
14-04-2019, 08:42 | #158 |
Reputacja: 1 |
__________________ Evil never sleeps, it power naps! |
14-04-2019, 17:22 | #159 |
Administrator Reputacja: 1 | David zachłanny nie był, ale doszedł do wniosku, że w razie czego pozbędzie się nadmiernego obciążenia, a jeść trzeba. W związku z tym nie tylko najadł się do syta i napił, ale i 'przygarnął' kilka konserw, stanowiących pewną szansę na oddalenie ewentualnej śmierci głodowej, przynajmniej na jakiś czas. Na temat tego, czy znajdującej się z nimi wersji Mariana należałoby zdjąć kajdanki, chwilowo się nie wypowiadał. Uczucia miał mieszane. Z jednej strony - w razie jakiegoś niebezpieczeństwa Marian miałby większe szanse na ucieczkę, gdyby miał wolne ręce. Ale istniała i druga strona medalu. Marian zachowywał się jak dupek, nie potrafiąc zrozumieć, że to nie on jest tu najważniejszy. A to źle wróżyło na przyszłość, bo to nie zapalczywy Zapała znał się na strefie i nie on wiedział, jak w tej strefie przeżyć i jak z niej wyjść. I, jak już, to jako towarzysza wędrówki David wolał mieć Nicka. Dlatego też gdy stalkerzy ruszyli w stronę wyjścia, David poszedł za nimi, w rękach pozostałych pozostawiając decyzję, co chcą robić. |
14-04-2019, 20:51 | #160 |
Markiz de Szatie Reputacja: 1 | Wilgraines wykorzystał czas w kryjówce na załatanie skafandra. Wiedział, że to prowizoryczne zabezpieczenie, lecz póki była możliwość korzystania z pewnej ochrony, chciał to wykorzystać. Kto wie jakie niespodzianki przygotowała dla nich strefa? Wcześniej przedzierali się przez zarodnie, słyszał też opowieści z mostu, gdzie pojawiły się jakieś paskudniki oraz był świadkiem jak Abi wyciągała z rany coś na wzór wija parecznika. Mógłby spisać gatunki strefowców w swoim dzienniku dla dobra nauki. Nieźle sobie radził z rysowaniem, więc mógłby również dołączyć szkice. W tej jednak chwili należało myśleć o dalszej części wyprawy i uzupełnić ekwipunek przede wszystkim o żywność. Mervin skorzystał na fakcie, że konserw było pod dostatkiem. Wziął też kilka opatrunków i bandaży. Niebawem był gotów do wymarszu. Nie chciał wikłać się w konflikt między Nickiem, a Marianem. Starał się zachować neutralność w jałowych sporach podszytych wybujałym ego. |