23-06-2017, 00:49 | #11 |
Banned Reputacja: 1 | Rad, nie wola, musiał spędzić poranne godziny w towarzystwie koronera oraz partnera. O ile koroner był postacią znaną w NYPD, tak o Garrecie słyszał bardzo niewiele. Był ciekaw, czy walczył na wojnie - jednej z wielu, jakie toczyły Stany, a raczej to, co z nich zostało. Andrew ominęła służba wojskowa, w jakiś sposób się wymigał, został oddelegowany do rezerwy i tyle było z niego pożytku. Dobre wyniki podczas szkolenia pomogły mu w dostaniu się do College of Policing. Udało mu się ukończyć szkolenie z niezłym wynikiem. Chwilę służył w Północnej Anglii, jednak szybko przerzucono go do Londynu. Cała Wielka Brytania była pogrążona w piekle emigrantów. W porównaniu do tego, jak prosperowała Europa, Zjednoczone Królestwo przeżywało istną plagę. Nowa era uaktywniła dawne koszmary. Irlandia znowu spłynęła krwią, IRA ponownie, tym razem nowymi metodami, zaczęła walczyć z rządem oraz Koroną, jednocześnie opierając się zalewowi imigrantów. Przyszłość rysowała się w barwach finalnego zjednoczenia Irlandii. W pozostałych częściach Królestwa nie było lepiej, a istną cystą był Londyn. Wszelkiej maści mendy, podejrzane typy, przemytnicy, gangi, morderstwa, gwałty - codzienność Londynu. To właśnie tam zdobył pierwsze szlify, pierwsze rany, pierwszych wrogów i przyjaciół, by w wieku 23 lat przenieść się wraz z rodziną do Stanów. Cóż mógł poradzić? Lepiej płacili w Stanach, gdzie umiejętności ojca oraz matki, były potrzebne, którejś z korporacji. Nie pamiętał, czy był to Militech, Armalite czy Colt. Ważne było to, że jego rodzeństwo mogło zaznać ciut lepszego życia. Najstarszy, Edward, pozostał na Wyspach, z sobie tylko znanych przyczyn. Tak, niewiele wiedział o detektywie Garrecie. Nie żeby miał ochotę wyciągać z niego osobiste wyznania, spoufalać się z nim w dość szybkim i mało eleganckim tempie. Nie mniej, może zdarzy się tak, że po którejś nocy wylądują w irlandzkim pubie na kuflu piwa. Jak prawdziwy Anglik, Andrew nie przepadał za kawą, jednak w obecnym stanie, gdzie był od dłuższego czasu na nogach, czarny szatan w kubku oraz zbożowe ciacho dopaliły go niezbędną energią. Rzecz jasna, sielsko nie mogło być do końca. W gruncie rzeczy koroner był uczciwym i całkiem klawym gościem, Moore wymieniał z nim więcej zdań, niż z niektórymi kolegami. Wszystko zepsuł pierdolony prokurator. Jak on ich nienawidził. Czy Świat i wszelkie college czy uniwerki wypluwają tylko takich kutasów? Przylizanych na pizdę, obciętych przez barberów żywcem wyjętych z czasów III Rzeszy, w garniturach za pensję Moore'a, którzy dzięki koneksjom tatusia lub mamy, bądź lizaniu rowa, dostawali ciepłe posadki. Prawdziwym rarytasem był prokurator, który nie bał się jeździć na miejsce zbrodni, miał charakter, a podejrzanego cisną nie lepiej, niż śledczy. Eh, gdzie te czasy.. gdzie ten Scotland Yard. **** Andrew pozwolił sobie na ubranie lateksowych rękawiczek. Wszyscy trzej zebrali się przy stole, obserwując denatkę oraz uważnie słuchając koronera. Moore miał sporo pytań, ale chciał dobrać się do tego, co bardzo go intrygowało. Torebka. Odszedł na bok, do drugiego blatu. Otworzył torebkę na dowody, po czym ostrożnie wyjął z niej kopertówkę ofiary. Spojrzał na Garretta, niejako przywołując go i dając mu sygnał, bowiem na to czekali. - Panie Gale, gdzie znajdę obrączkę? Chciałbym obejrzeć ją pod kątem grawerunku czy odcisków palców. I jeszcze.. co z moimi prośbami odnośnie sekcji, które wyłuszczyłem na miejscu zbrodni? - na chwile przestał wyciągać kopertówkę, by zadać owe pytania. Postanowił zadać kolejne, bo czemu kurwa nie? - Panie prokuratorze, czy dostaniemy zielone światło w sprawie sprawdzenia bilingów czy przeszukania miejsca zamieszkania ofiary? - dodał i "rzucił" do torebki. Spokojnym ruchem otworzył ją, by zbadać zawartość. |
