Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-08-2022, 21:29   #1
 
Jenny's Avatar
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
[Autorski] Kitty z planety Thezuno [21+]

Sesja zawierająca baaardzo wiele wątków erotycznych i takowych scenek.
Czytasz na własną odpowiedzialność.
Sesja powstaje na docu, poprzez naprzemienne wpisy z Buką.


***

Bycie córką aktualnego króla elekcyjnego, a zarazem jednego z najbogatszych ludzi na planecie było całkiem przyjemnym zajęciem. Zwłaszcza, gdy od czasu ostatniej afery z jej udziałem, gdy ktoś wrzucił holonagranie z jej udziałem, jej ojciec dla świętego spokoju kupił jej mały, podróżniczy statek i przekazał kartę kredytową ze sporym limitem unikredytow, byle przebywała z dala od rodzinnej planety i nie prowokowała dalszych skandali obyczajowych.

Za to denerwujące było, gdy automatyczna kasa zaczęła odbijać jej kartę przy próbie zapłaty za drobniutkie zakupy. Próbowała drugi, trzeci raz. Wezwała pomoc, seledynowa, gruba, człekoształtna kasjerka z rasy, o jakiej nawet nie miała pojęcia, nie potrafiła jej pomóc. Zażądała rozmowy z kierownikiem, ale długo na niego czekając, postanowiła napisać do ojca o skandalicznym działaniu sklepu. Wtedy zobaczyła jednak dość dziwne wiadomości od niego sprzed kilkunastu godzin:
Córko… musisz wrócić…
Musisz nam pomóc…
Jesteś ostatnią nadzieją…
Od razu sprawdziła autoryzację wpisów ojca, czy to ktoś się nie podszywa, nie robi sobie jaj. Wszystkie poświadczenia były zgodne, potwierdzone nawet jego liniami papilarnymi i skanem twarzy. Nigdy do niej tak nie pisał. Gdy dotarło do niej, że musi to być prawdziwa wiadomość, szybko zapytała w Holonecie o najnowsze newsy z jej planety, ale ostatnie były sprzed trzech miesięcy. Nikogo we wszechświecie nie obchodziła ich planeta na obrzeżu galaktyki.

***

Jej rodzinna planeta Thezuno znajdowała się półtora dnia lotu od miejsca, w którym się znajdowała. O tym, jaką była dziurą, świadczyło, że najbliższe jej międzyświetlne lądowisko było na tyle daleko, że większy czas zajmowało jej dryfowanie w drodze na rodzinną planetkę, niż podróż nadświetlna. Thezuno było słynne z uprawy Luploucao, owocu o niesamowitej mieszance słodkości, kwaskowości, gorzkości i umami. Sęk w tym, że dojrzewało długo po zerwaniu z krzaka, przez co nikomu nie przeszkadzało to, ile trwa jego dostawa.

Zwłaszcza pogrzebano swoje szanse, gdy firma późniejszego króla elekta, wynalazła doskonale podbijającą walory smakowe Luploucao zalewę, przez co rozpoczęto puszkowanie owocu. To przyniosło rodzinie spore bogactwo. Otwarli fabryki na całej planecie, stali się popularni, znani, co na dość zapyziałej planecie wystarczyło, by senior rodu został wybrany na króla. Jego rządy przyspieszyły nieco rozwój, ale kto mógł podróżować, widział, że planecie bardzo daleko było do średniego poziomu życia w galaktyce. Z drugiej strony, Thezuno mało komu przeszkadzało, wszyscy kojarzyli ją co najwyżej z tym smacznym owocem,

***

Znudzona córka w końcu dotarła na swoją planetę. Odbiła sygnał do lądowiska na planecie, by wyznaczyli jej miejsce do lądowania. Zrobiła to ucieszona, że zaraz usłyszy jakikolwiek głos, poza syntezatorem mowy statku. Ale… nikt nie odpowiadał. Dopiero teraz spostrzegła dziwne kłęby dymu na planecie, które właściwie przechodziły do atmosfery, tworząc mgiełkę zanieczyszczeń, typową dla mocno przemysłowych planet, a jakiej nigdy nie widziała na swojej głównie rolniczej planecie.

- Przepraszam panienko! - w końcu odezwał się rozdygotany głos, należący raczej do młodej dziewczyny. - Nas tu… zostało bardzo niewiele, dopiero uczę się obsługi, robię wiele rzeczy na raz, przepraszam za oczekiwanie…

Chcącą wylądować, niewiele obchodziło takie gadanie, więc wcisnęła przycisk mikrofonu, jednak ten ją odbił, że połączenie z tej strony jest zerwane.

- Przepraszam, nie wszystko działa, to… eksperymentalny sprzęt… co do lądowania, to panienka wyląduje… właściwie teraz gdziekolwiek… byle uważać na pożary i ruiny.

Gdy jej statek przybliżył się do planety, widziała, jak wszystko zostało zbombardowane i zniszczone. Wiele miejsc jeszcze się paliło, prawie wszystko było zrujnowane. Dostrzegła, że nie oszczędzono również pól uprawnych, czy lasów. Zdała sobie sprawę z powagi sytuacji.

Jedynym w miarę ocalałym budynkiem był ratusz, będący jednocześnie schronem.Widać było, że i ten budynek próbowano zniszczyć, jednak sprowadzona z odległej planety bardzo droga durastal sprawiła, że ostał się w miarę cały. Od razu mogła przypuszczać, że tam może kogokolwiek spotkać.


O jej przylocie musiał dowiedzieć się jej ojciec, bo od razu, gdy wylądowała tuż obok schronu, automatyczne drzwi otworzyły się i mężczyzna, ewidentnie zmęczony, pokierował się w jej stronę. Gdy zobaczył jej oblicze, nagle wstąpiło jednak w niego nieco sił, poruszał się znacznie żwawiej. Pierwszy raz od dawna zobaczyła, że ojciec tak bardzo cieszy się na jej widok.

- Córeczko… jesteś… wiedziałem, że przylecisz… - mówił gorączkowo, wymachując jedną ręką, bowiem druga była schowana w bardzo prowizorycznie wyglądającym opatrunku. - Musisz… wyjaśnić, kto nas zaatakował. Nic nie wiemy, to było tak szybkie i nagłe… ale cała nadzieja w tobie… musisz dowiedzieć się kto to, znaleźć jakieś dowody, przedstawić je Federacji Międzygalaktycznej. Ale… nie ufaj nikomu. Nawet Federacji. Idź do nich dopiero, gdy będziesz mieć niemożliwe do zaprzeczenia dowody. Córciu…
- Emmm… tatuś, ale… że co?? Nic nie wiecie, nikt nic nie widział?? - Zbaraniała, i wystraszona Kitty rozglądała się na boki.
- Dużo pewnie widziało… - przybrał bardzo smutną minę. - Ale już… ich z nami nie ma. Prawie wszyscy, którzy byli na zewnątrz, zginęli. Może gdzieś ktoś na planecie się chowa… ale to niebezpieczne, nie wiadomo, czy gdzie jakie niewybuchy bomb… nie możesz póki co tutaj być… ty musisz przetrwać…

Dziewczyna krótko zaszlochała, po czym delikatnie objęła ojca.
- Dobrze… zajmę się wszystkim… znajdę łotrów… a ty się tatuś trzymaj…

Poczuła klepiącą ją po plecach zdrową dłoń ojca, ale nie było w tym wiele siły, której zazwyczaj mu nie brakowało.
- W schronie mamy jakieś pozostałe rzeczy, może czegoś potrzebujesz? - Zapytał, zerkając w stronę poobijanego budynku.
- Nieeee no… chyba nieee… ale tatuś, karta mi nie działa? - Kitty otarła łezki, ale minkę nadal miała "srającą".
- Córciu… - ojciec nieco wzmocnił uścisk. - Banki, wszystko zmiecione z powierzchni… Cały nasz dobytek… nawet nie zagrabiony, po prostu zniszczony… pewnie nie wysyłają sygnału do banków i automatycznie odbija karty… wszystkich z Thezuno.
Na koniec wypowiedzi mężczyzna na chwilę się zawiesił, jakby nagle sobie o czymś przypomniał.
- No nic… to lecę… praktycznie goła i wesoła, szukać drani… tatuś, co jest? - Spojrzała ojcu w twarz.
- Ah, przypomniała mi się twoja… matka… nieważne - spojrzał po całej okolicy, trzymając jeszcze swoją córkę w ramionach. - Wiesz… coś może się znajdzie, co ci się przyda u nas? Może pogadasz z Claudie? Ona się teraz zajmuje… wszystkim. A ja spróbuję znaleźć chociaż trochę gotówki w jakiejś skrzyni, żebyś coś miała na drogę.
- Dobra! To tak zrobimy! - Kitty uśmiechnęła się, i pocałowała ojca w policzek. Starczy już tych markotnych min obojgu…
- To chodźmy.

Podał swoje zdrowie ramię córce, po czym skierował się w stronę budynku. Kitty potrafiła dobrze poznać, kiedy mężczyzna czuje ból fizyczny i ten także rozpoznała u ojca. Nabyła co prawda tych umiejętności w innych okolicznościach, ale teraz się to nie liczyło.

Weszli do głównej hali schronu, w którym panował spory harmider. Wszędzie krzątali się jacyś ludzie, nosząc rzeczy, rannych, starając się jakoś zorganizować. Widać było wszechogarniające zmęczenie i smutek.
- Claudie! - z obserwacji otoczenia wyrwał Kitty ojciec, wołając jedną z tutejszych osób.


Szybko przybiegła rudowłosa dziewczyna w okularach, z tabletem w ręku, na którym nawet w biegu do króla planety starała się coś przeklikiwać.
- Zajmij się Kitty - powiedział krótko, po czym ruszył, pewnie zgodnie ze swoimi słowami, szukać jakiejś gotówki.
- Tak jest! - zwróciła się oficjalnie do króla, po czym odwróciła się do Kitty i… zaniemówiła.
- Huh? No hej! - Księżniczka błysnęła ząbkami, nie wiedząc, co Claudię tak zatkało.
- Jaa… przepraszam za tą sytuację z lądowaniem, że panienka musiała tyle czekać, nie mogła odpowiedzieć… - mówiła wyraźnie zakłopotana, spuszczając wzrok w dół.
- Aha! No to mam winowajczynię! - Kitty niby to groźnie powiedziała, kładąc dłonie na biodrach, i udając naburmuszoną.
- Prze-przepraszam! - odkrzyknęła, praktycznie przy tym szlochając. - Niech panienka mnie ukarze, żeby to się nigdy nie powtórzyło!
- Żartowaaaałam… - Kitty zrobiła kroczek do Claudie, i lekko ją klepnęła w ramię - No już, już, ty mi tu nie becz czy coś… - Bo dostaniesz bacikiem na gołą pupę - Dodała, pochylając się ku niej, z szerokim uśmieszkiem, i z konspiracyjnym szeptem.
- No to idziemy, tak?
- T-tak - odparła, ale wyglądała na jeszcze bardziej skołowaną, niż wcześniej. Zaczęła szybkim krokiem iść w stronę jednego z pokoi, który otworzył się dopiero po tym, jak mocniej szarpnęła klamkę.

W środku nie było żadnej osoby, a znajdowało się tam trochę półek jak w sklepie, jednak w mocno przetrzebionym. Gdzieniegdzie były jakieś pudełka, baterie, części, kilka sztuk prymitywnej broni.
- Król powiedział, że jak przylecisz, możesz zabrać, co tylko zechcesz… - powiedziała rozglądając się po biednych szafkach. - Ale niewiele tu jest… coś konkretnego może mam pomóc znaleźć?

Po szybkim zlustrowaniu półek magazynu… Kitty wzruszyła ramionkami. W sumie były tu kiepskie rzeczy, nic, czego by nie miała już na statku.
- Wam się pewnie to wszystko bardziej przyda, ja już mam to i owo… a nie masz tu może czegoś… ekstra? - Kitty mrugnęła do dziewczyny.
- Coś… ekstra? - odparła nieco zdziwiona i zmartwiła się dość mocno. Dłuższą chwilę się rozglądała, przekładała pudełka, aż nagle na jej twarzy pojawił się wyraz olśnienia. Wygrzebała coś z tyłu półki, małe, ale bardzo ładne, drewniane pudełeczko. Otworzyła je i oczom Kitty ukazał się sporych rozmiarów wisiorek.


- Ja… nie wiem, czy powinnam, ale… Król kupił to panienki matce, ale nie zdążył tego jej wręczyć przed jej… opuszczeniem planety. On ponoć ma jakieś magiczne właściwości, ale Król nie chce o tym rozmawiać, kazał go schować jak najgłębiej… chyba jeśli ktokolwiek ma go zabrać, to panienka… - Spojrzała na koniec z niepewnością na Kitty, która błyskawicznie znalazła się obok niej. I to w dodatku o wiele, wiele bliżej, niż wypadało.

Migoczące oczka, błyszczące ząbki…
- Suuuuuuupeeeer - Szepnęła Kitty, to patrząc na wisiorek, to na Claudie. Pochwyciła go, i założyła od razu na szyję.
- Z-Zdejmij to! - Claudie zrobiła się totalnie czerwona na twarzy, gdy księżniczka go założyła. Kitty spoglądając w dół, zauważyła, że choć czuła ona na sobie ubranie, to… stało się ono totalnie przezroczyste. Widać było na niej wyłącznie naszyjnik. Wręczająca jej naszyjnik starała się nie patrzeć, ale ukradkiem zerkała na jej nagie ciało.

Kitty głośno zachichotała.
- A to ci numer… a ty co taka wstydnisia? Wyluzuj… - Dziewczyna przez chwilę jeszcze miała na sobie wisiorek, i w końcu go ściągnęła… podając go Claudie - Przetestujesz teraz ty, czy to tak zawsze działa? - Dodała, i znowu zachichotała.

Z początku miała stanowczą minę, jakby chciała odmówić, ale po chwili chyba przypomniała sobie, że ma do czynienia z księżniczką Thezuno.
- Um… tak jest, panienko… - odparła bardzo niezadowolona i założyła. Kitty ukazało się jej nagie ciało w ciekawej perspektywie. Jej naprawdę spore piersi były mocno ściśnięte i takie pozostały, mimo, że materiału ubrań nie było widać. Zdecydowanie przydałaby się jej brafitterka, która dobrałaby swobodniejszy cyckonosz. Jej dłonie automatycznie powędrowały w dół, zasłaniając swe dolne intymne części ciała, ale i tak można było dostrzec dość obfite, rude, kręcone włoski. - J-już?
- Wow, serio nie masz się czego wstydzić - Powiedziała Kitty, i… oblizała usteczka, po czym parsknęła - Jak się masz zamiar dalej stresować, to ściągnij…
Claudie ściągnęła naszyjnik i momentalnie znów było widać jej ciało w ubraniu… chociaż obraz w głowie sprzed chwili ciągle pozostawał.
- To… jest panienka zadowolona z… tego… - powiedziała, jakby z lekkim obrzydzeniem podając w jej stronę wisiorek.
- …z tego zabawnego wisiorka? - Dodała Kitty, chowając go do kieszeni - No cóż… - Wzruszyła ramionkami, z uśmiechem.
- Czy coś jeszcze mam panience znaleźć? - zapytała, dalej mocno zawstydzona.
- Hmmm… - Zamyśliła się Kitty, specjalnie sobie lustrując Claudię z góry do dołu, i stukając paluszkiem o własny podbródek, z uśmieszkiem czającym się na ustach.
- Pa… panienko?! - Claudie cofnęła się kilka kroków do tyłu, aż trzasnęła tyłkiem o jedną z półek. Spadło jedno z pudełek z bateriami, ale ona ich nawet nie zbierała, a patrzyła bardzo niepewnie na Kitty. Ta zaś roześmiała się głośno, i wesoło, tak perliście…
- Co ty masz za kosmate myśli? - Powiedziała w końcu Kitty, kręcąc główką.
- Ja kosma… nie… - mówiła niepewnie, ale po chwili zdobyła się na nieco więcej odwagi. - Ja… tu… się ciągle mówi, o tym nagraniu panienki, po którym panienka… opuściła planetę…
- No i? - Księżniczka wieeeeelce niewinnie, i teatralnie zamrugała ślipkami.
- Ja taka nie jestem… - znowu spróbowała odsunąć się w tył, choć nie miała gdzie.
- Znaczy się jaka? - Kitty zmarszczyła brewki - Nie umiesz się dobrze bawić? Korzystać z życia? Być… nie-nudną? - Dziewczyna uśmiechnęła się - Kłamczucha…
- Trudno obecnie dobrze się bawić… - odpowiedziała bardzo smutnym tonem, ale po chwili dodała rezolutnie. - Ale jakbyś chciała wiedzieć, to zanim to się wydarzyło, to potrafiłam się dobrze bawić! Chodziłam na chór kościelny, szydełkowanie, a nawet na przedstawienia tetr… tert… teartalne!

Kitty najpierw westchnęła, a potem się uśmiechnęła. Odstąpiła o kroczek od Claudii, po czym zerknęła na baterie na podłodze.
- Pozbierasz? Mnie plecki bolą… miałam twarde lądowanie - Podkreśliła ostatnie słowa, specjalnie dla rozmówczyni.

Claudia skinęła głową i bez wahania przystąpiła do wskazanej czynności. Na początek przykucnęła na kolanach, a przy swoich ciasnych spodniach, nawet przy kucnięciu odznaczyły się krawędzie jej majteczek o tradycyjnym kroju. W tym czasie, za jej pleckami, rozległo się ciche "psyk", gdy Kitty wpakowała sobie pewną strzykawko-ampułkę prosto w odsłonięty dekolt… i w kilka chwil w jej spodniach zrobiło się ciasno. Do tego pojawił się i odgłosik rozpinanego suwaka…

Na barku Claudie, z pacnięciem, pojawił się spory kawał mięcha, gdy Kitty zaszła ją od tyłu, z nietypową niespodzianką.

- A kukuk… - Powiedziała Kitty.
- Panienko, chcę sko… - mówiła w trakcie odwracania się Claudie, ale przerwała. Zobaczyła to, co pojawiło się między nogami księżniczki. - Co to…? I jak… przecież widziałam… bez ubrania… - Wyglądała póki co na bardziej zaskoczoną, niż przerażoną, choć i dało się w niej wyczuć też tą drugą emocję.
- Ćśśś… już nie gadamy… - Kitty pogładziła dłonią delikatnie potylicę Claudii, jednocześnie minimalnie przesuwając jej główkę bliżej niespodzianki - Czas na relaks…
- Mam to… - nie dokończyła jednak co, a nieśmiało, z niezadowoloną nieco miną, sięgnęła językiem i pojedynczo liznęła niespodziankę w okolicach główki.
- Grzeczna dziewczynka… - Powiedziała Kitty, i znowu delikatnie pogładziła jej głowę… a duży penis nagle drgnął, jakby domagając się więcej.

Claudie spróbowała spojrzeć w twarz Kitty, ale przy próbie wykręcenia głowy nagle zrezygnowała. Ponownie sięgnęła językiem do członka i liznęła go porządniej, prawie od samych jąder, po główkę, po czym znowu odstąpiła swoją buźką od niego. Kitty nie mogła się jednak pozbyć wrażenia, że robiła to z rosnącą ciekawością, przejmującą jej uczucie niezadowolenia z sytuacji, w jakiej się znalazła.
- Mhmmm… bardzo ładnie… - Kitty w końcu nieco się przesunęła w bok, by Claudie miała łatwiej, i była już praktycznie na wprost niej. Uśmiechała się słodko, jednocześnie odpinając swój pas, który wylądował na podłodze, a następnie rozsunęła górny suwak, i wyskoczyły jej jędrne piersi.

Dziewczyna zmierzyła ją wzrokiem, wpatrując się dłuższą chwilę w jej piersi. Za chwilę jednak powróciła wzrokiem na penisa i delikatnie sięgnęła do jego końcówki ustkami, najpierw ledwo go muskając, a gdy drgnął, mimowolnie wręcz wsuwając go sobie minimalnie głębiej, oplatając go dookoła główki swoimi drobnymi wargami. Kitty jęknęła z rozkoszy, przymykając oczy… a dłonie zaczęły wodzić po jej własnym ciele, po brzuszku, a po chwili i wyżej. Zaczęła masować własne piersi, i lekko podszczypywać suteczki.
- Głębiej kochana, głębiej… - Szepnęła, a drżący penis twardniał i twardniał.

Niepewnie i delikatnie Claudie przysunęła się na kolankach bliżej. Buźką przesunęła dalej po penisie, starannie muskając go ustkami, ale w pewnym momencie cofnęła się i pojedynczo kaszlnęła. Spojrzała w stronę bawiącej się swoim ciałem Kitty i swoimi obiema dłońmi niepewnie i lekko złapała się jej ud. Ponownie wargami objęła członka i przesuwała się stopniowo, ciut głębiej, ale zatrzymała się i jakby nie miała pojęcia, co ma robić dalej.
- Mmmm, tak… poruszaj teraz główką… nie przestawaj… - Wymruczała rozpalona Kitty.
- Gchh… łab? - niezrozumiały jęk wydobył się z ust Claudie, gdy jednocześnie zgodnie z sugestią starała się ruszać główką. Robiła to dość dziko, szybko penis dotykał to języka, to podniebienia wewnątrz jej ustek… i po chwili rudowłosa poczuła ze dwie słone kropelki w buzi.
- Ojej, dobrze mi zaraz będzie… - Szepnęła księżniczka, ciężko już oddychając, i złapała obiema dłońmi głowę Claudie, unieruchamiając ją w miejscu. Powoli cofnęła biodra w tył, wychodząc z jej ust. A naprężony, z pulsującą żyłką penis, drgał…
- Chcesz go? Chcesz w sobie? - Spytała z błyskiem w oczkach Kitty, spoglądając w twarz kochanicy.
- Aa.. mo-gę - Claudie dłonią starała się nieco obetrzeć ze ślinki, która nieco zalała jej buźkę, gdy penis wyszedł z jej ust. - To znaczy… czy księżniczka sobie tego życzy?

Kitty prychnęła. A następnie opadła przed Claudie na kolanka. I przyciągnęła ją za kark do siebie, i wpiła swoje usta, w jej usta, składając namiętny pocałunek, i smakując samą siebie. Zaczęła również nieco zabawy języczkiem. A na dole, nagie piersi, pchały się na piersi Claudie, a jeszcze poniżej, twardy penis w brzuszek dziewczyny. W końcu zaś wypadało złapać nieco powietrza…
- Co ty sobie życzysz. Tak zrobimy - Powiedziała Kitty, cudnie się do niej uśmiechając.
- Umm… - spojrzała niepewnie na Kitty, ale skierowała dłoń na jej pierś, najpierw bardzo delikatnie ją dotykając, ale z czasem zaczynając ją lekko ugniatać. Przy tym, jakby cały czas starała się lekko swoim brzuszkiem przesuwać po twardym członku. - Ale przyjemna, jędrniutka… Moje są bardziej… zresztą sama zobacz… - Po czym dość chaotycznie zaczęła zdejmować kamizelkę, a następnie t-shirt na ramiączkach.
- A co ty tam… są piękniusie… - Ponownie uśmiechnęła się Kitty, po czym sprawnym ruchem rozpięła jej biustonosz, którego ramiączka zsunęła z rąk Claudie. I spojrzała na piersi dziewczyny z zachwytem.
- No nie mówiłam? Piękniusie… - Powiedziała i pochyliła się, po czym zaczęła je całować, podtrzymując od dołu dłońmi. Po chwili zaś do zabawy dołączył języczek, którym zataczała kółeczka w drodze do sterczacych suteczków. I w końcu usta je delikatnie zassały…
- Ooochh… - pisknęła głośno, jednocześnie szamocząc się z rozkoszy Claudie. - Cudownie to robisz… ale ciekawi mnie… - ośmielona, dłonią namacała penisa i złapała go. Następnie dłonią przesuwała coraz bliżej w stronę ciała Kitty, aż przez jądra, dotarła do tego, co znajdowało się za nimi, gdzie delikatnie starała się wymacać, co tam napotka, wśród cichych chichotów księżniczki. Muszelka. Kobieca, wygolona, taką jaką wcześniej widziała, i… podniecona. Mokrusia.
- Oj, jak… - z niedowierzaniem szepnęła, po czym by dodatkowo się upewnić, wsunęła do środka dwa paluszki, wśród przeciagłego jęku rozkoszy Kitty. Zaczęłą nimi zataczać kółeczka w środku, jakby sprawdzając wnętrze. Drugą dłonią sięgnęła ponownie na penisa, jakby nie dowierzając, że obie te rzeczy na raz tam były… - W obu… rzeczach ci tak przyjemnie, jak kobiecie i… mężczyźnie? - Zapytała z ciekawością w głosie.
- Ojjjj… taaak… - Powiedziała drżącym głosikiem Kitty, gdy odczuwała podwójną przyjemność. I nagle lekko popchnęła Claudie na plecki, na podłogę… a usta i jezyk, i pocałunki składane na jej ciele, zaczęły schodzić niżej. Brzuszek, gdzie zatoczyła kółeczko wokół pępuszka, a nawet - wśród własnego chichotu - lekko wepchnęła tam języczek. A później dotarła ustami do spodni, które zaczęły rozpinać jej dłonie.

Przy kolejnych pocałunkach, Claudie coraz bardziej jęczała z rozkoszy. Uniosła nieco swoje biodra, by ułatwić ściągnięcie swoich spodni. Nawet wtedy te nie chciały zbyt łatwo zejść, jakby przylgnęły do jej ciała. Gdy w końcu się z nich uwolniła, Kitty dojrzała różowe majteczki, lekko wypukłe od już wcześniej widzianej burzy rudych włosków, ale także ze sporą, mokrą plamką w odpowiednim miejscu. Uśmiechnęła się na ten widok, a potem szybkim ruchem ściągnęła jej butki, skarpetki, i w końcu do końca spodnie. Zostały już tylko majteczki… a ona zaczęła całować jej łydkę, a potem kolanko, i udo, powoli wracając w górne rejony… i nagle wprost wskoczyła między uda Claudie, i ustami wpiła się w majteczki, mocząc je śliną jeszcze bardziej, i dając jej pierwsze przedsmaki, przez cieniutki materiał, rozkoszy jaka nadchodziła.

Dłonie Claudie, wzorem wcześniejszego zachowania Kitty, spoczęły na potylicy księżniczki i czule ją gładziły po skórze głowy, zatapiając się w jej przyjemnych, fioletowych włosach. Jej łono drżało pod wpływem dotyku, a uda niespokojnie poruszały się pod ciałkiem kochanki.
- Pupcia znowu w górę - Powiedziała Kitty, i figlarnie zrolowała wprost majteczki z Claudie, które po chwili były już poza jej ciałkiem. A sama Kitty wpatrywała się na moment w rudy krzaczek kochanki.
- No mówiłam, że piękna… - Pogładziła ją z czułym uśmiechem dłonią po bioderku.
- Oj, sama jesteś… cudowna… - odpowiedziała zawstydzona. - Ja… chciałabym już wiesz co w środku, ale… on taki wielki…
- Najpierw chciałabym cię posmakować - Powiedziała bezwstydnie Kitty, i skierowała twarz ku rudemu krzaczkowi z lisim uśmieszkiem.
- A co z twoimi… w tym och… czasie… - zabawnie przeplatała się troska i jęki w jej wypowiedzi. Jej wnętrze było już bardzo wilgotniutkie i lekko nabrzmiałe, mimo, że dotychczas jeszcze nic nie wsunęło się do środeczka.

Gorący oddech tuż przed. I jakby nosek, dotykający tu i tam, ocierający się o włoski? Palce dłoni na udach… po jednej i drugiej stronie. I w końcu usta. Delikatne, ciepłe, mięciutkie. Musnęła prawą stronę, potem lewą, objęła ustami jej "usta". Delikatnie, spokojnie, kilka razy nimi poruszała. I języczek. Długie pociągnięcia, po bokach, z góry, z dołu, przez środeczek. Raz języczek wsunął się do środka, potem wrócił do zabawy zewnętrznej. A "guziczek" spęczniał z podniecenia, był gotowy… więc i on otrzymał pieszczotę. Ustami i czubkiem języczka, kółeczka wokół, czasem zassanie. I obśliniony paluszek. Dołączył do zabawy, pocierał dolną część, czasem nawet zabłądził w kierunku drugiej dziurki. Ale wrócił, i w końcu się wślizgnął do środka…
- Jejciu, jejuniu… - nie wytrzymywała z rozkoszy Claudie, jakby pierwszy raz otrzymywała tak dokładne pieszczoty. Jedna z jej dłoni opuściła głowę Kitty i ściskała swoją pierś, z zapomnienia aż do czerwoności. - Jak ty… przecież się nie da… bez… w środku… - mówiła ze zdziwieniem, a jej uda w momencie wsunięcia paluszka, złapały mocne skurcze… pięknie zajęczała. A Kitty nadal uwijała się między udami pieszcząc, choć coraz wolniej, i wolniej, wśród spazmów i podrygów rozkoszy, fala za falą… w końcu przestała. I na koniec złożyła tam nawet delikatny pocałunek.
- Słodka… - Mruknęła, zerkając nad brzuszkiem, na twarz Claudie, uśmiechnięta i z błyszczącymi ustami.
- Ach… ach… - Dziewczyna z trudem łapała oddech, a jej klatka falowała, wprawiając aż w lekki ruch piersi. Wyciągnęła dłonie w stronę Kitty i choć nie miała obecnie w ogóle siły, próbowała ją pociągnąć na siebie. Księżniczka przesunęła się więc w górę, chociaż… nagle ucałowała jej pierś, po czym położyła policzek między nimi. Wyraźnie wyczuwała dudniące serduszko…
- Runda druga? - Szepnęła po chwili, i zachichotała.
- Och… - Claudie objęła głowę Kitty, lekko przyciskając ją do swoich mięciutkich piersi. - A… na co ty teraz masz ochotę?
- Obślintasz go jeszcze troszkę kotku? - Powiedziała Kitty, podnosząc się z Claudie na kolanka, i prezentując jej, nadal dosyć sztywnego penisa.
- Mhmmm… - mruknęła bardziej, niż odpowiedziała Claudie, ale było w tym mruknięciu wieeele rozkoszy. Niespiesznie się podniosła z pleców i obróciła się na drugą stronę, kładąc głowę na udkach Kitty i językiem sięgając od dołu penisa, rozpoczynając leniwe pieszczenie językiem jego żyłki, od jajeczek do końcówki i z powrotem, co wywoływało miłe pomruki u Kitty.
- To jak byś chciała? - Spytała w końcu fioletowowłosa, gdy penis znowu się pięknie naprężył.
- Ja nie wiem… - pocałowała penisa po tych słowach, na moment się do niego przysysając. - Umm… chciałabym jak najwięcej kontaktu z twoim ciałkiem… masz jakiś pomysł?
- Połóż się znowu na pleckach… - Mruknęła Kitty, ustawiając się między jej rozchylonymi nóżkami. Claudie posłuchała i położyła się zgodnie z sugestią, bacznie obserwując głównie penisa swojej kochanki.
- Umm… ja miałam tylko jednego… partnera, ale jego był… co najmniej dwa razy mniejszy… myślisz, że ten bez problemu?

Kitty nie powiedziała nic. Zamiast tego, położyła się całym ciałem na Claudie, przylegając gorącą skórą do skóry… a przede wszystkim mięciutkimi piersiami na piersiach. Och tak, to było bardzo przyjemne uczucie, zwłaszcza gdy wśród kolejnych namiętnych pocałunków, ich piersi od czasu do czasu zaczęły się o siebie ocierać… a gdy spotykały się przy tym pocieraniu ich suteczki, to już w ogóle było elektryzująco. W tym czasie zaś, na dole, penis już dotykał rudego krzaczka swoją główką.
Mruki, piski i jęki dobywały się z leżącej pod Kitty dziewczyny. Swoje dłonie skierowała na plecy księżniczki, lekko je masując, poczynając od barków, stopniowo schodząc w dół, w stronę kształtnej pupki. Tam jedną dłonią ugniatała pośladek, a drugą… paluszkami niewprawnie próbowała namierzyć wargi kochanki.
Weszła w nią. Powolutku, centymetr po centymetrze, wtargnęła do wnętrza jej ciałka. Do ciepłej, wilgotnej groty miłości, rozpychając ścianki, zagłębiając się powoli coraz bardziej i bardziej, coraz głębiej, cicho jęcząc jej prosto w usta, wśród tego cudownego uczucia, jakie rozchodziło się przy staniu jednością.
- Oj, wszedł… - szepnęła z rozkoszą, po wcześniejszej chwili rzucania to rozkosznych, to bolesnych min, gdy ogromny penis wpychał się do jej wnętrza. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że przy tym bardzo mocno ścisnęła pośladek Kitty i zwolniła chwyt. - Oj, przepraszam…
- Nic… się… nie stało… - Wychrypiała Kitty, i zaczęła powolutku się w niej poruszać - Mmmm…

Penis przesuwał się po wilgotnych, ciasnych i przyjemnych zakamarkach ciała Claudie. Jej mina czasem wskazywała na lekkie niedogodności, ale tak doświadczona osóbka w tym względzie jak Kitty, doskonale wiedziała, że zaraz i to przejdzie. Tymczasem księżniczka miała obecnie masowany pośladek, który przed chwilą miała mocno ściśnięty.

Kitty w końcu lekko przyspieszyła, namiętnie całując dziewczynę, nie szczędząc i zabaw języczkiem, jednocześnie i nieco głębiej w nią wchodząc… było cudownie, i pojawił się ten perwersyjny, cichy chlupocik na dole… Z przyspieszeniem, Claudie objęła plecy plecy Kitty i wydawała z siebie krótkie mruknięcia w rytm tego, jak pracowały bioderka księżniczki. Jej twarzyczka miała słodki wyraz rozkoszy, przy zaciśniętych nieco mięśniach, jakby całym ciałem odczuwała rozkosz. Tak zresztą musiało być, bo przez ściskające się do siebie piersi, Kitty czułą coraz szybsze uderzenia serca kochanki.
- Mmmmm! Ochhhhh… - Jęknęła księżniczka - Jestem blisko… - Szepnęła, po czym przyspieszyła jeszcze bardziej, teraz już dosyć dziko posuwając Claudie - Blisko… blisko!
- Ochhhh… aaaaaa… - nic nie potrafiła odpowiedzieć równie targana miłosnymi uniesieniami Claudie. Ale odpowiadała ciałem, nawet mimo skupienia na ostrym rżnięciu, Kitty czuła zbliżające się skurcze kochanki, jej płyciutki oddech i nabrzmienie wnętrza jej słodkiej dziurki. Finałowe pchnięcia, dzikie, głębokie, wśród jęków rozkoszy obu, i w końcu ostateczne, aż do samego dna. I strumień gorącej spermy, tryskający wewnątrz kochanicy, wypełniający ją wśród pulsującego raz po raz penisa, wypuszczającego kolejne porcje, i ekstaza obu, przy głośnych jękach… Kitty aż zatrzęsło na całym ciele. Już dawno tak obficie nie doszła, w TEN sposób, w tak ciasnej panience…
Wnętrze dziurki Claudie to nieco się rozluźniało, to łapały ją przyjemne dreszcze, powodujące, że ich zmieszane soczki próbowały wydostać się na zewnątrz, leciutko chlipiąc przy kontakcie z podłogą. Dziewczyna zamknęła oczy, ale uśmiechnęła się błogo, falując swoją klatką, wprawiającą w lekki ruch ciało księżniczki… pojawiły się pocałunki. Wiele pocałunków, praktycznie po całej twarzy. Słodkie, figlarne, milutkie. A Kitty jeszcze kilka razy w niej drgnęła, i minimalnie się wewnątrz poruszyła.
- Słodka Claudie… - Szepnęła księżniczka, składając kolejny pocałunek - Mam nadzieję, że było ci równie dobrze co mnie…
- Umm… cudownie księżniczko, choć nie wiem, czy powinnam… - znowu na jej twarzy pojawiły się jakieś wątpliwości. Za moment nawet jej wyraz twarzy stał się nawet bardzo przestraszony. - Ej, ja… nie zajdę od tego… w ciążę?!

