Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-06-2017, 00:49   #11
Banned
 
Reputacja: 1 Gveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumny
Rad, nie wola, musiał spędzić poranne godziny w towarzystwie koronera oraz partnera. O ile koroner był postacią znaną w NYPD, tak o Garrecie słyszał bardzo niewiele. Był ciekaw, czy walczył na wojnie - jednej z wielu, jakie toczyły Stany, a raczej to, co z nich zostało. Andrew ominęła służba wojskowa, w jakiś sposób się wymigał, został oddelegowany do rezerwy i tyle było z niego pożytku. Dobre wyniki podczas szkolenia pomogły mu w dostaniu się do College of Policing. Udało mu się ukończyć szkolenie z niezłym wynikiem. Chwilę służył w Północnej Anglii, jednak szybko przerzucono go do Londynu. Cała Wielka Brytania była pogrążona w piekle emigrantów. W porównaniu do tego, jak prosperowała Europa, Zjednoczone Królestwo przeżywało istną plagę. Nowa era uaktywniła dawne koszmary. Irlandia znowu spłynęła krwią, IRA ponownie, tym razem nowymi metodami, zaczęła walczyć z rządem oraz Koroną, jednocześnie opierając się zalewowi imigrantów.
Przyszłość rysowała się w barwach finalnego zjednoczenia Irlandii. W pozostałych częściach Królestwa nie było lepiej, a istną cystą był Londyn.
Wszelkiej maści mendy, podejrzane typy, przemytnicy, gangi, morderstwa, gwałty - codzienność Londynu. To właśnie tam zdobył pierwsze szlify, pierwsze rany, pierwszych wrogów i przyjaciół, by w wieku 23 lat przenieść się wraz z rodziną do Stanów. Cóż mógł poradzić? Lepiej płacili w Stanach, gdzie umiejętności ojca oraz matki, były potrzebne, którejś z korporacji. Nie pamiętał, czy był to Militech, Armalite czy Colt.
Ważne było to, że jego rodzeństwo mogło zaznać ciut lepszego życia. Najstarszy, Edward, pozostał na Wyspach, z sobie tylko znanych przyczyn.

Tak, niewiele wiedział o detektywie Garrecie. Nie żeby miał ochotę wyciągać z niego osobiste wyznania, spoufalać się z nim w dość szybkim i mało eleganckim tempie. Nie mniej, może zdarzy się tak, że po którejś nocy wylądują w irlandzkim pubie na kuflu piwa.
Jak prawdziwy Anglik, Andrew nie przepadał za kawą, jednak w obecnym stanie, gdzie był od dłuższego czasu na nogach, czarny szatan w kubku oraz zbożowe ciacho dopaliły go niezbędną energią.
Rzecz jasna, sielsko nie mogło być do końca. W gruncie rzeczy koroner był uczciwym i całkiem klawym gościem, Moore wymieniał z nim więcej zdań, niż z niektórymi kolegami. Wszystko zepsuł pierdolony prokurator. Jak on ich nienawidził. Czy Świat i wszelkie college czy uniwerki wypluwają tylko takich kutasów? Przylizanych na pizdę, obciętych przez barberów żywcem wyjętych z czasów III Rzeszy, w garniturach za pensję Moore'a, którzy dzięki koneksjom tatusia lub mamy, bądź lizaniu rowa, dostawali ciepłe posadki. Prawdziwym rarytasem był prokurator, który nie bał się jeździć na miejsce zbrodni, miał charakter, a podejrzanego cisną nie lepiej, niż śledczy. Eh, gdzie te czasy.. gdzie ten Scotland Yard.

****

Andrew pozwolił sobie na ubranie lateksowych rękawiczek. Wszyscy trzej zebrali się przy stole, obserwując denatkę oraz uważnie słuchając koronera. Moore miał sporo pytań, ale chciał dobrać się do tego, co bardzo go intrygowało.
Torebka. Odszedł na bok, do drugiego blatu. Otworzył torebkę na dowody, po czym ostrożnie wyjął z niej kopertówkę ofiary. Spojrzał na Garretta, niejako przywołując go i dając mu sygnał, bowiem na to czekali.
- Panie Gale, gdzie znajdę obrączkę? Chciałbym obejrzeć ją pod kątem grawerunku czy odcisków palców. I jeszcze.. co z moimi prośbami odnośnie sekcji, które wyłuszczyłem na miejscu zbrodni? - na chwile przestał wyciągać kopertówkę, by zadać owe pytania. Postanowił zadać kolejne, bo czemu kurwa nie? - Panie prokuratorze, czy dostaniemy zielone światło w sprawie sprawdzenia bilingów czy przeszukania miejsca zamieszkania ofiary? - dodał i "rzucił" do torebki.
Spokojnym ruchem otworzył ją, by zbadać zawartość.
 
Gveir jest offline  
Stary 24-06-2017, 12:22   #12
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Douglas zapamiętał informację o samochodzie, ale nie poświęcił jej zbytniej uwagi. Widzieli go mniej więcej kwadrans po czwartej. Detektyw nie sądził, że nawet gdyby zaczęli go szukać, to by go znaleźli. Nowy Jork jest wielki, monitoring nie wszędzie sięga. Spojrzał jeszcze na analogowy zegarek przy desce rozdzielczej.

Cholernie wcześnie.

-Dziękujemy za informację, a teraz do widzenia. - wyszedł w deszcz. I tak był już mokry. Odpalił maszynę, odjechał. Skręcił w trzecią przecznicę w prawo, dojechał do alei. Odnalazł wejście do metra. Zszedł po schodach. Ściany pokryte grafitti, odór moczu w zakamarkach wzdłuż ścian. Zszedł głębiej. Słyszał pociąg, metro już kursowało. Plątaniną korytarzy znalazł na przedostatnim poziomie. Garrett nie wiedział, czy nie idzie na darmo. Ostatni raz był tutaj ze trzy lata temu, a przez ten czas wiele się mogło zmienić.

Lokal Hunga był nadal w tym samym miejscu. Hung sprzedawał prawie wszystko co się nadawało do zjedzenia. Dla Douglasa to wszystko było zbyt orientalne, wolał żarcie z innych lokali. Ten nie był zbyt atrakcyjny. Okratowane okna, obok jeden stolik i kilka krzeseł, każdy inny. Lokal Hunga miał dla Garrette dwie zalety. Był całodobowy i miał ekspres do kawy.
- Jedną kawę proszę – rzucił na ladę zmiętego dolara. Sprzedawca był młody i chyba nie rozumiał zbyt dobrze po angielsku, bo ledwo drgnął, w oczach było widać kompletne niezrozumienie.
-Ka-wa! - wskazał jeszcze dodatkowo na ekspres stojący tuż obok.
Azjata w końcu zaskoczył i nalał do piankowego kubka czarną, gorącą ciecz. Postawił na ladę, zabrał dolara i znowu odsunął się w kąt.
Douglas pokręcił głową. Sam musiał siegnąć przez małe okienko po mieszadełko i śmietankę. Wlał ze dwie, wymieszał i odszedł, nie mówiąc do sprzedawcy ani słowa. I tak by pewnie nie zrozumiał.
Znajdował się na antresoli, zaraz obok starych, wyślizganych schodów na peron. Z tej pozycji widział odjeżdżający skład do Queens. Małymi łykami wypił kawę, cisnął kubek do śmietnika.

