Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-11-2018, 09:14   #11
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
W odpowiedzi na uśmiech Igły Utang uśmiechnął się oszczędnie i skinął jej głową.

- Moje imię to Utangisila. - odpowiedział afromen Robinowi - Nie. To nie mój pies. Widziałem go parę razy. Pytałem się czyj jest. Mówili - nasz. Batalionowy.

Utang pogłaskał przerośniętego Jibwę i wyjął z grubej sierści kilka kulek z haczykami. Przyjrzał się im. Niestety nie przypominam sobie, aby te akurat się do czegoś nadawały. Wyrzucił je do kosza. W ogóle nie wyglądał na jakiegoś zafrasowanego tym że pies gada, że jest scybernetyzowany i w ogóle.

- Nazywają go Key. Key, czy jest ktoś wyznaczony do opieki nad tobą? - zapytał Utang cyber-psa.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 22-11-2018 o 09:17.
Stalowy jest offline  
Stary 22-11-2018, 09:38   #12
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
"Zasrane szczęście" myślał Max stojąc wyprężony w szeregu wraz z innymi, wyglądającymi na równie szczęśliwych jak on rekrutami.

Armia wydawała się dobrym pomysłem. W NCR nie było wiele roboty dla rosłego farmera, bez większych zdolności, może poza pewnym ramieniem i celnym okiem wyrobionym w czasie strzelania do pustynnych mutantów, ryciem motyką w ziemi, pędzeniem bimbru z mutowoców i zamiłowaniem do boksu. Kiedy opowiadał o tym oficerowi werbunkowemu, ten śmiał się od ucha do ucha i wydawał bić się piętami po dupie. Max nie wiedział, czy kręcił bekę z niego, czy mieli fatalne braki kadrowe i autentycznie się cieszył na jego widok.
-Synu – mówił poważnie – czeka was świetlana kariera. Jestem pewien, że już wkrótce zostaniecie oficerem – zapewniał dając Maxowi przydział. A więc to pierwsze.

"Zasrane, pierdolone szczęście" myślał czyszcząc kloaczne beczki, kiedy już skończyły katować go swoim toksycznym dymem. Najgorzej było czyścić beczki w poniedziałki, i najgorzej po oficerach, i czasem zdawało się, że puszczał z dymem i szorował całe te syfiaste balangi, które odchodziły w niedzielę. Ale przynajmniej gówno świeciło, najpewniej od nadmiaru jetu albo innego, chemicznego cholerstwa więc robotę dało się ogarnąć nawet wieczorami, kiedy nad Mojave zapadał urzekający zmierzch, a odrzucający zapach można było zdezynfekować sutą porcją bimberku z mutowoców. Najlepiej było dezynfekować szybko, aby po pierwsze nie czuć smaku mutowoca, który był dosyć specyficzny i przypominał nieco smak śliwki w benzynie, a po drugie aby nie trafić do paki za "używanie substancji niedozwolonych" na służbie. Za to można tez było poczytać książki, korzystając z jedynej chwili spokoju i to karane już nie było, o ile beczki się paliły. Wystarczyło się zameldować i miało się co najmniej kilka godzin spokoju. Patrzył na zarzynanych treningiem szeregowych, i nawet cieszył się, że odpyskował kapralowi. Ta armia nie była jednak taka zła.

Sierżant nie wyglądał groźnie. Max po prostu stał, znudzony kolejnym wymysłem armii nazywanym biurokracja. Zabawna sprawa z tymi papierkami. Max spokojnie czekał na swoją kolej, obserwując ogromną muchę, która desperacko próbowała się nażreć iguaną na patyku, widoczną na półce za plecami sierżanta. Wentylator, huczący mu na karku skutecznie zdmuchiwał jednak owo zahartowane przez naturę, ale pokonane przez technikę zwierze i Max mógł przez pewien czas podziwiać desperację owada, kiedy próbował dobrać się do żarcia. Te asymetryczne linie kiedy mucha krążyła coraz agresywniej dokoła wentylatora, nęcona zatęchłym zapachem mięsa. Kiedy jednak pies w końcu dostał iguanę, Max poczuł autentyczne współczucie dla owada. Przynajmniej dopóki nie usiadł mu na głowie.
Głośne klepnięcie w glacę przerwało na moment ciszę, a Max wbił wzrok w sufit,z miną niewiniątka podziwiając dziury w falistej blasze, będącej dachem baraku.

