|
Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
22-06-2019, 00:59 | #101 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 24 - Poranek z Rude Boy’em i Limp Bizkit 2054.09.17 - wczesne przedpołudnie; czwartek; pogodnie; ciepło; Sioux Falls, mieszkanie Betty Poranek to jest podobno wtedy jak człowiek wstaje kolejnego dnia. Nieważne o której. No to wedle tej punkowej filozofii to właściwie wstali właśnie rano. Co prawda pogodny, ciepły dzień za oknami sprawiał wrażenie już w pełni rozwiniętego odkąd Słońce wstało nad horyzontem ale w ekipie jaka zebrała się w mieszkaniu Betty nikt chyba za bardzo nie miał ochoty drążyć tego tematu jaki gdzieś tam zarzuciła lokalna gwiazda punk rocka. Zresztą akurat on i Lamia mieli chyba tutaj najmniej do gadania. Albo może na odwrót, najwięcej. Bo okazało się, że wstali na końcu. O tym poranku, w świetle dnia, te łóżko ze skotłowaną pościelą wydawało się jakieś dziwnie puste w porównaniu do obrazu zasypiającej gromadki jaką pamiętali przy zasypianiu. - Aha… no tak… wszystko mokre… - mruknął punkowiec gdy stękając sięgnął po swoje ubranie. I pewnie dopiero jak poczół tą wilgoć materiału skojarzył skąd zalatuje ten winny zapaszek. Na szczęście ktoś pomyślał i otworzył okno. Gwiazdor przemógł się i wyłuskał ze spodni swoje bokserki zakładając je na siebie i tak w końcu wymaszerował z sypialnii Lamii. Przy okazji prezentując swoje wytatuowane ciało w świetle dnia. - Brawo! Wreszcie wstaliście! - dziewczyny zgromadzone przy taktycznym stoliku w living room który na szczęście był prawie naprzeciwko sypialnii faworyty okularnicy przywitały ich brawami i rozbawionymi uśmiechami. Skład się trochę zmienił od łóżkowego. Nadal była Eve, Val i Diane. Ale zamiast Madi była Amy. O tej porze masażystka i pielęgniarka już pewnie od rana były na nogach w swojej robocie. Czyli zostały same. - Ojej, Rude Boy! Widziałam cię na koncercie w sobotę! - Amelia była pod wrażeniem chociaż nie całkowitym szokiem, że gwiazdor jakiego oglądała w starym kinie w ostatnią sobotę teraz wytoczył się w samych bokserkach do living roomu. Więc pewnie dziewczyny jej już naświetliły co i jak. Same dziewczyny siedziały okryte jak nie ręcznikami to szlafrokami i turbanami na głowach więc poranną kąpiel miały już za sobą. - No siema… - punkowiec od niechcenia machnął łapą na przywitanie i zajął wolną pufę opierając zmęczonym ruchem łokcie na kolanach i zawieszając wzrok na stole. A na stole było śniadanie! Jajka sadzone, tosty z serem, jakaś sałatka z pokrojonych ważyw w salaterce, wędlina no i na deser wpieki od Mario z przeciwka. Dziewczyny najwidoczniej zdążyły już częściowo coś wtarabanić ale jeszcze sporo zostało. - Będziesz łaził w samych gaciach? - Di zapytała z fascynacją oglądając prawie nagą sylwetkę swojego idola tak w świetle dnia tym razem. I całą kolekcję dziar jakie miał na sobie. - Wszystko mam mokre a nic nie mam. Może jakaś bluza w samochodzie. - gwiazdor westchnął ale przyjął od Amelii szklankę jakiegoś soku. To go ożywiło bo z miejsca wydudlił całą szklankę i oddał jej do ponownego napełnienia. - Poczekaj, może coś ci u nas znajdę. Betty to naprawdę ma mnóstwo ciuchów na różne okazje. - blondynka z grubym opatrunkiem na połowie twarzy zaoferowała się szybko i wstała podając mu znów napełnioną szklankę. - Nie no wolę chodzić w swoich mokrych niż w jakichś babskich. - jęknął jakby chciał dać, że aż tak nisko to jeszcze nie upadł. To rozbawiło towarzystwo przy stole no i Amelię która już otwierała jakąś szafę. - Nie bój się, są jakieś spodnie i bluzy, dla ciebie też się coś znajdzie. - zawołała wesoło drobna blondynka przebierając coś wewnątrz otwartej szafy. - Nagrzać wam wody? - Eve skorzystała z okazji i zapytała ostatnią parę jaka dosiadła się do stolika. Rude Boy wreszcie nawilżył gardło wystarczająco bo odstawił szklankę i zabrał się do kompletowania swojego talerza. - Cholera, jakbym wiedziała, że ostatnia będzie się kąpać z Rude Boy’em to jeszcze bym spała. - Indianka rzuciła z