Kitty zachichotała, i ucałowała miękko usteczka Claudie.
- Będziesz słodką mamcią… - Mruknęła, widząc jednak przerażenie na twarzy i natychmiastowe pojawienie się łez w oczach dziewczyny, parsknęła - Żartuję, żartuję! Serio! Wszystko dobrze kochana…
- Jejku, nie strasz… - powiedziała, po czym nieśmiało, lekko, ale jednak klepnęła Kitty w tyłeczek, jakby chciała ją ukarać za ten żart. Księżniczka zaśmiała się wesoło, po czym w końcu z niej wyszła, i zeszła… sporo się wtedy wylało na podłogę. A ona zerknęła między uda Claudie z wesołą minką, i ucałowała jeszcze na szybko rudy krzaczek.
- Wstań już kochana z tej podłogi… - Podała jej dłoń - Masz coś do wsadzenia między nogi? - Zachichotała.
- C-co? Czemu? - Zapytała zdziwiona, jednocześnie podając dłoń Kitty.
- No przecież z ciebie cieknie… - Roześmiała się już głośno fioletowowłosa, a jakby na potwierdzenie jej słów, z jej penisa kapnęła kropelka.
- Wy-wytrę się… podłogę też… - odparła, gdy wstała, a strugi gęstej cieczy spłynęły po obu jej udach, a także dodatkowo kapnęły na podłogę. Nerwowo zaczęła się rozglądać za szmatką, by to wszystko posprzątać.
- Zakładaj majtki, bo nas zalejesz - Parsknęła Kitty - A reszta… no co ty? Zostaw. Ot jakieś plamy na podłodze… - Powiedziała Kitty i mrugnęła do niej, jednocześnie jakoś upychając swój męski sprzęt we własne spodnie.
- Ja… nie… - kiwała ze zdezorientowaniem głową Claudie. Wzięła w ręce majtki, ale po nich już było widać, że też są mokre od jej soczków i ślinki Kitty. - Nie mam jak ich teraz dać do suszarki nawet… A posprzątać tu… muszę… Może wracaj już do Króla, a ja się tym zajmę?
- Musisz, nie musisz… - Mruknęła Kitty, zakładając pas, i chowając cycuszki do wnętrza stroju, po czym nieco przesunęła suwak w górę. Była już kompletnie ubrana, a Claudie dalej kompletnie golutka…
- No ale jak tam chcesz - Dodała księżniczka, podchodząc do kochanki i uchwyciła jej buzię w dłonie, po czym złożyła miękki pocałunek na ustach. Zdziwiona Claudie odstąpiła o krok i szybko zaczęła się ubierać, chcąc założyć majtki… które nagle gwizdnęła jej Kitty, chowając do kieszeni swoich spodni.
- Hehe, to na pamiątkę - Zaśmiała się, a Claudie zrobiła bardzo zrozpaczoną minę.
- Ej… ale… nam… - jej twarz wyglądała żałośnie, ale poddała się i sięgnęła po spodnie, które zaczęła ubierać. - Skoro księżniczka sobie tego życzy…
- To trzymaj się kochanie. Zrobię wszystko, by wyjaśnić sprawę, WSZYSTKO - Kitty mrugnęła do niej, i uśmiechnęła się figlarnie. A następnie naj(nie)zwyczajniej opuściła magazyn, zostawiając tam wciąż nagą, zaspermioną, skołowaną, ale i chyba spełnioną dziewczynę.
- Paaaa!

Kitty wróciła do głównej hali schronu, gdzie zauważyła w jednym z kątów pomieszczenia swojego ojca rozmawiającego z innym starszym mężczyzną, który chyba również był jakimś ważnym politykiem.
- Heeeej tatuś! - Zawołała z daleka. Ten spojrzał w jej stronę, kilkoma słowami zakończył rozmowę i podszedł do niej.
- Nie znalazłem niestety zbyt wiele… - ojciec sięgnął do kieszeni, z której wyciągnął skromny mieszek, podając go córce. - Ale tyle udało się znaleźć. Claudie znalazła ci coś pożytecznego? Długo was nie było.
- Takie tam babskie sprawy - Kitty błysnęła ząbkami - Ale wszystko ok… dzięki tatuś! - Wzięła mieszek.
- Więc… - ojciec lekko się wzruszył, podszedł bliżej i złapał córkę delikatnie za ramię. - Córuś, jesteś gotowa?
- Bardziej się już nie da! - Powiedziała Kitty stając na palcach stóp, a potem opadając na pięty ciężarkiem całego ciałka, aż zadrżały jej cycuszki.
- To córeczko… żegnaj… - wzruszony ojciec po tych słowach przytulił Kitty.
- Trzymaj się tatuś, będzie dobrze - Zapewniła dziewczyna, i ucałowała go w policzek.
- Wierzę w ciebie… poradzisz sobie…
- To pa, do szybkiego! - Kitty przetarła sobie symboliczną łezkę, po czym ruszyła do swojego stateczku…

W drodze do wyjścia schronu, kilka osób jeszcze rzuciło jej pokłon i lekki uśmiech, jakby teraz już większość wiedziała, jakie jest jej zadanie. Nikt jednak nie powiedział słowa. Wyszła z budynku i jeszcze raz zobaczyła te wszystkie zniszczenia, jakich doświadczyła planeta. Na horyzoncie widać było jeszcze kłęby dymów od pożarów, w bliższym otoczeniu wszędzie były gruzy i spalenizna.


- Tut tut tuuut - zabrzęczał jej robocik, który widocznie wyszedł na chwilę ze statku na przechadzkę. - Szybko wróciłaś Kitty. Straszne, co się z tą planetą stało. - Wygłosił swoje myśli metalicznym, brzęczącym głosem.
- Tak, straszne… a mu teraz mamy misję Bob! Pakuj metalowy tyłek do środka, odlatujemy! - Powiedziała Kitty.
- Wyczuwam Kitty, że znowu użyłaś… tego serum! - Krzyczał za nią Bob podenerwowanym tonem, pędząc za nią. - Mówiliśmy o tym, że to niebezpieczne, że nieznane są pełne konsekwencje jego użycia!
- Och stul pyszczek… - Burknęła dziewczyna, już nie takim miłym tonem.
- Tuuuuuuuut - robocik wydał z siebie pisknięcie niezadowolenia, jak to zwykle miał zwyczaj robić, gdy dostawał opieprz. - To gdzie lecimy teraz? - Zapytał, zmieniając temat.
- Ummm… - Kitty zrobiła nietęgą minę. To w sumie było dobre pytanie. Sama nie wiedziała od czego zacząć…
- Najpierw eeee, na orbitę. Rozejrzeć się.
- Rozejrzeć się? Tuut - Bob znowu wydał z siebie pisk. - Jeśli mam podać koordynaty najbliższej planety z porządnym centrum handlowym, to… nie mam tu zasięgu… nie rozumiem…
- Najpierw na orbitę. Chcę zobaczyć, czy ktoś się kręci w pobliżu! - Kitty już weszła do statku, i z przytupującą nóżką czekała na Boba.
- Tuut tuuut - piszczał Bob, drobiąc swoimi nóżkami, by dostać się z powrotem na statek, aż w końcu mu się udało.
 

Ostatnio edytowane przez Jenny : 25-08-2022 o 17:13.
Jenny jest offline  
Stary 25-08-2022, 16:40   #2
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Kitty weszła ponownie na statek, gdzie było… ciut czyściej, niż przed jej wyjściem. Bob prawdopodobnie uprzątnął trochę pudełek po pizzy, czipsach i innym "wartościowym" jedzeniu. Usiadła za sterami, włączyła statek. Chwilę zapalały się i gasły światełka, uruchamiał się komputer pokładowy, aż w końcu statek był gotowy do lotu. Kitty pociągnęła za stery i z miejsca, efektownie pomknęła w górę, od razu nabierając odpowiedniej prędkości.
Leciała dłuższą chwilę, by znaleźć się w pożądanym miejscu. Przebijała się przez dym i kurz, którego nigdy nie kojarzyła na Thezuno. Nie było jednak śladu po jakichś statkach złoczyńców, którzy to uczynili. Gdzieniegdzie rozpoznawała wrak statku, ale były to typowe dla Thezuno maszyny transportowe lub rolnicze. Bob podłączył się do skanerów i także analizował dane. I to od niego wyszedł pierwszy sygnał.
- Tut tut tut! - zapiszczał, trzema szybkimi sygnałami. - Kitty! Coś odkryłem! Spójrz na sektor B7 na skanerze!

Rzeczywiście, pokładowy komputerek znalazł tam jakiś sygnał. Bardzo drobny, wręcz minimalny, ale posiadały emitujący transponder i prawdopodobnie jakąś formę życia. Mogły to być wyrzucone śmieci, na których zalęgły się jakieś owady, ale… mógł to też być jakiś trop.
- O! To tam lecimy! Nic innego nie ma - Kitty wskazała paluszkiem punkt, po czym… sama złapała za stery, no i skierowała gdzie trzeba "Jastrzębia".

~

Statek szybko pomknął w odpowiednią stronę. W miarę zbliżania się, widać było, że to kolisty obiekt. Metalowy.
- Tuuuuut! A co jeśli to bomba? - Odezwał się Bob. A Kitty spojrzała na niego z zaskoczeniem.
- Eeee… tam. Marudzisz - Powiedziała dziewczyna, choć mały blaszak wywołał w niej odrobinkę niepokoju. No ale jak w to nie walną, to nie będzie źle? Podlecieć jeszcze kawałek, i dokładniej się przyjrzeć…

Podlatywali coraz bliżej i… komputer zaczął dawać jakiś sygnał.
- Tut! To sygnał S.O.S.! - Odezwał się Bob, chociaż sama Kitty dobrze o tym wiedziała. Przyglądając się, coraz bardziej miała wrażenie, że mają przed sobą kapsułę ratunkową.
- Hmmm… - Zamyśliła się wielce dziewczyna. Jak to był jeden z napastników, to po wyciągnięciu go z kapsuły, osobiście go wyrzuci już bez niej ze śluzy! Sprawdziła pistolecik przy pasie… no a jak kto inny… to się zobaczy…
- Bob, rusz się, trzeba środkowy przedział ogarnąć, bo będziemy otwierać śluzę. Jak mi ZNOWU coś wyleci, to się wpienię… a ja skafanderek zakładam. To do roboty! - Kitty wstała z fotela pilota…
- Tuuuut! - Bob pisknął, właściwie nie wiadomo, czy z aprobatą, czy wkurzeniem. Ale wziął się za robotę.
- Nie pyskuj - Parsknęła Kitty, po czym zabrała się za… rozbieranie, by ubrać kombinezon próżniowy. I w sumie pod owym kombinezonem miała naprawdę niewiele… tak jej było wygodniej.



Po przebraniu się w kombinezon i opuszczeniu statku, Kitty stopniowo zbliżała się do kapsuły. Wydobywały się z niej jakieś piskliwe dźwięki, jakby sterowanie jakiejś aparatury. Było tam też jedno drobne okienko, pozwalające zajrzeć do środka. Próbowała pod różnymi kątami i… ktoś tam był! Jakaś istota raczej człekokształtna.
- Heh, a jednak… - Mruknęła dziewczyna, sama do siebie po czym pochwyciła jako tako kapsułę, i odpaliła dysze kombinezonu(działały na 10 minut), by nakierować zdobycz na śluzę stateczku… no i siup do środka. Wszystko poszło w miarę sprawnie i w czasie, kapsuła przeniosła się na statek, tak samo oczywiście jak i Kitty.
- Tut… - cicho pisknął znajdujący się tuż za nią Bob. - T-to niebezpieczne! Dzika kapsuła w naszym statku! Kitty!?
- Ćś! - Syknęła dziewczyna, przyglądając się kapsule. Drzwi na tyły statku dalej były zamknięte, podobnie jak do przodu, do kabiny sterowania… a ona nadal miała na sobie skafander i hełm…
- Otwieramy! - Zadecydowała.

Kitty chwilę przyglądała się mechanizmowi, bowiem nigdy dotychczas nie otwierała kapsuły ratunkowej. Trochę musiała przy tym pomyśleć, pooceniać różne sygnały dźwiękowe, ale ostatecznie - kapsuła, w przeciwieństwie do czasem otwieranych przez nią zamków - w określonych warunkach chciała dać się otworzyć, więc ostatecznie się to udało. Chwilę trwało sprawdzanie przez kapsułę bezpieczeństwa warunków, w których ma być otworzona, jakaś dekompresja, aż w końcu mocno syknęła, leciutka para wydobyła się z miejsc łączeń kapsuły i ta się zaczęła otwierać, ze skrzepiącym dźwiękiem. W środku znajdował się… śpiący mężczyzna.

Jego klatka piersiowa lekko się poruszała, ale nawet głośne otwarcie kapsuły go nie zbudziło. W środku szalały jeszcze jakieś pisknięcia aparatury, która zresztą była w jednym miejscu podpięta do pasażera.

Dziewczynie w ciągu kilku chwil zaparował od wewnątrz hełm. Nie widząc innej możliwości, ściągnęła go więc, przyglądając się z wielkim wyszczerzem "ciasteczku" w kapsule.
- Emmm, Bob, idź tam pilnować skanerów, czy coś… do sterówki - Powiedziała Kitty, nawet na robocika nie zerkając.
- Kitty, ale to… nie wiemy, kto to jest! On może być niebezpieczny! - Panikował Bob, tuptając szybko z nóżki na nóżkę.
- Poradzę sobie - Padła krótka odpowiedź, i gest odganiania dłonią…
- Tuuuuuuut - Pisknął głośno niezadowolony Bob, ale wiedział, że nie ma wielkiego pola do dyskusji ze swoją panią. Poszedł sobie do kabiny pilota, zostawiając Kitty sam na sam ze śpiącym w kapsule pasażerem. A ta najpierw przygryzła usteczka, oglądając go sobie przez chwilkę, po czym… zachichotała, i wpakowała się do kapsuły, po prostu siadając na przystojniaczku okrakiem.
- Heeeej… - Przejechała paluszkiem po jego nagim torsie - Heeej śpioszku, pobudka…


Aparatura wewnątrz kapsuły zaczęła jeszcze szybciej pikać, a mężczyzna nieco drgnął. Ciągle jednak się nie budził.
- Hmmm… - Kitty podrapała się po główce. A potem wzruszyła ramionkami i… pochyliła się, i pocałowała śpiocha w usta, podczas czego poczuła spore szarpnięcie pod sobą. Cały mężczyzna się ruszył, przy mocnym pikaniu aparatury. Gdy spojrzała w jego twarz, jego oczy były otwarte, bardzo szeroko. Musiał być mocno zaskoczony tym, co widział po pobudce.
- No hej… - Mruknęła Kitty, szczerząc ząbki - Ty przyjaciel, czy wróg? - Spytała wieeeeeelce słodkim głosikiem.
- A k-kim jesteś? - Zapytał zachrypniętym głosem, jakby miał mocno przeschnięte wnętrze ust.
- Oj wiesz co… zero kultury… - Powiedziała niby nadąsana, po czym skubnęła paluszkiem jego… sutek - Jestem Kitty. I mogę być przyjaciółką…
- Ja jestem Aiden… - rozglądnął się dookoła, sprawdzając, gdzie jest, po czym powrócił wzrokiem na Kitty. - Rozumiem, że mam się poprawić? - Jego dłoń wylądowała na jej tyłeczku i zaczęłą go delikatnie masować.
- Szybki jesteś… - Dziewczyna uśmiechnęła się od ucha do ucha - Ale po kolei słodziaku… co robisz w kapsule, w kosmosie?
- Czyli ty nie…? - Aiden cofnął rękę z jej pośladków. - Właściwie to nie wiem, co się wydarzyło… patrolowaliśmy okolicę, gdy nie na mojej warcie nagle mi kazali wskakiwać do kapsuły… tyle wiem… już myślałem, że ty… że to ich prezent urodzinowy, ale… - Teraz był już całkiem skołowany, jednak spróbował sięgnąć ręką w bok, w stronę, gdzie znajdowały się jakieś ubrania robocze, bidony i batony energetyczne. Zrozumiał jednak, że jego gwałtowny ruch mógł być źle odebrany więc wskazał palcem na bidon i zrobił pytającą minę.
- Jasne, pij… - Kitty wyprostowała się na nim, po prostu sobie siedząc, a jej główka pracowała na wysokich obrotach…
- Dzięki - mężczyzna sięgnął po bidon i tak łapczywie się napił, że aż oblał sobie nieco brodę i klatkę piersiową. - Od razu lepiej. Pracuję dla statku kompanii handlowej “Prisius”, mieliśmy przypilnować dostawy tego… owocu z Thezano… - Dodał mężczyzna, jakby spodziewając się, że siedzącej na nim dziewczynie może chodzić o więcej szczegółów.
- Wiesz jak się ten owoc nazywał? - Ķitty zrobiła się… czujna. I uśmiechnęła się słodziutko - Mów proszę dalej…
- Cholera, coś… lu… luplikało? - Pytająco odpowiedział mężczyzna, z bardzo niepewną miną. - Nie jestem od tego, żeby pamiętać nazwy tych owoców…
- Luplouaco - Posłała mu kolejny słodki uśmieszek - I co dalej?
- Przylecieliśmy przed planem, więc trochę sobie podryfowaliśmy na orbicie, bo na tym Thezano i tak nie ma co robić… No i nagle wyrwało mnie ze snu wezwanie do kapsuł…
- Thezuno - Poprawiła go fioletowowłosa, i zmarkotniała jej minka - Czyli nie wiesz nic…
- Obudziłaś mnie dopiero teraz… - mężczyzna spojrzał na drugą stronę kapsuły, gdzie znajdowała się jakaś techniczna aparatura. - Mogę spróbować skontaktować się z moim statkiem, jeśli chcesz.
- Już go tu nie ma… albo został zniszczony, albo uciekli… - Wzruszyła ramionkami - Thezuno zostało zaatakowane przez nieznane siły, które prawie zniszczyły planetę…
- O ja pie… - Powstrzymał się, choć wiadomo, co chciał powiedzieć. - To gruba sprawa. Czyli… ty jesteś z Federacji Galaktycznej? Badasz tą sprawę?

W umyśle Kitty zapaliła się diodka z napisem "dobry pomysł".

- Ja jestem… ten… "Strażnikiem Kosmosu", tak. I badam tą sprawę, zgadza się… a ty…. Aiden… jesteś… podejrzany. I ten…czy ja tu wyczuwam broń?? - Kitty poruszyła się na przystojniaczku, pocierając swoim kroczem o jego krocze - Będzie konieczna rewizja osobista…
- Jasne, jestem do całkowitej dd-dyspozycji - Aiden wręcz się przestraszył tego, że konieczna jest rewizja, podniósł obie ręce w obronnym geście do góry. - Aa… tam, t-to żadna broń! T-to mój… p-penis, twardy, b-bo rozumiesz, w jakiej sytuacji się znalazłem, t-to chyba nie przestępstwo? - Na jego twarzy można było nawet zauważyć kropelki potu od nagłego stresu, jakiego zaznał wobec obcowania ze “Strażniczką Kosmosu”.
- P-penis? To jakiś nowy rodzaj broni plazmowej?? Nosz kurde… - Kitty ukrywając uśmiech, przesunęła się na Aidenie bardziej w dół, w okolice jego kolan, po czym obiema dłońmi złapała za rąbki spodni, ściągając mu je w dół wraz z majtkami…
- T-to żadna broń! On strzela jedynie… s-spermą. O-ona służy do zapładniania… kobiet. - Aiden cały czas gorączkowo i poważnie starał się tłumaczyć. - N-niestety nie mogę ci go oddać, bo on jest… na stałe do mojego… ciała przymocowany. A-ale jeśli się go boisz, to… możesz go… nie wiem, zakleić? - Ostatnie zdanie wypowiedział z dodatkową troską w głosie o to, by Kitty nie czuła się zagrożona. A ona zamrugała ślipkami. Co on…
- Hmmm - Mruknęła, i pochyliła się nad "bronią" przybliżając do niej twarz. Bardzo, bardzo blisko. I… przyjechał po nim noskiem, wciągając zapach. Zamruczała zadowolona.
- Jak nic będzie z 10 lat ciężkich robót… - Wzięła penisa w dłoń, po czym zaczęła ocierać jego główką o swoje usta. Mężczyzna jęknął z zaskoczenia, ale starał się nie ruszać.
- P-pani strażniczko, to żarty, tak? - Wypalił po chwili niepewnie. Na czubku pojawił się zaś języczek, który liznął kilka razy, po czym zaczął zataczać okręgi wokół.
- Mmmm. Nie… 10… w kamieniołomach… - Mruknęła Kitty, po czym objęła go ustami, lekko zasysając.
- S-słuchaj, przecież… jakoś możemy się dogadać… Przecież… dobrze wiesz, co robisz, już czuję, że jesteś w tym świetna… musisz wiedzieć, do czego to służy… - Aiden prawdopodobnie wypowiadał swój cały ciąg myślowy na głos. - Ja… czy ja mam w czymś pomóc?
- Ftul… siub… - Wymamrotała dziewczyna, i zaczęła wpychać sobie penisa coraz głębiej i głębiej w usta(Hallo migdałki!). A dłonią złapała nabrzmiałe kule, lekko je masując. Był w niej tak głęboko, iż musiała oddychać nosem, ale co wprawa, to wprawa…
- Cu-cudowna jesteś! - odpowiedział jednak Aiden z ewidentnie odczuwaną niesamowitą rozkoszą w głosie. Po chwili Kitty poczuła, jak jej włosy delikatnie odgarniane są na bok. Następnie poczuła też gładzącą ją po włosach dłoń. Uśmiechnęła się. Z penisem w gardle.

Awaryjne otwieranie kombinezonu. Dwa guziki, na jej piersi. Nacisnąć jednocześnie, a wtedy kombinezon się wprost rozpadał. Przydatne, w wielu sytuacjach… także i w tej. "KLIK", a potem cichy syk, i cały jej strój próżniowy z niej się wprost posypał. Z góry do dołu, calutki, i była ledwie w sekundę już tylko w majteczkach i koszulce na ramiączkach. Bardzo finezyjnie okręciła się na Aidenie, nie wypuszczając "broni" ze swoich ust, a właściwie gardła… i usiadła na jego twarzy kroczem.
W tej sferze musiał być bardziej kumaty, niż z wiedzy o Federacji Galaktycznej. Szybko Kitty poczuła, jak dwie mocne dłonie łapią ją za pośladki, a następnie jej dolne wargi zaczyna smyrać z zewnątrz język. Dość szybko przeszedł do środka, gdzie zgrabnie się wcisnął i zaczął powolnie przesuwać się do przodu i do tyłu. Słodko zajęczała, po czym usiadła na nim jeszcze bardziej, zupełnie jakby chciała go wprost w siebie wchłonąć… a i sama nie próżnowała. Poruszała rytmicznie główką, masując jednocześnie jajeczka, wpychając go sobie bardzo głęboko w gardełko, wśród dosyć perwersyjnych odgłosów ni to duszenia się, ni to bulgotania.
Mężczyzna mocno złapał za oba pośladki i pociągnął nieco Kitty w górę, dosłownie na sekundę, w której zaczerpnął powietrza i znów zatopił się językiem i ustami w jej cipce. Z nowymi siłami, zaczął również wprowadzać go głębiej, gdzie przesuwał nim po mocno wilgotnym już wnętrzu. Kitty zaprzestała w końcu "głębokiego gardełka", zrobiło jej się bowiem już dosyć dobrze. Zaczęła więc pięknie jęczeć… pakując nosek w jajka Aidena, a zaczęła go zadowalać rączką w dosyć szybkim tempie. Chyba była blisko…
Czuła także, że penis Aidena zaczyna coraz bardziej zbliżać się do wystrzału.
- Nawet nie próbuuuuuujjjj… - Jęknęła Kitty, i tym razem przyssała się do jego kul, biorąc je w usta.
- Mhmghmpf - Odpowiedziało jej coś spod jej tyłka. Poczuła, jak penis przed nią nieco się usztywnia, jak biodra mężczyzny nieco się zacisnęły. Tymczasem sam mocno przyspieszył tempo lizania od środka jej słodkiej dziurki, dodatkowo dołączając palec, którym delikatnie masował zewnętrzną część wargi.
- Aaaaaaachhhhhh!! - Przeciągłe, głośne jęczenie Kitty, pocierającej twarzą o jego penisa i jajeczka, oznajmiło kulminacyjny punkt tej zabawy, gdy dziewczę pięknie doszło, wśród drżenia całego ciała. Aiden chętnie zlizywał spływające z jej wnętrza soczki do swoich ust, co chyba zaburzyło jego koncentrację na tym, by nie dochodzić. Jego penis mocno drgnął, po czym w górę wystrzeliło obficie gęste nasienie, trafiając na wszystko dookoła.
- Fuuuuuck… - Mruknęła Kitty, i natychmiast wpakowała sobie pulsującą męskość w usta… Kolejne fale dość długo dalej wystrzeliwały, z rosnącą, ale wciąż imponującą ilością spermy, a ona łykała grzecznie wszystko, nie marnując ani kolejnej kropelki…
- Mhłehgłapam… - Wydobył się znów niewyraźny głos z jego ust, podczas gdy penis powoli przestawał drgać i nie wypływało już z niego nasienie.
- Mmmhhh - Kitty przełknęła pełną buzię, po czym… pacnęła go dłonią po brzuchu - No wiesz co, tak?? - Powiedziała, ale i ucałowała główkę penisa, po czym w końcu zeszła z Aidena, jak i wychodziła z kapsuły…
- Prze-przepraszam - odparł, gdy po kilku mocniejszych oddechach poczuł się na siłach do mówienia. - Po prostu… aż za dobrze to robisz, a i ja dość długo już nie… - Wyglądał dość żałośnie, próbując się wytłumaczyć… i dostał kuksańca, i to w twarz, bosą stopą, gdy Kitty się z niego gramoliła.
- Nic się nie stało… dobrze jest - Skrobnęła go pazurkami po brzuchu.
- Czyli… co teraz? - Odezwał się, mocno i wciąż lubieżnie wpatrując się w ciałko Kitty, które w końcu mógł zobaczyć bez kombinezonu, a w bardzo skromnym ubraniu.
- Nie mam pojęcia… - Dziewczyna wzruszyła ramionkami, i głośno się roześmiała.
- No emm… zaskakujące, jak na strażniczkę kosmosu… - Podrapał się po głowie facet, mówiąc to, jakby ciągle w to wierzył. - Może jestem w stanie jakoś pomóc?
- A dasz radę na rundę drugą? - Zachichotała Kitty, aż zatrzęsły jej się cycuszki.
- No… myślę, że chwila i tak… - Odpowiedział Aiden, ciągle wpatrując się w piersi Kitty z wypisanym na twarzy zadowoleniem. - Mogę się nimi… pobawić?
- Jaaasne… - Kitty przywołała go za sobą paluszkiem, udając się jednak na tylną część stateczku. Do swojego wyrka…

Aiden bardzo chętnie poszedł za Kitty, zupełnie nagi, nie biorąc nic ze sobą. Za to z rozdziawionymi ustami wpatrywał się w jej kręcący się tyłeczek w drodze do jej łóżka. Dziewczyna ściągnęła szybko majteczki i koszulkę, i położyła się na pleckach. Ręce podłożyła pod głowę, a jedną nogę nieco uchyliła w bok, dając wgląd na wszystko co miała. Leżała więc tak, nagutka i uśmiechnięta.
Mężczyzna bacznie się jej przyglądał, ale był zachwycony widokiem. Przysiadł koło niej, bardzo blisko.
- Wszystkie strażniczki kosmosu są takie śliczne, jak ty? - Zapytał, dłonią łapiąc jej pierś i lekko ją ugniatał, jakby badając jej jędrność. Usta skierował na drugą, gdzie najpierw pocałował sutek, a następnie zaczął lizać go dookoła językiem.
- Mhm… - Mruknęła Kitty, jedną dłonią obejmując kark Aidena. Ten przestał ugniatać jej pierś, a palcami również zajął się suteczkiem, delikatnie go ugniatając. Językiem przestał kręcić wokół drugiego sutka, a zaczął go ssać ustami. Po sekundzie poczuła nagłe mocniejsze uszczypnięcie w ten, którym zajmował się dłonią, oraz czujny wzrok patrzący na nią z suteczkiem w ustach, spoglądający, czy sprawiło jej to przyjemność.
- Och! Widzę, że wiesz co robisz… czyżbyś pracował nad amnestią? - Spytała uśmiechnęła Kitty.
- Jeśli tylko jest możliwa, ślicznotko… - Powiedział, odrywając usta od jej sutka, którego także złapał palcami drugiej dłoni. Następnie oba sutki mocno złapał i pociągnął w górę, jednocześnie twarz nachylając do ust Kitty, by ją pocałować. Zajęczała mu prosto w twarz, z podniety wymieszanej z lekkim bólem, po czym namiętnie ucałowała. Jednocześnie owinęła jego biodra nogami, przyciągając mocniej do siebie, zupełnie jakby chciała, by już w nią wszedł.
Aiden odstąpił ustami od jej buźki, kierując się na szyję. Jedna z dłoni puściła jej pierś, by przecisnąć się w dół, w stronę jej krocza, gdzie bezceremonialnie zatopił głęboko dwa palce w jej dziurce, drażniąc ją tam mocnymi ruchami. Drugą dłonią dalej bawił się jej sutkiem, to lekko go masując, to znowu mocno ściskając.
- Ahhh… ahhh… uuuu… widzę… dużą… uuu… resocja… ahh… 5 lat mniej… ahhh… - Jęczała ładnie dziewczyna, podczas palcówki, coraz bardziej wilgotniejąc. Aiden całował jej szyję, dwoma palcami dalej chwilę pieszcząc wnętrze jej dziurki, a trzecim zewnętrzną część jej warg. Po chwili wyciągnął palce i skierował je w górę, w stronę swoich ust. Oblizał je, tuż przy jej twarzyczce.
- Smaczniutko. Chyba strażniczka kosmosu jest gotowa na konfiskatę w sobie… mojej broni? - Zapytał, po czym ponownie włożył mokre palce do swoich ust.
- Tak… proszę… - Zaskomlała rozpalona Kitty - Proszę mi ją oddać… Natychmiast…

Mężczyzna wyciągnął dłoń z ust, po czym ponownie skierował ją w dół. Dosłownie chwilę coś się kotłowało u jej dołu, aż poczuła, że zewnętrzną część jej warg zaczyna coś smyrać, dotykać, aż się przez nie przeciskać, powoli, ale mocno wchodząc od razu możliwie głęboko. Aiden oparł obie ręce koło jej głowy i zaczął rytmicznie pracować swoimi biodrami, by jego kutas ślizgał się po wnętrzu jej nawilżonej dziurki.
- O taaak… - Jęknęła dziewczyna, gdy w końcu w nią wszedł - Nie ma to jak porządny fiutek, mmmmm!

Objęła go ponownie nogami w pasie, a rękami wokół karku, przyciągając Aidena do siebie, by się w trakcie bzykanka dziko całować, i to z języczkiem. Mężczyzna bardzo chętnie dał się przyciągnąć i całował ją z udziałem swojego grubego, ale zwinnego jęzora. Co jakiś czas zmieniał tempo pieprzenia jej, to robił to powoli, dokładnym, okrężnym i głębokim ruchem, to przechodził do szybkiego, mechanicznego wręcz rżnięcia.
- Taaaak! Tak! Tak!! - Jęczała Kitty na całego, powoli unosząc, i nieco rozchylając obie nóżki w górę. Była najwyraźniej blisko…
- Jest.. ahh… eś… już… ahh… blisko? - Zapytał, a jego głos wyrażał zarówno spore podniecenie, jak i lekkie zmęczenie. - Czy… mam… ahh…wystrzelić w środku? - Dodał pytanie, przechodząc do wolniejszych, głębokich ruchów, które powodowały przesuwanie się całego ciała Kitty pod nim.
- Mocniej! Aaaah! Szybciej!! - Wbiła pazurki w jego plecy - Strzelaaaaaaj!! Aaaaahhhh!!

Aiden jeszcze mocniej zaparł się dłońmi koło głowy Kitty i przyprowadził ostateczny atak. Bardzo mocne i szybkie pchnięcia, aż czuła na cipce jego jądra, które prawie też wpychały się do środka. Całe jego okolice intymne obijały się o odpowiedniki Kitty, powodując tam spore zaczerwienienie. I w końcu wystrzelił. A w tym samym momencie doszła i Kitty, głooooośno jęcząc, i drapiąc mocno jego plecy. Fala za falą, słodkiej rozkoszy, porwała ciało i umysł poza czas i miejsce…
Aiden po spuszczeniu się kilka razy, opadł na Kitty, przygniatając ją swym umięśnionym ciałem. Oddychał chyba nawet mocniej i ciężej niż ona, co czuła po jego klatce na swoich piersiach. Ciągle jednak z niej nie schodził i nie wychodził, a spojrzał jej prosto w twarz, ze zmęczonym, ale zadowolonym wyrazem. Jednak nic nie mówił.
- Było super… - Szepnęła ze słodkim uśmieszkiem, i lekko go ucałowała, obejmując za kark. Na dole zaś, powoli robiło się coraz bardziej mokro, także na pościeli.
- Mmm… czuję jak ze mnie cieknie - Dodała, i zachichotała.
- Mi też było wspaniale… - Odpowiedział Aiden, przesuwając się na bok. Usiadł przy niej, mając dalej stojącego, acz nieco też oklapłego penisa. - Niesamowita jesteś…
- Dziękuję. Ty także… - Pogładziła go dłonią po biodrze, z kolejnym uśmiechem - …ale leżę w kałuży, i musiałbym do toalety… - Zaśmiała się.
- Jasne, słodka strażniczko - Odpowiedział Aiden, leciutko klepiąc ją w tyłek, gdy wstawała.

Kitty siegnęła po paczkę nawilżanych chusteczek, po czym kilka wpakowała sobie między uda, kilka również dała Aidenowi. Ucałowała go, a następnie golutka poszła do małej toalety, będącej całkiem blisko jej kwatery. Po drodze zgarnęła jedynie swoje majteczki. Nie zamknęła drzwi. Usiadła na kibelku…

- To co robimy? Odstawię cię gdzieś, co? Skontaktujesz się ze swoimi… znasz tu w pobliżu jakieś miejsce? Jakaś planeta z portem kosmicznym, albo stacja?
- Jak mówisz, będę musiał jakoś skontaktować się z moim pracodawcą… - odpowiedział, wstając i w tej pozycji wycierając swojego penisa, chociaż patrzył w jej stronę, zaciekawiony tym, że zostawiła otwarte drzwi. - Nie wiem, aż tak dobrze, gdzie w tej części galaktyki, ale tak na co drugiej, trzeciej planecie moja firma ma jakąś placówkę. Nie chcę nadużywać twojej wspaniałej gościnności, możesz mnie po prostu wyrzucić na jakiejś planecie, gdzie sama będziesz lecieć. Pewnie jesteś mocno zajęta, mając taką robotę…
- Och tam zaraz wyrzucić… - Powiedziała Kitty, kończąc "posiedzenie", i założyła majtki. Umyła rączki, i opuściła kibelek. Stojąc w drzwiach swojej kajuty w samych majtkach, patrzyła się na nagiego Aidena z uśmiechem.
- Chcesz coś zjeść, napić się, prysznic? - Spytała, po czym nacisnęła przycisk interkomu obok drzwi - Bob, najbliższa stacja kosmiczna, albo planeta z portem?

