Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Postapokalipsa Świat umarł. Pogodzisz się z tym? Położysz się i umrzesz przygnieciony megatonami, które spustoszyły Twój świat, zabiły rodzinę, przyjaciół, a nawet ukochanego psa? Czy weźmiesz spluwę i strzelisz sobie w łeb bo nie dostrzegasz nadziei? A może będziesz walczyć? Wstaniesz i spojrzysz na wschodzące słońce po to, by stwierdzić, że póki życie - póty nadzieja. I będziesz walczył. O przyszłość. O jutro. O nadzieję... Wybór należy do Ciebie.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-10-2020, 11:45   #381
 
Surelion's Avatar
 
Reputacja: 1 Surelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputację
Dom pielgrzyma, noc 1 lipca 2595

- Wielkie dzięki zatem łasce Stworzyciela, która miała nas w swej opiece. - Abdel wyrzucił w górę ręce w teatralnym geście z nabożnym . W głębi zastanawiając się czy nie znokautować słownie Furora od razu następnym zdaniem. Po szybkim namyśle postanowił jednak po pastwić się nad nim przez chwilę i zrobić to dopiero na koniec wypowiedzi. Wprawdzie pierwotnie plan miał zgoła inny, jednakże spotkanie z tym prostakiem bez manier zadziałało na nerwy dziedzica tak, że mimo planu uelgł swoim emocjom. Przybrał jednak maskę uprzejmości.

- Oczywiście Furrorze, opowiemy jak było jako, że nie mamy nic do ukrycia przed zacnym reprezentantem Klasztoru, który szanujemy i poważamy. Trudno mi jednak powiedzieć jaka była kolej następstw zdarzeń, nie jestem zawodowym żołnierzem a wszystko działo się dla mnie nad wyraz szybko. W szczegóły na pewno wtajemniczy cię mój szef ochrony. On to bowiem uratował nas od niebezpieczeństwa dostrzegając je szybciej od innych. Ja usłyszałem jedynie nagłe jego ruchy, i zanotowałem otwarcie ognia. Dzięki tej znamienitej akcji nasz biedny skarbnik doznał minimum bólu jaki być może gotowano z przeznaczeniem dla nas wszystkich. To pan Barthez właśnie zaoszczędził mu cierpienia. - Dziedzic z serdecznym uśmiechem podzięki spojrzał na szefa ochrony. Albowiem w pewien sposób był faktycznie zadowolony z jego czynów. - Cieszę się, że twoi ludzie Furrorze również rozpoczęli poszukiwania i mam nadzieję, że wkrótce będziesz mógł nam powiedzieć co takiego odkryliście w tej sprawie. Proszę tedy o niezwłoczne przekazanie owej wiedzy do mojego szefa ochrony, który dzisiejszego wieczora okazał się dzisiaj wprost nieoceniony i uświadomił pewną ważną rzecz....

Twarz Abdela nagle schłodniała, wyrachowane oczy świdrowały Furora.

- I dlatego właśnie, będę musiał prosić ciebie oraz twoich ludzi by w miarę niezwłocznie, dano nam wkoło tego domostwa enklawę, której będą pilnowali tylko i wyłącznie moi ludzie. Ufam moim ludziom bezgranicznie, a dzisiejszej nocy dowiedli swej czujności, poświęcenia i wierności. Jak sam zaś powiedziałeś, ty jesteś dowódcą garnizonu Lucatore i ty zatem odpowiadasz osobiście za ład i porządek na ziemiach Neognostyka, których przed chwilą mieliśmy okazję doświadczyć. Powiem wprost Furorze bo wiem żeś dzielny żołnierz, gdyby nie wielki szacunek jaki mamy do neognostyków, władz, a nade wszystko rodziny Benesanto, to zapewne całe to dzisiejsze zajście skutkowało by teraz silnym incydentem dyplomatycznym, niosącym zagrożenie zerwania rozmów przez twoje i moje wielkie rody, które przecież obaj reprezentujemy.

Szybki ruch ręki ambasadora, przerwał wciąganie powietrza przez Furora, który już gotował się do odpowiedzi.

- Wierzę, żeś zrobił wszystko co było w twej mocy, lecz proszę cię... - zaczął niemal błagalnie dziedzic - nie zmuszaj mnie tylko do tego, by ową enklawę nałożyć mocą namiestnikowskiego pierścienia, którym nas obdarowano. Nie zniósł bym bowiem kolejnego gwaltownego pogłębienia tej i tak już niezręcznej sytuacji.

Abdel spojrzał na czerwieniącego się od zduszonej złości Furora i dorzucił szybko.

