26-07-2018, 10:44 | #31 |
Reputacja: 1 | Opal wiedziała, że nie ma za wiele czasu. Nie mogła pozwolić sobie na luksus kilku godzin przygotowań do wywiadu. Ani od strony pytań ani od strony wyglądu. Na szczęście mental speed pomagał rozwiązać nieco ten problem. W drodze do mieszkania przejrzała swoja kolekcję wzorów dla smart ubrań i wybrała zestaw jaki ją zadowolił. Tak samo z makijażem. Zamiast go robić wybrała z biblioteki wzór i zmusiła swoją skórę do wytworzenia takiego na swojej twarzy. To był drobny plus cameleon skina - pozwalał pokazywać jakiekolwiek wzory. Gdyby bardzo zapragnęła mogłaby udawać rustera. To na szczęście nie było potrzebne. |
29-08-2018, 11:32 | #32 |
Reputacja: 1 | Ramirez Jako najbardziej uzdolniony programista, to właśnie na Ramirezie spoczywała rola przygotowania wszelkich możliwych środków obronnych. Większość z nich, jeśli nie wszystkie były pewnie skazane na porażkę w starciu z wirusem. Naukowiec jednak wychodził z założenia, że lepiej być źle przygotowanym, niż nie przygotowanym wcale. W meshu działał nad trzykrotnie większą liczbą wątków niż przeciętny człowiek. Dlatego też wykorzystywał ten atut, nie tylko by przyśpieszyć swoje przygotowania, ale również by przeprowadzić operację wyłowienia hakera, który mógłby być odpowiedzialny za niedoszły atak w burdelu. Puścił odpowiednio spreparowaną przynętę na deep webie, stawiając swoje FakeID jako tarczę. W końcu coś złapało. Wirtualny spławik drgnął. Bezpośrednio na insertach meshowych, muza wyświetliła wiadomość jaka przyszła do fałszywego ego. ~KtoCoZaile? =)~ Dwa procesy Ramireza uparcie pracowały nad szczepionką, pomagając również Elektrze jeśli o takową pomoc poprosiła. Fakt pracowania nad czymś z góry skazanym na porażkę lub tylko nikły sukces niektórym mógłby się wydawać zbędny i bezsensowny ale Ramirez wierzył, że presja potrafi zmotywować EGO do wielkich osiągnięć więc jak nikła szansa na sukces by nie była warto dawać z siebie wszystko aby ją osiągnąć. Ramirez kryjący się za FakeID myślał… sprawa nie była prosta do ugryzienia ale jeśli namierzy hakera to spora szansa na to, że przez niego dokopie się do zleceniodawcy. Upewnił się, że ten proces na którym rozpocznie rozmowę z hakerem jest jest szczelny i nie przepuszcza danych, Po czym odpowiedział. ~GaRuAl, potrzebuje dobrego speca od iluzji AR. Płacę za solidną robotę, stawka adekwatna do jakości. Z kim rozmawiam ?~ ~OmniSnake211. KtoCoZaIle?~ Widać haker preferował lakoniczne wypowiedzi. Mogło to być związane z budowaniem aury tajemniczości, albo z trudnością wysławiania się. Ramirez był jednak świadom, że dłuższe wypowiedzi są takim samym tropem i narzędziem do zbudowania profilu psychologicznego, jak czyny danej osoby. Ci hakerzy, którzy o tym wiedzieli, woleli pozostawiać jak namniej znaków w kodzie i logach, mitygując tym samym szansę na rozpoznanie. ~GaRuAl Potrzebuje kogoś kto w locie łamie zabezpieczenia bez uruchomienia aktywnego lub pasywnego alarmu i potrafi wrzucić dowolne obrazy w AR wykorzystując otoczenie celu jako tło. ~ Ramirez zastanowił się chwilę nad ceną ale nowicjusz za którego chciał uchodzić by jej nie znał. Jeśli haker będzie nalegał otrzyma propozycje niższa niż ta którą wziąłby sam Ramirez za taką akcję ~Mogę. Kto?~ Ramirez zdawał sobie sprawę, że od tego kogo poda za cel, będzie uzależniona cena. Mniej ważne osoby to była kwestia kilku tysięcy za dobrze odwaloną robotę liczoną na nie więcej jak kilka minut. Urzędnicy, handlarze, policjanci i inne osoby średniej klasy, mieli role społeczne, przez które cena windowała do kilkunastu tysięcy. Gdyby zaś chciał coś takie zrobić komuś naprawdę ważnemu, kilkaset tysięcy, albo i milion by mógł dopiero zachęcić do działania. Pomysł który zrodził się w głowie Ramirez był szalony ale jak mówiono w czasach starej ziemi ‘ Wyjątkowe czasy wymagają wyjątkowych środków ‘. Ramirez zaczął się przygotowywać do fortelu… bardzo ryzykownego bo planował zastawić sidła na hakera. ~ Ramirez Santama. Kiedy będziesz w stanie się nim zająć ? ~ Zanim nadeszła odpowiedź Ramirez przerzucił praktycznie wszystkie środki z procesie (poza pisaniem szczepionki) na przygotowanie reaktywnej tarczy antyhakerskiej o dwóch poziomach. Dzięki rozdzielności procesów funkcji multitask było to możliwe. Proces odpowiedzialny za szczepionkę odciął się od meshu i schował się ‘w bańce’ przez którą mogły się przebić tylko awaryjne komunikaty na jednym zaszyfrowanym porcie. Dwa pozostałe procesy miały działać jako 'Ramirez-przyneta’ oraz ‘Ramirez-łowca’. ~KiedyChceszNaJakDługomMogęDziałaćOdZarazDoTrz echDniWprzódZWyłączeniemJutro16-22.~ Ramirez zastanowił się chwilę… potrzebował co najmniej godziny lub dwóch aby przygotować dość dobrą pułapkę w kodzie i jakieś aktywne systemy reagowania które będzie mógł wykorzystać aby przeprowadzić kontr-wlam. Zerknął odruchowo na zegarek, miał dość czasu aby wyrobić się przed ‘rozróbą w D.R.E.A.M. - bo był pewien, że dojdzie tam do niezłej rozróby. Plan który urodził się w głowie psychologa był prosty, haker miał przebić się przez podstawowe zabezpieczenia, wspierane przez muzę dla wiarygodności i dostać się na specjalnie przygotowany proces. Sam proces miał być oczywiście głównym kontrolującym wszystkie funkcje życiowe aby postać wiarygodnym. W tym czasie drugi proces miał czekać na ten atak i po wejściu hakera pójść jego tropem do źródła transmisji i zablokować mu drogę powrotną na czas dostateczny do wyłowienia