Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-05-2016, 00:40   #1
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
[Storytelling] Mass Effect: Continuum

[media]http://orig12.deviantart.net/753c/f/2015/189/c/9/hd_mass_effect_logo_by_nomad3747-d90imyt.png [/media]

Żniwarze, nazywani także Starymi Maszynami, byli wysoko rozwiniętą syntetyczno-organiczną rasą stworzoną przez inteligencję, którą skonstruowali Lewiatani.
To oni właśnie wybudowali Cytadelę oraz sieć Przekaźników Masy. Dzięki temu, każda nowo powstała organiczna cywilizacja, opierała rozwój swojej technologi bazując na rozsianych po galaktyce artefaktach pozostawionych przez poprzednie cykle, dzięki czemu nowi mogli korzystać z Przekaźników Masy i rozwijać się w sposób przewidywalny dla Żniwiarzy. Pozwalało to im na bezproblemowe wyłączenie sieci przekaźników i rozpoczęcie Żniw. One były uwieńczeniem każdego cyklu. A oznaczało to nic innego jak masowe wyniszczenie wszystkich rozwiniętych ras galaktyki. I tak przez niezliczone miliony lat.
I tak miało być i teraz.

Najpierw pojawił się Suweren.
Później Zwiastun.
Aż w końcu przyszedł czas na Żniwa.

Ale nie tym razem.

Ostatni cykl nie został przerwany.

.. :: :: :: :: ..

Jest rok 2206. Minęło 20 lat odkąd zażegnane zostało największe niebezpieczeństwo przed jakim stanęła galaktyka - Żniwiarze.

Główne miasta na najważniejszych planetach zdołały odrodzić się z popiołów, a gospodarka międzyrasowa zaczynała wychodzić na prostą. Ci którzy przeżyli wojnę i przetrwali pierwsze lata po niej, teraz mogli uznawać się za szczęściarzy.
Rada została przywrócona i powiększono ją o dodatkowych przedstawicieli ras, które wzięły czynny udział w wojnie. Nawet Również Batarianie otrzymali swoje miejsce. Odrzucili jednak tą propozycję.
Siedzibą Rady pozostała Cytadela. Ta jednak znajdowała się teraz w Układzie Słonecznym na orbicie Ziemi. Z tego też powodu ojczysta planeta ludzi mimowolnie stała się centrum galaktyki.

Rasy mimo, że wciąż współpracowały na szeroką skalę to każda starała się zachować swoją odmienność. Z tego też powodu jedynym wojskiem, w którego skład wchodzili przedstawiciele różnych ras były Widma. Tu rasa nie miała znaczenia. Liczyły się tylko umiejętności.
Wywiad i Działania Militarno-Obronne, w skrócie WiDMO, to najbardziej elitarny i skuteczny oddział specjalny sił jakimi dysponuje Rada. Widmami, zgodnie z pierwotnym założeniem utworzenia tej jednostki, zostają tylko najlepsi z najlepszych. Pochodzą z różnych ras i specjalizują się w wielu dziedzinach. Sami o sobie mówią, że nie ma lepiej wyszkolonych żołnierzy w całej galaktyce i żadne zadanie nie jest ponad ich siły.
Można by uznać to za przechwałki, ale przecież Shepard była jedną z nich...

Wojna.
Nikt nie wierzył Komandor Shepard kiedy pierwszy raz ostrzegała galaktykę, że nadchodzą Żniwiarze. I gdy wszyscy uważali jej słowa za pierwsze objawy szaleństwa to ona nie poddała się. Nawet powstała ze zmarłych by nawiązując współpracę z organizacją Cerberus, która zwerbowała ją obietnicami pomocy w walce z nieuniknionym znaleźć sposób na powstrzymanie inwazji.
Za dołączenie do terrorystów, jakimi dla Przymierza był Cerberus, oraz pod zarzutem unicestwienie układu planetarnego Batarian miała zostać skazana przez Przymierze na więzienie. Ironią losu było, że w dzień kiedy Shepard miała zostać postawiona przed sądem Żniwiarze rozpoczęli swoją inwazję na galaktykę niosąc ze sobą zniszczenie, śmierć i cierpienie.
Liczebność przedstawicieli każdej z ras drastycznie spadła doprowadzając takie rasy jak Batarian czy Elkorów na skraj wymarcia. Każdy starał się bronić na własną rękę.
Komandor Shepard wiedziała, że w ten sposób nikt nie ma szans na przetrwanie. Razem ze swoją załogą rozpoczęła misję mającą na celu zjednoczenie wszystkich ras. Nikt w to nie wierzył, lecz każdy miał nadzieję, że jej się powiedzie. Dzięki odwadze i niezwykłej charyzmie dokonała niemożliwego.
Jej ostatnim wkładem w walkę ze Żniwiarzami był udział w aktywowaniu Tygla. W historii ten dzień zapisał się jako ostatni, gdy widziano ją żywą.
Energia jaką wygenerował Tygiel połączony z Cytadelą zniszczyła każdą jedną jednostkę Żniwiarzy: począwszy od Husków skończywszy na samych Żniwiarzach.
Zwycięstwo było tak nagłe, że przez wiele miesięcy trudno było uwierzyć w nie. Jednak pozostałości wraków Żniwiarzy, zniszczone miasta, niesprawne przekaźniki masy oraz nieskończone pola martwych ciał nie dawały nikomu zapomnieć jakim kosztem zostało obkupione wygranie tej wojny.

Zwycięstwo?
Wojna została zakończona a w układzie ziemskim uwięzione zostali wszyscy ci którzy ruszyli na odsiecz Ziemi. Olbrzymia flota i jej załoga nie mogły powrócić do swoich domów.
Pierwsze lata po pokonaniu Żniwiarzy były nie mniejszym koszmarem jak sam czas wojny z nimi. Tak wielu ofiar nie pochłonęła jeszcze żadna wojna. Liczebność ludności na Ziemi została znacznie zredukowana. Największe miasta Ziemi przestały istnieć, te mniejsze były opustoszałe. Okazało się, że największe szanse na przeżycie mieli ci, którzy zamieszkiwali najmniej zaludnione regiony planet, z dala od strategicznych obiektów. I to dotyczyło każdej zamieszkanej planety.
Najmniej ucierpiały Tessia oraz Tuchanka. Ta pierwsza, gdyż miała największy współczynnik biotyków na kilometr kwadratowy, ta druga z uwagi na to, że ciężko było określić, które zniszczenia pochodziły z czasów wojny ze Żniwiarzami, a które z okresu ich wojny domowej.

Przekaźniki masy.
Cytadela po wojnie była zdewastowana, jednakże zniszczenia te okazały się być niezagrażające całej konstrukcji. W ten oto sposób Londyn zyskał nową dzielnicę.
Międzyrasowym zespołom techniczno-naukowym zajęło kilka lat pracy by przywrócić łączność pomiędzy wszystkimi przekaźnikami. Te prowadzące do głównych planet aktywowano najwcześniej i już w na początku drugiej połowy roku wykonano pierwszy skok. Mieszkańcy galaktyk mogli zawdzięczać to tylko starannym pracom nad projektem “Tygiel”, które pozwoliły uniknąć poważnych uszkodzeń przekaźników, gdy wyzwolona została energia niszcząca siły Żniwiarzy była przez nie przekazywana by dotrzeć do każdego zakamarku galaktyki.

A co z Komandor Shepard?
Jej ciało zostało odnalezione w gruzach Londynu. Uroczystość pogrzebowa odbyła się rok po wojnie, a jej prochy rozsypano w przestrzeni kosmicznej.
By jej heroiczne dokonania nigdy nie zostały zapomniane utworzono Instytut Pamięci Shepard, którego dyrektorem mianowany został Konrad Verner.
Najcenniejszym zbiorem Muzeum Zjednoczenia wchodzącego w skład Instytutu są szczątki pancerza i broni należące do Shepard, które miała ze sobą dnia kiedy stała się legendą.
Ciekawostką może być fakt, że nigdzie nie ma wzmianki o tym jakie imię nosiła Shepard. Niektóre teorie mówią, że wymazanie jej imienia ze wszystkich danych było celowym działaniem mającym zapobiec sytuacji, gdy większość żeńskiej populacji każdej z ras nosiłaby jedno imię.

.. :: :: :: :: ..


