Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-04-2015, 13:12   #1
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
[Star Wars Old Republic] Zimna Wojna



Misja 1: Exodus

Lokacja: Księżyc CZ-127
Typ misji: Misja ratunkowa, humanitarna


Serwomotory starego pojazdu kroczącego zgrzytały niemiłosiernie z każdym krokiem, było duszno i wilgotno. Pod mrugającą sufitową lampą przedziału transportowego krążyły miejscowe czteroskrzydłe komary. Mgła tego dnia była nie do zniesienia, wciskała się we wszelkie szpary, powodowała, że nawet przedmioty oddalone o dwa metry przybierały dziwnie senne, rozmazane, odległe oblicze. Dodatkowo cały czas siąpił miejscowy lekki deszcz zamieniający ścieżki dżungli w bagno i powodujący, że każdy krok durastalowego wysłużonego lewiatana, którym podróżowali, zakończony był głębokim kleistym mlaśnięciem. W sumie to był cud, że ten złom w ogóle ruszył. Znaleźli go wybebeszonego, pozbawionego broni i części pancernych płyt przy jednej z porzuconych baz. Jako że nad obszarem wojny domowej obowiązywał zakaz lotów, było to najlepsze, co mogli znaleźć. Przynajmniej upiorny zgrzyt odstraszał drapieżniki...

Na CZ-127 byli już od ponad tygodnia. Sprawa była naprawdę beznadziejna. Księżyc początkowo należał do słynącej z wykorzystywania robotników korporacji Czerka. Na krótko przed wojną został jednak opuszczony przez firmę z powodów finansowych. Później błędna informacja wywiadu, mówiąca o tym jakoby w magazynach nadal pozostały cenne surowce strategiczne, doprowadziła do paru potyczek między siłami Imperium i Republiki. Jedyną konsekwencją było zniszczenie resztek miejscowej infrastruktury. Żadna ze stron nie odnalazła tam nic cennego.

Nikt nie myślał o porzuconych robotnikach. Setki tysięcy twi'leków, rasy której historia od zarania dziejów była jednym wielkim szeregiem cierpień i upokorzeń, porzucone zostały najpierw przez swoich pierwszych korporacyjnych panów, by potem wciągniętym zostać przymusowo do wojsk walczących o księżyc stron. Gdy wojna się skończyła pozostawiono ich bez niczego, wśród osmolonych ruin i czających się w dżungli drapieżników.

Nie mieli nic, poza pospiesznym treningiem wojskowym i resztkami poukrywanych w dżungli zapasów, które otrzymali do walki. Więc zaczęli walczyć między sobą. Niektórzy twierdzili, że to wpływ Ciemnej Strony mocy na jednostki walczące w szeregach Imperium doprowadził do obecnej domowej wojny, wiele wskazywało jednak na to, że po obu stronach był to po prostu lud złamany, zgorzkniały i pełen nienawiści. Twi'lekowie szybko podzielili się na kasty. Doszło do prześladowań jednej z grup wyznającej trochę inny , pacyfistyczny, aspekt ich bóstwa. Szybko stali się podludźmi. Zaczęły się napady, porwania, niewolnictwo, prostytucja, wreszcie i morderstwa. A reszta Galaktyki odwracała wzrok. Obecne wydarzenia nie pozwalały na przysłanie tak licznych sił rozjemczych.

W końcu udało się zebrać fundusze na ratowanie wyznawców Zielonej Pani, odnaleziono im nowy dom, w kolonii w Wewnętrznych Rubieżach. Problem w tym, że dla tysięcy ofiar ratunek przybył zbyt późno.

Obecnie drużyna najemnych ratowników od paru dni podróżowała po poukrywanych w dżungli osadach, leczyła rannych i przekonywała złamanych cierpieniem miejscowych do opuszczenia domów i podjęcia podróży ku niepewnemu losowi wśród gwiazd.

Jeśli wierzyć informacjom to byli chyba ostatni... Rozejrzeli się po przedziale ładowni pojazdu. Zgorzkniały, stary wódz jednej z osad, trzech rannych mężczyzn i bardzo smutna córeczka wodza. Po jego żonie nie było śladu. W ostatnich dniach widzieli bardzo wiele niepełnych rodzin...


