Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Postapokalipsa Świat umarł. Pogodzisz się z tym? Położysz się i umrzesz przygnieciony megatonami, które spustoszyły Twój świat, zabiły rodzinę, przyjaciół, a nawet ukochanego psa? Czy weźmiesz spluwę i strzelisz sobie w łeb bo nie dostrzegasz nadziei? A może będziesz walczyć? Wstaniesz i spojrzysz na wschodzące słońce po to, by stwierdzić, że póki życie - póty nadzieja. I będziesz walczył. O przyszłość. O jutro. O nadzieję... Wybór należy do Ciebie.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-01-2022, 18:48   #471
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
W misje rusza oprócz BG:

- ludzie Bartheza: Znani skąd inąd Polanie Yuran, Dragan. Pochodzący z Bałkan Borkanin Marco Djurdevic (zbieżność danych nie zupełnie przypadkowa) oraz rodowity Tulończyk - Ludovic.

- oraz dwóch wskazanych przez Perraulta Sangów w cywilnych ubraniach i nie odbywając ostatniej nocy służby wartowniczej.

 
8art jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14-06-2022, 12:26   #472
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Pościg na lombardzkich bezdrożach

Zmienna aura przyniosła w ciągu kilkunastu ostatnich godzin parę przelotnych deszczy, a słońce nie grzało dość mocno, aby grunt obeschł w zauważalnym stopniu. Kopyta kłusujących traktem koni zapadały się z głośnym mlaśnięciem w grząską ziemię pozostawiając za sobą głębokie dziury, w których natychmiast pojawiała się woda.

Powietrze przesycone było wilgocią. Siedząca w siodle Angeline Lea wdychała je z ostrożną ciekawością smakując zupełnie nowych doznań. Ciepła delta Rhone wypełniała frankańskie powietrze nutami stęchlizny, rozkładu, bagiennej roślinności; ciężką wonią, która przenikała przez kamienne ściany i pokryte dachówkami szczyty Montpellier. Tutaj, w iglastych zagajnikach północnego Purgare, królował zupełnie inny zapach, orzeźwiający i przesycony wonią żywicy, wonią zdrowego lasu i żyznej gleby. Wychowana w podmokłej delcie szlachcianka smakowała tę kompozycję z nieudawaną lubością, tak dziwnie obca i tajemnicza jej się zdawała.

Konni poruszali się w tempie nie budzącym rozczarowania, chociaż Angeline pewna była, że jej kuzyn i niektórzy najemnicy mieli się zmierzyć niebawem z mnóstwem siniaków i bolesnych otarć w intymnych miejscach; ona sama miała dość doświadczenia w siodle, aby wielogodzinna jazda nie przyniosła jej niczego więcej prócz czystej przyjemności.

Przez spory odcinek drogi trakt pocięty był koleinami dwukołowych wózków i śladami butów. Mieszkający na sąsiadujących z Lucatore farmach wieśniacy spędzali wiele czasu w miasteczku, na noc jednak większość z nich wracała do swoich sadyb. Konni minęli zresztą parę zaprzęgów i grupkę biednie odzianych pieszych, budząc swoim zbrojnym widokiem nie lada ożywienie, a u niektórych nawet popłoch.

Po Fernexie nie było widać śladu.

Dwaj młodzi i rośli Polanie należący do grupy Bartheza - Dragan i Yuran - z jazdą konną nie radzili sobie zbyt dobrze, bez trudu czytali za to w pozostawionych na szlaku śladach i obaj gotowi byli przysięgać na bluźnierczą Kruczą Matkę Polenu, że nikt jak dotąd nie zszedł z drogi w las; a jeden z napotkanych Purgaryjczyków zarzekał się przed posłami Króla Franki, że minął małomównego myśliwego tuż przed brzaskiem.