udawaną złością na to, że ta przyjemność spotka teraz Lamię. - Nie bądź egoistką. Kto wczoraj zabawiał się z nim najwięcej? A jak bym miała być złośliwa to bym wspomniała, że ty i on jako jedyni mnie wczoraj nawet nie dotknęliście. A ja taka byłam szeroko rozwarta i gotowa… - Eve szybko zripostowała Indiankę też uderzając w pseudo rozżalony ton i nawiązując do ostatniej nocy. - Dobra, dobra, tak tylko powiedziałam. Wyluzuj. Poza tym bzykałyśmy się we trzy w Mason całą noc. - motocyklistka widocznie nie szukała zwady ale jednak przypomniała o swoim wkładzie we wzajemną integrację podczas wycieczki do Mason City. - Jakbym miała być złośliwa to bym powiedziała, że z Lamią też bzykałam się w Mason. I nawet w drodze do Mason. A wczoraj jakoś o mnie nie zapomniała. I była taka romantyczna. Zresztą Madi też. - fotograf jakby nigdy nic skopiowała swój poprzedni ton dorzucając na kontrprzykład właściwie zachowanie Lamii która zachowała się wobec niej fair. Na koniec nawet przekierowała spojrzenie z Diane właśnie na nią posyłając rozczulone spojrzenie. - Romantyczna? - Val zmarszczyła brwi smarując dżemem grzankę bo tego chyba terminu odnośnie wczorajszej nocy chyba nie załapała. - No bardzo! Nie słyszałać jak ładnie do mnie mówiły? Od razu mi się zrobiło gorąco z wrażenia. - krótkowłosa blondynka wyjaśniła jej ochoczo kiwając do tego główką i upijając łyka z kubka. A potem biorąc się za bułeczkę od Mario. - Ładnie mówiły? - kelnerka widocznie nadal nie mogła zrozumieć o czym mówi siedząca obok fotograf. - No wiesz, o leniwych dziwkach i takich tam. A potem jeszcze Lamia mnie tak fajnie złapała i wbiła w siebie. Ale to było rozkoszne! - Eve rozmarzyła się z błogim uśmiechem i przekrzywiła główkę aby spojrzeć z rozczuleniem na gospodynię sypialni jaka ich wczoraj gościła. - Kręci cię to? Jak ktoś cię tak wyzywa? - motocyklistka zajadała się grzanką z roztopionym serem i ten temat widocznie ją zainteresował. - Zależy jak, kto, gdzie i kiedy. Ale jak w takich zabawach jak wczoraj to tak, jak jasna cholera! Takie turbo mi się odpala podobnie jak widzę, że ktoś mnie nagrywa w trakcie. - fotograf roześmiała się beztrosko dzieląc się z kumpelami swoimi preferencjami. One też się roześmiały rozbawione tym wszystkim. W końcu dwoje spóźnialskich nasyciło swoje żołądki i było gotowych aby skorzystać z łazienki i kąpieli przygotowanej przez Eve. --- - O tak, dużo lepiej. - trochę nie było wiadomo czy Rude Boy mówi o efekcie kąpieli czy nowym ubraniu które znalazła mu Amelia. A znalazła mu szerokie spodnie do kolan z kieszeniami po bokach z jakiegoś zielonkawego materiału. I czarną podkoszulkę z logo jakiegoś chyba piwa w akurat męskim kroju i na jego rozmiar. Do tego kapcie które były obowiązkowe w domy Betty no i wyglądał jak jakiś turysta na wakacjach. Bez tej swojej skórzanej kurtki i reszty wizerunku już nie wyglądał na taką gwiazdę punk rocka jak choćby jeszcze ostatniego wieczora czy nocy. I chyba się tym jakoś specjalnie nie przejmował. Dziewczyny też skorzystały z okazji i przebrały się w coś mniej kąpielowego. Eve i Val musiały skorzystać z dobrodziejstw szaf gospodyni serwowanych przez Amelię bo też miały tylko te ubrania w jakich przyjechały wczoraj. - O. Karaoke. A to działa? - uwagę Rude Boy’a przykuł regał z liczną filmoteką jaką udało się skolekcjonować okularnicy. Wielgachna plazma zawieszona na ścianie living room też budziła skojarzenia, że nawet może działać. Z tych wszystkich nagrań punkowiec wyłowił jedną. Jak się okazało nie tyle z filmem ile z jakimiś teledyskami w wersji do zabawy w karaoke. No ale do tego potrzebny był jakiś wyświetlacz. - Tak, działa. Jak chcesz to zaraz ci włączę. - Amy pośpieszyła z pomocą. Uklękła przy ścianie i zaczęła podłączać kable pod akumulator i ustawiać później pilotem resztę technikaliów. Miała z tym trochę kłopotów ale pomogła jej Eve która w końcu była ekspertem od takich technikaliów. Po chwili blondyny wyciągnęły dłonie po płytę jaką oglądał mężczyzna. - Dawaj. - fotograf