Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-09-2020, 21:26   #21
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Następnego dnia ich próba została wyznaczona jako pierwsza. Duke ziewał jeszcze idąc korytarzem spoglądał na zegarek w komunikatorze. Zdążył na styk. Przed salą zebrała się ponownie jego ekipa. Dalej była ewidentnie podzielona na podgrupy, które trzymały się od siebie z daleka. Dziwiło go jednak, że Eagle Eye stoi w odległości od reszty kompanii. Jego miejsce ewidentnie zajął Verso. Maniac też szybko się odnalazł.

Byli wszyscy na miejscu. Drzwi się otwarły i ze środka wyszedł technik. Wyglądał jakby nie spał od dłuższego czasu. Machnął na was ręką zapraszając do symulatorów.

- Dzisiaj robicie deathmatch. Każdy na każdego wygrywa ten, który najdłużej pozostanie sprawny. Każdy ma ten sam sprzęt i standardowe rakiety. Przewidziany jest oczywiście rewanż o ile się wyrobicie. - Westchnął. - Symulatory zostały zmodernizowane powinny lepiej oddawać archanioły.

- Wszyscy znają zasady, więc nie ma co zbędnie gadać. Dajcie z siebie wszystko - powiedział Duke.

***

Po chwili siedzieliście już w symulatorach. Duke nasunął na głowę hełm. Niemal od razu odpalił się system i siedział już w kabinie swojego archanioła. Sięgnął ręką po przełączniki. przygotował wszystko i przekonfigurował ekrany. Sprawdził ustawienia i czułość. Statek reagował delikatnie inaczej. Jakby z mniejszym opóźnieniem. Sięgnął i zatwierdził zgodę na dołączenie do symulacji.

Świat jakby się skupił w wąską przestrzeń by wyłonić się ponownie. Przed jego oczami pojawiło się na wpół przezroczysta liczba 10, która po sekundzie zmieniła się na 9 tkę.

Spojrzał w dół na taktyczne holo. Cała 10 ułożona była w jedno wielkie koło. Po jego lewej stronie znajdował się Morales po prawej Ober. Kayaro znajdował się dokładnie na przeciwko. 7- dem rozbłysło by zgasnąć. Pora na jakiś plan.

Nie było co przedłużać. I tak z Kayaro mieli się spotkać, planował oblecieć łukiem, unikając najprawdopodobniejszych trajektorii i ostrzału i uderzyć z “góry” na kota. Rzecz jasna jeśli przy okazji ktoś z pozostałych się wetnie to “mimochodem” postara się zestrzelić, ale nie będzie się za nim uganiał.

Potężne silniki archanioła zabuczały a przeciążenie niemal zmiażdżyło Diuka. Te maszyny miały wszystkie normy przekroczone minimum o 20%. Diuk zacisnął zęby. Dopiero po chwili kompensatory zbiły przeciążenie. A obraz przed oczami rozciągnął się w coś szerszego niż wąski tunel. Diuk nabrał prędkości… Makabra jak podkręcili te fotele… Wyskoczył do góry ponad kłębiące się poniżej jego maszyny kłębowisko maszyn, z którego błyskawicznie wyrwał się archanioł. System natychmiast oznaczył go na HUD kwadratem i opisał KAYARO… Maszyna pędziła prosto w jego stronę. Kayaro najwyraźniej też miał ochotę zmierzyć się z Diukiem. Kontrolki w kokpicie rozbłysły na żółto. Kotek rozpoczął namierzanie…
Duke pchnął stery i runął w “dół” chcąc wyjść ze strefy namierzania, błyskawicznie odbił w prawo by nabrać wysokości…

Duke doskonale wyczuł moment. Kayaro zmienił kierunek by dokończyć namiar ale gdy odbił, nie dość że zgubił namiar to jeszcze wyleciał za daleko. Duke zawrócił zagryzając zęby i czekał. Kayaro też wygiął tor lotu w łuk próbując uciec, przekraczając wszelkie dopuszczalne normy. Zwrot był straszliwie ciasny. Diuk jednak znał anioły, postanowił sprawdzić, czy niezależne strumienie dysz działają. Przekierował moc do jednej z dysz z przodu wiedział, że statek zwolni, ale dziób powinien skręcić momentalnie… a nic więcej mu teraz nie trzeba było. Duke poczuł, że znowu mu się wszystko w środku przemieszcza gdy statkiem szarpnęło, on jednak skupił się, żeby kwadrat złączył się z polem celownika. Wdusił spust na drążku sterowniczym do oporu. Laserowe działko zagrało. System wyrysował ścieżkę lasera prosto w cel. Diuk widział jak promienie sięgnęły celu. Kayaro odbił w ostatniej chwili. Ale system informował, że statek ma wyciek paliwa, uszkodzone systemy łączności i system zasilania. Ale jeszcze leciał. Te nowe pancerze chyba jednak działały!

Poświęcił sekundę by wyrównać lot i widział, że kot zawraca i leci na niego… Mały skurczybyk z uszkodzoną maszyną dalej chojraczył.
Duke miał plan ale musiał trochę podkręcić kota. Połączył się z nim na prywatnym kanale i powiedział:
- Obaj wiemy, że masz zbyt uszkodzoną maszynę by za mną nadążyć, nie mówiąc o tym by nawiązać walkę. Zgadzasz się ze mną?
Mówić to odbił gwałtownie w bok. Kayaro musiał powtórzyć manewr by choćby marzyć o nawiązaniu walki. Inaczej po prostu poleciałby w tłum walczących. Cała sztuczka polegała na tym, by manewrował zużywając resztki paliwa. O ile rzecz jasna usłyszy komunikat Duka.
Seria manewrów Duka miała doprowadzić do tego by kot zamiast powtarzać paliwożerne manewry w końcu próbował lecieć “na skróty” co było oczywiście pułapką...

Kayaro nie odpowiedział, ale musiał usłyszeć spóźnił skręt i szarpnął swoją maszyną jeszcze bardziej ją nadwyrężając i spalając paliwo. Jeden i drugi dynamiczny skręt uświadomił Diukowi, że maszyna kota już ledwo się trzyma, ma uszkodzone dysze na prawej burcie. Przed skrętem obraca całą maszynę. Teraz wystarczy…. Już miał wykonać ostatni manewr, Gdy kontrolki poinformowały go o kolejnej próbie namiaru. Z grupy walczących wyrwał się Morales…

Nic Dukowi po zestrzeleniu Kayaro jeśli sam oberwie, szarpnął sterami zostawiając na chwilę kota. Kayaro był na tyle dobry, że powinien wytrwać do czasu aż Duke skończy z Moralesem. Wystarczy jeden celny strzał. Celny. Duke zwinął się w uniku i wycelował w maszynę cyborga.

Morales nie spodziewał się takiego manewru. Archanioł Duka skoczył poniżej namiaru, Cyborg skontrował i zobaczył Duka centralnie w celowniku błyskawicznie przyspieszającego. System zapiszczał potwierdzając namiar… Ale było już za późno. Ekran symulatora zgasł, po środku świecił się tylko komunikat

Twoja maszyna została zniszczona!
Nie żyjesz!


Cyborg natychmiast włączył nagranie i zobaczył jak Diuk serią z działa laserowego spopiela cały przód jego maszyny… To było ryzykowne… Chociaż z drugiej strony, rakiety mogły nie zdarzyć się nawet uzbroić przy takich prędkościach. System w jego głowie przeliczał szansę, w tym czasie Diuk wyprowadzał maszynę z kolejnego ostrego zakrętu, zasysając z trudem przez zaciśnięte zęby kolejny łyk powietrza… Cyborg spadł… Kayaro był tuż za nim… Nie poddawał się choć jego maszyna musiała w środku świecić wręcz czerwienią.
- Wybacz, że nie poświęcam ci pełnej uwagi - powiedział na prywatnym do Kayaro - postaram się skończyć zanim znowu ktoś się wmiesza.
Położył maszynę w ciasny skręt zmuszając kota do manewrowania. I do dalszego nadwyrężania systemów.

Kot nie ustępował Diukowi cały czas siedząc mu na ogonie. Ale Diuk już znał jego słabą stronę zamarkował skręt w jedną i odbił w drugą. Kot będąc w połowie obrotu odbił w trzecią stronę widząc pułapkę, ale było zbyt późno. To Diuk wskoczył mu na ogon i wystarczyła krótka salwa by zamienić Archanioła Kayaro w powoli rozszerzającą się kulę ognia i szczątków.

Jednym przyciskiem poszerzył obraz taktyczny by przyjrzeć się sytuacji. Melborn i Verso odpadli
podobnie jak Ober. Została Kim, Zobber i Barru. Z czego Zobber posiadał mocno uszkodzoną maszynę i próbował nadążyć za Kim, ta zaś latała za Barru.