24-06-2017, 12:22 | #12 |
Reputacja: 1 | Douglas zapamiętał informację o samochodzie, ale nie poświęcił jej zbytniej uwagi. Widzieli go mniej więcej kwadrans po czwartej. Detektyw nie sądził, że nawet gdyby zaczęli go szukać, to by go znaleźli. Nowy Jork jest wielki, monitoring nie wszędzie sięga. Spojrzał jeszcze na analogowy zegarek przy desce rozdzielczej. Cholernie wcześnie. -Dziękujemy za informację, a teraz do widzenia. - wyszedł w deszcz. I tak był już mokry. Odpalił maszynę, odjechał. Skręcił w trzecią przecznicę w prawo, dojechał do alei. Odnalazł wejście do metra. Zszedł po schodach. Ściany pokryte grafitti, odór moczu w zakamarkach wzdłuż ścian. Zszedł głębiej. Słyszał pociąg, metro już kursowało. Plątaniną korytarzy znalazł na przedostatnim poziomie. Garrett nie wiedział, czy nie idzie na darmo. Ostatni raz był tutaj ze trzy lata temu, a przez ten czas wiele się mogło zmienić. Lokal Hunga był nadal w tym samym miejscu. Hung sprzedawał prawie wszystko co się nadawało do zjedzenia. Dla Douglasa to wszystko było zbyt orientalne, wolał żarcie z innych lokali. Ten nie był zbyt atrakcyjny. Okratowane okna, obok jeden stolik i kilka krzeseł, każdy inny. Lokal Hunga miał dla Garrette dwie zalety. Był całodobowy i miał ekspres do kawy. - Jedną kawę proszę – rzucił na ladę zmiętego dolara. Sprzedawca był młody i chyba nie rozumiał zbyt dobrze po angielsku, bo ledwo drgnął, w oczach było widać kompletne niezrozumienie. -Ka-wa! - wskazał jeszcze dodatkowo na ekspres stojący tuż obok. Azjata w końcu zaskoczył i nalał do piankowego kubka czarną, gorącą ciecz. Postawił na ladę, zabrał dolara i znowu odsunął się w kąt. Douglas pokręcił głową. Sam musiał siegnąć przez małe okienko po mieszadełko i śmietankę. Wlał ze dwie, wymieszał i odszedł, nie mówiąc do sprzedawcy ani słowa. I tak by pewnie nie zrozumiał. Znajdował się na antresoli, zaraz obok starych, wyślizganych schodów na peron. Z tej pozycji widział odjeżdżający skład do Queens. Małymi łykami wypił kawę, cisnął kubek do śmietnika. Była za pięć szósta. Czas na śniadanie. Ponad godzinę później: Po całym rytuale Dale’a z ciastkami (Douglas jak zawsze odmówił) przeszli do prosektorium, koroner po drodze przebrał się jeszcze w kitel. Przez prokuratora musieli czekać z godzinę. Ciekawe który z nich był na tyle wredny, żeby być obowiązkowo na sekcji a jednocześnie kazać im czekać. Łysy alba Vader – obstawił w myślach używając nieoficjalnych ksyw tych dwóch typów. Pojawił się Prokurator i od razu zaczął drzeć ryja. Łysy. Wylegitymowali się i przedstawili powód przybycia. Palant. Po oględzinach mieli już trop. Jane była mężatką, czyli miała rodzinę, a także nie miała na sobie obrączki. Albo zabójca zabrał ją jako trofeum, czyli mieli kolejnego psychola na wolności, albo Pani Doe postanowiła zrobić skok w bok ale coś nie wyszło i niedoszły amant postanowił ją zabić. Czyli kolejny świr do złapania. Jego partner, Moore, zabrał się za torebkę. Czemu była w prosektorium, tego nie wiedział. Ale jej zawartość powinna być ciekawa. Garrettowi zależało na dokumentach, wtedy by mieli konkretne informacje o tym, kogo zacząć przepytywać. Była ósma, Douglas nie zamierzał zaczynać roboty w terenie przed dziesiątą.
