Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-11-2019, 12:57   #71
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Bell dotarła na mostek nieco później niż wszyscy. Szaleństwo, które zapanowało na statku wprawiało ją w ogłuszenie, szła więc powoli trzymając się blisko ściany. Nie była w stanie nic usłyszeć. Tylko krzyki… kroki. Postękiwanie statku, który dawał z siebie wszystko. Wyobraziła sobie Ramireza w maszynowni i kocioł, który miał tam miejsce, po czym zadrżała na samą tą.
- Za głośno. - Szepneła do siebie, sama zaskoczona faktem, że pozwoliła głosowi opuścić usta. Przyspieszyła krok licząc na to, że na mostku będzie spokojniej.

Pomyliła się i to tak bardzo. Już idąc poczuła wystrzały z dział, a w momencie kiedy przekroczyła właz jej ciałem wstrząsnął okrzyk i wiwaty. Oparła się o ścianę oddychając z trudem i przymknęła oczy by oswoić się z dźwięczącymi w jej uszach odgłosami. Była pewna.. Trafili… chyba gonili przeciwnika. Jej oczy skupiły się na wielkiej szybie rozpościerającej się z mostka. Daleko przed nimi majaczył dużo mniejszy statek… głupcy. Porywanie się na fregatę rodu Corax nie mogło być rozsądne. Lekko chwiejącym się wzrokiem podeszła do wydającego polecenia Seneszala. Przystanęła obok nieco otumanionym wzrokiem wpatrując się w pole bitwy. Za głośno… Chwyciła się swojej skroni… Czemu musi być tak głośno. Zacisnąwszy dłonie na poręczy tak, że aż pobielały jej knykcie, wyszeptała, krótką modlitwę do imperatora.


The Ties That Bind
Rzut Willpower focus power test
 
Aiko jest offline  
Stary 13-11-2019, 18:42   #72
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
Śmierć… tyle śmierci. Niepotrzebnej, zbędnej.

Głupiej.

Śmierć powinna być chwalebna, nieść ze sobą przesłanie, lub poświęcenie aby przeżyć mógł ktoś bliski, albo ważny dla umierającego. Powinna okrywać honorem zmarłego, lecz jaki honor był w rozpaczliwej próbie oszukania przeznaczenia po ataku na silniejszego przeciwnika? Tu brakowało chwały, brakowało promienia blasku od Złotego Tronu. Spoglądając na projekcję statku piratów, Alecto widziała tylko zbędne straty. Niepotrzebne konanie wśród płomieni, zimna i szaleństwa.

Ilu biednych głupców zginęło z rozkazu jednego szalonego napaleńca, marzącego o łatwym zarobku? Ranna jednostka mknęła przez Pobojowisko, roniąc za sobą martwe łzy ludzkich szczątków, wyssanych próżnią z rozszczelnionego kadłuba. Kosmos nie wybaczał, był sprawiedliwy w swym okrucieństwie, gdzie jeden błąd mógł kosztować życie całą załogę statku. Nawigator wiedziała, że w odwrotnej sytuacji Błysk nie doczekałby się cienia zmiłowania od wroga, w końcu prawa natury były proste jak konstrukcja cepa - wygrywał silniejszy: zgarniał cały profit, pisał historię. O przegranych zapominano, niknęli w cieniach czasu zapomniani i nieistotni niczym dym z wypalonej świecy.

Mostek wypełniła atmosfera oczekiwania, twarze ludzi zyskały zacięte miny. Chcieli krwi, łaknęli jej za zniewagę im uczynioną. Córka Domu Xan’Tai szanowała ich, więc milczała jak zaklęta, zaciskając dłonie w pięści. Może właśnie ród Corax pozbawiał życia kogoś z jej rodziny, zaciągniętego pod piracką banderę, kto wie?
Na niektóre pytania nie było łatwej odpowiedzi.

Wreszcie, po nieskończenie długiej chwili, Alecto wyprostowała plecy, zadzierając dumnie głowę do góry jak na szlacheckie dziecko przystało.

- Jeśli uda się nawiązać łączność, proszę spytać o ich nawigatora… o ile go mają - spojrzała na Pierwszego, ogniskując wzrok na jego masce, mimo że bardziej zwracał uwagę zabawny kapelusz - Będę zobowiązana.
 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR
Amduat jest offline  
Stary 13-11-2019, 18:59   #73
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Przez chwilę Maurice wpatrywał się w oczy Nawigatorki. Łącznościowiec robił swoją pracę szukając kanału vox przez który mogliby się połączyć z umierającym okrętem.

Dziewczyna nie widziała że zerka również na Tron Kapitański, ale Lady Kapitan wydawała się pochłonięta obserwowaniem holo-sfery i stanowiska MacKaya.

W końcu nawiązano łączność a oficer podał Pierwszemu mikrofon. Maurice ujął urządzenie i z maską skierowaną ku Navigatrix powiedział, niezbyt głośno.

- Do okrętu pirackiego klasy Wolfpack. Zaatakowaliście Błysk Cieni, okręt Lady-Kapitan Winter Corax. Zidentyfikujcie się, jakie imiona noszą wasz okręt, kapitan i nawigator.

W jego zamyśle było tylko posłać piratów do piekła z wiedzą kto ich w taką podróż wysłał, ale Imperator raczył wiedzieć czy komunikat zdąży w ogóle dotrzeć do unicestwianego właśnie okrętu. Wątpił też czy pytanie zadane w imieniu Navigatrix w ogóle uzyska odpowiedź, szczególnie że...

Lady Corax już wydała rozkaz rozstrzelania pirackiej krypy i tylko sekundy dzieliły ich od momentu kiedy Mistrz Artyleryjski zrobi co do niego należy.

Śmierć tamtych była nieunikniona.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 13-11-2019 o 22:39.
Stalowy jest offline  
Stary 13-11-2019, 23:22   #74
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post

Załoga Błysku Cieni - a dokładnie jego najwyższa kadra oficerska, członkowie świty Lady Corax - wydawali się mieć problemy ze zgraniem. Czy to z powodu młodego stażu tej grupy w takim kształcie i pozycji, czy też z innych powodów, to jeszcze było niejasne.