- No dobra moi państwo, czas kończyć przedstawienie - mruknął do siebie Duke.
Cała trójka poruszała się mniej więcej w ekliptyce wirtualnego systemu. Duke poszedł w dół, poniżej ekliptyki. Oczywiście mógł lecieć bezpośrednio do nich, ale nigdzie nie widział Maniaca. Na potrzeby “ukrytego” wroga nie poszedł na łatwiznę, trajektorię podejścia ułożył po najbardziej losowych wektorach. Oszacował, gdzie mogą doprowadzić ich manewry i ruszył. Planował dopaść ich od tyłu pod kątem prostym. Najpierw zaliczy Zobbera, potem stuknie Kim, przynajmniej w ten sposób, a na koniec zostawi Barru.
A na razie skanował przestrzeń szukając Maniaca.

Skanery nic nie wykryły. Diuk nienawidził tego ustrojstwa. Nigdy nie załapał o co chodziło z przestrajaniem częstotliwości i nakładaniem fal i kalibracji tego ustrojstwa, zazwyczaj wystarczały ustawienia standardowe… ale tym razem to było za mało.. Szkoda było czasu na takie pierdoły. Poderwał maszynę. Kompensatory zabuczały, Diuk wpadł w lekki korkociąg wychodząc prosto na Zobbera. Ten dostrzegł Diuka i wykonał ostry manewr próbując zyskać dystansu, ale Diuk był już na jego ogonie i wypuszczał długą serię. Maszyna kota odskoczyła, ale z rozszarpanym kadłubem, gubiąc paliwo i zapewne resztki pilota…

Dla pewności Duke dobił Zobbera, a potem odskoczył, ponownie skanując przestrzeń. Co się odwlecze to nie uciecze, najwyżej straci fraga, jak Kim strąci Barru. Lepsze to niż zostać w rufę od Maniaca…
Jeśli Maniac wciąż będzie w ukryciu trzeba będzie dobrać się do tyłka Kim. Ściśle regulaminowo, rzecz jasna.

Diuk znowu powiększył ekran skanerów i zaczął przełączać widoki szukając czegokolwiek co zwróciło by jego uwagę… Anioły powinny się świecić na każdym wykresie. Mają silniki chemiczne, zostawiają ślad, emitują ciepło, nie są wygłuszone radarowo, powinien być widoczny.. no chyba, że w okolicy lata sterta śmieci przypominającego archanioły i…. Nie zdążył dokończyć myśli gdy system zakomunikował mu że jego anioł został namierzony… Ułamki sekundy dzieliły go od wystrzelenia rakiet.

Duke szarpnął sterami. Sklął w myślach swoje partactwo. Jakoś nigdy nie przykładał się do obsługi skanerów. Zawsze zwalił to na innych. Teraz może go to kosztować ładny wynik. Wszedł w ciasny skręt, minął kilka skał, za małych by go zasłonić. Musiał się pozbyć i rakiet i Maniaca.
Rakiety były szybsze, ale mniej zwrotne, skręcił ciasno by musiały iść po łuku. Odpalił boczne silniki manewrowe obracając maszynę w kierunku ścigających go pocisków. Na skręcie trajektoria łatwiejsza do przewidzenia, a i same stanowią ciut większy cel.

Rakiety pojawiły się ułamek sekundy później cała przeklęta czwórka… Sukinsyn się skitrał i teraz wypuścił za nim cały zapas archanioła. Rakiety cięły pustkę były szybkie jak diabli. Diuk wcisnął dopalacz cały czas siłując się ze starami i siłą odśrodkową.

Siłując się z trudem sięgnął do przełącznika i odpalił przeciwśrodki. Za jego maszyną rozprysły paski rozgrzanej folii, Szarpnął sterami zmieniając kierunek. Pot pomału szklił mu się na czole. Dwie rakiety wleciały w chmurę i detonowały. Reszta nie zgubiła tropu. Cały czas miał je na ogonie.

“Dobra, połowa z głowy” pomyślał Duke “jedną nogą jestem już na podium, szkoda, że druga w grobie”.
Skręcił gwałtownie w największy gąszcz kosmicznego śmiecia, by oddzielić się od rakiet jak największą ilością wszystkiego co było pod ręką. Każdy promil szans, że rakiety detonują lub stracą namiar był na wagę złota.

Diuk wleciał między szczątki maszyn. Lawirował niemal z zamkniętymi oczami. Przy takiej prędkości niewiele osób w całej flocie dało by radę… Równie niewiele rakiet. Olbrzymia eksplozja gdzieś za jego plecami doskonale o tym świadczyła. Zwolnił przekonany, że to już koniec. Gdy z chmury pyłu wyłonił się mknący pocisk… Przekleństwo niosło się po kabinie na długo po tym, jak Diuk rzucił się do szaleńczej ucieczki widząc powoli zbliżającą się rakietę już gołym okiem…
Ostatnia szansa, nie było nawet czasu na namysł. Ściągał stery stawiając myślistwie praktyczne dęba jednocześnie włączając silniki manewrowe, by myśliwiec zwolnił naj najbardziej schodząc jednocześnie z kursu rakiety po dość osobliwej trajektorii. Jeśli miał fart to rakieta miała za mało czasu na korektę kursu i minie go minimalne... Jeśli miał farta, ale kto jeśli nie on?*

Duke widział jak rakieta próbuje korygować kurs, ale robi to zbyt wolno… Mimo wszystko była zbyt blisko. Czujniki zbliżeniowy wykryły, że Archanioł Duka znalazł się w zasięgu i odpaliły głowicę. Eksplozja w przestrzeni nie miała takiego zasięgu jak w atmosferze. Ale konstrukcja ładunku była do tego dostosowana. Obszar rażenia był znaczący. Diuk w ostatniej chwili, odpalił dopalacze, szarpiąc sterem w bok. Statek zawirował on sam na moment pogrążył się w ciemności od potężnego przeciążenia. Słyszał jak odłamki rakiety uderzają w kadłub. Czuł potężną energię uderzenia… Zastanawiał się później, czy goście od symulatorów byli aż tak dokładni czy to jego wyobraźnia płatała mu wtedy figle. Z ciemności wyłonił się wąski tunel, który zawzięcie wirował. Duke złapał za stery i wyrównał z trudem lot. Poczuł, że z nosa cieknie mu strużka krwi… Diagnostyka pokazywała uszkodzenia poszycia, ale nic ponad to… Wyszedł z tego z paroma zadrapaniami na kadłubie…. To chyba jakiś cud… System jednak poinformował go że kolejny statek próbuje go namierzyć. To była Kim. Baru gonił Maniaca.

Musiał być w ciągłym ruchu. Położył maszynę w kolejny ciasny skręt, potem kolejny i przemknął między dwoma kosmicznymi śmieciami.
- Jestem dziś strasznie popularny - powiedział na ogólnym kanale - Kim, to chyba wbrew regulaminowi patrzeć na tyłek swojego dowódcy. Pozwól, że zamienimy się miejscami. Ja wolę być z tyłu.

Duke zanurkował między śmieciami, Kim mając dystans mogła je ominąć i wyjść od razu do ataku. Chyba, że mijając przeszkody ktoś zwolni niemal się zatrzymując. Wtedy przeszkody zasłonią widok i bardzo szybko z łowczego można stać się zwierzyną. Diuk wyskoczył na zdezorientowaną Kim niemal od razu łapiąc ją w krzyżyk celownika. Nacisnął spust. System wyrysował piękne strugi lasera, które trafiły w statek kim… Jednak promienie dosłownie przeniknęły przez jej okręt. Nagle jego system komunikacyjny zapiszczał powiadomieniem o przyjściu wiadomości tekstowej.

“Pozdrowienia od Strzygi… Kochasiu…. ”

Kim zanurkowała w dół.

Duki wchodząc na ponowną pozycje do strzału wywołał “obsługę”.
- Kierowniku, coś się pieprzy. Strzał przeniknął przez myśliwiec. Ktoś tu majstrował przy waszym sprzęcie.
Duke walczył dalej, oczywiście nie wierzył, że to było przypadkowe i następne trafienie zostanie zaliczone.

- Nie widzę żadnych anomalii podporuczniku - odezwał się kobiecy głos.. To była chyba Sue albo Jessica… A może Mia… Jej głos kojarzył się z tą rudawą z piegami. Na pewno ją znał… Ale imienia do twarzy nie mógł dopasować.

W tym czasie, nie schodząc z ogona swojej podkomendnej wziął na nią namiar i ponownie strzelił. Promienie znowu zdawały się trafiać w cel a mimo to spudłował.

Kolejny strzał Duke już nagrywał w osobnym pliku. A potem nie było powodu już strzelać do Kim, Oderwał się i ruszył za Barru i Maniakiem. Jeśli i oni stali się kuloodporni to trzeba było się komuś dobrać do dupy.
Zakładając, że Morales wciąż siedzi w symulatorze i obserwuje odezwał się do niego na prywatnym kanale.
- Morales jest sprawa, czy ktoś mógłby zrobić tak by mimo trafień symulator pokazywał pudło? Tak czysto hipotetycznie.
- To nie takie proste.. System jest centralny i ma oprogramowanie wykrywające awarie tego typu, bo to byłyby próby oszustwa… no chyba, że ktoś zmodyfikował by twój symulator.. ale skąd miałby wiedzieć gdzie siedzisz… Musiałby się pojawić jakiś aktywator czy co…

Diuk w tym czasie wykręcił beczkę, starając się słuchać jednym uchem Moralesa, a drugim odgłosów przeciążenia maszyny.

