|
Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
30-04-2020, 14:47 | #31 |
Reputacja: 1 | RANEK - Już wstałaś? Jej ale z ciebie ranny ptaszek. Chodź jeszcze do łóżka, przecież jest sobota. - Julie może wyczuła ruch gdy Amanda wychodziła z gościnnego materaca a może po prostu się obudziła. Wciąż była trochę zaspana ale uśmiechała się zachęcająco i równie zachęcająco zapraszała Inu dłonią. - Ty kusicielko. - Inu zaśmiała się i pocałowała leżącą obok kobietę w czoło. - Niestety muszę się zwijać, mój kierowca ma po mnie wpaść rano.. mam nadzieję, że i tak będzie to około południa. - To musisz już iść? Ojej jaka szkoda… No ale to poczekaj coś ci zrobię na drogę. - gospodyni złapała za rękę gościa jakby nie miała ochoty jej nigdzie puścić. No ale jednak sapnęła z żalem i sama też zaczęła wygrzebywać się z pościeli. No i właściwie nadal była ubrana tak jak zasnęła czyli tylko w obrożę więc teraz zaczęła szukać czegoś do ubrania. - Musisz mi zdradzić gdzie kupujesz taki sprzęt. - Inu usiadła na łóżku zupełnie naga, bo ona nie dorobiła się podczas ich igraszek nawet obroży i obserwowała swoją kochankę. - Podobają ci się? - ucieszyła się gospodyni odwracając głowę w stronę siedzącej na materacu brunetki. Sama sięgnęła z wieszaka zaczepionego po wewnętrznej stronie drzwi jakieś odzienie i gdy go zaczęła zakładać okazało się, że to jakiś kusy szlafroczek ładnie eksponujący zgrabne nogi blondynki. - Też je bardzo lubię. - pokiwała głową wracając do materaca i zawiązując pasek podomki. Znów usiadła obok Amandy i też wzięła do ręki plastikowy uprzyjemniacz kobiecego losu. - Trochę mi zajęło zebranie tej kolekcji. Ale jak coś mi wpadnie w oko to kupuję. Mam znajomego sklepikarza co mi odkłada takie rzeczy. Podoba ci się coś? Może jak chcesz to sobie weźmiesz? Taki prezent, na pamiątkę. - mówiła spokojnie i jawną dumą kolekcjonera mówiącego o swoich zbiorach. Ale na koniec szybko wróciła na ziemię i wskazała gestem na rozsypane fanty aby dać znać, że chętnie się nimi podzieli z nową koleżanką. - Wiesz… nie chciałabym ci sprzętu zabierać.. tym bardziej, że ja jadę w trasę a ty pewnie miewasz też inne towarzyszki w łóżku. - Amanda sięgnęła po leżącą na ziemi koszulkę. - Ale fajne to i jakbym mogła sobie coś nabyć na trasę to byłoby super. - Oj daj spokój, zobacz ile tego mam. - gospodyni wskaząła gestem na swoją rozsypaną kolekcję. - Sprawisz mi przyjemność jeśli weźmiesz coś sobie na pamiątkę. - dodała z uśmiechem lekko opierając się dłońmi o jej bark. - A jak chcesz coś sobie kupić i wybrać sama to możemy pójść razem. No pewnie nie teraz no ale jakby była okazja. - zaproponowała Amandzie wodząc palcem po boku jej szyi. - Brzmi nieźle… myślisz, że pracuje jutro? - Inu delikatnie ucałowała dotykającą ją rękę. - Czy raczej podejść do niego w tygodniu? - Tak tam zawsze jest otwarte. Tylko na noc zamykają. O! Ty chcesz jutro tą gladiatorkę w “Matrixie” złapać? No to jakbyś przyjechała trochę wcześniej tak jakoś na 15-tą czy 16-tą to powinno być w sam raz by tam pójść, obejrzeć i wrócić. - Julie ucieszyła się z takiej odpowiedzi i po chwili namysłu zaproponowała jak się mogą umówić i to już na jutro. - No to jesteśmy umówione. - Inu zaśmiała się. - Ruszajmy się, bo kierowca zabije mnie jak każę