Sternik znów nie popisał się, wyraźnie odznaczając fakt, że lepiej mu się pilotuje łodzie aniżeli okręty. Nie udało mu się wytracić prędkości. Ba, ta wręcz wzrosła! Pokładowy Wieszcz Napędu nie próżnował, dopalając silniki plazmowe. Dopiero po blisko stu tysiącach kilometrów lotu Tempest znów zrobił zwrot na bakburtę, będąc dziobem w stronę Pobojowiska.

Ogniomistrz miał cholernie trudne zadanie, ale odpowiednio zmotywowany przez towarzyszy, postawił wszystko na jedną kartę... i wygrał.

Skoncentrowana salwa laserów padła raz jeszcze na okulawionego rajdera. Połowa laserowych snopów tylko obramowała pirata, ale pozostała część trafiła. Tarcza raz jeszcze prysnęła, a potężne promienie makrolaserowe Sunsear przecięły pancerz i przeorały bakburtę w okolicach rufy.

Potężny, białobłękitny błysk, trwający raptem sekundy. Sygnatura wrażego okrętu zniknęła z augerów, zastąpiona przez szereg mniejszych. To już nie był statek, tylko garść kosmicznych śmieci. Lasery musiały naruszyć reaktory plazmowe. Destrukcja była prawie absolutna.

Starcie zostało zakończone. Definitywnie. Ród Corax pod autorytetem Lady-kapitan Winter odniósł swoje pierwsze zwycięstwo w boju.

A co z sygnałami vox puszczonymi w stronę niedoszłych grabieżców? Dotarły, zostały odebrane... a potem odesłano odpowiedź. I, jak to sygnały vox, musiały pokonać długą drogę w obydwie strony. Odpowiedź odebrali dopiero parę minut po eksplozji rajdera.

Statek nazywał się - jakże typowo - Jolly Roger, jego kapitanem był jakiś "Czarny Jack", a Navis Nobilite był niejaki Godwinne Vor'cle. Augery sprawdziły okolicę. Ocalali tylko nieliczni za pomocą odpowiednio wcześnie wystrzelonych kapsuł ratunkowych, łodzi zbawienia oraz zwykłych promów. Przy czym nikt z mostka i jego okolicy, sensory nie zarejestrowały startów z tamtej okolicy, a pełna transmisja była urwana. Ów "Czarny Jack" i ten Nawigator odparowali.
I chociaż transmisja była urwana, to jednak jej przekaz był jasny. Chcieli parley. Wygląda na to, że... nie zdążyli.

Nie niepokojony już przez nikogo, Błysk Cieni spokojnie zrobił zwrot i odleciał od Pola Bitwy, stopniowo przechodząc w żółty alarm i stand down. W ciągu kilku godzin dotarli do punktu nadającego się do translacji w Osnowę i wytracili prędkość do poziomu bliskiego zera.

Teraz Nawigatorka mogła się popisać. Załoga zaczęła przygotowywać okręt do skoku, w kontrolowany sposób budząc napęd Osnowy do życia i przekierowując moc z emitera tarczy próżniowej do tego od pola Gellera.



Mechanika

Kolejna salwa na Long Range, tym razem z dwoma bonusami +5 i jednym +10 (więc ostatecznie test na +10). Dla odmiany, nie będzie dwóch rzutów, tylko jeden - bo z makrobateriami tak można. Ryzykuje się wtedy bardzo dużo, bo można jednym rzutem wszak wszystko przepuścić. Można też wykręcić tylko jednego krytyka, obojętnie ile hitów weszło. Ale poważnym bonusem jest fakt, że pancerz wroga liczy się wtedy tylko raz dla wszystkich makrobroni.

Rzut na BS 85/57, przerzut z Master of Gunnery 24/57, 4/8 hitów, 1 w tarczę, reszta dmg: 6+7+10+10-15=18. Są na -23 Hull Integrity. Od -11 jest Catastrophic Damage - okręt jest zniszczony i rzuca się 1k10 jak bardzo. W tym przypadku pada 9 = eksplozja silników plazmowych. Z Wolfpack Raidera zostało kilka kawałów złomu rozpryskujących się na wszystkie strony i uderzających w inne obiekty w zasięgu 1k10 VU (tutaj: 1), traktowanych jak makrobateria z siłą 1k5 i dmg 1k10+4. Na szczęście jesteście wystarczająco daleko.

Bitwa skończona. Wasz statek w spokoju dolatuje do punktu skoku. Teraz będzie praca dla Nawigatorki...
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline  
Stary 15-11-2019, 14:00   #75
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
Sprawiedliwość została wymierzona, ludzka ambicja zaspokojona, zaś honor odzyskany. Na Błysku Cieni rozgorzała euforia pierwszego zwycięstwa, ludzkie piersi wypięły się do przodu, a głowy obróciły ku nestorce rodu zasiadającej na Kapitańskim Tronie. Czekano na łaskawy uśmiech, aprobatę w skinieniu pięknej głowy - namacalną oznakę że ich Pani jest zadowolona.

Alecto wykorzystała sytuacją, aby zmyć się rakiem póki wrzawa nie ucichła. Przechodząc obok Pierwszego posłała mu krótki uśmiech i ścisnęła dyskretnie jego rękę, rzucając ciche “dziękuję”. Pewnie powinna się ukłonić, rzucając kwiecistą wiązankę dziękczynną za wzięcie pod uwagę dość niewygodnej prośby i to na mgnienie oka przed ostatecznym atakiem, który niczym katowski topór, spadł na wroga kończąc jego żywot bez cienia litości czy zmiłowania.

