Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-06-2019, 00:59   #101
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 24 - Poranek z Rude Boy’em i Limp Bizkit

2054.09.17 - wczesne przedpołudnie; czwartek; pogodnie; ciepło; Sioux Falls, mieszkanie Betty


Poranek to jest podobno wtedy jak człowiek wstaje kolejnego dnia. Nieważne o której. No to wedle tej punkowej filozofii to właściwie wstali właśnie rano. Co prawda pogodny, ciepły dzień za oknami sprawiał wrażenie już w pełni rozwiniętego odkąd Słońce wstało nad horyzontem ale w ekipie jaka zebrała się w mieszkaniu Betty nikt chyba za bardzo nie miał ochoty drążyć tego tematu jaki gdzieś tam zarzuciła lokalna gwiazda punk rocka.

Zresztą akurat on i Lamia mieli chyba tutaj najmniej do gadania. Albo może na odwrót, najwięcej. Bo okazało się, że wstali na końcu. O tym poranku, w świetle dnia, te łóżko ze skotłowaną pościelą wydawało się jakieś dziwnie puste w porównaniu do obrazu zasypiającej gromadki jaką pamiętali przy zasypianiu.

- Aha… no tak… wszystko mokre… - mruknął punkowiec gdy stękając sięgnął po swoje ubranie. I pewnie dopiero jak poczół tą wilgoć materiału skojarzył skąd zalatuje ten winny zapaszek. Na szczęście ktoś pomyślał i otworzył okno. Gwiazdor przemógł się i wyłuskał ze spodni swoje bokserki zakładając je na siebie i tak w końcu wymaszerował z sypialnii Lamii. Przy okazji prezentując swoje wytatuowane ciało w świetle dnia.

- Brawo! Wreszcie wstaliście! - dziewczyny zgromadzone przy taktycznym stoliku w living room który na szczęście był prawie naprzeciwko sypialnii faworyty okularnicy przywitały ich brawami i rozbawionymi uśmiechami. Skład się trochę zmienił od łóżkowego. Nadal była Eve, Val i Diane. Ale zamiast Madi była Amy. O tej porze masażystka i pielęgniarka już pewnie od rana były na nogach w swojej robocie. Czyli zostały same.

- Ojej, Rude Boy! Widziałam cię na koncercie w sobotę! - Amelia była pod wrażeniem chociaż nie całkowitym szokiem, że gwiazdor jakiego oglądała w starym kinie w ostatnią sobotę teraz wytoczył się w samych bokserkach do living roomu. Więc pewnie dziewczyny jej już naświetliły co i jak. Same dziewczyny siedziały okryte jak nie ręcznikami to szlafrokami i turbanami na głowach więc poranną kąpiel miały już za sobą.

- No siema… - punkowiec od niechcenia machnął łapą na przywitanie i zajął wolną pufę opierając zmęczonym ruchem łokcie na kolanach i zawieszając wzrok na stole. A na stole było śniadanie! Jajka sadzone, tosty z serem, jakaś sałatka z pokrojonych ważyw w salaterce, wędlina no i na deser wpieki od Mario z przeciwka. Dziewczyny najwidoczniej zdążyły już częściowo coś wtarabanić ale jeszcze sporo zostało.

- Będziesz łaził w samych gaciach? - Di zapytała z fascynacją oglądając prawie nagą sylwetkę swojego idola tak w świetle dnia tym razem. I całą kolekcję dziar jakie miał na sobie.

- Wszystko mam mokre a nic nie mam. Może jakaś bluza w samochodzie. - gwiazdor westchnął ale przyjął od Amelii szklankę jakiegoś soku. To go ożywiło bo z miejsca wydudlił całą szklankę i oddał jej do ponownego napełnienia.

- Poczekaj, może coś ci u nas znajdę. Betty to naprawdę ma mnóstwo ciuchów na różne okazje. - blondynka z grubym opatrunkiem na połowie twarzy zaoferowała się szybko i wstała podając mu znów napełnioną szklankę.

- Nie no wolę chodzić w swoich mokrych niż w jakichś babskich. - jęknął jakby chciał dać, że aż tak nisko to jeszcze nie upadł. To rozbawiło towarzystwo przy stole no i Amelię która już otwierała jakąś szafę.

- Nie bój się, są jakieś spodnie i bluzy, dla ciebie też się coś znajdzie. - zawołała wesoło drobna blondynka przebierając coś wewnątrz otwartej szafy.

- Nagrzać wam wody? - Eve skorzystała z okazji i zapytała ostatnią parę jaka dosiadła się do stolika. Rude Boy wreszcie nawilżył gardło wystarczająco bo odstawił szklankę i zabrał się do kompletowania swojego talerza.

- Cholera, jakbym wiedziała, że ostatnia będzie się kąpać z Rude Boy’em to jeszcze bym spała. - Indianka rzuciła z udawaną złością na to, że ta przyjemność spotka teraz Lamię.

- Nie bądź egoistką. Kto wczoraj zabawiał się z nim najwięcej? A jak bym miała być złośliwa to bym wspomniała, że ty i on jako jedyni mnie wczoraj nawet nie dotknęliście. A ja taka byłam szeroko rozwarta i gotowa… - Eve szybko zripostowała Indiankę też uderzając w pseudo rozżalony ton i nawiązując do ostatniej nocy.

- Dobra, dobra, tak tylko powiedziałam. Wyluzuj. Poza tym bzykałyśmy się we trzy w Mason całą noc. - motocyklistka widocznie nie szukała zwady ale jednak przypomniała o swoim wkładzie we wzajemną integrację podczas wycieczki do Mason City.

- Jakbym miała być złośliwa to bym powiedziała, że z Lamią też bzykałam się w Mason. I nawet w drodze do Mason. A wczoraj jakoś o mnie nie zapomniała. I była taka romantyczna. Zresztą Madi też. - fotograf jakby nigdy nic skopiowała swój poprzedni ton dorzucając na kontrprzykład właściwie zachowanie Lamii która zachowała się wobec niej fair. Na koniec nawet przekierowała spojrzenie z Diane właśnie na nią posyłając rozczulone spojrzenie.

- Romantyczna? - Val zmarszczyła brwi smarując dżemem grzankę bo tego chyba terminu odnośnie wczorajszej nocy chyba nie załapała.

- No bardzo! Nie słyszałać jak ładnie do mnie mówiły? Od razu mi się zrobiło gorąco z wrażenia. - krótkowłosa blondynka wyjaśniła jej ochoczo kiwając do tego główką i upijając łyka z kubka. A potem biorąc się za bułeczkę od Mario.

- Ładnie mówiły? - kelnerka widocznie nadal nie mogła zrozumieć o czym mówi siedząca obok fotograf.

- No wiesz, o leniwych dziwkach i takich tam. A potem jeszcze Lamia mnie tak fajnie złapała i wbiła w siebie. Ale to było rozkoszne! - Eve rozmarzyła się z błogim uśmiechem i przekrzywiła główkę aby spojrzeć z rozczuleniem na gospodynię sypialni jaka ich wczoraj gościła.

- Kręci cię to? Jak ktoś cię tak wyzywa? - motocyklistka zajadała się grzanką z roztopionym serem i ten temat widocznie ją zainteresował.

- Zależy jak, kto, gdzie i kiedy. Ale jak w takich zabawach jak wczoraj to tak, jak jasna cholera! Takie turbo mi się odpala podobnie jak widzę, że ktoś mnie nagrywa w trakcie. - fotograf roześmiała się beztrosko dzieląc się z kumpelami swoimi preferencjami. One też się roześmiały rozbawione tym wszystkim.

W końcu dwoje spóźnialskich nasyciło swoje żołądki i było gotowych aby skorzystać z łazienki i kąpieli przygotowanej przez Eve.


---



- O tak, dużo lepiej. - trochę nie było wiadomo czy Rude Boy mówi o efekcie kąpieli czy nowym ubraniu które znalazła mu Amelia. A znalazła mu szerokie spodnie do kolan z kieszeniami po bokach z jakiegoś zielonkawego materiału. I czarną podkoszulkę z logo jakiegoś chyba piwa w akurat męskim kroju i na jego rozmiar. Do tego kapcie które były obowiązkowe w domy Betty no i wyglądał jak jakiś turysta na wakacjach. Bez tej swojej skórzanej kurtki i reszty wizerunku już nie wyglądał na taką gwiazdę punk rocka jak choćby jeszcze ostatniego wieczora czy nocy. I chyba się tym jakoś specjalnie nie przejmował.

Dziewczyny też skorzystały z okazji i przebrały się w coś mniej kąpielowego. Eve i Val musiały skorzystać z dobrodziejstw szaf gospodyni serwowanych przez Amelię bo też miały tylko te ubrania w jakich przyjechały wczoraj.

- O. Karaoke. A to działa? - uwagę Rude Boy’a przykuł regał z liczną filmoteką jaką udało się skolekcjonować okularnicy. Wielgachna plazma zawieszona na ścianie living room też budziła skojarzenia, że nawet może działać. Z tych wszystkich nagrań punkowiec wyłowił jedną. Jak się okazało nie tyle z filmem ile z jakimiś teledyskami w wersji do zabawy w karaoke. No ale do tego potrzebny był jakiś wyświetlacz.

- Tak, działa. Jak chcesz to zaraz ci włączę. - Amy pośpieszyła z pomocą. Uklękła przy ścianie i zaczęła podłączać kable pod akumulator i ustawiać później pilotem resztę technikaliów. Miała z tym trochę kłopotów ale pomogła jej Eve która w końcu była ekspertem od takich technikaliów. Po chwili blondyny wyciągnęły dłonie po płytę jaką oglądał mężczyzna. - Dawaj. - fotograf rzuciła wesoło i płyta zmieniła właściciela. Trochę z Amelią poklikały i olbrzymi ekran kina domowego rozbłysł menu do wyboru kawałków muzycznych.

- Ja pieprzę… działa… skąd ona ma takie zabawki? - rockers był pod wrażeniem, że ta dawna technologia zaginiona w pomroce ostatnich postapokaliptycznych dekad nadal w tym domu działa. Zwykle jak już to działały laptopy, komputery czy tablety, no mp3 do słuchania muzy ale taki działający zestaw kina domowego, chociaż dawniej nie byłby pewnie żadną sensacją, to już jednak był niezły zbytek i fanaberia.

- Będziesz robił karaoke? - Di zaciekawiła się patrząc z sofy na plecy ganera który przysunął sobie pufę aby wygodniej widzieć ekran na ścianie i pilotem przeglądał playlistę.

- Co? Nie, no tak tylko patrzę co tu jest. Nie sądziłem, że to działa. - odpowiedział zerkając na nią chwilę i wracając do studiowania wykonawców i tytułów.

- Szukasz czegoś konkretnego? - Val zapytała też trochę zaabsorbowana tym dość niespodziewanym uatrakcyjnieniem ich późnego poranka.

- Niee… tak tylko patrzę co tu dają… oo… Limp Bizkit… znam ten kawałek… - niespodziewanie chyba znalazł coś ciekawego. Bo uruchomił play i ekran telewizora wyświetlił obrazek typa w granatowej bejsbolówce z logo NY, gadającego przez budkę telefoniczną. Zabrzmiały też pierwsze nuty gitary już zapowiadające niezłe brzmienie. A na ekranie pojawiły się pierwsze napisy tego co się działo na bieżąco.


https://www.youtube.com/watch?v=bPD6YiBFG1Q


- Też to znam! Tylko nigdy nie widziałam teledysku. - Diane też rozpoznała ten kawałek i rzuciła ucieszona tym odkryciem. Wskazywała palcem na ekran jakby chciała pochwalić się koleżankom tym wszystkim. A na ekranie akcja rozwijała się dalej. Jakieś luzaki przebierające się za obsługę dawnej jadłodajni i sztywniaki z przypiętą walizką. Tacy jak od Schultza tylko gorzej ubrane. No i akcja! Żywy i żwawy kawałek rozbudził nieco senne towarzystwo. Okazało się, że może nie wszyscy znają tego klasyka ale widocznie wszystkim on przypadł do gustu. Rude Boy nawet podśpiewywał i udawał, że gra na gitarze w rytm tego kawałka. No ale kawałek szybko się skończył pozostawiając po sobie przyjemne pobudzone zmysły.

- Niezłe. Chociaż wolę nieco inną wersję. - Rude Boy odłożył pilota na stół ale też humor widać było miał niezły z tego całego poranka od poranka aż do tej niespodzianki muzycznej jaką odkryli wspólnie prawie przez przypadek.

- To może coś nam zagrasz? - Amelia wystrzeliła się bez większego zastanowienia. Dziewczyny zbystrzały i popatrzyły na niego z nowym zainteresowaniem.

- Nie, no nie mam gitary. Została w samochodzie a nie chce mi się złazić. Zejdę to już będę musiał zjeżdżać. - punkowiec wymówił się tymi detalami nie przywiązując chyba większej wagi do tego pomysłu. Ale Amy okazała się całkiem pomysłowa i zaradna.

- To daj kluczyki do samochodu. Przyniosę ci tą gitarę. - blondynka z okaleczoną twarzą wyciągnęła dłoń ku mężczyźnie w charakterystycznym geście zaskakując chyba i jego i resztę dziewczyn.

- Ona ma rację! No weź nam coś zagraj! - dziewczyny widząc, że facet nie odmówił z miejsca tylko się jeszcze waha szybko i raźno wsparły pomysł lokalnej blondynki.

- A dobra, co mi tam. - obojętnie machnął ręką i uśmiechnął się łagodnie. Wstał z pufy i wrócił do sypialni Lamii aby wygrzebać z mokrych ubrań swoje kluczyki. - Czego się nie robi dla fanów. A takich gorących kociaków co wiedzą jak kiślować to już w ogóle. - powiedział szczerząc się bezczelnie do całej babskiej zgrai i podając Amelii kluczyki do samochodu. I ona i dziewczyny zapiszczały z uciechy a blondynka popędziła na dół aby przynieść jego gitarę. - Znacie się na tym? Da się ściszyć sam wokal? - punkowiec w bermudach wskazał kciukiem na telewizor patrząc po pozostałych twarzach.

- Chyba się da. Daj mi tego pilota. - Eve poprosiła o władzę i ją dostała. Weszła w jakieś opcje na zapleczu programu i studiowała je chwilę. Chwilę też z Rude Boy’em dostrajali tą głośność pod jego potrzeby puszczając kawałki utworu. Ale jakoś akurat skończyli mniej więcej gdy Amelia wróciła na górę z kluczykami i gitarą.

- No. To teraz zobaczycie jak się robi punk rock. - Rude Boy zaśmiał się przekładając przez ramię pas gitary i budząc wielkie ekscytację kobiecej widowni. Rzeczywiście zagrał pierwsze akordy zupełnie jak te co niedawno słyszeli z ekranu i głośników. Potem zresztą zagrał resztę utworu i bez trudu można było rozpoznać cover właśnie tego kawałka jaki oglądali.

- Dobra. Puszczaj to. - gitarzysta i lider “The Palanthas” wydawał się już nabuzowany i pełen mocy i energii. Aż zdawałą się z niego promieniować i przechodzić na kilkuosobową widownię. Eve pokiwała raźno swoją krótkowłosą blond główką i włączyła kawałek jeszcze raz. Znów w tle pojawił się gość w granatowej bejsbolówce przy budce telefonicznej. Ale tym razem słychać było głównie gitarę żywego gitarzysty a reszta instrumentów z teledysku robiła mu za przyzwoite tło. A Rude Boy dał czadu na żywo! Jak zwykle!

Dziewczyny zerwały się z miejsc słysząc jak zaczyna śpiewać pierwsze słowa i zachowywały się zupełnie jakby tutaj, w living roomie Betty były na koncercie jakiegoś palanta. A on stał w luźnych, zielonkawych szturmówkach i czarnym podkoszulku markującym dawne piwo albo skakał i zasuwał na gitarze dając czadu na żywo w coverze dawnego zespołu. Lamia też tam była i czuła tą energię, czuła jak razem z innymi dziewczynami słucha, patrzy, chłonie, krzyczy, tańczy i odbija się czasem od jednej czy drugiej. Czuła jak wszystkich ich ogarnia gorączka i magia tańca i muzyki. Tak samo jak na koncercie, gdy następuje wzajemne sprzężenie zwrotne między artystą a widownią, gdy nakręcają siebie nawzajem.


I know why you wanna hate me
I know why you wanna hate me
I know why you wanna hate me*



Refren. Rude Boy, pełen pasji pruł na gitarze i wykrzykiwał swój ból, złość i agresję. Pochylił się na niewidzialnej scenie tak mocno jakby najbliższe dziewczyny chciał pocałować. Nie całował ale wydawało się, że to co czuje on, tą pasję, moc, siłę, złość, ból, niezgodę na zastaną rzeczywistość. To wszystko przekazuje im, za pomocą dźwięków gitary i słów napisanych z pół wieku temu.

Lamia też to czuła. Coś. Coś innego. Dawnego. Już tu była! Dawniej. Kiedy idzniej. Nie była pewna. Ale strzępki obrazów pojawiły się w jej umyśle. Parkiet. Jakaś sala. Zatłoczona. Ruch. Ludzie w oliwkowych podkoszulkach. Takich jak jej. W większości. Trochę innych, w pstrokatych, kolorowych ubraniach. Głównie dziewczyn. Światła. Ruch. Taniec. Emocje! Tak wiele! Szał. Pasja. Ruch. Muza ze sceny. Ktoś daje czadu. Śpiewa i trafia tym co śpiewa wprost do ich serc i duszy. Też tak się przelewa. Z serca i ust do ucha i serc. Dzielą to. Zgadzają się. Czują swoją siłę, swoją wielość, swoją moc. Tak! Jakaś zabawa, jakaś sala. Pełna żołnierzy. Rozbawionych żołnierzy. Też tańczyli, skakali, wrzeczeli, poszturchiwali się tak samo jak teraz tutaj, z dziewczynami i Rude Boy’em, w ten słoneczny dzień w salonie Betty.

Koniec. Kawałek się skończył. I ten co leciał w tle w zestawie kina domowego i ten wykonywany na żywo przez Rude Boy’a. Rozgrzane i rozgorączkowane fanki otoczyły go wianuszkiem śmiejąc się, klaszcząc, dziękując i piszcząc z uśmiechy.

- O rany! Nasz osobisty koncert Rude Boy’a! Taki prywatny, tylko dla nas! - Diane przeżywała kolejną falę radości gdy okazało się, że w relacji na żywo i tak prywatnie ten cały Rude Boy też okazał się całkiem w porządku.

- No. Punk rock to nie jest bułka z masłem. - Rude Boy pokiwał swoją czarną czupryną i posłał im bezczelny uśmieszek na zarośniętej gębie gdy sprzedał im swoją firmową sentencję życiową.


---


* kawałek z Limp Bizkit - "Take a look around"
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 27-06-2019, 03:06   #102
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=JLMPA4xPFpg[/MEDIA]
Poranek powoli przechodził w południe, Betty i Madi już dawno pojechały do pracy, za to Lamia czuła się wyspana, wypoczęta i wymyta, po kąpieli która przeciągnęła się, jak wszystko co miało w zestawie pewnego palanta. Nikt jednak nie narzekał, więc kiedy wyłonili się z łazienki na śniadanie, oboje szczerzyli zęby idąc do stołu aby wreszcie napełnić żołądek. Sam posiłek przebiegał w wesołej atmosferze, dziewczyny szczebiotały w najlepsze, a Rude Boy zgrywał wielką gwiazdę w chwilach gdy nie był normalnym gościem jaki potrafił wleźć do głowy z glanami i urządzić tam porządne pogo.
Podczas gdy reszta towarzystwa wymieniała się uwagami, Mazzi żuła w milczeniu, wchłaniając hektolitry kawy żeby pozbyć się sennego otępienia. To była dobra noc, bez koszmarów i niechcianych wspomnień. Liczyła się zabawa, przyjemność i obecność mieszanego towarzystwa.
Sam ranek też wywoływał błogie rozleniwienie aż do chwili, gdy RB zaczął pokaz. Wtedy sytuacja zmieniła się diametralnie, razem z jego głosem do saper zawitały migawki… na szczęście bez śmierci i Frontu. Widziała klub, zabawę. Wspólne minuty bezpiecznej zabawy, gdy dało się wyszaleć bez myślenia o wrogu.

- Całkiem nieźle jak na palanta - parsknęła znad kubka kawy. Dziewczyny obskoczyły go, ona została przy stole. Nie żeby nie miała ochoty uwiesić mu się na szyi, po prostu bała się że nogi nie utrzymają jej w pionie po nowym przebłysku. Zagrała na czas, celując w niego palcem - Musisz zagrać na moim weselu, stawiam skrzynkę wina.

- Byle, żadnego wytrawnego. Tylko najtańsze ma być! - zrewanżował się też wskazując ją paluchem spomiędzy żeńskich ramion które go obskoczyły a teraz roześmiały się radośnie słysząc tą zabawną wymianę zdań. - No i wiesz, że nie będę grał z chłopakami żadnych rednecków nie? Tylko prawdziwego punka. No może być jeszcze jakiś rock czy metal w ostateczności. - lider zespołu zdjął gitarę z ramienia odkładając ją pod ścianę. I po chwili znów całe rozgorączkowane towarzystwo obsiadło główny stolik w living roomie.

- Nie wygłupiaj się, na swój ślub idę w glanach. Pierwszym tańcem młodej pary będzie pogo - saper machnęła ręką, dolewając sobie kawy z dzbanka. - W ostateczności wystarczy że się umyjesz, wyjmiesz śpiochy z oczu i wyszczotkujesz zęby. Garniak darujemy - puściła mu oko, siorbiąc czarny napar - Jeśli pewnego razu obudzisz się zaobrączkowany znaczy plan się udał - dokończyła z niewinną miną, bujając brwiami.

- Zaobrączkować? Mnie? Zamknąć w klatce? A co z moimi fanami? Co z moją duszą? Z moją sztuką? Nie godzi się tak traktować artysty! - Rude Boy zaczął niewinnie od upewnienia się czy rozmawiają o tym samym. Ale szybko przeszedł w jakąś parodię emo. Nawet wziął i położył sobie dłoń na piersi aby podkreślić oburzenie takimi insynuacjami. Dziewczyny roześmiały się na całego widząc jaka komedyja się tutaj ku ich uciesze odstawia.

Odpowiedzią sierżant było przewrócenie oczami i westchnienie tak ciężkie, jak przypadek siedzący naprzeciwko.
- Wiesz RB, nie robisz się młodszy - odbiła piłeczkę wciąż z poważną miną - Siwiejesz, niedługo przy takiej ilości taniego wina zaczną ci drżeć dłonie i skończy się szarpanie drutów. Etap buntu kiedyś mija, a u mężczyzn podobno najgorsze jest pierwsze 40 lat dzieciństwa - pokiwała smutno głową. - I kto mówi że obrączka to zamknięcie w klatce i koniec sztuki? Weź… istnieją otwarte związki, nie słyszałeś?

- Nie, nie słyszałem. A jak to wygląda? - gitarzysta przełknął słowa Lamii bez zgrzytu i dalej zgrywał się na naiwnego młodziaka który jeszcze życia nie zna i dobrze, że trafił na kogoś kto jest bardziej obyty w temacie od niego i by go mógł podszkolić w danej branże.

- O tak, mnie też to bardzo interesuje. Zwłaszcza jakby to miały być jakieś związki z tobą. - Eve umoczyła bułeczkę w kubku z kawą i ugryzła go zerkając ciekawie na Lamię i pewnie piła do tego o czym się wygłupiały na wyjeździe do Mason. Pozostałe dziewczyny też czekały z zaciekawieniem na twarzach co też tym razem ta Lamia wymyśli.

- Wygląda to mniej więcej tak, że mieszka się razem, o ile akurat trafi się na siebie w domu. Nikt nikomu nie robi wyrzutów za sprowadzanie do łóżka koleżanek albo kolegów, bo wiadomo im więcej tym weselej. - Mazzi szybko wyłożyła swój punkt widzenia, zachowując cudem kamienną minę - Żadnych scen zazdrości, ani pretensji, bo po co? Ktoś ci się podoba to go bierzesz, a jak jest spoko to możemy się podzielić - puściła Eve oczko - Wiadomo, że zwiazki to współpraca, współistnienie i szanowanie swoich pasji, oraz zainteresowań. Nie wolno odcinać drugiej połówki od kumpli i kumpel, zabraniać wypadów na browar albo małą orgietkę w kiblu przed koncertem. Bądźmy dorosłymi, poważnymi ludźmi - upiła łyk kawy - dorzucanie się do czynszu i żarcia wystarczy… no i nazwisko dla dzieciaka jeśli zdarzy się wpadka.

- Podoba mi się! To ja chcę być z tobą w takim związku! - Eve tak się podnieciła tą wizją, że podskoczyła na sofie no i rozlała po sobie trzymaną w ręku kawę w kubku. Ale wizja Lamii chyba przemówiła także i do innych.

- No nie powiem. Całkiem nęcące. - Rude Boy skinął głową uśmiechając się oszczędnie chociaż wyglądał na ubawionego do sedna. - Orgietka w kiblu przed koncertem? - popatrzył pytająco po zebranych twarzach jakby coś dziwnie podejrzewał, że go ominęło.

- O tak! Orgietka była super! Musimy ją powtórzyć! - Val podchwyciła temat na swój sposób ale też ten temat jej się spodobał i była jak najbardziej za.

- Oj bo brudne kible są zawsze super. Lepsze to już może są tylko brudne stacje benzynowe. - fotograf uniosła głowę aby zerknąć z uśmieszkiem na Lamię gdy wycierała sobie chusteczką uda i kolana z tego niespodziewanego nadmiaru kawy.

- I pewnie byś jeszcze chciała aby to wszystko nagrać. - Diane ze zrozumieniem pokiwała swoją indiańską głową zerkając szelmowsko na wycierającą się fotograf i zezując po chwili na Lamię.

- No oczywiście! Tylko następnym razem musimy mieć coś do bolcowania. Bo ostatnim razem nam tego brakowało. Pamiętacie jak Madi o to płakała? No nie poużywała sobie wtedy dziewczyna tak jak najbardziej lubi. A mnie strasznie kręci jak ona sobie używa. Zwłaszcza na mnie. Chociaż kurde Lamia też potrafi. - Eve wymieniła mokrą chusteczkę na suchą i systematycznie próbowała w nie wetrzeć rozlaną kawę. A przy tym nawijała już jakby naprawdę zbierała się za planowanie powtórki numerku z pewnego kibla w starym kinie. Na koniec podniosła głowę ku faworycie okularnicy i posłała jej ciepłe spojrzenie na znak, że bardzo ciepło wspomina ich małą, wyjazdową przygodę która miała mieć premierę w niedzielne południe.

Pod stołem za to saper głaskała stopą blond łydkę, ponad blatem zachowując pokerową twarz. Kiwała głową do tego co mówiła fotograf, zgadzając się całkowicie.
- Rzeczywiście potrzebujemy paru zabawek następnym razem, aby każda miała co lubi najbardziej. Szkoda że żaden palant w najbliższym czasie nie urządza koncertu, byłoby klimatycznie… a tak trzeba będzie znaleźć inny kibel do urządzenia powtórki. - zadumała się, bujając kubkiem kawy - RB znasz jakieś brudne toalety warte polecenia? Na pewno nie raz i nie dziesięć wylądowałeś w takiej - posłała mu słodki uśmiech - Na przykład taka w “41”... dasz recenzję? Poza tym - odwróciła się do Amy - Jak się układa z Jackiem? Kiedy teraz wpada z wizytą? Uprzedź wcześniej to ci z dziewczynami zwolnimy chałupę, Betty się nie obrazi jeśli pożyczycie parę zabawek.

- W porządku, Jack jest bardzo miły. Rozmawialiśmy ostatnio, że może w biurze kogoś potrzebują to chyba spróbuję. I nie chcę tak Betty żyć ciąglę na garnuszku. Jest bardzo kochana no ale na dłuższą metę to by się pewnie wkurzyła bo tak mnie ubiera i karmi i w ogóle jest bardzo w porządku no a ja to najwyżej coś ugotuję albo chałupę posprzątam. - Amelia widząc, że punkowiec się na poważnie zastanawia z tymi toaletami skorzystała z przerwy i odpowiedziała na pytanie swojej kumpeli ze szpitala.

- Masz chłopaka? - Indianka zapytała zaciekawiona tym wątkiem i najsłabiej z nich wszystkich znając dziewczynę z okaleczoną twarzą.

- Tak, chyba można tak powiedzieć. Poznaliśmy się dzięki Lamii. Bo tyle toreb mieliśmy z zakupami a on tak szedł ulicą i go Lamia poprosiła i nam pomógł wnieść na górę. I nic nie chciał w zamian! Taki był miły. No i w ogóle taki sympatyczny jest. W ostatni weekend byłam u niego na grillu i poznałam jego rodziców. Też mili ludzie. - blondynka całkiem ochoczo pochwaliła się swoim nowym związkiem i widać było, że jest nastawiona do niego bardzo pozytywnie no i mówienie o tym sprawia jej przyjemność.

- No to trzymamy za was kciuki. - Eve położyła jej dłoń na jej dłoni aby dodać jej otuchy. Sama zaś zrewanżowała się pod stołem Lamii ocierając się czule stopą o jej łydkę.

- No pytasz się starego pancura czy zna brudny kibel? No dziewczyno to jakbyś się go pytała czy zna smak taniego wina! - a stary pancur albo potrzebował chwili do namysłu albo po prostu dał się wygadać Amelii o swoim chłopaku. No ale jak się trafiła okazja no to Rude Boy wkroczył do akcji.

- To co? Masz jakiś? Taki brudny i niehigieniczny? - Eve natychmiast spojrzała na niego spojrzeniem pełnym ponaglenia i ekscytacji.

- Tak, i to nie jeden. Mogę wam nawet zaplanować tournee po tych brudnych kiblach w mieście. - punkowiec mówił jakby to było dla niego pryszcz i w ogóle nie było o czym mówić.

- No to dawaj! - Val też była już nieźle nakręcona na to wszystko więc ponagliła honorowego gościa “41”.

- No ale zaraz, zaraz, ja też chcę coś z tego mieć. Wiecie, za fachową ekspertyzę, wiedzę i doświadczenie. - facet w zielonkawych bermudach postawił jednak jakiś warunek.

- No dobra, to co chcesz? - Di westchnęła i też chyba była już zniecierpliwiona tą zwłoką chcąc jak najszybciej poznać odpowiedź.

- Mówiłyście, że to nagrywacie? - zapytał unosząc brwi do góry. Widząc potwierdzające skinienia głową, zwłaszcza tej krótkowłosej w kolorze blond klasnął w dłonie. - No to dam wam namiar ale chcę potem zobaczyć nagranie z tego pleneru. Stoi? - wskazał na nie wszystkie palcem aby uzgodnić czy mają deal.

- Stoi! - Eve zgodziła się bez wahania i roześmiała się ubawiona. Pozostałe dziewczyny też przytaknęły zgadzając się na taki układ.

- No to miejskie łaźnie. Jak ma być syf, kiła i mogiła to tam powinien być dla was raj. - Rude Boy zdradził swoją sekretną kryjówkę a dziewczyny zastanowiły się.

- Wiecie gdzie to jest? - Diane popatrzyła pytająco na miejscowe dziewczyny bo nie znała aż tak topografii miasta aby zgadnąć o czym mowa.

- No pewnie! Tak, wiem gdzie to jest, byłam tam kiedyś! No racja, w ogóle o tym zapomniałam! No tak, syf, kiła i mogiła, święta racja i to jest duże to się wszystkie pomieścimy! Genialna sceneria! To jeszcze tylko termin, ekipa i scenariusz! I kamery i akcja! - Eve trajkotała jak wniebowzięta a nawet tak jakby była gotowa tam pojechać od ręki. Jej entuzjazm udzielił się i innym bo uśmiechały się mniej pewnie ale chyba były gotowe zaufać jej ekspertyzie.

- Scenariusz będzie, zajmę się tym - Mazi też podłapała temat, zacierając ręce z uciechy. Gapiła się po kolei na twarze przy stole, powoli główkując od czego zacząć i najlepiej od kogo - Weźmiemy parę zabawek, aby było ciekawiej. Kajdanki, liny, może maski. Stroje… eeeej, chyba będę miała pomysł, ale jeszcze to przemyślę. Żeby grało i śpiewało. Dzięki RB - dokończyła, sięgając znowu po dzbanek - Swoją drogą nie chciałbyś zabawić się z nami w nagrywanie? Uwiecznilibyśmy jak oddane grono fanek czci swojego idola w każdej możliwej pozycji - popatrzyła na punka z rozbawieniem - Pasowałbyś nam jak ulał. Kondychę masz, prezencję też. Masz gdzieś zasady i system… no i świetnie smakujesz - wyszczerzyła ząbki - Wino będzie w gratisie. Najtańsze możliwe.

- Kusisz. - przyznał Rude Boy i nawet sprawiał wrażenie, że naprawdę się nad tym zastanawia.

- Oj, tak, ja bym cię chętnie zaliczyła jeszcze raz. W każdej pozycji. A ze smakiem no to Lamia dobrze mówi. - Diane poparła bez wahania wniosek i pomysł Lamii a na koniec przybiła jej żółwika z okazji wspólnoty gustów smakowych.

- Nie denerwujcie mnie z tymi smakami. Dobrze, że wczoraj chociaż Lamia mi dała coś do posmakowania. I to coś całkiem apetycznego. - Eve znów przypomniała towarzystwo o tej małej wtopie z ostatniej nocy. No ale za to pod koniec się rozweseliła gdy sobie przypomniała, że jednak Lamia to pamiętała jako jedyna o jej potrzebach.

- No jakby było tak jak w kinie i jeszcze z zabawkami to ja bym bardzo chciała. Tylko kiedy? Ja wieczorami pracuję a Madi w dzień. A ona też fajnie jakby była nie? Weekendy mam wolne. - Val była jak najbardziej za ale widać martwiła się, że taką ekipę może być trudno złapać na jeden moment co by wszystkie miały wolne.

- To fakt, też bym chciał wiedzieć. Jak rano to odpada bo odsypiam nocki. No chyba, że takie rano jak dzisiaj no to jeszcze. - punkowiec też zgłosił pewne warunki jakby jednak może rozważał tą opcję na poważnie.

- No ten weekend to chyba mamy już dość zajęty. Ja za tydzień wypadam w niedzielę bo mam ślub kręcić. Ale sobotę mam chyba wolną. - fotograf zastanowiła się i pomyślała nad własnym grafikiem proponując pierwszy, wolny termin jaki przyszedł jej do głowy. Popatrzyła pytająco na pozostałych.

- Dajcie mi dobę, nie wiem jeszcze jak będzie z Mason - sierżant westchnęła, opierając łokieć i stół i na dłoni ułożyła policzek. Patrzyła w okno dłuższą chwilę, aż odezwała się zadumanym tonem - Obiecałam Chudemu i Isaacowi że się pojawię, muszę tam pojechać i z nimi pogadać na spokojnie. Wiedzą o mnie więcej niż ja sama - prychnęła, upijając kawy. dodała też wyjaśniająco - Mój oddział, ci którzy przeżyli… rodzina. Wypada się z nimi najebać jak za starych czasów - zakończyła weselej.

- Ano tak… Racja umówiłaś się z nimi za tydzień w weekend… Ojej ale to ja bym miała kłopot cię zawieźć. Bo w niedziele w południe już muszę kręcić ślub. No może jakbyśmy bardzo wcześnie rano wyjechały w niedziele… Jej przepraszam cię Lamia, nie pomyślałam o tym wcześniej… - Eve skwasiła się gdy uzmysłowiła sobie tą sprzeczność interesów która stawiała jej w kłopotliwej sytuacji.

- Ja cię mogę zabrać do Mason. Jakbym wracała za tydzień. No ale na motorze tyle godzin to nie będzie lekko. - Diane zaproponowała swoją alternatywę. Ale sądząc po minie podróż chyba dla nich obojga nie zapowiadałaby się zbyt lekko na jednym motocyklu.

Mazzi skrzywiła się, patrząc nadal za okno. Czuła się jak ciężar, do tego przez nią inni się zamartwiali. Powinna wreszcie kupić własne kółka i po problemie… lecz nie tylko kwestia motoryzacyjna spędzała jej sen z powiek. Ciężko szło przyznać, że weekendy chciała poświęcić dość specyficznemu towarzystwu.

- Nie dygaj Eve, masz robotę to oczywiste - odwróciła głowę, posyłając blondynie buziaka i nagle ją olśniło. Zrobiła wielkie oczy, wstrzymując oddech, a potem zaśmiała się głośno, waląc pięścią w stół.

- Mam! Mam kurwa! - walnęła jeszcze raz i od razu się rozluźniła, rozwalając tyłek wygodniej na krześle - Pogadam ze Stevem, ma przecież furę, a w weekend go puszczają z koszar. To trep, zna trepowe klimaty, więc nie będzie się krzywił na nadmiar kamaszy w okolicy i nie będzie się męczył, bo przywykł - wyszczerzyła się, robiąc szczęśliwą minę - Nie będę was sobą obciążać, a przy okazji zrobię małe rozpoznanie terenu. Parę godzin w aucie, wybadam typa gdy nie ma szans pchać się z łapami bo prowadzi.

- Jakie tam obciążasz. Lubię jak jesteś na mnie. - Eve machnęła rączką na znak, że nie ma o czym mówić. - I masz rację, ten twój Steve wydawał się całkiem znośny. Dopóki też oczywiście nie przygniecie. Ale właściwie wtedy też całkiem fajnie. - fotograf rozpromieniła się, że Lamia tak gładko wybrnęła z czegoś co już zaczynało zamartwiać blondynę.

- Steve? - Rude Boy zapytał zaciekawiony zerkając na Lamię po drugiej stronie stołu.

- To taki kolega z wojska. Nic więcej. Tylko kolega. No wiesz, otwarte związki i takie tam. - Eve szybko i chętnie wyjaśniła punkowcowi prawie wcale się do tego nie uśmiechając. Val prawie parsknęła śmiechem a Diane delikatnie się uśmiechnęła też nie wiedząc o kogo właściwie chodzi.

- No dobra to w następny weekend chyba tego nie nagramy w tych miejskich łaźniach no to najwyżej poszukamy innego terminu. Jakby było jeszcze z rana to ja mogłabym i w tygodniu. No ale gdzieś góra w południe byśmy musiały kończyć no bo praca i reszta. - Val wróciła do tematu projektu który wyskoczył jak diabeł z pudełka i porwał swoją diabelską mocą wszystkich przy stole.

- Mnie to obojętne. Póki tu jestem na gościnnych występach to i tak się bujam z wami. - Diane dorzuciła swoją chęć wzięcia udziału w tym projekcie ale jako, że niejako była tutaj na wakacjach to miała do dyspozycji bardzo dużo czasu i chęci do spożytkowania.

Lekko poniewczasie saper uświadomiła sobie pewną małą wpadkę. Dość niezręcznie wyszło poruszanie tematu Bolta przy RB, gdy ten drugi siedzi przy stole obok, a niecały kwadrans wcześniej pieprzył ją w wannie przy porannej kąpieli. Zostawało przybrać kamienną minę, udając że nie dzieje się absolutnie nic zdrożnego, czy niezwykłego.
- Umówmy się wstępnie na… hm - upiła kawy - Środę koło 10? Złapiemy Sonię, podpytamy Madi jak pracuje i dogramy termin dogodny dla nas wszystkich - przeniosła spojrzenie na punka, trącając go pod stołem stopą - Spytałabym ciebie czy nie masz ochoty na wypad za miasto… ale wiem że męczyłbyś się jak diabli. Punk i wojskowy beton… - rozłożyła trochę bezradnie ręce - A Steve jest w porządku. Pomógł nam z Amy w lodziarni, gdy napatoczyły się żelazne łby. MP… żandarmeria - wyjaśniła jak najbardziej dobitnie i nagle zbystrzała, przyglądając mu się czujnie - Chodź zajarać na balkon, co?

- O! No tak i Sonia! Ona chyba w dzień powinna mieć wolne… - Val pokiwała swoimi dredami na znak, że taka wersja jej pasuje.

- A na Madi najwyżej zrobimy zrzutkę i wynajmiemy ją na dwie czy trzy godziny. To na tyle głów to chyba nie powinno wyjść zbyt dużo. - fotograf znalazła kolejne rozwiązanie na jakie reszta pokiwała zgodnie głowami.

- Dobra, to chodź zajarać. - gwiazdor punk rocka zgodził się i wstał ruszając za Lamią na balkon ale przypomniał sobie, że nie tutaj zostawił fajki. Więc wrócił do jej sypialni i gdy wyszedł na balkon miał już swoje zawodowo pogniecioną paczkę fajek. Wysupłał z niej jednego i poczęstował gospodynię. - Są z zielskiem jakby co. - ostrzegł ją lojalnie przed spróbowaniem.

Nim się poczęstowała, podeszła do niego, obejmując w pasie i przytulając wdzięcznie. Dzień był ciepły jak na środek jesieni, słońce wciąż przyjemnie grzało zapowiadając kolejny pogodny dzień.
- W porządku RB? - spytała biorąc skręta i czekając na ogień - Jak się czujesz? Nie jesteś zły? Nie uprzedziłam cię jak to się może skończyć… wizyta u mnie, ale cieszę się że tu przyjechałeś. Chcesz… będziesz chciał jeszcze gdzieś wyskoczyć?

- W porządku. Pewnie. Czemu pytasz? - zachowanie Mazzi chyba zaskoczyło punka który obecnie wyglądem bardziej przypominał turystę na wakacjach. Ale przytulił ją do siebie po tej pierwszej chwili wahania i poklepał ją pocieszająco po plecach. - Pewnie, że w porządku. I nie gadaj, zajebista noc była. I wyskoczyć pewnie no ale nie dzisiaj. Niedługo będę się zbierał. Serio pojedziecie się jebać do tych łaźni i jeszcze to nagracie? - mówił spokojnie i pocieszająco. Ale na koniec, jakby pod wpływem impulsu zapytał o ten wypad do którego w pewnej części się sam przyczynił proponując mejscówkę. No ale chyba mimo wszystko miał kłopot aby uwierzyć, że naprawdę to zrobią to co mówią, że zrobił. Zresztą pewnie większość populacji by pewnie okazywała podobne wątpliwości.

- No wiem… dziś pewnie musisz jechać poszarpać druty i poprzeklinać system. Po prostu… nie chciałam żebyś czuł się w jakikolwiek sposób wykorzystany wbrew woli. Cieszę się, że ci się podobało. Było super, ty byłeś super - saper ulżyło. Przestała się spinać i oparła się o niego bardziej swobodnie. - Na szczęście świat nie kończy się dziś, jakoś się złapiemy. Wiem gdzie cię szukać w razie czego, żeby pokazać filmik który nagramy - stanęła na palcach i pocałowała go krótko - Nie pierwszyzna dla nas. W drodze do Mason zatrzymałyśmy się z Eve na starej stacji benzynowej bo się rozpadało. Czekałyśmy aż przejdzie, czas umilając sobie podobnym nagraniem. Mamy takie hobby, kręcenie. Może wyjdzie z tego coś więcej, ale jeśli ktoś miałby mnie posuwać przed kamerą to… - zrobiła krótką przerwę aby odpalić skręta. Popatrzyła do góry, prosto punkowi w oczy - Chciałabym abyś to był ty. Dziewczyny też będą zachwycone.

- No, no… trudno się oprzeć takiemu zaproszeniu. - punkowiec lekko skłonił głowę jakby uchylał kapelusza którego przecież nie miał. - No dobrze. Ale ja nigdy nie pamiętam co mam do zrobienia to nie wiem czy dam radę na tą środę. Ale to najwyżej umówimy się na kiedy indziej gdy nie wyjdzie w tą środę. No i pewnie, że mi się dobrze cię posuwa z kamerą czy bez. - roześmiał wesoło i najwidoczniej ani ostatniej ani poprzednich spotkań z Mazzi nie wspominał jakoś przykro. - I te twoje foczki. No dziewczyno, nie wiem skąd je wytrzasnęłaś ale jedną taką mieć to niezła sztuka a tu masz ich całe stadko. - zaśmiał się z uznaniem zaciągając się przy tym zalatującym gandzią skrętem.

