Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-10-2022, 16:07   #1
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
[Gasnące Słońca]Kroniki Cadavusa II


Minął zaledwie miesiąc, odkąd zaczęły ustawać gwałtowne wiatry Pory Burzowej i życie na jałowym globie Cadavusa odżyło na nowo. Lecz wraz z przebudzeniem natury i opuszczeniem starożytnych zapór sztormowych obudziły się też ludzkie demony, a na światło dzienne wyszły uśpione dotychczas tajemnice i konflikty.

I choć znaki na niebie i ziemi nie wieszczą jeszcze katastroficznych zdarzeń, to co uważniejszy obserwator z pewnością zauważy w nich zapowiedź ciekawych i trudnych czasów:

Zaczęło się od dziwnego zachowania duchownych w stolicy, którzy z niewiadomych przyczyn zamknęli wrota największej katedry planety dla pragnących pocieszenia wiernych. A jakby tego było mało, na zapas nakazali odgrodzić też wszelkie przylegające do niej ulice.

Później dzielnicą biedoty wstrząsnął potężny pożar, który, nim został ugaszony, pochłonął wiele domostw i ludzkich żyć. Jeśli wierzyć rozemocjonowanym gapiom, na krótko przed nim w okolicy doszło do strzelaniny, a miejscami na dachach zaobserwowano pościg rodem z holodram akcji.

W tym samym czasie oszalały też najwyraźniej maszyny. Do dzisiaj w wyższych sferach Wewnętrznego Miasta opowiada się z przejęciem o gwałtownym pojedynku dwóch tytanicznych golemów, który pozostawił kantor Inżynierów w strzępach i chyba tylko za sprawą wstawiennictwa samego Wszechstwórcy zakończył się bez ofiar w ludziach.

A warto zauważyć, że są to li tylko wydarzenia, które przedostały się do opinii publicznej. Któż może wiedzieć ile podobnych, jednak znacznie bardziej skrytych wydarzeń rozegrało się w tajemnicy i mroku, gdzieś poza oczami wścibskich gapiów.

Tymczasem Cadavus, jałowy wyeksploatowany świat krążący gdzieś na peryferiach Znanych Światów niewzruszenie przemierza ciemne niebiosa zupełnie obojętny na rozgrywające się na nim wydarzenia i kruche losy zamieszkujących go ludzi.
 
Tadeus jest offline  
Stary 19-10-2022, 19:02   #2
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Stanton

Na zewnątrz nadal trwała pyłowa zamieć, Inżynier mógł więc równie dobrze wykorzystać sytuacje i dopytać służącego o nurtujące go sprawy.
- Twój kuzyn Ullik mieszka gdzieś w pobliżu? - głos był delikatny i proszący. Tak by młody służący poczuł, że od jego słów zależy rozwiązanie wielkiej zagadki i pomoc komuś ważnemu. Stanton nie czuł się do końca dobrze stosując taką zagrywkę. Miał jednak przed sobą jasny cel. Dowiedzieć się prawdy.

- Ullik? A wiecie, może go nawet widzieliście, czeladnikiem jest w Zakonie Inżynierów, wiele doświadczenia zdobył pracując tu u państwa vi'Gralów, toteż nie miał wielkich problemów ze zdaniem egzaminów... A... co do reszty…


Przekonywanie d20(-2 wierny sługa)= 18 porażka


Widać było, że z wielką chęcią pomógłby miłemu gościowi, a i chętnie zaprezentowałby świetną pamięć, ale...
- Wybaczcie, mistrzu, czułbym się niezręcznie opowiadając wam takie rzeczy, w końcu od służącego wymaga się wierności w zachowaniu tajemnic. - wytłumaczył mu przepraszającym tonem. - Chyba lepiej będzie jak już pójdę i zrobię wam tę obiecaną kawę. Wybaczcie.

-Oczywiście dziękuję. -
skinął głowa Stanton.

I wtedy słuchawka w uchu Stantona zapipczała.
"Połączenie przychodzące od panicza Aliego"

- Stantonie, najdroższy bracie ty mój z innej matki, odzywam się, by się pożegnać, los niełaskawy sprawił, iż zapewne już jutro w południe siedzieć będę u boku Wszechstwórcy, tedy nie rozpaczaj, a zapewnij jedynie, że w pamięci mnie pozostawiając...
Szlachcic wyraźnie się rozkręcił, a żałobna tyrada nie miała końca. Stanton znał swojego przyjaciela. Używał nadmiernie patetycznego tonu tylko po to, by ukryć pod nim prawdziwe przerażenie.
-Ali ty mój poetycki lekko duchu. Przejdźmy może do rzeczy. Mów bracie w jakie kłopoty wpadłeś tym razem? To może uda się odłożyć w czasie wizytę u Wszechstwórcy. W zasadzie jest ona nieunikniona, jednak nie musi być tak od razu jutro. Komu i czym podpadłeś? - zapytał na koniec konkretnie Stanton.

