Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-10-2021, 21:19   #121
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=o5jlLJa2Zhs[/MEDIA]
- Nie podoba mi się to - usłyszała niezadowolony głos Leona, gdy siedzieli już w mechach, lecąc Leopardem do Bennington.
Ursula spojrzała na monitor i zobaczyła, że Młody wybrał kanał prywatny do niej.
- Uwierz, że mi też - westchnęła Ursula w odpowiedzi.
- Ta? A czyj to w sumie był pomysł? - po tonie jego głosu była wstanie wyobrazić sobie, że chłopak przymrużył oczy w niezadowoleniu.
- Pandur, też nie cieszy mnie, że niszczymy obiekt w NASZYM mieście, ale wiesz dobrze że to konieczne - odparła spokojnym tonem.
- Wygramy i będziemy mieć tylko gruzy w koło.
- A jeśli nie zrobienie tego miałoby przesądzić o zwycięstwie w tej wojnie? - zapytała go.
Odpowiedziała jej cisza.
- Nie możemy dzielić skóry na niedźwiedziu. Musimy zapomnieć o sentymentach i myśleniu o tym co będzie po wojnie, kiedy ona ciągle trwa. Jeden problem na raz, jasne?
Clark tylko ostentacyjnie westchnął. Trevor widziała, że chłopak był zły z tej bezsilności. Jak wszyscy.

Chcąc nie chcąc Ursula znalazła się w grupie hit&run, której zadaniem było skuteczne wykluczenie lotniska w Bennington z użytku. Ale musiała tu być nie tylko ze względu na to, że jej Shadow Hawke był idealny do tego zadania, ale przede wszystkim dlatego, że jak Leon zauważył, przyczyniła się do tego pomysłu. Nie było to w żadnym razie chwalebne działanie, ale takich na wojnie było jak na lekarstwo. Ale strategicznie było to bardzo dobre posunięcie, o czym wiedzieli już z doświadczenia. Niemniej czuła niesmak przed tą akcją, choć o swoich odczuciach powiedziała jedynie mężowi. I mimo że temperowała zapędy innych o myśleniu co będzie gdy będą musieli odbudowywać się z tych gruzów, do których sami się przyczyniają, skłamałaby gdyby powiedziała, że sama nie myśli o tym jak będzie wyglądało życie po wojnie, tej wygranej. Pewnie gdyby nie środki nasenne jakie brała, by się wysypiać i szybciej dochodzić do zdrowia, to przez przemyślenia o tym jak miałaby wyglądać odbudowa, spodobałoby to jej sen z powiek.

***

Posiadając dokładne plany budowy wiedzieli dokładnie w co strzelać, żeby nie narobić się, ale zrobić ogromne zniszczenia. Ursula skupiła się na pozytywnym myśleniu, że przynajmniej wróg już nie może korzystać z ICH infrastruktury przeciw nim.

Informacja o tym, że mieli w miarę czyste pole do portu, gdzie zebrała się flota statków wrogiej frakcji zaskoczyła przynajmniej Trevor. Pewnie gdyby siedzieli teraz w sali odpraw to by omawiali za i przeciw, ale nie tu. Teraz była szybka piłka i siłą rozpędu ruszyli wykluczyć kolejny punkt logistyczny.

Dla Spencera i Heisenberga walka portowa nie była pierwszyzną, za to Trevor i Clarke znali to tylko z sesji symulatorowych. Podczas krótkiego lotu z lotniska do portu morskiego otrzymali wszystkie potrzebne informacje o obiekcie. Każdy z pilotów przestudiował je na tyle dokładnie na ile uważał, Ursula która kwalifikowała się pod kujona, starała się wszystko to co sama uznała za istotne, wykuć na pamięć.

- Proponuję jak na lotnisku, skupić się na kluczowych punktach: magazyn paliwa, przepompownia portowa, latarnia morska. Jeśli natomiast chodzi o jednostki morskie to priorytet mają tankowce, kontenerowce. Bez zasobów to i statki marynarki wojennej na nic się zdadzą - powiedziała na głównym kanale lancy, wypowiadając na głos własne przemyślenia co do sytuacji.

Mieli szybkie wejście na wrogi teren. Zrzut czterech mechów jak zawsze był dokładny i błyskawiczny w wykonaniu Leoparda Minutemenów, który od razu po wyładowaniu swojego cargo, wraz z Lightningiem za którego sterami była niezawodna Itan-sha, związały się w walce powietrznej z niedobitkami podniesionymi z lotniska, które dopiero co wizytowali.

Prędkie rozejrzenie się w terenie zwróciło uwagę lancy na to co zawinęło do portu.

- Łodzie podwodne, prędko! - rzucił Pandur na ogólnym. - Zanim się zanurzą!

Młody słusznie zwrócił wszystkim uwagę, przez co dwa tankowce zeszły na dalszy plan. Infrastruktura portu morskiego i prawie żadna ochrona pozwoliłyby cztery mechy Minutemenów prędko zajęły pozycję do odstrzału.

Pierwsza krew polała się, gdy Pandur ściągnął podrywającego się w powietrze Wakazashi, ratunkowy śmigłowiec. Charger i Marauder oddali pierwsze celne strzały w oznaczone dwie wojskowe łodzie podwodne Koryu, których uzbrojenie mogło stanowić problem dla grupy uderzeniowej Minutemenów. Nie trzeba było wiele, by zatopić te jednostki z broni mechów, wystarczyło dobrze wycelować pod linią wody i tracąc wyporność łodzie "uziemiły" się prawie samoczynnie. Jednak Kriger i Highborn musieli więcej uwagi skupić na Koryu, by prędko przestały stanowić zagrożenie. Laserami swoich mechów wywołali zapłon składów amunicji i pierwsze duże wybuchy zagrzmiały w porcie.

Cała operacja wyglądała jak bezlitosna egzekucja. Mechy na zmianę zmieniały się na pozycjach, raz prowadząc atak na statki morskie, a w kolejnej chwili osłaniając plecy kompanom. Wkrótce w ogniu stanęły dwie transportowe łodzie podwodne Seahorse, jedna Verne oraz pasażerska Baleena. Przy okazji eksplozji tych pierwszych uszkodzona została jeszcze malutka łódź badawcza klasy Jonah i przycumowane przy nim Speedboat
oraz skuter wodny Whitestreak.

Silverfin przeskrobał Minutemenom pancerz Machine Gunem, ale uległ trafiony Blazerem Zeusa, stając się kolejnym fajerwerkiem.

Chaos jaki wywołał atak lancy rajderskiej sprawił że jednostki pływające próbowały czym prędzej się ewakuować z portu. Niestety dla nich, tak wielkie statki, były do bólu wręcz powolne. Dwa Anastaska Maro wpadły na siebie i wzajemnie unieruchomiły, zagradzając przy okazji drogę parze tankowców. Wrogie jednostki, pozbawione możliwości, stały niczym kaczki wystawione przez pointiera na polowaniu. Kwartet Anastaska Maro, ostrzelany przez mechy szybko nabierał wody, a przekręcając się przez to na którąś z burt, traciły kontenery, które wpadały do wód portowych tym bardziej blokując w nim ruch. Nie wybuchły co prawda jak co niektóre statki wcześnie, ale to miało jeszcze ulec poprawie.

Wreszcie lasery, autodziała i działa cząsteczkowe Minutemenów sięgnęły po dwie wisienki na torcie. Kaleen Bay i Kilkenny Falls, choć w trybie natychmiastowym rozłączone od przepompowywania paliwa z portu, miały na pokładzie takie ilości substancji łatwopalnych, że po ich wybuchu mechy musiały czym prędzej usunąć się z pola rażenia odłamków. Rozlewająca się na powierzchni wody ropa sięgnęła praktycznie każdej jednostki zatopionej wcześniej. Samotnie stojący, nikomu nie wadzący luksusowy jacht Atlanta również znalazł się w zasięgu.

Minutemenom ledwo udało się wycofać, gdy doszło do potężnej eksplozji obejmującej większość portu. Płomienie sięgały wysoko i wyglądały jakby otworzono ogromne wrota piekieł. Wyglądało to przerażająco i epicko zarazem, przyciągając spojrzenia.

***

Wykonali 200% normy i mieli już wracać do bazy, podreperować to i owo, przezbroić i lecieć na końcówkę Bitwy o Middlebury, bo mechów po stronie sprzymierzeńców nigdy dość. Ale dowództwo miało kolejne zadanie poboczne dla nich. Ursula miała swoje obawy, dwie misje z biegu i teraz trzecia były nie lada wyzwaniem, ale nie podzieliła się swoimi przemyśleniami. Trzeba było to zrobić. Highborn był mocno najarany na tą akcję i pozostawało mieć nadzieję, że chłopak nie straci głowy.

A że wyszło jak wyszło, to już inna historia.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 16-10-2021, 19:26   #122
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Doktor Mengele urwał się ze smyczy gdy usłyszał na radiu, że lanca pazerowców wdarła się do Middlebury. To był impuls który położył Kriegera spać, bo zbyt wiele skojarzeń i wspomnień z dnia gdy zaczęła się wojna zalała jego jaźń.

Więc Mengele biegł przez lotnisko, kryjąc się za jego infrastrukturą nie przejmując się procedurami bezpieczeństwa. Nic, że zaraz za rogiem mógł wbiec lancy pod ostrzał.

Tamci piloci co wdarli się do Middenbury byli kamikadze. Nie atakowali celów wojskowych, ale obiekty cywilne. Każdą sekundę dało się wycenić w życiach cywilów. Każda sekunda to był kolejny Matias. Kolejna bezimienna kobieta którą zostawił w alejce tamtego dnia by umarła sama, choć był w stanie jej pomóc.

Teraz też mógł im pomóc. Tylko nie wszystkim i nie bezpośrednio. W jakiś pokrętny sposób umysł Mengele odnajdywał spokój w niepohamowanej agresji i zniszczeniu.

Musiał się spieszyć i dr Mengele zamierzał się spieszyć. Wyrwał wprzód i wyłączył radio gdy ktoś zaczął wzywać go by nie szarżował na ślepo. HUD niedługo potem wskazał mu, że ktoś tam ruszył za nim. Rozsądnie, skoro on biegł tak daleko z przodu to siłą rzeczy zbierze na siebie pierwszy dewastujący ogień i reszta da radę wyhamować na czas.

