Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-10-2020, 14:27   #201
 
Lua Nova's Avatar
 
Reputacja: 1 Lua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputację
Post stworzony przy współpracy graczy i MG.

Pierwszy tydzień Apriusa 816.M41, sala narad Błysku Cieni

Pierwsza gestem dłoni wstrzymała techkapłana. I sięgnąwszy do nesesera, wyciągnęła z niego odpowiednio zabezpieczone, sterylne narzędzia.
- Z całym szacunkiem panie Ramirez, ale poradzę sobie z pobraniem próbek dla pana. Spodziewałam się, że takowe będą potrzebne i przygotowałam się na to. Krew wystarczy jak mniemam? Moje wzmocnione mięśnie mogą utrudnić dostęp do żył, ale mam już wprawę. - Spokojnie, tak by każdy ze zgromadzonych mógł obserwować każdy jej ruch, rozpięła kurtkę munduru, zdjęła go i powiesiła na oparciu krzesła. Następnie zdezynfekowała ręce i miejsce w zgięciu swojego lewego łokcia. Rozpakowała nową strzykawkę i igłę. Potem wymacała palcem odpowiednie miejsce na wbicie igły. I wprawnie wbiła się w żyłę. Łącznie pobrała cztery fiolki krwi dla techkapłana. Widać było, że nie robiła tego pierwszy raz. W końcu założyła opatrunek i zabezpieczyła fiolki. - Mam nadzieję, że to wystarczy. Pobrałam więcej, na wszelki wypadek. - Podsunęła podstawkę z fiolkami w stronę Ramireza, a zużytą strzykawkę i igłę, zapakowała do odpowiedniego pojemnika i schowała do nesesera.

Głowica kończąca mechadendryt odwróciła się chowając jednocześnie piłoskalpel. Z boku posiadała osiem slotów na probówki i iniektory. Cztery z nich wypadły na lewą dłoń Ramireza, a ich miejsce w mechadendrycie zajęły przygotowane próbki.

Tytus w tym czasie walczył z zabrudzeniami mocno trąc je chusteczką. Widok igły przeszył go dreszczem więc skupił się na swoim zajęciu ze zdwojoną siłą. Efekty były mizerne. Wypalił w końcu z zaskoczenia dużo głośniej niż sam się spodziewał.
- Próbki próbkami, zajmą wiele dni, a pieczątki do nich są i tak jakieś 3 awarie i tysiąc załogantów stąd.

Pilot odrzucił chusteczkę na stół i rozłożył się wygodnie na fotelu wracając do łobuzerskiego uśmiechu oraz swojego typowego żartobliwego tonu. Kolejne słowa wypowiadał patrząc po wszystkich.
- Przejdźmy do najważniejszej kwestii. Mianowicie, czemu o tym słyszymy, teraz i tutaj? - rozłożył ręce i spojrzał na Pierwszą pogodnie - jeśli od teraz na każdym spotkaniu mówimy sobie po jednym fakcie z naszej przeszłości to osobiście zacząłbym od czegoś lżejszego, dla przykładu najbardziej żenujące wydarzenie na służbie. I z góry rezerwuje sobie piąte miejsce w kolejce. - nagle jego głos spoważniał, zaplótł dłonie i oparł się na stole. Ciągnął patrząc się po zgromadzonych - W przeciwnym razie jestem ciekawy jakie były intencje tych wieści. Myślę, że wszyscy zaczęliśmy dyskutować tak jakbyśmy je znali, ale wolałbym je usłyszeć. Najbardziej mnie interesuje jaki był plan tej rozmowy? Czego się spodziewałyście?

Tytus uśmiechnął się szeroko i opadł ponownie w fotelu obkręcając się w nim dziecinnie. Już rozbawionym tonem dodał.
- Ja bym chyba obstawiał chociaż jedno omdlenie. Nie powiem, blisko byłem, ale uderzyłem się w palec u nogi. Ból i adrenalina utrzymały mnie w ryzach.

Amelia zwróciła twarz w stronę Tytusa.
- Szykując się na tą rozmowę, nie zakładałam jak zareagujecie. Nie miałam sprecyzowanych oczekiwań, panie Garlik. Postanowiłam wam o tym powiedzieć, ponieważ ród Corax jest teraz w kryzysie i wiadomość o jeszcze jednym potomku Lorda Coraxa może być istotny. Tak jak wszyscy tutaj zgromadzeni, szukam jedynie rozwiązania tego problemu. Uznałam, że jeżeli mamy znaleźć rozwiązanie, powinnam podzielić się z wami całą dostępną wiedzą. - Zrobiła krótką pauzę. Kiedy ponownie się odezwała, w jej głosie słychać było smutek i ból. - Nadal żywię nadzieję, że może Winter się obudzi, że znajdziemy sposób by ją wybudzić ze śpiączki, ale rokowania nie są dobre, wręcz przeciwnie. - Westchnęła cicho. Wiem, że powinnam powiedzieć wam o tym wcześniej, ale cóż, bałam się. Całe życie starałam się ukryć, że jestem córką Gunara. Sam wiesz, że załoga jest niespokojna, że nie możemy wiecznie podtrzymywać iluzji, że Winter jest zdrowa. Ród Corax potrzebuje dziedzica.

Rozejrzała się po zebranych wokół stołu członkach koterii.
- Na razie pozostaje czekać na ekspertyzę pana Ramireza. Zajmie kilka dni, potem możemy wrócić do tematu. Liczę na to, że razem znajdziemy najlepsze rozwiązanie dla rodu.

Po krótkiej przerwie, znów zwróciła się do oficerów.
- Jest jeszcze jedna sprawa do omówienia. Panie Ramirez, czy może nam pan przybliżyć jak rozległa jest awaria systemu silników korekcyjnych? Panie Garlik, po pańskim wyglądzie wnioskuję, że brał pan udział w akcji gaszenia pożarów, czy sytuacja jest już opanowana?

- Silniki korekcyjne pozostają w znacznej części poza pokładami statku. - Zaczął techkapłan, gdy mechadendryt zwinął się do wnęki pancerza. - Pożary wewnątrz były w tym wypadku znikome. Niestety, nie podejmę ryzyka diagnostyki elementów znajdujących się poza kadłubem. To zbyt blisko tarcz Gellera. Każdy wysłany tam servitor powinien zostać poddany techzorcyzmom. Każdy wysłany tam człowiek, lepiej żeby nigdy nie wrócił, bo prawdopodobnie stanie się zagrożeniem dla wszystkich na statku. Osnowa to nie przelewki.

- Pokładam całkowite zaufanie w opinii techminencji - powiedział odzyskujący z wolna kolory twarzy seneszal - Jeśli próby naprawy naraziłyby nas w obecnej sytuacji na niebezpieczeństwo, powinniśmy ich zaniechać do chwili opuszczenia Osnowy. Sądzę, że winniśmy skupić się teraz na jak najszybszej weryfikacji… genetycznych dowodów oraz na analizie prawnej będącej konsekwencją tego, czego się tutaj dowiedzieliśmy. Jeśli nikt nie ma niczego więcej do dodania, proponuję zamknąć bieżące spotkanie. Pani de Vries, w imieniu nas wszystkich chciałbym podziękować za pani szczerość. Nie każdy by się na podobną zdobył. Bez względu na to jak zakończy się ta komplikacja, pozostanę pod wielkim wrażeniem pani charakteru oraz lojalności wobec dynastii.

Nie czekając na choćby słowo potwierdzenia, Christo odsunął od stołu krzesło i podniósł się z niego zbierając z blatu pomięte opakowania po batonikach.
- Techminencjo, czy zechce mi prezbiter poświęcić krótką chwilę na osobności? Kwestia uszkodzeń systemu napędowego zwróciła moją uwagę na pewien wątek natury technicznej, który chciałbym z techminencją skonsultować.

Amelia krótko skinęła głową.
- Zabrałam wam już i tak zbyt dużo czasu. Dziękuję, że mnie wysłuchaliście. - Również podniosła się z krzesła. - Odprowadzę cię do chóru Bellitto, powinnaś odpocząć. - Dodała z troską.

Członkowie koterii powoli opuścili salę narad.
 
__________________
Nawet jeśliś czysty jak kryształ i odmawiasz modlitwę przed zaśnięciem, możesz stać sie likantropem, gdy lśni księżyc w pełni...
Lua Nova jest offline  
Stary 13-10-2020, 16:02   #202
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Rzuciki:
 
8art jest offline  
Stary 13-10-2020, 18:44   #203
 
Joer's Avatar
 
Reputacja: 1 Joer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputację
Aprius 816.M41, Błysk Cieni

Tytus ze skupieniem analizował koordynaty przesłane mu z komory nawigatora jednocześnie wprowadzając do komputera mostka ich tłumaczenie na odpowiednie komendy oraz parametry pracy silników.

- To bez sensu! - wychrypiała Korte spoglądając z niedowierzaniem na swój ekran na którym zaczęły pojawiać się jej polecenia.
- Przecież to nas wprowadzi dokładnie w w przestrzeń czegoś, co ominęliśmy dwie godziny i 12 minut temu! Tytus, to musi być pomyłka.
Spojrzała na nadsternika podkrążonymi oczami pozbawionymi wszelkie iskry energii. To w takich momentach widać było jak nad dłoni to, że jej uroda i młody wygląd są efektami skrupulatnych zabiegów, a obok niego siedziała, Imperator wie, jaka osoba.

Duszy nie da się pozbawić zmarszczek... - pomyślał i szybko skarcił się za rozkojarzenie. On też był wyczerpany nawet jeśli teraz uśmiechał się i zmuszał do pełnej sprężystości ruchów.

- To coś zostało przez czcigodnego nawigatora zakwalifikowane jako... - pilot zawiesił głos wskazując palcem na odpowiednie pole na ekranie i dodał nonszalanckim tonem recytując - "wyłom w osnowie" i tak, dobrze obliczyłaś trójwymiarowe współrzędne tego manewru. Jestem pod wrażeniem, latamy bez czujników, większość odczytów jest ograniczona do minimum oraz wykonaliśmy ogromną ilość operacji od ostatnich 56 godzin, a ty mimo wszystko zachowałaś pełną orientacje w przestrzeni.

Nadsternik wprowadził ostatnie dane i poczuł jak Błysk wykonuje zwrot. Choć Ramirez pewnie by go zbeształ za takie stwierdzenie, w końcu tłumienie drgań na mostku było w pełni sprawne, to jednak z łatwością wyczuł jak ciąg silników wprowadził kadłub w drgania, a naprężenia zaczęły rozchodzić się po wszystkich spoiwach. Czuł to zwyczajnie.

Widział też jak Korte waha się czy nie wyszarpać mu steru i nie zmienić kursu. Obserwował jak rezygnuje i wbija się w fotel mocno coraz silniej trzymając oparć. Wiedział, że napręża się w miarę jak jej obliczenia przybliżają Błysk do najgroźniejszej chyba pułapki Osnowy jaką mogli spotkać. Oczy rozszerzyły się jej w przestrachu gdy dolecieli do "celu".

Tytus klasnął w dłonie dopiero po sekundzie. Widział jak Korte uspokaja się i spogląda pytająco. Nie była sama. Poczuł na sobie wzrok wielu par oczu na mostku. Wstał, wzruszył ramionami i zwrócił się głośniej do wszystkich.
- Tak, te obliczenia były dobre. Przynajmniej ufam, że były bo sam ich nie robiłem. - zawiesił głos dla lepszego efektu, rozłożył dłonie i ciągnął dalej - Ale to nie jest nasza przestrzeń. To jest Osnowa. Tu nie istnieje góra i dół. My nie poruszamy się po kursie. To nie jest nasze terytorium. Tutaj królują nawigatorzy, a my mamy okazję latać z najlepszym z nich, chlubą rodu Vissher. Nawet koordynaty jakie dostajemy mają tylko na celu wprowadzić okręt w stan, który potrzebny jest do nawigacji w danej sekundzie, a nie przelot z punktu A do B. Są w takiej formie ponieważ ich prawdziwej wersji nie bylibyśmy w stanie pojąć. Więc więcej zaufania do nich. One nam ratują ży... - przerwał gdy jego wzrok powędrował na ekran nawigacyjny na którym czerwonymi literami wyświetlały się rzędy cyfr.

- Psiakrew - przeklął w myślach nadsternik wskakując na fotel. Wiedział już, że nie zdążą z manewrem. Może gdyby był w fotelu, gdzie powinien był siedzieć cały czas, to by się wyrobili, ale teraz nic już nie mógł zrobić. Wszystko dlatego, bo chciał się popisać.

Nagle Błysk zadygotał już wyraźnie, pusty już kubek stłukł się spadając na podłogę obok fotela, gdy wpadli w...
- ...staza - wyczytał na głos z ulgą pilot opadając na krzesło. Podobne odetchnięcie przetoczyło się falą po całym mostku. Staza nie była niczym dobrym, oczywiście, ale w porównaniu do innych horrorów osnowy wydawała się teraz czymś niemalże pozytywnym.
- Dobra, czas na zmianę. Załoga druga spocznij, załoga trzecia na stanowiska. To rozkaz Korte. - Tytus spojrzał surowo na drugą sternik, choć ta nawet nie myślała protestować.
Słysząc zamieszanie na mostku towarzyszące wymianie obowiązków załogi pilot schował się głębiej w swoim fotelu i szybkim ruchem pociągnął z ukrytej piersiówki łyk. On jeszcze trochę wytrzyma.



Rzuty na Pilot(spacecraft), dzięki specjalizacji Mastery of Space może przerzucić wynik(te rzuty dodałem w drugiej serii by się nie myliły. Jeśli pierwszy rzut zdaje drugi należy zignorować nawet jeśli jest lepszy)

Dodatkowo nadsternik posiada Talented(pilot) dający modyfikator +10


 

Ostatnio edytowane przez Joer : 15-10-2020 o 23:47.
Joer jest offline  
Stary 13-10-2020, 21:00   #204
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Aprius 816.M41, Błysk Cieni

Szlaki wiodące na Nowe Światy słusznie cieszyły się złą sławą i wielu kosmicznych podróżników czuło na samą o nich wzmiankę zimne dreszcze, ale flagowy okręt dynastii Coraxów przecinał skotłowaną kipiel Kotła na podobieństwo złocistej strzały wystrzelonej z łuku dzierżonego przez samego Boga-Imperatora. Tkwiący w głębokiej komatozie tranzytowej Bartholem Visscher przyniósł prawdziwą chlubę swojemu Domowi oraz Patriarsze, przenikając nadnaturalnym wzrokiem najgłębsze czeluście Morza Dusz, z niezwykłą łatwością dostrzegając w nich cienie monstrualnych drapieżców i konstruując w wielowymiarowym uniwersum swego niezwykłego umysłu trajektorie lotu okrętu wiodące Tempesta przez najbezpieczniejsze rejony kotłującej się Osnowy.

Nadsternik Garlik, zasiadający przez większość półtoramiesięcznego tranzytu na mostku fregaty i podtrzymywany w pełni efektywności dzięki procesom farmakologicznym, z równie wielką wprawą interpretował na poły mistyczne, na poły bezsensowne dla laików komendy Nawigatora tak operując napędem Błysku, by targany spazmami eterycznej mocy okręt za każdym bez mała razem uchodził bez szwanku przed niebezpieczeństwami demonicznego dominium.