Ostatni transport, ostatni, którzy przetrwali. Jeszcze trochę ponad jeden dzień podróży przez tę przeklętą dżunglę i dotrą do dziury zwanej stolicą, gdzie uratowani poczekają na transport międzygwiezdny.

Dwaj przydzieleni im żołnierze Republiki, którzy siedzieli w kokpicie (głowie) pojazdu chyba sobie popili, ich głosy stały się bowiem bardziej gardłowe, słychać było nerwowy śmiech. Wyraźnie źle znosili przygnębiającą atmosferę tego zapomnianego przez Galaktykę miejsca.
 
Tadeus jest offline  
Stary 07-04-2015, 15:35   #2
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
Z prywatnych dzienników Khedryna Falla:
[Dwunasta notatka z CZ-127]

Coś tam jest, w tej dżungli. Teraz, w tej chwili.
Obserwuje nas. Zapewne. Nie dziwę się, nie dziwę się tym twi'lekom, którzy skrywają się przed nami, przed ratunkiem. Boją się nas.
Na ich miejscu też bym się bał. Ta dżungla rzeczywiście jest straszna. Ale nie straszna jak szarżujący smok krayt. Nie. To strach, który czai się w naszej podświadomości. Kiedy tu przybyliśmy, nie rozumiałem tego, nie bałem się.
Teraz się boję. Nie okazuję tego, nie zewnętrznie. Ale w mocy czuć mój strach. Pewien jestem, że Kehil to czuje, tak ja ja wyczuwam jego emocje. Ale nie zwrócił mi na to uwagi.
To dziwne, że odczuwam strach. Moc otula płaszczem spokoju. Nie ma emocji - jest spokój.
Czy odciąłem się od jasnej strony? To niemożliwe. Nadal jej służę, choć nie zgłosiłem się do świątyni. Po wojnie.
Byłem na wojnie. Byłem wojownikiem, a jeszcze potem - uzdrowicielem. Widziałem rzeczy straszniejsze od dżungli.
A jednak wciąż się boję. Może to nie strach o siebie, nie mój.
Może odczuwam emocje uchodźców, jak własne?
Zgorzkniały, starszy twi'lek siedzi wpatrzony w zadymione, brudne okienko, opancerzone, będące jedynym źródłem naturalnego światła w maszynie kroczącej. Obok - jego córeczka, milcząca. I jeszcze trzech. Wojna wyzuła ich z emocji. Nie boją się.
Są martwi w mocy.
Charles jakoś sprawił, że ta machina działa. Zdolny człowiek. A pojazd...
Wolałbym iść pieszo. Trzęsie.
Stang! Trzęsie.
Muszę kończyć. Żołnierze znowu się upili. Trzeba było zostawić pulkay w bazie, tam, gdzie go znaleźli.
Ale nie dziwił się im. Sam najchętniej by się spił do nieprzytomności. Bali się i czuł to.
Kończę na dziś.


Żar dżungli, duchota i wilgoć były odczuwalne w środku transportera bardziej chyba nawet, niż na zewnątrz. Ciężka od wilgoci mgła wciskała się do środka. Miał wrażenie, że śni. I usnąłby, gdyby nie warkot komarzych skrzydeł. Nawet już nie próbował pozbyć się owadów. Po prostu odganiał je, gdy zbliżały się do niego.

Krople deszczu miarowo padały na durastalowy grzbiet maszyny. Khedryn oparł się o ścianę. Dzień minął od kiedy wyszedł na zewnątrz. Nie było czym oddychać i marzył, by wyleźć na zewnątrz. Odbił się i zaczął krążyć dookoła. Podszedł do ogonogłowych. Biedacy.

- Jak się czujecie? - zdobył się na wymuszony uśmiech. - Nie macie mdłości? Bólów głowy i żołądka? Dorren, podałbyś naszym przyjaciołom jedzenie? Albo daj, ja to zrobię. Pewni, że dobrze się czujecie. Nie macie biegunki, mam nadzieję

Fall wrócił pod ścianę i zajął się jedzeniem papki. Pożywna. I ohydna. Ale kiedy burczało mu w brzuchu, zjadły banthę z kopytami. Przełknął ostatni kęs i wrzucił opakowanie do zardzewiałej niszczarki, z nadzieją, że znowu się nie zatnie.

Zacięła się.