Ali nagle zamilkł.

- Stanton Pocze... O, tak matko, tak tak, wszystko w najlepszym porządku - cokolwiek ta aktorska gra miała na celu raczej nie była zbyt dobra, nawet Inżynier przez słuchawkę był w stanie wychwycić drżący głos i fałszywy ton. Najwyraźniej jego przyjaciel musiał na szybko improwizować. I wyjątkowo słabo mu to szło.
- Nie, nie, dobrze, cieszę się, że zadzwoniłaś, tak, kończyć już mu...
Stanton usłyszał westchnięcie. Gdy Ali odezwał się ponownie mówił już normalnie.
- Już dobrze, poszedł sobie, cholernik jeden. Wybacz Stanton. Wiem, że masz dużo na głowie, miłość i jej pochodne, ale jakbyś miał czas, nie zajrzałbyś może do szkoły fechtunku mistrza Kartuccio? To w Wewnętrznym Mieście jest, znajdziesz z pewnością. Ciężko to wszystko pokrótce opisać... Chybam wkopał się w pojedynek, którego nie zdołam wygrać... - po chwili wymownej ciszy kontynuował - Ino jakbyś przypadkiem przyszedł, to staraj się nie rzucać w oczy takiemu knypkowi w fioletowych okularach. Rozpoznasz pewnikiem, gnida taka, że na pierwszy rzut oka da się rozpoznać. To sekundant mojego przeciwnika, nie chcę by widział, że się boję i znajomych po prośbie zwołuję. O nie... Muszę kończyć!
BIP. Rozłączył się.

Przeciągłe westchnienie było pierwszą reakcją Stantona. Drugą nerwowa próbo przypomnienie sobie... co on wie o cholernych szlacheckich pojedynkach? Ali prawie na pewno sobie nie poradzi. Może można go kimś zastąpić? Jeśli nie będzie musiał storpedować ten pojedynek za wszelką cenę. Zapowiadał się pracowity dzień. Stanton postanowił wypić kawę. Przemyśleć sprawę i jak najszybciej ruszyć w miasto. Do szkoły fechtunku mistrza Kartuccio. Kimkolwiek był.

W głowie kłębiły mu się myśli. Czy to możliwe, by jego przyjaciel niepotrzebnie panikował? Może wszystko dało się rozwiązać na spokojnie i bez większych problemów? Gorzej jeśli nie, jeśli pojedynek faktycznie odbyć się miał już następnego dnia, nie mieli wiele czasu.

Pogoda
1-25 wichura zyskuje na sile 26-78 pozostaje lekka 79-100 kończy się
d100= 77


Na zewnątrz pyłowa zamieć nadal trwała, choć potężne podmuchy nie wyginały już tak silnie drzew, a i konie pociągowe najwyraźniej już do niej przywykły. W Mieście Wewnętrznym znów toczyło się w miarę normalne życie, choć widoczność nadal była ograniczona.

Bez większych problemów dotarł do szkoły fechtunku. Budynek wyglądał jak niewielki pałacyk, z zewnątrz nie dało się tego jednoznacznie określić, ale budowa dachu mogła wskazywać na to, że w środku znajduje się jakiś placyk.

Do budynku zmierzało sporo służących i dostawców, niektórzy jednak miast wchodzić głównymi drzwiami, kierowali się do wąskiej alejki prowadzącej zapewne gdzieś na tyły budynku.

Faktycznie nie miał też problemu z dostrzeżeniem wspomnianej przez Aliego sylwetki. Niewysokiego, szczupłego mężczyzny ubranego w czarny modny surdut i dość egzotycznie wyglądające okulary z lekko fioletowymi szkłami. Rozglądał on się bacznie po okolicy, dokładnie obserwując, kto też wchodził, bądź wychodził z budynku, w polu widzenia miał też wejście do wspomnianej alejki.

Stanton spróbował wywołać Aliego pozostając poza zasięgiem wzroku tajemniczego jegomościa. Liczył, że dowie się gdzie jest jego brat. O szkole fechtunku nic nie wiedział. Stąd zaczął myśleć nad wymówką. Miał w planie postawić na najprostszą. Przyszedł obejrzeć szkołę, bo myśli nad zajęciami dla siebie. Chce zobaczyć budynek i porozmawiać z kursantami. Zebrać jak przystało na Inżyniera informacje. Rozejrzał się też czy nie uda się zagadać do jakiegoś dostawcy. Zanim wejdzie w pole widzenia okularnika. Chciał żeby ten odciągnął jego uwagę tak by Stanton przeszedł bez problemu tylnym wejściem.
 
