Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-02-2020, 16:23   #1
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
Ostatni bastion - SESJA ZAWIESZONA

1.

Nie pamiętałeś kiedy zasnąłeś, nie pamiętałeś o czym śniłeś. W chwili gdy drzwi komory hibernacyjnej otworzyły się, ty niczym płód wydostałeś się na zewnątrz lądując na zimnej, twardej posadzce. Mokry, nagi, pokryty przezroczystą mazią. Z twojego gardła wydobył się niemy krzyk a w głowie pojawiła wielka ziejąca czarna dziura, którą wypełniała jedynie panika i zdezorientowanie. Leżałeś w pozycji embrionalnej, trzęsąc się jak osika, chwilę zajęło ci dojście do siebie. Gdy w końcu otworzyłeś oczy, zauważyłeś, że w pomieszczeniu panuje półmrok. Słabe, niebieskie światło rzucały podłużne neonowe lampy umocowane między ścianami a sufitem. Przed tobą znajdowała się szklana komora pełna zwisających kabli, jej drzwi niczym skrzydła ptaka rozpostarły się wypuszczając cię przed chwilą w ten nieznany jeszcze świat. Resztki przezroczystej, galaretowanej mazi wylewały się na zewnątrz, tworząc na podłodze lepką breję. Na początku ciało odmawiało ci posłuszeństwa, to uczucie przypominało skurcz, jaki czasem łapie się, gdy za długo trzyma się kończynę w jednej pozycji. W końcu jednak udało ci się poruszyć głową. W jedną stronę, potem drugą. Świetnie. Naprzeciwko komory hibernacyjnej znajdowały się ciężkie metalowe drzwi z okrągłą szybką po środku, obok drzwi zauważyłeś panel z klawiaturą. Po za tym pokój wydawał się pusty.

Mężczyzna nie pamiętał jak się znalazł w komorze hibernacyjnej, ani co się stało z jego światem. Jedyne co mu świtało po głowie to imię 'Todd'. Uznał, że tak się właśnie nazywał. Wyszedł całkiem nagi upadając na zimne podłoże. Lepka maź spływała po jego ciele. Oczy miał zamknięte, ból głowy skutecznie uniemożliwiał otwarcie ich. Jednak otworzył oczy i zauważył, że jest w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Podniósł się na równe nogi, choć i tak podłoga lepiła się od tego syfu z komory. Dostrzegł jednak słaby blask niebieskich lampek ciągnące się od sufitu po ściany. Podszedł ostrożnie do drzwi czując w kolanach mrowienie, jak po za długim trzymaniu kończyny w jednej pozycji.
Co to za miejsce i kim jestem? - pomyślał mężczyzna po czym przeczesał włosy. Ohydztwo lepiło się nawet do głowy. Wyjrzał przez okrągłą szybę. Zapukał trzy razy by po chwili odejść od nich i zauważył konsolę do nich. Nic nie rozumiał.


Odczekałeś chwilę, lecz nic się nie zadziało. Przez okrągłą szybę w drzwiach mogłeś zauważyć pogrążony w półmroku korytarz, na który padała niebieska poświata neonowych lamp.

Pewnie kod do drzwi będzie trudny, ale warto spróbować - pomyślał i wklepał cztery cyfry '5824' może być to błędny kod, ale co mu szkodziło. To były pierwsze liczby jakie mu przyszły do głowy. Czekał na rezultat.

Usłyszałeś charakterystyczny krótki sygnał, bip-bip a szklany ekranik, na którym pojawił wpisany przez ciebie kod zaświecił na czerwono by za chwilę zgasnąć. Drzwi dalej pozostawały zamknięte. Coś innego jednak zwróciło twoją uwagę. Mały palec twojej dłoni wyglądał na odciętego w połowie, jednak nie zauważyłeś żadnych blizn operacyjnych, wyglądało jakby po prostu w pewnym momencie przestał rosnąć i nie w pełni się wykształcił. Choć wciąż czułeś się jakby wyciągnięto cię z wirującej pralki, powoli dochodziłeś do siebie, wzrok ci się wyostrzył, nie byłeś już tak zdezorientowany jak w chwili gdy obudziłeś się na posadzce. Wciąż jednak miałeś dziurę w głowie. Jeśli kiedyś znałeś kod do drzwi, teraz zupełnie wyleciał ci z pamięci.