Współpracując w niemal perfekcyjnej symbiozie, Visscher i Garlik przeprowadzili Błysk Cieni poprzez burzliwy szlak tranzytowy wprost ku porzuconemu przez Aspyce Chordę systemowi Grace.



Aby przyśpieszyć rozliczanie kwestii mechanicznych, pozwoliłem rzucić sobie 6k100 dla sprawdzenia, czy (kolejno) Bel, Ramirez i Christo pozbyli się w trakcie przelotu przez oko cyklonu swych halucynacji Osnowy - przypominam, że to testy WP. Testy te są szczególnie ważne dla prezbitera, ponieważ w przeciwieństwie do pozostałych bohaterów on nie był dręczony przez nieszkodliwe natręctwa, tylko faktycznie groźną przypadłość!


 
Ketharian jest offline  
Stary 22-10-2020, 06:14   #205
 
Lua Nova's Avatar
 
Reputacja: 1 Lua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputację
Post stworzony wspólnie z Joerem.

Aprius 816.M41, Pokład Błysku Cieni

Tytus Garlik zatrzymał pięść tuż przed metalową powierzchnią drzwi. Spojrzał jeszcze raz na swój ubiór. Mimo jego aktywnego oporu, Marika, chyba najbardziej denerwująca adiutant na statku, wymusiła na nim ubranie się w świeżo uprasowany mundur. Wprawdzie już w drodze zaadaptował go do swoich potrzeb, rozpinając go i poluźniając kołnierzyk, ale wciąż czuł się nieswojo. W lewej dłoni trzymał pudełko, naprędce skomponowane przez córkę Degaussa z najlepszego wina jakie trzymał w, jak myślał, tajnym schowku oraz ze, znajdującego się jak myślał, w jeszcze lepiej ukrytym miejscu, zdobionego kieliszka. Chciał nawet się wkurzyć, ale była tak zacięta, przygotowując go do spotkania z jego przełożoną, że nie udało się znaleźć na to chwili.

Wciąż trzymając dłoń o centymetr od drzwi Amelii de Vries jeszcze raz doszedł do tego samego wniosku, że znalezienie wymówki było dużo bezpieczniejszą opcją. Jednak ciekawość przeważyła. No i miał ochotę na steka. Zamiast pukać jego dłoń powędrowała do terminala przy drzwiach gdzie uruchomił dzwonek.

Po krótkiej chwili Tytus usłyszał kroki i drzwi się rozsunęły. W wejściu stała pani komandor, ku zaskoczeniu nadsternika nie w mundurze. Amelia ubrana była jak zwykle na czarno, ale tym razem uniform Coraxów zastąpiła luźnymi spodniami z wieloma kieszeniami i prostym czarnym podkoszulkiem bez rękawów, na który narzuciła odrobinę jaśniejszą krótką koszulkę, której jeden z rękawków opadał, odsłąniając lewe ramię i ramiączko podkoszulka. Zadziwiająco długie, rozpuszczone czarne włosy spływały jej na plecy i lewe ramię, choć grzywka jak zwykle, zawadiacko sterczała w górę. Jej cera miała zdrowy odcień i cienie pod oczami, które towarzyszyły jej ostatnio nieustannie, zniknęły.



Widok pilota w świeżym, wyprasowanym mundurze, wywołał na jej twarzy zaskoczenie, ale po chwili zastąpił je przyjazny uśmiech.
- No bardzo ładnie wyglądasz mój drogi, nie powiem. Czym sobie zasłużyłam na takie starania? - W jej głosie słychać było rozbawienie. - Wydawało mi się, że nasze spotkanie ma raczej charakter nieformalny. Czyżbym zasugerowała coś innego? Teraz mi głupio, bo ja cię przyjmuję w kapciach. - Wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu i przesunęła się w bok robiąc przejście dla gościa. - Zapraszam pana w me skromne progi.

Tytus nie dał pokazać po sobie za długo, że jest zaskoczony. Przestąpił próg i wszedł do pokoju w przelocie rzucając uwagę tonem zabarwionym udawaną irytacją.
- Możesz dziękować… lub przeklinać za to małą Marikę. Jak tylko zwęszy krew to jest dziksza niż carnodon z Helicana - Garlik chwilę się zastanowił po czym dodał - Właściwie, carnodon jakiego widziałem był mniej okrutny.

- Postaram się zapamiętać i będę przy niej bardzo ostrożna. - Odpowiedziała rozbawionym tonem i puściła oko do nadsternika. Kiedy pilot wszedł do środka, drzwi zamknęły się cicho.

Kwatery Amelii wyglądały prawie tak jak podczas jego ostatniej wizyty. Jedynie stół i krzesła zamiast pod ścianą stały teraz na środku głównego pomieszczenia. Teraz ładnie nakryty obrusem i prostą, ale elegancką zastawą. Na jego środku stał mały błękitny wazonik z bukiecikiem białych frezji, zapewne z ogrodów znajdujących się na Błysku. Ich przyjemny zapach rozchodził się po pokoju.
- Rozgość się. - Pierwsza wskazała mężczyźnie krzesło. - A ja zajrzę do naszych steków. Przyznaję się bez bicia, że nie umiem gotować. - Dodała ze śmiechem. - Dlatego kuchnię zostawiłam w rękach Linusa, mojego lokaja. Robi wyśmienite steki. - Ruszyła w stronę aneksu kuchennego.

Pilot skinął głową i z ulgą zaczął zdejmować marynarkę gdy spostrzegł pudełko, które wciąż trzymał w dłoni. Podał je Amelii tłumacząc.
- Szczerze wątpię by to było wino z Quaddis, ale zdało tyle testów, że liche być nie może. Kieliszek za to ma jakąś historię, wznoszono nim jakiś tam toast w imię jakiś tam rzeczy, ale mimo tych ornamentów przede wszystkim leży w dłoni i nie kłuje jak większość takiej zdobionej tandety. Obie rzeczy wygrzebane z ukrytego skarbca gubernatora Tarros, nawet jest na nich pieczęć, więc jakbyś chciała to opchnąć paser dałby ci niezłą sumkę.

Gospodyni zatrzymała się w połowie drogi i zwróciła do Tytusa.
- To bardzo miło z twojej strony, że przyniosłeś mi prezent. Przyznam, że mnie tym zaskoczyłeś. Nie nawykłam do takich świecidełek, ale przyznaję, że ten jest bardzo ładny. Dziękuję Tytusie. - Uśmiechnęła się do niego promiennie, podeszła blisko i wzięła od niego kielich, oglądając podarunek. Tytus poczuł od niej znajomy już zapach róż i jaśminu, który przyjemnie łączył się teraz ze słodką wonią frezji stojących w wazonie. - Odłożę go na honorowe miejsce. Nalejesz wina do kieliszków? - Następnie podeszła do aneksu kuchennego, otworzyła jedną z górnych szafek i włożyła tam kielich. Potem zaczęła się krzątać przy garnkach i nadsternik poczuł smakowity zapach steków i pieczonych warzyw. Po chwili wróciła z dwoma półmiskami. - Sałatka jest na stole. Ale tą sama przyrządzałam, więc czuj się ostrzeżony. - Ponownie mrugnęła do niego wesoło.

Tytus zawahał się po otwarciu butelki. Po chwili ze sprawnością rozlał do kieliszków zawartość. Z pewnym pietyzmem zamieszał każdym kieliszkiem obserwując uważnie jego zawartość.
- Jeśli zejdę to mam nadzieję, że dopiero po steku. Jak umierać to o pełnym żołądku. Wtedy przynajmniej będzie można obwiniać biednego Linusa.

- Linus jest doskonałym kucharzem, a od moich sałatek jeszcze nikt nie umarł. - Zapewniła Pierwsza. - Ale może usiądźmy i zjedzmy, zanim wystygnie. - Dodała zapraszając pilota do stołu. Usiedli naprzeciwko siebie. Posiłek wyglądał bardzo apetycznie. Nawet sałatka Amelii wyglądała zachęcająco. Składała się z różnych rodzajów sałat, pomidorków koktailowych, czarnych oliwek i pokrojonego w kostkę owczego sera. - Kobieta uśmiechnęła się do niego zachęcając do spróbowania. - Co prawda nie jest to twoja ulubiona brukselka, ale mam nadzieję, że będzie ci smakowało.

Mężczyzna z uwagą pokroił steka i uniósł widelec przed sobą przyglądając się fakturze mięsa. Wyglądało soczyście i unosiło woń, której nie dało się pomylić z aromasyntezerami. Nawet one były raczej stosowane tylko dla oficerów, więc fakt, że pomyślał o nich pogardliwe zaskoczył go nieco.
- Przyznam, że brukselka budzi u mnie pewien sentyment. - Tytus uśmiechnął się do siebie - Pamiętam jak była kiedyś czymś o czym marzyliśmy. Prawdziwe, niesyntetyczne jedzenie, które podobno nie miało smaku tektury zmieszanej z olejem silnikowym. - przerwał na chwilę obracając widelec po czym dodał - To była długa droga.
Tytus szybko ruszył widelcem i przeżuł powoli steka rozkoszując się jego smakiem. Przymknął oczy skupiając się na uwolnionych aromatach stopniowo uwalniających się w ustach. Mruknął z aprobatą.
- Chyba muszę zmienić moją politykę braku personalnej obstawy. Możesz powiedzieć Linusowi, że zapłacę podwójnie to co mu oferujesz. Ten stek jest wyśmienity, najlepszy jakiego jadłem.

- Przekaże mu wyrazy uznania, ale obawiam się, że mojej oferty nie jesteś w stanie przebić, ale będzie mi bardzo miło jadać z tobą częściej. Linus opiekuje się mną od dziecka i choć nie potrzebuję służby, bo sama ogarniam swoje sprawy, to jednak z jego posiłków nie potrafię zrezygnować. Przypominają mi moje dzieciństwo, przynajmniej jego część. - Dodała smutno. - Choć był czas, że marzyłam nawet o tej bezbarwnej i bezsmakowej breji, którą serwuje się na statkach transportowych gorszego sortu. - Uniosła widelec z kawałkiem mięsa w górę i uważnie się mu przyjżała. - Dziś Linus wyjątkowo się postarał. Był taki zadowolony, że poprosiłam go po przyrządzenie posiłku dla mnie i gościa. Ostatnio jadam głównie w kantynie ze swoimi żołnierzami. Nie lubię jeść sama. Poza tym, kiedy nie wiedzą, że jestem ich dowódcą i traktują mnie jak zwykłą koleżankę, opowiadają zabawne, sprośne anegdoty przy stole. - Dodała już lżejszym tonem. Uniosła wzrok na Tytusa. - Kiedy powiedziałeś “marzyliśmy” nie miałeś na myśli czasów wojska, prawda? Miałeś na myśli swoją rodzinę, bliskich? W zasadzie niewiele o tobie wiem. Opowiesz mi? O tej “przebytej długiej drodze”?

Tytus przez chwilę przeżuwał zastanawiając się. Jeszcze z pełnymi ustami odparł.
- Dobrze, aczkolwiek sam w zamian chętnie usłyszę więcej o skrywanej księżniczce rodu Corax.
Rozbawiło go, przełknął i nie czekając na potwierdzenie zaczął.
- Obawiam się, że wszystko co trzeba o mnie wiedzieć jest w moim dossier. Moje całe życie to właściwie przebieg służby. Urodzony na Młocie Zemsty, flagowcu floty wojennej przeprowadzającej rekonkwistę przeciw Waagh Turug, jako... - w tym momencie Garlik zawahał się. Po chwili już sprawnie wyrecytował - syn anonimowych gwardzistów, którzy żyli dość krótko, by nigdy nie zrealizować swoich marzeń o spokojnym życiu na jakimś agroświecie, ale dość długo by ich potomstwo zrozumiało co to znaczy strata i chęć zemsty.
Tytus wziął kęs, który szybko przeżuł.
- Potem piękne lata spędzone razem z moimi bardziej rozgarniętymi braćmi. Dzięki temu, iż ustępowałem im pod każdym względem mogłem poznać wspaniałości systemów utylizacji, ciepłowniczych oraz tajniki jak szorować mechadendryty adeptus mechanicus. Jestem w tym naprawdę dobry, tylko nie mów jego eminencji o tym. - Tytus mrugnął z szerokim uśmiechem na twarzy.

Amelia słuchała z uwagą słów nadsternika. Kiedy doszedł do czyszczenia mechadendrytów, uśmiechnęła się łobuzersko.
- Twój sekret jest u mnie bezpieczny. Chyba, że mi podpadniesz, hak zawsze się przyda. - Mrugnęła porozumiewawczo. - Nie wiedziałam, że masz rodzeństwo. Opowiesz mi o swoich braciach?

Tytus wzruszył ramionami.
- Nie mieliśmy za wiele kontaktu. Oni mieli swoje szkolenie, ja miałem swoje… obowiązki. Byliśmy dosyć podobni więc wystarczy, że wyobrazisz sobie ich jako sprawniejszą, inteligentniejszą oraz bardziej nadętą wersje mnie. - Tytus uśmiechnął się dumnie i dodał - No oprócz wyglądu. Ja zawsze byłem najprzystojniejszy. No, przynajmniej nikt tego już nie sprawdzi. Nie byli na liście ewakuowanych po tym jak Turug przebił się przez Młot Zemsty.
Głos nadsternika brzmiał tak jakby opowiadał zwykłą anegdotkę, wręcz wyrażał obojętność.

Pierwszy przybrała poważny wyraz twarzy.
- Mówisz o ich śmierci tak obojętnie. Twoja wcześniejsza wypowiedź sugerowała raczej, że spędziliście sporo czasu po śmierci rodziców razem. Nie stworzyliście więzi? Nie brakuje ci ich, albo rodziców? - W głosie Amelii słychać było smutek. - Ja straciłam prawie wszystkich bliskich, a tych, którzy mi pozostali możliwe, że nie zdołam ocalić… - Dodała bardzo cicho.

Garlik przyglądał się badawczo Amelii, lekko zdziwiony. Odpowiedział dopiero po krótkim czasie namysłu.
- Zaczynam chyba rozumieć… - urwał, by już po chwili z powrotem dosyć zwyczajnym tonem wyjaśniać - We flocie wojennej, a zwłaszcza tam gdzie się wychowywałem więzy krwi nie były kultywowane jako coś wartościowego. To prawda, wraz z moimi braćmi dzieliliśmy to samo DNA, ale to nic nie oznaczało. Byłem dla nich tym czym byłem w hierarchii statku, zwykłym sługą. Jeśli miałbym się z kimś identyfikować to chyba właśnie z tymi, którzy byli mi równi: z serfami młota zemsty, potem z czterysta pierwszą kaliarską, ze szwadronem uderzeniowym Lianocka itd.
Tytus wypił zawartość kieliszka.
- Widzę, że jednak nie jest to coś uniwersalnego. Tobie zależy na tych, którzy dzielą twoje DNA? Wiem, że siła rodu jest istotna dla szlachty aczkolwiek nie oznacza to, że jest to dla mnie zrozumiałe.

