Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-11-2013, 13:48   #1
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Gangs of New York


Godzina 12:43 czasu lokalnego
Poniedziałek, 14 grudzień 2048
Port lotniczy LaGuardia, Nowy Jork


Przeszłość.
Myślała, że może się od niej uwolnić. Zerwać kontakty. Uciec od ludzi i miejsca. Likwidacja tatuaży była ważnym krokiem. Ukryć się i nigdy wrócić do tego życia. Zmienić wszystko.
Czy spodziewała sie, że jeden telefon pogrzebie wszystkie przygotowania?
Miała sporo czasu, lecąc z LA, rozparta w wygodnym fotelu ponaddźwiękowego samolotu pasażerskiego. Sama. Ed nie był jeszcze gotowy. A może nie chciał? W końcu chodziło o Michaela Waylanda. Byłego faceta, przyjaciela, coś w rodzaju rodziny. Kim teraz dla niej był? Sądząc po wyrazie nowej twarzy Waltersa, to on uważał, że kimś zbyt ważnym. Nie miało to znaczenia. Haker odnalazł ją łatwo. A ona odebrała. Niewiele chciał powiedzieć przez holofon, oprócz tego, że wpadł w poważne tarapaty. Nie brzmiał dobrze.
Co więcej, przekazał, że Wujek Li zmarł. Ponoć naturalnie, lecz z jego głosu wyczytała, że nie jest co do tego przekonany.

Miała nad czym się zastanawiać. Lot minął bardzo szybko i nim się obejrzała, samolot podchodził już do lądowania, a jej oczom ukazały się znajome sylwetki wieżowców Manhattanu, a później cała reszta tak dobrze znanego miasta. Nowy Jork witał ją mgłą i śniegiem, prószącym z ciężkich, ciemnych chmur. Nowoczesne rozwiązania pozwalały latać i w taką pogodę, lecz niemal czuła wiatr atakujący stalową puszkę. Koła uderzyły o asfalt i powoli wytracali pęd, kołując na odpowiednie miejsce. Niewiele się w tej procedurze zmieniało przez całe lata. Prosto z samolotu prowadzono ich po bagaże, a już z nimi mogli udać się gdziekolwiek. Po przejściu prostej rutynowej kontroli, ma się rozumieć. Standardy bezpieczeństwa starano się utrzymać na wysokim poziomie, więc nie było co myśleć o przemyceniu czegoś niebezpiecznego. Także w swoim ciele, wraz z cyberwszczepami pojawiły się sprawne metody skanowania ich.

Przez LaGuardię, jak zwykle zresztą, przewalały się prawdziwe tłumy. Mimo tego dostrzegła go szybko, zanim on wypatrzył ją w grupie wychodzących z terminalu osób. Ubrany w długi, czarny płaszcz i czapkę trochę rzucał się tu w oczy. O tej porze w poniedziałek pojawiali się tu głównie ludzie biznesu. Nie wyglądał za dobrze. Kilkudniowy zarost, mocno podkrążone oczy, blada twarz. Rozglądał się, szukając wzrokiem Felipy.
 

Ostatnio edytowane przez Sekal : 05-11-2013 o 00:58.
Sekal jest offline  
Stary 05-11-2013, 21:33   #2
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Alicia Keys - Fallin' - YouTube

Felipa de Jesus nie była stworzona do latania. Miała nazbyt pokaźną kolekcję szpilek od Louboutina aby zrezygnować z chodzenia po ziemi!
Ale w głosie Michaela dosłyszała tę nerwową nutę i trzeba było obrać najszybszy transport choćby budził wewnętrzny sprzeciw. Podług zresztą jej własnych przewidywań przez cały lot z latynoską natarczywością siała panikę i roztaczała czarne wizje jak to na pewno staną w płomieniach, uduszą się i runą w dół, niekoniecznie w tej kolejności. Na domiar, Alicia Keys, krzewiciel defetyzmu, zapętliła się podczas odtwarzania "Fallin'" co Felipa odebrała jako wybitnie złą wróżbę. Stewardessy były zmuszone wpompować w nią cholerną połowę pokładowego minbaru i ostatecznie przysnęła ułagodzona. Teraz jednak, gdy kapitan oznajmił, że będą podchodzić do lądowania Felipa poczęła od nowa pielęgnować w sobie histerię.
- Dios mio! La Virgen Maria de Guadalupe!
Przeżegnała się gorliwie i w tempie wypluwanych przez karabin kul wymamrotała po hiszpańsku dwie zdrowaśki z rzędu. Na wysokości dziesięciu tysięcy metrów poczuła nagłą potrzebę nawrócenia a jej bezkrytyczny ateizm wydał jej się absurdalnym życiowym nieporozumieniem.

