Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-07-2019, 15:15   #111
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 41 - 2037.III.27; pt; wieczór

Czas: 2037.III.24; wt; noc; g. 01:30
Miejsce: Old St.Louis, Marina Villa; baza X-COM
Warunki: pomieszczenie, ciepło, jasno, sucho


Dwójka xcomowych informatyków zagłębiła się w elektroniczną przeszłość pana Csepel. Na tapetę poszły jego media społecznościowe a potem co tylko się dało. Przez różne holoekrany przed, nad i obok głów dwójki skanerów pojawiały się wizerunki pana Boncze w różnych okresach jego życia. Jasne było, że skoro muszą odkryć jego sekrety to pewnie facet się nimi nie chwali. Ale jednak hakerzy mogli pójść pochwyconymi z białego wywiadu nitkami i pójść po tych nitkach w mniej jawne sfery życia obecnego pracownika Blue Lab.

Gdzieś koło północy Law wpadł na całkiem ciekawy trop. Chodziło o jakiś niespodziewany kredyt bankowy, taką chwilówkę, jaką pan Csepel musiał zaciągnąć co było dość dziwne. Na tyle aby podążyć tym tropem. W końcu taki kredyt nie zgrywał się ani z kupnem mieszkania, samochodu czy innego zakupu na jaki zwykle ludzie brali kredyty, był też zresztą na to za niski. A na jakieś nowoczesne holo był taki sobie. Zresztą powinno być go stać na takie rzeczy z jego wypłaty. To na co mu kilka lat temu był potrzebny ten kredyt w banku i to tak nagle? Bez sensu.

Bez sensu chyba, że ktoś był hazardzistą i narobił sobie długów. A gdy Law a później także Yoshiaki podążyli tropem pieniędzy okazało się, że Węgier regularnie obstawia zakłady sportowe. Te wygodne co można było obstawić w sieci. I czasem widocznie z tymi zakładami wychodził krucho bo w jego historii finansowej pojawiały się różne zawirowania i nieścisłości jakie trudno było wyjaśnić.

Gdy już para skanerów złapała ten trop udało im się dogrzebać do jeszcze ciekawszych rzeczy. Okazało się, że obecnie pan Boncze też obstawił całkiem sporą sumkę na mecze rozgrywane w nadchodzący weekend. Oraz starał się o nowy kredyt w kolejnym banku. Widocznie hazard nie wywietrzał mu z głowy w ciągu ostatnich kilku lat.



Czas: 2037.III.24; wt; zmierzch; g. 20:40
Miejsce: Old St.Louis, Marina Villa; baza X-COM
Warunki: pomieszczenie, ciepło, jasno, sucho


Po całym dniu względnego spokoju wieczorem znów skoncentrowani na werbunku usług pana Boncze ludzie zebrali się w HQ. Był Law, Yoshiaki i Carter. Oboje obserwowali na ekranach widok z kamer ochrony wewnątrz i na zewnątrz restauracji w jakiej Nancy miała mieć spotkanie z panem Boncze na drugiej turze rozmów.

- No teraz powinno być łatwiej. Ale w takich sprawach niczego nie można przesądzać z góry. - szef agentów podzielił się z resztą tym spostrzeżeniem obserwując jak na ekranach Nancy idzie w kierunku stolika zajętego przez Węgra. Znów jednym z gości był jeden samotny mężczyzna chociaż dzisiaj James wyglądał jak dużo młodszy turysta który bez przerwy do kolacji grzebie w swoim holo.

Boncze wstał aby przywitać się z Nancy, podali sobie dłonie i wydawali się przyjacielscy tak samo jak wczoraj. Zupełnie jakby kolega umówił się z koleżanką z pracy na wspólną kolację. Nancy zaś znów była ubrana na biznesowo więc do takiego lokalu i partnera wpasowywała się całkiem nieźle.

Rozmawiali dłuższą chwilę. Agentka lepiej panowała nad sobą bo była agentką no i wiedziała po co i z czym przychodzi. W końcu dostała z St. Louis odpowiedni pakiet wstydliwych danych o swoim partnerze po drugiej stronie stołu. On natomiast nie miał o tym pojęcia więc gdy pewnie to wyszło zrobił się nerwowy. Rozglądał się dookoła jakby bał się, że ktoś ich usłyszy. A Nancy nie traciła rezonu i mówiła jakby chodziło o jakąś błahostkę.

Ale w końcu się opanował i chociaż wciąż widać było, że jest spięty a nawet zdenerwowany zaczęli negocjować. Rozmawiali i rozmawiali, z dobry kwadrans. Ale chyba w końcu skończyli. Po niecałej godzinie odkąd agentka przyszła do restauracji oboje wstali, uściskali sobie dłonie, pożegnali się po czym kobieta wyszła z restauracji. A niedługo potem jej partner.

- Zgodził się na wywiad w swoim biurze. Za tydzień w poniedziałek. - Nancy wracając z restauracji ulicami Denver zadzwoniła do bazy w St.Louis aby zdać raport i zaczęła od najważniejszego. W przyszły poniedziałek więc agentka X-COM miała okazję spenetrować to tajne laboratorium NAS i rozejrzeć się tam. A X-COM z St.Louis miał ten tydzień aby się przygotować na tą ewentualność. No ale ten mały kroczek został osiągnięty więc na większości twarzy w HQ wyglądało, że cieszy się z tego małego zwycięstwa w drodze do spenetrowania tajemnic tego świata.

- Świetnie! Świetnie się spisałaś! - szef pochwalił swoją agentkę zadowolony ze wspólnego osiągnięcia.

- Oh, zrobiłam tylko swoją robotę. Dobrze, że przysłaliście ten pakiet to bardzo ułatwiło sprawę. - agentka terenowa też była zadowolona chociaż zachowywała się dość powściągliwie.



Czas: 2037.III.27; pt; wieczór; g. 23:20
Miejsce: Old St.Louis, Marina Villa; baza X-COM
Warunki: pomieszczenie, ciepło, jasno, sucho


- Cześć szefie. Jeszcze nie piżamie? To dobrze, bo sprawa jest. - piątkowy wieczór niektórzy uważali już za pełnoprawny weekend. No przynajmniej pewnie Ruben takie miał podejście do tej kwestii. O ile się orientował Law jego kierowca i spec od hardware albo miał dziś wilne albo załatwił sobie jakoś wolne więc pewnie znów był w “The Hood” albo jeszcze gdzie indziej. No ale skoro zjawił się u niego tuż przed północą to pewnie jakąś sprawę miał. No i tak zresztą mówił na wejściu.