Frankowie nie robili popasów innych niż dla załatwienia potrzeb; wówczas zaś zatrzymywali się w kupie opodal, aby nikt nie pozostawał samotnie zbyt daleko w tyle. Nie tylko przybysze z Montpellier zdawali sobie sprawę z powagi tej wyprawy, najemnicy również wodzili wokół siebie czujnym wzrokiem. Zmarły w straszny sposób pies myśliwego był skażony Sepsą, a zatem gdzieś w okolicy znajdowało się źródło tej nienaturalnej choroby i nie tylko Angeline czuła ciarki na plecach na wspomnienie Wynaturzonych z górnego biegu Rhone. Cokolwiek przeniknęło do pozornie zdrowego i bezpiecznego ekosystemu Lombardii, stanowiło ogromne zagrożenie dla całej krainy i ordynator Ferro nie pozwalał mieć w tym względzie złudzeń.

A Fernex mógł być kluczem do zagadki tego niebezpieczeństwa, bo wszystko wskazywało na to, że wiedział, gdzie Attila się zaraził i że właśnie zmierzał do tego miejsca - do potencjalnego źródła śmiercionośnej grzybni. To dlatego wszyscy konni byli uzbrojeni. Przy łęku Angeline tkwił w skórzanym pokrowcu myśliwski karabin, a znajomy ciężar wiszącego na biodrze pistoletu przydawał dodatkowej otuchy, ale i szlachcianka nie przestawała rozglądać się wokół siebie.

Pamiętała niezwykle latające urządzenie zestrzelone w nocy przez Alpejczyka i wiedziała, że nie mogło w żaden sposób wiązać się z Wynaturzonymi. Bez względu na to, co czaiło się w lasach i na wrzosowiskach Lombardii, w mrocznej rozgrywce z morderstwem Altaira w tle brało udział wielu graczy i wielce nierozważnym byłoby nie oglądać się przynajmniej od czasu do czasu za swoje plecy.

Myśli Angeline, krążące na przemian wokół zagadkowego zabójstwa, latającego drona, chorego na Sepsę psa oraz swą przyszłość w łożnicy króla Brestu, wyostrzyły się znienacka późnym popołudniem, kiedy polańscy tropiciele wstrzymali resztę grupy oświadczając, że śledzony przez nich trop odbił od gościńca i skręcił w lesiste pustkowie.

Fernex zapuścił się w gąszcz.

Moi drodzy, przez długi czas nic się w tej sesji nie działo, nadszedł jednak czas, aby to zmienić - moje obłożenie sesjami sukcesywnie maleje dając mi więcej czasu, a i Bart niebawem powróci do nas w większym wymiarze czasu. Nic nie stoi zatem na przeszkodzie, aby wznowić pościg za Fernexem.


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14-06-2022, 13:56   #473
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Pościg na lombardzkich bezdrożach

Alpejczyk początkowo zdawał się niemal drzemać w siodle. Wiedział, że z początku nie było się czego obawiać, co innego potem. Jeśli Fernex ruszył śladem grzybni to mogli się natknąć na wszystko, od zakażonych sepsą Leperosów, poprzez inne wynaturzenia, po samych purgaryjskich psychokinetów. Dlatego z każdą przebytą milą Barthez zdawał się wychodzić z letargu. Wzrok coraz czujniej omiatał okolicę, ręcę swobodnie, a jednak zauważalnie trzymał coraz bliżej broni. I choć nie okazywał zdenerwowania, to dawało się wyczuc w rześkim powietrzu napięcie, gdy z coraz większą uwagą wysłuchiwał raportów swoich tropicieli, lub gdy wydawał rozkazy.

