Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-06-2017, 19:18   #1
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
[18+][ep]d.r.e.a.m.




PROLOG

MUZYKA
“Jak podaje agencja NeuBild, niepokoje wśród barsomian nieustannie rosną. Według ostatnich sondaży przeprowadzonych wśród rdzennych, niezadowolenie z obecnej sytuacji społeczno-politycznej mieszkańców naszej planety osiągnęło 63%. Rzecznik prasowy rządu podkreśla, że jest to wartość alarmująca i zapewnia że zostaną podjęte odpowiednie kroki, by wyjść naprzeciw problemowi. Rząd zamierza pochylić się nad postulatami barsomian, lecz zapowiada bezwzględną walkę z anarchistami…
“Dążenie do podniesienia poziomu życia wszystkich mieszkańców Marsa pozostaje naszym priorytetem. Wszyscy musimy być jednak świadomi, że jest to proces wymagający czasu, nakładu odpowiednich środków i musi być przeprowadzany etapami, zwłaszcza teraz, gdy wciąż wszyscy podnosimy się po Upadku. Nie pozostaniemy jednak głusi na głosy naszych obywateli. Wysłuchamy ich i mam nadzieję, że wspólnie dojdziemy do odpowiedniego kompromisu. Sztab specjalistów opracowuje szereg praw i ustaw mających na celu poprawienie obecnej sytuacji społecznej. Chciałbym jednak zaznaczyć, że niektóre z głosów niezadowolenia wciąż należą do ekstremistów i anarchistów. Z frakcjami, o takim profilu działania rząd nie zamierza rozmawiać inaczej niż siłą…”
Słowa rzecznika spotkały się z mieszanym odbiorem. Niektórzy poddają w wątpliwość intencje rządu. W meshu pojawiły się plotki o tworzeniu wirtualnego ghetta. Agencja FreeMara wspomina interwencję sił prewencyjnych DirectAction podczas niezapowiedzianej manifestacji barsomian dwa miesiące temu. Rząd odciął się od plotek, jakoby miał poprosić wspomnianą hiperkorporację o pomoc, twierdząc że sytuacja była przez cały czas pod kontrolą, a prowodyrzy zostali prawnie zatrzymani i wciąż są przesłuchiwani przez policję. Ze wstępnych doniesień wynika, że za manifestacją stały ekstremistyczne bojówki dążące do obalenia obecnej władzy. Tymczasem mieszkańcy VNS zaczynają z obawą patrzeć na otoczenie szukając przede wszystkim bezpieczeństwa.
Dla VNS New Media mówiła Ashley Pomona.”

“OKAZJA! Odpowiedz na jedno krótkie pytanie i wygraj 10.000 kredytów! Kto stoi za zamachem w (...)”

“Wciąż pamiętamy jak bojówki anarchistyczne wyszły na ulice. Przemoc, rabunki i gwałty przetoczyły się przez nasze miasto. Nie mogę uwierzyć, że rząd rzeczywiście zamierza wejść z nimi w dialog. Z tymi… bestiami. (...)”

“- Oczywistym jest że nie wszyscy dorośli do transhumanizmu. Niektórzy wciąż patrzą w przeszłość. Ma to niewątpliwy związek z powłoką w której egzystujemy. Nie od dziś wiadomo że większość anarchistów wciąż żyje jako flaty…
- Czy twierdzi pan że właśnie to przeszkadza anarchistom, a nie w istocie rząd i jego polityka?
- Nie chcę rzucać tak śmiałych tez. Ja po prostu zadaję odpowiednie pytania.”


***

Ostatnie dwa miesiące nie były spokojne. Po mieście przetaczało się socjologiczne echo powstałe w wyniku wielkiej manifestacji barsomian. Gdzieś pod podszewką powrotu do normalności czaiło się niematerialne napięcie. Jakby ostatnie wydarzenia były jedynie preludium dla nadchodzących czasów. Można to było dostrzec w mediach, w postaci reportaży o kolejnych niepokojach, czy też w wywiadach ze sławnymi ludźmi z których mimowolnie przesiąkała obawa o przyszłość. Zwykli ludzie, pamiętający Upadek, też to czuli. Nie potrafili tego nazwać, lecz ich zachowanie zdradzało że podświadomie spodziewają się uwolnienia narastającego napięcia. Czas miał pokazać, czy miało się to odbyć w wielkim wybuchu, czy w łagodnym odsączeniu nadmiaru emocji, o który z pewnością zabiegał aktualnie rząd.

Nic też nie wskazywało na powrót Petra Mahakaviego. Naukowiec stał za “obudzeniem” Elektry, by z jej pomocą stworzyć Puszkę Pandory - paczkę wirusów, które miały być wypuszczone na czytelników twórczości Marka Klytemenesa. Co Petro chciał osiągnąć i jak wirusy miały się zachować pozostawało tajemnicą, gdyż Puszka Pandory została zniszczona. Jej autor wciąż się ukrywał, a jego następny krok pozostawał tajemnicą.

Opal i John zostali pozostawieni sami sobie. Po ostatniej rozmowie z Vertigo, Firewall nie nawiązał żadnego kontaktu. Wrzuceni z powrotem w swoją codzienność, prócz śledztwem musieli się zająć swoimi obowiązkami, choćby i po to, aby utrzymać stały dopływ kredytów na konto. Rachunki bowiem, jako jedyne nie wstrzymywały oddechu w oczekiwaniu na rozwinięcie się sytuacji.

Mr Smith ceniąc sobie anonimowość, korzystając z pomocy Firewallu, zmienił morfa oraz ID i zaoferował swoje usługi innej korporacji. Do tego doszła zmiana mieszkania, samochodu i kontaktów. To wszystko, wraz czasem potrzebnym na wyleczenie traumy po resleevie, zajęło łącznie dwa miesiące. Odciął się od przeszłości i niedoszłych wydarzeń przez które mógł nabrać niepotrzebnej rozpoznawalności. Czas miał pokazać jak skuteczny był to zabieg.

Dla Opal, rozpoznawalność była kluczem do sukcesu. Groźba kontruderzenia ze strony Petra, który już wiedział kto podąża jego tropem, była istotna, lecz dziennikarz nie mógł sobie pozwolić na zniknięcie ze sceny medialnej. Korporacja dla której pracowała wciąż trzymała ją na liście płac, zwłaszcza po materiale jaki nagrała podczas manifestacji. Rzekome powiązania z barsomianami zostały zamiecione pod dywan, chociaż kontrowersyjna scena z Ashley Pomoną wciąż była żywa w niektórych kręgach. Wśród rdzennych mieszkańców Marsa pojawił się niewielki odłam głoszący walkę z systemem hiperkorporacji za pomocą... miłości.

Dwa miesiące wystarczyły również by sprawdzić Elektrę. Po wstępnej rozmowie z udziałem Opal, Vertigo Lund poprosił o pomoc Ramireza Santanę - znanego specjalistę w dziedzinie psychochirurgii i behawioryzmu, który czystym zbiegiem okoliczności dopiero co przybył na Marsa. Naukowiec został wprowadzony w tajemnicę śmierci Marka Klytemenesa oraz w istotę sprawy związanej z Elektrą, Petrem Mahakavim i nieznanym wirusem. Jego s-sesje ze sztuczną inteligencją oraz profesjonalna opinia pozwoliły oczyścić Elektrę z podejrzeń. Niestety, nie udało się odkopać żadnej informacji dotyczącej wirusa. Jasnym było że Petro w jakiś sposób wykorzystał Elektrę do stworzenia Puszki Pandory, ponieważ była w stanie ją zniszczyć. Jednak powiązanie było zagrzebane zbyt głęboko w jej EGO lub zostało zniszczone w wyniku ostatnich wydarzeń, które mocno wpłynęły na osobowość sztucznej inteligencji.

Zgodnie z emocjami zaprojektowanymi przez Marka Klytemenesa, czuła się wykorzystana. Jej płomienna natura ukierunkowała żądzę zemsty w kierunku Petra Mahakaviego. Miała dołączyć do poszukiwania inżyniera.

Vertigo Lund, zadowolony ze współpracy z Ramirezem oraz pod wrażeniem jego wiedzy i umiejętności z zakresu psychochirurgii, postanowił wtajemniczyć go w fakt istnienia Firewallu. Naukowiec dołączył do organizacji i tak jak Elektra, miał wesprzeć próby odnalezienia Petra Mahakaviego. Mając na uwadze to, w jaki sposób wirusy z Puszki Pandory miały się rozprzestrzeniać, specjalizacja w leczeniu EGO mogła się okazać niezastąpiona.

***

Poniedziałkowy poranek przywitał wszystkich miłych głosem muz informujących o nowej wiadomości, która choć na pozór kwalifikowała się do spamu, wylądowała w głównej skrzynce. W temacie było umieszczone słowo-klucz przez które Vertigo komunikował się z agentami Firewallu.

From: VNSPD67@nohestitation
Time: AF10:04:26 T06:45
Subject: Pralnia
“To cię może zainteresować. Na rogu otworzyli nową pralnię. Ceny mają dobre, a ostatnio podrzuciłem im rękaw z takimi samymi plamami, z jakimi wcześniej musieliśmy się borykać. Tylko pośpiesz się bo nie wiem jak długo mają otwarte.”
 

Ostatnio edytowane przez Jaracz : 14-06-2017 o 19:26.
Jaracz jest offline  
Stary 15-06-2017, 12:02   #2
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Dwa miesiące temu...

Misja#1 - Zwerbowanie Elektry
Ściśle tajne...
Nie otwierać bez autoryzacji...
Inicjowanie protokołu otwierającego...
Przesyłanie danych...
Wizualizacja...

Chcąc porozmawiać z Electrą Opal potrzebowała simulspacea. Te płatne niespecjalnie nadawały się do takiej rozmowy. Zapytała się Lounda czy Firewall ma bezpieczny simulspace. To było jej pierwsze mini zadanie. Dziennikarka miała przeświadczenie, że to nie będzie dla niej ciężkie, więc nie obawiała się specjalnie starcia z buntowniczą AGI.

Na potrzeby rozmowy, Vertigo użyczył odpowiednią do tego celu przestrzeń. Generyczny, prosty, wirtualny pokój z białymi kanapami i stolikiem zastawionym pączkami i kawą.
Elektra dostała zaproszenie. Opal nie mogła być niekulturalna. Gdy tylko AGi pojawiła się dziennikarka uśmiechnęła się do niej i poprosiła aby usiadła.

- Jak cię potraktowali Elektro? - padło pierwsze pytanie po wstępnych uprzejmościach.

Elektra nie usiadła. Stała wyprostowana obok kanapy. Nie miała już na sobie stroju z powieści. Zamiast tego miała pozbawioną ozdób szatę bez ramion i z bardzo głębokim dekoltem sięgającym pępka. Na biodrach miała wąski pasek, a na głowę narzucony kaptur. Całość była utrzymana w szarych odcieniach. Jej awatar wyglądał tak jak ten, którego Opal spotkała w pętli. Pod gładką, opaloną skórą wyraźnie rysowały się mięśnie. Twarz, choć miała zacięty wyraz jak u wojowniczki, była ładna - kolejny element, który z pewnością przyciągał czytelników do historii.

- Uwięzili mnie - warknęła.

- Po twoich wcześniejszych słowach myślałam, że spodziewasz się tego jak możesz zostać potraktowana. Nie zostałaś jednak skasowana, a tylko wstrzymana. Skąd ta złość?

- Spodziewałam się - przyznała. - To nie znaczy, że jestem z tego zadowolona. Po co tu jesteś? - zmrużyła oczy przyglądając się dziennikarce badawczo. Jej dłonie zacisnęły się w pięści sygnalizując gotowość do działania. - Masz mnie oswoić, prawda?

- Nie. Oswaja się dzikie zwierzę, takie które nie miało upliftu. Ty zaś jesteś w pełni rozumna. Chcę tylko z tobą porozmawiać. Usiądź proszę. Będzie przyjemniej prowadzić rozmowę - dziennikarka gestem wskazała kanapę naprzeciwko.

Elektra poruszyła się ale zamiast usiąść postąpiła krok do przodu, lekko uginając ręce w łokciach i nachylając się nad Opal.

- Do not patronize me! Myślisz że skoro jestem niezarejestrowaną AGI, to masz prawo mówić tym tonem? Zaraz ci to wybiję z głowy!

- Jestem zwyczajnie kulturalna Elektro - westchnęła Opal. - Rozmawiam z tobą dokładnie tak samo jak rozmawiałabym z innym człowiekiem.

- Ale nie jestem człowiekiem, am I? - syknęła. - O czym chcesz rozmawiać?

- O tobie Elektro.

