Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-05-2018, 00:24   #31
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Kilka chwil wcześniej...

- Zrozumiałam. Na drugi raz melduj o wszystkim nietypowym zawczasu.

Coś jej w tym wszystkim nie pasowało. Głos, który jej odpowiedział, był jednak z całą pewnością głosem jednego z dwójki szturmowców, zmodulowanym oczywiście przez hełm. Udzielona odpowiedź również wydawała się satysfakcjonująca. A jednak Lydia nie zdecydowała się wyjrzeć zza rogu. Jedną z niewielu nauk, które stosowała, a której nie wyniosła z akademii, lecz z domu, była ta, która mówiła, żeby w razie wątpliwości upewnić się dwa razy.

- Diomedirium, zgłoś się – wywołała sąsiedni prom. - Mówi porucznik Atyde.

- Diomedirium, zgłaszam się – odpowiedział jej głos z komunikatora.

- Pilocie, wyjrzyj przez iluminator i powiedz mi co widzisz w pobliżu trapu jednostki po twojej lewej.

Po chwili usłyszała odgłos szurania, jak gdyby ktoś ciągnął coś ciężkiego po ziemi. Już wiedziała, że słusznie postąpiła. Z zaciśniętym gardłem czekała na odpowiedź od pilota Diomedirium.


Pilotowanie Lambdy nie było trudne. Statek nie należał do zbyt zwrotnych, ale z kolei nie straszne mu były silniejsze podmuchy wiatru. Jeron skierował prom w miejsce, z którego docierał sygnał komunikatora Kary. Po chwili dostrzegł ją jak machała do niego, częściowo ukryta w pieczarze. Wylądował w pobliżu i opuścił trap.

Pozostałym nie trzeba było powtarzać, co mają robić. Nie trzeba im było mówić tego nawet po raz pierwszy. Piątka rebeliantów bez słowa wygrzebała się z nory - chociaż jednego z nich trzeba było wynieść – i rzuciła się w stronę imperialnego statku. Gdzieś w górze usłyszeli wizg TIE'ów, ale żaden nie otworzył ognia. Piloci zapewne nie wiedzieli czy powinni ostrzelać przyjazną jednostkę.

Kara weszła na trap jako ostatnia. Odruchowo odwróciła się jeszcze w kierunku płonącego obozu. Gdzieś spomiędzy namiotów wybiegły dwie postacie, obie ubrane w długie i luźne szaty. Jedna bardzo szczupła a druga zdecydowanie niższa, zapewne matka z dzieckiem. Biegły w stronę wąwozu, licząc zapewne, że w całym tym zamieszaniu ujdą uwadze szturmowców. Niestety w ślad za nimi podążali już żołnierze w białych pancerzach. Kilka celnych strzałów z blasterów i dwoje uciekinierów padło twarzami na ziemię. Trap zaczął się podnosić, więc Lang weszła na pokład...

Tymczasem BX zajął się obsługą tylnego działka. Nie miał jednak wiele do roboty. Myśliwce, z wyjątkiem jednego przelotu nad ich głowami, zresztą i tak poza polem widzenia działka, nie kwapiły się do tego, by ich niepokoić. Droid ocenił to zachowanie jako mocno nietypowe i podejrzane. W swojej analizie brał pod uwagę, że ogromne znaczenie mogła mieć ludzka psychologia, która często powstrzymywała klony przed szybszym podejmowaniem logicznych decyzji, ale nie rozumiejąc jej nie był w stanie ocenić jak duży mogła mieć ona wpływ.


- Niech promy lądują pośrodku obozu! Druga kompania zrobi wam miejsce i da osłonę! Natychmiast wykonać!

Kapitan Lefton darł się na swój komunikator. Nie mógł uwierzyć w meldunek jednego z pilotów, jaki właśnie otrzymał. Ktoś ukradł prom! Imperialny prom! Jakim cudem ci cholerni złomiarze przeniknęli przez jego linie? Przecież dobrze rozstawił oddziały, to nie miało prawa się stać. Gdzie tkwił błąd?

Po krótkim biegu, w asyście trzeciej kompanii, wydostał się spomiędzy namiotów na wolną przestrzeń wokół obozu szabrowników. Zrobił to w idealnym momencie, by zobaczyć jak skradziona Lamda ląduje nieopodal. Czyżby chcieli się poddać? Zauważył też dwa myśliwce szykujące się do ataku na uprowadzony statek. Nie miał niczego przeciwko śmierci w płomieniach parszywych złodziei, ale to on będzie się musiał tłumaczyć ze straty jednostki.

- Piloci myśliwców, mówi kapitan Lefton! Natychmiast przerwać atak na uprowadzony prom!

- Rozkaz – odpowiedział jeden z nich.

TIE'e przeleciały tylko nad Lambdą, nie czyniąc jej żadnej krzywdy. Orvile wskazał tylko ręką w jej kierunku, a porucznik dowodzący trzecią kampanią pojął w lot. Szturmowcy puścili się biegiem. Nie przebyli jednak więcej niż kilkanaście metrów, gdy prom uniósł się w powietrze. Lefton już miał dać rozkaz myśliwcom do ataku, ale wstrzymał się na widok swojego holokomunikatora. Ktoś próbował się z nim skontaktować.


Sahn Lox siedział za biurkiem w swoim pokoju-gabinecie. Nie licząc czasu poświęconego na sen, był to pierwszy raz odkąd przybył na Socorro i przebywał w nim nie próbując skontaktować się z Rebelią. Jego myśli wędrowały w kierunku powierzchni planety. Próbował poukładać sobie wszystko co wiedział o ostatnich wydarzeniach, uzupełnić swoją wiedzę domysłami i opracować plan działania. Działać bowiem musiał, to nie podlegało wątpliwości.

A zatem niewielki transportowiec, do tego typ chętnie używany przez Rebelię, próbuje przełamać blokadę planety. Pierwsza niewiadoma: kto był na jego pokładzie? Czy rzeczywiście byli to Rebelianci? W zasadzie mógł to być ktokolwiek, ale gdyby sprawdził się najlepszy scenariusz, Lox musiał być gotowy. Decyzja majora Ziesmena o powierzeniu sprawy Lydii niestety mocno utrudniała Sahnowi wpływanie na ciąg wydarzeń. Tylko ten fakt dawał do myślenia, ale nie było teraz czasu na zastanawianie się czy przełożony przestał mu ufać, skoro wolał wysłać niedoświadczoną panią porucznik.

Kimkolwiek byli pasażerowie U-winga, zdołali ujść z miejsca katastrofy przed przybyciem tam sił imperialnych, w czym nie było niczego dziwnego, bo tutejsze jednostki działają wyjątkowo opieszale. Najlepszy dowód, że szabrownicy zdołali ogołocić rozbity statek i zwiać bez śladu. Czy mogli zabrać ludzi z U-winga ze sobą? Mogliby to zrobić w wypadku, gdyby chcieli im pomóc lub sprzedać ich w ręce Imperium, ewentualnie zniewolić. Pierwszą możliwość Lox wykluczał. Sojusznicy szabrowników przebijający się przez blokadę? Może przemytnicy? Nonsens, przemytnik zwiałby do innego układu w momencie rozpoznania, albo poddał się woląc więzienie od śmierci. Z pewnością nie próbowałby na siłę lądować na planecie.

Druga możliwość również nie wydawała się prawdopodobna. Nikt się z nimi nie kontaktował w sprawie interesujących Imperium więźniów. Nikt poza szabrownikami z obozu atakowanego przez grupę Leftona. Tylko, że im chodziło o dezertera, do tego pilota. Lox wysłał zapytanie o tego Marlona Sara do centralnego archiwum floty na Corellii, ale nie znał przecież jednostki, ani nawet typu statków na jakich latał ten cały Sar, o ile w ogóle istniał. Na odpowiedź przyjdzie mu trochę poczekać.

I jakby tego było mało szabrownicy atakują przybyłych żołnierzy Imperium. Gdzie tu sens? Lydia musiała mieć rację, to nie oni wysłali komunikat odebrany przez ludzi Leftona. A jeśli nie oni, zrobić to mogli tylko ludzie z U-winga. A skoro to zrobili, mieli w tym jakiś cel. I nagle rozwiązanie uderzyło go w tył głowy z mocą sporych rozmiarów kamienia. Czy to mogło być takie proste? Cóż, zapewne to jedna z wielu możliwości, ale jedyna której dotąd nie odrzucił.

Natychmiast włączył holoprojektor i spróbował skontaktować się z Lydią, ale mimo dwóch prób, nie odebrała. Nie podobało mu się to. Za trzecim razem wybrał innego rozmówcę, który mógłby mu przedstawić jak wygląda cała sytuacja. Wkrótce na jego biurku pojawiła się błękitna, przeźroczysta sylwetka kapitana Orvile'a Leftona.