W koncu późnym popołudniem Yuran z Draganem dumnie oświadczyli, gdzie purgaryjski myśliwy zszedł z traktu. nie musiał nikomu tłumaczyć, co mogą zastac po drodze, no może poza Leonem, który najprawdopodobniej najmniej miał do czynienia z wynaturzeniami. Tak między bogiem a prawdą, to sam Nathan nie miał zbyt wiele eksperiencji w tej materii, ale dysponował dość bogatą w tym względzie edukacją, podpartą bagażem doświadczeń innych, z których to bagaży nie wachał się korzystać. Szkoda, że nie było z nimi Ferro. Szpitalnik mógłby być nieocenionym wsparciem, bo Alpejczyk brał bardzo poważnie opcję, że jeśli Fernex został skażony, to bez doktora Ferro, być może będzie musiał podjąć bardzo drastyczne decyzje, humanitarnie skracając męki myśliwego i tym samym chroniąc swoich. Były to jednak póki co czysto teoretyczne rozważania. Teraz nie żałował, że byli z nimi Sangowie i Lea zaprawieni w przeprawach z pheromancerami, a i Yuran z Draganem nie raz przechwalali się jak chodzili z przybyszami z dalekiej Afryki "na kinetów".

Wszyscy oni byli gotowi, wiedzieli co może ich czekać może już kilka mil stąd. Jedynie Leon zdawał się mniej poruszony, może nieświadom do konca zagrożenia, bo bacznie go obserwujacy Barthez, dostrzegał u Sanguine oznaki zdenerwowania. Alpejczyk zsiadł z konia i spokojnie przemówił do Leona:

- Jaśnie panie, proszę na siebie uważać od tej pory. Zapewne za jakiś, trudny jeszcze do określenia czas, możemy wejśc w tereny skażone, a co za tym idzie, mogące kryć różne niebezpieczeństwa takie jak leperosi czy inne wynaturzenia. W razie alarmu proszę zdać się na Marco.

Wydał kilka rozkazów ustalając szyk, poprawił pasek przewieszonego przez plecy karabinu z lunetą i pewniej schwycił dłońna strzelbie. Weszli w gąszcz.
Już czuję ekscytację z ciągu dalszego sesji Degenesis!
Z przodu Yuran i Dragan, potem Nathan a za nami rodzeństwo w otoczeniu Sangów i najemników (którzy też pilnują boków i tyłu kawalkady). Generalnie już teraz czujniej niż na trakcie. Konie możemy rozpuścić gdzieś w pobliżu, zgarniemy je w drodze powrotnej.

 
8art jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 17-06-2022, 20:42   #474
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Pościg na lombardzkich bezdrożach

Ulegając fascynacji, choć przed wyruszeniem w drogę obiecywał sobie powściągliwość nad puklem włosów Loretty, Leon chłonął pierwsze chwile pościgu razy cztery, szybko się wszak znużył. Dokładnie wtedy kiedy na upragnionym postoju mógł wsmarować w rowek będący przedłużeniem pleców vaselinum. Tłuste mazidło zdało się mu magicznym panaceum.

Natłuszczony już z większą rozwagą kontynuował swój udział w wyprawie, zdając sobie sprawę z przykrej prawdy, że jest on niemal reprezentatywny. Tym bardziej starał się pełnić swą rolę nie przeszkadzając. Na postojach szkicował. Próbował kilka razy pisać list do ukochanej, ale nie potrafił dobrać słów uwodzony świeżością zmieszanych woni.

Pamiętając, że jest wszak zbrojmistrzem Sanglier zabrał zapas amunicji, dwa długie pasy miał przewieszone przez korpus pod zbrojną kurtką z utwardzanej skóry i nabijanej ćwiekami. Przy boku niezastąpioną torbę. O karabin dbał, by nie zawilgł.

Wynalazca stracił już nadzieję, kiedy tropiciele ogłosili przełom. Stosując się do zaleceń, zabrał co najpotrzebniejsze, zastanawiając się jakie szanse mają ich wierzchowce. Z powagą, ale i lekkością wysłuchał słów Bartheza.

- Dziękuję za troskę. Jeśli ma pan jakieś uwagi co do ochrony przeciw onym to słucham, później obiecuję nie przeszkadzać.

Naśladując najemników przeładował swój karabin. Twarz owinął szalem od Loretty, tkanym miłością, namiętnością i troską Nie mogło być lepszego zabezpieczenia. Pod kapeluszem poprawił skórzaną misiurkę. Tylko broda swędziała.

