Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-11-2016, 19:15   #21
 
kinkubus's Avatar
 
Reputacja: 1 kinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputację
Podczas gdy nie dało się tego wyczytać z nieruchomej twarzy V, ruch reszty ciała wskazywał, że była wyraźnie zaskoczona. Ktoś wręczał jej prezent, do tego bardziej sentymentalny, niżeli praktyczny.
Była to bardzo niezręczna sytuacja; z jednej strony zwyczaj nakazywał podziękować, zaś z drugiej, jej funkcja była czysto techniczno-zawodowa i nie miała służyć zabawianiu czy dotrzymywaniu towarzystwa. Stanęła przed bardzo trudnym wyborem i zimna logika zaważyła nad jego wynikiem.

Przepraszam Pani Moorie, zaszła pomyłka. Jednostka V5890 nie potrzebuje takiego rodzaju okrycia.

Android odwrócił się z powrotem w kierunku środka sali, wyczekując dalszych wytycznych w związku z misją ratunkową. Na chwilę jednak zerknęła w stronę Tuli, chociaż nie chciała być na tym nakryta.
 
kinkubus jest offline  
Stary 28-11-2016, 18:46   #22
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Przebudzenie

Przez umysł technika przemknęły dziesiątki osobnych myśli i analiz w krótką chwilę. Widocznie starzec znał się na rzeczy, że potrafił rozpoznać prawdziwe znaczenie tatuażu... a to nie wróżyło dobrze. Wszak większość Imperium była święcie przekonana, że byli w całości legalną organizacją, ale nie on...

Delikatny, ciepły uśmiech zawitał na twarzy Tinnoe kiedy powiedział zakładając koszulę.
- Chcę zacząć wszystko od nowa. Tylko to się liczy. Moja przeszłość nie ma już znaczenia.

Niedługo potem był już ubrany i gotowy przemyśleć sprawy. Medyk za dużo wiedział. Może dobrze byłoby go usunąć, ale prawda była taka, że było to niemożliwe. Nae miał tylko nadzieję, że staruszek zachowa swoje odkrycie dla siebie. Nie potrzebował niepotrzebnej uwagi. Zbyt wiele miał do stracenia.

Sala obrad

"Tek" przysłuchiwał się wszystkiemu lekko pochylony do przodu z łokciami na kolanach i dłońmi splecionymi przed twarzą. Mieli psiona na pokładzie. Cóż, widać ktoś nawalił, ale miało to swoje plusy. Wszystko oczywiście zależało od talentów danego indywiduum. Gdzieś w kącie umysłu zarejestrował, że Maev była całkiem atrakcyjną kobietą. Nie w jego typie, ale nadal w widełkach szeroko pojętej atrakcyjności. Bawiła go jej impulsowość. Widocznie nie miała wcześniej kontaktu z tego typu ludźmi jak Baron. Cóż, zdarzało się.

- Skoro pan Bismarc jeszcze żyje... - powiedział neutralnym, wręcz obojętnym, chłodnym i racjonalnym tonem nie wstając z miejsca - ...znaczy to, że zostanie zesłany na Avalon z wilczym biletem, jak mniemam? Przyznam, że może być to nam na rękę. Nie wiemy co się stało z naszymi poprzednikami, ani jaki jest stan kolonii. Nie wiemy nawet czy ktokolwiek żyje. Logiczne więc jest wykorzystanie każdego zasobu jaki mamy w naszym arsenale, a pan Bismarc klasyfikuje się jako zasób specjalny. Jeśli czeka nas zagrożenie natury psionicznej mam nadzieję, że nasza karta atutowa się wykaże.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline  
Stary 29-11-2016, 03:23   #23
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Kevin "Cobra 222" Walker - pilot z fantazją



Kabina sterowca - powrót do obozu



- Nie ubrudź siedzeń - rzekł pilot rzucając w Kevina Walkera jakąś szmatą. Walker, podobnie jak reszta, był mniej czy bardziej ubrudzony krwią upolowanego zwierzęcia. - Znasz się na tym, co? Zawsze lepiej czułem się w roli drugiego pilota. - Tom spróbował się uśmiechnąć, ale widać było, że nie jest z nim najlepiej. Nawet zwykły stan rozbawienia sprawiał mu ból.




- No pewnie! Sterowca to jeszcze nie rozbijałem… - Kev pokiwał głową poważnie ale widząc spojrzenie kolegi po fachu roześmiał się nie mogąc dłużej znieść kawału na poważnie. - Jasne, nie przejmuj się, poprowadzę to maleństwo. I drugi pilot? Świetnie ci poszło. Lot, orientacja i lądowanie jak na egzaminie na licencję. - pochwalił go nie bardzo widząc czemu miałby zrobić inaczej. Nie znalazł nic co by się przyczepić do umiejętności drugiego pilota z tego co widział na tą chwilę. - Daj mi chwilę ogarnę się. - wrócił na tył kabiny sterowca i skorzystał z pokładowej ubikacji. Zdjął kurtkę i został w samej podkoszulce z narzuconą rozpiętą koszulą. Obmył twarz i ręce, skorzystał z papierowych ręczników by zetrzeć chociaż wierzchnią warstwę spodni. Miał w końcu wpojony szacunek dla sztuki pilotażu, pilotów i latadełek właśnie między innymi okazujący się dbaniem o wygląd własny i sprzętu z jakim pracował. Gdy wrócił do kabiny zasiadł na miejscu głównego pilota i ogarnął panel sterowniczy. - Coś działo się ciekawego jak nas nie było? Jak lot? Nudna rutyna czy jakoś inaczej? - zapytał Tom’a sprawdzając wskaźniki, zegary i konsolety. Maszyna z zewnątrz wyglądała w porządku. Tom też nie zaczął od alarmów więc oczekiwał, że powinno być ok. No ale procedura to procedura więc i tak ją sprawdzał.

- Karuzela śmiechu. Doktor Octavia zadziwia humorem, a nie wygląda na taką. - Tom uśmiechnął się, po czym spojrzał na jeden ze wskaźników. - Z tym obciążeniem może nie być łatwo poderwać tą małą... - Tom mówił teraz o maszynie latającej, choć dwuznaczność tych słów mogła zwrócić uwagę - … zmniejsz ciśnienie do minimum i użyj wspomagania, napędu wystarczy akurat na drogę powrotną, więc dalsze zwiedzanie musimy odłożyć na później. - Tom zaraz jednak machnął na odlew dłonią, widząc że jego gadanie jest tu zbędne i skupił się na śledzeniu rozpoczętego procesu wznoszenia.

