Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-11-2019, 21:16   #1
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post [Warsztaty DW] Exitus Acta Probat

Link do komentarzy.



+++

22 Februarius, rok 817.M41
System Andronicus
Martwy świat Andronicus Octus
Stacja Straży Andronicus/Mirador


Wraz z początkiem roku Krucjata Achilusa wchodziła w nową fazę. Intensyfikacja wojennych zmagań była powszechna. Wszystkie trzy teatry działań wojennych (TDW) - Orpheus, Acheros i Canis - przeżywały "rozkwit", żerując na ginących ludziach i xenos. Potężna, bezkresna i wszech-żarłoczna Flota-Rój Dagon złożona z biomorfów rasy Tyranidów o mały włos nie groziła kompletnym zniszczeniem rejonu Orpheus i pełnym uderzeniem na Żelazny Kołnierz. Cała Krucjata była zagrożona kompletną klęską. Poboczne "macki" roju szalały w Zewnętrznym Obrębie Jericho i z rosnącą mocą waliły w TDW Canis - w większości po siłach imperialnych, ale także i po xenosowym Dominium Tau. I, oczywiście, przeklęte robale nie miały zamiaru wlatywać w Anomalię Hadex - omijały ją szerokim łukiem. A Chaosyci z tej Burzy Osnowy nie byli na tyle głupi, by próbować walczyć z Tyranidami. Swe wysiłki koncentrowali na krwawej maszynie do mielenia mięsa, jaką było TDW Acheros, aby odciągnąć jak najwięcej sił krzyżowców od tyranidzkiego zagrożenia. Sytuacja była krytyczna - nie pomogły spektakularne zwycięstwa na Treyen, Herisor czy - nieco ponad miesiąc temu - Avalos. Tantalus, bardzo ważny księżyc jeszcze ważniejszego świata Castobel, padł parę dni temu. Niezliczone morze międzygalaktycznego robactwa ściągało na ów świat-ul niczym szarańcza. Jeszcze do pełni "szczęścia" brakowało generalnej kontrofensywy Tau w Canis.

Naczelne Dowództwo zapychało linie logistyczne jak tylko mogło, napinając je jak strunę. Wyciskało Bramę Osnowy Jericho-Calixis jak cytrynę, podobnie jak możliwości werbunkowe sektorów Calixis, Ixaniad i Scarus. Miliony żołnierzy, marynarzy i robotników ciągnęło każdego miesiąca przez tą pojedynczą nitkę łączącą Jericho z szerszym Imperium. Większość z tych ludzi miała nie przeżyć pól bitew Krucjaty - Orpheus, Strefy Wojennej Cellebos w Acheros, czy Frontu Greyhell w Canis.

Deathwatch też rekrutowało. Wysyłało wici do wszystkich zakonów z którymi miało kontakt. Nikły, acz ciągły strumień doświadczonych zabójców xenos docierał do Stacji i Fortec Straży, przechodził szkolenia i indoktrynacje, wreszcie trafiał tą samą drogą do Obrębu Jericho. Wiedzieli o tym doskonale - wszak byli jednymi z nich.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=GtfrRvzzO1A[/MEDIA]

Vermer, Marine Szturmowy od Czarnych Templariuszy. Janus Aedilis, Dewastator od Ultramarines. Kestyr Żelaznoręki, Techmarine od Strażników Burzy. Kadir Cane Yaegar, Marine Taktyczny od Kosmicznych Wilków. Apolin, Konsyliarz od Krwawych Aniołów. Od ponad miesiąca w Deathwatch, od nieco ponad tygodnia w Jericho. Nie zostali nawet skierowani do Fortecy Straży Erioch, ściśle tajnej, głównej bazy i centrum dowodzenia DW w tym rejonie. Od razu skierowano ich do TDW Canis - a konkretnie na jego dalekie peryferia, praktycznie już w rejonie Zewnętrznych Obrębów (Outer Reaches). Do układu gwiezdnego Andronicus.

Andronicus było systemem na tyle odległym i "typowym" dla Drogi Mlecznej, że często pomijanym na mapach gwiezdnych tak Imperium Ludzkości, jak i Dominium Tau. Raz, że było się do niego ciężko dostać z powodu natury Osnowy w tym rejonie (tylko doświadczeni Nawigatorzy mogli poprowadzić doń statek), a dwa, że był w zasadzie bezużyteczny - wypełniony mnogością pozbawionych atmosfery, zimnych skał bez znaczących zasobów mineralnych. Niemniej jednak dzięki unikatowej pozycji i absolutnemu spokojowi w Materium, w zamierzchłych czasach Adeptus Mechanicus wykosztowało się aby skonstruować na ósmej planecie systemu tajną stację badawczą zajmującą się cholernie rozbudowanymi, skomplikowanymi i na poły ezoterycznymi badaniami immaterialno-probabilistycznymi. Mirador, tak nazwali tą bazę, podobnie jak niezwykle skomplikowaną i - na dziś dzień - praktycznie unikatową i archeotechniczną maszyną dywinacyjną. Kiedy Sektor Jericho upadał, AdMech przekazało opiekę nad Miradorem Inkwizycji - machiny nie można było zdemontować i przenieść, a jednocześnie nie można jej było tak po prostu utracić. Inkwizycja przyjęła ofertę, ale zaraz sama ją przekazała Deathwatch. Praktycznie wszystkie inne imperialne organizacje tamtych czasów się rozsypywały... ale nie DW.

Czarni Bracia założyli na Andronicus Octus własną Stację Straży (Watch Station), którą połączyli z Miradorem. Trzymali nad tym miejscem pieczę przez setki lat, korzystając z unikatowych obserwacji Miradora aby w ograniczonym zakresie de facto przewidywać przyszłość. Teraz, kiedy Krucjata Achilusa zbliżała się do kulminacyjnego momentu, Mirador-Andronicus było miejscem pełnym aktywności. Prawie cała moc obliczeniowa Miradora była kierowana aby przewidzieć ruchy Tyranidów Dagona i przebić się przez ich Cień W Osnowie - z ograniczonymi efektami. Obsada była pełna - tech-adepci AdMech, agenci Inkwizycji, służba zakonna DW. Baza dzięki swemu zaopatrzeniu miała możliwość utrzymania nawet kilku kill-teamów naraz - i Deathwatch ciągle z tego korzystało. Rotacja była w ostatnich miesiącach wyjątkowo wysoka. Dowództwo DW wykorzystywało obserwacje z Miradora, dobrą pozycję, zaopatrzenie oraz tajność Andronicus do przeprowadzania mnogości akcji.