Podszedł tym razem blisko i nacisnął spust. Laser sięgnął maszyny Barru ale uszkodzenia pojawiły się w innym miejscu niż pokazywał wskaźnik systemu. Nieco wyżej i w lewo. Zupełnie jakby ktoś rozkalibrował system celowniczy, albo przynajmniej sam HUD… Szarpnął sterami unikając ataku Kim. Nie dość, że dziewczyna była ładna to jeszcze umiała latać…

Nie było jednak czasu Barru już wyprowadzał swój statek do ataku. Uszkodzenia, które zadał mu Duke nie były szczególnie groźne, a miał przemożne wrażenie, że zaraz wszyscy się na niego rzucą.

- A da się to jakoś odkręcić? Znasz kogoś zaufanego? - odparł Duke przez zaciśnięte zęby - Bo ktoś mi chyba właśnie świnie podkłada. Albo strzały przechodzą przez cel, albo trafiają gdzie indziej niż wskazują przyrządy. Nie ufam obecnej obsadzie symulatorów. Hmm.. - uniknął ostrzału i wyrównał. - … czy wiadomość na komunikator mogła być aktywatorem?

Starał się urwać obojgu atakującym i wyłączyć Barru zanim dołączy Maniac. Nie bałby się walczyć z całą trójka naraz, gdyby maszyna… to jest symulator był sprawny. Ideałem było by wymanewrować dwóch wrogów tak by ostrzelali się nawzajem, ale to było trudne zadanie.

- Oczywiście, że wiadomość mogła być aktywatorem. - najprościej byłoby zrestartować symulator i wgrać nowe oprogramowanie. Tak nie wiadomo czego szukać.To musi być coś prostego. Raczej stałe przesunięcie nic losowego.

Rzeczywiście mniej więcej mogło by się to zgadzać. Duke szarpnął sterami. Frustracja w nim rosła. Koniec zabawy zmrużył oczy i wdusił przepustnice do końca. przeciążenie wydusiło mu dech w piersiach ale zacisnął zęby. Wziął na cel Barru drgnął delikatnie drążkiem zbijając cel w stronę, gdzie faktycznie znajdował się cel i wdusił spust. Trzymał go długo… Długo po tym jak rozpylił jego statek w chmurę szczątków, przez którą się przebił, gubiąc tych, którzy chcieli za nim lecieć… Pora na grę na jego warunkach.

- Masz u mnie dużą flaszkę - powiedział do Moralesa. - A po robocie będę miał jeszcze jedną sprawę. Ale to potem, na razie mam walkę do wygrania.
Najpierw podziękuje Maniacowi za strzelanie z ukrycia. Uratował go z kocich szponów poprzedniego skrzydła, a ten tak mu dopłaca? Odbił błyskawicznie w bok i kryjąc się wśród śmieci obleciał ścigających go tak by wyjść prostopadle do Maniaca. Oczywiście nie mógł pozwolić sobie na stracenie z oczu Kim. Była za dobra by nie wykorzystać okazji.

Nie tylko Maniac potrafił się maskować. Ostre podejście było szybkie, a śmieci doskonale je zamaskowały. Maniac nie zdążył już uciec. Diuk wszedł mu na ogon i kilka sekund później mijał na wpół wypalony wrak Maniaca.

Terminal rozbłysł kolejną wiadomością tekstową. Diuk zawahał się czy ją odczytać.

Poczyta potem, ostrą świecą wyprysnął w “górę” i ruszył na Kim. Tym razem planował uderzenie z góry. Oczywiście góra była umowna. Zawirował między większymi śmieciami i próbował ją złapać w celownik.

Kim była jednak szybsza. Duk poświecił za dużo czasu na Maniaca i ta kolejna wiadomość, która wybiła go na moment z uwagi, wystarczyła. Kim uderzyła od boku wyłaniając się zza sterty śmieci. Laser trafił w prawe skrzydło od góry. Duk zawrócił szybko unikając większych zniszczeń. Ale jego maszyna nadawała się już na serwis. Połowa systemów świeciła na żółto… Niektóre kontrolki mrugały złowrogą czerwienią. Ale nie było to nic kluczowego.. Najbardziej martwiłą go elektronika w prawym skrzydle. Nie mógł ufać rakietom. Nie wiedział jeszcze co z czujnikami z tej strony… Nie wyglądało to dobrze… Zaparł się mocno podczas ostrego zwrotu, coś błysnęło i po kokpicie rozniósł się zapach palonego plastiku… Czy goście od symulatorów całkiem przegięli, czy wyobraźnia płata mu figle….

- Lepiej żeby to była symulacja, bo nie będę płacił za sfajczony symulator - mruknął podchodząc od lewej, by sensory z nietkniętego skrzydła były od strony wroga. Uśmiechnął się, wspominając, że niedawno Kot był w podobnej sytuacji. Ale nie zamierza forsować maszyny niepotrzebnie. Zaplanowane i metodyczne manewry też przyniosą rezultat. A jeśli szlag trafi uzbrojenie to wciąż pozostaje broń ostateczna.

Ruszył powoli. Ale Kim nie czekała… Widząc uszkodzenia postawiła wszystko na jedną kartę rzuciła się do szarży… W ostatniej chwili Diuke odbił i uderzył niemal w tym samym czasie. Ekran rozbłysnął łuną krzyżujących się promieni. W ostatniej chwili podporucznik odbił. Z trudem panując nad sterami, wprowadził maszynę w łuk. Syreny w środku wyły. Kombinezon zacisnął się wokół niego. musiało dojść do rozszczelnienia kokpitu. Lewe silniki manewrowe reagowały czkawką. Połowa panelu uszkodzeń zgasła. Rzucił okiem na skanery. Ekran migał ale widział jak Kim próbuje wyjść z korkociągu… a jej maszyna odmawia posłuszeństwa… Odwrócił się i przez owiewkę zobaczył jasny wirujący punkt, który wbił się w wrak Maniaca… Również zamieniając się w stertę złomu….

Przeżył to… chyba…

Ekran zamigotał i zgasł. Kokpit symulatora się otworzył i Diuk odkrył że ta końcówka kosztowała go sporo.

Duke odetchnął głęboko i powiedział:
- Pełen odjazd, dawno się tak nie bawiłem. Kayaro czy nasza różnica zdań w kwestii dowództwa została wyjaśniona?
Zerknął teraz na wiadomość, która przyszła jakiś czas temu.

Kot tylko fuknął coś pod nosem , ale nie był zadowolony ze swojego dzisiejszego rezultatu. Według statystyk długo nie polatał i dostał słabe oceny…

Wywołał ponownie ekran symulatora na moment i zerknął na wiadomość.

“Lubisz być na górze prawda?”

Ledwo to odczytał zobaczył, że obraz na ekranie zamigotał i obrócił się do góry nogami… nawet tylko w podglądzie było to pokręcone…

Za jego plecami stanęła wielka postać cyborga. Zaglądnął do środka i aż gwizdnął..

- Ale ci sprzęt shakowali… I ty dałeś radę latać na czymś takim? - zapytał.

- Latać? Ja wygrałem. Polecę nawet na kiblu, byle miał skrzydła i mógł strzelać - odparł Duke i dodał półgłosem. - Zaraz poproszę obsługę by to zobaczyła, możesz patrzeć im na ręce? Bo to bez udziału kogoś ze środka mało prawdopodobne by ktoś wywinął taki numer.
Spojrzał na miss wojska i rzekł:
- Umiesz korzystać z nadarzających się okazji, dobrze latasz… ale nie dość dobrze by mi dołożyć. Niedawno zadano mi pytanie… odpowiedź brzmi tak - patrzył czy zrozumie i czy zdradzi się, że w tym uczestniczyła.

Uśmiechnęła się promiennie. Była bardziej niż urocza. Podniosła się z swojego symulatora. Kombinezon miała rozsunięty aż do pępka, a delikatnie rozsuwający się materiał ukazywał, że nic pod nim nie miała. Słysząc wypowiedź Diuka zmarszczyła jednak brwi i z oburzeniem ruszyła w kierunku wyjścia.

Był pewien że usłyszał jej głos jak mamrotała do siebie.
- Miała rację… To zawszony samiec, troglodyta i snob…. - litania była dłuższa ale jej nie dosłyszał już dokładnie.

Diuk wstał i również wzorem większości wyszedł zostawiając cyborga, który miał dopilnować techników.

Opadł na wygodny fotel w kajucie i wyświetlił w terminalu swój mecz, ale tym razem przyjrzał się swoim ludziom.

