Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-01-2021, 14:31   #361
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 53 - Trudne powroty

Instytut



Wszyscy



- Tu jest prysznic! Z ciepłą wodą! - gdy już wszyscy wylądowali w schronie i odcięli się od tego co na zewnątrz zamykając śluzę mogli się poczuć bezpieczniej. Stalkerzy chyba wcześniej nie byli w tym miejscu bo zachowywali się jakby byli tu pierwszy raz. Najmniej skrępowaną reakcją wykazała się Abi która jak poszła za potrzebą i odkryła, że hydraulika tutaj działa nie omieszkała oznajmić tego reszcie. I poszła skorzystać z tego dorbodziejstwa schronu. Po jakimś czasie Kari i Nick też skorzystali z tej opcji. Chociaż oni zdradzali mniej entuzjazmu od szczupłej koleżanki. W końcu wszyscy wylądowali w kuchni. Coś ciepłego w żołądku przyjemnie uspokajało i promieniowało ciepłem ze środka. W końcu Nick był w połowie ubierania się w swój strój. Tak skończył na spodniach i koszulce. Butów i reszty tego stalkerskiego szpeja jeszcze nie chciało mu się nakładać. Abi chyba też chociaż ona znalazła sobie w magazynie nowe, wojskowe spodnie i brązową koszulkę to teraz siedziała w ubraniu jakby była żołnierzem z armii. Tylko Kari jak wyszła w szlaroku to nadal tak siedziała w tym szlafroku. Wydawała się najbardziej przygnębiona z nich wszystkich. Pewnie przez Pszczółkę.

Pszczółka nie żył. Zginął rozwalony przez jakieś pierdolone roboty jakie były w podziemiach. On i Wielki. Czyli Joe. Znalazł się. Nikt nie miał pojęcia jakim cudem. Ale stalkerzy spotkali go tam na dole. Tylko tam na dole był jakieś magazyny i korytarze. Cholera wie co. I były tam działka i roboty. Pszczółka i Joe oberwali. Rozstrzelały ich te roboty. Reszta widząc takiego przeciwnia na jakie ich pistolety nie bardzo mogły pomóc wycofała się z powrotem na górę. A Pszczółka i Joe zginęli.

I z tego co hibernatusi się tak fragmentarycznie dowiadywali tutaj jakimś cudem nie było strefy. Tu na powierzchni była bardzo słaba. Tam na dole właściwie jej nie było. Dlatego stalkerzy czuli się głusi i ślepi gdy ich sprzęt i umiejętności tutaj nie były zbyt przydatne. Jakim cudem to miejsce opierało się naporowi strefy tego nawet Nick Norton nie miał pojęcia. Snuł rozważania, że musi być jakieś wyjaśnienie, jakaś reguła, jakieś zależności. Gdyby ją odkryć… Może udałoby się ją zastosować na zewnątrz? Na murze? Albo zbudować nowy, odzyskać teren, zmusić wreszcie strefę do odwrotu? Tyle możliwości! Taka okazja! Dlatego tak zżymał się on i oni, że taka kluczowa tajemnica przecieka mu przez palce. Instytut naprawdę okazał się wyjątkowy, godny swojej legendy. Niestety niechętnie zdradzał swoje tajemnice.

- Może to ta iglica? - Abi zaproponowała rozwiąznie zerkając głównie na swój największy autorytet w sprawach strefy. Cała trójka poszła obejrzeć tą dziwną iglicę jaką znaleźli hibernatusi. Teraz partnerka Nicka obracała w dłoniach mały kawałek jaki odłamała od tego czegoś. Pyknął cicho jak odłamywany sopel. Norton i Kari sprawdzali ten konstrukt swoimi talizmanami ale trudno im było coś powiedzieć. Przy tak słabym stężeniu strefy te gadżety działały bardzo słabo.

- Może. Miała glif 5-ki. Jakby to była 5-ta. Jeśli to nie przypadek to powinny być gdzieś tutaj jeszcze cztery. - Norton lekko nachylił kubek jakby chciał zajrzeć ile tam jeszcze zostało tej herbaty. Odpowiadał zmęczonym tonem. Wydawał się być przybity i sfrustrowany tym wszystkim.

- Wydaje mi się, że wyczułam energię. Jaka prowadzi w dół. Może to jakoś jest połączone z tym kompleksem na dole? - Kari odezwała się wreszcie. Włosy jej niedbale opadały na twarz ale jakoś nie chciało jej się ich poprawić. Opierała głowę na swojej pięści a łokieć na stole a drugą ręką bez zaangażowania wodziła widelcem po resztkach jedzenia na talerzu.

- Może. Ja nic nie wyczułem. W ogóle ciężko tutaj coś wyczuć. - Norton nie wykluczał takiej możliwości ale też nie odpowiadał jakby mógł wesprzeć taki pomysł swoim autorytetem.

- Ta serwerownia jak gdzieś ma być to pewnie tam na dole. Tam jest energia, jest światło, w miarę czysto. I jakaś gadająca holograficzna laska. Pszczółka mówił, że to ona pewnie steruje tym wszystkim. A te holo to jej awatar. - Abi nawiązała do tego o co wcześniej pytała trójka hibernatusów.

- No. Pszczółka był dobry w takie klocki. - Kari pokiwała głową wpatrzona w nostalgią gdzieś w przeciwną ścianę. Potem wreszcie podniosła się na tyle by sięgnąć po butelkę i dolać sobie zawartości do kubka.

Za to David odpowiedź na pytanie z piwnicy o autentyczność stalkerów uzyskał odpowiedź od ręki. “Kombinuj”. Tak mu niechętnie odpowiedział Nick z przysłowiową dla siebie przyjaźnią i sympatią. Abi jak zwykle była bardziej towarzyska i rozmowna. Coś mówiła, że tutaj gdzie strefa prawie nie działa takie hece jak ze zdublowanym Marianem są raczej niemożliwe. To wymaga dużego stężenia strefy, zwłaszcza na tak dokładne odwzorowanie kogoś ja to było w przypadku Polaka i jego sobowtóra. Dlatego takie numery zdarzają się w głębokiej a już w płytkiej no nie bardzo. Jak już to są marną i efemeryczną kopią jaką można dość łatwo przejrzeć a nabrać się tylko w pierwszej chwili, z daleka czy po ciemku.

- To jest neuronóż. Ale tutaj prawie nie działa. - przy markotnym Nicku i osowiałej Kari już w bunkrze przy posiłku znów to Abi wzięła na swoje barki komunikację między stalkerami a hibernatusami. Prawie z miejsca rozpoznała z czym ma do czynienia.

- Pokaż rękę. - poprosiła Japończyka i gdy jej podał chwyciła za nóż i powoli przejechała rekojeścią obok nadgarstka Koichi. Wyglądało jakby próbowała go odkroić ale bez ostrza to było niemożliwe. A jednak. A jednak Japończyk poczół coś dziwnie zbieżnego z tym ruchem. Jakby coś, jakaś siła, jednak przeszła przez jego nadgarstek. Chociaż na własne oczy widział, że nic tam nie ma. Ani na skórze ani nigdzie. Ale skądeś to dziwne mrowienie się brało.