Tadeus jest offline  
Stary 20-10-2022, 21:32   #3
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Stanton

Ali odebrał niemal od razu. Był wyraźnie wymęczony. Słychać było jego sapanie.
- Uff... wiedziałem, że... Uhh... Wagarowanie... Hmpf... Na lekcjach szermierki kiedyś wyjdzie mi bokiem...
Słysząc o co pytał inżynier ściszył głos.
- Na tylnym dziedzińcu jestem, wpierw trzeba przejść przez recepcję, mogę wyjść po ciebie, albo powiesz, że idziesz do mnie.
Stanton zauważył, że ze środka szkoły wyszedł jakiś służący. Podszedł do jegomościa w fioletowych okularach, po czym obaj wymienili kilka cichych słów, jegomość wsunął mu coś w dłoń. Służący wrócił pospiesznie do środka.
- I jak? Ten wredny knyp nadal tam stoi? - zapytał zaniepokojony szlachcic.
- Stoi z przodu i nie zamierza się ruszyć. Może powiem, że sekundantem jestem jakby pytał. Wtedy wstydu by nie było.

Inżynier dość szybko znalazł chętnego do pomocy dostawcę, który akurat pospiesznie zmierzał do budynku szkoły. Po pokazaniu mu pieniędzy nie trzeba go było długo przekonywać. Energicznie skinął głową i ruszył ku człowiekowi w fioletowych okularach.

-5 feniksów
Dostawca przekonywanie d20(+5 za sytuację)= 7 sukces


Wydawało się, że cokolwiek powiedział suto opłacony posłaniec, zadziałało. Wymienili kilka zdań, dostawca pokazał coś energicznie ruchem ręki odciągając rozmówcę na bok. Tajemniczy jegomość chciał się jeszcze chyba wykłócać, dyskutować, ale tego już Stanton nie zauważył, korzystając z zamieszania wślizgnął się do środka.

Stanton percepcja albo technologia d20= 6 sukces


Podczas zbliżania się, miał też okazję bliżej przyjrzeć się fioletowym okularom. Nie miał wątpliwości, to nie były zwykłe szkła. Prawdopodobnie wbudowane miały jakiś model skanera, naprawiał już podobne w przeszłości.

W środku bez problemu odnalazł recepcję, przy której czekał już na niego spocony i ciężko dyszący Ali. Był nagi od pasa w górę, na jego torsie widać było liczne drobne siniaki, prawdopodobnie pozostałości po otrzymanych ciosach od tępo-zakończonej ćwiczebnej szpady.

- Z Niebios mi zstąpiłeś wierny towarzyszu! Jam o krok od bram Otchłani! Niewinnym jest a skazanym na śmierć! Za miłość! - rzekł z przejęciem, załamując teatralnie ręce.

Łamiącym się, pompatycznym głosem opowiedział mu jak to zainteresowała się nim pewna piękna wytworna dama, w której towarzystwie pozostawał ostatnią dobę. Niestety sielanka przerwana została, gdy jak znikąd pojawił się nagle jej narzeczony. Niejaki kawaler Kharkov. Rzecz działa się podczas balu, w zacnym towarzystwie, a zazdrosny mężczyzna jął mu ponoć okropnie ubliżać i grozić, mimo że Ali - wedle własnych zapewnień - zachowywał się jak dżentelmen i żadnych uroków damy - niestety - nie zdołał jeszcze skosztować.

Sprawa pokomplikowała się mocno, ponieważ Ali kojarzył jegomościa, tyle że skojarzył go błędne, z niejakim Charkovem, który ponoć był znanym pieniaczem i tchórzem, podkulającym natychmiast ogon, gdy tylko się go należycie postraszyło. Dumny młody szlachcic jął więc odpłacać narzeczonemu pięknym za nadobne, wyznając przy okazji przy tłumie, że gotów jest bronić honoru choćby w walce na szpady i bez zwyczajowych ochronnych tarcz. A mało by brakowało, by dodał jeszcze, że ze związaną jedną ręką za plecami... Niestety, Kharkov miast się zlęknąć i tchórzliwie wycofać tylko brzydko się uśmiechnął. Bo nie był tchórzliwym Charkovem a niedawno przybyłym na Cadavus bardzo wprawnym szermierzem i zabijaką.

- Stantonie! Ty na pewno coś wymyślisz! - skończył z desperacją. - Na pewno masz dostęp do jakichś technologicznych cudeniek, co? Może jakiś cudowną samonaprowadzającą szpadę? Albo gaz obezwładniający buchający z broszki? Pole ogłuszające? - pomysły stawały się coraz bardziej desperackie i głupawe.