Kod był niepoprawny, jednak tym się na razie nie przejmował. Przejmował się tym, że jego mały palec prawej dłoni był jakby trochę krótszy niż ten z lewej dłoni. Spojrzał na obie ręce i różnica była spora. Nie widział żadnych ran pooperacyjnych ani śladów opatrunków. Po prostu był mały i tyle. Czuł się jak w klatce. Tylko drzwi ze szklanym okręgiem plus konsola numeryczna. Jedyna droga wejścia i wyjścia. Jak się tu znalazł? Musiał sobie to jak najszybciej przypomnieć.

Pomimo najlepszych starań, choć próbowałeś skupić myśli i przypomnieć sobie jakieś ważne szczegóły związane z pomieszczeniem, nic nie przychodziło ci do głowy. Pozostało więc stać i z nadzieją czekać na ratunek lub rozejrzeć się. Twoje zmysły wróciły już do równowagi, wzrok i słuch wyostrzył się, przynajmniej tak ci się wydawało mimo, że w pokoju wciąż panował lekki półmrok oraz martwa cisza.

Wyłamywanie drzwi nie wchodziło w grę, mimo szczerych chęci. Metalowe zapewne grube, nawet przez myśl mu nie przeszło żeby wybijać szybę, nawet w celu zrobienia hałasu, aż tak zdesperowany na razie nie był. Zmysły mu się wyostrzyły lub mu się tak wydawało. Konsola nie działa, a przynajmniej na razie, walenie w drzwi nie miało sensu, więc postanowił się trochę rozejrzeć. Klęcząc na podłodze starał się błądzić dłońmi przy coś znaleźć. Jego oczy powinny się już powoli przyzwyczajać do półmroku.
Przyglądając się podłodze zauważyłeś, że wyłożona jest szarymi płytkami, jednak dotykając ich powierzchni zdałeś sobie sprawę, że to nie ceramika, lecz jakiś gęsty metal. Zamiast fug zauważyłeś, że poszczególne płytki są do siebie przyspawane, nie można było ich więc wyciągnąć. Choć starałeś się coś wyczuć pod palcami, na opuszkach czułeś jedynie zimny metal. W taki sam sposób obłożono ściany i sufit. Wydawało się, że pomieszczenie jest sterylną metalową puszką a jednak nie czułeś żeby brakowało ci tlenu. Co jeszcze zwróciło twoją uwagę? Brak gniazdek elektrycznych i umieszczonych na widoku przewodów.

Skoro Todd był zamknięty na cztery spusty, to jakim cudem jeszcze dycha? Niedaleko, jakieś może kilkanaście centymetrów od niego powinna być kratka wentylacyjna. Wstał na równe nogi i słuchał. Jakiś szmer, powiew, czy odgłosy. Coś musiało być w tym jakże ciasnym pomieszczeniu skoro się obudził. To nie mógł być czysty przypadek, albo jak to mówią 'szczęście nowicjusza'. Stanął równo tuż przed szybą i nasłuchiwał.


Nie usłyszałeś niczego, nie poczułeś też żadnego przeciągu. Zacząłeś się rozglądać i choć w półmroku ciężko było ci dostrzec detale, instynkt cię nie zawiódł, kratka wentylacyjna znajdowała się na ścianie, tuż za komorą hibernacyjną, na wysokości uniesionej ręki. Pomalowana została farbą w kolorze ołowiu i zlewała z pomieszczeniem. Kształtem przypominała kwadrat, każdy z boków miał ok pół metra szerokości.

Dobrze jednak wyczuł kratkę wentylacyjną. Znajdowała się tuż pod jego nosem, a właściwie to za. W pomieszczeniu było wystarczająco dużo wolnej przestrzeni by spróbować swoich sił i wyrwać ową kratkę. Jednakże najpierw w półmroku 'zmierzył' dłońmi wymiary kratki. Mierzyła ona około pół metra z każdej strony. Była kwadratowa. Sposobem dedukcji doszedł do wniosku, że się zmieści. Tak, więc postanowił użyć siły by wyrwać kratę.

