Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-07-2020, 19:34   #41
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
- Na czym to żeśmy stanęły? - zapytała z lekkim uśmieszkiem upijając łyka ze swojej szklanki.

- Było coś o wślizgiwaniu się. - Inu wzięła szklankę od Drzazgi i odstawiła ją na spłuczkę. Z zadziornym uśmiechem sięgnęła do twarzy Emily chcąc przyciągnąć ją do siebie.

- Ah tak. O wślizgiwaniu się. Racja. - czarnowłosa dała sobie odebrać szklankę i przyciągnąć do siebie. Po czym prawie od razu jej dłonie chciwie powędrowały do twarzy tej drugiej gładząc ją po policzkach i prawie od razu całując. Chciwym, drapieżnym pocałunkiem. A gdy mówiła o tym wślizgiwaniu się jej wolna dłoń rozpięła rozporek Amandy i gdy obręcz paska spodni nieco się poluźniła przepatrywaczka mogła poczuć jak dłoń tej drugiej chciwie się wsuwa pod jej bieliznę. A na górze czarnowłosa okazała się być zaborcza. Jej usta poczynały sobie śmiało z ustami i językiem brązowowłosej. Zaś druga dłoń buszowała po jej piersiach jeszcze przez koszulkę i bieliznę. Napierała na nią tak mocno, że w końcu Amanda poczuła na plecach ścianę toalety.

Inu zachłannie odpowiadała na pocałunki. Widząc, że nie musi Drzazgi do siebie ściągać, sięgnęła do paska spodni drugiej kobiety. Czuła jak palce kochanki przesuwają się po jej mokrej kobiecości i miała nadzieję, że za chwilę poczuje to samo. Wsunęła dłoń w spodnie Drzazgi, szukając drogi pod jej bieliznę.

Zdążyła poczuć. To przyjemne, gładkie, kobiece ciepło. Koronkę bielizny. I jeszcze dalej tam gdzie było jeszcze niżej i goręcej. Drzazga zamruczała z tej przyjemności na chwilę przerywając swoje pocałunki.

- A czekaj, czekaj… Chyba zaczęłyśmy ze złej strony… - wyszeptała do ucha brunetki i nagle niespodziewanie oderwała się od niej przerywając ten przyjemny kontakt. Po czym złapała ją za ramiona, odwróciła w miejscu jakby miała do czynienia z zabawką a nie żywym człowiekiem i przycisnęła Amandę do ściany.

- A tak, to chyba chodziło o takie wślizgiwanie. - wymruczała znów do ucha chociaż teraz przepatrywaczka czuła na swoich łopatkach jej bluzkę. A na dole to jak zaczynały się bawić na sofie. Tylko teraz była ku temu o wiele lepsza pozycja i okazja. Dłoń gladiatorki trzasnęła wypięty pośladek. A zaraz potem wsunęła się pod spód badając obie tylne półkule Amandy.

Inu zadrżała i oparła się dłońmi o ścianę.
- Ta… tam ci się chyba podobało. - Wymruczała, spoglądając ponad łopatką na dobierająca się do niej kobietę. Drzazga ewidentnie była typem Julie… lubiła dominować.

- Tak, chyba tak. - czarnowłosa pokiwała głową a jej dłonie robiły swoją robotę. Jedna przesunęła się na gardło Amandy a potem niżej. Badając jej dekolt. Druga zaś podobnie penetrowała zawartość jej spodni. Uciskając i badając dwie tylne półkule. W końcu te wstępne zabawy jej już nie wystarczały bo obiema dłońmi złapała za rozpięte już skórzane spodnie i zsunęła je na dół aż do kostek. Sama przy tej okazji klęknęła i przepatrywaczka czuła na swoich pośladkach jej obie dłonie. Jak się zabawiają z jej tylnymi atrybutami. Aż w końcu Drzazga mocno chlasnęła otwartą dłonią w te tylne atuty. A potem jeszcze kilka razy aż się tam cieplej zrobiło.

- O tak, sprawdźmy co tam ukrywasz… - wymruczała rozognionym szeptem gladiatorka wsuwając dłoń między uda tej drugiej.

Amanda jęknęła cicho czując ponownie dotyk na swojej kobiecości. Czuła jak dłoń Drzazgi gładko przesuwa się po jej wilgotnym ciele.
- Na pewno.. nie fiuta. - Wymruczała z trudem panując nad swoim głosem.

- No chyba faktycznie nie fiuta. Chociaż miejsce w sam raz na fiuta. Albo coś innego. - czarnowłosa z niezłą wprawą zaczęła sobie poczynać na tym wrażliwym miejscu. Podrażniała je i stymulowała całkiem ładnie. Aż wróciła palcami do przecięcia obu półkul badając tylne wejście Amandy. A w końcu znów mocno trzasnęła wypięte pośladki.

- O tak, czuję, że się zabawimy. - zaśmiała się z mieszaniną zadowolenia i podniecenia. A stojąca pod ścianą kobieta poczuła jak najpierw usta a potem także język zaczynają jeździć po jej pośladkach. Palce zaś znów wróciły do jej gorącego wnętrza. - Szerzej nogi! I wypnij się! - rozkazała gladiatorka pomagając od razu wykonać to polecenie rozstawiając uda Amandy i łapiąc jej biodra aby się bardziej wypięła.

Inu rozchyliłą nogi na tyle na ile pozwoliły jej ciasne spodnie i wypięła się opierając się przedramionami o ścianę łazienki. Co się z nią porobiło, że właśnie odstawiała przedstawienie w toalecie w jakimś klubie? Jęknęła czując dotyk na swojej kobiecości i gorące usta drugiej kobiety.

Ta druga chociaż kucała za tą stojącą nadal roztaczała wokół siebie aurę dominacji. Gościła się po intymnych zakamarkach stojącej kobiety sycąc się jej jędrnością i smakiem. Ale jednak skórzane spodnie przepatrywaczki, nawet ściągnięte do kostek, przeszkadzały w pełnym dostępie.

- Ściągaj to! - rzuciła ze zniecierpliwieniem czarnowłosa i zresztą nie czekała na wykonanie polecenia tylko sama sięgnęła po te splątane nogawki i but Amandy by ściągnąć z niej te spodnie. Ale cierpliwości starczyło jej tylko na jeden komplet. To jednak wystarczyło by przepatrywaczka odzyskała swobodę manewru swoimi nogami.

- Odwróć się! - Drzazga skorzystała z okazji i znów bez ceregieli nakierowała ciało brunetki tak, że ta ponownie wylądowała plecami opartymi o ścianę kabiny. - O tak, pokaż co tu masz… - zamruczała z zadowoleniem gladiatorka która wreszcie miała szeroki i swobodny dostęp do wnętrza Amandy. Zwłaszcza jak postawiła jej stopę na sedesie by ułatwić sobie manewry. A z góry tropicielka widziała jej twarz i czarne włosy tuż przy swoim podbrzuszu. A samo podbrzusze też dostarczało jej bardzo przyjemnej stymulacji dzięki ustom i palcom Emily. Ta pracowała chciwie i zachłannie jakby chciała się nasycić nowymi zakamarkami i smakami przywłaszczając je dla siebie.

Agresja Drzazgi była nawet całkiem podniecająca. Teraz rozumiała co tak kręciło Julie gdy jej rozkazywała. Choć chyba jeszcze fajniejszy był entuzjazm Emily tam na dole.
- T..tak.. - Wymruczała z zadowoleniem, poddając się działaniom kochanki.

Amanda nie była pewna ile czasu minęło. Gladiatorka też nie wyglądała na taką co by zegarek jej zaprzątał głowę. Ale chyba obie były tak samo na siebie i swoje zabawy nakręcone. Nawet jeśli obie przyjęły całkiem inne pozycje i role. W każdym razie w końcu szefowa ochrony zachodniej wieży miała ochotę na zmiany w tym układzie. Zasapana i rozgrzana wstała zrównując się ze stojącą pod ścianą przepatrywaczką.

- Zdejmuj to! - syknęła tym swoim drapieżnym i agresywnym tonem łapiąc za koszulkę drugiej kobiety. Zresztą tak samo jak ze spodniami nie miała chyba cierpliwości czekać bo jej dłonie sięgnęły po dół koszulki aby pomóc właścicielce jej zdjąć przez głowę.

- Zachłanna. - El odezwała się rozpalonym głosem, ściągnęła koszulkę i rzuciła ją na sedes. Widząc jednak głód w oczach Drzazgi, zrzuciła też z siebie stanik, pozostając jedynie w czarnej obróżce.

- O tak. - Amanda miała trochę kłopot z tym do czego było to stwierdzenie. Ale nie miała żadnego kłopotu by stwierdzić, że Drzazdze podobało się to co widzi i zgodna współpraca nowej koleżanki. Tylko rzut oka poświęciła by nasycić oczy prawie całkowicie nagą sylwetką bielejącą pod ścianą a zaraz rzuciła się do ataku. Jej dłonie i usta chciwie zajęły się przednimi atutami Inu ściskając je, ugniatając i smakując bez skrupułów. Nie było tu nic z delikatności jaką zwykle okazywały jej Maki czy Julie. Drzazga chciała wszystko i to chciała natychmiast. I sięgała po to bez najmniejszych skrupułów. Na koniec jakby przypomniała sobie, że ta druga ma twarz i usta. Bo złapała ją mocno za szyję i głowę po czym agresywnie wpiła się w usta brunetki.

- O tak… Teraz twoja kolej. - czarnulka roześmiała się krótko i trochę ochryple błądząc rozpalonym wzrokiem po nagim ciele. Odstąpiła o krok i popatrzyła na nią z satysfakcją. - Na kolana. - rozkazała cicho ale nie mniej agresywnie niż do tej pory.

- Yhym… a odsłonisz też.. dla mnie co nieco? - Inu machnęła nogą by ułożyć sobie spodnie na podłodze i przyklęknęła na nich przed kochanką.

- O tak. Proszę bardzo. - uwaga Amandy rozbawiła dominującą partnerkę bo ta się roześmiała wesoło. Pozwoliła się umościć nagiej brunetce na podłodze po czym uniosła nieco jedną ze swoich nóg prawie wsadzając swój but w dłonie przepatrywaczki aby ta mogła go zdjąć.

Inu zabrała się za zdejmowanie wskazanego buta, jedną ręką, drugą sięgając do już poluzowanych spodni. Bezczelnie chwyciła za nie jednocześnie łapiąc za znajdującą się niżej bieliznę i zsunęła z Emily obie części garderoby.

But okazał się zbyt oporny do ściągnięcia jedną reką i Amanda w końcu musiała użyć obu. Jej starania by jak najszybciej rozebrać partnerkę musiały rozbawić czarnowłosą bo się roześmiała bez skrępowania. Gdy przepatrywaczce udało się zsunąć but gladiatorka pozwoliła jej zająć się swoimi spodniami. Dłonie brunetki gmerały przy zapięciu skórzanych spodni po czym poluzowała je na tyle by zdradzić swoje tajemnice. Teraz we dwie pomagały sobie ściągnąć te skórzane zasłony z drugiego kompletu zgrabnych nóg. Z powodu zdjętego tylko jednego buta skończyło się to podobnie jak w przypadku Amandy. Czyli spodnie udało się zsunąć tylko z jednej nogi a but i kostka drugiej zablokowały dalszą drogę. Ale tak samo jak w przypadku pierwszych spodni w zupełności to wystarczało do swobodnej zabawy.

- A teraz jedziesz na samą górę. - zamruczała z zadowolenia Drzazga wystawiając przed twarz Amandy swoją stopę i gdzieś tam na górze, u zwieńczeniu tych gładkich, mocnych ud sama zabawiając się sobą za pomocą swojej dłoni.

Inu uśmiechnęła się nieco zadziornie i lubieżnie zarazem. Pocałowała stopę Emily, potem kostkę. Powoli, nie spiesząc się i celowo drażniąc się z apetytem kochanki.

- O właśnie tak… - Emily widocznie przypadła do gustu taka taktyka. Tam patrząc na nią od dołu wydawała się dużo wyższa gdy stała tuż nad kucającą partnerką. Ale jej nogi okazały się równie apetyczne w smaku jak w dotyku i wyglądzie. Amanda doszła znacząc mokry szlak pocałunkami już do górnej części uda Drzazgi, tak, że ta mogła opuścić swoją nogę. Teraz ona postawiła swoją stopę na klapę sedesu i oparła się plecami o ścianę by ułatwić tej drugiej dostęp do siebie.

- Chodź tu! - na samej końcówce czarnowłosa gladiatorka jednak straciła cierpliwość. Złapała za głowę Amandy i właściwie wbiła jej twarz w samą siebie. I nie puszczała! Za to przepatrywaczka zyskała szeroki dostęp do tej jej najwrażliwszego miejsca.

Amanda postanowiła skorzystać ze sztuczek, które stosowała na niej Julie zajmując się teraz górującą nad nią Drzazgą. Pieszcząc ją swymi wargami i językiem spoglądała ku górze na kochankę.

Sądząc po zduszonych pomrukach i jękach jakie wydawała z siebie była gladiatorka to zabiegi jakim poddawała ją klęcząca przed nią kobieta odnosiły skutek. Zresztą jej twarz, przymknięte powieki, przygryzanie dolnej wargi, głowa odbijająca na przemian gdzieś w tył to znów patrząca na dół na twarz obsługującej ją kobiety wszystko to mówiło, że Amanda trafiła w sedno z tymi zabawami. Nawet to jak dłonie szefowej ochrony zadzierały koszulkę aby sięgnąć pod spodem do własnych piersi albo na odwrót, złapać za głowę brunetki i znów nakierować ją mocniej do siebie. I tak wspólnymi siłami doszły do wielkiego i mokrego finału. Stojącym na podłodze ciałem wstrząsnęła seria niezbyt kontrolowanych spazmów i jęków, paznokcie zaszurały po ścianie i wreszcie z czarnowłosej uszło powietrze. Klapnęła na klapę sedesu i łapała oddech.

- Chodź tu. - mruknęła z jednej strony klepiąc swoje nagie uda a z drugiej biorac Amande pod ramię i sadzając ją sobie właśnie na tym miejscu.

- Widzę, że niezła jesteś w tym szperaniu. - zaśmiała się cicho wciąż zdyszana czarnulka dla odmiany całując teraz kochankę czule i troskliwie odgarniając jej brązowe kosmyki z twarzy.

Inu przytaknęła ruchem głowy, bo tyle była w stanie zrobić odpowiadając na zaborcze pocałunki.
- Niezła.. - Uśmiechnęła się zadziornie do siedzącej Emily. - Ale Julie ma więcej wprawy.

- Ah, Julie… Ta twoja blondyneczka…
- czarnowłosa uśmiechnęła się i pokiwała głową na znak, że kojarzy. Odwróciła się by sięgnąć po odstawionego tam wcześniej drinka. Chwilę się mocowała by na wpół po omacku sięgnąć po szkło ale w końcu jej się udało.

- Naprawdę prowadzasz ją na smyczy? - zapytała z zaciekawieniem gdy upiła łyk ze szklanki po czym zaproponowała gestem łyka nagiej towarzyszce.

- Bardzo to lubi. - Inu uśmiechnęła się do kochanki. - Chciałabyś zobaczyć?

- Chętnie. Chociaż mam nadzieję, że mi też dasz się nią pobawić. I to zaproszenie do was na afterparty jest aktualne?
- czarnowłosa naga od pasa w dół siedziała na sedesie i trzymała na kolanach nagą brunetkę. Wyglądała na rozleniwioną tą przyjemną błogością jaką dawało uczucie wzajemnego spełnienia. I zainteresowaną nocnym rozszerzeniem zabawy na trzy uczestniczki.

- Jak będziesz chciała, to będziesz mogła nas obie wziąć na smycz. - Inu mrugnęła do Emily i powoli wstała z jej kolan by zacząć się ubierać. - Jasne, że zaproszenie aktualne.

- No to chyba skorzystam.
- na koniec dłoń czarnowłosej jeszcze raz skorzystała z okazji i klepnęła nagi, wypięty tyłek gdy jego właścicielka schylała się aby podnieść swoje ubranie. Drzazga zaśmiała się jakby sprawiło jej to wręcz dziecinną frajdę. Ale sama też podniosła się z sedesu i zaczęła się ubierać. W parę chwil były ubrane i gotowe do wyjścia. Było to o tyle trudne, że w kabinie było potwornie ciasno, ale chyba bliskość Drzazdze nie przeszkadzała.

- Jeszcze tylko przypudrować nosek. - uśmiechnęła się gladiatorka i przystanęła przed umywalką i lustrem aby poprawić swój wygląd i oczyścić twarz. A potem znów pomaszerowały przez galeryjkę na piętrze by wrócić do swojego pokoju, towarzystwa i miejsca na sofie.

Inu przepłukała twarz. Od pudrów i temu podobnych się odzwyczaiła, no ale ona dzięki ciemniejszej karnacji miała i tak czarne rzęsy.

- I jak było? - Julie nachyliła się w ich stronie i chyba pospołu zżerała ją tak ciekawość jak i zazdrość. Chociaż w takim przyjacielskim wydaniu.

- Idzie z nami. - Inu wtuliła się w blondynkę odzywając się wprost do jej ucha. - Spodoba ci się.

- Cudownie!
- blondynka zrobiła nieco miejsca by brunetka mogła usiąść na skraju jej sofy albo kolanach a w z radości objęła i uściskała przepatrywaczkę całując ją w policzek. Jeszcze zerknęła w bok na siedzącą po sąsiedzku czarnulkę a ta chyba się domyśliła o czym mówią bo z uśmiechem skinęła twierdząco głową upijając łyk ze swojej ponownie napełnionej szklaneczki.

A niedługo potem wieczór zaczynał przechodzić w noc a impreza zmierzań ku końcowi. Jutro większość biesiadników czekał poranny poniedziałek w pracy więc czas było kończyć to wieczorne biesiadowanie. Ludzie kolejno zaczęli się żegnać i odchodzić. Najpierw jakaś para, potem jakiś kolega w końcu Gordon dał znać, że dziękuje wszystkim za przybycie, chętnie się spotka ponownie no i towarzystwo zaczęło się żegnać, ściskać, żartować na pożegnanie i składać Gordonowi ostatnie gratulacje.

- To co? Umówimy się na kiedyś? Masz jakiś dzień wolny? - Brandon skorzystał z zamieszania by przypomnieć Amandzie o sobie i o tej wizycie u nich w zachodniej wieży o jakiej sobie luźno wcześniej rozmawiali.

- Może w drugiej połowie tygodnia? Czwartek? Piątek? - Amanda uśmiechnęła się do mężczyzny. - Oczywiście jeśli ci pasuje.

Pożegnała się z resztą ekipy i wraz Julie ruszyła za Drzazgą. O dziwo brunetka poprowadziła je do auta. Kolejny plus tego wieczoru. Nie będzie trzeba przebijać się przez tą śnieżycę. Inu posadziła Julie z przodu by kierowała Emily, a sama rozsiadła się z tyłu.

Ze śnieżycą się trochę uspokoiło. Chociaż płachty śniegu były wszędzie widoczne to już nie było tej śnieżnej zamieci co wcześniej. Ale trójki kobiet wsiadających do jakiejś terenówki nie bardzo to interesowało. Wszystkie miały podekscytowane spojrzenie i wesolutkie uśmiechy. W końcu dla nich oznaczało to tylko zmianę dekoracji na bardziej domowy i dalszy ciąg zabawy już w prywatnym gronie.

Brandon i reszta chłopaków pożegnała się z nimi przed klubem a potem jeszcze na parkingu. Grupa podzieliła się na mniejsze gdy każdy ruszył do swojego samochodu. Oficjalnie szefowa miała odwieźć dwie nowe koleżanki bo nie miały własnego. A Brandon był jak najbardziej “za” aby Amanda go odwiedziła w wieży. W czwartek, piątek albo czwartek i piątek. Nie było to istotne bo o ile nie trafiła się interwencja to powinien w te robocze dni być na posterunku na dziennej zmianie.



Noc; mieszkanie Julie

- To teraz tutaj skręć. - w tym czasie blond pasażerka całkiem sprawnie nawigowała czarnowłosą kierowcą. Po ciemku miasto wydawało się inne. Zwłaszcza jak te ulewy a teraz i leżący śnieg w parę godzin potrafiły zmienić dekorację sceny. Ale mimo to Amanda poznała, że wjeżdżają właśnie w tą ulicę gdzie mieszkała Julie a nieco dalej było bistro i sklep Neve’a. Już pod domem zaczęło się standardowe szukanie miejsca do zaparkowania ale się udało coś znaleźć.

- To teraz zapraszam do mnie! O rany ale jestem podekscytowana! - Julie z radością wzięła na siebie obowiązki gospodyni i gdy tylko wyszły z samochodu przejęła na siebie rolę przewodniczki. Szła a raczej prawie wbiegała po schodkach ze dwa czy trzy stopnie przed swoimi gośćmi. Drzazga zachowywała się bardziej dystyngowanie gdy spokojnie i miarowo szła za blond przewodniczką idąc ramię w ramię z brunetką.

- Zawsze jesteś taka podjarana jak sprowadzasz gości do siebie? - czarnowłosa zapytała jakby ekscytacja jaką okazywała blondynka jednocześnie ją bawiła i rozbrajała.

- Jak ktoś ma mnie wiązać, kneblować, rozkazywać, karać i wykorzystywać seksualnie do spełnienia swoich erotycznych fantazji i potrzeb to tak. Zawsze. - Julie odwróciła się do nich i przyznała się bez skrępowania do swoich fantazji co gladiatorkę tak rozbawiło, że roześmiała się się równie bez skrępowania.

- Przyznaję, tak to też wyglądało gdy prowadziła mnie tu po raz pierwszy. - Inu szła o krok za Drzazgą i o ile czuła przyjemne podniecenie to raczej nie było tego po niej widać. - Teraz się mną już tak nie ekscytuje. - Rzuciła żartobliwym tonem gdy zbliżały się do mieszkania Julie.

- Nieprawda! - blondynka podjęła w tym samym żartobliwym tonie. Znów się odwróciła by spojrzeć na idącą ostatnią z ich trójki. Słysząc te przekomarzania idąca w środku czarnulka roześmiała się rozbawiona.

- A jak się czujesz nie zaspokojona należycie przeze mnie to chyba byś musiała mi przypomnieć gdzie jest moje miejsce i jakie mam obowiązki wobec ciebie. - powiedziała już pogodnie i zalotnie gdy zatrzymała się przed drzwiami swojego mieszkania i w kieszeni szukała do nich kluczy. Mówiła tak jakby była całkiem chętna powtórzyć taką lekcję.

- Chciałabym to zobaczyć. - powiedziała z uśmiechem była gladiatorka gdy Julie odwróciła się do nich tyłem by otworzyć kluczem drzwi. Dłoń drzazgi wylądowała na jej pośladkach sprawdzając jak się ugniatają a blondynka zamruczała z serwowanej przyjemności. Ale zaraz drzwi stały otworem, gospodyni weszła pierwsza by zapalić światło a potem odsunęła się by wpuścić gości.

- To wchodźcie, wchodźcie! I mówcie na co macie ochotę i jak wam mogę służyć. - zawołała naładowana pozytywną energią, podnieceniem i ekscytacją. Drzazga weszła pierwsza, po niej Amanda i gdy mijała stojącą przy drzwiach Julie ta obdarzyła ją przytulasem i pocałunkiem zanim zamknęła za nią drzwi.

- Tak myślę, że masz niewłaściwy strój. - Inu zaśmiała się i zdjęła płaszcz. - Przebierzesz się w to co wcześniej a ja ogarnę drinki? - Jej wzrok przeniósł się na Drzazgę. - Masz ochotę?

- Oh, jesteś taka kochana! To wszystko do drinków jest w tamtej szafce! A ja lecę się przebrać.
- gospodyni okazywała wszelką chęć do współpracy i aby ugościć swoich gości jak należy. Zaprowadziła je obie do kuchni i wskazała na odpowiednią szafkę, jeszcze raz uściskała dłoń Amandy i szybko potruchtała do sypialni. A ona z czarnowłosą została sama w kuchni.

- Co jest z tych drinków? - Emily popatrzyła pytająco na przepatrywaczkę skoro teraz ta miała pełnić obowiązki gospodyni. Też wyglądała na zadowoloną i podekscytowaną chociaż okazywała to znacznie bardziej oszczędnie niż przebierająca się teraz w sypialni blondynka.

- Z tego co widzę jest jakieś whiskey, nalewki i wino. Chyba kompot. - Amanda zajrzała na półkę, a potem pochylając się zerknęła do lodówki. - A tu mamy piwo, jakieś puszki z gazowanymi napojami i chyba nawet sok. Zabójcy z wódki i piwa nie chcemy, bo mamy inne plany niż zgon, ale może być nalewka z kompotem… kiedyś piłam było niezłe.

- To daj tą nalewkę. Zobaczymy co to jest.
- czarnowłosa mruknęła swobodnym tonem obserwując brunetkę krzątającą się po kuchni. I wyglądała na zadowoloną z tego co widzi i z całej tej sytuacji. Ale na razie czekała na swojego drinka.

Inu zrobiła trzy drinki i zostawiając jeden dla Julie, podeszła z dwoma pozostałymi do Drzazgi.
- To za przyjemną noc? - Zaproponowała podając jej szklankę.

- Tak, za przyjemną a nawet upojną. I za najładniejsze dziewczyny tej nocy. - gladiatorka przyjęła szklankę i wzniosła pierwszy toast za tą wspólną integrację. - Chodź no tu ślicznotko. - poklepała swoje uda w zapraszającym geście by brunetka miała gdzie usiąść.
 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 07-07-2020 o 19:37.
Aiko jest offline  
Stary 07-07-2020, 19:37   #42
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Inu wypiła spory łyk i już planowała udać się na kolana Drzazgi gdy z pokoju dobiegł do nich głos Julie.

- Zapraszam! - Głos blondynki był bardziej niż rozpalony i wywołał na twarzy Inu szeroki uśmiech. Spojrzała z błyskiem w oku na Drzazgę.

- Idziemy? - Skinęła głową w kierunku sypialni Julie.

- Jak tak ładnie zaprasza to chodźmy. - gladiatorka uśmiechnęła się, wzięła swoją szklankę, poczekała aż brunetka weźmie swoje i tą trzecią po czym pozwoliła się jej poprowadzić do sypialni gospodyni z jakiej dobiegło ich zapraszające wołanie blondynki.

- Cześć! No to już jestem gotowa!
- Julie wyglądała na taką jakby jej się chyba dłużyło nawet bardziej niż jej gościom. A poza tym wyglądała całkiem kusząco. Czerwone szpilki na stopach włożone na czerwone pończochy jakie ładnie opinały jej szczupłe i zgrabne nogi. Lekko jedna wysunięta jedna przed drugą by to podkreślić. Potem na biodrach elegancka, koronkowa bielizna też w czerwonych barwach. Nad nią płaski brzuch recepcjonistki i jeszcze nad nimi czerwony biustonosz kryjący dwie, apetyczne półkule. No a na samej górze tryskająca radością i ekscytacją twarz okolona niezbyt długimi, jasnymi włosami i przekutą dolną wargą.

- Czy mogę wam jakoś służyć dziewczyny? - zapytała z podekscytowaną nadzieją Julie podając im na wyciągniętej dłoni smycz jaką miała przypiętą do swojej obroży. Ten czerwony komplecik co dzisiaj kupiły u Neve’a i zdążyły z Amandą wstępnie przetestować przed wyjściem do klubu.

Amanada przez chwilę wpatrywała się w Julie czując jak przyjemny gorąc rozlewa się po jej wnętrzu. Kusiła ją powtórka z przed wypadu do “Matrixa” teraz jednak miały gościa. - Emily? - Zerknęła na Drzazgę i odstawiła drinki na stolik obok łóżka.

- Chętnie. - Drzazga uśmiechnęła się z zadowolenia jak tylko weszły do sypialni. Widocznie bardzo podobało jej się to co tu zastała. A teraz wdzięcznie i chętnie oddała Amandzie swoją szklankę i bez wahania sięgnęła po rączkę smyczy jaką im ofiarowała gospodyni.