- Ciągnie swój do swego - przyznała z rozbrajającą szczerością, śmiejąc się serdecznie i ściskając gangera ile sił w ramionach. Zgodził się! Miały z Eve pierwszego męskiego aktora do projektu i to jakiego! Czuła się jak prawdziwy fangirl któremu jego ulubiona gwiazda postanowiła poświęcić ułamek swej uwagi.
- Też lubię jak mnie posuwasz - parsknęła, gryząc go zaczepnie w wargę - Z kamerą czy bez. Słuchaj RB, gdybyś w tygodniu był tu w okolicy i przypadkowo miał trochę wolnego to wpadaj. Koło weekendu jestem gdzieś w trasie, ale tak w dni robocze zwykle nocuje tutaj. Tylko nigdy nie wiadomo kto jeszcze się zalęgnie w łóżku. Widziałeś sam… no jak pluskwy. Znajdziesz jedną to zaraz się robi całe stado.

- Będę miał na uwadze. - punkowiec przytaknął zgodnie i pogodnie i zaciągnął się kolejnym machem skręta. Trzymał Lamię zupełnie jak swoją dziewczynę albo przynajmniej ulubioną fangirl ciesząc się tą chwilą.

- Świetnie, w takim razie postaram się mieć zawsze pod łóżkiem flaszkę albo dwie szato do jabol - oparła ufnie głowę na jego piersi, zamykając oczy i chłonąc urok sytuacji. Stała na balkonie z samym Rude Boyem, który nie traktował jej jak zwykłej, szeregowej dupy do zaliczenia. - Ej RB… zrobimy sobie zdjęcie?

- Zdjęcie? - punkowiec chyba znów się zdziwił słysząc o kolejnym pomyśle Lamii. Ale podszedł do tego z wyluzowaną błazenadą jak zwykle. - A dobra. A masz czym? - zgodził się zaciągając się skrętem i patrząc w dół na jej twarz.

- Eve zawsze nosi przy sobie smartfona, pożyczymy na chwilę i walniemy sobie romantyczną fotę na balkonie - saper szybko znalazła rozwiązanie - Wśród kwiatów i w ogóle. Wydrukuję je i schowam do portfela. Kiedy sobie już jakiś kupię. - parsknęła - Ile masz fot z pół nagimi laskami w podobnej scenerii, co?

- Co racja to racja. - ganger w zielonkawych szortach nie robił problemów. Puścił ją dając jej wrócić do mieszkania. A tam gdy Eve usłyszała o co chodzi też nie robiła problemów. Wyjęła ze swojej torby relikt z dawnego świata który w przeciwieństwie do większości z nich działał na tyle aby robić niezłe zdjęcia i podała go swojej kumpeli. Chwilę później więc była z powrotem na balkonie gotowa do cyknięcia odpowiednich fotek.

Saper wróciła z miną zdobywcy, unosząc srebrne urządzenie jak świętego graala. Ze śmiechem wkleiła się w gangera, unosząc aparat do góry i strzelając im obojgu fotkę, z twarzą przy twarzy i wyszczerzami na paszczach. Błysnął flesz, raz i drugi. Nim błysnął trzeci raz kobieta pociągnęła partnera na fotel, sadzając go na nim i z roziskrzonym wzrokiem poprawiła mu włosy.

- To jeszcze jedno… tak dla równowagi - wymruczała, sięgając do troczków krótkiego szlafroczka. Pociągnęła go, materiał rozsunął się, odkrywając nagie ciało pod spodem. Ciało to zgrabnie wpakowało się na kolana muzyka, siadając bokiem i ściągając ubranie z ramion. Patrząc mu prosto w oczy złapała go za łapę i położyła na piersi aby zakryć ją do zdjęcia po czym uniosła aparat i puściła mu oko.
- Powiedz seks - ustawiła ostrość i flesz wznowił ostrzał.

- Seeekksss! - humor wyraźnie dopisywał punkowcowi bo odkrytą pierś złapał całkiem uczciwie. Roześmiał się po tym wszystkim i przystąpili do oglądania świeżo zrobionej sesji zdjęciowej. Zdjęcia wyszły w większości bardzo zabawnie i świetnie oddawały tą luźną, szczęśliwą atmosferę na tym słonecznym balkonie. Zupełnie jakby byli jakąś parą na wakacjach w dawnym hotelu czy innym kurorcie.

Lamii też się podobały, już widziała jak je drukuje i może nawet z jedno oprawi w ramkę aby powiesić w sypialni. Zaśmiała się wesoło, dając punkowi buziaka w sam środek czoła.
- Widzisz? Wyglądasz jak człowiek, ja też. Niezły z nas duet - bez żenady wygrzebała z jego kieszeni fajki i się poczęstowała - Będziesz chciał odbitki? Tylko wiesz… jak zobaczę swoją gębę na jakimś plakacie punkowym, albo muralu… - zawiesiła wzrok, przybierając posępną minę z którą wytrzymała raptem ze trzy sekundy - To by dopiero było epickie. Prawie jak ballada pod balkonem. Kurde no, w filmach to częste ponoć. Te serenady pod balkonami w świetle księżyca… a mnie nikt nigdy tak nie zagrał - poskarżyła się na ten paskudny los i sapnęła - Pewnie dlatego, że do tej pory nie miałam balkonu, a księżyc widywałam na przepustkach, bo przy Froncie wiecznie mgła… a teraz zobacz - powiodła zapalonym skrętem po tarasie - Krzesełka, pierdzidełka i rośliny ozdobne. Stoliczki, świeczuszki… poduchy, kuta balustrada, kamień… idealna sceneria żeby zluzować - pokiwała głową i spytała cicho - Wciąż grywacie w magazynie przy szpitalu? Pytam, z ciekawości. Nie po to żeby kiedyś wpaść na próbę. Przypadkiem oczywiście - zapewniła szybko z powagą.

- Tak. Póki znów nie przepijemy czynszu. Albo coś się nie zajara. Albo nas stamtąd nie pognają. Chociaż raz nam się w jednej sufit zawalił. Ale chcieliśmy zrobić racę z kanistra benzyny i paru dodatków. Właściwie to się udało. Tylko ten sufit… - Rude Boy zastanawiał się chwilę ale zaczął mówić tym swoim zblazowanym tonem, że trudno było oddzielić kiedy mówi prawdę a kiedy już zaczyna ściemy i bajery. Bawił się przy tym odkrytym kobiecym ramieniem przesuwając opuszkami palców w jedną i drugą stronę. - No fajnie jakbyś miała jakieś odbitki. Fajnie by je mieć. - dorzucił po chwili.

- Da się załatwić - Mazzi zaśmiała się cicho, pstrykając niedopałkiem za balustradę po czym wstała, poprawiając szlafrok. - A teraz chodź, posiedzimy chwilę z dziewczynami nim nie rozjedziemy się do obowiązków. Dziś czeka nas mały numer do odwalenia, musimy się przygotować. Wiesz, ciuchy i inne babskie sprawy…obroże, smycze. Jedziemy do Domu Weterana na obiad, powkurzać paru sztywniaków w kamaszach.


Droga do Kołchozu przebiegła bez niespodzianek, atmosfera wewnątrz bryki Eve panowała iście szampańska. Dziewczyny przekrzykiwały się, chichotały i przeglądały w lusterku, poprawiając makijaż albo włosy. Wystrojone jak na najlepszy balet zajechały pod Dom Weterana nim Mazzi zdążyła wypalić drugiego papierosa. Koła zachrzęściły na żwirze, auto stanęło, a saper wzięła głęboki oddech, nie kryjąc wyrazu zadowolenia nie znikającego z jej gęby.
- Dobra moje panie, zaczynamy zabawę - klasnęła w dłonie, rozplątując smycz. - Di, Eve, was biorę pod ramię. Val, ty idziesz przed nami - zamachała smyczką wesoło - Cycki do przodu, brody do góry i lecimy z koksem!

- Ta jest! - dziewczyny odkrzyknęły równie radośnie gdyż stężenie ekscytacji na siedzenie wozu było niesamowite. Jakby było gdzieś dalej to chyba w końcu zaczęłyby się bawić same ze sobą. No ale dojechały! Więc pstrokata ferajna w szpilkach, ostrych makijażach i kieckach tak skrajnie kontrastująca z mieszkańcami tego domu wysypała się z samochodu na parking. Val ustawiła się aby Lamia mogła zapiąć obrożę do jej smyczy i po chwili było gotowe. Śniada Indianka i krótkowłosa blondynka zajęły kluczowe pozycje oplątując się wokół ramion Lamii jak na wdzięczne i rozkiślowane kociaki wypadało.

- Ojej ale to jak ja będę szła pierwsza to mam coś mówić? A jak się będą mnie coś pytać? - Val nagle uświadomiła sobie skutek uboczny tego, że ma iść pierwsza i trochę ją to stropiło. Obejrzała się do tyłu na Lamię aby znaleźć tam jakąś poradę.

- Nie dygaj skarbie - saper wychyliła się i zostawiła na stropionym pyszczku całusa. Uśmiechnęła się ciepło i na moment oderwała ramię od pasa Eve aby poprawić dredziarze włosy i obrożę. Założyła też okulary przeciwsłoneczne na nos - Uśmiechaj się, a gadanie zostaw mnie… - wymruczała, sprawdzając czy łańcuch dobrze trzyma, a potem klepnęła kelnerkę delikatnie w pośladek na zachętę. - Bądź dobrą suczką i przebieraj nóżkami. Idziemy drogie panie.

- Ojej, weź tak nie mów przy mnie bo mi się te turbo z miejsca odpala. - Eve westchnęła cicho i przygryzła do tego swoją pełną wargę słysząc ten kuszący szczebiot między swoimi kumpelami. Di zaśmiała się, Val też i wróciła do roli prowadzącej tą foczą procesję. Już na parkingu przyciągały spojrzenia ale niedługo przed porą sjesty okolica była już dość pustawa więc ci co ich widzieli mrugali oczami albo posyłali niedowierzające spojrzenia gadając jeden z drugim.

Przeszły przez cały kram z budkami wspomagającymi techniki żywieniowe domowników byłego uniwerku i tu ktoś zagwizdał, ktoś coś powiedział ale zaskoczenie było zupełne. Cztery, zjawiskowo odstawione dziewczyny z czego jedna na smyczy no to chyba nie był zbyt powszechny widok i wszyscy zapomnieli języka w gębie. W każdym razie nie usłyszały nic sensownego skierowanego w swoją stronę.

Szły dalej. Prowadząca kobieta prowadzona na smyczy szła w swoich blond dredach i czarnej, lateksowej kiecce z wysokim kołnierzem. Warstwy lateksu nie dopinały się a jedynie były sugestywnie zasznurowane jak w gorsecie więc powstawała ciekawa, kusząca oko szczelina jasnego ciała dobitnie kontrastującego z błyszczącą czerną lateksu. Do tego frywolne rękawy dodające nocnego powabu i tajemniczości noszącej go kobiecie. Za to szczelina na dole kreacji rozszerzała się tak samo jak na dekolcie widać więc było koronkową, czarną bieliznę dredziary. A dla głuchych był jeszcze zwracający uwagę stukot obcasów.

Eve zdecydowała się na podobną stylizację korzystając z bogatych zasobów garderoby okularnicy. Miała kieckę może do połowy uda za to z odkrytymi ramionami i sugestywnie zarysowanym dekoltem. Błyszcząca, lateksowa czerń sukienki oraz jasna biel jej skóry ładnie kontrastowała czerwień sukni kobiety do jakiej się przytulała. Diane miała na sobie coś podobnego tylko jej lateks był na ramiączkach no i zajmował przód i tył kiecki. Za to boki miała wypełnione pończochowym materiałem przez co wyszczuplało optycznie jej i tak szczupłą sylwetkę.

No a między swoim heroldem i dwójką muz szła sama czerwona dama w eleganckiej, wieczorowej sukni. Odkryte ramiona i szerokie wycięcie jakie ciągnęło się od dekoltu aż po sunącą po ziemi czerwoną suknię i ukazujące się kusząco w tym wycięciu jasne, smukłe udo. No to tak. Sądząc po reakcji sprzedawców szybkiego żarcia i nielicznych domowników jacy się tutaj gdzieś kręcili przy nadmiarze czasu wolnego to chyba nie był to zbyt codzienny widok. Taka czerwona dama otoczona i poprzedzana przez trzy dziwki w czarnych lateksach. I jedną na smyczy. Wrażenie i zaskoczenie było więc porażające. Nikt ich nie próbował zatrzymywać ani nawet nie skonstruował żadnego sensownego pytania czy zdania.

Przeszły więc przez bramę wejściową bez najmniejszych przeszkód i kierowały się ku wejściu głównemu do budynku dawnego uniwersytetu. Wtedy Lamia zorientowała się, że na pobliskim boisku jakieś łepki grają w kosza. I to chyba nawet ci samy co spotkała ich parę dni czy tydzień temu.

Trudno było jej powiedzieć dokładnie ile minęło od ich spotkania, ponoć szczęśliwi czasu nie liczą, a nie dało się trzymać nosa na kwintę w podobnym towarzystwie.
- Znam ich - powiedziała do dziewczyn, zwalniając kroku. Odwróciła głowę w stronę boiska i widząc znajomego Latynoskiego cwaniaczka uśmiechnęła się pod nosem - Pomachajcie chujkom kociaczki… i zapaliłabym - odwróciła się do Indianki, całując ją w szyję - Ale mam zajęte ręce. Odpalisz fajka i mnie poczęstujesz? Może być metodą usta-usta.

- No pewnie. - Di zgodziła się bez oporów i gdy obydwie blondynki ochoczo machały swoimi zgrabnymi rączkami w stronę boiska Indianka wyjęła z torebki paczkę fajek i sprawnie ją odpaliła. Zaciągnęła się mocno patrząc z bliska na twarz czerwonej damy a potem przysunęła swoje usta do jej ust i długim chuchnięciem przekazała jej tytoniową chmurę.

- Jeszcze maszka, czy wolisz sama? - zapytała pokazując na trzymanego skręta. A na boisku powstał chaos gdy chłopaki coś nagle mieli kłopoty z koncentracją, piłka do kosza gdzieś tam sobie sama kicała po rozgrzanym asfalcie a oni stracili zainteresowanie nią obserwując to niecodzienne żeńskie widowisko.

- Ej, niektórzy są całkiem całkiem. - Eve okiem zawodowego fotografa rzuciła cicho do swoich koleżanek nie przestając się wdzięczyć i kokietować tamtych na boisku.

- Sulivan, Charlie… a ten w bandanie to Josh - Mazzi wygrzebała z pamięci parę imion. Wzięła bucha, zaciągając się z przyjemnością, a potem szarpnęła smyczą, przez co Val wpadła plecami na jej tors. Wychyliła się szukając jej ust aby przekazać chmurę dymu.
- Nie myśl że o tobie zapomniałam - zaśmiała się po wszystkim, całując ją w policzek. Zerkała na pole do kosza, aż w końcu pokręciła głową z krzywym uśmiechem.
- Co jest Josh, znowu masz problem trafić do kosza?! - zawołała wesoło i dodała ciszej - Poprzednio prawie przywalił mi piłką w łeb. Potem grałam z nimi, potem mnie wkurwił… ciężko mi się z nimi dogadywać. Spadła mi tolerancja na wojskowy beton, dopalimy i spadamy do środka.

Szarpnięcie za smycz zaskoczyło kelnerkę ale gdy wpadła na front damy w czerwonej sukni już zrozumiała o co chodzi i spełniła się w roli wdzięcznej foczki bardzo ładnie. Posłusznie odchyliła głowę, otworzyła usta i połknęła tytoniową chmurę z ust czerwonej damy.

- W dziurki trafiam bez pudła! Chcesz zobaczyć?! - latynoski cwaniak całkiem szybko odzyskał rezon i przybrał zawadiacką pozę co to nie on. Reszta załogi przybiła piątki, żółwiki i uśmieszki gdy bez żenady obcinali wzrokiem grupkę odstawionych jak milion gambli kobiet.

- Przykro mi chłopaki ale dzisiaj naszymi dziurkami dysponuje tylko Księżniczka! Więc no my to nic nie możemy tylko tak dla ozdoby i jej przyjemności tutaj jesteśmy! - Eve odszczekała się całkiem wesoło rozkładając na chwilę wolną rękę w geście, że nic na to nikt tutaj nie poradzi poza Księżniczką i na dowód tego wtuliła się w swoją Księżniczkę. Jej riposta rozbawiła pozostałe kumpele i wywołała szum rozbawienia za ich plecami wśród sprzedawców i ich klientów w budkach. Nawet Josh i reszta wydawali się być ubawieni i nie mieć jej tego za złe.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline  
Stary 27-06-2019, 03:15   #103
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
- Widziałam ostatnio, szkoda całego dnia żeby ci tłumaczyć co i jak! Nie szkolę już szeregowców, zresztą myślałam że wolisz kolegów! - Mazzi zrobiła smutną minę, wydymając usta. Objęła mocniej dziewczyny i raz jeszcze zaciągnęła się skrętem. - Mógł mnie przelecieć ostatnio, ale wolał piłkę. I kolegów - wyjaśniła ciszej, ukrywając rozbawienie. Jak to niewiele trzeba było aby zmienić komuś punkt widzenia. - Miałam kaca, słońce paliło… nie pamiętam nawet po której imprezie tak się zniszczyłam. - wzruszyła ramionami biorąc kolejnego bucha.

- Ja tam bym wolała twoje piłki. - Diane spojrzała w dół, w czerwony dekolt aby wskazać wzrokiem na piłki o jakich mówiła.

- A ja tam bym się nie pogniewała za zabawę z nimi. No ale jak sztama to sztama. - Eve też w końcu odwróciła się od grupki koszykarzy plecami uśmiechając się do swoich kumpel. Josh i spółka odkrzyknęli im coś ale nie brzmiało to zbyt mądrze i chyba tak stracili rezon jak i nadzieję na bliższe poznanie się z Lamią i jej gorącymi foczkami.

Mazzi zaś dopaliła i skiepowała fajka więc były gotowe ruszyć dalej. Val znów przyjęła na siebie rolę herolda na smyczy i poszła przodem. Otworzyła drzwi główne i nawet była na tyle pomysłowa, że przytrzymała je otwarte dla pozostałej trójki. Gdy znalazły się w środku dostrzegły starego, wiecznie zaspanego Murzyna za biurkiem recepcji. Fred był na swoim posterunku jak zwykle. Cała czwórka podeszła do tej recepcji i dziewczyny powypinały swoje tyły i zaprezentowały z przodu swoje dekolty. A w takich kreacjach w jakich były ich wdzięki eksponowały się ślicznie. No ale Fred chyba niedowidział albo po prostu był aż tak stary.

- Tak panienko? - zapytał podnosząc głowę do góry i właściwie nawet nie do końca było wiadomo do której z nich to mówi.

- Hej Fred, Lamia Mazzi… zgłaszam że jakby co nie trzeba mnie szukać - saper uśmiechnęła się ciepło do Murzyna, przybierając wesoły ton głosu - Mam gości, przyjaciółki wpadły do mnie z wizytą. Nie będzie problemu jak pójdziemy na obiad i chwilę się powłóczymy po moim pokoju?

- A tak… tak panienko… Lamia Mazzi tak? A jaki pokój? - Fred pokiwał głową i można było odnieść wrażenie, że nie do końca łapie wszystko co się dookoła niego dzieje. Ale wystarczająco by w miarę sensownie prowadzić rozmowę. Otworzył swój zeszyt z tabelkami i naziwskami w pokojach gotów znaleźć odpowiedni pokój i nazwisko.

- C-1-69 - saper szybko wyrecytowała numer, zerkając mu przez blat na kajet - Raz już wzywaliście na mnie policję, chyba w poniedziałek. Że niby się gdzieś zapodziałam… u jakiejś Betty.

- Takie procedury panienko. Dla waszego bezpieczeństwa. Sprawdzamy czy nic wam się nie stało. O. Jest. Tak. Lamia Mazzi. C-1-69. - recepcjonista pokiwał swoją bardziej siwą niż czarną głową na znak, że znalazł co potrzeba. - Tak, tak panienka ma ten pokój. To panienka może tam pójść. Na stołówkę też. Koleżanki jak chcą to mogą iść również. Ale tylko do 22 bo wtedy koniec pory odwiedzin. - Fred postukał długopisem w zeszyt przy nazwisku Mazzi i podniósł wreszcie oczy znad kajetu aby popatrzyć na lokatorkę tego domu i jej koleżanki.

- Możemy zostać do 22-giej? No to chyba tyle nam aż nadto wystarczy. - Eve roześmiała się radośnie machając do niego rączką w zalotny sposób. Te zielone światło na wizytę przyniosło ulgę i pozostałym dziewczynom bo też wyglądały na ubawione.

Mazzi przygarnęła je do siebie, również się śmiejąc pogodnie. Przez chwilę obawiała się, że ją wymeldowali na zbity pysk, a tu taka miła niespodzianka.
- Dzięki Fred, to my lecimy. Przed 22 na pewno nas tu nie będzie - pożegnała się z recepcjonistą, ciągnąc foczki w stronę stołówki - Chodźcie, zjemy coś i przepłuczemy gardło… potem wpadniemy do pokoju bo zostawiłam tam bluzę… aaa potem się zobaczy. Świetlica ma całkiem wygodne kanapy.


Droga się nie zmieniła i sierżant w stanie spoczynku pamiętała drogę do stołówki. Val znów szła na przedzie a pozostałe kumpelę flankowały swoją czerwoną Księżniczkę. Im bliżej stołówki tym ludzi było więcej. I tym większe zdziwienie budziły na korytarzu. Domownicy, w większości mężczyźni, przystawali i otwierali tak japy jak i oczy ze zdziwienia widząc tą czerwono - czarną procesję. Ktoś gwizdną, ktoś rzucił pytanie o cyrk ale dominowało głównie zaskoczenie. A na samej stołówce jeszcze się to spotęgowało.

Gdy Val otworzyła usłużnie drzwi do stołówki i niejako zapowiedziała główną trójkę już w ciągu paru chwil wszystkie głowy przy stołach i w kolejce, za okienkami obsługi skierowały się w ich stronę. Przez salę przeszedł szmer zdumienia. No i coś większość tych spojrzeń nie mogła odkleić się od tych czterech, powabnych, kobiecych sylwetek na wysokich obcasach. Val wróciła na swoją czołową rolę ale zatrzymała się niepewna gdzie udać się dalej.
- I znowu kolejki… nic się nie poprawiło - Mazzi westchnęła ciężko, krzywiąc z dezaprobatą umalowane usta. Rozejrzała się powoli po sali, aż jej wzrok wyłapał znajomą sylwetkę moździerzysty z C196. Siedział sam pod oknem, a przed sobą miał talerz z zaczętym posiłkiem. Na jego widok we wnętrznościach Lamii zwinęło się coś czarnego i śliskiego. Poprzednio skacowana wylała mu się przez ścianę, nim nie zwinęła maneli i nie opuściła pokoju niczym zbity pies. Na szczęście teraz nie była sama.
- Widzicie typa pod oknem? Stolik obok, ten pusty - zakomenderowała, wskazując odpowiedni kierunek, a na jej twarz wrócił kuszący uśmiech - Zajmiemy miejsce i zobaczymy co mają dziś w menu. Karmią nieźle, ciasta też niczego sobie wydają… - podrażniła nosem policzek wpierw Eve, a potem Diane - Macie ochotę na coś konkretnego?

- A chodźcie zobaczymy co mają w menu. - Eve zmysłowo zamruczała ocierając się policzkiem o policzek czerwonej damy i wygięła się przy tym kusząco niczym zawodowa tancerka go go o swoją rurkę. Podeszły do wypisanych kredą na tablicy zestawów i przez chwilę go komentowały. Kuchnia nie była taka najgorsza. Właściwie na frontowe realia to był to pięciogwiazdkowy hotel. Kilka rodzajów składników z każdego rodzaju z których można było uzbierać klkanaście zestawów obiadowych więc wybór byl spory. Do tego dwie zupy, kompot, dodatki w stylu chleba, musztardy, keczupu i reszty przypraw.

- To jest wojskowa kuchnia? Cholera ja myślałam, że oni ciągle wpieprzają tylko te konserwy. Nieźle tutaj karmią. - Diane przyznała z zaskoczeniem ale mnogość potraw budziła jej uznanie. No rzeczywiście jak się człowiek tutaj stołował to niejedna kuchnia hotelowa mogła pozazdrościć takiego menu. I głodnym tutaj chodzić było trochę trudno. Armia jednak dbała o swoich weteranów przynajmniej pod tym względem.

- To chodźcie zajmiemy stolik a potem pójdziemy po coś do jedzenia. - Eve zdecydowała w końcu bo trochę straciły na impecie wejścia gdy tak stały oglądając wymazane kredą tablice z menu. Ruszyły więc do stolika zaproponowanego przez Lamię i tam się rozsiadły. Rich oczywiście poznał Lamię ale zareagował podobnie jak chyba wszyscy tutaj. Znaczy kompletnie zapomniał języka w gębie i nie miał pojęcia co powiedzieć i jak zareagować.

- Usiądziesz? - Eve zaproponowała miejsce Lamii odsuwając jej krzesło aby ta mogła spocząć jak na damę a nawet Księżniczkę wypadało.

- No. To na co teraz masz ochotę? - Di położyła dłonie na swoich biodrach stając obok krzesła jakie wybrała Lamia i czekając na polecenia. Pewnie celowo przybrała taki ton i pozę jak dziwka pytająca klienta. Obok stanęła Val wciąż trzymana na smyczy a i Eve zajęła miejsce z drugiej strony więc wszystkie trzy lateksowe panienki stały wokół siedzącej czerwonej damy i czekały na jej polecenia. A obok siedział Rich i nie mógł uwierzyć w to co widzi i słyszy tak bardzo, że chyba zapomniał, że przyszedł tu coś zjeść i takie tam.

Mazzi nie dała się prosić, chociaż jak to Księżniczki mają w zwyczaju, musiała odrobinę pomarudzić i pozwlekać, wpierw obmacując wzrokiem raz jedną, raz drugą dziewczynę i tylko tej na smyczy nie poświęcała za dużo uwagi.

- Mam ochotę na coś ostrego - uśmiechnęła się - Pieprznego i krwistego - dodała niskim głosem, biorąc Indiankę za rękę i pomogła jej usiąść sobie na kolanach. Od razu objęła ją w pasie, gładząc po plecach od łopatek aż po pośladki.

- Tylko kiepsko spałam, boli mnie szyja - dodała tonem skargi, zerkając wymownie na Eve. Na koniec powolnym wężowym ruchem przejechała dłonią po swoim ciele, zaczynajac na biodrze i kończąc na wysokości piersi. Odchyliła lekko materiał, wyjmując zza niego zwitek talonów.
- Przynieś nam obiad - wymruczała do Val, odpinając jej smycz i zamiast tego chowając za miseczkę stanika zrolowane talony. - Sobie też możesz wziąć.

- Dziękuję. - Val sprytnym ruchem zawodowej kelnerki przyjęła zamówienie i talony a nawet dygnęła lekko po czym ruszyła w kierunku kolejki jaka czekała po posiłek. Nawet nie była taka duża, ledwo kilka osób. Ale i tak kobieta w blond dredach, kolczyku w nosie, obroży i obcisłej, czarnej lateksowej kiecce pasowała tam jak pięść do nosa. No i wzbudziła niemałą sensację. Za to pozostałe dziewczyny też jak się okazało umiały całkiem nieźle odgrywać swoje zaplanowane role.

Di usiadła na czerwonych kolanach jak to na wdzięczną foczkę przystało. Ustawiła się tak, że Lamia miała pierwszorzędny widok na jej przyjemnie wypełniony lateksowy dekolt. Okazywała też oznaki wszelkiego zadowolenia gdy dłoń Księżniczki błądziła po jej ciele. A dłoń ta mogła wyczuć gładki, ciepły od ciepłoty ciała lateks, pończochowy materiał i gorące ciało tuż pod spodem albo przyjemną w dotyku, zdrową skórę o indiańskiej cerze.

- Pozwolisz, że trochę nawilżę? Bo tak na sucho to może dojść do nieprzyjemnych otarć. - Eve nachyliła się a więc przy okazji wypęła się do publiczności gdy zasugerowała pewien pomysł swojej Księćzniczce. I na dowód o co jej chodzi pocałowała jej odkryty bark. A potem przesunęła powoli językiem wzdłuż niego kończąc pocałunkiem na środku karku. Następnie ponieważ nie wzięły żadnego żelu do masażu fotograf chętnie służła swoimi ustami i językiem aby nawilżyć skórę łopatek, karku i barku czerwonej damy a następnie przynieść im ulgę za pomocą palców.

- A mi coś znajdziesz do roboty? - Diane leniwie pogłaskała palcami po karku Lamii też nieźle już rozochocona kotłującymi się w żyłach hormonami.

- Ktoś będzie musiał mnie nakarmić - odpowiedziała, zbliżając twarz do jej twarzy, zatrzymując się ustami tuż przy jej ustach i uniosła jedną brew - Ale skoro jeszcze nie ma nic na stole…zajmijmy się przystawką - zmieniła ton głosu na kosmato rozbawiony, wplatajac palce w czarne włosy i przyciągnęła gangerkę do siebie, całujac ją głęboko i dokładnie, nigdzie się przy tym nie spiesząc. Dłońmi cały czas błądziła po jej ciele, przechodząc z pleców na przód, tam gdzie skóry nie okrywał czarny lateks. Trwało to długą, mokrą chwilę nim nagle nie przerwała, odchylając się do tyłu i spoglądając z udawanym zdziwieniem na współlokatora siedzącego stolik obok.
- O, nie zauważyłam cię - wróciła na poprzednią pozycję i powiedziała rozbawiona do towarzyszek - To Rich, jeden z tych… współlokatorów.

- Czeeść Riichh! - Di odwróciła się trochę do tyłu a Eve uniosła się do góry aby móc spojrzeć i radośnie zapiszczeć do zmieszanego mężczyzny. Ten miał w tym momencie minę wybitnie niewyraźną. Poczerwieniał na twarzy jakby przyłapany na podglądaniu. Niepewnie uniósł dłoń w geście powitania i przez twarz przebiegł mu skurcz co chyba miał być jakimś rodzajem uśmiechu. Sprawiał wrażenie jakby w tej chwili wolałby być gdziekolwiek byle nie tutaj.

- Cholera ale się napaliłam. Mam nadzieję, że gdzieś to zrobimy. Byle szybko. - Diane wyszeprała na tyle cicho, że słyszała to tylko Lamia i Eve. Blondyna zamruczała twierdząco wracając do nawilżania karku i szyi czerwonej damy.

- U mnie w samochodzie ciężko. Za mały jest. Chyba, żeby gdzieś szybko pojechać. Też już mnie aż ściska wszystko. I mam cholerną ochotę nawilżyć coś jeszcze. - wyznała równie cicho jak Indianka a jej oralne talenty były równie wielke jak jej zaangażowanie. Niestety w porównaniu do całości sylwetki czerwona sukna zostawiała jej niewielkie pole do manewru.

- O, Val wraca. - Di spostrzegła powracającą kelnerkę. Któa okazała się wymarzoną osobą do wykonania tego zadania bo chociaż niosła na tacy cztery porcje obiadowe to nie miała z tym najmniejszych kłopotów. Szła równo, pewnie i bez wahania jakby nic nie dźwigała. Stanęła przy stole i zaczęła rozstawiać obiad i zastawę z tą samą wprawą. Po chwili stół był zastawiony a obiad gotowy zaś kelnerka czekała grzecznie na dalsze polecenia.

W całym obrazku jedna rzecz się Lamii nie spodobała. Zmarszczyła więc brwi, robiąc minę podpatrzoną u Betty, gdy wchodziła w rolę srogiej pielęgniarki.

- Co ty sobie myślisz Val? - spytała oschle, krzywiąc usta. W powietrzu świsnęła ostrzegawczo smycz - My jemy przy stole, ty pod. Potem chyba masz coś jeszcze do roboty, pamiętasz? - wymownie podniosła trochę nogę, bujając diabelnie wysokim obcasem. Do pozostałych kobiet zwróciła się znów tym kocim głosem.

- Mam tu pokój, łóżko… cienkie ścianki, ale myślę że sobie poradzimy - zaśmiała się kosmato i trzepnęła Eve w tyłek - wystarczy, teraz jemy - na koniec popatrzyła wymownie na Indiankę. W końcu ktoś miał ją karmić, żeby przypadkiem się nie ubrudziła.

- A no tak! Przecież tu mieszkałaś! No to jesteśmy w domu. - Eve roześmiała się jak nie za tego klapsa to na wieści jakimi obdzieliła ich Lamia. Blondyna siadła po lewicy byłej mieszkanki tego domu. Poczekała jednak aż Val schyli się i posłusznie wejdzie pod stół. A przy tym coś jakoś wcale nie wyglądała na gnębioną niewolnicę. Raczej przeciwnie jakby właśnie miała odebrać główną nagrodę.

- O rany, Lamia, marzyłam o tym odkąd widziałam jak zakładasz te szpileczki! - spod stołu Lamia i Diane złapały jeszcze spojrzenie dredziary pełne roziskrzonych iskierek podniecenia. Ale zaraz znikły i nawet jak się spojrzało na dół to zwykle widać było tylko blond dredy. Za to Mazzi czuła jak usta i język kelnerki pieczołowicie nawilżają każdy fragment butów, stóp i kostek jakie z nich wystawał. Zwłaszcza z lubością zajmowała się obcasami elegancko sprawiając, że na przemian pojawiały się to znikały w jej ustach.

Diane zaś przejęła na siebie rolę karmicielki. Ukroiła kawałek krwistego steka, wbiła na widelec i podała ten pierwszy kawałek czerwonej damie.
- Robi się zbiegowisko. - mruknęła cicho ale miała rację. Wcześniej to tak jeszcze lokatorzy na stołówce tak niby tylko gapili się z bezpiecznej odległości. Ale teraz, gdy jedna z lateksowych panienek wylądowała pod stołem i ustnie zabawiała się butami i stopami czerwonej damy to co niektórzy wstali z miejsc aby lepiej widzieć widowisko albo podeszli bliżej czy zapomnieli gdzie mieli iść ze swoimi tackami i jakoś tak dziwnie wzrok im kierował się ku ich stolikowi albo obsiadali pobliskie. Zapowiadało się, że lada chwila zrobi się ich cała zgraja.

- Mogłabym tak jeść codziennie - saper w czerwieni westchnęła, otwierając usta aby dostać kolejny kęs. Jako że miała wolną rękę, bez przeszkód głaskała nią przedramię blondynki, robiąc do niej słodką minkę pasionego śmietanką kota.
- Robimy zakłady który pierwszy dostanie zawału? - szepnęła rozbawiona i dodała gdy przełknęła co jej Di zapakowała do ust - Na którego masz ochotę Eve? Wybierz sobie któregoś, weźmiemy go ze sobą na górę - puściła jej oko, kończąc szepty i wracając do w miarę normalnego tonu - Eve kochanie, podasz mi coś do picia? Di też wygląda na spragnioną - wskazała wzrokiem szklankę w zasięgu dłoni, jednak jakby zbyt daleko dla jej majestatu.

- Ależ oczywiście Księżniczko. - Eve nie dała po sobie nic poznać tylko podniosła się aby nalać do kubka kompotu.

- Ja chyba też mogłabym polubić takie posiłki. - Indianka zgodziła się z wnioskami kobiety jaką karmiła i jakiej siedziała na kolanach. - Tylko te towarzystwo… - wymownie obcięła wzrokiem powiększający się tłumek w większości samców. - Jakbyśmy były same to bym chętnie z tobą pobawiła się teraz w rodeo. - westchnęła trochę zasmucona i nachyliła się aby podać na widelcu kolejny kęs jedzenia. - Wzięłam tą zabaweczkę Madi. Tak na wszelki wypadek. - szepnęła do Lamii gdy zbliżyła swoją twarz do jej twarzy.

- No też mi się podoba. No ale tutaj nie mogę zdjąć kiecki aby obsłużyć te szpile jak należy. - z dołu Val widocznie też śledziła przebieg rozmowy i obecna sytuacja nieco ją ograniczała.

- Oj, przestańcie marudzić laski! Zgodziłyśmy się zostać dziwkami Lamii na ten wypad więc będzie jak Lamia chce i koniec. - fotograf stanęła przy krześle czerwonej damy i ofuknęła swoje kumpele gdy podawała jej kubek pełen kompotu. - I mówisz, że mamy jakiegoś skitrać na górę? No czekaj, niech ich przefiltruje. - blondynka w czarnym lateksie zaczęła bez żenady przyglądać otaczającym je twarzom i sylwetkom. - A właściwie o jakich zabawach myślisz? Dla siebie czy dla którejś z nas? - zapytała mimochodem.

- Hmmm… - saper mruknęła zamyślona, żując powoli co miała w ustach. Przełknęła, popiła kompotem podanym przez gotowe do działania usta Indianki i też otwarcie rozejrzała się po sali, ale skończyła te obserwacje ciężkim westchnieniem - O ile kogoś się tu znajdzie. Mówiłam wam, w większości erotomani gawędziarze. Jak ten Josh przy koszu… no a ten woli planszówki - wskazała niedbałym ruchem na Richa stolik obok. Bujała kociakiem na kolanach, wzdychając sugestywnie co parę chwil, przez zabiegi Val. Siedziały już dobrą chwilę, nikt jednak nie podszedł ani nie zagadał. Gapili się, tyle. Gdyby był tu RB już siedziałby z nimi przy jednym stole i najpewniej ciągnął gdzieś w krzaki… chociaż pewnie nie kłopotałby się wyciaganiem i bajerował żeby brać od razu. Na miejscu, nie na wynos. Sierżant uśmiechnęła się pod nosem.
- Oj kociaki… przecież się z wami podzielę - zamrugała, wachlując rzęsami - Pytanie czy się widzisz tu kogoś, kto by dał radę nam trzem naraz… pamiętaj. Tu sami weterani, a nie każdy jest jak ja - przyciągnęła blondynę za rękę żeby skwitować sentencję mokrym pocałunkiem.

- A poczekaj, a zapytam. - blondyna dała się pocałować i oddała głęboki i mokry pocałunek. Tak samo jak z drugiej strony siedzącej na krześle kobiety w czerwieni usta dredziary ze znawstwem błądziły od kostek w dół. Widząc przyzwalający gest dłonią krótkowłosa blondyna wyprostowała się i jeszcze raz rozejrzała się po okolicy.

- Przepraszam was panowie ale mam pewne pytanie. - fotograf podniosła głos aby być lepiej słyszana na tej sporej sali i jednocześnie przykuć uwagę. - Nasza Księżniczka ma ochotę ta porządne bolcowanie. I my trzy też. Czy znalazłby się jakiś mocarny dżentelmen który mógłby nam pomóc w tej strasznej potrzebie czy jednak zostawicie nas złaknione same i będziemy musiały zadowolić Księżniczkę tylko we trzy? - fotograf zapytała z uprzejmą miną jakby pytała koło czyjego auta zaparkowała swoją maszynę. Na stołówce zapanował moment ciszy i bezruchu. Lamia poczuła, że nawet Val tam na dole zamarła słysząc to obwieszczenie. A właśnie dbała o odpowiednie nawilżenie jej pięty i śródstopia.

- Ale numer… - Diane też była pod wrażeniem i szepnęła cicho patrząc chytrze na Lamię, w górę na stojącą przy nich fotoreporterkę no i na nagle rozgorączkowany tłum dookoła. Zapytani widzowie zaczęli coś sobie nawzajem tłumaczyć, śmiać się nerwowo, poklepywać no ale w końcu jakoś nikt się nie zgłosił.

- No nie wierzę… Nikt? Ja nie wiem, my jakieś szpetne jesteśmy? - Diane po chwili tego rozgardiaszu i niepewności zareagowała pierwsza patrząc i mówiąc z irytacją odrzuconej kobiety.

- To jak nic to chodźmy do pokoju. Same sobie zrobimy bajlando. - z doły doleciała do nich propozycja blond dredziary. Eve tego nie skomentowała tylko popatrzyła pytająco na Księżniczkę czekając co ta na to wszystko powie.

- Już wiecie dlaczego przeszłam na emeryturę - Lamia smutno westchnęła, aż się serce krajało od słuchania - Choćby nie wiem co… zawsze w końcu kobieta skazana jest na samą siebie. - pokiwała smętnie główką, przeżuwając ostatni kęs steka. - Dokończę popitę i idziemy do mnie. Nie ma co tu siedzieć, jak same zgredy i sztywniaki. - zadecydowała machając ręką jakby odganiała muchę.

- No. Jak ten trepowy beton ma nas obronić na tej wojnie to już powinniśmy kombinować nad aktem kapitulacji. - u Diane wystąpiły chyba naturalne u niej i jej bandy objawy wszelkiej, możliwej niechęci do mundurowych. Teraz jakby był punkt kulminacyjny tej niechęci i Indianka wyglądała na zwyczajnie wkurzoną za taki numer. Obywie blondynki też powstały od stolika bardziej oszczędne w objawach niechęci ale i tak zniechęcone.

- No porażka. - Eve zgodziła się czekając aż czerwona dama wstanie od stołu i gotowa.

- Mam znów iść na smyczy? - Val podeszła do Lamii wskazując wzrokiem na bezpańską obecnie smycz w rękach Mazzi.

- Szkoda, że nie ma Rude Boy’a. Jego na pewno nie trzeba by prosić. A wy jesteście banda złamasów! Punk rock to nie jest bułka z masłem! Nie macie pojęcia o prawdziwym punkowaniu! - motocyklistce z tej złości zaczęły wychodzić agresywne emocje i takież odruchy. Krzyczała pod koniec już na całą stołówkę.

- Chodź Di, do pokoju, daj sobie z nimi spokój. Usiądziesz mi na twarzy to się zrelaksujesz. Albo Lamia na pewno wymyśli nam jakieś fajne zajęcie. - Eve złapała za odkryte ramiona punkówy aby ją uspokoić i lekko naprowadzić ją w kierunku wyjścia. Indianka machnęła chyba na to w końcu ręką bo rzeczywiście dała już spokój tym cholernym trepom.

Żeby ukoić ból Indianki saper przyciągnęła ją do siebie blisko. Ścisnęła jej pośladek, kąsając w odsłoniętą szyję. Rzeczywiście RB wiedziałby co robić.
- Już ja ci coś wymyślę - stwierdziła zaczepnym tonem, przypinając dredziarę jak poprzednio i uśmiechnęła się do niej - Na razie zapnę cię tak, resztę dostaniesz w pokoju. W razie czego wpadniemy wieczorem do Claudio Estebana. On też wie co zrobić z damami w potrzebie, nie ma co się złościć - zaśmiała się pogodnie, biorąc Eve pod wolne ramię - Niektórzy po prostu wolą się gapić, a potem zwalić kapucyna w kiblu, kwestia gustu. Chodźcie drogie panie, nie przyjechałyśmy tu na pogrzeb. - o dziwo brunetce humor dopisywał i to szampański. Widok tych wszystkich zmieszanym mord dookoła działał jak balsam na rogatą duszę. Wiedziała co będzie tematem rozmów przynajmniej do końca tygodnia, tak samo skojarzeń, gdy przypadkiem znowu zawita do kołchozu choćby sama.

- No. No dobra… - Indianka ostatecznie się uspokoiła i może dlatego, że szły już do wyjścia i cała stołówka pełna trepów z wolna zostawała za nimi. Val znów wróciła do roli herolda zapowiadającego główną trójkę nadchodzącą za nią.

- Do Claudio czy gdzieś indziej to nie wiem. Myślę, że jak mamy odwiedzić Tashę w Neo i ją sprawdzić i takie tam to niewiele zostanie nam czasu na coś innego. - Eve objęła czerwoną talię i zwróciła jej uwagę na ten dość napięty grafik jaki na dzisiaj jeszcze miały w planie.

- Podoba mi się. Chętnie bym się nią zajęła. - Di też przywitała zmianę tematu z ulgą i chętnie go wymieniła na ten stołówkowy.