__________________ Ten użytkownik też ma swoje za uszami. |
27-06-2017, 14:27 | #13 |
Reputacja: 1 |
__________________ „Wiele pięknych pań zapłacze jutro w Petersburgu!” |
27-06-2017, 17:31 | #14 |
Banned Reputacja: 1 | U koronera.. To co wypadło z torebki, było niesamowicie ciekawym znaleziskiem. Najcenniejszym nabytkiem okazało się prawo jazdy, sprawiające, iż Jane Doe zyskała tożsamość. Samantha Warnblack. Dość szybko wynotował jej dane, łącznie z adresem zamieszkania. Chciał czym prędzej zasiąść za biurkiem, by wyszukać wszelkie informacje jakie posiadali na jej temat, a mityczny "bęben" był w tym więcej niż użyteczny. Równie ciekawa była wizytówka. Klub Emmure - nie wiele mu to mówiło. Mimo równo 30 lat na karku, Andy Moore był typem cichego i nieco nieśmiałego mężczyzny, niemal do wkurwienia flegmatyczny i nieokazującym uczuć. Może dlatego zaszczycił debilny uśmieszek prokuratora swoją znaną i niewzruszoną maską w postaci jednej miny, "pierdolonego, brytolskiego flegmatyka". Czy Moore się denerwował? Oczywiście, jak każdy. Czy dawał temu upust? Owszem. Wypijał więcej herbaty, działał o wiele szybciej, mając nawyk drapania się po podbródku. Co za pajac. Nie na darmo, był jedną z najmniej lubianych osób w NYPD. Wizytówkę klubu schował do kieszeni marynarki, korzystając z chwili, gdy prokurator wręcz rozkazał staremu Gale'owi rozpoczęcie sekcji. W ogólnym rozrachunku był nawet zadowolony, iż ten picuś-glancuś zarządził sekcję. Oznaczało to więcej roboty dla koronera, ale Moore był zbyt skrupulatny. Na tyle, że wynotował markę zarówno butów, torebki, sukienki oraz bielizny. Hej, wszystko mogło się przydać! Oczywiście czekał na reakcje partnera. Miał nadzieje, że Douglas szybko się uwinie z notatkami czy ewentualnymi oględzinami, bowiem mieli sporo pracy w komendzie. Łącznie z rozmową z szefem. **** Moore'a powoli, ale to bardzo powoli zaczynało męczyć przebijanie się przez miasto za pomocą komunikacji. Rzecz jasna, działała nader sprawnie, zważywszy na to, że w czasie gdy Stany toczył wojnę w Ameryce Południowej, wkurwiony kartel odpalił walizkową bombę atomową w Manhattanie. Co prawda kula ognia z epicentrum nie była na tyle duża, ot zmiotła trochę wyspy, głównie kawałek przy First Avenue. Siedziba Główna ONZ została zmieciona, podobnie jak wiele budynków, siedzib konsulatów czy ambasad znajdujących się w tamtej okolicy. Wielu zabitych, rannych, nie wspominając o tych, którzy zmarli w skutek chorób popromiennych. Paskudna sprawa, ale cóż poradzić? Gdy tylko pojawił się przed komendą, zaraz pojawił się Garrett, który przyjechał swoim motocyklem. Jako prawdziwy Brytyjczyk, nie przepadał za motocyklami. Co prawda Judas Priest nosili się w skórzanych wdziankach, a Rob Halford wjeżdżał motocyklem na scenę, ale szanujący się wyspiarz preferował samochód. Z jego pensją ciężko było o kupno samochodu, co najwyżej używanego, choć i tutaj nie mógł wybrzydzać. Uścisnął dłoń partnerowi i razem ruszyli do budynku. Kilku policjantów czy cywilnych pracowników witało się z nimi, podając dłonie do uścisku. Kilka kobiet, dość atrakcyjnych, witało się nieco wylewniej z Garrettem. Nie sposób było się im dziwić - Doug był niemal żywcem wyjęty z filmów akcji ubiegłego wieku. Idealnie pasowałby do filmów z Van Damem, Schwarzeneggerem czy Stallonem. Zamiast tego, Douglas Garrett wybrał karierę gliniarza - ot przewrotność losu. W windzie, która wiozła ich na trzecie piętro - do Wydziału Zabójstw, oprócz nich było jeszcze dwóch policjantów uniformach oraz trzy kobiety, cywilni pracownicy. Wcześniej, nim dostał się do tego jakże prestiżowej jednostki, służył w Wydziale Spraw Wewnętrznych. Niewdzięczna robota, polegająca na siadaniu na karku kolegom, którzy coś przeskrobali. Być może dlatego spoglądano na Moore dość podejrzliwe, a przynajmniej przez pierwsze półtora roku służby w kryminalnych. Wysiadając na trzecim piętrze, wkroczyli w elitę NYPD. Wydział, który konkurował pod względem wykrywalności i zwalczania przestępczości z Wydziałem Narkotykowym, Wywiadem Policyjnym czy Wydziałem do Cyberprzestępczości. Szczególnie Ci ostatni budzili respekt oraz pewną grozę. Wysoce zcyborgizowani, posiadający dość dużą ilosć netrunnerów, stanowili o sile NYPD w tych czasach. Dość pojebanych czasach. Ich biurka znajdowały się w pewnej odległości, toteż rozdzielili się, ale