- Chodź tu. - powiedziała krótko chociaż głos tak samo jak spojrzenie zdradzał rosnące podniecenie. Ledwo złapała za smycz a bez wahania przyciągnęła do siebie blondynkę w czerwonym negliżu. Ta nie stawiała oporu i równie chętnie wpadła w jej ramiona. Stojąca tuż obok przepatrywaczka miała świetny punkt widokowy na te dwie skrajnie różne kobiety. Nawet ubiór miały kontrastowo różny. Gladiatorka o czarnych włosach była ubrana na czarno. Czarne skórzane spodnie, czarna koszula stanowiły interesującą kompozycję ze słonecznym blondem włosów tej drugiej oraz prawie nagim ciele o jasnej karnacji przybranej krwistą czerwienią bielizny. Wszystko to aż za dobrze rzucało się w oczy na tle czerni preferowanej przez Drzazgę.

- Popatrzmy co my tu mamy. - mruknęła czarnowłosa a jej dłoń bez wahania złapała za jędrne pośladki gospodyni jakby sprawdzając ich jędrność bo w końcu trzepnąć w nie otwartą dłonią. Co Julie przywitała cichutkim jękiem jaki jednak nie niósł ze sobą zniechęcających tonów. W końcu Emily odsunęła trochę blondynę od siebie by dla odmiany sprawdzić zawartość biustonosza. Traktowała blondynę jak towar w sklepie który trzeba sprawdzić przed zakupem co tej chyba jakoś nie przeszkadzało. Przynajmniej nie protestowała.

- Będziesz grzeczną suczką? - gladiatorka zapytała nieco chrapliwym głosem przesuwając dłoń na twarz i policzki Julie.

- Tak. - szepnęła blondynka która chyba musiała być już nieźle rozgorączkowana. Zerknęła ukradkiem na stojącą obok Amandę ale zaraz ich nowa znajoma przykuła ponownie jej uwagę.

- Pokaż co umiesz suczko. - wymruczała Drzazga przesuwając kciukiem po pełnych ustach gospodyni i podrażniając jej kolczyk w dolnej wardze. Blondynka posłusznie zaczęła całować ten kciuk szybko obdarzając też pocałunkami pozostałe palce dłoni.

- Co ona umie? - Emily zapytała zerkając na trzecią towarzyszkę tych zabaw jaka na razie trzymała ich drinki. Wyglądało na to, że taki początek wspólnej zabawy przypadł do gustu całej trójce nawet jeśli każda z nich miała całkiem inną rolę w tej zabawie.

Amanda odstawiłą drinka Drzazgi i z własnym w dłoni usiadła na znajdującym się w sypialni fotelu.
- Ja lubię gdy mnie rozbiera. - Przepatrywaczka spoglądała na kobiety z uśmiechem czując jak jej własna bielizna robi się mokra. - Pamiętasz co było w łazience? Ona jest w tym lepsza. Chodź tu Julie.. zajmij się mną. - Przesunęła dłonią po własnym kroczu wskazując blondynce,miejscem, którym chciałaby by ta się zajęła.

- No to chyba byśmy musiały zdjąć ci spodnie. - Julie miała minę jakby właśnie jakiś wyśniony scenariusz zaczynał się fizycznie realizować. A Emily jakby bilet kupiony na jakieś widowisko nie okazał się straconą inwestycją. Podeszła do fotelu ponownie biorąc szklankę w dłoń by z góry i z profilu obserwując co się dzieje na fotelu. A tam blondynka uklękła u stóp brunetki i złożyła na jej ustach czuły pocałunek. Jakby się chciała przywitać. Z bliska Amanda bez trudu dojrzała w jej uśmiechu i spojrzeniu radość i podniecenie jakiego gospodyni wcale nie ukrywała. Po czym opuściła się nieco niżej by rozpiąć skórzane spodnie Amandy.

- Będziesz musiała mi troszkę pomóc. - uśmiechnęła się Julie nieco poklepując pośladki Inu aby ta je uniosła i blondyna mogła z niej ściągnąć spodnie. Chwilę potem czarna skóra odkryła jasne i gładkie nogi przepatrywaczki aż przesunęła się przez kostki i stopy lądując wreszcie na podłodze sypialni. Wreszcie blondynka zabrała się za właściwą robotę. Chociaż nie tak od razu. Zaczęła od skromnego pocałunku na jednej a potem na drugiej stopie swojej kochanki.

- Chcesz mnie tam od razu czy wolisz się trochę pobawić? - Julie zapytała filuternie trzymając w dłoniach stopy Amandy i patrząc w górę wzdłuż jej nóg na siedzącą na fotelu Amandę.

- Lubię takie zabawy. - Inu naparła palcami stopy na wargi blondynki. - Do boju kochanie.

- Dobrze!
- Julie roześmiała się zupełnie jakby Amanda wstrzeliła się w tą właściwszą odpowiedź. Jej usta gościnnie przyjęły pierwszą stopę kochanki. Zaczęły całować jej wierzch stopy dochodząc aż do palców które zaliczyły podobną porcję przyjemności. Ale w końcu blondynka z lubością zaczęła ssać każdy z palców osobno a potem razem. Wreszcie zajęła się spodnią stroną stopy i jej krawędziami tym razem wprowadzając do akcji także swój sprytny i żwawy język.

- Też tak chcę. - Drzazga też musiała bawić się przednie nawet jako obserwator. Usiadła na oparciu fotela podając Amandzie jej szklankę a sama też z zaciekawieniem oglądała jak blondynka w czerwieni zajmuje się stopami swojej kumpeli.

- No ale Amanda była pierwsza. Ale potem bardzo chętnie zadbam i o ciebie. - obiecała radośnie rozochocona gospodyni troskliwie odkładając stopę swojej kumpeli na własne uda a zaczynając zabawy z drugą.

- Widzę, że obie macie talent do takich zabaw. - zaśmiała się podniecona tą zabawą czarnulka patrząc wesoło na jedną i drugą nową znajomą.

Amanda miała problemy z dorzuceniem czegoś od siebie w odpowiedzi, czuła jak robi się jej coraz bardziej mokro jak ciało domaga się porządniejszych pieszczot. Chwyciła za smycz Julie i pociągnęła w swoim kierunku.
- Nie gadamy tylko pracujemy. - Wymruczała przesuwając swoją nogę tak by Julie musiała pocałować jej kostkę.

Taki napór czerwonej obroży i smyczy wymusił na blondynce odpowiedni kierunek działań. Zresztą nie wyglądała by miała coś przeciwko. Cichutko jęknęła trochę chyba zaskoczona takim manewrem ale posłusznie się podporządkowała tej niemej sugestii. Jej usta, dłonie i język zaczęły przesuwać się wyżej. Przez stopę, kostkę, łydki i kolano. Tam się już musiała nachylić by zacząć całować na przemian oba uda swojej kumpeli a ta już coraz słabiej widziała jej twarz bo widok zasłaniała jej blond czupryna. Ale za to czuła świetnie jak tamta doszła z tymi pieszczotami do jej bielizny. Przez chwilę całowała ten kawałek rozgrzanego materiału ale szybko dała sobie spokój. Z pomocą właścicielki zsunęła ten skrawek materiału z ud a potem szybko przez kolana i kostki. I wreszie mogła zadowolić całą trójkę. Amandę serwując jej oralną przyjemność w tym najważniejszym miejscu, Emily która mogła z bliska obserwować je obie no i samej sobie gdy przeżywała to dawanie i sprawianie komuś przyjemności.

- Nieźle, naprawdę nieźle. - Drzazga mruknęła trochę ochrypłym głosem i chyba znudziła jej się rola obserwatora. Nachyliła się nad siedzącą w fotelu brunetką i zachłannie wpiła się w jej usta.

El zdążyła jęknąć gdy wargi Julie dotknęły jej kobiecości i nim jej własne usta zajęte zostały przez Emily. Jedna ręką przytrzymując smycz, drugą sięgnęła do uwięzionego pod ubraniami biustu Drzazgi.

Gladiatorka cicho sapnęła gdy dłoń brunetki wylądowała na jej biuście. Ale prawidłowo odgadła jej intencje i na chwilę wyprostowała się przerywając długi pocałunek aby zdjąć z siebie czarną koszulę jaką miała na sobie. Jej dłonie gorączkowo rozpinały własne guziki a oczy śledziły poczynania dwójki na fotelu.

Zaś Julie zachowywała się jak ryba w wodzie w takich zabawach. Odsunęła jedną nogę Amandy na wolną poręcz by ułatwić sobie dostęp do jej podbrzusza po czym zanurkowała tam na całego. Najpierw delikatnymi pocałunkami ale widząc, że jej kochanka jest już rozgrzana aż do wilgotności to szybko do ust dołączył język i palce. Całkiem udanie stymulowała to wrażliwe miejsce też ciekawie zerkając często do góry. Na to jak Amanda reaguje na tą stymulację i jak Drzazga się wreszcie zaczęła rozbierać.

Gladiatorka w pośpiechu ściągnęła z siebie czarną koszulę ujawniając pod spodem czarny biustonosz z czerwone zdobienia. Właścicielka nie czekając na nic ani nikogo sama w pośpiechu zsunęła z siebie tą górną bieliznę. Koszula zdradziła też tatuaż czaszki na ramieniu czarnowłosej. Bardzo pasujący do opisu jaki przedstawiła Maki.

[MEDIA]https://tattooton.com/wp-content/uploads/2013/11/skull-tattoos.jpg[/MEDIA]

Rozebrana już do połowy szefowa ochrony zachodniej wieży sama położyła dłonie Amandy na swoich piersiach a ustami wpiła się w jej usta. Do tego tam w centrum przepatrywaczki Julie też nie przerywała swoich harców.

Amanda miała problemy z koncentracją. Puściła smycz Julie i czuła jak powoli zbliża się do szczytu. Dłońmi to masowała to ściskała krągłości Emily starając się odpowiadać na jej pocałunek.

Gladiatorka, podobnie jak to miało miejsce nie tak dawno w damskiej toalecie “Matrixa” robiła się coraz bardziej zdecydowana i agresywna. Całowała coraz mocniej i mruczała z zadowolenia gdy dłonie kochanki sprawiały przyjemność jej i jej piersiom. Sama nachyliła się jeszcze bardziej by spróbować krągłości Amandy. Na chwilę nawet przerwała zabawę blondynce by ją pocałować.

- Sprawdźmy co tutaj masz. - syknęła ze złośliwą satysfakcją i sama wpuściła swoje palce w gorące trzewia Amandy. Z wprawą niemniejszą niż Julie zabawiała się tam i Amandę i samą siebie z przyjemnością obserwując jej reakcje. Blondynka też na chwilę zrobiła sobie przerwę pozwalając sobie na delikatne pocałunku ud brunetki ale też chyba wyczuwała, że ta jest blisko punktu kulminacyjnego.

Inu jęknęła głośno czując szczyt. Jej ciało wygięło się w łuk i opadło na fotel. Łapiąc nerwowo oddech wpatrywała się w obie kochanki.

- Nieźle… Naprawdę nieźle… - mruknęła Drzazga szorując nosem i ustami po policzku Amandy. Przynajmniej gdy ta już mogła znów coś rejestrować po tych paru chwilach uwolnionej przyjemności. Półnaga czarnulka musiała być tak samo rozkręcona jak one dwie. Siedziała na poręczy fotela bawiąc się wyeksponowanym ciałem przepatrywaczki.

- Oj z Amandą to zawsze tak jest. Cudownie. - zaszczebiotała Julie też czerpiąc przyjemność pełnymi garściami z tej zabawy. Ona z kolei wciąż znajdowała się w kluczowym miejscu czyli klęczała między gościnnie rozchylonymi udami Inu. Oparła głowę na swojej dłoni a tą na łokciu a ten na wolnym oparciu fotela bawiąc się leniwie brzuchem, podbrzuszem i udami kochanki pozwalając jej jednak dojść do siebie po tych przyjemnych spazmach.

Dłonie Inu zsunęły się z piersi na spodnie Drzazgi i bezczelnie rozpięła jej rozporek.
- A ty na co masz ochotę? - Wyszeptała wprost do ucha Emily, po czym delikatnie je ugryzła.

- Ja? - gladiatorka z zaciekawieniem spojrzała w dół obserwując jak dłoń przepatrywaczki gmera przy zapięciu jej skórzanych spodni. Syknęła cicho gdy zęby Amandy ukąsiły ją we wrażliwy płatek ucha. Ale nie wyglądało jakby to miało sprawiać jej przykrość. No i zastanawiała się chwilę nad odpowiedzią.

- Chcę by ta sucz zajęła się moimi stopami. I zrobiła mnie tak jak właśnie ciebie. - powiedziała po chwili namysłu wskazując na wciąż klęczącą przy fotelu blondynkę. Ta zaś wcale nie była przeciwna.

- No pewnie! Ale to najpierw trzeba zdjąć ci spodnie. - Julie prawie podskoczyła z tego nadmiaru entuzjazmu nieco prostując się i ustawiając się trochę bardziej przed Drzazgą niż Amandą. Gladiatorka też się uśmiechnęła i skoro Inu poradziła sobie z zapięciem jej spodni to wstała z oparcia i zsunęła je z siebie do kolan. A tam już przejęły je dłonie gospodyni. A czarnulka znów wróciła na oparcie fotela pozwalając by recepcjonistka ściągnęła z niej resztę spodni i bielizny. Chwilę potem obie mogły obserwować jak usta blondynki, łącznie z językiem pieszczą kolejną stopę, tym razem szefowej ochrony. Ta zamruczała z przyjemności i spojrzała w bok na siedzącą nieco niżej brunetkę.

- I teraz mam dylemat. - przyznała po chwili. - Dobrze wyglądasz ze stopami na tej suczce. Ale dobrze też wyglądasz z ustami w tym miejscu. Nie mogę się zdecydować. - wyznała z bezczelnym rozleniwieniem najpierw wskazując na klęczącą przed nimi dziewczynę w czerwonym negliżu a potem na swoje własne podbrzusze.

- Możemy się tobą zająć obie. - Amanda wstała z fotela by przysiaść obok Julie na podłodze. - Tylko rozchyl mocniej nogi. - Na zachętę pocałowała kolano Drzazgi.

- Hmm… - gladiatorka zmrużyła oczy jakby się zastanawiała obserwując co robi brunetka. Ale widząc jak zwolniła miejsce w fotelu i jak Julie się ładnie przywitała z kumpelą całując ją w usta widocznie uznała, że to dobry pomysł.

- No dobrze. - zgodziła się czarnowłosa zajmując dopiero co opuszczone miejsce na tym fotelowym tronie i rozchylając swoje uda w dość prowokująco bezczelnej pozie. Ale taka właśnie umożliwiała kochankom dostep do jej najwrażliwszego miejsca. - To ty chodź tu. A ty dalej rób swoje. - Drzazga przydzieliła zadania zlecając Amandzie zajęcie się swoim podbrzuszem a Julie miała kontynuować swoje manewry na jej stopie. Amanda zaczęła pomału całować drugą nogę Drzazgi nieubłaganie zbliżając się ku jej kobiecości. W końcu pocałowała rozpalony kwiat kochanki zerkając z zaciekawieniem ku górze, na reakcję jego właścicielki.

Reakcja była i to całkiem żywa. Siedząca w fotelu kobieta patrzyła w dół rozgorączkowanym wzrokiem obserwując i czując na sobie swoje dwie partnerki. I musiało jej się to podobać sądząc po jej minie i szybkim oddechunalbo gościnnie rozchylonych udach. A gdy Amanda doszła do zwieńczenia tych ud wszystko się jeszcze spotęgowało.

- Oo taak… - zamruczała z lubością Drzazgą gdy przepatrywaczka zabrała się za samo centrum jej przyjemności. Wydawała się górować i dominować dwie klęczące przy niej kochanki. Zwłaszcza jak w pewnym momencie złapała za głowę Amandy i przycisnęła ją do swojego krocza. Zaraz potem i Julie zmieniła front. Inu poczuła najpierw jej palce a potem i usta. Dokładnie w tym samym miejscu jakie ona obrabiała gladiatorce. Tylko w innej pozycji bo blondynka zabrała się do niej od tyłu.

Amanda z trudem panowała nad sobą uwięziona między dwoma kochankami. Atakowana przez Julie z coraz większym entuzjazmem pieściła górującą nad nią Drzazgę, zanurzając w, niej swoje palce.

Scenariusz powtórzył się. Po serii nieco zduszonych jęków nagim ciałem kobiety siedzącej na fotelu wstrząsnęła seria spazmów i sapniec. Amanda też mogła poczuć ten szczyt także we własnych ustach i palcach. A po tej burzy hormonów przyszło uspokojenie.

- To było coś… chodźcie tu… - wysapała jeszcze wciąż zdyszana czarnulka wskazując na miejsce na swoich udach. Obie kochanki musiały usiąść nieco bokiem i raczej na oparciach fotela by się na nim zmieścić we trzy. Drzazga odwdzięczyła się za te serwowane przyjemności czule całując usta tak brunetki jak i blondynki.

- Też jesteście super dziewczyny! Musimy się częściej umawiać! Macie ochotę na coś jeszcze? Mamy jeszcze trochę zabawek do sprawdzenia. - Julie w czerwonej smyczy i obroży też wyglądała na zachwyconą. I swoimi gośćmi i zabawą z nimi. Pewnie dlatego machnęła w stronę swojego kuferka ze skarbami.

- Jakimi zabawkami? - zapytała Drzazga pewnie nawet widząc kuferek ale nie znając jego zawartości.

- Julie jest małą kolekcjonerką. - Amanda zaśmiała się cicho odpowiadając na pocałunki Emily. - Pokażesz jej? - Spojrzała na blondynkę.

- No pewnie! - gospodyni wyraźnie się ucieszyła, że może się pochwalić swoimi skarbami. Szybko cmoknęła jeszcze w usta swoich koleżanek i oderwała się od nich. Przeszła po swoim materacu, klęknęła przy niewielkim kuferku i wróciła do tej krawędzi materaca gdzie w pobliżu stał fotel obsadzony przez czarnulkę i siedzącą na jej kolanach brunetkę. Blondynka na moment zawiesiła na nich wzrok jakby chciała podbić ten punkt kulminacyjny a Drzazga miała zaciekawiony wyraz twarzy machinalnie przesuwając w tym czasie po ciele przepatrywaczki.

- No to mam takie coś… - rzekła skromnie blondynka, otworzyła kuferek i wysypała jego zawartość na skraj swojego materaca. Zawartość dla Amandy nie była zaskoczeniem chociaż i tak można było czuć ekscytację widząc te wszystkie kajdanki, kneble, obroże i penetratory różnych kształtów i kolorów.

- Oo… - mruknęła zdziwiona gladiatorka i takiej kolekcji to się chyba jednak nie spodziewała. - Masz tego trochę. - powiedziała z uśmiechem wychylając się trochę w fotelu by lepiej widzieć tą leżącą na materacu skarby.

- Dziękuję. Trochę mi czasu zabrało zebranie takiego zestawu. Macie na coś ochotę? - Julie odrzuciła pusty już kuferek na dalszy kąt materaca i gościnnym gestem wskazała na te zabawki jakimi mogły się pobawić dla wspólnej przyjemności.

- I możemy cię w to wszystko zakuć, zakneblować i powsadzać? - zapytała szefowa ochrony patrząc na blondynkę z nieco wyzywającym spojrzeniem.

- Oczywiście! Byłabym bardzo szczęśliwa jakbyście miały ochotę wypróbować coś z tego. - recepcjonistka Donny zgodziła się bez wahania zapewniając solennie o swojej wszelkiej gotowości do pełnej współpracy.

- Słyszałaś Amando? To wszystko jest dla nas. - Emily zaśmiała się zadowolona z takiej propozycji i oferty delikatnie całując usta ciemnowłosej partnerki. Po czym znów się wychyliła przez fotel by obejrzeć te skarby gospodyni wodząc po nich zainteresowanym spojrzeniem ale jeszcze nie decydując się na coś konkretnego.

Inu wstała z fotela i sięgnęła po dobrze już sobie znany ogonek z zatyczką.
- Wiesz… jeśli masz ochotę możesz nawet pobawić się z nami dwiema. Julie ma tu tego sporo. - Przesunęła metalową częścią ogonka po plecach gospodyni.

Julie przyjęła tą pieszczotę chętnie i wdzięcznie wyginając się kusząco w rytm tego dotyku. Drzazga obserwowała to wszystko z żywym zainteresowaniem. - Będzie zabawnie. - powiedziała z uśmiechem gdy blond główka energicznym kiwaniem potwierdziła, że na proponowany przez Amandę scenariusz też się zgadza. Gladiatorka w końcu dała znać klepnięciem aby przepatrywaczka z niej wstała a sama zsunęła się z fotela by sięgnąć po jedną z uprzęży z kolekcji gospodyni. - Zobaczymy jakie są z was gorące suczki. - Emily zaśmiała się cicho szykując się do tej wspólnej zabawy co zabrzmiało całkiem obiecująco.

Amanda nie do końca pamiętała co działo się później, może to alkohol, a może cała ta gorąca atmosfera. Raz to ona była skuta, raz Julie, a może obie na raz? Jedno było pewne, Emily aż nadto spodobał się bat, który miała u siebie blondynka i gdy zasypiały Inu była pewna, że jutro będzie się mocno wiercić w aucie Kanmiego.
 
Aiko jest offline  
Stary 08-07-2020, 14:21   #43
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 14 2053.IV.14 pn, południe , NYC

Czas: 2053.IV.14 pn, przedpołudnie
Miejsce: Nowy Jork, Wschodni Pas, Dzielnica Koi (s.błękitna), mieszkanie Amandy
Warunki: jasno, sucho, ciepło, cicho na zewnątrz ziąb, d.si.wiatr, słonecznie


Mawiają, że wszędzie dobrze ale w domu najlepiej. Może coś w tym było. W każdym razie późnym poniedziałkowym porankiem przepatrywaczka mogła wreszcie wrócić do swojego mieszkania. Chociaż też zbyt wiele czasu nie miała bo w południe było zaplanowane zebranie u Ayumi. I może nawet sam Leroy Jackson raczy tym razem przyjść. Ale przynajmniej nie musiała się śpieszyć. Mogła w spokoju ogarnąć siebie, swoje kąty, plany, myśli i wspomnienia.

Weekend okazał się bardzo owocny w nowe znajomości i przygody. Przypadkowo poznana recepcjonistka o blond czuprynie okazała się zaskakująco miła i życzliwa dla Amandy. Sprzedała jej namiar na klub i Drzazgę. No a ostatniej nocy była bardzo usłużna i gotowa do wszelkiej współpracy. Zwłaszcza takiej w jakiej mogła być skuta, zakneblowana prowadzana na smyczy i bez skrupułów wykorzystywana z każdej strony.

Pod tym względem Drzazga okazała się takim przeciwieństwem jak bardzo różniły się barwy ich włosów. Zdecydowana, dominująca i skoncentrowana na tym by zaspokajać jej potrzeby i fantazje. Nie miała żadnych skrupułów czy kłopotów by traktować obie swoje kochanki jak osobiste służki do zaspokajania tych fantazji. Te zabawki jakie miała u siebie Julie bardzo przypadły jej do gustu. I pewnie głównie od tego intensywnego używania przez Drzazgę Inu była z rana taka zesztywniała.

Chociaż przy śniadaniu u Julie to chyba wszystkie miały miny i ruchy jakby najchętniej odespały te nocne szaleństwa do południa. No ale był poniedziałek rano. Każda z nich musiała wrócić po tych przyjemnościach do swoich obowiązków.

O tyle było dobrego, że Julie zaczynała swoją zmianę na 10-tą więc musiała wyjść z pół godziny wcześniej no ale to nadal nie było z samego rana. Emily podobnie a i Amanda właściwie konkretne spotkanie miała dopiero w południe w wieżowcu Koi. Więc przynajmniej nie musiały się spieszyć na łeb i szyję. Dlatego śniadanie w kuchni zjadły razem w dość pogodnych nastrojach.

- O rany, dziewczyny… - Julie która stała przy kuchence w samych majtkach i koszulce wciąż przeżywała ostatnią noc i zabawy. Wszystkie jeszcze przy tym śniadaniu było w mocno rozkolmpletowanych ubraniach. Bo wymęczone nocną aktywnością ciała w końcu każdą z nich zmusiły do szukania pożywienia więc po kolei z sypialni gospodyni przeniosły się do jej kuchni.

- Ale to była noc! - blondynka z kolczykiem na środku dolnej wargi odwróciła się z promiennym uśmiechem do swoich gości. Coś właśnie gotowała na śniadanie. Z ostatniej nocy została jej tylko czerwona smycz i obroża która luźno zwisała jej na piersiach koszulki jako niemy świadek tych wspólnych zabaw.

- Aha. To było coś. - ciemnowłosa zgodziła się leniwie opierając się o ścianę i wyciągając swoje nogi daleko przed siebie. I tak miały okazję sobie na gorąco powspominać te wspólne przygody gdy już te kiełbaski i jajecznica były gotowe i siedziały razem przy stole.

- Jej, aż mi będzie szkoda to zdejmować. I nie wiem jak wytrzymam do następnego spotkania. A właśnie? Kiedy następne spotkanie? Bo chyba wiecie, że tutaj to zawsze jest dla was otwarte gdybyście miały ochotę na odwiedziny czy coś więcej niż odwiedziny. - Julie popatrzyła na brunetkę i czarnulkę z rozmarzonym spojrzeniem. Zahaczyła palcem o czerwoną obrożę jaką wczoraj kupiła u Neve’a i właściwie od tamtej pory w niej chodziła.

I tak im zeszło na tym śniadaniu i jeszcze trochę dłużej. Bo okazało się, że poranek jest pod patronatem żółtej chmury. Coś widocznie wylało się z którejś ze szczelin i przebywanie na zewnątrz było ryzykowne lub po prostu niebezpiecznie. Było o tyle dobrze, że Nowojorczycy mieli wiele zrozumienia dla własnej pogody i jej nieobliczalnych kaprysów. W końcu gdy mór panował na ulicach to wszelkie życie zdawało się zamierać. Więc musiały poczekać aż żółta chmura rozwieje się co nastąpiło na tyle późno, że Julie podejrzewała, że zaliczy z godzinę spóźnienia. Ale nie martwiła się tym bo skoro przez pogodę to nikt nie powinien robić jej problemów.

Drzazga okazała się na tyle sympatyczna i życzliwa, że je podwiozła swoim samochodem. Julie pod siedzibę dawnego ONZ a Amandę pod przystanek na 35 na linię prowadzącą do Wschodniego Pasa. Więc chociaż ten kawałek w Dzielnicy Świateł powrotu do domu był łatwy i przyjemny.

Potem też nie było tak źle. O dziwo po tym ataku żółtej chmury niebo się rozpogodziło i pojawiło się całkiem słoneczne niebo. Widok tak rzadki nad tym miastem, że ludzie często zerkali do góry by zobaczyć jak wygląda niebo bez chmur i zawiesin. Nie wszystkim się udało przetrwać ten atak żółtej chmury. Jadąc konnym autobusem widziała jak policja zbiera jakieś ciało przykryte płachtą. Komuś widocznie nie udało się na czas dotrzeć do kryjówki a nie miał żadnej gazmaski ani stroju ochronnego. No takie rzeczy zdarzały się tutaj całkiem często i chyba wszyscy traktowali to rutynowo.

No i w końcu trochę przed 11-ą dotarła wreszcie do własnego domu. Cichego, spokojnego i pustego. Ale jakże swojskiego. Miała trochę czasu dla siebie nim o 14-ej zacznie się zebranie u Ayumi.



Czas: 2053.IV.14 pn, południe
Miejsce: Nowy Jork, Wschodni Pas, Dzielnica Koi (s.błękitna), wieżowiec Koi
Warunki: jasno, sucho, ciepło, cicho na zewnątrz zimno, umi.wiatr, zachmurzenie


Zebranie zaczęło się o czasie. Ayumi przywitała się z wszystkimi mówiąc, że cieszy się iż poranny wyciek chmury ze szczeliny nikgo z nich nie dopadł. W międzyczasie pogodne, błękitne niebo jakie panowało późnym porankiem dawno było tylko wspomnieniem i nad wieżowcami znów zasunęła się bura warstwa chmur. Ale jeszcze do tej pory nic z nich nie padało. No i było zimno. Bez kurtki nie było sensu wychodzić. Chociaż w to słoneczne popołudnie też jakoś ciepło nie było to jednak ze Słońcem nad głową wszystko wydawało się jakoś naturalnie cieplejsze.