- Lox? - zdziwił się tamten. - Czego pan chce? Nie mam teraz czasu na...

- Próbowałem skontaktować się z porucznik Atyde – przerwał mu - ale nie odpowiada. Co się tam dzieje?

- Z dużym prawdopodobieństwem porucznik Atyde nie żyje – serce Sahna na chwilę zamarło, ale wyraz twarzy nie zmienił się nawet na jotę. - Szabrownicy porwali prom, na którym znajdowała się pani porucznik. Za chwilę myśliwce zmienią go w kulę ognia.

Lox milczał przez krótką chwilę. Myśli krążyły mu po głowie w zastraszającym tempie. Opanował się jednak i podjął:

- Ma pan pewność, że porucznik nie żyje?

- Nie całkowitą, ale logicznie rozumując...

- Nic mnie nie obchodzi pańskie rozumowanie! Pytam, czy ma pan pewność, a przez pewność rozumiem dowód, śmierci porucznik Atyde?

- Nie.

- A zatem proszę odwołać myśliwce, to jest rozkaz!

- Nie ma pan prawa mi rozkazywać, kapitanie – odparł cierpko Lefton.

- To rozkaz majora Ziesmena, nie mój. Porucznik znajduje się w posiadaniu niezwykle cennych dla wywiadu informacji i dopóki nie będzie pan miał dowodu jej śmierci, nie może zniszczyć statku, na którym przebywa. Jeśli pan nie posłucha, będzie pan odpowiadał za niesubordynację i działalność na szkodę Imperium. Czy to jasne?

- Tak jest – Lefton wydobył z siebie przez zaciśnięte zęby, po czym zerwał łączność.


- Myśliwce oddalają się – zauważył Marlon, który po wbiegnięciu na pokład zaraz zajął miejsce w kabinie pilotów, obok brata.

Mieli zatem środek transportu, choć Marlon dobrze zdawał sobie sprawę, że na promie znajduje się transponder, który w kilka chwil pozwoli Imperium ustalić położenie statku. Jego unieszkodliwienie nie powinno być problemem, choć może zająć godzinę lub dwie. Niestety statek nie pozwoli im dostać się na stację, chyba że udałoby im się zmienić jego kody, ale do tego niezbędny byłby specjalista od takiego zabiegu. W komputerze znaleźli dane na temat Socorro. Znajdowały się na nim zaledwie trzy większe miasta: stolica Vakeyya, Cjaalysce'l po drugiej stronie planety oraz najbliżej nich położone Hyyjuro. Komputer nie posiadał jednak żadnych dokładniejszych danych na temat miast, z wyjątkiem liczebności stacjonujących w nich garnizonów. Największy, naturalnie, znajdował się w stolicy: dwa tysiące szturmowców, kompania czołgów, dwie baterie artylerii i dywizjon myśliwców. W Cjaalysce'l i Hyyjuro stacjonowało po tysiąc szturmowców, bateria artylerii i pół dywizjonu myśliwców. Były to jednak miasta zdecydowanie mniejsze od Vakeyyi.
 
Col Frost jest offline  
Stary 22-05-2018, 15:15   #32
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
- Jeron, to Lambda, więc musi mieć transponder. - zauważył Marlon

- Danpa, zajmij się unieszkodliwieniem transpondera - wydał szybką komendę Jeron. - Dopóki tego nie zrobisz, będę krążył nad planetą. Kara, gdzie się potem kierujemy? - Obrócił się w fotelu twarzą do rozmówczyni.

-Daj mi pięć... - poprosił Danpa, otwierając po kolei każdą szafkę na statku, strzelając blasterem w zamknięte zamki. Jeżeli uda im się znaleźć kombinezony szturmowców albo innych imperialnych agentów, wyjdą mocno na plus. Nie o to jednak chodziło Danpie. Gdy tylko znalazł apteczkę pierwszej pomocy, usiadł z nią na ławie. - Pomóż mi z tym ktoś. - poprosił, zdejmując swoją kurtkę. - I jemu. - skinął w stronę Wulfa.

Danpa miał ranne ramię, które wymagało dezynfekcji i być może nawet kilku szwów. O dziwo nie miał jednak żadnego doświadczenia w medycynie. Wulf musiał być w dużo gorszym stanie: pierwszej pomocy potrzebował, gdy rozbili się o planetę, a najpierw przez kilka godzin ciągnęli go po jej powierzchni.

- Transponder wyłączę, ale nie przeprogramuję. Nie ogarniam komputerów. - uprzedził Jerona.

- Z kodami mogę spróbować, jeszcze coś pamiętam… raczej… - wciął się starszy z Sarów - Ale musielibyśmy gdzieś wylądować.

- Spróbujmy swojego szczęścia w najbliżej położonym Hyyjuro - powiedziała Kara, która przez chwilę przyglądała się mapie gwiezdnej. - To nie stolica, ale miejmy nadzieję, że znajdziemy tam chociaż dobrą pomoc medyczną.

I unikniemy złapania przez patrol szturmowców, pomyślała Lang, ale już nie dodała tego na głos. Poza tym potrzebowali znaleźć sposób, by dostać się stację TML-474, gdzie Kara miała dokończyć misję, na którą posłany został Wulf.

- Może uda się znaleźć jakąś bezpieczną bazę wypadową - dodała po chwili, po czym wyciągnęła ze swojej torby datapad. - Co prawda łatwiej byłoby w samej stolicy, ale spróbuję uruchomić swoje kontakty, może znajdzie się ktoś mniej lub bardziej zaufany w Hyyjuro. Jeron, Danpa, może wam też uda się kogoś takiego znaleźć?

Danpa przyglądał się dwóm butelkom, nie będąc pewnym która jest dezynfekatorem, a która trucizną na pasożyty. - Nie mam przyjaciół. - ostrzegł, nie wspominając nic o wrogach.

Lambda nie była nowym statkiem, Sarowie stwierdzili to po zaledwie paru minutach lotu. Wiele systemów okazało się mocno zaniedbanymi. Na przykład układ sterowania potrafił reagować ze sporym poślizgiem, Silnik nr 1 działał na poziomie 80% mocy, wentylacja raz się włączała, raz wyłączała. Strach było myśleć o stanie dział i osłon, który pozostawiał niewiadomą do czasu jakiejś potyczki. Statek z pewnością nie przypominał wypucowanych na błysk promów, jakie Marlon niejednokrotnie oglądał w hangarach, gdy wsiadał lub wysiadał ze swojego TIE’a.

Krajobraz pod nimi nie zmieniał się prawie wcale. Przez iluminator wciąż spoglądali na piaski pustyni, poprzecinane gęstą siecią kamieniołomów. Natrafili też na dwa kolejne obozy, w których zapewne koczowali inni szabrownicy, albo jakieś prymitywne plemiona, o ile takowe żyły na tej planecie. Na pierwszy rzut oka obozowiska nie różniły się od tego, które niedawno opuścili.

Danpa niestety musiał sobie radzić sam. Nikt nie wyraził chęci pomocy, ale być może postąpili tak z troski o swojego towarzysza. Dziwnym zrządzeniem losu nikt z nich nie znał się na opatrywaniu ran, nie mówiąc już o poważniejszych zabiegach. Wulf wybierając drużynę najwyraźniej nie łudził się, że ewentualni ranni wyjdą z tego wszystkiego cało. Ironią był z pewnościa fakt, że najciężej rannym został on sam. Umbaranin ograniczył się więc do przemycia i opatrzenia rany. O szyciu musiał zapomnieć i mieć nadzieję, że rana sama się zabliźni. Byłego dowódcy misji nikt nie obejrzał.
Ze znalezionej apteczki skorzystał za to Jayltre, któremu odłamek otarł się o nogę. W jego przypadku szycie nie było konieczne, toteż raz dwa uporał się z problemem. Potem usiadł na jednym z foteli i w zamyśleniu kontynuował resztę podróży. Zbyt gadatliwy nie był również BX, który w obecnej sytuacji nie potrafił znaleźć innego zastosowania dla własnych umiejętności niż pilnowanie więźniów. Ci, związani i posadzeni na podłodze, wiercili się z niewygody, ale żaden się nie odezwał. Droid zastanawiał się kiedy otrzyma rozkaz ich eksterminacji i właściwie dlaczego jeszcze do tego nie doszło?
Po paru minutach Danpa zajął się transponderem. Zadanie okazało się naprawdę niełatwe i Umbaranin musiał się wspiąć na wyżyny swoich umiejętności. Urządzenie było nieźle zabezpieczone przed ewentualnym sabotażystą. Na przykład, aby je wymontować, trzeba było uszkodzić bądź wyłączyć system sterowania. Na szczęście Danpa zdołał ominąć to zabezpieczenie, tak więc nie musieli nigdzie lądować. Po półtorej godziny intensywnej pracy było po wszystkim.