- Oj Tom! Tak nieładnie o niej mówisz jakby to jakaś sztywniara była! - na chwilę głos i mina Kevina spoważniała i wyglądał jakby beształ copilota. Ale tak bardzo był poważny, że było wiadomo, że żarty i parodie sobie stroi. - Ale z obciążeniem na jedną taką małą może być jej ciężko ale jak się rozłoży ciężar albo coś ubędzie z tego obciązenia… - pilot podjął tą grę w dwuznaczności bo mu się nawet zabawna wydała. Z samą epidemiolog jakoś się za bardzo poznać ani służbowo ani nijak inaczej nie zdążył więc nie miał o niej wyrobionego zdania poza tym, że kojarzył ją i tyle.

- Na pewno mówimy o tym samym? - Tom roześmiał się na głos, zaraz jednak się powstrzymał z uwagi na wciąż nieprzyjemnie potłuczone żebra.
Kiedy sterowiec zaczął podążać w określonym kierunku rozsiadł się wygodniej.
- Mieliście jechać tylko na zwiad, co was podkusiło by upolować to bydle? - zapytał

- Ej! Musiałem się bronić! - prawie wykrzyknął pilot uderzając się dłonią w pierś. Znowu się zgrywał, ale tym razem na skrzywdzone pomówieniem niewiniątko - I honoru oraz dumy gwiezdnej floty oczywiście. No i własności kolonialnej. Aha i gdzieś tam jeszcze w międzyczasie własnego tyłka oczywiście. No i tak jakoś wyszło samo prawie. - rozłożył na koniec ręce w geście bezradności. Sam się trochę dziwił jak to szybko i nagle poszło mimo, że miał współudział w tworzeniu tamtego zdarzenia.

Tom uniósł brew, będąc nieco zaskoczony pozytywną impulsywnością Kevina Walkera
- ...ale teraz się nie bro… - nie dokończył bowiem zza ściany za nimi dobiegł ich głośny ryk śmiechu, prawdopodobnie znów wywołany u reszty załogi przez śmieszkującą panią doktor. Tom wskazał kciukiem za siebie.
- O tym właśnie mówiłem. Omal mnie nie zabiła jak leczyłem poobijane żebra - Tom uśmiechając się do siebie, znów rozejrzał się po terenie pod nimi.

Walker spojrzał nieco poważniej i bystrzej na Mervin’a. Chyba do czegoś jednak zmierzał z tą epidemiolog a nie, ża takie tam sobie żarciki i heheszki tylko. - Ale to ty się nie nabijasz z tą Korą? Co się właściwie stało z tym leczeniem? Coś nie tak? - zapytał trochę niepewnym głosem. Sytuacja wydała mu się niezbyt jasna więc tak pytał pół żartem pół serio. Trochę miał wrażenie jakby Tom miał o coś żal czy zastrzeżenie do epidemiolog ale nie był pewny czy to mu się wydaje czy tak się zestaw słów ułożył Marvinowi.

- Eeeee… gdzie tam... Po prostu przy potłuczonych żebrach dawka humoru nie jest najlepszym co może cię spotkać.
Po chwili milczenia, jakby to była najnormalniejsza rzecz w świecie Tom Mervin rzekł:
- Chyba wiem, gdzie powinniśmy szukać ludzi z Excalibura.

- O! O! Oooo! To jest to! Skończyłeś przeglądać logi?! - zapytał uderzając z emocji w poręcz fotela. Przecież nad tym siedzieli obaj nim dla przewietrzenia głowy Walker wyruszył na ten zwiad! Siedzieli bo była szansa złapać namiar na miejsce gdzie powinna wylądować wyprawa Excalibura no i oni sami! To mógł być jakiś przełom w wyjaśnieniu zagadki ich awaryjnego lądowania! Spojrzał więc wyczekująco na Marvin’a z jawnym oczekiwaniem.

Tom celowo wstrzymał się z odpowiedzią przez pewien czas tworząc w sztuczny sposób chwilę napięcia, która najwyraźniej go trochę bawiła.
- Nie do końca, pokażę ci później na moim komputerze… - zaczął, zaraz jednak nachylił się nad pulpitem sterowczym i zaczął “rysować” coś palcem w miejscu pozbawionym kontrolek i przycisków - ...idea jest taka, że z logów wyliczyliśmy, że znajdujemy się około siedem tysięcy klików od miejsca docelowego. To daje nam obszar szybko licząc 150 000 000 klików kwadrat. Cholernie dużo, tylko zauważ, że w momencie uderzenia, praktycznie zakończyliśmy już manewr ustawiania okrętu pod względem równoleżników, zgodnie z ruchem obrotowym planety, a udało mi się ustalić, że uderzenie nastąpiło praktycznie centralnie w sterownię oraz maszynownię, co zresztą w pełni pokrywa się z moimi obserwacjami… jak wiesz byłem tam... Została zachwiana korelacja między prędkością statku, a prędkością obrotu Avalonu, jednak uderzenie to nie mogło mieć dużego znaczenia na naszą pozycję w odniesieniu południkowym.
To sprawia, że z obszaru około 28 000 000 klików kwadrat do zbadania zostaje nam dość wąskie pasmo... wiem też, że to miało być jakieś nadmorskie miasteczko, a tak się składa, że w tym paśmie i tej odległości takich obszarów jest stosunkowo niewiele. Kilka miejsc możemy sprawdzić dość łatwo, jednak jest jeden problem... Reszta jest za szeroką wodą i szczerze mówiąc raczej nie wybierałbym się tam sterowcem. Pozostaje też pytanie co tam zastaniemy.



Nawigacja - Tom Mervin (szansa sukcesu: 72,22% (2d6/8+/+2 DM))
wynik: rzut tajny



Pilot zamilkł analizując w głowie to co powiedział copilot. Pokiwał głową raz i drugi. Miało sens. - No. - zgodził się ogólnie zerkając i machinalnie przesuwjąc oczami po panelu kontrolnym. Nic nie wzbudziło jego czujności a i warunki lotu były świetne czyli spokojne i bez sensacji. Dlatego mógł się zatopić w myślach nad tymi danymi.