Temat zebrania był taki sam jak zwykle. Czyli każda z osób musiała złożyć sprawozdanie z przygotowań do drogi. Jak były jakieś trudności to była okazja o tym wspomnieć. Bo jak coś by się okazało problemem dla pojedynczego członka zespołu czy nawet całego zespołu to może siłami jakimi dysponowała Ayumi dałoby się to jakoś załatwić.

Z tego co mówił Hori to z jego samochodami wychodzili na prostą. Remonty były na ukończeniu a on sam postanowił jednak zabrać i swój służbowy wóz. Jeździł ciemnym, terenowym suvem. W tym tygodniu powinni skończyć. Amanda mogła coś podobnego powiedzieć o ich Land Roverze. Tak jej przekazał Kanmi który jednak wolał nie pchać się w oczy ważniakom więc czekał gdzieś tam na zewnątrz pokoju konferencyjnego. Ale dał znać, że na jutro w warsztacie obiecali zrobić terenówkę na tyle by była do odbioru. Aż się cieszył jak chłopiec z obiecanej zabawki jaka miała przyjść kolejnego dnia i nie mógł się doczekać by ją nie przetestować i się pobawić. To oznaczało też, że pewnie będzie można jutro pojechać do Leaslear by oddać pożyczoną od Seana osobówkę. Chociaż o tym akurat na zebraniu nie musieli wspominać.

- W takim razie jeśli w tym tygodniu samochody już powinny być gotowe do drogi to kiedy moglibyście ruszać? - Ayumi zadała kluczowe pytanie patrząc na Hori i Inu. Wyglądało bowiem na to, że jeśli pojazdy i załogi są gotowe to już można zacząć planować sam wyjazd z miasta. Zamaskowana skrytka na czerwone Porsche jaką majstrowali od paru dni na pace ciężarówki była na ukończeniu. Przy okazji starali się jeszcze zamontować dźwig albo wyciągarkę na pace co by pomogło w załadunku no ale czy się uda to załatwić to się miało okazać w ciągu najbliższych paru dni. Według Hori to Sadao wciąż nad tym siedział ale obaj byli raczej dobrej myśli. Ostatecznie to był tylko dodatek który nie musiał być niezbędny by wyjechać w trasę skoro sportowy wóz pewnie po załadunku większość czasu spędziłby na tej pace. Nawet te CB-radio udało się załatwić prawie dla połowy pojazdów. Właściwie na razie tylko terenówka jaką kierowała blondwłosa Sato nie miała radia. Paliwo, prowiant i części zapasowe w większości już czekały w trzewiach podziemnego parkingu wieżowca. Raczej był dylemat co zabrać na taką długą i niepewną trasę bo na samochodach mieli dość ograniczoną przestrzeń. Gdzieś prawie mimochodem Ayumi wspomniała, że Land Roverem pojedzie jeszcze Maki i skoro szefowa tak wspomniała to Hori tylko przytaknął i temat się skończył. Jeśli był tym zdziwiony czy miał jakieś uwagi to zachował je dla siebie.





No i był też ich gość z zewnątrz. Leroy Jackson. Przyszedł na spotkanie ale przez większość czasu nie zabierał głosu. Nie wtrącał się w cudze samochody i przygotowania do trasy więc pozostali mogli rozmawiać spokojnie. Na sam koniec dodał tylko, że on sam też będzie miał własny samochód. Co wydało mu się tak oczywiste, że zaznaczył o tym dla formalności. Z CB-radiem w tej chwili nie miał no ale wydawał się być pewny, że w ciągu paru dni uda mu się to załatwić. Reszta chyba też uznała, że nie będzie tylko pasażerem w ich pojazdach więc nikt nie okazał zdziwienia i zaakceptowano ten fakt do wiadomości.

- Jeśli o mnie chodzi to ten tydzień będzie kluczowy. Do piątku sytuacja powinna się wyklarować. Jeśli nie będzie żadnych nowych trudności to w następnym tygodniu powinniśmy być gotowi do drogi. - Hori w ostrożny i zachowawczy sposób ale przedstawił prognozę na swoją dolę szykującego się do drogi konwoju. Ayumi skinęła głową przyjmując jego słowa z zadowoleniem. Po czym popatrzyła pytająco na Inu czy ma jakieś uwagi do tego terminu czy samych przygotowań.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 31-07-2020, 07:33   #44
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Poranek, u Julie

- Jej, aż mi będzie szkoda to zdejmować. I nie wiem jak wytrzymam do następnego spotkania. A właśnie? Kiedy następne spotkanie? Bo chyba wiecie, że tutaj to zawsze jest dla was otwarte gdybyście miały ochotę na odwiedziny czy coś więcej niż odwiedziny. - Julie popatrzyła na brunetkę i czarnulkę z rozmarzonym spojrzeniem. Zahaczyła palcem o czerwoną obrożę jaką wczoraj kupiła u Neve’a i właściwie od tamtej pory w niej chodziła.

- Dowiem się dzisiaj. Mam pogawędkę ze zleceniodawcą i nie wiem czy nie będę miała jakiejś fuchy wyjazdowej. - Inu ze smakiem jadła jajecznicę czasem tylko zerkając na to co działo się za oknem. Dobrze, że spotkanie u Koi miała popołudniu.

- Wyjeżdżasz gdzieś? - Drzazga podobnie atakowała widelcem swoją porcję. Sponad niej zerknęła na siedzącą obok koleżankę.

- Cały czas gdzieś jeżdżę. - Inu zaśmiała się. - W jabłku jest nieco roboty dla szperacza, ale jak chce się zarobić to trzeba ruszyć tyłek pod miasto.

- A szperasz za czymś konkretnym? Na długo wyjeżdżasz?
- gladiatorka wbiła widelec w kawałek jakiegoś mięsa czy kiełbasy jakie gospodyni dorzuciła do jajecznicy i zaczęła go przeżuwać. Przy okazji zerkała z zaciekawieniem na sąsiadkę. Julia zaś usiadła z drugiej strony Amandy i nie przeszkadzała im w rozmowie.

- Na razie chyba spojrzeć na jakieś magazyny… ale jeszcze jestem przed spotkaniem i nie znam szczegółów. - Inu wzruszyła ramionami odsuwając swój pusty talerz. - Mam jeszcze jedną fuchę ale nie jestem w stanie złapać pracodawcy. - Zaśmiała się spoglądając porozumiewawczo na Julie.

- Chodzi o Leroya. No tego od nas. - blondynka popatrzyła przez długość stołu na siedzącą naprzeciwko czarnulkę. Ta też już kończyła swoje śniadanie i podniosła na nią wzrok lekko mrużąc powiekę.

- Leroy’a? - zapytała gladiatorka widocznie potrzebując dodatkowej podpowiedzi.

- Leroy Jackson. Ten cwaniak donny. - gospodyni doprecyzowała dostatecznie o kogo chodzi bo czarna głowa uniosła się i opadła na znak zrozumienia.

- A ten. - potwierdziła krótko. Wpakowała sobie do ust ostatni kęs jajecznicy i też odsunęła talerz od siebie. - No to możecie spróbować w “Cotton Club”. Często tam bywa, zwłaszcza jak są walki. Albo w “Noir”. Tam zwykle omawia interesy i je lunch. Albo w “Tommy Gun”. - Drzazga od ręki, bez pośpiechu i dość luźnym tonem rzuciła kilka adresów gdzie uważała, że można spotkać człowieka donny.

- Popróbuję, bo jak tak dalej pójdzie będę musiała olać jego fuchę i rozejrzeć się za innym przypływem gotówki. - Inu podziękowała ruchem głowy.

- Jak się z tobą umówił to nie powiedział gdzie? - czarnulka trochę się chyba zdziwiła taką odpowiedzią. Odsunęła od siebie talerz i sięgnęła po kubek z kompotem.

- Ja to wezmę. - blond gospodyni zgrabnie wstała i się wcięła w rozmowę zdejmując już puste talerze ze stołu. Gdy stanęła między swoimi gośćmi pisnęła i zaśmiała się zaraz potem gdy Drzazga wykorzystała sytuację i klepnęła ją w tyłek. - Oj tak! Zdecydowanie musimy się widywać jak najczęściej! - zawołała rozbawiona dziewczyna w czerwonej obroży.

- Zgłosiłam się do biura. - Inu skinęła na Julie. - Ale zaczynam mieć wątpliwości czy w ogóle ładować w interesy z tym gostkiem. Wydaje się być podejrzany.

- Jak się nie zakręcisz to nie zrobisz w tym mieście prawdziwego interesu.
- szefowa ochrony w zachodniej wieży stwierdziła filozoficznie wzruszając ramionami. Chwilę obserwowała jak blondynka zaczyna zmywać naczynia po czym wstała i podeszła do okna by wyjrzeć na ulicę. Cmoknęła z niezadowolenia ustami więc widocznie nadal nie wyglądało to zbyt ciekawie.

- W sensie, że ja mam się zakręcić, czy też on jest zakręcony? - Inu spoglądała na Emily z za stołu, opierając się o niego łokciem.

- W sensie, że jak będziesz grać z zasadami to zbyt wiele nie ugrasz. Ludzie pana prezydenta już postarają się byś nie była zbyt hop do przodu. - czarnowłosa pozwoliła sobie na dość śmiałą uwagę w tym policyjnym mieście. Odwróciła głowę od okna by zerknąć na koleżankę jaka wciąż siedziała przy stole.

- Oj to prawda. Wszędzie się wpychają. - Julie też odwróciła na chwilę głowę znad zlewozmywaka by zgodzić się z tą opinią.

- Oj wiecie jak jest. Można kombinować po prostu by coś ugrać, a można przycwaniaczyć. Zastanawiam się na ile Leroy to nie taki cwaniak i czy nie robi dla jakichś dwóch stron. - Inu machnęła ręką na te złote porady. Siedziała w tym mieście dwa lata i Koi ją już przeszkoliło jak załatwiać interesy. - Wiecie wolałabym się nie znaleźć w krzyżowym ogniu.

Znów obie rozmówczynie odpowiedziały bardzo zgodnie. Czyli albo ramionami albo grymasem twarzy dały znać, że aż tak nie znają Leroya i nie odważą się dawać za niego jakieś gwarancje. Jak właściwie o każdym kogo nie zna się dość dobrze.

- Chyba jeszcze trochę u ciebie zabawimy Julie. - Drzazga w końcu odeszła od okna i wróciła na swoje miejsce gdy widocznie prognoza pogody nie była tego poranka zbyt sprzyjająca wyjściu na zewnątrz.

- Ależ proszę bardzo! - blondynka uśmiechnęła się kończąc zmywanie i wycierając dłonie w mały ręcznik. - No jak tak dymi to ja też później wyjdę. Mam nadzieję, że się wkrótce przejaśni. - teraz z kolei ona podeszła do okna by wyjrzeć na zewnątrz. Ale widocznie oceniła sytuację podobnie jak koleżanka bo odwróciła się od okna by spojrzeć na swoich gości. - Zrobić wam jeszcze herbaty albo kompotu? - zaproponowała z przyjemnym uśmiechem miłej gospodyni.

- Dla mnie może kompot. - Inu uśmiechnęła się do gospodyni i przeszła na lżejszy temat czyli gadanie o pogodzie i o wykorzystanych w nocy zabawkach.


Póżny poranek, dom Inu

Po powrocie do domu pierwsze za co zabrała się Amanda to za naszykowanie kąpieli. Po tych wszystkich zabawach z dziewczynami czuła, że jest cała obita. Jej przypuszczenia zostały potwierdzone przez odbicie w lustrze. Na szczęście nie licząc szyi, większość zadrapań i zaczerwienień omijała widoczne miejsca. Inu westchnęła ciężko i zanurzyła się w ciepłej wodzie. Na spotkanie u Koi… założy golf.


Południe, siedziba Koi

- Jeśli o mnie chodzi to ten tydzień będzie kluczowy. Do piątku sytuacja powinna się wyklarować. Jeśli nie będzie żadnych nowych trudności to w następnym tygodniu powinniśmy być gotowi do drogi. - Inu wysłuchała wypowiedzi Hori i sama się podniosła.

- Tak... myślę, że na początku przyszłego tygodnia możemy spotkać się i zarządzić wyjazd. - Wewnątrz poczuła spinę, wiedząc że miała kilka fuch na głowie, a postać Leroya.. nadal była dla niej zagadką. Nie chciała jednak budzić podejrzeń przesuwając termin.

- Dobrze. Bardzo dobrze. - Ayumi skinęła swoją dwukolorową głową z oznaką zadowolenia na twarzy. Chyba właśnie usłyszała taki zestaw odpowiedzi jaki najbardziej jej odpowiadał więc nie kryła swojego zadowolenia. - Czy jeszcze mamy coś do omówienia? - szefowa działu jaki firmował wyprawę na dalekie południe rozejrzała się po zebranych twarzach dając okazję coś komuś powiedzieć zanim się spotkanie nie zakończy.

Inu pokręciła przecząco głową i zerknęła na Leroya. Chciała z nim pogadać, ale raczej na boku, a nie urządzać pokaz przed wszystkimi z Koi.

Zebranie miało się ku końcowi. Jeszcze zostało standardowe kilka mniej formalnych uwag dla rozluźnienia atmosfery ale wreszcie czarna blondynka wstała i skinęła głową, dziękując wszystkim za poświęcony czas i przybycie. Poza Leroyem ktory chyba wciąż nie łapał tego japońskiego ceremoniału i nie bardzo wiedział jak się zachować to reszta odpowiedziała podobnymi skinieniem i życzeniami. A i towarzystwo zaczęło się rozpraszać i kierować ku wyjściu.

Amanda skinęła jeszcze raz głową Ayumi i podążyła za Leroyem zrównując się z nim na korytarzu.

- Jest nieco dziwnie, ale można się przyzwyczaić. - Powiedziała, nawiązując do jego reakcji na standardowe pożegnania.

- Zapewne. - mężczyzna szedł energicznym krokiem kierując się ku klatce schodowej. Co jak co ale wind administracji budynku to jeszcze nie udało się uruchomić. Chociaż o tym, że mają je uruchamiać to Amanda słyszała odkąd tylko zaczęła regularnie tu przychodzić. Więc na razie wszyscy byli skazani na klasyczne schody. Gdzieś tam na dole pewnie czekał Kanmi skoro go tutaj przy wyjściu nie było.

- Trochę nie moja bajka. - rzucił z lekkim uśmiechem idąc przed siebie. - Jak się w to wpakowałaś? Nie wyglądasz mi na rodowitą Japonkę. - zapytał pół żartem pół serio zerkając na idącą obok kobietę.

- Zupełny przypadek. Spotkałam Ayumi jak tylko pojawiłam się w mieście.. ona dała mi fuchę, a potem się już jakoś potoczyło. - Amanda wsunęła dłonie do kieszeni. - A ty jesteś stąd?

- Ano tak, bo ty jesteś z Miami.
- głowa bruneta pokiwała się gdy chyba skojarzył jeden z powodów dla którego Ayumi przydzieliła Amandę do tej wyprawy. Doszli do drzwi prowadzących na schody. Mężczyzna przepuścił ją pierwszą po czym już na schodach znów się zrównali.

- A ja przyjechałem tu parę lat temu. Tylko na jeden sezon! Zarobić, zrobić interes życia i wrócić. No i jestem tu już nie wiem który już sezon. - zaśmiał się sam z siebie dość pogodnie traktując tą historyjkę jak tak schodzili po schodach na dół.

- Interes życia się przedłużył? - Inu zaśmiała się. - Ale to dobrze czyli podróżowałeś? Masz wszystko? Bo jak nie to jestem tu trochę by pomóc.

- Tak, można chyba tak powiedzieć.
- Leroy pogodnie skinął głową gdy schodzili na kolejne piętro. - Myślisz, że naprawdę będziemy mogli wyruszać w przyszłym tygodniu? - zapytał wskazując kciukiem za siebie nawiązując do dpiero co zakończonego spotkania. - Czy to tylko taka pogadanka i do przyszłego tygodnia wystąpią jakieś “nieprzewidziane trudności”? - zapytał jakby nie do końca był pewny jak poważnie trzeba traktować te terminy o jakich rozmawiali na zebraniu.

- Jeśli wystąpią to Ayumi raczej nie będzie zadowolona. - Inu pokręciła przecząco głową dając znak, że to nie była opcja. - A co? Za szybko?

- Nie. Mi pasuje. Po prostu zastanawiałem się na ile realny jest to termin.
- Leroy wzruszył ramionami i zatrzymał się przy drzwiach prowadzących na kolejny korytarz, tym razem już na parterze. Otworzył je by Amanda znów mogła przejść pierwsza.

- Wszystko powinno być naszykowane. - Inu skorzystała z otwartych drzwi i wzruszyła ramionami. - Chyba, że masz jakieś dodatkowe wytyczne co do sposobu zamontowania i przewozu przesyłki, to daj znać. Z tego co zrozumiałam ty odpowiadasz za nasze cacuszko.

- Nieprawda.
- Leroy uśmiechnął się łobuzersko gdy znów się zrównali na korytarzu. - Wy macie dostarczyć przesyłkę w całości. Ja jestem ten awaryjny co to może na nią pochuchać i podmuchać jak będzie trzeba. - człowiek donny doprecyzował swoją rolę w tej wyprawie. - A z tą skrytką pod plandeką niezły pomysł. Ale nie będę wam się wtarabaniał, zróbcie po swojemu. - odparł swobodnym tonem.

- W jakim sensie podmuchać i pochuchać? - Inu zaciekawiła się. - Jesteś mechanikiem?

- Tak, chyba można tak to nazwać.
- zgodził się rozmówca gdy ruszyli w stronę holu. - Znam się na samochodach i różnych gadżetach jakie się w nich montuje. A to cacko to rarytas z dawnych czasów i ma całkiem sporo tych gadżetów. Zwykły mechanik mógłby mieć z tym kłopot. - wyjaśnił nieco więcej gdy już podchodzili pod ten hol.

- Cóż… przesyłka ma być cała i sprawna. - Amanda wzruszyła ramionami i pomachała w kierunku nadchodzącego Kanmiego. - To na mnie czas, jakbyś czegoś potrzebował to dawaj znać.

- Jasne. To do następnego.
- też się pożegnał, uśmiechnął się na pożegnanie a mijając kierowcę skinął mu głową w przyjaznym geście. Kanmi odpowiedział mu podobnie i obejrzał się za nim idąc już do swojej partnerki. No ale to ona jednak bardziej go interesowała.
 
Aiko jest offline  
Stary 10-08-2020, 09:08   #45
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
- Co on taki uchachany? - blondyn wskazał kciukiem na człowieka donny który właśnie wychodził przez drzwi na te ponure, zimne i szare nowojorskie ulice. - I jak poszło? - zapytał dla odmiany machając w kierunku skąd właśnie przyszła Amanda.

- Za tydzień ruszamy. Wczoraj byłam u Ayumi i ma nam ogarnąć pozwolenia na broń, ale powiedziała, że potrzebuje kilku dni. - Inu poczekała aż Leroy opuści budynek. - To mechanik ma zająć się pielęgnacja przesyłki… a czemu taki radosny… może temu że zaproponowałam mu pomoc jakby czegoś potrzebował? Kto wie.

- Mechanik? Nie pamiętam gdy ostatnio widziałem tak wymuskanego mechanika.
- Kanmi namyślał się chwilę obserwując drzwi jakie już chwilę temu zdążyły się zamknąć za Leroy’em. I trochę mówił jakby mu coś w nim nie pasowało czy po prostu go nie lubił. Ale szybko machnął głową i ręką na znak, że czas się zbierać.

- Za tydzień ruszamy? No to świetnie, świetnie. - zaczął mówić o ich głównym celu. Pokiwał głową i chyba nad czymś myślał gdy kierował się na schody prowadzące do podziemnego garażu gdzie zostawił samochód. - Jak dobrze pójdzie w warsztacie to jutro może dadzą nam odebrać nasz wóz. To byśmy wrócili na własne śmieci. - myśl o powrocie za własne kółko widocznie go cieszyła jakby nie mógł się już doczekać. - I jeszcze pozwolenie na broń tak? No no… To by było coś… A jak szefowa się za to zabierze no to pewnie załatwi… - tą wiadomość też widocznie uznał za pozytywną. - A jak ci zszedł weekend? - zapytał gdy tak zeszli już po schodach i wyszli na te mroczne i oszczędnie oświetlone przestrzenie parkingu.

- Intensywnie… - Inu posłała swemu kierowcy zadziorne spojrzenie po czym roześmiała się. - Zaczynam się obawiać o swoją orientację.

- Tak? A co? Znów masz jakąś nową dziewczynę?
- Kanmi zapytał dość lekkim tonem, trochę jakby wcale mu na tym nie zależało ale też jednak jakby był nieco ciekaw. Odwrócił się na przechodzącego mężczyznę którego pozdrowił głową i Amanda też tamtego znała z widzenia. A na razie szli przez ten mroczny, podziemny parking mijając kolejne filary i pojazdy. Już widać było tego kombiaka od Seana.

- Drzazga… podobno czasem współpracuje z Leroyem. - Inu podeszła do samochodu i oparła się o maskę, czekając aż Kanmi otworzy. - Niestety niewiele mi powiedziała. No ale wiem gdzie typek bywa i mam wejscie do Zachodniej Wieży. Teraz tylko spróbować zdobyć jakiekolwiek info w tym tygodniu. - Westchnęła ciężko, rozglądając się po ciemnym parkingu, jakby jego mrok mógł ją jakoś zainspirować.

- Jedziemy do mnie ogarnąć się przed wieczornym wypadem, czy masz inne plany? - Przyjrzała się Kanmiemu z zaciekawieniem.

- No właśnie, dobrze, że o tym mówisz. - powiedział kierowca otwierając najpierw swoje drzwi a potem od środka te dla pasażera. Oboje wsiedli i blondyn uruchomił kombiaka. Wyjechał na alejkę między kiepsko oświetlonymi filarami i reflektory wozu znacznie tutaj pomagały w orientowaniu się co jest przed nimi.

- Sean mówił, że zamykają ten magazyn jakoś o 18-tej. To jeszcze trochę czasu jest. - spojrzał na zegarek no i do tego czasu było tak sobie tego wolnego czasu. Jakieś 3 godziny. - O której chcesz tam być? Bo niby w środę Sean chciał furę i odpowiedź a już jest połowa poniedziałku. - zapytał gdy lawirując pomiędzy alejkami z kanciastych filarów zbliżali się do wyjazdu z parkingu. Już widać było w tych ciemnościach istne światełko w tunelu, tylko pod kątem.

- No jutro odbieramy naszą furę to się tą odda Seanowi, nie? W sumie i tak będziemy mu mogli zawieźć info o tym co dzisiaj zobaczymy. - Inu rozsiadła się wygodnie na miejscu pasażera. - A magazyn.. chciałabym być tam jakoś po zamknięciu… choć nie wiem czy nie podjechać wcześniej by nikt nie zwrócił uwagi na naszą furę.

Inu zamyśliła się spoglądając w kierunku wyjazdu z parkingu.
- Mamy czas, ale można by zgarnąć jakieś żarcie, muszę też ogarnąć jakieś rzeczy, wiesz linki i temu podobne. - Jej wzrok przeniósł się na chwilę na siedzącego obok Kanmiego. - No i mogę ci się pochwalić moimi zakupami.

- Zakupami? To jeszcze byłaś na jakichś zakupach?
- kierowca zdziwił się spoglądając na pasażerkę. Ale musiał wyjechać na tą ponurą rzeczywistość nowojorskich ulic więc na chwile urwał rozmowę. A potem wykierował z wieżowca Koi na znany kierunek do domu Amandy.

- A te linki i resztę bez problemu. Wrzuci się do samochodu i tyle. - dał znak, że z zapakowaniem się do samochodu nie powinno być większych trudności. - I chcesz być tam po zamknięciu? Ale tak po zmroku czy przed? - spojrzał znów na Amandę gdy tak sobie śmiało poczynał za kółkiem jakby to były detroidzkie a nie nowojorskie ulice.

- Hm… - Inu zamyśliła się. - Chyba lepiej by było po zmroku, co by nikt nas nie przyuważył, choć cholera go wie.. damy tam radę dojechać na zgaszonych światłach?

- A na zakupach byłam…. bo ciekawiło mnie gdzie Julie kupuje swoje zabawki, wiesz kajdanki i temu podobne.
- Mówiła spokojnym tonem, wiedząc że Kanmi jakoś ostatnio nie przejawiał zbyt wiele entuzjazmu gdy opowiadała o swoich zabawach z sekretarką donny.

- Po zmroku? - kierowca zmrużył oczy gdy zastanawiał się chwilę jakby coś obliczał. - No to jakoś o 20-ej jak się wyjedzie to jak nas nie zatrzyma żaden syf to ok 21-ej powinniśmy być na miejscu. I pewnie, że się da podjechać bez świateł. - powiedział w końcu śmiało mijając jakąś furgonetkę mimo, że z przeciwka coś jechało. - Ale bym chciał śmignąć tym Porsche. Ale on musi mieć depnięcie. - rozmarzył się o tej krwistoczerwonej przesyłce jaka spoczywała w trzewiach podziemnego garażu Koi.

- I kajdanki? Kupiłaś kajdanki? Takie prawdziwe? - jakby na koniec przypomniał sobie o czym jeszcze mówiła pasażerka. A może celowo z tym zwłóczył jakby podejrzewał jakiegoś psikusa i nie chciał wyjść na naiwniaka. Zerknął na Amandę by sprawdzić czy się roześmieje czy zrobi jeszcze coś innego.

- Nom i jeszcze obroże i smycz… - Amanda nie była pewna czy wspominać o wibratorze, w ogóle nie była pewna jak na ten temat gadać, no ale niby już dwa razy zrobili to z Kanmim to chyba.. mogli też tych zabawek użyć.

- Wiesz… to nie Det… tu mało gdzie masz trasę by w ogóle to auto rozpędzić, chyba, ze lubisz wciskać gaz na ręcznym. - Wzruszyła ramionami i wyjrzała przez okno. Miała spore wątpliwości czy ktoś się da Kanmiemu przejechać tą furą.

- Kajdanki, obroże i smycz? - blondyn powtórzył słowa pasażerki jakby wciąż nie mógł się zdecydować czy go jakoś nabiera czy mówi jak najbardziej poważnie. W końcu zmrużył oczy i się uśmiechnął gdy chyba znalazł rozwiązanie. - No to super! To chyba lepsze niż wiązanie sznurkiem. - pokiwał głową uśmiechając się wesoło.

- A z tym jazdą to się nic nie bój! Tu są same leszcze drogowe. O! Jakby tamten Metal z tą furą się trafił! To by było coś! Tylko musiałbym mieć lepszą brykę niż ten kombiak. - blondas prowadził wręcz nonszalancko mijając kolejne proste i zakręty. Kombi zbyt sportowe nie było ale okazało się, że blondas potrafi pobudzić je do dynamicznej jazdy.

- Tak… to dużo wygodniejsze niż wiązanie. - Inu oparła się o drzwi, przez te dwa lata przywykła do jazdy Kanmiego i wdzięczna była, że sama nie musi prowadzić. Obróciła się w kierunku szyby chcąc ukryć delikatny rumieniec.
~ Pieprzyłam się całą noc i już się nakręcam~ Pomyślała starając się powstrzymać westchnienie. Jednak faceci nadal ją kręcili, a już szczególnie pewien blondas siedzący obok.

- No pewnie tak… - Kanmi odpowiedział kiwając głową i chyba chciał coś powiedzieć jeszcze gdy przez powietrze przeszył dźwięk od jakiego cierpła skóra. Dźwięk policyjnej syreny. - Cholera! - krzyknął zdenerwowanym tonem spoglądając szybko w tylne lusterko. Potem boczne. Aż w końcu odwrócił się jeszcze do tyłu. Ale cudów nie było. Jechał za nimi policyjny motocykl. Całkiem szybko. I dawał znaki by się zatrzymać. - Cholera! - blondyn rzucił ze złością i jeszcze uderzył dłonią w kierownicę. Ale zaczął zwalniać i zjeżdżać do krawężnika. - Cholera no… - mruknął z niechęcią.