Nowy Jork z lotu ptaka wyglądał obco i nieprzystępnie.




Wiedziała, że to głupie, ale nie mogła pozbyć się wrażenia, że ten asymetryczny konstrukt z betonu i szkła, zanurzony do połowy w brei okalających go wód żyje własnym życiem. Znów poczuła się jak na narkotykowym haju, tutaj, w pobliżu wspomnień. Tak wyraźnie rozróżniała porowatą, gadzią skórę naznaczoną czarnymi bruzdami ulic, sterczącymi wrzodami szklanych wieżowców czy zielonkawymi wykwitami skwerów i parków. Felipa wyczekiwała niemal z zapartym tchem aż monstrum wynurzy się ponad poziom wody wyjawiając mocarne szczęki lub łypiąc otwartym okiem. Po prochach wszechświat często odkrywał przed nią swoje enigmatyczne oblicze i roztaczał magię niedomówień. Brakowało jej tego, choć nie przyznałaby się na głos. Wiele ją to kosztowało. Bolesny detoks, szereg wszczepów filtrujących i mentalność ćpuna, którą powoli zostawiała za sobą. A z nią tatuaże, gang, Bronx, całe Wielkie Jabłko. Po co w takim razie wracała do śmietnika przeszłości? Chwilowo pozwoliła sobie nie odpowiadać na to pytanie.

Pracownik lotniska poddał ją standardowym procedurom bezpieczeństwa choć na jego twarzy widać było zaskoczenie gdy przeskanował ją w poszukiwaniu cybernetyki i cały ekran rozświetlił się jak pieprzona bożonarodzeniowa choinka. Nic jednak nie przemycała, osprzęt daleki był także od wojskowego więc trudności nie robiono.
W sali przylotów Felipa rzucała się w oczy jak diabeł w kościele i bynajmniej nie z powodu swojej hollywoodzkiej powierzchowności. No, przynajmniej nie wyłącznie z jej powodu. Jeszcze w L.A. nie poświęciła ani jednej myśli pogodowym niuansom i teraz, nieprzejęta śnieżną nawałnicą szalejącą za szybą sunęła po korytarzu na dwunastocentrymetrowych szpilach w dżinsowych szortach i topie od bikini dumnie prezentując swoją świeżutką czekoladową opaleniznę. W ręce ściskała klasyk Louis Vuittona, na nosie chybotały policjantki Ray Bana gdy rozglądała się za Waylandem jednocześnie zmagając się z trzema opasłymi walizkami na kółeczkach. Gdy go wreszcie wypatrzyła szeroki uśmiech wyrósł spod lusterkowych szkieł okularów.
- Mike, carino! - w pierwszym odruchu uścisnęła go i zmierzwiła dłonią czuprynę ciemnych włosów.
Nie wyglądał dobrze. Kłopoty malowały się w znajomym błękicie oczu. Wieść o wujku podcięła nogi.
- Opowiadaj, desde un principio. Qué pasa?
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 05-11-2013 o 22:15.
liliel jest offline  
Stary 06-11-2013, 13:26   #3
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Oczy Waylanda zrobiły się dwa razy większe, gdy dostrzegł ją tuż przed tym jak do niego dotarła. Odwzajemnił gest bez przekonania, wręcz odruchowo. Nie tylko samopoczucie było powodem, lecz bardziej sama Felipa. Półnaga i bez tatuaży, za to nie ustępująca cała otoczką co bardziej popularnym celebrytkom. Kilka spojrzeń podążyło za nią, jakby spodziewano się, ze zaraz wyskoczy jakiś paparazzi.
- Tu jest zima! - wydusił z siebie wreszcie, gdy jego spojrzenie raz jeszcze przejechało po jej ciele. - Masz w tych walizkach coś cieplejszego? Jak nie to weź chociaż to.
Zdjął z siebie płaszcz, i podał jej. Pod spodem nie było śladu po korporacyjnym garniaku. Zamiast miał ciemne, proste i przylegające do ciała ubranie przez co jeszcze bardziej uwydatniała się jego nienaturalna szczupłość. Smutne kolory bez żadnych przyciągających wzrok elementów podkreślały nastrój mężczyzny. Wziął dwie z jej walizek, ciągnąc je za sobą i bez słowa kierując się w stronę wyjścia z terminalu. Ludzie mijali ich ze wszystkich stron.
- W drodze opowiem. Pogrzeb Wujka Li jest jutro. Masz coś odpowiedniego? - spytał, jego spojrzenie przesunęło się po walizkach. - Dzięki że przyjechałaś. Nawet jak wydajesz się tak inna, że aż obca.
Próbował. Wyraźnie próbował dodać jakiś pozytywny akcent do brzmienia swojego głosu. Z bardzo marnym skutkiem. Zauważyła poza tym, że delikatnie chrypi. Trzy miesiące, tyle się nie widzieli. Czy faktycznie ich światy się teraz różniły? Wystukał coś na holofonie, prowadząc ją bez dalszych słów.
Weszli na podziemny parking. Ogrzewanie działało tu znacznie mniej sprawnie i zimne powietrze owiało ciało Felipy. Michael zatrzymał się i wskazał brodą na zbliżający się wóz, nie wyróżniający z tłumu wielu podobnych. za jego kółkiem najwyraźniej siedziała jakaś ciemnoskóra kobieta.
- To Lexi. Zajęła twój pokój. Jest spoko, sporo mi pomaga, chociaż jej wsparcie nie ma... fizycznego wymiaru - cokolwiek miał na myśli, zamilkł. - Wujka znaleźli dwa dni temu, we własnym łóżku - dodał nagle, gdy czekali aż samochód podjedzie.
 