- A teraz wybacz jeśli łaska Furrorze, jednakże doznania dzisiejszego wieczora tak straszliwie rozkołatały moje nerwy, że zamierzam niezwłocznie wrócić do siebie by odetchnąć.

To mówiąc, obrócił się na pięcie i pozornie przygnieciony brzemieniem zaistniałej sytuacji, niezwłocznie wycofał się do swoich kwater.


Spodziewam się ugrać nieco przestrzeni, pozbawionej czujnych oczu żołdaków Furora, która pozwoli nam na nieco więcej swobody w działaniach. Zostanie nam tylko służba domostwa do ogarnięcia.

Wcale bym się nie zdziwił jak na ciele neognostyka znajdziemy ślady tej pały co ją Furor nosi.

 
__________________
"Gdy chcesz opisać prawdę, elegancję pozostaw krawcom. " A. Einstein
Surelion jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10-10-2020, 11:46   #382
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Dom pielgrzyma, noc 1 lipca 2595

Lucio Bastardo odprowadził dziedzica wzrokiem, w którym błyszczały leciutkie iskierki zaskoczenia i niedowierzania. Z ust Furora nie padło ani jedno słowo, ale jego czoło w ułamku chwili pocięte zostało zmarszczkami dowodzącymi niezbicie istnienia bardzo intensywnego procesu myślowego.

- W zaistniałych okolicznościach... – oficer przeniósł spojrzenie na Bartheza i Perraulta, urwał po kilku słowach namyślając się ponownie – W takiej sytuacji chwilowo zgadzam się na propozycję ambasadora. Rozumiem jego dyskomfort. Jutro w ciągu dnia zostaną podjęte definitywne decyzje, być może na podstawie tego, co uda nam się dowiedzieć od potencjalnych świadków. Ostateczna decyzja należy do żony Neognostyka.

- Obawiam się w takim razie, że coś źle zrozumieliśmy – odparł natychmiast kapitan Sangów – Wydawało nam się, że tytułem nadanych nam przez namiestnika Lucatore pełnomocnictw jego miłość wice ambasador Leon Thibaut Sanguine posiada plenipotencje równe w obrębie tych ziem, co jej miłość Neva Benesato.

- Jej miłość Neva Movat, Żelazna Emisariuszka, małżonka Altaira z domu Benesato – Lucio nieznacznie pociemniał po obliczu rozszerzając tytuł swej przełożonej, a zarazem macochy. Nathan wzruszył ramionami kwitując słowa Furora niemym gestem, Perrault kiwnął spolegliwie głową.

- Neva Movat pozostaje najwyższą względem wpływów personą w Lucatore – ciągnął dalej Bastardo – Władza i pozycja namiestnika pozostają całkowicie zależne od decyzji przełożonych klasztoru, bo bez naszych mieczy i bez paktu z Helwetami ród Benesato nie zdoła zapewnić miejscowym bezpieczeństwa przed zakusami Lombardich. Nie wiem, co usłyszeliście podczas spotkania z Ennio, ale miejcie tego świadomość, że to Neva rządzi na tych ziemiach. Namiestnik we własnym interesie winien z nią współpracować albo jego komfort życia bardzo się pogorszy.

Furor położył dłoń na buławie, odwrócił się w stronę wyjścia, lecz po zrobieniu kilku kroków stanął i spojrzał ponad ramieniem na obu rozmówców.

- Do czasu audiencji u Emisariuszki zapewnię wam eksterytorialność tego miejsca – powiedział – Moi ludzie będą patrolowali teren wokół domu pielgrzyma, ale nie przejdą za zewnętrzne ogrodzenia. Zatrzymanych przed chwilą świadków zabieramy do siedziby straży miejskiej, tam zostaną przesłuchani. Poproszę Emisariuszkę, aby przyjęła was tak wcześnie jak to tylko możliwe. Posłaniec przybędzie jutro o brzasku z wieściami, kiedy będziecie oczekiwani w klasztorze. Jednakże są pewne warunki tego układu, które przekażecie ambasadorowi. Żadnej broni palnej w obrębie miasta. Jeśli zechcecie opuścić dom pielgrzyma, będziecie eskortowani przez moich ludzi. Kto złamie te nakazy, zostanie aresztowany bez oglądania się na dyplomatyczny status czy układy z namiestnikiem.

Nie czekając na potwierdzenie ze strony gospodarzy, dowódca garnizonu opuścił dom pielgrzyma znikając w ciemnościach hałaśliwej nocy.


Koniec wizyty, co teraz? Możecie jeszcze coś pokombinować albo przyjąć, że przeskakujemy z akcją do następnego dnia.