Prawdopodobnie Trójoka powinna coś powiedzieć… tylko nie miała zielonego pojęcia jak ułożyć słowa, by nie wyszły pretensjonalnie i dziecinnie. Wystarczyło, że mogła z czystym umysłem wyminąć tłum na mostku, aby szybkim krokiem wrócić do Sanktuarium. O wiele łatwiej pracować wiedząc, że pracodawca nie rozsmarował po próżni nikogo z rodziny pracownika. Dzięki Pierwszemu Nawigator uzyskała konkretną odpowiedź, niwelującą rozpraszające uwagę domysły.

Pokonawszy krótką trasę prawie truchtem, kobieta wpadła do swojej domeny prawie z drzwiami. Po napięciu spinającym mięśnie twarzy w maskę nie pozostał ślad. Teraz blade oblicze szczerzyło się wesoło, błyskając zębami do wianuszka czekających cierpliwie postaci w powłóczystych szatach z wyszytymi symbolami Domu Xan’Tai na piersiach. Ta stojąca najbliżej podała mutantce spory kielich pełen doprawionego farmaceutykami wina.

- Wszystko gotowe pani - inna odezwała się cicho, odbierając puste naczynie, gdy zostało już osuszone do ostatniej kropli.

- Doskonale - Alecto wyminęła sługi podchodząc do stolika z mapami. Przesunęła dłonią na świecącą mdło kulą przez o ta jakby ożyła, rozjarzajac się ostrym, bladobłękitnym blaskiem w świetle którego dało sie bez problemu odczytać zapisane na nich informacje. Razem z kulą ożyły milczące dotąd przyrządy pomiarowe.

Zawsze lepiej było się upewnić, sprawdzić ten ostatni raz i przemyśleć trasę nim otworzą się wrota Ogrodu. Walka z piratami zniosła Błysk odrobinę z kursu, dotarcie do punktu skoku chwilę zajmie. Nie patrząc na sługi Nawigator uniosła dłoń odrobinę ponad głowę i pstryknęła dwa razy palcami. Mgnienie oka później w owej dłoni wylądował kielich pełen wina z lekami, z kątów sali zamiast słów, popłynęła cicha modlitwa trwająca aż do momentu, gdy delikatne, acz stanowcze dłonie nie opadły Xan’Tai na ramiona, odrywając od studiowania map. Inne dłonie pociągnęły ją na środek pomieszczenia, gdzie czekał sługa z kombinezonem.




Przygotowania zajęły mniej czasu niż poprzedni, więc zanim Alecto zdążyłaby pomyśleć o marudzeniu, już siedziała w nawigatorskim ubraniu, z obręczą cienkich stalowych drutów ciasno oplatającą głowę niczym kłująca, drapiąca korona. Prowadzona przez służących dotarła do kokonu, który raczej wyczuwała niż widziała ze względu na zamknięte szczelnie oczy. Syknęły zamki hydrauliczne, a przez ciało kobiety przeszła pierwsza fala dreszczy. Oddech przyspieszył, szczeki zacisnęły się boleśnie gdy śmiertelna powłoka konfigurowała sieć neuronową z maszynerią Błysku. Nieznośny ucisk w klatce piersiowej utrudniał łapanie oddechu, przeszkadzał też sercu działać poprawni i gdy Nawigator myślała że już zaraz się udusi… poczuła jak ciężkie kowadło spada z piersi, a ból znika. Mogła wreszcie odetchnąć na spokojnie, co też zrobiła.

Raz… drugi… trzeci…

Tętno wróciło do normy, ból rozpłynął się, jakby nigdy nie istniał. Trzymając ludzkie powieki ściśle zamknięte, Alecto otworzyła trzecie oko i nie umiała powstrzymać westchnienia zachwytu.Wejście do ogrodu przypominało przekroczenie bramy do krainy wyrwanej z pięknego, dobrego snu. Zniknęła klatka szkła i stali, zamiast niej okolica tonęła w powodzi niezliczonych odcieni szmaragdu. Powietrze przesycał aromat gleby i żywej zieleni, szepczącej do siebie dziesiątką tysięcy przeróżnych liści oraz kwiatów: od małych wielkości połowy paznokcia kciuka, aż po wachlarze większe niż cała ludzka sylwetka. Delikatne, miękkie światło sączyło się z góry, przebijając się przez baldachim roślin, aż padało ruchliwą mozaiką światłocieni prosto na soczystą trawę. Wokoło ciągnęła się sieć ścieżek, dróżek i przecinek - jedne szeroki i wygodne, inne wąskie i prawie niewidoczne, a na dodatek zarośnięte chaszczami.

Nawigator poruszyła głową, rozglądając się dookoła i przebijając wzrokiem żywe ściany zieleni, aż w oddali ujrzała to, czego szukała. Daleko na horyzoncie, wśród mgieł majaczył kontur olbrzymiego drzewa utkanego z czystego blasku. Jego pień strzelał wysoko w chmury, zaś gałęzie poruszały się nieustannie, rozsyłając świetlne refleksy Łaski Imperatora we wszystkie zakamarki Pustki. Właśnie dzięki nim podobni Alecto odnajdowali drogę w Ogrodzie… i już miała zacząć wędrówkę, gdy koronami drzew nad jej głową szarpnął ostry podmuch wiatru. Po nim nastąpił drugi i trzeci, niebo na zachodzie zasnuły czarne, nieprzeniknione chmury. Powietrze zmieniło zapach na ciężki, duszący smród szaleństwa.

Czerń rozlewała się po horyzoncie, zbliżała nieubłaganie. Wiatr przeszedł z cichego zawodzenia w wycie wichru, atakującego ciało choć jeszcze bez tragedii, jednak Trójoka wiedziała, że nie dadzą rady dotrzeć do Rubycon II. Widziała go, daleko, daleko przed sobą… zbyt daleko.

Zbyt daleko, a nawałnica zbliżała się zbyt szybko. Nie było szans aby dolecieli na czas… nie było rozsądnym tracić cennych sekund na rozmyślania. Alecto odwróciła się na pięcie i puściła pędem przed siebie, lecz nie tam, gdzie Port Wander. Wraz z nią poruszył się Błysk, w innej rzeczywistości, z dala od snu Osnowy i jednocześnie tak blisko, że wyciągając dłoń mutankta mogła dotknąć szklanej powierzchni kokonu. Wytyczywszy szlak i ustawiwszy kurs na najbliższą Stację Przejścia, zamknęła trzecie oko, zaś jej ciało dosłownie wypadło na podłogę. Ogród zniknął, wrócił mrok, stal i usłużne sylwetki w powłóczystych szatach.