- Spotkałem takiego jednego gościa w “The Hood”. Zagadałem, pobajerowałem, podpytałem no i wyszła taka jedna sprawa. - Ruben zaczął gdy Law wpuścił go do środka. No i w swoim luzackim stylu zaczął streszczać o co się rozchodzi.

A mianowicie spotkał jakiegoś gościa w alvarezowej knajpie. Niejakiego Kelley’a. Facet miał deal ze wspólnikami ale szukał jeszcze chętnych. Na co? Ano był umówiony z takimi jednymi złomiarzami buszującymi na obrzeżach metropolii i poza nią. Mówili, że znaleźli coś ciekawego. Relikt dawnych czasów, skrzynie z wojskową bronią, amunicją i tego typu sprzętem. Dla Kelley’a sprawa była mimo wszystko dość obiecująca. Miał trzech wspólników i był gotów zaryzykować aby zgarnąć te cacka dla siebie. No ale. Ale raz, że pierwszy raz miał robić interesy z tą akuratną bandą złomiarzy więc nie wiedział czego tak naprawdę się spodziewać. Może skarbu, może rabunku a może jeszcze czego innego. Dwa, to sami złomiarze nie ukrywali, że owe cacka są nie do końca bezpańskie. Był jakiś robot stróżujący czy inna wieżyczka w ten deseń co jeszcze działał na tyle, że trzeba było się z nim liczyć i najpierw coś z tym zrobić zanim się dobiorą do tego skarbu. W każdym razie Kelley szukał wspólników i farciarsko Ruben trafił na niego zanim ten polazł do kogoś bezpośrednio związanego z Alvarezem. No ale jutro wieczorem musiał dać mu odpowiedź czy może liczyć na Rubena i jego zasoby czy nie. Kelley szukał dwóch, trzech osób do pomocy. Tak aby było na obsadę jednego z samochodów. Kelley miał dogadane, że dwie na trzy skrzynie idą do niego a ta jedna dla złomiarzy. Więc część z tych dwóch, trzecich łupów mógł się podzielić i ze swoimi wspólnikami których już miał i tych których dopiero szukał. Na sam numer mieli jechać w ten weekend. Może już jutro, w sobotę ale pewnie raczej w niedziele. Głównie zależało kiedy uda się dobrać Kelley’owi brakującej fury wspólników na ten numer. Jak Ruben się nie zjawi jutro na lunch to pewnie pójdzie do Rando i jemu podobnych.

Poza tą niespodziewaną późno wieczorną wizytą Rubena Law miał też inne sprawy do przemyślenia. I Frank i Lena zdołali przebadać i co się dało to poprawić u srg. Lei no ale cóż, cudów nie było. Bez specjalistycznego sprzętu to takie szpachlowanie problemów. Oboje dość zgodnie przewidywali, że jeśli dostaną ów sprzęt to w około tygodnia chyba powinno przywrócić się chińskiemu sierżantowi z dawnej ery pełną sprawność bojową no albo prawie. Więc gdzieś od połowy maja mogliby już planować wykorzystanie MEC-a w bojowych akcjach o ile 1-go dowiozą owo laboratorium z Nowego Jorku.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest teraz online  
Stary 18-07-2019, 22:29   #112
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Biuro wywiadu, kilka godzin po zwerbowaniu Bencze

W biurze panowało zadowolenie. Udało im się, a właściwie Nancy udało się przekonać Bencze Csepel do współpracy, co dało im szansę na spenetrowanie placówki w Denver. Oczywiście osiągnęła to z pomocą Lawa oraz Yoshiaki, którzy całą noc ślęczeli nad przeszłością pracownika Blue Lab.

- Dobra robota - pogratulował ponownie Law-Tao, widząc agentkę Nancy na ekranie, która razem Jamesem zdążyła już wrócić na kwaterę.

- Dziękujemy. Bałam się większego oporu, ale wyszło na nasze. Co nie oznacza, że nadal nie może nam czegoś wywinąć - mruknęła Nancy, zagryzając wargę.

- Jesteśmy dobrej myśli - odparł Law, nie dający się zbić z tropu. - Tymczasem mam dla ciebie kolejne wytyczne.

- Zamieniam się w słuch.

- Jak sama wiesz, udasz się na wywiad z Bencze. Zapewne przeskanują cię na wejściu, więc nie ma co liczyć na wniesienie pluskiew. Zatrzymają na przechowanie wszystko, co będziesz przy sobie miała. Oczywiście poza urządzeniami do prowadzenia wywiadu - zaczął Law, tłumacząc swój plan. - Przemycisz w nich naszego robaka, którego wprowadzisz do systemu. Wykorzystaj Bencze, by udostępnił ci stosowny terminal. Nasz program pobuszuje trochę po ich bazie danych i spróbuje ściągnąć cały wywiad, do jakiego znajdzie dostęp. Liczymy na zestawienie załogi i ich harmonogram. Program zbierze co może i prześle z powrotem na twoje holo a następnie przejdzie w stan uśpienia. Dobrze, jeśli w tym czasie będziesz na terenie placówki, gdyż połączy się z tobą w sieci lokalnej.

- Brzmi dość prosto. Zakładając, że Bencze będzie miał w swoim biurze potrzebny komputer albo chociaż doprowadzi mnie do takiego. No i oczywiście nikt nie może mnie nakryć - dumała Nancy, przetwarzając polecenia Lawa. - Jak duże jest ryzyko wpadki?

- Jeśli chodzi o robaka, to na tym etapie niewielkie. Nie będzie penetrował za głęboko a już na pewno nie będzie ingerował w systemy bezpieczeństwa placówki. Po prostu umożliwi ci ściągnięcie potrzebnych danych. Zostawimy go jednak w ich sieci i reaktywujemy w dniu, kiedy nasi zbrojni wkroczą do akcji.

- Rozumiem. W takim razie postaram się do tego doprowadzić, chociaż nie chcę niczego obiecać. W razie, gdyby włam okazał się niemożliwy, pstryknę chociaż parę fotek dla wywiadu - zaproponowała agentka.

- Doskonale. To na razie tyle. Oczekuj na transfer naszego robaka, przygotuję go z zespołem najszybciej, jak się będzie dało.