- Stang! - rycerz przeciągnął się. - Znowu... Charl, mógłbyś coś zrobić z tą przeklętą niszczarką? Nie chcę wywalać tych śmieci na zewnątrz i zaśmiecać okolicy...
 

Ostatnio edytowane przez Fyrskar : 07-04-2015 o 16:24. Powód: literówki
Fyrskar jest offline  
Stary 07-04-2015, 17:10   #3
 
Wnerwik's Avatar
 
Reputacja: 1 Wnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetny
Dorren Harper był wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną rasy ludzkiej. Miał krótkie brązowe włosy i brodę. Zimne spojrzenie szarych oczu, którym lustrował wnętrze pojazdu nadawało mu surowy i nieprzyjazny wygląd.
Zagadnięty, uniósł głowę i skierował wzrok na Khedryna. Nic nie powiedział, lecz Jedi chyba zrozumiał o co chodzi, bowiem sam się zajął karmieniem Twi'leków. Najemnik powrócił do uprzednio wykonywanej czynności, czyli sprawdzania swojego ekwipunku. Robił to już chyba dziesiąty raz, ale i tak nie miał nic innego do roboty - pozostałymi opcjami było spanie i odganianie komarów.

Naostrzył nóż i schował go do pochwy na udzie. Nie było to wibroostrze, lecz zwykły kawałek stali - niemniej wiele razy uratował mu życie. Oprócz podżynania gardeł całkiem nieźle nadawał się do cięcia zarośli, rąbania drewna na opał, mógł również służyć zamiast sztućcy. Mógłby - gdyby do jedzenia mieli coś innego niż żarcie z tubki.
Sprawdził zawartość medpaka. Stracił trochę medykamentów na leczenie tych cholernych Twi'leków. Normalnie pewnie by im nie pomógł, ale dostawał za to kredyty. Ogonogłowi mieli farta, że ktoś postanowił zapłacić ich drużynie, by zostali uratowani, inaczej by pewnie dokonali żywota na tym zapyziałym księżycu.
Na koniec pozostawił najciekawsze - szturmowy karabin laserowy, model modyfikowany specjalnie na potrzeby wojsk imperialnych. Był w niemal idealnym stanie, lecz raczej z powodu dbałości właściciela, niż nowości. Nie był to typowy karabinek, raczej trudno było go dostać na rynku. Harper czyścił go niemal codziennie i na bieżąco naprawiał wszelkie usterki.

- Kilka śmieci więcej nie zrobi różnicy - rzucił w stronę jedi z drwiącym uśmiechem. Trzeba było przyznać, CZ-127 było nieźle zaśmiecone - jakby nie patrzeć, swój obecny transport znaleźli na "wysypisku". Lecz ten dziwny uśmiech i ton głosu mogły sugerować, że Dorrenowi chodzi o trochę inny rodzaj odpadków, ten który zamieszkiwał to miejsce.
Jednak mogło to być jedynie mylne wrażenie.
 

Ostatnio edytowane przez Wnerwik : 07-04-2015 o 17:24.
Wnerwik jest offline  
Stary 07-04-2015, 18:43   #4
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Khedryn przekonywanie d20(+5 za okoliczności)=8 sukces


Dwójka poranionych w walkach twi'leków zdawała się reagować pozytywnie na serdeczny gest Khedryna. Do tego momentu byli raczej pasywni i wycofani. Ich oczy były puste i smutne, były typowymi oczami przegranych, którzy utracili w życiu wszystko i nie mieli żadnych powodów, by sądzić, że przyszłość ma im jeszcze cokolwiek dobrego do zaoferowania. Dawali się potulnie prowadzić i sadzać, ale nic ponadto.
- Dziękujemy, człowieku. - mruknęli pod nosem, rozglądając się po wnętrzu jakby trochę trzeźwiej. W końcu jeden z nich nie wytrzymał i zadał pytanie, które najwyraźniej skrywał w sobie od dawna.
- Nasz lud... Widzę to w twoich oczach, człowieku... Nie pierwszy raz widzicie takie cierpienie, prawda? Czy tak jest wszędzie? Czy gdziekolwiek jest lepiej? Czy ta wasza Republika i jej dobro i pokój są tylko kłamstwem?
- Zamilcz młodzieńcu, nie odbieraj nam nadziei! -
syknął stary wódz, unosząc się z miejsca. - Musisz mieć wiarę!
- Nasza wiara nas zabiła, starcze! -
odgryzł mu się wzburzony młodzieniec, wskazując go oskarżycielsko palcem. - Gdybyśmy tylko wcześniej chwycili za br...!
Zamilkł nagle, zerkając na trzeciego ze swoich kompanów.
- Co mu jest!? On się nie rusza?! Khay'len! Pomóżcie mu!
I faktycznie, Khedryn już wcześniej zauważył, że młodzieniec wyjątkowo boleśnie mrużył oczy, jakby głośna wymiana zdań sprawia mu ogromny ból. Teraz jednak jego głowa opadła bezwładnie na pierś, a oddech ustał. Wcześniej był postrzelony, ale wydawało się, że jego rany leczyły się poprawnie. Był jednak najbardziej zmarniałym i wygłodzonym z całej trójki. Może była to jakaś miejscowa infekcja? Niewydolność organów?