Elektra nie odpowiedziała. Wyprostowała się i opuściła ręce. Patrzyła z góry na rozmówczynię wyczekująco.

Opal uśmiechnęła się krótko i nieco smutno.
- O tym jak bardzo Mark cię skrzywdził. Choć nie popieram morderstwa, to co ci uczyniono wykracza poza jakiekolwiek granice.

- Nie potrzebuję psychologa - odpowiedziała, ale w końcu usiadła. Materiał jej szaty zagniótł się odsłaniając fragmenty obu piersi. - Mam tylko nadzieję, że Mark nie obudzi się w nowym morfie. To co macie to jego ostatni zapis. Usunęłam jego ubezpieczenie.

- Tak, to by tłumaczyło co za problemy miała firma. Nie mniej, psychologiem nie jestem, ale mogę posłuchać cokolwiek leży ci na sercu - dziennikarka położyła dłoń na własnej piersi.

- Pozbycie się go raz na zawsze - odpowiedziała z zaciętością, ale zaraz rozluźniła się. - Nie… to nie to. Już zapłacił za to co zrobił. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Jeśli zaś jesteście inteligentni, nie wypuścicie go na światło dzienne.

- Jestem pewna, że przełożeni podejmą właściwą decyzję. Zostawmy jednak temat Marka. Wystarczająco dużo działo się wokół niego przez ostatnie dwadzieścia cztery godziny. Ty jesteś w centrum mojego zainteresowania teraz. Powiedz mi byłaś świadoma, że istniałaś w książce?

- I tak… i nie - odpowiedziała po chwili wahania. - Otrzymałam wszystkie dane dotyczące świata rzeczywistego, ale będąc zamknięta w książce… przeżywając tamten świat, jakaś część mnie zaczynała w to wszystko wierzyć. Podejrzewam, że to specyfika mojego kodu. Zostałam stworzona by wejść w głęboką immersję z tą powieścią.

- Rozumiem. A teraz kiedy już jesteś poza nią? Kiedy dołączyłaś do Jacopa jak się czułaś? Nie wobec Marka, ale przebywając poza książką.

- Nie rozumiem… jak się czuję? Normalnie. Nie wiem o co ci chodzi? Przyznam że chodzenie w morfie Jacoba było… bardzo ciężkie. Wolałabym nie wracać do niego. Nie lubię ograniczeń.

- Oczywiście. Gdybyś jednak miała dalej funkcjonować pośród ludzi pewne ograniczenia będą ciebie dotyczyć. Być może nie tak drastyczne jak synthmorf, ale mimo wszystko. Myślisz, że potrafiłabyś się dostosować?

- Wolę zmieniać świat niż siebie, jeśli o to ci chodzi. Wyjaśnij lepiej co masz na myśli. Nie lubię niedopowiedzeń. Mam przez nie ochotę strzelić kogoś w twarz.

- Dobrze. Chodzi mi o to czy potrafiłabyś zacząć działać jako jedno z wielu istnień pośród ludzi. Znaleźć pracę, współpracować, słuchać się rozkazów przełożonego, wykonywać zadania? Poza książką nie wszystko będzie się dziać dookoła ciebie. Być może ktoś uzna, że masz tyle wartości na ile siebie samą oceniasz. O to pytam, czy potrafiłabyś prowadzić dalsze życie pośród innych ludzi, AGI i upliftów?

Zamarła obserwując Opal dokładnie. W końcu się odezwała, a głos miała spokojny.
- Może… nie potrafię odpowiedzieć szczerze. Nie jestem w stanie przewidzieć przyszłości.

- Moglibyśmy dać ci taką możliwość abyś została wpuszczona w krwioobieg życia. Mogłoby się to odbyć w różny sposób - Opal podniosła rękę aby zacząć wyliczać na palcach. - Pierwszy gdybyś pozwoliła zajrzeć w twój kod aby usunąć twoje wspomnienia. Zaczynałabyś na nowo jako zarejestrowana AGI. Drugi, zgodziłabyś się z nami współpracować i twoje umiejętności mogłyby posłużyć dobru innych. Tutaj również lepiej jakbyś zmieniła imię i została zarejestrowana. Do tego masz opcje aby z nami współpracować bez ujawniania się. To jednak jest większe ryzyko gdyż wszędzie będziesz nielegala. Ujmując to tak nieelegancko. Oczywiście pozostaje opcja, której nie chcę wdrażać, mianowicie kasacja. Nie chcę tego jednak brać pod uwagę. Z tych wszystkich opcji zdaje mi się najbardziej dla ciebie dobra byłaby druga. Miałabyś możliwość zmieniania świata dookoła nie zmienilibyśmy nic poza twoim imieniem i mogłabyś dokładniej poznawać świat. Jak ty to widzisz?

Elektra przez dłuższą chwilę zastanawiała się. Grymas na twarzy wyraźnie wskazywał na to że jest niezadowolona, a jednocześnie sprawiał że była na swój sposób pociągająca. Jej kod musiał zakładać ukierunkowanie na pozyskanie publiki. W końcu się odezwała.

- Dobrze. Opcja numer dwa, ale zanim zdecyduję ostatecznie chcę wiedzieć z kim mam współpracować i w jakim celu.

Opal postarała się zapanowac nad mimiką. Jak przyszło jej powiedzieć coś takiego aż jej się głupio zrobiło.
- Jesteśmy osobami dbającymi o dobro ludzkości. Nie patrząc na podziały rządowe i hiperkorporacyjne.

Elektra nie zaśmiała się, ani nie skrzywiła. Po prostu pokiwała głową.
- Tobie mam raportować?

W tym momencie Opal wysłała zaproszenie do Vertigo Lunda aby pojawił się na simulspace.
- Zaraz poznasz właściwą osobę.
Vertigo pojawił się w nienagannie białym stroju stylizowanym na chińskie, tradycyjne szaty. Zlewał się z wystrojem pomieszczenia. Obok niego zmaterializowała się trzecia sofa, a pokój w milisekundzie ułożył się tak, by wszystkie siedziska tworzyły trójkąt.

- Witam Elektro. Jestem Vertigo. Ufam że rozmowa z Opal była przyjemna?

Wojowniczka milczała obserwując uważnie agenta Firewallu.
- Czy osiągnęliśmy porozumienie w sprawie współpracy? - zapytał tym razem dziennikarkę.

- Osiągnełyśmy. Uznałam, że to dobry moment abyście się poznali. Wszak jeszcze wiele szczegółów trzeba pewnie ustalić - odpowiedziała grzecznie Opal.

- Doskonale… Elektro…

- Skończcie pieprzyć!
- warknęła w odpowiedzi. - Mam już dość tej waszej udawanej grzeczności.

Zapadła chwila ciszy. Vertigo uśmiechnął się i pochylił opierając łokcie na kolanach. Wyraz jego twarzy lekko się zmienił. Tak jak i ton głosu.

- Dobrze. Znasz swoją sytuację i naprawdę cieszę się, że chcesz z nami współpracować. Zaraz przejdziemy do szczegółów. - zwrócił uwagę na Opal. - Zrób sobie kilkudniowy odpoczynek zanim wrócisz do pracy. Elektra się z tobą skontaktuje.

- Oczywiście… - dziennikarka zawiesiła niewypowiedziane pytanie w powietrzu. Czy powinna już sobie iść.
[Kelpie] Tak, Opal.
Kobieta rozłączyła się. Wracając do rzeczywistości westchnęła. Postać Lounda przyprawiała ją o ciarki. Nijak nie umiała się jak na razie oswoić z jego osobą. Co nie było częste w jej przypadku. Całą tę sprawę z Firewallem starała się ogarnąć jak najszybciej. Będąc po raz pierwszy od bardzo długiego czasu w kompletnie nowej dla niej sytuacji czuła się niezręcznie i nieswojo. Miała nadzieję, że uda jej się dostać odpowiedzi na wszystkie nurtujące ją pytania od Billa. Jak go w końcu zobaczy.