- Przyjęłam. W takim razie czekam i powodzenia. Nacy, bez odbioru.


Kwatera kierownika Skanów, obecnie

Law trzymał swojego rozmówcę w niepewności, dumając nad tym, co właśnie mu przekazał. Robota była podejrzana, a zwłaszcza wspólnik, który szukał pomocy. Stary wojskowy sprzęt wydawał się być podany na tacy. Tylko czy poza robotem strażniczym nie mieli się natknąć na inne pułapki? Sporo ryzykowali, a nie była to praca dla Alvareza, która koniec końców zawsze się opłacała, gdyż zdobywali u niego w ten sposób reputację.

Z drugiej strony potrzebowali teraz sprzętu, jeśli mieli szykować się do operacji w Denver. Kto wie, co tym razem znajdą? Prawdopodobnie nie drugiego MEC’a, na co Law liczył, gdyż nie miał zamiaru drugi raz przeżywać tego, co spotkało ich z nowym blaszanym kolegą. Poza tym nie mieli już miejsca w bazie. Mogli jednak liczyć na jakąś wojskową technologię, która podniesie ich skuteczność na polu bitwy. Może warto było zaryzykować ten kolejny raz.

- Odpowiedz twojemu łącznikowi, że wchodzimy w to. Pojadę razem z Juniorem i Dunkierką - odezwał się w końcu Japończyk, unosząc wzrok na Grahama.

- Sz… szef znowu chce się pchać w teren? Życie tak bardzo ci niemiłe czy uzależniłeś się od adrenaliny? - czarnoskóry technik wygląda na zbitego z tropu.

- Klient wspominał o jakiejś obronie zmechanizowanej. Być może będę mógł się do niej włamać i wyłączyć zabezpieczenia. Jeśli wszystko poszłoby zgodnie z planem, zgarnęlibyśmy łup bez oddania jednego strzału - wytłumaczył haker.

- No jest w tym trochę racji - zgodził się „Ace”. - Więc zgadzamy się? Na pewno chcesz uczestniczyć osobiście? Wiesz, masz od tego swój zespół - zasugerował.

- Yoshiaki potrzebuję na dronie. Ty sam wiesz, że nie potrafisz łamać zabezpieczeń a George… Cóż, znajdę kiedyś odpowiednią robotę dla niego.

- Niech ci będzie. Tylko żebyś potem nie darł się na radiu, że trzeba jechać uratować ci dupę - mruknął rozbawiony skaner.

- O mnie się nie martw - pokręcił głową Law.

- No dobra, to ja spadam. Jutro będę się widział z gościem, to mu dam odpowiedź. Jakbyś jeszcze zmienił zdanie, to postaraj się mnie złapać, zanim wyjadę.

- Jasne. Dzięki za informację. Pogadam później ze zbrojnymi i ich wprowadzę - odparł Law, wstając zza biurka i odprowadzając podwładnego do drzwi.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 28-07-2019, 15:22   #113
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 42 - 2037.III.29; nd; popołudnie

Czas: 2037.III.29; nd; popołudnie; g. 16:35
Miejsce: Pustkowia, Rain Tree Lake; opustoszałe osiedle
Warunki: zapuszczone pomieszczenie, chłodno, półmrok, pochmurno





- To tam. Widzicie? - facet który stał obok Lawa wskazał kierunek przez okno. Okno było na piętrze dawno porzuconego budynku. Jakiś dom jednorodzinny, rodem z bogatych przedmieść. Zresztą z tego co skanerzy zdołali sprawdzić w bazie danych kiedyś okolice tego jeziora o kleksowatym kształcie były bardzo popularne. Albo bogacze budowali sobie tutaj domy letniskowe albo mieszkali tuż nad jeziorem i wcale nie tak daleko do St. Louis i innych metropolii w okolicy. No ale teraz po tym wszystkim zostały tylko zbutwiałe i trzeszczące pod nogami ruiny. Przed jedną z nich się zatrzymali i weszli do środka a następnie na piętro po schodach z połamaną balustradą i na tym piętrze weszli właśnie do tej sypialni. Tak samo zdezelowanej, zakurzonej, z porwanymi tapetami i wysmarowaną graffiti na ścianach jak pewnie cała reszta domu i okolicy. Ale właśnie w tej sypialni ten facet obok wskazał na kierunek gdzie Law przez lornetkę mógł się rozejrzeć po miejscu przyszłej akcji.

Facet kazał na siebie mówić Rocky. Chociaż wzale nie wyglądał na bohatera dawnego, amerykańskiego filmu o sławnym bokserze. Wyglądał jak skrzyżowanie jakiegoś surwiwalowca, zbieracza złomu i paru innych profesji. Raczej takich podejrzanych jakich nowa władza bardzo nie lubiła. Oczywiście miał broń. W kaburze jakiś pistolet i na plecach jakiś dawny sztucer myśliwski z optyką. No ale ufali sobie przynajmniej na tyle aby nie mierzyć do siebie nawzajem skoro łączyły ich interesy. No i właśnie za tym interesem mógł się teraz porozglądać szef xcomowych skanerów.

A było co oglądać. Najpierw ze dwadzieścia czy trzydzieśi kroków zarośniętego podwórka tej posesji przed jaką się zatrzymali. Potem ze dwieście metrów odnogi jeziora i przeciwległy brzeg. A tam też posesje, podobnie zdezelowane, zarośnięte i zapuszczone jak te w jakich teraz byli. Nic na co warto by rzucić okiem drugi raz. No ale jednak było coś jeszcze. Coś co budziło czujność i nakłaniało do ostrożności.





Humanoidalny MEC ADVENT-u. Brudny, zakurzony, z przyklejonymi tam i tu liściami więc chyba był tutaj od dawna. No ale wprawne oko Lawa dojrzało migające tu czy tam diodki świadczące, że nie jest to wymarły gruchot pozbawiony energii. Zresztą Rocky mówił, że mało ale jednak się ruszają. Zwłaszcza jak coś dostrzegą a zmysły miały dość dobre. Na tyle, że nie dało się podejść do skarbów jakich pilnowały roboty. A w walka wydawała się dość ryzykownym pomysłem. Dlatego szukali wspólników. No i dogadali się z Kelley’em, Kelley z Rubenem a Ruben z Lawem. Dlatego ta dziwna mieszanka różnych nieznających się nawzajem grupek stała albo siedziała przed tym zdezelowanym domem z półtorej, może godzinę jazdy od południowych granic St. Louis.