- Pozgrywać blondynkę? - Inu jedynie wzruszyła ramionami. Się jeździ jak wariat to się czasem trafia na smerfy. Nie powiedziała jednak tego głośno by nie drażnić swojego partnera.

- Blondynkę? - Kanmi momentalnie zmarkotniał. Zatrzymał kombi przy krawężniku i z miną cierpiętnika patrzył w lusterko jak władza nadchodzi w całym majestacie. Nagle jakby się ożywił. - Blondynkę? Ty masz wprawę z blondynkami nie? Bo tu do nas to jakaś pani oficer idzie. - powiedział zaskoczony ale przez tylne szyby rzeczywiście sylwetka jakby raczej należała do kobiety a nie mężczyzny. Ale już się miało okazać bo przedstawiciel władzy zastukała w szybę kierowcy i ten odsunął ją na dół.

- A dokąd się tak śpieszymy panie kierowco co? Ręce na kierownicę. - z zewnątrz rzeczywiście doszedł ich kobiecy chociaż dość chłodny głos. Ale Amanda ze swojego miejsca to widziała głównie pas i brzuch policjantki. Kanmi był bliżej to pewnie miał nieco lepszy widok.

- Ano bo tak nowa bryka i tak chciałem wypróbować jak chodzi no i koleżankę wiozę bo się spieszymy. - blondyn palnął bez większego zastanowienia. Wtedy policjantka nieco cofnęła się o krok i nachyliła się by zajrzeć do środka.

[MEDIA]https://cdn7.dissolve.com/p/D2115_300_539/D2115_300_539_1200.jpg[/MEDIA]

- Śpieszymy się co? No widać. Dokumenty. Oboje. - wykonała przyzywający ruch dłonią by podać jej te dokumenty i blondyn westchnął po czym sięgnął do kieszeni po te papiery. Zerknął szybko na koleżankę co tu dalej robić. Na razie wyglądało dość rutynowo ale nie wiadomo było na kogo trafili. Mogło się skończyć na słownym pouczeniu albo i w nocy na dołku. Na tych gliniarzy to prawie żadnego bata nie było.

- Jasne. - Inu uśmiechnęła się, może jak nie będą robić problemów to ich puszczą, choć musiała przyznać, że policjantka była ładna… Czemu w ogóle o tym pomyślała?! Na serio zaczynało jej odwalać. Obmacała siebie i zdała sobie sprawę, że dokumenty ma, ale pod kurtką i swetrem by nie zamokły. - Chwilkę, ok?

Zdjęła kurtkę, wiercąc się na fotelu pasażera. Cholerne odruchy z głuszy. Potem zabrała się za ściąganie swetra i w. ciasnej przestrzeni auta. W końcu udało się jej dostać do umocowanych na szelkach dokumentów i pochylając się w obcisłej podkoszulce nad Kanmim, podała je policjantce. - Przepraszam, że tak długo.

- Nie szkodzi. - policjantka nie wydawała się rozzłoszczona chociaż nadal zachowywała tą profesjonalną, chłodną rezerwę. W międzyczasie gdy Amanda szukała i wydobywała swoje dokumenty z zakamarków ubrania mundurowa motocyklistka przeglądała dokumenty kierowcy.

- Kanmi. To Kanmi nie wie w jakim jest mieście? To nie jakieś pustkowie by sobie tak brykać. A jakby jakieś dziecko wybiegło na ulicę? - policjantka mówiła tym specyficznym, pouczającym tonem chyba wszystkich stróżów prawa. Chociaż taka jazda jaką uskuteczniał blondyn za kierownicą mogła ją jednak wkurzyć. Blondyn zaś próbował jakoś ją ułagodzić.

- Wyminąłbym! Ja mam szybki refleks! Raz jestem tam a potem tu. - wypalił bez zastanowienia. Akurat jak Amanda podała mu swoje dokumenty by podał je policjantce.

- Śmiem wątpić. - rzekła oschle funkcjonariuszka i znów się nachyliła. Tym razem pewnie by porównać twarz pasażerki do tej na zdjęciu. Przyglądała się chwilę Amandzie nim znów się wyprostowała. - Proszę zaczekać i nie wychodzić z wozu. - powiedziała sucho po czym z dokumentami wróciła do motocykla jaki zatrzymała kilka kroków za ich samochodem. Tam sięgnęła po radio i pewnie zaczęła odczytywać ich dane aby sprawdzić w bazie czy nie mają czegoś w kartotece. Ale dzięki temu obsada kombiaka miała chwilę by coś odetchnąć.

- Cholera. Jak nas wsadzi to dupa z wieczoru i w ogóle. Chociaż pewnie mnie bo ja jestem kierowcą. - Kanmi był wyraźnie zdenerwowany ale jakby przedstawicielka władzy się uwzięła to faktycznie tak mogło się skończyć. - Trzeba ją jakoś zagadać. - blondyn powiedział to takim tonem, że dość wyraźnie wskazywał, że nie bardzo ma pomysł jak tu ułagodzić policjantkę by skończyło się na pouczeniu albo chociaż symbolicznym mandacie.

- Zobaczymy z czym wróci, Ayumi raczej dba by nie było nic w naszych papierach. - Inu wciągnęła sweter. - No ale dobra… daj szlugi.

Zabrała kierowcy paczkę i wyszła przed auto by zapalić, spoglądając na policjantkę.

- Dobra. - blondyn skinął głową i podał partnerce paczkę szlug. Poczekał aż wyciągnie jednego i sam też wziął jednego dla siebie. Zaciągnął się i podrapał po nosie spoglądając w boczne lusterko gdy Amanda zakładała znów sweter na siebie. - Właściwie to niezła dupa z niej. - powiedział jakby dopiero teraz ochłonął na tyle by to dostrzec. A “niezła dupa” zareagowała błyskawicznie. Gdy tylko usłyszała dźwięk otwieranych drzwi spojrzała na Amandę i przerwała rozmowę przez radio.

- Proszę wrócić do samochodu! - powiedziała stanowczym tonem. Ale gdy teraz przepatrywaczka mogła ją dostrzec w całości to figura w mundurze wyglądała całkiem zgrabnie mimo tego całego policyjnego ekwipunku jaki miała na sobie.

- Tylko chciałam zapalić. - Inu pokazała policjantce paczkę z papierosami wychylając się z auta. Uśmiechnęła się przy tym przyjaźnie do drugiej kobiety. - Nigdzie Pani nie ucieknę, obiecuję.

- Proszę wracać do samochodu. -
blondynka w mundurze powtórzyła polecenie jakby trudno jej było pozbyć się zawodowej nieufności. Dalej mówiła tym stanowczym głosem zachęcając do wykonania polecenia machnięciem dłoni aby pasażerka wróciła na swoje miejsce.

Nie chcąc drażnić policjantki Inu wróciła do auta i tam zapaliła, odchylając się w fotelu pasażera. Po kilku buchach westchnęła ciężko.
- A już nabrałam na ciebie ochoty. - Jej wzrok skupił się na podsufitce gdy ponownie zaciągała się papierosem.

Kierowca nie odpowiedział. Spojrzał na pasażerkę jakby się zastanawiał co powiedziała. - Mam nadzieję, że mówisz o mnie. A nie o niej. - wskazał trzymanym papierosem na boczne lusterko gdzie pewnie widział stojącą przy motocyklu oficer. Ta zaś widząc, że jej polecenie zostało wykonane wróciła do rozmowy przez radio o ich dokumentach.

- Mówiąc "ciebie" mam na myśli ciebie. - Inu zaśmiała się, - Ale ona też jest niczego sobie… myślisz, że lubi kobiety? - Amanda zerknęła z zaciekawieniem na blondyna.

- Oby. To może by poleciała na ciebie i jakoś by się rozeszło po kościach. - kierowca trochę nerwowo się roześmiał i podobnie wydmuchał dym przez otwarte okno. Widocznie dalej był dość mocno zestresowany tą sytuacją. Podrapał się po nasadzie nosa i spojrzał w bok. - Czyli jednak lecisz na mnie? - zapytał uśmiechając się mimo wszystko.

- Nie… tak sobie spędzam z tobą noce bo nie mam wyboru. - Inu wylała z siebie tyle ironii ile tylko była w stanie. Pochyliła się i pocałowała Kanmiego.

- No… Pewnie… - mimo stresowej sytuacji blondynowi chyba ulżyło. Tak chociaż na chwilę. Oddał pocałunek chociaż dość krótki. Uśmiechnął się do Amandy ale ruch za oknem przykuł jego uwagę. - Wraca! O. Nie ma spluwy w łapie to dobrze! To teraz uśmiechaj się do niej, bądź miła i w ogóle to może będzie tylko mandat… - syknął znów dość nerwowo a policjantka rzeczywiście wracała już w stronę ich kombiaka.

- Będziesz mi winny przysługę. - Inu prychnęła i opadła na swój fotel. - I lepiej się nie odzywaj.

- Dobra. - blondyn zdążył krótko potwierdzić i skinąć głową. Pewnie chciał wyrzucić peta i właściwie to zrobił. Pechowo jednak wybrał moment akurat gdy policjantka znalazła się znów przed jego drzwiami. Pet poleciał kometą tuż przy jej udzie więc wyglądało jakby Kanmi celowo chciał ją rzucić tym petem. Oficer stanęła o krok od drzwi więc Amanda widziała ją gdzieś to obojczyków. Blondas syknął cicho zdając sobie sprawę jak to wygląda. - To było niechcący! - zaczął szybko przepraszającym tonem.

- Doprawdy? - przepatrywaczka nie widziała twarzy policjantki ale słyszała dodatkową porcję irytacji w jej głosie.

- No tak, tak, chciałem tylko wyrzucić kiepa by rozmawiać jak należy. - zapewnił kierowca i szybko spojrzał na pasażerkę szukając wzrokiem jej wsparcia.

- Może jeździ jak idiota, ale to naprawdę dobry chłopak Pani oficer. - Inu nachyliła się ponownie by móc spojrzeć na twarz policjantki i uśmiechnęła się. - Ostatnie co ma w głowie to chcieć urazić przedstawiciela władzy.

By zobaczyć twarz stojącej przy boku samochodu policjantki Amanda musiała prawie oprzeć się o kolana kierowcy i zadrzeć głowę do góry. Wtedy pani oficer popatrzyła na nią z góry i lekko skinęła głową. Wydawało się, że chyba ta niechęć jaką okazywała kierowcy na razie jakoś nie rozlewa się na jego pasażerkę. Skinęła jej głową i chyba się zastanawiała jak to potraktować.

- O zobacz Amanda a pani też ma kajdanki. - wypalił nagle Kanmi wskazując nieco palcem na pas policyjny przy którym poza latarką, kaburą i pałką był też zasobnik z kajdankami. Ta uwaga była tak nie na miejscu, że oficer lekko uniosła brew i spojrzała w dół siebie na ów zasobnik a potem znów na siedzącego za kierownicą blondyna. Co jak co ale w tym mieście to przedstawiciele prawa zazwyczaj mieli zbliżony standard ekwipunku do dawnych policjantów. Więc i broń, odznakę, pałkę i właśnie kajdanki to raczej każdy z nich posiadał.

- Bo właśnie rozmawialiśmy o kajdankach. - Kanmi chyba poczuł się złożyć dokładniejsze wyjaśnienie chociaż zrobił to w dość chaotyczny sposób.

- Doprawdy? - kącik ust policjantki uniósł się w nieco ironicznym grymasie jakby podejrzewała jakąś kolejną wymówkę czy fortel jakim zazwyczaj próbowali zbajerować ją zatrzymywani kierowcy. Spojrzała na niego a potem na wychylającą się pasażerkę sprawdzając jej reakcję na te rewelacje.

Inu tymczasem posłała swemu partnerowi mordercze spojrzenie.
- Myślę, że Pani oficer nie ma ani czasu, ani chęci słuchać o moich zabawkach z sypialni. - Mruknęła wyraźnie dając znak, że i jej ten temat niezbyt odpowiada potem przeniosła wzrok na policjantkę i uśmiechnęła się nieco niepewnie. - Mam kajdanki… ale skórzane. Choć ten matoł pewnie by nie odróżnił.

Kanmi pokornie zniósł te mordercze spojrzenie Amandy i zdecydował się nie pogarszać sytuacji kolejnymi uwagami. Za to policjantka wydawała się zaskoczona taką odpowiedzią. Najpierw do pary uniosła się jej druga brew by okazać to zdziwienie. A potem drugi kącik ust w nieco bardziej ironicznym grymasie. Chociaż chyba udało się przepatrywaczce ją rozbawić.

- Doprawdy? - powtórzyła prawie identycznie jak przed chwilą. - Więc masz kajdanki. Skórzane. Chociaż ten matoł i tak by ich nie rozróżnił. - powtórzyła prawie na pewno z premedytacją wskazując trzymanymi dokumentami kolejno na pasażerkę a potem na matoła. Blondyn zrobił nieokreślony ruch głową co to był ni potwierdzeniem i zaprzeczeniem ale na razie coś wolał się chyba nie odzywać.

- I masz to w sypialni. - dopowiedziała jeszcze oficer jakby sprawdzała czy dobrze ułożyła sobie te elementy zeznania świadka co do tego zdarzenia. Wydawała się teraz i rozbawiona i zaintrygowana.

- Yhym… lubimy takie zabawy z moją dziewczyną… - Inu posłała policjantce zaciekawione spojrzenie by po chwili przesunąć wzrokiem po ciele funkcjonariuszki by na koniec się uśmiechnąć. - to przyjemne raz na jakiś czas zostać przykutym do łóżka.

- Doprawdy?
- przedstawicielka prawa odpowiedziała pełnym, całkiem miłym uśmiechem. Potem wzięła głębszy oddech jakby trzeba było mimo wszystko przystąpić do wykonywania czynności służbowych i sięgnęła do kieszeni kurtki wyjmując jakiś notes a z niego ołówek.

- No dobrze kierowco. Za takie szaleństwa drogowe będzie mandat. - powiedziała już znacznie chłodniej zwracając się do blondyna za kierownicą. Zaczęła coś pisać w tym notatniku ale przerwała bo kierowcę znów poniosło.

- Tak! Znaczy oczywiście! Oczywiście, że tak. Naturalnie, należy mi się, ma pani całkowitą rację. - Kanmi ledwo hamował swoją radość i na gorąco próbował ją jakoś przekierować. Mimo wszystko kasy było trochę szkoda ale to i tak nic jakby gliniara ich spałowała czy zawiozła na komisariat do wyjaśnienia czy też wsadziła na dołek na nie wiadomo jak długo. Jego reakcja na chwilę zatrzymała policyjny ołówek i jego właścicielka posłała mu ostrzegawcze spojrzenie jakby mimo wszystko jeszcze mogła zmienić tą grzywnę w każdej chwili. Blondyn więc grzecznie uniósł dłonie w pokojowym geście i zamilkł chociaż oczy mu się cały czas śmiały.

- Nakładam grzywnę w wysokości 50 dolarów. Możesz zapłacić na miejscu. - popatrzyła na kierowcę. - Albo jak nie masz przy sobie takiej gotówki to mandat można zapłacić w terminie 7 dni u nas w komisariacie. Adres jest zapisany. 15-a Aleja. Wystawiła sierżant Janet Swanson. - informowała dalej chociaż przy tym adresie to tak raczej spojrzała na Amandę. Potem wydarła karteczkę i podała ją kierowcy ale wciąż jeszcze trzymała ich dokumenty bez których daleko w tym mieście nie dało się zajechać przy tak częstych kontrolach.

Inu uśmiechnęła się, ułożyła się piersiami na udach Kanmiego i sięgnęła do tylnej kieszeni spodni.
- Coś się może znajdzie. - rzuciła, przeglądając zebraną w spodniach gotówkę. Dobrze, że niedawno była wypłata, no i Maki dała im nieco hajsu. Wyciągnęła z kieszeni pięć, jeszcze ogrzanych przez nią dziesięcio dolarówek i wyciągnęła dłoń w kierunku policjantki. - Na komisariacie wolałabym się stawić by wyjść na wspólny obiad. - Uśmiechnęła się do oficer ponownie unosząc się ponad kolanami kierowcy.

- Nie, nie, no ja mam swoje! Zapłacę! - Kanmi się wtrącił i odepchnął dłoń Amandy sięgając po swój portfel i swoją kasę. W końcu też miał podobną wypłatę jak jego partnerka. Sierżant w kurtce i granatowym mundurze obserwowała tą scenę z rozbawieniem.

- Na wspólny obiad? - zapytała z zaciekawieniem stukając ich dokumentami w swoją dłoń. - Chyba nie umawiam się na wspólny obiad z takimi piratami drogowymi. - wskazała na kierowcę tymi trzymanymi dokumentami. A ten akurat wyjął swoje pięć dziesiątek i podał jej przez okno więc po nie sięgnęła i szybko sprawdziła, schowała do kieszeni a potem znów zaczęła coś pisać w tym notesie.

Inu schowała swoje pieniądze spoglądając na Kanmiego z rozbawieniem. Gdy policjantka skończyła pisać skupiła swój wzrok na niej.
- A kto mówił, że on też przyjdzie? - Powiedziała uśmiechając się do drugiej kobiety.

- Doprawdy? - Janet znów uśmiechnęła się z rozbawiona ironią zerkając i na pasażerkę i na kierowcę.

- Oj, 15-a Aleja to kawał drogi, właściwie to mi nie po drodze i co ja bym tam robił? Jakby się dało to wolałbym załatwić sprawę na miejscu bo po co władza ma sobie mną zawracać głowę? - Kanmi bez zmrużenia okiem poparł wersję o nie zjawianiu się na posterunku całym sercem i obiema rękami. Tak bardzo, że Swanson aż prychnęła z rozbawieniem. Potem wyrwała karteczkę i wręczyła ją kierowcy.

- Tu jest pokwitowanie. Proszę sprawdzić czy wszystko się zgadza. - powiedziała nachylając się do okna więc wreszcie dało się na jej twarz patrzeć i z bliska i z tego samego poziomu. Blondyn gorliwie pokiwał głową tak bardzo, że pewnie gdyby był tam cyrograf to też byłaby ta sama reakcja no ale wręcz pokazowo zaczął studiować ten papierek.

- A tu jest adres na ten obiad. Lubię to miejsce. - powiedziała do Amandy znacznie cieplejszym tonem wręczając jej drugą karteczkę. - Zwykle jadam tam lunch. O 14-ej. Jak o mnie zapytasz to ci powiedzą czy już dziś byłam czy jeszcze nie. - wyjaśniła dodatkowo.

Inu spojrzała na karteczkę z uśmiechem, a potem schowała ją do tylnej kieszeni spodni po czym na oczach policjantki poklepała to miejsce.
- Wobec tego spróbuję szczęścia. - Odpowiedziała z uśmiechem.

- No to świetnie. - Janet też wyglądała na zadowoloną. Po czym wyprostowała się więc znów dla pasażerki jawiła się głównie jako umundurowany i opasany policyjnym sprzętem brzuch. - A wy kierowco uważajcie. Kolejne takie wykroczenie za ten sam artykuł to już nie będzie tak łagodnie tylko recydywa. - ostrzegła znów wracając do tego zawodowego tonu. Kanmi gorliwie przytaknął, przeprosił, obiecał, że to już się nie powtórzy i na tym się spotkanie skończyło. Sierżant znów ruszyła w stronę swojego motocykla a blondyn odetchnął z wyraźną ulgą. Chociaż na razie jeszcze nie odpalał samochodu.

Inu wyprostowała się.
- Jesteś mi winien dużą przysługę. - Mruknęła cicho, jeszcze raz spoglądając na karteczkę.

- Dobra, dobra… - kierowca odetchnął z ulgą i na razie zbierał siły opierając się o oparcie. Gdzieś za nimi odezwał się silnik motocykla i policjantka powoli ich wyprzedziła i minęła. Kanmi na wszelki wypadek machnął jej jeszcze ręką na pozdrowienie i potem jeszcze widzieli przez chwilę jej plecy gdy oddalała się na swoim kołowym rumaku.

A na karteczce był dość znajomy adres. “Shelley’s Dinner”. Można tam było przede wszystkim zjeść. Mieli jakieś kelnerki, szafę grającą, gorącą kawę no ale głównie chodziło się tam zjeść. Stoły były oddzielone od siebie przepierzeniami więc powstawały naturalne wnęki gdzie można było z grubsza odseparować się od reszty lokalu i zjeść czy porozmawiać na spokojnie. Goście to też głównie była różnego rodzaju klasa pracująca która właśnie przychodziła coś zjeść, głównie na lunch.

- Chociaż tak właściwie… To cię z nią umówiłem nie? - Kanmi widocznie zaczynał dochodzić do siebie i odzyskiwać rezon gdy zagrożenie zniknęło z widoku.

- W środę i tak mam plan na małą orgię z trzema laskami. - Mruknęła Inu chowając karteczkę do kieszeni, po czym pogroziła kierowcy palcem. - A może bym chciała by jakiś facet wziął mnie w końcu w obroty, co?

- Taakk?
- blondyn odparł zaczepnym tonem i roześmiał się wesoło. - No chyba i tak mieliśmy jechać do ciebie! - zaśmiał się i nachylił się by pocałować Amandę. Tym razem jak należy jak zaliczka przed główną wypłatą. - O rany! I z tym petem! Cholera naprawdę chciałem go wywalić by gadać na spokojnie! Dobrze, że w nią nie poleciało. - zaczął przeżywać dopiero co zakończoną przygodę. Uruchomił silnik i ruszył z miejsca. Tym razem spokojnie i zgodnie z przepisami. - Ale z tymi kajdankami to dobrze wyszło nie? Jakoś się złapała. Dobrze, że to pociągnęłaś. Cholera bałem się, że mnie spałuje za tego peta. - chaotycznie skakał od jednej rzeczy do drugiej gorączkując się nad tym spotkaniem.

- Należało ci się. Po pierwsze za szaloną jazdę, a po drugie za gadanie o moich zabawkach. - Inu roześmiała się i rozsiadła się wygodnie w fotelu pasażera. Pocałunek sprawił, że nabrała ochoty na więcej. - A teraz ruszaj i przypomnij sobie szybko jakie są przepisy w tym mieście, bo nie obskoczę zbyt wielu obiadów w najbliższym tygodniu.

- No!
- blondyn też się roześmiał i z ulgi i z radości. I tym razem jechał grzecznie jak w tym mieście wypadało. Mimo wszystko mieli fart i wykpili się ledwie pięcioma dyszkami i obiadem z ładną policjantką. - Dobrze, że mi nie cofnęła licencji ani nic. - pokręcił głową gdy wciąż groźba policyjnej interwencji wisiała mu nad głową. Ale sytuacja zaczynała się prostować. Tak samo jak już zbliżali się do kamienicy w jakiej mieszkała przepatrywaczka.

- Hej a będziesz się z nią… hmm… integrować? - zapytał gdy już wybierał miejsce do zaparkowania. - Bo tak sobie myślę… Fajnie byłoby mieć przyjazną gliniarę w tym mieście nie? Pomyśl ile taki gliniarz druczków i zezwoleń może wystawić. - zwrócił jej uwagę gdy zatrzymał już kombiaka i zgasił silnik. W tym mieście gdzie zezwolenie i licencje trzeba było mieć chyba na wszystko i co dzień dochodziły nowe. To osoby związane z władzą faktycznie miały sporo władzy w swojej systemowej niszy biurokratycznej. Ale na razie zostało im wrócić do mieszkania Amandy.

- Pomysł dobry… a jak mi się nie uda ty poderwiesz jakiegoś policjanta? - Inu obejrzała się na blondyna wchodząc po schodach. Po tej całej akcji w wyjmowaniem dokumentów, nie zakładała kurtki z powrotem. Do tego ten pocałunek z auta, mimo tego całego gadania Kanmiego o tej dziwnej akcji ona nadal była fajnie nakręcona i teraz umierała z ciekawości czy wzrok chłopaka od czasu do czasu wędruje na jej tyłek w obcisłych spodniach. Powinna zabrać się do roboty skoro miała czas na myślenie o takich dyrdymałach. - Wiesz… oni zazwyczaj mają wyższe stanowiska. - Dodała kończąc sugestię, że blondyn móglby się też wykazać i dla odmiany wyrawać jakiegoś faceta, po czym wyszczerzyła się do Kanmiego. Na górze wydobyła klucze i zabrała się za otwieranie drzwi.

- Coś tam wypadałoby nakręcić po tej całej gatce… ale nie wiem czy ta cała Janet lubi takie zabawy. - Weszła do środka i zaprosiła Kanmiego odwieszając kurtkę. - Coś do picia?
 
Aiko jest offline  
Stary 10-08-2020, 09:30   #46
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację

Poniedziałek, wczesne popołudnie, dom Inu

Kanmi powitał pomysł, że miałby wyrywać jakiegoś faceta pełnym politowania spojrzeniem. Takim w stylu, że autorka powinna sobie darować takie fanaberie. - Jakby ta cizia miała jakąś fajną szefową… Albo koleżankę… - wchodząc po schodach dał znać, że jeszcze w tym kierunku to by łaskawie mógł coś pomyśleć. - Chociaż ja nie przepadam za mundurami. A ta tamta na motorze fajna dupa no ale sama widziałaś… Chyba nie bardzo mamy się ku sobie. - wzruszył obojętnie ramionami by dać znać, że obie strony jakoś nie bardzo mają się ku sobie. Nawet jeśli uznawał policyjną sierżant za atrakcyjną osobę skoro po raz kolejny nazwał ją “fajną dupą”.

Czemu się przyglądał blondyn gdy wchodził po schodach to Amanda nie wiedziała skoro szedł za dwa schodki za nią. Ale poczuła nie tylko jego wzrok gdy stanęła przed swoimi drzwiami i zaczęła je otwierać. Wtedy mężczyzna zbliżył się do niej i poczuła jego dłoń na swoich pośladkach a na górze jego usta tuż przy swoim uchu. - A wiesz, że do zmroku to jeszcze jest całkiem sporo czasu? - zapytał cicho tonem dość mocno sugerującym wspólną aktywność do tego wieczoru.

- Tak, zrób coś. - powiedział gdy jak to w środku zaczęło się zdejmowanie kurtek, butów i całe to rozpakowywanie po wejściu do domu. - A z tą laską no daj spokój. Widać, że na ciebie leci. Inaczej przy gadce o kajdankach nie zaprosiłaby cię na obiad. Trochę szkoda, jak za tydzień mamy wyjeżdżać z miasta. - zdejmując buty nawiązał do tej nowo poznanej policjantki. Widocznie już kombinował jakby można użyć takiej znajomości ale właśnie to, że mieli opuścić miasto znacznie mieszało im szyki.

- Według mnie to dobrze, że wyjeżdżamy. - Inu zdjęła sweter rzucając go na kuchenne krzesło i zabrała się za robienie im kawy. - Laska jest spoko i może mieć nawet fajny charakterek… tak długo jak nie zorientowała się, że postrzeliłam jednego z jej kumpli w kolano.

Obejrzała się w kierunku wchodzącego do kuchni Kanmiego.
- To zabawki, które kupiłam. - Skinęła podbródkiem w stronę leżących na stole nabytków. Nie wiedziała gdzie je dać, więc na ten czas zostawiła je tam gdzie je rzuciła po powrocie. - Niewiele… choć najchętniej wydałabym w tamtym sklepie całą pensję.

- Jak się sama jej nie wygadasz to chyba nie powinna mieć pojęcia do kogo ci się zdarzało strzelać.
- akurat tym aspektem zdemaskowania przeszłości koleżanki blondyn jakoś nie był przejęty. - Ale kto wie? Może nawet przy wyjeździe z miasta byłaby jakoś pomocna? - gość wzruszył ramionami i podszedł do stołu gdzie leżała torba z zakupami. Najpierw do niej zajrzał, potem wyjął obrożę, gwizdnął a w końcu wysypał całą zawartość na stół. I jeszcze raz gwizdnął.

- No, no, no… Ciekawe rzeczy… - powiedział z uznaniem śmiejąc się cicho i oglądając te nowo zakupione skarby Amandy.