Między włóknami na twarzy, była delta, był okopcony szlak, było Lucatorre, Lombardia, była droga i tęsknota. Była nić w niciach łącząca go z domem.
 
Nanatar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 20-06-2022, 07:08   #475
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Pościg na lombardzkich bezdrożach

Poszycie lasu w niczym nie przypominało dzikiej gęstwy mangrowców wokół Montpellier. Angeline Lea stąpała po sprężystym materacu mchu co chwila depcząc mokre gałązki i szyszki. Powietrze miało w sobie jakiś dziwny, ale przyjemny posmak, lecz pogarszająca się pogoda coraz bardziej odbierała Frankom dobry humor. Wcześniej jedynie przelotny, teraz deszcz przeszedł w uciążliwą mżawkę, a nadciągający nieubłaganie zmierzch budził do życia wypełzające spod krzewów i koron drzew cienie.

- Panie Barthez, niedługo zapadną całkowite ciemności - jeden z Sangów, sierżant Blanchard, zrównał krok z Helwetą i spojrzał na niego znacząco - Poszycie jest wilgotne, rozpalenie ognia i przygotowanie obozu zajmie trochę czasu. Życzy pan sobie, żebyśmy poszukali odpowiedniego miejsca?

- Dobrze mówi - ze szpicy dobiegł śpiewny akcent wsuniętego pomiędzy jodły Yurana - Po zmroku łatwo będzie przeoczyć jakiś ślad.

Angeline Lea przepchnęła się obok sierżanta Boneta, zanim ten sam zdążył zejść jej z drogi, spojrzała pytająco w kierunku polańskich tropicieli. Niemal bliźniaczo do siebie podobni, rośli i muskularni, o długich płowych włosach i gibkich ruchach, samym swym wyglądem i mową ciał budzili w szlachciance przyjemne dreszcze pożądania. Trzymając na wodzy cisnący się na usta zalotny uśmieszek Franka spojrzała pod nogi obu tropicieli szukając wzrokiem śladów pozostawionych przez Fernexa.

Nie dostrzegła niczego mogącego skojarzyć jej się z ludzkim tropem, ale też czytanie śladów w ziemi nigdy nie było jej bliskie. Obaj Polanie pewni byli, że przemieszczający się szybko myśliwy nie próbował w żaden sposób zacierać śladów, lecz nawykły do dyskretnego wędrowania po lasach z przyzwyczajenia starał się zostawiać tych śladów jak najmniej, najpewniej zupełnie bezwiednie. Fakt ten znacząco spowalniał tropicieli Bartheza, regularnie opóźniających tempo pościgu wskutek potrzeby dokładniejszego zbadania otoczenia.

- W każdej chwili może lunąć - zauważyła podnosząc głowę ku konarom drzew, z których skapywały krople wody - Będziemy musieli rozpiąć pałatki, jeśli nie chcemy spać w mokrych ubraniach.

Zgodnie z zaleceniami Bartka konie pozostały w tyle przy szlaku, a Wy zagłębiacie się coraz bardziej w las. Czas ucieka i jest już pewne, że nie dogonicie Fernexa przed zapadnięciem zmroku. Chyba przyszła pora na rozbicie obozowiska - jakieś specjalne deklaracje na tę okazję? Układ wart? Palenie ognia?


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 20-06-2022, 15:27   #476
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Pościg na lombardzkich bezdrożach

Alpejczyk już od pewnego czasu rozmyślał o rozbicu obozu, ale widząc uparcie prących do przodu Polan wstrzymywał się z decyzją o popasie. Dopiero po uwadze Blancharda, popartej przez Yurana, nakazał się zatrzymać. Ludzie sprawnie zaczęli rozpinać pałatki między dzikimi drzewami, które kiedyś zapewne były oliwnym zagajnikiem. Barthez podszedł do tropieicieli mruczących coś między sobą w ojczystym narzeczu i zapytał w borkańskim, którym obaj Polanie mówili nader sprawnie:

- Ulewa nie rozmyje śladów?