Wczoraj się dogadali w “The Hood” z Kelley’em. Facet przystał na pomoc xcomowców pewnie nawet nie wiedząc, że to robi. W końcu Ruben i Law przyszli na spotkanie jak każdy inny klient do tego najpopularniejszego lokalu w okolicy gdzie jak w soczewce zdawał się zbierać wszelkiej maści element który z różnych powodów miał z oficjalnymi władzami na pieńku. Dogadali się tak, że Kelley miał zabrać na akcję dodatkowy wóz xcomowców jako część swojej ekipy. Co do podziału łupów ekipa Kellego i łupieżców mieli podzielić się po połowie. I z tej połowy Kellego mieli się podzielić z xcomowcami po równo.

Dlatego dzisiaj rano spotkali się w “The Hood” i wyjechali z miasta. Kelley miał jakiegoś pickupa i furgonetkę, łącznie z nim pięciu ludzi. Plus czwórka xcomowców w trzecim wozie co miała jechać za nimi na miejsce spotkania ze złomiarzami. Przejechali tak w świętym spokoju średnio wypełnioną drogą z jakąś godzinę do mieściny jaka na dawnych mapach figurowała jako Hillsboro. Gdzie dalej mieli jechać to nawet Kelley nie wiedział bo tutaj umówił się ze złomiarzami. Ci rzeczywiście przyjechali po jakimś kwadransie czekania. I po rozmówieniu się Kellego z jak się okazało Rockym ruszyli dalej. Tym razem za złomiarzami. Przejechali jeszcze z kwadrans, może trochę dłużej, bocznymi, porzuconymi drogami. Często musieli wymijać dziury w drodze, podskakiwali na garbach jakie wytworzyły korzenie pobliskich drzew pod asfaltem i w ogóle wydawało się, że wjeżdżają w coraz dzikszą okolicę. Aż w końcu zajechali w okolice jeziora i zatrzymali się przed tym budynkiem w którym teraz obserwowali drugi brzeg jeziora. A dokładniej Rocky, jakaś laska z jego bandy i dla równowagi Kelley i Law jako reprezentanci drużyny gości.

Z tego co mówili złomiarze i co sami zdołali się już rozejrzeć roboty były trzy. Wszystkie wyglądały jakby ledwo przędły ale jednak jeszcze przędły. Tam, na skraju drogi był jakiś stary transporter ADVENT-u. Wywalił się czy co, w każdym razie chyba wbił się w ścianę domu po staranowaniu ogrodzenia i ogrodu. Dość dawno bo trawa już odrosła i krzaki nawet. Pewnie lata temu. Ale właśnie dlatego nie było go z tej strony jeziora widać bo ten dom zasłaniał.

Sam transporter był pewnie tak samo zdezelowany jak i te cztery roboty. Cztery bo jeden był ale leżał w trawie która go zarosła i nigdy się nie ruszał. Więc pewnie złom. Z tych trzech czujny był zwykle jeden. Ale gdy coś go zaalarmowało to budziły się i dwa pozostałe. No a do tego była jeszcze wieżyczka z ciężką bronią na pace transportera. No też była dość niemrawa no ale jednak ruszała się czasem i trochę.

Więc wyglądało na to, że skrzyń na transporterze pilnuje trójka adventowych MEC-ów i jedna wieżyczka. Z czego w czuwaniu powinien być jeden MEC i wieżyczka. Ale w razie alarmu następowała pełna mobilizacja adventowego zespołu.





Nie było się co dziwić, że złomiarze mieli opory przed otwartym szturmem. Byli uzbrojeni głównie w broń lekką. Pistolety, strzelby i koktajle zapalające, trochę granatów dymnych. Było ich na kilka lekkich pojazdów czyli z około tuzina. Ale bez pancerzy i broni ciężkiej więc walka z ciężkim uzbrojeniem ADVENT-u zapowiadała się ryzykownie. Zapewne nie chcieli ryzykować dla niewiadomych fantów w skrzyniach dlatego szukali wsparcia. Piątka Kellego reprezentowała się podobnie. Mieli głównie strzelby i sztucery. Tylko Kelley miał jakiś automat. Mieli już jakieś pancerze ale, że nie rzucały się w oczy co w miejskiej dżungli naszpikowanej dronami i punktami kontrolnymi ADVENT-u i sił rządowych było porządane no ale pewnie nie były to zbyt mocne pancerze. Zwłaszcza w starciu z ciężką bronią MEC-ów i wieżyczki.

- Można by spróbować podejść od jeziora. Chodzą od strony jeziora? - Kelley stał obok Lawa i podobnie jak on, obserwował drugi brzeg przez lornetkę. Rzeczywiście wydawało się, że od strony jeziora, przez zapuszczone ogrody i krzaczory była szansa aby się przekraść na zaplecze budynku przy jakim miał stać stary transporter.

- Rzadko. Chyba, że coś ich zainteresuje. Do domu jeszcze udało nam się parę razy wejść. No ale od frontu i na tyle by zgarnąć skrzynie to nie. Zawsze nas wykrywają i strzelają. - Rocky mruknął z niechęcią i splunął na przegniłą wykładzinę wyściełającą sypialnię. Kobieta jaka stała obok niego pokiwała twierdząco głową na znak pparcia.

- Od frontu jest jeszcze gorzej bo tam jest ulica i niezbyt jest się gdzie ukryć. Co najwyżej w domach po drugiej stronie ulicy no ale to i tak trzeba by jakoś przejść przez ulicę i ogród aby dojść do skrzynek. - dorzuciła od siebie kobieta jak to wygląda z przeciwnej strony ulicy po tamtej stronie jeziora.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest teraz online  
Stary 29-07-2019, 21:21   #114
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Law opuścił lornetkę i powoli wypuścił powietrze. Chociaż obstawa ADVENT-u nie była jeszcze niemożliwa do pokonania, to Japończyk cicho liczył, iż będzie słabsza. Bądź co bądź, to był MEC. Stary czy nie, nadal stanowił poważne zagrożenie.

- Co myślisz? - rzucił skaner do stojącego obok Rubena.

- Nie wiem, szefie, nie znam się. Wiem tylko tyle, że nie próbowałbym szczęścia od frontu - mruknął czarnoskóry technik, wzruszając ramionami. - Szkoda, że nie zabraliśmy całego zespołu - dodał ciszej, wspominając pozostałych członków zbrojnych.