Od kilku dni na terenie łączonej bazy przebywała nowa drużyna świeżo upieczonych deathwatchowców. W trakcie tych kilku dób oczekiwała na pierwszy przydział. Jej członkowie wiedzieli już, że będą razem pracować - dowództwo nakazało im wspólnie się szkolić, integrować i pełnić warty. Mieli okazję także zamienić parę słów z trzema innymi Astartes przebywającymi w Andronicus. Pierwszym był Kapelan, znany tylko pod pseudonimem "Brat Czujny". Jak to kapelan, był cierpliwy i pomocny, zawsze skory do przekazania dobrej rady, zorganizowania cholernie trudnego sparingów ze sobą w roli głównej oraz wyjaśniania niuansów związanych z Deathwatch czy Canis Salient. Jednocześnie budził u wielu swych podopiecznych bardzo... mieszane odczucia. Był jednym z tak zwanych Czarnych Tarcz - Astartes, którzy w sekrecie trzymali swe pochodzenie. Bracia bez zakonu. Bez heraldyki. Bez przeszłości... a także bez dumy i bez honoru. Prawy naramiennik pancerza Astartes z Deathwatch był zawsze zarezerwowany dla heraldyki zakonnej. On jej nie miał - jeno najczarniejszą z barw. Jakże on się tego nie wstydził?! Jak można było pozwalać na takie praktyki? To graniczyło z bluźnierstwem, herezją. I to jeszcze kapelan...!
Ale kimkolwiek był, nie można mu było odmówić doświadczenia, mądrości i obycia w kapelańskiej sztuce. O Deathwatch wiedział chyba wszystko, a o byciu Kosmicznym Marine więcej, niż wielu współbraci.

Drugą osobą był regionalny dowódca. Kapitan Straży, Andar Scarion od Astralnych Pazurów. Jego macierzysty zakon był owiany złą sławą i kontrowersjami, ale on sam był uznanym i doświadczonym członkiem Warty Śmierci. Plotki głosiły, że - podobnie jak wielu jego współbraci - był dumny i agresywny niczym tygrys, a i też ambitny i umiejący tą ambicję oraz talenty wojskowe i polityczne wykorzystać. Był też niezmiernie surowy, szczególnie wobec swych podwładnych. Oczekiwał od swoich killteamów perfekcji, wykonywania wszelkich parametrów misji i ciągłego wyznaczania wysokiej poprzeczki par excellence. Niejeden pechowiec bądź pyszałek stracił twarz pod jego dowództwem, nie umiejąc sprostać wyśrubowanym wymaganiom pola bitwy z Tau - a w tym specjalizował się właśnie Scarion. To był jego rewir. Walka z Dominium Tau.

Trzecią był inny przybysz, który do Andronicus dotarł może kilka dni przed nimi. Na imię miał Zahariel, był Kronikarzem od Konsekratorów, zakonu Sukcesorów Mrocznych Aniołów. Nad rekrutami miał spore starszeństwo - był mocno ostrzelany w jerychańskich konfliktach, w szczególności z Tyranidami. Okazyjnie dołączał do drużynowych treningów i integracji, ale przeważnie trzymał się z dala - przesiadywał w archiwach, salach medytacyjnych, w Miradorze, a nawet na długodystansowych samotnych patrolach (a raczej spacerach) po martwej, owianej próżnią powierzchni Andronicus Octus. Wiadomo było tylko, że miał dołączyć do killteamu podczas jego pierwszej misji.

Wreszcie nastał dzień, kiedy do bazy przybył kolejny Astartes. Watch Captain Brand Mac Lir od Burzowych Strażników, przysłany prosto z Watch Fortress Erioch przez samego Watch Commandera Mordigaela od Blood Angels, głównodowodzącego DW na Obręb Jericho. Słyszeli o nim - był doświadczonym dowódcą i wojownikiem, słynącym z ostrożności, skrupulatnych metod i dobrego opanowania Codex Astartes. Ale nawet nie zdążyli się z nim zobaczyć. Ledwo minuty od jego przybycia przybiegł goniec ze służby z rozkazami od Scariona - mieli przywdziać rynsztunek i bezzwłocznie stawić się w bocznej sali odpraw Beta.

To mogło oznaczać tylko jedno. Ich pierwsza misja w służbie Deathwatch - i jednocześnie ich pierwsza misja jako jeden kill-team.

Edit 13.11.

Duchy Maszyn zamieszkujące ich hełmy otrzymały także pakiety danych, z którymi mieli się zapoznać przed rozpoczęciem odprawy. Były to podstawowe informacje o głównym przeciwniku Imperium w teatrze Canis (acz to się ostatnio szybko zmieniało z powodu inwazji Tyranidów - poza tym w tekście były pewne drobne błędy, co ciekawe) – teraz przeciwniku rodzącego się killteamu. Nic odkrywczego... ale kolejne, odszyfrowane pliki tekstowe zahaczały o coś więcej. Komandor Puretide. Legendarny dowódca sił Kasty Ognia. Ten, który wybronił imperium Tau przed siłami Ludzkości – w tym Kosmicznych Marines – podczas Krucjaty na Zatokę Damoclesa. Mentor wielu kolejnych dowódców i twórca tauowej sztuki wojny, ichnego Tactica Imperialis. Znienawidzony przez Imperium... i od dawna martwy. Zmarł naturalną śmiercią. Kolejne pliki mówiły o istnej tech-herezji – umysł Puretide'a został zgrany na jakieś hereteckie implanty i... wszczepiany innym komandorom – tak zwanym Mieczom Puretide'a, dając im dostęp do wiedzy i zdolności błyskotliwego generała. Ale program ten miał pewne poważne wady i został zamknięty, acz okazyjnie wciąż pojawiała się eksperymentalna, ulepszona wersja na polu bitwy.