Kratka, jak się okazało, nie była przytwierdzona żadnymi śrubami, tylko włożona w otwór wentylacyjny. Bez problemu, lekkim pociągnięciem, ściągnąłeś ją.
Kratka jednak jak się okazało nie wymagała użycia większej siły niż przypuszczał. Spokojnie zdjął ją bez problemu. Teraz musiał się wspiąć na górę by wejść do środka i udać się, miał nadzieję, że do wyjścia.
Twoje lekko zdrętwiałe ciało nie pozwalało ci w pełni wykorzystać swojej siły. W końcu jednak, wspierając się nogami, którymi podpierałeś się o stojącą obok komorę hibernacyjną udało ci się podciągnąć i wcisnąć niezdarnie do szybu. Nie widziałeś co znajduje się na końcu tunelu, panowały tam nieprzeniknione ciemności, ale kilka metrów dalej zauważyłeś prześwit. Przez boczną ścianę w szybie wpadała niebieska poświata neonowych lamp. Tunel był wąski a niskie sklepienie nie pozwalało ci podnieść głowy zbyt wysoko. Mogłeś więc tylko leżeć i się czołgać.

Todd wsparł się nogami by wejść do szybu. Było niezwykle ciasno, a myślał, że się zmieści. Jednak udało mu się przejść parę metrów by zauważyć nikłą poświatę składającą się z niebieskich diodek, te które widział przez szklane koło metalowych drzwi. Spróbował podnieść głowę, ale skutecznie uniemożliwiało mu to wysokość szybu. Zauważył, że jest szyba, ale miejsca na ewentualne jej zbicie praktycznie nie było, postanowił więc iść naprzód dalej aż zauważy jakieś rozwidlenie, może powiew świeżego powietrza?
Cholera, gdzie ja jestem? - przez myśl mu przeszło. Przeszedł ledwie parę metrów, a już go łokcie bolały.


Czołgając się, dotarłeś do kolejnej kratki wentylacyjnej, to właśnie przez nią wpadała niebieskawa poświata, zauważona przez ciebie na początku tej nieprzyjemnej wędrówki. Kiedy zajrzałeś przez szczeliny kratki zobaczyłeś niewielki pokój, tak jak poprzednie pomieszczenie oświetlony neonowymi lampami. Pokój wyglądał jak jakaś kwatera. W kącie stało łóżko, nic wyszukanego, prosty mebel do spania dla pojedynczej osoby. Łóżko było starannie zaścielone, jak w wojsku, obok stał blaszany stoliczek, na którym dostrzegłeś jakieś zdjęcie oprawione w ramkę, obok zdjęcia leżała książka. Na ścianach wisiały też mapy, pokreślone czerwonym mazakiem. Tunel przez który pełzałeś ciągnął się gdzieś w głąb czarnych jak smoła ciemności, ale kilka metrów dalej znowu zauważyłeś niebieską poświatę, wpadającą przez szczeliny kratki wentylacyjnej. Tam musiało być następne pomieszczenie.

Pokoje 'gościnne' - pomyślał Todd, gdy zauważył jeden z pokoi. Ten przynajmniej miał łóżko, a nie jak w jego, była tylko komora hibernacyjna. Choć może i coś tam jeszcze było, ale nie zawracał sobie tym głowy. Oczywiście słowo 'gościnne' miał na myśli, że przetrzymywali w nich zapewne ludzi do tortur? Mógł jedynie się domyślać. Natomiast wzrok Parkera przykuła mapa z czerwonym mazakiem, niestety z tej odległości nic nie zobaczy. Może to był ogrodzony teren pod coś. Nie miał pojęcia. Czołgał się dalej i jakieś parę metrów naprzód znów ujrzał te same niebieskie lampki jak te przed 'swoją' komorą. Postanowił tam najpierw zajrzeć, na ile pozwoli mu zakres ruchu głowy, a potem pomyśli nad zejściem na dół.