Widząc lekko zaskoczoną minę Aidena, wyjaśniła zaś:
- Bob to mój robocik-pomocnik, siedzi w kabinie…
- Tuut tut tuut - Odezwały się dźwięki Boba świadczące o tym, że pracuje nad poleceniem.
- Eee… może zacząłbym od prysznica? - Odparł Aiden, drapiąc się po głowie. - Troszkę się jednak… napociłem.
- No jasne - Wskazała prysznic dłonią - A gdy przechodził obok niej, tym razem ona klepnęła go w tyłek, chichocząc. Ten aż podskoczył, lekko zaskoczony i obrócił się na moment lekko zaczerwieniony, po czym wszedł do wskazanej kabiny.

Podczas kąpieli Aidena, Kitty pozbierała zaś części skafandra próżnionego, i poskładała go ponownie do kupy… cały czas tylko w majteczkach.
- Prze-przepraszam? - Zawołał po chwili Aiden, zakręcając wodę, którą wpierw się opłukał. - Nie masz może jakiegoś… męskiego lub uniwersalnego mydła? Albo mogłabyś zobaczyć, czy w kapsule czegoś nie ma? - Zapytał, pewnie widząc u Kitty całą kolekcję ciekawych kosmetyków, ale w znakomitej większości przeznaczonych dla kobiet.
- Heh - Parsknęła Kitty, myśląc sobie, co to za problem, umyć się kobiecym mydełkiem… no ale ruszyła się, i zaczęła buszować, najpierw po kapsule Aidena, wiedziona ciekawością - Juuuż, moment!

W kapsule, z jednej strony znajdowały się urządzenia wyglądające na komunikacyjne, podtrzymujące życie i jeszcze jakieś mniej zidentyfikowane. Z drugiej strony, na półeczce było kilka przedmiotów pierwszej potrzeby: bidon, batony i żele energetyczne, ręcznik, wilgotne chusteczki, płyn do odkażania, apteczka oraz ubrania: typowe, tanie ubrania robocze i jeden zestaw bielizny.
- No i pupa, nie ma… - Szepnęła pod noskiem dziewczyna, po czym pomaszerowała pod prysznic, zabierając ręcznik, oczywiście bezwstydnie oglądając sobie ponownie Aidena z góry do dołu - Sorry, nic nie ma… weź ten, w czym problem pachnieć kokosem? - Roześmiała się, wskazując odpowiednią tubkę pod prysznicem.
- Eee… okej… - Sięgnął niepewnie po wskazaną tubkę, otworzył ją i powąchał zawartość. Uznał chyba, że jest w porządku. - To tego… eee… dzięki. No chyba, że też chcesz… no ee… - Odsunął się możliwie najbliżej ściany prysznica, robiąc miejsce na środku.
- W sumie czemu nie… - Uśmiechnęła się, zsuwając w dół majtki, które zostawiła leżące na podłodze przed prysznicem. Zerknęła jeszcze w stronę kabiny pilotów - Ej Bob! No co tam?!
- Tuuut. Coś zakłóca tu sygnały, przez co wszystko liczy się… dużo wolniej. - Robot wyszedł z kabiny pilota i nerwowo machając metalowymi łapkami, dodał. - Póki co do najbliższego punktu wskazuje mi dwa dni drogi… ale jeszcze nie przeliczyło całości, może będzie coś bliżej.
- Możemy dać robotowi jeszcze chwilę czasu, co? - Zapytał Aiden, dalej z podziwem wpatrujący się to na piersi, to na krocze i pupkę Kitty.
- Ja mam misję do wykonania - Powiedziała wielce poważnym tonem Kitty, pakująca się do prysznica - Bob, to odleć nieco dalej od Thezuno?? Ach, czy ja muszę o wszystkim myśleć…
- Tut! Tak jest Kitty! - Odparł robot, wyłączając interkom.
- Jak ci śpieszno, to ciebie umyjemy pierwszą, strażniczko… - Już chciał ładować swoje namydlone dłonie na jej ciało, kiedy nieco się wstrzymał. - Też kokos?
- Jasne - Mrugnęła do Aidena. Ten na poważnie wziął się do pracy, bardzo serio biorąc słowa o pilnej misji. Zaczął ją myć od ramion, rąk, przez klatkę piersiową, uda. Jedynie na tych dwóch ostatnich zatrzymał się ciut dłużej. Jego dotyk był mocny, ale dość uważny, by nie sprawić jej jakiegoś bólu.
- Hmm… odwrócisz się? - Zapytał, gdy skończył czyścić od przodu jej krocze, dotykając je już teraz tylko tyle, ile było konieczne do mycia.
- Jasne… - Uśmiechnęła się Kitty, i odwróciła, lekko wypinając, w małym rozkroku. A później poprosiła też o umycie nóżek… Podobnie z tyłu, Aiden starał się minimalizować swoją chęć do nadmiernego pieszczenia jej ciała i zajmował się myciem. Następnie uklęknął pod prysznicem i w takiej pozycji, zapewniającej swobodniejszy dostęp, umył także nóżki, dokładnie mydląc także zakamarki stópek Kitty.
- Gotowa? - Zapytał, gdy skończył myć drugą nogę.
- Słodziak… - Przejechała dłonią po jego włosach, gdy wciąż przed nią klęczał - To teraz ja? - Mrugnęła. I umyła go DOKŁADNIE tak samo, jak on ją…
- Dziękuję… to dla mnie nawet coś… w rodzaju zaszczytu, strażniczko… - Powiedział, gdy skończyła. - To… wołasz znowu… Boba?
- Kitty, po prostu Kitty… - Powiedziała dziewczyna, całując go miękko w usta, i wyszli spod prysznica. I zniknęły jej majtki, leżące przed prysznicem na podłodze.
- Ech… - Westchnęła fioletowowłosa.
- Eee… coś się stało? - Zapytał z troską, ale też zdziwieniem w głosie Aiden.
- Nie… nic… - Skłamała dziewczyna. Nie chciała robić scen przy Aidenie, ale to nie były już pierwsze majtki, jakie jej zniknęły. Wychodziło na to, że Bob miał małe zboczenie? Kto by pomyślał… no i gdzie on je chował?? Właził gdzieś ze swoimi 80cm w zakamarki statku, w jego wnętrze, i miał tam swoją kryjówkę? Nie znalazła jej jeszcze…

Pomaszerowała naga do swojej kajuty, i wyciągnęła z szafeczki nowe. Całkiem fikuśne stringi.



- Hej Bob! I jak? Masz już coś?! - Głośno odezwała się przez cały pokład… i chyba nie miała zamiaru ubierać się dalej?? Ruszyła bowiem jedynie w stringach w kierunku kabiny pilotów…
- Tak, komputer bliżej znalazł z portem kosmicznym… planetę Yoluvis… niecały dzień drogi stąd. Ale… nie wiem, czy Kitty chcesz tam lecieć. - Odpowiedział Bob. Wcale nie musiał mówić, dlaczego miał takie wątpliwości. Od dzieciństwa Kitty kojarzyła, że była to planecie o bardzo złej renomie na Thezuno, bowiem mieszkały tam głównie… cyborgi. Coś jej się kojarzyło, że to przez to, że prowadzony jest tam ciężki przemysł, czy jakieś kopalnie… ale więcej nie pamiętała, a właściwie tyle wystarczyło by nie mieć wątpliwości, że konserwatywni Thezunianie nie przepadali za Yoluvianami.
- Yoluvis… ech… - Kitty pokręciła główką, po czym zerknęła na Aidena - Masz coś przeciw cyborgom?
- Cyborgom? - Aiden wzruszył ramionami. - Co bym miał mieć? Jeden z moich kumpli jest cyborgiem i to spoko ziom. Właściwie… to chyba już był… - Nieco się zasmucił, gdy zdał sobie sprawę, że raczej nikt inny nie przeżył z jego statku.
- No to lecimy! - Zadecydowała wesołym tonem Kitty - Bob! Dawaj koordynaty do kompa na Yoluvis! A my może coś przekąsimy? - Spojrzała na Aidena.








.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 27-08-2022, 10:18   #3
 
Jenny's Avatar
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
Następne 11 godzin spędzili w podróży, zasuwając stateczkiem w nadświetlnej… I kochali się jeszcze dwa razy. W różnych miejscach, i w różnych pozycjach. Oboje byli bardzo zadowoleni z takiej podróży, z obcowania ze sobą, i… z licznych orgazmów. A później, zasnęli wtuleni w siebie, na łóżku, póki ich nie obudził alarm zbliżeniowy…

Dotarli do planety Yoluvis, której orbita była podobnie zanieczyszczona, jak Thezuno. Jednak z zupełnie innych powodów, można było powiedzieć, że przemysł na planecie "kwitł".
Metaliczny głos odpowiedział na wezwanie do wyznaczenia miejsca do lądowania i krok po kroku, zgodnie z instrukcją, wykonywał kolejne czynności sprawdzające statek. W końcu dostali zgodę i przebili się przez potężne chmurzyska, z których leciał lekko zielonkawy deszcz. Bob wyraził nadzieję, że lądowisko będzie pod dachem, bo w innym wypadku deszcz może wywołać nawet jakieś szkody "Jastrzębiowi".
Obserwując przez okna stolicę planety, w której znajdował się port kosmiczny, zobaczyła dość smutne miasto. Nawet tutaj były wszechobecne kanciaste, brzydkie hale, z wysokimi kominami, emitującymi sporo dymu. Zauważyła właściwie tylko jedno skupisko wielu neonów na budynkach, świadczących o jakimś weselszym życiu na Yoluvis.
- Kurde, ale syf… - Mruknęła pod nosem Kitty, gdy lądowali. No a po chwili, zwyczajowo, gadka-szmatka na lądowisku, nie, w statku nie trzeba nic uzupełniać, blabla, symboliczna opłata za skorzystanie z portu, no i tyle. Mogli robić(teoretycznie) co chcieli.
- Bob, zostajesz i pilnujesz. Aiden, idziemy poszukać jakiejś siedziby twojej firmy, albo porządnego holonetu, żebyś z nimi pogadał? No i tam… - Wskazała mniej więcej paluszkiem kierunek - Tam chyba było coś mniej przygnębiająco-metalicznego, może warto zobaczyć? - Założyła na swój zwyczajowy strój kurteczkę, gotowa do drogi.
- Tuuut! - Bob przybliżył się do boku Kitty, tego z której strony nie stał Aiden. - Kitty, jesteś pewna, że możesz zostać sam na sam na tej planecie… i to jeszcze z nim? - Zapytał niby szeptem, ale tak, że Aiden wszystko usłyszał.
- Ja tam jestem gotowy… - Odpowiedział lekko naburmuszony mężczyzna, pozornie uznając, że nie słyszał słów robota.
- To chodźmy! - Uśmiechnięta Kitty, wzięła Aidena pod ramię, i ruszyli płytą lądowiska, ku… nieznanemu.

Wyszli z lądowiska, na którym znajdowało się oprócz statku Kitty, kilka transportowych, klocowatych promów. Gdy weszli do korytarza, z boku dobiegł ich metaliczny dźwięk z głośnika.
- Proszę podać cel podróży! - Zawołał najprawdopodobniej jakiś cyborg przez interkom. Aiden otworzył już usta, ale spojrzał na Kitty i je zamknął, dając jej pierwszeństwo w odpowiedzi.
- "Gówienko cię to obchodzi" - Chciała już odpowiedzieć dziewczyna, wiedziała jednak, iż byłaby to zła odpowiedź. Dlatego też, nieco zapoznana z obyczajami panującymi w wielu cywilizowanych światach, powiedziała… - Handel. Dyrektywa 8.
- Analiza rozpoczęta - odpowiedział głos z głośnika, a Aiden patrzył na Kitty z podziwem. - Thorus, czy my mamy jakieś dyrektywy w… - Kontynuował głos z głośnika, znacznie ciszej, jakby… nie mówił do mikrofonu.
- Wyłącz interkom idioto! - Odpowiedział mu donośnie drugi, metaliczny głos, po czym rzeczywiście głośnik się wyłączył.
- Wesoło tam mają. - Skomentował Aiden, lekko się zaśmiewając, ale zaraz ponownie zacharczał głośnik, zwiastując ponowne jego włączenie.
- W międzyplanetarnym porcie kosmicznym Yoluvis nie obowiązują żadne… ee… Dyrektywy! Ale przyznany zostaje pobyt w celach handlowych. Numer 427 i 428. - Powiedział, po czym z dziury w ścianie wyskoczyły dwie blaszane przepustki, a Kitty poruszyła zabawnie, i specyficznie brewkami, do Aidena.
- No! - Powiedziała wielce łaskawym tonem do głośnika - Bo już chciałam prosić o rozmowę z Imperatorem… miłego dnia chłopaki!
- Zażalenia proszę składać na… - Zaczął jeden głos, ale nagle można było dosłyszeć trzaśnięcie i głośnik się wyłączył. Kitty z Aidenem ruszyli dalej, w stronę hali głównej portu. Tam było dość surowo i nieprzyjemnie. Gdzieniegdzie przechadzały się jakieś cyborgi, najczęściej zajęte przenoszeniem jakichś ładunków, czy przeklikiwaniem czegoś w tutejszych portalach obsługowych. Widać było jednak jedno okienko, z napisem we wspólnym języku “Informacja”, za którym siedział przestarzały cyborg.
- Dzień doberek! - Powiedziała głośno Kitty z wielkim uśmiechem - Centrum Rozrywek?
- Dz… ień dooobry… - Powolnie odpowiedział cyborg, jakby dopiero się budził do życia. - Jestem oficjalną informacją międzyplanetarnego portu kosmicznego Yoluvis. W czym mogę pomóc? - Cyborg dopiero teraz podniósł wzrok swoich świecących, zielonych oczu na Kitty. Jedno oko świeciło się w miarę normalnie, drugie ciągle migało i było bardzo blade. A dziewczyna przewróciła ślipkami.
- Centrum rozrywki?? - Powtórzyła. Cyborg jeszcze chwilę się nie odzywał, a włączył jakby jakiś skaner w stronę nowo przybyłych. Nagle jego kolor oczu przeskoczył na niebieski, choć również jedno oko migało.
- Mordownia czy dla leszczy? - Zapytał nieco bardziej ludzkim tonem.
- Coś na poziomie - Odparła Kitty.
- Z tym chuderlakiem lepiej nie do Quasiqs… - Cyborg jakby ciągle coś analizował, aż nagle przerwał. - To… Chariot. To chyba będzie dla was najodpowiedniejsze. Gdzie przesłać koordynaty?

Fioletowowłosa pokazała mu swój osobisty mini-komputerek…
- Dajesz, dziadek - Powiedziała. Momentalnie na nim pojawiło się jakieś powiadomienie.
- Proszę przyjąć wiadomość. Wszystko będzie tam podane. - Odparł cyborg-informacja.
- Dzięki. Jesteś cacy! - Kitty głośno cmoknęła, posyłając cyborgowi "powietrznego" całusa - Taaaxiiii!

Coś na zewnątrz na głośne zawołanie zatrąbiło. Gdy Kitty i Aiden wyszli na zewnątrz, przed samym budynkiem stał wielki, klocowaty transporter. Jednak nie wyglądał na tani, bo miał bardzo solidne, pancerne wręcz blachy. Ze środka wysunęła się głowa cyborga w czapce dżokejce.
- Tylko we dwójkę? I gdzie? - Zapytał cyborg tradycyjnie metalicznym głosem, ale i dość ciekawskim tonem.
- A co, stada się spodziewałeś? - Parsknęła Kitty - Do tego… Quasiqs!
- Najczęściej wożę… stada nowych pracowników od razu do fabryk. Ale dobrze mieć odmianę. Siadajcie. Mam nadzieję, że wam wygodnie? Skąd pochodzicie? - Przy wypowiadaniu tych wszystkich słów, jednocześnie taksówkarz powoli włączał silnik. A Kitty rozsiadła się baardzo wygodnie w środku, zarzucając nóżki na kolana Aidena. który chętnie je miał na sobie, dodatkowo delikatnie je gładząc, niczym siedzącego na kolanach kotka. - Nie twój interes! - Zachichotała - Misja… dyplomatyczna! Planeta Prxtttts 6! - Znowu zełgała, na całego.
- Pytam, żeby zapewnić wam najwyższy komfort obsługi, dostosowując warunki pojazdu do preferowanych na waszej planecie! - Cyborg zdążył już ruszyć we wskazanym kierunku. - Niestety… nie mam planety Prxtttts 6 w swojej bazie… czy mogą mi państwo powiedzieć o niej coś więcej, bym wprowadził ją do swojej bazy?
- Oooooj, to musisz sobie zrobić upgrade… to jest Muntonia System. Ale nie przejmuj się, tak jak teraz, jest dobrze…
- Dziękuję za sugestię. Informuję, że dotrzemy do celu, za… trzy minuty, dwadzieścia osiem sekund. W czym mogę jeszcze służyć? Jestem do państwa dyspozycji. - Skończył mówić cyborg, a Aiden cały czas był zaskoczony tym, o czym mówiła Kitty, co mocno było widać po jego twarzy. Dziewczyna zaś do niego mrugnęła, po czym przystawiła paluszek do swoich ust…

W końcu wysiedli przed budynkiem. Raczej znajdował się kawałek od tych wszystkich neonowych, świecących, bo nie było widać nigdzie w okolicy neonu. A ten, swoją nazwę miał w postaci wyciętych, dużych liter na szyldzie, z jakiegoś materiału, który kompletnie inaczej odbijał światło niż wszystko dookoła, co stanowiło dość ciekawy efekt. Sam budynek, był jednak nudnym, wielkim klocem, do którego prowadziły drzwi prawie jak od jakiegoś magazynu.
- Ummm… pozory mylą? - Powiedziała Kitty, z moocną nadzieją w głosie - No to siup do środka?
- Jasne… ale może lepiej na wszelki wypadek ja przodem… - Powiedział Aiden, choć sam wyglądał dość niepewnie. Sięgnął za klamkę drzwi i pociągnął. Ale ta ledwo drgnęła. Spróbował drugi raz, otworzył ją na jakieś dwadzieścia centymetrów, ale ta znowu się zatrzasnęła. Gdy po chwili spróbował trzeci raz, coś pchnęło drzwi od środka, aż go odrzuciło do tyłu, musiał przyklęknąć łapiąc równowagę.


- Czego!? - Ze środka wylazł czarnoskóry cyborg z cygarem w ustach, spoglądający to na Kitty, to na Aidena, który łapał oddech.
- Wilka złego! - Odkrzyknęła Kitty, i głośno się roześmiała. Obejrzała sobie jednak typka z góry do dołu… - Wow! Aleś ty tfardy! No… bawić się chcemy, nie? - Błysnęła ząbkami.
- Ty… - Chwilę jeszcze ocenił Kitty z góry do dołu, w mechaniczny sposób. - Możesz wejść. Lubimy tu takie pyskate. Ale ten? W co on w ogóle kurwa jest ubrany? - Zwrócił uwagę na strój Aidena, którym były awaryjne ciuchy z kapsuły. Właściwie, to rzeczywiście wyglądał, jakby miał zaraz operować dźwigiem, a nie wchodzić do klubu.
- Oj misiu nie bądź taki… - Kitty zrobiła słodziutką minkę nr.3 - Mój lovellas ostatnio sporo przeszedł… wiesz, bitwa kosmiczna, wybuchy, rozwalane statki… on też jest tfardy, serio. Ubranie mu zjarało, ale załatwił drani na cacy. Będziesz słodziak? - Dziewczyna pięknie ścisnęła ramionkami ułożonymi w dół ciałka swoje cycuszki, uwypuklając swój dekolcik.
- Twardy? - Cyborg na chwilę się zastanowił. - Nawet drzwi nie umiał otworzyć. Zaraz ktoś się będzie chciał z nim napierdalać i będziesz chłopaka wynosić na noszach. O ile tobą też się jakoś nie zajmą. Nie chcę tu problemów.
- Godzinę temu miał flaki na wierzchu! Błeeech, wiesz… a teraz patrz, śmiga jak ta lala. Dochodzi do siebie… no weź no nie rób jaj… - Kitty nieco zbliżyła się do cyborga, po czym przejechała paluszkiem po jego torsie, wpatrując się w jego twarz - Żadnych problemów nie będzie…
- No dobra, macie szczęście, bo… jakby to powiedzieć… - Cyborg podrapał się po brodzie. - Lubię patrzeć na frajerów, jak ich laski robią mi loda.
- Taki chuj, jak Vanty nos! - Kitty stanęła na paluszkach(choć i tak jej sporo brakowało), by zrównać się z twarzą gościa, a w jej oczkach coś błysnęło.
- Co ty odpierdalasz Osmod, masz mi wpuścić tą duperkę! - Odezwała się nagle krótkofalówka u boku cyborga.
- Ale szefie, ona jest z jakimś frajerem! - Odpowiedział czarnoskóry osiłek, który ewidentnie zmiękł pod wpływem usłyszenia głosu przełożonego.
- No to go kurwa wpuść! Co my wolnych miejsc nie mamy? Ile mam ci tłumaczyć, że to żadna metropolia, żeby selekcjonować jak skurwysyn! Koniec tematu. - Krótkofalówka rozłączyła się, a Osmod przybrał poważną minę.
- Włazić. - Powiedział, przytrzymując drzwi i przybierając zupełnie neutralną minę.

Kitty złapała jedną ręką Aidena, ciągnąc za sobą, a drugą… pokazała "fakalca" gościowi, szczerząc ząbki. No i weszli…
W przedsionku nie było jakiejś szatni, gdzie można było zostawić wierzchnie okrycie, pewnie dlatego, że większość cyborgów go nie potrzebowała. Na siłę były zrobione jakieś zwykłe, podłe wieszaki, ale raczej żal byłoby wieszać na nich swoją kurteczkę.
Aiden ruszył przed Kitty i otworzył jej kolejne drzwi, tym razem już bez większych problemów, otwierając bramy do środka klubu. Zarazem dźwięk mocno elektronicznej łupanko-muzyki dobiegł ich uszu.


W środku mimo wszystko było sporo osób. Większość stanowiły cyborgi, ale sporo osób, jak np. część tancerek, zdawała się być innych ras.
- Dz-dzięki. - Powiedział Aiden, chociaż widać było, że dotknęła go rozmowa z bramkarzem. - To jaki plan?
- Chelejeeemyyy! - Roześmiała się Kitty, ściągając kurteczkę - A serio… poszukaj Holołącza, daj swoim znać… - Ucałowała Aidena w policzek - Ja zasięgnę języka… aha, nie zapomnij im powiedzieć o nagrodzie, za uratowanie cię? - Pokazała mu języczek, po czym ruszyła do baru.
- M-myślisz, że bezpiecznie się podłączać w takim miejscu? - Zapytał zdziwiony Aiden, po chwili jednak zmienił wyraz twarzy. - Zresztą, po co pytam, jesteś strażniczką kosmosu… musisz wiedzieć, co mówisz…

Po tym Aiden skierował się w swoją stronę, starając się mocno wymijać miejscowych. Kitty zaś ruszyła do baru, gdzie obsługiwał już nawet nie cyborg, co zwykły droid. Na jej widok jednak zaświeciło mu się kilka lampek i od razu zagadał.
- Szef polecił mi podarować pani i pani towarzyszowi dowolnego drinka w zamian za niedogodności przy wejściu. - Wskazał na jeden ze stolików, w rogu pomieszczenia, gdzie siedział cyborg w otoczeniu kilku kobiet.


- Czy zrealizuje pani zamówienie od razu? - Dodał droid-barman.
- Uuuu, słodko… - Mruknęła Kitty - To ten… "Arktycznego drinka"!(wódka, likier z mandarynek, pomarańczka, biała czekolada, wiśnia, listek mięty)


Po otrzymaniu zaś drinka, Kitty spojrzała w kierunku "szefa", kiwnęła mu głową, po czym wzniosła ku niemu toast, i się napiła… smakowało dobrze. Kilka razy poruszyła się w takt muzyki, po czym rzuciła droidowi-barmanowi swoją kurteczkę.
- Przypilnuj…

Droid na chwilę się zawiesił, ale za moment podniósł kurtkę, swoimi sześcioma ramionami bardzo sprawnie i starannie ją złożył i umieścił głęboko pod ladą.
- Zrobione. - Rzucił krótko i uprzejmie. - Czy pani towarzysz życzy sobie tego samego drinka?
- Hmmm? A tak, jasne, taaak… - Powiedziała i wychlała już całego swojego - Zaniosę mu… - Ściemniła.
- Rozumiem. - Po chwili pracy przy ladzie, droid podał drink. - Pani towarzysz z moich ust na pewno się nie dowie, że przydzielony mu był darmowy drink.

Kitty była na moment zaskoczona… a potem się roześmiała.
- Ty wiesz więcej, niż na takiego wyglądasz - Powiedziała, kiwając mu paluszkiem, po czym zgarnęła kolejnego drinka - Dobre robisz…

Ruszyła prosto do "szefa". Po drodze upiła pół drinka, i rozpięła odrobinkę bardziej strój, ukazując cycuszki. W jednej ręce lampka, druga na bioderkach… kołyszących się wśród kroczków.
- Hiiii - Powiedziała bardzo słodko, podchodząc do stolika. Jedna z dziewczyn stojących za mężczyzną zachichotała, odrywając go od wczytywania się w dane na datapadzie.
- Cześć skarbie, jak się bawisz? - Zapytał od razu uprzejmym tonem, dodatkowo brzmiącym niemal jak człowieczy głos. Dłonią wskazał na miejsce na wygodnym fotelu naprzeciwko siebie. Kitty usiadła, zakładając nóżkę na nóżkę.
- Bardzo fajnie… muza super, drinki też. Barman zdecydowanie powinien dostać podwyżkę… dziękuję za drinka - Ponownie wzniosła toast ku gospodarzowi, i upiła nieco alkoholu - Wspaniałe miejsce panie…?
- Perseus. - Wstał, wyciągając ludzką dłoń w jej stronę. - A ty, skarbie?
- Kitty - Uścisnęła mu łapkę, słodko świecąc ząbkami. Czuć było, że ma sporą siłę, jednak jego uścisk był bardzo delikatny. Dość szybko puścił jej dłoń i ponownie usiadł.
- Więc co cię do mnie sprowadza, Kitty? - Zapytał, zerkając na jedną ze swoich panienek, która momentalnie w dłoń podała mu parujący napój w wysokiej szklance.
- W sumie… ach… smutne okoliczności… - Kitty zrobiła smutną minkę i wychlała resztkę drinka - …czy dziewczynki nie mogłyby przypudrować sobie noski? - Spytała z nadzieją w głosie.
- Nie wiem no, one same o sobie decydują. - Spojrzał po nich, te następnie zerknęły po sobie, puściły sobie uśmieszki, po czym odeszły. Jedna z nich, przeszła tuż koło Kitty i dłonią delikatnie smyrnęła jej ramię, lekko chichocząc przy tym. Kitty spojrzała na nią i uśmiechnęła się…

- Słyszałam, że jeśli ktoś, to ty, może mi pomóc - Zwróciła się do Perseusa, z poważną już minką - Pochodzę z planety Thezuno. Została ona zaatakowana w ciągu ostatnich 24h. Zginęło wiele osób… wiele. A my nie wiemy kto. Pomożesz? - Migoczące oczka, skierowała z rozmówcy w swoją pustą lampkę po drinku, i zaczęła mocno nerwowo wyginać sobie paluszki dłoni…
- Przykre. - Nachylił się do stołu i ze swojej szklanki przelał trochę do kieliszka Kitty. - Zostawiłabyś dziewczyny, to pewnie nalałyby czegoś lepszego. Ale za zabitych na Thezuno! - Podniósł swoją szklankę w geście toastu, po czym jednym haustem wypił do końca. Ona uczyniła podobnie, jednym haustem, na ślepo… Zawartość przypominała mocny, ziołowy likier, wymieszany z mocno gorzką, czarną herbatą… na dodatek wszystko było gorące.

- Ale nie wiem, jak mogę ci pomóc. Ktoś, kto wskazał mnie, jako mogącego pomóc, się pomylił. - Odpowiedział bardzo spokojnie.
- Informacje? Na pewno masz wielu takich, co wiedzą to i owo, na bieżąco? - Kitty zsunęła się z fotela, przed stolikiem, na kolanka. Podniosła wzrok na Perseusa.

Zbierające się łezki w oczach.
- Proszę…?
- Co możesz zaoferować? - Zapytał, dolewając sobie z dużego dzbanka tego samego drinka. Następnie pochylił też dzbanek w stronę kieliszka Kitty, ale nie nalał, tylko czekał, jak zareaguje.
- Co… zechcesz…? - Powiedziała łamliwym głosikiem.
- Nie, co ja zechcę, tylko co zechcą ludzie od informacji. - Odstawił dzbanek na bok, uznając, że Kitty nie chce więcej tego pić. - Więc co masz?
- Mam całą planetę! - Powiedziała Kitty, i złapała za dzbanek, po czym zaczęła łapczywie z niego pić, aż spływało jej po brodzie, i po obfitym dekolcie.
- Planetę? - Z lekkim zdegustowaniem spojrzał na Kitty Perseus, widząc, co robi z alkoholem. - I wszyscy tam tak chleją jak świnie? A ten chłopak, z którym przyszłaś, to wiesz, że już leży pobity w kiblu? - Pierwszy raz okazał jakieś zdenerwowanie w głosie.

Kitty odstawiła gwałtownie dzbanek na stół.
- 18 miliardów kredytów, dochodu rocznego z upraw rolniczych. Dostaniesz 0,1%. A więc 18 milionów. Mało ci? To spierdalaj - Powiedziała już całkiem serio, z łezkami spływającymi po jej policzkach - I lepiej wezwij gliny… - Wyszarpnęła pistolecik laserowy z kabury.
- Jednak ten pierdolony Osmod miał rację… - Odparł Perseus łapiąc się za skronie. - Schowaj ten pistolecik, to cię nie oddam w jego ręce, jak skończymy.
Kitty gwałtownie wstała, waląc kolanami o stół, czego w sumie na chwilę obecną nie zarejestrowała…
- Więc??? - Warknęła. Mimo sporych emocji, wyczuła trochę ruchu za sobą, jakieś skrzypnięcie jakby broni… mimo tego, że ktoś starał się być bardzo cicho.
- Kurwa mać, z babami tak zawsze… - Powiedział głośno, rozkładając szeroko ramiona, w geście jakby poddania się. - Co ci w ogóle daje grożenie mi? Rozmawiałem z tobą, dogadywałem się, co jest nie tak? Że chłopak pobity? Ten kto go pobił, też już pobity, przez moich ludzi. Ale lepiej od razu histeryzować.
- Błagałam cię o pomoc na kolanach, ale chuj z tym… targujesz się jak cipa na… targu… czego ty kurwa chcesz… - Kitty rozpłakała się na całego, i rzuciła pistoletem na stół, zbijając wiele szkła, i znowu opadła na kolanka, i skryła twarz w dłoniach, szlochając na całego.
- Myślę, analizuję, a ty ciągle odstawiasz te szopki… - Perseus strząsnął ręką trochę szkła, które poleciało na jego metalowe nogi. - Są dwie opcje. Właściwie dwóch informatorów, którzy mogą spróbować coś się dowiedzieć. Do obu mogę cię umówić, na własne polecenie, finanse biorę na siebie. Ale… i on i ona, mogą chcieć czegoś więcej. To wariaci. Ona chyba nawet większa, niż on. Chociaż chyba będziecie pasować do siebie…
- Kutasie… - Szepnęła Kitty, przez łzy. Powoli, wśród luf, skierowanych w jej skromną osóbkę, podała mu swój mini- komp. A później, równie wolno, sięgnęła po swój pistolecik, i schowała go do kabury.
 
Jenny jest offline  
Stary 27-08-2022, 19:19   #4
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
W końcu i wstała, i na "gumowych" nogach poleciała do Aidena… Perseus coś tam prychnął za jej plecami, ale z garderoby wybiegły jego cztery dziewczynki, ale… jedna z nich, ta w zielonkawym stroju, podbiegła do Kitty.
- Kochana, jak ty wyglądasz… - Powiedziała, po czym zwinnie wyciągnęła chusteczkę z kieszonki przy swoim biuście i taką cieplutką zaczęła wycierać policzki Kitty z wylewanych przez nią łez.
- Aideeeen! Gdzie Aideeen! - Zawodziła Kitty.
- Spokojnie, jest w dobrych rękach, wezmę cię do niego. - Odpowiedziała, gładząc ją po policzku. Następnie zaprowadziłą ją do jednego z niedalekich pokoi, typowej loży z duża kanapą i stolikiem na środku, która jednak teraz służyła za pokój medyczny.