Kiedy przyszła jego kolej, po prostu podszedł i zaczął przetrząsać kieszenie swojej kamizelki. Chwilę grzebał, szeleszcząc i dzwoniąc różnymi, przewijającymi się przez ręce drobiazgami po czym wydobył jakąś zwinięty w kulkę papier, rozłożył go i położył przed sierżantem, dumnie, jakby prezentując trofeum. Widząc zdziwiony wzrok sierżanta, który podniósł do góry kartkę, zalaną sokiem z mutowoców, i postrzępioną na dole wyjaśnił krótko:
- Bumbulator nawalił – wzruszył ramionami – a na dole to pies...zeżarł – odburknął jakby wymagało to dodatkowego wyjaśnienia po czym zasalutował i dołączył do reszty. Zerknął jeszcze na sierżanta, i schował głębiej do kieszeni ostatnią butelkę księżycówki.Wyglądał na zadowolonego. Po numerze z kartką, rewiry powinien mieć załatwione przez co najmniej trzy dni.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 22-11-2018 o 09:46.
Asmodian jest offline  
Stary 24-11-2018, 01:44   #13
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=9TR6QuOj-Gw[/MEDIA]
Idź do wojska, mówili. Każdy zdolny do noszenia broni młody człowiek powinien odsłużyć swoje dla wspólnego dobra naszej małej ojczyzny - Kalifornii. Wojsko nauczy cię pokory i sumienności, mówili. Tam króluje regulamin i rozkazy, nabierzesz doświadczenia, przestaniesz odwalać fuszerkę, albo robić “na oko” bez poziomicy. Wojsko cię ukształtuje, mówili. Przekuje brudną, miękką rudę w szlachetną stal. Wpoi ci wartości takie jak honor i braterstwo. Poznasz ludzi którzy nie strzelą ci w plecy, a zasłonią własną piersią. Nie będziesz już nigdy głodna, mówili. Armia cię wykarmi, armia cię ubierze i zadba abyś nie zdechła od chorób wenerycznych. Albo innych. Zrobisz wreszcie coś pożytecznego, mówili. Przestaniesz marnować potencjał, otrzymasz szansę naprawienia chociaż małego kawałka świata. W wojsku rozwiniesz skrzydła, mówili. Tam nie ma miejsca na chlanie do upadłego, albo ćpanie w dusznych barłogach o brudnej, niepranej tygodniami pościeli. Wojsko to ład i porządek, mówili.
Mówili wiele bzdur…

- Co za burdel… - było to najczęściej powtarzane przez szeregową Cyrus zdanie. Od kilkunastu godzin. Musiała mieć pecha, albo Fortuna jej nie kochała, lub spadła do roli podrzędnego frajera do oskubania… gdyby jeszcze zostało co skubać. Szło źle, już sama nie wiedziała od jak dawna. Czy od chwili gdy wreszcie, pełna nadziei i chęci zmienienia świata na lepsze, podpisała cyrograf u prawie bezzębnego typka o aparycji rasowego alkoholika ale za to w bajeranckim mundurze? Czy może od chwili gdy okazało się, że to całe wojsko jest gorzej popieprzone niż rodzinna okolica? Albo gdy zamiast czegoś zjadliwego dostała do żarcia syf od którego zagłodzony bramin by się porzygał? Ewentualnie gdy dostała do noszenia drelich przypominający wór na węgiel, a nie ubranie. Albo kiedy sierżant przywalił jej trzydzieści okrążeń wokół placu apelowego za modyfikacje tych przeklętych szmat żeby choć trochę przypominały normalne ciuchy.
“Wojsko to nie burdel!” - darł się przy tym prawie dostając apopleksji.
Jasne… tu musiała się zgodzić. W porządnym burdelu nie odchodziły takie cyrki jak w Camp Golf. Żaden szanujący się alfons nie pozwoliłby żeby jego dziwki latały samopas bez ładu i składu. Dobrze, że ją wreszcie przenieśli.

- Co za burdel - burknęła, przebierając szybko nogami przez spieczony piach placu Mojave Outpost. Fizycznie szału nie robiła, była raczej mikrej postury - młoda w kierunku “nastu” lat, niska i drobna. Z gładką, jasną skórą kogoś chowanego przez większość życia pod dachem, a nie w polu. Długie włosy związane w koński ogon bujały się za nią w rytm energicznych kroków. Miały dziwny kolor, coś pośredniego między brązem i rudym, jakby nie mogły się zdecydować czym zostać. Szeregowa Cyrus też nie wiedziała… po cichu liczyła, że przeniesienie wyjdzie jej na plus. Zmieni klimat, nareszcie koło ruletki zwanej życiem zakręci się jak powinno… a tu taki chuj.

