Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-11-2019, 01:10   #231
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 32 - Dalej w drogę

Instytut



Trójka hibernatusów zagubionych gdzieś w tej dziwnej strefie a do tego w miejscu które stalkerzy zwali Instytutem który miał być nietuzinkowy nawet jak na strefę, próbowała jakoś się odnaleźć w tej sytuacji. Obydwaj mężczyźni posłuchali rady swojej koleżanki aby się zmywać z tego pierwszego pomieszczenia za barykadą w jakim wylądowali wewnątrz tego zdezelowanego budynku.

Koichi podszedł do drzwi które zasugerowała Sigrun. Drzwi były przymknięte ale nie zamknięte więc gdy podszedł do samej ściany mógł rzucić okiem co jest wewnątrz. A wewnątrz było jakieś zdezedlowane pomieszczenie. Też opustoszałe z mebli które posłużyły pewnie za budowę tej barykady przed głównym wejściem. Zostały więc same ściany, sufit i podłoga. No i te różne śmieci które wysypały się z tych przenoszonych mebli albo jakie później się tutaj znalazły. Ale nie było widać żadnej aktywności. Przynajmniej przez tą szczelinę.

Gdy Koichi odwrócił się by o tym powiadomić swoich towarzyszy ujrzał to przed czym chyba ostrzegała punkówa. Ten pył jaki swoimi krokami wzblili na podłodze. Nie było to dziwne bo tyle go tutaj było jakby cały tynk odpadł z sufitu albo coś, kiedyś się tutaj podobnego rozsypało. Nie było więx dziwne, że każdy ruch wzbijał tuman kurzu. Ale dość nisko, sięgał może kolan ten gęstszy, ten rzadszy może gdzieś do pasa. Tak było. Ale teraz, ledwo parę chwil później, pył jakby gęstniał. Unosił się! Nie wiadomo kiedy i jak zgęstniał i unosił się jakby się zaczynała podnosić jakaś pylista, biaława mgła. Co więcej wydawało się, że ludzkie sylwetki ją przyciągają bo przy nich była najwyższa a nawet te fragmenty pylistej mgły z różnych krańców tego pomieszczenia zdawały się powoli dążyć w kierunku trójki hibernatusów. Zresztą w tej chwili pozostała dwójka też już zdołała sama się w tym zorientować.

Więc pomieszczenie za drzwiami. Pomieszczenie za drzwiami było chyba jakimś pokojem konferencyjnym. Kiedyś. Bardzo dawno kiedyś. Teraz nosiło ślady eksplozji na górnym piętrze. Bo w rogu sufitu od strony okna ziała dziura a resztki tego sufitu i nie wiadomo czego jeszcze leżały na opustoszonej podłodze. Za to na górze, przez tą dziurę widać było jakąś poświatę. Jakby tam było jakieś słabe źródło światła. Może to coś co widzieli wcześniej z zewnątrz budynku chociaż byli z przeciwnej strony, od frontu a teraz od tyłu budynku. Nie wyglądało to na światło żarówki ani z ogniska. A jak już to bardzo słabe.

A to, że kiedyś mogła to być sala do jakichś spotkań świadczyły różne tablice i rzutnik zamontowane na ścianach. Pewnie był tu jakiś stół czy inne biurka no ale teraz pewnie stanowiły część barykady za ścianą. Przy rzutniku był panel a panelu migała jakaś mała diodka. Zupełnie jakby jakimś cudem nadal miała zasilanie. Chociaż żadne inne światło się tutaj nie paliło. Nie licząc tego czegoś widocznego przez dziurę w suficie. Widok za jedynym oknem za bardzo się nie zmienił, też widać było te inne, pomocnicze budynki i zdziczały lasosad nieco dalej jaki odcinał widok na dalsze horyzonty. Były jeszcze kolejne drzwi, te były otwarte na oścież i chyba prowadziły do jednego z tych dwóch głównych korytarzy jakie prowadziły po osi głównej części budynku do dwóch głównych skrzydeł.



Mervin i Marian



Brytyjczyk zrezygnował z szukania kolejnej tarczy i rzucił się na pomoc zaatakowanemu Polakowi. Polak zaś próbował kopać i okładać to szarpiące go po ciemku coś ale nie mógł temu sprostać. To coś było szybsze i zwinniejsze, przyparło go do betonowego peronu zasypanego gruzem i rwało swoimi kłami i pazurami kolejne ochłapy mięsa.

Dopiero sukurs Brytyjczyka odmienił sytuację. Metalowy pręt zdzielił stwora prosto przez kręgosłup. W każdym razie tam gdzie stworzenie z ich świata miałoby kręgosłup. Nawet w chwiejnym świetle tych dwóch czy trzech świec jakie udało im się na powrót rozpalić efekt był widoczny. Słyszalny zresztą też. Stwór zawył czy zaskrzeczał na chwilę przerywając atak na Mariana co pozwoliło mu wreszcie zdzielić go w ten zaśliniony pysk. Stwór zeskoczył z Mariana ale nie ustępował pola nawet przed dwoma przeciwnikami. Wydawało się, że jest kompletnie odporny na kolejne razy zadawane mu żelaznym prętem czy butami, nie ustępował ani na chwilę. Dwóch mężczyzn, zziajanych i kaszlących do tego unoszącego się pyłu, przy migotliwym, świetle świec jakie Marian zdołał zapalić tuż przed atakiem zmagało się z dziwną poczwarą i zaślinionych, bezlitosnych szczękach do końca nie wiedząc która ze stron przetrwa to starcie. A stwór do końca próbował użreć i wykonczyć kogoś z dwójki ludzi. Dwunogom jednak ostatecznie udało się mu coś wystarczająco mocno pogruchotać czy coś uszkodzić na tyle by wreszcie padł. Zanim padł wydał z siebie przeciągły warkot. Brzmiało jak jakiś bulgoczący, agonalny warkot tego stworzenia.

Wygrali. Obaj znów stali na własnych nogach a to coś nie. Leżało nieruchomo brocząc posoką na ten beton, kurz i pył jakich tutaj było pełno. Ale zwycięska strona tego starcia nie wyszła z tego bez szwanku. Bestia zanim skonała to mocno poszarpała Mariana. Teraz zdołał co prawda stać o własnych nogach ale był wyraźnie osłabiony. A na zakurzonym gruzie i betony błyszczały się świeże czerwone, zacieki przelanej krwi.

Ale był spokój. Więcej stworów nie było. Nic ich więcej nie atakowało. Sytuacja z osuwiskiem też zdawała się ustabilizowana. Przez opary wirującego pyłu widać było nieco jaśniejszy owal. Gdzieś tam gdzie chyba powinno być przejście. Więc była szansa, że rumowisko na zasypało wyjścia na powierzchnię. Nie zasypało też obu wejść do tuneli metra. Ta dziwna woda dalej wydawała tą swoją dziwną poświatę ale na jej powierzchni unosiły się płaty tego pyłu. Najwięcej przy peronie ale i w głębi tunelu było go trochę chociaż chyba im dalej od stacji tym mniej. Ale może to tylko była taka perspektywa z krawędzi tego peronu?

Było też jeszcze coś. To stworzenie jakie chyba zabili. To był hellhound. Może nie dokładnie jak ten pierwszy jaki tak zdenerwował Nicka. A raczej jego zabicie. Ale podobny. Też mniej więcej przypominał jakby psa właśnie. Tylko jakiś odpychający swoją obcością, z dziwną, błyszczącą skórą zdeformowaną kolcami jakie wysrastały w formie lwiej grzywy z grzbietu i karku stworzenia. Skóra wyglądała jak pokryta jakimś śluzem i na pewno zdrowy ssak nie powinien mieć sierści ani skóry tej konsystencji. I wtedy dało się to zauważyć. Jak rozlane rozbryzgi posoki tego czegoś co zrosiły beton, gruz i ubrania dwóch hibernatusów. Jak zaczęły jakby parować czarną mgłą. Tak samo jak wtedy gdy truchło, już mocno zdeformowane, odkrył Nick. Teraz ten proces zdawał się powtarzać. Tylko był jeszcze w bardzo początkowym stanie.