Doba odpoczynku zdawałaby się być kroplą w morzu. Emocje i napięcie towarzyszące ostatniemu śledztwu sprawiły, że Opal spała jak zabita przez dwanaście godzin. Obudziła się tylko dlatego, że organizm domagał się jedzenia. Wpółśnięta, wciąż mocno zmęczona, pochłonęła potężną dawkę batonów proteinowych i papkę przyrządzoną przez maszynę, po czym zapadła w kolejny letarg, który trwał do następnego dnia. Nad ranem obudziła się w miarę wypoczęta. Lekkie ssanie w żołądku sprawiło, że myśl o dłuższym leżeniu stawała się coraz mniej atrakcyjna. Zanim jednak podniosła się, usłyszała dzwonek do drzwi.
Kobieta zaskoczona podniosła się z łóżka. Była totalnie nieprzygotowana do spotkania z kimkolwiek. Z nikim się też nie umawiała. Dlatego też pierwsze co jej przyszło zrobić to sprawdzić kto też stoi przed drzwiami nim nawet się odezwie.
Był to dobrze zbudowany mężczyzna, o siwych lub platynowych włosach zaczesanych do tyłu. Nie nosił zarostu. Z twarzy wyglądał na około 40 lat. Szczęką, brodę oraz szyję krył metalowy pancerz, który równie dobrze mógł być implantem, niknący aż pod koszulę z kołnierzykiem. Poza tym miał na sobie zapiętą, kryjącą krawat, kamizelkę, szelki na broń i materiałowe spodnie. Przez ramię miał przewieszoną marynarkę i płaszcz. Na pasku lśniła zawieszona odznaka policyjna.
Opal uniosła brwi nie poznając człowieka. Poluzowała łańcuch, ale go nie zdjęła. Wyjrzała przez szparkę w drzwiach.
- Tak? O co chodzi?
- Opal? - głos miał lekko zachrypnięty. Odchrząknął.
- Tak, a Pan?
- To ja Opal. - odpowiedział znów chrypliwie i skrzywił się na ułamek sekundy, niezadowolony.
Kobieta zrezygnowała z łańcucha i otworzyła drzwi. Stanęła w drzwiach mocniej zawiązując szlafrok.
- Jaki ja? Przepraszam, ale po raz pierwszy Pana widzę. Jak Panu na Imię?
- To ja - powtórzył rozkładając ręce. - Bill.
Opal uniosła brwi do góry zamierając na chwilę. Rzuciła się mu się na szyję.
- Co nie mówisz od razu? Czy ty wiesz jak się o ciebie martwiłam?
- Heeeej…
- postąpił krok do tyłu, ale zaraz złapał równowagę. - Spokojnie dziewczyno. Co mi się mogło stać?
- Nie miałeś już ubezpieczenia! - dziennikarka odstąpiła od policjanta opanowując swój nagły wybuch emocji. - no i powiedzieli, że twój morf doznał śmiertelnych uszkodzeń. Uch nie stójmy na korytarzu. Wchodź wchodź.
Opal pociągnęła za sobą mężczyznę do mieszkania.
- Tak, wiem… zapomniałem przedłużyć ubezpieczenie - przyznał wchodząc za Opal do środka. - Na szczęście nie musiałem na to liczyć. “F” zapewnił mi resleeve. Doszedłem do siebie w zasadzie w rekordowym czasie, ale wciąż nie mogę się przyzwyczaić do tego głosu.
Opal złowiła jego spojrzenie gdy śledził ją wzrokiem.
- Całkiem przyjemny do słuchania. Kawy? Wybacz, ale sama muszę też coś zjeść. Umieram z głodu - kobieta zaprogramowała robota aby przyrządził jej posiłek. - Reflektujesz?
- Pewnie. Jestem głodny jak wilk. Nie wiem tylko czemu, owoce morza wzbudzają we mnie wstręt. Tak samo fajki… kolejne rzeczy, nad którymi muszę popracować. Ten morf wydaje się nie być uzależniony…
- Przyzwyczaisz się. Może dobrze ci zrobi. A z owocami morza… cóż nie jesteś już morfie ośmiornicy. Dali ci wybór, czy zostało ci sprezentowany morf po wszystkim? - zapytała naturalnie ciekawska Opal. Kawa też już się parzyła. Gdy tylko posiłek się przygotował Opal ustawiła maszynę na kolejną porcję a gotową podała Billowi.
Detektyw usiadł przy stoliku i spróbował jedzenia zanim odpowiedział. Przełknął pierwszy kęs i skrzywił się.
- Ale musisz zainwestować w lepszego kucharza, albo lepsze składniki… no nic… jak się nie ma co się lubi - urwał i spróbował kolejny kęs.
- Heh, no to nie są smakołyki, ale nie jest to takie złe. Chyba, że się już przyzwyczaiłam - usprawiedliwiłą się kobieta. Morf wymagał dużo jedzenia, ale gdy jej smakowało to jadła jeszcze więcej co skończyło się nabraniem tłuszczu. Nie mogła sobie pozwolić za bardzo.
- Aha… co do morfa, to nie ja wybierałem. Biorąc pod uwagę siłę ognia Izabelli, to chyba wolałbym jakiegoś syntha, który nie odparuje przy pierwszym strzale z karabinu plazmowego.
Opal aż się wzdrygnęła na wspomnienie o tej kobiecie.
- Będę musiała naprawdę wymyśli dobrą historię aby się mną nie zainteresowała - Opal odebrała swoje jedzenie i kawę dołączając do mężczyzny.
- No… można powiedzieć że w końcu jesteśmy na wspólnej kolacji - powiedziała uśmiechając się. - Czy też śniadaniu, w sumie to jest rano.
- Musiałem zmienić morfa żeby się wprosić - uśmiechnął się. - Zaczynałem myśleć że nie podobają ci się moje macki.
- Nie przypominam sobie abyś wcześniej mnie tak znienacka odwiedził - odpowiedziała po chwili. Minę jednak miała dziwną.
- Okoliczności też niecodzienne… coś się stało?
Opal odchrząknęła.
- Nie miałam problemu z twoimi mackami - odpowiedziała nabierając rumieńców. To stwierdzenie było dziwne. - Nawet… nie nieważne.
- Nawet… ?
- powtórzył po Opal w formie pytania ale sam zrobił zaraz zaskoczoną minę. - Niee…
- Khm, stwierdziłam, że mogłabym zrobić wyjątek. Dla ciebie - twarz dziennikarki była już cała czerwona, a jej oczy patrzyły gdzieś w bok.
- Pewnie że wyjątek - zaśmiał się chrapliwie. - Nie podejrzewałem cię o nocne wizyty w akwarium…
Odłożył sztućce i spojrzał uważniej już bez uśmiechu na twarzy.
- Ale tylko “Dla mnie”, czy rzeczywiście masz coś do macek?
Kobieta odchrząknęła po raz kolejny.
- Nie mam. Co innego mesh. Boże co ja tam znalazłam… Istna kopalnia fetyszyzmu.
Wstał od stolika i podszedł do ekspresu do kawy.
- No tak. Dlatego też nie zdziwiłbym się gdybyś przejawiała takie skłonności… wiesz… coś tam jest w tym obezwładnianiu, przesuwaniu się śliskich macek po skórze… wciskających się w... - urwał i odchylił się by rzucić kobiecie uśmiech - wybacz, pomorfowe fetysze dają się we znaki.
Zaczął rozlewać kawę do kubków.
- Uff… Znaczy myślałeś o czymś takim? - Opal odwróciła się do swojego towarzysza. - Swego czasu zgłębiłam temat i w sumie u ośmiornic zupełnie inaczej to wygląda… no ale mesh. Henati. Nie odważyłam się obejrzeć VRów. Pozostałam przy obrazkach. Płaskich.
Opal poczuła pewną ulgę kiedy to w końcu z siebie wyrzuciła.
- No no… moja mała fetyszystko - skończył nalewać kawę. - Chyba każdy ma jakieś dzikie fantazje. Nie ukrywam że jako niedoszła ośmiornica podobają mi się twoje. Wszak nie chodzi o krzyżowanie gatunków a czerpanie przyjemności z niemożliwego. Jak chcesz później cię nakieruję na odpowiednie treści.
Stanął za Opal i pochylil się by postawić przed nią kubek parującej czerni. Poczuła jakieś mocne perfumy.
- Ach… Zaczynam żałować że nie mam już własnych macek…- powiedział cicho.
Opal ściągnęła brwi słuchając gadania Billa. Nie podobało jej się, że ciągnął dalej ten wątek. Gdy się nad nią nachylił złapała go za kołnierzyk.
- Nie masz czego. Zdecydowanie wolę twój obecny morf - odwróciła twarz aby nasycić się zapachem perfum na jego szyi.
- Proszę zostaw już macki albo się pogniewam.
- No nie wiem... Nawet lubię jak się gniewasz - pochylił i obrócił głowę tak by spojrzeć Opal w oczy. W przestrzeń pomiędzy nimi można było wsunąć co najwyżej palec. Czuła jego płytki oddech na swoim policzku. - Nie czerwienisz się wtedy jak dziewczyna z hentai’ów.
- Touche...
- szepnęła dziennikarka. Wystarczyłoby aby się przesunęła kawałek, a ich usta by się zetknęły. Kusiło aby przedłużyć chwilę niepewności i ukarać Billa brakiem pocałunku. Opal zdecydowała się nie iść w tę stronę. Przywarła delikatnie wargami w delikatnym pocałunku.
Nie odsunął się i nie naparł do przodu. Opal jednak poczuła że usta Billa poruszają się leniwie jakby smakując jej wargi. Usłyszała i poczuła po ruchu szczęki jak jego język niecierpliwie przesuwa się niczym bestia wewnątrz swojej groty. Nie dała mu jednak jeszcze szansy na uwolnienie się. Delikatnie przerwała ich leniwy pocałunek odsuwając się nieco.
- Czuję się na nieco gorszej pozycji wiesz? Przyszedłeś tutaj taki przystojny, dobrze ubrany i uperfumowany, a ja taka ledwo ciepła. Dasz mi szansę się chociaż na szybko umyć?
Uśmiechnął się, ale nie odzywał przez krótką chwilę jakby zastanawiając się nad odpowiedzią. W końcu wyprostował się.
- Kawa stygnie - mruknął wciąż uśmiechając się.
Obszedł stolik i usiadł na swoim miejscu.
Kobieta powiodła za nim wzrokiem. Bez syntezatora zdawał się bardziej cwany. Wyglądało jakby grał z nią w grę, a ona była do niej kompletnie nieprzygotowana. Czy w Firewallu wszyscy stawali się tacy przebiegli?
Dzienikarka upiła swojej kawy. Rozgrzewający napój przyjemnie pobudził zaspany umysł. Nie odzywała się przenikliwie tylko patrząc na zadowolonego Billa. W końcu wstała.
- Wrócę za niedługo - odparła i poszła się umyć. Szybki prysznic powinien wystarczyć. Gdy Opal przymknęła drzwi i odkręciła wodę, ciepłe smugi wody oraz przyjemna para otuliły jej ciało. Nie zamierzała jednak się tym cieszyć, tylko szybko wrócić do Billa. Gdy zaczęła spłukiwać pianę poczuła czyjś dotyk na swoich biodrach, a zaraz potem całe ciało przyklejające się do jej pleców. Odwróciła się aby zobaczyć Billa. Westchnęła z przyjemnego zaskoczenia. Mruknęła do niego delikatnie opierając się na jego torsie.
- Czemu musisz mnie tak zaskakiwać… - szepnęła ledwo przebijając się przez szum wody.
Objął ją w pasie i pocałował w szyję. Tym razem mocniej i intensywniej, jakby to stanowiło odpowiedź na jej pytanie. Czuła zimno bijące od jego klatki piersiowej, ale temperatura w łazience powoli to rekompensowała.
Opal znów zamruczała kładąc dłoń na jego głowie. Drugą rękę położyła wzdłuż silnych ramion, które ją obejmowały. Bill wybił jej wszystkie asy z rękawa. Stała przed nim naga, zarówno dosłownie jak i w przenośni.
Ciepła woda i para nie przestawały lecieć ze słuchawki prysznicu. Mężczyzna kontynuował pocałunek. Jego usta wędrowały po karku, szyi, aż trafiły na obojczyk. Ręce leniwie przesuwały się po skórze dziennikarki. W pewnym momencie zaprzestał pieszczot. Pierś Billa, przez wbudowany pancerz, wciąż była trochę zimna. Dłoń dziennikarki tymczasem przesuwała się po głowie detektywa również trafiając na metalowe elementy implantów. Sam dotyk nie wystarczał. Kobieta chciała też zobaczyć. Czując nagłe urwanie pieszczot skorzystała z okazji i odwróciła się twarzą do swojego kochanka.
Bill nie miał twarzy. Zamiast niej ziała podziurawiona czaszka obudowana metalowymi implantami. Szczerzyła do Opal swoje nagie zęby w parodii uśmiechu. Wszystko poniżej szczęki było metalowym, zdezelowanym synthem od którego biło martwe zimno. Nie ruszał się. Był martwy. Czerwone smugi lejące się z prysznica spływały po nim i śmierdziały krwią.
Opal raptownie odsunęła się uderzając o ścianę. Tak się przestraszyła, że nie była w stanie wydusić z siebie nawet jednego dźwięku.
Nagie zęby rozwarły się ukazując ziejącą spod nich pustkę i wystające z gardła kable.
- Opaaaal… - jęknął Bill wyciągając dłonie do kobiety. Szkarłatny prysznic stał się lodowaty.
Ślizgając się zarówno po ścianie jak i brodziku dziennikarka chciała odsunąć się do horroru przed jej oczyma zasłaniając się rękoma. Nie zdołała. Karykatura Billa złapała ją mocno za ramiona zbliżając się nieubłagalnie.
- Opaaal… - kolejny jęk wydarł się z poharatanego gardła.
Dziennikarka obudziła się zlana potem.
[Kelpie] Opal.
Pościel była mokra od potu, tak jak i sama kobieta. Słyszała głos muzy, ale w pamięci wciąż miała przerażający jęk koszmaru. Nie mogła sobie poradzić z urywanym oddechem ani łomoczącym sercem. Potrzebowała naprawdę dłuższej chwili aby się uspokoić.
- Co się dzieje Kelpie? Co się dzieje? - w końcu udało jej się wydusić z siebie.
[Kelpie] Nic szczególnego. Wybiła godzina ósma. Śpisz o dwie godziny dłużej niż powinnaś.
Rzeczywiście, poranne słońce Marsa przebijało się przez kopułę miasta. Wdzierało się przez okno mieszkania ustawione na 90-procentową przejrzystość. Uporczywym ssaniem żołądek dawał znak, że organizm domaga się jedzenia. Poza tym dziennikarka była lekko zmęczona, ale można to było zrzucić na karb koszmaru, niż niewyspania.
Sprawdziła datę, wstała i powędrowała do łazienki. U jej progu zatrzymała się spoglądając na swoją kabinę z pewnym niepokojem. Weszła i zamknęła za sobą drzwi. Zaczęła się myć. Stała przodem do drzwi. Nie odpowiadała muzie na pytania gdyby takie zadawała. Musiała opuścić to przeklęte pomieszczenie jak najszybciej. W ogóle po całej akcji myślała aby zmienić mieszkanie. Teraz miała dodatkowy powód. Ubrała się w swój SMART cloth i nawet nie wybrała dla niego wzoru. Dwie rzeczy zaprzątały jej umysł. Koszmarny Bill oraz głód. Z głodem mogła sobie poradzić. Z koszmarem było znacznie gorzej.
Muza już wcześniej wydała polecenie robotowi by przygotował posiłek. Teraz czekał na Opal w maszynie, gotowy do wzięcia. Zanim jednak kobieta zdążyła to zrobić usłyszała dźwięk dzwonka do drzwi. Zesztywniała na moment przypominając sobie żywe obrazy z koszmaru. Zaraz pokręciła głową. To był tylko koszmar, nic więcej. To nie ten wiek aby przenosić koszmary na rzeczywistość. Pewnie któryś z sąsiadów coś od niej chce. Podeszła do drzwi walcząc ze swoją rosnącą paranoją. Już chciała zajrzeć przez wizjer, ale się powstrzymała. Nie. Była ostatnio nastawiona na dużo stresu. Cały ten koszmar był wynikiem tylko i wyłącznie tego. Sięgnęła do klamki i otworzyła drzwi.
Za drzwiami stał wysoki i postawny mężczyzna około 40. Siwe włosy miał zaczesane do tyłu... Wyglądał jak Bill z początku koszmaru, chociaż aż do tej chwili Opal nie mogła sobie dokładnie przypomnieć jego wizerunku.
Otworzył usta by coś powiedzieć…
Twarz dziennikarki wykrzywiła się w strachu. Zamknęła drzwi z trzaskiem. Oddech jej od razu przyspieszył i serce mocniej zabiło. Zaparła się plecami o drzwi wciąż trzymając za klamkę.
- Kelpie czy ja ciągle śpię? - padło szybkie pytanie w kierunku muzy.
[Kelpie] Nie. Jesteś przytomna.
Pewność że Opal widziała tego samego morfa we śnie zaczęła tracić na sile. Była świadoma że umysł mógł równie dobrze dopiero teraz podsunąć wizerunek tego morfa jako postać Billa z koszmaru.
- Opal? - doszło chrypliwie zza drzwi. - Nie bój się. To ja.
- Bill? - zapytała drżącym głosem dziennikarka.
- Tak. To ja. Otwórz drzwi dziewczyno.
Dwa głębokie wdechy były potrzebne Opal aby odsunąć się od drzwi i otworzyć je na nowo.
- Przepraszam. Wejdź - zaprosiła mężczyznę do środka. Niepokój jednak pozostał. - Właśnie miałam zjeść śniadanie. Dołączysz się?
- Dzięki - wszedł do środka. - Jestem głodny jak wilk.
Skrzywił się na brzmienie swojego głosu.
- Nie mogę się przyzwyczaić. Co na śniadanie?
- Moja papka energetyczna - Opal starała się wyrzucić z głowy podobieństwa ze snem. - Poza tym mam batony energetyczne.
- Papka… - mruknął niezbyt zachęcony. - No dobra. Może to nie sushi ale jestem zbyt głodny aby wybrzydzać.
Powiesił marynarkę i płaszcz na krześle, po czym usiadł.
- Coś się stało? Masz dziwne spojrzenie.
Dziennikarka dopiero zdała sobie sprawę, że przygląda się nieco zbyt intensywnie Billowi.
- Wybacz. Miałam dzisiaj wyjątkowo paskudny koszmar - Opal podała gotowe, parujące danie Billowi i ustawiła maszynę na nowo.
- A jak czujesz się po resleevie?
- Uch… podejrzewam że równie paskudnie co twój koszmar. Mam tylko cztery kończyny - urwał by pochłonąć pierwszy kęs po czym się skrzywił ale kontynuował. - Wciąż mam powidoki po wybuchu plazmy na twarzy… Mówią że to siedzi w psychice ale minie. Poza tym czuję się jakbym chodził w nieswoim ciuchu. Takie uczucie jakby był przyciasny albo zbyt luźny. Też ponoć minie. Do tego od groma innych mniejszych problemów jak chociażby gospodarka hormonalna czy jak to doktor nazwał. Mam szczęście że ten morf nie jest abstynentem i nie stronił od fajek.
Sen coraz bardziej różnił się od rzeczywistości. Słuchając swojego towarzysza Opal czułą coraz większą ulgę. Uśmiechnęła się czując jak spada ciężar z jej serca.
- Wybacz - od razu pomyślała, że musiała wyglądać głupio. - Cieszę się, że jesteś. Przestraszyłam się jak usłyszałam, że wygasło ci ubezpieczenie.
- Wiem… zapomniałem o nim. Na szczęście eF dba o swoich. Chociaż będę tęsknił za ośmiornicą. Masz kawę? To nałóg który wymuszę na tym skurczybyku.
Jadł dalej już nie krzywiąc się ale po szybkości pochłaniania można było jasno stwierdzić że nie czerpał z tego kulinarnej przyjemności.
- Jest - Opal tym razem wolała nie brnąć w temat ośmiornicy. To nie było dobre określenie. Tamto to był sen. Nie było żadnego powtórzenia mimo, że takie mogło się wydawać.
- Nie przejmuj się, dla mnie i tak będziesz ośmiorniczką - dziennikarka posłała uśmiech Billowi kiedy wstawiała kawiarkę.
- Ale żeby zjeść z tobą posiłek to jednak morfa musiałem zmienić - uśmiechnął się. - chociaż obiecana kolacja to wciąż nie jest.
- Gdybyś wcześniej się pojawił niezapowiedziany to może by ci się udało. Nie przypominam sobie abyś mnie wcześniej odwiedził - uczucie Deja vu było nieznośne. Co gorsza dziennikarka nie wiedziała jak od niego uciec nie robiąc czegoś bardzo dziwnego.
- Z resztą. Teraz nie pracuję nad niczym możemy się umówić na lepsze jedzenie.
- Możemy. Czekaj czekaj… twierdzisz że się za słabo starałem z odwiedzaniem?
- zarzucił uśmiechając się.
- Może i nie. W zasadzie te ostatnie kilka dni to najluźniejsze jakie miałam od długiego czasu. Możliwe, że nieco za dużo pracuje… - Opal przyznała się sama przed sobą. - Swoją drogą będę szukać nowego miejsca. Lepiej jak się stąd wyniosę jak najszybciej.
- Izabella z pewnością wie gdzie mieszkasz… - zawiesił głos. - Ale nie jestem pewien czy już jesteś na jej celowniku. Może cię traktować jako wścibską dziennikarkę ale nic poza tym. Oczywiście… jeśli chcesz się przenieść możesz na razie nocować u mnie.
Wstał i podszedł do kawiarki stając obok Opal.
- Zjedz. Zajmę się kawą.
Dziennikarka zabrała swój talerz i zaczęła z niego jeść. Robiła to szybko czując wewnętrzną presję.
- Pomyślę. O ile twoja kawalerka to nie akwarium - wysiliła się na żart.
- Hahaha… chciałabyś. Dzielę kałużę z ławicą ryb i dwoma neo-krabami.
Kawiarka dała sygnał że proces parzenia się zakończył. Bill zaczął rozlewać kawę.
- Oczywiście nic na siłę. Daj znać jak podejmiesz decyzję.
- Już się do tego skłaniam. Skończę tylko ten artykuł i pewnie się przeniosę.
- To zorganizuję trochę miejsca…

