07-03-2018, 19:34 | #21 |
Reputacja: 1 |
|
08-03-2018, 12:54 | #22 |
Reputacja: 1 | Miłosne uniesienia, jakie sir Mikael dzielił ze swoją ukochaną trwały w najlepsze. To było w istocie idealne zwieńczenie udanej wyprawy i zwycięskiego starcia z potworem grasującym na tych ziemiach. Dowód rycerskiego męstwa, w postaci rogów monstrum odrąbanych podczas potyczki, pewnie wciąż tkwiły skryte w jukach. Satysfakcja przepełniała bohatera, a oddanie i cześć jakim obdarzała go kobieta, tylko potęgowało poczucie wielkości. Głośny, donośny trzask i ból gwałtownie przerwał tą trwającą wieczność chwilę. Obok łóżka stała ubrana w skórzaną zbroję kobieta. Wystarczył tylko jeden rzut oka na jej twarz, by rozpoznać intruza - Opal, niedoszła wybranka serca sir Mikaela. Kobieta, której serce okazało się być równie czarne i przepełnione mrokiem, co dusza potwora, którego przyszło mu niedawno usiec. Pomimo że poznał się na niej i odszedł, kochanka najwyraźniej nie przestała go ścigać. W jej rękach, w świetle pochodni zabłyszczał świeżo naoliwiony bicz… - Przepraszam - mruknęła lubieżnie uśmiechając się na jedną stronę. Celeste pisnęła krótko gramoląc się na łóżku i starając się zakryć prześcieradłem. - Co ty tu robisz, czyż nie.. przegnałem cię kobieto wiarołomna i zdradliwa?- zaczął pytać Mikael z wyrzutem patrząc na kobietę i bicz w jej dłoni, acz… natura Smitha nie była tak czysta jak narzucony na nią wzorzec sir Mikaela. I wspomnienia innych kobiet w skórzanych wdziankach przebijały się z czeluści jego jestestwa. Przyjemne wspomnienia… choć niekonieczne “czyste”. Wśród wspomnień znalazły się również te z Opal… wyjątkowo świeże i wyraźne. - Co ja najlepszego robię… - mruknęła dawna kochanka zwijając bicz i biorąc jeszcze jeden zamach. Jej ciało wygięło się kusząco pod skąpą, skórzaną “zbroją”, która jeszcze chwilę temu była pełniejsza i groźniejsza. Oliwione rzemienie błysnęły zwiastując kolejne uderzenie bólu… Mężczyzna nie zamierzał jednak czekać. Przechwycił wrogi atak. Bicz owinął się wokół jego dłoni, ale… albo to bojowe doświadczenie, albo Opal się nie przyłożyła. Bowiem nie bolało tak jak powinno. Trzymając za bicz sir Mikael szarpnął mocno pociągając ku sobie dawną kochankę, tak że ta dosłownie wpadła w jego ramiona. Objął ją mocno w pasie nie pozwalając uciec i… cóż, sir Mikael był rycerzem i pogromcą, a ona przegrała. Więc odebrał swoją nagrodę całując namiętnie w policzek, bo żmijka mu uciekła odwracając twarz. Nie puszczając złapanej eks-kochanki mruknął. -Czy dla tego pocałunku warto było wdzierać się do zamku mej Celeste? Aż tak ci mnie brakowało? W końcu był pogromcą nie tylko potworów, ale i niewieścich serc. Celeste krzyknęła przejmująco, gdy Opal wpadła w ramiona rycerza. Naraz zanurkowała w bok, do kredensu, łapiąc karafkę z alkoholem. Ujęła ją tak, jakby zamierzała się nią bronić… lub zaatakować. W jej oczach błysnął gniew. Tymczasem była kochanka, teraz rozdziana całkowicie, oplotła nogami sir Mikaela. Poczuł jej ciepło i bliskość, a zaraz potem dzikość - właśnie taką, jak zapamiętał. Karafka błysnęła, lecz trafiła w pustkę. Opal swoimi silnymi udami i zawziętością godną dzikiej wojowniczki zrzuciła siebie wraz z rycerzem wprost na zimną, kamienną posadzkę. Sir Mikael jednak był również zaprawiony w bojach, jak i zapasach. Przetoczył się, tym razem górując nad niedoszłą biczowniczką. - Twoja luba wcale, nie jest taka święta! - wysapała, leżąc pod nim chwilowo pokonana. - Zazdrośnaś o nią? Toooo… urocze.- nie wypuszczając złapanej kobiety ustami musnął jej szyję, językiem wodząc po skórze. Nie wypuszczał jej ze swych objęć, wiedząc jak dzika i niebezpieczna żmijka jest z niej. Mroczna i obłudna… ale przecież kiedyś coś ich pociągało. - Czemu tu zjawiłaś właśnie teraz. Chciałaś zabić moją Celeste, by zwrócić me serce ku tobie?- zapytał sir Mikael spoglądając się w oczy dziewczyny. Coś… było w niej… coś czego nie było w Celeste. Może wspomnienie przeszłości, gdy walczyli razem przeciw wrogim rycerzom, gdy uciekali strzelającym do nich łucznikiem, gdy… Jakoś nie potrafił przypomnieć sobie takich zdarzeń z Celeste. Czemu? - Ona cię oszukuje! - jęknęła dawna kochanka, a jej oczy się zaszkliły. Coś odwróciło uwagę sir Mikaela od szyi Opal. Kątem oka dostrzegł jakiś ruch. Podniósł głowę, by ujrzeć jak na jego oczach, w powietrzu materializują się kolejne postacie… to była wciąż Opal, ale inaczej ubrana - w świetlistą zbroję. Chwilę później zniknęła, a jej miejsce zajęła Opal w czarnej, mrocznej szacie. Była jednocześnie pod nim, oraz stała obok… Zdezorientowany magicznymi sztuczkami nie dostrzegł zdradzieckiego ciosu. Poczuł tylko ból głowy, gdy karafka rozbiła się z brzękiem na jego skroni. Zamroczony przetoczył się na bok wyzwalając Opal, by zaraz potem otrząsnąć się i ujrzeć jak zapłakana i zagniewana Celeste klęczy na krawędzi łóżka trzymając w zakrwawionych dłoniach skorupę z naczynia. Sam zaś poczuł krew spływającą po skroni i policzku. - On jest móóóóój! - zawyła księżniczka. -Dooość!- wrzasnął rozglądając się dookoła i chwytając za zranioną głowę jedną ręką. Mikael próbował tak zatamować krew cofając się w kąt i rozglądając dookoła. Instynkt i doświadczenie nakazało mu rozeznać się wpierw w sytuacji. Zlokalizować zagrożenie i zneutralizować je. -Żadnej walki! Sir Mikael nie zamierzał pozwolić na to by niewiasty biły się na jego oczach, lub jakaś została skrzywdzona przy nim. Nawet tak zdradziecka i niebezpieczna jak Opal. Był rycerzem, więc opieka nad niewiastami należała do jego rycerskiego obowiązku. Krwi nie było na szczęście dużo. To była ledwie błahostka w porównaniu z prawdziwymi bitewnymi ranami. Jednak coś podpowiadało sir Mikaelowi, że mimo wszystko ta potyczka może być o wiele trudniejsza niż z ta stoczona uprzednio z potworem. Celeste raz jeszcze zawyła i przycisnęła do przedramienia skorupę karafki. Ewidentnie chciała odebrać sobie życie! Kobiece serce było… Smith złowił kątem oka jakiś ruch. W lustrze stojącym pod jedną ze ścian majaczył się jakiś cień - humanoidalny ciemny kształt jakby utkany z dymu. W miejscu gdzie powinien mieć oczy świeciły na czerwono płomienie. Szczerzył puste kły w uśmiechu i wskazywał na Celeste. - Zzzaaaabij sssssię. Sssskoooończ tooooo. - syczał, lecz jego głos rozbrzmiewał jakby bezpośrednio w głowie rycerza. Sir Mikael mógł zrobić tylko jedno. Rzucił się ku Celeste, by pochwycić ją, rozbroić i nie pozwolić jej zrobić sobie krzywdy. Rycerz wystrzelił do przodu jak z procy. Był szybszy od ukochanej. Wytrącił jej z dłoni skorupę, która brzęknęła o ziemię. Strużka krwi pociekła z jej dłoni, która zbyt mocno była zaciśnięta na narzędziu zbrodni. Dziewczyna była jednak bezpieczna. Opadła w ramiona sir Mikaela. - Mój bohaterze - wyszeptała z czułością. Cień z lustra zniknął. Może to było przywidzenie? Opal stała nieruchomo obserwując całe zajście z zawiścią w oczach. Z pewnością szykowała się do kolejnego zdradzieckiego ruchu. - Ciii.. jesteś już bezpieczna.- szeptał czule rycerz głaszcząc po głowie księżniczkę, by ją uspokoić. - Po co tu przyszłaś…- dodał gniewnie szeptem zerkając w kierunku Opal.- Z zazdrości chcesz zakłócić me szczęście? Nie odpowiedziała. Zamiast tego obeszła łóżko kusząco kręcąc biodrami. Z kredensu wzięła szklankę, w której było jeszcze trochę trunku i wychyliła te kilka ostatnich łyków prezentując łabędzią szyję i swój profil. Przełknęła głośno i zwróciła się w kierunku Smitha oraz Celeste. Otworzyła usta, by coś powiedzieć, lecz nagle przez jej twarz przemknął grymas bólu. Zgięła się wpół i zaczęła migotać. Jej skóra zaczęła zmieniać kolor... Pokryte symbolami AR ściany ziały pustką. Kamuflaż Opal klęczącej przed łóżkiem rozmywał się odsłaniając domyślny, ciemny kolor skóry. Wyglądała na schorowaną… Księżniczka zadrżała w ramionach sir Mikaela… Celeste zaczęła dygotać, a na jej ustach pojawiła się piana. Ciężko było jednak skupić na niej uwagę. Silny ból i uczucie płonięcia wypełniło ciało Smitha. Mdłości zaczęły zbierać się w okolicach żołądka i gardła. Chwilę później ciało samo zwinęło się w kłębek i zaczęło wymiotować reakcją tak silną, że niemożliwą do opanowania przez silną wolę. Dopiero po chwili implanty i modyfikacje wystartowały, choć były ewidentnie osłabione. Powstrzymały drgawki i wymuszone odruchy pozwalając otworzyć oczy. Ból przestał być tak dotkliwy i obezwładniający. Opal była w takim samym lub gorszym stanie. Naga, zwinięta w kłębek na ziemi dygotała z zimna. Wymiociny, tak jak u Smitha znaczyły podłogę. Celeste wciąż miała drgawki, a piana na jej ustach wskazywała, że przechodzi cały proces gorzej niż pozostała dwójka. - Katon… status…- wychrypiał mężczyzna starając się pozbierać myśli do kupy. Cokolwiek się tu działo było niepokojące. Smith próbował się podnieść i odłożyć Celeste na łóżko. Jej nie mógł pomóc w tej chwili. Pozostała Opal. Należało ją wynieść stąd. I też samemu opuścić budynek. Katon: Przyczyna drgawek i konwulsji nieznana. Masz obniżoną temperaturę ciała. Nie jestem w stanie w pełni określić sprawności, ale morf sprawia wrażenie sprawnego. Implanty pracują, a tętno spada do akceptowalnego poziomu. Jeśli odczuwasz zawroty głowy i mdłości, możliwe że atak nie ustał i potrzebna jest pomoc lekarza. Opal o dziwo sama się podniosła. A przynajmniej usiadła. Spojrzała na swoje ręce i zaklęła cicho pod nosem. Jej naga skóra zamigotała kiedy Cameleon Skin został na nowo uruchomiony i znowu zaczęła się zlewać z otoczeniem. Tuż przed zniknięciem nawet ślepy zauważyłby, że dziennikarka nie miała swoich fioletowych włosów, a ciasno związane, czarne warkoczyki tuż przy skórze. - Smith? - zapytała wycierając z twarzy wymiociny. - Wezwałeś Kantona… nie jesteś już sir Mikaelem? - Potem… wynosimy się stąd. Celeste zajmie się właścicielka. Za dużo zainwestowała w swoich… pracowników...- miało się wrażenie, że Smith chciał użyć innego określenia, ale zmienił zdanie w ostatnim momencie. Rozejrzał się za ubraniem.- ... by pozwolić sobie na straty. Możesz iść, czy potrzebujesz mojej pomocy? - Mogę, ale nigdzie stąd nie idę. Muszę jeszcze Billa uwolnić spod wpływu wirusa. - Opal dźwignęła się na nogi. - Poza tym i tak potrzebuję wrócić po swoje ubrania. Zbieraj się, ale wynieś ze sobą próbkę wirusa, z tego napoju. Chyba, że masz jeszcze jakiś pomysł co zrobić aby wyciągnąć stąd jeszcze jakiś dowody - kobieta zaczęła iść w stronę drzwi. Póki co ostrożnie aby zapanować nad morfem, który doznał przeciążenia. - Skoro to wirus zawarty w płynie… to wystarczy chyba rozlać trunek na ubraniu.- ocenił sytuację Smith.-Kto tam by zwracał uwagę na plamę na koszuli. A… Bill… gdzie jest? - Potrzebujemy go nienaruszonego. Najwyżej zabiorę butelkę z pokoju Billa. Bo on też poddał się jego działaniu niestety. Przydałoby się wyprowadzić któregoś z pracowników poza obręb budynku… - ostatnie słowa dziennikarka mówiła już do siebie. Zostawiła Smitha w pokoju udając się do najbliższego chodnika. Potrzebowała się udać do niebieskiego korytarza. Mężczyzna zaś wpierw wybrudził swoją koszulę kroplami trunku nie bardzo rozumiejąc sens wypowiedzi dziewczyny. Gdzieś… kiedyś… dowiedział się, że wirusy biologiczne i bakterie są wyjątkowo żywotnymi organizmami i potrafią przetrwać w każdych warunkach. Nie był też pewien, czy dałoby się wynieść alkohol w butelce bez wzbudzania podejrzeń. Można by spróbować, ale… wolał mieć ów swój plan awaryjny. Nie czuł się zbyt dobrze, by mieć ochotę na konfrontację z personelem. Spojrzał na “Celeste”. Ta choć w tej chwili bezbronna, była z pewnością zbyt dużym balastem, by targać ją ze sobą. Choć humanitarnym czynem, byłoby wynieść ją stąd, to jednocześnie było to zadanie trudne wykonania. I zdecydowanie komplikujące i tak już poplątane zadanie. Zresztą… pomijając oczywisty paragraf jakim był ten akt (porwanie lub kradzież w zależności od prawnej interpretacji), nie byli przygotowani do takiej akcji. A to miejsce z pewnością miało swoich goryli, być może nawet dosłownie. Dlatego też po oblaniu koszuli, zaczął szukać trunku w butelce, którą dałoby się wynieść w kieszeni. A następnie planował się ubrać i poszukać Opal lub/i Billa.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |
13-03-2018, 22:34 | #23 |
Reputacja: 1 | Ramirez Proces oddelegowany do testowania zabezpieczeń lokalnej sieci powrócił z pierwszymi spostrzeżeniami - jeśli nie mają żadnych usług maskujących, cała sieć opiera się na powszechnie dostępnych aplikacjach nie “krojonych” pod klienta. Ten typ oprogramowania jest z reguły tani, ale trudno na nim stworzyć dobre zabezpieczenia (to możliwe, ale bardzo trudne). Włamanie się do tego miejsca poprzez mesh jawiło się jako niedzielna robótka pomiędzy prysznicem, a śniadaniem.Ramirez zamyślił się, sprawa wyglądała na zbyt prostą. Istnieją dobre ukryte zabezpieczenia które ujawniają się dopiero po ataku. Do tego szereg zabezpieczeń wewnętrznych nie do oceny z zewnątrz… niektóre firmy korzystają też z podwójnego systemu którego pierwsza wersją i front-endem jest tani powszechny soft ale back-end to twierdza nie do zdobycia bez fizycznego wejścia… - Moros przeskanuj proszę moje wskaźniki biometryczne i prowadź pełen monitoring funkcji biologicznych, czuje spadek skuteczności powłoki cielesnej. - Prośba nie jest uzasadniona żadnymi problemami Ramirez, masz paranoje. - A ty jesteś moim lekarzem więc weź się do pracy - Jestem konsultantem. Czy mam umówić spotkanie z twoim psychologiem i lekarzem przydzielonym dla zarządu firmy ? - Jeśli to jest jedyna oferowana konsultacja to możesz się wypchać. - Zapytanie o wizytę zostało wysłane. Dziękuję za konsultację. Ciężko było zaprzeczyć sensowności decyzji muzy. Ramirez nie czuł się do końca sobą, westchnął i ponownie przeanalizował dane z badań zabezpieczeń. Z braku lepszego zajęcia w oczekiwaniu na sygnał od Opal i Smitha zajął się przeszukiwaniem meshu w poszukiwaniu trywialnych wzmianek od przybytku Madam Giselle. Komentarzy o przybytku, opinii gości, nie chodzi o te oficjalne tylko te skryte po mroczniejszej stronie sieci. Każda firma która dba o bezpieczeństwo ma ‘specjalne’ miejsce w sieciach utylizowanych przez tak zwanych ‘kryminalistów’ opisujących ich zabezpieczenia i opinie o nich. Korzystając z jednego z wielu dostępnych VPN i ‘anonimowych kont’ można zdobyć większość z tych informacji - i to było coś co Ramirez mógł zrobić bez problemu. Przeszukiwanie mroczniejszych i mniej oficjalnych zakątków meshu było trudniejsze niż mogłoby się wydawać. Te wpisy, które udało się znaleźć traktowały o zabezpieczeniach sprzed roku, co obecnie było mało przydatną informacją - nawet ogólnodostępny software był aktualizowany częściej. Przybytek Madame Gisele nie był zbyt popularnym miejscem przeprowadzania ataków, albo istniał inny powód dla którego istniało tak niewiele wpisów dotyczących zabezpieczeń. Wskazówkę mógł zawierać jeden ze starszych komentarzy - nie zawierał bezpośrednio opisu hakowania, ale był interesujący: “[BlackRock34432] To dziecinada. Trzydzieści sekund i po wszystkim - karta stałego klienta, wszystkie bonusy i bajery plus abonament. I warto! Laski jak się patrzy. Jazda bez trzymanki.” “Kto tam u nich robi w IT ? “ - pomyślał Ramirez. Faktem jest, że jeśli prowadzisz taką działalność bez VR to nie potrzebujesz zabezpieczeń ale jeśli VR i SimulSpace są ich narzędziem to powinno być priorytetem aby je zabezpieczyć tak samo jak dane firmy o klientach i własnych aktywach… Ramirez sam prywatnie i jako akcjonariusz korporacji wielokrotnie korzystał z programów na powszechnej lub otwartej licencji. Zazwyczaj jednak wprowadza się wszystkie aktualizacje najszybciej zgodnie z deploymentem, nawet w czasach ziemskiej przeszłości była taka polityka. To budziło wątpliwości i pomimo naprawdę silnych podstaw oraz chęci załatwienia sprawy szybko pojawiały się wątpliwości czy to aby nie jest pułapka… nawet nie tyle zastawiona przez przybytek miłości co raczej kogoś kto włamał się tam wcześniej. Ramirez wysłał informację o oprogramowaniu burdelu swojej muzie. - Moros sprawdź mi firmę która to zrobiła i sam soft. Chcę wiedzieć czy nie wypuścili nowych łatek i wersji przez ostatni rok. - Oczywiście. Powinieneś pomyśleć o posiłku, podtrzymywanie dodatkowych procesów drastycznie zwiększa twój metabolizm. - Podaj mi lokalizacje najbliższego baru lub budki. Muza natychmiast wskazała lokalizację i uruchomiła system nawigacji, abyś mógł po przejściu stu czterech kroków spalić 0,4 kalorii i znaleźć się w dobrze wyglądającym lokalu klasy średniej, gdzie głównie serwowano adaptacje tzw. “street food”. Wyszperanie informacji o dostawcy softu zajęło niedużo więcej czasu. To była jedna z mniejszych firm próbujących trzymać się na rynku tworząc niekorporacyjne rozwiązania dedykowane małym firmom i osobom prywatnym. Byli jednak dość aktywni, bo przez ostatni rok wydali aż cztery poprawki. Mogło to się wiązać z trzymaniem ręki na pulsie, a mogło też oznaczać, że byli świadomi że ich soft jest dziurawy. Moros sprawdź czy program ma wersję testową na ograniczony okres czasu jeśli tak ją zamów. Monitoruj przez najbliższe kilka minut aktywne połączenia. **Skasowano wątek wiadomości od Opal z powodu dopisania łańcucha danych i kodu programu, oprogramowanie potraktowało komentarz jako SPAM ** Sprawdzam i monitoruję. Ramirez zapisał stan i rozłączył na chwilę nadmiarowe procesy by zapewnić chwilę spokoju dla organizmu. Planował oczywiście mieć oko i uchu na trwającą akcję i był gotowy aby wkroczyć do akcji ale chwila rozluźnienia i odpoczynku przed wysiłkiem hakerskim jest zawsze wskazana aby oczyścić umysł. Na miejscu Ramirez zamówił to co za najniższą cenę serwowało największa porcję. Smak nie miał w sumie znaczenia, jakość też jedną z głównych zalet Hyperbrigtha dodatkowow wzmocnioną w tym modelu było umiejętność zjedzenia wszystkiego bez szans na negatywne skutki uboczne i znikome walory smakowe. Podczas oczekiwania i jedzenia powoli kreował plan włamania… Nikt na razie nie dawał Ramirezowi sygnału do działania, więc naukowiec w teorii miał czas, który zaczął produktywnie wykorzystywać - jedząc, knując i hakując. Udało mu się wyszukać naprędce kilka luk w zabezpieczeniach firewalla. Jak się okazało, oprogramowanie w istocie było… “proste”. Historia poprawek, do której się dogrzebał sugerowała, że część błędów systemu została naprawiona. Część jednak wciąż czekała na odpowiednie wykorzystanie. Pięć minut później Santana był już niemal pewien, że idąc tym tropem w przeciągu dwudziestu minut będzie w stanie podłączyć się do sieci burdelu, zsynchronizować działanie swojej wersji testowej i firewalla przybytku, a następnie korzystając z symulowanych danych, przedostać się na kilkupiętrowych konstruktach zapętlających do środka sieci. Od Ramirez Santama Do BlackHorse Pracuje nad tym, jeśli nie jesteście w bezpośrednim niebezpieczeństwie wolę to zrobić stopniowo i powoli aby nie zostawić żadnych śladów. Całość jest dziurawa jak nie przymierzając ser szwajcarski ale nie chce wchodzić jak do siebie bo jeszcze potknę się o jakiś trywialny kod który mnie zdemaskuje.** Ramirez miał wielką ochotę przyspieszyć, to nie byłoby takie trudne złamać to wszystko szybciej… ale nadmierna pewność siebie ma swoje granice. Jeśli to miejsce jest tak proste to co by przeszkodziło komuś z zewnątrz zastawić jakieś pułapki na ‘hutliwych hakerów amatorów’ lub co bardziej prawdopodobne poszukiwaczy prawdy. Ramirez zamowówił kolejna kawę i porcje posiłku. Na pewno się nie zmarnuje wręcz pomoże w pracy. Od: BlackHorse Do: Ramirez Santana Szukam jakiegoś wejścia, ale to nie takie proste. Prosze pospiesz się, bo myszkuję po niewłaściwym korytarzu. Póki co znalazłam schody, ale to mi za wiele nie pomaga. Wygląda na to, że każda winda prowadzi do innych pięter, to dużo do przeszukania pod przykrywką. Spróbuj znaleźć czy nie ma nas już w bazie. Bądź ostrożny, może mają jakieś pułapki jeśli tak bardzo lubują się w AR.** - Czas dobrać się im do tyłków… - Masz nową wiadomość od Opal… odczytuję: Od: BlackHorse Do: Smith; Bill Fregusson; Ramirez Santana Kichnęłam. Nie wiem jak to przeoczyliśmy, ale Celeste też kichnęła podczas przesłuchiwania. To się nie powinno dziać.** Od: Ramirez Santana Do: BlackHorse, Bill Fergusson, Smith Przyspieszam proces. Proszę o wiadomości zwrotne od wszystkich o waszej lokalizacji i statusie. ** Ramirez… poczuł zainteresowanie i presję czasu. Implanty przepieszczające procesy mentalne uruchomiły się błyskawicznie i ramirez rozpoczął proces włamania. Przyspieszenie operacji nie oznacza jednak lekceważenie procesu. Pojawiła się tylko jedna drobna zmiana podczas pierwszej części włamu poza podłączeniem planował wyciągnąć plany budynku i schemat działania zabezpieczeń by ułatwić towarzyszom poruszanie się po budynku. - Moros, przypomnij mi czy nadal mam wszystkie nanoboty oraz roboty zdatne do aktywnego użycia. - Masz bałagan w inwentaryzacji, nie zaktualizowałeś programu logistycznego zgodnie z instrukcją tylko wgrałeś własna łatke która miała zczytywać… - No to zamów nowe gotowe na teraz, jeśli trzeba zaangażuj kogo trzeba wewnątrz kręgu potrzebuje tego na za 10 minut tutaj na miejscu. Moros gdyby mógł pewnie by zaklął a posłusznie zabrał się do weryfikacji możliwości załatwienia takiego sprzętu na ‘teraz’. Serwitor uruchomił specka i go wypuścił. Może dostarczyć pinkiego i braina… jeśli uznasz za konieczne. Nie masz już nanobotów. Powinno wystarczyć. Dzięki Moros. Ramirez kichnął dwukrotnie i zajął się hakowaniem punktów dostępowych sieci burdelu. Już wcześniej wyszukał odpowiednią ścieżkę, z której teraz należało jedynie skorzystać. Cała operacja przypominała odbieranie dziecku lizaka - zakładając że dziecko jest w istocie dzieckiem, a nie stymulowanym rozwojowo przedstawicielem “Utraconych”. Santana bez większych problemów przebił się przez pierwsze zabezpieczenia niezauważony. Wykorzystanie do tego świeżo nabytej wiedzy o systemach antywirusowych i firewallach, przyspieszyło proces i upewniło hakera w tym, jakich narzędzi powinien użyć. Kilka minut później był już w środku. Miał pełen dostęp do planów budynku i nie tylko - kamery, kontrola drzwi i wind, a także czujników i alarmów były w zasięgu ręki. Mógł nawet skorzystać z ekspresu kawy na recepcji. Tymczasem zamówiony sprzęt miał się pojawić za kolejne 8 minut na jego lokalizacji. - Moros pełny raport medyczny poproszę, ten morph ma dziwne tiki ale kichanie nigdy się nie zdarzało sprawdź też life recorder i zanotuj wszystkie wystąpienia kichania które widziałem przez ostatnie... od pierwszego spotkania Celeste. - Działam z tym. Ramirez ledwo co powstrzymał się przed uruchomieniem ekspresu, to byłaby prymitywna zagrywka godna hakera żartownisia takiego jak na przykład niesławny troll internetowy Siergiej Pavulon… myśl o poważnych sprawach, poprawił się. Praca na przyspieszony obrotach często kończyła się zboczeniem myśli na dziwne tereny.. znowu! Ramirez stracił cenne milisekundy na bezsensowne myśli odbiło sie to na jakości wysłanego maila. Od: Ramirez Santana Do: BlackHorse Też kichnąłem, dwa razy. Sprawdzam. kieDy to się zaczęło ale pewnie tak jak wszystko od Celeste i tego nieszczęsnego hakowania. ty jesteś jedyną która odpowiada. W załączniku masz plany. Poniżej masz link do zabezpieczonej konferencji z opcją live-feed nie gwarantuje natychmiastowego wsparcia i odpowiedzi. Przechodzę teraz do kolejnej fazy włamania. Potwierdzam czy pozostali zostali już wykryci lub zatrzymani, mam dostęp do kamer i możliwość kontroli wind oraz drzwi.** Jak napisał tak zrobił, poza szperaniem na kamerach w pokojach w poszukiwaniu Billa i Smitha (lub też generalnie podejrzanej aktywności) po upewnieniu się, że wszystko jest ustawione jak trzeba rozpoczął mirroring zawartości serwera burdelu na własną aplikację.