Była za pięć szósta. Czas na śniadanie.

Ponad godzinę później:

Po całym rytuale Dale’a z ciastkami (Douglas jak zawsze odmówił) przeszli do prosektorium, koroner po drodze przebrał się jeszcze w kitel. Przez prokuratora musieli czekać z godzinę. Ciekawe który z nich był na tyle wredny, żeby być obowiązkowo na sekcji a jednocześnie kazać im czekać.
Łysy alba Vader – obstawił w myślach używając nieoficjalnych ksyw tych dwóch typów.
Pojawił się Prokurator i od razu zaczął drzeć ryja.
Łysy.
Wylegitymowali się i przedstawili powód przybycia.
Palant.

Po oględzinach mieli już trop. Jane była mężatką, czyli miała rodzinę, a także nie miała na sobie obrączki. Albo zabójca zabrał ją jako trofeum, czyli mieli kolejnego psychola na wolności, albo Pani Doe postanowiła zrobić skok w bok ale coś nie wyszło i niedoszły amant postanowił ją zabić. Czyli kolejny świr do złapania.
Jego partner, Moore, zabrał się za torebkę. Czemu była w prosektorium, tego nie wiedział. Ale jej zawartość powinna być ciekawa. Garrettowi zależało na dokumentach, wtedy by mieli konkretne informacje o tym, kogo zacząć przepytywać. Była ósma, Douglas nie zamierzał zaczynać roboty w terenie przed dziesiątą.
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
JohnyTRS jest offline  
Stary 27-06-2017, 14:27   #13
 
Gormogon's Avatar
 
Reputacja: 1 Gormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputację



Moore ostrożnym ruchem otworzył kopertówkę, w której znajdowała się portmonetka oraz wizytówka jednego z miejskich klubów - Emmure's. Karteczka była z czarnego, grubego papieru ze złotymi tłoczonymi literami.
W portmonetce natomiast znajdowało się kilka banknotów oraz prawo jazdy wydane na nazwisko Samantha Warnblak. Obaj detektywi przepisali znajdujące się tam informacje.

- Panie Moore sam chciałbym...- zaczął przyjaźnie koroner, ale w tym samym momencie mówić zaczął prokurator.
- Panie Gale, nie wyrażam zgody. Proszę otworzyć nieboszczkę!- jego ton był władczy, nie znoszący sprzeciwu. Następnie zwrócił się do Andrew ze złowieszczym uśmiechem - Detektywie, technicy zbadają bilingi i przekażą wyniki na pańskie ręce. Sam tego dopilnuję. Do mieszkania możecie pojechać obaj, ale oczekuję raportu. A i proszę zawiadomić techników, gdyby znaleźli panowie coś ciekawego.

Christoph Gale dobył skalpel i ostrożnym ruchem zaczął pełnić swoją powinność.
- Możecie już iść, jak tylko skończę zadzwonię z wynikami. Chwilę mi to zajmie.- powiedział spokojnie.

10 września, ok. godz. 9:00

Dwóch detektywów pojawiło się pod gmachem komendy. Był to stary, lecz niedawno zmodernizowany, duży budynek pamiętający przynajmniej lata 40.
Od frontu stały zaparkowane trzy charakterystyczne niebiesko-białe radiowozu nowojorskiego PD, reszta pojazdów prawdopodobnie była w mieście lub, tak jak ich służbowy Ford, na parkingu znajdującym się za gmachem. Przestało już padać, a na błękitnym niebie pojawiła się tęcza.
Ruszyli w kierunku miejsca pracy, zapowiadał się dzień pełen pracy.
 
__________________
„Wiele pięknych pań zapłacze jutro w Petersburgu!”
Gormogon jest offline  
Stary 27-06-2017, 17:31   #14
Banned
 
Reputacja: 1 Gveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumny
U koronera..

To co wypadło z torebki, było niesamowicie ciekawym znaleziskiem. Najcenniejszym nabytkiem okazało się prawo jazdy, sprawiające, iż Jane Doe zyskała tożsamość. Samantha Warnblack. Dość szybko wynotował jej dane, łącznie z adresem zamieszkania. Chciał czym prędzej zasiąść za biurkiem, by wyszukać wszelkie informacje jakie posiadali na jej temat, a mityczny "bęben" był w tym więcej niż użyteczny.
Równie ciekawa była wizytówka. Klub Emmure - nie wiele mu to mówiło. Mimo równo 30 lat na karku, Andy Moore był typem cichego i nieco nieśmiałego mężczyzny, niemal do wkurwienia flegmatyczny i nieokazującym uczuć.
Może dlatego zaszczycił debilny uśmieszek prokuratora swoją znaną i niewzruszoną maską w postaci jednej miny, "pierdolonego, brytolskiego flegmatyka". Czy Moore się denerwował? Oczywiście, jak każdy. Czy dawał temu upust? Owszem. Wypijał więcej herbaty, działał o wiele szybciej, mając nawyk drapania się po podbródku.
Co za pajac. Nie na darmo, był jedną z najmniej lubianych osób w NYPD.
Wizytówkę klubu schował do kieszeni marynarki, korzystając z chwili, gdy prokurator wręcz rozkazał staremu Gale'owi rozpoczęcie sekcji. W ogólnym rozrachunku był nawet zadowolony, iż ten picuś-glancuś zarządził sekcję. Oznaczało to więcej roboty dla koronera, ale Moore był zbyt skrupulatny.

Na tyle, że wynotował markę zarówno butów, torebki, sukienki oraz bielizny. Hej, wszystko mogło się przydać!
Oczywiście czekał na reakcje partnera. Miał nadzieje, że Douglas szybko się uwinie z notatkami czy ewentualnymi oględzinami, bowiem mieli sporo pracy w komendzie. Łącznie z rozmową z szefem.

****

Moore'a powoli, ale to bardzo powoli zaczynało męczyć przebijanie się przez miasto za pomocą komunikacji. Rzecz jasna, działała nader sprawnie, zważywszy na to, że w czasie gdy Stany toczył wojnę w Ameryce Południowej, wkurwiony kartel odpalił walizkową bombę atomową w Manhattanie. Co prawda kula ognia z epicentrum nie była na tyle duża, ot zmiotła trochę wyspy, głównie kawałek przy First Avenue. Siedziba Główna ONZ została zmieciona, podobnie jak wiele budynków, siedzib konsulatów czy ambasad znajdujących się w tamtej okolicy. Wielu zabitych, rannych, nie wspominając o tych, którzy zmarli w skutek chorób popromiennych. Paskudna sprawa, ale cóż poradzić?

