Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-09-2021, 13:51   #81
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Przemierzając brudne ulice dolnych poziomów dystryktu Lyn nie szło ukryć zdegustowania wywołanego widokami. Z własnej woli nie zapuszczała się w takie miejsca, tylko kiedy jej za to płacono, jak teraz. Zdecydowanie preferowała wyższy standard, również przez wzgląd na to, że gdy coś było lepsze to miało też więcej elektroniki. A im więcej elektroniki tym łatwiej było dla hakerki.

Tuż przed tym jak rozglądali się za środkiem transportu, już miała zaproponować by poszukali czegoś "lepszego", noweszego, ale nim wyartykuowała swoją propozycję, Lyda już zdążyła podwędzić jakiegoś złoma.
Też nie najgorzej, bo w takim czymś dobrze się mogli wmieszać w otoczenie i nie zwracać na siebie uwagi.

Całą drogę Lyn spędziła na filtrowaniu przekazów jakie wyławiały z eteru anteny Johnnego. O czym poinformowała Lydę, gdy ta usilnie próbowała prowadzić z nią pogaduchy, że musi się skupić. Analizowanie kilku strumieni danych na raz wymagało od Lyn pełnej uwagi.

Indygo uśmiechnęła się półgębkiem, gdy Lyda wydała te wielce rozważne wytyczne by nie wdawać się w bójki. Widziała jak kapitan samej nie jest w smak na własne słowa.

- Johnny, wleć nad budynek. Obserwuj okolicę - wydała polecenie swojemu droidowi.
- Zabezpieczę tyły - podłapał najwidoczniej temat Emrei i nie czekając na zgodę pozostałych członków ekipy, skierował się w drugą stronę.
- J5, prześlij Emreiowi skany budynku gdy je zrobisz - dorzuciła Lyn do listy zadań.
- Jasne! - droid potwierdził przyjęcie zadania i ruszył wykonać je.
- To my idziemy frontem - spojrzała Lyn po pozostałych.

Bez problemów, jedynie odprowadzeni zaczepnymi spojrzeniami gangusów, znaleźli się w lobby Szarej Ćmy. Było to miejsce gdzie Lyn spodziewała się, że jeśli mają bar to barman charcze na ścierkę, którą później poleruje szklanki. I oczywiście oszukuje na alkoholu. Do dojściu do recepcji na przód wystąpiła Lyn.
- Dwa pokoje, jedynka i dwójka z podwójnym łóżkiem - powiedziała wprost, bez wdawania się w uprzejmości. Potrzebowali rozejrzeć się po budynku, a nic do tego lepiej się nie nadawało jak stanie się jednym z lokatorów. Na pewno nie zamierzała wprost rozpytywać o ich cel.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 21-09-2021, 12:50   #82
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
- Pójdę w miasto spróbuje wkręcić się w towarzystwo lokalnych przemytników i podpytać o nasz cel. Jak podleje towarzystwo to języki im się rozplączą? Sporą część młodości spędziłam w podobnych miejscach sama wpadłam kiedyś przez długi język pijaka, więc wiem jak podejść do sytuacji. Jeżeli będę wam do czegoś potrzebna wyślij mi wiadomość na Robala Lynn- Poprosiła Tiamat następnie ruszyła pomiędzy parchate uliczki szukać odpowiedniej speluny.

Chciała zachowywać się przyjaźnie wobec załogi, ale wciąż czuła się odłączona od nich wszystkich i wolała pracować sama. Może z czasem się to zmieni? Moc jedna wie!

 
Brilchan jest offline  
Stary 28-09-2021, 21:14   #83
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację


LYDA ROT, LYN


- Dwa pokoje, jedynka i dwójka z podwójnym łóżkiem.


Healstrom zamówiła pokoje. Przed chwilę stała sama za ladą lobby, jak niema i głupia, jednak po krótkiej sekundzie, gdy Indygo zaoferowała zamówienie dwóch miejsc pojawił się zielony, o bardzo złej rozdzielczości, pełen zakłóceń hologram przedstawiający a jakże inaczej, Nocnego Motyla. Egde i Emrei przyjęli postawy bojowe czekając na sposobność do walki, jeśli tylko Vundanie zdecydowaliby się dotrzymać im towarzystwa. J5 wleciał na dach motelu i bacznie skanował otoczenie, cały czas połączony z cybernetyczną wizją Lyn. Zielona wyświetlana ćma zaczęła mówić swoją standardową gadkę, tanim syntetycznym głosem, przy której vocodery Emrei’a brzmiały jak drogi, sławny na wiele sektorów lektor widowy.

-Witamy w Motelu Szara Ćma. Najbardziej wygodnym miejscu do odpoczęcia w całym Dystrykcie Sumoggu lub… Na pewno najdogodniejszym finansowo… BOPP DZZZ... Proszę czekać… BIPP BOOPP… mamy zgodnie z prośbą wolne pokoje… BIIPP… Numer 304 i 305. Proszę przyłożyć moduł kredytowy do czytnika.- Lyn nie kłopotała się i tak zrobiła.- Zamówienie wykonane.

Z wnętrza cienkiej przestrzeni wyleciały białe plastoidowe karty do pokoju z numerem 304 i 305, obie po dwóch sekundach. Gotowe, zgodnie z cichą prośbą zadbanej kobiety.

-Pokój 304 i 305. Trzecie piętro, koło siebie, ostatnie jeśli można sobie pozwolić. Płatność na jedną noc. Czas wynajęcia do jutrzejszej godziny, 13-tej rano, wtedy kończy się doba motelowa. Miłego pobytu i zapraszamy ponownie!

Zielony hologram ćmy zniknął. Lyda poruszyła niecierpliwie nogami i barkami, i zdjęła palec z DL-44, prawie tak stylowa, jakby robił to sam legendarny Han Solo. Tiamath niestety nie była z nimi, Lyda niejako zaakceptowała samotniczkę i cieszyła się, ile mogła, że jest blisko Indygo. Nie kłamiąc podczas ostatniego prysznica przed wyskoczeniem na orbicie Corelli, gorąco myślała o młodo wyglądającej kobiecie, kończąc marzycielską wizję rozpryskiem białego nasienia, które błyskawicznie uderzyło o metalową ścianę szybko myjącego wodotrysku StarKitty. Rot zastanawiała się czy jeśli jakimś cudem wylądowały, by nagie, szczęśliwe i pełne namiętnej ikry w jej kajucie kapitańskiej, Lyn nie obraziłaby się czy zraziła, że Lyda w dolnych partiach ciała jest jeszcze mężczyzną. Kapitan pomyślała, że jeśli tylko zdobędą te porządne pieniądze u Khalido, to wyszukana, bogata klinika chirurgiczna na Coruscant sprawi, że wreszcie pozbędzie się nieposłusznego, zbędnego penisa i nareszcie będzie kobietą z krwi i kości. Rot pamiętała siebie, jako młodego chłopca w Ono-Bay na tej samej nieszczęsnej Corelli, kiedy to chowała świadectwo męskich genitaliów między nogami marząc i siedząc na toalecie tak by mogła, wreszcie być jak inne koleżanki z ulicy, z którymi harcowała, kradła i sprzedawała prochy, by tylko dożyć kolejnego dnia nieustannej walki o przeżycie na brudnych ulicach, przecinanych tak charakterystycznymi dla tego świata licznymi kanałami wodnymi, wśród dymów i gwałtów setek stoczni i fabryk droidówi. Na chwilę Lyda bardzo głęboko, się zamyśliła a potem dotknęła delikatnie ramienia Elyndiry i skierowały się na trzecie piętro wchodząc po wąskich schodach, oświetlonych blado na bokach progów białym światłem, na których walało się mnóstwo śmieci.