- Tutaj prawie tego nie czuć. - powiedziała stalkerka podobnie przesuwając palcami po niewidzialnym ostrzu. - Ale jak wyjdziecie na zewnątrz, wrócicie do głębokiej, to ból byłby straszny. Używamy ich do paraliżowania różnych stworów. Jedno trafienie w coś małego wyłącza je z akcji. W coś większego spowalnia. Coś jak na nas działą tazer. No i raczej nie zabija. Znaczy oczywiście chodzi o te stwory co da się trafić, są mateiralne i mniej więcej żywe. - Abi wyjaśniła co to za stalkerski artefakt po czym odłożyła go na stół. Sama zajęła się czytaniem tego dziennika jaki hiberatusi znaleźli przy martwym stalkerze. Przez jakiś czas ona z Nickiem próbowali dojść kto to mógł być. Padło kilka nazwisk świadczących, że ta stalkerska brać zna się całkiem nieźle. Ale przy żadnym nie byli pewni czy to właśnie ten. W końcu postanowili zabrać ten notes licząc, że za murem uda się zidentyfikować o kogo może chodzić.

- No właśnie. Musimy stąd spadać. Czas nam się kończy. Ubierajcie się dziewczyny. Abi pomóż jej. - stalker chyba wreszcie wziął się w garść bo dopił herbatę z kubka, przetarł dłonią twarz jakby się przebudził dopiero no i zwrócił uwagę koleżankom. A potem Abi widząc, że Kari nadal jest dość niemrawa i przybita śmiercią Pszczółki.

- Chodź Kari, ubierzemy się. Pomogę ci. - Abi zwróciła się do przyjaciółki jak do młodszej siostry czy ofiary wypadku kładąc jej dłonie na barkach. Ta jednak niespodziewanie ze złosci cisnęła kubkiem przez całą kuchnię aż ten z hukiem trzasnął o ścianę a potem stuknął o podłogę i potoczył się z metalicznym brzękiem. A potem chyba się rozpłakała bo ukryła twarz w dłoniach. No a Abi w końcu dała radę ją namówić by wstała i obie poszły do jednego z wolnych sal sypialnych.

- My niedługo będziemy się zbierać. Wam radzę to samo. Na razie jest tu raczej bezpiecznie. Ale im dłużej tu zostaniecie tym większa szansa, że zostaniecie tu na zawsze. Utkniecie. Nie sądze by ktoś celowo potrafił w głębokiej znaleźć to miejsce. Może tu trafić tylko przez przypadek. Tak jak my teraz. Jeśli więc wyjdziecie stąd sami znów znajdziecie się w głębokiej. I będziecie musieli wydostać się z niej sami. I raczej macie marne szanse, że uda wam się wrócić tutaj ponownie. - gdy stalkerki wyszły i Nick został sam z hibernatusami obwieścił im swoją decyzję. Zamierzali stąd spadać. I jak zwykle wcale nie namawiał hibernatusów na wspólną wycieczkę ale uprzedził o możliwych perspektywach pozostania w tym miejscu.

- Nam się czas kończy. Musimy jeszcze wydostać się z głębokiej. A długo byliśmy, dostaliśmy sporą dawkę strefy. Nie chcę ryzykować większej. Dlatego my spadamy stąd. - wyjaśnił motywy swojej decyzji. I na dowód, że nie rzuca słów na wiatr wziął swoje buty i zaczął je nakładać.




Pustkowia




Mervin i Marian



Wydawało się, że duet stalkerów wolałby zostać sam aby przedyskutować kwestię co dalej robić. Ale mieli przestzeń na cztery osoby wielkości przeciętnej sypialni w przeciętnym domu. Mocno zdewastowanej przez nie wiadomo ile czasu i czynników i ograniczonej bańką dymu wytwarzaną przez śmieczki ale jednak sypialni. Trudno więc było o warunki dyskrecji w tak małej przestrzeni. Mimo to stalkerzy próbowali gdy stanęli przy sobie i zaczęli coś cicho rozmawiać ze sobą. Z początku nie bardzo było słychać co ale gdy dyskusja nabrała emocji przestali się tak dobrze kontrolować.

- Abi, przecież jeszcze nic nie mamy. Dopiero mieliśmy wchodzić do głębokiej. Mamy zawrócić teraz? Z pustymi rękami? - Chris próbował przekonać partnerkę racjonalnymi argumentami. I chyba liczył, że to powinno zadziałać.

- Jak nic Chris? A oni? - Abi wskazała bokiem głowy na dwóch brudnych i wymęczonych hibernatusów.

- Oj tam… Damy im trochę zapasów, powiemy jak iść i chyba sobie poradzą. Jakoś do tej pory głęboka ich nie wykończyła to chyba sobie poradzą. Czasem nie tylko stalkerom udaje się dotrzeć do muru nie? Przecież nawet ten twój Nick też wywinął taki numer jak jeszcze nie był stalkerem prawda? - brodacz nie wydawał się zachwycony propozycją koleżanki. Mówił jak ktoś stojący u progu jaskini ze skarbami i tajemnicami do odkrycia co tylko czekają by je zdobyć. A ona chciała by zawrócił z samego progu.

- Odwal się od Nicka Chris. Nick na pewno by ich nie zostawił. Nigdy nikogo nie zostawiał. Każdemy dawał szansę. - Abi burknęła dość oschle. Chris potrząsnął z niedowierzaniem głową.

- Nikogo nie zostawiał? A oni? - Chris robił się coraz bardziej zapalczywy. Wskazał brodą na dwóch obserwatorów tej sceny jacy byli ledwo ze dwa kroki dalej.

- Nick dał każdemu wybór czy wolą iść z nami czy nie. No i koledzy woleli pójść własną drogą. - skoro dyskusja robiła się coraz bardziej jawna to i Abi wróciła już do normalnego tonu.

- Zawsze wywlekasz tego swojego Nicka… - burknął z niechęcią i wyrzutem Chris znów kręcąc głową i patrząc gdzieś w obłoki ciemnego dymu jaki przesłaniał widok na świat zewnętrzny. Ale też to działało i w drugą stronę. Świat zewnętrzny zdawał się mieć kłopot zajrzeć do takiej bańki.

- Bo mnie nauczył więcej niż ktokolwiek. I mówił, że każdy zasługuję na szansę by walczyć o swoje życie. A pierwsi stalkerzy byli przede wszystkim ratownikami a dopiero potem odkrywcami. Jaką damy im szansę jak ich tu po prostu zostawimy? - powiedziała dobitnie jakby objaśniała jakiś stalkerski dogmat. A na koniec wymownym gestem wskazała na dwóch poobijanych i brudnych “turystów”.

- To było wredne. Poniżej pasa. - Chris skrzywił się jakby mu kazała wypić kubek czystej goryczy. Złożył dłonie na swoich biodrach i znów pokręcił głową. W końcu obrzucił uważnym spojrzeniem i Polaka i Brytyjczyka jakby szacował ich stan czy możliwości.

- Bez ciebie nie dam rady Chris. Jestem tylko techmikiem. Potrzebuję stalkera by stąd wrócić. - Abi nagle zmiękła i złapała Chrisa za rękę. Zrobiła się bardzo prosząca i bardzo kobieca. Takiemu zestawowi trudno było odmówić jakiemuś mężczyźnie. No a przynajmniej Chrisowi.

- Dobra. Niech będzie. Wracamy do samochodu. - sapnął zrezygnowany brodacz. Za co dostał serdeczny uśmiech i całusa w brodaty policzek. - To odpocznijcie tu. A ja zobaczę czy te cholery przestały się tu kręcić. - powiedział już tak trochę do całej trójki. Po czym pozbierał swoje rzeczy i wyszedł znikając w ścianie z pionowego dymu.

- Uważaj na siebie. - Abi pożegnała go jeszcze życzliwymi słowami, jeszcze słyszeli jego kroki cichnące kroki na korytarzu ale po schodach już nie.