~ * ~

Maruder przeszarżował przez zbyt wąską uliczkę szorując lewym barkiem po budynku, zrywając ściany i okna, wypalając pełną salwę ze wszystkiego co miał w uciekający konwój. Niemal nieuzbrojony. To było jak strzelanie do kaczek z paintballami... Mash Truck “White Whale”, command van, trzy ciężkie transportery B1, dwa dumb trucki. W dalszej części bitwy nawet nawet strącił Dixona przeciwpożarowego. Część rozstrzelana, jeden dumb track po prostu zdeptał po drodze.




w ostatniego mecha małej lancy bandytów chroniących . Nie zwolnił ani na moment i uderzył w niego całą swoją masą, powalając na ziemię i pobiegł, wbiegając w kolejną ulicę i kryjąc się a budynkami. To nie był “darmowy” manewr. Wyłapał kilka trafień, ale jeden z mechów leżał więc musieli co najmniej na niego poczekać, co kosztowało cenne (przeliczane na ludzkie życia) sekundy. Lanca bandytów rozproszyła się, a dwóch z nich zostało ubezpieczając powalonego gdy zbierał się na nogi oraz command vana z dwoma transportowcaimi. Później, jak się okazało, że w white whale’u byli ranni i chorzy Mengele się tym nie przejął nic a nic. Dopiero Viktor po “przebudzeniu” miał zrobić się blady gdy to do niego dotrze.



Wcześniej
Viktor siedział przy biurku upijając się na smutno przed mailem zaczynającym się od “Tato… proszę.” Nim zaczął przez pół godziny zbierał się aby go przeczytać na trzeźwo i w końcu stwierdził, że nie da rady więc spróbował na pijanie. Też się nie przemógł. Wciąż się bał.
 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 16-10-2021 o 23:19.
Arvelus jest offline  
Stary 16-10-2021, 22:38   #123
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
- Itan-sha, pusta przestrzeń na zachód od drogi dojazdowej, na wysokości parkingu. Dobre miejsce na Landing Zone - oznajmił spokojny głos nawigatora z Leoparda.
- Przyjęłam, kontakt na drogę dojazdową i parking. A także na wieżyczkę, umocnienia i coś, co może być stanowiskiem broni ciężkiej. Zajmę się tym.
- Mamy też dane sił powietrznych, niektóre zaczynają podrywać. Przesyłam co mamy.
- Dostałam, bez odbioru.

Iroshizuku włączyła uzbrojenie i zrobiła ślizg na skrzydło, ustawiając się w linii umocnień wroga. -Na pozycji. Rozpoczynam atak
- Gotowi do przyziemienia!
Itan-sha pochyliła nos Lightninga. Zielone wskazanie wysokościomierza na HUDzie drgnęło i zaczęło pokazywać zmianę. Kwadrat celownika najechał na linię prowizorycznych umocnień, pilot nacisnęła spust. Laser pulsacyjny przeorał stanowisko z bronią ciężką, gauss uderzył w wieżyczkę strażniczą, lasery średniego zasięgu wypaliły dziury w stertach worków z piaskiem służących za ochronę dla strzelców.
Chwilę później Leopard zrobił przyziemienie, waląc nieprzytomnie z laserów burtowych, dziurawiąc jak rzeszoto resztę umocnień. Ziemia zatrzęsła się od uderzeń wyskakujących mechów, które dołączyły się do siania zniszczenia.

- Warthog, bombardujemy pasy startowe. Biorę L-3, ten na południe-południowy zachód. Bombarduj pozostałe. - Iroshizuku ustaliła priorytety.
-Przyjąłem, bez odbioru - potwierdził bombardier Leosia.

W pobliżu hangarów położonych niedaleko trzeciego pasa startowego stały trzy transportowce pionowego startu i lądowania typu Cobra. Pilot zrzuciła z pylonów bomby naprowadzane wiązką lasera, każda zawierała niemal tonę ładunku wybuchowego. Potężne eksplozje zrobiły leje w asfalcie, złożyły hangary jak kartonowe pudełka a Cobry zamieniły we fruwające wokół rozżarzone stalowe szrapnele. W tym samym czasie Leopard zrzucał bomby na klucz ciężkich bombowców Torrent oraz transporter typu Karnow. Niestety, siły New Vermont nie zdążyły zniszczyć wszystkich wrogich maszyn, zanim zostały poderwane w powietrze. Mieli przeciwko sobie Meteora, dwa Defendery oraz potężnie opancerzonego DroSTa IIa model 2470.

Meteor wziął na cel Lightninga a Defendery wraz z wrogim DroSTem leciały na Leoparda. Iroshizuku zadziałała niemal instynktownie - poderwała LTN i włączając dopalacze wyrwała w górę, zmuszając ciężkiego i mniej sterownego przeciwnika do niewygodnych manewrów i znacząco ograniczając mu możliwość wejścia w skuteczny zasięg autocannona. Lecąc wybrała rakiety Thunderstrike jako broń a radar przestawiła w tryb namierzania pojedynczego celu. Po osiągnięciu sześciu tysięcy metrów przesunęła przepustnicę w położenie ciągu bojowego i zrobiła półpętlę. Leżąc na plecach kierowała się w stronę ziemi i ścigającego ją Meteora. Zielony kwadrat namierzania celu zogniskował się na wrogim statku powietrznym, palec Draconisjanki nacisnął WEAPON RELEASE. Rakieta uderzyła bezpośrednio w nos przeciwnika, niszcząc owiewkę i zabijając pilota. Sam meteor, dymiąc i wirując w oszalałym korkociągu zaczął lot w kierunku ziemi. Nie było to pierwsze lądowanie tej maszyny, choć z pewnością ostatnie.

Ciężkie transportowce krążyły wokół siebie, siekąc z dział laserowych i usiłując przebić pancerz. Wrogi DroST wydawał się być odporny na niebieskie i czerwone smugi energii, jakimi raczył go Leopard. Nie wyglądało to dobrze, zważywszy dwa Defendery, które dodatkowo kąsały Leosia.
- Warthog, która burta wroga jest bardziej naruszona?
- Prawa!
- Przyjęłam
- Iroshizuku błyskawicznie zbliżyła się do walczących i wystrzeliła ostatnią rakietę w naruszony prawy pancerz DroSTa. Ku jej zdumieniu, przeciwnik nadal się trzymał. Nie mogła poświęcić mu więcej uwagi, bo trzeba było rozprawić się z Defenderami. Myśliwce zdarły trochę pancerza z Lightninga, zanim Iroshizuku celnymi strzałami strąciła maszyny z nieba. Musiała podjąć ryzyko jakie niosła walka na bliskim dystansie, aby skrócić czas walki i móc przyłączyć się do Warthoga, w zrywaniu pancerza z DroSTa IIa. W końcu i ta potężnie opancerzona maszyna uległa. Poryty prawy bok odsłonił wrażliwe elementy silnika, w który trafiły lasery pulsacyjne i LTN i burtowe Warthoga. Ze zniszczonym napędem wroga maszyna spadła i rozbiła się o ziemię.

Po walce o lotnisko skierowali się do Bennington, aby siać zniszczenie na niebronionym odcinku frontu, niszcząc statki i infrastrukturę portową. To nie był jednak koniec zadań, albowiem w WSI pojawiła się informacja o domniemanej trasie przejazdu konwoju „króla” Mwabutsy. To był zdecydowanie dzień dobrych wiadomości. Iroshizuku z zadowoleniem stwierdziła, że odrodzony wywiad wojskowy pracuje na najwyższych obrotach, przekazując konkretne i sprawdzone informacje.
 

Ostatnio edytowane przez Azrael1022 : 06-11-2021 o 23:19.
Azrael1022 jest offline  
Stary 16-10-2021, 23:02   #124
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post

Bitwa o Middlebury i wydarzenia dziejące się w międzyczasie okazały się być przełomowe dla tej wojny. Obydwie strony konfliktu zostały wykrwawione – jeśli osobowo mniej, aniżeli pod Hartford, to na pewno sprzętowo. Wnętrze i obrzeża miasta oraz fragmenty „Autostrady Śmierci” zaścielało grubo ponad dwieście różnorodnych wraków – i to nie byle technicali, a artylerii (w tym cennej samobieżnej), kluczowych pojazdów logistycznych, mnóstwa mechów różnego typu, lotnictwa, a także masy czołgów. Największe siły najemne na planecie straciły blisko połowę parku maszynowego (choć Rycerze już zgarniali wraki Panzerów oraz swoje własne do odbudowy i wykorzystania, bądź na sprzedaż ComStarowi).

Rajdy na Bennington były bardzo udane. Potwierdziła się teoria Spencera, że nieprzyjaciel musiał skumulować swoją uwagę i zasoby na Middlebury, zaniedbując inne Ziarna. Zastanawiać mogło co mogli ugrać bijąc po raz kolejny w Stolicę – ale tym razem padło na te odległe miasto. A przyjebali w nie bardzo boleśnie – lotnisko wraz ze zgromadzonymi tam pojazdami wsparcia, logistyki, dowództwa oraz różnistymi samolotami. Starcie było trudne, ale wróg dysponował tylko jednym DroSTem IIa (ostatnim z całej gamy, jaką dysponowali nie tak dawno piraci) i garścią cięższych myśliwców, ale atmosferycznych (po jednym Inseki, Kaiseradler i Steinadler – uzbrojone w łączną sporą ilość rakiet oraz jeden AC/10). Oprócz (poważnych) ubytków w pancerzu i lekkich uszkodzeń struktury, nie było strat po stronie Minutemen, a wróg po raz kolejny utracił ważny ośrodek oraz kupę maszyn. Wraz z zabudową lotniczą, składami paliwa i ubytkami w tarmacu, nieprzyjaciel poniósł także poważne straty w samolotach, których używał m.in. do bombardowania linii frontu oraz ataków na Middlebury: był to zmodyfikowany transportowiec Karnov UR dozbrojony w palety rakietowe, aż trzy Cobra VTOLe (od zubożonej wersji pierwotnej, poprzez pseudo-MASH medevac, aż po bardzo cenną machinę dowódczą), szereg ciężkich bombowców antycznego wzorca Torrent w różnych wariantach (standardowy, tankowiec FC, IC do przenoszenia piechoty z jetpackami do skoków typu HALO, ASW do zwalczania łodzi podwodnych, oraz „bombowiec wodny” straży pożarnej) oraz sterowiec przeciwpożarowy typu Dixon. W sferze naziemnej nieprzyjaciel utracił van dowódczy, trzy ciężkie transportery B1, dwie wywrotki Lesseps i Brunel oraz – niestety (bądź stety) załadowany rannymi i chorymi ciąg wagonów „White Whale” w ramach ciężarówki typu MASH. Nim ktokolwiek się spostrzegł że był to cel niehumanitarny, było już po wszystkim... albo może i spostrzegł się, ale o to nie dbał. Praktycznie wszystkie te samoloty i ciężarówki były po brzegi załadowane towarami, amunicją, paliwem, co tym bardziej musiało boleć.

