Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 31-03-2020, 14:03   #1
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
[CP2020] Paczka z Northside [18+]

PACZKA Z NORTHSIDE


Northside, 2 listopada 2021, 21:07 (niedziela)

Niewielki ciekłokrystaliczny wyświetlacz wisiał na ścianie na lewo od drzwi. Pokryty był mnóstwem pęknięć powstałych po niezapowiedzianej wizycie nafaszerowanego Szprycą boostera z gangu Ternon Crack, ale mimo powierzchownych uszkodzeń urządzenie wciąż działało, pulsując delikatną poświatą wytwarzaną przez trójwymiarowe logo obracające się na jego ekraniku.

Sidney May przełożył plastikową torbę z jedzeniem do lewej ręki, prawą przyłożył do ekraniku w miejscu, gdzie pod spękaną taflą urządzenia krył się sprytnie zamaskowany czytnik linii papilarnych. Skaner coraz częściej szwankował, ale tym razem los oszczędził mężczyźnie irytującego ponawiania prób. Zamek szczęknął donośnie, po czym wzmocnione blachą drzwi odskoczyły od futryny umożliwiając człowiekowi wejście do środka mieszkania.

Zaniedbany dziesięciopiętrowy apartamentowiec położony w głębi Northside od dawien dawna nie zaznał nawet namiastki renowacji, strasząc odpadającym od ścian tynkiem, popękanymi szybami na klatce schodowej oraz przeraźliwym jękiem stalowych lin windy grożących w każdej chwili zerwaniem. Usytuowane na ostatnim piętrze czteropokojowe mieszkanie mogłoby uchodzić w lepszej dzielnicy za szczyt luksusu przez wzgląd na swój całkiem pokaźny metraż, w Northside jednak nie było na nie zbyt wielu chętnych - za wyjątkiem bezdomnych, ci jednak nie mieli z czego opłacić wygórowany czynsz. Niektórzy próbowali w ciągu ostatnich kilku miesięcy urządzić się w apartamentowcu na dziko, za każdym razem ściągając do budynku oddział prewencyjny miejscowej agencji ochrony.

Sidney skrzywił się z niesmakiem wciągając w nozdrza słaby zapach gazu używanego przez ochroniarzy do pacyfikowania dzikich lokatorów. Silny specyfik wydawał się dosłownie wżerać w ściany budynku, nie dając się usunąć pomimo regularnego wietrzenia.

Pchnięte łokciem metalowe drzwi zatrzasnęły się z głuchym hukiem. Zrzuciwszy ze stóp eleganckie i wypucowane na błysk buty Sidney zajrzał przelotnie do pierwszego sąsiadującego z przedpokojem pomieszczenia, zagraconego mnóstwem regałów i szafek, dosłownie zasypanego elektronicznymi podzespołami, zepsutymi urządzeniami, pryzmami bezwartościowego złomu i narzędziami. Siedzący za biurkiem niewysoki skośnooki mężczyzna podniósł wzrok znad naprawianego dekodera TV. Sięgające ramion seledynowe dredy opadały mu na czoło i policzki przysłaniając wszczepioną tu i ówdzie chemoskórę imitującą srebrne układy scalone.

- Masz żarcie? - zapytał podnosząc przyczepione do opaski na czole szkło powiększające - Skąd wziąłeś?

- Z Kościoła Świętych i Aniołów - odparł Sidney nie zwracając uwagi na przeciągły pomruk technika - Jak ci się nie podoba, idź poszukać czegoś lepszego. I ciesz się z tego, co mamy, bo to za darmo.

- Breja z puszki, co smakuje jak kocie gówno - żachnął się Arthur Lee.

- Skąd niby wiesz jak smakuje kocie gówno? - prychnął Sidney - Bezdomni zeżarli ostatniego kota w tym mieście, zanim się urodziłeś. Gdzie jest Czarnuch?

- Śpi - Azjata wycelował lutownicę w przymknięte drzwi pokoju po przeciwnej stronie korytarzyka - Schlał się, bo postawił stówę w Wymiataczach na tego gnojka z Fresco, a facio dostał wpierdol od jakiegoś Chinola.

- Jaką stówę? - Sidney zmarszczył czoło odwracając się w stronę pokoju zajmowanego przez Abrahama - Tę, co mi ją kurwa oddać miał? Dzisiaj oddać?

- Daj mi mój prepak, potem się z nim szarp o kasę - wzruszył ramionami Arthur. Sidney cisnął paczką pozbawionej sprecyzowanego smaku brei prosto w technika prowokując kilka przekleństw z jego strony.

- A gdzie Vadim? - zapytał odkładając resztę pojemników z jedzeniem na stolik zajmujący większą część przedpokoju - Już wrócił?

- Dzwonił, że zaraz będzie. Podobno jakiś gnojek od Czarnych Królowych kupił kilkanaście Dailungów od Chińczyków z Mariny i wszystkie okazały się zacięte. Jak dobrze pójdzie, będą chcieli, żebyśmy naprawili, co się da. Vadim załatwia sprawę.

