Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-04-2019, 15:31   #81
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Cokolwiek zrobił Kocięba, podziałało i to było najważniejsze. Krwawa magia w rękach rusków nie wróżyła za dobrze nikomu. Nie był pewien, skąd zdobyli te środki i techniki, ale całkiem pasowały z diablim pyłem, w jaki zamienił się cały zdobyczny sprzęt. Z wysnuwaniem jakichkolwiek teorii na głos, wstrzymał się z wyjściem z tuneli. Co prawda uwolnienie tego, cokolwiek było zakute w cysternie, uspokoiło okolicę, ale z jakiego dokładnie powodu, ciężko mu było określić.


Gdy już wychynęli na powierzchnię i troll mógł z przyjemnością odetchnąć czystym powietrzem. Zaciągnął się nim, jak palacz znalezionym po kilku godzinach ostatnim papierosem. - Tak sobie myślę. W tej cysternie schwytali i zamknęli kawałek ducha puszczy, albo coś, z czym pertraktowali wcześniej, żeby dostać ten diabli pył, ostatnia opcja, to oddaliśmy lokalnym kultystom ich demona, ale wtedy byśmy już pewnie byli martwi. Więc opcja pierwsza lub druga, to coś atakując bariery, sięgało w czasie daleko przed przebudzenie. Tutaj las w miarę spokojny, mam nadzieję, że to był jednak tutejszy duch. - Powiedział Kowalik do reszty. Wykorzystując chwilę pozornego spokoju, wyciągnął batonik z racji i zaczął go metodycznie pożerać, co nie zajęło zbyt wiele czasu. Nie czuł się specjalnie głodny, ale wiedział, że to wyłącznie kwestia czasu. W tym czasie jego oczy przebiegały okolicę, nie dając sobie luksusu całkowitego relaksu. Chwycił karabin tak, by móc go wygodniej użyć niż w podziemnych ciasnych korytarzach.


Czuł się rozluźniony, podejrzewał, że część tego stanu wynika z magicznego tła, która była o wiele spokojniejsza od tego, na co trafili w podziemiach. Uwolnienie tego czegoś na dole, też pomogło, choć nie był pewien czy tylko chwilowo, czy docelowo. Babcia, która czasami wisiała mu za ramieniem cały czas, miała chyba jeden z tych okresów, gdzie znikała na trochę i nie bardzo było się jej jak poradzić. Wzruszył więc sam do siebie ramionami i schował opakowanie po batoniku do kieszeni, pomny na ostrzeżenia. Zerknął na mapę, sytuacja wyglądała całkiem przyzwoicie w porównaniu do bajzlu, jaki do tej pory mieli za sobą. Nawet jakaś sowa przeleciała między drzewami, wychwycił ją kątem oka. - No dobra, ciekawe co czeka na nas dalej, pora skończyć ten piknik. - Mruknął pod nosem, wyciszywszy wcześniej komunikator.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 16-04-2019, 23:35   #82
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Przy pierwszym zetknięciu świetlistego preta z pokrytym krwawymi runami torowiskiem, Bebok zastygł w napięciu. Każdy jeden nerw, każdy podprogram, wszystko czekało w obawie przed piekłem które zaraz miało się rozpętać. I jeszcze raz. I jeszcze raz. A teraz na zbiorniku.
Piekło nie nadeszło, demony nie wylały się na nich straszliwa fala. Kocięba zrobił swoja robotę dobrze, jakakolwiek by ona nie była, a Bebok wytarłby spocone ręce na spuście, gdyby nie sterował nim przez DNI. Wytarcie do sucha spoconego umysłu nie było takie proste, ale zdecydowanie miał zamiar to zrobić na najbliższym postoju.

- Cokolwiek odstawiają koledzy z nowego ZSRR… to coś bardzo złego -
- Jesteś pewny ze to ich, i to nowe? - jeżeli tak, Bebok miał sporo niemiłych myśli. O pułapkach, o tym jak daleko tory mogły donieść informację o tym że tu byli i co mogło z tego wyniknąć. To ostatnie pytanie w sumie zasługiwało na zwerbalizowanie - Ktoś na końcu torów zauważy co tu zrobiłeś? -



- Antena satelitarna będzie gotowa za dwie. Odradzam nadawanie od razu sprzed wejścia, będą wiedzieć którędy opuściliśmy MRU - krasnolud rozejrzał się i uznał za stosowne elaborować - Mogą mieć jakieś trzmiele w powietrzu, sygnału nie przechwycą, ale emisję energii mogą namierzyć -

- Zrobię full wipe i nie zostanie nawet ślad po mojej stronie. Będzie kopia u dowództwa, a u ciebie będzie bomba danych czy prewencyjny wipe na odpięcie z DNI? - dopytał - Teren dookoła wygląda bezpiecznie, to jest brak źródeł energii i brak zbiorników skażeń w bezpośrednim otoczeniu. Formy życia się oddalają się od nas, więc chyba nie będą próbowały nas pożreć -

- Po wojnie to ja ci pokażę piknik, wejdziemy na katowicką hałdę z bjyrem a wusztem i zobaczysz że piknik wcale nie tak powinien wyglądać -
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline  
Stary 24-04-2019, 20:42   #83
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Kocur


Nic nie nadeszło, nic nie odgryzło im głów. Menel-Czarodziej miał moc. Kocur splunął, słysząc o Aztlanie. Chyba jak każdy widział te nagrania z Mexico City.

Kocur z Wysockim nadal prowadzili, podświadomie narzucili nieco szybsze tempo, oświetlając i badając wszystkie możliwe załomy. Kocur schował pistolet, szedł z kałachem gotowym do strzału.

Powietrze. Wyszli ze schronów, rozsypując się w tyralierę. Nocną ciszę zakłócił łomot silnika quada. Na razie czysto. Kocur wspiął się na skarpę, zajmując pozycję nad wejściem do tunelu. Przywarł do pnia drzewa. Rozstawienie sprzętu trochę zajmie.

- I znowu las - westchnął - przynajmniej jest ciepło.
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
JohnyTRS jest offline  
Stary 29-04-2019, 21:42   #84
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
- Trudno powiedzieć. Wydaje mi się, że gdyby porwali coś to nie trzymaliby tego tak głęboko w systemie tuneli tylko w swojej kryjówce. - rzekł Kocięba pocierając brodę, a potem popijając “magicznego dekoktu” - Ale nie ma bata by tego nie zauważyli… te tory były jakiegoś rodzaju przekaźnikiem. Ale nie może to być żadne nazistowskie cudo… za dużo ludzi tu łaziło swego czasu, nawet już po upowszechnieniu tego magicznego mambo-jambo.

Ciężko było powiedzieć coś więcej, ale na pewno odbiło się to lepiej na lesie. Przynajmniej tak się wydawało. Na uwagę o pikniku od Beboka odezwała się Kuna, sprawdzając amunicję rzuciła znanym śląskim powiedzeniem…

Prawdziwe powietrze to takie które można pogryźć. - przeżuła coś i uśmiechnęła się półgębkiem.

Dowództwo wysłało potwierdzenie odbioru meldunku. Po zwinięciu anteny próbowali jeszcze skontaktować się z Dobroleszym, ale jego oddział nie odpowiadał. Tak czy inaczej należało się udać do Kęszycy. Zmienili ciuchy, ustanowili szyk i ruszyli drogą przed siebie.

Po parudziesięciu metrach ujrzeli szkielet dawnego garażu - długiej budowli z której zostały tylko betonowe podłoże, dach i trzymające go ceglane kolumny. Wkrótce potem dotarli do zarośniętego już skrzyżowania.
Pomimo że skanery krasnoluda wykazywały, że wszelkie stworzenia uchodziły od nich to czuli jakby coś im się przyglądało. I to nie po kryjomu, ale jakby stali obok kogoś i po prostu nie mogli go dostrzec. Uczucie było bardzo irytujące. Przebudzeni wiedzieli, że to lokalne duchy ich obserwują.