Gdy tylko pojawił się przed komendą, zaraz pojawił się Garrett, który przyjechał swoim motocyklem. Jako prawdziwy Brytyjczyk, nie przepadał za motocyklami. Co prawda Judas Priest nosili się w skórzanych wdziankach, a Rob Halford wjeżdżał motocyklem na scenę, ale szanujący się wyspiarz preferował samochód. Z jego pensją ciężko było o kupno samochodu, co najwyżej używanego, choć i tutaj nie mógł wybrzydzać.

Uścisnął dłoń partnerowi i razem ruszyli do budynku. Kilku policjantów czy cywilnych pracowników witało się z nimi, podając dłonie do uścisku. Kilka kobiet, dość atrakcyjnych, witało się nieco wylewniej z Garrettem. Nie sposób było się im dziwić - Doug był niemal żywcem wyjęty z filmów akcji ubiegłego wieku. Idealnie pasowałby do filmów z Van Damem, Schwarzeneggerem czy Stallonem. Zamiast tego, Douglas Garrett wybrał karierę gliniarza - ot przewrotność losu.

W windzie, która wiozła ich na trzecie piętro - do Wydziału Zabójstw, oprócz nich było jeszcze dwóch policjantów uniformach oraz trzy kobiety, cywilni pracownicy. Wcześniej, nim dostał się do tego jakże prestiżowej jednostki, służył w Wydziale Spraw Wewnętrznych. Niewdzięczna robota, polegająca na siadaniu na karku kolegom, którzy coś przeskrobali. Być może dlatego spoglądano na Moore dość podejrzliwe, a przynajmniej przez pierwsze półtora roku służby w kryminalnych.
Wysiadając na trzecim piętrze, wkroczyli w elitę NYPD. Wydział, który konkurował pod względem wykrywalności i zwalczania przestępczości z Wydziałem Narkotykowym, Wywiadem Policyjnym czy Wydziałem do Cyberprzestępczości. Szczególnie Ci ostatni budzili respekt oraz pewną grozę. Wysoce zcyborgizowani, posiadający dość dużą ilosć netrunnerów, stanowili o sile NYPD w tych czasach. Dość pojebanych czasach.
Ich biurka znajdowały się w pewnej odległości, toteż rozdzielili się, ale zanim to nastąpiło rzucił kilka zdań do Garretta.
- Ja poszukam czegoś na temat tego klubu. Udało mi się zabrać wizytówkę, gdy ten palant nie widział. Zaraz po tym polecę do szefa z wstępnym raportem i wrócę do Ciebie.Najwyraźniej zostaje Ci szukanie informacji o pani Warnblack.

***

Zasiadł za biurkiem. Przedstawiało sobą obraz ascezy - na blacie biurka znajdował się komputer. Nieco stary, ale nadal funkcjonalny model od IBM. Funkcję jednej z nóg biurka pełniły szuflady. Dwie mniejsze i jedna większa, stanowiąca swoistą skrytkę bądź sejf. To właśnie tam trzymał część akt z bieżących spraw. Oprócz komputera, myszki i klawiatury, Andy trzymał tam plastikowy organizer na dokumenty - DO ZROBIENIA, ZROBIONE - prosta metoda kategoryzowania rzeczywistości, niemal prymitywna i nie oddająca rzeczywistości. Skromny telefon do kontaktów wewnątrz komendy oraz sporadycznego dzwonienia poza nią. Małe zdjęci w ramce, przedstawiające jego rodzinę - Thomasa Moore'a oraz Elizabeth Moore, rodziców. Tony Moore oraz Martha byli po środku, pomiędzy rodzicami. Zaraz za nimi stał jego najstarszy brat, Richard, na zdjęciu w mundurze Royal Marines oraz on, Andy, w czuprynie na Roberta Smitha.
Pootwierał wszystkie szuflady kluczem, z największej wydobywając... kubek z karykaturą Churchilla, który mówił do każdego obserwującego "Cry more, bloody German!". Pora na herbatę zaraz przyjdzie. Do innej szuflady schował kaburę z pistoletem, kajdanki oraz komórkę. Wspaniały i do bólu powszechny Militech Arms Avenger. Nie miał nic przeciwko tej broni, kiedyś uratowało mu dupsko, a detektyw Moore miał na swoim koncie 4 postrzelenia przestępców stawiających czynny opór z pomocą broni oraz jedno śmiertelne postrzelenie świra, który pod wpływem narkotyków zdołał wymordować nie tylko swoją rodzinę, ale dobrał się również do sąsiadów. On sam również oberwał. Miał wtedy 24 lata, zaczynał w patrolówce NYPD i skierowano go do Bronxu. Paskudna dzielnica. Psychol na dragach miał w sobie kilka cyborgizacji, jednak nie na tyle, by stanowić o śmiertelnym zagrożeniu dla Andyego..



Kwiecień. Pochmurny dzień, który zapowiadał kolejną falę deszczu. Zupełnie tak, jakby dzisiejszy dzień nie miał dość podlewania go z nieboskłonu.
Dochodziła godzina 22. Razem z kolegą z patrolu, nieco młodszym Michaelem Trevisem, dostali wezwanie do awantury domowej na Bronxie. W starej, czynszowej kamienicy, gdzie większość stanowili mieszkańcy latynoskiego pochodzenia, doszło do rodzinnej awantury. Krzyki przerodził się w kłótnie, potem sąsiedzi słyszeli hałasy, świadczące o przepychance, a może próbie sił w niszczeniu sprzętu. Ciszę, która następnie zapanowała, rozdarł długi, kobiecy krzyk i płacz. Tyle zdołano przekazać z zgłoszenia, jakie napłynęło do centrali i finalnie do nich. Prowadził Mike, prowadząc wóz jak szalony. Szybko, nieco brawurowo, ale z niesamowitym wyczuciem. Zdążył zakumplować się z Trevisem na tyle, aby poznać jego przeszłość. Mike za młodu ścigał się w jakiś amatorskich turniejach samochodowych, gdzie przepakowane samochody gnały po ulicach miast czy drogach wiejskich. Podczas jednego z takich wyścigów doszło do wypadku z jego udziałem. Wyprzedzając jednego z kierowców, zrobił dość ostry łuk, sprawiając, iż rywal musiał odbić w lewo, by nie wpaść na Trevisa. Niestety, rywal wpadł w poślizg, zderzył się z nim, a obaj wbili się w barierkę.
Mike zdołał wyczołgać się z płonącego samochodu, by próbować pomóc koledze. Uszkodzenia silnika oraz wyciek paliwa były na tyle groźne, iż doszło do zapłonu. Mike nie zdołał wyciągnąć młodego Chrisa Becksmitha, samemu doznając kolejnych obrażeń. W wyniku obrażeń, musiano amputować mu rękę, niemal do połowy przedramienia, wstawić kilka wzmocnień w czaszkę, nie mówiąc o tym, że dość długo leżał w szpitalu. Oficjalnie nie obarczono go winą za wypadek, Becksmith sam go spowodował, zbyt gwałtownie skręcając i ulegając panice. Mniej oficjalnie, Mike miał wyrzuty sumienia z powodu śmierci. Od tamtej pory zmienił się. Wyjechał z południowych stanów, osiadł w Nowym Jorku i wstąpił do NYPD.
Gdy dojechali do celu, panowała przerażająca cisza. Zarówno na ulicy, jak i z kamienicy. W nielicznych oknach paliło się światło. Niektórzy z mieszkańców sąsiadujących kamienic wystawali z okien, rzecz jasna nie paląc światła. I tak byli widoczni, Andy był zbyt doświadczony. O 19 roku życia służył w policji, w wieku 18 wstąpił do College of Policy.
- Idziemy, będziesz mnie osłaniał z schodów, dobra? - rzucił do Mike'a. Mike był świetnym kierowcą i dobrym kumplem, ale był zupełnie nie ostrzelany. Świeżak.

