Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-07-2020, 21:33   #311
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Wszędzie poniewierały się zakurzone papiery, w których buszowała dwójka hibernatusów. Z każdą chwilą byli coraz bardziej brudni, jednak nie przestawali szukać jakiejkolwiek sugestii, jak można by otworzyć sejf. Niestety, bez rezultatu.
Dyplomy, podziękowania, wyróżnienia, nadania profesorskie różnych placówek naukowych, pamiątkowe zdjęcia przedstawiające podstarzałych ludzi w okularach – to mogli znaleźć David i Koichi w pokoju dyrektora. Poza tym, jakiś częściowo zniszczony plan budynku. Japończyk chciał się mu dokładniej przyjrzeć więc wziął go ze sobą. Był duży i dość szczegółowy, mógł przedstawiać skrytki i zakamarki niedostępne w głównym systemie informatycznym. A teraz mieli w planie serwerownię, więc każda informacja była przydatna.
-Sejfu nie ruszymy bez palnika. I tak nie mamy pewności, czy dyrektor go nie wyczyścił przed opuszczeniem instytutu – zapewne tak się stało. Chodźmy do Sigrun i ruszajmy do piwnic – zaproponował Koichi po skończonym przeszukaniu gabinetu. –Tylko uważaj przy wyjściu na korytarz. Sprawdzę lustrem, czy nie ma tam plującego kwasem stwora.
 
Azrael1022 jest offline  
Stary 22-07-2020, 21:56   #312
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Marian szedł obok doktora w milczeniu. Słuchał co tamten ma do powiedzenia i zderzał to ze swoimi myślami. Tutaj, w tym przeklętym miejscu dobrze było móc usłyszeć drugą osobę, kogoś, kto jest w stanie spojrzeć na całość z innej perspektywy, odmienić punkt widzenia. Póki co jednak, nie udało się tego zrobić. Zapała czuł podświadomie, że droga do Heathrow będzie wejściem w Strefę. Być może dostali prezent i zostali wypluci gdzieś na pogranicze i jego zdaniem należało z tego skorzystać. Nie wiedzieli jak dotrzeć do lotniska, więc równie dobrze mogli obrać kierunek jak najdalej od Londynu. I tak byli już praktycznie poza granicami miasta.
- Poczekaj. Słyszysz to? - spytał zatrzymując biologa. Przez chwilę nasłuchiwali, ale nic się nie działo.
- Nic nie słychać.
- A czujesz niebezpieczeństwo? Przypomnij sobie jak czuliśmy się w tej tak zwanej głębokiej strefie? To wszechogarniające uczucie lęku, niepewności. Czujesz to? Może faktycznie jesteśmy daleko od tego całego zamieszania?

Jego rozważania przerwała cysterna, która okazała się być kolejnym problemem.
- Nie mogło być łatwo, nie? - mruknął do kolegi. Obeszli auto z każdej strony i Marian wdrapał się na bok cysterny. Faktycznie, nie wyglądało to dobrze.
- Kurwa - zaklął. - Nie wiem co z tym zrobić. - odpowiedział szczerze drapiąc się w potylicę.
- Hmmm, słuchaj... te cysterny mają oddzielny wlew i wylew tak jak szambiarki, czy wszystko leci jednym otworem? Jeśli to pierwsze, to może udałoby się wyciągnąć paliwo wlewem? A jak nie, to to ustrojstwo musi mieć jakiś zawór chroniący przed wylaniem, więc otwarcie tego wcale nie musi spowodować powodzi ropy. -
Marian nie znał się na tym aż tak dobrze. Coś tam wiedział, jak to Polak, ale nie w szczegółach. Jak to Polak. Obszedł jeszcze raz całą cysternę i zajrzał do kabiny w poszukiwaniu czegoś, co pomogłoby mu rozwiązać ten problem.
- A wiesz, że naszym problemem nie jest brak benzyny? - rzucił dla podtrzymania rozmowy. Wszechogarniająca cisza była nie do zniesienia i dla własnego spokoju jaźni wolał mówić lub słuchać.
- Samochód nie jedzie, ale mamy tam jeszcze resztki paliwa. Może zatankowanie z tego pozwoli nam go odpalić, a może to zupełnie co innego. W każdym razie, jak się to nie uda, to musimy ruszać dalej. Zbierzemy najpotrzebniejsze rzeczy i będziemy dalej szukać auta idąc jak najdalej od Londynu i licząc, że Strefa nie wrzuci nas z powrotem. -
 