Cytat:
>>>> Konflikt pomiędzy Batarianami, a Raloi nabiera na sile. Żadna z ras nie zamierza ustąpić w sporze o planetę Gravel, natomiast Rada Cytadeli wciąż nie poparła żadnej ze stron konfliktu.
Dla przypomnienia: spór pomiędzy rasą Batarian i nowicjuszami na galaktyczne scenie jakimi są Raloi, rozpoczął się po tym, gdy okazało się, że do planety Gravel podarowanej Batarianom przez Radę w ramach pomocy po wojnie prawa roszczą sobie również Raloi.
Dyplomaci rasy wywodzącej się z planety Turvess tłumaczą swoje prawa do planety tym, że została ona im przekazana przed wojną ze Żniwiarzami.
Żadna z ras tego konfliktu nie posiada swoich przedstawicieli w Radzie Cytadeli. Nie jest wiadome czy, a jeśli tak, to kiedy Rada wybierze stronę w tym konflikcie.
Wiadome jest jednak to, że na orbicie Gravel atmosfera jest niezwykle napięta i niewiele potrzeba by rozpoczęła się wojna.<<<<
Komandor Young ściszył kanał informacyjny Intranetu. Był w Przymierzu jeszcze przed pamiętną wojną. Wydarzenia z tamtego okresu pamiętał jak przez mgłę. Lewy alkohol, pity w tamtym czasie bez umiaru, miał w to wiele swego wkładu. Zwycięstwo kosztowało go bardzo dużo, ale przynajmniej nie przypłacił go życiem jak cała masa innych ludzi, którzy nie mieli tyle szczęścia i dostali rozkazy walki na froncie.
To były koszmarne czasy, o których wolało się zapomnieć. Całe szczęście, że dożył do dziś i mógł żyć wygodnie rekompensując sobie lata stresu. Zasłużył sobie na to tymi całymi latami harówki.
Ze stolika podniósł bluzkę. Damską. Należącą do pewnej bardzo skorej do awansu pani sierżant. Pomyślał, że musiała zapomnieć zabrać z pośpiechu. Wyszła parę godzin temu tuż po zapadnięciu zmierzchu. Od tamtej pory siedział i bezmyślnie przeglądał kanały tematyczne Intranetu sącząc whisky. Od lat cierpiał na bezsenność, ale żartował sobie, że wyśpi się po śmierci.
Wyprostował się stając na baczność, gdy usłyszał jak drzwi do jego mieszkania otwierają się. Był pewien, że je zamknął. Nie miał też w planach żadnych wizyt.
- Dobry wieczór Komandorze - gość powoli i bez skrępowania podszedł do niego.
- Co ty tu robisz?! Wynoś się stąd! - odparł nerwowo poprawiając koszulę.
- O nie Everett, najpierw musimy dojść do porozumienia w naszej sprawie - chrapliwy głos gościa nie przejawiał, żadnych emocji - Musimy traktować siebie poważnie - dodał z lekką nutą sarkazmu.
- Wyjdź! Jeśli nie to zaraz zjawi się tu ochrona - Young postanowił być nieugięty.
Gość pokręcił głową z dezaprobatą. Wyglądało, że jeszcze coś powie, lecz rozmyślił się. Powoli odwrócił się i skierował do wyjścia.
Zatrzymał się przed wejściem, odwrócił głowę i znacząco spojrzał na niezdarnie skrywaną damską bluzkę.
- Gdy znajdzie pan Komandor wolny termin to wie pan gdzie mnie znaleźć... - wyszedł.
Young dopadł do drzwi i zablokował je. Trzęsącą się ręką stukając o konsolę upewnił się, że tym razem są na pewno zamknięte.

.. :: :: :: :: ..

Palaven, planeta pochodzenia Turian.
„Jedyne, co na tej planecie nie jest srebrne, to turianie. Nie ulega wątpliwości, że to istoty ze stali” - tak oto planetę opisał bohater Przymierza Jon Grissom, gdy po raz pierwszy ujrzał ją po Wojnach Pierwszego Kontaktu.
Tubylcy, po dziś dzień, mają opinię wojowniczych, przez co nic dziwnego, że Żniwiarze świadomi ich reputacji, zgromadzili potężne siły na orbicie Palavenu i nie wahali się bombardować całych miast.
Dym i pyły zniszczonych wtedy miast, które utrudniały oddychanie na większym obszarze planety teraz, na szczęście, były już tylko złym wspomnieniem.

Słońce przyjemnie grzało, a na horyzoncie nie było nawet jednej chmury. Fale lazurowego oceanu wymywały piasek spod stóp jedynego Turianina na tej dzikiej plaży. Było spokojnie, a szum wody relaksował. Yrthun właśnie zrobił sobie krótką przerwę w treningu. Po dłuższej chwili namysłu w końcu zdecydował się i wszedł do wody po pas. Była ona ciepła i przejrzysta tak bardzo, że bez problemu widział złocisty piasek mieniący się na dnie. Ciało Turian niestety nie było wyporne, dlatego też przy próbie pływania szli na dno jak kamienie. O pływaniu bez sprzętu mógł, więc zapomnieć.
Yrthun wybrał się na te w wakacje robiąc sobie nagrodę za pomyślny rok, którego awans był najlepszym uwieńczeniem lat starań o tą pozycję. Wybór miejsca wypoczynku był raczej przypadkowy, bo o ile urodził się na Palavenie, to i tak większość życia spędził poza rodzinną planetą. Nawet nie czuł jakiejś szczególnej więzi z tym miejscem. Co prawda miał tu dziadka, a kiedyś nawet ciotkę, ale już w czasach dzieciństwa bardzo rzadko się z nimi spotykał. Gdy tak o tym myślał to przypomniał sobie, że ostatni raz na Palavenie był z okazji pogrzebu siostry jego ojca. Podobno zmarła na to samo co babka Yrthuna.
Westchnął.
Turianin pokręcił głową jakby chcąc wyzbyć się nieprzyjemnych myśli. Był na długo wyczekiwanych wakacjach i prędko kolejnych nie uświadczy, a życie nauczyło go, że nie należy rozpamiętywać tego co było.
Matka zawsze mu mówiła, że nie należy zadręczać się tym co było tylko robić swoje.

Wpatrując się w błękit oceanu łączący się z pięknym czystym niebem Yrthun uśmiechnął się do siebie. Tak, jedyne czego teraz mógł żałować to to, że nie zdecydował się zaprosić tu Loreen. Co prawda taka propozycja wydawała mu się być nie na miejscu zważywszy, że znali się niedługo i spotkali raptem kilka razy. Ale gdyby tu była to byłoby idealnie.
Wyszedł z wody i na chwilę położył się na gorącym piasku. Gdy woda na nim wyschła wstał i ruszył przed siebie.