Podobnie, a nawet jeszcze gorzej dla nieprzyjaciela stało się raptem godzinę/dwie później w porcie morskim. Tankowce, frachtowce, mniejsze łodzie, w tym dużo podwodnych – wszystko to poszło na dno. Część to były „cywilne” jednostki potajemnie przetransportowane na planetę i przekazane Bandytom (ani chybi przez 'Benefaktora'), część była statkami przejętymi od NVR w zdobycznych portach. Większość była nieuzbrojona/cywilna – tylko dwie łodzie podwodne miały uzbrojenie (i to tylko do walki w wodzie), kuter kl. Silverfin miał raptem jeden kaem i garść torped, i tylko dwa frachtowce Anastaska Maro (zmodyfikowane pod mobilne HQ i robotę lotniskowca-eskortowca) miały jakąś sensowniejszą, choć wciąż małą i miszmaszową siłę ognia. Mimo upartego oporu, nie miały szans. Wraz z nimi spłonęły hektolitry paliwa oraz dziesiątki ton cargo, z czego część poszła na dno. Do tego w ruinę poszły kluczowe zabudowania portowe. O ile lotnisko być może można było relatywnie szybko i łatwo zreperować (jeśli się miało dostęp do maszyn i materiałów budowlanych stosownych do kładzenia i regeneracji tarmacu), to port pozostawał poza obecnymi możliwościami Barierowców. Część wraków była potężnych gabarytów, blokując port wzdłuż, wszerz i w głąb. W dodatku szalały pożary rozlanego paliwa z tankowców, a i sama woda została skażona od tych węglowodorów (co było największą katastrofą ekologiczną jaka przydarzyła się w całej historii tej planety). Oczyszczenie zatoki i odholowanie tylu wielkich, zagnieżdżonych wraków wymagało potężnych sił i środków. Masowa logistyka morska Bennington została ścięta niczym łeb katowskim mieczem, a lotnicza dostała niewiele słabiej.

Pycha kroczy przed upadkiem, bo już niedługo potem WSI oraz sami Minutemen popełnili kosztowną i tragiczną pomyłkę. Przechwycili konwój jadący z Newport do Essex myśląc, że jedzie w nim sam „król” Ernest Kwame Mwabutsa z delegacją do Juliusa Spencera od Workmenów.

Atak się powiódł, choć opór 'elity' z „korpusu królewskiej ochrony” był wręcz fanatyczny. Wóz taktyczny Obuzaabaa i transporter kontrolny Sasayaku, działające w tandemie i z dronami typu Gossamer, bez większych problemów wykryły nadlatującego Leoparda jeszcze zanim zrzucił lancę. Zaalarmowani goryle wysypali się z obydwu pojazdów, a także z wielu innych, w tym dwóch ciężarówek wsparcia/użytkowych: ciężkiej Iveco Burro oraz „warczącej” Skody. Mieli broń osobistą a także sporo kaemów, lżejszych granatników i broni wyborowej, a także kilka naramiennych wyrzutni rakiet typu SRM (standardowych i lekkich) i LRM, oraz jeden piechotny laser wsparcia. Cztery czarne SUVy rozjechały się w tyralierę, otworzyły okna i szyberdachy. Mnogość luf pasażerów i kierowcy wypełzła z wewnątrz, podobnie jak wysuwane MiniGuny marki General Motors. Radiowóz Mao-Heng Charioteer jechał dalej naprzód, pewnie z częścią tych VIPów, zostawiając w tyle jadący za nim samochód pancerny Knox z pojedynczym kaemem, którym też celował w niebo. Trzon obrony stanowił samochód zwiadowczy Kruger (zbieżność nazw z mechem policyjnym przypadkowa), uzbrojony w parę średnich laserów, oraz flankujący zwiadowczy pojazd antygrawitacyjny typu Hipparch z MLaserem, SLaserem i SRM-2. Kiedy Minutemen nadeszli i nadlecieli, całość tych rakiet, laserów i kulomiotów splunęła salwą, doprowadzając do niewielkich ubytków w pancerzu (więcej w przypadku MLaserów), ale riposta była druzgocząca – żaden z pojazdów, ochroniarzy czy egzemplarzy broni wsparcia nie przetrwał.

Rzeczywiście konwój był od Mwabutsy, ale nie był to „królewski orszak”, a transfer więźniów-”podarków” dla udzielnego władyki Essex. Wprawdzie także i tym razem nieprzyjaciel nie miał większych szans i został błyskawicznie zmieciony, a zebrane maszyny, oręż i ludzi stracił, to cena okazała się być zbyt wysoka – w konwoju zginęli także prawie wszyscy więźniowie. Przeżyła tylko jedna, policjantka imieniem Linda Howl z formacji SHWAT NPD, tej samej do której należała Sarah Kane. Obita, okaleczona, ledwo żywa. Cud, że wyszła z uderzenia na konwój. I ironia losu, bo inni, lepiej trzymający się więźniowie nie mieli tyle szczęścia. Więźniowie tacy jak Wilford Spencer, ojciec Hadriana i minister rozwoju i infrastruktury w rządzie NVR, wzięty do niewoli przez ACzW w Dniach Masakry. Zginął od friendly fire własnego syna...

Nie wiadomo było, czy to nie była przypadkiem chamska pułapka – bo już nazajutrz w mediach okupacyjnych pojawiły się nagrania (częściowo sfałszowane), świadkowie (raczej podstawieni) i oskarżenia Minutemen o „kolejną rzeź, tym razem własnych obywateli i rządzących”. Przeciek ten trafił do wolnych Ziaren i – o ile nie dawano mu przesadnie wiary – to musiał być wodą na młyn malkontentów, sceptyków, szurów i inszej hałastry. Reputacja Minutemen została nadszarpnięta. Niektórzy przestali ich uważać za bohaterów, a raczej za dziką kartę, kowbojów bez nadzoru; ludzi szlachetnych i chcących dobrze, ale popełniających błędy z powodu braku wpięcia w struktury NVDF. Temat został podchwycony przez właśnie te niektóre media. Być może komuś na rękę było położenie łapy na Minutemenach i podsycał ten zalążek „dyskusji” nad ich losem...

Najgorsze jednak przyszło w nocy z 7 na 8 listopada, kiedy ostatnie płomienie walk o Middlebury dogasały. Samodzielny/wydzielony pułk pancerny NVDF „Mailed Fist” przeszedł do kontrofensywy wzdłuż Autostrady Śmierci, z łatwością zmiatając ariergardę wycofujących się Bandytów. Wróg próbował jeszcze flankować, ale skrzydłowe lekkie lance Rycerzy mu to uniemożliwiły, zadając kolejne bolesne straty. Wreszcie siły ACzW i Workmenów się rozsypały i rzuciły do bezładnej ucieczki w stronę Newport, ścigane przez pancerniaków. Ale skurwiele mieli jeszcze jeden as w rękawie i w tej chwili próby nie zawahali się go użyć.

Zakamuflowany pod osłoną nocy, płomieni, specyfiki Amerigo i wraków Autostrady Śmierci pluton bandyckich straceńców wykorzystał śmiercionośną broń – miotacz głowic z dopalaczami rakietowymi. Broń ta splunęła posiadanym przez nią pociskiem. Chybiła i to dość znacząco z powodu braku doświadczenia strzelców, ale to nie miało takiego znaczenia... bo to była broń atomowa. Pocisk klasy Davy Crockett-I, ground burst, o mocy pół kilotony, gdzieś na lewej flance jadącej kolumny czołgów. Był to „relatywnie słaby, taktyczny pocisk”. Kula ognia miała średnicę 60m, nadciśnienie 20 psi raptem do stu metrów, 5 psi 360m, a skrajne promieniowanie termiczne do 400m od miejsca zero. Śmiertelna dawka promieniowania 500 rem sięgała 750m, natomiast gwałtowny podmuch 1 psi do jednego kilometra. Nie wystarczyło, aby objąć całość rozproszonej kolumny czołgów... dlatego w parę minut potem spadł drugi, znacznie bardziej precyzyjny pocisk, tym razem Davy Crockett-M wystrzelony z jakiegoś Long Toma. Straceńcy robili za dobrych spotterów. Oczywiście Rycory zaraz potem ich dorwały i bezlitośnie zmasakrowały co do jednego, nie dając im nawet zdechnąć tydzień później od śmiertelnego zatrucia promieniowaniem gamma, ale marna to była pociecha.

W ciągu kilku minut NVDF utraciło cały pułk, ponad sześćdziesiąt czołgów. Nawet jeśli niektóre maszyny nie zostały z miejsca unicestwione, nie stanęły w płomieniach, nie zagotowała się im amunicja, to załogi były już martwe, elektronika zjarana, a metal mógł służyć za latarnie. Rzeczywiście... Autostrada Śmierci.

Dowódcy nakazali odwrót wszystkim siłom na tym odcinku. Rycerze wyszli bez szwanku z tej tragedii (choć musieli przejść kuracje antyradiacyjne, a ich mechy musiały zostać gruntownie obmyte), co zostało ze szpicy NVDF a mogło się cofnąć, też to zrobiło. Wróg nie wyzyskał tego nagłego odwrócenia losów – nie miał kim ani czym na daną chwilę. Bitwa zakończyła się więc w „dziwny” sposób.