- Tylko czym zapłacą? - May skrzywił usta w grymasie niezdecydowania - Przecież te cioty nic nie mają, żebrzą na ulicach. Chcesz, żeby ci który z wdzięczności obciągnął?

- To sprawa Ruska, nie moja, ja jestem od naprawiania - wzruszył ramionami Arthur rozdzierając plastikowe wieczko pojemnika z prepakiem - Kurwa, czemu to tak jebie?

Sidney nic nie odrzekł, przeszedł bez słowa do swego pokoju. Niewielkie pomieszczenie wydawało się nie pasować do reszty mieszkania, sprawiało bowiem wrażenie względnie czystego i zadbanego. Przystając przy oknie mężczyzna wyjrzał na zewnątrz, z wysokości dziesiątego piętra apartamentowca wodząc oczami po przygnębiającej panoramie dzielnicy, która dawno temu utraciła cały urok popadając w coraz większą degenerację.

Wejściowe drzwi stanęły ponownie otworem, alarmując Maya donośnym szczękiem zamków.

- Gdzie jest Abi? - do uszu Sidneya dotarł podniesiony głos Vadima - Śpi? Czarnuch, wstawaj, opierdalaczu jeden! Jest robota!

Sidney wyślizgnął się ze swego pokoju w tej samej chwili, kiedy w progu własnej klitki pojawił się wyraźnie zaspany czarnoskóry młodzieniec z budzącym wrażenie wielkim afro na głowie.

- Jakieś gnojki postrzeliły kuzyna Starego Lao, bo cwaniak nie chciał zapłacić działki za ochronę w Uptown - oznajmił stojący w przedpokoju Smirnov - Nie ma ubezpieczenia i nie chce iść do opieki, bo nie ma pozwolenia na pobyt, a imigracyjni polują ostatnio jak szaleni. Lao chce, żeby mu wyciągnąć kulkę. Sid, idziesz z nami?
 
Ketharian jest offline  
Stary 31-03-2020, 15:53   #2
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Tani Smak Chrześcijaństwa

Sidney May wjechał windą na 10 piętro. W kabinie uderzało ostrym, przegniłym zapachem przyklejonego do posadzki moczu. Solos zwężył nadwyrężone ciemne powieki, kryjące krystalicznie niebieskie oczy.

Maszyneria jechała powoli, wręcz niebezpiecznie drgając. Gdyby Sid nie mieszkał tu od roku zapewne z mierną ciekawością patrzył by na napisy i naklejki pozostawione w windzie. W lewej ręce trzymał brązową papierową torbę z darowaną żywnością od Katolików. Cholernie ich nie znosił, ale zgrywał osobę uduchowioną choć ciągle poszukującą przed księdzem co dało mu możliwość częstego pozyskiwania taniego żarcia w większych porcjach od Czerwonego Krzyża, który wspierał Kościół Świętych i Aniołów.

Znalazł się na ostatnim piętrze i trzymając opakowanie przyłożył dłoń do skanera. Zadziałał za pierwszym razem. Jakiś cwel, który ostatnio przyszedł tu na imprezę nawalony jakąś nowo powstałą odmianą spida, wyjął scyzoryk i zaczął nim jeździć po urządzeniu. O mało nie obił mu mordy. Metalowe drzwi puściły zasuwy i znalazł się w czteropokojowym mieszkaniu. Było czuć w nim zdecydowanie pleśń zmieszaną z długotrwałym zapachem papierosów. Była jeszcze kolejna nuta- cyna, którą to Lee naprawiał coś co wyglądało na dekoder. Sam May nie znał się nic na technice i naprawach, ale przecież tworzyli drużynę.

Rzucił porcję technikowi, zamienił kilka słów i udał się do swojego pokoju. Na zewnątrz było dość zimno, był w końcu listopad. Najstarszy z lokatorów 26 letni mężczyzna spojrzał na ponurą panoramę Northside, to na 25 kilogramowe ciężary położone w kącie. Miał krzepę to trzeba było mu przyznać. Ostatecznie to on pełnił rolę najważniejszego obijacza w składzie.

Początkujący solo zrzucił z siebie swój długi płaszcz z Zory w kolorze węglowym, wieszając go w garderobie. Następnie zdjął lakierki z wzmocnionymi metalowymi czubkami, które wbrew pozorom pomagały w czasie bijatyk i rzucił się na dość obszerne łóżko zabrane jakiś czas temu z korytarza na 4 piętrze. Wyjął paczkę Żółtych Cameli i zapalniczką Clippera rozpalił jedną szlugę. Spojrzał na fraktale grzyba na suficie i zaciągał się powoli. Miał chęć skopcić nieco zioła, skrytego w jednej z szuflad biurka na którym spoczywał laptop Ono-Yoko (z średniej klasy procesorem wirtuala) i usnąć zapominając o bożym świecie. Siadł na zużytym obrotowym fotelu, chwytając zachłannie wyjętą dla siebie porcję uświęconego pokarmu. Trochę ryżu w paskudnym syntetycznym mięsnym sosie z skrawkami hodowanej syntetycznie wołowiny, którą wkładał szybko do ust. Wtedy usłyszał, że ktoś przyszedł.