- Smutne jest to co mówisz Tytusie. Choć może z twojej perspektywy inaczej to wygląda i wyciągam zbyt daleko idące wnioski. - Amelia zamyśliła się chwilę nad słowami pilota. - Nie chodzi o DNA, tylko o więzi zbudowane z innymi. Nie ze wszystkimi, których kochałam łączyły mnie więzy krwi. Mój ojczym, był dla mnie ważny, choć nie był ojcem, ale mnie wychował i troszczył się o mnie. Uczył mnie wielu rzeczy. Więź z Winter powstała wiele lat wcześniej, zanim dowiedziałam się, że jest moją siostrą, dorastałyśmy razem, bawiliśmy się i dzieliłyśmy swoje smutki. To są więzi, które się tworzy. Nie masz nikogo, na kim by ci zależało? O kogo chcesz się troszczyć i kogo chcesz chronić? Kochałeś kiedyś?

- Mam tysiące ludzi na których mi zależy. - odpowiedział trochę poważniejszym tonem, ale zaraz uśmiechnął się i ciągnął łagodniej - we flocie znajomości są inne, lepsze według mnie. Nie ma czasu na długie budowanie więzi, czy skomplikowane gusta i niuansy. Odstawiasz swój oddział na powierzchnię planety i możliwe, że na następny dzień już po nich nie wracasz i nowa seria zostaje ci przydzielona. Każdy wie, że jutro może nie żyć. To odkomplikowuje wiele rzeczy. Dzięki temu cała twoja załoga jest ci droga i dzielicie ten sam los. Każdego znasz i każdy jest twoim przyjacielem. Relacje są krótkie i intensywne. I przyznam, że tak jest przyjemniej.
Tytus zmienił postawę i przybrał lekki uśmiech. Rozluźniony oparł się na krześle i cmoknął.
- Co do ostatniego to nie chcę się przechwalać, ale w tej dziedzinie nigdy nie miałem sobie nic do zarzucenia. Nawet teraz mam na oku taką jedną z komunikacji.

Amelia uśmiechnęła się łagodnie.
- Nie o takie więzi pytałam, choć to o czym mówisz także mi nie jest obce. Mnie również zależy na załodze. Bardziej miałam na myśli kogoś bliższego, rodzinę, bliskiego przyjaciela. To prawda, że w każdej chwili możemy zginąć, albo stracić kogoś z kamratów, ale to nie przeszkadza członkom załogi kochać, zakładać rodzin. Robią to pomimo niebezpieczeństwa, a może właśnie dlatego. Nie miałam także na myśli twoich miłosnych podbojów, z których zrobiłeś się już sławny. - Dodała ze śmiechem. - Nie miałeś kiedyś w swoim życiu kogoś wyjątkowego? Kogoś, kogo wyróżniałeś spośród wszystkich innych? Przyjaciela, kogoś kogo traktowałeś jak rodzinę?

Tytus zaśmiał się lekko i uśmiechnął łobuzersko.
- Nie mam żony ani dzieci, tego jestem pewien. Zresztą nie sądzę by byli dostatecznie wybitni by spełnić takie wymagania. Moją największą miłością jest obecnie Błysk Cieni i to chyba do takiego uczucia zostałem stworzony.
Nadsternik jednak uspokoił ton i podszedł do zagadnienia bardziej analitycznie.
- Wydaje mi się, że możemy się nie rozumieć. Ty masz kogoś takiego? Kogoś kto wyróżnia w ten sposób?

- Myślę, że mimo odmiennego podejścia cię rozumiem. - Zajrzała w pusty kieliszek do wina z żalem. Następnie uniosła butelkę i rozlała do obu kieliszków. - Mam takie osoby. Moją rodzinę. Moją siostrę i kuzyna, który jest dla mnie jak starszy brat. Tylko oni mi zostali… - Zawahała się. - ...przynajmniej mam taką nadzieję. Ale nigdy nie byłam zakochana, jeżeli o to pytasz. Owszem, miałam jakieś przygody, ale nic poważnego. I wbrew niektórym plotkom, które krążą na mój temat, byli to mężczyźni. - Odpowiedziała Tytusowi na łobuzerski uśmiech, równie łobuzerskim uśmiechem.

- Nie jestem naturalnie z tych co dali by wiarę takim plotkom. - Tytus pokiwał głową na potwierdzenie swoich słów. - Co do zaś tej dwójki, to nie są mi obojętni. Nie będę cukrzył w sprawie losu lady kapitan, ponieważ nie mam ani trochę w tej dziedzinie ekspertyzy, za to co się tyczy Maurice to przyznam, z pewnym przekąsem, że jest, mimo niestandardowego podejścia, szalenie kompetentny. Z trudem przychodzi mi do głowy scenariusz, który byłby dla niego niemożliwym do przejścia. Spodziewam się, że przyjdzie nam jeszcze go spotkać.

Pani komandor westchnęła cicho.
- Według wróżby Bel, Mauricio żyje, ale jest uwikłany w jakąś ważną sprawę. Mówiła coś o obowiązku i niesprawiedliwym osądzie. To daje mi nadzieje, że jeszcze możemy go odnaleźć, albo on nas. - Potrząsnęła głową jakby chciała otrząsnąć się ze złych myśli. - Ale nie psujmy miłego spotkania niezbyt wesołymi tematami. - Podsunęła Tytusowi półmisek. - Dokładkę?

- Oczywiście.
Pilot chwycił półmisek i z dużą zachłannością zaczął nakładać kolejne łyżki. W końcu zatrzymał się zakłopotany swoją zachłannością i odstawił łyżkę w połowie drogi.
- No dobrze, skoro już wyjawiłem swoje najgłębiej skrywane sekrety to mogę chyba oczekiwać rewanżu? - sternik uśmiechnął się drapieżnie i unosząc w kieliszek, rozsiadł w krześle.
- Skąd dziewczyna z dobrego domu, znająca tajniki makijażu oraz odpowiedniej prezencji… tak, potrafię to dostrzec choćby na przykładzie wizyty u Chordy… poszła taką ścieżką kariery? Linus zna przepis na najlepszego steka, ja znam przepis na najlepszego pilota w Koronusie, a jaki jest przepis na Amelię de Vries?
 
__________________
Nawet jeśliś czysty jak kryształ i odmawiasz modlitwę przed zaśnięciem, możesz stać sie likantropem, gdy lśni księżyc w pełni...

Ostatnio edytowane przez Lua Nova : 14-11-2020 o 02:08.
Lua Nova jest offline  
Stary 23-10-2020, 12:24   #206
 
Joer's Avatar
 
Reputacja: 1 Joer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputację
Aprius 816.M41, Pokład Błysku Cieni

Amelia roześmiała się głośno.
- Obawiam się, że ta historia może cię rozczarować. Ale teraz, kiedy wyjawiłam już swój sekret, mogę w sumie zaspokoić twoją ciekawość. - Wzięła solidny łyk wina i kontynuowała. - Jak ci już wspomniałam podczas ostatniej naszej prywatnej rozmowy, urodziłam się na Błysku Cieni. - Pierwsza wstała i z kieliszkiem w ręku, podeszła do komody z fotografiami. Wzięła do ręki jedną z nich i wróciła do stolika. Następnie podała fotografię Tytusowi, by mógł ją obejrzeć. Na zdjęciu widoczna była młoda para. Bardzo piękna kobieta, blondynka o szarych oczach. bardzo podobna do Amelii. Biła od niej elegancja i naturalny wdzięk i uśmiechała się niezwykle pięknie, choć w jej uśmiechu było coś drapieżnego. Miała na sobie kosztowną, błękitną suknię, w której wyglądała niezwykle wytwornie. Towarzyszył jej młody, promieniujący szczęściem mężczyzna w czarnym galowym mundurze Coraxów, z podpinanymi wieloma odznaczeniami wojskowymi. - Ta dama to moja matka. Nazywała się Maria de Vries. To jej zawdzięczam umiejętność robienia makijażu i chodzenia jakbym kij połkneła. Bardzo starała się zrobić ze mnie prawdziwą damę. Wszystko po to, by mnie potem sprzedać jakiemuś nadętemu arystokracie na żonę i zapewnić sobie godną starość w dobrobycie. Ale jak widać plan nie wypalił. - Wskazała na mężczyznę z fotografii. - To jest, a raczej był, mój ojczym, Victor Madox. Był szefem ochrony oj… Lorda Gunara. - Poprawiła się bezwiednie. - Zginął na służbie. Był w niej ślepo zakochany. Matka umiała owinąć sobie wokół palca mężczyzn. nawet oj… Nieważne. - Pokręciła głowa. - W każdym razie po śmierci Victora, mojego ojczyma. Matka zabrała mnie na Scintillię, miałam wtedy około dziesięciu lat. Dorastałam na planecie. Byłam raczej zwykłą dziewczyną, za delikatną i słabą na wojownika. - Odłożyła fotografię z powrotem na komodę i wzięła kolejną. Na tej widać było dwie dziewczynki, jedna jasnowłosa na oko dwunastoletnia, druga młodsza prawie o połowę z czarnymi pięknymi lokami. Tytus rozpoznał w nich Amelię i Winter, choć z trudem. - To właśnie na Scintilli poznałam Winter. Zaprzyjaźniłysmy się. Ja wtedy nie wiedziałam, że łączy nas coś więcej niż tylko sympatia. Spędziłam tak kilka przyjemnych lat. Nie licząc tortur mojej matki, które miały mnie zmienić w piękną, młodą damę. - Ja tymczasem chciałam latać. Wrócić na Błysk i odkrywać nowe miejsca. - Zrobiła pauzę. - Ja cię nie nudzę czasem?

Wzrok Tytusa wędrował po fotografii, ale też i po rozmówczyni oraz przedmiotach w pokoju. Rozważał w skupieniu wszystkie usłyszane informacje. Najwidoczniej ta poważna i nieobecna mina została źle zinterpretowana, więc momentalnie się rozluźnił i napił z kieliszka.
- Skądże, choć przyznam, że fotografie wyglądają wręcz zbyt sielankowo. Po co uciekać z takiego raju do klaustrofobicznej, skazanej prędzej czy później na zagładę, kupki metalu? Nie lepiej sączyć drinki z palemką i delektować się najnowszą modą z Terry?

- Na twoim miejscu nie nazywałbym Błysku kupką metalu. Duch maszyny może poczuć się urażony i następnym razem dać ci solidną nauczkę kiedy zasiądziesz za sterami. - Amelia spojrzała na Tytusa kpiąco. - Ja kocham ten statek, to jest mój dom. Przez lata spędzone na Scintilli bardzo za nim tęskniłam. Poza tym, ten raj o którym mówisz, to bycie własnością jakiegoś spasionego knura, który by mnie gwałcił i rodziłabym z tych gwałtów dzieci. Jeżeli by mi się poszczęściło, to może bym umarła podczas porodu, albo została otruta czy zginęła w zamachu przeciwników męża. Gdyby ojciec mnie nie zabrał od matki na czas, tak właśnie bym skończyła. - Zmarszczyła brwi w grymasie gniewu.

Pilot pokiwał głową potwierdzająco.
- Trudno mi sobie wyobrazić, że służba wojskowa jest dla niektórych takim wybawieniem.

- Bo nie jesteś córką despotycznej matki na skraju bankructwa. Moja matka przyzwyczajona była do luksusów, niestety jej rodzinny majątek został roztrwoniony przez jej ojca, a mojego dziadka, hazardzistę. Wydanie mnie za mąż za bogacza, było dla niej idealnym rozwiązaniem. Znalazła nawet idealnego kandydata. Nie miało znaczenia, że ten prosiak pochował już dwie młode żony. Liczyło się tylko to, że był bogaty i jej schlebiał. - Głos Amelii był spokojny, kiedy to mówiła. Nie było w nim żalu ani goryczy. - Wtedy ojciec interweniował. Pokłócili się wtedy bardzo i ostatecznie zabrał mnie ze sobą na Błysk Cieni. To właśnie wtedy mi powiedział, że jestem jego córką. Miałam szesnaście lat. Wkrótce potem poznałam Mauricio i Brigittę. To oni mnie nauczyli walczyć. Moja mentorka nauczyła mnie, że zawsze znajdzie się miejsce dla żołnierza. Solidny trening i syntetyczne mięśnie pozwoliły mi wyrównać naturalne braki. To dało mi niezależność. Cztery lata później moja matka została otruta. To był zamach na Winter. Wtedy też postanowiłam, że zostanę jej osobistą ochroną. Chciałam być przy niej blisko i ją chronić. Wróciłam więc na Scintillię i dołączyłam do osobistej ochrony mojej siostry. - Pierwsza wzięła kolejny łyk wina. - To wszystko. Jak mówiłam nie jest to porywająca historia.

- Nie bądź taka okrutna. Właściwie to dodać jakiś pościg albo scenę batalistyczną… jakieś sekretne dziedzictwo… księcia na białym koniu i jestem pewien, że nastolatki by się zaczytywały z wypiekami na twarzy w taką powieść. A nawet nie jesteśmy przy końcu, więc może odcinkowiec? - Tytus mrugnął z uśmiechem - Nie dziękuj mi, wystarczy procent z zysków.

- Nie wiedziałam Tytusie, że z ciebie taki romantyk. Ale będę o tobie pamiętać, jeżeli zdecyduję się na karierę pisarską. - Spojrzała na komodę ze zdjęciami i podniosła się z krzesła by odstawić trzymaną nadal w dłoniach fotografię dziewczynek. Tytus dostrzegł, że znajduje się tam więcej ramek. Rzuciło mu się w oczy zdjęcie Lorda Gunara z jego najlepszych lat oraz jeszcze jedno, na którym widać było młodą, może dwudziestoletnią Amelię i młodego mężczyznę, w którym pilot rozpoznał Mauricio. Młody Corax obejmował Pierwszą w pasie, oboje mieli galowe mundury, a Amelia na ręku miała kotylion, który zakładało się do balowej sukni. W tle zdjęcia widać było jakieś przyjęcie czy może bal. Ostatnia fotografia przedstawiała ponownie Amelię, bardzo młodą, wyglądającą na nastolatkę, szczupłą i bladą, wręcz eteryczną i sprawiającą wrażenie onieśmielonej. Bez syntetycznych mięśni, za to w eleganckiej sukni w kolorze czerwonego wina. Siedziała przy elegancko zastawionym stole, a obok niej, równie wytwornie ubrany, siedział Lord Gunar, który obejmował ją ramieniem, wyraźnie pozując do zdjęcia i patrząc z dumnym uśmiechem w obiektyw. Pierwsza odruchowo poprawiła ramki na komodzie. Przez chwilę zawiesiła wzrok na dwóch ostatnich i uśmiechnęła się delikatnie.

Garlik pozwolił ciszy chwilę królować w pomieszczeniu. Pogładził się po zaroście obserwując gesty Amelii. Gdy odpowiedział jego głos był wyważony.
- Dobre wspomnienia? - wskazał podbródkiem w stronę dwóch fotografii.

