Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-10-2020, 11:34   #331
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 48 - Wakacje i spotkanie przy gruzowisku

Pustkowia


Mervin i Marian



Mały eksperyment biologa przyniósł ciekawe wyniki. Zauważył, że drobiny tego puchatego, gąbczastego mchu rzeczywiście przyczepiły się do jego ubrania. Były kruche jak jakiś popiół, zdawały się rozpadać przy najmniejszym dotykiem. Więc nie było dziwne, że gdy oparł się czy otarł kurtką o korę pokrytą tym mchem to coś z tego ciemnego mchu zostało mu na kurtce. I to jeszcze mogło być zrozumiałe i podobne do tego co mogli spotkać w ich dawnym świecie. Ale gdy się przyjrzał chwilę to dostrzegł, że drobny pył nieco unosi się nad szeleszczącym materiałem. Zupełnie jak opiłki żelaza nad jakimś magnesem. Jakby je mocowała jakaś niewidzialna siła. Dalsze obserwacje przerwał mu powrót Polaka który cało, w jednym kawałku i bez jakichś większych rewelacji wrócił od budynku rezygnując z wchodzenia do środka.

A Marian jakoś nie doczekał się ingerencji od osób trzecich przebywających w budynku. Chociaż ta dziewczyna na krześle nie straciła go z oczu póki on jej nie stracił z oczu. To wydawało się, że jeśli była w szoku to nadal była. A może chodziło o coś innego. W każdym razie ani tamten w głębi pomieszczenia ani ta siedząca na krześle nie zareagowali ani na jego pojawienie się ani jego zniknięcie. Więc w jednym kawałku wrócił do Mervina. Jak odszedł od tego szarego, zdezelowanego budynku minął też ten dziwny, metaliczny posmak na języku. I to dziwne swędzenie wewnątrz czaszki.

Więc wznowili swoją wycieczkę. I jakoś nikt ich nie ścigał, nie wołał za nimi ani nic takiego. W końcu dość szybko minęli ten szary placyk i uschnięte drzewa pokryte tym ciemnym, gąbczastym mchem. Widocznie jak zauważył biolog ten mech pokrywał wszystkie drzewa jakie mijali. A czy sięgał dalej po okolicy to nie wiedział bo wraz z placykiem skończyły się drzewa i weszli w jakąś ulicę.

Ulica była brytyjska. Bardzo brytyjska. Tak brytyjska, że nawet nie wiadomo ile czasu spędzonego w strefie nie było w stanie zabić tej brytyjskości. Z tych charakterystycznych murów, z pociemniałej, czerwonej cegły. Nawet jak ze śladami pożarów, splądorwane jak po zamieszkach, z wrakami mniej lub bardziej zdezelowanych wozów to wciąż była brytyjska ulica z jakiegokolwiek brytyjskiego miasta. Brytyjczyk wciąż zmagał się z ciężkim plecakiem ale z typowo brytyjską flegmatyczną dumą znosił te trudy w milczeniu.

Przechodzili wzdłuż kolejnych domów. Te nie były zbyt wysokie, jedno, dwa, czasem trzy piętra. Nie było widać żadnych wysokościowców ale też nie były to jakieś niskopienne przedmieścia. Czerwona mgła nie wróciła. Chociaż dalej jakoś w dalszej perspektywie coś jakoś zaciemniało obraz. Właśnie jakby jakaś mgła czy opary. Zaszli do czegoś co okazało się jakimś gruzowiskiem. Może zawaliła się ściana jakiegoś budynku a może ktoś próbował zbudować barykadę. W każdym razie stanęli przed dylematem czy przeciskać się dalej czy dać sobie spokój, wrócić kawałek i wybrać inną drogę. Bo nie to, że po dachach samochodów, albo pomiędzy nimi, pomiędzy kawałkami gruzu i ścian nie dałoby się przejść. Ale czy się opłacało?