Obaj tropicieli usmiechnęli się lekko, jakby kpiąc z niewiedzy helwety.

- On idzie jak dzik - mruknął większy Yuran - Spokojnie, połamanych gałązek deszcz nie zmyje.

-Jest wściekły, to da się poznać po śladach - dodał młodszy z braci Dragan, zresztą bardziej utalentowany jako tropiciel - Na dodatek ma ciężki plecak, to mocno pogłębia trop. O ile nie lunie, o brzasku pojdziemy za nim jak gendos za odyńcem.

- Oby. - dodał spokojnie Barthez: - rozpalcie ognia, ale dyskretnego, co by nie znała cała okolica o obozowisku.

- Da się zrobić - stwierdził Dragan - napalimy ognia w dołach, takich o by zug miały, a brwion naniesiemy, co nie dymią zbytnio. Nie będzie znać nic, chyba że kto blisko podejdzie.

Alpejczyk kiwnął z przyzwoleniem głową, po czym nakazawszy przerwać rozkładanie obozu zebrał całą grupę i krótko oświadczył:

- Jest nas dziewięcioro i w obliczu potencjalnego zagrożenia nie mam zamiaru robić wyjątków dla nikogo. Wartujemy wszyscy, pierwsza wachta Marco, sierżant Angeline i Blanchard, druga Dragan, Ludovic i pan Leon. Trzecia zmiana pozostali: Yuran, ja i (tu nazwisko drugiego Sanga) To wszystko, chyba, że są jakieś pytania.
 

Ostatnio edytowane przez 8art : 22-06-2022 o 11:57.
8art jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 26-06-2022, 13:06   #477
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Pościg na lombardzkich bezdrożach

Eksplodujące wokół zapachy, każdy z osobna i wszystkie razem, ekscytacja pościgiem, odkrywaniem niewiadomego, nowego, pokusa szlifów bohatera, wszystko to bledło z każdym ciężkim krokiem stawianym przez Leona Thibauta, niemniej póki szedł, nie zatrzymywał się, jakaś żelazna wola popychała do przodu strudzone nogi, wprawiała w ruch mięśnie, jak członki napędzanego sprężyną mechanizmu. Tylko serce niestrudzone dumą przynależności do wyjątkowego rodu trzymało prosto wynalazcę.

Hasło do odpoczynku przywitał wpierw z ulgą, ale kiedy tylko zatrzymał się zabrakło mu wysiłku jak narkotyku. Członki trzęsły się jak uczynione z wieprzowej galarety, witalność odpływała z każdą chwilą, gdyby kazano mu ruszyć na powrót byłoby to nie lada sztuką.

Przysiadł na wygiętej nisko nad podłożem gałęzi łowiąc z pasją rozmowy Bartheza z tropicielami, ku jego zdziwieniu wszelka wątpliwość, która pojawiała się w głowie szlachcica, natychmiast była rozwiewana w rozmowie, jakby dzicy i alpejczyk czytali mu w myślach. Z uznaniem pochwalił sam siebie za takie, a nie inne rozumowanie. Wdrukowywał w głowie, na co zwracali uwagę i jak rozwiązywali problemy.

Jak obiecał nie przeszkadzał. Zanim podano mu cienką polewkę, zadbał o broń i amunicję żeby nie zawilgły, przeczyścił, nasmarował. Nie trzeba też było nikogo pouczać, każdy z pościgu pielęgnował swój karabin z podobną nabożnością, jak we wspólnej modlitwie.

Przedzielenie mu środkowej warty poczytał sobie za zaszczyt. Ta była najgorsza, bo sen przerywany i wymagała szczególnej czujności. Chwilę jednak później przyszła wątpliwość, że to może dlatego, że środkowi będą nazajutrz najbardziej zmęczeni. Czyli najmniej przydatni. Jaka by nie była prawda powierzone zadanie potraktował jak najbardziej poważnie.

Zanim zawinął się w płaszcz przyjrzał się z ciekawością ukrytym ogniskom.
 
