Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-01-2019, 15:50   #101
 
Vetala's Avatar
 
Reputacja: 1 Vetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputację
.....Nie zwlekając ani chwili, Seki zaszarżował wprost na Twi’leka z maczetą gotową do śmiertelnego ciosu. Niestety Urnt wykazał się nie lada zwinnością, doskonale parując i unikając kolejnych ataków Dashade. Gdy jednak próbował się wycofać, Seki z całej siły kopnął go w kolano, a Twi’lek runął na ziemię i rozpaczliwie kontynuował ucieczkę na czworaka. Kiedy Seki ponownie zbliżył się do niego, Urnt wstał i postanowił kontraatakować. Nieco zaskoczony taką wolą walki Dashade dał się trafić, jednak miecz przeciwnika ledwie go drasnął, zsuwając się po pancerzu.
.....Gerdarr bez wahania ruszył wesprzeć towarzysza. Wielkolud zamachnął się swym potężnym orężem, jednakże Urnt ponownie okazał się być zwinniejszy. Przykucnął w samą porę, a ostrze przemknęło tuż nad jego głową ze złowróżbnym rykiem. Vibro-piła zatrzymała się dopiero na pobliskiej ścianie areny, a konkretniej na dwóch łańcuchach podtrzymujących z jednej strony żelazne barierki. Impet uderzenia zerwał łańcuchy, a masywna bariera runęła w dół na ostatnim łańcuchu, wpadając wprost na bok Urnta i powalając go na ziemię. Jego broń poszybowała jeszcze dalej do tyłu i Twi’lek pozostał bezbronny. Na liczniku pozostało już tylko dwadzieścia sekund.
.....Urntowi może dotychczas dopisywało szczęście, lecz jego limit najwyraźniej się wyczerpał. Seki, ze swoim upiornym, najeżonym kłami uśmiechem, rzucił się na niego, a tym razem jego maczeta była nie do uniknięcia i posmakowała krwi. Na rozbrojonego Twi’leka spadł grad cięć wyprowadzanych z tak okrutną precyzją, że ten mógł tylko modlić się o rychły koniec. Zawył z bólu, gdy jedno z jego lekku zostało odcięte i spadło na piach, wlokąc za sobą strugę posoki. Twi’lek padł na kolana, dysząc ciężko i chrapliwie. Dashade zbliżył się do niego, gotów zadać kończący cios. Wtedy jednak w ostatnim desperackim zrywie Urnt wstał i ostatkiem sił spróbował odegrać się Sekiemu. Dobył z cholewy małego sztyletu, jednak brakło mu sił, by jakkolwiek zaszkodzić Dashade. Z jego lekku sączyła się krew, miał wiele ran na ciele. Część tłumu na trybunach ryczała z zachwytu, ale nie wszystkim podobała się taka jednostronna rzeźnia. Seki z łatwością odbił słabe ciosy ledwie żywego Urnta durastalową tarczą, rechocząc dziko. Licznik powoli zbliżał się do zera, a światła reflektorów zaczęły wskazywać wrota po przeciwnej stronie areny, na tyle daleko, że samo dojście tam zajmowało ponad pół minuty. Widząc to, Gerdarr niezwłocznie przyskoczył do bezsilnego Twi’leka i wbił vibro-piłę w jego pierś. Krew bryznęła wokół. Następnie Dowutin pospiesznie ruszył ku nowemu zagrożeniu.

.....W momencie gdy Gerdarr pokonał już niemal dwie trzecie drogi, brama, do której biegł, otwarła się, a w niej stanął wojownik Tuskenów: nieustraszony człowiek pustyni. Odziany w swój tradycyjny strój skrywający całe ciało, ruszył wprost na spotkanie z Dowutinem, przeciwnie do Urnta nie bojąc się wcale swego oponenta. Ku zdziwieniu Gerdarra błyskawicznie znalazł się tuż przed nim, uniknął pierwszego ciosu i sam zamachnął się na olbrzyma. Jego cel był wielki, zatem bez problemu trafił, w dodatku w szczeliny pomiędzy opancerzeniem. Gerdarr ryknął z bólu, kiedy trafiło go ostrze Kija ‘Gaffi’, typowej broni Tuskenów. Dowutin obeznany z takim orężem wiedział, że broń Gaffi potrafiła nieźle oszołomić, lecz tym razem jedynie zabolało.
.....Zanim Gerdarr zdążył odpowiedzieć na atak człowieka pustyni, u jego boku znalazł się Seki, który zaatakował Tuskena od flanki. Jego pierwszy cios okazał się skuteczny, a maczeta rozcięła płótno szaty przeciwnika na brzuchu. Materiał zaczął nasiąkać krwią, lecz nie zrobiło to dużego wrażenia na Tuskenie, jakby zupełnie nie poczuł trafienia. Odwinął się jeszcze i popchnął Dashade na bok, przez co ten na moment stracił równowagę. Pozostał jednak jeszcze Gerdarr: zemsta Dowutina było okrutna. Nie okazał żadnej litości. Gdy tylko Seki odwrócił uwagę przeciwnika, zamachnął się z góry i całą swoją siłą spuścił Tuskenowi na głowę vibropiłę. Jego głowa wręcz eksplodowała, tryskając krwią i kawałkami mózgu na obydwu gladiatorów. Na trybunach rozległo się buczenie – już tylko część widowni była zadowolona ze śmierci kolejnych wojowników. Większość obserwatorów chciała długich walk, prawdziwego pokazu, którym można by się rozkoszować. Tymczasem Gerdarr z Sekim znowu nie pozostawili żadnej szansy przeciwnikowi, zostawiwszy po nim tylko poturbowane truchło w jeziorze krwi.

.....Spiker postanowił zatem wziąć sprawy w swoje ręce. Jego głos poniósł się echem po całym budynku, gdy ogłosił z taką energią, że aż zadrżały głośniki:
.....Panie i panowie, z powodu nieoczekiwanego sojuszu naszych dwóch najpotężniejszych gladiatorów zmieniamy zasady! GERDARR Z SEKIM ZMIERZĄ SIĘ ZE WSZYSTKIMI POZOSTAŁYMI GLADIATORAMI NARAZ!
.....Trybuny wybuchnęły podekscytowaniem, tupano i wrzeszczano w czystej euforii. Licznik został wyłączony i przez dłuższą chwilę Gerdarr z Sekim mieli czas na złapanie oddechu.