Joe



Wielkolud nazywany przez Nicka, “Wielkim”, jak na swoje rozmiary poruszał się całkiem zwinnie i płynnie. Przeszedł przez ten chyba dziwny peron i zajrzał przez widoczne przejście. Kawałek korytarza. A potem schody na górę. Też jak w jakimś metrze. Gorzej, że o ile nie oślepiło go te dziwne światło jakie tutaj panowało to górę schodów spowijał mrok, jakby światło już tam nie sięgało. No ale też Xero nie był tego pewny bo najzwyczajniej w świecie, sufit korytarza ucinał mu perspektywę. Ale jeśli nie miał ochoty wracać ani zwiedzać tego przeciwnego wejścia z którego dobiegały te dziwne i podejrzane odgłosy to alternatyw nie miał zbyt wiele.

Ruszył więc korytarzem. Z bronią w ręku. Przeszedł go szybko bo był całkiem krótki. Znalazł się w jakimś holu. Chyba. Chyba jakieś większe pomieszczenie. Ale ledwo to ogarniał bo światło już tutaj nie sięgało. Tyle tylko co wpadło przez ten korytarz jakim tu się dostał. Ale dostrzegał w tych ciemnościach zarysy… no chyba jakieś wejścia w ścianach, jakieś słupy, chyba jakieś tablice… no i te schody na górę. Ale gdzie prowadziły te schody to już kompletnie nie wiedział bo tam, na górze, już kompletnie było ciemno.

Joe zorientował się, że nie jest już sam. Tym samym korytarzem jakim tu przyszedł. Dojrzał, że coś tam się pojawiło. Jakiś cień. A później kształt. Wciąż tam było światło więc mógł dostrzec więcej szczegółów. To coś było niskie. Sięgało by mu może do kolan. I taka raczej podłużna niż wysoka sylwetka. Jak u czworonogów. To coś było dość pokraczne. Jak skrzyżowanie jakiejś małpiatki z żukiem. Na dole miało po trzy pary chwytnych odnóży i długi ogon. Łeb był zbyt mały aby dostrzec detale. Za to góra ciała błyszczała jakimiś płatami właśnie jak pokrywy skrzydeł u żuka. Tylko to coś było wielkości sporego kocura albo małego psa. I wydawało te dziwne piski jakie słyszał wcześniej z tego drugiego przejścia. Teraz też popiskiwało i buczało. A zaraz pojawił się jeszcze jeden stworek. I kolejne dwa. Wydawały się węszyć, nasłuchiwać albo i obserwować człowieka. Joe jednak nie potrafił odgadnąć ich zamiarów. Wielkością ani posturą nie imponowały. Ale jak to już w strefie dało się poznać, kompletnie nie było wiadomo czego się po tym czymś spodziewać.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 21-11-2019, 17:01   #232
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Pył zdawał się być obdarzony jakimś instynktem, który kazał mu lgnąć do ludzi. Lub istot do strefy nie należących, co w tym przypadku na jedno wychodziło.
David nie był ciekaw, jakie będą skutki oblepienia przez pył, i czy ostrzeżenia, jakich udzielali im stalkerzy miały jakieś uzasadnienie.

- W nogi! - syknął David, dając świetlany przykład i ruszając w stronę przypalonych drzwi. Miał nadzieję, że pozostali nie będą zwlekać. I miał zamiar zamknąć drzwi w chwili, gdy ostatnia osoba z ich małej grupki przekroczy próg pomieszczenia.

* * *


- Nie wiem, czy to my obudziliśmy ten pył - powiedział, równocześnie rozglądając się po pomieszczeniu przypominającym salę konferencyjną - czy to sprawka tej maszynerii. Chyba powinniśmy jak najszybciej znaleźć się jak najdalej stąd. - Wskazał drzwi prowadzące dalej. - Im dalej od pyłu, tym lepiej. No chyba że chcecie sprawdzić, czy ten rzutniczek działa - dodał.
 
Kerm jest offline  
Stary 23-11-2019, 09:45   #233
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Sigrun poszła za przykładem Greera i dała nogę. To był taki standard w Strefie. Zawsze uciekali, po części dlatego, że zazwyczaj nie mieli pojęcia, jak walczyć ze stworami, które napotykali. Wydawało się, że przeciwko stworom Strefy – szczególnie tym, które wydawały się nie posiadać formy cielesnej, jak hellhoundy – jedynym sposobem było po prostu danie dyla.

- Kurwa – sapnęła Sigrun, sadząc za Greerem. - Kurwa, no. Ten, teges. Kurwa. Czaisz to, kurwa? Kurwa!

Wyrzuciwszy z siebie falę (raczej niezbyt kreatywnych) przekleństw, Sigrun odsapnęła i rozejrzała się wokół. Poświęciła jeszcze parę chwil na zmycie z siebie dziwnego pyłu – była pewna, że pył w jakiś sposób mógł być wyczuwalny przez inne stwory Strefy, a przynajmniej mógł przyciagać do siebie pozostałe drobinki. Sigrun nie chciała mieć na sobie ani drobinki.

Kiedy weszli do pomieszczenia, Sigrun zaciekawiła się złomem, którego wszędzie było pełno. Postanowiła pójść dalej, za Davidem, który proponował iść dalej. Spędziła parę chwil przy migającej diodzie i rzutniku. Ostatecznie, były to pozostałości po technologii, którą Sigrun znała najlepiej. Świecie, który już przeminął.

Jeśli tylko mogli dowiedzieć się czegoś o instytucie, czegoś, co mogło później pozwolić im przeżyć lub poznać historię tego miejsca, Sigrun nie miała nic przeciwko. Wyglądało na to, że natychmiastowe zagrożenie minęło. Musieli dowiedzieć się czegoś, cokolwiek.

- Poczekaj, Dave – rzekła Sigrun. - Zara idziemy dalej, ino se zobaczę parę tych gówienek. Wydaje mi się, że może się nam to na coś przydać – dodała. - Jak pył tu przyjdzie to spierdalamy, oczywiście, Potem możemy sobie krążyć. Zaufaj mi no, mistrzu.

Wyrzekłszy to, Sigrun zabrała się do pobieżnego przejrzenia sterty zalegającego wszędzie śmiecia, nie do końca wiedząc, co miałaby znaleźć, a co mogłoby im się przydać. Wystarczyło parę minut, żeby się rozeznać, czy było tu coś przydatnego. Robiąc to, Sigrun nasłuchiwała.

- Czaisz. Zaufanie. Wiesz, co to zaufanie, Dave? Zaufanie to moment, w którym dwóch kanibali opierdala sobie gruchę nawzajem. No. Skoro już znamy nomenklaturę, to niech no sobie rozkminię, co tu jest.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest teraz online  
Stary 25-11-2019, 22:07   #234
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Starcie przypominało Mervinowi czas kiedy wędrował z Koichim po nasypach metra. Azjata też stoczył wtedy ciężką walkę z dzikim stworem strefy. Sytuacja powtórzyła się. Strefa zagrała ponownie tę samą zdradliwą kartę. Anglik jeszcze raz szczęśliwie wyszedł bez szwanku z opresji, natomiast piekielny pies pokiereszował tym razem jego kompana - Polaka.