Skąd te informacje dla nich, akurat teraz? Czyżby mieli stanąć naprzeciw dowódcy z takim... chipem? Zniszczyć manufakturę bądź laboratorium zajmujące się tym plugastwem?

Były także podstawowe - i niekompletne - informacje na temat Obrębu Jericho i Krucjaty Achilusa, z pewnym wypunktowaniem Teatru Działań Wojennych „Canis” - i Frontu Greyhell, głównego miejsca zmagań z Dominium Tau. Na szeregu tamtejszych planet Imperium próbowało przełamać zajadłą obronę xenosów (i ich ludzkich pomagierów) aby móc wedrzeć się do Klanu Velk'Han – terytoriów Tau w Jericho. Jak na razie mijały miesiące i lata, a wysiłki Imperialnej Gwardii były skutecznie kontrowane przez Tau i ich auksyliariuszy.

Pośród tych danych był także bardziej szczegółowy – choć wciąż zdawkowy – opis jednej planety z Frontu Greyhell. Veren. Nieduży, dziki świat o bardzo słabo rozwiniętej biosferze, składający się prawie wyłącznie z oceanu, płytkich mórz usłanych mnogimi rafami koralowymi oraz łańcuchów górskich. Lokalną ciekawostką było istnienie „tuneli koralowych” - podwodnych jaskiń wypełnionych powietrzem. Drugą ciekawostką był fakt, że z nieznanych powodów Tau Empire słało tam spore ilości wojska aby powstrzymywać napór Imperialistów. Zastanawiające było... dlaczego to robili? Planeta, oprócz swego rodzaju podstawowej wartości strategicznej z powodu lokalizacji, nie była ani ważniejsza od pozostałych na froncie, ani bogata w surowce. A mimo to Tau z uporem i skutecznie kontrowali wszelkie próby jej zdobycia przez IG i SM.

Wyglądało na to, że teraz ich drużyna miała dołączyć do tamtejszego krajobrazu...
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 08-12-2019 o 00:15. Powód: Link do komentarzy.
Micas jest offline  
Stary 13-11-2019, 13:57   #2
 
noboto's Avatar
 
Reputacja: 1 noboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputację
Od przybycia do bazy Apolin nie szczędził wysiłków, starał się jak mógł by przygotować się najlepiej jak mógł, wykonywał wszystkie polecenia treningowe i chętnie słuchał wszystkich rad i się do nich stosował.
Jak na Astartes był niezwykle otwarty, nie interesowało go kto skąd jest i z jakiego zakonu, zależało mu na osobowości danej osoby, chętnie spędzał czas z każdym.
Niezrażała go obecność tajemniczego kapelana, raz zapytany o niego odparł
-ma swoje powody by tak czynić i należy to uszanować-.
Był dość podekscytowany tym że znalazł się w tak ważnym miejscu, święta maszyneria która przewidywała ruchy wroga jawiła mu się jako aspekt Imperatora, który zsyła swoją wiedzę po przez tą niesamowitą maszynerię, skoro sam Imperator przesyła swoją wiedzę o przyszłości nie ma o co się martwić, wszystko jest w jego rękach.
Gdy przybył rozkaz, natychmiast i z entuzjazmem przywdział swój pancerz i wraz z pozostałymi nowymi braćmi ruszył by odebrać rozkazy od dowódcy.
 
noboto jest offline  
Stary 13-11-2019, 21:05   #3
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
W przebłyskach swojej przeszłości, w nocnych marach które nawiedzały go od czasów kiedy sięgała jego pamięć Janus widział... głuszę. Dzicz górskiego łańcucha jednego ze światów Ultramaru.
Wspomnienie zimna, głodu i dzikich bestii nawiedzały go praktycznie co noc.
Jednak nie były to koszmary. Nie.
To były wspomnienia... a może wizje? Żaden z tych snów nie powodował gwałtownego przebudzenia się, ani poczucia zagrożenia.
W każdym z nich sobie radził i wychodził zwycięsko z ciężkiej próby.

Poradził też sobie z sytuacją, dzięki której dostąpił zaszczytu trafienia do Straży Śmierci. Sytuacji przez którą nawet postawa Astarte Ultra mogła się zachwiać.

Dodatkowa indoktrynacja nie była w stanie powstrzymać gniewu jaki wzbierał w jego sercach kiedy myślał o osobie przez którą tutaj trafił, a która całym swoim jestestwem...

Janus trzymał te uczucia na wodzy. Teraz już nic nie mógł zrobić. Mógł tylko z zaciśniętymi zębami spełniać swoje nowe obowiązki wobec Imperatora... i swoich bitewnych braci.

Podczas wspólnych treningów z resztą kill-teamu okazał się osobą małomówną, ważącą każde słowo które wypowiada. Jeżeli coś mu przeszkadzało, wolał to zmilczeć niż rzucać niepotrzebnymi komentarzami. Był Astarte Ultra na Złoty Tron, a nie pijackim Kosmiczym Wilkiem by ujadać bez sensu.
Dlatego też nie wypowiadał się odnośnie przełożonych, ich zachowań i ich postaw. Wszak Zakony Kosmicznych Marines nie były jakimiś imperialnymi instytucjami w których dochodziło się na szczyt przez politykę i szczęście. Jeżeli ktoś pośród Marines osiągnął wysoką szarżę, to musiał na to zapracować.

Dane jakie im przekazano zainteresowały go. Tau w pojedynkę byli słabymi przeciwnikami, jednak w liczbie, jako siła bojowa stanowili godne wyzwanie dla Kosmicznych Marines, przede wszystkim pod względem taktyki i strategii.
Tym większe będzie to dla nich wyzwanie jeżeli staną naprzeciw jednego z Mieczy Puretide'a.
Jeżeli mieli udać się na Veren... to co tam było takiego, że xeno-umysł heretycko nasączony wiedza i talentem dawno zmarłego xeno-generała uznał to miejsce za... wymagające bezwzględnego utrzymania.
 
