Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-07-2018, 02:40   #11
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Tura 2

Biuro Wywiadu było okupowane przez operatorów X-COM z Wydziału Skanu niemal dwadzieścia cztery godziny na dobę. Czwórka informatyków poświęciła się swojemu zadaniu, jakim było przygotowanie legend dla ludzi, którzy mieli zapuścić się w miasto. Stworzenie nowej tożsamości nie było czymś trudnym. Stworzenie tożsamości na solidnym fundamencie, której przeciętny funkcjonariusz Adventu nie byłby w stanie przejrzeć nawet podczas ścisłej kontroli, to już było niemałym wyczynem. Bez legendy, operator znajdujący się w terenie był jak mysz wpuszczona do stodoły zamieszkałej przez koty. Prędzej czy później musiało dojść do wpadki. Placówka X-COM, zwłaszcza tak świeża jak w St. Louis nie mogła sobie pozwolić na wpadki.

Projektem tworzenia tożsamości przewodził sam Law-Tao. Yoshiaki mogła być genialną hakerką, George znakomitym sabotażystą a Ruben ponadprzeciętnym technikiem, ale to Japończyk posiadał cechę, jaką nie wyróżniali się pozostali. Wrodzona chęć do poznawania prawdy. Ona była dla niego absolutem. Robił wszystko i był gotowy na wiele poświęceń, by ją odkryć. Dążąc do niej, pracował skrupulatnie i gorliwie. Dlatego tworzenie tożsamości nie było dla niego zwykłym wymyślaniem historyjek. Wszystkie legendy rozpatrywał pod każdym kątem, doszukując się w nich luk. Tworzył własną prawdę, która według jego standardów musiała być niepodważalna. Dopieszczanie detali, również tych najmniejszych, wymagało nie lada umiejętności i determinacji. Całe szczęście on był takim człowiekiem.


- Padam na pyyyysk - pożalił się „Bo1”, wpół leżący na swoim biurku. Na blacie wokół miał rozstawiony rząd papierowych kubków po kawie, a tu i tam walały się opakowania po batonach. Podobne odpadki można było również znaleźć na stanowiskach pozostałych skanerów, jednak u Bitterstone’a zdawały się najbardziej rzucać w oczy.

- Może upadek pomoże w czymś na jego atrakcyjność - rzucił kąśliwie Ruben, siedzący z nogami na własnym stole i bawiący się małą piłeczką. Czarnoskóry technik okazywał najmniejsze zmęczenie, co najwyżej znudzenie. George spiorunował go wzrokiem.

- Który my właściwie mamy dzień? - zapytał dwudziestopięciolatek, mrużąc oczy.

- Trzydziestego stycznia, piątek - odpowiedziała „BlackR4in”, pracująca nieopodal. Niemal bez przerwy pochylała się nad monitorem swojego komputera i coś na nim wystukiwała. Koledzy byli pełni podziwu jej dłoni potrafiących tyle wytrzymać.

- To już pięć dni minęło? Bez jaj, obstawiałem, że przynajmniej pięć lat - mruknął George, wodząc palcem po biurku.

Tymczasem przy głównym stanowisku siedział Law. Jak zwykle w czasie długiej i napiętej pracy, wyglądał blado oraz miał podkrążone oczy. Jako pracoholik nawet w czasie przerw rozmyślał o kolejnych legendach. Odpoczynku z kolei nie potrafił zaznać, dopóki nie skończył swojego zadania.

Tworzenie tożsamości było najbardziej znienawidzonym zajęciem w jego wydziale. Zazwyczaj wyglądało to tak, że pytał swoich podwładnych o pomysły. Następnie je spisywali i brali się za wyszukiwanie informacji. Na przykład jeśli wymyślili pracownika firmy x, wychowanego w mieście y, to zadaniem pozostałej trójki operatorów było znalezienie wszystkich wiadomości o danych miejscach. Później Law każdy pierwowzór legendy brał na warsztat i doszukiwał się w nim dziur. Zazwyczaj taka legenda, opatrzona ówcześnie uwagami, była odsyłana do twórcy. Czasami nawet po wielu godzinach pracy, mogło się zdarzyć tak, iż Law ową tożsamość wyrzucał do kosza. Jeszcze nikomu z całej trójki nie udało się stworzyć takiej legendy, która nie wymagałaby co najmniej kilku znaczących poprawek. W tej kwestii praca z Lawem wyglądała jak niekończące się zaliczanie projektu na studiach. Mało powiedzieć, że był bardzo upierdliwym profesorem.

- Może być - odezwał się znienacka Law, nie odwracając się nawet do pozostałych. Ci zaś jak jeden mąż się wyprostowali i wpatrzyli w jego sylwetkę. Był to bowiem moment, kiedy zatwierdzał bądź odrzucał legendę.
- Poprawcie tylko doświadczenie zawodowe po ukończeniu szkoły, bo to, co jest teraz, kompletnie nie mogło przygotować do objęcia aktualnego stanowiska - dodał, wreszcie spoglądając na swoich podwładnych. Bez trudu mógł dostrzec na ich twarzach ogromną radość i niemałą ulgę. Po dwóch nieudanych podejściach, w końcu udało się im coś przepchnąć przez Lawowe sito.

- Robi się, szefie! - zawołał z wymuszonym zapałem George, szczerząc się do Japończyka głupio. Ten wstał z fotela, zabierając ze sobą kartki, na których miał wydrukowane już ukończone legendy. Przejrzał je po raz setny tego tygodnia i pokiwał głową.

- Poszło nam nie najgorzej, chociaż mogło być lepiej - powiedział, nie podnosząc wzroku znad papieru. - Osiem legend, na tym się zatrzymamy. To i tak więcej, niż potrzebujemy na tę misję. Zostaną więc na następne okazje, a zdarzą się takie niewątpliwie. Dobra robota, ludzie. Skończcie to i macie wolne.

Jako iż nic lepiej nie motywuje, jak zbliżający się fajrant, operatorzy ze zdwojonym skupieniem wrócili do swojej pracy. Law w tym czasie sięgnął po swój datapad i zaczął coś w nim wystukiwać.
- Tak jak zapowiadałem, chłopaki. Bierzecie dwie legendy dla siebie. Z tego, co wiem, biolab i szybkiego reagowania chcieli po jednej. To zostawia nas z czterema w zapasie. Napiszę wiadomość do pozostałych Wydziałów o wakacie, może ktoś się będzie chciał załapać.

- Jak w końcu będzie z transportem? - wtrącił Graham, unosząc na chwilę głowę na przełożonego.

- Pojedziecie vanem. Produkcja zamontowała w jednym niewielką skrytkę przy silniku. Umożliwi to nam przemycenie na miejsce jakiejś małogabarytowej broni. Podobno żadne skany tego nie wykryją, zwłaszcza przy uruchomionym samochodzie. Ruben, tak jak się umawialiśmy, poprowadzisz. Nasi agenci mają własne pojazdy, więc nimi się nie martwimy. Jak będzie trzeba, to weźmiemy drugi średni pojazd, ale na te kilka osób nie widzę potrzeby. Jeszcze jakieś pytania?

- Już wszystko jasne - odparł „Ace”, zatapiając się na powrót w pracy.

- Za półtorej godziny mam zebranie. Idę się przygotować, później dam wam znać. Tylko mi tu nie pośnijcie. - Law skończył majstrować z datapadem i odłożywszy go, skierował się do wyjścia.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 22-07-2018, 21:00   #12
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Tura 2 - Lekcy

Hodowski jako człek obyty w świecie i wiedzący to i owo wiedział że gówniarzeria przed 21 rokiem życia, mając niewykształcony płat czołowy mózgu, nie za bardzo jest w stanie na bieżąco myśleć o konsekwencjach swoich czynów. Tego typu ludzi najlepiej uczyć poprzez ból, bo ból to najlepszy nauczyciel dla rozwydrzonej smarkaterii.
Oznaczało to że dzieci trzeba potraktować jak psy.
Jeżeli nie będziesz dość przekonujący nie wezmą cię poważnie.
Jeżeli się zawahasz, skoczą ci do gardła.
Jeżeli odpuścisz to zagryzą albo będą próbować jak daleko mogą się posunąć.

Lekcy postanowili zająć się kolorytem zanim przejdą do innych zajęć.

***

- Co tam kombinujecie? - zapytał Mike.