 
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 22-10-2020, 20:40   #383
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Dom pielgrzyma, noc 1 lipca 2595

Barthez podszedł do otwartych drzwi, odprowadził pokrzykującego na swoich żołnierzy Furora wzrokiem aż pod wrota dziedzińca. Kręcący się wszędzie wkoło anabaptyści karnie odsunęli się od budowli, niewielka ich grupka zaczęła wartować opodal wejścia na plac, reszta albo zawróciła wraz z dowódcą do Lucatore albo wciąż przetrząsała okoliczne pola w poszukiwaniu zamachowców i świadków napaści. Ci pielgrzymi, którzy wpadli w ręce stróżów prawa, zostali czym prędzej popędzeni do miasteczka, lamentując donośnie, pomstując i zarzekając się o swej niewinności.

- Do brzasku nikt nie będzie próbował tutaj wejść, przynajmniej oficjalnie – Helweta zerknął porozumiewawczo na stojącego obok Ludovicia – Podwójne warty i oczy szeroko otwarte. Gdyby ludzie Furora próbowali złamać porozumienie, wrzeszczeć na alarm.

Niski najemnik kiwnął z aprobatą głową, przeszedł przez próg przywołując do siebie ściszonym głosem kilku kompanów. Nathan poczuł na ułamek chwili rozczarowanie decyzją dziedzica, aby pozostawić w Bergamo należących do poselstwa frankijskich posługaczy, zwłaszcza Bastiena i jego myśliwych, którzy zapewne bardzo by się teraz przydali. Pragmatyczny z natury, Alpejczyk szybko porzucił nieme żale, analizując w myślach potencjalne scenariusze rozwoju wydarzeń.

Pozostawiwszy otoczenie budynku pod czujnym nadzorem najemników z Tulonu, Barthez przeciął szybkim krokiem. U wejścia na schody przystanął, przywołał ruchem ręki wyglądającego z jakiejś komórki zarządcę przybytku.

- Jak zapewne już wiesz, doszło do zamachu na jego miłość ambasadora najznamienitszego rodu Franki – oznajmił surowym głosem kalecząc niemiłosiernie purgaryjską mowę – Furor Lucatore poszukuje sprawcy tej zuchwałej zbrodni. Nikomu nie wolno bez mojej zgody opuszczać tego miejsca ani tutaj wchodzić. Najlepiej byłoby, gdybyś zabrał resztę służby i zamknął się w swoim pokoju albo w piwniczce aż do wschodu słońca. Rozumiesz?

Zarządca musiał coś z przemowy Bartheza zrozumieć, kiwał bowiem głową tak energicznie, że omal nie odgryzł sobie języka. Odczekawszy, aż mężczyzna zniknie w rozbrzmiewającym lękliwymi głosami pomieszczeniu, Helweta wspiął się po pilnowanych przez Sangów schodach i wszedł do zajmowanego przez szlachtę pokoju.

Andel Sanguine siedział na krawędzi swojego łóżka, obserwowany przez Angeline i Leona Thibauta. Na drugim posłaniu, należącym do kuzyna dziedzica, spoczywał blady niczym śnieg skarbnik Dumas, kapitan Perrault zaś wyglądał z dłonią na kolbie rewolweru przez uchylone dachowe okienko.

- Dom został zabezpieczony – rzucił krótko Barthez – Moi ludzie strzegą wewnętrznego perymetru, na zewnątrz stoją anabaptyści.

- Nie jestem do końca ukontentowany tak daleko posuniętą troską Furora – oznajmił Abdel odsuwając od nosa perfumowaną chusteczkę – Obecność jego sługusów znacznie nam utrudni sekretną wyprawę na cmentarz. Wszyscy zapewne już się domyśliliście, że nader chętnie odkopałbym zwłoki czcigodnego zmarłego w celu dokonania ich naukowych oględzin.

- W obecnej sytuacji to chyba niewykonalne, wasza miłość – odparł z kamienną miną Nathan – Furor nie sprawia wrażenia człowieka rzucającego słowa na wiatr. Jeśli zagroził, że zaaresztuje każdego intruza poruszającego się po mieście bez jego eskorty, zrobi to bez oglądania się na status dyplomatyczny złapanego. Nadto wyprawa na cmentarz nie będzie łatwym zadaniem. Wątpię, aby do świtu większość miejscowych zmrużyła oko. W Lucatore wrze, podejrzewam, że wszyscy wylegli na ulice zbudzeni wystrzałami i podniesionym przez straże alarmem. W takich okolicznościach nalegam na przyjęcie do wiadomości, że dyskretne nocne eskapady są z góry skazane na porażkę.

- A wizyta w domu czerwonokrzyżowca? – wtrącił pośpiesznie Leon Thibaut, który zdążył już nałożyć wierzchnie odzienie i sznurował pośpiesznie swe wysokie skórzane buty.