-Pomoge ci bracie w potrzebie tylko najpierw wyjaśnień mi trzeba. - zaczął Stanton swoją rozmowę z Alim - DOKŁADNYCH. - podkreślił to słowo wolno i wyraźnie je akcentując. Lubił ich wspólny humor. Tu jednak chodziło o być może i życie Aliego. - Opisz mi na czym przyłapał cię z panną. Co go tak zirytowało? Wtedy może ja na początek spróbuje mu do rozumu przemówić. Powiedz też gdzie pannę i zabijakę znajdę. - Inżynier zaczął powoli analizować sytuację.

- Na balu dotknąłem czule jej dłoni! Tylko tyle! - zarzekał się szlachcic. - No... oczywiście, spędziliśmy ze sobą niemal cały dzień i nie dało się ukryć tego, jak słodka Katrina na mnie patrzyła, ale przysięgam na Krzyż Zebulona! - energicznym gestem dotknął swojej piersi, choć oczywiście żadnego krzyża tam nie miał. - Zachowywałem się jak dżentelmen!

Spojrzał na Stantona błagalnie.
- Zrobiłbyś to dla mnie? - widać, że nadzieja znów wypełniła jego serce. Szybko wytłumaczył Inżynierowi, gdzie może znaleźć rzeczoną dwójkę. Sam Vladimir Kharkov Decados pozostawał ze swoją świtą (i podobno znajomymi) w ni to pensjonacie, ni to szlacheckim hotelu w Mieście Wewnętrznym. Często zatrzymywali się tam podróżni arystokraci, którzy byli w podróży i nie chcieli narzucać się krewnym z noclegami. Katrina Barrov Decados mieszkała z rodzicami w posiadłości znajdującej się w jednym z chronionych przed wiatrami kanionów niedaleko Tyb.

I wtedy Stanton uchwycił coś kątem oka. Służący, który wcześniej przyjął coś od mężczyzny stojącego przed budynkiem akurat przechodził w pobliżu, załatwiając zapewne jakiś służbowy sprawunek. Widząc ich zatrzymał się nagle i zaczął niezbyt subtelnie gapić w ich stronę.

-Potrzebuje szybkiego środka transportu. - powiedział do Aliego przysłaniając twarz ręką i mówiąc konspiracyjnym szeptem. - coś możesz polecić? Najpierw odwiedzę Hostel poszukam dziewczyny. Dla pewności nim pojadę do jej domu. Potem zajmę się Vladimirem. - po czym spojrzał na służącego z groźną miną. - W czymś mogę pomóc? - odezwał się do gapiącego się sługi.

- W porcie gwiezdnym nadal stoi Złote Berło, którym tu przylecieliśmy, tyle że… - demonstracyjnie wyciągnął materiał z pustych kieszeni. - Z żalem stwierdzić muszę, że wystawne przyjęcia z Katriną i obecny trening u mistrza Kartuccio zupełnie ogołociły moją kiesę, a zwyczajowe stypendium od rodziców przybędzie dopiero za trzy dni, więc nie mam nawet za co go zatankować, nie mówiąc o spłaceniu zaległych opłat portowych… - skrzywił się.
 
Tadeus jest offline  
Stary 23-10-2022, 11:13   #4
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Stanton

Przyłapany na gapieniu się służący speszył się wyraźnie i szybko ruszył do pobliskiego korytarza, kontynuując zapewne powierzone mu obowiązki.
-Ile trzeba żeby zatankować je na tę drogę? Doliczając zaległe opłaty. I oczywiście Ali zwrócisz mi koszta gdy pieniądze rodziców dojdą? Nie masz żadnych dodatkowych długów które je pochłoną?

- Jeśli wybawisz mnie z tego ambarasu możesz być pewnym, że spłacę wszystko do ostatniego szponu... A jeśli ci się nie uda... Cóż, z pewnością moi rodzice pokryją wszystkie rachunki po pogrzebie, by nie przynieść rodzinie wstydu... -szlachcic zrobił bolesną minę.
- Co zaś tyczy się tego przeklętego narzędzia do samobójstwa, którym lecieliśmy. Nie bez powodu moja szanowna rodzina chce go niebawem sprzedać, na tę naszą krótką przejażdżkę poszło paliwa za 60 feniksów, a opłaty wraz z serwisem to następne 30. Jak masz krótszą trasę do zrobienia, to pewnie starczy zatankować za mniej...
Odwrócił się za siebie, słychać było, że ktoś go wołał.
- Uczeń mistrza Kartuccio chce pokazać mi technikę Przyczajonego Jaszczura, ponoć pozwala nawet bardzo słabemu zawodnikowi na zadanie decydującego ciosu w walce z przeważającymi siłami wroga... - zrobił zrezygnowaną minę, jakby sam nie pokładał w tym zbyt dużych nadziei.
- Przydadzą ci się karty do Berła i doku... - stwierdził w końcu, podając Inżynierowi wejściówki. - Powodzenia i dziękuję...
- Postaram się zadbać o twój tyłek braciszku. - Stanton się uśmiechnął i położył rękę Aliemu na ramieniu dodając mu otuchy. - Bądź często na naszym kanale zdam ci relacje. - na koniec wyściskał szlachcica. - O nic się nie martw. Zadbam o ciebie. - i po pożegnanie ruszył do kosmoportu.