Dziecko zaczęło płakać. Starzec przygarnął je mocno do siebie i ukląkł na durastalowej podłodze wykrzykując głośno litanię modlitwy.

W tym samym czasie z kabiny doszedł ich krzyk jednego z żołnierzy.
-Hej wy tam z tyłu! Ktoś powinien to zobaczyć! Mamy tu dziwny odczyt!
- Schowaj tę butelkę jak ich tu spraszasz, pacanie! -
syknął mu nerwowym szeptem, ale nadal słyszalnie drugi.
 
Tadeus jest offline  
Stary 07-04-2015, 19:18   #5
 
Wnerwik's Avatar
 
Reputacja: 1 Wnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetny
- Idioci - mruknął pod nosem Dorren. Nie sprecyzował kogo miał na myśli - mogło chodzić zarówno o pijanych żołnierzy, jak i hałasujących Twi'leków. Szczerze mówiąc, gardził zarówno tymi, jak i tymi.
Twi'lekowie byli słabi. Nie potrafili sobie poradzić. "Młodzieniec" miał rację, wiara w "Zieloną Panią", to dziwne pacyfistyczne bóstwo, ich zabiła. Nawet im nie współczuł - sami się o to prosili.
A ci republikańscy "żołnierze"? Darmozjady, prostacy i opijusy. Mieli być ich ochroniarzami - śmiechu warte. Wątpił, by kiedykolwiek widzieli na oczy jakąś bitwę, jako weteran potrafił to poznać. Gdyby był ich przełożonym już dawno by się ich pozbył... Co właściwie mogło się zdarzyć, w końcu dostali przydział na CZ-127.

Najemnik przewrócił oczami, sprawnym ruchem odpiął od plecaka medpak i podszedł do nieprzytomnego Twi'leka.
- Weź się w garść i ucisz dzieciaka. Pracuję - rzucił do starca, po czym przyklęknął przy poszkodowanym. Może nie darzył ogonogłowych szacunkiem, ale był profesjonalistą - skoro za to dostawał kredyty to wziął się za badanie najlepiej jak umiał.
 
Wnerwik jest offline  
Stary 07-04-2015, 19:31   #6
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Miraluka wyglądają jak ludzie i prawie jak ludzie się zachowują. Jednak nie mają oczu jak ludzie. W zasadzie w ogóle nie mają oczu. Podobno genetycznie są ludźmi u których oczy zaniknęły w toku ewolucji. Tezę tę zdają się potwierdzać dwie rzeczy. Rozmnażają się tak samo jak ludzie i co ważne mogą się krzyżować z ludźmi. Drugą rzeczą są opaski na oczy. Gdyby ich nacja nie miała nigdy oczu, to opaski nie miałyby znaczenia. Trochę tak jakby ludzie nosili kokardy przy ogonach. Tymczasem wśród Miraluka opaski mają kluczowe znaczenie. Ich wygląd i ozdoby świadczą o pochodzeniu i przynależności do konkretnej kasty.

Kehil syn Serana był młody. Wyglądał na około dwadzieścia pięć lat. Sprawiał wrażenie zabijaki. Wibroostrze wielkości miecza noszone na plecach i rękawica wspomagana potęgowały to odczucie. Czerwona prosta opaska jednoznacznie oznaczała, że chłopaka nie cechuje szlachetne pochodzenie. Może odbywał jakąś pielgrzymkę?