- Przydałoby się popracować nad skanerem pod czary. - rzekł Olek - Maszyna raczej nie dostanie pierdolca od ciągłego wykrywania tego wszystkiego.

***



Wędrówka przez las nie była długa, ale ciągła czujność i poczucie czyjejś obecności wykańczały psychicznie. Podziemia to jedno - tutaj napięcie było ciągłe i nie wiadomo było czego się spodziewać. Od czasu do czasu widzieli pośród gęstwiny błyszczące oczy, jednak według maszynerii Beboka były to niewielkie stworzenia. Jednak w tym wszystkim las nie cichł. Słychać było owady, zwierzęta i wiatr. Złowróżbna cisza, tak znana i dojmująca nie ogarniała ich. Tyle dobrze. A może nie? Może to znaczy że coś czaiło się w tym środowisku tak, że nawet lokalne istoty nie były w stanie tego spostrzec?
Kolejne wywołanie Dobroleszego zaowocowało tylko usłyszeniem przez słuchawki szumu liści. Cholerne leśne czary przenikały wszystko. Przebudzeni czuli to aż nadto. Wydawało się im jakby wędrowali wprost przed oczami jakiegoś olbrzyma, który się na nich gapił. Astral był przesiąknięty życiodajną siłą, potężną i groźną. Czekającą tylko na jakąś poważniejszą prowokację.
Kiedy dotarli do granic osady ich oczom ukazał się zwarty mur drzew i roślin. Zrośnięte, splątane tworzyły barierę przez którą nie można było nic zobaczyć, a po bliższych oględzinach nie dało się także przejść. Żołnierze zaczęli się rozglądać zaniepokojeni brakiem jakiegokolwiek komitetu powitalnego.
Znów nie udało się wywołać enta, ale parę minut po ich przybyciu pod ścianę zieleni jej część zaczęła się rozplątywać i ustępować tworząc przejście.
Ostrożnie przez zwisające jeszcze pnącza przedostał się Dobroleszy. Wyglądał strasznie - cały obryzgany krwią. Razem z nim przeszło dwóch powstańców. Wyglądali na zaniepokojonych, a po stanie mundurów widać było, że również mieli za sobą jakieś walki.
Zgaście silnik. - rzekł cicho i poważnie ent pochylając się do nich - W środku krąży jeden ze Starszych, lepiej go nie denerwować. Witajcie w Kęszycy. Z trollem przeniesiemy wehikuł i przyczepkę w bezpieczne miejsce to pomówimy.

Ostrożnie przekroczyliście granicę Kęszycy Leśnej. W środku, za leśnym murem, panowały ciemności rozświetlone delikatnymi światłami jakby z lampionów. Pomiędzy drzewami widać było obrośnięte roślinami klocowate kształty dawnych baraków i garaży. Zbliżając się dostrzegli asfaltową drogę, która popękała. Ze szczelin przebijały się mchy, porosty i niewielkie roślinki. Było tu dużo wydeptanych ścieżek… i dużo stworzeń, które patrzyły z ciekawością na nowoprzybyłych. Widzieli też postacie przechodzące pośród drzew. Wysokie sylwetki drzewnych ludzi, ale także skradających się metaludzi. Wszyscy szli spokojnie, nikt się nie spieszył.
Ent poprowadził ich jedną z takich wydeptanych dróg na skraj miejscowości gdzie w rzędzie stały dawne garaże. Rozglądali się kiedy Hipolit uchylił ostrożnie jedno z wrót.



Ich wzrok przykuł ruch… ruch na wysokości większej niż dawne budynki Kęszycy. Coś sunęło pomiędzy drzewami i domami ze spokojem i dostojnością żywej i bardzo starej istoty. Ponad dwanaście metrów wzrostu i wygląd przypominający trochę entów.

- To Starszy. Brzozowiec. - wyjaśnił cicho Hipolit - Wchodźcie do środka, prędko.

W garażu było ciemno. Kocur wchodził ostatni. Zanim ent zamknął za nimi wrota garażu obejrzał się jeszcze. Widział dwoje zielono-bursztynowych oczu daleko w ciemności, które patrzyły się na niego. Chociaż nie był Przebudzonym czuł, że istota skupiła na nim swoją uwagę jakby chcąc przeniknąć to czym i kim Kocur właściwie jest. Kiedy wrota się zamknęły uczucie pozostało.

Moment później zrobiło się jaśniej - ent potrząsnął dużym słoiem wypełnionym owadami, których odwłoki zaczęły świecić, rzucając na wnętrze trochę ciepłego światła.
Garaż był dostatecznie wysoki, by nawet drzewiasty mógł stać wyprostowany. Ściany dzielące kolejne boksy wyburzono po środku tworząc wygodne przejście. Pojazdów i maszyn nie było, zamiast tego pod ścianami ustawiono wiklinowe kosze.
Kiedy trochę się uspokoiło Dobroleszy wyjaśnił, że dotarli niedawno, ledwo ochłonęli. W trakcie przemarszu natrafili na patrol wroga i jak się okazało, nie byli to rządowi tylko ruscy. Dokładniej Czarna Kompania. Jakiś dziesięciu ludzi prowadzonych przez dziwnego szamana z jakiejś odludnej ruskiej prowincji. Był w stanie ukryć swoich towarzyszy przed gniewem lasu i ich wzrokiem, a co więcej poprowadził ich nawet do ataku na enta i jego oddział. Kiedy walczył rozkazywał duchom i lasowi. Był bardzo potężny - wraz z resztą Czarnych wybili prawie cały oddział Dobroleszego, ale ent w końcu przedarł się do dzikusa, wzniósł nad głowę i rozerwał niczym szmacianą lalkę. Posoka na ciele Hipolita po ponure świadectwo tego czynu. Ocalało tylko dwóch ludzi, którzy wyglądali na roztrzęsionych.

- Gdy tu weszliśmy… tu jest sporo metaludzi lubiących dzicz. - powiedział jeden z nich przełykając ślinę - Ale są dziwni. Chodzą oddzielnie, ostrożnie, cicho… jakby się bali robić gwałtowne ruchy.

- Prastarzy wciąż myślą o śmierci Bukowca - wyjaśnił Hipolit - Łatwo ich rozdrażnić.

Pobyli w tym spichlerzu kilka ładnych minut zanim ktoś zapukał do wrót, a po chwili wślizgnął się do środka. Była to elfka o intensywnie zielonych włosach i oczach oraz ostrych rysach twarzy. Na czole miała opaskę, a jej ubiór stanowił stanowiły buro-zielone luźne szatki podobne do takich w jakich chodzili setkę lat temu hipisi. Przyłożyła palec do ust i wyjaśniła, że przejście do budynku w którym czekała Rada jest bezpieczne.

***

Quad Beboka musiał pozostać w spichlerzu. Obiecano mu że nikt nie będzie ruszać jego sprzętu. Powędrowali między budynkami i drzewami w głąb osiedla i tylko dzięki noktowizji lub wyostrzonym zmysłom widzieli dokąd zmierzają. Mijali zarośnięte baraki, koszary i blokowiska, które chociaż zaatakowane przez roślinność to trzymały się i stanowiły schronienie dla mieszkańców osiedla. Czasem ciekawscy wyglądali z okien by się przyjrzeć przybyszom. Wydaje się, że było tu bardzo mało ludzi, większość istot, które ich oglądały było dość rzadkich pod-metatypów znanych tylko z opowieści o głębinach Przebudzonych lasów. Potężnej postaci, którą dostrzegli wcześniej nie było widać.
Elfia-hipiska zaprowadziła ich do jednego ze starych baraków.