Czyjeś ręce podniosły ją do siadu, inne chwyciły ramię i wbiły w nie igłę. Jeszcze inne podetknęły pod usta puchar z winem. Nawigator piła chciwie, aż naczynie pokazało dno. Wtedy też odchrząknęła.

- Ogród szaleje, idzie burza… za duże ryzyko bezpośredniego skoku do Rubycon II - wymamrotała, otwierając oczy lecz zaraz z powrotem je zamknęła - Nie jeden duży skok, a kilka mniejszych… bezpieczniej. Skaczemy do Świątyni… to bezpieczna stacja, neutralna. Tam przeczekamy burzę i ruszymy dalej… przekażcie to - dokończyła czując, że najchętniej wypiłaby całą beczkę wina z wiadrem rozpuszczonych w nim leków.
//rzuty
 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR
Amduat jest offline  
Stary 15-11-2019, 14:03   #76
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Ramirez brał udział w ocenie jeńców. Zarządzono wyłapanie kapsuł ewakuacyjnych. Mieli teraz kilkudziesięciu nowych pasażerów, których trzeba było gdzieś umieścić.

Inżyniera to nie obchodziło. On był tu, żeby ocenić ich implanty i ewentualna przydatność. Kolejni mężczyźni i kobiety podchodzili, a mechadendryt wodził po ich ciałach czujnikami. Rozchylał szczęki, weryfikując sztuczne zęby. Prześwietlał w poszukiwaniu jakichś sprytnych aparatów kontrolujących gospodarkę hormonalną. Kapłan szukał ciekawych znalezisk. Bo kilkadziesiąt sztuk mięsa ciekawym znaleziskiem z pewnością nie było.

***

Po ostatnim ocenionym pacjencie przyleciał jeden z czaszkoservitorów trzymający w zębach czarną kopertę. Oficjalne zaproszenie na spotkanie do Lady Kapitan. To nie wróżyło dobrze. Seneszal wysłał zaproszenie wcześniej, ale drogą elektroniczną. W tej przesyłce było więcej klasy, ale też coś, co spowodowało przejście zimnego dreszczu po kręgosłupie Ramireza aż do lędźwiowej uprzęży mocującej mechadendryty.

***

Techkapłan na oficjalną audiencję u Lady-Kapitan założył wyjątkowo nie poplamione olejem czerwone szaty. Mechadendryty zostały stosownie wypolerowane i teraz zwijały się ciasno przylegajac do kręgosłupa.
Servoczaszka pozostała za drzwiami. Techkapłan wszedł i pokłonił się. Nie był to może w stu procentach stosowny ukłon, ale białowłosy starał się. Jego twarz nie wyrażała niczego. Wzrok skupiał nieco ponad głową Lady-Kapitan. Zdawał się ignorować seneszala.
- Presbiter Deus Machinaes Ramirez stawia się na wezwanie, Lady Kapitan.
Stał w lekkim rozkroku z dłońmi za plecami.

Brunetka siedziała za stołem w gabinecie jak nazywała kajutę kapitańską. Przed nią parowała filiżanka naparu herbacianego rozsiewającego słodki zapach, który zupełnie nie przystawał do chłodnej wyniosłości szlachcianki.

- Dziękuję za tak szybkie przybycie, panie Ramirez. - Winter siedziała wyprostowana w fotelu o wiele na nią za dużym. - Czy wie pan w jakim celu zaprosiłam tu pana?

Ciemne oczy obserwowały techkapłana Błysku Cieni.
- Nie pani Kapitan
- Chciałabym by opowiedział mi pan o Błysku Cieni. - Winter uśmiechnęła się lekko.
Oko kapłana błysnęło, a on wyraźnie drgnął ożywiony.
- Mamy szczęście mieć wspaniałego Ducha na statku. Z wielkim doświadczeniem. Starszego niż całe pokolenia ludzi. Dzięki temu statek ma wspaniałą manewrowość. Pomaga pilotom. Przebył niezliczoną ilość bitew i żyje. - Nagle kapłan zamilkł patrząc jak jego słowa zostały przyjęte przez dwójkę słuchaczy.

