Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-10-2016, 01:17   #21
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Nikt nawet nie spojrzał na niego w pierwszej chwili. Ewidentnie piraci czuli się tak bardzo pewnie, że założyli, iż kroki które dobiegały z korytarza należały do jednego z nich. Agent Cytadeli wparował na mostek jak do siebie. Wyciągnął dłoń, która aż się jarzyła błękitem od skumulowanej w niej energii biotycznej. Uwolniona siła w postaci fali uderzeniowej, w akompaniamencie warkotu wydanego z turiańskich ust, uderzyła w batarian stojących naprzeciw niego. Czterech uzbrojonych napastników poczuło to bardzo dotkliwie gdy unieśli się w powietrze, zatrzymując dopiero na jednej ze ścian mostka. Pojawiły się słowa gróźb i przekleństw.

Yrthun nie tracił czasu na przyglądanie się temu z radosną satysfakcją. Teraz był skupiony do granic możliwości. Natychmiast po uwolnieniu energii wycelował broń wystrzelił z niej w tych, którzy stali najbliżej zakładników. Jedne padł od razu, drugi zdołał uskoczyć, ale przynajmniej znalazł się z dala od cywilów. Za to trzeci załapał się z pierwszą czwórką, która oberwała z biotyki więc trafienie go z pistoletu nie stanowiło wyzwania.
Ktoś krzyknął. Kobiecy głos.
Na ułamek sekundy Widmo rozproszyło się, lecz nie na tyle by nie uniknąć ciosu jaki wyprowadził w niego pirat czający się za jego plecami. Turianin pochwycił go wolną ręką i korzystając z pędu jaki już miało ciało napastnika, wykręcił mu ramię i rzucił nim o podłogę. Batarianin wrzasną gdy po spotkaniu z ziemią coś głośno chrupnęło mu w barku. Widmo za to doprawił całość strzałem ze swojej broni, dzięki czemu pirat rozłożył się bezwładnie.
Yrthun obrócił się i oddał kolejne strzały.

.. :: :: :: :: ..

- Skup się - mruknęła jego matka, która nawet na chwilę nie traciła cierpliwości do marudzącego chłopca. - Inaczej zrobisz mu krzywdę.
Kilkuletni turianin jęknął przeciągle i rozłożył bezradnie ręce w geście poddania się.
- Nie dam rady! Nie zapanuję nad tym! - marudził. Zacisnął ręce w pięści.

Ich rozmowie przyglądał się sporych rozmiarów varren, który potulnie siedział przed nimi i co chwilę łypał wielkimi błękitnymi oczami to na chłopca, to na jego matkę. Nie rozumiał rzecz jasna o co im chodziło, ani w jakim celu kazali mu tu siedzieć, ale wiedział, że po wszystkim może liczyć na swoje ulubione smakołyki: suszone ogony pyjaków. Na samą myśl, zwierzęciu spomiędzy wystających ostrych zębów pociekła strużka śliny. Varren oblizał się i czekał.

- Nie! Lubię Urza, nie chce go skrzywdzić - oponował chłopak.
- Spokojnie Yrthun - matka pogładziła go po głowie i pocałowała w czoło. - Właśnie dlatego jest najlepszym celem byś zapanował nad swoją zdolnością. Ok? Zaufaj mi - uśmiechnęła się do niego ciepło po czym zachęciła do działania.
- Rób tak jak ci pokazywałam, a wszystko będzie w porządku - dodała z mrugnięciem oka i w końcu się od niego odsunęła by dać mu miejsce do działania. Usiadła więc przy stoliku w ogrodzie gdzie trenowali moce biotyczne chłopca i nalała sobie do filiżanki naparu ziołowego.

[media]http://2new4.fjcdn.com/funny_gifs/Gif_d80728_6014326.gif[/media]

.. :: :: :: :: ..

Tarcze przyjęły na siebie dwa strzały. Byłyby cztery, ale co nie typowe dla turian, Yrthun zrobił całkiem udany przewrót. Jakiś typ skrył się za stołem i oczywiście myślał, że to dobry pomysł. Tak, to był ten gość, któremu udało się uniknąć strzału Yrthuna. Kolejna fala energii uderzyła od turianina, przez co ciężki mebel podrzucony został w górę i natychmiast z trzaskiem opadł wprost na batarianina. Coś nieprzyjemnie chrupnęło i turianin mógł dostrzec jak napastnik leży nieprzytomny w nienaturalnej pozycji. Inny z piratów wyglądało na to, że odpuścił sobie konfrontację z Widmem i po prostu ruszył ku zakładnikom.
Na to Yrthun nie mógł pozwolić. Nie chcąc ryzykować strzału w cywili, po prostu rzucił się na napastnika gotowy użyć ciężkiego pistoletu niczym bronią obuchową. Turianie pomimo podobnego wzrostu co na przykład asari czy ludzie, ważyli już znacznie więcej z powodu metalowego wewnętrznego pancerza. Widmo wpadł na batarianina, bez problemu powalając go na ziemię siłą rozpędu i masą własną. Kolbą zdzielił napastnika przez głowę ogłuszając go w standardowy sposób.

Zakładnicy w tym czasie, skuleni, wielu z rękami zakrywającymi ich głowy, modlili się do swoich bogów, patronów i innych istot mistycznych, by wszystko dobrze się skończyło.

Ale akurat za ten ratunek wszyscy zgodnie powinni być wdzięczni temu nieznajomemu, który 4 batarian zdjął za jednym ruchem, dwóch innych ustrzelił - bo przecież nie wiedzieli, że broń Widma ma różne tryby działania - kolejnego zmiażdżył stołem, a tego, który biegł ku nim zwyczajnie zatłukł.

Tak, Yrthun był ich bohaterem i mógł to wyczytać z ich spojrzeń.

Widmo rozejrzał się wzrokiem godnym drapieżnika, którym kiedyś byli turianie, lecz tylko upewniło go to w tym, że przeciwnicy zostali unieszkodliwieni. Nastała cisza. Nikt z zakładników nie miał odwagi się odezwać, więc Agent Cytadeli jedynie poczuł na sobie wyczekujące spojrzenia wszystkich zebranych tu na sali.
Chyba czekali aż coś powie.

Wtem jego uwagę zwrócić zgrzyt dobiegający spod ściany przy której leżało czterech batarian.
- Szefie, szefie, ktoś zastawił windę jednym z naszych!

Tak, już odkryli dywersję jaką Widmo zrobił by unieszkodliwić windy.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 21-10-2016, 17:34   #22
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Wypuścił trzymane do tej pory w płucach powietrze. Prawie całą akcję wykonał na bezdechu, przy nieustannie napiętych mięśniach. Zaczął z powrotem oddychać, ponownie napełniając krew powietrzem.
Choć nikt z zakładników nie zginął, to usłyszana wiadomość radiowa oznaczała, że zadanie jeszcze nie jest zakończone. Szybko podszedł do leżących i zauważył, że jeden z nich ciągle zaciskał w ręku komlink. Wyciągnął mu go z ręki i włączył nadawanie.
- Wszyscy szybko na górę - wycharczał, w próbie naśladowania batariańskiego akcentu. - Mamy problem - i się rozłączył.
Nie miał większych nadziei na to, że ten podstęp się uda, ale lepsza zła decyzja, niż jej brak.
Włożył komlink za pas, by być cały czas na podsłuchu i odwrócił się do ciągle nieruchomych zakładników. Było kilka chwil na opanowanie sytuacji.
- Zastępca dowódcy, nawigator, ktokolwiek z obsługi następny w kolejności niech natychmiast wyprowadzi statek z nadprzestrzeni - rozkazał. - Pozostali zbierzcie ciała piratów w jedno miejsce, ciągle żywych dobrze skrępujcie. To ROZKAZ - podniósł głos, by ich otrzeźwić. -Najwyższy stopniem ma mi zameldować jego wykonanie - dodał na koniec.
Sam sprawdził jeszcze raz poziom naładowania tarcz i wyszedł z pomieszczenia mostka.
Zerknął na status wind i podszedł do drzwi wejścia technicznego, z którego sam wcześniej skorzystał. Odstrzelił klamkę z zewnątrz i zamknął je.
Po tym wrócił do wind, obserwując je i czekając na efekt działań oswobodzonej załogi statku.

Zakładnicy zaczynali dochodzić do siebie po stresie jaki zapewnili im batarianie. Podniosły się szepty, członkowie załogi powoli rozpoczęli rozchodzić się po mostku.
Jedna z niewielu kobiet na pokładzie uważnie przyglądała się Yrthunowi siedząc wciąż w tym samym kącie gdzie popchnął ją bararianin na prawie samym początku tego koszmaru.
[media]http://cdn-tunwalai.obapi.io/files/member/138236/289665615-member.jpg [/media]
Trzymała się za ramię - zapewne stłuczone przy uderzeniu o ścianę i wyglądała jakby usilnie walczyła ze sobą, albo bardzo chciała zabrać głos, lecz wybitnie bała się tego.
- Mike Perry, jestem kapitanem tego statku - przedstawił się czarnoskóry mężczyzna, który podszedł do Widma. Rozglądał się on nerwowo, ale poza tym trzymał się dobrze. - Dziękuję w imieniu swoim i załogi za pomoc - dodał a następnie rozesłał swoich ludzi, żeby zajęli się tym co rozkazał Agent Cytadeli. Wedle traktatu podpisanego przez Rasy Cytadeli, Widmo na pokładzie statku przejmowało dowodzenie jeśli uznało, że jest to konieczne. Więc rozkaz turianina został potraktowany bardzo poważnie. Kilku mężczyzn: ludzi i turian, zajęło się krępowaniem i rozbrajaniem spacyfikowanych piratów.
Natomiast systemy statku miały gdzieś dramaty rozgrywające się na ich pokładzie. One po prostu zajęte sobą powoli przechodziły na co raz bardziej czerwone zakresy. Ale stan wind był dobry - chyba że padnie zasilanie, albo napęd. Wtedy będą mogli rozpaść się w nadprzestrzeni przez co będzie trzeba ich zbierać na odcinku wielu lat świetlnych.

