Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-04-2020, 07:51   #171
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 70 - 2037.V.08; pt; południe

Czas: 2037.V.08; pt; południe; g. 13:05
Miejsce: Chesterfield, Sektor 18 Chesterfield; St.Charles; kanały
Warunki: kanały, ciemno, sauna, wilgotno, cicho na gorąc i pogodnie

- Przy wózku go nie ma! - przez chaos zamieszania jakie wybuchło pierwsza odezwała się dziewczyna od ciężkich. Chyba była najbliżej Ivana więc dotarła do wózka pierwsza. Akurat jak Faust bez ceregieli minął Lawa i właśnie potrącił sylwetkę w czerwonym skafandrze.

- Hej! Uważaj! - krzyknęła trochę rozzłoszczona a trochę przestraszona uciekinierka z kombinatu bo od tego gwałtownego ruchu mięśniaka upadła na plecy. Law był na tyle blisko, że w szalejących oparach mgły jakie chciwie pochłaniały strumienie światła z latarki widział zarys jej czerwonej sylwetki. A wiedział, że to ona bo tylko ona miała czerwony skafander.

- Ivan?! Ivan gdzie jesteś?! - w słuchawkach słychać było zdenerwowane krzyki Davida. Jego samego już Law nie widział chociaż któreś z tych plam światła które dostrzegał w tej kanałowej mgle pewnie należało do niego. Nie mógł być daleko, może kilka kroków ale to już starczyło by nie było widać nawet jaskrawo żółtych kombinezonów. Sam Ivan zaś gdzieś tam musiał jednak być bo wciąż słyszeli w słuchawkach jego przestraszone wrzaski.

- Tu go nie ma! - krzyknęła Aija gdy z mgły wyłoniła się zwalista, pomarańczowa sylwetka z ciężką bronią na plecach. Gdy Faust tam dotarł rzeczywiście widział wózek jaki powinien pchać brodaty cyborg ale jego samego nie było. W międzyczasie do wózka i dziewczyny z produkcji ciężkiej dobiegł z drugiego końca technowiking który dołączył do ich dwójki.

- Nas nie mijał musi być gdzieś u was! - powiedział podniesionym głosem. No musiał. Przecież z kolei Faust przybiegł z samego przodu kolumny a też nie natknął się na wrzeszczącego Ivana. A w tym kanale było dobre to, że nie szło przegapić czegoś wielkości człowieka a minąć go nie mogli. No a przy wózku Ivana nie było. Słyszeli go w słuchawkach, jego przestraszone i cierpiące wrzaski. Ale przez to wszyscy słyszeli go jakby stał tuż obok i niezbyt to pomagało w zlokalizowaniu go słuchem.

- Tam! Tam jest! - Faust rozglądał się po tej mocno zadymionej i ograniczonej przestrzeni. Ale nagle dostrzegł w tej cholernej mgle błyski światła. To musiały być światełka kombinezonu chociaż nie widział samego kombinezonu. Światełka błyskały jak szalone jakby właściciel skafandra rzucał się po podłodze kanału. Widocznie był w jakiejś bocznej wnęce czy kanale.

Lider zbrojnych bez wahania rzucił się na pomoc koledze. Ivan nie mógł być daleko, może parę kroków od kanału jakim szli do tej pory więc wysportowany xcomowiec błyskawicznie pokonał tą odległość. Ale przez tą mgłę dopiero jak już widział najpierw żółte wierzgające po dnie kanału nogi i górę sylwetki zorientował się, że tu jest coś jeszcze! Jakiś stwór trzymał w paskudnym pysku za bark Ivana i wlókł go po dnie kanału. Stwór cofał się stopniowo w głąb bocznego kanału wlokąc za sobą mężczyznę w jaskrawym skafandrze więc ten miał mocno ograniczone możliwości by się wyrwać czy grzmotnąć tego potwora. Próbował jedną ręką czegoś się złapać w gładkiej cembrowinie kanału a drugą odepchnąć szczęki stwora jakie rozrywały już chyba nie tylko jego skafander.





- Tu coś jest! Coś porwało Ivana! - reszta usłyszała zaskoczony krzyk Fausta. Ale ten nie tracił czasu. Wykorzystał swoją masę by zaatakować stwora. Nie miał czasu na zbędną finezję więc dobył tylko noża z pochwy na udzie i z nim rzucił się na przeciwnika. Podziałało na tyle, że poczwara puściła porwanego xcomowca i starła się z nowym przeciwnikiem. Ale w tym pierwszym starciu nie było wyraźnego zwycięzcy. Dave nie zdołał wyprowadzić skutecznego ciosu ale nie dał się też trafić kłom i szponom kanałowej maszkary.


---


Mecha:

Zwarcie Ivan (3) vs Stwór (7) 5+3-7=1: Kostnica 4 > Stwór trafia

Ivan OP (10): Kostnica 2 > por

Zwarcie Faust (8) vs Stwór (7) 5+8-7= 6: Kostnica 6 > remis
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 30-04-2020, 19:14   #172
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Kanały

Takiego obrotu spraw nie spodziewał się chyba nikt, a już na pewno nie kierownik działu skanu. No bo kto mógł przewidzieć, że kanały, które miały być drogą ucieczki szabrowników, zamieszkuje przerośnięty drapieżnik bliżej nieokreślonego pochodzenia.

- Weźcie stąd Ivana, przytrzymuję chwilowo bydlaka! - ryknął Faust, który niczym mitologiczny Herkules ścierał się z bestią.

- Jarl, odciągnij Ivana go do wózka! Aija przygotuj pastę uszczelniającą! - zakomenderował Law, który szybko opanował nerwy.

- David, utrzymaj go jeszcze chwilę! Jak tylko odciągniemy Ivana, Strauss zajmujesz pozycję. Faust odepchnie stwora i padnie na ziemię, a wtedy ty walisz w niego czym popadnie! - wykrzykiwał Law.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 01-05-2020, 09:58   #173
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 72 - 2037.V.08; pt; południe

Czas: 2037.V.08; pt; południe; g. 13:15
Miejsce: Chesterfield, Sektor 18 Chesterfield; St.Charles; kanały
Warunki: kanały, ciemno, sauna, wilgotno, cicho na gorąc i pogodnie


Jarl skinął głową co w tym chaosie pełnym wrzasków i kotłującej się pary Law ledwo zauważył. Wbiegł w boczny kanał i złapał szamoczącego się cyborga który gotował się tam żywcem.

- Mam cię! Już cię stąd wyciągamy! Trzymaj się! - nie wiadomo czy technowiking chciał bardziej uspokoić brodatego naukowca z biolabu, siebie czy kogoś jeszcze. Ale złapał go i zaczął go wlec jak najdalej od wielkich, żółtych pleców Fausta jaki ledwo o parę kroków stąd zmagał się z tym dziwnym stworem. Udało mu się wreszcie dźgnąć go swoim nożem i swór wydał z siebie dziwny, chrapliwy gulgot. Ale nie zwalniał wciąż próbując rozszarpać xcomowca swoimi szponami.