Zaczęło się niewinnie. Wypakowali ją przed bramą, dali symbolicznego kopa w zadek na pożegnanie i z garścią papierów pognali do serca obozu. Tam podobno miała dostać przydział, zakwaterowanie i dalsze rozkazy. Szybko, gładko, bezboleśnie...mhm. Gówno prawda. Wyszło że przez ponad pół godziny latała od jednego krańca trepowego zadupia do drugiego, odsyłano ją z kantyny do baraków oficerskich i jeszcze dalej. W tym tempie zanim znalazła cel podróży, zdążyła zwiedzić turystycznie większość obozu… i tylko komendanta jak na złość nigdzie nie było. Normalnie amba Fatima, rozpierdykał się w powietrzu.

- Ja pierdolę, co za burdel… - jęknęła już chyba z przyzwyczajenia, czując jak nogi powoli, acz nieubłaganie wchodzą jej tam, skąd zwykły wyrastać, lecz był pierwszy sukces! Wreszcie dowiedziała się gdzie (podobno) odbywała się odprawa z komendantem którego miała “poznać po wąsach”... świetnie.

Dla Cyrus mógł nosić na twarzy połowę zawartości koszarowych latryn, byle wreszcie jej sprawa poszła do przodu… ha, ha, ha… jasne.
- Szeregowa Laura Cyrus - zasalutowała od progu garścią pomiętych dokumentów i nie czekając aż ktoś znowu zacznie komplikować jej dzień, podeszła do biurka z wąsaczem, wręczając mu makulaturę.
- Z Camp Golf? - wąsacz raczył zapoznać się z początkiem dokumentów, szeregowa wbiła ręce w kieszenie drelichowych spodni.
- Ta jest, sir. - potwierdziła - Przydział do drużyny B, Trzeciego Plutonu, Pierwszej Kompanii, Piątego Batalionu… mówili że to tu.
- Zgadza się -
Ranger odłożył papiery na blat - Tylko to nie wasze dokumenty.
- Że kurw… że co?!
- ugryzła się w język i odetchnęła.
No nie mogło pójść za prosto.
- Mówisz, że nazywasz się Laura Cyrus, tak?
- Tak, nazywam się szeregowa Laura Cyrus i mam stopień szeregowej
- skrzywiła się, klnąc w duchu.
- Papiery wystawiono na Lucy Cyrus. - oficer puknął w świstki paluchem - Szeregową o specjalizacji technika z Camp Golf.
Wspomniana szeregowa wybałuszyła oczy.
- No żesz kurwa… - jęknęła i dosłownie opadły jej ręce.
Idź do wojska, mówili… porządek, mówili…
- A walić to - machnęła ręką - Może być i Lucy, jeden pindol. Na Stripie też nie wołali mnie po imieniu, tylko Płaska Szesnastka.
- Płaska…
- Ranger chyba się skrzywił i kark mu się lekko zgiął kierując wąsatą twarz trochę niżej niż łeb szeregowej, więc szeregowa przewróciła oczami.
- Nie, nie od tego, sir. Od klucza - poklepała się po torbie z narzędziami i nagle posłała wąsaczowi czarujący uśmiech - Umiem z nim zrobić wszystko. Oprócz połknięcia. Zademonstrować?
Nastąpiła chwila ciszy, po niej mężczyzna odchrząknął i wpisał coś we własne papiery, a te pogniecione oddał szeregowej.
- Idź do reszty, czekają tam - doprecyzował kierunek palcem wskazującym. Wyciągniętym.
Wyszła więc, skoro rozkaz padł, a ona wreszcie wróciła na właściwe tory… przynajmniej na to wyglądało.

We wskazanym miejscu zgromadził się już całkiem spory tłumek.
- Cześć, ja do was! - dziewczyna uśmiechnęła się do nich szeroko, machając na powitanie ręką. - Wychodzi na to że Lucy jestem. Cyrus… szeregowa. Mechanik, konserwator powierzchni płaskich, co tam potrze… a to co za przystojniak? - w jednej sekundzie zbystrzała, oczy się jej zaświeciły. Szybko podeszła do grupki mężczyzn.
- Hej przystojniaku - kucnęła przy psie, gapiąc się na niego z wybitnie zachwyconą miną.
- Kto jest dobrym pieskiem, co? No kto? - po sekundzie wahania wyciągnęła rękę żeby potarmosić futro na szerokim karku - No jasne że ty!
 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR
Amduat jest offline  
Stary 24-11-2018, 10:28   #14
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Billy ziewnął przeraźliwie, nie kłopocząc się nawet zasłanianiem ust. Siedział na jednej ze skrzyń stojących obok "miejsca postoju" drużyny B. Nie przejmował się tym, że nie wiedział co jest w jej środku. Być może granaty, być może pociski do wyrzutni rakietowej, albo materiały wybuchowe. Wiedział, że szanse na to są niewielkie, bo wbrew pozorom, te rzeczy w wojsku nie są czymś, delikatnie mówiąc, powszechnym. Za to był pewien, że nie siedział na kotletach z bramina, te były w wojsku niespotykane.