Podczołgałeś się parę metrów do kolejnej kratki wentylacyjnej i przez szczelinę zobaczyłeś ten sam pokój. A właściwie bliźniaczo podobny. Tylko, że dla odmiany, łóżko było niezbyt starannie zasłane, na blaszanym stoliku stała niedopita butelka whisky, a na ścianach zamiast map porozwieszano plakaty piersiastych panienek wyginających się w wyuzdanych pozach. Ile było jeszcze takich kwater? Nie wiadomo. Tak czy inaczej kilka metrów dalej, blada niebieska poświata neonów znów wylewała się z kratek do szybu, tam musiał znajdować się kolejny pokój. Mogłeś pełzać dalej w głąb tych przygnębiających ciemności, lub próbować wydostać się z szybu. Kratka wentylacyjna, przy której teraz leżałeś miała na oko te same wymiary co poprzednie.

Nie będę tak się czołgał w nieskończoność - pomyślał mężczyzna i parł dalej do przodu. Poza tym to musiał znaleźć jakieś ciuchy, bo przecież nie będzie latał jak święty turecki po wentylacji, bawiąc się w kominiarza czy coś. Musiał znaleźć jakąś szafę do Narnii by się ubrać jak porządny człowiek. Garniak te sprawy, choć nawet wystarczy mu koszula hawajska. Nie miał innego wyjścia jak szukać czegoś co mogło mu zasłonić to i owo.
Jeszcze paręnaście metrów - pomyślał sobie w duchu. Oczywiście oby nie okazało się, że od pół godziny kręci się w kwadrat, zamiast w kółko, bo przecież to są kratki wentylacyjne. Zresztą mniejsza. Nie wiedział przecież, gdzie się znajdował, ale i tak prędzej czy później musiał przestać udawać spawacza kratek i zastanowić się co zrobić dalej.


Czołgając się mijałeś kolejne kratki wentylacyjne. Zauważyłeś po drodze jeszcze dwa podobne pokoje, kwatery mieszkalne z łóżkiem, aż doszedłeś do zakrętu. Tunel skręcał w prawo i znikał gdzieś w ciemnościach, nie wiedziałeś jak długi jest i dokąd prowadzi. Przy zakręcie gdzie leżałeś znajdowała się jeszcze jednak klatka wentylacyjna. Mniejsza o pozostałych, przez otwór, który zakrywała nie wcisnąłbyś się nawet gdybyś był dzieckiem. Przez szczeliny jednak zauważyłeś, że pomieszczenie, które znajduje się poniżej, różni się od pozostałych. Przy ścianie w rzędzie stały konsolety, z mnóstwem przycisków, nad konsoletami wisiały rzędy wygaszonych ekranów. Pomieszczenie wyglądało jak jakiś pokój dowodzenia lub centrum obserwacyjne.
Jako, że robiło ci się zimno i miałeś dość pełzania na golasa po ciasnym pogrążonym w ciemnościach szybie postanowiłeś zawrócić. Pełzając, tym razem do tyłu, wróciłeś do kratki wentylacyjnej umieszczonej w kwaterze mieszkalnej. Pokój, poza drobnymi szczegółami wyglądał jak pozostałe kwatery. Proste łóżko, blaszany stoliczek, osobiste klamoty w postaci książek. Być może, skoro ktoś tu spał, trzymał też ciuchy? Postanowiłeś to sprawdzić. Popchnąłeś lekko kratkę przed siebie, ta wyleciała bez oporów otwierając przejście do…hmm….jak to nazwałeś? Narni? Wypełzłeś przez otwór w ścianę i runąłeś na podłogę, amortyzując upadek wyciągając ręce w przód.
Znajdowałeś się bez wątpienia w kwaterze mieszkalnej. Łóżko było starannie zasłane, na blaszanej szafeczce leżała książka, okładka przedstawiała zdjęcie jakiejś gwiezdnej konstelacji, tytuł niewiele ci mówił, był napisany w obcym języku, chyba po francusku. Les Fascinateurs.
Szafa była schowana w głębi ściany i pomalowana w takim samym kolorze ołowiu, jednak nie miałeś problemów żeby ją dostrzec. Kiedy odsunąłeś drzwiczki w środku znajdował się żółty kombinezon oraz złożone w kupkę białe t-shirty, kilka par białych męskich slipek, tenisówki. Na kombinezonie dostrzegłeś logo łabędzia . Miałeś dziwne wrażenie, że już go gdzieś widziałeś. Okazało się, że logo znajduje się też na metkach t-shirtów i slipek, na których drobnym druczkiem wyczytałeś „Owned by the SWAN Foundation”.
Włożyłeś czystą bieliznę, t-shirt, a potem kombinezon, który okazał lekko przyduży, podobnie jak tenisówki. Przynajmniej nie było ci już zimno i nie musiałeś paradować nago. Drzwi do kwatery były otwarte, kiedy uchyliłeś je zauważyłeś korytarz oświetlony neonowymi lampami. Kompleks wydawał się całkowicie opuszczony. Nie słyszałeś ludzkich głosów, ani hałasu urządzeń. Cisza. Towarzyszyła ci cisza. Martwa cisza.