-Chyba nie mają tu nawet droidów myszy, sprzątających.- stwierdziła cicho i ponuro Haelstrom.

-Cóż to takie miejsce, gdzie dajesz sobie w zapadnięte żyły stopy igiełki śmierci i odpływasz lub pijany niemrawo rżniesz Twi’Lekańską dziwkę z wirusowym, zaraźliwym zapaleniem leukocytów, spuszczając się za pięćdziesiąt kredytów, które mogłabyś wydać na jedzenie.- stwierdziłą prawdziwie i smętnie przemytniczka. Obie kobiety były już na drugim piętrze, kiedy coś się poruszyło w głębi, dalej słabo oświetlonego korytarza. Przemytniczka z prędkością zawodowego zabójcy wyjęła z odpiętej kabury DL-44. Akceleratory motoryczne dawały jej czas reakcji, wręcz nieludzki dla kogoś bez wczepów biotechnologicznych.

- Spadaj!- powiedziała Lyda do leżącego pod ścianą ludzkiego ćpuna w stanie terminalnym, który spojrzał na nie samymi białkami, tak bardzo naćpany Corelliańską Ciszą, że nie była pewna czy na pewno zobaczył obie młode kobiety- przeciwbólowym środkiem, niedopuszczonym ostatecznie do użytku Imperialnym stymem, który wyciszał ból i zapewniał sześć godzin cichego, półprzytomnego narkotycznego snu. Rot pamiętała jak jej jeden chłopak, jeszcze, kiedy sama miała taką samą płeć olał ją, uciekł z Przystani Ono do Coronet City i dwa miesiące potem, Lyda dowiedziała się z sprawdzonych plotek, że wypłaszczył się po aero-strzykawce pobudzającego cocons( który jak odkryła w skrytce przemytniczej Lyn, Kapitan sama wyjątkowo sprawnie wiele razy przemycała z Przestrzenii Huttów do Światów Jądra) zmieszanego z łagodzącą Ciszą, Łatwo Dostępnym Gównem Smutnych Zaułków Coronet.

Najemniczka już nie spuszczała palca ze spustu ciężkiego, nielegalnego blastera, de facto z modyfikowaną komorą gazową (sprzężony, skondensowany gaz virulla o mniejszej temperaturze zapłonu i większym ładunku energetycznym), z bliskiej odległości mogącej przebić plastoid szturmowca Nowego Porządku robiąc z łatwością dziurę na wylot, tak że organy tak mocno spalały się, że nie cuchnęły nawet wilgocią flaków, tylko gęstą, ostrą spalenizną.

Elyndria również chwyciła za broń. Zdjęła z pleców mocno ulepszony karabin Westar M5, z multi-spektralną lunetą który ciężko ale dopasowanie tkwił w jej palcach sprawnego strzelca w każdej chwili, gotów na szybką serię niebieskiej jak jej włosy plazmy.




Hakerka obserwowała otoczenie w poszukiwaniu zabezpieczeń... najemniczki były już na ostatnim piętrze Motelu. Niestety poza kamerą w lobby, obie nie wypatrzyły innych kamer monitoringu. Stanęły przed drzwiami numer 304. Niebieskowłosa gen-modowana przez rodziców dziewczyna wiedziała, że nie powinny tu szukać, ale idąc za docelowym miejscem przyłożyłą kartę do czytnika pokoju 304 i ich lokal świecąc zieloną diodą otworzył się.


Wnętrze było obskurne, oszczędne i brudne. Uderzyła ich woń pleśni i mocznika. Dwuosobowe łóżko stało na środku z wymiętymi, zbesztanymi poduszkami i pościelą z widoczną żółtą plamą szczyn. Lyn skrzywiła twarz w obrzydzeniu, tak samo jak Lyda.

-Bez wątpienia Vintorri nie siedziała tu długo z Horusem. Masz jakiś pomysł? Nie wiem, kochanie, jakieś logi? Nie widziałam więcej kamer, poza recepcją, ale może dostaniesz się do meldunków z ostatnich dni… patrz…- Kapitan wskazała długim palcem z paznokciem pomalowanym na winną czerwień, panel dostępowy, który miał zerwaną płytę i standardowy, port dostępny do podpięcia się przez łącze wypinane z miomerycznych, bionicznych ramion Indygo.

Wtedy odezwał się Żyrandol. Johnny szybko poinformował Healstrom wyświetlając swój awatar w Head-On-Display Lyn razem z widokiem z jego optyki z dachu na żywo.

-Lyn! Pod Motel, przyjechał obszerny lądowy speeder. Wysiadła z nich piątka osobników. To bezwątpienia Nikto należący do gangu Vundanów. Wszyscy posiadają mdło pomarańczowe barwy gangu, te same wzmacniane plastoidem, pikowane kaftany bojowe. Śmiałbym dodać, że ten pancerz i ich naturalny gruby, naskórek Nikto mogą stanowić dość mocną osłonę przed strzałami z broni energetycznej. Na razie grupka gromadzi się przed wejściem do Motelu. Nie mogę podsłuchać ich rozmowy, zresztą z strzępków wyłapanego sygnału audio widzę, że rozmawiają w obcym dialekcie Nikto, którego znajomość nie mieści się w mojej wewnętrznej pamięci. Sugeruję skontaktować się z Osobą Allcax i Słodkim, Uroczym Emrei’em, moim nowym syntetycznym bratem światłowodowej krwi… BIPP… BOP... Bez odbioru.

-Wszystko okey Lyn?- powiedziała Lyda, przyglądając z głęboką, prawdziwą troską Lyn, by potem spojrzeć na zalaną zielonym, gammorańskim nasieniem wysłużoną prezerwatywę leżącą koło półki nocnej, całą dodatkowo w brązowych cuchnących skrawkach skamieniałych fekalli. Lyda Rot zatkała nos i pomyślała, jak to Grace Vintorri zwiała z Nowo Porządkowego Pałacyku jej Ojca na jakiejś bogatej, planecie z przyjaznym klimatem, prosto na taki brudny, wulgarny wskroś rynsztok, gdzie sama się urodziła 27-lat temu i zwiała, stąd jak tylko miała największą dogodność.