- Pani z rodziny pacjenta? - Zapytała medyczka, pracująca przy na wpół rozebranym Aidenie. Na jego klatce piersiowej widać było sporo zaczerwienień, w sporej mierze pokrytych już jakąś żelową substancją.
- T…tak… - Zająknęła się Kitty.
- To jesteś jego siostrą, Doris, tak? - Zapytała medyczka, wglądając w komputer rozłożony na stoliku, na co zaśmiała się kobieta, która przyprowadziła Kitty do pomieszczenia.
- Ummm, tak?
- Ma potłuczone trochę żeber, skaleczenia na nogach i rękach, ale wszystko się mieści w odpowiedniej opcji jego ubezpieczyciela medycznego. - Medyczka spojrzała na ekran, jakby upewniając się. - Zastosowałam już maści leczące, za dwa, może trzy dni nie powinno być śladu po ranach. - Mówiła, kontynuując wcieranie maści w ciało Aidena, co zdawało się jej sprawiać nawet przyjemność. Tymczasem dziewczyna, która przyprowadziła Kitty do pokoju, gdzieś już zniknęła.
- Dziękuję… - Rzuciła za nią skołowana Kitty, ale chyba było już za późno. Spojrzała więc na medyczkę.
- To… możemy iść? - Powiedziała niepewnym tonem.
- Najlepiej, gdyby twój braciszek trochę poleżał, zanim się ruszy. Wtedy maść najlepiej działa. Szybkie poruszenie się może przedłużyć czas rekonwalescencji, a w razie problemów wywołanych niedostosowaniem się do poleceń medycznych, następne interwencje medyczne nie są już pokrywane z ubezpieczenia. - Profesjonalnym tonem tłumaczyła kobieta, a Aiden tylko delikatnie się poruszał pod wpływem jej ruchów.
- Aiden…? - Powiedziała cicho Kitty, podchodząc do niego, i delikatnie położyła dłoń na jego barku.
- Kitty? - Zapytał cicho Aiden, lekko przytomniejąc po jej zapytaniu. Medyczka spojrzała z lekkim zaskoczeniem na pacjenta i jego “siostrę”.
- Majaczysz Aiden… to ja, Doris… siostry nie poznajesz? - Pochyliła się ku jego twarzy i kilka razy mrugnęła.
- Do-Doris? A co ty tu… - Odpowiedział Aiden z lekką trudnością, za to medyczka sięgnęła do jego spodni, ale zerknęła na Kitty.
- Muszę jeszcze posmarować mu nogi… mogę przy was obojgu zdjąć mu spodnie, czy wyjdziesz Doris? - Zapytała medyczka.
- Pomogę - Powiedziała fioletowowłosa, i od razu zabrała się za ściąganie butów Aidena, i po chwili obie kobiety sprawnie rozebrały go do majtek. Wtedy zobaczyły dość spory wzwód u mężczyzny.
- Na niektórych te maści mają takie uboczne działanie… - Wyjaśniła medyczka. - Wiem, że to może być dla ciebie niekomfortowe, ale niestety nie mogę nic poradzić. - Przeszła do nabierania maści i nacierania zaczerwienionych miejsc na nogach Aidena, których było sporo, jakby przyjął wiele kopniaków.
- Mam pomóc z tym smarowaniem? - Spytała ją Kitty.
- Z reguły nie pozwalam rodzinie pomagać w czynnościach medycznych… ale to w sumie drobnostka, więc jeśli brat wyrazi zgodę… - Wzruszyła ramionami medyczka, pracując dalej.
- Aiden, zostawić cię w sprawnych rączkach pani doktor, czy może mam pomóc? - Kitty zerknęła na niego.
- Umm… nie chcę, żebyś traciła przeze mnie zabawę, Ki… Doris. - Odparł ledwo żywy Aiden. A na to fioletowowłosa… nabrała maści na dłonie, po czym i ona zaczęła smarować jego nogi. Wspólnie z medyczką, dość szybko skończyły.
- Czyli to właściwie już wszy… - Przerwała, jakby przypominając sobie o czymś. - Będziesz musiała jednak na chwilę wyjść, chciałabym sprawdzić jeszcze, czy nie ma jakichś urazów na kroczu. Tutejsze chłopy lubią je sobie wzajemnie obijać… - Powiedziała z rezygnacją do Kitty.
- A sprawdzaj… my wszyscy dorośli? - Odparła dziewczyna, powstrzymując uśmieszek.
- Panie Aiden? - Zapytała medyczka pacjenta, który podniósł kciuk w górę. Po tym sięgnęła po jego majtki i delikatnie je zsunęła w dół, żeby nie naruszyć już nałożonych maści na rany. Wyprężony penis wyskoczył z majteczek, co aż trochę zaskoczyło kobietę. Zaraz jednak przeszła do dotykania go w różnych miejscach i sprawdzania, czy Aiden odczuwa ból. - Chyba akurat go oszczędzili w tym miejscu. Sprawny, jak widać, raczej też jest, więc nie ma zagrożenia, że nie doczekasz się bratanków. - Uśmiechnęła się do Kitty medyczka… a dziewczynie uciekał wzrok z jej twarzy na sterczącego fiutka.
- Ale on taki… ummm… spuchnięty…? Przecież Aiden… no… nie może tak chodzić?
- Domyślam się, o co ci chodzi, ale to nie jest ujęte w procedurach, które obejmuje jego ubezpieczenie. - Przejrzała swój komputerek dosłownie chwilkę. - Mogłabym to podciągnąć pod procedurę… zabezpieczenie nasienia pacjenta, którego zdrowie jest zagrożone, ale jest dodatkowo płatne. 150 unikredytów.
- Ummm… jasne, tak… - Uśmiechnęła się fioletowowłosa.
- Dobrze… - Powiedziała medyczka, po czym na komputerze chwilę coś wstukiwała, a następnie postawiła go przed twarzą Aidena i włączyła. Wyświetlał się tam film porno, pomiędzy muskularnym facetem a blondwłosą, hojnie obdarzoną dziewczyną. - To dla szybszego efektu. - Dodała medyczka, spryskując dłoń jakimś prepraratem i chwytając za członka Aidena, którego zaczęła przesuwać od góry do dołu, w zupełnie beznamiętny, mechaniczny sposób.
- O, a czym tam pani prysnęła? - Zaciekawiła się Kitty.
- Płyn zapewniający większy poślizg… - Odpowiedziała medyczka, podczas gdy z filmu zaczęły dochodzić coraz ostrzejsze dźwięki pieprzenia się aktorów. - Dodatkowo chciałam powiedzieć, że cała procedura medyczna w tym pokoju jest objęta klauzulą tajności medycznej i kamery w pomieszczeniu są przejęte wyłącznie na potrzeby Trigene Medical, czyli firmy świadczącej usługi medyczne.

"Kamery", nie były tym, co Kitty chciała usłyszeć, pamiętając, że w przeszłości, ona… ech…
- Pani mu krzywdę zrobi, tak trzepiąc jak automat. Żywa, ładna panienka, a odruchy jak u tych cyborgów, jej… - Żachnęła się dziewczyna.
- Bo ja też jestem cyborgiem. - Odpowiedziała beznamiętnie, kontynuując w ten sam sposób zajmowaniem się Aidenem.
- I już nic, co ludzkie, nie interesuje? - Mimowolnie Kitty zerknęła na "molestowanego" penisa.
- W pracy interesuje mnie profesjonalizm i wykonywanie swoich obowiązków zgodnie z procedurami. - Rzuciła nieprzyjemnie, ale nieco zmieniła ruch dłoni, na pełniejszy, dokładniejszy i pewnie przyjemniejszy dla pacjenta, który w końcu i jęknął z przyjemności.
- Ojej, jakoś tak ciepło mi się tu zrobiło… - Uśmiechnęła się Kitty, i kilka razy powachlowała sobie dłonią przed twarzą, jednocześnie odrobinkę rozpinając suwak stroju, jeszcze bardziej powiększając duży dekolt. Aiden spojrzał na Kitty i w momencie, gdy zobaczył jej dekolt, mocno jęknął. Medyczka na chwilę przerwała, po czym podeszła z powrotem do monitora.
- Tak chyba nie zadziała… a skoro chcesz bardziej po ludzku… - Zaczęła coś klikać w komputerze. - Monitoring, dezaktywacja na życzenie rodziny, zatwierdź… Potrzebuję odcisk palca… - Aiden automatycznie podał palec do czytnika, a medyczka w tym czasie zdjęła hełm, odsłaniając swoją prawie w pełni ludzką twarz. Ponownie przysiadła koło penisa Aidena, zdjęła również rękawiczkę, dłoń ponownie psikając jakimś środkiem i ponownie zaczęła przesuwać dłonią, jednocześnie delikatnie skubiąc końcówkę językiem.

Kitty uśmiechnęła się od uszka do uszka, po czym usiadła po drugiej stronie Aidena, i obiema dłońmi podparła buzię, wpatrując się w twarz medyczki…
- I to się nazywa pełen profesjonalizm - Szepnęła z zachwytem. Medyczka na moment na nią spojrzała, po czym ustami objęłą główkę penisa, by następnie zatopić się na nim nawet głębiej. Chwilę tak się po nim przesuwała, aż wyjęła go ze swojej buzi, łapiąc trochę oddechu.

Nagle paluszki Kitty "przeszły" się po udzie i biodrze Aidena, prosto do jego krocza…


…gdzie Kitty złapała w dłoń jego jajka, po czym zaczęła je delikatnie masować, uśmiechając się słodko do medyczki.
- Przybrany brat - Mrugnęła.
- Musisz go bardzo… kochać… - Odparła medyczka, chwilę na nią zerkając, ale zaraz powróciła do zajmowania się penisem w ustach. Kitty zauważyła, jak odpala jeden przycisk na swoim kombinezonie, po czym usłyszała coś jakby zasysanie jakiegoś silniczka. Aiden zaczął przy tym mocno jęczeć z rozkoszy.
- Kocham wiele osób - Mruknęła Kitty, po czym przesunęła się bliżej krocza Aidena, i twarzy medyczki, zbliżając swoją twarz - Pięknie zasysasz… - Na jej słowa medyczka nieco się zaczerwieniła. Po chwili jednak ssanie ustało, a kobieta odsunęła się od penisa mężczyzny i spojrzała pytająco na Kitty. A ta po prostu zbliżyła jeszcze bardziej buzię, i ucałowała ją w usta. Usta medyczki szeroko się otworzyły, ale po chwilce odwzajemniła pocałunek.
- Nie.. nie musisz starać mi się tego umilać… to moja praca… - Powiedziała, ponownie sięgając dłonią na penisa Aidena i zaczynając bawić się jego główką.
- Sex to życie… a ja mam ochotę… - Powiedziała Kitty, i jej dłoń wróciła do masowania jajek Aidena. Sama fioletowowłosa z kolei ponownie ucałowała medyczkę, tym razem głębiej, i namiętniej, figlując i języczkiem w jej buzi, i szukając i jej języczka. Trochę skołowana medyczka wyglądała na zmieszaną, ale pozwoliła dotrzeć do swojego języka, który zdawał się być… syntetyczny. Zawibrował jednak lekko po kontakcie z języczkiem Kitty.
- Och! - Zachichotała dziewczyna - Masz wibrujący języczek? Mmm… ale bajer. Nic dziwnego, że Aiden tak jęczał… zrobimy mu dobrze razem? - Pogładziła jej twarz dłonią - Ty góra, ja dół?

I jak powiedziała, tak zrobiła, przysysając się do jajeczek "pacjenta". Medyczka skinęła jej lekko głową i ponownie objęła ustami penisa i zsunęła się trochę w dół. Kitty dosłyszała cichutki dźwięk wibracji, a także zauważyła, jak Aiden oprócz jęków, aż napina mięśnie ud. Dosłownie chwilę po tym, jego penis zaczął drgać, aż zobaczyła dość śmieszny wyraz twarzy medyczki, świadczący o tym, że musiał się spuścić w jej środku ust, przy których znalazły się usta Kitty, i lizała i również ssała, te pojedyncze kropelki, które spływały bokami penisa…
- Nie wypada marnować - Zachichotała, coraz bardziej, i bardziej znowu interesując się usami medyczki, trochę jeszcze pieszcząc dłonią to tu, to tam, kończącego podrygi Aidena. Medyczka spojrzała na nią ze zdziwieniem, podnosząc się znad penisa. Jej usta widać było, że były mocno wypełnione. Spojrzała na chwilę na Kitty, a następnie sięgnęła do swojego sprzętu po fiolkę…
- Nie będzie potrzebna - Powiedziała dziewczyna - Podziel się… - Perwersyjnie przyssała się do jej ust, które lekko otworzyły się i pozwoliły spływać stróżce nasienia do ustek Kitty. Gdy spłynęła całość, medyczka odsunęła się.
- Co ty… to przecież… brat? - Zapytała ze sporym zdziwieniem. A Kitty wszystko przełknęła, po czym zaświeciła ząbkami.
- Już mówiłam, przybrany… adopcje i te sprawy, w sumie obce sobie osoby… - Uśmiechnęła się, ocierając usta dłonią.
- Wiesz… podoba mi się twój języczek… - Powiedziała dziewczyna, i pogładziła laskę po policzku.
- Dziękuję… - Odpowiedziała medyczka, ale lekko się odsunęła. - To… rozumiem, że mogę was zostawić tu już samych?
- Och… No… ale… ja bym też potrzebowała… "opieki medycznej" - Kitty zamrugała słodko oczkami - …skoro już tu jesteś…
- To… masz kartę ubezpieczeniową, czy mam wczytać z kropli krwi dane? - Zapytała zdezorientowana medyczka.
- Yyyyymmm… no… prywatna pacjentka! To nie trzeba? - Kitty się słodko uśmiechnęła.
- W porządku… to… jakiej opieki medycznej potrzebujesz? - Zapytała medyczka.

Kitty rozpięła zamek stroju aż do samiutkiego dołu, aż do krocza… ukazując czarne stringi.
- No… tam… na dole… - Zatrzepotała niewinnie rzęskami.
- Ah… to… zrobię tam przegląd… - Medyczka uklęknęła pod Kitty, po czym niepewnie przybliżyła swoją twarz do krocza “pacjentki”. Jej język bardzo mocno się wysunął, aż sięgnął zewnętrznych warg, po czym leciutko zaczął wibrować, przesuwając się po intymnym miejscu.
- Och! - Kitty była zaskoczona takim szybkim obrotem spraw… mile zaskoczona.
- Och… - Zarzuciła nawet nóżkę na medyczkę, by był lepszy dostęp, i sama odchyliła nieco rąbek majteczek w bok. Materiał stringów przesunął się po nieprzestającym wibrować języku, który mając pełniejszy dostęp, wsunął się nieco głębiej w słodką dziurkę Kitty.
- Łał… - Rzucił nieodzywający się od dłuższego czasu Aiden, nawet chciał się podnieść, ale odczuł jakiś ból i zrezygnował z tego zamiaru. A Kitty na niego spojrzała i uśmiechnęła się, gładząc głowę laski dłonią. Po chwili zaczęła zaś ładnie mruczeć, oddając się pieszczocie…

Głowa medyczki przysunęła się bliżej krocza Kitty, jej usta stykały się z wargami. Język za to wszedł głębiej i zataczał w środku kółeczka, zaczął także wibrować w różnym nasileniu, to większym, to lżejszym.
- Oooooooch…. Ooooooch! - Pojękiwała Kitty, drżąc na całym ciele… ale zaczęła i drżeć jej noga, na której tylko stała.
- Pani doktor… troszkę mi niewygodnie, może na kanapie…? - Wymruczała. Jej słowa zostały wysłuchane, medyczka podniosła się, następnie delikatnie, ale bardzo silnym ruchem podniosła Kitty i przestawiła ją na kanapę, tak, że głowa Kitty znajdowała się bardzo blisko głowy Aidena. Następnie medyczka przyklęknęła przy niej, ale najpierw swój język skierowała na klatkę piersiową dziewczyny, następnie kierując się w stronę piersi, sutka… na którym ponownie włączyły się wibracje.
- Ojej… - Zachwyciła się fioletowowłosa, i sama zaczęła ugniatać swoją drugą pierś. A dłoń ześlizgnęła się w dół, masując cipkę. Przez jakiś czas jej sutek odczuwał zmienne wibracje na krążącym wokół niego języczku, aż medyczka objęła go całymi ustami. Podobnie, jak wcześniej penisa Aidena, zaczęła teraz zasysać jej sutka, jednocześnie drażniąc go języczkiem.
- Och…. wspaniałe uczucie… - Gdzieś na ślepo, dłoń z cipki, zaczęła szukać twarzy medyczki, by ją głaskać - A co dopiero… mmmm… takie zasysanie… och… zrobi na dole… ale teraz drugi cycuszek, proooszę…
- Oczywiście. - Odpowiedziała z lekkim uśmiechem medyczka, po czym zaczęła przenosić usta na drugiego sutka, ale tuż przed się zatrzymała. - A…. mogę coś jeszcze spróbować? Może ci się Doris spodoba…
- Jasne kochanie… - Mruknęła rozpalona Kitty. Poczuła języczek medyczki kawałeczek od swojego sutka, który… leciutko poraził ją prądem (ach!). W kilku punktach dookoła sutka medyczka powtórzyła to(ooch!), po czym skierowała się na sam odstający cypelek i również jego zaatakowała malutkimi porażeniami(oooochhh!), po czym na moment przerwała, badawczo spoglądając w twarz dziewczyny. Kitty ciężko oddychała, z szeroko otwartymi oczkami, i drżącymi usteczkami.
- Ja… chyba doszłam?? - Perwersyjnie wsadziła sobie dłoń między uda, i pokazała medyczce mokre palce. Zachichotała…
- Czyli… pani potrzeby medyczne zostały zaspokojone? - Zapytała medyczka z uśmiechem na twarzy.
- Oj nie… nie, nie… - Kitty uśmiechnęła się lisio, po czym delikatnie stuknęła mokrym opuszkiem palca nosek medyczki.
- Teraz pani się położy na kanapie, pani doktor…
- Niestety, tego nie mogę już zapewnić. - Nagle nieco spięła się medyczka. Wstała z kolan i zaczęła układać swoje rzeczy na biurku.
- Huh?? - Kitty uniosła się na łokciach, patrząc na nią - Ale… że co?
- Ja…. - Przysiadła na chwilę na stoliku, widać było, że kobiecie było ciężko o tym mówić. - Straciłam większość ciała w wybuchu… Zostałam odbudowana jako cyborg, ale w podstawowej wersji… Tam… nie mam żadnego modułu…

Kitty poderwała się na kanapie, i przyklęknęła na obu kolankach przed medyczką.
- Nie masz myszki?? - Spojrzała jej prosto w twarz, a zanim medyczka cokolwiek powiedziała, dziewczyna trochę ku niej wyskoczyła, po czym przykleiła się do niej nagimi piersiami, mocno ją obejmując za kark, i czule przytulając policzek w policzek…
- Nie, nie mam… - Medyczka skierowała dłoń na włosy obejmującej ją dziewczyny i delikatnie je pogłaskała.
- A ile to kosztuje? - Szepnęła jej do uszka Kitty.
- Te moduły, które współdziałają z moim interfejsem… - Zamyśliła się na moment. - Zaczynają się od 60 tysięcy…
- Fiuuuu - Zagwizdała Kitty, gładząc potylicę medyczki, po czym pocałowała ją w policzek. Nieco przesunęła twarz, by był kontakt wzrokowy. Uśmiechnęła się.
- Się załatwi! - Powiedziała i pocałowała ją miękko w usta.
- Dziękuję, ale nic mi nie musisz… załatwiać. - Po tym, jak wyjawiła nieco o sobie medyczka, była już zdecydowanie usztywniona i… smutna. - Musisz zapłacić te 150 unikredytów, bo tak w systemie wpisałam… tą usługę na panu Aidenie.
- Nie muszę, ale chcę - Kitty znowu się miło do niej uśmiechnęła, i znowu lekko ucałowała w usta - Fajna jesteś… już płacę, tak…

Nagle dodatkowo rozległ się dźwięk alarmowy z komputerka medyczki.
- Mam jakieś bardzo pilne wezwanie. - Powiedziała, sięgając po hełm. - Więc… biorąc pod uwagę mój zawód, lepiej oby nie do zobaczenia. - Po czym wyciągnęła dłoń po zapłatę.
- Czyli mi nie dasz swoich namiarów? - Tym razem Kitty zrobiła markotną minkę, wyciągając z głębokich zakamarków stroju sakiewkę od ojca, i uiściła opłatę. Medyczka przyjęła kredyty i schowała je gdzieś w okolicach biodra, po czym sięgnęła pod pierś i wyciągnęła z będącej tam kieszonki… metalową wizytówkę. “Lavinia Sandry” oraz numer ID do jej komunikatora.
- Ale naprawdę muszę już uciekać. - Podała wizytówkę i… też dała buziaka w usta Kitty. Po czym ruszyła do wyjścia.
- Paaaa! - Kitty pomachała jej na pożegnanie. No i zostali sami… Aiden w sumie cały goły, ona w połowie…
- Koniec wakacji - Powiedziała do golasa wesołym tonem - Wstawaj i idziemy…

Poprawiła na sobie stringi, schowała cycuszki, i zamknęła suwak do zwyczajowej pozycji dekoltu. Zgarnęła rzeczy Aidena, i stanęła obok niego.
- Boli? Możesz łazić? Chcesz coś na ból? Skontaktowałeś się ze swoimi, czy nie? - Zasypała go pytaniami.
- Ciężko… - Odezwał się Aiden, próbując się podnieść, ale udało mu się tylko wesprzeć na łokciach. - Wysłałem zapytanie, ale… nie doszło do nadawcy. Nie wiem, jakby ktoś chciał zablokować połączenie?
- A co ty pitolisz… ktoś blokuje Holoneta? Przecież to niemożliwe? - Kitty pokręciła głową, po czym westchnęła. Rozpięła znowu suwak, pokazując sporo cycuszków…
- No jakby… blokuje moje połączenie do firmy… jak wysłałem wiadomość rzeczywiście do swojej siorki, to wysłało… - Odpowiedział, drapiąc się w głowę Aiden.
… i z zakamarków stroju wyciągnęła małą, fioletową tabletkę.
- Bierz, to cię postawi na nogi, a przynajmniej na parę najbliższych godzin. Aiden sięgnał po tabletkę i przyjrzał się jej badawczo.
- Co to? - Zapytał zdziwiony.
- "METAPSINKA"... "Meta", a właściwie Metapsilina… rekreacyjny narkotyk. Przez kilka godzin będziesz miał dużo energii, i nie będzie bolało. Efektem ubocznym jest zaś tylko, że po godzinie od brania, będzie ci się strasznie chciało pić… więc? Chcesz działać normalnie, czy jak paralityk? - Powiedziała Kitty.
- Ja… ale ja właściwie co takiego zamierasz teraz robić? Jak poszły twoje sprawy? - Aiden ciągle nie wziął tabletki, tylko zerkał na nią niepewnie.
- W sumie do pupy… no ale nam namiary na dwóch informatorów, którzy mogą mi pomóc w mojej sprawie… w… śledztwie no.
- I… ja mam… ja mogę w ogóle w tym uczestniczyć? Twoje sprawy są pewnie ściśle tajne…
- A masz coś lepszego do roboty? - Kitty rzuciła mu lekko na nogi jego ciuchy, i chyba zaczynała być już lekko zniecierpliwiona…
- No… na pewno wolałbym nie zostać znowu w tym miejscu sam… - Powiedział Aiden i niepewnie połknął tabletkę. - Działa od raz… Ugh… Chyba nie było pytania… - Po czym znacznie sprawniej zabrał się za ubieranie. Gdy skończył, Kitty widziała, że są trochę poplamione krwią.
- "Załatwi się nowe"... - Pomyślała sobie, po czym pocałowała Aidena w usta - Dobra, to wybywamy z tego durnego lokum…
- Chociaż jesteś najlepszym, co mnie dotychczas w życiu spotkało, to mam jakąś obawę, że niedługo się to zemści… - Wypalił jakoś nagle Aiden, ale poczłapał za Kitty.
- Kotek… nie pitol… - Zachichotała dziewczyna.

Wyszli przez klub, po drodze jeszcze droid-barman upomniał się, że ma ciągle u siebie kurteczkę Kitty i przekazał ją z życzeniami przyjemnego wieczoru. Na wejściu był już jakiś inny bramkarz, który bez słowa nie przeszkadzał im w opuszczeniu lokalu.
Wrócili taxi na lądowisko. Tym razem taksówkarzem był droid, który nie zadawał żadnych upierdliwych pytań. Dotarli na miejsce, po tylko jednej upierdliwej rozmowie z obsługującymi port cyborgami, udało się wrócić na statek. Tam pokręcili się chwilkę w środku, i zjedli… po gotowym, podgrzewanym na szybko burgerze.

- Zmieścimy się we dwójkę na tym? - Zapytał Aiden, spoglądając na pojazd, który Kitty wydobywała z mini-ładowni statku.


- No jasne! Jest dwuosobowy! - Powiedziała dziewczyna, wsiadając na hoverbike. Wklepała w nawigację miejsce pobytu pierwszego, męskiego informatora…
- No to w drogę? - Poklepała miejsce za sobą.
- Okej… - Niepewnie usiadł za nią Aiden, początkowo szukając miejsca do złapania się, aż w końcu nie napotykając nic, objął ją w brzuszku. - Nie masz nic przeciwko?
- No wiesz co? - Parsknęła Kitty - Czasem jak coś palniesz… trzymaj się!

Leciała jak wariatka.






.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 27-08-2022 o 19:28.
Buka jest offline  
Stary 28-08-2022, 21:22   #5
 
Jenny's Avatar
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
Trasa zaprowadziła ich bardzo dobry kawałeczek od dzielnicy, w której znajdowało się sporo neonów. Znajdowali się przy jednym z niewielu zaokrąglonych budynków. Miał kilkanaście pięter i gdzieniegdzie świeciły się światła w okrągłych oknach. Na dobrze oświetlonym parterze, przez szybę już można było dojrzeć coś w rodzaju portierni. Kitty szybko odtworzyła sobie w głowie, jakie informacje miała na temat tutejszego informatora - “Agu Chidea, lokal 642”. Dojrzała także metalowy szyld informujący, że “parking dla klientów centrum do 2 godzin za darmo”, a miejsca parkingowe znajdowały się tuż obok i miały w pełni automatyczną obsługę, tam więc też zaparkowali… Kitty sprawdziła w lusterku włosy i make-up, wszystko było cacy. Ruszyli więc do środka.

- Hiiiii - Powiedziała słodziutkim głosikiem do recepcjonisty, gdy już byli, gdzie trzeba - My do 642, pan Chidea u siebie?
- A skąd mam kurwa wiedzieć? - Odparł niemiło recepcjonista, będący… oczywiście cyborgiem, któremu ewidentnie brakowało wielu części. Kitty zamrugała ślipkami, a jej słodki uśmieszek zniknął z buźki.
- Eeee… bo to, kurwa, twoja praca?? A zresztą…. - Machnęła na niego dłonią, po czym pociągnęła Aidena za sobą, do wind.
- Jak nie włączę, to nie działają. - Rzucił za nimi recepcjonista, gdy ci go mijali. - Na którą umówieni?
- To pan włączy?? My… bez terminu, bo to… niespodzianka. Także ćśśś? - Kitty przyłożyła paluszek do ust - Będzie heca. I się baardzo ucieszy. A chyba lepiej, żeby się ucieszył, co? - Mrugnęła.
- Pan Chidea nie lubi niespodzianek… - Powiedział cyborg. - Ale jest na nie doskonale przygotowany. - Dodał, po czym przy windach otwarły się przyciski umożliwiające ich wezwanie.
- Widać, pan go jednak nie znasz, tak jak ja… - Ściemniła na całego Kitty, naciskając przycisk - Ale dziękuję pięknie - Posłała mu cudny uśmieszek, a nawet… dygnęła.

Cyborg nie odpowiedział w żaden sposób. Weszli do windy, gdzie Aiden od razu wybrał “6” piętro. Wysiedli. Znaleźli się w bardzo ciemnym korytarzu, jakby nikt nie potrzebował tu światła.
- Masz jakieś światło? Ja nie w tym stroju… - Odezwał się Aiden, próbując namacać coś dookoła, ale trafił jedynie na… pierś Kitty.
- Ekhem… No… Jak pokręcisz trochę, to ja zacznę świecić oczkami - Parsknęła dziewczyna - To mój cycek…
- Mamy się trzymać razem, nie? - Zaśmiał się lekko, jeszcze chwilkę nieco mocniej ściskając przyjemną krągłość Kitty, aż w końcu puścił. - To co z tym światłem?
- Zboczuch… - Powiedziała Kitty, i odpaliła swój mini-komputerek, który dawał dosyć dużo światła - To gdzie te 642… 642… - Ruszyli korytarzem. Numery na szczęście szły kolejno, więc łatwo dało się namierzyć, w którym miejscu powinien być wskazany pokój. Zanim jednak jeszcze do niego doszli, można było dosłyszeć… mechaniczne szczekanie. A gdy zbliżyli się już do samych drzwi… dźwięk tylko się zintensyfikował.

Kitty zaczęła mieć trochę wątpliwości co do całej sprawy, ale nie dała tego po sobie poznać… ustawili się po obu bokach drzwi(widziała takie coś w Holonecie, odnośnie gliniarzy), i zastukała parę razy w drzwi.
- Pokojówka… - Zaszczebiotała, naśladując jakiś akcencik - Ja panu posprzątać?
- Ta pijaczka od Perseusa? - Szczekanie psów nieco przycichło, a odezwał się brzmiący staro głos.

Byli na "mechanicznej" planecie. Wokół pełno cyborgów, różnych urządzeń, i mechanizmów, trybików… i takie "trybiki", choć nieco zardzewiałe, pracowały teraz na najwyższych obrotach w umyśle Kitty.
- Awwwww, no i się wydało. Nie będzie niespodzianki… tak! - Powiedziała dziewczyna.
- Wchodzić. Tylko nie dotykać psów. - Powiedział zza drzwi, przy których zamku coś strzęknęło, jakby się odblokowało.
- Idziesz za mną, i nie rób głupot… i właściwie rób co ja - Szepnęła Kitty do Aidena.
- Spokojna twoja dupka! - Odpowiedział Aiden, klepiąc ją leciutko w tyłeczek.

Kitty nacisnęła klamkę i od razu zobaczyła większość tego, co znajdowało się w środku.


Cyborg o wyglądzie kowboja, siedział ze swoimi psami z pięć metrów od wejścia. W dłoni miał zarówno drinka, jak i cygaro.
- Spokojnie, Rob! - Odezwał się do jednego z mechanicznych piesków, który zaczął warczeć na widok przybyszy.
- Dź… dźź… ień dobry… - Zająknęła się Kitty, powoli wchodząc, i równie powoli unosząc nieco rączki w górę.
- Nie podobają się moje pieski, panienko? - Zapytał cyborg, pykając cygaro.
- Słodkie są… taaak… - Odezwała się niepewnym tonem Kitty.
- To może pójdziesz z nimi na spacer? - Powiedział cyborg, tym razem upijając łyk ze szklanki.
- A nie zjedzą mnie? - Kitty wysiliła się na nerwowy uśmiech. Po co mechanicznym psom spacer? Będą… sikały olejem?? - Jaaasne…
- Po co miałyby ciebie zjeść? Przecież są mechaniczne. - Prychnął mężczyzna. - A ten drugi co tak stoi, nic nie gada?
- Ja ee… też lubię psy, nawet mój dziadek hodował… chociaż nie, właściwie to koty hodował… ale to nieznośne sierściuchy były… - Odparł mu Aiden, lekko pykając palcami w plecy Kitty.
- Ćśśś… - Dziewczyna, przy nadal uniesionych rączkach, wyprostowała jeden paluszek, jakby i nim chciała uciszyć Aidena.
- Ten za mną… to mój psiak - Wypaliła, szczerząc ząbki do cyborga - No ale… skoro one mechaniczne, i nie żrą, to i po co im spacerek? - Dodała już trochę piskliwym tonem.
- Czyli uważasz, że mechaniczne byty nie zasługują na trochę rozrywki? - Chidea dość mocno stuknął szklanką o blat stołu.
- Oj nie, nie, nie… ja nic takiego… jakbym śmiała… - Kitty nerwowo pokręciła główką.
- Co ten twój pies potrafi? Szczeka? Aportuje? Pilnuje domu? - Wzrok cyborga przeniósł się ponownie na Aidena.
- Ummm… ten… to taka… znajda… nie warto się nim przejmować… milusi jest dla swojej pani… która… ma sprawę do szanownego pana Chidea…
- Gus, zrób krzesełko. - Odezwał się Agu do jednego z psów, który mocno się wyprężył, rozłożył szeroko łapy i zrobił coś… na kształt taboretu. - Siadaj. - Spojrzał na Kitty. A ta powolutku, zbliżyła się "Gusa", i usiadła na nim… nawet zakładając nóżkę na nóżkę. Powoli również opuściła rączki, kładąc dłonie na górnym kolanku… - Dziękuję - Przelotnie się uśmiechnęła.
- To co za sprawa? - Zapytał, pykając znowu cygaro. Kitty zaś czuła, jak jej krzesełko… delikatnie się porusza, jakby udawając oddychanie. Co jakiś czas też ruszyło głową, zamerdało ogonkiem, czy przestawiło łapkę.

Dziewczyna na moment zamrugała oczkami, spoglądając na swoje "siedzenie". Więc psy też były cyborgami? Pół-żywe?
- Ummm… no… pan Perseus, polecił mi pana, jako bardzo ważne… źródło informacji. Chodzi o planetę Thezuno…
- Kojarzę twojego ojca… - Odezwał się po chwili namysłu cyborg. A Kitty momentalnie zaczęła przecząco potrząsać minimalnie główką i oczami wywracać w stronę Aidena…
- Chcesz, żeby twój piesek wyszedł? - Bez ogródek wypalił Agu.
- On się boi psów… no i tak stoi z tymi łapkami w górę, jak pierdoła… słodki jest, ale no… nie chciałabym, żeby mu się coś przytrafiło? Człowiek to i na zawał może zejść… - Zełgała Kitty. Cyborg spojrzał na nią ze znużeniem.
- Rób z nim co chcesz. - Powiedział po chwili.
- Poczekasz na zewnątrz? Baaardzo proszę? - Kitty zwróciła się do Aidena, który dość szybko wyszedł.
- Po co te małe, nic nie znaczące kłamstewka? - Zapytał cyborg, bacznie obserwując Kitty i głaszcząc jednego ze swoich psów.
- Nooo… - Dziewczyna wzruszyła ramionkami - On myśli, że jestem gliną - Parsknęła - Uratowałam go, i jakoś tak wyszło w trakcie rozmowy… on jest… niewinny… skąd pan zna tatusia?? - Zaciekawiła się.
- Taka moja praca, by wiedzieć, znać, kojarzyć. Albo pamiętać osoby, które same do mnie przychodzą, by się czegoś dowiedzieć. - Cyborg upił drobny łyk drinka. - Zaproponowałbym coś do picia, ale Perseus stanowczo mi to odradzał…

Kitty spojrzała najpierw na drinka, a potem na cyborga. Suszyło ją.
- Pozory mylą… - Powiedziała wzdychając - Pomoże mi pan więc z Thezuno? Proszę? - Spojrzała na niego z nadzieją.
- Zależy, na jaką pomoc liczysz.
- Co się tam stało w ostatnich 24h? - Złapała się mocno za kolano, aż jej poczerwieniały paluszki.
- Nadleciała niezidentyfikowana dotychczas flota, używająca częściowo nowoczesnej, a częściowo starej technologii wojennej. - Agu upił kolejnego łyka. - Zniszczyła też wszystkich świadków, krążących w okolicy, bo wiadomo o uciętych kilku sygnałach statków, które ostatnio tam przebywały. Ale mieli ogrom systemów maskujących, bardzo dobre namierzanie, skanery.

Kitty drgnęła szczęka. Zacisnęła mocno oczka.
- "Ty tępy kowbojo-chu…" - Cisnęło jej się na język. Ugryzła się w niego. Powoli wstała.
- Dziękuję… za informację… - Powiedziała z ciężkim sercem - Co… w zamian?
- Siadaj. - Powiedział stanowczo.

Usiadła. I zdusiła łzy w oczach.

- Domyślam się, jakie jest twoje zadanie, przecież wiem, kim jest twój ojciec. - Zaczął mówić spokojniej. - Jesteś początkująca. Nie możesz po takich wiadomościach uznawać, że informator powiedział ci wszystko, co wie. I jeszcze chcieć mu zapłacić.

Po policzkach Kitty spłynęły autentyczne łezki, a ona wbiła wzrok w podłogę.

- Rozumiem, w jakiej sytuacji jesteś, ale potrzebujesz szybkiej szkoły… Spróbuj coś ode mnie wyciągnąć. Pamiętaj, że informator też chce, by za jak najmniej informacji, mu zapłacono jak najwięcej. - Starał się brzmieć spokojnie, ale musiał nieco przy okazji uspokajać psy, niespokojnie reagujące na płaczącą Kitty.

Odetchnęła głęboko… otarła łezki. Spojrzała na cyborga.
- To gówno, nie informacje, tyle to i ja się domyśliłam - Powiedziała cichym tonem - Też mi nowość…
- Dobra, nie mam czasu na to… - Wyciągnął spod kamizelki trzy zapisane kilkoma danymi kartki. - Chciałem przy okazji nauczyć cię czegoś więcej, ale skoro nie chcesz… masz, trzy kartki ze statkami, które o dziwo przelatywały tam, w tamtym czasie i są zupełnie bez szwanku. - Podał je do pyska jednego z psów, który je pochwycił i podszedł w stronę Kitty.