psionik jest offline  
Stary 03-08-2020, 21:54   #313
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 45 - Plany i pakowanie

Instytut



David, Sigrun i Koichi



Wyglądało na to, że cała trójka hibernatusów ma zbieżne plany. Bo gdy Sigrun doszła do wniosku, że lepiej sprawdzić co u chłopaków i z nimi pogadać to oni nabrali ochoty by sprawdzić co u niej i pogadać. W efekcie spotkali się na odrapanym korytarzu. Z ulgą mogli stwierdzić, że o dziwo są w komplecie i nic im nie jest. I okazało się, że dalszy etap wycieczki też mają zbierzny. Bo czy jak Sigrun chciała rzucić okiem na schron o jakim mówiła Cleo czy jak chłopaki na to znalezione na planie pomieszczenie to i tak trzeba było zejść do piwnicy. A najbliższa droga wiodła schodami w dół. Tymi schodami na jakich wcześniej był Koichi ale nie sprawdzał co jest za zasłoną jaka przedzielała dół schodów. Schody na górę powinny prowadzić na piętro i te nie były niczym przedzielone ale wygląd był podobnie spustoszony jak cały parter. No na na dół były te paski grubej folii.

Koichi nadal nie znalazł na schodach innych śladów niż te co zostawił wcześniej. Sama folia nie stanowiła żadnej poważnej przeszkody. Wystarczyło ją odchylić by sprawdzić co jest dalej. A dalej było półpiętro i zawijas schodów na dół, już na poziom piwnicy. Ale tutaj już było znacznie ciemniej. Na półpiętrze do piwnicy panował jeszcze półmrok bo nawet przez folię docierało trochę światła z zewnątrz ale im niżej tym ciemniej. Końcówka schodów już tonęła w mroku.

Na razie otoczenie nie zdradzało jakiejś reakcji na trójkę przybyszów. Ani na półpiętrze ani jak zeszli niżej. Tutaj czekało ich rozdroże. Ani Cleo ani plany budynku nie kłamały z tym wejściem do schronu. Rzeczywiście pod klatką schodową było wejście na kolejny, niższy poziom. Wiodła nawet czytelna strzałka z napisem “DO SCHRONU”. Drzwi na te schody były otwarte prawie na oścież a w świetle latarki widać było dół schodów jak do jakiejś opuszczonej i zaniedbanej piwnicy. No a do tego pomieszczenia co David i Koichi znaleźli na planie w gabinecie dyrektora trzeba było iść prosto, mniej więcej wzdłuż osi budynku bo to było na przeciwległym, prawym skrzydle budynku.



Pustkowia



Mervin i Marian



Obaj hibernatusi głowili się dłuższą chwilę jak się dobrać do zawartości cysterny. No bo na słuch to pełna zawartość kusiła swoimi skarbami. Polak i Brytyjczyk próbowali się z tymi zaworami i resztą na różne sposoby. W końcu z ciekawości nawet po prostu odkręcić ten zawór. Bo co by się mogło stać? Najwyżej by paliwo chlusnęło na ziemię. Ostatecznie jednak zawór zdołał pokonać ich wysiłki. Może był potrzebny jakiś klucz, inny zawór czy jeszcze coś czego nie mieli albo nie mogli odnaleźć przy przewróconej cysternie. W każdym razie koniec, końców zniechęceni zostawili tą wywróconą ciężarówkę w spokoju i wrócili do swojej do niedawna mobilnej bazy jaką mieli w furgonetce.

