Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-11-2019, 14:04   #11
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Amanda uśmiechnęła się na ten dziwny komplement i podała okrytą dłonią, nieco ubrudzoną deszczem i błockiem rękawiczkę.

- No dobra, to sprawdźmy czy to w ogóle warte jest zachodu. - Wydobyła z wozu broń, plecak i podarunek od rodzinki. - Jak masz na imię? - Spojrzała na dryblasa, którego przydzielił jej rusek. Była ciekawa czy gostek szedł z nią by rzeczywiście pomóc czy ją na końcu odstrzelić.

- Michael. - facet nie był tak wylewny jak szef, sprawiał wrażenie typowego, szeregowego żołnierza albo członka gangu. Był ubrany w wysokie, podgumowane spodnie kończące się na piersi, kurtkę i płaszcz. Był więc całkiem przyzwoicie przygotowany na zmaganie się z deszczową aurą.

- Wobec tego Michael. - Amanda zarzuciła karabinek na plecy. - Otwórz właz i schodzimy.

Facet łypnął na nią wzrokiem, potem podobnie na swojego szefa i resztę towarzystwa. Ten lekko skinął mu głową więc Michael podszedł do ich furgonetki, otworzył ją i wyjął z niej łom. Z tym stalowym prętem w dłoni ruszył przez ponurą ulewę w stronę włazu którego z miejsca gdzie stali nawet nie było widać. Chociaż gdy podeszli bliżej to dało się dostrzec ciemniejszy owal w zalanym wodą i strumieniami asfalcie. Michael przystanął przy tym włazie i z pomocą łomu otworzył ten ważący kilkadziesiąt kilo włazi z głośnym zgrzytem odwalił go na dół. Potem wyprostował się i popatrzył w ciemną jamę. Odsunął się i wymownym gestem zaprosił towarzyszkę aby czyniła honory domu.

- Jak masz mi pomagać to schodź i powiedz, w którym kierunku biegnie tunel. - Amanda zerknęła w głąb ciemnego przejścia i wyjęła swoją wysłużoną latarkę.

- Sama schodź. Ty się na tym znasz, ty masz znaleźć drogę. Będę tuż za tobą. - Michael też wyjął swoją latarkę i zaświecił w dół. A w dole jak można się było spodziewać rwał żwawy potok. Chociaż z góry trudno było ocenić jak głęboki. Nawet od samego patrzenia robiło się zimniej.

- Ech no i dlatego chcę byś poszedł pierwszy. Weź nieco wyluzuj, chcę rozeznać się na który kierunek mamy się kierować. - Amanda przewróciła oczami. - Jak się cykasz to zejdź do końca drabinki i powiedz mi tylko, w którym kierunku mamy tunel i wróć.

Odpowiedziało jej ciężkie spojrzenie twarzy nie skażonej ani promieniami słonecznymi ani blaskiem uśmiechu. Miała wrażenie, że albo facet sonduje ją jak bardzo mówi poważnie a może nawet myśli, że żartuje.

- Na serio tak po prostu będzie prościej. - Inu westchnęła ciężko. - Faceci w tych czasach… Poczekaj tu, zaraz i tak będę musiała wyjrzeć i nie chcę ci zaglądać do tyłka.

- Jak będziesz szła przodem to ja będę się mógł gapić na twój tyłek. - zauważył Michael i nie wdawał się za bardzo przekonany do argumentów Amandy aby miał pierwszy zejść na dół.

- I tu nie masz co narzekać, co? - Inu zeszła na drabinkę przypinając latarkę karabińczykiem do zapięcia kurtki. Musiała się tylko upewnić czy tunel idzie wzdłuż drogi… jeśli jednak ten Michael będzie jej srał na widok każdej kałuży to po kiego grzyba jej on. Rozejrzała się na dole, upewniając się w jakim stanie jest kanał.

A na dole było tak paskudnie jak na górze i jak z góry to wyglądało. Tylko więcej rwącej wody i ciemnej. Woda sięgała Amandzie do połowy ud. A była przecież na tym wąskim chodniku do chodzenia jaki był przy ścianie. W środku kanału musiało być jeszcze głębiej. A w dodatku przez tą wodę nie dało się zobaczyć co jest pod nogami ani dajmy na to gdzie kończy się ta krawędź chodnika.

Niemniej chociaż nie byli lekko, przyjemnie ani bezpieczenie to jednak stać i iść się dało. Chociaż w każdej sekundzie czuło się napór bieżącego, podziemnego strumienia w jaki zmieniły się kanały przy takiej pogodzie. I jaka zimna była ta woda! To wszystko sprawiało, że przepatrywaczka zdawała sobie sprawę, że choćby z tego względu zbyt długo tutaj nie wytrzyma. Pół godziny, może godzina a dłużej robiło się zbyt ryzykownie że względu na osłabienie przy zmaganiu się z prądem i temperatura.

A jak razie dostrzegła w snopie światła latarki krzyżówki prawie zaraz po sąsiedzku. Kanały biegły pod ulicami więc zwykle miały podobną sieć jak one. Tutaj skręt w prawo powinien kierować się pod ta ulicą która na powierzchni była zasypana gruzem pod którym gdzieś tam powinno być to centrum handlowe jakie mieli odnaleźć. Za sobą widziała jakiś bezimienny tunel pełen wody. Gdzieś tam dalej też powinny być krzyżówki i linia biegnąca w stronę grozowiska tylko pod równoległą ulicą.

Amanda uniosła głowę.
- Michael ja ruszam. Chcesz iść to złaź. - Amanda przywarła ciałem do boku kanału starając się szukać miejsc i obiektów, których mogłaby się chwycić gdyby nurt stał się zbyt rwący. Ostrożnie stawiała krok za krokiem, świecąc latarką po powierzchni wody. Głównie przed sobą, ale czasem sprawdzała też czy nic za nimi nie podąża.. a przede wszystkim czy podąża za nią Michael.

Michael jednak zszedł i to zaraz po tym jak zeszła tam przewodniczka. A co by nie mówić, w tych pełnym wodnej kipieli, mrocznych tunelach jednak obecność drugiego człowieka jakoś tak po ludzku dodawała otuchy. Drugie światełko w tynelu jakie prześlizgiwało się po zarośniętych czymś ścianach przechodzących płynnie w łukowate sklepienie. Parcie wody też było silne. Wyglądało na to, że trudniej byłoby wybrać gorszą pogodę na takie podziemne eskapady. Te tunele dawnych kanałów zmieniły się w rwące, podziemne rzeki przy tak intensywnych i silnych opadach jakie padały od rana.

Same tunele też były trudne do przejścia. Światło latarek nie przenikało pod rwącą wodę odbijając się od niej. A okazało się, że zatopionych w tunelach gratów jest całkiem sporo. I nie wszystkie wystawąły z wody więc regularnie albo Amanda albo Michael wpadali na coś, potykali się ale jakoś udawało im się nie wpaść do rwącej kipieli jaka rwała głównym nurtem dawnego kanału.

Gorzej poszło przy przeskakiwaniu przez inny kanał, gdy musieli przedostać się na drugą stronę. Amanda jako pierwsza wzięła rozbieg i chociaż biegło się bardzo ciężko, raczej brnęło przez wodę sięgającą do połowy ud. Pewnie dlatego Amandzie udało się przedostać na drugą stronę ledwo - ledwo. Nie wpadła do wody tylko dlatego, że ostatniej chwili złapała się jakiegoś wystającego ze ściany czegoś. Więc chociaż czuła, że już zaczyna osuwać się w wodną kipiel to złapanie się czegoś tabilnego uratowało ją przed upadkiem. Michael albo miał mniej szczęścia albo nie był tak skoczny. Bo chociaż przeleciał nad większością przeszkody to nie miał najmniejszych szans przedostać się na drugą stronę. Całym ciężarem runął w wodną kipiel ochlapując przy okazji wszystko dookoła. I chociaż zdołał się złapać krawędzi “peronu” więc prąd go nie porwał w dal to jednak przemoczony był cały. Zdołał wspiąć sie z powwrotem na boczny chodnik kląc i otrzepując się przy tym niemiłosiernie.

A niedługo potem to przepatrywaczce powinęła się noga. Trafili na dłuższy kawałek gdzie chodnika nie było i trzeba było przejść tak aby nie dać się porwać podziemnej rzece. Tu potrzeba było zwykłej, fizycznej siły aby stawić opór prądowi. Amandzie wyszło to dość słabo. W pewnym momencie prąd ją po prostu zbił z nóg gdy pod wodą jakiś porwany wodą rupieć uderzył ją w nogi i straciła równowagę. Zdołała się złapać czegoś ale miała kłopoty aby kontynuować podróż dalej. Utknęła. Tymczasem jej podziemny partner który dotąd ze swojego miejsca oświetlał jej drogę, widząc co się dzieje, wszedł w ślad za nią do tego tunelu i bez zauważalnych problemów dotarł do miejsca gdzie utknęła. I dalej, we dwoje, dzięki stabilnej podporze jaką stanowił, udało im się przedostać na drugą cześć tunelu. Tam mogli wyjść oboje chociaż byli oboje już całkowicie mokrzy i zziębnięci. Biorąc pod uwagę, że jeszcze trzeba było wrócić podobną trasą czasu na aktywność mieli niewiele. Ale dotarli do jakiegoś podziemnego rumowiska gdzie wody było mniej, sięgała tylko do kolan. Trafili nawet na jakiś właz na powierzchnię który był odwalony ale gdy od dołu świecili latarkami to chyba była tam jakaś wolna przestrzeń chociaż niewielka. Ale chyba powinno dać się wyjść.

Amanda czuła jak jej ciało męczą dreszcze. Nawet przyglądając się włazowi starała się robić drobne kroki by nie wyziębić ciała. Zastanawiała się czy już mogą być w pobliżu supermarketu.
Spojrzała na swojego, równo mocno co ona, przemoczonego towarzysza. Jaka była szansa, że Michael pójdzie przodem? Marna. Sięgnęła do drabinki i zaczęła się wspinać, starając się coś usłyszeć mimo szumu wody.

Gdy wspięła się poza ostatni schodek ujrzała ciemność. Ale dzięki starej latarce mogła się przebić światłem przez tą ciemność. Okazało się, że chyba jest na dawnej ulicy. Tak można było sądzić po asfalcie dookoła niej. Ale ta ulica była przywalona gruzami. Te jednak ułożyły się tak, że nie gruchnęły do samej ziemi tylko utworzyły wolną przestrzeń akurat by można było usiąść albo iść na czworakach. Przestrzeń wokół włazu ciągnęła się jakąś szczeliną wśród tego osypiska. Po prostu tak trafiło, że właz był na linii tej szczeliny. Ale nie dało się z okolic włazu rozpoznać gdzie obie jej strony prowadzą.

- Ciasno tu. - Amanda zwróciła się do tkwiącego na dole mężczyzny. Ostrożnie stanęła na ostatnim szczeblu drabinki i sprawdziła dłonią jak stabilne jest zawalisko. - Będzie trzeba się czołgać.

- A widać to centrum?
- z dołu dobiegł Amandę głos i światło czekajacego tam mężczyzny. Sama nie była pewna czy to docelowy adres bo za mało było widać a ten fragment ulicy mógł być właściwie gdziekolwiek. A gruzy nad głową chociaż przeciekaly wodą przrciekajaca gdzieś tam z góry to chyba nie miały zamiaru zaraz zwalić się dwójce szwendaczy na głowy.

- Stąd nie… muszę podejść i sprawdzić. Idziesz za mną? - Zerknęła na mężczyznę i wyszła, przyklękając na dawnej jezdni.

- Ale ciasno. - Michael który był wyraxnie postawniejszy niż Amanda nie ukrywał swojego braku entuzjazmu co do penetracji okolicy. Wyszedł po drabince przez wlaz tak samo jak przed chwilą przewodniczka. Teraz klęczał obok niej i tak samo jak ona przyswiecal sobie latarką po tej ograniczonej przestrzeni. - Którędy teraz? - zapytał gdy już napatrzyl się na obie, niezbyt zapraszające z wyglądu krańce szczeliny. Byli chyba gdzieś na środku dawnej ulicy bo w pobliżu nie było widać żadnego chodnika. Z drugiej strony było coś widać tylko na kilka kroków a dalej zaczynały się jakieś załomy szczeliny.

- Trzeba sprawdzić. - Amanda ruszyła pomału w kierunku pierwszego załomu po prawej by się nieco rozejrzeć. - Podpełzłabym tam… idziesz? - Inu zerknęła na swego towarzysza, po czym nie czekając na jego odpowiedź ruszyła dalej. Niepewnie przyglądała się gruzowisku ponad jej głową, jakby szukając jakichkolwiek znaków, że może się zaraz zawalić.

Barczysty mężczyzna o zarośniętej szczeciną twarzy skinął głową. Trochę jakby na potwierdzenia a trochę jakby dawał Amandzie znak by szła dalej. A raczej pełzała. Przestrzeni było bowiem zbyt mało. Może przez chwilę daliby się radę przeciskać czy raczej aby jedno jakoś przegramoliło się przez drugie ale raczej nie na stałe. Więc byli skazani aby iść jedno za drugim. I to Amanda robiła tutaj za przewodniczkę.

Było ciemno. Na zewnątrz niby pochmurny i deszczowy ale jednak był dzień. Tutaj jednak nic z powierzchni nie docierało. Jak w grobie. Przynajmniej nie światła. Co innego woda. Ta jakimiś szczelinami przeciekała aż tutaj więc z “sufitu” kapały krople a nawet całe strumyki brudnej, zimnej wody. Amanda musiała iść na czworakach aby się zmieścić w tych ciasnych przestrzeniach. O ile wcześniej masa i gabaryty zdawały się sprzyjać bardziej Michaelowi gdy przedzierali się przez nurt w kanałach to teraz jej było łatwiej tak samo jak wcześniej jemu.

Szczelina szła zygzakiem jak zazwyczaj rysowało się błyskawicę. Ogólnie chyba szła po skosie zasypanej ulicy co można było poznać po widocznych na niej namalowanych pasach oznaczających właśnie pasma do danego kierunku jazdy. Ale zbliżali się. Dopełzli do krawężnika i chodnika więc musieli być już bardzo blisko krawędzi dawnego budynkau. I rzeczywiście po chwili w świetle latarki Amadna dojrzała, że gruz zawala dalszy bieg szczeliny. Ale za to z boku była dziura. Chyba powstała w rogu dawnego okna wystawowego. Była na tyle duża aby można było się przecisnąć do środka. Może osoba z małym plecakiem. Chociaż coś o gabarytach plazmy na ćwierć ściany czy stołu nie było szans aby tędy przecisnąć. Ale w świetle latarki zorientowała się, że chyba dotarli na miejsce. Widziała bowiem wewnątrz budynku jak promień światła wyławia jakieś regały, manekiny i inne precjoza typowe dla dawnych sklepów.
 
Aiko jest offline  
Stary 21-11-2019, 14:12   #12
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
- Dobra… trzeba to sprawdzić. Wchodzę. - Amanda podsunęła się do szczeliny i przesunęła światłem latarki po regałach i podłodze upewniając się, czy jest w okolicy jedyną żywą istotą. Nie chciała tego przyznać, ale czuła ekscytację, narastającą, z każdą chwilą, gdy docierało do niej, że to mogło być to. Może rzeczywiście zgarnie jakieś spoko gamble i cały ten spacerek się opłaci i tak serio… teraz liczyła głównie na jakieś suche ciuchy, bo cholery zaczynała dostawać w tym przemoczonym stroju. Wybiła resztki szkła uważając by o nic nie zahaczyć i zaczęła się zsuwać do środka. - Sprawdź czy się wciśniesz.

Amandzie udało się przecisnąć przez dziurę w dawnej wystawie. I znalazła się wewnątrz. Gdy powiodła promieniem latarki po wnętrzu była już pewna, że jest w jakimś sklepie. Jeszcze nie wiedziała czy to ten który szukają ale jakiś sklep na pewno. Tylko zagruzowany. Przynajmniej tutaj przy brzegu budynku. Widziała jeszcze wiecej regałów i półek. Co więcej coś tam na nich było. Po części gruz, pył i kapiąca woda. Ale nadal widać było jakieś bibeloty co mogły być dawnym towarem na półkach. Teraz zostawało sprawdzić co z nego po tych dekadach przywalenia gruzami zostało. A propo przywalenia to tuż za nią wgramolił się Michael. Teraz kucnął obok Amandy i teraz też wodził swoją latarką po wnętrzu tego sklepu. - Ciekawe co tu jest. - mruknął cicho też pewnie próbując oszacować wartość znaleziska. Ale z tego miejsca mimo wszystko trudno było ogarnąć całe wnętrze. Wydawało się, że gdzieś tam dalej są jakieś osuwiska gruzu, gdzieś się sufit zapadł ale nadal w sporo było miejsc gdzie dało się chodzić wyprostowanym jak dawniej.

- Sprawdźmy. - Inu wyszczerzyła się do swego towarzysza i ruszyła w głąb sklepu, starając się badać, znajdującą po powierzchnią wody, ziemię stopami. Choć niesamowicie interesowała ją zawartość półek, na którą cały czas zerkała, to jej własna latarka, oświetlała powierzchnię wody i narożniki regałów, jakby w każdej chwili miało coś z za nich wyskoczyć.

[MEDIA]https://architecturalafterlife.files.wordpress.com/2013/03/p1017008-2-1.jpg[/MEDIA]

Zawartość półek i regałów może nie powaliłaby na nogi dawnego klienta. Gdyby musiał płacić kawałkiem plastiku za taki zakurzony badziew. Ale dla kogoś z dzisiejszego świata, gdy mógł sobie po prostu wziąć co mu pasowało to była istna składnica gambii. Większość towaru co prawda zawilgła, przegniła, zakurzyła się albo zardzewiała. Ale i tak była tu góra gambli upchnięta na półkach i stojakach, regałach i skrzyniach, ścianach i podłogach. Było co wynosić, nawet jeśli co dziesiąta rzecz była tego warta.

Atmosfera była jednak nieprzyjemna. Tak chłodna jak temperatura otoczenia. Przeciekająca woda siąpiła albo kapała co chwilę na podłogę i półki. Mrok podziemii rozświetlały tylko wąskie słupy światła latarek. Ale gdy mijali kolejny półkowy załom oświetlając latarkami alejkę między regałami Amandzie wydało się, że coś usłyszała. Coś co nie było ani kapaniem wody, ani ich krokami, ani oddechami. Michael też popatrzył na nią jakby sprawdzał czy też to usłyszała i co to mogło być.