Następne dni były równie dziwne. W Middlebury spędzano czas na łataniu fortyfikacji, zbieraniu salvage i wynajdowaniu oraz wybijaniu do ostatniego niedobitków napastników w trzewiach miasta. Oprócz patroli nikt nie wyściubiał nosa. Panował owszem gniew na wroga, ale także blady strach. Propagandowe media nieprzyjaciela grzmiały od gróźb dalszego użycia broni masowego rażenia i przeinaczania Bitwy o Middlebury na swe zwycięstwo. Media i publika Ziaren były zszokowane. Trwały gorączkowe dyskusje i zamęt tak w rządzie, jak i w wojsku, a także i u Rycerzy. Minutemen zostali „uprzejmie poproszeni” o wycofanie się z miasta celem napraw (prawdziwym powodem była obawa o zagładę miasta – a bohaterów Vermontu wraz z nim). Pod Wielką Górą Zieloną byli bezpieczni, ale niewiele mniej rozedrgani i targani sprzecznymi emocjami po takim... czymś.

Najszybciej otrząsnęła się Beton; jej mecha zreperowano priorytetowo i ponownie posłano wraz z nią w rejon Lake Varmint. Tamże doszło do odmiany losu. Abased się wycofali, zabierając cały swój szpej i zostawiając ACzW z ręką w nocniku. Rangersi, Ochotnicy i tych paru Rycerzy wraz z Beton przeszli do ofensywy, w parę dni odbijając Camp Varmint i wymiatając główne tamtejsze siły Bandytów z powrotem na Pogranicza (choć obopólna walka partyzancka trwać miała jeszcze miesiącami). WSI wywnioskowało, że Abased przenieśli swoje siły w stronę okupowanych Ziaren (głównie Bennington) z buta, gdyż nie mieli już dostępu do desantowców.

W mediach i na liniach komunikacyjnych chaos, zamęt, strach, sprzeczne sygnały. Vermontczycy zostali całkiem zaskoczeni takim obrotem spraw i NVDF nie miało silnych pancernych rezerw aby powtórzyć atak (nawet, jakby chciało) – utrata „Mailed Fist” była cholernie bolesnym ciosem. Rycerze nie byli skorzy do akcji zaczepnych poza rejonem Varmint, preferowali skupić się na odbudowie swych sił z salvage. Workmeni wycofali całość swoich sił do Essex. Panzerowcy nie wyściubiali nosa z Newport, analogicznie 'Poniżeni' z Bennington, a bez nich dalsze ofensywy Bandytów byłyby skazane na porażkę.

W powietrzu wisiało niewypowiedziane pytanie. Czy Czerwoni mieli więcej głowic? Jeśli tak, to ile i jak dużych?

Kolejny etap wojny. Znów „dziwny”.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline  
Stary 20-10-2021, 20:14   #125
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Bieg wydarzeń jednych sparaliżował, innych niepokoił. Julian by uporać się z obawą o bezpieczeństwo rodziny poprosił służby wojskowe o opiekę dla rodziny. Ukrycie, przygotowanie dokumentów. Zrobienie czego będzie trzeba by nikt nie zdołał położyć na nich ręki. Bardzo go niepokoiło siejąca się w Ziarnach plaga tropicieli spisków oraz ruchów anty-wojennych. Jedno to chcieć końca wojny, drugie jednak nie zrozumienie co ona oznacza. Jackson spotkał się na rozmowę z przedstawicielami ComStaru i zapytał o sytuację jaka obecnie miała miejsce. Formalnie Armia Czerwonej Wstęgi za użycie broni atomowej podpadała pod ustalenia Konwencji Ares o użyciu broni masowej zagłady w konfliktach. Dawało to wygodną wymówkę by przeciwne kompanie najemnie mogły się wycofać z planety i z kontraktów jakiekolwiek by one nie były. Rozmowa z Almasy była dla Jacksona bardzo pouczająca, bo demi-precentor wskazał pilotowi na kilka spraw, którymi już sami Minutemani powinni się zainteresować. Almasy oficjalnie nie stawał po żadnej ze stron, a co więcej wychodziło na to że będzie musiał zgłosić to co się wydarzyło na Amerigo. Widać było jednak że zależy mu by ten kto dostarczył Czerwonym broń został ujawniony i odpowiednio ukarany - a póki co w tym konflikcie to właśnie Minutemani byli tymi którzy najbardziej zbliżyli się do tego celu.

***

Działając Julian odrzucał od siebie strach przed tym co mogło go spotkać na polu bitwy. Z pomocą ojca zamontował dodatkowe osłony radiacyjne na kokpit WHRa, choć wiedział że było to naprawdę niewielkie wspomożenie dla fabrycznego SPŻ zamontowanego w mechu. Jednak ta niewielka iluzja “zrobienia czegoś” w tym kierunku podniosła na duchu ich wszystkich, podobnie jak wspólna praca.
Nie wyjawił jednak członkom swojej rodziny pewnego planu który sam opracował - skonsultował go wyłącznie z Annabelle Bright, po tym jak wcześniej porozmawiał z Almasy. Dziwiło go że tak późno wpadł na ten pomysł, jednak poziom reakcji społeczeństwa Amerigo na obłudne komunikaty Czerwonych był… dziwnie wysoki.
Jackson dopiero po dłuższych rozważaniach zdał sobie sprawę że działało to co wcześniej już mu powiedziały Kane i Doe. Mierząc w pewnych względach wszystkich swoją miarą Julian zapominał o tym że rzesze nie myślą tak jak on, ani nie mieli takiego zorientowania w sytuacji jakie on posiadał. Co przeciętny Vermontczyk siedzący bezpiecznie w Burlington mógł wiedzieć o tym jak wygląda pole bitwy? Dla kogoś takiego propagandowa papka Czerwonych mogła mieć równą wartość informacyjną co przekazy sił NV. A oni skupieni na wyszukiwaniu szpiegów i walce nie mieli czasu zajmować się taką błahostką jak propaganda.
A biorąc pod uwagę że społeczeństwo miało rybią pamięć i szybko się znieczulało kiedy wałkuje się jeden przekaz. Masakra w Newport. Tylko ci którzy uciekli ze stołecznego Ziarna pamiętali o tej rzezi. Reszta nie doświadczając tego koszmaru ledwie “wiedziała” o tym że coś takiego się wydarzyło. A teraz kiedy pojawiła się broń masowa w rękach przeciwników to cywili byli mówiąć kolokwialnie “osrani”.
Dlatego Jackson poprosił o zaktywizowanie i wsparcie w mediach stronnictwa Minutemanów. Kiedyś w życiu by nie poparł żadnych stronnictw opowiadających się za wojną czy przemocą, jednak ataki wszelkich pojebów i “ekspertów od wszystkiego” pozostawione bez odpowiedzi dawało wrażenie jednostronnej walki. Cisza była najwyższą formą pogardy, lecz można było na nią sobie pozwolić jeżeli jest się odpowiednio potężniejszym od tego wobec kogo ciszę się stosuje. A oni nie byli - byli częścią Nowego Vermontu. Dlatego trzeba było zrobić coś by skontrować medialną zarazę. Julian poświęcił więc czas w którym trwały naprawy WHR by przygotować (z cichą pomocą Xandera Almasy’ego oraz jawną Theodory Spencer i WSI) odpowiednie przekazy i oświadczenia dla mediów, jak i listę zasług które odpowiednie “papugi” mogłyby przypominać od czasu do czasu by nie zapomniano że bez Minuteman los Newport podzieliłyby wszystkie Ziarna.

Plan miał jednak również drugą fazę. Skrytą, a miała polegać na odpowiednim ograniczeniu ilości szamba przelewającego się z okupowanych terenów na tereny Nowego Vermontu. Szans na atak w miejsce gdzie propaganda była tworzona raczej nie było - centrum jakiegokolwiek zajętego Ziarna było nieosiągalne dla nich w tej chwili przy takim zmasowaniu sił wroga.

Można jednak było odciąć sam kanał przesyłu tych treści. Permanentnie sprawy by to nie załatwiło, ale ograniczyłoby zasięg medialnej machiny Czerwonych.
 
Stalowy jest offline  
Stary 22-10-2021, 20:26   #126
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Iroshizuku spędzała kolejny dzień za sterami Lightninga. Latała kilkanaście godzin dziennie, starając się odkryć gdzie wrogowie mogą trzymać głowice nuklearne. O ile mieli jeszcze do jakichś dostęp. Zasobnik nawigacyjny pracował non stop, zbierając dane dla WSI. To właśnie agenci służb informacyjnych mieli za zadanie wyśledzić gdzie są ładunki - czy w jakichś bunkrach, czy w podziemnych sztolniach czy w jaskiniach w górach.

Pilot właśnie piła kolejną butelkę izotonika, kiedy na radarze mignęła informacja o potencjalnym zagrożeniu ze strony pojazdu lądowego. Włączyła zasobnik namierzania i skierowała kamerę w tamtą stronę. W kierunku południowo-zachodnim po torach sunął uzbrojony pociąg.
Iroshizuku włączyła uzbrojenie i gdy komunikaty MASTER ARMS ON oraz MASTER LASER ON mignęły na wyświetlaczu pochyliła nos myśliwca i przesunęła do przodu przepustnicę, znacznie zwiększając szybkość. Przemieszczając się wzdłuż torów nadleciała na tył pociągu.
Chwilę później zawył alarm o opromieniowaniu falą radiolokacyjną i w Lightninga poszły salwy rakiet. Iroshizuku zrobiło się gorąco, gdy zauważyła ich szacowaną liczbę… 90 sztuk pędziło prosto na LTN. Pilot na pełnej szybkości wyrwała w górę i zrobiła tak ciasny zwrot, że aż pociemniało jej w oczach a widoczny na HUDzie indykator przeciążenia wystrzelił w kosmos. Natychmiast odpaliła flary i dipole, zrobiła też dwie szybkie beczki i ślizg na skrzydło aby zmylić pociski. Często rakiety gubiły się, gdy miały do przetworzenia zbyt wiele danych skokowych o położeniu kątowym celu. Następnie przestała się wznosić i kładąc samolot niemal pionowo pomknęła w dół. Kolejny manewr mylący - naprowadzanie mogło zawieść, gdy cel zmienił pozycję w ten sposób, że zamiast na tle nieba nagle pojawiał się na tle ziemi. Gdy była już nisko kolejny raz odpaliła flary i dipole, podniosła nos i wykonała ślizg na skrzydło. Z 90 rakiet tylko kilka uderzyło w Lightninga, reszta poleciała za horyzont.
Frontalny atak na pociąg nie miał sensu. Może pojazd był słabo opancerzony i celna salwa z laserów i gaussa mogła spowodować eksplozję przedziału amunicyjnego, ale w tym momencie kolejne 90 rakiet z dużym prawdopodobieństwem zniszczyłoby Lightninga. Trzeba było znaleźć inne rozwiązanie.