W środku było dość czysto, przeszli przez pomieszczenia garażowego i powiększone drzwi do sali, która mogła być kiedyś koszarową świetlicą. Zgromadziło się w niej kilku entów, którzy przysiadli na przyniesionych kamieniach, aby nie garbić się ciągle pod niskim sufitem. Było też sporo humanoidalnych postaci różnych rozmiarów i kształtów. Można by powiedzieć - bajkowa menażeria. Gdyby nie to że wszyscy patrzyli ponuro i niezbyt wesoło, jakby dźwigali na ramionach ciężkie brzemię. Wrażenie to powiększyło słabe oświetlenie zapewniane przez wolno latające w powietrzu świetliki. Z pośród tego tłumku wystąpił w końcu starzec odziany w kombinezon środowiskowy, mocno sfatygowany. Podpierał się na tęgiej ladze. Zbyszek wyczuł, że jest to ktoś władający naprawdę potężną magią. Z resztą… całe pomieszczenie pełne było istot wyraźnie emanujących w astralu z czego z pewnością nie jedna z nich władała nadprzyrodzonymi mocami.

- A więc przybyliście Męczennicy. Jestem nadleśniczy Kuklicki, naczelny druid zgromadzenia jakie sformowało się w Kęszycy i poproszono mnie o bycie… przedstawicielem naszej społeczności.

Kuklicki przedstawił jeszcze parę osobistości - centaura, driadę, kilku elfów i paru dziwnych bardzo włochatych krasnoludów. Przedstawił również trójkę drzewiastych, którzy… byli kobietami. Entiny tak jak entowie przybierały różne kształty, lecz dało się dostrzec ich płeć głównie za sprawą gładszej kory i zaokrągleń tu i ówdzie, bez wątpienia pozostałości po swoich “ludzkich” formach. Druid zapytał Dobroleszego co Powstańcy już wiedzą, a potem dla jasności doprecyzował sytuację i powiedział od siebie coś jeszcze.

Jak się okazało w Kęszycy było kilku deckerów, którzy trzymali pieczę nad dyskami przejętymi podczas ataku na Wędrzyn. Nie byli jednak dość dobrzy aby złamać zabezpieczenia i jak wyjaśniali w środku siedzi “czarne oprogramowanie”. Każdy kto chociaż trochę znał się na cyber-przestrzeni zdawał sobie sprawę o co chodzi - oprogramowanie klasy wojskowej, a więc śmiertelnie niebezpieczne dla buszujących po sieci Deckerów. Społeczność Leśna, wie że Rosjanie zbudowali tajemniczy kompleks w głębi lasu, w miejscu gdzie dawno dawno temu wybudowano podziemne hangary do składowania głowic nuklearnych. Rosjanie kiedy Las popadł w gniew wycofali się do tego kompleksu i tam zabunkrowali. Niestety aby się tam dostać potrzeba Władców Maszyn wysokiej klasy, których w Kęszycy po prostu nie ma. Rada podejrzewa, że na dyskach może trafić się coś co ułatwi dostęp do zamkniętego na cztery spusty kompleksu… i może być cenne dla Powstańców. Poza tym potrzebują też wsparcia w szturmie i wyrżnięciu znienawidzonego wroga. Wszystko bowiem wskazywało na to że dzieje się tam coś co rozwściecza ducha lasów zwanego Lubuszem, co wraz z zniszczeniami wynikłymi z toczonych walk sprawia, że nie ma możliwości uspokojenia go.
W zamian za pomoc Leśna społeczność jest gotowa wesprzeć Powstańców swoimi zasobami - fizycznymi i magicznymi, nie mówiąc już o nowych rekrutach.
Tu wskoczył w słowo staremu leśnikowi Kocięba i opowiedział o tym co znaleźli i zniszczyli w Międzyrzeckim Rejonie Umocnionym. Kuklicki pogładził długą brodę zastanawiając się długo.

- Mnie to zdecydowanie wygląda na robotę Rosjan… Tylko to by oznaczało, że przekopali się z kompleksu do MRU albo założyli w podziemiach drugą placówkę. Niedobrze, niedobrze. Jesteśmy partyzantami, nie prawdziwymi wojakami. Zdecydowanie będziemy potrzebować… kompetentnych żołnierzy.

Kiedy druid mówił Kocur spokojnie podszedł do jednego z okien zaciekawiony tym co było widać na zewnątrz. Centralny plac miasteczka z jedynym pomnikiem jaki tutaj postawiono.



- Pomnik Łącznościowca. - wyjaśnił zwiadowcy stojący obok okna centaur.

Był mocarnie umięśnioną istotą o dość łagodnym obliczu. Jedynym ubraniem jakie miał na sobie była opinająca mu tors kamizelka w maskujące barwy z masą kieszeni. Głowę miał ogoloną w irokeza, twarz przyozdobioną malunkami niczym jakiś Indianiec z Ameryki Północnej.

- Przed laty chcieli go zlikwidować w ramach dekomunizacji, bo jest na nim gwiazda Związku Radzieckiego. - prychnął i potarł kopytem o sfatygowaną podłogę z klepek - Kiedyś chyba ludzie mieli za dużo wolnego czasu i za mało rozumi w głowie, że zajmowali się czymś tak... bezsensownym, jak niszczenie monumentów.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 29-04-2019 o 21:56.
Stalowy jest offline  
Stary 01-05-2019, 23:35   #85
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Kowalik czuł się obecnie gorzej, niż na początku, kiedy jeszcze nie rozumiał, że to babcia Jola zagląda mu czasami przez ramię. Tamte dni prawie doprowadziły go do paranoi, nie można było powiedzieć, żeby się to na nim zupełnie nie odbiło, do tej pory miał problemy ze spaniem, ale do obecności znajomego ducha, zdążył się przyzwyczaić. Do tego, co obserwowało ich teraz, raczej nie dało się przyzwyczaić. Odczuwał to tak, jakby jakiś gigant, z wyjątkowo paskudnym charakterem, wściekły i na kacu, obserwował muchy, które weszły na jego stół, i tylko czekał, aż zrobią coś, za co będzie mógł je pacnąć gazetą. Zbyszek co jakiś czas upewniał, się, że opakowanie batonika jest nadal bezpiecznie schowane w kieszeni, apetyt całkowicie mu odszedł.


Przedłużające się oczekiwanie na kontakt z łącznikiem bądź Dobroleszym, wcale nie wpływał dobrze na trolowe samopoczucie. Minuty wlekły się nieubłaganie, więc gdy dojrzał ruch, prawie podskoczył. Gdy zrozumiał, że to znajomy drzewiec, a nie las, który zdecydował się jednak ich pozbyć, odetchnął z ulgą, ale tylko na chwilę. W aurze otoczenia nic się nie zmieniło, a to, jak wyglądały resztki drugiego oddziału, nie napawały optymizmem. Wraz z drzewcem wziął przyczepkę z quadem na ręce i ruszyli dalej. Duch lasu faktycznie musiał być na skraju psychozy, skoro coś takiego mogło go łatwo rozwścieczyć. Gdy Hipolit wskazał Brzozowca, nawet nie rozważał słuszności rady chowania się do środka. Czuł się cały czas obserwowany przez giganta a to, co zobaczył nie było tym czymś. Starszy, jak nazwał to ent, było jedynie lekką kwestią skali. Gdy usłyszał wyjaśnienia, czemu Pradawni są tacy rozdrażnieni, zastanowił się dłuższą chwilę. - W jaki sposób zginął? Bukowiec. – Zapytał Zbyszek, wolał sprecyzować, od jakiegoś czasu dookoła było o wiele za dużo śmierci.


Gdy elfka w końcu poprowadziła ich do sali zgromadzenia, rozglądał się bezczelnie wszystkim metaludziom, starając się przypomnieć nazwy, jakie kojarzył. Większość budziła tylko mgliste wspomnienia. Zastanawiał się jednak, czy obecność ich wszystkich była czymś nowym, od czasu komety, czy też zaczęli się pojawiać już dawno, od ostatniego przebudzenia. Co oznaczałoby, że korporacyjna papka i oficjalne informacje odnośnie gobilinizacji, były tylko papką dla mas, która miała utrzymać masy mniej więcej w ryzach. Nabyty cynizm skłaniał go do drugiego wniosku.