Kara tymczasem przeglądała swój datapad w poszukiwaniu jakichś przydatnych kontaktów, ale czekało ją srogie rozczarowanie. Pomimo zainteresowania Imperium, planeta zdawała się nie przyciągać uwagi nikogo innego. Nie potrafiła nawet skojarzyć któregoś ze znajomych z sektorem, w którym się znajdowali. Wyglądało na to, że trafili na prawdziwe zadupie galaktyki.

- Ugh, szlag by to wszystko trafił! - stwierdziła poirytowanym tonem i prawie cisnęła datapadem o ścianę, ale ostatecznie powstrzymała się z obawy, że cała ta cholerna Lambda się rozpadnie wtedy.

- Musimy niestety radzić sobie sami - powiedziała do pozostałych. - Co za niespodzianka… Ma ktoś jakieś pomysły? Co w ogóle mamy zrobić z nimi? - Kara wskazała na więźniów związanych na podłodze. - Marlon, mogą nam się jakoś przydać? Może uda się wyciągnąć jakieś pomocne informacje od nich?

- Niech sami pokażą, jeśli te imperialne gnidy zrozumieją, że Imperium jest zgniłe i zepsute dając nam jakieś ciekawe informacje, to może nawet ich nie zabije - kompletnie bezpłciowo wyraził swoje zdanie były pilot Marynarki. “Tylko zostawię bezbronnych i praktycznie nagich na pustyni” dodał w myślach. Wiedział, że idee Gerrery trzeba głosić krwią i przemocą, bo tylko tak będzie można zniszczyć Imperium.

- Proszę cię, kochany braciszku, nic już dzisiaj nie mów - odburknął Jeron. - Ja z nimi pogadam. Nie jestem niestabilny psychicznie, ani narwany.

- Ja też nie - odpowiedział mu brat równie bezpłciowo.

- Właśnie udowodniłeś, że jest inaczej. - Młodszy z braci zeskoczył z fotela, zmuszając Marlona do przejęcia pełnej kontroli nad Lambdą. I unieruchamiając go w miejscu, gdyby chciał za nim ruszyć albo samemu przesłuchiwać więźniów. Obrócił się do liderki zespołu: - Kara, pozwolisz na słówko?

Kara spojrzała pytająco na Jerona, po czym bez słowa kiwnęła głową i podeszła do młodszego z braci Sarów. Nie powiedziała nic, postanowiła dać się wypowiedzieć Jeronowi. W końcu to on miał jakąś sprawę.

- Nasi więźniowie mogą wiedzieć sporo - powiedział ściszonym głosem. - Ale z doświadczenia wiem, że torturami i groźbami trudno coś wskórać. Chciałbym ich przesłuchać, wspólnie z tobą, bo twoje metody są bardziej... wyrafinowane od reszty. No i ty tu teraz dowodzisz. - Na koniec dodał jeszcze: - Piloci wiedzą pewnie mniej, ale mają raczej małe morale. Oficer jest uparta, ale ma chyba kogoś bliskiego. Może w armii. Poszukam w systemach statku informacji o tym, zanim zaczniemy, dobrze?
 
Fyrskar jest offline  
Stary 22-05-2018, 21:06   #33
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Jeron wkrótce dołączył do brata w kabinie pilotów, ale zamiast chwycić za ster zabrał się za myszkowanie w pokładowym komputerze. Niestety okazało się, że aby uzyskać dostęp do danych należało znać hasło. Sar trochę dla żartu wpisał “Imperator”. Już miał się zabrać za prawdziwe próby złamania hasła, gdy odkrył, że trafił w dziesiątkę. To się nazywa fart.

W pierwszej kolejności przejrzał akta załogi. Zwyczajem Imperium nie znalazł w nich prawdziwych nazwisk obu pilotów, a jedynie ich znaki kodowe: LT-2914 oraz KI-8712. Pierwszym pilotem był LT-2914, który dosłużył się rangi podporucznika. Urodzony na Kessel, wstąpił do tamtejszej akademii imperialnej w wieku szesnastu lat. Wyniki osiągał najwyżej średnie. Podczas edukacji wybrał specjalizację pilota transportowego i po ukończeniu szkoły rozpoczął służbę w 7. flocie. Nim trafił na Socorro przebywał na Toydarii, Ryloth i nieznanej Sarowi Eadu.

KI-8712 był z kolei sierżantem i drugim pilotem promu, który jak odkrył Jeron, nosił nazwę Achilirium. On z kolei urodził się na planecie zwanej Eriadu. Do akademii, w której uzyskał jedne z najlepszych wyników na roku, uczęszczał na Balmorze. Niestety sama akademia nie cieszyła się zbyt dobrą renomą, toteż KI-8712 musiał, po jej ukończeniu, zadowolić się służbą na zapomnianych placówkach, gdzieś na krańcu galaktyki. Z miejsc, w których stacjonował, Sar znał tylko Geonosis, jednak pilot zaliczył tam wyjątkowo krótki pobyt, bo zaledwie dwutygodniowy.

Niestety noty biograficzne obu pilotów na niewiele się zdały. Nie było w nich niczego niezwykłego, żadnych odznaczeń, ani wyróżnień. Zwykli żołnierze, jakich miliony służyło w imperialnej armii i flocie. Jeron nie znalazł niczego o pani porucznik, która najwyraźniej nie była członkiem załogi Achilirium, a jedynie jego pasażerką. Jej tożsamość pozostawała więc tajemnicą.

Młody rebeliant postanowił jednak przejrzeć również rejestr komunikacji. Co prawda każdy oficer miał osobisty komunikator, ale sprawdzał się on jedynie na krótkim zasięgu. By skontaktować się z kimś po drugiej stronie planety, albo dajmy na to na stacji znajdującej się na orbicie, należało skorzystać z anten statku jako przekaźnika. Treść takich rozmów nie zachowała się naturalnie w pamięci komputera, ale wszelkie próby połączenia, udane i nieudane, owszem.

Jeron w ten sposób odkrył, że pani porucznik nie próbowała nawiązywać łączności ze swoimi przełożonymi, ani nikim innym znajdującym się w znacznej odległości. Jednakże sama otrzymywała połączenia. I to skąd! Z TML-474! Jedno odebrała, rozmowa trwała niecałe dwie minuty. Na dwa kolejne już nie odpowiedziała. Co ciekawe, o ile Sar poprawnie liczył czas, oba nieodebrane połączenia miały miejsce tuż po tym jak wdarł się z BX-em na pokład.

Marlon tymczasem opiekował się statkiem, a co za tym idzie, pośrednio całą grupą. Nie otrzymał dotąd wytycznych czy ma już obrać za cel jedno z tutejszych miast, toteż przemierzał pustynię i regularnie sprawdzał radar, aby przez przypadek nie natknąć się na jakiś imperialny patrol. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca, choć z drugiej strony było to zastanawiające. Dlaczego TIE'e nie podjęły za nimi pościgu?

Zastanawianie się nad sposobem myślenia tutejszych dowódców wojsk Imperium musiało jednak ustąpić bieżącym problemom. Starszy Sar odkrył bowiem, że moc silnika nr 1 zmalała już do 60%. Jeśli nadal będzie spadać w tym tempie silnik wyłączy się za jakieś trzy godziny. Jednakże, gdyby nagłej awarii uległ silnik nr 2, nie będą w stanie utrzymać się w powietrzu jeśli jedyny działający nie będzie dysponował chociaż połową swojej standardowej mocy.

Danpa z kolei martwił się przede wszystkim swoją raną. Zrobił wszystko co w jego mocy, starał się przywołać z pamięci działania różnych łapiduchów w podobnych sytuacjach, ale czy wszystko zrobił jak należało, nie wiedział. Nie wiedział też na ile może sobie pozwolić w akcji, by nie pogorszyć sytuacji. Prowizoryczny opatrunek nie budził jego zaufania. Z zamyślenia wybudził go Jayltre, który pomachał w jego kierunku. Gdy Umbaranin podszedł bliżej, ten wskazał na leżącego nieopodal Wulfa i powiedział:

- Chyba źle z nim.

Danpa musiał przyznać rację Miralukowi. Były dowódca leżał z zamkniętymi oczami i nie poruszał się. Jego twarz lśniła od potu, a skóra przybrała lekko różowawy kolor. Po dotknięciu ręką jego czoła Danpa stwierdził, że mężczyzna ma wysoką gorączkę.
 