zanim to nastąpiło rzucił kilka zdań do Garretta. - Ja poszukam czegoś na temat tego klubu. Udało mi się zabrać wizytówkę, gdy ten palant nie widział. Zaraz po tym polecę do szefa z wstępnym raportem i wrócę do Ciebie.Najwyraźniej zostaje Ci szukanie informacji o pani Warnblack. *** Zasiadł za biurkiem. Przedstawiało sobą obraz ascezy - na blacie biurka znajdował się komputer. Nieco stary, ale nadal funkcjonalny model od IBM. Funkcję jednej z nóg biurka pełniły szuflady. Dwie mniejsze i jedna większa, stanowiąca swoistą skrytkę bądź sejf. To właśnie tam trzymał część akt z bieżących spraw. Oprócz komputera, myszki i klawiatury, Andy trzymał tam plastikowy organizer na dokumenty - DO ZROBIENIA, ZROBIONE - prosta metoda kategoryzowania rzeczywistości, niemal prymitywna i nie oddająca rzeczywistości. Skromny telefon do kontaktów wewnątrz komendy oraz sporadycznego dzwonienia poza nią. Małe zdjęci w ramce, przedstawiające jego rodzinę - Thomasa Moore'a oraz Elizabeth Moore, rodziców. Tony Moore oraz Martha byli po środku, pomiędzy rodzicami. Zaraz za nimi stał jego najstarszy brat, Richard, na zdjęciu w mundurze Royal Marines oraz on, Andy, w czuprynie na Roberta Smitha. Pootwierał wszystkie szuflady kluczem, z największej wydobywając... kubek z karykaturą Churchilla, który mówił do każdego obserwującego "Cry more, bloody German!". Pora na herbatę zaraz przyjdzie. Do innej szuflady schował kaburę z pistoletem, kajdanki oraz komórkę. Wspaniały i do bólu powszechny Militech Arms Avenger. Nie miał nic przeciwko tej broni, kiedyś uratowało mu dupsko, a detektyw Moore miał na swoim koncie 4 postrzelenia przestępców stawiających czynny opór z pomocą broni oraz jedno śmiertelne postrzelenie świra, który pod wpływem narkotyków zdołał wymordować nie tylko swoją rodzinę, ale dobrał się również do sąsiadów. On sam również oberwał. Miał wtedy 24 lata, zaczynał w patrolówce NYPD i skierowano go do Bronxu. Paskudna dzielnica. Psychol na dragach miał w sobie kilka cyborgizacji, jednak nie na tyle, by stanowić o śmiertelnym zagrożeniu dla Andyego.. Ocknął się z wspomnień. Odrzucił wspomnienia wraz z Militechem. Zamknął szufladę, ale nie na klucz. Włączył komputer i chwilę poczekał, aż system operacyjny rozrusza maszynę. Zalogował się do systemu, wklepując swoje hasło i login. Od razu zaatakowała go skrzynka mailowa, w której znajdowały się cztery nowe wiadomości. Zignorował je, wiedząc, że teraz ma ciekawsze zajęcia. Sprawa morderstwa w alejce nie dawał mu spokoju. Z kieszeni marynarki, która teraz wisiał na oparciu krzesła, wyciągnął wizytówkę. Przyglądał się jej dość uważnie. Szukał w pamięci nazwy, ale nie mógł ją skojarzyć z niczym szczególnym. Uruchomił przeglądarkę, wpisując ponownie swoje hasło i login. Pracował w zamkniętym systemie, a każdorazowe wyjście poza zamkniętą sieć NYPD, wymagało zalogowania się specjalnymi loginami. Po długie autoryzacji, mógł odszukać to czego szukał. Wklepał w wyszukiwarkę hasło "Emmure's" i rozpoczął wyszukiwanie. Zminimalizował program, wracając do poczty elektronicznej. Notatnik leżał na biurku, a Moore zaczął notować swoim piórem najważniejsze informacje, które miał przedstawić szefowi. Ostatnio edytowane przez Gveir : 27-06-2017 o 17:58. |
02-07-2017, 17:47 | #15 |
Reputacja: 1 | Spisanie danych pani Warnblak było dosłownie chwilą. Ważniejsze informacje, jak data urodzenia, data wystawienia dokumentu i numer szybko znalazły się na kartce wyrwanej z notesu. Resztę informacji uzyska w centrali. Jeżeli dostała jakiś mandat, będzie o tym w wzmianka. Jeżeli w ogóle znajduje się ona w bazie danych policji, uzyska informacje jeszcze szybciej. Np. adres, ewentualnie jeszcze coś o rodzinie. Po tylu latach pracy w policji Douglas nie liczył na wiele. Poliyjna baza danych była ogromna, ale cholernie wybrakowana. Jedynie przestępczość zorganizowana była w dokumentach kompletna. Tak samo odciski palców. -Panie prokuratorze, skoro technicy są w to i tak zaangażowani, to co ta torebka robi w prosektorium? Powinni ją zabrać ze sobą z miejsca zbrodni. A po drugie co ty tutaj robisz, Łysy. I co się tak interesujesz tym śledztwem, skoro nawet się jeszcze nie zaczęło. Prasa tego nie zwąchała, nikt z Rady Miasta nie naciska… a może ktoś już ciebie wezwał na dywanik? Ciebie nie powinno w ogóle tu być – tego już nie powiedział. Bo co do