Zignorowała go. Znowu ze łzami w oczach, wstała. Na miękkich nogach podeszła do cyborga… psy zawarczały. Usiadła Agu na kolanach, po czym skuliła się, zwinęła w kłębek, niczym mała dziewczynka. To wszystko ją przerastało, to wszystko było dla niej wbrew pozorom zbyt wiele. Zaczęła płakać mu w tors, niczym… córka.
- Przepraszam… przepraszam…

Mężczyzna pozwolił jej tak siedzieć, dłonią jedynie uspokajając psy.
- Pokazać ci coś, co może trochę cię uspokoi? - Powiedział, po czym dłoń, którą wcześniej uspokajał psy, skierował na jej głowę, którą lekko pogładził po włosach. A Kitty, ciężko oddychając, wśród smarków i szlochów, pociągając noskiem, zerknęła mu w twarz.
- Co?
- Mam… nie tylko takie psy… - Powiedział, ale po chwili dodał. - Nie… to głupie… jak miałoby to pomóc…
- No kurcze, co? Jak już zacząłeś… - Pociągnęła znowu noskiem.
- Nie… nieważne… - Pociągnął znowu łyk drinka i odłożył z powrotem na stół. - Twój ojciec chciał, bym pilnował gdzie jest twoja matka.
- Mama?? - Kitty spięła się na całym ciałku, spoglądając w twarz cyborga. Minkę miała zaciętą, a w jej oczkach znowu coś zamigotało.
- Dobra, powiedz mi… czego jeszcze chcesz? - Zapytał jakby lekko już zdenerwowany.
- Coś jeszcze wiesz o napastnikach Thezuno? I gdzie mama? B…łagam? - Wpatrywała się w niego dużymi, pełnymi nadziei, wilgotnymi oczkami.
- Nie daję niesprawdzonych informacji. Zwłaszcza takiej osobie jak ty, którą niesprawdzona mogłaby doprowadzić do sporych kłopotów. Resztę spraw mogę jeszcze badać i sprawdzać. Ale to nie trwa pięć minut. Czasem parę dni, czasem tygodnie, czasem godziny.

Przytknęła czoło do jego torsu. Utracili kontakt wzrokowy.
- Będę… wdzięczna. I… spłacę dług. Naprawdę. Dziękuję - W końcu na niego ponownie spojrzała… i objęła go za szyję, mocno się przytulając.
- Przestań, nabrałem się, ale tylko na chwilę. Lepiej uważaj z takimi metodami. Może się to kiedyś źle skończyć. - Odpowiedział cyborg w tonie świadczącym, że chciałby się już jej pozbyć. Wstała więc z niego, z kwaśną miną, ocierając wcześniejsze łezki. Jej… uczucia, były prawdziwe. On jednak okazał się… wyrachowaną, zimną maszyną?
- Dziękuję. Naprawdę - Powiedziała, lekko się kłaniając. Zostawiła mu swoje ID. Mógł jej wysłać wiadomość. Jeśli by chciał. W końcu więc opuściła jego siedzibę, i wyszła na korytarz…

Jeden z psów ostro szczekał za nią, gdy wychodziła. Cyborg coś mu odpowiedział, ale nie dosłyszała już, bo drzwi szybko trzasnęły. Pod drzwiami siedział w ciemności Aiden.
- Hau hau. - Powiedział lekko naburmuszony.

Unikała jego wzroku… co w sumie nie było trudne, w ciemnościach korytarzu. Odpaliła lampkę, po czym ruszyli do windy… a Kitty ściskała papiery w dłoni. Już w windzie, podała mu je, w milczeniu, nadal unikając spojrzenia.
- Co to? - Zapytał Aiden, ale zaraz zaczął czytać. - Nazwy statków, radarów, kapitanowie statków, właściciele… Hmm… to kolejne kontakty?
- Kolejny trop - Powiedziała niezwykle oschle Kitty.

Zjechali windą na dół. Olała recepcjonistę, nawet na niego nie spoglądając. Udali się na parking, wsiedli na hoverbika. Kitty wklepała kolejny adres. Tym razem kobiety-informatora. Ale najpierw. Alkohol. Jakiś bar. Nawet uliczny stragan. Cokolwiek po drodze, co miało procenty. Na Aidena spojrzała tylko raz, zaczerwienionymi od płaczu oczkami. Ruszyła znowu "z kopyta"...
Aiden wyczuł, że coś jest nie tak. W drodze wtulił się mocno w jej plecy, a podczas drogi, mimo ostrej jazdy, starał się głaskać, lekko masować brzuszek Kitty.

Dotarli do jakiegoś baru, wyglądającego na robotniczy. Wyglądało tam dość ponuro, smętnie, ale… był alkohol. Cały bar pełny był przeróżnych butelek, kranów z piwem, a za jego ladą uwijał się jak w ukropie obcej rasy barman.


Wiele macek przy ustach ułatwiało mu robotę, jednak nie miał tu łatwo - miejscowi zdawali się nie być zbyt rozmowni, ale przy wielu stolikach tempo picia zdawało się być zawrotne… przynajmniej Aidenowi.
- Daj pan piwko… albo dwa? - Powiedziała Kitty do barmana, zerkając na Aidena.
- Dwa. - Dodał krótko Aiden do barmana, który skinął głową i zaczął nalewać. - Kitty, coś się stało? Skrzywdził cię tamten facet? - Dość cichym głosem powiedział w jej stronę Aiden, dodatkowo obejmując ją lekko ramieniem.
- Wkurzył… - Odpowiedziała z zasępioną miną - …bo mi prawdę o czymś powiedział. Ale… nieważne. Na zdrowie.

Golnęła sobie piwka, i to tak porząąądnie. Aiden uśmiechnął się do niej i również się napił, dużo, ale jednak trochę skromniej, niż Kitty.
- Aaa wiesz… ja miałem się trochę wkurzać o tego pieska… - Powiedział Aiden po chwili. - Ale jak tak sobie myślę, że bujam się po barach z taką laską jak ty, to mi przechodzi chęć na wkurzanie się. - Wpatrzony akurat w buźkę Kitty, sięgnął do jej włosów i lekko je przesunął, aby więcej jej twarzyczki było dla niego widoczne, po czym się uśmiechnął.
- Sorry… to było… dla twojego dobra… - Wysiliła się na uśmiech - No i ponoć, on był tym spokojniejszym, a teraz się spotkamy z jakąś jeszcze większą laską-wariatką, heh…
- Ej no kurde, przecież kto jak kto, ale ty sobie poradzisz, nie? - Aiden upił spory łyk piwa.
- Taaa… - Powiedziała jakoś bez przekonania Kitty, ale wysiliła się na uśmiech w kierunku Aidena.
- Wiesz… jak wrócę do swojej firmy, pracy… to będziemy mieć dalej kontakt? - Zapytał nagle mężczyzna, z nieco smutną miną.
- Jeśli masz ochotę, jasne! - Kitty tym razem się już szczerze uśmiechnęła.
- Super! - Także Aiden dość mocno się rozpromienił. - A tego… spotkać też się czasem będziesz chciała?
- Jeszcze pytasz? - Powiedziała, i położyła mu dłoń na kroczu. Aiden, popijający w tym momencie piwo, aż się zakrztusił.
- Szczęściarz ze mnie… - Powiedział nieco rozmarzonym głosem. A Kitty pogłaskała strategiczne miejsce, uśmiechnęła się, i wychlała do końca swoje piwko. Można było wtedy odnieść wrażenie, iż była już dobrze zaprawiona w łykaniu procentów…
- To co, jedziemy dalej?
- Daj mi chwilkę… - Powiedział Aiden, będący nieco w tyle za nią, starając się również wypić do końca… choć musiał to robić na dwa razy. - Już.
 
Jenny jest offline  
Stary 29-08-2022, 17:49   #6
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Wyszli z baru, wsiedli na hoverbike’a i ruszyli dalej. Komputer wyliczył trasę na kolejne osiem minut, co Kitty zajęło niecałe sześć. Wylądowali na czymś w rodzaju osiedli domków jednorodzinnych, chociaż te tutejsze bardziej przypominały blaszane garaże. Adres ewidentnie wskazywał na jeden z nich.
- Mam wejść z tobą? - Zapytał Aiden, tuż przy drzwiach, mający widocznie w pamięci poprzednie odwiedziny u informatora.
- Do dwóch razy sztuka? - Parsknęła Kitty, której nieco wrócił humorek. Aiden nie wyglądał na w pełni przekonanego, ale nacisnął dzwonek do drzwi. Te po chwili… same się otworzyły.


- Ś… siemka… - Odezwała się dziewczyna znajdująca się w środku. Wyglądała, jakby czekała na przyjście Kitty, ale była też bardzo wstydliwa.
- Dzień doberek, my ze Związków Zawodowych - Kitty machnęła… wizytówką medyczki. Szybko, krótko.
- N-nie jestem zainteresowana… - Odpowiedziała spoglądając po nowoprzybyłych lekko się czerwieniąc na twarzy. - Pro… Proszę wyjść…
- Mamy kilka pytań zwyczajowych pytań. A pani to…? - Kitty udawała, że sprawdza coś na mini-komputerku.
- P-powiedziałam… proszę wyjść… - Zezłościła się nieco, wyciągając zza pleców spluwę, którą zaczęła mierzyć to w Kitty, to w Aidena.
- Wyluzuj skarbie… - Powiedziała niewzruszona widokiem pistoletu Kitty - No dobra, koniec ściemy. Nie chciałam tak na ulicy, przy sąsiadach… ale my od Perseusa - Dodała już cichym tonem.
- O… okej… - Odparła dziewczyna opuszczając broń. - Nie… denerwujcie mnie tak… źle to znoszę… Wchodźcie. - Powiedziała, zdobywając się na lekki uśmiech. No to weszli…

W środku było urządzone dość skromnie, ale stolik, kanapa i krzesła się znalazły. Dziewczyna usiadła na krześle, gościom wskazując dłonią na kanapę.
- S-słodcy jesteście… - Powiedziała, czerwieniąc się, gdy siadali. - Jestem Vivinna, ale możecie mówić Vivi… - Kitty, pamiętając dane z komputera, skojarzyła, że jako kontakt została podana jako “Vivinna Viscenea”.
- Ja jestem Kitty, a to Aiden - Powiedziała fioletowowłosa… przypatrując się i włosom Vivi. Zachichotała.
- Coś… we mnie śmiesznego? - Speszyła się Vivi, kuląc nieco swoją sylwetkę.
- Nie no… ale włosy… - Kitty wskazała na swoją głowę paluszkiem, a potem na jej głowę.
- Obie macie super włosy! - Odezwał się żwawo Aiden, dłonią delikatnie przecierając po włosach Kitty. Vivi mocno się zapeszyła na te słowa.
- Dzi… Dziękuję… Ale… pewnie nie macie dużo czasu na pogaduszki… - Ciągle zaczerwieniona na twarzy Vivi sięgnęła po swój komputerek. - Po kontakcie od Perseusa trochę próbowałam znaleźć, kto blokował połączenia danych w momencie tej… katastrofy.
- I co? I co? - Kitty aż się wychyliła z kanapy w stronę Vivi.
- Dość dobrze się maskowali, ale odkryłam… trzy tropy. A właściwie raczej współdziałali razem. Federacja Galaktyczna, Quimbianie… - Kitty kojarzyła, że to humanoidalna rasa wyglądem przypominająca trochę… jaszczurki, smoki. - I… tu nie wiem, czy to możliwe, ale… jakaś cywilizacja spoza naszej galaktyki… Albo tak bardzo dobrze się maskują…

Kitty zrobiła zasępioną minę, i głośno westchnęła.
- Federacja w to zamieszana? No pięknie…
- T-to oczywiście nie znaczy, że cała Federacja jest w to zamieszana… - Dodała Vivi, ze zmartwieniem patrząc na Kitty. - Ale… ktoś ze statku przynależnego do Federacji blokował sygnały, które pojawiały się podczas ataku.

Kitty opadła ciężko pleckami na oparcie kanapy, i przymknęła oczka. To wszystko baardzo jej śmierdziało. No i nie przypuszczała takiego obrotu spraw. Quimbianie… no ok. Ale Federacja?? Szlag.
- Nie masz czasem czegoś mocniejszego do picia Vivi? - Spytała w końcu. Ta skinęłą głową i poszła do pokoju obok, gdzie zaraz rozległ się dźwięk wyciągania szklanek i butelki z lodówki. Za chwilę wróciła ze zmrożoną butelką Ginu, toniciem i trzema szklankami. Rozlała każdemu trochę po dnie, sobie dolewając też trochę niealkoholowego napoju.
- Nie wiem, czy pijecie z, czy bez… - Powiedziała, stawiając butelki blisko nich. Kitty sobie dolała trochę Tonicu, w szklance nie było nawet ogólnie połowy… Aiden wzorem dziewczyn, zrobił to samo, a po chwili Kitty wzniosła w milczeniu szybki toast, i siup, wychlała wszystko jednym haustem.
- Oj… - Odezwała się Vivi. - Wiedziałam, że to nie będą dobre wieści… - W jej oczach… pojawiły się drobne łezki.
- Nie twoja wina… - Kitty uśmiechnęła się, robiąc sobie dolewkę - Dobra, a co chcesz za te informacje?
- A… możecie mi coś dać, co nie będzie was dużo kosztowało? - Zapytała w dziwny sposób Vivi. Kitty uniosła brewkę.
- Czyyyyli? - Powiedziała.
- D-domyślam się, że jesteście w trudnej sytuacji… więc… nie chcę nic, co będzie wam potrzebne dalej… - Dodała Vivi, sięgając po szklankę że swoim drinkiem i bardzo powolnie go popijała.
- Kotek, wydusisz to z siebie wreszcie? - Kitty również się znowu napiła.
- Ale… to wy macie coś zaproponować… - Powiedziała Vivi, wstydliwie skrywając twarz w dłoniach.
- Ahaaa - Kitty pacnęła się w czółko, i spojrzała na Aidena - Masz jakiś pomysł?
- Nie wiem… może posprzątamy? Ugotujemy obiad? - Zapytał ze zdziwieniem Aiden, patrząc przede wszystkim na Kitty.
- Umm… okej… - Powiedziała Vivi lekko zaskoczona.
- Nie no, bez jaj… - Kitty stuknęła Aidena kolanem w kolano - A może… masażyk?
- A… znacie się na tym? - Zapytała Vivi.
- No jaaasne… - Uśmiechnęła się dziewczyna.
- No to… co mam robić? - Odpowiedziała, wstając z krzesła i zdejmując sweterek, zostając w czarnej koszulce na ramiączkach, sporo odsłaniającej jej kształtnego biustu.
- Chcesz tu, na kanapie, czy może w sypialni? Masz jakieś świeczki? Olejek? Muzyczka to nie problem… - Kitty również wstała, oglądając ją sobie z góry do dołu - Tylko plecki, czy może całe ciałko? - Mrugnęła do Vivi.
- Emm… może zobaczymy, jak pójdzie z plecami najpierw? - Vivi rozejrzała się po swoim mieszkaniu. - Możemy podejść do sypialni… ale nie mam świeczek… i chyba też olejku… - Wyglądała na zmartwioną tym faktem, że nie ma tych artykułów.
- To zamiast świeczek, przyciemnimy nieco światło… olejek by się jednak przydał… - To prowadź! - Powiedziała Kitty, i już w miejscu, ściągnęła butki metodą noga o nogę, oraz rzuciła na kanapę kurteczkę…

Idąc za wzorem Kitty, także Aiden zdjął buty. Vivi zaprowadziła ich do sypialni, składającej się z dużego łóżka z miękkim materacem oraz biurka, na którym znajdowało się trochę technologicznych sprzętów.
- Przy… gotujcie co potrzebujecie. - Powiedziała Vivi, która jeszcze zajrzała do jednej szafeczki w poprzednim pokoju, wypinając przy tym tyłeczek. Całkiem zgrabny i z tej pozycji wydawało się, że… nie jest cyborgiem. - Mam… olej migdałowy… nada się? - Zapytała, pokazując lekko zakurzony pojemnik.
- Super - Kitty pokazała jej uniesiony w górę kciuk… przyciemniła nieco oświetlenie w sypialni, a na swoim mini-komputerku włączyła spokojną, odprężającą muzyczkę. Odebrała od Vivi olejek, po czym z uśmieszkiem kiwnęła głową na łóżko - No to siup?
- Mam zostać w koszulce, czy zdjąć? - Zapytała nieśmiało, podchodząc do łóżka, zwrócona do nich plecami.
- Lepiej by było ściągnąć, jeszcze się poplami… - Powiedziała Kitty, mrugając z uśmieszkiem do Aidena, który również wyglądał na zadowolonego po tych słowach. Vivi, starając się to zrobić tak, by szybko się zasłonić, zdjęłą koszulkę, pod którą nie miała już biustonosza. Trzymając dłoń na piersi, by w szczególności zasłonić swoje piersi, położyła się na brzuchu na łóżku. Aiden podniósł nieco ręce i zrobił pytającą minę.

Kitty odpięła swój pas, po czym położyła na pobliskie krzesło, pokazała Aidenowi gestem głowy, by się ruszył na łóżko… ona przyklęknęła z jednej strony leżącej Vivi, on z drugiej. Obje nabrali olejku w dłonie, i zaczęli powoli masować jej plecki…
- Ładnie pachnie ten olejek - Powiedziała Kitty.
- T-tak… nawet ładnie… - Vivi brzmiała, jakby się czuła nieswojo.
- Odpręż się skarbie… przymknij oczka… - Kitty masowała, i delikatnie ugniatała jej plecki, oraz kark - Jesteś wśród nowych przyjaciół…
- No i śliczne masz te plecki. - Dodał Aiden, który skupiał się nad ugniataniem miejsc poniżej Kitty.
- T-trochę szybko na… przyjaciół… - Odparła za to Vivi, ale trudno było ocenić, czy zamknęła oczka, bo przykrywały je opadające włosy.
- Oj tam, oj tam… - Mruknęła miłym tonem Kitty, spokojnymi ruchami masując jej plecy. A do ruchów dłoni po jej ciele, i od czasu do czasu jego ugniatania, dołączyły co pewien czas i pazurki. Ale naprawdę delikatnie, sunąc w różne strony ciała… takie małe "skrobanko", które w sumie i sama lubiła… również odprężało, i troszkę przyjemnie gilgotało. Vivi zaczęła wydawać z siebie lekkie pomruki, świadczące, że całość się jej podoba.
- To może wymasuję też nóżki? - Odezwał się Aiden. - Kitty, przydałoby jej się, nie?
- Jeśli tylko zechce… - Lisio uśmiechnęła się do swojego kochasia, który akurat patrzył po jej ciasnawych, skórzanych spodniach oraz papciach, w jakich weszła na łóżko.
- No… jeśli… okej… - Powiedziała niepewnie Vivi, swoje dłonie kierując w stronę zamka od spodni, którego dość nieporadnie zaczęła rozpinać. - Pociągniecie? Wolałabym nie wstawać teraz…
- Oczywiście - Odparła Kitty, i kiwnęła głową na Aidena - Powolutku i spokojnie… (miała na myśli oczywiście ściąganie owych spodni, by czasem ich z niej nie zszarpał). Aiden kiwnął głową i delikatnie wsunął palce pod spodnie na obu biodrach. Następnie lekko pociągnął, minimalnie je zsuwając. Zobaczyli czarne, koronkowe majteczki. Mężczyzna spojrzał na Kitty, palcem wskazując na majtki, a następnie miną pytając, czy je też ma ściągnąć. Pokręciła przecząco głową. Lekko zawiedziony Aiden kontynuował, jak poprzednio, uwalniając całą pupkę Vivi w samej koronce. Kontynuował dalej, dość sprawnie, aż zdjął całe spodnie… a papucie same spadły. Przysiadł od razu przy stópkach dziewczyny, rozpoczynając ich masowanie, choć wpatrywał się przede wszystkim na leciutko ruszający się jej tyłeczek. Kitty do niego mrugnęła.
- I jak tam Vivi, wszystko dobrze? - Powiedziała.
- T-tak. Dobrze… przyjemnie… - Vivi lekko mocniej odwróciła wzrok, jakby chciała zerknąć do tyłu, na masującą ją dwójkę. Widząc to, Kitty odgarnęła jej włosy z twarzy, i łapiąc kontakt wzrokowy, miło się uśmiechnęła… po czym dłoń wróciła na plecki… A po pewnym czasie, obie dłonie, zaczęły kręcić się po dolnych partiach plecków, tuż przy rąbku majteczek.
- Ale masz spięte łydeczki… ale zaraz coś zaradzimy… - Powiedział Aiden, który kończąc masowanie stópek, zaczął przechodzić wyżej, chociaż jeszcze chętnie obserwował tyłeczek Vivi, gdy dłońmi do niego zbliżała się Kitty. Ta zresztą mogła u niego zauważyć już spore wybrzuszenie w kroczu. Twarz Vivi znów wyglądała na zadowoloną, wyglądała zresztą dość słodko, zaciskając nieco ząbki.

A wtedy Kitty się nagle poruszyła… i usiadła na Vivi okrakiem. Na jej pupie. I po nabraniu nowej porcji olejku, zaczęła masować boki dziewczyny, długimi, powolnymi ruchami, głównie po żebrach, chociaż i jej paluszki od czasu do czasu zajechały aż do paszek, i… musnęły od boku cycuszki. A w drodze powrotnej, ku bioderkom, wjechały - głównie kciukami - centymetr pod majteczki.
Za nią, Aiden zdążył przejść już na uda. Zresztą zahaczał przy tym chętnie i nieco o ciałko Kitty, głównie smyrając ją po tyłeczku, siedzącym na tyłeczku Vivi.
- M-mam… się obrócić? - Zapytała Vivi w momencie, gdy Kitty grzebała pod jej majtusiami. Na buźce "masażystki" wyrósł szeroki uśmiech.
- Za chwilkę… spokojnie… - Odparła.

Dało się słyszeć odgłos rozpinanego suwaka.

Kitty pochyliła się na Vivi, i przylgnęła swoimi nagimi piersiami do jej plecków…
- Och? - Zdziwiła się Vivi, starając się lekko podnieść i obrócić, jednak nie dała rady, a bliskość buźki Kitty pozwoliła jej zrozumieć, co się dzieje. Albo i nie. - Umm… co robisz? - Zapytała Kitty, która znowu poczuła na swoim pośladku dłoń Aidena, który zaczął ją tam delikatnie masować.
- Masaż Wezuwiański - Powiedziała Kitty wesołym tonem, i zaczęła nieco się na Vivi poruszać, pocierając swoimi piersiami o jej plecki…
- Przy… przyjemne… - Szepnęła Vivi. Tymczasem Aiden sięgnął po olejek i nałożył nieco na dłoń.
- Dodać trochę? - Zapytał zadowolonym głosem.
- Oczywiście… - Mruknęła Kitty, i skubnęła ustami uszko Vivi, na co ta cichutko jęknęła. Ale nie zaprotestowała. Tymczasem Aiden wcisnął się dłońmi między plecki, a piersi obu dziewczyn i nałożył olejek na cycuszki Kitty, resztkę wcierając w plecki Vivi. Dzięki temu, o wiele przyjemniej się można było ślizgać ciałkiem po ciałku…
- Wróć w dolne partie - Powiedziała Kitty, i nieco uniosła się na kolanach, podnosząc minimalnie z pupci Vivi. Liczyła, że Aiden zrozumie, co ma zrobić. Ten również okrakiem siadł nad łydkami masowanej, by zająć pozycję z dogodnym dostępem do jej tyłeczka. Obie dłonie wylądowały na pośladkach dolną częścią masując jej pośladki, a górną smyrając łono Kitty.
- Oj, nie ko… nie podnoś łydek, proszę. - Powiedział tuż po tym, gdy zaczął masować jej pupcię.
- Prze… przepraszam… - Powiedziała Vivi, ale po chwili cicho zachichotała.

W tym czasie, Kitty rozchyliła bardziej swój kombinezonik, i wyciągnęła z niego ręce… była teraz naga od pasa w górę. Zerknęła w tył, co robi Aiden. Uśmiechnęła się. I złapała jego dłoń, i położyła swoje palce na jego, a potem wsunęła je z góry pod majteczki Vivi, i lekko pociągnęła w dół… wymieniając z nim porozumiewawcze spojrzenie. Sama zaś, ponownie przylgnęła do dziewczyny, znowu ślizgając się cycuszkami po jej pleckach.
- Umm… czy to konieczne… żeby mi ściągać… majtki? - Zapytała ciut niepewnie Vivi. Aiden już powoli zsuwał swoją dłoń w kierunku jej miejsc intymnych, ale zatrzymał się.
- Masujemy całe ciałko? - Szepnęła jej do uszka Kitty.
- O… Okej… - Odparła niepewnie. - Ummmm… - Po czym zaraz zamruczała, gdy czująca też coś niecoś Kitty wyczuła, że Aiden musiał dość szybko przejść do jej słodkiej dziureczki.
- Ale przyjemniutka w dotyku… - Skomentował od razu. - I nawet nie wymaga dodatkowego olejku… - Dodał po sekundzie. A Kitty go zdzieliła na ślepo piętą.
- Ał! - Syknął Aiden, cofając rękę z Vivi, za to dając nią lekkiego klapsa w tyłeczek Kitty.
- Vivi… - Szepnęła jej znowu w uszko - Chciałaś się odwrócić…?
- T-tak… Jeśli skończyliście tam… - Odpowiedziała nieco mocniej wtulając się w poduszkę, na której leżała jej głowa. Kitty więc się znowu nad nią nieco uniosła, dając możliwość okręcenia się na plecki. Również Aiden za nią się ruszył, prawdopodobnie nie chcąc oberwać przy zmianie pozycji Vivi. Czarnousta dziewczyna wsunęła sobie rękę pod biust i obkręciła się, pozostając z zasłoniętym biustem oraz twarzą we wstydliwej pozie skierowaną na bok, przysłaniając lekko ustka dłonią.
- No coś ty taka wstydliwa… nie ma czego… mamy przecież to samo… a ty ładniusia jesteś - Powiedziała Kitty, i nabrała olejku na dłonie, po czym zaczęła masować brzuszek Vivi, lekko nad nią pochylona, od czasu do czasu przesuwając dłonie nieco w górę, minimalnie ku jej piersiom - Milutko jest… i cieplutko… Aiden cieplutko ci, prawda? - Dodała z wymownym tonem.
- Nie, mi? - Zapytał początkowo Aiden, dopiero po chwili się orientując. - Mi jest gorąco… - Dodał, po czym można było usłyszeć dźwięk zdejmowania odzieży.
- No… jest milutko… - Vivi trochę przechyliła głowę w stronę Kitty i z boku na nią zerkała, jednocześnie powoli cofając rękę, aż uwolniła jeden swój różowiutki, drobny suteczek. A Kitty się milutko uśmiechnęła, pochylona nad nią z nagimi piersiami, czasem podrygującymi wśród masażu, i z pobudzonymi sutkami… a paluszki zaczęły powoli coraz śmielej docierać do cycuszków Vivi, słodko masując jej ciałko.
- Jesteś przeurocza - Szepnęła jej Kitty. Vivi znowu przesunęła głowę w bok, zawstydzona. Za to uwolniła też drugą pierś z objęć własnej rączki, chociaż dalej zdawała się trzymać ją blisko.
- Ale masz cudowne nóżki! - Dodał jeszcze Aiden, który rzucił swoje ciuchy gdzieś na bok i ponownie przysiadł na łóżku, teraz masując nóżki Vivi z przedniej strony.


Kciuki Kitty zaczęły już masować od czasu do czasu i rejony tuż pod cycuszkami Vivi, i powoli wchodziły już wyżej i wyżej…
- Aiden, zajmij się proszę PORZĄDNIE jej stópkami, naszej słodkiej gospodyni się to należy… - Powiedziała Kitty i zachichotała - Użyj sprzętu do masowania…
- No tak, zapomniałbym o sprzęcie… - Powiedział, po czym sięgnął do swoich ciuchów i szybko zasunął tam i z powrotem suwakiem. - Mam. - Po czym Kitty poczuła leciutkie szarpnięcie ciała Vivi pod sobą, a następnie masowanie … które w pierwszej kolejności objawiło się jęknięciem samego Aidena. Vivi chciała jakby zerknąć za Kitty, ale nie dawała rady.
- C-co to za… sprzęt? - Zapytała nieśmiało.
- Naturalny… - Cichutko zachichotała Kitty, śmiało już kładąc łapki na piersiach dziewczyny, delikatnie je masując pełnymi dłońmi.
- Czuję… skórkę… czyli… p… penis? - Zapytała Vivi, ale z twarzą wyrażającą przyjemność, już ciągle patrząc w oczka masującej jej piersi Kitty, która ze słodkim uśmiechem lekko kiwnęła głową… a potem zaczęła w końcu paluszkami przejeżdżać po sutkach Vivi.
- Mmmmmmm… - Słodko zajęczała Vivi, zamykając na chwilę oczka. Po tym je otworzyła i dłonią sięgnęła w stronę klatki Kitty, ale nim dotarła do celu, jednak niepewnie cofnęła rękę. Z tyłu, dosłyszała dość intensywny dźwięk pocierania, któremu towarzyszyły lekkie jęknięcia Aidena.
- Powolutku… spokojnie… - Powiedziała Kitty, i to do obojga. Następnie delikatnie pochwyciła nadgarstek Vivi, okręciła rączkę, nalała jej na dłoń olejku, a potem skierowała do jednej ze swoich piersi. Ta zaczęła ja delikatnie ugniatać.
- Mm… przyjemna… - Stwierdziła Vivi.
- Jak myślisz Kitty… mam teraz przejść do masażu tuż pod twoją pupcią? - Zapytał z tyłu Aiden, który mocno zwolnił obecnie tempo.
- O tym decyduje Vivi… - Powiedziała ze słodkim uśmieszkiem Kitty, chwytając drugą łapkę dziewczyny, i przystawiając jej dłoń do swojej drugiej piersi.
- Okej… - Powiedziała Vivi, a Aiden przysiadł z boku dziewczyn. Jego dłoń pomknęła w stronę ud leżącej na plecach.
- Zacznę delikatniutko, nic się nie martwcie… - Powiedział Aiden, a po chwili Vivi cichutko jęknęła. - Ale chyba i Kitty sobie zasłużyła na drobny masażyk tam, co Vivi? - Ta rzuciła okiem na Kitty, po czym lekko skinęła głową, a Aiden zaczął od przodu wsuwać dłoń pod dolną część kombinezonu półnagiej dziewczyny. Ta zamruczała… a potem się pochyliła, dosyć mocno na Vivi, i dotknęły się cycuszkami. A wtedy Kitty zaczęła lekķo poruszać się na boki, ocierając swoimi, o jej… a ich twarze były już blisko siebie.
- Sam… masaż… chyba już się… skończył? - Cichutko wyszeptała Vivi, ale jej twarzyczka wyglądała na zadowoloną, jakby jej to wcale nie przeszkadzało. Aiden prawdopodobnie dużo mocniej pieścił dziurkę Kitty, wpychając jej do środeczka kilka palców i dość mocno nimi ją pieszcząc. Jęknęła. A potem przyssała się do jednego z cycuszków Vivi, i zaczęła nawet językiem w swojej buzi drażnić sterczący suteczek.
- Ochhhhh… - Odpowiedziała jęknięciem również Vivi. Po chwili spojrzała w bok, w stronę Aidena. - Po… Pokaż mi ten… sprzęt…

Aiden odwrócił się kawałeczek w bok, choć ciągle trzymał dłonie w cipkach dziewczyn. Vivi zerkała na jego stojącego członka ze sporym zaciekawieniem. Kitty mogłaby nawet powiedzieć, że oczy jej zabłysły. Pochwyciła więc delikatnie podbródek dziewczyny, odwróciła w swoją stronę, i wpiła się ustami, w jej usta, obdarzając ją namiętnymi pocałunkami… a wolną ręką, pstryknęła palcami na Aidena, i pokazała mu palcem rejony bioder ich obu.
Kitty poczuła, jak dłoń z jej kombinezonu wysuwa się. Zaraz także coś zmusiło Vivi do zgięcia kolan, aż nagle coś sporego przysunęło się. To, że Aiden zaczął wchodzić w jej zapewne słodką cipeczkę, poczuła, jak usta Vivi mocniej zacisnęły się na jej ustach. Zaraz także i ona poczuła na swoich okolicach intymnych, w wolnym tempie obijającego się mężczyznę. Przestała więc na moment całować dziewczynę, i pogładziła czule jej policzki palcami obu dłoni, z bliska przyglądając się wyrazowi jej twarzy…
Oczka Vivi były mocno zamknięte, także lekko ściśnięte były mięśnie policzków. Usteczka były leciutko otwarte i wydobywał się z nich dźwięk, trochę przypominający mruczenie, a trochę jęczenie. Kitty uśmiechnęła się, a potem liznęła te otwarte usteczka… i zeszła z Vivi, i z łóżka. Stała tak obok nich, patrząc jak Aiden ją dyma…
Mężczyzna trzymał w okolicy zgiętych kolan nogi Vivi i posuwistym, dokładnym ruchem w nią wchodził. W rytm jego ruchów, cycuszki dziewczyny skakały do tyłu i do przodu. Otwarła jednak oczka, gdy przestała czuć na sobie Kitty i wyciągnęła jedną z dłoni w jej stronę. Tymczasem Aiden, mając już teraz cały dostęp do jej ciałka, delikatnie położył jej nóżki na boki, a sam zaparł się dłońmi koło niej i również postanowił ją namiętnie pocałować, nie kładąc się na nią, jednak znajdując się na tyle blisko, że jej skaczące pod wpływem pieprzenia piersi, leciutko również obijały się o jego klatkę.
- Tak, kochanie? - Powiedziała Kitty do dziewczyny, muskając palcami jej palce, wyciagniętej ku niej dłoni.
- Nie chcę… żebyś… ahh… tak na uboczu… - Mówiła Vivi, szukając nowej przyjaciółki wzrokiem, gdy Aiden oderwał się od jej ust. - Zrób coś… z nami…

Kitty słodko się uśmiechnęła. Następnie zaś, powoli, zaczęła z siebie zsuwać kombinezonik, nawet i w rytm muzyki. Po chwili wylądował on na podłodze… a ona stała w samych czarnych stringach. No i skarpeteczkach. Okręciła się wokół, prezentując Vivi. A potem wypięła właściwie ku obojgu pupcię, i powoli zsunęła majteczki… pokazując obojgu obie dziurki.
- Sło… słodziutka… - Powiedziała Vivi, wpatrując się w jej tyłeczek. Aiden gwizdnął, potwierdzając. - Mo… może Aiden odpocznie i położy się na plecach… a… ja go będę… ujeżdżać… a ty mu usiądziesz… na buzi? - Zaproponowała pojękująca Vivi.
- Co tylko zechcesz… - Kitty wróciła na łóżko, po drodze zręcznie, wprost niezauważalnie ściągając skarpeteczki. I zrobili, jak chciała… ona usiadła na jego twarzy, a Vivi na jego penisie.
- Chciałam znowu mieć do nich… dostęp… - Vivi dłonią, którą się nie podpierała, leciutko ujeżdżając Aidena, złapała znów za pierś i zaczęła się nią bawić. Aiden, znajdujący się pod Kitty przesuwał w niej językiem. Pojękująca Kitty, od czasu do czasu również pochwyciła pierś dziewczyny, lub przyciągnęła ją za kark, i namiętnie ucałowała… było słodko, było milusi. No i baardzo przyjemnie całej trójce…

W końcu zmieniono pozycję. Vivi wróciła na plecki. Kitty na nią, twarzą w twarz. Mogły się całować, pocierać cycuszkami. A Aiden za nimi, i aż parę razy się żachnął z zachwytu, mając dwie dziurki do swojej dyspozycji… brał więc raz jedną, raz drugą. To było niesamowite.
- Jestem blisko… - Wychrypiał w pewnym momencie Aiden, posuwając akurat Vivi.
- Ja… ooochh…. też… - Wyjęczała dziewczyna, już ledwo przytomnie patrząc na twarzyczkę znajdującej się nad nią Kitty - Ale… nie… do… jeszcze momencik… oooooooochhhh!! - Nadeszło u niej spełnienie. A Aiden jeszcze chwilkę się w niej poruszał, po czym zmienił dziurkę, będąc teraz w Kitty. I w sumie akurat na czas.