Drogę przebył bez żadnych problemów. Kurzawa praktycznie zupełnie ustała, na ulice Wewnętrznego Miasta wylegli sprzątacze i ogrodnicy, pieczołowicie usuwając rdzawo-brunatny osad z importowanych z innych światów drzew i wypielęgnowanych trawników.

Przy niewielkim hangarze, w którym stał futurystyczny, obrzydliwie drogi pojazd zdały tłumy gapiów. Najwyraźniej byli to w większości pracownicy samego portu, którzy przyszli rzucić okiem na tak egzotyczny wehikuł. Inżynier szybko pokrył rachunki i wsiadł do złoconej kapsuły. Śledziły go zazdrosne spojrzenia. Przed jego oczami zmaterializował się holograficzny interfejs, a generator wydał z siebie wysoki satysfakcjonujący wizg. Któryś z gapiów zaczął bić brawo.

- 90 feniksów
Stanton pilotaż d20(+5 systemy statku)= 13 porażka


Złote jajo było faktycznie niesamowicie nadsterowne i wrażliwe na najmniejsze nawet ruchy drążka. Zdecydowanie był to pojazd przeznaczony do ryzykownych wyczynów, a nie wygodnej, bezpiecznej podróży. Nie docenił też jego przyspieszenia, pojazd gwałtownie wystrzelił do góry, opuszczając w sekundę bezpieczny korytatz powietrzny wyznaczony mu przez kontrolę lotu i zapewne przyprawiając o zawał załogę frachtowca, który podchodził własnie do lądowania nad portem. Widać było czemu Ali tak pocił się, gdy lecieli nim w drugą stronę.

Tak, czy inaczej, nawet mimo pewnego okresu, który potrzebny był, by Inżynier przyzwyczaił się do pojazdu, drogę przebył bardzo bardzo szybko. Już po dwudziestu minutach zagłębił się w strome górskie kaniony, chroniące posiadłości szlachty mieszkającej za miastem. W oddali zamajaczył dom Barrovów, gdzie ponoć mieszkała "wybranka" jego przyjaciela. Kompleks budynków otaczały niewielkie ogrody i parki. Przy paru bramach zauważył stróżówki. Nie widział dokładnie, ale jeden z ochroniarzy chyba uniósł karabin w jego stronę, ale nie strzelił. W ogrodach też tu i ówdzie widać było spacerujące i pracujące grupki ludzi. Systemy pojazdu nie pokazywały, by była tam jakakolwiek radiolatarnia mogąca naprowadzać do lądowania w konkretnym miejscu, nie widział też jakiegokolwiek lądowiska. Komunikator pokazywał, że nie było tam żadnego otwartego niekodowanego kanału, ale było zaskakująco dużo zakodowanych.

Stanton postanowił przemówić. Włączył opcję głośników zewnętrznych. Tak by usłyszeli go strażnicy na dole.
-Stanton Walton prosi o wyznaczenie miejsca do lądowania. Przybyłem do rodziny Barrovów. Czekam na paśmie 13 na komunikat.

Przez długi czas nikt mu nie odpowiadał, aż nie rozbrzmiała w końcu odpowiedź:
- Panie Walton, nie jest pan na liście gości, proszę podać cel wizyty.
Inżynier zauważyć mógł poruszenie wśród ochrony obiektu. Strażnik przy bramie wzniósł karabin w powietrze, między budynkami szybko przemieściła się jakaś grupka uzbrojonych ludzi.

-Celem wizyty jest uniknięcie tragedii. Chciałbym zapobiec powstaniu kolejnego wielopokoleniowego zatargu między możnymi tej planety. Osobiście jestem szanowanym członkiem gildii Inżynierów. Naturalnie szczegóły podam po wylądowaniu. Nie jest to niestety rozmowa na otwarty kanał radiowy statek nie jest uzbrojony a ja jestem sam. - dodał chcąc stonować nastroje strażników na dole.

