|
Sesje RPG - Postapokalipsa Świat umarł. Pogodzisz się z tym? Położysz się i umrzesz przygnieciony megatonami, które spustoszyły Twój świat, zabiły rodzinę, przyjaciół, a nawet ukochanego psa? Czy weźmiesz spluwę i strzelisz sobie w łeb bo nie dostrzegasz nadziei? A może będziesz walczyć? Wstaniesz i spojrzysz na wschodzące słońce po to, by stwierdzić, że póki życie - póty nadzieja. I będziesz walczył. O przyszłość. O jutro. O nadzieję... Wybór należy do Ciebie. |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
30-11-2019, 21:35 | #61 |
Reputacja: 1 | 13 czerwca, środa, Tulon, Wczesny Wieczór, Port Lagagne Helweta skłonił się arystokratce jak nakazywała etykieta przy komplemencie, rad że ominęły go wątpliwe przyjemności całowania książęcych pierścieni. Zastanawiał się jakież to przygody przeszła załoga i pasażerowie Annabelle. Spokój pasażerów i brak dziur po kulach czy śladów abordażu upewniał go w przekonaniu, że jedynym co mogło ich spotkać była ławica makreli. Najemnik całkowicie zgadzał się z arystokratką żeby ruszyć do rezydencji: - Tak jaśnie pani. Tędy proszę. - Skłonił się lekko pokazując drogę w kierunku rezydencji. Wynajęta przez ród willa była kilkanaście minut spokojnego spaceru od portu. Dystans tak krótki, że dla zdecydowanej większości nie przedstawiał żadnego problemu. Alpejczyk wiedział, że Sanguinowie nie należą do tej większości, toteż wskazał na przygotowane wcześniej lektyki oczekujące znamienitych gości. - Do rezydencji droga niedaleka, jednak pozwoliłem sobie przygotować wygodny transport dla waszych miłości po męczącej i jak zapewnia jaśnie pani pełnej niespodzianek podróży. - powiedział bez najmniejszego cienia złośliwości. Gdy członkowie rodziny ruszyli nieśpiesznie, zostawiając swą świtę w porcie, Barthez dał dyskretny dłonią swoim ludziom. Wiedzieli doskonale co mają robić, kto miał zostać I dopilnować bezpiecznego transferu służby I cargo do rezydencji, a kto miał ochraniać Sanguine’ów. Alpejczyk nie obawiał się zbytnio ataku tu w Toulonie I traktował całą przerośniętą w formie akcje w porcie jako pożyteczne ćwiczenie dla siebie I najemników. Ktoś dawno temu w odległej alpejskiej twierdzy powiedział młodemu rekrutowi, że im więcej potu wylanego na ćwiczeniach, tym mniej krwi wylanej w walce. Nie dało się nie zgodzić z tą mądrością I Nathaniel miał ją zawsze w sercu. Rozejrzał się tylko dyskretnie. Targująca się głośno z borkańskim kupcem kobieta machnęła ręką na kiepską ofertę I odeszła w stronę w którą zmierzała rodzina. Dwóch Franków pijących leniwie cydr ze skórzanego bukłaka wstało z kamiennej ławki I zaczęło poruszać się w bezpiecznej odległości od kawalkady przybyszów z Montpelier. Wiedział, że po drodze na kilku krzyżówkach czekają rozstawieni strategicznie Borkanie wypatrujący potencjanych niebezpieczeńtw I gotowowi dać znak jeśli coś byłoby nie tak. Uśmiechnął się delikatnie I zastanawiał czy ktokolwiek zda sobie sprawę z dyskretnej opieki jaką otoczeni byli Sanguinowie. Wtedy podszedł do niego Leon: - Panie Nathanielu Bartez, będę potrzebował przewodnika po mieście, kogoś kto się nie zgubi i wie gdzie i za ile kupić. - Oczywiście wasza miłość. Przyznam człowieka zaznajomionego z miastem. Śpieszę tylko nadmienić, że stanowczym życzeniem jaśnie Ventricule jest aby ruszyć do Bergamo juz jutro o świtaniu, więc czasu będzie niewiele. Leon po chwili wskazał na uzbrojenie najemnika: - A to wszystko konieczne? Nie idziemy jeszcze w góry. Barthez usniechnął się znów: - Pozwolę sobie na małą niedyskrecję między nami wasza miłość. To istotnie przerost formy nad treścią, ale od jutra to będzie rzeczywisotść. Wolę aby świta rodziny zdawała sobie sprawę z potencjalnych niebezpieczeństw i traktowała wyprawę z należytą ostrożnością. Techniczny: Nie wiem kto zasiada w lektyce, kto idzie pieszo, ale proszę założyć, że jesli Leon jest w lektyce, to do Nathaniela zbliża się w lektyce. Najemnik oczywiście idzie pieszo. Kurcze ciężko z tego wszysktiego złożyć ciekawe dialogi, dlatego obcinam potencjalne kwestie. Mam propozycje żeby ewentualnie gadać w share docu czy nawet przez PW, Messengera i potem wstawiać całe dialogi. Będzie chyba badziej naturalnie. Helweta zapewne chętnie zamienił by kilka grzeczności z Leonem (o organizacji wyjścia) i Angeline (o jej broni np). |
01-12-2019, 21:46 | #62 |