Już na klatce schodowej poczuł to. Charakterystyczny zapach śmierci wymieszany ze strachem i hemoglobiną. Obawiał się tego. Obawiał się, że dojdzie do ostrej interwencji. Jego koledzy z Polski, rzecz jasna policjanci, nazywali takie interwencje wjazdem na cztery pały - zmora Prewencji, jak nazywał się wydział patrolowy w tamtejszej służbie.
Wchodzili powoli, stopień po stopniu, aż na drugie piętro. Jakaś głowa wychyliła się przez drzwi, ale widząc uzbrojonych policjantów równie szybko schowała się do środka. Tylko babuleńka z pierwszego piętra, robiąc niemal identyczną rzecz, co sąsiad, widząc policjantów pokazała palcem na górę i wymówiła, niemal bezgłośnie
- Mieszkanie nr 8.
W istocie, było to mieszkanie nr 8. To właśnie z niego dochodził smród śmierci. Mike lustrował wszystko otwartymi do granic możliwości oczami, wodząc lufą Avengera po wszystkich punktach. Na klatce paliło się jedno światło, dając mały pogląd na sytuacje. Moore nie wiele czekając, podszedł do drzwi i dotknął klamki.. Klamki, która ustąpiła pod jego naciskiem, wpuszczając go do środka.

Dopiero tam zobaczył coś, czego jeszcze nie widział podczas swojej służby, a przecież służył w Londynie - mieście tak samo niebezpiecznym jak Nowy Jork.
Główne pomieszczenie było pomalowane przez jakiegoś impresjonistycznego artystę, który raz za razem, kolejnymi wymachami pędzla, dekorował pomieszczenia czerwoną farbą. Sęk w tym, że ta farba była na bazie żelaza, miała charakterystyczny zapach, a umiejscowienie plam było na w pół chaotyczne, na w pół przemyślane. Za to ciało kobiety, leżało w groteskowej pozie, niczym pijak śpiący snem sprawiedliwego na kanapie, po długiej imprezie. Weszli do środka.
Andy doskoczył do kobiety, sprawdzając puls. Trup. Zdołała się wykrwawić zanim przyjechali.. Przeklął w myślach, a zaraz potem wyraził to na głos, gdy Trevis potknął się o kolejne ciało. Ciało dziewczynki, około 10 letniej, która całą sobą osłaniała małego chłopczyka, zaledwie 5 czy 6 letniego, równie martwego jak reszta. Mike zwymiotował obok, nie bacząc na dodanie dowodów do sprawy. Właśnie wtedy, z sąsiedniego mieszkania rozległ się krótki warkot, przez który przebił się wysoki krzyk kobiety.
Wystrzelił niczym z procy, otwierając z buta drzwi do mieszkania nr 9. Siła z jaką to zrobił, wywaliła wiekowe zabezpieczenie domowego miru, dodając całej scenie filmowej otoczki.

Oto stanął z nim twarzą w twarz. Wysokim, umięśnionym latynosem, którego przedramiona pokrywały tatuaże oraz ślady po igłach. Również i tutaj poczynił postępy. Ciało mężczyzny, być może męża krzyczącej kobiety, leżało po ścianą, z raną postrzałową.
Zajebiście, świr ma klamkę.
Ubrany w uwalony krwią podkoszulek oraz bokserki, celował w głowę kobiety. Poobijane, posiniaczonej kobiety, która błagała o litość w języku hiszpańskim.
- GDZIE KURWA BYLIŚCIE?! CZEKAŁEM, AŻ KTOŚ MNIE ZATRZYMA! - warknął naćpany, lustrując rozbieganymi oczami po policjancie. Andy celował w niego, co było dość trudne, bowiem ten zasłaniał się kobietą. Nie był cyborgiem, ani nie posiadała takich umiejętności odstrzelić wariatowi łeb, nie czyniąc szkody zakładniczce.
- Puść ją i rzuć broń, dość już narobiłeś.
- CO TY PIERDOLISZ, NIEBIESKI! JA SIĘ DOPIERO ROZKRĘCAM, JESTEM NA FALI!
- Rzuć tą pieprzoną broń, bo dostaniesz kulkę - warknął poirytowany. Jego dłonie coraz mocniej zacisnęły się na rękojeści, a mina stężała. Toczyli niewidzialną walkę na wolę, kto pierwszy pęknie.
- MOGĘ DOSTAĆ I DWIE, ALE I TAK MNIE NIE ROZJEBIESZ! - to powiedziawszy, przestrzelił kobietę na wylot, celując na wysokości jej mostka. Kulka wyleciał przez klatkę piersiową, wyrywając dziurę w framudze. Moore rzucił się na bok, by nie dostać, co pozwoliło napastnikowi odrzucić ciało i rzucić się w ataku. Andrew trafił bokiem w komodę, która wbiła mu się kantem pod żebra. Syknął z bólu, ale nadal miał gościa na muszce. Co prawda tamten poruszał się jak pierdolony diabeł, więc zamiast trafić go w tors czy głowę, napastnik oberwał w lewą rękę. Niemal stracił pęd, ale zdołał obrócić się ku policjantowi.
Właśnie wtedy dostrzegł Mygala od Constitutional Arms. 10mm nabój z łatwością przebije jego śmieszną kamizelkę. Przeciw niemu on, z Avengerem od Militech Arms. Huk rozdarł mieszkanie i ogłuszył go. Wystrzelili niemal jednocześnie. Jego kula trafiła w tors, ale dwa ołowiane prezenty utwkiły w jego ciele, posyłając go w tył, niemal na ziemię. Latynos złapał się za brzuch, zgiął w pół, przytrzymując się uzbrojoną ręką o ścianę. Właśnie wtedy do środka wpadł Mike. Cudem uniknął kul wystrzelonej z pistoletu, nurkując za kanapę. Naćpany mężczyzna miał już, przenieść cel na Moore, gdy policjant zaczął ponownie strzelać. Zbierając całe swoje siły, unosząc się na łokciu, zaczął strzelać pozbawiając wszystkich słuchu na dobre kilka minut. Pierwsza kula uderzyła w udo, nisko. Poprawił się błyskawicznie, celując wyżej. Strzelał dopóki iglica nie uderzyła na pusto. Kilka kul nie trafiło, ale większość utkwiła w ciele. Wywalił cały magazynek, robiąc z niego sito, a mimo tego napastnik nadal żył, idąc ku niemu. Ostatni pocisk wsadził mu w czaszkę, wkładając resztki sił w dokładne wycelowanie.
Zaraz potem przyszedł mrok, przerywany krzykiem Mike'a.