- Właśnie tak sobie myślę dziewczyny. Jak mamy ją sprawdzać… - Eve spojrzała w bok na idące kumpele z jaką była umówiona na to sprawdzanie. - I mamy w planie to nagranie w miejskich łaźniach… - podjęła pomysł o jakim rozmawiały jeszcze w domu, przed wyjazdem. - No to może to połączmy? Wiecie ja naprawdę tam dawno nie byłam i nie wiem jak to wygląda teraz. Myślę, że nie byłoby głupie sprawdzić zanim się tam wpakujemy całą zgrają. Co wy na to? - dziewczyna o krótkich włosach popatrzyła pytająco gdy szły korytarzami dawnego uniwersytetu kierując się do Bloku C.

- A ona da się wyciągnąć z klubu? A na tych łaźniach to mnie się nie pytaj ja słabo znam to miasto. - Indianka szybko udzieliła swoją odpowiedź ale raczej nie była pewna co sądzić o tak obcym dla siebie temacie.

- No na 100% to nie wiem. Może być już zamówiona albo nawet jej nie być dzisiaj. No dlatego lepiej przyjechać na początek występów czyli jakoś o 8 albo 9 wieczorem to tak najpóźniej. Ale im wcześniej tym lepiej to większa szansa, że to właśnie my ją zaklepiemy. A jak zaklepiemy to chyba można ją będzie namówić na numerek poza klubem. No ale to pewnie będzie ze dwa czy trzy razy drożej niż w klubie. - fotograf podzieliła się swoimi przypuszczeniami ze swoimi kumpelami. Mówiła szybko ale nie ukrywała, że co do detali dzisiejszego wieczoru to sama nie jest pewna.

- Pojedziemy, zobaczymy. Zagadamy i coś wymyślimy, nie dygajcie - saper nie widziała problemu, woląc się skupić na ewentualnych alternatywach. Szły powoli korytarzem, a ona lekkimi pociągnięciami smyczy kierowała kelnerką prosto do schodów na piętro bloku C - Odpoczniemy po obiedzie, wkurzymy jeszcze parę osób i spadamy. Odstawimy Val do pracy, jak starczy czasu wpadniemy na moment do szpitala, dobrze? - popatrzyła nagle powazniej na towarzyszki - Niedługo, tak z kwadrans… maksymalnie pół godziny. Już czwartek, czas uzupełnić chłopakom zapasy. Mam tam trzech kumpli, leżeliśmy razem na urazówce, ale w innych pokojach. Daniel, Rambo i Ray. Są w porządku, złote chłopaki. Mocno oberwali, ale wciąż mają jaja. Gdyby był tu Rambo też wiedziałby co z nami zrobić - uśmiechnęła się pod nosem - Wpadam do nich co parę dni z wałówką, szlugami i kontrabandą w małych butelkach które łatwo schować. Znajdziemy sklep po drodze, zaniesiemy prowiant i lecimy do Neo. Zaczniemy od drina, jeśli jest Tasha wtedy z nią pogadamy. Jeśli nie, spytamy się kiedy będzie. Niedziela niedługo - spojrzała na Eve wymownie.

- No tak, czasu coraz mniej. - blondyna pokiwała głową chyba właściwie pojmując aluzję. Przerwała bo ich herold skręciła już na schody prowadzące na piętro. I niespodziewanie zatrzymała się. Popatrzyła do góry a stamtąd dochodził jakiś głos. Jakiś facet i sądząc po przerwach w rozmowie i trzaskach chyba gadał z kimś przez radio.

- Weź nie wkręcaj co? Za długo tu kibluję aby łyknąć taki wkręt, że właśnie cztery obce laski lizały się na stołówce co? - głos ociekał sceptycyzmem i wcale nie wydawał się nawet próbować wierzyć w takie niedorzeczne i nieudolnie złożone ściemy. Val spojrzała w dół z zaciekawieniem niepewna co dalej robić. Za to Eve z ciekawością zajrzała do góry skąd dobiegał ten głos.

- Aaa! No właśnie! Już sobie poszły? Bardzo wygodne. Weź idź jakiemuś młodemu wciskaj taki kit. - facet przybrał ton jakby właśnie rozgryzł te kiepskie machlojki rozmówcy i złapał go z ręką w nocniku. Diane też zajrzała do góry ale widać było tylko poręcze i schody. Widocznie ten facet stał niedaleko ale jednak nie przy samej krawędzi schodów.

- No co jeszcze? - zapytał bez entuzjazmu i przez chwilę słuchał co trzeszczy radio. - Co powiedziała? - tym razem w głosie znów zakrólowało niedowierzanie. - No to z kim poszły? - dziewczyny na dole usłyszały po kolejnej chwili kluczowe pytanie.

- Ciekawe co już o nas gadają. - Di szepnęła do swoich kumpel i na twarzy jak i u innych pojawił się wyraz ekscytacji i ciekawości. Humor jej z tej całej niespodziewanej hecy wyraźnie się poprawił.

- Jak to nikt? No gadaj jak się pytam z kim poszły. - facet na górze gadał jakby przypuszczał, że rozmówca mu czegoś nie mówi. Diane w niemym geście rozłożyła ramiona na boki a Eve milcząco pokiwała głową dla potwierdzenie tego co właśnie się dowiadywał facet na górze.

- Czekaj bo ja tu czegoś nie łapię. Przyszły na stołówkę cztery liżące się kociaki, chciały się z kimś ruchać i nikt z nimi nie poszedł? - w męskim głosie pojawiło się kompletnie skrajne niedowierzanie.

- No nieźle to streścił. - Eve pokiwała głową szepcząc znów do swoich towarzyszek. Tym razem Diane zgodziła się z nią w milczeniu.

- Ćwiary jesteście. Szkoda, że mnie tam nie było. Kurwa ja to zawsze mam pecha. Dobra, daj mi spokój, idę drzwi kończyć. - w głosie faceta pojawiło się przygnębienie i frustracja gdy pewnie uświadomił sobie co go ominęło dlatego, że był w niewłaściwym miejscu i czasie. - Pierdolę taką robotę. - burknął zniechęcony po chwili gdy pewnie odłożył radio bo jego trzaski ucichły. Sama rozmowa też. Dziewczyny popatrzyły po sobie i w końcu scedowały mienie planu na czerwoną damę.

- Kolejny erotoman-gawędziarz? - ta zrobiła zadumaną minę, tylko oczy coś się jej zaczęły świecić z tego braku radości. Udawała że się zastanawia nad owym fenomenem aż w końcu nie wytrzymała i roześmiała się perliście, wcale nie kryjąc ani obecności ani uciechy z zasłyszanej rozmowy. Odrząknęła, poprawiła włosy sobie i dziewczynom, nim pchnęła delikatnie Eve aby ruszyła schodami do góry, lecz nagle pociągnęła za smycz, zatrzymujac pochód w miejscu.
- A gdybyście tam byli, co byście zrobili żołnierzyku? - spytała głośno słodkim głosem - Stali jak reszta i zbierali materiał na pamięciówkę wieczorną?

- O ja pierdolę… - zza balustrady wyłoniła się twarz jakiegoś bruneta w granatowej kurtce czy bluzie. Wyjrzał zza tej poręczy piętro wyżej i wyraźnie nie mógł znów uwierzyć.
Tym razem w to co widzi a nie w to co słyszy. Ale gdy pierwszy szok minął oparł się o poręcz i wygodnie spoglądał w dół na niecodziennych gości na schodach. - Serio powiedziałyście tam na dole, że chcecie się z kimś ruchać? - zapytał uśmiechając się kącikami ust ale widać potrzebował zweryfikować tą niewiarygodną informację.

- Właściwie to mówiłam o bolcowaniu. No ale sens był chyba mniej więcej taki. - Eve opuściła głowę aby popatrzyć na swoje kumpele sprawdzając czy dobrze pamiętała własne słowa. Pokiwała głową i znów ją zadarła do góry bo facet roześmiał się na całego wyraźnie ubawiony całą tą sceną. Aż mu głowa najpierw odskoczyła do tyłu a przez co na szyi ukazała się jakaś blizna czy deformacja. Ale zaraz śmiejąca głowa opadła z powrotem na dół przysłaniając ten widok.

- Ona jest na smyczy? - zapytał znowu gdy chyba dojrzał ten detal u dredziary w lateksowej kiecce. Dredziara raźno pokiwała główką i złapała za smycz unosząc ją trochę do góry jakby chciała mu ją bliżej pokazać. - A któraś z was wlazła pod stół? - zapytał ponownie i Val uśmiechając się wesoło znów podniosła rączkę do góry.

- Lamia mi kazała. - Val wskazała na Księżniczkę dalej uśmiechając się wesoło.

- No bo tak się umówiłyśmy. Że dzisiaj nasze otworki należą do Księżniczki i spełniamy jej życzenia bo jesteśmy jej dziwkami. Taki był deal. - Eve wyjaśniła bez skrępowania wskazując na odpowiednie role w ich składzie i też uśmiechała się jakby wszystko było oczywiste i naturalne. Facet gdy to usłyszał podrapał się po dolnej szczęcie trawiąc te wszystkie rewelacje.

- To one robią to co ty im każesz? - zapytał Lamii wskazując palcem na pozostałe trzy kociaki dookoła niej. Lamia właściwie nie musiała odpowiadać bo wszystkie trzy główki entuzjastycznie potwierdziły odpowiednimi ruchami. - A z tym bolcowaniem to aktualne? To tak na serio? - zapytał oparty o balustradę facet.

- Czemu pytasz? Czyżby coś ci chodziło po głowie? - saper zaczęła się na głos zastanawiać, przyglądając się gadule z piętra - Może i na serio… ale to musiałbyś podejść bliżej. Żebyśmy cię lepiej zobaczyły - wachlując rzęsami szepnęła coś do Indianki, a potem blondynki. Na koniec wychyliła się, szepcząc krótko drzedziarze, chociaż wciąż gapiła się na faceta u góry.

Dziewczyny gdy usłyszały co dama w czerwonej sukni ma im do powiedzenia od razu się zapaliły do tego pomysłu i były wyraźnie “na tak”. Najpierw polecenie zaczęły wykonywać fotograf z motocyklistką. Objęły się, przyciągnęły i usta ich zetknęły się a potem zaczęły się całować na całego. Coraz szybciej i coraz gwałtowniej. Jakby momentalnie wróciła ta gorączka jaka rozgrzała ich na stołówce. W końcu Diane poniosło do tego stopnia, że cisnęła blondynką o ścianę.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline  
Stary 27-06-2019, 03:26   #104
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
Fotograf zderzyła się z nią plecami ale zdążyła tylko trochę się skrzywić gdy Indianka znów bezlitośnie i brutalnie się w nią wpiła. Blondyna zrewanżowała się przyciągając ją mocniej do siebie i oplatając jej plecy, kark i wplatając dłoń w jej włosy aby nie stracić ani grama pożądania.
- O cholera… - facet był pod wrażeniem. Pewnie mało kto by nie był widząc taką gorącą scenkę. Zaczął schodzić po schodach ale zdyszana Diane oderwała się od Eve i popatrzyła na dredziarę. Ta nie zdążyła nic powiedzieć ani zrobić gdy Indianka złapała za smycz i szarpnęła nią przyciągając kelnerkę do siebie. Tam już czekały na nią chciwe i zdecydowane usta. Obie całowały się tak samo bezpośrednio i namiętnie jak przed chwilą Diane robiła to z Eve. Facet przeszedł przez pół piętra i zafascynowany oglądał ten spektakl. Wreszcie gdy pojawił się na górze schodów który zajmowała czwórka dziewczyn przyszła kolej na wymianę partnerek i teraz Eve zaczęła całować się z Val. Zaś Lamia zyskala okazję aby spojrzeć na tego faceta. Wyższy od niej chociaż dość patykowaty. Z dobre kilka kategorii wagowych drobniejszy od Steve’a. Był ubrany w jakiś granatowy kombinezon roboczy rozpięty prawie do pasa. W tym rozpięcziu widać było jakąś koszulkę. W końcu zszedł o ledwo schodek wyżej od pierwszych dziewczyn akurat gdy blondyny skończyły całowanie dla złapania oddechu.

- Cześć przystojniaku, jak masz na imię i co tu robisz? - skoro dziewczyny były zajęte Mazzi przejęła pałeczkę rozmowy. Kołysząc biodrami wyszła kolesiowi naprzeciw, kiwając palcem aby się zbliżył. Obcinała go też mało dyskretnie od stóp do głowy, przekrzywiając głowę w bok trochę jak ptak, albo psiak czekający na ulubioną zabawkę. Uśmiechała się cały czas, prezentując drobne zęby w komplecie. - Nie widziałam cię wcześniej, jesteś przejazdem? - zagryzła wargę, robiąc niewinną minę i patrząc mu prosto w oczy zrobiła jeszcze ze trzy kroki, nim nie znaleźli się naprzeciwko siebie.

- Na pewno bym zapamiętała - wyszeptała gorączkowo, kładąc mu dłonie na ramionach i zsunąwszy je niżej przez pierś, bez ceregieli zajęła się rozpinaniem spodni. - Nie wydajesz się być lamusem… ani tchórzem - dodała, wsuwając dłoń w szparę ubrań. Oplotła palcami ciało pod spodem, a brwi jej podskoczyły do góry w wyrazie uznania - Na pewno bym zapamiętała… szkoda że nie widziałam cię wcześniej… - mrucząc zaciskała i rozluźniała chwyt, pobudzając obcego mężczyznę na środku schodów.

- Oli. - wystękał gdy Lamia raz dwa zabrała się do sprawdzania co kryje pod kombinezonem. Przez chwilę nawet nie wiadomo jak długą dziewczyny z uśmiechami na twarzach obserwowały tą zamianę ról gdy teraz one mogły wejść w rolę obserwatora.

- Potrzebujesz może nieco nawilżenia do tych testów? - Eve oparła się o jedno ramię Lamii i wyszeptała jej pytanie na ucho zerkając na testowany na sucho atrybut mężczyzny.

- Może pójdziemy do tego pokoju? - zaproponowała Di też nie mogąc oderwać wzroku od tego małego pokazu.

Tymczasem czerwona sierżant nie przerywała zabawy, spoglądając do góry na twarz faceta i lekko rozchylając usta, oddychała powoli i miarowo w przeciwieństwie do niego.
- Oli, zdrobnienie od Olivier? Ładnie… ja jestem Lamia, ale mówi mi Księżniczka - wykrzywiła kąciki ust do góry i z psotnymi błyskami w oczach zwróciła się ogółu - Resztę przedstawię ci w pokoju… chodźmy - zarządziła ruszając w górę schodów z interesem w dłoni i kiwając palcem na dziewczyny - To niedaleko, pierwsze piętro… nie wiem jak wy, ale mnie już żadne wspomaganie wodne nie jest potrzebne. Same zobaczcie - zareklamowała towarzysza, posyłając dziewczynom przez ramię zachęcający uśmieszek. - Zajmijcie się nim, żeby nie zasłabł po drodze, teraz ja prowadzę.

No to się zajęły. Trzy opięte seksownym, czarnym, lateksem wzięły technika w granatowym kombinezonie w regularne okrążenie i razem roześmianą gromadką podążyli za przewodniczką w czerwonej sukni. Rzeczywiście nie było daleko bo jedynie pół piętra i już byli na właściwym poziomie. Kilka drzwi dalej już były odpowiednie drzwi z numerem 69.

Po otwarciu drzwi wzrok Lamii natrafił na wzrok Carol która akurat coś przenosiła z szafy czy do szafy więc była w części ogólnej pokoju. Lokatorka tego pokoju była wyraźnie zaskoczona kogo widzi. Przez chwilę nie wiedziała chyba jak zareagować ale w końcu ruszyła do swojej przegródki. - Cześć. - rzuciła krótko otwierając drzwi do swojego subpokoju.

- O, Carol! A co, tego od ciężkich wozów nie ma? - Mazzi tryskała radością, wciągając technika do pokoju i pośrednio dziewczyny. Śmiejąc się pomachała wesoło radiotelegrafistce - Mam gości, tym razem chyba ci dupsko nie pęknie, co? Bo nie mam maści. Ej, laski! Poznajcie Carol! To ta lambadziara o której wam wspominałam - przedstawiła żołnierkę haremowi, idąc do stołu w części wspólnej - Dawajcie, okupujemy ten teren, u mnie mało miejsca. Poznamy się bliżej i lecimy do zagrody. Wódę pewnie całą wydoili, ale sobie poradzimy - dokończyła niskim tonem, pchając gościa aby usiadł na blacie i jednocześnie ocierała się o niego puszczając trzymane do tej pory przyrodzenie.

- Daj mi spokój. - radiotelegrafistka zniknęła w swojej przegródce zamykając za sobą swoje drzwi. W tym czasie zdążyły do środka wejść dziewczyny i pisnąć radosne “Czeeeśćć!” przy okazji wszedł z nimi Oli. Technik chyba był trochę oszołomiony tym, ze dzieje się zbyt dużo, zbyt szybko i ze zbyt wielu stron na raz. Zachowywał się więc dość biernie dając się usadzić na blacie stołu przy oknie. Pozostałe trzy lateksowe kociaki otoczyły ten stół półkolem patrząc rozbawionym wzrokiem i z takimiż minkami na to co podano na stole i damę w czerwieni.

- To co teraz? - Di zapytała ciekawie zerkając na Lamię chyba już przyzwyczaiła się, że to ona układa scenariusze takich zabaw. Z kamerą czy bez.

Szybki rzut oka po scenie i już saper wiedziała co robić. Pomagała radosna, skurwysyńsko wielka dawka endorfin gdy trzasnęły drzwi od mniejszej zagrody. Oto komuś zdecydowanie pękła sraka, jak przykro.

- I jak, wygodnie? - spytała troskliwym tonem jedynego samca w ich gronie, zniżając się aby móc mu patrzeć prosto w twarz. - Nie za twardo? Wyglądasz na okropnie spiętego… Eve, co z tym nawilżeniem do poślizgu? Chłopakowi przyda się masaż, Madi myślę że cię uczyła… o ile znowu nie zgapiłaś leniwa zdziro - odwróciła się, sycząc fotograf prosto w twarz. Pocałowała ją krótko i intensywnie w usta i zaraz chwyciła jasne włosy, zmuszając by padła na kolana między udami technika. - Val pomóż jej - dodała drugi rozkaz, a sama ciągnąc Indiankę za sobą, wpakowała się na stół. Otaczając nogami faceta od tyłu, wymruczała mu do ucha.

- Zrobię ci masaż, dziewczyny się zajmą dołem… odpręż się kochanie, w końcu sam chciałeś, nie? - pocałowała go w kark, rozpoczynając wydobywanie go z resztek kombinezonu i koszulki - Di… coś mówiłaś że ci trzeba czegoś do rączki - puściła jej oczko, wskazując wymownym wzrokiem na swój dekolt.

- Postaram się. - obiecała Eve i zaraz jęknęła cicho gdy mocna dłoń zrównała ją za włosy do odpowiedniego poziomu. Aż dostała wypieków co na jej bladej twarzy było bardzo dobrze widoczne gdy ten poziom okazał się jej ulubionym a do tego jej kumpela znów okazała jej tyle romantyczności, serca i uwagi. Val też chętnie zajęła miejsce obok niej i obie przystąpiły do ulubionego rodzaju ustnego zaliczenia tego przedmiotu.

Stół zabujał się i zatrzeszczał gdy władowała się na niego kobieta w czerwonej sukni. Zresztą trzeszczał już od ruchów jakie powodował Oli który też zaczynał oddychać coraz szybciej i sapał kładąc swoje kanciaste łapy na głowach dwóch klęczących przed nim blondynek. Okazał się na tyle przytomny aby współdziałać z wyswobodzeniu go z kombinezonu roboczego a potem koszulki. Okazało się, że na jednej łopatce ma tatuaż a na drugiej stare, drobne blizny jak po szrapnelach. Zaś pod pachą jedną, dużą jak po jakiejś poważniejszej operacji. Ale wszystko było już stare i dawno zagojone, ślady dawnej przeszłości. Teraz ten tors oddychał i sapał spazmatycznie czasem zaciskając zęby od tej otrzymywanej przyjemności.

Stół zaczął już poważnie się gibać gdy jeszcze władowała się na niego motocyklistka w lateksowej sukience. Ostrożnie przesunęła się trochę obok a trochę za Lamię całując ją na przywitanie w usta i z lubością zaczęła bawić się jej dekoltem. Najpierw przez sukienkę, potem wsuwając pod nią dłonie a w końcu pozbywając się tej krępującej czerwieni. W tym czasie dziewczyny poniżej i na podłodze zajęły się ściągnięciem do reszty kombinezonu technika ułatwiając sobie wszelkie na nim manewry.

A w tych manewrach były całkiem niezłe. Ilekroć Lamia buszowała po górnych rejonach torsu technika i miała okazję zerknąć w dół to zapewne miała w tych momentach podobny punkt widzenia jak on sam. A było na co popatrzeć. A to któraś z blondynek pracowicie ćwiczyła głową ruchy posuwisto wzdłużne na jego przyrodzeniu to druga zajmowała się obrabianiem jego zbiorniczków. Albo obie jakoś dzieliły się obowiązkami na tej mokrej autostradzie do obopólnej przyjemności. Albo jedna akurat zajmowała się palcami i dłonią mężczyzny gdy druga pracowała uczciwie na swoją dziwkarską reputację.

Obie blondi ciągnęły jak złoto, Diane radziła sobie świetnie, odwracając uwagę saper od przedstawienia, na rzecz własnej przyjemności. Wiedziała gdzie i jak ucisnąć, który obszar uszczypnąć, a który traktować delikatnie.

- Zastąp mnie - szepnęła nagle do niej, wstając ostrożnie na rozchybotanym stole. Aby się nie przewrócić chwyciła się karnisza od zasłon i asekurowała balansowanie cała cisnąc ręka sufit. Popatrzyła w dół na śniadą twarz z miną błogiego szczęścia, robiąc krok w bok, a potem kolejny, aż stanęła w rozkroku przed nim.

- Chyba przegapiłeś obiad - ochrypły od podniecenia głos zaczynał się Mazzi rwać. Uniosła nogę, przerzucając ją nad jego ramieniem i stanowczym gestem przycisnęła ciemnowłosą głowę do swojego krocza.

Dobrze, że była ta ściana i karnisze bo inaczej utrzymanie równowagi w takich szpilach na tak rozchybotanym stole do tego jeszcze przy takich licznych detalach które człowieka rozkojarzały to byłoby chyba niemożliwe. Ale stojąca nad mężczyzną Lamia czuła, że całkiem nieźle się odnalazł w tych jej zakątkach i zakamarkach pomagając sobie do tego pracami ręcznymi. Wszystko inne zeszło na jakiś boczny plan. Nawet utrzymanie równowagi. Więc to, że spada zorientowała się dopiero jak zaczęła lecieć. Nie spadła tylko dzięki szybkiej interwencji Oliego i Diane którzy w porę zdołali ją złapać.

- Może jednak przeniesiemy się na te łóżko co? - Diane zaproponowała wciąż trzymając Lamię gdy już nie groziło jej upadek ze stołu na podłogę.

- A chuj, czemu nie, zmieniamy lokal - saper szybko przyklepała pomysł, rechocząc w objęciach bohaterów o szybkim refleksie - Pierwsze drzwi na lewo od okna, dawajcie! Dzięki za interwencję, jeszcze na trzeźwo nie zleciałam ze stołu, prawie się udało - parskając wróciła do pionu, następnie zeszła z gracją na podłogę - Lubisz pakować w dupkę? Jakieś ulubione pozycje? Wymagania? No dawaj, nawijaj co ci najbardziej leży - gadała do technika, zaganiając towarzystwo do odpowiedniej przegrody - Żeby potem nie było płaczu, że wszystko nie tak, a w ogóle to nie chciałeś i cię siłą zmuszono. No kurwa gwałt zbiorowy. Wystarczy przymułów w tym pokoju.

- O… to w dupkę też można? - technik pomógł zejść Lamii ze stolika i chyba znów miał kłopoty nadążaniem za akcją bo już razem z dziewczynami przemieszczał się od stołu do tych pierwszych na lewo drzwi.

- Oh, no pewnie, że można! Jak Lamia mówi, że można to można! To co? Którą chcesz? - Eve roześmiała się wesoło i mówiła z rozbrajającą zachętą, że nawet jeśli Oli o tym nie myślał to teraz aż grzech było nie skorzystać skoro blondyna na głos a reszta dziewczyn uśmiechami i gestykulacją same do tego namawiały.

- No dobra, to niech będzie w dupkę. - zgodził się też się w końcu śmiejąc na całego. Przewędrowali w międzyczasie do klitki jaką dawniej zamieszkiwała podoficer Mazzi jeszcze wówczas na rekonwalescencji a nie w stanie spoczynku. Wewnątrz jak zwykle, nawet w pogodny dzień i przy odsłoniętych oknach panował półmrok bo ściany z dykty w sporej mierze ograniczały dostęp światła z zewnątrz na dół tej klitki. Ale nadmierna ilość światła przy zabawach jakie właśnie uskuteczniali nie była niezbędna. Oli wylądował na łóżku i dziewczyny stanęły przed łóżkiem aby zaprezentować mu swoje lateksowe wdzięki.

- To na którą masz ochotę? - dziewczyny kusiły swoimi wdziękami na wyciągnięcie ręki i technik miał wyraźne rozterki jak kot przed jakim postawiono trzy jednakowo wypełnione smakołykami miski i miał problem od jakiej zacząć. Wodził wzrokiem po tych obitym czarnym lateksem kuperkach, dotykał, klepał, ugniatał te tylne kobiece jędrności wprawiając wszystkie trzy ślicznotki w rozbawienie i zachęcające piski. No ale w końcu się wreszcie zdecydował może nawet w ciemno.

- Dobra ty chodź! - trzepnął pośladek kelnerki z “41” i złapał ją od razu za biodra ciągnąc w swoją stronę i przewalając na łóżko. Val zachichotała rozbawiona i chętnie dała się wciągnąć w te zabawy. Oboje zajęli się sobą dość pociesznie próbując wysupłać Val z jej lateksowej kiecki co samo w sobie było zabawne do oglądania i dopingowania.

- A jak on ją będzie zapinał w kuper to my co będziemy robić? - Diane zerknęła koso na Lamię bo wyglądało na to, że lada chwila ostatnie fatałaszki odpadną z Val i Oli zabierze się za swoją robotę. Ale co miała robić w tym czasie pozostała trójka?

- Mówiłaś przypadkiem o zabawce Madi? - saper zmrużyła oczy, siadając na stołku i zakładając nogę na nogę. Wystudiowanym gestem sięgnęła do torebki rzuconej przez Indiankę, z niej wyjęła szelki ze sprzętem oraz paczkę papierosów. Dziewczynom rzuciła sztuczniaka, sama zapaliła z wyraźną przyjemnością.

- Pobawcie się ze sobą - wydała rozkaz, rozsiadając się wygodniej - Chcę popatrzeć jak zapinasz Eve, a ona ci robi dobrze tym zręcznym języczkiem. - westchnęła - Potrzebuję inspiracji do nowych scenariuszy, a czuję się wypluta. Trochę pasji, namiętności… spazmów i wybuchów euforii, najlepiej na twarz… o tak. To by pomogło.

- No ja ci mogę pomóc w tym wszystkim oprócz tych wybuchów na twarz. To raczej do tego pana. - Di pokiwała ze zrozumieniem głową podwijając swoją kieckę i zakładając sztuczniaka na właściwe miejsce. Eve okazała się pomocna i uklękła obok niej aby pomóc jej wszystko umocować we właściwy sposób.

- Ale ty się Lamia władcza zrobiłaś. Prawdziwa Księżniczka. Betty miała rację. Ale wiesz, to ci nawet pasuje. I jesteś strasznie sexy jak jesteś taka władcza. - fotograg pozwoliła sobie na podzielenie się swoimi przemyśleniami gdy tak mocowała te sprzączki i zapięcia wokół bioder Indianki.

- Ooo tak! O właśnie tak! - Oli tuż obok też razem z Val dawali niezły pokaz. Już zdołali ją rozebrać do rosołu i teraz ona leżała rozkosznie wypięta z kuperkiem zadartym pod niebiosa i twarzą wtuloną w poduchy. A on właśnie pakował się w jej tylne wejście wprawiając w ekscytację ich oboje.

- Chcesz bym ją zapięła jakoś szczególnie? - dziewczyny skończyły mocowanie zabaweczki Madi na biodrach Diane i były już gotowe do wzajemnej zabawy. Ale jeszcze Di zapytała czy Lamia ma jakieś specjalne życzenia w tej materii. Eve też czekała z wyrazem chęci do wszelkiej współpracy w tej materii.

Z krzesełka widza Mazzi posłała jej zadumane spojrzenie, które przeniosła powoli po pomieszczeniu, aż padło na kartonową ściankę z wbitym hakiem na wieszanie kurtek. W chorej głowie z miejsca zrodził się plan.

- Zwiąż sukę - odparowała oschle, kopiąc stringi Eve pod stopy Indianki. Wskazała kawałek żelastwa na ścianie - I na hak z nią. Twarzą do nas żeby widzieć wszystko… - dodała, pociągając papierosa. Bycie reżyserem kina akcji męczyło, aż tyłek się przyklejał do stołka.

- Chodź tu suko. - Indianka schyliła się po stringi i gdy się wyprostowała wychrypiała łapiąc za blond włosy i brutalnie popychając ją na ścianę. Zaraz do niej przylgnęła ostro wpijając się ustami w jej usta ale blondynie też chyba momentalnie wzięła i podjarała ta gra tak samo jak motocyklistkę bo w niczym jej nie ustępowała w tym całowaniu.

Po chwili Diane złapała za jeden nadgarstek i przyszpiliła go do ściany. Eve sama uniosła drugi aby pomóc jej w wiązaniu nadgarstków na wystającym ze ściany haku.
- A teraz zdziro dostaniesz za swoje! - Indianka złapała i mocno ścisnęła policzki fotograf aż ta musiała otworzyć pyszczek i zrobić z nich wąski dziubek. Za to Di trochę się przygięła, pogimnastykowała aby wejść w nią pod właściwym kątem co blondyna przywitała zduszonymi jękami, przymkniętymi oczami i przygryzaniem swoich pełnych warg. A zaraz potem Di już była w środku i zaczęła sztukę pionowego pompowania blondyny. Ich jęki i stękania sprzęgły sie ze sobą gdy ona ciała rytmicznie podskakiwały na ścianie. Eve posadziła swoją wytatuowaną stopę na krawędzi łóżka aby ułatwić Indiance penetrację. Ze swojego miejsca Lamia faktycznie z niej całej widziała właśnie tą wystawioną na bok nogę i jej pełną ekspresji twarz. Resztę zasłaniały jej nogi i tyłek Indianki. No i jej plecy wciąż zasłonięte lateksową kiecką. Trochę wyżej była fala jej żywych, czarnych, włosów które podskakiwały rytmiczne podobnie jak reszta dwójki tej ciał.

A na łóżku Oli i Val też byli sobą bardzo zajęci. Osiągnęli podobny etap zaangażowania jak dwójka na ścianie. Technik energicznie zabrał się za zbadanie kuperka kelnerki co dało się słychać po klaskających odgłosach obu bioder. A Lamia nawet widziała jako ruchomą smugę to coś czym tak intensywnie badał trzewia Val. Sama zaś Val dojrzała bardzo kuszący obiekt na skraju łóżka. Więc po chwili wewnętrznej walki zaczęła powoli czołgać się w jego stronę. To zaś zmusiło mężczyznę by podążał za nią. I tak niezgrabnym, pokawałkowanym tempem, bez przerywania głównej zabawy Vel wreszcie dorwała się do stopy Eve i zaczęła ją pieścić swoim ulubionym sposobem.

Dopalony papieros wylądował na ziemi, kobieta w czerwieni odpaliła nowego, przyglądając się z miejsca dla vipów na przedstawienie rozgrywające się tuż przed jej oczami. Show na czterech aktorów i jednego widza, ekskluzywny pokaz doprowadzał krew do wrzenia pod materiałem koloru karminu. Przez myśl przeszło sierżant, że brakuje muzyki, lecz ona niestety zagłuszyłaby jęki, stękania i sugestywne stukania łóżka na zmianę ze zgrzytem sprężyn materaca - idealna symfonia dla słuchaczy.

- Jesteście tacy piękni... - wymruczała, po raz drugi wkładając dłoń do torebki Eve. Tym razem wyjęła smartfona. Kilka kliknięć i już nagrywała przedstawienie, na razie skupiając się na Eve i Di.

- Bądź głośna - szepnęła tej pierwszej do ucha, kąsając jej szyję, a potem usta. Druga w kolejności była Val i zbliżenie na tak pięknie pracujący drąg, chowający się i wyskakujący z jej tyłka niczym część maszyny.

- Słyszałaś suko? Jęcz dziwko! - Di jako, że miała twarz tu przy twarzy blondyny i całującej ją brunetki też usłyszała co do niej szeptała Lamia. I o ile było to możliwe jeszcze szybciej wzmogła prace swoimi bioderkami pompując przywiązaną do haka blondynę bez litości i chwili wytchnienia. Eve nie trzeba było tego powtarzać. Do tej pory chyba odruchowo chciała być w miarę dyskretna z wydawaniem odgłosów. Ale skoro dostała takie polecenie to przestała się oszczędzać. Jej jęki stały się szybsze i głośniejsze a na twarzy wypełzł wyraz upojnego szczęścia. Wydawało się, że obie z Di są na najlepszej drodze do wzajemnego samospełnienia.

Druga para też była mocno sobą zajęta. Val okazała się mieć całkiem podzielną uwagę bo jej usta i język pracowały nad dawaniem wilgotnej przyjemności stopie drugiej blondynki. Za to jej tyłek, wciąż był wypięty w górę i wystawiony na pastwę męskiego tłoka który wtłaczał w nią swój wigor wcale nie przejmując się tym, że wtłacza go w nie w ten otworek co trzeba. Ale żadne z tej dwójki nie wydawało się przejęte tym detalem. Zaś w ekraniku smartfona pojawiły się męskie, bardziej włochate biodra które raz po raz zderzały się z tymi wypiętymi, gładszymi i zdecydowanie kobiecymi. Lamia musiała włączyć światło kamery aby lepiej nagrać w tych półmrokach ale widać było co trzeba jak Oli non stop wysuwa się i wsuwa z kuperka Val.

- Co… co robisz? - technik chyba zwrócił uwagę na te ostre, małe światełko ale chyba zauważył to wszystko mimochodem skoncentrowany na ostrym braniu kuperka kelnerki z blond dredami.

- Dawno już nie widziałam takiego ślicznego fiuta, chcę mieć pamiątkę i do czego wzdychać po nocach - sierżant odpowiedziała pogodnie, pochylając się żeby zamknąć jego usta własnymi i odgonić wątpliwości wargami, językiem oraz zębami, a gdy skończyła, wyprostowała się, wracając do nagrywania dziewczyn przy ścianie i tylko rzuciła spojrzeniem w faceta - Coś mało podzielną masz uwagę, jak na te przechwałki że nam czterem być dał radę.

Oli pocałował ją chętnie, mocno i prędko przytrzymując do tego jej szczękę jedną ręką bo drugą wciąż kontrolował dolne rejony obracanej Val. Potem znów wrócił do głównego zajęcia gdy poszła w kierunku ściany. A przy ścianie krewka Indianka zarządziła drobne przemeblowanie. - Chodź tu zdziro! - wysapała na chwilę wysuwając się z uwiązanej stringami na haku blond zdziry i zanim ta zdążyła pojąć co się stało odwróciła ją przodem do ściany. Chwilę w niej pogmerała i znów zabawka Madi wróciła w dopiero co opuszczone miejsce. Aż blondyna jęknęła bardzo sugestywnie. A potem szybciej i płycej gdy sztuczniak wznowił swoją penetracyjną robotę ale tym razem Diane mocno przyciskała ją do ściany prawie ją w nią wgniatając.

Gdzieś ten głębszy jęk fotograf chyba przebrał miarkę. Bo zza drzwi usłyszeli nerwowy trzask drzwi z klitki naprzeciwko, szybkie kroki i znów odgłos otwieranych i zamykanych ze złością drzwi gdy ktoś opuścił pokój i skierował się na korytarz.

Zaraz potem nastąpiło wielkie finito na łóżku. Val jęczała coraz płycej ale coraz gwałtowniej a Oli podobnie sapał. Wreszcie szarpnęła nim seria spazmów który zakończył długi jęk ulgi. Spocony mężczyzna opadł na łóżko podpierając się jedną ręką tuż nad równie spoconym ciałem kobiety o jasnych dredach. - O rany… ale numer… - jęknął z uszczęśliwionego niedowierzania technik nim zwalił się na łóżko i położył obok Val. Tylko on na plecach a ona wciąż leżała na brzuchu.

Kamera uwieczniła ten moment szczęścia pompowanego prosto we wnętrzności kelnerki, tak samo jak upadek i błogie rozleniwienia zaraz po nim. Pierwsza para skończyła, druga właśnie się dojeżdżała na ścianie, Eve już wyginało przed zbliżajacym się orgazmem. Drapała ściankę paznokciami i zanosiła się na całe gardło, ciągnięta za włosy przez niepróżnującą Indiankę. W końcu cała fotograf zatrzęsło, wspięła się na palce i tak znieruchomiało, opierając się o zdyszaną Di która też zatrzymała galop, przecierając czoło przedramieniem. Na finał numeru odwróciła krótkowłosą głowę, całując ją czule w rozchylone usta.

- Coś pięknego… - Mazzi zza kamerki posłała scenie rozognione spojrzenie, smartfon zgasł i wrócił do torebki, a ona klapnęła na krześle zakładając nogę na nogę. Popalała papierosa, rozglądając się z zadowoleniem po pobojowisku. Eve z Di wylądowały na ziemi obok łóżka, równie szczęśliwe i wykończone co dwójka na materacu.
- Palisz Oli? - padło pytanie sierżant, wyłuskującej jeszcze dwa papierosy dla dredziary i motocyklistki. Zawahała się przy trzecim, nie wiedząc czy warto odpalać.

- Pewnie. - Oli wyciągnął rękę po szluga więc Val oddała mu swojego a sama sięgnęła do Lamii po kolejnego.

- Ojej… I jeszcze to nagrałaś? Rany ale ty jesteś kochana. - wymęczona fotograf posłała siedzącej o piętro wyżej czerwonej damie i swojej kumpeli a czasem nawet dziewczynie słodkie spojrzenie.

- To daj obejrzeć, zobaczymy jak wyszło. - Indianka zaciągnęła się pierwszym machem i machnęła przyzywająco dłonią na smartfon trzymany przez Mazzi.

- Jej, jak tak siedzisz to masz strasznie seksowne te szpile. - Val zaciągnęła si swoją fajką i z perspektywy łóżka tęsknie popatrzyła na rzeczony element garderoby czerwonej damy.

- No nie mogę… co za numer… aż nie wierzę… - Oli przeżywał to wszysto na swój sposób i trochę się śmiał a trochę uśmiechał nie mogąc chyba uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. No ale cała czwórka była obecnie na etapie błogiego nic nie robienia i wizyty w krainie szczęśliwości.

Przyjemnie było na nich patrzeć, leżących pokotem na podłodze. Wyglądali uroczo, aż żal brał gdy myślało się o zbieraniu maneli i wypadu dalej w miasto.

- Miejcie wiarę we mnie, jak ja mam w was - zachichotała, wstając z krzesła i robiąc krok, aby położyć się na boku między technikiem i kelnerkę. Pogłaskała go po szybko unoszącej się piersi, zlizując ze skroni kroplę potu - Myślę, że nasze małe spotkanie zasługuje na uwiecznienie, co wy na to? Oli, chciałbyś zdjęcie z nami? - spytała pogodnym tonem, potrząsając srebrnym pudełeczkiem - Na pamiątkę, powiesisz sobie koło pryczy, czy gdzie tam chcesz i jak któryś z okolicznych fagasów zacznie kozaczyć to mu pokażesz i przypomnisz kto stanął na wysokości zadania, gdy damy go potrzebowały… poza tym pracujesz tu, mieszkasz? Gdybym wiedziała że taki gorący towar włóczy się po korytarzach może nie ewakuowałabym się stąd tak szybko.

- Tak, pracuję tutaj. Jestem technicznym. I dojeżdżam bo już tu nie mieszkam. Tylko na mieście. Ale prawie codzienni jestem tutaj bo kompleks duży i stary to co chwila się coś sypia albo te geniusze coś znów urwą czy rozwalą. W zeszłym tygodniu odmalowywałem pokój bo coś zjarali z miesiąc temu. - głos zaczął wracać mu do normy razem z normującym się oddechem. Leżał na plecach i zaciągał się kolejnymi buchami poczęstowanego szluga.

- A chcesz te zdjęcie? - Eve odwróciła w ich stronę głowę jak zwykle czujna na swoim zawodowym punkcie który pokrywał się też z jej pasją.

- A pewnie, że chcę! - Oli roześmiał się i ożywił podnosząc nieco głowę. Dziewczyny więc też się ożywiły i podniosły się do pionu aby zacząć się szykować do wspólnej fotki.

- Nie, nie nie… żadnych ubrań, tak jest świetnie - Mazzi szybko je poinstruowała, oddając aparat fotograf. Co prawda sama zostawała w ciuchach, ale trudno. Ktoś musiał trzymać poziom i klasę w tym całym wesołym rozgardiaszu…

- Usiądź wygodnie - poinstruowała mężczyznę, pomagając mu wrócić do półpionu i wchodząc mu za plecy żeby tam klęknąć. - Dziewczyny owińcie się po bokach, a ty Val spadaj na ziemię między nogi, będzie idealnie - zamruczała, instruując co która ma robić.

- Żadnych ubrań? No dobrze. - Indianka wymownie złapała się za dekolt aby pokazać, że wciąż jest w swojej lateksowej kiecce którą tylko podwinęła do założenia strapona. No ale skoro było takie życzenie czerwonej damy to bez oporów i skrępowania pozbyła się tego ciucha i władowała się na łóżko ustawiając się przy boku mężczyzny.

- O, mogę między nogi? Świetnie, moje ulubione miejsce. - Val też była zadowolona z takiego podziału ról. A Eve przejęła swoją pałęczkę zawodowego fotografa błyskając fleszem po oczach i sylwetkach na łóżku. Chociaż zazwyczaj zawodowy fotograf nie robiłby pewnie zdjęć całkiem nago.

- Poczekajcie, mam pomysł. Lamia a masz gdzieś tą smycz? Myślę, że Val w tej scenie o wiele lepiej by wyglądała na smyczy. I poczekajcie chwilkę, zaraz coś ustawię… - blondynka mruknęła i rzeczywiście coś zaczęła grzebać w smartfonie zamiast robić zdjęcia. Co dało czas łóżkowemu towarzystwu aby znaleźć smycz i podpiąć pod nią obrożę kelnerki a fotograf w tym czasie uporała się ze smartfonem.

- Mam! Ustawiłam autowyzwalacz! Cyknę całą serię, zróbcie mi miejsce! - krótkowłosa blondynka postawiła aparat na stołku na jakim niedawno siedziała czerwona dama i chwilę pilnowała czy się nie przewróci. A potem chichocząc dała susa na łóżko przy drugim boku technika i kucającej za nim czerwonej damy. Ledwo się usadziła na miejsce i grupka trochę znieruchomiała i już dał się słyszeć trzask migawki i serię szybkich, stroboskopowych błysków flesza.

- Ale wali po oczach. - jęknęła Diane mrugając oczami bo w tym półmroku dostać jaskrawym fleszem prosto w twarz rzeczywiście nie było za bardzo przyjemne. Na oczach pozostawały czerwone plamki które jednak szybko nikły.

- Piękno wymaga cierpienia - saper burknęła, podobnie wachlując powiekami. Najchętniej by przetarła oczy, niestety po podobnym zabiegu makijaż poszedłby w drzazgi, a nie po to godzinę siedziała przed lustrem żeby zniweczyć efekt przez parę lampek. Wymacała na pół ślepo aparat i zaraz wróciła na łóżko.