Na misję Law zdecydował się zabrać ze sobą Dunkierkę oraz „Juniora”, podobnie jak na ostatnim wypadzie. Za kółkiem z kolei siedział niezastąpiony Graham. Wszyscy X-COM’owcy mieli na sobie średnie pancerze, które miały im zapewnić odpowiednią ochronę. Odpowiednią przy starcu z bronią krótką. Dla działek MEC takie pancerze mogły się okazać niewystarczające.

Law zabrał ze sobą pistolet maszynowy, Ruben zdecydował się na strzelbę. „Junior” zdecydowanie wolał karabin automatyczny a Dunkierka… Cóż, jak zwykle z ulubionym karabinem wyborowym. Kierownik skanu jak zapowiedział jeszcze Grahamowi przed misją, wyposażył się w sprzęt do hakowania. Technik pozostał przy apteczce, a Thomas dobrał dodatkowy granat. Dla snajperki oczywistym wyborem była luneta.

Law-Tao myślał o tym, by zabrać ze sobą ich MEC’a. Ostatecznie porzucił ten pomysł. Po pierwsze transport zmechanizowanego żołnierza był kłopotliwy. Po drugie wolał zachować jego istnienie w tajemnicy przed ich szemranymi wspólnikami. Lepiej niech myślą, że są zwykłymi najemnikami.

- No dobra, zrobimy tak… - odezwał się po dłuższej chwili milczenia dowódca operacji. - Podejdziemy od strony jeziora i przekradniemy się do tego budynku z pojazdem ADVENT-u. Tam spróbuję się dostać do transportera i podłączyć do komputera. Być może mechy jak i wieżyczka pracują w sieci połączonej z pojazdem. Jeśli tak, jest szansa, że je wyłączę. Wtedy cały łup będzie stał dla nas otworem a my nawet nie oddamy jednego strzału - kontynuował, wyjaśniając swój plan Rockiemu. - Moja snajperka zostanie tutaj i będzie nas osłaniać. Brzmi wystarczająco dobrze, czy masz lepsze pomysły? - dodał, zakładając ręce na piersi.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 05-08-2019, 22:39   #115
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 43 - 2037.III.29; nd; popołudnie

Czas: 2037.III.29; nd; popołudnie; g. 17:30
Miejsce: Pustkowia, Rain Tree Lake; opustoszałe osiedle
Warunki: zapuszczone podwórze, jasno, chłodno, pochmurno



Rocky, towarzyszącą mu kobieta i Kelley popatrzyli po sobie po wysłuchaniu tego co Law miał do powiedzenia. Zastanawiali się chwilę zanim szef bandy złomiarzy odpowiedział.

- Twój pogrzeb. Jak możesz zrobić taki numer to próbuj. - Law miał wrażenie, że opcja bez strzelania się z robotami był im chyba na rękę. Tylko chyba wątpili w szansę powodzenia albo nie mieli doświadczenia czy zaufania, że ktoś może zrobić taki numer o jakim mówił młody Azjata. No ale skoro sam wziął na siebie jego wykonanie to czemu nie?

No więc po chwili wydawania dyspozycji pozostałym członkom grup kawalkada samochodów ruszyła wzdłuż drogi aby dojechać do nasady cypla. Tam nastąpiła wysiadka. Dunkierka też wysiadła bo stwierdziła, że z tego brzegu ma słaby widok. Z trzech robotów i jednej wieżyczki widziała to co wcześniej Law i reszta z okna na piętrze. Czyli jednego robota. A gdyby przyszło mu się ruszyć to mogła stracić z oka także i jego. Dlatego wolała inną pozycję.

Ostatecznie ulokowała się na jednej z posesji na początku ulicy gdzie na drugim końcu widać było tą całą adventowa chalastra. A Law, Junior i dwóch innych zaczęło przełazić przez zaniedbane podwórka, zarośnięte ogrody i rozsypujące się ogrodzenia. Reszta miała albo zostać przy samochodach albo spróbować podejść przez podwórka po drugiej stronie ulicy. Co dawało nadzieję, że “w razie czego” będą mogli mieć wgląd na to co się dzieje przed frontem “adventowego” budynku.

Prowadzący “jeziorną” grupkę Junior zatrzymał się dając znak, że to już. Doszli do podwórka gdzie z drugiej strony domu miał stać ten stary transporter i cała robocia reszta.

- No nie wiem. Sam zobacz. - brodaty zwiadowca cofnął się i zrobił miejsce przy dziurze w ogrodzeniu aby szef skanerów mógł sam ocenić sytuację. A gdy ten to zrobił szybko zorientował się w czym jest problem.

Na drugim końca posesji stał ten adventowy MEC stał chyba tak samo jak wcześniej Law widział go przez lornetkę z drugiej strony jeziora. Tylko teraz, z bliska okazało się, że z tego samego powodu dla jakiego można było obserwować tego robota przez jezioro - brak przeszkód - teraz umożliwiał tej maszynie podobną obserwację w stronę podwórka i jeziora.

Bryła “adventowego” domu nie była tak daleko. Ona powinna zasłonić skradaczy przed czujnikami robota. No ale aby się tam dostać trzeba było jakoś pokonać podwórko. Podwórko co prawda było zarośnięte wysoką trawa która sięgała dorosłemu człowiekowi gdzieś do kolan. Więc gdyby się położyć no niby samemu niewiele by się widziało ale i nie powinno się być widocznym. No ale dorosły człowiek nawet jakby nie widział skradaczy mógłby spostrzec ruch poruszanej trawy albo pozostawiony, wygnieciony ślad. No ale to człowiek. A robot?

MEC, tak samo jak Law widział go wcześniej, stal raczej profilem do jeziora. Frontem w głąb ulicy, gdzieś tam, gdzie zostały samochody, Dunkierka i reszta towarzystwa. Więc tak centralnie na podwórze i jeziora nie był skierowany. No ale czy jakoś kątem sensora mógł obserwować w tym kierunku czy nie?

Trawa na podwórzu była trochę ugnieciona. Pewnie tam gdzie czasem chodziły roboty i nie zdążyła się jeszcze wyprostować. W większości pozostała jednak dziewicza nie tknięta ani robocia ani ludzką nogą.