rzuciła wesoło i płyta zmieniła właściciela. Trochę z Amelią poklikały i olbrzymi ekran kina domowego rozbłysł menu do wyboru kawałków muzycznych. - Ja pieprzę… działa… skąd ona ma takie zabawki? - rockers był pod wrażeniem, że ta dawna technologia zaginiona w pomroce ostatnich postapokaliptycznych dekad nadal w tym domu działa. Zwykle jak już to działały laptopy, komputery czy tablety, no mp3 do słuchania muzy ale taki działający zestaw kina domowego, chociaż dawniej nie byłby pewnie żadną sensacją, to już jednak był niezły zbytek i fanaberia. - Będziesz robił karaoke? - Di zaciekawiła się patrząc z sofy na plecy ganera który przysunął sobie pufę aby wygodniej widzieć ekran na ścianie i pilotem przeglądał playlistę. - Co? Nie, no tak tylko patrzę co tu jest. Nie sądziłem, że to działa. - odpowiedział zerkając na nią chwilę i wracając do studiowania wykonawców i tytułów. - Szukasz czegoś konkretnego? - Val zapytała też trochę zaabsorbowana tym dość niespodziewanym uatrakcyjnieniem ich późnego poranka. - Niee… tak tylko patrzę co tu dają… oo… Limp Bizkit… znam ten kawałek… - niespodziewanie chyba znalazł coś ciekawego. Bo uruchomił play i ekran telewizora wyświetlił obrazek typa w granatowej bejsbolówce z logo NY, gadającego przez budkę telefoniczną. Zabrzmiały też pierwsze nuty gitary już zapowiadające niezłe brzmienie. A na ekranie pojawiły się pierwsze napisy tego co się działo na bieżąco. https://www.youtube.com/watch?v=bPD6YiBFG1Q - Też to znam! Tylko nigdy nie widziałam teledysku. - Diane też rozpoznała ten kawałek i rzuciła ucieszona tym odkryciem. Wskazywała palcem na ekran jakby chciała pochwalić się koleżankom tym wszystkim. A na ekranie akcja rozwijała się dalej. Jakieś luzaki przebierające się za obsługę dawnej jadłodajni i sztywniaki z przypiętą walizką. Tacy jak od Schultza tylko gorzej ubrane. No i akcja! Żywy i żwawy kawałek rozbudził nieco senne towarzystwo. Okazało się, że może nie wszyscy znają tego klasyka ale widocznie wszystkim on przypadł do gustu. Rude Boy nawet podśpiewywał i udawał, że gra na gitarze w rytm tego kawałka. No ale kawałek szybko się skończył pozostawiając po sobie przyjemne pobudzone zmysły. - Niezłe. Chociaż wolę nieco inną wersję. - Rude Boy odłożył pilota na stół ale też humor widać było miał niezły z tego całego poranka od poranka aż do tej niespodzianki muzycznej jaką odkryli wspólnie prawie przez przypadek. - To może coś nam zagrasz? - Amelia wystrzeliła się bez większego zastanowienia. Dziewczyny zbystrzały i popatrzyły na niego z nowym zainteresowaniem. - Nie, no nie mam gitary. Została w samochodzie a nie chce mi się złazić. Zejdę to już będę musiał zjeżdżać. - punkowiec wymówił się tymi detalami nie przywiązując chyba większej wagi do tego pomysłu. Ale Amy okazała się całkiem pomysłowa i zaradna. - To daj kluczyki do samochodu. Przyniosę ci tą gitarę. - blondynka z okaleczoną twarzą wyciągnęła dłoń ku mężczyźnie w charakterystycznym geście zaskakując chyba i jego i resztę dziewczyn. - Ona ma rację! No weź nam coś zagraj! - dziewczyny widząc, że facet nie odmówił z miejsca tylko się jeszcze waha szybko i raźno wsparły pomysł lokalnej blondynki. - A dobra, co mi tam. - obojętnie machnął ręką i uśmiechnął się łagodnie. Wstał z pufy i wrócił do sypialni Lamii aby wygrzebać z mokrych ubrań swoje kluczyki. - Czego się nie robi dla fanów. A takich gorących kociaków co wiedzą jak kiślować to już w ogóle. - powiedział szczerząc się bezczelnie do całej babskiej zgrai i podając Amelii kluczyki do samochodu. I ona i dziewczyny zapiszczały z uciechy a blondynka popędziła na dół aby przynieść jego gitarę. - Znacie się na tym? Da się ściszyć sam wokal? - punkowiec w bermudach wskazał kciukiem na telewizor patrząc po pozostałych twarzach. - Chyba się da. Daj mi tego pilota. - Eve poprosiła o władzę i ją dostała. Weszła w jakieś opcje na zapleczu programu i studiowała je chwilę. Chwilę też z Rude Boy’em dostrajali tą głośność pod jego potrzeby puszczając kawałki utworu. Ale jakoś