kluczowej informacji - czyli czy to ten sam haker włamał się do nas wcześnie oraz wyłowienia informacji o jego zleceniodawcach. Szansa na to, że to był ten sam haker była niewielka ale gra była warta świeczki… chociażby dla samej rozrywki w ramach pojedynku na umiejętności i programy zabezpieczające. ~ Pomiędzy 20:00-21:00 cel powinien być wtedy w biurze na spotkaniu. Gdyby coś go wykurzyło z krzykiem z sali tak aby go skompromitować w oczach pozostałych uczestników byłbym wielce ukontentowany. ~ ~ProsteKonto[konto]1k~ To była ostatnia wiadomość, jaką Ramirez otrzymał. OmniSnake211 nie odezwał się więcej, a naukowiec mógł mieć nadzieję, że po przelaniu środków dotrzyma warunków umowy i rzeczywiście go zaatakuje o wybranej porze. Godzinne okienko było stosunkowo długim odcinkiem czasu w perspektywie ciągłego czuwania i pilnowania własnych insertów meshowych. Teraz pozostawało przygotowanie zamierzonej pułapki i kontynuowanie prac nad szczepionką, która była już niemal ukończona. Był świadomy że bezpośredni dostęp do narkotyku znacznie by zwiększył prawdopodobieństwo zadziałania kodu, ale zgodnie z zasadą “jak się nie ma co się lubi…” trzeba było pracować ze stanem zastanym. Ramirez wykorzystał do płatności fałszywy alias konta połączonego z FAKE ID - schowane dodatkowo za usługą płatności szyfrująca odbiorcę - i pozostał w biurze trzymając się założenie, że haker po włamaniu musi go zobaczyć w określonym miejscu, na jeden z telewizorów trafiła symulacja zebrania - nie było problemem przygotowanie takowej gdyż Ramirez dysponował zapisami z setek spotkań z innymi pracownikami swojej firmy, a przygotowanie kilku afterffectów z własnej bazy XP aby je zmodyfikować była dziecinnie prosta. Pozostało czekać… odliczać minuty do rozpoczęcia imprezy, monitorować porty używane do włamań i wrzutów na inserty… Ramirez byl cierpliwy, jego praca - nie ważne która - polegała na cierpliwości i dokładności. Dziś popełnił drobne błędy wynikające z pośpiechu co nie powinno się wydarzyć ale jednak… czyżby był to faktycznie czas na zgłoszenie się do jednego z kolegów po fachu aby odebrać skorzystać z terapii ? Moros nie był skonfigurowany jako specjalista w tych dziedzinach ale jednak jego opinia ma znaczenie... |
29-08-2018, 13:02 | #33 |
Reputacja: 1 | Opal odwzajemniła ukłon. Nie za głęboki, anie za płytki. Taki jaki przewidywała kultura NewShanghaiu oraz korpo-etykieta. Uśmiechała się, ale już sklecała wiadomość do Billa. Najpierw co prawda wolała się upewnić czy nie ma tutaj jakiegoś pola zakłócającego albo śledzącego. |
30-08-2018, 21:13 | #34 |
Reputacja: 1 | Alkohol przyjemnie rozgrzewał morpha. Butelka powoli pustoszała - ale nie za szybko, by olimpijczyk zbyt mocno to odczuł. Smith był świadomy, że choć nie jest opancerzony od stóp do głów, to jednak jest jedynym bojowym assetem w tym gronie. Trzeźwość była wskazana. Minuty mijały na rozmyślaniu oraz naradzie z Billem. Opal pojechała, a Ramirez i Elektra zajęli się swoją magią. Katon w końcu dał znać - wybiła godzina audiencji u znajomego adwokata. Muza nawiązała połączenie, które po kilkunastu sekundach zostało przyjęte. Wzrok Smitha zmętniał, gdy bezpośrednio na insertach meshowych otworzyło się okienko z video-chatem prezentującym biurko oraz siedzącą za nim małpę w garniturze. Wydęła wargi i uśmiechnęła się. - Dzień dobry. Jestem Hubert Bennets. Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że każda minuta tej rozmowy jest płatna zgodnie z publicznie dostępnym cennikiem. Teraz zaś zapraszam do przedstawienia swojej osoby, oraz problemu. Nad blatem biurka pojawił się stoper odmierzający sekundy. Adwokat nie widział Smitha ze swojej strony, a nawet gdyby - nikła była szansa, by go rozpoznał po zmianie morfa. Tyle że Smith nie zamierzał udawać że jest kimś innym. Wolał uderzyć w znajome tony i zaryzykować. Użyć poczucia winy, strachu i wdzięczności w postaci jednego mocnego koktajlu. Jeśli zamierzał uzyskać coś więcej nie mógł być dla Huberta klientem #79684328 czy czymś w tym rodzaju. - Smith. Ten Smith którego Omni-Fict i ty raczyliście porzucić na pastwę losu, gdy zrobiło się gorąco. Wiedz jednak, że niełatwo mnie zabić.- twarzy może nie widział, ale intonacja słów musiała być małpeczce znajoma. Kontynuował dalej rozmowę uspokajającym tonem głosu.- Ale nie mam żalu i nie szukam zemsty. Jestem profesjonalistą i znam ryzyko. Tamto niefortunne przerwanie naszych kontaktów było logicznym podejściem do wynikłej wtedy sytuacji z twojej strony. Hubert mógł nawet podejrzewać że kryjąca się w cieniu twarz Smitha uśmiechnęła się. - Zawsze ceniłem profesjonalizm u ciebie i potrzebuję pomocy. Oczywiście nie oczekuję, że zrobisz co ci zlecę za darmo. Nie martw się, nie oczekuję jałmużny ni przysług. Mam jak ci zapłacić jeśli wciągniesz mnie na listę swoich anonimowych, acz ważnych klientów. Liczę na zyskowną dla obu stron i dyskretną współpracę. Hubert uśmiechnął się szeroko ukazując cały szpaler wybielonych, równych, nienaturalnych zębów. - Smithy boi! - uderzył w blat otwartą dłonią nachylając się do kamery. - Jak na anonimowego klienta, to jesteś mało anonimowy, ale zawsze doceniałem twoją anonimowość, jeśli wiesz o czym mówię - dodał szybko. Rozparł się na fotelu i sięgnął poza kadr, by wyciągnąć szklankę z parasolką. W środku chlupotał jakiś drink. - To co… jak już skończyliśmy zapewnienia o wzajemnej przyjaźni, to do rzeczy Smithy boi. Wiesz że dla ciebie wszystko. Powiedz tylko co, a ja powiem za ile. Wyszczerzył znowu zęby i wydał z siebie szereg głośnych dźwięków sugerujących radość. - Zanim powiem za ile, to powiem jak. Dyskretnie i pod pozorem szukania nowych okazji dla tajemniczego inwestora. Madame Gisele prowadzi egzotyczny burdelik o nazwie D.R.E.A.M..