Dalej nie bardzo wiedzieli ani gdzie są ani dokąd zmierzają. Standardowe metody pomiaru czasu, kierunków czy odległości zdawały się kuleć. Wydawało się, że godzinami idą w jakimś niekończącym się ponurym poranku co nie chciał ani przejść w pełny dzień ani zacząć zmierzchać obwieszczając nadchodzącą noc. Ta cisza i bezruch bezludnego miasta dodatkowo sprawiały obce wrażenie. Raz znaleźli przy drodze rozjazd jaki kierował na Buckhurst Hill. Co prawda nie wiadomo w którą stronę bo leżał na ziemi. Ale Mervin kojarzył Buckhurst Hill jako jedną z dzielnic Londynu. Północno wschodniego Londynu. Praktycznie w opozycji do Farnborough gdzie wyszli ze stacji metra. Bo to było na południowo zachodnich krańcach. By dostać się z jednego miejsca na drugie trzeba by przejechać przez całą metropolię albo zasuwać obwodnicą. Przynajmniej kiedyś. Na dawnych mapach, na dawnym świecie.

Właśnie jednak stanęli główkując czy warto się przedzierać przez ten galimatias wraków i gruzów jaki zalegał na drodze jaką do tej pory szli czy wybrać jakąś inną opcję. Gdy dostrzegli ruch. Mervin odwrócił się by spojrzeć na kierunek z jakiego przyszli i ocenić czy warto wracać do jakiegoś innego rozwidlenia czy jakoś próbować się przepchać dalej. Gdy niespodziewanie dostrzegł ruch. Odruchowo mózg w pierwszej chwili skojarzył kształt z psem. Tak można było pomyśleć. Pies. Taki średni. Może ciut więcej niż średni. Stał z pół setki kroków dalej. Może trochę więcej niż pół setki kroków. Ale dalej dało się rozpoznać jakby psa. Taki co stoi, węszy i nasłuchuje. Tam gdzie niedawno przechodzili licząc jeszcze, że te wrakowisko tylko z daleka wygląda tak zniechęcająco.

Marian też dostrzegł tego psa. Jak stoi i ostrożnie węszy. Dostrzegł też kolejnego. Ten truchtał wilczym truchtem chodnikiem. Więc był trudniejszy do zauważenia. Truchtał w ich stronę. Jeszcze był z dobre pół setki kroków od nich ale coś nie zwalniał tego truchtu. I gdy już miał dać znać kumplowi dostrzegł kolejny cień. Ten też truchtał ale wykopem. Widocznie koniec świata zastał tutaj drogę podczas remontu. Pewnie kładli rury czy coś takiego. I nie zdążyli zasypać. Został wykopany rów. Właśnie tym rowem biegło trzecie stworzenie. Dostrzegł je prawie fartem tylko dlatego, że stał na tyle blisko tego rowu by je widzieć. Gdyby stał chociaż ze dwa kroki dalej tak jak Mervin nie miałby szans do dojrzeć. Ten trzeci też truchtał w ich stronę.

Jeśli to były psy czy coś podobnego to na pewno były szybsze od najszybszego człowieka. Stwory nadchodziły z tej samej strony co oni właśnie przyszli. Za plecami dwójki hibernatusów było to gruzowisko przemieszane z wrakowiskiem. Po bokach budynki, z jednej jakiś zdewastowany sklep co wyglądał jak po zamieszkach z drugiej jakiś dom mieszkalny na dwa czy trzy piętra. Te stwory były jeszcze kawałek od nich ale tym swoim wilczym truchtem to niedługo osiągnął to miejsce gdzie obaj teraz stali.


---


Mecha 48

Mervin - PER: Kostnica 7 > 6-7=-1 > remis
Marian - PER: Kostnica 3 > 9-3=6 > d.suk

---




Instytut



David, Sigrun i Koichi



Czy tak wygląda raj? Pewnie zależy jakie by przyjąć standardy. W ich czasach to ten lokal pewnie by uchodził za zdezelowaną ruderę zasługującą na minus 3 gwiazdki. Wszędzie kurz i brud, że palcem można było pisać. Działało może co drugie czy trzecie światło, woda leciała dość ruda, przynajmniej z początku a i potem można było mieć zastrzeżenia. Do tego bojler działał jakby nie miał serca do współpracy więc leciała z początku zimna a w najlepszym razie nagrzewała się do takiej letniej co z przymrużeniem oka można było uznać za ciepłą. No tak, lokal nie powalał. Może jacyś fani zwiedzania zdezelowanych schronów by mieli radochę. Ale tak było kiedyś.