Obiekt ponownie przeobrażał się według strefowych prawideł. Doktor nie zastanawiał się długo. Rozrzucił truchło hellhounda po okolicznych gruzach, wcześniej uderzeniami pręta dzieląc je, na mniejsze części. Potem zajął się opatrywaniem Mariana. Odkaził rany resztką alkoholu i zużył kilka bandaży. Następnie rozejrzał się za jakimś dużym fragmentem drzwi wagonu, blachy lub siedziska, który mógłby posłużyć jako zaimprowizowana tratwa. Marian nie miałby sił na wędrówkę po ruinach, a sam doktor wątpił, by mógł długo wspierać rannego swym ramieniem. To oznaczało kłopoty dla nich obu. Jedyna rozsądna droga wiodła zalanym tunelem i właśnie ją zamierzał wykorzystać.

Ruszył na poszukiwania prostopadłego fragmentu najlepiej z tworzywa, który mógłby unieść ich obu na płytkim akwenie. Taka droga miała same plusy: mniejsze zmęczenie, większą prędkość poruszania się i możliwość, aby Polak choć trochę się zregenerował podczas podróży tunelami. Mervin zacisnął usta i choćby miał pokaleczyć dłonie do krwi, obiecał sobie, iż znajdzie coś, co niczym tratwa utrzyma ich ciężar i da szansę wydostania się z labiryntu Strefy zalanym, podziemnym tunelem. Wyjście na powierzchnię oznaczało bowiem pewną bolesną śmierć w paszczach wygłodniałego stada "hellhoundów"...
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 26-11-2019 o 00:05.
Deszatie jest offline  
Stary 30-11-2019, 13:53   #235
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Sigrun przejrzała pobieżnie rozrzucone po podłodze graty które w większości wyglądały jakby powypadały z przenoszonych biurek. Co dziwne ale znalazła pod jakimś skoroszytem coś co chyba mogłoby się jej przydać.

Sigrun obejrzała, czym było to coś. Wyglądało to jak karta magnetyczna. Stara, nosząca ślady wielokrotnego użycia i udekorowana płatkami rdzy. Zastanawiała się, czy mogło się to przydać do czegokolwiek. Najprawdopodobniej był to po prostu jeszcze jeden kawałek złomu, jakich było wszędzie pełno, jednak nie zamierzała rezygnować z nowo poznanego znaleziska i włożyła je do kieszeni. Imię i nazwisko, które widniało na karcie brzmiało “Siegfried van Herst”.

Ciekawe konsekwencje natomiast przyniosło grzebanie przy panelu na ścianie. Migająca diodka okazała się być zapowiedzią działającego urządzenia. I o dziwo wystarczyło przejechać po panelu palcami aby ten ożył i pojawiło się całkiem znajomo wyglądające menu. Niespodziewanie okazało się, że ta elektronika działała jak dawniej! Chyba po raz pierwszy w tej strefie. Menu okazało się standardowe i czytelne takie jakie można by się spodziewać na jakimś uniwersytecie czy budynku użyteczności publicznej. A nawet miało swojego awatara.


- Witamy w Instytucie. W czym mogę ci pomóc? - zapytała hologramowa recepcjonistka swoim zawodowo uprzejmym tonem patrząc życzliwie na operatora panelu. Hologram czarnowłosej dziewczyny wyświetlał się mniej więcej obok panelu aby go nie zasłaniać ale też i przez to powstawało wrażenie, że stoi i rozmawia się z holograficznym bytem twarzą w twarz.

- Menu opcji - Sigrun spróbowała, i tak wodząc palcami po konsolecie, próbując dostać się do menu developera. - Pomoc. - spróbowała jeszcze raz.

Odczekała chwilę na odpowiedź. Przydałyby się jakieś informacje, choć, jeśli istniały kamery, to zapis z kamer byłby bardzo przydatny. Poza tym, wkrótce miało się okazać, ile można było się dowiedzieć z tej konkretnej maszyny.

Sigrun jednak nie zamierzała bawić się w interfejs dostępny dla użytkownika zbyt długo. Postanowiła zlokalizować powłokę i sprawdzić, co jest wewnątrz urządzenia, a także zlokalizować sieć - jeśli jakaś istniała, naturalnie. Instytut wyglądał, jakby taką właśnie posiadał.

Koichi zamknął drzwi do pomieszczenia. Zerwał ze ściany jakiś plakat z uśmiechniętymi ludźmi w garniturach i wielkim napisem: “Lepiej celować w gwiazdy i chybiać, niż w błoto i trafiać”. Szybko poskładał go wzdłuż i wcisnął w szparę między drzwiami i podłogą, usiłując zablokować dziwnemu pyłowi możliwość przedostania się do miejsca, w którym się znajdowali. Zobaczył, że Sigrun zajęła się panelem dotykowym na ścianie, sam zainteresował się wyrwą w suficie, z której bił dziwny blask. Rzucił w tamtym kierunku kamień, następnie podszedł do rogu pomieszczenia, ostrożnie odgarniając stopą gruz. Wyjął łom, podniósł w górę i machnął kilka razy w otworze.

David bez słowa przyglądał się działaniom towarzyszy, nie mieszając się w ich czynności i nie poganiając, gotów przyjść z pomocą w razie konieczności. Od czasu do czasu patrzył w stronę drzwi, sprawdzając, czy pył nie usiłuje dostać się do tego pomieszczenia.

Japończyk rzucił kamyk przez wyrwę w suficie. I ten poleciał, zniknął mu z pola widzenia jeszcze tylko przez moment słyszał jak gdzieś tam upadł na podłogę, poturlał się kawałek i nic. Nic więcej się nie stało. Plan z wysłaniem czujki w postaci lomu niezbyt wypalił. Głównie dlatego, że sufit, jak to w budynkach publicznych bywało, był jednak wyższy niż w zwykłym mieszkaniu. I gdy Koichi stanął pod dziurą, wyciągnął rękę do góry to czubek narzędzia ledwo machal może na poziomie sufitu. Nie było szans by sięgnął nim chociaż trochę ponad poziom dziury. Jakby tu był jakiś stół, biurko no krzesło chociaż to pewnie by dał radę. No ale wszystkie takie rzeczy wyniesiono do sąsiedniego pomieszczenia. Ale doskoczyć raczej powinien. Mógł się odbić od ściany i złapać krawędzi. Potem jakby krawędź wytrzymała takie akrobacje to powinien dać radę wyjść poziom wyżej. No ale był to trochę skok w nieznane. Na razie poza tym mieniącym się blaskiem to przez tą dziurę nie było widać nic poza kolejnym sufitem pierwszego piętra. Też poszatkowanym jakimiś szrapnelami.

W tym czasie gdy Japończyk kalkulował jak rozpoznać wyższy poziom dziewczyna z irokezem stała przed uruchomionym panelem. A obok niej niczym półprzezroczysty duch jarzyło się popiersie hologramu innej dziewczyny. Ale Sigrun nie zwracała na nią uwagi próbując w pośpiechu ogarnąć to menu.

Menu okazało się proste i intuicyjne. Przyjazne dla użytkownika. Bazujące na sprawdzonych i znanych schematach. I dlatego prawie z miejsca Szwedka zorientowała się, że są w szkole. No raczej jednak jakimś uniwerku. Dokładniej w “Instytut Meteorologiczny” jak głosiło logo. I mogła zwiedzić ten wirtualny budynek prezentowany na ekranie. Zobaczyć jak ten trójwymiarowy folder ukazywał ten instytut w latach świetności. Poczytać o działach oceanologii, klimatologii, atmosfery i podobnie brzmiących nazwach. Albo przejrzeć listę profesorów, spojrzeć na dumnie prezentowane roczniki absolwentów, ostatni z 2036-go. Złożyć jakieś podanie czy wniosek do administracji albo zrobić wpis w księdze pamiątkowej.