- Czy to Duch podpowiada Panu co w danej chwili zrobić? - Winter miała wypisaną ciekawość na twarzy.
- Różnie - odpowiedział kapłan ze skrzywieniem głowy. - Czasem on czegoś chce, wtedy ja staram się spełnić jego życzenia. Innym razem ja go o coś proszę. A on podporządkowuje się, lub nie.
- Ah, rozumiem -
Winter rozpogodziła się choć wciąż czuć było w jej postawie dystans - Czyli w walce z piratami Duch odmówił podporządkowania i dlatego doszło do tej szarpaniny, tak?
Po twarzy kapłana przebiegł ledwie widoczny grymas. Już wiedział o co chodziło.
- Nie chciał współpracować w kwestii czujników. Co zaś do prędkości… Duch maszyny jest już stary. Pewnie nie chciał, żeby kolejna ofiara zasiliła Pobojowisko. Ze statku piratów mogliśmy zyskać dużo więcej niż nam się udało.
Eksplorator Ramirez dyskretnie próbował przenieść ciężar rozmowy.
-Aha rozumiem. Powiedział to Panu? Dlatego przyspieszył jednocześnie hamując? - spojrzenie szlachcianki studiowało Ramireza.
- Nie. Duch rzadko mówi cokolwiek wprost. Żaden duch nie przywykł mówić wprost - Ramirez przełknął ślinę. Z jakiegoś powodu zaschło mu w gardle.
-Więc istnieje minimalna szansa, że kwestia piratów zasilających Pobojowisko to nadinterpretacja? - oczy dziewczyny lekko się zwęziły a podbródek powędrował w górę jakby w milczącym ostrzeżeniu.
-Co można zrobić by usprawnić komunikację z Duchem? - ton Winter ocieplił się nieco choć wzrok nadal był chłodny - Ma pan jakieś sugestie?
- Możemy zrobić to na kilka sposobów. Odprawmy rytuał oczyszczenia. Umieśćmy stosowne symbole w kaplicy Imperatora. Błysk Cienia będzie zadowolony, gdy załoganci będą mu oddawać stosowną cześć. - kapłan westchnął robiąc krótką pauzę. Bawiła go myśl o ich kapłanie, który miałby mieć w pokładowej kaplicy symbole Cog Mechanicum. I tylko ta myśl pomagała mu przebrnąć przez kolejną część rozmowy. Jakby odruchowo nieco pochylił głowę przenosząc spojrzenie na kolano Lady Kapitan.
- Drugą rzeczą jest wzmocnienie mego słabego ciała. - kapłan wyciągnął przed siebie obie dłonie - ElektroGraft służący mi do kontaktów ze statkiem musi zwiększyć przepustowość. To usprawni komunikację. - Ramirez z pewnym pietyzmem wypowiedział ostatnie zdanie.
-A do tego potrzebuje Pan… - Winter zawiesiła wyczekująco glos. Liczyła na listę zakupów.
- W tej chwili jest wiele innych potrzeb. Ważniejszych dla załogi niż mój elektrograft. Ale jeżeli Lady Kapitan nie jest zadowolona ze standardu komunikacji ze statkiem… - zawiesił głos dając jej czas na reakcję.

- Istotnie. Potrzeb wiele, profitu na razie ograniczone ilości. Proszę by jeśli komunikacji z Duchem nie da się usprawnić bez upgradów w Pana… ciele, to by choć usprawnić komunikację z mostkiem na drugi raz. Liczę na pana, panie Ramirez.
Ton Winter sugerował, że wizyta dobiega końcowi.
- Tak jest Lady Kapitan - odpowiedział i stosownie się pokłonił. Zrobił kilka kroków w tył, pokłonił się ponownie i wyszedł.
Gdy tylko zamknęły się za nim drzwi wypuścił powietrze z płuc.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 15-11-2019 o 14:39.
Mi Raaz jest offline  
Stary 15-11-2019, 15:03   #77
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Załoga Rogue Trader Winter Corax odniosła pierwsze zwycięstwo.
Czy Kapitan żałowała udzielenia parley piratom nie dane było członkom Błysku Cieni odgadnąć.

- Załogo, gratuluję sukcesu i liczę na podobne zaangażowanie w przyszłości. Panie Ramirez, proszę o informację na temat Błysku Cienia. Są jakieś uszkodzenia? Jeśli tak to jaki czas naprawy?

- Wyłapmy tylu rozbitków ilu się da i ruszajmy stąd – słowa skierowała do Pierwszego, którego obdarowała też nieco cieplejszym spojrzeniem. – A gdy będziesz mieć chwilę, proszę o krótkie spotkanie. - ostatni komunikat poleciał już do de Coraxa w przekazie prywatnym. – Pierwszy proszę przejąć mostek.

Następnie Winter podeszła do ciemnowłosego seneszala i cicho poprosiła o zorganizowanie rozmów z panami Garlikiem i Ramirezem oraz kolejno o spotkanie sam na sam.

Reszta dnia zapowiadała się dość intensywnie. Gdy tylko znalazła się w swym gabinecie, oparła się ciężko o drzwi z dłońmi na brzuchu. Łapiąc głębokie oddechy uspokajała się.

***


Informację o serii krótszych skoków trasą wytyczoną przez nawigatorkę zaakceptowała. Nie miała innego wyjścia, a nie widziała też powodów do naciskania na wytaczanie innej drogi. Potrzebowali czasu na skatalogowanie zdobyczy z wraku i ułożenie spraw z jeńcami. Nie było ich wielu. Ledwo kilkudziesięciu o pomniejszym statusie. Z raportu wynikało, że wszystkie aktywne łodzie ratunkowe i kapsuły zniknęły w Pobojowisku. Nie było sensu ich szukać.

Sama Corax zaś przygotowywała się do pierwszego z serii spotkań, mając u swego boku seneszala Barca.

 
corax jest offline  
Stary 16-11-2019, 04:24   #78
 
Cane's Avatar
 
Reputacja: 1 Cane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputację


Modlił się już od przeszło godziny ale nadal nie potrafił opanować drżenia dłoni. Modlitwa miała mu pomóc! Zawsze pomagała! Kapłan wypowiadał słowa liturgii coraz głośniej, praktycznie je wykrzykując. Musiał się opanować. Czuł się oszukany. Wiedział, że ktoś go oszukał. On miał tam być. Nieść łaskę tym zagubionym duszom, splugawionym grzechem chciwości. Co z tego, że próbowali uciekać. On by ich przekonał. Miał ku temu narzędzia. Nauczono go siły perswazji. Dłoń duchownego bezwiednie spoczęła na rękojeści miecza, gdy druga w tym samym czasie delikatnie gładziła ostre zęby jego ostrza. Oddech mężczyzny powoli się uspokajał. Zimna stal była punktem skupienia. Dotykiem badał nierówności metalu, wybrzuszenia i załamania broni. Oddech stał się całkiem opanowany a słowa modlitwy prawie niesłyszalne. Ahalion Cane podniósł się klęczek. Musiał się przygotować, niedługo miała odbyć się msza dziekczyna. Misjonarz starał się być jak najciszej, nie chciał ponownie obudzić Marcusa.