Po włożeniu ubrań, było mu zdecydowanie cieplej. Nie wiedział skąd, ale to logo coś mu mówiło, tylko nie mógł sobie przypomnieć. Zwarty i gotowy wyjrzał zza drzwi. Te prowadziły na korytarz, który oświetlony był przez te same lampy, które widział już wcześniej. Jednak, gdy zatrzymał się wpół kroku to nie słyszał nic. Kompletna ogłuszająca cisza.
-To mi się wcale nie podoba. Jest tu za cicho. Muszę znaleźć jakieś wyjście - powiedział Todd i szedł prosto korytarzem. Chociaż z drugiej strony na to patrząc, może na zewnątrz wydarzyło się coś niepokojącego i dlatego go tu zamknęli? Dla jego własnego bezpieczeństwa? Jedno było pewne, jak nie wyjrzy na dwór to się nie dowie. Spróbował sobie przypomnieć logo Łabędzia na metce koszulki.


Wychodząc na korytarz znalazłeś wiszący na ścianie plan budynku, również opatrzony logo łabędzia. Ten sam znak zauważyłeś w kamieniu węgielnym wmurowanym w podłogę. Wyglądało na to, że miejsce, w którym się znalazłeś było własnością fundacji Swan. Czym zajmowała się ta fundacja, dlaczego zbudowała to wszystko? Na pewno to kiedyś wiedziałeś, ale teraz za cholerę nie mogłeś sobie przypomnieć. Chodząc po opuszczonym kompleksie szybko zdałeś sobie sprawę, że tu nie ma okien ani drzwi. To musiał być jakiś bunkier a twój niepokój wzrósł gdy na końcu korytarza zauważyłeś ścianę opatrzoną wielkim żółtym znakiem ostrzegawczym . Według planów budynku, za ścianą znajdowała się strefa antyradiacyjna a za nią winda. Dokąd prowadziła, tego jeszcze nie odkryłeś. Bunkier nie był duży, liczył kilkanaście pomieszczeń, w tym osiem kwater mieszkalnych. Pokój w którym ty się obudziłeś wychodząc z komory hibernacyjnej, nazwano heal room. Oprócz tego znalazłeś też zbrojownię, gdzie wisiało kilka karabinów i pistoletów, jadalnię, spiżarnię i prysznice. Największe pomieszczenie znajdowało się, za kwaterami mieszkalnymi. Widziałeś je już wcześniej gdy pełzałeś przez szyb. To bez wątpienia była jakaś kwatera dowodzenia, pełna komputerów, konsolet, monitorów. Ekrany były wygaszone, przy konsolecie zauważyłeś zaś migającą czerwoną lampkę, co oznaczało, że komputer jest prawdopodobnie w stanie uśpienia i nie został wyłączony. W kwaterze dowodzenia znajdowały się też drzwi prowadzące do laboratorium. Laboratorium wyglądało jak sala operacyjna, albo co gorsza pomieszczenie do przeprowadzania sekcji zwłok. Na środku zamontowano masywny żelazny stół gdzie wykonywano zabiegi, za gablotami leżały równo poukładane ampułki z lekami, strzykawki, skalpele. Boczne drzwi laboratorium prowadziły do przebieralni, w której na ścianach wisiały kombinezony z wbudowanymi hełmami. Choć straciłeś pamięć, nie miałeś wątpliwości do czego te kombinezony służą. Z przebieralni można było przejść do strefy antyradiacyjnej. Tam zapewne następowało odkażanie, przez grubą, kuloodporną szybę w ciężkich masywnych drzwiach, zauważyłeś zamontowane w suficie natryski. Żeby dostać się do windy, należało przejść przez strefę antyradiacyjną. Zwiedziłeś cały kompleks ale nie znalazłeś w nim żywego ducha. Wyglądało na to, że rzeczywiście jesteś tu sam.