A teraz po tych przeżyciach w wyprawie przez strefę i to według opinii stalkerów, głęboką strefę, już samo to, że nic tu nie próbowało ich zeżreć czy rozerwać zasługiwało na uwagę i ogromnego plusa. Do tego nawet jak co drugie albo i co piąte światło działało. To były to pierwsze światła jakie tu działały od czasu opuszczenia schronu w jakim wybudzili ich stalkerzy. Łóżka i prycze skrzypiały ale dało się w nich położyć i wyspać. Nawet jeśli pościel, materace i śpiwory nie pachniały świeżością to właśnie dało się wyspać. No i jeszcze była szama, picie, promile, fajki, komputery… Co prawda wszystko zakurzone i jakby miało się rozpaść lada chwila. Ale jednak było. Jak Sigrun jeszcze udało się zamknąć drzwi wewnętrzne śluzy to już można było się poczuć dość bezpiecznie. Tych zewnętrznych nie udało jej się naprawić. Jakaś grubsza sprawa już nie bardzo miała ani sił, ani ochoty a i promile zrobiły swoje. Zresztą z jej kolegami podobnie.

Dlatego jak wstali to jakoś tak lżej. Zupełnie jakby człowiek się wyspał w jakimś łóżku. Może poza Szwedką. Jej akurat wstawało się dość opornie. Ale po tych wszystkich szlugach i alku jaki wchłonęła w siebie w szybkim tempie no nie wypadało się nawet dziwić. Możliwość wzięcia prysznicu czy zjedzenia jakiejś MRE na ciepło co była trochę rozgotowana ale jak najbardziej przypominała znajome danie też pomogło. Nawet Sigrun. Więc mimo wszystko rozrachunek wydawał się na plus. Byli cali, nic im nie wyrosło, nic im nie odgryziono, dalej mieli swoje rzeczy no i zasoby całego schronu. Dalej byli sami. Nikt i nic im się nie władował podczas snu. Żadne przygody ani hałasy nie docierały ani z powierzchni ani zza śluzy. Pytanie co dalej? Wydawało się, że są względnie bezpieczni jak na standardy strefy. Głębokiej strefy. I to bez żadnych stalkerskich sztuczek. Ale nadal byli w bąblu normalności jaka zaskakiwała nawet stalkerów. Ale ten bąbel nadal tkwił w głębokiej strefie.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 13-10-2020, 21:26   #332
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Mervin z zadowoleniem ponownie powitał Mariana. Nie wypytywał go o tajemniczy budynek, zresztą Polak stał się małomówny, nie kwapiąc z wyjaśnieniami. Anglik się ich specjalnie nie domagał, sam bowiem nie należał do ciekawskich, więc naturalnym torem podjęli wędrówkę, jak para wytrawnych skautów. Tak, jakby opuszczony budynek nie istniał, czarny mech był tylko fantomem, a ponura okolica projekcją ich wyobraźni.

Rachuba czasu już dawno została bezpowrotnie stracona. W zasadzie od początku ich pobytu w strefie, kiedy brutalnie zostali wybudzeni ze śpiączki przez Nicka i Abi. Ileż minęło dni, tygodni? Nie był w stanie określić. Wszystko zlało się w jeden strumień czasu. Śmierć albinoski, zaginięcie drugiej kobiety, kolejne poświęcenie doktora, zniknięcie olbrzyma w niewyjaśnionym zjawisku. Umknęły mu nawet imiona towarzyszy, a pamięć miał przecież bardzo dokładną, a przynajmniej wtedy, kiedy tony materiałów uniwersyteckich katalogował w głowie. Strefa i w tej materii wpływała negatywnie na biologa. Potyczki z potworami, metro, przeprawianie się przez rzekę, zmory i cienie. Szmat czasu, który jednocześnie zdawał się jedynie chwilą, koszmarem jednego dnia i nocy.

Maszerowali. Uparcie. Beznadziejnie. Upiornie.

Znalezione ślady, tylko utwierdzały doktora, że strefa bawi się z nimi w upside-down. Mąci obraz, zaburza zmysły, celowo myli tropy. Nie pozostało nic, jak ignorować jej harce. Na przekór iść obraną drogą, nie zmieniać kursu, choćby latarnia nie dawała światła. A marynarze pamiętali jedynie jej mgliste, majaczące położenie, uparcie zawierzając swoim zmysłom.