Świątobliwy Ahallion nie spodziewał się wizyty. Nikt go przecież nigdy nie odwiedzał w zakamarkach świątyni, wiedziony tylko chęcią odbycia zwyczajnej rozmowy. Wszyscy zjawiali się zawsze, gdy czegoś potrzebowali. Czy to do ostatniego namaszczenia czy po spowiedź bądź błogosławieństwo. Ale nigdy na prywatną rozmowę, przynajmniej nie od czasu, kiedy odszedł poprzedni kapitan okrętu, lord rodu, Gunnar Corax. Dlatego właśnie odgłos delikatnego pukania w futrynę drzwi zaskoczył kapłana, a widok neofity w białej szacie tylko pogłębił zmarszczki na jego czole. Stojący w progu z przepraszającym wyrazem twarzy i z wzrokiem spuszczonym pokornie ku posadzce, młody fanatyk zdołał wydukać kilka nieskładnych słów.
- Czcigodny seneszal czeka na posłuchanie, wasza eminencjo. – Chłopak ośmielił się tylko zerknąć z ukosa na najwyższego rangą duchownego Błysku – Czy eminencja zechce go zaszczycić audiencją?
Kapłan nieznacznie skinął głową. Sam fakt, że seneszal osobiście pofatygował się do miejsca uwielbienia Cesarza Ludzkości zamiast wzywać misjonarza do swoich komnat zasługiwał na szansę rozmowy. Christo Barca wszedł do skromnie urządzonej zakrystii. Nakreślił w powietrzu lewą dłonią znak Orła, potem zaś złożył na ręce Ahalliona zapakowane w elegancki śliski papier niewielkie pudełko.
- Mały upominek dla eminencji – oznajmił noszący się na czarno doradca świętej pamięci Gunnara Coraxa – Mam nadzieję, że przypadnie do gustu.
Kapłan podziękował mężczyźnie skinieniem głowy, po czym zaprosił seneszala do zajęcia miejsca na zwykłym drewnianym stołku.
- Dawno mnie nie odwiedziłeś, seneszalu. Czyżbyś o mnie zapomniał? - misjonarz odłożył podarunek na stół. Mała paczka spoczęła na stosie nieuporządkowanych przedmiotów, w większości utensyliów służących kapłanowi w trakcie mszy. Ahalion spojrzeniem odegnał wpatrzonego w siebie neofitę, przeniósł wzrok na swojego gościa.
- Nadmiar obowiązków nie sprzyja podtrzymywaniu towarzyskich relacji. - odparł przepraszającym tonem Barca - Zwłaszcza w tak trudnym okresie przejściowym jak obecny. Nie chciałbym zająć eminencji zbyt wiele czasu, dlatego postaram się ograniczyć spotkanie do absolutnego minimum. Poprosiłem o spotkanie w obliczu rychłego skoku w Immaterium. Okoliczne Morze Dusz słynie ze swej nieprzewidywalnej natury, znacznie gwałtowniejszej niż to, do czego przywykliśmy w bardziej uczęszczanych regionach Imperium. Aby zminimalizować ryzyko niepożądanych efektów ubocznych podróży, chciałbym skonsultować z eminencją pewne zaostrzone procedury bezpieczeństwa.
Ahallion pokiwał z aprobatą głową, założył nogę na nogę słuchając uważnie słów gościa. Będąc duchownym wysokiej rangi, zdawał sobie doskonale sprawę z natury niebezpieczeństw czyhających na nieostrożnych podróżnych w otchłani Osnowy. Słabe umysły, grzeszne lub zwyczajnie głupie, mogły ściągnąć potępienie nie tylko na siebie, ale i współtowarzyszy tranzytu, w najgorszym zaś przypadku stać się bramą, przez którą do świata żywych mogło przejść coś, co nie powinno nigdy przyoblec materialnej postaci.
- Chciałbym wyemitować na przynajmniej połowie radiowęzłów całodobowe audycje religijne, przede wszystkim muzykę sakralną przeplataną kazaniami o odpowiedniej treści. Byłbym w tym przypadku niezmiernie wdzięczny za dobór odpowiednich utworów. Chciałem też prosić o oddelegowanie do posługi jak największej liczby kapłanów. Uważam, że załoga powinna przez cały czas widzieć wśród siebie synów Kościoła, również w porze nocnej. Jeśli to możliwe, scaliłbym aktywność spowiedników z grafikami patroli ochrony okrętu.
- Mam ci ułożyć śpiewnik i wysłać z nim chórek? - z tonu duchownego trudno było wywnioskować, czy kapłan zwyczajnie sobie z gościa zadrwił czy jedynie niefortunnie dobrał słowa. Jednakże seneszal nie zdołał ukryć wyrazu zdumionego niedowierzania, który na ułamek chwili zastygł na jego obliczu.
- Naprawdę fatygowałeś się do mnie tylko po taką głupotę? - Ahalion spojrzał Christo prosto w oczy. Obydwaj mężczyźni przeżyli pod sztandarem Kapitana Corax nie jedną wspólną podróż. Nie pierwszy już raz przeznaczenie wystawiało na próbę załogę okrętu w trakcie podróży przez Osnowę. Christo Barca słynął wśród załogi okrętu ze swej paranoicznej wręcz ostrożności i wyjątkowo podejrzliwej natury, ale nigdy dotąd nie posunął się aż tak daleko w praktyce asekuracji. Chyba, że grał. Wyraźnie skonfundowany gość odchrząknął znacząco, zanim podjął swój wywód.
- Chciałbym poddać prewencyjnym szczepieniom wszystkich załogantów przejawiających choćby przelotne symptomy chorób zakaźnych. Przypadki ekstremalne, również tyczące się krytycznie rannych w efekcie ostatniej potyczki, poddałbym dodatkowym badaniom, które przesądziłyby, czy ich stan nie wymaga przykrej, ale nieuniknionej lobotomizacji. Wszak tylko śmierć uwalnia nas ostatecznie od obowiązku ofiarnej służby Bogu, prawda? Kto mógłby swą chorobą zogniskować niepożądane manifestacje Osnowy, wciąż nadaje się do zaszczytnej pod wieloma względami funkcji serwitora.
Kapłan słuchał. Czekał cierpliwie na pytanie. Musiało w końcu paść. W całym tym potoku słów tylko ono się liczyło. Tylko ono miało znaczenie. Tylko ono dawało rozwiązanie zagadki. Palce misjonarza zaczęły niecierpliwie bębnić o jego kolano. Ahallion wciąż czekał, tylko od czasu do czasu powracając wzrokiem do miejsca, w którym na ścianie wisiał jego miecz. Seneszal mówił dalej.
- Przygotowałem już zwyczajowe zakazy. Żadnych sportów walki nacechowanych przesadną agresją. Nie wolno będzie uprawiać gier hazardowych ani rozprowadzać wśród załogi pornografii, również książkowej. Wszystkie burdele zostaną zamknięte, ale zastanawiam się, czy nie powinniśmy pójść krok dalej. Rozważam pomysł wprowadzenia kategorycznego zakazu współżycia w trakcie najbliższego tranzytu, ale wątpię, by wszyscy załoganci byli zdolni do zachowania tak restrykcyjnej wstrzemięźliwości seksualnej. Opcją byłaby tutaj możliwość współżycia wyłącznie w obecności i pod nadzorem któregoś z niższych rangą kapłanów. Jaka jest opinia waszej eminencji w tej kwestii?
Ciężkie westchnięcie przedstawiciela Eklezjarchi zdawało się być wystarczającą odpowiedzią.
- Czy ty chcesz wywołać bunt, Christo? Nie, towarzyszu. Pewnie nawet nie wspomniałeś o tym córce Coraxa. - misjonarz zdawał się za nic mieć konwenanse, do których tak nawykł jego rozmówca.
Seneszal zamrugał ponownie, a potem przełknął ledwie zauważalnie ślinę. Przez jego oczy przemknął jakiś cień, który zaraz zniknął pod maską wystudiowanej obojętności.
- Bez względu na własne zdanie eminencji w kwestii poruszonych tematów, jestem niezmiernie wdzięczny za znalezienie dla mnie chwili cennego czasu – seneszal podniósł się prędko z niewygodnego stolca, sięgnął do szerokiej kieszeni przełożonego przez kolana płaszcza, wyjął z niego niewielki elektronotes – Szczegóły naniosłem do plików poświęconych poszczególnym zagadnieniom. Byłbym zobowiązany, gdyby eminencja zechciał przejrzeć te materiały i odesłać mi ewentualne uzgodnienia.
Ahallion w milczeniu przyjął urządzenie. Spojrzał tylko przelotnie na zamieszczone tam informacje, by dużo ostrożniej odłożyć tablet na zastawiony przedmiotami stół.
- On odszedł i nie wróci. Zabrał swoje imię i swoje sekrety ze sobą, seneszalu. Ofiarował je Jedynemu Imperatorowi. A ty, potrzebujesz spowiedzi. - słowom misjonarza odpowiedziała tylko cisza.
- Obawiam się, że od ostatniej spowiedzi minęło zbyt mało czasu, bym nagrzeszył w stopniu uzasadniającym zaprzątanie uwagi eminencji.- powiedział pośpiesznie Christo, tonem nieco odstającym od dotychczasowej życzliwości. Gość ukłonił się ponownie, po czym przewieszając swój czarny płaszcz przez przedramię dodał – Dziękuję za spotkanie. Imperator strzeże.
- Imperator strzeże – odpowiedział Ahalion kończąc tymi słowami wizytę.
Duchowny zaczekał, aż wezwany ponownie neofita nie odprowadzi gościa do drzwi apartamentów, dopiero potem spojrzał na zawalony rzeczami stół. Podniósł pozostawiony tam prezent i przyglądał mu się przez chwilę, by po kilku sekundach rozerwać ozdobny papier i zajrzeć do środka. Pod jego kredową powierzchnią kryło się wykonane z polerowanego ciemnego drewna pudełeczko, w nim zaś zestaw drogich kadzideł opatrzonych oficjalnym certyfikatem Ministorum, poświadczającym o ich najwyższej jakości i pełnej zgodności z surowymi normami Eklezjarchii. Ahalion uśmiechnął się. Seneszal wiedział jak sprawić, by kapłan przypomniał sobie o wszystkim, co pozostawił daleko za sobą. O czym zdążył już powoli zapomnieć. Jego dłonie zacisnęły się powolnym ruchem w pięści.