- A co z atakiem na oddział Hipolita? – Wtrącił Zbyszek. - Jeśli mogli się swobodnie przedzierać przez las, to może nie była to ich pierwsza taka wycieczka, a raczej coś regularnego, czego z powodu prób uspokojenia Lubosza, nie mieliście jak zauważyć? – Zapytał Kowalik, kiedy na chwilę zapadła cisza. Podejrzewał, że zna już swoją rolę w nadchodzących wydarzeniach. Nie był deckerem, czy jak to nazywali tutaj, Władcą Maszyn, przynajmniej nie w wystarczającym stopniu, żeby cokolwiek pomóc. Zostawało mu miejsce w szturmie na umocnienia, ponownie jako żywa broń. Skoro Rosjanie dysponowali tutaj również sporą siłą magiczną, to jego ręce będą zapewne równie, jeśli nie bardziej potrzebne, niż karabin. Niepokoiła go cisza ze strony babci, ale nie dziwił się wcale, że nie chciała się pokazywać w pobliżu Lubosza. Póki co, troll spróbował się zrelaksować głębokimi wdechami i wydechami, nie miał pojęcia ile czasu zajmie im czekanie, ale miał nadzieję, że uda mu się chociaż odrobinę odprężyć, bo jego szósty zmysł wyrabiał obecnie nadgodziny.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 07-05-2019, 15:37   #86
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Jak zwykle, sytuacja komplikowała się wtedy, kiedy nie była w zasięgu jej ręki - nie była od niej zależna. Dowództwo dostało komunikat - i dobrze - ale ekipa Dobroleszego przepadła w eterze. Przeczuwała najgorsze. Stres znowu zaczął walić pod powałę i na pewno nie pomagała mu atmosfera tego pojebanego miejsca.

Podobno elfy mają lubić lasy. Tym, którzy takie banialuki pierdolą z dziada pradziada, naćpani tolkienizmami, to trzeba kazać wrócić do swoich fantazy i pójść się pierdolić.

Ktoś by powiedział, że ten las jest chory, że metaludzkość go zraniła, że trzeba go uleczyć. Gówno prawda. Rozejrzyj się ćwoku. Wszystko żywe, pozarastane, "piękne". I wszystko będzie chciało ciebie zabić w momencie jak się choćby trochę głośniej zesrasz. Żeby nie te pieprzenie o "zielonych płucach Polski" i konieczność szukania sojuszników dla rewolucji, to najlepiej byłoby to miejsce napalmem oblać.

Skupiła się na czymś innym, bo jeszcze "duchi gaju" przyjdą i ją zajebią, bo źle myśli. Policja myślowa, kurwa ich mać. Więc zaczęła kombinować na temat MRU, szczególnie po minięciu dość dobrze zachowanego szkieletu garażu czy innej hali. To miejsce mogło ukryć całą armię ludzi i cały sezam fantów potrzebnych do prowadzenia działalności rewolucyjnej. Jakby się uprzeć i wykorzystać magię oraz nowoczesne maszyny, można by było robić podkopy - do Gorzowa, do Zielonej Góry, do tuneli po Festung Breslau. W dobie intensywnych nalotów, które zrównały Wrocław i okolicę z ziemią oraz zmusiły AW do ukrycia się w jej trzewiach... to był może szalony, ale dobry plan. Trzeba go będzie przedstawić szefom.

Wreszcie dotarli do Kęszycy Leśnej. Na szczęście Hipolit miał dobre wyczucie chwili i zdecydował się im otworzyć wrota do wioski. W środku było lepiej. Pomimo kręcących się po okolicy wkurwionych drzewców o mózgach przeżartych tępactwem równie mocno co alkoholik denaturatem i dziwnego wrażenia, że lokalsi też musieli się skradać po własnej sadybie (a może i kwadracie) to było tutaj i tak lepiej niż na zewnątrz. Nawet widok zaniedbanych, opuszczonych i pozarastanych reliktów rodem z PRLu nie ruszał obytej w zadupiach i slamsach anarchistki ze średnio dobrego domu. Raport enta jednak popsuł jej ten odzyskiwany humor.

Czarna Kompania w środku Puszczy Lubuskiej. Z bronią - i to niezłą - z czarnego pyłu. Wiedziona przez jakuckiego szamana, który ogarniał okolicę. Skąd u nich był kurwa szaman z Jakucji? Przebudzona Syberia oderwała się od Rosji w krwawej wojnie o niepodległość i nie miała z kacapami dobrych stosunków - więc kto to był ten typ? Zdrajca? Wyrzutek? I to pracujący dla najgorszych śmieci po drugiej stronie barykady. Zresztą, jakby nie było... trzeba było przekonać leśników, żeby zorganizowali jakieś patrole czy coś i zaczęli tych frajerów wyłapywać, bo inaczej wszyscy z torbami pójdą.

Wreszcie nadeszła audiencja u lokalnego komitetu. Zadziwiała ją różnorodność tubylców a także fakt, że jednak mieli pośród nich paru deckerów. Niemniej jednak, wszystko po kolei. Najpierw gradobicie pytań.

- Ok, mam już wstępny plan działania - powiedziała Zawada po wysłuchaniu druida i pozostałych - Ale najpierw mam parę pytań. Od kiedy ci frajerzy z Czarnej Kompanii się tu szwędają? Dobroleszy już wam mówił o tym, rozumiem? Wszyscy mają tych jakuckich szamanów?

- To pierwszy taki przypadek, że na nich natrafiliśmy! Ale jeżeli pierwszy to nie wykluczone, że wcześniej też tutaj byli, tak jak mówi wasz kolega troll. Hermetyczni tu się pogubią, nawet szamani muszą się zmagać z humorami Duchów Lasu… ale oni. Przyjrzę się tej sprawie.

- Jeżeli mogę. - wtrącił się Kocięba - Czarci pył, magia krwi w podziemiach, szamani z bardzo dzikich ostępów. Mogą korzystać tak jak ja z Tradycji Chaosu, by uzyskiwać przez fuzję tych rzeczy efekty niedostępne dla “czystych” szkół magii.

- To ciekawe spostrzeżenie, ale na dyskusje o naturze magii może weźmiemy się innym razem. - odparł druid

- Jak poszedł atak na Wędrzyn? Udało wam się zająć wioskę czy nie? Jakie siły mieli tam, czy nadal mają, Ruscy czy rybokraci?

- Entowie prawie zrównali ten garnizon z ziemią, są tam teraz tylko ruiny. Stacjonowali tam żołnierze rządowi - piechota i trochę zmechanizowanych. Teren wokół był regularnie wypalany. W trakcie ataku okazało się, że chyba pośród dowództwa było paru Rosjan, bo krzyczeli w cyrylicy. Gdy tylko zdali sobie sprawę, że nie odeprą natarcia skrzyknęli oddział i próbowali się przebić wozami pancernymi. Jeden entowie zdołali zatrzymać, ale w środku znaleźliśmy tylko martwe ciała. Jeden z nich - z dokumentami rosyjskimi chyba zastrzelił oficera który nim jechał, a potem siebie. Przebiły się dwa wozy i wjechały w jakieś podziemne wrota na skraju bazy, które potem zatrzasnęły się na głucho. Źle zrobiliśmy że nie poszliśmy od razu za entami, może zdołalibyśmy ich wszystkich osaczyć i wykończyć, a tak ktoś się wymknął.

- Skąd te dyski? Co takiego w tym Wędrzynie było?

- Zdołaliśmy zabezpieczyć ich serwerownię i parę komputerów. Zostali zaskoczeni, wpadli w panikę, nie zniszczyli wszystkiego. Z tego co odczytaliśmy po normalnych dokumentach mieli tu po prostu stacjonować i być zabezpieczeniem dla Lubuskiego, ale z tego co wywnioskowaliśmy chyba mieli pilnować wrót do podziemnego kompleksu. W biurze dowódcy znaleźliśmy jakieś notatki o “cholernych Kacapach patrzących im na ręce” i “ich pieprzonych tajnych projektach ich popieprzonych czarowników”.