cholery robił prokurator na tym etapie śledztwa? Rozstał się z Moorem na zewnątrz, Garrett na motorze powinien być szybciej. No właśnie. Powinien. Władował się w stłuczkę, gdzie dwóch pieniaczy dążyło do rękoczynów, a para policjantów z pieszego patrolu próbowała ich uspokoić. Douglas pokręcił głową. Dali sobie wejść na głowę i mają trudności z ich uspokojeniem. Przemknął pomiędzy samochodami i wyhamował przy grupce. Zsiadł, na reakcję policjantów nie musiał długo czekać -Detektyw Garrett – machnął odznaką – załatwcie to szybciej, już wystarczająco długo tamujecie ruch. Stare nawyki z drogówki wzięły górę. Rozpiął kurtkę, widok pistoletu lekko ostudził ich nawyki. Garrett nie był umundurowany, pieniacze nie wiedzieli czego się spodziewać. Wiedzieli, że krawężnicy mieli ścisłe zasady, ale detektyw? Doug nie wyciągnął broni, wystarczyła aluzja. Prokurator wystarczająco podniósł mu ciśnienie. -Pierwsza zasada, nie bawić się z nimi – rzucił do policjantów, którzy nie mieli za bardzo pojęcia o procedurach, bo przed chwilką Douglas ot tak narzucił im swoją kontrolę. Patałachy - Twarzą do samochodu, ręce na maskę! - huknął, i dał znać ręką funkcjonariuszom, żeby stanęli za nimi. Teraz poszło o wiele szybciej, bo mogli zacząć wyjaśniać sprawę a nie ich tylko uspokajać. Garrett przeprowadził motocykl przez to małe pobojowisko i odjechał. To nie była jego sprawa. Moore był przed komisariatem pierwszy. Garrett zamachał do niego, a potem skręcił na policyjny parking. Teoretycznie był to tylko dla samochodów służbowych, ale poza wymalowanymi miejscami postojowymi pełno było małych skrawków terenu, w sam raz na jednoślad. Winda jak zawsze była zatłoczona i jak zawsze zatrzymywała się na każdym piętrze. Na korytarzu się rozeszli: -Dobra, wpadnę jeszcze do Telefonistek. Aha, siedzę w 329, więc możesz potem przyjść, do końca tygodnia mam całe biuro wolne. 329. Jedno z ostatnich biur na piętrze. Trzy lata temu urzędował w 305, ale po powrocie dali mu to. Pokój nie prezentował się imponująco, wnętrze musiało być pominięte podczas ostatniego remontu. Wykładzina nijakiego koloru, dwa biurka i stół z krzesłami dla petentów, obecnie zawalonymi papierami. Detektyw Clifford, do którego dokooptowano Garretta, wziął zaległy urlop i Doug miał przez tydzień biuro tylko dla siebie. Biurko Clifforda było zawalone naleciałościami z co najmniej dziesięciolecia urzędowania, biurko Garretta z rozpadających się płyt paździerzowych było puste, nie licząc elektrycznej maszyny do pisania. Karton z rzeczami z 305 gdzieś kiedyś zaginął. Telefon był jeden na całe biuro i stał na biurku Clifforda. Rzucił torbę na biurko, zdjął kurtkę, rozpiął guzik koszuli. Pod ścianą stało kilka metalowych szafek. W jednej z nich powiesił szelki z kaburą z Coltem, rozpiął i dorzucił pas z dodatkowym sprzętem. W sąsiedniej szafce, zamkniętej na kłódkę, miał go jeszcze więcej. Nastawił czajnik i zaparzył kawę. Okno wychodziło na parking, niezbyt ciekawy widok. Upił łyk, kolejnym małym kluczykiem otworzył szufladę i wyjąwszy kartkę papieru, wkręcił w maszynę. Chciał uporządkować uzyskane jak dotąd informacje, spisać hipotezy, zaplanować. Nie było to żadne pismo oficjalne, tylko do szuflady, jako podstawa do raportu, potem na przemiał. Nie bawił się w żadne zasady odnośnie wyglądu, po prostu pisał: Data, dane ofiary, czyli imię, nazwisko, data i miejsce urodzenia, wiek, stan cywilny zamężna (ze znakiem zapytania, bo była to tylko teoria na podstawie brakującej obrączki, choć mógł to być też zwykły pierścionek). Potem miejsce zamieszkania (puste pole), rodzina (puste pole), wizytówka z klubu Emmure’s – dobry papier, złoty druk, czyli żadna mordownia na Bronksie tylko coś droższego i pewnie przez ąę. Powód śmierci Miejsce zbrodni Dalej szczegóły zgłoszenia i kolejność zdarzeń, począwszy od anonimowego zgłoszenia. Powtórzył jeszcze wersalikami ANONIMOWE ZGŁOSZENIE oraz dopisał Jaka płeć, jaki głos, spokojny/zdenerwowany, odsłuchać nagranie u Telefonistek. Przeciągnął się, rozprostował palce. Dopisał jeszcze hipotezy robocze, takie jak seryjny morderca – kolekcjoner obrączek, czy amant zabójca. Albo przypadkowa ofiara. Przy amancie dopisał jeszcze: ofiara – skok w bok? jako uzupełnienie tej teorii. Ostatnią kategorię nazwał po prostu jako inne. Wpisał tam relację funkcjonariuszy o pędzącym samochodzie plus