Do hotelu wrócił wczesnym popołudniem i od razu udał się do swojego pokoju by się odświeżyć przed obiadem. Wziął szybki prysznic zarzucił na siebie koszulę mówiącą “jestem na urlopie” i już miał udać się na posiłek, gdy odezwał się komunikator. Wahał się czy sprawdzić, aż w końcu poczucie obowiązku, że może to być coś ważnego pchnęła go by odebrać połączenie.
- Yrthun! Jak leci? - na hologramie pojawiła się bardzo dobrze mu znana ludzka twarz.
Kentin był jak zwykle w dobrym humorze.
- Stary, ty serio na urlopie jesteś - wyraźnie nie mógł w to uwierzyć. - Jej, a ja już zaczynałem myśleć, że twoje wakacje to zwykła ściema i po prostu zaszyłeś się w jakiejś norze na Omedze. W końcu tam, w którą stronę nie wycelujesz to zawsze kropniesz kogoś komu się to należy... Ale hej, czemu nie odbierasz? - zganił na koniec turianina.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 14-06-2016 o 23:26.
Mag jest offline  
Stary 23-05-2016, 21:33   #2
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Westchnął z rozrzewieniem. Naprawdę mu sie na tym urlopie podobało. W końcu jednak machnął reką nad terminalem odbierając przychodzące połączenie.
- Ostatni dzień... - mruknął. - Raz w życiu zachciało mi się wyciszyć i nawet z tego pełni skorzystać nie mogę - ponarzekał sobie trochę. - Co tam? - zapytał w końcu. Był pewien, że Kentin miał coś ciekawego do przekazania i nie mógł się już doczekać by z tym wystrzelić.
Mężczyzna przekrzywił głowę i patrzył na niego oniemiały. Parsknął zaraz śmiechem.
- Prawie ci uwierzyłem - odparł unosząc kciuk do góry w geście gratulacji, że udało mu się go wkręcić. - Stary, ja to się zastanawiam jakim cudem ty tam jeszcze z nudów nie zeszedłeś - dodał rozbawiony. - Co, korci dowiedzieć się co w świecie dalekim i szerokim? - blondyn wyszczerzył się.
- Aż tak bardzo mi się nie nudzi, ale widząc jak bardzo się wiercisz, żeby mi to powiedzieć, możemy pozostać przy twojej teori… - zaczął swoją grę.
Kentin wyszczerzył się na te słowa.
- No to może jednak poczekam z tym aż wrócisz z urlopu... - stwierdził niby nie chcąc mu już przeszkadzać. Turianin znał to aż za dobrze. On się zwyczajnie z nim drażnił. - Wiadomości pewnie też nie oglądasz? - dodał człowiek stwierdzając oczywistość.
- Słuchaj uważnie, bo wiesz, że nie lubię się powtarzać. - przeszedł na pseudo-poważny ton. - Urlop to taki moment, w którym pracownik odpoczywa od dotychczasowych obowiązków. Jego przebieg zależy od zwyczajowego trybu pracy. Pracownicy fizyczni powinni odpoczywać biernie, żeby zregenerować ciało. Pracownicy umysłowi zazwyczaj uprawiają wtedy sport, żeby się odstresować. Ja... się odciąłem od wszystkiego - uśmiechnął się.
Dało się słyszeć odgłos klaskania, powolnego, wręcz teatralnego.
- Piękna mowa, aż się wzruszyłem - Kentin otarł wyimaginowaną łzę z policzka. - No to, w sumie, adekwatny sobie wybrałeś wypoczynek, plaża, drinki, laseczki... - pokiwał głową z uznaniem
- I wszystkie się o ciebie wypytują! Byłeś już tutaj? Zresztą, te małe turiątka jakieś takie dziwne jasnowłose czupryny mają i są wyjątkowo brzydkie… - nie mógł sobie tego darować.
Człowiek skrzywił się.
- A fuj, weź przestań, wyobraziłem to sobie. Po nocach będzie mi się to śniło. No ja nie wiem jak turianie przetrwali tyle mając tak brzydkie samice...
Nie skomentował tego. Postanowił wziąć Kentina na przeczekanie
Kentin przewrócił oczami.
- No hej, ale twoja matka jest ładna - mrugnął do niego i znów się uśmiechnął. - No, a ten, wiesz że robią remake jednego z pierwszych filmów z Blasto? - wyraźnie chciał zmienić temat. - Spekulują, że będzie to ta część w której podobno wystąpiła prawdziwa Shepard. Pewnie premierę dadzą na obchody rocznicowe.
- Prawie zapomniałem jak wielkim fanem tej serii jesteś... Choć ten fragment z Shepard z chęcią obejrzę - pokiwał głową.
- Oho, widzę, że nie w humorze - skwintował blondyn i skrzyżował ręce przed sobą. - Taki ważny się zrobiłeś to i już do bycia fanem serii się nie przyznaje - pokręcił głową z dezaprobatą. - Dobra a tak na serio, serio to jeszcze nic nie dostałeś? - zapytał zmieniając nagle temat.
- Od początku próbuje Ci wypuszczać że tu ciemno i głucho wszędzie! - rozmowa z nim zawsze poprawiała mu humor.
- No to widać nic tak ważnego jakby się wydawało - uśmiechnął się Kentin. - No to jeśli Rada się namyśli... Choć może przez to że na urlopie jesteś to kto inny to dostał - zaczął myśleć na głos. - Dobra, słuchaj, muszę kończyć, bo w sumie robota mi się tu pali w rękach.
Yrthun ciężko westchnął. Żeby cokolwiek od Kentina wyciągnąć potrzebny byłby szwadron komandosów N7…
- Dobra, już bez przedłużania, co się dzieje w wielkim świecie? - nie mógł dłużej ukrywać, że go to interesowało, a w każdym razie powinno interesować.
- To co zwykle - wzruszył ramionami - Jak nie ma jednego wroga do którego pokonania trzeba się zjednoczyć to galaktyka wraca do starych zwyczajów i zaczynają się mniejsze lub większe wojenki - stwierdził poważnym tonem Kentin. - Na Gravel robi się nieprzyjemnie. Ale Rada milczy więc albo coś po cichu kombinują albo mają na prawdę na to wylane. Mamy też skandal w Londynie. Komandor floty ziemskiej został zastrzelony w swoim mieszkaniu. Nie zgadniesz kogo podejrzewają o to - sarknął. - A w centrali SOC przyłapali drella hackującego terminal. Od paru dni próbują wyciągnąć od niego dla kogo pracuje. Jak na mój gust to wolny strzelec który chciał później opchnąć dane choćby mediom.
- O Gravel to było wiadome prędzej czy później, że coś strzeli. - podrapał się po głowie. - Miałem nadzieję, że mediatorzy się spiszą... - to nie była jakaś zła wiadomość. Należało się spodziewać zaostrzenia konfliku, ale mimo wszystko w pewnym stopniu Yrthun był pacyfistą. - O Drellu się nie wypowiem, bo tam naprawdę wszystko można podpiąć. Zależy jakie dane chciał wyciągnąć. Powiedz co tam wiesz o tym incydencie w Londynie.
- Mediatorzy - prychnął z ironią w głosie blondyn - Na razie wysłali dodatkowy korpus krogan do zabezpieczenia placówek badawczych stacjonujących tam salarian - Kentin na chwilę odwrócił wzrok, w skupieniu patrząc na coś co było poza kadrem. - A "incydent" na razie admiralicja chce trzymać sprawę przy sobie, w końcu nie co dzień N7 dostaje zarzut zamordowania oficera floty. A że granice Cytadeli i Londynu są płynne to sam wiesz jak jest. Nie tylko Londyn uważa Cytadelę za swoją nową dzielnicę. To akurat działa w obie strony.
- Korpus krogan - parsknął turianin kręcąc głową. - Sprawy są już na tym etapie? Chwilę mnie nie było i już wszystko się sypie. Z racji tego, że jak na razie przepychanki pomiędzy Cytadelą a Londynem to nie jest moja sprawa… To popytam co tam się pomiędzy Raloi i Batarianami kroi. Ale to jutro. Co tam u ciebie? - zmienił temat.
Kentin chciał coś jeszcze dodać ale zrezygnował gdy turianin zadał mu osobiste pytanie.
- Ty się bawisz a ja zajmuję się poważnymi sprawami. Może za miesiąc, jak symulacje pójdą pomyślnie, dostanę zgodę juz na próby polowe - był wyraźnie podjarany na tą okoliczność.
- Uuuaa! Gratulacje! Mogę się zgłosić na ochotnika do pierwszych testów? - zagaił. Lubił nowinki techniczne.
Blondyn spojrzał na niego z dezaprobatą.
- Chyba jako ruchomy cel - odparł, ale w głosie miał rozbawienie. - Dobra, stary, muszę kończyć bo mi tu wykresiki idą trochę nie tak jak bym tego chciał - skrzywił się. - Baw się dobrze.
Yrthun zaśmiał się na ten komentarz.
- Do zobaczenia - po tych słowach się rozłączył.

Położył się z powrotem na piasku. Ktoś mógłby go oskarżyć o hipokryzję, że poleciał na urlop, a ciągle nosił przy sobie omniklucz. To było jak proszenie się o przerywanie odpoczynku. Fakt był jednak taki, że adres jego prywanego łącza znało tylko kilka osób. Jeśli któraś z nich się z nimi kontaktowała to znaczyło, że Żniwiarze powrócili, lub coś jeszcze bardziej poważnego. Na przykład jest promocja na jego ulubioną pizzę.
No, chyba że to był Kentin. Yrthun uwielbiam ich wzajemne dokuczanie sobie. Zresztą blondyn pewnie miał podobnie. Ciągnęło się to za nimi od dłuższego czasu.
Turianin przeciągnął się. Pogodę miał jak na zamówienie. To był urok kurortów na równiku Palavenu. Prywatna plaża też liczyła się jako duży plus. Nikt wtedy nie podglądał tych wygibasów, które on wyczyniał w wodzie.
To była w ogóle śmieszna sprawa. Turianie szli na dno szybciej niż dziurawy pancernik, więc pływanie było swoistym tematem tabu ich rasy. Yrthun jak jakiś przysłowiowy odszczepieniec uwielbiał się taplać. Inaczej tego nazwać nie można było. Nauczył się tego na tyle, że nawet dawał radę utrzymać się na powierzchni. Choć bardzo daleko było temu od stylu klasycznego, który uprawiali Ludzie…

Z wody wyszedł po godzinie i był totalnie wykończony. Kolacja czekała już w jego pokoju. Obejrzy sobie jeszcze transmisję z wyścigów MAKO i położy się do ostatniego spokojnego snu. Jutro przyjdzie czas by wrócić do pracy.
 
Turin Turambar jest offline  
Stary 29-05-2016, 21:53   #3
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
MAKO były głównym środkiem transportu piechoty Ziemian i można było takiego znaleźć na pokładzie prawie każdego statku kosmicznego ich floty, pod warunkiem, że miały odpowiednio dużą ładownie by takiego zmieścić.
Przez chwilę były uważane za przeżytek i próbowano zastąpić je przez Młoty. Może, gdyby nie wojna ze Żniwiarzami, to nie okazało się, że MAKO mają konstrukcję niezawodną niczym nieśmiertelny karabin szturmowy Lansjer i w chwili kiedy Młot przy najmniejszym uszkodzeniu napędu unoszącego go stawał się bezużyteczny, to stary poczciwy transportowiec kołowy potrafił jechać nawet, gdy miał oderwane jedno czy dwa koła. Teraz nowa generacja MAKO działała w czynnej służbie, często zaopatrzone w bardzo zaawansowane oprogramowanie WI, w czasie gdy stary model odchodził na zasłużoną emeryturę.

Ale wielu entuzjastów tego pojazdu wykupowało je za bezcen i "domowymi" sposobami doprowadzali wozy do stanu używalności.
W świecie po wojnie było trochę tego sprzętu, a mieszkańcy, jak bardzo by nie rozpaczali po stracie swoich bliskich, to jednak potrzebowali chwili wytchnienia, rozrywki.
Stąd wywodziła się geneza wyścigów MAKO. A do teraz rozwinęło się to w zawody biathlonowe podczas, których uczestnicy musieli ścigać się kto pierwszy zestrzeli wszystkie cele i pokona wyznaczoną trasę, naznaczoną wybojami i górkami. Za każde nietrafienie należało się karne okrążenie.

Yrthun leżąc na wielkim łóżku w swoim apartamencie właśnie oglądał jak jego faworyci robili karne okrążenie za nie trafienie do celu. Ich rywalom się poszczęściło i zestrzelili komplet by teraz pędzić po zwycięstwo. Turianin już miał rzucić czymś w holoprojekcję, ale zrezygnował. Wiedział, że to jeszcze nie koniec i jego ulubieńcy mieli szance odrobić stratę podczas kolejnych wyścigów, bo był to dopiero początek sezonu.

.. :: :: :: :: ..

Obiad, krótka drzemka, relacja z wyścigów MAKO. Nie wiedzieć kiedy, a na zewnątrz zaczął zapadać zmierzch.
Wakacje "Allinclusive" były zawsze dobrym pomysłem, bo płaciło się raz, sporo to fakt, ale później można było popaść w całkowitą beztroskę i nie przejmować się niczym tylko cieszyć urlopem. Yrthun na swoje bardzo sumiennie sobie zasłużył i nie ukrywał dumy ze swoich osiągnięć. Owszem zdarzały się głosy za jego plecami mówiące, że na pewno nie kiwną nawet palcem i wszystko załatwił mu tatuś generał. To jak było na prawdę wiedział tylko Yrthun. Tak czy inaczej do nieprzychylnych komentarzy już zdążył przywyknąć przez te swoje dwadzieścia parę lat życia. I choć bardzo dawno temu biotyka uratowała mu życie, a późniejsze wychowanie poza rodzinną planetą Turian sprawiło, że uznawał ją za coś normalnego to przystąpienie do turiańskiego wojska dało mu pogląd co o tym myśli cała reszta jego pobratymców. Wśród Turian biotycy byli, delikatnie mówiąc, traktowani z dystansem przez społeczeństwo. Polepszeniu opinii turiańskich biotyków nie pomogła, ani półtajna organizacja Kabała, szkoląca ich, ani tym bardziej pewien bardzo sławny turiański biotyk, który skrzyżował swoją drogę z Shepard i sprowadził Suwerena na Cytadelę...