***


ALLCAX, EMEREI


[media]http://www.youtube.com/watch?v=PktB0bxo2oQ&ab_channel=Mot%C3%B6rheadOffic ial[/media]


Allcax stanął pod rozsuwanymi szklanymi drzwiami, które były pomalowane , od góry do dołu graffiti. Emrei wszedł w tryb bojowy, co było do poznania, po czerwonej lampce na jego robotycznej głowie. Chwycił działko Grand-8 przy której nawet zakuty w ciężki kaftan Vundanin został, by odrzucony z dziecinną łatwością o siedem metrów z dziurą wielkości piłki sportowej do grem-balla. Weteran bacznie obserwował otoczenie na placu przed budynkiem. Między dwoma wysokimi wieżowcami mieszkalnymi, między Szarą Ćmą przeleciało kilka aero-lotów lądując na parkingach usytuowanych na środkowych poziomach dla takich pojazdów. Gangusy nie pokazywały się w polu widzenia… jednak po chwili mknąć nisko nad drogą z turbo-silnikami z tyłu, ozdobiony od dołu pomarańczowymi światłami neonowymi oraz ksenonowymi lampami przednimi i dudniąc metalicznymi, przesterowanymi dźwiękami gitar elektrycznych i ochrypłym śpiewem w jakimś agresywnym, urywanym dialekcie Nikto pojawił się śmigacz typu miejski SUV i zahamował ostro wyciskając wszystko z dodatkowych przednich repulsorów hamujących . Kierowca przed chwilę siedział za sportową kierownicą dopalając papierosa, którego po chwili wyrzucił przez otwarte okno skąd docierał ryk mogącej łamać kości muzyki. Z tyłu szybko wysiadła czwórka gangusów, wszyscy byli ubrani w te same pikowane kaftany wypełnione stężonym aramidem. Każdy z nich trzymał przewieszony przez ramię karabin blasterowy.

W Dystrykcie Sumoggu, pokrytym wieczną nocą i industrialną mgłą nikt nie obawiał się kontroli Służb Bezpieczeństwa Coronet City, i sprawdzania licencji na broń. Poza Nikto-Vundanami, rządzili tu ludzcy Smoggersi, prowadząc od siedmiu miesięcy brutalną wojnę o wpływy, zaognioną do krwawych ekstremów.

Dzielnicę zamieszkiwała zmieszana zbieranina emigrantów różnych ras, jednak Nikto i homo sapiens via lactea stanowili większość, będąc głównym zaciągowym elementem obu gangów. Jeśli uciekałeś, przed piratami grabiącymi odległe rubieże, gwałcąc i mordując małe przyczółki i Twoich kochanych lub narobiłeś sobie znaczącego karcianego długu u Kartelu Huttów musząc wiać z ich rejonów lub Najwyższy Porządek lądował nagle w bezwzględnych transporterach, pełen okutych w biel żołnierzy mówiąc MASZ ZASILIĆ NASZE SZEREG LUB PODDAĆ SIĘ EGZEKUCJII, a po ucieczce na Corellię, ostatecznie kończyłeś na bruku bez kredytów w kieszeni- wtedy lądowałeś w Sumoggu, mogąc uzyskać na równi tanie życie co tanią, podłą śmierć.

Vundanie ustawili się przed wejściem, zarówno Egde jak i droid medyk-bojowy przyjrzeli się ich twarzą. Emrei wprost widział, jak czerwono-skóra odmiana Nikto szczerzy swoje ostre zęby i śmieje się bojowo przekrzykują siebie. Ten najwyższy i barczysty, bez wątpienia ich przywódca mający również oprócz typowego kaftanu pomarańczowy durostalowy napierśnik trzymał strzelający trzy strzałowy seriami EE-3. Reszta miała jakieś tanie, podróbki popularnych, byłych imperialnych E-11 z dużą ilością ulicznych modyfikacji, które masowo zalały czarny galaktyczny rynek po upadku Imperium. Potężny drab wskazał palcem na drzwi od motelu i reszta, jak zgrana paczka zaczęła zbliżać się do drzwi. Vundanie nie tolerowali ludzi w ich rejonie, to było pewne. Allcax chwycił dwa IB-94 trzymając dwójkę pistoletów w dogodnej pozycji rewolwerowca i łapiąc osłonę przy wejściu. Nie czekał długo na Emrei’a. Ten odbezpieczył ręczne działo Grand-8. Potężne cewki galwenowe uruchomiły się, trzeszcząc i bucząć gotowe wzmocnić gaz i zamieniać go w zabójczy pocisk gęstej, rozgrzanej jak słońce plazmy. Emrei uruchomił również swoje osobiste tarcze energetyczne. Powietrze wokół niego przez chwilę zaiskrzyło błękitnymi iskrami a potem zaczęło falować, załamując światło w wiecznie żywy wzór skondensowanych protonów. Wielka dwumetrowa maszyna nie musiała szukać osłony, Emmy był niczym wojenna, bojowa platforma artyleryjska.

-Jestem gotowy rozpocząć procedury eksterminacji tych wrogich istot organicznych, w każdej chwili- na twój znak, Osobo Allcax.- powiedział pierwszy raz droid wojownik do uszu byłego żołnierza, z takim zabójczym chłodem jakby mówił to sam Lord Vader, z widów propagandowych, które nieraz wyświetlano szturmowcom przed jakąś akcją abordażu transportowców Rebelii lub blitzkriegowym szturmem planetarnym.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 28-09-2021 o 22:29.
Pinn jest offline  
Stary 03-10-2021, 17:23   #84
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Allcax, widząc podjeżdżające pod wejście fury, westchnął głęboko. No, tak. Znowu miał rację. Bez rozróby się nie obejdzie. Dobrze, że Lyn umieściła tego swojego małego droida na czujce, pewnie dziewczyny już wiedzą, że powinny sprężać poślady. Tymczasem on i Emrei musieli utrzymać parter budynku i choć jedną drogę wyjścia na tyle długo, by zdążyły do nich dołączyć.

Ex-wojskowy przylgnął plecami do ściany, tuż obok wejścia. Słyszał już kroki nadchodzących. Na migi przekazał Emreiowi, by się wstrzymał z działaniem, przynajmniej do czasu aż on sam nie zacznie. Co prawda nie był pewien czy droid na pewno zna wojskowy język migowy. Liczył jednak, że nawet ten wielki blaszak nie otworzy swojego potężnego ognia w stronę drzwi, gdy tuż obok nich stoi towarzysz broni. "Towarzysz broni? Dobre sobie" pomyślał Allcax. "Tacy to byli w armii. Tutaj mamy co najwyżej kolegę z pracy".