Nanatar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18-08-2022, 21:06   #478
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Pościg na lombardzkich bezdrożach

Wilgotne drewno trzaskało w ognisku, strzelało okazjonalnie drobnymi iskierkami, ale jednocześnie roztaczało wokół dym, który czasami gryzł wartowników w gardle i podrażniał nozdrza. Angeline Lea starała się nie wpatrywać zbyt często w płomienie, chociaż jej wzrok instynktownie podążał za tym mesmerycznym widokiem. Szlachcianka obozowała dość często na mokradłach wokół Montpellier, aby obyć się z nocną strażą i znać rzeczy, których wartownik nie powinien był robić. Odzyskanie zdolności widzenia w półmroku po zbyt długim kontemplowaniu płonącego drewna mogło czasami przesądzić o życiu lub śmierci wielu ludzi.

Marco siedział po przeciwnej stronie ogniska, bokiem do źródła światła i wodząc wzrokiem po koronach drzew, z których okazjonalnie spadały krople wody. Pogrążony w głębokim zamyśleniu, czubkami palców pocierał od czasu do czasu metalowy kanisterek wypełniony petrolem. Gdyby nie łatwopalny płyn, Frankowie najpewniej obozowaliby by w ciemności i chłodzie, bo to właśnie kilkanaście kropli petrolu wylanych na mokre drewno pozwoliło rozpalić ogień na dobre.

Sierżant Blanchard tkwił w przysiadzie oparty plecami o pobliskie drzewo, z karabinem przełożonym przez kolana i z przymkniętymi oczami. Ktoś inny niż Angeline mógłby pomyśleć, że Sang zasnął, szlachcianka jednak wiedziała, że mężczyzna zwyczajnie nasłuchiwał próbując wychwycić słuchem cokolwiek, co zagrałoby fałszywą nutą pośród trzasku płomieni, syku wilgotnego drewna i równych oddechów śpiących pod mokrymi kocami towarzyszy podróży.

Podróży, która zaczynała się robić nieco nużąco. Zamiłowanie do przygód nie pozwalało Angeline zamykać się w czterech ścianach rodowej rezydencji, ale nawykła do pewnych standardów życia, szlachcianka nie czuła ukłucia ekscytacji siedząc przy ognisku w mokrym zimnym lesie. Z niemą złością odepchnęła od siebie wyobrażenie Abdela leżącego w miękkiej pościeli i raczącego się kubkiem kupionej jeszcze w Tulonie gorącej czekolady.

W lesie coś cicho trzasnęło, najpewniej złamany kawałek chrustu. Angeline Lea w pierwszej sekundzie zignorowała ten dźwięk, ale drgnęła widząc znienacka otwarte oczy sierżanta Blancharda. Sang zmienił układ dłoni na karabinie, spojrzał pytająco w kierunku Drago, ten zaś skinął ledwie zauważalnie głową, najpierw w stronę Sanga, a potem Angeline.

Trzask powtórzył się chwilę później, niezbyt blisko ogniska, ale dość wyraźnie, by wywołać tum odgłosem ciarki niepokoju. Szlachcianka zesztywniała odnosząc przemożne wrażenie, że ktoś jej się przygląda. Ktoś lub coś - a dopiero teraz uświadomiła sobie, że nie wie praktycznie niczego o temat fauny północnej Purgarii, zwłaszcza jej drapieżnej strony. Złapawszy dyskretnie własną broń Sanglierka wyciągnęła do przodu nogę i trąciła nią najpierw Bartheza, a później Leona.

Alpejczyk obudził się bezgłośnie, czego Angeline Lea w zasadzie się spodziewała po profesjonaliście w dziedzinie ochrony osobistej. Leon Thibaut przyjemnie ją w zamian zaskoczył, bo chociaż wyrwała go z głębokiego snu, zdołał powstrzymać się od głośnych protestów.

- Zmiana warty? - zapytał podciągając koc pod brodę i trąc palcami powieki.