Sekal jest offline  
Stary 07-11-2013, 00:42   #4
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
- Tu jest zima!

Na tak rzeczowe stwierdzenie Felipa mogła jedynie skwapliwie przytaknąć.

- Si, si, mój błąd - odebrała oferowany płaszcz i pośpiesznie się nim owinęła. Chłód był tym nieprzyjemniejszy, że zupełnie od niego odwykła. - Przy pierwszej oportunidad kupię sobie coś ciepłego.

Wydawał się kruchy. Na tyle by zbudzić w Felipie niepokój i zagrzebane podskórnie wyrzuty sumienia. Zacisnęła palce na rączce ostatniej z walizek i podążyła za nim aż do podziemnego parkingu. Po drodze rozwiązał jej się język. Milczenie nie było Felipy domeną a słowa Waylanda jak i cała jego ponura aura prosiły się o komentarz.

- Jaka inna? Jaka obca? Por que? - mówiła szybko, jak miała w zwyczaju, żywo przy tym gestykulując wolną ręką. - Bo pozbyłam się tatuaży i trochę rozjaśniłam włosy? Bromas! Niebyło mnie raptem trzy miesiące, ludzie się nie zmieniają w tak krótkim czasie...

A może się zmieniają? Way wyglądał równie pogodnie co apostoł apokalipsy jeśli nie całej planety, to przynajmniej dzielnicy kolorowych. A wzmianka o Lexi i jej widok za kółkiem uruchomiły chcąc nie chcąc falę wewnętrznej urazy. Pomaga? Jest spoko? Zajęła jej pokój? Anioł nie kobieta. Niech jej postawią monumento albo napiszą o niej przebój! Też coś... Lexi, co to w ogóle za imię? Tatuś był złodziejem samochodów czy fanem Supermana?

W głowie kłębił się jakiś milion pytań, tyle, że nie było czasu by je na tą chwilę zadać. Samochód już pod nich podjeżdżał i zaraz zyskają nikomu niepotrzebnego dodatkowego słuchacza.