Edge planował pierwszych dwóch gangsterów, którzy tu wejdą, poczęstować w plecy wiązkami z blasterów. Mogą sobie mieć grubą skórę, ale niech spróbują przetrzymać serię strzałów z bliska. Potem odskoczy na bok, wykorzystując konsternację przeciwników oraz, co miał nadzieję wówczas nastąpi, atak Emreia. Przeskakując wzdłuż ścian między kanapami i fotelami może uda mu się dotrzeć okrężną drogą do droida. Potem będą musieli wytrzymać napór gangusów. Najlepiej zatrzymać ich w wąskim przejściu, ale czy to się uda? I jak długo potrwa zanim wrócą dziewczyny?
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
Stary 05-10-2021, 23:31   #85
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Powiedzieć, że motel był obskurny byłoby za mało. Wyglądał jak wnętrze szkolnej muszli klozetowej, do której bulimiczka wyrzygała swoje niechciane kalorie. Miejsce to było tak parszywe, że mogli się w nim spotykać tylko ci którzy musieli. Nikt z własnej woli by tu się nie zapuszczał. Lyn ostrożnie stąpała i unikała jak ognia dotykania czegokolwiek. Nawet gdy wpinała się złączem do portu, najpierw przedmuchała go, tak na wszelki wypadek, a kiedy zgrywała już dane, liczyła na jak najszybszy powrót na statek, by wziąć prysznic.
Nie wyobrażała sobie życia w takich warunkach i widząc to w końcu naocznie, współczuła tym bardziej Lydzie jej dzieciństwa w slumsach. Szczególnie gdy odnosiła wrażenie, że jej komentarze wcale nie odnosiły się do zasłyszanych opowieści, tylko relacji świadka zdarzeń.

Komunikat od J5 sprawił, że na jej pełnym skupieniu obliczu pojawiło się zmartwienie, gdy weszła w podgląd wizji droida. Lyda od razu to wyłapała i zaraz ruszyła z pytaniem o co chodzi.

- Mamy towarzystwo - rzuciła w odpowiedzi. - Zjechało się pięciu Nikto z gangu Vundanów przed wejściem do Ćmy - dodała. - Johnny, rzuć wgląd w swoją wizję Emreiowi i staraj się nie rzucić im w oczy - na głos poleciła Żyrandolowi, by też Kapitan wiedziała co się dalej dzieje. Przy okazji hakerka zakończyła proces ściągania danych.

Tymczasem Rot ostrożnie wyjrzała przez okno, mając broń gotową do użycia.
- Odstrzelimy farfocli - nakręcała się kapitan, uśmiechając zadziornie.

Lyn na szybko wyszukała spośród ściągniętych danych te odnoście budynku, w którym się znajdowali. Dzięki nim poznała dokładny układ wszystkich pomieszczeń na każdej kondygnacji, każde drzwi i okna oraz okablowanie i ciągi wentylacyjne.
- Możemy... - zaczęła niebiesko włosa i spojrzała na Lydę. Miała zaproponować odwrót, wskazać jak dotrzeć do tylnego wyjścia, którym mogliby wejść w ciasne uliczki i tym samym wymknąć się niepostrzeżenie, gubiąc za sobą pościg... Ale widząc jak Rot gotuje się do akcji, sprawiło, że Lyn nie chciała sprawić jej przykrości. No i sama przecież brała te roboty dla dreszczyku emocji.

- ... Możemy zrobić zasadzkę na nich - powiedziała w końcu hakerka, uśmiechając się w ten sam sposób co kapitan. - Mam wgląd w to gdzie są i co robią.
- Świetna robota, Indygo! - Lyda przyklasnęłaby jej, gdyby nie to, że trzymała karabin w gotowości. Czas zrobić z nich miazgę!
- A teraz biegiem do chłopaków - zasugerowała Lyn, na co Rot skinęła głową i opuściły czym prędzej obleśny pokój.

***

Emrei & J5

Bojowo wyglądający droid wsparcia medycznego skinął głową gdy Egde zaczął mu wydawać polecenia na migi. Dostosował się do sugestii człowieka, czy to z własnej woli czy też może oprogramowania. Po zajęciu pozycji, gdy wyczekiwali najścia przez gangusów, spłynęły do niego dane od Johnniego.
Emrei zwrócił na siebie uwagę Allcaxa i wyświetlił dla niego na małym hologramie przed sobą układ z informacją o ustawieniu ich przeciwników i ich ruchach.

Tymczasem mały zaradny Johnny włączył zagłuszanie komunikacji radiowej na małym obszarze, akurat tak by Nikto nie mogli wezwać wsparcia w razie dostania ostrego wpierdolu.

***

Lyn

Mając cały czas na podglądzie poczynania Nikto, z karabinami w rękach, kobiety szybkim krokiem, prawie biegiem, kierowały się na powrót do recepcji.
- Zgrałaś co trzeba? - dopytała się Lyda, bo w zamieszaniu nie dostała, żadnej informacji od hakerki czy coś wskórała.
- Tak - pokiwała głową Lyn. - Zajmę się danymi w wolnej chwili, jak pozbędziemy się tych wszarzy.
- Niezawodna jak zawsze - zaśmiała się Rot, która uznała, że niepotrzebnie się martwiła.
- Nie bez powodu mam wysokie stawki - odparła na to z rozbawieniem Lyn, która po drodze przestroiła swoją broń z obezwładniania na zabijanie.
- I do tego jaka skromna - dodała Lyda z ironią w głosie.
- Jaki plan? - zmieniła temat hakerka.
- Robimy im rozpierdol.
- Jak sobie pani życzy - zachichotała Lyn.

Zdążyły w ostatniej chwili przeskoczyć nad blatem recepcji i skryć się za jego kontuarem. Czekali już tylko na honorowe wparowanie gangusów do wnętrza, by przywitać ich od progu jarzącą się salwą z laserów.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 10-10-2021, 11:45   #86
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Angry Mała Sprzeczka Motelowa...



[media]http://www.youtube.com/watch?v=a5meT63flnM&ab_channel=4nheru[/media]

Uliczne zbiry, zbliżały się do wejścia do oszklonych, pomazanych szklanych drzwi motelu. Wydawali się pewni siebie. Poruszali się jak typowi cwaniacy, którzy szli robić porządek na swojej dzielnicy. Allcax przywarł do prawej ściany trzymając mocno, dwa IB-94. Emrei w tym czasie w ogóle nie silił się na dyskrecje czy pozycję taktyczną. Potężny dwu metrowy droid, wręcz pulsował energią tarcz otaczających jego mechaniczne ciało. Egde przyglądał się mapie taktycznej, z jego projektora na głowie, która pokazywała otoczenie z ośmioma pomarańczowymi punktami coraz bliżej ich położenia.