okienko czasowe plus rejon. Może gdzieś tam był monitoring. Dla detektywa było to mało istotne, ale wystarczy, że Łysy zacznie wypytywać tych z patrolu a potem porówna je z raportem detektywów. Jedna mała nieprawidłowość na niekorzyść wydziału zabójstw i mieliby przesrane. Łysy jako prokurator miał dziwnie bliskie powiązania z Wydziałem Wewnętrznym. Garrett wyciągnął kartkę, przeczytał, włożył do kolejnej szuflady, zamknął na klucz. Dokument nie był zbyt estetyczny, częste przewijanie żeby coś dopisać sprawiło, że niektóre linijki były lekko rozjechane, podobnie jak błędy, Douglas po prostu je wyiksował. Mógł skorzystać z terminala komputerowego z japońskim telewizorem w roli monitora, stojącego na kolejnym stoliku w rogu pomieszczenia. Detektywowi nie chciało się bawić w klepanie komend, notabene spisanych na kartce, leżącej w jego szufladzie. Douglas nigdy nie ukrywał braku zainteresowania tym urządzeniem. Sam miał procesor w obudowie za uchem, ale nie musiał go obsługiwać, jakiś super hiper algorytm i połączenia z nerwami i mięśniami obsługiwały kamerę automatycznie. Jedynie regulacja powiększenia była ręczna, podobnie jak dodatkowa kalibracja ostrości, sprzęt optyczny na najmocniejszych powiększeniach nie potrafił dobrze tego zrobić. Dopił kawę, chwycił notes, zwykły szkolny zeszyt i ruszył do Telefonistek odsłuchać nagranie do zgłoszenia. Jeżeli dzwoniący pojawi się jeszcze w śledztwie, Garrett będzie mógł go rozpoznać po głosie. Potem do archiwum, wyszukać wszystkie możliwe informacje o Samancie.
__________________ Ten użytkownik też ma swoje za uszami. |
04-07-2017, 13:57 | #16 |
Reputacja: 1 |
__________________ „Wiele pięknych pań zapłacze jutro w Petersburgu!” Ostatnio edytowane przez Gormogon : 04-07-2017 o 14:05. |
06-07-2017, 12:31 | #17 |
Reputacja: 1 | Telefonistki, czyli dział telefoniczny wydziału przyjmowania zgłoszeń był na parterze, zaraz zwykłymi okienkami do obsługi "interesantów". Garrett pokazał odznakę, szybko wypełnił formularz i zaczął odsłuchiwać nagranie. Telefonistki były chyba jednym z nowocześniejszych wydziałów, wszystko odbywało się komputerowo. Detektyw założył czarne, plastikowe słuchawki na metalowym pałąku i po wyszukaniu nagrania 20200910041001 wcisnął klawisz odtwarzania. Na ekranie w odcieniach zieleni pojawił się pasek z przesuwającym się znacznikiem. Poza regulacją głośności Douglas nie mógł nic zrobić w kontekście jakości. Odtwarzał nagranie kilkukrotnie, wsłuchując się w zgłoszenie. Mężczyzna, spokojny, zbyt spokojny. Zbyt spokojny. Odłożył słuchawki, wstał. Pracujący tam technik od komputerów zaczął wystukiwać komendy i ekran komputera pokazał znowu ekran główny. Garrett machnął ręką na pożegnanie i wyszedł. Na ewakuacyjną klatkę schodową, nie widział sensu pchać się do windy. Archiwum było w piwnicy. Mimo wydajnego układu wentylacji w powietrzu czuć było zapach kurzu. Nikt z tym nawet nie próbował walczyć. Po prostu tak było. Tysiące kartonowych pudeł i pudełeczek były naprawdę ciężkie do ogarnięcia. Detektyw nawet się nie zdziwił kiedy Archiwista miał niezłej wielkości cyberwszczep w głowie, połączony kablem z dodatkową jednostką przypiętą u pasa. Poprowadził on Garretta plątaniną metalowych regałów do Pudełka, a raczej grubej, sztywnej teczki osoby nazwiskiem Warnblak. Samanthy nie było, tylko Jerome. Otworzył je. Było puste. Szybka wymiana spojrzeń. W archiwum nie ma czegoś takiego jak puste pudełko. Albo coś w nim jest, albo go w ogóle nie ma. Archiwista już wiedział, że będą kłopoty. Musiał to zameldować. Rozpocznie się śledztwo wewnętrzne. Będą się chcieli dosłownie dobrać mu do dupy. Garrett ostrożnie odłożył kartonik nie zmieniając położenia palców: - No to mamy problem... Powiadom kogo trzeba - Archiwista znał procedury, tylko kiwnął głową - niej wezmą ze sobą dodatkowo sprzęt daktyloskopijny. Zimny uścisk dłoni na pożegnanie, sprawy się komplikują. Jeśli nazwisko jest przypadkowo zbieżne, to i tak będzie chryja. Wrócił do biura, wyciągnął z szuflady świeżo co zapisaną kartkę i już odręcznie dopisał do niej kolejne informacje: Zgłoszenie - mężczyzna, zbyt spokojny. Archiwum: Samantha Warnblak - brak danych, Jerome Warnblak: dane zniknęły. Rozparł się wygodniej na fotelu. Na razie nie wiedział nic o ofierze, poza kilkoma danymi z prawa jazdy. Po resztę będzie musiał do urzędu miasta.