.. :: :: :: :: ..

Miesiąc wolnego minął mu nie wiadomo kiedy. Z samego ranka, tuż po śniadaniu, turianin wymeldował się z hotelu i wsiadł do pierwszego promu zmierzającego na Stację. Wracał do cywilizacji.

.. :: :: :: :: ..

Na stacji kosmicznej orbitującej wokół Palavenu było jak zwykle pełno podróżnych. Yrthun siedział trzymając w ręku bilet na Ziemię. Na tej wielkiej stacji kosmicznej mieszali się podróżujący, dla których była ona stacją przesiadkową pomiędzy celami ich podróży. Jedni przylecieli tu z odległych układów by teraz czekać na prom na Palaven, a drudzy wręcz przeciwnie. Stacja podzielona była na kilka części: dwie osobne hale przylotów jedna dla przybywających z Palavenu, druga dla przylatujących z czeluści przestrzeni kosmicznej. Pozostałe dwie hale odlotów dzielące pasażerów podobnie jak poprzednie, jak również część ogólnie dostępna, gdzie znajdowały się hotele, sklepy i inne miejsca, gdzie można było przeczekać do swojego lotu.
Z nudów Turianin przyglądał się mijającym go twarzom. Zdecydowaną większość stanowili jego pobratymcy, ale dostrzegł Salarianina, kilkanaście Asari i kilkoro Ludzi.
Na wielkim neonie hali odlotów Yrthun dostrzegł komunikat o jego locie. Statek już zadokował i zapewne lada chwila zaczną wpuszczać na pokład.

Wstał więc i wyprostował się. Wziął do ręki torbę podróżną i już miał iść, gdy za plecami usłyszał jak ktoś woła go po nazwisku. Odwrócił się i spostrzegł wojskowego.
- Major Tellis - przedstawił się - Zostałem poproszony o odprowadzenie pana do statku. - podał mu tablet i wskazał kierunek, w którym mieli podążać. Był to kierunek przeciwny niż ten do statku lecącego na Ziemię.
Spojrzał na to co dostał od majora. Rozkaz autoryzowany był przez jego ojca.
- Nasz statek wyrusza w odpowiedzi na sygnał SOS wysłany przez jeden ze statków transportowych. Generał uznał, że pana asysta będzie wskazana - z tonu głosu Yrthun mógł wyczytać, że major bardzo nie popiera tego stanowiska.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 06-06-2016, 20:49   #4
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Wyglądało, że rzeczywiście ojciec wydał taki rozkaz. Nie pozostawiało mu to wyboru. Hipotetycznie mógł z tym podyskutować, ale nie widział większego sensu. Staruszek rzadko kiedy zajmował mu głowę głupotami. Zresztą nawet gdyby to był najgłupszy rozkaz na świecie, to Yrthun by go spełnił choćby po to, żeby zagrać na nerwach Tellisowi. Nie lubił takich pseudosłużbistów, co kręcą nosem na otrzymane dyspozycje.
- Cóż zrobić, niech pan prowadzi - oddał mu honor bycia liderem. Przynajmniej w przedzieraniu się przez tłumy pasażerów. Włączył też swój omniklucz, by anulować rezerwację. Ot, taka drobna uprzejmość wobec biura podróży, może zdążą kogoś na szybko zabookować na jego miejsce.

Wojskowy skinął mu głową.
- Proszę zatem iść za mną - odparł i ruszył w tłum.
Będąc w drodze major nie podjął rozmowy, zajmując się najwidoczniej czymś ważniejszym, bo przeglądanie tabletu skupiło całą jego uwagę. Po jakimś czasie, korzystając z ruchomych chodników, dotarli do strefy zajmowanej przez wojsko. Tam po przekroczeniu bramki biometrycznej obaj zostali dopuszczeni do przejścia dalej. Stojący po bokach bramki żołnierze zasalutowali im, ale Tellis przeszedł między nimi jakby ich nie zauważając.
Sporą chwilę zajęło im dotarcie do właściwej windy. Na hologramie unoszącym się nad wejściem widoczna była nazwa jednostki: Tarquin. Tellis przywitał się ze stojącym tam turianinem i zaraz wrota windy otworzyły się. Strzegący wejścia miał na swoim mundurze insygnia wskazujące, że należy do załogi tego statku.

- Na pokładzie jest już pana sprzęt - oznajmił major wchodząc do środka.
W tym momencie Yrthun spoważniał. To była informacja, która wiele wyjaśniała... ale zaraz pojawiło się wiele kolejnych pytań.
- Mam nadzieję, że nie było problemu z odprawą celną - rzucił wojskowym sucharem, który był tak stary, że opowiadali go sobie robotnicy budujący Cytadelę. Najprostszy sposób by zyskać chwilę czasu na przemyślenie paru rzeczy.
Skoro dowództwo w osobie jego ojca było tak zapobiegliwe, że chwilę po zakończeniu urlopu czekał na niego statek z przygotowanym sprzętem, to sugerowało, że ten “SOS” krył w sobie znacznie więcej niż zwykłą misję ratunkową. Pierwszą myślą turianina był napad resztek Krwawej Hordy na transportowiec, ale w aktualnym świetle to nie pasowało. Nie czekali by wtedy, aż skończy się mu urlop, tylko zwinęli go od razu. Generał nigdy nie miał skrupółów w wyznaczaniu bezzwrotnych nadgodzin, a pojęcie czasu wolnego w jego słowniku wydawało się nie istnieć. Przynajmniej w stosunku do jego syna…
Jeśli pozwolił mu dokończyć urlop, to znaczyło, że zapowiada się naprawdę długa misja. W tej chwili Yrthun nawet nie potrafił sobie wyobrazić o co może chodzić. Pytań naprawdę się namnożyło, a jedynym źródłem odpowiedzi był w tej chwili niezbyt skory do współpracy Tellis.
Lepszy gołąb w garści niż wróbel na dachu, jak to matka mawiała. Pozostawało go ostrożnie i z wyczuciem urobić. Potem zada kilka pozornie błachych pytań, z których może uda mu się wyciągnąć niekoniecznie błache wnioski.
- Statek nazwano na cześć byłego Patriarchy czy raczej tego bohatera z Tuchanki? - zaczął niewinnie. Liczył, że major, jak każdy z załogantów okrętu, będzie z dumą o nim opowiadał. - To chyba jakaś nowa jednostka, bo nie przypominam sobie by gdzieś zastosowano takie nazewnictwo.
- Po imieniu bohatera z czasów wojny ze Żniwarzami, syna patriarchy generała Adriena Victusa - zaznaczył major w tonie jakby pouczał Yrthuna.
- Zwycięstwo… za wszelką cenę. - mruknął ten w odpowiedzi. ”Mam cichą nadzieję, że nie będzie to dotyczyć tego okrętu” przeszło mu od razu przez myśl.

Tellis uśmiechnął się lekko na te słowa i to po raz pierwszy odkąd Yrthun go spotkał.
- Czy można wybrać lepszego patrona dla statku będącego w dyspozycji Czarnej Straży? - zapytał retoryczne major.
I w tym właśnie momencie winda wjechała w przeszklony tunel, z którego był idealny widok na zadokowany statek. Yrthun w końcu mógł przyjrzeć się sylwetce jaką posiadał jego przyszły środek transportu. Jego oczom ukazała się duża fregata o krztałach nie do końca pasujących do turiańskiej estetyki zarezerwowanej dla projektów statków kosmicznych.
Pancerz błyszczał od świeżo położonej farby. To nie była żadna odrestaurowana jednostka, tylko zupełnie nowy projekt. Kształt ewidentnie miał motywy turiańskie, ale on sam nigdy jeszcze nie widział czegoś takiego. Może kiedyś coś mu przed oczami przemknęło w niektórych projektach, ale nie przywiązywał do takich spraw większej wagi. Ten okręt był naprawdę spory i jak w każdym turianinie, tak i w Yrhtunie pobudził on głęboko zakorzenioną smykałkę poznania wojskowych nowinek technicznych.

- Podobno był pan jednym z nas - odparł Tellis krzyrzując przed sobą ramiona. Odkąd weszli do windy nie spojrzał na swojego “gościa” ani razu. W tym momencie nawet dla Yrthuna problemem było odczytać z jego mimiki jakie major miał do niego nastawienie mówiąc to.
Ale przynajmniej teraz jasnym się stała postawa Tellisa. Należący do tego oddziału nie zdradzali się ze swoją przynajeżnością przy byle okazji. Było to zgoła inne podejście niż ludzkich N7, którzy swoimi blaszkami zdawali się afiszowali na lewo i prawo, tak jak i tym, że Shepard do nich należała, ale akurat do używania jej sylwetki wielu rościło sobie prawa.
“Cóż, mama mnie kiedyś prowadzała do tego przedszkola” przemknęło mu przez myśl, ale oczywiście darował sobie taki komentarz. Nie byłoby zbyt mądre przeginać tak już na samym początku. A podejrzewał, że z majorem jeszcze przyjdzie mu okazja współpracować.
- Owszem - potwierdził, wypinając przy tym pierś. - Dużo Strażników jest w załodze Tarqina? I ile osób liczy całkowity personel? - kontynuował pozyskiwanie informacji.
- I jak sobie pan chwali nowego pracodawcę? - zignorował jego pytanie zadając własne. Tellis przekrzywił glowę przyglądając się sylwetce statku, by w końcu skierować swój wzrok na Yrthuna. - Tak, tak, załoga i skład oddziału - westchnął. - Poufne - mruknął.
- Płacą regularnie - wzruszył ramionami. - Co do załogi, to chcecie się taką ekipą odgryźć Ziemianom za Wojny Pierwszego Kontaktu, czy może jakiś mocny rajd w batariański sektor? - jeśli całą załogę stanowiła Czarna Straż, to takie założenia wcale nie były czcze.