Gruzowisko. Które to już z kolei? Mervin nie zamierzał się nad tym zastanawiać, po prostu przeszkoda na drodze. Taka sama jak inne, gdyby nie fakt, że w okolicy.. nie byli już sami... Nie wiedział jakim sposobem złowił ten ruch. Po prostu oko reagowało na zagrożenie w sposób pierwotny. Adaptując się do panujących wokół nich szarzyzny i ołowiu... Nie musiał ostrzegać Mariana- ten wskazał mu kolejnego intruza. Wilgraines szedł o zakład, że to nie były zwykłe psy. Na takie w dawnym świecie wystarczył by kamień i kij, a czasem po prostu podniesiony głos i postawa. Obecnie obaj mężczyźni potrzebowali kryjówki. Jak najszybciej, jak najbliżej. Brytyjczyk instynktownie ruszył w stronę popękanej witryny. Jakiś sklep ze zniszczonym szyldem, mignęło mu kilka sprzętów. Chyba elektronika... Wdrapał się niezgrabnie na popękany podest, torbą strącając kawałki z pajęczyny szkła. Za plecami miał Polaka. Zerknął, czy coś nadaje się do obrony? Dostrzegł drewnianą ladę, za nią rząd metalowych półek. Wszędzie walały się resztki sprzętów znanych marek hi-fi: Technics, Sharp, Philips. Widać, że plądrowano na całego, pewnie uchodźcy albo inni azylanci, którzy niczym tsunami zalali wyspy w gorącej trzeciej dekadzie XXI wieku, po tym jak Turcja z premedytacją otwarła na oścież wrota do Zachodniej Europy. Albo jak podczas pandemii covid, kiedy rząd zmagał się z masowymi manifestacjami i anarchią niektórych grup społecznych i etnicznych.

Doktor oparł się za ladą, która stanowiła jakiś przyczółek do obrony. Przewrócił najbliższe dwa regały, by chroniły flanki. Sięgnął po pręt, gotowy odgryźć się strefowej sforze czworonogów...
 
Deszatie jest offline  
Stary 17-10-2020, 09:19   #333
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Sigrun wstała, wzięła prysznic, umyła zęby. Siedząc przy starym stole, gapiła się na ekran laptopa, który był podłączony do centrali schronu.

- No dobra no, co tu jest do gadania? – rzekła Sig. - Nie ma żadnego zagrożenia, to możemy działać. Wygląda na to, że z tym, że Strefa jest tutaj słaba chyba się nie pomyliliśmy. Nikt tutaj nie zszedł. Dla porównania, pamiętacie, jak wyglądało czekanie w jednym miejscu na górze? Stykło, że się było godzinę, to zaraz zlatywały się sukinkoty!

- Ja proponuję tak: szukam powodu, dla którego czujniki do schronu zostały uszkodzone i czy istniałaby możliwość połączyć się z Cleo stąd. Hakowanie Cleo to spoko sprawa, ale w sumie bardziej interesuje mnie kwestia kamer i czujników, bo może się okazać, że to może nam uratować życie kiedyś. No i fakt, kwestia śluzy. To też trzeba naprawić.

- Co do was, moglibyście znaleźć zejście do metra albo inne tunele. Przeszukać nieco bardziej to miejsce. Gościu z dziennika gadał, że było, więc może się nie zawaliło. Jeśli to prawda, musielibyśmy sprawdzić, czy jest bezpieczne i czy będzie tam Strefa. Na ten moment to powiedziałabym, styknie, jak znajdziemy, gdzie jest serwerownia Francy i czy mamy jakieś inne wyjścia stąd.

- Ja tam będę bezpieczna. Piwo jest, karton fajek jest. Jak palić można i chlać można, to żyć też! A, kurwa, tak!
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline  
Stary 17-10-2020, 19:20   #334
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
David nigdy nie miał nic przeciwko nic-nie-robieniu, a chociaż ładnych parę lat przeleżał w zamrażarce, to jakoś dziwnym trafem wcale nie czuł się wypoczęty, przynajmniej jeśli chodzi o poprzednie noclegi w Strefie.
Ale schron pod Instytutem? To już była całkiem inna sprawa. To było prawie jak wakacje - nic człowieka nie usiłowało dopaść, można było spać do woli, jedzenia było w bród, było czym je popić, a nawet działały prysznice - z pewnym oporem co prawda, ale woda po jakimś czasie nie dość, że leciała czysta, to jeszcze całkiem udanie naśladowała czystą.
Żyć nie umierać.