* Szybki skan po wskaźnikach biometrycznych nie wykazał żadnych obecnych zaburzeń. Historia jednak pokazała nieduże wahania w ostatnim czasie - pozostające wciąż w granicach normy, więc nic co by mogło zaalarmować muzę, ale wystarczająco częste, by zaniepokoić Santanę. Co ciekawe po kichnięciu, obecny stan zdrowia był tak stabilny, jak wczorajszego dnia. Moros sprawdził livelog w poszukiwaniu innych kichnięć. Ze strony Ramireza takowych nie było. Namierzył jednak dwa kichnięcia Celeste, o których wspomniała Opal - poza tym, wszystkie mijane morfy były okazami zdrowia (fizycznego, oczywiście). Mirroring zawartości serwera trwał. Pomimo braku solidnych zabezpieczeń, administratorzy trzymali duże ilości danych - głównie zarchiwizowane zapisy z kamer. Cały proces wymagał zatem rozszerzenia przestrzeni zapisu w chmurze. Dotarło też zamówienie sprzed kilkunastu minut. Uśmiech losu obdarzył Santanę dodatkowym rabatem, a zrządzenie dodatkowymi kosztami z uwagi na ekspresową dostawę. Koniec końców, trochę przepłacił, ale nie był do wydatek na tyle duży, by nadszarpnął jego budżetem. Przeszukiwanie obrazów z aktualnie działających kamer nie trwało długo. W tej chwili nie było zbyt wielu gości w burdelu, więc namierzenie Billa i Smitha w dwóch różnych pomieszczeniach zajęło niespełna minutę. Bawili się z dziewczynami, tak jakby przeżywali najlepsze chwile swojego życia. Niezbyt to przypominało wyciąganie informacji lub przesłuchiwanie. Pozostałe kamery pokazywały w większości puste, zaciemnione pokoje, w których dopiero po uważnym przyjrzeniu się, można było dostrzec leżące na łóżkach morfy. Tylko kilka kamer pokazywało zabawy innych klientów przybytku. W jednym pomieszczeniu był zaś tylko jeden mężczyzna wyraźnie (sądząc po spojrzeniu utkwionym w drzwiach) na kogoś czekający. Ramirez uruchomił komunikator na szyfrowanym kanale, niewielkie okienko pojawiło się na wyświetlaczu Opal. - Wysyłam ci własnie logi i informacje o lokalizacji pokoju Celeste. Zapisy z kamer zostały usunięte przez administratora. Zapewne mają kopię na jakimś trwałym nośniku. Skanuje pliki o podobnej wielkości. To potrwa kilka minut. Ramirez zaczął rozważać podzielenie procesów… ciężko jeść jeśli myślisz szybciej niż się ruszasz. Nie było jednak czasu na resetowanie programów…. kolejna wiadomość pojawiła się na ekranie Opal. - Sprawdzę też logi kopiowania plików z serwera… wysyłam też małe ‘co nie co’ sprawdzą fizyczne elementy. Ramirez otworzył paczkę zamontowanymi w przyborniku na nadgarstku narzędziami, otworzył pudełko szybkim ruchem ręki i zaczął programować nanoboty przez zamontowane na palcach konektory. Prosty program kontrolny i szyfrowany kanał komunikacji, polecenia nie są skomplikowane. Nanoboty mają dostać się do budynku i sprawdzić fizycznie serwerownie i przynajmniej jeden z pokoi. Moros będzie kontrolował ich prace na bieżąco. - Wysyłam do budynku specka. Masz nad nim kontrole. Mam tez potwierdzenie kopiowania plików, ktoś ma nagrania z tego pokoju na nośniku fizycznym… Smith jest w pokoju w którym doszło do morderstwa. Jego dziewczyna to nowa Celeste. Zgodnie z logami. - Moros gdzie moje jedzenie ? - Ciągle czekamy… niestety nie podają czasu realizacji. Czy mam złożyć zażalenie ? - Szkoda czasu. Drobne olśnienie przyszło nagle. Opal mogła zobaczyć kolejną wiadomość tym razem napisana capslockiem. - NASZE ORGANIZMY ZOSTAŁY ZARAŻONE PRZEZ KICHNIĘCIE CELESTE. A nie nawet to mówiłaś, ale nasz organizm pewnie walczy z tym wirusem albo nawet go wydalił, Celeste kichnęła dwa razy, ja też. To może być droga przenoszenie się wirusa… lub też reakcja obronna organizmu i jego wydalenie. Jedzenie w końcu przyszło. Ciepłe, parujące i przede wszystkim wyglądające niezdrowo i smacznie. Nie było wątpliwości - sztuczne z maszyny reprodukcyjnej. Jeśli się jednak przymknęło na to oko i oddało ferii smaków, to spełniało swoje zadanie. Z logów już ciężko było wyczytać cokolwiek użytecznego dla celów misji. Klienci nie byli rejestrowani, więc oficjalnie ofiary nie było tego dnia, ani nocy na miejscu zbrodni. Nie było nagrania, które zapewne ktoś przeniósł na zewnętrzny nośnik. Wszystkie sex-pody żyły i pracowały w tym budynku nigdy nie wychodząc na zewnątrz - przejaw współczesnego niewolnictwa. Oprogramowanie jakie było zapisane w sieci obejmowało tylko kilka prostych zabezpieczeń, funkcje nagrywania obrazu oraz aplikację nawigacyjną. To miejsce nie sprawiało wrażenia mocno rozwiniętego, a jego infrastruktura była mało satysfakcjonującym obiektem wirtualnej penetracji. Nanoboty w końcu dotarły na niższe poziomy budynku, korzystając z szybów wentylacyjnych. Odnalazły serwerownię umieszczoną w małym, zagraconym pomieszczeniu. Na dobrą sprawę, był to schowek na roboty i urządzenia gospodarcze, a serwer - nieduża skrzynka z podłączonym amatorsko chłodzeniem - stał wciśnięty w kąt, na jednej z półek. Ramirez jadł… szybko i nieco niezdarnie. Nie miał nawet czasu na skupienie się na smaku, nie była to też sprawa przyjemności, organizm domagał się pokarmu i przyjął by wszystko spalając to na energię w błyskawicznym tempie. Prowizorka… jak to się dzieje, że ważne osoby chodzą do takich miejsc...zero bezpieczeństwa danych i prywatności. Ramirez przejął szybko kontrole na nanobotami zostawiają ‘jedno oko’ na nadzorowanie transmisji danych i operacji Opal. Nanoboty muszą dostać się do serwera, zebrać wszystkie dane jakie można z insertów, przeskanować skrzynkę w poszukiwaniu odcisków palców. Sprawdzić wtyki i ewentualne podpięte nośniki. Próbki zebrać i przesłać do analizy do Morosa… tak to jest idealne miejsce na taką zbrodnię. Nie rzuca się w oczy, daje złudzenie prywatności a osoby które mogą to wykorzystać nawet nie muszą się starać. Opal dostała nową wiadomość. Mijały minuty gdy Ramirez zakopywał się w kolejne warstwy informacji. Nanoboty bez trudu nawiązały połączenie z serwerem. Fizyczny dostęp była równie łatwy jak przez mesh. Zabezpieczenia leżały. To wszystko zaczynało wyglądać dla Santany tak, jakby ktoś specjalnie ustawił tak bierną i słabą ochronę przed intruzją. Jakby to wszystko było tylko zasłoną dymną mającą odwrócić uwagę potencjalnych intruzów - dobrowolne udostępnienie wszystkiego co pikantne, by ukryć coś naprawdę cennego. Jeśli tak było, to prawdziwy skarb był poza zasięgiem meshu. Logi na serwerze zawierały informacje o kopiowaniu plików i potwierdziły tylko to co do tej pory udało się ustalić. Nazwa urządzenia na które kopiowano te pliki była jednak niezalogowana, co sugerowałoby enkrypcję - rysa profesjonalizmu na szkle amatorszczyzny. Nagle zabezpieczenia zawyły. Ostatni strumień informacji od Opal zawierał kod, który został rozpoznany jako wirus, który był obecny na insertach prezesa Yukisamy. Jednocześnie na live feed’zie z kamer można było zobaczyć jak recepcjonistka przywołuje windę prowadzącą do sekcji gdzie aktualnie znajdowali się Smith i Opal. W dłoniach sylpha zatańczył zaś na moment przedmiot który ewidentnie wyglądał jak Agonizer. Recepcjonistka zaraz jednak schowała go w skrytkę w odsłoniętym udzie, po czym przywołała na twarzy standardowy uśmiech numer pięć z katalogu pięknych ludzi. Ramirez zrobił wszystko aby wyizolować otrzymane dane i upewnić się, że nie trafia tam gdzie nie trzeba wewnątrz jego systemu. dodatkowo Opal otrzymała wiadomość na komunikatorze. - Miałem alert o wirusie wewnątrz strumienia danych od Ciebie! A co gorsza nasze działania zostały wykryte. Uzbrojona w Agonizer recepcjonistka może nie być agresywna od razu ale jest niebezpieczna. Kod wirusa był na szczęście mocno zbliżony do tego samego, który zaatakował podczas przesłuchania Celeste. Zbudowanie szczelnej kwarantanny, bez szczegółowej analizy kodu było dzięki temu nie tyle prostsze, co w ogóle możliwe. Wystarczyło ulepić wielopiętrowe reguły opierając się na śladach po przejściu wirusa, odciśniętych na własnych insertach meshowych - wykonalne, jak już wiadomym było, że to wirus. Wciąż jednak pozostawał odizolowanym, nieznanym fragmentem kodu, a jeszcze większą tajemnicą była jego umiejętność transpirowania do systemów biologicznych. - Moros replikuj proces kwarantanny dla wirusa jako algortymn aktywny wykorzystaj do tego 33% mojej mocy obliczeniowej i dostępne biblioteki. przygotuj go w takiej formie aby każda muza mogła go implementować. - Tak jest ale.... Wiadomość od Opal rozbłysła notyfikacją. Jej treść była lakoniczna i brakowało jej charakteru dziennikarz. Zapewne była pisana przez muzę. “Wyłącz windę. Jak zerwać połączenie między Celeste i Smithem? Bezpośrednie. Brak kontaktu przez mesh z obiektami” Niestety pierwsza część wiadomości, była spóźniona. Sekretarka właśnie wychodziła z windy na piętrze, na którym znajdowali się Smith i Opal. Wyglądała na niepewną. Oczywiście live-feed z kamery umieszczonej w pokoju Celeste pokazywał w pełni przedziwną scenę jaka się tam rozgrywała. Tylko na moment spuścił ich z oka, a ci tarzali się po ziemi w towarzystwie prostytutki machającej na prawo i lewo karafką. - Zapomnij o tym, przechodzę w tryb multi-task. Wydziele do tego osobny proces… potrzebuje więcej siebie. Ramirez zatrzymał proces przyspieszenia mentalnego i płynnie przeszedł w pełna wieloprocesowość. Otworzył aktywny kanał komunikacji pomiędzy procesami w formie czatu. Jeden proces zajął się generowanie procesu kwarantanny dla wirusa. Drugi zajął się nadzorowaniem zgrywania danych i zarządzaniem nanobotami. Trzeci… stwierdził, że ma problem i niestety analiza obserwowanej dzikości i wyuzdania współpracowników musiała poczekać na inny moment, nagranie zostanie zachowane na późniejsze sesje… które się zaplanuje… Kilka pomysłów przeszło przez myśl Ramireza#3 ale szybko zdecydował się na jedyna bezpieczną opcję z planem awaryjnym. Zainicjował program do iluzji AR i poprzez połączenie recepcjonistki z siecią budynku wpuścił iluzję - modyfikowana w trakcie - mającą na celu upewnić ją, że w pokoju Celeste nie do chodzi do niewłaściwych działań, że jest tam Smith i wspomniana ‘prostytuka’ oddający się czynnością opłaconym… wedle wzoru z posiadanych nagrań. Plan awaryjny zakładał przygotowanie programu ‘Spazm’ do ataku na recepcjonistkę gdyby ta sięgnęła po broń. Iluzja AR została wypuszczona. Czy miała odnieść przewidywany efekt? To można było ocenić dopiero po zachowaniu recepcjonistki, która właśnie otwierała drzwi do pokoju Smitha. Natomiast proces tworzenia prymitywnej wersji szczepionki nie był czasochłonny. Nie trzeba było pisać kodu od podstaw. Wystarczyło wykorzystać już istniejące rozwiązania. Nie była to idealna ochrona, ale była doraźna i gotowa na już. Santana miał świadomość, że to oprogramowania trzeba będzie dopracować jeśli ma być skuteczne w przyszłości. Wirusy, nawet te elektroczniczne lubiły mutować i dostosowywać się do zabezpieczeń. Najpewniejszym rozwiązaniem byłoby oczywiście napisanie odpowiedniej szczepionki w oparciu o dogłębną analizę kodu wirusa… ale to było czasochłonne i… niebezpieczne. Ramirez#1 nie zastanawiał się długo nad tym co zrobić ze szczepionką. Korzystając z połączenia z Opal i jej muza wysłał im zestaw operacji. Następnie rozpoczął próbę połączenia się ze Smithem aby zrobić dokładnie to samo, powinien być w jakiś sposób podłączony do sieci burdelu jeśli to pozostała nadzieja na aktywną muzę która sprawdza na bieżąco jego pocztę… lub konieczność włamania się do jego prywatnych zasobów co było raczej nie polecane. Ramirez#3 monitorował zachowanie recepcjonistki wystarczył jeden fałszywy ruch aby utrzymywany w pogotowiu program ‘Spazm’ zaatakował jej EGO. Ramirez#2 oczekiwał na raport nanobotów, po sprawdzeniu tego miejsca mają ruszyć po śladach ostatniego człowieka który wyszedł z serwerowni. Ich wyczulony zmysły powinny byc w stanie wyłapac jakieś resztki po poruszaniu się zawsze pozostaje sprawdzenie nagrań security z korytarza… o ile w ogóle istnieją. - Moros sprawdź co z Billem, nie mam czasu obserwować tej kamery. - Tak jest. Niestety jakiekolwiek próby nawiązania połączenia ze Smithem kończyły się fiaskiem. Nie było żadnego otwartego kanału przez który można by było wysłać wiadomość. Agent był odcięty od