- Zatrzymajcie statek - powtórzył swoje wcześniejsze polecenie, by dosadnie podkreślić co w tej chwili jest priorytetem. - Niech wszyscy zostaną na mostku i znajdą jakieś ukrycie. Nie ruszajcie broni piratów, może być w jakiś sposób zabezpieczona. I przyślij mi tą skośnooką, ludzką kobietę. Szybko!
Wspomniana azjatka mogła mieć coś ważnego do powiedzenia, a z racji sytuacji nie miała odwagi się odezwać. Turianin nie zwykł przegapiać takich uwag. Otrzymał co prawda dużo informacji o załodze i statku, ale były to oficjalne źródła. Teraz mógł dowiedzieć się czegoś więcej, co choć nie musiało, to mogło mieć wpływ na dalsze akcje Widma.

- Ach tak, zatrzymać - powtórzył po Yrthunie kapitan i z ociąganiem ruszył o swojego stanowiska, zupełnie zapominając o dziewczynie, którą kazał sobie turianin przyprowadzić. Ale przypatrująca mu się osoba, gdy tylko został sam, niepewnie podniosła na niego wzrok. Wystarczyło więc że Widmo zrobił nieznaczny gest ręką. Ta otuliła się szczelnie swoim płaszczem i niepewnym krokiem podeszła do niego.

- Kapitan jest z nimi w zmowie - odezwała się szeptem, gdy stanęła bardzo blisko niego. Nerwowo rozejrzała się po mostku i na sekundę popatrzyła w oczy Widma. Widział, że nie na żarty się boi.

Yrthun sięgnął po broń, przełączył na ogłuszanie i strzelił w plecy Perry’ego. Mężczyzna padł na twarz, a nim zaskoczenie zdołało oszołomić resztę załogi Yrthun podniósł głos.
- Zatrzymajcie ten cholerny statek nim się rozpadnie! Ty- wskazał na największego z mężczyzn załogi - Pilnuj jej - skinął na azjatkę.

Nikt się tego nie spodziewał. Wszyscy nagle, jak na komendę, zatrzymali się w mejscu patrząc to na nieruchome ciało kapitana, to na Widmo, kończąc na wspomnianej azjatce, która w zaskoczeniu otworzyła tak szeroko oczy, że zanikły jej szczególne cechy rasowe. Dłonią zakryła usta przerażona, że jej słowa doprowadziły do śmierci mężczyzny, którego oskarżała.
Wskazany przez Yrthuna szeroki w barach człowiek, wyjątkowo żwawo ruszył do dziewczyny, choć nie do końca wiedział co miał rozumieć przez "pilnuj". Chwilę patrzył na nią zastnawiając się zapewne czy nie powinien jej związać.

"Śmierć" kapitana, po chwilowej konsternacji załogi, sprawiła, że zaczęli działać ze zwiększoną determinacją. Jedni wiązali piratów, inni zbierali ich broń do skrzyń, a część siedząc już przed konsolami sterowania statkiem wprowadzali komendy mające wypełnić priorytetowe zadanie dane im przez Widmo.
- Ja pierdolę, czerwono tu jak w burdelu na Omedze... - skomentował jeden z techników przy konsoli.
- Wychodzimy z nadświetlnej za… - salarianin wszedł mu w słowo. - Dwadzieścia, dziewiętnaście… - zaczął odliczanie, które tylko wzmogło i tak już napiętą atmosferę.

Wtem piknięcie zwróciło uwagę Widma na windę. Posiłki były w drodze, a Yrthun miał chwilę przewagi. Miał jeszcze czas doskoczyć do windy zablokować ich w środku, albo pozwolić wejść. Ostatnie używanie biotyki zmęczyło turianina, a i nie wiedział ilu piratów jest w windzie.
Sytuacja była dla niego oczywista.
[i]- Kryć się![i/] - krzyknął do załogi statku, a sam stanął w rozkroku naprzeciw windy. Wyciągnął lewą rękę, ładując w niej energię biotyczną. Musiał to zrobić za jednym podejściem.
Kilka sekund później zielone światło poświadczyło o dotarciu piratów na ostatnie piętro i śluza zaczęła się rozchylać.
Widmo nie czekał, tylko rzucił falę uderzeniową w powstałą szparę.

Ta konkretna moc biotyczna, to nic innego jak wąski strumień wstrząsowych pól efektu masy, które zazwyczaj powalą wszystko co stoi im na drodze. Oczywiście zasięg i siła zależały to od zdolności samego użytkownika. Początkujący adept był w stanie przewrócić trzy do czterech przeciętnej budowy osób. Zaawansowany biotyk potrafił obalić ciężkozbrojnych, a matrony Asari dawały radę położyć pokotem nawet kilkunastu Krogan.

Yrthun oczywiście był od niebieskoskórych kobiet znacznie młodszy… Ale to wcale nie sprawiało, że sytuacja przebywających w ciasnej windzie piratów zmieniła się na lepszą.

Pierwsze dwa wstrząsowe pola efektu masy rozrzuciły ich na ściany. Następne zaczęły się odbijać i rykoszetować wewnątrz. Kiedy dwie sekundy później śluza windy była już całkowicie otwarta, turianin nie był w stanie oszacować, ilu pasażerów ona liczyła.
Ściany były powgniatane i całe zabryzgane krwią i fragmentami ciał. Trudno było znaleźć jedną całą kość. Jakby ktoś przepuścił piratów przez maszynkę do mięsa.
Yrthun odwrócił się w kierunku drugiej windy. Był już naprawdę zmęczony. Jeśli będzie ich jeszcze więcej, to pozostanie mu polegać na Dominatorze.
 
__________________
Show me again... The power of the darkness... And I'll let nothing stand in our way.
Turin Turambar jest offline  
Stary 09-11-2016, 21:19   #23
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Piraci, pospolite oprychy, które nawet porządnie nie były przygotowane do walki z żołnierzem Przymierza, nie stanowili dla Widma żadnego wyzwania. Turianin nie był dumny z tego, że winda ociekała mieszaniną wszelkich płynów ustrojowych jakie zawierały ciała zmasakrowanych batarian. Gdyby miał czas, to pewnie udałoby mu się to rozwiązać bez rozlewu krwi, niezależnie czy jego podejście podyktowane było dobrem bliźniego czy ustawianiem sobie wysoko poprzeczki co do celów wykonania misji. Lecz nie czuł wyrzutów z powodu kilku batariańskich trupów. Z pewnością jak cały statek wybuchnie to i tak będzie mu wszystko jedno, jednocząc się z wszechświatem.

Jednak na teraz nie czuł potrzeby zyskania tej jedności, choćby dlatego, że od dziecka miał wielką wolę przetrwania. Lecz gdy on brał oddech, oceniał jak wiele sił ma jeszcze nim używanie biotyki stanie się niebezpieczne również dla niego samego to choć salarianin siedział teraz sklulony pod panelem to jednak czas pozostawał nieuchronnie skrupulatny.
Sekundy mijały lecz w tej chwili, przeraźeni zagrożeniem ze strony piratów, pasażerowie Koryfeusza nie byli świadomi, że zaraz stanie się coś co może zabić ich wszystkich.

Ekran terminala, pod którego konsolą skrył się salarianin, skrupulatnie odliczał upływ czasu. Sekundy przybliżały wszystkich do końca. Pytanie tylko pozostawało czy był to koniec ostateczny.

Ktoś krzyknął, że zablokował wszystkie grodzie oraz windy. Przynajmniej nikt więcej nie zagości na mostku, do którego wejscie zamknęło się z sykiem zamykanych wrót. Oświetlenie w całym pomieszczeniu zgasło, zastąpiło je wkurzająca czerwień świateł awaryjnych, któremu towarzyszył alarm, który większość obecnych na mostku doprowadzał właśnie na skraj załamania.

Trzy.

Dwa.

Jeden.

.. :: :: :: :: ..

[media]http://media.salon.com/2015/12/shutterstock_231163504-620x412.jpg [/media]

Okno nadświetlne rozdarło swym blaskiem mrok bezmiaru przestrzeni kosmicznej. Z czeluści tej światłości wyłonił się toporny kształt transportowego statku. Koryfeusz opuścił z sukcesem opuścił przestrzeń nadświetlną. Koryfeusz prześlizgnął się przez setki tysięcy kilometrów, by w końcu się poddać. Drobne elementy, niczym kurz zdmuchnięty z bibelotu zaczęły oddalać się od statku.

W kosmosie nikt nie usłyszy twojego krzyku. Ani jak pęka masywny kadłub. Nawet eksplozja pozostaje niema w bezkresie kosmosu obojętnego na błagania o życie pasażerów transportowca, którego z każdą chwilą było mniej.

Desperacka próba nawiązania kontaktu. Sygnał SOS nadany we wszystkich kierunkach, byle tylko dać cień szansy nadziei, że uda się przetrwać.

.. :: :: :: :: ..

Tellis wpatrywał się w hologram z taką determinacją, jakby miało to cokolwiek pomóc technikowi w znalezieniu ich zagubionego ziarenka.
- Kurwa! - warknął Major wkładając w to całą złość i frustrację jaką teraz czuł. Odsuwając się od terminala niechcący prawie zawadził o technika, który tylko w ostatniej chwili uchylił się przed ramieniem dowódcy. Tellis w złości uderzył pięścią o blat, zostawiając w nim niewielkie wgłębienie. Odszedł od stanowiska i wrócił ku wyświetlonej nad wielkim stołem mapy znanej im galaktyki. Nerwowo pocierał dłonią po swoim grzebieniu.