Stalowy jest offline  
Stary 14-11-2019, 22:43   #4
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Vermer nie był ani najlepszym wojownikiem, ani strzelcem, ani taktykiem. Nie był również najbardziej błyskotliwy technicznie. Odwagą i zapałem nie ustępował innym Czarnym Templariuszom, jednak do ścisłej czołówki jeszcze wiele mu brakowało. Mimo to, przydział do Straży Śmierci, elitarnej jednostki Kosmicznych Marines stał się faktem. Całą podróż do stacji straży przy Miradorze Vermera nurtowało to samo pytanie – dlaczego on? Kiedy dotarł do celu i zapoznał się z personelem wojskowym i cywilnym, intencje jego zakonnych dowódców stały się jasne. Vermer był znany z liberalnego, jak na Czarnego Templariusza, podejścia do świata. Wśród stacjonujących na stacji straży braci spotkał Czarną Tarczę a służyć w jednym kill teamie miał z psionikiem – kronikarzem z Mrocznych Aniołów. Wielu z jego braci z miejsca odmówiłoby prowadzenia działań, ba – nawet przebywania w takim towarzystwie. Vermer nie był tak ortodoksyjny. Uważał, że Czarnej Tarczy należy dać możliwość oddania życia w walce, aby choć niewielkim stopniu oczyścił swoje imię. Co do kronikarza… na szczęście nie uczestniczył we wszystkich zajęciach kill-teamu a czas wolny spędzał samotnie, w bibliotece. Vermerowi to odpowiadało. Im mniej kontaktów z psionikami, tym lepiej.

Podczas wspólnych treningów Czarny Templariusz proponował wiele scenariuszy do przećwiczenia, aby drużyna mogła się jak najlepiej zgrać. Współdziałanie pod ostrzałem, wzajemne krycie, podział zadań na szpicy, strefy odpowiedzialności i trzymanie sektorów. Trenowali też na strzelnicy i walkę na miecze w sali do fechtunku. Wolne chwile, których nie było wiele ze względu na ostrą rutynę treningową, jaka sobie narzucił, Vermer spędzał rozmawiając z innymi Marines, najczęściej z otwartym i wygadanym bratem Apolinem, który okazał się godnym kompanem do pogawędki i do wychylenia kilku kolejek wieczornego Ale.

Kiedy dostał pakiet informacji o celu i miejscu akcji, natychmiast wziął się do studiowania. Przeczytał wszystkie otrzymane dane a także sprawdził co było na stanie bibliotecznym o jaskiniach koralowych i planecie Veren.
W końcu przyszedł czas, aby przywdziać pancerz i ruszyć do sali odpraw. Vermer dotknął plastalowej powierzchni płyty balistycznej napierśnika. Poczuł delikatne mrowienie w opuszkach palców. Duch pancerza był zły. Ale nigdy nie był zadowolony. Niezwykle często opanowywała go wściekłość. Wtedy każde słowo jakie Vermer wypowiadał było przetwarzane przez mechanizmy wentylacyjne hełmu zamieniało się w dziki, ogłuszający ryk. W takim stanie ciężko się było porozumiewać na spokojnie, więc kiedy tylko mógł, nie nosił hełmu. Osłona twarzy wyglądała jak jakaś upiorna maska, z ustami wygiętymi w kształt groteskowego półuśmiechu. Ornamenty pozostałych elementów zbroi krążyły wokół tematyki śmierci – czaszki, kości, stosy trupów. Twórca pancerza miał zarówno talent, fantazję jak i wyraźne zainteresowania tanatologiczne. Całość czasem dziwiła cywilną część personelu placówki, ale na polu walki czyniła spustoszenie w morale wrogów. A to Vermerowi było bardzo na rękę.
 

Ostatnio edytowane przez Azrael1022 : 15-11-2019 o 08:23.
Azrael1022 jest offline  
Stary 15-11-2019, 14:45   #5
 
Cane's Avatar
 
Reputacja: 1 Cane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputację
Znów był pijany. Choć miało to trwać to zaledwie kilka minut, zanim jego organizm nie poradzi sobie z ilością wypitego alkoholu. Poranna modlitwa. Poranny trening. Wykłady. Trening. Posiłek. Trening. Teoria. Trening. I nadchodził wieczór. Kadir czuł, że to miejsce powoli zaczyna go drażnić. Samotność doskwierała mu bardziej niż zwykle. Nowe zapachy. Nowe rytuały, do których nie był przyzwyczajony. Nowe imiona, których nawet nie starał się zapamiętać. Nawet alkohol zdawał się być tylko popłuczynami tego co serwowali na Fenris. Nie mógł ścierpieć zapachu tego miejsca. Robiło mu się niedobrze na samą myśl współpracy z innymi zakonami. Niski gardłowy warkot towarzyszy rozważaniom Kosmicznego Wilka. By zapomnieć o domu. O swoich braciach. Dlatego pił. Choć trwało to tylko kilka minut.

Potrzebował porady. Nie cierpiał faktu, że kapelanem był marine bez zakonu. Który nie miał domu. Który stracił honor. Powiedział mu to prosto w twarz, gdy pierwszy raz się spotkali. A potem rozmawiali. Wilk nadal nie akceptował Brata Czujnego, ale go szanował. Jego wiedzę i rady. Jego doświadczenie. Jego głębię wiedzy o Imperatorze. O innych zakonach. O jego zakonie. Kadir niechętnie musiał przyznać sam przed sobą, że ciągnęło go do tego Astrate. Był osobą, która mogła pomóc mu się odnaleźć w tym nowym miejscu. By pomóc mu ponownie wrócić do stada, które opuścił.