Frank wraz z Rebe siedzieli nad jednym stołem i przy pomocy dość starej maszynki do napełniania pocisków przygotowywali naboje do strzelb. Skandynawa i Araba przydzielili tymczasowo do Ciężkiego odpowiednio jako Elektryka i Architekta. Mike jeszcze zrobił parę kursów z Handlowymi, aby przyjrzeć się dokładniej okolicy w której mieli operować. Polak z Żydem w tym czasie opracowywali plan ataku i środki jakie miały zostać zastosowane. Była robota do zrobienia i nawet zaskoczenie, że pomysł z produkcją gorzałki przeszedł nie był w stanie wstrzymać wytężonej pracy umysłowej.
Tak czy siak Lekcy opracowali plan, aby po prostu zajechać furgonetką, otworzyć tylne drzwi, ostrzelać gówniarzy przy pomocy broni typu non-lethal po czym wciągnąć ich do środka, zrobić im jakieś upokarzające rzeczy, cyknąć fotki, a potem zagrozić że jeżeli jeszcze raz gnojki napadną na kogokolwiek to całe Saint Louise zdjęcia zobaczy.
Co prawda pierwotny plan przedstawiony przez Hodowskiego zakładał ucharakteryzowanie się na rosyjską mafię, zajechanie czarną wołgą, przestrzelenie gnojką kolan, a potem załadowanie do bagażnika i zafundowanie najbardziej przerażającej przejażdżki w życiu, jednak szybko mu to wyperswadowano. Nikt poza Hodowskim nie miał jak udawać rosjanina, nie mieli wołgi (tym bardziej czarnej), a jakoś głupio tak było potem tłumaczyć się HQ czemu grozili komuś sprzedaniem na organy.

Realizację przygotowań wzięli na siebie Hodowscy i Rebe. Pozostali członkowie bandy zostali przydzieleni do działu ciężkiego, aby pomagać im w ogarnianiu kolejnych sekcji bazy, a tym samym zyskać sobie punkty u kolegów po przemysłowym fachu.
Frank i Moshe od razu wzięli się za przygotowywanie gumowych kul do strzelb oraz gazowych środków porażania oczu i dróg oddechowych. Praca szła jak po grudzie, bo podstawowy prymitywny sprzęt był po prostu... no prymitywny. Zero automatyki, wszystko ręcznie. Na szczęście robota nie wymagała jakiś hurtowej ilości amunicji.

- A nic tak sobie się zastanawialiśmy czy oprócz gumiaczków nie zrobić czegoś innego - odparł Frank - Wiesz... na przykład tych pocisków z pieprzem kejeńskim albo gazowych.

- Myślałeś może o soli kamiennej? Jak będziemy na paru metrach to powinna się sprawdzić.

- Może jeszcze te iglaki? Nie. Zimno jest, w kurtkach siedzą, na niewiele to się zda. Przyniosłeś com kazał?

- Trochę głupio było mi się pytać kobitek z naszej bazy, więc poszwendałem się po okolicy i po bazarku...

- Nie było ciebie cały dzień.
- Hodowski zmrużył oczy i przybrał sceptyczną minę.

- Spokojnie, spokojnie, brachu. Mam ja rzeczy które zaspokoją twoją rozbuchaną chuć...

- Kurwa, Mike, bo przydzielę cię do Sanitarnego na szorowanie klopów.

- Dobra, masz
. - rzekł murzyn podając kuzynowi prosty szary wór.

Franek zajrzał do pakunku i aż mu brwi podjechały do góry.

- O ja pierdolę. Skąd żeś tyle tego wytrzasnął?

- No to dłuższa historia. Poszedłem na bazar, przejrzeć się co tam mają, bo to bieda i ludzie wszystko sprzedają. No i stały tam takie panie w tanich futrach, wymalowane, co bardzo ładnie się uśmiechały do wszystkich. I podszedł do nich jakiś taki koleś w płaszczu, niby normalny, ale rozglądał się ciągle. On tam przed nimi rozchyla ten płaszcz, a one na widok pod spodem mówią: "Dycha się należy".

- Aj waj! Co za degrengolada!
- zawołał Moshe.

- To tak. On na to, że da im więcej jak z nim pójdą. One nie chciały i tam go spławiły, ale poszedłem za nim i po kilku godzinach kluczenia zdołałem namierzyć dom tego zboka. Niby zamknął się na klucz, ale wlazłem przez przeciwpożarowe. Założyłem kominiarę, rękawice, aby w razie czego mnie nie poznał. W środku normalne mieszkanie, ale w sypialni... no koleś chyba nagrywał jakieś amatorskie ekscesy i miał sporo tych sprzętów. Wziąłem go potraktowałem gazem, a potem bum po łbie i położyłem go lulu.

- W mordę i sam koleś tego tyle nagromadził? To chyba drogie... bo fikuśnie wygląda.

- Przed wojną to był ostry biznes.
- mruknął Moshe kręcąc głową - Takie rzeczy to na zamówienie.

- Ty... a może w ten sposób zgromadzić środki na bazę...
- Hodowskiemu błysnęło oko kiedy w głowie zaświtał kolejny "genialny plan".

Rebe palnął Franka w tył głowy.

- Bezbożniku! Nic dziwnego, że żadna porządna kobieta nie chce takiego hultaja jak ty!

- Ekhm... tak czy tak.
- podjął z powrotem Mike - Wrzuciłem do wora i wyparowałem stamtąd zanim ktokolwiek się skapnął. Tak czy tak. Założy się tym dzieciaczkom te cudeńka, resztę pozawiesza na ścianach w jakimś pustostanie. Focie będą pierwsza klasa.

- Prawda. Gdyby mnie takie rzeczy założono to bym się bał potem ukraść cukierka. To dokańczamy robotę z amunicją, budujemy jakiegoś maszynowego paintballa, robimy kulki z gazem i zapisujemy się na następny kurs furgonetki a potem...

- A potem jedziemy pokazać kto jest panem na tej dzielni. - zarechotał paskudnie Mike.
 
Stalowy jest offline  
Stary 24-07-2018, 22:12   #13
 
Raging's Avatar
 
Reputacja: 1 Raging ma wspaniałą przyszłośćRaging ma wspaniałą przyszłośćRaging ma wspaniałą przyszłośćRaging ma wspaniałą przyszłośćRaging ma wspaniałą przyszłośćRaging ma wspaniałą przyszłośćRaging ma wspaniałą przyszłośćRaging ma wspaniałą przyszłośćRaging ma wspaniałą przyszłośćRaging ma wspaniałą przyszłośćRaging ma wspaniałą przyszłość
Po całym tygodniu ciężkiej pracy udało się wytworzyć z sukcesem zarówno szminkę jak i antidotum. Oczywiście nie obyło się bez małych problemów. Wreszcie stworzenie takiego małego arcydzieła nie było łatwe. Ale na szczęście Ivan zawsze mówił, że trzeba testować swoje produkty na sobie, aby znać jego wady i zalety. Na samo wspomnienie testów na Ivanie, każdemu w dziale pojawiał się uśmiech na twarzy. Nawet poważny na co dzień profesor wybuchał kilkukrotni śmiechem.

***
3 dni wcześniej w Biolabie
...
Ivan mam dla ciebie bardzo ważne zadanie. - zapytała z szelmowskim uśmiechem na twarzy Lena.

Ivab uniósł brwi, jakby przeczuwał, że coś się szykuje - Tak?

Potrzebuje cię pocałować. Mam nadzieję że zawsze o tym marzyłeś. Teraz będziesz mógł sprawdzić czy moje słodkie usta są takie jak śnisz o nich w nocy. - Lena zbliżyła się do Ivana uwodzicielsko kręcąc biodrami i delikatnie oblizując końcem języka usta. - Pomyśl jak wspaniale będzie całować swoją młodą ponętną szefową.

Ivan głośno przełknął ślinę wpatrując się w hipnotyzujący ruch języka po wargach Leny. Kiedy te podeszła i wspięła się delikatnie na palce i zaczęła całować usta Ivana. Ivan nawet nie zauważał, że w pomieszczeniu stoi pozostała dwójka naukowców przypatrując się eksperymentowi. Zaczął odwzajemniać pocałunki kiedy nagle zawirowało mu w głowie i poczuł jak leci na posadzkę labu.

Kiedy ocknął się kilkanaście minut później w kałuży własnych wymiocin i z mega bólem głowy wiedział, że mocno z niego zakpiono. Jedynie słodkie wspomnienie ust Lenny zanim walnął o posadzkę, no i piorunujący ból głowy pozwolił nie wpaść mu we wściekłość.


Niestety nie dane było Ivanowi zaznać spokoju. Jeszcze kilkanaście razy był wzywany w celu przeprowadzenia eksperymentu. Za każdym razem specyfik działał coraz bardziej jak należy. Tak, wiec z coraz większą przyjemnością Ivan poddawał się eksperymentalnej procedurze.