Lecąc lotem noego - tuż nad powierzchnią - Iroshizuku zniknęła z pola widzenia pociągu i odszukała łagodny zakręt torów w zalesionym terenie. Dwa naloty i z szyn oraz podkładów w jednym miejscu pozostały tylko poskręcane kawałki. Maszyniście ciężko będzie to w porę wypatrzyć. A zatrzymać w porę ważący kilkaset ton pociąg - niemożliwe.
Itan-sha zwiększyła pułap do pięciu tysięcy metrów, uważając żeby nie wejść na wysokość w której tworzyły się smugi kondensacyjne. Białe pasy ciągnące się za skrzydłami bardzo ułatwiały lokalizację myśliwca nawet gołym okiem.

Obraz z zasobnika nawigacyjnego pokazał nadjeżdżający pociąg. Nawet z dużej wysokości widać było wysiłki maszynisty dążącego do jak najszybszego zatrzymania się, jednak przy prędkości jaką miał w chwili rozpoczęcia hamowania potrzebował jakieś 700 metrów, żeby stanąć. O 300 za dużo niż miał.
Lokomotywa wypadła z torów i przewróciła się, spadając z nasypu. Zaraz za nią poleciały wagony, zderzając się z metalicznym hukiem. Iroshizuku rozpoczęła atak.
Nalot na pociąg był udany, lasery i gauss uderzyły w wagon z rakietami powodując potężną eksplozję. Niestety, jak się okazało operator rakiet przeżył wykolejenie pociągu i wystrzelił salwy z dwóch zasobników, które mógł skierować w niebo. Gdy pociąg był rozrywany serią wybuchów wtórnych, Iroshizuku ponownie odpalała flary i dipole, aby zmylić pociski. Niestety, z trzydziestu rakiet kilkanaście trafiło, mocno uszkadzając pancerz na skrzydłach i rufie Lightninga. Wyświetlacz wielofunkcyjny błysnął serią ostrzeżeń o zniszczeniach. Trzeba było jak najszybciej wracać do bazy.
 

Ostatnio edytowane przez Azrael1022 : 24-10-2021 o 10:13.
Azrael1022 jest offline  
Stary 23-10-2021, 13:38   #127
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Seria niefortunnych zdarzeń - tak chyba można było najlepiej opisać w raportach to co wydarzyło się przy akcji na rzekomy konwój z Mwabutsą i końcówce bitwy w Middlebury. W tym pierwszym Ursula zapomniała o złotej zasadzie by nastawiać się na najgorsze, a mieć nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Bo założyła, że wszystko pójdzie dobrze, że po poprzednich dwóch rajdach będzie to już tylko formalność przed powrotem do bazy. Niestety zawiodła się, prawie tak bardzo jak w przypadku samobójstwa Vandala. Zarówno po Jasonie jak i Hadrianie spodziewała się rozsądnego zachowania. W jednym i drugim przypadku się zawiodła i czuła bezsilność, bo niezależnie co by zrobiła czy powiedziała, to nie miała wpływu na przeciwdziałanie temu. Czynnik ludzki.
Nikt nie komentował zachowania Spencera, ani na miejscu zdarzenia ani później. No może tylko Pandur wyskoczył ze swoim "o ja pierdolę", ale to było wszystko w temacie. Wszyscy obecni tam piloci, nie licząc będącego w szoku Highborna, ruszyli na pomoc więźniom licząc, że ktoś ocalał z tego zamieszania.
Tym nieszczęśnikiem mającym szczęście przeżyć była policjantka Linda, była w strasznym stanie i chyba tylko obecność wykwalifikowanego chirurga pośród pilotów dała jej tą szansę.

A potem było wszystko to co się wydarzyło w Middlebury. Z uwagi na misje poboczne jakie odbębniała grupa raiderska, przybyli do Middlebury na samą końcówkę, kiedy nie było już wrogich mechów do obierania za cel i nie uczestniczyli w kontrofensywie. To sprawiło, że Minutemeni znajdowali się daleko od strefy zrzutu atomówek.
Widok wybuchu sprawił, że Trevor zapiekła skóra na całym ciele. Patrząc na błysk można było odnieść wrażenie, że czas się zatrzymał. Normalnie człowiek powinien mieć odruch ucieczki, ale teraz zachowywał się jak ten jeleń co ciemną nocą stoi na środku drogi, tępo wpatrujący się w reflektory jadącego na niego samochodu.
Zarządzono odwrót.

***

- Mnie też wymienisz na nowszy model? - zażartował sobie Kentin, w próbie poprawienia nastroju żonie.
Stali w hangarze, na uboczu. sącząc poranną kawę i przyglądali się mechowi Rooikat. A raczej on stał, bo Ursula siedziała nadal na wózku, do którego się już przyzwyczaiła i nawet uznawała za wygodny do poruszania się. No i noga miała dzięki temu szansę zrosnąć się bez większych komplikacji.
Kobieta z początku skrzywiła się na tekst Kentina, ale wzięła głębszy oddech i odetchnęła. Nabrała dystansu.
- Kto wie, kto wie - spojrzała na męża i lekko uśmiechnęła się.
Ich córka siedziała w kokpicie Shadow Hawka o oznaczeniu modelu SHD-2K i udawała, że jest pilotem. Ursula była prawie pewna, że jej dziecko na tym etapie znało instrukcję użytkowania mecha lepiej od niej.
- Zablokowałaś sterowanie?
- Serwisują go, wszystko jest wypięte - zapewniła, że nie ma się czym martwić.
W akompaniamencie muzyki jaką tworzyły charakterystyczne odgłosy dochodzące z każdego kąta parku maszyn, nieśpiesznie dokończyli kawę.

***

Najbliższe dni po tym wszystkim były dziwne.

Pośród tego całej niepewności czy, kiedy i gdzie Bandyci zrzucą kolejną atomówkę, pojawiły się głosy o tym o czym opinia publiczna przebąkiwała teraz, a co trochę niknęło w tej całej tematyce obaw o kolejne użycie broni atomowej.
Mianowicie Ursula od początku nie była zadowolona z autonomii jaką mieli Minutemeni. To był główny powód, dla którego nie przywitała oferty dołączenia do nich z otwartymi ramionami. Była po prostu zobligowana dołączyć do nich i im pomóc, w zamian za uratowanie jej rodziny w pierwszych dniach wojny. Czuła się w obowiązku robić to co robiła, choć prywatnie wiele rzeczy by potępiała. Ale była wojna i trzeba było odpowiednio przestawić swoje priorytety. Pragmatyzm u niej wygrywał i w pełni oddawała się swoim nowym obowiązkom.

"Kowboje bez nadzoru". To pasowało idealnie do Minutemen choć Trevor nie przyznałaby tego oficjalnie. Oczywistym było, że cała sytuacja z konwojem była ustawką by skompromitować bohaterów Vermontu, ale problem polegał na tym, że zadziałała, dali się wrobić. Upatrywanie się problemów z działaniami Minutemenów w tym, że nie byli wpięci w struktury NVDF miało sens. Minutemen nie byli wojskowymi, mieli jedynie kilku wojskowych w swoich szrankach. Dla wielu brzmiało to jak spisek, mający na celu przejęcie Minutemenów pod czyjeś dyktando. Dla Trevor było to normalne zachowanie, bo nikt nie chciał mieć samozwańczych punisherów, którzy nie wiadomo kiedy odwrócą się przeciw Sprawie, której pierwotnie przewodzą.

Ursula postanowiła pierwsza podjąć ten temat, bo uważała, że zbagatelizowanie teraz sprawi, że później dostanie im się po głowie ze zdwojoną siłą. Na początek zaczęła mówić o tym podczas jednej z nieoficjalnych rozmów jakie toczyli z pilotami po treningach w symulatorze.

Trevor uważała, że należy uprzedzić wydarzenia włączenia ich w jakieś struktury, które i tak nastąpią. Przekonywała, że gdy zrobią to pierwsi to będą mogli stawiać własne warunki. Sama wielokrotnie prowadziła negocjacje, gdy ubiegała się o rządowe finansowanie projektów badawczych prowadzonych przez Universytet gdzie pracowała przed wojną. Urzędnicy i osoby decyzyjne na wysokich szczeblach lubili kiedy dostawali wszystko gotowe i ich wysiłek ograniczał się do niezbędnego minimum, czyli wprowadzenia drobnej zmiany, zwykle i tak nieznaczącej, by mieć mentalną satysfakcję, że coś od siebie wnieśli, plus złożenia podpisu.

Krótka burza mózgów, mniej lub bardziej poważna, wyłoniła pierwsze opcje jakie mieli Minutemeni. Trevor była zwolennikiem by iść do wojskowych i negocjować swoją pozycję w ich strukturach. Leon i Martin byli przedstawicielami wojska, więc mieli podstawy do bycia ekspertami w temacie, więc głównie na nich liczyła Ursula w tej nieoficjalnej debacie.

I o ile Neyman nie grzeszył ogarnięciem to już Clark miał parę pomysłów, który chyba tak jak Trevor myślał o tym zawczasu.
Wspomiał o tym, że mogli dołączyć do Rycerzy, co byłoby wygodne, podbiłoby im pieczątkę bycia prawymi i sprawiedliwymi. Inną sugestią było przekształcenie się w kompanię najemną i dzięki Almasy'emu zostać wpisanym na listę rankingową MRB w trybie wczorajszym.
Ale tu Ursula zwróciła uwagę, że Minutemeni mogą, w którymś momencie zostać uznani za tych obcych, tych którzy odcięli się od korzeni ziem Amerigo. To da wrogom kolejne narzędzie do podkopywania już i tak nadszarpniętej opinii bohaterów Vermontu.