.....Dashade, z gębą zbryzganą krwią, wyszczerzył się porozumiewawczo do Gerdarra. W oczach igrał mu złowrogi błysk. Zdawał się niezbyt przejęty tym, co właśnie ogłosił spiker, a jeśli już, to wyczekiwał takiej okazji do sprawdzenia się. Korzystając z chwili wytchnienia, podszedł do rozoranego piłą Tuskena i zerknął na jego broń. Potem przyjrzał się krótko swojej ociekającej juchą maczecie, po czym cisnął ją na ziemię i podniósł kij Gaffi. Przez chwilę ważył go w potężnej dłoni, zakręcił nim z namysłem, a potem wydał z siebie pomruk zadowolenia, kiwając głową z uznaniem.
.....W tym czasie Gerdarr skorzystał ze stimpaka z rękawicy i wypatrywał dobrych pozycji obronnych... Po chwili uznał, że najlepsze będzie miejsce, gdzie ściana areny gwałtownie zakręcała, tworząc coś w rodzaju rogu. Gdy Seki się przezbroił, dał mu znak, aby się tam za nim udał. Gotowi na to, co miało zaraz nadejść, ruszyli w tamtą stronę, idąc ramię w ramię, obaj umorusani mieszaniną krwi i potu.
 

Ostatnio edytowane przez Vetala : 06-01-2019 o 18:54.
Vetala jest offline  
Stary 14-01-2019, 22:40   #102
 
Jacques69's Avatar
 
Reputacja: 1 Jacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputację
Lyssa

To był długi dzień. Zaczął się niewinnie. Lyssa miała zamiar jedynie sprawdzić, czy przesłuchany wczoraj jeniec mówił prawdę, czy jego banda faktycznie miała swoją siedzibę w Underwoldzie. Doszło zaś do tego, że Rhail i Hastal, którzy ją śledzili, doprowadzili do wymordowania całej załogi odnalezionego pod ziemią bunkra. Podczas ucieczki zapomnianymi tunelami tymczasem poznała kolejne osoby pracujące dla Grakkusa - Alette i Sudodtha, którzy wykonywali jakąś misję pod fabryką broni Hutty. Również i oni natknęli się na tę samą organizację. A na sam koniec wszyscy wspólnie natknęli się na wielce dziwaczną piątkę 'rozrabiaków'. Gerdarra, Markę, Hokka, Barę oraz Sekiego. I to w takim momencie, że załapali się na kolejną wielką walkę. I jakby tego było mało, wykryli wielki spisek wymierzony przeciwko Grakkusowi.
Choć nie wszyscy oni spodobali się Lyssie, to jednak poczuła, że po ich spotkaniu, jej życie może się zmienić. Catharka była niewolnicą, zdaną na łaskę i niełaskę Grakkusa oraz jej bezpośredniego przełożonego Saera "Czułego". Bez przerwy sprawdzano jej lojalność i za marny grosz kazano wykonywać taką pracę, za którą Łowcy Nagród zgarniali okrągłe sumki. Wśród tej gromady dostrzegła swoją szansę.

Prysznic i krótka drzemka dobrze jej zrobiła, choć wyjątkowo ciężko było jej zasnąć. Kiedy się obudziła, była pełna sił i gotowa na przeżycie resztę dnia. Wielkimi krokami zbliżało się widowisko na Arenie. Lyssa oczywiście się tam wybrała. Usiadła gdzieś z tyłu trybun pracowniczych i obserwowała następujące walki. Cały czas znajdowała się na dyżurze u Saera. Nic więc dziwnego, gdy z commlinka dobiegło zgłoszenie od jednostki ochrony.
- Halo, kanał otwarty, potrzebuję kogoś do asekuracji na poziomie głównego holu, korytarz BT. Jakiś podejrzany osobnik kręcił się poza trybunami, nie daje się przeszukać, wygląda jakby był naćpany. Taszczy ze sobą sporą walizkę, choć wygląda jak ochlaptus. Mógł ją komuś ukraść. Ktokolwiek wolny, odbiór.
Chwilę potem jednak na trybunie, tuż poniżej, ktoś wszczął burdę. Lyssa podniosła się w ślad za pozostałymi i spostrzegła zielonoskórego Nautolana, który właśnie powalił wielkiego Trandoszana, po czym dźgnął go elektropiką. Catharka rozpoznała sprawcę tego zamieszania. Był to Hokk, skryty medyk, który wyleczył wszystkich rannych po walce w podziemiach, używając przy tym tajemniczych zdolności.
 
Jacques69 jest offline  
Stary 20-01-2019, 20:53   #103
 
Vetala's Avatar
 
Reputacja: 1 Vetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputację
.....Uporanie się z zadaniem, w dodatku tak gładkie, pozwoliło Barze się rozluźnić. Z typową dla siebie werwą prowadziła rozmowę ze szmuglerem, jedynie kątem oka śledząc poczynania walczących. Dopiero na czas starcia swego ochroniarza poświęciła wydarzeniom na arenie pełną uwagę. Wydawała się pewna zwycięstwa Dashade, ale sposób, w jaki zaciskała dłonie, zdradzał napięcie. Seki jednak nie trzymał jej długo w niepewności. Prędko to on zaczął dyktować przebieg walki, aż wreszcie doprowadził ją do spektakularnego finału. Wtedy Barah odetchnęła z ulgą, a pogodny wyraz znów zagościł na jej obliczu, gdy wróciła do rozmowy z Marką. Nie na długo jednak. Prędko wyczuła po drugiej stronie pewne ochłodzenie, a dialog zupełnie stracił na swobodzie. Komu innemu może mogłoby to umknąć, jednak nie Zeltronce.
.....Jakiś problem? – spytała szmuglera lekkim tonem. Uśmiechała się, ale przy tym spoglądała na niego z uwagą.