- Zobaczmy efekt - obwieściła oficjalnie, pokazując pierwsze z serii zdjęć ciemnowłosego kolesia, otoczonego wianuszkiem nagich tulących się do niego kobiet, z których jedną trzymał na smyczy wielkopańskim gestem. Za jego plecami klęczała kobieta w czerwieni, lecz tak sprytnie, że prócz głowy i rąk resztę zasłaniało męskie ciało, a wyobraźnia podpowiadała, że podobnie jak pozostałe nie ma nic na sobie. Efekt potęgowała jej ręka, spuszczona luźno na sam dół torsu i ginąca w okolicach bioder, gdzie rezydowała dredziara, oraz rozgogolone łóżko do spółki z porozrzucanymi ubraniami.

- I jak, zadowolony? - spytała technika chyba wiedząc jaka będzie odpowiedź.

- No jak w mordę! - mężczyzna oglądał zdjęcia z takim samym entuzjazmem jak i reszta modelek na tym zdjęciu. Rozległy się liczne ochy i achy, chichoty i sprośne, rozbawione uwagi gdy komentowali ten zestaw fotek. A to na jednym Di miała zamknięte oczy a to Val się trochę rozmazała a to Oli miał świecące oczy a tu się Eve zachwiała i poruszyła ręką. Ale to detale! Wyszły jak marzenie i jasno było widać jedynego pana i władcę grona nagich ślicznotek klejących się do niego. Wszyscy byli więc uszczęśliwieni z takiego finału tych wspólnych zabaw.

- Po weekendzie wpadnę i podrzucę ci odbitki - zadowolona saper poklepała go po ramieniu, a potem objęła mocno, przytulając się do jego pleców - Może sama, może z jedną, albo dwoma dziewczynami. Zależy jak się ułoży - mówiła beztroskim tonem, wskazując dłonią towarzyszki - Szukać Oliego… coś więcej? “Oli technik” to raczej dość ogólne, daj mi detale - skubnęła go za ucho wargami - Masz tu gdzieś kanciapę? Ach… i jeszcze jedno. Z kim rozmawiałeś przez szczekaczkę?

- Z kolegą z centrali. Był akurat na obiedzie i was widział. Mnie możesz zostawić wiadomość u Freda. Jak będę na obiekcie to mnie wezwie. On też ma radio. No i pewnie, że wpadajcie. Czy pojedynczo czy w komplecie. - mówił nieco powolnie ale gdy doszedł do zaproszenia twarz mu się rozpogodziła i spróbował chociaż na chwilę spojrzeć na każdą z czwórki dziewczyn jakie zapraszał na wizytę.

- Nie wiedziałam że prócz stolarki zajmujesz się też hydrauliką i kominiarstwem - saper pacnęła go otwartą dłonią po ramieniu, w przyjacielskim geście - Przetkasz nam rury, przeczyścisz kominy i wypolerujesz na wysoki połysk, albo pogrzebiesz w gniazdkach gdy zajdzie taka potrzeba… człowiek orkiestra, widzicie? - popatrzyła rozbawiona na kumpele - Jednak co męska ręka, to męska ręka. Chyba nie oprzemy się podobnej propozycji… ja na pewno wpadnę po pomoc, gdy zacznę przeciekać - zabujała brwiami i podniosła się z barłogu - To jak Oli, odprowadzisz nas na parking? Dziewczyny są tu pierwszy raz, ja mam udokumentowaną amnezję i z wrażenia zapomniałam drogi do bryki - zrobiła smutną minę mokrego od deszczu basseta - Nie daj się prosić, bez ciebie tu zginiemy…

- Dobra. - Oli zgodził się po tym jak się roześmiał słysząc bajerę kobiety w czerwonej sukni. Zresztą te trzy całkiem nagie też zareagowały podobnie. Towarzystwo się ruszyło i zaczęło zbierać swoje ubrania z podłogi. Tylko technik którego rozebrały jeszcze przy stole musiał tam wrócić aby się ubrać.
W międzyczasie Mazzi wydrapała na drzwiach od swojego kojca koronę za pomocą noża. Skoro i tak tutaj zostawała w pewnym sensie, należało zaznaczyć teren.

Wesoła grupka niechętnie wytoczyła się na korytarz, tam kobiety wzięły w środek mężczyznę, otaczając go wianuszkiem wdzięcznej uwagi, śmiechów i westchnień. Odprowadzani spojrzeniami w budynku, przed nim, aż do samego parkingu, pożegnali się czule i po kolei, a gdy auto ruszyło, odprowadzało je spojrzenie wojskowego technika, machającego gdzieś w tylnej szybie.


Od ostatniej wizyty bryła szpitala nie zmieniła się ani odrobinę. Wciąż otaczał go coraz bardziej jesienny park, na chodnikach leżały pierwsze złoto-pomarańczowe liście, a powietrze pachniało mokrą ziemią nagrzaną od słońca. Na szczęście o asfaltowe wstęgi wśród zieleni dbano odpowiednio, co pozwalało trzem kobietom na wysokich obcasach przejść bezpiecznie od parkingu aż na schody o lekko wygiętych balustradach. Opuściwszy kołchoz odwiozły Val do pracy, wstąpiły też do paru sklepów, kompletując prowiant dla trzech rekonwalescentów spod trójki, dlatego szły obładowane pakunkami szarego papieru, zawierającego słodycze, konserwy, alkohol, fajki, owoce, kiełbasę suszoną i wszystko to, na co ranni weterani mogliby mieć ochotę. Gdzieś między landrynkami, znajdowała się też duża paczka tytoniu, druga z bletkami. Kupiły też filtry do kiepów, nową talię kart na wypadek gdyby starą chłopaki już wygrali. Gotowe fajki miał dostać tylko Rambo, któremu jedną ręką miałby ciężko skręcać.

- Dobra, tutaj na spokojnie i bez popisówek - powiedziała dziewczynom, gdy weszły do środka - To swoi, żadne zjeby ani lamusy. Dają radę, mocno oberwali… chcę żeby było im jak najlepiej - wyjaśniła w nagłym przypływie szczerości - Uwielbiam ich, całą trójkę. To tacy moi chłopcy, syndrom madki, te sprawy.

- Znaczy bez rypania i obciągania? - Eve zapytała idelnie wgrywając się w rolę mało rozgarniętej ale bardzo słodkiej i niewinnej blondyneczki. Słysząc to i widząc Diane roześmiała się i pozezowała na Lamię ciekawa jej odpowiedzi.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline  
Stary 27-06-2019, 03:36   #105
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
- Nie będę wam bronić - saper szybko wyczuła co i jak, dając im wolną rękę - Chcecie, będziecie miały ochotę to jasne. Przyda im się spuścić parę, co prawda nie mam pojęcia o ich oporządzeniu, bo było grzecznie… prócz Daniela - parsknęła - No on całkiem normalny kaliber, tylko łęb ma zryty. - skrzywiła się, wzdychając ciężko i dodała bez uśmiechu - Mam nadzieję, że będzie ogarniał.

- No widzisz Di? Zostawiła nas samopas. A potem się dziwi, że jesteśmy rozpuszczone jak bezpański bicz. - Eve pokiwała swoją blond główką patrząc wymownie na motocyklistkę jakby właśnie Lamia zaliczyła jakąś wtopę i fotograf ją na tym przyłapała.

- Dokładnie. I ona chce być prezesem naszej firmy. - Indianka pokiwała smutno głową zerkając na Mazzi z politowaniem. Weszły już na pierwsze piętro na właściwy poziom i kierowały się na rehabilitację. I niespodziewanie natknęły się na dość znane Lamii biurko i jeszcze bardziej sobie znajomą pielęgniarkę. A nawet surową i wymagającą siostrę przełożoną.

- O. Moje gołąbeczki. A co tu porabiacie? I no, no, z jakiej okazji się tak wystroiłyście? - Betty wstała i wyszła zza biurka wychodząc im naprzeciw.

- To ty tu pracujesz? - Diane była chyba najbardziej zaskoczona z całej trójki tym, że spotkała tutaj okularnicę znaną jej dotąd z domowych pieleszy.

- Muszę wam czasem dać chwilę wolności, dla stymulacji odpowiedniej… samodzielnego myślenia - saper zaśmiała się cicho, by następnie podejść powoli do pielęgniarki i pocałować ją najpierw w policzek, a potem nachylić się i zostawić ślad ust na wąskiej, wypielęgnowanej dłoni.

- Byłyśmy z domu weterana na obiedzie - uniosła wzrok, wachlując rzęsami - Wracając wpadłyśmy żeby odwiedzić chłopaków spod trójki. Nie zajmie nam długo, bez obaw. To parę minut i lecimy na rozmowę o pracę.

- To miłe, że o nich pamiętacie i ktoś ich odwiedza. - Betty przyjęła pocałunek w dłoń naturalnie jakby była urodzoną arystokratką nawykłą do okazywania takich oznak szacunku. Mówiła z ciepłym uśmiechem na twarzy i podobnie dostojnym głosem głaszcząc przy tym policzek swojej faworyty.

- Naprawdę olśniewająca kreacja Księżniczko. W sam raz na wizytę w “Olimpie”. Całkiem wyleciało mi z głowy, że ją mam. Świetnie, że ją znalazłaś i się na coś przydała zamiast tylko kurzyć się w szafie. - okularnica sprawnie omówiła i skomplementowała wygląd czerwonej damy i najwyraźniej przypadła jej ta kreacja do gustu.

- Wy dziewczęta też macie bardzo odważne kreacje. Nie wiem czy ja odważyłabym się je nosić po ulicy i w biały dzień. Ale świetnie i bardzo apetycznie w nich wyglądacie. No tylko schrupać. - łaskawa pani umiejętnie skomentowała też wygląd dwóch kumpel Lamii ubranych w czarne, lateksowe kiecki.

- Oj, daj spokój Betty, przecież wyglądamy w tym jak dziwki. - Eve roześmiała się i niefrasobliwie machnęła rączką jakby w ogóle się tym nie przejmowała.

- No ale tak się umówiłyśmy jeszcze w domu z Lamią. Że na ten wypad do Domu będziemy jej dziwkami. - Diane przytaknęła opowiadając w skrócie jak to się wszystko zaczęło i co ominęło gospodynię ich wspólnego zamku gdy była tutaj.

- Doprawdy? I jak się ten wypad do Domu udał? - Betty zapytała zaciekawiona zerkając po wszystkich trzech twarzach.

- Cóż… - saper nabrała powietrza, zaczynając beztroską paplaninę, a dziewczyny przyciągnęła do siebie - Odkryłyśmy jedną dość niepokojącą przypadłość, mianowicie problemy ginekologiczno-larygnologiczne u weteranów podczas rekonwalescencji. Na nasz widok milkli, jakby im ktoś kutasy w ustach pochował - pokiwała smutno głową - Wyszłyśmy tak jak teraz, tylko z Val na smyczy. Parking, park, schody… no jeden nas zaczepił bo ja zaczepiłam jego, ale też mu brakło weny do riposty, a miał całego fajka czasu. Na obiedzie każdy się gapił, nikt nie podszedł. Rich, ten z pokoju moździerzysta, też połknął kutasa… no mówię ci Betty, cyrk. Gapili się tylko, jak jadłyśmy. Znaczy Val się bawiła butem, po posiłku zabolały mnie plecy, więc Eve robiła masaż, a Di pilnowała z kolan żebym się nie pobrudziła, bo to chyba jedwab - zerknęła na sukienkę - Szkoda by było pobrudzić. Ostatecznie się napaliłyśmy, padło pytanie do ogółu czy któryś ma ochotę iść z nami do łóżka… noooo, ale brakło jaj. Na szczęście po drodze nawinął się techniczny - powiedziała z rozrzewnieniem - Dał radę, dymał nas jak zły. Oli się wabi, cyknęłyśmy fotę. Odbitki mu podrzucę… będzie dobry powód aby tam wrócić się pośmiać z tych zjebów. Aaa… bo wylądowaliśmy w kojcu w pokoju. Akurat Carol była - zamrugała rzucając rzęsami niczym wcielenie niewinności. - Dupsko pękło aż echo poszło.

- Czyli wycieczka się udała. - Betty uśmiechnęła się zadowolona, że jej podopieczne miło spędziły dzień i miały udany wypad. - Ale Księżniczko, proszę cię, uważaj na język. Prawdziwa dama a zwłaszcza Księżniczka powinna się zachowywać odpowiednio. - Betty popatrzyła na swoją faworytę z lekkim upomnieniem w głosie.

- Ale z Lamii jest prawdziwa Księżniczka! Wiesz jak ona nas ustawia, rozkazuje, tresuje? A jakie ma pomysły! Normalnie urodzona pani reżyser! - Eve wzięła jednak kumpelę w objęcia i obronę chcąc postawić ją w oczach okularnicy w jak najlepszym świetle.

- To prawda. Wiesz jak elegancko chodziła z Val na smyczy? No jakby zawsze to robiła. No i jak wydaje polecenia no to aż ciężko nie słuchać. Jak mi kazała ją związać i bzyknąć na ścianie to od razu mi po nogach pociekło. - Indianka też nie zostawiła kumpeli samej i wstawiła się za nią dorzucając swoje trzy grosze.

- Doprawdy? - Betty wydawała się bardzo przyjemnie zaskoczona tymi nowinami i popatrzyła na Lamię jakby właśnie spełniła jakieś jej nieme oczekiwania.

- No! Jej mnie to tak kręci jak Lamia mówi, że jestem jej dziwką i mnie tak traktuje. No kurcze aż ciężko się temu oprzeć! Od rrazu mi się włącza turbo. I jeszcze jak mnie tak zapina i poniewiera. No cudnie! Ja to tak mam ciche marzenie bo już tak z Lamią byłam, i z Madi, i teraz z Di też było super no a jak ciebie widziałam w akcji w ostatnią niedzielę to też bym jeszcze z tobą chciała. A najchętniej to z wami wszystkimi na raz i żeby tak być waszą dziwką na raz. - fotograf wystrzeliła się w szybkim słowotoku mówiąc niby do Betty ale właściwie do dwóch pozostałych dziewczyn też.

- No ale na cztery a wiesz, masz tylko trzy dziurki. - Di zabujała brwiami przypominając blondynie o anatomicznych ograniczeniach jakie wszystkie miały.

- Ooojjj… - Betty zamruczała cicho i uniosła dłoń aby pogłaskać kciukiem dolną szczękę blondyny. - I miałabyś ochotę być naszą dziwką? - zapytała cicho a Eve gwałtownie pokiwała swoją blond główką. - Naszą małą, brudną, kurewką? - okularnica upewniała się dalej czy rozmawiają o tym samym. Twarz blondynki zaś rozpromienił uśmiech i jeszcze gwałtowniej zaczęła kiwać swoim blond kędziorkiem. - Wiecie co dziewczyny, myślę, że coś na to poradzimy. A ty Eve musisz zdecydowanie częściej do nas wpadać. I to nie tylko tak na kawę tylko dłużej. - Betty puściła policzek fotograf znów wracajac do roli szpitalnej pielęgniarki która jest postrachem całego oddziału. Zaś Eve wyglądała jakby z trudem powstrzymywała się aby nie piszczeć z radości na cały ten oddział.

- A co za rozmowę o pracę macie? Jakoś dzisiaj jeszcze? - okularnica jakby nic się nie stało wróciła do swobodnego tonu wymiany codziennych plotek z koleżankami.

Jednak do czegoś się nadawała i nie była totalnym nieużytkiem bez talentu do czegokolwiek - dobrze się słuchało pochwał od bliskich kumpel, znaczyło że świetnie się bawiły i żadna nie chowała urazy bądź nie czuła się pomijana lub zbytnio wykorzystana. To było najlepsze - dogodzenie każdemu, dzięki czemu na ślicznych twarzyczkach pojawiały się uśmiechy których adresatką była właśnie Lamia.

- Trafił się złoty materiał, sama przyjemność go kształtować i tresować - odpowiedziała na głos, przyjmując minę łaskawej pani. Obdzieliła też dziewczyny w lateksie krótkimi buziakami - Lecimy do Neo werbować Tashę. Do naszych filmów akcji… bo właśnie, nie powiedziałam wam - dokończyła konfidencjonalnym szeptem - Rude Boy się zgodził wziąć udział w regularnym nagraniu pełnometrażowego dzieła. - wyszczerzyła się triumfalnie.

- Co?! Rude Boy się zgodził?! Zagrać! O matko będę grać z Rude Boy’em w filmie?! O rany! O rany, Lamia, powiedz, że będę grać z Rude Boy’em w filmie! - ta informacja o zgodzie punkowca zaskoczyła i to pozytywnie wszystkie trzy kumpele Księżniczki ale najszybciej zareagowała jego fanka z Mason. Złapała za ramiona Mazzi i prawie zaczęła piszczeć z wrażenia.

- Di ale tu jest szpital. Proszę cię o pół tonu ciszej. - okularnica jak zwykle stała na straży porządku zwracając uwagę uszczęśliwionej Indiance.

- Przepraszam! Ale to z radości! O rany, będę grać z Rude Boy’em! Lamia jak z Rude Boy’em to ja się zgadzam na wszystko co zechcesz! - rozgorączkowana pierwsza zwerbowana gwiazda do firmy jaką właśnie zakładały Lamia i Eve posypała swoje zapewnienia o wszelkiej współpracy skoro w grę wchodził występ ze swoim idolem. I musiała bardzo się pilnować aby znów jej nie poniosło i nie zaczęła znów krzyczeć.

- To naprawdę dobra wiadomość, że go namówiłaś. - fotograf też wyglądała na ucieszoną ale zachowywała się w bardziej opanowany sposób.

- I mówicie jedziecie do Neo rozmawiać z tą Tashą? No to życzę wam powodzenia i będę za was trzymała kciuki. Potrzeba wam czegoś? - Betty dyplomatycznie zmieniła temat na mniej wybuchowy i znów pewnie celowo popatrzyła na dwie wspólniczki tego rozkręcanego interesu.

- Dzięki Betty, jesteśmy wdzięczne i nie no… to że pojawiamy się na horyzoncie nie oznacza od razu że czegoś od ciebie chcemy. - saper zrobiła urażoną minę i skrzywiła się smutno - Może po prostu lubimy na ciebie patrzeć w tym uniformie, bo na zobaczenie bez niego nie ma szans - nachyliła się do kasztanki - Przynajmniej póki łaskawa pani zaszczyca swą obecnością niegodne jej uwagi progi owego przybytku, wraz z niewdzięcznym puchem gnieżdżącym się w pokojach… dla nas sam widok majestatu starczy, by wprowadzić w dobry nastrój - dokończyła, trącając nosem nos okularnicy i wyprostowała plecy - Tak Di, będziesz grać z RB. W końcu jesteś naszą aktorką, no nie? - poklepała Indiankę, przytulając ją mocniej i wróciła do Betty - A ty czegoś od nas nie potrzebujesz? Ode mnie? Wrócimy pewnie późno… zapewne podobny przejaw niesubordynacji należy później odpowiednio oćwiczyć - pokiwała smutno głową.

- No tak, trzeba będzie coś z tym w końcu zrobić. - Betty przyznała z delikatnym uśmiechem Mony Lizy - A mnie wystarczy, że wrócicie cało do domu. Resztą się nie przejmujcie. - zwróciła się do swoich gołąbeczek obdarzając całą trójkę ciepłym uśmiechem. - No ale macie jak rozumiem napięty grafik na dzisiaj to już nie będę wam zawracać głowy. W końcu nie tylko po to aby nacieszyć oczy moim wyglądem tutaj przyszłyście. I uprzedzam, że nie macie zbyt wiele czasu bo niedługo będzie obiad. - pielęgnarka niejako dała im zielone światło na wizytę w 3-ce lekko odsuwając się na bok i robiąc więcej miejsca ku dwuskrzydłowym drzwiom prowadzącym na rehabilitację.

- Oj Betty, ty nigdy nam nie przeszkadzasz, ale rozumiem aluzje. Jasne, zmywamy się przed posiłkiem - szybka odpowiedź, pożegnanie z pielęgniarką, a potem znajomy korytarz. Przechodząc nim Mazzi czuła że wraca do domu, durne wrażenie, ale miłe. Bezpieczne miejsce, pierwsze po przebudzeniu. Idąc tak milczała i tylko obcasy stukały po płytkach. Daniel już ogarniał, czy wciąż zostawał w izolatce śliniąc się i szczając pod siebie? Mógł też już nie żyć. Szło przekonać się w jeden sposób, naciskając klamkę i wchodząc co Mazzi uczyniła.
- Uśmiechamy się drogie panie, jak z plakatu - szepnęła zanim nie otworzyła drzwi trójki i nie wparowała z zestawem do środka.

Dwóch szpitalnych weteranów udało się im zaskoczyć całkowicie. Właściwie to chyba byli nawet jakby w szoku. Trójki odstawionych jak na paradę kociaków przed obiadem to się chyba na pewno nie spodziewali. Tak można było sądzić po ich mało mądrych minach.

- Lamia? - w końcu “Rambo” wydusił z siebie z niedowierzaniem. Nawet pierwsza reakcja przyjmowania prezentów była dość bierna i machinalna. Ot, kiwali głowami, dziękowali ale wzrok cały czas uciekał im do pobliskich czarnych i czerwonych sylwetek jakie skakały wokół nich, uśmiechały się, witały, poznawały i w ogóle robiły cuda niewidy. No tylko, że było ich dwóch a trzecie łóżko od okna dalej było puste i wyraźnie nieużywane chociaż rzeczy Dany’ego jeszcze tam były.

- Czołem chłopaki - saper utrzymała uśmiech, mimo że serce jej stanęło na widok wolnego wyra. Di oddelegowała do Raya, a sama z Eve na kolanach przycupnęła przy Davidzie, kładąc między nich torby i pakunki - Dostawa dobroci przyszła, do wyboru, do koloru - wyjęła parę paczek ze słodyczami i niewielkich buteleczek, dodając niezobowiązująco - To na co macie ochotę? I gdzie Daniel, ciągle w izolatce?

- No. Podobno mu się nie polepszyło. Jej i kupiłyście to wszystko dla nas? No nie trzeba było, przecież to kupa talonów. Ray! Widzisz to co ja?! - David w końcu odzyskał głos i zaczął wreszcie mówić po ludzku. Cieszyć się i śmiać. Uniósł paczkę słodyczy i potrząchnął nią radośnie w stronę parawanu jakie dzieliły jego i sąsiada.

- Chuja widzę! Idę do was. - zza parawanu dało się słyszeć stękniecia i cichy głos Diany. Po chwili oboje wykuśtykali się zza parawanu i Ray usiadł na stołku obok łóżka kumpla. Di więc z braku wyboru dosiadła się do łóżka Davida.

- Zobacz stary! - uradowany pacjent spod ściany wskazał wymownym gestem na leżące na kołdrze prezenty.

- No widzę, widzę. - Ray uśmiechnął się ale coś bardziej wodził wzrokiem po trójce wrześniowych śnieżynek w obcisłych strojach.

- Jesteśmy jednym oddziałem, pamiętacie? - przypomniała im saper, kołysząc w ramionach drobną blondynkę. Potrząsnęła głową aby odgonić gorycz i strach o kaprala, a także złość na niego. Nabrała powoli powietrza nosem, wracając do otaczających ją twarzy. Odgarnęła blondynce kosmyk włosów za ucho i rzuciła tonem jakby pytała o pogodę - To co, macie ochotę na szybki numerek z dzielnymi wojakami? Spójrzcie na nich, towar pierwsza klasa… a utknęli tutaj bidulki. Przydałoby się im pierdolnąć masaż zdrowotny - zabujała brwiami z niewinnym uśmiechem - Eve, którego bierzesz?

- Hehe… - Ray i David zaśmiali się nieco z zakłopotaniem gdy usłyszeli ostatni żarcik byłej pacjentki spod 6-ki.

- Ja zawsze mam ochotę na szybki numerek. Zwłaszcza z nowymi osobami. I jak mam okazję wziąć coś nowego i ciepłego do buzi. - fotograf też podłapała ten ton plotkowania o pogodzie zerkając ciekawie na dwóch pacjentów w szpitalnych piżamach.

- No tak, co się śmiejecie? To poważne rozmowy są na poważne sprawy. - Indianka zgrabnie poparła kumpelę też przyglądając się obydwu mężczyznom jakby wybierała ulęgałki z koszyka.

- Wy tak na poważnie? - Ray zapytał z mieszaniną fascynacji i niedowierzania.

- No to sobie przechlapałeś. Chodź i sam się przekonaj. - Diane rozłożyła ręcę, wstała i podeszła do stołka na jakim siedział kuternoga. Temu na twarzy wyszło skrajne niedowierzanie i popatrzył na pozostałych. Najdłużej na swojego szpitalnego kumpla.

- No cholera idź! Na co czekasz?! - Rambo odzyskał werwę i ponaglająco pogonił kumpla. Ten stęknął i gorączkow podniósł się do pionu i na swojej kuli to prawie biegł za ten parawan odprowadzany wdzięcznym krokiem zgrabnej motocyklistki o prostych, czarnych włosach i wydziaranych plecach.

- No to zostaliśmy sami. Mam nadzieję, że lubisz jak ci laska robi laskę co? - Eve odprowadziłą ich wzrokiem a potem skierowała się do swojego pacjenta. Sięgnęła dłonią do przodu spodni piżamy i sprawdziła co jest pod spodem. Potem wsunęła tam swoją sprytną dłoń i stopniowo zaczęła też obniżać twarz w tym kierunku. Przez co przestała zasłaniać Lamii twarzy Davida. Ten zaś coś chyba chciał powiedzieć ale jakoś gdy blond główka przy jego spodniach zaczęła się rytmicznie poruszać w górę i w dół a do tego doszły mlaszczące odgłosy z tego samego miejsca to jakoś chyba zrezygnował. Zajął się szybkim oddychaniem i stłumionym sapaniem.

Żeby nie przeszkadzać im w zabawie, ani nie stwarzać niepotrzebnej presji, sierżant wzięła jedną paczkę cukierków, częstując się karmelkiem. Długo jednak nie wytrzymała, więc przemieściła się, żeby znaleźć się tuż przy Rambo.

- Chciałam ci przedstawić Eve - wyjaśniła niskim szeptem, kładąc dłoń na pracującej pilnie blond głowie i pomagając jej utrzymać szybszy rytm.

- Moją dziewczynę - nachyliła się jeszcze odrobinę, szepcząc mu prosto do ucha. Językiem rozpoczęła pieszczenie jego skóry w okolicach żuchwy, aby nagle zręcznym susem znaleźć mu się za plecami, gdzie podobnie jak u Oliego, zajęła się masażem i pomocą w pracy blondynki.

Blondynka jednak na dobrą chwilę straciła rytm swojej ulubionej pracy. Jakoś tak zaraz po tym gdy usłyszała, że jest dziewczyną kobiety w czerwieni. Z wciąż pełną buzią uniosła główkę do góry aby spojrzeć na twarz swojej dziewczyny. I w oczach i nawet w tych pełnych ustach udało jej się posłać ku niej pełen miłości uśmiech. Znów wróciła do swojej pracy i to z jeszcze większym zaangażowaniem. Zsunęła spodnie piżamy w czym David jej pomógł unoszac się nieco i teraz miała znacznie swobodniejszy dostęp do jego oprzyrządowania.

- O tak, bo my z Lamią mamy bardzo partnerski układ. Ona wydaje polecenia a ja je wykonuję. Chcesz zobaczyć? - Eve wydawała się tryskać szczęściem tak samo jak wajcha jaką już nawilżyła skutecznie spienioną wydzieliną.

- No pewnie. - “Rambo” oparł się na zdrowej ręcę a kikutem próbował obłapiać damę w czerwonym. Reagował jak człowiek po długim poście czy celibacie więc teraz rzeczywiście dawał z siebie wszystko. Sądząc po skrzypieniach i sapaniach dochodzących zza parawanu Ray i Diane też dawali sobie nawzajem zajęcie. Eve zaś spojrzała z fikuśnym uśmiechem do góry na swoją dziewczynę czekając na te polecenia aby pokazać Davidowi co i jak to działa w ich partnerskim układzie.

Mazzi rozłożyła ręce w parodii gestu “no nie chcę, ale skoro proszą”. Oczywiście nie miała z tego żadnej radochy, robiła to dla dobra Eve.
- Wystarczy tego opierdalania, leniwa zdziro! - syknęła nagle ostro, a w powietrzu świsnęła skórzana smycz, uderzając niebezpiecznie blisko siedzącej blondynki. - Wstań z tej podłogi i siadaj jak człowiek. Plecami do nas! - zaczęła głosem i gestami instruować blondi.

- Tak jest! - Eve w pierwszej chwili chyba nawet się przestraszyła gdy smycz chlasnęła pościel tuż obok niej. Ale szybko się opamiętała, wskoczyła na łóżko i wypięła swoje kusząco opięte czarnym lateksem wdzięki w stronę już siedzącej na tym łóżku dwójki.

- Ooo… - David z namaszczeniem i zachwytem zaczął badać dłonią i kikutem te wypięte, tylne krągłości.

- I co mam robić dalej? - Eve odwróciła się przez ramię do nich przybierając kuszącą minkę i zapraszającą pozę, że aż wyglądała jak gotowe do zerwania jabłuszko. Aż szkoda było nie sięgnąć.

Mazzi przewróciła teatralnie oczami, wzdychając ciężko by zaznaczyć jaki to ciężki, niewdzięczny los ją spotyka przy podobnie nieogarniętej blondynce.

- Znowu wszystko muszę pokazywać palcem - pokręciła głową, pomagając fotograf nasadzić się na jednorękiego, aż dobiła się biodrami o jego biodra.

- A teraz ruszaj, nie każmy chłopakowi czekać i stygnąć… pokaż co potrafisz, wiem że umiesz… dużo i od serca - zachęciła ją, ruchami rąk nadając tempo jej biodrom, a gdy pojęła o co chodzi, zapuściła dłoń między rozchylone nogi, palcami dołączając do zabawiającej się pary i dorzucając Eve nowe bodźce.

- Dobrze. - blondynka zgodziła się potulnie i podwinęła swoją lateksową kieckę aby udostępnić “Rambo” swoje wnętrze. Z majtkami poradzili sobie wspólnie ściągając je z niej jak najprędzej i już w parę chwil pokój krótkowłosa blondyna była gotowa do pełnej współpracy. Zaś i David palił się do tej współpracy jak wyposzczony buhaj. Brak połowy jednej ręki wcale mu w tym nie przeszkadzał. Eve zajęczała cicho ale przeciągle gdy się w nią władował. A to zabrzmiało wręcz jak zaproszenie. Do tego jeszcze pomoc jej kumpeli która uświadomiła jej właściwy rytm i blondynie nawet udawało się już później samej ten rytm utrzymać. Nadziewała się non stop na klęczącego za nią faceta jęcząc i oddychając coraz szybciej. On też zresztą sapał i pocił się coraz mocniej ale bynajmniej nie zamierzał ustąpić. Do tego chciał nacieszyć swoją jedyną rękę przednimi atutami fotograf więc ta opuściła także górę kiecki i dwie, jasne półkule wyskoczyły na wolność dostarczając facetowi za nią sporych przyjemności w mocnym ich ugniataniu.

Lamia zaś miała przed sobą cały front blondyny do dyspozycji. Więc korzystała z tego chętnie a i Eve nie wykazywała oznak by miała coś przeciwko. Wręcz przeciwnie. Na jej manewry między udami krótkowłosej reagowała równie żywiołowo jak wczoraj Val w samochodzie. Do tego złapała się jej ramion dla równowagi wpijając się w jej usta gdy cały czas utrzymywała dzielnie tempo opracowując swoją tylną dziurką drąga faceta za nią.

Dzielili we trójkę szybko, urywany rytm, aż sierżant brał smutek, że nie ona bawi się na rodeo, lecz przecież nie mogła być samolubna. Cieszyła się samym pośrednim udziałem w zabawie i tym, jak reagowała reszta. Każdy ich głośniejszy jęk i sapnięcie, każde spazmatyczne wciąganie powietrza i mokry odgłos łączących się ciał przyprawiał ją o dreszcze.
- Moja mała kurewka… - mruczała czule do fotograf między pocałunkami, wbijając w nią rytmicznie palce na spółkę z Davidem. Gdzieś za parawanem niemiłosiernie trzeszczało łóżko Raya dając jasny znak co się tam dzieje i w jakim tempie. Wreszcie poczuła pierwsze skurcze na dłoni, po chwili kolejne spazmy targały blond ciałem jakie całowała zawzięcie i obejmowała ramieniem, gdy dochodziło na szczyt tuż przed nią.

- O tak! - Eve zajęczała rozkosznie, że aż trudno było zgadnąć czy to przez to co z nią robił David od tyłu, czy Lamia od przodu, czy może o czułości jakie do niej mówiła. Odwdzięczyła się gwałtownym atakiem ust na usta kobiety w czerwieni a gdy szczytowała złapała ją kurczowo skryła twarz zawieszając się na jej barku.

- O tak! - Dawid jej wtórował gdy dobijał ją ostatecznie i wreszcie dostał spazmów zostawiając jej i w niej coś od siebie. Dyszał jeszcze chwilę nim wreszcie wysunął się z niej i oklapł ciężko na łóżko.

- A ty jesteś moją małą Księżniczką… dlatego chyba pasujemy do siebie… Księżniczka musi mieć swoją kurewkę a kurewka swoją Księżniczkę… jedna mówi co trzeba zrobić a druga to robi… a jeszcze jesteśmy wspólniczkami w biznesie… no układ idealny… noo… - Eve ciężko dyszała gdzieś najpierw w łopatkę a potem w szyję ale wreszcie podniosła głowę i popatrzyła z bliska na twarz Mazzi. - No i teraz jestem jeszcze twoją dziewczyną. A ty moją. - rozpromieniła się ciepłym uśmiechem szczęścia i delikatnie pocałowała swoją dziewczynę w usta.

Na serce saper wylała się cała kwarta ciepłego wina. Czuła jak w głowie się jej kręci, niczym po zbyt dużym spożyciu. Odwzajemniła czułość, obejmując blond głowę dłońmi, a gdy skończyły się całować, przycisnęła czoło do jej czoła.

- Jesteś cudowna - szepnęła, pomagając jej swobodnie usiąść, a potem oprzeć się o ścianę aby złapać powietrza. Zadbała też o żołnierza, naciągając mu spodnie i też pomagając usiąść. - Jak tam pikawa Rambo, żyjesz? Nie wykończyły cię te słodycze? - pochyliła się, całując go w skroń i starła z niej parę kropel potu. Na koniec zwróciła się do obojga - Podać wam coś do picia?

- Nie no nic mi nie jest. Mówiłem ci, że jestem jak Rambo. Ale pić możesz coś dać. - “Rambo” zaśmiał się ochryple i chociaż leżał wykończony to jednak wydawał się najszczęśliwszym facetem jak nie na świecie to w tym szpitalu na pewno.

- Oj ja też poproszę. - Eve uniosła się na kolanach aby poprawić swoją lateksową kieckę. Górę zaciągnęła z powrotem do góry a dół na dół i po paru poprawkach już wyglądała mniej więcej tak jak gdy tu przyszła. - Dzięki David, było cudownie! - czekając na coś do picia ułożyła się przy pacjencie jak przy swoim ukochanym mężczyźnie co już w ogóle zdawało się go roztapiać do reszty z tego szczęścia. - No i widzisz David, tak to u nas działa te partnerstwo. Lamia mówi co mam robić a ja to robię. Nie mam wyboru bo jestem jej osobistą kurewką. Ale powiem ci, że strasznie mnie kręci ta fucha i świetnie się nawzajem uzupełniamy. - mówiła towarzyskim tonem gdy leżący obok pacjent wziął jeszcze od Lamii coś do picia ale wyraźnie już oczy mu się kleiły i zasypiał od nadmiaru tej błogości.

Stuprocentowy facet - poruchać i spać, najlepiej jeszcze z pełnym żołądkiem. Dwie szklanki z sokiem wylądowały w dłoniach pary kochanków, saper przypilnowała czy niczego więcej im nie potrzeba. Zza zasłony też dobiegała sapiąca cisza, już bez skrzypienia łóżka. Tam też powędrowały dwie szklanki z sokiem.
- Zaraz będzie obiad, ogarnijcie się… chociaż trochę - zaśmiała się wesoło, wchodząc za parawan - Macie zjeść wszystko, aby nikt się nie skapnął że zjedliście deser przed głównym daniem. Podzielcie się zapasami, zostawcie coś długoterminowego dla Daniela… żeby miał niespodziankę jak wyjdzie. Dziewczyny, zbieramy się powoli, pokaże wam gdzie jest łazienka, ogarnięcie się, a ja zajrzę… do Dany’ego.

Mieszane towarzystwo gości i pacjentów, mężczyzn i kobiet, lateksów i piżam, wydawało się sobą nawzajem bardzo uszczęśliwione. Rozstawiali się, ze śmiechami i żartami gdy Lamia prowadziła swoje kumpele do pobliskiej łazienki. Tam dziewczyny mogły doprowadzić się do porządku. A Eve mogła rzucić się Lamii na szyję, objąć ją i pocałować. - O rany, Lamia! Byłaś cudowna! - roześmiała się blondynka pełnią szczęścia.

- Mamy iść z tobą? - zapytała fotograf gdy już doprowadziły się do porządku i były gotowe do drogi.

Droga do sektora izolatek nie zmieniła się. Nadal przy wejściu biurko obstawiał jeden z pielęgniarzy. - Do Keitha? - upewnił się gdy Lamia zdradziła cel wizyty. I przy pkazji obciął ze zdziwieniem i przyjemnością jej czerwoną kreację ale oszczędził sobie komentarzy. Wstał zza biurka i ruszył korytarzem. - Nie obiecuj sobie zbyt wiele po tej wizycie. - uprzedził gdy szli korytarzem i podeszli do tych samych drzwi co poprzednio. Pielęgniarz zajrzał najpierw przez wizjer i wpatrywał się tak przez chwilę nim zgrzytnął klucz i otworzył drzwi. - Daniel. Masz gości. - oznajmił na powitanie rzucając w głąb izolatki.

Reakcji właściwie nie było. Lamia ujrzała znajomą sylwetkę leżącą w piżamie na łóżku. Sylwetka tępo wpatrywała się w sufit nie zdradzając oznak zainteresowania czymkolwiek innym. - No widzisz, i tak z nim jest. Albo się rzuca i rozrabia albo jest taki o. Nic normalnego, nic pośredniego. Wejdź jak chcesz ale ja zostanę tutaj w otwartych drzwiach. - pielęgniarz poinformował ją jak to mają wyglądać zasady tej wizyty.

- Dzięki - przechodząc obok pielęgniarza poklepała go po ramieniu, taką miał robotę. Wchodząc do małej klitki czuła jak włosy jeżą się jej na całym ciele. Mała cela przypominająca pudło z jednym zakratowanym oknem i wiadrem w kącie na potrzeby fizjologiczne. Obdrapane ściany, popękana podłoga… i łóżko, a na nim ktoś, przez kogo saper stanęło serce na dobre ćwierć minuty.
- Hej Daniel - wychrypiała, przełykając ślinę. Odkaszlnęła, maskując smutek i rozrywający serce ból. Ciężko się na niego patrzyło, ale kto inny miał to robić? Na sztywnych nogach przeszła pod łóżko, przysiadając na materacu i wzięła go za rękę.
- Dziś czwartek… wróciłam z Mason City, mówiłam ci ostatnio że się tam wybieram - mówiła do niego cicho, głaszcząc po twarz delikatnie i wciąż ściskając jego dłoń - Zostawiłam wam w pokoju wałówkę, chłopaki ci przetrzymają. Tylko musisz stąd wyjść Dany, nie odpierdalaj… co ty do cholery robisz - skończyła w pół zdania, bo głos się jej załamał.

Wydawało się, że nic się nie zmieniła odkąd pielęgniarz otworzył drzwi i weszła do środka. Pacjent nawet nie podniósł głowy aby sprawdzić kto przyszedł. Nawet gdy usiadła obok i przemówiła do niego i wzięła za rękę trudno było dostrzec jakąś zmianę. Miał otwarte oczy, trochę nimi mrugał, trochę kręcił głową ale to właściwie tyle. Trudno było powiedzieć, że żył, raczej wegetował trawiony przez swój głód który wypełniał całe jego jestestwo wypleniając wszystko i wszystkich.

Zgrzyt zębów Mazzi poniósł się echem po całym niewielkim pomieszczeniu. Miała ochotę potrząsnąć kapralem, zdzielić go w ten nieobecny pysk, zacząć płakać i krzyczeć, zwyzywać, zwalić z wyra, objąć i nie ruszać się póki nie przemówi ludzkim głosem.
- Jesteś od tego silniejszy, nie poddawaj się, do diabła - wyszeptała, pochylając się żeby pocałować nieruchome wargi - Wróć do mnie.

Brak reakcji. Przynajmniej jakiejś sensownej. Poczuła ruch jego warg na swoich ale nie była pewna czy to nie jakichś odruch. Na twarzy nie dostrzegła żadnego ożywienia. Daniel po prostu leżał w tej swojej piżamie i gapił się w sufit. Lekko wodził po nim oczami jakby coś tam widział. I tyle.

Saper wstała powoli, zaciskając dłonie w pięści. Mogła mu tego oszczędzić przynosząc prochy?
- Przyjdę w poniedziałek - odpowiedziała głucho, odwracając się żeby jak najszybciej wyjść z pokoju którego ściany zdawały się na nią napierać, aby uwięzić wewnątrz razem z kapralem.


 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline  
Stary 28-06-2019, 23:16   #106
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 25 - Wieczór w “Neo”

2054.09.17 - popołudnie, cz; pogodnie; ciepło; Sioux Falls, mieszkanie Betty



Popołudnie okazało się całkiem zajęte. Dziewczyny wzięły Lamię w obroty widząc w jakim humorze opuściła sektor izolatek. Zgarnęły ją swoją radosną masą i porwały do samochodu zostawiając za sobą miejski szpital urządzony w starej szkole. Wróciły do domu akurat gdy Amelia przygotowywała obiad. Zdążyły się wykąpać, przebrać i akurat zazgrzytał zamek w drzwiach i do domu wróciła Królowa tego zamku.

Miały więc całkiem nie tak częstą przyjemność zjeść obiad razem, w zgranej, kobiecej paczce. - Cóż żeście zmajstrowały moim pacjentom spod 3-ki gołąbczeki? Coś ćwierkali jak po jakimś głupim jasiu podczas obiadu. - okularnica popatrzyła na trójkę szpitalnych gości wzrokiem który spowodował, że i Eve, i Di, zaczęły się chichrać niemiłosiernie. W efekcie tego Amelia która nie wiedziała co jest grane ale też zaczęła się niepewnie uśmiechać. - O właśnie jakoś tak się chichrali. - brew Betty powędrowała nieco do góry widząc roześmiane dziewczyny jakby się potwierdziło jakieś podejrzane przypuszczenie jakie miała wewnątrz serca.

Miały okazję spotkać się i porozmawiać. O tym co się działo we dnie i w nocy. I o tym co się dopiero miało dziać dzisiaj wieczorem. Amelia dała znać, że akumulator w łazience zaczyna słabnąć. Jeszcze chodzi i grzeje no ale już wyraźnie trzeba grzać wodę dłużej niż choćby tydzień temu. - Nie wiem czy jutro się wyrobię aby go wymienić. - okularnica zawahała się koncentrując się na tym problemie dnia codziennego jaki wyskoczył. To nie było takie hop siup z samą wymianą bo ciężka skrzynka ważyła tyle co wór ziemniaków i raczej nie była do przeniesienia przez jedną osobę.

- Ja wiem gdzie się ładuje akumulatory. No ale trzeba by go tam jakoś zawieźć. - Amy żwawo zgłosiła swoją chęć pomocy no ale jak to nie ładowało się na miejcu tylko gdzieś na mieście to bez jakiegoś pojazdu ten kloc był jeszcze trudniejszy do transportu niż z piętra na dół.