Na odpowiedź musiał czekać kilka dobrych minut.

- Mistrzu Walton, proszę lądować w południowym ogrodzie, niedaleko budynków gospodarczych. Służba zaznaczy miejsce sygnałem świetlnym.
I faktycznie zobaczył kilka mocnych błysków lampy we wskazanym kierunku. Po paru chwilach służący już prowadzili go do pokoju gościnnego. Był przestronny, ale bardzo skromnie urządzony, poza wąskim regałem z książkami, oknem i krótką kanapą ze stolikiem nie było tam nic więcej. Na stoliku czekał na niego dzban jakiegoś brązowego napoju i ładnie zdobione szklanice.
- Proszę wybaczyć, Panienka Katrina nie jest jeszcze gotowa. Przybędzie do Mistrza za parę chwil. - oznajmił służący, wycofując się z pokoju w głębokim ukłonie.

Stanton percepcja d20= 16 porażka


Pokój miał widok na część ogrodów na zewnątrz. Inżynierowi wydawało się, że wśród służby i domowników zauważył spore poruszenie, jednak być może było to normalne, gdy w te strony przybywał tajemniczy niespodziewany gość w tak egzotycznym pojeździe. Gdzieś w oddali jakiś pojazd opuścił chyba teren, minął bramę i ruszył pospiesznie w głąb kanionu.

Stanton rozgościł się i postanowił czekać. Cokolwiek się miało stać był z tym pogodzony. Miał pomóc przyjacielowi i to zamierzał zrobić każdą dostępną metodą.

Faktycznie, nie trwało to długo. Odkąd pozostawiono go samego minęło zaledwie kilka chwil. Drzwi otworzyły się i pojawiła się w nich odziana w bufiastą koszulę ręka służącego.
- Katrina Barrov Decados! - donośny głos oznajmił nadejście szlachcianki.

Kobieta miała kruczoczarne włosy związane krótko za głową i dość ostre szlacheckie rysy twarzy. Jeśli historia z Alim jakoś wpłynęła na jej samopoczucie, to obecnie nie było tego po niej widać. Służący przyniósł jej krzesło i postawił je przy stoliku, naprzeciwko kanapy Stantona.
- Mistrzu Walton... czemu zawdzięczamy tę wizytę? Podobno chodzi o coś bardzo ważnego?
Pytanie było grzeczne, jednak po tonie widać było, iż nie bardzo dawała wiarę, iż rzecz może być aż tak ważna, jak Inżynier malował ją przez radio.
-Panno Katrino - Stanton wstał by powitać szlachciankę. Poczekał aż usiądzie i ponownie zajął swoje miejsce. - Jestem tu z powodu pewnego incydentu. Póki co ma on rozmiar i wymiar nad którym da się łatwo zapanować. Ma jednak potencjał na bycie poważnym problemem. Dlatego chciałbym prosić o pomoc w zasadzie. Sprawa dotyczy pojedynku panicza Aliego. - Stanton nie rzekł nic więcej licząc, że panna Katrina ma zapewne do przedstawienia swoją wersję tej sprawy.

Szlachcianka wydawała się szczerze zaskoczona faktem, iż to właśnie z tą sprawą przybył do niej Inżynier. Szybko się jednak pozbierała.
- Tak... - westchnęła. - To faktycznie przykra sprawa, mniemam, iż Mistrz jest jakimś bliższym znajomym nieszczęsnego Aliego? Mówiłam mu już, mój narzeczony jest srogim człowiekiem, nie da się odwieść od tego pojedynku, szczególnie, iż wszystko to zaszło w publicznych okolicznościach.
Położyła odzianą w aksamit dłoń na dłoni Stantona.
- Panie Waltonie, proszę, jeśli pan jest mu przychylny... Proszę go przekonać żeby uciekał. Niech zacznie spokojne życie na innej planecie, gdzie nikt tego wszystkiego nie będzie pamiętał. Tu czeka go tylko zguba... Wszystko zaszło już zbyt daleko, nie da się tego odwrócić...

Stanton przekonywanie d20 (-2 trudny) = 20 krytyczna porażka


Inżynier nie był w stanie rozgryźć, czy troska szlachcianki jest szczera i czy faktycznie przekonana była o tym, iż nie istnieje żaden inny sposób.
 