mu na siebie czekać. - No i pewnie jesteś bardzo zajęta co? No pewnie tak. Ale wiesz jakbyś miała ochotę na wspólne zabawy z taką jedną blond apercepcjonistką to ja bardzo chętnie. Wczoraj było cudownie! No i wcale nie musisz przyjeżdża taki kawał. Jak w weekendy to ja mam wolne to mogę przyjechać do ciebie. Tylko byś mi musiała powiedzieć gdzie i kiedy. Albo możemy się gdzieś umówić. Znaczy jakbyś chciała oczywiście. - gospodyni siedziała za swoim stołem w kusym szlafroczku i obrożą na szyi i chyba była trochę stremowana gdy składała swojemu gościowi taką niemoralną propozycję. - Po prostu mam sporo załatwiania przed wyjazdem… i wesz mam też dziewczynę, ale może kiedyś zgadamy się we trzy bo jej podobają się zabawy w większych grupach. - Inu skończyła spokojnie śniadanie i odpaliła papieros. Ubrała się już częściowo i teraz z uśmiechem obserwowała siedzącą naprzeciwko Julie. Co by nie było widok dziewczyny w obróżce był potwornie kuszący i gdyby nie wszystkie sprawy, które zaplanowała na ten dzień pewnie dałaby się skusić na dłuższe eksploatowanie jej łóżka. - Masz dziewczynę?! - Amanda zrobiła wielkie oczy i taka informacja chyba całkiem ją zaskoczyła. Pogrzebała chwilę w swoim talerzu przerzucając jedzenie z jednego krańca naczynia na drugi. - No tak, taka ładna dziewczyna jak ty to dziwne, żeby kogoś nie miała. - pokiwała głową na znak, że jak się nad tym głębiej zastanowić to właśnie raczej należałoby oczekiwać, że nie ma zbyt wiele wolnych ślicznotek. - Ale mimo to mówisz, że mogłybyśmy spotkać się we trzy? - w końcu chyba przebyła się pod blond strzechę ta ostatnia część wypowiedzi bo ożywiła się znów patrząc na brunetkę. - A jaka jest ta twoja dziewczyna? - zapytała już z typowo kobiecą ciekawością gdy pytała drugiej kobiety o tą trzecią. - Jest Azjatką… masażystką. Wiesz musiałam przywyknąć że załatwia “różne” fuchy ludziom, no to.. żyjemy nieco luźniej. - Inu cieszyła się, że Julie spokojnie łyknęła tą informację, brakowało jej tu tylko jakiejś histerii. - Ojej Azjatka! I to masażystka! Jej pewnie jest bardzo ładna. Bardzo bym chciała ją poznać. Najchętniej tak jak ciebie. - to kim jest dziewczyna kobiety z przekłutym nozdrzem wywarło duże wrażenie na blondynce. Kogoś takiego chyba się nie spodziewała ale chyba taka osoba budziła w niej pozytywne skojarzenia i wręcz fascynację. - Myślisz, że mogłybyśmy się spotkać we trzy? - zapytała przygryzając wargę jakby już sobie wyobrażała sobie taką scenę spotkania. I sądząc po jej minie też musiała to sobie imaginować całkiem pozytywnie. - Tak mi się wydaje… - Inu zamyśliła się wspominając słowa Maki ze spotkania z Ayumi. Dziewczyna wydawała się być nakręcona. - .. pogadam z nią dzisiaj bo widzimy się popołudniu. - O! Bardzo bym cię prosiła i strasznie bym się ucieszyła jakby nam się udało to spotkanie. Ale to jak się teraz spotkamy i skontaktujemy? - blond głowa wydawała się być bardzo podekscytowana takim wspólnym spotkaniem no ale została kwestia jak się mają ze sobą ponownie skontaktować. - Trzeba się wybrać wspólnie do tego sklepu. - Inu zaśmiała się. - Chyba że masz ochotę na wypad w niedzielę do Matrixa… chcę upolować tą Dorę. - Pewnie! Dora też cię chyba polubiła. Z nią też się czasem tak bawię tutaj więc jakbyś miała