Ostatnio edytowane przez Col Frost : 22-05-2018 o 21:10.
Col Frost jest offline  
Stary 05-06-2018, 15:16   #34
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
Jeron analizował w głowie wydobyte z komputera informacje. Liczył na więcej, ale to, czego się dowiedział i tak wydawało mu się co najmniej interesujące. O pilotach wiele nie wiedział - i postanowił, że ich przesłucha ewentualnie później. Najpierw zaś rozmówi się panią oficer. Miała kontakt na stacji. Ale z kim? To dawało mu największe pole do manewru - i szansę na uratowanie ich sypiącej się misji.

Poinformował Karę po cichu o tym, czego się dowiedział i zaproponował współuczestniczenie w przesłuchaniu. Następnie poprosił BX, żeby wprowadził oficer do jednego z pomieszczeń na ładunek.

Kiedy znaleźli się już na miejscu, popatrzył na kobietę.
- Nie jesteśmy z Sojuszu. Przysyła nas Saw Gerrera - Sława ich przywódcy - sława terrorysty i szaleńca - musiała go wyprzedzać. I często robiła odpowiednie wrażenie. - Część moich towarzyszy wolałaby was zabić. Albo wyciągnąć z was informacji w bardzo... bardzo nieprzyjemny sposób. Nawet mój rodzony brat. - Przygryzł policzek. - Potrzebuję informacji. Jeśli mi pomożesz, wypuścimy was. Tak, żebyście przeżyli, a może nawet mogli wrócić do armii, ale nie robili nam dalej problemów.

Odgarnął z czoła spocone, przygniecione hełmem pilota włosy.
- Jak się nazywasz?

- Porucznik Lydia Atyde - oficer odpowiedziała. - Nie myśl sobie jednak, że wyciągniesz ode mnie coś więcej. Gerrera czy Rebelia, jaka to niby różnica? Wszyscy jesteście zdrajcami, którzy odwrócili się od Imperium. Terroryści i mordercy - dodała, po czym splunęła pod nogi Jerona.

Jeron mógł się sprzeczać, nawet przekonywać oficer, że nie są terrorystami - ale nie miało to zbytniego sensu. Przekonanie człowieka do czegoś zupełnie odwrotnego niż jego poglądy nie miało sensu, jeśli ten nie chciał zostać przekonany. Oczywiście to mogła być tylko maska, ale na razie nie będzie próbował jej zerwać.
- Chciałabyś może się napić? - zapytał. - A zresztą, przejdę się po wodę. BX, przypilnuj pani proszę!

Kiedy BX podszedł do schowka, Jeron wyszedł po butelkę z wodą… i możliwość sprawdzenia nazwiska kobiety w bazie danych. Wstukał je do komputera, do którego już wcześniej się włamał.

Poszukiwania nic jednak nie dały i Jeron wrócił do schowka z wodą. W wejściu minął się z Karą.
- Chcesz? - Sam upił łyk. - Nie jest zatruta, zresztą nie mam powodu, żeby cię truć.
- Potrzebuję informacji. Nie przekonam cię do naszych racji, siedząc tutaj, to wiem. Pomyśl więc o informacjach, które nam przekażesz nie jak o przysłudze, a jak o... sposobie na wydostanie się z tej sytuacji? Powiedz mi, kto jest twoim przełożonym?

- A co, chcesz do niego wpaść z przyjacielską wizytą i termodetonatorem ukrytym w kieszeni? - oficer zakpiła. - Nie mam złudzeń co do tego czy wyjdę z tego cało. Na pewno jednak wyjdę z tego czysta. Nie jestem zdrajcą.

- O, nie zamierzam. Po prostu chciałem wiedzieć z której jednostki jesteś - odstawił na bok butelkę. - Oferuję ci szansę, że wyjdziesz z tego cało. BX, który was skrępował, ma w sobie wystarczająco narzędzi tortur, żeby nauczyć banthę śpiewać... a was gadać.

Podrapał się po głowie.
- Masz dwie opcje. Pierwsza, powiesz mi, co potrzebuję wiedzieć. To nie są informacje, które narażają personel cywilny, nie jest ich celem nawet doprowadzenie do śmierci żołnierzy - zastanawiał się, czy faktycznie tak było. Po co mieli dostać się na stację? - Druga... pozwolę bardziej narwanym członkom załogi wyciągnąć z was potrzebne informacje siłą. - Przygryzł wargę. - Nie chciałem ci grozić, ale zapamiętaj sobie jedno. Możesz być gotowa na tortury i śmierć w imię Imperium. Ale czy będziesz igrała życiem swoich bliskich? Kłamstwem i oporem narażasz ich na los gorszy od swojego.

- Wręcz przeciwnie. Stawiając wam opór zapewniam swoim bliskim życie w pokoju i sprawiedliwości, które zapanuje w galaktyce, gdy tylko zgnieciemy waszą nic nie znaczącą rewolucję. To nie Imperium morduje niewinnych cywili, to nie Imperium podkłada bomby w fabrykach, stoczniach, to nie Imperium organizuje zamachy, to nie Imperium podburza ludzi do wojny. Więc przestań sprzedawać mi tu farmazony o tym, że nie macie zamiaru nikogo zabić. To jest wasz nadrzędny cel, siać śmierć i zniszczenie - porucznik mówiła jeszcze jakiś czas hasłami niemal wyrwanymi z filmów propagandowych. Uwagę Jerona zwróciła jednak migająca czerwona lampka u jej pasa. To był jej komunikator, ktoś próbował nawiązać łączność.

- Cóż, to Imperium dokonuje masakr niewinnych ludzi, jak na Ghorman, anektuje zbrojnie neutralne i autonomiczne światy, wspiera handel niewolnikami... - przerwał, widząc błysk lampki. Zakneblował szybko oficer i odebrał przychodzącą wiadomość.

Porucznik protestowała, ale jej słowa szybko zostały zagłuszone przez założony jej knebel. Wkrótce przestała próbować i zapadła cisza. Jeron wcisnął przycisk na komunikatorze i nad trzymanym przez niego niewielkim dyskiem pojawiła się przezroczysta postać, niewątpliwie imperialnego oficera. Był to młody mężczyzna, o ile Sar poprawnie dostrzegał insygnia na jego piersi, w stopniu kapitana. Oficer stał wyprężony z rękoma założonymi za plecy. Spojrzał na Jerona i powiedział:

- Komunikator, który posiadasz należy do imperialnego oficera. Zidentyfikuj się natychmiast.

- Moje imię nic panu nie powie, kapitanie - powiedział spokojnie Jeron. - Choć pewnie chciałby pan je poznać... tak samo jak ja pańskie. Czy mogę liczyć, że przedstawi mi się pan pierwszy?

Lekko się uśmiechnął.

- Mówi kapitan Sahn Lox z Imperialnej Marynarki. A teraz gadaj kim jesteś i skąd masz ten komunikator!

- Jeron Sar. Komunikator mam od pani porucznik Lydii Atyde... która jest tu ze mną - obrócił komunikator tak, by ukazał również ich jeńca. Wyjął blaster i wycelował w kobietę. - Cieszę się, że się pan odezwał. Będzie pan miał okazję zadecydować o losie pani oficer i dwójki pilotów, którzy również znajdują się na naszej łasce. Czy mogę liczyć na współpracę i dyskrecję? - Uniósł delikatnie brew.

- Czego chcesz? - głos kapitana nieoczekiwanie zmienił się spokojny, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.

- Przysługi - Jeron ucieszył się w duchu. Temu Loxowi musiało zależeć na życiu Lydii... a to dawało im chociaż kartę przetargową. - Muszę odwiedzić stację, na której pan się w tej chwili znajduje. Nieoficjalnie i niezauważalnie. Nie mam w planach zaszkodzić personelowi stacji i jej samej, jeśli mi pan uwierzy. Czy mogę liczyć na pana pomoc i pozostanie w kontakcie?

- Będziemy w kontakcie. Wkrótce się odezwę - oficer mówił nadal tym samym tonem. Po chwili jego hologram zniknął.

- Zachowam komunikator - odpowiedział jeszcze z uśmiechem Jeron. Kiedy sylwetka zniknęła, odwrócił się do Lydii i zdjął knebel. - Ten Sahn Lox przejmuje się tobą. Jeśli ty dbasz o niego... współpraca nie boli. - Uśmiechnął się raz jeszcze. - Starczy na razie, wracam za stery.

Wyprowadził kobietę z prowizorycznego pokoju przesłuchać i na powrót przekazał ją BX-owi. Następnie ruszył podzielić zdobytymi informacjami z Karą.
 