Samą furgonetkę od cysterny było ledwo widać. Tylko dlatego, że nieco wystawała ponad rząd otaczających ją osobówek. Ale jakoś trafili do niej z powrotem co w strefie wcale nie wydawało się taką zwykłą formalnością. Po drodze minęli na poboczu już trochę znajomą kulę. Znów wyglądała tak samo jak wtedy gdy Mervin natrafił na nią za pierwszym razem. Cicha, spokojna i nieruchoma. Tylko świeże ślady butów na ziemi jakie zostawił zdradzały, że ktoś był ostatnio w jej pobliżu.

A wewnątrz furgonetki też wszystko było tak jak zostawili. I pod względem zapasów to mieli całkiem spory wybór. Pytanie co wziąć. W końcu było tu zaopatrzenia jak na tygodniowy biwak dla kilku osób. I butelkowana woda, i prowiant, i ubrania, karimaty, śpiwory i tak dalej w ten deseń. A możliwości ich pleców były dość ograniczone. Zwłaszcza jakby pieszo mieli pokonać dłuższy kawałek.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 09-08-2020, 22:26   #314
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Mervin zniechęcony powrócił od vana. Nie udało im się odkręcić zaworów i pozyskać zapasu paliwa. Zamiast tego zaczął szykować się do pieszej wyprawy. Do sportowej torby spakował matową karimatę i turystyczny śpiwór. Dołożył też kilka butelek z wodą, dodatkowe konserwy, a z podręcznej apteczki wyjął rolkę bandaża. Pozbył się peleryny antyskażeniowej, która była już podniszczona i w kilku miejscach połatana.

Założył, że głęboką Strefę mieli już za sobą i powinno być ciut bezpieczniej. Poza tym na pelerynie zostały ślady tajemniczego pyłu z kokonu i wcześniejszego spotkania z hellhoundem. Zamiast niej założył spodnie dresowe, sweter i kurtkę ortalionową. Może nie do końca był to jego styl, ale ciuchy nie krępowały ruchów i dawały swobodę, zaś co najważniejsze nie pocił się w nich jak w pelerynie. Rozwinął znalezioną w schowku przy desce rozdzielczej paczkę gum i z lubością zaczął żuć. Uspokoiło go to, a usta wypełnił przyjemny, choć nieco mdławy smak wysuszonej mięty.

Marian podejmował jeszcze starania, aby wskrzesić ich wehikuł, lecz Anglik był już praktycznie pogodzony z losem piechura. Zasugerowany przez Polaka kierunek nie był tym na Heathrow, tylko jak najdalej od centrum zony. Wilgraines był gotów do wymarszu, w dłoni trzymał pręt, służący za improwizowaną broń. Poczekał na kompana, który też powinien przejrzeć swój ekwipunek i uzupełnić zapasy.

- Za długo już jesteśmy w tej okolicy, kolego.
- delikatnie ponaglił towarzysza. - Nie kuśmy losu i ruszajmy dalej.. - wskazał na drogę majaczącą w rdzawej mgle...
 
Deszatie jest offline  
Stary 10-08-2020, 10:16   #315
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
- Okej, chłopaki, mamy leciutkie kłopoty – rzekła Sigrun, zbliżając się do Davida i Koichiego. - Tym razem są to kłopoty w stylu, "nie mam pierdolonego pojęcia, co się dzieje". O co cho, ziomy, już tłumaczę. W pokoju, w którym napierdalałam haksy do systemu widziałam jakieś gówno, coś w stylu mrówki, tylko wiesz, typowo dla Strefy, wielkie to jak pies. Węszyło przy oknie, mam wrażenie, że chyba powoli naszą obecnością w Instytucie zwabiamy kolejne stwory, takie jest moje zdanie, koledzy.

Sigrun zamyśliła się i machinalnie sięgnęła po kolejnego papierosa.