ochotę to mogę z nią porozmawiać o tym. - uśmiechnęła się niewinnie zgadzając się na pomysł brunetki. Wydawała się otwarta na wszelkie możliwe spotkania z Amandą na solo czy w innych duetach. - No to jesteśmy umówione. - Amanda dopaliła papierosa i wygasiła go w podstawionej na ten cel nieco obtłuczonej misce. - Muszę się zwijać. PRZEDPOŁUDNIE AUTO - A jak tam twoje randki z dziewczynami? - zapytał wreszcie okazując jakiemuś tematowi zaciekawienie a nie tylko irytację na tą cholerną trasę i pogodę. Temat randek z dziewczynami chyba go zarówno bawił jak i intrygował. - Zaczynam się poważnie zastanawiać czy wyglądam na lesbijkę. - Inu spoglądała to na drogę to na siedzącego obok blondyna. - A było.. cholernie dobrze. - Naprawdę? - blondas chyba wolał rozmawiać o erotycznych przygodach partnerki z innymi kobietami niż dalej wściekać się na tą drogę i pogodę. Nawet prychnął nieco rozbawiony. Spojrzał na siedzącą obok kobietę jakby chciał ją szybko ocenić jej preferencje. - To dobrze jak dobrze. Chociaż wcześniej nie sądziłem, że takie przygody cię interesują. - powiedział z zaciekawieniem wymalowanym na twarzy. - Hej ale tak z ciekawości… Co teraz powiesz Maki? - takie rozważania rozbawiły go na całego gdy chyba sobie próbował wyobrazić te wszystkie powiązania i relacje między Amandą a tymi dwiema kobietami. - Że mam nam kolejną do trójkąta. - Inu zaśmiała się. - Ech też się nie spodziewałam tylko jakaś popularna się robię… nawet nie wiedziałam, że jakakolwiek laska jest w stanie się na mnie nakręcić. - No nie żartuj. - kierowca na kawałku równiejszej prostej pozwolił sobie przeciągnąć spojrzeniem po siedzącej obok sylwetce. - Jak ktoś lubi kobiety to myślę, że chociaż rzuciłby ci drugie i trzecie spojrzenie. - uśmiechnął się do siebie znów głównie obserwując zalane ulewą ulicę przed sobą. - I spotkacie się we trzy? Ty, Maki i ta trzecia? Kto to właściwie jest ta trzecia? - zapytał zerkając znów krótko na rozmówczynię. - Julie… recepcjonistka u Donny. - Inu zamyśliła się. - Laski wydają się być do tego śmielsze od facetów. No bo wiesz… nawet nie wiedzą czy kręcą mnie kobiety a i tak próbują. - Heh! A może to twoja magia? Tak działasz na kobiety, że nabierają na ciebie ochotę? - blondas szybko roześmiał się i posłał własną ripostę z tymi domysłami o powodzeniu Amandy wśród tej samej płci. - Szkoda, że nie działam tak na facetów bo taki jeden blondyn mógłby gdzieś zaparkować i zrobić ze mną coś miłego. - Inu rzuciła Kanmiemu zadziorne spojrzenie i powróciła do obserwowania drogi… a raczej tej jej części, którą było widać przy tym całym deszczu. - Taakk? No co ty nie powiesz? Zabrzmiało jak propozycja. - blondas zrobił zdziwioną minę jakby tego w ogóle nie spodziewał się po pasażerce. Ale złośliwy uśmieszek zdradzał, że to nie do końca jest prawda. Inu roześmiała się. - Widzisz, a taka jedna blondi już by się do mnie dobierała. - Amanda przeciągnęła się na siedzeniu pasażera. Przez chwilę zastanawiała się, patrząc na drogę czy rzeczywiście ma na to ochotę i dosyć szybko doszła do konkretnych wniosków. - A tak serio.. nie miałabym nic przeciwko. - Wiem. Ale tu nas może skasować każdy w każdej chwili. Nie jest bezpiecznie. - odpowiedział krótko i z łagodnym uśmiechem. Też mówił jakby