Rusek. Vadim jak zawsze miał podniesiony głos, chyba była to natura jego krtani spalonej nieco wódką. Sid wylazł z swojego pokoju ładując jeszcze kęs potrawki do ust.

- Jakieś gnojki postrzeliły kuzyna Starego Lao, bo cwaniak nie chciał zapłacić działki za ochronę w Uptown - oznajmił stojący w przedpokoju Smirnov - Nie ma ubezpieczenia i nie chce iść do opieki, bo nie ma pozwolenia na pobyt, a imigracyjni polują ostatnio jak szaleni. Lao chce, żeby mu wyciągnąć kulkę. Sid, idziesz z nami?


-Pewnie, że kurwa idę, w końcu chce mi się spać i próbuje dokończyć jeść.- odparł cynicznie Sidney- Właśnie Smirnov, przyniosłem żarcie od katoli. Jeśli się zjarasz można nazwać go umiarkowanie smacznym.- May wysilił się na uśmiech.

-Dokończę tylko jeść, a wiesz, że robię to w tempie największym z Was wszystkich, wezmę klamkę i możemy lecieć.

Sid wrócił do pokoju, szybko kończąc pokarm dla biedoty a potem wyjął swój fartownie kupiony jak na swoją reputacje ciężki pistolet EP-3085 kaliber karabinowy .30 skryty w małym metalowym pudełku, by następnie włożyć go do do kabury przy żebrach.

Kiedy latał po znajomym rewirze Northside nie zabierał broni. Wystarczał mu pomalowany na czarno kastet i wojskowy ząbkowany nóż o ostrym jak chilli ostrzu. Ostatnio patrole sił porządkowych robiły się zdecydowanie za częste a drony latały z większą częstotliwością. Epka potrafiła przebijać lekkie osłony i pancerze, a kiedy ołów trafił w ciało efekt był doprawdy tak malowniczy jak w niesławnych murder porno w wirtualu.

Na koniec, szykując się do wyjścia wyjął również kamizelkę z kevlaru, zdejmując czarny golf i nakładając go na biały, przepocony bezrękawnik- jedyną część garderoby, którą kupił w sklepie z tanią odzieżą.



Kiedy zjadł i znów się ubrał stanął w głównym pokoju, salonie, gdzie Arthur jeszcze bawił się z lutowaniem staromodnych podzespołów.

-Idzie ktoś jeszcze?- spytał cicho May poprawiając włosy oraz rozpalając Camela.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 01-04-2020 o 08:34.
Pinn jest offline  
Stary 31-03-2020, 20:17   #3
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Northside, 2 listopada 2021, 21:07

Stary Lao, patriarcha pozornie niezliczonej rodziny Chińczyków mieszkających w północnej części dzielnicy, trudnił się prowadzeniem kilku pralni i tanich fast-foodów, a także przemytem nielegalnych imigrantów i tanich narkotyków, ale stał zaskakująco nisko w hierarchii metropolitalnych przestępców - zwłaszcza w porównaniu z chińskimi przestępcami w białych kołnierzykach rezydującymi w Chinatown. NCPD przymykało od dawna oczy na jego występki, koncentrując się w zamian na rosnącym zagrożeniu ze strony psychopatycznych cybergangów, handlarzy ludźmi i łowców organów. Stary szczwany żółtek okazał się dość sprytny, aby z sukcesem unikać oskarżenia przez Urząd Imigracyjny, ułożył się też z działającymi w sąsiedztwie grupami kryminalistów posługując się po części negocjacjami, po części zaś pozbywając się uciążliwych sąsiadów na różne pomysłowe i permanentne sposoby.

Członkowie jego rodziny szybko zaczęli robić interesy w innych częściach Night City, nieuchronnie wchodząc w zatarg z przedstawicielami półświatka sprawującymi kontrolę nad Eastside czy Mariną. Układ innych grup przestępczych z Lao nie obejmował taryfy ulgowej dla tych krewniaków starego Chińczyka, którzy opuszczali północne Northside, toteż Sid regularnie słyszał o zbrojnych zatargach między rywalizującymi o okoliczne terytorium grupami.

Promenada Uptown, sąsiadująca z niesławną Jamą i Hotelem Sandorf, była historią samą w sobie. Kompleks handlowy okupowany przez paserów współpracujących z miejskimi gangami stanowił prawdziwe pole bitwy o wpływy i przestępczy prestiż. Jeśli krewniak Lao otworzył tam swój interes, od początku mógł się spodziewać wizyty przyjaźnie nastawionych boosterów oferujących po promocyjnej cenie ochronę przed zakusami innych gangów.

Sid gotów był łaskawie uznać, że Chińczyk wykpił się tanim kosztem po odmowie zapłacenia haraczu, bo koniec końców wciąż jeszcze żył, a nie siedział w lodzie w kapsule kriotonicznej REO Meatwagon w drodze do któregoś z licznych banków ciał.