Misja była celem na którym Kadir mógł się w końcu skupić. Może nie rozumiał swych towarzyszy. Nie zgadzał się z nimi w wielu sprawach. Śmiał, gdy wspominali swoje taktyki i zasady Kodeksu. Dla niego byli słabi. Słabsi niż jego bracia. Zamiast reagować, myśleli. Zamiast oddać się instynktom walki, zastanawiali się nad następnym ruchem. To nie była jego sfora. Ale tak jak i Kadir byli wybrańcami Imperatora. A tego honoru nawet Kosmiczny Wilk nie mógł im odmówić. Czy tego chciał czy nie, byli tymi którzy mieli go teraz wspierać we wspólnym wysiłku. Analiza Tau znów przelatywała przed oczami Astrate. Teatr działań. Lokalna flora i fauna. Ukształtowanie terenu. Sytuacja taktyczna. Sytuacja lokalna. Ostatnie raporty floty. Ostatnie raporty skautów. I jeszcze postep floty Tyranidów. Kadir musiał przemyśleć uzbrojenie. Odpowiednie taktyki. Mężczyzna przygryzł wargę. Jego plany rozsypią się w proch przy pierwszym starciu. Bedzie musiał się dostosować. To nie była jego sfora. Marine zaczął zakładać swój nowy ekwipunek. Nadal nie potrafił się przyzwyczaić do nowego koloru. Do nowego zapachu. Wilk zacisnął dłonie w pięśći. Wiedział że miał cel i na Złoty Tron, czy z nimi czy bez nich, ale go osiągnie.
 
__________________
"Life is really simple, but we insist on making it complicated." -Confucius
Cane jest offline  
Stary 15-11-2019, 16:04   #6
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Techmarine szybko się zaaklimatyzował w nowej placówce.

Kestyr przygotował się do walki. Jego zbroja i claymore z Sacris stały pod ścianą sali treningowej. Techmarine został w kraciastym kitlu. Pochodził z planety na której męstwo i siłą znaczyły dużo więcej niż święte pancerze. Szybko wybierał broń treningową. Ważył w stalowej ręce kolejne pałkomiecze. Spostrzegł wyraźne braki w treningowej broni dwuręcznej. W końcu zdecydował się na jednoręczny pałkomiecz wycięty w egzotycznym drewnie.

Ruszył do oczekującego go kapłana. Wprawdzie dla Kestyra honor był wszystkim, i dziwiło go, że kapłan nie nosił oznaczeń herbowych. Mógł jedynie przypuszczać, że okrył się hańbą i zrezygnował z herbu do czasu odprawienia stosownej pokuty.

Teraz brat Czujny klęczał oczekując na niego. Kestyr odchrząknął dając znak, że jest gotowy. Wiedział, że musi przyszarżować na brata, tak aby przejąć inicjatywę w walce. Poprawiał chwyt na broni uniósł lekko wzrok patrząc czy jego sparingpartner już jest gotowy.

Ujrzał rozpędzonego kapłana ze wzniesionym mieczem. Był o krok od niego. Kestyr próbował uniku, ale w tym czasie treningowy pałkomiecz trafił go powyżej brzucha, tuż pod linią żeber.
- Jak cie zara przypierdole…! - dobiegło do uszu techmarine.
Żelaznoręki wypluł haust powietrza z płuc i zobaczył, że obraz mu ciemnieje. Ale nie mógł sobie pozwolić na porażkę. Wyprowadził szybki cios z dołu korzystając z tego, że po trafieniu był w zgiętej pozycji.

Broń minęła kapłana nie wyrządzając mu krzywdy. Żelaznoręki był niemal pewny, że zobaczył cień uśmiechu na twarzy przeciwnika. Ledwie trzymając równowagę zrobił krok w lewo. Jak się okazało w idealnym momencie, bo o włos minął go kopniak przeciwnika wymierzony w jego stopę.

Wykorzystał to i przerzucił miecz z prawej dłoni do lewej. Prawą wykonał szeroki wymach, którym chciał zakleszczyć Czujnego. Jednak ten okazał się szybszy. Proteza ześlizgnęła się po ciele kapłana.

- Stop! Musisz się wiele nauczyć, techmarine. Ale, zanim skończymy... Pokaż mi, jak szarżujesz.

Kapłan odskoczył. Kestyr przez moment oparł dłonie na kolanach zrobił kilka głębokich wdechów. Wrócił na pozycję startową. Wygiął głowę w lewo i w prawo. A potem ruszył z szarżą ze wzniesioną bronią. Minął kapłana znów widząc coś, co mógł wziąć za cień uśmiechu.

- Jeszcze raz! Postaraj się bardziej, młodzieńcze!

Kerstyr odwrócił się. Nie wracał na miejsce. Tam gdzie stał ruszył ponownie z szarżą. Przypominało to korridę, gdzie Brat Czujny występował w roli toreadora. I podobnie jak na korridzie młody byk szarżował w w tę i we w tę.

Kapelan tylko pokręcił głową.
- Widzę, że sławetni techmarines z Sacris nie mają w zwyczaju utrwalać szermierki. Jeszcze raz!

W końcu trafił. Żelaznoręki udowodnił, że zasłużył na swój przydomek. Cios wyprowadzał z góry, od mostka. Ale uderzał rękojeścią i pięścią swojej protezy. Niemal przysiągł, że usłyszał jęk kapłana po trafieniu.

- Dobrze, młodzieńcze! - sapnął ciężko, łapiąc się za uderzony bok - Widzę, że opowieści o twoim zakonie nie były przesadzone, macie siłę by machać swoimi dwurakami. Ale dość już. Inaczej spędzimy więcej jak parę dni w lazarecie. Pójdź, niech medicae nas obejrzą.

Odstawił treningowy miecz-pałkę na stojak.

- Musimy być w pełni sprawni kiedy nadejdzie czas.

Kestyr podązył za nim. Nadal miał problem ze złapaniem oddechu.

- Dziękuję Kapłanie. Chwała Imperatorowi.

Kilkadziesiat godzin później wezwano go na odprawę.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Micas : 15-11-2019 o 21:45. Powód: Drobna korekta.
Mi Raaz jest offline  
Stary 16-11-2019, 16:14   #7
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post

Kiedy bracia bitewni z rodzącego się kill-teamu zapoznali się ze wstępnymi materiałami, rozpoczęli rytuały wdziewania pancerzy. Wezwali poddanych i serwitorów.