akurat skończyli mniej więcej gdy Amelia wróciła na górę z kluczykami i gitarą. - No. To teraz zobaczycie jak się robi punk rock. - Rude Boy zaśmiał się przekładając przez ramię pas gitary i budząc wielkie ekscytację kobiecej widowni. Rzeczywiście zagrał pierwsze akordy zupełnie jak te co niedawno słyszeli z ekranu i głośników. Potem zresztą zagrał resztę utworu i bez trudu można było rozpoznać cover właśnie tego kawałka jaki oglądali. - Dobra. Puszczaj to. - gitarzysta i lider “The Palanthas” wydawał się już nabuzowany i pełen mocy i energii. Aż zdawałą się z niego promieniować i przechodzić na kilkuosobową widownię. Eve pokiwała raźno swoją krótkowłosą blond główką i włączyła kawałek jeszcze raz. Znów w tle pojawił się gość w granatowej bejsbolówce przy budce telefonicznej. Ale tym razem słychać było głównie gitarę żywego gitarzysty a reszta instrumentów z teledysku robiła mu za przyzwoite tło. A Rude Boy dał czadu na żywo! Jak zwykle! Dziewczyny zerwały się z miejsc słysząc jak zaczyna śpiewać pierwsze słowa i zachowywały się zupełnie jakby tutaj, w living roomie Betty były na koncercie jakiegoś palanta. A on stał w luźnych, zielonkawych szturmówkach i czarnym podkoszulku markującym dawne piwo albo skakał i zasuwał na gitarze dając czadu na żywo w coverze dawnego zespołu. Lamia też tam była i czuła tą energię, czuła jak razem z innymi dziewczynami słucha, patrzy, chłonie, krzyczy, tańczy i odbija się czasem od jednej czy drugiej. Czuła jak wszystkich ich ogarnia gorączka i magia tańca i muzyki. Tak samo jak na koncercie, gdy następuje wzajemne sprzężenie zwrotne między artystą a widownią, gdy nakręcają siebie nawzajem. I know why you wanna hate me I know why you wanna hate me I know why you wanna hate me* Refren. Rude Boy, pełen pasji pruł na gitarze i wykrzykiwał swój ból, złość i agresję. Pochylił się na niewidzialnej scenie tak mocno jakby najbliższe dziewczyny chciał pocałować. Nie całował ale wydawało się, że to co czuje on, tą pasję, moc, siłę, złość, ból, niezgodę na zastaną rzeczywistość. To wszystko przekazuje im, za pomocą dźwięków gitary i słów napisanych z pół wieku temu. Lamia też to czuła. Coś. Coś innego. Dawnego. Już tu była! Dawniej. Kiedy idzniej. Nie była pewna. Ale strzępki obrazów pojawiły się w jej umyśle. Parkiet. Jakaś sala. Zatłoczona. Ruch. Ludzie w oliwkowych podkoszulkach. Takich jak jej. W większości. Trochę innych, w pstrokatych, kolorowych ubraniach. Głównie dziewczyn. Światła. Ruch. Taniec. Emocje! Tak wiele! Szał. Pasja. Ruch. Muza ze sceny. Ktoś daje czadu. Śpiewa i trafia tym co śpiewa wprost do ich serc i duszy. Też tak się przelewa. Z serca i ust do ucha i serc. Dzielą to. Zgadzają się. Czują swoją siłę, swoją wielość, swoją moc. Tak! Jakaś zabawa, jakaś sala. Pełna żołnierzy. Rozbawionych żołnierzy. Też tańczyli, skakali, wrzeczeli, poszturchiwali się tak samo jak teraz tutaj, z dziewczynami i Rude Boy’em, w ten słoneczny dzień w salonie Betty. Koniec. Kawałek się skończył. I ten co leciał w tle w zestawie kina domowego i ten wykonywany na żywo przez Rude Boy’a. Rozgrzane i rozgorączkowane fanki otoczyły go wianuszkiem śmiejąc się, klaszcząc, dziękując i piszcząc z uśmiechy. - O rany! Nasz osobisty koncert Rude Boy’a! Taki prywatny, tylko dla nas! - Diane przeżywała kolejną falę radości gdy okazało się, że w relacji na żywo i tak prywatnie ten cały Rude Boy też okazał się całkiem w porządku. - No. Punk rock to nie jest bułka z masłem. - Rude Boy pokiwał swoją czarną czupryną i posłał im bezczelny uśmieszek na zarośniętej gębie gdy sprzedał im swoją firmową sentencję życiową. --- * kawałek z Limp Bizkit - "Take a look around"
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
27-06-2019, 03:06 | #102 |
Reputacja: 1 | [MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=JLMPA4xPFpg[/MEDIA]
__________________ A God Damn Rat Pack 'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole The sands of time for me are running low... |
27-06-2019, 03:15 | #103 |