Melborn rzucił się na Verso. Widział, że między nimi była animozja. Był między nimi spory dystans. Jednak Verso mimo, że zaczął dynamicznie nie miał możliwości skutecznej reakcji. Jednak, Melborn nie trzymał gardy rzucając się do ataku. Pomiędzy jednym i drugim wylosowało cyborga. Widząc błąd Eagle Eyea nie mógł postąpić inaczej. Skoro ten mu się wystawił na strzał… Później Morales wyskoczył na niego. Cofnął ponownie nagranie. Przesunął w kierunku Obera. Ten też szybko odpadł. Zaczął słabo. powoli. Mocno skanując teren. Nie wiem na co czekał. Ale ułamek sekundy później ruszył maszyną odpalając rakietę, ta pomknęła w kierunku Zobbera, który leciał na niego. Zobber rzucił się wściekle do ataku. Mocno ryzykując z rakietą na ogonie. Dopadł Obera. ten ewidentnie miał dalekosiężny plan, że Zobber skupi się na tej rakiecie i da mu okazję do ataku. Jednak kot postąpił nielogicznie i dopadł Obera niwecząc jego plan. Ale kot zapłacił za to. Rakieta niemal go dopadła mocno uszkadzając jego maszynę.
Kim i Barru dość mocno strzelali się od początku. Zaczął Barru spokojnie wszedł jej na ogon w zamieszaniu. Kim jednak latała bardzo dynamicznie. NIe żałując sobie przeciążeń. Weszła na ogon kotu. Ten jednak manewrował spokojnie, pewnie. Rozgrywał ją doświadczeniem. Choć chyba liczył na wsparcie Zobbera. Chociaż ciężko było to odczytać z jego ruchów.

Na pewno dostał dobrych pilotów. Gdy tak na tym myślał dostał informację od Moralesa.

“Podczas sprawdzania technik przypadkiem kliknął przywracanie ustawień fabrycznych i nadpisał oprogramowanie symulatora. Nie zdążyłam go powstrzymać. W załączeniu przesyłam jego oficjalne oświadczenie. Przesyłam również oprogramowanie pierwotne z mojego symulatora. Zgrałem je zaraz po zakończeniu symulacji. Tak jak wstępnie zakładaliśmy. Są w nim nadpisane rekordy aktywowane przez wiadomości tekstowe wysyłane. Odpowiednie fragmenty kodu są w załączniku. Nie informowałem o tym zespołu technicznego.”

Sprawdził załącznik - Bosman Mia Jhonson. Od razu skojarzył nazwisko z osobą: niewielkie, ale kształtne piersi, bardzo szczupła, naturalne rude włosy opadające na ramiona i mnóstwo piegów, pospolita twarz nieco duży nos i małe oczy. Rozstali się gdy zaczął odwiedzać Bruk, aaa…. Właśnie ciekawe co tam u Bruke… Nawet nie wie czy też dostała angaż na nową Victorię. Zajmowała się oczyszczaniem wody…

Ale nie zostało mu już dużo czasu Wkrótce zaczyna się odprawa dla oficerów a on ma na niej być. Na odprawie mają być omówione postępy integracji…

Duke zastanowił się, za duży zbieg okoliczności, jego byłe zmówiły się i założyły… Ligę lasek! Musiał zrobić listę i sprawdzić, które są na pokładzie. To powinno doświetlić kierunki, z których nadejdzie kolejny cios. Ale to zajmie trochę czasu, a teraz powinien się ogarnąć przed odprawą.
 
Mike jest offline  
Stary 09-09-2020, 12:16   #22
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Obudził się bez kaca. Był co prawda nadal jeszcze pijany, czuł alkohol w ustach i całym ciele, ale brak bólu głowy musiał zawdzięczać częściowo swojemu “zaprawieniu w boju” oraz pochodzeniu alkoholu. To musiał być rzeczywiście dobry towar, bez dodatków chemicznych. Zwlókł się z pryczy, ruszył w kierunku prysznica rozbierając się po drodze. Wszedł do kabiny odkręcił zimną wodę i oparł obie ręce o ścianę pochylając głowę i pozwalając aby strumień spadał na jego kark.

Komunikator zatrąbił informując o zbliżającym się terminie kolejnego testu. Miał jeszcze godzinę, powinien doprowadzić się do pełnej funkcjonalności. Zimny prysznic pomógł. Ale chyba nawet on przecenił swoje możliwości, westchnął ciężko patrząc na zmęczone oblicze w lustrze…

***

Gdy szedł pokładem ogolony i doprowadzony do porządku chód miał pewny a w ustach mocną gumę miętową, jedynie po przekrwionych oczach widać było zmęczenie organizmu.

Większość jego drużyna stała i czekała już przy symulatorach. Dzisiaj przed nimi test miały diabły.

Modliszka świdrowała go czujnym wzrokiem oparta o ścianę, ona ewidentnie potrafiła wyczytać i przeanalizować więcej niż by chciał. Reszta rozmawiała cicho, umilkła jednak na widok zbliżającego się dowódcy. Do przodu podeszła Troy patrząc zaniepokojonym wzrokiem.

- Jak się szef czuje? - zapytała cicho
- Jak po zderzeniu z asteroidą - uśmiechnął się. Stwierdził, że nie ma powodu nic ukrywać.

Wtedy dopiero dotarło do Huntera, że nigdzie nie widać kotów. Miał ochotę wyciągnąć komunikator i wysłać wezwanie do brakujących pilotów, aby stawili się na treningu, ale zaniechał tego.
- Wszyscy, którzy byli wczoraj na integracji w barze mają dzisiaj taryfę ulgową. Dajcie z siebie ile możecie, ale przymknę oko na dzisiejszą punktację. Macie też okazję trochę dogonić tych, którzy są nieobecni.

Wypowiedź Huntera nie wywoła fali entuzjazmu, została przyjęta jako coś oczywistego i raczej nie wywołującego aplauzu.

Zza załomu korytarza wyłoniły się koty. Werron chciał prowadzić Mirrę ale ta odepchnęła go i zawarczała na niego szła pochylona. widać było po niej od razu, że ona również zderzyła się z asteroidą ale poniosła przy tym zdecydowanie większe straty.

Odruchowo wszyscy szukali na jej twarzy ludzkich grymasów, ciężko było je dostrzec, widać było tylko olbrzymie samozaparcie w oczach i ból w zaciśniętych zębach… Choć mógł to być również gniew. Wszystko było pomieszane, ze względu na to, że była tak bardzo ludzka. Hunterowi zrobiło się jej nawet żal, Gdy ponownie zachwiała się i oparła o ścianę. Przymknęła na moment oczy ewidentnie zbierając siły i nagle wyprostowała się i podeszła parę pewnych kroków stając wyprostowana koło Huntera. Jej grzywa była zmierzwiona. Patrzyła wyzywająco.

- Gotowy na porażkę?! - zapytała buntowniczo.tak by wszyscy ją usłyszeli. Nie widać było po niej grama słabości. Choć drżenie łap ewidentnie zdradzało jak wiele kosztuje ją taka poza.

Werron stojący obok prychnął po swojemu i odwrócił wzrok.
Drzwi otwarły się i ze środka wychynęły Diabły. Jako pierwsze wyszły dwa koty.

Jeden o ciemnym, grafitowym krótkim futrze i równie krótkiej niemal czarnej grzywie. Był potężnym umięśnionym osobnikiem. Hunter ze zdumieniem zobaczył na jego kombinezonie oznaczenia młodszego podporucznika. A to oznaczało, że przejął on pod dowodzenie skrzydło…

Szedł dumny i wyprostowany. Zaraz za nim podążał pewnym krokiem równie mocno zbudowany kot o spiczastych uszach zakończonych piórkami i policzkach z długim białym futrem. Wyglądem przypominał nieco rysia. Ewidentnie sprawiał wrażenie zadowolonego. W przeciwieństwie do reszty osób wychodzących z pomieszczenia z symulatorami.

Gdy koty zrównały się z Hunterem i Mirrą zatrzymały się.
- O Mirra - zamruczał ten o ciemnym futrze - obwąchałaś się już z wszystkimi ludzkimi samcami? - zapytał w ludzkiej mowie ewidentnie chcąc ją ośmieszyć przed jej eskadrą i zapewne obniżyć jej szanse na zdobycie przywódctwa…

- Shaarrek idź się lepiej pobaw własnym ogonem, bo aż czuć że już fermentujesz…
Chyba trafiła w czuły punkt bo Shaarrek aż wyszczerzył kły i syknął coś po kociemu.

Mirra momentalnie zmarszczyła pysk, jej twarz przestała być ludzka. Ciemny kot pochylił się do przodu stając w pozycji bojowej, jego kompan z tyłu momentalnie stanął u jego boku obaj zaczęli szczerzyć kły.