- Ja bym powiedziała tak: w schronie, w piwnicy znajdziemy zapasy i może coś, co nam się przyda. Piwnica to nie powierzchnia, gdzie mamy plującego kwasem śmierdziela i mrówki wielkości psów. Popatrzymy, zobaczymy, splądrujemy. To raz.

- Dwa, sądzę, że w uniwerku są pomieszczenia, które zbudowało wojsko. W praktyce oznacza to dla nas, że jeśli się tam dostaniemy, to możemy mieć sprzęt i więcej żarcia. Tak nawiasem mówiąc, może znajdziemy jakieś alko, po whiskaczu została mi tylko butelka, którą chcę kurwa napełnić. Butelka może mieć dla kobiety inne walory, ale tak szczerze, to wolę chlać. Więc musimy zejść do schronu, może w schronie będą procenty.

- Trzy, na bank w schronie jest serwerownia. To oznacza, że jeśli szukamy danych o uniwerku, to tam będzie.

Sigrun miała nadzieję, że wypad do niższych poziomów może sprawi, że znajdzie nieco lepszy sprzęt lub będzie miała okazję włamać się do systemu – być może przy pomocy lepszych narzędzi. Cleo, czy też raczej system, ukrywała informacje które mogły im się przydać w wydostaniu się z tej dziury i być może mogli poznać, w jaki sposób powstała Strefa. Lub jak się to wszystko zaczęło. Jeśli chodziło o ich przewodników, czyli stalkerów, oni nie wiedzieli wiele lub nie chcieli się tym info podzielić.

Wyglądało na to, że czeka ich okazja życia.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline  
Stary 10-08-2020, 18:24   #316
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Mieli wybór, dokąd iść, a to zawsze stwarzało problemy. Ale lepiej było coś wybrać, bowiem za oknami łaziły jakieś zmutowane wytwory Strefy, a z tymi David zdecydowanie chciał mieć do czynienia jak najmniej.

- Piwnica to dobry wybór... moim zdaniem - powiedział. - Ten pluj tam nie wlezie, a przerośnięte mrówki nas tam nie zobaczą. Co nie znaczy, że nie trzeba będzie mieć oczu szeroko otwartych. Instytut może mieć jakieś stwory własnego chowu.
- Dyrektor, o dziwo, nie miał w biurku żadnej butelki, chyba że ktoś nas uprzedził i wychlał. ale pustej też nie było. Chyba że miał ją w sejfie, a tego nie dało się otworzyć.

O zastępczych zastosowaniach butelki nie wspomniał. Sigrun nie wyglądała na osobę spragnioną męskiego towarzystwa. Poza tym była na tyle otwarta i szczera, że natychmiast by powiedziała o takich potrzebach.
- Ja również by, umieścił serwerownię w najbezpieczniejszym miejscu - dodał. - Co do zapasów też masz rację. Potrzebne nam tylko źródła światła i może jakieś szmaty czy papiery, które można by w razie konieczności podpalić.
Niektóre stwory nie lubiły ognia, a ogień z kolei wymagał tlenu. Podobnie jak i ludzie.
 
Kerm jest offline  
Stary 16-08-2020, 19:37   #317
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
- Schron to dobry pomysł –zgodził się z towarzyszami Japończyk. – A co do tych przerośniętych mrówek… to widziałem coś podobnego przy wraku samochodu. Czyli nas wyczuły, najwyższy czas się przemieścić
 
Azrael1022 jest offline  
Stary 17-08-2020, 15:11   #318
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
- Masz rację. - mruknął Polak, który wpełzł pod auto zobaczyć czy wszystko jest w porządku. Wcześniej sprawdził, że samochód miał jeszcze paliwo, więc może uszkodzeniu uległa jakaś inna część? Posiadanie auta zdecydowanie polepszało komfort ich wędrówki i nie miał zamiaru odpuścić nie spojrzawszy chociaż czy przypadkiem jakieś kable się nie poluzowały, lub świece ie zabrudziły od tej cholernej czerwonej pyło-mgły.