- Ubezpieczaj mnie. - Inu chwyciła swój obrzyn chwytając latarkę zębami i ruszyła pomiędzy półkami w kierunku dziwnego odgłosu. Jeśli cokolwiek tu było, wolała się tym zająć nim zaczną obciążać się sprzętem.

Ponieważ dźwięk się nie powtórzył to trzeba było iść po omacku. Prawie dosłownie. Bo w tych katakumbach pogrzebanego w gruzach wieżowca szło się trudno przy świetle latarki. Co chwila trzeba było omijać jakieś przewrócone graty, regał czy kawałki gruzu. I szczury. Które pomykały w mrok spłoszone obecnością światła i ludzi. Michael szedł z krok czy dwa za Amandą też dokładając swój promień latarki do rozproszenia ciemności. Doszli w końcu do jakichś schodów. Kiedyś były to ruchome schody które prowadziły w górę i w dół. Obecnie były w 100% nieruchome i te do góry zawaliły się a i w dziurze jaka po nich została widać było tylko zwały zbrojonego gruzu. No ale te na dół, które jak głosił wciąż istniejący napis nad nimi, wiodły do parkingu. Można było tam zejść albo spróbować przeszukać resztę tego poziomu.

- Sprawdziłbym dół. - Amanda zerknęła na swojego towarzysza ciekawa jego opinii na ten temat. - Może.. coś zostało w garażu.

- To pewnie szczury. - towarzysz mruknął cicho i z niechęcią. Trudno było powiedzieć czy chodzi mu o te gryzonie jakie tutaj biegały czy o jakiś włóczęgów których też zwykle nazywano szczurami. Wydawało się, że nie pała zbyt wielkimi chęciami do penetracji niższego poziomu supermarketu chociaż nie powiedział wyraźnego “nie”.

- Oby. - Inu ruszyła na dół świecąc sobie latarką. Była ciekawa czy w garażu nie zostały jakieś auta… może znajdzie tam CB? Albo przynajmniej dowie się co wydało ten niepokojący odgłos.

Po pustym pomieszczeniu niosło się echo każdego stopnia po jakim stąpała Inu. Patrząc z góry to dół nie wydawał się zbyt pociągający. Ot, schody na dół zawalone gruzem. Na tyle jednak, że dało się przejść. Czasem coś się osunęło i kawałek gruzu poleciał na niższe schodki ale jednak dało się zejść na dół. W tym czasie Michael został na górze i świecił w dół latarką co trochę pomagało poruszać się po tych schodów. Gdy Amanda cało zeszła na dół i nic się nie stało mężczyzna westchnął ciężko i ruszył w ślad za nią. W tym czasie Amanda zyskała okazję aby poświecić dookoła i rozejrzeć się na tyle ile się dało.

Rzucało się w oczy, że tutaj gruzów jest mniej. Prawie w ogóle poza tym co spadło przy schodach jakimi zeszła na dół. Wokół był szeroki korytarz. Po obu stronach były okna wystaw które w porównaniu do tych z parteru wydawały się w niezłym stanie. Tylko tutaj zamiast gruzu panowała wilgoć. Na podłodze była cienka warstwa wody. Ale cienka, nie sięgała nawet do połowy podeszwy buta.

Pod sufitem były umieszczone strzałki. Do toalet, do takiego działu, do innego, kawiarnia i do parkingu też. Wyglądało na to, że tutaj kiedyś był po prostu kolejny poziom tego centrum handlowego. W tym czasie gdy Amanda zdołała się jakoś zorientować co jest co Michael zszedł na dół i stanął przy niej. Też rozejrzał się świecąc latarką dookoła. Sądząc z odgłosów i popiskiwań tutaj też były szczury. W promieniach latarki nawet było je widać tam i tu.

- Chcesz iść dalej? - Michael zapytał z powątpiewaniem w głosie gdy również zdążył złapać jakąś orientację w tych podziemiach.

- Tak. - Inu zerknęła na swego towarzysza. Facet zaczynał ją intrygować. Kim był? Czemu pracował u tego ruska? - Tu mogą być cenne gamble. - Amanda ruszyła przed siebie świecąc sobie latarką, jednak po kilku krokach odezwała się. - Długo pracujesz u Elii?

- No już trochę będzie. - drugi eksplorator szedł świecąc latarką dookoła. Po gołych ścianach podziemia odbijało się echo mokrych kroków. Podobnie jak dwie smugi światła błądziły po ścianach i podłodze. Doszli do końca szerokiego korytarza mijając że dwa wyczyszczone do kości ludzkie szkielety w resztkach ubrań. Michael poświecił na nie gdy je mijali ale powoli szedł dalej. Oba szkielety na wpół siedziały pod ścianą gdzie pewnie dawno temu spoczęły po raz ostatni.

- O cholera. - mężczyzna szepnął cicho gdy zatrzymali się na krzyżówkach. Mieli do wyboru właściwie dwie drogi. Bo trzecią właśnie przyszli a czwarta prowadziła do toalet. Ale dalej, na końcu jednej z tych dwóch, widać było łunę ciepłego światła. W tych mrocznych katakumbach była świetnie widoczna. Wyglądało to na blask jakiegoś ogniska, może pochodni czy czegoś takiego.

- Szczury chyba nie rozpalają ognisk. - Mruknęła Amanda i ruszyła w kierunku płomieni. - Trzymaj się na dystans. - Inu zgasiła latarkę i zaczęła się podkradać prawym korytarzem.

Michael też zgasił swoją latarkę przez co w korytarzu zrobiło się całkiem ciemno. Jedynie ta plama światła wabiła w ciemnościach wzrok jak płomień świecy wabi cmy. Amanda podkradła się ten kawałek opustoszałego korytarza. Po ciemku wydawało się że jest tutaj całkiem sama bo swojego towarzysza który został za nią ani nie widziała ani nie słyszała. Jakby rozpłynął się w ciemnościach i nigdy go tutaj nie było. Po drodze potknęła się o coś w ciemności. Coś rozdeptała, coś się rozkruszyło i odbiło od buta szurając po podłodze. Ale poza tymi drobiazgami które po ciemku wydawały się niesamowicie głośne dotarła do wejścia z jakiego biła łuna.

Z bliska zorientowała się, że to chyba po prostu wejście do dawnego sklepu. Takie samo jak te jakie tutaj mijali korytarzem do tej pory. Tylko inne były ciemne i bezludne, najwyżej przemknął tamtędy jakiś szczur i tyle. A tutaj paliło się światło. I zapach. Wcześniej na górze czuć było zapach wilgoci i stęchlizny ze specyficzna domieszką zapachu gruzu. Na dole to samo tylko z większą ilością wilgoci a mniejsza gruzu. Jak w podtopionej piwnicy. A tutaj, o dziwo, dało się wyczuć całkiem przyjemny aromat. Jakiś kojarzący się z wanilia i świętami.

Inu przysunęła się do krawędzi otworu. Zapach przypominał nieco te w “Rybce”. Nieco irytujący, choć nadal przyjemny. Amanda zaciągnęła się nim i ostrożnie wychyliła się zza winkla by sprawdzić co znajduje się w pomieszczeniu.

Wnętrze okazało się chyba po prostu kolejnym sklepem z dawnych lat. Chyba sportowo - turystycznym sądząc po wystroju regałów i ocalałych reklam. A dało się to poznać dzięki łagodnemu światłu jakie biło z koksownika zrobionego z jakiejś baryłki. Większej id standardowego wiadra ale mniejszej od standardowej beczki na olej czy ropę. Oraz kilku świec jakie dodatkowo oświetlały mroki pomieszczenia. To pewnie od nich bił ten przyjemny, waniliowy aromat.

Ale przy tym małym koksowniku Amanda dostrzegła coś jeszcze. Jakieś kłębowisko. Chyba posłanie. Chyba były tam jakieś koce, ubrania, śpiwory pewnie nawet ściągnięte z tego właśnie sklepu. Wyglądało jak obozowisko. Tylko obozowicza żadnego nie było ani widać ani słychać.

- Ktoś tu jeszcze jest. - Inu odezwała się szeptem do swego towarzysza i rozejrzała po podziemiach. Była ciekawa kto chciał mieszkać w takim miejscu. Jej wzrok przesunął się po pobliskich witrynach szukając jakiegokolwiek ruchu. Nasłuchiwała… obawiając się że gospodarz może chcieć ich zaskoczyć.

Nic się nie działo. Poza tym, że zniecierpliwiony albo zaciekawiony partner widząc w końcu korytarza jeszcze mniej, podszedł do czającej się, zmarzniętej przepatrywaczki i też zajrzał za framugę. Oglądał to chwilę nim znów się skrył za framuga.

- Ktoś tam był. Ale teraz nikogo nie widzę. Bierzemy fanty i spadajmy stąd. - Michael zaproponował szeptem do Inu przyklejony do ściany. W jednej dłoni miał zgaszona latarkę w drugiej jakieś skrzyżowanie laski z kilofem którym pomagał sobie już w kanałach. Nie wydawał się zainteresowany zwiedzaniem pomieszczenia ani reszty budynku. Akurat Amanda mogła się z nim zgodzić przynajmniej w tym, że też nikogo tam nie widziała ani nie słyszała. Ale cienie, lady i regały dawały mnóstwo kryjówek chroniących przed obserwatorem stojącym w drzwiach.

- Dobra, ale.. ubezpieczamy się nawzajem i oczy wokół głowy, dobra? - Amanda rzuciła tą oczywistością i ruszyła w kierunku najbliższej witryny.

Amanda cofnęła się o kilka kroków i weszła do pierwszego ze sklepów. Jeśli ktokolwiek tu mieszkał uznała, że woli zostawić mu jego przestrzeń. I tak się obłowi i tak. Rozglądała się głównie za używkami. Alko i szlugi… na to zawsze znajdą się nabywcy. A nawet jak nie to chętnie sama skorzysta. Choć wiedziała, że zna sporo świrów, które zapłacą za butelkę przedwojennego winka. Ze szlugami był problem bo na zewnątrz było mokro, ale może jak będą w folijce.. rozmarzyła się na chwilkę. Naboje to było marzenie, które raczej nie mogło się ziścić, ale może jakiś sprzęt z elektroniką? Baterie, latarki.. to zawsze było w cenie. Do tego kilka konserw i byłoby bosko na trasę. W dziwnym kobiecym odruchu zerkała na sklepy z ciuchami, ciekawa czy jakaś kiecka mogła przetrwać wszechobecną wilgoć i kurz.

Supermarket naprawdę był rajem. Ilość gambli w lepszym lub gorszym stanie, zalegających na półkach. Wino, piwo, wódka, whiskey itd. W puszkach lub butelkach. Jeśli były szczelne to miały szansę nieźle przeleżakować te 3 dekady. Amanda wiedziała, że nie da rady wynieść dużo, więc zgarnęła dwie butelki wina i kilka małpek z wódką i whiskey. Piwa nieco się obawiała, bo raczej nie miało tendencji do leżakowania i mogło się okazać niezłym sikaczem, a wóda to zawsze wóda.. nawet jeśli aromatyzowana.

Za to już przy fajkach nie mogła się powstrzymać. Jednak co nałóg to nałóg, a widząc te rakiety szlugów, aż biłaby się pierś gdyby czegoś nie zgarnęła. Tym sposobem cały tył plecaka został wyłożony jeszcze zafoliowanymi paczkami fajek. I tak nie weszło dużo, raptem 3 wagony w tym jeden niezłych szlugów.

Z amunicją było gorzej. Wszystko pływało w wodzie. Udało się jej raptem wyłowić jedną paczkę naboi 9 mm. Niewiele ale zawsze się przyda.

Niestety latarek nie znalazła w ogóle. Jakby wszyscy przed cholerną apokalipsą rzucili się by je wykupić, za to na półce obok leżała jedna nienaruszona paczka baterii. Do kompletu z przenośnym radyjkiem, stanowiła na serio niezły gambel.

[MEDIA]https://radiostudent.si/sites/default/files/slike/2019-01-12-poja%C4%8Daj-muziku-95570.jpg[/MEDIA]

Teraz pozostało jej zrobić te bardziej dosłowne zakupy. Inu wkroczyła pewnym krokiem do części spożywczej. Zatrzymała się na chwilę nasłuchując. Gdy nie doszedł do niej żaden niepokojący odgłos, wkroczyła pomiędzy regały, które kiedyś musiały wyżywić całą okolicę. WIększość rzeczy rozpadła się z wilgoci czy po prostu starości. Inu przemierzała szybko sklep szukając dział z konserwami. Wiedziała, że tam może być coś jeszcze zdatnego do użytku. I było! Z zachwytem spojrzała na rozwalone półki, z których towar pozsypywał się na ziemię. Znalazła ze 3 konserwy MRE i do tego masę innych. Szproty, pasztety… raj na ziemi. Tymi fantami dopchneła plecak. Weszło z kilkanaście sztuk.

- Zwijamy się. - Rzuciła do szperającego Michaela i wtedy zobaczyła to...

[MEDIA]https://i.pinimg.com/564x/a7/23/a8/a723a89f91ae43dfcaf2fdcd6a6b6898.jpg[/MEDIA]

To musiała być dawniej jedna z tych wielkich sieciówek. Część ubrań walała się po podłodze i gniła od wilgoci, ale druga część. Inu przełknęła ślinę. Chyba… jeden ciuszek nie zaszkodzi. Wszystko co prawda waliło stęchlizną, ale gdyby tak wyprać… Ruszyła pomiędzy wieszakami, rozglądając się za czymś dla siebie. Raz nawet myślała, że trafiła na skarb. Spodnie ala wojskowe.. wodoodporne. Tyle że rozpadły się jej w dłoniach. Już zrezygnowana, wracając dostrzegła w końcu coś. Malutki skarb, w którym się zakochała.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/564x/fd/f0/bf/fdf0bf69d84d8ab4e6c8c5f93602cf22.jpg[/MEDIA]

Delikatnie ujęła pachnącą stęchlizną sukienkę w dłonie, bojąc się, że i ona się zaraz rozsypie. Ale.. była cała. Miękki materiał prześlizgnął się po między brudnymi palcami. Tylko czy będzie okazja by założyć coś takiego? Wątpiła, ale i tak wyjęła dwie konserwy, ładując je do bocznych kieszeni swoich spodni i starannie złożyła sukienkę chowając ją do środka. Już zadowolona wróciła do Michaela by go pogonić.
 
Aiko jest offline  
Stary 23-11-2019, 04:04   #13
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 6 2053.IV.06 nd, wieczór, NYC

Czas: 2053.IV.06 nd, wieczór
Miejsce: Nowy Jork, Zachodni Pas , mieszkanie Amandy
Warunki: ciepło, sucho, jasno na zewnątrz ziąb i deszcz


Oczy się kleiły Amandzie ze zmęczenia. Ledwo do niej docierało te wydarzenia z ostatnich godzin. Chwilowa euforia ze zdobytych gambli skutecznie została stłumiona i ostudzona przez podróż powrotną. Wydawało się, że powinno być łatwiej bo przecież już znali trasę. No przynajmniej Amanda. Ale to były pozory. Osłabienie z wychłodzenia działało w piorunującym tempie. Ciężko wór pełen zdobycznych gambli nie pomagał w przeciskaniu się przez dziury, podziemne strumienie i kanały.Zmaganie się z podziemnym nurtem w świetle latarki. Przeskoki w poprzek kanału. To wszystko jeszcze z tym cholernym worem na plecach który tylko utrudniał tą przeprawę. Amanda była prawie pewna, że o ile Michael niezbyt się sprawdzał jako łazik i tutaj polegał na niej to przy tym powrocie jej się naprawdę przydał. Pomógł jej przebyć ten mocny nurt kanałów i pod koniec trasy w dźwiganiu jej wora ze zdobyczą. Pod koniec właściwie on go niósł razem ze swoim i bez jego pomocy chyba nie dałaby rady zdobyć się na ostatni wysiłek i wdrapać się po stopniach drabinki aby wrócić na powierzchnię. Nawet gdy już widziała nocne, pochmurne niebo nad głową i czuła chłodny powiew z góry. To właśnie ten małomówny mięśniak o aparycji typowego zbira spod ciemnej alejki wypchnął ją po tych szczeblach drabinki na górę.

Na górze była już tak wykończona, że nie miała siły wstać. Michael wylazł obok niej i zawołał resztę. Jakieś pomocne ręce podniosły ją i zaniosły do jakże przyjemnie ciepłej szoferki Land Rovera. Ledwo już teraz kojarzyła co kto wtedy mówił. Elia się pytał coś, Kanmi się pytał ale ostatecznie chyba przybili deal bo nowojorskiemu Rosjaninowi wystarczyły te zdobyte wory gambli i to, że Michael wrócił i może teraz poprowadzić innych. Ale to już później. Wszystko było później. Chyba przysnęła z twarzą wlepioną w boczną szybę terenówki blondasa bo nie pamiętała trasy powrotnej. Dopiero jak obudził ją przed ponurą kamienicą w jakiej mieszkała.

Nie do końca też pamiętała jak się znalazła we własnym mieszkaniu. Po prostu jak otworzyła oczy to była już u siebie. W swojej wannie. Z tak cudowną, ciepłą wodą. Wydawało się, że ta woda stopniowo ożywia wymarznięte ciało zamieniając trupie zimno na ożywcze ciepło. No i nie była sama w tej łazience.





- Obudziłaś się. - zabrzmiało bardziej jak stwierdzenie niż pytanie. Gdy uniosła głowę ujrzała nad sobą azjatycką blond masażystkę z “Fugu”. Maki. No tak. Byli z nią umówieni właśnie u niej i na tą noc. Tylko kompletnie nie pamiętała skąd ta Maki się tutaj wzięła. Pewnie Kanmi ją jakoś tu przywiózł. Ale czy jak wracali z Bronxu czy jakoś potem po nią pojechał to już nikło w mrokach jej niepamięci. Pewnie to przespała.