- Mam, już mam! Dawaj go wyciągnij! - Aija gorączkowo sięgnęła po swoją tubkę zestawu naprawczego i krzyczała w stronę Jarla który już cofał się do głównego kanału wlokąc za sobą wrzeszczącego i wierzgającego inżyniera.

Jarl puścił Ivana gdy już obaj byli przy wózku. Wtedy sam próbował przytrzymać wierzgającego inżyniera który poddał się zwierzęcej panice gdy przez rozdarcie w skafandrze gorąca para wdzierała się tak w ranę jak i całe jego wnętrze. Co z kolei mocno utrudniało akcję ratunkową jaką próbowała przeprowadzić dziewczyna z cieżkich.

- Przytrzymajcie go! - krzyknęła do prosząc o wsparcie. Sama goraczkowo próbowała odkręcić tubkę. Co w tym chaosie i niezbyt wygodnymi rękawicami kombinezonu wcale nie było takie proste. Zwłaszcza jak w pierwszej chwili szamoczący i wrzeszczący cyborg uderzył ją w rękę i struga szybko schnącej substancji wylądowała tak na jego kombinezonie jak na dnie kanału.

W bocznej odnodze kanału ich mięśniak dalej próbował pozbyć się lub chociaż przegonić napastliwego stwora. Ale ten był na tyle zwinny i silny, że nawet temu gladiatorowi zbrojnych trudno było zdobyć nad nim przewagę. Mięśnie poczwary skutecznie stawiały opór tym skrytym pod hermetycznym kombinezonem. Przy wlocie do tego kanały stanął Strauss i celował w głąb kanału z karabinku. Ale na razie nie mógł strzelać bo w pierwszej kolejności mógłby trafić własnego kolegę. Zresztą w tych warunkach z paru kroków widział tylko chaotycznie błyskające światła kombinezonu Davida ale nie jego sameogo o wcale nie oświetlonym stworze nie wspominając.

- Cofnij się Faust! Zejdź z lini strzału! - krzyczał do niego Strauss próbując rozeznać się w tym kłębowisku pary i wrzasków. Wszyscy wydawali się do siebie i na siebie wrzeszczeć. Ivan bo oberwał a teraz gotował się żywcem. Jarl dał się do niego by go uspokoić. Aija darła się na nich obu próbując w tym chaosie zalepić rozerwany kombinezon. Cole darła się do nich by się uspokoili wszyscy gdy próbowała przytrzymać nogi cyborga aby ułatwić założenie zestawu ratunkowego.

- Strzelaj! - Faustowi udało się wreszcie kopnąć stwora. Na tyle mocno i zaskakująco, że odepchnął go z siebie. Po czym od razu odwrócił się i rzucił na dno kanału. Strauss widział jego górę, górną część kanarkowego kombinezonu jaka wylądowała przed nim. Druga część znikała już w kłębach pary. Stwora nie widział ale dłużej nie czekał. Posłał długą serię w głąb czeluści kanału. Po podziemiach rozległa się głucha kanonada wzmocniona przez puste ściany i rozlała się nie wiadomo jak daleko. A w głębi bocznego tunelu pociski trzaskały po betonowej cembrowinie krzesząc liczne rykoszety w głębiach kanału i lecąc dalej. Może któreś trafiły maszkarę a może nie. Tego nie dało się stwierdzić.

- Pilnuj! - rzucił David który powstał na własne nogi zaraz gdy kolega przestał strzelać. Strauss skinął głową i wpatrywał się w kłęby gorącej mgły z których stwór mógł wyskoczyć ledwo o krok czy dwa od niego.

Aija z pomoc reszty która próbowała spacyfikować szamoczącego się pacjenta zdołała zalepić mu kombinezon. Ivan przestał krzyczeć ale nadal jęczał boleśnie. Poraniony i poparzony musiał bardzo cierpieć.

- Może trzeba mu coś dać na uspokojenie? - zapropnowała niepewnie Skandynavka patrząc na majaczącego kolegę. Cyborg przestał się rzucać gdy para przestała wdzierać mu się do środka ale nadal ruszał się i jęczał niespokojnie.

- Nie… Nie możemy… Dopiero na zewnątrz. Nie możemy znów rozszczelnić skafandra. - Cole chyba też nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Te bolesne jęki mężczyzny drażniły wszystkich. Aż się chciało wyłączyć jego albo komunikator. A nie mogli zrobić ani jednego ani drugiego. Z tych samych powodów: nie mogli ryzykować rozszczelnienia kombinezonu. Ani po to by podać coś cierpiącemu cyborgowi ani po to by wyjąć z ucha komunikator.

- To do roboty! Ruchy, ruchy! - Faust tonem rasowego sierżanta pogonił grupkę do roboty. Razem z Jarlem władowali ciało w jęczącym kombinezonie na stertę ładunków na wózku. I spróbowali się stąd wydostać. Teraz gdy zdawali sobie sprawę, że nie są sami Faust złapał za broń i znów utorował sobie miejsce na czele wyznaczając raźne tempo. Aija i Jarl zajęli się wózkiem. On pchał tak jak wcześniej robił to Ivan a ona ciągnęła starając się mu pomóc jak to tylko możliwe. Więcej osób trudno było tam wepchnąć do pomocy przy tym wózku. Strauss z karabinkiem w rękach osłaniał ich tyły.

Z wciąż jęczącym Ivanem ruszyli przez mroczne i pełne pary kanały. Ostatni kawałek zdawał się ciągnąć niesamowicie długo. Zwłaszcza teraz gdy w każdej chwili można było spodziewać się ataku stwora który miał spore szanse na ponowne zaskoczenie bu w tych warunkach mogło go widać w ostatniej chwili. Dlatego z ulgą wszyscy powitał widoczny jaśniejszy owal wylotu kanału. A potem wreszcie świat zewnętrzny. Rzeczywiście przestało padać. Chociaż wszystko wokół było pełne wody i błota. Wreszcie można było wydostać się ze skafandrów.


---


Mecha:



Tura 2

Zwarcie Faust (8) vs Stwór (7) 5+8-7= 6: Kostnica 2 > Faust trafia

Jarl: włazi i łapie Ivana

Aija: użycie przedmiotu > sięga po lepik

Ivan: -1 Zdrowia (para) > 6/10>5/10


Tura 3

Zwarcie Faust (8) vs Stwór (7) 5+8-7= 6: Kostnica 6 > remis

Jarl: wyłazi i ciągnąc Ivana

Aija (6): użycie przedmiotu > lepik: Kostnica 8 > 6 por = ½ tury

Ivan: -1 Zdrowia (para) > 5/10>4/10


Tura 4

Zwarcie Faust (8) vs Stwór (7) 5+8-7= 6: Kostnica 1 > Faust odpycha stwora

Aija (6): użycie przedmiotu > lepik: Kostnica 8 > 6 por = 2/2 tury

Ivan: -1 Zdrowia (para) > 4/10>3/10 (dziura zalepiona)
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 06-05-2020, 20:42   #174
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Garaż, placówka XCOM

Przez całą drogę powrotną Law próbował ukryć drżenie ręki. Teraz, kiedy było już po wszystkim, stres powoli schodził, a blokada psychiczna, którą narzucił na siebie w kanale, słabła. Podobnie jak starcie z chryzalidami, walka z tamtym wynaturzeniem z trzewi kanałów było dość szokującym przeżyciem. Na szczęście nikogo nie stracili, nie licząc ciężko rannego Ivana.