Na mostku Tarquina od dłuższego panowała cisza, której wiernie towarzyszyła atmosfera wyczekiwania. Jedynie krótkie komendy majora, czy komunikaty jego podwładnych na drobną chwilę przerywały ten stan.

.. :: :: :: :: ..

Dwa pokłady niżej, dr Albright w nerwach obgryzała paznokcie i tylko ona wiedziała czy naprawdę martwi się o los Widma, czy swego własnego wynalazku którego użycie Tellis może próbować użyć jako własną linię obrony przed sądem, za świadome narażenie Agenta Cytadeli na śmierć.
- Łączność coś ma na swoich skanerach? - zapytała blondynka patrząc na turiankę. Ta spojrzała na ekran i tylko pokręciła głową.

.. :: :: :: :: ..

- Sir!
Tellis doskoczył do nawigatora nim ten zdążył wypowiedzieć ostatnią literę słowa.
- Jest SOS…
- Leć! - warknął Major.

.. :: :: :: :: ..

Cała konstrukcja zdawała się drżeć w posadach. Echo wybuchu czegoś w przestrzeni ładunkowej dotarło aż na mostek. Lament bólu, błagania o życie skierowane do chyba wszystkich bogów jakich tylko nosiły mity Ras Cytadeli. W ciągu kilku sekund po wyjściu z nadświetlnej wydarzyło się tyle, że nawet Yrthun miał problem nadążyć.
Widmo stał przy ścianie, o którą przywalił, gdy tylko Koryfeuszem szarpnęło od wewnętrznego wybuchu. Nawet nie pamiętał kiedy się podniósł z podłogi. Snopy iskier poszły z wiązek elektrycznych paląc skórę tym, którzy znaleźli się za blisko. Dźwięk syreny alarmowej, sygnalizującej konieczność udania się do kapsuł ratunkowych, wżerał się głęboko w podświadomość potęgując strach. Niektórzy z obecnych dopiero podnosili się inni leżeli tak jak rzuciła nimi siła bezwładności, nie ruszali się.

Yrthun dostrzegł na jednym z ekranów, tym samym, na którym było chwilę temu wyświetlane odliczanie wyjścia z nadświetlnej, komunikat o nadaniu automatycznej wiadomości. SOS.
Ale czy ktoś na niego odpowie? Czy jeśli ktoś odpowie to zdąży?
Widmo dostrzegł pierwszą osobę zmierzającą w jakimś kierunku, jeśli dobrze pamiętał plany, to wyglądało na to, że kierował się ku kapsułom ratunkowym.

"Czy ktoś żyje", "Jaki jest stan załogi", "Czy konstrukcja poszycia jest szczena" - te myśli pojawiły się w głowie Yrthuna. Chwilę się nad nimi zastanowił.
"Zayn" - i w tej chwili Widmo poczuł zdziwienie, że w takiej chwili pomyślał akurat o niej.
- Zayn do Widma, czy mnie słyszysz? - dopiero teraz zdał sobie sprawę, że to wcale nie były jego własne myśli, a komunikat słyszany z omniklucza. Uderzenie musiało go mocno zamroczyć.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 15-11-2016, 23:24   #24
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Sięgnął ręką ku ścianie. Miał potrzebę złapanie jakiegoś punktu odniesienia, który da mu poczucie stabilności. Co prawda statkiem już nie rzucało, ale Yrhtun poczuł się lepiej.
Rozejrzał się jeszcze raz.
”Wszędzie czerwono jako w burdelu na Omedze…”przeszło mu przez myśl. Odruchowo nie wypowiadał na głos tego typu porównań, jeszcze przypadkowo by to powiedział w towarzystwie rodziców i musiałby się tłumaczyć, skąd wie jak wygląda burdel na Omedze…
Nie przejmował się zbytnio stanem statku. Nic nie mógł zrobić. Pozostało mu jedynie czekać, więc nie zamierzał tracić tego czasu na dodatkowe zamartwianie się.
Fakt, że to właśnie Zayn się do niego dobijała był zbyt dużą okazją na chwilę rozrywki, by ją przegapić.
- No czeeeeść, co słychać? - odparł zupełnie luźnym tonem, jakby siedział w jaccuzi, trzymając w ręku drinka z palemką.

Mógł przysiąc, że turianka odetchnęła z ulgą.
- Gdziekolwiek jesteś jak najszybciej udaj się do najbliższej kapsuły ratunkowej! - rozkazała mu.
- Kurcze, impreza dopiero się rozkręca, a mnie już do domu gonicie? Zresztą - zerknął na wyjące wszędzie alarmy - to nie jest taka prosta sprawa. Po pierwsze możliwe, że będę musiał się przebić siłą przez zablokowane grodzie, a po drugie byłbym kiepskim rycerzem w białej zbroi, gdybym najpierw nie uratował słabszych od siebie.
Był pewien, że Turianka nie wyłapie nawiązania. W ich kulturze nie było takiego określenia.
Zostawił otwarte połączenie i odbił się od ściany. ”Dobrze, że sztuczna grawitacja jeszcze działa” pomyślał i natychmiast się skrzywił. ”Znając prawa Murhpy’ego, zaraz i to szlag trafi”.
- Wstawać, urlop dopiero od jutra! - krzyknął. Jeszcze nie było dekompresji, więc mógł radzić sobie bez hełmu. - Każdy kto może stanąć o własnych siłach pomaga się pozbierać nieprzytomnym i bezwładnym! Ruchy do kapsuł! - pogonił najbliższą z osób.

- Co?! - odezwała się Zajn, ale zaraz skupiła się na zadaniu. - Koryfeusz rozpada się, nie ma czasu na pajacowanie! - warknęła.

Tymczasem w bliższym ciału Ythuna okolicy pasażerowie na mostku zdawali się być nie mało otumanieni. Ci którzy wstali o własnych siłach to potykali się o własne nogi. Niektórzy próbowali ocucić tych którzy leżeli na podłodze. Z różnym skutkiem.
Pierwsze osoby dotarły już do bocznych ścian pomieszczenia gdzie, wedle wiedzy Widma, znajdować się miały kapsuły.

Wtem, jakby chcąc dodać mocy swoim słowom, Zajn przesłała Yrthunowi widok na transportowiec z perspektywy Tarquina.
I nie spodobało mu się to co zobaczył. Część hangarowa była rozdarta i mnoga ilość kontenerów dryfowała już w przestrzeni kosmicznej, a z każdą chwilą ich liczba rosła. Cała konstrukcja Koryfeusza wydawał się łuszczyć niczym skóra zainfekowana świerzbem. To co niepokoiło najbardziej to nieśmiałe pobłyskiwania na burcie, dwa poziomy pod mostkiem.

- Okej, twój argument jest dosyć trafny, choć to dużo nie zmienia - odparł z westchnieniem.
Czas nieubłaganie mu uciekał.
Wziął pod rękę tą osobę, która była najbliżej i poprowadził ją w kierunku burty statku. Po drodze zgarnął jeszcze jedną i nie patrząc na ich protesty wepchnął ich do jednej z kapsuł ratunkowych. Przy okazji przeczytał krótki opis.
Max 4 osoby (nie dotyczy krogan i elcorów).
Po stwierdzeniu, że krogan i elkorów na pokładzie nie mieli i pomnożeniu załogi przez ilość kapsuł wychodziła liczba o jedną trzecią mniejsza od obecnych na mostku.
- Kurwa - wyrwało mu się. - Jak daleko jesteście? - zapytał Zayn. W miedzyczasie podniósł kolejne dwie osoby i dodał do pozostałych. - Zbierać się! Podnosić nieprzytomnych! Po pięć osób do kapsuły! To rozkaz! - powtórzył.

Obecni na mostku pod wpływem słów Widma przyśpieszyli swoje działania.

- Co? - Turianka zdawała się nie rozumieć o co pyta ją Yrthun. - Jesteśmy w hangarze Tarquina - odparła, bo pozostawienie Widma bez informacji mogło zostać źle odebrane. - Udaj się do kapsuły. Przechwycimy cię Kodiakiem.

- Ale ja pytałem… Och - nagle zrozumiał. - Już jesteście. - w jego głosie zdziwienie mieszało się z podziwem. - Kapsuł jest za mało by uratować wszystkich - szybko przeszedł do konkretów, choć nadal był pod wrażeniem szybkości Tarquina. Nawet nie brał pod uwagę, że tak szybko ich dogonią. Ten statek to nie były przelewki.
- Odbierzecie mnie z przestrzeni, nie będę zabierał miejsca cywilom - wyjaśnił spokojnie.

- Jego całkiem pojebało - usłyszał przytłumiony głos Zayn, a zaraz po tym dało się słyszać drugi głos, jednak słowa były niezrozumiałe.
- Natychmiast pakuj się do kapsuły! - odezwał się dawno niesłyszany major Tellis. Pewne było to że był wściekły.

W międzyczasie coraz więcej osób zapełniało kapsuły ratunkowe. Widmo dostrzegł jak "azjatka" podchodzi do tych które były już wypełnione i po zamienieniu kilku słów, pięścią uderzała o panel zwolnienia blokad i wyzwolenia kapsuł.