***
Sam Kewinski przemykał się nocnymi uliczkami Saint Louis badając okolice bazy. Był jak kot. Przemykał się od jednego cienia do drugiego. Czasami przystając na dłużej i nasłuchując, czasami sprawdzając jakiś bliżej nieznany zakamarek. Dostał zadanie zbadania bazy i go wykonywał. Zadanie mu się podobało. W razie wpadki lub zagrożenia dobrze jest znać najbliższą okolice. Jej wady i zalety. Możliwości ukrycia. Wytypował już nawet kilka miejsce które można by zaadoptować jako awaryjne miejsca ewakuacji dla kilku członków X-com. A także kilka miejsc mogących pełnić role schowków lub skrytek. Okolica jak okolica miała swoje mroczne i jasne strony. Kiedy się ją poznało i zajrzało dalej niż na pierwszą stronę można było w niej czytać jak w otwartej księdze. Zgodnie z instrukcjami przyjrzał się również młodocianemu gangowi sprawiającymi problemy działowi handlowemu. Dowiedział się o planowanej akcji lekkich o czym oczywiście zameldował przełożonej. Teraz właśnie w mroku zajmował pozycje w jednej z opuszczonych piwnic, tak aby mieć dobry widok na to co będzie się działo za dnia. Chciał dowiedzieć się wszystkiego o powiazaniach gangu małolatów na przyszłość. A do tego miał w razie czego wesprzeć działanie lekkich gdyby podwinęła im się noga.
 
Raging jest offline  
Stary 30-07-2018, 22:56   #14
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 3 - 2037.I.31; wieczór

Czas: 2037.I.31; sb; wieczór; g. 21:30
Miejsce: East St. Louis, Night City; klub Night Girls;
Warunki: pomieszczenie, ciepło, kontrastowe światła, sucho



Wydział Skanu, Wywiadu, Zbrojny, Biolab







Muzyka, dudniące basy, światła, ruch, hałas, tłok. Mnóstwo bodźców działających i atakujących zmysły. Wnętrze klubu potrafiło działać bardzo rozpraszająco. Trudno było skoncentrować się na czymś konrketnym przy tylu bodźcach działających jednocześnie. Miejsce było tak pomyślane, że można było sppędzić tu cały dzień a może i weekend pozwalając sobie na przepuszczenie kasy na zabawę której było tutaj co nie miara.

Muzyka pozwalająca wyszumieć się na parkiecie przy błyskających światłach i laserach. Wielu ludzi z tego korzystało ciesząc się swobodą stroju, zachowań i możliwością pozbycia się cotygodniowego stresu i frustracji dnia codziennego. Na różnych salach i parkietach można było nacieszyć się muzyką różnych DJ-ów ale jak zwykle największą popularnością cieszyła się sala główna gdzie panował istny szał, rozgrzanych ciał.

Alkohol, pozwalający usiąść przy barze czy stoliku i złapać oddech, prozmawiać z drugą osbą czy całą grupką obsiąść jeden ze stolików popijając i zagryzając czym tylko dusza zapragnęła o ile się miało na to kredyty. Ale przecież nikt bez kredytów nie przychodził do Night City a na pewno nie do Night Girls prawda?

Scena na której śliczne dziewczynki odstawiały prawdziwe show bawiąc gości swoimi pokazami wdzięków, świateł, tańca kusząc do skosztowania uroków klubu. Jedne były bardziej tancerkami, inne bardziej streapteaserkami, jeszcze inne reprezentowały jakieś ogniwo pośrednie. Była nawet jedna scena gdzie panowie o urodzie modeli z katalogów również prezentowali swoje wdzięki i umiejętności przed zdominowaną przez panie częścią widowni.

Ktoś nawet tutaj obchodził chyba urodziny bo czasem przebijało się przez gwar rozmów, krzyków i muzyki radośnie rozwydrzone “Happy Birthday!” i przy złączonych kilku stolikach też dało się dostrzec sporą grupkę bawiącą się wspólnie w najlepsze. Gdzie indziej chyba dziewczyny obchodziły wieczór panieński. Dobrze zbudowany Faust dostrzegł zaciekawione i filuterne spojrzenia od dwójki dziewczyn siedzących trochę dalej. Wyczuwał zainteresowanie swoją osobą i była okazja coś z tym zrobić. Lenie zaś postawił drinka jakiś sąsiad który siedział obok. Też wydawał się całkiem sympatyczny i wesoły gotów zapoznać się z nią lepiej. Ruben bez żenady korzystał z okazji i flirtował z wielką wprawą z jakąś dziewczyną do jakiej się przysiadł czy to może ona przysiadła się do niego. Z tego co piąte przez dziesiąte słyszał Law już sam nie był pewny czy to może jakaś jego koleżanka skądeś czy jego podwładny ma taką bajerę, że już nią była.

Ale partyzanci X-COM którzy dotarli aż tutaj, w samo centrum nowoczesnej metropolii gdzie rządził system jaki próbował ich wyłapać, zniszczyć, oczernić, zdyskredytować i wypaczyć sens ich istnienia należeli pewnie do tej nielicznej części gości tego klubu która nie mogła się w pełni oddać rozrywkom oferowanym przez klub. Niemniej wymogi misji sprawiały, że musieli chociaż nie wyróżniać się z rozbawionego, kolorowego tłumu gości.

Jak na razie szło całkiem nieźle. Wybrani uczestnicy misji przyjechali do klubu mijając nie wiadomo ile bramek skanujących i coś na razie nic nie wskazywało, że system jakoś zareagował na ich przybycie. Podobnie systemy ochrony klubu przepuściły ich przez swoje sito wpuszczając w swoje trzewia. Mogli więc jak i inni klubowicze, cieszyć się różnorodnymi drinkami i skoczną, elektroniczną muzyką.

Ruben od II-ki wydawał się być jednym z najlepiej dobranych do tego typu miejsc członków zespołu przechwytującego. Wydawał się czuć się jak ryba w wodzie, w swoim naturalnym, klubowym środowisku. Tryskał dobrym humorem podobnie jak bielą zębów bezczelnego uśmiechu. Lena miała okazję stwierdzić, że wiele się zmieniło odkąd była tutaj ostatni raz. Wtedy klub nazywał się i wyglądał inaczej. Teraz był rozbudowany, nowocześniejszy, bardziej wsytrzałowy, że z trudem go rozpoznawała. Faust za to miał sporo powodów do obaw. Środowisko i okoliczności wydawały się idealnie wręcz utrudniać wszelkie ochroniarskie fuchy. Podobnie pewnie czuł się ten ochroniarz Collinsa który był w jego pobliżu. Właściwie obydwaj mieli tą samą fuchę tylko po przeciwnych stronach. No i tamten pewnie miał spluwę gdzieś pod marynarką a Faust nie. Najbardziej konfortowe warunki do obserwacji miał Law. Ale on wysługiwał się ogniwem pośrednim czyli obiektywami kamer ochrony pod jakie udało mu się podpiąć. Niestety nawet z ich pomocą widać było typowy, klubowy chaos. Nie zawsze też kamery były skierowane na to co by akurat sobie xcomowy podglądacz życzył. A wszelka ingerencja w postaci nakierowania kamery na odpowiedni dla xcomowca kierunek to było ryzyko, że ktoś w sterówce ochrony odkryje, że owa kamera mu się szarogęsi i może zacząć dociekać dlaczego obawiając się na przykład ataku hakerskiego.

Główną rolę w pierwszym etapie akcji powierzono agentce wywiadu czyli Nancy. Nancy wyglądała obecnie jak wystrzałowa, klubowa szpryca w krótkiej, krwisto - czerwonej kiecce. Barwy i ubiór pewnie celowo były dobrane tak by rzucać się w oczy. I Nancy jak się okazało potrafiła się rzucać w oczy. Gdy do klubu stopniowo dotarli pozostali xcomowcy ona już brylowała na parkiecie od jakiegoś czasu. Jej partner, James, ubrany w kolorową, rozpietą koszulę wyglądał jak kolejny popijający przy barze drinki gość.

Sam cel całej akcji, szef działu NAS, Jeff Collins przybył z godzinę temu gdy już wszyscy wyznaczeni do tego zadania xcomowcy byli rozproszeni po barze. Kamuflaż na akcji bowiem skłaniał do unikania siebie nawzajem jak najbardziej się dało ograniczając wszelkie kontakty, spojrzenia i rozmowy do minimum. Na szczęście w komunikacji i koordynacji pomagały wpięte w ucho komunikatory.

Stopniowo roztańczonej Nancy udało się zwrócić jego uwagę po kilku skocznych wspólnych kawałkach na parkiecie gdzie od razu widać było dla obserwatorów, że oboje przypadli sobie do gustu ruszyli w stronę stolika pod ścianą gdzie zwykle zajmował miejsce Collins. Oboje szczęśliwi i roześmiani zabawiali się rozmową absolutnie nie wyróżniając się na tle innych klubowiczów. Ot, może Collins trochę podkreslał swój status wynajętą strefą wyznaczoną przez kanapy wokół stolika. Muzyka była tam cichsza, błękitne światło jarzeniówek bardziej stonowane i dało się spokojniej porozmawiać. Chociaż szybko dało się poznać, że dwójka młodych ludzi niekoniecznie jest zainteresowana rozmową. W końcu oboje wstali od stolika i ruszyli w stronę wejścia gdze były gabinety dla VIP-ów. James złapał spojrzenie roześmianej Nancy i dał znać reszcie rozproszonej po klubie grupki.