Pierwsza skinęła głową i wskazała palcem na pierwszą fotografię.
- To było przyjęcie z okazji awansu kompana Mauricio z oddziału. Poprosił bym z nim poszła jako osoba towarzysząca, bo nie miał z kim iść. Prawda była taka, że wiele młodych dam bardzo by chciało znaleźć się wtedy na moim miejscu. - Znów się roześmiała. - Przez pierwszą połowę bankietu był urażony, bo przyszłam w galowym mundurze zamiast w sukni. Dopiero jak mu obiecałam, że na następny bal na jaki mnie zabierze ubiorę się odpowiednio, odpuścił. Bardzo bym chciała mieć jeszcze okazję, by dotrzymać danego słowa. - Dodała cicho. - Drugie zdjęcie zostało zrobione krótko po tym jak ojciec powiedział mi kim dla niego jestem. Zabrał mnie wtedy do bardzo wykwintnej restauracji. Nigdy przedtem i nigdy potem nie rozmawialiśmy tak szczerze i otwarcie ze sobą jak na tej kolacji. - Odwróciła się do Tytusa i uśmiechnęła. Ale oczy miała szkliste. Zagryzła wewnętrzną stronę policzka. Pomogło. - Cóż, jestem trochę sentymentalna, jak widać. - Podeszła do stołu i opierając się dłońmi o blat, nachyliła się do pilota, tak blisko, że prawie dotykała jego nosa własnym. Znowu poczuł od niej przyjemną kwiatową woń. - Ale jak komuś o tym powiesz, będę musiała cię zabić.

Tytus nie odwrócił wzroku ani nie odsunął. Uśmiechnął się delikatnie.
- Normalnie trzymanie sekretów ma swoją cenę… - nadsternik oparł się na krześle, odsuwając się i wzruszył ramionami kończąc zdanie - ale stek pokrywa ten rachunek z nawiązką.
Jego wzrok powędrował do fotografii.
- Skoro są słabościami, czemu się ich nie pozbyć? Przeszłość… może tylko przeszkadzać. Za dużo rzeczy wymaga uwagi w teraźniejszości. Ja nie trzymam ani jednego suweniru właśnie dlatego. No chyba, że liczyć Marikę, choć nawet ona jest kwestią przelotną… mam nadzieję.

Amelia odsunęła się trochę od nadsternika i usiadła blisko niego, podsuwając sobie krzesło. przez chwilę rozważała jego słowa. W końcu się odezwała.
- Nie są słabością. To co przeżyłam uczyniło mnie silniejszą. Chcę o tym pamiętać i pamiętać o ludziach, którzy byli i są mi drodzy. - Na jej twarzy znów pojawił się łobuzerski uśmieszek. - Zdajesz się często wspominać o Marice. Czyżby nasz pan nadsternik jednak miał kogoś bliskiego? - W jej głosie słychać było rozbawienie. Jak to się stało, że pan samowystarczalny przyjął asystentkę?

Tytus żachnął się i machnął ręką.
- To problem jaki zrzucił na mnie jej ojciec. Przy każdej okazji pokazywał jej zdjęcie, opowiadał o swoje słodkiej księżniczce i o tym jak uwielbiał ją karmić, przewijać… czasami modliłem się by coś nas zestrzeliło bym nie musiał go słuchać. Gdy zmieniłem na sektor prywatny, pewnego dnia odwiedził mnie ten berbeć, wyrośnięty i z równie upierdliwym charakterem jak ojciec.
Pilot przewrócił oczami.
- Wzięła mnie z zaskoczenia wiadomością o śmierci starego Degaussa, tym jak żałośnie rozbiła ją utrata tego upartego, hałaśliwego i nie szanującego przestrzeni osobistej starucha… to ze współczucia dałem jej tę robotę. Miałem nadzieję, że zostawi mnie w spokoju odcinając kupony, ale krew nie woda i teraz jestem skazany na osobiste piekiełko.

Arcymilitantka słuchała gościa z miłym uśmiechem.
- To bardzo miło z twojej strony Tytusie. - W jej głosie słychać było szczere uznanie. - Marika musi być ciekawą osobą. Chętnie ją poznam bliżej. - Zachichotała cicho.

Pilota rozbawił ten dźwięk.
-Jeśli chcesz możemy się wymienić. Chętnie zamienię uporządkowany terminarz na dobrze wysmażonego steka. Sama Degaussówna na pewno doceniłaby pracę dla prawdziwego oficera.

- Obawiam się, że Seveston nie byłby zachwycony z konkurencji i nie mam już steków na wymianę. - Dodała z żalem patrząc na puste półmiski. Nagle poderwała się na na nogi. - Na śmierć zapomniałam. Przygotowałam też deser. - Ruszyła do kuchni i po chwili wróciła, niosąc dwie miseczki. Położyła jedną przed sternikiem. Następnie usiadła obok ze swoją. Położyła też na stole dwie łyżki. - To tylko budyń z proszku, ale jest całkiem smaczny. Zajadałam się tym jako dziecko.

Tytus zmarszczył brwi i uśmiechnął się niepewnie. Szturchnął łyżeczką dziwną masę spoglądając niepewnie.
- Kiedy opowiadałem o kulinariach we flocie nie sądziłem, że przyjdzie mi tak szybko do nich wrócić.
Sternik nachylił się i powąchał zawartość.
- Na pewno pachnie lepiej.

Budyń okazał się być całkiem smaczny, nie był za słodki i nie miał grudek. Gęsta masa miała smak przypominający wanilię. Amelia chwilę jadła w milczeniu i kontemplowała smak dzieciństwa.
- Nie taki zły, prawda? - Wyjadła wszystko do ostatniej łyżki i z ukontentowaniem odstawiła naczynie na bok. Potem znów zwróciła się do Tytusa i zachichotała. - Ubrudziłeś się na nosie. Czekaj wytrę. - Sięgnęła po serwetę i delikatnie starła słodką papkę z twarzy nadsternika. Przez chwilę wpatrywała się w twarz pilota uważnie. - Twoja rana ładnie się zagoiła, nawet nie ma blizny. To dobrze, nie chcielibyśmy by nasz przystojniak stracił na urodzie, panie z komunikacji byłyby niepocieszone. - Było słychać wyraźną kpinę w jej głosie. - Swoją drogą masz spore luki w obronie. Postawa w walce też pozostawia wiele do życzenia. W końcu ktoś cię tak obije, że może cię poważnie uszkodzić, zwłaszcza jak biją po twarzy. Utrata lub pogorszenie wzroku dla pilota to nie jest ciekawa sprawa. Chyba, że marzą ci się syntetyczne oczy. Techminancja Ramirez na pewno umiałby przeprowadzić taką operację.

Tytus wzdrygnął się na tę uwagę.

Rozmówczyni zrobiła krótką pauzę taksując pilota wzrokiem.
- Jeżeli chcesz, mogłabym ci wskazać twoje błędy i pokazać kilka przydatnych chwytów.

Mężczyzna zastanowił się.
- Choć dawałem mu fory to możliwe, że troszeczkę zaniedbałem swoją technikę. Aczkolwiek nie jestem pewien, czy mam bezpośrednie starcia zapisane w genach.

Amelia wzruszyła ramionami.
- Mogę cię przynajmniej nauczyć podstaw samoobrony. Lepsza postawa, uniki i zbijanie ciosów, mogą ci bardzo pomóc w obronie. Na pewno masz lepsze warunki fizyczne niż ja na początku szkolenia. Co prawda nie podejrzewam cię o chęć wszczepienia sobie syntetycznych mięśni, wystarczyło mi jak wzdrygnął się na wzmiankę o wymianie oczu i jak wzbraniałeś się, kiedy chciałam ci opatrzyć skroń. Nie lubisz lekarzy, co?

Pilot uśmiechnął się kwaśno i rozłożył ramiona.
- Nie jestem miłośnikiem. Z doświadczenia wiem, że przyjemniej i szybciej pozwolić czemuś się zagoić, niż wylądować w pobliżu mechandendrytu. No i nie oszukujmy się - Tytus z pewną siebie miną, dłońmi wskazał po swojej sylwetce - to tutaj nie wymaga żadnych więcej ulepszeń.

Pierwsza roześmiała się serdecznie.
- Z takimi argumentami nie będę się spierać. Natomiast uważam, że trochę ćwiczeń ci nie zaszkodzi. Obiecuję, że będę delikatnie się z tobą obchodzić. - Puściła do niego oko. - No chyba, że się mnie boisz? - Dodała z filuternym uśmiechem.

- Ha, wiem, że to prowokacja, ale chyba wypiłem dość, by nie unikać pochopnych decyzji. - Pilot odstawił pusty kieliszek na stół - I spokojnie, choć normalnie nie wzdrygam się przed brudnym sztuczkami i ciosami poniżej pasa to jednak jestem dżentelmenem. - Garlik zaśmiał się krótko.

- Uznaję, to za zgodę. - Wyglądała na zadowoloną. - Znajdziesz dla mnie czas jutro po służbie?

Tytus wzruszył ramionami.
- O ile kolega Vissher nie będzie potrzebował mnie do wyminięcia jakiegoś koszmaru w osnowie… o której zaczynacie sparingi?

Amelia wzdrygnęła się na myśl o ich problemach podczas podróży przez osnowę.
- Przyjdź o ósmej, będzie mniej ludzi i więcej miejsca. - Odpowiedziała sternikowi. - Ubierz coś luźniejszego i wygodniejszego niż odprasowany mundur. - Dodała z uśmiechem.

- Nie wiem czy tak łatwo przyjdzie mi zrezygnować z czegoś tak wygodnego, ale postaram się.
Pilot wstał powoli i westchnął.
- No, późno się robi, Lepiej już pójdę sobie nim zaczną się jakieś plotki.- Tytus ukłonił się teatralnie. - Dziękuje za wyśmienity poczęstunek, milady, oraz za doborowe towarzystwo.

Pierwsza wzruszyła ramionami.
- Jeszcze jedna zabawna plotka do kolekcji. - Podniosła się z krzesła i ruszyła za gościem do wejścia. - Było mi bardzo miło Tytusie, musimy to kiedyś powtórzyć. Jak znowu Linus będzie serwował stek, to dam ci znać. - Otworzyła drzwi na korytarz. - Pozdrów ode mnie Marikę i podziękuj jej za to, że cię tak dobrze przygotowała na tą wizytę. - Mrugnęła do nadsternika porozumiewawczo.

- Jestem pewien, że i tak będzie chciała wyciągnąć jak najwięcej ze mnie. - Tytus przeszedł przez drzwi i skinął głową - Do zobaczenia.
Pilot ruszył korytarzem w stronę swojej kajuty.

Amelia zamknęła cicho drzwi za nadsternikiem. Odczekała aż jego kroki przestaną dudnić w korytarzu i odwróciła się przodem do swojego pokoju, opierając plecami o zamknięte drzwi. To było nieoczekiwanie bardzo miłe spotkanie. Tytus był wyraźnie bardziej rozluźniony niż podczas ich pierwszej rozmowy. Naprawdę dobrze się dziś bawiła. Pierwszy raz od bardzo dawna. Uśmiechnęła się do swojego odbicia w wielkim lustrze. Zaczynała go naprawdę lubić. Czuła się w jego towarzystwie bardziej swobodnie niż choćby przy Barce czy Ramirezie i mogła być po prostu sobą. I choć odniosła wrażenie, że w swojej opowieści nie był do końca szczery, to nie mogła go za to winić. Ona sama też nie opowiedziała mu wszystkiego. Spojrzała na stół, przy którym jeszcze przed chwilą zasiadał jej gość i wybuchnęła serdecznym śmiechem. Na oparciu krzesła nadal przewieszona była marynarka pilota.


Gdy drzwi do kajuty pilota otworzyły się jego uśmiech zamiast satysfakcji zaczął wyrażać niepewność. Surowa mina Mariki Degauss sugerowała, że był w tarapatach. Miał dobry humor jednak, póki co jego wieczór był przyjemny i o dziwo dużo bardziej swobodny niż się spodziewał, więc nie przejmując się wiele zainicjował konwersację.
- Witaj, masz pozdrowienia od Lady de Vries, doskonały upominek.
Tytus był przekonany, że to udobrucha młodą dziewczynę jednak ta tylko założyła ręce na piersi i spojrzała wnikliwie.
- Pamiętałeś o odpowiednim zachowaniu?
- Dziwne pytanie... -zdziwił się mężczyzna, przeszedł do barku i nalał sobie do szklanki bursztynowego płynu - nie popełniłem raczej żadnej gafy jeśli o to pytasz. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach, dosyć luźno. Powiedziałbym nawet, że minęło sporo czasu odkąd miałem okazję z kimś po prostu, wiesz, porozmawiać…- pociągnął spory łyk ze szklanki i dodał - zamiast wymieniać i analizować informacje. Odświeżające.
- Pamiętasz, że to Pierwsza Oficer? - z irytacją w głosie adiutant nie dawała za wygraną.
- O co ci chodzi? Skąd to pytanie? - odpowiedział pytaniem lekko skonsternowany sternik.
- To gdzie masz marynarkę? - syknęła córka Degaussa celując w niego oskarżycielsko palcem.
Tytus spojrzał zdziwiony i roześmiał się donośnie.
- Musiałem zapomnieć… no cóż odbiorę jutro.
- Jutro?
- Tak… bądź tak miła i przygotuj mi na jutro wymówkę dla tej dziewczyny z komunikacji… Tabity? Będę zajęty. - Tytus zapalił światło w łazience i wszedł do niej rozpinając koszulę jednocześnie kończąc tę rozmowę.
 

Ostatnio edytowane przez Joer : 30-10-2020 o 12:12.
Joer jest offline  
Stary 25-10-2020, 12:12   #207
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Pierwszy tydzień Apriusa 816.M41, Pokład Błysku Cieni

Ramirez po zebraniu koterii spędził jeszcze blisko godzinę na rozmowach z Barcą. Gdy wychodził z sali poruszał się bardzo szybko jak na siebie. Silniki hydrauliczne kończyn cyber zbroi wprawiały ją niemal w bieg wywołując przy tym wrażenie przetaczające się burzy.

W sekcji medycznej wszedł do jednego z laboratorium. Natychmiast wyrzucił stamtąd dwójkę techników. Zamknął drzwi i zablokował je od wewnątrz.

Nie opuszczał pomieszczenia przez kolejne dziewięć dób. A gdy tylko je opuścił maszerował wprost na spotkanie z Christo Barcą.


Ostatni tydzień Apriusa 816.M41, Pokład Błysku Cieni

Ramirez obudził się zlany potem. Czuł to… Czuł, że jego oczy są kompletnie czarne. Kompletnie. To nie on patrzył na pustkę, to Pustka była w nim i chciała się wydostać.

Stanął przed lustrem. Dotykał swojej twarzy. Mroczny cień wypływał w swoich mackach wprost z czarnych jak Pustka gałek ocznych. Wielki mechadendryt zbliżył się do twarzy techkapłana. Na jego głowicy połyskiwał piłoskalpel. To trwało zbyt długo… ukrywał to przed nimi… ale czas to skończyć.

Ostrze wzbiło w powietrze głośny wizg gdy jego piła rozpoczęła pracę. Powoli sunęło w stronę jego twarzy.