- To spróbujcie odpocząć. Jeśli tych hellhoundów nie będzie to spróbujemy stąd wyjść. - gdy zostali we trójkę techmiczka z okaleczoną twarzą zwróciła się do dwójki hibernatusów.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 05-01-2021, 08:48   #362
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
- Idziemy, idziemy z wami, panie kapitanie – Sigrun machnęła ręką i sama rozpoczęła pakowanie plecaka. - Przecież czekaliśmy na was cały czas, te wkręty z kamerami to po to, żeby przypadkiem nie zagryźli nas w nocy albo inne gówno.

Sigrun nie zdziwiła się, że Wielki Joe nie żył. Istniało spore prawdopodobieństwo, że reszta chłopaków, która postanowiła iść samopas także już do tego czasu gryzła piach lub przemieniła się w dziwaczne klony siebie samych stworzone przez Strefę.

Odpowiadając na uwagę na temat Cleo, rzekła:

- To jest prawda. Cleo steruje tym całym szajsem i dlatego ten uniwerek jeszcze się nie zapadł pod sobą. Czy jest to kwestia tego, że mamy tutaj iglicę, to chyba sprawa drugorzędna. Sztuczna inteligencja hologramu na pewno wie, co się tutaj stało. Chcieliśmy się włamać do serwerów, żeby zabić czas, ale nie zdążyliśmy, bo przyszliście. Jeśli tam faktycznie są maszyny, to istnieje szansa, że moglibyśmy to dać pod hakowanie. Co z tego przyjdzie, nie wiem, ale mam wrażenie, że można sporo się dowiedzieć.

Spakowawszy plecak, w którym nie zabrakło miejsca na papierosy i alkohol, rzuciła jeszcze:

- Tak jak mówiliście, zbieramy dupy w troki i spierdalamy stąd. Czujniki są rozstawione i kamerki też. Jeśli to ustrojstwo przetrwa aż do czasu, kiedy ktoś tutaj znowu przyjdzie, to jest historia, więc wykminią, co tutaj się robiło od czasu, jak wyszliśmy. Tyle w tym temacie. Pokminiłabym, co robi Cleo w tym swoim grajdole i jaka jest rola Instytutu w Strefie, ale prawda jest taka, że alko prędzej czy później by nam się skończyło, a to byłaby tragedia. Więc możemy spadać
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest teraz online  
Stary 05-01-2021, 13:47   #363
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Stalkerzy przyszli, popatrzyli, pogadali - i gówno z tego wyszło. A dokładniej - okazało się, że nie potrafią powiedzieć nic sensownego.
I że muszą ruszać w drogę, jak najszybciej, zanim Strefa wlezie im w dusze.

- O co chodzi z tym glifem piątki? - spytał.
- Na iglicy jest numeryczny glif czyli odpowiednik cyfry 5 - odparł wyjątkowo rozmowny Nick. - Stąd wniosek, że to numer i powinny być gdzieś jeszcze te od jeden do cztery.

David skinął głową.

- Gdyby udało się zhakować system, to pewnie i nad tymi robotami dałoby się zapanować - dorzucił do tego, co powiedziała Sigrun. - Ale skoro mówicie, że nie macie czasu, to nic z tego, fakt.

Miejscówka była niezła i, na pozór przynajmniej, bezpieczna, ale zostawać tu dłużej i próbować wychodzić ze Strefy na własną rękę nie zamierzał. Spakował swoje rzeczy, a do plecaka schował kawałek iglicy, który (podobnie jak Abi) odłamał od większej całości. W końcu co dwa artefakty, to dwa.
Uzupełnił też zapas jedzenia i picia.

- Możemy iść - powiedział, dopinając paski plecaka. - Zgasimy światło, zamkniemy drzwi i w drogę.
 
Kerm jest offline  
Stary 06-01-2021, 21:34   #364
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Wspólnie z MG

Anglik nie miał ochoty na zadumę, lecz mimowolnie zapatrzył się w kłębuszki dymu. Znowu dotknęło go poczucie jakiejś niepojętej nierealności. Cały ten przedział czasowy od momentu wybudzenia w Strefie mógł równie dobrze być narkotykowym zwidem. Fałszywą, oszukańczą projekcją mózgu. Mógł być, zwłaszcza patrząc na Abi i to, że przed chwilą rozmawiali o wydarzeniach sprzed kilku lat, a stalkerkę pożegnali zupełnie niedawno przed wyprawa do instytutu. Umysł, który Mervin zawsze uważał za swój atut i siłę, ogarniały teraz pokłady wątpliwości. Był ranny to akurat fakt niezaprzeczalny. Co do pozostałych kwestii, pewność go opuszczała. Smużki dymu wędrowały pod sufit, przesyciły pomieszczenie szamańskim rytuałem. Do kompletu brakowało jeszcze tylko muzyki z ery hippie, bądź jamajskich rytmów...
W ciszy, która zapadła biolog słyszał każde słowo rozprawiającej ze sobą dwójki. Szybko pojął, że rozmowa może mieć kolosalne skutki dla ich przyszłości.

Miał już wyrobione zdanie o stalkerach. Wydawali się stanowić specyficzną, jednolitą grupę wykonującą tę samą profesję. Różnili się charakterami, ale nie posądzał ich o zbytni altruizm. Nawet coraz bardziej powątpiewał w ich szczere intencje. Jedynie Abi zdawała się przeczyć tej surowej ocenie, ale z jej słów wynikało, że nie jest stalkerką z krwi i kości.

Może strefa zmieniła ich psychikę? Norton, Chris i reszta mieli już swoistą strefową tożsamość? Zona przeniknęła do ich ciał i umysłów. Uzależniła ich i stąd te kolejne wyprawy? Doktor przez chwilę starał się analizować ich specyficzne zachowania, ale dotarło do niego, że te rozważania nie mają obecnie żadnego sensu.

Marian i on rzeczywiście zdecydowali się na samotną wędrówkę. Drugi raz podjęliby chyba taką samą decyzję. Teraz los połączył ich znowu ze stalkerską bracią. Doktor miał deja vu. Ponownie wydawało mu się, że to Abi i Nick jak niegdyś dyskutują nad kolejną strefową przeszkodą. Za nic mając poglądy słuchaczy. Ostateczna decyzja mile go jednak zaskoczyła. Pojawił się promyk nadziei na lepszy dzień, choć świat nigdy już lepszy nie będzie...

- Masz rację. - powiedział z nutą słyszalnej sympatii. - Spróbujemy odpocząć, na ile warunki nam pozwolą. Dziękuję, że przekonałaś kompana do powrotu, doceniamy to, obaj - wskazał na Polaka.

- Wybacz mi pytanie, nie do końca jednak pojmuję, czemu nie rzuciłaś tego wszystkiego? - Mervin gestem zatoczył koło, jakby chciał objąć nim całą strefę z przyległościami. - Co skłania cię, by jeszcze tu wracać? Uparcie śnić ten strefowy koszmar, zamiast obudzić się do życia za murem? - westchnął, przecierając oczy i kładąc głowę na torbie z ekwipunkiem. Nie wiedział, czy zdoła usłyszeć odpowiedź nim ostatecznie zmorzy go zmęczenie.

- Dobre pytanie. Sama się często nad tym zastanawiam. I chyba każdy z nas. - Abi sprawdziła jak mocne jest jedno z krzeseł i chyba przeszło ten test jakości bo usiadła na nim. Uśmiechnęła się nieco sentymentalnym uśmiechem jakby biolog pytał o jakąś filozofię życia.

- My na to mówimy paradoks stalera. Jak jesteś tu to myślisz, żeby być tam, za murem, rzucić to wszystko w cholerę, więcej nie wracać a w ogóle, że to już ostatni raz. - powiedziała sadowiąc się wygodniej na krześle. Odpięła manierkę od pasa i zaczęła odkręcać nakrętkę.