- Ja mogę spróbować… - Diane też zgłosiła swoją propozycję. - No ale to trochę ryzykowne. Jak się źle przywiąże może spaść i się rozbić. No i nie wiem gdzie tutaj wozicie do ładowania a jak wezmę akumulator to nikogo więcej. - Indianka wyjaśniła powód swojego wahania. No rzeczywiście nawet jakby dało się załadować tą baterię na jej motocykl to jeśli nie znała miasta mogłaby mieć kłopot aby tam trafić.

- Jej dziewczyny, nie chcę wyjść na niewdzięcznicę ale ja jutro nie mogę. Dzisiaj sobie dałam wolne to jutro mam kumulację a muszę się obrobić aby mieć wolne weekend. Dlatego jutro na mnie nie liczcie. Przepraszam was bardzo ale nie dam rady jutro. - Eve zrobiła skwaszoną minę i przyjęła przepraszający ton gdy musiała odmówić kumpelom swojej pomocy.

- Nic się nie stało Eve, nie przejmuj się. Myślę, że powinnam jutro zdążyć po pracy, może uda mi się wyrwać trochę wcześniej. A jeśli nie to w sobotę w dzień też chyba jeszcze powinni mieć otwarte. A jak nie no to módlmy się aby ten stary dziad nagrzał nam wody chociaż przez weekend. - Betty dała znać, że nie widzi większego problemu z tym akumulatorem i nie ma o co bić piany. I sprawę załatwią jak nie w ten to inny sposób. Rozmawiały jeszcze chwilę czy Madison by nie mogła im pomóc no ale raz, że jej jeszcze nie było a dwa to właśnie wracała zbyt późno by zdążyć do tego warsztatu. A Betty miała do niego zaufanie, że nie opchnął jej bubla i była jego stałą klientką. Tylko z jutrem był taki niefart, że niby Lamia z Betty były umówione na wizytę u Olgi. To też jakby Betty miała jechać z akumulatorem na miasto po pracy to nie miała za bardzo czasu aby się odświeżyć i przygotować na tą wizytę. Amy z żałością wspomniała o swoim Jacku. Na pewno by pomógł znieść akumulator na dół no ale on nie miał samochodu aby go zawieźć gdzie trzeba. No i większość dniówki pracował w magazynie.

- Wiem co zrobimy. - Betty uniosła widelec do góry na znak, że wpadła na jakiś pomysł. - Księżniczko, pojedziesz ze mną rano do szpitala. Albo przyjedź przed południem. Weźmiesz mój samochód i może jakoś we trzy dacie radę zawieźć starego dziada gdzie trzeba. Tylko potem odstaw mi samochód z powrotem do szpitala bo nie chciałabym wracać do domu autobusem. - okularnica znalazła jakieś rozwiązanie tego problemu co dawało szansę załatwić sprawę zanim wróci ze szpitala.

Po znalezieniu rozwiązania na ten akumulatorowy problem była okazja porozmawiać o innych sprawach. Mniej lub bardziej błahych i frywolnych no i przygotować się do wieczornego wypadu do “Neo”. A im bardziej trójka kumpel się stroiła i przygotowywała do tego wypadu, im bliżej było do wyjścia tym stężenie ekscytacji i tego przyjemnego napięcia jak przed pierwszą randką rosło.




2054.09.17 - zmierzch; czwartek; pogodnie; ciepło; Sioux Falls, night club “Neo”



- Ojej, Lamia, bo kurde już jedziemy do tego “Neo” a jeszcze nie mamy planu. - krótkowłosa blondyna za kierownica ubrana w biurowy żakiet marynarkopodobny spojrzała w bok na podobnie ubraną wspólniczkę. Przygryzła przy tym nieświadomie swoją pełną wargę.

- No bo miałyśmy o tym pogadać jak będziemy wracać z Mason no ale wiesz… trochę się źle czułaś… - fotograf zaczęła mówić i pewnie chciała jakoś dyplomatycznie nazwać stan w jakim Lamia wracała z wypadu do Mason City no ale przerwał jej radosny śmiech drugiej pasażerki, tej na tylnym siedzeniu.

- “Trochę się źle czuła”? Zrobiła się jak ta lala! - zawołała rozbawiona Indianka w swojej kurtce i skórzanej mini który to zestaw nadawał jej drapieżnego wyglądu wampa. - I dobrze! Znaczy impreza też była jak ta lala! - wyciągnęła pięść aby przybić z drugą pasażerką żółwika. Kierowca też się trochę roześmiała z tego żartu.

- No tak ale chodzi mi o rozmowę z Tashą. Nie mamy biznesplanu. Próbowałam to policzyć jak czekałam na ciebie na lotnisku. Produkcja nie jest tania ale jeśli zaczniemy od mojego sprzętu to powinnyśmy dać radę. Kopiować jeszcze jakoś też. Ale dystrybucja. Sprzedane kopie albo bilety. To jest gwóźdź programu. Ludzie którzy zostawią kasę za oglądanie naszych filmów no i część tej kasy wróci do nas. Nie mamy sieci dystrybucji Lamia. Wiem, że dopiero zaczynamy no ale teraz nic nie mamy. Potrzebujemy kin, kaset, płyt i wypożyczalni filmów. Albo własnych albo podpiąć się na początek pod kogoś. A widzisz aktorom to trzeba płacić podobnie jak modelom do zdjęć. Podobna branża. Więc jak wyskoczymy do Tashy, że chcemy z nią kręcić filmy no to na pewno zapyta ile może na tym zarobić. No i coś trzeba jej odpowiedzieć. Najlepiej z sensem. A w ogóle Lamia jesteśmy w takim proszku, że nie wiem co jej na to odpowiedzieć. Kurde i już jesteśmy. - blondynka mówiła z przejęciem i widocznie była tym wszystkim naprawdę zmartwiona i przejęta. Przegadała większość drogi z domu Betty do centrum miasta gdzie było “Noe”. Chyba sama się zdziwiła i adrenalina jej skoczyła gdy za oknami samochodu pojawił się budynek klubu.

- To wy sobie z nią gadajcie a ją ją dzisiaj zaliczę. Wygląda mi na idealną laskę do zaliczenia. - Diane roześmiała się wesoło wcale się nie przejmując gadaniną kierowcy. Ale sądząc po chrypce w głosie i rozpalonym spojrzeniu naprawdę miała ochotę na wypróbowanie blondwłosej tancerki tego klubu. Eve zaś umilkła bo wykonywała skomplikowane manewry uliczne. Czyli szukała na parkingu miejsca do zaparkowania a potem je zajmowała. Lamia zaś już zdążyłą wcześniej dostrzec, że blondynka mistrzem kierownicy to chyba jednak nie jest.

- Dobra, to chodźcie ze mną. Zaprowadzę was. - fotograf wzięła na siebie rolę przewodniczki po tym gdy zamknęła samochód. Lamia co prawda kojarzyła okolicę klubu i nawet sam klub i bar gdy się znalazły wewnątrz. W końcu była tu gdzieś z tydzień temu z Betty po wizycie w “Olimpie”. Tylko z tamtej wizyty chociaż wspomnienia miała całkiem pozytywne to jednak bardzo zamazane i przenicowane dziurami używkowej niepamięci. To chociaż teraz gdy weszła do środka wydawało jej się, że widzi znajome kąty to jednak niczego nie mogła być pewna.





- No nie powiem. Muza do bani ale widoczki całkiem niezłe. - Diane skwitowała wystrój wnętrza gdy zdążyła rzucić okiem i kolejnym po tym całkiem sporym klubie. Dużo większym niż zapamiętała Lamia. Razem podeszły do baru gdzie sobie zamówiły po drinku a przy okazji Eve zapytała o Tashę. I jest! Dawałą dzisiaj występ! Fotograf widocznie nieźle się tu orientowała bo bez kłopotu zrozumiała jak barmanka mówiła coś o salach i scenach. Blondyna w biznesowej garsonce dała znać, że kumpele mają podążać za nią i pewnie poprowadziła ich jakimiś salami i korytarzami. Wyglądało trochę jakby ktoś zagospodarował jakiś hangar czy inną przestrzeń magazynową.





Ale jednak w końcu zeszly do jakichś podziemi a przynajmniej wchodziło się schodami o poziom w dół. I tam widać było wystrój typowego, nocnego klubu. Tylko w środku tygodnia o dość wczesnej porze gdy na zewnątrz było jeszcze widno ten całkiem nieźle urządzony lokal był jeszcze dość pusty.

- W weekend jest tu pełno ludzi! No ale nie jest weekend i dla nas to lepiej! - blondynka odwróciła się aby podnieść głos bo muzyka w całym klubie była dość głośna. Widać już było charakterystyczne sceny wybiegające w widownię i jeszcze bardziej charakterystyczne, chromowane rurki. A tam, ku uciesze widowni tańczyły i kusiły swoimi wdziękami skąpo odziane ślicznotki. Eve pewnie prowadziła ku przeznaczeniu mijając kolejne fragmenty scen z tańczącymi kociakami. A pod ich stopami i obcasami leżały albo dopiero opadały kolejne talony na paliwo w podziękowaniu widzów za ich występ.





- To tutaj! - Eve wskazała na niczym specjalnie się wyróżniającą scenę gdzie zajęła wolny, mały stolik na maks cztery osoby. Ale krzeseł było trzy bo to czwarte musiałoby być tyłem do sceny to nie dość, że gość by niewiele widział to jeszcze zasłaniałby swoim towarzyszom. Na scenie tańczyła jakaś dziewczyna ale to nie była Tasha. Chociaż też była niczego sobie. Wreszcie skończyła, żegnana oklaskami, gwizdami, okrzykami no i oczywiście talonami. Wdzięcznie pozbierała ze sceny swój zarobek i posyłając widowni całusy zniknęła za sceną.

- Mam nadzieję, że teraz będzie Tasha! - Eve pokiwała głową czekając niecierpliwie na następną tancerkę. Nie wiadomo gdzie, skąd i kiedy w dłoniach pojawił jej się aparat i tak czekała na swoją byłą modelkę. - Mam nadzieję, że mnie pamięta i rozpozna. - rzuciła z niezbyt wesołym uśmiechem gdy nieco unosząc trzymane urządzenie do góry jakby chciała się kumpelom nim pochwalić. Czy ją Tasha miała pamiętać czy nie to się miały przekonać za chwilę.

Ale nie czekały długo. Klub i jego pracownice nie dawały się gościom nudzić zbyt długo. Ledwo koleżanka zeszła ze sceny a zastąpiła ją kolejna. I tak! To była Tasha! Tancerka zachowywała się jak prawdziwa, profesjonalna gwiazda. Wyszła na scenę razem z błyskiem reflektorów przez co w pierwszej chwili nie było pewne czy to właśnie ona. Ale już gdy zatrzymała się z kusząco wysuniętej do przodu zgrabnej nóżce i rączce na biodrze w mocno wyzywającej pozie dało się poznać, że to właśnie była modelka Eve. Widownia też albo ją poznała albo po prostu była zachwycona jej wejściem. Dziewczyna była ubrana w strój zgrabnej, kuszącej kowbojki. Takiej co to ma idealnie dobrany kostium aby odsłaniał i nęcił do odsłaniania jej kuszących kształtów. I wraz z uderzeniem mocniejszych i szybszych tonów muzyki kowbojka rzeczywiście zaczęła pląsać po scenie doprowadzając okoliczną widownię do wrzenia. Widzowie, w większości mężczyźni, klaskali, gwizdali, krzyczeli coś do niej no i wyciągali swoje talony.

- Dziewczyny! To teraz! Musimy jej dawać talony to mamy większe szanse aby ją zamówić po występie! - Eve była podjarana na całego. Sięgnęła po własne talony, Diane przygotowała swoje chociaż z całej trójki kumpel chyba miała ich najmniej. A konkurencja była spora. Tasha już zdążyła zdjąć króciutką marynarkę która w całości pozwoliła odsłonić jej płaski, zgrabny brzuszek. Którym to razem z bioderkami potrafiła bardzo nęcąco kręcić. A za który to klienci bardzo ochoczo wciskali kolejne talony. Jeśli oczywiście były odpowiednio wysokie aby tancerka uznała, że warto się zbliżyć do krawędzi sceny aby pozwolić im tam wcisnąć. Któryś chyba dał odpowiednio gruby talon bo Tasha, nie przestając kręcić kuperkiem, objęła go ramionami i założyła na jego głowę swój kowbojski kapelusz doprowadzając jego i jego sąsiadów do stanu wrzenia. Po czym znów zgrabnie się wyprostowała i wróciła na środek sceny w blask kolorowych świateł.





- Poczekajcie, znam jedną sztuczkę! Spróbuję ją zwabić! - Eve przestała robić zdjęcia, odłożyła aparat na stół a w zamian zbliżyła się do krawędzi sceny z talonem w ręcę. A potem oparła się ku środku sceny i wsadziła sobie ten talon w zęby. Jej zachowanie i to, że w przeciwieństwie do większości widzów była to kobieta, do tego młoda i ładna, przykuło uwagę i tancerki i widzów. Gdy Tasha na nią spojrzała Eve przyzwała ją gestem palce. Tancerka uśmiechnęła się po czym niczym rasowa puma opadła na czworaka i tak podeszła do krawędzi sceny. Z góry została już tylko w bieliźnie ale miała jeszcze na sobie obcisłe spodnie i obowiązkowe szpilki. Przekazanie talonu z jednych kobiecych ust do drugich wywołało bardzo żywiołową reakcję widzów. Zresztą Diane też siedziała jak na szpilkach.

- O matko, Lamia, róbcie co chcecie ale ja ją chcę puknąć! - jęknęła Indianka nie mogąc oderwać oczu od tej sceny. Tym razem Eve przykuła uwagę Tashy na tyle, że tancerka teraz ją czulę objęła gdy w międzyczasie chowała talon do stanika.

- Dziewczyny też coś dla ciebie mają! - Eve krzyknęła Tashy do ucha wskazując na pozostałe dwie kumpele przy stoliku i ponagliła je gestem ręki.

- Naprawdę? - Tasha była na tyle blisko, że gdy podniosła głos to dało się ją usłyszeć.

- Tak! Chodź tu! - Di była już tak nakręcona jakby zaraz miała dać upust swoim gangerskim nawykom. Zamachałą gorączkowo i nieskładnie do tancerki machając swoimi talonami. I podziałało. Tancerka weszła jedną dłonią na stół, potem drugą przekraczając częściwo granicę sceny i znalazła się twarzą w twarz z Indianką. I profilem swojego seksownego ciała i to na wyciągnięcie ręki przed dwoma wspólniczkami. Tylko każda z nich była z jej oddzielnego profilu.

- Tyle? Tyle to możesz mi wsadzić tutaj. - sądząc z ruchu brwi i tonu Tasha spodziewała się większego napiwku. Ale po tym gdy mocno klepnęła się w opięty błyszczącymi spodniami tyłek Indianka i tak z radości o mało nie dostała apopleksji. Zerwała się do pionu i z lubością wcisnęła te swoje talony do innych jakie już wystawały z jej spodni.

- A ty? Masz coś dla mnie? - Tasha zwróciła się teraz wprost do Lamii czekając czy ta też ma ochotę nagrodzić jej występ osobiście.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 07-07-2019, 16:28   #107
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=r1l_HAZEz80[/MEDIA]
Możliwość kąpieli w ciepłej, czystej wodzie był jednym z tych czynników, które określały czy dane miejsce jest cywilizowane czy nie. Niby w zimnej deszczówce też szło doprowadzić się do porządku, lecz nieporównywalnie przyjemniejsze było wylegiwanie się w wannie pełnej przyjemnie ogrzanej wody, dodatkowo z pianą. Drugą sprawą zostawało pranie - lodowata woda kiepsko dopierała wszelkie zabrudzenia, temperatura wspomagała działanie detergentów wszelkiej maści, dlatego pozostawało zorganizować się, nim akumulator nie zdechnie. Mazzi czarno widziała weekendowe spotkania i atrakcje bez tego udogodnienia technicznego, przecież znając życie ona, jej przyjaciółki, pani oraz znajomi z pracy wygenerują tyle plam, że będą potrzebne ze trzy pełne prania aby doprać pościel i całą resztę, nie mówiąc o kojącym działaniu wrzątku na otarte i otłuczone miejsca na ciele…

- Pojadę z tobą rano - saper zwróciła się do kasztanki, posyłając jej ciepły uśmiech - Podnieś mnie z wyra, wiem że masz odpowiednie metody na krnąbrnych pacjentów. Załatwimy to nim zrobi się skwar, słyszałam że jutro ma być ostatni podryg lata. Nie chcę się spocić i śmierdzieć przy dźwiganiu - parsknęła w kubek z kawą - Chociaż kto wie? Tylu silnych, dobrze wychowanych samców się tu błąka. Taki na przykład Jack, chyba tak go poznałyśmy, prawda Amy?

- O tak, Jack jest bardzo miły. - Amelia pokiwała głową uśmiechając się lekko i jak zwykle lekko rumieniąc się gdy temat schodził na jej chłopaka. Co niezmiennie bawiło pozostałą część damskiej społeczności. Teraz dziewczyny też pozwoliły sobie na uśmiechy ale dość delikatne aby nie peszyć dodatkowo drobnej blondynki z opatrunkiem na połowie twarzy.

- Tylko kiedy ten akumulator byłby do zniesienia? Bo Jack ma na rano. To albo rano albo jak będzie wracał. - zapytała szybko aby szybko zmienić temat na jakiś bardziej praktyczny i mniej ją krepujący.

- Rano byłoby w sam raz. My będziemy mogły mu pomóc jak będziemy jechać do szpitala. Nawet jak nam zdradzisz gdzie mieszka to możemy po niego podjechać. - okularnica też była zadowolona z obu propozycji. Przynajmniej z aprobatą przyjęła pomoc swojej Księżniczki no i metody budzenia również. Amelia też jej nie zawiodła więc obie gołąbeczki stanęły na wysokości zadania.

- No tak, to ja go zapytam. Ale to jeszcze dzisiaj bym musiała do niego podskoczyć. Może go złapię jak będzie wracał z pracy. - Amelia pokiwała szybko głową i znacznie się ożywiła gdy zyskała taki zgrabny pretekst aby jeszcze dzisiaj spotkać się ze swoim ulubieńcem. Reszta dziewczyn znów udała, że się tylko przypadkowo uśmiecha i wcale nie dostrzega ekscytacji w oczach koleżanki.

- A co to za Jack? Twój chłopak? - Diane która jeszcze nie miała okazji poznać Jacka była chyba całą sprawą zainteresowana.

- Tak. Znaczy tak tylko taki kolega, niedawno się poznaliśmy. Pomógł mnie i Lamii wnieść moje graty z samochodu na górę. - Amelia szybko wyjaśniła ale zmieszała się chyba jeszcze nie przyzwyczajona mówić i myśleć o młodym chłopaki z hurtowni jako o swoim chłopaku.

- Aha, tylko taki kolega? To tak samo jak Lamia ma tego… no jak mu tam? - Di wychwyciła widocznie podobne skojarzenia i Eve już nie wytrzymała i roześmiała się na całego. Kiwała do tego radośnie twierdząco głową. Amelia też się uśmiechnęła chociaż do tego spaliła porządnego buraka. Betty zachowała się jak prawdziwa dama pozwalając sobie tylko na oszczędny, ciepły uśmiech rozbawienia.

- Rany Di, czego tu nie rozumieć - sierżant przewróciła oczami, robiąc zbolała minę. Wychyliła się też w bok, obejmując ramieniem kark Amelii i przyciągając ją do siebie żeby mogły patrzeć na krwiożercze harpie z twarzami stykającymi się policzkami.

- Jack jest tylko kolegą Amelii, bez podtekstów. Przecież by nam słoneczko powiedziało, gdyby wyciągnęło go z ciuchów na tym grillu, prawda? - pocałowała drobną blondynkę w skroń - Kolegują się, lubią, co w tym złego? Można żyć z facetem na stopie koleżeńskiej… jak ja ze Stevem - dodała z poważną miną - Co poradzę, że byłam w wojsku i mam kumpli z wojska? Co prawda oficjalnie już przybili mi weterana w stanie spoczynku, ale on ciągle jest zwarty i gotowy do służby. Znam robotę z którą się boryka, wiem jaka jest przejebana, więc gdy ma wolne, wspieram go i podpieram… fizycznie i mentalnie - zmarugała, wachlując rzęsami - Wojskowa brać zawsze się wspiera. Jeden za wszystkich i takie tam.

- No właśnie tylko kolega… może później coś tam… a teraz to tylko tak… - Amelia chętnie i wdzięcznie przyjęła wsparcie swojej kumpeli ze szpitala rada, że obie mają podobne podejście i nie jest w tym światopoglądzie sama. Reszta dziewczyn pokiwała ze zrozumieniem głowami ale dalej były ubawione na całego.

- Właśnie Di. Dlatego jak w sobotę wieczorem do nas wpadną, Lamia i Steve, to widzisz sama. Tak tylko jak kolega i koleżanka a nie żadna para, związek czy inne takie głupoty. Tylko dwójka singli. - fotograf szybko włączyła się do werbalnej dyskusji dalej robiąc hecę na całego. I tłumacząc jak to wszystko się ma do ich weekendowych planów.

- Para singli? No to znaczy, że oboje by byli wolni i nie mieliby ograniczeń i zobowiązań z kim i jak spędzają noc. - Indianka popatrzyła na Lamię nieco prowokującym uśmieszkiem sprawdzając jak ta zareaguje na te zabawne uwagi.

- Przecież nie jestem singlem - sierżant westchnęła ciężko, podnosząc wzrok ku górze i kręcąc głową na czym ten świat stoi. Aby sobie ulżyć, upiła kawy, a dopiero potem podjęła temat - Steve to kawał kloca, starczy dla wszystkich. Zresztą co by ze mnie była za kumpela, gdybym się nie dzieliła z przyjaciółkami tym co mam najlepsze? - przyłożyła dłoń do piersi - Dlatego w niedzielę przedstawię cię jego kumplom, też są niczego sobie. Eve ich sprawdzała… poza tym nie gadaliśmy o chodzeniu, parach, związkach. O nic mnie nie prosił, ani nie pytał… no ale niewiele rozmawialiśmy. Przynajmniej nie werbalnie - dokończyła rozbrajająco.

- O. No to jesteśmy umówione na tą sobotnią noc. - Di skinęła z zadowoleniem głową słysząc taką wersję. Eve też zareagowała podobnie ciesząc się, że wszystko układa się tak pomyślnie.

- A ty Amy podzielisz się swoim Jackiem? - niespodziewanie motocyklistka wróciła w rozmowie do Amelii na co ta zareagowała spłoszonym wzrokiem.

- Noo… ale… - okaleczona blondynka zaczerwieniła się na widocznej połowie twarzy ponownie i nie wiedziała za bardzo jak wybrnąć.

- Daj spokój Amy, Di tak się tylko z tobą droczy. Nikt ci tu przecież nie będzie odbierał twojego tylko kolegi. Prawda? - okularnica trzymała rękę na pulsie i nie pozwoliła aby przy niej którejś z jej gołąbeczek zrobiło się zbyt przykro więc interweniowała.

- No pewnie, tak się tylko droczę, nie przejmuj się Amy. - motocykistka właściwie przeczytała “sugestię” Królowej i trzepnęła pociesznie w ramię blondyny na znak, że nie chodziło jej o nic poważnego. Zaś Amelii wyraźnie ulżyło bo pokiwała głową i uśmiechnęła się.

- A jakie moje gołąbeczki macie plany na wieczór? - Betty odsunęła pusty już talerz i sięgnęła po kubek kompotu zgrabnie zmieniając temat i patrząc na swoje podopieczne i ich gości.

- No ja to zaraz pójdę po Jacka i zapytam o ten akumulator. - Amelia szybko zgłosiła swoje plany a ciemnowłosa okularnica pokiwała głową na znak aprobaty i przyjęcia tej informacji do wiadomości. A teraz popatrzyła na resztę towarzystwa czekając aby posłuchać ich planów i wieści.

- My z dziewczynami lecimy do Neo, zagadać z Tashą, tamtejszą tancerką. - Mazzi nie kazała im długo czekać. Popatrzyła wymownie na dwie wspólniczki w zbrodni i kontynuowała - Chcemy ją przetestować, zobaczyć co umie i zaproponować współpracę w branży kinematograficznej… ale tak myślę, że dziś spróbujemy ją wziąć na bok, sprawdzić… i wynająć na niedzielę wieczór. Jako jedną z atrakcji w Honolulu - uśmiechnęła się półgębkiem i wywaliła od początku - Po babskim spotkaniu uderzamy do klubu, tak trochę nie fair byłoby gdyby… chłopaki od Steva są w porządku, jego ludzie. Don, Cichy i Dingo. Swoje chłopy. Też są częścią oddziału, a jak wszyscy się bawią, to wszyscy - zerknęła na Eve i trąciła ją stopą w nogę dyskretnie - Padł więc pomysł żeby połączyć przyjemne z pożytecznym. Wynająć pokój w Honolulu i urządzić imprezę. My, oni, Tasha, żarcie i wóda… tylko czy byś pożyczyła parę zabawek na wynos - zogniskowała wzrok na Betty, robiąc proszącą minę - Kilka pomysłów na przedstawienia mam… no i zobaczymy jak Tasha radzi sobie w tłumie. Tylko… - zaczęła i miała coś dodać, gdy nagle zabrakło jej pary. Odstawiła kubek, ramiona jej opadły. Gapiła się w czarną powierzchnię naparu dość smętnym wzrokiem.

Pod stołem stopa fotograf zrewanżowała się Lamii przyjemnym muskaniem jej stopy, kostki i łydki. - Oczywiście Księżniczko, możesz wziąć na taką zabawę co ci tylko będzie potrzebne. - Betty odpowiedziała po chwili nie mogąc się doczekać co jej faworyta ma jeszcze do powiedzenia.

- Tasha jest przyzwyczajona do publicznych występów to jak tylko by udało się ją wynająć to na pewno będzie świetna. Tylko to trochę pewnie będzie kosztowało… - Eve po krótkiej chwili konsternacji też powiedziała coś od siebie a pod stołem jej stopa zawędrowała wyżej, w okolice kolana kumpeli i tam delikatnie ją muskała.

- Co się stało Księżniczko? - Królowa położyła opiekuńczo dłoń na ramieniu swojej ulubienicy i zapytała z troską w głosie i spojrzeniu. - Coś cię trapi? - zapytała lekko ściskając jej ramię dla dodania otuchy i wsparcia.

Oczywiście, jak zwykle musiała zepsuć nastrój. Powinna dostać odznakę zjebywacza optymizmu. Co ją trapiło? Sama nie wiedziała, głupie wrażenie zimna zakleszczonego między żebrami.
- Nic… nic wielkiego. Głupota - uśmiechnęła się na siłę, przytulając twarz do dłoni na ramieniu. Była przyjemnie ciepła i pachniała jak Betty: jabłkami i kobietą - Po prostu… wojsko to beton, nie do skruszenia. Nawet jeśli jeden taki byle tam, pierwszy lepszy z brzegu ledwo kapitan by się kiedyś w przyszłości pokazał na mieście ze mną… ja mam gdzieś, co o mnie będa gadali. Gorzej z nim - wzruszyła ramionami, znów biorąc łyka kawy - Nie chcę mu zaszkodzić, nie wiem czy jest sens mu zawracać dupę… chociaż to naprawdę śliczna dupa jest.

- Oh, Księżniczko. - Betty uśmiechnęła się lagodnie, sięgnęła smukłymi palcami ku brodzie swojej faworyty i przesunęła ją ku sobie tak by znalazły się twarzą w twarz. Wtedy ją pocałowała delikatnie w usta. - Nie martw się na zapas. Chociaż się postaraj. I jak już nie martw się tym sama. Zapytaj go. Dzielcie swoje troski i przyjemności razem. Z niego też chyba jest łebski facet. I zorganizowany. Może coś się dogadacie jeśli zagadacie do siebie. - okularnica poradziła swojej przyjaciółce, partnerce i kochance ciepłym, łagodnym tonem.

- No właśnie. Na razie to tylko tak sobie planujemy to założenie firmy do robienia filmów akcji. Jeszcze nic tak publicznie nie zrobiłyśmy. Tylko tak sobie prywatnie gadamy i coś nagrywamy na własny użytek. Jeszcze nikt nic nie wie. Więc jak chcesz możesz się jeszcze wycofać i na mieście nikt się nie skapnie. - Eve powiedziała z przekonaniem zupełnie jakby była gotowa wyrzucić wszystkie swoje gadania, planowania, obliczenia do kosza jeśli to by miało zrujnować życie jej kumpeli.

Zwinąć biznes zanim na dobre się rozkręcił? Poddać się jeszcze przed startem… nie, tego saper nie chciała. W końcu i tak miała znaleźć swoje miejsce w mieście i pomysł na nowe życie. Uwielbiała seks, nie wyobrażała sobie bez niego choćby jednego dnia. Pomysł na wytwórnie filmową, poważną i profesjonalną, pasował jej, ale z drugiej strony był Krótki. Jedyny człowiek przy którym czuła się bezpiecznie odkąd się przebudziła ze śpiączki. Ktoś do kogo uciekały jej myśli i nie potrafiła nad tym zapanować.
- Racja, pogadam z nim. Powiem co i jak. Zobaczę co powie i… przecież jeszcze nic się nie wydarzyło. No… między nami. Możemy być znajomymi z wojska, nikt go za to nie ukamienuje - uśmiechnęła się wreszcie - Dziękuję wam… to co, zbieramy się? Ale najpierw, skoro i tak zjebałam nastrój. Widziałam się z Danielem - popatrzyła kasztance w oczy - Chociaż poprawniej będzie powiedzieć, że widziałam go. Jest sposób żeby mu pomóc? Czy… mogę mu jakoś pomóc? Kurwa, jak go widziałam ostatnio… dobra, zwarzywniło go, ale myślałam że mu przejdzie. Nie przeszło, nawet mnie nie zauważył - zamilkła, zaciskając szczęki.

- Daniel… - Betty pokiwała głową a stopa Eve wznowiła wędrówkę swojej stopy w górę ud. - Trudno powiedzieć Księżniczko. Nie będę cię oszukiwać, nie wiadomo czy kiedykolwiek on z tego nałogu wyjdzie. A raczej na pewno nie wyjdzie. Można najwyżej próbować nakłonić go aby przestał brać. Ale głód zostanie w nim do ostatniego tchu. Zbyt wiele i zbyt długo brał w życiu. Dla niego liczy się tylko kolejna działka. Czy to się zmieni? Nie wiem. Doktor Brenn a nawet sam Daniel pewnie też nie. W tej chwili trzymamy go w izolatce. Jest albo apatyczny albo agresywny. Praktycznie żadnych stanów pośrednich. Gdy jest agresywny dajemy mu leki uspokajające. Po nich śpi albo jest osowiały. Poczekamy do przyszłego weekendu jak się sytuacja rozwinie. Wtedy doktor Brenn zdecyduje co robić dalej. - pielęgniarka w okularach mówiła łagodnym ale zdecydowanym głosem gdy musiała wyjawić niezbyt przyjemną diagnozę i rokowania. Nawet swojej ulubienicy. Reszta dziewczyn nie odzywała się czekając w milczeniu na rozwój wypadków.

- To ja pójdę pozmywać. - odezwała się Amelia i wstała od stołu zaczynając zbierać naczynia i sztućce ze stołu.

- Pomogę ci. - Diane też skorzystała z okazji aby do niej dołączyć.

Mazzi została na miejscu, bawiąc się kubkiem po kawie. Od Daniela zależało czy się wygrzebie, czy pogrąży. W obecnym stanie gdyby go wypuszczono, zapewne od razu pobiegłby do dilera. Trudno wygrać z nałogiem, dodatkowo wywołanym ogromną traumą. Wiedziała od początku że kapral jest wrakiem, tylko nie opuszczała tego do siebie. Chciała w nim widzieć kogoś, kto tak jak ona, ze wsparciem wyjdzie na prostą. O ile wyjściem na prostą dało się nazwać kurwienie z kim popadnie. Każde z nich zostało połamane i zrastało się koślawo, róznica polegała na tym, że Lamia miała stół z obiadem i grono przyjaznych twarzy dookoła. Kogoś kto ją wspierał, wysłuchiwał, pocieszał i trzymał w pionie jeśli sama go traciła.

- Jakie ma alternatywy? - spytała wreszcie - Co Brenn z nim zrobi, jeśli do przyszłego tygodnia nie będzie poprawy?

- No cóż. Liczymy, że po dwóch tygodniach ten największy kryzys mu może minąć. Jeśli go przetrwa no jest cień nadziei. Jeśli nie to rokowania są kiepskie. Możliwe, że wtedy po prostu go wypiszemy bo nie jesteśmy kliniką odwykową tylko szpitalem. Możemy dać mu wypis do Domu Weterana i darmowe porady u specjalisty. Jest nawet eksperymentalna wszywka dla narkomanów. Jeśli się zgodzi można mu ją wszyć. Ale to głównie zależy od niego samego Księżniczko. Jeśli nie będzie chciał z tego wyjść to wróci do nałogu gdy tylko będzie miał okazję. Wtedy no pewnie wiesz jak kończą narkomani w ostatnim stadium. No ale jest pewien cień szansy, że jednak się opamięta. W tej chwili nie ma to sensu bo zbyt go zjada głód. Nie myśli racjonalnie, nawet nie próbuje. Momentami trzeba go karmić i przewijać. W tej chwili to wrak. Dlatego doktor Brenn ma nadzieję, że po tych dwóch tygodniach organizm oczyści się na tyle, że chociaż będzie można spróbować z nim coś porozmawiać na jakimś sensownym poziomie. Trzeba się jednak liczyć z tym, że powie i odegra wszystko byle wydostać się z izolatki i zdobyć kolejną działkę. Dlatego Księżniczko jeśli będziesz miała z nim okazję porozmawiać to nie ufaj mu. Będzie cię zwodził i kłamał. To nie będzie on tylko jego głód. Pamiętaj o tym Księżniczko. - Betty kontynuowała tą rozmowę próbując odpowiedzieć na pytanie Lamii i niejako ostrzec ją przed narkomanem trawionym przez swój głód i zamkniętym w izolatce.

- Jej, Lamia, tak mi przykro. - Eve widząc, że rozmowa raczej jest z tych poważnych i smutnych zostawiła w spokoju nogi kumpeli i położyła swoją dłoń na dłoni kumpeli. Więcej chyba nie wiedziała co powiedzieć więc tylko trzymała ją za rękę dla dodania otuchy.

- Skoro będzie chciał zrobić wszystko za działkę, podpisze zgodę na wszywkę - saper wymamrotała, wbijając wzrok w stół, a dłonie zacisnęła mocno na kubku. Czy to naprawdę był jej problem i kłopot? Musiała się przejmować ćpunem którego prawie nie znała? Odpowiedź była niestety prosta…

- Trzeba mu dać nowy cel w życiu, teraz nie ma żadnego. Pokazać że życie może być piękne, przypomnieć o jasnych stronach… - zamknęła oczy - Przyjadę do niego za parę dni, spróbuję pogadać gdy mu się polepszy. Przecież nie przykuję go do kaloryfera… słuchaj Betty, są w mieście ośrodki dla ćpunów? Albo ogólne, opieki społecznej. Gdyby coś takiego tu stało, dałoby się go tam ulokować. Ma żołd, pokryłby zakwaterowanie… nie musi lądować na ulicy. W kołchozie… kurwa no, nie dam rady go niańczyć całodobowo i codziennie, a ktoś musi mieć na niego… - zwolniła w mowie i nagle otworzyła oczy - Zależy gdzie trafi, do kogo w pokoju. Z trepami idzie się dogadać, a jak nie Oli to umie. Da się im flaszkę, załatwi… - zagryzła dolną wagę i zmarszczyła czoło - Najlepiej byłoby, gdyby trafił do kojca z Davidem i Rayem, oni byliby w stanie się nim zaopiekować. Mieć na oku. Jeśli Brenn napisałby odpowiednią notkę, żeby ich umieszczono razem, dyrekcja weźmie to pod uwagę. To zawsze dwie pary oczu wewnątrz, tuż obok. Przed ćpaniem go nie uchronią, ale jak się obrzyga, to chociaż pomogą doprowadzić do porządku. Zostawię im też namiar gdzie w razie czego mnie szukać. Jeśli będzie źle, pojadę na interwencję… potrzebuję motoru - jęknęła na koniec, chowając twarz w dłoniach.

- Dobry z ciebie człowiek Księżniczko. - Betty objęła ją i przytuliła do siebie. Eve wstała, obeszła stół i usiadła na miejscu Amelii tak by ją objąć z drugiej strony.

- Z wszywką nie tak prosto. Jeśli będzie mu zależeć to ją sobie wydłubie, tak samo jak alkoholicy na ciągu. No i to dość eksperymentalny model więc nie zawsze działa jak trzeba. - po chwili milczenia okularnica ciągnęła dalej te smutne rokowania dla Daniela.

- Z Domem Weterana w jego przypadku, to to, że to jest dom otwarty. Nikt tam nikogo nie trzyma na siłę. Przecież byłaś tam to sama wiesz. Po prostu wyjdzie sobie kiedy zechce i może nawet nie wrócić. Na obecnym etapie obawiam się, że na to za wcześnie. Ale jest jeden ośrodek prowadzony przez kościół. Księży i zakonnice. Myślę, że tam można by spróbować umieścić gdyby musiał opuścić kościół. - gospodyni mówiła jakby się sama zastanawiała nad możliwymi opcjami.

- W Madison jest podobny ośrodek. Prowadzony przez Anioły Miłosierdzia. Robiłam kiedyś o nich reportaż. No ale to było ze dwa lata temu, nie wiem czy jeszcze działają. - Eve podzieliła się informacją o podobnej placówce.

- Dziękuje - saper uścisnęła dłonie obu kobiet, czując jak wielki kamień leżący jej na sercu odrobinę zmalał. Właśnie to było coś, za co warto było walczyć.
- Zobaczymy co powiedzą w kościele. Tutaj byłoby bliżej… ale jeśli nie znajdzie się miejsce, Manson i Anioły Miłosierdzia też brzmią dobrze. Skoro i tak jadę tam w weekend - pocałowała wpierw Betty, później Eve i dokończyła już raźno - To jak, ogarniamy się i lecimy testować jedną blondynę? Obiecuję, że wrócimy tak abym jutro się nadawała do dźwigania akumulatora.

- A wiesz, że tutaj pod bokiem też masz taką, jedną, chętną na każde testowanie blondynę? - Eve uniosła nieco brwi obejmując Lamię za szyję i uśmiechając się do niej pogodnie. Ale w oczach widać było ulgę gdy wreszcie i Lamia się uśmiechnęła.

- Bardzo dobry pomysł. Podoba mi się. Potrzebujecie jakąś pomoc na te testowanie? - Betty też zagaiła ciepło i przyjaźnie całując Lamię w policzek skoro Eve zajęła jej front.

- O! A możemy coś pożyczyć? O! Lamia to co bierzemy? - Eve prawie jawnie postawiła uszy gdy usłyszała propozycję gospodyni. Popatrzyła figlarnie na kumpelę ciekawa co ta zaproponuje w takiej opcji.

Mazzi zrobiła zamyśloną minę, nachylając się nad pielęgniarką. Szepnęła jej do ucha parę słów, całując je na koniec i oparła czoło o jej czoło.
- Nie śmiem nadwyrężać sił łaskawej pani, gdy jutro wszak dane nam będzie udać się na spotkanie szlachetnych dam… kocham was… jesteście wspaniałe.

- Nie ma sprawy Lamia, też cię kochamy. - Eve objęła mocniej i pocałowała Lamię mocno w usta. Chociaż tak w przesadzonym, żartobliwym stylu, że było zabawne i rozweselające.

- Ciekawy wybór Księżniczko. Myślę, że będę mogła wam pomóc. Eve pozwól na chwilkę. Mam dla ciebie prezent na drogę. - okularnica wstała i przyzwała blondynkę gestem do siebie sama kierując się ku swojej sypialni.

- Prezent? Dla mnie? - Eve spojrzała na nią zaciekawiona. - To twoja sprawka? - odwróciła się szybko w drugą stronę aby spojrzeć na Mazzi. - Oh, dziękuję, jesteś kochana! - pocałowała ją jeszcze raz, tym razem też krótko ale za to z języczkiem. A sama poderwała się i podreptała za Betty która już była przy drzwiach swojej sypialni.

Po takim pożegnaniu kąciki ust same podnosiły się Lamii ku górze, gdy zbierała resztę talerzy i kubków, aby zanieść je do kuchni. Dziewczyny były dla niej dobre… zbyt dobre. Chciała po prostu, aby i im było dobrze. Z naręczem zastawy przeszła do kuchni, mając zamiar zostawić prezent Amelii i iśc zapalić.

- O, to już wszystkie? - Amelia stała razem z Dianą przy zlewozmywaku i zdołały już umyć większość zastawy jaką we dwie wcześniej przyniosły. Odsunęły się aby Lamia mogła dołożyć swoją porcję.

- To co? Jak skończymy zmywać to jedziemy przetestować tą blondi z klubu? - Indianka zapytała niepewna chyba na czym stanęło w rozmowach przy stole bo jak odchodziły z Amelią to nie wyglądało tam zbyt radośnie.

- Taki był plan, nie? - sierżant odłożyła kupkę porcelany i cofnęła się, chcąc wyjść na korytarz. Zatrzymała się w połowie ruchu - Zajechać, znaleźć, zaliczyć. Chyba że się rozmyśliłaś i chcesz zostać w domu, poczytać coś do poduszki i wypić szklankę kakao przed snem. - popatrzyła zaciekawiona na motocyklistkę.

- Wolę tą pierwszą wersję. - Diane roześmiała się zadowolona, że wszystko wróciło do normy. Zabrały się z Amelią za mycie nowej porcji naczyń ale niedługo przerwały bo nadbiegła piszcząca, blond radość do kuchni.

- Lamia! Jesteś kochana! To było cudowne! - fotograf rzuciła się ciemnowłosej dziewczynie na szyję i mocno ucałowała ją z radości i wdzięczności.

- No nie mów, że zaczęłaś jej dobrze robić na odległość. - mruknęła zaskoczona gangerka wiedząc, że przecież dwie ściskające i całujące się kobiety były dotąd oddzielnie.

- Jest super! Czuję jak się rusza! Ale niesamowite! Dziękuję Lamia jesteś kochana! No i Betty też. - Eve zaczęła szeptać do Lami ale z tego podekscytowania głos jej jakoś poleciał a na koniec zwróciła się ku Betty która weszła właśnie do kuchni z o wiele większą gracją i powagą niż rozpiszczana blondynka. Diane i Amelia nie rozumiejąc co się dzieje popatrzyły po sobie ale na nic mądrego chyba nie wpadły. Więc znów wróciły do obserwacji tej dziwnej dla nich sceny.

- Cieszę się, że ci pasuje - saper odwzajemniła uścisk, patrząc ponad ramieniem blondynki na Betty. Sięgnęła ku niej, ujmując jej dłoń i przyłożyła do ust, całując z wdzięcznością.
- Dziękujemy Betty.

- Oczywiście Księżniczko. Bierzcie i na zdrowie. Udanej zabawy. Jeśli potrzebujecie czegoś jeszcze to bierzcie śmiało. - Betty jak na łaskawą panią przystało przyjęła pocałunek w dłoń z należytą elegancją. Eve pod wpływem chwili też schyliła się aby ją pocałować w dłoń.

- Betty ty też jesteś super i kochana! - zawołała radośnie całując ją jeszcze w policzek z tej ekscytacji. Dziewczyny zaś skończyły zmywanie i zaczęły wycierać dłonie w ręczniki nadal nie kojarząc o co tu chodzi. Nie miały się o tym dowiedzieć, przynajmniej na razie, bowiem trójka imprezowiczek zwinęła się w przysłowiowy pacierz, zbiegając do auta Eve jakby gonił je dowódca warty chcący wlepić najgorszy możliwy rejon.