- Nie… nie tu.

Silnikowidz pokręcił przecząco głową. Ukrył swoje czarne jak węgiel oczy za goglami ochronnymi. Był na pokładzie gdzie mieściły się kwatery oficerskie. Wiele mogło pójść nie tak. Musiał być pewny, że rytuał przeprowadzi w ukryciu. I że w razie gdyby dwie przeklęte gałki oczne eksplodowały, to będzie w stanie zminimalizować skutki.

Maszerował do maszynowni. Do segmentu, w którym nikt nie powinien go odwiedzać. Tam dokończy to co zaczął. Nie mógł dłużej czekać. Powinni już byli opuścić pustkę…

Wygasił światła. W półmroku zaszył się w segmencie pełnym okablowania.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 30-10-2020 o 09:35.
Mi Raaz jest offline  
Stary 25-10-2020, 12:15   #208
 
Lua Nova's Avatar
 
Reputacja: 1 Lua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputację
Post stworzony wspólnie z Joerem

Aprius 816.M41, Pokład Błysku Cieni

Sala ćwiczeń wypełniona była jasnym światłem świetlówek i zapachem potu. Większość żołnierzy udała się już do swoich kwater. W pomieszczeniu pozostała tylko garstka zapaleńców, którzy urządzili sobie mały sparing, utworzywszy niewielki krąg na samym środku. Z kręgu raz po raz dobiegały wybuchy gromkiego śmiechu, kiedy to dość drobna, ale niesamowicie szybka dziewczyna o ognisto rudych włosach zwinnie unikała ciosów swojego olbrzymiego, ale ociężałego sparingpartnera. Wielki mężczyzna o śniadej karnacji i opalonej na gładko głowie, był już mocno spocony i zdyszany, jego ciosy były zbyt powolne, by dosięgnąć przeciwniczki.

W tym momencie do sali wszedł Tytus. Gwardziści słysząc jego kroki, odwrócili się w jego stronę. Odwróciła się również zaciekawiona dziewczyna. Wielkolud natychmiast to wykorzystał. Chwycił ją wpół i rzucił poza wyznaczony kredą krąg. Ruda wykonała zwinnie salto w powietrzu i zgrabnie wylądowała na podłodze.
- Oszukujesz Farian! - Wykrzyknęła do osiłka.
Mężczyzna prychnął pogardliwie.
- Żołnierz musi zawsze zachować czujność. Na polu bitwy nikt nie będzie się bawił w czyste zagrywki. Przegrałaś Iskra, tym razem ty stawiasz obiad. - Wyszczerzył się do dziewczyny. Ona natomiast wydęła wargi udając urażoną, ale po chwili uśmiechnęła się do łysego. - No niech ci będzie. - Przyznała z ociąganiem. Potem zwróciła się do Nadsternika. - Wszystko przez ciebie przystojniaku. Może mi to wynagrodzisz zabierając mnie na drinka?

Kącik ust Tytusa drgnął w lekki uśmiech, lecz wolną dłonią przygładzając zarost wyraził udawane zastanowienie.
- No nie wiem, stamtąd skąd pochodzę nie ma nagród za drugie miejsca. - mówiąc to jednak przybrał pogodny, pewny siebie wyraz i dodał - Co nie znaczy, że nie można w ramach motywacji uczcić uczestnictwa. Niestety... - pilot wzruszył ramionami pokazując torbę przewieszoną przez ramię - mam wpierw trening do załatwienia, więc może ureguluje dług mmm jutro?

Iskra wydęła wargi z niezadowoleniem.
- Od jutra mam dyżur w zbrojowni, przez kolejne trzy dni. No nic, złapiemy się jakoś. Z którego jesteś oddziału? Nie widziałam cię wcześniej, a na nowego rekruta jesteś za stary. - Uśmiechnęła się figlarnie. - A może potrenujesz ze mna? Jestem bardzo wygimnastykowana. - Tytus usłyszał kilka parsknięć z głębi sali. Łysy wielkolud zwany Farianem podszedł do nadsternika.
- Na twoim miejscu trzymałbym się od tej lisicy z daleka. Ani się obejrzysz, a wyssie z ciebie całą kasę. - Dziewczyna zaprotestowała głośnym prychnięciem, ale dryblas uciszył ją groźnym spojrzeniem. - Miałaś posprzątać składzik. Chyba, że chcesz dostać od Hrabiny kolejny dyżur. - Potem znowu wrócił spojrzeniem do pilota. - Nie jesteś żołnierzem. Nie znam cię. Po co tu przyszedłeś? - Zmarszczył groźnie brwi.

Tytus wyprostował się wykonując poprawny salut. Jednak coś w jego postawie i tonie wskazywało na swobodę i nadmierną pewność siebie.
- Obsługa mostka, sir. - skłamał gładko - Każdy potrzebuje odpowiedniego przygotowania bojowego i oddelegowano mnie w to miejsce. Mój sparingpartner - pilot udał, że rozgląda się po sali i zebranych w niej osobach - zdaje się, jeszcze nie przybył, więc proszę o pozwolenie na poczekanie w tym miejscu, sir.

Farian przyjrzał się Tytusowi podejrzliwie.
- Kto jest twoim sparingpartnerem?

Garlik zrobił zakłopotaną minę, położył torbę na ziemi i udał, że coś w niej szuka. Przede wszystkim ukrywał swój uśmiech.
- Miałem to gdzieś… to był przydział… jestem pewien, że Marika mi gdzieś to zapisała… przyznam, że to pierwszy raz jak mam taki trening odkąd jestem na Błysku. - w końcu poddał się i popatrzył zafrasowany na rozmówcę - Nie mogę znaleźć, ale jestem pewien, że imię zaczynało się na A… Am…. Amelia?

W pomieszczeniu zrobiło się zupełnie cicho. Iskra powoli wycofała się do składziku. Pozostali żołnierze nagle zaczęli interesować się swoimi butami, albo sprzętami gimnastycznymi. Tylko Farian zachował kamienną twarz. Choć kiedy ponownie odezwał się do sternika, jego głos był już grzeczniejszy.
- Mógł pan od razu powiedzieć, że przyszedł pan do pani komandor, sir. Mam nadzieję, że wybaczy nam pan to nieporozumienie, ale mamy rozkazy, pan rozumie… ja zaprowadzę pana do dowódczyni. proszę za mną sir. - Wskazał ręką drzwi po przeciwległej stronie sali.

Tytus rozejrzał się zaintrygowany po obecnych, ale skinął głową w stronę wielkoluda. Odchodząc jednak odwrócił głowę na chwilę w stronę znikającej w składziku rudowłosej uśmiechając się i za pomocą dłoni wskazując gest telefonu.

Dziewczyna puściła do pilota oko i zniknęła w sąsiednim pomieszczeniu. Łysy gwardzista natomiast wyprowadził Tytusa z sali ćwiczeń, minęli kolejną podobną salę i stanęli przed drzwiami na samym jej końcu. Zza drzwi słychać było przytłumiony głos. Nadsternik rozpoznał głos Pierwszej, choć nie słyszał co mówiła. Farian otworzył drzwi i gestem wskazał Tytusowi, by wszedł pierwszy, a następnie sam przeszedł przez drzwi.

Nadsternik znalazł się w małej sali treningowej. Tutaj światło nie było aż tak jaskrawe. Niedaleko drzwi stała Amelia, ubrana była w luźne czarne spodnie, krótki dopasowany top, a włosy miała zaplecione w długi warkocz. Kiedy obaj mężczyźni weszli, demonstrowała właśnie dość skomplikowane ćwiczenie, polegające na wygięciu ciała do tyłu z pozycji kucającej, tak by stworzyć z ciała mostek. jej audytorium, składające się z dzieci w różnym wieku, próbowało ją naśladować, mniej lub bardziej skutecznie. Farian odchrząknął dając znać o swojej obecności.
- Pani komandor, przyszedł ktoś do pani.

Amelia wstała zaskoczona.
- Już ósma? Straciłam poczucie czasu. Farian zabierz dzieci do sali głównej, ich rodzice powinni zaraz je odebrać. Pan nadsternik był umówiony. Przekaż też Tes, że jak skończy sprzątać składzik, ma mi zrobić spis sprzętu. Upewnij się, że wykonała zadanie skrupulatnie inaczej będziesz musiał jej pomóc.- Łysy pobladł i ukradkiem zerknął na pilota.
- Tak jest, pani komandor!

Zrobiło się małe zamieszanie. Dzieci po kolei żegnały się z Amelią, a Farian je wyprowadzał na zewnątrz. W końcu sternik i arcymilitantka zostali na sali sami.

Tytus patrzył jeszcze przez chwile na drzwi w których zniknął korowód.
- Nie wiedziałem, że masz taką rękę do dzieci. Chociaż patrząc po twoich bardziej wyrośniętych podopiecznych pewnie nie powinno mnie to dziwić.

Arcymilitantka wzruszyła ramionami.
- W młodości, jako najstarsza z dzieci, musiałam opiekować się młodszymi. W porównaniu do dzieci szlachty, nasze załogowe, to zdyscyplinowane aniołki. Dzieci potrzebują ruchu, zwłaszcza w tak zamkniętej przestrzeni jak statek. Są wtedy spokojniejsze i szybciej zasypiają, spokojnym snem bez koszmarów. Zwłaszcza kiedy podróżujemy przez osnowę. Zresztą na moich dorosłych podopiecznych też dobrze wpływa porządny wycisk na sali treningowej. Zobaczysz, kiedy z tobą skończę, będziesz dziś spał jak niemowlak. - Puściła do niego łobuzersko oko.

- To byłaby ciekawa odmiana… aczkolwiek niezbyt fortunna dla statku. Ostatnio mamy dużo roboty na mostku...- Garlik rozejrzał się po sali - Będą jeszcze jacyś studenci gotowi zgłębiać tajniki sztuki?

Pierwsza pokręciła przecząco głową.
- Za bardzo byś się rozpraszał. Obawiam się, że moje towarzystwo musi ci wystarczyć. Rozczarowany? - Uśmiechnęła się do sternika zaczepnie.

- Wręcz przeciwnie. - Tytus skłonił się lekko - zawsze byłem wielkim zwolennikiem prywatnych korepetycji, aczkolwiek nigdy nie byłem po tej ich stronie. To może być odświeżające, choć ostrzegam - Tytus uśmiechnął się podstępnie i zawiesił na chwilę głos - starego psa trudno nauczyć nowych sztuczek.

- Dlatego skupimy się na twoich naturalnych predyspozycjach i tym, co już umiesz, jedynie trochę je podrasujemy. - Mrugnęła porozumiewawczo. - Kto wie, może następnym razem ty będziesz mi udzielał korepetycji.

- Wystarczy słowo. Oszczędziłoby mi to poszukiwania okazji, by się odwdzięczyć. - mężczyzna zamyślił się nim dodał - Nie wiem jednak czy moje umiejętności przystoją damie.

Amelia zerknęła na nadsternika z figlarnym uśmiechem.
- Chyba nie sugerujesz, że kobietom nie przystoi pilotowanie statków?

Pilot dał się zaskoczyć, jego oczy zdradzały, że nie miał typowej dla siebie szybkiej riposty. Roześmiał się serdecznie z tego faktu, niezbyt zaniepokojony jak dziwnie musiało to wyglądać.
- Nie, skądże, Korte to wyśmienity sternik. - będąc zapędzony w kozi róg zdecydował się zmienić temat - Od czego zaczniemy? Powinienem się jakoś przygotować czy coś…?

Pani komandor skinęła twierdząco głową.
- Najpierw pomóż mi pozbierać materace, zostawimy sobie cztery na środku sali.

Zajęło im to dłuższą chwilę, ale przygotowali miejsce do ćwiczeń dość sprawnie. Kiedy wszystko było gotowe. Amelia wskazała Tytusowi jeden z materacy.
- Ja jestem już rozgrzana, ale ty powinieneś się najpierw rozruszać. W ramach rozgrzewki możesz trochę potruchtać i wykonać trochę szybkich wymachów i podskoków. Technika dowolna. Ja sobie popatrzę. - Dodała ze śmiechem. - Jak skończysz, to przejdziemy do rozciągania. Muszę sprawdzić jak rozciągnięty jesteś.

Garlik skinął głową i odrzucił swoją torbę na bok. Rozpiął także górę od szarego dresu i rzucił nim w stronę torby także. Był ubrany bardzo luźno, w szary dres i podobnie standardowy bezrękawnik. Zgodnie z instrukcją potruchtał w stronę ściany jednak w trakcie uznał, że nie musi odrzucać takiej okazji.
Zrobił przewrót by szybko wstać i wykonać salto do tyłu, zaraz po tym wracając do zwyczajnego truchtu. Jednak czując lekką adrenalinę, postanowił samemu sprawdzić swoje możliwości.
Nagle przyspieszył wbiegając na ścianę i odbijając się od niej w szczytowym momencie, robiąc salto i lądując na rękach. Samemu lekko zaskoczony, że wciąż potrafił taką sztuczkę odbił się na rękach wracając do pozycji stojącej.
Zdradzając przyspieszony oddech spojrzał na Amelię z satysfakcją, niemniej prędko przybrał zwyczajny półuśmiech i przekręcił głowę pytająco.
- Ta da?

- Nie pajacuj mi tutaj, jeszcze złapie cię skurcz i będę musiała ci udzielić pierwszej pomocy. - Pozorną surowością próbowała zamaskować zaskoczenie. Wiedziała, że Tytus jest zręczny, ale nie sądziła, że do tego stopnia. To może być interesująca lekcja i dla niej i dla niego. W kącikach ust Amelii pojawił się delikatny uśmiech. - Skończyłeś?

Garlika rozczarowała taka reakcja, choć usilnie starał po sobie tego nie poznać, tak samo jak przyspieszonego oddechu.
- Jeszcze chwilka. - cicho odburknął.
Tym razem dosyć standardowo przebiegł się i zrobił parę wymachów sprawdzając czy jego ciało dobrze znosi nagłą zmianę. W końcu przystanął i kiwnął potwierdzająco w stronę instruktorki.

- Teraz się porozciągamy, powinno ci się spodobać. - Pierwsza stanęła naprzeciwko Garlika. - Chciałabym byś wykonał kilka prostych ćwiczeń, bym mogła stwierdzić, jak rozciągnięty i wygimnastykowany jesteś. Zademonstruję o co mi chodzi. - Amelia wykonała serię ćwiczeń rozciągających. Zaczynając od najprostszych i stopniowo podnosząc poprzeczkę. Początkowo były to przeróżne skłony i zgięcia ciała. Nic trudnego. Ale potem kobieta przeszła do trudniejszych ćwiczeń. Najpierw wygięła się do tyłu wyciągając ręce za siebie i dotykając podłogi, tworząc mostek, następnie bez wysiłku podniosła nogi w górę i stanęła na rękach, by znów przechylić nogi w dół i wylądować w pozycji szpagatu na materacu. Podczas wykonywania ćwiczeń i po, jej oddech był ciągle pod kontrolą. Tytus miał wrażenie, że wykonała wszystkie ćwiczenia bez wysiłku. Jej ruchy były pełne lekkości i gracji. Widać było, że jest bardzo rozciągnięta i gibka. Kiedy skończyła, spojrzała na sternika zachęcająco. - Twoja kolej.