Ocknął się z wspomnień. Odrzucił wspomnienia wraz z Militechem. Zamknął szufladę, ale nie na klucz.
Włączył komputer i chwilę poczekał, aż system operacyjny rozrusza maszynę. Zalogował się do systemu, wklepując swoje hasło i login. Od razu zaatakowała go skrzynka mailowa, w której znajdowały się cztery nowe wiadomości. Zignorował je, wiedząc, że teraz ma ciekawsze zajęcia. Sprawa morderstwa w alejce nie dawał mu spokoju. Z kieszeni marynarki, która teraz wisiał na oparciu krzesła, wyciągnął wizytówkę.
Przyglądał się jej dość uważnie. Szukał w pamięci nazwy, ale nie mógł ją skojarzyć z niczym szczególnym. Uruchomił przeglądarkę, wpisując ponownie swoje hasło i login. Pracował w zamkniętym systemie, a każdorazowe wyjście poza zamkniętą sieć NYPD, wymagało zalogowania się specjalnymi loginami. Po długie autoryzacji, mógł odszukać to czego szukał. Wklepał w wyszukiwarkę hasło "Emmure's" i rozpoczął wyszukiwanie. Zminimalizował program, wracając do poczty elektronicznej. Notatnik leżał na biurku, a Moore zaczął notować swoim piórem najważniejsze informacje, które miał przedstawić szefowi.
 

Ostatnio edytowane przez Gveir : 27-06-2017 o 17:58.
Gveir jest offline  
Stary 02-07-2017, 17:47   #15
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Spisanie danych pani Warnblak było dosłownie chwilą. Ważniejsze informacje, jak data urodzenia, data wystawienia dokumentu i numer szybko znalazły się na kartce wyrwanej z notesu. Resztę informacji uzyska w centrali. Jeżeli dostała jakiś mandat, będzie o tym w wzmianka. Jeżeli w ogóle znajduje się ona w bazie danych policji, uzyska informacje jeszcze szybciej. Np. adres, ewentualnie jeszcze coś o rodzinie.
Po tylu latach pracy w policji Douglas nie liczył na wiele. Poliyjna baza danych była ogromna, ale cholernie wybrakowana. Jedynie przestępczość zorganizowana była w dokumentach kompletna. Tak samo odciski palców.
-Panie prokuratorze, skoro technicy są w to i tak zaangażowani, to co ta torebka robi w prosektorium? Powinni ją zabrać ze sobą z miejsca zbrodni.

A po drugie co ty tutaj robisz, Łysy. I co się tak interesujesz tym śledztwem, skoro nawet się jeszcze nie zaczęło. Prasa tego nie zwąchała, nikt z Rady Miasta nie naciska… a może ktoś już ciebie wezwał na dywanik? Ciebie nie powinno w ogóle tu być – tego już nie powiedział. Bo co do cholery robił prokurator na tym etapie śledztwa?

Rozstał się z Moorem na zewnątrz, Garrett na motorze powinien być szybciej. No właśnie. Powinien. Władował się w stłuczkę, gdzie dwóch pieniaczy dążyło do rękoczynów, a para policjantów z pieszego patrolu próbowała ich uspokoić. Douglas pokręcił głową. Dali sobie wejść na głowę i mają trudności z ich uspokojeniem. Przemknął pomiędzy samochodami i wyhamował przy grupce. Zsiadł, na reakcję policjantów nie musiał długo czekać
-Detektyw Garrett – machnął odznaką – załatwcie to szybciej, już wystarczająco długo tamujecie ruch.

Stare nawyki z drogówki wzięły górę. Rozpiął kurtkę, widok pistoletu lekko ostudził ich nawyki. Garrett nie był umundurowany, pieniacze nie wiedzieli czego się spodziewać. Wiedzieli, że krawężnicy mieli ścisłe zasady, ale detektyw? Doug nie wyciągnął broni, wystarczyła aluzja. Prokurator wystarczająco podniósł mu ciśnienie.
-Pierwsza zasada, nie bawić się z nimi – rzucił do policjantów, którzy nie mieli za bardzo pojęcia o procedurach, bo przed chwilką Douglas ot tak narzucił im swoją kontrolę.
Patałachy
- Twarzą do samochodu, ręce na maskę! - huknął, i dał znać ręką funkcjonariuszom, żeby stanęli za nimi. Teraz poszło o wiele szybciej, bo mogli zacząć wyjaśniać sprawę a nie ich tylko uspokajać. Garrett przeprowadził motocykl przez to małe pobojowisko i odjechał. To nie była jego sprawa.

Moore był przed komisariatem pierwszy. Garrett zamachał do niego, a potem skręcił na policyjny parking. Teoretycznie był to tylko dla samochodów służbowych, ale poza wymalowanymi miejscami postojowymi pełno było małych skrawków terenu, w sam raz na jednoślad.
Winda jak zawsze była zatłoczona i jak zawsze zatrzymywała się na każdym piętrze. Na korytarzu się rozeszli:
-Dobra, wpadnę jeszcze do Telefonistek. Aha, siedzę w 329, więc możesz potem przyjść, do końca tygodnia mam całe biuro wolne.

329. Jedno z ostatnich biur na piętrze. Trzy lata temu urzędował w 305, ale po powrocie dali mu to. Pokój nie prezentował się imponująco, wnętrze musiało być pominięte podczas ostatniego remontu. Wykładzina nijakiego koloru, dwa biurka i stół z krzesłami dla petentów, obecnie zawalonymi papierami. Detektyw Clifford, do którego dokooptowano Garretta, wziął zaległy urlop i Doug miał przez tydzień biuro tylko dla siebie. Biurko Clifforda było zawalone naleciałościami z co najmniej dziesięciolecia urzędowania, biurko Garretta z rozpadających się płyt paździerzowych było puste, nie licząc elektrycznej maszyny do pisania. Karton z rzeczami z 305 gdzieś kiedyś zaginął. Telefon był jeden na całe biuro i stał na biurku Clifforda.

Rzucił torbę na biurko, zdjął kurtkę, rozpiął guzik koszuli. Pod ścianą stało kilka metalowych szafek. W jednej z nich powiesił szelki z kaburą z Coltem, rozpiął i dorzucił pas z dodatkowym sprzętem. W sąsiedniej szafce, zamkniętej na kłódkę, miał go jeszcze więcej.