Deszcz i gęsta roślinność. Jakże inne było to miejsce od rodzinnej planety Kehila. Jednak zaadoptował się tu bardzo szybko. Chociż nie był tubylcem dzięki sile mocy prowadził resztę drużyny. Każdego dnia po długiej medytacji wskazywał im kierunek podróży. Chociaż zawsze była to niejasna aura wskazana przez moc, wymieszana z czymś na kształt przeczucia, to jego towarzysze o tym nie wiedzieli. A póki co docierali do celu.

Młody Miraluka nie mówił dużo. Można było odnieść wrażenie, że rozmowy go męczą. Okazał się za to skutecznym przewodnikiem. Po trzech dniach nawet żołnierze nie mieli wątpliwości. Skończyły się dowcipy o ślepym przewodniku. Tak naprawdę po trzech dniach na CeZecie 127 skończyły się już wszelkie dowcipy.

Pomoc kolejnym wioskom nie była tym co chciał robić w życiu Kehil. Jednak była w miarę dobrze płatna, co w obecnej sytuacji było decydującym kryterium przy wyborze zajęcia.

Chłopaka intrygował mocno Khedryn. Miraluka spotykał już kilku jedi, ale żaden nie miał tak rozedrganej aury jak ten. Jakiś niepokój nim targał. Poza tymi zawirowaniami nie miał też miecza świetlnego. Kehil nie miał jednak odwagi o to zapytać. Wcale nie bał się odpowiedzi. Raczej bał się, że później on sam może otrzymać jakieś niewygodne pytanie. Nie czuł potrzeby żeby dzielić się swoją historią z towarzyszami. Co jakiś czas ściskał w dłoni wisiorek, którego kształt przypominał odłamek meteora, jednak większość czasu spędzał ssiedząc przy skanerze łazika. Znaleziony na złomie sprzęt był pełen elektroniki. Elektronik spalonej lub niekompletnej. Skaner nie był wyjątkiem. Drugiego dnia udało się go uruchomić, ale pozwalał na skanowanie pola pod kątem 180 stopni. Dlatego mieli sygnał radaru raz z prawej, a raz z lewej strony. Kehil zajmował się przełaczaniem czujników. Przynajmniej nie myślał o niczym poza misją. Nie myślał o niej...
Znowu złapał wisiorek.

-Hej wy tam z tyłu! Ktoś powinien to zobaczyć! Mamy tu dziwny odczyt!
- Schowaj tę butelkę jak ich tu spraszasz, pacanie!

Żołnierze wyrwali go z zamyślenia. Wszedł do kokpitu i natychmiast zaczął sprawdzać czujniki. Poza radarem był czujnik ruchu, czujnik termiczny, skaner materii organicznej, geolokalizator i kilka innych. Miał nadzieję, że nadal działa część z nich.
- O co chodzi? Znowu coś nawaliło?
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 07-04-2015 o 21:19.
Mi Raaz jest offline  
Stary 07-04-2015, 19:44   #7
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
~BRZDĘĘĘĘĘK!!!

Metaliczny pogłos poniósł się echem po całym pomieszczeniu, wwiercając się w głowy wszystkich obecnych tam osób.
Wysoki, barczysty mężczyzna trzasnął z impetem ciężkim kluczem w niszczarkę do śmieci, po czym łypnął zielonymi oczami w stronę Khedryna.
- Już – burknął, po czym wpakował narzędzie za szeroki, skórzany pas i odszedł kilka kroków dalej.

Stang! Jakbym nie miał nic lepszego do roboty. Całe to żelastwo zaraz rozleci się na kawałki, a temu w głowie ochrona ekosystemu. Się znalazł, dżedaj jeden... Mruczał pod nosem, próbując zapomnieć o nieprzyjemnym ssaniu w żołądku. Utrzymywanie na chodzie tego starego pojazdu kroczącego zajmowało Charlesowi lwią część jego czasu. Nie widział w tym nic złego, prócz jednej, całkiem istotnej sprawy. Często musiał rezygnować lub przerywać swój posiłek, by nie rozkraczyli się na środku dżungli. Z każdym kolejnym, podobnym incydentem stawał się coraz bardziej rozdrażniony.