.....Hokk starał się ignorować swojego sąsiada, tak by nie zachęcić go rozmową czy nawet spojrzeniem do kolejnej interakcji. Zerknął na Barę z kwaśną miną. Był akurat zajęta rozmową ze szmuglerem. Nie bardzo miał ochotę przebywać dłużej w zasięgu „rażenia” Gammoereanina. Podniósł się w geście wiwatu, zaklaskał w wyrazie podziwu i powoli przepychał się w przeciwnym kierunku do smrodu. Chciał dostać się na alejkę i chwilę tam postać, tak by złapać oddech. Przecisnął się obok Bary i Marki, nieszczególnie zainteresowanego rozmową z Zeltronką. Jego uwagę skupiali znacznie skuteczniej dwaj trandoshanie, którym Hokk właśnie deptał po szponiastych łapach, próbując przecisnąć się do przejścia.
..... Och, pardon… – rzucił do syczącego trandosha, wyraźnie zirytowanego sytuacją. Będąc tak blisko, mógłby przysiąc, że jaszczur ma złe zamiary i byłoby to całkiem normalne, zważywszy iż Jedi przed chwilą zmiażdżył mu buciorem ogromną stopę, ale jego agresja zdawała się płynąć głównie w kierunku jego kompanów. Cóż, nie zamierzał na powrót gramolić się na swoje miejsce, by dać znać o tym Marce i Barze, ale stanął na schodach zaraz obok trandosha, tak na wszelki wypadek. Korzystał z chwilowej ulgi. Choć powietrze Nar Shaddaa przed wdechem trzeba było dobrze pogryźć, to i tak było wybawieniem w porównaniu do aury roztaczanej przez Gammoreanina.

..... Obawiam się, że mam problem – mruknął Marka do Zeltronki. Nie wiedział, co zrobić, ale liczył na ochronę, jaką dawał tłum i zgiełk. – Znam tych Trandoshan – westchnął i wyjaśnił: – A przynajmniej jednego, tego siedzącego osobno po prawej. To rodzina pewnego mojego byłego wspólnika... i wiem, że ten wspólnik jest na Nar Shaddaa.
.....Starał się nie przyglądać jaszczurom.
..... Nie wiem, czy wiedzą, że tu jestem i szczerze powiedziawszy, nie wiem, jak zareagować na ich obecność tutaj. Nie chcę zwracać na siebie uwagi.
.....Barah zerknęła krótko za ewakuującym się Hokkiem, omijając spojrzeniem wzburzonych Trandoshan, a potem znów skierowała wzrok na Markę. Wydawał się nie lada zaniepokojony, o ile nie przestraszony – w każdym razie sprawa z pewnością była poważna, a konfrontacja z jaszczurami mogłaby mieć dla szmuglera nieciekawy koniec.
.....Na razie możesz chyba tylko nadal siedzieć tutaj i udawać, że wszystko jest w porządku. I mieć nadzieję, że naprawdę będzie – stwierdziła Zeltronka, nachyliwszy się do niego. – Jeśli spróbujesz wyjść tak jak Hokk, będą cię mieli jak na talerzu. A sami raczej nie będą się tu teraz pchali. Chyba… O, szlag! – Gdy spojrzała na arenę, urwała i zakryła usta dłonią.

.....Na pole walki przeciwko Gerdarrowi właśnie wstępował Seki. Barah ze zgrozą patrzyła, jak Dashade postępował w stronę Dowutina. Atak jednak nie nastąpił, para wojowników stała naprzeciwko siebie, a tłum cichł stopniowo, niepewny, co się dzieje. Zeltronka niemal słyszała uderzenia swojego serca. Wreszcie rozległ się głos Dashade, gdy ten odmówił walki przeciwko Gerdarrowi. Wśród gwizdów i buczenia zmieszanych z okrzykami zachwytu Barah odetchnęła.
.....Spróbuję poczekać na zgiełk, może pod koniec walk – powiedział Marka, wpatrując się z zainteresowaniem na arenę. – Wtedy spróbuję się stąd wymknąć.
.....Zeltronka jedynie skinęła głową w odpowiedzi, tym razem z zapartym tchem śledząc wydarzenia na polu walki. Z początku czuła niejaką ulgę, gdy sojusz Dowutina i Dashade z łatwością rozgromił dwóch pierwszych przeciwników – ta para po połączeniu sił stanowiła istną maszynę do zabijania. Optymizm nie trwał jednak długo. Ledwie poległ człowiek pustyni, zadudnił głos spikera obwieszczający zmianę zasad. Barah nie potrafiła powstrzymać jęku rozpaczy, który jej się wówczas wyrwał. Czy ktokolwiek mógł przeżyć coś takiego? Znów zakryła usta dłońmi, w napięciu wbijając wzrok w sylwetki Gerdarra i Sekiego szykujących się do nadchodzącej rzezi.

 
Vetala jest offline  
Stary 22-01-2019, 16:07   #104
 
archiwumX's Avatar
 
Reputacja: 1 archiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputację
Gdy Gerdarr z Sekim złapali oddech po pierwszej wspólnej walce, w jednej chwili otwarło się wszystkie sześć wrót. Z tych najbliższych, skąd niewiele wcześniej wyszedł Tusken, wyszedł największy Wookiee, jakiego widzieli od lat. Dzierżył vibro-ax i wyglądał na bardzo pewnego siebie. Z pozostałych bram na arenę wkroczyło w sumie dziewięciu gladiatorów. Nie byli to ewidentnie wszyscy, ale widocznie stwierdzono, że więcej naraz nic nie wniesie. Wśród nich znajdowali się przedstawiciele wielu ras i różnie byli uzbrojeni, z grubsza jednak gorzej od Sekiego z Gerdarrem. Powoli wszyscy zmierzali w ich kierunku, a najbliższy Wookiee stał już właściwie na wyciągnięcie ręki.