- Mówisz, że na orbicie, coś nas oskanowało a potem mieliśmy wybuchy w sterówce i maszynowni? No cóż Tom. Może to jakiś bajerant i żartowniś coś pomodził. Ale mnie to coś dziwnie wygląda na celowy atak jak w regulaminach Floty pisze. Rozwalenie napędu i ośrodka decyzyjnego spowalnia jednostkę i wystawia na kolejne ataki. Wojskowe kloce mają te zdublowane stanowiska, pancerze, mnóstwo rzewrwowych układów no to inna w ogóle kategoria jednostek jest. Ale taki atak w takiego cywila no cóż... To jak tak Tom to na moje oko to i tak mieliśmy szczęście, że w ogóle tu ktoś wylądował choć trochę awaryjnie. - odpowiedział po tych paru chwilach potrzebnych na zebranie myśli. Wcześniej podejrzewał taką możliwość ale nie uważał się bardziej za eksperta od lotów atmosferycznych niż orbitalnych czy kosmicznych. No ale swoje odsłużył w służbach róznorakich i pewne schematy się powtarzały. Na przykład ataku statku na statek. Dotąd sądził, że wycbuch to wycbuch. Coś mogło się spieprzyć, nawet komuś mogło coś odbić bo w sumie nie wiadomo z kto ląduje w hibernatorze obok czy kto go domyka to tak. Mogło i tak być, ze to coś na samym statku z przyczyn różnorakich. I może było. Ale jakoś dziwnie wyglądało na atak dużej, uzbrojonej jednostki chcącej zniszczyć ich statek - bazę. Natychmiast, zanim zdąży zareagować. Kto atakuje nieuzbrojoną jednostkę kolonistów? I to tak bezpardownowo.




Narada w obozie



- Cześć. Ja jestem Kevin. Jestem pilotem. - Walker machnął ręką na znak, że chce coś powiedzieć i właściwie od razu wstał. Rozejrzał się po twarzach dookoła. Przysłuchiwał się dotąd teraz sam chciał coś powiedzieć. Najpierw postanowił się odnieść.

- Jeśli chodzi o lądowanie to powiem wam jako pilot, że wyszło nam po mistrzowsku. Każde lądowanie wymaga uwagi a awaryjne i to orbitalne, połączone z wejściem w gęstą atmosferę jaką ma ta planeta jest skrajnie trudne. Więc szacun w tej chwili dla każdego kto przyłożył do tego rękę. - zaczął od chyba chronologicznego początku omawianych tematów. Tu często zerkał na Mel'a który coś chyba czuł się niedoceniany za swój współudział. Walker jako pilot i autor i współautor bardzo wielu awaryjnych lądowań oraz kraks świetnie orientował się co oznacza posadzić cel w niesprzyjajacych i awaryjnych warunkach. Miał jednak nadzieję, że Mel nie okaże się jakąś męczydupą co każe się wielbić za ten wyczyn do końca życia. W końcu swój tyłek też ratował gdy spadali z tej orbity nie?

- Obecne położenie obozu jest jednak bardziej efektem tej wymuszonej na nas sytuacji niż jakąś specjalną potrzebą. Poza samymi kontenrami i tym co spadło tu razem z nami niczym specjalnym się nie wyróżnia. Dlatego uważam, że nie ma co się do niego przywiązywać. Tak jak rozbitkowie na wyspie. Można przeczekać pierwszą burzę w przypadkowym schronieniu ale jednak na stałe poszukać jakiegoś bezpiecznego miejsca. I teraz właśnie też sądzę, że powinniśmy rozpocząć etap szukania tego nowego miejsca. - zgodził się z wnioskami o relokacji obozu. Ta ogólnie to był to dobry pomysł. Diabeł jak zwykle tkwił w szczegółach. Czyli trzeba było to zrobić z głową.

- Nie uważam się za eksperta od wypraw terenowych czy przeżycia w dziczy. - uniósł lekko ręce w nieco obronnym geście by nie narazić się na szykany speców z ich dziedzin. - Ale trochę znam się na pojazdach i latadełkach. I jako pilot i kierowca powiem wam, że na daleką wyprawę o jakiej mowa uważam za bardzo niekorzystne wyjazd jednym pojazdem. Jednym to można gdzieś w okolicy po chrust pojechać gdy się jest w zasiegu wzroku z obozu i można pospieszyć z pomocą. Dlatego dwa pojazdy to myślę byłoby optimum na to co mamy w garażu w tej chwili. Co do składu osobowego dobrze by było na te dwa pojazdy dobrać tak, by w razie potrzeby mogli wrócić do nas jednym pojazdem i nie trzeba było kombinować kogo zostawić. Więc powiedzmy dwie maszyny i te cztery do sześciu osób. - zwrócił uwagę na detal organizacji samej wyprawy pod zbadanie owego miejsca pod nowy obóz. Dwie maszyny miały multum możliwości w porównaniu do jednej. Choćby to, że jedna w razie potrzeby mogła przepchnąć drugą przez zator, wziać na hol, wyciągnąć z bagna czy zrobić cokolwiek na dwa pojazdy. No i jakby było bardzo źle no to właśnie po stracie jednej można było obsadzić załogą jeden pojazd i wrócić. A gdy była jedna i jedna się sypła to albo wracać z buta albo koczować aż przybędzie sterowiec czy inny pojazd. A to już mu się wydawało znacznie bardziej ryzykowne.

- Jednak rozmawiałem z Tom'em o wydarzeniach na orbicie. Gdy to wszystko się zaczynało parę dni temu. - zaczął nowy wątek i rozejrzał się chcąc przykuć uwagę pozostałych. Gdy już widział, że mu się to udało streścił co Mervin'owi udało się ustalić i o czym rozmawiali podczas lotu powrotnego w kabinie sterowca. Dodał też własne przemyślenia.

- To by znaczyło, że parę dni temu ktoś do nas strzelał na orbicie. I nieźle mu to wyszło. I to by też znaczyło, że są spore szanse, że nadal tam jest na orbicie. Jak tak będzie dalej tak dobrze strzelał no to może być problem by ktokolwiek się stąd wydostał czy dostał. - spojrzał poważnie na poranionego przed paroma dniami pilota. Raczej nikt w walizkach nie miał pewnie broni do walk z jednostkami na orbicie więc o ile tamtym na górze by się nie znudziło to w sumie mogli tam siedzieć i siedzieć czyli strzelać i strzelać.