Nastawił czajnik i zaparzył kawę. Okno wychodziło na parking, niezbyt ciekawy widok. Upił łyk, kolejnym małym kluczykiem otworzył szufladę i wyjąwszy kartkę papieru, wkręcił w maszynę. Chciał uporządkować uzyskane jak dotąd informacje, spisać hipotezy, zaplanować. Nie było to żadne pismo oficjalne, tylko do szuflady, jako podstawa do raportu, potem na przemiał. Nie bawił się w żadne zasady odnośnie wyglądu, po prostu pisał:

Data, dane ofiary, czyli imię, nazwisko, data i miejsce urodzenia, wiek, stan cywilny zamężna (ze znakiem zapytania, bo była to tylko teoria na podstawie brakującej obrączki, choć mógł to być też zwykły pierścionek). Potem miejsce zamieszkania (puste pole), rodzina (puste pole), wizytówka z klubu Emmure’s – dobry papier, złoty druk, czyli żadna mordownia na Bronksie tylko coś droższego i pewnie przez ąę.
Powód śmierci
Miejsce zbrodni
Dalej szczegóły zgłoszenia i kolejność zdarzeń, począwszy od anonimowego zgłoszenia. Powtórzył jeszcze wersalikami ANONIMOWE ZGŁOSZENIE oraz dopisał Jaka płeć, jaki głos, spokojny/zdenerwowany, odsłuchać nagranie u Telefonistek.

Przeciągnął się, rozprostował palce.

Dopisał jeszcze hipotezy robocze, takie jak seryjny morderca – kolekcjoner obrączek, czy amant zabójca. Albo przypadkowa ofiara. Przy amancie dopisał jeszcze: ofiara – skok w bok? jako uzupełnienie tej teorii.

Ostatnią kategorię nazwał po prostu jako inne. Wpisał tam relację funkcjonariuszy o pędzącym samochodzie plus okienko czasowe plus rejon. Może gdzieś tam był monitoring. Dla detektywa było to mało istotne, ale wystarczy, że Łysy zacznie wypytywać tych z patrolu a potem porówna je z raportem detektywów. Jedna mała nieprawidłowość na niekorzyść wydziału zabójstw i mieliby przesrane. Łysy jako prokurator miał dziwnie bliskie powiązania z Wydziałem Wewnętrznym.

Garrett wyciągnął kartkę, przeczytał, włożył do kolejnej szuflady, zamknął na klucz. Dokument nie był zbyt estetyczny, częste przewijanie żeby coś dopisać sprawiło, że niektóre linijki były lekko rozjechane, podobnie jak błędy, Douglas po prostu je wyiksował. Mógł skorzystać z terminala komputerowego z japońskim telewizorem w roli monitora, stojącego na kolejnym stoliku w rogu pomieszczenia. Detektywowi nie chciało się bawić w klepanie komend, notabene spisanych na kartce, leżącej w jego szufladzie. Douglas nigdy nie ukrywał braku zainteresowania tym urządzeniem. Sam miał procesor w obudowie za uchem, ale nie musiał go obsługiwać, jakiś super hiper algorytm i połączenia z nerwami i mięśniami obsługiwały kamerę automatycznie. Jedynie regulacja powiększenia była ręczna, podobnie jak dodatkowa kalibracja ostrości, sprzęt optyczny na najmocniejszych powiększeniach nie potrafił dobrze tego zrobić.

Dopił kawę, chwycił notes, zwykły szkolny zeszyt i ruszył do Telefonistek odsłuchać nagranie do zgłoszenia. Jeżeli dzwoniący pojawi się jeszcze w śledztwie, Garrett będzie mógł go rozpoznać po głosie.

Potem do archiwum, wyszukać wszystkie możliwe informacje o Samancie.
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
JohnyTRS jest offline  
Stary 04-07-2017, 13:57   #16
 
Gormogon's Avatar
 
Reputacja: 1 Gormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputację



Andrew Moore



Andrew Moore uruchomił przeglądarkę, wpisując ponownie swoje hasło i login. Pracował w zamkniętym systemie, a każdorazowe wyjście poza zamkniętą sieć NYPD, wymagało zalogowania się specjalnymi loginami. Po długie autoryzacji, mógł odszukać to czego szukał. Wklepał w wyszukiwarkę hasło "Emmure's" i rozpoczął wyszukiwanie. Zminimalizował program, wracając do poczty elektronicznej. Notatnik leżał na biurku, a Moore zaczął notować swoim piórem najważniejsze informacje, które miał przedstawić szefowi.
IBM wydał charakterystyczny dźwięk, detektyw ponownie otworzył przeglądarkę, kursorem myszki najechał na napis Klub Emmure's. Ze zgromadzonych danych dowiedział się, że lokal znajduje się w Midtown Manhattan i otwierany jest od godziny 17.30. Detektyw przepisał dokładny adres do notatnika.

Douglas Garrett

Wizyta u telefonistek minęła dość sympatycznie, choć z samego nagrania niczego ciekawego się nie dowiedział. Po wysłuchaniu nagrania kilka razy detektyw byłby już w stanie poznać zgłaszającego po głosie.



Douglas udał się następnie do archiwum. Z pomocą archiwisty i jego poprawiających pamięć cyberwszczepów skrupulatnie przeszukał część, w której mogłyby znajdować się informacje na temat pani Warnblak. Niestety Samantha nie istniała w policyjnej kartotece, natomiast swoje pudełko posiadał pan Jerome Warnblak. Ucieszony policjant otworzył je, lecz ku zdumieniu towarzysza okazało się całkowicie puste.
 
__________________
„Wiele pięknych pań zapłacze jutro w Petersburgu!”

Ostatnio edytowane przez Gormogon : 04-07-2017 o 14:05.
Gormogon jest offline  
Stary 06-07-2017, 12:31   #17
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację


Telefonistki, czyli dział telefoniczny wydziału przyjmowania zgłoszeń był na parterze, zaraz zwykłymi okienkami do obsługi "interesantów". Garrett pokazał odznakę, szybko wypełnił formularz i zaczął odsłuchiwać nagranie. Telefonistki były chyba jednym z nowocześniejszych wydziałów, wszystko odbywało się komputerowo. Detektyw założył czarne, plastikowe słuchawki na metalowym pałąku i po wyszukaniu nagrania 20200910041001 wcisnął klawisz odtwarzania. Na ekranie w odcieniach zieleni pojawił się pasek z przesuwającym się znacznikiem. Poza regulacją głośności Douglas nie mógł nic zrobić w kontekście jakości. Odtwarzał nagranie kilkukrotnie, wsłuchując się w zgłoszenie. Mężczyzna, spokojny, zbyt spokojny.

Zbyt spokojny.

Odłożył słuchawki, wstał. Pracujący tam technik od komputerów zaczął wystukiwać komendy i ekran komputera pokazał znowu ekran główny. Garrett machnął ręką na pożegnanie i wyszedł. Na ewakuacyjną klatkę schodową, nie widział sensu pchać się do windy. Archiwum było w piwnicy. Mimo wydajnego układu wentylacji w powietrzu czuć było zapach kurzu. Nikt z tym nawet nie próbował walczyć. Po prostu tak było.