A tymczasem David mógł obserwować i nasłuchiwać dwoje swoich towarzyszy. Dzieląc swoją uwagę na zamknięte teraz drzwi uszczelnione plakatem przez Japończyka. Na razie bariera drzwi i plakatu wydawała się spełniać swoje zadanie bo pyłu nie było widać przy tych drzwiach. Chociaż na upartego to wszędzie tutaj leżał jakiś pył czy kurz.

Sigrun, nie usatysfakcjonowana tym, co znalazła w maszynie, postanowiła drążyć dalej. Pobieżnie przejrzała roczniki i ogłoszenia, w poszukiwaniu czegokolwiek, co mogło się tutaj zdarzyć - o co chodziło z czerwoną mgłą, i tak dalej. Szwedka zainteresowała się szczególnie informacjami i ogłoszeniami z ostatniego roku studiów. Holograficzny odpowiednik szkoły był czymś, co postanowiła zapamiętać. Zlustrowała pomieszczenia i spróbowała zapamiętać, gdzie jest drugie wyjście. Przejrzała też księgę pamiątkową.

Wreszcie, kiedy po przeszukiwaniu pobieżnych informacji, postanowiła przejść dalej. Nadal szukała możliwości znalezienia terminala, a także sieci. Choć istniała spora możliwość że cokolwiek wartego odnalezienia znajdowało się właśnie w archiwach uniwersytetu, to wolała drążyć dalej, choćby przez pewien czas.

- Sigrun, może od spodu ktoś przykleił kartkę z hasłem? - zasugerował David. - Niektórzy geniusze tak czasami robili - dodał, po czym przeniósł wzrok na Japończyka.
- Koichi, podsadzić cię? - zaproponował.

- [i]Ta - odparła na słowa Davida. - Zostawili tam też drugiego peceta, drukarkę i pięciu Murzynów do obsługi jak coś się zjebie.

-Tak, poproszę. - powiedział spokojnie Japończyk. -Najpierw machnę kilka razy łomem w otworze, żeby przekonać się czy nie ma niebezpieczeństwa, a jak będzie spokojnie, to się tam spróbuję wdrapać. Może dam radę znaleźć stabilny uchwyt dla palców.

- Już się robi - powiedział David, po czym stanął przy ścianie, by pomóc Koichiemu w przeprowadzeniu eksperymentu.

Sigrun szybko odkryła, że w tej elektronicznej wersji uniwerku danych do przejrzenia było całkiem sporo. Pewnie więcej niż by miała szansę przejrzeć w obecnej czasoprzestrzeni. Znalazła tablicę z ogłoszeniami jakie dotyczyło całej instytucji. W miarę jak cofała się w czasie ogłoszenia były coraz mniej pesymistyczne. Ostatni wpis informował, że budynek instytutu został przejęty przez wojsko i zostało w nim zainstalowane centrum kryzysowe. Wcześniejsze informacyjne o problemach z dostawami mediów i przeprosiny za te niedogodności. Jeszcze wcześniejsze o detalach ewakuacji z akademika i ogłoszenie, że z powodu stanu wojennego rok 2036/37 zostanie opóźniony i zawieszony do odwołania. Całość stanowiło dość przygnębiający obraz echa końca świata jaki wówczas się właśnie dział. Krok po kroku ale nieuchronnie.

Podobnie wyglądała księga pamiątkowa. Jeśli się cofać to wyglądała tak jak księga pamiątkowa uniwerku z realiów jakie znała Szwedka wyglądać powinna. Eleganckie i zwykle miłe, zabawne czy sympatyczne wpisy. Głosy z nieistniejącego już świata. Ciekawsze były trzy ostatnie wpisy.

Cytat:
“Znaleźliśmy go! Znaleźliśmy ten cholerny Instytut! Jak opowiemy o tym za murem to zrobimy furorę wszyscy pospadają z krzeseł! I to my, Silver Bullet i Allison Blue!”
Ostatni wpis był dość krótki. Zresztą drugi od końca też nie był zbyt długi.

Cytat:
“To chyba jest ten sławny instytut. Nie jestem pewny. Ale nie wygląda jak nic co widziałem w strefie. Nie widziałem działających świateł i komputerów. Idę na dół sprawdzić te kody co zostawił ten typ z góry. Koziorożec.”
Brzmiało jak wpis kolejnego stalkera. Dopiero trzeci wpis był trochę dłuższy i pewnie o tym właśnie mówił ten późniejszy wpis co był trochę niżej.

Cytat:
“Nie wiem co jest grane. Nic nie wiem. Nic nie pamiętam. Wszystko się schrzaniło. Radio nie działa. A światło tak. Na zewnątrz wygląda jak po jakiejś wojnie. Nie wiem skąd się tu wziąłem. Nie pamiętam. Nie pamiętam nawet własnego imienia. Nie wiem kim jestem. Znalazłem notkę, że ewakuowano wszystkich do Szkocji. Czyli na północ. Ale nie wiem gdzie jest północ. Kompas wariuje. Coś się stało z niebem. Nie ma Słońca, Księżyca ani gwiazd. Tylko jakieś czerwone niebo. Bez zmian. Zegarek nie działa, pokazywał jakieś głupoty to go wywaliłem. Nie wiem ile czasu minęło. Dnie? Godziny? Tygodnie? Wszystko mi się miesza coraz mniej pamiętam. Muszę sobie zapisać kod do śluzy bo zapomnę. Nikogo tu nie ma. Chyba. Coś tu się chyba szwenda. Ale chyba nie człowiek. Nie spotkałem tu żadnego człowieka. Boże, żebym nie był ostatnim człowiekiem na tej planecie. Ale mam nadzieję, że gdzieś są inni. I uda mi się do nich dotrzeć. Dłużej nie czekam. Odchodzę. Nie będę czekał aż mi odbije do reszty. Spróbuję dojść do tej Szkocji.”
Przy tym gdzie ten ktoś pisał o kodach podał kilkunastocyfrowy kod do tej śluzy o jakiej pisał. Tylko nie napisał gdzie jest ta śluza.

Natomiast sprawa z logowaniem się na zaplecze systemu nie wyglądało tak prosto. Potrzebny był jakiś kod kogoś z obsługi a takiego Sigrun nie miała. Nie miała też spec programu do szukania takiej kombinacji. Znalazła nazwiska osób z administracji w tym także informatyków którzy pewnie mieli właściwe kody dostępu. No ale z tego punktu widzenia nic to nie dawało.

Sigrun studiowała mapę i wpisy z księgi. Za punkt honoru postanowiła zapamiętać rozkład budynku, który wkrótce mieli zwiedzić.

Po pewnej chwili wahania, postanowiła dodać swój własny wpis do księgi:

Cytat:
CHCESZ WYDOSTAĆ SIĘ ZE STREFY? ODSTAW, KURWA, KWAS!
P.S. MARIAN ZAPAŁA LUBI CHŁOPCÓW
P.P.S. NICK TEŻ ICH LUBI
Po czym zwróciła się do pozostałych:

- No dobra, mistrze, kmińcie, taki ambaras: żeby dostać się do zaplecza tego gównianego złomu, muszę mieć hasła, które są we wschodnim skrzydle tegoż przybytku. Postuluję ruszyć dupy właśnie w tamtą stronę, bo to nam przy okazji po drodze na drugą stronę tego złomowiska

- Po drodze możemy zahaczyć o magazyn… Jest koło nas. Poza tym, jakiś drań zapisał sobie w księdze gości kod do śluzy. Więc zakładam, że jest tu jakaś śluza, po cholerę komu to, nie wiem, ponoć to uniwerek meteorologiczny. Możliwe, że jakieś gówno, które wprowadziło wojsko. Ale do piwnicy bym nie wchodziła na razie. Wszyscy za?

Zwróciła się jeszcze do hologramu paroma komendami, choć bez przekonania:

- Gdzie jest śluza? Opowiedz mi o niej. Gdzie jest serwerownia? Kim jest główny administrator?