- Może wodą? - zaproponował Junior wskazując na brzeg jeziora ledwie kilkanaście kroków obok. No tak, woda mogła zamaskowac skradaczy. I można było wyjść z niej tam gdzie już bryła budynku zasłaniała by ich od pilnującego MEC-a. No ale woda gryzła się z elektroniką. Xcomowcom i dwóm towarzyszom, groziła utrata łączności z resztą zespołu gdyby woda zalała komunikatory i krótkofalówki. A Law mógł stracić swoje hakerskie zabaweczki bez których cały plan się właściwie sypał. Taki sprzęt bez problemu znosił deszcz, śnieg czy ulewę. Ale zanurzenie na kilka minut w wodzie już mogło wywołać jakieś spięcia i awarię.

- A może przebiegniemy? - zaproponował jeden ze złomiarzy.

- Przebiegniemy? - Junior popatrzył na niego zdziwiony.

- Czasami się udaje. A jest dość blisko. Może zanim skuma, że coś się stało to już będziemy po drugiej stronie? - złomiarz wyjaśnił swój punkt widzenia w tej kwestii.

Problem z przebiegnięciem czy przeczołganiem się przez podwórko był taki, że jak dobrze pójdzie to dobrze. Ale jak robot coś zwęszy to na własnej skórze będą sprawdzać jakiego ma cela. Wodna wersja wydawała się najpewniejsza no ale ta elektronika…
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest teraz online  
Stary 08-08-2019, 22:05   #116
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
„Junior” podłapał bezradne spojrzenie swojego przełożonego. Domyślił się, że ten ciężko dumał nad tym, jaką decyzję podjąć. Może i Law był dobrym kierownikiem działu, ale do stratega na polu bitwy jeszcze wiele mu brakowało.

- Spokojnie, szefie, pójdę pierwszy - odezwał się młody zbrojny, po czym wskazał ręką wysoką trawę.

- Na pewno? Nie możemy być pewni sprawności sensorów MEC’a. Jeśli cię złapie...

- Nie złapie - pokręcił głową żołnierz. - Nie możemy ryzykować uszkodzenia twojej zabawki. Tak samo ruskie „ura!” odpada - dodał, spoglądając z politowaniem na złomiarza.

Japończyk potrzebował chwili na zastanowienie się.

- No dobra - westchnął, odpalając radio. - Czołgami się po kolei. Junior, ja, później reszta. Dunkierka, obserwuj uważniej przeciwnika. Jak tylko zauważysz, że ten unosi na nas broń, wal, by odwrócić jego uwagę.

- Przyjęłam - odezwała się w głośniku snajperka.

- No dobra, zróbmy to! - rzucił pod nosem zbrojny, dodając sobie odwagi.

Skaner przełknął ślinę i z przerażeniem przyglądał się, jak ten zanurkował w trawie. Wóz albo przewóz, pomyślał.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 01-09-2019, 20:01   #117
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 44 - 2037.III.29; nd; popołudnie

Czas: 2037.III.29; nd; popołudnie; g. 17:45
Miejsce: Pustkowia, Rain Tree Lake; opustoszałe osiedle
Warunki: zapuszczone podwórze, jasno, chłodno, pochmurno


Wyglądało na to, że chyba prawdę mówili dawniej, że każdy plan idzie do kosza po zetknięciu się z polem bitwy. No tak było też i tym razem. Trudno było powiedzieć czy Junior coś skaszanił czy adventowy MEC był czujniejszy niż na to wyglądał grunt, że ledwo przeczołgał się kawałek a zdarzyło się kilka rzeczy na raz.

Brodaty zwiadowca czołgał się właśnie po mokrej ziemi rozgniatając wysoką trawę jaka miała go kryć przed elektronicznym wzrokiem strażnika. Przez to musiał kierować się po omacku bo nie widział adventowego robota ani tego co on tam robi. Nie widział więc jak głowa robota skierowała się w jego stronę a zaraz potem robot wyprostował się i zaczął ustawiać się aby swoimi zaśniedziałymi i zakurzonymi ramionami unieść swoją broń w stronę czołgającego się człowieka. Ale widziała to Dunkierka ulokowana półtorej setki metrów w głąb ulicy. Dlatego mając od dłuższego czasu pilnującego robota w celowniku swojej optyki teraz tylko pociągnęła za spust oddając pierwszy strzał tej walki.

- Uwaga, namierzył was! Strzelam! - strzelec wyborowa zaalarmowała pozostałych xcomowców ale tych zdążyło tylko zmrozić gdy rozległ się pojedynczy strzał. A potem kolejne.

Karabinowy pocisk wyleciał z nadźwiękową prędkością z lufy karabiny, w ułamku sekundy pokonał tą krótką dla siebie odległość i spenetrował korpus robota. Uderzenie zachwiało maszyną ale była to maszyna a nie człowiek. Więc nawet tak stary i zaśniedziały dron był w stanie znieść więcej niż niejeden w pełni sił człowiek. Nie mógł paść od pojedynczego trafienia i nie padł. Kontynuował ruch i odpalił swój lekki ckm zalewając całą czwórkę na zapleczu podwórka ogniem.

Kule robota zagotowały ziemię wokół czwórki skradaczy. Rozbijały kawałki ogrodzenia, ścinały trawę, wyrzucały gejzery ziemi a co najgorsze rwały też ludzkie ciała. Junior jęknął gdy kule zagrzechotały po jego pancerzu ale na szczęście pancerz wytryzmał więc tylko przygięło go na chwilę. Dwaj towarzyszący im złomiarze nie mieli pancerzy więc kule trafiły i przenicowały im trzewia i kończyny. Wrzasnęli ze strachu i bólu. Chyba wszyscy zaczęli wrzeszczeć co mieszało się z wizgiem kul szatkujących podwórze.

Całą czwórką próbowali się wydostać z matni otwartej przestrzeni. Przecież to tylko kawałek! A tam, te kilka kroków dalej, już narożnik domu będzie chronił ich przed ostrzałem MEC-a! Próbowali przeczołgać się, doskoczyć, dać susa aby zniknąć mechanicznemu strażnikowi z widoku. A tymczasem wizg ckm ustał.

- Jedynka zdjęta. Budzą się pozostałe. - Law i Junior w słuchawkach usłyszeli napięty głos skoncentrowanej na swoim zadaniu osłony Dunkierki. Zza budynku rzeczywiście usłyszeli jakiś łomot jakby mechaniczny golem przewalił się na zewnątrz. Zaraz potem padł kolejny strzał. Akurat udało im się powstać i całą czwórką dobiec do tylnej ściany budynku.

