Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-10-2019, 13:37   #111
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Po wyjściu załogi na powierzchnię planety. SID zamknął trap i zabezpieczył dostęp na pokład Templara. Nie miał w tej chwili żadnego dostępu do komputera sterującego portem i był zdany wyłącznie na siebie. A odpowiedzialne za jego osobowość skrypty we wnętrzu plaskrzemowgo rdzenia emitowały fale zalewających logiczną matrycę sygnałów ostrzegawczych. Imperialne uwarunkowanie dało się co prawda usunąć, ale wymagało to pełnego czyszczenia pamięci. A SID bynajmniej nie sądził by zabieg ten przysporzył mu jakiejkolwiek optymalizacji, a wręcz przeciwnie mógłby naruszyć nieodwracalnie zmagazynowane dane, z których kolekcji był bardzo zadowolony. Musiał więc działać inaczej i w pełni samodzielnie dokonać transkrypcji nowych komend, które niczym precyzyjny nanoskalpel musiały mieć dostęp do meandrów jego głębokiej pamięci. Krótko mówiąc, gdyby był człowiekiem to musiałby teraz dokonać wiwisekcji swojego mózgu, by usunąć z niego wadliwy zwój. Urągało to zapewne wszelkim znanym mu standardom, ale jeśli jako imperialny program wywiadowczy miał logicznie myśleć w zaistniałych warunkach, to nie miał wyboru. 100 % mocy obliczeniowej poświęcił więc na ten zabieg, zostawiając swoją zubożoną wersję w RA-7 jej własnym decyzjom...

Droid zaś wypełniał polecenia kapitana jednostki. W przypadku zaś braku stosownej komendy, czy znaku, który by jako taką zinterpretował, nie zamierzał składać miotacza do skrzynki. Miał też swoje zdanie na temat niniejszej sytuacji, którym za stosowne uznał się podzielić.
- Terrorysto Geiston - zwrócił się do mężczyzny - Ponieważ dobrowolne oddawanie/sprzedawanie broni wszelkiego rodzaju przestępcom jest wysoce nielogiczne, by nie rzec kretyńskie i ponieważ znamy już lokalizację waszej tajnej bazy nadawczo-przekaźnikowej, co źle rokuje na możliwość wypuszczenia nas stąd bez ówczesnej dezintegracji, sens przystania na pana wezwanie jest skrajnie niski. By jednak posiadać pełen obraz, proszę o przedstawienie alternatywnej wersji wydarzeń, w której będą z nami problemy.
- A Ty Willi? -
tym razem droid zwrócił się do ich towarzysza podróży lustrując najpierw jego postać od czubka głowy, aż po rozporek, a potem tak samo terrorystkę Ansę i tę lustrację kończąc na jej kroczu - Wytłumacz, czemu za możliwość prokreacji, sprzedałeś nas terrorystom. Wykonałeś jej chociaż testy płodności?
W zdaniu nie było jednak rozczarowania. Raczej próba zrozumienia sytuacji dla droida mocno nielogicznej.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 23-10-2019, 07:28   #112
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację


POST WSPÓŁTWORZONY


Ansa westchnęła i odeszła nieco na bok. Jej ciężki blaster zdawał się być gotów na wszelką sposobność, jeśli coś pójdzie nie tak. Niestety życie od dziesiątego roku w rebelii wykształtowało w niej zupełnie inny temperament i idee, niż załoga najemników z całkowicie oschłym, pełnym żądań kapitanem załogi, który nie pokazał nawet na chwilę twarzy spod neo-mandaloriańskiej maski pancerza. Choć z drugiej strony, tak zaawansowany pancerz budził podziw i niezłą dawkę zazdrości.

Młoda kobieta spojrzała na otaczających ją szeregowców, niepewny chwyt, rozbiegane oczy, ledwie podrostki. Oczywiście Odział ZERO-K musiał udać się na ważną tajną misję w jednym z U-Wingów pod eskortą dwóch X-Wingów, więc ich komitet powitalny składał się z lichych, ale jak ważnych, oddanych sprawie żołnierzy. Sami szkoliła każdego z nich. Od rozkładania i dbania o karabiny, po trening strzelecki i wytrzymałościowy a na walce wręcz kończąc.

Ansa szybko złapała wzrok Williego co bardzo ją ucieszyło. Doskonale znała jego zdanie na temat najemników i tym razem podzielali cicho to przekonanie, trzymając poligonową wstrzemięźliwość. Z północy zawiał silny pylisty wiatr tak, że wszyscy oprócz droida i kapitana statku schronili oczy przez ciemno-pomarańczowym piaskiem.

Przez chwilę spojrzała na rudego mężczyznę, ale najwyraźniej nie był nią zainteresowany, choć Major chodziło tylko o przyjazne powitanie i rozładowanie napięcia. Trzymając pojemnik do depozytu położyła go na platformie doku blisko załogi, skrzywiła minę, wycofała się i stanęła przy boku Porucznika Graistona z wyprostowanej żołnierskiej postawie.

Najwyższy rangą oficer placówki ścisnął brwi czując niechęć do kapitana Templara, ale mimo to nadal pozostawał zdystansowany, wręcz stoicki. Obstawa żołnierzy jednak położyła już kolby między pachą a górnym odcinkiem mięśnia naramiennego i czekała na dalszy rozkaz.

-Bez pośpiechu żołnierze.- stwierdził spokojnie dowódca, każąc odłożyć broń- Przeszli naprawdę wiele. A Ty mała istotko?- spojrzał na Flizziego, uśmiechając się ciepło.- Myślę, że możesz się przydać. Moi kompetentni mechanicy z chęcią udzielą wsparcia… YV-260, wspaniały prototyp. Nie widziałem tej fregaty od czasów wojen klonów.


Kapitan Badlack miał ochotę milczeć, dopóki porucznik Graistone samodzielnie nie podejmie decyzji co zrobić z upartą załogą Templara, ale bardzo szybko pewien zarozumiały robot, po raz kolejny już, zmotywował Willa do wyciągnięcia jemu i jego kompanom pomocnej dłoni. Być może było to przeznaczenie, być może dziwne poczucie humoru RA-7, o którym Will myślał, że było celowe, powodowały, że agent z uśmiechem na ustach rzucał się na pomoc...

Tym razem nie było inaczej. Wystarczyły dwa zdania wypowiedziane metalicznym, robotycznym głosem, by rewolwerowiec uśmiechnął się szeroko, zaś na wzmiankę o prokreacji z Ansą, William już nie wytrzymał i głośno parsknął szczerym śmiechem.

Ansa również dźwięcznie się zaśmiała i palnęła się w głowę.

-Skąd ich wziąłeś Will?!- powiedziała trzymając się za usta i hamując śmiech wbrew całej dyscyplinie.


Porucznik zachowywał dystans, ale tak naprawdę kamień spadł mu z serca. Pamiętał wiele operacji Kapitana, i cenił go za wielkie możliwości adaptacyjne do działań w różnych grupach i środowiskach. Do tej pory baza “Alatddin” nie mogła pochwalić się lepszym agentem do działań pod przykrywką.

Badlack zrobił krok naprzód, uśmiechając się głupkowato do wspomnianej przez droida dziewczyny, przeprosił porucznika za wtrącanie się, po czym zwrócił się bezpośrednio do RA-7, choć zerkał również na resztę załogi:

- Mój robotyczny towarzyszu, nawet jeśli dla Ciebie jesteśmy terrorystami, nawet jeśli podejmujemy nieracjonalne decyzje i jesteśmy powodem, dla którego ułożony przez Imperium ład, którego, jako imperialna SI, tak pragniesz, to nie znaczy, że postępujemy źle. Dziesiątki milionów istnień w Galaktyce czuje się zniewolona, łamane są galaktyczne prawa, a Galaktyczny Senat jest niczym innym, jak tylko reliktem minionej sprawiedliwej republiki, w której każdy głos się liczył, zastąpiony złudną, zastraszoną maszynką do czynienia woli imperatora. Pomagamy dziesiątkom tysięcy osób uciec spod tej opresyjnej władzy, a z każdym miesiącem rośniemy w siłę i widzimy, że to co robimy jest dobre. Gdybyśmy chcieli się Was pozbyć, gdyby zależało nam tylko na danych, których jesteście w posiadaniu, dawno byśmy z Wami skończyli. Ale my chcemy czegoś więcej! Chcemy Wam pomóc, przekonać Was, że możecie pomóc nie tylko sobie, ale również tysiącom innych istnień, które stąpają na granicy zagłady. Setki systemów przestało już istnieć z powodu polityki Imperium, dziesiątki tysięcy istnień umarło, by realizować chore ambicje imperatora! My walczymy, by położyć temu kres. Walczymy, by przywrócić równość w galaktyce, prawość i dobrobyt, by każdy mógł czuć się na swojej planecie, w swoim domu bezpiecznie. Dlatego nie zrobimy Wam krzywdy, cokolwiek postanowicie. Ale najpierw musicie współpracować.

Will zrobił krótką przerwę i ponownie zwrócił się do droida:

- Uratowałem Was, a teraz przywiodłem Was do mojego domu, byście mogli odpocząć, zregenerować siły i naprawić okręt, który jest Waszym domem. Nie sprzedałem Was dla kobiety. Nie sprzedałem Was dla idei. Dałem Wam nowe perspektywy, nad którymi możecie się zastanowić. Dlatego bardzo Was proszę, złóżcie broń i poczujcie się jak w domu, w którym przecież właśnie jesteście i do którego sam wbiłem Wam koordynaty na astromapie, zapraszając Was tutaj. Zrobiłem to, ponieważ ufałem, że będziemy potrafili się dogadać. Zatem dogadamy się, prawda?