Ci pierwsi mogli zainteresować kogoś, gdyż byli wielokrotnie pomijanym, acz niezbędnym elementem funkcjonowania każdego zakonu Adeptus Astartes - również Deathwatch. Byli to zwyczajni ludzie - głównie członkowie rodzin będących dłużnikami zakonu bądź związani z nim tradycją, więzami honoru bądź krwi. Pośród nich byli także ci, którzy nie dali rady przejść przez próby - czyli implantacje zygot tworzących specjalne organy, bądź też rozrost tychże organów w jakiś sposób się wypaczył. Ci, którzy przeżyli taką tragedię wciąż otrzymywali honor służby w kapitule.
Poddani zakonu wykonywali mnogość spraw codziennych, stanowili załogi okrętów kosmicznych i obsługę sieci obronnych, zdarzało się im także kierować pojazdy Astartes w bój (szczególnie kiedy zakon musiał wystawić do bitwy wszystkich marines, nawet tych zazwyczaj siedzących w wozach), a nawet wspierać ich bojowo jako auksylia (co było dość powszechne w DW ze względu na olbrzymie rozciągnięcie sił i brak rąk do "pracy").
Ludzie ci zazwyczaj byli fanatycznie wierni i oddani zakonowi. Zapewniano im wikt i opierunek, wysokiego poziomu edukację i wyspecjalizowanie oraz ponadprzeciętne treningi i szkolenia. Nie mogło być inaczej. U Astartes nawet służba musiała być na wysokim poziomie.

Sam rytuał wdziewania (bądź zdejmowania) świętego pancerza wspomaganego Astartes był niezwykle ważną, acz rutynową częścią życia każdego kosmicznego marine. Trwał przeważnie dwadzieścia minut i składał się z symbolicznego obmycia ciała, wdziania specjalnej termicznej tuniki bądź kombinezonu typu bodyglove oraz wreszcie przywdziewania kolejnych elementów i warstw pancerza, przy recytowaniu, intonowaniu bądź odśpiewywaniu wersetów mających przebudzić, nastroić i ułagodzić Duchy Maszyny zamieszkujące pancerz. Do tego było namaszczanie maszyny odpowiednimi olejami, okadzanie witalnych części i kontrola, aby połączenie Ciała i Maszyny poprzez implant znany jako czarny karapaks się powiodło.
Była także krótsza wersja rytuału zajmująca mniej więcej pięć minut i z grubsza możliwa do przeprowadzenia przez jedną osobę - właściciela pancerza - ewentualnie z jedną inną osobą bądź serwitorem do pomocy, ale była przeznaczona wyłącznie do użytku w sytuacjach kryzysowych, gdyż wprawiała Duchy Maszyny w niezadowolenie i budziła w nich krnąbrność.

Rytuał ten był zawsze odprawiany w Deathwatch przed odprawą - nawet, jeśli odprawa ta miała miejsce lata świetlne od miejsca nadchodzącej operacji. Taka tradycja, wywodząca się z lat, kiedy DW się dopiero rodziło - w oblężonych twierdzach, w lejach po bombach i pośród polowych fortyfikacji, gdzie nie było miejsca na brak pełnej gotowości.

Wreszcie opuścili swe komnaty w pełnym rynsztunku, stawiając się w wyznaczonym miejscu. Po drodze spotkali się na korytarzach i kroczyli razem. Zahariel od Konsekratorów też, zazwyczaj stroniący od reszty ekipy. Więc to prawda - był z nimi w jednej drużynie. Vermer i Yaegar łypali na niego wzrokiem, każdy ze swoich powodów - Czarni Templariusze nie ufali psykerom, zaś Kosmiczne Wilki już od najdawniejszych czasów rywalizowały z Mrocznymi Aniołami... a Consecrators byli jednym z Sukcesorów Synów Lwa. Jak na razie jednak kronikarz wydawał się całkowicie ignorować takie uprzedzenia.

Sala odpraw Beta była jedną z bocznych, niezbyt przestronnych komnat przyległych do głównej auli. Dominował w niej stojący na środku masywny stół holograficzny. Nad nim był pojedynczy lumen-globus rzucający mdłe, białe światło - akurat tyle, by zorientować się w rozkładzie i sprzętach pomieszczenia. Pod ścianami było kilka wysokich, prostych krzeseł. Nie nadawały się na przyjęcie ciężaru Astartes w rynsztunku. Były dla ludzi - i teraz były puste.

W sali było już kilka osób. Andar Scarion. Brand Mac Lir. Brat Kapelan Czujny. Ten ostatni dał znać gestem. Ostatni wchodzący zamknął drzwi. Lumenglobus stopniowo zgasł - a w zamian za to uruchomiono holograficzny blat stołu. Żółtozielona poświata rzucała nikłe refleksy, oświetlając sylwetki zgromadzonych.


[MEDIA]http://23.237.126.42/ost/assassin-s-creed-gamerip/rionjruo/02%20-%20D.N.A.%20Select%20Screen.mp3[/MEDIA]

- Przejdźmy od razu do rzeczy. - do szumu maszynerii dołączył szorstki i oschły ton kapitana Scariona - To jest Veren.

Nacisnął przycisk. Stół wyświetlił w powietrzu hologram. Trójwymiarową mapę Obrębu Jericho. Błyski i dźwięki rodem z pict-recordera przybliżały obraz. Teatr Działań Wojennych Canis. Front Greyhell. Wreszcie rzeczona planeta. Obok wyświetlił się datafax z informacjami o planecie oraz adnotacje o opozycji w postaci xenos z rasy Tau i ich auksyliariuszy - w tym ludzkich zdrajców nazywanych "Gue'vesa" w narzeczu obcych.

- Siedemnaście standardowych terrańskich godzin temu otrzymaliśmy priorytetowy przekaz od naszego brata Josefa Vorcensa. Tau przeprowadzają nową kontrofensywę przeciwko siłom Imperium na powierzchni Veren. Wysoce skuteczną. Zapisy vox-pict, raporty i inne dane wskazują na to, że operacją dowodzi to.

Obraz się zmienił, ukazując twarz starego Tau. Sądząc po aparycji, należącego do Kasty Ognia. Obok wyświetlił się jakiś walker - XV8 Crisis Battlesuit, wersja dowódcza, jedna z pierwszych.