Powrót do Neo przywołał szereg wspomnień, tych nowych… dobrych. Bez bólu, strachu i wojny, za to z Betty: jej miękką skórą, oszałamiającą wonią jabłkowego szamponu i tym filuternym uśmiechem, posyłanym spod kasztanowej grzywki. Mijając znajomą kanapę Lamia przypomniała sobie jak zabawiały się we dwie z bezimiennym byczkiem, jakiego pewnie nigdy więcej nie dane jej będzie zobaczyć, ale nie żałowała. Najważniejsze, że miała Betty, a Betty miała ją - stała krajobrazu wokół którego kręciło się nowe życie. Jej pani, przyjaciółka, kochanka, opiekunka. Opoka i ktoś, dla kogo gotowa byłaby skoczyć w ogień, gdyby tylko łaskawa pani sobie tego zażyczyła. Pielęgniarka miejskiego szpitala nie przypominała jednak w niczym kapitana Bękartów, nie żądała bezwzględnego posłuszeństwa na granicy szaleństwa.

- Nie wiedziałam że tu jest piwnica - saper zauważyła zejście na dół dopiero, gdy Eve je tam podprowadziła. Na dole zaś czekała jaskinia rozkoszy, nie tylko tej wizualnej. Długonogie, zwinne kociaki tańczyły w negliżu na niebotycznie wysokich szpilkach. Wśród nich była i Tasha, gwiazda lokalu. Ledwo weszła na scenę miało się ochotę już nigdy nie odrywać od niej oczu, a najchętniej zaprosić gdzieś na uboczu, lub nie - samemu wskoczyć na scenę i tam dołączyć do przedstawienia, biorąc ją na miejscu byle nie musieć dłużej czekać. Jakże Mazzi rozumiała Di, wpatrzoną w blond tancerkę jak w obrazek. Ona też wyobrażała sobie co z nią robi, jak i kiedy… i ile razy, w jakich pozycjach po kolei. W momencie w którym podeszła na czworaka do ich trójki, na twarzy sierżant pojawił się zębaty uśmiech polującego drapieżnika. Popatrzyła kowbojce głęboko w oczy, leniwym gestem sięgając po parę talonów. Jutro będzie żałować wydanych gambli, pluć sobie w brodę… trudno.

- Chyba coś się znajdzie… - odpowiedziała niskim, mruczącym głosem, głaszcząc się papierami po udzie, od kolana w górę. Tam przeszła przez biodro, brzuch i doszła do piersi, wsuwając talony w rowek między piersiami. Dopiero wtedy zrobiła przyzywający gest, zapraszający do częstowania się.

- Ooo… Tyle masz dla mnie? - blondynka opierająca się o blat stołu przy jakim siedziała i Lamia, i Di, i do niedawna Eve która wciąż stała między stolikiem i sceną. I kamerowała. Zapewne miała pierwszorzędny widok na opięty, czarnym, błyszczącym materiałem tył tancerki i górny przód Lamii. Przynajmniej tą część której nie zasłaniała blond głowa.

Zaś Tasha zachowywała się jak rasowa tygrysica w pełni świadoma swoich atutów. Oraz umiejąca docenić te atuty u gości. Zwłaszcza jeśli mieli dla niej 40 talonów. Znacznie więcej niż dostała od Eve i Diane. Przesunęła więc kolana tak, że już całkiem zeszła ze sceny i znalazła się na stoliku trójki przyjaciółek. Potem położyła swoje dłonie na barkach ciemnowłosej klientki i bez pośpiechu zanurzyła swoją twarz w dekolt jej marynarki i koszuli. Lamia poczuła na swojej wrażliwej w tym miejscu skórze jej wilgotny oddech i aromat dochodzący z blond włosów. Chwilę potem usta i język blondynki przez chwilę muskały tą wrażliwą skórę nim tancerka równie powolnie nie złapała wytkniętego tam zwitka talonów i nie wyprostowała się ze zdobyczą trzymaną w zębach.

Teraz usiadła na jakże zachęcająco rozwartych udach i sięgnęła po pliczek sprawdzając ile dokładnie dostała. Pośliniła do tego palec i odliczała kolejne papiery co w połączeniu z pobieraniem wcześniejszego datku wywołało aplauz publiczności i zachęty aby teraz przyszła i do nich.

- 40 papierów. - Tasha obwieściła machając wachlarzem kilku talonów na paliwo. - Szkoda, że nie 50. Za 50 to można mi je wsadzić gdzie się tylko chce. - uniosła nieco brwi machając wymownie talonami.

- Ojej Lamia! Daj jej tą dychę! Chcę zobaczyć jak jej wsadzasz! Pożyczę ci nawet jak chcesz! - Di która z kolei całą akcję miała nieco z profilu wydawała się rozgorączkowana do białości i nerwowo zaczęła trzepać swoje kieszenie w poszukiwaniu tej cholernej dychy więcej.

- Jest całkiem długa lista tego, co i gdzie bym jej chętnie wsadziła - Mazzi wyprostowała plecy, opierając łokieć o blat stołu, aby dłonią móc gładzić tancerkę po łydce powolnymi, miękkimi ruchami. Cholera, dlaczego sama nie zaczęła tutaj pracy? A tak… miały z Eve pomysł na własny biznes…
- Gdzie chcę mówisz - z klapy marynarki wyjęła zwiniętą dychę i przerzuciła do dłoni do tej pory macającej tak przyjemnie ciepłą skórę - Kusisz dziecinko… ale muszę coś wiedzieć - zawiesiła głos dla lepszego efektu - Masz w sobie żyłkę odkrywcy i poszukiwacza, nie jesteś z tych bojaźliwych? Widzisz schowałam coś dla ciebie. Dużo… dużo więcej - zerknęła na plik w jej dłoni, wciąż uśmiechając się zębato - Pytanie czy starczy ci odwagi aby tego poszukać.

- Ależ kochanie… - Tasha kusząco zaprezentowała swoje wdzięku wodząc dłonią od zgiętych kolan, przez smukłe swoje uda, płaski brzuch, pełne piersi zakryte tylko ciemnym, raczej skromnym stanikiem i wreszcie na twarz i włosy. Potem znów wróciła do poprzedniej pozycji opierając się dłońmi o barki obite marynarką i zbliżając twarz do twarzy klientki. - Za dwie stówki odkryję z tobą co tylko i jak zechcesz. Na prywatnym pokazie dla VIP-ów. Policzę ci te datki jako zaliczkę. No chyba, że do końca pokazu ktoś cię przebije. - wyszeptała jej prosto w twarz i sięgnęła ustami w stronę dłoni trzymającą ostatni talon. Przesunęła ustali i językiem po palcach a po chwili po samym talonie. Na koniec złapała go zębami próbując go wyciągnąć spomiędzy palców.

Dwie stówy… tyle co dobra snajperka z optyką też całkiem na poziomie. Bez noktowizji co prawda i laserowego miernika, ale i tak… dobrze, że w sobotę do Krótki miał stawiać.
- Dwójka? - saper uniosła brew, parskając zaczepnie. Puściła banknot, zamiast tego łapiąc kobietę za brodę i nachyliła się ku niej, aż zetknęły się ustami.
- Zachowaj to jako gratis. Po pokazie poszukasz swoich dwóch skarbów… a ja zobaczę co za słodycze skrywasz tam pod spodem.

- Zobaczyć możesz już zaraz. Ale potem też ci chętnie pokażę na osobności. - Tasha zgrabnie wysunęła się z uchwytu Lamii a potem wsadziła sobie dość wymownym ruchem cały pliczek w przód swoich spodni. Bardzo głęboko aż dłoń zniknęła jej pod spodniami po sam nadgarstek. Cały czas wpatrując się przy tym tylko w twarz swojej klientki. Wreszcie wyprostowała się, wstała na stoliku, nawet na tych swoich szpilach i mimo, że zachybotał się nieco. I wróciła z powrotem na scenę wznawiając swój popisowy numer z tańcem i stopniowym odkrywaniem swoich wdzięków. A widownie doprowadzając do wrzenia. Miała wzięcie bo co chwila ktoś rzucał albo próbował wcisnąć jej talon. Ale na piątki nawet nie zwracała uwagi dziękując najwyżej całusem i uśmiechem. Dziesiątki zwabiały ją bliżej więc już przez chwilę widz mógł się poczuć, że jest tutaj tylko dla niego. Dwudziestki już przykuwały jej uwagę. Odbierała takie talony osobiście pozwalając je sobie wsunąć za górną lub dolną bieliznę. Większe sumy zdarzały się rzadziej chociaż niektórzy dawali jej talony po kilka razy.

Tancerka i gwiazda lokalu w jednej osobie powoli ukazywała swoje wdzięki. Pozbyła się w końcu spodni paradując w samej bieliźnie i szpilach. Wreszcie ku upragnieniu wszystkich widzów zdjęła skąpy biustonosz ukazując swoje magiczne półkule. A niedługo potem zdjęła wreszcie ostatni kawałek materiału i wreszcie ukazując się w całej okazałości. No prawie. Bo jak na zawodową tancerkę wypadało potrafiła tak zdejmować ciuszki i tak się przy tym ruszać, tańczyć, ocierać, że nawet gdy miała już na sobie tylko szpilki i tak potrafiła na przemian odkryć czy ukryć swoje atuty.

Wreszcie nastąpił wielki finał. Blondynka podziękowała publiczności za owacje, datki i oklaski zaś publiczność za jej talent, urok i wdzięk jakimi ich bawiła. Tasha sięgnęła po swoje rozrzucone fatałaszki ale zrobiła przerwę gdy podniosła swoje niebieskie majtki. Zamachała nimi dookoła palca dając znak, że teraz coś się stanie i widownia na chwilę się uciszyła. A wtedy podeszła do stolika trzech przyjaciółek i wręczyła Lamii ten skrawek niebieskiego materiału.

- Chyba mnie wygrałaś. Pokaż to przy wejściu do loży VIP-ów. Będę tam za dwa drinki. - powiedziała do niej kuszącym głosem jaki pewnie wywołał zazdrość u niejednego z widzów. Wreszcie wstała, pomachała jeszcze widowni, posłała im całusy i zniknęła za kotarą. Zostały jeszcze tylko jakieś pomocnice od zbierania talonów ze sceny.

- O rany! Lamia udało ci się! Mamy ją! - i Eve i Diane doskoczyły do Lamii ściskając ją mocno i świętując to małe zwycięstwo.

- Mmm… ale apetyczne… - Diane zanurzyła twarz w niebieskiej przepustce i zamruczała z zadowolenia zerkając zaraz w stronę sceny i kotary za jaką zniknęła blond tancerka.

- Z tym to nas wpuszczą. - fotograf spojrzała na niebieski fragment bielizny kiwając energicznie głową. - Ojej ale co my zrobimy jak ona już przyjdzie? Dwa drinki to niedługo. Pewnie się musi odświeżyć i przebrać. - Eve jednak miała pewien zgryz jak rozegrać rozmowę z gwiazdą tutejszej estrady. Popatrzyła na kumpelę sprawdzając czy ona ma jakiś pomysł jak to wszystko rozegrać.

- Ja tam nie mam zamiaru z nią gadać. - zaśmiała się motocyklistka spoglądając na niebieskie majtki w dłoni Mazzi.

- No tak ale nawet jak tam wejdzie to przecież coś musimy od niej chcieć. A w ogóle Lamia ty masz te dwie stówy? - fotograf jednak nie wydawała się do końca przekonana czy mogą tak po prostu pójść na żywioł za ten kwadrans czy dwa.

- Ty już sobie tym tej ślicznej blondgłówki nie kłopocz - sierżant przytuliła ją, głaszcząc po policzku czubkiem nosa - Mam przy sobie cały tygodniowy żołd, jak szaleć to szaleć. Pytanie brzmi za ile będzie chciała z nami jechać w niedzielę do Honolulu. Nie mam portfela z gumy, chcę wiedzieć na ile możemy sobie pozwolić. Przydasz mi się w negocjacjach zanim Di się do niej dorwie - posłała motocyklistce buziaka w powietrzu - Na razie nie wspominamy o filmach, testujemy materiał. W niedzielę zobaczymy ją w akcji, a do tego czasu przemyślimy co i jak z filmami. Jutro mam spotkanie z Olgą, podpytam jakby wyglądała sprawa wyświetlenia filmu w starym kinie. Może się uda ugrać jakiś rabat… ale to jutro. Dzisiaj moje drogie, bawimy się!

- No tak! Ty to masz łeb Lamia! - Eve widocznie ulżyło i roześmiała się gdy jej kumpela znalazła takie zgrabne rozwiązanie wszystkich problemów na raz.

- O tak, bardzo chętnie się do niej dorwę. Z góry i z dołu, z przodu i z tyłu i w ogóle z każdej strony! - motocyklistka miała wyraźną chcicę na tancerkę i mocno zacisnęła dłoń na niebieskim materiale jaki tam zostawiła. Spoglądała na kotarę jakby ta znów miała zaraz wyjść z powrotem ale niestety chociaż jakaś dziewczyna wyszła aby zrobić pokaz to nie była to Tasha.

- A zabrać ją na niedzielę świetny pomysł. Ale pewnie więcej niż dwie stówy skoro chce tyle za numer na miejscu. Ale nie bój się, nie zostawimy cię samej! Złożymy się! Zresztą pogadamy z nią ile i za co by chciała i czy w ogóle ma wolne na niedzielę. - fotograf upiła ze swojej szklanki gdy zastanawiała się nad praktyczniejszą częścią nadchodzącej niedzieli.

- A chwila a jak to robimy z nią teraz? Mam ją po prostu bzyknąć czy robimy jakiś skecz? - Indianka wróciła spojrzeniem do swoich kumpel patrząc na nie pytająco.

- No właśnie. Nie zapytałam czy można nagrywać. Chyba tak. Najwyżej trochę drożej policzy. Ale Lamia, masz jakiś scenariusz czy lecimy na żywioł? - z układaniem scenariusza fotograf jak to miała w zwyczaju wolała się skonsultować ze swoją wspólniczką.

- Na żywioł, nie zawsze musimy mieć scenariusz. - Mazzi zarechotała wesoło, przyciągając je obie do siebie i ruszając do przejścia na zaplecze - Zerżnijmy ją po prostu, po bożemu. W każdą dziurę i na każdą stronę. Można ją nagrać, czemu nie? Ale wiecie co? Dziś nie chcę myśleć o robocie, zróbmy to na spontanie! - pokiwała mądrze głową - Jeśli chodzi o kasę, mam paczkę prochów u Betty, część sumy możemy jej zaproponować w dragach. Albo sama weźmie, albo komuś przehandluje.

- Dokładnie! Chodźmy ją zerżnąć! - Di zerwała się ochoczo z miejsca i prawie pociągnęła za sobą obie kumpele. Szampański nastrój rozlał się po całej trójce bo przechodziły przez salę jak burza. Eve tylko mówiła gdzie się idzie do tej loży VIP-ów. Przeszły przez strażnika któremu zostawiły niebieskie majtki tancerki a ten skinął głową i wskazał im odpowiednie drzwi. Za nimi zaś był taki sobie wielkościowo pokoik. Sofa, dwa fotele, mały stolik. Na stoliku jakieś wino w lodzie i smukłe szklanki oraz miseczka orzeszków. Przydymione światło no i niewielka miniaturka sceny z chromowaną rurą na głównym miejscu.

- Masz rację Lamia, pójdźmy na spontan! Na spontan też jest fajnie! A prochy na pewni weźmie, prochy są zawsze na chodzie. Może poza koszarami i komisariatami bo oficjalnie nie można. I nie bój się Lamia, ja się dołożę coś od siebie w tą niedzielę. Teraz zresztą też mogę. - Eve zamachała wesoło nóżkami gdy kicnęła na wolny fragment sofy. Ale sięgnęła do swojej torby i wyjęła aparat, smartfon i portfel. Zaczęła to wszystko przygotowywać do użytko na przyjście ich głównej gwiazdy wieczoru.

- No ja nie jestem kasiasta. Muszę mieć na paliwo na powrót. Sorry, dziewczyny, za bardzo z kasą wam nie pomogę. - Indianka skrzywiła się trochę zdając sobie sprawę, że materialnie odbiega od dwójki swoich kumpel.

- Nie przejmuj się Di. Zaprosiłyśmy cię w końcu na wakacje prawda? No to używaj sobie, po to cię tu ściągnęłyśmy by zobaczyć czy nam wszystkim się to podoba prawda? - Eve przygotowywała aparat do użytku i uspokajając ich pierwszą, zwerbowaną kandydatkę na aktorkę.

- Dobra! Wiecie, co? Tak czułam, że się przyda. - motocyklistka z szelmowskim uśmieszkiem wyciągnęła z którejś z licznych kieszeni przypinaną zabawkę Madi. Eve nie wytrzymała i rozśmiała się na całego.

- O! Ja mam z tym bardzo miłe wspomnienia. - zawołała głaszcząc czule gumowe urządzenie rozrywkowe i patrząc koso na Lamię. - I nawet lepiej, że na żywioł! Tak to byśmy musiały z Lamią udawać profesjonalne i poważne a tak ją zerżniemy we trzy! Chociaż trochę jej zazdroszczę… No ale co tam! Chętnie z wami kogoś zaliczę wspólnie! - Eve wróciła do przygotowania aparatu i chyba był gotowy bo odłożyła go na bok. Sięgnęła po porfel wyjmując talony i pokazując je gestem Lamii. Miała tam chyba z pół setki papierów albo i więcej.

- Schowaj je - sierżant powiedziała łagodnie, zaciskając dłoń na jej dłoni trzymającej portfel - Na dziś nam starczy, zrzucimy się przy niedzieli. Teraz ja stawiam, chyba że chcesz nam fundnąć drinka, to się nie krępuj… i bez obaw. Dla ciebie szykuję w niedzielę coś wyjątkowego.

- Dla mnie?! Naprawdę?! Jej jak super! - Eve podskoczyła z ekscytacji na tą wieść i bez oporu schowała i talony i portfel. - No pewnie, że się dołożę w niedzielę, przecież to nie w porządku żebyś sama za wszystko i wszędzie płaciła. - zawołała radośnie całkowicie zgodna na taki układ.

- A co jej szykujesz? - Diane też wyglądała na zaciekawioną tą wieścią. Popatrzyła to na jedną to na drugą kumpelę.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline  
Stary 07-07-2019, 16:31   #108
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
Drzwi zgrzytnęły i do środka weszła zgrabna blondynka którą niedawno widziały na scenie ogólnej. - Cześć. - przywitała się zalotnie do całej trójki. Była ubrana całkiem klasycznie. W żakiet, koszulę, spódniczkę, pończochy. A nawet okulary. Tylko chociaż w takim stroju nie musiałaby się wstydzić pokazać w jakimś biurze czy urzędzie to jednak mial ten kostium pewien feler. Górne guziki koszuli były zachęcająco rozpięte, spódniczka była kusząco obcisła i nieprzyzwoicie krótka a szpile na pewno by ją zabiły gdyby musiała w nich chodzić całą, biurową dniówkę. Za to świetnie wyszczuplały jej sylwetkę i wyglądała w nich naturalnie i świetnie.

- Cześć Tasha! Pamiętasz mnie? - Eve pomachała do niej radośnie a ich zamówiona tancerka zgrabnie usiadła na wolnym fotelu.

- Cześć Eve. Raczej nie zapomniałam swojej jedynej rozbieranej sesji zdjęciowej. Bardzo sympatyczna sprawa. Widzę, że nadal masz aparat. Chcesz robić zdjęcia? - Tasha sięgnęła po butelkę odkręcając ją i rozlewając płyn do kolejnych szklanek.

- Tak, bardzo bym chciała. Mogę? - Eve trochę zaparła dech gdy czekała na odpowiedź. Di miała minę jakby siedziała na szpilkach. Za to Tasha promieniowała naturalnym spokojem i pewnością siebie co dawało jakoś nadzieję, że wszystko jest w porządku i nie dzieje się nic złego.

- Za dwie stówki? Za dwie stówki możesz robić na co masz ochotę. - tancerka wzniosła pierwszy toast właśnie rozlaną kolejką posyłając blondynie wdzięczny uśmieszek. - A twoje koleżanki? No i właśnie, na co macie ochote za te dwie stówki? - tancerka popatrzyła z sympatycznym uśmiechem i na ciemnowłosą kobietę w garniturze i na Indiankę w skórzanej kurtce. I początek wyglądał zupełnie jak zawieranie transakcji handlowej na wymianę dóbr i usług.

- A gdybym chciała z tobą zrobić co zechcę w niedzielę? - Mazzi rozsiadła się wygodnie, zakładając nogę na nogę. Przepiła toast, mrużąc przy tym oczy i oceniając blond tancerkę spojrzeniem - Organizuję spotkanie dla kumpli z wojska, w Honolulu. Szukam im odpowiedniej atrakcji na ten wieczór. Eve poleciła ciebie, już wiem dlaczego. Naprawdę ma świetny gust - uśmiechnęła się delikatnie - Dziś wpadłyśmy zobaczyć cię z bliska, zbadać na czym stoimy, prawda Di? - tutaj popatrzyła rozbawiona na motocyklistkę - Mnie się podoba, niezła ślicznotka i taka zmysłowa. Lubię takie - wróciła uwagą do Tashy - Kusicielki. Ale miała być zabawa, no nie? W szukanie skarbów - rozpięła guzik eleganckich spodni, przechylając drinka do dna.

- W niedzielę? W tą niedzielę? A o której? - Tasha upiła łyk ze swojej szklanki beztrosko wodząc po trójce swoich gości. Nawet mogła trochę w tym momencie być podobna do Betty. Bo podobnie jak ona siedziała na fotelu swobodnie jak na tronie zupełnie jakby to miejsce słusznie jej się należało.

- Tak, w tą niedzielę, jakoś wieczorem. W Honolulu. Chcemy wynająć pokój no i byś nam się przydała na główną atrakcję. Masz wolny wieczór? Ile by to kosztowało? - Eve wodziła wzrokiem i obiektywem po siedzącej blondynce w kostiumie sekretarki.

- Wieczory i to weekendowe mam zajęte. Ten też. No chyba, że dostanę specjalną ofertę. Na razie na tą niedzielę nie dostałam. Jak dostanę to mogę pomyśleć. Zależy co bym miała robić na takim występie i za ile. - sekretarka niczym rasowa bizneswoman upiła ze swojej szklanki i przystąpiła do przedstawiania swojej oferty.

- Jakbyś była w niedzielę to na pewno bym została do niedzieli. - Indianka prawie jawnie się śliniła na widok siedzącej w fotelu kobiety. A ta udawała, że wcale tego nie dostrzega. A jednak delikatne rozcylenie pomalowanych ust, ruch dłoni na bluzce co ładnie podkreślał kryjące się pod nią apetyczne kształty kusił każdą chwilą swojego istnienia.

- No myślałyśmy o wspólnej imprezie. Trochę dziewczyn a trochę chłopaków. No i ty jako główna atrakcja. A za full wypas ile by było? - Eve próbowała się dowiedzieć czegoś konkretnego. A przy okazji co chwila pstrykała migawka jej aparatu uwieczniając potencjalną gwiazdę ich potencjalnego interesu jaki zamierzały we trzy założyć.

- Cóż, wypad w niedzielny wieczór to 300 papierów. To za sam taki rozbierany numerek jak widziałyście. Za seks z jedną no dwoma osobami 500 papierów. Za seks bez limitów i do rana 600. - Tasha bez mrugnięcia okiem, spokojnym, pewnym głosem przedstawiła swoją ofertę.

- 600… 600 papierów? Oj… - suma zrobiła na Eve wrażenie bo aż się zająknęła i popatrzyła niepewnie na Lamię.

- Dziewczyny nie myślmy na razie o niedzieli. Zajmijmy się teraz sobą. Jeśli będzie nam się podobało to jeszcze do tego wrócimy. Dobrze? - Tasha upiła ze swojej szklanki i odstawiła ją przez co wydawało się, że właśnie skończył się jakiś etap dyskusji.

- O tak,popieram! - Di prawie podskoczyła na miejscu z ekscytacji a razem z nią i jej przypinana zabawka którą trzymała na kolanach.

- Tylko jeszcze parę zasad. - Tasha z wolna zsiadła z fotela i stanęła na czworakach. - Za drzwiami jest mój ochroniarz. Jeśli coś będzie nie tak to wpadnie tu i więcej się nie zobaczymy. I zawsze mnie odbiera. - blondynka wskazała kciukiem za siebie na drzwi, chyba jedyne jakie tu były a przez jakie weszły tu wszystkie. Zaczęła wolno obchodzić niski stolik zbliżając się do siedzącej po drugiej stronie Lamii. - Przyniosłaś własne zabawki? Jak miło. - w międzyczasie tancerka dojrzała zabaweczkę na udach obitych skórzaną spódniczką Indianki.

- No. Chcę cię zapiąć. I to ostro! - wysapała podjarana na całego motocyklistka nie mogąc oderwać wzroku od skradającej się bizneswoman. Ta zaś już prawie doszła do nóg Lamii.

- No za dwie stówki zapinaj jak chcesz. Ale chyba najpierw musisz to sobie przypiąć. - Tasha wspięła się na kolana Lamii posyłając dziewczynom na sofie wesołe, łobuzerskie spojrzenie. Potem odwróciła się i na pewno wcale nie przypadkiem ślicznie wypinając się do nich tyłem swojej króciutkiej, biznesowej sukieneczki.

- O kurwa… Eve! Pomóż! - Indianka chyba nie mogła uwierzyć bo w pierwszej chwilą sapnęła tylko z niedowierzania. Ale w końcu zerwała się do pionu ponaglając Eve aby jak najszybciej zamontować zabawkę Madi na właściwym miejscu.

- A ty mówisz, że masz jakieś skarby tutaj? Dobrze. Zawsze biorę zapłatę przed numerkiem. Więc sprawdzam. - z bliska Lamia już miała twarz i głowę tancerki na swoich udach. I gdy to mówiła znów, jak niedawno na scenie, powoli obniżyła się do jej rozporka i poczuła jej oddech, usta i język na nagiej skórze pod spodem.

Parę ruchów języka i palców, a sierżant już wiedziała, że laska zna się na robocie, do tego ma wprawę. Co prawda brakowało jej pasji i serca wkładanego w podobne zabawy przez Eve, jednak plasowała się wysoko na drugim miejscu wirtuozerii francuskich zabaw, potwierdzając powiedzenie, że nikt tak dobrze nie zrobi kobiecie jak druga kobieta. Mazzi jęknęła, wbijając potylicę w oparcie sofy i rozchyliła szerzej nogi, ułatwiając dostęp do obszaru zabawy. Odruchowo położyła dłoń na jasnych włosach, zaciskając na nich palce i przytrzymując we właściwej pozycji cała głowę.

- Nieźle… kop głębiej - wychrypiała, przymykając oczy. Zatopiła się w przyjemności, na bok odstawiając rozmyślania o wszelkich troskach, zamiast tego podjęła weekendowy wątek korzystając z okazji że tancerka ma zajęte usta i może tylko słuchać - Zaklep sobie niedzielny wieczór do rana słoneczko. Jedziesz z nami do Honolulu. Dostaniesz 400 talonów i paczkę prochów wartą lekko dwie setki. Do tego alkohol, żarcie już na miejscu… mam nadzieję, że masz coś czerwonego i nie reagujesz alergicznie na skórzane obroże.

- Za 600 papierów nie mam alergii na nic i lubię wszystko i wszystkich. Mam polubić coś konkretnie? - Tasha z uśmiechem na chwilę oderwała się od swojej roboty aby nabrać tchu aby pomóc klientce unieść biodra i pomóc ściągnąć z niej spodnie. Przez chwilę sprawnie pozbyła się tej zawalidrogi a teraz blondynka miała już otwarte pole manewru. I zgodnie z życzeniem klientki zaczęła kopać w jej naturalnym, rozgrzanym wnętrzu tak głęboko jak tylko się dało. Palcem, palcami, ustami, językiem, zębami.

- O! Ale tyłek! - Diane i Eve w końcu uporały się z uniwersalną zabaweczką od Madi i w salce rozległy się dwa dźwięki. Pierwszym było siarczyste trzaśnięcie w zgrabnie wypięty tyłek tancerki a drugim jej słodki jęk. Który aż kusił do powtórzenia operacji i co zresztą motocyklistka zaserwowała ponownie. Z podobnym rezultatem. Ale tym razem Diane zabrakło już cierpliwości. Rzuciła się na pracującą na czworakach sekretarkę i zdarła z niej sukienkę a chwilę potem i majtki. - Oooo… Ale będzie jazda! - gangerka sapnęła z zachwytu widać odkryte przed sobą tylne wdzięki zgrabnej tancerki.

- No to zasuwaj. - Tasha odwróciła się na chwilę do niej i prowokująco pokręciła tyłeczkiem. To przełamało stupor drugiej klientki i od razu zaczęła gościć się w jej tylnych wdziękach. To zaowocowało serią szybkich, cichych jęków właśnie zapinanej blondyny ale to chyba nakręcało wszystkich jednakowo. Nawet Eve która spełniała swój dokumentalny obowiązek miała rozpromienione spojrzenie i zaczerwienione policzki z tego podniecenia.

- Będziesz chodzić w obroży, wykonywać rozkazy… urządzimy mały pokaz. Z zabawkami… potem będziesz… do dyspozycji każdego kto wyrazi na to ochotę - Mazzi wysapała, rozpinając marynarkę i ściągając stanik. Uwolnione z czarnego materiału piersi momentalnie pokryła gęsia skórka, zakryła je więc dłońmi, pieszcząc sutki gdy między udami zadomowiła się długonoga tancerka - Założysz czerwoną kieckę, pończochy, podwiązki… wiesz sama najlepiej. Zabawimy się na stole… ty… Di… Eve… ja… będzie nas sporo. Oglądający mają dojść od samego gapienia.

- Brzmi jak impreza za 600 papierów. - Tasha zdołała wyjęczeć między sapnięciami bo Diane zdołała już dobrać się do jej tyłów na całego. I teraz pokoik wypełniały klaszczące odgłosów bioder Indianki odbijających się o pośladki tancerki. Do tego powietrze było przesycone jękami trójki zajmujących się sobą kobiet. Blondyna w środku jednak dzielnie dawała radę. Zarówno dawać się pompować od tyłu jak i osobiście zajmować się najwrażliwszą częścią swojej pierwszej klientki. Zaangażowała się w to na całego penetrując każdy detal tak ręcznie, ustnie jak i językowo. Lamia słyszała te charakterystyczne mlaszczące odgłosy jakie przy tym wydawały jej wdzięki wystawione na te pieszczoty serwowane przez tancerkę.

- Ojej… ale kino… - Eve uklękła obok fotela Lamii więc znalazła się obok niej. I miała podobną do niej perspektywę na twarz zapracowanej blondyny. Skorzystała z tego aby zrobić ładne ujęcia ale i sama też była już podekscytowana na całego.

- Chodź tu - saper sapnęła, przyciągając jej głowę do swojej, zamykając usta w gorącym, rozognionym pocałunku. rozsadzała ją euforia. Udało się, załatwiły sobie ekskluzywną dziwkę na niedzielę, teraz tylko rozkoszować się małym zwycięstwem i nie myśleć o kosztach.

Eve nie dała się prosić swojej dziewczynie. Na Lamię czekały jej gorące i pełne usta. Blondynkę też już roznosiło bo wpiła się od razu jakby chciała sobie pofolgować nie wiadomo jak długą posuchę. Puściła aparat który zawisł jej na szyi a sama mocno objęła głowę kochanki aby przycisnąć ją do siebie mocniej. - Jej wiesz… aż chyba jestem troszkę zazdrosna… też bym tak chciała… - roześmiała się cicho i krótko i machnęła głową w stronę zapracowanej twarzy zasapanej tancerki. Ale zaraz wróciła do całowania ust Mazzi. I w końcu zaczęła schodzić niżej na jej szyję i aż na piersi. Tam zatrzymała się na dłużej znów pokazując mistrzostwo w talentach językowych z pewną pomocą ręcznych. Zręcznie zabawiała piersi, sutki i cały dekolt siedzącej na fotelu kobiety dostarczając jej i sobie mnóstwo przyjemności. Pewnie było jej średnio wygodnie bo na wpół stała a na wpół klęczała przewieszona przez poręcz fotela.

W tym czasie sądząc po serii jęków i spazmów motocyklistka chyba doszła do szczytu przyjemności. Ciężko zdyszana usiadła na niskim stoliku próbując złapać pierwszy oddech. - Lamia… dasz mi ją na chwilę? Niech to wyczyści… zanim zapnę ją w kuper… - Indianka wysapała pytanie do Mazzi gdy widocznie traktowała tą przerwę jako chwilową a nie koniec zabawy. Tasha odwróciła się ku niej uśmiechając się zalotnie a potem podniosła główkę ku górze czekając na decyzję pierwszej klientki. Sądząc po minie bawiła się właśnie wyśmienicie.

Dostała pozwolenie, dane ruchem ręki bo oddech ciągle się jej rwał. Półleżała w fotelu, rozleniwiona i uszczęśliwiona.
- Nie bądź zazdrosna, ktoś musi jej dać zajęcie podczas gdy Di weźmie ją na drugą turę. Teraz ja stanę za kamerą, trzeba cię odciążyć żeby cała zabawa nie przeszła ci koło noska - trąciła fotograf we wspomnianą część ciała.

- No tak, masz rację. - Eve uśmiechnęła się pogodnie nie robiąc z tego problemu. Tasha zaś zgrabnie odpłynęła z ciała Lamii i uklękła przed siedzącą na stoliku Indianką. A potem zaczęła profesjonalne czyszczenie zabrudzonego narzędzia. Najpierw powoli, zlizując co tylko się dało a potem już po całości i tylko blond włosy podskakiwały jej w górę i w dół a widok nawet od samego patrzenia był powalający. Chociaż Diane pozbyła się spódniczki i majtek Tashy to ta nadal była w całej reszcie w jakiej przyszła. Więc chociaż biała koszula luzem miała trochę rozchełstany wygląd to nadal zachowała charakter zapracowanej sekretarki. Nawet wciąż miała na twarzy okulary.

- Jej zapomniałam jaka ona jest dobra. - sapnęła Eve przez chwilę ciesząc się w roli widza tego widowiska jakie miały na wyciągnięcie jak nie ręki to nogi jeśli nie odrywać się od fotela. - Wolisz aparat czy smartfon? - Eve pokazała na rzeczone urządzenia do nagrywania jakie miała przy sobie.

- Smartfon będzie w porządku, nagram jak robisz jej dobrze tymi słodkimi usteczkami - brunetka puściła fotograf oczko. Bez przekonania zaczęła poprawiać ubranie, doprowadzając się do porządku. Ściszyła też głos - Jest idealna. Po prostu idealna… przyda się. Będzie idealną aktorką… dobrze że ma wolną niedzielę. Ciekawe czy reszcie się spodoba.

- Na pewno! Dlatego właśnie od razu o niej pomyślałam! A teraz lecę jej zrobić dobrze! - fotograf zręcznie przekazała smartfona kumpeli a sama zdjęła z szyi aparat i położyła go na podłodze obok fotela. Sama z roześmianym wzrokiem ruszyła ku wypiętemu tyłkowi tancerki ale w ostatniej chwili wróciła jeszcze do fotela.

- Jej, jak tak na nią patrzę to z miejsca mam znów ochotę być twoją dziwką! - wyszeptała cicho na ucho Lamii i zachichotała do tego rozbawiona i rozegzaltowana. - A jak chcesz, żebym jej zrobiła dobrze? Którą dziurkę? Zrobię tak specjalnie dla ciebie. - zapytała gdy odsunęła się trochę aby móc spojrzeć na twarz Lamii.

- To leć zdziro - saper klepnęła ją w tyłek, śmiejąc się wesoło. Kaszlnęła, przybierając strofujący ton sierżanta - Lenisz się tylko zamiast brać do roboty, na co czekasz, na specjalne zaproszenie? Ruszaj zająć się robotą. Trzeba przygotować ten kuper przed ładowaniem - wskazała na Tashę - Di nie wejdzie w nią na sucho… no. - klasnęła w dłonie - Już kurwa, na jednej nodze!

- Tak jest! - krótkowłosa blondyna zawołała radośnie ciesząc się z takiego zadania i natychmiast ruszyła aby je wykonać. Lamia aby dobrze wszystko nagrać musiała jednak wstać z fotela i przyklęknąć. No ale jej dziewczyny dały popis więc było co nagrywać. W małym ekraniku smartfona widziała jak ubrana w garnitur krótkowłosa blondynka otwiera pyszczek i językiem wita się z tylnymi wdziękami blondwłosej sekretarki.

- O… Co za niespodzianka… - Tasha odwróciła się do tyłu by sprawdzić co się dzieje na jej tyłach więc i ładnie dała nagrać swoją ładną twarz na kamerce. Eve przywitała się z nią machając do niej wesoło rączką i puszczając jej swoje firmowe, psotne oczko. A potem zaczęła zagłębiać się w przedmiot tego ustnego i językowego zaliczenia. - Mmm… w kuperek… mój ulubiony… - Tasha przymknęła oczy rozkoszując się przez chwilę przyjemnością serwowaną przez drugą blondynkę.

- Nie ociągaj się tylko obciągaj! Chcę zobaczyć jak mi obciągasz! - Diane szybko straciła cierpliwość i złapała za blond włosy nakierowując twarz właścicielki na właściwy cel. I tym sposobem chwilę później pani reżyser miała w kamerce dwie blond główki pracowicie rytmicznie pracujące w górę i w dół, chociaż każda zaliczała inne ustne zadanie.

Ciężko szło zdecydować co nagrywać - jedną blondi czy drugą. Każda sprawiała że wzrok skupiał się na obrabianych rejonach, ustach, językach i jękach. Saper obchodziła trio dookoła jak krążący wokół tratwy rekin, przystając to przy głowie Tashy, to przy twarzy Eve, robiąc zbliżenia na rozgrywające się jednocześnie dwa spektakle.

- Ściągnij koszulę, pokaż to co na scenie - robiąc kolejne kółko trzepnęła tancerkę w pośladek, przystając aby pomóc fotograf rozszerzyć jej pośladki przez co zyskała lepsze ujęcie.

- Dobrze. - Tasha zgodziła się bez najmniejszego oporu. I to z zachęcająco kuszącym uśmiechem na twarzy. Na moment się wyprostowała klęcząc na kolanach i sprawnie zsunęła z siebie żakiet który rzuciła na wolny fotel. Potem zaczęła rozpinać guziki koszuli i też bez ceregieli szybko się jej pozbyła aż biała plama materii wylądowała tam gdzie przed chwilą żakiet. Jeszcze jeden czy dwa ruchy i poleciał tam też biustonosz. Tym sposobem tancerce z kostiumu sekretarki zostały tylko okulary, pończochy i te zabójcze szpile. Za to od przodu, pod piersiami, widać było pierwszorzędnie kwiecisty tatuaż.


- Chodź no tutaj… - Diane nowy pomysł Lamii się spodobał i przyzwała ją gestem palca do siebie. Tancerka posłusznie podeszła bliżej i teraz Indianka z lubością zaczęła częstować się jej piersiami.

- I co ja mam teraz robić? - Eve też oglądała zafascynowana to widowisko. Ale gdy Diane zrobiła sobie smakowitą ucztę z piersi drugiej blondynki fotograf miała znacznie utrudnione zadanie wyznaczone jej wcześniej przez kumpelę. Popatrzyła w bok na Lamię i nagle uśmiechnęła się psotnie. - A ty coś chcesz? - zapytała cicho.

- Skoro nalegasz… - ta zaśmiała się cicho, stając przed nią i pozbywając się dopiero co zapiętych spodni, które zjechały do kostek. Wtedy wyjęła z nogawki jedną nogę aby ułatwić robotę blondynie. Skierowała oko kamery na jej twarz, którą przyciągnęła za włosy do siebie.
- Przez grzeczność nie odmówię…

Eve cichutko jęknęła gdy szarpnięcie za włosy wbiło jej twarz w krocze Lamii ale zaraz potem zamruczała z zadowolenia. Na smartfonie znów nagrało się jej łobuzerskie oczko jakie radośnie puściła do kamery i jej operatorki. A potem zaczęła swoją wersję przyjemności serwowanych wcześniej przez tą drugą blondynkę. Zaczęła od pocałunków i podrażniania językiem tych dolnych warg, jej zawartości i całej okolicy. Ale szybko przeszła do konkretów gdyż obie były już nieźle rozpalone. W kamerce świetnie się nagrywał ten kontrast między bardzo dobrze ubraną w garnitur i krawat młodą, krótkowłosą kobietą a te zaawansowanie wyuzdane zabawy jakie robiła na filmowanym, kobiecym kroczu.

- Dobra, starczy tych zabaw. Zaczynamy jazdę! - Diane już nasyciła się wdziękami tancerki i miała wreszcie ochotę zrobić to co do tej pory mogła co najwyżej sobie imaginować.

- Ale tu same nerwusy - dyszenie Lamii przerwał śmiech. Odkleiła głowę Eve od siebie, pomagając jej wstać na nogi i zaciągnęła bliżej pozostałej dwójki. Szybkim rzutem oka oceniła sytuację, zmrużyła oczy i już wiedziała co zrobić.
- Di, siadaj na glebie. Weźmiesz Tashę na kolanka… twarzą do nas. Ktoś się musi zająć tą ślicznotką - nacisnęła lekko ramię fotograf, aby klęknęła, a sama stanęła ponownie nad nią, podnosząc kamerkę - Zaczynamy.

- O! Dobre! - Di przywitała pomysł Lamii z entuzjazmem. Zresztą obie blondynki też wyglądały na ucieszone. Indianka sprawnie klapnęła na miękki dywan opierając się plecami o krawędź stolika.

- Nagraj jak się nasuwa! To zawsze świetnie wychodzi! - Eve podpowiedziała szybko swojej kumpeli widząc, że Tasha ochoczo podeszła do siedzącej Indianki a potem odwróciła się tyłem. Za co dostała solidnego klapsa na goły tyłek co wywołało u niej radosny chichot. Ale zaraz zaczęła osuwać się niżej i niżej. Ale tak tanecznie, jakby gangerka robiła jej za firmową rurkę. Co było naprawdę widowiskowe zwłaszcza jak dłonie siedzącej zaczęły chciwie błądzić po jaśniejszym ciele. Po piersiach, po brzuchu, kroczu i w górę po twarzy gdzie na jej palce czekały czerwone, wilgotne usta. Więc zanim Tasha znalazła się na wystarczająco niskim poziomie minęła dobra chwila. Ale Lamia i Eve za to miały pierwszorzędne widowisko. Kamerka smartfonu też. I co prawda Lamia musiała również zniżyć się do samej podłogi ale zawodowa fotograf miała rację. Widok sztuczniaka znikającego w tylnym otworku blondwłosej dziewczyny miał w sobie coś magicznego i hipnotyzującego. Powoli znikał i znikał, robił się coraz krótszy aż wreszcie pośladki blondyny oparły się o biodra Indianki. A na deser Tasha zajęczała jeszcze słodziutko i kusząco.

- Dobra dawaj! Teraz jedziemy! Zaczynamy to rodeo! - gangera była tak napalona jak i zniecierpliwiona. A tancerka zaczęła powoli to wysuwać się to znów opadać na ten gumowaty słup. I stopniowo zwiększała tempo.

- A ty to chyba powinnaś zdjąć spodnie jak mam ci tam coś podziałać w środku. - mimo swojego zajęcia Tasha zwróciła przytomnie uwagę na wciąż kompletnie nie rozebranej Eve. Która jako jedyna z ich czwórki nadal miała na sobie komplet ubrań.

- No tak, faktycznie! - Eve dopiero ta uwaga uprzytomniła ten fakt więc szybko zaczęła rozpinać swoje spodnie a potem jeszcze szybciej zaczęła je ściągać podskakując przy tym to na jednej to na drugiej nodze. W końcu oparła się ręką o fotel z ubraniami Tashy i dopiero z jego pomocą pozbyła się dolnego kompletu ubrań.

- No to chodź Eve. - tancerka uśmiechnęła się do niej przyzywając ją gestem do siebie. Fotograf podeszła i zgodnie z planem Lamii uklękła tyłem przed trzęsącą się na bolcu blondynką. Jeszcze chwila na współgranie i Lamia miała przed sobą twarz uszczęśliwionej Eve która była od tyłu obrabiana przez pracownicę tego lokalu.