- Posłuchaj Michael... - zagrodziła mu drogę by dał jej mówić.- Ja... przepraszam, że cię wciągnęłam w tamte kłopoty. Nie powinieneś siedzieć wtedy samochodzie... Perdon... Zrobiłam wszystko co było w mojej mocy aby zapewnić ci opiekę medico...Zapłaciłam za najlepiej prognozujące leczenie. Tamten doctor zapewniał mnie, że za dwa tygodnie będziesz w pełni sprawny. Byłeś nieprzytomny a ja nijak nie mogłam ci pomóc... - wyraz jej oczu zdradzał dokuczliwe wyrzuty sumienia. - Wiem. Nie powinnam była wyjeżdżać nie upewniwszy się, że wróciłeś całkowicie do zdrowia.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 07-11-2013 o 00:50.
liliel jest offline  
Stary 07-11-2013, 15:03   #5
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Wayland pokręcił głową, obserwując ten jej nagły wybuch wyrzutów sumienia i uśmiechnął się półgębkiem, pierwszy raz odkąd go teraz spotkała.
- Dobrze, już dobrze. Przecież nie mam ci tego za złe. Było minęło. Naprawdę się cieszę, że wróciłaś na to moje... trochę rozpaczliwe wołanie. Teraz zaczyna mi być wstyd, że cię tu ciągnąłem. Tamto to była moja decyzja. Poskładali mnie całkiem do kupy. Co prawda długo już u nich nie popracowałem, ale hej, przecież kiedyś tego chciałaś, pamiętasz?
Co ciekawe, nie było w tym wyrzutu, a raczej nutka rozbawienia. Może się odkochał? Samochód podjechał już pod nich, otworzyły się drzwi od kierowcy i Felipa mogła wreszcie przyjrzeć się bliżej tej całej Lexi. Kobieta wpasowywała się w schematy typowe dla czarnoskórych. Bluzka, spodnie, czapka, mnóstwo tandetnej biżuterii. Duże pomalowane na dziwny kolor usta, pasujące do różnokolorowych włosów, z jednej strony przyciętych bardziej niż z drugiej. Guma w ustach. I to spojrzenie. Oceniające, bez dwóch zdań, ale na twarzy uśmiech, nawet nie udawany.
- Właźcie wreszcie, zimno leci.

Gdy już znaleźli się w środku, ruszyła z impetem, jednocześnie podając dłoń Felipie.
- Zdjęcia nie kłamią, niezła dupeczka z ciebie. Lexi jestem. Tak na mnie przynajmniej wszyscy gadają. Aż czasem żałuję, że wolę facetów - mrugnęła wyraźnie i dopiero wróciła do patrzenia na drogę. Jeździła z temperamentem zgodnym z kolorem skóry i sposobem bycia.
Wayland chrząknął.
- Wracając do Wujka Li. Karetka go zabrała, ale powiedzieli, że nic nie dało się zrobić. I to przyczyna naturalna. A tak się składa, że rozmawiałem z nim dzień wcześniej i wydawał się taki jak zwykle. Nawet nie był na nic chory przecież! - wyrzucił z siebie mężczyzna, nabierając w płuca powietrza i powoli je wypuszczając. - Wszystko to zbiegło się z nowym towarem w mieście. Podobno niezwykłym. Ale on zabija ludzi, Felipa. Wiem to prawie na pewno. Tylko ktoś to tuszuje.
Po tonie jego głosu, sposobie wyrażania się, wiedziała, że jest coś jeszcze. Znała go w końcu tak dobrze. Nie znała tylko przyczyny. Bał się, wstydził to z siebie wydusić, lub nie chciał robić tego przy Lexi, która zresztą podchwyciła temat.
- Na moje, to się wojna w mieście zaczyna, mówię wam. O kontrolę nad tym towarem. Wasz Wujek był pierwszym celem, zaraz posypią się kolejne trupy. Jeśli ten syf jest tak samo dobry jak mówią, to kurwa mówię wam, że dziwki będą o niego się długo zabijać. I nic na to poradzić nie możemy, tak się to toczy od zawsze - czarnoskóra wydawała się nie dostrzegać żadnych drugich den w wypowiadanych przez Michaela słowach.
 
Sekal jest offline  
Stary 07-11-2013, 19:55   #6
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Uścisnęła dłoń Murzynki błąkając myślami wokół magnetyzującej informacji.

Nowy towar w mieście...

Felipa czuła jak zapada się głębiej w samochodowym siedzeniu. Przed oczami przebiegł ciąg obrazów, wspomnień realnych lub urojonych, podragowych tripów, uczuć euforii, spełnienia, wszechmocy, wreszcie zjazdów, pustki, głodu, krwawienia z nosa, bieganiny po dzielni aby wyrwać parę działek, niecierpliwie zsypywanych na brudna umywalkę knajpy i wciąganych zachłannie aż zmrażało jej mózgu a oczy zachodziły mgłą błogostanu.