- Byłaś bardzo zmarznięta. Ale teraz już powinno być lepiej. - masażystka była w kimonopodobnym szlafroku i podwinęła szeroki rękaw aby zanurzyć dłoń w ciepłą wodę. Pod wodą trochę Amanda widziała a trochę czuła jak palce Azjatki dotykają jej stopy. - Czujesz? - Maki popatrzyła na swoją klientkę i pacjentkę w jednym. - Stopy miałaś najbardziej wychłodzone. Są najdalej od ciała i najdłużej były w zimnej wodzie. Gdzie indziej już ci wróciły normalne kolory. Jeszcze tylko tutaj mogło trochę tego zimna zostać. - Azjatka szybko wyjaśniła dlaczego właśnie sprawdza ten detal anatomii Amandy. Rzeczywiście na ile gospodyni zdołała się zorientować to chyba nic jej nie brakowało. A ten chłód czuła jeszcze tylko w nogach, zwłaszcza tam nisko, na samym dole gdzie właśnie dotykała ją Maki. Ale ciepła woda wydawała się działać kojąco i siły wracały do wymarzniętego ciała razem ze świadomością.

- Dasz radę wstać? Mamy kolację. Jak zjesz coś ciepłego to na pewno poczujesz się lepiej. - azjatycka blondynka zaproponowała kolejne kroki które wydawały się sensowne do tej sytuacji. Rzeczywiście gdy wspomniała o jedzeniu Amanda nagle poczuła się strasznie głodna. A na myśl o czymś ciepłym do jedzenie ślinka sama napływała do ust. Czy jednak dałaby radę wstać? Tak, chyba tak. Może jakby na wszelki wypadek Maki jej pomogła to prawie na pewno. A dziewczyna z “Fugu” wyglądała na bardzo troskliwą i chętną do wszelakiej pomocy.

- Jak zjesz to pójdziemy do łóżka. Zrobię ci masaż rozgrzewający. I nie przejmuj się resztą, najwyżej kiedy indziej pogadamy. - blondynka wyciągnęła dłonie gotowa pomóc Amandzie wstać na własne nogi i uśmiechnęła się pogodnie na znak, że nie muszą się przejmować niczym więcej niż powrotem Amandy do stanu używalności. A na zewnątrz chyba znów coś padało. Dał się słyszeć bowiem monotonny stukot kropel o szyby. I była już kompletna, ciemna noc ale nie było to dziwne skoro jeszcze w Bronxie zrobiło się ciemno. Świat zewnętrzny wydawał się kontrastować swoją zimną wilgocią w zestawieniu do tej ciepłej wody i ciepłych płomyków świec które były rozstawione przy wannie.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 07-12-2019, 20:08   #14
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Powrót wydawał się być piekłem. Czuła jak każdy kolejny krok wymaga od niej walki. Czuła jak nogi sztywnieją, jak jej głowa wypełniona jest jedynie myślą “Jeszcze krok.. jeszcze jeden”. Czuła, że gdyby nie MIchael, najmniejszy poryw wody rzuciłby nią w głąb tuneli.

I nagle pustka… a po niej ciepło.

Amanda przez chwilę leżała bez ruchu w wannie, wpatrując się w kobietę masującą jej stopy. Przetrwała… była ciekawa co z tym Michaelem, ale teraz ważne było, że żyła.. była u siebie w domu i istniała spora szansa na to, że jej ciała nie ozdobiono kolejnym tatuażem. Powoli poruszyła dłońmi i stopami, a po chwili także palcami.

- Tak… chyba powinno być dobrze. - Oparła się o brzeg wanny i podniosła, nie zważając na są nagość. Maki nazbyt dobrze już ją znała. - Jest Kanmi? Gamble?

- Tak, jest w kuchni. Zaraz do niego pójdziemy. - Azjatka naszykowała ręcznik i pomogła Amandzie wyjść na zewnątrz. Potem szybko zaczęła wycierać jej ciało tym ręcznikiem. Twarz, włosy, szyję piersi, brzuch, ramiona. A potem dół więc musiała klęknąć. A zaraz powtórzyła te zabiegi z tyłem przepatrywaczki. Ręcznik przyjemnie osuszał i rozgrzewa ciało zapobiegając temu nieprzyjemnemu wrażeniu, że po wyjściu z ciepłej wody na zewnątrz jest chłodno. Gdy już Amanda była sucha Maki podała i opatuliła ją szlafrokiem. Inu czuła jak jej oczy przymykają się od odprężającej pieszczoty.

- Teraz dobrze byś się ubrała w ciepłe, suche, czyste rzeczy. No ale nie wiem gdzie je masz. Kanmi też nie. - wyjaśniła masażystka sięgając dłonią po klamkę łazienki a drugą podtrzymując ramię swojej podopiecznej.

- W sypialni. - Inu przeczesała wilgotne włosy dłonią. - Myślę, że nic mi nie będzie jak posiedzę w szlafroku i… dziękuję. Byłam w słabym stanie.

- Proszę nie dyskutować z profesjonalistą. - brew Azjatki powędrowała do góry gdy przybrała niby surowy i suchy ton. Chociaż było widać, że pozwoliła sobie na żart i chyba jej ulżyło, że pacjentka wraca do normy. Razem przeszły do sypialni Amandy i tu mogła jeszcze bardziej poczuć się jak w domu. Widziała nawet swoje mokre ubrania w jakich była w kanałach. Pewnie tutaj ją rozebrano aby wpakować do wanny. Ale w ogóle tego nie pamiętała. Teraz te mokre i brudne ubrania leżały na podłodze gdzie pewnie nikt się do tej pory nimi nie przejmował próbując docucić ich właścicielkę.

- W której szafie? - zapytała masażystka wskazując niepewnie na szafy gospodyni nie wiedząc co jest w środku.

- Eejj! Żyjecie? - zza drzwi sypialni doszło ich pytanie blond kierowcy który pewnie ich usłyszał ale nie zdążył zajrzeć zanim Maki nie zamknęła drzwi do sypialni.

- Tak, wszystko w porządku! Tylko musimy się przebrać i zaraz idziemy na kolacje! Możesz już wyłączać! - Azjatka odkrzyknęła przez drzwi aby uspokoić kierowcę.

- Dogadaliście się. - Amanda zgarnęła mokre ubrania i wrzuciła je do stojącej pod szafą misy. Zrobiła to odruchowo przyzwyczajona do powrotów w stanie "różnym". Dziwnie się też czuła mając pomoc Maki. Podeszła do szafy i otworzyła jedne z drzwi, w których znajdowała się znacząca część posiadanych przez nią ubrań. - Coś ciepłego mówisz? - Zerknęła na azjatkę i wydobyła z półek gruby sweter, spodnie i jakieś ciepłe skarpety.

- Tak, chyba może być. - Maki zgodziła się trochę do obu stwierdzeń gospodyni. A ta rzeczywiście mogła się poczuć bardzo swojsko i bezpiecznie tak świeżo po kąpieli, w swoim czystym i ciepłym ubraniu. Od razu jakoś człowiek czuł się taki bardziej cywilizowany a jednocześnie swój i na swoim miejscu.

Teraz gdy była już sucha i przebrana Maki otworzyła drzwi sypialni i razem przeszły do kuchni. Jeszcze zanim gospodyni przekroczyła próg kuchni czuła przyjemny, ciepły, wilgotny zapach czegoś apetycznie pachnącego. I jej pusty żołądek z miejsca się ożywił. A krok czy dwa później przeszła przez próg i znalazła się w kuchni.

- O proszę. A jednak wróciłaś do pionu jeszcze tej nocy. - Kanmi odwrócił się bo akurat stał tyłem i nakładał na trzy podstawione miski solidne porcje świeżo ugotowanego makaronu. Uśmiechnął się do nich a Maki odsunęła krzesło aby Amanda mogła usiąść. Sama podeszła do kuchenki aby odebrać już nałożone miski i wrócić z nimi do stołu.

- A już myślałem, że będziesz spać do rana. Jak się czujesz? - zapytał blondas stawiając na stole swoją miskę z makaronem oraz jeden z garnków w jakim jak się okazało był jakiś gęsty sos z kawałkami kiełbasy i mięsa oraz jakichś warzyw.

- Dzięki Maki jest lepiej niż myślałam, że może być. - Inu sięgnęła po czekającą zawsze na nią na stole paczkę papierosów i wyjęła jeden z ostatnich szlugów. Przez chwilę stukała nim o blat nie odpalając. - Na długo odpłynęłam?

- No już noc właściwie. - blondas naładował sobie sporo tej potrawki na swoją miskę i zaczął jeść tą spóźnioną kolację.

- Nie przejmuj się tym. Dobrze, że udało się cię docucić. Myślałam, że będziesz spać do rana albo dłużej. - Azjatka o blond włosach też dołączyła się do spożywania posiłku. Wyglądało na to, że przez te wszystkie przygody cała trójka jest tak samo głodna. A sądząc z widoku za oknem rzeczywiście już była noc. Po odgłosach tej nocy dało się poznać, że pewnie była ta pora gdy późny wieczór się właśnie skończył i zaczynała pełnoprawna noc.

Amanda zabrała się za jedzenie nagle zdając sobie sprawę jak głodna była. Dosłownie pochłonęła jedzenie, po czym odpaliła papierosa i się nim zaciągnęła.

- Udało mi się zgarnąć nam jakiś prowiant i kilka gambli na handel. Cholernie to było upierdliwe, ale chyba się opłaci. - Mruknęła. Może mogłaby się tam wybrać raz jeszcze.. ale wolała nie drażnić Kałasznikowa i też miała inne problemy na głowie, z czego jeden o blond włosach siedzący naprzeciwko.

- Ani. Widziałem. Niosłem. Cały wor. Zostawiłem w korytarzu bo nie wiedziałem gdzie ci to położyć. - blondas energicznie pokiwał głową i wskazał widelcem gdzieś na wejście do wspomnianego korytarza. Zjadł jeszcze kolejny widelec makaronu z dodatkami aby niejako zamknąć ten wątek i popatrzył najpierw na jedną a potem drugą kobietę przy tym samym stole. Inu zerknęła na korytarz i przytaknęła.

- No właśnie. Ale skoro już chyba wszyscy jesteśmy na chodzie to chyba mieliśmy o czymś pogadać. - zagaił znów zerkając znad miski na obie rozmówczynie.

- No tak. Chyba tak. - blondwłosa masażystka popatrzyła trochę niepewnie na pozostałą dwójkę chyba nie bardzo wiedząc czego się spodziewać.

- Gadaliśmy wstępnie i chyba będzie nam najłatwiej mówić, że jesteś naszą klientką. - Amanda zaciągnęła się papierosem. - Tyle że wykupiłaś nas by cię zabrać w konkretne miejsce. Może do New Alle? Tyle że trzeba by mocno zmienić twój image.

- New Alle!? Nie, nie, nie, to stanowczo zbyt blisko! Coś dalej. Poza Nowym Jorkiem. Tak daleko jak się da by mnie nie znaleźli. - Maki na moment dała się ponieść emocjom, głównie obawom o własne bezpieczeństwo. New Alle było pierwszym większym przystankiem za granicami nowojorskiej metropolii i rzeczywiście było w zasięgu ich władz lub grup takich jak rodzina Koi.

- I jak to zmienić image? Co masz na myśli? - masażystka lekko zmarszczyla brwi nie do końca chyba rozumiejąc czego się po tej propozycji spodziewać.

- Jedziemy aż do Missisipi. Port Harris? Wiesz… możemy cię ciągnąć do końca, ale jedziemy z całą bandą od Koi. To ryzykowne. - Amanda westchnęła i wskazała na włosy azjatki. - jesteś blond… to dosyć charakterystyczne. Przefarbujesz się. Może jakiś wypchany stanik byś wyglądała nieco inaczej. Ubierz się inaczej niż zwykle. Toż operacji plastycznej ci nie każę robić.

- To daleko? Jak daleko to mogę jechać. A z przefarbowaniem się nie ma problemu. Tylko będę musiała z tym czekać aż do wyjazdu. I przebiorę się jakoś. - dziewczyna zgodziła się na przebierankę bez oporów. Chociaż o świecie poza NJ wydawała się mieć minimalne pojęcie sądząc po tonie i spojrzeniu.

- Nie wiem czy sama farba i ubranie pomoże. Jedziemy z Hori i jego grupą. Pewnie ich znasz a oni ciebie. Nawet jak będą w innym samochodzie no to na postojach będziemy się spotykać przecież. - Kanmi wyskrobywał resztki ze swojej miski ale podzielił się swoimi wątpliwościami z dziewczynami siedzącymi z nim przy tej spóźnionej kolacji.

- Cóż… można spróbować makijażem nieco zmienić rysy ale to i tak będzie bardzo upierdliwe. - Amanda zamyśliła się, odchylając się na krześle. - Opaska na oczy? Jakieś okulary? Można zmienić jeszcze fryzurę. - Inu westchnęła ciężko. - Zrobić z makijażu bliznę?Widziałam takie rzeczy, ale nie umiem ich robić. - Mruknęła niechętnie, - a też jakoś wolałabym ciebie nie ciąć.

- Narysowana blizna jest dość widoczna, że to narysowana. Z daleka może by coś było widać ale z bliska to raczej trudne. No i trzeba by rysować tą bliznę tak samo co rano. To raczej trochę trudne. - Azjatka gdy upewniła się chyba, że nikt jej nie chce tutaj kłuć i ciąć pozwoliła sobie wyrazić swoją opinię o tych rysowanych bliznach. I chyba nie miała do tego przekonania by to na dłużsżą metę zdało egzamin.

- No włosy to raz. I może ta opaska na oczy. Albo jakiś opatrunek. Coś co by jakoś zasłoniło chociaż część twarzy. - Kanmi dorzucił swoje trzy grosze do tych rozważań jak tu pod okiem rodziny Koi przemycić przez chociaż parę dni kogoś kto chciał samowolnie się wypisać z tej rodziny. Trudno było oszacować konsekwencje dla takich spiskowców gdyby w rodzinie odkryto tą dezercję i złapano ich na gorącym uczynku.

- Dużo więcej nie zrobimy… no mogłabyś udawać chłopaka. - Amanda krytycznie przyjrzała się Azjatce, zastanawiając się czy to w ogóle wykonalne. Niby Azjaci byli jacyś tak trochę… zniewieścieli.

Ani mężczyzna ani kobieta siedzący przy stole i tej właśnie skończonej kolacji w środku nocy popatrzyli na Amandę a potem na siebie nawzajem. Wydawali się mieć wątpliwości co do tego pomysłu. Ale na głos tego nie wyrazili. Kto wie? Trudno siedząc teraz przy stole zgadnąć jak będzie wyglądała podróż w towarzystwie Hori i reszty załóg.

- Może zostawmy to jako “Plan B”? - zaproponował blondas patrząc pytająco na obie rozmówczynie.

- Wiecie.. ja tylko rzucam pomysły. Prędzej będą podejrzewać jakąś laskę o bycie pracownicą rybki niż jakiegoś młodego chłopaka. - Inu wygasiła papieros w popielniczce. - A teraz.. mam nadzieję, że wygrzałeś mi łóżko Kanmi bo mam ochotę na masaż i się przespać.

- Jak “wygrzałeś”? Jak? Z kuchni? Ze schodów?
- blondas roześmiał się ironicznie na ostatnią uwagę koleżanki. Azjatka też dyskretnie się uśmiechnęła ale pozwoliła sobie się wtrącić.

- Dobrze to jak już masz siły i ochotę na masaż to chodź do tego łóżka! - Maki wstała od stołu i podeszła do gospodyni wyciągając do niej ręce jakby chciała ją poprowadzić do sypialni i czekającego tam łóżka.

- Yhym… - Inu wstała, ale bez pomocy Azjatki. Zerknęła na Kanmi. - Widzimy się jutro.

- Taa. - blondas skinął swoją blond głową i też wstał od stołu. Tylko aby pozbierać już puste naczynia. Maki zaś razem z Amandą wróciły do sypialni gospodyni i tam wspólnie wylądowały w łóżku. Azjatka wyglądała jakby wbrew wszystkiemu miała dobry humor.

- No to standardowe pytanie w tym zawodzie. Jaki chcesz ten masaż? - powiedziała nieco ironizując samą siebie gdy zwykle od czegoś podobnego zaczynała się wizyta w “Fugu” i klient czy klienkta musieli wyrazić swoje życzenia i potrzeby.

- Zostawiam to tobie. - Amanda parsknęła. - Jak chcesz to możesz mnie nawet obić by odreagować. - Inu zdjęła sweter i spodnie i nago padła na łóżko. - Po tym spacerku wszystko będzie cudowne.
 
Aiko jest offline  
Stary 09-12-2019, 00:03   #15
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 7 2053.IV.07 pn, przedpołudnie, NYC

Czas: 2053.IV.07 pn, przedpołudnie
Miejsce: Nowy Jork, Zachodni Pas, strefa niebieska, siedziba Koi
Warunki: ciepło, sucho, jasno na zewnątrz chłodno i mżawka


Amanda obudziła się we własnym i przyjemnie nagrzanym łóżku. Chociaż obudziła się sama a nie z tą sympatyczną Azjatką o jeszcze blond czuprynie. Ale za to powitała ją inna blond czupryna jaka się nad nią nachylała.

- Wstawaj. Trzeba się ogarnąć na to zebranie w biurze. - Kanmi obudził ją potrząsając ją lekko za ramię. A tak dobrze się spało! No ale tak, zebranie w biurze…

Okazało się, że kierowca miał niezłe wyczucie co do momentu w jakim obudził swoją partnerkę. Tak akurat aby się ogarnąć, pogadać przy śniadaniu no i wybrać się do firmy. Przynajmniej nie musieli się zrywać o świtaniu bo spotkanie było o 10-tej. No ale nadal to oznaczało ranek na wstawanie tylko trochę późny ranek. Całkiem pochmurny i nieprzyjemnie wyglądający przez okno ranek. Nawet od patrzenia przez okna robiło się zimno i ponuro. Tym bardziej nie chciało się wyłazić z tak przyjemnie nagrzanego łóżka.





Przy śniadaniu Kanmi streścił gospodyni co się działo. Właściwie to niewiele. Przespał się na miejscu a rano odwiózł Maki do pracy. Jak wrócił to przygotował to śniadanie no i akurat była pora by obudzić Amandę. Sama zaś Amanda miała raczej miłe wspomnienia z ostatniej nocy. Maki i jej sprytne paluszki pomogły wygnać resztki zimna i stresu. Zaserowała gospodyni przyjemny masaż relaksujący. Od stóp po skronie. I zrobiło się tak przyjemnie, że nie wiedziała nawet kiedy zasnęła. Jak przez mgłę pamiętała mocny łomot kropel o szyby więc chyba w nocy coś lało na zewnątrz. Ale to już zapadającej w przyjemny mrok gospodyni niezbyt interesowało.