- Informujcie mnie o stanie Koryfeusza na bieżąco - zignorował ich nawoływania. Nie miał zamiaru się wykłócać, bo nie było w tym żadnego sensu. Zamiast tego podniósł nieprzytomną osobę i wrzucił do kolejnej z kapsuł. Po tym podszedł do kobiety, która wcześniej wystawiła mu kapitana Perry’ego. Chwycił ja za ramiona i bezpardonowo wepchnął do najbliższej kapsuły.
- Ale… - próbowała protestować, jednak turianin nie dosłyszał reszty zdania. Ona była piątą osobą w tej konkretnej kapsule, więc po prostu uderzył pięścią w panel i wypuścił ich w przestrzeń.
Po tej czynności sięgnął za kark i założył hełm.
- To jest rozkaz! - warknął major, aż zatrzeszczał głośnik w hełmie Widma.
Tym razem Yrthun się zirytował.
- Nie krzycz tak, bo was wycisze - mruknął.
Na mostku nie zostało wiele osób. Praktycznie sami nieprzytomni, tudzież trupy. Nie było czasu sprawdzać. Przebiegł się wzdłuż wypełnionych kapsuł ratunkowych, odpalając jedną za drugą. Gdy już pokład był czysty, sięgnął po dominatora.
- Zaraz nastąpi rozszczelnienie poszycia na poziomie mostku i dekompresja - ostrzegł każdego, kto mógłby go słuchać.
Przełączył broń w tryb zniszczenia. Pistolet rozsunął się, ukazując formę, przez którą był zabroniony w użytkowaniu w przestrzeni Rady Cytadeli.

[media]https://tctechcrunch2011.files.wordpress.com/2016/02/dm_01.png[/media]

Zresztą samego modelu w całej galaktyce było raptem kilkanaście sztuk. Za samo posiadanie tej broni groziły olbrzymie reperkusje. Chyba, że było się Widmem.
Wycelował w burtę i nacisnął spust.
Ściana w promieniu dwóch metrów od miejsca, w które mierzył, po prostu wyparowała.
Nie czekał, na to co się miało wydarzyć w ułamku następnej sekundy. Ruszył w kierunku powstałej dziury i skoczył w jej środek. W tej samej chwili nastąpiła dekompresja i wszystko, łącznie z Yrthunem, zostało wyssane na zewnątrz.
 
__________________
Show me again... The power of the darkness... And I'll let nothing stand in our way.
Turin Turambar jest offline  
Stary 17-11-2016, 23:21   #25
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
[media]http://www.torfrick.com/images/EscapepodScene.jpg [/media]

Cała maszyneria mająca zwolnić kapsuły ratunkowe poszła w ruch. Nim jeszcze Yrthun wystrzelił ze swojej broni usłyszał zgrzyt mechanizmów. Kolejny alarm rozległ się ubarwiając jeszcze bardziej atmosferę na mostku. Zostali już tylko martwi i nieprzytomni, którym już nie było jak pomóc. Nie wszystkich da się uratować.
Widmo wycelował i ruszył w kierunku rufy. Strzał zdezintegrował spory płat ściany. Kosmiczna próżnia zachłannie zaczęła zabierać wszystko to z wnętrza, co nie było dość mocno przymocowane do ścian. Cała zabawa by przeżyć ten moment polegała na tym by nie uderzyć w nic w trakcie tego lotu. Widmo wiedział, że jego lekki pancerz jest szczelny i zapewnia mu odpowiednią mieszankę powietrza na tyle długo, że prędzej by umarł z pragnienia. To wszystko w teorii oczywiście, bo kosmos był pełen śmieci, które w każdym momencie mogły w ciebie wlecieć z niewyobrażalną prędkością.

Szczęście, że miał jeszcze tarcze. A gdyby w dzieciństwie posłuchał matki to mógłby teraz jeszcze włączyć barierę.

Lecz nie posłuchał jej.

W mgnieniu oka wyciągnęło go na zewnątrz statku. Z olbrzymią prędkością zaczął oddalać się od Koryfeusza. Z każdą chwilą miał co raz lepszy widok na statek. Hologram przesłany mu przez Zayn nie kłamał, zniszczenia rzeczywiście były olbrzymie i z tej perspektywy statek wyglądał upiornie. Niczym jeden ze spaczonych tworów Żniwiarzy.

Wtem wydawało się, że Koryfeuszem zatrzęsło. A może tylko wydawało mu się?
Widmo przyjrzał się uważnie i dostrzegł blady rozbłysk. Po nim, nastąpiło rozerwanie statku. Wszystko w totalnej ciszy, bez spektakularnych wybuchów jakimi karmią swoich widzów twórcy widów na ekstranecie.

.. :: :: :: :: ..

Dryfował już jakiś czas i jedynie cisza mogła mu towarzyszyć. Mówi się że człowiek w zupełnej ciszy wytrzyma 45 minut. Badania dowodziły, że turianie już po pół godzinie mieli dość.
Yrthun był już w przestrzeni kosmicznej od około godziny, oczekując aż ekipa z Tarquina znajdzie go i zgarnie w Kodiaka. Lecz nie zwariował od ciszy. Zwyczajnie czas poświęcił na odsłuchanie składanki starej dobrej muzyki z Ziemi.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=U3sMjm9Eloo [/media]

.. :: :: :: :: ..

[media]http://img12.deviantart.net/f3f1/i/2016/093/6/a/van_by_nach77-d9xmpat.jpg [/media]

- Zayn do Widma - usłyszał w swoim komunikatorze. Pomoc przyszła wraz z towarzystwem uroczej turianki.
- Przygotuj się na przejęcie
Wrota pokładu Kodiaka rozsunęły się ukazując jego wnętrze. Z niego wyłoniły się dwie sylwetki turian, które wybiły się z transportowca i zaczęły zmierzać w jego kierunku. Bardzo precyzyjnie udało im się dotrzeć do “rozbitka” i dopiero na sam koniec użyli drobnych silników w skafandrach by wyhamować przed tuż przed nim. Pochwycili go za ramiona i zaczęli wracać z powrotem ku Kodiakowi.

.. :: :: :: :: ..

Kurs powrotny na Tarquina nie należał do najprzyjemniejszych. Wysiłek jaki włożył w misję, zmęczenie używaniem biotyki oraz uderzenie na koniec które go przymroczyło teraz dawały o sobie znać w postaci tępego bólu w skroniach i lekkich mdłościach.
Ekipa na Kodiaku szczęśliwie milczała i tylko co chwilę zerkali w jego kierunku. Niektórzy wyraźnie powstrzymywali się, żeby nie zacząć zadawać pytań.
Zayn za to stała prz pilocie, ale z raz czy dwa Yrthun wyłapał jej spojrzenie, które kierowała w jego stronę.

.. :: :: :: :: ..

Po dotarciu na Tarquina Widmo wciąż trzymając fason, niby od niechcenia, ale pozwolił się zaprowadzić się do ambulatorium. Zayn osobiście tego dopilnowała. Tam po dokładnych badaniach pokładowy lekarz nafaszerował go koktajlem leków, po którym zemdliło go jeszcze bardziej. Na szczęście nie aż tak jak to miało miejsce po przeteleportowaniu go na pokład Koryfeusza.

- Zebraliśmy już prawie wszystkich rozbitków - odezwała się Zayn gdy już stali przed wejściem do jego kajuty. - Proszę odpocząć - dodała nie kryjąc ciepłego tonu i zostawiła go samego. Yrthun nie czuł się na siłach by próbować wyciągać z niej jakiekolwiek informacje, a łóżko w jego kwaterze było jedynym czego w tym momencie potrzebował. No i lekarz przestrzegł że jak z własnej woli nie odpocznie to osobiście go do tego dopilnuje.

Ledwo drzwi się za nim zamknęły a rozbłysł ekran na jednej ze ścian. Powitała go znajoma twarz.

- Dasz wiarę? - Kentin nie mógł przestać się śmiać. - Tellis po twojej akcji naskarżył prosto do generała - ciężko było turianinowi określić z kogo człowiek miał taki ubaw.
- Masz przerąbane Yrthun... - przynajmniej długo nie musiał czekać w niepewności. - Na twoim miejscu już bym szukał miejsca, żeby się ukryć. Odradzam Omegę. Ojciec cię tam znajdzie - kolejny spazm śmiechu napadł Kentina.

Jakby tego było mało ktoś zapukał do drzwi.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 25-11-2016, 22:34   #26
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
- I will be the last man standing… - nucił sobie kolejny utwór z listy, którą przechowywał w pamięci omniklucza.
Przez pierwsze kilkanaście minut na chodzi trzymały go środki chemiczne pomopowane przez jego organizm, wytworzone pod wpływem emocji z minionej akcji. Później nieco ochłonął. Jego udział się w niej zakończył. Teraz naprawdę pozostawało mu jedynie czekać.
Niestety zmęczenie zaczynało dawać o sobie znać.
Yrthun nucił sobie kolejne utwory, by mieć cały czas zajęcie. Miał wrażenie, że gdyby przymknął oczy i spróbował się po prostu zdrzemnąć to obudziłyby go jego własne wymioty.
Nie byłoby to najprzyjemniejsze doświadczenie w tym momencie.
Na szczęście czas upłynął mu szybko. Kiedy odebrali go z przestrzeni i posadzili w środku Kodiaka czuł się trochę lepiej. Nie miał ochoty wypluć swoich wnętrzności, ale zaczynała go boleć głowa. Jakby miał kaca giganta.
Nie był w stanie w żaden sposób zagadać do Zayn, więc po prostu oparł głowę o zagłówek fotela, do którego go przypięli. Muzykę wyłączył.

***

Już na Tarquinie stanął o własnych siłach. W sumie to potrzebował kilku godzin snu i będzie jak nowo narodzony. Już miał się sprzeciwić turiance, która ewidentnie chciała zaprowadzić do ambulatorium, kiedy spojrzał na jej pozbawioną zasłony hełmu twarz. Była wyraźnie zatroskana.
Serce Yrthuna natychmiast zmiękło i bez słowa sprzeciwu podreptał obok niej.
Pokładowy lekarz zabrał się do niego, jakby Widmo miał szesnaście albo i więcej ran postrzałowych. Dla świętego spokoju przyjął lekki, choć po nich z powrotem miał ochotę się uzewnętrznić.
Tak go zamotało, że ledwo ogarnął, kiedy byli już z Zayn pod jego kabiną. Komandos czule go pożegnała, a on stał jak zamurowany i nie odezwał się ani słowem.
- Przeklęty konował... - mruknął pod nosem, obwiniając oczywistą osobę za swój brak reakcji.
Nie pozostało mu nic innego jak rzeczywiście odpocząć. Zrzucił z siebie resztki zbroi i nie korzystając nawet z prysznica walnął się na łóżko.