- A jak jesteś tam to jak tylko przetrzeźwiejesz po powrotnej imprezie zaczynasz myśleć o kolejnej wyprawie.- zaśmiała się cicho nad tą ironią tych kolei losów. Chociaż pewnie gdy się samemu było w takiej sytuacji a nie patrzyło nieco z boku to nie musiało to być takie zabawne.

- Sama nie wiem. To trochę jak powołanie. Niektórzy tak mają. Strefa wygrywa. Rozwaliła cały dawny świat, wciąż prze do przodu. Jak ślimak. Ale jednak za każdym razem jak wjeżdżamy do strefy, to widać zmiany. Jak nic nie wymyślimy jak ją zatrzymać to w końcu pochłonie nasz wszystkich i to co zostało z naszego świata. Za rok, za dziesięć, za sto lat. Ale w końcu to zrobi. - pokręciła głową na to przekleństwo świata w jakim przyszło im żyć. Więc upiła łyk ze swojej manierki.

- Więc ją badamy. A jak nie działają tu drony, urządzenia, próbniki to zostaje wysłać ludzi. Ale zwykli ludzie… - mówiła powoli i niezbyt wesołym tonem. Gdy nagle sobie o czymś przypomniała i spojrzała na obu hibernatusów. - No już chyba sami wiecie jak to jest ze zwykłymi ludźmi w strefie. - uśmiechnęła się łagodnie jak się zorientowała widocznie, że ten fragment tego o czym mówiła duet przyjaciół powinien znać osobiście.

- No więc spada to na nas. Stalkerów. Przychodzimy, szperamy i liczymy, że to co zdobędziemy pozwoli rozgryźć jakiś sekret strefy. A jak się ich rozwiąże odpowiednio dużo to kto wie? Może się uda znaleźć sposób na tą strefę? - dodała tak jakby miała nadzieję, że tak właśnie będzie. Teraz, jutro, kiedyś. Ale, że z tych skrawków uda się uszyć materiał jaki weźmie w karby tą morderczą strefę.

- A trochę też ambicja. By być tym którym odkryje coś przełomowego. Aż inni nazwą coś twoim imieniem, zaczną robić tak jak ty. Albo rozgryźć jakieś zagrożenie. ze strefy. By być tym co wrócił stamtąd kto jeszcze nikt nie wrócił. Trochę też jak z odkrywaniem nowego lądu. Albo wchodzeniem na wysoką górę. Wyzwanie. Ciekawość. Poczucie, że jesteś pierwszym człowiekiem jaki tutaj jest. No i ciekawość. Ciekawość co jest za następnym zakrętem. - Abi snuła te rozważania dając pochłonąć się temu tematowi. Mówiła jakby sama zastanawiała się nad tym po raz nie wiadomo który.

- Oczywiście to droga jednokierunkowa. - powiedziała podnosząc głowę i uśmiechając się smutno do biologa. - Jak się nie wycofasz na czas to w końcu ci się nie uda. I zostajesz w strefie. Odliczasz kolejne wyprawy i przed kolejną zastanawiasz się czy to będzie tym razem. Czy to będzie ta wyprawa z której nie wrócisz. W końcu ile razy można trafić na pustą komorę jak grasz w rosyjską ruletkę prawda? - westchnęła nad tym stalkerskim losem. Jakby mimo świadomości ryzyka i tych prawideł jakoś nie umiała się z tego wyplątać. Albo może nie chciała.

- Możesz mieć rację... syndrom stalkera - powiedział z rezygnacją zauważalnie ziewając. - To przecież studium naszej ludzkiej natury. Nie poddawać się, buntować, szukać odpowiedzi. Strefa to po prostu odbicie nas samych, naszych poszukiwań, naszego strachu, wreszcie naszych błędów. Tak, zdecydowanie naszych błędów.. strefa... - mamrotał Brytyjczyk zawieszony między jawą, a bliskim snem. - Błędów, których już nigdy nie naprawimy...

Mervin zasnąwszy był już po drugiej stronie muru, oddzielającego go od wpływu strefy.
 
Deszatie jest offline  
Stary 13-01-2021, 09:47   #365
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Marian przysłuchiwał się w milczeniu dyspucie ratowników. Chris może uratował ich przed psiakami, ale teraz wydawało się, że był gotów zmarnować granaty na nic. Nawet jeśli odpoczną, obaj są markerami. Doposażenie ich nic nie da, dopóki nadal nimi będą, a co gorsza, Marian czuł się zbyt słaby by bronić biologa na ostatniej prostej. Na szczęście Abi udało się przekonać swojego kompana.
- To jest biolog. Naukowiec. - powiedział do Chrisa. - Nie wracasz z pustymi rękoma. On może nam pomóc wyjaśnić to co się tu stało. - mówił z trudem. Po raz pierwszy od dłuższego czasu czuł się bezpiecznie... bezpieczniej - poprawił się w myślach. Jego ciało zaczynało dawać oznaki wszystkiego co go do tej pory spotkało. Walczył by nie zasnąć, by dowiedzieć się więcej, ale czuł jak powoli przegrywa tę walkę.
- Albo, jak żyć za murem. - dodał poprawiając się, bo tyłek zaczął go boleć od zimnej posadzki. Nie kłopotał się z wyjęciem śpiwora, było mu powoli coraz cieplej, a to oznaczało niechybnie szybki sen.
- Jak tylko stąd wyjdziemy ogary podejmą nasz trop. Jak sam powiedziałeś, obaj jesteśmy markerami. -
Westchnął. Nie miał zamiaru mówić ojcu jak ma dzieci robić, liczył, że Chris zrozumie, że odejście hellhoundów nie otworzy im nagle bezpiecznej drogi.

Spojrzał na Abi. - Co z resztą? Co znaleźliście w instytucie? - spytał. - Znaleźliście Joe? -
 
psionik jest offline  
Stary 16-01-2021, 00:56   #366
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Informacje przekazane przez stalkerów nie były optymistyczne. Zginął Joe, zginął też Pszczółka. Żołnierz i spec od maszyn. Sigrun z pewnością byłaby w stanie włamać się do sieci komputerowej z serwerowni, ale jeżeli trzeba było po drodze walczyć z mechanicznymi strażnikami, to bez porządnych strzelców zanosiło się na kilka kolejnych trupów. A tego stalkerzy nie byli gotowi udźwignąć. Instytut wydawał się nieco ich przerastać. Nie byli gotowi na dokładniejszą eksplorację tak z marszu. Potrzebowaliby więcej ludzi i broni, której nie nosili z przyzwyczajenia, gdyż w strefie przynosiła więcej szkody, niż pożytku.

Koichi pozbierał swoje rzeczy oraz dwa znalezione skoroszyty z danymi. Zapytał Abi, czy nie orientuje się co to jest. Pozostali stalkerzy nie wyglądali mu na typy naukowców.

Neuronóż był najważniejszą bronią, z jaką Japończyk się spotkał. Mimo że nie działała specjalnie w schronie, to w strefie za jego pomocą można było paraliżować stwory. A nie zabijać. Doskonały gadżet podczas walki z hellhoundami - trzymać dystans za pomocą łomu, a jak się zbliży to trafić niewidzialnym ostrzem noża… Koichi przeanalizował w głowie kilka wariantów takiej walki. Były na tyle optymistyczne, że były członek yamaguchi-gumi postanowił zabrać broń ze sobą. Poza tym nie miał wiele dobytku. Uzupełnił wodę i zapasy, sprawdził, czy nigdzie nie zawieruszyły się jego przedmioty i był gotowy do drogi. Choć do powrót do głębokiej strefy wcale mu się nie spieszyło. Po chwili rozluźnienia w schronie trzeba będzie wrócić do liczenia kroków, oddechów, rozglądania się bacznie wokół i unikaniu kłopotów.
 