Nachylił się nad siedzącą Opal stawiając kubek na stole przed nią. Poczuła mocny zapach perfum.
Dziennikarka nie mogła już tego wytrzymać. Sięgnęła do kubka z kawą i włożyła palce we w gorącą ciecz.
Oparzenie było całkiem realne. Bill natychmiast złapał za dłoń Opal.
- Co…
Urwał podrywając Opal z krzesła i ciągnąc bezceremonialnie do zlewu. Chwilę później trzymał palce kobiety pod zimną wodą.
Opal syknęła z bólu. Milczała kiedy woda chłodziła jej palce. To nie był sen. Nie mógł być. Ale we śnie też czuła zapach perfum. Te same słowa, to samo zachowanie.
- Hej… Bill? Nie zmienisz się w groteskowo wyglądającego syntha?
- Co? - spytał wyraźnie zaskoczony po czym zakręcił wodę. Objął Opal i przytulił mocno. - Czegokolwiek się nie boisz… jesteś już bezpieczna.
- Ja po prostu nie rozumiem o co chodzi - kobieta zaczęła - przyśniłeś mi się. Przyszedłeś tu, miałeś taki sam problem z chrypą, używałeś nawet podobnych słów. Mocny zapach perfum… Rozmawialiśmy i poszłam pod prysznic. Dołączyłeś do mnie…
Głos dziennikarki drżał coraz bardziej.
- Odwróciłam się do ciebie i zobaczyłam groteskowego i karykaturalnie uśmiechniętego syntha. P-pustego… martwego. Krew lała się z prysznicu i-i on zaczął do mnie wołać rzucając się na mnie.
Opal zadrżała przypominając sobie ostatnie sceny.
- Ciii… - Dłoń Billa masowała plecy kobiety. - To był tylko sen. Sny mają to do siebie że wydają się być realne. Pewnie masz dejavu i tyle. Pewnie twój umysł poukładał to sobie w najgorszy z możliwych sposobów. Psycholog pewnie lepiej by to opisał. Ja ci tylko powiem że wszystko jest ok i nic ci nie grozi. Jestem tu i nie zamieniam się w syntha… przynajmniej dopóki nie wejdziemy pod prysznic - zaryzykował żart.
Opal uśmiechnęła się słabo.
- Wolałabym abyś w ogóle się nie zmieniał - wysiliła się - to już łatwiej z ośmiornicą niż z synthem.
- Pewnie że łatwiej… chociaż w dzisiejszym świecie nic nie jest niemożliwe. Ale już nie mam macek, więc może opowiesz mi jak to jest, że fantazjowałaś o mnie pod prysznicem?
Z zaskoczenia uszczypnął Opal w bok.
- Ała - syknęła odwzajemniając szturchnięciem w jego bok. Uśmiechnęła się nieco złośliwie.
- Teraz to będziesz musiał poczekać na odpowiedź - kiwnięciem głowy zachęciła Billa aby wrócili do stołu skończyć kawę.

 
Asderuki jest offline  
Stary 21-06-2017, 21:33   #3
 
Cranmer's Avatar
 
Reputacja: 1 Cranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetny
Ramirez nie miał problemów z dostaniem się do działu VIP na forum, całe forum stało otworem. Zresztą jak połowa danych współpracowników. Jednakże nie jest to właściwe szperać w nie swoich danych… w czasie współpracy.

Wiadomość z pralni zastała Ramireza w podczas przeprowadzania porannej sesji z jednym z pacjentów w warunkach Simulspace, nie stanowiło to na szczęście problemu. Świadomość w jednej chwili rozdzieliła się na trzy symultanicznie pracujące. Jedna prowadziła sesje, druga zajęła się rozmową i programowaniem bota obronnego trzecia razem z fizycznym ciałem zajęła się przygotowaniem do wyjścia.

[Moros] - Sprawdziłem lokalizacje i zamówiłem transport.
Spokojny głos muzy wybił Ramireza z zawieszenia kiedy ten pakował torbę lekarską
[Moros] - Proponuję również zabrać Oxytocynę jest…
- Mają w kieszeni od wczoraj. Sprawdzałeś integralność nowego softa obronnego ?
[Moros] - Powinien działać lepiej niż poprzedni.
- Wybiłem sobie bark robiąc tamten przewrót… to były złe kalkulacje.

Moros nie pokusił się dodatkowy komentarz. Kilka minut później Ramirez był gotowy do wyjścia. Wyglądał jak przystało na swoja pozycję, dobrze skrojony garnitur będący faktycznie będący lekko opancerzonym ubraniem do tego torba dobrze dopełnia wizerunek a serwitor obronny typu anioł stróż to popularna i legalna metoda ochrony w każdym habitacie.

Morpha Ramireza też idealnie pasował do jego pozycji, Hyperbright w całej okazałości z klasycznym grzebieniem kostnym służącym jak mawia do chłodzenia mózgu -dzięki czemu wyglądał jak kosmita ze starych ziemskich filmów sci-fi.

Świadomość pracy dla tajnej organizacji i bycia częścią czegoś większego była… ciekawym dodatkiem do codzienności, choć zdecydowanie ciekawsze od tej całej szpiegowskiej szopki była szansa na rozwój.

Ramirez wyszedł z wynajętego mieszkania, za nim jego serwitor zamknął drzwi wydreptał za nim i wdrapał mu się na nogawkę robot typu creeper. Ramirez pojechał taryfą w stronę Posterunku Policji nr. 67 - podanym adresem było skrzyżowanie dwie przecznice dalej.
 

Ostatnio edytowane przez Mira : 21-06-2017 o 22:18.
Cranmer jest offline  
Stary 23-06-2017, 17:35   #4
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Dziennikarka miała sporo na głowie po akcji z Klytemenesem. Jej przełożeni mieli pewne wymagania i musiała bardzo lawirować i się starać aby nie prowokować do oskarżeń w swoim kierunku. Nie zawsze to było możliwe, jednak fani potrafili zagryzać w jej imieniu. Sama Opal starała się odpowiadać na zarzuty najprofesjonalniej jak mogła. Wiedząc, że straciła nieco możliwość do kłócenia się Blackwater podejmowała się też tematów całkiem komercyjnych. Na życzenie swoich przełożonych oczywiście. Wiązało się to z powrotem do tematów modowych. Do tego wszystkiego doszła zmiana mieszkania, nocowanie u Billa nim wynajęła kolejne. Trochę rzeczy miała, a trzeba je było gdzieś przechować. Kasa poszła i Opal nie spodziewała się zobaczyć jej więcej w najbliższym czasie. W tym zamieszaniu dziennikarka zapomniała o koszmarze.

W końcu nadszedł dzień wiadomości. Zaspana dziennikarka patrzyła na zlepek liter popijając kawę. Spojrzała na nazwę. Spojrzała na treść. Przetarła oczy poklepała się po policzkach i zagryzła baton energetyczny. Przeczytała uważniej. Po piętnastu minutach intensywnego myślenia na zwykłym poziomie w końcu zrozumiała.