Mirra również przybrała podobną pozę a z jej dłoni wystrzeliły długie pazury. Zachwiała się jednak, tylko na ułamek sekundy. Ale Shaarrek to zobaczył. Słabość działa na tych napuszonych drapieżników jak kocimiętka, bo wielki ciemny kocur postąpił krok do przodu.

Hunter przesunął się i stanął między nimi, po czym zwrócił się do dowódcy Diabłów.
- Wczoraj w barze przepiła wszystkich z wyjątkiem mnie, a po ilości alkoholu jaką wchłonęła ty pewnie obudziłbyś się dopiero jutro i to w kałuży rzygowin. Dopóki nie skończę z nią na symulatorach jest tylko moja, a ty sobie możesz poczekać w kolejce. Póki co idź do baru i spróbuj ją pobić.

- Do reszty się zludziłaś, skoro już ludzki śmieć musi cię bronić. Twoi przodkowie sikają po ogonach ze wstydu. Shaarrek wyprostował się i ruszył w swoją stronę. jego towarzysz również. Ewidentnie odczytać można było w nich pogardę.

Hunter odwrócił się i spostrzegł Mirrę opartą o ścianę gdy skrzyżowaliście spojrzenia natychmiast spuściła wzrok niczym skarcony kot i ruszyła w stronę wejścia. Weron podszedł do niego i powiedział:

- Gratuluję! wygrałeś. Upokorzyłeś ostatecznie Mirrę nie podejmie już dalszej walki. Wykazałeś się większym sprytem niż się po Tobie spodziewałem człowieku. Masz mój wielki szacunek. - skłonił się - zatruć przeciwnika, a później wystawić go na konflikt z innym i samemu stanąć w jego obronie. Manewr, którego nie powstydziłby się Wielki Łowczy! Prowadź dowódco - dokończył dalej w ukłonie. Hunter szukał w słowach Werona ironii ale nie znalazł niczego… Ten kot chyba mówił to poważnie.

- Shaarrek! - Hunter krzyknął za kotem. - Zapominasz się! Jesteśmy teraz w zjednoczonej flocie. Pomijając twój niższy stopień to masz w niej dokładnie taką samą pozycję i takie same prawa i obowiązki jak ja. Więc jak się czujesz będąc na równi z ludzkim śmieciem, jakim mnie nazwałeś?

Shaarrek tylko poruszył swoim ogonem w niezrozumiały dla Huntera sposób.

***

Gdy siedli w maszynach odezwał się głos technika.

- Symulatory zostały zaktualizowane przez poprzednią zmianę. Zostały przekalibrowane by lepiej oddawać archanioły. Na co zwracali uwagę testujący. Macie więc możliwość najpierw zapoznać się z działaniem maszyn zanim wejdziemy w ostre starcie. Zgodnie z planem mamy Deathmatch, czyli każdy na każdego. Jak się szybko uwiniecie, to możemy zrobić nawet rewanż. Liczymy na dobre widowisko. Chłopaki z technicznego już robią zakłady więc dajcie z siebie wszystko!

Wraz z ostatnimi słowami technika zaskoczyły systemy wirtualnej rzeczywistości w hełmach. Hunter siedział już w kokpicie archanioła. Poruszał delikatnie sterami. Rzeczywiście statek inaczej reagował. Był bardziej zwrotny i reagował szybciej niż ostatnio. Szczególnie na silnikach korygujących. Reszta wszystkich systemów wydawała się w porządku.

Dla pewności Hunter przerzucił parę ekranów na komputerze pokładowym. Wszystko było na swoim miejscu. Wdusił wreszcie przycisk rozpoczęcia. Musiał jeszcze chwilę poczekać na pozostałych członków eskadry. Ostatni zalogował się Van Merc. Ale jak tylko się pojawił system rozpoczął odliczanie. Pół przezroczysta 10tka wyświetlona tuż przed oczami była nie do przeoczenia. Hunter jeszcze raz rzucił okiem na taktyczne holo. Cała eskadra ułożona w koło. Tuż obok niego Trod i spóźnialski Van Merc. Naprzeciwko Mirra i Weron rozdzieleni przez trójkę.

St. John chłodno ocenił sytuację. Celowo nie wydał żadnego rozkazu odbił swoim myśliwcem w górę, ale nie spuszczał oczu z lidaru. Był ciekawy w jaki sposób zachowają się pilocie. Kto atakuje kogo, a kto z kim wejdzie w tymczasowy sojusz. Czekał czy i kto poleci za nim.

Trójka rzuciła się na Mirrę, a za trójką ruszył Werron. Z grupy wybiła się Jasmin bardzo ostro przyspieszając kierując się również w stronę Trójki. Trodd skoczył w kierunku Banshee, ta ruszyła niepewnie ale po chwili przyśpieszyła w jego stronę. Hunter widział jak Banshee bezceremonialnie wzięła namiar na kurs kolizyjny i wydusiła przyśpieszenie do końca. Trodd w ostatniej chwili uskoczył, jeśli zareagowałby ułamek sekundy wolniej oba myśliwce zamieniłyby się w kupę żarzącego się złomu.

Merc z Hockwitchem wyskoczyli w jego stronę. Merc natychmiast ustawił się w formację skrzydłowego. Ale gdzie u diabła był Nimo. Hunter obrócił się do tyłu i w ostatniej chwili dostrzegł czerwony kwadrat wroga, podświetlanego przez HUD, zbliżający się od góry… Miał 3 na ogonie z czego 2 współpracowało…

Ustawił ciąg na 100%. Przyspieszenie wbiło go w fotel. Gdy osiągnął odpowiednią prędkość, obrócił myśliwiec w kierunku wrogów, pchnął manetkę od siebie w prawo jednocześnie dociskając lewy pedał silników manewrowych i biorąc na celownik Merca. Wchodząc w korkociąg nacisnął spust.

Hunter mimo korkociągu idealnie wyczuł maszynę i skontrował dokładnie gdy Merc miał znaleźć się dokładnie w rombie celownika. Nacisnął spust. Działko ożyło a HUD wykreślił błękitne linie laserowego ognia. Merc od razu odbił. Ale Hunter widział jak maszyna obrywa pierwszymi impulsami. System zakomunikował o uszkodzeniu uzbrojenia i poszycia celu. Wskaźnik obrażeń wskoczył na pozycję poważne. Rzut oka na holo taktyczne. Na ogonie miał już teraz dwóch. Hockwitch był blisko. Był doświadczony wykorzystał poświęcenie Merca i doskonale się ustawił. Za nim szybko zbliżał się Nimo.

Atakowanie w tej sytuacji było mocno ryzykowne. Hunter puścił pedał, skierował maszynę prostopadle do obecnie wykonywanego manewru i zwiększył maksymalnie ciąg. Rzucił okiem na status pozostałych walczących.

Hunter wpadł w korkociąg i zanurkował Ogon skoczył za nim. Jednak Hunter odwrócił boczny ciąg zdusił główne silniki i odpalił ułamek sekundy później . Poczuł że jego wnętrzności ponownie przemieszczają się w środku ciała, zagryzł zęby ale jego archanioł wystrzelił błyskawicznie zmieniając kurs. Już któryś raz pomyślał, że mocno podnieśli limity przeciążeń. Można sobie krzywdę zrobić i to na symulatorach… Rzucił okiem na taktyczny… Tak ostre wyjście z korkociągu to rzadkość… Na pewno ci lecący za nim takiego manewru się nie spodziewali. Hunter widział, jak Hockwitch spóźnił się z reakcją i wypadł mocno z trajektorii. Nimo był dalej, miał więcej czasu.. mógł teraz skrócić dystans podobnym manewrem… Wtedy czujniki rozbłysły informacją o rakiecie. To Nimo posłał dwie rakiety w kierunku Merca i zawracał już by ponownie wejść na ogon Hunterowi. Merc nabierał dystansu, na oko kierując się w stronę innych walczących.

Trodd zniknął Banshee miała na koncie jedno strącenie zwracała maszynę w stronę kotłowaniny. Hunter spodziewał się, że Kocica padła ofiarą trójki, ale nie. Jasmin, Trójka, Wera i Mirra ostro kręcili w bardzo bliskim zasięgu. Wszystkie maszyny były uszkodzone, najbardziej maszyna trójki… Drugi najbardziej uszkodzony był Weron.. Najlepiej trzymała się Mirra. Nie było jednak czasu do zastanowienia. Nimo chyba i jego próbował namierzyć, bo kokpit rozbłysł znajomymi światłami ostrzegawczymi.

Hunter wykorzystał sytuację, że Nimo jeszcze był w trakcie manewru. Po prostu wykorzystując silniki manewrowe obrócił maszynę o stopni i puścił serię wiązek w jego kierunku. Następnie obrócił się w bok i ponowił manewry unikowe zwiększając maksymalnie ciąg.