Po dotarciu do bazy priorytetem było odesłanie rannego operatora do biolabu, co też zrobili w pierwszej kolejności, kiedy Japończyk polecił Aiji oraz Jarlowi odstawienie go na miejsce. Następną czynnością na liście było odstawienie łupu do magazynu. Tym mieli zająć się Strauss i Faust. W garażu więc zostali tylko Law-Tao oraz Cole.

Kobieta była zagadką i właściwie poza tym, że pracowała w Chesterfield nic o niej nie wiedzieli.

No więc... - zaczął Law, inicjując rozmowę. - Co dalej? Zaplanowałaś, co będziesz dalej robić, kiedy już wydostaniesz się z zakładu? Masz jakieś miejsce, gdzie możesz się przyczaić? Możemy cię odstawić, jeśli musisz się gdzieś dostać.

Kierownik skanu postanowił, że podejdzie do dziewczyny z dystansem. Nie chciał jej z marszu zaproponować współpracy – zakładając, że ta w ogóle jest nią zainteresowana. To by było nierozsądne z jego strony. Oczywiście, jej informacje okazały się prawdziwe. Zdobyli broń i uniknęli wykrycia. Przez chwilę Law zastanawiał się, czy Cole wiedziała o monstrum w kanałach, ale wolał nawet nie insynuować, że próbowała ich wciągnąć w pułapkę.

Musieli najpierw ją poznać. Poobserwować. Wszak cała ta akcja mogła być ukartowana, a co jak co, ale zrekrutowanie kreta przez kierownika działu skanu kiepsko by o nim świadczyło.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 07-05-2020, 16:38   #175
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 73 - 2037.V.08; pt; południe

Czas: 2037.V.10; nd; popołudnie; g. 17:30
Miejsce: Old St.Louis, Marina Villa; baza X-COM
Warunki: pomieszczenie, ciepło, jasno, sucho






Grupka znajomych sobie twarzy siedziała w znajomym dla siebie pomieszczeniu. Nad stołem leniwie toczył się półprzezroczysty glob ich rodzimej planety jakby dla przypomnienia, że X-COM walczy na całej planecie i o całą planetę. Chociaż akurat ta baza X-COM działała raczej bardziej lokalnie. Najblższe sąsiednie bazy to w Nowym Jorku na wschodzie i LA na zachodzie. No i była jeszcze nowa baza w Nowym Orleanie ale była bliźniaczą placówką do ich własnej, też założonej na początku tego roku tylko przez kalifornijską załogę. Jeśli na terenie dawnego USA działały jeszcze jakieś placówki X-COM to Law i pewnie inni równi mu szarżą o tym nie wiedział by w razie wpadki nie mogli sypnąć.

Ale nieco ponad pół tuzina mężczyzn i kobiet zebrało się jak co tydzień na niedzielnej odprawie by omówić sprawy związane z własnym podwórkiem. Podsumować właśnie kończący się tydzień i zaplanować działania na kolejny.

- Bimbrownia Franka działa nieźle i dostarcza nam trochę butelek na wymianę z lokalną ludnością. Na tą chwilę mamy bimbru na jakieś 30 - 40 kredytów. - ciemnowłosa Matylda podsumowała zapasy jakimi razem ze swoimi ludźmi wymieniała się z bliższą i dalszą okolicą na inne potrzebne fanty. Okazało się, że koniec świata czy inwazja obcych a człowiek nadal lubił sobie zwilżyć gardło smacznymi promilami. Szefowa działu wsparcia popatrzyła na polskiego imigranta aby sprawdzić czy jej dane są aktualne a ten skinął twierdząco głową.

- My też mamy trochę nadwyżek w magazynie. Myślę, że na nasze apteczki też byście znaleźli chętnych. - Lena dorzuciła się swoim raportem o produkcji biolabu. Popatrzyła na Sidmeier jak ta zareguje na sugestię. No a w odpowiedzi Matylda skinęła potakująco głową.

- Tylko usuńcie wszelkie xcomowe znaki. Tak by to wyglądało na jakąś lokalną, nielegalną manufakturę. - szef szpiegów zgłosił swoje zastrzeżenie co do tego punktu.

- No a po tej ostatniej akcji w Boeingu wreszcie mamy czym strzelać. Jeszcze jak doliczyć do tego sierżanta Yuana no to można by pomyśleć o jakimś uderzeniu. - Moritz pochwalił się czy raczej uczestników ostatniej akcji w Chesterfield ledwo parę dni temu. Do tej pory właściwie tylko zbrojni mieli pancerze i broń z prawdziwego zdarzenia. A po tym szaberku jaki był możliwy dzięki współpracy z Cole można było myśleć by wyekwipować drugi team. Bo dotąd reszta xcomowców zwykle miała tylko osobistą broń krótką.

- Teraz mamy 2 sztuki ciężkiej broni. Faust się cieszy jak dziecko, wreszcie ma coś w swoich rozmiarach. Do tego 5 szturmówek i po 5 nokto, gazmasek i lekkich, cywilnych kamizelek. To już można na tym nieźle wyekwipować furgonetkę czy dwie. - Moritz chrypiał swoim chropawym głosem gdy wymieniał uzupełniony w ostatniej akcji arsenał. Jak na swoje kłopoty z głosem to był dziś bardzo wylewny.

- A co z Ivanem? - szef bazy zapytał o największą ofiarę wypadu w trzewia kompleksu Boeinga. Przez chwilę wszyscy patrzyli na niego lub na siebie nawzajem ale w końcu znów głos zabrała Lana bo biolab jako najbardziej pokrewna medycynie branża zwykle zajmował się ich chorymi i rannymi.

- Wyjdzie z tego. Za jakiś tydzień. Może dwa. Chociaż te blizny po oparzeniach to mogą mu zostać. - powiedziała młoda brunetka w klasycznych okularach udzielając odpowiedzi o ich pacjencie. Wskazała na swoje piersi gdzie stwór kanałowy rozerwał skafander Ivana i tam było najmocniej oparzone miejsce cyborga.

- A co z Boeingiem? Nie połapali się, że to my? - szef popatrzył po zebranych dookoła twarzach. Tym razem Carter poczuł się wywołany do odpowiedzi.