W tym czasie, biegnąc jak dwójka nastolatek, który radośnie wybiegła z kina po jakimś popularnym widzie, pojawiła się Lyn i Lyda. Egde słyszał, jak rozmawiają ze sobą, nie do końca zwracając się do weterana i bojowego-medyka. Żeńska część drużyny przyparła do lady recepcji gotowa do ostrzału. Pozycja najemników była tak dobra, że Vundanie bez wątpienia padną jak kaczki, przez swoją butność, ukierunkowaną byciem na swoim rewirze.

Padły pierwsze strzały… potężny szef paczki, strzelił w szkło drzwi. Te pękły i posypały się na kawałki, świecąc, gdzieniegdzie jaskrawo topionym się szkliwem.

-Parszywi ludzie! To miejsce, od dwóch tygodni należy do VUNDANÓW! NIE LUDZKICH ŚCIERW!- krzyczał gardłowo, wchodząc do sieni Szarej Ćmy.

Lyn i Allcax pomyśleli, że jest totalnym idiotą, z skłonnością do podkreślania swojego ego. Wielki gangus w durastalowym napierśniku i kaftanie celował pewnie w pierś Emrei’a. Wystrzelił, a droid nawet nie próbował uników, będąc zbyt ociężały. Zielone wiązki z blastera przestępcy zatopiły się w osnowie barier, zagłębiając je i konsumując ładunek pocisków z EE-3 tak, że moc wiązek delikatnie znikała w polu energetycznym, jak sylwetki w mgle. Emmy trzymając Grand-8 uderzył szefa bandy z siłą pociągu towarowego prosto w skroń, na odlew kolbą. Pomimo grubej skóry, drużyna usłyszała pęknięcie czaszki. Gangus upadł. Wtedy weteran jednym pistoletem wypalił z wprawą rewolwerowca w jednego wchodzącego zbira, prosto w głowę oraz , przez nie całkowitą możliwość pewnego strzału w prawe ramię drugiego z trójki z komitetu powitalnego. Nikto, który dostał w głowę, nawet mimo przeciętnej siły rażenia IB-94 padł pół-martwy trzęsąc się i zwijając z raną, która usmażyła mu połowę twarzy odsłaniając osmalone kości. Nawet się nie darł, tylko skręcał na ziemi.

Vundan, który dostał prosto w ramię nie odniósł żadnych poważnych ran. Plastoid wypełniający kaftan roztopił się, wypływając z przegród pancerza. Popatrzył na Egde’a i uśmiechnął się tak wrednie celując w niego z ulicznego blastera, E-11 z demobilu- ku obrzydzeniu byłego szturmowca, przydziałowemu karabinowi Imperialnej Piechoty- że Allcax oddał automatyczną serię prosto w jego odsłoniętą pierś, kiedy ten obrócił się w gotowości w stronę podstarzałego mężczyzny.

Zanim wiązki zdołały praktycznie dolecieć do jego piersi Healstrom oddała serię z Westara, tak zgrana z Emrei’em, (którym pomimo potężnej postury błyskawicznie analizował pole walki), że kiedy droid odskoczył dał wolny strzał Lyn. Siedem błękitnych blastów i prawie tyle samo czerwonych od weterana sprawiło, że ostatni z trójki gwardii powitalnej, stojąc w miejscu zatrząsł się od uderzeń plazmy, siekany nimi jak mięso tasakiem, spojrzał w górę i padł na ziemię. W powietrzu cuchnęło spalonym ciałem i wypalonym ozonem. Egde pomyślał, że to zapach zwycięstwa każdej potyczki, której doświadczał jako szturmowiec. Wszyscy spojrzeli na mapę taktyczną, która znów wyświetlała się z głowy droida. Reszta gangusów przegrupowywała się, doceniając wreszcie siłę bojową drużyny, nieco zbita z morale. Dwójka skryła się za kontenerami ze śmieciami, reszta pobiegła za Vundański śmigacz lądowy, z którego dalej leciał szybki metal, dudniąc z głośników. Krzyczeli coś po swoim języku.

Lyda spojrzała po kompanach, kończąc na przyjaciółce. W jej oczach tlił się chwilowy smutek i rozczarowanie. Powiedziała z cynizmem.

-Nawet nie daliście mi oddać jednego strzału…- powiedziała ponuro, potem poprawiła czerwone włosy i uśmiechnęła się jak typowy Gwiezdny Przemytnik.- Coś czuję, że czekają na Nas. Raczej przeszli do defensywy. Indygo… te plany budynku? Może część z Nas wyjdzie tylnym wyjściem, a reszta będzie prowadzić sztuczny ogień zaporowy dla zmyły? Opcjonalnie Emrei może po prostu wyjść i zabijać ich jak Orator Śmierci…

-Oba przypadki wyliczam na dość pewny sukces.- powiedział chłodnym, wręcz przerażającym tonem vocoderów w trybie bojowym, Emrei.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 10-10-2021 o 13:26.
Pinn jest offline  
Stary 13-10-2021, 23:05   #87
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Niebieskowłosa była bardzo zadowolona z tego jak ładnie udało się im rozsmarować pierwszą falę napastników. Mieli chwilę, zanim gangusy zdecydują się co począć. Dlatego też zrobiła wielce zaskoczoną minę, widząc niezadowolenie malujące się na twarzy kapitan.
Słysząc jej cynizm Lyn parsknęła śmiechem.

- Musisz popracować nad refleksem w łapaniu za spust - mrugnęła do Lydy, gdy ta w końcu się uśmiechnęła. - Jasne, że mam plany budynku - i na potwierdzenie tego wyświetliła nad dłonią mały hologram gdzie od razu była zaznaczona trasa z recepcji do wyjścia na zapleczu. - Właśnie ci to wysłałam - dodała.

- No to bajka - ucieszyła się Rot. - Edge! Rusz dupę, weźmiemy ich od tyłu! - rzuciła do najemnika i machnęła ręką w kierunku gdzie mieli się udać.

- Jak zajmiecie pozycje to wyciągnij kciuk w górę, przez wizję J5 będziemy z Emreiem was widzieć - poinstruowała ją jeszcze Lyn. - Idźcie - pośpieszyła ich.

Hakerka pozostała na swojej pozycji i mając na podglądzie podgląd sytuacji na zewnątrz, pozostawało już im tylko czekać na to co zrobią Lyda i Allcax, lub jak zachowają się gangusi. Lyn tylko zapomniała wspomnieć, że Johnny zagłusza Vundan i raczej mogą być spokojni, że nie wezwą wsparcia w najbliższym czasie.