Tysiące kartonowych pudeł i pudełeczek były naprawdę ciężkie do ogarnięcia. Detektyw nawet się nie zdziwił kiedy Archiwista miał niezłej wielkości cyberwszczep w głowie, połączony kablem z dodatkową jednostką przypiętą u pasa. Poprowadził on Garretta plątaniną metalowych regałów do Pudełka, a raczej grubej, sztywnej teczki osoby nazwiskiem Warnblak. Samanthy nie było, tylko Jerome. Otworzył je. Było puste. Szybka wymiana spojrzeń.
W archiwum nie ma czegoś takiego jak puste pudełko. Albo coś w nim jest, albo go w ogóle nie ma. Archiwista już wiedział, że będą kłopoty. Musiał to zameldować. Rozpocznie się śledztwo wewnętrzne. Będą się chcieli dosłownie dobrać mu do dupy.

Garrett ostrożnie odłożył kartonik nie zmieniając położenia palców:
- No to mamy problem... Powiadom kogo trzeba - Archiwista znał procedury, tylko kiwnął głową - niej wezmą ze sobą dodatkowo sprzęt daktyloskopijny.

Zimny uścisk dłoni na pożegnanie, sprawy się komplikują. Jeśli nazwisko jest przypadkowo zbieżne, to i tak będzie chryja. Wrócił do biura, wyciągnął z szuflady świeżo co zapisaną kartkę i już odręcznie dopisał do niej kolejne informacje: Zgłoszenie - mężczyzna, zbyt spokojny. Archiwum: Samantha Warnblak - brak danych, Jerome Warnblak: dane zniknęły.

Rozparł się wygodniej na fotelu. Na razie nie wiedział nic o ofierze, poza kilkoma danymi z prawa jazdy. Po resztę będzie musiał do urzędu miasta.
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
JohnyTRS jest offline  
Stary 06-07-2017, 17:14   #18
Banned
 
Reputacja: 1 Gveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumny
Kilka informacji odnośnie szkolenia z działu kadr, typowe pierdolenie oraz ogłoszenie w sprawie konkursu strzeleckiego NYPD. Andy lubił strzelać, czerpał przyjemność z obcowania z bronią, a ona sama uczyła respektu. Do konstrukcji oraz życia, bowiem wystarczyła nawet kulka kalibru .32 by posłać człowieka do piachu. Oczywiście, ta zasada nie dotyczyła dojebanych boostergangerów czy solo, niemal w większości wypchanych wszczepami.
W Stanach, nie tylko Nowym Jorku, policja słynęła z brutalności. Oburzenie wielu krajów było całkowicie niezasadne, gdyż brutalność policji brała się i bierze się z odpowiedzi na brutalne metody przestępców. Służąc w NYPD, Moore przekonał się o tym nie raz.

Prośby o raporty tygodniowe, więcej roboty papierkowej. Nie przepadał z tym aspektem swojej pracy, wręcz nie cierpiał wypełniania druków oraz dokumentów, wszelkich formalności. Zawsze miał z nimi jak najmniejszą styczność, rachunki płacąc w terminie, bez zbędnego mruknięcia i rozwodzenia się czy pisania odwołań. Jego pensja była stała, nie należała do najwyższych, ale pozwalała mu przeżyć. Opłaty za kubik, składka na ubezpieczenie, reszta kasy szła na jego wydatki. Może pora pomyśleć o kupnie czterech kółek? Używanego piździka dostanie w rozsądnej cenie, o ile dobrze poszuka..
Z rozmyślań przyszłego kupna wyrwał dźwięk przeglądarki, która oznajmiła zakończenie wyszukiwania. Pieprzone IBMy - nie były cudami techniki, raczej dziećmi swoich czasów, ale lata świetności miały już za sobą. Podobno część NYPD miała wymienione kompy, a Wydział Zabójstw czekało odmłodzenie technologiczne. Krążyły plotki o sprzęcie od Della czy HP. Może wreszcie sieć zacznie działać szybciej na nowszym sprzęcie.

Adres klubu wynotował w notatniku, zaraz obok danych denatki. Co prawda bramki otwierano od 17, a Andrew miał wszelkie powody by wątpić, że wpuszczą tak flegmatycznego i niemal wiecznie zasępionego Brytola jak on, w dodatku wiecznie chodzącego w quasi-biurowym stylu, oraz chudym, policyjnym portfelu, postanowił jednak sprawdzić jeszcze kilka rzeczy.
Pierwszą z nich, było wyszeparnie wyników wyszukiwania. Jeśli znalazły się w nim odniesienia do forów internetowych, sprawdzi je oraz informacje tam znajdujące się. Wszelkie newsy z portali New York Times czy innych gazet, które krążą w okół klubu też sprawdzi. Jeśli nie znajdzie takowych, w pierwszej kolejności przeszuka fora z tematami dot. Emmure's Club.
Kolejną czynnością, zaraz po zamknięciu łącza z Internetem, będzie zalogowanie się do bazy danych i sprawdzenie frazy klubu. Pod względem spraw, interwencji, właścicieli etc.


 
Gveir jest offline  
Stary 12-07-2017, 00:27   #19
 
Gormogon's Avatar
 
Reputacja: 1 Gormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputację


Douglas Garrett

Fotel na którym siedział Douglas lekko skrzypiał, a znajdujący się na suficie wiatrak wydawał charakterystyczny dźwięk. Myśli, niczym galopujące konie, przebiegały przez głowę detektywa. Kim był Jerome? Dlaczego teczka była pusta? No i najważniejsze, czy facet od pustego Pudełka miał coś wspólnego z Samanthą? Na razie nie umiał odpowiedzieć na te pytania, choć miał nadzieję, że wizyta w urzędzie poprawi stan jego wiedzy. Zerwał się z siedziska i zgarnął najpotrzebniejsze rzeczy po czym opuścił swoje biuro.

Po schodach awaryjnych zbiegł na parter, Jego głuche kroki rozchodziły się po całej klatce schodowej łącząc się z dźwiękiem mrugających jarzeniówek. Szybkim krokiem przemknął przez hol i mijając kilku mundurowych opuścił budynek.

Miasto było już oświetlone przez słońce, które zaczynało przyjemnie grzać. Detektyw udał się na parking, gdzie pozostawił swój motocykl. Dopiero w dziennym świetle można było dostrzec walające się na chodniku stare gazety, kartony oraz zwykłe śmieci. Ściany budynków ozdobione były krytykującymi korporacje oraz wszelką władzę muralami i zwykłymi graffiti. Douglas rzucił okiem na stojące na parkingu pojazdy, a jego wzrok zatrzymał się na służbowym Fordzie LTD Crown Victoria. Błyszczący czarny lakier oraz liczne chromy nowego samochodu podkreślały status władzy rządu oraz NYPD. Auto wyposażone było w najnowszą policyjną technologie. Mimo wielu zalet Garrett zdecydował się jednak na swój motocykl, który w warunkach miejskich pozwalał znacznie szybciej dotrzeć do celu.