Podobnie jak Ursula, jej kompani z lancy, Mandaryn i Pandur, przekonywali się za wybiegiem naprzód w stronę NVDF i podpięciem się pod generała Jacksona od Rangersów. Owszem, były przy tym głosy, że było to zakładanie sobie smyczy na własne życzenie. Ale wojsko jednoznacznie kojarzyło się z siłami Amerigo, ochroną obywateli w ciężkich czasach i to było zakorzenione w świadomości każdego obywatela, niezależnie jak wielkim i oderwanym od rzeczywistości pacyfistą by nie był. W temacie dołączenia w struktury wojskowe wystarczyło, że dobrze się zagrało swoimi kartami, które mieli przecież niezgorsze i mogliby się całkiem wygodnie umościć, pozyskać dostęp do zasobów wojska.
Był też jeszcze czas zrobić rozeznanie w sytuacji i tym trzeba było się jak najszybciej zająć.

Mieli wybór, musieli tylko szybko zdecydować. Bo jak mawiał jeden mądry człowiek - od złej decyzji gorszy jest brak jakiejkolwiek decyzji.

Zdaniem Trevor powinni najpierw uderzyć do wojska, spróbować się dogadać z generałem Jacksonem, który sprawiał wrażenie konkretnego człowieka, a jeśli warunki jakie wynegocjują nie będą zadowalające to wtedy mieli możliwość skorzystać z opcji z dołączeniem do Rycerzy, czy stworzeniem własnej kampanii najemniczej. I to było najbardziej odpowiednie rozwiązanie.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 23-10-2021, 14:08   #128
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
Po akcji z konwojem Hadrianna kompletnie odcięło. Diagnoza psychologiczna była wiadomo. Zespół stresu pourazowego od marca zeszłego roku był istną plagą szalejącą w Republice. Prawda taka, że innych diagnoz nie wystawiono, bo na badania i leczenie czasu i środków nie było. Vermont stać było na krótki urlop i garść prochów dla swoich wojaków. Z Middelbury do Wielkiej Zielonej Góry wzięli go wcześniej od reszty Minutmenów uznając iż nie jest chwilowo w stanie do pełnienia służby. Miał trochę czasu, by jakoś dojść do siebie. Wcześniej sobie jakoś radził. Śmierć Marka i początek wojny przebolał oddając się powierzonej misji. Praca, analizowanie i działanie. Tego go w domu nauczyli i prawda taka, że inaczej już postępować nie mógł. Choć stan w jakim się znalazł nie ustępował to jego umysł doszedł do jedynych wniosków jakie mogły to wszystko wytłumaczyć.
To była manipulacja! Celowa, bezduszna manipulacja! Ten gówno warty wywiad republiki, który nawet przewrotu szykowanego pod nosem nie dostrzegł aż nie było za późno miałby się dowiedzieć sam z siebie o VIPie?? Nie ma szans. Ktoś musiał im dać na tacy, bo ci idioci własnych butów nie umieją znaleźć. Służby wywiadowcze są celowo, a może i nie niekompetentne i podatne na zewnętrzne wpływy, więc próba współpracy z tą instytucją mija się z celem. Pożądanych odpowiedzi nigdy, by nie dostał. Had wiedział iż sam musi stać się wywiadem. Nie marnując więcej energii na mazanie się wziął się do roboty. Po pierwsze analiza. Czy to był zwykły wypadek? Niewykluczone, ale szanse bardzo małe. Ktoś specjalnie go szczuł tymi doniesieniami na temat Mwabutsa, aby nie było co z konwoju zbierać. Komu to było na rękę? Bandycki król zorganizował, by to wszystko w celu nagrania średniego filmu propagandowego? Jakoś się nie wydaję , by w obliczu klęski pod Middlebury miał czas na coś takiego. Julius? Prawdopodobieństwo bardzo wysokie. Tylko czy stać go było na głupie żarty na tej wojnie i chęć dokopania braciszkowi, aby sobie trochę rączki pobrudził była warta straty dobrego zakładnika? Ciężko stwierdzić co Czarna Owca rodziny ma w głowie, ale tych parę spotkań jakie Had z nim miał i wszystko na co wskazywały jego wcześniejsze działania wskazywały, że ma jakiś plan i bardzo zależy mu na władzy. Ktoś taki nie wywala dobrych figur do śmieci. Wątpliwe też było uniesienie się emocjami w przypadku reprezentanta rodziny Spencerów. Lista osób chcących pozbyć się Wilforda Spencera była długa. Cóż rodzinka ma osoby, które mają bardziej czy mniej uzasadnione urazy, a Ojciec pewnie osobiście tez mógł komuś nadepnąć na odcisk. Prace trwały, aż opcje się Hadrianowi wyczerpały. Zmęczony padł na łóżko zastanawiając co z tym zrobić. Opcji było tak wiele, a nawet nie był pewien czy czegoś, albo kogoś nie pominął. Tak leżąc doznał olśnienia. Choć poprzednich opcji nie należy lekceważyć, a często bywały one też bardziej racjonalne to tej myśli nie może tak sobie odrzucić. Dziadek według własnego rozumienia dobra rodziny nie cofnie się przed niczym. Nawet syna, by poświęcił jeśli uzna to za słuszne i niezbędne dla ochrony rodzinny, a co za tym idzie jej interesów. Julius coś wspominał o torturach. Jeśli Ojciec się złamał i coś powiedział, jeśli poszedł na jakiś rodzaj współpracy. To mogło, by zagrozić ich pozycji w republice. Nie teraz, kiedy gra o władzę nad Vermont miała się rozegrać. Spora część klasy politycznej jest martwa, lub w niewoli. Nadszarpnięcie reputacji w tym momencie mogłoby stanowić problem podczas najbliższych wyborów. Już lepiej zrobić z syna męczennika poległego podczas działań wojennych. Miał też na tyle dużo wpływów, aby zmanipulować przekaz do Minutmenów.

Obudził się następnego dnia. Nawet nie wiedział kiedy zasnął. Nie było już czasu do marnowania na rozmyślania i wątpliwości. Jeśli chce poznać prawdę to dojdzie do niej małymi kroczkami. Teraz najważniejsze to wrócić do czynnej służby. Z tym przekonaniem wstał i ruszył przed komputer spisać jakieś swoje sugestie co można zrobić. Taki swoisty powrót do jego działań z początku wojny, kiedy pchał się tam gdzie go nie chcieli. Cóż to powinno przekonać część osób, że Spencer wrócił. Na początku napisał swój plan odbicia wysp Vergennes i Windsor. Choć patrząc na posiadane obecne informacje nic tam specjalnie nie pozostało to jednak brak floty morskiej jak i sił lotniczych wroga daje relatywnie prostą i tanią opcje odbicie tego regionu. Wyzwolenie tych ziem i potencjalne odnalezienie naszych zaginionych miałoby pozytywny wpływ na ogólne morale i poprawiło, by opinię cywili na temat Minutmenów i NVDF. Szczególnie teraz kiedy ostanie wydarzenia trochę je nadwątliły. Dał też swoje preferencje do salvega po bitwie. Dopisał też trochę mniej ważnych rzeczy, aby trochę dopełnić tekst. Po wysłaniu swoich sugestii komu trzeba ruszył jakoś ogarnąć swój wygląd po ostatnich dniach. Z lekka się zaniedbał. Najwyższa pora pokazać, że wszystko gra, a jak sprawa jego niedyspozycyjności ucichnie będzie mógł rozpocząć właściwe działanie.
Tylko Czemu dudnienie w głowie nie ustaje.
- Cholerny implant.- zaklął pod nosem.
 

Ostatnio edytowane przez Lynx Lynx : 23-10-2021 o 14:10.
Lynx Lynx jest offline  
Stary 23-10-2021, 20:44   #129
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
- I jak pierwsza wizyta u pani psycholożki, doktorku?
- A weź gębę zawrzyj… - Viktor walnął się ciężko na krześle z tyłu stróżówki i wcisnął sobie w paszczę ćwiartkę drożdżówki.
- Co się stało? - zapytał odwracając się w obrotowym fotelu Jhonny którego wcześniejsze zaproszenie do przyjaźni Viktor przyjął nie bardzo się zastanawiając..
- Po pierwsze to dr McCoy to nie seksowna ani psycholog jak teoretyzowaliśmy ostatnie dwa wieczory. Po drugie to gołowąs. Spokojnie mógłby być moim wnukiem… co prawda wymagało by to nastoletnich ciąży, ale technicznie wykonalne! Po trzecie chudy jak zapałka. Jakby niedożywiony. Jak pierwsze stadium anoreksji.
- Oook… tajemnica lekarska rozumiem nie zabrania nam rozmawiać o…
- Tajemnica lekarska wiąże lekarza, nie nas, ciołku.
- Hej!
- Nie ważne. O której kończysz zmianę? Za jakieś półtorej godziny.
- Ok. Wtedy pogadamy. Teraz muszę mecha ogarnąć. Dostałem Chargera po ostatniej bitwie. Chyba przesiądę się do niego na stałe. Bydlak to szturmowiec.
- W porządku. Ale dziś krócej niż zwykle. Jutro z rana mam kilka spraw do ogarnięcia.
- Stoi.