Ahalion był zwyczajnie zmęczony. A dzień zdawał się nie mieć końca. Nie pamiętał kiedy ostatnio jego osoba wzbudzała takie zainteresowanie. Obowiązki, o których dawno zapomniał, a które teraz spłynęły na niego niczym lawina zdawały się piętrzyć z każdą godziną. Mógł jak zawsze, oddelegować do tego jednego ze swoich akolitów, ale tym razem chciał osobiście wszystkiego dopilnować. Przeklęty Seneszal. I jeszcze zaproszenie od Lady Corax. Czy mógł odmówić? Nie chciał. Pragnął ją poznać. Jego córkę. Ahalion Cane Iss również tęsknił.
 
__________________
"Life is really simple, but we insist on making it complicated." -Confucius
Cane jest offline  
Stary 16-11-2019, 08:26   #79
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
10 Ianuarius 816.M41, apartamenty seneszala

Dwaj stojący przed biurkiem seneszala mężczyźni sprawiali bardzo niepozorne wrażenie. Byli nijacy z wyglądu i nosili stroje, które w najmniejszym stopniu nie przykuwały uwagi, ale Christo wiedział jak bardzo pozory potrafiły mylić. Obaj goście odznaczali się ponadprzeciętną inteligencją i specyficznymi zdolnościami, z których seneszal często korzystał.

- Mamy kilka wariantów ścieżki muzycznej – powiedział niższy z nich, wpatrując się z ekscytacją w oblicze Barcy – Od podniosłego marszu imperialnego po ton klasyczny. Zechce pan sam coś wybrać?