Dopiero rano się okazało, że chyba jednak się jej nie zdawało. Bo brudne, mokre i szare ulice były pełne kałuż, potoków i błota. Jak to zwykle w tym mieście bywało. Co prawda w rodzimym mieście Amandy też było sporo tych deszczów, kałuż i błota. Ale nawet te kałuże i błoto tutaj wydawały się zimniejsze i nieprzyjemne, do cna przesiąknięte tym nowojorskim smogiem i szarością.

No i gdzieś z kwadrans po 9 rano trzeba było wyjeżdżać do firmy. Niby nie było daleko jak się miało samochód no ale trzeba było wziąć poprawkę na “czynnik nowojorski” jak to nazywał Kanmi. Czyli blokady, kontrole, objazdy i związane z tym wszystkim korki i przestoje. Dla obrony demokracji oczywiście.

Ale tym razem poszło im dość gładko, jedynie ze dwa razy czekali w kolejce przed opuszczeniem jednej i wjazdem do kolejnej strefy. Dlatego w biurowcu jaki rodzina Koi obrała sobie za siedzibę byli trochę przed czasem.

Właściwe zebranie zaczęło się gdy do sali narad weszła Ayumi. Wszyscy wówczas stali i zgodnie z japońską tradycją oddali krótki, charaterystyczny pokłon należny seniorowi. Szefowa jak zwykle była nienagannie ubrana zgodnie z biurowym dress code więc wyglądała jakby właśnie wyszła z jakiejś reklamy perfum czy firmy prawniczej z dawnych czasów. Jedynie niesforny nieład jej fryzury dodawał jej szczypty ekstrawagancji.

- Dzień dobry wszystkim. - szefowa się przywitała ze swoim zespołem i właśnie zaczęło się to właściwe spotkanie. Poza Amandą i Kanmi był jeszcze Hori jako szef terenowy całej operacji i Sadao jako jego kierowca. Oraz facet którego Amanda widziała pierwszy raz w życiu. Sądząc po zaciekawionych spojrzeniach nawet Hori był zaskoczony co ten białas tu robi. Ale sprawę szybko wyjaśniła Ayumi.

- To jest pan Leroy Jackson. Specjalista od Porsche. Pojedzie z wami. - więc nastąpiło krótkie powitanie z tym mechanikiem jakiego mieli zabrać w drogę.

- Witam, nie zwracajcie sobie mną głowy ja siądę sobie w kąciku i jakby mnie nie było. Mnie interesuje tylko to czerwone cacko jakie macie tam na dole. - Leroy uśmiechnął się niefrasobliwie i podobnie machnął ręką jakby nie chciał zawadzać ani teraz na zebraniu ani potem na trasie.

No i każdy miał okazję przedstawić swój punkt widzenia na przygotowania do drogi, swoje potrzeby i pomysły. Hori przemawiał w imieniu swojej i pozostałej części ekipy. Zapewne gdyby nie specyficzna rola Amandy w tej wyprawie to jej i tym bardziej jej kierowcy by tutaj teraz nie było. Ale chyba jednak Ayumi uhonorowała ją zaufaniem skoro przydzieliła jej miejsce na tym zebraniu. Z relacji Hori wyglądało na to, że przygotowania do trasy idą raczej dobrze. Suv i ciężarówka przechodziły ostatnie remonty przed tak długą trasą. Szykowano dodatkowe zapasy paliwa i części zamiennych. Nikt z ekipy nie zgłaszał jakiś trudności czy problemów które wyłączyłyby ją czy jego z wyprawy. Więc jak nic nie wyskoczy to w ciągu paru dni, powiedzmy do końca tygodnia, przygotowania powinny zostać zakończone.

Ayumi wydawała się zadowolona z takich wniosków. Dlatego następne zebranie zaplanowała na piątek. Kiedy to już te przygotowania, zbieranie zapasów i remonty powinny być na ukończeniu. I może z początkiem następnego tygodnia będą mogli wyruszyć w trasę.

- A jak to wygląda u was Inu? - zapytała szefowa. Skoro Inu tutaj była to mogła mówić za ich ekipę. Hori mówił bowiem o pozostałych obsadach i wozach.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 27-01-2020, 11:19   #16
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Inu niechętnie otworzyła oczy. Czuła jak ciało boli po wysiłku poprzedniego dnia. Chwilę tępo wpatrywała się w Kanmiego. Co on tu robi? Podniosła się, w ostatniej chwili przypominając sobie, że toż zasnęła naga i osłaniając piersi kołdrą. No tak… Maki ją masowała. Gdzie się podziała ta azjatka?
- Dobra… - Mruknęła lekko zachrypniętym głosem. - Spadaj do kuchni, ubiorę się.

Po chwili dołączyła do kierowcy ubrana w dżinsy i sweter. W kuchni wysłuchała relacji Kanmiego rozglądając się po pomieszczeniu. Gdzie oni niby spali? Niby była sofa. Jedna osoba mogła się na niej jakoś umościć. We dwie? Dobra… nie chciała wiedzieć. Blond cholera i tak wprawiała ją ostatnio w dziwny nastrój.

- Wrzucę swoje wczorajsze rzeczy do miski z mydłem i możemy lecieć. - Powoli wstała od stołu spoglądając na resztki po śniadaniu. Gdyby nie oni… pewnie by gdzie dogorywała na ulicy. - Dzięki wielkie… za wszystko.


Podczas spotkania mimo prośby nowego, Inu cały czas zerkała w jego stroną. Leroy był ciałem obcym w tym całym mechanizmie co nieco ją niepokoiło, ale i ciekawiło. Przysłuchiwała się relacjom reszty ekipy, wiedząc że gdzieś tam na końcu będzie jej kolej. Powoli przeniosła wzrok na Ayumi. Co by było gdyby dowiedziała się o Maki? A może już wie i czeka na moment?

- Auto sprawne, mam wstępne info o trasie. Zaryzykowałabym jazdę bardziej uczęszczanym szlakiem. Ciężarówa z paliwem jadącym na południe wzbudzi tam mniej podejrzeń, będzie trzeba tylko dobrze ukryć towar i wziąć szlugi na łapówki. - Inu odpowiadała spokojnie teraz skupiając się na Ayumi. - CB radio jest u was w naprawie, nie sprawdzałam jeszcze czy udało się je ogarnąć. Ale dobre o tyle, że będziemy wiedzieli o ruchach ludzi Pana Prezydenta. Mam dojścia w Port Harris i w New Alle. Pewnie wyprzedzilibyśmy transport co by wybadać teren.

- Brzmi zachęcająco. - Ayumi widocznie wzięła słowa Amandy za dobrą monetę i brak kłopotów. Co wróżyło, że ten tydzień powinien wystarczyć na przygotowania do podróży. - Czy są jeszcze jeszcze jakieś sprawy do omówienia? - szefowa rozejrzała się po zebranych twarzach swojego zespołu dając okazję by jeszcze coś poruszyć na tym zebraniu. Hori spojrzał na Sadao ale ten pokręcił głową, że nic takiego nie ma więc i Hori przekazał tą odpowiedź szefowej.

Amanda pokręciła przecząco głową. Na temat paliwa i stanu CB mogła pogadać z technicznymi. Nie chciała też poruszać tematu Maki.

Skoro nie było więcej spraw do omówienia to spotkanie zaczęło zmierzać ku końcowi. W końcu znów wszyscy wstali gdy Ayumi dała znać o końcu spotkania i pożegnała wszystkich. Oprócz Hori. Jego poprosiła aby został. Reszta więc opuściła salę narad i stopniowo ruszyła do wyjścia. Tylko Sadao został na korytarzu gdy czekał na powrót swojego szefa.

Inu podeszła do starszego mężczyzny i uśmiechnęła się.
- Wiadomo coś z tym CB radiem? Da radę je jakoś ruszyć?

- Tak, dobrze, że pytasz. Udało nam się zdobyć dwa. Jedno wydaje się być w porządku ale drugie musiałem wziąć na warsztat i jeszcze nie wiem czy coś z tego będzie. - starszy Azjata w okularach uśmiechnął się łagodnie gdy odpowiedział rozmówczyni.

- Masz na myśli jedno, które przywiozłam? - Amanda nie była pewna czy Koi zajęli się przyniesionym przez nią sprzętem.

- No to też. Może z tych dwóch uda się złożyć jedno które będzie działać. Chociaż to zostawiam sobie jako plan rezerwowy. Bo jakby się udało naprawić każde z nich to byłyby dwa no i te co już działa to trzy. - mechanik i złota rączka przytaknal Amandzie i wyjaśnił nieco więcej jak to jest z tymi radiami.

- Trzymam kciuki. Na serio myślę, że lepiej jakbyśmy z Kanmi jechali jako zwiad. - Inu wyjęła paczkę z papierosami i wargami sięgnęła po szluga. - Z CB można by się na spokojnie kontaktować.

- Ja jestem tylko od majsterkowania. - Sadao uniósł do góry dłonie chcąc pewnie podkreślić, że planowanie trasy i detale organizacyjne no to nie jego działka ani interes.

- Dobra… a wiadomo coś z przykrywką dla naszego “skarba”. - Amanda przyglądała się azjacie paląc niespiesznie. - Zastawiamy go kanistrami z paliwem? Słyszałeś coś?

- Tak, myślę, że coś da się z tym zrobić. Trzeba za drzwiami zbudować rusztowanie. W formie bramy albo platformy. Zobaczymy jeszcze co będzie bardziej praktyczne. No i wypełnić te rusztowanie beczkami albo skrzynkami. Więc jak ktoś otworzy tylne drzwi ciężarówki to powinien zobaczyć tylko te wypełnienie. Przynajmniej taką mam nadzieję. Oczywiście gdyby ktoś się uparł zdjąć to wypełnienie no to wszystko się wyda. - Sadao całkiem chętnie opowiedział o swoim projekcie na temat maskowania głównego ładunku. Wydawało się sensowne skoro buda ciężarówki dawała tylko dostęp właśnie od tyłu kufra gdzie miały być te ukryte wrota i makieta ładunku.

- Pewnie będzie fajnie doładować nieco towaru luzem i podpiąć go w jakiś upierdliwy sposób, co by nikomu nie chciało się dobijać do głównej konstrukcji. - Inu też była zadowolona że plan idzie do realizacji. Cóż.. jak już wpadną w czyjeś łapy to będzie kłopot, ale póki będa to tylko kontrole… no to była szansa, że przetrwają. - Nie wiesz co to za jeden.. ten Leroy?

- Nie mam pojęcia kto to jest. Pierwszy raz go widzę. Dziwię się, że w ogóle tu był. Wydawało mi się, że to nasza, wewnętrzna sprawa.
- stary Japończyk wyglądał na zadowolonego z postępu prac nad projektem chociaż na razie ten wydawał się być w dość początkowej fazie realizacji. Pewnie właśnie dlatego Hori podał ten przybliżony termin odjazdu na kilka następnych dni aby można było skończyć te prace montażowe. Natomiast wzmianka o gościu sprawiła, że kierowca i mechanik się zdziwił. Wyglądało na to, że pojawienie się Leory’a było dla niego takim samym zaskoczeniem jak dla Amandy.

- Czaję. - Amanda przesunęła papieros z jednego kącika ust do drugiego. - Dobrze… nie przeszkadzam.

- Ależ wcale mi nie przeszkadzasz i tak czekam na szefa.
- starszy Japończyk uśmiechnął się miło i wskazał gestem na drzwi do sali obrad gdzie Ayumi zatrzymała swoją prawą rękę na słówko czy dwa. I wyglądało jakby wywołał wilka z lasu bo klamka się uniosła, drzwi otworzyły i wyszła przez nie czarnowłosa blondynka obrzucając okolicę spojrzeniem a za nią Hori który widocznie otworzył jej drzwi.

Sadao znów skłonił się szefowej gdy ta mijała jego i Inu i stojący kilka kroków Kanmi tak samo. Ayumi uśmiechnęła się łagodnie do mijanych podwładnych jakby ich widok czy oddanie sprawiał jej przyjemność ale zatrzymała się przy Sadao i Inu. Więc i Hori został na miejscu.

- Dobrze, że jesteś Inu. Czy mogę cię prosić na słówko? - szefowa zapytałą Inu tak grzecznie jak Maki zwykle pytała swoich klientów i życzenia jakie do niej mają. Ale mimo tej typowo azjatyckiej etykiety i tak wszyscy na korytarzu wiedzieli, że to jest polecenie służbowe a nie zaproszenie na przyjacielską pogawędkę.
- Oczywiście- Inu skłoniła się głęboko. O chwili wygasiła papieros i rzuciła go na ziemię, starając się ukryć delikatne drżenie rąk. Nienawidziła pogawędek z Ayumi… o co mogło tej małej cholerze chodzić? Ruszyła powoli za szefową.

Azjatka skinęła skromnie głową przyjmując zgodę podwładnej z milczącą aprobatą i tak szły korytarzem kilka kroków w milczeniu. Amanda jeszcze tylko złowiła pytające spojrzenie Kanmi i ten zdążył dać jej znać, że w takim razie poczeka na dole. Tak samo jak Amanda nie był pewny co szefowa od niej chce i ile jej to czasu zajmie. A szefowa albo potrzebowała kilka kroków do namysłu albo chciała odejść poza zasięg słuchu pozostałych członków wyprawy by swobodnie porozmawiać.

- Ten obcy. - rzekła niby spokojnie ale “obcy” miał bardzo złe konotacje w języku Koi. Oznaczało kogoś z zewnątrz. Kogoś komu się nie ufa. Jak bardzo w oczach Ayumi i reszty ważniaków obca była Inu tego Amanda nie wiedziała. Zapewne już nie tak bardzo jak na początku. I nie tak obca jak Leroy bo tylko o nim mogła mówić szefowa. Tylko on był nowy na tej właśnie zakończonej odprawie. Niemniej Japończycy zrzeszeni w rodzinie Koi byli niejako skazani na współpracę z “obcymi” z przyczyn demograficznych. W zbombardowanym wojną Nowym Jorku najzwyczajniej w świecie rodowitych Japończyków było zbyt niewielu by mogli wybrzydzać jeśli chcieli zacząć być znaczącym graczem na rynku. Stąd musieli współpracować z takimi ludźmi jak Inu czy Kanmi. Często cały zespół składał się z nie-Japończyków a jedynie działał na zlecenie któregoś z członków rodziny albo taki ktoś był ich szefem. Niemniej z żelazną konsekwencją wymagali poszanowania dla japońskiej tradycji stąd ten dominujący, azjatycki koloryt i ceremoniał jaki panował w rodzinie nie tylko wśród rodowitych Japończyków.

- Leroy Jackson. To nie jest nikt od nas. - po dwóch czy trzech krokach Ayumi potwierdziła domysły swojej podwładnej. - To człowiek naszego klienta. Tego kto zorganizował to Porsche. - Azjatka spojrzała w bok jakby sprawdzając czy Inu słucha albo jak przyjęła jej słowa. - Dlatego musicie go pilnować. Tak jak on będzie pilnował was. I nie byłoby dobrze gdyby nie udało mu się wrócić do swojego szefa i powiedzieć, że wszystko było w porządku. - Ayumi zatrzymała się na rozdrożu korytarzy. Do wyjścia na zewnątrz trzeba było iść ku schodom i na dół a do jej gabinetu w przeciwną. Lustrowała uważnie Inu sprawdzając jej reakcje.

- Ale mimo wszystko gdyby sprawa stanęła na ostrzu noża to rodzina Koi zobowiązała się do bezpiecznego dostarczenia przesyłki do Miami. A ja zobowiązałam się, że wykonamy to zadanie. Rozumiemy się Inu? - szefowa mówiła cicho i spokojnie a jednak wyglądała na śmiertelnie poważną. Znów podkreślała, że właściwie wszyscy odpowiadają głową za tą przesyłkę. Może nie dosłownie ale dla kogoś z Koi nie wykonanie zadanie byłoby hańbą na honorze więc dla nich byłoby prawie to samo co utrata głowy. A i dla podwładnych takiego szefa też los byłby podobny.

- Nie pozwolę by przesyłce się cokolwiek stało. - Odpowiedziała spokojnie Inu wskazując co jest według niej najważniejszą częścią zadania i mając nadzieję, że to usatysfakcjonuje Ayumi.

- Cieszy mnie to niezmiernie. - szefowa wydawała się usatysfakcjonowana słowami Inu jakby właśnie na taką odpowiedź czekała. Z aprobatą skinęła głową do jej słów a potem niespodziewanie uśmiechnęła się całkiem sympatycznie.

- No już rozchmurz się! - lekko pacnęła jej ramię swoją dłonią co raczej było mało standardowym gestem w sztywnej, azjatyckiej etykiecie. - Przecież nie każę ci robić nic więcej niż do tej pory. A najoptymistyczniejszy wariant to taki w którym wszyscy wracacie w komplecie a przesyłka zostaje w Miami. Dobrze pójdzie to za kilka tygodni będziecie z powrotem. - czarna, azjatycka blondynka wydawała się w świetnym humorze jakby chciała dodać otuchy i wiary w swoją podwładną. Tutaj akurat miała rację. Gdyby wszystko poszło bez większych przygód to może nawet na powrót wystarczyłby miesiąc. Miesiąc na podróż w dwie strony wydawał się już całkiem realnym chociaż dość optymistycznym terminem. 4 tygodnie. A mieli prawie kwartał do 4-go lipca. Spory zapas.

- Wybacz… Skupiona jestem na przygotowaniach. - Inu spróbowała się uśmiechnąć niezbyt jednak jej to wyszło. - Chcę by wszystko przebiegło po linii najmniejszego oporu.

- Cieszy mnie to. Więc widzimy się w piątek.
- szefowa uśmiechnęła się do podwladnej całkiem przyjemnie i odeszła w stronę swojego biura.