Brodę opierał na jednej z rąk, a powieki miał przymknięte, dając odpocząć oczom. Słyszał jednak co się wokół dzieje, chociaż nic nie potrafiło przykuć jego uwagi. Dopiero kobiecy głos, który nie należał do Igły, przekonał go do spojrzenia na to co się dzieje wokół. Nie wierzył co prawda, że to on był tym przystojniakiem, ale zaciekawiło go kto nim był. Wizja łatwej i chętnej dziewczyny w oddziale ustąpiła rzeczywistości pod postacią miłośniczki czworonogów. I chociaż Sticky wciąż z trudem akceptował istnienie robo-psa to przemknął mu przez głowę żart "Chyba znalazł tą swoją suczkę". Zrezygnowany wrócił do podziwiania wewnętrznej strony własnych powiek.
 
Col Frost jest offline  
Stary 24-11-2018, 18:26   #15
Konto usunięte
 
Loucipher's Avatar
 
Reputacja: 1 Loucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputację
Wdech.
Wydech.
Spojrzenie w ograniczony czarną okrągłą obwódką i poznaczony pajęczymi liniami obraz świata.
50 jardów. Słupek ogrodzenia.
Drobny, zegarmistrzowski ruch pokrętłem celownika.
Wdech.
Wydech.
Lufa karabinu przesunęła się lekko w prawo.
Wdech.
Wydech.
Kolejne spojrzenie.
100 jardów. Koło zapasowe wraku ciężarówki rozkraczonej na łuku tego, co kiedyś przed wojną było zapewne autostradą.
Znów drobna korekta pokrętłem.
Wdech.
Wydech.
Kolejny ruch lufy. Kolejne spojrzenie. Wdech. Wydech.
200 jardów. Czubek kaktusa wyrastającego nad kupą kamieni tuż za jedną ze stojących nieruchomo rzeźb Rangersów.
Drobne muśnięcie pokrętła. Wdech, wydech. Kolejny ruch lufy.
400 jardów. Czoło lewej głowy bramina obładowanego skrzyniami, który leniwym krokiem, poganiany przez idącego za nim kupca, zbliża się do posterunku.
Zmarszczenie brwi. Znów lekki ruch pokrętła, ponowne spojrzenie.
Tak... to by było to.

MJ oderwał wzrok od lunety i opuścił broń, po czym przewiesił karabin przez ramię. Obrzucił wzrokiem nowo przybyłych. Parę nowych twarzy... nawet dwie dziewczyny. Brwi Martina uniosły się nieco. Wow, pomyślał. Nie to, żeby na szkoleniu w koszarach nie było kobiet. Owszem, były. Tyle, że większość z nich kwalifikowała się co najwyżej do kategorii "polowa dziesiątka" - atrakcyjnością ledwo przewyższały braminy i każdy, komu trzy miesiące na linii frontu nie skręciły dzyndzla w napiętą jak postronek sprężynę, omijał je szerokim łukiem. Ale te tutaj... autentycznie były bardzo ładne, nawet ubrane w nieforemne i kiepsko dopasowane uniformy sił zbrojnych NCR, które jedyne co potrafiły bardzo zgrabnie maskować, to właśnie szczegóły sylwetki. Zwłaszcza ta wyglądająca na najmłodszą. Była drobniutka - gdyby nie ona, Martin mógł się założyć, że byłby najmniejszym chłopakiem w oddziale. Dziewczęca twarz, pasująca do reszty sylwetki, okolona lśniącymi w piekącym kalifornijskim słońcu kasztanoworudymi włosami związanymi w koński ogon, oczy o nieokreślonym, zielonkawym odcieniu, mały, lekko zadarty nosek... MJ złapał się na tym, że zaczyna wyobrażać sobie, jak wygląda reszta dziewczyny.
Opanuj się, do cholery, zgromił się w myślach. Rozkojarzyłeś się jak kretoszczur w rui. Pilnuj lepiej, by ci ktoś jaj nie odstrzelił, bo bez nich nie zrobisz wrażenia na panienkach.
Widząc zbliżające się dziewczyny uniósł rękę na powitanie i błysnął zębami w uśmiechu. Zęby miał dobrze utrzymane, dzięki codziennemu czyszczeniu i przyzwyczajeniu do żucia "zelów", jak MJ nazywał kawałki suszonego mięsa.
- Cześć - rzucił w ich kierunku. - Martin jestem. MJ na mnie mówią. Strzelec wyborowy. Chyba - po tym, jak Jackson urządził sobie z niego szyderę, MJ wolał nie wychylać się już z "widmem nagłej śmierci". Widząc, że dziewczyny zajęły się psem, uśmiechnął się szerzej. - Hej... tylko go nie zagłaskajcie, bo się rozkojarzy! - sądząc po lekko rozanielonych oczach i wywalonym ozorze Keya, ostrzeżenie było już spóźnione o co najmniej pół minuty.
- A ty nie śpij, bo ci minę podłożą... BUM! - MJ z rozpędu łupnął otwartą ręką w bok skrzyni, na której drzemał Sticky, ten skacowany, z którym MJ minął się wcześniej w wejściu do biura Jacksona. Zachichotał widząc, jak zwalista sylwetka Sticky'ego podskoczyła na skrzyni, jakby faktycznie podrzucił ją wybuch miny lub granatu. Było tyle nie chlać, koleś, pomyślał. Jeśli wierzyć Jacksonowi, sierżant Taylor najprawdopodobniej przeczołga Sticky'ego pod racicami bramina. MJ prawie liczył na to, że to zobaczy.
 