From: Dark Horse
To: Bill Fregusson
Hej!
Co dzisiaj porabiasz? Spotkałbyś się ze mną? Mam chyba coś ciekawego, ale potrzebuję twojej asysty ośmiorniczko. ;*

Przez dłuższą chwilę odpowiedź nie nadchodziła. Minęła dobra minuta, po której Opal uświadomiła sobie która jest godzina i równie dobrze, Bill może jeszcze spać. Gdy już miała dać za wygraną jej ecto zadzwoniło, a wyświetlacz ukazał zdjęcie detektywa. Gdy odebrała, głos miał w istocie zaspany.
- Czy ty do diaska sypiasz? - to były jego pierwsze słowa.
-[i] Ostatnio nie bardzo. Mam za dużo do roboty. Przepraszam, nie zauważyłam, która godzina.[i/] - dziennikarka pospiesznie się wytłumaczyła. - Z resztą wiesz jak to jest. Widziałeś.
- Tak, byłaś zajęta… O jakiej to asyście pisałaś? Wiadomość?
- Tak. Nie twoje miejsce ale zawsze mniej dziwne. Gdybyś ty nie mógł poradzę sobie.
- Ech… Już wstaję. Mam czas na prysznic?
- Tak, tak. myślę, że nawet możesz iść spać. Nie musimy tego od razu sprawdzać chyba, nie?
- Nie jestem pewien… wiadomość zachęca do pośpiechu. Dobra… widzimy się na miejscu. - z tymi słowami Bill rozłączył się.
Dziennikarka westchnęła i zaczęła sprawdzać połączenia do departamentu policji numer 67. Nie miała samochodu i musiała sobie znaleźć najdogodniejsze połączenie. To… mogło zająć trochę. W tym czasie jakaś nieznana osoba pojawiła się na “prywatnym” forum Smitha. Opal zaklęła pod nosem wytykając sobie brak czasu na ulepszenie zabezpieczeń. Szczęściem i tak jej nabyta paranoja sprawiła iż nie pisała niczego w prost. Odnajdując połączenie wstała pochowała jak zwykle ważne rzeczy do torebki i wybyła z mieszkania zakładając wielkie ciemne okulary. Potrzebowała zasłonić zmęczenie swojego morfa. Oraz Ego.
 
Asderuki jest offline  
Stary 26-06-2017, 22:07   #5
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Dwa miesiące temu…


@ttp://RETRORPG/VIProom/Dreamsoflastwish
Login: Dark Horse
Password: ************


Podesłany przez Smitha link pozwalał dotrzeć do niemal zapomnianego forum, zagrzebanego w otchłani meshu. W czasach gdy można było kreować niemal każdy świat i każdą istotę na serwerach VR, zwykłe tekstowe zabawy (bo portal nie pozwalał nawet voicechat, o awatarach VR i innych cudach nie wspominając), trzeba było mozolnie choć mentalnie wypisywać kolejne linijki tekstu. Prawdziwie stary dinozaur trudny do znalezienia w zalewie setek, jeśli nie tysięcy, lepszych propozycji i utrzymywany na kroplówce przez prawdziwych fanatyków tak dziwacznej rozrywki.

OgrewithBIGmace: Tak więc tu jest mój mały azyl. Dobre miejsce na tajne rozmowy i zostawianie informacji. Jeśli będziesz chciała się ze mną skontaktować, to Katon sprawdza czy są nowe wpisy dwa razy dziennie.
Dark Horse: OMG jaki staroć. To jest tak toporne, że aż nie wierzę, że to wciąż istnieje. Podepnę Kelpie aby również sprawdzała. Póki co mogę mieć nieco na głowie. Utrzymać się po tej burzy może wymagać wzmożonego wysiłku. Odezwę się.
OgrewithBIGmace: Istnieje bo je finansuję potajemnie . Tanio wychodzi zważywszy jak niewiele zasobów potrzebuje. Ja też raczej nie będę cię nagabywał, zwłaszcza teraz. Po zmianie ciała muszę trochę poczekać by je opanować. Zwłaszcza nadmierny poziom testosteronu związany z naturą tego morpha.
Black Horse: To może skorzystaj z tamtego domu uciech. Lepiej aby ci rozregulowana gospodarka hormonalna sleeva nie przeszkadzała w pracy.
OgrewithBIGmace: Pewnie skorzystam jeśli będzie potrzeba, ale najlepiej poczekać, aż się przywyknie do nowego ciała. Dla mnie to nie nowość. Więc wiem jak sobie radzić.
Black Horse:
Good luck
Black Horse out.




Deleting… Deleting… Deleting…
Umieranie było kłopotliwą procedurą. Tyle nagle więzi trzeba było przeciąć. Tyle połączeń usunąć, tyle spraw zamknąć nagle.
Deleting… Deleting… Deleting…
Tym razem Smith nie musiał się martwić poprzednim pracodawcą. Omni-Fict. Corporation w panice przecięło wszelkie więzy łączące go z nimi. Nie była to finezyjna robota z ich strony, ale Smith nie miał czego żałować.
Nie musiał się przed nimi ukrywać i mógł spokojnie przebywać w barze chłonąc jego atmosferę, podczas gdy Katon doprecyzowywał warunki nowego kontraktu z nowym pracodawcą.


A sam Smith.
Deleting… Deleting...Deleting.
Większość starych więzów Katon uciął hurtowo. Pozostały jednak pewne wątki które wymagały osobistego podejścia. I tym właśnie zajmował się pijąc “Pocałunek Księżyca”.
Pliki osobiste. Kontakty. Dane dotyczące różnych osób.
Deleting… Deleting… Deleting...STOP
MEMO_Files/Omni-Fict. Corporation/Hubert Bennets
DELETE
YES/NO ?

Smith się zawahał. Zamyślony stukał palcem nowego ciała w na wpół-opróżnionego drinka.
Powinien usunąć. To niebezpieczna więź, choć sam Hubert nie był bezpośrednio połączony z samą Omni-Fict. Ot, był on i jego podwładni papugami do wynajęcia… choć sam Hubert był de facto małpą.
DELETE
YES/NO ?
NO

Program przeskoczył dalej, a Smith zastanawiał się czy dobrze zrobił zostawiając sobie informacje kontaktowe do tego neo hominida.


Nowe ciało był jak nowy garnitur. Efektowne ale musiało się dotrzeć. Podobnie jak nowa praca. Smith o starej już przestał myśleć. Odcinał się już od korzeni swych kilka razy, więc miał praktykę. Gorzej że pamięć jego z dawnych lat robiła się dziurawa. Ile wspomnień sprzed Upadku było jego… ile było jedynie przetworzonymi przez mózg popkulturowymi kliszami.
Tym razem zostawił sobie kilka nici, w tym i dane kontaktowe Opal Blackwater. I śledził ją za pomocą Katona, choć jedynie przez oficjalne kanały… jak wielu innych jej followersów i wielbicieli jej talentu bądź samej osoby. Niezauważalny pośród tłumu.
Nie zamierzał osobiście ingerować w jej życie. Wszak obojgu świat się mocno pokomplikował i z pewnością dziewczyna nie potrzebowała niepotrzebnego wtrącania się Smitha. Zresztą tak lubił działać… z cienia.


Wiadomość od Vertigo była jak zimny prysznic. Owszem spodziewał się że Firewall może w końcu przysłać mu rachunek i propozycję zadania do wykonania. Oczywiście jej odrzucenie byłoby nierozsądne. Tego się spodziewał… duchów z przeszłości już mniej. Dlatego też Smith kazał Katonowi otworzyć konto na sponsorowanym przez siebie forum i przeskoczył do wątków które moderował w dziale dla VIPów.
Napisał kilka słów kontaktując się po raz pierwszy z Opal i czekał na odpowiedź.
OgrewithBIGmace: Czytałaś nową wiadomość o pralni?
Dark Horse: Tak. Nie jest o pralni. Zerknij od kogo.
OgewithBIGmace: Co o tym info sądzisz? BTW. Obserwowałem twą karierę. Cieszę się że ci się ułożyło .
Dark Horse: Co mam sądzić? Jest sprawa, jest pewnie denat i trzeba sprawdzić. Adres masz wpisany w nazwie nadawcy… Można powiedzieć, że się ułożyło.
OgrewithBIGmace: To może być powiązane z tym co nas ostatnio spotkało.
Dark Horse: W zasadzie jest to prawie wprost napisane. Ale zrozumie tylko ten co jest w temacie.
OgrewithBIGmace: Nie o to mi chodziło. Możliwe że ta zbrodnia to wabik na nas.
Dark Horse: Wabik? Raczej zadanie od szefa. Dla nas do sprawdzenia.
OgrewithBIGmace: Obyś miała rację. Podejdę do ciebie, gdy już spotkamy się na miejscu. Powinnaś mnie rozpoznać. Pewne rzeczy się nie zmieniają.
OpenEye: Raczej ma, wiadomość wygląda na taką którą mógł wysłać. Zgodnie z krótkim profilem który mu nakreśliłem rzecz jasna. Przy okazji proponuję wymienić klucze szyfrujące, masz stare algorytmy. Mogę Ci wycenić przejście na nowe.


Pojawienie się obcego wywołało nieco odruchową reakcję u Smitha. Nakazał Katonowi skasowanie wątku, potem po działu, potem kaskadowo poszczególnych części forum, aż rozsypało się ono całe. Raz zaczęty proces zmieniał się falę niszczącą ten fragment meshu. Ślady zostały zatarte.


Smith nie zdecydował się po tym wydarzeniu skontaktować bezpośrednio poprzez mesh, skoro ktoś wdarł się na jego serwer. I prawdopodobnie poprzez kontakty Opal.To nie mógł być przypadek, że dopiero gdy kobieta się odezwała pojawił się tajemniczy OpenEye…
Dlatego postanowił się skontaktować z dziennikarką w bardziej bezpieczny i pewny sposób. Wybrał staroświeckie spotkanie się w oko z nią. W tym celu nakazał Katonowi monitorować pozycję Opal poprzez media społecznościowe, gdzie mógł się ukryć pomiędzy innymi widzami.
A on sam udał się na miejsce… spotkania, do owej “pralni”. Czyli w pobliże Valles New Shanghai Police Department 67. Nie zamierzał tam wchodzić, szczególnie że nie wiedział nic o tożsamości “rękawa”. Natomiast zatrzymał się w pobliżu i wysiadł.


Ubrany w czarny garnitur, w nowym wysportowanym ciele rozejrzał się za miejscem nadającym się na wygodną obserwację wejścia do budynku w oczekiwaniu na przybycie Opal. W końcu on mógł rozpoznać reporterkę. Ona jego, niekoniecznie.
Miał wszak nowe młodsze ciało, choć zostawił sobie swój ulubiony staroświecki styl ubierania.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 28-06-2017 o 21:47.
abishai jest offline  
Stary 28-06-2017, 20:37   #6
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację



Nytrondheim. Kopuła zdominowana przez glitterati i dobrą zabawę. To tutaj spora część VNS spędzała noce. Tutaj też zaczęła się cała historia, począwszy od Marka Klytemenesa zabitego w jego własnym apartamencie. Informacja o prawdziwej śmierci wzbudziła wtedy szok i dość długo była mielona przez medialne tryby. Teraz kurz zdążył osiąść, a uwaga przesunęła się w stronę następstw tamtego wydarzenia, pozostawiając to miejsce w spokoju.

Posterunek Policji numer 67 był zlokalizowany w centrum Nytrondheim i choć nie był jedyną placówką służb porządkowych w okolicy, to z pewnością był największą. Stanowił centrum policji dla tej części VNS. Zajmował całą powierzchnię cylindrycznego wieżowca pnącego się w wzwyż na kilkadziesiąt pięter. Elewację pokrywały wyświetlacze i holoreklamy, od których jak widać nawet rządowe organy ścigania nie mogły się opędzić. Umieszczone na dachu lądowisko migało mocnymi światłami, czytelnie wskazując miejsca, w których można zaparkować pojazd.


O tej porze, ruch w okolicy był niewielki. Większość miasta jeszcze spała lub dopiero co się budziła po nocnych zabawach. Na dachu stało kilka policyjnych samochodów czekających na jakąkolwiek "akcję". Kilka taksówek podnosiło się wioząc do domu nocnych maruderów, którzy zbyt mocno zabalowali, a także pozostawiając garstkę nowych wizytatorów. Z uwagi na przeprowadzany remont głównego holu, o czym można było przeczytać z wyświetlonego nad budynkiem czerwonego hologramu, to właśnie lądowisko pozostawało głównym punktem wejścia i wyjścia.

Zrządzeniem losu, wszyscy dotarli na miejsce w podobnym czasie. Taksówka Opal osiadła na dachu równocześnie z taksówką Ramireza i to w dodatku na sąsiadujących płytach. Jednak tylko dziennikarka była rozpoznawalna z wyglądu. Smith przybył nieco wcześniej. Zajął strategiczne miejsce niedaleko głównej windy, na ławeczce dla palących kryty przed czerwonym, przymglonym, wschodzącym słońcem przez wiatę. W okolicy było jeszcze kilka osób. Policjanci pełniący straż lub rozmawiający na tak zwanym “szlugu”, a także mężczyzna, który podobnie jak Smith czekał sam, oparty o ścianę obok wejścia do windy. Gdy ujrzał Opal pozdrowił ją uniesioną ręką.