nie miał nic przeciwko takiemu scenariuszowi. No ale okoliczności były dość nieciekawe na taki dłuższy postój. - I jaka blondi? To masz jeszcze jakaś blondi do tego układu? - wrócił do luźniejszych tematów o jakich rozmawiali wcześniej. - Maki jest blondi i Julie jest blondi. - Inu zaśmiała się. Na zewnątrz jechało, chyba jeszcze mieli nieco trasy, wiec chyba mogła się jeszcze ponaigrywać ze swojego kierowcy. - No nie spodziewałam się takiej ostrożności po kimś z Det. - Rzuciła żartobliwie. - Aha, to ta od Donny. - blondyn pokiwał głową na znak, że przyjmuje do wiadomości jakiego koloru jest nowa koleżanka Amandy. - I ostrożność daj spokój jak staniemy to możemy stanąć na dobre w tym bagnie. A nie uśmiecha mi się potem zasuwać na piechotę albo wyciągać furę z tego bagna. I to bez żadnej spluwy. Właśnie. Pogadasz z Ayumi o tych spluwach? - dla odmiany pokręcił głową na znak, że na poważnie traktuje panowanie nad pojazdem i ponurą scenerię przez jaką jechali. - Pogadam. Tylko pewnie dopiero w poniedziałek… - Inu zamyśliła się. - Jutro idę z tą Julie na kolejną randkę, bo istnieje szansa, że uda mi się poznać jakąś znajomą współpracującą z Leroyem. No ale w poniedziałek na razie brak planów to mogę podskoczyć rano do rodzinki. - No to brzmi jak plan na weekend i po. W poniedziałek albo wtorek mają nam zrobić naszą furę to już będziemy mogli jeździć własną. - kierowca pokiwał głową przyjmując takie wyjaśnienie. - Już chyba niedaleko. - skinął brodą przed siebie chociaż dla Amandy która była tu pierwszy raz a do tego ta wodna kurtyna mocno utrudniała zorientowanie się w szczegółach to wyglądało jak każdy inny kawałek przez jaki jechali do tej pory. - Wywozisz mnie w dzicz? No wiesz co.. - Przepatrywaczka udała rozczarowanie, wzrokiem jednak szukając ich miejsca docelowego. - Wręcz przeciwnie. Wbrew temu co piszą w gazetach to całkiem zorganizowane miejsce. Sama zresztą zaraz zobaczysz. To tam. - kierowca pokręcił głową rozbawiony i wskazał na jakiś spory kompleks fabryczny czy magazynowy do jakiego się zbliżali. A Brooklyn rzeczywiście nie miał zbyt dobrej prasy w prasie. - No no… - Inu gwizdnęła cicho widząc zabudowania. - No to jest rzeczywiście szansa na jakiś zarobek. - Aha. I no znam trochę tego Seana. Bo to do niego jedziemy. To myślę, że nas nie wyroluje. Ale wcześniej tylko ogólnie gadaliśmy to właściwie nie bardzo wiem co to za robota. Tylko, że o jakiś magazyn na nabrzeżu chodzi i kierowcy szukają. No i jak go trochę zbajerowłem no to może kogoś kto się tam rozejrzy. - kierowca odparł spokojnie wjeżdżając już na drogę jaka prowadziła pod główną bramę do tego kompleksu. - Zobaczymy. - Inu gdy już znaleźli się na stabilnym podłożu nachyliła się i pocałowała Kanmiego w policzek. - Może coś się uda wyhandlować. |
10-05-2020, 19:42 | #32 |
Reputacja: 1 |
|
10-05-2020, 20:02 | #33 |
Reputacja: 1 |
|
10-05-2020, 20:03 | #34 |
Reputacja: 1 | - Masz na coś ochotę? - zapytała gospodyni prezentując te gadżety i pozwalając by Amanda je sobie na spokojnie obejrzała i wybrała co jej najbardziej pasuje. |