- Trąbią dookoła o zaginięciu Vanessy Wright. Tak naprawdę nazywa się Cole. Z tego co czytałem raporty zapewne odkryją w jaki sposób prysnęła im ze złotej klatki. Pewnie też połapią się, że im co nieco starego szpeja brakuje w magazynie. I te ruszane kraty w kanałach. A co z tego sobie poskładają to już nie wiem. W każdym razie ta mała to teraz gorący towar. Szukają jej jak zbiega. Chociaż oficjalnie to zaginięcie i nie ma jeszcze statusu terrorysty. Trudno jej będzie nam się pozbyć. Nie wiem czy przywożenie jej tutaj było dobrym pomysłem. Jeśli ona jest wtyką to jesteśmy załatwieni. - szef szpiegów szybko i sprawnie podsumował jak to sprawa prawdopodobnie dla sił rządowych no i co to dla nich oznacza. Przez ostatnie dwa dni siedział nad raportami Lawa który jako najwyższy rangą w tamtej grupie musiał je sporządzić po akcji. I o ile do samej akcji szpieg nie miał zastrzeżeń to na przywiezienie kogoś z zewnątrz od początku kręcił nosem i traktował Cole jak podejrzaną. Poprosił ją o oddanie wszelkich komputerów i komunikatorów oraz przeskanował ją na obecność podsłuchów i nadajników. A na deser poprosił by nie opuszczała starego browaru. Oficjalnie dla jej własnego bezpieczeństwa bo policja i kto wie kto jeszcze jej szuka. A czarnulka chociaż rozumiała te potrzeby bezpieczeństwa i z tych prób wyszła zwycięsko to jednak z kolei nie ukrywała, że takie traktowanie ją męczy i nie jest dla niej przyjemne. Więc prawie od początku tych dwoje za sobą nie przepadało.

- A w ogóle co z nią? Gdzie ona teraz jest? Określiła się jakoś co dalej zamierza robić? - komandor bazy zainteresował się jedynym nie-xcomowcem jaki przebywał w ich bazie. Młoda kobieta wzbudziła powszechne zainteresowanie w ich małej społeczności. Odkąd z miesiąc temu z misji wspólnej z alvarezowcami przy rzece wrócili z prawdziwym MECiem to była pierwsza nowa twarz w ich gronie. Do tego nie taka brzydka ta twarz. Tylko o ile co do sierżanta Yuena nikt nie miał wątpliwości bo należał do ich organizacji dłużej niż pewnie większość z nich to z Cole już nie była taka jasna sprawa. Była kimś z zewnątrz. I chyba nie zamierzała z nimi zostać na stałe. Była sprawnym robotykiem o czym świadczył choćby jej metalowy kot Zorro. Ale chciała się przedostać na Karaiby gdzie miała nadzieję zniknąć w mrowiu drobnych wysepek i kolorowej mozaiki ludzi z całego świata. Tylko, że nawet gdyby ją puścić to wydawało się, że ma marne szanse przedrzeć się przez oficjalne sito patroli i skanów stąd aż do Zatoki Meksykańskiej.

- To jak puścić płotkę to stawu z piraniami. - oświadczył Carter gdy dowiedział się o zamiarach zbiega z dawnych zakładów Boeinga. - Chyba, że to wtyka i po prostu chce się stąd wydostać. - dodał zaraz potem. A czy Cole była wtyką czy nie w tej chwili nie bardzo było jak sprawdzić. Law został uprzedzony przez szefa agentów by miał oko na wszelkie nieautoryzowane transmisje w okolicy gdyby Cole próbowała się skontaktować z kimś z zewnątrz albo na odwrót. Ale na razie nic takiego ludzie Lawa nie wykryli. Sprawdzenie dostępnej biografii Vanessy Wright też nie przyniosło żadnych rewelacji. Urodzona 28 lat temu jeszcze przed Inwazją. Więc miała 8 lat gdy kosmici najechali tą planetę. Potem dość standardowa szkolna kariera, studia na wydziale robotyki ukończone z wyróżnieniem. No i ostatnie 3 lata to praca w Chesterfield po czym właściwie dziewczyna znikała z wszelkich rejestrów. Udzielała się dość aktywnie na mediach społecznościowych i to był właściwie jedyny jej ślad istnienia przez te 3 lata. Czym się zajmowała w tym kompleksie to nie było wiadomo. Tylko, że Law sam wiedział, że taką legendę ze swoim zespołem mógłby zmajstrować w jeden dzień. Może by dopasować detale do sprawdzania twarzą w twarz to by to trochę dłużej ale gdyby dostali odpowiednie wytyczne to mogli by to zmajstrować w jeden dzień.

- Póki jest u nas ale nie ma kontaktu z innymi to tak jakby nic nie wiedziała. No ale jak się skontaktuje albo ją wypuścimy… - tego właśnie obawiał się agent Carter. Jeśli ją wypuszczą to mogła w parę minut podać ich namiar choćby na policję. A w ciągu kwadransa kordon sił rządowych i drużyny szturmowe zajmujące pozycję do ataku. Może nawet sam ADVENT by się pofatygował. No ale na razie Cole zachowywała się poprawnie nie dając powodów do skarg czy aresztowania. Chociaż jej bytność była nieco uciążliwa w bazie która doszła już do limitu przeludnienia i dziewczynę trzeba było dokoptować do innych dziewczyn w jednym z pokojów mieszkalnych.

Dsykutowali właśnie jak postąpić z Cole. Wypuścić ją? Zatrzymać? Jak wypuścić to jak? Nawet gdyby ją wyposażyć w legendę nie było pewne czy poradzi sobie na zewnątrz. Była naukowcem a nie szpiegiem. Przynajmniej według tego co powiedziała sama o sobie czy udało się o niej dowiedzieć. No ale jak coś więcej oznaczałoby, że ktoś, pewnie ktoś z agentów Cartera, musiałby zapewnić jej transport. Tylko dokąd? No i to by oznaczało oddelegowanie jakiś xcomowych sił na nie wiadomo jak długo. No ale Cole mogła się odwdzięczyć przelewem kredytów na wskazane kąto. A może jej nie wypuszczać? Tylko co dalej? Jak ją traktować? Jako gościa? Więźnia? Zaproponować wstąpienie do X-COM? A jak zareaguje? Na razie nie było wiadomo czy połapała się z kim nawiązała kontakt. Przesiadywała głównie w barze albo chodziła sobie po trzewiach starego browaru bo w przeciwieństwie do innych nie miała żadnego grafiku ani przydzielonych zadań. A przydzielić ją do jakichś zadań znaczyło uchylić rąbka tajemniczy kim są i czym się tu zajmują. No i trwała ta burzliwa dyskusja gdy zabrzęczał komunikator Leny. Ta chwilę słuchała, coś włączyła do oglądania nieco zaburzając tok tej dyskusji ale w końcu ją przerwała.

- To Sam. Może sami to zobaczcie. Rzucam cię na monitor Sam, poczekaj chwilę. - szefowa biolaby zwróciła się do zebranych aby na koniec rzucić do swojego zwiadowcy. Po chwili zamiast hologramu całej planety wyświetlił się obraz z jakiejś ręcznej kamerki. Pokazywał widok na jakąś kamienicę. I zamieszanie wewnątrz.

- Na co patrzymy Sam? - zapytał Carter próbując się zorientować w sytuacji. Ale bez dodatkowych wyjaśnień wyglądało to jak randomowe zamieszanie w randomowej kamienicy.