Wookiee nie czekając ani chwili na resztę towarzyszy, skoczył na Gerdarra. Dowutin nie zdążył sparować, a vibro-ax lekko rozciął mu ramię.
Gerdarr w odwecie zamachnął się swą piłą, Wookiee nie docenił jej zasięgu i tylko minimalnie się odsunął, przez co końcówka ostrza rozcięła mu twarz na linii oczu. Wookiee poleciał do tyłu, padając na swój włochaty zadek. Posoka obficie leciała mu z oczodołów.

Jako pierwsi ruszyli trzej wojacy z samego końca Areny. Okazali się znacznie sprawniejsi od swoich tymczasowych kompanów, wyprzedzając ich bez problemu. Wśród nich znajdowało się dwóch Noghri oraz jeden Zabrak. Gdy już się zbliżali, jeden z nich rzucił w Gerdarra oszczepem. Dowutin zauważył nadchodzące niebezpieczeństwo, uskoczył na bok, po czym złapał otumanionego Wookieego i rzucił nim przed siebie. Nadlatujący pocisk wbił się oślepionemu gladiatorowi w szyję, wbijając się do połowy. Martwy Wookiee padł na ziemię pod nogami Gerdarra. Ten zdążył już wrócić do swojej pozycji obronnej, bowiem zbliżyło się do niego kolejnych trzech gladiatorów. Wśród nich znajdowali się Bessalisk, Barabel i Weequay. Pierwszy z nich, dzierżący wielkie, stalowe rękawice, rzucił się na Sekiego. Dwie pary pięści zaczęły okładać broniącego się Dashade. Część ciosów udało mu się uniknąć, osłaniał się też tarczą, lecz i tak parę razy oberwał. Na szczęście Seki nie ustępował wcale budowie wielkiego Bessaliska, a jego pancerz nie należał wcale do najgorszych, przez co ciosy przeciwnika nie zrobiły mu szczególnie wielkiej szkody.
Ostatnia grupka zdołała się jedynie wyrównać z pierwszą trójką. Wśród nich znajdował się jeden Nautolan, jeden droid oraz Nikto, wyposażeni w zwykłe miecze.

Dashade przeczekał pierwszą nawałnicę ciosów, po czym ruszył do kontrataku. Wyposażony w nową broń, wyprowadził tylko kilka ataków, za to bardzo celnych. Ostry szpikulec Gaffi za każdym razem wbijał się głęboko w ciało Bessaliska, powodując u niego ogromny ból. Dashade wbił właśnie broń w serce czterorękiego, gdy Weequay rzucił się, by pomóc towarzyszowi, ale i on oberwał boleśnie, natomiast Bessalisk padł na ziemię i dogorywał.

Dowutin jak wściekły zaszarżował pomiędzy przeciwników, mijając najbliższą grupkę. Rozpędzony rozgonił na boki dwóch Noghri oraz Zabraka, po czym zaczął wywijać swoją vibropiłą. Zanim gladiatorzy zdążyli choć przyjąć jakąś postawę obronną, Dowutin trafił obydwu Noghri. Jednemu dosłownie musnął końcem ostrza po krtani, to jednak wystarczyło, by przeciwnik zaczął obficie krwawić i stać się niezdolnym do dalszej walki. Drugi Noghri miał nieco więcej szczęścia, vibropiła rozorała mu całe ramię, ale pancerz ochronił go przed najgorszymi obrażeniami.
Spośród nich okazję do ataku postanowił wykorzystać Zabrak. Uzbrojony w dwa Vibro-rapiery, próbował przebić się przez pancerz Gerdarra.

Kiedy Gerdarr uniknął pierwszych ataków i osłonił się piłą, Zabrak postanowił unieszkodzliwić niszczycielską broń. Wbił ostrza swych rapierów między odsłonięte mechanizmy. Vibropiła zacharczała, kręcący się łańcuch z ostrzami stanął, aż wreszcie zerwał się i spadł na ziemię. Broń Gerdarra stała się bezużyteczna.

Tę sytuację wykorzystała ostatnia grupka gladiatorów, na czele z droidem bojowym uzbrojonym w electrostaffa. Oflankowany Gerdarr mógł jedynie próbować odganiać przeciwników gołym trzpieniem piły. Droid bez problemu przełamał gardę Dowutina i dwukrotnie ubódł go w bok, jednak pancerz pochłonął większość siły uderzenia.

Towarzysze poległego Bessaliska tymczasem rzucili się na Sekiego. Atakując jednocześnie z dwóch stron, próbowali przebić się przez jego szczelną obronę. Ich taktyka poskutkowała, podczas gdy Weequay odwracał uwagę Dashade, jego kompan wbił Sekiemu sztych miecza w udo, lekko go raniąc. Dashade solidnie zranił Weequaya, jednym mocnym ciosem wbijając mu broń Gaffi w bok. Seki włożył w cios tyle siły, że aż nadwyrężył sobie bark.

Gerdarr chwilę patrzył z niedowierzaniem, jak łańcuch jego wiernego towarzysza się blokuje, a następnie pęka... Gdy się otrząsnął, ogarnęła go furia na sprawcę tej straty do nie powetowania.
Rozwścieczony utratą swojej ukochanej broni, Gerdarr złapał porzucony sztylet i rzucił się na Zabraka, roztrącając jego rapiery na bok. Złapał znacznie niższego od siebie wojownika za głowę, po czym zaczął wbijać mu ostrze w brzuch i klatkę piersiową. Po paru takich ciosach, rzucił umierającego Zabraka na bok, po czym odwinął się drugiemu Noghriemu, który już wcześniej został ranny. Próbując wykorzystać chwilę nieuwagi Gerdarra, chciał go zaatakować, jednak instynkt nie zawiódł Dowutina. Zanim Noghri w ogóle zdążył wyprowadzić atak, Gerdarr z całej siły kopnął go w brzuch. Przeciwnik padł na ziemię, a masywny Dowutin przygniótł go kolanem i poderżnął mu gardło. Po wszystkim dyszał ciężko, wstał i przyszykował się na odpowiedź pozostałych gladiatorów.