- Żebyś zobaczył ile Julie i Maki tego mają. - Inu podeszła do stołu z dwoma kawami i rzuciła na niego torebki z cukrem i mlekiem w proszku, gdyby blondyn chciał sobie umaić napój. - A co do strzelania.. no wszystko zależy od tego czy gostek dalej tam pracuje. Nie wiem z kim ona zazwyczaj jada obiadki. - Wsypała sobie cukier i mleka, po czym zamieszała kawę. Może powinna podarować kilka torebek w prezencie Julie, w sumie nie każdy raz na jakiś czas szlaja się po starych magazynach z żarciem.

- To wielkie miasto. Nie zdziwiłbym się jakby na każde dziesięć głów był jeden gliniarz. Pełno ich. Po dwóch latach to typ może być gdziekolwiek. Zresztą po co patrzeć tak pesymistycznie? Może już kopnął w kalendarz? - kierowca dalej mówił tak jakby sprawę dawnego postrzelenia policjanta przez koleżankę uważał za przedawnioną. Może trochę przesadzał z tym, że co dziesiąty mieszkaniec tego miasta był gliniarzem ale jakby doliczyć sieć szpicli i donosicieli jakimi było naszpikowane to miasto to kto wie? W każdym razie tych mundurowych było sporo i na sporej przestrzeni.

- Zresztą chyba nie po to jedziesz do niej na ten obiad by gadać o postrzelonych gliniarzach co? - uśmiechnął się nieco ironicznie sprawdzając kawę no ale jeszcze była zbyt gorąca do picia. Rozsiadł się wygodnie i swobodnie jakby był tutaj stałym bywalcem.

- Weźmiesz te zabawki na ten obiad do niej? - zapytał z zaciekawieniem i nieco ironicznym uśmiechem wskazując na te leżące na stole kajdanki, obroże i resztę zakupów z zaplecza Nevilla. - I dziewczyny mają tego jeszcze więcej? A jak się tym bawicie? Która którą skuwa? - temat zabawek widocznie zaciekawił blondyna bo popatrzył na gospodynię z zaciekawieniem.

- Myślałam by założyć tylko obrożę. - Inu wzięła skórzany pasek i zaczęła się nim bawić w dłoniach. - Maki i Julie lubią być skuwane, prowadzane na smyczy i tak dalej. Lubią gdy się nimi sponiewiera, Drzazga lubi być na górze i trzymać za cugle. - Podeszła do blondyna i usiadła mu okrakiem na udach podając obrożę. - Ja też lubię być skuta, ale radzę sobie jako “pani”. Więc chyba jestem switchem.

- Maki lubi być sponiewierana? Ta nasza blondyneczka od masażu?
- Kanmi chłonął te rewelacje o mniej lub bardziej sobie znajomych dziewczynach z żywym zainteresowaniem. Widocznie nie znał ich od tej pory. - I lubi być w obroży i na smyczy? I jeszcze jedzie z nami do Miami? - jakoś taki zestaw cech Azjatką która ostatnio była oficjalną dziewczyną Amandy wydawał się całkiem pasować blondynowi. - I ta Julie też? To ją poniewierałaś w ostatni weekend? - zapytał moszcząc się nieco wygodniej tak by oboje mogli się rozsiąść na tym wspólnym krześle. Też zaczął przesuwać palcami po obroży jakby to pomagało mu zwizualizować koncept. - A tej Drzazgi to chyba nie kojarzę. Jakaś nowa? Może faktycznie lepiej już wyjechać bo zaraz z całym haremem będziesz chodzić. Ciekawe co lubi ta gliniara. Jak byś obstawiała? - temat widocznie podpasował gościowi bo pozwolił sobie na swobodne i luźme rozważania. Widocznie już wrócił do normy i czuł się znów jak ryba w wodzie. Wziął w końcu tą obrożę i ustawił między ich twarzami. - I w tej obroży chcesz pojechać na ten obiad? - zapytał na wszelki wypadek.

- Wspominałam ci, Drzazga to ta laska co zna Leroya, chce od niej info wyciągnąć. - Gdy obroża pojawiła się przed jej nosem z facjatą Kanmiego w tle poczuła niepokojący głód. Na chwilę przygryzła wargę, starając się zapanować nad przyspieszającym oddechem. - Jest jeszcze Dora… barmanka. Z nią widzę się w środę, no i z Maki i Julie… ona też lubi być górą.

Amanda oparła dłonie na udach Kanmiego kciuki umieszczając niepokojąco blisko jego krocza.
- A policjantka… spodobało się jej jak wspomniałam, że lubię być przykuta do łóżka, więc chyba też lubi być górą. - Jej głos stawał się coraz bardziej rozpalony.

- I jest jeszcze jakaś Dora? - wydawało się, że o ile wcześniej wymienione imiona dziewczyn coś chyba Kanmi kojarzył to nowe imię go zaskoczyło. Cmoknął i pokręcił głową śmiejąc się cicho. - Kiedy ty to uzbierałaś? - zaśmiał się z niedowierzaniem. - A nie będzie ci szkoda jak tyle dziewczyn tu zostawisz i będą za tobą oczka wysychać z tęsknoty? - zapytał ironicznie i zaczął bawić się tą obrożą zerkając w dół co porabiają rączki gospodyni.

- No to mówisz, że na ten wspólny obiadek z tą policjantką co to ma cię przykuć do łóżka chcesz pojechać w tej obroży? - wrócił niejako do tematu gadżetu jaki trzymał w ręku. - No to chyba trzeba przymierzyć czy będzie pasować no nie? - zaproponował i zaczął rozpinać zapięcie aby dało się ją wygodnie przymierzyć.

- Yhym.. - Inu odchyliła głowę do tyłu eksponując szyję. - Cóż… może kiedyś wrócimy…. Może będą czekać. A może jednak były to jednorazowe przygody.

Amanda chwilę masowała uda Kanmiego nim sięgnęła palcami do rozporka jego spodni. Na razie jednak tylko się nim bawiła.

- O tak, chyba już. - kierowca skinął głową właściwie trochę nie bardzo wiadomo czy do tych manewrów partnerki na swoich spodniach czy do tej obroży jaką udało mu się założyć jej na szyję. Potem jeszcze chwilę gmerał przy zamknięciu by ją unieruchomić i wreszcie była na swoim miejscu. Kanmi trochę odchylił głowę do tyłu by lepiej przyjrzeć się swojemu dziełu i w końcu uniósł kciuk do góry i dumnie kiwnął głową. - Pierwszorzędnie. - stwierdził zdecydowanie conajmniej jakby sam był pomysłodawcą całego projektu. Potem ponad ramieniem brunetki spojrzał na stół patrząc co tam jeszcze zostało.

- No a dziewczynki to wiesz, jak mają czekać no to musisz im nieźle zapaść w pamięć by się moczyły po nocach wzdychając do ciebie. - tak to powiedział, że brzmiało jakby te przygody Amandy z różnymi dziewczynami trochę go bawiły i fascynowały jednocześnie.

- Mam zwyczaj ładowania się w tarapaty. - Inu rozpięła pasek i rozporek blondyna sięgając palcami do jego bielizny. - może lepiej by do mnie nie wzdychały. Z resztą… same mają wzięcie. - Rzuciła żartobliwym tonem gładząc przez materiał majtek węża Kanmiego. W tej pozycji nie była w stanie zrobić wiele więcej, ale zawsze mogła nieco pobudzić jego apetyt.

- Masz zwyczaj ładowania się w tarapaty co? Niegrzeczna z ciebie dziewczynka. - blondas w końcu się zdecydował i sięgnął za ramię gospodyni po skórzane kajdanki. Pomachał nimi przed jej twarzą podobnie jak wcześniej obrożą nim ją założył zgodnie z przeznaczeniem. Po czym sięgnął po pierwszy z nadgarstków kobiety i zaczął zakładać jej skórzaną obręcz. Niby sobie tak żartowali i śmieszkowali ale jednak atmosfera zaczęła stopniowo gęstnieć i podgrzewać się gdy obie strony zdawały sobie sprawę na co się zanosi.

- A te twoje dziewczynki jak mają takie wzięcie może też je trzeba gdzieś przykuć i zamknąć by ich ktoś sobie nie wziął jak ciebie nie będzie. - dalej się z nią droczył ciągnąc temat dziewczyn Amandy patrząc na nią z ironicznym rozbawieniem.

- Och… myślisz że nie znajdę sobie kolejnych? - Inu wpatrywała się w blondyna coraz to bardziej rozpalonym wzrokiem. Ze skutymi dłońmi nie była w stanie bawić się już bielizną chłopaka. - A w trasie… cóż będziesz mi jakoś musiał wystarczyć pod nieobecność moich kochanek.

- Ah tak?
- Kanmi wziął się za zakładanie skórzanej obręczy na drugi z nadgarstków gdy tak sobie spokojnie dywagowali o planach na podróż jaka miała się zacząć niedługo. - I takie ladaco ma ci zastąpić tyle fajnych koleżanek? - zapytał zezując na nią gdy zapinał drugą obręcz. - I jeszcze zamierzasz wyrywać kolejne po drodze? - zapytał trochę chyba rozbawiony takim punktem programu na drogę. - No to się nam ciekawa trasa szykuje. - roześmiał się gdy sobie podsumował te atrakcje jakie się szykowały po drodze. Znów spojrzał ponad jej ramieniem na to co zostało na stole i sięgnął po smycz. Też ją zaprezentował koleżance jak i poprzednie zabawki sprawdzając jak zareaguje tym razem.

Inu na chwilę przygryzła wargę wpatrując się w smycz. Cholera by to.. robiło się jej mokro i jak tak dalej pójdzie przemoczy nie tylko gatki ale i spodnie.
- No... nie wiem czy dasz radę je zastąpić. - Niemal wymruczała odchylając głowę do tyłu, by chłopak mógł zapiąć smycz na obroży. Czuła jak jej biust zaczyna się napinać i napiera na materiał stanika. Cholera.. nakręcała się od tego całego “ubierania” - Może.. uda ci się nieco ułatwić mi przetrwanie.

- Tak? - brwi blondyna uniosły się gdy usłyszał, że może być mu trudno w pojedynkę zastąpić tyle fajnych koleżanek Amandy. Ale widząc uniesioną głowę i odsłoniętą szyję zaczął przypinać smycz do zamontowanej wcześniej obroży. Właścicielka tego nie widziała ale słyszała te ciche, metaliczne chrobotanie przy swojej szyi i dotyk dłoni mężczyzny który to powodował. A on sam, niby sobie tak luźno toczył tą rozmowę i żartował ale wyczuwała, także pod rozpiętym wcześniej rozporkiem jego spodni, że też mu się udziela to elektryczne napięcie jakie rosło między nimi gdy tylko usiadła mu na kolanach. A do tego jak jeszcze sobie rozmawiali o innych koleżankach które też głównie kojarzyły się z podobnymi aktywnościami i każda z nich wydawała się kojarzyć pozytywnie.

- No nie wiem czy podołam takiemu wyzwaniu. - kierowca zapiął smycz więc brunetka mogła opuścić głowę i zobaczyć jak ten ściągnął usta jakby na poważnie zastanawiał się nad tym dylematem. - To może by uniknąć rozdzierających scen rozstania, płaczów, usychania z tęsknoty może weźmiemy je ze sobą? Tylko chyba trzeba by jakąś przyczepkę skombinować. Ile ich właściwie jest? - zaproponował pół żartem pół serio jakby kombinował jak uniknąć takich rozdzierających dylematów.

- Na razie… cztery, jak ta policjantka się wkręci będzie pięć. - Inu przybliżyła swoją twarz do twarzy chłopaka, tak, że ich nosy prawie się spotkały. - Ale wiesz… mam jeszcze kilka dni.. jak tak dalej pójdzie będziesz musiał załatwić busik i wszystkie te remonty fury diabli wezmą.

- Cztery? I z tą policjantką to pięć? I dopiero początek tygodnia mówisz? No to może faktycznie trzeba będzie załatwić większą furę.
- Kanmi mruknął trochę jakby mimochodem, jakby sam temat innych dziewczyn zaczynał schodzić na dalszy plan gdy miał tu, u siebie, na swoich kolanach tą jedną. Pocałował te podstawione usta i prawie od razu zaczął całować zaborczo i zdecydowanie. Jakby to wcześniejsze kokietowanie i flirty wystarczająco go rozgrzały by przejść do bardziej zdecydowanych działań.

- Chodź, zobaczymy jak to działa. - uśmiechnął się gdy skończył ten pierwszy pocałunek i klepnął siedzący na jego kolanach tyłek. A z drugiej strony nieco napiął smycz co właścicielka odczula przez napór obroży na swoim karku by dać znać co on chce teraz wypróbować.

Inu cofnęła się schodząc z kolan blondyna. Ucisk na szyi sprawił, że zrobiło się jej jeszcze goręcej, a wargi rozchyliły lubieżnie łapiąc oddech.

- O tak, bardzo dobrze… - blondyn pokiwał głową z uznaniem i zadowoleniem. Cofnął się o krok tak że musiał trzymać smycz na wyciągnięcie ręki i przez chwilę po prostu delektował się widokiem partnerki ozdobionej skórzanymi obręczami na nadgarstkach, obrożą i przypiętą do niej smyczą. - Świetnie w tym wyglądasz. - cmoknął w końcu z uznaniem gdy tak nasycił swoje wizualne potrzeby. Wyglądało na to, że taka zabawa bardzo mu podpasowała.

- Wyobraź sobie jak dobrze wyglądałabym jeszcze bez ubrań. - Inu wyszczerzyła się, ostatkiem woli siląc się na żartobliwy ton. Czuła jak spodnie zaczynają przemakać i, że zaraz zwariuje jak coś.. a raczej ktoś jej nie zatka.

- Bez ubrań? - brwi mężczyzny powędrowały do góry jakby gospodyni podsunęła mu świetny pomysł. - Świetny pomysł. Tak, chcę cię zobaczyć jak w tym wyglądasz bez ubrań. - w pełni zaaprobował ten pomysł i puścił smycz, podszedł do swojej ofiary i bez wahania złapał za dół koszulki by ją przeciągnąć przez głowę. Sprawnie zdjął ją i już sycił widoki skryte pod tą koszulką ledwo przykryte biustonoszem gdy niespodziewanie poczuł opór. Koszulka zahaczyła o kajdanki. - Cholera… - mruknął zaskoczony tą niespodziewaną przeszkodą. - Chrzanić to. - machnął ręką na ten detal zostawiając splątany materiał na nadgarstkach i ściągnął biustonosz ze swojego miejsca. Szybko go rozpiął dzielnie uwalniając przednie atuty Amandy z tego więzienia i na chwilę to go zastopowało. Tak dłonie jak i spojrzenie gdy zaczął z wyraźną przyjemnością zajmować się tymi atrybutami.

Amanda zamruczała z rozkoszy czując tą napaść.
- Każesz mi latać ze stanikiem i koszulką uwieszonymi na kajdankach? - Rzuciła żartobliwie skupiając wzrok jednak nie na tej przeszkadzajce tylko na twarzy blondyna.

- No nie mów, że mam ci teraz zdjąć te kajdanki. Dopiero co założyłem. No i nie po to je zakładałem by je zaraz zdejmować. - kierowca marudził jakby mama kazała mu posprzątać pokój jak on tu ma teraz takie ważne i bardzo ciekawe zajęcie. Właśnie cieszył swoje dłonie tymi jędrnymi półkulami Amandy i nawet się schylił by ich posmakować. A w końcu nawet klęknął przed nią by rozpiąć jej spodnie i móc je swobodnie ściągnąć na dół.

- Maruda. - Inu odezwała się z trudem czując napaść na swe krągłości. Poczuła ulgę gdy Kanmi poluzował pasek i rozpiął rozporek jej spodni. Jeszcze większą gdy materiał ubrania odkleił się od jej mokrej kobiecości. Zamruczała niczym zadowolona kotka.

- Oj tam… - mężczyzna miał nieco inne priorytety. Na przykład takie by dokończyć rozbieranie partnerki. A napędzany podnieceniem spieszył się więc skoro rozbierana nie oponowała to właśnie zajął się tym a nie jakąś koszulką zaplątaną w kajdanki. Rozpiął spodnie i zsunął je do kolan razem z majtkami. - O tak… - mruknął z zadowoleniem na ten odkryty widok. Ale zaraz zabrał się za dokończenie tego zadania. Zsunął je do kostek i tu jak zwykle trzeba było trochę się nagimnastykować by przeciągnąć ten materiał przez stopy. Przy okazji zsunął także skarpety. Wreszcie wstał i cofnął się o krok i kolejny by ocenić swoje dzieło i cały widok. Tak jak oboje chcieli, Amanda została ubrana tylko w obrożę, smycz i kajdanki. I koszulkę zaplątaną w te kajdanki.

- Hmm… No dobra… - mruknął w końcu blondyn gdy jednak uznał, że ta koszulka jednak psuje estetykę, widok, symetrię no i klimat. Podszedł do Amandy i szybkimi, nieco nerwowymi ruchami zaczął rozpinać te kajdanki by pozbyć się tej wiotkiej zawalidrogi.

Inu wyciągnęła dłonie przed siebie by ułatwić mu zadanie. Przy okazji ścisnęła uda obawiając się tego, że jej podniecenie może się okazać nazbyt widoczne. Gdy koszulka i stanik upadły na ziemię nadal trzymała ręce wyprostowane by Kanmi mógł ją skuć z powrotem.
- Teraz lepiej? - Spytała, czując jak po jej ciele wędrują przyjemne dreszcze. Ciekawa była co blondyn dalej zrobi.

- O tak, o wiele lepiej. - blondyn znów cofnął się o krok czy dwa by lepiej oszacować nagą, kobiecą sylwetkę i sądząc tak po głosie jak i minie bardzo spodobało mu się to co zobaczył. - A nawet bardzo dobrze. - dodał z uznaniem. Sycił się chwilę tym widokiem po czym gestem kazał się odwrócić kobiecie jakby chciał ją sobie obejrzeć z każdej strony. Ale szybko same widoki mu się znudziły i nabrał ochoty by skorzystać z tak ładnie odpakowanego prezentu. Wezwał brunetkę do siebie przyzywającym, władczym gestem palca.

Inu obróciła się prezentując się przed partnerem. Czuła jak uda zaczynają niepokojąco ocierać się o jej kobiecość. Kiedy się tak nakręciła? Widząc ruch palca Kanmiego po raz kolejny tego popołudnia przygryzła wargę i podeszła do niego na palcach.

- O, tak, bardzo dobrze. - wydawało się, że on nakręcił się tak samo jak ona na tą grę. Przyjrzał jej się z bliska i przesunął dłonią po jej nagim ramieniu sycąc się jej bliskością. Potem przejechał dłonią na jej brzuch i złapał za zwisającą z przodu obrożę.

- No to czyń swoją powinność. - mruknął uśmiechając się z satysfakcją. Jego dłoń nakierowała smycz tak, że Amanda poczuła napór obroży na kark zmuszającą ją do uklęknięcia przed nim. Dokładnie przed rozporkiem jego spodni który wcześniej sama rozpięła.

Tak kusiło by mu się oprzeć. Bo jednak był to Kanmi uwielbiała się z nim drażnić. Z drugiej strony ta zabawa tak cholernie ją kręciła. Przyklęknęła i skutymi dłońmi, pomagając sobie zębami, zabrała się za pozbawianie blondyna dolnej części garderoby.

Skutymi rękami zdejmowanie spodni i reszty okazało się troszkę niewygodne. Ale i tak dobrze, że skórzane obręcze łączył chociaż kawałek łańcuszka co pozwalało na chociaż ograniczone manipulacje. A to rozbieranie widocznie nakręcało w podobny sposób obie strony. Trochę jak zwykle było zamieszania przy kostkach i stopach jak właściciel musiał trochę dołożyć coś od siebie aby pozbyć się tego ubioru. Ale chwilę potem już stał nagi od pasa w dół przed klęczącą nagą i skutą kobietą.

- A teraz moja mała zabaweczko… - Kanmi chyba zaczynał się wcuzwać w tą rolę bo znów lekko napiął smycz zmuszając Amandę do zbliżenia głowy do jego przyrodzenia. - ...zabaw mnie. - mruknął patrząc z podekscytowaniem w dół.

- Yhym… - Inu otarła się policzkiem o uniesioną męskość. Powoli zaczęła ją całować od podstawy ku czubkowi by w końcu objąć ją swoimi wargami. Czuła jak jej własne ciało zaczyna drżeć z podniecenia, trudem powstrzymywała się by nie zająć się sobą.

Stojący blondyn darował sobie jakieś komentarze. Ale sądząc po jego minie, przyspieszonym oddechu i pomrukach to partnerka robiła właśnie dokładnie to czego od niej oczekiwał. Głowa na przemian albo uciekała mu gdzieś do tyłu albo opuszczała się ku dołowi by spojrzeć jak Amanda robi swoje rękodzieło z dodatkiem ustnego zaliczenia. W końcu wolną ręką klasycznie, władczym gestem położył na jej głowie aby po paru chwilach zmienić zdanie i ująć jej głowę obiema dłońmi. Tak by pomóc klęczącej kobiecie nadać właściwy, bardzo dynamiczny rytm jaki uznał za stosowny.

Inu pozwoliła mu na to. Jakby nie patrzeć w tej grze on był górą, a jej doprowadzanie go do tego stanu sprawiało niepokojącą satysfakcję. Ssała go coraz mocniej z zaciekawieniem spojrzała na blondyna.

Ten mruczał i sapał coraz bardziej w miarę jak poziom podniecenia rósł na coraz wyższy poziom. W końcu urósł na tyle by przejść do dalszych etapów zabawy. - Chodź tu! - warknął krótko i bez ceregieli szarpnął ramieniem brunetki zmuszając ją do powstania na nogi. Tam pocałował ją mocno i nieco chaotycznie w usta. Ale zaraz przerwał te pieszczoty, odwrócił ją tyłem do siebie i popchnął ją na stół z jakiego dopiero co odeszli. Przepatrywaczka poczuła krawędź blatu na swoich biodrach i ledwo zdążyła się ogarnąć a blondyn znów był przy niej.

- Pokaż co tu masz… - mruknął raczej do siebie bo nie wyglądało to na prośbę. Jego dłonie i wzrok skoncentrowały się na wypiętych tylnych, kobiecych krągłościach i tam chciwie je ugniatały i ściskały sycąc się nimi. By zaraz trzepnąć je całkiem mocno aż echo poszło na cały saloon.

Świat Inu zawirował. Rozkoszne ciepło z jej ust zniknęło, na chwilę pojawiły się życzliwe przyjemne wargi, nie zdążyła się jednak nimi nacieszyć i nagle jej biust rozpłaszczył się na chłodnym blacie gdy opadła na niego z dłońmi wyciągniętymi do przodu, nie mając szansy na jakąkolwiek reakcję. Poczuła jak wilgoć spłynęła jej po udach od tych wszystkich gwałtownych ruchach, wywołując cichy pomruk.

Jęknęła głośno czując uderzenie na swym pośladku.
- To... tyłek… - Wydusiła z siebie z trudem, starając się spojrzeć ponad ramieniem na stojącego za nią blondyna.

- Aha… tyłek… - blondyn zgodził się co do tego o czym mówili. I jakby na dowód tego jeszcze raz trzasnął ów wypięty detal anatomii. - Całkiem niezły tyłek! - zaśmiał się trafiając go ponownie kilka razy pod rząd jakby to miało podkreślać jakość tych wypiętych wdzięków Amandy. Ale szybko zainteresowało go coś innego. Stanął tuż obok przepatrywaczki, położył dłoń na jej pośladku tylko tym razem zjechał trochę niżej. I bliżej gorącego centrum.

- A co my tu mamy? - zapytał z szelmowskim uśmieszkiem sprawdzając to wrażliwe miejsce między zwieńczeniem ud gdy ich właścicielka czuła każdy ruch jego palców którymi sprawdzał to miejsce.

Amanda jęknęła przeciągle, a jej biodra naparły na męską dłoń.
- Bardzo gościnna dziurkę. - Inu z trudem wydusiła z siebie kilka słów, czując jak jej ciało otula pieszczące ją palce.

- Gościnną? Zobaczymy. - mężczyzna mruknął nieco ochryple i zabrał się za testowanie tej gościny. Jego palce całkiem sprawnie zaczęły stymulować samo wejście do tej dziurki a następnie sprawdziły jak to wygląda głębiej. Zaś ich właściciel z ciekawością spoglądał na reakcję swojej partnerki.

Inu jęknęła i zadrżała intensywnie. Oparła o blat potwornie rozpalone czoło.
- Mhym… więcej. - Wymruczała poruszajac biodrami.

- Więcej? Czekaj… Ja ci zaraz dam więcej… - Kanmi mruknął trochę jak pogróżkę a trochę jak obietnicę. Wyciągnął palce z wnętrza Amandy, szarpnął za smycz zmuszając ją by odchyliła głowę do tyłu po czym wpakował te wilgotne palce w jej usta.

Inu próbowała coś powiedzieć, ale nie była w stanie. Powoli zaczęła lizać i ssać wypełniające jej wargi palce. Biodrem próbowała się ocierać o mężczyznę, chcąc zachęcić go do akcji.

Brunetce udało się zachęcić blondyna do bardziej zdecydowanych akcji. Wyciągnął swoje palce z jej ust, stanął za nią i poczuła jak ładuje się w sam jej tak gościnny środek który dopiero co sprawdzał. Sapnął z zadowolenia gdy wepchnął się do środka i na chwilę się tam zatrzymał. Ale tylko na chwilę. Zaraz potem zaczął regularny rytm swoimi biodrami zderzając się z jej pośladkami w klaskającym odgłosie. Tak go poniosło, że złapał za kark gospodyni i przygwoździł go chwytem do trzęsącego się blatu stołu. A sam zaczął prawdziwy galop w tej wspólnej zabawie.

- Yhym.. tak… - Inu nie powstrzymywała jęków. W końcu ją wypełniał.. w końcu to robili. Czuła jak jej wygłodniałe ciało zaciska się na nim nazbyt szybko zbliżając się do szczytu. Nie zamierzała z tym walczyć.. z reszta nie miała jak, a Kanmi za długo ją dręczył. Kilka szybkich szturmów i doszła z głośnym okrzykiem.

Mężczyzna też dokazywał i okazywał dowody satysfakcji. Też musiał się przednie bawić. Wydał z siebie nieokreślony dźwięk coś pośredniego między urywanym śmiechem a sapaniem. Sycił się przez chwilę widokiem szczytującej partnerki. W końcu wyszedł z niej i oparł się ciężko dłońmi o stół łapiąc oddech.

- O tak, to było dobre… - wyszczerzył się radośnie i wciąż ciężko dysząc pociągnął za smycz jaka w międzyczasie spadła gdzieś na blat stołu. Zmusił by Amanda wstała a potem skierował ją na krzesło na jakim niedawno sam siedział. Mogła sobie przynajmniej usiąść a on oparł się o stół o krok od niej i też łapał oddech podziwiając widoki na krześle i samemu też łapiąc oddech.

- O tak, dobrze ci w tym… - wysapał wskazując palcem na prawie nagą siedzącą sylwetkę ozdobioną w skórzane elementy.

Inu wyszczerzyła się.
- Już wiesz czemu laski na mnie lecą. - Chciała zażartować, ale jej głos nadal był rozpalony, a przyspieszony oddech też nie pomagał. - Julie ma tego więcej… kagańce… paski by nogi spiąć. - Uniosła swoją stopę i przesunęła nią po nodze stojącego naprzeciwko blondyna.

- Na serio dobre to było… aż chce się więcej. - Wymruczała spoglądając kochankowi w oczy.

- No tak… Szkoda, że cię teraz ta gliniara nie widzi… Jak lubi takie coś to by pewnie ślinotoku dostała… - blondyn zaśmiał się przez przerywany oddech. Obejrzał się za siebie i sięgnął po kubek z kawą. Był dość mocno oblany swoją zawartością po tych harcach na stole. Łyknął trochę i ponownie. W końcu stojąc nagi od pasa w dół z kubkiem w ręku znów wrócił do tych luźnych dialogów.