Ledwo wyszedł z korytarza i już zauważył plan budynku. Zastanowił się chwilę czy go nie wziąć ze sobą, ale szybko mu ta myśl odeszła z głowy. Rozejrzawszy się na szybko mógł jedynie stwierdzić, skąd wyszedł patrząc na mapę. Nic konkretnego nie mógł sobie przypomnieć, więc postanowił wziąć tą mapę ze sobą wkładając do kieszeni.
Skoro wyszedłem z heal roomu to powinienem udać się do spiżarni - pomyślał Todd. Był głodny to jasne, ale zaciekawiła go również zbrojownia. Mały pistolet się przyda, plus kilka magazynków i może karabin. Najpierw musiał porządnie zjeść, a potem się zobaczy. Sala komputerowa była zaryglowana, ale wcześniej czołgając się, widział ekran komputera i lampkę oznaczająca stan spoczynku. Musiał wrócić do heal room by przejść wentylacją do tego pomieszczenia. To była chyba jedyna droga dostania się do sali. Na końcu zajmie się radiacją.


Wbrew twoim przypuszczeniom i obawom, żadne z pomieszczeń prócz heal roomu nie było zamknięte, mogłeś poruszać się swobodnie po całym kompleksie a pierwsze kroki skierowałeś do jadalni. Tam nie znalazłeś nic do żarcia, zauważyłeś za to na stołach puste, nieumyte talerze, kubki, na jednym z kubków ślad po szmince. Spiżarnia znajdowała się za bocznymi drzwiami jadalni. Pomieszczenie zabudowano półkami, na których stały rzędy puszek i zgrzewek wody mineralnej w półlitrowych butelkach. Czułeś się niczym w supermarkecie. Część półek była przerzedzona, zapasów wciąż było pod dostatkiem, więc nie krępowałeś się i brałeś co wpadło ci w ręce. Głód dokuczał ci coraz mocniej, więc po znalezieniu sztućców i otworzeniu puszek napełniłeś w końcu pusty żołądek. Po wyjściu z jadalni skierowałeś się do zbrojowni. Nie była może tak dobrze wyposażona jak spiżarnia, ale nie było też powodów do narzekania. Ściągnąłeś ze ściany glocka a z wysuwanych szuflad zapasowe magazynki z amunicją i wojskowy nóż. Glock nie miał kabury, więc upewniając się, że jest zabezpieczony ukryłeś go chwilowo w kieszeni kombinezonu, w drugiej kieszeni umieściłeś nóż znajdujący się w skórzanej pochwie, oraz magazynki.
Pokój, do którego po chwili wszedłeś był faktycznie jakimś centrum dowodzenia. Oprócz konsolety i ekranów dostrzegłeś starą radiostację, z mikrofonem i pokrętłami do wyszukiwania częstotliwości. Gdy podszedłeś do komputera, nic się nie zadziało, widziałeś jednak, że maszyna jest w stanie uśpienia, lampka na konsolecie migała na czerwono. Poruszyłeś delikatnie touchpadem a po chwili ekrany rozświetliły się na niebiesko, niemal oślepiając cię swoim blaskiem. Główny ekran podłączony do komputera wyświetlił biały pulpit z logiem Łabędzia. Na pulpicie znajdowała się również pojedyncza ikona z tym samym symbolem.
Po chwili zauważyłeś, że inne ekrany na ścianie to nic innego jak jakiś system monitoringu. Na monitorach wyświetlał się czarnobiały obraz z zewnętrznych kamer. Widziałeś opuszczone ulice, pełne rozwiewanych przez wiatr śmieci, rozpadające się budynki z powybijanymi szybami, porzucone na środku drogi samochody przykryte błotem i kurzem.
Przyglądając się tym niepokojącum krajobrazom nagle usłyszałeś za plecami hałas. Odwróciłeś się. Radiostacja włączyła się, z głośników dobiegał straszliwy szum. Wydawało ci się jednak, że pośród tych trzasków i zakłóceń słyszysz męski głos.
- Szszsszszsz….odbiór…..Szszszszsszsz…
Po pobraniu sprzętu do przetrwania w tym bunkrze. kto to wiedział, może kiedyś by tu ktoś wszedł, przeszedł do pomieszczenia z komputerem. Lampka oznaczała jedno, że urządzenie było w stanie uśpienia. Kliknął touchpada i uruchomił się. Widniało tylko logo łabędzia oraz ikona zawierająca pewnie jakiś plik. Rozejrzał się wkoło czy nikt nie patrzy. Oczywiście, że był tu całkiem sam, no ale taki odruch. Jednak zanim przystąpił do kliknięcia pliku, na monitorach towarzyszących zaczęły pojawiać się czarno-białe obrazy okolicy. Ujrzał samochody pokryte kurzem i brudem, drzewa oraz różnego rodzaju śmieci. Nagle radiostacja się włączyła i usłyszał głos przerywany szmerem.
-Odbiór… - Todd odpowiedział tym samym. Strasznie go korciło by otworzyć plik łabędzia.