__________________
Mam dość ludzi tak szczelnie zawiniętych we własną zajebistość, że zza krawędzi rulonu nie dostrzegają innych ludzi.
Loucipher jest offline  
Stary 24-11-2018, 23:16   #16
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
- A ty nie śpij, bo ci minę podłożą... BUM!

Billy aż podskoczył czując jak coś uderza w skrzynię. Jednakże nogi nie utrzymały ciężaru jego ciała przy lądowaniu, skutkiem czego wyłożył się jak długi na ziemi. Rozejrzał się wokół półprzytomnym wzrokiem i już wiedział kto jest wszystkiemu winny.

- Czy ty jesteś, kurwa, normalny?! - wydarł się na stojącego obok faceta. - Zaraz...! - westchnął głęboko, po czym dodał już spokojniejszym tonem - Pieprzyć to, jestem zbyt zmęczony żeby się wkurwiać.

Spróbował wstać, ale nie bardzo mu to wychodziło. Po paru nieudanych próbach dał za wygraną. Oparł się plecami o skrzynię, na której jeszcze przed chwilą siedział i znów zamknął oczy.

- Jak dostaniesz kulkę to lepiej krzycz głośno o sanitariusza - raz jeszcze zwrócił się do gościa, który zrobił sobie z niego jaja - bo całkiem przez przypadek lub zupełnie umyślnie mogę cię nie usłyszeć.
 
Col Frost jest offline  
Stary 24-11-2018, 23:20   #17
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- No, pewnie, kurwa, że ja - odparł Key. - Jest tu jakiś inny pies? Pomożesz kolesiowi z okrągłym włosiem na głowie mnie oczyścić? Bo po fajrancie mam randkę.
Spojrzał na Utangisila i zapytał:
- Czy ona spełnia twoje zapotrzebowanie na wrażenia estetyczne? Mi ciężko określić czy ma odpowiednio atrakcyjną linię zadu. Wiesz przez te wasze ubrania. - odwrócił się do dziewczyny i kontynuował: - A ty Lucy zwróć uwagę na geometrię jego włosia na głowie. Nie wiem jak on to robi, ale to jest fascynujące.
Szturchnął nosem jej torbę.
-Tak zamieniając temat. Masz tam w torbie iguanę czy tylko same żelastwo?
 
Mike jest offline  
Stary 25-11-2018, 00:23   #18
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Utang spojrzał na Laurę witając ją skinieniem głowy i oszczędnym uśmiechem.

- Tak, Key. Spełnia. I to bardzo. - rzekł spokojnie czarnoskóry po czym zwrócił się do dziewczyny - Wyszczekany bardziej niż niejeden człowiek ten nasz Jibwa, prawda? Jestem Utangisila, a to jest Key. - poklepał psa po głowie.

Nie ma co. Pies najlepszym przyjacielem człowieka. A taki który gada i rozumie tym bardziej. Aż dziwiło Utanga kto takie zwierze wypuścił z jaskini Wiedzącego i oddał do wojowników, gdzie mogło dokonać żywota. Ale... może Wiedzący z NCR sprawdzają jak ich scybernetyzowane zwierzęta wytrzymują takie warunki? To by miało sens.