Na dole na Amandę czekał Kanmi. Chyba był tak samo zaintrygowany jak kilka pięter wyżej gdy się ostatni raz widzieli. - Co chciała szefowa? - zapytał podchodząc do swojej partnerki.
Inu odpaliła papieros i bez słowa wyszła z budynku prowadząc swojego towarzysza.
- Upewnić się, że wiem po czyjej stronie stoję i że będę pilnować tego nowego. - Odparła gdy już wyszli przed budynek. - Musimy się ogarnąć do piątku.

Wspólnie wsiedli do auta gdzie dopiero dziewczynie udało się odprężyć. Czekało ją uzupełnianie prowiantu, pakowanie sprzętu i ciuchów. Ayumi mogła sobie myśleć co tam chciała ale ona nie planowała być robakiem drążącym to zepsute jabłko do końca życia.

- Chodź do mnie. Zgarnęłam niezłe alko. - Rzuciła gdy Kanmi odpalił silnik.

- Mówisz? - blondyn zerknął na pasażerkę siedzącą obok gdy wyprowadzał Land Rovera z korporacyjnego parkingu. Wzruszył ramionami i uśmiechnął się kiwając głową na znak zgody. Znów czekała ich przeprawa przez to pochmurne miasto gdzie wiecznie coś się budowano, odbudowywano, sprzątano gruzy czy jeszcze coś innego. Więc co chwila jakaś ulica czy sektor był wyłączony z ruchu albo go mocno utrudniał. Teraz też natrafili na jakieś zapory blokujące ruch które trzeba było ominąć. Terenówka więc zawróciła ze sznura samochodów jakie stały w tej kolejce i Kanmi wybrał inną trasę prowadzącą do kamienicy w jakiej mieszkała Amanda. Jeszcze tylko czekanie w kolejce na checkpoincie strefy gdzieś po drodze, sprawdzenie dokumentów i już mogli zajechać przed ową kamienicę.


Inu zaczekała aż chłopak zgasi silnik i wtedy dopiero wysiadła z auta. W większości mieszkań paliły się światła. Były to jednak w większości rodzinki starające się nie mieszać w problemy innych. Z tego co udało się dowiedzieć, żadne nie miało nic wspólnego z Koi.. chyba że płacili im haracz. Zaczekała w wejściu na klatkę, aż Kanmi zamknie auto i poprowadziła go na drugie piętro. Nadal czuła zmęczenie po wyprawie do podziemi. Weszła do mieszkania zostawiając za sobą otwarte drzwi. Powiesiła płaszcz na metalowym wieszaku i zrzuciła buty. Broń wylądowała na stole w salonie.

- Jak myślisz, auto jest gotowe czy coś jeszcze załatwić? - Zerknęła na Kanmi ruszając w kierunku łazienki. Musiała wymienić wodę w rzeczach z podziemi, za co od razu się zabrała nie zważając na towarzystwo kierowcy.

- Fura jest w porządku. - odpowiedział gość rozglądając się po mieszkaniu i zatrzymując się w salonie. - No ale oczywiście można ją jeszcze trochę podrasować. Wiesz nowy akumulator, przecinacz drutu na masce, dodatkowe wsporniki, może nawet jakiś ckm. - blondyn z miejsca wymienił parę rzeczy które mogłyby uczynić terenówke jeszcze lepszą. - Wtedy trzeba zostawić szmal i fure w warsztacie i poczekać aż zrobią. - mówił jakby to była tylko kwestia tych dwóch czynników. A trochę jednego i drugiego mieli w zapasie po zaliczce z firmy i robótce dla Kolesnikova.

Amanda zdjęła sweter i wymieniła wodę w praniu. Do Kanmiego wróciła już w samym podkoszulku.
- Co nieco forsy jest… może na jakiś akumulator wystarczy… po co te wsporniki?- Wzięła plecak z korytarza i przyniosła go do stołu. - Zobaczymy jaki zysk przyniosą moje łupy to może się uda coś dorobić. - Wyjęła żółtą sukienkę i dorzuciła ją do mokrych ubrań. - Wyjmiesz kieliszki z szafki? - Skinęła w kierunku kuchni.

- Jasne. - blondyn zawiesił na chwilę wzrok na koleżance nim poszedł do wskazanej szafki i wyjął potrzebne szkło. - Ale masz kolekcję. - mruknął uśmiechając się półgębkiem wskazując na szklaną zawartość szafki. Postawił oba kieliszki na stole i oparł się dłońmi o krzesło. - A co opijamy? - zapytał wesołym tonem.

- To że jakoś wyszłam z tych podziemi. - Inu krzyknęła z łazienki, ogarniając pranie i wsypując do miski pokruszone mydło. Po chwili wróciła do salonu przeciągając się. - To była najgorsza możliwa pogoda by ładować się do trzewi naszego jabłuszka. - Sięgnęła w głąb plecaka i wydobyła z niego losową butelkę alko. - Otworzysz?

Podała butelkę chłopakowi, a sama zabrała się za wyładowywanie reszty towaru z plecaka.

- Daj. - blondyn skinął swoją blond czupryna i po chwili sapania i stękania pokonał opór natury martwej. Korek z cichym “pop” dał się wreszcie odkręcić. Kierowca zbliżył nos do otwartej butelki i sprawdził zapach.

- Chyba powinno być dobre. - oznajmił nalewając trochę trunku do kieliszka. Wziął go pod światło i chwilę oglądał sprawdzając pewnie czy żaden syf tam nie pływa. W końcu upił łyk procentów i skrzywił się mocno.

- Dobre. Ale cholernie mocne. Masz coś na dolewkę? - zapytał gdy przestał prychać i się krztusić. Sam zresztą przesunął tą próbkę w stronę Amandy.

Inu upiła łyk i też się skrzywiła.
- Piłam kiedyś coś takiego... tylko co to było… - Zamyśliła się i bez słowa ruszyła w kierunku kuchni. Tam wyjęła z szafki jakieś puszki z gazowanymi napojami, które udało się jej zdobyć. - Jakośna "g" to nazywali, ale było bardziej zwietrzałe od tego… gin? - Wróciła do swego kierowcy i podała mu jedną z puszek.

- “Gin z toniciem.” - blondas pokiwał głową na znak, że coś słyszał na ten temat. - Chociaż nigdy chyba nie piłem ani jednego ani drugiego. - rzekł nalewając z butelki do obu kieliszków. - Myślisz, że to właśnie to? - zapytał zaintrygowany znów podnosząc oba kieliszki by obejrzeć je pod światło. - A zresztą! Co za różnica! Świętujemy! - Kanmi machnął głową i z hałasem się roześmiał i odstawił szkło na stół. Zamaszystym gestem sięgnął po przyniesione puszki z napojem i zaczął eksperyment z mieszaniem obu cieczy.

Amanda przyglądała mu się, wydobywając swoje zdobycze z plecaka i próbując coraz to dziwniejszych eksperymentów Kanmiego. Czuła jak z każdym opróżnionym kieliszkiem zaczyna w jej głowie coraz mocniej szumieć.

- To… będzie przejebana sprawa. - Powiedziała już mocniej podpita zagryzając kolejną porcję trunku, wybraną łyżką z puszki, konserwą. - Jeszcze ten nowy… założę się, że będzie robił kłopoty.

- Jaki nowy?
- blondyn siedział przy sąsiednim narożniku stołu więc oboje siedzieli prawie obok siebie. Impreza domowa na dwie osoby rozkręcała się coraz mocniej, każda kolejka wprowadzała więcej swobody. - Aa… ten co był na zebraniu… - blond głowa pokiwała ze zrozumieniem gdy domyślił się o czym mówi koleżanka.

- A czemu myślisz, że będzie robił kłopoty? Szefowa coś mówiła? - Kanmi zmrużył oczy nie bardzo chyba wiedząc jak ma potraktować słowa Amandy.

- Ja się cały czas zastanawiam jak przewieziemy Maki pod nosem Hori i reszty. Na jeden dzień to by się ją gdzieś zamknęło, wieczorem wypuściło i tyle. No ale będziemy jechać więcej niż jeden dzień. - kierowca wyznał co mu chodziło po jego głowie. Rozłożył ramiona i znów sięgnął po butelkę aby uzupełnić kończącą się zawartość szklanek i kieliszków.

Amanda oparła się o stół i przyglądała Kanmiemu.
- Jest jakoś związany z tym autem… Nie wiadomo czy nie zlecono mu czegoś jeszcze. Wiesz… Koi swoich nie zdradzą, a tamten? Jeśli da cynk nieodpowiednim ludziom. - Skrzywiła się na samą myśl o tym co mogłoby się wydarzyć.

- A co do Maki. - Inu westchnęła przyjmując kieliszek. Upiła spory łyk czując jak w głowie się jej kręci. - Też nie wiem co z nią zrobić. Kurewsko dużo ryzykowała odzywając się do mnie i jakoś… nie mogę jej zostawić. może moglibyśmy ją na pace przemycić do New Alle i udać, że tam do nas dołączyła. Może byliby mniej podejrzliwi.

- No tak, szkoda jej. Fajna foczka. I chyba cię lubi. Szkoda ją zostawić. Ale zabrać też nie lekko.
- Kanmi pokiwał smetnie głową na znak, że sprawę widzi podobnie jak partnerka. I podobnie jak ona niezbyt ma pomysł na rozwiązanie.

- Jak będziemy jechać z przodu. No sporo z przodu. To może nawet siedzieć normalnie, wśród nas. Bo my nie będziemy widzieć reszty a reszta nas. Albo tylko jako punkcik. No ale postoje? Przecież ona jest z “Fugu”. Każdy Koi zna dziewczyny z “Fugu”. No taki Wazniak jak Hori albo Ayumi na pewno. Najlepiej jakby to jakoś przyklepali. Jakby była zgoda Hori albo Ayumi to bysmy Maki zabrali i tyle. Tylko nie wiem dlaczego by mieli się zgodzić. Jakiś ekstra deal trzeba by zrobić. No albo ją jakoś przemycic. - Kanmi zaczynał już mówić trochę niewyraźnie ale mówił jeszcze dość przytomnie. W końcu na jeździe samochodem znał się więc wiedział też jak się jeździ w konwoju i jak kogoś przewieźć. I rzeczywiście był problem, że chodziło o dziewczynę z “Fugu” a nie jakąś zwykła kelnerkę z przydrożnego baru. Koi inwestoeali w takie dziewczyny jak i innych pracowników. Więc taka dezercja to była jak strata no i dezercja właśnie. Ale gdyby mimo wszystko jakimś cudem Ayumi albo chociaż Hori przyklepali tą decyzję to wszystko stałoby się o niebo prostsze.

- A ten nowy… NoNo też mnie zdziwiło, że na z nami jechać. Byle nie w naszej bryce! Ciekawe co to za typ. Nie znam go. Ale jak ci coś szefowa o nim mówiła to pewnie Hori też wie. A on jest bystry. No i jakby co to on jest naszym szefem w drodze. - blondyn dzielił się z Amandą swoimi spostrzeżeniami. Akurat tego nowego chyba nie uważał za ich osobisty problem.

- Szkoda, że nie ma tu Maki. Myślę, że wisi mi masaż. - rzucił wskazując palcem i szklanką na rozmówczynie. - No tak! - podniósł głos jakby Amanda jakoś protestowała. - Wczoraj się zamknęłyście i zrobiła ci kąpiel i masaż a ja musiałem spać sam na kanapie. - poskarżył się na tą jawną niesprawiedliwość. - A przecież to ja jestem kierowcą i was wożę i będę wiózł potem na trasie i w ogóle. - dodał aby podkreślić swoje zasługi.

- Ona ucieka przed Ayumi więc o dealu nie ma mowy. - Mruknęła podpitym głosem Inu. Wpatrywała się w blondyna niezbyt łącząc fakty. Trasa… przemycanie czy nie przemycanie. - Koi nie mogą wiedzieć. Dlatego możemy udać, że dosiadła się dale… dalej. No wiesz będzie przefarbowana. Ot azjatka z New Alle.

Inu opróżniła kieliszek. Czuła że świat zawirował. Ten cholernie przystojny blondynek.
- Trzeba ją było poprosić jak chciałeś masażyk. - Mruknęła niechętnie. - Dziś to ja cię mogę wymasować. - Dodała prychając na koniec.

- Tyy?? A znasz się na tym? - blondas już miał zauważalny kłopot z koordynacją ruchów. Albo to Amandzie się tak wydawało. No w każdym razie ktoś już wyraźnie się chwiał siedząc przy tym stole i kolejnej kolejce. I Kanmi wydawał się trochę zdziwiony propozycją. A trochę i zaintrygowany. Niespodziewanie wstał od stołu i zrobił to trochę zbyt gwałtownie. - Uppss! - jęknął gdy dla równowagi musiał złapać się tego stołu aby się nie przewrócić.

- Załoga! Na pokład! - krzyknął buńczucznie i podszedł do gospodyni łapiąc ją i chyba próbując ją podnieść.
- Czy ja ci wyglądam na masaży.. - Inu zaskoczona dała się poderwać z krzesła. Nogi pod nią jednak zachwiały się i wpadła wprost na blondyna - o ty robisz… - mruknęła bełkotliwie i nim się zorientowała znalazła się w ramionach chłopaka. Zaskoczona spróbowała się wyrwać. - Co ty wyrabiasz idioto?

- No nie rób scen… - mruknął blondas mocując się by chwycić gospodynię ale tłumaczenia przerwało mu czknięcie. Tym jednak się specjalnie nie przejął. - … no dawaj, przecież nie będziemy tego robić na krześle… - tłumaczył z pijackim cierpliwym uporem.

- Co.. co robić? - Amanda zamarła co umożliwiło Kanmiemu wniesienie jej do sypialni. - Toż mówiłam, że… - czknęła - nie jestem masażystką.

- Mówiłaś też, że pykniesz mi masaż.
- przypomniał blondas i chyba miał zamiar położyć gospodynie w jej własnym łóżku. Ale po tylu wspólnie wypitych kolejkach te problemy z motoryka i koordynacja już miał całkiem spore. W efekcie właściwie tak położył Amandę na łóżku, że wyglądało jakby upadli na nie oboje. Amanda plecami na łóżko a Kanmi tak trochę na jej podolek a trochę na bok łóżka i jeszcze trochę na podłogę.

- Ale krzywe masz te podłogi… - wymamrotał swoją skargę na ten element mieszkania do jej gospodyni. Niemniej sądząc po tym gdzie kierował swój trochę zamglony wzrok i nie do końca pewne ręce raczej nie na podłogę tylko właśnie na gospodynie.

- To ty jesteś pijany… - Amanda już chciała skopać mężczyznę z łóżka ale zawahała się. Kanmi się jej podobał… może… nie będzie pamiętać? - Gdzie cię … wymasować?

- Sama jesteś pijana! I masz pijane podłogi. Rzucają się na ludzi…
- Kanmi obruszył się na to niesprawiedliwe oskarżenie jak to się wśród niezbyt trzeźwych osób zdarzało całkiem nie tak rzadko. Dopiero jak zmrużył oczy jakby coś mu się jednak nie zgadzało w tym wszystkim i podumał chwilę nad tym to podjął drugi wątek.

- Aa… masaż… no tak… - mruknął jakby gospodyni zadała mu jakieś podchwytliwe pytanie. Trochę się podniósł, przesunął tak, że jego sylwetka powędrowała ku górnym częściom ciała leżącej na łóżku kobiety. - A jakie mamy opcje? - zapytał chytrze jakby chciał zyskać na czasie. A sam zaczął przesuwać palcami dłoni po ramieniu Amandy kierując się nimi ku szyi i brodzie.

Inu poczuła przyjemny dreszcz. Wpatrywała się w pijane oczy Kanmi czując jak jej własny wzrok się rozmazuje. Głowa mężczyzny zaczęła się kręcić więc pochwyciła go za włosy i przysunęła do swojej twarzy. Nieco pomogło, ale po chwili wreda znów zaczęła uciekać jej z pola widzenia.
- Nie kręć się pijaku. - Mruknęła i pocałowała Kanmi, dociskając jego twarz do swojej.

- Sama się nie kręć. - mruknął jakoś na szybko i w przelocie bo ten pierwszy pocałunek jakby dał obu stronom sygnał, że nadają na tych samych falach i chcą tego samego. Kanmi oddał pocałunek mocno i zachłannie. A zaraz do ust dołączyły do gry męskie dłonie które zaczęły chciwie błądzić po ciele kobiety. Koncentrując się jakoś dziwnie na jej dwóch przednich atutach i na tym by chyba je wyłuskać spod ubrania. Ale Kanmi miał wyraźne trudności z koncentrowaniem się na tym wszystkim na raz. Te całowanie, usta, piersi, zachowanie trochę pionu i poziomu klęcząc przy łóżku niezbyt korelowało z tymi wszystkimi promilami jakie wspólnie wypili tego popołudnia.

Amanda próbowała w tym czasie pochwycić koszulkę blondyna, ale palce jakoś nie były w stanie się zacisnąć na materiale. To pewnie przez te jego łapska tak przyjemnie zaciskające się na jej piersiach. Masakra! Jak coś tak chaotycznego mogło być w ogóle przyjemne! Wkurzona i podniecona jednocześnie chwyciła koszulkę Kanmiego i rozdarła ją, próbując ściągnąć materiał z chłopaka.

Chaos na łóżku Amandy zapanował niepodzielnie. Nic chyba nikomu nie poszło zgodnie z planem. Dłonie i usta bladzily po tym drugim ciele próbując osiągnąć swój cel. A ten cel wydawał się zmienny, ulotny i dla samego umysłu niezbyt klarowny. A jednak nie wyglądało by komuś to przeszkadzało. Kanmi w tej przyjemnej, polswiadomej gorączce skorzystał z okazji zdejmowania dołu ubrania z koleżanki i przy okazji wladowal się i na łóżko i na nią przystępując do właściwego etapu konsumpcji tej przygody.

Amanda skopała z siebie, wciąż tkwiącą na nodze nogawkę spodni i odetchnęła. Wtedy zdała sobie sprawę, że Kanmi jest nad nią i właśnie rozpina rozporek, a ona… cóż. Spodnie były gdzieś za łóżkiem. Pociągnięta ku górze koszulka z pewnością dawała wspaniały widok na jej cycki.

- Kanmi… czy my … tak serio? - Język plątał się od alkoholu jeszcze bardziej niż myśli.

- Cholera, nie masz innych zmartwień? - już gdzieś tak do połowy rozebrany mężczyzna wydawał się mieć znacznie mniej dylematów moralnych od leżącej pod nim kobiety. Wzrok i ręce wydawało się, że ma jednakowo rozkojarzone i nieskoordynowane. Jakby sam nie mógł się zdecydować za co się łapać jak tu tyle było dobrego pod ręką. I to tak dosłownie. Więc raczej te prace ręczne absorbowały głównie jego uwagę a nie jakieś dylematy. Zaległ na Amandzie na dobre i rozgościł się jak na szwedzkim stole. Łóżko zaczęło skrzypieć całkiem rytmicznie co gdzieś tam docierało fragmentarycznie do świadomości złączonych ze sobą ciał. Amanda widziała na przemian albo twarz i tors swojego kompana albo jego włosy gdy akurat miał zamiar pobawić się jej przednimi półkulami. Kanmi nie oszczędzał ani jej ani siebie gdy tak wspólnie ujeżdżali łóżko Amandy aż do utraty tchu. Inu owinęła nogi wokół bioder mężczyzny i zarzuciła ręce na jego ramiona. Cholera.. to było tak dobre… Jęczała bezwstydnie dając się rżnąć swemu partnerowi i czując jak cały świat wokół wiruje w alkoholowym amoku. Bała się, że zaraz sufit spadnie na nich… a może oni na niego? Fakt faktem, że łóżko się skończy, a gdzieś tam była ta pijana, wredna podłoga.. Wbiła się paznokciami w plecy mężczyzny chcąc się utrzymać na miejscu.

Cały ten pijany chaos doszedł wreszcie do momentu kulminacyjnego. Oboje go przeżyli razem. Po tym gwałtownym szaleństwie akcja zaczęła wygasać. Skrzypienie łóżka robiło się coraz rzadsze a oddechy zaczęły się uspokajać. Ruch obu spoconych ciał także robił się coraz wolniejszy, bardziej ospały aż wreszcie oba tak przyjemnie zmęczone ciała zaległy na łóżku tuż obok siebie.

Inu sięgnęła pod łóżko i wydobyła spod niego częściowo opróżnioną paczkę papierosów. Świat nadal lekko falował, ale przynajmniej już nie czuła, że podłoga stara się jej spaść na twarz.

- Masz ochotę? - Podniosła paczkę przed twarz Kanmiego. - K.. gdzie są moje spodnie?

- A po co ci spodnie? Idziesz gdzieś?
- blondyn mówił rozleniwionym i blogim tonem. Gladzil przy tym nagie ciało Amandy tam i tu jakby chciał się jeszcze nim nacieszyć w bardziej spokojnych warunkach. Wyglądało na to, że seks i alkohol zaraz zrobią swoje i zamknął mu powieki na odpoczynek.
- Mam w nich zapalniczkę. - mruknęła niechętnie Amanda i rzuciła paczkę papierosów na stolik. Westchnęła ciężko i wtuliła się w Kanmiego.

Tego dnia była już do niczego. Obudziła się kilka godzin później i od razu tego pożałowała. Jeszcze w pijacki odruchu zabroniła Kanmiemu opuszczać jej lokum, nie chcąc na kacu leżeć samej w łóżku. Pogadali więc nieco o przeróbkach auta, sącząc coś bez procentów.

Niestety następnego dnia trzeba było już wziąć się do roboty. Amanda zaczęła od wyprania rzeczy, które miała na sobie w podziemiach razem z tą żółtą kiecką. Potem trzeba było wydzielić część towaru i zabrać go na handel. Żarcie planowała zostawić sobie, podobnie jak jeszcze jedną butelkę alkoholu i kieckę. Reszta spokojnie mogła pójść na sprzedaż, tym bardziej, że trzeba było kupić jakieś zapasy na trasę i sprzęt. Co prawda na zakupy, szczególnie namiotów i temu podobnych, planowała się wybrać już z Kanmim co by tego nie dźwigać… no i trzeba było pogadać z Maki. Może dziewczynie przyszły do głowy jakieś pomysły.
 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 30-01-2020 o 08:58.
Aiko jest offline  
Stary 27-01-2020, 19:05   #17
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 8 2053.IV.09 śr, zmierzch, NYC

Czas: 2053.IV.09 śr, południe
Miejsce: Nowy Jork, Zachodni Pas, strefa niebieska, siedziba Koi
Warunki: ciepło, sucho, jasno na zewnątrz nieprzyjemnie i pochmurno


Duży może więcej. Dlatego dobrze było jak takiego dajmy na to przepatrywacza wzięła pod swoją opiekę jakaś większa organizacja. Dajmy na to rodzina Koi. Co prawda nie miało się już statusu wolnego strzelca co zawsze brzmiało dumnie i pozwalało się cieszyć sporą niezależnością. Ale za to miało się wsparcie takiej organizacji i można było się na nią powołać by sięgnąć tam gdzie normalnie mogło się nie dać. Tak było też i zaopatrzeniem wyprawy jaką rodzina Koi wysyłała do Miami. Sporo rzeczy załatwiała ta organizacja aby wesprzeć swoich pracowników. Tak było też i tym razem.

Gdy Kanmi podwiózł następnego dnia do wieżowca Koi dzień był taki nowojorski. Czyli ponury, zadymiony i deszczowy. A w wieżowcu Amanda złożyła kwit na rzeczy jakie potrzebuje. Sympatyczna, uśmiechnięta pracownica w biurze przyjęła ten kwit i obiecała się tym zająć. Radziła zajrzeć kolejnego dnia i się dowiadywać co się udało załatwić.

W międzyczasie Amanda miała czas pomyśleć nad słowami jakie w poniedziałek wymruczał zasypiający w jej łóżku blondas. - A to ona mówiła, że Ayumi ją ściga? Bo jak Ayumi zagięła na nią parol to i ona może go pewnie odwoła. Ayumi sporo może. O wiele więcej niż my. - wymamrotał sennie. A może już tylko się to dziewczynie z kolczykiem w nosie wydawało czy przyśniło. W każdym razie potem blondas już do tego nie wracał jakby sam tego nie pamiętał a może i nie mówił.

Samej potencjalnej uciekinierki nie było też tak łatwo spotkać poza “Fugu”. Dziewczyna pracowała od południa do późnego wieczoru. Wracała o różnych porach w zależności od ruchu w interesie więc jej powroty były trudne do przewidzenia. Najłatwiej było ją łapać albo z samego rana no albo jeśli się z nią umówiło po jej pracy co z reguły oznaczało całonocną wizytę. Chyba, że w samym “Fugu” no ale to oznaczało albo dość przypadkowe spotkania gdy masażystka akurat nie miała klientów albo trzeba było zabulić dolce i zostać jej klientem wówczas można było korzystać z jej talentów i rozmawiać do woli.

Jeszcze gorzej było z Leroy’em. Głównie dlatego, że nie był z Koi i pochodził z innej enklawy. Nawet nie za bardzo ludzie wiedzieli skąd on właściwie jest. Stąd budził ciekawość i nieufność bo wyglądało na to, że gdy w poniedziałek zjawił się na zebraniu to chyba wszyscy widzieli go po raz pierwszy. Może coś Ayumi wiedziała, może Hori a poza tym trudno było zgadnąć co to za jeden. Ale była szansa, że coś się da o nim dowiedzieć bo powinien chyba się pokazywać co jakiś czas by ustalić to czy owo. Chodziła plota, że reprezentuje jakąś grubą rybę co maczała paluchy w tym Porsche no ale brzmiało to jak zwykłe zgadywanki. Podobno w poniedziałek przed zebraniem oglądał to Porsche w podziemiach biurowca zanim poszedł na górę na zebranie. Więc może chłopcy i dziewczyny z garażu coś z nim gadali więcej. No albo Ayumi i Hori.

Ale szczęście sprzyjało Amandzie. Gdy kolejnego dnia, w środę, przyjechała zobaczyć co się dało “firmie” załatwić okazało się, że coś się jednak dało. Nie była pewna czy to niemy oddech Ayumi która firmowała tą wyprawę własnym nazwiskiem sprawił, że cała wyprawa zyskała niecodzienny priorytet czy to były jakieś inne osoby i czynniki, czy może po prostu mieli te rzeczy gdzieś w magazynach albo udało im się je zdobyć ale czekała ją całkiem spora paczka do zabrania.

Kilka zwojów różnych lin, do wyboru do koloru. Z kilka śpiworów, kocy, garów i menażek to do oporu, więcej niż zdołałaby zabrać nawet gdyby pakowała tylko te gary. Dostała też pozwolenie na buszowanie po jednym z pokoi biurowca który przerobiono na magazyn ubrań. Ubrań było tam od cholery. No cały pokój. W szafkach, na regałach, na wieszakach, w skrzyniach i w stertach na podłodze. Były również takie jakie mogły się przydać w dziczy. Kurtki, płaszcze przeciwdeszczowe, stare gazmaski, nawet gumiaste skafandry przeciwchemiczne. Do teko kamizelki dla wędkarzy, wodery, spodnie i cała masa innych przydatnych rzeczy. Znów było tego więcej niż mogłaby sama wynieść.

I gdy już miała naszykowaną górę tych rzeczy “na drogę” do zabrania i stała przed dylematem jak to wszystko zabrać dziewczyna w recepcji zaproponowała jej, że nie musi wszystkiego brać na raz. Jutro czy później też może sobie przyjechać i coś wziąć. Mogła nawet poprosić kogoś by jej pomógł zanieść to wszystko na dół.

Musiała się jeszcze jakoś z tym zabrać do siebie albo coś wymyślić bo Kanmi teraz cały dzień latał za samochodem albo tym CB Radiem. Wczoraj udało mu się znaleźć jedno w jakimś sklepie. Wpłacił zaliczkę ze swojej kieszeni no ale też wspomniał Amandzie by wspomniała o tym w biurze bo inaczej musieliby kupić z własnej kieszeni. A w biurze nie robili problemów i teraz w kieszeni Inu miała garść nowojorskich dolarów aby wykupić owe radio. Tylko jeszcze trzeba było tam pojechać i liczyć, że nadal tam będzie.



Czas: 2053.IV.09 śr, zmierzch
Miejsce: Nowy Jork, Zachodni Pas, strefa niebieska, klub “Fugu”
Warunki: ciepło, sucho, jasno na zewnątrz chłodno i pada deszcz


Pogoda była dzisiaj iście nowojorska. A na wieczór się jeszcze popsuło. O ile przez większość ponurego dnia nisko wiszące chmury groziły deszczem i panował nieprzyjemny chłód to jednak nie padało. Ale wraz z końcem dnia temperatura spadła i zrobiło się naprawdę chłodno. A do tego od popołudnia padał nieustanny deszcz. Ulicami więc toczyły się wszelkie śmieci zmywane wartkimi rynsztokami, osuwały się wykopane doły i góry licznych budów które spływały wraz z deszczem dorzucając do tego wszystkiego swoją porcję zimnego, półpłynnego błota.

A do tego wszystkiego jeszcze walnęło z którejś ze szczelin*. Chociaż już gdy Amanda leżała na stole do masażu pod opieką Maki. Budynek był szczelny więc wewnątrz raczej nie groził im toksyczny przeciek. - Chyba zostaniesz u mnie troszkę dłużej. - zażartowała masażystka gdy po budynku dyskretnie rozeszła się wieść o kiepskich warunkach na zewnątrz. Rzeczywiście takie toksyczne burze najlepiej było przeczekać w bezpiecznym schronieniu. A “Fugu” do bezpiecznych pod tym względem na pewno należał. No i w takim towarzystwie jak pracownice tego lokalu to łatwiej było zapomnieć o tej toksycznej chlapie na zewnątrz.

- Chyba nasza Maki bardzo przypadła ci do gustu Inu. - Amandę z pół godziny wcześniej przywitała koleżanka Maki która siedziała na recepcji. Uśmiechnęła się przy tym ciepło i sympatycznie prosząc by poczekała chwilę aż wybrana przez nią masażystka będzie gotowa ją obsłużyć. Maki też wyglądała na szczęśliwą gdy przyszła korytarzem w swoim bajecznie kolorowym, jedwabnym kimonie i ujrzała kto jest jej kolejnym klientem.

- Inu! Jak się cieszę, że to właśnie ty! - podeszła do swojej klientki, objęła ją i delikatnie otarła się policzkiem o jej policzek w geście przyjaznego, dyskretnego pseudo pocałunku. A potem zaprowadziła do jednej z sal w jakim rezydowała aby zająć się swoją klientką.

- No to Inu na co masz ochotę? Czego sobie życzysz? - zapytałą gdy zostały same i gospodyni zamknęła za sobą drzwi wskazując na ten stół do masażu. I z początku wszystko przebiegało całkiem zwyczajnie jak na standardy tego lokalu. Klientka mogła wyrazić swoje fantazje i życzenia a masażystka postarała się aby je zrealizować w możliwie jak najprzyjemniejszy sposób.

- Nie wiem czy powinnaś tak często tutaj przychodzić. Znaczy bardzo miło mi cię widzieć i gościć. I bawić się z tobą. Ale nie chciałabym by coś ci się stało jak już wyjedziemy z miasta a potem wrócisz. - Maki prawie położyła się na wytatuowanych plecach Amandy aby wyszeptać jej do ucha trwożliwe ostrzeżenie. Jakby nie chciała psuć przyjemnego nastroju ale też nie chciała by Amanda wpadła w jakieś kłopoty przez pomoc w jej ucieczce.


---


*Szczeliny - na terenie Nowego Jorku są liczne szczeliny w ziemi. Są źródłem różnych toksyn które w nieregularnych odstępach zatruwają okolice. Taka toksyczna burza czy inna anomalia to prawie standard w krajobrazie miasta. Stąd większość budynków jest szczelna, budowana pod ziemią a większość mieszkańców ma przy sobie gazmaski.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 13-02-2020, 09:18   #18
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
- Dziś ostatni raz. - Ni to wymruczała ni powiedziała Amanda, leżąc pod Maki. - Nie miałam pojęcia jak się inaczej z tobą umówić, a też nie chciałam cię łapać w domu bo Koi mogą cię obserwować. - Westchnęła z zadowolenia. Po nocy z Kanmi czuła się nieco połamana.

- Ah, no tak. - Azjatka leżała swoim frontem na tyle Amandy więc ta mogła się sycić jej jędrnymi krągłościami na sobie. Dłońmi zaś zmysłowo przesuwała po rozluźnionych ramionach klientki. Ale sądząc po głosie zrozumiała w czym tkwi problem czy nawet ryzyko zbyt częstego spotykania się.

W końcu podniosła się siadając okrakiem na biodrach drugiej kobiety. Sięgnęła po miskę i zaczęła z niej ni to kłaść ni to nalewać jakąś gęstą, kiślowatą ciecz na jej plecy. Gdy nałożyła dość zaczęła ją rozmasowywać dłońmi. Najpierw delikatnie by rozprowadzić ją wzdłuż kręgosłupa, krzyża i łopatek. Następnie zaczęła ją systematycznie wcierać w skórę swoimi zdolnymi dłońmi. Ciecz wydawała śliski, mlaszczący odgłos gdy się ją rozcierało. A skóra błyszczała się jak naoliwiona jeszcze bardziej podkreślając wszelkie wypukłości.

- Wiesz gdzie jest Gold Star Hotel? - Maki zapytała cicho do ucha Amandy gdy znów położyła się na jej plecy. Przy okazji przekazując własnym piersiom rolę rozprawadzającą tego kisielu. - Tam myślę, że mogłybyśmy się spotkać. Przed albo po mojej pracy. Mogłabym powiedzieć, że mam indywidualnego klienta. Tylko dobrze jakby Kanmiego nie było. Właściwie jego samochodu. Bo samochód łatwiej wpada w oko niż jak ktoś jest na piechotę. - zapytała zamierając na chwilę z ustami przy uchu wspólniczki numeru jakie planowały wyciąć Koi.

- Możemy się tam umówić za jakiś czas. - Wyszeptała Inu, czując w ciele przyjemny dreszcz. O to chodziło Kanmiemu, gdy mówił że spodobała się masażystce… jakby nie miała za dużo problemów na głowie. Trzeba jednak przyznać Maki, że potrafiła rozpalić człowieka. Szperaczka czuła ciepło wędrujące w dół i wywołujące w niej chęci do zabawy. - Trzeba by obgadać tą trasę.

- Dobrze.
- dziewczyna zgodziła się potulnie i pocałowała Amande w ucho. Zaczęła bez pośpiechu całować szyję i kark tej drugiej. Później przyszła kolej na kręgosłup i łopatki aby zapoznać się z ustami i językiem masażystki.

- Na trasie za dużo wam nie pomogę. Nigdy nie wyjeżdżałam z miasta. - szepnęła przepraszająco i znów zaczęła przesuwać się swoimi przednimi atutami w górę i w dół Amandy wracając do tego przyjemnego rozprowadzania żelu po jej ciele. Stopniowo zjezdzala tak niżej i niżej co jakiś czas wzmacniając efekt swoimi ustami.

Amanda uniosła się na przedramionach i spojrzała ponad ramieniem na Azjatkę. Olbrzymi tatuaż pokrywający jej plecy znów powrócił do jej pamięci, wywołując irytację.
- To nie problem… - Mruknęła patrząc na Azjatkę.- Maki… wiesz że wolę facetów, prawda?

- Ja też.
- szepnęła masażystka i puściła Amandzie szelmowskie oczko i takiż uśmieszek. Jakby dzieliła się z nią jakimś sekretem.

- Ale ciebie lubię. Jesteś dla mnie bardzo miła. I bardzo ładna. No i chciałbym sprawić ci przyjemność. - dodała składając czuły pocałunek gdzieś na krzyżu Amandy. Przy okazji przednie walory Azjatki w przyjemny sposób stymulowały pośladki wspólniczki.

- Ale jeśli tylko sobie życzysz możemy wrócić do bardziej standardowego masażu. - dodała łagodnie z ciepłym, sympatycznym uśmiechem. Przesunęła dłonią po plecach i boku drugiej kobiety by dać znać jakie metody na na myśli.

Amanda opadła nieco zrezygnowana na łóżko. Co było mówić. Dobrze jej było.
- Planuję cię po kryjomu przemycić do najbliższego miasta, tam udamy że się do nas dosiadasz. Trochę nam to tyłki uratuje, a może będziesz też zwracać mniej uwagi. - Wymruczała, oddając się masażowi.

- Oh, jej, Inu naprawdę mnie zabierzecie stąd? Jesteś taka kochana! - głos młodej Azjatki o blond włosach brzmiał jakby wciąż nie mogła uwierzyć, że spotkała kogoś z rodziny kto zgodził się wywieźć ją po kryjomu od tej rodziny. No i strasznie ją to wzruszało i rozczulało. Tak bardzo, że pod wpływem nadmiaru emocji pocałowała pośladki swojej klientki, wspólniczki i koleżanki. A po pierwszym takim pocałunku poszły kolejne.

- Inu ja się zgadzam na wszystko co chcecie. Tylko proszę, zabierzcie mnie ze sobą. Będę wam robić taki masaż jaki chcecie przez całą drogę! Co tylko zechcecie, tylko mnie stąd zabierzcie. - Maki szeptała gorączkowo swoje prośby a w międzyczasie by zademonstrować swoje umiejętności oraz gotowość do pełnej współpracy jej sprytne paluszki zaczęły zagłębiać się ku coraz bardziej intymnym okolicom Amandy.

- Kanmi... będzie zachwycony. - Inu z trudem wydusiła z siebie ciche słowa, powstrzymując jęki rozkoszy. Będzie miała kłopoty przez tą dziewczynę… czuła to teraz całym ciałem.


Wyprawa na Shopping

Amanda siedziała na miejscu pasażera z zaciekawieniem spoglądając na prowadzącego auto Kanmi. Mieli ostatnią chwilę nim postawią auto na warsztat, a więc zaplanowała pokręcenie się za dobrymi gamblami na Bronksie i sprzedaż części fantów z podziemi. Zgarnęła trzy butelki z alkoholem dwa wagony szlugów i radyjko z bateryjkami licząc, że uda się jej korzystnie opylić na Bronksie.

W sumie to nie widziała blondyna przez cały poprzedni dzień. Miała tą swoją wizytę u Koi, masę prania no i spotkanie z Maki. Masażystka pokazała jej rzeczy, których nawet się nie spodziewała. Teraz nieco obawiała się tego, co się działo gdy była nieprzytomna.

- Nie wiem czy gadać z Ayumi. - Mruknęła przerywając nieco irytująca ciszę.

- O czym? - blond kierowca tylko przelotnie zerknął na pasażerkę. Przed nimi stał na chodniku jakiś piechur co sprawiał wrażenie, że decyzję o tym czy chce przebiec przez jezdnię zostawił sobie na ostatnią chwilę.

- O Maki. Wtedy w nocy wspomniałeś po pijaku, że jak ona ją goni, to ona może ją wypuścić. - Inu wpatrywała się w przechodnia z typowym dla siebie niepokojem. Dłoń trzymając blisko spluwy. - Nie wiem czy z nią gadać.

- Ja tak mówiłem?
- brwi blondyna powędrowały do góry jakby ta informacja go zaskoczyła i wcale tego nie pamiętał. Przejechali obok tego przechodnia który chyba po prostu grzebał w kieszeni za fajkami bo w końcu właśnie je wyciągnął i zapalał jak go mijali.

- Nie pamiętam. - przyznał szczerze kierowca gdy podjeżdżali do końca ulicy. Musiał zatrzymać się by sprawdzić obie strony drogi. Odezwał się gdy wykręcił i znów ruszyli. A nawet przejechali sporą część tej ulicy.

- No nie wiem z tą Ayumi. Gadka z nią to trochę va bank. - powiedział po tej chwili zastanowienia. Mijali jakieś odbudowywane centrum zdrowia na które zbierano datki, robiono kwesty no i co jakiś czas pisano w “Timesie”. Teraz zaś wyglądało jak odgrodzony byle jakim płotem budynek w którym bielały się fragmenty nowych pustaków, brzęczała betoniarka i widać było robotników którzy bez realnego pośpiechu robili swoją robotę.

- Jak do niej pójść i pogadać to albo się zgodzi albo nie. Jeśli nie no to klops. Bo jak Maki zniknie no to pewnie przypomni sobie tą rozmowę. No głupia nie jest. Raczej doda dwa do dwóch. Zwłaszcza jak się okaże, że widziano u nas jakąś Azjatkę. No to wtedy może nam się zrobić nieciekawie. Wolałbym nie podpaść Ayumi. - przyznał z dość zafrapowanym tonem gdy to widocznie sobie przemyślał jak mogłyby wyglądać negatywne strony gdyby pogadać z szefową a ona by się nie zgodziła.

- Z drugiej strony jeśli by się zgodziło to właściwie działamy na legalu. Po prostu bierzemy Maki do fury i wieziemy bo tak kazała szefowa. I nikt nam nic nie zrobi, ani Hori ani reszta, jeszcze nam będą w tym pomagać bo w końcu tak kazała szefowa. I odpadają nam wszelkie kombinacje z obcinaniem włosów czy innym takimi. - tutaj się kierowca rozpogodził bo dla odmiany taki scenariusz wszystko upraszczał. Gdyby mieli błogosławieństwo szefowej no to Maki robiła się legalną pasażerką i tyle.

- Szczerze mówiąc to sam nie wiem. Fajnie by było jakby powiedzieć szefowej i by się zgodziła. Ale jak się powie i się nie zgodzi no to robi się tak pod górkę jak przy zgodzie z górki. - rozłożył ręce na tyle na ile kierowcy się dało przyznając się do tego, że to potencjalnie duże ryzyko ale i duży zysk a jednocześnie trudne do przewidzenia.

- Jakby jednak znów nic jej nie powiedzieć a ona mimo wszystko jakoś by się dowiedziała no to myślę, że podziękowała by nam za taki numer odpowiednio. Ale jak byśmy załatwili tą przesyłkę do Miami to kto wie? Strasznie jej na tym zależy. Sam nie wiem jak to rozegrać. - przyznał w końcu gdy znów znalazł jakieś odcienie tych różnych możliwości z tym całym zadaniem jakie nałożyła na nich szefowa no i sympatyczna masażystka.

- Ni cholery mi nie pomogłeś, wiesz? - Mruknęła Amanda, poważnie się zastanawiając jak ugryźć tą sprawę. Nielagalny wywóz kusił ją najbardziej bo niezbyt chciała mieć do czynienia z Koi. Teraz jednak do głowy przyszło jej zupełnie inne pytanie. - A pamiętasz cokolwiek z tego naszego picia?

Kierowca wzruszył ramionami na znak, że nic już na to nie poradzi przy tak zagmatwanej sprawie. Ale kolejne pytanie chyba go zdziwiło. Spojrzał na pasażerkę siedzącą obok jakby sprawdzał czy na serio o to pyta. - Nnoo… A właściwie dlaczego pytasz? - zapytał chyba podejrzewając jakieś drugie dno tego pytania.

- Bo skoro nie pamiętasz o czym gadałeś to może reszty też nie. - Amanda westchnęła ciężko. Co miała robić z tym blond łepkiem? Miała ewidentnie pecha do jasnych czupryn. Ayumi… Maki no i jeszcze ten tutaj.

- Aa… Nie no tamtego akurat nie pamiętam ale resztę tak. Zarypiaście było nie? - kierowca roześmiał się gdy dowiedział się o co chodzi. Ale machnął niefrasobliwie ręką uspokojony, że o nic strasznego. A sądząc po tym śmiechu ową wspólną imprezę wspominał całkiem przyjemnie.

- Nom… było - Amanda oparła się wygodnie o fotel pasażera i przymknęła oczy przypominając sobie ich dziką jazdę. Po chwili namysłu pozwoliła sobie na nieco szczerości. - Kusi by zagarnąć cię dla siebie.

- Zagarnąć? Jak jakąś pulę? No coś ty!
- pasażerce widocznie udało się rozbawić kierowcę bo roześmiał się wesoło słysząc tą specyficzną uwagę. - Ale racja, będziemy musieli to w końcu powtórzyć. - pokiwał głową na ten pomysł który widocznie kojarzył mu się całkiem przyjemnie sądząc po wyrazie twarzy.

Teraz to Amanda się roześmiała i z uśmiechem spojrzała na Kanmiego.
- Ta… będzie trzeba. Tylko uważaj na serio jestem zaborcza. - Rzuciła rozbawionym tonem i wskazała na jeden z budynków. - Zaparkuj tam. Gostek ma zawsze głoda na elektrykę, może kupi ode mnie to radio.

Po chwili auto Kanmiego stanęło wzdłuż ulicy i wspólnie ruszyli na poszukiwanie fantów. Amanda była zamyślona. Z jednej strony blondas nakręcił ją nieco i już nie mogła się doczekać jakiegoś wspólnego wieczora, a z drugiej.. cały czas miała dylemat co zrobić z Maki. Nie chciała podpaść Koi. Zbyt dużo osób już i tak ją tropiło.


W biurowcu Koi pojawiła się trzy dni później i poprosiła o audiencję u szefowej tego bajzlu. Nigdy nie spodziewała się, że zrobi to z własnej nieprzymuszonej woli, ale sprawa siedziała jej niczym gruda w gardle i pozwalała na normalny sen. Spokojnie wypaliła papieros nim poproszono ją do pokoju azjatki i zakiepowała go na korytarzu.

- Wybacz, że zajmuję twój czas, ale są dwa tematu które mnie nurtują. - Powiedziała, starając się zachować spokój. - Jeden to nasz nowy towarzysz Leroy. Chciałabym go lepiej poznać nim właduje się do naszego konwoju. - Zaczęła starając się w czasie to bardziej martwiące ją pytanie.
 
Aiko jest offline  
Stary 14-02-2020, 15:30   #19
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 9 2053.IV.10 cz, przedpołudnie, NYC

Czas: 2053.IV.10 cz, przedpołudnie
Miejsce: Nowy Jork, Zachodni Pas, strefa niebieska, siedziba Koi
Warunki: ciepło, sucho, jasno na zewnątrz umiarkowanie i w oddali ciche eksplozje


Padało. Oczywiście, że padało. W końcu to był Nowy Jork. A woda była potrzebna do gnicia tego jabłka i całej reszty. No i nie było zbyt przyjemnie. Bez płaszcza, ponczo czy kurtki nie było za bardzo sens wychodzić na zewnątrz. W nocy słychać było jakieś syrenie dźwięki. Jakieś dudnienie czy basowe wycie, niski wibrujący dźwięk od któego drżały szyby. Właśnie jakby jakiś waleń nadawał albo włączono jakąś gigantyczną maszynę co nie wydawała standardowego warkotu diesla tylko takie niskie, nienaturalne pomruki.

A w nocy albo nad ranem też musiało padać. Dużo albo długo. Bo świat za oknem przypominał jesienną szarugę, ulicami rwały strumienie zimnej wody niosąc ze sobą różne śmieci albo błoto barwiło tą wodę na dziwne kolory. Woda podmywała rozebrane czy rozerwane ulice i budowle, tworzyła duże i małe kałuże, uprzykrzając życie miasta i jego mieszkańcom, wprowadzając swój element chaosu i destrukcji.

Tym bardziej było to odczuwalne gdy się nie miało własnych czterech kółek i trzeba było poruszać się pieszo albo środkami miejskiej komunikacji. Land Rover bowiem był na warsztacie i według Kanmiego mógł być zrobiony po niedzieli. Może w poniedziałek, może we wtorek. Tak powiedzieli w warsztacie. No ale jak tam był ostatnio to prace wyglądały nieźle. Załoga warsztatu zdołała już zamocować siatki na okna, wymienić gaźnik na nowy i wydajniejszy no i zamontować płyty chroniące przewody podwozia. Ale obecnie terenówka była pozbawiona możliwości jezdnych bo zakładano jej klatkę uszczelniającą silnik przed napływem wody do środka więc silnik trzeba było wyjąć do takich zabaw. No i z kilka dni to musiało potrwać więc właśnie obiecany termin to poniedziałek lub wtorek.

Amanda więc chcąc udać się do wieżowca zajmowanego przez rodzinę Koi musiała albo przejść się do przystanku i tam chroniąc się pod mizerną wiatą, razem z przemoczonymi przechodniami czekać aż przyjedzie autobus. Autobus czyli przerobiona na wóz furgonetka ciągnięta przez zaprzęg konny. Tempo podróży może nie powalało a pasażerów czasem było więcej niż miejsc. Tym razem może z powodu tego deszczu a może tego, że ten największy, poranny tłum śpieszący do pracy już się rozładował było kilka wolnych miejsc więc można było usiąść razem z innymi opatulonymi paltami i płaszczami ludźmi.

W furgonetce Amanda usiadła obok jakiejś młodej kobiety. Ta była ubrana dość specyficznie. Bo na zewnątrz miała jakieś ponczo i chyba doczepiany kaptur z jakiejś kurtki. Chociaż na razie zsunęła ten kaptur i trzymała go na kolanach. Ponieważ sięgnęła po przyczepioną do pasa manierkę i na chwilę odsłoniła to mokre ponczo to dało się dojrzeć, że ma pod spodem duży, krzyżopodobny symbol zawieszony na rzemyku. I kilka przypinek wpiętych w bluzę no ale moment był zbyt krótki aby im się przyjrzeć. Kobieta mogła być rówieśniczką Amandy i gdy złapała jej spojrzenie chyba trochę opatrznie je zrozumiała.

- Chcesz się napić? - z łagodnym uśmiechem zaproponowała jej swoją manierkę zanim sama się napiła.

Konny autobus podjeżdżał dość blisko pod biurowiec Koi no ale jednak nie bezpośrednio pod niego. Więc ostatni kawałek Amanda musiała przejść na piechotę przez te kałuże, deszcz i błoto. Wewnątrz jednak było znacznie przyjemniej. Po pierwsze nie padało. Chociaż ślady butów i błota na posadzce jasno wskazywały na niepogodę. Widziała jakiegoś sprzątacza z mopem w beznadziejnej próbie uporządkowania tego miejsca. Przecież nawet jakby zmył podłogę do czysta to musiała chwila minąć by nikt tędy nie chodził aby nie narobić śladów a to by oznaczało zamknięcie głównego wejścia do budynku. A pierwsza osoba jaka by przyszła z zewnątrz i tak musiała odcisnąć swój ślad na tej podłodze. Ale dla sprzątacza, starszego wiekiem, chudego człowieka to chyba nie stanowiło problemu. Bez pośpiechu zmywał kawałek po kawałku.

Dalej poszło już dość gładko. Schody na piętro w którym urzędowała Ayumi a potem jeszcze parę korytarzy no i już było biuro szefowej. Jeszcze tylko poczekać w sekretariacie który wyglądał jak przedsionek właściwego gabinetu a sam w sobie już pewnie z nadwyżką spełniałby standard biur i urzędów na mieście.

- Proszę usiądź Inu. Zapytam szefową kiedy cię przyjmie. Jeśli masz ochotę to mogę ci zaproponować herbaty. - Hisa, sekretarka Ayumi była uprzejma jak zawsze. Tą typową, kobiecą grzecznością Wschodu która potrafiła ująć tak wielu i kiedyś i dziś. O ile kiedyś słyszała Amanda, Hisa była pół Japonką co było widać w jej nie do końca azjatyckich rysach w twarzy. Więc w hierarchii Koi nie miała co liczyć na dostanie się do wewnętrznego kręgu rodziny. Chociaż jako prawa ręka Ayumi i tak pewnie miała sporo wejść tam gdzie i ona bo często jej towarzyszyła.

- Oj może tej herbaty napijemy się kiedy indziej. Szefowa zaprasza. - sekretarka czarnej blondynki wróciła z gabinetu dość szybko więc nie było za bardzo czasu na picie herbaty. Otworzyła zapraszająco drzwi i dyskretnie zamknęła je gdy gość wszedł do gabinetu.

- Dzień dobry Inu. Proszę, usiądź. Napijesz się ze mną herbaty? Poprosiłam Hisę by zrobiła, muszę przyznać, że parzy ją o wiele lepiej ode mnie. - wyglądało na to, że szefowa, mimo tej chlapy na zewnątrz, jest w całkiem niezłym humorze. I chyba Inu nie spadła u niej w notowaniach bo tak jak ostatnio miała w zwyczaju przy tych spotkaniach zaprosiła ją do tego niskiego stolika zamiast oddzielać się oficjalną barierą biurka jak to wcześniej bywało praktycznie zawsze. A tak można było odnieść wrażenie jakby się z wizyty podwładnej cieszyła i ją lubiła. Tylko owa podwładna nie mogła rozgryźć czy tak jest naprawdę czy to tylko taka maska mająca dodać otuchy. Pytała jak przebiegają przygotowania do drogi i czy czegoś nie potrzebują. Akurat jak Amanda o tym mówiła do środka weszła Hisa z tacką i całym oporządzeniem do picia herbaty. Dziewczyna rozdała zgrabne, eleganckie filiżanki, zostawiła dzbanek z tego samego kompletu, talerzyki na zużyte już paczki herbaty, cukier, mleko, łyżeczki tworząc herbaciany komplet. Potem skłoniła się z grzecznym uśmiechem swojej szefowej i gościowi a szefowa podziękowała jej za tą herbatę. No i gdy sekretarka wyszła znów mogła się zająć tylko swoim gościem.

- Leroy. - szefowa gdy usłyszała z czym przychodzi Inu zamyśliła się na chwilę. Zupełnie jakby całkowicie absorbowało ją picie przyniesionej herbaty. Trzymała spodek w jednej dłoni a filiżankę w drugiej. Podmuchała napar, sprawdziła aromat, upiła łyk ale przy tym wszystkim spojrzenie miała jakieś zamyślone. No i w końcu się namyśliła.

- Właściwie to nie jest zły pomysł. - powiedziała odstawiając filiżankę na spodek a ten z kolei odstawiła na stolik.

- To człowiek lady Asher. To jej ludzie znaleźli to Porsche chociaż w kiepskim stanie. Więc remont zrobiono w wojskowych warsztatach. No ale Caryca chce się załapać na kawałek portu więc musieliśmy zgodzić się na jej człowieka. Więc chyba można go jakoś złapać w ONZ*. Taki zostawił adres kontaktowy. No ale ma też być u nas w poniedziałek na zebraniu. - szefowa mówiła szybko i zdecydowanie więc musiała być pewna tego co mówi. Amanda zdawała sobie sprawę gdzie jest ta główna siedziba jednej z najważniejszych osób w tym mieście ale w środku nigdy nie była. I lady Asher rzeczywiście miała przydomek “Caryca” ale raczej mało kto tak ośmieliłby się ją tak nazwać twarzą w twarz.