Christo nie odpowiedział w pierwszej chwili, obejrzał wpierw do końca propagandowy film wyświetlany na ekranie wręczonego mu przez drugiego z gości elektronotesu. Krótkie ujęcia wycięte ze strumieniowych transmisji danych, prezentujące ogrom Pobojowiska, wrak tankowca, czyniącą zadość tradycji kapitan Corax i prezentację pozyskanych na statku łupów. Całość okraszona stosowną oprawą muzyczną, z komentarzami dumnego prezentatora w tle. Seneszal pokiwał z uznaniem głową, uśmiechnął się kącikami ust. Jego etatowi propagandziści wykonali świetną robotę. Wybrali takie zdjęcia wraku, aby w oczach pospolitych załogantów urastał on co najmniej do rozmiaru pancernika; prezetację przywiezionych z tankowca łupów sfilmowali natomiast z odległości dość bliskiej, by wzbudzić przeświadczenie, że skrzynie zdobycznej broni, amunicji, żywności, leków i części zamiennych ciągnęły się całymi korytarzami Błysku.

- Doskonała robota. Wybór oprawy muzycznej pozostawiam wam – stwierdził w końcu seneszal, raz jeszcze kiwając z uznaniem głową – Drugi materiał?

- To ten drugi plik – powiedział Artemis Chloe, niższy i bardziej doświadczony z pary propagandzistów – Jest już praktycznie skończony, o ile nie będzie miał pan żadnych zastrzeżeń.

Barca obejrzał drugi film, przygotowany z równą dbałością o zachowanie podniosłej atmosfery i zdrowej dawki patosu. Ujęcia z wnętrza wież artyleryjskich przeplatane były trójwymiarowymi projekcjami ilustrującymi przebieg bitwy, od zdradzieckiego ataku od tyłu po unicestwienie nieprzyjaciela celną salwą laserów.

- Wygląda dobrze, ale dorzućcie tu jeszcze zdjęcia więźniów – zdecydował Christo – Wybierzcie tych o najgroźniejszej aparycji, niech wyglądają na obłąkanych psychopatów. A jeszcze lepiej, gdyby się wśród nich trafił jakiś mutant. Niech załoga poczuje dumę ze zwycięstwa nad tak odrażającym wrogiem. I jeszcze jedno. Podkreślcie w filmie doskonałą koordynację sternika, maszynowni i sekcji ogniowej. Perfekcyjnie przeprowadzony manewr odskoczenia od wroga, a następnie zniszczenie go przy minimalnym zużyciu energii. Dołączcie też wykazy nazwisk wszystkich poległych w obronie hangaru. Przedstawcie ich w odpowiednio bohaterski sposób. Więcej uwag nie mam. Chcę, aby te filmy były wyświetlane co pół godziny na wszystkich ekranach aż do momentu skoku w Osnowę, potem zmniejszymy częstotliwość emisji zastępując część projekcji materiałami religijnymi. Możecie odejść.

Obaj mężczyźni skłonili się i opuścili apartamenty seneszala, odprowadeni do zewnętrznej śluzy przez jednego z asystentów Percivala. Dalia zaczekała, aż znikną, po czym weszła do gabinetu Christo siadając na jednym z wolnych skórzanych foteli.

- Jak spotkanie z jego świątobliwością? – spytała krzyżując swe ukryte w spodniach długie nogi i opierając je o krawędź biurka – Po twojej myśli?

- Jego stan chyba się pogarsza – odparł posępnym tonem Christo – Nasi informatorzy nie przesadzali. To musi być jakiś rodzaj łagodnej psychozy połączonej z demencją, ale nie potrafię jej jednoznacznie zdefiniować. Chwilami zachowywał się wręcz irracjonalnie. Nie przyjął do wiadomości większości moich propozycji, wręcz je zlekceważył. Nie wiedziałem dokładnie, czego się spodziewać po tej wizycie, ale jej przebieg mnie przeraził. Mam wrażenie, że czcigodny Ahallion nie myślał o niczym innym jak tylko o wymuszeniu na mnie spowiedzi. Nie wiem, czy powinienem uprzedzić o tym lady Winter. Nie zna go praktycznie wcale, więc może się poczuć... niekomfortowo, jeśli w najbliższej rozmowie będzie ją chciał za wszelką cenę zawlec do konfesjonału.

- To samo w sobie nie jest jeszcze tak niepokojące jak rodzaj pokuty, który mógłby jej zadać – Dalia uśmiechnęła się leciutko, w jej oczach błysnęły iskierki rozbawienia, które zniknęły pod wpływem napominającego spojrzenia seneszala.

- Musimy go uważnie obserwować – Christo zastukał palcami w blat biurka, wydął usta w wyrazie zadumy – Zastanowię się w międzyczasie jak przygotować panią kapitan na spotkanie ze świątobliwym bez wystawiania na szwank jej nerwów i jego reputacji.

- Będę to miała w pamięci – odrzekła Dalia – A jakie wrażenie wywarł na tobie lord militant?

- To całkiem inna historia...
 
Ketharian jest offline  
Stary 16-11-2019, 15:30   #80
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Astropathka kurczowo trzymała się poręczy, starając się uspokoić drżenie dłoni. Nie udało się… poległa. Nieco rozmazanym spojrzeniem obserwowała miejsce gdzie jeszcze niedawno był przeciwnik. Dobrze, że innych nie opuszczał imperator. Powoli uspokajała oddech starając się nie słyszeć rozkazów, wiwatów… musiała odpocząć.

Wycofała się spoglądając na dowódczynię i upewniając się, że ani ona ani Seneszal niczego od niej nie oczekują. Chciała odpocząć… znów znaleźć się w ciszy swej kajuty. Powoli opuściła mostek i ruszyła korytarzem, starając się na nikogo nie wpadać. Nie była potrzebna… wystarczy że będzie w ciszy.. nasłuchiwać.

Gdy jednak znalazła się w kajucie czuła, że ma jeszcze jeden obowiązek. Nie powiódł się jej czar… Imperator nie sprzyjał jej. Powinna udać się do kaplicy jednak najpierw… zdjęła płaszcz i usiadła na łóżku starając się wyciszyć.
 
Aiko jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172