- David. Pieprz się…. i wtedy wyszedłem.
- Viktor. Z całą moją wrodzoną zajebistością nie jestem w stanie magicznie ekstrapolować przebiegu dyskusji na podstawie twojego ostatniego zdania nim trzasnąłeś drzwiami. Czym tak ci dogryzł?
Viktor miał skrzywioną minę i aby zyskać trochę na czasie przyssał się do butelki na kilka dłuższych chwil powoli sącząc bimber. Zakasłał i zapił sokiem.
- Bydlak mnie rozgryzł. Nie powiedziałem mu prawie nic, ale najwyraźniej te kilka słów starczyło mu aby połączyć kropki które sobie naszkicował czytając moje akta. Jest inteligentny jak skurwysyn, ale.. drażni mnie. Ten jego przyjazny uśmieszek kryjący samozadowolenie. Jakby sobie myślał “niczym mnie, Heisenberg nie zaskoczysz”.
Jhonny się skrzywił i sam łyknął
- Czy ty aby trochę nie dramatyzujesz? Nie dopowiadasz sobie czegoś do rzeczywistości? Nicole tak robiła - powiedział markotniejąc gdy myśli podążyły sznureczkiem do martwej córki - Nie miała okazji zrozumieć, że to że coś może kryć się za czyimś uśmiechem wcale nie oznacza, że tam się kryje.
Viktor milczał kilka chwil.
- Ostro grasz - powiedział w końcu, choć kilka momentów wcześniej miał ochotę zrypać Jhonnego. Ale teraz, gdy gapił się pusto w butelkę wydawało się to niczym lepszym niż kopanie leżącego. Butelka zrobiła trzy kolejne rundy nim którykolwiek się dalej odezwał.
- Jutro ja do niego idę.
- Ciebie też w to wrobili?
- Nie. Mi nikt nie kazał. Sam chcę dać temu szansę. Nie mam w głowie takiego syfu jak ty… wnuk mi nie zmarł w rękach, nie postawiono mnie przed wyborem “zabić jeńców czy puścić ich by dalej mordowali” ani nie jestem kluczowy jak ty… ale sam zgłosiłem, że chcę. Może coś zrobi z moimi snami. Co ci w ogóle powiedział, że aż mu się pieprzyć kazałeś?
- Że powinienem wreszcie skontaktować się z rodziną.
To nie był wesoły wieczorek. Obaj pili na smutno i mroczno.


“Czas wolny” Viktor spędzał w symulacjach. Uczył się fizyki Chargera. Bydlak był wielki, ciężki i miał większą bezwładność niż Marauder, ale moc mu się podobała. I wciąż był mechem w pełni energetycznym, więc nie musiał martwić się eksplozją amunicji. Miła świadomość. Myśli zaprzątała mu wciąż rozmowa z psychologiem. Układał sobie wszystko w głowie. Gołowąs nie powiedział mu nic nowego. Nic czego sam nie wypierał dotychczas. Musiał przyznać. Młokos był dobry. Choć brakło mu doświadczenia. Praktycznie rzucił tym wszystkim Viktorowi w twarz zamiast wypracować sytuację w której mógłby to zrobić zgrabnie i delikatnie. Ale z drugiej strony… czy mieli w ogóle czas aby cię cackać aż tak z emocjami i uczuciami?
 
Arvelus jest offline  
Stary 26-10-2021, 20:43   #130
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post

Mijał czas od Drugiej Bitwy o Middlebury oraz Trzeciej Bitwy na Orbicie Amerigo i załamania się obydwu ofensyw - tak Armii Czerwonej Wstęgi i Little Richard's Panzer Brigade, jak i kontry NVDF na Autostradzie Śmierci. Dni szybko zamieniały się w tygodnie, a te niedługo i nieubłaganie w miesiące.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=qFWkP-teoMg[/MEDIA]

Pomijając żywiołowe i gorączkowe debaty w mediach, polityce i sztabach, praca wrzała na zapleczu pomimo względnego 'zamrożenia' frontów (pomijając czystkę w Middlebury i okolicy oraz kontynuację starć partyzanckich w rejonie Lake Varmint). Odbudowa i wzmacnianie fortyfikacji. Masowe przegrupowania sił zbrojnych. Gorączkowe zgarnianie i ogarnianie salvage z przedpoli Middlebury i orbity Amerigo. Akcje sabotażowe Beton, Wintersa i wspierających ich drużyn dywersantów na południowym Pograniczu aby wreszcie zażegnać niebezpieczeństwo dla rejonu Varmint, Grand Lake, Williston i w konsekwencji Burlington stamtąd. Trwała także wytężona praca całych zastępów mechaników, techników i inżynierów nad naprawami maszyn Rycerzy, Illyrian, NVDF i Minutemen. Tutaj szczególnie odczuwalna była strata mobilnej bazy polowej MFB - bolesny cios "na odchodne" ze strony Panzerowców.

Pierwszy raz od początku wojny był surplus mechów u Minutemen. Dzięki umowie z Rycerzami Św. Cameron, z pola bitwy zgarnęli pięć jako tako zachowanych wraków po pojazdach LRPB. Mieli dość zapasów i pieniędzy aby je reperować - tym bardziej, że Almasy się do nich odezwał z dobrą ofertą: kupno zreperowanych RetroTech mechów (SHD-1R Shadow Hawk i EMP-1A Emperor) po wyższej cenie, podobnie eksperymentalnego ZEU-6Y Zeusa od Pandura. Ten ostatni kręcił nosem, choć oferta była kusząca - póki co więc Minutemen jej odmówili, ale retromechy zostały sprzedane na pniu zaraz po reperacjach. Dwanaście milionów C-Bills wpadło do wojennej szkatuły Minutemen... i zaraz potem wyleciało z niej pięć. Udało się bowiem dogadać z Rycerzami, aby ci odsprzedali jeden z pokonanych desantowców kl. Confederate po relatywnie niskiej cenie (reszta hajsu szła na odbudowę oraz zakup i dostarczenie sporej ilości dużych i średnich laserów celem odrestaurowania jego uzbrojenia. Była to skuteczna, sferoidalna machina zdolna przenosić sześć mechów (lub cztery i dwa myśliwce) dowolnego tonażu oraz nieco cargo, a także skutecznie się bronić dzięki tym laserom. Było to dobre zastępstwo za utraconego Manatee. Brakowało "jedynie" kadr, acz w NVR już rozpoczęto przyspieszony proces rekrutacyjno-szkoleniowy dzięki kontaktom w rządzie i wojsku.

Pozostałe siedem milionów CB było do rozdysponowania i/lub wrzucenia do zaskórniaka. Część z tych pieniędzy poszła na dalszą rozbudowę sił najemnych - kompania Harcourt's Destructors zgodziła się na kontrakt roczny z możliwością przedłużenia, opierający się na standardowych warunkach i klauzulach. Ponadto udało się rozbudować 'startupy' najemne (dalej składające się głównie z max plutonów lekkiej piechoty i transportu) do dwóch pułków. Siły te trafiały na planetę wraz z kolejnymi konwojami handlarzy pod patronatem MRB/ComStar. Była to formalność, tym bardziej, że wróg stracił całość siły kosmicznej oraz większość powietrznej.

W związku z tym ostatnim (i wysokimi stratami) siły eskortowe z Palatynatu Illyriańskiego wycofały się z aktywnego udziału w operacjach, przekierowując resztę flotylli ekspedycyjnej i uzupełnień do osłony konwojów i punktu skokowego zenit.

Za pomysłem Juliana, spora część pieniędzy trafiła do WSI i innych kanałów wywiadowczych i została wymierzona przeciwko 'Benefaktorowi' i jego wciąż nieznanym interesom oraz środkom. Miało to za jakiś czas przynieść pewne wymierne, choć wciąż bardzo skąpe rezultaty - ale od czegoś trzeba było zacząć.

W trakcie tych tygodni Minutemen nie tylko reperowali swe maszyny i siedzieli w bazie, ale także zajmowali innymi rzeczami. Julian przedstawił oficerom łącznikowym pomysł o urwaniu kanałów medialnych nieprzyjaciela. Wprawdzie rajdy na miasta celem likwidacji centrów telekom były natenczas ryzykowne i nazbyt agresywne (w obliczu groźby użycia broni atomowej), to już odnalezienie i przecięcie linii telegraficznych i kabli przesyłu telekom było formalnością. Pozostawiono jedynie awaryjne łącza rządowo-wojskowe pozostające pod nadzorem Vermontczyków. Nagłe urwanie wrażej propagandy miało jednak początkowo odrobinę negatywny efekt, dolewając paliwa do ognia szurów i psychopacyfoli. Sprawę nieco ułagodziła odezwa, jaką przygotował i wygłosił Manul w przekazie radiowym (TV, choć wiarygodniejsze, było odradzane przez WSI ze względu na natychmiastową identyfikację Juliana Jacksona - i jego rodziny). Choć spotkało się z krytyką świrów, to jednak media patriotyczne i neutralne przyjęły je z entuzjazmem, a "prawilni" obywatele organizowali wiece poparcia (oraz sprzeciwu wobec opozycji).

W tym czasie Iroshizuku wykonywała setki godzin lotów zwiadowczych nad całymi zachodnimi Ziarnami oraz Pograniczem. Teraz, kiedy wróg stracił większość sił aerospace i konwencjonalnych atmosferycznych, oraz nie posiadał dedykowanego uzbrojenia p.lot. w dużej, rozdystrybuowanej ilości, to te przeloty były bezpieczne... z grubsza. Raz Itan-sha natknęła się na przerobiony pociąg wojskowy zbliżony typem do St. Bernard Express z dawnych czasów. Znacznie skrócony, choć wciąż potężny i dobrze uzbrojony - wagon eskortowy będący z tyłu miał aż sześć wyrzutni LRM-15. Tylko dzięki fortelowi uszkodzenia torowiska i wykolejenia całego pociągu udało się zniszczyć ten wagon, a potem rozprawić się z pasażerskim i lokomotywą. Dopiero później do agentów wywiadu dotarła informacja, że pociąg nie przewoził wojowników, a cywilów - całe rodziny. To była dalsza migracja, z Bennington do Newport. Setki osób poniosły śmierć w wyniku kraksy, ostrzału i eksplozji. I był to paskudny zadzior, bo jakimś cudem przeciek trafił do "stronnictwa gołębi" (czyli pacyfistycznego) i ukazywał Minutemen znów w poniekąd złym świetle - jako nie lepszych od Bandytów, skoro "mordowali cywilów".