- Dlatego zastanawiałem się czy nasi spece nie daliby rady zmajstrować jakiegoś nadajnika. Zdolnego do nadawania poza powierzchnię planety. Przydałoby się ostrzec innych o tym co nam się przytrafiło. Bo jak tamci na górze się uprą to nie wiem kiedy dotrze do nas ktoś z zewnątrz. - bo tego się obawiał. Ktoś w końcu tu powinien przylecieć by sprawdzić co się stało. W końcu mieli być koloniści i statki a nie ma. Więc ktoś sprawdzić to powinien. Ale jak przyleci pod lufy tych cwaniaczków z góry to może skończyć jak i oni a może mieć lub nie mieć takiego szczęścia. No chyba, że przyleciałaby jednostka wojskowa no to co innego. Potem oddał głos Tom'owi który zgrabnie i elegancko zaczął tłumaczyć swoje odkrycia i nanosił je na mapę. Teraz mogli sobie nad tym łamać głowy wszyscy.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 02-12-2016, 01:44   #24
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację



Aurelia spojrzała na Tulę z uprzejmością. Kobieta była tym kim była, marynarka potrafiła docenić inżynierów.
- W znanym wszechświecie, mundurowy jeszcze nigdy nie odmówił fajka - powiedziała Aurelia pozwalając odpalić sobie darowanego papierosa. - rozumiem inżynierze, że macie dostęp do kontrabandy w każdym stanie skupienia, tej płynnej także? - Aurelia zagadała do Tuli na wydechu.

 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 02-12-2016, 03:19   #25
 
Baird's Avatar
 
Reputacja: 1 Baird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputację
Mel popatrzył na Kevina gdy ten mówił o swoich podejrzeniach i odkryciach.
- W takim razie inżynierowie powinni zacząć pracę nad czymś takim. Transmitter to tylko takie duże radio, może znajdą się jakieś przydatne części w tej kapsule, którą uciekliśmy z Frankiem.-
Mel starał się sobie przypomnieć czy pochowali tego gówniarza, któremu wysadziło głowę czy nie.
 
__________________
Man-o'-War Część I

Ostatnio edytowane przez Baird : 02-12-2016 o 03:22.
Baird jest offline  
Stary 02-12-2016, 11:42   #26
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
- Vivi, to że czegoś nie potrzebujesz, nie znaczy, że nie możesz tego mieć dla przyjemności. – powiedziała niezrażona Tula do androida. W kontaktach ze SI wykazywała niesamowite pokłady cierpliwości, jakich nigdy nie okazała żadnemu człowiekowi.

– To jest prezent. – tłumaczyła - Prezenty się przyjmuje. Nawet jeśli są niepraktyczne. W sumie takie prezenty są najlepsze, które mają sprawić nam przyjemność i nic więcej. Zresztą pamiętasz naszą rozmowę? Tak, wiem, masz nagraną na dysk. To było retoryczne pytanie. Jeśli będziesz chciała sprawić żebym lepiej się poczuła – po prostu to ubierz. Nasze relacje wtedy wzmocnią się. No to tego... komu szluga?

Z wrednym uśmieszkiem, błądzącym po ustach, Tula przyglądała się zakłopotanym obliczom towarzyszy podróży. Czyżby same świeżaki? Nie. Była kobieta w kombinezonie – ta, którą Moorie na początku opatrzyła plakietką służbistki-niewydymki. Może jednak zmieni o niej zdanie?
Poczęstowała Aurelię papierosem, potem podsunęła jej zapalniczkę i mrugnęła porozumiewawczo.

- Powiedzmy, że mam niezłe rozeznanie w kwestiach… integracji. Jakby co, zapraszam do siebie na warsztat. O ile mnie nie zamkną wcześniej – posłała znaczący uśmiech Benjaminowi.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 02-12-2016, 18:31   #27
 
Kivan's Avatar
 
Reputacja: 1 Kivan wkrótce będzie znanyKivan wkrótce będzie znanyKivan wkrótce będzie znanyKivan wkrótce będzie znanyKivan wkrótce będzie znanyKivan wkrótce będzie znanyKivan wkrótce będzie znanyKivan wkrótce będzie znanyKivan wkrótce będzie znanyKivan wkrótce będzie znanyKivan wkrótce będzie znany
Kara Knight


Okręt Argos, Kajuta Nr 028


Kara siedziała na łóżku oparta plecami o ścianę w ręce ściskała tablet z raportami który wręczył jej wcześniej Taro . Była przyzwyczajona do podróży międzygwiezdnych więc nie odczuwała żadnych skutków ubocznych poza niewielkim bólem karku, który bardziej przypominał objaw źle przespanej nocy niż podróżowania w hiperprzestrzenni. Jej myśli krążyły wokół Benjamina – nie wiedziała czy specjalnie zarzuciła ją tymi wszystkimi wykresami, danymi, ciągami liczby by utrudnić jej znaleźnie tego czego szukała, czy naprawdę był taki szczery i pomocny za jakiego starał się uchodzić. Z rozmyślań wyrwało ją jednak pukanie do drzwi. Nieśpiesznie wstała rzucając tablet na łóżko i ruszyła ospale przez minimalistycznie umeblowany pokój by zostać zaraz zaskoczona przez stojącego w progu Zaharego Durra – kompletne przeciwieństwo Benjamina Taro , o którym właśnie myślała wprosiło się właśnie do jej kajuty nie kłopocząc się nawet przywitaniami. Sposób bycia jej przełożonego nie robił na niej wielkiego wrażenia, był nawet odświeżający bowiem Zahary był osobą bezpośrednią, która lubiła konkrety i nigdy też nie ukrywał, ani nie przepraszał za to kim jest – nawet go trochę za to szanowała, co nie zmieniało jednak faktu, że ogólnie jako osobę nie darzyła go żadną sympatią. Jednak to nie jego zachowanie miało zaraz ją zaraz zaszokować. Kara chciała się już odezwać by zapytać jaki cel miała ta niezapowiedziana wizyta gdy jej gość bezceremonialnie wyciągnął zdjęcie z kieszeni zostawiając ją bez słowa. Serce na moment jej stanęło, powietrze utknęło w płucach, a dłoń odruchowo zacisnęła się w pięść – pomimo tego wszystkiego starała się jednak z całych sił nie dać po sobie znać jak wielkie wrażenie wywarł na niej jego gest. Jej głowę przebiegało setki myśli, których nie mogła pozbierać. Nie odzywała się nie chcąc siebie zdradzić, jednak nie była pewna czy milczenie nie było nawet gorsze, z drugiej strony jeśli teraz by się odezwała mogłoby się to źle skończyć. Mężczyzna trafił w zdecydowanie czuły punkt i pewnie świetnie zdawał sobie z tego sprawę, nie ważne jak bardzo starała się to ukryć. Na jego „prośbę” odpowiedziała tylko wyuczonym żołnierskim skinieniem głowy, które miało oznaczać przyjęcie rozkazu, nadal starając się utrzymać beznamiętny wyraz twarzy. Po wyjściu Zaharego przeszedł ja dreszcz jakby całej jej ciało musiało się otrząsnąć z tej sytuacji. Chciała krzyczeć, kląć ale się powstrzymała zamiast tego z całej siły uderzyła pięścią w ścianę.