- Witaj w naszym... - szukał przez chwilę odpowiedniego słowa - ...oddziale. - po czym zaczął przedstawiać po kolei pozostałych, którzy przeszli już przez weryfikację -To jest Igła, nasza sanitariuszka. Tam na skrzyni siedzi, drugi sanitariusz Sticky. Wymalowany kolega to MJ. To jest Lucky. Ten to Robin. Uśmiechnięty towarzysz to Barry. Nasz wódz-sierżant Jebediah Taylor, stoi tam. - wskazał na stojącego w pewnym oddaleniu sierżanta, który właśnie popijał kawę słuchając jakiś wieści od radio-operatora.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 25-11-2018 o 00:40.
Stalowy jest offline  
Stary 25-11-2018, 00:56   #19
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
Szeregowa Cyrus zamarła w pół głaszczącego ruchu, rozdziawiając usta i lekko wybałuszając oczy. Zamrugała nimi kilka razy, potrząsnęła głową, ale cud przed jej oczami ciągle cudem pozostawał.
- Ty mówisz! - krzyknęła rozradowana, zamykając otwór gębowy coby piachu doń nie naleciało. Wznowiła też czochranie psiej sierści, rozanielona podwójnie.
- Randka poważna sprawa, jasne że pomogę. Wyczeszemy ci wszystkie paprochy - zaczęła nadawać z przejęciem, dokładając do głaskania drugą rękę - Zrobimy z ciebie najprzystojniejszego kawalera w tej dziurze. Nity też ci przeczyścić? Albo nasmarować żebyś nie skrzypiał... niestety nie mam żarcia, ale potem można się za czymś zakręcić - mruczała do niego, aż do chwili, gdy wyszła sprawa afromena. Rzeczywiście jego włosy przyciągały uwagę swoją dostojnością.

- Twoja idealnie kulista fryzura robi ogromne wrażenie i wiem już, że stanowić będzie powód do kompleksów. Przynajmniej u mnie - powiedziała poważnym tonem, wstając z klęczek i kiwnęła głową na przywitanie. Dalej słuchała poszczególnych imion i rewelacji.
- Dzięki Utang... - westchnęła, uśmiechając się szczerze i jakby trochę z ulgą - Idzie się tu pogubić, albo ochujeć. Albo wpaść do dziury, gdzie nikt nic nie wie, albo nie słyszał. Tak przynajmniej wiem na czym stoję, a to już sukces. Zanim was znalazłam... a chuj w to - machnęła ręką - W końcu się udało. Przenieśli mnie z Camp Golf, myślałam że tam mieli nasrane w papierach... a tu taki psikus - westchnęła ciężko na koniec i znowu machnęła zbywająco ręką - A dobrze tu chociaż karmią?
 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR
Amduat jest offline  
Stary 25-11-2018, 01:46   #20
Konto usunięte
 
Loucipher's Avatar
 
Reputacja: 1 Loucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputację
Chit-chat w oczekiwaniu na sierżanta (by Amduat & Lou)