- Oj, Eve ale ty tu masz niespodzianki. Śliczne. To teraz nie wiem mam ci je wyjąć czy zająć się drugim wejściem? - tancerka widocznie odkryła prezent jaki fotograf otrzymała od Betty za namową Lamii.

- To prezent od Lamii! - pochwaliła się uszczęśliwiona fotograf. - To niech Lamia zdecyduje. Ona ma zawsze takie zajebiste pomysły! - Eve roześmiała się a dwie dziewczyny za nią na chwilę zwolniły tempo aby popatrzeć na skryte w jej wnętrzu sekrety. A dziewczyna Lamii klęcząca przed nią znów posłała jej swoje uszczęśliwione mrugnięcie.

W nagrodę ręka sierżant pogłaskała ją po główce, odgarniając lok jasnych włosów za ucho.
- Myślę, że kulki mogą zostać. Drugie wejście też potrzebuje uwagi, prawda - mówiła powoli, głaszcząc Eve po włosach - Chociaż nie wiem, czy dobrze je zamocowałam. Tash, rzucisz okiem eksperta?

- Oczywiście. - Tasha zgodziła się bez wahania. A zapowiadało się jakieś widowisko więc Eve odwróciła głowę w stronę swojego tyłu a Diane przestała pompowanie aby móc lepiej widzieć i nie przeszkadzać w tej operacji. A tancerka powoli wyjęła obie kulki wywołując serię cichutkich sapnięć i jęknięć blondyny w marynarce. Ta miała kłopot aby utrzymać się na wyprostowanych rękach więc oparła się na łokciach przez co jej tył był jeszcze ładniej wyeksponowany.

- Śliczne. Bardzo ładny model. - miejscowy ekspert obejrzała uważnie i z wyraźnym zafascynowaniem dwie błyszczące od wilgoci kulki jakie trzymała koniuszkami palców.

- A przy umieszczaniu jedna z najważniejszych rzeczy to zadbane o odpowiedni poziom wilgotności. - powiedziała tonem nauczycielki i wcale po niej nie było widać, że cały czas siedzi na zabaweczce Madi w swoim tylnym wnętrzu. Za to było widać jak powoli otwiera usta i zaczyna zlizywać wilgoć z tych kulek. Cały czas wpatrując się prosto w obiektyw smartfona. W końcu ustawiła obie kulki jak najapetyczniejsze winogrono i bez pośpiechu wsadziła sobie najpierw jedną a potem jakoś dała radę i drugą kulkę do ust.

- Ooo raanyyy… Lamia! Widziałaś! - Eve była wyraźnie pod wrażeniem tej sztuki. Diane też aż nachyliła się ponad ramieniem pracownicy lokalu aby z bliska widzieć ten profesjonalny artyzm.

- Bardzo apetyczne. - pochwaliła Tasha gdy bez pośpiechu z powrotem wysunęła sobie z ust te dwie kulki. Teraz miały już na tyle wilgoci że nadmiar aż z nich ściekał lepkimi nitkami na dół.

- O rany, Lamia, ona jest boska! - Eve z tego przejęcia chyba już nie zwracała uwagi, że wszystkie ją słyszą a nie tylko jej kumpela.

- I teraz gdy już zadbałyśmy o odpowiedni poziom wilgoci możemy umieścić kulki na swoim miejscu. - Tasha nie traciła ciepłego, nauczycielskiego tonu, zupełnie jakby starsza siostra czy kuzynka tłumaczyła młodszym i mniej doświadczonym co i jak. Kulki pod jej troskliwym i profesjonalnym przewodem zniknęły z powrotem wewnątrz Eve co ta znów skwitowała zaciskaniem pięści na dywanie i cichutkim jękami.

- Wiesz, jak chcesz to mi też możesz tak nawilżać i wsadzać. - Di też musiała chwilę ochłonąć po tym pokazie obserwując i wypięty tył Eve i przód Tashy.

- Kiedy tylko zechcesz. - tancerka odwróciła do niej głowę aby móc ją pocałować. - A teraz. Chyba miałyśmy poćwiczyć rodeo tak? - uniosła brwi razem ze swoimi biodrami zaczynając powoli ledwo co przerwaną zabawę. Pochyliła się z powrotem nad ślicznie dla niej wyeksponowanym tyłem drugiej blondynki. - A tutaj miało być te tylne wejście tak? Czy są może jakieś inne życzenia? - zapytała gotowa do podjęcia się powierzonego przez Lamię zadania ale jeszcze spojrzała na nie obie kontrolnie cały czas poruszając powoli w górę i w dół swoimi biodrami.

- Już je spełniacie, nie przestawajcie - Mazzi wymruczała, obchodząc widowisko aby lepiej nagrać początek pracy striptizerki. Czuła jak pieką ją policzki i krew szumi w uszach, szczęśliwie spuściła ciśnienie, więc mogła myśleć o czymś więcej niż własna dupa. Musiały zwerbować Tashę, bez dwóch zdań. Była świetna, wprawiona we wszelkiej maści zabawach, a co najważniejsze lubiła to, robiła bez przymusu i z chęcią. Zachowywała dystans, nie miała tych ruchów i ciepłych spojrzeń jak Eve, w końcu nazywała się profesjonalistką. Robiła to za pieniądze, jednocześnie dobrze się bawiąc. Dwa w jednym, układ idealny.

- No to tylne wejście. - Tasha uśmiechnęła się i zabrała się do bliźniaczej pracy jaką wcześniej na niej ćwiczyła Eve. Więc nastąpiła klasyczna zamiana ról. Eve jęczała przy tym rozkosznie bo tancerka dodatkowo używała też jej kulek jakie wciąż tkwiły wewnątrz fotoreporterki sprawiając jej dodatkową przyjemność. Eve dała sobie spokój z zachowaniem jakiegokolwiek poziomu i oparła swoją głowę i górę o dywan. Sama zaś Tasha miała na tyle wprawy czy podzielnej uwagi by jednocześnie uprawiać analne rodeo z Diane. Szybko więc wszystkie trzy przestały zwracać jakąkolwiek uwagę na kamerzystkę i zasapały się, najęczały i zgrzały porządnie.

- Ale dupa! - nie wiadomo było do czego właściwie pije Indianka ale brzmiało jak kompletny zachwyt gdy trzymała za biodra striptizerki i pomagała jej utrzymać odpowiednie tempo. Ale w końcu znów ją poniosło. Podniosła się na klęczki zmuszając niejako blondynkę w środku do pozycji na pieska i gdy się obie ustawiły odpowiednio znów wznowiły przerwaną na chwilę zabawę.

- O tak… właśnie tak. Jesteście świetne, idealne… kamera was kocha, cudowne - Mazzi mruczała, obskakując je dookoła trójkąta, chcąc uwiecznić go z każdej strony. Co chwila oblizywała wargi, próbując się skupić na tym aby nie trząść obrazem, ani tym niczego ważnego nie przegapić.
- Mam pomysł - powiedziała nagle - Eve połóż się pod spodem na plecach i zajmij się Tash od dołu. Będzie piękny komplet do pracy Di… a ty nie przestawaj - machnęła ręką na tancerkę, klękając aby mieć lepszy kąt do tylnych wygibasów.

- O! Ona od spodu?! To ja też chcę! Ona jest dobra w te klocki! - Di co prawda nie przestała ale od razy wyłapała, że mowa o jednej z jej ulubionych pozycji i do tego w wykonaniu dziewczyny którą już mogła w tej roli przetestować i sprawdziła się świetnie.

- Świetny pomysł Lamia! - Eve zareagowała trochę z opóźnieniem gdy widocznie przez tą mgłę przyjemności nie wszystko docierało do niej na czas.

- Pewnie, że świetny. Choć kochanie, wymienimy się. - Tashy też ten pomysł się spodobał bo przywołała do siebie fotograf. Ta zaś przekręciła się, obróciła, położyła na plecy i wsunęła między uda obydwu dziewczyn. Z dolnej perspektywy nagrało się świetnie gdy widać było na pierwszym planie trzęsące się piersi Eve a potem przód ud Tashy oraz broda, usta i język fotoreporterki między nimi. Oraz to bardzo ciekawe połączenie. A gdy się trochę przesunęło kamerę po zgrabnym profilu tancerki, złapało ujęcie na jej podrygujące piersi to w końcu można było dojść do odwrotnej sceny. Gdy broda i usta Tashy pracowały między udami fotograf.

No chyba, że z tyłu. Wtedy było widać głównie pulsujący tyłek Indianki z zapiętym mocowaniem zabawki Madi na sobie. I górę pracującej głowy Eve. Blondynka jak zwykle czuła się przed kamerą jak ryba w wodzie więc uniosła głowę i posłała kamerze szelmowskie mrugnięcie okiem, uśmiech i całusa. A zaraz potem znów wróciła do pracy nad gorącym i wilgotnym wnętrzem striptizerki. Diane zaś nieustannie zapinała tyłek tancerki łapiąc ją do tego kontrolnie za włosy i pociągając do siebie. Wydawało się, że przemawia przez nią dzikość i nieokiełznanie jakichś indiańskich przodków z taką werwą młóciła tyłek Tashy. Ale tej jakoś wcale to nie przeszkadzało. Właściwie to jęczała tak rozkosznie, oddychała coraz szybciej a od czasu do czasu nawet brała w usta palce dzikuski albo kładła je na swoje piersi gdy ta się nad nią nachylała. Więc mimo brutalności sceny nie wyglądało aby którejś z dziewczyn działa się krzywda albo którejś coś nie pasowało. Wręcz przeciwnie, cała trójka nakręcała siebie nawzajem coraz mocniej i szybciej. A smartfon nagrywał to prześlicznie aż szkoda, że był tylko jeden i tylko z jednej strony na raz mógł wszystko nagrać.

Trzeba było dwoić się i troić, aby nie stracić niczego ważnego. Była sierżant krążyła wciąż wokoło widowiska, ciesząc się na samą myśl o tym, co da się z tego sklecić zdolnymi łapami Eve. Policzki piekły ją, z podniecenia zagryzała dolną wargę, klękając po kolei przy każdej ze szczytujących kobiet, aby móc nagrać ich mimikę, a potem odpowiedni koniec lizany, pompowany albo maltretowany palcami i wargami. Gdy zapanował szczęśliwy bezruch podeszła do torebki, wyjmując papierośnicę.

- Nie wiem jak wy… - wymruczała odpalając pierwszego papierosa - Ale ja po takim numerze muszę zakurzyć.

Kłębowisko młodych, nagich, kobiecych ciał na podłodze zgodnie było zajęte rozleniwionym bezruchem i łapaniem oddechu. Więc pani kamerzystka znacznie zawyżała tutaj średnią. Eve leżała plackiem na dywanie z dłonią na ciężko oddychającym brzuchu. Ta dłoń czasem wędrowała jej w górę ku własnym piersiom a czasem w dół, bawiąc się wystającym ze środka sznureczkiem. Zaległa między udami Indianki która z kolei siedziała na podłodze opierając się o blat stołu ale wydawała się równie wypompowana i szczęśliwa jak leżąca między jej udami blondyna. Tasha zaś zsiadła z fotoreporterki i doczłapała się do fotela obsadzonego przez jej ciuchy. Ale tylko oparła się o niego.

- No, no dziewczyny, powiem wam, że zawyżacie przeciętną średnią moich klientów. Naprawdę było mi bardzo przyjemnie. - tancerka zaśmiała się i lekko skłoniła głowę w ukłonie kładąc dłoń na swoich piersiach. - I ja za to chętnie wypiję. - sapnęła, ruszyła się, stękneła i w końcu uklękła na kolanach i wzięła wciąż nie dopitą butelkę wina znów rozlewając do czterech wąskich szklanek.

- O tak. - Di sapnęła chciwie wyciągając dłoń po podaną szklankę. Drugą podała Eve której chyba nie chciało się wstawać bo wciąż leżała na podłodze. - Dasz fajka? - Indianka zwróciła się w drugą stronę do Lamii bo na golasa nie miała przy sobie swoich fajek.

- O rany…. było super… musimy to powtórzyć… - Eve westchnęła rozmarzonym tonem w końcu odzyskując zdolność mówienia.

- Bardzo chętnie. Teraz czy w niedzielę? - Tasha podała ostatnią szklankę Lamii i sama usiadła na rogu sofy niedaleko jej krzesła. Ale na razie wszystkie wzniosły toast za ten miło spędzony czas we wspólnym towarzystwie.

- A na ile czasu cię mamy teraz? - Lamia wróciła na fotel, rozsiadając się wygodnie i zakładając nogę na nogę. - W niedzielę na pewno powtórzymy, bez obaw. Przyjedziemy po ciebie, pytanie czy odebrać cię stąd, czy z innego miejsca… i ten twój ochroniarz - uśmiech się jej poszerzył. Serio jest za drzwiami i czeka? Nie chce dołączyć? Nie jest z tych, co lubią się gapić?

- O nie. On ma swoją robotę tam a ja tutaj. I to dwa oddzielne światy, nie mieszamy tego. - Tasha zrobiła zdecydowanie odmowny ruch dłonią na znak, że sprawa nie podlega dyskusji.

- Oh, wiesz, mnie ty całkiem wystarczysz. - Di nieco przemieściła się pod kant fotela Lamii aby oprzeć się plecami o ten wygodny mebel. Eve została na całkiem miękkim dywanie ale przemieściła się równolegle do stołu aby mieć pozostałe towarzystwo z flanki a nie do góry nogami.

- A coś ci się podobało szczególnie? Bo będę wiedziała co lubisz następnym razem. - Tasha upiła łyk ze szklanki i już niewiele im zostało bo pragnienie po takim wysiłku szybko osuszało szklanki. A te łagodne, trochę szczypiące wino było w sam raz ze swoją chłodną wilgocią i orzeźwieniem. Więc gospodyni zaczęła rozlewać gościom po kolejnej porcji do szklanek.

- Świetnie się ciebie zapina. We wszystkie dziurki. Zwłaszcza w kuperek. No i świetnie ciągniesz. - Diane podała jje swoją szklankę do napełnienia uśmiechając się kosmato do napełniającej ją blondynki.

- I te kulki! O rany ale dałaś czadu z tymi kulkami! Możesz mi tak robić zawsze! - Eve podniosła się z podłogi aby podstawić swoją szklankę i w końcu klapnęła na podłodze ale już przy stole.

- Cieszę się, że się wam podobało. Bardzo chętnie to z wami powtórzę. Może nawet teraz? Za dwie stówki nie chciałabym abyście wyszły nie usatysfakcjonowane. A myślę, do północy spokojnie mamy czas dla siebie. - Tasha nalała do szklanki Eve i pomachała pustą butelką.

- No to super! Ja chcę jeszcze raz! - motocyklisktka radośnie uderzyła dłonią w stół na znak, że przybija ten pomysł.

- No ja też. Ale poczekajcie, może umówimy się jakoś na niedzielę póki jakoś jeszcze trzeźwo myślimy? - Eve też poparła pomysł kumpeli ale jednak pociągnęła bardziej pragmatyczny temat zaczęty przez Lamię.

- No tak, niedziela. No to ja mogę dojechać do klienta. W “Honolulu” tak? Więc jak za 600 papierów to od 20-tej możecie na mnie liczyć. Ale musicie mi podać dokładny namiar na pokój. Albo zostawcie dla mnie wiadomość w barze. Oni mają praktykę, czasem tam ja albo któraś z dziewczyn jeździmy do klientów. - Tasha też okazała się całkiem konkretną babką gdy chodziło o biznesy.

- No tak, to chyba da się załatwić. - fotograf skinęła głową zerkając na siedzącą w fotelu wspólniczkę bo na razie nie miały jeszcze absolutnie nic gotowe na tą niedzielę z tym pokojem.

- Ale byłoby mi miło jakbym wiedziała czego mam się spodziewać w tym pokoju. Coś mówiłaś o czerwieni, obroży i stole? - Tasha zwróciła się do Lamii która coś podobnego wspomniała wcześniej. - Nie ma problemu. Ale jak to ma mniej więcej wyglądać? - pracownica klubu chciała wiedzieć coś więcej na co ma się naszykować w nadchodzącą niedzielę. Zresztą pozostałe dwie głowy też skierowały się ku siedzącej na fotelu kobiecie ciekawe tych detali.

- Na początek odstawisz na stole to, co na scenie. Striptiz, potem pokazowy numerek na stole z nią - Mazzi wskazała na Eve - I jeszcze z jedną, czy dwoma dziewczynami To co tutaj - wskazała na podłogę, gdzie jeszcze chwilę temu się kotłowały - Oglądać będzie czterech mężczyzn, jeśli któryś zechce żebyś mu obciągnęła, albo wskoczyła na siodło, zrobisz to. Mają być zadowoleni. Każdy otwór, każda kombinacja. Bez zwierząt, bez bicia i bez niczego, co sprawia ból i zostawia trwałe ślady. Przy barze zostawimy numer pokoju, obsługa cię zaprowadzi.

- To musiałby być spory stół. Nie wiem czy taki tam mają. Jeśli nie to sugeruję łóżko. Łóżko mają na pewno. - Tasha zmrużyła oczy gdy wysłuchiwała planu na niedzielną imprezę. Jakoś nie wydawała się ani zaskoczona ani przestraszona.

- Striptiz, pokazowe zabawy z dziewczynami a potem panowie i panie do oporu. I tak do rana. Tak? Jak tak to mi to pasuje. Tylko jeden warunek, wszyscy mają być czyści. Jeśli nie no to za tyle kasy też zrobię co chcecie no ale będzie drożej. 7 stówek. Poza tym reszta co mówisz, może być. - blondyna na sofie upiła ze swojej szklanki i poza tym jednym zastrzeżeniem o higienie uczestników zabawy wydawała się chętna i zgodna na taki niedzielny występ.

- A masz coś przeciwko nagrywaniu tej imprezy? I jaki pokazowy numerek? Ze mną? Tasha ze mną? - Eve pokiwała głową ale zapytała o swoje ulubione hobby z obiektywem w roli głównej. Ale też i zaciekawił ją wątek swojej specjalnej roli o jakiej wspomniała Lamia.

- Jak chyba widać, nie mam nic przeciwko nagrywaniu. Ale właśnie jak jakiś specjalny numerek to też wolałabym wiedzieć by się odpowiednio przygotować. - Tasha nie miała oporów przed pracą kamery ale wątek specjalnej roli Eve też ją zaciekawił z zawodowego punktu widzenia.

- Weźmiemy pokój z łazienką, nikt nie przyjedzie tam prosto z Frontu, bez obaw - sierżant zaciągnęła się papierosem, po czym machnęła ręką zrezygnowana.

- Miała być niespodzianka, trudno. - podniosła dłonie i rozłożyła je układając tak, że jej kciuki i palce wskazujące zrobiły kwadrat niby obiektywu, w którym znalazły się dwie blondynki - Widzę was w niedzielę na stole, tyłem do siebie, ze wspólnym kawałkiem gumy w tych ślicznych tyłeczkach - ruchem brody pokazała na zabawkę Diane - Innym niż ten, obustronnym. Pyszczki będziecie miały wolne, zobaczymy co i kogo tam dostaniecie - wyjaśniła pokrótce, wsadzając peta między wargi - Może na koniec każdy skończy ci na twarzy, jest taka opcja. Albo na cyckach. Ich wybór i jak mówiłam, bez obaw. Weźmiemy pokój z łazienką.

- Finisz na twarz albo cyckach? Tak jak lubię. A pomysł przyznam bardzo mi się podoba. Lubię takie akcję. W takim razie bardzo chętnie przyjadę w tą niedzielę i zostanę ile będzie trzeba. - Tasha z uznaniem skinęła głową scenarzystce i uniosła szklankę w winem do toastu za tą imprezę. Pozostałe dziewczyny też ochoczo go wypiły.

- No! Spuszczanie się na twarz i cycki jest super! Kamera to uwielbia! Ja zresztą też. Mówiłam wam, że Lamia ma zawsze genialne pomysły! - Eve była tak zachwycona tym scenariuszem, że aż poderwała się z podłogi, przysiadła na oparciu fotela swojej kumpeli i ją uściskała gorąco za te genialne pomysły.

- To będziecie miały kuperki zajęte? To kogo ja będę zapinać? - Indianka zareagowała jako jedyna trochę mniej radośnie niż blondynki.

- Ale jeśli dobrze rozumiem to tylko tak na start. Potem pewnie i tak wszystko się rozsypie i będzie każdy z każdym albo prawie. - Tasha pozwoliła sobie na tą uwagę wskazując palcem na ten punkt.

- A no, chyba, że tak. Jak tak to dobra. Zapnę was obie! - gangerka roześmiała się wesoło widząc, że ulubiona zabawa jednak jej nie ominie.

- Ale może zmówcie dwa pokoje. Ten motyw ze stołem jest świetny jestem jak najbardziej za. Ale to trochę jak i na scenie, trzeba zachować trochę magii widowiska. Więc dobrze aby widzowie przyszli jak my już będziemy przygotowane na scenie. Bo jak będą przy tym jak dopiero gramolimy się na tym stole i ustawiamy to psuje to cały efekt. A z drugiej strony czekać nie wiadomo ile na stole to też niewygodne, męczące i frustrujące. - tancerka zwróciła uwagę zapewne ze względu na swoje doświadczenie w podobnych scenariuszach
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline  
Stary 07-07-2019, 16:39   #109
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
- Faktycznie, zrobiłoby się niewygodnie. - saper zmrużyła oczy, przekrzywiając głowę w bok i sapnęła - Mają tam dwupokojowe lokum do wynajęcia? Coś jak pokój z aneksem jadalnym, który oddzieli się kotarą albo coś. Wtedy mamy część z kanapami, łóżkami czy czym tam potrzeba. Dywany też są spoko. Jest i część ze stołem, nasza scena. Poczekają aż sie przygotujemy, wtedy się odsłoni kotarę, jak na scenie. Po wszystkim wrócimy na wygodny teren… - popatrzyła pytająco na tancerkę jako tą najbardziej obeznaną.

- No z kotarami w poprzek pokoju to nie kojarzę. Ale powinni mieć pokoje rodzinne. Wiecie takie połączone drzwiami jak kiedyś wynajmowały rodzinki i rodzice spali w jednym a pociechy w drugim pokoju ale mieli drzwi, żeby nikt nie musiał wychodzić na korytarz jak coś chce. To takie coś powinni mieć to pytajcie wtedy o pokoje rodzinne albo łączone. - Tasha zaczęła mówić niezbyt pewnie o tej kotarze ale gdy doszła do znajomych tematów to nabrała płynności.

- Na tyle osob i całą noc imprezy to chyba i tak lepiej wynająć dwa pokoje. Jeden taki gospodarczy na te nasze rzeczy i różne takie. To taki łączony pokój chyba byłby idealny. - Eve pokiwała blond główką do drugiej blondynki zgadzając się na jej pomysł.

- A właściwie to kto ma być na tej imprezie? Nasza czwórka, tych trzech kolesi i ktoś jeszcze? - Diane zaciekawiło coś innego co do tej niedzielnej imprezy.

Pokój rodzinny brzmiał jak idealne rozwiązanie, saper pokiwała głową na zgodę. Tak, nada się do tego co planowały… w nocnym klubie, z nagą prostytutko-tancerką tuż obok na dywanie. Bez dwóch zdań klimatycznie wpasowały się w przyszłą imprezę.

- Czterech kolesi. Steve, Cichy, Dingo i Don. Z dziewczyn nasza czwórka, Madi, Val… możliwe że Sonia, jeszcze nie znasz - popatrzyła na Indiankę wesoło - Ale poznasz. Szkoda że Betty raczej nie da się namówić, mogłaby pojechać choćby popatrzeć i potrzymać na Val nogi… obie byłyby zadowolone.

- O, jeszcze jakaś Sonia? - Indianka uniosła brwi słysząc nowe dla siebie imię.

- Fajna, jest kelnerką w “Honolulu”, kumpela Val. Lamia mówiła, że Val ostatnio ją testowała stopą i wyszło bardzo fajnie. No i była chętna aby podpiąć się pod imprezę tylko wtedy nie mogła bo była w pracy. Właśnie, może ją się uda zamówić by nas obsługiwała? Jakby nie dostała wolnego na wieczór. To by była z nami i tak i tak. - Eve pośpieszyła z wyjaśnieniem i siedząc na poręczu fotela Lamii głaskała ją czule po włosach całując je od czasu do czasu.

- To spora impreza się szykuje. - Tasha pokiwała głową na chyba też coraz przyjaźniejszym okiem zerkając na tą przyszłą imprezę.

- A z Betty może jednak? Będziemy przecież wszystkie widzieć się w niedzielę. Może jak zobaczy co się kroi to się zgodzi? Jak chcesz to do niej zagdam. I tak mam na nią ochotę mam nadzieję, że będę miała z nią przyjemność w niedzielę. Jest taka władcza i w ogóle robi czad nawet jak niby nic nie mówi i nie robi. Nie wiem jak ona to robi ale działa. Myślisz, że zgodziłaby się mnie puknąć w niedzielę? Albo dać sobie coś zalczyć ustnie chociaż? - dziennikarka trochę popłynęła na tle tej dyskusji o nadchodzącej niedzieli. Diane roześmiała się cicho słysząc jakie marzenia względem okularnicy ma krótkowłosa blondyna.

- Zagadamy do niej we dwie, weźmiemy w krzyżowy ogień. W końcu się złamie i pójdzie z nami. Jako widz przedstawienia, nie aktor… też bym chciała aby z nami poleciała. Głupio tak, gdy zostaje w domu, a my wypadamy. Ciągle i ciągle - mruknęła dość smutno, potrząsając głową - Ktoś w końcu musi ją wielbić i usługiwać. Jeśli się zgodzi, wtedy na pewno ktoś będzie musiał się nią zająć lingwistycznie, a nikt nie ma takich skilli jak ty - posłała Eve całusa, pociągając z butelki - Wiesz Tash, jak chcesz kogoś zaprosić od siebie, nie krępuj się. Im nas więcej, tym weselej.

Eve rozpromieniła się słysząc komplement o swoich talentach lingwistycznych. Chętnie i mocno oddała pocałunek rozpromieniona pozytywną energią. - Zobaczysz, ona cię bardzo lubi to na pewno się zgodzi. Najwyżej wcześniej skończymy albo pojedzie do domu. Zresztą od 20-tej do północy to całkiem sporo czasu. Chłopaki też pewnie nie będą siedzieć do rana jak mają na rano. Może uwiniemy się gdzieś do północy to załatwimy co trzeba i wszyscy będą szczęśliwi? Bo mi się wydaje, że Betty nie jeździ z nami wieczorami bo ma na rano do pracy. I cały dzień na nogach potem. Ale może teraz się zgodzi? - tryskająca energią i pozytywnym nastawieniem fotograf wydawała się być dobrej myśli.

- Nie mogę wam tego obiecać ale będę miała na uwadze. Ale przyznam, że zwykle nie mieszamy spraw służbowych z prywatnymi a gdyby szef się dowiedział, mógłby uznać, że któraś z nas robi coś na boku a to by się źle skończyło. - Tasha skinęła głową ale mówiła jakby nie napalała się na to, że uda jej się zabrać na niedzielny wypad kogoś jeszcze.

- Dowie się, jeśli mu powiesz. Od nas nikt nie puści pary, też nam zależy na dyskrecji - sierżant uśmiechnęła się uspokajająco - Przecież możecie na wolnym chodzić do klubu i bawić się po swojemu, no nie? Zadbamy o to abyście razem nie przyjechały, ani nie weszły do Honolulu w tym samym czasie… tak, trzeba zabrać Betty - popatrzyła na fotograf poważnie - I znaleźć co Amy, aby nie siedziała sama. Skoro jutro Jack nam pomaga z agregatem, napomkniemy mu o tym żeby ją zabrał do siebie na noc. filmy pooglądać, albo co tam robią nieśmiali młodzi ludzie.

- Ano tak, Amy… No tak, trzeba coś jej wymyślić… - Eve zamyśliła się kiwając powoli głową myśląc nad tym aspektem niedzielnego wieczoru.

- Dajcie spokój, przecież to dorosła laska. Co? Jednego wieczoru sama nie przesiedzi w takiej hacjendzie? Albo niech nawet zaprosi tego swojego fagasa to sami sobie znajdą zajęcie a my im będziemy tylko przeszkadzać. - Di prychnęła pogardliwie na takie problemy co to mają kłopot spędzić w cieplarnianych warunkach jeden wieczór samemu.

- No nie chcę się nad tym rozgadywać ale szef ma swoje sposoby. Ale może coś się uda. Niemniej raczej pewnie przyjadę sama. No z ochroniarzem ale on mnie zawsze przywozi i odwozi. - striptizerka chyba nie chciała mówić zdecydowanego “nie” ale też nie liczyła na zbyt wielkie szanse sukcesu w tej dziedzinie.

- Amy jest… specyficzna - w jednej chwili Mazzi spoważniała, zwracając się do Diane - widziałaś jej twarz, dużo przeszła ostatnio. Zbyt dużo jak na taką delikatną dziewczynę. Jest… inna niż my, jak młodsza siostra. My się bawimy, ona też coś dostaje. Oddział trzyma się razem. - dokończyła butelkę i odstawiła ją na ziemię - Dobra, odbierzemy cię od pingwina i oddamy mu ciebie rano, pasuje? - spytała Tashy, wstając z fotela i łapiąc smartfona.

Diane uniosła dłonie w geście, że nie szuka zwady ani problemu i zostawia tą sprawę bardziej obytym w temacie. - Pasuje. - Tasha za to zgodziła się chętnie na propozycję Lamii i zabujała w większości już pustą szklanką. - To co? Zaczynamy drugą turę zabawy? To na co kto ma ochotę ze mną? - tancerka z kuszącym uśmiechem odstawiła szklankę na stół i rozłożyła rączki dając znać, że jest jak najbardziej dyspozycyjna i skora do wszelakiej współpracy. Pozostałe dziewczyny też się roześmiały, nieco chrapliwymi i podszytymi odradzającym się podnieceniem emocjami.



[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=gn9C1vKd7Gc[/MEDIA]

Podróż po ciemku nie miała w sobie nic pociągającego. Za oknem samochodu Eve panowała czarna noc, mijane budynki straszyły czarnymi oknami, nawet te zamieszkałe. Mokry asfalt uciekał spod kół, silnik mruczał pod wysłużoną maską, a wewnątrz bryki nastrój panował odwrotny do przygnębiającej okolicy. Spotkanie z Tashą mimo że mocno nadwyrężyło portfel, było tego absolutnie warte. Trzy przyjaciółki raz jeszcze przeżywały wspólną zabawę, przeglądały zdjęcia i puszczały fragmenty filmików, aż miasto za ich plecami stało się równie czarne, jak droga przed nimi. Jednostka Boltów znajdowała się poza granicami Sioux, przy starych basenach… i tyle z teorii.

- Zobaczycie, nie zajmie długo. - Mazzi nadawała do towarzyszek, popalając papierosa i udając, że trzymana na kolanach torba słodyczy nie jest miętolona nerwowo przez jej palce - Pojedziemy na bramę, zagadamy wartę i zobaczymy. Jest opcja że nie ma go tutaj, tylko na misji. Wtedy zjemy paczkę w drodze powrotnej do Betty. W końcu rano trzeba wstać… ale jeśli jest chyba się ucieszy. Jeśli nie… - westchnęła cicho - Jeśli nie, przynajmniej zaniesie chłopakom coś dobrego na śniadanie.

- No dobra, jestem mi tak dobrze, że zgadzam się na wszystko. Zwłaszcza ustami. - Eve wyglądała trochę jakby było jej po tym wieczorze w “Neo” tak dobrze, że najchętniej poszła by zaraz spać. Ale też nie chciała odmawiać swojej kumpeli.

- Nie śpij. Ja ci zaraz mogę coś dać w te twoje usta jeśli jeszcze ci mało. - Diane pochyliła się w przerwie między przednimi siedzeniami zagadując wesoło do kierowcy.

- Coś w usta? Coś ciepłego? No to dawaj co tam masz. Bo jak zasnę to dopiero się narobi. - blondynka za kierownicą brała wszystko żartem ale chyba nie do końca był to żatr. No ale motocyklistka nie rzucała słów na wiatr i zaczęła wodzić palcami po jej twarzy i ustach. Co blondyna przyjęła całkiem chętnie.

- Cholera to gdzie to jest? Gdzieś za miastem? Daleko? - gangerka zorientowała się, że wyjeżdżają z miasta. A po nocy to wyglądało jakby wyjeżdżały na Pustkowia. I to w środku nocy. Co zazwyczaj ludziom nie kojarzyło się z niczym przyjemnym ani bezpiecznym.

- Trochę. Znaczy nie. W dzień pewnie byłoby widać. Cholera sfrajerzyłam się z tym wyjazdem. - fotograf za kółkiem miała minę trochę niepewną. Tak samo jak Lamia widziała już u niej kilka razy zwłaszcza przy wyborze drogi, gdzie skręcić i czy dobrze jadą.

- Dlaczego? - zainteresowała się gangerka nadal opierając się pośrodku przednich siedzeniach.

- No ostatnio jak mnie Lamia prosiła by ją gdzieś podrzucić, swoją drogą właśnie do was, do Mason, to zawarłyśmy taki korzystny, zwłaszcza dla mnie, deal. A teraz zgodziłam się tak za frajer jechać w tą ciemną noc. - westchnęła blondynka jakby właśnie uzmysłowił sobie, że nie była teraz tak cwana jak ostatnio.

- A jaki to deal? - zapytała zaciekawiona Indianka zerkając na dwie kobiety w garniturach siedzące z przodu.

- A to niech Lamia powie. - Eve wskazała kciukiem na siedzącą obok pasażerkę więc Di popatrzyła na nią czekając na jakieś wyjaśnienia.

- Daj spokój Eve, wynagrodzę ci to - sierżant westchnęła, przecierając oczy bo też czuła się wymęczona. Mimo tego uśmiechnęła się ciepło, kładąc dłoń na kolanie kierowcy - Poprzednio bulilam za paliwo, hotel, żarcie i atrakcje, dodatkowo zapewniając rozrywki w czasie wolnym, a dodatkowo materiał do nagrań. Przecież nie mogło chodzić tylko o sympatię, no nie? Wszystko ma swoją cenę. Teraz nie wiem… co zrekompensuje taki wypad w ciemną, głuchą noc? Kolacja? Nieee… zbyt proste. Myślę - parsknęła - że coś wymyślę, bez obaw. Nie wyjdziesz na tym stratna.

- Naprawdę? - Di po wysłuchaniu jednej wersji popatrzyłą teraz na drugie siedzenie czekając na reakcję drugiej strony.

- No daj spokój Lamia, i tak bym z tobą pojechała nawet bez paliwa i hotelu. Musiałam się trochę podroczyć. Teraz też przecież nie o paliwo mi chodzi. - blondyna machnęła ręką i na dowód o co jej chodzi przesunęła dłoń pasażerki bliżej cieplutkiego zakątka jaki tworzyło zwieńczenie jej ud.

- A o co? - motocyklistka zapytała nadal zaciekawiona tymi wyznaniami jej obydwu kumpel.

- No o te nagrywanie. Jej jak cudownie wyszło! Jutro zacznę to kleić dlatego mnie nie będzie. No i muszę zobaczyć, trzy dni mnie nie było nie wiem co tam się urodziło w tym czasie. I mam trochę zaległej roboty. Dlatego no jutro i w sobotę chyba mnie nie będzie. Ale śmiało przyjeżdżajcie z Krótkim w sobotę na noc! Zapraszam serdecznie! - Eve widocznie bardzo miło wspominała ten filmik jaki z Lamią nagrały na bezimiennej stacji benzynowej w drodze do Madison gdy złapał je grad. Trochę zmartwiła się gdy mówiła o czekających ją zajęciach i niepewności co zastanie po powrocie ale na koniec znów rozpromieniła się gdy zapraszała swoją kumpelę i jej “tylko kolegę” na sobotnią noc.

- A to w takim razie co byś chciała za tą jazdę teraz? Jeśli nie kolację to co? - Indianka pochyliła się bliżej siedzenia kierowcy trochę ściszając głos jakby chciała poznać jakąś tajemnicę. A blondyna łyknęła na całego bo zamilkła i zaczęła się naprawdę zastanawiać.

- Wiem! - zawołała nagle radośnie uderzając w kierownicę. Popatrzyła triumfalnie w bok na Lamię, trochę w tył na Diane aby się nacieszyć tą chwilą. - Strasznie mi się spodobało być waszą dziwką. To może w sobotę jak będziemy wszyscy razem we czwórkę to zostanę waszą dziwką do rana? Co myślicie? W Mason nam się chyba sprawdziło prawda? To jak? Zgodziłybyście się? Ja was zawiozę teraz do tych koszar a w zamian w sobotę do rana będę waszą dziwką? Co wy na to? - Eve miała minkę jakby wymyśliła jakiś w swoim mniemaniu genialny plan i teraz czekała aż kumpele zareagują tak samo entuzjastycznie jak ona.

I weź takiej odmów, gdy tak ładnie prosiła, robiąc te błyszczące oczka małego szczeniaka widzącego przysmak tylko i wyłącznie dla niego. Sierżant westchnęła przeciągle, zerkając z zastanowieniem na Indiankę.

- Wiesz Eve… naprawdę doceniam twój zapał. Tylko nie wiem, naprawdę nie wiem - przyprała smutny ton głosu, dla kontrastu palcami zadomowiła się w ciepłym, mokrym pęknięciu między nogami kierowcy. Głaskała sznureczek od kulek, poruszając nimi w rytm wypowiadanych słów - Dla mnie brzmi całkiem obiecująco. Cooo praaawda… trzeba będzie popracować nad zapałem, bo leniwa dziwka z ciebie, ale jestem gotowa ci w tym pomóc. Di, a ty?

- O tak, to prawda, strasznie się rozleniwiłam ostatnimi czasy. - Eve pokiwała głową mocno zaciskając swoje pełne usta. A na uda wyszedł jej jakiś dziwny skurcz przez co na chwilę mocno ścisnęła udami dłoń kumpeli jaka w niej gościła, jęcząc przy tym cichutko i trochę się przygarbiając na chwilę. Ale zaraz rozwarła uda tak szeroko jak tylko się dało kierowcy. Czyli właściwie niezbyt. - A ty Di? Poszłabyś na taki układ? - fotograf zapytała siedzącej nieco z tyłu Indianki.

- Ja? - dziewczyna w skórzanej, naćwiekowanej kurtce nachyliła się do przodu jeszcze bardziej jakby chciała sobie dokładniej obejrzeć kierowcę bo dawno albo w ogóle jej nie widziała. - Ja myślę, że biednej Lami przyda się pomoc w obrabianiu takiej leniwej dziwki. Widziałaś Tashę? To jest dobra dziwka! Cholera pierwszorzędna! - Di chyba starała się naśladować styl Lamii ale gdy przypomniała sobie o gwieździe “Neo” aż zakrzyknęła z zachwytu.

- To prawda. Sama prawda. No ja nie jestem Tasha ale obiecuję się poprawić i postarać. To zgodzicie się? Mam coś dla was przygotować? O! Mam trochę kostiumów do zdjęć. Mogę się przebrać jak chcecie. Chcecie jakiś konkretny kostium? Bo może mam albo da się załatwić. No chyba, że wolicie tak naturalnie, po domowemu. - Eve senność zdecydowanie minęła i teraz wydawała się radosna i pogodna, gotowa do wszelkiej współpracy teraz i tą sobotnią noc na jaką się umawiały. Zupełnie jakby wcale nie jechały przez jakieś nocne Pustkowia.

Mazzi zamyśliła się, miętoląc torbę ze słodyczami i zawiesiła wzrok na szybie. Przed oczami migały jej urywki wieczoru z Tashą, papier szeleścił w palcach.
- Umyj się dokładnie i przygotuj - powiedziała zamyślona, nie przestając się bawić ciałem fotograf - Coś do jedzenia, na zimno. Zjemy sobie kolację… - zrobiła przerwę, aby dodać poważnym głosem - Z ciebie. Będziesz naszym stołem i talerzem. Po posiłku cię dokładnie wyczyścimy, założymy obrożę i zaczniemy tresurę. Sama niestety sobie nie poradzę… dobrze że jesteś Di, razem chyba damy radę - uśmiechnęła się pod nosem.

- O! Ze mnie!? Ale czad! No tego to jeszcze nie próbowałam! Rany, Lamia, jesteś super! Jesteś najlepszą dziewczyną na świecie! - Eve wytrysnęła entuzjazmem na ten pomysł jak gejzer. Pod wpływem impulsu objęła naglę szyję pasażerki, przysunęła ją do siebie i trochę na ślepo pocałowała ją w policzek. Potem puściła ją i roześmiała się już uradowana na ten sobotni wieczór.

- To cię skosztujemy a potem będziesz do rana naszą dziwką? I będziemy cię tresować i będziesz robić co ci każemy? - Indianka zerkała z tylnego siedzenia zafascynowana całą tą sceną. Patrzyła najpierw na pasażerkę a potem na kierowcę jakby nie mogła uwierzyć w to co się rozgrywa na ich oczach.

- O tak! Będzie super! Wiesz jak Lamia świetnie umie tresować brudne, leniwe dziwki? No po prostu mucha nie siada! A jeszcze jak będziesz ty i Steve to już w ogóle! I jej! Będę waszą kolacją! No tego to jeszcze nie przerabiałam! Chociaż robiłam ze dwa razy zdjęcia takim laskom ale sama nigdy nie próbowałam! - Eve nawijała jak nawiedzona i niesiona nową falą pobudzenia i podniecenia. Śmiała się i cieszyła nie mogąc się doczekać tej sobotniej nocy. Lamia zaś na palcach czuła, że rzeczywiście jej ciało zareagowało całościowo na tą sobotnią imprezę jaka im się właśnie kroiła.

- Widziałam filmik ze stacji to coś chyba kojarzę. To będzie coś w ten deseń? - motocyklistka spojrzała w na drugą siedzącą z przodu kobietę.

- Ano tak! Widziałaś filmik ze stacji! Właśnie, jutro go będę obrabiać dlatego mnie nie będzie. A muszę jeszcze do redakcji podjechać. No ale do soboty wieczór już wszystko powinno być gotowe na wasz przyjazd. Aha, tylko ktoś by mnie musiał przybrać tymi przekąskami… - krótkowlosa blondyna roześmiała się trajkocząc bez wytchnienia gdy pomysł kumpeli, przyjaciółki i dziewczyny tak bardzo wstrzelił się w jej gusta.

- No ja cię mogę przybrać. I tak chyba śpię u ciebie z tego co słyszałam. - gangerka znalazła rozwiązanie tego problemu od ręki a kierowca radośnie pokiwała głową na zgodę. Ale obie chyba czekały na więcej detali od strony pomysłodawczyni co do tej sobotniej nocki.

- Bita śmietana i truskawki… a nie, nie sezon na truskawki, ale jabłka! - Mazzi też wygląda na zachwyconą. Gadała szybko, rzucając spojrzeniem od Indianki do fotograf - Dużo jabłek, cynamon, syrop klonowy… kolacja na słodko. Czekolada, ale starta, nie płynna bo jeszcze poparzymy talerz. Chyba że uda się wam zorganizować lody. Lody i owoce, kurde, niech już będzie ta sobota - zachichotała jak mała dziewczynka - Będzie dobra zabawa, nawet j… jak Steve jednak zrejteruje i jednak stwierdzi, że ma inne zajęcia. - machnęła ręką, udając że jej to wcale nie rusza, nic a nic - Wóda też się przyda, jakaś łycha czy co. Na szampana chyba nie ma co liczyć, szkoda. Bąbelki to zawsze dużo frajdy.

- Szampan? No może być trudno. Trochę mało czasu. Ale alk na pewno się znajdzie. I kamery! Ustawię kamery aby się wszystko nagrało! Ale będzie kino! - Eve też zacierała ręce z uciechy na tą imprezę która właściwie skręcała się nie wiadomo jak, kiedy i z czego a już wyglądała, że żal było ją odpuścić.

- Widzę, że z wami dwiema to się człowiek nie ma czasu nudzić. - gangerka na tylnym siedzeniu roześmiała się też dając się ponieść tej euforii.