Pozostali nie czekali, aż Dowutin podobnie ich zmasakruje. Wszyscy naraz rzucili się na niego. Co niebywałe, Gerdarr ze sztyletem krótszym od jego palców potrafił sparować ataki electrostaffa droida, unikając przy okazji ataków pozostałych gladiatorów. Wszyscy uzbrojeni w długą broń próbowali z bezpiecznej odległości dźgać Dowutina, jakby to on był jedną z niebezpiecznych bestii.

Weequay z Barabalem kontynuowali szturm na Sekiego. Również Dashade skutecznie bronił się w tym momencie. Ranny Weequay nie potrafił skutecznie wyprowadzić ataku, zaś Barabal zachowywał zbytnią ostrożność.

Sekiego rozwścieczyła taka opieszałość pary jego przeciwników. Weequay i tak tylko odraczał nieuniknione, zabierając mu cenny czas. Dashade przyskoczył do niego z furią, spomiędzy zębów rwał mu się przerażający warkot. Tamten desperacko usiłował uniknąć ciosu, jednak brakowało mu sił i ledwie stał na nogach. Seki z impetem powalił go na ziemię. Ostatnim, co zobaczył Weequay, był zatrważająco szybko zbliżający się do jego głowy gaffi, a potem głowa bryznęła mu krwią. Dashade odsunął się od pokonanego i zwrócił w stronę Barabela, który został teraz sam.

Barabal jednak nie przejmował się tyloma poległymi sojusznikowi i kontynuował atak, tym razem porządniej raniąc Sekiego. Trzon jego broni tak niefortunnie trafił Dashade, że pogruchotał mu nogę. Nieustraszony ochroniarz Bary Vobris zaczął kuleć i z trudem utrzymywał się na nogach.

Pod naporem ataku użył stimpaka z rękawicy i przyklęknął, a następnie wolną ręką chwycił jeden z vibro-rapierów, którym wyprowadził atak na droida.
Gerdarr po pokonaniu drugiego Noghriego nabrał wiatru w żagle. Z dłuższą bronią potrafił przełamać obronę droida, który z dłońmi potrafiącymi zakręcać o 360 stopni błyskawicznie kręcił swoim electrostaffem. Rapier wbił się głęboko w korpus droida, jednak ten nie wydawał się zwracać na to uwagi, mimo że rana musiała być groźna.
Droid natychmiast próbował kontratakować. Pozostali gladiatorzy z zapałem starali się mu pomóc i pokonać tę nieokiełznaną bestię. Dowutin mimo swej postawnej figury skutecznie lawirował pomiędzy wszystkimi pikami, którymi próbowano go dźgać, odtrącając co niektóre rapierem. Seki mimo poranionej nogi natychmiast odpowiedział Barabalowi, tnąc go gaffi stickiem po piersi. Rana nie była jednak zbyt poważna.
 
__________________
Szukam tajemnic i sekretów.
archiwumX jest offline  
Stary 22-01-2019, 20:47   #105
 
Vetala's Avatar
 
Reputacja: 1 Vetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputację
.....Gerdarr raz jeszcze rzucił się z rapierem na droida, jednak tym razem nie trafił w żadnego przeciwnika. Narobił za to w ich szeregu trochę zamieszania i ci mieli problem z przeprowadzeniem bardziej skoordynowanego kontrataku. Dowutin wciąż nie tracił sił mimo intensywnej walki, zdawało się, że mógłby tak bez końca odpierać kolejne fale przeciwników. Gdy atak na niego wyprowadził jeden z Nikto, uzbrojony w łowiecką vibro-włócznię, Gerdarr z mistrzowskim wyczuciem unikał gradu ciosów, co tłum na trybunach kwitował rykiem zachwytu. Żaden z tej trójki nie był w stanie choćby drasnąć Czempiona, nawet kiedy brakowało mu jego ukochanej broni. Dowutin każdą sekundą tego starcia udowadniał, jak wielce zasługiwał na swój tytuł.

.....Tymczasem Barabel, który chwilę wcześniej bardzo boleśnie ugodził Sekiego, nie był już w stanie powtórzyć swej skuteczności. Rozsierdzony Dashade odbił jego cios tarczą, a potem od razu wziął potężny zamach i mocno ugodził swego oponenta w plecy. Barabel ledwo utrzymał się na nogach, lecz dalej uparcie próbował walczyć. Odzyskał równowagę i łypnął wrogo na Sekiego.
.....Gerdarr tym razem staranniej wyczekał moment i nagle doskoczył do Nikto, by wrazić mu rapier prosto w oczodół. Ostrze zatrzymało się dopiero na wewnętrznej stronie czaszki. Kuzyn pokonanego stanął jak wryty, za to droid próbował atakować. Wkrótce i on oberwał rapierem, jednak niezbyt potężnie. Potem drugi Nikto wziął się w garść. Próbował pomścić swego towarzysza, jednak dalej nie potrafił ugodzić Gerdarra, nawet z pomocą droida. Dowutin pozostawał dla nich nieuchwytny. Mimo swej pozornie zwalistej sylwetki krył w sobie pokłady niezrównanej zwinności. Dopiero na końcu widowiskowego uniku potknął się o jednego z trupów i na moment stracił równowagę.

.....Barabel prędko otrząsnął się po ciosie w plecy i znów trafił Sekiego. Dashade jednak parsknął tylko, szczerząc kły – ledwie poczuł trafienie, gdy broń ześlizgnęła się po jego pancerzu. Od razu wykorzystał niepowodzenie przeciwnika. Wciąż nadto żywo pamiętał, jak mocno tamten go wcześniej ugodził, i teraz odpłacił mu z nawiązką. Gaffi z miażdżącą siłą trzasnął w kolano Barabela, tak że ten ugiął się z bólu, niemal upadając. Dashade tym razem nie dał mu jednak żadnej szansy – zaraz potem kolejny cios spadł prosto na jego kark. Seki z mściwym grymasem na umorusanej posoką i kurzem gębie łypnął na wreszcie martwego przeciwnika.