Tellis pokiwał głową zastanawiając się nad jego słowami.
- W sumie dałoby radę zrobić. Ale batarianie ze swoimi siłami nie liczą się nigdzie. Jedyne co im pozostało to wykłócać się o zapomniany kawałek skały. Szkoda naszego czasu - machnął ręką. - A ludzi głupio byłoby atakować statkiem, w którego konstruowaniu brali udział - zaśmiał się.
Yrthun podniósł brew do góry. Spojrzał jeszcze raz na statek.
- Nigdy bym tego po sylwetce okrętu nie poznał. Czyli to nasze fundusze plus ich dodatki technologiczne? - zerknął z ukosa na majora.
Major wzruszył ramionami.
- Nie pytałem kto ile się dorzucił - odparł mu. - Ale oszczędny tu nie był nikt. Nawet basen dorzucili - dodał z lekkim rozbawieniem. - To z pewnością ludzka fanaberia, nie sądzi pan?
- W rzeczy samej… Nie znam turianina, który by podczas podróży kosmicznej zatęsknił do pływania - pokręcił głową.
“O jasny gwint! Basen! W kosmosie! Muszę z niego skorzystać!” Ze wszystkich sił starał się zachować zdegustowaną minę.
- Jakieś szczegóły misji? - zmienił temat, by się nie zdradzić ze swoimi zamiłowaniami.
 
Turin Turambar jest offline  
Stary 11-06-2016, 02:57   #5
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Odpowiedzi już nie uświadczył ponieważ major otrzymał wiadomość na swój omni klucz. Czytanie jej pochłonęło całą jego uwagę. Musiało to być coś ważnego, a może jedynie był to dla niego pretekst by nie kontynuować rozmowy. Wszystko było możliwe.

Czarną Straż stanowił oddział żołnierzy sił specjalnych Palavenu wysyłanych na misje zagrażające bezpieczeństwu tej planety. Akcje tej jednostki zwykle są ściśle tajne, jednakże powszechnie przyjmuje się, że jej członkowie mają najwyższy wskaźnik udanych operacji w historii wojsk turiańsikich. Większość turian, którzy dostali propozycję zostania Widmem pochodziło właśnie z tego oddziału. Wielu z nich, wiedzionych patriotyzmem i przedkładaniem dobra ojczyzny nad własne ambicje, odmówiło.
Po pokonaniu Żniwiarzy jednostka z uwagi na charakter prowadzonych działań, była mocno ograniczona w personelu i jak wiele sił zbrojnych na jakiś czas została uwięziona na orbicie Ziemi. Ci spośród członków Czarnej Straży, którzy pamiętają tamte wydarzenia zwykli marudzić, że dzisiejsza jednostka nie jest już tym samym co kiedyś.
A gdyby Yrthun dostawał kredyt za każdym razem, gdy to słyszał to byłby teraz naprawdę bogatym turianinem.

.. :: :: :: :: ..

Winda prędko przemierzała kolejne piętra wzbijając się na najwyższy poziom. Z bliska można było dopatrzeć się więcej szczegółów sylwetki statku. Wyglądało jakby czekał już tylko na nich dwóch.
W końcu zatrzymali się, a drzwi rozsunęły się. Kolejne przeskanowanie ich identyfikatorów biometrycznych i idące w ślad za tym zaciekawione spojrzenia stojących na korytarzu.
Tellis uśmiechnął się tylko złośliwie i ruszył przodem. Przemierzając korytarz dołączyła do nich turianka, która zaraz wręczyła majorowi tablet.
[media]http://orig11.deviantart.net/2147/f/2012/272/b/f/renegad__s_daughter_by_nkarlie-d5g9stg.jpg[/media]

- Majorze czy mamy opóźnić lot? - zapytała przyglądając się uważnie osobnikowi stojącemu za Tellisem.
- Nie Zayn, nasz gość honorowy już jest - odparł jej nie zwalniając tempa.
Turianka skinęła tylko głową na przywitanie Yrthunowi, ale już nie powiedziała ani słowa więcej.
I tak dotarli do śluzy Tarquina.

.. :: :: :: :: ..

Statek był rzeczywiście nową jednostką w służbie turiańskiej floty, tak bardzo, że korytarze lśniły czystością, a wszędzie roznosił się zapach nowości i świeżości. Nie ma to jak nowe filtry powietrza. W pierwszej chwili Yrthun nie mógł pozbyć się uczucia, że znalazł się na pokładzie jakiegoś prywatnego statku kogoś kto ma za dużo pieniędzy i do końca nie wie co z nimi zrobić. Na pierwszy rzut oka statek wydawał się dość ubogi w załogę, ale możliwe było, że z racji rychłego startu najzwyczajniej każdy zajmował się tym co do niego należało.
Zayn opuściła ich odmeldowując się majorowi ze słowami, że idzie do ładowni. Oni natomiast udali się prosto na mostek. Wtedy to też Tellis podał mu tablet.

- Odbicie statku transportowego "Koryfeusz". Wciąż zmagamy się z przewoźnikiem by dostarczyli pełną listę pasażerów i ładunków. Metody działania wskazują na Błękitne Słońca - wyjawił niespodziewanie nagle.

Błękitne Słońca były wciąż największą, organizacją przestępczą działającą w obrębie Układów Terminusa. W jej skład wchodzili głównie ludzie, Turianie oraz Batarianie. Yrthun kojarzył, że w porównaniu z pozostałymi grupami, Słońca miały najszersze spektrum działania, nie ograniczające się wyłącznie do Skylliańskiego Pogranicza. Nic więc go nie dziwiło, że w pierwszej kolejności to właśnie u nich upatrywano winny.

- Dla pana będzie to niczym wieczorny spacerek - skomentował niby poważnym tonem Tellis, ale Yrthun przeczuwał, że mógł się w jego słowach doszukiwać podtekstu. - Swój sprzęt znajdzie pan w kajucie, która została panu przydzielona. Proszę zachować tablet, znajdzie pan tam podstawowe informacje o statku oraz plan, a teraz proszę... - najwidoczniej przypomniał sobie, że nie może mu rozkazać odmaszerować. - ... Się rozgościć. Poinformuję, gdyby pojawiły się nowe wytyczne. - skinął mu głową po czym zniknął za drzwiami prowadzącymi na mostek.

Wojskowi w służbie turiańskiego wojska, niezależnie od jednostki, zawsze mieli problem w interakcjach z agentami pokroju Yrthuna, szczególnie, gdy tacy, choć odchodząc ze służby kończyli ją mając niższy stopień, to teraz posiadali realnie większe uprawnienia. Znacznie większe.
Gdyby się uparł to Yrthun mógłby rozkazać temu statkowi lecieć tam gdzie zechce. Inna sprawa, że choć załoga wykonałaby jego polecenie, to on musiałby się później tłumaczyć przed swoimi przełożonymi. No i raczej nie chciałby robić problemów ojcu.
I właśnie w tym Yrthun doszukiwał się powodu do niechęci jaką odczuwał ze strony majora Tellisa. Nie mniej i tak musiał przyznać, że był on jednym z milszych w kontaktach.

Wyglądało na to, że miał w pełni wolną rękę w kwestii tego co zamierzał ze sobą zrobić nim dotrą do celu, a przed nim rozciągał się szeroki korytarz, który według planu jaki wyświetlał się mu na tablecie, ciągnął się przez całą długość statku i był dwiema windami połączony z podobnymi na jeszcze trzech innych poziomach.
[media]http://img04.deviantart.net/c6a1/i/2013/051/3/e/laboratory_entrance_by_sebastianwagner-d5vmr1e.jpg[/media]
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 14-06-2016, 23:33   #6
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Nie drgnął mu żaden mięsień twarzy, kiedy Tellis rozmawiał z Zayn. Uprzejmie odwzajemnił gest powitania, ale na tym się skończyło. Kiedy szli na mostek to jednak dobrze rejestrował jej sylwetkę, puszczając przodem zarówno majora jak i ją.
Teraz mógł sobie pozwolić na lekki uśmiech. Turianka była przysłowiową laską 9/10, a jej grzebień był prawie onieśmielający. Niewielu samców ich rasy miał go tak okazały. W każdym razie nie mógł sobie pozwolić na żadne głupie gesty od razu, mógł wpaść na minę.
Z żalem przyjął do wiadomości fakt, że nie będzie im towarzyszyć na mostku. Jej towarzystwo było znacznie bardziej pożądane niż te Tellisa. Będąc tak zamyślonym, dopiero po chwili zorientował się, że major coś do niego mówi.
- Błękitne Słońca, tak tak…- przytaknął mu starając się ukryć swój chwilowy brak profesjonalizmu. Szybko się jednak opanował.
Ta grupa przestępcza nie była dla niego niczym nowym. Z racji istot tam występujących byli dość przewidywalni w działaniach, a ludzie choć kombinatorzy, to łatwo dawali się zastraszać. Yrthun nie dążył, jeśli nie było takiej konieczności, do rozlewu krwi. Dlatego zdecydowanie szybciej załatwiało się sprawy z Błękitnymi Słońcami czy Zaćmieniem. Zupełnie inną kwestią była Krwawa Horda. Rozwiązanie sprawy w ich przypadku nigdy nie kończyło się inaczej niż wybiciem ich do nogi. Co nie znaczyło, że Yrhtun od tego uciekał. Obowiązek jak każdy inny.