- zaczął wyjaśniać Smith.- Możliwe że jest tylko twarzą tego burdeliku, a nawet jeśli nie jest to z pewnością są inni cisi inwestorzy i opiekunowie. Chcę wiedzieć kto przy tym Śnie macza paluszki, od strony ekonomicznej i prawnej. Kto ma tam patenty do używanych tam programów, prawa własności budynku i rękawów, kto prowadzi nadzór bezpieczeństwa . Wszystkie małe detaliki. Im brudniejsze, tym lepsze. - Dream? Ciekawa nazwa - przyznał. - Chyba, możliwe, raczej nie korzystałem. Mogę popytać tu i ówdzie, ale rozumiesz jak to jest z brudnymi rzeczami… Pokazał do kamery wnętrza dłoni. - Ciężko je podnieść samemu nie brudząc sobie rąk. Takie tajemnice są zaś z reguły pilnie strzeżone przez osoby mające wpływy. Jesteś pewien, że nie chcesz wynająć prywatnego detektywa? - Za dużo czasu… a informacji tych potrzebuję jak najszybciej. Zresztą to co mnie interesuje to aspekty prawne. Akty własności, udziały w zyskach, prawa autorskie do użytych tam programów. Chcę wiedzieć kto naprawdę jest właścicielem tego burdelu, kto go naprawdę założył i kto naprawdę pociąga tam sznurki. To wszystko ukryte jest w prawniczym żargonie i archiwach naszego miasta. Znasz może detektywa który potrafiłby pływać zwinnie w biurokratycznym bagienku? Bo ja nie.- wyjaśnił swoje pole zainteresowań Smith.-Znam ciebie i twoje małpeczki. To jest wasz teren łowiecki. Nie oczekuję, więc nic ponad to, co da się uzyskać drogą prawniczych kruczków i może pogaduszek z zaprzyjaźnionymi urzędnikami - Niech będzie, niech będzie... - wymruczał szympans. - Dalej co prawda uważam, że przydałby ci się prywatny detektyw… ale w mojej opinii, to tak jakby prywatny detektyw wynajmował prywatnego detektywa, jeśli łapiesz o co mi chodzi Smithy-boi. - Małpa zaśmiała się gwałtownym wybuchem piskliwych dźwięków. - Zrobię to dla ciebie, ale będziesz mi coś winien. - kontynuował. - Takich rzeczy to ja fakturować nie zamierzam, więc kredyty zostawmy tam gdzie ich miejsce, czyli w świetle Izby Kontroli i Nadzoru. Postawmy na przysługę… chciałbym, abyś upewnił się, że pewien jegomość otrzyma od swego ubezpieczyciela odpowiednią opiekę i resleeve, na który zdecydowanie zasłużył. Smith nie pierwszy raz rozmawiał z Bennetem, więc doskonale zdawał sobie sprawę, że mowa tu o sprzątnięciu kogoś. - Zrobię to. A jeśli nie ja… to wynajęty przeze mnie zabójca.- odparł Smith zgadzając się na warunki małpiszona. - I liczę na współpracę w przyszłości. Bądź co bądź, potrafię docenić wartość dobrego prawnika. - Zab... - Bennet rozejrzał się wkoło. - Nie mam pojęcia o czym mówisz. Proszę nawet tak nie żartować. Wzrok mu na moment rozjechał się i zmętniał, po czym wrócił z powrotem uwagą do kamery. Nie potrwało to jednak długo. Puścił oko do Smitha, po czym się rozłączył. Czarna ramka na insertach meshowych jarzyła się tylko jednym białym napisem “Vertigo Lund”. Smith polecił Katonowi znaleźć informacje na temat tego/tej Vertigo Lund. Kim on/ona był(a) publicznie. Nie była to sprawa pilna. Raczej coś czym Smith się zajmie po rozwiązaniu obecnego problemu. Sam zaś zaczął poszukiwać w swoich kontaktach kogoś z odpowiednim dla niego sprzętem (także niekoniecznie legalnym) i żadnymi skrupułami w kwestii sprzedaży. Potrzebował broni i pancerza dzięki którym mógłby poradzić sobie z mechanicznymi rękawami. Katon z drobnymi problemami znalazł garść informacji na temat Vertigo Lunda. Urzędnik Nadzoru - instytucji pilnującej porządku i status quo na Marsie. Była to bardzo wpływowa organizacja dbająca o interesy korporacji oraz władzy. Dysponowała własnymi oddziałami para-militarnymi, a krążyły też plotki, że trzymali na smyczy infomorfy specjalizujące się w zwalczaniu cyberprzestępstw. Vertigo był przez to też osobą publiczną. Dzięki temu Smith dowiedział się, że piastuje stanowisko analityka. Z uwagi na ochronę rękawów, nie było jednak żadnej adnotacji apropo miejsca zamieszkania, czy kontaktu innego niż główna skrzynka wydziału do zwalczania przestępczości zorganizowanej. Smith jednak wiedział, że jeśli imię i nazwisko się zgadza, to Vertigo jednocześnie jest agentem Firewalla - tym samym, z którym nie tak dawno rozmawiał po śledztwie zakończonym odnalezieniem Elektry. W kwestii sprzętu, miał szczęście. Handlarz z którego pomocy zwykle korzystał, pozostawał dostępny. Można było bez trudu umówić godzinę spotkania i miejsce wymiany, o ile Smith dostarczyłby już teraz listę zakupów. Wśród propozycji znalazły się płyty karapaksowe lub ciężki pancerz z hełmem. Wśród spluw zarówno karabiny kinetyczne z elektroszynami jak i wersja plazmowa, czy nawet bolter cząsteczkowy. To oczywiście nie wyczerpywało możliwości handlarza, a Smith wiedział, że część sprzętu z pewnością jest pochodzenia wojskowego. Nie był to dla niego problem. Potrzebował broni i to solidnej, więc wojskowy sprzęt był idealny na tą sytuację. Plazmowe zabawki kusiły, jak i cząsteczkowy bolter, ale Smith wolał coś bardziej klasycznego. Z plazmowymi spluwami nie miał zbyt wiele do czynienia, więc miałby problem z ich właściwym wykorzystaniem. Wolał staromodne rozwiązania, więc wybór nasuwał się sam…. 