Po czym wyjęła z paczki papierosa i zapaliła.

- Czemu wszystko się zjebało? – zapytała z ironią hologram.

- Macie coś do pisania? - David zwrócił się do pozostałej dwójki. - Magazyn a potem wschodnie skrzydło mogą być.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest teraz online  
Stary 02-12-2019, 05:46   #236
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 33 - Którędy teraz?

Instytut




Koichi i David



Gdy Australijczyk złapał i podniósł Japończyka na tyle na ile dał radę powstała dość chwiejna konstrukcja. Ale na tyle wysoka by łom Japończyka sięgnął poza obręb dziury w suficie. Końcówka łomu zamachała ponad dziurą… i nic. Nic spektakularnego się nie stało. Właściwie w ogóle nic się nie stało.

Gdy więc David opuścił Koichi na zabrudzoną i zawaloną rozmiękłymi papierami podłogę wydawało się, że jeśli tam na górze coś jest to na wrzucane kamyki i machanie łomem nie reaguje. Japończyk więc mógł nieco uspokojony przystąpić do dalszej części swojego planu sprawdzania co tam jest na górze. Oczywiście sufit był zbyt wysoko aby mógł do niego doskoczyć. Znów musiałby go David podsiadzić. No ale Japończyk znalazł inny sposób. Gdy wziął rozbieg, odbił się od ściany nie zwracając uwagi na Szwedkę i hologram z jakim gadała to zdołał pochwycić się krawędzi dziury. Ta za pierwszym razem jednak nie wytrzymała impetu uderzenia i fragment jaki się złapał poleciał razem z nim na podłogę. Na szczęście udało mu się wylądować całkiem zgrabnie.

Druga próba była skuteczniejsza. Tym razem złapany fragment wytrzymał i przez chwilę Koichi wisiał pod sufitem uczepiony samymi dłońmi za fragment sufitowej dziury. David zdawał sobie sprawę, że raczej sam by chyba miał spore trudności aby powtórzyć taki wyczyn. No zwłaszcza ten skok od ściany. A zaraz potem Azjata zaczął się podciągać by nie wisieć bezproduktywnie pod tym sufitem.

Udało mu się złapać kolejnego fragmentu dziury i z racji tego, że na gołej podłodze nie miał się już czego złapać musiał wyrzucić swoją górną połowę ciała tak by móc zaczepić się o podłogę dłońmi, łokciami i tą górną połową ciała. Nie było zbyt wygodnie ale zyskał chwilę by rozejrzeć się po tym górnym pomieszczeniu. A było co oglądać.

Dziura była w pełnym 3d. Podłogosufit na jakim się właśnie opierał stanowił tylko jej część. Rozwalona była też ściana zewnętrzna na piętrze, sufit i ściana działowa między pomieszczeniami piętra. Cokolwiek tu wybuchło musiało mieć moc pocisku artyleryjskiego, bomby lotniczej albo czegoś podobnego. No ale nie sama dziura przykuwała uwagę. Tylko ta poświata.

Poświata była dziwna. Emanowała od czegoś w rodzaju jakiejś chmury. Tak rzadkiej, że prawie przezroczystej. Przez nią widać było jednak zarys framugi prowadzącej chyba na korytarz na piętrze. Sama chmura emanowała różnymi kolorami. Właściwie to błyskami o różnych barwach. Błękitnymi, fioletowymi, zielonymi, żółtymi… W środku wydawało się jest jakieś epicentrum od którego rozchodzą się te wszystkie rozbłyski. Ale chociaż odruchowo wydawało się, że to wszystko powinno bzyczeć i strzelać iskrami jak każde porządne wyładowanie elektryczne no albo burza w miniaturze to jednak to wszystko działo się w absolutnej ciszy. Koichi wyraźnie słyszał swój przyspieszony oddech i kroki towarzyszy piętro niżej. Ale ta chmura czegoś wydawała się całkowicie bezgłośna.



Sigrun



Sigrun zostawiła w spokoju swoich “mistrzów” zajętych eksploracją wyrwy w suficie i mogła zająć się panelem i hologramem ciemnowłosej kobiety jaki się przy nim wyświetlił. Patrząc na wielopoziomowy skan budynku jaki panel wyświetlał w swojej uprzejmości nie była pewna czy to wszystko zapamięta. Akurat w spamiętywaniu różnych rzeczy i osób orłem nigdy nie była. Chociaż akurat dojście do tego pomieszczenia informatyków po prawej stronie skrzydła wydawało się dość proste. Wyjść przez te rozwalone drzwi na korytarz, skręcić w prawo a potem cały czas prosto aż do jedynego zakrętu. Też w prawo. Potem znów prosto i na końcu korytarza był cały ten sektor administracji no i również biuro informatyków. A przecież aż tak strasznie wielki ten uniwerek nie był. Przecież to nie był jakiś wieżowiec na setkę pięter. No nie? No. Gorzej z zapamiętaniem reszty tego badziewia bo te wszystkie elegancko rozrysowane pomieszczenia, korytarze i klatki schodowe wydawały się irytująco takie same. A w międzyczasie mogła sobie pogadać z Cleo jak miała na imię hologramowa istota.

- O jaką śluzę pytasz? Proszę, podaj więcej danych. - holograficzny byt miała tak dopracowaną mimikę twarzy i głosu jakby naprawdę gadało się przez holo z jakąś żywą dziewczyną która bardzo chciałaby pomóc no ale potrzebuje wiedzieć więcej aby pomóc.

- A główna serwerownia znajduje się w piwnicach. Dokładniej o tutaj. Posiadamy sprzęt najlepszej jakości który spełnia wszystkie wymagania nowoczesnej nauki aby wspomóc badania naszych studentów i ciała pedagogicznego. A naszym głównym administratorem jest dr Oliver Potter. - Cleo za to wręcz tryskała uprzejmą, sympatyczną radością gdy wreszcie mogła w czymś pomóc. Bez kłopotu wyświetliła plan budynku w 3d i zaznaczyła trasę jaką trzeba iść od miejsca gdzie się znajdowali aż do celu podróży. Tylko, że zaznaczyła trochę inną trasę niż ta jaką sobie umyśliła Sigrun. Co prawda skrzydło i kierunek były te same. Tylko, że trasa wiodła trochę dalej, do klatki schodowej a potem w dół, do piwnic i tam mniej więcej pod biurem informatyków miała znajdować się główna serwerownia uniwersytetu. A Cleo aż promieniowała ze stonowanej uprzejmością dumy jaki to nowoczesny sprzęt posiadają na stanie.

Na ostatnie pytanie, o “zjebanie”, Cleo nie odpowiedziała. Zupełnie jakby umiała rozpoznać pytanie retoryczne albo ironię. Gdy Sigrun się odwróciła do reszty pomieszczenia widziała dyndające z dziury nogi Koichi wysoko pod sufitem no i Davida który stał niedaleko jakoś pośrodku między ich rozstrzeloną po pomieszczeniu dwójką.




Mervin i Marian



Przeszukiwanie stacji metra przy pomocy światła ze świecy nie było zbyt wygodne. Płomyk ze świecy pełgał i chwiał się gdy mijał go jakiś podmuch powietrza jak to płomyki ze świecy miały w zwyczaju. A tych podmuchów trochę było gdy Mervin musiał coś podważyć, podnieść, odrzucić czy wyrzucić aby znaleźć materiał na tratwę. Podobnie wygodnie chodziło się po tych kawałkach gruzu jakie albo odpadł z sufitu albo zleciał po schodach z góry.