Głosy wzywające do jakiegoś stopnia integracji Minutemen z wojskiem/władzą jako jednostkę podległą i odpowiedzialną, znalazły wreszcie ujście. Centryści się ku temu postulatowi przechylili, a i część "stronnictwa jastrzębi" (czyli militarystycznego) z chęcią powitałaby możliwość kontroli i wykorzystania Minutemen jako narzędzia. Tutaj Rooikat wybiegła naprzód ich oczekiwaniom, używając swych kontaktów do przedstawienia stosownej propozycji. Rozpoczęły się rozmowy z generałem Jacksonem, głównodowodzącym brygadą Border Patrol, znanym hardlinerem i jastrzębiem, przyrównywanym do historycznego bohatera wojennego, Douglasa MacArthura ze Stanów Zjednoczonych Ameryki, państwa położonego na dawnej Ziemi (a dzisiejszej Terrze). Jackson i jego kadra byli żywo zainteresowani pomysłem wykorzystania Minutemen jako wsparcie i szturm. Układ miał być prosty: utrata autonomii i konieczność wykonywania rozkazów w zamian za wpięcie w system logistyczny wojska (choć tu pojawiły się głosy o wątpliwej wartości tej "zalety"), zrzucenie odpowiedzialności na przełożonych i protekcję stronnictwa jastrzębi. Po całkowitej utracie jednostki "Mailed Fist" NVDF tym bardziej poszukiwało 'czegoś' do załatania dziury w miejscu pancernej pięści.

Trwały także inne negocjacje - międzynajemnicze. Panzerowcy przełknęli swą dumę i zacisnęli zęby pomimo goryczy porażki czy żądzy zemsty i odezwali się do Rycerzy. Doszło do rozmów na neutralnym gruncie, pod muszką laserów i autodział. Przebiegły sprawnie i szybko został wypracowany dość kontrowersyjny kompromis. Rycerze mieli oddać część zdobycznego salvage - tak mechów jak i maszyn aerospace - Panzerowcom, a ci w zamian za to wywinęliby się z kontraktu dla ACzW powołując się na pogwałcenie zapisów Konwencji Ares i dobrych praktyk wg MRB. Tak też się stało. Bandyci źle to przyjęli, ale oprócz paru "incydentów" to nie doszło do "bratobójczych" walk - LRPB po prostu opuściło Amerigo wraz z następnymi transportami, już jako strona neutralna. Nie wyszli na tym aż tak bardzo stratni: okazało się bowiem, że... ComStar kupował RetroTech-pojazdy (a raczej ich wraki po Blood Raiders z Vergennes Airport) po cenie zbliżonej do pełnej rynkowej także od nich. Nieźle na tym zarobili i te pieniądze ze sobą zabrali na odbudowę, rekrutację, wypłaty i do szkatuły.
O czym Minutemen mogli się dowiedzieć w przyszłych latach, to Panzerowcy spędzili jeszcze nieco czasu na Peryferiach, liżąc rany i przemieszczając się na "północ". Wkrótce później najęli się na długoterminową służbę u Steinerów we Wspólnocie Lyrańskiej, gdzie zarobili znacznie większe sumy i byli w stanie powrócić do pełni sił - a potem kontynuować w następnych dekadach swoją kontrowersyjną historię. Ale była to inna, ich własna opowieść.
Niestety nie udało się w podobny sposób urobić Abased. Wstępne rozmowy zakończyły się fiaskiem. Pozycja na liście rankingowej MRB dla tej kompanii z pewnością sfrunęła w dół za opowiadanie się po stronie gwałcącej Konwencje Ares... choć i tak była już niska, o co najwyraźniej ci akurat najmici nie dbali. I wciąż stanowili batalion rzadkich mechów szturmowych i ciężkich z pełnym zapleczem technicznym.

Udało się także przez ten czas nawiązać kontakt z parą zaginionych mechwojowników - Sarah Kane i Jake'iem McKinleyem. Okazało się, że po klęsce powstańców na Vergennes i Windsor, część z nich zdołała zbiec z wysp za pomocą łodzi, biorąc ze sobą COM-2D Commando Walkirii. Wylądowali w ruinach bazy morskiej Bandytów, zniszczonej przed miesiącami. Tam doszło do boju spotkaniowego z ekipą bandyckich zbieraczy - Vermontczycy odnieśli zwycięstwo w potyczce i zniszczyli pociąg kołowy wypełniony salvage z bazy. Potem przeszli do działań dywersyjnych na północno-zachodnim i zachodnim Pograniczu oraz wybrzeżu Morza Chłodnego, ale tutaj szło im gorzej z powodu braku wsparcia i kurczących się zapasów (Commando wypstrykał się z rakiet SRM i stopniowo tracił pancerz ablatywny, a McKinley stracił mecha podczas masakry powstańców). Los odwrócił się dopiero później, kiedy posłany za nimi "łowca" - piracki SWD-2 Swordsman, a raczej jego pilot - został przyłapany w głupim momencie poza kokpitem, sprzątnięty wraz z obstawą, a mecha przejął Auber. Wkrótce po nawiązaniu kontaktu zorganizowano zrzut zaopatrzenia i wsparcie zwiadu lotniczego. Kiedy dotarli do bliżej położonych rejonów udało się ich ewakuować. Walkiria i Auber wrócili pod Wielką Górę Zieloną ze swymi maszynami, ku uldze i radości wszystkich.

A potem gruchnęła szokująca wieść. Zawieszenie broni.

Trzynasty grudnia roku 2999 okazał się dniem o tyle zaskakującym, co nieprzyjemnym dla wielu (a zwycięskim dla innych). Wewnętrzne kręgi decydentów zdecydowały się jednak na podjęcie tego kroku. Negocjacje trwały po cichu już od momentu oszacowania skutków detonacji tamtych dwóch głowic "Davy Crockett". Przedstawiciele rządu kryzysowego NVR wyszli do narodu z ciężką przemową, wskazującą na konieczność skupienia się na odbudowie i uniknięciu ryzyka atomowej zagłady kraju. ComStar też był zaangażowany w sprawę jako mediator, gwarant i obserwator "nieużytkowania broni klasy WMD" i demilitaryzacji pasa przygranicznego. Już trzeciego stycznia roku 3000 podpisano bowiem rozejm - gdzie stronami była już nie tylko Armia Czerwonej Wstęgi, ale także... "Ludowa Republika Ziaren" ze stolicą w Newport oraz "Księstwo Essex". Pierwsza była marionetką Mwabutsy, rządzoną przez ex-wiceprezydenta NVR, Normana Osbergera, oraz innych pojmanych polityków. Druga była udzielnym państewkiem "księcia" Juliusa Spencera.

Nie było to jednak najgorsze, a... utrata Middlebury. Za obietnicę kontrolowanego rozbrojenia z głowic oraz zamknięcia obozów pracy w całej "Ludowej Republice", miała zostać rozpoczęta akcja humanitarna i anty-epidemiologiczna w zachodnich Ziarnach, a miasto Middlebury miało zostać całkiem zdemilitaryzowane i przyłączone do tego nowego "państwa". I to akurat wtedy, kiedy znaczna część obywateli powróciła by odbudowywać swe domy. Część z nich znów musiała uchodzić, inni zostali, aby widzieć wkraczające do miasta siły Abased i wspierający ich batalion startupów najemniczych (tej samej klasy co pułki służące dla NVR). Wkrótce później miała pojawić się także policja tego nowego tworu politycznego. Stref zdemilitaryzowanych w innych miejscach mieli pilnować najemnicy na garnuszku NVR - Rycerze i pułki startupowe. Ci pierwsi mogli sobie już na to pozwolić, gdyż mieli sporo pieniędzy ze spieniężonego salvage, pożytkując je na reperację własnych wraków i latadeł oraz transport drugiego pułku na Amerigo, gdyż niedawno skończył im się kontrakt w Palatynacie i wynegocjowali dodatkowe, lepsze warunki w rządzie NVR.

W mediach i na ulicach wrzało. Stronnictwo gołębi świętowało tryumfy, jastrzębie wyli pod niebiosa. Znów protesty i zamieszki na ulicach, w tym wpierdol jaki sobie nawzajem spuszczali co bardziej fanatyczni wyznawcy opcji politycznych. Policja z początku nie radziła sobie z zamieszaniem, ale twarde rozkazy "z góry" wymusiły czyny mające przywrócić porządek.

Doszło też do kryzysu wewnątrz Minutemen. Beton i Winters poparli szukanie protekcji u gen. Jacksona, lecz wkrótce po ogłoszeniu rozejmu zerwali kontakt razem z blackopsami i zniknęli z radaru, przedtem przysięgając kontynuowanie walki - teraz na własny rachunek. Stali się renegatami. "Gołębie" naciskały natomiast na audyt cywilny. Tu naprzeciw wyszli im Kane i McKinley, oferując siebie i swoje mechy - de facto wiążąc sobie ręce, ale też będąc kimś w rodzaju odgromnika politycznego dla reszty ekipy, która mogła kontynuować negocjacje z Jacksonem (w dość niepewnej pozycji obydwu stron stołu) lub podjąć inną decyzję.

W tym trudnym czasie, praktycznie w ostatniej chwili dotarły raporty wywiadowcze za pieniądze ze sprzedaży mechów. Rozkodowanie przechwyconego przez Spidera Highborna przekazu z Ambassadora zniszczonego na Magellanie. Większość przekazu była uszkodzona i nie do odzyskania, ale udało się za pomocą technosztuczek ustalić, że adresatem części miał być... ktoś na drugim, większym księżycu - Columbus. Udało się nawet namierzyć bardzo wątłe, ale jednak istniejące sygnały sugerujące istnienie tamże jakiejś aktywnej bazy. Z innej beczki: były także doniesienia o dalszych atakach na Bandytów głęboko na Barierze ze strony nieznanych sprawców. Udało się ustalić, że nie stała za tym grupa renegatów Jane Doe (ci też wykonywali ataki przeciw społecznościom bandyckim, ale na południowym Pograniczu póki co). Wciąż też trwała niskich lotów ciuciubabka w dżunglach nad Lake Varmint (najwyraźniej tamtejsi Bandyci nie otrzymali listu od swojego "króla" lub go olali - albo wręcz odwrotnie...).

W powietrzu wisiał silnie stężony niepokój, niepewność jutra. Czy jednak 'gołębie' wygrają także i tu, przejmując bazę Minutemen i de facto internując ich wraz z mechami? Iść w ślady Doe? Zawierzyć Jacksonowi i obniżyć wymagania w negocjacjach, choć to byłaby lekka desperacja? Zastosować inną opcję?

Nastały dziwne, trudne czasy - paradoksalnie trudniejsze, aniżeli te wojenne.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172