Na lekką prowokację słowną ze strony majora odpowiedział pseudopoważnym tonem.
- Zacznę od wysłania im swojej wizytówki, może to wystarczy by skłonić ich do poddania się - podczas wypowiadania tych słów patrzył Tellisowi prosto w oczy.
Po wszystkim podziękował za poświęconą mu uwagę i lekkim krokiem udał się do swojej kajuty.
Nie zapowiadało się to wcale źle. Tellis choć gburowaty, jak tradycja nakazywała to wydawał się być dosyć w porządku.
- W dodatku ma niesamowitą załogę - mruknął sobie pod nosem. Była to ocena oczywiście na wyrost biorąc pod uwagę, że spotkał jedynie Zayn, ale ta zapowiedź była bardzo zachęcająca. Nie spieszył się teraz, gdyż po cichu liczył, że natrafi po drodze na wspomnianą wcześniej turiankę.

Ona niestety nie chciała pojawić się w żadnych z mijanych drzwi. Najwidoczniej musiała zrobić to co powiedziała i udała się do ładowni znajdującej na najniższym poziomie. Załoga którą mijał przyglądała mu się z zaciekawieniem lub zdziwieniem. Nic dziwnego, bo wszystko wskazywało na to, że mógł być jedyną osobą na pokładzie Tarquina, która nie ma na sobie munduru z insygniami Czarnej Straży czy jednostki inżynieryjnej.
Idących przez korytarz dwóch turian, inżynierów z utrzymania, nadle zamilkło jak tylko dostrzegli Yrthuna. Minęli go i przyśpieszyli kroku.
- To chyba on - rzekł jeden szeptem, który jednak nowy pasażer bez problemu dosłyszał.
- On? Wygląda normalnie. Wyobrażałem sobie ich inaczej - odparł drugi już zdecydowanie ciszej.

Parsknął śmiechem. W myślach.
Zerkając na tablet w końcu dotarł do swojej kajuty. Po rozejrzeniu się dostrzegł, że w tej części znajdowały się prywatne kwatery wyższych stopniem. Tellis miał swoją tuż obok.
Po zarejestrowaniu tego faktu Yrthun przyłożył trójpalczastą dłoń do panelu sterującego otwieraniem drzwi i te po krótkim piknięciu rozsunęły się przed nim.
Jego oczom ukazał się całkiem przyjemny widok.


Wystrój przypominający pokój hotelowy wyższego standardu nie był tym czego spodziewałby się na wojskowym statku. Hologramy migające na ścianach sprawiały, że pomieszczenie wydawało się być większe niż w rzeczywistości. Turianin zbliżył się do nich. Przypominały widok z iluminatora na kosmos.
- Teraz jestem już jestem na sto procent pewien, że jednak ludzie mieli udział w budowie tego statku - westchnął. - Żaden turianin nie urządził by kwater prywatnych na okręcie wojennym o standardzie wyższym niż kamieniołom.
Obszedł pokój dookoła i za łóżkiem znalazł pancerną walizkę.


Wpisał kod i pokrywa się uniosła. Usiadł na łóżku i zaczął przeglądać zawartość. Na wierzchu leżała jego broń, którą przełożył na łóżko. Zbroja była złożona po prawej stronie i zajmowała prawie jedną trzecią miejsca. Pozostałe zapełniał zestaw podróżny. A było tego całkiem sporo.
- Heh, mama jak zwykle zapobiegawcza, jakbym leciał na drugi koniec galaktyki - uśmiechnął się.
Niczego nie brakowało. Powkładał wszystko z powrotem. Zastanawiał się przez chwilę, czy nosić ze sobą broń, ale z racji tego, że był to ciężki pistolet, byłoby to zbyt ostentacyjne, dlatego schował go również do walizki.
Przeszedł sie jeszcze po pokoju. Będzie miło. Wziął datapad do ręki i postanowił załatwić dwie sprawy za jednym razem. Rozejrzy się po statku, w końcu ogarnięcie planów to jedno, a poznanie go osobiście to drugie. Przy okazji przeczyta dokładnie dane jakie otrzymał od Tellisa. Niezbyt uważnie go słuchał jeśli o to chodziło...
 
Turin Turambar jest offline  
Stary 22-06-2016, 23:23   #7
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Nigdy o niczym nie zapominała i teraz, znając ją, to choć broni nie brał do ręki przez ostatni miesiąc to mógł mieć pewność, że nie zawiedzie go w trakcie akcji. Jego matka była personą która, choć to jego ojciec był generałem, to nie czuła z tego względu oporów by wtrącać się do pracy zarówno swojego męża jak i syna.
No i mama potrafiła załatwić sprzęt, którego legalność była wielce wątpliwa, ale za to skuteczność już bardzo potwierdzona. Pistolet w jego skrzyni był najlepszym przykładem na to co czego ma ona dostęp.

.. :: :: :: :: ..

Dane na temat statku, który wysłał sygnał SOS zawierały takie informacje jak pełną specyfikację techniczną tego modelu transportowego statku kosmicznego w tym ładowność, przystosowanie do transportu ładunków wymagających szczególnego traktowania. Było to dużo cyferek, od których oczy bolały. Ale chcąc nie chcąc warto było się temu przyjrzeć. Dalsze dane były na temat załogi z podziałem na rasy czy stanowiska. Choć statek był przystosowany głównie do przewozu ładunków to Yrthun mógł się tam też dopatrzeć grupy osób opatrzonych podpisem "pasażer".

Po dłuższej chwili studiowania zapisów na tablecie to turianin dostrzegł, że według list przewozowych, które na bieżąco były aktualizowane, to na tą chwilę wiedział już tyle, że w kilku kontenerach znajdowały się ciężkie mechy górnicze, przeładunkowe czy bojowe klasy Atlas. Ale tego, że ktoś je aktywuje i będą łaziły po pokładzie turianin nie zakładał. Prawo transportowe wymagało by taki sprzęt był przewożony jako rozmontowany i składany miał być dopiero po rozładowaniu w miejscu docelowym.

Wszystko wskazywało na to, że wedle obecnych informacji na pokładzie nie było przewożone nic co by bardziej zainteresowało Yrthuna. Ale to były oficjalne dane. Ale z własnego doświadczenia i raportów bardziej doświadczonych od niego agentów, należało spodziewać się niestety wszystkiego. No może z wyjątkiem Czerwonego Piasku, bo to świetnie wyłapywały obecne skanery, a statek Koryfeusz należał do koncernu transportowego mającego wszystkie aktualne certyfikaty bezpieczeństwa.
Ale pamiętać należało, że na pokładzie znajdowało się 6 poziomów po 18 tysięcy kontenerów każdy. Choć mało prawdopodobne to miejsca było dość by coś ukryć. Bardzo możliwe, że to było powodem ataku na statek oraz wywoływało te trudności w pozyskiwaniu listy ładunków i firm na zlecenie, których dokonywany był transport.

.. :: :: :: :: ..

Nawet nie zauważył upływu czasu i po przetarciu zmęczonych od wpatrywania się w ekran oczu zauważył jak bardzo zgłodniał. Oznaczało to, że musiało minąć dobrych kilka godzin odkąd wszedł do pokoju.
Mesa znajdowała się poziom niżej i mógł mieć tylko nadzieję, że jedzenie tam będzie na równie wysokim poziomie co wystrój statku. Standardowe racje żywieniowe na tego typu okrętach, szczególnie we flocie wojska, co prawda nie były najgorsze, ale już konieczność przestawienia się na nie po urlopie w luksusowym hotelu.

.. :: :: :: :: ..

Kapitan Koryfeusza, Mike Perry, stał pod ścianą. Został skuty i patrzył jak jeden z sześciu batariańskich piratów zmienia koordynaty lotu statku. Przy wejściu na mostek w kałuży fioletowej krwi leżało martwe ciało pilota, który próbował uciec. Biedak, przeszło kapitanowi przez myśl. Mike jak na kogoś kto znajdował się w takiej sytuacji trzymał się całkiem nieźle.
Współpracował z piratami, bo wiedział, że jak tego nie zrobi zaczną strzelać do załogi.
- Chce listę załogi - warknął do niego Batarianin.
Roztrzęsiona kobieta stojąca obok kapitana spojrzała na dowódce. Ten skinął głową.
- Daj mu ją Alice - odparł spokojnym tonem głosu.
Kobieta powoli podeszła do konsoli i wyświetliła listę załogi na ekranie. Batarianin podszedł i odepchnął kobietę z powrotem pod ścianę. Aż jęknęła z bólu, gdy uderzyła o nią.
- Doskonale. Ochrona wyeliminowana, technicy zamknięci... - przywołał do siebie drugiego Batarianina i zgrał mu listę - Policzcie ciała i sprawdźcie czy macie wszystkich. Jeśli nie to znaleźć i zabić - rozkazał.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 26-06-2016, 15:49   #8
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Przetarł twarz. Cywile, a nawet niektórzy wojskowi sądzili, że jego praca składa się z tajnych akcji na zapomnianych przez Żniwiarzy planetach, wykradania danych podczas wielkich imprez na stolicach wielkich ecumenopolis, czy epickich strzelanin z terrorystami w trakcie zapierającego dech w piersiach pościgu ścigaczy.
To znaczy, oczywiście zdarzało mu się odnajdywać artefakt na krańcu Galaktyki, ściągać informacje z omniklucza podejrzanej Matrony Asarii podczas jednego z ichnich rautów, tudzież ostrzeliwywać się z Krwawą Hordą aż do momentu gdy obu stronom kończyła się amunicja i dochodziło do walki wręcz. Bywało i tak, choć zdecydowanie więcej czasu poświęcał właśnie żmudną analizę łatwo dostępnych danych. Ktoś mógłby stwierdzić, że tym powinni się zajmować analitycy, a jemu pozostawić działanie. Miałby sporo racji, ale Yrthun za każdą decyję brał osobistą odpowiedzialność. Mógł dużo i jego uprawnienia mogłyby zostać wykorzystane w złym celu. Dlatego zarówno on jak i jego koledzy i koleżanki po fachu sami zajmowali się analizą danych. Nie mieli żadnych planów miesięcznych do wykoniania, mieli być skuteczni w tym co robią.
Zaburczało mu w brzuchu gdy przeglądał na trójwymiarowym wyświetlaczu model transportowca. Dane spływały katastroficznie wolno i wszystko wskazywało na to, że będzie zmuszony zrobić rozpoznanie bojem.
Nie miał nic przeciwko takiemu rozwiązaniu, ale na pewno nie był to jego ulubiony sposób działania, gdyż zawsze prowadził do czegoś, co w raportach nazywano “colletoral damage”.
Skierował się do messy. Wyłączył swój omniklucz i nie zważając na możliwe spojrzenia obecnej tam załogi ruszył prosto ku obsłudze wydawającej żarcie.