Zalał jej wnętrzności gorącym nasieniem, wśród głośnego jęku, i tuż po nim, i jej się zrobiło dobrze… przez dłuższą chwilę, obie jeszcze namiętnie się całowały, a sperma wypływała z jednej cipki, kapiąc na drugą.

W końcu wszyscy padli wykończeni na łóżko, z Kitty pośrodku. I zarówno Vivi, jak i Aiden, przytulili się do cycuszka po jednej i drugiej stronie, a ona objęła ich ramionami. I leżeli tak, spełnieni, szczęśliwi, i bardzo zmęczeni…

- Jeśli… nie macie za ciasno, to… możecie już zostać na noc… - Szepnęła do nich uśmiechnięta Vivi.
- Bardzo chętnie… - Mruknęła Kitty, leniwie wodząc dłonią po jej ramionku.
- Super… - Odpowiedziała Vivi, mocniej wtulając się w cycuszka Kitty. - Polubiłam was… bardzo…
- My ciebie też… - Dodał Aiden, który wyglądał na wyjątkowo wykończonego. - I… bardzo przyda nam się trochę snu w wygodnym łóżku…

Drzemali, wtuleni w siebie we trójeczkę, ponad dwie godziny. I w końcu nastał wieczór… i pojawił się zwyczajowy głód, a u Aidena wielkie pragnienie. Czas na jakąś kolację?

Kitty nie chciała wykorzystywać(jeszcze bardziej) Vivi, zamówiono więc coś z dostawą do domu, za co zapłaciła księżniczka…. Paradująca w majteczkach gospodyni, które sobie z szelmowskim uśmieszkiem "wypożyczyła" po prostu je zakładając. O jakąś koszulkę jednak już spytała… Zaczerwieniona Vivi, na widok cudzej pupci w swoich majteczkach, udostępniła jej również koszulkę na ramiączkach… bardzo podobną do tej, którą sama nosiła.

A do jedzonka, był znowu i alkohol, który znikał w zastraszającym tempie, głównie z powodu Kitty… pozostali jednak również się nie ociągali(?). Jedzonko, alkohol, luźne nastroje, niekompletne ubiory, bose stopy… w końcu naprawdę zrobił się wieczór, a towarzystwo po prostu padło. Od zmęczenia, posiłku, alkoholu. I znowu we trójeczkę w łóżku, smacznie sobie śpiąc do rana…
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 29-08-2022 o 17:56.
Buka jest offline  
Stary 30-08-2022, 23:16   #7
 
Jenny's Avatar
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
Pierwsza zbudziła się o dziwo Kitty, z główką w nagich piersiach Vivi, bowiem jej koszulka zapewne przypadkowo podwinęła się w górę. Jednak i ta raczej święta nie była, bo jej ręka leżała wzdłuż ciała Kitty, dłonią lądując na kroczu Aidena. Zaraz po przebudzeniu księżniczki, informatorka chyba coś poczuła i również otwarła oczka.

- Ojej… zrobię wam śniadanko… - Powiedziała, z lekkim zmartwieniem patrząc na zegarek Vivi i szybko poszła do łazienki, a potem kuchni. Aiden bardzo mocno spał, zresztą nie wyglądał teraz najzdrowiej.
- Jak się spieszysz, nie trzeba… wystarczy powiedzieć, nie chcę, żebyś miała przez nas kłopoty… - Powiedziała Kitty, zachodząc kręcącą się po kuchni dziewczynę od tyłu, i przytulając się do niej, obejmując za brzuszek.
- Niee… jest ok. - Odpowiedziała Vivi, która i tak przygotowywał pół-gotowe danie. - Sama muszę coś zjeść… a ciut później muszę dokończyć pracę nad jednym zleceniem.
- To zjemy śniadanko, a potem się grzecznie ulotnimy? - Kitty zagarnęła włosy z karku Vivi, po czym ją w niego cmoknęła - Idę budzić Aidena…
- Zaczekaj… - Odwróciła się nieśmiało do Kitty. - Jemu chyba potrzebne jest jeszcze trochę… snu. B… brałaś już prysznic?
- Jeszcze nie zdążyłam… - Kitty uśmiechnęła się przelotnie, łapiąc dłonie dziewczyny, w swoje.
- To… może szybciutki? - Zapytała Vivi, również odpowiadając lekkim uśmiechem.
- Sama, czy razem? - Zachichotała Kitty.
- Chodź… - Pociągnęła Kitty za rękę Vivi w stronę łazienki.

Prysznic wbrew zapowiedziom nie był szybciutki. Już samo rozbieranie przyniosło im trochę frajdy i zabawy, nawet mimo tego, że niewiele miały na sobie ciuszków. Następnie ponownie dokładniutko wzajemnie badały swoje ciałka, jakby przez ostatnie kilkanaście godzin wcale nie miały prawie ciągle ze sobą bliskiego kontaktu. Zarówno Vivi, jak i Kitty, doprowadziły się wzajemnie do kolejnego orgazmu, dopiero po nim skupiając się na rzeczywistym myciu. Naturalnie dalej przerywanym ciągłymi całusami, macankiem i wszelkimi czynnościami, jakie wywoływały spory chichot u obu dziewczyn.

Po prysznicu, który jednak nie dał dalej spać Aidenowi, Vivi dokończyła przygotowanie śniadania i wszyscy zjedli gotową owsiankę. Po tym mężczyzna poprosił Vivi, aby podpiąć się do jej domowego holołącza, by mógł sprawdzić wiadomości od swojej firmy. Wtedy razem z nim Vivi przejrzała problemy, jakie miał z wysłaniem wiadomości… i okazało się, że połowicznie, ale dotarła. Najważniejsze jednak było to, że firma Aidena zapowiedziała się, że wczesnym popołudniem w okolicy będzie przelatywał statek, który może go zabrać, na co mężczyzna początkowo się ucieszył, choć po chwili i spochmurniał.
- Więc… jaki masz teraz plan, Kitty? - Zapytał Aiden, zdając sobie sprawę, że jej sprawa nie jest zupełnie rozjaśniona, w przeciwieństwie do jego. - Ah, no i pamiętam, żeby upomnieć się o nagrodę dla ciebie za znalezienie mnie…
- Co się martwisz słodziak, spotkamy się jeszcze nie raz? - Mrugnęła do niego Kitty.
- Ale jakoś tak smutno… wracać do tego codziennego życia pracy… dużo lepiej mi z wami. - Uśmiechnął się do obu dziewczyn Aiden, na co Vivi zareagowała rumieńcem.
- Wtedy i "słodkie" lepiej smakuje… jak jesz codziennie czekoladę, kiedyś ci zbrzydnie, a tak… - Roześmiała się do obojga - Wracamy na lądowisko Aiden… wiesz już kiedy cię odbiorą?
- Za… - Aiden spojrzał na zegar. - Jakieś trzy godziny… Ale wystarczy, że mnie odstawisz na lądowisko, najwyżej zaczekam.
- Odprowadziłabym was… ale praca… - Zrobiła smutną minkę także Vivi. - Wymienimy się swoimi komunikatorami? Do mnie możecie zawsze wpaść, jakby co…
- Jasne… i… jasne! - Kitty powiedziała najpierw Aidenowi, a potem Vivi, i roześmiała się wesoło.

~

Wkrótce opuścili siedzibę Vivi… a Kitty wcisnęła jej w dłoń… swoje stringi. Sama również, uchyliła baaardzo mocno poły swojego kombinezonu pokazując dziewczynie bardzo znajome, czarne, koronkowe majteczki… Vivi spojrzała na początku z lekkim zdziwieniem i ponownym zawstydzeniem… ale delikatnie zbliżyła dłoń ze stringami do swojego noska, powąchała i… uśmiechnęła się do Kitty.

Po wylewnym zaś pożegnaniu, wsiedli z Aidenem na hoverbike, i siuuuu, tyle ich widziała…

W dość dobrze poznanym od wczoraj budynku portu, niewiele się zmieniło. Nawet cyborg w informacji był cały czas ten sam.
- A może… zabierzesz się ze mną? - Wypalił nagle Aiden. - U nas też są ludzie od informacji, są chłopaki od bitki… co myślisz?
- Znaczy się, że jak? Mam z tobą na jakimś statku podróżować tu i tam, gdzie akurat coś przewozicie? PRACOWAĆ dla twojej firmy? - Zdziwiła się Kitty, pakując już hoverbike do mini-ładowni.
- No nie pracować… nie wiem… no dobra, głupi pomysł… - Speszył się Aiden. - To gdzie teraz lecisz?
- Tajemnica zawodowa - Powiedziała mu Kitty, pokazując języczek, po czym chwyciła go za dłoń, i pociągnęła do wnętrza stateczku - To ile mamy jeszcze czasu, zanim przylecą? - Zmrużyła oczka, wśród rozbrającego uśmieszku…

Interkom nagle wybrzmiał w całym hangarze.
- Aiden Riggs proszony o stawienie się w doku 18. - Wywoływał od niechcenia metaliczny, szumiący głos.
- No to chyba pora na mnie… - Namiętnie wpił się w usta leżącej obok Kitty. - Trzymaj ten tyłeczek w całości, mam zamiar jeszcze nie raz z niego skorzystać, haha. - Powiedział, wstając i zerkając na Kitty przed wyjściem.
- Odprowadzę cię… - Golutka Kitty przeciągnęła się słodko na łóżku.
- Nie wiem, czy musisz, pewnie ktoś będzie się chciał zgłosić po tą kapsułę… - Ubierając spodnie, Aiden spojrzał na obiekt, który ocalił mu życie, a zarazem pozwolił przeżyć wiele wspaniałych chwil z Kitty. - Zresztą… na pewno nie w takim… stroju? - Spojrzał jeszcze na nagie ciało Kitty wzrokiem, jakby chciał na jak najdłużej je zapamiętać.
A ona zachichotała, i pofikała nóżkami.
- Szczeny by im opadły? - Powiedziała.
- A co innego by rosło… - Zaśmiał się Aiden.
- Powtarzam! Aiden Riggs proszony o stawienie się w doku 18! - Nieco bardziej zdenerwowanym głosem ponownie odezwał się interkom hangarowy. Kitty zaś wstała z łóżka, i zbliżyła się do niego… objęła jego kark rączkami. Uśmiechnęła się. A potem wskoczyła na niego, nagutka, obejmując i nogami w pasie, i przyssała się do jego ust, namiętnie całując, do utraty tchu, z szalonymi zabawami języczkiem w trakcie pocałunków. Aiden nie potrafił jej odmówić, choć mogła odnieść wrażenie, że stara się nieco skrócić pocałunki… po chwili więc przestali. Ostatni uśmiech, dotyk, spojrzenie…
- Pa kochany, do szybkiego zobaczenia! Paaaa! - Kitty stała naga(!) w śluzie stateczku, machając szybko oddalającemu się Aidenowi po płycie…

- No i zostaliśmy sami - Zwróciła się do Boba, zamykając śluzę - A właśnie, co tam u ciebie mała wredoto?
- Tuuuuuuut - Pisknął robocik, denerwując się z takiego powitania. - Ciebie Kitty też miło widzieć. Po takim czasie! W takim miejscu!
- Oj no żartuję… - Pochyliła się ku niemu, i poklepała go lekko po łepetynie - Jakieś… nowe wiadomości? Dane? Cokolwiek?
- Kręcił się tu jeden taki… ale go przegoniłem! - Powiedział zadowolony z siebie Bob.
- Kto się kręcił? Jak wyglądał? - Zaciekawiła się Kitty, idąc do sypialni…
- Nie widziałem go… wykryłem go na termowizji. - Bob drobił kroki za Kitty. - Ale włączyłem na moment silniki statku… i znikł, zanim mogłem go zobaczyć.
- Hmmm… - Zamyśliła się Kitty, grzebiąc w jednej z szafeczek z ubraniami. Miała takie małe podejrzenie… - Zrób mi dziubasku przysługę. Wyjdź, i zeskanuj statek z zewnątrz. Szukaj… nadajników.
- Kitty… dobrze… - Powiedział lekko naburmuszony Bob i powoli tuptając ruszył do wyjścia ze statku.

Ona w tym czasie wzięła szybki prysznic, i ubrała swój kombinezonik… ale nie chciało jej się zakładać ani skarpetek, ani butów. Zajęła się za to na chwilę komputerem pokładowym. Włączyła wyszukiwanie danych odnośnie rasy Quimbianów… o których niewiele szczególnego można było się dowiedzieć. Humanoidalne istoty z jaszczurzą skórą i ogonami. Jakimś tropem mogło być to, że zostali wygnani z pierwotnie zamieszkiwanej planety przez sojusz należący głównie do rasy ludzkiej i zasiedlili dużo mniej przyjemną do życia planetę Hilan.
Szukając miejsc gdzie można ich spotkać… czy tam unikać, i miejsc gdzie handlowali, napotkała informację, że na planecie Hilan obecnie przebywa najwyżej dziesięć procent ich populacji. Rozpierzchli się po galaktyce, choć ze względu na problemy z asymilacją, raczej tworzyli swoje osady na różnych planetach. Na czele takich miejsc stała stacja kosmiczna Amytus XIV, którą przejęli opuszczoną i praktycznie sami doprowadzili do ponownego… działania.

Następnie boso wyszła na płytę, doglądając Boba, który zachodził w metalową głowę, że nie potrafi kompletnie nic konkretnego znaleźć… No i zastanawiała się też, kiedy ktoś przylezie po kapsułę, i czy czasem jej z tym fantem nie wyrolowano…
- Masz jedną… nową… wiadomość… - Zasygnalizował ze środka komputer pokładowy.

- Szukaj Bob dalej! Świetnie ci idzie! - Powiedziała Kitty do psioczącego robocika, i poszła sprawdzić co to za wiadomość…
- Tu… nawet nie ma śladów butów… czegokolwiek… - Nerwowo narzekał dalej robocik, ale Kitty już weszła do kabiny pilota, zerkając na wiadomość od nieznajomej osoby.

“Witam, tu przedstawiciel kompanii handlowej Prisius. Czy możemy odebrać z Pani statku kapsułę ratowniczą, w której znalazła Pani naszego pracownika, Aidena Riggsa?”

Nadawca wiadomości zostawił także możliwość połączenia ze sobą i był dostępny pod własnym komputerem. Kitty wybrała więc połączenie audio…

"Bzzzt. Bzzzt… Hal…"
- Hejka! Z tej strony wasza złomiara kosmiczna. Możecie TERAZ przyjść i swoją kapsułę odebrać. Łądowisko 11. Tylko nie zapomnijcie słodkich kredycików, za znalezione-nie-kradzione - Powiedziała wesołym tonem, i cicho zachichotała - Pan Riggs cały i zdrowy, i będzie miał co wspominać i opowiadać. Więc słodko by było, korzystając z ubezpieczenia, się ciężko pracującej klasie robotniczej odpłacić…
- Dobrze, wysyłamy już ekipę po kapsułę. - Powiedział mężczyzna o mocno ochrypniętym głosie. - A co do rozpatrzenia Pani roszczeń dotyczących… uratowania pana Riggsa… o… dziwne… już jest rozpatrzone. Przesyłam dalej wiadomość z naszego działu. - Kitty usłyszała pingnięcie komunikatora, na który dotarła wiadomość.

"Kompania Handlowa Prisius docenia Pani wkład w bezpieczeństwo naszych pracowników. Prosimy o podanie rachunku międzyplanetarnego, na które możemy przesłać 10.000 unikredytów nagrody za Pani starania.
Z pozdrowieniami,
VI Dział Bezpieczeństwa Firmy,
VI Agent"

Kitty wyszczerzyła ząbki, i aż wprost zatarła łapki… kaaaasaaaa, podsyłając im, co chcieli. Teraz, tak trochę, poczuła się już nie taka "golutka" finansowo, jak do tej pory, po całej tej aferze z blokowaniem karty bankowej…

Po chwili zgłosił się nudny, silny cyborg oraz robot z pojazdem widłowym, na który załadowali kapsułę. Dopytywali chwilę, czy nie ma gdzieś jakichś dodatkowych części, bo wszystko może mieć znaczenie w wyjaśnianiu wypadku, ale po wyjaśnieniu im, że nie, w końcu sobie poszli, zostawiając sobie trochę brudu z brudnych buciorów i zakurzonego pojazdu.
- Bob! Słodziutki. Posprzątasz po tych bucach? Zobacz, syfu nanieśli… a ja się zajmę wymeldowaniem nas, i pylamy stąd! - Powiedziała Kitty do robocika.
- Tuuut… - Bob zapiszczał niezbyt zadowolony. - Zawsze dla Boba najgorsza robota… - Powiedział dreptając do składziku ze sprzętem do sprzątania.

W końcu wystartowali, opuszczając planetę cyborgów, komputer obliczył trasę, no i siup w nadprzestrzeń… Kitty spędziła 11 godzin na różnych zajęciach.

A to ćwiczyła aerobik, trochę przysiadów, pompeczek, brzuszków… w końcu trzeba dbać o takie ciałko. To znowu trochę tu i tam posprzątała, zrobiła nawet pranie… "Bob! Znowu mi brakuje majtek!", zjadła drobnostkę, drzemnęła się…
 
Jenny jest offline  
Stary 03-09-2022, 14:30   #8
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Wyskoczyli z nadświetlnej, gdy komputer wskazał, że to już maksymalna bliskość do portu kosmicznego Amytus XIV. Ze swojego doświadczenia, osoby odwiedzającej przede wszystkim te bardziej rozrywkowe porty, Kitty mogła powiedzieć, że ten zdecydowanie nie wyglądał tak, jak była do tego przyzwyczajona… Górowała w nim przede wszystkim chłodnie skalkulowana praktyczność, bryły poszczególnych elementów stacji nie miały w sobie za złamany unikredyt polotu.
Statków jednak w obie strony ruszało całkiem sporo, chyba przede wszystkim handlowych. Chociaż zdarzały się i wyglądające na typowo bojowe. Stateczek Kitty wyróżniał się na tle pozostałych, ale nie był jedynym w tym stylu. Zwłaszcza mogła to zobaczyć, gdy została skierowana na lądowisko przeznaczone do jej podobnych statków, gdzie widać było też całkiem sporo ruchu.
- Hej Bob, słuchaj uważnie. To może być bardzo niemiłe miejsce, więc pilnuj statku porządnie - Powiedziała Kitty, lądując - Jest tu wielu "przyjemniaczków", którzy by chcieli nam gwizdnąć nasz mały złomik…
- Oczywiście Kitty! - Odezwał się o dziwo dość żywiołowo Bob. - Będę walczył o nasz statek do swojego ostatniego sprawnego kabelka!

Kitty tymczasem zauważyła, że w dość swobodnej pozie, niedaleko statku, stoi jeden z Quimbian, co jakiś czas zerkając w stronę drzwi wyjściowych stateczku Kitty, a czasem skubiąc coś w swoim datapadzie.
- To trzymaj się - Poklepała Boba po głowie - Wracam jak najszybciej!

Zwyczajowy kombinezonik, butki, pas, komputerek i pistolecik przy nim… ruszyła po lądowisku, niby w kierunku jaszczura, ale w rzeczywistości go minęła, idąc do wyjścia z hangarów. Mijając go, zauważyła, że Quimbian ogonem przytrzymuje tacę z… babeczką oraz dymiącą herbatką.



- Pani Landallister? Można na moment? - Zapytał uprzejmym, choć gardłowym głosem jaszczur.
- Kto? A gdzieee tam… to nie ja… - Kitty błysnęła ząbkami, trochę tylko zwalniając kroku.
- Przepraszam, niestety nie może to być pomyłka… pod tym nazwiskiem zarejestrowała się pani na naszym porcie. A my zanotowaliśmy, że to pani pierwsza wizyta u nas, dlatego mamy poczęstunek oraz usługę przewodnika po porcie przez pierwsze dwie godziny zupełnie za darmo! Oczywiście, rozumiemy uprzedzenia do naszej rasy, mamy dostępnych też przewodników z innych ras. Jeśli pani sobie życzy, poślemy po kogoś za mnie, natomiast może to wydłużyć czas oczekiwania… - Mówił dość szybkim tempem, idąc za Kitty.
- Ech… - Dziewczyna się w końcu zatrzymała. Najwyższy już czas, żeby sobie kupiła jakiś fałszywy transponder statku, albo coś…
- Ummm, no… ten… ale ja tu jestem… "prywatnie", więc proszę nie rozgłaszać wszem i wobec, kim jestem? A co do poczęstunku… na diecie jestem! Ale ty się poczęstuj, czemu nie? - Mrugnęła do niego - Nikomu nie powiem…
- Domyślam się, o co pani chodzi… - Powiedział, po czym ugryzł spory kawałek babeczki i popił go solidnym łykiem herbaty, po czym odstawił poczęstunek na tacę. - Jeśli woli się pani poruszać sama, oczywiście nie nalegamy.
- A ty będziesz moim przewodnikiem? - Spytała.
- Tak, chyba, że życzy pani sobie zmiany. - Quimbian lekko się ukłonił.
- Mów mi Kitty… i chodź. A ty to…?
- Anthapus - Ponownie ukłonił się jaszczuropodobny. - Miło mi, że zdecydowałaś się Kitty skorzystać z mojej pomocy. Czy szukasz tu jakiegoś konkretnego miejsca, czy mam opowiedzieć lub oprowadzić po całości?
- Jeśli chodzi o zbieranie informacji, to najlepiej jakaś knajpa? - Powiedziała, patrząc mu w gadzi pysk.
- Jeśli chodzi o jakieś podstawowe informacje, to tak… jeśli o coś bardziej specjalistycznego, to raczej doradzałbym bezpośrednio handlarzy informacjami lub w przypadku bardziej chęci zasłyszenia czegoś… okolice miejsc, w których oni je sprzedają. - Odpowiedział Anthapus, nie mając problemu z utrzymaniem kontaktu wzrokowego, a jego twarz wyrażała lekkie zamyślenie, ale ciągle zachowywała dość uprzejmy wyraz.
- Jakoś tak dziwnie na mnie patrzysz? - Zdziwiła się dziewczyna.
- Przepraszam… nie mamy danych na temat pani gatunku w naszej bazie i staram się dostosować swoje zachowanie do twojego, Kitty. - Przepraszająco ukłonił się Anthapus. - Wszelkie uwagi mile widziane. Jeśli pozwolisz, to ominiemy formalności administracyjne, bowiem skorzystanie z przewodnika umożliwia pominięcie tego kroku i oszczędzenie czasu. Zgadzasz się, Kitty? - Zapytał, gdy wkraczali do głównego punktu hali portu, gdzie znajdowało się znacznie więcej okienek z urzędnikami, którzy obsługiwali petentów przybyłych na stację. W większości obsługa była Quimbiańska, aczkolwiek dało się spotkać kilku przedstawicieli innych ras.
- Humanoidalne rasy są z reguły do siebie podobne. Dwie nogi, dwie ręce, głowa… no i samiczki, i samce, jak u was? A tam, że ogon, rogi, płetwy, albo inne takie, to już drobnica… - Uśmiechnęła się przelotnie - Urzędasów omijamy, jasne. Mogę ci mówić "Anth"?
- Jasne Kitty, mów do mnie jak chcesz. - Uśmiechnął się na jaszczur, na chwilę patrząc jej w oczy, ale zaraz patrzył znów przed siebie. - Anatomicznie… są drobne różnice w budowie narządów rozrodczych między naszą rasą, a humanoidalnymi, ale generalnie sprowadzają się do tego samego… Nasze samice już od dziesiątek tysięcy lat nie składają jaj. A obie płcie potrafią… czuć też pociąg seksualny do innych ras, w tym humanoidalnych, choć póki co nie ma szans na potomstwo między nimi.
- A czemu nie składają jaj? - Zaciekawiła się Kitty, gdy przechodzili obok okienek, i szli dalej…
- Ewolucyjnie… okazało się to bardziej korzystne dla naszej rasy, gdy zostaliśmy wygnani z naszej pierwotnej planety. Na nowej planecie… dużo ciężej było zachować odpowiednią temperaturę jaj, byliśmy właściwie już blisko wyginięcia… ale udało się znaleźć sposób, jak przenieść ciążę z jaj do brzuchów matek. To pozwoliło nam powoli odbudować nasz gatunek. - Tłumaczył w spokojny sposób Anth, ale widać było, że mówienie o tym sprawia mu lekki ból.
- Prężnie się rozwijacie, więc ogon do góry! - Powiedziała weselszym tonem Kitty - Każda rasa ma wzloty i upadki… a dawne… eee, nie ważne. Rozwijacie się, budujecie, dobrze będzie! - Odpowiedziała.
- Dziękuję Kitty, takie słowa wiele dla nas znaczą. - Znów lekko pokłonił się Anth, po czym wyszli już z głównej hali na zewnątrz. - To gdzie chciałabyś się skierować?
- Potrzebuję pewnych, dosyć specyficznych informacji… które chyba i są… nielegalne - Dziewczyna ostatnie słowo szepnęła, obserwując reakcję Antha.
- Rozumiem… - Odpowiedział Anth, z początku wyglądając na nieco speszonego i zaskoczonego, ale zmarszczył za chwilę brwi, jakby intensywnie myślał, następnie, dość cichym tonem kontynuował. - Oczywiście, działamy jak każda rasa i jak wspomniałem, są u nas osoby… specjalizujące się w różnego rodzaju informacjach. Myślę, że… wiem, kto może być odpowiednią osobą. Udało jej się pomóc już paru… innym istotom, które oprowadzałem. On… ma swoje… biuro w jednym z tutejszych klubów, zresztą zorganizowanym całkiem na kształt tych od humanoidalnych istot. Więc myślę, że będziesz się tam dobrze czuła.
- Jasne! To prowadź! - Przytaknęła Kitty.
- Oczywiście Kitty! - Odpowiedział, wzorem Kitty, także wykazując w tym nieco zapału.

Ruszył w stronę taksówek, gdzie pokazując Quimbiańskiemu kierowcy jakąś plakietkę, ten mu odpowiedział, że przewóz za darmo, gdziekolwiek w obrębie stacji, na co Anth głośno podał mu adres, by dosłyszała go także wyraźnie Kitty. Kierowca dość szybko zmienił muzykę z ultra-heavy-electro-metalu na coś łagodniejszego, elektronicznego, spoglądając w lusterku na to, kim jest jego pasażerka. Choć po tym praktycznie wcale się na nią nie patrzył. Po około dziesięciu minutach, jadąc szerokim korytarzem-ulicą, obok głównie marketów handlowych i magazynów, w końcu pojawiły się po boku szerokie i wysokie drzwi, z nazwą “Obelisk” nad nimi. Już z zewnątrz słychać było dudniącą, elektroniczną muzykę.
- Chcesz od razu spróbować skontaktować się z informatorem, czy najpierw się rozejrzeć? - Zapytał Anth tuż po tym, gdy wysiedli z taksówki.
- Najpierw drinka może? Napijesz się ze mną, czy nie możesz, bo pracujesz? - Spojrzała na przewodnika Kitty, miło się uśmiechając - Ja stawiam!
- Niestety, alkoholu muszę odmówić, jesteśmy ściśle kontrolowani pod kątem braku stosowania jakichkolwiek używek w pracy. - Odparł ze smutną miną Anth. - Ale… chodźmy.

Zaprowadził Kitty do środka. Nie było tu bramkarza, można było wejść tak po prostu, chociaż w środku przypominało to typowy klub ludzi, czy chociażby ten, który odwiedziła na Yoluvis. W środku było łącznie z obsługą ze sto istot, z czego większość stanowili Quimbianie. Jedyną różnicą było to, że póki co główną atrakcją była…



… w ponętny sposób, w rytm muzyki, kąpiąca się jaszczurzyca na scenie. Anth rzucił w jej stronę wzrokiem i mocno się zaczerwienił, odwracając go w stronę Kitty. A ta… powoli… zrobiła wyszczerz.
- Wooohoooo!! - Wydarła się nagle, bijąc brawo, do panienki na scenie - Więcej piany! Więcej bąbelków!! Użyj gąbki!!

Towarzyszący jej Anth nieco się zawstydził, ale kilku męskich jaszczurów podchwyciło okrzyki Kitty, uznając to za całkiem fajną zabawę. Quimbianka w wannie puściła w jej stronę całusa i wyrzuciła w górę nieco więcej piany, na żądanie Kitty i kilku innych gości.
- Haha, nie-Quimbianka i to jeszcze samica, a tak rozkręca imprezę! Wstyd nam! - Rzucił gdzieś w tłumie jeden z gości wesoło, stukając się z partnerami przy stoliku piwem w co najmniej litrowym kuflu.
- Dopiero zaczynam - Powiedziała Kitty, szczerząc ząbki, po czym posłała powietrznego całuska kąpiącej się, przykładając dłoń do ust, i wypuszczając go w jej stronę… a potem pognała do baru.
- Piwkoooooo! - Rozdziawiła gębulkę do barmana.
- Już podaję! - Zakrzyknął z lekką werwą barman, jakby atmosfera całego lokalu nieco mu się udzieliła. Sięgnął po taki sam, wielki kufel, jaki widziała u Quimbiana i chwilę nalewał do pełna.
- Dla mnie sok z trenchii. - Dodał Anth, na co barman skinął mu głową, zaraz podając oba zamówione trunki, chociaż ten dla przewodnika Kitty podany był w malutkiej szklaneczce, w porównaniu z jej kuflem.

Kitty wpatrywała się przez chwilę w piwsko w kuflu ze szklącymi się wprost oczkami. Był w nich zachwyt. Chwyciła go w obie dłonie, i "gul,gul,gul,gul.." wypiła ćwiartkę zawartości.
- Łuuuaaach! Nie ma nic lepszego we wszechświecie, niż zimny browar! - Powiedziała, ocierając usteczka z piany, i zaśmiała się. Spojrzała na przewodnika i jego szklaneczkę soczku.
- Awww, wybacz Anth! Hihi… - Okręciła się na stołku przy barze, odwracając ku scenie, i podziwiała dalej występ jaszczurzycy, sama lekko się wyginając w rytm muzyczki, górną połową ciałka…
- Nie przepraszaj, najbardziej mnie cieszy, że dobrze się bawisz. - Odpowiedział Anth lekko się uśmiechając, chociaż Kitty nawet na niego nie patrzyła.

Quimbiańska striptizerka aktualnie zanurzyła się głową i plecami w balii, wysoko wyciągając nogi, zalotnie nimi ocierając o siebie. Co jakiś czas sięgała nóżką po nieco piany i posyłała ją w okolicę najbliższej widowni, ku śmiechom i radości tam siedzących. Po chwili wynurzyła się, zwinnie okręcając się brzuchem do dołu i wypinając swój pokryty mocno pianą tyłeczek, który zaczął się kręcić w różne strony… a Kitty zagwizdała "fiuuu-fiuuu!" na palcach, i roześmiała się.
- Hej Anth! Im się daje jakieś napiwki?? - Spytała przewodnika, zerkając na niego.
- Och, bardzo dobrze, że czujnie zapytałaś… - Zafrasował się nieco Anth. - Ogólnie nasze kobiety nie odbierają tego za dobrze… więc lepiej tego unikać. Oczywiście, zdajemy sobie tutaj sprawę, że jest to klub na stacji kosmicznej i obce rasy nie muszą o tym wiedzieć, więc jeśli ktoś jednak wręczy, to nic się nie stanie. Większą formą uznania jednak są… gardłowe ryki, gdy skończy występ. Ewentualnie napiwki… można zostawić u barmana, ale mówiąc, że przeznaczone są na rodzinę występującej.
- Masz to jak w banku… - Powiedziała Kitty, po czym znowu upiła nieco piwa. Choć już mniej, i nie tak łapczywie…

Wkrótce jaszczurzyca zakończyła swoje wodne wygibasy, i nastąpił koniec jej występu. A wtedy, wiele osób na sali… zaczęło porykiwać.
- Ar! Ar! Arrr!!

No to i porykiwała roześmiana Kitty, zatykając sobie jednak na chwilę uszy paluszkami.
- Ar! Ar! Hihihi… - Dziewczyna bawiła się świetnie - Ej panie barman! Tu dla golutkiej-mokrutkiej! - I wyłożyła 50 kredytów.
- Oczywiście, przekażę. - Powiedział barman, choć spojrzał lekko niechętnie. Tymczasem jeden z jaszczurów obsługujących klub, podał dość spory ręcznik jaszczurzycy, która okryła się nim i wyszła z wody. Następnie wyszła kierując się w przeciwną stronę od baru, a pozostali rozstawali się na jej drodze, tworząc jej zupełnie bezpieczny do szczęścia szpaler, jedynie dalej rycząc przy jej przechodzeniu na zaplecze. Żaden z nich nie śmiał jej tknąć. Aż jednego z nich, wyjątkowo mocno ryczącego, tancerka dotknęła sama, dzięki czemu ten mógł pozwolić sobie na złapanie jej, podniesienie na swoją klatkę i okręcenie się z nią wokół siebie. Następnie dostał buziaka w policzek, odpowiedział klepnięciem w tyłek, a jaszczurzyca poszła dalej. Inne jaszczury ryczały dalej, zarówno do wychodzącej już tancerki, jak i wesoło w stronę szczęśliwca, który na chwilę mógł zaznać nieco jej względów.

Kitty pokiwała główką, a potem znowu łyknęła piwka.
- Coś mi się zdaje, że samice są dla was bardzo… ważne? Takie zachowanie wobec tancerki… wow. Serio, widać respekt! - Powiedziała do przewodnika uśmiechnięta Kitty, wyczekując, co jeszcze się tu wydarzy.
- Tak, odkąd samice uratowały nasz gatunek, pozwalając sobie na przyspieszenie ewolucji, by móc rodzić dzieci z brzucha… ich rola bardzo wzrosła, wraz z poważaniem. - Odpowiedział spokojnie Anth. - Skłamałbym, jeśli powiedziałbym, że tak jest zawsze… ale na pewno publiczne danie kobiecie dyskomfortu, to u nas prawie że przestępstwo. Tylko… dotyczy to jedynie kobiet naszej rasy… - Skrzywił się nieco, spoglądając spode łba na Kitty.
- Czyli… mam się trochę pilnować? - Dziewczyna zmarszczyła brewki - No ale ty ze mną jesteś? A co… jakbym powiedziała, że cię zwalniam? Wtedy gdzieś wracasz? Czy może możesz się w końcu napić? A mogę… godzinę korzystać z twoich usług, zrezygnować, a potem znowu godzinę? - Zaśmiała się.
- Nie, Quimbianom, zwłaszcza tutaj, na stacji kosmicznej, zależy, aby ukazać swoją gościnność wobec wszelkich obcych ras, by przełamać nasz niezbyt pozytywny stereotyp… Ale jest to również szczere, naprawdę nam zależy, byście się dobrze czuli wśród nas. Więc… nie mogę zapewnić na serce matki, że nic ci się nie stanie… ale przy zwykłym egzystowaniu wśród nas, nic ci nie grozi… - Starał się wyczerpująco odpowiedzieć na pierwsze pytanie. - A co do zrezygnowania ze mnie… musiałbym wrócić do portu i czekać na kolejne takie osoby, jak ty. A co do godziny… myślę, że dałoby się tak załatwić, żebyś dostała również drugą godzinę, ale wtedy przysłaliby jakiegoś oczekującego przewodnika.