Okręt Argos, Sala Odpraw



Do sali odpraw odeskortował ją jeden z żołnierzy, na prawej dłoni miała świeży opatrunek. Była nieco spóźniona jednak nie na tyle by ominęło ją wielkie wejście Barona. Jeśli ktoś ją wcześniej poznał mógłby teraz zwrócić uwagę, że miała bardziej zdeterminowany i skupiony wyraz twarzy niż kiedykolwiek wcześniej kiedy znajdowali się na Przystani. Cała sprawa Psionika jakoś przeszła obok niej, miała teraz zdecydowanie inne rzeczy na głowie i postanowiła przynajmniej na razie nie robić z tego swojego problemu.


***


Dzięki. – Odezwała się po długim czasie milczenia przyjmując papierosa od Tuli, jednak gestem ręki podziękowała za zapalniczkę i z braku lepszego miejsca ulokowała tymczasowo owego szluga za uchem. Nadal stojąc zwróciła się teraz w kierunku Aureli.

Kompletnie się z tobą nie zgadzam. Może dla Ciebie życie piechoty jest tańsze od paliwa, ale… - Ostatnie zdanie wypowiedziała nieco ostrzejszym tonem, przez chwilę wydawało się jakby chciała drążyć temat, ale się powstrzymała i dalej kontynuowała już spokojnym tonem. – Moim zdaniem powinniśmy się skupić na poszukiwaniach Nadzieji i Excalibura. Znajdując jeden ze statków prawdopodobnie też znajdziemy na jego pokładzie też lokalizację lądowania kolonistów, a przeszukiwanie planety tym bardziej z powierzchni może nam zając tygodnie. Ze względu na czas i bezpieczeństwo znalezienie pozostałych okrętów to jest najrozsądniejsze rozwiązanie.
 
Kivan jest offline  
Stary 02-12-2016, 23:40   #28
 
potacz's Avatar
 
Reputacja: 1 potacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłość
Terra Incognita, obrady.
- Według mnie... - rzekł Dante, ponownie zabierając głos. -... niech odpowiednie osoby skoncentrują się na budowie nadajnika. A grupa rozpoznawcza, niech jedzie na planowane poszukiwanie miejsca przerzutu bazy.
Drodzy... Cokolwiek by się z pierwotną grupą nie stało, musimy to odłożyć w czasie. Będąc podatni na brak pożywienia, wody i surowców, nie możemy ruszyć na misję ratunkową ani poszukiwawczą. Bo sami wkrótce bądź w trakcie poszukiwań będziemy tej pomocy potrzebowali.


- Za priorytet uważam ustabilizowanie i zabezpieczenie naszej egzystencji w tym momencie. Nie mniej, jak najbardziej można skierować poszukiwania nowego lokum właśnie w stronę lokalizacji mniej więcej określonych przez naszego pilota, w granicach których teoretycznie znajduje się obóz pierwotny. - Dante skinął głową w stronę Toma - Ale nie przybierając tego jako założenia koniecznego do znalezienia nowego lokum.
- Jeśli w przypadku poszukiwań znajdziemy Excalibura...
- przerwał, podniósł do ust szklankę z wodą i opróżnił ją do dna jednym łykiem - to wspaniale. Jeśli nie, to będziemy szukać później. Jak zabezpieczymy siebie. Priorytetem jest w tym wypadku znalezienie miejsca do założenia stabilnej osady, z dostępem do wody, gdyż kopaniem studni uważam za marnotrawienie sił w tym stadium, oraz innych surowców.

Terra Incognita, po obradach.

Dante udał się do modułu zbrojowni. Mimo, że jego wierny ACR był w jak najlepszej formie, uznał że na zwiad przyda się inna broń. Dodatkowa. Przypadek z wielkim pancerzem bronto-zwierzęcia upolowanego sam się prosił o zwiększenie mocy powalającej. I o większy zasięg.
Wybór padł na karabin snajperski.

Accelerated Sniper Rifle, bo tak brzmiał napis wiszący na etykiecie zawieszonej przy spuście, świeciła delikatnie od nasmarowania.

Umieszczony w czarnym, szczelnym pudle wyłożonym gąbką, zdawał się mrugać zachęcająco.
 
__________________
"Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej."

Ostatnio edytowane przez potacz : 03-12-2016 o 13:47. Powód: błędy logiczne oraz językowe.
potacz jest offline  
Stary 03-12-2016, 00:17   #29
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
- Próbami nawiązania kontaktem z Excaliburem zajmuje się sekcja Orbitalna, jest to jedno z jej głównych zadań. stanowczo nie będziemy z tego rezygnować Panie Jaeger - powiedział Karl Cabbage, ale uniósł też dłoń dając znać że jeszcze nie skończył - Tym niemniej zgadzam się, że na wyprawy poszukiwawcze jeszcze za wcześnie. Kolejny punkt do głosowania, budowa nadajnika jako kolejne zadanie dla grupy Orbitalnej... choć nie zdziwiłbym się, gdyby sami już o tym nie pomyśleli, prawda?
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline  
Stary 03-12-2016, 12:16   #30
 