Will nagle poczuł uczucie, jak gdyby dorwało do deja'vu. Czy coś podobnego już się niedawno nie wydarzyło?

Ansa wyczuła coś dziwnego w Badlacku… w żadnym wypadku złego. Jego aura wydawała się o wiele jaśniejsza, pełna spokoju i empatii niż kiedy widziała go dwa lata temu tonącego w przygnębieniu maskowanym cynizmem.

Zamknęła na chwilę oczy, ale tak dyskretnie, by nikt tego nie zauważył i przypomniała sobie całą technikę medytacji, którą uczył ją jej prawdziwy ojciec, zanim nie zginął w walkach partyzanckich. Jej umysł okrył ciemno-świetlisty całun i zaraz spostrzegła coś czego się nie spodziewała- nie chodziło o naturalną dobroć małego mechanika. Miał przy sobie coś, co biło Jasną Stroną Mocy z niesamowitą częstotliwością. Zapisała sobie w głowie, że musi o tym porozmawiać z Williamem. Bardzo ją to zaintrygowało. Reszta załogi zdawała się zwykłymi najemnikami (droid oczywiście nie dawał żadnej aury), choć od tego młodego pilota też coś pulsowało… coś jednak bardziej mrocznego, skażonego, co natychmiast wyrzuciło ją z stanu kontemplacji.

Droid cały czas słuchał przemowy, a William w jego owadzich oczach widział tylko swoje odbicie. Może z tą różnicą, że zniekształcona przez menisk sylwetka kowboja nabierała jakiejś wrogości na tle ciemnych powłok. RA-7 oczywiście przyswajał i poddawał analizie nowe dane. I musiał przyznać, że prokreacja była jednak znacznie bardziej zrozumiała niż opisana właśnie walka z ambicjami imperatora. Tym bardziej, że przecież ambicja to biologiczny odpowiednik auto optymalizacji.

-Willy. To byłą bardzo umiejętnie przygotowana mowa z dobrą konstrukcją zdań i akcentami, które zapewne wywołałyby głośny aplauz u innych jednostek biologicznych nawet na sali planarnej gmachu senatu galaktycznego. Jestem jednak droidem i dialektykę dobra i zła nazywam… pierdoleniem. Tralalala pitu pitu pitu. Przecież jak nie oddamy broni to nas z miejsca zdezintegrujecie.

- Akurat w tej kwestii na szczęście to nie Ty tutaj decydujesz. - skwitował Will, patrząc wymownie na Kapitana. - Prosimy o oddanie broni w ramach zaufania. Jeżeli nie możecie dla nas zrobić chociaż tego, po tym, jak wyciągnąłem do Was pomocną dłoń, to jak mamy dalej rozmawiać?

-Dobra, może ja zacznę od oddania broni i wreszcie przejdziemy dalej- powiedział Kelsan i podszedł w miejsce, gdzie Ansa postawiła pojemnik. Może i nie ufał jej ani temu Graistone'owi, ale widać Will znał się na tym lepiej, przynajmniej ich znał lepiej.

-Dalej kapitanie. Wypinaj się z tych klamotów - rzekł w stronę Drauga.


Draug westchnął tylko w duchu do siebie. w natłoku szybkości ostatnich wydarzeń po raz pierwszy wspomniał nieżyjącego Katykama. Uśmiechnął się pod nosem do siebie i cieszył się, że dzięki hełmowi nikt tego nie zauważył. Gdyby wookie był tu teraz z nimi to przypuszczał, że mieli by tu już niezłą jatkę. Zawsze był w gorącej wodzie kąpany.

Łowca rozłożył ręce szeroko na boki w geście jak mniemał jak najbardziej okazującym uległość i wyjątkowo spokojnym jak na niego ostatnio głosem powiedział.

Uwierzcie mi, że tak jak już wspomniałem złożenie przeze mnie broni o co prosicie w moim przypadku jest bardzo skomplikowane i czasochłonne. I nie jest to kwestią złej woli czy blefu tylko szczerą prawdą. - Zawiesił na chwilę głos po czym dodał:

-Moja propozycja jest następująca. Zdejmę hełm, który odpowiada za jakieś 75% procesów bojowych i sterowania zbroją i uzbrojeniem. Z pozostałymi 25% raczej powinniście sobie w razie czego poradzić bez trudu.
Rozejrzał się powoli dookoła po twarzach żołnierzy jak i dowódców.
Czy to wystarczy jako przejaw dobrej woli i gest pojednania czy wzajemnego zaufania?

Łowca zamilkł. Zaczynał powoli spuszczać z tonu choć usilnie starał się tego za szybko nie okazać. Ruch i decyzja leżały teraz po stronie ich gospodarzy. Po cichy liczył na to, że Rebelia usłyszy ten szept rozsądku.

Droid tego szeptu z całą pewnością nie słyszał. Ale uznał to za wystarczający znak, że załoga jednostka Templar ma zostać rozbrojona. Jego mechaniczne ramiona odwróciły się i zdjęły założony na plecy zbiornik ciekłego karbonitu, który następnie RA-7 postawił wraz z dyszą obok terrorystki Ansy i jej skrzynki depozytowej na uzbrojenie.

- A ja ci zupę ugotowałem... - stwierdził w kierunku Williama, a w mechanicznym głosie pobrzmiała imitacja tonu rozżalenia.

Williamowi drgnął tylko kącik ust, puścił dyskretne oko do RA-7, po czym odwrócił się do porucznika Greistona i skinął głową w geście aprobaty.

Cała załoga Templara, oczywiście oprócz Badlacka, powoli składała uzbrojenie w plastaloidowym pojemniku. Jeśli spojrzeć na Graistona, w jego oczach nie było nic władczego. Zwyczajnie spełniał zasady regulaminu, co jeśli patrzeć na poszarpaną mapę polityczną galaktyki było czymś wręcz nawykowym. Ansa przyglądała się z ciekawością RA-7 myśląc, że jeszcze nie spotkała tak dysfunkcjonalnego droida, jednak młodą kobietę tylko to bawiło. Zastanawiała się kiedy cała ta maskarada, i pokazywanie kto jest większym samcem alfa w końcu się skończy i będzie miała możliwość pogadania z Willem jak i resztą załogi.

Przez ostatni tydzień jednostka nasłuchowa, z którą utrzymywała stałą relację opowiadała o bardzo niepokojących rzeczach. Nigdy jeszcze w bazie Alatddin która miała wręcz niszowe znaczenie i zawsze wiało w niej nudą- położona na skraju przestrzeni Huttów, której celem z biegiem trzech lat stała się w zasadzie poligonem szkoleniowym niż realną bazą wojskową- nie doszło do takiej eskalacji niepokojących raportów.

Pamiętała jak Porucznik rozważał czy Imperium nie zechce przejąć dla siebie tej rządzonej przez Kartele i Syndykaty zakątku galaktyki, ale wtedy tylko podchodziła do tego z dystansem.

-Za dużo sznurków do pociągnięcia, Allen. Imperium trzyma się światów dawnej Republiki, jeśli postanowili by wtargnąć zbrojnie w te sektory straciliby całe stado popleczników opłacanych i działających w cieniu. Spójrz choćby na podmiasto Coruscant, z doświadczenia wiem, że niczym nie różni się, o od takiej Nar Shaddaa.

-Głód Imperatora jest przerażający, musimy być gotowi na wszystko.

W tym samym momencie Ansa wróciła do rzeczywistości widząc jak zadziorny Kapitan Załogi szykuje się do zdjęcia hełmu (który jako jedyny do tej pory się nie rozbroił). Wszyscy na moment znieruchomieli łącznie z Williamem. Tylko Kelsan zdawał się zachowywać spokój, a czarny imperialny droid tylko jak z automatu ruszał swoimi mechanicznymi nadgarstkami, jakby ciężar pojemnika z karbonitem nadwyrężył mu stawy.


Załoga Tempesta powoli składała broń. Wyglądało na to, że doszli do pozycji patowej.
Łowca przyjrzał się jeszcze raz dokładnie Ansie i Grainstonowi. W ich oczach wyczytał niemą akceptację i próbę kompromisu.
Sprzączki hełmu Drauga Tempesta w tym momencie syknęły rozszczelniając zaawansowaną zbroję, a kapitan dłońmi zdjął hełm odsłaniając swoje oblicze. Poza Kelsanem dla większości to co zobaczyli było chyba jednak niemałym zaskoczeniem.


Niemalże połowa twarzy Drauga nie posiadała skóry, a to co przez nią prześwitywało nie pozostawiało wątpliwości i rodziło więcej pytań niż odpowiedzi.
Widząc w większości zdumione, a gdzieniegdzie przerażone spojrzenia i cisnące się na usta pytania krótko tylko uciął wszelkie spekulacje.


-To bardzo długa i mało przyjemna historia. - rzekł odkładając hełm przed sobą.

-To co dalej? Można tu gdzieś coś zjeść i napić się czegoś mocniejszego? - Powiedział próbując rozluźnić atmosferę.


-Nie ma to jak dobre pierwsze wrażenie kapitanie - stwierdził Kelsan poklepując Drauga po ramieniu. Kapitan miał rację, zamiast stać tu jak kołek powinni się ruszyć i przejść wreszcie dalej, bo rudowłosy mężczyzna był głodny i spragniony.