- Jestem czysta od trzech miesięcy - wychrypiała wyschniętym na wiór gardłem. Nie pytał o to ale Felipa uznała, że to ważne i musi mu powiedzieć.
Znał ją na tyle dobrze by dostrzec strach na dnie jej oczu. Czy na prawdę po to ją ściągnął? Było jej wystarczająco ciężko wygrzebywać się z nałogu i nadal przecież nie wyszła na prostą. Chęć żeby przygrzać pojawiała się regularnie mocną palącą potrzebą a teraz ma zaangażować się w śledztwo w półświadku ulicznych ćpunów i zachować dystans? Ona? Puta...

Wayland nie mówił wszystkiego. Sprawa musiała być poważna skoro ściągnął ją do miasta. A teraz nie chciał wyłożyć konkretów. Do głowy przyszedł jej najczarniejszy scenariusz i niewiele myśląc z pretensją wykrzyczała go na głos grożąc mu przed nosem lakierowanym na jaskrawą czerwień paznokciem.

- Por favor carino... Powiedz mi, że nie wziąłeś tego gówna i to nie jest powód dlaczego wyglądasz jakbyś wisiał nad grobem.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 07-11-2013 o 19:57.
liliel jest offline  
Stary 07-11-2013, 22:24   #7
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Widząc jej twarz i zachowanie szybko pokręcił głową. Speszył się i trochę dukał następne słowa.
- Nie, to nie tak. I bardzo się cieszę, że to rzuciłaś. To był syf. A ja nie zgłupiałem jeszcze na tyle, by to brać. Zawsze trzymam się z dala od dragów.
Lexi zaśmiała się na te słowa i wyciągnęła rękę, by zmierzwić mu włosy.
- Dobra dobra, każda kurwa ciota wie, by takiego syfu co po nim ludzie padają to nie tykać, ale ostatnio lubisz sobie zapalić trochę trawki, nie pieprz.
Wyjechali już z terenu lotnika, wjeżdżając do Queens i kierując na północ, ku Bronxowi. Zima panowała tu w pełni, śnieg padał, po bokach drogi leżały brudne zaspy śniegu, a mokra jezdnia pokryta była pośniegowym syfem. Mimo tego kobieta jechała tak szybko, jak pozwalały jej korki.
- Chcesz skoczyć do jakiegoś sklepu po drodze, laleczko? - odezwała się, zerkając na długie nogi Felipy. - Jesteś ponętna jak diabli, ale tak to zamarzniesz.
Jej głośny śmiech ponownie rozbrzmiał w samochodzie, a potem włączyła radio. Rozbrzmiał rytmiczny, elektroniczny rap. Wayland odetchnął głęboko. Jego spojrzenie mówiło "później, daj mi trochę powietrza!" czy coś takiego.
- Chodzi o to, że teraz wszystko wydaje się być związane z tym nowym towarem. I coraz więcej osób... wydaje się zaangażowanych - skończył nagle, gapiąc się w okno.
 

Ostatnio edytowane przez Sekal : 07-11-2013 o 22:31.
Sekal jest offline  
Stary 07-11-2013, 23:36   #8
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Felipa starała się ukryć wewnętrzne rozdrażnienie.
Ta cała Lexi zdawała się świetnie z Michaelem dogadywać. Mierzwiła mu włosy, żartowała, organizowała podwózkę i pewnie paliła z nim zioło. Wyglądało na to, że... są blisko. Felipa zdecydowała się wyjechać zostawiając wolne miejsce, na które tamta ochoczo wskoczyła i zdążyła się zadomowić.

- Nie wiem - mruknęła buńczucznie wsuwając łydki pod siebie. Na gołej skórze pojawiła się gęsia skórka i mimo płaszcza zaczynała szczękać zębami. - Mam trzy walizy ciuchów, w większości mocno przewiewnych. Ale z miasta wyjeżdżałam na wariata. Rozumiem, że Lexi przejęła mój pokój - zerknęła z cieniem wyrzutu na Waylanda - ale chyba nie wywaliliście moich ciuchów i gratów? Miałam całą szafę szmat i jakieś pięćdziesiąt par butów!