Tymczasem w klubie dość niewiele się działo. Słychać było gwar rozmów, stukania szklanek i kufli, dość głośną muzykę, a na scenie kilku porządkowych zajmowało się sprzątaniem balii z wodą oraz wycieraniem mokrej podłogi.

- Hmmm… no spoko, rozumiem! - Powiedziała głośno Kitty, a widząc, że nic się nie dzieje w klubie… - To może zajmiemy się tym informatorem?
- Tak, oczywiście. - Anth rozejrzał się po górnych, przeszklonych rejonach klubu. - Khay jest dostępny w swojej loży, z tego, co widzę. Więc mogę od razu do niego cię zaprowadzić, Kitty.
- No to idziemy! - Dziewczyna wzięła swój kufel tak z połową jeszcze zawartości.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 10-09-2022, 09:16   #9
 
Jenny's Avatar
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
Anth zaprowadził Kitty nieco na bok, w stronę dość ukrytych schodów na górę. Tam jeszcze kawałeczek musieli przejść, aż pojawiła się przed przeszkloną szybą, za którą siedział sporych rozmiarów Quimbianin, obserwujący, co się dzieje w lokalu.
- Panie Khay… - Lekko uchylił drzwi i zagadnął Anth.
- Ach, witaj Anthapus i witaj nieznajoma. - Jaszczur lekko się jej pokłonił.


- Witam was w mojej skromnej loży. - Ramionami wskazał na fotele i kanapy wokół siebie. - Siadajcie.
- Umm… Kitty, nie wiem, czy chcesz, bym został? - Zapytał Anth, zostając w drzwiach.
- Hmmm… Poczekaj na zewnątrz… - Powiedziała dziewczyna przewodnikowi, po czym skinęła głową szefowi klubu - Kitty jestem… - Usiadła na wprost niego.
- Jak już Anthapus wspomniał, jestem Khay. - Wstał i lekko się pokłonił. - Drobny udziałowiec tego lokalu. A bardziej trudnie się… pewnie Anthapus już wyjaśnił, czym. - Spojrzał na Kitty, z dobrotliwym uśmiechem, chociaż na jaszczurzej twarzy wyglądał on dość złowieszczo. Chwilowo dziewczyna się tym jednak nie przejęła…
- Fajny klub! I duże kufle! A piwko pierwsza klasa! - Kitty wzniosła toaścik owym kuflem, i zamoczyła w nim usteczka - Tak, wyjaśnił…
- Bardzo miło to słyszeć! - Khay ewidentnie się ucieszył, aż zaświeciły mu się oczy. - Zwłaszcza od takiej pięknej, młodej damy. Zapewne także inteligentnej i o poważnym fachu, wnioskując po tym, że do mnie trafiła.
- Och, dziękuję za milutkie słowa… - Kitty się słodko uśmiechnęła.
- Także… jakich informacji szukasz, droga Kitty? - Odezwał się Khay, szarmanckim, jak na jaszczura, tonem.
- Dosyć nietypowych, dosyć… kontrowersyjnych… być może i… niebezpiecznych… - Powiedziała, wodząc paluszkiem po brzegu kufla, po czym oblizała jego koniuszek usteczkami.
- Niczego innego bym się nie spodziewał po takiej osóbce jak ty… muszę przyznać, że zaimponowało mi, jak ruszyłaś nasz klub podczas ostatniego występu. - Wyciągnął także zza siebie szklankę z jakimś brązowym napojem i pociągnął łyk. - Ale przechodząc do rzeczy… co to za informacje, których szukasz?
- Chciałabym poznać, osobiście, kogoś, kto ostatnio zabawił się z planetą Thezuno… - Powiedziała słodkim głosikiem, obserwując jego reakcję - …i uścisnąć mu łapę, oraz się pięknie odwdzięczyć… miałam tam paru natrętów, a problem rozwiązano…
- Thezuno? Kitty… czy ty… jesteś? - Khay wyglądał, jakby coś bardzo go zdziwiło. - Naprawdę, to ty?
- Nie wiem o czym mówisz… - Zerknęła na sekundkę na sufit.
- Jesteś… córką króla Thezuno… - Powiedział Khay cicho, mimo grubych ścian nie chcąc, by wszyscy to słyszeli. - Muszę zacząć od tego, że jest mi bardzo przykro z powodu tego, co się stało na Thezuno. - Mężczyzna przyklęknął na ziemi i patrzył w dół.

Zrobiło jej się nagle bardzo gorąco. A mina zrzedła… i rozpalił się w niej jakiś ogień, który pojawiał się bardzo, bardzo mało kiedy.
- Ty… - Wychrypiała - Jak… ja… - Jej palce objęły mocno kufel piwa, i zacisnęła je na nim, aż jej zbielały.
- Teraz już wiem, czemu tu jesteś… - Powiedział smutnym tonem. - Ostatnio w naszym środowisku pojawiła się pogłoska, jakoby to nasza rasa odpowiadała za zakłócanie łączności w rejonie Thezuno, gdy ta tragedia się stała… Tylko że… ja naprawdę mam bardzo wiele dojść szczególnie wśród swojej rasy i o niczym takim, żadnych planach, żadnych osobach, nie słyszałem! I zdaję sobie sprawę, że pewnie mi nie zaufasz… właściwie słusznie… ale tak samo jak tobie, zależy mi na wyjaśnieniu tej sprawy! - Mówił, pozostając na kolanach, na twarzy z pomieszaną rozpaczą, ale i… nadzieją, gdy spoglądał na wkurzoną Kitty.

"Kraaaaak!"

Kufel pęknął. Jego zawartość, jak i krew Kitty, chlusnęła na stół, i podłogę. A ona cicho syknęła z bólu… wpatrując się w swoje nieco pokaleczone paluszki, przy resztkach kufla. Khay wyciągnął rękę w jej stronę, ale się cofnął, jakby nie chcąc prowokować kolejnej gwałtownej reakcji. Powoli podniosła nieco główkę, i spojrzała na jaszczura.

A na jej usteczkach, w minimalnym tempie, pojawił się… uśmiech?? W oczach zaś szalały błyskawice.
- Ha…ha… ha, ha. Hahahaha! Hahahahaaa!! - Roześmiała się niczym szalona, z krwawiącymi dłońmi, nad tym całym bajzlem.

- Chcesz się zabawić? Słyszałam, że macie duże armaty! Księżniczki chyba jeszcze nie miałeś? Hahahaha! - Śmiała się… z rozpaczy. Z tego, jaka była nieudolna, z alkoholu krążącego w jej ciele, z tego, jak to musiało teraz wszystko wyglądać, z tego jaka była głupia… - Hahahahaha!!
- Nie! Nie chcę się tobą zabawić… chcę pomóc… - Patrzył na nią dość żałosnym wzrokiem, w jego jaszczurzych oczach wręcz pojawiły się łzy. - Wiem, że przy waszej tragedii, bycie o nią posądzonym, to jak nic… Ale też mnie to uderza. Chcę ci pomóc. Zaczniemy od tego, że nie możesz podróżować po prostu jako Kitty… ja… ja nie wykluczam, że być może nawet i jacyś Quimbianie są za to odpowiedzialni… po prostu nie wiem… jeśli jesteśmy, osobiście pozwolę ci się zabić… i tak nie mógłbym z tym żyć… - Sięgnął po jeden z kawałków połamanego kufla i przejechał sobie nim po skórze na nadgarstku, dość mocno, również dolewając swoje całkiem obfite krople krwi do całego tego bajzlu.
- Co ty… ojej, ile krwi… - Powiedziała Kitty, i zrobiła się baaardzo blada, a jej oczka uciekły w tył główki…

Khay szybko wstał i podskoczył za nią, by przytrzymać jej głowę.
- Kitty… ty… rozumiem, jaki ciężar na tobie spoczywa… - Pogładził ją niepewnie po policzku. - Nie powinnaś mnie traktować, jak przyjaciela, wiem… ale mamy ten sam interes… Będę pomagać, dopóki się to nie wyjaśni… jakiekolwiek będzie rozwiązanie…
- Jachcędomamy… - Szepnęła dziewczyna, i… zemdlała.

***

Obudziła się. W cichym, spokojnym miejscu, w ciepłej pościeli… czuła, że jej ręce są zabandażowane, podobnie jak nadgarstek stojącego do niej tyłem Khaya. Miała na sobie swój kombinezon, jedynie były zdjęte buty. Była… w jego mieszkaniu? Na pewno w jakimś mieszkaniu, urządzonym dość podobnie do tych humanoidalnych. Była nawet imitacja okna…


- Huh…? - Mruknęła cicho.
- Kitty? - Gwałtownie, z przejęciem obrócił się Khay. - Jak się czujesz? - Zapytał już spokojniej, z mocno wyrysowaną troską na swej jaszczurzej twarzy.
- Jak ostatnia idiotka… - Usiadła w łóżku, unikając jego wzroku, i wpatrując się w swoje zabandażowane dłonie.
- Nie rozumiem, czemu… - Zerknął w stronę jej dłoni. - A, byłbym zapomniał, minęła już godzina. Pozwolisz mi… bym zdjął twoje bandaże?
Dziewczyna zrobiła dziwną minkę, ale wyciągnęła do przodu obie dłonie… Khay delikatnie sięgnął po nie i grubymi, acz zwinnymi jaszczurzymi palcami zaczął je odwijać, skupiając się na patrzeniu na jej dłonie. Gdy już skończył, odrzucił bandaże na bok pokoju, a… Kitty zobaczyła w pełni zagojone ręce. Po chwili Khay zaczął odwijać także bandaż na swoim nadgarstku i gdy skończył, był dokładnie ten sam efekt.
- Umm… ale… jak?? - Spojrzała mu prosto w pyszczek.
- Hm? To dość standardowa maść lecznicza… wojskowa. - Na chwilę się skrzywił Khay, jakby żałował tego ostatniego słowa. - Ale dość łatwo ją nabyć… przynajmniej komuś takiemu, jak ja.
- Dziękuję… - Powiedziała Kitty.
- Zupełnie nie ma za co… to ja wywołałem u ciebie ten stres… - Powiedział, na chwilę odchodząc do biurka przy łóżku, następnie rzucając jej na łóżko nóż w kaburze. - Jesteś mądrą, wrażliwą kobietą… Kierujesz się swoim sercem i słusznie. Czy… czujesz się dość dobrze, bym czegoś cię nauczył?

Kitty w milczeniu spoglądała to na nóż, to na Khaya… nie ruszyła się w pościeli ani o centymetr.
- Quimbianie… - Zaczął mówić Khay, mimo braku jakiegokolwiek słowa dziewczyny. - Mają jeden słaby punkt. Z tyłu głowy, tuż pod czaszką, jest kawałek niechroniony kością, umożliwiający cięcie prosto w mózg. Laser, to może być za mało. Skóra może ochronić. Ale wystarczająco ostry nóż... Sama wyczuj to miejsce. - Powiedział, siadając na brzegu łóżka, tyłem do niej, ale tak, by miała swobodny dostęp do tyłu jego głowy.
- Ummm… - Mruknęła dziewczyna, po czym się w końcu ruszyła. Zbliżyła do pleców jaszczura, i klęcząc na kolanach, najpierw niepewnie położyła mu jedną dłoń na barku, a drugą, jeszcze wolniej, dotknęła dwoma opuszkami palców potylicy, próbując znaleźć owy punkt.
- Minimalnie niżej. Z jednej, bądź drugiej strony kręgosłupa. Nóż wchodzi gładko. - Przełknął mocno ślinę i dodał. - Jeśli chcesz, bym był pierwszy… rzuciłem ci nóż. Możesz… - Nie dokończył. A ją przeszły dreszcze. Ale lekko rozchylila oba palce na jego karku, wiedziona jakimś instynktem… i były po obu bokach kręgosłupa. A potem lekko tam nacisnęła…

Khay… lekko łkał. Minimalnie się przy tym poruszał, Kitty czuła to i widziała, ale nie zmieniło to pozycji jej palców na jego karku. Starał się pozostać w miejscu, w jakim się ustawił. Wśród jej oddechu, na jego karku, jej dłoń z barku, prześlizgnęła się na przód ciała jaszczura, na jego tors. Ale zaraz i przesunęła się nieco w górę, pod szyję. Tak jakby chciała go udusić… Jednak tego nie robiła. Za to dwa palce, we wrażliwych miejscach na jego ciele, teraz je… lekko pomasowały.
- C-co robisz? - Zapytał Khay, możliwie nie poruszając resztą ciała. - Druga sprawa… że lekki dotyk w tym miejscu jest… przyjemny. Stymulujący… - Dodał jakby lekko zawstydzonym głosem.
- Będziesz… pierwszy… - Szepnęła nagle dziewczyna, nadal go tam masując.
- W porządku… ile tylko czasu będziesz potrzebować… rozumiem, że to niełatwe… - Powiedział nieco beznamiętnym tonem, jakby nieco bardziej pogodzonym z tym, co myślał, że ma się stać.
- Będziesz… pierwszym… Quimbianem… księżniczki… - Powiedziała Kitty, troszkę mocniej go przyduszając z przodu, a palcami masując intensywniej wrażliwe miejsca - … w łóżku.
- Chcesz… mnie zabić na łóżku? - Dopytał lekko zdziwiony Khay. - Nie… ty chcesz… naprawdę, ze mną? - Przechylił nieco głowę, w jego oczach rysowało się mocne zaskoczenie.
- Oddajesz mi swoje życie… więc z nim zrobię, co zechcę… - Powiedziała.
- C-co… tylko zechcesz… - Odparł Khay, który przy okazji mocno odetchnął. - Mam… przejść na łóżko? - Zapytał, siedząc na skraju.

- Najpierw… wstań, i się rozbierz - Puściła go, i przysiadła na kolankach, z uśmieszkiem przypatrując się jaszczurowi.

Khay wstał i odwrócił się w stronę Kitty. Następnie zdjął za jednym pociągnięciem wszystkie górne części garderoby, odsłaniając swoją jaszczurzą, umięśnioną klatkę piersiową i lekko wyrzeźbiony brzuch. Na stopach nie miał butów, ale jakby sam się o tym chciał upewnić, zerkając w dół. Jak Kitty pamiętała z wizyty w “Obelisku”, u Quimbian bywało z tym… różnie. Następnie odpiął pasek i zrzucił swoje luźne spodnie. Już przez jego bokserki, Kitty widziała, jak ogromnym sprzętem dysponuje. Ale zaraz zrzucił także i ostatnią część odzienia, odsłaniając penisa, który bez wzwodu był większy, niż prawie każdy kutas humanoidalnej osoby w pełnej gotowości. A na dodatek był mocno gruby. I żylasty. Khay stał przodem do niej, pilnie ją obserwując, a także oczekując w gotowości na dalsze instrukcje.

- Och, ale duży… - Dziewczyna rozdziawiła lekko usteczka, wpatrując się w wielkiego penisa. Siedząc dalej na łóżku, rozpięła mocno w dół zameczek stroju… sprężyste piersiątka wyskoczyły na światło dzienne. Kitty uśmiechnęła się do Khaya.
- Połóż się na łóżku, na plecach… - Powiedziała.

Ten skupił swój wzrok na piersiach Kitty. Wpatrywał się w nie chwilę, nawet słuchając jej polecenia i kładąc się na łóżko. Ułożył się na miękkiej, lekko ciepłej jeszcze pościeli po przebywaniu tam dziewczyny. Jego masywne ciało aż nieco wcisnęło się w materac. Natomiast penis… nawet w takiej perspektywie, nieco podnosił się w górę i opadał, wystając dość znacznie ponad poziom jego ciała. A Kitty wysupłała rączki z kombinezonu, po czym zsunęła go w dół, kręcąc przy tym bioderkami. Znowu miała czarne stringi… na razie je zostawiła. Pozbyła się do końca ubranka, ściągnęła skarpeteczki, a następnie weszła na łóżko, stając przy jego kolanach.

- Duży jaszczur jesteś, duży… - Mruknęła słodko, z uśmieszkiem, oglądając sobie całego Khaya z góry do dołu, oczywiście na dłużej zatrzymując wzrok na wielkim penisie. On również jej się przyglądał, golutkiej, stojącej w lekkim rozkroku…

Położyła bosą stópkę na jego udzie. Potarła je… przesunęła ją w bok. Trąciła palcami stopy jaszczurzy członek. Drgnął. Dotknęła go nimi, lekko potarła. Drgnął i zaczął ożywać… uśmiechnęła się, patrząc Khayowi w ślipia.

Ten również lekko się uśmiechnął. Nawet zaśmiał, choć krótko, szybko opanowując swój wybuch śmiechu. Wrócił do patrzenia na jej ciało, od dołu do góry i z powrotem. Jego jaszczurze usta lekko się otwarły… trudno było jednoznacznie to Kitty sklasyfikować, ale… wyglądało jak zachwyt? Penis co chwilę drgał. Lekko urósł, choć jeszcze daleko mu było do pełnego wyprostu i stania na wznak. Trzeba było na to zaradzić… przyklęknęła między udami jaszczura. Spojrzała mu chwilowo ostatni raz w pysk, uśmiechając się. Następnie zaś wzięła wielkoluda(bo był długości i grubości jej przedramienia) w swoje łapki. Jedna dłoń za drugą, na długości tego dorodnego penisa… i zaczęła lekko poruszać dłońmi, w tą i z powrotem. A języczek spoczął na główce, na której kręcił się figlarnie wokół niej całej.

Długa ręka jaszczura wyciągnęła się do jej głowy i dłoń zaczęła gładzić jej włosy. Pod wpływem dłoni i wprawnego języka Kitty, penis rósł… do niezwykle imponujących rozmiarów. Stawał się twardziutki, rosnąc wzdłuż i wszerz, jej łapki powoli miały problemy, by objąć go całości. A jeszcze miała wrażenie, że urośnie… na ile już zdołała go poznać. Zachichotała, będąc pod wrażeniem rosnącego penisa, ale i… powoli miała malutkie obawy? Jak będzie dalej się tak powiększał, będą jeszcze problemy…
- Podoba ci się? - Mruknęła dziewczyna, i wpakowała sobie grubaśnego drąga w usta, zaczynając go ssać i jednocześnie trzepać rączkami.
- Oczywiście, że tak… jesteś… cudowna. Ahh… - Pochwalił Kitty, a następnie nawet jęknął pod wpływem jej umiejętności do ssania. Chociaż kutas w jej ustach zdawał się być niezwykle szeroki, tak pokryty był skórą twardą, ale mocno elastyczną… przez co w miejscach największego ścisku i tak czuła dzięki niej lekki luz, ale też… całkiem przyjemne odczucie. Dziewczyna bawiła się więc na całego, to go liżąc, to ssając… w końcu i zaczęła poruszać rytmicznie główką, pchając sobie do buzi, ile zmieścić potrafiła. Jedną dłonią zawędrowała również do wielkich jaj, które zaczęła przyjemnie masować.
Kutas już doszedł do maksymalnej wielkości, jak przypuszczała Kitty. I po prostu dlatego, że przestał rosnąć, i dlatego, jakie dźwięki dochodziły jej uszu. Khay sapał, jęczał, mruczał, wzdychał. Niespokojnie ruszał nogami, chociaż tak, by jej za żadną cenę nie przeszkodzić w czymkolwiek. Dłonią gładził jej twarz, zszedł także na ramię, plecy. Czuła, jak na kutasku pracują żyłki, jak pulsują jąderka…
- Sssssłyyyaaach… - Wyciągnęła go sobie z ust z mlasknięciem - Słyszałam, że zwykłe jaszczurki mają długie języki… wy też? - Spytała zerkając ponad wielkim kutasem na pysk Khaya.
- Chyba… zwyczajne. - Odpowiedział Khay, wyciągając swój jęzor i prezentując go Kitty. Na sam ten widok mogły zmięknąć jej nogi… Mięsisty, długi, gruby, zwężający się na końcu z minimalnie rozdwojoną końcówką. Był właściwie, jakby miał drugiego kutasa, chociaż teraz już takiego zwykłego, ludzkiego.
- Ooooo… wow!! - Na twarzyczce Kitty wyrósł wieeelki uśmieszek - To do dzieła! - Powiedziała, i okręciła się na nim całym, siadając mokrą cipką na jego pysku, a sama zaczęła dalej bawić się jego wielkim penisem.
- Z przyjemnością… - Odpowiedział Khay, chwytając ją obiema łapami za oba pośladki. Choć robił to dość delikatnie, tak siła w nim była tak ogromna, że czuła się, jakby to dwóch różnych facetów trzymało jej oba półdupki. Rozszerzył je nieco i przejechał po jej kroczu językiem. Od łona, przez cipeczkę, aż po odbycik. Zaraz jednak skupił się na środkowym elemencie. Nie czuła tam dotychczas takiej struktury… śliska, zwinna, mięsista, ale także o nieco chropowatej, może porowatej powierzchni. Wszelkie drobne wypustki, nierówności, sprawiały dodatkową przyjemność w wielu różnych miejscach na raz. A póki co zatopił się w jej cipeczce, jak mogła przypuszczać, może w jednej trzeciej, czule ją pieszcząc od środeczka.
- Och… Och… Oooch! - Aż zadrżały jej nóżki, a ona zjechała policzkiem po kutasie w dół, i wsadziła nosek pod niego, ku wielkim kulom.
- Głębiej… Głębiej! - Wymruczała.

Język wszedł w nią. Czuła, jakby naprawdę to było jakieś prącie. Może jednak trochę płaskie, ale nie sprawiało to żadnego problemu, przez swoją moc i ruchliwość, nadrabiało. Weszło głęboko, jak chciała, a rozdwojona końcówka języka pieściła na raz dwa różne punkty w jej środeczku, w zupełnie różnym tempie. Jego język nie był szczególnie wilgotny, ale samymi swoimi soczkami zapewniała mu nawilżenie pozwalające się cudownie ślizgać po środeczku, przyjemnie drażniąc podniecone, szczególnie teraz wrażliwe na dotyk wnętrze… i Kitty zaczęła jęczeć na całego, jeszcze troszkę jakby mocniej na nim siadając. Drżały jej już nie tylko nogi, ale całe ciało.
- O fuuuuuck… to jest… aaaaaach!! - Pocierała noskiem o jego kule, sapała prosto na nie gorącym oddechem… całowała je, lizała. Wciągała zapach. A jej cipka robiła się coraz bardziej mokra… zassała jeden z jaszczurzych klejnotów, trochę nieudolnie trzepiąc rączką główną atrakcję… chyba była blisko. Jego język, jakby to czując, przyspieszył, poruszał się przód tył, ale także na boki, oraz drażnił jej wnętrze obiema końcówkami. Poczuła, jak jego jedna, silna dłoń opuszcza jej pupkę, a druga po prostu wielkimi paluchami nieco rozciąga na boki jej oba pośladki. Wolną dłonią, namacał i złapał jej pierś, już nie bawiąc się w szczególną delikatność, a od razu przechodząc do jej mocnego, lekko, ale przyjemnie bolesnego ugniatania, jakby już bardzo długo na to czekał.
- Głęęębieeeeeej!! - Krzyknęła dziewczyna, doznając rozkoszy, jakiej jej jeszcze nikt nie zapewnił, a gdy jej posłuchał, i wśliznął się jęzorem do samego jej dna, Kitty zaryczała niczym lwica. I doszła tak obficie, tak mocno, jak jeszcze nigdy… tryskając w jego pysk. Całym jej ciałem targały konwulsje, z ust wydobywały się jęki, charkot, bełkot, a nią trzęsło i trzęsło, i w końcu aż na nim mocno zwiotczała, zalegając całym ciałem, jakby… zemdlała? Ale jednak nie.
- Ghhhyyy… - Coś tam usłyszał, przy swoich jajach. Pomruki, jakieś cichutkie jęki…

Kitty usłyszała siorbnięcie, poczuła, jak jej soczki zaczyna zasysać… do swoich ust Khay. Dokładniutko, spływały po jego języku, zostawiając tylko tyle, by jej cipka została przyjemnie wilgotna. Poczuła, jak po chwili jego język wychodzi z jej środeczka.
- Słodziutka, świeżutka… - Powiedział Khay, po czym zlizał jeszcze to, co zostało na powierzchni jej dziurki. - Cudowna, wspaniała samica z ciebie, Kitty.
- Ja… uch… ja… - Szepnęła fioletowowłosa, a jej ciałem znowu lekko targnęło - Muszę… daj… mi chwilę…

Wprost z niego spłynęła w bok, na pościel, a tam… zwinęła się w kłębek. Miała przymknięte oczka, i rumieńce na twarzy. Próbowała uspokoić oddech, od czasu do czasu jeszcze z jakimś przechodzącym przez ciało podrygiem. Poczuła na sobie jego dłoń, delikatnie ją gładzącą po ramieniu i plecach.
- Ile tylko czasu potrzebujesz, Kitty. - Odezwał się Khay, obserwując z lekkim rozmarzeniem jej podrygujące, drobne ciałko. - Cały czas jestem i będę na ciebie gotowy.
- Wow… wow… - Powtarzała od czasu do czasu, powoli do siebie dochodząc… w końcu na niego zerknęła, i cudownie się uśmiechnęła - Jeszcze nigdy nie było mi tak dobrze… - Szepnęła.
- Kitty… ja… - Jaszczurowi aż załamał się nieco głos. - Ja… jestem zaszczycony, że mogłem to u ciebie… wywołać. Nie chciałbym być nachalny, ale czy… myślisz, że za chwilę dasz radę… jeszcze? - Zapytał, dłonią przechodząc na jej policzek, odgarniając tam włosy i ją gładząc po twarzyczce. Zachichotała.
- No jasne… - Zerknęła na jego wielkiego penisa, który minimalnie zmiękł. Przekręciła się więc na plecki, a dłonie położyła na własnych cycuszkach - Wsadzisz go między nie? Zrobimy cię znowu twardego…
- Oczywiśście… - Powiedział Khay z takim zaangażowaniem, że aż nieco gadzio zasyczał. Podniósł się, siadając okrakiem nad brzuszkiem Kitty, przed sobą mając wielką, wyciągniętą pałę, którą wsadził między jej jędrne piersi. Sam zaczął nieco poruszać swoimi udami, wprawiając w ruch swojego penisa. To "posuwał" jej ściśnięte dłońmi Kitty piersi, to ona lizała główkę z nich wyskakującą, to znowu klepał tą wielką pałą jej cycuszka, a po chwili drugiego… bawili się oboje wybornie.

Gdy zaś w końcu znowu porządnie stwardniał, Kitty fikuśnie ucałowała czubek wielkiego penisa.
- Zapraszam więc do mojej cipeczki… - Powiedziała z perfidnym uśmieszkiem.
- Jesteś w niej… wystarczająco nawilżona? - Zapytał Khay, zwinnie cofając się na nogach do tyłu, i ustawiając między jej udami. - Wyssałem z ciebie dość sporo…

Zaśmiała się. A potem, tak perwersyjnie, choć po dziewczęcemu, napluła sobie na dłoń, i zwilżyła cipkę… oraz czubek jego kutasa.
- Ale powolutku - Powiedziała z poważną minką - I na razie tylko trochę… płytko…
- Jak sobie tylko życzysz… - Ukłonił się nieco Khay, po czym naprowadził swoje wielkie cudo na jej słodką dziurkę i zaczął końcówką drażnić jej wargi, przy okazji chwytając ją za uda i rozszerzając nogi zdecydowanym ruchem. Poruszał się okrężnym ruchem, do przodu i do tyłu, za każdym razem wchodząc minimalnie głębiej. Bacznie obserwował zarówno wejście do cipki, jak i jej twarzyczkę, choć sam się uśmiechał… a Kitty stękała. Czasem jej usteczka się lekko, słodko rozchyliły, czasem wykrzywił je grymas… ale także się od czasu do czasu uśmiechała. Było dobrze. I powoli, coraz lepiej…

Khay kontynuował, delikatnie i stopniowo zwiększając zakres swojego ruchu. Już był gdzieś w połowie wnętrza Kitty, które rozciągało się, zarówno stając się wrażliwsze na dotyk, jak i pozwalało coraz bardziej unikać bólu.
- Niesamowicie przyjemna… - Odpowiedział, z lekko otwartymi ustami, przez które bokiem uciekał lekko ociekający teraz śliną jęzor. Krople spływały to na niego, to na jej krocze, a towarzyszące im jęki i mruknięcia Quimbianina świadczyły, że i on bardzo przyjemnie odczuwał powolne pieprzenie dziurki Kitty.
- Mmm… ale duży… - Mruczała Kitty, wsparta na obu łokciach, z rozchylonymi nóżkami, sama obserwując, jak olbrzym wnika w jej ciało, to z niego wychodzi, wśród mlaśnięć cipeczki - Możesz chyba głębiej…
- Mhmmmm… - Zamruczał zadowolony Khay, po czym powoli, ale jeszcze mocniej naparł na krocze Kitty, wprowadzając się jeszcze głębiej w jej wilgotną cipeczkę. Poczuła lekki ból, na co jaszczur od razu się cofnął. Po sekundzie spróbował ponownie i było już dużo lepiej, wchodząc nawet jeszcze głębiej. Widziała jednak, że sporo jego penisa pozostaje poza jej wnętrzem, a ona wciąż czuła, że można w niej jeszcze dalej. Ale on póki co wolnymi, przyjemnymi ruchami pieścił jej wnętrze, przesuwając tam i z powrotem, swym ogromnym, twardym, ciepłym kutasem. Dziewczyna położyła się całkiem na plecach, przy każdym jego pchnięciu płytko oddychając… jej dłonie skierowały się na brzuszek, w okolice nieco poniżej pępka. Lekko tam nacisnęła.
- Ahhh… tu… go… czuję… - Zachichotała. I uniosła rozchylone nogi nieco w powietrze - Złapiesz… jakoś? I możesz głębiej…
- Och… - Jęknął Khay, gdy Kitty wskazała miejsce i wesoło chichotała. Spoglądał na jej brzuszek i chyba mu się spodobał, bo chwycił ją z obu boków talii, choć przy jego długich dłoniach, palce spoczywały również na brzuszku. Również przesuwając nieco całym ciałem Kitty w swoją stronę, wszedł jeszcze głębiej, delikatnie wpychając się dalej i dalej, aż natrafił na punkt, gdzie oboje czuli, że już ciężko będzie przekroczyć. Jej cipka opinała większość jego kutasa, który wciąż jeszcze dość lekkimi ruchami się w niej poruszał.
- Powoli… powoli… - Dyszała Kitty. Raz jęknęła z rozkoszy, innym razem chyba troszkę z bólu? Ale zaraz uśmiechnęła się, przygryzła figlarnie usteczka - Chyba się zmieści…

Zaczęła pocierać i masować okrężnymi ruchami, paluszkami jednej dłoni, swój wzgórek, oraz i częściowo "magiczny guziczek". Zdecydowanie robiło jej się dobrze.
- Spróbuj… więcej… mmmm… - Szepnęła.
- Och… nawet nie każda nasza samica może sobie na to pozwolić… - Odparł zaskoczony Khay, ale chętnie przystąpił do działania. Podniósł się nieco na kolanach i bardzo powolnym ruchem, cały czas obserwując twarz Kitty, gotowy przerwać, wchodził… czuła to lekki ból, to przyjemność, dalej ból, wielka przyjemność, znów lekki ból i wspaniała przyjemność… mimo jego ewidentnej delikatności, nie uniknęła nieco problemów, ale gdy już poczuła, że on dopchnął się do ścianki wewnątrz niej, która rozciągnęła się już maksymalnie… zdawało się, że cudowne właściwości jego języka przed chwilą były niczym.

- Uhhhhhh… - Jęczała Kitty, spocona nieco na buzi, ale i z zadowoloną minką - Wieeelki… ahhhhh… poruszaj się powoli… taaaak… mmmmm jest super… - Masowała się sama dalej, a drugą dłonią zaczęła nawet ściskać dosyć mocno swojego cycuszka. Poczuła, jak jego penis nieco wierzgnął w jej środku.
- Przepraszam… - Odezwał się Khay od razu, gdy zobaczył jej delikatny grymas na szarpnięcie. - To już… niekontrolowane. To, co zrobiliśmy wcześniej i to, jak głęboko mogłem wejść w ciebie… no i to jak cudownie wyglądasz… ja… już jestem niedaleko, a ty… Kitty? - Pytał, kontynuując powolne przesuwanie się w jej słodziutkiej dziurce.
- Jeszcze… moment! Ohhhh… fuuckkk… moment! - Dziewczyna przyspieszyła ruchy dłonią poniżej pępka, a ta na cycuszku, zaczęła szczypać mocno sutek - Ooohhh! Mmmm! Wal… gdzie chcesz! Aaaaahhhh…

Khay wolno cofnął swoje biodra, a jego penis wyskoczył z jej tak mocno wypchanej nim dziurki. Ogromny penis oparł się na jej dłoni, którą pieściła swoją cipkę i drgnął mocno kilka razy….
- Arrrrrrrrrrr!!! - Ryknął, znacznie głośniej niż ktokolwiek podczas pokazu Quimbiańskiej samicy w klubie, aż jej zadudniło w uszach… i od razu wystrzelił… dosłownie wszędzie. Najwięcej wylądowało na jej brzuszku, ale pokryte gęstym, lekko żółtawym nasieniem były także jej cycuszki, buźka, szyjka, łapki… pościel dookoła… wystrzelił godnie swojego wielkiego sprzętu, nawet więcej, niż Kitty mogła się spodziewać.
- O ja cię… - Dziewczyna wesoło się roześmiała, patrząc jednym nie-zapaćkanym oczkiem, po czym szybko jeszcze pochwyciła obiema dłońmi podrygującego na niej wielkiego penisa, i chwilę go masowała, gdy wypływały z niego resztki…
- Ale cieplutki prysznic, ojej, ojej - Parsknęła, bawiąc się jeszcze chwilkę sprzętem Khaya, pocierając nim teraz o swój brzuszek, i rozprowadzając na wszystkie strony jego spermę.
- Uwielbiam cię… - Odezwał się jaszczur, nieco opanowując oddech po ryku i obfitym wytrysku. Wpatrywał się ze zdziwieniem i fascynacją w oczach w to, jak bawi się jego nasieniem. Masowany jeszcze penis wypluwał z siebie malutkie, dodatkowe dawki, drgając i ciągle zbytnio nie malejąc.