__________________ Ten użytkownik też ma swoje za uszami. |
06-07-2017, 17:14 | #18 |
Banned Reputacja: 1 | Kilka informacji odnośnie szkolenia z działu kadr, typowe pierdolenie oraz ogłoszenie w sprawie konkursu strzeleckiego NYPD. Andy lubił strzelać, czerpał przyjemność z obcowania z bronią, a ona sama uczyła respektu. Do konstrukcji oraz życia, bowiem wystarczyła nawet kulka kalibru .32 by posłać człowieka do piachu. Oczywiście, ta zasada nie dotyczyła dojebanych boostergangerów czy solo, niemal w większości wypchanych wszczepami. W Stanach, nie tylko Nowym Jorku, policja słynęła z brutalności. Oburzenie wielu krajów było całkowicie niezasadne, gdyż brutalność policji brała się i bierze się z odpowiedzi na brutalne metody przestępców. Służąc w NYPD, Moore przekonał się o tym nie raz. Prośby o raporty tygodniowe, więcej roboty papierkowej. Nie przepadał z tym aspektem swojej pracy, wręcz nie cierpiał wypełniania druków oraz dokumentów, wszelkich formalności. Zawsze miał z nimi jak najmniejszą styczność, rachunki płacąc w terminie, bez zbędnego mruknięcia i rozwodzenia się czy pisania odwołań. Jego pensja była stała, nie należała do najwyższych, ale pozwalała mu przeżyć. Opłaty za kubik, składka na ubezpieczenie, reszta kasy szła na jego wydatki. Może pora pomyśleć o kupnie czterech kółek? Używanego piździka dostanie w rozsądnej cenie, o ile dobrze poszuka.. Z rozmyślań przyszłego kupna wyrwał dźwięk przeglądarki, która oznajmiła zakończenie wyszukiwania. Pieprzone IBMy - nie były cudami techniki, raczej dziećmi swoich czasów, ale lata świetności miały już za sobą. Podobno część NYPD miała wymienione kompy, a Wydział Zabójstw czekało odmłodzenie technologiczne. Krążyły plotki o sprzęcie od Della czy HP. Może wreszcie sieć zacznie działać szybciej na nowszym sprzęcie. Adres klubu wynotował w notatniku, zaraz obok danych denatki. Co prawda bramki otwierano od 17, a Andrew miał wszelkie powody by wątpić, że wpuszczą tak flegmatycznego i niemal wiecznie zasępionego Brytola jak on, w dodatku wiecznie chodzącego w quasi-biurowym stylu, oraz chudym, policyjnym portfelu, postanowił jednak sprawdzić jeszcze kilka rzeczy. Pierwszą z nich, było wyszeparnie wyników wyszukiwania. Jeśli znalazły się w nim odniesienia do forów internetowych, sprawdzi je oraz informacje tam znajdujące się. Wszelkie newsy z portali New York Times czy innych gazet, które krążą w okół klubu też sprawdzi. Jeśli nie znajdzie takowych, w pierwszej kolejności przeszuka fora z tematami dot. Emmure's Club. Kolejną czynnością, zaraz po zamknięciu łącza z Internetem, będzie zalogowanie się do bazy danych i sprawdzenie frazy klubu. Pod względem spraw, interwencji, właścicieli etc. |
12-07-2017, 00:27 | #19 |
Reputacja: 1 |
__________________ „Wiele pięknych pań zapłacze jutro w Petersburgu!” |
12-07-2017, 01:07 | #20 |
Banned Reputacja: 1 | Kolejne minuty żmudnego, niemal karkołomnego ślęczenia nad informacjami pochłaniały go bez reszty. Kubek z herbatą earl grey majaczył resztkami, niczym wyschnięte koryto rzeki, ujawniające dawno skrywane skarby. Istotą tej pracy, było wynajdywanie przydatnych informacji. Podziwiał, a jednocześnie współczuł wszelkim netrunnerom oraz innym fanatykom Sieci, którzy przesiadywali godzinami w fotelach. Choroby kręgosłupa, w tym odcinka szyjnego oraz piersiowego to pewniak - chciałoby się rzecz, iż jest to choroba cywilizacyjna, norma ery cyfrowej. Epoka cyfryzacji popchnęła postęp do przodu, robiąc z ludzi kaleki. Fora były.. cóż, dość specyficzną kopalnią wiedzy. Oprócz różnych, czasami wręcz ordynarnych opinii, znajdowały się te pokraczne, pisane dziwnym