Spotkanie w pokoju daje Wam sposobność, by finalnie opracować jakiś plan działania, a potem podać go na tacy MG, by ten go popsuł. Czekam na Wasze deklaracje.


 
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 22-10-2020, 20:42   #384
 
Surelion's Avatar
 
Reputacja: 1 Surelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputację
Dom pielgrzyma, noc 1 lipca 2595

A mbasador przez chwilę myślał w ciszy dając sobie na to stosowną ilość czasu.

- Oczywiście, że tak... - uderzył się w końcu w uda, podsumowując na głos wnioski ze swoich myśli, które przetaczały mu się przez umysł z prędkości karabinowej kuli, jaką oberwał Dumas.

- W życiu, tak jak w szachach, każda drobna przewaga, każdy dobrze wykorzystany drobny szczegół, daje niewielką przewagę nad przeciwnikiem. Te z pozoru drobne i nieistotne elementy powodują, że po pewnym czasie, jeśli jesteśmy odpowiednio konsekwentni w swych działaniach, pozwalają nam ostatecznie zaaranżować taką sytuację dzięki której możemy wyprowadzić ostateczne, rozstrzygające partię uderzenie. My tej ostatniej opcji jeszcze nie posiadamy, niemniej jednak z cierpliwością i wytrwałością będziemy budować nasze drobne przewagi, aż w końcu zaprowadzą ród Sangliere do zwycięstwa. A dzisiaj... dzisiaj właśnie otrzymaliśmy, niemal darmo... - spojrzał przelotem na skarbnika - właśnie taką drobną przewagę, którą zamierzam wykorzystać w pełni.

Wstał przyglądając się tym razem dłużej Dumasowi, który cichutko leżał pogrążony w swoim bólu.

- Poza tym, nie możemy przecież dopuścić do sytuacji w której cierpienie naszego kochanego skarbnika poszło by na marne. - Dziedzic podszedł do rannego i uprzejmie poklepał rannego tak delikatnie jak chciał. Tamten jęknął z bólu. Kąciki oczu dziedzica drgnęły dyskretnie, uradowane tymże jakże przyjemnym widokiem. Abdel obrócił się na pięcie, nie dając niczego po sobie poznać.

- Zamierzam polecić, by niezwłocznie zawieziono naszego dzielnego skarbnika do doktora, w waszej asyście. Pierwotnie chciałem wprawdzie sprowadzić go tutaj. Jednakże, nie będzie nam dane nazbyt łatwo spenetrować jego siedziby nawet jeśli się zgodzi tu przybyć. Nie z tym ogonem, który nam przyszył Furor. Dlatego też uznałem, że ostatecznie to my odwiedzimy szpitalnika. Powinien tam pojechać co najmniej Leon oraz Lea. Przemyślałem sprawę i pochodowi trzeba nadać odpowiednio cierpiętniczy i dramatyczny charakter. Potrzebujemy pochodni by lepiej wyeksponować cierpiętniczą twarz naszego towarzysza. Sporo bowiem jako delegacja ugramy, jeśli publicznie przetransportujemy rannego przez miasto. Spójrzcie na to w ten sposób. Wszakże ten oto człowiek, który tu obok nas leży i jęczy z bólu to przecież niemal drugi święty! - Zakończył podniosłym głosem Abdel dodając do tego nieco teatralny ruch. - Dumas! Tak, to on. Przetrwał zabójczy atak, którego nie odparł nawet Neognostyk, niech mu ziemia lekką będzie. Niechże ulica w to uwierzy. Nie brońmy jej tejże prawdy. Frankowie są niemal tak samo pokrzywdzeni jak bratni naród z Lucratore! Toż to może być wrogi plan mający pokrzywdzić oba narody przed zbrataniem!

Dziedzic opadł z powrotem, tracąc impet.

- Et cetera, et cetera... - powiedział nieco znudzonym głosem. - Jak na razie to taki wstępny szlif był zaledwie, abyście wiedzieli w którą stronę zmierzamy. Oczywiście, muszę jeszcze dopracować tą wypowiedź by o poranku być gotowym. - Wykonał przy tym zdawkowy ruch dłonią świadczący o nieważności tego szczegółu. Ziewnął, sięgnął po kieliszek i upił drobny łyczek.

- Zanim jednak nastanie ów świt, powiedzcie mi proszę, jakie możliwości widzicie by pozbyć się ogona który nieudolnie starają się nam przyczepić aby skrępować ruchy. Jesteście wszak profesjonalistami: od ochrony którzy znają słabości swego zawodu, naukowcami którzy zyskują przewagi dzięki potędze wiedzy oraz osobami o niezwykłym czarze osobistym, więc... łatwo będzie wam coś wymyślić. Słucham?