- Złapała go. Idą do VIP-owni. - agenci X-COM usłyszeli w swoich komlinkach. Czyli Nancy wkrótce powinna skorzystać z sekretnej, szminkowej tajnej broni przygotowanej przez biolab. Powinna potem przekazać datapad przez kratkę wentylacyjną Rubenowi a ten powinien zrobić swoją część roboty po czym oddać datapad. Misja wkraczała w decydującą fazę bo do tej pory nie zrobili jeszcze nic specjalnego. Gdyby z jakiegoś powodu musieli odwołać misję to mogli po prostu wyjść z klubu, odjechać samochodami i pewnie nie zostawiliby namacalnego śladu obecności X-COM, tej ostatniej styczniowej nocy w tym klubie. A teraz właśnie już ryzyko rosło z każdą kolejną minutą i kolejnym wykonanym krokiem. Teraz zostawało czekać na sygnał od Nancy, że ululała Collinsa. Tego nie dało się już zaprogramować co do minuty ale sądząc po tym w jakim radosnym nastroju oboje udali się do VIProom to pewnie nie powinno to zająć niż kwadrans, może trochę dłużej. Jakby dobrze poszło za dwa kwadranse mogło być już po wszystkim. Ale nie poszło dobrze.

Minęły kolejne napięte minuty które zdawały się wlec w nieskończoność. Nikt nie mógł wesprzeć Nancy w jej zadaniu i zdawało się wlec i wlec. W klubie nadal królowała przednia zabawa gdy gdzieś tam, w jednym z jego VIProomów agentka X-COM próbowała uśpić potencjalne źródło informacji a jej koledzy musieli wsłuchiwac się w łomot muzyki i gwar rozmów na zewnąrz i denerwującą ciszę wewnątrz słuchawek. Ruben i Lena czekali już na swoje 5 minut w gabinecie obok.

- Uśpiony. - w słuchawkach usłyszeli wreszcie upragniony sygnał od Nancy. Ruben słysząc to wskoczył na sofę w gabinecie i zdjął kratkę wentylacyjną. Po chwili czekania sięgnął w trzewia wentylację i zeskoczył trzymając datapad w ręku. Teraz role się odwróciły i to on i Lena musieli zrobić swoje a tam, za ścianą niecierpliwie czekała zdenerwowana agentka wywiadu modląc się by wszystko poszło gładko. - Mam go. Sprawdźmy co my tu mamy… - Ruben dał znać, że przejęli z Leną datapad szefa działu NAS i zaczęli go rozpracowywać. I właśnie zaraz potem sprawy zaczęły się komplikować.

- Cholera jego holo dzwoni. - odezwała się przez komlink Nancy niezbyt ucieszonym tonem. Skanerzy operujący kamerami klubu dostrzegli jednak coś innego, coś czego ani agentka, ani biolog, ani skaner w VIProomach nie mogli dostrzec bo nie byli na głównej sali. A tam kamera wyłapała jakąś grupkę czterech Azjatów. Zatrzymali się całkiem blisko stolika które niedawno zajmował Collins i Nancy. Rozglądali się chwilę a jeden z nich widocznie z kimś rozmawiał przez holo. Co więcej chwilę wcześniej zaczepił przechodzącą kelnerkę pokazując jakieś zdjęcie na holo. Kamery klubu nie były na tyle dokładne by być pewnym ale wizerunek na zdjęciu przedstawiał chyba młodego faceta w garniturze i były spore szanse, że mogło chodzić właśnie o zdjęcie Collinsa. Co więcej kelnerka wskazała w kierunku VIProomów i czwórka Azjatów ruszyła w tą stronę. W ciągu paru chwil mogli dotrzeć do strefy gabinetów chociaż nie było pewne czy wiedzą o dokładnie które drzwi chodzi. Przed drzwiami które zajmowali Collins i Nancy stał ochroniarz biznesmena no ale on raczej też pewnie nie był świadomy tego co się dzieje w głównej części sali. Cokolwiek by planowali xcomowcy przed ekranami komputerów i w sali głównej mieli dość mało czasu na jakąś decyzję i reakcję. Czwórka Azjatów wyglądała odstawione wedle korporacyjnego dresscode chociaż bez krawatów. Mimo to i tak wyróżniali się tym oficjalnym ubiorem na tle kolorowo ubranych gości.




Czas: 2037.I.31; sb; wieczór; g. 21:30
Miejsce: West St. Louis, Marina Villa; opuszczony budynek;
Warunki: pomieszczenie, ziąb, ciemność nocy, chłodna wilgoć



Wydział Produkcji Lekkiej



Akcja zaplanowana i przeprowadzona prawie dokładnie wedle założeń planu. Młodsze pokolenie ulicy, dało się całkowicie przestraszyć i zaskoczyć zaplanowanej i zogranizowanej akcji doświadczonych mężczyzn. Widać gdy jeszcze furgonetka podjeżdżała, zwalniała i zatrzymała się byli raczej chyba zaciekawieni i kompletnie nie spodziewali się kłopotów. Ktoś coś powiedział, ktoś się uśmiechnął, zaciągnął petem, popił z butelki ale raczej dominowało oczekiwanie czego mogą od nich chcieć ci obcy. A gdy otworzyły się drzwi ukazując w pełni uzbrojone i zamaskowane postacie było już za późno.

Rusznikarze dali pełną, bezlitosną salwę ze wszystkich luf poprawiając granatami. Efekt był podobny jak wrzucenie cegły w ławicę małych rybek. Rozległy się piski przerażenia, strachu, stłumione, urwane przekleństwa, wrzaski tych których dosięgły kule albo uderzenia i tupot nóg tych którzy zdołali ujść przed atakiem w chaotycznej próbie ucieczki. Praktycznie nikt nie stawiał oporu. - Pały, pały spierdalać! - wrzasnął któryś dając reszcie jasny kierunek do ucieczkowej strategii. Mimo wszystko jednak młodzieżówka miała znaczną przewagę liczebną nad napastnikami więc z połowa albo więcej zdołała mimo wszystko albo zwiać albo urwać się w ostatniej chwili zanim xcomowcy zdołali pozbierać ten bałagan.

Opór pojawił się dopiero gdy zamaskowani dorośli zaczęli wlec oszołomione i obezwładnione ciała w stronę furgonetki. Młodzież zapewne spodziewając się najgorszego stawiła na tym etapie wybitnie zażarty opór. Krzyczeli, kopali, gryźli, szarpali się próbując wyrwać się z uścicsku jak zwierzęta zaciągane do klatek lub złapane w sidła. Niemniej oszołomieni bronią nieletalną, w starciu z opencerzonymi, większymi i silniejszymi mężczyznami było to tylko opóźnianie nieuniknionego. Wszystko ucichło gdy drzwi furgonetki zatrzasnęły się i pojazd ruszył. Wtedy przestraszone młodziki pomilkli i czekali z obawą na to co przyniosą najbliższe chwile. Udało się pochwycić piątkę, w tym jedną dziewczynę. Wszyscy byli w wieku licealnym u progu dorosłości. Z drugie tyle albo i trochę więcej mimo wszystko w zamieszaniu zdołało ujść napastnikom. Rozproszyli się znikając po sobie znanych budynkach i uliczkach więc pościg wydawał się mało sensowny.

Furgonetka zatrzymała się przed wybranym budynkiem który wydawał się być pusty. Piątka młodzików rozejrzała się na tyle na ile pozwalały im zapuchnięte i załzawione od gazu powieki. Ale mogli patrzeć głównie przez przednią szybę i szyby w tylnych drzwiach więc zbyt dużo pewnie nie widzieli. Napastnicy nie mieli pojęcia czy ktoś z nich rozpoznaje tą okolicę czy nie.


---



Sam Kewinski obserwował całą akcję przeprowadzoną przez “lekkich”. Poszła im całkiem nieźle. Kłopotliwa gówniarzeria została całkowicie zaskoczona i rozbita, kto nie został wyłapany ten czmychnął jak najdalej. Sam nie był zapewne widziany ani przez lekkich ani przez nastolatków. Stracił jednak jednych i drugich z pola widzenia gdy jedni rozbiegli się po okolicy a drudzy odjechali furgonetką. Odczekał jeszcze trochę zanim się zmył z posterunku. I doczekał się epilogu tej akcji. Jakiś młody osobnik wyglądał ostrożnie na ulicę gdzie niedawno zniknęła furgonetka i mówił z przejęciem coś przez holo do kogoś. Widząc, ze pojazdu pewnie nie ma wyszedł na środek pustej już ulicy cały czas kiwając głową, gestykulując z przejęciem wolną ręką i nawijając do kogoś. Z przeciwnej strony ulicy wyszedł jeszcze jeden a potem kolejny. Sądząc po zachowaniu nawet z tej odległości i bez słyszalności głosów dało się dostrzec, że są przejęci, może nawet zszkokowani taką akcją. I komuś o tym właśnie opowiadają.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 10-08-2018, 20:42   #15
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
- Poszło świetnie. Dobrze. Aż za dobrze. - mruknął cicho Hodowski do Applebauma.