Korytarz prowadzący przez drugi poziom był jasny i jeszcze bardziej przestronny niż ten piętro wyżej. Do tego biel oraz hologramy soczyście zielonej tropikalnej roślinności. Można było się poczuć jakby się znajdowało na wysokiej klasy statku wycieczkowym, a Yrthun z narzuconą na siebie "hawajską" koszulą pasował tu wręcz idealnie.
W końcu stanął przed wielkim migoczącym napisem "Mesa" wyświetlającym się nad szerokimi drzwiami.
W środku, przechodząc przez korytarz, minął siedzących przy stolikach turian z korpusu inżynieryjnego. Rozmawiali o ostatnich wyścigach Mako, w tonie znawców komentując niepowodznie drużyny, której kibicowali.
Kilku z czarnej straży spotkał dopiero w głębi sali przy wydawaniu posiłków. I byli oni pierwszymi, którzy zwrócili uwagę na wyróżniający się strój jaki miał na sobie Yrthun. Jeden z nich mruknął coś, sądząc po jego minie było to coś nader kąśliwego w tym temacie do swojego towarzysza. Ten jednak zdawał się być całkiem zaciekawiony obcym w kolorowej koszuli.
Tymczasem Yrthun zatrzymał się na chwilę zszokowany. Stwierdzić, że nie tego się spodziewał po turiańskim statku to było lekkie niedopowiedzenie. Co prawda wygląd jego kajuty mógł dać mu pewne aluzje, ale mimo wszystko nie sądził, że ten luksus rozciągnie się na resztę statku.
Rosło w nim coraz większe przekonanie, że oprócz kształtu zewnętrznego pancerza i załogi, to ten statek był bardzo mało turiański.
Nie miał wszakże nic przeciwko temu. Na pewno morale były na znacznie wyższym poziomie i teraz tego samego spodziewał się po jedzeniu. Cieszył się, że jego powrót z urlopu odbywa się w tak przyjemnej atmosferze.
Z bardzo pozytywnym nastawieniem podszedł do punktu wydawania posiłków.
- Już dawno po porze posiłku - usłyszał od starego turianina stojący za ladą. - Następna za 3 godziny, jak obecna zmiana będzie miała przerwę. A ty, z którego kurortu żeś się urwał, hę? - mruknął patrząc na niego z niezadowoleniem. Akurat w momencie kiedy Yrthunowi zaburczało w brzuchu.
Jego dobry humor prysnął jak mydlana bańka po nakłuciu igłą. Poczuł dosłownie jak mu się żołądek przykleja do kręgosłupa. Mimo wszystko nie zamierzał się tak od razu poddać.
- Jeszcze nie zacząłem szychty, ganiali mnie tu i tam… - opuścił ramiona starając się wcielić w ofiarę nieszczęśliwego zbiegu okoliczności. - Nie da rady znaleźć jakichś resztek, co? Nawet nie proszę o odgrzewanie czegokolwiek - złożył ręce w uniwersalnym geście prośby.
Kucharz zmrużył gniewnie oczy, a jego żuwaczki drgnęły w złości.
- Całkowity brak wychowania - fuknął staruszek i odwrócił się, zniknął za drzwiami i tak naprawdę nie wiadomo było czy wróci. Jednak odgłosy stukania naczyń nastrajały całkiem optymistycznie.
Yrthun pokornie schylił głowę, gotowy na przyjęcie wszelkiej łajanki na jaką starszy turianin. Był w stanie nawet wysłuchiwać tyrady zupełnie niezasłużonej, a nawet pozwolić by kucharz się na nim słownie wyżył, byleby dostać ten obiad.
Szczęśliwie obyło się bez niepotrzebnych scen.
Trochę się zeszło nim na blat przed nosem Yrthuna została położona szara torebka.
- Pociągasz tu i po pięciu minutach możesz jeść - wskazał mu palecem kucharz jakby spodziewał się, że typ któremu to daje nigdy w życiu nie widział uniwersalnych racji żywnościowych.
- Dziękuję - skłonił sie, wziął porcję jakby była to wywalczona w trudzie oraz cierpieniach nagroda i usiadł przy jednym z wolnych miejsc. Rozerwal torebkę zauważając przy okazji, że była to żywność uniwersalna, zarówno dla “prawo” jak i “lewoskrętnych” DNA istot.
Czyli jednak mamy tutaj ludzi. Przemknęło mu przez myśl. I nie mogło to raczej dotyczyć innej rasy, skoro Tarquin był turiańsko-ludzkim projektem.
Kiedy porcja była gotowa do spożycia, Yrthun więcej się nie powstrzymywał. Jak zwykle jego przemyślenia potrafiły zagłuszyć wszelkie potrzeby fizjologiczne, tak teraz aż mu ślinka się zebrała od zapachu parującego dania.

Gdy skończył przeciągnął się wygodnie. Był jeszcze trochę głodny, ale spokojnie mógł poczekać na następną turę. Włączył omniklucz i przesłał krótkie pytanie do majora, kiedy planowany jest przylot w system gdzie dryfował obecnie Koryfeusz. Szybko dostał odpowiedź, że już za dwie godziny.
- Znów ominie mnie pora obiadowa - mruknął pod nosem niezadowolony.
Wstał, odstawił swój talerz i postanowił wrócić do swojego pokoju. Po drodze będzie zwracał uwagę na inne ślady ludzkiej obecności na statku.
Priorytetem było jednak teraz przygotowanie się do akcji. Pora wyskoczyć w pancerz i skupić się na najbliższych wydarzeniach.
 
Turin Turambar jest offline  
Stary 28-06-2016, 22:40   #9
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
[media]http://i919.photobucket.com/albums/ad33/ts_m5/c1.jpg [/media]

Opracowanie “uniwersalnej” uniwersalnej żywność stało się koniecznością i nie szczędzono środków na badania w tym zakresie. A było to konieczne odkąd quarianie w trakcie wojny ze Żniwiarzami wymarli i tak to turianie stali się jedyną rasą żywiącą się jedzeniem, które szkodziło pozostałym rasom Cytadeli. Do tematu podchodzono bardzo różnorodnie: próbowano zastosować najbardziej proste białka, starano się wyhodować enzymy pozwalające rozbić złożone łańcuchy białkowe czy nawet wykręcać je w przeciwną stronę. Pomysłów było wiele, a powołana do nadzoru nad tymi projektami grupa ekspertów nie negowała nawet tych najbardziej z pozoru nieprawdopodobnych.
Wielu turian, ochotników do brania udziału w testach do tych projektów straciło życie lub zostało trwale okaleczonych. Niektórzy z nich umierali w cierpieniach, ale wszyscy przyczynili się do sukcesu.
A ten odniosła grupa w skład której wchodzili przedstawiciele rasy odpowiedzialnej za wynalezienie mediżelu. Tak, ludzie po raz kolejny zaskoczyli dużo bardziej rozwinięte rasy i stworzyli kolejny nowatorski produkt który stał się punktem zwrotnym dla Ras Cytadeli.

Początkowo Uniwersalne Racje Żywnościowe przypominały szarą lejącą się papkę o smaku kleju do tapet. Na szczęście dla wszystkich podróżujących przez kosmos, obecnie były dostępne w różnorodnych smakach i postaciach: od dań z makaronem i sosem “mięsnym” po wykwintne desery w drogich restauracjach na kosmicznych stacjach przesiadkowych. Teraz statek kosmiczny mógł mieć przeciek systemów chłodzenia, ale jeśli mimo to miał na pokładzie w magazynach zapasy żywności uniwersalnej, które wymagane było konwencjami Rady Cytadeli jako wyposażenie obowiązkowe każdego środka transportu kosmicznego, to inspektor odpowiedniego departamentu mógł z czystym sumieniem dopuścić statek do użytku.
Oczywiście gdy w skład załogi nie wchodził żaden “problematyczny” personel to wystarczyło pojemniki schować w najdalszym kącie ładowni. Yrthun mógl podejrzewać że na pokładzie turiańskiego statku mógł znajdować się “nieturianin” skoro pierwsze co złapał kucharz było właśnie to.

Niby mógłby podejrzewać, że w sali rekreacyjnej może zatrudniono tancerki asari dla umilenia wolnych chwil… Co na Tarquinie nie koniecznie musiałoby go zdziwić. Ale skoro był to turiańsko-ludzki projekt…

.. :: :: :: :: ..