Dziedzic miał już ukartowany plan w głowie, jeden czy nawet więcej. Chciał jednak sprawdzić kto z jego otoczenia również widzi rozwiązania tej przykrej sprawy. Wszakże otaczała go elita Montpeliiere...

 
__________________
"Gdy chcesz opisać prawdę, elegancję pozostaw krawcom. " A. Einstein
Surelion jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 27-10-2020, 11:58   #385
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Dom pielgrzyma, noc 1 lipca 2595

- Zrobienie z Dumasa ofiary nie powinno nastręczyć większych trudności i faktycznie może przysporzyć nam sympatii prostego ludu - Lea kiwnęła lekko głową z uwagą przyglądając się bratu - jednak próba uczynienia z niego męczennika... to już może być zbyt wiele. Są w tym mieście wpływowe grupy, które nie przełkną takiej zniewagi. Być może zabawnie jest udawać króla Franków, ale na ile się zorientowałam męczennikiem w tym mieście może być tylko prawdziwy bojownik za wiarę a nie jakiś księgowy z obcych stron. Ostatnie czego bym sobie życzyła to być uznaną za heretyczkę w tym pełnym fanatyków mieście. Zatem współczucie, poczucie braterstwa w biedzie - jak najbardziej. Bycie tak samo lub bardziej umęczonym jak Neognostyk ? Zdecydowanie odradzam.

Angeline zauważyła lekkie skrzywienie ust braciszka, który nie lubił kiedy ktoś krytykował jego "genialne" pomysły nawej jeśli była to krytyka ze wszech miar uzasadniona.

- Nie czekałabym również do świtu z wyprawą do doktora - Angeline potarła lekko skronie gdyż zmęczenie zaczynało się jej dawać we znaki - W końcu nasz towarzysz został poważnie ranny a zatem podejrzane wydać się może iż z prośbą o pomoc zwlekać będziemy aż do rana. Powinniśmy wyruszyć od razu. Jeśli "napastnik" ma coś wspólnego z doktorem to być może po zgubieniu pościgu będzie się z nim chciał skontaktować. Ciekawie byłoby też zobaczyć czy wyrwaliśmy doktora z głębokiego snu czy może otworzy nam drzwi natychmiast jakby nie spał całą noc na coś czekając...

Lea obrzuciła zebranych czujnym spojrzeniem czekając jak zareagują na jej propozycje.

Jacques Perrault odwrócił wzrok od okna, skinął z aprobatą na dźwięk słów szlachcianki.

- Jej miłość pani Angeline słusznie prawi - oznajmił kapitan usiłując w oczywisty sposób zaskarbić sobie łaski kruczowłosej piękności - Podobnie jak jego miłość pan Abdel. Wykorzystajmy osobę pana Dumasa, by wzbudzić wśród tutejszej tłuszczy współczucie i poruszenie na wieść o napaści. I udajmy się czym prędzej do domostwa tego Szpitalnika, aby dokonać tam rozpoznania. Mam tego człowieka w głębokim podejrzeniu, dlatego jeśli jego miłość pozwoli, chętnie dołączę do eskorty skarbnika. Im dłużej zwlekamy o prośbą o pomoc specjalisty, tym mniej wiarygodna staje się opowieść o ciężkim stanie Guido.


Post napisany wspólnie z Karganem. Wstępny plan jest taki: Leon Thibaut wraz z kuzynką i Perraultem zabiera Dumasa do domostwa, w którym nocuje Carmino Ferro (anabaptyści na pewno znają właściwy adres i zaprowadzą na miejsce, skoro i tak Frankowie muszą się wszędzie poruszać w ich towarzystwie). Co robią w tym czasie Abdel i Nathan?


 
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 29-10-2020, 19:03   #386
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Dom pielgrzyma, noc 1 lipca 2595

Słuchając argumentów kuzynostwa i obstawy Leon Thibaut marszczył nos, co pociągało za sobą kolejne dziwne oblicza twarzy. Nie sposób było się nie zgodzić z kimkolwiek z nich, jednak niektóre pomysły budziły niesmak i zmieszanie. Z pewnością szpitalnik powinien obejrzeć skarbnika niezwłocznie, ale wynalazca żałował, że nie będzie okazji by włamać się do siedziby doktorka niczym złodziej i przeszukać jego rzeczy. Zaognianie sytuacji z anababtystami mogło być groźne i niekorzystne, a przecież trudno byłoby zgubić ich obstawę. Jeśli już zatem miałby tylko rozejrzeć się w lokum czerwonokrzyżowca wolałby mieć ze sobą czuje oko Bartheza. Czytając z mowy ciał kuzyna, zrozumiał, że ów pragnąłby właśnie otworzyć butelkę czegoś mocniejszego i przekonać do swych argumentów, aby uczynić z Dumasa męczennika, to skłoniło szlachcica by zabrać głos.