Tymczasem Emrei, gdy kobiety ze sobą rozmawiały, a Allcax ruszył się z miejsca by iść za Lydą, złapał za fraki bandytę będącego w najlepszym stanie zdrowia. Przywalił nim o ścianę, pozbawiając przytomności, co zostawiło ślad w tynku. Upuścił go zaraz na ziemię i tam pozostawił na wypadek gdyby organiki z jego drużyny zechciały wyciągać z niego informacje. Następnie powrócił na swoją pozycję, oczekując kolejnej fali przygłupich śmierdzących organików z przeciwnej grupy.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 15-10-2021, 14:30   #88
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Gangsterzy nie mieli łatwo, ale Edge też ich nie żałował. Co prawda przyszło mu do głowy żeby spróbować się porozumieć z tymi idiotami. Jeśli znalazłby się wśród nich jakiś inteligentniejszy przedstawiciel gatunku, być może udałoby mu się uzmysłowić, że nie mają szans i lepiej niech się stąd zabierają, a w gratisie dostaną jeszcze rannych kumpi (nawet jeśli jeden i tak miał zaraz kojfnąć). Ponieważ jednak były wojskowy wątpił w możliwość znalezienia w grupie gangsterów kogoś myślącego, szybko przegnał tę myśl.

- Edge! Rusz dupę, weźmiemy ich od tyłu!

Allcax przewrócił oczami, słysząc głos pani kapitan. To zgrywanie wyluzowanej wariatki od samego początku ich znajomości grało mu na nerwach. Westchnął tylko i trzymając w dłoniach swoje blastery ruszył za Lydą.

Miał zamiar podejść po cichu jak najbliżej bandytów i wtedy wziąć ich w krzyżowy ogień, łącząc siły z tymi, którzy zostali w środku. Emrei z pewnością wiedział co robić.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
Stary 16-10-2021, 23:02   #89
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Unhappy Ostatnie Tango W Coronet City...

- Musisz popracować nad refleksem w łapaniu za spust…

Słowa Lyn, wywołały na twarzy Lydy, tylko gorzki, ale zarazem rozbawiony grymas. Przemytniczka była naprawdę dobra w łapaniu za spust, w wielu znaczeniach tego słowa, i tylko pokiwała głową, wiedząc, że każda sekunda, kiedy Vundanie się przegrupowują działa na nich niekorzyść. Niemniej Kapitan wiedziała, że zbiry trafiły na potężnych przeciwników i za sprawą lepszej taktyki wkrótce, czerwonoskórzy, pozornie gruboskórni gangerzy, będą rzut beretem martwi i usmażeni jak guar na rożnie, dymiąc potężnymi dziurami po strzałach prosto z piersi. Rot złapała DL-44 i spojrzała przez lunetę, wciskając mały żółty przycisk z boku pistoletu, który uaktywnił termowizję. Trans-kobieta uśmiechnęła się gotowa do akcji.

- Edge! Rusz dupę, weźmiemy ich od tyłu!

Na słowa gwiezdnej szmuglerki, weteran przewrócił tylko oczami i dość pretensjonalnie, nietypowo dla siebie westchnął. Rot wiedziała, że nie cierpi jej stylu bycia, ale sam Allcax też nieco ją mierził. Od początku znajomości, plus przez długi czas, kiedy lecieli na Corellię, nie zdjął emocjonalnego pancerza w porównaniu do Indygo. Nawet Tiamath zrobiła się nieco bardziej żywa i kontaktowa. Przez ułamek sekundy dość młoda kobieta, poczuła dziwne wrażenie, kiedy tylko pomyślała o Zabraczce, jakby jakaś wysoko błyszcząca na północ nocnego nieba, gwiazda przez chwilę zamigotała a potem zgasła…

***

Tiamath stała, czując gęsty smród ścieków i smogu, nad małym kanałem wodnym przecinającym portową dzielnicę, w której statki morskie, podróżowały głównie handlowo między Coronet City a Ono-Bay. To wąskie pasmo wody nie można było nazwać rzeką- bez dwóch zdań. Zielona od rosnących na brudzie glonów, czarne i mieniące się tęczą ścieżki oleju oraz paliwa, a na dodatek mnóstwo worków na śmieci wyrzucanych z przy portowych kawalerek i płynące chyba przez całe Sumoggu puste, i tekturowe kubki po corus-coli z logiem Mac-Wana, przemoczone i samotne jak ona sama.

Stojąc na małej betonowej przystani, nieco zamroczona przyglądała się dwóm łódką i jednej grawitacyjnej szerokiej łodzi do przewożenia wolno stojących skrzyń a czasem i ludzi. Przypomniała jej się Lyda, która paliła jak smok Krayt, na którego bezcenne perły polowała kiedyś z grupą myśliwych w czasie, krótkiego pobytu na Tatooine. Zabójczyni w tym momencie również chciała przykopcić papierosa mimo, że nie paliła pięć lat a wtedy tylko okazyjnie… nieco kręciło jej się w głowie, po połowicznie i powoli wypijanych trunkach.

Odwiedziła trzy portowe speluny, w jednej prawie dowiedziała się czegoś konkretnego o Horusie, w pozostałych tylko musiała patrzeć chłodnym, bezwzględnym wzrokiem na dokerów, którzy najchętniej, by ją zgwałcili, więc z jasnym przekazem odsłaniała długi bicz elektryczny i mniej preferowany pistolet DH-17. Horus, był znany z zamiłowania do hazardu i często, kiedy dostarczał ładunki na Corellię, spędzał czas w “Radosnym Kutrze” stawiając swoje kredyty. Dodatkowo Tiamath dowiedziała się, że ma silne powiązania z Smoggersami. Podobno sam prawie do nich należał, jednak nieoficjalnie, coś jak daleki krewny; brał od nich zlecenia pędząc przez odległe krawędzie Galaktyki w F-55, Węgorzu. Podobno jego statek należał do najlepszych i najszybszych, jak również trudno wykrywalnych, miał nie tylko maskowanie przed radarami, ale również kamuflaż optyczny. Szczerze powiedziawszy właśnie najwięcej dowiedziała się o skoczku Horusa, bo ten wywoływał największe emocje wśród chlejących rum dokerów. Raz podobno, prawie przegrał go w pazaaka, ale ostatecznie zachował szybką, wąską fregatę. Tiamath napisała na persokomie, odsłaniając klapkę, wiadomość do Kapitan, a pomarańczowa łuna ekranu odbijała się w jej oczach.

“Dowiedziałam się nieco w przy portowych barach na temat Alexa Horusa. Niestety nic o naszym głównym celu, ale podobno zmienia kobiety jak rękawiczki. Statek tego gościa, jest chyba na równi zaawansowany z Twoim i ten przemytnik ma powiązania z Smoggersami. Powęszę nieco na ich temat a potem możemy spotkać się kiedy załatwicie tropy w Motelu. Nawiasem, jak Wam idzie?”