-Coś mocniejszego to i mi się przyda - odparł jeszcze raz do Tempesta, po czym ruszył jako pierwszy w stronę bardziej nieokreśloną, ale zakładał, że tędy jest droga by coś zjeść.

 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 29-10-2019 o 14:00.
Pinn jest offline  
Stary 29-10-2019, 12:01   #113
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
[media]http://www.youtube.com/watch?v=3Uwfio0pDfQ[/media]
Na chwilę zapanowało milczenie, kiedy kapitan Templara odsłonił swoją twarz. Metaliczne płyty odbijały czerwone światło gwiazdy, która chyliła się ku zachodowi. Równie czerwone ślepie bacznie badało każdego z żołnierzy Rebelii w tym Badlacka. Porucznik Greistone miał już coś powiedzieć, kiedy jego przybrana córka szepnęła mu coś na ucho, na co kiwnął głową.

-Dobrze, kapitanie Tempest. Należy Wam się odpoczynek. Danymi zajmiemy się za trzy godziny. Ansa eskortuj panów.- odrzekł, odwrócił się na pięcie i iście żołniersko skierował się w obstawie dwóch ludzi. Reszta szeregowych została.

-Och, dajcie sobie spokój.- Major skierowała słowa do pozostałych żołnierzy- Jest ze mną Kapitan Badlack, a nasi goście chyba nie zamierzają już robić kłopotów. Tett weź tylko skrzynię depozytową i odłóż tam gdzie zawsze.

Rebeliant zwany Tett kiwnął głową i podniósł skrzynię bez żadnego wysiłku. Był najwyższy i najbardziej muskularny z całej gromady. Ansa przeczesała włosy kiedy wiatr znów zmierzwił idealnie ułożoną fryzurę i tylko przeklęła cicho pod nosem.

-Kapitanie Draug. Reszta załogi, Will. Kazałam przygotować wam kwatery. Powinny Was zadowolić. Znajdują się w wieży po prawej. Cisza, spokój, trochę tutejszej odmiany karaluchów. Ogólnie postaram się, żebyście nie jedli bulwozerzu, bo ma naprawdę obrzydliwy smak. Trochę konserw, pakietów żywnościowych i oczyszczonej wody.

Szli w kierunku antycznego pałacu, mijając chowane pośpiesznie pod płachty przez pilotów i mechaników, myśliwce z racji zbliżającej się burzy. Wszyscy obserwowali załogę Templara (z nieurywanym podziwem sam statek) a Flizzy nie mógł napatrzeć się na flotę rebelii, tak że jego nietoperze uszka drgały w podziwie i pasji. Zatrzymali się przed głównym wejściem do pałacu. Wysoki portal pamiętał jeszcze czasy sprzed Republiki. Koło worków z piaskiem stały stanowiska ciężkich karabinów blasterowych z modułem tarczy energetycznej, a dwójka żołnierzy zasalutowała Major i wróciła do kamiennej postawy.

W środku pachniało pleśnią, wilgocią, kamieniem. U góry paliły się lampy oliwne, co tworzyło tajemniczy, bajeczny klimat wchodzenia w trzewia czegoś zapomnianego od stuleci. Wewnątrz panował większy ruch. Sullustanie, ludzie, Twi’lekowie wszyscy albo byli czymś zajęci albo oddawali się budowanie braterskich więzi. Na rogach były umieszczone kamery. Draug domyślał się, że analizują ich w obszernych bazach danych. Zresztą ta Ansa znała jego imię, choć nie przedstawił się.

Skręcili w korytarz po lewej i po chwili stali przez kręconymi schodami. Gramoląc się powoli na trzecie piętro znaleźli się w obszernej długiej alejce. Major Ansa stanęła przed drewnianymi, nadwyrężonymi upływem czasu drzwiami i dotknęła dłonią panelu. Zamek trzasnął a wrota do krainy baśni stanęły otworem. Na tym poziomie nie było nikogo, a lampy oliwne z głównego holu zamieniono na zwykłe oświetlenie elektryczne. Kiedy drużyna znalazła się w środku zobaczyła odpowiednią ilość łóżek polowych trzymających się na metalowym szkielecie.

-Prowiant zostanie za chwilę przyniesiony. Zjedzcie, umyjcie się.- młoda kobieta wskazała palcem łazienkę po prawej.- Potem wpadnę do Was z dobrym bimbrem. Bulwozerz po destylacji nie smakuje jak gówno, a daje niezłego kopa. Niemniej kapitanie proszę by Pan zachował trzeźwość. Porucznik Greistone oczekuje Waszej obecności kiedy tylko zregenerujecie siły.

Potem miała już wychodzić kiedy spojrzała na Williama i lekkim gestem zasugerowała prywatną rozmowę. Wychodząc jeszcze tylko musnęła wzrokiem Kelsana, a potem razem z Badlackiem skierowali się wzdłuż korytarza, stając przy zabrudzonym oknie (wymienionym przez nowych mieszkańców pałacu). Na zewnątrz zaczęła się burza piaskowa, cholernie mocna burza piaskowa. Bez trywialności, jak to Ansa, szybko rzuciła.

-Ufasz im? Wiesz co to za dane? Nie mieliście ogona?!- Major zaczęła pośpiesznie wyrzucać z siebie słowa.- No i… brakowało mi Ciebie starszy bracie.- powiedziała nagle zupełnie łagodnie i pozwoliła sobie na krótkie objęcie.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 29-10-2019 o 14:07.
Pinn jest offline  
Stary 03-11-2019, 00:00   #114
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
- Gdybyście życzyli sobie uniknąć tortur, albo przypięcia kamizelek wybuchowych - ozwał się RA-7 do Kelsana, Drauga i mynockowatego mechanika - wystarczy sygnał. Choć nas rozbroili, zacisk moich manipulatorów pozwala na uzyskanie około 5 tysięcy newtonów siły. To aż nadto by zmiażdżyć grdykę, żywej istoty w czasie umożliwiającym nazwanie takiej śmierci... prawie bezbolesną.

Co rzekłszy droid ustawił się obok wejścia do pomieszczenia i przestawił swój tryb na stan spoczynku. Jego główna świadomość, zabezpieczyła statek na wypadek nieproszonych gości i obecnie nie był w stanie zrobić niczego zgodnego ze swoim przeznaczeniem. Krótka analiza, której poddał warunki w jakich ich planowano przenocować, tylko potwierdziła wcześniejsze założenia i RA-7 uznał, że jej wynik podsumują dwa stosownie dobrane słowa:
- Aaale kanał....
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 04-11-2019, 07:44   #115
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Draug rozejrzał się po kabinie. W sumie standardowa kwatera bez większych wygód jednak była łazienka i łóżko. Czego by trzeba więcej. Nie było dużo do oglądania więc poszedł do łazienki umyć się chociaż pobieżnie i odświeżyć.

Na stoliku przy łóżku stała szklanka i butelka z przeźroczystym płynem. Wyglądała jak zwykła woda jednak wyuczona ostrożność łowcy powstrzymała go od skosztowania. Nie przypuszczał, żeby ich nowi gospodarze próbowali numerów z jakimiś środkami odurzającymi czy choćby serum prawdy jednak strzeżonego Moc strzeże. Aż tak spragniony nie był. No i wolał jednak poczekać na ten obiecany poczęstunek i coś mocniejszego.

Nie mając w sumie nic wielce do roboty postanowił skorzystać z łóżka. Ułożył się wygodnie na wznak i zamknął oczy. Nie spał jednak. Nie był to jeszcze czas na zaufanie do tego stopnia, żeby zasnąć. Wyciągnął się wygodnie by dać odpocząć mięśniom i stawom. Medytował. To był jego wyuczona metoda szybkiej regeneracji ciała i umysłu w krótkim czasie jakich w większości przypadków potrzebował w swoim życiu łowcy nagród.

Dla postronnego obserwatora wyglądał jakby spał. Taki też był zamiar, gdyż Draug wyjątkowo ostrożny i uważny założył z góry założył, że pomieszczenie mogło być na podsłuchu i podglądzie. Wołał być mile zaskoczony i dać się przyłapać na jakimś nieostrożnym geście i za szybko wypowiedzianym słowie.

Wyglądał jakby spał. Jednak Draug tylko odpoczywał. Odpoczywał i czekał.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 04-11-2019, 15:34   #116
Adi
Keelah Se'lai
 
Adi's Avatar
 
Reputacja: 1 Adi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputację
-Jakbym potrzebował pomocy to bym cię zawołał - rzekł ze śmiechem na ustach w stronę maszyny poklepując RA-7 w ramię. Poszedł razem z resztą członków załogi Templara do środka pomieszczenia. Widać było, że coś wisi w powietrzu, gdyż piloci i inni użytkownicy tego miejsca chowali się po kątach lub też maszyny pod plandeki. Wszedł do środka. Tłum ludzi, to pierwsze co przeszło mu przez myśl jak tylko przekroczył próg placówki. Ludzie, obce rasy, nawet droidy się znalazły. Oświetlenie może i było nad wyraz prymitywne, ale dawało dobre światło na korytarz, którym szedł. Trzecie piętro bez windy. Wlókł swe ciężkie buty po schodach. Jedyne o czym marzył to chwila snu, ale niepełnego snu, tylko takiego by poczuć się odrobinę lepiej niż czuł się w chwili obecnej. Otworzył drzwi i od razu oświetlenie zmieniło się na bardziej ostre, ale to mu nie przeszkadzało. Lekko mrużąc oczy wszedł do środka. Łóżko, kubek z wodą, konserwy i pakiety żywnościowe. To było w zasięgu jego wzroku.
Niezły pasztet. Nie ma co - pomyślał zamykając drzwi piętą. Usiadł na łóżku i przetarł zmęczone powieki. Położył się, nie pił wody, nie brał nawet konserwy do ust. Po prostu się położył zamykając na chwilę oczy, ale słuchał nadchodzących kroków.