- Nie czas na degustacje koniaków, pan Dumas powinien jak najszybciej być obejrzany przez doktora. Pytanie tylko czy chory powinien bieżyć do lekarza, czy odwrotnie. Ale zważywszy, że nie uda nam się zgubić ogona obstawy Bastardo, może lepiej zanieść skarbnika do szpitalnika, badanie da nam nieco czasu żeby się rozejrzeć. Ranny nie jest tak wielką osobistością by wzbudzić w miejscowych poruszenie jakie z pewnością wzbudziłoby ranienie ambasadora Franki, nie można wobec tego czynić z wydarzenia cyrku. Skromność i działanie w cieniu więcej mogą nam przysporzyć przychylności. Nie sądzę również by sabotaż dziś się powtórzył, nie widzę przeto powodu by pan Barthez nie mógł nam towarzyszyć, ale jeśli kuzyn Abdel pragnie go pozostawić przy sobie będzie to zrozumiałe, dbać przecież musi w pierwszej kolejności o swą niezastąpioną osobę.

- Jeśli mamy wyruszyć to niezwłocznie. Artefakt jest schowany w moim kufrze z obrabiarką, szkice z innymi szkicami w papernakulum. Potrzeba nam wózka na rannego. Ja jestem gotów - kończąc Leon na zwykłą przeciwdeszczową pelerynę narzucił swój skórzany plecak, odpowiednie do sytuacji zaopatrzony. Wyprostował się, znów zmarszczył nos - ale gdyby coś ważkiego odwiodło ludzi Futora, domniemany sprawca, lub wystrzały, nie z naszej strony oczywiście, może dałoby się zaprosić doktora do Domu Pielgrzyma i swobodnie przeszukać lokum. Ma tu ponoć rodzinę. - znów spojrzał na dziedzica i pełen zapału wypalił - To jak kuzynie? Siądziesz na skarbie by najlepiej go przypilnować i pozwolisz pociągnąć w noc najlepszą parę Twoich towarzyszy? - spojrzał na kuzynkę i Helwetę. Zapiął jeszcze pas ze sztyletem - Gotowy. - zawyrokował. I nie mógł sobie odmówić spojrzenia na pierścień Bansato, co mimowolnie wykrzywiło jego oblicze w grymasie niechęci. Złoto zawadzało, ale Leon wiedząc, że przyznanie się do niedogodności kuzynowi, tylko wzmogłoby jego przyjemność owym niefortunnym prezentem, co było pewnikiem zamierzone, postanowił to przemilczeć.
 
Nanatar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01-11-2020, 07:11   #387
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Dom pielgrzyma, noc 1 lipca 2595

Para arystokratów wyznaczona do wizytacji siedziby czerwonokrzyżowca uczyniła wszystko, by jak najszybciej wyszykować się do drogi, lecz nieszczęsny Guido Dumas i tak zdążył się ocknąć jeszcze przed opuszczeniem schronienia. Rozbrzmiewające w pokoju jęki początkowo cieszyły uszy dziedzica, szybko jednak zaczęły go nudzić swą monotonną i nie dość ekspresyjną nutą. Demonstrując zatem udawaną troskę o stan zdrowia rodaka, Abdel umiejętnie i z pasją nacisnął na opatrzoną wcześniej ranę skarbnika.

Guido Dumas zaszlochał przeraźliwie, po czym ponownie popadł w głębokie omdlenie, ku niewypowiedzianej uldze nie tylko pierworodnego Sanguine, ale i pozostałych przedstawicieli szlachty Montpellier.

Przytroczony do prowizorycznych noszy skarbnik został zniesiony na parter budowli przez Dragana i Yurana. Kiedy Barthez dobrał kilku najbardziej zaufanych najemników do roli eskorty, Frankowie wychynęli w ciepłą letnią noc zmierzając ku wyjściu na podmiejski trakt. Pilnujący ogrodzenia anabaptyści natychmiast dostrzegli oświetloną pochodniami kawalkadę ludzi, zagrodzili jej drogę pokrzykując groźnie.

- Jestem Leon Thibaut Sanguine! - oznajmił podniesionym tonem wynalazca, dla lepszego efektu potrząsając kultystom przed nosami złotym pierścieniem namiestnika - Bliski sercu ambasadora przyjaciel domu Sanguine ucierpiał w zbrodniczym zamachu i musimy go czym prędzej zabrać do doktora Ferro, który przebywa w mieście! Zgodnie z wolą Furora Bastardo macie nam zapewnić eskortę! Prowadźcie czym prędzej do Szpitalnika!