Ostatnio edytowane przez Fyrskar : 05-06-2018 o 18:29.
Fyrskar jest offline  
Stary 05-06-2018, 21:33   #35
 
Gormogon's Avatar
 
Reputacja: 1 Gormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputację
Danpa był mechanikiem. Niemal mistrzem gdy chodziło o technologię, choć jego zdolności mocno ograniczał brak wiedzy o komputerach, czy nawet ich obsłudze. Gdy chodziło jednak o medycynę, nie wiedział nic. Gdyby miał przy sobie odpowiednie środki, może pomógłby Wulfowi nie odczuwać swojego cierpienia. Z drugiej strony gdyby miał tak dobre zioło przy sobie, raczej wolałby je zachować.
Wzruszył tylko ramionami. - Poszukaj czegoś o gorączkach w komputrach. - zasugerował. Poza tym mógł nad Wulfem tylko stać z nadzieją, że mężczyzna poczuje się lepiej mając kogoś pod ręką.

- Przecież to nie jest statek medyczny - odparł Jayltre. - Co spodziewasz się znaleźć w jego komputerze? A nawet gdyby były tu jakieś dane medyczne, to w jaki sposób mielibyśmy zdiagnozować o jaką chorobę chodzi? - Miraluk przerwał na chwilę, po czym odezwał się znów, ale już ściszonym głosem. - Słuchaj, będę z tobą szczery. Nie zgadzam się z Karą, moim zdaniem Wulf stanowi tylko niepotrzebny balast. Mieliśmy sporo szczęścia, że taszczenie go przez pustynię nie kosztowało nas kolejnych straconych. Nie uważasz, że powinniśmy coś z tym zrobić?
- Film szkoleniowy o pierwszej pomocy, cokolwiek. - odparł Danpa. Nie znał się na technologii, ale przewidywał, że coś na temat postępowania z rannymi powinno się w bazie danych znajdować, nawet jeżeli niekoniecznie wpasowane w ich przypadek. - Wulf mi nie przeszkadza. - odparł na drugie pytanie. - Nie czekaj, rób swoje. Mnie na pustyni nie obciążał. - zauważył Danpa, który w poprzedniej pogoni był zwykle sporo do przodu w porównaniu z drużyną. Kara mogła się nim zajmować jak chciała, co nie znaczyło, że reszta była zobowiązana wystawiać się na to ryzyko.
Jayltre machnął na Danpę ręką i udał się do jednego z terminali, by pogrzebać w zawartości komputera.

Marlon ze spokojem utrzymywał Lambdę w powietrzu kontrolując nieustannie wskaźnik wydajności silników. Zdawał się być niemal oazą spokoju, jego wzrok krążył powoli między radarem, wskaźnikiem, a wszechobecną pustynią. W pewnym momencie zawołał do siebie Danpę. Ten podszedł bez słowa i zaczął po prostu patrzeć na twarz Marlona.
- Jesteś może w stanie ustabilizować silniki? - zapytał starszy Sar - Trochę niepokoi mnie prędkość z jaką jeden z nich traci moc.
- Prawdopodobnie. Nie wiem ile mogę obiecać w locie. - Skinął głową. - Acz moja specjalność to robotyka i pirotechnika. - poinformował kompana na przyszłość. - Który? - dopytał.
- Silnik pierwszy.
 
__________________
„Wiele pięknych pań zapłacze jutro w Petersburgu!”
Gormogon jest offline  
Stary 11-06-2018, 12:34   #36
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Danpa udał się na niższy poziom, żeby zajrzeć do silnika. W pierwszej kolejności musiał go wyłączyć, co zapewne pilotujący statek Marlon odczuł bardzo szybko. Nie powinno to jednak przeszkodzić w utrzymywaniu promu w powietrzu. Powierzchowna analiza wykazała, że silnik numer dwa jest w bardzo dobrym stanie, przynajmniej jak na swój wiek i stopień konserwacji. Danpa szybko bowiem odkrył, że imperialni mechanicy musieli mieć ważniejsze rzeczy do roboty niż dbanie o stan techniczny tego pojazdu.

Naprawę rozpoczął od sprawdzenia systemu wtryskowego i chociaż nie wyglądało mu to na główną przyczynę spadku mocy, postanowił wymienić przewód paliwowy, który okazał się być w złym stanie. Dopiero potem odkrył, że nieciekawie wygląda również turbina, która w najlepszym razie powinna zostać wymieniona z miesiąc temu. Jej zużycie było już na takim poziomie, że całkowity spadek mocy silnika był tylko kwestią czasu.

Niestety na pokładzie próżno było szukać zapasowej turbiny. Wymiana tak istotnej części odbywa się zawsze w hangarze. Imperialne regulaminy nie dopuszczają myśli, że do akcji można wysłać statek z tak poważnym uszkodzeniem. W zasadzie nawet bez regulaminu, kierując się tylko zdrowym rozsądkiem, łatwo było dojść do wniosku, że jest to bardzo zły pomysł.

Na szczęście Danpa był wprawionym mechanikiem i łatwo się nie poddawał. Naznosił do maszynowni mnóstwo znalezionych w szafkach części zapasowych i uznał, że za ich pomocą powinno mu się udać doprowadzić turbinę do stanu używalności. Była to jednak żmudna praca, która szacunkowo potrwa kilkanaście godzin nieustannej pracy, a jej efekt był niepewny. Czy warto było próbować?


Sahn Lox wpatrywał się w wyłączony holoprojektor. Musiał przyznać sam przed sobą, że spanikował. Nagłe przerwanie transmisji nie było dobrym pomysłem, ale nie mógł pozwolić, żeby ten cały Jeron Sar powiedział coś więcej. IBB prowadzi rejestr połączeń ze stacji i do stacji, jeśli ktoś podsłuchał ich rozmowę...

Nie mógł ryzykować, musiał o tym zameldować majorowi i to zaraz. Potem spróbuje nawiązać kontakt z Rebeliantami, bo teraz stało się jasne kim są ci, którzy porwali imperialny prom, używając szyfrowanego połączenia. Miał tylko cichą nadzieję, że nie zrobią czegoś głupiego i w przypływie paniki lub zdenerwowania nie zlikwidują Lydii i tych pilotów.

Powoli wstał i skierował się do wyjścia. Idąc korytarzem zastanawiał się, jak powinien przedstawić sytuację swojemu przełożonemu.


Kara przystanęła w przedziale pasażerskim i zastanawiała się nad zaistniałą sytuacją. Nagle doznała niepokojącego uczucia, jak gdyby stało się coś złego. Zerknęła w prawo, w stronę gdzie leżał Wulf. Oczy miał zamknięte, wyglądał bardzo spokojnie. Z tego samego kierunku podszedł do niej Jayltre, minę miał zatroskaną.

- Wulf... - wydobył z siebie, gdy stanął obok niej. - Szukałem w komputerze jakichś instrukcji dotyczących pierwszej pomocy, kiedy poczułem coś w Mocy. Podszedłem żeby sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku, ale... - pokręcił ze smutkiem głową. - Nie ma pulsu.

Lang rzuciła się w stronę przyjaciela, ale odkryła jedynie, że Jayltre mówił prawdę. Wulf leżał spokojnie, bez ruchu. Niczego nie można już było dla niego zrobić. Może gdyby mieli w drużynie lekarza, albo sanitariusza. Dlaczego ten głupieć o to nie zadbał? Najwyraźniej dla niego najważniejsza była misja, nie ich życia. Potrafił bowiem zadbać o wybór swojego następcy, nawet jeśli nie wierzył, że coś może mu się stać.

Ta myśl uświadomiła Karę, że ona również musi kogoś takiego znaleźć. Pomyślała o członkach grupy, której teraz została nie tylko faktycznym, ale i oficjalnym przywódcą. Po paru minutach wiedziała już kogo zrobi swoim drugim. Poprosiła Jayltre'a, żeby zajął się ciałem Wulfa, co w praktyce oznaczało czuwanie nad nimi, bo przecież nie pogrzebią go na pokładzie, ani nie wyrzucą na piach pustyni.

Podeszła do drzwi pokoju, w którym znajdowali się ich więźniowie. Dotykając panelu otworzyła drzwi i zajrzała do środka.

- Jeron - zagadnęła pilota. - Mogę cię prosić na słówko w cztery oczy?


BX został sam na sam z więźniami. Jego obecność wydawała mu się bezcelowa, więźniowie byli skrępowani i bezbronni. Nawet gdyby zdołali oswobodzić ręce, wydostanie się z zamkniętego od zewnątrz schowka bez odpowiednich narzędzi było nierealne. Poza tym droid nadal nie rozumiał po co im żywe klony. Oprogramowanie co chwila sugerowało mu likwidację więźniów, ale wyższy stopień ważności miał bezpośredni rozkaz dowódcy.