Azrael1022 jest offline  
Stary 18-01-2021, 13:52   #367
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 54 - Mur!

Mur


Wszyscy



- No to wracamy do cywilizacji. - Abi nie mogła powstrzymać się od wesołego tonu, spojrzenia i uśmiechu gdy spojrzała na kierowcę.

- Ta je psze pani. - Harry uśmiechnął się pogodnie. Przed przednią szybą widać było prostą drogę. Jakieś wraki samochodów na poboczu, nawet wypalony śmigłowiec gdzieś w polu. Ale gdzieś tam z przodu widać było poziomą smugę która powoli zmieniała się w kreseczkę i krechę aż wreszcie w pasek jaki ciągnął się przez zielone pola i wzgórza.

- Nick. Obudź się. Dojeżdżamy do muru. - Abi odezwała się do jednego z pasażerów jaki spał na ławeczce terenówki. Norton odkąd wyjechali z lotniska większość drogi przespał. Złożył ręce na piersi, oparł głowę o szybę i tak spał na siedząco. Zupełnie jakby odsypiał ten pobyt w strefie. A ocałała trójka miała pozostałe trzy miejsca siedzące.

Harry był wspólnikiem pary stalkerów. Tym trzecim co czekał na nich przy samochodzie. Był ubrany w kombinezon maskujący snajpera i karabin z lunetą też wskazywał na taką właśnie profesję. Nawet to, że pojawił się dopiero jak para stalkerów weszła do jednego z w ielu hangarów. Widocznie wcześniej był gdzieś na swoim stanowisku pilnując ich mienia. Pewnie widział jak cała piątka nadchodzi bo jak odsłonił maskę z siatki jaką zasłaniał twarz przywitał się ze stalkerami.

- Dobrze was widzieć. Ostatnia klepsydra się prawie przesypała. Już zaczynałem się martwić. - powiedział ściskając się po przyjacielsku z Abi i nieco mniej serdecznie z Nortonem. Ale dało się wyczuć, że stanowią zgraną trójkę. Potem Nick poszedł po coś do samochodu.

- Widzę, że gości przyprowadziliście. - snajper spojrzał z zaciekawieniem na trójkę hibernatusów jaka stanęła obok. Więc Abi zaczęła pełnić rolę gospodyni przedstawiając tej trójce Harry’ego co był im wspólnikiem i kumplem no i zostawał pilnować terenówki no i kierowcą i mechanikiem. Miał wiele talentów no ale nie był stalkerem na tyle by włazić do głębokiej jak pozostała dwójka. Dlatego zostawał na zewnątrz i czekał na ich powrót.

- Cholera. Ledwie się udało. - Nick wtrącił się w rozmowę pokazując trzymaną w ręku klepsydrę. Trzymał i patrzył na nią jakby była ważna. Mieniący się pył w klepsydrze rzeczywiście już prawie się przesypał do końca.

- No. Mówiłem wam. Już się zaczynałem martwić. - Harry pokiwał głową obwiązaną luźną chustą. Jakby ją zawiązał na twarz to w ogóle by wyglądał jak jakiś Arab. Chociaż rysy miał raczej europejskie.

- Oj… No faktycznie… - Abi zrobiła gest wachlowania jakby zdała sobie sprawę, że zdążyli w ostatniej chwili.

- Nie ma co czekać. Szykuj szprycę. - Nick mówił jakby przypomniał jej o jakiejś procedurze. Stalkerka pokiwała głową i podeszła do tyłów terenówki. Musiała nieco odgarnąć siatkę maskującą jaka była narzucona na maszynę. Po chwili jej partner do niej dołączył i dał sobie wstrzyknąć coś ze strzykawki. Potem Abigail sama zrobiła sobie podobny zastrzyk.

- No to nie będzie zbyt przyjemne. Zostawmy ich. Jesteście głodni? - Harry widocznie zdawał sobie sprawę co teraz się stanie. I niejako przejął trójkę gości pod swoją komendę. Zaprowadził ich do jakiejś dawnej kanciapy w jakiej było biuro a obecnie jego kryjówka. Bo był prymus, śpiwór i nawet trochę jedzenia, puszka z kawą, baniaki z wodą.

- Musicie trochę poczekać. Nie spodziewałem się tylu gości. Ale zaraz coś na to poradzimy. - we czwórkę w ten kanciapie było trochę ciasno. No a jednak jakoś się pomieścili i oporządzili. Skończyli już jeść i Harry chociaż był nieco małomówny to jednak wydawał się być cichym optymistą. Z charakteru wydawało się mu być nieco bliżej do Abi niż do jej ponurego partnera. Ci zresztą pokazali się nieco później. Wyglądali dość mizernie. Jakby ich walec przejechał albo wstali z kacem czy inną grypą. Chociaż wydawało się, że pozostała czwókrka ledwo zdążyła przygotować i zjeść posiłek.

- I jak było? - Harry zapytał z ciekawością z jaką niedawno przy tej kolacji czy śniadaniu pytał pozostałą trójkę.

- Strefowo. - burknął Nick siadając na wolnym krześle i wyciągając dłonie do ciepła prymusa. Harry prychnął z rozbawienia jakby obaj dopełniali jakiś swój rytuał.

- Nie uwierzysz co się stało! - Abi za to dla odmiany okazywała młodzieńczą radość i entuzjazm.

- Trafiliśmy na Pszczółkę i Kari! A oni na Instytut! A na samym początku ten pomysł Nicka zadziałał i udało nam się odnaleźć ten schron! I właśnie ich znaleźliśmy w środku! Ale na początku było ich o wiele więcej. - stalkerka w paru krótkich zdaniach streściła to co uznała za najważniejsze wydarzenia podczas tej wyprawy do głębokiej.

- Instytut? Powaga? - wzmianka o Instytucie zdumiała kolegę i zrobiła na nim ogromne wrażenie. Spojrzał jeszcze na Nicka ale ten w milczeniu pokiwał głową. I zaczął nabierać sobie do menażki tego co jeszcze gotowało się nad prymusem.

- A Pszczółka i Kari? - snajper zapytał o wspomnianych kolegach z branży. Abi żachnęła się i zmieszała. Spojrzała na Nortona.

- Pszczółkę wykończył Instytut. A Kari postanowiła tam zostać. - powiedział stalker wracający z 18-ej wyprawy do głębokiej. Teraz Abi potwierdziła jego słowa ze smutkiem w oczach.

Kari chyba zaskoczyła wszystkich gdy podeszła do nich w szlafroku jak już cała piątka była gotowa i spakowana do wyjścia. Chyba najbardziej stalkerzy byli zdziwieni widząc ją wciąż w szlafroku i kompletnie nie gotową na powrót do strefy.

- Ja tu jednak zostanę. Ale wy idźcie. - oznajmiła partnerka Pszczółki ze złożonymi na piersi ramionami.

- Ale Kari, jak zostaniesz nie wrócisz życia Pszczółce! Chyba nie chcesz tu się zabić co? - Abi zareagowała wtedy pierwsza próbując przekonać przyjaciółkę do zmiany zdania.

- Kari to, że teraz trafilśmy na ten Instytut to fart. Nie wiem czy uda nam się tu trafić ponownie. Nie wiadomo kiedy tu ktoś trafi ponownie. Będziesz tu sama z tymi trupami nie wiadomo jak długo. - stalker postawił na racjonalne argumenty i zareagował w bardziej stonowany sposób. Ale nie wyglądał jakby decyzja koleżanki go ucieszyła.