Przez betonową dżunglę, jaką był Nowy Jork, przedzierał się koło 15 minut, po czym zatrzymał motocykl przed wydziałem. Mimo przesadnie biurokratycznego podejścia pani z okienka uzbrojonej w długopis, wielkie okulary i ledwo działający komputer, z którego ledwo korzystała detektywowi zostały wydane dane pani Samanthy Warnblak - zamieszkałej na Manhatanie, 27 letniej żony Jerome Warnblak'a, właścicielki salonu kosmetycznego.

Andrew Moore

Przez należącego do Moore'a IBM'a przepływała masa informacji skutecznie spowalniając działanie maszyny. Fora internetowe nie dały detektywowi żadnej odpowiedzi, tak samo zresztą jak newsy z portali wszelkich gazet. Dopiero zalogowanie się do bazy danych i sprawdzenie frazy klubu dało jakiś efekt - lokal pod obserwacją wydziału do spraw Przestępczości Zorganizowanej, wszelkie dane zastrzeżone.

Andrew Moore wpatrywał się w monitor, gdy rozległo się stukanie do drzwi jego biura. Komendant Thomas Groove - całkiem gruby i kompletnie łysy Afroamerykanin z wąsem o kształcie podkowy wszedł do środka.
- Moore, jak skończysz to przyjdź do mojego gabinetu. Chciałeś czegoś ode mnie.


 
__________________
„Wiele pięknych pań zapłacze jutro w Petersburgu!”
Gormogon jest offline  
Stary 12-07-2017, 01:07   #20
Banned
 
Reputacja: 1 Gveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumny
Kolejne minuty żmudnego, niemal karkołomnego ślęczenia nad informacjami pochłaniały go bez reszty. Kubek z herbatą earl grey majaczył resztkami, niczym wyschnięte koryto rzeki, ujawniające dawno skrywane skarby. Istotą tej pracy, było wynajdywanie przydatnych informacji. Podziwiał, a jednocześnie współczuł wszelkim netrunnerom oraz innym fanatykom Sieci, którzy przesiadywali godzinami w fotelach. Choroby kręgosłupa, w tym odcinka szyjnego oraz piersiowego to pewniak - chciałoby się rzecz, iż jest to choroba cywilizacyjna, norma ery cyfrowej. Epoka cyfryzacji popchnęła postęp do przodu, robiąc z ludzi kaleki.

Fora były.. cóż, dość specyficzną kopalnią wiedzy. Oprócz różnych, czasami wręcz ordynarnych opinii, znajdowały się te pokraczne, pisane dziwnym językiem, bodaj slangiem. Pojawiały się również historyjki, anegdotki. Ktoś chwalił się, że posunął barmankę, a wyrazem podziwu było kilka stron istnej zawiści, wobec autora postu, którą to uciął kilkoma zdjęciami. Andy musiał przyznać, że jeśli jest to prawdą, to w Emmure's pracują topowe dziewczyny. Niemal wyjęte z rozkładówek. Klub, sutenerstwo, narkotyki - nic, tylko wpierdolić się do środka z grupką ateków i kilkoma świrami z narkotykowej bądź cyborgami z PeZetki i capnąć kilka rybek. Marzenia..
Newsy były równie bezużyteczne. Kilka sztucznie nakręcanych afer, które dość szybko gasły z powodu bądź to małego zainteresowania lub też innych, nieznanych, powodów.


Najbardziej pomocna okazała się, o ironio! baza danych.
Fakt, iż klub był pod obserwacją chłopaków z Przestępczości Zorganizowanej, określaną przez kryminalnych jako PeZetki bądź PZ, wzbudziło jego ciekawość. Owe uczucie dość szybko przerodziło się w obawę, gdyż, bądź co bądź, koledzy z PZ nie musieli dzielić się informacjami z jego wydziałem. Jeśli sam nie dam rady, poproszę szefa o autoryzację bądź inne możliwości dostępu do tych danych
Właśnie wtedy, niczym z podziemi, wyłonił się szef. Big G, jak mawiają o nim za plecami, porucznik Groove był wieloletnim funkcjonariuszem NYPD. Doświadczenie oraz układy wyniosły go do tej rangi. Jak wieść niesie, Groove w czasach młodości był całkiem dobrym detektywem, najpierw pracując w stanowej, dopiero potem przenosząc się do Nowego Jorku.
Czy Andrew lubił bądź darzył inną formą sympatii swojego szefa? Ciężko było mu powiedzieć.
Big G. bywał wybuchowy, na starość denerwowały go błahostki, a dbałość o szczegóły wychodziła na pierwszy plan. Big G. dbał też o swoich ludzi, traktując Wydział Zabójstw jak swoją drugą, nieco dysfunkcyjną rodzinę.

Pokiwał głową, na znak zrozumienia słów. Kilka minut później skończył pracę na komputerze, wylogował się i wyłączył maszynę. Marynarka, blacha, klamka. Wszystko było na swoim miejscu, a Moore ruszył do szefa.
Jego gabinet znajdował się w centralnym punkcie wydziału, niemal w całości przeszkolony, stanowił królestwo porucznika. Certyfikaty, dyplomy. Kilka zdjęć - rodzina, Groove odbierający nominacje na szefa wydziału, Groove z byłym burmistrzem Nowego Jorku i otoczeniu kilku polityków. Big G., o wiele chudszy i młodszy z kilkoma policjantami, jeszcze z czasów akademii. Dyplom ukończenia college - Groove był poczciwym i sentymentalnym człowiekiem. A może lubił dokumentować swoje sukcesy?
Usiadł na krześle, twarzą do gospodarza i rozpoczął.
- Tak, przepraszam, że Pana obudziłem, ale działałem trochę pod wpływem chwili. Będziemy potrzebowali kilku ogarniętych policjantów do pomocy, kogoś, kto pomoże nam w sprawie, coś na kształt grupy. Prosiłem o jak najwięcej poszlak, bilingi, rejestry z kamer w pobliżu miejsca zbrodni, dokładna autopsja.. - tutaj się zatrzymał i lekko uśmiechnął. - Koroner ustalił przyczynę śmierci, nie widział powodów do dalszej sekcji, pomimo mojej prośby, ale pan prokurator, który wykazał dość.. niezdrowe i bardzo szybkie zainteresowanie sprawą, wręcz zmusił koronera do tych czynności, toteż czekam na raport. Jest kilka wstępnych poszlak, dane ofiary, nie wiem co znalazł Garrett, ale ja doszukałem się wizytówki Emmure's Club w torebce ofiary. Klub jak klub, nie wiele sprawdzonych informacji w Sieci ale.. okazuje się, że jest pod obserwacją chłopaków z PZ. Mam zamiar poprosić ich o informacje.

W istocie. Andrew miał zamiar odwiedzić PeZetkę, a potem obejrzeć okolicę owego klubu. Ostatnim przystankiem było miejsce zbrodni oraz nasienie go na mapę miasta na trasie Emmure - miejsce zbrodni.
 
Gveir jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172