- Tam na dachu znalazłem stary śmigłowiec. Ale z drugiej strony to teraz go nie widać. Miał chyba lądowanie awaryjne. - w głośnikach usłyszeli głos Sama. A na tym obrazie rzeczywiście nie było widać żadnego śmigłowca.

- A coś ciekawego było w tym śmigłowcu? - szpieg zapytał chcąc wiedzieć co takiego zaciekawiło zwiadowcę biolabu w starym wraku w niewiadomej kondycji.

- Nie zdążyłem się tam dostać. Wydaje mi się, że w ładowni widziałem jakieś skrzynki. Wczoraj. No a dzisiaj wracam i o. - zwiadowca wyjaśnił co go zaciekawiło w tym budynku. No i co mu pokrzyżowało te dzisiejsze plany.

- A wiesz o co tam chodzi? - agent próbował zorientować się co tam się dzieje. Wyglądało jakby xcomowiec znajdował się w sąsiedniej kamienicy i przez okno obserwował co się tam dzieje wewnątrz. A wyglądało na jakieś zamieszki. Jakby gromada ludzi szturmowała jakieś wejście chcąc się dostać do środka.

- Nie do końca. Ale na najwyższym piętrze urzędują jacyś kolesie w kitlach. Może lekarze, może coś produkują. Nie byłem tam w środku i nie gadałem z nimi. Ale dzisiaj coś się schrzaniło i towarzystwo chce im się dobrać do tyłków. Nie wiem o co im poszło. - dało się wyczuć jak zwiadowca wzruszył ramionami i mówił dość spokojnym, nawet obojętnym tonem. Wśród tłumu szturmującego drzwi dało się dostrzec maczety, młoty i siekiery jakimi próbowali rozwalić drzwi. I możliwe, że w końcu im się to uda sądząc po efekcie ich pracy. Niektórzy mieli też jakieś pistolety czy strzelby ale w tej okolicy bezprawia posiadanie broni było zalecane dla własnego bezpieczeństwa.

- Gdzie jesteś? - Carter na razie obserwował scenę jeszcze chyba nie podejmując żadnej decyzji albo nie wyrobił sobie zdania.

- Po sąsiedzku od nas, w Path. Law powinien mieć mnie na radarze. - odparł spokojnie zwiadowca. Więc w pomieszczeniu narad wszystkie twarze spojrzały na szefa skanerów. Ten zaś mógł połączyć się ze swoimi ludźmi w HQ i ci prawie od ręki przesłali tutaj mapkę z pozycją ich kolegi. No faktycznie prawie po sąsiedzku. W linii prostej ledwo kilka kilometrów od nich czyli parę minut jazdy samochodem.

- Jest jeszcze coś. Przełączcie się na 99,55 UKV. Strasznie ich tnie ale coś może usłyszycie. Myślę, że to od nich. - dorzucił wisienkę na torcie. I znow wszyscy popatrzyli na Lawa. Ten zaś nie miał kłopotów by na sprzęcie jaki tutaj mieli złapać odpowiednią częstotliwość. Po chwili dały się słyszeć barwne trzaski eteru zakłócane czasem ludzkim głosem.

-... ówka medy… bne wspar… śmy atak… jcie pomoc!... amy lekars… - trudno było zrozumieć co dokładnie nadawca ma na myśli. Ale było czytelne, że sytuacja jest dramatyczna i wzywa pomocy.

- Cholera oni nadają to otwartym tekstem. Jak to przechwyci jakiś radiowóz albo dron to zaraz przyjadą to sprawdzić. - zżymał się szef xcomowych szpiegów ale taki wariant był możliwy. Policja rzadko się zapuszczała w te rejony by rzadko ją ktoś wzywał. A miejscowy element wolał polegać sam na sobie w wymierzaniu sprawiedliwości i obronie prawa własności co zwykle oznaczało mniej lub bardziej współudział z alvarezowcami. Niemniej policja nie miała żadnych problemów przybyć tutaj z interwencją co udowodnił lutowy kordon wokół Dutchtown po niezbyt udanej akcji Franka z lokalną młodzieżówką i próbą schwytania samego Alvareza przez siły rządowe wezwane przez Franka. Potem kocioł trwał kilka tygodni praktycznie zaraz za opłotkami browaru Lempa.

- Tutaj słychać trochę lepiej. Mówią, że to placówka medyczna i potrzebują pomocy. Obiecują lekarstwa za rozpędzenie tego tłumu albo ewakuację. Trochę panikują. Ale właściwie to się im nie dziwię patrząc na to co się tam dzieje. Jeszcze się do nich nie odzywałem ale jak chcecie to mogę. Albo niech ktoś z was tu przyjedzie. Tylko wiecie ja nie wiem ile te drzwi jeszcze wytrzymają i co jest za nimi ale na moje oko to czasu jest raczej mniej niż więcej. - zaproponował Sam tym samym spokojnym, prawie obojętnym tonem cały czas kierując kamerkę na szturm ostatniego piętra sąsiedniego budynku. Sam i Lena przerwali połączenie by w sztabie można było omówić tą sytuację.

Moritz proponował by wsyłać oddział szturmowy. Chociaż sam przyznawał, że nie bardzo wiedział co potem. Tak po prostu otworzyć ogień do cywilów, nawet wściekłych i uzbrojonych to jakoś mu się nie uśmiechało. Carter uważał, że sytuacja jest mętna. Nie wiadomo kto tam ma jakieś żale do kogo i o co. A sygnał był słaby więc może nie dotrze do rządowych. No ale jednak mógł i dotrzeć. Lena rzuciła luźną uwagą, że jeśli produkowali leki to mogli i produkować prochy lub inne używki. Chociaż mogli też leczyć ludzi. Frank zauważył, że może odstawiali jakąś kaszanę i teraz byli pacjenci czy klienci przyszli z reklamacją. Chociaż jeśli to była wytwórnia prochów może po prostu uczciwi obywatele przyszli zrobić porządek. A Matylda, że jeśli tam się dostaną i zrobią porządek to dla xcomowców zbyt wiele pewnie nie zostanie. A tak gdyby udało się uspokoić sytuację to może zyskaliby partnerów handlowych.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 14-05-2020, 20:45   #176
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Posiedzenie narady

Tak jak Law się spodziewał, postać Cole, czy raczej Vanessy Wright, wzbudziła ogromne poruszenie w placówce XCOM. Każdy zastanawiał się, jak z nią postąpić. Dotychczas była zaledwie gościem, ale nie mogła nim zostać na długo. Prędzej czy później trzeba będzie coś z nią zrobić.

- Powinniśmy z nią porozmawiać. Dowiedzieć się dokładnie, dlaczego uciekła z zakładu Boeinga. Poznać jej motywacje i stosunek do obcych. Jej umiejętności mogą okazać się przydatne dla naszej organizacji - zabrał głos kierownik skanu. - Jeśli jednak okaże się niezbyt chętna do walki z najeźdźcą... cóż, wtedy powinniśmy ją puścić. Wgram pluskwy na jej urządzenia. Będziemy mogli przez jakiś czas ją obserwować, kiedy opuści placówkę - dokończył, przedstawiając swoją wizję postępowania.