Reputacja: 1 |
__________________ A God Damn Rat Pack 'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole The sands of time for me are running low... |
27-06-2019, 03:26 | #104 |
Reputacja: 1 |
__________________ A God Damn Rat Pack 'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole The sands of time for me are running low... |
27-06-2019, 03:36 | #105 |
Reputacja: 1 |
__________________ A God Damn Rat Pack 'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole The sands of time for me are running low... |
28-06-2019, 23:16 | #106 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 25 - Wieczór w “Neo” 2054.09.17 - popołudnie, cz; pogodnie; ciepło; Sioux Falls, mieszkanie Betty Popołudnie okazało się całkiem zajęte. Dziewczyny wzięły Lamię w obroty widząc w jakim humorze opuściła sektor izolatek. Zgarnęły ją swoją radosną masą i porwały do samochodu zostawiając za sobą miejski szpital urządzony w starej szkole. Wróciły do domu akurat gdy Amelia przygotowywała obiad. Zdążyły się wykąpać, przebrać i akurat zazgrzytał zamek w drzwiach i do domu wróciła Królowa tego zamku. Miały więc całkiem nie tak częstą przyjemność zjeść obiad razem, w zgranej, kobiecej paczce. - Cóż żeście zmajstrowały moim pacjentom spod 3-ki gołąbczeki? Coś ćwierkali jak po jakimś głupim jasiu podczas obiadu. - okularnica popatrzyła na trójkę szpitalnych gości wzrokiem który spowodował, że i Eve, i Di, zaczęły się chichrać niemiłosiernie. W efekcie tego Amelia która nie wiedziała co jest grane ale też zaczęła się niepewnie uśmiechać. - O właśnie jakoś tak się chichrali. - brew Betty powędrowała nieco do góry widząc roześmiane dziewczyny jakby się potwierdziło jakieś podejrzane przypuszczenie jakie miała wewnątrz serca. Miały okazję spotkać się i porozmawiać. O tym co się działo we dnie i w nocy. I o tym co się dopiero miało dziać dzisiaj wieczorem. Amelia dała znać, że akumulator w łazience zaczyna słabnąć. Jeszcze chodzi i grzeje no ale już wyraźnie trzeba grzać wodę dłużej niż choćby tydzień temu. - Nie wiem czy jutro się wyrobię aby go wymienić. - okularnica zawahała się koncentrując się na tym problemie dnia codziennego jaki wyskoczył. To nie było takie hop siup z samą wymianą bo ciężka skrzynka ważyła tyle co wór ziemniaków i raczej nie była do przeniesienia przez jedną osobę. - Ja wiem gdzie się ładuje akumulatory. No ale trzeba by go tam jakoś zawieźć. - Amy żwawo zgłosiła swoją chęć pomocy no ale jak to nie ładowało się na miejcu tylko gdzieś na mieście to bez jakiegoś pojazdu ten kloc był jeszcze trudniejszy do transportu niż z piętra na dół. - Ja mogę spróbować… - Diane też zgłosiła swoją propozycję. - No ale to trochę ryzykowne. Jak się źle przywiąże może spaść i się rozbić. No i nie wiem gdzie tutaj wozicie do ładowania a jak wezmę akumulator to nikogo więcej. - Indianka wyjaśniła powód swojego wahania. No rzeczywiście nawet jakby dało się załadować tą baterię na jej motocykl to jeśli nie znała miasta mogłaby mieć kłopot aby tam trafić. - Jej dziewczyny, nie chcę wyjść na niewdzięcznicę ale ja jutro nie mogę. Dzisiaj sobie dałam wolne to jutro mam kumulację a muszę się obrobić aby mieć wolne weekend. Dlatego jutro na mnie nie liczcie. Przepraszam was bardzo ale nie dam rady jutro. - Eve zrobiła skwaszoną minę i przyjęła przepraszający ton gdy musiała odmówić kumpelom swojej pomocy. - Nic się nie stało Eve, nie przejmuj się. Myślę, że powinnam jutro zdążyć po pracy, może uda mi się wyrwać trochę wcześniej. A jeśli nie to w sobotę w dzień też chyba jeszcze powinni mieć otwarte. A jak nie no to módlmy się aby ten stary dziad nagrzał nam wody chociaż przez weekend. - Betty dała znać, że nie widzi większego problemu z tym akumulatorem i nie ma o co bić piany. I sprawę załatwią jak nie w ten to inny sposób. Rozmawiały jeszcze chwilę czy Madison by nie mogła im pomóc no ale raz, że jej jeszcze nie było a dwa to właśnie wracała zbyt późno by zdążyć do tego warsztatu. A Betty miała do niego zaufanie, że nie opchnął jej bubla