Ehran's Avatar
 
Reputacja: 1 Ehran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputację
Spał... By przebudzić się co tydzień na chwilę... z pod przymrużonych powiek przyglądając się otoczeniu i przysłuchując cichemu buczeniu urządzeń, leżał w metalowej trumnie. Z pozoru działającej, lecz jednak nie sprawnej.
W tych chwilach pomiędzy stanami katatonii pozwalał swemu umysłowi błądzić po okręcie, poznając jego zakamarki, przysłuchując się nielicznym nie śpiącym członkom załogi.
Kiedyś... kiedyś wykradł by się z hibernatora, niczym upiór wędrował by niepostrzeżenie mrocznymi i opuszczonymi korytarzami. Kierując się ku ludzkiemu ciepłu, ku tym nielicznym, którzy trwali na wachcie, podczas gdy wszyscy inni spali. I... zgasił by to ciepło. Cicho, z zimną krwią, jednego po drugim... Okręt byłby jego. Lecz... lecz nie tym razem. Nie chciał. Nadal czuł ciepło jego pani doktor na swej skórze, Nadal wyczuwał jej zapach...
Czasem w swych duchowych wędrówkach zatrzymywał się przy niej. Przyglądał linij jej nosa , zamkniętym oczom, pełnym ustom i... tęsknił.


Niebawem powinni dolecieć. Jednak nękało go jakieś dziwne przeczucie, jakby ktoś stał za nim i wpatrywał się w jego tył głowy. Nieustępliwie i natarczywie. Włoski na karku jeżyły się.
Bruno zrobił dodatkową rundkę po okręcie. Sprawdził swego drona. Lecz wszystko zdawało się być jak zawsze. Odłożył zatem przeczucia na bok, zrzucając wszystko na przemęczenie.


Zasnął. Śnił. Czuł, że idą po niego. Ktoś go gonił. Głosy, krzyki.. byli tak blisko, a on... nie mógł uciec, czuł jakby coś ciężkiego usiadło mu na klatce piersiowej, utrudniając oddychanie, każdy haust powietrza był okupiony straszliwym wysiłkiem. Paliło go w klatce piersiowej.
Przebudzenie. Obce ręce sięgające po niego. Chciał się bronić, choć nie wiedział dlaczego. Instynktownie czuł, że to nie było zwykłe przebudzenie. Nie zaalarmował go też dron. Tak, to to go zaalarmowało. Jego dron powinien był go przebudzić, gdy tylko ktoś wszedł do pomieszczenia... Lecz zamiast sygnału poprzez neuroprzekaźnik były te obce ręce i zacięte twarze. Dużo ich. Bali się?
Coś... coś mu zrobili, poczuł jak odpływa, tym razem w mrok nie kontrolowany przez niego... bronił się. Wiedział, że gdy podda się wciągającej go w odmęty nieświadomości sile, już nie przebudzi się z własnej woli...


***


Błysk w mroku. Impuls bólu. Smak krwi w ustach.
Powoli otworzył oczy. Trzech. Było ich trzech. Dwóch uzbrojonych, trzeci, chyba nie. Ten trzeci, stojący nad nim go uderzył. Baron zakaszlał, charcząc ciężko. Potem, powoli, rzężenie przeszło w drapiący śmiech. Cichy, jakby stłumiony chichot. Bruno splunął krwią na metalową podłogę. Nabrał haust chłodnego powietrza, wyraźnie rozkoszując się jego smakiem.
- Dzień dobry panom. - rzekł uprzejmie. - Czemu zawdzięczam to urocze powitanie? - dopytał.


- Cieszę się, że już się pan obudził. Przepraszam za to powitanie. Mam na imię Dragan Maeda, jestem pierwszym oficerem na okręcie Argos i zostałem osobiście odpowiedzialny za przesłuchanie barona Hermana Bruno von Bismarck. - Dragan musiał zajrzeć do jakiegoś dokumentu by przeczytać całe imię barona. Oczywistym było również, że nie mówił do samego więźnia. W rogu pokoju czerwonym światełkiem migała kamera. Sekundę potem silny impuls elektryczny poraził ciało von Bismarcka. Ból który zdawał się trwał tylko sekundę sprawił, że pociemniało mu w oczach, a zawartość żołądka znalazła się niebezpiecznie blisko wydostania się na zewnątrz.


Bruno wstrząsnął głową, by pozbyć się mroczków wywołanych szokiem elektrycznym. - Dobre - rzekł a jego ramionami wstrząsnął stłumiony śmiech, który jednak szybko zamienił się w kaszel, gdy krew wpłynęła mu do gardła. Ponownie splunął. - Przepraszam, za moje maniery, synu, jednak w tych okolicznościach...- tu zawiesił głos gdyż to nie wymagało wyjaśnienia.
Baron spojrzał również w kamerę.


- To był impuls wywołany zdalnie jeśli nie będzie pan chciał z nami współpracować. Każda próba użycia jakichkolwiek mocy wywoła impuls, każde moje niezadowolenie wywoła impuls, każda próba agresji wywoła impuls. Proszę mi uwierzyć, naprawdę wolałbym być teraz gdzieś indziej i robić coś innego, nie lubię tego i nie do końca popieram. - pierwszy oficer wzruszył ramionami jakby to nie miało jakiegokolwiek znaczenia.
- Liczę więc na współpracę i pomoc z pańskiej strony, nie róbmy tego trudniejszym niż musi być. Proszę mi więc wyjaśnić co właściwie sprawiło, że znalazł się pan na tym okręcie baronie? - twarz mężczyzny nie wyrażała niczego, tylko szczere zainteresowanie odpowiedzią von Bismarcka.


~ Impuls, impuls i jeszcze raz impuls... mają coś innego? ~ pomyślał uszczypliwie.
Odezwał się jednak bardzo spokojnie, poważnie, bez cienia uszczypliwości w głosie, zupełnie jakby był na jakimś spotkaniu dyplomatycznym.
- Rozumiem panie Dragan. Wydaje mi się, że nie zdziwi pana, gdy powiem, iż czuję bardzo podobnie. Również wolałbym być obecnie zupełnie gdzie indziej. Jednakże... w tych okolicznościach... - Tu Baron ponownie rozejrzał się dookoła, jakby po raz pierwszy widział dwóch uzbrojonych mężczyzn i pomieszczenie w którym się razem znajdowali. - Cóż, proszę przyjąć moje najszczersze przeprosiny, iż odciągnąłem pana od ważniejszych obowiązków, oraz zapewnić pana, iż jestem wielbicielem współpracy i zdecydowanym przeciwnikiem agresji. Co jak mniemam, pomoże nam zakończyć, tą nieprzyjemną dla nas obu sytuację w jak najkrótszym czasie i w jak najprzyjemniejszej atmosferze. Zapewniam, iż nie mam wrogich zamiarów. - rzekł spokojnie Baron.
- Jeśli chodzi o mój pobyt na pokładzie tego zacnego okrętu. To zdaje mi się, iż wojsko zawarło ugodę, by przetransportować zespół fundacji i konsorcjum na Avalon. A tak się składa, że jestem tego zespołu członkiem. Nie mniej nie więcej. - wyjaśnił, odpowiadając na pytanie pierwszego oficera.