- Wiem Nick. Ale zostanę. Może jak się skończy prowiant to spróbuję wrócić. Może coś tutaj odkryję ciekawego? Albo pomogę komuś jak tu ktoś jednak trafi. A jak zmienię zdanie to wrócę. - Kari uśmiechnęła się nieco smutno ale łagodnie. I w końcu postawiła na swoim. Abi zmyła głowę Nortonowi, że chce jej na to pozwolić ale ten ją zapyta jak sobie wyobraża niesienie dodatkowego związanego czy nieprzytomnego ciała przez głęboką. No i w końcu się pożegnali z Kari. Dziewczyny się popłakały i ściskały się jak siostry co miały się już więcej nie zobaczyć. Potem już w głębokiej Abi była przygnębiona. Dopiero jak dotarli na lotnisko i spotkali się z Harrym jakoś odzyskała werwę i chęć do życia.

Na lotnisku panowała bezimienna mgła. Trudno było powiedzieć czy jest dzień czy noc. Wyglądało jak jakiś ponury świt albo zmierzch który się nie kończył ani nie zacznał. Po prostu trwał. Więc trudno było określić ile czasu spędzili na lotnisku. Trzy posiłki. Ten pierwszy po powrocie i jeszcze dwa. Nim Nick dał znać, że już. I wtedy zwinęli swoje manatki do terenówki i wyjechali z tego lotnika.

Jechali przez pola, lasy, rzeki, wiadukty, wioski i stacje benzynowe. Wjeżdżali w głęboką wodę, że wlewała się do środka pojazdu i przez fosworyzującą mgłę. Widzieli w oddali cienie sylwetek przemykających gdzieś dalej a czasem zatrzymywali pojazd by coś przeczekać. Raz ich chyba coś chciało zaatakować na jakimś postoju bo Abi wybiegła przestraszona podciągając spodnie w biegu. Ale to coś Nick odstraszył gwizdkiem i to coś się zmyło skąd przylazło. Aż wreszcie okazało się, że ta krecha do jakiej się zbliżali to mur.

- Rzeczywiście. - Nick przetarł zmęczoną i zaspaną twarz gdy wyjrzał na widok przed przednią szybą. I za bocznymi też. - Ciekawe który będzie rok jak wrócimy. - powiedział nieco sennie schylając się po termos z kawą. A Harry zwolnił gdy zbliżali się do jakiegoś checkpoint. Były zawalidrogi, spowalniacze i uzbrojeni na wojskową modłę strażnicy na dole i na górze. Na samej górze wieżyczki były stanowiska z ciężką bronią jakich lufy śledziły zbliżający się pojazd ale to chyba była norma bo nikt ze stalkerskiej trójki nie wydawał się tym przejęty.




Mur



Mervin i Marian



- I naprawdę nie byliście tu wcześniej? - Abi zajęła miejsce pasażerki więc dla duetu hibernatusów została tylna kanapa terenówki. Chris chyba przebolał to, że ta ekspdycja nie zakończyła się penetracją głębokiej strefy bo potem jak do nich wrócił to już więcej nie wracał do tego tematu.

Wydawało się, że pełnił rolę podobną do Nicka. Był tym co czytał teren i znajdywał drogę. I tak samo jak kiedyś Nickowi tak teraz Chrisowi Abi zdawała się ufać całkowicie i nie kwestionowała jego wyborów. Te hellhoundy im tak całkiem nie odpuściły. Więc para stalkerów wzięła dwójkę hibernatusów w środek. Abi każdemu z nich wręczyła w dłoń zapaloną śmieczkę którą sama sprokurowała i wręczyła im kiedy i gdzie indziej. Więc obaj szli z tymi odpalonymi flarami co dymiły na potęgę. Z przodu szedł Chris a pochód zamykała Abi. Chris przy pomocy swojego kompasu zawsze zdawał się wiedzieć kiedy hellhoundy się zbliżają. Wówczas kitrali się gdzie się da, Abi pryskała ich wszysktich jakimś sprejem i zamierali otoczeni dymem licząc, że stwory sobie pójdą. No i szczęście im sprzyjało na tyle, że za każdym razem sobie szły gdzieś dalej.

I tak doszli do jakiejś stacji benzynowej położonej na parkingu jakiegoś marketu. Tam jak się okazało była improwizowana baza czy raczej obóz stalkerów. Właściwie to jakiś ich kolega i ta terenówka jaką teraz jechali.

- Już? Tak szybko? Nawet jedna klepsydra się nie przesypała? Kto to? - tak ich powitał ten trzeci. Mark jak się okazało. Nie ukrywał zaskoczenia, wręcz zdumienia tak szybkim powrotem. I pytał jakby się spodziewał czegoś strasznego bo dało się wyczuć niepokój w jego głosie i spojrzeniu.

- Trafiliśmy na nich. - Chris skinął głową na dwójkę mizernie wyglądających hibernatusów. Abi przejęła rolę gospodyni i poznała wszystkich ze wszystkimi.

- To ryzykowne. Stracony czas go może dogonić jak wlazł w tak silną czasówkę. - trójka stalkerów dyskutowała o Marianie. Wydawali się być zaniepokojeni. Zwłaszcza jak Chris pokazał wynik na swoim kompasie gdy przystawił go w pobliże Polaka. Strzałka poruszała się całkiem szybko. Jakby Marian był zrobiony z samego magnesu. A przy Mervinie poruszała się o wiele spokojniej. Jednak stalkerów wydawał się niepokoić ten wynik.

Zastanawiali się nad tym przez cały posiłek. Tak samo jak to co robić dalej. Chris chyba chciał mimo wszystko wrócić do strefy. Teraz przecież goście mogli zostać pod opieką Marka który wydawał się być bardziej technikiem i lekarzem niż wojskowym czy zwiadowcą. Mógł być odpowiednią osobą do takiej roli. Potem wszyscy się pospali i zjedli kolejny posiłek. Ostatecznie stanęło na tym, że czas jednak wracać.

Było wystarczająco okazji by porozmawiać między sobą. Zwłaszcza podczas jazdy terenówką gdzie i tak byli na siebie skazani. Ze stalkerów najwięcej do powiedzenia miała Abi bo tylko ona była na tamtej wyprawie w jakiej jeszcze z Nickiem uwolnili z kriogenicznych trumien grupkę przybyszów z dawnego świata.

- Do muru dotrała Sigrun, David i Koichi. Joe sam się znalazł. Ale zginął w Instytucie. On i Pszczółka uratowali nam życie. Mnie, Nickowi i Kari. Ale zapłacili za to najwyższą cenę. - powiedziała nieco zamyślonym i smutnym tonem. Potem po krótce streściła tamtą wyprawę sprzed lat. Kari postanowiła tam zostać. Nikt jej nigdy potem nie widział. Ani nie trafił na Instytut. Chociaż z Nickiem bardzo próbowali przez kilka kolejnych wypraw. Ale nie udało im się. W końcu jak zabrakło Nicka i Abi zaczęła współpracę z Chrisem i Markiem darowała sobie. W strefie nie dało się zaplanować trasy czy odnaleźć coś co by sobie życzyło.

Ale tamta wyprawa coś jednak przyniosła. Udało się zdobyć jakieś zapiski, dokumenty i papiery. Oraz przewieźć je za mur. Dopiero tam różni spece i stalkerzy i jajogłowi zajęli się tym tak profesjonalnie. Badali je z rok i właściwie nadal się nimi zajmują. W końću to jak relikwia nie tylko z głębokiej strefy ale i na wpół mitycznego Instytutu.