świata, jeśli nie liczyć bezpośredniego kanału pomiędzy nim a Celeste. Nie było też odpowiedzi od jego muzy, co raczej nie dziwiło, biorąc pod uwagę, że ta korzystała z tych samych interfejsów co morf. Recepcjonistka jeszcze przez chwilę stała w miejscu, po czym opuściła pomieszczenie zamykając za sobą drzwi. Wszystko wskazywało na to, że iluzja zadziałała. Dziewczyna skierowała się z powrotem do windy. Nanoboty nie mogły wychwycić żadnego świeżego śladu. Szybki podgląd obrazu z kamery pozwolił jednak wyjaśnić dlaczego. Stosunkowo niedawno, bo ledwie godzinę temu, przy serwerze pojawił się gustownie ubrany synthmorf w peruce. Miał kobiecą formę i poruszał się z gracją. Podpiął się do komputera i dokonał operacji, na które Ramirez już się zdążył natknąć w logach. Następnie udał się do windy i wciskając kombinację kilku przycisków z pięciu dostępnych pojechał na jedno z pięter. Po wyjściu z windy nie został zarejestrowany przez żadną z kamer. - Bill wygląda na zadowolonego. Sądząc po zachowaniu poziom endorfiny w jego organiźmie jest wysoki. - Ramirez, muszę zrobić coś mało rozsądnego, ale to chyba jedyna opcja aby podać szczepionkę. Osoby zarażone wirusem mają ze sobą połączenie. Poza tym nie mają połączenia z meshem. Zacznę broadcast szczepionki i sama się zarażę… życz mi szczęścia, albo będziesz ostatnią trzeźwą osobą. - wiadomość od Opal pojawiła się nagle, bez zapowiedzi i bez oczekiwania na odpowiedź. - Brałem tą opcję pod uwagę. Mam specjalna parę oczu i myśli jeśli będziesz miała problemy zauważę. Smith jest dla mnie odcięty spróbuję się dostać do Celeste. Ramirez wietrzył jakieś kolejne komplikacje, było to złe uczucie które pojawiło się jednocześnie dla wszystkich trzech procesów. - Moros, miej stale oko na Billa i okolice jego pokoju. Mam dość problemów z innymi zasobami. - Rozumiem Ramirez#2 zebrał informacje o wyglądzie powłoki która opuściła serwerownie z informacji a następnie zaczął wyszukiwać informacje na jej temat. Sprawdził dokładnie każdy cal wyglądu i poszukać innych śladów takiego lub podobnego morpha w zgranych z serwera danych. Niestety, przypadek Celeste było jedynie powieleniem tych samych problemów co u Smitha. Brak możliwości złapania punktu zaczepienia. Nie była też podłączona w żaden sposób do sieci burdelu. Jedyne aktywne połączenie istniało między nią, a Smithem. Rozpoznanie morfa trwało. Pojawił się na kilku nieznaczących nagraniach z kamer, ale było to wciąż za mało aby określić kim jest. W danych nie było nawet wzmianki o takim morfie, a przynajmniej wyszukiwanie po słowach kluczowych i obrazach nie przyniosło żadnego rezultatu. W końcu (po blisko minucie poszukiwań) udało się namierzyć film, na którym morf wizytuje jedną z lokalnych dziewczyn, by podarować jej szklankę ze słomką i pomarańczowym napojem. W tym samym czasie, obrazy z kamer w pokojach Smitha i Billa, nie wydawały się być alarmujące… do chwili gdy Opal, Smith i Celeste nie zaczęli zginać się w pół z widocznego na ich twarzach bólu i wymiotować na podłogę. Zarówno Opal jak i Smith otrzymali wiadomości na prywatnym kanale. - W osobnym oknie macie wyświetlona pracę do pokoju Billa, Moros monitoruje jego zachowanie ale zdaje się on być nie narażony na zewnętrzne zagrożenie tak samo jak wy kilka chwil temu. Jeśli dacie radę zabierzcie Celeste ze sobą. Jej powłoka i wspomnienia będą świetnym dowodem... dodatkowo wysyłam wam zdjęcie osoby która zgrała nagranie ze śmiercią Yukisamy z serwerów tej dziury. Kobiecy synth-morf, gracja w ruchach, przypuszczam, że tu pracuje. Nie wykluczam, że działa z polecenia Madam Giselle lub wręcz nią jest. Ramirez#2 przeszukał stronę klubu poszukując informację o Madam Giselle… może to ślepy trop ale czymś trzeba się zająć. Ramirez#1 zajął się ponownym przeskanowaniem aktualnego feeda z kamer aby upewnić się co do bezpieczeństwa towarzyszy. - Mogę zamówić nam transport… nic publicznego rzecz jasna zaufaną osobę. * |
18-03-2018, 00:54 | #24 |
Reputacja: 1 | Odnalezienie Billa nie było problemem. Mając mapę budynku udostępnioną przez Ramireza łatwo było odnaleźć się w trójsekcyjnej architekturze. Klatka schodowa pozwoliła trafić nie tylko na odpowiednie piętro, ale również umożliwiła zmianę korytarza na niebieski. Wystarczyło odnaleźć odpowiednie drzwi, ale i to nie stanowiło większego wyzwania. |
19-04-2018, 12:58 | #25 |
Reputacja: 1 | Widok Billa na moment rozproszył Opal. Musiała się otrząsnąć żeby przygotować się do ponownego uzdrowienia. To nawet w myślach brzmiało jak z fantasy albo pomniejszej sekty chrześcijańskiej z tymi krzyczącymi “uzdrowicielami”. Gdy Smith wszedł do pokoju Opal syknęła z niezadowoleniem. |
10-05-2018, 21:17 | #26 |
Reputacja: 1 | Post wspólny - Reaper jest w windzie! Priorytetowa wiadomość trafiła do wszystkich towarzyszy Ramireza. Proces który miał przygotowane programy do atakowania EGO przygotował wszystkie narzędzia i przygotował się do ataku na bojowy rękaw jeśli tylko zacznie on zagrażać ‘ infiltratorom’. - To nie będzie tak proste jak ta recepcjonistka. - Proponuję dywersję sir. - Nanoboty ? - Tak chmura małych… - Zajmie go na chwilę wiem. Nanoboty dostały nowe rozkazy, miały przedostać się szybami w stronę windy z której wyleci Reaper nie były to jednostki sabotujące ale dadzą pozostałym i mnie czas na kolejne działania, lub ucieczkę. Bill w końcu wyrwał się z paraliżu decyzyjnego. Minął Smitha w drzwiach i razem pobiegli w stronę klatki schodowej - jedynym kierunku na którym nie musieliby się przebijać przez reapera. Gdy ich buty zadudniły na korytarzu usłyszeli cichy wizg otwierających się drzwi od windy, a następnie podobnie cichy wizg startującego siłownika elektrycznego napędzającego działko podczepione pod synthmorpha. Kule zaczęły walić po ścianach… Opal musiała się ukryć, gdyż pierwsze kule zadudniły niebezpiecznie blisko niej. Widziała jak Smith i Bill wybiegają z pokoju… za późno. Winda otworzyła się ukazując lewitującą kanciastą kulę pochłaniającą światło matowym laminatem pancerza. Podwieszone działko skierowało złowrogo lufę w głąb korytarza. Ramirez posłał nanoboty, które opuściły szyb wentylacyjny w chwili gdy pierwsze kule przecięły powietrze. Pierwsza sekunda starcia minęła bezkrwawo i Santana musiał wierzyć że to nowa zmienna na polu potyczki musiała zmylić system namierzania synthmorfa, który w normalnych warunkach nie miałby raczej problemu w wąskim, prostym korytarzu. To nie był przecież film akcji, w którym przeciwnicy głównych bohaterów nierealnie nie trafiają przez czysty przypadek. Strzelanina, czy też polowanie w burdelu odbywało się naprawdę. Naukowiec miał zaś przeświadczenie że w następnej sekundzie reaper ręcznie obierze cel, albo system namierzania dokona odpowiedniej korekty. Dziennikarka widząc co się dzieje zareagowała instynktownie. Iluzje AR zaczęły intruzję. Opal wybrała biały szum. Zaraz potem po prostu zaczęła biec po swoje rzeczy zostawiając otwarte drzwi do klatki schodowej. - Szybciej! Szybciej!! Szybciej!!!- Smith krzyczał, może do Billa, może do siebie. By zachęcić swoje ciało do wysiłku. Skoncentrował się do dobiegnięciu do drzwi owej klatki schodowej. Dopiero zza osłony ich lub ściany, mógł odpowiedzieć ogniem w kierunku reapera. Strzelanina na korytarzu byłaby samobójstwem. Ramirez wstał został nie dokończoną porcję jedzenia i zebrał się do wyjścia. - Zapłać za posiłek Moros. - Tak jest sir. Pieniądze zostały przelane a Ramirez skupił się na faktach, jeden proces ciągle pracował na pozostawieniem realnych logów na serwerze i czyszczeniem kamer z nadmiaru nie właściwych obrazów - czyli praktycznie całej operacji Opal oraz obecnej ucieczki z przybytku ‘wątpliwej rozkoszy’. Drugi proces skupił się na obserwacji ruchu Reapera i pozostałych wyliczając i przeliczając ich prawdopodobny punkt wyjścia. Jeśli operacje Billa, Smitha i Opal nie zadziałają na Reapera ciągle był gotowy do wstrzyknięcia Spazmów. Trzeci… skupił się na rzeczywistości i upewnieniu się, że jemu samemu nikt nie zagraża. Bot ochronny sfrunął i trzymał się w odległości ochroniarskiej… anioł stróż zostanie zmieciony, przez żniwiarza w kilka sekund ale zawsze lepsze coś niż nic. Ruszył spokojnym acz szybkim krokiem w stronę alejki gdzie układali swój plan i samochodu. Jednocześnie wysłał informację do pozostałych a dokładniej ich muz, żeby one były w stanie gładko im to przekazać w sytuacji bojowej. - Korzystamy z poprzedniego samochodu czy mam zamówić nowy ? Odpowiedź przyszła niemal natychmiast od Kelpie i Katona. Zamówienie nowego samochodu było zbyt czasochłonne na obecną chwilę i warunki. Obie muzy zgodnie sugerowały, aby stłoczyć się w zaparkowanym samochodzie lub odesłać boty, jeśli będzie taka potrzeba. Tymczasem w środku przybytku kolejne kule wyrywały kawałki ścian, gdy obaj mężczyźni wbiegli na klatkę schodową. Znowu żaden z pocisków nie sięgnął celu. Opal zostawiła ich w tyle zbiegając na dół. Bill i Smith mieli co prawda możliwość skorzystania z drugiej windy w równoległym korytarzu, ale detektyw już zaczął zbiegać po schodach. Spotkali się z Opal w okolicy trzeciego piętra. Jej kamuflaż wciąż był aktywny, więc poza załamaniami światła i obrazu, rozpoznali ją głównie po “lewitującym” w powietrzu tobołku wykonanym z torebki zawiniętej w ubranie. Cała trójka kontynuowała ucieczkę słysząc jak gdzieś na górze zaczynają znów wizgać kule. Nie było czasu by się zastanawiać, jak szybko reaper może ich dopaść, gdyby chociaż na moment zboczyli ze ścieżki. Niemal zeskakując z półpiętra na parter, Smith wpadł od razu w drzwi otwierając je gwałtownie i wybiegając do recepcji. Wejście musiało być sprytnie ukryte w ścianie… Blondwłosa recepcjonistka krzyknęła zaskoczona i przerażona podnosząc się zza biurka i osłaniając rękoma. Nie sięgała jednak po broń i nie stanowiła zagrożenia. Wystarczyło przebiec przez hol, by znaleźć się na zewnątrz. Przed burdelem było pusto, zaś Ramirez już czekał na wszystkich w zaułku. Samochód już rozgrzewał silnik. Smith się nie zastanawiał, nie było czasu. - Kto pierwszy przy wozie, ten kieruje.- krzyknął do Billa, bo tylko siebie i jego brał pod uwagę. Należało wsiąść za kierownicę i wcisnąć pedał napędu do oporu, jak tylko cała czwórka znajdzie się w fotelach. I odjechać jak najszybciej, jak najdalej. Reaper miał wiele przewag nad nimi. Ale prędkość do nich nie należała. Opal chciała przez moment pociągnąć za sobą recepcjonistkę. Wystarczyło jednak kilka kluczowych wspomnień aby z tego zrezygnować. Ona miała broń, dziennikarka nie miała ubrań i twarze Smitha oraz Billa sa na nagraniach przez cały czas. - Ramirez usuniesz nagrania Smitha i Billa? Dasz radę?- kobieta zapytała psychologa przez ich wewnętrzne połączenie. - Pracuje nad odpowiednimi logami z naszej wizyty. Wszystkie niepoprawne i bezprawne działania zostaną usunięte. Doświadczenie w sztuce podpowiada mi aby nie usuwać zupełnie waszej obecności bo to wzbudzi podejrzenia. Proces Ramireza przywołał wszystkie pozostawione obrazy trójki do ponownej weryfikacji. - Jeśli jednak chcecie mogę usunąć wszystko tylko wtedy nie gwarantuje, że ktoś się nie domyśli, że logi były modyfikowane. Ramirez nie siadał na miejscu kierowcy, nie znał się na tym zgodnie z poradnikiem przygotował pojazd do drogi. Anioł Stróż zawisł na pojazdem, według standardowej specyfikacji powinien być szybszy od Reapera więc będzie w stanie służyć jako zmyłka w przypadku pogoni. - Przypomnę ci tylko, że po wejściu do windy sama zaczęłam blokować kamery. To i tak będzie podejrzane. Z drugiej strony… z tego jestem znana . - Mógłbym sprawić, że weszłaś do jednego z pokojów za nim zniknął obraz z kamer. Mam dość materiału na coś takiego, na chwilę obecną trochę za mało na podmianę nagrań które udowodnią, że odbyłaś tam jakiś ‘opłacony stosunek’ ale mogę przygotować później stosowny plik do umieszczania na serwerze. Precyzując - mógłbym wymienić twoją twarz z jednym z innych pobranych materiałów wiesz do czego zmierzam ? Dodatkowo są już luki w rejestrze wideo, kolejne braki wpisują się w smutny standard. - Mniejsza, niech będzie. Nie ma na to czasu- Cała rozmowa pomiędzy Opal i Ramirezem odbyła się w przyspieszonym tempie. Liczyła się wszak każda sekunda. - Ustaw tak, by wyglądało na atak hakerski z zewnątrz. Nieudany atak w wyniku którego jednak część zapisów ochrony została uszkodzona w sposób uniemożliwiający. Trochę losowych zapisów po prostu zniekształconych, inne ozdobione hasłami o wyzwalaniu niewolników; “Pleasure - pody to też ludzie” et cetera. Ogólnie nie powinno to dotyczyć tylko nas, ale i paru innych klientów i zupełnie przypadkowych miejsc. Uszkodzenia i braki w zapisach tylko z czasów naszej obecności... będą za bardzo podejrzane. Uszkodzenia takie w różnych miejscach i czasie, oraz dotyczące różnych osób da im inny ślad do podążenia. A nam alibi w razie czego… przecież i nas mógł atak hakerski dotknąć… poprzez ich programy.