Mały rys taktyczny w temacie Waszego zleceniodawcy, żebyście znali podstawy jego aktywności biznesowej… dobra ziomale, stop z tą dętą korpogadką, teraz po Waszemu! Z Chinolami trzeba twardo, trzeba im pokazać, że nie byliście miękkim robieni! Nie będzie żaden żółtek podskakiwał takim gościom jak Wy (Arthur, on offence, Koreańczycy są oczywiście jacyś tacy mniej żółci). Ale z drugiej strony, pan Lao nie jest jakimś tam zwykłym żółtkiem, ma parę barów i pralni i kupę kasy, kręci lody jak nakręcony, więc lepiej z nim nie pogrywać za ostro, jeszcze się gotowy zdenerwować! Kumacie, ziomki?


 
Ketharian jest offline  
Stary 31-03-2020, 22:27   #4
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Northside, 2 listopada 2021, 21:07 (niedziela)

Zgroza. Właśnie gdy konstruował wymarzony model cyber-cipki, idealnie dopasowany dla szczodrze wyposażonych przez naturę, jak on, mężczyzn, ściany i podłoga oddały wibracje. Abraham spoczywał na kilku warstwach koców, o różnym stopniu rozkładu, zakopany w kokon śpiwora. Nieszczęśliwie, prawdopodobnie w poszukiwaniu powietrza, wysunęła mu się głowa i opadła na podłogę. Z okolic potylicy wystawał przewód biegnący do Simby - smartphona jedynego afrykańskiego przedstawiciela na rynku. Simby bywały toporne, ale były wytrzymałe i miały zajebiste rdzenie, toteż, związany jakąś dziwną atawistyczną siłą z kontynentem przodków, Abi obnosił z dumą swój model o wdzięcznej nazwie Atraktor Siły, w skrócie AS. To właśnie razem z As-em projektowali, gdy coś wybiło go z virtuala. Otworzył oczy, uszy, zerwał się, w pierwszej chwili gniewu rozważał zabranie rączki w celu zaprowadzenia spokoju wśród hałasującego towarzystwa, kimkolwiek były dziwki, które jego koledzy sprowadzili. Wcisnął jednak tylko Simbe, wciąż wiszącego z głowy na wczepionym kablu, niczym nowatorska ozdoba, w białe rozciągnięte slipy i na podobieństwo tratującego futbolisty wypadł z celi.

Stojąc w bezpiecznym rozkroku lustrował wciekłymi oczami pomieszczenie mieszkadła w poszukiwaniu intruzów. Widząc jednak samych swoich, nabrał podejrzeń. Tymczasem za negrem podążył jego cień, powidok chemiczny, który były znakiem ostrzegawczym dla wszystkich stworzeń porozumiewających się feromonami. Dickens miał turbo kaca i strasznie chciało mu się dupy, przez co przejawiał zachowanie młodocianego samca słonia opętanego hormonami. Wszelkie smrody gazów, czy sztucznego jedzenia i nawet pleśni zastąpiła ostro-gożka woń potu czarnoskórego mężczyzny.

- Gdzie są te dziwki co się tak drą? - mruknął, ale naturalny niski, tubalny głos bez trudu przebił się w toku rozmów. Myśl o dziwkach szybko wypełniła umysł młodzieńca, mieszając się z obrazami projektowanej cipki, zaś spory żołądź wystający z prawej strony rozciągniętych białych gaci napęczniał i zaróżowił się nieco, wciąż jednak korespondując z hebanem spoconego torsu. Wszystko to wraz z wystającym ze slipów, a rozświetlonym Simbą tworzyło malowniczy obraz nadający się na avatar pokemona.

- Żarcie macie, dobrze. - energicznie porwał wolną porcję i rozpieczętował z namaszczeniem. - Nie myślcie, że się wam upiecze. Pytałem gdzie są dziwki co się tak darły! Bo jak się dowiem, że to wy, to będziecie mi bulić za przerwanie super projektu. Już to miałem. To kurwa muszą walić, trzaskać, a można jebane nerwusy delikatnie - podszedł do drzwi i zaprezentował - można mówić szeptem, bo kolegę boli głowa, a to nie byle jaka głowa. Tylko kurwa, moja głowa. - pokiwał głową, nad posiłkiem - jeszcze narzekacie na to cudowne jedzenie. Sól tej ziemi, jest tym samym co my! Spierdłe, blade pojeby. Nie zasługujecie na to cudowne jedzenie. Narzekacie, a powinniście chwalić Pana. A gdzie jest mój drink? Kto zapomniał o świętym, przykazaniu spożywania płynów? A tyle razy powtarzam - mówił już z pełnymi ustami - Pamiętaj byś płyny w organizmie uzupełniał. - Zamilkł dopóki nie skończył swojej porcji.

- Teraz potrzebuję picia, bo chujem nie ruszę i nikogo dla was nie wydymam. Nie tej jebanej brudnej wody, tylko picia ze sklepu z korbowjebem do łba. Może zresztą dobrze dla nas, żeby się stary wykręcił. Stwierdzę zgon, weźmiemy gały i sprzedamy. Jeszcze zarobimy na szatkowaniu. Bo trzeba będzie starego na części podzielić. - rozmarzył się - Podobno dobre lody kręcił na imigrantach. Z lodu powstałeś do lodu cię wsadzą - podjął egzystencjalnie.