Nie znajdując sobie lepszego zajęcia BX rozpoczął diagnostykę systemów po ostatnich wydarzeniach. Odkrył, ku swojemu zdziwieniu, że staw kolanowy w prawej nodze jest lekko uszkodzony, chociaż nie zarejestrował żadnego trafienia w to miejsce. Po powrocie do bazy będzie się musiał zgłosić do warsztatu w celu naprawy.

Czujniki BX zarejestrowały, że jeden z więźniów stanął na nogi. Droid, zajęty diagnostyką, nie zareagował. I to był błąd. Więzień rzucił się bowiem na niego i pomimo związanych z tyłu rąk obalił i przycisnął do ściany, a po chwili z pomocą przyszedł mu jego kolega. We dwóch byli w stanie zablokować jego ramiona i uniemożliwić mu sięgnięcie po broń. W tym samym czasie trzeci więzień, kobieta, starała się sięgnąć po wibroostrze.


Marlon odnosił wrażenie, że o nim zapomniano. Nawet Jeron pojawił się w kabinie pilotów tylko raz, pogrzebał w komputerze i wyszedł. Na chwilę pojawił się też Jayltre, ale przebywał tu jeszcze krócej, poza tym nie odezwał się ani słowem. Sar oddawał się więc podziwianiu widoków, jednakże przed nim rozpościerał się monotonny krajobraz pustynny.

I wówczas usłyszał ciche pikanie. Szybko zorientował się, że te dźwięki wydaje radar, niestety ze swojego miejsca nie był w stanie dojrzeć co się na nim wyświetla. Potrzebował drugiego pilota! Wkrótce jednak wiedział już wszystko i to bez korzystania z radaru. Od godziny jedenastej nadlatywały dwa niewielkie statki, najpewniej myśliwce. Nie znał statków tego typu. Z pewnością nie były to myśliwce Imperium. Nie były to też myśliwce Rebelii, czy wojsk Gerrery...
 
Col Frost jest offline  
Stary 27-06-2018, 11:54   #37
 
Ronin2210's Avatar
 
Reputacja: 1 Ronin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputacjęRonin2210 ma wspaniałą reputację
Ładownia

Jednostka przeprowadzała pełną diagnostykę, ocena stanu więźniów wskazywała na minimalne zagrożenie, sensory działające na rezerwie mocy zarejestrowały nagły atak ze strony związanych do tej pory więźniów.

- Uwaga, więźniowie uciekają, proszę o pozwolenie na likwidację. - wysłał na kodowanym kanale wiadomość do reszty załogi.

W czasie wysyłania komunikatu jednostka przekierowała całą dostępną moc do podzespołów ruchowych i procesora bojowego. Kończyny wraz z głową jednostki ustawiły się momentalnie w pozycji tył na przód. Wykrywając możliwość wejścia więźniów w posiadanie broni wibracyjnej jednostka podjęła odpowiednie kroki zapobiegawcze, do maksimum zwiększono moc zaczepu magnetycznego mocującego wibroostrze na plecach, które stały się tymczasowym frontem jednostki.

W celu obezwładnienia trzeciego zatrzymanego jednostka wyprowadziła cios dolnym manipulatorem w jego podbrzusze z siłą nie zagrażającą życiu więźnia, lecz w celu obezwładnienia i wyłączenia z walki. Jednocześnie próbując chwycić górnymi manipulatorami dwóch pozostałych więźniów i odrzucić w kierunku trzeciego więźnia.

Atakujący nie osiągnęli swojego celu, jakim było sięgnięcie po broń droida. Mocne kopnięcie posłało kobietę na przeciwległą ścianę, po której osunęła się na ziemię, ale pozostała dwójka wciąż przyciskała droida do ściany, blokując jego ręce i pozostając poza zasięgiem nóg.

- Zezwalam - Marlon odezwał się w komunikatorze BX.

- Nie! - Jeron krzyknął przez komunikator, licząc. Zabicie jeńców było najgorszym, co mogli zrobić i mógł tylko prosić Moc, by nie okazało się, że jest już zbyt późno. Po chwili lekko wstrząsnęło całym promem.

- Zrozumiano, kontynuuję procedurę obezwładnienia więźniów. - BX zaparł się dolnymi manipulatorami o ścianę ładowni a następnie mocno odepchnął się od niej próbując obalić przeciwników na ziemię. Szybko odnalazł odpowiedni program mandaloriańskich zapasów i przeszedł w tryb walki w bliskim kontakcie.

Skrępowani piloci nie mieli większych szans. Obaj stracili równowagę, gdy BX odepchnął się od ściany i choć żaden nie wylądował na ziemi, droid odzyskał swobodę nad swoimi rękoma.

BX przygotowywał się właśnie do ostatecznego obezwładnienia pilotów gdy drzwi ładowni nagle się otworzyły i wbiegł przez nie dowódca wraz z Jeronem. Jednostka nie wykonała dalszego ruchu czekając w pozycji bojowej na dalsze instrukcję.
 
Ronin2210 jest offline  
Stary 05-07-2018, 16:11   #38
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Kara przeszła kawałek pokładu ich nowego nabytku, prowadząc za sobą jeszcze niczego nieświadomego Jerona. Po głowie kotłowały jej się przeróżne myśli, głównie oscylujące wokół śmierci jej przyjaciela. To właśnie dlatego z reguły nie pozwalała sobie na przywiązywanie się innych osób. To właśnie dlatego nie otaczała się grupką przyjaciół, a tych nielicznych trzymała z daleka od siebie, nie chcąc narażać ich na niebezpieczeństwo. Czuła, że popełniła ogromny błąd zgadzając się na udział w tej misji. Może gdyby jej tutaj nie było, to wszystko potoczyłoby się inaczej? Może wtedy Wulf rozsądniej dobrałby sobie drużynę i wziął ze sobą medyka?

Zastanawiała się też czy dobrze robiła, przekazując rolę tak zwanego “drugiego” Jeronowi. Nie ufała mu, ale tak naprawdę nikomu nie mogła zaufać bardziej. Czemu akurat on? Chyba dlatego, że wykazywał się największym rozsądkiem z całej tej grupy. Poza tym nie mogła przekazać tej roli droidowi…

- Jeron - zaczęła, kiedy wreszcie przystaneli z dala od ciekawskich uszu. - Nie mamy czasu na długie wstępy, więc powiem od razu. Wraz ze śmiercią Wulfa zdałam sobie sprawę, że i ja potrzebuję mojego drugiego. Jeśli jeszcze się tego nie domyślasz, to chyba dokonałam złego wyboru, ale padło na ciebie.
Kara uśmiechnęła się blado do mężczyzny.

- Rozumiem - Jeron pokiwał tylko beznamiętnie głową. - Wprowadź mnie w takim razie w tajniki misji. Po co lecimy na tą stację?

Kara westchnęła cicho i oparła się plecami o ścianę. Kosmyk włosów, który opadł jej na policzek, założyła za ucho. Podobało jej się to, że Jeron był bezpośredni i chciał od razu przejść do rzeczy, bez zbędnego gadania.
Pokrótce opowiedziała mu, nie pomijając istotnych szczegółów, wszystko to, co zdołała odczytać z dysku, który otrzymała od Wulfa.

- Dysk niestety musiałam zniszczyć, więc pozostaje ci jedynie mi uwierzyć - powiedziała na koniec. - Wulf musiał mieć jakiś powód, dla którego zataił prawdziwy cel misji, więc… myślę, że powinniśmy przy tym pozostać.

- Loz noy jitat - Jeron zaklął pod nosem. - Wiesz, z kim ja rozmawiałem przez holo podczas tego przesłuchania? Właśnie z tym Sahnem Loxem. Gdybym tylko wiedział wcześniej… ale to nasza szansa! Kiedy połączy się z nami, możemy podać hasło. Może damy radę wykonać misję bez ładowania się na stację pełną imperialnego ścierwa?

- Uwaga, więźniowie uciekają, proszę o pozwolenie na likwidację - głos BX-a zabrzmiał w komunikatorach. Jeron odpowiedział “nie” i w tym samym czasie lekko wstrząsnęło całym promem.

- Jeron, nie możemy ich stracić - powiedziała Kara, po czym uruchomiła swój komunikator, by skontaktować się z droidem. - BX, chcę tych ludzi żywych!
Po tych słowach ruszyła w kierunku, gdzie znajdowali się więźniowie i droid.
 
Pan Elf jest offline  
Stary 16-07-2018, 22:08   #39
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
W pewnym momencie Danpa pojawił się ponownie w kabinie pilota. Zastając tam Marlona, spytał go - Czy niezbędny ci drugi silnik? - było to abstrakcyjne, ale też szczere pytanie. - Na tyle uszkodzony, że tykająca bomba. Mogę go podreperować, ale jeżeli to tylko tymczasowy rydwan, to… - wzruszył ramionami.