- Ilu macie tych deckerów? Jaki sprzęt i skill?

- Czwórka deckerów, zdołali złamać prostsze zabezpieczenia, ale tych poważniejszych wolą nie tykać. Będziesz musiała sama z nimi pomówić, ale są chętni podporządkować się bardziej doświadczonym Mówcom Maszyn.

- Jesteście w stanie mieć wyjścia z MRU obstawione? Żeby kacapy nie próbowały łatwych rozwiązań.

- Po spotkaniu z szamanem Rosjan nie będziemy mogli dalej polegać tylko na leśnych stworzeniach. Obstawimy wyjścia - te które znamy.

- Moi ludzie ponieśli straty. Potrzebujemy posiłków jeśli mamy wziąć te ruskie bunkry.

- Znajdą się chętni do walki, pewnie nawet sporo. Hipolit mówił, że jesteś dobrym dowódcą. Zdaję sobie sprawę, że to naiwne, ale mam nadzieję, że wrócą wszyscy, a jeżeli nie to ich udział przyczyni się do wspólnego dobra.

Zawada pokiwała głową. Nie miała więcej pytań. Spojrzała po swoich, czy mieli coś do dodania, po czym wypaliła:

- Zbychu, Kocur - razem z Hipolitem, resztą i gospodarzami ogarnijcie logistykę i plan podejścia do tego ruskiego kurnika. Przygotujcie sprzęt, broń, mapy, może jakiś plan działania. Zróbcie jakąś burzę mózgów czy co. Ja i Bebok będziemy w tym czasie zajęci. Bebok - zwróciła się do krasnoluda - Szykuj deck. Pójdziesz ze mną łamać te dyski jako asysta. Jak będzie za gorąco, to się wycofasz i będziesz pilnował bym nie zaliczyła flatline'a i co tam jeszcze się brzydkiego pojawi w Matrixie, to mnie ostrzeżesz. Druidzie Kuklicki - spojrzała na starca - będziemy potrzebowali wszystkich deckerów jakich macie. Najmniej doświadczony będzie pilnował reszty z meatspace'a, reszta deckuje z nami jako asysta. Ale to spokojnie. Najpierw z nimi pogadam, zobaczymy o co kaman z tymi zabezpieczeniami, potem sama tam wlecę, rozeznam się w sytuacji. Potem wzywam resztę i albo jebiemy z brutala, albo na miętko.

Czekała na odpowiedź druida, po czym spojrzała po wszystkich.

- Jakieś pytania? - po chwili (i ew. wysłuchaniu oraz odpowiedzi) zamknęła sprawę - To do roboty. Mamy ciasny grafik.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 07-05-2019 o 15:42.
Micas jest offline  
Stary 08-05-2019, 22:45   #87
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
- Prawdziwe powietrze to takie które można pogryźć. -
- Wy się tam kłóćcie czy wychodzi się na dwór czy na pole, a u nas wychodzi się na powierzchnię -
Bebok odruchowo odrzucił żart, lubo czerstwy, ale i tak pomogło mu to odrobinkę odreagować stres niebezpiecznej przeprawy przez MRU.

- Dobra, spadajmy stąd, zanik ktoś prewencyjnie kropnie z artylerii w miejsce nadawania - krasnolud w pośpiechu składał antentę na tyle quada.



Ku swojemu dalszemu zadowoleniu (czy też, w tych warunkach, świadomości gorszych wariantów sytuacji), Bebok miał na głowie "tylko" niewidoczną obecność. Wspomniane skanery wykrywające magię istniały - a jakże, przecież był popyt - tyle że nawet w warunkach SK były drogie. Ustawił więc automatyczne zadanie skanowania obszaru na agencie, a sam próbował zrobić dobry użytek ze swoich googli.

Historia starcia Hipolita z czarnymi była smutna i niepokojąca. Smutna, bo znów stracili kilku dobrych ludzi w starciu które nie było potrzebne. I niepokojąca, bo fakt że Czarna Kompania potrafiła niezauważona operować nawet we wrogim, magicznym lesie oznaczał konieczność zachowania jeszcze większej ostrożności.




Spieszony Bebok z nadmiernie widoczną ciekawością rozglądał się po Kęszycy. Natłok i różnorodność roślinności doprowadzały przyzwyczajonego do życia w metropolis (i regularnych wypadów na postindustrialne strefy skażenia) do zawrotów głowy. Magiczne towarzystwo rodem z co dziwniejszych hostów stowarzyszeń o zbyt bujnej wyobraźni patrzące na niego zza każdego rogu także nie pomagało.
No ale dzięki temu nie zanosiłoby się żeby ktoś miałby coś do faktu że Jan był krasnoludem.

Męczennictwo było czymś czego Bebok aktywnie chciał uniknąć, ale zanim zdecydował się jak ma to wyartykułować, to rozmowa potoczyła się już dalej.
Kuklicki ... to nazwisko gdzieś już się Bebokowi przewinęło, ale miał problem doprecyzować gdzie i kiedy. Na pewno wspomniał o nim ktoś z jajogłowych których osłaniał.

Z narady Bebok wyniósł parę całkiem ciekawych szczegółów - zieloni mieli deckerów, tyle że nie dość dobrych. Co było kłopotliwe, bo dobrą deckerkę mieli jedną - i nie był nią Bebok. Mógł wesprzeć, osłaniać czy zająć się czymś małym kiedy ktoś inny rozpruwałby system, ale czarne IC to nie była już jego liga.
Odnotowywał właśnie w kommlinku profile wskazanych, lokalnych deckerów kiedy Zbig rzucił pytaniem o tamten oddział Czarnej Kompanii. OK, obecnie gryźli ziemię, ale czy była to jedyna taka jednostka w okolicy? Dalsza rozmowa w temacie rozwiała większość wątpliwości krasnoluda, przynajmniej tych związanych z bieżącymi problemami.




- Jak podpinamy się do sprzętu lokalnie to przynajmniej nie grozi nam GOD - krasnolud zareagował na otrzymane rozkazy całkiem entuzjastycznie jak na swoje niewielkie doświadczenie w hakowaniu. Trochę wynikało to z tego że w tej czeredce raczej nie był najgorszy, a do tego że największe obciążenie leżało na kimś innym.
- Ja przed wejściem obejrzę hardware, jeżeli to nie robota na zamówienie to będziemy wiedzieć jak dobre moduł tam wsadzono. Czy mają tam seryjne firewalle A+, czy technologię taką jak w black IC.



 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 08-05-2019 o 22:57.
TomBurgle jest offline  
Stary 14-05-2019, 19:38   #88
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Kocur


-Robi się - odparł Kocur, na rozkaz Zawady.

Po wyjściu z tuneli zmienili szyk, tym razem Kocur zamykał kolumnę, wraz z drugim partyzantem trzymali się kilka-kilkanaście metrów za kolumną, skacząc od drzewa do drzewa, schodząc ze ścieżek i nasłuchując. Czysto. Znaczy zero ruskich, bo nawet Kocur czuł. Coś w lesie, czające się za winklem i znikające od razu, kiedy tam spojrzał.

W bazie było tak samo, przed samym wejściem do budynku w Kęszycy, kiedy jego wzrok spotkał się z oddalonym Entem. Kocur powoli się odwrócił. Nie lubił takich spojrzeń, i to bardzo. To nie był jego świat.

Była to niezła zbieranina wszystkich leśnych i magicznych stworzeń. I im mieli pomóc.