Tadeus jest offline  
Stary 25-10-2022, 22:11   #5
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Stanton

Inżynier nadal starał się przekonać szlachciankę do ratowania jego przyjaciela.
-Ali nie ucieknie. Jeśli zginie jego rodzina i jej sojusznicy wezmą odwet. Ojciec Aliego jest srogim człowiekiem jak to Pani przed chwilą tu ujęła. Kochającym niesfornego syna. Wątpię by cofnął się przed czymkolwiek chcąc ukarać wszystkich winnych śmierci syna. Zarówno prawdziwie odpowiedzialnych jak i tych wyimaginowanych. Stąd moja wizyta. Nie chce i domyślam się, że Pani też nie chce by polała się krew. - Stanton zasugerował, że odwet ojca Aliego może objął również Katarinę. Liczył, że jej postawa ulegnie zmianie na bardziej pomocną.

Wysłuchała w spokoju, co miał do powiedzenia, przyglądając mu się uważnie. Jeśli ostrzeżenie inżyniera wzbudziło w niej jakieś głębsze uczucia, to nie dała tego po sobie poznać.
- Panie Walton, przykro mi, iż to ja stałam się zarzewiem dla tej... - westchnęła. - Przykrej historii... Ale teraz jest to już zupełnie poza moją kontrolą. Dwóch szlachciców w jasny, publiczny i niepohamowany sposób obraziło swój honor i to wielokrotnie i na bardzo... - chrząknęła - Wymyślne sposoby. Nie jest to już pojedynek o mnie, tylko o ich własną dumę i honor ich rodów. Ja... Mówiąc to w prosty sposób... Już się w tym wszystkim nie liczę, a i panicz Ali, jakąkolwiek nie darzyłabym go sympatią, nie naraża teraz życia dla mnie, bo i tak przecież dalekosiężnych życiowych planów ze mną nie miał, a jedynie dla swojej własnej godności, po tym wszystkim co przyszło mu niefortunnie publicznie ogłosić.

Zmieniła pozycję na krześle, opierając się wygodnie o zdobione oparcie. Bardzo ciężko mu było czytać w jej emocjach, jedyne co dostrzegł, to że najprawdopodobniej zmiana pozycji miała ukryć to, że mimo wszystko było lekko spięta. Nie miał jednak zielonego pojęcia, czy wpłynęła na to wizja zemsty ze strony rodziców Aliego, czy cała niefortunna sytuacja. Najwyraźniej jednak odnoszenie się do tego typu - nawet subtelnych - ostrzeżeń było poniżej jej godności.
- Może wyda się to Mistrzowi bezduszne, ale nie mam też zamiaru odwodzić od pojedynku mojego narzeczonego. Nie jestem z nim zaręczona bez powodu i nie mam żadnego interesu w tym, by ucierpiał jego honor, a to stałoby się z pewnością, gdyby się teraz po tych publicznych wydarzeniach wycofał.

Wstała.
- Przykro mi. - podała mu dłoń, sugerując, że spotkanie właśnie się zakończyło. - Naprawdę liczę na to, że Ali postąpi w jedyny słuszny i bezpieczny dla siebie sposób.
- Pani Katarino -
Stanton dalej siedział - Na pewno jest inne wyjście. Nie ma jakiejś luki w obyczaju? Jeśli by się dajmy na to obrażali ale uznali… że powiedzmy zaszło nieporozumienie? To przecież możliwe. Zaszła pomyłka publiczne pojednanie. Oczywiście przy odpowiedniej argumentacji. Dobrze byłoby też żebym zrozumiał o co tak naprawdę poszło pani partnerowi? Zanim Ali wypowiedział nieroztropne słowa. Przecież nic między Alim a panią nie zaszło.

Stanton przekonywanie d20(-10 k. porażka, nadużywa gościnności) = 7 porażka


Powoli cofnęła podaną mu dłoń. Widząc, że grzecznie poproszony nie ma zamiaru wstać obrzuciła go zimnym spojrzeniem i skinęła na służącego.
- Pan Walton najwyraźniej bardzo ceni sobie naszą gościnę, niech więc zazna jej ile tylko sobie życzy, wyprowadź go dopiero gdy sam będzie gotowy do odejścia. - poleciła.
Po czym odwróciła się i ruszyła do drzwi. Nim jednak przekroczyła próg, przystanęła na chwilę i spojrzała w jego stronę.
- Mój narzeczony widział jak patrzyliśmy na siebie z Alim. To wystarczyło.
Wytłumaczyła krótko. I wyszła. Inżynier nie był w stanie jej rozgryźć. Albo nie zależało jej na Alim, albo pomysł pojednania uważała za absurdalny, albo po prostu chodziło o jakieś szlacheckie niuanse, które były dla Stantona zupełnie niezrozumiałe. A może wszystko jednocześnie.
-Już się zbieram do wyjścia. - odpowiedział Stanton. Zamierzał opuścić posiadłość i udać się na spotkanie z oponentem Aliego.