Cicha zabójczyni wysłała wiadomość i spojrzała jak jakiś wodny, kanałowy wąż pląta się z ciemno-zielonej wodzie. Wtedy to chwilowe odwrócenie uwagi, nagle wyostrzyło jej zmysły. Poczuła bardzo negatywną energię, Moc jakby zadrżała i przebiegła jej wzdłuż kręgosłupa, kończąc na rogach na głowie. Aura była złowroga, bezwzględna, ale nie wściekła, lecz raczej chłodna i zdeterminowana, pełna sadyzmu oraz egotyzmu. Kobieta kiedyś poznała kogoś o podobnym ładunku niepisanych, promieniujących uczuć. Był to jeden z jej nauczycieli, Inkwizytor z Korriban, który zlecił im ostateczny sprawdzian, mający przecież zabić większość akolitów… jednak wtedy zrezygnowała z ścieżki Sitha, mimo wszystko ucząc się wiele cennych lekcji.

Tiamath złapała za bicz elektryczny, trzymając palec z pomalowanym paznokciem na aktywatorze. Wtedy wreszcie odważyła się odwrócić głowę do miejsca, gdzie pulsowała energia, nieznanej podłej duszy.

Zobaczyła siedzącego na zbiorze pustych skrzyń białego jak mleko mężczyznę, pozbawionego owłosienia. Był to Rattataki, członek prawie wymarłego gatunku z niegościnnego Rattatak na dalekich krańcach zewnętrznych rubieży, z wytatuowaną czarno twarzą jak również wąskimi ustami, oraz licznymi ozdobami z srebrnym kolczyków. Zabraczka od razu poznała w nim bezwzględnego i wyszkolonego zabójcę. Patrzył na nią chłodnymi, białymi tak jak skóra tęczówkami. Wnet uśmiechnął się podrzucając coś co było srebrną monetą, rodem z jego macierzystego świata. Okrągły skrawek metalu obrócił się parze razy w powietrzu a potem wylądował na okutej w rękawicę dłoni.




RODIA THORAM, EKS-ZABÓJCA BRACTWA CISZY


-A więc umrzesz…- powiedział głosem wypranym z emocji.

Kobieta analizowała sytuację, szukała możliwej taktyki i słabych punktów ku niewiedzy kobiety, człowieka wysłanego przez Nadzorcę Adara z Phat IV, Rodii który wszak pomimo imienia nie miał nic z zielonoskórych obcych, z czułkami i wielkimi czarnymi oczami. Pancerz mordercy wydawał się jego dużym atutem. Niekrępujący ruchów, czarny z ciemno czerwonymi detalami… składał się z kilku nakładających się elementów. Najmocniejsze były metalowe płyty w kluczowych witalnych miejscach. Tiamath z podziwem odkryła, że jest zrobiony z czarnego metalu, w którym płynęły niebieskie żyły. Był to drogocenny, wręcz egzotyczny onyxomirtan, Zabraczka widziała taki na pancerzu Inkwizytora. Los bywa przewrotny i czasem, okrutnie oraz ironicznie lubi się powtarzać. Wiedziała, że metal jest odporny na ogień z blasterów i w dużym stopniu mieczy świetlnych, jego najcenniejsze, najłatwiej dostępne złoża w kalderach wygasłych wulkanów na Mustafarze wyczerpały się przeszło 250 lat temu…

Większość uniformu Rattataka, był jednak zrobiony z wiele razy nałożonych hexów, włókien carbonetu, a w wielu miejscach znajdowały się komory z żelem reaktywnym. Będzie musiała wziąć to pod uwagę, bo ta substancja, lekka w nieaktywowanym stanie kondensowała się w ciężkie, kryształy pod wpływem blasta lub uderzenia wręcz. Ostatnim, ale znaczącym elementem był biały, namalowany symbol dłoni, która jakby ściekała w dół w krwi, z małą czaszką wkomponowaną na środku znaku. Tiamath nie widziała nigdy takiego symbolu, ale nieco słyszała o wielu Gildiach i Domach zabójców wzdłuż galaktyki.

-Kim jesteś?- powiedziała patrząc mu w oczy, jak zabójczyni, równemu sobie zabójcy, Tiamath w żadnym wypadku nie lekceważąc go, i generując w sobie koncentrację bojową.

-Rodia. Rodia Thoram. Ostatnia osoba, którą ujrzysz w życiu.- powiedział Rattataki, z nutą udawanego współczucia.- Lecę za Wami prosto od Phat. Nikt inny jak sam, słaby, żałosny Adar wysłał mnie za Wami… Ale mam dość jego dużych ilości kredytów, posadki na tym gównianym księżycu i haremu Kartelu… nie… Jestem drapieżnikiem, łowcą. Nic innego nie wtłacza tyle życia do mojej czarnej krwi co polowanie.

-Może to będzie Twoje ostatnie…- powiedziała jak kamień Tiamath, jednak ku swojemu niepokojowi zauważyła wahanie w swoim głosie, na co Rodia odpowiedział patrząc jej w oczy z odległym zadowoleniem.

-Nie sądzę. Gracie “O GRACE” na bardzo wysokich stawkach. Zapewne nie macie wtyczki w Najwyższym Porządku. Ja mam. W Wywiadzie.- Rodia powiedział to tak, jakby kochał tylko ton i dominację swojego głosu, jako jedynego na świecie.- Nie wiesz, ale ten wasz dziadziuś a w zasadzie tatuś, Khalido kiedyś zrobił dziecko Vintorri. Nie wiem ile ma teraz lat, ale to on pomógł jej uciec od Ojca Generała… jak sądzisz zhańbił swój Imperialny mundur? Bo na pewno, nie jest miło, kiedy Twój kumpel znany z Imperialnej akademii oficerskiej, uwodzi Twoją młodszą o trzydzieści lat córkę.

-Pierdolisz.

-Nie pierdolę. Z tego co wiem, kiedy lecieliśmy na Corellię, Mos Myrro zostało zbombardowane z orbity, wybite w pień a Khalido pochwycony przez oddziały specjalne. Więc Kochanie… pożegnaj się z wypłatą.


[media]http://www.youtube.com/watch?v=ZpuROwy_8mg&ab_channel=earthatic[/media]


Tiamath z każdą chwilą, kiedy płatny zabójca, sycił się swoimi słowami, prawdziwymi lub nie korzystała z jego gasnącej nieuwagi czekając na odpowiednią chwilę- bicz aktywował się jasno, biało skrzącymi się błyskawicami i uderzył prosto w siedzącego na skrzyniach Rodię. Ten odskoczył w ostatniej chwili, śmiejąc się szaleńczo w gorączce walki. Z jego góry dłoni wysunęły się wszczepione pazury, również z onyxomirtanu, rozpędził się i wyskoczył z taką energią, że napierając z wysokości, Tiamath widziała taką siłę i prędkość tylko u doświadczonych wojowników Sithów na Korriban. Ten jednak nie używał mocy, czuła to. Zamiast tego jego ciało było naszpikowane cybernetyką tak mocno, że prawie nie przypominał organika. Zabraczka odskoczyła w ostatniej chwili, bicz nie nadawał się do tak bliskiej, szybkiej wymiany ciosów- chwyciła prawie zapomnianą już w Galaktyce broń. Miecz świetlny, z zakrzywioną rękojeścią, z energetycznym, czerwonym ostrzem, który wysunął się z dźwiękiem zwiastującym kłopoty.