- Ktoś tu jest - odszepnęła Angeline i wtedy do uszu wszystkich dobiegł niski cichy dźwięk, którego nie dało się jednoznacznie sklasyfikować, ale który skojarzył się kobiecie z przeciągłym zwierzęcym sykiem.

Jak tak sobie teraz pomyślę, to nie pamiętam, żeby ktoś w Lucatore wspominał o niedźwiedziach, a Wy coś pamiętacie?

 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05-09-2022, 09:42   #479
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Pościg na lombardzkich bezdrożach

Wybudzony z płytkiego snu Nathan rozejrzał się czujnie. Blanchard wpatrywał się w mrok, a wybudzony widac wcześniej Dragan już kiwnął palcami do Bartheza, wskazując kierunek, z którego doszedł ich dźwięk trzaskającej gałązki. Zapewne w normalnych okolicznościach Alpejczyk uznałby to zwykłe dźwięki natury - sarnę idącą do wodopoju, czy ciekawskiego szopa, czującego zapach otwartej konserwy, ale mangrowy las wydawał sie bardzo pusty i cichy, nawet jak na gust Helwety, a utwierdzili go w tym jedynie przed zmrokiem pollanie cmokajacy ze skonsternowanym niepokojem, gdy zapytał ich o tropy zwierzyny.

Winien się uspokoić, gdy doszedł ich przeciągły, zwierzęco brzmiący syk, ale Barthez zadziałał odruchowo - szybko gestami pokazał aby przygotować się a Dragan i Yuran bezszelestnie skoczyli na boki, próbując wziąść cokolwiek tam czaiło się w mroku w kleszcze. Barthez odczekał chwilę i w końcu skierował powoli lufę broni w stronę dźwięków, ale nie po to a by strzelić, ale po to aby złowić to w snop piekielnie mocnej taktycznej latarki zamontowanej na szynie karabinu.
Mysliwi idą na boki, a Barthez chce poświecić w miejsce skąd dochodziły dźwięki snopem światła z latarki. Mam nadzieje, że to tylko jakiś zwierz i spłoszy się.

 
8art jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14-09-2022, 20:22   #480
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Pościg na lombardzkich bezdrożach

Szlachcic nasiąkał, wodą, lasem, nasiąkał trudem, instynkty stępione przez wygodne życie zastępował racjonalnym myśleniem. Zbudzony, choć przecież wyczekiwał swej warty, uciszył język i uspokoił ciało, widząc konsternację i zastygłą czujność w sylwetkach towarzyszy nie ważył się jej sprofanować.

Nie podnosząc ciała sięgnął po karabin i magazynek. Rozwinął zabezpieczające broń impregnowane płótna, wciąż czekał, nie ważąc się na metaliczny szczek umieszczenia magazynku w karabinie. Ostrożnie się przekręcił, żeby móc obserwować i użyć broni. Udzieliła mu się ogólna napięta, a zastygła energia, gotowe wybuchnąć podniecenie.

Próbując ogarnąć niecodzienną sytuację wyobrażał ją sobie jako list do żony.

Kochana Loretto.

Po stokroć rozpamiętuję pocałunek, nie tylko ten ostatnie, każdy i te niewinne w dłoń i te w największej namiętności, sięgające intymności po lubieżność. Niecierpliwie się na każdą kolejną chwilę razem. Wkrótce we trójkę, a teraz pośród nocy wilgotnego lasu w pachnącej żywicą i piżmem Purgii. Nawet zapach żywicy przywodzi na myśl smak twej rozkoszy, rześkie powietrze to twój śmiech, a obserwator w cieniu, jest nieuchwytną narzeczoną.

Wpatrując się w mrok, nadsłuchując, co obserwuje nas z cienia, wiem, że mam do kogo i po co wracać, jestem niezniszczalny.


List owej treści wyśle przy najbliższej okazji.

To będziesz coś turlał mistrzu, czy my mamy?
Leon jest gotowy do strzału w pozycji leżącej.

 
Nanatar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172