-Ma ktoś mapę? Musimy się zorientować, gdzie najskuteczniej uderzyć. Zaobserwował ktoś drony? Panie nadleśniczy?
To nie był front jak wtedy, gdy zatrzymali uderzenie Czarnej Kompani na stawach. Najpewniej walka tutaj wyglądała jak w zeszłym stuleciu w Wietnami. Sowieci mają bazy, które kontrolują, a na resztę terenu wysyłają patrole, udając, że kontrolują wszystko.
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
JohnyTRS jest offline  
Stary 20-05-2019, 00:36   #89
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Zawada szybko podjęła decyzję. I chociaż sytuacja w lesie się jej wybitnie nie podobała to rozkazy były jasne. Znaleźć sojuszników i ich wspomóc. Bebok po dłuższym namyśle przypomniał sobie, że rzeczywiście Kuklicki było nazwiskiem jednego z czołowych badaczy skażonych terenów na Mazurach. Najwyraźniej poczuł w trakcie pracy tam jakieś “powołanie”.

Krasnolud i elfka zostali zaprowadzeni do jednego innego budynku, który był swego czasu domem jednorodzinnym. Porośnięty bluszczem wyglądał jak swojski wiejski dom, bo ktoś zadbał o to, aby “cywilizowany element” nie odłaził tynkiem i farba się na nim nie łuszczyła.
Na progu przywitał ich niechlujnie ubrany krasnolud. Obrzucił ich szybkim spojrzeniem, a na skinienie jednego z ich przewodników od razu wpuścił do środka. Wnętrze pogrążone było w półmroku. Przygaszone ledówki dawały odrobinę światła. Okna były pozasłaniane, aby na zewnątrz nie było widać, że coś w budynku się dzieje “nienaturalnego”.
A można było spokojnie powiedzieć, że jest to najbardziej nienaturalne miejsce w Kęszycy. Krasnolud przeprowadził dwójkę powstańców szybko do piwnicy gdzie w dużej sali rozłożyło się tutejsze centrum informatyczne. Na zespół składał się oprócz krasnoluda, elf, gnom i człowiek. Wszyscy nosili na sobie dość już staromodne jeżeli chodzi o aktualne trendy gadżety, ale bez wątpienia wyglądali na maniaków. Może piwnicowych, ale jednak maniaków. Rozstawione pod ścianami komputery, laptopy i serwery były połączone zgrabnie uporządkowanymi kablami.
Jedyne co nie pasowało do tego wystroju to na oko dość nowoczesny sprzęt stojący w kącie. Deckerzy potwierdzili że to jest to po co przybyli powstańcy. Zapytani o hardware i software z pewnym zakłopotaniem wyjaśnili że większość sprzętu to składaki (decki też mieli raczej podstawowe), a dostęp do sieci czerpią przez kabel.
- Kiedyś położono światłowód od Międzyrzecza tu, trochę pokombinowaliśmy by tam był odbiornik sygnału, decki zaś mamy tutaj. Najnowocześniejsze mamy zabezpieczenie, gdyby coś się tam działo odcina nas nim cokolwiek się tu przedostanie.

Potem bez pierdzielenia się przedstawili zdobycze z Wędrzyna. Była to dość bycza jednostka z podłączonymi do niej dyskami jeszcze kilkoma komponentami. Fachowym okiem Bebok ocenił, że sprzęt wygląda na robiony pod zamówienie, jednak kiedy zajrzał w bebechy stwierdził, że nie jest tak źle, bo ktoś przyciął trochę na kosztach. Może nie będzie tak źle. Może
Zawada szybko przedstawiła plan deckerom, a ci bez gadania się podporządkowali. Zrelacjonowali to co zdołali się rozeznać - przede wszystkim że wierzchnia warstwa zabezpieczeń była standardowa - ot tak by nie wzbudzać podejrzeń jednak dalej.

- Dalej jest ciężko - stwierdził krasnolud - Sama zobaczysz… to… to przerasta meta-ludzkie pojęcie. To jazda bez trzymanki… to…

- Konkrety! - warknęła Zawada.

- Środowisko niby bardzo proste, ale rozbudowane. Poszli na ilość, nie jakość, acz w pewnych miejscach masz do czynienia z czarny w przypadku mocnego naruszenia procedur bezpieczeństwa. Może w czterech byśmy zajebali któryś z programów strażniczych z zaskoczenia przy dobrej taktyce. Ale… hmmm… nie nasza liga.

Zapowiadała się ciężka przeprawa.


Krasnoludzki decker pozostał w świecie mięsnym by opiekować się resztą. Monitoring odczytów to nie przelewki… szczególnie, że to co znajdowało się na ruskim serwerze ich samych przyprawiło o mieszaninę trwogi i zdumienia.

- Zapowiada się przednie LAN-party, co nie?
- rzekł radośnie gnom.


***

Reszta drużyny zajęła się zebraniem informacji o Wędrzynie i tajemniczym kompleksie. Miejscowość znajdowała się niedaleko z punktu widzenia transportu kołowego - ot tyle co mniej więcej z Kęszycy do Świebodzina. Dla entów był to mały spacer, a kiedy wyżyli się na bazie to niewiele z niej zostało. Kuklicki i reszta mieli sporo roboty, ale udało im się nieźle udokumentować pobojowisko i zebrać relacje entów do kupy.

Wedle opisów wjazd do podziemi na terenie koszar był mocno obwarowany i wymagał potężnej ilości magicznej energii, aby się przezeń przebić i stworzyć wejście.

- Magia nie magia, muszą mieć jakieś awaryjne wyjścia. - rzekł w pewnym momencie Kocięba.

Wedle relacji i pamięci niektórych mieszkańców wejścia mogły się jeszcze znajdować tam gdzie pierwotnie znajdowały się hangary. Parę dekad temu Lasy Państwowe postawiły sobie za punkt honoru zamaskować tamto miejsce i je przypudrować tak aby nikt więcej nigdy go nie zobaczył. Na bunkry i hangary wysypano ziemię i zasadzono rośliny, aby nie mógł znaleźć pozostałości radzieckiej instalacji nikt kto o miejscu nie wiedział. Nie powstrzymało to miłośników fortyfikacji, ale kto wie, może znajdowała się tam jakaś ukryta wartownia i wejście?
W pewnym momencie Kowalik przypomniał o dziwnych szynach w MRU i drezynie. To zastanowiło wszystkich, bo gdyby to miało być jakieś tylne wejście to by oznaczało, że pod nosem leśnych ktoś wykopał prawie dziesięć kilometrów tuneli, a oni nawet się nie skapnęli. Z drugiej w dobie magii to nie było nic niezwykłego, a Ruscy już pokazali, że posiadają całą paletę środków z których nie wahają się korzystać. No i jeszcze notatki dowódcy garnizonu który wspominał o czarownikach.

Wieści rozeszły się, więc w parę godzin zorganizowała się grupa ochotników. Około trzydzieści meta-istot o różnym wyposażeniu i zdolnościach. Dziesiątka była w stanie korzystać z magii, pozostała dwudziestka była mieszanką adeptów i partyzanckich wojaków. Zgłosiło się też paru entów, ale przy ich gabarytach najpewniej będą musieli zostać na powierzchni - mogli jednak zapewnić względnie bezpieczne przejście przez las i asystować rannym wyniesionym z podziemi.

Po paru godzinach badania posiadanych przez Zielonych materiałów i relacji, Powstańcy uznali że niewiele wskórają bez pójścia w teren i zobaczenia tego wszystkiego osobiście… jednak zostało im to oszczędzone. Nad ranem z siedziby deckerów wyszła Zawada i Bebok, z nowymi informacjami.

***

Para Powstańców w asyście trójki leśnych deckerów przeniosła się do świata spisanego kodem ociekającym brutalizmem, surowością i siermiężnością. Kodem, którego struktura nie miała w sobie żadnej finezji i opierała się na solidnym fundamencie żelaznych zasad kodowania. Kodowania wprowadzonego setkami spracowanych dłoni socjalistycznych przodowników programowania. Ich nieubłagana ciężka praca pozwoliła stworzyć coś co deckerów gustujących w zaawansowanych narzędziach wirtualnej rzeczywistości przyprawiało o odruch wymiotny.