- Jak za dobrze?

- Kurna, są przerażeni, a reszta zwiewała aż się kurzyło. Jeżeli odstawimy numer z przebieranką to cała akcja wyjdzie niepoważnie.

- To co? Inny wariant czy plan?

- Inny wariant. Jesteś gotów na poczekaniu wymyślić jakąś bajeczkę?

- Aj waj… ty mnie się zapytujesz czy ja zdołam wymyślić bajeczkę? Po prostu patrz i ucz się!


***

Posiniaczeni, skrępowani i poobijani ulicznicy zostali zapędzeni do pustostanu. Ciężarówka zajechała na podwórko, aby nie pozostawać na widoku, chociaż silnik lekko pykał na jałowym biegu. Piątka mężczyzn wkroczyła do środka. Jeden pozostał przy oknie obserwując okolicę, dwóch przypięło jeńców do jakiś starych rur, które w latach świetności domu dostarczały media. Zakneblowano ich. Zamaskowani napastnicy popanoszyli się trochę po pomieszczeniu. Jeden z nich wyjął jakieś urządzenie i najpierw lekko nakłuwał ramiona dzieciaków jakimś szpikulcem, a potem próbkę krwi kładł na płytkę trzymanego w dłoni wichajstra. Tylko jeden podsunął sobie stary zdezelowany fotelik i zasiadł na nim wpatrując się w “zdobycze”.
Ten badający podszedł do niego i powiedział mu coś na ucho. Tamten wysłuchał, coś odpowiedział, znów posłuchał, a potem skinął z pewnym dostojeństwem głową i machnął ręką. “Badacz” wyprostował się i zwrócił do dzieciarni.

- Słuchajcie uważnie, nie będę powtarzać. Wkurwiliście wielu ludzi swoim zachowaniem. Zbyt wielu. Wynajęli was, abyśmy uspokoili was i waszych znajomków. Zapłacono nam słabo. Dlatego mamy zamiar się odkuć. - tu nastąpiła krótka przerwa - Sprzedamy was. Jesteście młodzi, a jeden z naszych kontaktów lubi młode okazy. Niektórzy mówią, że trzyma dzieci w piwnicy i gwałci. Inni, że wycina im flaki, które potem trzyma w słojach.

- Szybciej. - mruknął ten siedzący.

- Macie dokładnie... - stojący spojrzał na zegarek - Dziesięć sekund, aby powiedzieć nam coś na tyle ważnego lub użytecznego na czym zdołamy zarobić. Macie dziesięć sekund abyśmy was nie sprzedali zwyrolowi, który najpierw was będzie gwałcił, a potem pokroi bez znieczulenia. Dziesięć. Dziewięć. Osiem…

***
[obojętnie czy będzie powodzenie czy niepowodzenie zastraszania, łebki zostają ogłuszeni i robimy im sesję zdjęciową]



Drużyna zapakowała się do vana i odjechała z terenu pustostanu. Mieli nietęgie miny, ale zadanie można było uznać za wykonane… dopóki nie zobaczą efektów swoich “działań pedagogicznych”. Nie rozmawiali za dużo. Na koniec po prostu dali bachorom po łbach, a potem obdarli z ciuchów, skrępowali i poukładali w jednoznacznych pozycjach. Hodowski miał na niepodłączonej do sieci komórze zdjęcia młodocianych. Użył też jednej z komórek łebków i nią także zrobił zdjęcia. Zostawił telefon pośród gówniarzy z krótkim listem informującym że jeżeli oni lub ich znajomkowie przysporzą jeszcze komuś problemów to całe St. Louis, to biedne i to bogate zobaczy zdjęcia. A potem znów po nich przyjadą. Tyle, że tym razem od razu zawiozą ich do zainteresowanego kupca.

- Zwyrole z nas. - mruknął Mike.

- Nigdy nie chciałeś się zabawić w reżysera filmów dla dorosłych? - zapytał Frank, ale jakoś tak bez wesołości w głosie.

- Tak to ujmujesz… po prostu cholera wie czy tym gnojkom nie odbije jak się obudzą i to zobaczą.

- W najgorszym wypadku będą mieli motywację do zmiany miejsca zamieszkania.
- odparł Frank - Poza tym… Dobra robota drużyno. Akcja przebiegła wzorowo. Zrobimy parę kółek i zmywamy się do bazy. Trzeba w końcu rozpocząć tą akcję z pędzeniem.
 
Stalowy jest offline  
Stary 11-08-2018, 12:55   #16
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Jakiś czas po rozpoczęciu misji
Furgonetka X-COM, przed klubem „Night Girl”


Siedzący w furgonetce George pochylał się nad ekranem komputera, raz po raz wystukując jakieś polecenia na fizycznej klawiaturze. Wnętrze pojazdu na pierwszy rzut oka sprawiało wrażenie totalnego chaosu. Plątanina kabli, szereg monitorów, składowisko urządzeń elektronicznych i całego informatycznego ustrojstwa. Ktoś nieobeznany mógł pomyśleć, że właściciel pojazdu kolekcjonuje złom. Prawdą jednak było, iż samochód przerobiono na mobilne centrum dowodzenia, a ścieśniony wewnątrz „Bo1” był panem tej cyber przystani.

- George, co u was? - Zapytanie przeszło przez kanał komunikacyjny, który wykorzystywali skanerzy z „dwójki”. Głos, wyraźny i rzeczowy, należał do kierownika Wydziału, który w przeciwieństwie do George’a przyczajonego w furgonetce oraz Rubena panoszącego się po klubie „Night Girl”, znajdował się wiele kilometrów dalej w bezpiecznej placówce X-COM, skąd dowodził akcją.

- Duszno. Pot mi się po dupie leje - odpowiedział George, sięgając po puszkę ze słodkim, gazowanym napojem. Operatorzy z II-ki mogli usłyszeć, jak skaner z natchnieniem przełyka jej zawartość.

- Bitterstone, status - głos Lawa stał się chłodniejszy, nieznoszący oporu.

- W okolicy spokój. Wszyscy bawią się w najlepsze. To jest, oprócz mnie - mruknął skaner, zgniatając opróżnioną puszkę i rzucając ją w kąt. - Jakiś menel odlał nam się pod auto, ale poza tym nikt nie zwrócił na mnie uwagi - kontynuował „Bo1”, zerkając na monitory.

- Przyjąłem. Yoshiaki, jaka sytuacja na podwórku?

- Czuwam nad kanałami alarmowymi Adventu. Żadnych wezwań w rejonie działania. - Siedząca w Biurze Wydziału Azjatka odpowiedziała na komlinku, chociaż praktycznie siedziała obok Law-Tao. - Czekam na sygnał przejścia do fazy drugiej.

- Przyjąłem. Ruben, melduj - Law szybko zbierał informacje od swoich podwładnych, chcąc trzymać rękę na pulsie. Chociaż George nie widział twarzy szefa, domyślał się, że ma zacięty wyraz. Bitterstone wiedział, że podobnie jak wszyscy, Law stresował się pierwszą misją w New st. Louis.

- Graham, zgłoś się - padło ponowne wywołanie, kiedy wzywany nie odpowiedział. „Bo1” skupił się tym razem na ekranie monitorującym ich połączenie.


Klub „Night Girl”

- Graham, zgłoś się - padło w słuchawce. Czarnoskóry technik siedzący przy stoliku zaciągnął się dymem tytoniowym, po czym przepłukał gardło szklaneczką whisky. Oczywiście nie powinien pić w pracy, jednak „Ace” mało sobie robił z tak nierealistycznych nakazów.

- Naprawdę? Jesteś niemożliwy! - zachichotała jego towarzyszka i poprawiła włosy, przyglądając się Rubenowi z zainteresowaniem. Dziewczyna nie była świadoma toczącej się w eterze wymianie zdań, tak samo jak prawdziwej tożsamości Grahama.

- Jeszcze jak. I mam zamiar to powtórzyć - Ruben wyszczerzył się, puszczając oczko do nowo-poznanej. Tego wieczoru był w znakomitym nastroju. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz miał okazję wyrwać się z zapyziałych dziur, jakie serwował mu X-COM. Głośna muzyka, oślepiające światła, alkohol i szał ciał to było coś, co czuł i rozumiał. Zagryzając papieros, zmrużył oczy, by móc jeszcze bardziej rozkoszować się uciechami tego miejsca.