Wyglądało na to, że Lucy trafiła idealnie - brak, jak na razie, sztywniaków. Do tego pies i to gadający! Jakby tych dobroci było mało, mieli w oddziale idealnie kulistowłosego jegomościa, który gdyby nie kolor owłosienia mógłby robić na substytut słońca. Albo księżyca… no w każdym razie czegoś równie okrągłego. Ludzie wokoło wydawali się pełni energii, przynajmniej ci najgłośniejsi i rzucający się w oczy. Oraz nieskacowani… nie od dziś wiadomo było, że los żołnierza ciężkim jest, zwłaszcza rano gdy głowa ciężka, a język puchnie w gębie. Po zbyt intensywnej nocnej warcie oczywiście.
- I co tam dojrzałeś MJ? - szeregowa Cyrus wreszcie zostawiła w spokoju kudłaty cud na czterech łapach, zwracając uwagę na dwunożnych członków zespołu. Stanęła przy strzelcu, niby całkowitym przypadkiem i zagaiła rozmowę, a że temat sam się nawinął po wcześniejszym wymachiwaniu bronią długą… życie.
- Albo czego szukasz? Szczęścia? Kapsli? Zaległego żołdu, albo zgubionych nadziei?
MJ nie mógł uwierzyć własnemu szczęściu. Młode dziewczę, które zwróciło na siebie jego uwagę niebanalną urodą, samo podeszło i zagadało! Zapowiadało się, że służba będzie przyjemniejsza, niż się chłopakowi zdawało. Wyszczerzył usta w uśmiechu.
- Nic z tych rzeczy - odparł łobuzerskim tonem. - W ZeBro nie chodzi ani o wypatrywanie, ani o szukanie zagubionych rzeczy.
- Taaa? A o co w takim razie? - szeregowa przybrała zaintrygowaną minę i tylko oczy się jej śmiały mało poważnie. Kiwnęła brodą na karabin - Żeby sobie pomachać żelazem, albo poudawać twardziela bez mimiki? Wiesz, takiego zimnokrwistego co nie płacze, a na gębie ma paraliż… no ale profesjonalny jest w każdym calu. Długie to draństwo… coś sobie rekompensujesz? Na długości? - zarzuciła go garścią pytań.
Brwi Martina podjeżdżały do góry coraz wyżej w miarę, jak dziewczyna zasypywała go kolejnymi pytaniami. Cierpliwie odczekał do końca wypowiedzi Lucy i wybuchnął śmiechem.
- Nie byłaś nigdy na szkoleniu dla strzelców wyborowych, prawda? - zapytał retorycznie. - Zerowanie broni. Czyli dostrajanie celownika. Brałem namiar na kilka mebli w terenie, aby się upewnić, że celownik nie robi mnie w jajo. Wiesz... - ciągnął. - Ten celownik oznacza, że czasem muszę strzelać do celów, których reszta nie da rady sięgnąć. Na przykład wrogich snajperów. Zwykle mam tylko jedną szansę. Jeden pocisk. I muszę posłać go dobrze. Jak spieprzę, to wszyscy mamy problem. A tego byśmy nie chcieli, co nie?
Tym razem Lucy słuchała, kiwając od czasu do czasu głową i robiąc minę jakby właśnie jej ktoś oznajmił, że zaprasza ją do klubu kosmitów, wręczając przy okazji czapkę z durszlaka. Zardzewiałego oczywiście.
- Chłopie… a czy ja ci wyglądam na strzelca? - rozłożyła trochę ramiona aby lepiej się zaprezentować i za uśmiechem o ironicznym odcieniu ukrywając że raczej jest pod wrażeniem - Jeśli tak to gdzie niby sobie ten karabin wsadziłam, co? Poza tym nie odpowiedziałeś na moje pytanie - pochyliła się nieznacznie w jego stronę - Rekompensujesz sobie coś?
- Niczego sobie nie rekompensuję - odparł ze śmiechem MJ. - Popatrz tylko na nich - szerokim ruchem ręki pokazał dziewczynie pozostałych członków oddziału. - Większość z nich jest większa ode mnie, a tak naprawdę na polu walki mogą mniej ode mnie. Ciekawe, czy któryś z nich trafi z dwudziestu jardów w dupsko kretoszczura. - znów się zaśmiał. - Ty też nie wyglądasz mi na strzelca wyborowego... - zawiesił głos na chwilę. - Tylko na wystrzałową dziewczynę, którą do armii wzięli chyba z naruszeniem przepisów o minimalnym wieku poborowych. Co Ty właściwie robisz w mundurze?
- No nie… kurwa po prostu nie… nie mówcie że kolejny który nie wie co z babą robić, więc ją trzyma w kuchni, a potem się dziwi, jak taką widzi na ulicy - Lucy przewróciła oczami, chociaż przy komplemencie lekko zmrużyła oczy. Jak położony pod lampą grzewczą sierściuch - Lepsza wystrzałowa niż postrzelona. Tak przynajmniej słyszałam. Nie wiem ile w tym prawdy, ludzie różne głupoty gadają, nie ma co wszystkiego słuchać - wzruszyła ramionami - Ale jeżeli rano znajdę dodatkowy otwór w swojej dupie będę wiedziała komu zamontować granat pod śpiworem - pogroziła mu palcem - Panuje tu jakiś fetysz odnośnie tylnej części pleców? Tej niższej, gdzie szlachetną swą nazwę tracą? Nudziło mi się, to postanowiłam wpaść. Żarcie za darmo… a ty co tu robisz, hm? Przejazdem, przelotem? Obudziłeś się i nagle wyszło że po pijaku ktoś ci dał do podpisania parę durnych papierów? Albo zakład - zamyśliła się - Zakład rzecz święta.