Wychodząc z Mesy Yrthun zauważył wzmożony ruch na korytarzu. Mogło być to związane z komunikatem jaki otrzymał od majora. Członkowie korpusu inżynieryjnego kręcili się w im tylko wiadomych kierunkach. Idąc do windy zauważył grupkę żołnierzy czarnej straży rozmawiających między sobą. Dosłyszał, że za pół godziny będzie zbiórka w ładowni. Poza tym jeden z nich narzekał, bo do desantu mają użyć "tego", a wedle plotek jakie nieśli ci którzy doświadczyli "tego" na własnej skórze to wolałby nie zostać wybranym na ochotnika do pierwszej grupy infiltrującej porwany statek.
Czym było owe "to" nie było dane Yrthunowi się dowiedzieć, bo panowie rozeszli się. Szczęśliwie czy też nie, nikt nie decydował się zajmować uwagi agenta w kolorowej koszuli i choć coniektóre spojrzenia zdradzały zaciekawienie to wszyscy omijali go nie kłopocząc go swoim towarzystwem.

I tak w spokoju dotarł do windy. Przywołał ją i wsiadł do niej gdy tylko wrota się otworzyły. Ale nim zdążył spojrzeć na panel wybierania poziomu dołączyło do niego czterech turian i turianka. Wszyscy z insygniami inżynierów.
Widok obcego sprawił, że natychmiast przerwali całkiem wesołą rozmowę i zamilkli zerkając tylko raz po raz na Yrthuna.
Turianka lekko się wyszczerzyła w uśmiechu i zbliżyła do niego. A zrobiła to po to by wdusić guzik 3 poziomu. Czyli w przeciwną stronę niż miał zamiar się udać.
Kobieta spojrzała na niego przepraszająco i wróciła do kolegów.
- No więc - jeden z jej towarzyszy postanowił przerwać niezręczną ciszę. - Udało mi się w końcu zoptymalizować akcelerator.
- A tak, to nad tym tyle siedziałeś? A wyglądało jakbyś spał z głową opartą na rękach - odparł przyjacielską złośliwością drugi.
- No i co? - zapytała z zainteresowaniem kobieta.
Winda zjechała szybko w dół, drzwi z sykiem otworzyły się i Yrthun nie dosłyszał już odpowiedzi bo opuścili go. A on wdusił w końcu poziom pierwszy i poczuł jak siła bezwładności zadziałała na niego.

.. :: :: :: :: ..

Czasu do akcji nie zostało wiele. Musiał teraz się przygotować, szczególnie, że będzie to pierwsze zadanie po tak długiej przerwie. Głupio byłoby to zawalić przez niedbalstwo. A on nie mógł do tego dopuścić. Był wszechstronnym profesjonalistą w swoim fachu. Czasem nawet bywał skromny.
Rozległ się cichy odgłos informujący o dojechaniu na najwyższy poziom i drzwi się rozsunęły. Yrthun nieśpiesznie wyszedł i...
Poczuł, że coś się od niego odbiło. Spojrzał w dół i zobaczył kobietę.
- Ała... - jęknęła ludzka kobieta pocierając dłonią swój pośladek po tym jak przewróciła się w przez zderzenie z Yrthunem. Wyglądało na to, że chciała złapać windę uznając że nikogo w niej nie ma i ta to wpadła na turianina. Tablet leżał niedaleko niej i chyba się uszkodził upadając. Puszka z napojem rozlewając swoją zawartość przetoczyła się dźwięcznie po korytarzu.
- Czemu wy musicie być tacy twardzi - mruknęła próbując odzyskać dech w piersi. Musiała z dużą siłą o niego uderzyć.

[media]http://cdn-media.extratv.com/2015/05/04/charlize-theron-510x600.jpg [/media]
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 06-07-2016, 19:15   #10
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
“Dzisiaj wieczorem będziesz dokładnie te same słowa wystękiwać z zachwytem…”
Oczywiście to była jedynie myśl, jaka zaświtała mu głowie. W rzeczywistości zachował się zupełnie inaczej.
- Najmocniej przepraszam, gapa straszna ze mnie. - kucnął i podał rękę, by pomóc jej wstać. - Mam nadzieję, że nic się pani nie stało.
Kobieta chwyciła jego pomocną dłoń i powoli wstała.
- Nie, to ja się niepotrzebnie śpieszyłam i na... - uważnie przyjrzała mu się całemu. - Na pana wpadłam. Widzę, że udzielił się panu nastrój drugiego poziomu - skomentowała jego ubiór z lekkim rozbawieniem. Puściła jego rękę i schyliła się by sięgnąć po tablet.
Blondynka z pewnością była inżynierem i to naprawdę ślicznym. Tarquin nie przestawał go zadziwiać.Ciekawe kto i w jaki sposób komplementował załogę tego statku.
Na jej komentarz odnośnie jego ubrania oburzył się teatralnie.
- To mój strój służbowy! - postanowił podtrzymać pozytywną atmosferę. - Z racji tego, że oficjalne powitania mamy za soba, to ide narzucić coś bardziej luźnego.
Blondynka trzymając już w ręku swoją własność wyprostowała się i odwróciła by na niego spojrzeć. Mógł wtedy dostrzec na jej twarzy konsternację wywołaną jego słowami.
- Pan jest z logistyki? - zapytała niepewnie.
Tego już nie mógł zdzierżyć. Parksnął i zaczął się śmiać, czym pewnie jeszcze bardziej skonsternował kobietę.
- Przepraszam, ale ten stereotyp zawsze mnie rozbraja - ledwo się opanował. - Wezwali mnie po to, żeby major Tellis miał na kogo ponarzekać - skinął głową w kierunku mostka. - Ale to mało istotne sprawy - machnął ręką. - Miło mi wreszcie zobaczyć kogoś z ludzkiej załogi. Dzięki waszemu udziałowi w tym projekcie ten statek jest zdecydowanie bardziej przyjemny w odbiorze. Co chwilę udaje mi się odkrywać jego kolejne, szałowe niespodzianki - uśmiechnął się niewinnie.
- Tak, jak pierwszy raz przeszłam się korytarzami Tarquina to nie mogłam uwierzyć że to statek należący do wojska. Jeden generał przystał na pomysł, żeby studenci z architektury na Ziemi zaprojektowali tu wystrój. Jak dla mnie wyszło im całkiem dobrze. - stwierdziła kobieta uśmiechając się lekko. Widział po niej, i sposobie w jaki mu się przyglądała, że nie do końca odczytuje jego mimikę przez co wydawała się być niepewna jego nastawienia.
Nie zamierzał w żaden sposób jej w tym pomagać. Bawiła go ta sytuacja.
- To był rzeczywiście świetny pomysł. W czym oprócz stworzenia przyjemnego wnętrza miała udział wasza myśl techniczna? - przechylił głowę w typowo ludzkim geście zaciekawienia.
- Głównie nowinki technolo... - zaczęła ale zamilkła przyglądając się turianinowi badawczo. - Czy aby na pewno ma pan ten poziom dostępu do informacji? Kim pan jest - w jej głosie wyczuł żądanie.
Jej niedokończona wypowiedź potwierdziła jego podejrzenia. Tarquin był naszpikowany jakąś nowoczesną technologią i pewnie teraz będą się odbywał testy bojowe. Rozmowa komandosów z czarnej straży tylko to potwierdzała. Jedno z pytań pozostało takie samo, czyli czym był “ten” środek transportu. Do głowy turianina przychodziło wiele myśli, ale każda z nich była równie prawdopodobna jak nieprawdopodobna. Taka “myśl schrodingera”.
Tymczasem skorzystał z okazji by dłużej sobie pofiglować z śliczną panią inżynier.
- Och, ja tu tylko sprzątam. Tylko ten statek taki zupełnie nie turiański, czarna straż szepce między sobą o jakimś niesamowitym transporcie, i tak w ogóle to mnie wszystko interesuje… - dodał tonem wyjaśnienia
Kobieta wyglądała na mocno zdezorientowana jego wypowiedzią.
- Proszę się nie wygłupiać. Nie ważne, nie moje małpy, nie mój cyrk - mruknęła pod nosem. - A ja muszę przygotować przerzut. Śpieszy mi się - przeszła obok Yrthuna i wdusiła panel przywołania windy która w czasie ich rozmowy zdążyła uciec.
Turianin nagle spoważniał.
- Chodzi o ten nowy środek transportu? Co to takiego? - położył rękę na terminalu windy, sugerując że nie pusci jej, póki nie uzyska odpowiedzi.
- Może, ale nie rozmawiam z nieznajomymi - odparła krzyżując ręce przed sobą. - I naprawdę mi się śpieszy - spojrzała wymownie na windę. - A ci na dole sobie nie poradzą beze mnie, bo wy turianie macie za mało paluszków, żeby szybko ogarniać programowanie - pomachała mu dłońmi przed oczami.
Rozbroiła go tym napomnieniem o ilości palców. Odsunął się i przepuścił ją. W końcu i tak za chwile pewnie znowu się z nią spotka. Patrzył jeszcze przez chwilę, jak za kobietą zamknęła się śluza windy. Westchnął i ruszył do swojego pokoju.
Nie tracąc czasu założył zbroję i przypiął do pasa pistolet. Sprawdził jeszcze stopień naładowania tarcz i był gotowy. Skierował swoje kroki do hangaru. Dzięki temu będzie jeszcze miał chwilę, by dowiedzieć się trochę więcej o nowej technologii, która jak podejrzewał dostarczy ich na Koryfeusza.
 
Turin Turambar jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:00.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172