Na swój sposób to było jak zapiski z prehistorii strefy. Z samych jej początków jak jeszcze nikt za bardzo nie wiedział z czym mają do czynienia. Po ewakuacji studentów i profesorów obiekt przejęło wojsko. I jacyś naukowcy. Być może oni właśnie wóczas dali początek badaniom strefy i położyli podwaliny pod fundamenty jakich używano do dziś. Prawdopodobnie potraktowali strefę mieszanką rozpylaną z wojskowych transporterów. Te jakie stały przy bramie Instytutu. Mieszanka była jakąś samoreplikujacą się nanotechnolgią bazującą na cząstkach strefy. Wizyalnie objawiała się jako ta charakterystyczna, czerwona mgła. Ograniczała i spowalniała rozpszestrzenianie sę strefy. Ale też miała nieprzyjemne skutki uboczne.

Był też inny mechanizm. Coś co nazwali polem stabilności. Przewodniki ściągały do siebie energię strefy i kumulowały w jakichś akumulatorach. Gdy masa osiągnęła punkt kretyczny następowało wyładowania jakie wypalało całą tą energię. A może odsysało z pworotem do strefy. Tego do tej pory nikt nie był pewny na 100%. Tak samo jak tego czy skok Instytutu był zamierzony czy był efektem ubocznym. Ale właśnie dlatego na terenie tego Instytutu praktycznie nie było strefy. Tyle co w płytkiej i to bardzo słabej. Ale dlatego też na ten Instytut można było się napatoczyć przypadkiem tak jak to się przytrafiło Pszczółce i Kari.

- Ale nie udało nam się odtworzyć tej technologii. Mamy tylko te hipotezy. Wielu rzeczy się domyślamy ale nie mamy jak tego sprawdzić empirycznie. - przyznała z żalem stalkerka. Tak jak mówiła wcześniej, chociaż udało się poznać jakieś tajemnice strefy, nawet z tak legendarnego miejsca jak Instytut to tylko generowało to nowe tajemnicze i pytania na jakie odpowiedzi mogły przynieść kolejne wyprawy do strefy.

- I jak się czujesz? Lepiej ci? - Mark co siedział na tylnej kanapie razem z pozostałą dwóją spojrzał uważnie na Polaka. Pytanie było na miejscu. Ten nie czuł się za dobrze. I nie wyglądał jakby było z nim dobrze. Postarzał się.Teraz wyglądał jak o pokolenie starszy. Jakby miał ze 4 albo i 5 krzyżyków na karku. Pojawiły mu się pierwsze zmarszczki a pory skóry stały się wyraźniej widoczne. Wszelkie oznaki jakie u ludzi pojawiały się z wiekiem. Tyle, że u Polaka pogłębiło się to wszystko jak tylko opuścili głęboką strefę. Ale jakoś teraz się uspokoiło i coś ostatni kawałek drogi przestał się starzeć.

- Już prawie jesteśmy. Jak już tu dojechaliśmy to teraz powinno być dobrze. - Abi włączyła się do rozmowy odwracając się do nich do tyłu i wskazując dłonią na checkpoint przy murze do jakiego się zbliżali. Chris zwolnił a lufy automatycznych wieżyczek śledziły zbliżający się samochód.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 20-01-2021, 22:17   #368
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Odprawiali szamański rytuał, trzymając świece niczym flary wolności. Szli w eskorcie stalkerów, jak cenny, żywy ładunek. Co jakiś czas, można było dojrzeć poruszenie u Abi i Chrisa. Mężczyzna nerwowo wpatrywał się w swój strefowy „kompas” i dawał wskazówki. Najczęściej przykucali w jakimś załomie osłonięci przez wszechobecny dym, dodatkowo spryskani przez Abi jakimś tajemniczym specyfikiem, zapewne maskującym ich markery. O dziwo, to wszystko skutkowało.

Chociaż wyczulony słuch Mervina, wychwytywał jakieś odgłosy węszenia, szurania i czyjąś obecność, to szczęśliwie hellhoundy nie zaatakowały ich czwórki.

Spodziewał się dojść do lotniska, tymczasem wylądowali na małej stacji benzynowej żywcem wyjętej z rzeczywistości przedwojennej. Tamtejszy gospodarz zdawał się dobrze znać wędrowców. Mogli spokojnie zjeść posiłek i poczuć się w miarę komfortowo, skorzystać z toalety, legnąć na jakimś materacu, z puszką piwa. Spokój burzyła jednak dyskusja o Polaku i pętli czasowej. Mervin nie pojmował do końca skąd takie zaniepokojenie. Domyślał się jedynie, że znaczna różnica czasu potrafi uwięzić kogoś w zonie na zawsze, nie pozwalając mu się wydostać albo dołożyć mu tyle krzyżyków, że będzie już starcem po powrocie. Z rozmów wynikało, że strefowe odliczanie płynie inaczej, niż za murem.

- Jak sobie z tym radzicie podczas wypraw?- zapytał Chrisa. - Z tymi rozbieżnościami, te klepsydry wystarczą? - wskazał mało przekonywująco na prymitywne czasomierze w posiadaniu Marka.

Po kilku naradach decyzja została podjęta. Ruszyli autem w stronę Muru , by ostatecznie pożegnać strefowy koszmar.

Wóz podskakiwał na wybojach, droga była nieźle wyniszczona: kawałki asfaltu przeplatały się z szutrowymi odcinkami. Już wiedział skąd zaistniała potrzeba użycia terenowego auta. Był czas, żeby pogadać. Abi wyraźnie chciała przerwać monotonię podróży, lecz biolog stracił ochotę do rozmów. Wyciągnął swój notes, o którym by prawie zapomniał i chciał zapiskami zająć dłużącą się podróż. Doktor skupił uwagę nad pustą kartką, nerwowo klikał długopisem.

- Nie byliśmy...
- odpowiedział jakby zamyślony, nie patrząc na rozmówczynię, ani na okolicę. - To dobrze czy źle? I jak dla nas rokuje?

Cytat:
Wracamy. Wybudzeni... Zmizerniali... Ocaleni... Koszmar minionych dni zdaje się kończyć. Towarzyszy nam Abi i Chris - inny stalker, który zastąpił Nicka. Po rozdzieleniu naszej grupy, błąkaliśmy się z towarzyszem, po granicach dawnej metropolii. Prowadzeni przez strefę podszeptami, iluzjami i strachem. Miała nadzieję pochwycić nas w swoje sidła, tak, byśmy już nigdy nie powrócili do normalnego świata. Normalny to jednak określenie wielce wątpliwe. Abi mówi, że nieustannie toczy się bój o przyszłość. Tajemniczy instytut - wyspa i zalążek strefowych tajemnic, objawia się tylko czasem pojedynczym wybrańcom. Nie sposób tam trafić ponownie, nawet za pomocą kompasów. Naszym dawnym współtowarzyszom się udało, wynieśli stamtąd jakieś dokumenty, które mnożą tylko kolejne pytania na temat genezy anomalii. Na pewno coś poszło nie tak. Eksperyment naukowców i wojskowych z powstrzymaniem oddziaływania Zony powiódł się tylko połowicznie. Prawdopodobnie uwolnił nowe zagrożenia, których skutkiem jest obecna sytuacja. Ponoć instytut został oczyszczony, z tej nieznanej siły. Jednakże pozbył się złowieszczej energii, zasilając tym „promieniowaniem” tzw. głęboką strefę. Stąd właśnie rodzą się pytania, o ostateczne możliwości wpływu i kontroli nad materią, która powołana do życia, rozwinęła swoje niepokojące spektrum oddziaływania na wszystkie istoty. Mieliśmy okazję zetknąć się z tymi wytworami, które czyhały na swoje ofiary. I zebrały je, skutecznie uszczuplając nasze grono. Przywołam jednak imiona tych, którzy poświęcili swoje życie, nierzadko dla nas, byśmy ocaleli. Leila, Michael, Keira i Joe. Sprawili, że zawsze będziemy o nich pamiętać, będą motywować nas do starań, by Strefa nie osiągnęła swoich celów. Aby nie zdołała zatrzeć ludzkich osiągnięć, pamięci, tożsamości. Zmagania trwają, godzimy się z jej istnieniem, lecz nasza ludzka natura, każe nam uparcie bronić swoich wartości i nie poddawać się w zmaganiach z mroczną, piekielną osnową, powstałą z wypaczeń człowieczej wizji niesienia ratunku dla świata...
Z pisania wyrwały go słowa Abi do Mariana. Istotnie mężczyzna mógłby być już spokojnie dziadkiem wedle wszelkiej normy. Skóra wysuszyła się, zwiotczała i straciła witalność, włosy znacząco posiwiały, nawet wymuszony uśmiech i zęby zdradzały oznaki żółknącego szkliwa. Spoglądał na niego z troską.