Najwyraźniej jednak Sigrun nie zamierzała tkwić w tej oazie do końca życia.
Zapewne miała rację - przynajmniej w tej materii.

- No to spróbuj udoskonalić nasz raj - powiedział David - a my pójdziemy na spacer. Może znajdziemy cos ciekawego, chociaż z dziennika nie wynika, że to zejście do metra jest w Instytucie. Ale jeśli cokolwiek w tym miejscu robiło wojsko, to i jakieś drugie wyjście musi się znaleźć.
 
Kerm jest offline  
Stary 17-10-2020, 20:58   #335
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Koichi odłożył zawadzające mu tylko segregatory, które zabrał z archiwum, sprawdził mapę, poprawił rozłożenie ekwipunku i już był gotów do przeszukiwania Instytutu.
- Jestem gotów. Chodźmy poszukać serwerowni czy też zejścia do metra – powiedział do towarzysza. – Interesuje mnie tylko ta stalkerska broń. Nóż bez ostrza. Wezmę go i zobaczymy jak zadziała w strefie. Może będzie czujnikiem kiedy opuszczamy bezpieczne miejsce schronu a kiedy wkraczamy do strefy. Tylko zerknę, potem go odniosę. Nie chcę chodzić z nieznaną Bronia po niebezpiecznym obszarze – powiedział Japończyk sięgając po pochwę kryjącą tylko rękojeść.
 
Azrael1022 jest offline  
Stary 18-10-2020, 11:00   #336
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
- Tu nie może być spokojnie? - rzucił Marian na widok "psów". Nie skomentował za to tablicy mówiącej gdzie się znajdują. Byli nadal na obrzeżach Londynu, a to oznaczało, że jakkolwiek te przetasowania by nie działały to nie ściągają ich do środka, do tak zwanej głębokiej strefy, o ile sami tam nie wejdą. Podzielił się swoją obserwacją z Mervinem dopiero jak zeszli z ulicy. Biolog wybrał drogę, a Polak wyciągnął broń i ubezpieczał go podążając za nim.
Sklep wyglądał jak całe otoczenie, Zapała nawet już nie zwracał uwagi na zniszczenia. Było mu obojętne jak bardzo zniszczony jest teren w którym się znajdują. Musiał skupić się na tym co czyniło to miejsce strefą. Jak wyczuć zmiany? Jak wyczuć zagrożenia?

Rozejrzał się po strzępach przeszukując okolice. Wolał nie marnować amunicji, jeśli nie było to konieczne. Potrzebował czegoś do obrony. Może kij bejsbolowy pod ladą? Może metalowa noga od stołu?
- Mam nadzieję, że uda się przeczekać temat bez walki. - szepnął do Brytyjczyka. Przyglądał się "psom" gdy te pojawiły się w polu widzenia. Spróbował znaleźć ich mocne i słabe strony. Umięśnienie mogło wskazywać na sposób ataku, węszenie, strzyżenie uszami zdradzało sposób tropienia. Interesowało go również jak komunikowały się między sobą.
- Sprawdź, czy jest jakieś tylne wyjście, a ja będę pilnować czy nie wchodzą.
 
psionik jest offline  
Stary 25-10-2020, 14:23   #337
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 49 - Kłopoty i dylematy

Pustkowia



Mervin i Marian



Strefowe czworonogi nie bardzo dały dwunogom czas na reakcję. Zwłaszcza Marianowi który biegł do sklepu jako drugi. Mervin zdołał wpaść do tego sklepu, przewrócić jakąś ladę i złapać za swój solidny pręt gdy do środka wbiegł Marian a zaraz za nim pierwszy pies. Czy zwierzaki skróciły na tyle odległość by przejść do ataku czy to ruchy i hałasy dwóch ludzi sprowokowały ich do tego ataku to w tej chwili nie było istotne. Pierwszy ze zwierzaków wbiegł do środka sklepu prawie na piętach Mariana. Ten ledwo zdążył zamknąć drzwi więc zwierzak zderzył się z nimi na chwilę się od nich odbijając. Zderzenie z drzwiami chyba na moment go zamroczyło bo potrząsał łbem i wydawał dziwne dźwięki podobne do skomlenia.