Żołnierze Krzyża wymienili między sobą kilka ściszonych zdań, wyraźnie zaskoczeni i zbici z tropu roszczeniową postawą Leona Thibauta. Potem jeden z nich postąpił o krok do przodu.

- Pozostańcie w domu pielgrzyma - rozkazał przemawiając z silnym północnym akcentem - Wyślemy gońca do klasztoru, by spytać o zdanie Furora.

- Ani mi się śni! - odfuknął wynalazca opierając zaciśnięte pięści o biodra - Dowódca garnizonu przekazał nam absolutnie jasne instrukcje. Nie wolno nam się poruszać po Lucatore bez eskorty kultu! Ani słowa nie powiedział o każdorazowym wyrażaniu zgody na wychodzenie! Oto pierścień namiestnika rodu Benesato, z którego wywodził się czcigodny Neognostyk. Z jego mocy rozkazuję wam przydzielić nam eskortę i pomóc dostarczyć tego srodze cierpiącego szlachcica do domostwa zajmowanego przez czerwonokrzyżowca! Znacie drogę czy mam donieść Furorowi o waszej rażącej niekompetencji? Jeśli ten człowiek zemrze na noszach, nie chciałbym być w waszej skórze!

Jeszcze bardziej skonfundowani, anabaptyści naradzili się pośpiesznie. Potem ten sam, który wcześniej próbował zawrócił posłów przywołał do siebie kilku żołnierzy i polecił im powieść delegację Franków za miejskie mury Lucatore.

Abdel Sanguine odprowadził kawalkadę ziomków wzrokiem, dopóki nie zniknęła pod sklepieniem miejskiej bramy, potem przymknął okiennicę i usiadł na krawędzi łóżka wpatrując się zamyślonym spojrzeniem w skrzynkę, do której kuzyn schował wcześniej pokiereszowany latający artefakt Dawnych Ludzi.


Konwój medyczny w drodze do miejsca, w którym przebywa Ferro: miejscowi krzyżowcy wiedzą, gdzie to jest, więc posłużą nie tylko za eskortę, ale i przewodników. Dziedzic został w bezpiecznym miejscu razem z dronem. Nie wplotłem nigdzie postaci Bartheza, bo nie wiem, czy Helweta wykona rozkaz pryncypała, by zostać w motelu czy też przekona go do swego pomysłu dołączenia do ratowników. Potrzebuję też informacji, kto ze świty Franków udał się w drogę razem z pacjentem oraz krewniakami Abdela.

 
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02-11-2020, 21:00   #388
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Ulice Lucatore, noc 1 lipca 2595

Otaczający Franków anabaptyści spozierali na obcych wyjątkowo podejrzliwie, ale żaden nie wykonał w stosunku do natrętów niczego mogącego uchodzić za otwarty przejaw wrogości. Obserwujący ich dyskretnie Nathan Barthez uznał jeszcze przed wejściem do Lucatore, że ryzyko nagłej napaści ze strony żołnierzy Furora praktycznie nie istnieje, toteż większość swojej uwagi przeniósł na pełne roztrzęsionych miejscowych uliczki. Jak Helweta już wcześniej podejrzewał, odgłosy strzelaniny oraz krzyki podnoszących alarm nocnych strażników wyrwały ze snu niemal wszystkich mieszkańców purgaryjskiego miasteczka. Przeważająca ich większość, w tym zapewne wszyscy mężczyźni od wyrostków po sędziwych starców, wyległa na zewnątrz domostw zagadując co chwila do wyglądających przez okna zalęknionych kobiet. Alpejczyk mógł się jedynie domyślać tego jak fantastyczne historie zdążyły się zrodzić do tej pory z powtarzanych głośno domysłów i plotek.

Wszędzie tam, gdzie przechodził szybkim krokiem pochód Franków, zapadała najpierw przejmująca cisza, a potem wybuchała jeszcze gorętsza niźli wcześniej wrzawa. Zagadkowi możnowładcy z dalekiego kraju samym swym pochodzeniem od początku wizyty rozbudzali dziką ciekawość Purgaryjczyków, a teraz los ich splótł się zauważalnie z dramatem rdzennej ludności, opłakującej wszak od kilku dni śmierć swego wielkiego przywódcy.

Guido Dumas ocknął się ponownie, po czym zaczął przejmująco jęczeć, bo pasy trzymające go w noszach naciskały boleśnie na ranę. Barthez miał w sobie dość współczucia dla nieszczęsnego skarbnika, by rozważyć w myślach możliwość krótkiego postoju i przepięcia pasów, górę w jego umyśle wziął jednak pragmatyzm.