Sternik zamrugał oczami zaskoczony, wyrwany nagłym poleceniem. Chrząknięciem zamaskował speszenie i zabrał się do ćwiczeń. Jednak już po chwili widać było, że był rozkojarzony i nie zapamiętał poszczególnych kroków. Gdy doszedł do mostka zadanie okazało się za trudne. Poirytowany czymś co przekraczało jego możliwości w końcu szarpnięciem ciała stanął na jednej ręce i opadł do pozycji tureckiej ciężko oddychając.
- Jest to... bardziej skomplikowane… niż się wydaje.

Amelia skinęła głową twierdząco.
- To wymaga trochę praktyki. Chociaż po twojej reputacji spodziewałam się, że jesteś bardziej gibki. - Uśmiechnęła się figlarnie do sternika. - Nie forsuj się, bo możesz sobie coś nadwyrężyć. Po kilku sesjach, będzie lepiej. - Zachęciła. - Pomogę ci się trochę porozciągać, a potem popracujemy nad postawą. Połóż się na plecach na materacu. Nogi unieś pionowo w górę, pozostawiając pośladki przylegające do materaca. Następnie powoli rozłóż nogi na boki, aż poczujesz napięcie w mięśniach. - Poinstruowała.

Tytus z zakłopotaniem podrapał się w głowę, ale skinął potwierdzająco głową. Zaczął wykonywać ćwiczenie z większym skupieniem niż przypuszczał ono zasługiwało, ale po utarciu nosa zamierzał wykazać się odpowiednio.
Nagle jednak pewna myśl nawiedziła go z zaskoczenia.
- Reputacji?

Kiedy Garlik wykonał polecenie, Pierwsza podeszła do niego. Stanęła przed jego rozłożonymi nogami i nachyliła się nad nim, zginając ciało w pasie. Policzek nadsternika musnął jej długi warkocz.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że nie jesteś świadomy, jaką masz opinię u części żeńskiej kadry. Wydawało mi się, że za tą opinią idą odpowiednie umiejętności. - Dodała z tajemniczym uśmiechem. Obie dłonie, wewnętrzną stroną, oparła najpierw o wewnętrzną stronę łydek pilota, naciskając na nie, by rozszerzył mocniej nogi. Tytus poczuł jak jego mięśnie bardziej się napinają. Następnie schodziła coraz niżej dłońmi, aż zatrzymała się w połowie jego ud, cały czas naciskając i poszerzając jego rozkrok.
- Możesz poczuć lekki ból im bardziej twoje mięśnie będą rozciągnięte. Daj mi znać, jeżeli nacisnę za mocno.

Tytus uśmiechnął się i uniósł brwi zdziwiony przyglądając się.
- Przyznam, że gdyby nie obecny przydział to bym rozważył karierę w piech...
Garlik stęknął i gwałtownie wzdrygnął się, próbując się wyrwać odruchowo.

Gwałtowny ruch Tytusa, zaskoczył Amelię. Straciła równowagę i runęła w dół prosto na nadsternika. Odruchowo wyciągnęła ręce przed siebie, by zamortyzować upadek, ale nie do końca jej się to udało. Wystarczyło jednak by zminimalizować siłę uderzenia. Leżeli tak przez chwilę nieruchomo, lekko oszołomieni oboje. Po chwili do Pierwszej dotarło w jakiej pozycji się teraz znajduje i z kim, i na jej twarzy pojawił się rumieniec zawstydzenia. Chcąc to ukryć przed nadsternikiem, jeszcze przez chwilę pozostawała bez ruchu z twarzą skrytą w jego klatce piersiowej. Już dawno nie czuła się tak głupio zakłopotana.

- Przepraszam, dosyć… zaskakujące ćwiczenie. - przytłumionym, lecz rozbawionym głosem wymamrotał mężczyzna.

De Vries uniosła głowę do góry i podparła się na przedramionach. Gorąco z policzków na szczęście zniknęło.
- To ja przepraszam. Powinnam cię była uprzedzić. Mam nadzieję, że nie zrobiłam ci krzywdy? - W jej głosie słychać było troskę. Grzywka jej się zmierzwiła nad czołem, nadal była lekko zarumieniona czy to z wysiłku, czy lekkiego zawstydzenia.

- Hmmm - Garlik wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu - to ćwiczenie ma swoje... przyjemne aspekty. Jestem odpowiednio zmotywowany. Co dalej?

- Na początek może byśmy wstali. Chyba, że potrzebujesz chwilę odpocząć? - Zapytała pilota podnosząc się zwinnie w górę. - Jeżeli czujesz się dobrze, możemy przejść do twojej postawy. - Wyciągnęła do niego rękę, by pomóc mu wstać.

Tytus wciąż rozbawiony skorzystał z pomocy, choć stęknął lekko, gdy odezwały się mięśnie ud. Szybkimi ruchami jednak pozbył się tego wrażenia i spojrzał w stronę Amelii. Szybko jednak odwrócił wzrok.
- Gotowy.

- Dobrze. - Skinęła głową. - Stań w lekkim rozkroku, o tak. - Zademonstrowała. - Nogi lekko ugięte. Tak byś mógł poruszać się swobodnie. Wtedy w kantynie, zauważyłam, że masz dość sztywna postawę. Jesteś bardzo szybki i zwinny, ale ta sztywność spowalnia czas twojej reakcji. Na ugiętych nogach i rozluźnionych mięśniach, będziesz mógł płynniej zmieniać pozycję. W ten sposób. - Ponownie zademonstrowała, wykonująć kilka szybkich uników. Potem uniosła obie ręce w górę zastanawiając się nimi i zaciskając dłonie w pięści. - Układając przed sobą ręce w ten sposób. Możesz dowolnie zmienić ich pozycję i albo parować i zbijać ciosy, albo wyprowadzić swój. Dobra postawa to podstawa. - Mrugnęła do niego łobuzersko.

Nadsternik o dziwo skupił się. Starał się jak najlepiej skopiować ruchy arcymilitantki. Jego umysł powędrował do jego ostatniej walki i w ramach rozrywki zastanawiał się jakie scenariusze wniknęłyby z niej gdyby zastosował taką postawę. Wciąż jednak miał wątpliwości.
- W ten sposób wystawiam się na konfrontację. Nie mogę odskoczyć dość daleko. Cały czas jest się w polu rażenia przeciwnika. - powiedział zadziwiająco poważnie i analitycznie. W jego ruchach widać było jak powtarza poszczególne schematy od nowa, gdy jakiś ruch nie spodobał mu się.

- W sytuacji w jakiej znalazłeś się w kantynie, nie miałeś miejsca. Otaczał cię tłum gapiów. Ale ta technika jak najbardziej umożliwia zwiększenie dystansu. Możesz się ostrożnie wycofać trzymając gardę, albo odskoczyć do tyłu, lub wykonać jakąś z twoich widowiskowych akrobacji. Mówiłam, że w ten sposób będziesz mógł płynnie zmieniać pozycję. - Mówiąc to odskoczyła zgrabnie do tyłu. Następnie niespodziewanie szybko wykonała przewrót do przodu i podcięła nogi sternika.

Tytus dał się zaskoczyć i runął zatrzymując się dłonią na materacu. Poderwał się równie szybko z determinacją na twarzy. Skinął potwierdzająco głową w stronę Amelii. Jego twarz wyrażała determinacje, typowy uśmiech zastąpiła powaga i skupienie.
Odwrócił się w bok. Przed jego oczami stanął pierścień widzów oraz jego gabarytowy przeciwnik z ostatniej bójki. Pamiętał doskonale gdzie stały poszczególne osoby, widział je wyraźnie, zaś w nozdrzach poczuł zapach potu przeciwnika. Przybrał postawę jaką próbowała nauczyć go instruktorka. Nie był nią zadowolony, więc parę razy poprawiał się, aż nie znalazł wersji odpowiednio solidnej dla swojego środka masy.
Wielkolud ruszył na niego. Pilot odskoczył zręcznie na bok jednak zaraz potem się zatrzymał. Tak samo jak wielkolud i tłumek wokół niego. Nie był zadowolony z tego przebiegu. Przy obecnych parametrach uniknąłbym go bez problemu nawet w pozycji stojącej.
Przywrócił wszystkich na swoje miejsce. Jego przeciwnik teraz poruszał się szybciej, był też bardziej skoncentrowany i precyzyjny. Kolejny cios zaskoczył Garlika, gdy ledwo udało mu się odsunąć głowę w bok przed pięścią. Poczuł powiew powietrza na policzku. Wielkolud jednak nie dawał za wygraną i kolejny cios trafił bezpośrednio w splot słoneczny nadsternika. Wszyscy ponownie się zatrzymali, tłum zamarł w trakcie kibicowania, a pięściarz utknął mając na twarzy wyraz mściwej satysfakcji.
Tytus zmienił postawę i zrestartował symulacje. Metodą prób i błędów dostosowywał swoje ruchy, testował rozwiązania. Jego przeciwnik stawał się szybszy, zręczniejszy oraz dalece lepiej wyszkolony. Niektóre jego ruchy wydawały się przeczyć zasadom funkcjonowania ciała.
Po czasie Garlik z satysfakcją obserwował jak wielkolud dysząc ciężko przysiada by odpocząć. Udało mu się uniknąć wszystkich jego ciosów. Zamrugał oczami, gdy otaczające go osoby zniknęły, pozostawiając jedyną postać o której zapomniał. Nie wiedział jak długo oddał się zamyśleniu. Maskował zażenowanie jakie odczuwał wiedząc, że jego działania musiały wyglądać dziwnie z zewnątrz. Z zakłopotaniem przeczesał dłonią włosy i uśmiechnął się lekko.
- Myślę… myślę, że rozumiem czemu ma służyć ta postawa, ale będę potrzebował długiego treningu nim będzie dla mnie użyteczna.

Arcymilitantka obserwowała poczynania Tytusa z lekkim uśmiechem. Sama ćwicząc, wielokrotnie wyobrażała sobie przeciwnika i jego poczynania, a patrząc jak Tytus tańczył na materacu, to właśnie teraz robił. Walczył z niewidzialnym przeciwnikiem. Zastanawiała się, czy ona wtedy też tak zabawnie wygląda. Mimo wszystko obserwowałą go z uwagą i śledziła jak poprawia postawę i próbuje znaleźć najodpowiedniejszą dla siebie. Jest naprawdę szybki i wyciąga właściwe wnioski. Dawno nie miała tak pojętnego ucznia.

Kiedy się do niej odezwał, obdarzyła go zachęcającym uśmiechem.
- Idzie ci bardzo dobrze. Teraz potrzebujesz ćwiczeń i praktyki, a także dostosować technikę do twojego rozmiaru, ciężaru i środka ciężkości. Różnimy się pod tym względem bardzo, więc moje ruchy, nie będę do końca tobie pasować. - Nie skomentowała wcześniejszego zachowania pilota. - Możemy razem ćwiczyć po godzinach, jeżeli tylko znajdziesz czas. Wiem, że jesteś rozchwytywany i ciężko się z tobą umówić. - Dodała z figlarnym uśmiechem.

Tytus zaplótł dłonie za głową i uśmiechnął się pewnie.
- Samodoskonalenie zawsze powinno stać na drugim miejscu oficera rodu Corax. Zaraz za lojalnością. Zresztą - zaśmiał się do siebie - mam kogoś kto bardzo dobrze potrafi zorganizować mój terminarz.

- Nie wątpię. W każdym razie ja tu trenuję praktycznie codziennie, wieczorami, z wyjątkiem, kiedy obowiązki mnie wzywają. Zawsze możesz przyjść, tylko daj znać, że będziesz. A skoro już jesteśmy w temacie. Mam nadzieję, że Marika nie zrugała cię za bardzo, za zostawienie marynarki. Została u mnie na krześle. Możesz ją w każdej chwili odebrać. Choć może zastanowię się nad wykupnym. - Powiedziała ze śmiechem.

- Oh, była wściekła. Niezbyt rozumiem czemu nagle zaczęło jej na tej marynarce zależeć. A co do wykupnego, to moje jedyne skarby ograniczają się do płynów. Choć powiem, że robię bardzo dobre drinki i koktajle. Właściwie jestem pewien, że po wyjściu z osnowy, przy najbliższej przerwie będę organizował… - przerwał nagle, jego wzrok uciekł w bok, a uśmiech wyrażał lekkie zakłopotanie - to mógłby nie być najlepszy pomysł…ale na pewno coś znajdę.

Amelia spojrzała na Garlika zaintrygowana.
- Będziesz organizował co? Planujesz zorganizować imprezę? Rozumiem, że zamilkłeś bo nie wpasowuje się w profil twoich gości? - W jej głosie nie słychać było urazy.

Tytus oparł dłoń na podbródku i powoli przyjrzał się Amelii od stóp do głów jednocześnie odpowiadając.
-To prawda, że nie ma wielu pierwszych oficerów w tym towarzystwie, ale nie powinno to być przeszkodą. Warunki także spełniasz. Problem jest inny. - pilot zawiesił głos przyglądając się z rozbawieniem kobiecie - Obowiązuje tam strój kąpielowy.

- Nie musisz mówić pozostałym gościom kim jestem, podejrzewam, że bez munduru niewiele osób jest w stanie mnie rozpoznać. Przyznam, że nie byłam w swoim życiu na wielu imprezach i jestem ciekawa jak to będzie wyglądało. A co do stroju kąpielowego… - Położyła dłonie na biodrach i spojrzała na Garlika drwiąco. - Nie bardzo rozumiem gdzie leży problem. Uważasz, że nie będę dobrze wyglądać?

Tytus zaśmiał się wycofując i uniósł defensywnie otwarte dłonie.
- Nie, oh, nie. Wręcz przeciwnie. Podejrzewam jednak, że dziewczyna z dobrego domu może nie być gotowa na paradowanie w ten sposób w towarzystwie...i mieć odpowiedni strój, który nie wygląda jak strój płetwonurka. Na to mogę coś poradzić. Znam kogoś kto miałby ich pewien wybór.

- Mój drogi widać, że nie bywałeś na imprezach szlachty. Zapewniam cię, że niejeden arystokrata zawstydziłby cię swoją bezpruderyjnością. Zaczynam się zastanawiać jakie wyobrażenie mnie masz w głowie. Czy ja się ubieram jak stara dewotka? - Spojrzała na swój dość skąpy strój do ćwiczeń wymownie. - Co do stroju, to może bym coś znalazła, ale w sumie jestem ciekawa co jesteś w stanie mi załatwić, więc może zdam się na ciebie w tej sytuacji. Oczywiście… - Dodała z filuternym uśmieszkiem. - jeżeli łaskawy pan raczy mnie zaprosić na to ekskluzywne przyjęcie. Chcesz je zorganizować w pokoju kąpielowym?