- Ace, wiem, że mnie słyszysz - dobijał się Law. Czasami Ruben miewał dość jego profesjonalizmu. Wszystko musiało być przemyślane i przeprowadzone zgodnie z planem. Technik wierzył w słuszność sprawy, jednak nie uważał, że „spinanie pośladów” miało im tak bardzo pomóc.

Wtedy padł komunikat „Złapała go. Idą do VIP-owni”. Wszyscy operatorzy zareagowali na tę wiadomość. Tylko Graham westchnął cicho pod nosem, gasząc papierosa.
- Muszę gdzieś wyskoczyć. Znajdę cię później - odezwał się do dziewczyny, która tymi słowami zdawała się być zawiedziona. Mimo to nie nalegała, by ten został. Pożegnali się, po czym Ruben wstał od stolika.

- Idę - rzucił do komlinka.


Gabinet obok Collinsa

- Powtarzam, czterech mężczyzn zmierza w stronę VIP-room’ów. Będziecie mieli zaraz gości - ostrzeżenie od skanerów zostało powtórzone dwukrotnie, tak, by dotarło do wszystkich.

Ruben zaklął, zaciskając pięść. Czwórka Azjatów mogła zepsuć całą operację. Technik obstawiał, że byli uzbrojeni. Gdyby nie to, może dałby im radę, a przynajmniej tak wierzył. Niestety próba przekonania się mogła doprowadzić do fiaska.

- Graham, cokolwiek zamierzasz, streszczaj tę czarną dupę - rzucił przez komlink George, który zapewne w tym momencie wpatrywał się w kamery.

- Spróbuję was wpiąć, może wejdziecie - powiedział, wyjmując z kieszeni niewielkie urządzenie, które podpiął do datapadu Collinsa. Te z kolei schował z powrotem do wentylacji. Poruszał się szybko, nie chcąc dać się przyłapać intruzom.

- Przyjąłem. Staramy się nawiązać połączenie - zakomunikował przez komlink Law. - Jeśli możecie, schowajcie się, albo spływajcie stamtąd.

- Potrzebuję więcej czasu, żeby zamontować nadajnik - mruknął Ruben.

- Nie macie już go. Zaraz do was wejdą i na pewno się zorientują, że nie pasujecie do tamtego gabinetu - zaoponował George.

- Musimy się więc wpasować - odparł z szyderczym uśmiechem Graham, po czym odwrócił się do Leny. Bez ostrzeżenia zbliżył się do niej i położył dłoń na jej biodrze, by zaraz przytknąć usta do jej ust.

Tymczasem ekipa hakerów pracowała nad próbą włamania się do datapadu Collinsa.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"

Ostatnio edytowane przez MTM : 12-08-2018 o 08:20.
MTM jest offline  
Stary 19-08-2018, 21:21   #17
 
Raging's Avatar
 
Reputacja: 1 Raging ma wspaniałą przyszłośćRaging ma wspaniałą przyszłośćRaging ma wspaniałą przyszłośćRaging ma wspaniałą przyszłośćRaging ma wspaniałą przyszłośćRaging ma wspaniałą przyszłośćRaging ma wspaniałą przyszłośćRaging ma wspaniałą przyszłośćRaging ma wspaniałą przyszłośćRaging ma wspaniałą przyszłośćRaging ma wspaniałą przyszłość
Klub „Night Girl”

Lena już od jakiegoś czasu nie była w nocnym klubie. Niestety praca dla X-comu był wymagająca i rzadko kiedy była możliwość dobrej zabawy. A tej Lenie nigdy nie było za mało. Teraz miała chociaż chwilę czasu zanim pojawi się cel i nie zamierzała go zmarnować. Już w bazie poświeciła sporo czasu, aby na akcji wyglądać wystrzałowo, jak bóstwo. Baza X-comu to nie salon piękności, ale na szczęście w dobrym Bio-labie można było stworzyć cuda. Na szczęście jeszcze miała kilka kiecek z czasów kiedy bywała w takich lokalach co dwa może trzy dni. Z tego co wynikało z odprawy to akcja miała być prosta. Wchodzą, trochę się pobawią i to była ta miła część. Później agentka zwabia cel i usypia. Oni przeglądają dane i się zmywają. Brak możliwość porażki.


[MEDIA]http://lastinn.info/attachment.php?attachmentid=1044&stc=1&d=153470656 1[/MEDIA]

Kiedy weszła do klubu „Night Girl" to nawet go nie poznała. Za jej czasów wyglądał całkiem inaczej. Ale czy to było ważne. W każdy klubie chodziło o to samo i kiedy byłeś w kilkunastu to tak jakbyś był we wszystkich. Szybko podeszła do baru. Musiała się napić czegoś, aby rozluźnić się już na samym początku, tym bardziej, że później już nie mogła pić. Później musiała mieś sprawny umysł aby wychwyci jak najwięcej ciekawych danych spośród morza informacji na datapadzie celu.


Nie minęło dużo czasu, a już przy barze znalazł się jakiś odważny frajer, który postawił jej drinka. Wypiła go duszkiem i szybko spławiła chłopaka. Kiedy poczuła pierwsze przyjemne oznaki działania alkoholu ruszyła na parkiet. Już nie pamiętała jak dawno temu udało się jej potańczyć. Dlatego zamierzała sobie pofolgować. Zamierzała tańczyć jak oszalała, co najmniej do momentu pojawienia się Jeffa w klubie.


Po dwóch godzinach na parkiecie udało jej się wreszcie złapać oddech przy barze w trakcie miłej rozmowy z jakimś nieznajomym. Koleś jak większość mężczyzn tutaj szukał po prostu jakieś laski do zaliczenia. Miała styczność z takimi wiele razy. Nie każdy z nich był skończonym frajerem, czasem dało się spotkać kogoś miłego, sprawnego, przystojnego i nawet interesującego. Rzadko kiedy wszystko naraz. Ale tym razem nie była tutaj po to aby kogoś szukać na tą lub na inną noc. Dlatego jednych uchem słuchała i przytakiwała, natomiast drugim cały czas nasłuchiwała słuchawki w uchu.


Kiedy nadszedł czas była gotowa. Szybko pożegnała się z poznanym kilka minut temu kolesiem i ruszyła do Vip-roomu. Tam spotkała się z Rubenem i w niecierpliwości czekała na sygnał. Po kilku minutach, które upłynęły jak wieczność dostali wreszcie upragniony komunikat od Nancy. Uśpiony. Kilka chwil i mieli już datapad u siebie. Oczywiście wszystko co piękne i łatwe musi się skończyć. Tak i tym razem agentów x-com opuściło szczęście. Z informacji padających w comlinku nie wyglądało to dobrze.


Kiedy Ruben podszedł i położył swoją dłoń na jej biodrze. Lena wiedziała o co chodzi - Jak Azjaci będą po naszymi drzwiami dajcie znać.- szepnęła do comlinka i przytknęła namiętnie ustami do Rubena

Kiedy po chwili udało jej się oderwać od pocałunku powiedziała wprost do ucha kubańczyka- Rozerwij na mnie sukienkę, jak będą pod drzwiami to wybiegnę pomiędzy nich i postaramy się zrobić scenę. A do tego czasu możemy - i przytknęła z powrotem swoje rozpalona usta do ust Rubena. Miała nadzieje, że rozhisteryzowana dziewczyna zwróci uwagę azjatow i wprowadzi trochę zamieszania, a co za tym idzie kupi trochę czasu Nancy.


***


Sam Kewinski w spokoju oglądał całość akcji przeprowadzonej przez Dział Lekkich. Nie poszło im nawet najgorzej. Złapali kilku i może uda im się nawet coś od nich wyciągnąć. On jednak wiedział, że nie ma się co spieszyć i poczekał jeszcze chwile, wychodzenie w tym momencie byłoby i tak mało rozsądne. Zbyt łatwo można by go powiązać z tą akcją. Dlatego na razie spokojnie obserwował dalszy przebieg spraw. Może coś jeszcze z tego wyniknie.
 
Załączone Grafiki
File Type: jpg suknie.jpg (25.5 KB, 39 wyświetleń)
lastinn player
Raging jest offline  
Stary 20-08-2018, 20:28   #18
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 4 - 2037.I.31; wieczór

Czas: 2037.I.31; sb; wieczór; g. 22:00
Miejsce: West St. Louis, Marina Villa; furgonetka 2;
Warunki: pomieszczenie, ziąb, półmrok oświetlenia, chłodna wilgoć


Wydział Produkcji Lekkiej



Furgonetka z piątką xcomowców krążyła po południowo - zachodnich dzielnicach zapuszczonego i opuszczonego St. Louis. Była już pełnoprawna noc więc jeździli na światłach. Czasem mijali parkujące lub jadące samochody, światła w oknach przy mijanych budynkach ale większość to były wraki i runy. Wraki ludzi, wraki, pojazdów, wraki budynków, wraki metropolii, wraki jakie zostały z dawnego świata sprzed inwazji kosmitów. Przez ostatnie dwa tygodnie nie mieli za bardzo okazji do zapoznania się, zwłaszcza z dalszą. Mieli więc okazję poznać uroki nocnego zwiedzania okolicy.