Reputacja: 1 | Tulon, wczesny wieczór - Oczywiście wasza miłość. Przyznam człowieka zaznajomionego z miastem. Śpieszę tylko nadmienić, że stanowczym życzeniem jaśnie Ventricule jest aby ruszyć do Bergamo już jutro o świtaniu, więc czasu będzie niewiele. Leon po chwili wskazał na uzbrojenie najemnika: - A to wszystko konieczne? Nie idziemy jeszcze w góry. Barthez uśmiechnął się znów: - Pozwolę sobie na małą niedyskrecję między nami wasza miłość. To istotnie przerost formy nad treścią, ale od jutra to będzie rzeczywistość. Wolę aby świta rodziny zdawała sobie sprawę z potencjalnych niebezpieczeństw i traktowała wyprawę z należytą ostrożnością. Abdel cmoknął, niewiele było potrzeba by wszystko poszło tak jak chciał. - Czy o świtaniu to się jeszcze okaże. Ma pan rację panie Barthez, wyprawę należy traktować z należytą ostrożnością. Absolutnie się z tym zgadzam w całej rozciągłości. Tym samym Leon również ma rację. Skoro jesteśmy w Toulonie i wyprawa przebiega spokojnie, należy to wykorzystać by zdobyć lepszy sprzęt zapewniający nam przewagi podczas wyprawy. Jego mądrość w pozyskiwaniu starożytnych technologii wielokrotnie była przyczyną dumy dla całego naszego rodu. Nikt w naszym rodzie w to nie wątpi. Zatem, skoro mój kuzyn prosi o chwilę dłużej w Toulonie, nie mogę odmówić. Jego wiedza techniczna jest olbrzymia. Musi widzieć coś, czego nie dostrzegamy my, prawda Leonie? Zatem, pozostaniemy chwilę dłużej, aż mój szlachetny kuzyn zafunduje nam przewagi technologiczne o jakich moglibyśmy jedynie marzyć. Masz zielone światło... - powiedział kładąc przyjaźnie rękę na ramieniu Leona - spraw bym nie żałował zmiany decyzji samego Ventricule. Bo niniejszym właśnie została zmieniona, mocą nadanego mi prawa decydowania o losach tej wyprawy i dopasowywanie jej toku do bieżącej sytuacji. To mówiąc obrócił się powoli na pięcie i z wolna ruszył ulicą, w kierunku wyznaczonym przez przednią straż. Uśmiechnął się i wciągnął raz jeszcze zapach dzielnicy Terres Putain. Faktycznie, ten mokry drażniący zapach, przesączony rybim zapachem faktycznie powodował, że cała dzielnica zdawała się pachnieć mu... cipką.
__________________ "Gdy chcesz opisać prawdę, elegancję pozostaw krawcom. " A. Einstein |
01-12-2019, 21:56 | #63 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
02-12-2019, 22:28 | #64 |
Reputacja: 1 | Terres Putain, Tulon |
05-12-2019, 21:13 | #65 |
Reputacja: 1 | Terres Putain, Tulon - Dziękuję szlachetny kuzynie, nie liczyłem na takie względy wobec mojej skromnej pracy, obiecuję zatem nie opóźniać więcej niż to koniecznym będzie, by nie ściągać na kuzyna ojcowskiego niezadowolenia - powiedział Leon. Abdel uśmiechnął się uprzejmie. W sumie nie mógł nie skorzystać z okazji by nie opóźnić wyjazdu, a kuzyn sam dał mu pretekst i to dość dobry. Oprócz pretekstu mógł się też stać kozłem ofiarnym gdyby spadał na wyprawę gniew Ventrucle. Wówczas przy odrobinie szczęścia i wprawy, dziedzic mógłby przekierować wrogość ojca na swego kuzyna. Mój boże jakiż z tego Leona jest poczciwiec. Naprawdę już go polubiłem. I trochę mi nawet przypomina jeden z tych swoich metalowych drapaków do ściągania piorunów. Tak, tylko że tym razem takim drapakiem stał się sam. Boże uchroń nas od gniewu Ventricule. Ocal mojego przepoczciwego Drapaka by mógł mnie ocalić przed owym uderzeniem. - Panie Barthez, po kolacji chciałbym zamienić z panem parę słów by sprecyzować kilka kwestii dotyczące wyprawy. Myślę, też o wieczornym wyjściu w miejsce, gdzie nie oficjalnie lubi bawić się tutejsza arystokracja. Na pewno takie miejsce jest panu znajome, proszę zatem poczynić wszelkie niezbędne kroki przygotowawcze na ten nasz wieczorny wypad. Przez chwilę szedł zamyślony podziwiając majestat miasta, który zdawał się go w jakiś magiczny sposób wciągać coraz bardziej w trud poznania miasta od podszewki. Z tej strony z której lubił miasta najbardziej. - Miła kuzynko Angeline, kołysze jak na łodzi, powinnaś skorzystać, jeszcze zdążysz zmęczyć swe piękne stopy... Abdel drgnął z zaskoczony słowami kuzyna i już chciał coś dorzucić, ale się powstrzymał. Piękne stopy? Cóż on rzecze za bzdury. Na krew z krwi naszych ojców, ten chłopak chyba nigdy nie widział z bliska naprawdę zadbanej, pokrytej kremami i pedicure stópki szlachcianki wysokiego rodu. W porównaniu do nich, to co posiada moja zapuszczona siostra, można by określić zaledwie mianem... człapaków. Co i tak wydaje mi się nader szczodrym określeniem.
__________________ "Gdy chcesz opisać prawdę, elegancję pozostaw krawcom. " A. Einstein |
07-12-2019, 16:38 | #66 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
07-12-2019, 16:39 | #67 |
Reputacja: 1 |
|
07-12-2019, 17:07 | #68 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
08-12-2019, 11:18 | #69 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
08-12-2019, 21:21 | #70 |
Reputacja: 1 | Rezydencja rodu w Terres Putain, Tulon |