11-05-2020, 14:00 | #35 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 13 2053.IV.13 nd, przedpołudnie , NYC Czas: 2053.IV.12 sb, wieczór Miejsce: Nowy Jork, Zachodni Pas, Enklawa Koi (s.błękitna), mieszkanie Amandy Warunki: ciepło, sucho, jasno, cicho na zewnątrz ziąb, powiew, mżawka Drzwi do mieszkania otworzyły się i weszły przez nie dwie sylwetki. Każda ze sporą torbą paczką zakupów. Kobieta torowała drogę bo w końcu od jakichś dwóch lat to było jej mieszkanie. Po kolei zapalała światła a mężczyzna szedł jej śladem trzymając reklamówki. - To z tymi butami to sama z nią załatw. - rzekł Kanmi kładąc na stole zakupy. Z butami to im się nawet udało. Maki podała Amandzie swój rozmiar ale nie było tak łatwo kupić coś dla dorosłego co byłoby odpowiednio mocne i w odpowiednim rozmiarze. Gabaryty drobnej Azjatki sprawiały, że trzeba było szukać prawie młodzieżowych rozmiarów. Przynajmniej w butach. No ale coś dostali. Tylko według handlarza to był szukany rozmiar ale na samych butach rozmiar się nie zachował. No ale wydawały się mniejsze od tych co mieli na sobie Kanmi czy Amanda i na oko wydawały się w porządku. Sprzedawca zgodził się je wymienić na inne gdyby nie pasowały ale do poniedziałku. Dlatego byłoby dobrze gdyby do tego poniedziałku Maki przymierzyła te buty czy na nią pasują. Jakby pasowały to byloby dobrze bo wyglądały na mocne i solidne a takich u siebie masażystka nie miała. Miała sporo ubrań. Chociaż zdecydowana większość nadawała się do chodzenia po domu czy do pracy. Miała całą kolekcję przyjemnych dla oka halek i bielizny która mogłaby zostać uznana jeśli nie za erotyczną to na pewno przyjemną dla oka i w dotyku. Także sporo było kimon, szlafroków i ubrań kojarzących się z Japonią i Dalekim Wschodem. Nawet z ubrań bardziej użytkowych jak spodnie i bluzy w jakich można by podróżować w samochodzie też było sporo i tym nie trzeba było się kłopotać. Do tego oczywiście jak każdy Nowojorczyk była solidna porcja ubrań pogogodo odpornych czyli na różne rodzaju mgły i deszczu łącznie z kaloszami. Z tego też można było wybrać coś na drogę. Ale właśnie nie miała wygodnych butów do chodzenia po terenie. Takich solidnych którymi można by było zejść z chodnika czy asfaltu. A wcale nie było łatwo znaleźć w takim młodzieżowym rozmiarze. Zwłaszcza w sobotnie popołudnie i prawie wieczór. No coś jednak z Kanmi znaleźli. No ale wynik bez weryfikacji u samej masażystki na razie był dość niepewny. Podobnie było ze śpiworem i karimatą. Takie rzeczy Azjatce nigdy nie były potrzebne więc ich nie musiała mieć. To na szczęście było bardziej uniwersalne więc kupili to w sklepie dla traperów. Traperki zresztą też. I przy okazji jeszcze znaleźli całkiem ciekawą kurtkę na niepogodę. Bo co prawda Maki miała dość dobrą kurtkę na ale w wesołe, krzykliwe barwy które ułatwiały jej zlokalizowanie. I przy tych wszystkich zakupach wydali jakąś stówkę z pięciu jakie jako zaliczkę dała Amandzie Maki. Chociaż ta była gotowa zapłacić całą sumę od razu gdyby trzeba było. Sama masażystka bardzo się ucieszyła, że są tak mili, że ją dzisiaj odwiozą do pracy. Kanmi przyjechał akurat jak zaczął padać deszcz. Więc wygodny transport bardzo się przydał. A samochodem z mieszkania w kamienicy do “Fugu” to było parę minut jazdy. - Dziękuję wam bardzo, jesteście tacy kochani! - ucieszyła się Maki gdy osobówka Seana zatrzymała się przed “Fugu”. Wychyliła się między przednimi siedzeniami i pocałowała