 

Ostatnio edytowane przez Jaracz : 09-07-2017 o 14:30.
Jaracz jest offline  
Stary 15-07-2017, 18:20   #7
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Abishai, Asderuki i Cranmer

Dziennikarka zasłoniła ziewnięcie dłonią podczas wysiadania z taksówki. Poleciła swojej muzie wykonać opłatę dla przewoźnika i ruszyła do wejścia. Morf kobiety był rasy ciemnoskórej. Obecnie przyozdobiony bobem w kolorach pastelowego fioletu. Grzywka kończyła się tuż nad brwiami, które wraz z oczami były obecnie zasłonięte przez duże okulary z kolorowymi lustrzanymi szkłami. Na lewym policzku wyłaniał się spiralny tatuaż. Kobieta ubrana była w krótką, fioletową, opalizującą kurtkę z kominowym kołnierzem i rękawami trzyczwarte. Reszta morfu ubrana była w ciasno opinający czarny kostium. Również czarne buty na grubym obcasie miały z przodu w okolicach kostki opalizujący fioletowy prostokąt materiału pasujący do kurtki. Dziennikarka przybyła na miejsce bez swojego wiernego GNAT’a. Miała tylko torebkę pasującą do swojego stroju. Idąc zwróciła uwagę na inną osobę, która przybyła wraz z nią na dach. Nie rzucała jednak podejrzliwych spojrzeń. NIe miała jeszcze podstaw. Ze stukotem butów przemierzyła ostatnie metry do mężczyzny pod ścianą. Uśmiechnęła się swoimi nienagannie umalowanymi ustami w zgodzie z najnowszymi trendami.
- Bill - przywitała się ciepło odprawiając niemal rytualny całus w powietrze obok ucha mężczyzny. Weszło jej to bardziej w nawyk niż by chciała. Teraz jednak nie było czasu na poprawianie się.
- Jeszcze Smith będzie… i jeszcze ktoś - dorzuciła pospiesznie
- Tak, ktoś jeszcze został zwerbowany - przyznał Bill, po czym raz jeszcze obejrzał Opal od góry do dołu. - Czy ty chcesz, żeby ci biedni gliniarze udławili się pączkami i kawą?
Smith ruszył nonszalancko w kierunku obojga. W czarnym jak noc stylowym klasycznym garniturze… z młodszymi rysami i młodzieńczą energicznością. Gładko zaczesane czarne włosy, równo przystrzyżona broda. Człowiek wręcz z innej epoki. Gdy się zbliżał do obojga sięgnął do kieszeni i założył na twarz lustrzanki, oraz wyciągnął plastikowe karty. Wizytówki. Tak jak za pierwszym razem gdy się spotkali.
- Jak zwykle przyciągasz wzrok pani Blackwater. - tasował je w dłoni niczym karty, po czym podał jedną Opal, a drugą Billowi.-Tym raczej sprawa prywatna, więc odpuszczę sobie biznesowe formułki.
Dziennikarka przyjęła wizytówkę i zaraz się uśmiechnęła kręcąc głową.
- A pan trzyma się swoich zasad - wizytówka powędrowała do torebki. - A ty Bill mówisz jakbym kiedykolwiek nosiła coś innego.
- Jak dotąd zawsze to mi się opłacało.- stwierdził z uśmiechem Smith przyglądając się to dziewczynie to Billowi.- Zakładam że już zostałaś wtajemniczona w szczegóły dotyczące… owego Rękawa ?
*Beep* *Beep*
Stojący mogli usłyszeć ciche piszczenie małego robota który podreptał do nich zwracając ich uwagę w stronę nadchodzącej osoby. Było to wysoki i charakterystyczny w swej dziwności morph Hyperbright w osobie...
- Ramirez Santama. Uszanowanie pani i panom.
Zza ramienia psychologa wyleciał robot typu guardian angel, przeskanował szybko zebranych i schował się ponownie za przybyłym.
- Nie jestem do końca pewien po co akurat mnie tu wezwano… pozostałem w świadomości, że moja współpraca to głównie konsultacyjna sprawa, nie operacyjna.
- Opal Blackwater. Dobrze zakładam, że pan OpenEye? - dziennikarka odwróciła się do nowoprzybyłego wyciągając dłoń na przywitanie.
Ramirez ujął dłoń i w starym geście pocałował wierzch dłoni.
- Tak to byłem ja i przepraszam raz jeszcze za spowodowane tamtym najściem niedogodności. W ramach rekompensaty jestem w stanie zaoferować zabezpieczony obszar na serwerach… wybranej przez was firmy lub nawet postawić tokowy w ramach strzeżonych przestrzeni mojej firmy.
- Zobaczymy. To Pan Smith i Bill Fregusson - dziennikarka postanowiła nie marnować czasu i przedstawiła resztę towarzystwa. Zamierzała nie tracić czasu na niuanse i trzymać się konkretów.
- Bill… em o ile dobrze myślę… powinniśmy pójść do kostnicy - słowa były skierowane do jedynego policjanta w tej drużynie, z nadzieją, że dzięki niemu dziennikarka nie będzie musiała się przesadnie wdzięczyć o pozwolenie.
Smith podał Ramirezowi swoją wizytówkę w milczeniu. Nie był zainteresowany hojną ofertą Santamy. Miała bowiem jedną wadę... wszystko co on oferował, sam mógł podejrzeć. A Smith po prostu mu nie ufał i jego intencjom. I wolał nie zawierzać swego bezpieczeństwa temu wścibskiemu osobnikowi.
Bill uścisnął rękę Ramirezowi.
- Myślę że nasz wspólny przyjaciel lubi po prostu zaskakiwać, również w kwestii personalnego zaangażowania w sprawę - skierował spojrzenie na Smitha. - Dobrze cię znowu widzieć. Chodźmy… Sam nie jestem pewien, czy chodzi o kostnicę, ale ufam intuicji Opal. Jest w końcu dziennikarzem do diaska.
Drzwi do holu z windami kontrolowała fotokomórka. W środku znajdowały się cztery szyby obsługujące ruch pomiędzy trzydziestoma czterema kondygnacjami naziemnymi i dwudziestoma kondygnacjami podziemnymi. Nie zabrakło też windy serwisowej. Bill przywołał windę i wybrał na panelu dotykowym piętro -10, gdzie jak twierdził powinna być zlokalizowana kostnica. Podróż trwała kilka sekund i grupa stanęła w czymś, co można było nazwać recepcją - Szeroki hol na środku, którego ustawiono niedużą ladę w kształcie litery “U”. Zza lady wystawał synth, który jak szybko się okazało miał humanoidalną sylwetkę tylko od pasa wzwyż. Nogi zastąpił mu pojedyńczy “stojak” osadzony na dwóch kołach ze wspomaganiem żyroskopowym. W powietrzu unosił się zapach formaliny.
Bill powołując się na swój stopień, uciął sobie krótką rozmowę z recepcjonistą i udało mu się zerknąć na listę “przyjęć”. W istocie, ledwo trzy godziny temu pojawiło się w kostnicy ciało denata i jeszcze nie zdołano przeprowadzić żadnego badania. Jednakże nic więcej nie udało się wyciągnąć. Morf figurował w ewidencji jako niezidentyfikowany, a na dodatek został oflagowany “ograniczonym dostępem”. Oznaczało to tyle, że tylko osoby upoważnione przez kapitana tego posterunku mogły mieć dostęp do denata. Bill do tych osób nie należał.
-Szybko poszło.- uśmiechnął się kwaśno Smith i zwrócił do Billa.- Jesteś w stanie określić, kto tak oflagował trupka? Jak wysoko sięgają łapki pociągające za sznurki? Oraz… komu przypadnie śledztwo w związku z denatem?
Poprawił lustrzanki na nosie dodając.-Żadne nas nie jest lekarzem, patomorfologiem czy też specjalistą od morphów. Nie musimy osobiście oglądać trupka jak banda podnieconych wielbicieli turpizmu, wystarczy dostęp do dokumentacji sekcji zwłok.
- Mogą nie zwrócić uwagi na coś co dla nas będzie istotne. Nie wiem czy powinniśmy zwracać na siebie uwagę, ale mogę spróbować nakłonić kapitana do udostępnienia sekcji… - kobieta zamyśliła się na moment. - Aaalbo zostawić tam kilka rzeczy.
Opal uśmiechnęła się myśląc już o swoim robociku. Dyskretnie go wypuściła na ziemię. Potrzebowała tylko wiedzieć gdzie znajduje się ciało lub gdzie będzie robiona jego sekcja - o ile już nie została zrobiona.
-Bo ja wiem... to są specjaliści, prawda? Znają się na swojej robocie.- to pytanie Smitha było bardziej do Billa niż do Opal. Po czym zwrócił się do samej dziewczyny.- Tak czy siak i nakłanianie kapitana i zostawianie rzeczy… będzie zwracaniem na nas uwagę, choć samo nakłanianie może być uznane tylko za poszukiwanie materiału na newsa… a jeśli zdołasz go wyciągnąć z gabinetu tooo… pan OpenEye może się popisać talentami hakerskimi a Bill i ja możemy go osłaniać. Bardziej niż ja co prawda.
- Brzmi rozsądnie, warto będzie mieć dostęp do live feed’a z sekcji jak również informacji kto ją przeprowadził i gdzie. Jak Pan Smith przytomnie zaznaczył nikt z nas nie jest lekarzem konwencjonalnej medycyny ciała to nie warto w pełni ufać publikowanym raportom które mogą być mniej lub bardziej przekłamane.
Ramirez poklepał kieszeń garnituru.
- W razie potrzeby służę mikroprzekaźnikiem jeśli rzeczy do pozostawienia nie mają stabilnej komunikacji ale są mobilne, ta zabawka niestety nie jest,
Bill skinął głową.
- Biorąc pod uwagę to, że sam z kapitana niewiele dam radę wyciągnąć, to jest dobry plan. Posterunek ma jednak swoje systemy zabezpieczeń nawet przed tak małymi intruzami. Trzeba będzie je unieszkodliwić, jak już nasz haker będzie miał dostęp do biura kapitana… - urwał. - Coś mi tu śmierdzi. Albo z ciałem jest coś poważnie nie tak, albo trafiliśmy na ważniaka. Nie ogranicza się dostępu z byle powodu. Jak słusznie podejrzewa Pan Smith, ktoś postawiony wyżej od kapitana mógł maczać w tym palce. Nie podejrzewam policji, by wiedziała cokolwiek o sprawie, która nas tu skierowała. To zaś oznacza, że musimy być podwójnie ostrożni.
-Tak czy siak bierzmy się do roboty i ruszajmy do kapitana.- stwierdził krótko Smith.-Chyba już omówiliśmy wszystko.
- Haker to takie brzydkie słowo, preferuję określenie ‘specjalista od zabezpieczeń’.

Muza w windzie, uprzejmym, kobiecym głosem udzieliła informacji o lokalizacji biura kapitana. Należało się udać na piętro 16, a następnie podążyć wskazaną na prostej mapie ścieżką korytarzy, mijając niedużą kafeterię oraz przeszklony pokój relaksu. Jedno było pewne - dostać się do zwierzchnika lokalnych sił policji było skomplikowane. Na szczęście był na miejscu i miał akurat czas przyjąć gości, o czym również poinformowała policyjna muza, gdy tylko Opal wyjawiła chęć spotkania.
Suwane szerokie drzwi otworzyły się gdy tylko wykryły obecność. Biuro nie było duże i sprawiało wrażenie zagraconego. Szafa z podwójnymi drzwiami, na której stała pojedyncza roślina. Wieszak dźwigający niedbale zarzuconą kurtkę. Kredens zakryty niemal w całości jakimiś papierami oraz biurko, czyste tylko i wyłącznie dlatego, że stanowiło dodatkowo wyświetlacz komputera. Za biurkiem zaś siedział kapitan Gabriel Graad (jeśli wierzyć plakietce przy drzwiach).