Nie dane mu było być w kojącej ciszy miękkich poduszek nawet przez pół minuty, kiedy jego ścianę rozświetliła blondwłosa morda.

- He. He. Heee… Ten tekst ci się udał… - żart Kentina rzeczywiście był przedni, ale na inną reakcję Yrthun teraz nie miał siły. Był bardzo śpiący, ale w sumie to potrzebowal czegoś na oczyszczenie umysłu z wydarzeń na misji. Dlatego krótka rozmowa o bzdurach mogła tylko pomóc.
Ktoś jednak postanowił się jeszcze chwilę ponarzucać Widmu.
- Chwila - mruknął do Kentina i niedbałym ruchem ręki zminimalizował wid z jego facjatą, wyciszając jednocześnie połączenie. - Jeszcze oddycham… - wychrypiał głośniej do osoby czekającej za drzwiami.
Kentin zaczął coś mówić, ale przez wyciszenie i zminimalizowanie okna wyglądało to tylko komicznie.

- O, przepraszam nie chciałam przeszkadzać - dał się słyszeć niepewny głos dr Albright.
- Chwilowo nie narzekam na nadmiar zajęć - podniósł się lekko, żeby nie leżeć zupełnie na łóżku i ponownie skorzystał z omniklucza. Drzwi otwarły się. - Zapraszam - wysapał, nawet nie próbując ukryć swojego stanu.
Kobieta wahając się w końcu przestąpiła próg jego kajuty. Wyglądała na zmartwioną stanem Widma. Przyglądała mu się ze współczuciem.
- Nie zdążyłam pana złapać w ambulatorium - wyznała. - Chciałam najmocniej przeprosić. Podejrzewamy, że to pana biotyka mogła zakłócić działanie teleportera przez co... Przepraszam - była bardzo przejęta, że stała mu się krzywda.
Wzruszył ramionami.
- Cóż, mogę usłyszeć pani przeprosiny, więc eksperyment można uznać za udany - uśmiechnął się słabo. - A czy przyjmę te przeprosiny… cóż, to zależy - przechylił głowę, tak jak to robiły ziemskie szczeniaczki.
Mary przyłożyła dłoń do ust w zmartwieniu i zbliżyła się do konającego według niej turianina.
- Czy mogę jakkolwiek panu pomóc?

W tym czasie Kentin zaczął w tym malutkim okienku machać ręką jakby chcąć zwrócić na siebie uwagę Widma. Yrhtun pozostawał jednak skupiony równie mocno jak wtedy gdy czekał na wychodzących z windy Batarian. Skrewił sytuację z Zayn, to teraz musiał wykorzystać czającą się okazję w stu procentach.

Dlatego zignorował mężczyznę i skupił swój wzrok na pani doktor.
- Cóż, synchronicznie z Nowym Londynem mamy teraz środek nocy, czyli pozwoli się pani zaprosić na jutrzejszy obiad?
Kobieta zatrzymała się w półkroku wyraźnie zaskoczona propozycją. Zaczerwieniła się i zamrugała oczami. Otworzyła usta, ale nic nie powiedziała. Próbowała jeszcze raz, ale wyglądała tylko jak ryba wyrzucona na ląd.
W końcu przeczesała trochę nerwowo włosy palcami.
- Tak, to mogę zrobić... - uśmiechnęła się blado, ale i mimowolnie uśmiechnęła się. - To ja sobie może już pójdę... - wyraźnie czuła się niekomfortowo w tym momencie.
- Cieszy mnie to bardzo, teraz po bezpośredniej próbie będziemy mogli omówić więcej szczegółów pani projektu - powiedział zupełnie naturalnie, jakby przecież o to właśnie w jego zaproszeniu chodziło.
Mary tylko bardziej się zaczerwieniła, teraz to chyba ze wstydu.
- A tak, tak... Badania... - kobieta wycofała się i stanęła w drzwiach. - Życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
I ulotniła się zostawiając go samego.

- Ech, drań ze mnie - mruknął przywracając łącze z Kentinem. - Jestem z powrotem, co tam? - rozłożył się na łóżku.
- Nie, serio. Yrthun ja nie żartuję, Tellis naprawdę się poskarżył - odparł mu już poważniejszym tonem blondyn. - A że on z Czarnej Straży to wyciągnął generała z jakiejś narady wojennej czy innej gali dobroczynnej - wzruszył ramionami. - W każdym razie miło było cię poznać - mrugnął do niego.
- Mech, myślałem że z lepszej gliny jest ten major ulepiony. Za moich czasów do Czarnej Straży takich skarżypytów nie przyjmowali… - pokiwał głową w zadumie, chociaż wiedział, że Tellis jest starszy od niego. - A skąd ty wiesz, że się ojcu poskarżył, co?
- Nie wydam moich kontaktów - stwierdził z powagą Kentin, ale zaraz się zaśmiał. - W każdym razie wypełniłem swój obywatelski obowiązek, Widmo zostało ostrzeżone przed zagrożeniem i teraz samo zdecyduje co z tym zrobi - wyszczerzył się.
- Zrzucę winę na zawroty głowy po udziale w projekcie X. Tobie radzę nie cwaniakować, tylko wracaj do tych swoich kalibracji. Założę się, że nadal nie są optymalne i można je poprawić - zarechotał.
Kentin zasalutował mu i rozłączył się.

Yrthun przeciągnął się i wstał. Nawet udało mu się nie zachwiać przy okazji. Pora było wziąć prysznic. Musiał zmyć z siebie brud i kurz misji. Zarówno dosłownie jak i w przenośni. Ciepły strumień wody zawsze w tym najlepiej pomagał.
Ostatni raz w tej godzinie sięgnął do swojego omniklucza uruchamiając muzykę. Ludzka twórczość klasyczna była czymś co niesamowicie sobie cenił. Był w tym strasznie złym turianinem, gdyż zupełnie nie odpowiadały mu patetyczne pieśni narodowe Palavenu.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=GY0RZriJ3gk[/media]

Tellis go trochę zaskoczył uderzeniem do wyższych szarż. Musiał czuć palący się mu pod tyłkiem stołek. Z drugiej strony Yrthun był Widmem, więc wszystko można było wytłumaczyć jego samowolą. Zawsze tak robiono. Nie był nigdy chętny do oceniania kogoś po pozorach, ale na razie pan major nie wyrobił sobie dobrej opinii.
Oczywiście Yrthun nie miał żadnych obaw przed ewentualnym opieprzem od generała. Po pierwsze Yrthun BYŁ Widmem, więc mógł sobie na to zlać, ale tak naprawdę to dawno nie rozmawiał z ojcem. Z chęcią zobaczy jego twarz.
W razie czego, gdy ten rzeczywiście zacznie jakąś gadką umoralniającą, to jego syn miał znał mnóstwo opowieści z przeszłości, które były pięknymi kontrargumentami. W razie czego weźmie mamę na świadka, że tak rzeczywiście było.

Wracając do łóżka zrobił sobie postanowienie. Jeśli generał się do niego nie odezwie w ciągu kilku najbliższych godzin, to Yrthun sam zadzwoni do ojca.
 
__________________
Show me again... The power of the darkness... And I'll let nothing stand in our way.

Ostatnio edytowane przez Turin Turambar : 25-11-2016 o 23:42.
Turin Turambar jest offline  
Stary 09-12-2016, 21:47   #27
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Prysznic znacząco poprawił nastrój turianinowi, a gdy szedł już położyć się na łóżku to w myślach rozważał różne scenariusze rozmowy z własnym ojcem. Wszystkie oczywiście kończyły się tym, że Yrthun jasno stawiał wyższość swoich argumentów na ewentualne uwagi jego staruszka względem ostatnich wydarzeń.
Uspokoiwszy swoje myśli Widmo w końcu ułożył się do snu. Miękkość łóżka odebrała mu resztki sił, zupełnie jakby ktoś użył na nim samym spustoszenia. Szczęśliwie już nikt więcej nie zawracał mu głowy. Rzucił jeszcze tylko ostatni raz okiem na komunikator, a gdy upewnił się, że nikt więcej nie zamierza mu przeszkadzać, pozwolił sobie zamknąć oczy.
Sen przyszedł nagle.

.. :: :: :: :: ..

Zimno i przerażająca cisza.

A jeszcze chwilę temu uciekał ile sił w nogach. Adrenalina buzowała. Czuł zmęczenie tak wielkie, że aż go mdliło. Biegł nie odwracając się za siebie, bojąc że potworna kreatura zaraz go dopadnie. Zdawało mu się, że czuje oddech stwora na swoich plecach. Chyba w ostatniej chwili dostrzegł pęknięcie w ścianie zawalonego budynku i niewiele myśląc wskoczył tam. Czołgając się, kalecząc sobie przedramiona i kolana na ostrych krawędziach gruzowiska, przecisnął przez wąskie przejście. Dopiero wtedy odważył się spojrzeć za siebie.