- stwierdził beznamiętnie Smith ruszając gwałtownie pojazdem z miejsca. Jego ciało było spięte i skupione. Przeciwieństwo beznamiętnego głosu jakim mówił. -Pytanie tylko co z reaperem. Czy on mógł nas zidentyfikować. Czy też sama recepcjonistka. Samochód wyjechał z uliczki za burdelem, minął główne wejście i ruszył w kierunku centrum kopuły. Spojrzenia rzucane na wsteczne lusterko, ani przez tylną szybę nie wyłapywały żadnego ruchu, ani kształtu reapera. Ramirez skupił się na wprowadzaniu konkretnych zmian w nagraniach i tuszowaniu. Z każdą kolejną sekundą wychwytywał coraz większe opóźnienia w połączeniu z siecią. Struktura meshowa pozwalała jeszcze podtrzymać połączenie, ale nie było ono zbyt efektywne. Santana mógł jedynie dokończył główne poprawki. Jeśli chciał się zająć kosmetyką, musiałby do tego przysiąść dysponując nieco większą ilością czasu. Pojazd mknął niezatrzymywany, aż w końcu ruch na pasach pozwolił się stopić z tłem. Poczucie bezpieczeństwa jak wygodnickie zwierzę zaczęło się układać we wszystkich EGO. Udało im się umknąć... przeżyli spotkanie z reaperem... bez żadnych strat. Smith wyrównał prędkość, kilka kolejnych spojrzeń na boki i w lusterka pozwoliły upewnić się, że w istocie nikt ich nie śledzi. Czas zaczął płynąć spokojniejszym tempem. Była pora na refleksję. - Więęęęc… co odkryliśmy? Nie ma czegoś takiego jak prawdziwa “Celeste”. To nakładka serwowana na kolejne umysły. Fantazja serwowana z wirusem. - stwierdził Smith, gdy już był pewien, że im nic nie grozi. -Tam była serwowana w winie. Ale podczas przesłuchania nie byliśmy przecież upijani. Więc… rozwiązanie jest jeszcze inne. Dozowniki feromonów zamontowane w modelu “Celeste”. To one rozpylili wirusa, który namieszał nam w głowie podczas tego przesłuchania. Nie działały tak mocno i szybko jak duża dawka w winie. Ale kto je rozpylił? Nie sama Celeste. Ta nawet nie była w pełni świadoma swojego ciała. Więc odpowiedź nasuwa się jedna. Każdy z nas ma muzę, podprogram kontrolowany przez naszą świadomość, ale czy tak musi ? Może w tym przypadku jest na odwrót, muzy są nadprogramami czuwającymi nad przebiegiem symulacji, decydując o rozpylaniu feromonów i wysyłając odpowiednie informacje do umysłu, by ten reagował tak jak powinien. W ostateczności nawet przejmując całkowitą kontrolę nad ciałem. W tym przypadku dla umysłu ciało jest więzieniem, a muza bezlitosnym strażnikiem. Była to bardzo odważna i dość kontrowersyjna teoria, pozbawiona przy tym solidnych dowodów. Ale jedyna jaką Smith miał na chwilę obecną. Opal wciąż była w kamuflażu. Słuchając negocjatora zaczęła się ubierać. Ubranie nie zmieniłoby jej ochrony, a trzeba było być czujnym, póki nie będą “bezpieczni”. Nie ważne jak dziwnie cię przy tym czuła, cała reszta mogła obserwować jak czarna bielizna zakrzywia się na krągłościach morfa. Dziennikarka bardzo starała się nie przedłużać momentu ubierania się. Gdy założyła na siebie czarne body jej skóra przestała odzwierciedlać otoczenie. Opal unikała spojrzeń towarzyszy kiedy zakładała na swoje ciasno zaplecione warkoczyki fioletową perukę. - To… nie wiem. Może. Niestety nie zapewniliśmy żadnej z osób pracujących w burdelu. Nie mamy jak tego sprawdzić. Wiemy, że ten wirus działa zarówno biologicznie jak i wirtualnie. W jaki sposób dokładnie? Zabrałam butelkę, to może ktoś będzie w stanie sprawdzić. Możliwe, że Elektra potrafiłaby nam coś więcej na ten temat powiedzieć. Była w końcu wykorzystana… wykorzystana przy stworzeniu tego wirusa. - Powinniśmy sobie wpierw zapewnić w pełni izolowane środowisko do takich badań. Wirus to broń obosieczna. Bardzo potężna, ale i trudna w kontroli.- ocenił Smith opierając się na swoich doświadczeniach, a może wspomnieniach z tego co widział w filmach? Z czasem przeszłość trochę zaczęła mu się zacierać, zwłaszcza ta z jego najmłodszych lat. Gdy nie miał jeszcze morpha, a ciało. Udało się włamać do burdelu i potwierdzić, że wirus jest tam obecny, a dokładniej ukryty w trunkach, którymi szprycują się dziewczyny i którymi szprycowana jest klientela. Tymczasowa kwarantanna, którą udało się zbudować była jednak tylko tymczasowa. Kolejne bezpośrednie spotkanie z programem który ma zdolność ewolucji, może nie skończyć się tak optymistycznie. Zaprojektowanie poprawnej szczepionki to była robota na o wiele więcej czasu i spokojniejsze warunki, niż te jakie zastali (czy też sprowokowali) w przybytku. Zdziwienie mogło budzić też samo miejsce. Kontrast pomiędzy nędznymi zabezpieczeniami meshowymi, a dysponowaniem reaperem na zawołanie, a także pieczołowitym usunięciem danych dotyczących zabójstwa... ten kontrast był zauważalny. Santana kończył właśnie "naprawiać" nagrania, które od razu przesyłał na serwer w burdelu. Miał właśnie przejść do tej części w której pojawia się opancerzony synthmorf, by zastanowić się jak ugryźć ten kawałek. Tylko że... synthmorfa tam nie było. Nie było go na żadnym nagraniu. - Czy ktoś ma ochotę kichnąć ? Bo chyba znowu mieliśmy zwidy. Pytanie mogłoby wydawać się wyjęte z kontekstu ale takie nie było. Ramirez udostępnił fragmenty nagrania z ucieczki które nie uwzględniały reapera. Wyszukał też pliki z własnego rejestratora i jeszcze raz zweryfikował zachowanie i sygnały wysyłane przez nanoboty które czysto teoretycznie zostały uszkodzone i zniszczone przez salwę pocisków reapera… czy one ciągle były aktywne ? - Obawiam się, że nie jesteśmy całkiem wolni od problemu wirusa. Czy macie aktywne backupy w firmach ubezpieczeniowych ? - Mam. Bill też ma mam nadzieję - głos Opal wszedł na odrobinę chłodniejszy ton, a spojrzenie skierowane na policjanta świadczyło o tym, że Bill MA mieć backup opłacony. - Jesteś pewien, że reaper nie może też się wykasować z nagrań? Coś jak ja pilnowałam aby nie było mnie widać? Albo miał jakiś kamuflaż? - dziennikarka sama przyjrzała się nagraniom zwracając uwagę na “ostrzał” i ściany. Jeśli to była faktycznie wizja od wirusa to nie powinno być żadnych odprysków. Jeśli reaper miał jakieś cammo to powinny się pojawić odpryski. - Albo nagrania były od razu… “upiększane” przez usunięcie reapera. Możliwe że system ochrony jest zintegrowany z ochroniarzami i z miejsca ich nie zauważał. Możliwe że… reapera nigdy nie było. Albo był wytworem naszych zawirusowanych umysłów. - stwierdził zadziwiająco spokojnie i potarł czoło w irytacji i zmęczeniu. Po czym spojrzał na Ramireza mówiąc. - Ostatecznie ty tu jesteś specjalistą od meshu i zabezpieczeń. Rozwiąż więc tą zagadkę. - Obawiam się, Eryku, że wszyscy stykamy się tutaj z czymś kompletnie nieznanym. Mamy Próbkę wirusa w alkoholu może ktoś z F będzie wiedział jak do tego podejść jeśli nam się nie uda. - dziennikarka upewniła się, że butelka grzecznie siedzi w torebce. - Niemniej ja nie mam żadnych kompetencji w kwestii wirusów organicznych czy komputerowych. Przypuszczam, że ty też nie. Ani Bill.- Smith potarł podstawę nos zamyślony. - Jedynie Ramirez zna się na tym. Na razie jednak nie ma co… martwić się na zapas. Potrzebujemy przegrupować siły. Odpocząć. Przemyśleć następne działania. - W takim razie możemy do mnie pojechać. Ech… ostatnią opcją jaka mogła się zdarzyć, to iluzje AR. Daliśmy się im wykurzyć. Mam naprawdę dość wszystkiego co zmienia percepcje. Potrzebuje odpocząć - stwierdziła dziennikarka mimo, że dzień tak na dobrą sprawę był dopiero w połowie. - Najbezpieczniejsze byłoby skorzystanie z dostępnych wersji zapasowych. Nie wiem jak głęboko sięga lub może sięgać skażenie wirusem. Nawet te zabezpieczenia które teraz stosuje to tylko tymczasowe… to trochę jak walka z komputerowym szachistą który zna wszystkie kombinacje i kontr ruchy. Ramirez byłby zdenerwowany i wyraźnie to okazywał, gdyby nie wymuszone wszczepami warunkowanie. - Sprawdzę te nagrania ponownie, prześledzę dane które pobrałem z ich serwera, upewnię się, że po naszej wizycie zostało jak najmniej śladów... zacznę przygotowywać specjalny zapis z naszych wszystkich działań na wypadek konieczności skorzystanie z zapisu. - Przez skorzystanie z opcji zapasowych masz na myśli… zabicie tej osobowości i wgranie nowej ? TO jest twoja rada? - Smith starał się hamować emocje, ale nie udało mi się ukryć narastającej wściekłości na sytuację, pod zwyczajowym płaszczykiem sarkazmu.- Doprawdy GENIALNA rada. Nie przyszło ci do głowy ostrzec nas PRZED pakowaniem się na oślep do tego burdelu? Że może lepiej nie korzystać z ich usług, bo mogą nas zatruć jakimś wirusem. Albo jeszcze lepiej… zanim zaczęliśmy badać Celeste. I co to wszystko do CHOLERY znaczy? Celeste na posterunku miała być badana w całkowicie izolowanych i kontrolowanym przez ciebie środowisku… a tymczasem nawet nie podłączonym osobom zaczęło odbijać. Wychodzi na to że specjalista przysłany przez F. totalnie SPARTACZYŁ robotę. Zamknął na moment oczy rozważając na zimno sytuację. - Nie… Nie ma sensu kasować tych osobowości na rzecz backupu. To zamtuz… Jakiekolwiek nam wirusy wpakowali, to z pewnością nie wywołują trwałych efektów. Bo gdyby rozeszło się, że dziewczynki z niego roznoszą Cyber-HIV pies z kulawą nogą by tam nie zajrzał. Opal wytrzeszczyła oczy słuchając gniewnego słowotoku Eryka. - Na litość boską! A skąd on miał to wiedzieć? Skąd którekolwiek z nas mogło wiedzieć co dokładnie się stanie, z czym mamy do czynienia i jak temu zaradzić? Nie zrzucaj wszystkiego na niego, bo SAM JESTEŚ SOBIE WINNY! Nie przyszło ci od razu do głowy aby nie pchać chuja między drzwi?! Mieliśmy się czegoś dowiedzieć od dziewcząt, a nie skorzystać z ich usług! A jeśli dobrze pamiętam to ja ganiałam po korytarzach szukając wskazówek to jeszcze potem WAS! - tym razem dziennikarka nie wytrzymała. - I znalazłaś jakieś? Bo dziewczęta… okazały się bardziej wyprane z osobowości niż ta “Celeste” na posterunku. Poza tym ja od razu wspomniałem, że nie ma szans żebym coś uzyskał od pracownic. Szedłem jako zasłona dymna dla twoich działań. Nie wiem po co Bill poszedł jednak.- odparł zmęczonym głosem Smith. I spojrzał na Opal dodając.- A Ramirez powinien to wiedzieć, bo jest specjalistą. To jego robota… wiedzieć i być przygotowanym. Jeśli nie możemy polegać na naszym specu od meshu i wirusów, to… na kim możemy polegać w tej materii? On miał być najlepszy, a jego jedyna obecnie rada, to popełnienie samobójstwa. Bill odchrząknął stukając palcem w szybę. - W zasadzie to… wszyscy jesteśmy takimi samymi agentami ef - zauważył. - Pan fał pozostawił nas samych sobie i wszyscy jesteśmy... - pokręcił głową. - Nieważne. Wiem tylko tyle, że burdelmama szprycuje dziewczyny jakimś soczkiem. Pewnie alkoholem. Nic poza tym się nie dowiedziałem podczas pchania chuja między drzwi - dodał patrząc wymownie na Opal. Dziennikarka prychnęła cicho. - Przynajmniej mamy alkohol z próbką tego wirusa. Może dzięki temu uda się czegoś więcej dowiedzieć - kobieta powiedziała to niemal takim tonem jakby to była jej zasługa, że w ogóle mają cokolwiek. - Tak, tak, masz większego Opal. - mruknął Bill wzdychając. - Pytanie… co z nią zrobimy. Komu ją damy do zbadania. - mruknął Smith.