Ta cała Ansa. Nie podoba mi się. Mam jakieś złe przeczucia - te myśli nie dawały mu zasnąć. To samo Greistone. Może Badlack jest z nimi za pan brat, ale Kelsanowi się to nie podobało. Jeszcze do tego reakcja na pokazanie twarzy przez Drauga. Dla Kelsana to był 'normalny' widok, gdyż się znają, ale reszta miała mieszane uczucia. Wstał i poszedł do łazienki. Obmył twarz, po czym wyszedł z niej i spojrzał przez okno.
Burza piaskowa skutecznie nam uniemożliwi lot. Będziemy musieli tu chwilę zostać - pomyślał i usiadł na łóżku z powrotem.
 
__________________
I am a Gamer. Not, because i don't have a life. But because i choose to have Many.
Discord: Adi#1036
Adi jest offline  
Stary 05-11-2019, 13:47   #117
 
Korbas's Avatar
 
Reputacja: 1 Korbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłość
Dla Kapitana Badlacka marsz do pałacu nie był specjalnym przeżyciem. Co prawda od jakiegoś czas nie odwiedził swojej placówki domowej, jaką była właśnie ta, na planecie Carmesia, ale samo to piękne, acz srogie miejsce utrwaliło się w umyśle mężczyzny na tyle, że nie zachwycał się każdym aspektem ich posterunku ani nawet starożytnym pałacem, w którym mieściło się centrum dowodzenia.

Ba, pomimo długiej rozłąki z atmosferą, William szybko poczuł symptomy zbliżającej się burzy. Pogoda na Carmesii była bardzo groźna, a najczęściej występowały tutaj skrajne klimaty, co powodowało tylko potencjalnie jeszcze groźniejsze skutki przebywania na zewnątrz przy okazji złych warunków. Jedną z tych zagrażających życiu pogód była zbliżająca się burza piaskowa.

"Goście" zostali z pełną dozą rebelianckiej gościnności "uwięzieni" w przyjaźnie wyglądającej "celi" i poczęstowani surowym wojskowym jedzeniem, dlatego nie mieli powodów do narzekania. W końcu nie każde więzienie do którego się trafia wygląda jak królewska sypialnia przerobiona na magazyn.

Will zlustrował wnętrze, a potem podążył za swoją przyjaciółką z wczesnych lat służby w Rebelii, stanęli przy jednej z okiennic, za którą na powierzchni zaczynało rozpętywać się piekło.

Zaśmiał się krótko, słysząc w głosie przyjaciółki mieszaninę niepokoju, ekscytacji i tego żołnierskiego podejścia. Zanim odpowiedział, objął ją i krótko, ale mocno przytulił.

- Mi Ciebie też brakowało. Szczególnie ostatnie miesiące, kiedy musiałem się wyciszyć... - odpowiedział nieco żargonem wywiadowczym, uśmiechając się do dziewczyny. - Jeżeli chodzi o naszych nowych oświeconych... Na pierwszy rzut oka wydają się szumowinami, ale zauważyłem, że są ze sobą mocno zżyci i dbają o okręt i siebie nawzajem. Są też lojalni, ale nie boją się podejmować decyzji. To dziwne, ale ufam im, Anso. - dodał. Zamyślił się na chwilę, kontemplując ten spokój, który uzyskał nie tak dawno temu, przy okazji rozmowy z Flizzim. To naprawdę dziwne, jak to, co się stało na Templarze wpłynęło na niego. Przysiągłby, że jeszcze kilka godzin temu nie byłby w stanie tego powiedzieć o załodze Drauga, ale teraz coś napełniało go dobrymi przeczuciami. Z zamyślenia wyrwała go Ansa.

- Udało nam się zgubić ogon, nie widzę możliwości, żeby nas tu odnaleziono. A co do tych danych... Wydaje się, że załoga poznała ich treść oraz są kluczowe dla planów Imperium, ponieważ ścigają Templara jak wygłodniałe ogary przestraszonego zająca. Do tej pory nie dowiedziałem się, co zawierają.

Ansa zmarszczyła czoło, głęboko się zastanawiając. Potem usiadła na skrzyni pod oknem, by spoglądać jak czerwono-pomarańczowy pył szaleje na zewnątrz niczym dziki ogień.

- Chcesz powiedzieć, że im ufasz… to zaskakujące Will. Zawsze byłeś samotnym wilkiem. - wstała i nieco dziecinnie pogroziła palcem. - Chodzi o wibracje mocy. Wyczuwam to. Wiesz, że jestem w stanie. Jeśli idzie o te całe vo’duuh to powiedz mi co się stało. Ten Wasz mały mechanik bił mocną aurą. A znów ten rudzielec… czułam w nim coś obcego, ale bardzo wrogiego.

Po chwili przeczesała włosa i podparła się o okno z wyrazem smutku.

- Pamiętasz mojego ojca. Może lepiej niż ja bym chciała, więc wiesz, że przeszłam trening w tej dziedzinie. - po chwili uśmiechnęła się i szturchnęła Badlacka w ramię. - Zmieniłeś się na lepsze rewolwerowcu!

Will ponownie zamyślił się, słuchając Ansy wykładu o wibracjach, mocy, aurach i innych nadprzyrodzonych mocach. Badlacka nigdy to nie obchodziło. Nie był zbyt religijny, a te tematy Will mocno wiązał z wierzeniami, religiami i głupimi przesądami. Wiedział, że w galaktyce żyły istoty posiadające pewien szczególny dar, ale uważał je bardziej za zasługę ich mózgów czy odmiennej fizjologii, niż prawdziwie nadprzyrodzone siły, mogące naprawdę wpływać na rzeczywistość. Jednak dzisiaj, dosłownie kilka godzin temu... Wszystko jakby się zmieniło.

- Nie wiem co czułaś, zawsze uważałem to za trochę dziwne... Sam nie wiem co się wydarzyło, to było bardzo... egzotyczne przeżycie. On... Wręczył mi roślinę... A potem poczułem... coś. - Badlack zamilkł, przypominając sobie to uczucie przytłoczenia, gdy coś wyłączyło wszystkie jego zmysły, przeniosło do innej rzeczywistości, tylko po to, by zobrazować mu ogrom swojego bytu. Willa przeszedł dreszcz i ponownie ogarnęło go to poczucie, które nadal wydawało się odrobinę obezwładniające.

Ansa to wyczuła, pokiwała ze zrozumieniem głową, przyglądając się grze wściekłych pyłów na zewnątrz pałacu. Spojrzała w oczy Willa i cicho odrzekła.

- Też długo w to nie wierzyłam. Nie chodzi o jakieś religijne bajanie. To coś… moc po prostu krąży wokół świadomych istot, miejsc, roślin… nawet roślin Badlack. Pójdź do swoich nowych kompanów. Ja przyślę kogoś z prowiantem. Dam znać na… - na chwilę Major się speszyła i wyjęła krótki podłużny przedmiot z kieszeni skórzanej kurtki. - Dam znać na ten komunikator. Postaraj się, by Kapitan Draug nie schlał się do nieprzytomoności. Co do reszty... - młoda kobieta chytrze się uśmiechnęła. - Miej ich na oku. Świetny z Ciebie agent operacyjny, więc wiesz o co chodzi. Jeśli Imperium tak czai się na te dane wywiadowcze, to musi być coś poważnego…

Odwracając się na pięcie, w kierunku spiralnych schodów odparła jeszcze cicho.

- Dopóki jest rebelia, jest nadzieja.- powiedziała sztampowy tekst, ale z dużą dawką żartobliwej ironii. - Służba przyniesie Wam prawdziwe dobre mięso. Ty też odpocznij Will. - dodała na koniec Ansa i zniknęła na schodach, z każdym krokiem dudniąc coraz ciszej na antycznych kamieniach wytartych przez użytkowanie oraz czas.

- Jasne, dzięki, Anso. Kiedy już skończymy z przesłuchaniami i będziemy mieli chwilę wytchnienia, musimy pogadać dłużej. - odparł, uśmiechając się i puszczając jej oko, a potem patrzył na jej plecy, póki nie zniknęła, a potem wrócił do załogi.
 
__________________
Wyłącz się!
Ctrl+W
Korbas jest offline  
Stary 05-11-2019, 14:34   #118
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
W komnacie nie było tak źle jak mogłoby się wydawać na początku. Lekki kaloryfer włączony przez Badlacka ogrzewał całą drużynę, bo w czasie ekstremalnej burzy, zamroczona gwiazda nie dawała swojego ciepła ginąć w obłokach pyłu i piasku. Draug wydawał się spać, choć czujne oko rewolwerowca miało wrażenie, iż cybernetyczne fotoreceptory ciągle obserwują otoczenie. Kelsan znowuż odpoczywał, chyba nawet cicho chrapał. Za to RA-7 ładował się na płycie indukcyjnej zapewne pisząc algorytmy protokolarne z dziedziny czarnego humoru.

Po jakiś piętnastu minutach przyniesiono zgodnie z zapewnieniami Ansy lepszy pokarm. Kilka steków z pastą warzywną i odmianą jakiegoś ryżu. Porucznik Graistone zapewne jadał podobnie. William miał nadzieję, że załoga Templara to doceni i skończy z swoją nad wyraz nieuczciwą paranoją. Do tego przyniesiono jakiś słodko-kwaśny sok i sztućce. Mogli się porządnie najeść. Podarowany komunikator na razie milczał więc Draug nie musiał martwić się o pośpiech.