375X VARIS Magnetic firmy AlterTech. Nieco cięższy niż standardowe egzemplarze karabin kinetyczny Varis pozbawiony był możliwości ostrzału ciągłego, zamiast tego radził sobie lepiej z przebijaniem pancerzy i osłon. Smith używał już VARISów, aczkolwiek nie tego modelu. Ostatni jakiego używał, miał chyba numer 373X i okazał się solidnym kawałkiem technologii. Taaak… ten się więc nadawał. Do tego standardowe wibroostrze, bo miecz był zbyt ostentacyjny. A zawsze warto mieć pod ręką, jako wyjście awaryjne. No i zapasowy magazynek do broni. Pozostał pancerz…. Tu Smith miał dylemat. Niemniej ostatecznie wybrał zbroję karapaksową. Nie lubił obciążenia, wolał polegać bardziej na swej zwinności. Kolejną sprawą było ulegalnienie całego tego sprzętu. Tu Smith miał do wyboru dwie możliwości. Podszyć się pracownika istniejącej firmy ochroniarskiej lub stworzyć własną firmę z logo, pozwoleniami na broń ect. będącą wymówką na czas akcji i do zlikwidowania po niej. Niestety założenie takiej firmy wymagało czasu, gotówki, prawników, gotówki oraz gotówki na łapówki by przyspieszyć procedury. Z dużo tego. Nawet fortunka Smitha miała swoje limity. Wybrał więc fałszywe logo i ID dość popularnej i taniej agencji ochroniarskiej, co by prawdopodobieństwo przyłapania na kłamstewku jak najbardziej zminimalizować. Ustalenie czasu i miejsca przekazania towaru… przesłanie zapłaty. Gotowe. Wszystko szło zgodnie z jego planem. Przynajmniej na razie.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |
04-09-2018, 12:40 | #35 |
Reputacja: 1 | Faza przygotowań została zakończona. Co można było zrobić, zostało zrobione. Opal spotkała się z prezesem Yukisamą rozwiewając niektóre wątpliwości i uzupełniając bazę informacji. Otrzymała też ofertę współpracy, którą mogła podjąć bez zobowiązań. Smith załatwił wsparcie w postaci prawnika i możliwego, dodatkowego źródła informacji. Nie zabrakło też przygotowania twardych argumentów do ewentualnej dyskusji. Sprzęt został zamówiony i miał zostać odebrany około dwudziestej w ustalonym wcześniej miejscu. Smith dobrze wiedział gdzie i czego się spodziewać. Ramirez z kolei zastawił pułapkę na hakera stawiając samego siebie w roli przynęty. Pomógł też Elektrze w badaniach nad szczepionką, chociaż w większości momentów, jako doświadczony naukowiec to on prowadził korzystając z jej pomocy. Praca była jednak żmudna, ponieważ bazowała głównie na symulacjach kolejnych scenariuszy i wyznaczaniu trendów, a dopiero z nich określaniu cech charakterystycznych wirusa. Bliżej dwudziestej można było się podzielić wnioskami. |
25-11-2018, 21:00 | #36 |
Reputacja: 1 |
|
27-12-2018, 15:50 | #37 |
Reputacja: 1 | Haker był dobry i zaczynał swoje ‘czary’ czas sprawdzić czy tym razem pułapka będzie na tyle szczelna aby go złapać. Ramirez zignorował ten ruch, tak samo jak postawione specjalne zabezpieczenia drugiej linii. Zachowywał się jakby nic się nie stało i kontynuował swoją pracę w tej chwili otwarty proces przeglądał materiały firmowe i brał udział ‘w spotkaniu’. Pilnował go proces ‘strażnik’. Trzeci proces miał oko na resztę zespołu śledząc ich na mapie klubu. Delikatne, prawie niezauważalne działanie hakera ustało. Proces zniknął. Chwilę później pojawił się kolejny. Tym razem ze strony zdalnie sterowanego wentylatora. Nie był jednak sam. Strukturę firewalla badały również - inteligentny stolik, okno, komputer jednego z naukowców, a także po chwili oświetlenie. Schemat działania był taki sam - “dotknięcie” barier i zabezpieczeń; wycofanie się; ponowne sprawdzenie. Zupełnie jakby haker chciał być pewien, że jego ofiara jest kompletnie nieświadoma tak niezauważalnych bodźców. Ramirez sprawdził godzinę - wszystko wskazywało na to, że czas przystąpić do działania. Kontynuował wideokonferencje z przygotowanego wcześniej feed’a i dalej odgrywał swoją rolę. Ten jeden proces w pełni skupił się na swojej ‘pracy’, zarówno on jaki muza zachowywały się jak przeciętniaki bez aptytud w hakerstwie lub ochronie. W tym samym czasie jego strażnik czuwał… czekał na właściwy moment jeśli haker zaatakuje i wejdzie w obieg da mu okazję się ‘rozgościć’ i przypuści własny atak by go zablokować, odizolować i wypompować dane. Cierpliwość popłacała. Kolejne sprzęty badały struktury obronne i wycofywały się. Ramirez musiał przyznać, że haker grał bezpiecznie. Wolał wielokrotnie sprawdzić ścieżkę zanim nią podążył. Naukowiec zaś pozwalał na to wabiąc przeciwnika coraz głębiej i głębiej. W pewnym momencie odnotował odważniejszą intruzję. Haker bez większych problemów złamał zabezpieczenia podszywając się pod “legalne” dla firewalla procesy i zaczął łamać najgłębsze schematy obronne, po czym miałby możliwość podrzucenia jakiejś z pewnością zabawnej iluzji. To był ten moment, na który czekał Ramirez. Uruchomił wnyki i zatrzasnął na procesach hakera klatkę błyskawicznie śledząc adresy i kierunek, z którego nadszedł atak. Kolejne punkty w strukturze meshowej były niczym zawiła droga, ale ślad był wyraźny. Liczne pętle i zakręty zdradzały jednak kunszt EGO, które przyszło kontratakować. W końcu, kilka uderzeń serca później Ramirez dotarł do źródła i musiał dwukrotnie sprawdzić adresy sieciowe, by się upewnić, że jest we właściwym miejscu. Haker działał z tego samego budynku co on sam. Był na tym samym piętrze… w tym samym pokoju! Naukowiec mógł teraz sam dokonać włamania lub też podjąć inne działania. Jedno jednak było pewne. Jeśli haker jeszcze nie wyczuł kontrnatarcia, to był na tyle dobry, że w końcu je