- Wiesz o nim? W sumie urodziłaś się tutaj, więc nic dziwnego. W takim razie jak tylko będzie okazja podeślę zarówno zaproszenie jak i dostawczynię. Precyzyjnego terminu nie jestem w stanie podać, bo nie wiadomo kiedy będzie najbliższa wolna okazja. Choć ostrzegam - Tytus uśmiechnął się przepraszająco - załoga potrafi zachowywać się bardzo swobodnie.

Arcymilitiantka skinęła głową ze zrozumieniem.
- Zapewne nie bardziej niż moi ludzie. W każdej chwili mogą zginąć, to zrozumiałe, że starają się czerpać z życia garściami.

Tytus zamyślił się chwilę.
- Chyba jak wszyscy. Każda sekunda to pożyczka udzielona na wysoki procent. - pilot odsunął się i wykonując parę powtórzeń poprzedniego ćwiczenia dokończył - Trzeba żyć tak, by w momencie śmierci niczego nie żałować.

Amelia objęła się ramionami i westchnęła cicho, przez jej twarz przeleciał cień smutku.
- Żeby to było takie proste. - Podniosła wzrok na Tytusa i uśmiechnęła się blado. - Świetnie sobie radzisz z unikami, przyznaję, że jestem pod wrażeniem. Jeżeli będziesz ćwiczył, to wkrótce żaden dryblas z dwunastego poziomu nie będzie w stanie ci się postawić. - Zaśmiała się, maskując wcześniejszą zmianę nastroju. - Mogę pokazać ci jeszcze jeden styl walki. Nie przyda ci się on na polu bitwy, ani w sparingach treningowych, ale na niższych poziomach będzie jak znalazł, w sytuacji kiedy znów wpakujesz się w jakieś kłopoty. Zainteresowany?
 
__________________
Nawet jeśliś czysty jak kryształ i odmawiasz modlitwę przed zaśnięciem, możesz stać sie likantropem, gdy lśni księżyc w pełni...

Ostatnio edytowane przez Lua Nova : 30-10-2020 o 11:44.
Lua Nova jest offline  
Stary 26-10-2020, 15:58   #209
 
Joer's Avatar
 
Reputacja: 1 Joer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputacjęJoer ma wspaniałą reputację
Aprius 816.M41, pokład Błysku Cieni

Garlik uśmiechnął się bojowniczo. Odwrócił się do instruktorki i ukłonił się powoli.
- Tak, mistrzu… mistrzyni!

Na twarzy arcymilitanki pojawił się cień uśmiechu.
- Musisz rozluźnić ciało. Mięśnie muszą wyglądać na wiotkie, ale jednocześnie musisz być gotowy do działania. Chodzi o to, by udawać słabość. Możesz zataczać się jak chory albo pijany. Zwłaszcza druga opcja będzie wiarygodna. Możesz dostać dodatkowe punkty za dobrą grę aktorska. - Puściła do niego oko. Następnie zademonstrowała pilotowi o co jej chodzi, wiotczejąc i zataczając się jak by wypiłą kilka drinków za dużo. Wypadła dość wiarygodnie w tej roli, brakowało tylko odpowiedniego zapachu. W pewnym momencie potknęła się i poleciała w dół, ale w momencie, kiedy już miała upaść na ziemię, niespodziewanie wsparła się na rękach i po raz kolejny już dziś podcięła szybkim wymachem nóg, niespodziewającego się Garlika. Potem usiadła na leżącym pilocie okrakiem i przygwoździła go do podłoża rękami. - Leżysz! - Zaśmiała się z satysfakcja w głosie. - Jest to dobry sposób na ataki albo obronę z zakoczenia.

Tytus uśmiechnął się szeroko.
- Wydaje się całkiem skuteczne. W niektórych przypadkach ofiara nawet nie chce się bronić. - mrugnął rozbawiony - Nie wygląda jak coś co wyszło spod pióra mistrzów sztuk walki. Gdzie się tego nauczyłaś?

Pierwsza posłała sternikowi filuterne spojrzenie.
- Odczytuję to jako akt kapitulacji. Jesteś na mojej łasce panie pilocie. Powinnam ci wymierzyć karę za brak czujności. - Odmrugnęła porozumiewawczo. - Nie nauczyłam się tych brudnych sztuczek w szkole oficerów, to prawda. Ale to dość zawiła historia. Warta butelki amasecu.

- Tę dałoby się kiedyś zaaranżować. Aczkolwiek wpierw… - Sternik szarpnął się będąc pewny, że uda mu się wyślizgnąć, lecz nie docenił przeciwniczki. Zdziwiony dokończył - chyba rzeczywiście została mi kapitulacja.
Amelia rozluźniła uchwyt i kładąc się skrzyżowała ręce na klatce piersiowej nadsternika. Położyła na nich brodę i uśmiechnęła się łobuzersko.
- Możesz kupić wolność opowiadając jakąś swoją historię.

Tytus rozluźnił się i położył dłonie za głową.
- Za dużo ich trochę. A jaki gatunek interesuje? Nie mam w repertuarze tylko intryg dworskich.

- Intryg dworskich to mamy pod dostatkiem ostatnio. - Przez chwilę udawała, że się zastanawia. - Może coś zabawnego? Znasz jakieś zabawne dykteryjki?

Garlik przeczesywał swoją pamięć przybierając różne grymasy.
- Hmm, może wtedy, gdy bombardowaliśmy przez tydzień złe wzgórze...nie, to nie jest dość dobre...popijawa na Kalidorze IV?...zbyt sytuacyjne...pierwsze amory...zbyt żenujące…- nagle jego twarz pojaśniała w swym odkryciu i zaśmiał się krótko - wiem, ale wpierw powiedz mi, bo to było dosyć głośne nawet poza flotą swojego czasu...słyszałaś o pierzastym holokauście na Aksamitnym Spowiedniku?

Arcymilitantka zaprzeczyła.
- Powiedzmy, że długo żyłam w pewnej izolacji na Scintilli. Nie docierały do mnie najświeższe ploteczki z armii.

- Nie wypominaj sobie. Zwłaszcza, że masz okazję usłyszeć to na świeżo i to od współsprawcy całego zamieszania.
- To było trochę już po tym jak mnie...i mój oddział przenieśli karnie na Aksamitnego Spowiednika, nówkę transportowiec klasy Carrack.
Moi nie byli tym zadowoleni, zwłaszcza, że kapitan, sir Bradley Hervidorn - imię to Tytus wypowiedział kwitując prychnięciem - był uosobieniem człowieka, który zasłużył sobie na stanowisko odpowiednim nazwiskiem. Chcąc wykazać się wojennym doświadczeniem, jednocześnie zabiegający o jak najbardziej bezpieczną pozycję na tyłach, w otoczeniu kordonu. Raczej poznałaś takich…

Amelia prychnęła pogardliwie.
- Mam alergię na takich. Dobry dowódca powinien świecić przykładem męstwa przed swoimi ludźmi. Walczyć z nimi i znosić z nim trudy. Jeżeli nie pochodzi w ich butach, nie będzie ich rozumiał i nie zdobędzie ich szacunku.

Tytus potwierdził kiwnięciem głowy.
-Kapitan był… cóż, nieudacznikiem, który swoją niekompetencję maskował arogancją. Nas oddelegował, przez reputację, do najgorszej roboty czyli czyszczenia przestrzeni magazynowej… a musisz wiedzieć, że jako, że byliśmy głęboko za liniami wroga to, cały sektor transportowca służył za kurnik dla drobiu. - pilot wzdrygnął się na wspomnienie - sprzątanie tego, kontener po kontenerze… było obrzydliwe. Zwłaszcza, że niezbyt mogłem liczyć na pomoc pozostałych. Nawet stary Degauss, mimo, iż zazwyczaj dosyć wyrozumiały, teraz tylko powtarzał "skoro tak cię świerzbiły rączki przy kapitanie Lausek to teraz wymiataj nimi to gówno". No to podchodziłem do panelu, otwierałem kontenerem i czyściłem, znowu panel, kontener i tak w kółko…

De Vries ułożyła się wygodniej na sterniku i słuchała z zainteresowaniem. W pewnym momencie rzuciła lekko pytaniem.
- Kto to jest albo był kapitan Lausek, i co znaczy, że “świerzbiły cię ręce”? Czuję, że za tym też kryje się ciekawa historia.

Nadsternik zrobił kwaśną minę.
-To… jest inna historyjka zupełnie…i niezbyt śmieszna - zmienił szybko ton głosu na poprzedni i kontynuował - wracając, czyszczenie kurnika. Pech chciał, że w tym czasie, gdy ja zeskrobywałem kolejne grudki, orki przyczajone w pasie asteroidów wystrzeliły w stronę naszej floty. Nic nadzwyczajnego, jednak parę torped, niezbyt groźnych trafiło też w Aksamitnego… akurat w tamtym momencie byłem przy panelu sterującym. Torpedy nie były w stanie poważnie zagrozić okrętowi tej klasy jednak odniosły dwa efekty. Pierwszy to było rozszczelnienie rur grzewczych w hangarze, wypełniając pomieszczenia parą...drugi to fakt, że poślizgnąłem się i otworzyłem wszystkie...WSZYSTKIE… kurniki. - Tytus zaśmiał się na to wspomnienie znając dokąd ono zmierza.

- Chyba zaczynam rozumieć do czego to zmierza, ale opowiadaj dalej. - Uśmiechnęła się zachęcająco.

Tytus był coraz bardziej rozbawiony im głębiej dążył w historii.
- W tamtym momencie, my, ja i nasz oddział, zajęci byliśmy beznadziejnym łapaniem tych zwierząt. Nie wiedzieliśmy jednak, o tym opowiedział mi ktoś kto był na mostku, że kapitan Hervidorn, kompletnie stracił rozum. Wedle sygnałów po ładowni poruszała się niezliczona ilość form życia, kamery nie były w stanie pokazać niczego. Kazał zawrócić okręt, wbrew jakiemukolwiek protokołowi i wezwał wszystkie jednostki do pomocy w obronieniu Spowiednika przed...abordażem.
- I odpowiedź była. Dla floty utrata okrętu na rzecz orków to sprawa honorowa, więc wszystkie okoliczne statki wystrzeliły transportowce, które nawet nie ryzykując dokowania wbiły się w poszycie… to doprowadziło do większych uszkodzeń i chaosu. Z powodu ograniczonej widoczności tylko jednostki z termowizją mogły działać, choć nawet one miały utrudnione zadanie z powodu temperatury pary, reszta musiała się wycofać zaraz po wylądowaniu. Przeciwnik był wprawdzie mikrej budowy, ale wśród orków istnieją snotlingi, małe pokraczne bestie, więc to nie było aż tak zaskakujące.
Tytus ledwo powstrzymywał rozbawienie.
- Rozgorzała bitwa. Przeciwnik zdawał się poruszać w tak zaskakujący sposób, że część oddziałów zdecydowała się wysadzić pare sekcji, by ograniczyć jego rozprzestrzenianie. Podobno trzech naszych zostało rannych w pierwszych minutach walk. Myśmy widząc chaos uciekli do inżynierii. Walki trwały około godziny, podczas, której kapitan cały czas wycofywał się oraz żądał pomocy. Ostatecznie nawet przybyli Cadianie z Jastrzębia Nocy. I to chyba ich dowódca...haha… cały w pierzu… heh… stanął na mostku i zażądał od kapitana Bradleya sprawdzenia manifestu przewozowego…- nadsternik wybuchł śmiechem.

Amelia słuchała rozbawiona. Im dłużej Garlik snuł swoją opowieść, tym szerzej się uśmiechała. W końcu zaczęła się trząść ze śmiechu tak mocno, że zsunęła się z pilota na jego lewy bok. Nie przeszkadzało jej to jednak dalej chichotać.

Garlik odprężony dokończył parę ostatnich zdań.
- Bradleya nie spotkaliśmy więcej, cała flota jadła przez parę dni drobiową potrawkę, co było sensacyjną odmianą od kartonowej pasty, a Spowiednik wymagał remontu, więc nas przydzielono na Rosomaka, gdzie pierwszy raz, cudem, przyszło mi siedzieć za sterami okrętu. Można powiedzieć, że to, że tu jestem zawdzięczam paru walecznym kurom i ich poświęceniu w walce. Uczcijmy ich ofiarę minutą ciszy. - Tytus tylko przez chwilę zamilkł i po paru sekundach dodał, wciąż wesołym tonem - ot, cała historia pierzastego holocaustu na Aksamitnym Spowiedniku. Na szczęście nikt nigdy nas nie skojarzył z tym wydarzeniem. Jest jednak jeszcze jeden aspekt tej historii…- dodał tajemniczo.

Komandor z trudem opanowała atak śmiechu i kiedy już złapała oddech, wsparła się łokciem i spojrzała na Tytusa.
- Z tej histori wynika, że te biedne kury cię uskrzydliły. - Znów zachichotała. - Zdradzisz mi ten sekret?

- Dobrze, choć przyznam, że…
Tytus zawiesił głos i wziął głęboki oddech przed kolejnym słowem. Nagle jednak odepchnął się dłonią przetaczając w lewo z zaskoczenia odwracając sytuację. Oparł się na wyprostowanych rękach z lekkością, starając się nie wyrządzić krzywdy kobiecie. Spojrzał w dół na Amelię z uśmiechem satysfakcji i dokończył zdanie.
-... nie sądziłem, że tak szybko przyswoję sobie tą technikę odwracania uwagi. Może nie udało mi się udać pijanego...ale element zaskoczenia chyba mam opanowany?

- Masz mnie. Przyznaję, że straciłam czujność. Teraz ja jestem na twojej łasce. - W oczach Amelii Tytus dostrzegł figlarne błyski.

Pilot uśmiechnął się podstępnie.
- Hmm, tak więc zwyczajowy okup. Co masz w swojej ofercie? I bez numerów. Teraz, gdy znam tą sztuczkę to nic mnie nie rozkojarzy.

Amelia wzruszyła lekko ramionami i zrobiła niewinną minę.
- I co ja teraz biedna zrobię? Nie mam nic by się wykupić. Ale w sumie jest mi tak całkiem wygodnie. Jestem ciekawa jak długo wytrzymasz podpierając się na rękach.

Garlik także wzruszył lekko ramionami. Nie był słabej kondycji.
- Wpadłbym na jakąś formę spłaty, ale niech będzie. Zawsze i tak chciałem sprawdzić swoją wytrzymałość. - Tytus zrobił niewinną minę.

Pierwsza naśladując wcześniejsze zachowanie Tytusa, założyła dłonie za głowę i położyła się wygodnie.
- Zawsze możesz coś zaproponować. A ja mogę rozważyć twoją propozycję.

Mężczyzna spojrzał na Amelię, otworzył usta, lecz bez wypowiedzenia słowa zamknął je. W końcu uśmiechnął się.
- Jaką ty masz opowieść w zanadrzu może?

Amelia zaśmiała się cicho.
- Liczyłam na większą oryginalność mój drogi. Opowieść już była. Może mam coś w zanadrzu, ale pozwolisz, że zachowam ją na kolejne spotkanie. - Puściła do niego oko.- Poza tym umówiliśmy się, że za opowieść zapłacisz mi buteleczką amasecu. - Wsparła się na łokciach, tak, że jej twarz zbliżyła się do twarzy Garlika. - To co, mam ci liczyć czas? - Wymruczała mu do ucha.