Ale drugi z psów wskoczył do środka przez rozwalone okno. Płynnie odbił się od lady jaką dopiero co przewrócił Mervin, minął go i wskoczył do wnętrza sklepu. Ruszył w kierunku Polaka który przytrzymywał sobą drzwi. To był hellhound. Teraz z bliska jak je widzieli byli już pewni, że to hellhound. A przynajmniej coś bardzo podobnego do tych hellhoundów co spotkali wcześniej. Pierwszy zaatakował Polaka. Drugi się już otrząsał od zderzenia z drzwiami i zaraz mógł do niego dołączyć. Trzeciego na razie nie było nigdzie widać.



Instytut



Sigrun



Szwedka gdy odprawiła chłopców na drogę sama mogła przysiąść nad ważniejszymi sprawami. Gdy na spokojnie obejrzała sobie zewnętrzne drzwi śluzy zorientowała się, że sprawa jest prosta. Albo skomplikowana. Zależy jaki efekt się chciało osiągnąć. Dostrzegła dwa problemy składowe jakie sumowały się na nieszczelność tych drzwi. Pierwsze to zawiasy drugie to uszczelki.





Zawiasy widocznie się zastały w jednej pozycji co sprawiało, że się drzwi się nie domykały a przy każdym ruchu skrzypiały i trzeszczały metalicznie. To można było rozwiązać na dwa sposoby. Prowizorycznie wystarczyło je naoliwić a samą oliwę znalazła w magazynie z częściami. I na razie na szybko można było poradzić tyle. Różnica powinna być odczuwalna gdy ta oliwa dotrze gdzie będzie mogła i wtedy się okaże. A na poważnie jakby to robić to trzeba by zdjąć te drzwi z zawiasów i wtedy je naoliwić, przeczyścić i tak dalej. Tylko zdejmowanie tych pancer drzwi na jedną osobę wydawało się mocno karkołomne. To już by się chociaż jeden kolega do pomocy przydał a nawet na trzy pary rąk to się zapowiadało sporo pracy i dźwigania. Niemniej to by mogło załatwić sprawę na dłuższe i częstsze używanie.

Druga sprawa to uszczelki. Guma czy inny elastyczny materiał z czasem po prostu skruszał. Co sprawiało, że robił się kruchy i tracił swoją elastyczność która w tym wypadku gwarantowała utrzymanie hermetyczności komory. Tu po prostu trzeba było wyciąć te stare uszczelki i założyć nowe. Technicznie nie była to trudna robota chociaż trochę czasochłonna. Na szczęście w magazynie znalazła worki z tymi uszczelkami i mogła je dociąć na wymiar i założyć. Więc ta sprawa też wydawała się załatwiona. Na razie drzwi nadal się nie domykały no ale trzeba było poczekać na efekt oliwienia czy to wystarczy czy trzeba będzie kombinować coś innego.

To jak musiała czekać na efekt swojej pracy i powrót kolegów to mogła się zająć to co ją interesowało. Czujnikami i kamerami. Musiała wrócić do sterówki.

Jak miała okazję przyjrzeć się wskaźnikom na monitorach na spokojnie to doszła do wniosku, że sam software jest raczej w porządku. Komputer działał bez zarzutu. Wyglądało na to, że to coś z samymi kamerami i czujnikami jest nie tak albo samym przekazywaniem sygnału przekaźnikami i kablami. Tego jednak ze schronu już nie dało się naprawić. Prawdopodobnie trzeba było wyjść i wymienić uszkodzone elementy na nowe jakie były w magazynie.



David i Koichi



Gdy zostawili swoją koleżankę w schronie obaj ruszyli w drogę powrotną na powierzchnię. Z początku pokonywali tą samą drogę co poprzednio w drodze na dół tylko w odwrotnej kolejności. Czyli śluza, niedomykające się drzwi zewnętrzne, krótki nieoświetlony korytarz i schody na górę jakie prowadziły do piwnicy. No i dopiero tu zaczęło się badanie nowego terenu bo wcześniej korzystali ze schodów prowadzących na parter a teraz ruszyli piwnicznym korytarzem badając instytut od spodu.