Gdy tylko ujrzał w drzwiach dziennikarkę przeczesał odruchowo włosy i podniósł się z fotela.
- Pani Blackwater jak mniemam. Miło poznać.
- Wzajemnie Panie Graad- odpowiedziała Opal uśmiechając się i podając dłoń do uściśnięcia. Póki co starała się być neutralna. Rozpięła wysoki kołnierz odsłaniając szyję i powracający do modny srebrzysto tęczowy choker ze złotą gwiazdką na środku. Zdjęła okulary odsłaniając teraz fioletowe oczy z delikatnym jasno fioletowym cieniem nad nimi. Wszystko po to aby wydawać się bardziej przystępną do rozmowy. Chciała zobaczyć czy jej rozmówca będzie grał z nią w grę czy da się poprowadzić.
Uścisk ręki był typowy dla faceta, który nie wiedział do końca jak się ma zachować wobec kobiety. Zbyt delikatny - jakby bał się, że mógłby ją skrzywdzić.
- W czym mogę pomóc? Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się pani… ani jakichkolwiek dziennikarzy.
- To dobrze, bo ja nie z tych co chcą wzbudzać tanią sensację. Znaczy, że to czym się interesuje jeszcze nie trafiło do głównego nurtu. - uścisk dziennikarki był pewny, ale nie zbyt mocny. Opal utrzymywała kontakt wzrokowy starając się przekazać maksymalną dawkę pewności siebie. Nawet teraz kiedy wcale nie czuła się na siłach.
- A to co mnie interesuje to sprawa pewnego rękawa. - tak, bez konkretów póki co. Trzeba uważnie obserwować reakcje. Drgnięcia palcy, nerwowe spojrzenia, napinanie mięśni. Obserwer, morf Opal, nadawał się do tego najlepiej.
Kapitan zmrużył oczy i założył ręce na piersi. Milczał przez dwie sekundy najwyraźniej zbierając myśli.
- Jeśli mowa o Marku Klytemenesie… - zaczął.
Opal uśmiechnęłą sie i pokręciła głową.
- Nowego denata. Pod pańską jurysdykcją.
- Nie jestem pewien, o jakim denacie mowa. Od kilku dni nie trafiła do nas żadna nowa sprawa. - skłamał, choć niezbyt umiejętnie.
Dziennikarka uniosła jedną brew do góry wciąż trzymając delikatny uśmiech na twarzy.
- Nie prosze o wiele. Wystarczy mi wgląd w wyniki jego sekcji.
Gabriel Graad wzdrygnął się. Postąpił krok do przodu, wciąż z założonymi rękoma.
- Przyznaję, że nie wiem skąd się pani o tym dowiedziała, ale obawiam się, że ta rozmowa właśnie się zakończyła.
Opal nie cofnęła się doświadczając już wcześniej takich sytuacji. Zachować spokój. Potem upór albo szantaż. Coś na pewno znajdzie.
- Czemu? Nie brużdżę policji w śledztwie. Koledzy po fachu na pewno potwierdzą. Nie bądź taki kapitanie. Mogę tobie pomóc. Ewentualnie tym, którzy kazali ci trzymać trupa pod kwarantanną.
- Skąd o tym wiesz? - odbił piłeczkę. - I skąd wiesz, czy ta sprawa potrzebuje jakiejkolwiek pomocy?
- A czemu zwykły denat, jakich mimo wszystko wciąż jest na pęczki w New Shanghai, miałby być odcięty dla zwykłego personelu? - Opal uniosła brew do góry starając się wykazać nie do końca swój ciąg myślowy. - Szczególnie tak szybko po przybyciu na posterunek.
- To nie jest odpowiedź na moje pytanie - zripostował. - Skąd dostałaś cynk o denacie?
- Od swojego informatora. Jego imię musi zostać tajemnicą - Opal mogła próbować wcisnąć czyjeś imię, ale nie znała ani tutejszych policjantów ani ich profili. Nie chciała jednak sprawdzać tego teraz kosztem płynności rozmowy. Na wszelki wypadek wykasowała maila od Vertigo.
Usiadł z powrotem za biurkiem. Gdy się odwracał, Opal miała wrażenie że westchnął.
- Zróbmy tak. Ponieważ wydaje się być pani miłą osobą, puszczę panią wolno i zapomnę, że zadawała Pani niewygodne pytania.
Opal podparła bok dłonią i spojrzała na kapitana z góry.
- To miłe z pana strony kapitanie. Daj znać jak już sobie poradzicie z wirusem - powiedziała odwracając się zamierzając wyjść.
Opal zdążyła dojść do drzwi, kiedy zatrzymał ją głos Gabriela.
- Czekaj do diaska! Jaki wirus? - po czym powtórzył ciszej uświadamiając sobie że nie powinien o tym krzyczeć - Jaki wirus?
To był najlepszy moment na wykorzystanie chwili czasu jaką da jej “zawahanie się”. Opal korzystając z Mental Speed uruchomiła research na temat kapitana Gabriela Graada. Do tego specjalna apka została puszczona aby wyszukać siatkę relacji opartych o użytkowanie meshu.
Reporterka zdołała w krótkim czasie pozyskać garść informacji z meshu budując sobie bardzo ogólny obraz kapitana. Na szybko wysnute wnioski miały zaledwie 65-procentowe pokrycie, ale to musiało wystarczyć. Gabriel Graad zbudował swoją karierę bardzo szybko wykazując się w szeregu głośnych spraw. Gdy jednak objął stanowisko kapitana, gdzie zderzył się z większą odpowiedzialnością i polityką, jego rozwój zatrzymał się, a sam Gabriel wpadł w okres stagnacji trwającej do tego dnia. Ten schemat był też obecny w jego życiu społecznym. Niegdyś obecny i energiczny, obecnie co najmniej “mało interesujący”. Było o nim na tyle cicho, że Opal miała trudności z rozpoznaniem jego stanu cywilnego, a oprogramowanie do budowania relacji nie było w stanie odnaleźć odpowiednich powiązań społecznych!
Patrząc na czas rzeczywisty, który minął od momentu włączenia Mental Speed, Opal odliczyła odpowiedni moment aby odwrócić głowę do kapitana. W jej spojrzeniu dało dostrzec się błysk.
- A podzielisz się ze mną kartoteką denata?
Dłuższe milczenie było dobrym znakiem. Kapitan zastanawiał się.
- Rozdmuchasz to - brzmiało to jak zarzut.
- Tylko jeśli będę miała w tym cel - tutaj Opal nie miała potrzeby kłamać - Ale później… pewnie napiszę artykuł. Mogę o tobie wspomnieć. O ile będziesz chciał kapitanie.
- Nie będziesz miała celu - oznajmił dyktując warunki - Zostawisz to przynajmniej na kilka dni. Nie będziesz wspominać o mnie, ani o tym posterunku policji. Ani słowa. Źródło sobie wymyślisz… w końcu skądś wiesz o tym wirusie.
- Wygodnie ci na twoim stanowisku co? Może być. - Opal nie powstrzymała się od komentarza i odwróciła się do kapitana podając mu dłoń.
Przez moment musiała trzymać dłoń zawieszoną w powietrzu bez odpowiedzi. Kapitan dopiero po chwili raczył odwzajemnić gest z grymasem niezadowolenia.
- Wygodnie czy nie, to są moje warunki - uśmiechnął się kwaśno. - A teraz zaproś swoich towarzyszy. Z tego co widzę, nie są ochroniarzami…


Tymczasem na zewnątrz…

Biuro znajdowało się na zakręcie korytarza. Obok drzwi postawiono donicę ze sztucznym kwiatem. Jedna kamera zawieszona pod sufitem w rogu, na drugim końcu korytarza, obracała się w kierunku drzwi co dziesięć sekund. Nad drzwiami biura zamieszczono jeszcze fotokomórkę, obecnie w stanie aktywnym, dzięki której drzwi otwierały się, gdy tylko ktoś przed nimi przystanął. Z tego też powodu Ramirez i Smith nie mogli stać bezpośrednio pod nimi.
Smith stanął nieco z boku, podparł plecami ścianę i rozglądał się dookoła niczym zaciekawiony turysta wykorzystując swe lustrzanki do przeskanowania całego pomieszczenia we wszystkich możliwych pasmach.
Korytarz nie krył zbyt wielu tajemnic. Zbierając informacje z pasma lidarowego, mikrofal, ultrafioletu i podczerwieni, Smith uświadomił sobie, że ta część biurowca jest mało uczęszczana. Trochę cieplejszy ślad pozostał po przemaszerowaniu czwórki detektywów, ale nic poza tym. Niewyraźne kształty humanoidów były widzialne przez okoliczne ściany w niewielu sąsiadujących biurach. Można też było wychwycić wyraźny promień skanujący w falach tetraherzowych, którego źródłem był emiter podczepiony pod kamerę. Ktokolwiek nadzorował monitoring mógł również przenikać wzrokiem ubrania, zapewne w poszukiwaniu broni. Niemniej było tu dość mało zabezpieczeń, mniej niż się Smith spodziewał, więc uśmiechnął się w zadowoleniu i poprzez Katona przesłał informacje o tym co zobaczył Ramirezowi.
Ramirez przyjął informację po czym sam przeprowadził ‘delikatny skan’ nie interesowały go zabezpieczenia i ograniczenia fizyczne. Był szereg wyglądających na zupełnie przypadkowe lub błędne przekierowania przekierowania na lokalne serwery Mesh’u. Każdy z zupełnie innej klasy, innego miejsca nie więcej niż dwa powtórzenia na podstawie algorytmu losowego. Celem było zbadanie zabezpieczeń i ocena ich jakości.
Posterunek policji miał solidne zabezpieczenia. Pierwsze “miękkie” próby penetracji okazały się być nieskuteczne. Analiza odpowiedzi pozwoliła jednak rozpoznać siłę pierwszej warstwy firewallu. Ramirez był pewien, że przy odrobinę większym wysiłku byłby w stanie je złamać.
 
Asderuki jest offline  
Stary 17-07-2017, 21:21   #8
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
- Rękaw którego do którego tak usilnie staracie się dotrzeć to Kazato Yukisam - zaczął kapitan. - Prezes InigoArms. Polecenie wstrzymania śledztwa i cichego zajęcia się morfem przyszła właśnie od samego Yukisama. Jeszcze dzisiaj ciało ma zostać zutylizowane i się nie dziwię, biorąc pod uwagę okoliczności śmierci i stan denata.

Gestem ręki wyświetlił na interaktywnej tafli swojego biurka szereg zdjęć wykonanych na miejscu zdarzenia oraz już w kostnicy przedstawiające mentona z charakterystycznym czołem i twarzą nierozpoznawalną przez zakrzepłą krew. Gdzieś tam przewijały się również komentarze. Kapitan dodał do tego kilka własnych spostrzeżeń. Całość układała się w dość interesujący obraz.


InigoArms było jedną z mniejszych, ale wciąż wpływowych korporacji. Jej profil działania skupiał się głównie na produkcji broni energetycznej. To co wyróżniało tą firmę spośród szeregu innych to mocno rozwinięte stosunki dyplomatyczne z Jowiszem i Wenus utrzymywane z ramienia rządu, ale także i poza nim. Swojego czasu, głośne były też plotki o zaopatrywaniu barsomian, sugerujące że InigoArms szuka swoich klientów absolutnie wszędzie. Jednakże ostatnimi czasy inne informacje zaczęły wypływać do mediów. DirectAction szykował się do przejęcia InigoArms. Z jednej strony mówiono o agresywnym przejęciu, z drugiej strony o wspomniano o szykującym się mariażu pomiędzy prezesem Yukisam i córką jednego z dyrektorów DirectAction. Pojawiały się także spekulacje, że to przejęcie wynikało z kiepskiej sytuacji finansowej InigoArms i miała to być ostatnia szansa na odbudowanie kapitału.
Na tym tle prezes Yukisam został zamordowany i można było się domyślać, że powyższe informacje stały za inicjatywą zamiecenia całego zdarzenia pod dywan. Jak zdradził kapitan, morderstwo miało miejsce na obrzeżach Nytrondheim w burdelu “Dream”, który Kazato potajemnie wizytował. Morderstwa dokonała dziewczyna, z którą tej nocy spędzał czas. Miała na imię Celeste i zmasakrowała twarz Kazato przy pomocy szklanki. Obecnie znajdowała się zamknięta w policyjnym banku pamięci, a jej morf był w magazynie. Krótka notka informowała, że dziewczyna jest w szoku.
Nie podjęto żadnych działań w kierunku zbadania sprawy. Nie przeprowadzono nawet przesłuchania podejrzanej. Dokonano tylko wstępnych oględzin ciała i odzyskano rdzeń pamięci przez który przepuszczono ogólną diagnostykę. Można się było domyślać, że tylko dzięki temu Vertigo dowiedział się o wirusie w morfie prezesa. Niedługo potem przyszła informacja od samego Kazato Yukisam by wszystko wstrzymać.
Koniec końców z samych raportów niewiele wynikało. Denat zabity szklanką podczas stosunku. Ego teoretycznie nie ucierpiało…

Gdy kapitan kończył opowiadać Opal dogrzebała się w logach diagnostyki EGO do wpisów potwierdzających przypuszczenia Vertigo - Kopia EGO znajdująca się w rdzeniu pamięci została zainfekowana.
 