- Jakieś pomysły? - Ramirez się tym zajmie. Kto inny? - Opal puściła uwagę Billa pomimo uszu. - Nie jestem wyrocznią i nawet mesh lub cała technologia ma swoje ograniczenia. Ramirez nawet nie przejął się wybuchem Smitha. Wynikał on braku zrozumienia i nadmiaru buszujących emocji… czy też nawet bezsilności i chęci znalezienia ujścia gniewu. - Nie jest to sugestia którą rzucam bo to łatwe. Myślę o tym co jest bezpieczne. Ten wirus przekracza wszystko z czym do tej pory pracowałem , tak samo jak i wy. Zresztą nikt nie mówi o samobójstwie. Sugeruje skorzystanie z ubezpieczenia które zapewni nam tymczasowa powłokę. Obecne powłoki można przechować w bezpiecznym miejscu razem ze stackami i po wejściu w nową powłokę będziemy mogli wszystko zbadać oraz przeanalizować bez ryzyka, że wirus wprowadza przekłamanie. - Nigdy nie istnieję w dwóch osobach. Nieważne czy jedna z nich jest wtedy w uśpieniu czy nie. To rozwiązanie dla mnie nie wchodzi w rachubę. - burknął stanowczym tonem Smith - To moja zasada, której nie zamierzam złamać. - Mogłeś zatem od tego zacząć zamiast zarzucać niekompetencję i dopisywać zbędne insynuacje. Szanuję poglądy i decyzję. *- odparł haker. - Aaaa tak z ciekawości. Co zrobisz z drugą, nadprogramową osobowością gdy już skończysz badania? Twoje ubezpieczenie pozwala ci na posiadanie dwóch ciał i umysłów jednocześnie?- zapytał ironicznie Smith. - Czy włamanie do sieci burdelu, akcja szpiegowskie i wynoszenie cudzej własności są legalne w świetle prawa ? Ramirez odpowiedział pytaniem na pytanie. - Jak wspomniałem mam pewne wpływy które pozwalają na ukryte działania, a kiedy będzie trzeba zbędna powłoka zostanie usunięta. - Jednym słowem. Jedna osobowość zginie tak czy siak. Jedna osobowość zostanie zabita. Więc miałem rację. Mówimy tu samobójstwie. Odsuniętym w czasie, ale jednak. Quod erat demonstrandum. - stwierdził dobitnym tonem Smith, nie dbając zupełnie o kwestie legalności czy prawa. Bo nie o to w tym chodziło. - Czasami nie ma innego wyjścia. Samej mi się coś takiego nie uśmiecha. Szczególnie, że mój morf był mi “podarowany” od moich pracodawców. Mogą być podejrzliwi. Jestem w nim rozpoznawalna. Jeśli jednak chodzi o to kto mógłby nam pomóc jeszcze w badaniach… w tym momencie przychodzą mi tylko dwie osoby do głowy. Są nimi moi rodzice. Niestety oni żyją poza miastem. O ile jakimś dziwnym trafem nie ma ich akurat w Vales New Shanghai, to może być ciężko. - Opal skrzywiła się na myśl o współpracy z rodziną. - Nie dbam o morfa… ten czy inny… żadna różnica. Ale ta osobowość nie ulegnie skasowaniu, chyba że sama zostanie zabita.- postawił granice Smith. O swoją “rozpoznawalność” się nie martwił. Jeszcze nie wypłynął na szerokie wody, by się martwić takimi detalami. -Poza tym… co niby takiego mają na nas. Byliśmy klientami i zapłaciliśmy za rozrywkę… a oni otruli nas wirusem. Niech no spróbują nas oskarżyć o cokolwiek. Nikogo nie zabiliśmy, ani nie zaatakowaliśmy. Nikogo nie postrzeliliśmy, a wino podawane w pokojach trudno uznać za jakiś tajny projekt tej firmy. Cała ta akcja w burdelu nie daje żadnych podstaw do oskarżeń. – Konserwatyzm który stoi na drodze do prawdziwej nieśmiertelności Panie Smith, zasada jest prosta jeśli ciągle żyję nie popełniam samobójstwa. Powłoka i stos to narzędzia które zapewniają nam długowieczność, nasze EGO podejmuje świadome decyzje które prowadzą do jego przetrwania wykorzystując narzędzia które posiada. Ramirez wzruszył ramionami. – Nie musicie się ze mną zgadzać a ja z wami. - Z chęcią bym zobaczył jak dwaj Ramirezy dyskutują ze sobą, który z nich ma się zabić. To będzie bardzo pouczająca dyskusja, na temat EGO i nieśmiertelności.- mruknął ironicznie Smith i wzruszył ramionami. -Acz wątpię bym był jej świadkiem, ponieważ wzniosłych teorii lepiej nie konfrontować z twardą rzeczywistością. - Nikt nie mówi o konwersacji obu wersji Panie Smith, popełniacie ten sam błąd nadinterpretacji. Ramirez uśmiechnął się. - Nie czas jednak na taki dyskurs. Nie musicie się zgodzić, nie musicie brać w tym udziału. Wasza moralność będzie bezpieczna. - Dobra… - wtrącił się Bill. - To jaki mamy plan działania? Gdzie jedziemy? Bo jak na razie krążymy po tych ulicach bez większego celu. Szukamy sposobu na poradzenie sobie z wirusem? Zabezpieczamy jakoś siebie, czy szukamy źródła? Nie chciałbym was martwić, ale jeśli ten wirus jest w byle dziwce i jest roznoszony drogą kropelkową, to ta kopuła szybko przestanie być bezpiecznym miejscem. - Dwie opcje. Albo do mnie pojedźmy albo do jakiegoś twojego laboratorium Ramirezie. Czy cokolwiek tam masz. Potrzeba zająć się tym wirusem jak najszybciej i ograniczyć póki co nasze kontakty z resztą miasta. Przynajmniej na razie. Zmiana morfa i kopii może być bezsensowna, bo wciąż możemy się na nowo narazić i zainfekować kolejną powłokę. Jak słusznie zauważył też Smith, gdyby ten wirus był długotrwały to burdel ten nie przetrwałby do tej pory. Ja w międzyczasie skontaktuję się z Elektrą. Być może będzie w stanie coś naświetlić w tej sprawie. Dziennikarka jak powiedziała tak zrobiła. Wysłała wiadomość do Elektry czy jest w stanie im pomóc ze sprawą jaką się zajmują. - Więc laboratorium. Ramirez przekaż mojej muzie trasę do niego.- stwierdził krótko Smith podejmując decyzję. Ramirez wskazał muzie Smitha jedną mniejszych placówek korporacji w której miał udziały. Nie była to de facto jego własność ale jako członek miał do niej pełen dostęp a wyposażenie obejmowało niewielkie laboratorium, kuchnię, bezpieczne sale konferencyjne i obszar ‘wypoczynkowy’. Wszystko to czego potrzebowali w tej chwili. Laboratorium znajdowało się w tej kopule, ale na obrzeżach. Korporacja, całkiem słusznie, wolała uniknąć bezpośredniego centrum kulturowego. Dlaczego w ogóle była obecna w Nytrondheim? Pozostawało to tajemnicą odbijającą się gdzieś pomiędzy domysłami o tajnych badaniach socjologicznych, kaprysem szefa, a niską ceną wynajmu budynku. Koniec końców, nawet Ramirez nie mógł być pewien, czemu, czy też raczej po co korporacja utrzymywała placówkę akurat w tym miejscu. Na tą chwilę liczyło się tylko, że była dostępna i była niedaleko. Budynek, pomimo że blisko granicy kopuły, był wysoki. Swoje biura trzymało tu kilkanaście firm - głównie media, reklamy i działy prawne. Jedno piętro, do którego dostęp miał Ramirez, było przerobione na laboratorium. Tworzyło je kilkanaście pokoi oraz trzy duże open space’y. Siedzący przy biurkach lub w przeszklonych gabinetach pracownicy nawet nie zwrócili uwagi na intruzów. Każdy był pochłonięty własną pracą przy próbkach, mikroskopie, morfie, albo komputerze o silniejszej mocy obliczeniowej niż ta, którą mógł zaoferować jakikolwiek rękaw. Santana znalazł jeden przeszklony gabinet, w którym wszyscy mogli się pomieścić. Był wyposażony w podstawowe umeblowanie gwarantujące kilka miejsc siedzących oraz zestaw urządzeń laboratoryjnych do prowadzenia prostych badań. Był też ekspres do kawy oraz widok na ścianę sąsiadującego (klaustrofobicznie blisko) budynku obok. Szyby w oknach były pokryte filtrami polaryzacyjnymi uniemożliwiającymi wzajemne szpiegowanie się sąsiadów. Opal dostała też odpowiedź od Elektry (trochę spóźnioną). AGI było skłonne pomóc i obecnie, ciałem, znajdowało się w Małym Szanghaju. Pytała czy ma się pofatygować osobiście, czy też kontakt przez mesh wystarczy. Odpowiedź dla AGI była szybka. “Zależy. Mamy problem z pewnym wirusem. Możliwe, że twoja wiedza będzie w stanie nam pomóc.” Dziennikarka usiadła na jednym z dostępnych krzeseł czując zmęczenie i głód. Westchnęła i wstała na nowo aby przygotować kawę. Najlepiej dla wszystkich. Najwyżej sama wypije. - Jeśli ktoś czuje potrzebę to w apteczce znajdzie leki na uspokojenie. Polityka firmowa wyklucza spożycie alkoholu ale na potrzeby mniej oficjalnych spotkań powinien być barek z niewielką ilością dobrych trunków. Ramirez rozsiadł się w jednym z foteli. Myślał co dokładnie może przekazać swoimi wspólnikom z firmy na temat bieżących wydarzeń… to nie będzie prosty raport. Elektra kontynuowała rozmowę via mesh, choć wiadomość była bardzo krótka: “Będę na miejscu za godzinę” - Elektra tutaj będzie za godzinę. Spotkałeś ją kiedyś Ramirezie? - Opal zaczęłą rozdawać kawę chętnym po czym samej usiadła aby zadowolić się gorącym napojem. Wciąż czułą się poobijana. Baton energetyczny na przekąskę i kawa. Można zacząć myśleć. - Przecież to do pracy z nią zostalem w pierwszej kolejności zatrudniony. Ramirez zmrużył oczy. - Potrzebujesz odpoczynku Opal. - Wiesz, że nie dano nam szczególnie dużo informacji o tobie, nie? Bez twojej “interwencji” na forum pewnie nawet nie wiedzielibyśmy, że jesteś z F. Także nie, nie ja potrzebuje odpoczynku, tylko ty nieco taktu. - dziennikarka skrzywiła się kręcąc głową z niedowierzaniem. - Zatem przepraszam, sądziłem, że dostaliście pełne informacje o przebiegu sprawy i mojej pracy jako konsultanta. Ramirez rozłożył ręce w przepraszającym geście. - Formalnie rzecz biorąc do czasu spotkania z Elektrą nie byłem wtajemniczony… ba na początku myślałem, że to tylko kolejne ekscentryczne zlecenie. Ciągle zresztą obstaje przy konieczności odpoczynku, sam uciąłbym sobie drzemkę gdyby tylko był na to czas. - No więc wygląda na to, że wszyscy byliśmy niedoinformowani… no może Bill coś wiedział. Ja to co najwyżej jestem głodna, napięty grafik to dla mnie codzienność. Pozwólcie więc, że zajmę się na moment pracą póki Elektra nie przyjdzie. Może przy okazji coś wykopie. Opal wypiła kolejny łyk kawy i oparła się na oparciu. Zamknęła oczy i weszła głębiej w mesh. Czas dookoła spowolnił i dziennikarka zaczęłą mozolna pracę nad artykułem. Potem dała sobie jeszcze czasu na research dotyczący burdelu i samej Mamy Giselle. Porozpytywałą dyskretnie po swoich kontaktach czy ktoś nie kojarzy przybytku, albo samej kobiety. - Moros, zamów catering na pięć osób. Pełnowartościowe posiłki… coś klasycznego. - Tak jest sir. W czasie kiedy muza zajęła się tym przyziemny zadaniem Ramirez wyjął ze swojej torby maskę ze świeżym powietrzem założył ją i rozsiadając się wygodnie w fotelu zagłębił się w pełni logi pamięciowe. Prześledził jeszcze dokładnie wydarzenia całego dnia, obserwacja własnego działania i zachowania innych EGO było istotną częścią pracy. Ciągle nie był pewien co umknęło mu wcześniej ale w tym wszystkim musiał kryć się jakiś wzór zachowań, coś co pozwoliłoby im ustalić tożsamość sprawcy. Zagadkowy morph nie był pomocny, biorąc pod uwagę możliwe powiązania pomiędzy burdelem a sprawcami mógł to być ktoś na usługach Madam Giselle lub ona sama. Za dużo pytań za mało odpowiedzi.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |
05-07-2018, 21:53 | #27 |