Oblizał palce, wyprostował na powrót swe silne ciało, które mogłoby być godne Adonisa, gdyby właściciel lepiej się prowadził i jadł organiczne żarcie. Na pięknych mięśniach było widać nienaturalne warstwy tłuszczu, na twarzy zaś ślady zmęczenia pogłębianego, dokładanymi co raz chemikaliami. Podszedł do Vadima blisko, bardzo blisko, zbliżył twarz tak, że oddech wydobywający się z szerokich ust i podobnych nozdrzy mógłby być bronią chemiczną. - Co ci tak zależy na na tym dziadu, Smirnov? Lachę ci robi?

- Powinienem wygolić kudły po bokach - podszedł do umywalki, nad którą wisiał zmatowiały ekran z kamerą. - W sam raz zajmie to tyle co zejście po sześciopak grzmota. Bo bez grzmota to nie jest robota - uśmiechnął się już przyjacielsko. - Łapy mi latajo - pokazał

- Kurwa śmierdzi tu - podjął zahipnotyzowany własnym odbiciem, a szczególnie grą czerni na źrenicach. - Znów gaz? Musimy przejąć ochronę nad budynkiem, zgarniemy drobne, ale wyjebiemy pierdolonych śmieciarzy i nie będzie waliło gazem, ani gównem. - Odwrócił się, strasząc diabłem w oczach - Bezdomnych na części, a resztę zjemy. - spoważniał - Nie słyszałem, żeby ktoś wyszedł, a starszy pan się wykrwawia.

Podniósł leżącą na umywalce maszynkę do włosów i zaczął golić boki, zaskakująco precyzyjnie. Czarne kręcone kłaki spadały do środka i dookoła sanitarki. Uważnie wygolił przy złączu z tyłu głowy, pomagając sobie wciąż wpiętym Simbą. W końcu odprężony rzucił.

- A przypomni mi ktoś, ile możemy wyciągnąć od Chinola. - Zaraz jednak zafascynowany ułożeniem ściętych loków rozważał jaką wieszczą wróżbę.

Tak na początek, by nadać tempa i kolorytu.

 

Ostatnio edytowane przez Nanatar : 31-03-2020 o 22:51.
Nanatar jest offline  
Stary 31-03-2020, 23:29   #5
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Złoty gołąb pokoju...

No kurwa, kocham tego popierdolonego świra, pomyślał Sidney zaciągając się mocno Camelem. Wypuścił dym z głową do góry, a potem ziewnął. Abe, totalnie odpierdalał na dodatek zupełnie spontanicznie zmienił fryzurę. Zastanawiał się czy nie ma jakiegoś spida na którym mógł właśnie być, bo poprzedniej nocy May w ogóle nie mógł usnąć, więc obecnie trzymały go rdzawe okowy zmęczenia. Bezsenność miała go w garści od bardzo dawna, każda noc stawała pod pogrubionym znakiem zapytania, więc często łykał jakieś zamulacze w stylu Paxium lub Sleepexanu.

Solo przyzwyczaił się już do charakteru Abe’a. W sumie nie wyobrażał sobie kilku takich gości, gdzieś na wojennej ścieżce na usługach watażki w jakimś zadupiu rozgrzanej rydwanem Heliosa Afryki. Zgasił papierosa i wrzucił go do słoika po majonezie pełnego cuchnących petów.

May musiał przyznać, że sterczący z białych gaci potężny członek i sploty idealnie wyrzeźbionych hebanowych mięśni nieco na niego działały. Nikt z drużyny tego nie wiedział, choć bał się, że mogą się domyślać o jego potajemnych nocnych wypadach do “Velvet Glove” w Górnej Marinie czy kilku innych podziemnych gejowskich barów. Zresztą częściej widzieli go z jakimiś nastoletnimi cipami, które często przesiadywały w ich melinie puszczając się pod wpływem alkoholu i tanich prochów. A May umiał wykorzystywać ludzi, jeśli tylko naszła go taka ochota, bez nuty poczucia winy.

-Abe, kurwa zwolnij tempo. Mam trochę taniej whisky w moim pokoju…- przerwał celowo i ironicznie.- Do którego nie życzę by ktoś wchodził.- uśmiechnął się w podły, cwaniacki, nieco cyniczny ale pogodzony z sobą sposób.

Dickens zdecydowanie się ożywił, a Sid wrócił do swojego pokoju i wyjął spod łóżka, leżącą koło skrzyneczki na Epke litrową butelkę “Golden Pigeona”- najtańszego syfu, który jednak miał odpowiednie właściwości do zabicia komórek mózgowych razem z nudą, czy innymi nieprzyjemnymi objawami nad wyraz aktywnej, wybujałej świadomości. Co prawda w kwadratowej butelce zostało może z 400 ml, ale i tak wszyscy powinni walnąć po jednej bombie.