 

Ostatnio edytowane przez psionik : 17-08-2020 o 23:07.
psionik jest offline  
Stary 26-08-2020, 13:13   #319
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 46 - Schrony i domy

Instytut



David, Sigrun i Koichi



Droga do schronu okazała się całkiem prosta. Jedyną realną przeszkodą zdawały się ciemności. Te ciemności mogła rozproszyć jednak ręcznie napędzana latarka Australijczyka. Najpierw na schodach a potem w krótkim korytarzu było słychać kroki całej trójki i co jakiś czas dźwięk ręcznego dynama gdy światełko zaczynało przygasać.

Potem było małe pomieszczenie wyglądające jak skrzyżowanie szatni i poczekalni. Straszyło otwartymi lub półotwartymi szafkami, porzuconymi na ławkach czy podłodze ubraniami i śladami dawnego życia. Ale w oczy rzucały się metalowe drzwi kojarzące się z czymś solidnym. A i napis “SCHRON” nad nimi rozwiewał wszelkie wątpliwości co za nimi się kryje.





Gdyby drzwi były zamkniętę mógłby być nielichy problem by je otworzyć. Ale okazały się tylko przymknięte. Jako solidna masa z metalu okazały się dość ciężkie do ruszenia ale dały się ruszyć. Za nimi było małe pomieszczenie, pewnie śluza powietrzna bo widać było kolejne drzwi, ledwo parę kroków dalej. Cała trójka musiała wejść do tej śluzy i zamknać za sobą drzwi zewnętrzne by móc otworzyć te wewnętrzne. Śluza zdawała się kompletnie nie reagować na te manewry. Pozostała ciemna, głucha i nieruchoma. Drzwi wewnętrzne dały się jednak otworzyć po chwili zmagań z kołem jakie nimi sterowało. I świat wewnętrzny schronu stanął przed całą trójką otworem. Gdy ktoś wewnątrz pstryknął kontakt światła przy wejściu po chwili dał się słyszeć pomruk obudzonych generatorów. I mrok powoli rozjarzył ciemności.

Chociaż oświetlenie działało na słowo honoru. Tam gdzie żarówki się przepaliły czy pękły światła nie działały w ogóle tworząc liczne plamy ciemności. A tam gdzie działały to generator ledwo dawał blade, słabe światło dające umowny półmrok. Ale to już wystarczyło by chociaż z grubsza oszacować stan pomieszczeń.

W porównaniu do tych na poziomie gruntu były zachowane nieźle. Kolory zblakły od kurzu i brudu ale gdy się je starło znów biły żywymi, przedwojennymi kolorami. Pomieszczeń było kilka i trochę pomocniczych. Jakaś mieszkalna sala z ustawionymi piętrowymi pryczami, kuchnia, stołówka, pomieszczenie genratora, szatnia, toaleta, prysznice i tak dalej co chyba pasowało do standardu schronów policzonych na większą ilość osób. Nawet kilka zmumifikowanych osób wciąż tu było. Z czego jedna czy dwie po ubiorze to pasowała do tego jak się nosili stalkerzy. W mieszaninę ubrań wojskowych, surwiwalowych i szamańskich. Krwawe ślady przy jednym z tych ciał wyraźnie wskazywały, że nie zmarła ze starości tylko dowlokła się pod jedną ze ścian czy ktoś ją tam dowlókł.

I sam schron też wskazywał wyraźnie, że nie są tutaj pierwszymi przybyszami. Sporo kartonów z puszkami i paczkowanym jedzeniem leżała na podłodze, tam i tu leżały puste opakowania, w kuchni też chyba ktoś z niej korzystał do zrobienia sobie posiłku. Wszystko jedna straszyło kurzem i bezludnością. Trwało nieruchomo jak niema sceneria dawnej katastrofy. Zwłaszcza w tych plamach półmroku i mroku, krainie cieni, gdzie nie do końca było wiadomo co się czai w mroku z irytującym brzęczeniem zdezelowanego generatora. Ale dla trójki przybyszów nadal zostało całkiem sporo jedzenia, rac, narzędzi niż by było sens stąd wynosić. Nawet strzelby, broń krótka i sztucery były w małej zbrojowni. Natomiast nie było niczego co by pasowało do serwerowni jaka by mogła zarządzać całym kompleksem. Był jakiś pokój co wyglądał na meeting room i coś co chyba służyło do sterowania schronem ale nie znaleźli oddzielnego pomieszczenia z całymi “szafkami” w jakich by stały równymi rzędami hardware systemu jaki reprezentowała Cleo.