- Stójcie! Dokąd idziecie?! Co się stało? – w głębi ulicy, którą anabaptyści wiedli delegatów Franki pojawiła się grupka zmierzających w przeciwną stronę ludzi, niemal biegnących ku zewnętrznym murom miasteczka – To wy, wasze miłości?!

Zza pleców kilku mężczyzn wysunęła się sylwetka mężczyzny w neoprenowym kombinezonie, toteż Barthez natychmiast podniósł dłoń wstrzymując pochód noszowych. Carmino Ferro podszedł do Alpejczyka, pozdrowił go skinięciem głowy, przeniósł spojrzenie wpierw na Leona i Angeline, potem zaś zatrzymał wzrok na Dumasie.

- Napaść skrytobójcy – odpowiedział bez zbędnej zwłoki Helweta – Podejrzewamy, że ktoś zamierzał się targnąć na życie dziedzica rodu Sanguine, jego miłość ambasadora Montpellier. Odkryty dzięki czujności ochrony, zamachowiec zaatakował wystarczająco nieporadnie, aby kula zamiast dziedzica sięgnęła jego dzielnego zausznika. Sprawca zbiegł, ale tutejsi stróże prawa zawzięcie go poszukują.

- Niezwykły rozwój wydarzeń. Nie są mi obce dźwięki strzelaniny, dlatego od razu zrozumiałem, że dzieje się coś bardzo niedobrego. To dobrze, że na siebie tak szybko wpadliśmy – oznajmił Szpitalnik klękając obok noszy i spoglądając na śnieznobiałe oblicze rannego – W którym miejscu trafił pocisk? Przeszedł na wylot czy utkwił w ciele? Ktoś próbował już zatamować krwotok?

- Pocisk przeszedł na wylot przez bok jego miłości pana Dumasa – wyjaśnił Barthez – Powstrzymaliśmy krwawienie, aczkolwiek nie próbowaliśmy jeszcze szycia. Jego miłość ambasador ufa, że specjalista pańskiego pokroju może to zrobić znacznie bardziej profesjonalnie.

- Oczywiście służę pomocą – Carmino Ferro podniósł się z kolan, pozwolił noszonym podnieść z bruku ofiarę rzekomego zamachowca – Proszę za mną, w domostwie moich krewnych będziemy mieli znacznie lepsze warunki do przeprowadzenia zabiegu.

Nic w mowie ciała ani tonie czerwonokrzyżowca nie pozwala domniemywać, że Szpitalnik Was okłamuje albo jest w inny sposób nieszczery, ale oczywiście nadal może grać niewiniątko. Tak czy owak, sam zaprosił Was do domostwa, w którym gości, więc ułatwi to wejście do jego kryjówki.
 
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10-11-2020, 23:27   #389
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Ulice Lucatore, noc 1 lipca 2595

Nagłe zjawienie się Carmino Ferro, choć wydawało się nieprawdopodobne, nie zaskoczyło wynalazcy, za to towarzysze doktorka przykuli wyjątkowo uwagę szlachcica. Widać i szpitalnika ktoś w nocną przechadzkę pilnował. Leon skinął głową, ale póki co wolał pozostać w cieniu, gdyby zaszła potrzeba porzucenia towarzyszy i udania się na cieniste ścieżki szpiegostwa, lepiej nie rzucać się zawczasu w oczy. Pozwalając prowadzić rozmowę Barthezowi i kroczącej tuż przy nim kuzynce wycofał się na koniec pochodu. Tymczasem dokładnie obejrzał sobie świtę doktora, rejestrując jednocześnie w jakiej części miasta znajduje się rodzinny dom szpitalnika.
 
Nanatar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 13-11-2020, 11:19   #390
 
Surelion's Avatar
 
Reputacja: 1 Surelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputację
Dom pielgrzyma, noc 1 lipca 2595

Dziedzic rozisadł się wygodnie na krześle, tyłem od ściany a blisko mebla za który mógł się w razie co schować w poszukiwaniu zasłony przed atakiem. Kotary były zamknięte szczelnie, tak samo zresztą jak i podwoje okien, co powodowało, że gdyby nie kandelabr pomieszczenie utonęło by w mroku. Ale w tym świetle Abdel widział dokładnie skrzynię, oraz wąska strużkę światła z korytarza, wciskającą się do pomieszczenia szczeliną pod drzwiami. Obracając kielich z winem w zgrabnych długich palcach jednej ręki, drugą zaciskał na odbezpieczonym już pistolecie. Siedział i myślał.

Czekał, patrząc na drzwi.
 
__________________
"Gdy chcesz opisać prawdę, elegancję pozostaw krawcom. " A. Einstein
Surelion jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest WÅ‚.
Uśmieszki są Wł.
kod [IMG] jest WÅ‚.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
Pingbacks sÄ… WÅ‚.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:57.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172