- Będzie super. O! To tam! Tam gdzie te światła! - Eve pokiwała głową ale nagle krzyknęła wskazując na odległe światła gdzieś przy drodze. No to już prawie dojechały.

- A w ogóle to gdzie my właściwie jedziemy? Co tam jest? - Diane zmrużyła oczy jakby chciała dojrzeć coś więcej no ale w tych ciemnościach i nocy było to mało realne. Widać było coś większego jak jakiś kompleks czy fabryka sądząc po ilości świateł.

- To już, dojechałyśmy? - saper naraz straciła werwę, za to ponowiła skubanie papierowej torebki. Rzucała zaniepokojonym wzrokiem za okno, jakby wśród ciemności dostrzec się dało co dzieje się tam, gdzie światła. Odkaszlnęła słysząc pytanie Indianki.

- To jednostka wojskowa, koszary oddziału specjalnego… Thunderbolts, komandosów - odpowiedziała neutralnie, poprawiając włosy i patrząc w lusterku czy nie rozmazała makijażu - Jeśli mamy farta w środku jest Steve… zwykle go posyłają w teren w tygodniu, jedyna szansa złapać go poza weekendem to wieczór. O ile nie dali mu misji w terenie, ani nie siedzi w sztabie, czy gdzie tam przesiaduje jak kibluje na terenie - mruknęła patrząc na papierówkę ze słodyczami.

- Thunderboltsów? Komandosów? Znaczy się trepów? - motocyklistka nieco pochyliła głowę jakby chciała zajrzeć w oczy pasażerki a wymówiła te trepowe nazwy jakby należały go jakiegoś gorszego gatunku ludzi.

- Oj, Di, Steve jest całkiem fajny. Szkoda, że wtedy jak robiłam w pokoju laskę jego chłopakom to go nie było. Albo jakbym została na dole to bym też mogła i jemu zrobić wtedy w klubie. No ale wtedy nie zrobiłabym laski jego chłopakom a fajny filmik wyszedł… - Eve wzięła w obronę nieobecnego komandosa no ale trochę się zapętliła w tych wiecznych dylematach oralnych jakie często jej sie zdarzały.

- No ale jak trepy to w ogóle wpuszczą nas tam? Jest środek nocy. - motocyklistka machnęła reką na te wyjaśnienia i zagaiła o coś innego.

- No nie wiem. Tam w Mason to mnie nie wpuścili. A tutaj to nie wiem. Może być zamknięte. Ale chyba przy bramie powinien ktoś być. Lamia, właściwie to jak to mamy załatwić? - kierowca też trochę została zbita z tropu tą uwagą tylnej pasażerki. W końcu był środek nocy co raczej nie sprzyjało godzinom otwarcia czy przyjmowania gości. A były coraz bliżej już dało się poznać ogrodzenie i poszczególne latarnie uliczne czy coś podobnego. I wieżyczki strażnicze.

- Spróbujemy przy bramie, zagadamy wartownika. Damy mu łapówkę, zbajerujemy żeby zadzwonił albo skontaktował się z kimś wewnatrz koszarów. Dał cynę Krótkiemu żeby się kopnął, można zagadać że sprawa rodzinna czy coś. Byle się ruszył… mam nadzieję, że tam jest - westchnęła, humor jej siadł - I że będzie chciał podejść do płota. Nie… nie wiem, mówić mu… co mu powiedzieć jak się spyta po co mu dupę zawracam? Byłyśmy w okolicy i postanowiłyśmy wpaść? Przecież jak powiem, że się stęsk… no że trochę o nim myślałam. Nie że ciągle, ale tak czasem… - sapnęła zrezygnowana - To chyba nie był najlepszy pomysł.

- Ja mogę do niego zagadać. Powiem, że na spontanie wymyśliłyśmy sobotnią imprezę. Właściwie to tak było. No i czy się zgadza wziąć w niej udział. Nie peniaj Lamia jak jest to wyjdzie. A jak nie to chyba nie masz co sobie nim głowy zawracać. - Eve czule pogłaskała palcami policzek kumpeli ale zaraz przestała bo już musiała zwolnić aby wjechać na przykoszarowy parking.

- A ja mam iść? Ja za trepami nie przepadam. Oni za mną też nie. - Indianka nie była widocznie przekonana co do potrzeby integracji z trepami.

- Oj, no chodź z nami no. Musimy pomóc Lamii. No i przecież Steve też pewnie będzie w sobotę to co? Nie chcesz go zobaczyć? - kierowca zgasiła silnik więc mogła się swobodniej odwrócić do pasażerki.

- Damy radę dziewczyny, głowa do góry! - Eve złapała za brodę i pocałowała szbko w usta najpierw jedną a potem drugą pasażerkę. Po czym otworzyła drzwi i wysiadła.

- Dobra co mi tam. Najwyżej wrócę do samochodu. - gangerka dała się chociaż częściowo przekonać i też wysiadła. Na parkingu stało trochę samochodów ale wszystkie były puste i ciemne. A do głównej bramy było z kilkadziesiąt kroków. System zabezpieczeń był podobny jak Lamia widziała w swojej macierzystej jednostce w Macon. Betonowe barykady przed bramą, rów przeciwczołgowy, zasieki z drutu kolczastego, wbite w ziemię pręty, szyny i kolce, wieżyczki strażnicze, lampy na słupach, szperacze na wieżyczkach. No tak, wyglądało to całkiem poważnie i zalatywało jak nie wojskiem to jakimś więzieniem. Do głównej bramy miały z kilkadziesiąt metrów raczej pustego parkingu.

- Spokojnie, na luzie. Bez podejrzanych ruchów - Mazzi ruszyła na sztywnych nogach prosto pod bramę. Zachodziły nocą pod jednostkę wojskową specjalsów, robienie głupot nie było mądrym posunięciem. Obecność dziewczyn dodawała otuchy. Tak, Eve miała rację. W razie czego przecież zawsze mogą się odwrócić i odejść, olać Krótkiego i bawić się dalej… gdyby to było takie proste - Uśmiechamy się i robimy dobre wrażenie. Oby nie trafiło na służbistów przy bramie… ale nocki zwykle obstawiają koty. Żaden szanujący się trep od kaprala w górę nie robi nocnych wart, jak może w tym czasie pospać. Więc szeregowcy, najwyżej starsi szeregowcy. Damy radę… i zawsze można im pokazać cycki.

Dziewczyny roześmiały się i ruszyły z Lamią ramię w ramię. Trochę wyglądały jak z innej bajko bo dwie wspólniczki były ubrane w garnitury a motocyklistka właśnie jak motocyklistka. Chociaż w skórzanej spódniczce zamiast spodni. Podeszły do budki strażniczej wielkości dawnego kiosku i tam ujrzały twarz młodego kapsla po drugiej stronie zakratowanej szyby. I jeszcze dwóch innych którzy zerkali ciekawie na trójkę nocnych gości.

- Coś się stało dziewczyny? - kapral zagaił patrząc na nie jakby spodziewał się, że o drogę będą pytać albo silnik im się zepsuł. Wszyscy trzej wyglądali na zaskoczonych i zaciekawionych tym nocnym najściem. Z bliska Lamia dojrzała, że prawie trafiła. Kapral, starszy i zwykły szeregowy.

Ciekawe co biedak przeskrobał, że go wrzucili na nocną wartę… cokolwiek by to nie było, pierwsze wrażenie chyba wypadło nienajgorsze. Żaden z trójki żołnierzy nie chwycił za broń, zamiast tego lampili się przez szybę na oponentki.

- Czołem chłopaki - saper uśmiechnęła się uroczo, machając im ręką i zaraz przyciągnęła do siebie dziewczyny bo w kupie raźniej - Stało się… a raczej może stać, jeśli nam nie pomożecie - zrobiła smutną minę stojącego w deszczu basseta - Widzicie… chciałyśmy was prosić o jedną drobnostkę. Szukamy kapitana Stevena Meyersa, stacjonuje tu z oddziałem. Musimy z nim pilnie pogadać, tak… wiem. Jest bardzo późno, ale sprawa jest dość gardłowa. Pomożecie nam? Dla was to drobnostka, spytać na rejonach… a nam to życie uratuje, a z pewnością pomoże dziś spokojniej spać. - na blacie przed szybą wylądowała butelka wysokoprocentowej argumentacji - Specjalnie przyjechałyśmy z miasta… i tak ładnie prosimy, prawda dziewczyny?

- Steve Mayers? Kapitan? Mam w środku nocy obudzić kapitana? - kapral popatrzył po sobie z resztą żołnierzy sprawdzając czy usłyszeli to samo. Zerknął na butelkę która przykuwała ich uwagę no ale była mowa o kapitanie. Dla kaprala był to niewyobrażalnie odległy poziom. W końcu kapral zwykle przyjmował rozkazy od sierżanta. Już z porucznikiem w plutonie to raczej rzadko miał przyjemność. W końcu porucznik musiał zarządzać całym plutonem, koordynować akcje z innymi plutonami i jeszcze ze sztabem kompanii więc był zbyt zajętą osobą by zawracać sobie głowę jakimś kapralem. Od tego miał sierżanta. No a kapitan to tak jak porucznik tylko o szczebel wyżej. Zwykle w plutonie rzadko się pokazywał a jak już gadał to z porucznikiem. A teraz tutaj była mowa, że taki biedny kapsel czy kot ma zasuwać w środku nocy i obudzić pana kapitana bo… no właśnie bo co? Bo jakieś trzy laski z cywilbandy tego chciały? Nawet butelka alkoholu wydawała się słabą zapłatą za takie ryzyko.

- No wiecie dziewczyny ale godziny otwarcia zaczynają się od 7 rano. A no w ogóle kim jesteście? Co to za sprawa do kapitana Mayersa? - Lamia wyczuła, że chyba wojakom szkoda było je spławiać. Więc nie kazali im spadać od ręki. No ale też grali ostrożnie nie chcąc się narazić na gniew kapitana. I kapral mówił jakby wiedział o jakiego oficera chodzi bo jakoś nie dopytywał się o to.

- Wiem że to dziwne chłopaki, bez stresu. Nie będzie zły za pobudkę, już się o to postaram. Jeszcze wam podziękuje że nie musi czekać do soboty - saper zaśmiała się figlarnie i oparła się o blat przed okienkiem - Wiem jak to działa, rano go nie złapiemy. Ja to wiem, wy też… pewnie wezwą go na odprawę, a potem wyślą w teren z kolejnym zadaniem, albo wezwą na górę żeby coś ustalać… noc to jedyny moment żeby jako tako na spokojnie móc się złapać poza weekendem - znów zrobiła smutną minę - Sprawę mam ja, moje kumpele robią za skrzydłowe. Trochę się jeszcze tu gubię, a bardzo… - westchnęła - Muszę z nim pogadać, zobaczyć że jest cały. Znamy się, wróciłam dopiero do miasta i… oj no wiecie - przewróciła oczami - Za wami wasze laski nie tęsknią?

- To jesteś jego dziewczyną? - kapral zapytał mrużąc powieki. No gdyby chodziło o jakąś oficjalną partnerkę no to jeszcze jakoś wyglądało to jeszcze jako tako niż całkiem obce, bezimienne laski w środku nocy.

- Właściwie to ona jest jej dziewczyną a ten kapitan to tylko kolega z wojska. - Indianka wtrąciła się wskazując na stojącą po drugiej stronie Lamii blondynkę w garniaku. To jednak już spowodowało kompletne zamieszanie i zmieszanie na trzech wojskowych twarzach.

- Ona żartuje! Di, przestań gadać takie głupoty! - Eve trzepnęła ramię obite skórzaną kurtką fukając na indiańską kumpelę. Ta roześmiała się więc całość chyba wyszła jak żart a przynajmniej tak to chyba odebrali wojskowi w stróżówce bo pokiwali głowami uśmiechając się nieco niepewnie.

- A to jak się nazywasz? - kapral wrócił rozmową do Lamii jako do głównego powodu tej trzyosobowej wizyty.

- Starsza sierż… Lamia. Po prostu Lamia. Mazzi - saper ugryzła się w język i też sprzedała kuksańca Indiance. Co z tego że cały czas powtarza o koledze z roboty? Sama się w tym gubiła, ktoś z zewnątrz tym bardziej mógł się zaplątać.
- Słuchajcie, jest późno i zimno. Dziewczyny poczekałyby z wami, gdy ja będę gadać ze Stevem… to nie zajmie długo. Nie dajcie się prosić, no. Cały tydzień go nie widziałam…

- Lamia Mazzi? No trudno, musicie poczekać. Młody leć na rejon i powiedz panu kapitanowi, że Lamia Mazzi stoi przy bramie i chce się z nim widzieć. No leć! - kapral rozłożył ręcę na znak, że niewiele zdziała przeciw procedurom i regulaminowi ale wysłał szeregowca gdzieś w ciemny mrok nocy. Ten szczerze mówiąc nie miał zbyt szczęśliwej miny zupełnie jakby mu polecono zostać posłańcem złych wieści. Ale jak to w wojsku, skinął głową i poleciał rozkaz wykonać.

- To co teraz? Czekamy? - Diane zapytała trochę jakby swoje kumpele a trochę wojaków wewnątrz budki. Kapral pokiwał głową twierdząco więc zostawało im poczekać.

Mogła czekać i do rana, byle okazało się że Krótki kisi tyłek w koszarach i nie wkurwi się za zawracanie mu gitary przed pobudką. Niby sytuacja się rozwiązała, kot poleciał szukać przełożonego, ale Lamia nie umiała się pozbyć zdenerwowania. Przyjdzie, nie przyjdzie? Każe jej spieprzać, odwoła sobotnie spotkanie?
- Czekamy… zimno trochę - zamarudziła, obejmując Eve i przyciągając do siebie Diane. Zaczęła pocierać ich plecy aby się rozgrzać.

- No pizga trochę. O cholera… śnieg? - Indianka ze zdziwieniem spojrzała w górę ale w świetle latarni dało się ujrzeć pierwsze opadające płatki śniegu. No i faktycznie zrobiło się dość zimno.

- Oj, żeby ci rączki nie zmarzły. - Eve popatrzyła też do góry patrząc na ten sypiący śnieg. W sumie dziwne bo chyba nie było ujemnych temperatur. Dobrze, że były chociaż w garniturach to po porstu było nieprzyjemnie. Gorzej z dłońmi i palcami które marzły. Ale na to fotoreporter miała pewien ratunek gdy złapała dłoń kumpeli i wsadziła sobie w rozpięty rozporek a tam już mogła znaleźć drogę do cieplutkiego wnętrza i wystającego z niego sznureczka.

- Młody nalej im herbaty. - kapral zwrócił się do starszego szeregowca i chyba mu się żal marznących na tym śniegu dziewczyn zrobiło bo posłał podwładnego gdzieś w kącik tej budki gdzie zniknął im z widoku na chwilę.

Nie mieli tutaj tak źle, dostali czajnik i pewnie nawet piecyk do stróżówki. Pomogli obcym babom, marudzącym przed bramą o nieludzkiej godzinie.
- Jeszcze druga ręka - saper bez skrępowania wepchnęła marznącą dłoń za dekolt blondyny, tą niżej zaczynając ogrzewać w tym jakże ciepłym i przyjemnym miejscu. Została jeszcze Indianka, do której odwróciła się i puściła oczko
- Chodź Di, póki chłopaki nie zrobią nam herbaty trzeba czymś zająć ręce żeby nie stracić czucia…

- No tak, taka kostka, że łapy zaraz odpadną. - Diane pokiwała ze zrozumieniem głową i oderwała się od półki, obeszła Lamię i oklapła z drugiej strony fotograf. Uśmiechnęła się do niej co Eve przyjęła z podobnym uśmiechem i wtedy dostała głośnego klapsa w tyłek aż sapnęła. Chyba bardziej z zaskoczenia niż czegoś innego. Wtedy gangerka ruszyła dbać o swoje zmarznięte dłonie. Jedną wsadziła do przodu spodni Eve przy okazji zsuwając spodnie reporterki z jej ud gdzieś na połowę pośladków. Drugą dłonią próbowała ogrzać sobie właśnie na pośladkach blondynki. Chociaż dłoń Lamii szybko poczuła ją także i tam z drugiego końca na samym dole korpusu blondyny gdzie się spotkały.

- Tu… tu jest ta… no… herbata no… - szeregowy miał chyba kłopoty z koncentracją gdy postawił przed okienkiem trzy kubki z parującą, mocną herbatą. Kapral też z fascynacją oglądał ten spektakl.

Ale gdzieś z tyłu drzwi się otworzyły i do środka weszła nowa postać. A za nią kolejna. Ta druga to był chyba ten szeregowiec wysłany z wiadomością no ale ta pierwsza w ogóle nie pasowała do tego miejsca. Była w jakimś granatowym szlafroku, nie zawiązanym więc było widać co ma pod spodem. Zwykłą podkoszulkę. W tym świetle nie było wyraźnie widać czy jasno różowa czy jasnoszara. Do tego luźne szorty do kolan i klapki na stopach. “Steve” podszedł do okienka aby przyjrzeć się bliżej trzem nocnym zjawom na zewnątrz.

- To wy? Stało się coś? - gdy zbliżył twarz do szyby dało się na niej poznać odciśnięte ślady poduszki czy czegoś takiego. Wydawał się i zaspany i zaskoczony i zaniepokojony tym nocnym wezwaniem.

Wyglądał tak normalnie, nie jak wyższy rangą oficer, tylko zwykły koleś wyrwany ze snu… i ten szlafrok. Saper nie wiedziała co wywołało w niej większy zachwyt, to że przylazł, czy ten cholerny szlafrok. Sama nie wiedziała kiedy wyjęła ręce z Eve i podeszła do szyby, stając tuż przed nim, chociaż nie mogła go dotknąć.
- Hej… to my. Wyjdziesz na chwilę? - zaczęła powoli, zbierając się w sobie w miarę mówienia - Sprawę mam, tak przez szkło źle się gada… wiem, że pada śnieg, ale coś słyszałam że komandosi są zahartowani i nie straszne im niesprzyjające warunki pogodowe - uniosła dłoń i kiwnęła zapraszająco palcem.

- No dobra. - Steve ogarnął widok za oknem i odwrócił się z powrotem do wyjścia. - Dobra robota z tą herbatą chłopaki, szkoda by nam pomarzły takie ślicznotki prawda? - poklepał kaprala po ramieniu gdy go mijał na co ten skwapliwie przytaknął. Potem skinął na szeregowca i ten wyszedł razem z oficerem. Razem podeszli do furtki którą szeregowiec otworzył i Steve w tych klapkach i szlafroku wyszedł na zewnątrz do trójki dziewczyn. Z czego jedna o blond włosach gwałtownie zapinała spodnie i poprawiała koszulę jakby przed chwilą nie wiadomo co z nimi robiła.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline  
Stary 07-07-2019, 16:54   #110
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
Tego momentu w planach saper już nie miała. Udało się namierzyć Bolta, a nawet go ściągnąć. Stał tuż przed Mazzi, zaspany i skołowany. Nie musiał przychodzić… był jednak. Tuż obok, na wyciągnięcie ręki. Otworzyła usta żeby coś powiedzieć, zgrać zblazowaną, pewnie rzucić żartem na temat koszulki… ale po co? Przecież nie o to chodziło w przyjeździe tutaj.

- Hej… - powtórzyła słabym głosem, gapiąc się na niego i nie mogąc przestać. Zrobiła krok w jego stronę, potem drugi i trzeci… a potem skoczyła do przodu, rzucając mu się na szyję. Tęskniła, to chyba nic złego. Ludzie tęsknili, gdy się długo nie widzieli, żaden wstyd. Nic złego, nieprawidłowego.

- Jesteś… żyjesz… tęskniłam - wyszeptała zduszonym głosem, przytulając się z całej siły i szybko znajdując jego usta. Wpiła się w nię, kończąc rozmowy na rzecz działania. Wyrażała się wargami i językiem, a także dłońmi, zaciskającymi się kurczowo na jego włosach i głowie jakby w obawie żeby nie wywinął się i nie uciekł.

- Jestem, jestem… - odparł po tym gdy zyskał okazję by coś powiedzieć. Ale też po pierwszym momencie zaskoczenia przywitał ją chciwymi ustami i dłońmi błądzącymi po jej ciele i przyciskając do siebie mocnymi, zdecydowanymi ruchami. Przez chwilę popatrzył na nią z góry i otarł jej z czoła jakiś płatek śniegu.

- To jest ten trep? - nie wiadomo czy Di chciała zapytać szeptem i jej niezbyt wyszło czy może wyszło tak jak chciała. Ale w minie i głosie jawiło się pomieszanie zaskoczenia z rozczarowaniem. A może i ulgą? W każdym razie no w tej chwili kapitan Mayer wybitnie nie wyglądał na trepa. Raczej na obudzonego w środku nocy gościa hotelowego w tych klapkach, granatowym szlafroku i chyba jednak jasno różowej koszulce. “Trep” więc podniósł wzrok ponad ramieniem trzymanej kobiety aby spojrzeć i obciąć wzrokiem motocyklistkę w skórzanym i wyćwiekowanym wdzianku.

- Cześć Steve. To jest Diane. Di. Nasza kumpela z Madison. - Eve zdołała jakoś przez tą chwilę mniej więcej doprowadzić się do porządku więc teraz szybko interweniowała przedstawiając ich sobie.

- Cześć Eve. Cześć Di. Jak leci? - zapytał ponad ramieniem byłej sierżant witając się z jej dwoma kumpelami. I tą z którą już trochę się zdążył poznać i tą którą widział po raz pierwszy.

- Ty masz różową koszulkę? - Diane zmrużyła oczy gdy podeszła bliżej aby przyjrzeć się co facet obejmujący Lamię ma pod granatowym szlafrokiem. Wydawało się, że każdy kolejny detal kapitana burzy jej wyobrażenie o trepach.

- Ona jest biała. - odparł Mayer całkiem spokojnie. Ale i Diane i Eve popatrzyły na niego krytycznym wzrokiem bo za cholerę to nie był biały materiał na tej koszulce. - Dałem Cichemu aby zabrał mi rzeczy do prania no i widzicie co mi oddali. - machnął obojętnie ręką łapiąc się za ten bladoróżowy materiał i wyjaśniając jego pochodzenie.

- Cichy maczał w tym paluchy? Bardziej bym się spodziewała tego po Donie - Mazzi parsknęła, gładząc bladoróżowy materiał i ciało pod nim - Podobasz mi się w niej, wygląda lepiej niż te wojskowe drelichy - spojrzała do góry, uśmiechając się jakby patrzyła na górę miliona talonów. Ściszyła głos - Musiałam im powiedzieć, że jestem twoją dziewczyną… mam nadzieję, że się nie gniewasz. Inaczej byłby problem żeby po ciebie poszli. Chyba… nie jesteś zły, że ci przerywam sen? - stanęła na palcach i pocałowała go w policzek, a potem oparła głowę na jego ramieniu - Dziękuję że przyszedłeś, wiem że w sobotę się ustawiliśmy… tylko to dopiero pojutrze i… byłyśmy w okolicy… pomyślałam… tak wpadłyśmy sprawdzić jak się trzymasz i czy w porządku… przywiozłyśmy wam coś na śniadanie. Dla ciebie i chłopaków… pewnie karmią was lepiej niż nas karmili, ale to ciągle nie to co cywilne drożdżówki z najlepszej piekarni w mieście.

- O… Ale czad. - Bolt roześmiał się gdy zajrzał do papierowej torebki i odkrył co tam się kryje. - Cholera znów mnie obeżrą darmozjady. - uśmiechnął się zamykając torbę i sląc trójce kobiet całkiem ciepły i sympatyczny uśmiech. Eve zrewanżowała się podobnym a Diane miała minę jakby się przyzwyczaiła aby zrozumieć co to jest grane z tym dziwnym trepem.

- I nie powiedziałem, że Don nie maczał w tym paluchów. Powiedziałem, że dałem ciuchy do prania Cichemu. - kapitan uniósł do góry palec aby podkreślić ten zabawny detal - Pewnie olali sprawę i dali jakiemuś kotowi i wyszło jak widać. Ale nie wyszło źle. Nikt nie łasi się na taki pedalski kolor więc mam spokój podczas prania. - widocznie ze sprawy już nie białej koszulki nie zamierzał robić afery a nawet znalazł jakąś zaletę takiego zajścia.

- No nie będę pomykał w różowym na co dzień czy co ale jedna koszulka do spania… - skrzywił się i machnął na to wolną ręką na znak, że w ogóle się tym nie przejmuje.

- A dziewczyną no pewnie. Inaczej pewnie by nic nie wyszło. Wpiszę cię w rejestr gości to następnym razem będzie łatwiej. Tak in blanco to miałaś fart, że na tego kumatego trafiliście. Ale właściwie stało się coś? - zapytał nie tracąc pogody ducha jakby podejrzewał, że jednak coś chyba się stało skoro tu przyjechały w środku nocy.

- Nie Steve, nic się nie stało - przytulona do żołnierza Lamia rozćwierkała się w najlepsze słysząc że przynajmniej na papierze została jego dziewczyną. Objęła go jeszcze mocniej, praktycznie przyklejając się do niego - Byłyśmy w Neo załatwiać jedną niespodziankę… i jak już jesteśmy, to powiedz chłopakom żeby na niedzielę sie wypucowali i przygotowali. W Honolulu niech będą na 19:30. Wynajmujemy pokój, parę atrakcji… no zobaczycie w niedzielę. Bez obaw, nic strasznego się nie stanie. Spodoba im się, tak myślę. Tobie też… przepraszam, to pewnie głupie tak cię zrywać w środku nocy, ale bardzo się cieszę że tu jesteś. Na sobotę wieczór wpadniemy do Eve na kolację. Di też będzie… i pokaż się - z trudem odsunęła się od niego na wyciągniecie ramion, oglądając dokładnie czy przypadkiem nie jest ranny - Z tym rejestrem dobry pomysł, byłoby super i… to znaczy, że chcesz żebym do ciebie wpadała? Tak w tygodniu, jak teraz? - wzrok się jej zrobił maślany, gdy się tak na niego gapiła z miną cielaka.

- No tak, pewnie, wpadaj jak zechcesz. Ale mam nadzieję, że nie codziennie bo wiesz my dość wcześnie zaczynamy rano. Ale poza tym to pewnie, wpadaj. Zwłaszcza z takimi łakociami i w ogóle. - facet w niebieskim szlafroku na jaki opadały płatki śniegu uniósł w górę torbę z wypiekami od Mario jakby tylko na tym mu zależało. Chociaż uśmiech i uścisk mówiły co innego.

- I w niedzielę na 19:30? W “Honolulu”? - upewnił się czy dobrze zapamiętał zerkając po obydwu twarzach kobiet w garniturach. Ale potwierdzające skinienia głową utwierdziły go w przekonaniu, że tak właśnie było. - No dobra. Przekażę. Pewnie i tak byśmy tam balowali. - znów przybrał ton i minę jakby nie do końca się jeszcze przebudził.

- A w sobotę do ciebie na kolację? A gdzie? Na którą? - zapytał patrząc na krótkowłosą blondynę.

- Stare magazyny hurtowni owoców koło starego kina. Evelyn Anderson. Zaraz dam ci wizytówkę. - Eve szybko podała adres ale jeszcze zaczęła grzebać po kieszeniach wyjmując w końcu portfel a z niego wizytówkę którą podała kapitanowi. Ten sięgnął po nią przeczytał i skinął głową.

- Kojarzę. Znajdę. A na którą? - zapytał chowając kartonik do kieszeni szlafroka.

- A to jak tam się z Lamią wyrobicie. My się nigdzie nie wybieramy więc będziemy na was czekać do oporu! - blondynka roześmiała się trochę chrapliwie co zdradzało przejaw ekscytacji i nadziei jakie niosła ze sobą ta sobotnia wizyta.

- Widzisz Stevie, mamy z dziewczynami pewien układ na sobotę - saper ściągnęła usta w dzióbek - Razem z Di postanowiłyśmy oćwiczyć jedną leniwą dziwkę, pokazać jej jak się powinno służyć i dobrze sprawować obowiązki grzecznej zdziry - popatrzyła na Eve, głaszcząc komandosa po policzku i szyi - Przydałaby się nam do tego twarda, męska ręka… pomożesz damom w potrzebie i opresji? Poza tym wiesz - zerknęła do góry na jego twarz - Następnym razem zostawię ci paczkę ze słodyczami na bramie, obejdzie się bez budzenia i chłodzenia po nocy.

- Nie no, fajnie, że wpadłaś. Znacz wy też. Po prostu nie wiedziałem co się stało a następnym razem to już będę wiedział o co chodzi. Fajnie jakbyś wpadła czasem no ale nie codziennie. - Steve popatrzył w dół na Lamię jakby bał się, że ją spłoszył czy zniechęcił. A potem wrócił mu na twarz wyraz ściągniętych brwi gdy próbował chyba rozgryźć ten wcześniejszy fragment co do niego mówiła.

- Ale zaraz, z tą sobotą… zamawiacie jakąś dziwkę? - zapytał jakby nie był pewny czy dobrze się rozumieją. To spowodowało, że Eve już nie wytrzymała z tej ekscytacji bo oczka już jej świeciły pożądliwą radością gdy Lamia ją przedstawiła we właściwy sposób ale jeszcze dała radę odczekać aby dać im chwilkę pogadać. No ale teraz już nie wytrzymała.

- Oj, nie Steve no coś ty! Po co nam jakaś dziwka? Ja będę waszą dziwką! Na całą sobotnią noc aż do rana! Co tylko zechcesz! Dziewczyny już się zgodziły i jeszcze tylko ciebie nie byłyśmy pewne czy się zgodzisz! - Eve prawie wybuchła z nadmiaru rozgorączkowanych emocji i nawet zaczęła tak dość zabawnie tuptać w miejscu jakby dosłownie przebierała nóżkami ze zniecierpliwienia i niepewności.

- Aahaa… będziesz naszą dziwką. Do rana. Całej naszej trójki? Znaczy mamy cię bzyknąć we trójkę? - Krótki popatrzył na Eve ale też wspomógł się spojrzeniami po dwójce pozostałych twarzy.

- No tak! Bzyknąć, puknąć, spuścić się, potresować, dać nauczkę no i takie tam! Co tylko zechcesz! Znaczy co wszyscy zechcecie! To jak Steve? Zgodzisz się? - blondynka podeszła do niego, przygryzła swoją pełną wargę i położyła mu dłoń na ramieniu aby wzmóc na nim moc swojej prośby. Mayer wykrzywił usta jakby mówił “a czemu nie?” ale popatrzył jeszcze na Di i Lamię.

- Mnie to pasuje. Na pewno puknę ją w kuper i siądę jej na twarzy. Świetna jest do siadania na twarzy. - motocyklistka odezwała się reklamując stojącą blondynkę obok i zachęcając mężczyznę do tego samego.

- No pewnie! Co tylko zechcesz! - blondyna skwapliwie zgodziła się z Indianką patrząc na nią rozpromienionym wzrokiem.

- No dobra. Czemu nie. I tak nie miałem innych planów na sobotnią noc. - Steve zgodził z tym swoim łagodnym uśmiechem co wywołało radosny pisk blondynki. Objęła go i pocałowała mocno w policzek.

- Dziękuję Steve jesteś super! Zobaczysz nie pożałujesz! - obiecała rozentuzjazmowana fotograf wieszając mu się na chwilę na szyi. Odkleiła się ustępując miejsca Lamii i śmiała się na całego.

- A ty co zamierzasz z nią zrobić w tą sobotę? - kapitan w niebieskim szlafroku zaciekawił się planami Lamii względem jej blondwłosej kumpeli.

- No nie wiem - rozłożyła trochę bezradnie ręce, robiąc krok do tyłu. Uśmiech zszedł jej trochę z twarzy. Racja… przecież i tak nie miał nic ważnego w planach na sobotę…
- Mam kilka pomysłów, pewnie trzeba ją będzie najpierw skarcić, potem krok po kroku poinstruować co robić i komu. Świetnie pracuje językiem, więc sporo czasu spędzi z głową między moimi nogami, tyłem podzielicie się z Di - wyciągnęła z kurtki papierosa - Najpierw jednak coś zjemy, obyś lubił jabłka i bitą śmietanę.

- Lubię. - odpowiedział pogodnie obserwując blondynę która w tej chwili okazywała więcej energii i entuzjazmu niż cała pozostała trójka razem wzięta.

- Tak jest, podoba mi się, jestem na tak, nawet na sto razy tak! - Eve aż nie mogła opanować tej radości i zamachała łapkami w dość bezwładnym geście.

- No to chyba jesteśmy umówieni. - Di sięgnęła do swojej kieszeni po swoją paczkę odpalając swojego skręta od fajki Lamii.

- Ojej… Ale ten piątek i sobota będzie mi się teraz dłużył… - jęknęła blondynka gdy doszło do niej jak cudowne przygody czekają ją w weekend no ale dopiero zaczynał się piątek więc jeszcze prawie dwie doby musiała odczekać na te przyjemności.

- Może jak wrócimy znajdziemy ci z Di coś do roboty przed snem. Madi pewnie też jest w domu - Mazzi zaśmiała się cicho, opatulając się ramionami bo robiło się coraz chłodniej, a materiałowy garniak nie chronił dobrze przed zimnem. - Jak nic się nie zmieniło w sobotę o 11 u Betty - na koniec zwróciła się do Mayersa.

- Dobra. - zgodził się bez oporów i skinął do tego głową.

- Ojj… No nie wiem… Szczerze mówiąc to dzisiaj wolałabym spać u siebie. Inaczej znów cały ranek się nie ruszę jak dzisiaj… - Eve trochę się zasępiła i jej energia nieco oklapła gdy mówiła o ramach świata realnego jaki ją wzywał w swoje tryby.

- Bo jesteś leniwą dziwką. - odparła spokojnie gangerka wydmuchując przed siebie gorący dym z papierosa.

- O, tak, to prawda! - dziennikarka roześmiała się znów wracając do wesołego tonu rozbawiona tym zwrotem.

- Zbieramy się - Mazzi rzuciła niedopałek na ziemię i przydeptała butem, bijąc się z myślami. Chyba nie wyszło źle, czyli dobrze? Nie wiedziała co sobie roi, a co zna na pewno. Gniotła peta, rozglądając się po otaczających ją twarzach aż nagle westchnęła ciężko, wpadając na nową głupotę.
- Dziewczyny, spijecie herbatę od chłopaków? Szkoda żeby się zmarnowała skoro byli tacy mili i się o nas zatroszczyli - powiedziała niby niezobowiązująco, wskazując brodą na stróżówkę, a sama ruszyła w drugą stronę, do bryki.
- Chodź - mruknęła przechodząc obok kapitana i trąciła go ramieniem.

- No pewnie. - Eve załapała w czym rzecz i przekazała Lamii kluczyki od samochodu. Same z Diane wróciły do stróżówki aby nasycić dłonie i gardła odrobiną ciepła a kubków. Krótki zaś ruszył za Lamią, zrównał się z nią zanim doszli do samochodu i poczekał aż go otworzy.

Kluczyk wylądował w zamku, skrzypnęły zawiasy i tylne wejście stanęło otworem.
- Wchodź pierwszy - burknęła wskazując kanapę. Przymknęła oczy i wypuściła powoli powietrze - Jeśli chcesz. Jeśli nie, wracaj do koszar… zimno jest.

- Dawaj. - odparł krótko i zanim się wpakował do środka objął ją i pocałował w usta. Najpierw delikatnie ale szybko wzmocnił siłę nacisku a zaraz potem klapnął na tylne siedzenie i pociągnął ją na siebie. Tam już na nią czekał gdy zaczął chciwie całować ją i wodzić dłońmi po jej ubraniu aby nacieszyć się jej kształtami.

Marynarka garsonki wylądowała gdzieś pod ich nogami, tak samo każda kolejna część pospiesznie ściąganej garderoby. Elegancka bluzka, różowa podkoszulka która niegdyś była biała. Sznurek szortów trzasnął, zbyt energicznie rozwiązany. Został saper w dłoni, odrzuciła go, bo potrzebowała rąk. Tak jak Bolt, tak i na na wyścigi obłapiała jego ciało, głaszcząc przyjemnie ciepłą skórę górujących nad nią barków. Na przemian wpijała się w jego usta, to śmiała się jak wariatka. Albo jak dziecko tuż przed otworzeniem prezentu. Tu nie było miejsca na rozterki i wątpliwości, strachy też zniknęły.

- Przez chwilę myślałam, że się nie cieszysz - sapnęła odrywając się od jego ust i uniosła się na kolanach, aby do końca ściągnąć mu spodenki. Swoje też ściągała, z jego pomocą. Pośpiesznie, chaotycznie. byle wydostać z nogawki jedną nogę, więcej nie potrzebowali.

- Nie wiem dlaczego. - wysapał przerywanym oddechem starając się nie zwracać uwagi na chłód który momentalnie zaatakował nagle odkrytą skórę. Mieli mało czasu zanim zaczną trząść się z zimna tak bardzo, że nie będą się już do niczego nadawać. Więc Steve korzystał z każdej chwili. Gdy tylko to stało się możliwe nasadził na siebie byłą sierżant. Jej zaś w dość małej przestrzeni samochodu Eve było dość niewygodnie. On jeszcze jakoś leżał wzdłuż tylnej kanapy chociaż nogi miał wciąż oparte o zasypywany śniegiem asfalt na zewnątrz. Ale ona musiała się mocno nad nim pochylać aby dać radę go ujeżdżać. Ale jakoś mimo tych trudności dawali radę próbując całkiem szybkiego galopu i nie zwracając uwagi na trzeszczenie tapicerki i resorów wozu.

Gdzieś na granicy świadomości kołatało kobiecie, że w podobnych warunkach któreś z nich się przeziębi. Mogli zamknąć drzwi, zmienić pozycję, ale to by wymagało przerwania zabaw, oderwania od siebie - zbyt niewykonalne jak na chwilę obecną. Szaleństwo, na zasypywanym śniegiem parkingu przed jednostką wojskową, pośrodku nocy gdy normalni ludzie spali. Na szczęście oni nie byli normalni.

- Tęskniłam… tak bardzo tęskniłam - sapała mu w rozchylone usta, pojękując za każdym razem kiedy dobijała się do jego bioder. Samochodem trzęsło coraz bardziej, w którejś chwili zawadziła głową o sufit, ale nie odczuła bólu, ledwo to rejestrując. Jego ręce, usta, zapach wdzierający się do mózgu jakby przy użyciu wiertarki i wypierający wszystko inne. Rozgrzany tłok pracujący w jej wnętrzu, przyspieszone oddechy wypełniające metalową puszkę auta. Coraz szybciej, głośniej, bardziej chaotycznie.
- Pieprz mnie… pieprz mnie Steve - dochodząc do szczytu pochyliła się, jęcząc mu chrapliwie do ucha i zaciskając dłonie jedna na dachu drugą na jego ramieniu.

- Tak... - leżący na tylnej kanapie samochodu kapitan nie był zbyt rozmowny. Zajmował się wspomaganiem tego szaleńczego rytmu ze swojej strony. Kontrolował biodra dosiadającej go kobiety. Chłód odciskał swoje piętno. Lamia odczuwała pierwsze dreszcze z tego chłodu. Czy leżący pod nią mężczyzna też to w tych ciemnościach trudno było zgadnąć. Ale nie mógł być jakoś bardziej mrozoodporny od niej. Samochód trząsł się, stukał i skrzypiał od tych zabaw. Aż w końcu Lamia poczuła w sobie ten kulminacyjny moment u mężczyzny. On zaś zajęczał z ulgi gdy wstrząsnęły nim pierwsze dreszcze. Aż wreszcie wszystko uspokoiło się. Jeszcze tylko wyrównać oddech i znów się ubrać zanim zimno stanie się nieznośne. Na razie jedna pociągnął ją do siebie i na siebie więc mogli chłonąc ciepło od siebie nawzajem a przy okazji się znów pocałować. - Zastanawiałem się… co się z tobą stało… - wysapał cicho przeczesując jej włosy swoimi palcami.

- Ze mną? - Mazzi wymamrotała nieprzytomnie, wtulając się w żołnierza i kładąc z ulgą głowę na jego piersi. Po omacku szukała czegokolwiek do okrycia, znalazła swój żakiet i narzuciła na nich. Nie chciała aby kolega z pracy się przeziębił. W końcu kumple z wojska musieli o siebie dbać - Co miało się stać? To nie mnie wysyłają w ten syf na północy, oficjalnie przybili mnie “niezdolna do służby”, jestem wolna… i martwiłam się. Że też zniknąłeś.

- Niee… było spokojnie. Nic mi nie jest. Dawaj trzeba się ubrać bo pizga trochę. - rzeczywiście już obojgiem zaczynały porządnie trząść dreszcze. Steve podniósł się razem z nią i zaczął podnosić ich pośpiesznie porozrzucane po samochodzie ciuchy aby jak najszybciej zdobyć jakąś ochronę przed zimnem. - Nie wiedziałem co z tobą. Musiałem wyjechać rano jak spałaś. Myślałem, że w sobotę się dopiero zobaczymy. Dlatego jak mi przyszli i powiedzieli, że czekasz przed bramą to myślałem, że coś się stało. Nic dobrego pewnie. - tłumaczył gdy stopniowo ubierał się z powrotem w swoje ciuchy.

Saper znieruchomiała, patrząc na niego przez mrok i zacisnęła szczęki. Wyszło dziwnie, fakt. Nie do końca poprawnie, ale pieprzyć to.
- Tak, stało się - odparowała zanim zdążyła pomyśleć, a kiedy zaczęła po prostu mówiła, odpychając myśli że robi największą głupotę tego półrocza jak nie lepiej - Ty się stałeś, siedzisz mi w głowie i nie chcesz z niej wyjść. Pięćdziesiąt razy dziennie łapię się na tym że myślę co u ciebie, czy wszystko w porządku. Jesteś na misji, w koszarach? Żyjesz czy właśnie oberwałeś. Co robisz, o czym myślisz. Czy kurwa chociaż trochę tęsknisz jak ja za tobą. Brakuje mi ciebie, gdy znikasz… tak, robota. Tak to wygląda ogarniam. Po prostu - potrząsnęła głową, zarzucając marynarkę na plecy i biorąc się za spodnie - Lubię cię. Za bardzo… ale mam to gdzieś. Jest… tak jest dobrze - spojrzała na niego znowu - Kiedy jesteś obok, kiedy wiem, że żyjesz. Pewnie znikniesz, każdy kiedyś znika i zostaję sama, ale na razie jest w porządku. Chciałabym… żeby tak było.

- Ja też.... też cię lubię. Teraz chodź, bo wszyscy tu wilka złapiemy. - powiedział wychodząc z samochodu. Pocałował ją jeszcze w usta i ruszył w stronę budki i bramy do koszar zawiązując po drodze sznur od szlafroka bo rzeczywiście na tak lekkie ubranie to było bardzo zimno. Widząc, że koniec tego pożegnania dziewczyny odkleiły się od budki i ruszyły w zbieżnym kierunku machając na do widzenia chłopakom w stróżówce.

Ogarniając się w biegu Mazzi potruchtała za kumplem z wojska, dopinając guziki garsonki byle jak. Ledwo to zrobiła od razu objęła go, pakując mu się pod ramię i tak przeszli ostatnie metry, nim nie zatrzymali się przed bramą.
- Bądź grzeczny, nie szwendaj się po nocy z nieznajomymi, pozdrów chłopaków... leć do środka, bo się przeziębisz kotku. Do soboty... będę czekać. - ćwierkała rozradowana, całując go na pożegnanie, a potem machając ręką gdy przeszedł przez płot. Patrzyła jak znika między budynkami. Śnieg padał coraz gęstszy, ale nie widziała tego. Tak samo jak nie czuła zimna, wpatrzona w ciemność gdzie ostatni raz widziała okryte niebieskim szlafrokiem plecy. Dopiero delikatne potrząsanie za ramię wróciło ją do rzeczywistości. Rozejrzała się półprzytomnie, szczerząc zęby do okolicy po wariacku.
- O... pada. Jak pięknie... - drgnęła, dostrzegając białe płatki sypiące z nieba, kiedy Eve prowadziła ją za rękę do samochodu.

 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172