A wszystko to było skąpane w czerwieni i podniosłej, dumnej nucie.

Krajobraz zamiast zwyczajowego błękitu i czerni, miał czerń i soczystą czerwień. Soczyste jądra dysków pełne informacji i danych znajdowały się za zatrważająco grubymi warstwami czerwonego lodu - warstwowych zabezpieczeń, przez które trzeba było się przebijać pojedynczo. Jeden z lokalsów wskazał Zawadzie jednak większe niebezpieczeństwo. Pośród warstw tych brył znajdowały się uśpione czarne IC.
Zawada po chwilowej analizie problemu doszła do wniosku że jest w stanie poradzić sobie z tymi cudami radzieckiej myśli programistycznej. Wymagało to tylko skrupulatności i cierpliwości. I trzymania ręki na pulsie.

Rozdysponowała zadania, lokalsom kazała ubezpieczać wyjście z sieci oraz monitorować stan czerwonego lodu i czarnych IC. Sama zaś dobrała sobie kilka programów, którymi zaczęła przebijać się przez najbliższą strukturę. Lód okazał się kruchy, chyba o to chodziło, aby pęknięcia w kodzie po przebiciu się rozchodziły się i alarmowały programy strażnicze. Na szczęście subtelne oprogramowanie wykorzystywane przez elfkę pozwalało robić precyzyjne wycięcia w strukturach bez wszczynania niepotrzebnego alarmu.

I robota szła całkiem sprawnie. Chociaż rozlegający się zewsząd hymn w pewnym czasie zaczął już działać jej na nerwy. Po dobiciu się do pierwszego banku danych i obrabowaniu go, zajęła się za następny. Trwało to jak na robotę w matrixie cholernie długo co też wpływało niekorzystnie na psyche. Ktokolwiek to projektował miał chyba za dużo czasu i kiepskie poczucie humoru.

Błąd popełniła kiedy robota była prawie na ukończeniu. Po niewiadomo jak długim czasie i przebiciu się przez niezliczone ściany straciła cierpliwość i nieostrożnie przeszła przez barierę. Pęknięcie w kodzie dotarło do zatopionego w czerwonym lodzie czarnego IC.
Tylko niezły refleks i pomoc lokalsów ocaliły Zawadę przed usmażeniem mózgu. Program był agresywny i pognał za elfką, która wycofała się do przygotowanej zasadzki. Zmasowana akcja deckerów, Beboka i Zawady pozwoliły zneutralizować Czarnego, ale ten zanim padł zdołał dopaść do gnomiego deckera i wysłać go na flatline. Lokalsi byli tym przerażeni, jednak robotę trzeba było dokończyć. Zawada przebiła się przez ostatnie bariery i ostatnie z tajemnic garnizonowego komputera znalazła się w jej ręku.

A było co czytać. W komputerze znajdowały się informacje o wszystkich okolicznych jednostkach, żołnierzach, którzy przewinęli się przez garnizon, o akcjach prowadzonych wobec lokalsów oraz sporo informacji poufnych i tajnych o zaopatrzeniu jakie wprowadzano do kompleksu.
Nie można było określić co dokładnie tam robiono, ale patrząc jak “egzotyczne” surowce i materiały sprowadzano pod ziemię bez wątpienia urzędowali tam magowie i to z pewnością ze specyficznych tradycji magicznych.
W komputerze byli określani jako Red Druids. Dzięki ich czarom agresywne zapędy przyrody mocno przystopowały w okolicach bazy i kompleksu. Dowódca garnizonu Major Strzałkowski prowadził też korenspondencje wewnątrz garnizonu z paroma osobami w języku rosyjskim. Były tam wspomniane raporty o poszczególnych żołnierzach, kto się za bardzo interesuje. Wedle informacji tam znalezionych regularnie komuś ciekawość kazała zaglądać gdzie nie trzeba i kończyło się egzekucją ze strony “komisarzy”, rodowitych Rosjan.
No i była też korenspondencja z Pułkownikiem Pawulickim. Strzałkowski zdołał jakoś ukryć w komputerze to że najwyraźniej szpiegował kacapów na polecenie Pawulickiego. Przejrzenie tego zapisu było strzałem w dziesiątkę - Zawada znalazła tam to czego potrzebowała.

Po odłączeniu się elfka zobaczyła deckerów zebranych wokół stanowiska które zajmował gnom. Roślina. Tyle zostało z amatora cyber-przestrzeni. Pozostali kęszyccy deckerzy zaczęli cicho opłakiwać towarzysza. To byli amatorzy, nie zawodowcy i prawdziwe niebezpieczeństwa z którymi musieli sobie radzić profesjonaliści były im obce.
Teraz najwyraźniej poczuli w pełni co znaczy zajmować się hackowaniem sieci.

***

Kompleks w którym Rosjanie prowadzili badania, a raczej sformowana przez nich kabała Czerwonych Druidów rozciągała się na parę kilometrów pod ziemią zaczynając od wjazdu w Wędrzynie, pod dawnymi hangarami atomowymi, aż do Templewa. I potwierdziło też to, że jest tylne wejście w MRU. Strzałkowski zdołał zdobyć informacje, że wysłanników kabały widywano w okolicach Międzyrzecza i wychodzących z systemu bunkrów we wsiach. Ile osób musiało zapłacić życiem, aby informacja ta mogła trafić do majora nie wiadomo. Kiedy Zawada przedstawiła zdobyte informacje przed pozostałymi szczególnie czarodzieje pokiwali głowami.

- Kombinowane rodzaje magii. Magiczne napisy, zbiorniki, czary… Pewnie tą drezyną sobie dojeżdżali tam gdzie chcieli… - rzekł Kocięba.

- Ale na cóż im to wszystko? Po co tam wychodzą? - zapytał Hipolit.

- Nie wiadomo… ale fakt, że tak bezkarnie się panoszą, znaczy, że mają sposób na maskowanie się przed lasem. - stwierdził Kuklicki.

***

Szybko opracowano plan. Entowie mieli udać się do Wędrzyna i zająć się “węszeniem” za jakimś ukrytym wejściem i forsowaniem bramy. Tymczasem mniejsi meta-ludzie pod dowództwem Zawady mieli znów zejść do MRU i odnaleźć wejście do kompleksu. Prócz grupy ochotników dołączył także sam Kuklicki. Chciał się przekonać co właściwie dzieje się na dole. Najwyraźniej obecność Powstańców wzbudziła w mieszkańcach Kęszycy jakieś nowe pokłady odwagi bo nawet krążący po okolicy Prastary Ent przestał wzbudzać w nich trwogę i potrzeba chodzenia na palcach we własnym domu.

Po krótkim odpoczynku dla Powstańców nastąpił przemarsz do głównego wejścia w asyście drzewiastych. Las rzeczywiście wydawał się teraz w dzień spokojniejszy niż był w nocy. A może była to kwestia większej ilości użytkowników magii, którzy aktywnie starali się blokować zgubną aurę lasu? Tak czy tak minęli ruiny garażu i zanurzyli się w ciemność wejścia z którego wiało straszliwym chłodem jak na letnią pogodę.

***

Północ a potem zachód. Kiedy dotarli do skraju systemu tuneli MRU odkryli, że jeden z nich został znacząco rozbudowany i prowadził na zachód. Na podłożu położono tory. Dało się wyczytać na nich cyrylicę, a pod płytami wyczuć kolejny przewód natury magicznej. Po drodze mieli okazję zniszczyć kilka zbiorników podobnych do tego który rozwalił Kocięba. Za każdym razem z jego pobliżu działy się niewytłumaczalne i straszliwe rzeczy, ale szybkie interwencje pozwalały uciąć koszmar i uspokoić rozgniewaną ziemię. Kuklicki po przyjrzeniu się i krótkiej medytacji rzekł do Zawady, że chyba wie o co chodzi.