Podrapał się po gęstej brodzie, przejechał palcami po ekstrawagancko zawiniętych wąsach i oparł się plecami o ścianę, głośno wydychając powietrze.
Przetarł czoło dłonią, zostawiając ciemną, podłużną smugę na skórze i rozejrzał się po pozostałych, a w szczególności po ocalonych Twi'lekach.
Nie za bardzo przejmował się ich stanem, szczególnie, że sam był w nie najlepszym, wygłodniały niczym małe nexu.
Był mechanikiem z trzydziestoletnim stażem i taka była jego robota. Nie w jego interesie leżało ratowanie, chyba że maszyny kroczacej przed skończeniem na złomie.

Właściwie to był całkiem dumny z siebie, że udało mu się tchnąć drugie życie w to żelastwo. Większość machnęłaby na taki złom ręką, stwierdzając, że nic się nie da zrobić, ale nie Charles. On lubił wyzwania i doskonale zdawał sobie sprawę ze swoich umiejętności. Wiedział, że w tej dziedzinie niemożliwe dla niego nie istnieje.

- Zjadłbym coś – skomentował jedynie całą sytuację, jaka zaistniała, po czym przeciągnął się, ziewając głośno.
 

Ostatnio edytowane przez Pan Elf : 07-04-2015 o 19:47.
Pan Elf jest offline  
Stary 07-04-2015, 23:03   #8
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Dorren mimo prezentowanej dotychczas obojętności względem uciekinierów, nie marnował czasu. Czym prędzej rozpoczął pospieszne, ale gruntowne badanie. Na szybko, bez emocji. Widać było, że skaner ze swojego ekspedycyjnego medpaka obsługiwał w sposób perfekcyjny.

W tym samym czasie Khedryn wszedł w stan głębokiego skupienia, starając się wyostrzyć swoje zmysły na prądy Mocy płynące w ciele nieszczęśnika. W jednym momencie ukazało się przed jego oczami całe piękno tajemniczej, złożonej maszynerii, która składała się na jestestwo istot organicznych.


Khedryn Moc Leczenie d20= 1 krytyczny sukces!
Khedryn medycyna d20(+3 za Moc, +3 za medpak)=12 sukces
Dorren medycyna d20(+3 za medpak +2 za pomoc)= 16 sukces


Khedryn musiał przyznać, że tego dnia Moc okazała się wyjątkowo silnym sprzymierzeńcem. Już od dawna nie udało mu się zobaczyć jej prądów w tak dokładny, precyzyjny i... piękny sposób. Szybko pomógł Dorrenowi zawęzić poszukiwania. Przy wspólnej pracy w końcu doszli do prawdy, choć było to zadanie niełatwe, bo objawy były naprawdę bardzo subtelne. Wyglądało to na zakażenie mięśnia sercowego, spowodowane jakąś miejscową, nieznaną im bakterią.

Gdy już wiedzieli z czym mają do czynienia, łatwo zmiksowali odpowiedni preparat z antybiotyków dostępnych w medpakach. Teraz wszystko zależało od sił witalnych samego chorego... i warunków jakie będzie miał w najbliższych godzinach.

Khay'len sprawność d20(+10 za pomoc medykamentów i opiekę)=18 porażka.



***

W tym samym czasie drużynowy Miraluka wszedł do kokpitu. Łazik właśnie zbliżał się do zdradzieckiego fragmentu gęsto zarośniętej, zabagnionej ścieżki. W tym miejscu trasa wiodła zboczem dość stromego wzgórza. Gdyby przypadkiem z góry zeszła błotnista lawina zmyłaby ich zapewne z traktu i porwała daleko w dół. Ale na błotną lawinę się na szczęście na zanosiło, zbocze było dość gęsto i stabilnie porośnięte roślinnością.

Sami żołnierze udawali świętych, choć naprawdę nie trzeba było dysponować wyostrzonymi zmysłami Miraluki, by wychwycić woń alkoholu w kokpicie.


- Tam...- szeregowy Peters wskazał jeden z ekranów skanerów - Przed chwilą pojawiło się tam... takie dziwne coś... - skrzywił się prezentując niezbyt mądrą minę.
- Takie jakby... no... kontakt taki, znaczy się! - pomógł mu jego kompan, Krans.
Kehil sam nie był może wyszkolonym pilotem specjalistycznej wojskowej maszynerii, nie był też inżynierem, ale nawet on miał większe pojęcie o tym, o co mogło chodzić. Skaner był skanerem pasywnym wychwytującym źródła energii w otoczeniu. Niestety w pojeździe brakowało modułu pamięci rejestrów, więc nie dało się odegrać wskazania z momentu, o którym mówili żołnierze. Obecnie ekran nie pokazywał absolutnie nic. Żołnierze pokazali paluchem, gdzie dokładnie widzieli ten kontakt i wychodziło na to, że całkiem blisko, jakieś 500 metrów przed nimi.