Długo nie zdążyli przedyskutować tego pomysłu, bo zaraz pojawiło się kolejne zamieszanie. Sprawa była o tyle ciekawa, bo zamieszani byli w nią lokalni cywile. XCOM miał za mało informacji, by skutecznie ocenić sytuację. Kto był tym „złym”? Rozwścieczony tłum? A może szemranej reputacji ludzie w kitlach? Jedno było pewne, nie dowiedzą się, jeśli tego nie sprawdzą.

- Wyślijmy oddział. Właściwie to dwa oddziały. Kilku naszych zbrojnych w pierwszym, ja z moimi chłopakami w drugim. Zbrojni spróbują dostać się na dach kamienicy. Może są tam jakieś schody przeciwpożarowe, albo da się przejść z sąsiedniego budynku. Na mój sygnał wkroczą na ostatnie piętro przez okno. Zanim to nastąpi, ja spróbuję dowiedzieć się od tłumu, o co chodzi i rozwiązać to pokojowo. Jeśli zrobi się gorąco i przyjadą służby, ewakuujemy się natychmiast. Obie drużyny przygotują linki do zjazdu z budynku.


Plan był odważny, ale dawał pole do manewru. Pytanie tylko, czy miał szansę wypalić.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 15-05-2020, 17:33   #177
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 74 - 2037.V.10; nd; zmierzch

Czas: 2037.V.10; nd; zmierzch; g. 18:00
Miejsce: Old St.Louis, Marina Villa; baza X-COM
Warunki: pomieszczenie, ciepło, jasno, sucho


- O. Jesteście. Widzę was. - grupka wysiadajacych z wozów xcomowców usłyszała w słuchawkach głos kolegi który wciąż siedział na najwyższym piętrze sąsiedniej kamienicy i obserwował co się dzieje wewnątrz kamienicy na przeciwko. Gdy zadarli głowy w górę ujrzeli jak na górnym piętrze kamienicy machnęła do nich sylwetka w jednym z okien.

- No jesteśmy. Jak sytuacja? - rzekł Faust wysiadając z furgonetki. Rozejrzał się dookoła ale jego i resztę zbrojnych bardziej interesowały górne piętra. Tam gdzie wedle na szybko opracowanego planu powinni się dostać. Schodów przeciwpożarowych nie było widać więc Faust posłał Juniora czy są z drugiej strony. Sam ze swojej pozycji widział dwie ściany kłopotliwej kamienicy, oni teraz widzieli trzecią więc została im tylko jedna do sprawdzenia. A schodami byłoby najłatwiej dostać się na górne piętro.

- Nerwowo. Przerąbali się przez te pierwsze drzwi i wdarli się do środka. Ale chyba są gdzieś dalej kolejne bo nadal jest korek. Ale to stąd już nie widzę. - raportował Sam gdy Law i dwaj jego koledzy też wysiadali z wozu tylko szykowali się do bezpośredniego wejścia do kłopotliwej kamienicy. Część mieszkańców musiała przyjechać swoimi samochodami bo sporo ich stało wokół kamienicy a niektórzy nawet się kręcili dookoła albo to byli zwykli gapie którzy zawsze się skądeś zbierali w takich sytuacjach.

- Skąd wiesz, że nie wdarli się do tego czegoś na górze skoro nie widzisz? - Faust popatrzył w ślad za truchtającym zwiadowcą który zaraz powinien powiedzeć czy są te schody na zewnątrz czy nie.

- Nie widzę wszystkiego. Te ściany wewnątrz mi sporo zasłaniają. Ale widzę przez okna górne piętra i widzę, że tam ich jeszcze nie widzę. - odpowiedź zwiadowcy z biolabu była nieco ironiczna i podszyta drobną złośliwością. Ale brzmiała spokojnie i sensownie.

- Nie ma schodów. Znaczy są ale urwane, zaczynają się w połowie ściany. Nie sięgniemy z dołu. - Junior odezwał się co widzi z drugiego krańca kamienicy.

- No to dymamy na górę a potem przeskoczymy na dach. Ruchy, ruchy, ruchy! - Faust szybko zdecydował co ma robić jego grupka. Było o tyle łatwiej, że z racji niepewności czy są tam jakieś schody czy nie to ustalili po drodze, że wezmą liny, wejdą na sąsiednią kamienicę i z dachu spróbują przerzucić linę na adres docelowy i tak się dostać na ten dach.

- No a wy się spróbujcie nie pakować w kłopoty. - Faust położył swoją wielką łapę na barku Lawa by dodać mu otuchy a potem odwrócił się i z pozostałą trójką potruchtał do sąsiedniej kamienicy. Właściwie dwójką bo Junior zaginał dopiero przez ulicę by do nich wrócić to został trochę z tyłu ale zaraz powinien ich dogonić.

- Myślicie, że są tam na górze jakieś gorące, wdzięczne kociaki? Jak są to ja zamawiam. - Ruben spojrzał po błazeńsku na dwóch kolegów. Może chciał ich pocieszyć czy rozbawić bo zwłaszcza George miał minę mocno niepewną.

- Chyba nie będziemy się z nimi szarpać co? Sam mówił, że tam na górze jest nerwowo. - George wziął głębszy oddech by się opanować. Ale nadal chyba obawiał się co mogą zrobić we trzech jeśli doszłoby do bezpośredniej konfrontacji. Początek czekał ich już na ulicy bo gapie czy koledzy tych na górze czekali, gapili się, obserwowali i gadali ze sobą pewnie czekając jak rozwinie się sytuacja.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 21-05-2020, 17:08   #178
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Law spojrzał za odbiegającym Faustem. Wielkolud, podobnie jak reszta ludzi z jego grupy uderzeniowej A był wyekwipowany jak na każdą misję. Pełen kombinezon operatora XCOM i ciężki karabin oraz granatnik zdobyczne na poprzedniej misji. Reszta karabinki automatyczne oraz karabin wyborowy w przypadku Dunkierki.

Oddział B był bardziej zakamuflowany. Co prawda wszyscy chłopacy ze skanu mieli na sobie mundury XCOM, ale skrywali je pod płaszczami i kurtkami, tak by nie rzucali się w oczy. Dodatkowo każdy miał przy sobie klamkę tak na wszelki wypadek.

Plan był prosty. Udać się na górę i wywiedzieć się, co tu jest właściwie grane, a następnie zareagować adekwatnie do sytuacji. Dopóki Law nie da sygnału do ataku oddziałowi A, wszyscy mogli w miarę bezpiecznie wycofać się, bez wszczynania walki.

Kierownikowi skanu w tej chwili najbardziej zależało na wywiadzie. Musiał się dowiedzieć, kim są strony konfliktu i czego chcą, by podjąć jakąś decyzję. Ukryte pod skórzanym płaszczem emblematy XCOM mogły pomóc ale mogły też zaszkodzić. Dlatego postanowił użyć je dopiero wtedy, kiedy uzna to za stosowne.