- Komandor Puretide. Legendarny generał Tau. Militarny przywódca Ekspansji Drugiej Sfery, odpowiedzialny także za powstrzymanie naporu sił Imperium podczas Krucjaty Damoklesa. Rodzony rzekomo w roku 651 obecnego tysiąclecia, zmarł w 731.

- I jesteście pewni, że to na pewno on? - przemówił MacLir podejrzliwym tone.

- Tak. - w tym jednym słowie Scarion ujął potwierdzenie, niedowierzanie i gniew -Teorii jest kilka. Mogli go schować do trumny z polem stazy. Jest to wyjątkowo udana mistyfikacja za pomocą dublera, Silica Animus lub jakiegoś szalenie dobrego hologramu. Albo xenosi dorwali się do zakazanych technologii klonowania.

Na chwilę zapadła cisza. Zebrani przetwarzali informację. Temat dalej podjął Vigilant:

- Tydzień temu otrzymaliśmy raport z Miradora. Jak zawsze metaforyczny, lakoniczny i grożący pływaniem w obłokach interpretacji, jednak dość szczegółów było jasnych. Coś miało się wydarzyć na Veren, dotyczyć zagrożenia rodem z przeszłości i płynąć na fali ślepej hipokryzji. Mirador przekazał nam także dwa antyczne aforyzmy. "Dobrymi chęciami wybrukowane jest piekło" oraz "cel uświęca środki".

- Bazując na tym - dopełnił Scarion - Wysłaliśmy ostrzeżenie do sił imperialnych stacjonujących na Veren. Usłuchali. I tylko to ich uratowało. To, oraz nasz nieodżałowany Vorcens. Od około szesnastu godzin główne siły Imperium na Veren są w taktycznym odwrocie. Nasze ostrzeżenie dało Imperialnej Gwardii czas na przygotowania, ale nawet jeśli, utracono już trzy warowne obozy wraz z obsadą oraz jedną pułkową grupę bojową, osłaniające odwrót. W całości. Prawdopodobnie w tym momencie mobilne jednostki Tau gryzą ariergardę sił IG, a Vorcens wyrywa bolty z zasobnika głowiąc się nad tym, jak powstrzymać zwycięski pochód xenos.

- Rozumiem. - znów MacLir - Wysłaliście komunikat do Erioch jak tylko otrzymaliście te... proroctwo z Miradora. A Komandor Straży przysłał mnie. I poprosił o pomoc Klan Vurgaan od Żelaznych Dłoni, którzy mnie tutaj przywieźli... i podwiozą nasz kill-team, niejako "przy okazji" ścierając się z Tau.

Scarion uśmiechnął się półgębkiem i prychnął.

- Jak zawsze przenikliwy. Tak. Vorcens będzie potrzebować pomocy. Nie możemy liczyć na słabeuszy i głupców z Gwardii. Jeśli to rzeczywiście jest Puretide, to muszą go zneutralizować Astartes.

- I zmazać hańbę porażki w Zatoce Damoklesa. - dodał z emfazą kapelan.

- Ja to zrobię. - pierwszy raz w tej dyskusji głos zabrał Zahariel - Puretide nigdy nie miał kontaktu z psioniką, a z tego co mi wiadomo, Kill-team Vorcens nie posiada kronikarza w składzie. Zaskoczę go i unicestwię.

Oficerowie spojrzeli na niego, potem po sobie. Kapelan skłonił głowę w szacunku.

- Niczego innego nie oczekujemy od ciebie, Zaharielu. Dowiodłeś swojej wartości podczas walk o Tantalus i masz na swoim koncie niejednego wrażego lidera.

- Tak zrobisz. - zawyrokował Astralny Pazur - Pozostali upewnią się, że dotrzesz do tego Puretide'a... czy czegokolwiek czym te plugastwo jest... i go zneutralizujesz. Zrozumieliście bracia? Macie doprowadzić do sytuacji, aby Zahariel wykonał atak dekapitujący. To jest wasz pierwszy cel priorytetowy, nadrzędny. Po drodze macie odnaleźć Vorcensa, a także w miarę możliwości wesprzeć inne siły Imperium - jak Żelazne Dłonie i ludzkich słabeuszy - w eliminacji tauowej ofensywy. To jest zadanie drugorzędne. Drugie zadanie pierwszego rzędu to rozwiązanie sprawy tego "Puretide'a", określenie źródła skąd ten nieboszczyk wypełzł. Drugie zadanie drugiego rzędu to zemsta za tą kontrofensywę. Chcę, by Tau pożałowali tej decyzji - tym bardziej, że ich zaplecze będzie miało teraz zmniejszoną obsadę. W waszej gestii leży, co chcecie im sabotować i w jaki sposób.

- To odpowiednie zadania. - podsumował Brand - Hmm... Nie będzie im potrzebna pomoc? Nie lecimy z nimi?

- Bez sensu. Walnymi siłami Tau zajmą się bracia Iron Hands. Poza tym na miejscu jest już Vorcens i jego weterani. Choć chciałbym rozszarpać kilku xenosów, to jednak udział mnie, ciebie i brata Czujnego w tej misji jest marnotrawstwem sił. Mamy inne sprawy do załatwienia.

- Dobrze, zatem... Jak to będzie z infiltracją i eksfiltracją? Klan Vurgaan zapewni transport kosmiczny, a jak z planetarnym, z insercją w rejon operacyjny?

- Jedyna słuszna. Drop-pod prosto w sztab Tau.

Brand uniósł brwi i zmierzył Andara wzrokiem.

- Żartujesz bracie. Ani to roztropne, ani zgodne z Codex Astartes. Kodeks sugeruje, by nie używać tej taktyki przeciwko doskonale wyposażonym i zorganizowanym przeciwnikom. Ryzyko zestrzelenia bądź udanej reakcji obronnej jest zbyt duże. Sugeruję desant za pomocą promu na zapleczu i transport naziemny, bądź zrzut Thunderhawkiem pośród obrońców lub na wrogiej flance w odpowiedniej odległości.