Przynajmniej nie było raczej obawy, że się zgubią. Przynajmniej póki nie zbaczali z tego głównego korytarza jaki pewnie prowadził wzdłuż głównej osi budynku. Wystrój wnętrz był raczej typowo piwniczny. Część drzwi była otwarta na ościerz, pół otwarta, niektóre leżały na ziemi a niektóre były zamknięte na głucho. Tam gdzie dało się zajrzeć widok jakoś nie porywał. Czas, pogoda, plądrowanie zrobiło swoje. Można było podobne obrazki oglądać i w ich świecie w jakichś porzuconych budowlach pozostawionych samych sobie. Przydawała się latarka Australijczyka bo przez niewielkie, piwniczne okienka do środka wpadało niewiele światła a korytarze i pomieszczenia w głębi to były skryte w pełnoprawnym mroku.

Ale nie natrafili na coś co by mogło wyglądać na serwerownię. Zwłaszcza działającą. W ogóle chyba tu niewiele rzeczy działało. Tam i tu natrafili na coś co może mogło być jakoś użyteczne ale na nic co by mogło być trzewiami Cleo. Natrafili za to na ślady walki. W niektórych okienkach piwnicznych wciąż były ułożone worki z piaskiem i ustawiona broń maszynowa. W jednej piwnicy znaleźli nawet trzy ciała żołnierzy. Leżeli porozrzucani po tej piwnicy jakby zginęli wszyscy jednocześnie. Dawno temu. Ciała były już częściowo zmumifikowane. Tak, broni i amunicji wojskowego pochodzenia też parę sztuk tam i tu znaleźli. Aż tak powolutku przeszli z jednego skrzydła, centrum do drugiego. I wtedy coś jakby się zmieniło.

Jedno z przejść było przesłonięte paskami folii. Jak na schodach prowadzących do piwnicy jakimi zeszli na dół gdy szli we trójkę do schronu. Za nimi był korytarz wyściełany folią. I przegrodzony odsuwanymi na suwak płachtami. Tak, że mogła stanowić śluzę powietrzną. No ale ta folia była popruta pociskami i zachlapana chyba krwią. Też starą. Po drugiej stronie korytarza były przymknięte drzwi. Ale stojąc z kilka sporych kroków od nich i przez tą zachlapaną i porwaną folię nie było widać co tam może być po drugiej stronie.

A po drugiej stronie było coś co wyglądało na centrum dowodzenia albo łączności. W każdym razie stały albo leżały rozkładane stoły a na nich laptopy i komputery, sprzęt do satelitarnej łączności. Prawie dało się wyczuć ten zgiełk rozmów i różnych kliknięć pracujących tu ludzi. No ale jednak to też musiało być dawno. Teraz wyglądało jakby ktoś tu się strzelał i pomieszczenie oberwało. Część stołów i sprzętu leżało na podłodze a wszystko było brudne, zakurzone, z zaciekami, poplamiona. I tam i tu zachlapane starą krwią.

I były kolejne drzwi. Otwarte na oścież. A za nimi było… Cholera, właściwie ani Japończyk ani Australijczyk nie wiedzieli na co patrzą. Nie spotkali się nigdy z czymś podobnym. “To” przypominało jakąś iglicę. Coś o wysokości jakichś 2 metrów. Ot, trochę wyższe od przeciętnego dorosłego. Ale dość wiotkie, u podstawy miało może udo dorosłego i stopniowo zwężało się aż do czubka znajdującego się całkiem blisko sufitu piwnicy. I nie była to jednolita bryła tylko taka ażurowa. Jakby jakaś nowoczesna rzeźba ze stalowych prętów ołożonych w finezyjne kształty. A te kształty były bardzo płynne, wcale nie przypominały wygiętych niezgrabnie prętów. Tylko sprawiały delikatne, finezyjne wrażenie, jakby to były jakieś druciki. Ale miało nieco płaskich zgrubień trochę jak nie do końca uformowane liście na jakiejś gałązce. No i chociaż to coś na środku, ta iglica stanowiła główny obiekt w tym niezbyt dużym pomieszczeniu to od niego odchodziły pomniejsze druty jakie niczym pajęczyna rozchodziły się po podłodze, oplatały ściany i sufit. Jakoś nie bardzo było widać gdzie dokładnie podstawa tego trzpienia przechodzi w te rozgałęzienia na podłodze. Więc wyglądało jakby od tego trzpienia rozrastały się te różne metaliczne nitki. Albo te metaliczne nitki w centrum formowały się w to zgrubienie centralne.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 27-10-2020, 20:14   #338
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Pomioty zaatakowały po raz kolejny. Wydawały się być bardziej zainteresowane Polakiem. Jego wcześniejsza rana-znamię musiała pobudzać zmysły tych zwierząt. Niewykluczone, że złapały jego trop i wytrwale za nim podążały. Zwyczaje strefowych bestii przypominały odwieczne prawa natury i zew krwi, mianowicie polowanie na słabsze i ranne osobniki.