- Lecimy - skinął do Georga i Rubena, którzy już zaczęli się przekomarzać o potencjalnych dziewczynach na ostatnim piętrze kamienicy.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 21-05-2020, 22:38   #179
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 75 - 2037.V.10; nd; zmierzch

Czas: 2037.V.10; nd; zmierzch; g. 18:10
Miejsce: Old St.Louis, Sek VIII Rzeka; rejon Path; budynek centralny
Warunki: pomieszczenie, ciepło, jasno, sucho, gwar głosów


- Tu A, jesteśmy na dachu. - w słuchawkach xcomowców na wschodnim i południowym dachu rozległ się krótki meldunek Fausta. Trójka z Oddziału B słyszała jego głos, że coś mówił ale co to nie mieli pojęcia. Wszystko trzeszczało eterem. Musiały być tu jakieś zakłócenia.

- Widzę was. B też widzę. Ale jak wejdziecie głębiej to zejdziecie mi z widoku. - Sam potwierdził to co widzi ze swojej perspektywy. Okna klatki schodowej centralnego budynku i trzech xcomowców jacy nią wchodzili. Ale nie słyszał nic od nich odkąd weszli do budynku. Ale może nic nie mówili. Nie był pewny. Na razie jak ich widział na półpiętrach to w spokoju pokonywali kolejne poziomy więc chyba szło im całkiem dobrze.

Jak na razie plan Lawa sprawdzał się nieźle. Ani jedna ani druga grupa nie napotkała na żaden opór czy trudności. Inna sprawa, że ludzie Fausta zasuwali klatką sąsiedniego budynku i nie spotkali nikogo. A ludzie Lawa co prawda spotkali całe mnóstwo osób ale te chyba brały ich za kolejnych przechodniów. Najpierw tam na dole gdy trzech mężczyzn ledwo zaciekawiło parę spojrzeń ale nikt ich nie zaczepiał. Teraz dopiero co minęli klatkę schodową. Nie mogli tak zasuwać jak Oddział A bo by się rzucało to w oczy no i właśnie tutaj było gęściej. To dopiero wychodzili na te ostatnie piętro gdy tamci już szykowali się do desantu na ten dach co teraz Law i pozostali mieli nad głowami. No i te trzaski w eterze. Właściwie stracili łączność z Samem i Oddziałem A. Czasem słyszeli jak coś chyba mówią ale tak rwało, że nie dało się zrozumieć co. Coś tutaj musiało być co zakłócało łączność.

- Lina zaczepiona. Junior mykaj. B słyszycie mnie? Wszystko u was w porządku? - David dał znać przez eter jak się u nich sprawy mają. Z góry widział dużo mniej. Głównie samochody i trochę ludzi kilka pięter niżej. Co się działo wewnątrz budynku po drugiej stronie ulicy to nie bardzo było widać. Co prawda wystarczyło by ktoś z ulicy podniósł głowę do góry i musiałby ich dojrzeć jak korzystają tej liny no ale na to już nie było rady. Brodaty zwiadowca pokiwał głową, zaczepił karabińczyk swojej liny i zaczął sunąć automatyczną uprzężą po linie. Ale nie wiedział co się dzieje z grupą skanerów. Nie odzywali się odkąd weszli do budynku. No ale na razie Sam miał ich na widoku i nie meldował o jakichś kłopotach.

- Szkoda, że nie mamy takich pancerzy z jumperami jak kiedyś. To już byśmy tam byli. - westchnęła cicho Dunkierka obserwując teren z dachu przez optykę swojej broni.

- Widzisz coś? - zapytał Dave czekając aż Junior znajdzie się na dachu budynku który umownie na czas akcji uznali za “centralny”. Oni sami na razie byli na “wschodnim” a Sam na “południowym”.

- Chyba budują barykadę przy drzwiach. Zsuwają stoły i resztę pod drzwi. - oceniła strzelec po chwili obserwacji widoków za oknami.

Zaś trójka skanerów była już blisko centrum zamieszania. I mogła na własne oczy i uszy rozeznać się w sytuacji. Im było bliżej owych szturmowanych drzwi tym było głośniej i bardziej agresywnie. Trochę jak na koncercie, im bliżej sceny tym ciaśniej i głośniej. Teraz też z każdym krokiem na korytarzu robiło się ciaśniej. Ale i widać było coraz więcej.

- Jeszcze trochę! Drzwi zaraz padną! - krzyczał podniecony jakiś facet. Stał tuż za tymi pierwszymi już rozwalonymi drzwiami. Z bliska było widać, że rozwalono je klasycznie: siekierami, krzesłami i nawet dostały kilka kulek. Wyglądały na całkiem mocne. Pewnie dałyby radę zastopować przeciętnego włamywacza z łomem czy siekierą. No ale nie zmasowanemu szutrmowi który trwał już z kilkadziesiąt minut conajmniej. I w końcu musiały ustąpić. I sądząc z euforii tłumu drugie musiały już być bliskie upadku.

Za tymi pierwszymi rozrąbanymi drzwiami był krótki korytarz który skręcał w bok. Tam już trzeba byłoby się przeciskać dosłownie jak na koncercie bo ludzie prawie stali ramię w ramię. Za zakrętem chyba było pod górkę sądząc po tym jak patrzyli do góry ci co tam stali. Stamtąd dochodziły głuche odgłosy szturmu. Walenie siekier, łomów w te drzwi.

- Tacy sami złodzieje jak ci z rządu! - krzyczał jakiś facet grożąc “im” pięścią. Chociaż “oni” ani tego nie widzieli ani on ich. Ale i tak wiele głów przytaknęło tej opinii.

- A ja dałem zaliczkę! Na lekarstwa! - krzyczał oburzony sąsiad.

- Nie chcą dać to sami sobie weźmiemy! - krzyczała bojowo jakaś kobieta rozeźlona tak samo jak inni.

- Oj no nie wiem. Może z nimi porozmawiamy? Jak Alvarez się dowie to może się trochę wkurzyć jak mu zrobimy borutę. - trafił się jakiś nie do końca przekonany chudzielec który chyba miał wątpliwości co do słuszności obranych metod.

- Oni nie są u niego na garnuszku. Dlatego się tutaj skitrali. I tutaj nie ma zasięgu to do nikogo nie zadzwonią. - rzekł z uśmiechem wyższości jakiś brodacz. Wydawał się pewny tego, że wybiorą ryby z saka.

- Oj no nie wiem. Może powinniśmy z tym pójść do Alvareza? On pewnie by przysłał swoich ludzi i zrobił porządek. - chudzielec nadal nie do końca wydawał się przekonany czy dobrze postępują.

- Pewnie, że zrobi. Tylko wtedy trzeba będzie odpalić mu dolę. - prychnął zirytowany takim pomysłem brodacz. Wyjął zza paska pistolet i go przeładował z nieprzyjemnym trzaskiem.

- Alvarez się o tym dowie. On zawsze się o wszystkim dowiaduje. A jak zacznie szukać winnych? - po chwili trawienia informacji chudy ciągnął temat dalej. I chyba nazwisko ojca chrzesnego sporo znaczyło bo parę głów pokiwało głowami twierdząco. Widocznie nie chcieliby mu podpaść.