Hunter obrócił maszynę i lecąc do tyłu puścił dwie krótkie serie. Nimo uskoczył w ostatniej chwili lasery uderzyły w jego kadłub uszkadzając pancerz, ale nie wywołując wielkich obrażeń… Hunter szybko musiał wrócić do manewrowania. Na taktycznym holo widział, jak Merc w ostatniej chwili szalonym manewrem zestrzeliwuje jedną z rakiet, drugą dosłownie mija o włos…. Kątem oka Hunter zaobserwował eksplozję… A jednak nie ominął jej o włos… Merc zniknął z ekranu. Na ogonie miał teraz tylko Nimo, który dalej próbował go namierzyć.

Ian zerknął na lidar i upewniając się, że ma trochę czasu skierował ponownie nos swojej maszyny w stronę klechy. Odpalił dopalacze.
- Pokaż co potrafisz - mruknął w kierunku przeciwnika i zainicjował walkę bezpośrednią. Co kilka sekund jednak rzucał okiem na odczyty aby nie dać się zaskoczyć komuś z innej grupy walczących.
Hunter wyskoczył na zderzenie czołowe, Nimo nawet nie drgnął próbując unikać, wręcz sam skorygował kurs i odpalił dopalacze. Lasery rozbłysły z jednej i drugiej strony. Oba statki zakręciły się w korkociągach. Ostrzeliwując się bez litości. Ułamek sekundy rozminęły się dosłownie o grubość lakieru na ich pancerzach. Nimo był twardszy i lepszy niż się wydawał… Hunter stuknął w obudowę kokpitu, ale ekran komunikacyjny śnieżył, a lidar przerywał wyświetlanie. Kontrolki świeciły na czerwono. informując o rozszczelnieniu kokpitu. Ekran uszkodzeń przewijał diagnostykę. Nie było dobrze. Dostał komputer, uszkodzony jest system sensorów i komunikacji. Ale dławiąca się maszyna klechy sugerowała poważniejsze uszkodzenia. Dysza wylotowa powoli oddalającej się maszyny pracowała nierówno.

Podporucznik uśmiechnął się. Nimo może i był świrem, ale jednocześnie bardzo dobrym pilotem. Cieszył się, że ma go w swoim skrzydle. Teraz nie pozostało jednak nic innego jak wykończyć go. Odbił ostro nagłym ruchem manetki i nacisnął spust.

Nimo próbował uskoczyć, ale jego maszyna odmówiła posłuszeństwa. Seria z broni laserowej przerobiła maszynę na martwy wrak.

Hunter rzucił okiem na resztę walczących Zobaczył jak Werron odłącza się od grupy i kieruje na Banshee, ta ponownie gnała na potężnym przyśpieszeniu. Werron również skierował się w jej stronę. Lecz gdy tylko Banshee wchodziła w efektywny zasięg wyskoczył do góry odpalając rakiety bez namiaru. Celując w miejsce gdzie powinna znaleźć się Banshee… Ta dała się złapać w tą oczywistą pułapkę…. Weron zdążył zauważyć że ta szalona kobieta przed niczym się nie cofa…. Nawet przed własną śmiercią… Nie próbowała nawet zwalniać. Zestrzeliła jedną z dwóch rakiet…. Brakło naprawdę niewiele… Eksplozja pochłonęła archanioła… Przeniósł wzrok na kotłowaninę. Jasmin nastawała na uszkodzoną trójkę, a ta uciekła. Mirra zrobiła wejście Jasmin. Ta skorzystała ale musiała wiedzieć, że to pułapka. Wskoczyła w lukę i uderzyła na Trójkę zaciekle…. Uszkodzona maszyna Trójka zniknęła z ekranu. Ułamek sekundy później rakieta Mirry sięgnęła myśliwca Jasmin..

Hunter pozostał sam naprzeciwko 2 kotów w uszkodzonych maszynach, z których to Weron wydawał się mieć bardziej sprawną maszynę.

Podporucznik zredukował ciąg i zatrzymał maszynę w miejscu używając silników kierunkowych. Skierował nos maszyny w ich kierunku jakby w formie zaproszenia. Czekał na rozwój wydarzeń. Nie znał jeszcze Kilrathi na tyle, żeby wiedzieć co zrobią. Ruszą na niego razem, ustalą kolejność względem swojej hierarchii, czy najpierw rozegrają między sobą kto stanie z nim do walki. Profilaktycznie obrał oba myśliwce na cel dla swoich rakiet.

Jak tylko Hunter obrał na cel wrogie myśliwce te natychmiast zatoczyły korkociągi uciekając z wiązki namierzającej. System zamigał, całkowicie gubiąc nawet szczątkowe namiary. Wykonali manewry niemal jednocześnie. Latali razem byli doskonale wyszkoleni i na pewno przelatali w przestrzeni wiele godzin. Rozdzielili się próbując go otoczyć, ale Mirra zostawała w tyle… Ewidentnie jej maszyna była uszkodzona, stanowiła idealną ofiarę… Hunter zaczął już przyśpieszać, gdy dotarła do niego myśl… Ofiarę, a może jednak przynętę…

Jaka nie byłaby prawda to nie chciał zostawiać sprawniejszego Kilrathi na koniec Mogłoby to wyglądać jak pojedynek o dowództwo. Ruszył w kierunku Werona. Znał ich akta i wiedział dużo o sposobie walki kotów. Chciał wyeliminować go najszybciej jak się da. Zbliżał się. Tuż przed osiągnięciem dystansu walki bezpośredniej posłał w jego kierunku wszystkie swoje rakiety poza jedną.

Hunter błyskawicznie zmienił kierunek lotu zbliżając się do Werona, ku swojemu zdziwieniu zobaczył, jak kot zaczyna zawracać oddając inicjatywę. Najprawdopodobniej chciał przyjąć rolę przynęty. Hunter widział, jak Mira natychmiast przyśpiesza i kieruje się w jego stronę. To że się rozdzielili i to, że wybrał groźniejszy cel, było chyba dla nich zaskoczeniem. Hunter jeszcze raz wdusił system namiaru. Udało mu się zgrać sygnał i momentalnie wypuścił 3 swoje rakiety. Salwa pomknęła w strugach gazów wylotowych. Werron wykonał ostry zwrot lecąc tuż obok wraku zniszczonej maszyny. Jedna z rakiet uderzyła prosto w stertę śmieci. Pozostałe dwie jednak nie straciły namiaru… Potężna eksplozja rozjaśniła przestrzeń… Hunter spojrzał na holo… pozostała jedynie Mira, która szybko się zbliżała.

Podporucznik jeszcze raz spróbował namierzania, ale z odpaleniem ostatniej rakiety postanowił poczekać na moment kiedy Mirra najmniej się będzie tego spodziewać. Zaczął od manewrów unikowych, aby ocenić w jakim stanie jest jej maszyna.

Hunter zbliżał się powoli. Uważnie przyglądając się maszynie i temu jak Mirra działa. Ona również zbliżała się powoli. Spróbowała go namierzyć, ale Hunter szybko zrzucił namiar. Ona spróbowała ponownie… Nie skracała dystansu… Hunter przybliżył ujęcie jej maszyny i uśmiechnął się szeroko… Z jej działka laserowego zostały strzępy i kawał osmolonego kadłuba… 2 rakiety na skrzydłach stanowiły ryzyko… Ale w zwarciu i tak musiała próbować go namierzyć…

Podporucznik postanowił zrobić coś co w najmniejszym stopniu uwłaczałoby dumie kocicy i skończyć walkę jak najszybciej. Starając się w dalszym ciągu unikać namierzeniu przez rakiety lub szalonego pomysłu staranowania go, zwiększył ciąg, wziął ją na cel i puścił w jej kierunku wiązkę z laserów.

Hunter zanurkował przyśpieszenie wgniotło go w siedzenie. Wyszedł z korkociągu bardzo blisko Miry. Ta jakby na to czekała. Natychmiast rzuciła się na niego. Strzelił ale jedynie osmalił jej jedno z skrzydeł. W ostatniej chwili Mira zawinęła maszynę przecinając tor jego lotu i mocno przyspieszyła zwiększając dystans.

Hunter zaśmiał się i otworzył kanał ogólny.
- Widzę, że wzięłaś sobie do serca moją radę, że przeżycie jest najważniejsze. Doceniam to! Nawet nie masz pojęcia jak bardzo. - Ruszył za nią, siadając jej na ogonie. Strzelał jak tylko weszła mu na celownik.

Hunter wyrównał lot i doskoczył do uciekającej Mirry. Ta próbowała mu uciec, ale w takiej sytuacji to była kwestia czasu… Uszkodzenia jej maszyny były chyba poważniejsze… Bo nie minęło kilkadziesiąt sekund a lasery Huntera sięgnęły jej maszyny trafiając w reaktor.

Hunter wyszedł z kokpitu symulatora i popatrzył po twarzach swoich pilotów. Banshee była już przy drzwiach. Jak zwykle uznała, że zrobiła swoje i wracała do kajuty.
- Ktoś chce coś powiedzieć? - Najbardziej interesowało go zachowanie Trójki, Jasmine, Werona i Mirry.