Przy okazji minęło trochę czasu bo pył z wolna zaczął rzednąć i osiadać. Powoli ale jednak. To i przy okazji okazało się, że prześwit przez te schody prowadzące na powierzchnię robi się większy i jaśniejszy. Widocznie te wstrząsy nie zawaliły przejścia. Dzięki czemu do środka wpadało trochę światła z zewnątrz dzieląc małą stację na dwie, skryte w mroku połowy.

Drugą wadą światła ze świecy było to, że mały płomyk dawał światła ledwo na dwa czy trzy kroki dookoła. Więc wszystko było widać dopiero gdy się prawie podeszło do tego czegoś prawie na wyciągnięcie ręki. Co mocno utrudniało orientację w terenie i identyfikację co jest co. No a Anglik musiał się trochę napocić, zakurzyć i napracować zanim efekt wydał mu się znośny. Może ekspertem od budowania tratw nie był ale orientował się jaki powinien być efekt końcowy - coś co będzie w stanie unieść ich dwóch na wodzie i to tak by nie zatonęło od razu. No i coś do odpychania się.

Z tym czymś do odpychania się to był dużo mniejszy problem. Dość prędko znalazł jakiś kawał rurki, chyba ta do której kiedyś w wagonie były umocowane uchwyty dla pasażerów. W sam raz dobra do tego by się odpychać od ścian czy podłoża. Ewentualnie machnąć tym w coś czy kogoś. Trudniej było z tym czymś od unoszenia się na wodzie. Większość rzeczy była albo zbyt mała by pomieścić chociaż jedną osobę albo nie wyglądała zbyt pływalnie.

No ale w końcu znalazł coś obiecującego. Dawne plakaty reklamowe były umieszczane na całkiem sporej płycie. I płyta okazała się pływalna. Chociaż sama w sobie była zbyt krucha by unieść ciężar chociaż jednej osoby. Więc należało ją wzmocnić. No ale samo wzmocnienie trzeba było jakoś umocować więc zanim powiązał wszystko jakimś drutem, znalezionymi paskami i czym jeszcze tylko się dało to się napocił i zmordował nieźle.

Efekt mógł ocenić gdy prostokątna płachta jakiegoś plastiku z powiązanym do tego drutem czym-tylko-się-dało chlusnęła o tą dziwną wodę i okazało się, że jednak nie tonie. Jeszcze tylko trzeba było sprawdzić czy to coś ich utrzyma. Ale okazało się, że improwizowana konstrukcja jakoś wytrzymywała ciężar najpierw Mervina a potem także i Mariana. Chociaż prawie od razu wyszedł problem z balastem. Każdy ruch przeważał tą chybotliwą konstrukcję na którąś ze stron. Więc trzeba było siedzieć w miejscu jak przyspawanym o wstawaniu czy żwawszych reakcjach lepiej było nie myśleć bo mogło zaowocować tym, że jeden z fragmentów zanurzy się w wodzie pod takim kątem, że wszyscy i wszystko zleci do tej dziwnie świecącej wody. Jeśli gdzieś tam dalej woda nie była tak spokojnie stojąca jak tutaj albo potrzebne byłyby jakieś wygibasy no to lepiej było nie myśleć bo nie zapowiadało to zbyt suchego zakończenia.

---


Sterowanie tratwą, długą, rurkową żerdzią jaką trzeba było się odpychać, do tego na siedząco bo o staniu nie było mowy zbyt proste nie było. Właściwie było mocno niewygodne. Albo tratwa zbliżała się do jednej ściany tunelu albo do drugiej. A najgorzej jak była pośrodku bo rurka nie sięgała do żadnej ze ścian i trzeba było odpychać się od dna.

Przestrzeń była mocno klaustrofobiczna. Jakby byli w przełyku jakiegoś potwora. Światło świec świeciło tak samo jak na stacji metra więc nadal było widać tylko na te dwa czy trzy kroki dookoła. I jakiś słaby półmrok kawałek dalej. Ale tym razem promień światła starczał na oświetlenie dwóch skulonych sylwetek na tratwie i niewiele więcej. Przez co zwykle widać było owalny sufit i jedną czy nawet obie owalne ściany. Ale przed i za nimi czyhała ciemność. Wiekuista ciemność. Wydawało się jakby para ludzkich okruchów wędrowała przez jakąś nieskończoną czeluść bez końca i początku. Wzrok błądził za jakimkolwiek elementem wyróżniającym sie z tej ciemności bo na powierzchni to chociaż jakieś gruzy były, ścienne ostańce, coś na czym można było ten wzrok skoncentrować nawet na tej hałdzie gruzów. Za to tutaj, pod ziemią, w tym tunelu nie było właściwie nic. Tylko wilgotny, uwalany jakimś gloniastym syfem beton tunelu.

Okazało się bowiem, że te świecące w wodzie okruchy w miarę oddalania się od stacji rzedły. A wraz z nimi kończyła się luminescencja tego czegoś co oświetlało drogę w tym tunelu. W końcu skończyły się całkowicie i nastała ciemność oświetlana tylko tymi stkalkerowymi świecami. Jak to zwykle w strefie bywało trudno było oszacować czas i odległość. Po prostu płynęli tą chybocząca się przy każdym ruchu tratwą z plastikowej dykty odbijając się metalową rurką poręczy z wagonu.

Za to słuch dostarczał wrażeń. Mało pozytywnych. Nawet zwykłe kapanie wody na wodę poniżej wydawało się denerwujące. I te odgłosy jakie niosły się echem po wodzie… Nie wiadomo skąd i z jak daleka. Ani co je wydawało. Coś jakby szum a może zniekształcone wycie czegoś. Jakieś stukoty. Chlapnięcia jakby coś spadło do wody albo ją rozchlapało. W tej ciemności wszystko wydawało się straszniejsze i groźniejsze jak człowiek kompletnie nie wiedział co mogą zwiastować takie odgłosy to wszystkie wydawały się podejrzane.

Z tego powodu gdy niespodziewanie jedna ze ścian skończyła się i zmieniła się w peron no to dla obydwu podróżników było to pełne zaskoczenie. Chyba dopłynęli do jakiejś stacji metra. Tylko przy takich ciemnościach i mizernym świetle nie było jeszcze wiadomo do jakiej. Jeśli było tu jakieś wyjście na powierzchnię to przynajmniej z tego fragmentu gdzie wypłynęli najmniejsza drobina światła nie zdradzała takiej informacji. Za to znów pomocny był ten straszny słuch. Wydawało się jakby z tych ciemności dochodzą jakieś stłumione odgłosy. Poza tym niekończącym się kapaniem wody, chlupotem o betonowe ściany czy innymi chlupotami i stukaniem jakie towarzyszyło im od poprzedniej stacji. Tutaj były jakieś szmery, szelesty na upartego nawet można by to wziąć za jakieś szepty.




Joe



Wielkolud nazywany przez Nicka, “Wielkim”, jak na swoje rozmiary poruszał się całkiem zwinnie i płynnie. Przeszedł przez ten chyba dziwny peron i zajrzał przez widoczne przejście. Kawałek korytarza. A potem schody na górę. Też jak w jakimś metrze. Gorzej, że o ile nie oślepiło go te dziwne światło jakie tutaj panowało to górę schodów spowijał mrok, jakby światło już tam nie sięgało. No ale też Xero nie był tego pewny bo najzwyczajniej w świecie, sufit korytarza ucinał mu perspektywę. Ale jeśli nie miał ochoty wracać ani zwiedzać tego przeciwnego wejścia z którego dobiegały te dziwne i podejrzane odgłosy to alternatyw nie miał zbyt wiele.

Ruszył więc korytarzem. Z bronią w ręku. Przeszedł go szybko bo był całkiem krótki. Znalazł się w jakimś holu. Chyba. Chyba jakieś większe pomieszczenie. Ale ledwo to ogarniał bo światło już tutaj nie sięgało. Tyle tylko co wpadło przez ten korytarz jakim tu się dostał. Ale dostrzegał w tych ciemnościach zarysy… no chyba jakieś wejścia w ścianach, jakieś słupy, chyba jakieś tablice… no i te schody na górę. Ale gdzie prowadziły te schody to już kompletnie nie wiedział bo tam, na górze, już kompletnie było ciemno.