- Rozmawia….szzzzsszzsz na bezpie….szszszszsz częstotliwo…szszszszsz, ale nie wi….szszszszsz ile mamy cza…szszszszszsz zanim na…szszszszsz usłyszą! – krzyczał przez głośniki mężczyzna. Przez szumy musiałeś się domyśleć o co chodzi. Kiedy lekko poruszyłeś pokrętłem zakłócenia ustały i choć transmisja nie była może w jakości dolby surround, faceta przynajmniej dało się zrozumieć.
- Montreal i Toronto przestały nadawać, straciliśmy z nimi kontakt! Wysyłam tą wiadomość do każdej placówki. Musicie odłączyć się natychmiast od sieci, eradicatorzy złamali nasze zabezpieczenia!

Po słowach nieznanego mężczyzny Todd szybkim ruchem, gdy tylko znalazł kable od sprzętu komputerowego, wyłączył go. Jednak dowiedział się ważnej rzeczy, oraz widział puste ulice znaczy, że coś wielkiego musiało się wydarzyć skoro był tu sam. Eradicatorzy. Kim byli? Może to jakaś grupa hakerska? To były pierwsze myśli jakie przyszły mu do głowy. Cholera. Jak się w to wplątał? Albo inaczej. Kto go tu zamknął? Raczej z własnej woli by tu nie wszedł. Musiał się stąd wydostać i poznać odpowiedzi na pytania.


- Odbiór, czy ktoś mnie słyszy? – krzyczał mężczyzna po czym zwrócił się chyba do kogoś, kto mu towarzyszył – Za późno….Vancouver też milczy.

Wydawało mu się przez chwilę, że podczas wyłączenia maszyny coś usłyszał, ale najwidoczniej się przesłyszał. Spojrzał raz jeszcze na mapę i zauważył windę, która znajdowała się za pomieszczeniem dekontaminacyjnym. Poklepał się po kieszeniach czy aby wszystko ze sobą wziął po czym założył plecak i poprawił go na ramionach podszedł w kierunku drzwi do pokoju. Za tym pokojem powinna znajdować się winda.