językiem, bodaj slangiem. Pojawiały się również historyjki, anegdotki. Ktoś chwalił się, że posunął barmankę, a wyrazem podziwu było kilka stron istnej zawiści, wobec autora postu, którą to uciął kilkoma zdjęciami. Andy musiał przyznać, że jeśli jest to prawdą, to w Emmure's pracują topowe dziewczyny. Niemal wyjęte z rozkładówek. Klub, sutenerstwo, narkotyki - nic, tylko wpierdolić się do środka z grupką ateków i kilkoma świrami z narkotykowej bądź cyborgami z PeZetki i capnąć kilka rybek. Marzenia.. Newsy były równie bezużyteczne. Kilka sztucznie nakręcanych afer, które dość szybko gasły z powodu bądź to małego zainteresowania lub też innych, nieznanych, powodów. Najbardziej pomocna okazała się, o ironio! baza danych. Fakt, iż klub był pod obserwacją chłopaków z Przestępczości Zorganizowanej, określaną przez kryminalnych jako PeZetki bądź PZ, wzbudziło jego ciekawość. Owe uczucie dość szybko przerodziło się w obawę, gdyż, bądź co bądź, koledzy z PZ nie musieli dzielić się informacjami z jego wydziałem. Jeśli sam nie dam rady, poproszę szefa o autoryzację bądź inne możliwości dostępu do tych danych Właśnie wtedy, niczym z podziemi, wyłonił się szef. Big G, jak mawiają o nim za plecami, porucznik Groove był wieloletnim funkcjonariuszem NYPD. Doświadczenie oraz układy wyniosły go do tej rangi. Jak wieść niesie, Groove w czasach młodości był całkiem dobrym detektywem, najpierw pracując w stanowej, dopiero potem przenosząc się do Nowego Jorku. Czy Andrew lubił bądź darzył inną formą sympatii swojego szefa? Ciężko było mu powiedzieć. Big G. bywał wybuchowy, na starość denerwowały go błahostki, a dbałość o szczegóły wychodziła na pierwszy plan. Big G. dbał też o swoich ludzi, traktując Wydział Zabójstw jak swoją drugą, nieco dysfunkcyjną rodzinę. Pokiwał głową, na znak zrozumienia słów. Kilka minut później skończył pracę na komputerze, wylogował się i wyłączył maszynę. Marynarka, blacha, klamka. Wszystko było na swoim miejscu, a Moore ruszył do szefa. Jego gabinet znajdował się w centralnym punkcie wydziału, niemal w całości przeszkolony, stanowił królestwo porucznika. Certyfikaty, dyplomy. Kilka zdjęć - rodzina, Groove odbierający nominacje na szefa wydziału, Groove z byłym burmistrzem Nowego Jorku i otoczeniu kilku polityków. Big G., o wiele chudszy i młodszy z kilkoma policjantami, jeszcze z czasów akademii. Dyplom ukończenia college - Groove był poczciwym i sentymentalnym człowiekiem. A może lubił dokumentować swoje sukcesy? Usiadł na krześle, twarzą do gospodarza i rozpoczął. - Tak, przepraszam, że Pana obudziłem, ale działałem trochę pod wpływem chwili. Będziemy potrzebowali kilku ogarniętych policjantów do pomocy, kogoś, kto pomoże nam w sprawie, coś na kształt grupy. Prosiłem o jak najwięcej poszlak, bilingi, rejestry z kamer w pobliżu miejsca zbrodni, dokładna autopsja.. - tutaj się zatrzymał i lekko uśmiechnął. - Koroner ustalił przyczynę śmierci, nie widział powodów do dalszej sekcji, pomimo mojej prośby, ale pan prokurator, który wykazał dość.. niezdrowe i bardzo szybkie zainteresowanie sprawą, wręcz zmusił koronera do tych czynności, toteż czekam na raport. Jest kilka wstępnych poszlak, dane ofiary, nie wiem co znalazł Garrett, ale ja doszukałem się wizytówki Emmure's Club w torebce ofiary. Klub jak klub, nie wiele sprawdzonych informacji w Sieci ale.. okazuje się, że jest pod obserwacją chłopaków z PZ. Mam zamiar poprosić ich o informacje. W istocie. Andrew miał zamiar odwiedzić PeZetkę, a potem obejrzeć okolicę owego klubu. Ostatnim przystankiem było miejsce zbrodni oraz nasienie go na mapę miasta na trasie Emmure - miejsce zbrodni. |