i była jego stałą klientką. Tylko z jutrem był taki niefart, że niby Lamia z Betty były umówione na wizytę u Olgi. To też jakby Betty miała jechać z akumulatorem na miasto po pracy to nie miała za bardzo czasu aby się odświeżyć i przygotować na tą wizytę. Amy z żałością wspomniała o swoim Jacku. Na pewno by pomógł znieść akumulator na dół no ale on nie miał samochodu aby go zawieźć gdzie trzeba. No i większość dniówki pracował w magazynie. - Wiem co zrobimy. - Betty uniosła widelec do góry na znak, że wpadła na jakiś pomysł. - Księżniczko, pojedziesz ze mną rano do szpitala. Albo przyjedź przed południem. Weźmiesz mój samochód i może jakoś we trzy dacie radę zawieźć starego dziada gdzie trzeba. Tylko potem odstaw mi samochód z powrotem do szpitala bo nie chciałabym wracać do domu autobusem. - okularnica znalazła jakieś rozwiązanie tego problemu co dawało szansę załatwić sprawę zanim wróci ze szpitala. Po znalezieniu rozwiązania na ten akumulatorowy problem była okazja porozmawiać o innych sprawach. Mniej lub bardziej błahych i frywolnych no i przygotować się do wieczornego wypadu do “Neo”. A im bardziej trójka kumpel się stroiła i przygotowywała do tego wypadu, im bliżej było do wyjścia tym stężenie ekscytacji i tego przyjemnego napięcia jak przed pierwszą randką rosło. 2054.09.17 - zmierzch; czwartek; pogodnie; ciepło; Sioux Falls, night club “Neo” - Ojej, Lamia, bo kurde już jedziemy do tego “Neo” a jeszcze nie mamy planu. - krótkowłosa blondyna za kierownica ubrana w biurowy żakiet marynarkopodobny spojrzała w bok na podobnie ubraną wspólniczkę. Przygryzła przy tym nieświadomie swoją pełną wargę. - No bo miałyśmy o tym pogadać jak będziemy wracać z Mason no ale wiesz… trochę się źle czułaś… - fotograf zaczęła mówić i pewnie chciała jakoś dyplomatycznie nazwać stan w jakim Lamia wracała z wypadu do Mason City no ale przerwał jej radosny śmiech drugiej pasażerki, tej na tylnym siedzeniu. - “Trochę się źle czuła”? Zrobiła się jak ta lala! - zawołała rozbawiona Indianka w swojej kurtce i skórzanej mini który to zestaw nadawał jej drapieżnego wyglądu wampa. - I dobrze! Znaczy impreza też była jak ta lala! - wyciągnęła pięść aby przybić z drugą pasażerką żółwika. Kierowca też się trochę roześmiała z tego żartu. - No tak ale chodzi mi o rozmowę z Tashą. Nie mamy biznesplanu. Próbowałam to policzyć jak czekałam na ciebie na lotnisku. Produkcja nie jest tania ale jeśli zaczniemy od mojego sprzętu to powinnyśmy dać radę. Kopiować jeszcze jakoś też. Ale dystrybucja. Sprzedane kopie albo bilety. To jest gwóźdź programu. Ludzie którzy zostawią kasę za oglądanie naszych filmów no i część tej kasy wróci do nas. Nie mamy sieci dystrybucji Lamia. Wiem, że dopiero zaczynamy no ale teraz nic nie mamy. Potrzebujemy kin, kaset, płyt i wypożyczalni filmów. Albo własnych albo podpiąć się na początek pod kogoś. A widzisz aktorom to trzeba płacić podobnie jak modelom do zdjęć. Podobna branża. Więc jak wyskoczymy do Tashy, że chcemy z nią kręcić filmy no to na pewno zapyta ile może na tym zarobić. No i coś trzeba jej odpowiedzieć. Najlepiej z sensem. A w ogóle Lamia jesteśmy w takim proszku, że nie wiem co jej na to odpowiedzieć. Kurde i już jesteśmy. - blondynka mówiła z przejęciem i widocznie była tym wszystkim naprawdę zmartwiona i przejęta. Przegadała większość drogi z domu Betty do centrum miasta gdzie było “Noe”. Chyba sama się zdziwiła i adrenalina jej skoczyła gdy za oknami samochodu pojawił się budynek klubu. - To wy sobie z nią gadajcie a ją ją dzisiaj zaliczę. Wygląda mi na idealną laskę do zaliczenia. - Diane roześmiała się wesoło wcale się nie przejmując gadaniną kierowcy. Ale sądząc po chrypce w głosie i rozpalonym spojrzeniu naprawdę miała ochotę na wypróbowanie blondwłosej tancerki tego klubu. Eve zaś umilkła bo wykonywała skomplikowane manewry uliczne. Czyli szukała na parkingu miejsca do zaparkowania a potem je zajmowała. Lamia zaś już zdążyłą wcześniej dostrzec, że blondynka mistrzem kierownicy to chyba jednak