spostrzeże. To mogła być kwestia czasu. Ramirez podłączył się do systemu kamer aby upewnić się czy nie mamy tu do czynienia z włamaniem ‘z bliskiej odległości’. Jeśli haker faktycznie był w budynku wystarczył poinformować ochronę i wszystko stałoby się łatwiejsze. Tak czy inaczej przyszedł czas na skończenie tej farsy, Ramirez potrzebował wolnego procesu na pomóc Opal i Smithowi. Przypuścił więc własny atak włamując się na łącze hakera by go przygwoździć i wypompować dane, a w tym samym czasie proces który był ‘ofiarą’ uruchomił faktyczne systemy obronne ścierając się hakerem by odwrócić jego uwagę od pozostałych procesów które go atakowały. To nie była pasjonująca walka. Podniesione na nowo warstwy defensywne bez trudu odpięły wrogie procesy i przegnały intruza uszczelniając wszelkie luki. W tym czasie pompowanie danych trwało z jednoczesną triangulacją pozycji. Na razie było jednak za wcześnie na wnioski. https://www.youtube.com/watch?v=hN3oBgHnth4 Po chwili Ramirez uświadomił sobie, że trochę łatwo mu przyszło złamanie zabezpieczeń przeciwnika. Niemal instynktownie przeszedł przez zapory, jakby sam tworzył ich kod i konfigurację. Refleksja zbiegła się czasowo z komunikatem o przerwanym połączeniu i ukończonym transferze danych. Gospodarz musiał w akcie desperacji odpiąć się z meshu. Na pełną analizę danych było za mało czasu. Naukowiec zdołał jednak rzucić okiem na identyfikator EGO. Jego przeciwnik miał na imię Richard Eddison i utożsamiał się z płcią męską. Co więcej, pełna triangulacja położenie wyjawiła, że działał z poziomu jednego z komputerów w tym samym pomieszczeniu co Ramirez. Musiał zgrać tam swoje wirtualne EGO i jeśli odpiął się od meshu, wciąż tam pozostaje, zapisany na pamięci jednostki. Bezbronny… chyba. Ramirez od razu rzucił jeden z procesów do badania informacji żeby nie tracić na to czasu później. Ruszył też w zwykły fizyczny sposób do jednostek w pokoju aby sprawdzić ich zawartość w poszukiwaniu rzeczonego Eddisona, manualnie bez podłączenia się do nich by nie ryzykować kontr ataku. Jednocześnie odciął połączenie pokoju z jakąkolwiek siecią poza nim z poziomu firmowego konta administracyjnego. Fizyczna obsługa jednostki była… Archaiczna. Chwilę zajęło Ramirezowi przypomnienie co powinien robić. Leżało to jednak wciąż w zakresie jego wiedzy. Szybki skan pozwolił odnaleźć EGO. Przemieszczało się pomiędzy klasterami pamięci uruchamiając wciąż nowe procesy uniemożliwiając łatwe skasowanie. Nie miało jednak zbyt wiele miejsca. Z uwagi na naturę. EGO, ledwo się mieściło na nie przystosowanej przestrzeni komputera. Ramirez upewnił się, że jego własne zabezpieczenia są na miejscu i gotowe na każdy atak po czym wysłał wiadomość do hakera uwięzionego w pamięci fizycznej. ~ Nic osobistego ale potrzebuję informacji o twoich poprzednich zleceniach i zleceniodawcach. Brak współpracy może być detrymentalny dla twojego EGO. ~ Przez dłuższy moment Ramirez nie mógł się doczekać odpowiedzi. Gdy już miał stracić nadzieję, w końcu haker odpowiedział. ~ Jeśli wypuścisz mnie nie dalej jak za piętnaście minut powiem ci wszystko co wiem ~* Ramirez sprawdził godzinę. ~ Czemu akurat za 15 minut ? Jakieś kolejne zlecenie ? Możesz zacząć od tego jako pierwszego pytania i jeśli faktycznie wszystko wyśpiewasz to wyjdziesz stąd na czas. ~ ~Kolejne zlecenie. O której robocie chcesz się dowiedzieć?~* ~ D.R.E.A.M. burdel i klub. Wszystko co o tym wiesz i każda robota z tym związana. ~ Ramirez starał się ocenić czy haker może kłamać, kod nie jest człowiekiem ale szybkość odpowiedzi i sposób jej napisania dosyć jasno pokazuje czy ktoś mówi prawdę czy tą ‘prawdę’ wymyśla. ~ Robota była jedna. Szybka reakcja na fagasów co próbowali namieszać. Zainfekowałem ich inserty rzucając obraz jakiegoś trepa w synthie. Poza tym nic nie dostałem. Sprawdziłem jednak zabezpieczenia. Są dziurawe. Za bardzo. To atrapa, więc nie szperałem dalej. Pewnie zabezpieczają się twardymi materiałami. Archaik, ale skuteczny. Madame Giselle. Nic o niej nie wiem. Pewnie ona mnie najęła ale pewności nie mam. Zero kontaktu poza zleceniem. Coś jeszcze? ~ Szybkość odpowiedzi nie była podejrzana. Składnia natomiast sugerowała pośpiech. Haker używał skrótów w zdaniach i słowach. Ramirez nie miał jednak problemów ze zrozumieniem przekazu. ~ Coś kręcisz ale ja mam czas. Gdzie masz tą nową robotę ? ~ Ramirez rzucił okiem na dane wyciągnięte od hakera aby spróbować potwierdzić jego słowa, ale nie pasowało tutaj zbyt wiele czynników. ~ Nie kręcę. Masz paranoję. Zdrowo, ale do czasu. Nowa robota w Małym Szanghaju. Nic wielkiego, ale zależy mi na mojej reputacji, więc wolę to zrobić. Coś jeszcze? ~ Ramirez zobaczył ‘pop-up’ wiadomości od Opal i poinformował o tym wszystkie swoje procesy. Po szybkiej kalkulacji potrzeb i możliwych zysków i strat postanowił wypuścić hakera. Miał wszystkie dane. Miał odpowiedzi… nie stuprocentowe ale dosyć pewne i do weryfikacji. Z drugiej strony mógł być absolutnie pewien, że nie znajdzie drugi raz hakera w tak samo banalny sposób… ale był potrzebny gdzie indziej całą osobą. ~ Jeśli zapomnisz o tym spotkaniu, nie będziesz mnie ponownie szukał to będziesz wolny chwile później. Czekam na potwierdzenie ~ Ramirez przygotował ‘bramkę’ przez którą haker będzie mógł się wydostać po tym jak finalnie zostanie otwarta. Było to przejść to Mesh ale ciągle pełne odcięcie od serwerów korporacji aby haker nie zostawił prezentu pożegnalnego. ~ Mnie tu nawet nie było. Reputacja ważniejsza. Sayonara. ~ Haker skorzystał z bramki, ulatniając się z korporacyjnej infrastruktury. Przynęta była właściwa, a operacja udana. |