Biolog zamierzał wykorzystać ślepe pragnienie istot. Jego pręt dawał mu przewagę zasięgu, a stwory były skupione na innym celu. Doktor zaatakował najbliższego hell-hounda, nie szaleńczo na oślep, lecz starał się wyprowadzić precyzyjne uderzenie. Przetrącić kończynę, aby utrudnić poruszanie się, a potem spokojnie dobić bestię. Jeśli oczywiście można było mówić o jakimkolwiek poczuciu spokoju. Adrenalina buzowała w nim jak gejzer, lecz Mervin starał się panować nad emocjami i wykorzystać atut zasięgu. Był również gotowy do obrony. Priorytetem było nie odnieść obrażeń, które utrudniłyby późniejszą ucieczkę przed strefową watahą...
 
Deszatie jest offline  
Stary 31-10-2020, 10:27   #339
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Dłubanie w bebechach maszyny Sigrun uważała za relaksującą część. Jakiś powiew normalności i rzeczywistości, do której Sigrun zdążyła się przyzwyczaić. Tutaj, w Strefie, wszystko wydawało się podążać zwariowanym rytmem Strefy, która nie była do końca poznana.

Choć Strefa wydawała się obszarem, gdzie grawitacja i zwykłe zasady nie obowiązywały, to jednak Sigrun miała wrażenie, że były to po prostu inne zasady, które po prostu potrzebowały zrozumienia. Jeśli tak było, to w gruncie rzeczy wystarczyło usiąść i badać krok po kroku te zasady.

Z tego względu, że David i Koichi penetrowali inną część schronu, Sigrun postanowiła samopas sprawdzi, co może być problemem. Choć kiedyś miałaby opory przed samotną wycieczką, teraz wiedziała, że w gruncie rzeczy iść samemu przez Strefę nie było takie trudne, ponieważ pojedynczy podróżnik wydawał się generować mniej energii, do której przyciągały stwory Strefy.

Być może właśnie o to chodziło, dlaczego wtedy, kiedy szli całą kupą przez pustkowia co chwilę napotykali różne stwory, a teraz tylko parę.

W takim wypadku, Sigrun postanowiła zrobić krótki wypad do najbliższego czujnika, który zdawał się nie działać. Wpakowała parę cześci zamiennych do plecaka, który był w schronie i zostawiła kartkę dla chłopaków:

Cytat:
"ZARAZ WRACAM, JAK NIE WRÓCĘ, TO ZNACZY, ŻE DORWAŁ MNIE CTHULHU.

JAK ZEJDĘ I ZNAJDZIECIE MOJE ZWŁOKI, NIE RUCHAJCIE ICH

IDĘ NAPRAWIĆ CZUJNIK, KTÓRY ZAZNACZYŁAM NA MAPIE OBOK"
Wyszedłszy ze schronu, bardzo cicho i ostrożnie stąpała po schodach, co chwilę nasłuchując.

 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline  
Stary 01-11-2020, 18:52   #340
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Marian nie miał czasu na przygotowanie. Psy były zbyt szybkie. Zrzucił plecak z ramienia i skręcił tułów wykorzystując impet plecaka by posłużył mu za tarczę. Naparł na hellhounda unosząc lewą rękę uderzył plecakiem-tarczą w pysk. Kucnął. W drugiej ręce czaił się już gotowy do wystrzału pistolet. Marian przyłożył pod odsłonięty brzuch "zwierzęcia" i nacisnął spust. Liczył, że kilka strzałów wystarczy, by położyć kundla i przeorganizować się. Znaleźć jakiś pręt, czy kij bejsbolowy, który ułatwiłby walkę w zwarciu.

 
psionik jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:29.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172