nie jest. - Dobra, to chodźcie ze mną. Zaprowadzę was. - fotograf wzięła na siebie rolę przewodniczki po tym gdy zamknęła samochód. Lamia co prawda kojarzyła okolicę klubu i nawet sam klub i bar gdy się znalazły wewnątrz. W końcu była tu gdzieś z tydzień temu z Betty po wizycie w “Olimpie”. Tylko z tamtej wizyty chociaż wspomnienia miała całkiem pozytywne to jednak bardzo zamazane i przenicowane dziurami używkowej niepamięci. To chociaż teraz gdy weszła do środka wydawało jej się, że widzi znajome kąty to jednak niczego nie mogła być pewna. - No nie powiem. Muza do bani ale widoczki całkiem niezłe. - Diane skwitowała wystrój wnętrza gdy zdążyła rzucić okiem i kolejnym po tym całkiem sporym klubie. Dużo większym niż zapamiętała Lamia. Razem podeszły do baru gdzie sobie zamówiły po drinku a przy okazji Eve zapytała o Tashę. I jest! Dawałą dzisiaj występ! Fotograf widocznie nieźle się tu orientowała bo bez kłopotu zrozumiała jak barmanka mówiła coś o salach i scenach. Blondyna w biznesowej garsonce dała znać, że kumpele mają podążać za nią i pewnie poprowadziła ich jakimiś salami i korytarzami. Wyglądało trochę jakby ktoś zagospodarował jakiś hangar czy inną przestrzeń magazynową. Ale jednak w końcu zeszly do jakichś podziemi a przynajmniej wchodziło się schodami o poziom w dół. I tam widać było wystrój typowego, nocnego klubu. Tylko w środku tygodnia o dość wczesnej porze gdy na zewnątrz było jeszcze widno ten całkiem nieźle urządzony lokal był jeszcze dość pusty. - W weekend jest tu pełno ludzi! No ale nie jest weekend i dla nas to lepiej! - blondynka odwróciła się aby podnieść głos bo muzyka w całym klubie była dość głośna. Widać już było charakterystyczne sceny wybiegające w widownię i jeszcze bardziej charakterystyczne, chromowane rurki. A tam, ku uciesze widowni tańczyły i kusiły swoimi wdziękami skąpo odziane ślicznotki. Eve pewnie prowadziła ku przeznaczeniu mijając kolejne fragmenty scen z tańczącymi kociakami. A pod ich stopami i obcasami leżały albo dopiero opadały kolejne talony na paliwo w podziękowaniu widzów za ich występ. - To tutaj! - Eve wskazała na niczym specjalnie się wyróżniającą scenę gdzie zajęła wolny, mały stolik na maks cztery osoby. Ale krzeseł było trzy bo to czwarte musiałoby być tyłem do sceny to nie dość, że gość by niewiele widział to jeszcze zasłaniałby swoim towarzyszom. Na scenie tańczyła jakaś dziewczyna ale to nie była Tasha. Chociaż też była niczego sobie. Wreszcie skończyła, żegnana oklaskami, gwizdami, okrzykami no i oczywiście talonami. Wdzięcznie pozbierała ze sceny swój zarobek i posyłając widowni całusy zniknęła za sceną. - Mam nadzieję, że teraz będzie Tasha! - Eve pokiwała głową czekając niecierpliwie na następną tancerkę. Nie wiadomo gdzie, skąd i kiedy w dłoniach pojawił jej się aparat i tak czekała na swoją byłą modelkę. - Mam nadzieję, że mnie pamięta i rozpozna. - rzuciła z niezbyt wesołym uśmiechem gdy nieco unosząc trzymane urządzenie do góry jakby chciała się kumpelom nim pochwalić. Czy ją Tasha miała pamiętać czy nie to się miały przekonać za chwilę. Ale nie czekały długo. Klub i jego pracownice nie dawały się gościom nudzić zbyt długo. Ledwo koleżanka zeszła ze sceny a zastąpiła ją kolejna. I tak! To była Tasha! Tancerka zachowywała się jak prawdziwa, profesjonalna gwiazda. Wyszła na scenę razem z błyskiem reflektorów przez co w pierwszej chwili nie było pewne czy to właśnie ona. Ale już gdy zatrzymała się z kusząco wysuniętej do przodu zgrabnej nóżce i rączce na biodrze w mocno wyzywającej pozie dało się poznać, że to właśnie była modelka Eve. Widownia też albo ją poznała albo po prostu była zachwycona jej wejściem. Dziewczyna była ubrana w strój zgrabnej, kuszącej kowbojki. Takiej co to ma idealnie dobrany kostium aby odsłaniał i nęcił do odsłaniania jej kuszących kształtów. I wraz z uderzeniem mocniejszych i szybszych tonów muzyki kowbojka rzeczywiście zaczęła pląsać po scenie doprowadzając okoliczną widownię do wrzenia. Widzowie, w większości