Mirra siedziała na swoim fotelu ciężko oddychając. Walka musiała ją sporo kosztować. Weron przyglądał się Hunterowi, ale nic nie mówił. Merc coś szeptał z Hockwitchem. Nimo siedział i w dłoni obracał drewniane koraliki nanizane na sznurek.

Jasmin patrzyła na Trójkę, z gniewem w oczach. Trójka coś jeszcze chyba analizowała bo miała na głowie jeszcze hełm.

Jedynie Trodd podniósł się wyżej opierając się na podeście symulatora i popatrzył po wszystkich i krzyknął.
- Coście są tacy struci… Fajnie było! Ja bym jeszcze polatał.

Hunter był przekonany, że cała jego eskadra dała z siebie wszystko podczas tego krótkiego starcia.
- Wystarczy na dzisiaj. Macie wolne. Widzimy się jutro. - zakomunikował i odwrócił się na pięcie ruszając w kierunku wyjścia.

Mógłby zrobić analizę treningu w sali odpraw, ale zrezygnował z tego pomysłu. Grupa ludzko kocia musi się dotrzeć na poziomie instynktu, a nie przegadywania problemów i suchych analiz. Był to ukłon w kierunku Kilrackiej części swojego skrzydła. Jego piloci teraz sami powinni wiedzieć jak plasują się w stosunku do pozostałych, a kolejne treningi dadzą im tego wyraźniejszy obraz.

***

Wszyscy powoli opuszczali salę ćwiczeń. Hunter czuł na barkach trudy dzisiejszego ranka. Odprowadzał więc spokojnym okiem wszystkich opuszczających salę symulatorów. Jako ostatni szedł Weron zatrzymał się i powiedział.
- Wielki łowczy miał rację co do ciebie podporuczniku. Godzien jesteś by prowadzić Kilrathi do walki. - Syknął coś po swojemu i skinął głową wychodząc. Hunter uśmiechnął się. Na szczęście udało mu się powstrzymać parsknięcie. Koty potrafiły być bezpośrednie, ale czasem zaskakiwały przerysowanym, wyniosłym sposobem dobierania słów.

Hunter spojrzał na swój komunikator. Miał mieć po południu odprawę w gronie dowódców, do tego czasu mieli sprawdzić stan maszyn i przygotować się bo po spotkaniu przejmą dyżur.

Napisał informację do swojego skrzydłą o zbiórce w hangarze i opóźnił jej wysłanie na godzinę przed wylotem. Dodał polecenie o sprawdzeniu maszyn. Teraz jednak jego priorytetem była mocna kawa. Musiał zabić czymś ten posmak w ustach. Na resztę wolnego czasu zaplanował analizę walki treningowej. Interesowali go zarówno nowi piloci jak i zmiany u starszych. Między innymi Jasmine.

***

Hunter pochylił się nad analizą walki, oglądał już kilkukrotnie cały trening z kilku perspektyw. Merc z Hockwichem współpracowali. Ewidentnie byli w tym zakresie umówieni. Liczyli, że uda im się dzięki temu więcej zdziałać. Widać po nich doświadczenie i umiejętności. Zaszli go sprytnie pewno z kimś słabszym by sobie poradzili.

Banshee latała zbyt agresywnie. O ile w przypadku stosunkowo mniej doświadczonego Trodda taktyka ta okazała się sukcesem. Nie miał chłopak żadnych szans. O tyle na spodziewającym się takiego samego ataku Weronie taktyka okazała się strzałem w stopę. Kot doskonale wykorzystał jej słabość.

Ogólnie Weron był doświadczonym pilotem i łowcą. Zdyscyplinowanym i taktycznym. podobnie jak Mira. Tyle, że kocica miała jeszcze spore umiejętności i instynkt. Jeśli nabierze doświadczenia werona będzie bardzo niebezpiecznym przeciwnikiem. Prawie wpadł w ich pułapkę.

No właśnie patrząc na Mirę i pułapki idealnie wystawiła się pod Jasmin. A ta z kolei była zdeterminowana jak mało kiedy. Takiej dynamiki i agresji u niej nie widział zestrzeliła trójkę, choć kosztem własnej jednostki. Chyba się przełamała i potrafi z siebie więcej dać.

Trójka źle wylosowała pozycję. Należało się spodziewać, że koty naturalnie będą współpracować. Wdała się w sporą bijatykę i nie miała większych szans, bo większość skupiła się na niej w pierwszej kolejności. Choć nadszarpnęła nieco Mirrę - co trzeba jej zaliczyć na plus.

Na koniec został Nimo to był ewidentnie czarny koń tej walki. Hunter chyba najdłużej z nim się męczył. Uparty, sprytny i samodzielny. Bardzo konsekwentny w swoich działaniach. Odrobinę szczęścia i mógł go strącić.

Hunter wyłożył się swojej pryczy, włożył ręce pod kark i wbił wzrok w sufit. Merc z Hockwichem ewidentnie latali starą taktyką dwójek. Pozostali nabrali nieco indywidualności. Koty natomiast miały to we krwi. Problemem było to, że na każdym poziomie rywalizowali ze sobą i tylko niektórzy współpracowali. Będzie trzeba ich tego nauczyć w praktyce. Na następny raz będzie musiał symulować atak na niszczyciele. Bez roli wabika, który wystawi cel koledze się im nie uda.

Zerknął na zegarek. Pora była aby się zbierać. Zdąży jeszcze coś zjeść przed odprawą.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.

Ostatnio edytowane przez Raga : 01-10-2020 o 15:20.
Raga jest offline  
Stary 11-09-2020, 06:52   #23
 
Fenrir__'s Avatar
 
Reputacja: 1 Fenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputację
Kapitan na odprawę przybyła spóźniona i wściekła jak osa. Wszyscy doskonale słyszeli o awanturze w dolnym hangarze. W sprawę było zamieszane tak wiele osób, że tylko kwestią ogromu wyzwania jakie podjęli ludzie można było przypisać to, że sprawa nie wypłynęła odrazu.
Nikogo nie zdziwiło, że w sprawę zaangażował się Cleveland. On zawsze był skory do szalonych pomysłów. Najnowsza plotka głosiła, że mimo iż statki ponoć były poskładane na czas Kapitan zwiesiła loty do czasu wyjaśnienia sprawy. Ponoć właśnie ten temat spowodował, opóźnienie.

Ale kapitan wreszcie pojawiła się w sali odpraw gdzie czekali dowódcy skrzydeł.

O ile obecność Duka, czy Huntera nikogo nie dziwiła to obecność kota o krótkiej czarnej sierści była dla wielu dowódców zaskoczeniem. Hunter już miał z nim przyjemność, również Duke wiedział, że Maniac stracił kontrolę nad diabłami.

Obok kapitan oczywiście pojawił się Gebels i Harratr i Beharat. Stare lwy prężyły się dumnie. i patrzyły na obecnych z władczą dumą godną przywódców znakomitego stada jakie przed nimi zasiadało. Z doskonale znanych twarzy była jeszcze strzyga dowodząca szpadami i Ombre dowodząca eskadrą Kobr - tych niewidzialnych bombowców wyposażonych w te gigantyczne torpedy. Było trochę nowych twarzy, które nie zdążyły się jeszcze opatrzeć. Byli też dowódcy Watah. Z nimi kontakt był chyba najmniejszy. Brakowało o dziwo załóg rojów, ale raczej oni mieli własną naradę.

Kapitan zaczęła jako pierwsza.

- Niestety początek naszego lotu nie przebiega zgodnie z planem, mam jednak nadzieję, że wam drodzy piloci udało się nawiązać nici porozumienia z naszymi sojusznikami i główne zadanie jak na razie udaje nam się realizować, zgodnie z wytycznymi dowództwa Unii. - nabrała powietrza ewidentnie szykując się na formalności - Pragnę powitać w naszym gronie Shaarreka - wymówiła o dziwo z dobrą dykcją to kocie imię. - Nowo mianowany młodszy podporucznik objął dowództwo nad skrzydłem D. W pozostałych skrzydłach dotychczas wyznaczeni oficerowie utrzymali swoje stanowiska. - Obróciła się w kierunku kocich delegatów u jej boku i dodała - Mam nadzieję, że to uspokoi nastroje i pozwoli nam kontynuować nasze zadanie. - Koty nerwowo się poruszyły ale się nie odezwały. - Chciałabym usłyszeć wasze zdanie na temat współpracy jaka się układa i jak to wygląda w waszych skrzydłach. Kto chce zacząć? Każdy dostanie szansę do wypowiedzenia się. - Dodała i spojrzała zachęcająco na siedzącego najbliżej Duka.
 