***


Kwatery Głównodowadzącego Porucznika Aldosa Graistona.



[media]http://www.youtube.com/watch?v=uCGD9dT12C0[/media]

Całość gabinetu ozdabiały różne przedmioty kolekcjonerskie. Od starych płytowych pancerzy używanych przez niską tęgą rasę, po wielkie akwarium w której pływały sobie ochoczo tęczowe gatunki ryb. Na jednej ze ścian spływała tkanina z symbolem Rebeliantów. Za wielkim plastoidowym biurkiem z wbudowanym najnowszej klasy sprzętem komputerowym siedział wysoki człowiek, z pochłaniającą jego dostojną głowę srebrzystą siwizną. Przyglądał się cicho kamerą na dok z YV-260, analizował nagrania z kwater załogi. W końcu się odezwał gasząc cygaro.

-Rozumiem Ansa. Możemy im zaufać. Mogę zaufać Kapitanowi Badlackowi i Tobie. Niemniej to najemnicy. Wpadli w posiadanie cennych dla Imperium danych i żądają zapłaty. Mogę na to przystać, skarbiec ma zapasowe kredyty w formie platyny. Pytanie tylko co dalej? Co mogą zawierać dane?

Ansa przełknęła ślinę nad wyraz głośno, czego szybko pożałowała.

-Will im ufa. Po prostu dostaniemy holodysk, zapłacimy im i odlecą gdzie tam sobie chcą.

Porucznik przydusił niedopałek.

-W tym problem. Nie możemy ich więzić, ale to najemnicy. Kto wie czy nie dokonają sabotażu, skopiują dane i sprzedadzą je po raz drugi, nawet Imperialnym.

Ansa zacisnęła pięści, chciała krzyknąć, ale pohamowała emocje.

-Imperium próbowało ich zabić. Podobnie do Nas nie puścili by ich wolno… No my nie musimy tego robić. Dowiemy się co jest na nośniku, zapłacimy im i… chyba im zaufamy.

-A lokacja Naszej bazy? Badlack jak zawsze brawurowo się wykazał, ale brak mu ostrożności…- stwierdził sucho, beznamiętnie Graistone.

-Och do stu sleemo... poruczniku… wybacz, ale Rebelia opiera się na zaufaniu. Nie możemy lustrować każdego, tylko dlatego, że jest łowcą nagród lub najemnikiem. Nad nimi można również zapanować jeśli zna się ich słabe punkty. A ja nie zamierzam z nich korzystać. Udam się do ich kwater i zapewniam przekonasz się, że to nie takie diabły jakimi się wydają.

Porucznik splótł palce w piramidę i pokiwał głową.

-W porządku Ansa. Daje im kredyt zaufania. Ale pamiętaj kto poniesie konsekwencję jeśli się na nich zawiedziemy.

-Dziękuje Poruczniku.

-Wezwij Kapitana Drauga do mojego gabinetu.

-Tak zrobię.- odpowiedziała Ansa salutując i obracając się po żołniersku. Kiedy wyszła z gabinetu zaklęła pod nosem i skierowała się do zachodniej wieży.


***

Komunikator dany przez Major zawibrował, a mała biała dioda zaczęła migać. Badlack, który zjadł do syta razem z resztą załogi radował się pełnym żołądkiem i ciepłotą pomieszczenia.

>William zaraz przyjdę z Starszym Szeregowym Tett’em. Powiedz Kapitanowi Draugowi, by szykował się do wizyty u Porucznika. Dla reszty mam niespodzienkę! Paliwo lotnicze najlepszej klasy!

Wszyscy słyszeli wyraźnie co mówiła Ansa, niemniej atmosfera nadal była nieco napięta. Nie mogli jednak narzekać, bo potraktowano ich jak wysokich klasą dyplomatów. Po trzech minutach rozległo się pukanie w twarde drewniane drzwi i do środka wpadła Major w towarzystwie potężnego Tetta. Dziewczyna trzymała zapieczętowaną butelkę, zdając się naturalnie pragnąć stanu upojenia. Will tylko odpowiedział na ten uśmiech, jednak najpierw trzeba było przejść do formalności.

-Kapitanie Draug, Tett zaprowadzi Pana do kwatery Porucznika. Proszę wybaczyć, że zamierzamy sobie tu odpocząć, ale na obecną chwilę nie ma potrzeby… uhh… przesłuchiwania reszty załogi. Choć wolałabym nazwać to rozmową.

Na chwilę Ansa stała nic nie mówiąc, ale sekretne kiwnięcie głową przez rewolwerowca dodało jej animuszu.

-Jeśli się da prosiłabym o przyniesienie danych razem z sobą. A Wy, załogo zobaczycie jak bawi się Rebelia, kiedy nie rozbija się X-Wingami.- uśmiech Major wydał się naturalny i szczery.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 05-11-2019 o 15:00.
Pinn jest offline  
Stary 15-11-2019, 08:06   #119
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
W kwaterach było dość przyjemnie. Grzejnik dawał ciepło, jednak na zewnątrz świszczało od pędzącego wiatru, tak że drużyna nie mogła zobaczyć praktycznie nic co działo się na zewnątrz. Wszyscy dobrze zjedli i zrobili się nieco senni. Z odpowiedzią przybyła Ansa trzymając butelkę bimbru z bulwozerzu. Po sekundzie zajrzała do małej szafki nocnej i wyjęła cztery metalowe kieliszki, które wcześniej umknęły uwadze reszty. Polała wszystkim do pełna a w powietrzu do aromatu starej kamiennej budowli, dotarły naprawdę mocne nuty alkoholu. Na szczęście zostało dużo soku, którego przyniosła służba.

Młoda kobieta polała wszystkim po kolei po literatce i uśmiechając się mocno krzyknęła.

Kapitan podniósł nieznacznie brwi, będąc świadkiem zachowania dziewczyny, ale szybko zrozumiał do czego Ansa zmierza, nie zareagował więc. był nieco rozbawiony i ciekawy jak to wszystko się dalej potoczy.

-NA POHYBEL IMPERIUM!... No i wiedzcie że trzymacie coś co ma kopa niczym wóda Wookie!- powiedziała Ansa żartobliwie, lecz po chwili dostrzegła wahanie na twarzy Kelsana. Oczywiście nie znała rozmiłowanego w etanolu Katykama, więc intuicyjnie powstrzymała reakcję szykując się do wzięcia potężnego haustu.

Kelsan nie chciał pić, ale nie wypadało napić się skoro zostali tu niejako zaproszeni.

-Ach ten Katykam. Twoje zdrowie - rzekł spoglądając w sufit chwyciwszy kieliszek z trunkiem, po czym wypił zawartość. Ciężko było tego futrzaka zrozumieć, ale to był całkiem niezły kawał przyjaciela.

Will spojrzał na Kelsana i skinął głową, również wznosząc toast za zabitego kudłacza. Rozumiał tą stratę, wszak sam miał przyjaciół tej rasy, co było dla agenta zupełnie niepodobne, gdyż zwykle darzył obcych bardzo chłodnymi uczuciami, lecz te istoty potrafiły jak żadne inne do siebie przekonać.

Ansa szybko zrozumiała sytuację. Chwyciła kubek z sokiem do drugiej ręki i wychyliła metalowy kieliszek bimbru, krzywiąc się niezmiernie.

-Za Katykama!- wykrzyknęła i momentalnie poczuła jak wielka fala rauszu uderza jej do głowy. Will, Flizzy oraz Kelsan zrobili to samo. Młoda kobieta zaśmiała się głośno widząc jak rudowłosy pilot o mało nie wypluwa z siebie spożytego trunku.

-Mówiłam, że jest mocny. Czujcie się jak u siebie.- powiedziała Ansa, po czym na chwilę zastopowała, a jej twarz przybrała tajemniczy wyraz zupełnie nie pasujący do zaszklonych oczu.- Jak znaleźliście się tutaj? Znaczy, co banda najemników musiała zrobić by wpaść w tarapaty z Imperium? Jeśli wolno mi wiedzieć…- powiedziała cicho Major, patrząc się na ciągle prawie pełną butlę samogonu.

Flizzy tymczasem chwiejąc się po kolejce wskoczył na łóżko i zasnął pijackim snem.

-Cóż gramy na masę… biedak.- powiedziała zadziornie rebeliantka patrząc się na małą istotę mechanika. ###

-Długo by tłumaczyć, no ale skoro jesteśmy tu w gości, a kapitana tu nie ma. To chyba mogę powiedzieć co i jak - po czym puścił oko do Ansy, choć i tak to było zagranie 'pod publikę'.

-Chcieliśmy znaleźć niejakiego Django Reinta by podał nam konkretne informacje na temat Imperium. Wszystko szło gładko jak po sznurze, gdyby się pojawiły się myśliwce TIE, które nie dość, że uszkodziły nam poszycie statku to jeszcze mieliśmy dekompresję i wywiało nam Django ze statku. Poleciał sobie w przestrzeń i tyle go widzieliśmy. Niestety- zrobił pauzę na łyk trunku, po czym kontynuował.

-No, ale szczęśliwym trafem udało nam się dobić do 'Wolności i Swobody', która i tak potem została zniszczona. Dzięki temu o to małemu mechanikowi udało się poskładać statek, który należy do Drauga, ja go tylko pilotuję - trochę mu się język rozwiązał po tym trunku, więc spojrzał tylko na butelkę i na Flizzego i pomyślał sobie, że już nie będzie pił.

Ansa słuchała Kelsana z uwagą, nalewając sobie drugą kolejkę, tym razem drink, bimber zmieszany z sokiem. Popatrzyła na wszystkich zebranych. Zastanawiała się kiedy wyszczekany droid się uruchomi, a Badlack przestanie przysypiać przy grzejniku. Gdy o tym pomyślała, agent akurat beknął głośno, po wychyleniu trunku. Flizzy tymczasem urywanie chrapał a strużka śliny spływała mu z pyszczka. Po chwili Major spojrzała na burzę piaskową za oknem.

-Na Moc, ale wieje ehh... Will a Ty jak czujesz się po zniszczeniu stacji?- zapytała łagodnym tonem.

- Straciłem tam dużo gratów. - odpowiedział William. - Ale oprócz tego misję oceniam pozytywnie. Udało się nawet uratować naszego małego przyjaciela… - wskazał na Chadra-Fana. - Planowałem zabrać go stamtąd przy swojej delokalizacji.

Ansa uśmiechnęła się, nieco bardziej roztropnie pijąc drinka.

-No Wasz mały mechanik się przyda. Niecały tydzień temu nasz główny inżynier strzelił sobie z szpicy w głowę. Mój oddział musiał czyścić jego łazienkę bite trzy godziny.

Na chwilę kobieta zamarła a potem dopiła drink.

-Pszyy, przy stopujmy trochę. Czuję, że Porucznik by mnie zajebał. Po prostu chciałam byście czuli się dobrze w Naszej bazie. A Ty Kelsan, od jak dawna pilotujesz? Masz chęć na druugą kolejkę?

Ansa ewidentnie się wcięła, choć sam Badlack znał ją na tyle dobrze, by wiedzieć, że nawet za młodu posiadała mocną głowę. Nie osądzał jej, wiedział, że nie poszła na przeszpiegi, ale kilka razy poznał jej grę w “bardziej pijana niż naprawdę” i wiedział, że bawi się w to zwyczajnie dla przyjemności. Zarówno rewolwerowiec jak i Major posiadali wyszkolenie szpiegowskie i do tej pory pamiętał zawód przyjaciółki kiedy to Greistone nie chciał jej oddelegować z bazy, zamiast tego wybierając jego. Ansa była zapewne gotowa zrobić wszystko by uciec z Alatddina i całej przeklętej Carmasii.

-A to już tajemnica sądowa- powiedział mężczyzna żartobliwie do Ansy i tak już za dużo powiedział tak naprawdę. Nie znał tak dobrze Ansy, żeby być aż tak przejść na 'ty'. Gestem ręki i zaprzeczeniem głową podziękował za drugą kolejkę.
-Ktoś musi przecież prowadzić hehe - kątem oka spojrzał na 'ładującego baterie' RA-7 po czym przeszedł wzrokiem na Willa.

-Ale chciałabym z Wami odlecieć- rozmarzyła się Major- W tej bazie nic się nie dzieje. W końcu to posterunek nasłuchowo-szkoleniowy. Nie ważne ile ludzi wyszkolę dalej tu tkwię. Oni walczą za wolność a ja piję samogon i marnuje swój czas. Jeśli tylko Porucznik na coś wpadnie z chęcią zabiorę się z Wami… i Willem.

Powiedziała cicho i spojrzała na okno, na zamieć pyłową.

-Ja tu nie mam zdania co do twego przyjścia na nasz statek, ale i tak decyduje… - Kelsan nie dokończył zdania iż przypomniał sobie co powiedział mu droid. O tym, że jak nie ma w pobliżu kapitana to sam może podejmować decyzje.
-Dobrze. Możesz lecieć z nami - rzekł w jej stronę i rozsiadł się w fotelu.

Ansa spojrzała na niego nie do końca dowierzając co usłyszała. Rozprostowała plecy i ożywczo odrzekła.

-Pilocie Kelsan, melduje gotowość.- zachichotała nieco pijacko i spojrzała na Badlacka, jakby oczekując aprobaty.

William jakby zakrztusił się trunkiem, słysząc Kelsana, a potem roześmiał się głośno. Sam jeszcze nie wiedział czy załoga dołączy do ruchu oporu i czy w ogóle będą mieli ze sobą o czym rozmawiać następnego dnia, wyglądało jednak na to, że najwyraźniej działy się tutaj nadzwyczaj interesujące rzeczy.

W tym momencie RA-7 poruszył się, a jego kończyny drgnęły kontrolnie gdy wychodził ze stanu uśpienia. Poruszył głową kilka razy pobierając na nowo dane z otoczenia zatrzymując spojrzenie na dłużej na Terrorystce Ansie i Williamie, także na Kelsanie i na końcu na nietoperzowatym mechaniku. Ostatecznie ruszył w ich kierunku.

- Bawimy się. Zabawa. Hura. Niech zginie imperator. Bardzo, bardzo niedobry. Zły imperator. I jego złe szturmowce. A tak. I niech moc będzie z nami. Dużo dobrej mocy. Ona nas prowadzi i bardzo nie lubi imperatora. Ej mam pomysł! Może jak już wszystko wypijemy, to wysadzimy w powietrze jakiś statek imperium?

Droid przerwał na chwilę swój monolog zerkając na Williama i Ansę.

- I jak mi idzie? Chyba się nadaję do tej waszej rebelii.

Ansa zaśmiała się na cały głos, może zbyt głośno ale była ewidentnie podchmielona.

-Wyśmienicie. Prawdziwy z Ciebie zuch! Co z Was za załoga. Zastanawiam się co dalej. Bo wiecie mam już dość tej planety. Byliście kiedyś na Nar Shaddaa? Mają tam prawdziwy alkohol. Prochy zresztą też co nie Willy?- spojrzała na Badlacka- Oh żartuje.

***



Tett prowadził Drauga w głąb kompleksu. Szeregowiec mierzył prawie dwa metry, a spod uniformu wystawały grube węzły mięśni. Poruszał się pewnie i zdecydowanie pomimo masy. Draug, już bez hełmu przykuwał niechcianą uwagę. Irytowało go to niezmiernie, czuł się jak mucha w zupie jeśli można tak powiedzieć. Ktoś kto zupełnie nie pasował do otoczenia. Zwykła kantyna pełna zbirów- tam przynajmniej wzbudzałby strach. W bazie Alatddin co najwyżej robił za niechciany element z półświatka. Przynajmniej Tett wydawał się mieć to gdzieś.

-Zobaczy Pan, Porucznik to spoko gość. Dość surowy, ale trzyma tą bazę od początku. Od pięciu długich lat. Ma Pan jakieś pytania? Zaraz wjedziemy na poziom dowodzenia.

I faktycznie zatrzymali się przed windą. Zero schodów, brzmiało to jak prawdziwe błogosławieństwo. Jakiś drobny, pomalowany na żółć astro-mech skanował przewody przymocowane do grubego muru. Jeśli Imperium postanowiło by zaatakować bazę, musieliby użyć dużego kalibru żeby zniszczyć ten kamień tkwiący na Carmassi od wielu mileniów.

Draug bez hełmu czuł się dosyć nieswojo. Nie żeby nie lubił swojego wyglądu (no może nie specjalnie) czy też nie żeby się go wstydził. Po prostu nie lubił wzbudzać niepotrzebnej ciekawości i niezbyt przychylnych lub tym bardziej współczujących spojrzeń.

Tett wcisnął guzik przyzywający windę i po chwili weszli do wnętrza kabiny. Panele świetlne dawały przerywane, drgające światło.

-To od burzy. Nasza sieć energetyczna nieco szaleje, a te zdarzają się dość często. Nasz główny inżynier popełnił samobójstwo. Depresja i te sprawy. Nie znałem faceta, ale szkoda takiego talentu. Wasz mechanik chyba jest dość bystrzak, nie?... O i oto jesteśmy.

Wyszli z windy znajdując się na sporym holu. Przed nimi znajdowały się tylko jedne, potężne drzwi. Drewniane i grube, jednak Draug zauważył, że od spodu i góry wystaje krata ochronna, mogąca wyizolować pomieszczenie. Starszy szeregowy zastukał do drzwi i słysząc głos z oddali pchnął je do przodu.

Znaleźli się w pokaźnym wysokim pomieszczeniu z czterema kolumnami wspierającymi. Za białym plastoidowym biurkiem siedział sam Porucznik Greistone, “bawiąc” się hologramami dokumentów wyświetlanych z wbudowanego rzutnika. Na jednej ścianie znajdował się sztandar Rebelii, po drugiej stronie wielkie akwarium pełne różnokolorowych ryb. Dodatkowymi dekoracjami były antyczne zbroje płytowe, jakiejś krępej, niskiej rasy. Tett zasalutował, a Greistone kazał mu odmaszerować. Siwy mężczyzna wskazał krzesło i zaprosił do siebie.

-Kapitanie Draug. Dobrze Pana widzieć. Z zasady to nie ja powinienem zadać to pytanie, ale i tak spytam. Woli Pan opowiedzieć krótką czy długą wersję całej historii? Proszę się nie martwić to nie jakieś wielkie przesłuchanie. Próbuje po prostu zebrać wszystko do kupy. Kapitan Badlack nie składał jeszcze raportu, a ja wolę zebrać informacje z pierwszej ręki.

Kiedy Draug siadł, Porucznik wyjął drewniane pudełko z najlepszymi cygarami z Ryloth.

-Pali pan?

Szczerze powiedziawszy to w sumie nie palę lub palę naprawdę okazyjnie w wyjątkowo donośnych sytuacjach. Za to bardzo lubię zapach tytoniu. - Odpowiedział łowca sięgając po cygaro.

Potarł cygaro między dłońmi, żeby wydobyć jego bardziej intensywny zapach po czym powąchał z zadowoleniem. Tytoń był rzeczywiście przedniej jakości.

Draug zachowywał spokój jednak starał się, żeby nie wyglądało to na obojętność lub co gorsza wyniosłość. Przez chwile zastanowił się nad odpowiedzią po czym dodał:

W sumie chyba się nigdzie nie spieszymy jednak nie wiem nawet czy tu jest jakaś dłuższa wersja. - Zaczął łowca. Zamilkł na chwilę jakby dla podkreślenia tylko nie wiadomo czego, bo chyba nawet nie dramatyzmu. Po czym kontynuował.

Dostaliśmy zlecenie za 300 000 kredytów. Mało nie jest choć zlecenie wydawało się nie za trudne na pierwszy rzut oka. Jak się jednak okazało było inaczej. Od momentu przejęcia od nas “przedmiotu zlecenia” wydarzenia potoczyły się tak szybko, że ledwo nadążaliśmy z ładowaniem systemów bojowych statku. Potem ledwie zdążyliśmy z wykonaniem napraw, żeby reszkami mocy dociągnąć tutaj. I to w sumie jest cała historia.

Draug zamilkł ponownie uważnie wpatrując się w twarz porucznika, jednak w jego nieprzeniknionych oczach nie był w stanie niczego wyczytać. Mówił przecież prawdę, gdyż za bardzo nie było nic do ukrycia. Może jedynie poza faktem, że niemalże cudem udało im się uratować te tak cenne dane jak i to, że dokładnie zna ich zawartość.

-Rozumiem. Brawurowa robota, gratuluje.- odparł Greistone, tak zwięźle i miarkując się, że trudno było rozeznać czy Draug ma do czynienia z ironią, czy prawdziwą pochwałą.- Te dane muszą być bardzo cenne dla Imperium i niebezpieczne dla każdego kto je posiada. Ma Pan tutaj kopię tych informacji? Chciałbym je szczegółowo poznać. Prosze się nie martwić, dostanie Pan wynagrodzenie. Kredyty w formie stałej? Platyna, brzmi dobrze prawda?

Greistone odwrócił się plecami jakby chciał pokazać brak obaw. Jego ręce były splecione z tyłu. Nacisnął jeden guzik na karwaszu i po chwili zamknięty roletami witraż rozsunął się ukazując bezpośredni widok na cały plac przed pałacem. Niemniej burza była tak silna, że ledwo było widać słupy oświetlające prześwitujące licho zza chaosu rozpędzonych drobinek minerałów.

Porucznik znów odwrócił się do Drauga, cały czas stojąc.

-A może rozważyłby Pan możliwość dłuższej pracy dla Rebelii? Ktoś z tak wprawną załogą i świetnym prototypowym statkiem zawsze by się przydał w Naszych szeregach. Nie okłamujmy się Kapitanie, tak czy inaczej siedzi Pan w tym po uszy. Imperium nie zapomina, tak jak Rebelia przebacza.- Porucznik strzepnął pyłki z jasno-niebieskiego munduru, już odwrócony twarzą do Drauga- No, ale nie wybiegajmy tak daleko w przyszłość. Najpierw muszę poznać te dane wywiadowcze. Potem porozmawiamy nad dalszymi krokami.

Zapadła jak to się mówi niezręczna cisza. Draug wiedział co teraz nastąpi. Albo kolejna część przesłuchania albo twarde negocjacje. Jako łowca zawsze starała się zachować neutralność. Może nawet nie tyle co neutralność co starał się nie wgłębiać w racje tej czy tamtej strony danego konfliktu. Wołał pozostawać bezstronnym czyli wykonywać zlecenia bez emocji jednak wedle kodeksu moralnego łowców. Przynajmniej kodeksu jego samego. Nie przeszkadzału mu kto mu płaci jednak pewnych zleceń nigdy się nie podejmował. Chociażby przemytu niewolników i kilku jeszcze innych.
Panie Poruczniku, z całym szacunkiem - Zaczął Draug. - Jeżeli pozna pan dane to stracę główny argument przetargowy do jakichkolwiek dalszych negocjacji cenowych. Miano nam zapłacić 300 000 kredytów jednak myślę, że te dane są naprawdę cenne. Niestety są równie cenne dla obu stron, jak przypuszczam.
Łowca jak dotychczas cały czas starał się nie zdradzić póki co, że zna dokładnie zawartość danych.
Po chwili milczenia Draug uzyskawszy pozwolenie Greistone’a wyklepał coś szybko w panel sterujący zbroją na lewym przedramieniu tuż za nadgarstkiem. Po chwili pojawił się holograficzna projekcja, a w niej wyświetlały się rzędzy koordynatów, dat i godzin. Dane były niepełne, żeby pokazać i zawartość i wartość, a żeby nie pokazać ich w całości.

To są koordynaty i czasy gdzie i kiedy uderzy Imperium. Posiadam dokładne dane co do ilości użytych okrętów liniowych, statków wspomagania, uzbrojenia i jednostek lądowych. Dane dotyczą planowanego ataku i planu definitywnego przejęcia przestrzeni Huttów przez Imperium jednym zsynchronizowanym atakiem w wielu miejscach na raz. Danych jest znacznie więcej i są bardzo szczegółowe, a ja mogę machnąć ręką na 300 000 kredytów i skasować je jednym poleceniem. - Zawiesił głos.


Jak Pan myśli ile to jest warte?

Porucznik Greistone zaniemógł. Patrzył w projekcję z rozszerzonymi oczami, jak porażony piorunem. Wszystko wydawało się wielkie, wręcz przytłaczające. Wiedział, że dane są prawdziwe, wszystkie fakty to potwierdzały. Złapał cygaro i je rozpalił, po czym usiadł.

-Trafił Wam się As. Te dane są bezcenne. Kto by pomyślał, że Imperium w swej żarłoczności pokusi się na niezależne tereny syndykatów przestępczych.

Nagle porucznik wstał i musnął ręką jeden z hologramów przedstawiających listę nazwisk.

-Jak widać część głów karteli opowiada się po stronie Imperium. Oczywiście mają zapewnioną ochronę. Prawdziwy syf. Niemniej wiem komu można przekazać te informacje… Przejdźmy do formalności. Ile Pan chce kapitanie za pełną wersję tego pakietu informacyjnego? I czy byłby Pan gotowy wyruszyć czym prędzej w towarzystwie mojej przybranej córki na orbitę Nar Shaddaa? Musimy rozegrać to szybko. Doskonale zdaje sobie sprawę jak mało zostało czasu i znam pewnego handlarza informacjami, który mógł by zasiać przydatnego chaosu na szkodę Imperialnych.

Draug był zadowolony ze swojego wybiegu, do którego się posunął. Mimo, że ukazane na hologramie dane były szczątkowe i ukazywały niewielki tylko zakres informacji, jednak widział, że Porucznik Greistone zapalił się do nich całym ciałem i myślami. W sabbacca to byś ty nie pograł za długo pomyślał sobie łowca.
Dzięki swojej zbroi i wbudowanym w niej modułom miał praktycznie stały kontakt dwustronny z SID-em. Skorzystawszy z tej chwili gdy operował przy panelu aby wyświetlić częściowe dane dla Porucznika wysłał krótkie polecenie do SID-a - “prześlij mi proszę dokładny stan techniczny statku. Co i jakich napraw potrzebuje do 100 procent sprawnośći”.
Wysłuchawszy słów Greistone’a, który z trudem ukrywał podekscytowanie powiedział.

Powiem szczerze, że jestem odrobinę zawiedziony. Widzę, że po tych szczątkowych informacjach zna pan wartość tych danych i liczyłem na to, że będzie mnie Pan tu kusił nie wiadomo jakimi wygórowanymi cenami lub usługami tym bardziej, że jak przypuszczam zależałoby Wam czyli Rebelii abyśmy dołączyli do Waszych szeregów… A tu tylko pada ile pan chce.

Greistone na chwilę zamilkł wiedząc, że ma do czynienia z najemnikiem. Zastanowił się chwilę, siadł na krześle i rozpalił cygaro z Ryloth. Kątem oka wciąż przyglądał się danym. Wydawały się bardzo wartościowe.

-Ile Pan żąda za całość danych, do mojego osobistego wglądu? Proszę podać swoją cenę.- stwierdził beznamiętnie i sucho oficer.- Proszę się nie zdziwić, ale moje oprogramowanie będzie w stanie powiedzieć czy mam do czynienia z pełnym pakietem danych.

Gość musi udawać stanowczego i groźnego lub tak mu się tylko wydaje, że takim jest. Pomyślał sobie Łowca. Żałował tylko, że nie ma założonego hełmu, bo mógłby 4bez wahania przewrócić oczami. Z drugiej strony widział sprzedawcę złomu i używanych części na Jakku, który potrafił się o niebo lepiej targować. Dobra jak chcesz grać ostro to proszę bardzo.
Wydaje mi się, że jakoś tak negocjujemy w niewłaściwym kierunku. Cena? 300 000 kredytów - tyle płaci mi za to Imperium czyli widocznie te dane jednak są tyle warte. Więc 300 000 kredytów, dzień odpoczynku dla moich ludzi i wskazanie mi koordynatów najbliższej bezpiecznej stoczni. Nadmienię tylko, że pieczę nad pełną wersją danych posiada sztuczna inteligencja naszego statku, a uzyskać do nich dostęp można po wprowadzeniu unikalnego hasła, które znam tylko ja. Inaczej dane ulegną całkowitemu i nieodwracalnemu usunięciu.

Draug wstał z krzesła na znak, że dalsza rozmowa mija się z sensem.
Jeżeli chciał mnie Pan Poruczniku zachęcić do współpracy i ewentualnego poparcia idei krzewionych przez Rebelię to koncertowo się to Panu nie udało.
Statek dał o sobie znać z nietypowym opóźnieniem. W jego idealny głos o perfekcyjnej dykcji wdarła się też nuta fałszu.

- Proszę o wybaczenie Osobo Tempest. Musiałem wprowadzić… pewne modyfikacje w swojej osobowości. Jestem już jednak w pełni sprawny. Lista niezbędnych do poczynienia napraw materiałów i części zużywalnych została przesłana. W sekcji opcjonalnej jest wspomniany przez… Istotę Chadra Fan turbolaser i potrzebne do niego części.

- Jednocześnie… jeśli mogę sobie pozwolić na sugestię… Imperialne grupy pościgowe nadal ścigają nas. A Nar Shadaa to doskonałe miejsce gdzie moglibyśmy zniknąć na jakiś czas jednocześnie po cichu sprzedając te same informacje huttańskim gangsterom. I mając pod ręką na pokładzie w razie nieprzewidzianych niepowodzeń major Rebelii w postaci karty przetargowej.

SID zamilkł tylko na moment. Wcześniej nie byłby w stanie przekazać dobrowolnie ważkich danych terrorystom. Po zdjęciu blokad mógł się jednak zdać w tej kwestii na Osobę Tempest. Nie dokonał więc żadnej planowanej wcześniej modyfikacji.

- Dane są zgodnie z poleceniem zakodowane samoistnie permutującym inteligentnym szyfrem i gotowe do przekazania. Pozwoliłem sobie zawczasu ukryć w nich mikroskopijnego robaka, który w razie zaistnienia potrzeby wyłączy na pół godziny zasilanie w całym tutejszym kompleksie.

Porucznik patrzył na wiraż żyjących danych, które pojawiły się nad jego biurkiem. Patrzył po prostu na SID’a, wolną sztuczną inteligencję mieniącą się szeregiem kubitów, które przeszywały Graistona jak oko demona z jakiejś zapomnianej planety. Chwilę dochodził do siebie, po czym odparł.

-W porządku. Po namyślę mogę zaoferować 350 tysięcy kredytów i zamontowanie turbolaserów. Jak się domyślam Major Ansa już wdała się w łaski waszej załogi i ma zamiar lecieć z Wami.- na chwilę zastopował, żeby dodać powagi- Mogę to zakceptować. Tett przyniesie sztabki platyny do Waszej ładowni a ja rozkażę moim mechanikom wspomóc Waszego niziołka w montowaniu ulepszeń.

Starszy mężczyzna wstał, był wyższy o głowę od Drauga, a ten przecież nie należał do drobnych mężczyzn.

-Mam nadzieję, że taka opcja zadowala Kapitana. Myślę również, oczywiście kiedy przekażecie dane na wysłanie waszej fregaty w pewną misję dyplomatyczną. Choć to może za wzniosłe słowo. Rebelia czasem musi ubrudzić ręce... - Greistone kaszlnął- Pewien handlarz informacji będzie mógł odpowiednio wpłynąć na obecny układ sił i namieszać w półświatku przestrzeni Huttów. No, przynajmniej na Nar Shaddaa. To da odpowiednie możliwości Naszej sprawie. Sprawie najwyższej wagi.- dodał butnie porucznik, czekając już chyba tylko na pełne dane i myśląc jak daleko się posunął mając zamiar wprowadzić do życia plan, który z pewnością przekraczał jego kompetencję, na co nieprzychylnie mogła spojrzeć cała rada na Yavin IV.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 15-11-2019 o 08:32.
Pinn jest offline  
Stary 19-11-2019, 16:39   #120
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
[media]http://www.youtube.com/watch?v=trZtOaB65w8[/media]
Templar wyskoczył z hipeprzestrzeni na orbicie Nar Shaddaa. Widzieli pomarańczowy, miejski klejnot toczący żywot nad większym bagiennym, Nal Hutta. SID przekazał, iż wszystkie systemy działają w normie. Nie dość, że ludzie Greistona i Flizzy (który uznał że zostanie w bazie Alatddin) uzdrowili dodatkowy reaktor, to zamontowali turbolasery na działku obrotowym i rufie. Przednie lasery zostały wsparte o akcelerator EM, drobne talerze zwiększające prędkość wylotową pocisku oraz modulujące ładunek plazmowy. Dzięki naprawie systemów energetycznych nie musieli martwić się o problemy z zasilaniem i tarczą.

Ansa rozpięła uprząż i podeszła do iluminatorów, nachylając się nad głowami Kelsana i Drauga, tymczasem Badlack czekał tylko aż wyjdą ze statku.

-To wygląda przepięknie. Gorzej jeśli wracasz po przyprawie, samemu w podmieście, ale nie przejmujmy się. Tkacz Sieci mieszka w lepszych rejonach. Choć najpierw zgodnie z radą Porucznika musimy do niego dojść, o ile istnieje.- powiedziała z wisielczym poczuciem humoru.

Dziewczyna splotła ręce zastanawiając się.

-Hotel kapsułkowy El Ron. Dzielnica Koreliańska, Sektor 7. Niejaki Thido Rolees. Ale w razie czego mam to…- powiedziała i pokazała nowoczesne wibro-maczety w kaburze pod kurtką, która oprócz białego, czystego podkoszulka mieściła się carbonetowa kamizelka bojowa.



Kelsan znał koordynaty. Dodatkowo pole siłowe osłaniające planetę, została zniesione po tym jak fala imigrantów dosłownie zalewała Nar Shaddaa po powstaniu Imperium. Wbrew pozorom był to korzystny plan zatwierdzony przez głowy Karteli. Zdesperowani ludzie bez ojczyzny świetnie nadawali się na niewolników, czy pracowników w sektorze usług seksualnych, na wyczerpującej pracy fizycznej kończąc.

Kelsan ustabilizował prototypową fregatę, szykując się do podejścia. Chodziła jak złoto. SID dodatkowo wspomógł go przy tym trudnym momencie sterowania.

Atmosfera początkowo wydawała się licha, a opór minimalny. Potem znaleźli się w czarnym, duszącym nawet przez płyty pancerza statku, smogu. Konwencjonalny widok nie miał sensu. Pilot włączył reflektory wspierające, a SID wziął na siebie większość zadań Kelsana.

Po zdającym się długo trwać, czasie niepewności ogarnął ich niesamowity i zepsuty widok. Setki wież i iglic, masywnych bloków skąpanych w żywym, roztopionym bursztynie ekumenopolis. Wszyscy na chwilę oniemieli, no może oprócz Drauga, który spędził tu kilka dobrych zleceń, grzęznąc w masowej dekadencji Księżyca Przemytników.

Wokół nich podchodziło krocie statków, inne znów wylatywały z planety. Było tu dużo jednostek transportowych, często zupełnie zużytych. Kiedy jeszcze bardziej się zniżyli trzeba było uważać na aerośmigacze, ale rudy pilot dawał radę.

***



Wyszukali dobrą platformę i Templar usiadł w niej szybko, zdecydowanie jak wielka srebrzysta mucha z czerwoną plamką na boku. Kiedy statek wylądował, a rozgrzana para z reaktorów i silników dmuchnęła o wiekowe podłoże, zdecydowali się wyjść. SID potrafił zabrać o fregatę, szczególnie, gdy radykalnie zwiększyła im się siła ognia.

Wokół panował niesamowity gwar oraz uczucie nieskończonej przestrzeni, tyle, że nie kosmicznej a zapełnionej w każdym centymetrze sześciennym przez różnorodne życie, budynki i huczące maszyny. Draug włożył już hełm, i w jego polu widzenia systemy szybko zaznaczyły zbliżającego się do nich Sullustanina w prostym ubraniu. Wokół niego leciały dwa szumiące drony strażnicze z obrotowymi działkami blasterowymi. Kelsanowi od razu wpadło do głowy, że tutejsze społeczeństwo gada na równi szybko i kąśliwie co RA-7, tyle, że zgoła bardziej irytująco.



-Witam, witam. Mówcie mi Nalik. Dziękuję za rozmowę na comie i zapraszam na rozmowę. Jak Wam podoba się Nar Shaddaa? Zresztą widzę wprawione towarzystwo. Na drobne zlecenie, hulanki, mroczne interesy pod ladą kantyny? Słuchajcie mam vouchery do świetnego klubu dla takich dżentelmenów jak Wy. Oj tak mówię do Pana w kapeluszu. Chcesz się zabawić jak na takiego… rewolwerowca przystało? W każdym razie przejdźmy do kwestii wynajmu tego lądowiska, a ja załatwię Wam jeszcze świetny śmigacz!- paplał właściciel lądowiska, tak iż chyba każdy chciał zdzielić go w twarz.

-W tym towarzystwie, jest jeszcze dama, przeklęty naganiaczu.- rzuciła Ansa, ale cicho, pod nosem, czekając aż któryś z jej nowych i starych kompanów odpowie.

 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 19-11-2019 o 19:47.
Pinn jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:18.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172