Wayland chciał oddechu, niech będzie. Nim dojadą na miejsce nie poruszy już poważnych tematów. Pogadają jak należy, w cztery oczy.

- A jak Bullet? Wszystko u niego bien? No i... skoro Lexi zajęła mój pokój to... ja chyba nie będę miała jak u was przewaletować - wzruszyła ramionami pozornie obojętnie. - No pasa nada... Na noc znajdę sobie jakiś motel.
 
liliel jest offline  
Stary 08-11-2013, 17:28   #9
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Godzina 13:04 czasu lokalnego
Poniedziałek, 14 grudzień 2048
Bronx, Nowy Jork


- Daj spokój mała, nie panikuj! - Lexi wyszczerzyła się do niej, klepiąc ją po kolanie i jednocześnie biorąc dość ostry zakręt. - Większość ciuchów ciągle tam jest. Głównie u niego - brodą skinęła na Waylanda - ale to nie problem. Pomieścimy się na spokojnie. Się dzięki temu lepiej przywitacie, jeśli wiesz o czym ja mówię...
Puściła całkiem bezpośrednie oczko do Felipy, wracając, przynajmniej na moment, do obserwacji drogi. Latynoska poznawała już te rejony, wjeżdżali właśnie na Bronx. Znajome grafitti, w większości takie same jak wcześniej, atakowało oczy zewsząd, świecąc i mieniąc się wszelkimi kolorami. Ah te nowoczesne spraye przez dłuższy czas zachowujące się prawie jak prawdziwy neon. Wiedziała także, gdzie się kierują, oczywiście.

Michael wyglądał na nieco winnego. I speszonego.
- Wiesz, zniknęłaś bez słowa, nie wiadomo na jak długo. - westchnął - Ale jest dla ciebie łóżko jak tylko chcesz - zapewnił szybko. Znów wrócił do obserwacji otoczenia. Mówił, ale bardziej w kierunku szyby.
- Bullet po staremu. Jest niezmienny jak skała. To znaczy, wziął teraz jakąś tajniacką robotę i nie puszcza pary z ust. Często go nie ma, łazi uzbrojony. Jakbym go nie znał to bym się bał, takie miny czasami robi.
Podjeżdżali już pod znajomy budynek, ten sam, w którym Felipa spędziła bardzo wiele czasu.
Teraz miało być inaczej. Wujka Li już nie było. A i ona miała za sobą zupełnie nowe doświadczenia.
Za to wygląd tego miejsca nie zmienił się kompletnie.
 
Sekal jest offline  
Stary 08-11-2013, 23:45   #10
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Sugestia o "lepszym przywitaniu" wywołała konsternację na twarzy latynoski. Pomyślała o Waltersie i ich ostatniej rozmowie kiedy w pośpiechu pakowała walizki. To co przez ostatnie trzy miesiące starali się osiągnąć jawiło się jak dziwaczny nierealny sen, z którego się właśnie wybudziła, pośród znajomych, pokrytych graffitti murów Bronxu. Piasek, słońce i lazur wody pozostał jedynie wrażeniem. Wspomnieniem trzymanej kiedyś w palcach holopocztówki albo jednego z tych idealnych wygaszaczy ekranu używanego przez masochistów aby się zadręczać wizją niespełnionych marzeń.

Casa.
Dom.
To była pierwsza myśl kiedy Felipa wysiadła przed znajomym obskurnym budynkiem. Minęli błyskający neon i zapuścili się w wypełnionym kolorowymi klubie "Rozgwiazda". Mijali kolejne sale w akompaniamencie głośnej muzyki, gwaru rozmów, zapachu piwa i tytoniowego dymu.
Wiele znajomych oczu jej się przyglądało, wiele dłoni uścisnęła, na wielu policzkach zostawiła subtelne ślady szminki. Policzki bolały od utrzymywanego na twarzy uśmiechu.

Schody na piętro znajdowały się na zapleczu. Felipa szła trzecia ciągnąc za sobą jedną z walizek. Trochę się jednak czuła jak gość i nie parła na przodzie jakby była u siebie.

- Bullet, hijo de puta! Ven aca!
Wykrzyczała radośnie nawołując przyjaciela gdy tylko przekroczyła próg. Stęskniła się za nim. Stęskniła za nimi oboma.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 08-11-2013 o 23:50.
liliel jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172