Joe zorientował się, że nie jest już sam. Tym samym korytarzem jakim tu przyszedł. Dojrzał, że coś tam się pojawiło. Jakiś cień. A później kształt. Wciąż tam było światło więc mógł dostrzec więcej szczegółów. To coś było niskie. Sięgało by mu może do kolan. I taka raczej podłużna niż wysoka sylwetka. Jak u czworonogów. To coś było dość pokraczne. Jak skrzyżowanie jakiejś małpiatki z żukiem. Na dole miało po trzy pary chwytnych odnóży i długi ogon. Łeb był zbyt mały aby dostrzec detale. Za to góra ciała błyszczała jakimiś płatami właśnie jak pokrywy skrzydeł u żuka. Tylko to coś było wielkości sporego kocura albo małego psa. I wydawało te dziwne piski jakie słyszał wcześniej z tego drugiego przejścia. Teraz też popiskiwało i buczało. A zaraz pojawił się jeszcze jeden stworek. I kolejne dwa. Wydawały się węszyć, nasłuchiwać albo i obserwować człowieka. Joe jednak nie potrafił odgadnąć ich zamiarów. Wielkością ani posturą nie imponowały. Ale jak to już w strefie dało się poznać, kompletnie nie było wiadomo czego się po tym czymś spodziewać.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 08-12-2019, 10:22   #237
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Koichi zdał towarzyszom relację z tego, co zobaczył piętro wyżej. Opisał efekty wybuchu i dziwną kulę energii.

- Nie wiemy co to jest, ale dotychczas w strefie nie spotkaliśmy żadnych przyjaznych anomalii, więc lepiej nie pchać się tam od razu, skoro mamy możliwość eksploracji innych miejsc.

- Zdecydowanie lepiej tam wcale nie iść, nawet jeśli to coś tam na górze nie chciało cię wziąć w ramiona - odpowiedział David. - Jeszcze się może rozmyślić i spróbuje się bliżej poznać.

Sigrun przygryzła wargi. Wyglądało na to, że hologram nie wiedział, o jaką śluzę chodzi.

- [i]Okej, darujmy sobie tą śluzę[/] - rzekła. - Jak się nazywasz? O, czekaj, nie musisz mi mówić. Dla mnie nazywasz się Franca.

- Franca, czy są tu jakieś kamery? System bezpieczeństwa?

Po czym zwróciła się do Davida i Koichiego:

- Te! Luda! - powiedziała w stronę dziury. - W tym całym syfie jest poziom zaplecza, gdzie pewnie mają coś więcej info. Sugeruję, idziemy w stronę serwerowni. To co chłopy, ruszacie dupy w troki, czy mam czekać, aż zeskoczycie?

- Nazywam się Cleo a nie Franca. - hologram półprzezroczystej kobiety odpowiedział spokojnym, łagodnym tonem. - I tak, są tutaj systemy bezpieczeństwa. - dodała odpowiedź na kolejne pytanie Szwedki.

- Okej, Cleo - odparła Sig. - Opowiedz mi więcej o systemach bezpieczeństwa. Wiadomo coś o rozmieszczeniu tego całego bajzlu? Gdzie możemy znaleźć zapasy, paru naszych towarzyszy jest rannych. Kto ma dostęp do kamer? Możesz sprawdzić, czy działają?

- Obawiam się, że nie mam ciebie w rejestrze osób uprawnionych do rozmowy o systemie bezpieczeństwa. - Cleo zrobiła przepraszającą minę ale chociaż odpowiedź była uprzejma to brzmiała jak standardowa formułka jakichś instytucji do klientów co próbują wtykać swój noc nie tam gdzie powinni.

- Jeśli stan rannych nie jest zbyt poważny sugeruję skorzystanie z apteczek. Są na każdym rogu we wnękach z zielonymi drzwiczkami i białym krzyżem. - Cleo usłużnie zademonstrowała pomniejsze holo jak wygląda taka wnęka oraz płynnie zaznaczyła na modelu budynku 3d gdzie są one rozmieszczone. Najbliższa miała być w tym rogu przy wejściu a kolejna na zakręcie korytarza który i tak prowadził do tej części z administracją i resztą.

- Jeśli to coś poważniejszego sądzę, że powinniście wezwać pogotowie. Uprzedzam jednak, że nie wykrywam żadnego połączenia ze światem zewnętrznym więc nie mogę wam w tym pomóc. - holograficzna dziewczyna zrobiła minę jakby było jej przykro ale musiała powiadomić rozmówców o tej niedogodności.

- Cóż, Cleo, przykro mi to powiedzieć, ale świat zewnętrzny wygląda jak cholerne piekło, które pisał Lovecraft na wespół z Poem - rzekła Sigrun, wypuszczając pióropusz dymu. - Więc czaisz, Cleo. Ni chuj żadnego lekarza tutaj nie wezwiesz. Okej. Powiedz mi jeszcze o ostatnich newsach z Instytutu i kto był dyrkiem w tym jakże szacownym przybytku

- Ostatnim dyrektorem uczelni był profesor Oscar Schofield. Ale newsów zbyt wiele nie mam od czasu gdy uczelnia została zamknięta z powodu wprowadzenia stanu wojennego. - hologram czarnowłosej dziewczyny podzielił się bardzo chętnie, nawet z pewną dumą imieniem dyrektora tej placówki naukowej. Nawet pomocnie wyświetliła mały portrecik starszego, eleganckiego mężczyzny w garniturze i pod krawatem. Nawet pasował do jakiegoś naukowca, biznesmena czy innego korpo w takim zestawie do zdjęcia. Dopiero gdy Cleo doszła do braku newsów znów trochę posmutniała, że nie może być w tej materii zbyt pomocna.

- Więc, dlaczego wprowadzono stan wojenny? - zapytała Sigrun, czepiając się jakichkolwiek skrawków informacji, nawet, jeśli oznaczało to kluczenie.

- Wzrosło zagrożenie międzynarodowe. Ogłoszono ewakuację na północ kraju a wraz ze stanem wojennym zamknięto wszystkie, w tym również tą uczelnię. Uczelnia i jej zasoby zostały zmobilizowane a tutaj ulokowano sztab kryzysowy. Aparaturę uczelni wykorzystywano do wykrywania anomalii nieznanego typu. - półprzezroczsty hologram młodej kobiety mówił z powagą z lekką nutką dumy gdy mogła się pochwalić wyjątkowością tej placówki nawet w tak tragicznych okolicznościach wojny i ewakuacji.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest teraz online  
Stary 15-12-2019, 15:00   #238
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Mervin przestawił się na tryb zadaniowy. Pracował tak, jakby od najbliższych kilkudziesięciu minut zależało jego życie. Czuł się też odpowiedzialny za współtowarzysza. Obecność Mariana pomagała zachować kondycję zmysłów i umożliwiała rozmowę. Nie był zdany wyłącznie na obcość Zony. Samotność w dalszej perspektywie oznaczałaby niemal nieuchronną śmierć. Nie wierzył, iż cud w Strefie, jakim był niegdyś samodzielny powrót Nicka Nortona za mur, mógłby zdarzyć się jeszcze raz...