- A ta Julie ma tego więcej? - zapytał wskazując na te gadżety w jakie obecnie przystrojona była Amanda. - No to musi być z niej ciekawa dziewczyna. - roześmiał się i znów upił łyk z kubka. W końcu jakby przypomniał sobie o koleżance więc odwrócił się, sięgnął po jej kubek, podobnie oblany kawą no ale mimo to gestem zaproponował jej coś do picia.

- I mówisz, że więcej co? No ciekawe, ciekawe… - zaśmiał się znowu obserwując po swojej nodze stopę brunetki.

Inu przyjęła kubek skutymi dłońmi i napiła się nieco kawy nie przerywając ruchu nogi.

- Jest mega ciekawa. - Amanda zaśmiała się. - Szczególnie jak się z niej zrobi baleronik wypełniony wibratorami. - Uśmiechnęła się ciepło do Kanmiego i upiła kolejny łyk kawy. - A ty na co masz ochotę? Bo chyba czas jeszcze mamy.

- Tak, jeszcze tak.
- kierowca sprawdził czas na swoim zegarku ale jeszcze mieli całkiem spory margines czasu na ten aktywny relaks. - I baleronik mówisz? - wizja skrępowanej pętami blondynki musiała się wydać blondynowi całkiem zabawna sądząc po tym jak się uśmiechnął. - To z nią też będziesz chodzić? - zapytał rozbawiony jakby te relacje z dziewczynami jakie ostatnio pojawiały się w otoczeniu koleżanki bardzo go fascynowały i bawiły jednocześnie. Ale w końcu dopił kawę ze swojego kubka, odstawił go na stół i w zamian złapał piętę Amandy jaka buszowała przy jego biodrach. A ta pięta czuła przyjemne, żywe ciepło jego nagrzanej kubkiem dłoni. Złapał ją i zaczął sunąć wzrokiem w jej dół. Przez goleń, kolano, udo aż na brzuch, piersi i twarz właścicielki.

- Wypiłaś już? - zapytał tonem sugerującym, że chyba lepiej jakby już wypiła tą kawę.

Inu oddała mu pusty kubek uśmiechając się. Dotyk chłopaka sprawiał jej niepokojąco dużo frajdy.
- Już, już… - Odpowiedziała z rozbawieniem. - Już jestem cała twoja.

Blondyn skinął głową i odebrał kubek od gospodyni stawiając go na stole. Po czym wyprostował się, podszedł do krzesła na jakim siedziała i schylił się aby sięgnąć po smycz jaka wisiała między jej piersiami. Złapał ją i podniósł do góry znów ją naprężając aż kobieta poczuła parcie obroży na swoim karku.

- To chodź idziemy. - uśmiechnął się półnagi mężczyzna ciągnąc ją za sobą w kierunku jej własnej sypialni. Inu podniosła się i podążyła za nim. Czuła jak jej ciało przyjemnie drży na myśl o tym co ją mogło za chwilę czekać.

Kanmi doholował Amandę do jej sypialni i gdy tylko znaleźli się wewnątrz bez ceregieli cisnął ją na jej własne łóżko. Jeszcze nie bardzo zdążyła się zorientować co się dzieje gdy poczuła jak się na nią ładuje i chwyta jej nadgarstki. Zaczął majstrować przy skórzanych pętach rozpinając jedną z obręczy.

- O tak, teraz to można zrobić profesjonalnie. - zaśmiał się cicho gdy rozpiął tą pierwszą obręcz po czym znów zaczął ją zapinać zaraz potem ale tym razem tak by przykuć ją do ramy łóżka.

- Do profesjonalizmu, przydałyby się nam kajdanki tamtej policjantki. - Inu poddała się jego działaniom obserwując kochanka rozpalonym wzrokiem.

- I pewnie sama policjantka. - zaśmiał się nieco ironicznie gdy słupłał zamknięcia kajdanek unosząc się nad piersiami i twarzą gospodyni. - Chociaż to już może beze mnie. - dodał jakby przypomniał sobie, że po tym pierwszym spotkaniu jakoś niespecjalnie z Janet przypadli sobie do gustu. W końcu zapiął te zamknięcie i wygodnie sobie usiadł na biodrach Amandy sycąc oczy widokiem. Miał przed sobą młodą, zgrabną brunetkę przykutą skórzanymi kajdanami do ramy łóżka. I ze skórzaną obrożą na szyi od której ciągnęła się skórzana smycz. I sądząc po jego minie ten widok musiał mu bardzo przypaść do gustu.

- Nie wiem czy nie powinno mi być smutno skoro chcesz mnie ot tak do niej puścić? - Inu udała zasmuconą minę nie była jednak w stanie ukryć roziskrzonego wzroku. - Nie podobam ci się?

- Sama aż przebierasz nóżkami by się z nią spotkać na tym obiedzie.
- blondyn pokręcił głową patrząc i mówiąc ironicznym wzrokiem na zna, że nie łyka takiej bajery. A przy tym pokiwał głową patrząc na swoje unieruchomione dzieło i nachylił się nad Amandą wodząc palcami po jej policzkach i ustach.

- Na razie to przebieram nóżkami z zupełnie innego powodu. - By zademonstrować Inu pomachała nogami po czym spróbowała złapać wargami palce blondyna.

- No faktycznie. - blondyn na chwilę odwrócił się za siebie by spojrzeć na te przebierające nóżki i chyba go to rozbawiło bo się roześmiał. Ale zaraz wrócił do tego co było przed nim. Pochylił się nad Amandą i wrócił do jej ust. Tym razem własnymi ustami. Całował ją mocno i zdecydowanie. Erotyczna gorączka znów owładnęła jego ciałem. Dać się ją było wyczuć w każdym ruchu. Jego dłonie i usta zaczęły zsuwać się niżej. Ku szyi i piersiom Amandy. Tam zabawiły chwilę dłużej ale wkrótce zaczęły schodzić jeszcze niżej. Przez rozedrgany brzuch a potem jeszcze niżej.

- Tak mi gorąco… - Z ust Amandy wyrwał się pomruk zadowolenia. Miała wrażenie, że z każdego miejsca, które Kanmi pocałował rozchodzi się przyjemne ciepło. - Uważaj by się nie poparzyć.

Kanmi mruknął coś niewyraźnie. Coś co równie dobrze mogło być oznaką zadowolenia, zaprzeczenia czy rozbawienia. W każdym razie sam środek Amandy w tej chwili absorbował go o wiele bardziej niż to co ona mówi. Zresztą rozochocony na całego skończył ten etap pieszczot i zabrał się za właściwą robotę. Władował się w i na gospodynię. Tak, że miała jego twarz tuż nad sobą a nad swoją piersią jego pierś. Ale to jak blondyn zaczął sobie poczynać, całkiem śmiało, aż łóżko skrzypiało od tych rytmicznych ruchów, to dość mocno zajmowało ich oboje.

Inu jęknęła gdy w nią wszedł, a potem pojękiwała już przy każdym jego szturmie. Czuła jak przy każdym ruchu jej piersi falują tylko dodatkowo podkręcając atmosferę. Uniosła się na ile była w stanie będąc w kajdankach, chcąc pocałować kochanka.

Pompujący ją blondyn zauważył ten ruch i wyszedł mu naprzeciw całując ją mocno i dość chatycznie. Naparł przy tym na nią tak bardzo, że głowa ponownie opadła jej na poduszkę a on dalej się w nią wpijał nie zwalniając przy tym tego żywiołowego rytmu. Ale szybko zabrakło im tchu więc przerwali ten pocałunek. Zresztą takie tempo zdawało się w błyskawicznym tempie doprowadzać do punktu kulminacyjnego. Inu doszła z cichym okrzykiem gdy mężczyzna ją wypełnił. Zdyszana opadła na łóżko czując jak po jej ciele rozpływają się kolejne fale dreszczy.
 
Aiko jest offline  
Stary 11-08-2020, 02:17   #47
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 16 2053.IV.14 pn, wieczór , NYC

Czas: 2053.IV.14 pn, wieczór
Miejsce: Nowy Jork, Brooklyn, Rainer Park (s.błękitna), kombi
Warunki: ciemno, sucho, ciepło, cicho na zewnątrz ciemno, ziąb, powiew, mżawka





Dobrze, że mieli na tyle luźny grafik na dzisiejszy wieczór, że nie musieli stawiać się na konkretny czas i miejsce. Bo trochę im w mieszkaniu Amandy zeszło. Najpierw na wspólnej, jakże przyjemnej aktywności i testowaniu nowych gadżetów kupionych po sąsiedzku od mieszkania blond włosej recepcjonitski z Dzielnicy Świateł. No a potem trzeba było złapać oddech czyli właściwie polulali się ledwo blondyn rozkuł gospodynię by nie musiała leżeć z wyciągniętymi rękami tylko mogła się ułożyć wygodnie. No i tak zasnęli wtuleni w siebie.

Potem Amanda obudziła się szybciej niż jej partner. Ale dzień się już kończył. Więc jak już coś zjedli w rodzaju spóźnionego obiadu no to już zmierzchało. Potem jeszcze planowanie co ze sobą zabrać na taką eskapadę. Też nie było to takie oczywiste. Bo był spory rozrzut między tym co będzie potrzebne, może być potrzebne a co lepiej nie brać. W końcu każdy pojazd czy pieszy mógł w dowolnej chwili zostać skontrolowany przez dowolnego przedstawiciela prawa. A pół biedy jak to był jeszcze ktoś w oficjalnym mundurze jak dzisiaj Janet. Była jeszcze cała masa milicji, tajniaków, szpicli i domorosłych komórek w sumie nie wiadomo czego. To wszystko tworzyło pstrokaciznę mniej lub bardziej powiązaną z oficjalnymi służbami i władzami. Właściwie to często enklawy miały sporą autonomię o ile siedziały cicho, współpracowały z panem prezydentem i robiły co do nich należało. No a na Brooklyn to jednak przez trochę tego pstrokatego miasta trzeba było przejechać. A w każdym momencie mogli zostać skontrolowani przez jakieś władze. I torba ze sprzętem włamywacza mogła budzić podejrzenia i pytania. Ale przy opuszczaniu mieszkania czekała ich przyjemna niespodzianka. Liścik w drzwiach mieszkania którego nie było w południe jak wchodzili do mieszkania.


Cytat:
“Witaj kochanie ;* Ayumi zgodziła się byś przychodziła do mnie do rybki za friko jeśli nie będę miała innych klientów. Więc zapraszam gorąco na masaż! Do domu też! Wpadaj kiedy i na co masz ochotę

M ;*

PS. jutro rano będę rozmawiała z szefową o tą śr i może na czw się coś uda zamienić“

Wyglądało więc, że Maki wysłała ten liścik przed swoją pracą chcąc się pewnie podzielić dobrymi wieściami od szefowej. Kiedy obie to załatwiły to nie było wiadomo. Na spotkaniu w dzień Ayumi nie zdradziła się ani słówkiem. Ale kto wie? Może nie chciała psuć tej niespodzianki. No a może dopiero potem jakoś dogadały się z Maki w tej sprawie. A skoro weekend się już skończył to może już nie będzie miała takiego ruchu jak w weekend właśnie, nawet wieczorami co zwykle razem z popołudniami były godzinami szczytu w “Fugu”.

A droga na Brooklyn poszła prawie bez zgrzytu. Zanim ruszyli spod mieszkania Amandy to już było ciemno jak w nocy a do tego rozpadała się drobna mżawka. Monotnnie, cicho tarabaniła o szyby samochodu i resztę świata. Sama w sobie mogła się okazać nawet sprzymierzeńcem gdyby szło o przemykanie się po ciemku. To utrudniało dostrzeżenie skradacza. Ale też i jemu samemu mogło utrudnić dostrzeżenie zaczajonego strażnika czy przeszkody. No i na pewno nie było zbyt przyjemne dłuższe przebywanie na zewnątrz w takiej mżawce. Ale póki jeszcze wsiadali do samochodu i jechali przez dzielnicę Koi to jeszcze to wszystko było dość abstrakcyjne. No ale okazało się, że na East River musieli czekać na prom jaki ich przewiezie do Brooklyn bo od czasów gdy w metropolię walnęły atomówki to nie ostał się żaden most czy tunel spinający oba brzegi rzeki. No to sobie trochę poczekali. Najpierw aż balia przypłynie, potem aż się będzie można na nią załadować a w końcu aż przepłynie na wschodnią stronę East River. No to i pewnie dlatego blondynowi się znów włączyło gadanie.

- Z tą Maki to właściwie wyszło nam całkiem na rękę. Ayumi dała nam zielone światło więc może legalnie z nami jechać a już dała nam połowę kasy. A drugą połowę kiedy da? Bo jak mamy ruszać za tydzień no to zbyt wiele czasu by ją spożytkować nam nie zostało. Właściwie to jak z jej rzeczami? Ma już wszystko? - kierowca o żyłce do cwaniactwa i interesów wykorzystał to jak nic nie robili poza siedzeniem w samochodzie i czekaniem na tą krypę by sobie posnuć różne plany i przypuszczenia. Mniej lub bardziej poważne czy realne. Zaczął od Maki ale potem wypłynął na szerokie wody z tym słowotokiem. W końcu masażystka bez zgrzytu wpłaciła im już połowę obiecanej sumy. I to z uśmiechem na twarzy i masażem do kompletu. Ale jeszcze powinna wpłacić drugie tyle. No a jak zauważył Kanmi jakby ruszali w przyszły piątek to jeszcze prawie 2 tygodnie ale jak ruszą w poniedziałek?

Z dolarami Nowojorczyków był ten problem, że najwięcej warte były właśnie na miejscu. A im dalej tym bardziej popularny był klasyczny barter lub lokalne środki płatnicze. Więc tą gotówkę dobrze byłoby jakoś zainwestować w coś co by nie traciło na wartości w miarę oddalania się od zadymionej i ponurej krainy pana prezydenta. I sądząc z tego co mówił blondyn to chyba na poważnie rozważał czy jeszcze by jakoś nie dopakować ich fury. A może w naboje albo prochy. Ale jakie?

- Chyba, żeby zainwestować w jakiegoś pewniaka. Jest coś w Miami to by przetrwało taką podróż i dałoby się tam opchnąć? No albo po drodze coś. - zagadnął niespodziewanie pasażerkę. Pomysł miał o tyle rację bytu, że i tak by na dany adres jak nie jechali to przejeżdżali. Co niejako zniwelowałoby koszty transportu celowej podróży. Tak zresztą sobie dzisiaj radzili ludzie jak nie było regularnej poczty a trzeba było coś wysłać poza enklawę czy nawet poza miasto. A jakby coś było na tyle małe by wrzucić to na pakę samochodu to można by to zawieźć i liczyć, że na miejscu sprzeda się z zyskiem. Właściwie to jak snuł przypuszczenia Kanmi to nawet można by pobawić się w kuriera. Jakby ktoś miał do dostarczenia coś do Miami czy gdzieś po drodze no to mogliby zabrać. Jakiś list czy inną przesyłkę. Zarobić parę dolców na parę kropel paliwa. Reszta konwoju pewnie będzie miała mniejszą swobodę manewru no ale ich fura miała niejako przeciera szlak więc powinna mieć większą swobodę manewru nie powinno być dziwne, że jeździ po różnych dziurach szukając odpowiedniej trasy czy miejsca na nocleg. Może nawet spotykaliby się z resztą tylko na obiedzie czy dopiero kolacji? W tak długiej trasie w poprzek kontynentu to było całkiem możliwe. Kanmi zastanawiał się czy nie warto rozpuścić ploty czy ogłoszenia po znajomych i barach. No to można by tak zgrabnie zapakować, wrzucić na pakę i zabrać. W końcu nawet z Maki to jeszcze powinno być miejsca na nowe pakunki. O ile masażystka nie zabierze po 10 kufrów i waliz.

I tak zeszło im na snuciu tych planów na nadchodzące dni i podróż. Aż wylądowali w Brooklynie. Okolica była dzika. Zwłaszcza po zmroku. Niewiele świateł w oknach i poza nimi się paliło. Pomiędzy zamieszkałymi enklawami prawie w ogóle. Można było czuć się jak w jakichś bezimiennych Ruinach na Puskowiach. Ale mimo to poza błotem, dzurami i mżawką nic im nie przeszkodziło w dotarciu na miejsce. Chociaż według zegarka blondyna to była już środek wieczoru. Barowa pora. Ale jak na godziny otwarcia magazynu do jakiego zmierzali to środek nocy. Blondyn zwolnił i zatrzymał kombi przy chodniku przechodząc na jałowy bieg.





- To jak się umawiamy? - zapytał już poważniej. W ich duecie to gdzieś tutaj rola kierowcy się kończyła i zaczynała przepatrywacza. Teraz to Amanda zaczynała mieć decydujący głos ale i na nią spadło zaplanowanie kolejnych kroków. Na razie kombiak stał przy chodniku. Zaraz za narożnikiem była ta główniejsza droga która przechodziła obok magazynu gildii. Dzieliło ich do niego z pół kilometra. Na razie Amanda mogła wysiąść już teraz a mogli podjechać jeszcze bliżej. Zapewne póki by ktoś nie zaczął tarabanić do głównej bramy albo nie strażnicy nie przyłapali delikwenta, że grzebie przy ogrodzeniu to pewnie niewiele by z tego było, że ktoś przejeżdża czy przechodzi obok ogrodzenia. No ale zapewne rozpoznanie zajęłoby sporo czasu a przez ten czas Kanmi musiał gdzieś czekać a Amanda musiała wiedzieć gdzie ma się kierować gdy będzie wracać.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 18-09-2020, 10:03   #48
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Pogawędki w trasie

- Z Maki pogadam. Zaprosiła mnie na masaż więc będzie okazja. - Inu spoglądała to na przestrzeń za autem, to na kierowcę. - Po za tym… Ayumi dała nam zielone światło ale z drugiej strony skończyłam jako oficjalna lesba. - Rzuciła żartobliwym tonem wygodnie rozsiadając się na miejscu pasażera. Zaraz czekała ich nocna przechadzka, więc korzystała z tych ostatnich chwil wygody.

- A co do transportu. Pewnie jakieś listy czy inne paczki byłyby ok. Część forsy zostawiłabym na łapówki… może się przydać nim opuścimy jurysdykcję pana prezydenta. - A masz pomysł na co możnaby jeszcze ją wydać?

- Można by potrzymać jeszcze furę w warsztacie i niech coś jeszcze zamontują. - kierowca odparł po krótkiej chwili zastanowienia. To oczywiście można było zrobić chociaż oznaczałoby, że jeszcze tak prędko terenówka do nich nie wróci. - Łapówki… No… Na jakichś krawężników trochę zielonych by się przydało… - pokiwał głową widocznie uznając pomysł Amandy za dobry. Ale mowa o policjantach na których zwykle spoczywał ciężar patrolowania ulic i pojazdów, także w checkpointach widocznie skojarzył mu coś innego.

- Wiesz, że ta gliniara co masz iść z nią na obiad naprawdę mogłaby się nam przydać? - spojrzał na siedzącą obok pasażerkę. - Może jakbyś z nią gadała i wam się układało to może ją zapytaj o jakiś papier na priorytetowy przewóz dla policji czy co. Po co mamy płacić każdemu obcemu gliniarzowi jak możemy zapłacić raz i to takiemu fajnemu z fajnymi cyckami? - zapytał raczej retorycznie gdy znów w przypadkowym poznaniu Janet dostrzegł potencjalne możliwości i korzyści. Przynajmniej tutaj na mieście gdzie władza pana prezydenta była silna i jego było prawo. Potem zaczął się skubać po brodzie zastanawiając się dłużej nad tymi zagadnieniami i rozglądając się po reszcie tego mini baru na rozklekotanej krypie.

- Wiem! - nagle oczka mu się otwarły i prawie zawołał jakby odkrył nie wiadomo co. - Wiem! Jestem genialny! Dlaczego wcześniej na to nie wpadłem! Jestem debilem! - zaśmiał się wesoło i klepnął się w czoło karcąc sam siebie ale nachylił się nad stołem przy jakim siedzieli by zbliżyć się konfidencjonalnie do partnerki.

- A jeśli Ayumi… - zaczął i zaraz urwał sycąc się tą chwilą własnej domyślności. - A jeśli Ayumi też jest lesbą i woli dziewczyny? - zapytał cicho. Uniósł brwi i zaczął powoli kiwać głową ale to mu nie starczyło więc zaraz zaczął wyliczać dowody na potwierdzenie swojej teorii.

- No sama zobacz. Widziałaś ją kiedyś z jakimś facetem? Znaczy prywatnie. - odhaczył pierwszy palec. Co prawda Koi, zwłaszcza ci o japońskim pochodzeniu byli mocno dyskretni z życiem prywatnym. Ale raczej jak ktoś miał rodzinę czy przebywał w stałym związku to tego nie ukrywał i prędzej czy później plotki się rozchodziły po firmie, że ktoś z kimś zaczął czy przestał chodzić. A odkąd Amanda poznała Ayumi to ta niezmiennie była singielką. Jak miała jakieś romanse to starannie to ukrywała.

- Do tego zachowuje się jak facet, jest szefem i w ogóle. - odliczył drugi palec. I to też była prawda. Trudno było znaleźć drugą kobietę u Koi o porównywalnej do ich szefowej władzy i pozycji. Kobiety oczywiście były w tej firmie ale mało która aż tak rozmijała się z tradycyjną rolą kobiety. Jak już to zwykle były to dziewczyny podobne do Amandy czyli z zewnątrz i nie były Japonkami.

- I Maki mówiła, że Ayumi zamawiała ją na masaż. Sama wiesz jaki masaż odstawa Maki. Chyba nie wzywała jej by jej wymasowała skronie i paluszki nie? - trzeci palec w dłoni zajął miejsce obok wcześniej odstawionych dwóch. A Maki zapewnia znała wiele różnorodnych technik masażu i same paluszki czy skronie też na pewno mogła wymasować. Ale dziewczyny z “Fugu” miały określoną reputację i profil usług i zwykle oferowały śmielsze rodzaje masażu. I chociaż Maki nie bardzo rozwodziła się co z kim robiła to nie ukrywała, że szefowa ją zamawiała nawet do swojego prywatnego apartamentu.

- No i przypomnij mi od kiedy zrobiła się dla ciebie taka miła? Co tylko ją poprosisz to ci to załatwia. Nie jest tak odkąd powiedziałaś jej, że chodzisz z Maki? - Kanmi odhaczył czwarty palec i popatrzył na koleżankę nieco ironicznie. - Może jak poprosisz ją, żeby ona zrobiła ci masaż to też ci zrobi? - zapytał po chwili idąc dalej tym tokiem rozumowania. Ale w końcu znów się roześmiał zadowolony i ubawiony swoim przebłyskiem detektywistycznej intuicji no i czekał jak Amanda się do tego odniesie.

Inu posłała mu mordercze spojrzenie.
- Cieszę się, że dbasz o swoje interesy. - Mruknęła wyraźnie zirytowana. - Ale po pierwsze ja zawsze wolałam facetów i nic się w tym zakresie nie zmieniło, a po drugie ok.. teraz sobie ją nakręcę, pojedziemy w cholerę, a gdy wrócimy… jeśli wrócimy, przyjdzie mi się z tym użerać do końca moich zasranych dni. Jak cię tak kręcą zabawy jednopłciowe to może serio przygruchaj sobie jakiegoś faceta, co?

Wyraźnie nadąsana oderwała wzrok wyjrzała przez szybę auta.
- Miałam kiedyś narzeczonego wiesz? Wcale mi nie przeszkadzała opcja, że miałabym się kiedyś z kimś hajtnąć i osiąść. - Podzieliła się z partnerem swoimi przemyśleniami. - Dziewczyny są spoko, no ale bez przesady.

Chwilę siedziała w ciszy układając sobie sprawy w głowie. Wiedziała, że Kanmi ma rację. Do tego.. dostała od Ayumi prezent.
- Cholera.. ona nawet podarowała mi kimono. - Mruknęła cicho sprzedając sobie klasycznego facepalma.

- No już dobra, dobra nie bierz sobie tak od razu wszystkiego do serca. Tak sobie tylko gadam. - blondyn szybko wzruszył ramionami i z jednej strony wydawał się nie być zbyt zadowolony, że Amanda nie zachwyciła się jego błyskotliwym rozumowaniem a z drugiej chciał ją trochę udobruchać obracając sprawę w żart i luźne dywagacje. - Z tą szefową to po prostu mi chodziło, że może coś jest na rzeczy z tymi dziewczynami i tyle. - dodał po chwili gdy upił trochę ze swojej szklanki.

- Coś jest na rzeczy. - Inu w tym jednym punkcie w pełni zgadzała się z blondynem. Laski z jakiegoś powodu na nią leciały. - Zobaczymy… z policjantką widzę się tak czy owak… nie zawadzi pogadać.

- No właśnie. Po prostu jakby sytuacja była sprzyjająca no to można zapytać a nie to dać sobie spokój.
- kierowca też wydawał się być udobruchany takim przekierowaniem rozmowy o tych planach i zamiarach. - A w ogóle to kiedy chcesz się z nią spotkać? Jak obiad to chyba jakoś w dzień co? - zapytał nieco zmieniając temat.

- Jak uda nam się dzisiaj… to pewnie wpadłabym jutro do Maki, zapytała o hajs i środę, a potem mogłabym się przejść na ten obiad. - Inu zamyśliła się na chwilę. - No bo w środę jedziemy do tego Seana, nie? No i wieczorem mam wielką randkę.

- Jak chcesz to mogę się do Maki podrzucić jak będziemy wracać.
- blondyn zaoferował wracając chętnie do mniej drażliwych rejonów. - A do Sean’a tak, jesteśmy ustawieni w środę. Dobrze by pojechać w dzień. - wyglądało na to, że grafik na nadchodzące dni znów się wypełnia planowanymi spotkaniami i planami do realizacji.

- Cóż… - Inu posłała blondynowi zadziorny uśmiech. - Miałam nadzieję, że noc spędzimy u mnie, a rano skoczę do Maki.

- Ach, takie coś?
- głowa o ciemnoblond włosach uniosła się i opuściła po czym twarz właściciela uśmiechnęła się. - No czemu nie. Można i tak zrobić. - powiedział lekkim tonem znów upijając łyk ze swojej szklanki.

Inu zaśmiała się.
- Nie zmuszam cię. - Pokazała blondynowi język.

- No tego by jeszcze brakowało. - uśmiechnął się rozbawiony i upił znów ze swojej szklanki.


Pod siatką

- Ruszę stąd. - Inu upewniła się, że ma łatwy dostęp do przymocowanej przy pasie latarki, sprawdziła też gdzie ma wszystkie narzędzia. Drugą latarkę wręczyła Kanmiemu. - Może ci się przyda, zaczekaj tutaj i tak będę musiała wrócić tą samą drogą i połapać nieco siatkę by nie było widać gdzie przeszłam.

- Skorzystam z tamtej ciemnej plamy.
- Wskazała jeden z ciemnych obszarów pomiędzy plamami światła. - Jakby coś się działo… to wiesz… będzie mi miło jak podjedziesz i mnie zgarniesz. - Uśmiechnęła się do swojego kierowcy.

- No to krzycz. Albo wystrzel. Zostawię uchylone okno. - w ciemnościach nocy ledwo widziała jak nieco bledsza plama głowy chyba się pokiwała. A dłoń rzeczywiście poruszyła gałką by odsunąć tą szybę. Blondyn zachowywał się na luzaku jakby chodziło o przechadzkę po przedwojennym parku a nie nocny włam na strzeżony obiekt. No ale tutaj zwykle ich drogi się rozchodziły. On nie bardzo mógł jej pomóc w tym myszkowaniu tak jak ona nie bardzo mu mogła pomóc w prowadzeniu wozu. Każde liczyło, że to drugie zrobi swoją dolę a to pierwsze nie będzie mu czy jej przeszkadzać.

- To co? Całus na szczęście? - zaproponował pewnie z tym swoim bajeranckim uśmiechem chociaż tego nie widziała a jedynie poznała po głosie.

- No.. przydałby się. - Mruknęła cicho. Nadal była na Kanmiego nieco zła za tą gadkę no ale jakby nie patrzeć, miała słabość do tego blondasa. Cholerną słabość.