- "Uwielbiam cię…" - Powiedział, a ona słodko się uśmiechnęła. Gdzieś coś miała blisko ust… zlizała to. Paluszkiem zgarnęła spermę z oka, spojrzała na jaszczura. I oblizała ten palec, z perfidnym uśmieszkiem, patrząc mu prosto w ślipia.
- Ty również byłeś niesamowity - Powiedziała z uznaniem w głosie - Nie spodziewałam się… było naprawdę super.
- Byłem ostatnio dość… wstrzemięźliwy, w połączeniu z tobą, wyszło tak dużo nasienia na końcu… - Khay wpatrywał się w Kitty, gdy ta w usteczkach próbowała jego spermy. - Ale to, co ty robisz… czuję się jak przy… bogini seksu… - Dłoń skierował na jej udo i delikatnie je masował.

Połaskotał jej ego… oj połaskotał.

- Słodki jesteś - Powiedziała Kitty, leniwym tonem, zostawiając w końcu jego wielkiego penisa w spokoju… który spoczął na jej brzuszku. I wtedy, leżąc tak sobie, trochę jeszcze pobudzony, sięgał do jej pępka. Oboje spojrzeli na owy kawał mięcha, a potem sobie w oczy. Kitty parsknęła.
- Aż trudno w to uwierzyć… to wygląda, jakbyś dokonywała cudów… - Zachwyconym i lekko roześmianym tonem odpowiedział Khay. - Powiedz mi… czego sobie teraz życzysz?
- Prysznic? - Głośno się już roześmiała - Coś do picia? A… ty? Co ty sobie życzysz, panie WIELKI Khayu? - Przejechała (delikatnie!)pazurkiem po jego tracącym erekcję penisie.
- Wielki? Och… - Nie zrozumiał jakby w pierwszym momencie, a zdając sobie sprawę, o czym mówi Kitty, na sekundę opuścił wzrok. Khay podszedł do stolika obok, gdzie z dużej karafki nalał do całkiem sporej szklanki jakiegoś jasnożółtego płynu i podał dziewczynie. - Przygotowałem na twoje wybudzenie, to napój z owoców i witamin, byś odzyskała siły… teraz chyba też może się przydać. A co bym chciał? Zanim prysznic… abyś chwilę tak po prostu na mnie poleżała, swoim cudownym ciałkiem. - Jeszcze raz z zachwytem spojrzał na nią, od stóp po samą buźkę. A Kitty wypiła w międzyczasie zawartość szklanki… westchnęła... Chyba smakowało?
- Taka cała… - Zaczęła, ale uśmiechnęła się słodko - Jasneee… połóż się.

Gdy zaś leżał już na plecach, Kitty się do niego przytuliła całym ciałkiem, a do jego torsu policzkiem, leniwie wodząc i po nim paluszkiem. Chwila relaksu… Leżeli tak dłuższą chwilę, wzajemnie delikatnie się gładząc, przytulając, miziając… Obojgu sprawiało to wiele przyjemności, po tak intensywnych chwilach, zaznając wspólnie spokoju, nie mówiąc już zbyt wiele…
 
Jenny jest offline  
Stary 13-09-2022, 17:10   #10
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Udali się pod prysznic. Był sporych rozmiarów, nie tyle pomieścił Kitty razem z Khayem, ale chyba pomieściłby trzech solidnych rozmiarów jaszczurów. Łazienka urządzona była również w bardziej stylu humanoidalnych ludzi, jedynie różniąc się rozmiarem poszczególnych sprzętów i miejsc. Kąpali się razem, wzajemnie myjąc swoje ciała, pieszcząc się, całując, ale nie przechodząc dalej…

Ślady pazurów. Jego pazurów.

Na jej udach, na biodrach, na jednej piersi… niezbyt głębokie, i nic nie krwawiło, ale były na jej delikatnej skórze, zaczerwienione. Zauważył to, i zmarszczył brwi.
- Nic się nie stało - Pogładziła go dłonią po pysku, z miłym uśmiechem, po czym dodała wesołym tonem - Masz jeszcze tą maść?
- Tak, jeszcze zostało… ale jest w sypialni, przynieść? - Zapytał z troską Khay.
- Poproszę… - Powiedziała, a Khay skinął głową i nie przejmując się mokrym ciałem, a szczególnie stopami, wyszedł z prysznica nago, dostając… klapsa w tyłek, wśrod chichotu Kitty. Na moment się zatrzymał, zupełnie zmieszany, ale w końcu prychnął wesoło i ruszył dalej. Gdy zaś po chwili wrócił… ona siedziała, równie naga i mokra… na kibelku. Spojrzała na niego z rozbrajającym uśmieszkiem.
- Podejrzewam już, że… nie przeszkadza ci tu teraz moja obecność. - Powiedział Khay, jednak odwracając nieco od niej wzrok. - Chyba nawet nie zdziwiłbym się, gdybyś teraz chciała, bym patrzył. - Dodał, lekko zerkając w jej stronę.
- Widziałeś już wszystko, więc… - Zachichotała, po czym jednak bardzo wymownie odkaszlnęła - Słuchaj… a ta maść… no… czy ona jest… EKHEM… i do użytku… wewnętrznego?? - Wypaliła nagle.
- Czy… ty jednak czujesz ból? - Nagle zupełnie zmienił wyraz twarzy, na bardzo zmartwiony. - Ta maść… może nie być najlepsza, takie miejsca może podrażnić u tak delikatnej osoby jak ty… ale szybko mogę zdobyć coś odpowiedniego.
- Dobra, dobra… - Machnęła niedbale ręką - Właź pod prysznic, zaraz tam będę…
- Daj mi kilka sekund… - Powiedział, na moment wychodząc z łazienki, ale tuż za drzwi, zostawiając je lekko otwarte. Usłyszała jakieś kliknięcie na datapadzie i jego głos, jak mówi do kogoś, że chce dostarczenia właśnie jakiejś maści i… podwójnego zestawu jedzenia. Bardzo pilnie do niej wrócił. - Przepraszam, już jestem. - Niezwłocznie skierował się z powrotem pod prysznic….

~

Kitty dostała przyjemny w dotyku szlafrok, dobrze skrojony na jej wymiary ciała. A Khay wyciągnął monstrualną połać materiału, która okazała się odpowiednikiem dla niego, choć i tak miał problem ukryć pod sobą jedynie troszeczkę nabrzmiałego, ale i tak odstającego dość mocno penisa.

Siedzieli tak na wygodnej kanapie w salonie, tuż koło siebie, zajadając zamówione przez Khaya przekąski, stanowiące miks smaków z różnych planet galaktyki. Podobne zestawy znała już z wielu planet, więc dość szybko Khay przestał jej tłumaczyć pochodzenie różnych potraw. Popijali również wino, wyjęte z jego lodówki znajdującej się w pomieszczeniu. W końcu jednak jaszczur głośno westchnął.
- Bardzo przyjemny czas… - Powiedział Khay trochę zmartwionym głosem, jak już zdołała go trochę poznać przez ten czas intensywnej znajomości. - Ale nie unikniemy tego… musimy porozmawiać o twoich dalszych działaniach.

Kitty zrobiła srającą minkę.
- Szczerze? Nie wiem - Wzruszyła ramionkami - Mam wiele poszlak, wiele tropów, opcji, plotek… i nie wiem jak się do tego zabrać. Latam jak głupia przez pół galaktyki, i pytam to tu, to tam…
- Oczywiście, nie przejmuj się… pomogę, jeszcze mocniej spróbuję rozeznać te sprawy… ostrzegam tylko, dla naszego wspólnego dobra, że… nie mogę tego robić zanadto otwarcie. Jeśli naprawdę jacyś Quimbianie za tym stoją… To szybko mnie zlikwidują, jeśli domyślą się, że węszę. - Zastanowił się chwilę, jakby coś mu siedziało w głowie, ale nie wiedział, czy może to powiedzieć. - Właściwie co do tego… możliwego udziału Quimbian… mam propozycję, ale wcale nie musisz jej przyjmować… - Kitty widziała, że dość ciężko mu przychodzi wyjawienie, jaka to propozycja.
- Mów śmiało… - Położyła mu dłoń, na jego wielkiej łapie, i uśmiechnęła się.
- Jutro organizujemy w Obelisku imprezę dla wielu naprawdę ważnych Quimbian, nie tylko tutejszych, ale przylecą też z daleka biznesmeni, politycy, wodzowie... Chciałem sam wśród nich zweryfikować wiele faktów, ale oni sami korzystają z moich usług, wiedzą, że przy mnie nie mogą wiele mówić, moich... bezpośrednich pozyskiwaczy i pozyskiwaczek informacji też już bardzo dobrze znają. Dlatego ktoś obcy, kogo nie znają... oczywiście dodatkowo zdobylibyśmy ci fałszywą tożsamość, to jasne... - Mocno przełknął ślinę Khay, przed powiedzeniem dalszej części. - Natomiast… musiałabyś tam wystąpić w roli… chyba domyślasz się jakiej. Musiałabyś być jedną z atrakcji imprezy. Tylko tak, jeśli zaznajomiłabyś się z niektórymi z nich, mogliby coś wyjawić tobie bezpośrednio. Ale też musiałabyś słuchać. Pilnie. Ale to jeśli tylko czujesz się z tą rolą w porządku… I oczywiście nie chodzi o to, że musiałabyś z nimi aż tak daleko przechodzić, jak ze mną… Ale trochę intymniejszego kontaktu by to wymagało…
- Ja… ja to spierniczę - Kitty pokręciła przecząco główką z markotną miną - Jak się czegoś dowiem, to się rzucę na draba z pistoletem, albo z tym twoim nożem… to nie jest dobry pomysł…
- Jasne, rozumiem. - Odparł, lekko uśmiechając się Khay. - Nic na siłę. Ale wspomnianą fałyszwą twoją tożsamość… i zarazem fałszywe dane statku, musimy ci załatwić. Mam sam polecić kogoś, kto się tym zajmie… czy… może wolisz sama kogoś znaleźć?
- Ty się tu znasz, więc byłoby bez sensu, jak ja bym latała i się pytała? - Przelotnie uśmiechnęła się Kitty - A drogo będzie? - Dodała z rozbrajającą minką.
- Bardziej myślałem pod kątem tego, czy chcesz mi wystarczająco… zaufać? - Pytająco odparł zamyślony Khay, ale za moment też się uśmiechnął. - A kosztami… się nie przejmuj, to biorę na siebie.

Kitty momentalnie wstała, podeszła do niego… i usiadła mu na kolanach. Spojrzała w oczka, i uśmiechnęła się.
- Ty jeszcze o zaufaniu masz wątpliwości? - Przytuliła się policzkiem do jego torsu.
- Sam nie wiem, czy powinnaś mieć do mnie pełne… - Odpowiedział Khay, lekko smutnym tonem. - Ale bardzo mi schlebia też myśl, że możesz ich nie mieć. - Dodał, swoją dłonią znów gładząc jej policzek.

***

Kitty dostała od Khaya kontakt do jakiegoś specjalisty od fałszywek. Dał jej też metalową kartę, którą miała przekazać przy płatności. Po paru jeszcze przytulasach i całusach, oraz… fotce jej buźki, z nagimi cycuszkami, cmokając jego wielką parówę, ubrała się i wyszła od niego, przekonując się, że jego apartament znajdował się na jednym z najwyższych poziomów stacji, tymczasem ona musiała dostać się… na jeden z najniższych. Czego innego mogła spodziewać się od fałszerza.
Podróż zajęła trochę czasu, ale jak wcześniej mówił jej Anth, nie czuła się zagrożona na stacji. Był tu jednak miks wielu kultur, a same jaszczury zdawały się być bardzo uprzejme, między innymi kłaniając się lekko w windzie, gdzieniegdzie też patrolowali Quimbiańscy strażnicy, choć widać było, że starali się wyglądać możliwie jak najmniej groźnie, tj. np. mieli przy sobie bardzo niewiele broni i pancerza.
Dotarła na trzeci od końca najniższy poziom, który… właściwie nie różnił się zanadto od innych. Wciąż był tu porządek, czystość i poczucie… bezpieczeństwa. Trafiła na interaktywną mapkę okolicy i okazało się, że szukany lokal był kilka minut drogi pieszo, a taksówek akurat nie było widać w pobliżu, sam terminal wskazywał na dłuższy czas oczekiwania, niż sama droga… więc ruszyła. I dotarła, do najzwyklejszego sklepu z drobną elektroniką.



- W czym mogę pomóc? - Zapytała niebieskoskóra dziewczyna z czerwonymi oczami, gdy Kitty przekroczyła próg sklepu.
- Hiiii - Kitty się słodko uśmiechnęła, i rozglądnęła na boki. Były same - Przychodzę od Khaya, z pewną sprawą…
- Od Khaya? - Zapytała, mówiąc bardziej do siebie, niż do Kitty. - Od niego, to… właściwie mogłaś przyjść po wszystko. A chyba nie kontaktował się ze mną w żadnej sprawie ostatnio… - Zerknęła jeszcze do swojego komputerka, kilka sekund sprawnie coś przeklikując, ale kiwnęła ci przecząco głową.
- Polecił mi ciebie… odnośnie nowego ID, dla mnie, i mojego stateczku… - Kitty błysnęła ząbkami.
- Aha, czyli większa robota… - Niebieskoskóra zamyśliła się nieco, ale po chwili lekko uśmiechnęła. - Ale chyba nie mam nic pilnego, więc mogę się tym zająć. Powiedz mi, z jakiej jesteś planety i jaki masz stateczek? - Zapytała, od razu coś znowu przeklikując w komputerku.
- Planeta… Thezuno - Powiedziała Kitty, po chwili wahania - A "Jastrząb" to model HWK-720.
- Thezuno? - Zapytała, jakby pierwszy raz usłyszała nazwę, ale wklepała ją w klawiaturę. - Aha… no nie powinno być komplikacji, to dość… nieskomplikowana planeta pod kątem dbania o dane swoich mieszkańców. Więc fałszywa tożsamość nie będzie trudna. Aaa statek… Och. Też nie będzie jakoś trudno, ale… będę musiała chwilę popracować też na swoim statku. Trzeba na nich trochę ręcznie poprzestawiać trochę ustawień, kabelków, żeby podłączyć nowe transpondery.
- No… nie ma sprawy, stoi tu do góry… - Kitty wskazała paluszkiem na sufit sklepu, mając oczywiście na myśli hangary daaaleko na górze stacji.
- Ale zacznijmy może od ciebie… masz jakieś życzenia, co do tego, z jakiej planety chciałabyś mieć tożsamość? - Zapytała bardzo uprzejmie, z uśmiechem.
- No… w sumie nie… - Wzruszyła ramionkami dziewczyna - Oddaję się w łapki specjalistki? - Parsknęła Kitty.
- Jesteś z wyglądu… typowo humanoidalna… - Mówiła czerwonooka, mierząc ją z góry do dołu. - Więc wybór w sumie masz ogromny, tacy jak ty mogli pochodzić prawie z wszędzie… a może masz jakieś skojarzenie, z czym chciałabyś, żeby twoja nowa tożsamość się kojarzyła?
- Uch… - Kitty podrapała się po głowie - Może coś… rozrywkowego? Jakaś… turystyczna atrakcja? Gdzie się imprezuje, odpoczywa? Plaże, wysepki…
- Okej, to już jakiś konkret… - Lekko uśmiechnęła się sprzedawczyni, ale skupiona była na swoim komputerku, gdzie zaczęła coś pilnie wklepywać, klikać, przewijać… - Chyba mam coś odpowiedniego. Co prawda… chwilę zajmie mi stworzenie identyfikatora planetarnego, ale to właściwie… moje urządzenie generuje i będzie mogło to robić w czasie, jak zajmiemy się statkiem. Planeta Obiza VI, prawdziwa mieszanka ras, różnych ludzi i nie-ludzi, miejsce, gdzie drogie rezydencje kupują bogacze, a młodzi ludzie emigrują tam za pracą przy tych bogaczach, jednocześnie w fajnych warunkach… - Obróciła ekran swojego komputerka, pokazując jej fotki planety, na której był jeden większy kontynent, a poza nim multum małych wysepek. Wszędzie było pełno plaż, luksusowych domków, ładnych knajpek, klubów, wody, łodzi, raf koralowych, śmiesznych ryb…
- Wow, ale fajosko! - Uśmiechnęła się Kitty - Kiedyś serio będę musiała się tam wybrać! - Zaśmiała się.
- Okej, super… - Powiedziała, odwracając ekran i znowu coś w nim wklepując. - Jakieś imię i nazwisko chcesz sama wybrać? Może być właściwie wszystko, na takich planetach mają różne fanaberie… - Mrugnęła do Kitty.
- Uch… uch… no… hmmm… kiedyś znałam taką jedną… Loola miała na imię? - Spojrzała sceptycznie na błękitnoskórą.
- Nie musi to być na podstawie kogoś, kogo znasz… - Odpowiedziała, lekko zdziwiona sugestią Kitty. - To może być zupełnie normalne dla ciebie imię i nazwisko, ale może też być kompletnie odjechane…
- A jak ty masz na imię? - Wypaliła dziewczyna.
- O nie, na pewno nie możesz się nazwać nawiązując do mnie… nie chcemy ułatwiać pracy ewentualnym służbom, jakby zaczęły coś węszyć… - Lekko nastroszyła się specjalistka od fałszywek.
- Ojej… no ale w sumie… chciałam się tylko przedstawić, bo ja jestem Kitty… - Wyciągnęła do niej dłoń.
- Khizi… - Wyciągnęła dłoń nieco niepewnie i bardzo lekko ją uścisnęła, a fioletowowłosa zachichotała.
- Obie na "K"... - Mrugnęła do niej - Dobra… to uch… może imię od jednej osoby, nazwisko od drugiej, obie z różnych planet… no to… ummm… Loola… ummm… Thabbeza! No chyba, że masz lepsze? - Powiedziała Kitty, i… pokazała Khizi jęzorek.
- Ja jestem słaba w kreatywnych rzeczach, jeśli byś to zostawiła mi, to wklepałabym po prostu w generator… - Odpowiedziała szczerze, wzruszając ramionami Khizi. Znowu zaczęłą coś mocno przestukiwać w komputerze. - Tylko wiesz, u mnie to pełna profeska, dostajesz identyfikator, który działa we wszystkich portach międzyplanetarnych, nikt nie ma żadnych podejrzeń i w ogóle… oczywiście dopóki sama jakoś mocno czegoś nie zasugerujesz… ale to nie są tanie rzeczy. Wolałabym wiedzieć, że masz taką kwotę, a wyszło mi… razem ze sprzętem już na statek… Sto dziesięć tysięcy… no dobra, tu mogę jeszcze trochę przyciąć, znam nawet lepszy zamiennik… Dobra, jeszcze moja zniżka i równe sto tysięcy… unikredytów. - Spojrzała na nią niepewnie, jakby nie spodziewała się, że Kitty może dysponować taką kwotą.

No i w sumie… nie dysponowała. I zamrugała ślipkami, na taką, iście kosmiczną, cenę.
- Wow - Mruknęła Kitty. A przez jej główkę przemknęło wiele myśli, głównie jednak dotyczących… Khaya. Oj, będzie musiała brać wiele lekcji… jogi, by mu się pięknie odpłacić…
- Ceny masz zabójcze kochana - Powiedziała Kitty, kładąc na ladę kartę od jaszczura.
- Są istoty, które zrobią to za połowę tej kwoty, ale… - Wzdychnęła głośno Khizi, jakby bardzo jej się nie spodobało ich wspomnienie. - Jesteś od Khaya, to za darmo będzie moja konsultacja i powiem ci, gdzie ich znaleźć. Ale… to ryzyko. Nie zabrzmi to skromnie, ale skoro Khay wysłał cię do mnie… i to pewnie on dał ci tą kartę… to wie, co robi. - Powiedziała, spoglądając na Kitty pytająco.
- No ok… - Dziewczyna przesunęła kartę po ladzie paluszkiem, jeszcze bardziej w stronę Khizi.
- To… jednorazowa karta, dająca dostęp do środków właściciela karty w ramach wyznaczonego limitu… Ale nie mam informacji, jaki on jest… - Śmignęła przez terminal, wcześniej wklepując na nim podaną cenę. Przyjęło, ale ona na razie odrzuciła płatność. - Środki na niej masz… ale jeszcze nie będę przyjmować płatności, zanim nie skończymy, cena może jeszcze trochę drgnąć w jedną bądź drugą stronę podczas pracy. W porządku?
- No ok… - Powtórzyła znowu Kitty, z przelotnym uśmiechem.
- Aha, no i oczywiście w cenie jest też takie moje oprogramowanko, które możesz zainstalować na swoim sprzęcie elektronicznym, pozwalające płynnie ci się przełączać między obiema tożsamościami na komunikatorach, wyszukiwarkach, programach i większości innych. Też na komputerze statku. Ma jeszcze większe zabezpieczenia, gdy korzystasz z własnej tożsamości. Oczywiście korzystanie jest opcjonalne, no ale… polecam. - Uśmiechnęła się Khizi.
- Fajno… i ummm… no, dzięki! - Kitty błysnęła ząbkami - To teraz… co?

***

Po chwili jeszcze spędzonej w sklepie Khizi, gdzie ta coś jeszcze robiła na komputerze, a także na zapleczu uruchomiła jakąś aparaturę, wydającą różne dziwne dźwięki. Następnie zebrała narzędzia, jakąś elektronikę, władowała je do sporej elektrycznej walizki na kółkach, która jeździła za nią i udała się razem z Kitty na statek. Widząc, że ta nie była szczególnie zainteresowana rozmową o technikaliach, raczej była dość milcząca.
- Uh, chyba ten statek nie ma możliwości przyznania mi dostępu tylko do określonych sekcji? - Powiedziała Khizi, gdy dotarły na miejsce i obejrzała statek. - W takim razie… zostajesz na statku, razem ze mną, czy… może chcesz gdzieś wyskoczyć? - O dziwo, brzmiało bardziej, jakby była chętna na tą pierwszą opcję, że Kitty zostaje.
- No… Chyba zostanę, co? A dostęp… dostaniesz do WSZYSTKIEGO… - Uśmiechnęła się do niej bardzo słodko dziewczyna - A ty Bob zmykaj… - Przegoniła robocika.
- Tuut tuut… - Zapiszczał, jakby nerwowo Bob. - W… wszystkiego? Kitty, jesteś pewna? - Odzywał się dziwnym jak na siebie głosem robot, na co również Khizi spojrzała ze zdziwieniem, ale także była zaciekawiona reakcją Kitty.
- No… nie mamy nic… do ukrycia? - Zamrugała niewinnie fioletowowłosa, po czym parsknęła.
- Nie… mamy… - Odpowiedział lekko rozpaczliwie Bob, ale jakby nie chciał brnąć dalej w temat. Szybko wrócił na statek, gdzieś się schować.
- Dziwny robot… chyba przydałby mu się przegląd. - Rzuciła Khizi. - Wiesz, rozłożę to wszystko wewnątrz statku. Nie chciałabym, by kamery widziały wszystko, co tu mam. - Mrugnęła jej okiem, podnosząc z trudem swoją walizkę do środka, jeszcze zerkając, czy Kitty nie ma nic przeciwko.
- Jasne - Dziewczyna wskazała wnętrze dłonią, i ruszyła za nią, do wnętrza "Jastrzębia", a po chwili zamknęła za sobą śluzę…

Khizi zaczęła pracować. Zaczęła od programowania czegoś w komputerze pokładowym i większość jej czynności Kitty nawet rozumiała, ale trudno byłoby jej to odtworzyć. Później przeszła do grzebania w bebechach na statku, w miejscu, gdzie znajdowały się nadajniki i odbiorniki sygnału, transpondery i inne. Gdzieś dodawała jakąś płytkę, gdzieś dodawała nowe urządzenie, gdzieś coś rozkręcała i lutowała. Miała dość sporo roboty. W tym czasie Kitty kręciła się po stateczku, jakoś tam niby zajmując swoimi sprawami… ale często zerkała w kierunku niebieskoskórej.
- Chcesz coś do picia? Albo przekąskę? - Spytała od czasu do czasu.
- Umm… może coś do picia… i nie będziesz zła, jak zrobię sobie chwilę przerwy? - Po kilkukrotnym odmówieniu, Khizi jednak zdecydowała się sama skierować prośbę do Kitty, gdy ta po raz kolejny się odezwała.
- Jasne… znaczy się, nie, nie będę… - Zaśmiała się dziewczyna - Umyj rączki, siadaj… z procentami, czy bez? - Dodała Kitty, zatrzymując szyjkę jakiejś flaszki, nad szklaneczką.
- Skoro pytasz, to rozumiem, że nie masz nic przeciwko… więc może coś z leciutkimi procentami… - Odparła zadowolona z takiej możliwości Khizi, udając się do łazienki, by umyć ręce. Kitty więc nalała, z owej flaszeczki, do dwóch szklaneczek, musującego winka…
- Siadaj proszę - Wskazała jedyny fotel w środkowej części stateczku, podając napitek Khizi, a sama przyklapnęła na skrzynce dwa kroki dalej - No i zdrówko - Uśmiechnęła się przelotnie, i napiła.
- Zdrówko! - Opadła dość zmęczona Khizi na fotel i podniosła szklankę do ust, upijając kilka łyków. - Chyba musi być ci ciężko, tak samej podróżując? - Odezwała się po chwili, chcąc jakoś zagadać.
- No… - Zająknęła się Kitty, ale wzruszyła ramionkami - W sumie… nie. Spotykam sporo interesujących osóbek! - Dodała, uśmiechając się.
- No tak, wyglądasz na dość kontaktową… - Spojrzała jakby z lekkim uznaniem Khizi. - Ja mam trochę z tym problemy…
- Łeee tam… - Fioletowowłosa machnęła rączką, i się zaśmiała - Ze mną rozmawiasz, to nie jest chyba źle?
- W sprawach zawodowych, to jakoś to idzie… - Khizi nie dokończyła, w jakich nie idzie, tylko dopiła kilka kolejnych łyków winka, wpatrzona następnie w szklankę.
- Chcesz dolewkę? - Uśmiechnęła się Kitty - Dobra, to… jak tam leci? Z tą robotą? Wszystko ok?
- Umm… tak, chcę, ale… - Przełknęła ślinę, nie potrafiąc się przez moment wysłowić. - Ale… ja mam drobne problemy z alko, więc proszę, nie… nie proponuj mi za dużo…
- Witamy w klubie! - Zachichotała Kitty, i jej porządnie dolała. Sobie zresztą też - No to siup! - Tym razem dziewczyna stuknęła już toast szklaneczką o szklaneczkę.
- Ah, czyli robi się trochę… niebezpiecznie… - Khizi powiedziała dość smutno, ale po sekundzie się zaśmiała, podnosząc szklankę do ust. - Kiedyś… wzięłam sobie buteleczkę do pracy… wypiłam “troszkę”... i zasnęłam… Normalnie, w lokalu, wszystko otwarte… najbardziej mi było wstyd, że jeden stały klient przyszedł i nawet wziął, to co chciał, przelał kasę, zostawił mi wiadomość na komunikatorze… ale wstydu było… - Uśmiechnęła się na koniec, prychając. Kitty też się zaśmiała.
- No ale widzisz, nic się wielce nie stało, a jest co wspominać… - Również upiła sporo alkoholu - Fajnie tak potem… jest o czym chichrać! A ja to kiedyś, nawalona jak atom, na golasa hoverbikiem leciałam przez pół miasta… - Palnęła, i głośno się roześmiała.
- No to musieli mieć widoki, haha! - Khizi zaśmiała się z opowieści Kitty. - Półnago, to kiedyś… zasnęłam… w kinie… Było jakoś ciepło, ja mocno wypita, więc zdjęłam górę… pod którą nic nie miałam. Było ciemno, myślałam, że pod koniec filmu z powrotem założę, ale… usnęłam… dopiero obsługa, przy wszystkich światłach i roześmianych istotach mnie tak obudziła po… - Upiła kolejny łyk, zaczerwieniona.
- O ja cię… hahaha! - Kitty mało nie rozlała zawartości swojej szklaneczki - Niezła z ciebie aparatka…
- Oj no… wypadki takie… staram się lepiej panować… ale wiesz, różnie wychodzi… - Jakby na potwierdzenie tych słów, golnęła kilka większych łyków. Kitty więc, by być na równi, też wypiła całą zawartość szklaneczki, po czym głęboko sobie odetchnęła, i się uśmiechnęła.
- To co… teraz? Wracasz do roboty, czy…? - Spojrzała jej prosto w oczka, z przelotnym uśmieszkiem.
- Oj, muszę wracać, zanim jeszcze więcej mi zaproponujesz picia… hic! - Czknęło się jej lekko. - Ah, te bąbelki… - Wstała, ale Kitty zauważyła, że lekko chwiejnie podniosła się z fotela.
- To pylaj, pylaj… - Powiedziała Kitty, i… klepnęła ją w tyłeczek na popędzenie!
- Hej! - Zakrzyknęła dość wesoło Khizi. - No już, już!

Powiedziała, po czym wróciła do swojej pracy. Kitty więc i do swoich zajęć… do których, między innymi, należało zabunkrowanie się w łazience, i zastosowanie specjalnej maści na podrażnione miejsce, i to z aplikacją wewnętrzną.

A po pewnym czasie, i paru innych sprawach… zerkając na wypięty tyłeczek Khizi, która do połowy wlazła w wąską klapkę, w kokpicie, grzebiąc w systemach stateczku…
- Hej Bob - Powiedziała do robocika - Czas na drzemkę…
- Ale Kitty! - Odpowiedział ostro, ale skarcony jej wzrokiem, odpuścił i podszedł koło drzwi śluzy, gdzie miał swój specjalny kącik na takie okazje.

Następnie zaś… Kitty rozebrała się do naga(!), po czym ruszyła do kokpitu. Przyklęknęła obok nóg niebieskoskórej, obok jej wypiętego tyłeczka w czarnych, skórzanych spodniach…
- I jak tam? - Spytała dziewczynę, z górną połową tułowia wewnątrz maszynerii.
- Kurde, ktoś tu przykręcił, jak po złości… zwykły pulsator nie daje rady, muszę… - Khizi coś jeszcze łupnęła mocno, ale chyba nie odniosło efektu, bo dalej mocno fuczała. - Jak już jesteś, to podaj mi grawitacyjny zerownik pulsacyjny z mojej skrzynki.
- Eeemmm? - Powiedziała Kitty.
- Taki długi? Z niebieską rączką?
- Ahaaa… - Fioletowowłosa chyba wzięła co trzeba, i podała jej w dłoń, chichocząc z "długi". Ale żeby jej podać, odgarnęła materiał togi, który przesłaniał jej ciasno opięty spodniami tyłeczek. Przy okazji, położyła dłoń na jej lewym pośladku.
- Aż taki dla ciebie ciężki, że się musisz wesprzeć na moim tyłku? - Zdziwiła się Khizi, próbując sięgnąć narzędzie spomiędzy nóg… sięgnęła. I mogła pracować dalej. Ale dłoń na jej pupci pozostała.
- Ummm, tak, ciężko, tak - Mruknęła Kitty.
- A teraz z czym ci ciężko? - Zapytała, choć jednocześnie Kitty usłyszała brzęczenie uruchomionego narzędzia, które właśnie podała Khizi. Ale nie padła już słowna odpowiedź. A zamiast niej, pojawiła się druga dłoń, na drugim pośladku… i "coś" między nimi, co dotknęło środeczka krocza opatulonego skórzanymi spodniami.
- Ej… już okej, że ty mnie dotykasz, ale robotowi każ spierdalać. - Powiedziała Khizi, lekko poirytowanym głosem.
- Fu ne ma fadnego łobota… - Wymruczała Kitty… z twarzą w kroczu niebieskoskórej. Głośno wdychała i wydychała powietrze, najwyraźniej, bardzo perwersyjnie, wtykając tam nosek, by ją… poczuć?? Długa praca sprawiła, że czuć było nieco zapachu potu… ale i słodki zapaszek jej dziurki i soczków również dawał znać.
- Co ty… szalona! - Brzmiała Khizi, jakby nie wiedziała, czy ma się śmiać, czy oburzyć. - Tu się ciągle pracuje! Jak mam się skupić na robocie!
Kitty odsunęła nieco twarz ze strategicznego miejsca.
- Dokończysz… później? - Powiedziała, i wróciła do krocza opiętego spodniami, tym razem… lekko się tam wgryzając! Ale przez materiał, nie było to bolesne, jednak wyraźnie wyczuwalne, podobnie jak gorący oddech Kitty.
- Auć! - Krzyknęła Khizi, przy okazji jakieś narzędzie jej spadło, na szczęście tylko w obrębie miejsca, gdzie pracowała, a nie na Kitty. - No już mi niewiele zostało, to bym dokończyła… przeszkadzam ci? - Zapytała, a Kitty słyszała, że znów sięga po podane jej narzędzie i ponownie je uruchamia. A fioletowowłosa zachichotała, i jej dłoń spoczęła na kroczu Khizi, które zaczęła masować przez spodnie.
- Pomysłałam sobie, że to ja ci poprzeszkadzam… Hihi…
- Kurde, akurat… jak teraz przerwę, będę musiała zaczynać od nowa całe ustawianie… - Zmartwionym tonem odpowiedziała Khizi. - Nie możesz chwili zaczekać?
- To… nie przerywaj? - Paluszki masowały przez materiał jej krocze, trochę pocierając, trochę naciskając na wrażliwe miejsce…
- Ale… trochę ciężko się skupić… - Khizi lekko wierzgnęła nogami, jakby… macanko Kitty odnosiło swój cel. - To praca… w trudnych warunkach.
- Oj tak, trudne warunki… - Mruknęła Kitty, i polizała jej pośladek. Ciekawe, czy dziewczyna czuła to przez spodnie? Coś na pewno, bo tyłek poruszył się pod wpływem dotyku. Lekko się w niego wgryzła, nie przestając masować paluszkami środeczka - Ale jesteś najlepsza… dasz radę…?
- No… spróbuję. Ale jak coś spierdolę i ciebie zaczną macać podczas kontroli, bo będą coś podejrzewać, to pretensje nie do mnie. - Odpowiedziała Khizi o dziwo dość wesołym tonem. Zaraz ponownie rozległy się dźwięki jej narzędzi.
- Dobre macanko, nie jest złe… - Powiedziała Kitty, i zaśmiała się, po czym zaczęła wodzić dłońmi po całym tyłku dziewczyny, masując go, i ugniatając pośladki - Fajna pupcia… - Mruknęła.
- Dz-dzięki… - Nieco niepewnie odpowiedziała Khizi. - Faceci już się do mnie przystawiali podczas roboty, ale jako laska jesteś… pierwsza. Kurwa, znowu się pomyliłam… - Khizi uderzyła jakimś narzędziem o coś metalowego
- Nic dziwnego… taaaaka ładna panienka, i do tego jeszcze taaka zdolna… - Słodziła jej Kitty, masując obiema dłońmi tyłeczek - Oj… powoli… i spokojnie…

I faktycznie, powoli i spokojnie, dłonie Kitty dotarły w końcu i do rąbków spodni Khizi, które… zaczęła z niej zsuwać. Powoli odsłaniała się jej gładziutka, błękitna dupka, skryta w szarego koloru stringach, ledwo zasłaniających jej ciemnoniebieski, słodki odbycik, z którego… coś wystawało. Błyszczące, czerwone, okrągłe, wystające tuż za dziurkę.
- O nie… - Wysapała Khizi.
- O taaaak… - Dłonie ściągające spodnie, zatrzymały się, prześlizgnęły parę centymetrów paluszkami w górę, po czym i uchwyciły stringi. I zaczęły je zsuwać, razem ze spodniami, odsłaniając wszystko, łącznie z… koreczkiem analnym, zakończonym czerwonym kryształem??
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:43.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172