30-01-2019, 14:59 | #38 |
Reputacja: 1 | Smith wycelował w niego swoją broń jednym szybkim ruchem. - Jeśli nie chcesz by twój rękaw skończył jako organiczne graffiti na ścianie... - brzmiało to bardziej jako stwierdzenie, niż ostrzeżenie. - ... to natychmiast zawrócisz i odejdziesz. Zagrażasz interesom i bezpieczeństwu mojego klienta, więc mam prawo cię wyeliminować. Liczę do trzech. Opal choć miała największa ochotę skoczyć do dziewczyny i osłonić ją od typka powstrzymała się. Miała być przyboczną dziewką Billa to w takim razie przytuliła się do niego robiąc zszokowaną minę. Jednocześnie przypomniała sobie, że takie zachowanie normalnie tylko utrudnia broniącemu w obronie. Tym razem jednak osoba trzecia wymachiwała bronią. Mężczyzna uniósł pazurzastą dłoń w pokojowym geście. Uśmiechnął się kpiąco. - Pewnie - burknął i wycofał się do tyłu, ponownie znikając na hali. Widać wolał zachować swojego morfa w nieuszkodzonym stanie. Dziewczyna tymczasem wyglądała jakby była w szoku. Drżała tak jakby miała płakać, ale jej stosunkowo prosty morf nie był pewnie wyposażony w odpowiednie gruczoły. Pozostał tylko odruch siedzącego w środku EGO. - Opal? - szepnął cicho Smith nie dodając nic więcej. Uznał że będzie ona wiedziała co zrobić, a napadnięta kobieta potrzebowała raczej siostrzanej opieki. Dziennikarka na wpoły wiedziała co zrobić. Podeszła do poda i przykucnęłą przy nim. - Już, w porządku. Jestem obok - powiedziała modulując głos na miły i uspakajający. Teraz tylko było pytanie czy “rana” morfa była poważna i zagrażająca jego funkcjonowaniu. ~Kelpie? Co ja powinnam zrobić? ~ zapytała swojej muzy czując, że jak nie dostanie odpowiedzi sama może spanikować. ~Znalazłam rozwiązanie Opal~ odpowiedziała po chwili Kelpie ~Bądź człowiekiem~ POD oparł się o dziennikarkę. Schowana w nim dziewczyna dalej szlochała. Rana była poważna, ale płyn już przestawał się sączyć. Ramię będzie pewnie nie do użytku i wymagało regeneracji, ale śmierć jej nie groziła. Bill stanął nad dziewczynami wzdychając. Też uklęknął, ale nic nie mówił. ~Nie o to…~ Opal skrzywiła się zauważając, że może powinna upgradeować muze. - Już w porządku kochana, już go nie ma - powiedziała przytulając kelnerkę - Już cię nikt nie skrzywdzi. Dziennikarka skoncentrowała się na tym co jej najlepiej wychodziło - pocieszaniu ludzi. Jako, że pod był nie najlepiej przystosowany do emocji wysłała zaproszenie do kelnerki do swojego simulspacea, aby tam z nią… a może nim, porozmawiać. ~ Katon. Określ status prawny tego miejsca pod względem wypadków w pracy. Do kogo powinno się tu zgłosić uszkodzenie PODa pracownicy?~ rozkazał Smith, po czym ruszył w kierunku drzwi, przez które weszli i ofiara i napastnik. Lekko je uchylił, by zajrzeć do środka i ocenić czy poziom agresji na tej imprezie zaczął niepokojąco rosnąć, czy to był może jedynie jednostkowy przypadek zupełnie niepowiązany z ich misją. Kelnerka wtuliła się, ale nie przyjmowała zaproszenia do simulspace’a. Możliwe że była zbyt roztrzęsiona. Tymczasem Katon bez trudu, w oparciu o zebrane wcześniej informacje ustalił do kogo wysłać zgłoszenie. Zatrudnienie kelnerki jak i innych osób na imprezie obsługiwała jakaś nie powiązana z tym miejscem firma. Mało prawdopodobne też było, że jest tu na miejscu ktokolwiek z oficjalnych organizatorów. Szybki rzut oka przez uchylone drzwi pozwolił stwierdzić, że impreza przebiega na razie bez podobnych incydentów. Masa osób tańczyła w rytm głośnej muzyki. Możliwe że wirus jeszcze nie trafił na salę. Smith się rozluźnił zamykając drzwi. Na razie było bezpiecznie. Zlecił Katonowi zajęcie się sprawą napaści od strony prawnej. Złożenie zawiadomienia, wykonanie jego opisu i wypełnienie formularzy… Ot, takie rzeczy, które należało zrobić w przypadku takiego wydarzenia. Na razie nie wyglądało na to by wirus zaatakował, więc mieli czas… potrzebny im zresztą do tego, by nanity Elektry zrobiły swoje. Opal nie przestawała tulić kelnerki i szeptała do niej uspokajająco jednocześnie kiwając się w przód i tył. Miała nadzieję, że ten ruch zadziała na POD. Nie miała pojęcia jak u nich z błędnikiem i podstawowymi odruchami ludzkimi. Katon zajął się zgłoszeniem zdarzenia. Działał w tle nie zajmując uwagi Smitha, a ten mógł mieć pewność, że muza o niczym nie zapomni. Nie pierwszy raz wykonywała tego typu zadanie. Kelnerka w końcu uspokoiła się. Jej barki na moment uniosły się, po czym opadły. Nie towarzyszyło temu żadne westchnięcie, ale można było i w tym rozpoznać odruch siedzącego w środku EGO. - Dziękuję… - zaczęła, ale Elektra jej weszła w słowo. - Skończyłam. Niestety pudło - oznajmiła. - Musimy szukać dalej. Opal kiwnęła AGI i wróciła uwagą do kelnerki. - Wstańmy- powiedziała zachęcając ją aby również się podniosła z nóg. Kiedy już obie stały uśmiechnęła się. - Cieszę się, że mogłam pomóc. Potrzebujesz pomocy z morfem? Został uszkodzony. - Tak… ja chyba… ja chyba chcę wrócić do domu… - odpowiedziała kelnerka nie odwzajemniając uśmiechu. - Muszę… nie wypłacę się... . Smith nakazał Katonowi przesłanie na rachunek Opal 1000 K i poinformowanie ją poprzez jej Kelpie o tym fakcie. I zasugerowanie, by użyła tych pieniędzy do uzyskania wdzięczności u kelnerki za pomoc i przez to informacji na temat tej imprezy, uczestniczących w niej firm i wszystkiego co mogłaby wiedzieć, a byłoby przydatne dla nich. On sam trzymał się roli milczącego ochroniarza. Opal drgnęła gdy Kelpie poinformowała ją o wiadomości i pieniądzach na koncie. Pomysł nie był jednak głupi, a sama dziennikarka sama nie raz dawała komuś w łapę. - Spokojnie kochana, wypłacisz się.