- No to połamania nóg! - blondas uśmiechnął się i przez moment pasażerka widziała jak blada plama jego twarzy zbliża się a zaraz potem poczuła jego usta na swoich ustach. Całus na szczęście był krótki ale całkiem czuły i przyjemny gdy biła od niego troska i życzliwość.

Inu odpowiedziała na pocałunek, czuła jak dotyk ust Kanmiego nieco poprawia jej nastrój.
- Do zobaczenia. - Amanda wysiadła z auta i nie zapalając latarki, ruszyła pomału w kierunku magazynu. Wolała nie przyciągać uwagi bardziej niż to konieczne, więc szła ostrożnie korzystając z tego minimum nocnego światła i poświaty od lamp magazynu.

Chwilę później pojedyncza sylwetka roztapiała się w mrokach nocnego miasta. Te sektory nie były zbyt ludne więc po zmroku było tu całkiem ciemno. Do tego mżawka dokładała swój nieprzyjemnie wilgotny dotyk do chłodu nocy. Ale sytuacja na razie wydawała się sprzyjać Amandzie. Wyszła za róg przy jakim Kanmi zatrzymał kombi od Sean’a i zobaczyła światła magazynu kilkaset metrów dalej co mamiły w tych nocnych ciemnościach jak światło na końcu mrocznego tunelu. Przeszła ten kawałek w parę minut i nic godnego uwagi się nie stało. Dotarła do krzyżówek. Teraz miała przed sobą dwie strony ogrodzenia. Ta co wiodła wzdłuż głównej drogi i gdzie była główna brama i ta co skręcała w lewą stronę Amandy i wiodła do rzeki. Sama rzeka w tych ciemnościach nie była widoczna i poza plamami światła za ogrodzeniem jawiła się jako atramentowa czerń z odrobinami granatu. Za ogrodzeniem jakiegoś ruchu nie dostrzegła. Bardzo możliwe, że strażnicy pochowali się wewnątrz dla osłony przed tym wieczornym chłodem i mżawką.

Inu ruszyła wzdłuż siatki w kierunku rzeki, szukając miejsca przy słupku, gdzie ukryta w ciemnościach dałaby radę przeciąć siatkę i wejść do środka. Może jak się uda trafi na jakąś istniejącą dziurę.

Ściana płotu z drucianej siatki ciągnęła się równolegle do długiego magazynu. Masywna bryła za płotem miała spadzisty dach gdzieś na wysokości 1-go, może nawet 2-go piętra. Więc dominowała nad terenem posesji. Zwłaszcza, że od ogrodzenia do tego budynku było może dwa tuziny kroków. Amanda przeszła sobie nie niepokojona przez nikogo moknąc w tej mżawce. Nie znalazła żadnej gotowej dziury ale w kilku miejscach ktoś na różne sposoby cerował i łatał to ogrodzenie zwykłym drutem, deskami czy blachą. W końcu trafiła na miejsce w pobliżu rzeki gdzie było dość daleko od głównej drogi i frontowego ogrodzenia a i nie sięgały tu plamy światła. Kucnęła na mokrej ziemi chłonąc wilgotny zapach bijący z East River. Szczypce jakie zabrała po kolei przecinały druciane oczka z cichym brzdęknięciem. Pogłos metalu niósł się po ogrodzeniu mieszając się z cichym stukotem kropel mżawki. Ale nawet jak wycięła sobie w siatce otwór na tyle duży by mogła przez niego przejść nadal jakoś nie działo się nic specjalnego.

Inu odchyliła siatkę nasłuchując. Odgięła ją tak by w razie szybkiej ewakuacji móc szybko zwiać. Przesadziła głowę przez płot nasłuchując i rozglądając się uważnie. Czy mieli tu psy? Sean chyba wspominał, że nie. Rozejrzała się po terenie szukając drogi w cieniu, którą mogłaby dostać się do magazynu.

Na razie nadal nic się nie działo. Nawet jak przebiegła ten kawałek pustej przestrzeni od ogrodzenia do ściany magazynu. Trafiła na miejsce gdzie nie sięgało światło lamp. Ale na długiej ścianie budynku było tych lamp kilka. I jak już świeciły to dawały plamę światła od ściany budynku do ogrodzenia. Nie bardzo było więc jak ich ominąć. Sama ściana nie zachęcała do wspinaczki, zwłaszcza po ciemku i na mokro. Krawędź dachu wznosiła się do 1-go czy 2-g standardowego piętra o po drodze nie bardzo było coś innego niż pusta ściana.
 
Aiko jest offline  
Stary 12-10-2020, 14:05   #49
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Inu ruszyła wzdłuż muru w stronę frontu, szukając jakiegoś wejścia do budynku, lub drabinki na dach. Liczyła, że przy tej całej mżawce jeśli ktoś tu pilnuje, to raczej siedzi w środku i wygląda na zewnątrz.

Przemknęła się wzdłuż ściany magayznu kierując się ku dalszemu z narożników. Nie dało się ominąć tych plam świateł i gdyby ktoś stał gdzieś w pobliżu mógłby ją dostrzec. A jakby jeszcze stał w mrokach nocy to mógłby ją zauważyć zanim ona by zauważyła jego. Ale chyba nikt nigdzie nie stał w okolicy a przynajmniej nie podniósł żadnego larum. Przeszła z jakąś setkę kroków do tego narożnika i nadal nie stało się nic więcej niż deptanie kałuż i moknięcie w monotonnej mżawce. A gdy wyjrzała za narożnik miała przyzwoity wgląd na front obejścia.

Widziała oddaloną o kilkadziesiąt kroków bramę. Tym razem od środka. Tam przy niej paliły się światła w małej stróżówce. To była szansa, że ktoś tam jest i jakby patrzył w odpowiedniej chwili i kierunku to mógłby dostrzec intruza jaki pojawiłyby się w okolicach bramy a może i jakby buszował po podwórzu zakładu. A może i nie. Trudno było zgadnąć, z tej odległości nie bardzo widziała co się dzieje wewnątrz budki ale to była pierwsza oznaka, że jacyś strażnicy jednak tu urzędują.

No a znacznie bliżej było wejście. Kilkanaście kroków od narożnika z jakiego obserwowała scenę. Wyglądało na solidne drzwi jak od garażu, takie którymi furgonetka a może i ciężarówka mogła wjechać do środka. Obok były też małe drzwi, dla personelu. A, że oba magazyny były położone równolegle do siebie ale ten drugi wystawał trochę ponad obrys tego pierwszego. I w tym wystającym kawałku widać było drzwi osobowe. Jakby tam dotrzeć to może i nie były widoczne z budki w bramie. No ale większość drogi do nich już raczej tak. Te boczne drzwi były osobowe, dwuskrzydłowe no ale typowe dla ludzi.

Zorientowała się też, że oba magazyny są połączone. Pomiędzy dwuspadowym dachem każdego z nich biegł jakiś niższy kawałek. I w samym narożniku była drabina wiodąca na dach. No ale do niej, tak samo jak przy każdym wyjściu zza narożnika, było ryzyko, że ktoś z budki strażniczej może dojrzeć intruza.

Inu przysiadła na chwilę na tyle na ile było to możliwe kryjąc się przed tym kto ewentualnie mógłby ją ze stróżówki zobaczyć i ją obserwując. Patrzyła czy są jakieś beczki czy inne skrzynki, które mogłyby ją osłonić podczas tej krótkiej i jednocześnie bardzo długiej wędrówki do drabinki. Bo Inu miała nadzieję, że uda się jej skorzystać z jakiegoś dachowego okna.

Przy wejściu był jakiś kubeł czy beczka. Ale raczej bliżej drzwi czyli z punktu widzenia narożnika jaki miała przepatrywaczka to ta nędzna osłona przed wzrokiem z budki była prawie na samym końcu tego odcinka wzdłuż węższej ściany długiego magazynu. Ale postanowiła spróbować szczęścia. Ruszyła chyłkiem wzdłuż mokrej ściany i przez te wszystkie kałuże, błoto i monotonny odgłos padającej mżawki. Pokonała połowę drogi, potem większość w końcu dopadła do narożnika jaki tworzyły dwa złączone ze sobą magazyny. Tutaj już nie widziała budki więc i z budki nie powinni ją zauważyć. Chociaż widziała samą bramę więc margines bezpieczeństwa był niewielki. Wystarczyłoby pewnie by ktoś wyszedł choćby do bramy a już linia wzroku była odblokowana w obie strony.

Nadal jednak poza odgłosami mżawki i bicia własnego serca nie słyszała żadnych dodatkowych odgłosów. Zwłaszcza takich co by miały świadczyć, że ktoś odkrył intruza. Więc złapała za szczeble metalowej drabinki i spróbowała wejść na dach. Tych szczebli było gdzieś na wysokość pierwszego, może i drugiego piętra. Te magazyny były dość wysokie a na szczycie dwuspadowego dachu było jeszcze z pół piętra albo i całe piętro wyżej. Szczeble okazały się twarde, mokre, śliskie i zimne. Ale jednak nie stanowiły dla niej poważniejszej przeszkody. A po nich dostała się na dach.

Znalazła się jakby w sztucznej, trójkątnej dolinie jaka biegła wzdłuż dachów. Z jednej i drugiej strony miała dwie wewnętrzne krawędzie dachów obu magazynów a dno doliny stanowił ten płaski łącznik. Tutaj już jednak niewiele światło docierało bo lampy były skoncentrowane by oświetlać w dół, na ziemię a nie w górę. Dachów nic nie oświetlało więc po ciemku trudno było dostrzec detale. No a i kogoś na dachu powinno to chronić przed wzrokiem. Chociaż w była jakaś szansa, że ktoś wewnątrz mógłby usłyszeć jej kroki. Ale nie miała pojęcia czy w nocy ktoś był wewnątrz.

Buszowanie po ciemku nie wydawało się takie proste. Musiała poruszać się po omacku i po ciemku słabo było widać cokolwiek. Wszelkie plamy, łaty, kałuże czy dziury jawiły się jako plamy ciemności w niewiele mniej ciemnym tle. W końcu w tych ciemnościach dostrzegła jakiś regularny kształt. Gdy to sprawdziła na dotyk to okazało się, że to chyba jakaś klapa w spadzistym dachu. Ale zamknięta na rygiel i kłódkę. Nieco dalej widziała inny ciemny prostokąt w spadzistym dachu. Ale by się do niego dostać musiałaby wspiąć się po krzywiźnie dachu. No może to było i jakieś okno ale może i nie. Po ciemku trudno było zgadnąć a jak od środka nie zdradzało tego żadne światło to mogło to być cokolwiek. Nawet jakieś łaty zużyte do remontu.

Czując, że oddaliła się już nieco od budki strażniczej Inu zapaliła latarkę. Szła jednak skulona świecąc nią na dach tylko tuż przed nią by nie wpaść w jakąś dziurę. Widząc zamkniętą klapę upewniła się jeszcze czy nie jest w stanie jej otworzyć. Dopiero później ruszyła dalej. Postanowiła sprawdzić dziwną plamę. Wyłączyła więc latarkę i posiedziała chwilę nasłuchując i dając swoim oczom przywyknąć ponownie do ciemności. Czując, że jej wzrok zaczyna wyłapywać jakieś szczegóły podciągnęła się na dach i zaczęła powoli ni to czołgać się, ni to wspinać się po pochylni.
~Nie śpiesz się Inu~ Szepnęła do siebie w myślach, pilnując się by nie wydawać zbędnych dźwięków. Była tu tylko na rekonesans, bez sensu byłoby na siebie ściągnąć uwagę.

Mała latarka bardzo się przydała w rozświetleniu tych nocnych ciemności. Albo w oświetlaniu sobie detali klapy. Wyglądało jak jakieś wyjście na dach. No albo patrząc z drugiej strony jak wejście z dachu do środka. Kłódka wydawała się dość standardowa, mocno obdrapana i chyba najlepsze czasy dawno miała za sobą. Jak i reszta tego miasta i świata. Amanda ekspertem od włamywania się nie była ale i widocznie kłódka miała podobny poziom. Przez parę nerwowych chwil jej zmarznięte palce mocowały się z opornym metalem. Trochę za pomocą noża, trochę jakimś kamykiem i drutem jaki znalazła niedaleko szukając czegoś do pomocy ale w końcu usłyszała ten upragniony, metaliczny dźwięk i skobel kłódki odskoczył. Teraz mogła ją wyjąc i odsunąć zasówę a potem właz do wnętrza magazynu powinien się otworzyć. A przy okazji zorientowała się, że to coś kanciastego na dachu to jednak okna. Pewnie świetlik czy coś takiego. Chociaż zamknięty co jak na nocną i deszczową porę wcale nie było dziwne.

Inu usiadła na dachu i przywiązała linę, otaczając nią klapę i przekładając przez pętlę od rygla umocowaną na powierzchni dachu. Miała nadzieję, że to sprawi iż klapa się nie zatrzaśnie, a ona będzie mogła zsunąć się do magazynu. Na razie położyła się na dachu i wychylając na tyle na ile była w stanie rozejrzała się po wnętrzu, nasłuchując.

Klapa stawiła całkiem mocny otwór. Widocznie od dawna nikt jej nie otwierał i zawiasy się zastały. I też całkiem głośno zgrzytnęły przy otwieraniu. Ale na to już nie mogła nic poradzić. Gdy już stanęła otworem ze środka zdawała się ziać czerń. Jeszcze czarniejsza niż ten nocny krajobraz na deszczowym dachu. Wyglądało jakby otwarła wejście do jakiegoś zbiornika z atramentową czernią. Widocznie w pomieszczeniu bez okien i zapalonych świateł było ciemno jak w jakiejś piwnicy. Ale było też cicho i pusto. Nie słyszała żadnego dźwięku ani ruchu. Tylko ciche kapanie mżawki na dachu i cichy powiew przeciągu od otwartej klapy.

Inu upewniła się czy lina się pewnie trzyma napierając na nią całym swoim ciężarem, po czym opuściła ją w dół magazynu. Jeszcze przez chwilę nasłuchiwała czy jej działania nie wywołały żadnego poruszenia, po czym zaczęła się pomału spuszczać na dół.

Zbyt długo ta podróż nie trwała. Prawie od razu poczuła jak jej pięty trafiają na jakąś metaliczną przeszkodę. I to musiała być chyba jakaś podłoga. Pewnie na wysokości standardowego piętro bo otwór włazu jawił się od dołu jak prostokąt granatowego nieba na tle wszechczerni. To chyba było jakieś piętro ale pewnie i tak dobry kawałek nad poziomem gruntu. I z metalową podłogą sądząc na słuch.
Inu spróbowała zrobić dwa kroki sprawdzając czy bardzo będzie hałasować. Wolała jednak nie narobić rabanu. Rozejrzała się też czy to jedynie kładka czy jakaś większa antresola.

Dość szybko zorientowała się, że to chyba jakiś balkon. Albo i cały pomost jaki był zamocowany do jednej ze ścian magazynu, tuż pod samym sufitem. Wydawał cichy, metaliczny odgłos jak się po nim stąpało ale nie tak głośny jak skrzypienie klapy przy otwieraniu. W magazynie dalej panowała cisza i bezruch jeśli nie liczyć stukania kropel mżawki o dach co się wydawało nawet głośniejsze niż jak się było na tym dachu. Inu trzymając się poręczy ruszyła na poszukiwanie schodków, które sprowadziłyby ją na dół.

Pod zmarzniętą dłonią wyczuła gładki, zimny metal balustrady. Poręcz odgradzała ten pomost od mrocznej przepaści. Każdy krok wywoływał cichy, metaliczny dźwięk. Ale poza tym w tym magazynie żadnych nowych odgłosów nie słyszała. Tylko to bębnienie mżawki na dachu nad sobą. W końcu zdecydowała się zapalić latarkę ponownie. Wąski promień żółtego światła zdradził, że znajduje się na jakiejś balustradzie z metalową kratownicą zamiast podłogi. Dlatego widziała i samą podłogę magazynu gdzieś tak na poziomie gruntu o piętro, może dwa poniżej. Widocznie podłoga magazynu była gdzieś na poziomie gruntu albo może i ciut niżej.

Wciąż była blisko frontowej ściany a ta miała boczne okna. Musiała uważać by nie świecić tam latarką bezpośrednio bo to już mógł ktoś dojrzeć z budki przy bramie jakby spojrzał w niewłaściwym dla włamwyczaki momencie. Ale tam też były metalowe schody jakie wiodły z balustrady do podłogi. Na ile z góry widziała latarką to w magazynie rysowały się jakieś palety i worki chociaż ta już światło latarki nie bardzo sięgało. Musiałaby się zbliżyć by sprawdzić co tam właściwie jest. Ten fragment od frontu to raczej był pusty. Z góry widziała wnętrze głównej bramy wjazdowej do magazynu. Czy patrząc na to od środka to wyjazdowej. Ale znów nie widziała ze swojego miejsca zbyt wiele. A po przeciwnej stronie magazynu, coś odbijało światło więc pewnie musiały tam być jakieś szyby, szkło czy coś co mogło tak odbijać światło.
Inu wygasiłą na chwilę latarke i w zupełnych ciemnościach odwiązała swoją linę. Chwilę odczekała ponownie nasłuchując, odpaliła latarkę i ruszyła w kierunku schodów, starając się nie świecić w stronę okien, tylko pionowo w dół.

Na razie szczęście zdawało się sprzyjać włamywaczce. Bez przeszkód pozbyła się liny i po schodach zeszła do parteru. Znalazła się na brudnej, betonowej podłodze. Całkiem brudnej. Dostrzegła w świetle latarki jak jej buty zostawiają dostrzegalny ślad na warstwie brudu, mieszaninie błota i pyłu. Chociaż tych śladów na tej podłodze było całkiem sporo. Inu ruszyła w kierunku zgromadzonego tu towaru. Miała sprawdzić czy warto tu wbić czy nie, to trzeba się było wziąć do roboty.

Przepatrywaczka podeszła trochę bliżej poprzecznej ściany. Gdy doszła mniej więcej na środek to promień latarki omiatał już przeciwległą ścianę co wcześniej była niewidoczna. Okazało się, że to szyba odbija to światło. Szyba jakiejś stróżówki, biura czy innej kanciapy. Ale musiało być tam ciemno bo nie widać było żadnego światła.

Potem ruszyła wzdłuż magazynu. Przeszła tak dobry kawałek gdy worki zaczęły być widoczne a wreszcie gdy stanęła obok to dało się rozczytać “pszenica”. Worki leżały jedne na drugich. w ładnie ułożonych sześcianach na leżących na podłodze paletach. Jedna obok drugiej. Były między tymi paletami przejścia by dało się podejść do dowolnej kupki. W świecie latarki nie widziała zbyt daleko ale tych worków musiało być tu sporo. Pewnie ciężkie do załadowania bo worki były dość spore.

Amanda podeszła do jednego z worków i nacięła go delikatnie by upewnić się co jest w środku.
Dopiero potem przesunęła po nich światłem latarki zastanawiając się ile ich tu może być i czy Seanowi opłacać się będzie włam. Powoli zagłębiła się w jeden z powstałych między paletami korytarzy, patrząc czy w magazynie jest coś jeszcze. No i chyba gdzieś był ten łącznik między magazynami, może w drugim było coś innego?

Gdy nożem nacięła worek wysypało się z niego trochę złotych ziaren. A alejka między workami wydawała się układać w pewną regularność. Wiodła samym środkiem. A po bokach stały te palety z workami ułożone z iście nowojorską prezycją. W świetle latarki wyglądało to trochę jak jakiś magazyn z rolniczymi plonami. Okazało się, że w miarę jak szła w głąb magazynu to worki były różne. Także z mąką, z czymś co chyba było sztucznymi nawozami albo kanistry i beczki z olejem, skrzynie z burakami i ziemniakami. Produkty pasowały do tego czym “Argos” do jakiej miał należeć ten magazyn się zajmowała. Gildia w końcu koncentrowała się na obrocie płodami rolnymi.

Amanda przeszła przez całą długość magazynu nie niepokojona. Było nawet trochę dziwnie jak była sama, ze swoim wątłym światełkiem zatopiona w tych trzewiach mrocznego lewiatana. Dotarła w okolice przeciwległych wrót, te które powinny wychodzić na rzekę. O ile się orientowała to była teraz w drugim magazynie. Przynajmniej licząc od kierunku skąd pierwotnie przyszła. Więc ten pierwszy musiał być po prawej stronie. Gdzieś tam musiał być ten łącznik jakim dostała się na dach a jaki oddzielał oba magazyny. Przynajmniej z zewnątrz tak to wyglądało. Amanda przeszła na prawą stronę budynku z latarką skierowaną w dół tak by za bardzo nie rzucać się w oczy, szukając przejścia do drugiego magazynu.

Przejście znalazła pod tym pomostem co widocznie ciągnął się pod sufitem przez długość całego magazynu. Zresztą po obu stronach. Drzwi okazały się podwójne ale raczej dla ludzi niż pojazdów. No i zamknięte na kolejną kłódkę. Tutaj też musiała przystanąć na dłużej by za pomocą kawałka drutu pomajstrować w mechanizmie kłódki. Drut giął się i Amanda zorientowała się, że na takie okazje przydałoby się coś mniej improwizowanego. No ale na razie musiała sobie radzić tym co miała pod ręką. W końcu kłódka cicho szczęknęła i stanęła otworem a zaraz potem drzwi. Gdy je uchyliła zobaczyła w świetle latarki korytarz długi na kilka, kilkanaście kroków zamknięty podobnymi podwójnymi drzwiami. Te też okazały się zamknięte. Ale jeśli działały na podobnej zasadzie jak te co właśnie otworzyła to ich już nie mogła otworzyć z tej strony jeśli miały kłódkę od strony magazynu. Za to w tych nocnych ciemnościach usłyszała cichy, jednolity pomruk. Jakby gdzieś pracował jakiś mechanizm. W obu ścianach korytarza były zamknięte drzwi, tym razem już pojedyncze. Te po prawej były od strony rzeki i tam była już końcówka magazynu zaś te po lewej były od frontowej ściany. Tylko w tym miejscu to pewnie i z setka kroków dzieliła te drzwi od tej frontowej ściany bo nadal była zdecydowanie bliżej rzeki.
Inu zatrzymała się nasłuchując, skąd też dobiegać może do niej ten dziwny dźwięk. Upewniła się też na wszelki wypadek czy daleko ma do drabinki, którą zeszła na poziom magazynu.

Do metalowych schodów jakie wiodły na tą balustradę nad jej głową to nawet nie było tak daleko. Tylko, że właz jaki zostawiła otwarty i z gotową do skorzystania liną był prawie na drugim końcu magazynu. Ale na razie na słuch to nie słyszała nic podejrzanego. Żadnych kroków, głosów, gwizdków czy innych sygnałów zdradzających alarm albo chociaż czyjąś obecność. Tylko ten monotonny stukot kropel mżawki rozbijających się o dach nad jej głową. No i ten monotonny, jednolity pomruk jakiegoś urządzenia gdzieś z trzewi tego korytarza przed jakim stała. Pewnie zza któryś drzwi bo sam korytarz był krótki i pusty. Ostrożnie ruszyła w kierunku drzwi prowadzących do drugiego magazynu. Rozglądała się po korytarzu szukając czegoś co mogłoby wydawać ten dźwięk.

Drzwi jakie odgradzały korytarz od pierwszego magazynu okazały się podobne do tych przez jakie Amanda weszła do korytarza. I były zamknięte. Przynajmniej ruch klamką ich nie dał rady otworzyć. Podobnie jak te w bocznych ścianach. A ten maszynowy pomruk dalej był słyszalny. Gdy przechodziła przez środek korytarza wydawało się jej, że tam od tych drzwi po lewej stronie gdzie była w tej chwili większa część magazynu to jest on nieco głośniejszy. A i nieco ucichł gdy minęła ten środek korytarza zbliżając się dwustronnych, zamkniętych drzwi wieńczących korytarz. Amanda podeszła do drzwi na drugim końcu korytarza i spróbowała je otworzyć, obiecując sobie, że gdy wdrapie się znów na dach to zobaczy co tak hałasuje.

Klamka nie dała się otworzyć i drzwi pozostały zamknięte. Ale jeśli działały na podobnej zasadzie jak te jakie właśnie otworzyła to skobel z kłódką mógł być od strony magazynu. A wtedy od strony korytarza nie dało się ich otworzyć. W świetle latarki zorientowała się, że te oba drzwi po bocznych ścianach korytarza nie mają kłódek więc musiały być zamnięte albo na klucz w zamku albo na samą klamkę. Inu wróciła do metalowej kładki, planując przejść na teren drugiego magazynu po dachu, a przy okazji sprawdzić co tak buczy na zewnątrz.

Włamywaczka nie miała większych kłopotów by wyjść z korytarza a potem ruszyć wzdłuż ściany do tych schodów którymi zeszła na dół. Po drodze minęła jeszcze dwie podobne jakie były mniej więcej w regularnych odcinkach, pewnie co kilkadziesiąt kroków jedna. Wreszcie dotarła do tej najbliżej frontowej ściany, nimi weszła na górę i odnalazła prostokątny granat otworu nieba i wpadającą przez nią mżawkę. Zmacała zostawioną linę i po niej wspięła się na górę. Przy okazji odkrywając, że tak bez żadnego oparcia to znacznie mniej stabilne i trudniejsze zadanie niż przy jakiejś ścianie albo nawet zsuwanie się po niej na dół. Dobrze, że nie musiała tego robić na czas albo z jakimś pościgiem na karku.

W końcu jednak wydostała się na dach zalany mrokiem, chłodem i mżawką. Zamknęła właz na dach i odwiązała linę. Zostało jej spróbować podobnego manewru z drugim magazynem. Tutaj znów natrafiła na podobny właz, zasuwe i kłódkę. Widocznie chociaż ogólny plan budynków musiał być podobny. Chwila gmerania przy kłódce i skoblu a droga do środka stanęła otworem. Chociaż skobel chodził dość ciężko, musiała naprzeć z całej siły by go po trochu odsunąć. Albo był kiepsko spasowany albo dawno go nikt nie używał. No i zgrzytał przy każdym ruchu. Przynajmniej tak się wydawało w tej nocnej ciszy i cichym stukaniu kropel mżawki o dach.

Tym razem jednak nie była sama. Gdy zajrzała do środka od razu w oko wpadło jej światło. Wyglądało na to, że w rogu od frontowej ściany jest chyba jakaś kanciapa. Podobna jak ta jaką widziała w sąsiednim magazynie tylko tamta była cicha i ciemna a tutaj chyba ktoś urzędował. Na szczęście ta kanciapa była po przeciwległej ścianie, chyba nawet tam co od zewnątrz mijała te osobowe drzwi sąsiadujące z tymi głównymi wrotami. Przez okna jakie były od wewnątrz magazynu światło z kanciapy padało na okolicę. Chociaż nie sięgało do tej ściany przy jakiej był otwarty przez włamywaczkę właz. Strefa światła rozciągała się na kilka kroków dookoła kanciapy a półmroku na kilkanaście dalszych. Pewnie nie byłoby łatwo dostać się niepostrzeżenie pod samą kanciapę ale jak trzymać by dystans i działać po ciemku to chyba by dało się zostać w mroku. Niemniej jednak ktoś w tej kanciapie musiał być.

Inu zamocowała linę i zsunęła się powoli spodziewając się tak jak ostatnio jakiejś kładki.

Jej przeczucia sprawdziły się. I na podobnej wysokości co w sąsiednim magazynie pod butami wyczuła jakąś stabilną platformę. Ktokolwiek tam był w oświetlonej stróżówce na razie coś nie przejawiał zainteresowania intruzem. Inu przewiązała linę na barierce i zsunęła się po niej niżej, nie chcąc ryzykować chodzenia po metalowej kładce.

Włamywaczce dalej sprzyjało szczęście. Chociaż nie była pewna czy starczy jej liny na sam dół magazynu. Chyba powinno. No i jak się okazało rzeczywiście starczyło. Jej buty dotknęły podłogi magazynu a od strony oświetlonej stróżówki jakoś nic się raczej nie zmieniło. Inu nie chciała ryzykować że zostanie znaleziona. Jednak całe powodzenie przyszłej kradzieży zależało od tego, że to co zobaczyła zostanie tak jak jest. Powoli zbliżyła się do najbliżej z grupy towarów by sprawdzić co jest przechowywane w tym miejscu.

Jakieś jutowe worki. Z czymś sypkim. Może ziarno, ryż, groch czy coś takiego. Tyle zdołała się zorientować za pomocą słuchu i dotyku. Zapalenie latarki wydawało się ogromnym ryzykiem, tamci w stróżówce mogli dostrzec światło lub jego poświatę w ciemnościach magazynu. Zresztą ktoś tam chyba był. Widziała chyba czubek głowy za oświetloną szybą. Chyba ktoś tam siedział pewnie na krześle czy na czymś takim. Inu ruszyła na palcach w stronę kolejnej sterty towaru by upewnić się czy ma podobną zawartość. Cały czas zerkała w kierunku stróżówki upewniając się czy nie przyciąga uwagi.

Niedaleko natknęła się na kolejne podobne w dotyku worki. Pewnie były pogrupowane w takich pryzmach podobnie jak w sąsiednim magazynie. Tutaj nie słyszała jednak tego tajemniczego burczenia. Zresztą teraz była dość blisko ściany frontowej a w sąsiednim magazynie to burczenie odkryła dopiero w korytarzu jaki łączył oba magazyny i to od strony rzeki. A obsada stróżówki coś jakoś na razie nie zdradzała zainteresowania co się dzieje poza nią.
Inu przykucnęła obok jednego z worków i delikatnie nacięła go od spodu by sprawdzić zawartość.

Poczuła jak na dłoń wysypały się jej jakieś drobne, obłe przedmioty. Gdy je sprawdziła na dotyk wydawały się dość twarde, suche i chłodne. To ostatnie pewnie od temperatury jaka panowała w magazynie. Kształtem i wielkością przypominało ziarna drobnej fasoli. Ale po ciemku nie była tego do końca pewna.

Wrzuciła kilka do kieszeni by je sprawdzić przy świetle. Podeszła do krawędzi pakunków i spojrzała w kierunku stróżówki, rozglądając się po towarach oświetlonych wydobywającym się z niej światłem.

Przy samej stróżówce było dość jasno więc widziała tam jakoś niezbyt ciekawe pękate, jutowe worki. Ze swojego miejsca miała pojęcia co jest w środku. Im dalej od stróżówki tym aura światła robiła się stopniowo słabsza. Kończyła się gdzieś mniej więcej w połowie szerokości pomieszczenia. Im dalej to te postawione na paletach worki i jakieś drewniane skrzynie były coraz mniej widoczne. A na samym środku znikały. Możliwe, że tamtędy jeździły samochody czy czego oni tam używali do załadunku i rozładunku. W samej stróżówce zaś dostrzegła jakiegoś faceta. Pewnie tego co wcześniej widziała jako czubek głowy. Siedział na krześle plecami do niej w mocno rozluźnionej pozie. Może nawet spał. Drugi za to na pewno nie spał. Siedział pochylony nad czymś na biurku. Obaj mieli na ramionach opaski tej samej barwy co pewnie było ich wyróżnikiem od nie-pracowników. I byli ubrani na mniej więcej policyjno - wojskową modłę chociaż chyba każdy dobierał sobie ubiór sam bo chociaż mieli ubrania w podobnym stylu to raczej nie takie same.

Inu wycofała się uznając, że w magazynie jest głównie spożywka i cofnęła się do swojej liny. Chciała jeszcze sprawdzić do dziwne buczenia, ale do tego konieczne było jeszcze nieco spaceru po dachu.

I ponownie okazało się, że wspinanie się po linie bez podpórki jest znacznie trudniejsze niż zsuwanie się po niej w dół. Włamywaczka musiała się znacznie bardziej napocić ale w końcu jej dłoń złapała krawędź włazu, potem następna no i już mogła podciągnąć się i wydostać znów na ten mokry dach. Potem jeszcze tylko cicho zamknąć właz i odwiązać linę i mogła zrobić sobie koci spacer po płaskim łączniku pomiędzy dwoma spadzistymi dachami. Tutaj mogła się czuć prawie bezpiecznie. W głębi dachu to ktoś też musiałby wejść na dach by mieć szansę ją dostrzec a oba dachy magazynów skutecznie ją zasłaniały z obu flanek. Dopiero gdy znów znalazła się u krawędzi dachu musiała ponownie wzmóc czujność.

Przy okazji znów usłyszała to buczenie. Ciche ale jednak słyszalne. Gdzieś pod jej stopami. Bliżej rzeki niż frontu. Chyba w podobnej okolicy jak na dole był ten korytarzyk pomiędzy halami magazynowymi gdzie była wcześniej. Cokolwiek wydawało to buczenie było dość jednolite. Jak jakiś generator albo rozregulowana lodówka. Coś tak jednostajnego co jak nie dotyczyła kogoś bezpośrednio łatwo było zignorować traktując jak monotonne dźwięki tła. No ale to coś musiało być pod dachem, w tym łączniku więc z zewnątrz nic nie widziała przez ten dach.

A potem była ta krawędź dachu od strony rzeki. Wyglądało to niezbyt atrakcyjnie. W świetle lamp zamocowanych do ścian magazynów widać było jak niewielki placyk pomiędzy budynkami a rzeką jest nieco zastawiony paletami, beczkami i skrzyniami. Nie wiedziała co w nich jest. Ale pewnie mogłoby służyć za zasłonę gdyby ktoś kogoś szukał. Do pirsu rzecznego od ściany i bramy magazynu było może ze 20, może 30 kroków. Niezbyt dużo. A potem był pirs ogrodzony siatką o podobnej konstrukcji jak ta jaką przecięła by dostać się do środka. Tylko zaraz za nią zaczynała się czerń rzeki. Chociaż były i zamykane bramy. Pewnie jakby jakaś łódź czy barka przypłynęła to można było załadować czy rozładować magazyn i od tej strony. Za to nie widziała żadnych stróżówek jak od frontu przy głównej bramie. Właściwie to nie widziała tu nikogo.

Inu rozejrzała się szukając miejsca gdzie mogłaby umocować linę by się bezpiecznie zsunąć. Wolała nie zapewnić ludziom, którzy przyjdą rano do pracy atrakcji w postaci swoich zwłok, w które się z pewnością przeistoczy, skręcając sobie kark na mokrym dachu. Buczenie ją niepokoiło i intrygowało za razem i chciała sprawdzić co może je wywoływać.

Po ciemku było nieco trudności ze znalezieniem czegoś do czego by można przywiązać linę. Gdyby lina miała hak to by można ją było zahaczyć o gzyms jaki był na krawędzi dachu. A tak koniec końców musiała być przywiązana do jakiegoś pręta wystającego z kawałka jednego z dachów. Na szczęście liny wystarczyło do tego by zsunąć się na ziemię.

Gdy buty włamywaczki wylądowały w kałuży mogła się rozejrzeć jak to wygląda na poziomie gruntu. Od budynku do ogrodzenia nie było tak wiele miejsca i plamy światła z lamp zostawiały niewiele plam cienia. Gdyby ktoś obserwował te plamy mógłby dostrzec intruza tak jak i w dzień. Na razie jednak na tym zapleczu całej posesji Amanda nikogo nie widziała ani nie słyszała.

Magazyny okazały się mieć podobną budowę jak od frontu. Każdy miał jedne, duże wrota przez jakie mógł wjechać samochód ciężarowy i mniejsze, osobowe drzwi dla pieszych. Inu podeszła do drzwi i nacisnęła klamkę sprawdzając czy moze drzwi nie są otwarte. Dziewczyna powoli podeszła do drzwi zza których dochodziło buczenie i rozglądając się wokół zaczęła majstrować przy zamku.

Drzwi nie były zamknięte na samą klamkę. Więc znów musiała uklęknąć przed nimi i manipulować w zamku. Drucik się ślizgał po ząbkach zamka dobrą chwilę, ześlizgnął się raz czy dwa ale w końcu załapał co trzeba i drzwi stanęły otworem. Znów włamywaczkę przywitała mroczna ciemność nieoświetlonego budynku w środku nocy. Inu zaklęła w duchu, tak bardzo miała nadzieję, że do korytarza dostanie się od strony wody, teraz nie pozostało jej nic innego jak otworzyć drzwi w magazynie, w którym nikogo nie zastała i spróbować dostać się do tamtego pomieszczenia od środka.

Zamek wreszcie się poddał. Ale wreszcie. Mocny był. Sprawił jej wiele trudności. Dobrze, że nie musiała się spieszyć ani nikt nie sapał jej w kark. Bo mogło być naprawdę trudno. Ale bez takich atrakcji to jakoś za którymś razem zmogła drucikiem co udawał klucz ten zamek. Coś tam w środku kliknęło i wreszcie drzwi do mroków magazynu stanęły otworem. Znów mogła zanurzyć się w mrok chroniąc się przed padającą mżawką. Już całe wierzchnie ubranie miała mokre. Na szczęście to była mżawka a nie deszcz więc wilgoć nie przeniknęła jeszcze do wewnętrznych warstw ubrania.

Gdy zamknęła za sobą drzwi z miejsca zrobiło się jeszcze bardziej ciemno. Ale z pomocą małej latarki dotarła do już trochę znajomych drzwi krótkiego korytarza jaki rozdzielał oba magazyny. I znów usłyszała ten buczący odgłos czegoś. Tak samo jak poprzednio gdy odchodziła z tego miejsca a nawet trochę był wyczuwalny na dachu jak przechodziła górą. Znów znalazła się w tym samym krótkim kortarzyku.

Tu zastopowoały ją kolejne, zamknięte drzwi. Tu znów musiała uklęknąć i mocować się z zamkniem. Ale ten był zdecydowanie pośledniejszy niż ten od drzwi zewnętrznych. Poszło jej znacznie szybciej. A gdy drzwi stanęły otworem ujrzała jakieś niezbyt duże pomieszczenie i burczący mechanizm o gabarytach i uroku bojlera. Ale gdy przyjrzała się chwilę bliżej to jeśli to nie był bojler to chyba generator. Jak to drugie to pewnie coś musiał zasilać, nawet w nocy skoro cały czas pracował tym swoim monotonnym rytmem. Inu przyjrzała się wychodzącym z niego kablom pomagając sobie latarką. Była ciekawa czy to on zasilał oświetlenie budynku, a może coś innego?

Zbadanie tych kabli zbyt trudne nie było. Okazało się, że gruba rurka w której pewnie idą kable prowadzi po suficie do jednej z bocznych ścian i tam znika. Musiała prowadzić do tego pierwszego magazynu gdzie była oświetlona kanciapa strażników. Bo do tego drugiego, całkowicie zaciemnionego nie znalazła żadnych kabli które by szły w tą stronę. Cóż.. będzie musiało jej to wystarczyć. Inu postanowiła się zwinąć i wrócić do ciepłego samochodu. Wróciła się do pozostawionej od strony rzeki liny by po niej wspiąć się na dach i to po nim podejść jak najbliżej miejsca, w którym zrobiła otwór w płocie.

Udało jej się. Chociaż znów musiała się nieźle napocić i nasapać gdy wspinała się po linie na dach magazynu. Znów mogła sobie gratulować w duchu, że nie robiła tego na czas bo mogło być z tym niezbyt wesoło. Ale znalazła się na dachu, mogła odwiązać linę i wrócić przez ten łącznik na drugą stronę gdzie dało się zejść po drabinie na ziemię. Tam znów udało jej się przemknąć przy ścianie bez zwracania na siebie uwagi strażników jacy wyglądali jakby przez cały czas jej wycieczki nawet nie wyszli ze stróżówki. Minęła ten narożnik z osobowymi drzwiami gdzie była ta kanciapa obsadzona przez dwóch kolejnych strażników. I już za rogiem mogła iść wzdłuż ściany miajając większą część jej długości aż się od niej odbiła i przeszłą ten niebezpieczny kawałek odkrytej przestrzeni by wrócić do wyciętej dziury w ogrodzeniu. Pozostało jej zamaskować otwór, zgarniętym z domu drutem, ponownie przymocowując siatkę do trzymającego ją słupka. No i dalej już było dość prosto. Znów przez zalane nocnym rokiem i mżawką ulice, narożnik i znajomy kształt osobówki czekającej ze zgaszonym silnikiem i światłami. Wreszcie dotarła do środka który był tak przyjemnie suchy i ogrzany. Zmarzła i zmokła na całego!

- No i? Gonią cię? Mamy zwiewać? - Kanmi nie wiedząc czego się spodziewać spojrzał nerwowo obrzucając jej sylwetkę i przez przednią szybę kierunek z jakiego przyszła nie wiedząc na czym stoją. Sięgnął dłonią po kluczyk w stacyjce ale jeszcze nie odpalał.
- Nie… nikt nawet nie zauważył. - Inu rozsiadła się wygodnie w aucie i potarła dłońmi zmarznięte ramiona. - Jakby mnie gonili to bym nieco szybciej wracała.

Amanda chwilę starała się zapanować nad trzęsącymi się z zimna dłońmi.
- Jedźmy do mnie muszę wziąć ciepłą kąpiel. - Mruknęła cicho, uznając że opowiedzieć co nieco będzie mogła gdy już ruszą.
 
Aiko jest offline  
Stary 12-10-2020, 17:10   #50
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 17 2053.IV.15 wt, popołudnie , NYC

Czas: 2053.IV.15 wt, ranek
Miejsce: Nowy Jork, Wschodni Pas, Dzielnica Koi (s.błękitna), mieszkanie Amandy
Warunki: jasno, sucho, chłodno, cicho na zewnątrz jasno, zimno, sil.wiatr, zachmurzenie


Kanmi



Wydawało jej się że w ogóle nie spała. Albo, że ledwo skleiła powiekę a już ktoś ją budzi. Gdy jeszcze nie całkiem przytomnie podniosła głowę zorientowała się, że jest we własnym łóżku we własnej sypialni. No i to Kanmi ją budzi.

- Już nie śpisz? Znaczy jak dla mnie jak chcesz to śpij. Ale wczoraj mówiłaś, żebym cię obudził bo miałać coś z Maki rano do załatwienia. - blondyn chyba sam nie był pewny czy Amanda woli dalej spać czy też ten plan wizyty u Maki był jednak aktualny. Więc nie nalegał i zachowywał się dykretnie.

- O. Jednak wstałaś? No to chodź, zrobiłem śniadanie z tego co znalazłem po szafkach. Zawsze u ciebie tak zimno? - w końcu zostawił ją w spokoju. No ale jakoś w końcu wstała. Więc ponownie spotkali się w kuchni. Rzeczywiście siedział za stołem a na nim miał talerz z parówkami i jajecznicą. Ale jak zobaczył, że weszła to wstał, podszedł do kuchni i zaczął nakładać dla niej. Po chwili siedziała za własnym stołem i jadła z własnego talerza własne smażone jajka i parówki. Tyle, że zrobione przez niego. A rzeczywiście było zimno. Jak podeszła do kaloryfera to był zimny. Piecyk też był martwy. Pewnie jakaś awaria. Tylko nie wiedziała czy u niej w mieszkaniu, w całym domu, czy na całej ulicy. Każda z wersji była równie prawdopodobna. I to pewnie przez większość albo i całą noc. Dlatego było tak zimno. Możliwe, że już jak wrócili to było tak zimno tylko wtedy jej się wydawało, że to przez tą paskudną pogodę i mokre ubrania. A teraz wstała i co prawda nie szczękała zębami ale dalej czuła jak ma zimne dłonie, stopy i w ogóle jej zimno. Dlatego te ciepłe śniadanie i coś do picia działało jak zbawienie.

Powrót z tego magazynu chyba odbył się bez przeszkód. Do końca nie była pewna bo z połowę trasy przespała. Ale była taka zmarznięta i zmęczona! Co prawda udało się wejść i wyjść z magazynu bez przeszkód i wzbudzania alarmu. Ale właśnie zmarzła i zmokła. Zwłaszcza jak gdzieś po północy ta cholerna mżawka przeszła w regularny deszcz. Częściowo ją złapało jak jeszcze buszowała po magazynie. Potem już dobrze po północy znów czekali na prom. Wtedy zasnęła. Jak przez mgłę pamiętała jak Kanmi wsiadał, wysiadał albo ruszał. W końcu jak ją obudził już przed jej domem.

Dobrze, że był z nią do końca. Bo bez niego to nie byłaby pewna czy po prostu nie zwaliłaby się do łóżka i spała aż się obudzi. Właściwie to chyba nawet tak zrobiła. Ale obudził ją jak nagrzał wody na kąpiel. Gorąca kąpiel pomogła chociaż ten moment zdejmowania mokrego ubrania i wystawienie nagiej skóry na ten chłód było bardzo nieprzyjemne. Za to gorąca woda na odwrót. No i potem zaniósł ją do łóżka. A dziś rano dość taktownie ją obudził a nawet zrobił śniadanie. Ale znów czuła ten nieprzyjemny, męczący chłód.

- To chyba poradzisz sobie u Maki co? Ja pojadę po furę. I pamiętasz coś z wczoraj? Jak gadaliśmy o Seanie? Jak nie dzisiaj to jutro. - przy śniadaniu mówił trochę niepewnie jakby nie był pewny co pamiętała z wczoraj. Kanmi twierdził teraz, że jak wrócili do niej to była jakoś 2 albo 3 rano. Możliwe. W nocy nawet jak spojrzała na zegarek to kompletnie teraz tego nie pamiętała. Ale pamiętała, że wrócili w tą najgłębszą, najczarniejszą noc no i brzmiało sensownie jak gdzieś o północy wracali z magazynu.




Czas: 2053.IV.15 wt, przedpołudnie
Miejsce: Nowy Jork, Wschodni Pas, Dzielnica Koi (s.błękitna), mieszkanie Maki
Warunki: jasno, sucho, ciepło, cicho na zewnątrz jasno, zimno, sil.wiatr, zachmurzenie


Maki



Dobrze, że Kanmi ją podwiózł. Niby nie mieszkały jakoś strasznie daleko od siebie z Maki. Ale zerwał się tak silny wiatr, że wyraźnie utrudniał wszystkie czynności poza budynkami. Spacer czy stanie na przystanku też. Szarpał włosami, wybijał dech z gardła i próbował zerwać czapki i kaptury czy co tam kto miał. A tak, jak blondas ją podwiózł to musieli tylko najpierw wsiąść do kombiaka a potem, już sama, wysiąść przez kamienicą zajmowaną przez dziewczyny z Fugu i podobny personel pomocniczy Koi. To nie było tak źle.

- Pogadaj z Maki niech cię postawi na nogi. Ja jadę do warsztatu i cholera mam nadzieję, że wreszcie zrobili furę, dość już mam tego złomu. - pożegnał się z nią na pożegnanie całując ją w usta ale też i skarżąc się na ten pożyczony kombiak. Zdawała sobie sprawę, że go aż nosi by znów usiąść za swoim Land Roverem. No a na dzisiaj niby obiecali w warsztacie skończyć go robić. Ale nie było co przedłużać rozstania, on już był jedną nogą w swoim Land Roverze a ją wiatr prawie wywiewał na zewnątrz.

Widziała jeszcze jak z werwą odjeżdża. Chociaż nie aż tak jak wczoraj gdy go przydybała srg. Swanson. A ona szarpana wiatrem rzeczywiście czuła się dość mizernie. Jakoś dzięki niemu wstała i jakoś tak wspólnie zebrała się no ale czuła się wypruta po takiej nocy. Więc z przyjemnością było się schować najpierw wewnątrz kamienicy by schronić się przed tym zimnym i mokrym wiatrem oraz ponurą pogodą. A potem jak weszła na odpowiednie piętro i zapukała w odpowiednie drzwi usłyszała szczęk otwieranych drzwi i zaraz potem stanęła w nich to azjatyckie, promiennie uśmiechnięte słoneczko.

- Amanda! Witaj! Wejdź proszę! Znalazłaś liścik? - Maki rozpromieniła się gdy tylko otworzyła drzwi. Stała w długim, prawie czarnym kimonie w jakieś małe, białe wzorki. Odsunęła się by gość mógł wejść do środka i azjatyckim zwyczajem schyliła głowę by się mu pokłonić. Potem zamknęła za nią drzwi i wreszcie można było zakończyć ten oficjalny ceremoniał jakiego niewolnikami byli chyba wszyscy rodowici Koi.

- Usiądź proszę. - zaprosiła przepatrywaczkę gestem aby ta mogła zdjąć swoje buty a tymczasem gospodyni sięgnęła do szafki na buty i wzięła z nich te kapcie jakie ostatnio miała na sobie Amanda. Przyklękła przed nią czekając aż ta zdejmie swoje mokre buty i wsunęła jej te przyjemnie miękkie i ciepłe kapcie na stopy.

- Ojej jakie masz chłodne stopy. - zdziwiła się i trochę zaniepokoiła gdy widocznie przy okazji wyczuła ten chłód co przepatrywaczka czuła od wizyty w magazynie gildii. - Coś się stało? Musisz się rozgrzać. Masz na coś ochotę? - zapytała z troską gdy znów obie wstały i ruszyły w głąb mieszkania masażystki. Było tu przyjemne ciepło. Całkiem inaczej niż u niej w domu. Było na tyle ciepło, że spokojnie można było chodzić na krótki rękaw albo w takim kimonie jak gospodyni. Ona zresztą też była gotowa ugościć Amandę jak ta tylko sobie życzyła, kawę, herbatę, śniadanie no i własna, przyjazna bliskość.




Czas: 2053.IV.15 wt, południe
Miejsce: Nowy Jork, Wschodni Pas, Dzielnica Koi (s.błękitna), knajpka “Shelley’s Dinner”
Warunki:
jasno, sucho, ciepło, cicho na zewnątrz jasno, ziąb, łag.wiatr, zachmurzenie


Janet



Wizyta u zawodowej masażystki, kumpeli, przyjaciółki oraz oficjalnej dziewczyny pomogła Amandzie stanąć na nogi po tej męczącej nocy. I jakoś tak zwyczajnie odreagować, spuścić parę, odpocząć, zrelaksować się. Na tyle, że jak pukała do drzwi Maki to miała ochotę na kawę albo dwie albo po prostu przespać się u niej. A jak wychodziła to całkiem dziarskim krokiem. Tak, że przed wyprawą do knajpki w jakiej miała obiady jadać srg. Swanson miała już całkiem niezły humor. Jakby wcale nie miała za sobą mokrej, zziębniętej nocy.

No i podczas wizyty u Maki niejako przy okazji przeczekała ten wiatr co szalał od rana. Gdy zaś szła na przystanek konnego autobusu stwierdziła, że jest chlapa i ponura jak to często w tym mieście bywało ale przynajmniej wiatr zelżał do ledwo wyczuwalnego na twarzy i dłoniach. Podróż przeszła jej dość gładko. Od Maki do “Shelley Dinner” nie było tak daleko, kilka przystanków i wciąż w tej samej enklawie Koi. Więc odpadała wyprawa poza własną enklawę co zawsze zwiększało ryzyko nieprzyjemnych przygód. Tym razem przykuła wzrok tylko dwóch młodzieńców. Co wyglądali jakby byli na etapie pierwszych zainteresowań płcią przeciwną. - Ładny kolczyk. - odważył się powiedzieć jeden z nich aby zagaić rozmowę. Sam też miał przekłute nozdrze chociaż taką metalową kropką a nie kółeczkiem jak przepatrywaczka. Ale na wiele więcej się obaj nie odważyli do obcej, dorosłej do tego ładnej kobiety.

Wysiadła na właściwym przystanku. W końcu znała ten lokal z widzenia chociaż nigdy nie była w środku. Typowa jadłodajnia gdzie głównie przychodziło się coś zjeść. Miała do pokonania z pół zabłoconej ulicy ale wydawało się, że jest nadzieja bo przed wejściem do knajpy stał radiowóz. A nawet dwa. Jakby sobie ten lokal upodobali lokalni stróże prawa. Ale jeszcze nie wiedziała czy któryś z tych radiowozów należy do Janet.

Musiała o nią zapytać w barze. Tam jakaś starsza wiekiem kelnerka wskazała jej jakiś przedział. Bo stoły były zwykle 8-mio osobowe ale oddzielone przepierzeniami więc jak się nie stało dokładnie na wprost albo tuż obok to nie bardzo było widać czy i jak tak to kto tam siedzi. Okazało się, że barmanka a nawet i sama Janet wczoraj nie okłamały jej no i gdy wyszła zza kolejnego przepierzenia rzeczywiście zastała samotną policjantkę w granatowym mundurze jedzącą swój obiad. Na stole obok niej leżała czarna tołpa. Pewnie odpięta od pasa by nie przeszkadzała w siedzeniu i jedzeniu. A na wieszaku wisiała skórzana, podbita kożuszkiem, solidna, policyjna kurtka. No i z tego całego bojowego uzbrojenia policyjnego podniosła na nią głowę zaskakująco miła i delikatna kobieca twarz.

- Oo… koleżanka pirata drogowego. - Janet chyba mimo wszystko w pierwszej chwili się zdziwiła, że ledwo wczoraj poznana znajoma jednak przyjęła zaproszenie i przyszła na ten obiad. - Usiądź proszę. - uśmiechnęła się całkiem sympatycznie wskazując na miejsce obok siebie. Trochę się przesunęła bliżej ściany by zrobić miejsce. Ale miejsca było policzone na 4 osoby na jednej ławie więc dla dwóch szczupłych kobiet miejsca było aż nadto.

- Jednak przyjechałaś. Amanda. Dobrze pamiętam? - powiedziała policjantka gdy już Amanda usiadła obok. Przyglądała jej się z bliska z zaciekawieniem no i lekkim, sympatycznym uśmiechem, dość zachęcającym.




Czas: 2053.IV.15 wt, popołudnie
Miejsce: Nowy Jork, Wschodni Pas, Dzielnica Koi (s.błękitna), wieżowiec Koi
Warunki: jasno, sucho, ciepło, cicho na zewnątrz jasno, umiarkowanie, łag.wiatr, zachmurzenie


Hisa



Wspólny obiad z nową znajomą, tym razem mundurową, skończył się zaskakująco ciepło. Przynajmniej na zewnątrz. Gdy szła ulicą i wchodziła przez główne drzwi wieżowca Koi to co prawda nadal te nowojorskie opary unosiły się nad miastem na tyle wysoko by jeszcze udawać chmury. Bo gdy schodziły niżej to już zmieniały się w mgłę ale prawie zawsze coś tutaj wisiało w powietrzu. Wieczny smog. Jak mgła nad Everglades. Ale mimo to te popołudnie okazało się zaskakująco ciepłe. Jakaś anomalia termiczna sprawiła, że można było iść w rozpiętej kurtce czy płaszczu, co śmielsi korzystali z tych krótkich chwil ładniejszej pogody i nawet przewieszali kurtki, płaszcze czy marynarki przez ramię.

Amanda miała jednak sprawę do załatwienia wewnątrz wieżowca a nie na zewnątrz więc ruszyła przez główny hol, gdzie recepcjonistki złożyły jej zwyczajowy ukłon, weszła na klatkę schodowę i dalej orytarzami aż do biura Ayumi. Tam najpierw trafiła do sekretariatu gdzie urzędowała Hisa.

- Dzień dobry Inu. - Azjatka przywitała się miłym uśmiechem widząc kto przyszedł. - Przyszłaś do Ayumi? - domyśliła się zerkając na drzwi do gabinetu szefowej. - Ma teraz spotkanie. Jeśli chcesz coś z nią osobiście to raczej musisz poczekać. No chyba, że możesz zostawić to mnie to jej przekaże. Razem z Hori macie teraz u szefowej najwyższy priorytet. - zaśmiała się dyskretnie co niejako potwierdzało, że odkąd Inu została przydzielona do sprawy Przesyłki jej akcje u szefowej znacznie wzrosły.

- Napijesz się może herbaty? - zebranie faktycznie musiało być dość zajmujące skoro osobista sekretarka Ayumi w nim nie uczestniczyła. Chociaż z drugiej strony gdy Inu gościła u szefowej to też zwykle były same. Na razie jednak Hisa pełniła rolę dobrej gospodyni oferując kawę, herbatę, ciastka i drożdżówki. Skorzystała z okazji i sobie też naparzyła herbaty.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172