.....Utrata balansu przed Dowutina wyszła mu na dobre – usiłując na nowo pewnie stanąć na nogach, mimowolnie zamachnął się swym rapierem, a końcówka jego ostrza solidnie rozcięła korpus droida. Mechaniczny przeciwnik jednak się nie zatrzymywał, dalej próbował dźgnąć Gerdarra electrostaffem. Z rozpędu zdołał boleśnie ugodzić Dowutina, dźgając go w bok. Nim jednak zdążył uruchomić ogłuszające wstrząsy, Gerdarr odskoczył.
.....Nadal kuśtykając, Seki zdołał dobiec do droida i zaatakować go od tyłu. Gaffi stick trafił niczego niespodziewającego się przeciwnika prosto w bok. Rozległ się metaliczny zgrzyt i przeszywający trzask, po czym droid skończył na ziemi w kawałkach.
.....Uwolniony od ciągłego ataku, Dowutin zwrócił się przeciwko Nikto. Osamotniony, pozbawiony morale, nie potrafił osłonić się przed zabójczo wprawnymi pchnięciami rapiera, które podziurawiły go dotkliwie. Wciąż trzymając się na nogach, przeprowadził desperacki ostatni atak, rozcinając ramię Gerdarra swoją włócznią. Zaraz potem dopadła go jednak furia Dashade. To, czego Seki dokonał kilka sekund później na rannym Nikto, było w zasadzie egzekucją. Tamten nie był już nawet w stanie choćby należycie się osłonić, a co dopiero uniknąć gaffi sticka. Szybka śmierć z ręki Sekiego była więc dla niego rodzajem łaski.

.....Po wszystkim Dashade rozejrzał się po arenie, którą zaścielały obecnie truchła pokonanych: tego wszystkiego dokonali on i Gerdarr. Seki uniósł wzrok i zerknął na swego towarzysza broni z uśmiechem, który prawdopodobnie był objawem triumfu. Choć ranny i brudny, Dashade wyglądał na prawdziwie szczęśliwego.
 
Vetala jest offline  
Stary 22-01-2019, 21:02   #106
 
Jacques69's Avatar
 
Reputacja: 1 Jacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputacjęJacques69 ma wspaniałą reputację
Trybuny wrzały. Nikt nie siedział od dawna. Dookoła niósł się potężny hałas, ludzie krzyczeli, gwizdali, klaskali i skakali. Spiker przez ponad minutę nie był w stanie dojść do głosu. Gdy wreszcie tłum uspokoił się choć trochę, głośnym tonem pogratulował zwycięzcom.
- Takiego widowska jeszcze te trybuny nie widziały! Proszę państwa, coś niesamowitego! Gerdarr wraz ze swym sojusznikiem Sekim zdołali pokonać wszystkich przeciwników. - To powiedziawszy, zerknął na lożę VIPów. Grakkus wyglądał na wniebowziętego widowiskiem, jednak Redajj i jego przyjaciele spoglądali posępnie na Arenę. Spiker przełknął ślinę, gdy dostrzegł jakiś gest Zygerriana, po czym znów podniósł mikrofon. - To jednak nie koniec dzisiejszego widowiska! Najlepsze dopiero przed nami! Jak widać Gerdarra żadne wyzwanie jeszcze nie zdołało pokonać… Jak jednak poradzi sobie Dowutin z kimś większym od siebie? Czy wiecie, co mam na myśli? - Tłum od razu podchwycił sugestię. Na trybunach rozległo się powtarzalne, jednomyślne wołanie “Rancor! Rancor! Rancor!” - Doskonale się rozumiemy! Gerdarr, aby zapisać się na wieki w historii naszej areny, musi pokonać Rancora!
Na Arenie ucichło, kiedy powoli zaczęły unosić się masywne kraty z największych wrót, za którymi panował mrok. Choć wiadomo było, co się w nim skrywa, to i tak owiany był istną tajemnicą. Nie minęły dwie sekundy od całkowitego otwarcia krat, a ze środka wypełznął ogromny Rancor. Podpierając się swymi masywnymi ramionami, od razu ruszył w stronę dwójki gladiatorów. Trybuny znów odżyły i zaczęły mocno hałasować.
 
Jacques69 jest offline  
Stary 23-01-2019, 19:57   #107
 
katai's Avatar
 
Reputacja: 1 katai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputację
Gdy Nautolan przecisnął poza rząd trybun, przystanął na schodach. Trandoszanie najpierw obrzucili go stekiem wyzwisk, jednak szybko się uspokoili. Zaczęli między sobą rozmawiać, a po chwili ten siedzący z brzegu wstał i podszedł do Hokka. Objął go ręką jak najlepszego kolegę, tak naprawdę mocno ściskając go za obojczyk, po czym siłą próbował odwrócić go do wyjścia.
- Chodź, chciałbym z tobą chwilkę porozmawiać, kolego.

Ciężka trandoshańska łapa wgniatała się wyczuwalnie w ciało Hokka pomimo lekkiego pancerza. Nautolanin rozumiał, że nie ma zbytnio pola do popisu. Czas na dyplomację mijał, gdy dochodziło do fizycznego kontaktu. Trandoshanin chciał się go pozbyć w ustronnym miejscu, a potem wrócić i tym samym zwiększyć przewagę swojej grupy. Jedi pozwolił się zawrócić w górę schodów. Pokonali kilka stopni w absolutnej ciszy. Hokk spojrzał na swojego nowego “kolegę”, tak by pochwycić jego wzrok i skupić uwagę na swojej twarzy. Wyczekał odpowiedni moment i umyślnie potknął się w ostentacyjny sposób, tak by upaść przed skonfundowanym jaszczurem. Hokk chwycił się za piszczel i zajojczył, odgrywając cierpienie. Uklęknął przed trandoshem, rozmasowując łydkę, był na wysokości jego klatki. Nie podnosząc wzroku, wyczuł poprzez Moc postać przeciwnika. Zaparł się o schody i wystrzelił w przód, zasłaniając się łokciami, jednocześnie wyobrażając sobie, że w trandosha uderza wielka poducha z Mocy. Ciężar Jedi połączony z kinetycznym pchnięciem posłał jaszczuroluda w powietrze. Przeleciał kilka metrów, po czym wyrżnął o schody poniżej. Hokk, wykorzystując naturalną zwinność oraz umiejętności Jedi, zamortyzował upadek, koziołkując i turlając się po stopniach. Zdawał sobie sprawę z tego, że wyląduje zaraz obok drugiego trandosha, siedzącego na skraju ławki, który na pewno nie pozostanie obojętny na wymuszoną próbę latania kolegi. Nautolanin nie czekając na czyjąkolwiek reakcję, chwycił force pike i jednym zgrabnym ruchem wsadził wibrujący od energii czubek w bok zaskoczonego trandosha.
Wszyscy najbliżej siedzący widzowie natychmiast poderwali się z siedzeń, widząc burdę wywołaną przez tę dwójkę, i natychmiast zwrócili całą swą uwagę na Nautolana i Trandoszan. Od razu zapanował istny zgiełk, jeden przez drugiego przekrzykiwał się na temat tego, co się właśnie wydarzyło.
Barah z Marką również zauważyli, że Hokk właśnie zaczął demolkę.
 