mężczyźni, klaskali, gwizdali, krzyczeli coś do niej no i wyciągali swoje talony. - Dziewczyny! To teraz! Musimy jej dawać talony to mamy większe szanse aby ją zamówić po występie! - Eve była podjarana na całego. Sięgnęła po własne talony, Diane przygotowała swoje chociaż z całej trójki kumpel chyba miała ich najmniej. A konkurencja była spora. Tasha już zdążyła zdjąć króciutką marynarkę która w całości pozwoliła odsłonić jej płaski, zgrabny brzuszek. Którym to razem z bioderkami potrafiła bardzo nęcąco kręcić. A za który to klienci bardzo ochoczo wciskali kolejne talony. Jeśli oczywiście były odpowiednio wysokie aby tancerka uznała, że warto się zbliżyć do krawędzi sceny aby pozwolić im tam wcisnąć. Któryś chyba dał odpowiednio gruby talon bo Tasha, nie przestając kręcić kuperkiem, objęła go ramionami i założyła na jego głowę swój kowbojski kapelusz doprowadzając jego i jego sąsiadów do stanu wrzenia. Po czym znów zgrabnie się wyprostowała i wróciła na środek sceny w blask kolorowych świateł. - Poczekajcie, znam jedną sztuczkę! Spróbuję ją zwabić! - Eve przestała robić zdjęcia, odłożyła aparat na stół a w zamian zbliżyła się do krawędzi sceny z talonem w ręcę. A potem oparła się ku środku sceny i wsadziła sobie ten talon w zęby. Jej zachowanie i to, że w przeciwieństwie do większości widzów była to kobieta, do tego młoda i ładna, przykuło uwagę i tancerki i widzów. Gdy Tasha na nią spojrzała Eve przyzwała ją gestem palce. Tancerka uśmiechnęła się po czym niczym rasowa puma opadła na czworaka i tak podeszła do krawędzi sceny. Z góry została już tylko w bieliźnie ale miała jeszcze na sobie obcisłe spodnie i obowiązkowe szpilki. Przekazanie talonu z jednych kobiecych ust do drugich wywołało bardzo żywiołową reakcję widzów. Zresztą Diane też siedziała jak na szpilkach. - O matko, Lamia, róbcie co chcecie ale ja ją chcę puknąć! - jęknęła Indianka nie mogąc oderwać oczu od tej sceny. Tym razem Eve przykuła uwagę Tashy na tyle, że tancerka teraz ją czulę objęła gdy w międzyczasie chowała talon do stanika. - Dziewczyny też coś dla ciebie mają! - Eve krzyknęła Tashy do ucha wskazując na pozostałe dwie kumpele przy stoliku i ponagliła je gestem ręki. - Naprawdę? - Tasha była na tyle blisko, że gdy podniosła głos to dało się ją usłyszeć. - Tak! Chodź tu! - Di była już tak nakręcona jakby zaraz miała dać upust swoim gangerskim nawykom. Zamachałą gorączkowo i nieskładnie do tancerki machając swoimi talonami. I podziałało. Tancerka weszła jedną dłonią na stół, potem drugą przekraczając częściwo granicę sceny i znalazła się twarzą w twarz z Indianką. I profilem swojego seksownego ciała i to na wyciągnięcie ręki przed dwoma wspólniczkami. Tylko każda z nich była z jej oddzielnego profilu. - Tyle? Tyle to możesz mi wsadzić tutaj. - sądząc z ruchu brwi i tonu Tasha spodziewała się większego napiwku. Ale po tym gdy mocno klepnęła się w opięty błyszczącymi spodniami tyłek Indianka i tak z radości o mało nie dostała apopleksji. Zerwała się do pionu i z lubością wcisnęła te swoje talony do innych jakie już wystawały z jej spodni. - A ty? Masz coś dla mnie? - Tasha zwróciła się teraz wprost do Lamii czekając czy ta też ma ochotę nagrodzić jej występ osobiście.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
07-07-2019, 16:28 | #107 |
Reputacja: 1 |
__________________ A God Damn Rat Pack 'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole The sands of time for me are running low... |
07-07-2019, 16:31 | #108 |
Reputacja: 1 |
__________________ A God Damn Rat Pack 'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole The sands of time for me are running low... |
07-07-2019, 16:39 | #109 |
Reputacja: 1 |
__________________ A God Damn Rat Pack 'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole The sands of time for me are running low... |
07-07-2019, 16:54 | #110 |
Reputacja: 1 |
__________________ A God Damn Rat Pack 'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole The sands of time for me are running low... |