- A co? Chcesz do niego polecieć na skargę? - warknął zaczepnie ten brodaty. Był ze dwa razy starszy i tęższy od Lawa przez co z tym pistoletem i brodą wyglądał jak jakiś pirat. Uniósł trochę swoją broń mniej więcej w kierunku chudzielca.

- No, no! Zabierz to! - chudy zrewanżował się unosząc łom jaki miał w ręcę w podobnej groźbie. Przerwało im zamieszanie zza zakrętu. Coś trzasnęło i dały się słyszeć krzyki aplauzu.

- Poszły! Zaraz puszczą! - darł się radośnie jakiś krzykacz co stał na zakręcie i informował tych co już się nie mieśclili w korytarzu jak przebiega operacja wyłamywania drzwi. Ci powitali to z entuzjazmem potrząsając pięściami, łomami, maczetami i siekierami.

- Czekajcie, czekajcie! Coś mówią! Cicho! Ludzie cicho! - krzykacz przekazał prośbę dalej i po chaotycznych paru chwilach rzeczywiście zrobiło się wyraźnie ciszej.

- Ludzie! O co wam chodzi?! Odstąpcie! Wszyscy dostaną to co zamówili ale po kolei! - z góry dobiegł jakiś zdesperowany męski głos próbujący wziąć się w garść i zapanować nad strachem.

- Oddawaj zaliczkę! Gdzie moje lekarstwa! - zawołał jakiś podpakowany młodzik machając do tego bejzbolem w kierunku schodów.

- A jakie bierzesz lekarstwa? - zawołał ten sam głos. Młody bejzbolista trochę stracił rezon i opatrzył zmieszany na najbliższe osoby.

- On chce nas zagadać! To banda złodziei i kanciarzy! Wczoraj też tak mówili! - po chwili zmieszania młodzik odzyskał rezon i oskarżycielsko wskazał bejzbolem na wyrąbywane drzwi. Jego oskarżenie padło na podatny grunt bo znów znowił się tumult.

---


- Dobra Dunkierka, teraz ty. - Faust odpiął swój karabińczyk gdy wylądował na dachu budynku “centralnego”. Dwaj zwiadowcy klęczeli osłaniając jego przybycie chociaż na razie nikogo na dachu nie było widać.

- Chyba nas zauważyli. - mruknęła strzelec przypinając swoją automatyczną windę. Widziała poruszenie tam kilka pięter w dół na poziomie ulicy. W końcu trzech ludków dopiero co przeszurało się po linie pomiędzy dachami a ona się szykowała do tego samego. No i wreszcie ich dojrzano. Pokazywali sobie palcami i pewnie gadali o nich.

- Trudno. Szuraj tu do nas. - olbrzym machnął na to ręką i zaczął iść po płaskim dachu. - B słyszycie nas? Jesteśmy już nad wami. - przyłożył palec do słuchawki i chwilę słuchał. Ale słyszał tylko trzaski eteru. I stukot butów zbrojnej która właśnie wylądowała wśród nich. - Sam słyszysz ich? - Dave zwrócił się do obserwatora w południowym budynku.

- Nie. Odkąd weszli do budynku to nic. Stoją przy tych pierwszych drzwiach. Na razie nic specjalnego się nie dzieje. Ale jak wejdą głębiej to zniknął mi z widoku. - łapacz z biolabu zameldował co widzi przez okna. Ale w eterze też nic nie słyszał już od ładnych paru minut.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 28-05-2020, 21:48   #180
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Oddział A

- Dzięki, Sam - odpowiedział Faust na meldunek bojowego członka biolabu.

- Co tam do cholery się dzieje, że tak przerywa? - mruknął niezadowolony “Junior”, nerwowo zaciskając dłoń na uchwycie karabinka. Brak łączności zawsze był stresujący w czasie misji.

- Nie wiem. Ale mam nadzieję, że nikt z tych palantów nie wlezie tu na górę jakimś cudem - westchnęła Dunkierka, wyglądając za krawędź dachu, w dół na cywili, którzy ich zauważyli.

- Law zgłoś. Law, słyszycie mnie? Co tam się dzieje? Odbiór - wielkolud ze zbrojnych próbował wywołać szefa skanu, ale bez skutku.

- To co robimy? - rzucił zmartwiony “Junior”.

- Siedzimy na dupie. Na razie nikt nie strzela. Dajmy naszym czas.


Oddział B

Porównanie do koncertu było bardzo trafne, o czym chyba najlepiej wiedział Ruben, stały bywalec wszelkiego rodzaju klubów. George również odnalazłby się w takim środowisku. Największy dyskomfort oddczuwał Law-Tao, który wolał zacisze pokoju i cichy szum wentylatora w komputerze od zbiorowisk ludzkich.

- Mają tu gdzieś generator pola elektromagnetycznego. Rozejrzyj się po piętrze i spróbuj je znaleźć - powiedział Japończyk prosto na ucho do Bitterstone’a próbując przekrzyczeć tłum, kiedy jeszcze się przedzierali.

- Zawsze jakieś komplikacje, co? - odpowiedział towarzysz z przekąsem, ale oddalił się, wykonując polecenie.

U boku kierownika wydziału skanu został czarnoskóry technik. Nie był zawodowym żołnierzem, ale szerokie barki i duże pięści mogły się przydać lada moment szczupłemu Azjacie.

Kiedy zaczęły się “negocjacje” Law wytężył uszy. Próbował na szybko pojąć panującą sytuację. Wyglądało na to, że ci “na górze”, kimkolwiek byli, obiecali obecnemu tu tłumowi jakieś leki, za które ci nieszczęśnicy zapłacili z góry. Wszystko wskazywało, że do wywiązania umowy nie doszło. Co więcej, podobna dyskusja rozegrała się wczoraj, ale wtedy bez użycia siekier.

- Dajcie mu się wytłumaczyć. Dlaczego nie dostarczyliście lekarstw? Co stoi na przeszkodzie? - odezwał się głośno Law. Jego głos brzmiał pewnie, a wzrok miał skupiony na jegomościu przy drzwiach.

Na ten moment ciężko jeszcze było wydać osąd. Jednak wszystko wskazywało, że rozzłoszczony tłum nie znalazł się tu przypadkowo. Kimkolwiek byli ci na górze, coś kombinowali albo mieli poważny problem i próbowali kupić sobie czas.

Law postanowił dowiedzieć się, co jest na rzeczy. Być może posiadając więcej informacji, będą w stanie wspólnie dojść do jakiegoś kompromisu.

Jedno było pewne, na ten moment nie miał zamiaru ryzykować zdrowia i życia operatorów XCOM na tych nieznajomych. Dowiedział się również, że obecny tu tłum obawiał się Alvareza. Mundury XCOM, które mieli pod płaszczami i kurtkami mogły okazać się więc przydatne. Wystarczyło tylko przekonać tłum, że są bliskimi przyjaciółmi szefa mafii i ten z pewnością nie będzie zadowolony, jeśli coś im się przytrafi.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:39.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172