- Nie ma sensu w takim razie - ze spokojem w głosie odpowiedział mu Marlon - Spróbujemy dolecieć jak najdalej się da.

Nagle w komunikatorze zabrzmiał głos BX-a:
- Uwaga, więźniowie uciekają, proszę o pozwolenie na likwidację.

Marlon odpowiedział bez zastanowienia “Zezwalam”, ale zaraz miał już inne problemy na głowie. Zbliżające się myśliwce otworzyły ogień. Smugi energii wybuchły tuż przed dziobem promu, nie było wątpliwości, że były to strzały ostrzegawcze. I rzeczywiście po chwili usłyszał komunikat:
- Uwaga, prom imperialny. Zmień kurs na 215 i kieruj się z nami na lądowisko. Na wykonanie polecenia masz minutę. Drugiego ostrzeżenia nie będzie.

- Tutaj prom imperialny - zaryzykował Marlon - Proszę o wstrzymanie ognia, wciąż staramy się ustabilizować lot po zabiciu terrorystów. Proszę także podać swój numer identyfikacyjny.

-Już imperium? - spytał zdziwiony Danpa, łapiąc się wolną ręką za pusty fotel, w obawie, że ostrzał wstrząśnie statkiem. Bladoskóry nie znał się na komputerach zupełnie. Nie wiedział gdzie spojrzeć, aby zidentyfikować wroga, więc nie był też świadom, że to wojska nieznanej frakcji.
Marlon skinął jedynie głową.

- Natychmiast zmień kurs, albo zostaniesz ostrzelany kubłogłowy! - głos różnił się od pierwszego, najwyraźniej tym razem odezwał się pilot drugiego myśliwca.

- Przyjąłem do wiadomości - odpowiedział Marlon udając pilota Imperialnej Marynarki - Zmieniam kurs.

Wyłączył mikrofon, po czym odwrócił się do Danpy.
- To jednak raczej nie imperialni, ale nasza jednostka nie nadaje się do walki. Możesz powiadomić Karę i Jerona o zmianie planów?

- Na jakie? - spytał unosząc brew. Z jednym wyłączonym silnikiem w jednostce transportowej mogli chyba tylko się poddać. Chyba, bo Marlon potrafił jednak zaskakiwać.


Jednostka przeprowadzała pełną diagnostykę, ocena stanu więźniów wskazywała na minimalne zagrożenie, sensory działające na rezerwie mocy zarejestrowały nagły atak ze strony związanych do tej pory więźniów.

- Uwaga, więźniowie uciekają, proszę o pozwolenie na likwidację. - wysłał na kodowanym kanale wiadomość do reszty załogi.

W czasie wysyłania komunikatu jednostka przekierowała całą dostępną moc do podzespołów ruchowych i procesora bojowego. Kończyny wraz z głową jednostki ustawiły się momentalnie w pozycji tył na przód. Wykrywając możliwość wejścia więźniów w posiadanie broni wibracyjnej jednostka podjęła odpowiednie kroki zapobiegawcze, do maksimum zwiększono moc zaczepu magnetycznego mocującego wibroostrze na plecach, które stały się tymczasowym frontem jednostki.

W celu obezwładnienia trzeciego zatrzymanego jednostka wyprowadziła cios dolnym manipulatorem w jego podbrzusze z siłą nie zagrażającą życiu więźnia, lecz w celu obezwładnienia i wyłączenia z walki. Jednocześnie próbując chwycić górnymi manipulatorami dwóch pozostałych więźniów i odrzucić w kierunku trzeciego więźnia.

Atakujący nie osiągnęli swojego celu, jakim było sięgnięcie po broń droida. Mocne kopnięcie posłało kobietę na przeciwległą ścianę, po której osunęła się na ziemię, ale pozostała dwójka wciąż przyciskała droida do ściany, blokując jego ręce i pozostając poza zasięgiem nóg.

- Zezwalam - Marlon odezwał się w komunikatorze BX.

- Nie! - Jeron krzyknął przez komunikator, licząc. Zabicie jeńców było najgorszym, co mogli zrobić i mógł tylko prosić Moc, by nie okazało się, że jest już zbyt późno. Po chwili lekko wstrząsnęło całym promem.

- Zrozumiano, kontynuuję procedurę obezwładnienia więźniów. - BX zaparł się dolnymi manipulatorami o ścianę ładowni a następnie mocno odepchnął się od niej próbując obalić przeciwników na ziemię. Szybko odnalazł odpowiedni program mandaloriańskich zapasów i przeszedł w tryb walki w bliskim kontakcie.

Skrępowani piloci nie mieli większych szans. Obaj stracili równowagę, gdy BX odepchnął się od ściany i choć żaden nie wylądował na ziemi, droid odzyskał swobodę nad swoimi rękoma.


Kara otworzyła drzwi do pomieszczenia, w którym przetrzymywali więźniów. Oficer leżała nieprzytomna na podłodze z krwawym guzem na głowie. Obaj piloci, wciąż skrępowani, stali naprzeciw BX-a, który najwyraźniej szykował się do ataku.

Jeron bez chwili wahania wyrwał z kabury swój blaster. Sytuacja wyglądała na opanowaną - ale miał nadzieję, że oficer nie została ranna zbyt poważnie. Wycelował w pilotów.
- Nie ruszać się!

Obaj ze zrezygnowaniem spuścili głowy na znak poddania się. Żaden jednak się nie odezwał.

- Idźcie pod tą ścianę. - Wskazał wolną dłonią za ich plecy. - BX, miej ich proszę na oku. Karo, znasz się na pierwszej pomocy? - zapytał i wskazał skinieniem głowy na nieprzytomną oficer.

- Gdybym się znała, to Wulf nie leżałby teraz martwy - odparła Kara, po czym podeszła do nieprzytomnej kobiety i kucnęła przy niej, by w ogóle sprawdzić jaki jest jej stan.
 
Fyrskar jest offline  
Stary 17-07-2018, 14:02   #40
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Stan pani porucznik nie był bardzo poważny, a przynajmniej tak oceniała go Kara. Co prawda uderzenie o ścianę spowodowało niewielkie rozcięcie na potylicy, gdzie pojawiła się krew, oraz utratę przytomności, ale Lang uznała, że wkrótce powinna się obudzić. Podobnie jak dwójka pilotów, wciąż była skrępowana, a niedawna próba odzyskania wolności powinna ostudzić ich zapędy. Nie było sensu zwiększać ich ochrony, BX świetnie sobie poradzi z tym zadaniem. Trzeba było jednak opatrzyć imperialną oficer. Korzystając z pokładowej apteczki, wspólnie z Jeronem, zrobiła coś co od biedy można by nazwać opatrunkiem. Mogli mieć tylko nadzieję, że rana sama zakrzepnie po jakimś czasie.

Zaraz po tym jak skończyli, do pomieszczenia wszedł Danpa.

- Mamy problem – oznajmił. - Jakieś myśliwce nas przejęły.


- Wejść! - usłyszał Lox, a więc wszedł.

Widok, który zobaczył zmroził mu krew w żyłach, choć naturalnie nie dał po sobie niczego poznać. Za biurkiem jak zawsze siedział Ziesman, ale gościł u siebie innego wysokiego rangą oficera i to właśnie on przeraził Sahna. Był to major Terwal Bergschellen, szef IBB na stacji TML-474. Nie było tajemnicą, że obaj majorowie za sobą nie przepadali, co jest zresztą nieoficjalnym zwyczajem w stosunkach oficerów z różnych tajnych służb. Nie mogła to więc być wizyta towarzyska, tym bardziej że według znanych wszystkim plotek Bergschellen nie miał życia prywatnego, dla niego istniała tylko praca. Kapitanowi wydawało się, że zna cel jego wizyty.

- Lox, jestem trochę zajęty – powitał go oschle Ziesman. - Czego pan chce?

- Panie majorze, chciałem zameldować o porwaniu naszego promu z porucznik Atyde na pokładzie – zaczął Lox, który uznał, że jeśli IBB przechwyciło jego rozmowę, nie może kłamać. Jednak zanim wyjawi wszystko, musiał mieć pewność, że rzeczywiście tak się stało, a Bergschellen nie przyszedł tu w innej sprawie.

- Wiem o tym, kapitanie. Jeśli to wszystko, to...

- Nawiązałem kontakt z porywaczami, sir.

Na twarzy Ziesmana pojawił się ciepły uśmiech.

- Widzisz, Terwal? - zwrócił się do szefa IBB. - Mówiłem ci, że Lox o tym zamelduje. To wierny oficer. Przestań więc, z łaski swojej, szukać zdrajców wśród moich ludzi, dobrze?