Udałeś się do przebieralni. Tam spakowałeś w plecak, cały swój swój ekwipunek a następnie założyłeś kombinezon. Kiedy włożyłeś na głowę hełm, na szybce, przed twoimi oczami zaczęły wyświetlać się różne dane. Poziom zielonych pasków wyświetlany obok znaczka radiacji oznaczał chyba aktualny poziom promieniowania, sylwetka człowieka również świeciła na zielono i mogła oznaczać poziom uszkodzeń kombinezonu. Do tego w rogu wyświetlał się elektroniczny kompas.
Z przebieralni wszedłeś do strefy antyradiacyjnej, która przypominała niewielką łaźnię, natryski zainstalowane na suficie, nie włączyły się jednak automatycznie. W strefie znajdowały się drzwi do windy, obok nich zauważyłeś przycisk z logo Łabędzia. Kiedy go nacisnąłeś, przycisk zaświecił na czerwono. Przez ponad minutę nic się nie działo, po chwili jednak za drzwiami usłyszałeś charakterystyczny odgłos zjeżdżającej windy. Drzwi kabiny się w końcu otworzyły. Winda podobnie tak jak inne pomieszczenia w bunkrze wyłożona była płytami w barwie ołowiu. Wszedłeś do środka a drzwi automatycznie się za tobą zamknęły. Zauważyłeś, że jeden z pięciu zielonych pasków wyświetlanych na szybce hełmu zmienił kolor i stał jasnopomarańczowy. W kabinie, jak się okazało też znajdował się tylko jeden przycisk. Nacisnąłeś go i winda ruszyła w górę. W głośniku zamontowanym nad drzwiami rozległ się miły kobiecy głos.
- OPUSZCZASZ OBIEKT SWAN 16. ZALECANA SZCZEGÓLNA OSTROŻNOŚĆ W KONTAKTACH Z FORMAMI ŻYCIA ZNAJDUJĄCYMI SIĘ POZA OBIEKTEM. PO SKAŻONEJ STREFIE PORUSZAJ SIĘ TYLKO W KOMBINEZONIE ANTYRADIACYJNYM. PAMIĘTAJ ŻE HARRY SWAN LICZY NA CIEBIE A LUDZKOŚĆ JESZCZE NIE PRZEGRAŁA.
Bunkier, w którym się obudziłeś, musiał znajdować się co najmniej sto metrów pod ziemią. Dopiero po minucie winda zatrzymała się. Drzwi kabiny otworzyły się a twoim oczom ukazał się mały hangar, w którym stały trzy pojazdy, przypominające quady na gąsienicach. Oprócz quadów zauważyłeś także szerokie, pomalowane żółtą farbą wrota, które w tym momencie były jednak zamknięte. Zielony pasek w hełmie który w windzie zmienił lekko kolor teraz był już wściekle czerwony, a pozostałe cztery zielone paski zmieniły kolor na pomarańczowy.

Jadąc windą usłyszał kobiecy głos mówiący, że opuszczał obiekt Swan 16. Nie wiedział co to znaczy, ale słuchając dalszego monologu zrozumiał, że chodzi o faceta imieniem Harry Swan. Widna dosyć długo jechała na górę, bo trochę czas mu się dłużył. Co mogło zwiastować, że był bardzo głęboko pod ziemią. Była taka myśl, że może źle robi udając się na powierzchnię, ale później doszedł do wniosku, że jednak dobrze zrobił. Dotarł do garażu, gdzie ujrzał trzy pojazdy przypominające quady na gąsienicach. Paski w hełmie Todda zmieniły kolor w przeciągu tych paru minut. Nie zastanawiał się nad tym jednak, gdyż chciał jak najszybciej opuścić to miejsce. Spojrzał na quady i wybrał środkowy. Sprawdził stacyjkę, czy są klucze, jak nie ma to poszuka w garażu oraz znajdzie sposób jak otworzyć bramę.

Klucze tak jak przypuszczałeś znajdowały się w stacyjce. Kiedy wsiadłeś na pojazd i przekręciłeś kluczyk, silnik cichutko zawarczał a pomalowane żółtą farbą wrota automatycznie zaczęły się rozsuwać wpuszczając do pomieszczenia białe promienie światła. Musiałeś przysłonić dłonią szybkę w hełmie gdyż oślepiający blask bijący po oczach powodował niemal fizyczny ból. Po chwili jednak twój wzrok przyzwyczaił się do jasności i mogłeś dostrzec pierwsze szczegóły świata znajdującego się za zamkniętymi drzwiami. Hangar nie znajdował się w mieście pełnym niszczejących budynków i porzuconych samochodów, które zauważyłeś na monitorach w bunkrze. Na placu rosły za to rachityczne, powykręcane chorobą drzewa, a cień na nie rzucał pokryty śniedzią wielki silos na zboże. Przypominało to jakieś gospodarstwo.

Ktoś na pewno mnie tu zawlókł i zostawił. Innego wyjścia nie widzę - pomyślał mężczyzna obserwując okolicę, w której się znalazł. Wyjechał quadem naprzód by po chwili dodać gazu i pojechać na razie przed siebie. Nie wiedział kim był ów Harry Swan, ale musiał się tego dowiedzieć.
 
Arthur Fleck jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172