Nadsternik odwrócił wzrok, wciąż utrzymując z trudem obojętną minę. Zaskoczony zakołysał się na ramionach.
- Nie wiem czy zapakowałem stoper.
Jednak nie mógł zignorować tego, że rozkojarzył się, tracąc płynny oddech i stabilność.
Po krótkim czasie zdecydował się odskoczyć na bok nim straciłby siły w ramionach na to.
- Jestem pod wrażeniem. Przyznam, że nie spodziewałem się… - Tytus przerwał odwracając ponownie wzrok od towarzyszki.
Patrzył na sufit oddychając szybko. Zaśmiał się krótko i dokończył.
- ... że wytrzymam tak krótko.

Przez chwile Amelia wyglądała na rozczarowaną, ale szybko na jej twarzy pojawił się uśmiech zwycięstwa.
- Liczyłam, że pobawimy się nieco dłużej, ale i tak byłeś twardy. - Posłała mu spojrzenie pełne uznania. - Podniosła się zręcznie z materaca i poprawiła ubranie. - Mam nadzieję, że moje wskazówki ci pomogą. Możesz przychodzić na salę kiedy chcesz, poinformuję ludzi, że masz pozwolenie. Mam nadzieję, że jeszcze się kiedyś zmierzymy. - Posłała mu figlarny uśmiech. - Świetnie się dziś bawiłam. Umiesz naprawdę dobrze opowiadać. - Chwilę rozważała coś w myślach i po chwili kontynuowała. - Nie zapomnij zgłosić się po marynarkę i czekam na obiecane zaproszenie. Chyba, że wolisz odebrać ją już teraz? I tak będę już wracać na kwaterę.

Tytus wstał powoli. Skinął głową potwierdzająco.
- Też wybieram się do siebie, więc to po drodze..., możemy iść razem jednak wciąż nie zapłaciłem za nią okupu. No i myślałem o prysznicu wpierw… to oczywiście indywidualnie. - mówiąc to podszedł i podniósł swoją bluzę i torbę.

De Vries również zebrała swoje rzeczy. Z ławki stojącej pod ścianą poniosła swoją bluzę i włożyła ją przez głowę.
- Wydawało mi się, że ceną za wykup marynarki było zaproszenie na kąpielową imprezę. Mylę się?

- To prawda, jednak może zająć mi to trochę, a tak cenny zakładnik to dobre zabezpieczenie. W końcu jestem człowiekiem określonej reputacji. - Tytus zaśmiał się - Może nie warto mi ufać?

Pierwsza wzruszyła ramionami.
- Wobec tego możesz ją odebrać kiedy uznasz za stosowne. - Podeszła do niego blisko i uniosła głowę w górę, by spojrzeć mu w oczy. - Ludzie mówią różne rzeczy, o mnie, o tobie. Nie zwykłam dawać wiary plotkom czy pomówieniom. Pozwól, że sama wyrobię sobie zdanie o tobie. Powiedziałam ci podczas naszej pierwszej rozmowy, że nie pochodzenie świadczy o osobie, a jej czyny. - Ruszyła w stronę wyjścia, po czym odwróciła się w stronę sternika. - Poza tym cieszy mnie twoje towarzystwo. - Obdarzyła go ciepłym, serdecznym uśmiechem.

Garlik przekręcił lekko głowę i uniósł brew. Wyrecytował cicho słowa, które jego umysł mu podsunął.
... i trzymaj ucieczkę w sercu i w swej gestii
boś nie spotkał, biedny, jeszcze takiej bestii
Rymowanka ta, pochodząca z dżunglastego i nieprzystępnego Catachana, przestrzegająca zbyt pewnych siebie myśliwych, bardzo mu pasowała z jakiegoś powodu.
Zaśmiał się z tego faktu i ruszył za kobietą.

Wyszli oboje z małej salki gimnastycznej. W pozostałych pomieszczeniach kompleksu panował spokój i cisza. Tylko ze składziku w największej sali treningowej paliło się jeszcze światło. Drzwi były otwarte i widać było Iskrę siedząca na jednej ze skrzyń i notującą coś w elektronicznym notesie, raz po raz wskazującą na coś palcem wielkiemu, łysemu facetowi, który przekładał i porządkował sprzęty. Na ten widok Amelia zaśmiała się tylko pod nosem i przyłożyła palec do ust, dając znać sternikowi, by im nie przeszkadzać. Para oficerów wyszła na korytarz po cichu.

Tytus wyszedł za nią równie dyskretnie.
- Cwaniara, czy to przypadkiem nie Iskra miała uporządkować składzik?

Pierwsza skinęła głową rozbawiona.
- Powinnam jej dać dodatkowe punkty za kreatywność. Ale wydaje mi się, że Farian lubi być wodzony przez nią za nos. I bądź spokojny, ona na pewno mu to wynagrodzi. - Dodała ze śmiechem.

Garlik wzruszył ramionami.
- Współczuje mu jednak. Niektórzy biedacy są zwyczajnie zbyt podatni na manipulacje.

- Zupełnie niepotrzebnie. Farian doskonale sobie zdaje sprawę z tego co ona robi. Po prostu jej na to pozwala, bo lubi jej sprawiać przyjemność. - Amelia wzruszyła ramionami. - Tes go nieustannie prowokuje do deklaracji, bo za żadne skarby nie chce przyznać się pierwsza do swoich uczuć. W rezultacie ciągle się siłują ze sobą. ale chyba dobrze się przy tym bawią. Cały oddział robi zakłady, kto pęknie pierwszy. - Puściła oko do sternika.

Garlik wypiął dumnie pierś i zaśmiał się. - Kusi mnie, by mu sprzedać parę niezawodnych trików i zgarnąć pulę. - zastanowił się chwilę, po czym dodał - Chociaż to by zakrawało o oszustwo. Zwłaszcza, że wszyscy mają z tym tyle zabawy.

- Zostaw ich samym sobie. On sobie poradzi. Osobiście postawiłam na niego. Jest cierpliwy, czego nie można powiedzieć o Iskrze i zdobył jej serce, co nie było łatwą sprawą. - Posłała Tytusowi łobuzerski uśmiech.

Ruszyli razem korytarzem do windy. Po kilku minutach byli już na poziomie kwater oficerskich. Przy swojej kajucie, Amelia przystanęła i odwróciła się do nadsternika.
- Jesteś pewny, że nie chcesz swojej marynarki z powrotem? - Zapytała cicho.

Garlik oparł się dłonią o framugę drzwi za plecami kobiety i nachylił się lekko z podstępnym uśmiechem. Spoglądał Amelii w oczy z wyzwaniem.
- Uważaj, jestem z tych, którzy zazwyczaj zabierają to co chcą, ale w tym momencie... - Garlik zawiesił głos na chwilę - myślę, że odbiorą ją wtedy, gdy na nią zasłużę.
Dłoń pilota ześlizgnęła się z framugi i otwarta, w geście uścisku pojawiła się między nimi.
- Dziękuję za lekcję oraz miły wieczór, Panno de Vries. Musimy to zdecydowanie wkrótce powtórzyć. - nadsternik uśmiechnął się szeroko.

Przez chwilę oboje mierzyli się wzrokiem. Amelia obdarzyła Tytusa nieodgadnionym spojrzeniem. Kiedy się odsunął, uśmiechnęła się do niego i uścisnęła jego dłoń, pewnie i zdecydowanie.
- Umowa stoi. Ja również dziękuję, to było bardzo przyjemne spotkanie. Jakby co, wiesz gdzie mnie znaleźć. - Chętnie sprawdzę jakie robisz postępy. - Stojąć do niego przodem i patrząc mu w oczy, otworzyła drzwi do kwatery i powoli wycofała się do wnętrza, nie spuszczając z niego wzroku.
- Dobrej nocy Tytusie. - Powiedziała aksamitnym głosem i obdarzyła go tajemniczym uśmiechem. Drzwi zasunęły się z cichym sykiem i nadsternik został sam.

Tytus przez chwilę patrzył na drzwi stojąc nieruchomo. W końcu odwrócił się i ruszył w stronę swojej kajuty pogwizdując. Melodię rozpoznał dopiero po chwili i była to ta sama, która pasowała do piosenki, nie rymowanki, którą wcześniej wyrecytował, stwierdził z zaintrygowaniem. Oddalił się próbując przypomnieć sobie resztę słów.

Po zamknięciu drzwi, Amelia ruszyła przez pomieszczenie w stronę łazienki. Po drodze zatrzymała się przed wielkim lustrem, zajmującym prawie całą północną ścianę i zmierzyła wzrokiem swoje odbicie w lustrze. Włosy miałą w nieładzie, a policzki zarumienione. Sama już nie wiedziała czy od wysiłku czy emocji, które nią teraz targały. Potrząsnęła głową i ruszyła dalej. W łazience powoli zsunęła z siebie przepocone ubranie i naga weszła pod prysznic. Odkręciła kurek. Strumień lodowatej wody przyniósł otrzeźwienie.

 

Ostatnio edytowane przez Joer : 30-10-2020 o 13:25.
Joer jest offline  
Stary 27-10-2020, 17:02   #210
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Aprius 816.M41, pokład Błysku Cieni

Metaliczny huk i trzask, przeraźliwe wycie łańcuchowych ostrzy, krzyki i stęknięcia napinających mięśnie ludzi. Kobiety i mężczyźni w czarnych kombinezonach walczyli z wprawą zdradzającą nabierane szybko doświadczenie, dbając o pozycję w szyku redukującą ryzyko zranienia przez kompanów i demonstrując techniki walki bronią łańcuchową oparte na powszechnie cenionej szkole fechtunku znanego w całym Calixis sire Barthusa Eitharta.

Szeregi uzbrojonych w identyczny oręż serwitorów topniały w zastraszającym tempie, rozczłonkowywane potężnymi ciosami, bryzgające na pokrytą piaskiem posadzkę mieszaniną płynów ustrojowych i hydraulicznych. Poszerzając wbity w przeciwnika klin, podkomendni Hyperiosa zaczęli dzielić pomiędzy sobie kolejne cele, przechodząc z walki w pełnej formacji do kooperacji parami.

- Są coraz sprawniejsi – przyznał stojący na platformie ponad salą ćwiczeń seneszal – Wrażenie robi nie tylko ich fizyczna kondycja, ale przede wszystkim umiejętności walki.

- To wciąż niski stopień zaawansowania – odparł towarzyszący Barce przywódca milicyjnego kontyngentu – Serwitorzy działają według mocno ograniczonych protokołów bojowych. Zamierzam sukcesywnie zdejmować kolejne blokady, aby na bieżąco podnosić poziom trudności. Techkapłani zapewnili nam ciągły dostęp do nowych egzemplarzy ćwiczebnych, a niebawem mamy otrzymać serię specjalistycznych modeli umożliwiających rozgrywanie walk na śmierć i życie.

- Podziwu godne zaagnażowanie w trening – Christo skinął z aprobatą głową, cały czas nie spuszczając z oczu walczących w dole milicjantów Hyperiosa – Proponowałbym jedynie odrobinę umiaru w planowaniu tych najbardziej realistycznych sparingów. Przypominam, że to nie walki gladiatorów, tylko szkolenie gwardii przybocznej czcigodnego eminencji.

Słysząc wzmiankę o świątobliwym Ahallionie, Hyperios złożył palce lewej dłoni w znak Orła, prawą zaś podniósł do ust noszony na szyi posrebrzany medalion z wprawionym weń zdjęciem arcykapłana.

- Jeśli wolno mi spytać, wasza miłość, kiedy czcigodny Ahallion zechce zaszczycić nas swoją obecnością? – zapytał z pewnym wahaniem dowódca milicjantów – Jego ludzie niczego nie pragną bardziej od takiej łaski.

- Ludzie milady Winter – odparł suchym tonem seneszal – Aczkolwiek doskonale rozumiem pragnienia tych dzielnych wojowników. Ja sam niczego nie pragnę równie mocno jak możności wejrzenia na szlachetne oblicze arcykapłana Cane. Wszelako musimy się uzbroić w cierpliwość. Jego eminencja przebywa w miejscu odosobnienia, z którego śle bezustanne modlitwy do Boga-Imperatora. Zapewne wiesz, Hyperiosie, że przyszło nam podróżować przez wyjątkowo złowrogie zakątki Morza Dusz, a mimo to tranzyt przebiega bez żadnych poważnych zakłóceń. Jestem głęboko przekonany, że to dzięki modlitwom świątobliwego Ahalliona Imperator obdarzył nas tak niespotykaną protekcją. Nie powinniśmy pod żadnym pozorem rozpraszać jego eminencji w tak krytycznie ważnym momencie.

- Święte słowa. Imperator strzeże – kiwnął głową oficer milicji.

- Imperator strzeże – odparł zwyczajowo Christo dzieląc swoją uwagę pomiędzy Hyperiosa oraz ćwiczących z ogromnym zaangażowaniem pielgrzymów. Przyglądając im się w milczeniu, seneszal rozważał w myślach skomplikowane scenariusze osadzone w sferze potencjalnej sukcesji Amelii de Vries, po raz kolejny uświadamiając sobie jak bardzo brakowało mu rzutkiego umysłu Dalii i jej talentu do postrzegania detali, które umykały jego własnemu intelektowi.

- Naszła mnie pewna myśl – odezwał się po chwili Barca – Jeśli zamierzasz podnieść poziom trudności treningu, będziemy musieli liczyć się z wypadkami, również śmiertelnymi. W takim przypadku liczebność twojej grupy może ulec istotnej redukcji, choćby na czas rekonwalescencji... o ile leczenie ran zadanych ostrzami łańcuchowymi będzie w ogóle możliwe. Czy nie byłoby w takim przypadku dobrym pomysłem zwiększenie wielkości oddziału? Nie wiem na ile byłoby to możliwe biorąc pod uwagę gotowość potencjalnych ochotników do przejścia pod rozkazy dynastii.

- Bez trudu znajdę dodatkową setkę chętnych – odpowiedział z błyskiem fanatycznego żaru w oczach Hyperios – Przez cały czas zgłaszają się do mnie nowi kandydaci pragnący wykazać się przed jego eminencją swą wiarą i walecznością.

- Przystąp niezwłocznie do selekcji – polecił seneszal – Poszerz również program szkoleń o techniki walki konwencjonalnej. Myślę, że powinniśmy raz jeszcze przemyśleć ceremonialny charakter kapłańskiej gwardii. To może być w pewnych sytuacjach ślepa uliczka. Trzeba będzie postawić na bardziej wszechstronny charakter szkoleń, w tym na walkę przeciwko wrogom zbyt mocno opancerzonym dla łańcuchowych mieczników. Przygotuję kilka sugestii...

W przestrzeni ogromnej hali rozległ się dźwięk alarmowych klaksonów wygrywających skomplikowany wzór, którego znaczenia nikt prócz Christo nie zrozumiał.

- Rozpoczęcie przygotowania do opuszczenia Immaterium – powiedział seneszal prostując się gwałtownie – Zakończcie ćwiczenia i wróćcie do kwater. I módlcie się w naszej wspólnej opatrzności.
 
Ketharian jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:49.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172