Reputacja: 1 | Dumanie na szklanką whisky Smith nie wtrącał się rozmowę między Smithem a Opal. Technologia nie była jego mocną stroną. Nie miał więc powodu uczestniczyć w tej rozmowie. Był zresztą zmęczony tą ucieczką i zatruciem wirusem. I rozważaniem tego. Wypadki z burdelu nie zmieniły jego nawyków. Nadal potrafił docenić dobry alkohol i to że służył tam do dostarczenia tej “trucizny” nie obrzydziło mu trunków. Zdjął marynarkę, odłożył ją na krzesło. I nalał sobie sobie zdobycznej neo-whisky. [MEDIA]http://img.leafcdn.tv/640/photos.demandstudios.com/getty/article/3/47/161826622.jpg[/MEDIA] Pozostawiając smutki i zmartwienia za sobą. Smith wiedział bowiem kiedy ustąpić pola lepiej utalentowanym. I przez kilka chwil zamierzał odpoczywać przy dobrym drinku. Smith był negocjatorem, osobą od rozwiązywania różnych spraw, drogą negocjacji… a czasem przemocy. Nie był jednak specjalistą skupiającym się na konkretnej dziedzinie;, nie był dyplomatą, zabójcą, hackerem czy żołnierzem. Rozpoznawał sytuację i dobierał metody do zadania. A czasem dobierał dodatkowo ludzi i sprzęt. Do tego trzeba jednak ochłonięcia i rozważenia biegu wydarzeń na zimno. I chwili na to. Takiej jak ta. Czym właściwie był wirus? Do czego miał być użyty? Problem z bronią biologiczną był taki, że łatwo mogła wymknąć się spod kontroli. Ten dziwny wirus zaś był… nietypowy. Budził wspomnienia czegoś, co Smith bardzo chciałby pogrzebać w przeszłości. Kolejny łyk alkoholu. Smithowi nie podobał się rozwój sytuacji. Nie spodziewał się, że z tak nieobliczalną bronią ktoś obchodził się tak… lekkomyślnie. Przecież sytuacja mogła wymknąć się całkiem spod czyjejkolwiek kontroli. Raz zresztą już się wymknęła. Smith przymknął oczy zamyślony. Wyglądało na to, że tam wirus wykorzystywany był w rodzaju niewidocznej obroży, jednakże.. używać go na klientach? Zatruwać czy też narkotyzować nie informując ich o tym? Tego Smith się nie spodziewał. Nic dziwnego, że ich akcja wyszła tak dramatycznie. Niemniej mężczyzna nie zwykł dwa razy popełniać tego samego błędu. Następnym raz planował być gotowy. W tym czasie Katon został wysłany, by znaleźć informacje o rozkładzie zajęć Huberta Bennetsa. W celu znalezienia idealnej okazji do “przypadkowego zaczepienia” małpeczki. Pomoc doświadczonego prawnika z masą asystentów bardzo by im się w tej chwili przydała. Rozkład zajęć Huberta nie był dostępny do wglądu publicznego. Jednakże jego asystentka okazała się niezwykle pomocna udzielając Katonowi informacji, że rozmowa mesh z jego właścicielem została umówiona na dzień dzisiejszy o godzinie 19:12. Hubert Bennets mógł poświęcić dokładnie 8 minut na wysłuchanie ewentualnego anonimowego klienta. Smith musiał przyznać, że “małpka” była niezwykle rozrzutna jeśli chodzi o zarządzanie swoim czasem, albo ktoś właśnie zrezygnował z jego porad. Tak czy inaczej, miał zagwarantowane 8 minut tego wieczora - to oczywiście mogłoby ulec zmianie, gdyby Hubert dowiedział się, z kim będzie rozmawiać. Odkładając marynarkę, Smith zauważył brunatne plamy na niej i na koszuli. Zaschnięta krew. W pierwszej chwili pomyślał, że któryś z pocisków podczas ucieczki go trafił, a synthmorf był prawdziwy. Nie była to jednak jego własna krew. Musiała zatem schnąć od tego incydentu na posterunku policji. Jak nie zauważył tego wcześniej? Można to było zrzucić na karb bycia jeszcze wtedy pod wpływem wirusa. Teraz zaś jego zmysły ewidentnie były wolne od wrogiej interferencji. Nie była to oczywiście pierwsza krew którą będzie musiał prać, więc Smithowi nawet nie drgnęła powieka, gdy nalewał sobie neo-whisky. Alkohol w laboratorium nie należał do najlepszych, ale był na miejscu i to była jego największa zaleta. Zapasy zrobione zapewne jeszcze przy otwieraniu placówki wciąż się nie wyczerpały. Jajogłowi nie uciekali w ten zakątek i nie raczyli się alkoholem, preferując najwyraźniej zaspokajanie swoich kubków smakowych take-outami, okolicznymi fast-foodami, czy też batonami proteinowymi, których papierki można było zauważyć w koszach na śmieci. Czas mijał…
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |
11-07-2018, 22:50 | #28 |
Reputacja: 1 | Opal Artykuł powstawał. Tym razem w męczarniach. Niedokończona sprawa i nieodpowiedziane pytania rozpraszały Opal, nie pozwalając się jej skoncentrować nawet na najprostszych zdaniach. Co chwila wracała myślami, do ich wizyty w burdelu i szybkiej ucieczki, a przede wszystkim do tego czego się do tej pory dowiedzieli. Dziennikarska wnikliwość była tak samo zbawienna, jak i stawała się przeszkodą, gdy w grę wchodziło choćby rozpoczęcie tekstu, przy rozgrzebanych pół-faktach. Dlatego też Opal stosunkowo szybko przeniosła swoją uwagę na research. Niestety nawet głębsze szukanie i rozpytywanie nie przyniosło zbyt wiele. Potwierdziło się, że lokal jest znany niektórym osobom. Ciężko było uznać to za jakąś konkretną grupę ludzi, poza faktem że byli zwykle znudzeni dotychczasowymi związkami, mieli za sobą inne tego typu przybytki, albo szczycili się z odkrywania nowych wrażeń. Właśnie takie EGO przyciągało miejsce oferujące totalne zatracenie się w sferze intymności i wyobraźni. Sam przybytek musiał jednak powstać niedawno, gdyż nie był mocno rozpromowany. Nie pozostawał jednak w cieniu i nie krył się ze swoją działalnością. Reklamy można było stosunkowo łatwo znaleźć. Sama Madame Giselle była osobą tajemniczą. Znowu potwierdziło się jej oszczędne BIO które zostało już wygrzebane z sieci. Nie była jednak obecna w meshu społecznościowym, a przynajmniej nie pod taką nazwą. Mogła oczywiście używać fałszywego ID, lecz odszukanie go było niemożliwe nie mając żadnego punktu zaczepienia. Wiadomo było jednak, że nie kontaktowała się z klientami w żaden sposób. Dziewczyny załatwiały za nią wszystko, a ona (jak już Opal i jej towarzysze zdołali się zorientować) opiekowała się dziewczynami. Musiała jednak w jakiś sposób pozyskać wirusa od jego semi-twórcy (czy też sponsora). Ramirez Spokój albo lepsze otoczenie (niż wnętrze samochodu, knajpa lub ulica) pozwoliły się odpowiednio skoncentrować. Dogłębna analiza wydarzeń od początku dnia pozwoliła w końcu wychwycić to, co umknęło uwadze wcześniej. Incydent z odrywaniem rąk na posterunku pozostawił na ubraniach i morfach Opal i Smitha krew. Opal pisała o tym wcześniej na wewnętrznym kanale. Podróżowali do burdelu brudni, a recepcjonistka najwyraźniej nie przejęła się tym faktem. Nawet teraz brunatne plamy zdobiły ich ubrania. Ważne było jednak, że pojawiła się ta jedna odpowiedź - choć niewielka. Można ją było wrzucić do układanki i zająć się większymi zagadkami. W istocie synthmorf majstrujący przy serwerach burdelu raczej spędzał sen z powiek. Jednakże oni sami nie zjechali na dół, by to sprawdzić. Nie zjechali ponieważ nie mieli czasu. Zostali przegonieni przez iluzję AR, którą ktoś im zaimportował na wcześniej zhakowane inserty. Ktoś niezwykle uzdolniony i obyty w sieci. Ktoś komu ewidentnie ich obecność w burdelu była nie na rękę. Ktoś kto wiedział o Ramirezie czekającym w knajpie nieopodal. Przede wszystkim zaś ktoś kto umiał przejść przez jego zabezpieczenia, nie zostawiając śladu. Nie było na rynku zbyt wielu specjalistów, którzy mogliby tego dokonać. Wszyscy Godzina 14:04 Po trzydziestu minutach przybyło zamówienie Ramireza, które pozwoliło się wszystkim najeść do syta. Czasowo wpasowało się dobrze dla Smitha, który zdążył zgłodnieć. Opal i Santana byli zaś jak zwykle wygłodniali i prędzej pochłonęli, niż zjedli obfity posiłek. Po godzinie przybyła zaś Elektra. Wszyscy zdążyli poznać jej EGO, lecz morfa (innego niż ten opętany) nie widzieli. Nawet Santana prowadził z nią rozmowy w simulspace’ie gdzie czuła się nieco pewniej niż w świecie rzeczywistym. https://i.pinimg.com/564x/aa/ed/52/a...90d47841ea.jpg Morf musiał być przechodzony, gdyż nosił ślady walki (chyba że Elektra spowodowała uszkodzenia niedawno). Z daleka do złudzenia przypominał bio-sylwetkę. Z bliska były bardziej podobny do PODa. Fraktalne uszkodzenia na szyi, skroni i policzku zdradzały jednak, że jest to synthmorf obleczony w sztuczną skórę (raczej ze średniej półki). Nie pukając weszła do pokoju, choć jej obecność tym razem zwróciła uwagę pracujących naukowców. Niektórzy przerwali swoje zajęcia i zerkali ukradkiem bądź otwarcie, zza biurek i stołów, przez przeszkloną ścianę do wnętrza pokoju. Z pewnością zaczęli się w końcu zastanawiać, cóż to za niezwykłych gości przyprowadził i zaprosił do siebie Ramirez. - Cześć - rzuciła AGI stając plecami do ściany i opierając się o szybę. - Long time no see…- rzekł odruchowo Smith wypowiadając zwrot zalegający gdzieś w zakamarkach jego pamięci. - Opal wtajemniczyła cię w sytuację? - Powiedzmy - odpowiedziała. - Nie wiem wszystkiego, więc dobrze by było gdybyście opowiedzieli mi wszystko od początku do końca. Opal uśmiechnęła się po chwili na przywitanie. Wyrwała się z odmętów meshu. - Cynk, komisariat, wirus, zarażenie, halucynacje. Burdel, wirus, zarażenie, halucynacje - dziennikarka wystrzeliła słowami jak wpisywanymi do przeglądarki meshowej. -… Uch, przepaszam. Natrafiliśmy na wirus, który miesza w zmysłach zarówno robotów jak i biomorfów. Przenosi się biologicznie i meshowo… udało nam się zrobić antidotum. Na nas zadziałało póki co. Nie mamy zielonego pojęcia czy wirus może się zmienić. Nie wiemy na jakiej zasadzie wytwarza wizje. Nie wiemy czy poza tym jakoś wpływa na morfy w jeszcze inny sposób. Wiemy, że w jest w burdelu. Jest podobny do tego wirusa, którego wyciągnęłam poprzednim razem. Jednak… ciężko nam cokolwiek więcej ustalić. Właścicielka burdelu jest niezwykle enigmatyczna. Pracownicy to w zasadzie niewolnicy tego miejsca. Do tego wykurzyli nas kolejną wizją. Blackwater westchnęła robiąc skwaszoną minę. To była frustrująca sprawa. - Jednym słowem to bardzo bardzo niebezpieczny materiał. Należy podchodzić do tego z najwyższą ostrożnością. Jedyny plus to chyba taki, że wirus nie działa długo. Może ma wbudowany w kod jakiś ogranicznik czasowy.- dodał Smith spokojnie. - Macie go ze sobą? - Tam jest, w karafce. - Mam też pełen zapis video z naszych przeżyć jeśli miałoby to pomóc w twojej analizie. Co do wirusa i antidotum… to jest tylko i wyłącznie tymczasowa szczepionka algorytmowa, podejrzewam, że wirus może mutować. Ramirez westchnął. - Dodatkowo wychodzi na to, że Żniwiarz był iluzja AR coś przebiło się przez wasze i moje zabezpieczenia łącznie z zestawem narzędzi wykrywających, firewall, bez alertów niczym duch. Rzadka zdolność jednak znam kilku specjalistów którzy mają do tego odpowiedni soft i skill. Ramirez sam siebie uważał za cyfrowego ducha bo odebrał odpowiednie szkolenie i poważnie traktował wszystkie przykazania sztuki hakerskiej ale dobrze wiedział, że z uwagi na swoją legalna obowiązki zawsze będzie trochę w tyle… świadomość czegoś takiego była bolesna ale jednocześnie była motorem do działania. Elektra przyjęła od Ramireza wszystkie zaoferowane materiały poprzez mesh i podeszła do karafki. Kucnęła przy stoliku, na którym stało naczynie i przyjrzała się zawartości, jakby samym spojrzeniem mogła ocenić jej skład. - Nie jestem specjalistką - powiedziała po chwili. - Ale sądząc po zapisach, rzeczywiście to jest ten sam wirus, który zostawił za sobą Peter Mahakavi. Ma jednak inną strukturę… i rzeczywiście może mutować. Podniosła się i obróciła do rozmówców. - Mogłabym zaprogramować szczepionkę mutującą według tego samego wzorca, ale potrzebuję do tego czasu oraz… - zawahała się. - Musiałabym się nim kilkukrotnie zarazić. Karafka zostanie ze mną. Nie ukrywam, że przydałby się też kod źródłowy. Czysta, niezmieniona przez czas i inne czynniki forma wirusa. Tą jednak może posiadać tylko Peter. Macie jakikolwiek pomysł gdzie może być? - Poruszę moje kontakty, by znaleźć osoby powiązane z burdelem madame Gisele. Jestem niemal pewny, że kobieta ta jest tylko administratorką przybytku. Ktoś musi osłaniać ten przybytek i wyciszać kontrowersje. Jedną z osób ciągnących za sznurki musi być właśnie Mahakavi. Tylko tak możne wytłumaczyć obecność “udomowionej“ wersji wirusa w tamtym miejscu.- stwierdził spokojnie Smith i spojrzawszy na Elektrę dodał. - Nie śpiesz się. To podstępna bestia. Ostrożność jest tu ważniejsza od czasu. Zresztą moje kontakty też będą musiały postępować ostrożnie, żeby nie spłoszyć Petera. - Zapadł się pod ziemię. Pewnie zmienił też imię i morfa. Znaczy domyślam się, że mógł to zrobić. Póki co nie mamy żadnych poszlak. Co prawda nie bardzo szukaliśmy - dziennikarka westchnęła wiedząc, że właśnie musi zabrać się do poszukiwań. - Nie zmienił ani nazwiska, ani pewnie twarzy.- stwierdził Smith cicho. - Nie musiał. Nie ciążyła na nim żadna zbrodnia. Nie był ścigany… o ile mi wiadomo. A do morfa zbyt łatwo się przywiązać. Pewnie jego pracodawcy zadbali, by znikł… ale mógł zachować swoje miano jak i ciało. Ja bym zachował, gdybym miał poczucie nietykalności. A Mahakavi chyba je ma. Opal skrzywiła się na tą uwagę. Nie skomentowała już tego uznając, że woli poszukać jakichkolwiek informacji o Mahakavim. Bardziej niż szukać go po nazwisku szukała go po jego kwalifikacjach. - Przesłuchaliście tą Gisele? - zapytała Elektra nie przejmując się, jak groźnie zabrzmiało “przesłuchanie” w jej ustach. - Nie spotkaliśmy jej nawet. Nie wiemy w sumie jak ona wygląda… chociaż Ramirez widział kogoś na nagraniu i to mogła być ona - Opal odparła ze zrezygnowaniem. Elektra spoglądała to na Opal to na Ramireza, to w końcu na Smitha nie wypowiadając słowa. Gdy w końcu się odezwała, wpierw westchnęła. - Macie jakiekolwiek pomysły jak do niej dotrzeć? - Nie. A nawet gdybyśmy mieli, nie mamy żadnej dźwigni żeby ją zmusić do współpracy. Poza najprymitywniejszą z nich… przemocą. A i ta może zawieść.