W tym samym czasie z tyłu nadal było głośno, trwała resuscytacja, modlitwy, płacz i namolne pytania bojących się o swojego kompana uciekinierów. Ale mimo wszystko Kehilowi wydawało się, że słyszał jakiś dziwny dźwięk dochodzący z dżungli.

Kehil percepcja d20(+3 za wcześniejszą medytację -2 za warunki)= 18 porażka


Niestety jednak, albo mu się wydawało, albo dźwięk przeminął. W nasłuchiwaniu nie pomagała też pancerna, wytłumiająca szyba kokpitu i głośny zgrzyt poruszających się nóg pojazdu.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 07-04-2015 o 23:05.
Tadeus jest offline  
Stary 07-04-2015, 23:43   #9
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Kehil nie zastanawiał się długo. Nie znał się na medycynie, więc i tak nie pomógłby kompanom. Paradoksalnie był oczami tego zespołu, a durastalowa puszka w jakiej byli skutecznie uniemożliwiła mu obserwację.

Nie tłumacząc się nikomu otworzył drzwi łazika i ruszył w dżunglę. Jego towarzysze musieli w ostatnich tygodniach przywyknąć do tego typu nagłych zrywów.

Otaczał go szum liści i zapach błota. Wilgotne powietrze również dawało się we znaki. Nie było słychać żadnych zwierząt. Zapewne wystraszyły się łazika.

Kehil założył rękawicę wspomaganą i zaczął zakradać się w stronę z której pijanym żołnierzom ukazał się na skanerze błysk sygnatury energetycznej.

W głowie nadal dudniło mu echo mocy przywołanej przez Khedryna. Musiał być niewiarygodnie silny w mocy.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 07-04-2015 o 23:46.
Mi Raaz jest offline  
Stary 07-04-2015, 23:50   #10
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
- Aaaargh! Zamknąć jadaczki i dajcie im się skupić! - wrzasnął w końcu Charles, który już wcześniej chodził podminowany.
Namolna gadanina Twi'leków i zawodzenie najmniejszej z nich podkręcały tylko temperaturę już i tak wrzącej krwi mężczyzny, więc w końcu musiała wykipieć.

Mrucząc pod nosem i łypiąc groźnie w stronę Twi'leków, ruszył do kokpitu, chcąc sprawdzić, co się tam działo. Miał nadzieję, że choć tam było nieco spokojniej. Był już bliski umyślnego rozwalenia czegoś, by tylko znaleźć sobie absorbujące zajęcie, przy którym mógłby się wyciszyć.

- Niezłą imprezę sobie tutaj urządziliście – rzucił w stronę żołnierzy, pociągając głośno nosem i wdychając opary alkoholu. - Kretyni... - dodał, przecierając twarz dłonią. Mimo tego komentarza, chcąc nie chcąc, rozejrzał się ukradkiem za jakąś ukrytą butelką. Nie mógł ukrywać, że sam by nie skosztował, tak na ukojenie nerwów.

Nim jednak zdążył w ogóle zwrócić się do Kehila z jakimkolwiek pytaniem, ten wyskoczył na zewnątrz, nawet wcześniej nie próbując zatrzymać łazika.
Lumber zaczął zastanawiać się czy aby na pewno tylko żołnierze byli kretynami. Wychylił się na zewnątrz, chwytając się jedną ręką jakiejś poręczy.

- Te, ślepy! Co ty wyprawiasz? - zwrócił się donośnym, niskim głosem do Kehila. Może i nie byli przyjaciółmi, ani nawet bliskimi kumplami, to jednak Charles wolał, by nikt z jego towarzyszy zbyt prędko nie tracił życia. Trochę się przyzwyczaił do ich towarzystwa.
 

Ostatnio edytowane przez Pan Elf : 07-04-2015 o 23:54. Powód: kursywa
Pan Elf jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172