Wojowniczka rzuciła bicz, i zaczęła czekać na sposobność do kontry przeciwnika. Okrążali się jak dwa, dzikie drapieżne koty. Oboje było wyszkolonymi, niebezpiecznymi, wypełnionymi koncentracją zabójcami. Ich bronie skrzyżowały się. Odporny na broń Sithów, wulkaniczny kryształ zablokował szybki cios z boku. Miecz świetlny iskrzył się i pulsował, bucząc a pazury nagrzały się do czerwoności, jednak nie pękły, skupiając energię w teraz jarzących się błękitnych żyłach minerału. Twarze dwójki zbliżyły się niemal jak do pocałunku i oddaliły się szykując na kolejną wymianę cięć i pchnięć. Walczyli jak demony, u krańcu czasów. Szybkość pojedynkujących się była zatrważająca, a refleks nie mógł należeć do zwyczajnych ludzi.

Rodia, z początkowej przesadzonej pewności siebie, zrobił się ostrożniejszy, atakował rzadziej i skupiał się na defensywie. W tym momencie w umyśle Tiamath zapaliło się jasne światło- TERAZ!

Luka w obronie pozwoliła jej zaatakować pewnym pchnięciem prosto w pierś zabójcy. Jednak nie sądziła, że onyxomirtanowa płyta na piersi ma dwie warstwy. Materiał wytrzymał, choć pierwsza płyta pękła, to druga nie, mieniąc się rzeką rozgrzanych do białości uprzednio niebieskich żył tego egzotycznego metalu. Rodia uśmiechnął się z wielką, dziką satysfakcją, w pełni spełniony, nie mając od lat tak wymagającego pojedynku i kiedy pazury, wbiły się w brzuch i pierś Tiamath a miecz świetlny upadł na ziemię osmalając beton, kobieta poczuła się bardzo słabo a ostrza przebiły ją na wylot. Upadła martwa na ziemię. Jasna krew wylała się bardzo obficie z przekutych ran.

-No…- powiedział morderca, chwytając i wyłączając z zadowoleniem drogocenną, zdobytą broń.- Teraz pora wyśledzić resztę Twoich przyjaciół, znaleść biedną Grace... i jej dzieciaka… a potem oddać Was wszystkich jak po nitce do kłębka Najwyższemu Porządkowi.


***



Smigacz Vundanów eksplodował z potężnym hukiem, zamieniając się w wielką kulę ognia. Trójka gangusów odleciała daleko, płonąć żywcem i drąc się wniebogłosy, zlikwidowani potężnym blastem z ręcznego działka Emrei’a. W tym samym momencie niczym para bliźniąt z zaskakującym zgraniem, Lyda wypaliła z ciężkiego DL-44 z bliska w pierś kryjącego się za kontenerem na śmieci, zmieszanego Vundana, tak, że nawet kaftan nie wytrzymał a wielka dziura dymiła z jego martwej piersi. Egde skoczył na bok, przeturlał się (jak Max Payne ;> ) i wypalił z dwóch IB-44 ogniem seryjnym, strzelając tak długo, aż ostatni z Vundan nie padł, a wypływający z kaftana plastoid był tak roztopiony, że wyciekał jak gęsta smoła. Było po wszystkim.

Z wnętrza motelu wyszedł, ciężko krocząc Emrei a za nim drobniutka Healstrom. Allcax schował pistolety do kabury, a przemytniczka wytarła dłonię i również schowała broń.

-W środku jest ogłuszony, nieprzytomny worek mięsa.- stwierdził na poły lodowatym tonem trybu bojowego droid, by potem ku groteskowemu zaskoczeniu drużyny, powiedzieć typowym, nieco kanciastym, ale żywym głosem.- Drużyno sugeruje, by po takim wysiłku i stresie udać się do jakiegoś punktu gastronomicznego w celu uzupełnienia kalorii, tak przecież potrzebnym istotą opartym na węglu.

-Żebyś wiedział Emmy.- powiedziała Lyda Rot, i rozejrzała się po przyjaciołach.- Ale najpierw przesłuchujemy ich przywódcę? Wchodząc do środka, mówił, chyba jako jedyny w basicu?- kobieta, ku małemu zadowoleniu Allcaxa, nie wypowiedziała tych słów z nutą pewności i przywództwa, zamiast tego mówiąc jak równy do równych.

Nagle zawibrował persokom Rot, na jej przedramieniu. Przeczytała na głos wiadomość tekstową od Tiamath.

-Nie wiem, czemu, ale mam jakieś złe przeczucia...- powiedziała cicho i jakby wbrew sobie, dyktowana dziwnym wrażeniem przemytniczka.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 16-10-2021 o 23:51.
Pinn jest offline  
Stary 18-10-2021, 15:54   #90
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Edge ukrył twarz w dłoniach i głośno oddychając, próbował się uspokoić. Coraz większe wrażenie robił na nim fakt, że niektórzy jego towarzysze jeszcze żyją, czy w przypadku Emreia, funkcjonują.

- Serio? - spytał najspokojniejszym tonem, na jaki go było stać, czyli niezbyt. - Przed chwilą rozwaliliśmy bandę gangusów. Nie ma siły żeby ich kumple się o tym nie dowiedzieli i to wkrótce. Holokamer w tych slumsach nie ma, ale ciekawskich oczu nie brakuje, a taka barwna kompania jak nasza łatwo zapada w pamięć. Wielki droid, mały droid, dwie laski i jakiś dziadyga. Za parę godzin każdy pieprzony Vundan będzie biegał po mieście z naszymi rysopisami, a wy chcecie sobie skoczyć co zjeść? Kurwa...

Zasłonił oczy prawą dłonią i znów wziął kilka głębszych oddechów.

- Wypytajmy tego nieprzytomnego durnia o to co może wiedzieć, skontaktujmy się z Tiamath i zabierajmy się stąd jak najszybciej.

Nie czekając na resztę ruszył w kierunku motelu. Zamierzał zafundować temu zafajdanemu bandycie atrakcje godne sali przesłuchań na imperialnym niszczycielu. Aż żal, że nie miał ze sobą jakiegoś IT-O.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:29.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172