- Trafił mnie! Skurwiel mnie trafił! - jęczał jeden z trafionych złomiarzy trzymając się za trafione miejsce. Między palcami przeciekała mu krew. Drugi wyglądał podobnie. Na szczęście nie było to trafienie z broni wielkokalbirowej więc chociaż obaj oberwali dość mocno to jeszcze trzymali się na nogach i do czegoś się nadawali. Junior nie widział na sobie krwi i nie czuł się ranny chociaż wgniecenia na plecach pancerza jasno wskazywały gdzie pociski trafiły w cel ale zrykoszetowały i poszły gdzieś dalej.

- Przeładowuję. Obudziły się pozostałe. - oznajmiła w komunikatorach Dunkierka sprawnie wyrzucając pusty już magazynek i sięgając po pełny. Ze swojego stanowiska widziała jak jeden z pozostałych robotów rozwija się na pełną wysokość. Jeszcze parę sekund zanim zeskanuje okolicę i zorientuje się co się dzieje. A ona akurat zmieniała mag. Cholera. Mając do wyboru dwa całe MEC-i i wieżyczkę wybrała jednego z nich na cel. Ale akurat ten dopiero się budził.

- Ostrzelał resztę w lasku przede mną. Nie widzę z jakim skutkiem. - snajper meldowała dalej gdy usłyszała suche, metaliczne kliknięcie magazynka wpiętego w swoją główną broń. Większość z dwóch band ruszyła wzdłuż ulicy kryjąc się po sąsiednich ruinach, krzakach i drzewach. Dlatego szybko straciła ich z oczu i tylko zgadywała gdzie oni są. Większość z nich nie miała broni o takim zasięgu aby móc nawiązać sensowną walkę z adventaciarzami z tej pozycji co ona więc musiała skrócić dystans. Ruszyli więc do przodu. I teraz pewnie ten świeżo obudzony MEC który na HUD-ach xcomowców był oznaczony jako “3” właśnie strzelił w stronę lasu więc pewnie coś tam musiał namierzyć. Ale drzewa i zarośla przesłaniały jej widok. Na razie jednak żaden ze starych MEC-ów ani wieżyczka nie interesowały się domem ani podwórzem na jakim była czwórka skradaczy. Ale cała trójka mobilnych i stacjonarnych mechów była już czujna i albo podjęła walkę albo zaraz to zrobi.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest teraz online  
Stary 05-09-2019, 20:32   #118
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
- Jesteś cały? - rzucił Law, z przejęciem tuląc się do ściany budynku, za którym się chowali.

- Fart mnie jeszcze nie opuścił - odparł mu z szerokim uśmiechem „Junior”. Zastrzyk adrenaliny z pewnością poprawił mu humor.

- Macie jakąś apteczkę, by się tym zająć? - tym razem skaner odezwał się do rannych złomiarzy. - Teraz będzie już z górki, musimy tylko dostać się do środka - dodał, krzywiąc się lekko na widok podziurawionych mężczyzn.

- Nie wiem, co tam robicie, ale radzę się wam pośpieszyć. Blaszaki nie potrzebują dużo wysiłku, by zrobić sito z naszych nowych kolegów - rzuciła w słuchawce Dunkierka.

- Przyjąłem, ruszamy natychmiast. Nie przerywaj wsparcia ogniowego pozostałej drużynie - odpowiedział jej Japończyk. - Za tobą, Junior. Znajdźmy jakieś wejście do budynku poza zasięgiem MEC’ów - dodał, skinąwszy do niego głową.

Plan nie ulegał zmianom. Musieli jak najszybciej dostać się do rozbitej ciężarówki, by spróbować pomajstrować przy komputerze pokładowym.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 08-09-2019, 23:38   #119
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 45 - 2037.III.29; nd; popołudnie

Czas: 2037.III.29; nd; popołudnie; g. 17:50
Miejsce: Pustkowia, Rain Tree Lake; opustoszałe osiedle
Warunki: zapuszczone podwórze, jasno, chłodno, pochmurno


Dwaj trafieni serią złomiarze zostali przy tylnej ścianie domu próbując się jakoś obandażować. Dwaj xocomowcy zostawili ich z tym bo tuż obok kanonada i niezbyt daleke krzyki świadczyły, że walka zaczęła się na całego. Ludzie Kelly’ego i złomiarze próbowali przekraść się między drzewami i rowem wzdłuż drogi bliżej robotów aby ze swojej broni o krótszym zasięgu spróbować nawiązać jakąś sensowną walkę. Sztucery które nieźle sprawdzały się na takich dystansach miały może ze dwie osoby. One właśnie zostały między drzewami i dołączyły się do ognia jaki prowadziła już Dunkierka.

Gorzej, że MEC-i i wieżyczka nie były tylko blaszanymi celami ale stopniowo budziły się z robociego letargu i odpowiadały ogniem. Do kogo dokładnie strzelały tego Dunkierka nie wiedziała ale chyba wzięły na cel największą grupę kryjącą się za drzewami, rowami i krzakami. Ona sama była ulokowana nieco na uboczu, po osi drogi i w jej stronę ołów nie leciał. Widziała i słyszała jak maszyny ADVENT-u kierują swoją broń w nieduży zagajnik i jak sieją tam ołowiem. Nie widziała jak to było z celnością robotów bo nie widziała nikogo z ludzi. Ktoś tam jednak odpowiadał ogniem bo przez stacatto broni maszynowej słyszała pojedyncze wystrzały ze sztucera. A Kelly miał jeden i jeden ze złomiarzy drugi. I chyba obaj poszli właśnie z główną częścią grupy.

Sama po przeładowaniu pięcio nabojowego magazynka wzięła na cel kolejnego robota. - Dwójka zdjęta. - zameldowała widząc jak półtorej setki metrów dalej stary, adventowy MEC przewala się z łomotem na ziemię. To został jeszcze jeden i wieżyczka.

W tym czasie Law szedł najciszej jak mógł za brodatym zwiadowcą. A ten otworzył drzwi od podwórza i wszedł do mrocznego wnętrza domu. Wszelkie graty pod butami wydawały się skrzypieć i chrzęścić nienaturalnie głośno. Wydawało się, że roboty muszą ich usłszeć pomimo tej całej strzelaniny!