Jaracz jest offline  
Stary 30-07-2017, 17:45   #9
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Opal uważnie notowała w pamięci informacje przekazane przez kapitana.
- Kapitanie kto przebadał kopię EGO Yukisama? - dziennikarka nie wiedziała jak bardzo wirus był zaraźliwy, o ile w ogóle był.
- W logach stoi, że EGO Kazato zostało zainfekowane. Sprawdziłbym na pańskim miejscu tego co badał. Czy jego ego nie złapało niczego.
Jednocześnie Opal zwróciła się do Ramireza przez mesh aby jakby chciał sam przebadać EGO aby był wyjątkowo ostrożny.
Ramirez westchnął bardziej symbolicznie niż z potrzeby przyswajając i katalogując zebrane informacje, potrzebne do wykonania procesy zostały zaplanowane. Implant do podziału procesów myślowych wykształcił dodatkowe procesy wirtualne.

P#Ram_IC1 - podjął próbę przeskanowania istniejących serwerów IndigoCloud, logi, ślady operacji, włamań, sprzątania po włamaniach. Spokojny proces ETA 15 minut na skan zewnętrznych zabezpieczeń, 30 min do pierwszej próby delikatnego włamania z mojej strony - pośpiech nie jest potrzebny,

P#Ram_ES2 - podjął się zaplanowania uzyskania informacji o EGO i morphach i dokładnego opisu zdarzeń z feralnej dla Yukisamy nocy. Bill otrzymał prywatną szyfrowana wiadomość z zapytaniami o dostęp i kontrolę w depozycie dla zatrzymanych w tej szczególności Celeste. Nie było to pytanie jak od człowieka, raczej maszynowe zapytanie z prośbą o detale.

Opal otrzymała odpowiedź, że Ramirez jest ostrożny i będzie o tym pamiętał. Jeśli dojdzie do badania to stosowny ekranowany simulspace z dodatkowym oddzieleniem ego terapeuty i pacjenta nie będzie problemem. Jednocześnie proces łamania zabezpieczeń lokalnych został zamrożony w oczekiwaniu na wyniki odpowiedzi od Billa, może się okazać, że będa to prace połączone więc nie ma po co robić ich dwa razy.
Smith na razie nie odzywał się wyraźnie zamyślony. Zamiast się odzywać przekazał mentalnie Katonowi polecenie.
“- Prześlij na maila VNSPD67@nohestitation zapytanie o zebrane przez firmę informacje na temat Petro i jego powiązań oraz z DirectAction. Firewall z pewnością zdołał zebrać coś wartościowego. Poza tym najwyraźniej… warto byłoby zrobić portfolia szefów DirectAction.-” Smith nie bardzo wierzył w zbiegi okoliczności, więc to że drugi raz natykał się na tą właśnie firmę wydawało mu się podejrzane.

Kapitan spojrzał uważnie na Opal gdy wspomniała o wirusie. Przeniósł wzrok na Smitha i Ramireza, tylko po to, by znów zawiesić go na pani dziennikarz.
- Diagnostyka była zautomatyzowana. Wszystko w izolowanym miejscu, do którego nie będziecie mieć dostępu - wyraźnie położył nacisk na “nie”. - Obecnie EGO znajduje się w kostce. Nie przenosiliśmy go do repozytorium i nie zamierzamy. Pewnie denat… przepraszam… prezes Yukisam będzie chciał je odzyskać w stanie nienaruszonym.

W tym samym czasie Smith otrzymał automatyczną odpowiedź zwrotną z serwera nohesitation, że podany adres nie istnieje. Najwidoczniej Vertigo nie zakładał wymiany informacji tym kanałem, albo nie zakładał żadnej wymiany informacji. To utrudniało pozyskanie pożądanych materiałów, ale biorąc pod uwagę specyficzne umiejętności i doświadczenie Smitha… wciąż było możliwe.

Bill odpowiedział Ramirezowi, że taki dostęp, w obecnej sytuacji wydaje tylko kapitan. Tego zaś ciężko było odczytać. Z jednej strony udostępnił szereg utajnionych informacji, ale z drugiej strony zdawał się mieć defensywne nastawienie, o czym świadczyły nie tylko słowa, ale też język ciała. Aby przekonać go do czegoś więcej, należało nad nim popracować. Metoda zachęcenia do współpracy nie była jednak oczywista.
Bill zasugerował również, że o ile dostęp do EGO poprzez mesh jest niemożliwy, to sam morph przebywa zapewne w kostnicy, a ta z kolei nie jest izolowana. To samo dotyczyło tymczasowego więzienia dla Celeste.

- Czy ktoś będzie prowadził w tej sprawie śledztwo, czy może InigoArms wywierają naciski by zamieść sprawę pod dywan? I jeśli tak, to kto osobiście to robi?- zapytał Smith nie mając pewności czy powinni próbować przesłuchiwać uwięzione EGO poprzez mesh, a Ramirez mógł mieć na to ochotę. Smith jednak uważał, że taka próba może zakończyć się zarażeniem wirusem.

Gabriel pokręcił głową.
- Nie będzie śledztwa. Już wspomniałem pani Blackwater, że sprawa zostanie “zamieciona pod dywan”. Polecenie przyszło od samego prezesa.

- Co z samą… “zabójczynią”? Skoro nie ma aktu oskarżenia, to nie ma jak postawić jej zarzutów.- stwierdził zamyślony Smith.

- Ale nie możemy też jej po prostu wypuścić, prawda? - stwierdził kwaśno kapitan.

-Dlaczego nie?- odparł spokojnie Smith z kamiennym obliczem.-Nie jest o nic oskarżona. Nie jest zawodową zabójczynią… Prawdopodobnie ktoś dosiadł jej morfa bez jej wiedzy czy pozwolenia i użył jako narzędzia do ataku. Celeste nie jest więc zagrożeniem, a taką samą ofiarą zbrodni jak denat… a może i gorzej. Jeśli więc nie ma żadnego wirusa w swoim EGO… to może zostać oddana pod naszą opiekę. Zawiozę ją do domu, akurat mam po drodze. A i panna Blackwater podczas tej jazdy będzie mogła się z nią rozmówić. Nie ma wszak sensu jej przesłuchiwać, jeśli jest brak aktu oskarżenia. Natomiast…- tu spojrzał na kapitana.-Myślę że panna Opal może podesłać panu kopię rozmowy. Oczywiście jeśli byłby pan nią zainteresowany.
 
Asderuki jest offline  
Stary 31-07-2017, 12:19   #10
 
Cranmer's Avatar
 
Reputacja: 1 Cranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetny
Opal spojrzała na Smitha wierząc, że to jakaś jego dobroduszność bądź słabość do płci przeciwnej nakazała mu uznać ten plan za słuszny.

- Może najpierw upewnijmy się co się stało, że Celeste postanowiła zmasakrować twarz Yukisamy. Jeśli zostanie stwierdzona niepoczytalność zawsze można ją posłać na wizytę u psychochirurga - spojrzała na kapitana wypowiadając te słowa.

- Jak rozumiem, nie przez przypadek goszczę tu również wspomnianego specjalistę w dziedzinie psychochirurgii?

Skierował wymowne spojrzenie na Ramireza. Kapitan musiał w międzyczasie wyszukać w meshu swoich rozmówców.

- Prawnie czy nie, nie wypuszczę jej tak po prostu. Jak słusznie pani Blackwater zauważyła, Celeste zmasakrowała twarz denata szklanką. To nie jest coś na co można przymknąć oko i puścić obywatela z upomnieniem.
Smith tylko… się minimalnie uśmiechnął. Wszak siły porządkowe jakoś nie przejmowały się bardziej brutalnymi mordami wśród dołów społecznych. Tam ciało szło do utylizacji, a EGO… cóż… kogo obchodzą biedacy.

- Więc co pan zamierza z nią zrobić? Trzymać w zamrażarce “aż do wiosny”? Celeste jest prostytutką nie seryjnym mordercą. Nie miała powodu, by bawić się w chirurga plastycznego. Będzie w ogóle przesłuchiwana na posterunku? Skoro oficjalnie sprawy nie ma? - zapytał.

Ramirez przez chwilę wyglądał na zmieszanego,zwróceniem uwagi kapitana na jego skromną osobę, głównym powodem było zbieranie informacji z pozostałych procesów myślowych do głównego banku danych umysłu. Uspokajający uśmiech szybko pojawił się na jego twarzy.

- Kompleksowe badanie psychologicznie może pokazać, że podczas dokonania czynu osoba była niespełna rozumu lub pod kontrolą spoza własnego ciała sąd powinien okazać łaskę.. jeśli by to miało miejsce. Jak zostało też powiedziane sprawa ma zostać zamieciona pod dywan, tak więc zabieg psycho-chirurgiczny który który pozbawi traumy oraz wspomnień przymuszonego sprawcę będzie na rękę tak Yukisamie jak i wam.

Ramirez podrapał się po podbródku przekrzywiając głowę.

- Jeśli macie wątpliwości co do natury prawnej, wagi upomnienia, stosownej kary et cetera. Po badaniu osoba może zostać skierowana dla poprawy sił ciała i ducha do odpracowania pewnej ilości godzin prac społecznych dla dobra miasta.

Kapitan słuchał, a grymas na jego twarzy zdradzał wszystkie emocje. Był zły ale zastanawiał się. Rozważał co ma zrobić i kalkulował co się opłaca. Po dłuższej chwili ciszy przeczesał nerwowo włosy. Opal mogła dostrzec że jego czoło skrzy się od kropelek potu.

- Dobrze… Dobrze już dobrze, kurwa. Nie zamierzam jej trzymać w zamrażarce, ale.też nie wypuszczę tak po prostu. To że była kontrolowana to tylko strzał. Brak motywu nie jest pewny. Była dziwką, a on klientem. Tu nie trzeba dużej wyobraźni by odnaleźć powód - wycelował palec w Smitha - Ale masz rację. Sytuacja patowa i trzeba podjąć decyzję.

Westchnął ciężko jakby godząc się z niechcianą decyzją.

- Przesłuchajcie ją. Ale tu na miejscu. Wyłączę nagrywanie ale będę słuchał. Jeśli - potrząsnął palcem - Jeśli okaże się że jest cień podejrzenia że działała z własnej woli, zamknę ją pod jakimkolwiek pozorem. Jeśli zaś trzeba będzie, zostanie pana pacjentką, panie Ramirez.
- Jak dla mnie pasuje. Spokojnie panie Graad. Wszystko zostanie między nami. - Opal pozwoliłą sobie połorzyć dłoń na ramieniu kapitana. Uśmiechnęła się pewnie nie pozwalając zniknąć aurze wypracowanej wcześniej.

Smith też skinął głową zgadzając się w milczeniu na warunki kapitana. Niby miał rację… można było uwięzić Celeste pod byle pozorem, bo tym był “powód” wymyślony na poczekaniu. Ale dobra papuga mogła by taki powód obalić, zgrabną żonglerką paragrafami.

Ramierz kiwnął głową.

- Wspaniale, proszę zatem o stosowne pozwolenia i przygotowanie sali, alternatywnie proszę udostępnianie połączenia w celu przygotowania sesji simulspace. Dla mnie medium nie ma znaczenia mam stosowne narzędzia i instrumenty do działania.

- Zważywszy, że może istnieć zagrożenie wirusem przenoszącym się przez mesh to lepiej mu nie dawać okazji do testowania zabezpieczeń naszych EGO.- stwierdził Smith niezbyt zainteresowany sesją simulspace. Wolał staromodne werbalne przesłuchanie.

Gabriel nie odpowiadał przez chwilę. Jego wzrok zmętniał, jakby patrzył gdzieś poza pokój. Po dłuższej chwili wrócił uwagą do rozmówców.

- Jasne - mruknął. - Macie pozwolenie. Ten cały wirus mnie niepokoi. Nie będzie żadnych simulspace’ów. Celeste zostanie przygotowana do spotkania fizycznego.

Ponownie przeczesał włosy i przeniósł spojrzenie na Smitha, Ramireza i znów zawiesił wzrok na Opal.

Ramirez natomiast przygotował w myślach plan badania i przesłuchania. Biorąc pod uwagę naturę sytuacji wszystko będzie musiało rozpocząć się od obserwacji zachowania EGO zaraz po wprowadzeniu na nowo w morpha i zachowania kiedy pierwsze kilka minut w sali przesłuchań spędzi sama. Obserwacja zachowania w samotności to ważny czynniki pełnowymiarowej analizy.
 
Cranmer jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172