- Tylko mam prośbę Inu. Nie chciałabym jakichś kłopotów i niesnasek ani z Leroy’em ani jego szefową. Liczę na twoją pomysłowość i dyskrecję. Jeśli dowiesz się o nim czegoś ciekawego to będę wdzięczna za wiadomość. - mimo, że Japonka ubrana w suchą i elegancką garsonkę mówiła jakby miała tą prośbę i życzenie to jednak racji hierarchii i tak było to tożsame z poleceniem służbowym. No ale oznaczało, że ma do Inu na tyle zaufania by dać jej wolną rękę w tym zdobywaniu wiedzy o Leroy Jacksonie.

- A jaka jest ta druga sprawa o jakiej mówiłaś? - zapytała znów sięgając po swoją filiżankę i upijając z niej drobny łyczek. Patrzyła na Amandę z miłym uśmiechem jakby chciała ją zachęcić do rozmowy. Odwróciła jednak swoją czarno - blond głowę w stronę okna. Jej gość też usłyszała ciche puknięcia. Jakby odległe eksplozje. Ale ledwo je było słychać więc pewnie nic co by ich dotyczyło bezpośrednio. Więc po tej chwili Ayumi wróciła do rozmowy ze swoim gościem.


---


*ONZ - budynek dawnej siedziby ONZ, obecnie główna siedziba lady Asher i jej najważniejszych ludzi i instytucji. Leży w Dzielnicy Świateł, na południe od Pasa Wschodniego.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 17-03-2020, 10:53   #20
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
- Mam nadzieję, że uda mi się z nim pogadać na luzaku, w jakimś pubie czy innej spelunie. - Inu odpowiadając na wątpliwości Ayumi starała się ułożyć w głowie tą bardziej problematyczną sprawę. - Pogadać ot jak przy przypadkowym spotkaniu, wybadać co to za jeden. Dlatego potrzebuję jakiegokolwiek info. Gdzie ta Asher ma swoje tereny? Pewnie trzyma swojego pieska blisko. Może uda mi się spotkać go szwendając chwilę po okolicy.

- A co do drugiej sprawy.. to.. zależy.
- Inu zawahała się. Czuła jakby przed chwilą zjadła kilogram żwiru i ten rozwalił jej gardło i ciążył na żołądku. - Pamiętasz jak się poznałyśmy?

Pytanie widocznie zaskoczyło szefową. Lekko uniosła swoje zadbane brwi aby to okazać i zawahała albo zastanawiała się przez moment. - Oczywiście Inu. A dlaczego o to pytasz? - zapytała widocznie nie bardzo widząc związek między obecną a dawną sytuacją. O Leroy’u więcej nie mówiła więc pewnie detale już zostawiała swojej podwładnej.

- Nim wyjadę chciałam się nieco upewnić jak ty podchodzisz do tamtego wydarzenia. - Inu westchnęła ciężko i przyjrzała się Azjatce. Myślała jak ugryźć ten temat.

Japonka jeszcze raz zmarszczyla swoje ładne zadbane brwi i ulila łyk herbaty z filiżanki. Odstawila ją na spodek z cichym stukotem który w tej ciszy jaka zapanowała w gabinecie i tak wydawał się jakiś dziwnie głośny.

- Nie wiem dlaczego o tym teraz mówisz. Wydawało mi się, że mamy tą sprawę dawno uregulowana. Ty pomogłaś mnie, ja pomogłam tobie. Nadal sobie pomagamy. Mam do ciebie zaufanie dlatego między innymi wysyłam właśnie ciebie do Miami. Do tej pory myślę, że nasza współpraca i relacje były bardzo dobre. - szefowa mówiła dość wolno i uważnie. Chociaż wewnętrznie mogła się trochę zjeżyć. Zapewne ktoś o jej pozycji nie przepadał wracać myślami do chwili gdy był sam na ulicy i potrzebował pomocy. I to od kogoś wówczas obcego.

- A możesz mi powiedzieć do czego zmierza ta rozmowa? Czy stało się coś o czym powinnam wiedzieć? - Ayumi znów upiła łyk z filiżanki na moment spuszczając Amandę z oczu.

Inu przytaknęła, czyli nie było szans by coś wytargować. Cóż.. tego się spodziewała.
- Byłam tylko ciekawa czy ta sprawa jest już uregulowana. - Przyznała szczerze. - To długa trasa, po prostu chciałam wiedzieć na czym stoję.

- Rozumiem.
- szefowa wpatrywała się w twarz drugiej kobiety jakby szukała u niej jakiegoś innego powodu niż ten o którym mówiła. - Czy coś się stało, że miałaś co do tego jakieś wątpliwości? Ktoś z tobą rozmawiał na ten temat? Potrzebujesz jakiejś pomocy? - Japonka o mieszanych, czarno - blond włosach pytała z troską i uwagą.

- Miałam prośbę, jeśli jednak jesteśmy kwita… - Inu pokręciła głową. - Lepiej wrócę do roboty.

- Prośbę? A jaką prośbę?
- wzmianka o prośbie była dla Ayumi równie zaskakujaca jak pytanie o wydarzenia sprzed roku na jednej z nowojorskich ulic. Przynajmniej takie sprawiała wrażenie. Ale wydawała się też nieco zaintrygowana.

Inu zamyśliła się. Co zrobi jak się wyda? Zostawi tu Maki? Problem stał jej ością w gardle.
- Myślałam.. czy mogłabyś mi oddać swoją własność. - Powiedziała powoli, starając się odpowiednio dobrać słowa.

Mina szefowej sugerowała, że rozmowa schodzi na coraz dziwniejsze dla niej meandry. Znów upiła herbaty z filiżanki i przez chwilę obserwowała jej powierzchnię w naczynku.

- Inu mówisz dzisiaj zagadkami. A ja nie jestem zbyt dobra w zagadki. - powiedziała nawet pogodnym tonem i uśmiechając się lekko samymi kącikami ust.

- Bo to trudny dla mnie temat, do tego wymaga byś się zgodziła w ciemno. - Amanda zaczynała się poddawać. Był powód dla którego uratowała Ayumi, choć teraz się jej obawiała. Była miękka dla ludzi. Zbyt miękka.

- Inu. - Azjatka delikatnie pomieszała swoją herbatę łyżeczką. Ruch jakoś hipnotycznie zdawał się przykuwać uwagę. To jak gospodyni sięgnęła po tą łyżeczkę, zamieszała, strzepnęła zbędne krople naparu i w końcu odłożyła łyżeczkę na miejsce. Po czym znów sponad ładnej filiżanki popatrzyła na Amandę. - Na nic i nikomu nie zgadzam się w ciemno. - oznajmiła jej krótko, nadal łagodnie ale już bez tego uśmiechu w kącikach ust. - Co to za trudny temat? Dotyczący mojej własności? - zapytała cicho.

Inu poddała się i westchnęła ciężko.
- Chciałabym byś mi coś… kogoś oddała. - Amanda spojrzała na azjatkę zrezygnowana. - Chciałabym kogoś zabrać w trasę.

- Kogo?
- szefowa zapytała krótko i czekała na odpowiedź.

- Maki. - Inu z trudem wydusiła z siebie imię masażystki.

- Maki? - Japonka zmrużyła oczy i lekko odchyliła głowę jakby starała sobie uzmysłowić o kim mówi Amanda. Ale chyba nic wyrwane z kontekstu imię jej nie powiedziała bo poddała się i wróciła spojrzeniem do swojej pracownicy. - Jaka Maki? - zapytała krótko.

- Dziewczyna z Fugu. Mam do niej słabość. - Inu zrobiła niewyraźną minę spoglądając na swoją szefową.

- Maki z “Fugu”? - szefowa powoli skinęła swoją dwukolorowa głową więc chyba podpowiedź o kogo chodzi pomogła.

- Ale co ona ma wspólnego z wyprawą do Miami? - Japonka najwidoczniej nie dostrzegła związku między masażystka w Nowym Jorku a wyprawą do odległego Miami.

- Nic, po prostu chciałabym ją zabrać z sobą. To długi wyjazd… nie chcę się z nią na tyle rozstawać. - Inu starała się udać nieco smutną.

- Oj, chyba będziesz musiała. - Azjatka lekko się uśmiechnęła jakby rozbawiła ją odpowiedź Amandy. - Wszyscy mamy swoje zadania Inu. Ty masz swoje, ja mam swoje a Maki ma swoje. Powiedziałabym nawet, że każda z nas ma szczególne zadanie w nadchodzącym czasie. - Ayumi mówiła tłumacząc coś łagodnie przepatrywaczce więc chyba udało jej się ją raczej rozbawić niż zirytować.

- Jej zadanie nie może poczekać? Sama powiedziałaś cztery tygodnie i wrócimy. - Inu postarała się udać że jest jej naprawdę przykro z powodu odpowiedzi przełożonej.

- A stać cię wynająć Maki na te 4 tygodnie? - zadbane brwi szefowej ułożył się razem z lekko przekrzywiona głową w ironiczne spojrzenie. Pytanie było raczej z tych retorycznych. Przy stawkach jakie brały dziewczyny w “Fugu” raczej niewiele osób stać by było na wynajęcie jednej z nich na tak długi okres.

- Nie bądź dzieckiem Inu. Maki może zawrócić w głowie swoimi wdziękami ale będziesz musiała się obyć bez niej. Zresztą nie tylko ty docenilas talenty tej dziewczyny. To byłoby trochę egoistyczne z twojej strony gdybyś miała nas pozbawić przyjemności podziwiania sztuki jaką włada ta nasza artystka. - Japonka znów na koniec upiła łyk z eleganckiej filiżanki. Amandzie wydawało się, że chyba zbliżają się do granic przyjemnej rozmowy.

- Dlatego pytałam cię o to czy pamiętasz jak się spotkałyśmy. - Inu westchnęła ciężko. Cóż pozostało jej tylko jedno. - Ayumi, prawda jest taka, że uratował cię kiedyś, nigdy przez te dwa lata o nic nie prosiłam. Opiekowaliście się mną i jestem wdzięczna, ale ja także odmaczałam tyłek na tych wszystkich pobojowiskach, na które mnie wysyłaliśmy. Mam jedną prośbę.. daj mi Maki na 4 tygodnie. To nie jest wiele.

- Chyba się zapominasz Inu.
- szefowa odłożyła swoją filiżankę na niski stolik przy jakim siedziały. Otrzepala jakiś niewidzialny pyłek że swojego ramienia nim znów spojrzała na rozmówczynie.

- Przychodzisz do mnie w środku dnia i upierasz się, że mam ci wydać Maki na drogę bo tego chcesz. - popatrzyła na Amandę ironicznym spojrzeniem a sądząc po tym jak mówiła to chyba nie tak zazwyczaj załatwiaiła interesy.

- Nie zajmuje tego gabinetu aby spełniać twoje zachcianki. - wskazała dłonią na pomieszczenie w jakim się znajdowały. No rzeczywiście całkiem schludny i zadbany, wybijał się ponad przeciętną średnią i potwierdzal status swojego właściciela.

- A na to mi na razie ta sprawa z Maki wygląda. Więc albo zaczniesz mówić o co ci naprawdę chodzi albo kończymy tą herbatę i wracamy do swoich zajęć. - Ayumi nie podniosła głosu ale zaczęła mówić szybciej i bardziej zdecydowanie. Co chyba znaczyło o rosnącym poziomie irytacji.

- Ayumi.. przyszłam porozmawiać o Leroyu, bo chciałabym dziś go poszukać. - Inu odpowiedziała spokojnie. Niestety spodziewała się takiej reakcji szefowej. Była teraz w kropce, bo nie wiedziała co ma zrobić, ale.. chyba przyjdzie powiedzieć Maki, że nie jedzie. - Ile bym musiała zapłacić by ją z sobą zabrać? To nie zachcianka, naprawdę mi zależy.

- Widzę.
- Japonka o dwukolorowych włosach lekko skrzywiła wargi w półuśmiechu do tej ostatniej uwagi. - Ale Maki nie jest na sprzedaż. Zresztą mamy pod jej względem pewne plany. I się właśnie zaczynam zastanawiać czy twoje zainteresowanie tą dziewczyną nie jest jakoś z tym związane. - szefowa zamieszała swoją filiżanką tak jakby już niewiele naparu zostało na dnie więc i patrzyła w dno swojego naczynka jakby interesował ją tylko ten napar. No albo swoim spojrzeniem nie chciała peszyć podwładnej.

Inu zrobiła zaskoczoną minę.
- Nie… nic mi nie mówiła. Ayumi… wiesz, że nigdy nie zrobiłam nic by zaszkodzić rodzinie. - Amanda spojrzała na imbryk z herbatą, uniosła go i wyćwiczonym już gestem zaproponowała szefowej dolewkę.

- Bardzo mnie to cieszy. Wiesz, że nigdy bym nie zrobiła nic aby zaszkodzić tobie. Chyba, że zaczęłabyś szkodzić rodzinie. - Japonka usłużnym ruchem podsunęła swoją filiżankę aby gorący napar przelał się z ładnego dzbaneczka do równie ładnej filiżanki z tego samego kompletu. Uśmiechnęła się łagodnie ponad trzymanym naczynkiem. Chociaż szefowa Inu miała renomę takiej, że źle kończą co którym ona postanowi zaszkodzić.

- Skoro już tak cię interesuje Maki to chyba powinnaś wiedzieć, że mamy pewien deal z pewnym kontrahentem. Bardzo korzystny deal dla nas. A w ramach umowy zażyczył sobie jedną z dziewczyn z “Fugu”. Zrobiły na nim tak niesamowite wrażenie, że poprosił o jedną z nich. Nie mógł się do końca zdecydować na którąś więc zasugerowałam mu Maki. Żywię nadzieję, że stanie na wysokości zadania i nie przyniesie nam wstydu. I mam nadzieję, że nie zrobi żadnej głupoty przez jaką wszyscy mielibyśmy nieprzyjemności. Dlatego Maki nie może opuścić miasta. Ani z tobą ani z nikim innym. Jest nam potrzebna tutaj. - szefowa zgrabnym ruchem upiła ze swojej filiżanki mówiąc spokojnie jakby opowiadała o pogodzie albo jakimś wydarzeniu towarzyskim. Potem tym wystudiowanym ruchem postawiła filiżankę na spodek i popatrzyła na Amandę z uprzejmym zainteresowaniem sprawdzając jak przyjmie te wieści o swojej ulubionej masażystce.

- Już wiesz, że jest mi bliska… rozumiem, że teraz to już musi być ona? - Amanda posmutniała. Teraz już miała związane ręce. Co powie Maki? Odstawiła imbryk i zapatrzyła się w okno.

- Ona jest umówiona. Ale to nie musi być ona. W gruncie rzeczy może być to inna dziewczyna. - Ayumi odpowiedziała z namysłem bawiąc się filiżanka i uśmiechając się enigmatycznie w stronę przepatrywaczki. Mówiła jakby sprawa była już umówiona ale jeszcze nie przesądzona ostatecznie. I decyzja była w zasięgu jej szczupłej ręki.

- Ayumi… widzisz, że zależy mi by to nie była ona. Chcę by pojechała ze mną… co mam zrobić? - Inu wpatrywała się w szefową udając zmartwienie.

- Chcesz by pojechała z tobą… - szefowa powtórzyła część wypowiedzi Amandy jakby się nad tym zastanawiała albo uważała, że właśnie w tym tkwi sedno sprawy. Popatrzyła gdzieś w dal niewidzącym wzrokiem gdy upijała kolejny łyk herbaty ze swojej eleganckiej filiżanki.

- Czyli nie dość, że by spełnić tą prośbę powinnam przekierować uwagę naszego partnera na inną dziewczynę to jeszcze pozbawić nasz salon masażu tak utalentowanej, sympatycznej i dochodowej pracownicy. Bo chcesz aby pojechała z tobą. - lekko uśmiechnęła się z wyraźnie ironicznym podtekstem widząc w tym chyba coś zabawnego albo irytującego.

- Myślę, że powinnyśmy to omówić we trzy. Przyjedź proszę do mnie. Razem z Maki. Dziś wieczorem. Na 21-ą. Maki wie gdzie. - powiedziała spokojnie odstawiając spodek i filiżankę z powrotem na ten niski stolik. Odkąd poznały się z rok temu w przypadkowej ulicy na przypadkowej awanturze Ayumi nigdy nie zapraszała Amandy do swoich prywatnych lokali. Nawet nie miała pojęcia gdzie właściwie mieszka szefowa. A teraz szefowa zapraszała ją i Maki do siebie na dziś wieczór.

- Postaram się odwdzięczyć jak tylko mogę. - Amanda odstawiła filiżankę. Gotowa była się podnieść, ale wiedziała, że Ayumi powinna zrobić to jako pierwsza.

- Myślę, że to będzie bardzo interesujący wieczór. - tak jak się spodziewała Amanda szefowa uśmiechnęła się i wstała dając sygnał, że uważa spotkanie za zakończone. - Gdybyś czegoś się dowiedziała o tym Leroy’u albo mogłabym jakoś wam pomóc w przygotowaniach na drogę to nie krępuj się z tym przybiec do mnie. - dodała jakby dla przypomnienia tego o czym rozmawiały na początku rozmowy gdy szły w stronę drzwi do sekretariatu i pewnie będącej w gotowości Hisy.

- W większości spraw pomaga mi ekipa z garażu. Z Leroyem się martwiłam bo nie chcę wejść w jakieś rozgrywki dotyczące wpływów. -Wyszła do sekretariatu i skłoniła się głęboko szefowej. - Dziękuję za pomoc.

Amanda pożegnała się z szefową i jej asystentką. Gdy wyszła na korytarz odpaliła papieros, pozwoliła sobie jednak na chwilę wytchnienia, dopiero gdy dotarła klatki schodowej. Zatrzymała się na jednym z półpięter. Wyjrzała przez okno, stając jak zwykle oparta o ścianę, tak by ta osłoniła ją przed ewentualnym strzałem. Będzie musiała poważnie pogadać z Maki i do tego.. czeka je teatrzyk do odegrania, że są kochankami. No ale była szansa… Wypaliła szluga jednym buchem i ruszyła na dół by dotrzeć do Fugu.
 
Aiko jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172