- odparł Smith splatając palce w zamyśleniu.-Poza tym… jest dość prawdopodobne, że owa kobieta jest zasłoną dymną, twarzą dla przybytku. A ktoś inny pociąga za sznurki. - Akurat nie spieszyłabym się ze stwierdzeniem, że żadnych dźwigni. Mimo wszystko to co robi to jest niewolnictwo. To bardzo łatwo będzie można podciągnąć pod kilka paragrafów. Do tego zastraszenie, że napisze o tym artykuł ogłaszający całemu Marsowi co to za przybytek… myślę, że dla osoby lubiącej prywatność mogłoby to być odpowiednio przekonywujące. Co innego ją znaleźć. Tak jak i Mahakaviego… Co innego z Yukisamem. Hm. Mogę spróbować zaaranżować sobie z nim wywiad. Wszak ślub i łączenie potęg korporacyjnych jest świetnym tematem. Opal przeszukała wewnętrze wiadomości jej wydziału pracy, które były jej dostępne. Zapytała potem swojego przełożonego czy ktoś już brał temat Yukisama i jego ślubu. - No… możemy gdybać, póki jej nie przesłuchamy - stwierdziła sucho Elektra. - Czy to ona, czy ktoś inny, czy zdołamy ją złamać… podejrzewam, że w tej kwestii Gisele będzie lepszym źródłem informacji niż którekolwiek z was. No chyba, że magicznie Peter się objawi zaraz w tym pokoju. Wskazała na wejście, ale nikt oczywiście w nim nie stał. - Martwi mnie tylko jedno - dodała po chwili - Jaki będzie jego następny krok. Jeśli umieścił w jakiś sposób wirusa w burdelu, to po co? Satysfakcja? Pieniądze? - Szantaż. Przynajmniej w kwestii Yukisama, tak może być. Ewentualnie utrata informacji jakie mogła posiadać tamta kopia. - zaczęła Opal. - Opal.. chciałbym zwrócić ci uwagę na jeden fakt. Były już takie zarzuty wysuwane wobec madame Gisele. Były… i sprawa nigdy nie trafiła do sądu. Wniosek jest zapewne jeden. Ktoś tym oskarżeniom ukręcił łeb. Możliwe, że także i w sposób dosłowny samym oskarżycielom.- stwierdził ponuro Smith przyglądając się dziewczynie.- Taka próba szantażu nie spotka się ze uległością z jej strony. A raczej stanie się przyczyną do agresji ze strony tej kobiety. Na przykład w postaci wysłania mechanicznego zabójcy na ciebie. - Zabójcy który potencjalnie będzie mógł nas do niej doprowadzić, bezpośrednio lub pośrednio. Ramirez milczał przez większą część rozmowy i moment w którym się odezwał oraz wisząca w słowach propozycja mogła zostać odebrana ale ktoś musiał dokonać tej obserwacji. - Ryzykowny ale możliwy do wykonania gambit, jeśli Opal zgodzi się i nasz wróg sięgnie po takie środki. Ramirez przywołał obraz morpha który zgrał dane z dysków burdelu, żeby przypomnieć wszystkim jak on wyglądał. - Na tą osobę musimy wszyscy uważać nawet jeśli to nie sama Gisele jest to ktoś komu ona ufa i może wysłać w nasze pobliże aby nas unieszkodliwić. Istnieje też możliwość, że Gisele to Mahakavi, burdel to było miejsce testowe aby sprawdzić działanie wirusa i jego możliwości po to aby później wypuścić go jako plagę, tak wiem, że brzmi to jak typowy scenariusz filmu szpiegowskiego. - Po ostatnim przypadku nawet nie próbuję tego negować. Myślę aby zrobić wywiad z Yukisamą. Żeby zaś szantażować Giselle czymkolwiek musiałąbym najpierw z nią móc porozmawiać, albo chociaż mieć do niej kontakt. Muszę się zastanowić - dziennikarka potarła czoło zagłębiając się ponownie w swoje myśli. - No to… jak najprościej spotkać się z burdelmamą? - zapytała Elektra. - Znaleźć jej adres w meshu i spróbować się z nią umówić na spotkanie. Ewentualnie użyć tego adresu jako początku nitki i dotrzeć nim do kłębka. Personalnych informacji o kobiecie. Adresu zamieszkania i terminarza spotkań.- ocenił Smith. Opal spojrzała na Smitha jakby mu synapsy przestały działać. - Znaleźć jej adres… taaaak. Powodzenia. - Nie powiedziałem, że to jest łatwe. Ale prawda jest taka, że mimo wszystko to jest najprostszy i najłatwiejszy sposób. Inne… są bardziej skomplikowane i niekoniecznie skuteczne.- wyjaśnił Smith spokojnie spoglądając na Opal.-Sądząc po ksywce i pełnionej roli, nie jest to osoba która lubi się spotykać twarzą w twarz z mediami. - - Jakoś trzeba będzie ją wywabić. Mogę poszukać wśród kontaktów w deep-web czy ktoś nie miał nietypowego zlecenia ostatnimi czasy które obejmowało hakowanie w okolicy przybytku uciech Madam Giselle. Możemy też poszukać wzmianek o dziwnych zachowaniach które sugerowałyby ingerencje wirusa… tylko to będzie jak szukanie igły w stogu siana. - Jeśli będą jakiekolwiek inne wzmianki o wirusie, to będzie oznaczało, że wychodzi na ulice - zauważyła Elektra. - Gdy to się stanie, każdy morf będzie multiplikował możliwości mutacyjne… opanowanie tego będzie graniczyło z cudem. Znajdźcie jej adres… - urwała. - Ramirez… mówiłeś, że był jakiś niezidentyfikowany morf na nagraniu z serwerowni? I nie wyjechał potem na parter? - Jeśli tak to mi umknęło. Daje zrzut na ekran Ramirez połączył się z wyświetlaczem w sali uruchamiając ekran podzielony na sześć równych części. Na każdej wyświetlił się zapisany obraz z kamer obok serwerowni które wykryły morpha, oraz obraz z kamer na parterze które powinny złapać jego pojawienie się. Nagranie pokazało raz jeszcze moment, w którym nietypowy synthmorf zgrał dane z serwera na zewnętrzną pamięć, a potem wyszedł z serwerowni do obszaru nieobjętego monitoringiem. Kamery na parterze nie zarejestrowały obecności morfa - ani w tym konkretnym momencie, ani w żadnym innym, aż do ostatniej minuty nagrania. - Mógł skorzystać z innego wejścia lub nadal jest w budynku. Jednak nie wydaje mi się aby to miała znaczenie w tym momencie. Nie po tym jak nas wykurzono z burdelu. Ramirez zamyślił się po czym zaczął dodatkowy proces którym zaczął szukać w deep-web informacji o ‘ciekawych’ zleceniach’ z ostatniego czasu. - Może sekrety kryją się w tym czego nie widać. Sprawdź swoimi programikami, czy oficjalny przekaz wideo zapisany w monitoringu, nie był w locie modyfikowany.- poradził Smith choć nie czuł się w tych kwestiach orłem. - To byłaby niezła incepcja… bo ja też pracowałem nad nagraniami i mogę mieć teraz bardzo przekłamane dane. Ramirez sprawdził logi video porównując rozmiar i daty aby zlokalizować edycje inne niż jego własne. - Będę musiał jeszcze dokładnie przeanalizować całe dane zebrane z ich serwerów. Podczas szybkiej pracy pewne detale mogą umknąć więc mogę znaleźć więcej ciekawych informacji, dasz radę to przeskanować Elektro ? Nie chodzi mi tylko o analizę algorytmową i skan, raczej trochę bardziej ‘oldscholoowe’ grzebania w plikach i rejestrach. Elektra spojrzała na Ramireza z nieukrywanym zwątpieniem. - Dam radę… przejrzeć ciężko modyfikowane pliki.... Chciała coś jeszcze dodać, ale zrezygnowała. Westchnęła ciężko, a jej wzrok stracił na ostrości, gdy całkowicie skupiła się na świecie wirtualnym. Nawiązała łączność z bazą Santany i zaczęła przeglądać pliki. - Chwilę to potrwa - dodała po chwili i zaczęła relacjonować. - Ale już teraz widzę, że i wy, i ktoś wcześniej mocno posiekał strukturę. Nie wiem czy to edycja video, czy zabawa na metadanych, ale modyfikacje są zauważalne w kilku miejscach. Możliwe że to pozostałości po wycinaniu niektórych ścieżek. Jeśli to potwierdza wasze domysły, to świetnie, bo szczerze powiedziawszy nie wiem czego tu szukać. A właśnie… te nagrania z wind wydają się być nienaruszone. Tymczasem Ramirez kontynuował swój własny research na temat zleceń z ostatniego czasu. Oczywiście było kilka godnych uwagi i nawet głośnych w kręgach zainteresowanych. Jednakże żadne z nich nie dotyczyło burdelu D.R.E.A.M. Kolejne minuty mijały na rozmowie i researchu. Alkohol w szklance został na nowo uzupełniony… “Chcesz odpłynąć? Poczuć się jak we śnie? Odrobina transu i D.R.E.A.M. dadzą ci to czego potrzebujesz.” “Nieudany dzień? Zawalone śledztwo? Trup w szafie, a może nalot policji na melinę? Zrelaksuj się z nami! Dajemy czadu od 20 przez równe 24h!” “D.R.E.A.M. zasługujesz na niego. To TWÓJ cel. To TWOJA droga. Godzina 20. BĄDŹ tam.” Fala spamu zaatakowała skrzynki, a słowa kluczowe zaalarmowały muzy, które natychmiast powiadomiły swoich właścicieli. Każda z wiadomości była wysłana z ciężko proxowanego adresu i miała stamp z lokalizacją i czasem rozpoczęcia imprezy. Wszystkie kierowały do tego samego miejsca. Miał to być duży klub w Małym Szanghaju ulokowany w wielkim magazynie przemysłowym - dawno opuszczonym i najwyraźniej zaadaptowanym do nowego celu. Klub miał nazwę D.R.E.A.M. Opal aż się wzdrygnęła. Zapadła się w sobie zajmując kilkoma sprawami na raz. To była jak szklanka zimnej wody na twarz. - Co do? Przecież ta nazwa jest taka sama jak tego burdelu. - dziennikarka miała wrażenie, że to podpucha aby ich złapać. Jeszcze chwilę temu byli w tym burdelu, a teraz dostali wiadomości. To nie mógł być zbieg okoliczności. Po prostu nie mógł. Opal nim zdecydowała co zrobi z tą informacją. Pociągnie za odpowiedni sznurki aby dostać się na wywiad z Yukisamą. Była gotowa nawet umówić się na przysługę z osobą, która została do tego wyznaczona. - To przynęta w pułapce.- ocenił spokojnie Smith niechętny kolejnemu odpłynięciu w D.R.E.A.M.. - Ale wypadałoby się dowiedzieć na temat w meshu jak najwięcej i poza meshem. - dodał po chwili.- Zanim zrobimy coś lekkomyślnego ponownie. Ramirez otworzył nowy proces który zajął się sprawdzaniem organizatorów imprezy oraz weryfikowaniem z jakich adresów został rozesłany spam - adres nadawcy podany w wiadomości nie zawsze jest dobrym tropem ale wyciągnięcie danych rejestratora i właściciela domeny, adresu serwera, rekordów pocztowych zdecydowanie poprawia pulę danych do analizy. Jednocześnie niezbyt przekonany czy to jest poprawne działanie zaczął przygotowywać wiadomość dla ustalonych ‘podejrzanych’ o ingerencje w ich akcje w burdelu i sam burdel. Niestety nie było żadnych wskazówek w deep web kto więc wiadomość będzie adresowana do kilku osób. Takie akcje zawsze były problematyczne, o tyle o ile większość topowych graczy nie przyznaje się do czegoś czego nie zrobili jeśli zapyta ich kolega po fachu to nie można jednak wykluczać tego, że nie będą chcieli pomóc nawet jeśli coś wiedzą. - Ciekawe jest to, że właśnie czegoś takiego szukaliśmy. Wydarzenia które jest sugestywne i może mieć związek z burdelem. Ostatnio edytowane przez Cranmer : 11-07-2018 o 22:53. |
15-07-2018, 00:52 | #29 |
Reputacja: 1 | Wyszukiwanie danych o organizatorach dało oczekiwany efekt. Proxy za proxy, za kolejnym proxy i tak w nieskończoność. Zaproszenia były słane przez anonimowe skrzynki, a sygnał przekierowywany. Słowami laika - ktokolwiek to zrobił, umiał zacierać ślady. Jednakże podczas szperania po meshu, nie sposób było nie zauważyć komentarzy pojawiających się jak przysłowiowe atomowe grzyby po wystrzeleniu rakiet. Komentarze oczywiście dotyczyły organizowanej imprezy. Zaproszenie powędrowało do szerszego grona odbiorców, a ci otwarcie wypowiadali się na kanałach społecznościowych co o tym sądzą. Niektórzy byli nieufni, ale znaczna większość cieszyła się z możliwości uczestniczenia w czymś co może być zupełnie nowym przeżyciem. Zaproszenia multiplikowały się z sekundy na sekundę, a forwardowane wiadomości były jak rzęsisty deszcz. Koniec końców, większość tych ludzi skończy pewnie na ulicy pod klubem czekając bezskutecznie na okazję do wejścia (jak to zwykle bywało), ale ci “szczęśliwcy” którzy dostaną się do środka… mogli skończyć jak Yukisam. |
20-07-2018, 23:48 | #30 |
Reputacja: 1 | Powiadają że śledztwo nie może czekać. Zwłaszcza w tych czasach, gdzie życia doświadcza się każdą milisekundą przeliczaną przez korporacje na kredyty. Tym razem jednak każdy miał plany, które musiały poczekać do wieczora... |