Ale przeszli przez korytarz i nic się nie stało. Junior zatrzymał się przy uchylonych drzwiach na końcu zapleśniałego korytarza i wyjrzał. Obserwował chwilę a przez to Law nie miał za bardzo gdzie wsadzić głowy aby tam zajrzeć. Ale zaraz głowa zwiadowcy cofnęła się i uniósł kciuk do góry. - Dobra, są sobą zajęci, powinno się udać. - szepnął do szefa skanerów i naparł na napuchniętę drzwi aby je otworzyć. Wtedy właśnie Dunkierka w komunikatorach poinformowała ich, że “dwójka zdjęta”. Na mini wyświetlaczu HUD rzeczywiście przed domem dwie czerwone kropki zbladły co oznaczało, że są wyłączone z walki. No ale dwa świeciły się mocną czerwienią. A sądząc z ludzkich okrzyków jakie dobiegały gdzieś z drugiej strony ulicy to broń maszynowa musiała dać się amatorom dawnych skarbów mocno we znaki.

Junior w tym czasie zrobił przejście i czmychnął na drugą stronę pomieszczenia. Prosto pod szoferkę ciężarówki która rzeczywiście kiedyś musiała wbić się w ten dom i tak już zostać. Przed czołem ciężarówki było rumowisko z resztek ściany, mebli, krzaków i co tam ona jeszcze zdołała swego czasu wyrwać zanim wbiła się i zatrzymała wewnątrz living roomu. Tam Junior przystanął tylko na chwilę i zaraz pochylony podczołgał się do wyrwy gdyby pewnie trzeba było włączyć się do walki i osłaniać Lawa. Bo teraz przyszła kolej na Lawa.

Więc Law czmychnął za Juniorem, w stronę ciężarówki. Akurat jak biegł ten ostatni sus widział jak po jakimś mocniejszym brzdęknięciu ostatni ze stojących MEC-ów upada z łoskotem na zarośnięty trawnik. Wysoka trawa pochłonęła go tak samo jak jego mechanicznych braci i tylko tam gdzie brakowało tej trawy można było zgadywać, że coś tam leży. Trzeci z czterech punktów na HUD zapalił się blado, różową czerwienią ale ostatni, czwarty czyli wieżyczka zamontowana na tyle paki ciężarówki wciąż działała i odpowiadała ogniem.

Razem z Juniorem uporali się jakoś ze skrzypiącymi drzwiami szoferki i Law mógł się dostać do środka. Wnętrze było zautomatyzowane, pewnie dostosowane do tego aby samodzielnie jeździć bez kierowcy. Na szczęście szybko zorientował się, że udało się zachować chociaż tyle energii aby uruchomić panel i po chwili już miał te przyjazne dla oka światełka i wskaźniki.

Sama robota okazała się dość prosta. Centralka miała przestarzałe orpogramowanie które w prawie na poczekaniu poradziło sobie z firewallem i resztą zabezpieczeń wozu. Więc niedługo potem Law stał się panem znajdującej się na tyłach paki wieżyczki.


---



Czas: 2037.III.29; nd; popołudnie; g. 18:10
Miejsce: Pustkowia, Rain Tree Lake; opustoszałe osiedle
Warunki: zapuszczone podwórze, jasno, chłodno, pochmurno


Po walce przyszło czas sprawdzić zyski i straty. Strat było sporo. Spośród czterech ludzi Kelleya dwóch oberwało dość mocno a sam Kelley zginął. Dla tak dość małej grupki był to spory cios. Wśród dwóch złomiarzy jacy towarzyszyli w wypadzie do ciężarówki i pozostałych siedmiu jacy byli w zagajniku po przeciwnej stronie drogi tylko dwóch wyszło z tej afery bez szwanku. Jeden zginął, dwóch było krytycznie rannych. Krótkotrwała walka ze starymi, zdezelowanymi maszynami okazała się dość krwawa i kosztowna. Jedynie xcomowcom udało się wyjść z tej walki bez strat. Ruben bo został przy samochodach, Dunkierka bo strzelała z większych odległości a komputery pokładowe maszyn pewnie kazały im strzelać do najbliższych czyli do tych w zagajniku. No a Law i Junior chociaż byli najbliżej a brodacz nawet oberwał to uchronił go wojskowy pancerz a później roboty miały co innego na głowie i nie zwracali na nich uwagi. Więc nomen omen wyszli z tego bez szwanku.

Teraz zaś mogli jednak spokojnie zbadać to co było na ciężarówce. A były jakieś skrzynie. Zaś w skrzyniach znajdowały się rdzenie allenium. Półprodukty do różnorakich obcych urządzeń i technologii. Co prawda spora część była uszkodzona albo po prostu nie działała. Ale niektóre i do tej pory wydawały się w całkiem niezłym stanie. Te rdzenie można było użytkować samemu jeśli miało się takie kosmiczne technologie a można było też puścić na czarnym rynku za niezłą sumkę lub barterowo wymienić się na coś potrzebniejszego. Niekiedy te rdzenie już były używane i przez ziemskie technologie, zwłaszcza w ostatnich latach. No ale to wciąż był rzadki towar na jaki zwykle popyt był większy niż podaż.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest teraz online  
Stary 13-09-2019, 22:24   #120
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Opustoszałe osiedle

- Dobra robota - odezwał się Law, kiedy wszyscy zebrali się przy rozbitej ciężarówce, łącznie z Dunkierką i Rubenem.

„Junior” nie omieszkał pochwalić się w tym czasie koleżance z oddziału rysą, jaka została mu po pocisku z karabinu MEC’a.

- Wszyscy spisali się dobrze - dodał Japończyk zwracając się również do złomiarzy i ludzi Kelleya.

- Wasz przywódca poległ, jednak umowa pozostaje bez zmian - odezwał się do tych ostatnich. - Przypada nam jedna czwarta z łupów, więc zabieramy ze sobą pięć sprawnych i dziesięć uszkodzonych rdzeniów elerium. Dodatkowo wracamy z jednym MEC’iem. Reszta należy do was - przemówił przywódca skanerów.

Tymczasem pozostali X-COM’owcy ustawili się w szeregu po bokach swojego dowódcy, trzymając w pogotowiu broń.

Robili już interesy z mafią, ale to byli zwykli przestępcy. Nie mogli w pełni polegać na ich uczciwości.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172