- zapewniła dziewczynę uśmiechając się jeszcze bardziej. - Widzisz potrzebujemy pomocy i potrafimy być bardzo wdzięczni. Ty zaś masz uszkodzony morf, za który na pewno będą chcieli odszkodowanie. Co ty na to że za tysiąc kredytów byłabyś dla nas dzisiaj oczami i uszami? Kelnerka przez moment patrzyła na Opal jakby znaczenie słów nie docierało do niej. Mrugnęła kilkukrotnie, a gdy się odezwała, w głosie słychać było niepewność. - Tysiąc? Ja… co ja musiałabym zrobić? Pomimo wątpliwości niezbyt umiejętnie wyrażonej przez PODa, można było założyć, że dziewczyna już się zgodziła na ofertę. Zaproponowana kwota musiała być w jej oczach wystarczającym “pocieszeniem”. - Szukamy czegoś i kogoś. Podejrzewamy, że gdzieś w VIP roomach może być pewna osoba, która będzie obserwować co się dzieje na sali. Nie wiem w jakim morfie siedzi, ale jestem przekonana, że jego pokój będzie odizolowany od reszty sali, szczelny. Po drugie to szukamy specyfiku, który mogą tutaj podawać, bardzo nietypowego w działaniu. Orientujesz się trochę w tym co na takich imprezach sprzedają? To będzie inaczej działać. Będzie wyglądać jakby zażywający znalazł się w zupełnie innym miejscu i widział co innego. Prawdopodobnie może to być rozpylane w formie mgiełki - Opal opowiadała starając się wytłumaczyć o co może chodzić samej nie wiedząc co tak naprawdę jest przygotowane. Żeby jednak POD wytrzymał wrócenie na salę dziennikarka znalazła jakąś niebrudną ścierkę i zawiązała ją wokół uszkodzonej ręki tak aby wyglądał jakby był tam specjalnie. - Tylko pamiętaj, nie zbliżaj się do tej osoby, zasłoń się podawaniem drinków jeśli trzeba i wróć do nas jak tylko dostrzeżesz coś pasującego do opisu. Przez chwilę dziewczyna nie ruszała się. Ego wewnątrz musiało rozważać ofertę. Po chwili jednak skinęła głową i odetchnęła głębiej. - Pójdę… pójdę. Mamy jeden pokój na górze… - wskazała sufit. Według planów można się tam było dostać z baraków, w których toczyła się rozmowa. - A rozpylanie… Jest zaplanowany event na później. Jeszcze nie uruchomili maszyny. Generator mgły znajduje się pod ścianą, zaraz za barakiem. Smith uśmiechnął się tylko znacząco do swojego szefa, dając mu znać gdzie powinni się udać w następnej kolejności. Przynajmniej według niego. - Masz tutaj na zachętę - Opal mrugnęła okiem i kelnerka dostała powiadomienie o kwocie 250 kredytów z nieznanego konta. Bill skinął głową i poczekał aż kelnerka opuści przedsionek udając się na schody. Przez uchylone przez Elektrę drzwi do pokoju z alkoholem widać było jak zabiera tacę, kilka kieliszków i butelkę neonowego płynu. Prostuje się, trochę sztywno otrząsa i wspina po stopniach. - Idziemy do tych maszyn czy wolicie coś tu jeszcze załatwić? - odezwał się przenosząc spojrzenie pomiędzy Smithem, Elektrą i Opal. - Ja bym najpierw sprawdził maszyny, aby na miejscu zneutralizować potencjalne zagrożenie.- wyłożył swoje zdanie Smith. - Zgadzam się. Chodźmy. -Opal kiwnęła głową wyglądając na salę, aby obrać najlepszą drogę. Przejście przez drzwi do hali, było jak wkroczenie do innego świata. W chwili gdy aktywne ekrany dźwiękowe zostały za plecami, wszystkich uderzyła fala elektronicznej muzyki. Ciemność panująca na sali była rozświetlana w rytm basowych uderzeń wielobarwnymi strumieniami fotonów. Sylwetki tańczących osób wypełniały pole widzenia. Gdzieś na górze rozciągały się okratowane chodniki rewizyjne, na których również bawili się goście. W zawieszonych tu i ówdzie klatkach kręciły się pody. Na środku hali znajdowało się dobudowane na potrzeby imprezy podwyższenie, na którym ustawiono owalną scenę. Na niej zaś dominował DJ kontrolujący muzykę oraz rytm otoczenia. Maszyny, o których wspomniała kelnerka znajdowały się niedaleko. Na szczęście miejsce przy baraku nie było oblężone przez gości. Tutaj można się było poruszać swobodnie. Smith jednak był świadom, że jeśli trzeba będzie ruszyć w głąb sali… mobilność zostałaby drastycznie ukrócona. Doświadczenie podpowiadało mu, aby unikać takiego scenariusza. Zaraz za barakami ustawiono pod ścianą kilka skrzyń na wózkach. Ze skrzyń wystawały krótkie rury wylotowe. Do całej maszynerii zaś podprowadzono prąd oraz tuby, za pomocą których transportowana była zapewne mieszanka. Cokolwiek to było, musiało się znajdować w trzech dużych, stalowych beczkach, bo właśnie do nich były podpięte drugie końce tub. Maszyneria była oznakowana logotypem jednej z popularnych firm powszechnie zajmujących się dystrybucją sprzętu scenicznego. Natomiast beczki nie były oznakowane w żaden sposób. To co mogło psuć jakiekolwiek dalsze plany i utrudniać działanie, to obecność czterech remade’ów. Każdy był ubrany w identyczną czarną koszulkę z napisem D.R.E.A.M. Dodatkowo mieli przy pasach kabury z pistoletami. Niezbyt atrakcyjne facjaty kryli w cieniach czapek z daszkami, na których również widniał “senny” napis. Możliwe że to byli tylko technicy, ale uwaga z jaką obserwowali salę oraz fakt, że ich morfy nie były typowo inżynieryjnymi modelami, sugerowały co innego. - Cztery do jednego…. dwóch. - Smith zerknął na Billa, “ochrona” beczek wydawała gorzej uzbrojona. Ale za to liczniejsza. - Przynajmniej odnaleźliśmy źródło wirusa. Jakieś sugestie co do neutralizacji go? - zapytał resztę towarzystwa skupiając się na uzbrojeniu przeciwnika. Po czym znów spojrzał na Billa dodając.