[media]http://pre12.deviantart.net/0a6f/th/pre/f/2013/084/a/d/me3_menae___reaper_brute_by_chicksaw2002-d5zaxi0.jpg [/media]

Krzyknął widząc jak Brutal z pełnym impetem wpadł za nim. Szczęśliwie ściana wytrzymała siłę z jaką cielsko uderzyło w nią. Yrthun widział już tylko jak świecące, błękitne ślepia turiańskiej głowy mściwie wpatrują się w chłopca. Ryk, który wydał z siebie potwór przyprawił go o dreszcze i wywołał spazm płaczu. Chłopiec przyśpieszył ruchy, przez łzy ledwo widział to co przed nim się znajdowało. Czołgał się przed siebie dopóki nie natrafił na ślepe przejście. Tam skulił się i oparty o ścianę zaczął cicho kwilić.
Brutal bezmyślnie tłukł się o ścianę, do czasu aż pewnie nie namierzył innej ofiary.

Nastała cisza, chłopcu zaczynało robić się coraz zimniej gdy siedział tak bez ruchu. Nie wiedział ile czasu minęło gdy przez okolice zaczęły rozchodzić się przerażające krzyki. Zew Banshee potrafił przyprawić o drżenie każdego.
Turiański chłopiec skulił się w sobie jeszcze bardziej, gdy zakrył uszy dłońmi by nie słyszeć tego. Już nawet nie pamiętał ile czasu uciekał, jak długo niczego nie miał w ustach. W ostatnim czasie pił tylko deszczówkę.

Wiedział jednak, że jest sam, a cała jego rodzina, bliscy, każdy kogo znał… zostali rozszarpani przez te potwory.

Wtem wycie Banshee nagle ustało. Urwane jakby ktoś wykonał na niej nagłą dekapitację. Wszystko ucichło, nawet bulgot Brutala, który chwilę temu stracił nim zainteresowanie.

.. :: :: :: :: ..

Obudziło go pukanie do drzwi. Yrthun od razu usiadł wyprostowany na swoim łóżku. Chwilę wpatrywał się nieprzytomnym spojrzeniem przed siebie. Wydawało mu się, że ledwo co przyłożył głowę do poduszki, a już ktoś chciał znów czegoś od niego.
Dopiero gdy spojrzał na swój omniklucz okazało się, że przespał pełne dziesięć godzin.

Pukanie powtórzyło się, ale poza tym, nikt nie odezwał się.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 09-12-2016 o 22:01.
Mag jest offline  
Stary 20-12-2016, 22:40   #28
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Przeciągnął się na łóżku i sięgnął ku omnikluczowi. Uruchomił dwa programy, które włamały się do sieci monitoringu i udostępniły mu widok na korytarz.
- Hehehe - nie mógł się powstrzymać od poczucia triumfu widząc stojącą pod jego drzwiami porucznik Zayn. Nie była w pancerzu, tylko w mundurze, więc wizyta nie oznaczała wezwania na pole bitwy.
”Ciekawe jak by to było pomiędzy nimi, jeśli chodzi o gibkość i zasięg”przeleciało mu przez głowę.
Wstał i przeciągnął przez głowę bluzę. Nadal był boso, ale to już nie przeszkadzało. Co prawda można było jej pokazać się w gołej klacie, ale był pewny, że Zayn nie należała do tych turianek, którym by takie coś zaimponowało.
Podszedł do drzwi i rozsunął je bez żadnego ostrzeżenia.
- Witam pani porucznik - uśmiechnął się miło. Nadal miał nadzieję, że to nie jest oficjalna wizyta.

Zayn odwzajemniła uśmiech spoglądając mu prosto w oczy. Widmo, choć spojrzenie kobiety było bardzo przyjazne, to poczuł dreszcz na plecach bo jej błękitne oczy przypomniały mu ostatni sen.
- Jestem po służbie. Proszę, mów mi Arantia - odezwała się spoglądając za niego, na wnętrze jego kajuty. - Mogę wejść?
- Pewnie, zapraszam - odsunął się robiąc jej miejsce. Na szczęście, w przeciwieństwie do Kentina, z natury nie był bałaganiarzem, więc oprócz łóżka, pokój był posprzątany. - Co cię sprowadza? - wskazał jej miejsce na krześle przy stoliku, sam zgarnął kołdrę i usiadł na łóżku.

Kobieta wyraźnie zadowolona z zaproszenia weszła do środka i rozglądając się na boki podążyła za Yrthunem. Nieco skrzywiła się gdy wskazał jej by usiadła przy burku, ale wciąż wydawała się być w dobrym humorze.
- Wypoczęty? - zapytała przysiadając na brzegu stołu, podparła się rękami o blat. - To był nie lada wyczyn, to czego tam dokonałeś - stwierdziła z podziwem w głosie. Widmo dostrzegł, że była ona żywo zainteresowana jego osobą. Ewidentnie porucznik nie podzielała zdania majora co do tego co Yrthun zrobił na Koryfeuszu.
- Twardo spałem - zełgał bez mrugnięcia okiem - i teraz już jest w porządku. Cieszy mnie też fakt, że udało nam się uratować sporą grupę cywili. Mam nadzieję, że z powodu mojego… - chciał powiedzieć niesubordynacji, nie było to właściwe określenie, gdyż Widmo nie był pod dowództwem Tellisa - braku współpracy nie wyniknęły dla ciebie żadne negatywne konsekwencje. Niektórym dowódcom zdarza się rozładowywać frustracje na podwładnych… - westchnął.

Pokręciła głową.
- Nie, Tellis jest świetnym dowódcą - odparła mu lekko się pochylając w jego kierunku. - Wściekł się tylko na ciebie - wyszczerzyła ząbki w uroczym uśmiechu. Oczywiście tylko turianin mógłby tak określić tą minę.
- Mam wrażenie, że bardziej bał się ewentualnej reakcji pewnego generała na ewentualne złe wieści odnośnie misji niż dbał o los cywili - mruknął Yrthun. - Pal to licho, przecież nie przyszłaś tu chyba rozmawiać o majorze, co? - zaśmiał się.

- Major po prostu obawiał się, że może stać się krzywda synu generała, który przydzielił mu dowodzenie Tarquinem - wyszczerzyła się jeszcze szerzej, przez co jej mimika nabrała jeszcze większej drapieżności. - Wiadomo, że życie każdego jest równie cenne - odepchnęła się od stołu i powoli zaczęła zbliżać do Yrthuna. - I masz rację, nie przyszłam tu by rozmawiać o moim przełożonym - spojrzała na niego pożądliwie.

Wieść o tym, że Tellis został mianowany przez jego ojca bardzo dużo wyjaśniała. Gdyby major odniósł jakieś niepowodzenie, to niesława spadłaby właśnie na generała. Widmo poczuł się trochę zawstydzony i żuwaczki mu zadrżały. Nawet bardziej niż z tego powodu, że obecna tutaj turianka pożerała go w tej chwili wzrokiem i najwidoczniej nie zamierzała na tym poprzestać. Ona mogła to oczywiście inaczej odczytać.
Yrthun będąc szczerym z samym sobą, musiał przyznać, że Zayn bardzo mu się podobała. Jednak w tym momencie został przez nią trochę onieśmielony. Prawdopodobnie dlatego, że to ona przejęła inicjatywę i kontrolę nad sytuacją w pokoju. Do tego Widmo nie był przyzwyczajony i szybko musiało to wrócić na właściwe tory. Było to o tyle trudne, że dobrze wychowany przez matkę, nie chciał w żaden sposób urazić pani porucznik.
Z drugiej strony…
- Ale jak to tak?! - wzburzył się teatralnie. - Bez ślubu? - z drugiej strony misja się udała, wkrótce opuści ten statek, a z Zayn będzie go łączyć jedynie miłe wspomnienie.

Porucznik zastygła w bezruchu i zamrugała oczami. Wyraźnie nie taiej reakcji spodziewała się po Widmie.
- Żartujesz sobie? - zapytała tracąc część z tej pewności siebie jaką wcześniej miała przychodząc do niego. Powiedziała to takim tonem, jakby prosiła go by tylko sobie żartował.
Wybuchnął śmiechem. Ale takim szczerym, bez cienia złośliwości. “Chyba udał mi się rzut na blef”.
Wstał i stanął przy niej.
- Trochę mnie onieśmieliłaś i musiałem nieco rozładować napięcie, przepraszam - uciekł wzrokiem gdzieś w bok.
Zayn uniosła głowę. Yrthun jak przystało na mężczyznę tego gatunku był od niej wyższy i mocniejszej budowy w przeciwieństwie do kobiety, której sylwetka była drobna i smukła.
- Uważaj, bo uwierzę, że jesteś taki delikatny - mruknęła zalotnie i naparła na niego popychając go w kierunku łóżka.
Nie opierał się i upadł na plecy.
- Nie wkładaj mnie do jednego worka z twoimi komandosami. Kiedy zachodzi potrzeba jestem twardy - założył ręce za głowę. - Preferuję jednak rozwiązywać sytuacje inaczej niż za pomocą zasady większego młotka.

Arantia z zadowoleniem dołączyła do niego na łóżku. A raczej na nim. Pochylając się, sięgnęła do jego bluzy i niecierpliwie zaczęła mu ją rozpinać, gdy usiadła na nim okrakiem.
Zdawała się nie być zainteresowana tym co mówi.

Przymknął na chwilę oczy. ”I bądź tu cholera romantyczny…”

Gdy je otworzył w pełni się zaangażował w rozwinięcie sytuacji. Przerzucił przez głowę bluzę i w tym momencie został w samych spodniach. Sięgnął ku zapięciom jej munduru i sprawnie, jedną ręką się ich pozbył i w następnej sekundzie pozbawił ją marynarki.
Porucznik pocałowała go namiętnie i oplotła jego tułów nogami. Yrthun podniósł ją i przewrócił na plecy, zmieniając pozycję, ale nie przerywając pocałunku. Zayn wbiła pazury w jego kark przytrzymując go przy sobie, a on mocno ścisnął obie dłonie na jej twardych pośladkach, które pod jego dotykiem nagle zrobiły się bardzo miękkie.
W następnym ruchu ściągnął z niej spodnie. Pod spodem była już zupełnie naga. Jeszcze bardziej go to podnieciło. Sekundę później on również był już zupełnie nagi i rzucił ją na łóżko i ponownie był na niej, wgryzając się jej szyję.
Arantia jęknęła i to wcale nie cicho.