Sidney położył butelkę na stole pełnym ciemnych klejących się okręgów po kubkach z kawą i zastanowił się czy wyjmować szkło, ale uznał, że po prostu walną z gwinta. Złapał umiarkowany łyk i podał kolejkę do Afrykańczyka.

-Smirnov, pijesz? I co ważniejsze co dostaniemy za pomoc staremu? Jego rodzinka to dupki, on jeden trzyma może łeb na karku, ale inni...- wyjął kolejnego papierosa, kiedy whisky dało trochę dopaminy w jego skroniach- To tępe dzidy. Abe wyjmie tą kulkę i zmywamy się czym prędzej.- odparł nieco znudzony solo- Teraz przynajmniej nie powinny drżeć Ci ręce.- mężczyzna dodał nieco sucho zwracając się do prowizorycznego medyka.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 01-04-2020 o 12:06.
Pinn jest offline  
Stary 01-04-2020, 18:53   #6
 
PeeWee's Avatar
 
Reputacja: 1 PeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputację

To miał być spokojny dzień. Vadim swoim zwyczajem wstał skoro świt i odbębnił półgodzinny cardio. Przebieżka wokół bloków nie tylko utrzymywała go w formie, ale także pozwalała na szybki rekonesans po dzielni.

Po powrocie, szybki prysznic i dwa szajki na masę, wypite jednym duszkiem. Reszta bandy jeszcze spała, gdy “Żyła” wyszedł załatwić kilka szybkich interesów. Lubił swoją paczkę, ale jedno go w nich wkurwiało. Żaden nie miał smykałki do biznesu. Działać szybko i sprawnie, to może i potrafili, ale żeby coś wyhaczyć, czy załatwić, to już gorzej. W ten sposób wszystkie tego typu kwestie były na jego głowie.
Mieli szczęście, że ich lubił i był dobry w tym co robił. Bez niego zginęliby marnie.

“Bestia” wolno toczyła się pustymi o tej porze ulicami. Vadim bił palcami w kierownicę w rytm bitu, którym dudniły głośniki. Zbliżał się już do meliny i miał nadzieję, że reszta bandy już wstała i będzie miał kogo zabrać na akcję.

Gdy przekroczył próg mieszkania jego nozdrza zaatakował potworny smród spoconych, skacowanych ciał, brudnych gaci i sztucznego żarcia.
- Okno byście tutaj otworzyli, bo jebie tutaj jak z murzyńskiej chaty - rzucił na powitanie - A ty Adonis schowaj jaja, bo się niedobrze robi.
Cała ekipa była już na nogach - dobra nasza - pomyślał.

Zdawkowo przedstawił, jaką najarał robotę. Liczył na równie szybką odpowiedź i wyjazd. Oczywiście się przeliczył, bo z miejsca zaczęły się dyskusje, a po co to komu, a za ile, czy to się opłaca.
- A chuj was obchodzi za ile? - warknął - Ważne, że będziecie mieli za co chlać i co do gęby włożyć. Gdyby nie ja, to stalibyście teraz pewnie pod pośredniakiem i żebrali o jakieś drobne. Brać dupę w troki i jazda na dół. Szkoda czas na wasze mazgajenie się.
Borov warknął groźnie, jakby i on chciał ponaglić ekipę do działania. Vadim poklepał pitbulla po szerokiej czaszce i dodał:
- Nawet pies się wkurwia na wasz widok. Ruchy mordy, bo czas to piniądz.
 
__________________
>>> Wstań i walcz z Koronasocjalizmem <<<
Nie wierzę w ani jedno hasło na ich barykadach
Illuminati! You're never take control! You can take my heartbeat, but you can't break my soul!

Ostatnio edytowane przez PeeWee : 01-04-2020 o 21:15.
PeeWee jest offline  
Stary 01-04-2020, 21:04   #7
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Arthur siedział sobie spokojnie z tanimi słuchawkami na uszach słuchając cukierkowatego City Popu z lat 80tych zupełnie zatracił się w swojej pracy. Vadim mówił coś o tym, że może szykuje się jakieś zlecenie na naprawianie tych dekoderów czy czegoś podobnego, więc warto było poćwiczyć, co nie? Smród palonej cyny maskował inne zapachy przez krótki moment Lee zapomniał o świecie skupiając się jedynie na perfekcyjności i spójności maszyny gdzie wszystko było poukładane i miało sens...

Wtedy na chatę wpierdolił się Sid rujnując medytacyjny flow, śmierdzącym obleśnym żarciem przypomniał mu, że ma fizyczne ciało, które odczuwa głód.

Podczas gdy reszta jak zwykle popisywała się kłótniami wyżywając się z jakiś problemów technik wszamał marne żarcie popił łykiem jeszcze marniejszego alkoholu żeby zmyć smak syntetycznego wypełniacza z tyłu gardła.

- Dzięki za prowiant May... Czekaj Vadim zapakuje parę narzędzi i mogę ruszać przyda się powdychać trochę smogu dla odmiany żeby płucom się nie nudziło! - Zaśmiał się z własnego żartu wstając jednocześnie od biurka. Wykonał kilka ruchów na rozruszanie zastałych mięśni i zerknął w ekran lustra żeby poprawić się przed wyjściem.