A w okolicy działo się coś. Już ledwo odjechali od rudery gdzie zostawili piątkę nagich, związanych i zakneblowanych nastolatków gdy minęli pierwszy, szybko jadący samochód. Potem kolejne. Na ulicy w której jechali, na sąsiedniej przecznicy, w tą samą stronę lub w przeciwną. Zupełnie jakby ktoś poruszył w tym rejonie mrowisko. Można by pomylić z obławą policyjną ale pojazdy przedstawiały zapuszczony, standard z pustkowi i nie miały syren ani żadnych oznaczeń. Tylko te wrażenie z obławy się nasilało z każdym kolejnym minionym pojazdem czy motocyklem. Wyglądało bowiem jakby ktoś tu kogoś szukał albo się z kimś bawił w chowanego.

Grupka nastolatków jakich zostawili za sobą w jakimś przygodnym budynku musiała być przestraszona całą akcją i gadką nie na żarty. Prosili by im nie robić krzywdy, płakali, obiecywali, że już nie będą nikomu dokuczać i by ich nigdzie nie sprzedawać. Przekrzykiwali się przy tym nawzajem i często byli niezrozumiali bo głównie posługiwali się jakimś kolorowym slangiem a przez ściśnięte strachem i łzami gardła trudno było zrozumieć ten chaos ich wypowiedzi. Chyba obiecywali, że mogą robić za przewodników, że mogą się przydać, że znają ludzi którzy znają ludzi i starać się wyglądać na ważnych i użytecznych. Gdy zamaskowani mężczyźni próbowali ich w końcu powalić na dobre zaczęła się chaotyczna, brutalna szarpanina. Co prawda piątka, skutych młodocianych nie miała tak naprawdę szans w starciu z dorosłymi mężczyznami o pełnej swobodzie manewru to jednak walczyli zażarcie zgodnie z intencją szczurów zagnanych w róg sądzących, że nadeszła ich ostatnia chwila. Szarpanina nie trwała długo gdy kolejne młode ciała przy wtórze jęków, przekleństw, płaczów i paniki padały bezwładnie na starą, przegniłą podłogę. Potem jeszcze sesja zdjęciowa i sprokurowanie odpowiednich notatek też zabrało trochę czasu. Wreszcie powrót do furgonetki i odjazd.

W końcu doczekali się zainteresowania ze strony ulicy. Nadjeżdżającą osobówkę widać było i wcześniej po zbliżających się światłach. Szybko okazało się, że zasuwa po tych prawie opustoszałych , nocnych ulicach całkiem prędko jak te pojazdy które mijali już co jakiś czas. Tym razem też osobówka jako zwinniejszy i szybszy pojazd bez trudu wyprzedziła jadącą furgonetkę. Tym razem jednak zamiast dokończyć manewr wyprzedzania osobówka zwolniła będąc o długość pojazdu na sąsiednim pasie a po chwili zwolniła jeszcze bardziej zrównując się z furgonetką. Od strony pasażera w vanie widać było twarze w mniejszym wozie zerkające w ich stronę i na siebie nawzajem. Pasażer osobówki gadał z kimś przez holo zerkając cały czas na vana xcomowców. Wreszcie chyba nastąpił przełom. Kierowca osobówki o latynoskich rysach kazał agresywnym gestem zatrzymać furgonetkę. Pasażer za nim wzmocnił to zaproszenie wystawiając automat przez tylne okno wozu.


---



Kewinski nie zmieniając swojego stanowiska doczekał się na ciąg dalszy widowiska. Po furgonetce xcomowców dawno już nie było śladu. Przynajmniej jeśli ktoś potrzebowałby kontaktu wzrokowego by ją odnaleźć. Ale inaczej wyglądało jeśli mógł się posłużyć innymi opcjami. Pod kamienicę młodocianych zajechała z piskiem opon jakaś usportowiona osobówka. Kierowca i pasażer bez wahania wysiedli i przywitali się z jednym z ocalałych z pogromu młodych. Przywitali się specyficznym gestem jaki często miały różne nieformalne bandy i gangi. Nie trzeba było psychologa by odczytać, że młodzi którzy w międzyczasie powyłazili z różnych kątów ulicy tak, że mogło być już ich znowu z kilkunastu, liczą się z tym mężczyzną o ciemnych włosach. Mężczyzna był zdenerwowany i spięty gdy słuchał relacji młodych z tego co się stało. Ale panował nad tym jak na zawodowca przystało. To pewnie pomagało jakoś uspokoić się młodocianym gdy zdawali mu relację z ostatnich wydarzeń. Nie rozmawiali zbyt długo a po gestach młodych dało się wywnioskować, że pokazują skąd furgonetka przyjechała i dokąd odjechała.

Mężczyzna pokiwał głową, poklepał któregoś z młodych po policzku w ojcowskim geście chociaż wyglądał jakby był może o dekadę od nich starszy. Potem wrócił do fury przy okazji wyjmując holo i coś do niego mówiąc. Potem znowu maszyna odjechała równie agresywnie jak przed chwilą podjechała.

U pozostwionych na ulicy młodych zapanowało zaś poruszenie i ulga. Zupełnie jakby ci dwaj w sportowym wozie mieli się teraz zająć problemem porwanych kolegów. Sami też rozbiegli się po ulicy jakby mieli coś ważnego do zrobienia. A potem bliższymi i dalszymi nocnymi ulicami zaczęły mknąć rozpędzone auta i motory. Po kwadransie obserwacji dało się zauważyć pewien schemat gdy większość pojazdów kierowała się stronę gdzie zniknęła furgonetka.




Czas: 2037.I.31; sb; wieczór; g. 22:00
Miejsce: East St. Louis, Night City; klub Night Girls;
Warunki: pomieszczenie, ciepło, kontrastowe światła, sucho



Wydział Skanu, Wywiadu, Zbrojny, Biolab


Mimo gorąca sceny za zamkniętymi drzwiami, pełnej równie gorących ust i dłoni na rozgrzanych ciałach, czwórka Azjatów kompletnie nie była zainteresowana tym co się dzieje za właśnie tymi drzwiami. Zupełnie jakby nie byli świadomi tego co się tam wyrabia. Za to wykazywali znacznie większy poziom zainteresowania tym co się dzieje w pokoju obok. Ruben i Lena zamknięci w viproomie nie widzieli tego co widzieli skanerzy mający podgląd do klubowego systemu bezpieczeństwa. A w nim widać było jak czwórka Azjatyckich gości podeszła bez zawahania do drzwi obstawionych przez ochroniarza klienta. Zatrzymali się przy nim i chwilę rozmawiali. Dokładniej rozmawiał jeden z Azjatów, ten sam który wcześniej rozmawiał z kelnerką. Ochroniarz zachowywał się z profesjonalnym spokojem czyli ciężko było wyczytać czy jest zaskoczony lub zaniepokojony przybyciem czwórki gości. Nietrudno było zgadnąć, że czwórka gości przybyła rozmawiać z szefem ochroniarza a nie samym ochroniarzem. Dlatego ochroniarz zapukał w końcu do drzwi zajmowanych przez swojego szefa i agentkę X-COM. Akurat w tym czasie skanerzy kończyli swoją robotę a datapad jeszcze był za ścianą obok, Collins wciąż pewnie leżał gdzieś nieprzytomny w swoim pokoju a Nancy słyszała pukanie w drzwi i głos jego ochroniarza czekajac w napięciu na oddanie datapadu. Więc sytuacja zaczęła się komplikować.

Ruben w końcu mógł znowu wejść na krzesło i przerzucić datapad z powrotem na drugi kraniec szybu wentylacyjnego gdzie już czekała zniecierpliwiona dłoń Nancy. Zostawało na szybkiego zamknąć kratki i udawać, że wcale się z nich nie korzystało. Co dalej się działo u sąsiadów Rubena i Leny tego xcomowcy właściwie nie wiedzieli. W komlinkach tylko dało się słyszeć pełne napięcia “Otwieram i wyłączam się.” jakie zdążyła rzucić Nancy gdy pewnie chowała swojego komlinka.