w policzek i kierowcę i pasażerkę. Potem zarzuciła obszerny kaptur na blond głowę i wysiadła z tylnego siedzenia. Jeszcze odwróciła się w zacinającym deszczu by im pomachać rączką na drogę a potem potruchtała do głównego wejścia. No a pozostała w samochodzie dwójka ruszyła przez ten zacinający deszcze by uzupełnić jej braki na droge. Za bardzo opcji nie mieli bo robocze dni na targach i sklepach, zwłaszcza w środku weekendu, kończyły się a zaczynały urzędowanie lokale rozrywkowe. Ale na pewniaka podjechali do sklepu dla traperów gdzie były bardzo użyteczne rzeczy jak na wyprawę przez Pustkowia. No i tak trochę na szybkiego ale kupili właśnie to co wylądowało na stole u Amandy. W “Harpers Shop” było sporo ciekawych rzeczy na jakie można było wydać swoje dolce. Różnego rodzaju ubrania z dawnych sortów mundurowych albo po prostu w różnorodnym kamuflażu używane kiedyś przez wędkarzy czy myśliwych. Same wędki i broń myśliwska też były. Chociaż kącik z bronią był niewielki bo na handel bronią władza patrzyła bardzo krytycznie. Ale były też zegarki, kompasy, torby, plecaki, liny, latarki i cała masa rzeczy jakie mogły się przydać w trasie. Nawet termosy i termo kubki. Z ubrań i różnych toreb część była jeszcze przedwojenna ale część już wykonana współcześnie przez różnych rzemieślników i manufaktury. Był nawet pompowany ponton na kilka osób. Sam Harper był wcześniej łowcą więc miał niezłe pojęcie czego potrzeba innym łowcom przy pracy. I nadal miał sporo kontaktów z nimi a pewnie część fantów które były do sprzedaży miał właśnie bezpośrednio od nich. Parę razy odkupił od Amandy jakiś znaleziony gambel a ona sama czasem uzupełniała u niego potrzebny ekwipunek. No ale zdrowie już nie te więc mężczyzna ustatkował się na tyle by zająć się tym biznesem. - Nie za małe jak dla was? - zapytał z nieco ironicznym ale i rozbawionym uśmiechem gdy postawili na ladzie wybrane dla Maki buty. - To nie dla nas. - odparł z podobnym uśmiechem Kanmi. No a potem wybrali jeszcze parę rzeczy a następnie setka dolców zmieniła właściciela. - A co to? - kierowca dostrzegł jakiś plakat wyglądający trochę jak list gończy. Przedstawiał jakiegoś starszego pana w białym kitlu. Podpisany był jako prof Jeremy Fletcher. No i zaginął. Trzeba było go odnaleźć a sumka też była niezła. 3 000 dolców! Pewnie ona przykuła uwagę blondyna. - A to… - Harper odwrócił głowę by też spojrzeć na plakat. - To z uniwerku. Zaginął im jeden z profesorków. Wyszedł i nie wrócił. Nikt nie wie co się stało. No i chcą go odnaleźć. - stary łowca pokiwał głową i podrapał się po szczeciniastym policzku lewą ręką. Lewa mu się trzęsła mniej niż prawa. Podobno właśnie z powodu tej trzęsawki przeszedł na emeryturę. A uniwerek był w mieście tylko jeden. Dawna Columbia która zeszła do podziemia. Dosłownie. Bo na powierzchni niewiele z niej zostało więc przenieśli się pod ziemię. Też było to w Zachodnim Pasie kawałek na północ od Toxic Theater i najłatwiej było dostać się tam metrem. Wysiadało się na stacji “Uczelnia” i dalej już trzeba było iść pieszo. - Poza tym jak zwykle, jak macie jakieś mikroskopy, sprzęt laboratoryjny, działające komputery, oprogramowanie no i wiecie, takie same mądre rzeczy to możecie do nich zanieść to pewnie wam dziabną za