.. :: :: :: :: ..

Niecałą godzinę później Widmo stał przy hologramie i pozwalał się okłamywać, że wpatruje się w niezgłębioną przestrzeń kosmosu. “Czy to jest ten moment, w którym ludzie palą te swoje papierosy?”
Czuł się świetnie. Umysł miał niesamowicie czysty, a ciało zrelaksowane. W sumie to miałby nawet ochotę na rundę drugą. Odwrócił się i spojrzał na porucznik Zayn. O żadnej drugiej rundzie nie było mowy.
Rozleniwiona turianka przeciągała się na łóżku ziewając mocno. Ewidentnie największą ochotę miała w tym momencie na sen. Mocno ją wymęczył.
Przez moment Yrthun się zaniepokoił, że podczas stosunku nieświadomie użył na niej spustoszenia. Jednak nic oprócz zmęczenia jej nie było, więc nie było się czym martwić.
Wszedł pod prysznic, który zajął mu raptem kilka minut. Kiedy wrócił Arantia zdawała się drzemać.
Zaczął się ubierać. Pod wpływem emocji jeszcze tego nie czuł, ale za chwilę będzie bardzo głodny. Spojrzał na wyświetlany na ścianie zegar.
Wyglądało na to, że do umówionego obiadu z panią doktor miał niecałe pół godziny. Włączył omniklucz i wysłał prośbę o kontakt do generała z T minus dwie godziny.
- Wstawaj śpiochu - usiadł przy pani porucznik gładząc ją po zgrabnej łydce.

Kobieta przeciągnęła się cicho pomrukując. Uniosła lekko głowę spoglądając na Yrthuna.
- Podaj mi ubranie - westchnęła od niechcenia i z powrotem opuściła głowę na poduszkę.
Sięgnął po nie i położył jej mundur tuż obok.
- Coś do picia? - wstał i nie czekając na odpowiedź sięgnął do podręcznej lodówki, wyciągając napój energetyczny. - Proszę - podał jej.
Zayn obróciła się na plecy i wyciągnęła rękę w jego kierunku. Próbowała złapać, ale puszka z napojem wyślizgnęła się jej spomiędzy palców. Turianka skrzywiła się.
- Przyznaj, użyłeś na mnie tej swojej biotyki - mruknęła wzdychając ciężko.
- Nie byłabyś przytomna, gdyby tak było - odparł neutralnym tonem wyjaśnienia.
Zaśmiała się, uznając to za żart i powoli podniosła do pozycji siedzącej. Pokręciła głową.
- Jak dobrze, że jestem już po służbie - zakryła twarz dłonią. Z pomiędzy palców zaczęła rozglądać się za swoim mundurem.
- Masz go na łóżku - podpowiedział. Sam był już praktycznie ubrany.
Do poruszania się po okrętach gwiezdnych po cywilnemu korzystał z wygodnego uniformu turiańskich inżynierów, tylko bez oznaczeń stopni. Narzucił na to skórzaną kurtkę, prezent od Kentina.
[media]https://www.black-leatherjacket.com/image/cache/data/Tom-cruise-top-gun-leather-jacket/top-gun-bomber-jacket-for-sale-900x900.jpg[/media]
Było na niej kilka naszywek przedstawiających jakieś dawne, ziemskie jednostki wojskowe, wszystko po to, by odwzorować ubiór jaki miał główny bohater ziemskiego filmu o szkole pilotów. Jeszcze za dzieciaka odkopali to z jakichś archiwów i oglądali w kółko.
Do tej pory miał zagwozdkę, skąd Kentin zdobył to cacko.

Zayn w tym czasie nieśpiesznie ubrała się i wstała z łóżka. Nieco zachwiała się, ale utrzymała pion. Przyjrzała się Yrthunowi i choć wydawało się, że o coś zapyta to jednak zrezygnowała, a gdy złapała równowagę to od razu ruszyła do wyjścia.
- Na razie Widmo - machnęła do niego na dowidzenia i zniknęła za drzwiami zostawiając go samego.

On też już nie tracił czasu. Posprzątał pokój i pościelił łóżko. W końcu nie wiedział jak ten obiad z panią Mcbright może się zakończyć. Lubił być przygotowany na każdą ewentualność.
Kiedy wychodził z pokoju, zaczynało mu burczeć w brzuchu.
 
__________________
Show me again... The power of the darkness... And I'll let nothing stand in our way.

Ostatnio edytowane przez Turin Turambar : 20-12-2016 o 22:44.
Turin Turambar jest offline  
Stary 18-01-2017, 23:20   #29
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Droga przez korytarz była pusta. Nikt nie zastąpił mu drogi, zupełnie jakby akurat teraz wszyscy znajdowali się albo na swoich stanowiskach pracy, albo na spoczynku we własnych kajutach. Dotarł do windy nieniepokojony przez nikogo. Wdusił panel przywołania i czekał.
Rozglądając się po korytarzy w tym czasie, nadal nie zauważył nikogo. Zaczynało robić się to co najmniej podejrzane. Choć po prawdzie był to poziom, na którym kajuty mieli tylko ci najwyżsi rangą, to z drugiej strony tędy musiał przejść każdy kto kierował się na mostek. Ale w sumie była też jeszcze druga winda...

Ciche piknięcie oznajmiło, że winda już przybyła. Drzwi rozsunęły się i otworzyły przed nim pustą kabinę. Wszedł i po wduszeniu poziomu, na którym znajdowała się mesa, oparty o ściankę czekał aż zjedzie niżej.
Stołówka znajdowała się na poziomie drugim. Oczom Yrthuna ukazały się znów biel, szarość i hologramy kołyszącej się soczyście zielonej roślinności, które sprawiały, że miejsce przypominało hotelowy skwer na Sur'Kesh, a nie jadłodajnie na wojskowym statku. Ale tym razem już nie było pusto.

W mesie było gwarno niczym w weekend w dzielnicy Silversun na Cytadeli, lecz nie sami Turianie tworzyli ten tłum. Do niedawna jedynym obcym na pokładzie była pani doktor od projektu X. Teraz kręciło się tu kilku ludzi, salarian i turian, którzy odróżniali się od załogi tym, że ich ubrania nie miały insygniów czarnej straży. Zdawać by się mogło, że byli tu wszyscy ci, którzy uratowali się z Koryfeusza.
Nikt jednak nie zwrócił uwagi na dość osobliwie ubranego turianina, który dołączył do towarzystwa. Co więcej, osób w tym miejscu było tyle, że ciężko było znaleźć pusty stolik.

Widmo sprawdził czas. Miał jeszcze go sporo do umówionego obiadu z dr Albright. Niestety jego głód był tak wielki, że nie było możliwości by był w stanie wyczekać do spotkania z blondynką.
Od kucharza otrzymał całkiem apetycznie wyglądającą papkę, polaną aromatycznym sosem, w którym pływały jakieś posiekane skorupiaki. Aż mu w brzuchu zaburczało niczym wściekły kakliozaur. Pozostawał problem znalezienia wolnego stolika.

W końcu dostrzegł, kątem oka, jak jakaś grupka zwalnia miejsce. Od razu się tam przysiadł i ze zniecierpliwieniem zajął jedzeniem, które od pierwszego kęsu było dobre. Zaspokoiwszy pierwszy głód, zwolnił tempo pochłaniania posiłku.
Czas mijał, talerz robił co raz bardziej pusty, a dr Albright jak nie było tak nie było. Gdy wybiła godzina spotkania, jej nadal nie było. Po odczekaniu 10 minut wciąż jej nie dostrzegł.
Czyżby zapomniała?

Do mesy wkroczył jeden z turian, którego kojarzył z oddziału Zayn, który wyciągnął go z przestrzeni kosmicznej. Szedł on prosto do Yrthuna i wyglądało na to, że zbycie go odwróceniem wzroku nie podziała by sobie zniknął.
Żołnierz zwrócił się do niego po nazwisku, co sprawiło, że siedzący najbliżej Yrthuna spojrzeli w jego kierunku.
- Major Tellis pana wzywa na mostek - odezwał się turianin, na którego twarzy nie było żadnych tatuaży klanowych.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 18-01-2017 o 23:26.
Mag jest offline  
Stary 30-03-2017, 21:10   #30
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
- Miałeś na myśli, że prosi mnie na mostek - mruknął Yrthun nieuprzejmie grzebiąc palcem w zębach. - Dobra, chodźmy - podniósł się.
Nie miał zamiaru przeciągać. Zresztą nie zamierzał dłużej czekać na dr Albright. Nie zaprzątał sobie tym w ogóle głowy. Zbyt dużo się wydarzyło, a on był najedzony i w pewnym sensie zaspokojony.
- Jak humor majora? - zagadnął po drodze komandosa.
- Eeee - żołnierz nie był przygotowany na to, że będzie otrzymywał jakieś pytania. Wyraźnie się zafrapował. - Nie wiadomy jest mi powód wezwania pana - odparł w końcu niepewnym głosem.
- Mhm. - Widmo mruknął tylko w odpowiedzi. Wbrew pozorom dużo się dowiedział. Zawahanie żołnierza mogło świadczyć o tym, że Tellis musiał być porządnie wkurzony na coś lub kogoś. ”Wcale nie zakładam, że koniecznie o moją osobę chodzi “ pomyślał z sporą dozą naiwności.
Yrthun nie ciągnął dalej za język posłańca. Wszystkie i tak za chwilę się sam dowie. Nie lubił takich zatwardziałych tyłków jak major. Rozumiał dyscyplinę i procedury, ale ostatecznie zawsze najważniejszy był wynik, prawda? Gdyby trzymali się procedur podczas wojny z Żniwiarzami dwadzieścia lat temu, to nie podłożono by nawet przysłowiowych stempli pod Tygiel. Na szczęście prymarcha Victus różnił się od swoich poprzedników podejściem do strategii i taktyki. Zresztą statek, którym lecieli nazwano na cześć poświęcenia jego syna…
Rozmyślając w milczeniu o przeszłości podeszli pod sam mostek.