- Wytrzymaj, bracie, już niedaleko! - pokrzepił go słowami, bo tylko tyle mógł w obecnej chwili zrobić. Polegali na sobie w czasie wędrówki i hart ducha wykazywany wielokrotnie przez Polaka pomógł im przetrwać najgorsze chwile zwątpienia. Słowo o swoistym rodzaju więzi i braterstwie nie zostało zatem wypowiedziane na wyrost.

W oddali zamajaczyły światła i zabudowania. Bramki kontrolne pojawiły się w zasięgu wzroku niedługo potem. Więc to jest ta granica Strefy? - pomyślał Mervin. Wyobrażał ją sobie inaczej, wyczekiwał, śnił o niej, a teraz na jego twarzy malował się grymas rozczarowania. Jakiś impuls kazał mu się obejrzeć. Przez przybrudzoną szybę bardziej czuł, niż mógł cokolwiek dostrzec. Cichym szeptem żegnał bramę do piekła Londynu... Swojego rodzinnego miasta, którego nigdy nie doceniał, otwarcie lekceważył, a momentami szczerze nie znosił... Przez moment ukłuła go niewymowna, trudna do wyjaśnienia tęsknota... Wydawało się, iż dopiero teraz pojął głębszy sens słów o stalkerach ukryty w rozmowie z Abi...

Tak...
Ściśnięty długopis ułamał się, a w dłoni pozostał jego okaleczony kikut.

Dr Mervin Morris Wilgraines nie zapisał w notesie ostatniego słowa o Strefie... ponieważ zamierzał jeszcze tam powrócić...
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 20-01-2021 o 22:39.
Deszatie jest offline  
Stary 22-01-2021, 14:40   #369
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wydostanie się ze Strefy okazało się dziecinnie łatwe - całkiem jakby zainteresowanie Strefy skupiło się na czymś innym. Wycieczka po zrujnowanym Londynie - tak można było nazwać zarówno spacer na lotnisko.

- David - przedstawił się Australijczyk, witając się z Harrym - wspólnikiem stalkerów, kierowcą, snajperem i bogowie wiedzą kim jeszcze był tamten. Ale najważniejsze było, że czekał tu na nich z terenówką. A podwózka do muru stanowiła perspektywę milszą, niż konieczność maszerowania na własnych nogach.

- A te zastrzyki to po co? - spytał. - Każdy stalker je bierze, czy tylko ci, co przebywają w Strefie zbyt długo?

Najwyraźniej zastrzyki były konieczne, ale z pewnością nie byly przyjemne, jako że po nich tak Abi, jak i Nick wyglądali na nieco... sfatygowanych.

* * *


Dojazd do muru, chroniącego zwykłych ludzi przed Strefą i jej wytworami, odbył się dość spokojnych warunkach - parę cieni na horyzoncie, coś co miało chrapkę na Abi - i to wszystko. Bo mgła nie była przecież niczym specjalnie dziwnym czy strasznym.
Sam mur, wieżyczki, strażnicy i karabiny też nie były czymś dziwnym. Niepokojące za to było to, co powiedział na końcu Nick.

- W jaki sposób czas płynie wewnątrz strefy? - spytał David. - I jak długo można przebywać w strefie bez skutków... ujemnych?

* * *


Mur oznaczał bezpieczeństwo i normalność. David jednak nie wiedział, jak odnajdzie się w nowej rzeczywistości.
Czy znajdzie swoje miejsce w tym innym życiu?
A może ucieknie od niego? Do Strefy...?
 
Kerm jest offline  
Stary 23-01-2021, 12:50   #370
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Pomimo zmęczenia i przerażającej sytuacji panującej dookoła było coś dziecinnie "fajnego" w chodzeniu przez ruiny z dymiącą świecą w ręce. Niczym z plakatów amerykańskich filmów, jak ocaleńcy z flarą stojący pośród gruzowiska na tle zniszczonych budynków. Choć tym razem było to prawdziwe życie, a Marian miał już swoje lata... cóż, mężczyźni chyba nie wyrastają z dziecka wewnątrz siebie. Dodatkowo szli w kierunku upragnionej wolności. Wszystko wydawało się tak surrealistyczne, wytłumione, dochodzące z oddali. Jakby obserwował kogoś innego, film, a jednocześnie coś więcej... grę?
Wreszcie doszli do checkpointu, gdzie czekał ich jeszcze jeden mężczyzna. Marian przywitał się dochowując wszelkich formalności. Od jakiegoś czasu wpadł w pewien rodzaj apatii. Było mu wszystko jedno o czym rozmawiają i jakie przełożenie ich rozmowa będzie miała na jego życie. Odpowiadał na wszelkie pytania związane z dziwną anomalią czasową. Miał jeszcze telefon dziewczyny. Wyjął go przyglądając się jej uśmiechniętemu zdjęciu na zablokowanym ekranie.
- Dałem jej nadzieję. - powiedział gdy inni nachylili się nad telefonem.
- Była taka uśmiechnięta i radosna gdy wyjeżdżaliśmy, a chwilę później obróciła się w proch... mam tylko nadzieję, że się nie cierpiała... że śmierć przyszła bezboleśnie. - wyłączył telefon. Nie potrafił znaleźć miejsca dla siebie. Wreszcie trójka miejscowych zdecydowała się na powrót, więc Marian zgarnął swój plecak i ruszył za innymi. Wsiadł na tył furgonetki zajmując miejsce przy oknie i przyglądał się tępo obrazom za oknem. Czyżby faktycznie im się udało? Czy dostaną się za ten mityczny mur? I co dalej?
Z zamyślenia wyrwali go towarzysze. Spojrzał na swoje odbicie w szybie. Swoje? Mężczyzna w odbiciu był inny, starszy. Spojrzał na swoje ręce... tak bardzo przypominały mu ręce ojca jakie zapamiętał na pogrzebie. Teraz jego wyglądały identycznie.
- Daleko jeszcze? - spytał. - W tym tempie zdążymy się zestarzeć zanim dojedziemy. - rzucił żartem w kierunku kierowcy. Zrobiło mu się sucho w gardle i dość niewygodnie na miejscu.
- Czy mi lepiej? Raczej nie. Obawiam się o odleżyny. - rzucił sarkastycznie, choć poważnie zastanawiał się, czy ten proces dałoby się odwrócić? Może cofnąć się nawet do swoich lat dwudziestych? może do bycia nastolatkiem? Chyba do tego konieczne będzie wrócenie do strefy. Wzdrygnął się mimowolnie skupiając się na drodze.
 
psionik jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172