- Te konstrukcje… wysysają moc zawartą w glebie na której rośnie las. Wysysają moc Lubusza. To brutalna magia. Nic dziwnego że Opiekun wpadł w szał.

Przebudzeni spojrzeli na druida i pokiwali powoli głowami. Wyglądało na to że udało się rozwiązać zagadkę… teraz trzeba było zakończyć działalność Rosjan i przywrócić porządek.

***

Dobudowanym tunelem szli dobre kilka kilometrów. Brak rozgałęzień, oświetlenia też nie było. W pewnym momencie jednak tunel gwałtownie skręcał i kończył się pancerną śluzą.

Kuklicki przyłożył dłoń do głowy i pomruczał coś niezrozumiałego.

- Dałem znak by zaczęli działać. - kiwnął w końcu głową.

Dywersja się rozpoczęła. Przy wejściu do kompleksu Powstańcy wraz z leśnymi założyli ładunki i wycofali się. Chwilę potem nastąpiła eksplozja, która naruszyła właz. Robotę dokończyli magowie swoimi przebijającymi zaklęciami. Wejście do środka stało otworem.

Za włazem przywitał ich korytarz prowadzący w dół, zdobny w dziwne runy. Jednak nie spodziewali się tego, że panować będzie… cisza i wyraźny zapach krwi, który raczej nie powstałby tylko z kilku kałuż, które dostrzegli na podłodze korytarza.

Przebudzeni poczuli gęsią skórkę i wiejące z głębi korytarza… zło. Po prostu zło. Inaczej się tego nie dało określić odczucia jakie ich dosięgnęło.

- Cokolwiek tam odwalają… trzeba to skończyć. - rzekł Kocięba.

 
Stalowy jest offline  
Stary 23-05-2019, 19:48   #90
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Bez zbędnego pierdolenia zabrali się do roboty. Zawadzie jako tako podobało się gniazdo deckerskie, które sobie uwili tutejsi entuzjaści. Nie raz i nie dwa widziała, używała i sama klepała podobne ze sprzętów z odzysku. Światłowód znacznie poprawiał sytuację - sygnały bezprzewodowe mogły zostać zakłócone przez byle co, byle gdzie i z byle powodu. Najważniejsze jednak było, że miała spore doświadczenie w deckingu i sprzęt o dwie klasy lepszy od tego całego złomu i składaków lokalsów. Sony CTY-360 był znośny, a przede wszystkim solidny. Może to nie był Fairlight Excalibur czy Transys Highlander, ale póki co zdawał egzamin. Bebok miał swój sprzęt, gorszej klasy niż Zawady, lepszej niż tubylców.

Przygotowała programy i ESPy. Miała ich sporo, ale wszystkie były w podstawowej wersji 1.0. Ponadto jej deck mógł wprowadzić tylko limitowaną ilość razem z jej personą. Po wysłuchaniu "odprawy" od tutejszych deckerów, zdecydowała się dobrać typowo ofensywne programy - Killer, Slow i Erosion - w sam raz aby spowolnić, poranić i jak najszybciej ubić pojedynczy Black ICE'y lub ubić jednego i dowalić jednemu albo dwóm innym. Wspierać ją w tym miał Assassin ESP - typowy "glass cannon", który szybko schodził od wrażych ataków, ale potrafił im przywalić trzy razy mocniej. Za żywe tarcze i tak mieli robić tubylcy. Taki był zamysł. Oczywiście nie powiedziała tego głośno.

Kiedy już podpięli datajacki do decków, a te do zdobycznych dysków, przed deckerami rozpostarł się co najmniej dziwny, absurdalny i kiczowaty obraz połączony z dźwiękiem. Zawada z początku była zamurowana, potem jednak rzuciła coś pod nosem o "kiepskim kacapskim żarcie" i zajęła się robotą, razem z pozostałymi skuwając czerwony lód. Konfiguracja zabezpieczeń była nietypowa, ale na pewno skuteczna. Kombinacja irytującego audiovideo, gruba warstwa customowego lodu wyposażonego w kod alarmowy rozchodzący się "echem", ukryte i uśpione czarne programy - całość była jedną wielką i bardzo wyraźną pułapką. Każdy kto chciał przedrzeć się przez lód bez strat, musiałby mieć laserową precyzję i nerwy ze stali. Mało było takich deckerów... i żadnego w tej grupie.

Kiedy Czarny ICE został zaalarmowany przez rozsypujący się czerwony kryształ, zareagował błyskawicznie, znienacka wyskakując ze swojej kryjówki w deszczu czerwonych odłamków. Był jednak daleko. Tylko to uratowało ekipę, która zaczęła go bombardować standardowymi atakami typu Blaster 1.0. Zawada zarzuciła na niego Slow i Erosion. Ale to nie był byle jaki dystansowy czy bliskodystansowy "czarnuch", tylko jebany Destroyer. Groźny wygląd połączony z potężnymi atakami i wysoką odpornością robił swoje. Zanim go zdołała rozbić Killerem, ten zdołał wyeliminować personę gnoma... i tym samym jego samego.

Na szczęście obyło się bez dalszych incydentów. Strach otrzeźwił wszystkich, którzy dołożyli wszelkich starań, aby powolutku i ostrożnie skuć ostatnie warstwy czerwonego lodu, zgarnąć "skarb" i jak najszybciej zwinąć się z tego miejsca. Po odłączeniu się Martyna z pewnym zaskoczeniem stwierdziła, że gnom wciąż żył - stał się warzywem, ale żył. Zadziwiające. Albo ktoś spieprzył kodowanie tego Niszczyciela, albo ten kolo był niebywale twardy... albo po prostu gdzieś wystąpił jakiś błąd. Nieważne. Mieli to, co chcieli, a ten gnom poświęcił się dla dobra Sprawy. Rewolucja wymagała ofiar.

"Czerwoni Druidzi". Kolejny kiepski, kacapski żart. Zawada mruknęła coś o tym, że czerwoni dlatego, bo wódę czy siarczane wino łoją, a druidzi, bo robią to po lasach. Jak żule. Tak czy inaczej, była zadowolona z dotychczasowych sukcesów i szybkości, z jaką reszta ogarnęła temat. Mieli teraz dość ludzi, by uderzyć z dołu i zrobić jakąś dywersję na górze. Zaproponowała entom i śmiałkom, ażeby zaatakowali wraży bunkier za pomocą dostępnej broni ciężkiej i długodystansowej oraz magii i przywołanych istot, podczas gdy reszta miała szturmować od podziemi (co już zaproponowali inni). Po odprawie spytała się, czy możliwe było rozstawienie anteny - jeśli tak, to miała zamiar wysłać kodowany pakiet danych z raportem i, jeśli to możliwe, kopią danych ze zhakowanych dysków. Całość miała pójść do dowództwa. To tak w razie gdyby im się nie udało i nie było możliwości kontaktu lub puszczenia gońca.

Odkrycia, dedukcja i powiązanie ostatnich wydarzeń z działalnością Czerwonych Druidów stawiało tych ruskich skurwieli na pozycji magicznych twardzieli... ale także znacznie upraszczało sprawę. Śmierć tych zjebów nie tylko oznaczałaby eliminację lokalnej prezencji Neosowietów i zawarcie sojuszu z Puszczą Lubuską, ale także zaprzestanie procesu "toksycyzacji" lasu i jego istot. A eliminacja ta była możliwa - Kocięba i reszta dowiedli, że są w stanie skutecznie zwalczać konstrukty CzD kiedy już wrócili do MRU.

Kiedy już sforsowali wrota do sadyby skurwieli ze wschodu, poczuła się jeszcze bardziej nieswojo. Cokolwiek te łajzy odwalały, to nie było nic przyjemnego. Kojarzyło się to z magią krwi. Wydała rozkazy. Powolny napór, szyk bojowy, obstawianie wszystkich czterech kierunków plus sufit i podłoga, krótkie serie i salwy bez paniki, ciągły technologiczny i magiczny skan okolicy. Czas było rozpocząć sprzątanie.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172