Żołnierz, który towarzyszył mu przez całą drogę, jakby obawiając się, że Widmo może się w międzyczasie zgubić na pokładzie, dopiero przy drzwiach prowadzących na mostek, spojrzał na Yrthuna, wyraźnie zawahał się co do tego jak się zachować, by ostatecznie zasalutować mu i odejść nim Agent Cytadeli dotknął panelu otwierającego przejście.

Po wkroczeniu na mostek Yrthun ruszył prosto do majora stojącego przed hologramem kosmosu. Tellis spojrzał na niego dopiero gdy Widmo stanął obok i zaczął wpatrywać się w migającą kropeczkę, oznaczającą coś w przestrzeni kosmicznej.
- To stacja kosmiczna SOMA - odezwał się major, nie czekając na pytanie. - Udało nam się zebrać znaczną część kapsuł ratunkowych z ocalałymi z Koryfeusza. Niestety kilka zostało ściągniętych przez grawitację tej stacji - wyjaśnił czemu się nią interesują. Tellis przybliżył obraz i teraz mogli dokładnie przyjrzeć się.

[media]http://pre05.deviantart.net/7018/th/pre/i/2016/273/9/c/hades__star___black_citadel_by_gabriel_bs-dajdx58.png [/media]

Z informacji jakie pojawiły się pod obrazem wynikało, że SOMA służyła do przeładunku surowców, które wydobywane były na pobliskich asteroidach, a z niej transportowcami leciały do swoich odbiorców. Jednak już to gdzie leciały mogło zwiastować problemy. Hegemonia Batarian.

- Miejsce to aż roi się od piratów - ciągnął dalej Tellis. - Normalnie w tej sytuacji uznalibyśmy rozbitków za straconych, gdyby nie jeden szczegół.
Turianin skinął głową na swojego asystenta i ten na hologram wrzucił kolejny obraz. Było to zdjęcie ludzkiej kobiety. I była to osoba, którą dosyć niedawno Yrthun miał okazję spotkać.

[media]http://cdn-tunwalai.obapi.io/files/member/138236/289665615-member.jpg [/media]

- Alice Tartakovsky - major wypowiedział jej imię jakby mówił o kolejnym problemie, który spadł mu na głowę za sprawą złośliwości losu. - Córka jednego z radnych na cytadeli, z ramienia Przymierza. Chuj wie co robiła na Koryfeuszu - wzruszył ramionami i zmierzył Yrthuna wzrokiem, jakby podobne zdanie miał co do niego. - Trzeba ją znaleźć i odbić.

- Córka tego Tartakovskiego??! - wyrwało się turianinowi.
Aż rozłożył ręce w geście przysłowiowego “wtf?”. Przez głowę przeleciało mu mnóstwo myśli. Pierwszą było pytanie, co ona robiła na Koryfeuszu, ale to teraz nie miało większego znaczenia. Pewnie głupia dupa rzuciła się na przygodę, albo jakiś nastoletni bunt. Śmieszny był fakt, że patrzył na nią z góry, mimo że ona miała 23 lata i nie była wiele młodsza od niego samego.
W każdym razie jej ojciec, major Tartakovsky zrobił bardzo dużo dobrego w latach powojennych. Był jednym z tych obywatel Przymierza, co zakasali rękawy i od razu zabrali się do pracy, co później społeczeństwo doceniło wyborem go na radnego. Gdyby nie tacy jak on, to przywrócenie do działania Przekaźników Masy byłoby niemożliwe do wykonania w tak krótkim czasie.
Yrthun westchnął ciężko.
Choć Widma mieli zdecydowanie ważniejsze sprawy niż ratowanie każdej jednostki, która znalazła się na łasce Batarian, to tym razem Yrthun miał zamiar zrobić wyjątek. Nie przez pozycję jej ojca, ale z powodu szacunku jaki do ciężkiej pracy wpajała turianinowi jego matka.
Po tym co radny Tartakowsky zrobił dla społeczności skupionej wokół Cytadeli, Widmo nie będzie się wahał działać, choćby miało to poskutkować zniszczeniem całej stacji kosmicznej.
Oczywiście nie wypowiedział tego na głos. Postanowił oszczędzić Tellisowi dodatkowych zmartwień.
Postawi się go przed faktem dokonanym.
- Czyli dystrybucja surowców jest jedynie przykrywką dla operacji piratów - podsumował zebrane do tej pory informacje. Z oczywistych względów odpadały negocjacje. Gdyby na przykład Alice mimo wszystko nie została jeszcze schwytana, to po informacji, że Tarquin poszukuje jakiegoś VIPa, batarianie stanęliby na głowach by znaleźć dziewczynę przed jednostką Turian. - Mamy jakieś schematy tej stacji? - wątpił w to, ale spytać nie przeszkadzało.
Nie było tutaj zbyt wiele do planowania. Czekała go infiltracja i tym razem rzeczywiście trzeba będzie to po cichu zrobić.

Tellis skrzyżował ręce przed sobą po czym spojrzał na swojego podwładnego. Ten skinął głową i zaraz na hologramie pojawiły się plany stacji SOMA.

- Należy pamiętać, że piratami nazywamy ich my. Oni sami mają się za... - technik stojący przy majorze wzruszył ramionami szukając właściwego określenia. - Organizację transportową, czy temu podobne. Działają niezgodnie z prawem Rady Cytadeli, nie posiadają koncesji, ale nie zapominajmy, że jesteśmy na terenie wpływów Batarian, którzy nie chcą dołączyć do ras cytadeli... - przerwał czując na sobie spojrzenie dowódcy, który najwidoczniej nie tego chciał słuchać.

- Ekhem - turianin w stopniu kaprala wyprostował się i wbił spojrzenie w hologram stacji. - To są plany jakie uzyskaliśmy. Są one jednak z fazy projektowej, standardowej bym to nazwał, bo tego typu stacje są rozsiane po całej galaktyce... Niestety przez lata użytkowania wnętrze mogło ulec modernizacji. Ale to będziemy mogli uaktualnić w miarę jak będziemy się zbliżać i stacja znajdzie się w zasięgu skanerów krótkiego zasięgu.

- Mhm… - Yrthun podrapał się po brodzie. Najtrudniejsze, czyli desant, załatwiają dzięki teleportacji w trymiga. Co prawda na samą myśl o tym turianin miał ochotę zwymiotować, ale dzięki temu nie narażali Tarquina.
Pozostawało teraz wybrać odpowiednie pomieszczenie, gdzie projekt X go przeniesie i zacząć akcję.
- Tyle musi mi wystarczyć - stwierdził. - Panie majorze, niech inżynierowie szykują swój sprzęt. Idę się przygotować do misji. Będę gotów za piętnaście minut.
Odwrócił się na pięcie i zszedł z mostka, kierując się ku swojej kwaterze.

Tellis skinął mu głową i wrócił do analizowania danych. Yrthun bez przeszkód opuścił pomieszczenie, przechodząc przez rozsuwane drzwi. A tam wpadła na niego znana mu osoba.

Doktor Albright odpiła się od niego prawie niczym piłeczka. I pewnie znów upadłaby na podłoge, gdyby nie sprawna reakcja turianina, który bez problemu pochwycił ją pod ramię.
- Ah, przepraszam. Śpieszyłam się z laboratorium, żeby zdążyć tu na wprowadzenie... - zaczęła się tłumaczyć, by w pewnej chwili zamilknąć i otworzyć szeroko oczy. - Oh, byliśmy umówieni w kantynie - przypomniała sobie i zrobiła się czerwona. - Przepraszam, całkowicie zapomniałam, tak się zasiedziałam nad tymi wykresami…
- Nie ma sprawy - odparł natychmiast. - Będę potrzebował kolejny skok, na mostku wprowadzą panią w szczegóły. Teraz przepraszam - przeszedł obok niej.

Kobieta wyglądała na nieco zmieszaną. Chwilę stała jakby zastanawiając się co ze sobą zrobić, gdy obserwowała jak Widmo się od niej oddala. W końcu zniknęła za drzwiami prowadzącymi na mostek.

Kilka chwil później Yrthun był ponownie w swojej kajucie. Zrzucił kurtkę i spodnie, po czym zaczął ubierać termiczne ubranie, na które dopiero założył pancerz.
Nie był w najlepszym nastroju. Pomimo luźnego sposobu prowadzenia się, Yrthun był profesjonalistą i nigdy nie zaniedbywał żadnej możliwości przygotowania się do misji. Teraz nie było na to czasu. Nie uśmiechała mu się improwizacja.
Oczywiście wielokrotnie wskakiwał w różne akcje dosłownie z biegu i świetnie sobie radził. Tak mogło być i tym razem. Yrthun wykona misję, choćby miał rozwalić tą stację.
Chodziło jednak o to, że dobre przygotowanie się, mogło zmniejszyć “collateral damage”.

Z oczywistych względów odchodziło oficjalne wezwanie od oddania panny Tartakowsky.
- Cóż. Batarianie sami są sobie winni - mruknął sprawdzając stan magazynka Dominatora. - Gdyby dołączyli do ras Cytadeli, dzisiejszy dzień mógłby wyglądać zupełnie inaczej…
 
__________________
Show me again... The power of the darkness... And I'll let nothing stand in our way.
Turin Turambar jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:01.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172