Dragan przeszedł do następnych pytań.
- Działał pan samemu czy w zmowie z osobami trzecimi?


- Hmm, wiesz synu, jest oczywiście Benjamin i reszta zespołu... A, rozumiem, nie o to pan pyta. Cóż. Zważywszy, iż wcale nie "działałem", tylko uczestniczyłem w legalnej wyprawie fundacji, to nie bardzo mogę odpowiedzieć na to pytanie. - Bruno wzruszył przepraszająco ramionami.


Oficer kontynuował niewzruszony - Jaki jest twój cel na okręcie Argos.


- Nie mam celu. Jestem jedynie pasażerem. - odpowiedział spokojnie zgodnie z prawdą.
- Gdybym miał jakieś cele, gdybym pragnął szkody tego okrętu, czy nie sądzisz synu, iż zadziałałbym, gdy wszyscy spali? A tak moim jedynym przewinieniem jest to, iż nie lubię spać w hibernatorze...


- Wiemy wszystko o pani doktor, kogo jeszcze kontrolowałeś. - padło kolejne pytanie.


Tu Bruno się skulił. - Jak ona się czuje? I nie, nie kontrolowałem jej. Nie mam takich umiejętności. To... to była miłość od pierwszego obejrzenia... - rzekł ciężkim głosem, wyraźnie martwiąc się o dziewczynę. Nie chciał, by ją spotkało coś złego.
Choć przez chwilę się zastanawiał, czy nie powiedzieć, iż kontroluje pana kapitana. A niech wezmą go na badania i spytki. Ciekawe jak by się to spodobało staremu wilkowi. Lecz, darował sobie końcowo. Być może za bardzo martwił się o Nicol, by bawić się w takie gierki.


Niestety, pierwszy oficer nie był skłonny odpowiadać na pytania o panią doktor... jego panią doktor. Bruno podczas długiego przesłuchania starał się jeszcze kilkukrotnie jakoś, choćby okrężną drogą, pozyskać jaką informację o dziewczynie. Jednak najwyraźniej oficer przesłuchujący otrzymał wyraźny rozkaz i wszelkie pytania, nawet te najmocniej zawoalowane, napotykały jedynie na ścianę milczenia.
Bruno się martwił. Czyżby ją zastrzelono? Oni wszak nie mogli wiedzieć, jak daleko zmiany w niej sięgały, jak trwałe były, ani czy nie pozostawił jakiś podprogowych rozkazów na później. Zimny dreszcz, niczym płynny lód spłynął wzdłuż kręgosłupa aż do krzyża, gdy Bruno uświadomił sobie, iż jego poczynania mogły spowodować jej śmierć... tego nie chciał... bardzo tego nie chciał...


- Gdzie przeszedłeś szkolenie - i kolejne pytanie.


Bruno zastanawiał się, czy ktoś wcześniej je przygotował i wręczył oficerowi.
- Cóż, jestem agentem imperialnego wywiadu wojskowego. Ale to zapewne już wiecie. Szkolenie było tajne, jak się na pewno domyślacie i nie wolno mi o tym rozmawiać, przykro mi synu. - wyjaśnił.
- Niestety... skiepściliście mi przykrywkę. Ale to raczej nic straconego. Jak już z centralą pogadacie, ufam, iż wymażecie wpisy z logów. No ale to później, Rozumiem, że czynności proceduralne potrzebują swego czasu.


Kto cię szkolił - następne pytanie.


- Generał Wilhelm Von Rupert, Skontaktujcie się z nim,on poświadczy za mnie. - padła natychmiastowa odpowiedź. Była to marionetka jego przyjaciół psionów, właśnie na tego typu okazje.


- Skąd masz psioniczne wszczepy - I tutaj padło pytanie, które nieco zaskoczyło Bruno. Jednak Baron nie dał tego po sobie poznać. Skąd mieli technologię, by rozpoznać, jakiej natury są jego wszczepy w mózgu? Poddali go aż tak wnikliwemu skanowaniu? Czy jego zakłócacz skanów ukrył choćby cokolwiek?
- To obawiam się synu, również jest tajemnicą wojskową. I z całym szacunkiem i osobistą sympatią dla pana, to pierwszy oficer niestety nie jest upoważniony do tego typu danych. - wyjaśnił przepraszająco.


- Pozwolisz synu, iż zadam małe pytanie? Co mnie zdradziło? - był tego rzeczywiście ciekaw.


- Więzień, który niedługo może zostać stracony również nie jest upoważniony do tego typu danych - odpowiedział uprzejmie Dragan Maeda. Choć użył słów podobnych do wypowiedzianych przed chwilą przez Bruno, nie sprawiał wrażenia jakoby próbował go przedrzeźniać.
- Touche - przyznał Bruno. Mimo to nie odpowiedział na pytanie.


Przesłuchanie trwało... i trwało. Padały kolejne pytania. Powtarzały się poprzednie. Bruno pozostawał przy swojej wersji, z całym kunsztem dyplomaty jaki posiadał.
Dopiero po dwóch czy trzech godzinach oficer dał spokój.