Zielone dredy przyozdobione stalowymi i cynowymi nakrętkami zabrzęczały, kiedy zwinął je w warkocz kawałkiem pasa transmisyjnego. Poprawił pasek od spodni zrobiony z samochodowego pasa bezpieczeństwa żeby upewnić się, że sprane podziurawione dżinsy nie spadną mu z dupy z zadowoleniem odkrył, że białe zdarte adidasy są tam gdzie je zostawił a czarny bezrękawnik odsłania tatuaż koła zębatego na prawym bicepsie.

Założył pas z narzędziami wziął też broń oraz skórzaną torbę z różnym mechaniczno - elektronicznym żelastwem, które może się przydać na wypadek naprawiania czegoś na szybko w trasie.

- Chyba pójdę przodem, bo się zrzygać można od tego wszystkiego - Powiedział i ruszył w kierunku drzwi.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 12-04-2020 o 16:05.
Brilchan jest offline  
Stary 01-04-2020, 22:12   #8
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację

Widząc trunek znudził się goleniem, wcisnął Simbę na powrót w gacie i podziękował wylewnie Sidowi, uszczęśliwiony zasiadł na udającym rattan plastiku. Rozsiadł się wygodnie i celebracją łyknął trunku, uznając, że musi ustawić w którymś mieszkadle obok bimbrownię. Miał w głowie tyle projektów i ani chwili na ich realizację. Życie zapierdalało niesamowicie szybko. Nawet wtedy, dopiero się rozsiadł, a Arthur już wychodził, taka zdrada kolegi od majsterkowania mocno go ubodła. Pomyślał, że koledzy gotowi go zostawić i sami zlutują żółtka, wyczuwał zmowę na czarnych. Do spisku dołączył nawet pies, próbujący dobrać mu się do nogi.

- Wieprz, weź się odpieprz. Ale wam się kurwa śpieszy - wstał - Vadim, jak twój pies mnie wydyma w nogę to wisisz mi za numerek. - widząc zaś pogardliwe spojrzenie Sida na syf, który zostawił w zlewie, trochę się zmieszał - przyjdzie świnka* to sprzątnie, obiecam jej prochy. Dobra, jestem w minutę, ma któryś afrodyzjak**?

Dick miał silne ciało i szybko dochodził do siebie, kiedy było trzeba mobilizował się ze sprawnością żołnierza, choć nikt nie przypuszczał by mógł być kiedykolwiek w wojsku. Coś w nim jednak przywodziło na myśl rewolucjonistę. Choćby odwaga z jaką łamał stereotyp myślenia, zaangażowanie z jakim podejmował się najbardziej szalonych i niedorzecznych projektów.
Ostatnio trochę odjechał, ostatnio, czyli trzy miechy temu, sprzedał wszystko co miał porządną maszynę do mieszania prochów, cały towar i wstawił sobie procka, z nim razem złącze i jeszcze puste gniazdo ta chipy. Twierdził, że to inwestycja w całą grupę. Wyniósł nawet część mebli z mieszkadła, i to wybaczyli mu kumple, bo od tego są, żeby pomagali. Procek nie był byle szmelcem, szesnastordzeniowy BH- speed2. BH, czyli Black Hole. Nie dało się nie zauważyć, że towarzyski zazwyczaj Abi spędza coraz więcej czasu w virtualu.

Wtedy jednak podniecony robotą, wypadł z celi niemal zaraz po tym jak wszedł, jak superbohater z kreskówki wchodzący do kabiny WC w garniaku, a wychodzący po pięciu sekundach w odpowiednim stroju. Rozwiązane wojskowe buciory przyjaźnie otwierały się wystawionymi językami, białe gacie zniknęły pod luźnymi zielonymi spodniami, o których właściciel mawiał, że są chirurgiczne. Na podkoszulek na ramiączkach narzucił ciężką pancerną kurkę, pospiesznie wypiął wtyczkę i schował urządzenie w małym plecaczku. Pochwycił Czarną matową walizkę z poliwęglanu i wbił wzrok w pozostałą na skrzynce butelkę.

- Ktoś to kończy?

Zwarty i gotowy, zabiera cały sprzęt lekarski, lekką kurtkę kevlarową, chiński pistolet. Więcej chyba nie ma.

* świnka - ma na prawdę ksywkę Pinki, ale Abi tak o niej mówi. jego bardzo niezobowiązująca narzeczona
**ambrozja - jakikolwiek dezodorant, odświeżacz, nawet perfumy, czy woda toaletowa.

 

Ostatnio edytowane przez Nanatar : 01-04-2020 o 22:16.
Nanatar jest offline  
Stary 01-04-2020, 22:20   #9
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Northside, 2 listopada 2021, 21:15

Sidney wymienił z Vadimem porozumiewawcze spojrzenie, ostentacyjnie sprawdził magazynek pistoletu, zanim wcisnął broń za pasek spodni i przykrył ją swą skórzaną kurtką. Nieme przesłanie było proste i czytelne: ty rób swoje, a ja swoje. Pilnuję pleców jak zawsze.