MJ słysząc tyradę dziewczyny podniósł ręce w geście udawanego popłochu.
- O, przepraszam, nie wiedziałem, że taka harda z Ciebie sztuka. - powiedział. - Pewnie, że wystrzałowa dziewczyna jest lepsza. Od każdej innej. - Wyszczerzył znów zęby w uśmiechu. - Co do strzelania w dupska... nie bój się, do swoich nie strzelam. Chyba, że... - zawiesił głos. - Z innej broni. I w innych... eee... okolicznościach. - Urwał na chwilę. - A co do mojej historii... to w sumie chyba tak samo jak Ty: zaciągnąłem się dla darmowego żarcia i kasy lepszej niż ta, jaką zrobiłbym na sprzedawaniu skórek gekonów i iguan na patyku. No i może trochę dla adrenaliny. Polowanie na zwierzaki na Pustkowiach potrafi być cholernie nudnym zajęciem... może dlatego, że przez większą część czasu całkowicie samotnym. - zakończył, pozwalając, by uśmiech na jego twarzy nieco zbladł.
- A tam harda, cenić się trzeba - prychnęła z dumą - Nic za darmo, a jak się da to potrójnie kasować...hm, to mówisz że na swoich używasz innej broni, w innych okolicznościach? - powtórzyła za nim, główkując chwilę nad tym zagadnieniem aż pstryknęła palcami, chociaż podjęła ponurym tonem - To co, na swoich strzelasz z ucha, nie? Wiesz że to nieładnie i ma krótkie, koślawe nóżki? Ktoś się dowie i wkurzy… a wtedy żadne chowanie po Pustkowiach nie pomoże. Mogłabym ci powiedzieć czym się wcześniej zajmowałam, ale za mały jesteś - rzuciła w niego ironicznym wyszczerzem - Nie będę ci psuła dzieciństwa, dam się pocieszyć niewinnością. Zobaczysz, za miesiąc perspektywa spokojnego szwendania w pojedynkę… a tam, zatęsknisz do tego. Albo zakleisz uszy, zawsze są inne opcje.
Uśmiech MJa stał się niemal drapieżny.
- Nie miałem na myśli strzelania z ucha. - wyjaśnił tonem, w którym niemal czaił się cień pogróżki. - Jeden taki, który tego kiedyś próbował, do dziś nie wygrzebał się z pewnej jaskini, w której go schowałem. Brzydzę się konfidentami. - grymas na jego twarzy wyraźnie dawał do zrozumienia, jak ciepłe uczucia żywi dla owych osobników. - A co do strzelania... miałem na myśli inne. - znów zawiesił głos na chwilę. - Przyjemniejsze. - Westchnął. - Ale to może temat na kiedy indziej.
- Mhmm… odruchy normalne jednak gdzieś tam są - Cyrus mruknęła niby do siebie, obserwując uważnie sylwetkę strzelca od góry do dołu - No zobaczymy, jak w praniu wyjdzie i czy plamy nie zostaną - wzruszyła ramionami, wyglądając na raczej mało przejętą - Chcesz iść się postrzelać z kolegami? Droga wolna, na pewno znajdziecie odpowiednią… dziurę - ściągnęła usta aby nie roześmiać się w głos - Może gdybyś był z tych, co znają instrukcję działania kobiety poza kuchnią… kto wie? Moglibyśmy się wtedy dogadać a tak - tutaj westchnęła ciężko i boleśnie, żeby chwilę potem prychnąć w pogodnej tonacji - Jak będziesz grzeczny może… powtarzam i kładę nacisk: może. Zrobię ci szybkie szkolenie z instruktażu. Wtedy przestaniesz macać się po spluwie i zobaczysz że życie potrafi być ciekawsze niż widok przez lunetę - wskazała brodą na broń.
MJ przekrzywił nieco głowę i obdarzył Lucy figlarnym spojrzeniem złośliwego leprekauna.
- Cały urok w tym, żeby zwierzyna nie wiedziała, że do niej celują - skwitował. - Strzelać prosto w oczy potrafi byle zakapior. A co do strzelania... do facetów strzelam wyłącznie z tego - potrząsnął karabinem. - Instrukcje obsługi, powiadasz... - dodał z namysłem. - Czas pokaże, czy będą mi do czegoś potrzebne. - rzucił okiem w kierunku, z którego nadchodził już sierżant. - Na razie chyba lepiej będzie, jak staniemy w szeregu. Idzie tu jakiś ważniak. - zauważył trzeźwo.
 
__________________
Mam dość ludzi tak szczelnie zawiniętych we własną zajebistość, że zza krawędzi rulonu nie dostrzegają innych ludzi.

Ostatnio edytowane przez Loucipher : 25-11-2018 o 22:20. Powód: Naprostowanko.
Loucipher jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172