Zaraz potem kamery bezpieczeństwa klubu pokazały jak drzwi pokoju otwierają się i pewnie stoi w nich Nancy chociaż widać było głównie jej dłonie gdy coś chyba mówiła albo tłumaczyła piątce mężczyzn. W końcu trójka z nich szybko weszła do pokoju zamykając za sobą drzwi i zostawiając przed drzwiami dwóch Azjatów. Po paru chwilach wszyscy opuścili pokój. Prawie. Ten wygadany Azjata niósł w rękach datapad Collinsa i w skupieniu sprawdzał co tam jest. Za nim szedł kolejny trzymający za ramię nieco wierzgającą Nancy która świetnie odgrywała swoją rolę przestraszonej dziewczynki. A może była przestraszona naprawdę. Nie miała w uchu komlinka więc nie dało się z nią skontaktować. Kolejni dwaj Azjaci nieśli między sobą nieprzytomnego Collinsa który jeszcze spał i powinien spać przez kilka kolejnych minut ale tego pewnie nie wiedzieli. Ostatni szedł znowu Azjata nieźle z kolei wczuwając się w rolę ochroniarza. Lustrował korytarz za sobą i pilnował grupki przed sobą chociaż w dłoniach nie widać było żadnej broni. Cała grupka wyraźnie się spieszyła opuszczając korytarz i wracając do głównej, zatłoczonej sali klubu. Brakowało tylko ochroniarza Collinsa którego nie było widać odkąd zniknął z obrazu kamer gdy wszedł do pokoju zajmowanego przez swojego szefa i klubowiczkę w czerwonej mini na jaką zgrywała się Nancy.

Kolejną rzeczą jakiej nie widzieli i Ruben, i Lena w swoim viproomie ani James i Faust w sali głównej to to co się działo na zewnątrz i w eterze. Co prawda skanerom z X-COM nie udało się włamać do holo używanego przez NAS czy szczególnie przez ochroniarzy Collinsa i jego samego to przez kamery widać było reakcję tego ochroniarza który został przy samochodu. Dotąd palił spokojnie papierosa oparty o maskę wozu lustrując klub, parking, wysypujących się z wozów lub wracających do nich gości gdy nagle przytknął dłoń do ucha. Widać było, że coś w komunikatorze go zaalarmowało. Było to jakoś zgrane z momentem gdy ochroniarz w korytarzu dostrzegł czwórkę nowych, azjatyckich gości. Ani reakcje grupki na korytarzu ani u strażnika wozu na parkingu nie wyglądały jeszcze jednak na nerwowe czy gwałtowne.

Kierowca rzucił peta na mokry, zmarznięty asfalt i wyprostował się zerkając na sylwetkę klubu gdzie był jego kolega i szef. Chwilę potem coś jeszcze mówił ale widać już było, że jest zaalarmowany. Coś mówił gdy wracał do bagażnika pojazdu z którego po chwili zamknął i już z automatem w dłoniach zaczął biec w stronę głównego wejścia klubu. Działo się to jakoś w momencie gdy ochroniarz i część Azjatów zniknęła z monitorów kamer wchodząc do pokoju Collinsa. W słuchawkach i na monitorach Law widział jak ochroniarz wzywa na pomoc policję zgłaszając niejasną i niebezpieczną sytuację. Była okazja by użyć zamontowanych wcześniej zagłuszaczy albo nie i pozwolić mu na wezwanie policji. Podobnie Azjaci którzy zostali przy wozach szykowali się na jakąś akcję chociaż na razie nie było widać żadnej broni to jednak samochody były gotowe ruszać w każdej chwili a drzwi, zabezpieczane przez azjatyckich ochroniarzy stanęły otworem przygotowując się na przyjęcie pasażerów. Grupka wewnątrz klubu, razem z Nancy, musiała jeszcze przejść przez rozbawioną główną salę klubu nim wyjdą na zewnątrz. Na zewnątrz zaś były spore szanse na spotkanie ochroniarza Collinsa i grupki czekających przy swoich wozach Azjatów.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 27-08-2018, 20:50   #19
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
- Mają Nancy. Musimy pomóc jej uciec - zakomunikował Law przez radio. Poza tym opowiedział o tym, jak wygląda sytuacja z Azjatami i ich transportem oraz z drugim ochroniarzem Collinsa.

- Odcinamy łączność? - zapytał George, poruszony wewnątrz van’a, którym przyjechali na misję.

- Odcinamy - potwierdził kierownik skanerów. - Potrzebujemy trochę czasu, zanim Advent wkroczy do akcji.

- Przyjąłem, szefie, biorę się za to - zakomunikował Bitterstone.

- Co z nami? - wtrącił Rube, który nadal znajdował się w gabinecie wraz z Leną.

- Zatrzymajcie Azjatów w klubie. Nancy jest teraz priorytetem - odparł Law, po czym zrobił chwilową pauzę. - Jak zerwie łączność, George przejmujesz dowodzenie nad skanerami. Wynoście się stamtąd jak najszybciej.

- Zajmę się żółtkami - stwierdził “Ace”.

- W końcu dostaję odpowiednią dla mnie posadę - dodał rozbawiony George.

- Uważajcie na siebie - powiedział z przejęciem Japończyk.


Gabinet VIP’owni

- Dobra, maleńka, czas się wziąć do roboty - odezwał się Ruben stojący obok Leny, kiedy skończył już rozmawiać przez komlink. Po tych słowach spojrzał na jej dekolt oraz niżej, schodząc wzrokiem na uda operatorki z bio-lab, jakby coś chciał jej zasugerować.
- Zrobię trochę zamieszania. Jak będzie okazja, złap Nancy i doprowadź ją do naszego vana - powiedział, przedstawiając rysy swojego planu. Następnie zerknął na panią Grey i złapał ją za kark, by ukraść ostatni, chciwy pocałunek, po czym poprawił na sobie ubranie i skierował się do drzwi.

- James, Faust, będę potrzebował waszej pomocy. Mam zamiar sprać paru kurdupli i przydadzą mi się sekundanci - odezwał się Graham przez wewnętrzne radio.

Plan Rubena był prosty. Wpaść na eskortę Azjatów, niby przypadkiem i po pijaku oraz zaczepić ich. Kiedy wyniknie szarpanina, wszcząć bójkę i pozwolić Nancy na ucieczkę. Do tego czasu drugi ochroniarz Collinsa może dotrze na miejsce i odbije swojego szefa. Na koniec pozostanie wpakować się do vanu, unikając przy tym Azjatów na zewnątrz i powrót do kryjówki.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 28-08-2018, 10:02   #20
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Zerkając na twarze lokalsów Frank czuł przypływ pogardy. Małpy co umieją klikać na holo i pociągać za spust.
Plus był taki że chyba będą ich sprawdzać. Jakby mieli pewność to by od razu walili z gnatów.
Na przodzie siedział kierowca od Handlowych - Trevor oraz Rebe. Frank przez luft oglądał całą sytuację.
- Rżnij głupa. Nie wychylajcie się. Przeładujemy na ostrą. - mruknął.

Furgonetka zwolniła i elegancko zjechała na bok. Trevor uniósł ręce nad kierownicę. Żyd natomiast wychylił się z dłońmi na widoku.

- Hej hej! Co się dzieje. Szef mówił że opłacił przejazd! Co?! Sorry, sorry! Nie słyszę! Sorry! Ok ok! Bez nerw, panowie! Jesteśmy my dwaj i kolega pilnujący towaru! Szef mówił że... Dobra, ale nie mówcie nikomu bo nogi nam szef z dupy powyrywa! Ej, Władymir! Lokalni robią inspekcję, żebyś nikogo tam nie postrzelił jak ostatnio!
- Kurwa! Szef zabronił otwierać busa, aż na miejsce nie dojedziemy!
- zawołał Frank kończąc ładować strzelbę ostrą amunicją.
- Szukają jakiś pojebów. Dajmy im rzucić okiem. Chłopaki są wkurwieni, zobaczą te skrzynie z wódą i się uspokoją!
- Kurwa! Żadnego alko dla lokalsów! To przedufocki towar jest!
- Włodek, ty zapijaczony skurwielu, nie rób burdy o to cholerne chlanie!
- Jak się szef szczai to cała wina na Ciebie!


Frank kiwnął do pozostałych Lekkich. Mike zgarnął drugą strzelbę, a pozostali uzbroili się w pistolety. Rebe był prawdziwym ekspertem od nawijania makaronu na uszy i wiedział że aby zaskoczyć brudasów trzeba po prostu przejąć inicjatywę w rozmowie. Nie było to łatwe bo tamci ciągle machali spluwami i gardłowali jeden przez drugiego. Już za chwilę miało dojść do starcia.
Rebe wysiadł z szoferki z uniesionymi dłońmi i podszedł do tylnych drzwiczek vana.
Lokalsi jednak nie mieli tyle cierpliwości. Jeden z nich chwycił za klamkę bocznych drzwi i chrobotem odsunął je wchodząc prosto pod lufy dwóch strzelb...
 
Stalowy jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172