Pustkowia



Mervin i Marian



Polak z Brytyjczykiem spędzili… No właściwie to trudno im było ocenić ile czasu przy furgonetce. Aż uznali, że chyba nic tutaj z nią już nie wymyślą. Co się dało postukać, odczepić by znów zaczepić, zakręcić, odkręcić, dokręcić to próbowali. Silnik coś tam nawet reagował na próby odpalenia ale ostatecznie jednak nie zaskoczył na tyle by wskoczyć chociaż na jałowy bieg. Zostało im więc dalej ruszyć pieszo.

Furgonetka chociaż dalej już nie mogła ich podrzucić to przynajmniej nie zostawiła ich z niczym. Na ich dwóch został w spadek zapasów poprzedniej załogi. Mervin w sporej mierze skorzystał z możliwości wymiany tych zapasów na te prawie nowe. Chociaż dość szybko odczuł jak paski plecaka mocniej mu się wpijają w barki to jednak uznał, że warto było.

Zmiana była tak subtelna, że w tym bezczasiu jaki panował w strefie trudna do uchwycenia. Po prostu w którymś momencie zorientowali się, że to pseudoniebo z czerwonej mgły jakby pociemniało. Nawet trudno było się zorientować czy to oznacza jakąś zmianę “pogody” czy to lokalna anomalia czy doszli do jakiegoś innego rodzaju strefy. Wszystkie domysły wydawały się równie prawdopodobne.

Przestrzeń wśród spustoszonego krajobrazu wlokła się niemiłosiernie. Kolejne kroki po zakurzonej czy zabłoconej drodze, kolejne znaki i tablice drogowe, wraki samochodów, ruiny budynków i wysuszone trupy ludzi. Kolejne zjawiska, odgłosy, kształty jakie dochodziły z oddali albo przemykały gdzieś na granicy widzialności nie przejawiając zainteresowania dwójką podróżników. Środowisko wydawało się wobec nich całkowicie obojętne zajęte swoimi sprawami i rytmem. Zupełnie jakby trafili na jakiś obcy biosystem gdzie nie są ani ofiarami ani myśliwymi a jedynie jakimiś obserwatorami. Przynajmniej na razie.

Znaki w sporej mierze były nieczytelne. Zaśniedziałe, zakurzone, porośnięte jakimś syfem. A jednak te które udało się odcyfrować wskazywały Mervinowi, że są w południowo - zachodnich rejonach dawnej metropolii. Przynajmniej na dawnych mapach tak to wyglądało. A teraz na piechotę to się czuło każdy kilometr i kwadrans marszu. Nawet w tym bezczasiu. Dlatego nagły ruch przykuł uwagę.





Budynek nie był zbyt duży. W dominujących, ponurych szarościach. Na raczej pustym placu, z samotną lampą uliczną i uschniętymi smętnymi drzewami. Pewnie dałby się minąć jak wszystkie ruiny i wraki do tej pory. Ale właśnie tam, wewnątrz, przez rozbite okna wydawało się, że coś się porusza. Co więcej może to przez wrodzony antropocentryzm ale jakoś budziło to skojarzenie z ludzką sylwetką.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 31-08-2020, 21:22   #320
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Walka o zapłon auta trwała długo. Zbyt długo zdaniem Mervina, lecz nieustępliwy charakter towarzysza powodował, że i Brytyjczykowi udzielił się taki nastrój. W końcu jednak ich obu ogarnęła rezygnacja i decyzja o marszu stała się nieuchronna. Sam biolog nie miał nic przeciwko, przywykł do trudów, ciało działało automatycznie w trybie strefowego niebezpieczeństwa. Chociaż ciężar ekwipunku dawał mu się we znaki, starał się ani mimiką czy głośniejszym westchnieniem nie zdradzić zmęczenia. Nie wiedział jak długo będą wędrować. Zapasy wody i pokarmu musiały być pokaźne, lepiej by w finalnej potrzebie nie zabrakło mu posiłku i napitku. Głupotą byłoby nie mieć sił na dotarcie do muru z powodu braku jedzenia i wody. Przy optymistycznym założeniu, że uda im się uniknąć pułapek zony i przechytrzyć strefowe bestie...