__________________
"You have to climb the statue of the demon to be closer to God."
katai jest offline  
Stary 23-01-2019, 21:21   #108
 
Vetala's Avatar
 
Reputacja: 1 Vetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputacjęVetala ma wspaniałą reputację
.....Przez dłuższą chwilę Barah w rosnącym napięciu obserwowała starcie Gerdarra i Sekiego. Początkowo zdawało się, że podołają bez większych problemów nawet tak szaleńczemu wyzwaniu. Trafienia nie robiły wrażenia na żadnym z nich, a coraz znaczniejsza liczba ich przeciwników kończyła smętnie jako pogruchotane truchła. Mimo to pewnym czasie los przestał być tak łaskawy. Gerdarr stracił swą piłę, co publika skwitowała po części rykiem zawodu, a po części okrzykami satysfakcji. Jakiś czas później ochroniarz Zeltronki potężnie oberwał w nogę. Kurczowo zaciskając palce, spoglądała bezradnie, jak Seki mimo okulawienia ponownie ruszał do ataku. Wiele kosztowało ją potulne tkwienie na swoim miejscu w takich okolicznościach.
.....Jednak niedane jej było śledzić dalszy bieg wydarzeń na arenie. Usłyszała pewne zakłócenie w odgłosach tłumu na trybunach, gdy uwaga widzów najwyraźniej przeniosła się na coś innego. Barah aż się zapowietrzyła, zerknąwszy na schody – właśnie ciężko wylądował na nich jeden z Trandoshan, kończąc w ten sposób imponujący lot nad podłogą. Dopiero potem spostrzegła Hokka, który wprawnie oddtoczył się od powalonego jaszczura, a potem z porażającą precyzją dziabnął jego kompana piką.
..... O, nie… – wyrwało się Zeltronce. Od razu zerwała się z miejsca, lecz zanim ruszyła do Nautolana, odwróciła się jeszcze do Marki, mówiąc prędko: – Jeśli chcesz dać nogę, to chyba masz okazję. Ja idę pomóc w agresywnych negocjacjach.

.....Korzystając z rabanu, jaki podniosła nieomal cała stojąca już trybuna – niektórzy najwyraźniej nie mogli się zdecydować, czy obserwować walkę na arenie, czy szykującą się tuż pod bokiem jatkę – Barah zaczęła zbliżać się do schodów. Falujący tłum gapiów na trybunach zapewniał jej skuteczną osłonę. Idąc szybkim krokiem, przez krótką chwilę rozważała dobycie miecza, nim przypomniała sobie, że strażnicy zapewne mieli konkretne opinie na temat wymachiwania ostrymi przedmiotami. Z braku czegoś lepszego wyciągnęła więc bola: nie podejrzewała, że ten zwitek sznurka z obciążnikami przyda się w podobnej sytuacji. Przez chwilę ważyła siatkę w dłoni. To nie miał być łatwy rzut. Trandoshanin może stanowił spory cel łatwy do trafienia, ale wokół roiło się od podekscytowanych obserwatorów. Niepowodzenie mogłoby mieć opłakane skutki.

.....Zeltronka, niezauważona przez obu Trandoshan, zakręciła siatką, a potem cisnęła nią w najbliższego jaszczura. Wirując, sznurki z przeszywającym świstem przecięły powietrze, po czym trafiły zbira prosto w pierś. Zanim się obejrzał, jego tors znalazł się w ciasnym splocie. Przez chwilę pokracznie walczył o równowagę, lecz przegrał i padł na ziemię, mocując się z linką, która spadła na niego nie wiadomo skąd. Barah zbliżyła się do swej zdobyczy, by zadbać o to, że się nie wyplącze. Zerknęła przelotnie na Hokka, szukając porozumienia, co dalej z parą leżących osiłków. Osobiście najchętniej wzięłaby nogi za pas, póki miała okazję, i ewakuowała się z klasą, ale nie działała już sama. Zresztą na arenie wciąż walczył Seki...
.....Hokk wzrokiem odnalazł niebieską czuprynę partnerki.
.....Obawiam się, że mogłem nieco przesadzić z reakcją – rzucił nieco machinalnie, gdy tylko zbliżył się do Bary. – Chyba najlepiej będzie, jak oddalimy się w jakieś bardziej ustronne miejsce. Co było do zrobienia, zrobiliśmy. Niestety Seki musi sobie poradzić – dodał, widząc, że wzrok Zeltronki ucieka raz po raz w stronę areny. – Nie jesteśmy mu w stanie teraz pomóc, ale po walce możemy spróbować do niego dotrzeć – zakończył jak mniemał pozytywnym akcentem.
.....Dobrze, zwijajmy się stąd, dopóki mamy okazję. – Pokiwała głową, pocieszona zarówno słowami Nautolana, jak i perspektywą wymknięcia się jaszczurom. Tak widowiskowa akcja wzbudziła spore zainteresowanie wszystkich wokół, z pewnością nie warto było czekać, aż zamieszanie przyciągnie jakiegoś strażnika. Poza tym przynajmniej jeden Trandoshanin mógł się w każdej chwili pozbierać i spróbować zemsty. – Chodź. – Skinęła na Hokka, przeskoczyła nad jednym z powalonych zbirów, jakby był mulistą kałużą, i zaczęła szukać dogodnej drogi na oddalenie się jakby nigdy nic.
 