to parę dolców. Zawsze tego potrzebują. - dorzucił od siebie właściciel sklepu dość luźnym tonem jakby nie było w tym nic specjalnego. Czas: 2053.IV.13 nd, przedpołudnie Miejsce: Nowy Jork, Zachodni Pas, Enklawa Koi (s.błękitna), mieszkanie Amandy Warunki: ciepło, sucho, jasno, cicho na zewnątrz ziąb, powiew, zachmurzenie - Chyba się uspokaja. - mruknął blondyn siedzący przy stole i śniadaniu. Mówił zerkając na ponury widok za oknem. Widok był rzeczywiście ponury no ale z kwadrans temu gdy siadali do stołu było jeszcze gorzej a poprzednio gdy jeszcze był kuchenny etap robienia śniadania to była istna makabra. Dęło jakby wicher miał zamiar zmieść wszystkie budynki z powierzchni ziemi. Do tego lunęło jak z cebra i ulicą rwały istne potoki zimnej, brudnej wody, błota i tego wszystkiego co prąd zdołał porwać ze sobą. No ale na razie chyba się uspokajało bo wiatr ucichł a i oberwanie chmury chyba skończyło się zostawiając po sobie jedynie sine chmury. - To podrzucić cię gdzieś jak już tu jestem? - Kanmi wrócił spojrzeniem do gospodyni siedzącej przy tym samym stole. Razem spędzili wczorajszy wieczór i noc więc i razem obudzili się tego niedzielnego poranka. No ale z nowym dniem budziły się nowe sprawy jakie mieli do załatwienia. Wieczorna wizyta w “Matrixie” wydawała się z tej porannej perspektywy jeszcze dość odległa w czasie i przestrzeni. Do południowej wizyty u Julie też jeszcze było dobre pół dnia.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
22-05-2020, 07:25 | #36 |
Reputacja: 1 |
|
22-05-2020, 19:03 | #37 |
Reputacja: 1 |
|
24-05-2020, 00:16 | #38 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 14 2053.IV.13 nd, popołudnie , NYC Czas: 2053.IV.13 nd, popołudnie Miejsce: Nowy Jork, Wschodni Pas, Dzielnica Świateł (s.błękitna), sklep Neve'a Warunki: półmrok, sucho, jasno, cicho na zewnątrz zimno, sil.wicher, śnieżyca - Ale zawierucha! Chyba będziemy musiały wracać dołem. - prychnęła Julie otrzepując się ze śniegu. Wiatr był straszny. Prawdziwy wicher! Jak się było na zewnątrz to trzeba było krzyczeć do ucha by coś usłyszeć. A i tak wicher wpychał słowa z powrotem do gardła. Trudno było iść pod ten wicher a miotało tak bardzo, że aż ściany trzeszczały. Wszystko co nie było przymocowane na stałe to siekło we wszystkich i wszystko. A nawet jak się coś poluzowało to waliło o ściany czy chodniki, jak jakieś żaluzje jakie trzaskały gdzieś obok. Do tego wraz z tym sztormowych wichrem przyszedł śnieg więc zrobiła się prawdziwa zamieć śnieżna na ulicach Nowego Jorku. Nawet gdy weszły do środka do we dwie musiały zmagać się z drzwiami by przezwyciężyć napór wichru i je wreszcie zamknąć. Ale gdy się wreszcie udało to od razu zrobiło się ciszej i przyjemniej. I propozycja recepcjonistki by wracać dołem czyli jakimś metrem czy kanałami nie wydawała się taka zła gdy na powierzchni tak wiało. - Cześć Neve! - zasapana blondynka rozwinęła nieco chustę jaką zasłaniała twarz przed wiatrem i weszła głębiej do sklepu. Za pierwszymi drzwiami były drugie. Dzięki czemu trudniej było zrobić przeciąg, uciec z towarem czy robić za coś w rodzaju śluzy gdy na zewnątrz walnęło jakimś toksycznym syfem. Ale wewnątrz przypominało niewielki sklepik. Wielkością przypominał dawne osiedlowe sklepiki