Fenrir__ jest offline  
Stary 11-09-2020, 10:02   #24
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- Za pozwoleniem pani kapitan zacznę pierwszy - Duke wstał - Jak na razie nie mam zastrzeżeń do współpracy. Oczywiście jakieś tarcia na tle kulturowym zapewne będą, ale myślę, że zgramy się bez większych problemów. Piloci, których mi przydzielono mają talent i umiejętności powyżej średniej. A Kayaro wybija się pond nich. Co prawda dzisiejsze testy w symulatorach poszły mu niezbyt dobrze, ale to moja wina. Zestrzeliłem go na samym początku, gdyby nie to, z pewnością zestrzelił by połowę skrzydła. To tle z mojej strony.
 
Mike jest offline  
Stary 12-09-2020, 13:34   #25
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Po wypowiedzi Duke’a na moment zapadła cisza. Hunter postanowił ją wykorzystać i zabrał głos.
- Chciałem zapytać jak w kwestii formalnej powinna wyglądać procedura w przypadku wszelkich konfliktów w naszym mieszanym stadzie - celowo użył tej formy i obdarował spojrzeniem wszystkich obecnych, a w szczególności głównodowodzących.
- O ile mamy wyjaśnione postępowanie wewnątrz samych skrzydeł, to jak powinniśmy zachowywać się na poziomie konfliktów międzyskrzydłowych, w których dowódcy nie będą w stanie dojść do porozumienia? Osobiście byłem świadkiem poniżania jednego z pilotów przez dowódcę nie należącego do jego skrzydła. Uprzedzę pytanie i dodam, że byli oni tej samej rasy. Do tej pory nie było przyzwolenia na takie zachowanie, które pomijało stopnie wojskowe i łańcuch dowodzenia. Nie wspomnę nawet jak wpływa na morale.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 15-09-2020, 10:21   #26
 
Fenrir__'s Avatar
 
Reputacja: 1 Fenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputację
Kapitan słysząc głos Huntera zamyśliła się na moment po czym spojrzała w stronę Gebelsa, a ten od razu przeniósł spojrzenie na Harratra. Ten próbował się podnieść by przedstawić sytuację. Ale dostrzegł to Becharat i natychmiast podniósł się jako pierwszy.

- Pilocie - zwrócił się do Huntera - Nie jest kwestią nas rozstrzygać tak błahe sprawy. Jeśli jednemu nie podoba się co robi drugi niech na nim wymusi posłuszeństwo. Jeśli dowództwo ma zajmować się tak przyziemnymi sprawami jak dbanie o porządek w watahach to nic innego by nie robiło. W ogóle, to, ze ważysz się podnieść ten temat na tym zgromadzeniu świadczy o braku honoru i tchórzostwie. Zauważ, że zgodnie z tradycją, na tego typu zgromadzeniach, żaden niepytany kilrathi swojego słowa nie wypowie. Nie dziwie się, że wobec tak słabego przywódcy inni wodzowie watah mogą sobie pozwolić na poniżanie. Skoro jesteś niski przyjmij swoją pozycję z honorem człowieku! - powiedział dumny z siebie.

Kapitan niepewnie spojrzała w stronę Huntera i przeniosła na Becharata przepełniało ją takie zaskoczenie, że nie wiedziała ewidentnie co powiedzieć.
 
Fenrir__ jest offline  
Stary 15-09-2020, 12:16   #27
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Hunter zaśmiał się głośno odrzucając głowę do tyłu.
- Powtórzę, bo chyba jesteś już stary i głuchy, Becharat. Podnoszę tą sprawę tutaj ponieważ nasze dowództwo nie zezwalało do tej pory na pomijanie łańcucha dowodzenia i stopni floty. Swoją wypowiedzią jasno dałeś do zrozumienia jakie masz w tej sprawie stanowisko. Nie masz zamiaru dostosować się do naszych zasad, więc nie pozostaje nam nic innego jak dostosować się do twoich. Miej jednak świadomość jednej rzeczy. Panoszący się Kilrathi są jak korwety wśród myśliwców, a dobrze wiesz jaką taktykę przyjmują myśliwce atakując korwety.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline  
Stary 15-09-2020, 12:58   #28
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- Ambasadorze - odezwał się Duke - zgodnie z pańską sugestią na wszelkie takie sytuacje odpowiemy w adekwatny sposób. Cieszę się, że Kiltarhi nie będą lamentować o jakieś przepychanki pomiędzy skrzydłami i nie wpłynie to na stosunki na poziomie wyższego dowództwa.
 
Mike jest offline  
Stary 15-09-2020, 13:45   #29
 
Fenrir__'s Avatar
 
Reputacja: 1 Fenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputację
Futro na grzbiecie Becharata zafalowało i stanęło dęba.

- Jak śmiesz marny człeczyno!!!!- Wysyczał przez zaciśnięte zęby rozwścieczony Kilrathi wysuwając swoje długie szpony… - Ty mi grozisz… Ty mówisz co ja wam daje do zrozumienia.. Czy mówię niewyraźnie... czy to cię śmieszy!!! - rzeczywiście w furii wysunął kły i zaczął mówić niewyraźnie bardziej warcząc niż artykułując słowa. - Ty się ze mnie śmiejessssssssss….

Zaraz poderwał się Harratr mając chyba coś powiedzieć Ambasadorowi. Jednak coraz więcej wściekłych kotów podrywało się na sali. Słychać było obelgi. Natychmiast poderwali się ludzcy oficerowie również nie hamując się w obelgach, Któryś z kotów pchnął człowieka, ten mu odpowiedział tym samym.

Kapitan poderwała się również podobnie jak Gebels, który spiorunował wzrokiem Huntera.

Kapitan w tym czasie wdusiła przycisk na konsoli i drzwi natychmiast się otwarły wpuszczając do środka uzbrojonych marines. Natychmiast podnieśli broń i skierowali ją w stronę rozwścieczonych Kilrathi… Chyba to nie pomogło bo jeden z dowódców watahy. Wielki umięśniony kocur wyszedł przed szereg i tubalnym głosem oświadczył.

- Strzelaj łysa małpo… Masz jedną szansę, a później rozwlekę ciebie i całą resztę załogi tego stałowego kubła na śmieci. Takie zachowanie uwłacza Kilrathi. Od początku mówiłem, że takie umowy są gówno warte. Małpy nie szanują tradycji! By na rozmowy wnosić broń!!. To kolejny raz Becharat kiedy twój wiek mówi o tym, że powinieneś udać się już na spoczynek. Przez twoje umowy znowu nas tutaj obrażają i grożą nam bronią!! - stanął tuż przed marines, tak, że czubek karabinu oparł mu się o pierś. Pilot kilrathi przewyższał marine o głowę. Pochylił się i syknął mu w twarz - strzelaj ludzkie szczenię…

[Duke spryt 11]



Duke patrzył oniemiały na agresję i furię, która nagle rozgorzała w sali narad. Ale zaraz Rughwan coś mu tłumaczył, że koty sobie nigdy nie żałują, zawsze się obrażają nawzajem, przynajmniej jeśli jeden chce podważyć autorytet drugiego. Sądząc po słowach włochatego pilota, ta furia to normalna metoda prowadzenia dyskusji u tych kosmitów… Oni zgadzają się z drugą stroną jeśli uznają że ona ma racje.

Czyżby Hunter nieopatrznie podważył autorytet i rozpoczęła się walka o pozycję w stadzie…
 
Fenrir__ jest offline  
Stary 15-09-2020, 15:58   #30
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Duke spokojnie wszedł na stół i wyjętą z kieszeni zapalniczkę podsunął pod czujnik przeciwpożarowy. Na efekt nie trzeba było czekać długo. Strugi wody chlusnęły z sufitu. Nie na długo, bo zapalniczka zgasła i systemy przestały wykrywać pożar, ale wystarczyło by zwrócić uwagę wszystkich.
- Zluzuj poślady kotuś - powiedział Duke idąc po stole w jego kierunku. - Jeśli padnie tu choć jeden trup to wygrali nasi wrogowie. Zebrali się tu najlepsi z najlepszych. Ludzi i Kilrathi. Gdy rozpocznie się walka, będzie to epickie starcie, ale… nie będzie miał kto tego wspominać. Bo nasze rodziny zginą zniszczone przez Nephilim. Bo kto im stanie na drodze? Niedobitki z dzisiejszej bitwy? Nawet ja, chodź bym się zesrał nie wygram tej wojny sam. Ja… my potrzebujemy was, a wy potrzebujecie nas. Mówisz o honorze - zeskoczył ze stołu i stanął twarzą w twarz z kotem - Czy twój honor jest tak słaby, że byle obraza od łysej małpy może go zszargać? Jesteś tu by podbudować swoje ego, czy dlatego, że jesteś na tyle dobry by tu być? Myślę, że jesteś dobry, bo Wielki Łowczy by nie wysłał byle kogo. Zamiast się rżnąć z powodu nieporozumień kulturowych zabijmy kilku wrogów. Kto jest za zabijaniem wrogów niech siada na miejscu. - odwrócił się do marins - A tobie żołnierzu dziękujemy za czujność, ale nic poza żywiołową dyskusja nie miało tu miejsca.
 
Mike jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172