- Gdzie ten frajer teraz siedzi? - spytał solo zakładając jednocześnie na stopy swoje zdjęte chwilę wcześniej buty.

- W "Mahjongu", a gdzie indziej? - fikser wzruszył ramionami wzmiankując największą z restauracji pana Lao - Zamknęli go na zapleczu i czekają na nas.

- Jak wam mówiłem w zeszłym tygodniu, że moja reputacja rozeszła się po całej dzielni, toście się ze śmiechu mało nie posrali - oznajmił pouczającym tonem gotowy do drogi Abraham, drapiąc się jednocześnie bez śladu żenady w kroczu - A teraz sam pan Lao prosi nas o pomoc.

- Jak znam życie, nie prosi, tylko każe przyjechać - prychnął Sid - I nie dlatego, że jesteś taki sławny. Nie słyszałeś, że parę dni temu gliniarze zamknęli jego dwóch konowałów? Za nielegalne wszczepy? Zapewne chwilowo nie ma nikogo innego pod ręką, kogoś bardziej zaufanego.

- Na tych młodych kuzynów starego Lao to trzeba raczej zajebiście uważać - wtrącił stojący w otwartych drzwiach Arthur - W zeszłym roku robiłem dla jednego z nich giwerę. Nowiutki Arasaka Minami. Gość chciał mieć na kolbie chiński znak oznaczający odwagę, a podobno wyszedł taki oznaczający rybną sałatkę. Niby nic nadzwyczajnego, ale wierzcie mi, że interesu na tym nie zrobiłem. Kazali mi do lufy zaglądać, psiamać.

- Teraz mi to mówisz? - zdenerwował się ledwie chwilę temu uspokojony Abraham - Giwera przy skroni strasznie mnie rozkojarza przy robocie, a i tak mi dzisiaj tak łapy latają. No, a jak mi jeszcze zejdzie na stole, to żaden z nas stamtąd nie wyjdzie żywy. Może skośni konkretnie płacą, ale nikt nie lubi jak mu kuzyna w worek pakują. A kto winny? Kurwa czarny, bo kto inny? Zawsze czarny jest winny, kurwa jego mać! To się nigdy nie zmieni! Pierdolony ucisk moich zniewolonych braci i sióstr wciąż trwa! Rasowy konflikt w pełnym kurwa rozkwicie!

Pies fiksera zaczął ujadać jak szalony wyczuwając kolejny napad frustracji Dicksa. Sid przewrócił teatralnie oczami i westchnął ciężko, Stojący w progu mieszkania Arthur uniósł znacząco brwi spoglądając na rosłego Afrykanina z miną człowieka gotowego wcisnąć swemu kumplowi śmierdzącą skarpetę w gębę, żeby go tylko uciszyć.

Dzień jak co dzień w Northside.


To co, chyba możemy jechać? PeeWee, rozsadź kumpli w busie, żebym wiedział, gdzie kto siedzi (nie, naprawdę nic nie knuję, tak z ciekawości chcę wiedzieć). Zarzuć krótką scenką odpalania wozu i ruszajcie w drogę. Ciemny jesienny wieczór i oczywiście znowu leje!


 
Ketharian jest offline  
Stary 02-04-2020, 09:37   #10
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Chłopaki wariowały, jak zawsze. Arthur miał tego dość podobnie jak sam May. Kiedy złota rączka skierowała się do drzwi, zrobił to samo, a ujadający psycho-kundel, Rusek i Abe zostali jeszcze w środku, bo Afrykańczyk szukał perfum. Oczywiście solo mógł dać mu swoje warte 70€$ Armani Streetcode, ale zdecydowanie ten zapach należał do ulicznych dżentelmenów i dandysów chcących nadać nieco klasy, rynsztokom Northside.

-My z Lee już zjedziemy na dół, a Wy ogarnijcie dupy, bo z tego co mi się wydaje rana postrzałowa nie ma w zwyczaju się ociągać szczególnie jeśli narusza jakieś arterię. Choć znając los ten dupek pewnie dostał w dupę.- skwitował Sidney i zostawiając nieco uchylone celowo metalowe drzwi ruszył do Lee, który już przyzwał windę.

W środku kabiny znalazł się sam na sam z zielonymi dredami technika, który podobnie jak on z całej czwórki słyszał o higienie. Niestety mocz w kącie windy nadal ostro walił.

-Uważaj na tych dupków. Głowa na karku, ale bez szarżowania. Zresztą to wiesz. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie szybko. Z tego co wiem niektórzy z rodziny Lao to zwykłe rozpieszczone bachory.- powiedział May po czym wolno sunący dźwig stanął na parterze i stojąc w brudnym, odrapanym holu zobaczyli przez szklane zamalowane w większości tagami wejście. Sid stwierdził, że cholernie leje. Westchnął i strzepał pył z ciemnego płaszcza.
 
Pinn jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172