Materiały nie były dostępne, trzeba było ich szukać na pobojowisku i wszechobecnym bałaganie. Cieszył się niezmiernie, że szczęśliwie znaleziona reklamowa płyta mogła stanowić konkretny zalążek i zarazem najważniejszy element przyszłej konstrukcji. Owoc jego pracy przedstawiał "na oko" mizerną wartość i wyglądał jak tratwa jakiegoś kloszarda. Zdawało się, że powinna spektakularnie zatonąć pod ciężarem obu mężczyzn. Jednakże, co było miłym zaskoczeniem, mimo lekkich przechyłów i niestabilności, pozwalała, aby kontynuować wędrówkę wodnym szlakiem, w jaki zamienił się zalany tunel.

Zanurzyli się w mrok, witani tylko poświatą tajemniczych organizmów unoszących się w toni i światłem bijącym od świec. Woda wyglądała jak iluminacja w hotelowym basenie. Nikłe światło pomagało w sterowaniu "tratwą", a zaiste była to trudna sztuka. Na początku Mervin co chwila drapał improwizowanym wiosłem po ścianach. Boki pływaka kilka razy ocierały się o betonowe ściany, zanim opanował umiejętność prowadzenia tratewki środkiem wąskiego kanału, na tyle, że nie zagrażała im spektakularna kąpiel. Mięśnie cierpły, kręgosłup dokuczał, ponieważ nie sposób było zmienić niewygodnej, zgarbionej pozycji. Dodatkowo stres i nerwy powodowały usztywnienie ciała. Niepewnie zagłębiali się w czeluść, która pochłaniała ich z każdym przebytym yardem. Jak na złość światło wodnych organizmów zaczynało blaknąć, a w końcu zniknęło zupełnie. Skutecznie ograniczyło widoczność i przegląd sytuacji. Wilgrainesowi wydawało się, że Strefa z łatwością ich obserwuje, czyha na bezbronnych wędrowców, a oni niemal jak ślepcy pakują się w pułapkę. Ciszę przerywał sapiący oddech i odgłosy niemożliwe do sklasyfikowania. Chlupot mógł być równocześnie mlaskaniem, kapanie stawało się coraz bardziej irytujące. Najlżejsze potrącenie ściany wydawało głuchy łoskot, niosący się echem, lecz nie było to w żadnym razie przyjazne echo z górskiej doliny. Oddźwięk, który docierał do uszu był przepoczwarzony, straszny, zdradliwy i bulgoczący. Wysiłek by zachować spokój i opanowanie sprawił, że czoło Anglika zrosiło się potem. Miał uczucie jakby przesiąkł cały zatęchłą wodą i wilgocią murów. Mimo że kombinezon chronił go od przemoknięcia, kończyny przeszywało zimno i zawilgocenie. Nie miał jak odwrócić się do Mariana, wyczuwał tylko jego obecność. Gdyby Polak zsunął się z tratwy, niechybnie obaj zaliczyliby kąpiel.

Nagle biolog skonstatował, że coś się zmieniło. Uniósł pręt do góry i zawinął nim w powietrzu, nie napotykając oporu. Musieli wpłynąć na jakąś stację. Do wcześniejszych odgłosów dołączyło niezrozumiałe podszeptywanie czy też.. zwykły szelest? Miał jeszcze świeżo w pamięci upiorne cienie z mostu. A z tyłu głowy strefową zasadę, że w jednej chwili może na nich spaść śmiertelne niebezpieczeństwo. Delikatnie przybił do ściany, starając się zachować ciszę. Nadpalone świece nie dawały już wiele światła, tylko migotliwy płomyk. Nie pozwalał on w żadnym stopniu ocenić otoczenia, wiedział jedynie, że znajdowali się na zalanych torach. Te szmery nie budziły pozytywnych skojarzeń, ale mogły być wynikiem położenia stacji i dochodzić z korytarzy. To przecież normalne zjawisko na dworcach i ciągach komunikacyjnych...

Wilgraines miał świadomość, iż obaj potrzebowali chwili odpoczynku. Przysłowiowego rozprostowania kości, prostego posiłku, może chwili snu. Lecz ostrożność była tutaj dla niego priorytetem. Wziął w dłoń jedną ze świec, chcąc zorientować się jak wysoki jest peron i czy możliwe jest bezpieczne wejście na platformę? Rekonesans stacji nie zaszkodziłby w dalszej podróży. Dodatkowo może udałoby się znaleźć coś przydatnego? W obecnej sytuacji nawet strzępy informacji mogły okazać się bezcenne...
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 15-12-2019 o 17:16.
Deszatie jest offline  
Stary 18-12-2019, 23:18   #239
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Hipnotyzująca swoim blaskiem i onieśmielająca wręcz upiorną ciszą kula nie wydawała się być właściwym obiektem do badań – czy to za pomocą łomu, czy też kamieni. Japończyk zdecydował się nie kusić losu – w końcu mogła to być anomalia reagująca tylko na dotknięcie i robiąc naprawdę dziwne rzeczy z organizmami żywymi. A przynajmniej takie wnioski można było wysnuć, po pobieżnym rozeznaniu się w strefie – jeżeli coś nie chce cię od razu zabić to lepiej zostaw to w spokoju.

Koichi wysłuchał czego Sigrun dowiedziała się do hologramu. Dla świętego spokoju wyjął notatnik oraz pióro i zapisał informacje o sobie, swoich towarzyszach – hibernatusach jak i stalkerach, czym jest strefa i co w niej robią, kilka zdań o budynku, w którym się znajdowali (legendy i własne odkrycia). Także w którą stronę mają iść do serwerowni i gdzie się kierować po wyjściu z instytutu. Takie informacje mogły się przydać, gdyby stracili pamięć, jak osoba, która zostawiła enigmatyczną wiadomość w komputerze.
Po wykonaniu notatek Japończyk naszkicował jeszcze prostą mapę, jak wrócić do głównego wyjścia i jak dostać się do serwerowni.

Sigrun zaproponowała poszukać tego pomieszczenia, gdyż tam miały się znajdować ciekawe informacje. Koichi nie znał się na nowoczesnych technologiach, ale rozumiał, że w bazach danych mogą kryć się odpowiedzi, których tak poszukiwali. Schował notes do kieszeni peleryny, zakręcił skuwkę czarnego pióra, schował je i był gotowy na dalszą eksplorację instytutu.
-Czy w budynku znajduje się personel cywilny lub inni goście? – zapytał Cleo –Jeżeli tak, to gdzie przebywają? Chcielibyśmy porozmawiać o wynikach naszych ostatnich badań naukowych – Japończyk miał nadzieję na jakiekolwiek informacje o istotach żywych wałęsających się po korytarzach i pokojach gmachu. –I jak trafimy do archiwum. Jeżeli jest tu takie klasyczne, z papierami. Nie w formie elektronicznej.
 
Azrael1022 jest offline  
Stary 19-12-2019, 16:28   #240
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Z jednej strony holograficzna panienka, odpowiadająca na pytania - acz nie wszystkie, z drugiej - kula, zapewne wytwór Strefy.
Widmowe panienki nigdy nie należały do sfery zainteresowań Davida, który zawsze wolał kobiety bardziej materialne i kula zdała się Australijczykowi bardziej interesująca, ale i bardziej niebezpieczna. A rzeczą jasną było, że stalkerzy słusznie ostrzegali - w Strefie od rzeczy niebezpiecznych należało się trzymać z daleka.
Należało wziąć pod uwagę to, że hologram też wyglądał na częściowy wytwór strefy. Z tym, że nie zaatakował zbyt ciekawskiej Sigrun.

Gadka z hologramem przedłużała się, a informacji jakoś nie przybywało. W końcu David doszedł do wniosku, że warto wrócić do korzeni, czyli do tematu związanego z planem.
Ale w tym momencie holograficzna informatorka powiedziała coś interesującego.

- Cleo, mówiłaś, że badano i wykrywano anomalie nieznanego typu - powiedział David. - Gdzie znajdują się wyniki tych badań i ewentualne wnioski? I jak trafić do gabinetów doktora Pottera i profesora Schofielda?
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172