- Mac Lir, twoja ostrożność jest tutaj bez sensu. Tylko gwałtowne uderzenie i dekapitacja tego watażki jest pewnym sposobem na zmuszenie wroga do odwrotu. Inaczej dostosują taktykę do obecności nowego kill-teamu jak tylko go wykryją. - w głosie Scariona pojawiła się irytacja.

- Nie zgadzam się, Andarze. Odpowiednio zaplanowany zrzut, taktyka polowa i kooperacja z tamtejszymi siłami Imperium wystarczą. Zawsze wystarczały.

Andar Scarion poczerweniał.

- Nie mamy na to czasu!

Przez kilka kolejnych minut się kłócili. Scarion był wściekły - ktoś podważał jego autorytet i doświadczenie w polu jego specjalizacji: walki z Tau. Mac Lir także się wkurwił, dając niezły przykład kłótliwości i zacietrzewieniu, z jakiej słynęli Storm Wardens. Nie byli w stanie się wzajemnie przekonać. Wreszcie rozdzielił ich kapelan.

- Pax! Pax między fratres, bracia kapitanowie! Niechaj nasi młodzi współbracia zadecydują. Wszak to ich misja. Zaharielu?

Librarian od Consecrators pokręcił głową.

- Nie podejmę tej decyzji. Nie pragnę być liderem tego killteamu. Niechaj moi współbracia wybiorą wodza spomiędzy siebie i ustalą, która opcja infiltracji jest bliższa ich sercom.

Kapelan skinął głową. Spojrzał na milczących kapitanów, nieco stygnących już od eksplozji gniewu. Też kiwnęli. Brand w sposób, który sugerował, że uspokaja się i zaakceptuje wolę Imperatora. Andar skrzywiwszy usta i niechętnie, ale jednak. Spojrzenia spoczęły na milczących do tej pory, świeżo upieczonych członkach Deathwatch.



Mechanika

Odprawa nadeszła, a wraz z nią szczegóły Misji. Każda z Misji składa się z trzech typów Zadań (Objectives) - Głównych/Pierwszorzędnych (Primary), Drugorzędnych (Secondary) i Trzeciorzędnych/Celów Okazyjnych (Tertiary/Targets of Opportunity). Każde z tych zadań jest opatrzone stopniem trudności, na podstawie którego wylicza się bazową ilość punktów Rekwizycji dostępnych na głowę, oraz ilość tak zwanych Kill Marks niezbędnych do uznania zadania za ukończone. KM dostaje się w trakcie Misji podczas wypełniania zadań, eliminacji wrogów, niszczenia nieprzyjacielskiego mienia czy nieruchomości, etc. Przejdźmy zatem do formalnego opisu.

<mechanika odprawy przeklejona i uzupełniona we wpisie nr 23, str. 3>

Musicie podjąć między sobą decyzję, kto będzie nominalnym liderem drużyny w tej Misji. Lider ten wybiera (sam lub wspólnie z resztą) Przysięgę (Oath) jaką złoży na czas wyprawy. Ponadto musicie wybrać metodę Insertion, sposobu rozpoczęcia misji.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 24-11-2019 o 00:14. Powód: Zmiana w mechanice.
Micas jest offline  
Stary 18-11-2019, 07:28   #8
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Podczas odprawy Vermer słuchał i nie wierzył. Miał robić za ochroniarza Mrocznego Anioła, żeby ten mógł pokonać dowódcę Tau. To się po prostu nie mieściło w głowie. Niestety, rozkaz to rozkaz. Templariusz zgrzytnął zębami i nic nie powiedział. Zabrał głos dopiero po kłótni dowódców.
-Bracia, jeżeli nie dysponujemy środkiem transportu, który ułatwiłby uderzenie z zaskoczenia z powierzchni planety, to lepiej zrzucić nas jak najbliżej celu. Tau dysponują zaawansowaną technologią. Maja dobre czujniki i będą wiedzieli, że drop pod spadł gdzieś w okolicy i w takiej sytuacji ewakuują nasz High Value Target, na przykład czołgiem Sky-Ray. Dlatego powinniśmy zadziałać z zaskoczenia i uderzyć na Puretide’a prosto na centrum dowodzenia.
 
Azrael1022 jest offline  
Stary 18-11-2019, 22:56   #9
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
- W przypadku przywar i przewag jakie posiadamy powolne podejście na tyły wymagałoby skoordynowanej z naszymi działaniami dywersji. - rzekł Janusz - Rozłożonej w czasie. - skonkretyzował.

Zastanowił się przyglądając hologramowi. Jego pancerna dłoń powoli pogładziła podbródek.

- Uderzenie kapsułą desantową jest dobrą opcją. Musimy tylko wybrać odpowiedni do tego moment. Co do dowództwa... powinien je podjąć Brat Taktyczny. Jest z pewnością najlepiej z nas wprawiony w tym rzemiośle. - Dewastator spojrzał wymownie na Kosmicznego Wilka - Niewątpliwie jednak musimy podjąć odpowiednie wyposażenie do ciężkiego starcia jakie nas czeka

Odnośnie sprzeczki dowódców Janusz nie był ani w mocy, ani w pozycji do wypowiadania się czy komentowania.
Choć gdyby sam miał rangę Kapitana to nie omieszkałby usadzić dwóch rozgrzanych do czerwoności Marines.
 
Stalowy jest offline  
Stary 18-11-2019, 23:23   #10
 
noboto's Avatar
 
Reputacja: 1 noboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputacjęnoboto ma wspaniałą reputację
Apolin zdziwiony nagłą kłótnia nic nie mówił, byli o wiele wyżsi stopniem i nie był pewny czy powinien ingerować.

Odetchnął z ulgą gdy brat czujny powstrzymał ich od ręko czynów i wyprowadził kompromis, teraz jednak czekała ich ważna decyzja.

-W wolę szybkie uderzenie kapsułą, utniemy łeb wrogiemu dowódcy a reszta ucieknie, to pozwoli ograniczyć straty, a co do dowództwa hmmm... nie znamy się nawzajem zbyt dobrze, może oddamy sprawę w ręce imperatora i wylosujemy?-

Apolin liczył ze jego pomysł się spodoba reszcie.
 
noboto jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:25.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172