-Chyba jednak trzeba pomachać oznaką. - Moment. Mogę do nich zagadać i podłożyć Smart Dust. Którędyś się powinny przedostać jeśli nie jest to chirurgicznie szczelne… a może być. Niemniej mogę odwrócić ich uwagę. - dziennikarka uśmiechnęła się uroczo już wchodząc w rolę słodkiej kobitki. - Dust nie musi się przedostawać do beczek, wystarczy że dostanie silnika lub pomp i uszkodzi je na tyle, że się nie uruchomią. To wystarczy.- ocenił Smith. - Dust nie jest narzędziem uszkadzającym tylko zbierającym informacje. Potrzebna nam informacja o tym wirusie. Jeśli chcemy uszkodzić maszyny musimy to zrobić albo własnoręcznie albo za pomocą intruzji z meshu. Ramirez? Jesteś z nami? - ostatnie pytanie miało obudzić nieco psychologa, który mało się odzywał. - Kończę rozprawę z hakerem który namieszał nam w głowie w burdelu, musiałem się odseparować od aktywnie działających procesów gdyż było to dosyć absorbujące… Ramirez zapoznał się z zapisaną historią połączenia i informacjami udostępnionymi przez resztę. - Można powiedzieć, że jestem z wami jedną parą oczu i mózgiem. - Zdołasz zdalnie sabotować pompy lub dyfuzory tego świństwa? Gdy ono będzie… wyłączone z gry, możemy zabrać się za polowanie na Petro Mahakavi. I miejmy nadzieję, że zachował stary rękaw.- zadecydował Smith. - To zależy czy są podpięte do Mesh… jeśli nie to będę potrzebował któregoś z was podłączonych fizycznie do sprzętu. Dajcie mi chwilę. Po zamknięciu ‘sprawy hakera’ Ramirez zostawił tylko jeden proces aby stale weryfikował dane od niego wyciągnięte. Pozostałe nody skupiły się spenetrowaniu zabezpieczeń klubu D.R.E.A.M - rzecz jasna z zachowaniem odpowiednich środków ostrożności. Psycholog upewnił się również, że ma aktualny obraz i wizje na działania towarzyszy. - Niech wasze muzy będą gotowe z procesami anty-wirusowymi. Widzę, że ominęło mnie więcej niż się spodziewałem ale przynajmniej wiemy gdzie doszedł wirus, a co było atakiem z zewnątrz. Spenetrowanie sieci klubu nie było problemem. Santana po cichu wślizgnął się pomiędzy zabezpieczenia otrzymując dostęp do wszystkich systemów - sterowania światłami, muzyką, zabezpieczeń drzwi, a także wizji z kamer. Niestety maszyn do produkowania mgły nie było wpiętych do systemu. Były też niewidoczne w strukturze meshowej… nie istniały nawet na wykazie sprzętu sprowadzonego na potrzeby imprezy. Jedna z kamer pokazywała natomiast bardzo interesujący obraz. W pokoju, który znajdował się na piętrze baraków siedział mężczyzna łudząco podobny do Petro Mahakaviego. Rozparty na kanapie przyglądał się jak kelnerka stawia na stoliku przed nim alkohol i wychodzi pośpiesznie. W pomieszczeniu były jeszcze dwa slitheroidy uzbrojone w karabiny. Na stoliku obok, alkoholu stała tajemnicza, czarna skrzynka wyglądająca jak sześcian. Czarny kolor idealnie pochłaniał światło. Jedna ze ścian była ekranem wyświetlającym obraz tego co się działo poza barakami - aktualnie widok na główną salę. Do pomieszczenia wiodły pojedyncze drzwi. Poza kamerą, cały pokój był odcięty od klubowej sieci. Ramirez przekazał obraz do konwersacji z towarzyszami. - Możemy założyć, że ten sześcian jest bardzo istotny. Tak samo jak sama osoba. Jakieś pomysły ? Ramirez wskazał na mapie dokładną pozycję pokoju i wyznaczył trasę która została na nią nałożona. Przy użyciu kamer na trasie do pokoju przygotował przybliżone pozycje ochrony i obsługi. - Problem polega na tym, że nasz potencjał ofensywny jest mizerny. Musimy polegać na sile odznaki Billa.- ocenił Smith zerkając na swojego “szefa”. Bill westchnął. - Jak zwykle, kiedy ‘shit hits the fan’ woła się policję… - mruknął. - Jeśli oni są źli - wtrąciła Elektra. - Na odznakę zareagują agresywnie. - Źli? - Bill uniósł brwi w zdziwieniu. - Tak, źli… Jak w każdej historii - tłumaczyła zdenerwowanym tonem. - Jeśli oni chcą rozpylić tutaj broń biologiczną, a tak można zakwalifikować wirusa to… to de facto jest robota dla policji.- odparł ironicznie Smith i spojrzał na Elektrę.- Tak czy siak, my nie możemy strzelać pierwsi. Dziennikarka nie była przekonana słowami Smitha i tak zaczęła się wymiana pomysłów co powinni zrobić. Czas nieubłaganie mijał, ale doszli do konkluzji, która wydała im wszystkim się najwłaściwsza. Ramirez przeprowadzi research dotyczący modelu maszyny i jej obsługi. Smith ustawi się z daleka i wykorzystując głośną muzykę uszkodzi je tak aby nie wyciekła ich zawartość. W tym czasie Opal dogada się z kelnerką i podszyje się pod pracownicę klubu aby dostać się do pokoju z Mahakavim. Wtedy też Ramirez zaszczepi mu nadajnik, aby mogli znać jego GPS korzystając z dziennikarki jako drzwi. Wszyscy dopadną go poza klubem w możliwie najlepiej sprzyjających im warunkach.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. Ostatnio edytowane przez abishai : 30-01-2019 o 15:12. |
02-02-2019, 20:08 | #39 |
Reputacja: 1 | Konwersacja i planowanie zajęło dłuższą chwilę. Udało się jednak ustalić kolejne kroki, a impreza dopiero się rozkręcała. Nikt nie wiedział kiedy wirus ma zostać wypuszczony, ale to mogła być kwestia minut lub godzin. Nie wiadomo też było jak na jakikolwiek atak zareaguje Petro. Trzeba było uderzyć na obu frontach. |
10-03-2019, 20:50 | #40 |
Reputacja: 1 |
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |