07-12-2019, 16:19 | #131 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Ketharian : 07-12-2019 o 16:22. Powód: Analiza wyników rzutu |
07-12-2019, 18:54 | #132 |
Reputacja: 1 | Intelektualista, technik, wizjoner. Mistyk o specyficznych poglądach na relacje międzyludzkie. Z tej strony dał się już poznać Ramirez. Teraz w trakcie abordażu powoli przemierzał korytarze zdobytego statku. Słabe duchy wszechobecnych maszyn szeptały do niego wypełniając szumem momenty gdy nie zgrzytał pancerz wspomagany, a blacha statku nie niosła echa jego kroków.
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 07-12-2019 o 21:17. |
07-12-2019, 19:45 | #133 |
Reputacja: 1 |
|
07-12-2019, 20:28 | #134 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Life is really simple, but we insist on making it complicated." -Confucius Ostatnio edytowane przez Cane : 07-12-2019 o 20:35. |
07-12-2019, 20:55 | #135 |
Reputacja: 1 | Odpoczywała. Po raz pierwszy od kiedy dotarli do Port Wander, od kiedy dostrzegła strzępy wiadomości… mogła odpocząć. Co prawda musiała być w chórze. To że wiadomość została zebrana w całość nie oznaczało końca jej pracy. Trzeba było sprawdzić te ścieżki. Czy wiadomości było więcej? Podczas gdy inni członkowie chóru.. Jej podopieczni.. Spisywali wiadomość by zajęła ona miejsce w archiwum, ona nasłuchiwała… czekała.. |
07-12-2019, 22:23 | #136 |
Reputacja: 1 | Wyniki rozgrywki mechanicznej Lady-kapitan podjęła decyzję. Błysk Cieni był gotów w ciągu kilku godzin i czym prędzej wyruszył. Liczył się profit, kontakty i reputacja – a nie los garstki rozbitków na jakimś zadupiu. Oni byli skończeni... a Coraxowie nie mieli zamiaru czegokolwiek „kończyć” oprócz zlecenia od Jonquina Saula – najbogatszego człowieka po tej stronie Calixis. Wkrótce potem okazało się, że rozterki moralne można było spokojnie wywiać za śluzę... a rozbitkowie wcale nie dali się od tak wyrzucić z miejsca zamieszkania. Ale najpierw była reszta 26 Februariusa, spędzona próbując się dostać do wraku. Normalnie odległość od Port Wander do „Skał” stanowiła nie więcej jak trzy, cztery godziny dla szybkiego statku. Problem w tym, że trzeba było wlecieć między Skały... i uważać na ich niebywale zdradliwą reputację. Najpierw „tylko” lot między zwyczajnymi skałami. Tutaj sternik poradził sobie bez problemów. Wreszcie, jedna z potężnych fal grawitacyjnych powstała w wyniku zbytniej bliskości Rubinowych Braci i ciągłych tarć między ich studniami grawitacyjnymi – w porę zauważona, ale uniknięta o włos. Później wlot w pierścień lodowy jednego z gazowych olbrzymów, zahaczający o Rubinowy Pas. Tutaj nawigator i sternik spisali się bez zarzutu. I odkrycie – na pokładzie Exchequer byli owszem mieszkańcy... ale silnie zdegenerowani. Mutanci, ghilliamy, nawet hullghasty. Tak raportowała drużyna zwiadowcza która tam zleciała promem po serii nieudanych vox-hails. Ledwo zdołali uciec. Łajbę należało gruntownie oczyścić nim będzie można zrobić z nią cokolwiek więcej. Więc uderzyli: najpierw guncutterem pilotowanym przez Tytusa a wypchanym po brzegi Mord-Serwitorami i nadzorującą je samą RT. Prom bez problemu wyminął niemrawy ogień z sieci wieżyczek i wdarł się do dawnej ładowni, gdzie pasażerowie wzięli sprawy we własne ręce. Nim „tubylcy” się spostrzegli, ich ledwo działające reaktory plazmowe zostały poważnie uszkodzone, sieć obronna zgasła a „załoga” poniosła koszmarne straty, zmasakrowana przez morderczych cyborgów. Prom wrócił na spokojnie na Tempesta, gdzie Garlik znów objął stery i z pewnymi trudnościami ustawił okręt najbliżej transportowca jak tylko mógł. Zarzucono cumy i podpięto rękawy. Promy przerzucały już pierwsze drużyny. Inne masy pchały się tłumnie rękawami. Sieć wieżyczek Tempesta pruła, eliminując potencjalne zewnętrzne gniazda oporu i sabotażystów (a raczej tych mutantów, którzy wciąż mieli jako tako sprawne skafandry próżniowe i wyłazili na zewnątrz). Na czele pochodów stało entourage, z Lady-kapitan w pełnym rynsztunku jako polowym dowódcą. W niecałą godzinę było po wszystkim. Straty własne były znikome – więcej rannych niż zabitych, a i tych też mało. Odwiedzili wszystkie zakątki jakie mogli. Mutanci byli bez szans. Kill the mutant. Purge the Unclean. To nie był jednak koniec. Kiedy Exchequer był już praktycznie zabezpieczony, od strony głębi Rubinowego Pasa nadleciała mała chmara „cywilnych” promów – lądowników, boosterów, poprzerabianych jednoosobowych lataczy, kutrów, lichtug oraz większych barek. Na vox-hails odpowiedzieli obelgami i rozkazem „wypierdalania z ich znaleziska”. Szabrownicy, bandyci, tutejsi piraci. Najwidoczniej musieli obczajać to miejsce od jakiegoś czasu i myśleli, że mogą sobie pozwolić na ten rajd, przeciw „intruzom” rzekomo osłabionym walkami z mutasami. Nie wiedzieli, z kim zadarli. Doszło do regularnego starcia – po raz drugi dzisiaj – na Exchequer, na asteroidach, w próżni wokół a nawet na Błysku Cieni (wróg próbował ataków typu „uderz i uciekaj”). Także i tym razem voidsmeni, armsmeni i oficerowie Rodu Corax dali popis swej waleczności. To był ich pryz! Nikt nie staje naprzeciw Rogue Tradera i jego Profitu! Na czele walk była znów sama Lady-kapitan i członkowie jej entourage. Pomijając makabryczną pomyłkę w sztuce nawigatorskiej Alecto Xan'Tai, pozostali z nawiązką nadrobili ten feler. Winter Corax bezpośrednio dowodziła kontruderzeniami; Lucius McKay makrolaserami Tempesta eliminował te asteroidy które były w rękach wroga lub których rozpad mógł uszkodzić transportowe barki; Maurice de Corax opracowywał i dostosowywał taktykę, robiąc za stratega; Christo Barca dodawał otuchy i pewności siebie oficerom i specjalistom; a Ahallion Cane Iss, Bellitta i Ramirez bezpośrednio walczyli, posługując się swymi zdolnościami bojowymi siekąc i strzelając. Kolejna niecała godzina i wszystko metaforycznie umilkło. Resztki szabrowników próbowały pierzchnąć, ale było ich zbyt mało i zrobili to zbyt późno. Tego dnia nikt nie uszedł z życiem spośród tych, którzy podnieśli rękę na Coraxów. Mieli w ręku swój pryz. Merszanta klasy Exchequer, Exchequer – lidera swej klasy. W większości potwornie zmasakrowanego, wymagającego gruntownej renowacji, nie mówiąc już oczywiście o nowej załodze. Ale tym będzie się już martwił Jonquin Saul... jak już zapłaci. Udało się odzyskać data-trumnę ze zniszczonego mostka i wyciągnąć z niej informacje. Raz jeszcze wypadek, co tylko pokazywało, jak wiele mogą kosztować błędy, niedopatrzenia lub zwykły pech. Tym razem sprawę spieprzył Nawigator (imienia ani domu nie podano). Ostatnia podróż – z Thical do Port Wander – odbyła się wzorowo aż do momentu kiedy NAV źle wyliczył punkt wyskoku z Osnowy w Rubycon II. Bardzo źle. Statek wyskoczył w środku Rubinowego Pasa i w ciągu sekund roztrzaskał sobą jakiś wielki okruch lodu, potem siłą rozpędu przyrżnął w jeszcze parę asteroid nim udało się wyzerować prędkość i ruch osiowy. Do tego czasu mostek był zniszczony, ładownie eksplodowały (przewożono między innymi paliwo i amunicję), podobnie jak makrobaterie. Astropaci, Nawigator, kapitan, pierwszy oficer i większość kadry martwa. Transponder IFF, salvation beacon i promy zniszczone. Krytyczne uszkodzenie napędów Osnowy – Główny Wieszcz Napędu ratuje sytuację za cenę życia... ale zaniechał tylko eksplozji, wycieku już niekoniecznie. A ten wyciek zrobił z rozbitków i ich potomków... te kreatury. A Saulowie nawet nie patrzeli po Rubycon II i nie podejrzewali że mógł tam trafić, bo ten ostatni przelot był „na czarno”. Kapitan (jeden z Free Traders, ze wszech miar uboższej wersji prawdziwego Rogue Trader) zaryzykował przemyt w chwilach między zleceniami. Tak czy inaczej, zrobiono przegląd, zabezpieczono i podreperowano napędy plazmowe, okręt spięto cumami i roztoczono nad nim rozciągniętą taflę pola Gellara. Następnie Navigatrix wykonała mikroskok (w zasadzie to „nanoskok” już) w Osnowie, pragnąć ominąć ryzyko związane ze Skałami teraz, kiedy już z grubsza znała drogę (i wzięła poprawkę na to, że są w Rubycon II a nie I). Nocą 27 Februariusa w Port Wander zapanowało wielkie poruszenie. Coraxowie byli na językach wszystkich – tym razem w niedowierzaniu i superlatywach (co ostatecznie kładło kres oszczerstwom). Lo and behold, Exchequer, pierwszy swej klasy, odnalezion! Przedstawicielstwo Saulów zatkało na tyle, że nie wiedzieli co zrobić. Pół nocy sprawdzali wrak, już przy jednym z pirsów, chyba kupując sobie czas. Wreszcie, bez cienia wątpliwości ustaliwszy rodowód wraku, posłali do swojego Pana priorytetowy, najszybszy możliwy przekaz astropatyczny wzmacniany przez nadajniki stacji (za których przepustowość słono zapłacili). Odpowiedź nadeszła wieczorem dnia następnego. Spisał ją sam Saul. Natychmiastowa wypłata pełnej sumy zleceniobiorcy, status preferowanego klienta i podwykonawcy... oraz coś ekstra. Statek. Coraxowie dorobili się właśnie drugiej łajby. Przedstawiciele ukazali go ich oczom – był to rajder, jedna z dobrze już Coraxom poznanych pirackich kryp. Dawniej należąca do swołoczy będącej istną plagą w tych okolicach. Jej „kapitan” poczuł się chyba zbyt pewnie, gdyż samotnie z zasadzki uderzył na jeden z samotnych saulowych transportowców wiozących fracht do Port Wander. Idioci liczyli na łatwy łup, a trafili na tak zwany „Q-Ship” - „wilka w owczej skórze”, transportowiec z ukrytym uzbrojeniem i innymi usprawnieniami pro-obronnymi. Wolfpack Raider najpierw został poważnie uszkodzony a następnie... wzięty abordażem. Załoga dość szybko się poddała – tym bardziej, że większość stanowili niewolnicy i brańcy. Po wyrzuceniu oficerów i innych prawdziwych piratów za burtę, uwolnieni mieli do wyboru dwie rzeczy: przelot na Port Wander i pozostawienie ich tam jako wolnych ludzi... lub praca u Saulów. Znaczna większość wybrała bramkę numer dwa. Od tamtej pory okręt został w pełni zreperowany, zapasy uzupełniono, a załogę ukompletowano. Kwestię przepisania załatwili w trymiga w notariacie, a w ciągu dwóch dni załoga otrzymała kolejny wybór – Saulowie lub Coraxowie. Tych, którzy zostali u wyzwolicieli szybko zastąpiono naborem spośród chętnych portwanderan. Była godzina piętnasta standardowego czasu Świętej Terry, pierwszego Martiusa roku 816.M41, kiedy entourage – przeprowadzające ostatnią inspekcję nowego okrętu, powiązaną z przestawieniem transpondera na nowe imię – kiedy dostali priorytetową wiadomość vox z Błysku Cieni dwa pirsy dalej. Chór Astropatyczny zakończył swą pracę. Wiadomość była gotowa... i absolutnie najwyższej wagi. Astropaci, nim stracili przytomność z wycieńczenia, nakazali wręcz Lady-kapitan i jej towarzyszom natychmiastowe stawienie się w sanctum astropatycznym. Ponoć sprawa najwyższej wagi. Najwyższej wagi dla przyszłości całego Rodu RT Corax.
__________________ Dorosłość to ściema dla dzieci. |
09-12-2019, 10:50 | #137 |
Reputacja: 1 |
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |
10-12-2019, 22:54 | #138 |
Reputacja: 1 | Walka o uwięziony w Rubinowym pasie wrak okrętu była tym czego Maurice potrzebował a czego od dawna nie zaznał. Wojna. I choć na niewielką skalę i chociaż wróg nie był wymagający to okoliczności już zmuszały do wysiłku, który de Corax z wielką przyjemnością podjął. *** Wysiłek się zdecydowanie opłacił. Ekspertyza taktyczna Maurice'a okazała się wyjątkowo pomocna w starciu z degeneratami, którzy ze swoimi prymitywnymi metodami prowadzenia boju byli bez szans. Szabrownicy którzy następni ustawili się w kolejce po Wpierdol byli równie nieogarnięci i Maurice z rozkoszą słuchał meldunków o eliminacji kolejnych ugrupowań. Sam ruszał do boju czując dobrze znany mu dreszcz adrenaliny. Wojna. To co Scintillianin lubił najbardziej. A zapłata od Saula tylko jeszcze bardziej osłodziła zwycięstwo nad szubrawcami. Maurice choć nie było tego po nim widać był dumny z tego co osiągnęli i jaką renomę zaczęli zdobywać w tak krótkim czasie. Istniało jednak ukłucie niepokoju. Kto będzie dowodzić na drugim okręcie? Ponoć w IN istniał zwyczaj że Pierwszy przejmował Kapitanat nad nowym okrętem, a jego miejsce zajmował Drugi. Maurice jednak dokładnie zwyczajów Navy nie znał, więc nie był tego pewien. No i czy będą w stanie skoordynować w trakcie bitew wysiłki dwóch okrętów? Te pytania i kolejne jakie zaczęły się pojawiać zaprzątały głowę de Coraxa kiedy ruszyli z powrotem do Błysku Cieni. Przemierzali korytarze stacji, a Maurice miał nieodparte wrażenie że nowy okręt i odszyfrowana astro-wiadomość nie będą ostatnimi atrakcjami tego dnia. |
11-12-2019, 04:09 | #139 |
Reputacja: 1 |
__________________ Coca-Cola, sometimes WAR |
11-12-2019, 19:00 | #140 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|