Wędrówka doskwierała swą monotonią. Po jakimś czasie nie miał już sił i ochoty na ciche przyśpiewki dodające otuchy, bo ileż można nucić "Its a long way to Tipperary..."? Przemierzali drogę niczym za linią frontu z dawnej wojny. Ślady, które napotykali, były oddechem przeszłości, cmentarnym duchem okaleczonego świata. Nawet nie wiadomo przez kogo? Jakie siły zgnębiły ten ziemski padół? Co się właściwie stało? Z każdym krokiem uświadamiał sobie, że odpowiedzi na te pytania zupełnie nie zmieniłyby jego położenia. Nadal uparcie brnąłby naprzód wiedziony instynktem przetrwania.
Świat wokół tez jakby stracił zainteresowanie dwójką piechurów. Co prawda Mervin słyszał odgłosy, szepty czy inne hałasy, których źródło nie sposób było namierzyć. Krążyły gdzieś wokół nich, nieuchwytne jak wiatr... Raz bliżej, raz dalej, czasem świst przy samym uchu, kiedy indziej stłumione echa jakby zza ściany lasu... Nauczył się je tolerować, jak obecność jakiegoś tajemniczego chochlika z legend. Niegroźnego uprzykrzacza , nie stanowiącego jednakże bezpośredniego zagrożenia.

Kiedy po trudnym do oceny upływie czasu spojrzał w niebo, zwolnił nieco kroku, nie wierząc oczom. Krwistoczerwona poświata ustąpiła pola ołowianym szarościom, przypominającym nieco wyspiarski klimat. Może to dobry znak? Starali się trzymać kierunek marszu. Z kilku prawie nieczytelnych tablic Wilgraines wywnioskował, że idą na południowy zachód. Byle dalej od zdewastowanej metropolii. Faktycznie było mniej gruzów, za to więcej obumarłej przyrody, jak z lasu zroszonego kwaśnym deszczem. Trawa też była pozbawiona zielonego połysku tak charakterystycznego dla tych regionów. Wszędzie wysuszona pustka i szarość w bogatej palecie odcieni.

I nagle pośród tego upiornego morza, objawiła się "wyspa". Budynek, o którym pamięć natychmiast by przeminęła, ale coś sprawiło, że obaj wyrwali się z miarowego rytmu i zwrócili nań baczniejszą uwagę. Może dawniej był to sklep lub warsztat, zresztą to nie było istotne. Mervin patrzył na puste oczodoły okien, ściany pokryte siecią spękanych żyłek. Wydawało mu się, że dojrzał chwilowy ruch. Nie wiedział, czy może zaufać zmysłom? Zmęczenie monotonnym otoczeniem dawało się już we znaki.
Jego towarzysz również się zatrzymał, co było znamienne.

Doktor wahał się, ale niezbyt długo. Nie wierzył, że jakaś napotkana istota pomoże im we wskazaniu drogi. Bardziej prawdopodobne, że był to jakiś fantom ze Strefy, pułapka na wędrowców albo zwierzę. Brytyjczyk wskazał gestem Polakowi, aby obeszli ten budynek, zachowując dystans i ostrożność, bowiem zbytnia ciekawość w Strefie naprawdę mogła zaprowadzić do piekła...
 
Deszatie jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:29.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172