- Taka praca – oznajmił Bergschellen, który minę wciąż miał poważną, a na jego czole pojawił się groźny mars. - Każdy jest podejrzany. I cóż z tym kontaktem, Lox? - zwrócił się do kapitana.

A więc podsłuchali jego rozmowę. Ale może nie całą, skoro dopytują go o jej treść? Albo może to kolejny test?

- Próbowałem się połączyć z porucznik Atyde, ale odebrał jeden z porywaczy, niejaki Jeron Sar. Według niego porucznik jest cała i zdrowa, a więc mogą próbować wyciągnąć z niej ważne informacje, a zna ich ona całkiem sporo.

- Czy to nazwisko, Jeron Sar, coś wam mówi? - pytał dalej Bergschellen.

- Nie, sir. Natrafiłem jednak niedawno na niejakiego Marlona Sara. Porucznik Atyde meldowała, że jedna z band szabrowników nadała komunikat o pochwyceniu imperialnego pilota dezertera o takim nazwisku. Potem okazało się to zasadzką. Wysłałem jednak zapytanie na Corellię, spodziewam się w ciągu kilku godzin otrzymać odpowiedź.

Bergschellen zmrużył oczy. Wydawał się niezadowolony z takiej odpowiedzi, może nawet rozczarowany.

- No dobrze – powiedział, podnosząc się z fotela. - Róbcie swoje. Nie możemy dopuścić do tego, by Atyde zdradziła im jakiekolwiek informacje. Gdybyście potrzebowali wsparcia, mamy dwie kompanie specjalne gotowe do użycia. Chociaż osobiście radziłbym wam zniszczyć prom, jeśli tylko będziecie mieli okazję. A właśnie, kapitanie Lox. Dlaczego zabronił pan kapitanowi Leftonowi zrobienie tego?

- Kapitan Lefton nie miał takich uprawnień, sir. Tylko dowodzący siłami w regionie może podjąć decyzję o zniszczeniu przyjaznej jednostki, nawet w wypadku jej przejęcia przez...

- Oszczędźcie mi kolejnych cytatów z regulaminu. Pytam dlaczego zabroniliście Leftonowi zniszczyć prom?

Lox milczał przez chwilę.

- Porucznik Atyde, sir – powiedział w końcu. - Znamy się od dawna, jest dla mnie jak siostra.

- A więc przełożyliście prywatny interes nad interes Imperium? - na twarzy Bergschellena pojawił się wyraz triumfu. - Na wasze szczęście rzeczywiście postąpiliście zgodnie z regulaminem, ale major Ziesman za chwilę odsunie was od tej sprawy. Wszelkie próby komunikacji z porywaczami, albo ingerowanie w nią w inny sposób, będą poczytane jako niesubordynacja, być może nawet zdrada. Rozumiemy się?

- Tak jest!

- Doskonale. A teraz pozwolicie panowie, że się pożegnam.


- Co się dzieje?

Kara weszła do kabiny pilotów, ale Marlon nie musiał jej nawet odpowiadać, sytuacja była oczywista. Wkrótce dołączyli do nich Jeron, Danpa i Jayltre. BX wciąż pilnował więźniów.

Lecieli jakiś czas za jednym z myśliwców, podczas gdy drugi leciał za nimi, zapewne gotowy w każdej chwili otworzyć ogień. Nie były to jednak statki imperialne. W zasadzie nie przypominały żadnych znanych im jednostek. Nie przypominały nawet siebie nawzajem. Danpa i Sarowie, po bliższym przyjrzeniu się, zaczęli dostrzegać w prowadzącym statku elementy znanych im modeli. Wyglądało na to, że były to „składaki”. Nietrudno było zgadnąć kto mógł latać tego typu konstrukcjami.

Wreszcie na horyzoncie dojrzeli ciemną plamę, która niewątpliwie musiała być miastem. Według komputera pokładowego było to Hyyjuro. Myśliwiec nie skierował się jednak w jego stronę, obrał za to kurs na pobliskie wzniesienia, które od biedy można by nazwać wzgórzami. Wkrótce ich oczom ukazało się lądowisko. Usłyszeli komunikat pilota:

- Natychmiast ląduj na platformie.

Marlon spojrzał na Karę, która kiwnęła tylko głową, po czym posłusznie wykonał polecenie. Gdy wyłączył silniki platforma lądownicza zaczęła opadać w dół i wkrótce prom zniknął pod powierzchnią ziemi. Zaraz też otwór w suficie hangaru, w którym się znaleźli, zasunął się i na chwilę pogrążeni byli w ciemnościach.

Światła zapaliły się dopiero, gdy platforma osiadła na samym dnie. Chociaż może tego widoku woleliby akurat nie oglądać. Wokół ich statku zgromadziła się około setka istot, każda z bronią. Pośród nich można było zauważyć ciężkie karabiny blasterowe, wyrzutnie rakiet oraz automatyczne działka. Na przód tego komitetu powitalnego wyszedł jakiś Zabrak, który jako jedyny nie celował do statku.

- Opuśćcie rampę i wychodzić pojedynczo z rękoma podniesionymi do góry!


Podróż na Soccoro przebiegła spokojnie. Pojedynczemu człowiekowi nietrudno jest przeniknąć przez imperialną blokadę. Po co jednak ją ustawiać na takiej planecie, jak ta? I jeszcze ta stacja na orbicie? Wszystko to było bardzo zagadkowe. W każdym razie teraz można było zrozumieć, że Gerrera nie wysłał swoich ludzi na wakacje.

Mężczyzna był na tej planecie nie po raz pierwszy, miał tu wielu znajomych. Rozpoczęcie poszukiwań nie stanowiło więc dla niego większych kłopotów. Zaledwie godzinę po przylocie znał już większość szczegółów z lądowania grupy Wulfa. Wieści bardzo szybko się rozchodzą. Kierując się swoim niezawodnym instynktem wyruszył natychmiast do Hyyjuro, choć oczywiście nie zrobił tego sam.

Generał Draven pewnie nie byłby zachwycony, gdyby usłyszał o jego nowych kompanach. Mazsew i P'ck byli bowiem łowcami nagród, ale znakomicie spisywali się w roli ochrony. Co dziwne dla ich profesji, nie byli zbyt inteligentni, być może właśnie dlatego trzymali się razem, ale dzięki temu nie przyjdzie im do głowy kombinować na boku. A w walce byli znakomici, mało kto wiedział jak się bronić przed ich unikalnym arsenałem zabójczych zabawek.

W Hyyjuro udali się do kolejnego starego znajomego. I był to strzał w dziesiątkę. Teraz mieli idealny widok na rozwój sytuacji, miejsca w pierwszym rzędzie, jakby powiedział Wulf...


Jak tylko znaleźli się na zewnątrz, Zabrak machnął ręką, a cały zgromadzony tłum rzucił się na nich. Ich głównym celem wydawało się rozbrojenie przybyszów, bo cała szóstka, nie wyłączając BX'a, w parę chwil została pozbawiona wszystkiego co strzela, tnie lub wybucha. Zabrali też komunikatory i holoprojektory. Droida przed przeciwdziałaniem powstrzymał skutecznie Besalisk, który pochwycił go w swoje potężne ramiona, krępując w ten sposób jego kończyny.

Napastnicy nie żałowali jednak uderzeń i kopnięć. Nie robili tego by poturbować swoich „gości”, raczej by od razu pokazać kto tu rządzi. Rebeliantom przybyło trochę sińców, ale nic poza tym. Potem zaciągnęli ich do najbliższych drzwi i poprowadzili labiryntem korytarzy do następnych. Za nimi znaleźli się w czymś w rodzaju sali tronowej. Na jej końcu znajdował się wygodny fotel, z którego siedzący musiał mieć doskonały widok na całe pomieszczenie.

Więźniowie zostali ustawieni tuż przed nim, a następnie zmuszeni do klęknięcia. Każdemu skrępowano za plecami ręce kajdankami, albo jakimś ich suplementem. Jedynie BX'owi tego oszczędzono, a to dlatego, że przypięto mu ogranicznik.

Wkrótce zza fotelu wyszedł jakiś mężczyzna. Był to człowiek o długich blond-włosach i kilkumiesięcznym zaroście. Miał umięśnioną sylwetkę, co podkreślała ciasno opięta skórzana kamizelka bez rękawów. Usiadł na fotelu, zakładając jedną nogę na podłokietnik, po czym wyciągnął z kabury blaster, którym zaczął wywijać młynka. Spojrzał z góry na przyprowadzonych do niego ludzi.

- No, który tu dowodzi? – spytał, celując po kolei do każdego z nich.
 
Col Frost jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:20.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172