- Proszę nie majstrować przy obroży, masz zakaz rozmowy z załogą, jeśli zostaniesz złapany poza mesą lub pokojem odpraw bez strażnika, zostaniesz zastrzelony. Nie masz wstępu do żadnej innej części okrętu, nie masz dostępu do swoich prywatnych rzeczy z magazynu dopóki nie wylądujecie na planecie. Benjamin Taro jest osobiście odpowiedzialny za twoje zachowanie i również poniesie konsekwencje jeśli nie zastosujesz się do naszych poleceń. Po opuszczeniu okrętu już nigdy na niego nie wrócisz, tyczy się to każdej jednostki należącej do imperium, jakakolwiek próba będzie karana śmiercią. Przykro mi za to wszystko, jednak nie jestem pewny, czy to na pewno jest łaska co ci właśnie ofiarowano. Życzę powodzenia. -


- Dziękuję panie Dragan. Proszę się nie trapić, nie mam do pana najmniejszych pretensji. - wyjaśnił niemalże przyjacielsko Bruno, oficer jednak wydawał się jedynie wzruszyć ramionami.
- Hmm, a jakie konsekwencje poniósł by Benjamin? Szczerze... - Tutaj Hermann się nieco wyszczerzył - ...koleś mi działa jakoś na nerwy, więc rozważyłbym taką ewentualność. - zażartował.
- Jego na pewno nie zastrzelimy - uprzejmie odpowiedział nadzorca barona. - Reszta zależałaby od pokroju twego przewinienia oraz decyzji kapitana
- ehm, rozumiem synu. - odparł Baron równie przyjacielsko, z wyraźnym rozczarowaniem w głosie.
- Na planecie jest aż tak źle? - dopytał się, gdy Dragan wspomniał, iż to raczej nie łaska.


- Czy mógłbym otrzymać apteczkę? Zdaje się, że niezdara ze mnie i nieco rozbiłem sobie nos i wargi... - poprosił jeszcze nim go odprowadzono. Dragan przyglądał się więźniowi przez dłuższą chwilę zwyczajnie milcząc, nie wiedząc czy ten drwił sobie zwyczajnie czy naprawdę potrzebował pomocy. Baron nie doczekał się odpowiedzi, oficer po prostu odwrócił się i odszedł.


***


Leżąc w swojej kajucie, Bruno rozważał, czy warto zadziałać, czy lepiej poczekać. Okręt był duży. Załoga... Cóż, gdyby dostał się do swojego sprzętu, mógłby pobawić się w kotka i myszkę, nieco rozruszać stare kości. Bruno uśmiechnął się, choć zdawał sobie oczywiście sprawę z niedorzeczności pomysłu. Takie akcje miały szansę na powodzenie jedynie na filmach akcji, nie w rzeczywistości. Może gdyby nie byli świadomi kim jest i, że jest. Ale tak na pewno mieli się na baczności.


Trzeba było sprawdzić jeszcze jedną rzecz. Choć Baron spodziewał się co się stanie. Skupił się, by manifestować drobną moc. Natychmiast poczuł elektryczne wyładowanie gdzieś głęboko w ciele. Jego Narządy skurczyły się, powietrze z sykiem opuściło płuca. Nawet cyberkończyny odmówiły posłuszeństwa, w skutek czego, Baron, raczej mało godnie, gruchnął o stalowy pokład.
Leżał w konwulsjach, targany silnymi drgawkami na zimnym metalu. Jego pięty i ramiona rytmicznie uderzały o pokład, zdrapując farbę . W ustach poczuł krew, słodką i metaliczną.
Drzwi otworzyły się z sykiem hydraulicznych siłowników, do środka zajrzał strażnik. W dłoniach już trzymał karabin. Obdarzył leżącego dziwnym spojrzeniem. Bruno, być może z racji iż obecnie zaprzątało go coś innego, nie był w stanie rozpoznać, czy było to obrzydzenie, strach, czy może politowanie. W każdym bądź razie, nic przyjemnego.
- Pro... prosz... proszę s-się mn-mną nie trapić. - rzekł do już zamykających się drzwi. Drgawki powoli mijały. Lecz Hermann pozostał jeszcze przez chwilę na podłodze, oddychając ciężko. Wreszcie spojrzał w dół po sobie i westchnął z wyraźną ulgą. Nie zafajdał się. To bardzo dobrze. A przy porażeniu prądem przecież bywało różnie, oj bywało.


Gdy wstał i się czegoś napił, uruchomił wewnętrzną sekwencję sprawdzania wszczepów. Był ciekaw, czy przy nich majstrowali również, czy coś wyłączyli, czy wszystko działa.


***


Sala odpraw


Wprowadzono go. Przywitała go cisza. Jednak on wszedł nie skulony, a uśmiechnięty i pogodny. Jakby przyszedł na spotkanie z przyjaciółmi. Żołnierz eskortujący go... cóż Bruno traktował go jakby był jego honorowym gwardzistą.
- Przepraszam za spóźnienie, ale, proszę sobie nie przeszkadzać i kontynuować. - rzekł pogodnie.


Wypowiedź Benjamina Baron wysłuchał, rozsiadając się wygodnie na jednym z krzeseł. - Słuszne podejście. - rzekł, nie bardzo wiedząc co ma powiedzieć, a równocześnie czując, iż coś, no coś należałoby odpowiedzieć.


Siedząc wygodnie, Baron przysłuchiwał się pozostałym i przyglądał im jakby nieco znudzony. Uniósł jedną brew, gdy Tula obnażyła pierś. Kto jak kto, ale on był wielbicielem kobiecych piersi. Okiem znawcy zbadał widoczną część kobiecej anatomii, porównując ją do innych. Głównie do pozostałych przedstawicielek płci pięknej tu zgromadzonych.
Nie odmówił papierosa. - Dziękuję skarbie, chyba zesłali mi ciebie bogowie, jesteś moim ratunkiem. - rzekł szczerze zaciągając się aromatycznym dymem z nieskrywaną rozkoszą.


- Proponuję, by ten okręt zrobił sobie rundkę po systemie i użył tej całej wojskowej technologii, by sprawdzić, gdzie są oba zaginione okręty. Nawet jak przytrafiło im się coś złego, to na pewno gdzieś szybuje w próżni masa złomu, fragmentu poszycia, radioaktywne części reaktorów i takie tam. - zaproponował.
- Gdy będziemy mieli już pełen skan, to nadal możemy lądować. Choć... zrobić parę zdjęć z orbity, poszukać może sygnałów radiowych byłoby nie głupie. Przydałoby się też wypuścić kilka satelit komunikacyjnych na orbitę, by można utrzymać łączność niezależnie od pozycji na globie. - podzielił się swymi przemyśleniami, zaciągając ponownie dymem i mrużąc z rozkoszy oczy.
 
Ehran jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172