czy salony fryzjerskie. No nic wielkiego. Do tego stały tu różne stoły i regały na jakich był rozstawiony towar. A teżke wieszaki na których wisiały różne ubrania. Towar był różnorodny. Trochę jakichś książek, troche tosterów, kaseciaków, plakatów i innego sprzętu. Dla każdego coś dobrego. Na wprawne oko przepatrywaczki to większość tego szpeja miało przedwojenny rodowód. Całkiem spora kolekcja płyt CD, DVD i kaset. Zarówno tych na video jak i magnetofonów. Sporo było filmów do oglądania i muzyki do słuchania. Niektóre nawet Amandzie wydawało się, że kojarzy. - Cześć Julie. Jak żeście przedarły się przez tą zawieruchę? - Neve okazał się starszym i pulchnym mężczyzną o krzaczasej brodzie. Wydawał się i ucieszony i zdziwiony z tej wizyty. Ale faktycznie były jedynymi klientkami w tej chwili. A w taką zawieruchę nie było się co dziwić. Zaczęło wiać jakoś akurat jak Inu wjeżdżała w dzielnicę Donny. Julie przywitała ją ciepło i radośnie. Jakby od rana nie mogła się doczekać ponownego spotkania i strasznie cieszyło ją, że znów widzi swojego gościa. Zaproponowała coś gorącego do picia a nawet miała prawdziwe, kakao. Faktycznie na taką lodową zawieruchę wydawał się to świetny pomysł. No ale mimo wszystko sama chciała pójść do tego swojego sklepiku z gadżetami. - Może jak kupimy coś fajnego to uda nam się wypróbować przed “Matrixem”? - uniosła łobuzersko brwi w niewinnym uśmieszku na przekutych kolczykiem wargach. Miało być blisko. Właściwie to chyba faktycznie było blisko. Parę domów dalej. W parterze sąsiedniej kamienicy. No ale nie w tą zawieruchę. Tak krótki kawałek a dał im mocno w kość, wybił powietrze z płuc i chyba dały radę tylko dlatego, że właśnie było tak blisko. No ale teraz już i tak były na miejscu. Było cicho i ciepło. Paliły się grube świece i lampiony nadając pomieszczeiu przytulnego, domowego wrażenia. Zwłaszcza przy tej śnieżycy na zewnątrz. - Oj nie było łatwo no ale wiesz, że ja mieszkam zaraz za rogiem. - zaśmiała się recepcjonistka podchodząc do lady za jaką urzędował gospodarz. Z bliska było widać, że ogląda jakiś film na małym, przenośnym telewizorze. - Neve możemy przejść na zaplecze? Szukamy czegoś nowego. - blondynka zapytała grzecznie wskazując spojrzeniem na jakieś przejście zasłonięte starym kocem. - Jasne. Wybierzcie coś dla siebie. - brodacz też się uśmiechnął zgadzając się na taką wizytę i nowa koleżanka Amandy podziękowała mu uśmiechem i spojrzeniem. Przeszły za tą kotarę i tam ukazał się niewielki pokój. Wielkością podobny do przeciętnej sypialni. I tutaj też były różne półki, regały i stoły. Ale towar był jak z dawnego sex shopu. Różne erotyczne gadżety do urozmaicania sobie łóżkowych sportów. Od świerszczyków i filmów po sztuczniaki, kajdanki i kneble. Do wyboru do koloru. - Lubię tu przychodzić. Czasem po to by pooglądać i podotykać. Jeśli coś ci się spodoba to bierz. Płaci się u Neva. - gdy zostały same w tym niewielkim pomieszczeniu towarzyszka przepatrywaczki z lubością oddała się właśnie oglądaniu i dotykaniu tych wszystkich zabawek.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
27-06-2020, 10:22 | #39 |
Reputacja: 1 |
|
07-07-2020, 14:36 | #40 |
Reputacja: 1 | Wieczór; klub “Matrix” Ostatnio edytowane przez Aiko : 07-07-2020 o 19:36. |