Vetala jest offline  
Stary 23-01-2019, 23:32   #109
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
Marka biegł za Zeltronką. Być może lepiej byłoby się schować w tłumie i wykorzystać zamieszanie, żeby pozostać niezauważonym - ale Hokk i Barah wylądowali w całej sytuacji przez niego i nie zamierzał ich zostawić. Starając się unikać łokci i zwalistych ciał obcych dookoła, ruszył w przód za towarzyszami.
- Marka, dokąd pędzisz? - Bessaliska krzyknęła za szmuglerem. Była tak pochłonięta oglądaniem Gerdarra, że nie zauważyła nawet zamieszania na schodach. Nie wnikała jednak w temat, pozwoliła Marce uciec razem z pozostałą dwójką, wracając do kibicowania Dowutinowi.
Przewrócony Trandoszan wstał, kiedy Marka z Barą właśnie wybiegli na górę. Przeciął pazurem bola-net owinięty wokół swego towarzysza, po czym nie czekając na niego, ruszył pędem w górę schodów za uciekinierami. Trzeci Trandoszan z trudem przeciskał się pomiędzy widzami z drugiej strony trybuny.
Na samej górze, tuż przed wyjściem, Hokk prowadzący w ucieczce wpadł wprost na Catharkę, w której rozpoznał tę dziewczynę, z którą uciekli wcześniej z podziemi - Lyssę. Dziewczyna zrozumiała, że wpadli w tarapaty, złapała Nautolana za rękę i pociągnęła za sobą.
- Tamtędy na zewnątrz, wyjdziemy przejściem dla służby. Chodźcie!
 
Fyrskar jest offline  
Stary 24-01-2019, 11:55   #110
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Obejrzawszy walkę, Rhail zszedł z trybun i ruszył obejrzeć roboty pilnujące klatek z różnorakimi poczwarami.
Zejście do podziemi, gdzie znajdował się “Zwierzyniec” - jak mówiono na to miejsce wśród pracowników - zajęło Zabrakowi parę minut. Wejście do niego stanowiła potężna durastalowa brama złożona z szeregu grubych prętów niczym w areszcie dla olbrzymów. Pewnie najchudsze osoby czy dzieci mogły między nimi swobodnie przejść, Rhail musiałby się przeciskać. Za bramą stała para strażników droidów. Przypominały Rhailowi te, z którymi walczyli w podziemnym magazynie. W głębi kręciło się parę więcej droidów oraz cała drużyna pracowników. Stali właśnie pod ścianą, wszyscy uzbrojeni w długie elektryczne lance, a pewien Weequay właśnie przekazywał im jakieś instrukcje. Ze środka dobiegały mieszane ryki, muczenie, wrzaski i syczenia całej gamy bestii ze wszystkich zakątków galaktyki.
- Hej, droidzie - zawołał Rhail - chciałbym wejść i obejrzeć bestie, które będę dziś walczyły. Wpuść mnie.
Droid z opóźniona reakcją odwrócił się do Zabraka.
- Przedstaw się. Tylko autoryzowane osoby mają dostęp do tego miejsca po ostatnich wypadkach. - To usłyszawszy, drugi droid się zaśmiał.
- Chyba że też chcesz wejść jako obiad dla Rancora.
- Rhail Katran, bezpośrednio pracuję dla Lenteroota. Tyle wystarczy czy mam cię jeszcze na randkę zabrać?
- odpowiedział Rhail.
Droid wywołał wspomniane nazwisko ze swych banków pamięci.
- Zgadza się. Pracujesz dla naukowca Lenteroota. Dlaczego mamy cię wpuścić?
Drugi droid dodał swe wyjaśnienia.
- Podaj cel wizyty, żebyśmy wiedzieli, co wpisać do protokołu, jak cię Rancor dorwie.
- Chcę obejrzeć te stwory, by zdecydować, na kogo stawiać.
- Dzisiaj są tylko dwie możliwości. Gerdarr albo bestie.

- Nie możemy cię teraz wpuścić, zaraz będą wyprowadzać Rancora - wtrącił drugi droid. Ten pierwszy spojrzał na niego oskarżycielsko.
- STX-125, to była niespodzianka! Nikt o tym nie mógł wiedzieć.
- Wybacz, ale ten wygląda mi na natręta.
- Znowu łamiesz protokoły, będę musiał złożyć raport Thoonuxowi.
- Ale się boję
- żachnął się teatralnie droid. Rhail jeszcze wcześniej nie spotkał droida o tak specyficznym poczuciu “humoru”. - I co, zezłomuje mnie?
Pierwszy droid odwrócił się do Rhaila i wyciągnął rękę, wskazując na schody.
- Lepiej proszę stąd wyjść.
- Mógłby ci wyczyścić pamięć, a szkoda by było. Droidy z poczuciem humoru to rzadkość. Bez obaw, nie powiem nikomu o rankorze
- odpał Rhail.
- Za to Zabracy bez… - drugi droid zaczął odpowiadać, jednak ten pierwszy pociągnął go za ramię.
- STX-125, muszę cię zabrać na krótką rozmowę.
Jeden droid zaczął ciągnąć drugiego na drugą stronę hali. W tym samym czasie wszyscy treserzy bestii ruszyli do jakiegoś korytarza w głąb kompleksu.
- Hej, ty! - zawołał zabrak za droidami. - Nie czyść mu pamięci, poważnie mówiłem, że byłoby szkoda.
Zignorowany przez droidy, postał chwilę przy kratach, rozglądając się. Pomacał kraty - zmieściłby się między nimi. Ale nie czuł takiej potrzeby. Obejrzał droidy i wystarczy.
Powoli odszedł, gdy już znikł z widoku, przez comlink dał znać Alette, że droidy należą do tego samego albo podobnego modelu, z którymi walczyli w podziemiach. I jeden z nich ma nawet poczucie humoru, skrzywione, ale ma!
Ruszył ponownie na trybuny.
 
Mike jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172