Mikhail
Znowu miał koszmary. Obudził go dujący upiornie wiatr i trzeszczenie starych, pordzewiałych blach. Coś na tym pustkowiu powodowało, że przywykły zazwyczaj do lekkiego czujnego wypoczynku agent od kilku dni zagłębiał się w sennych odmętach znacznie intensywniej, zaś nocne mary nawiedzały go ze zdwojoną siłą. Ale nie mógł poświęcać temu zbyt wiele myśli, miał misję do wykonania.

- Skurwysyny... - Butch, przywódca grupy zbójców, do której dołączył, splunął siarczyście na rdzawą ziemię. Na zewnątrz postindustrialnych ruin, w których się skryli, wśród pyłowej zamieci co jakiś czas przemykały niewyraźne gadzie kształty. Miejscowe drapieżniki, annonny szły ich śladem już od trzech dni i uszczupliły ich grupę o dwie osoby, porwane gdzieś wśród kurzawy i skalnych załomów. Nie, żeby było ich komukolwiek specjalnie żal, cała ośmioosobowa grupa, która wyruszyła na tę wyprawę, była wyjątkowo odrażającym zbiorowiskiem mętów, łotrów i bezwzględnych najmitów i nikt tam do nikogo miłością nie pałał.

Nie dalej jak dwa dni temu napadli na rodzinę poszukiwaczy wody, która odłączyła się zapewne w zamieci od jakiejś większej karawany i przy życiu pozostawili tylko najstarszego syna, Troya, który zarzekał się, że znał tamtejsze tereny i mógł służyć im za przewodnika. Obecnie nie nadawał się jednak do niczego, był straumatyzowany, skrajnie wycieńczony i ranny, tylko kwestią czasu było kiedy Butch kazałby go wykończyć albo rzucić na pożarcie jaszczurom, by zyskać trochę czasu.

Cała wyprawa była jakimś absurdalnie brzmiącym poszukiwaniem starożytnego artefaktu, o którym Butch miał niby dowiedzieć się od jednego ze swoich kontaktów. Na Cadavusie słyszano setki takich historii i zawsze okazywały się bujdami. Z jakiegoś jednak powodu wywiad postanowił tej wyprawie przyjrzeć się bliżej. Jeśli naprawdę u kresu drogi znajdowało się coś wyjątkowego Mikhail miał na miejscu nadać umówiony sygnał i upewnić się, że bandyci nie sprawią problemu, przy jego ewentualnym odzyskaniu przez wywiad. Za pomocą wszystkich dostępnych środków.

Teraz wydawali się jednak uziemieni i mimo wcześniejszego rabunku powoli kończyły im się zapasy, a porażka ekspedycji, byłaby również porażką jego.
 
Tadeus jest offline  
Stary 26-10-2022, 10:34   #6
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Misja miała trzy etapy. Pierwszy, infiltracja grupy. To akurat było odhaczone. Trochę trwało, ale odniósł pełen sukces... powiedzmy. Etap drugi był trudniejszy. lokalizacja artefaktu szła jak po grudzie, ale wiedział, że i to da radę obejść i zwieńczyć sukcesem. Etap trzeci?

Znał swoje ograniczenia. Nie był w rozsądny sposób zneutralizować grupy. Żołnierzem był miernym, delikatnie mówiąc.A grupa nadal była osobowo silna. Potrzebował ich by dotrzeć i utrzymać artefakt, potem mogli odejść snem spokojnym i tu był szkopuł.

Agencja Jakovian dokładnie znała jego możliwości i ograniczenia, a misja, jego pierwsza zresztą, była więc wygórowana. Jedyne co mu przychodziło do głowy to dwa scenariusze... obydwa niepokojące i sam nie wiedział który był gorszy.

Pierwszym było to, że miał wroga w szeregach Agencji... co mogło okazać się prawdziwe, ale prawdę mówiąc ciężko było mu przypiąć kogoś konkretnego. Misja graniczyła z wykonywalnością, a nawet i jego przeżyciem. Czy naprawdę ktoś się chciał go pozbyć? Nie wiedział.

Drugim, równie nie pocieszającym wariantem możliwości była misja kwalifikacyjna. W końcu to była jego pierwsza misja. Być może mająca sprawdzić jego biegłość i zaradność, oraz zdolności improwizacyjne? Być może. Skąd inaczej jego przełożeni będą wiedzieć gdzie dokładnie jest skoro nie dostał w przydziale lokalizatora?

Tak czy inaczej, nie miał wątpliwości. Zakapiory były co najmniej prawdziwe i niepowiązane ze Służbą Bezpieczeństwa, a on był w kropce. Zapasy były na wyczerpaniu, przewodnik też ledwo co żył. Do tego te drapieżniki... i ten cholerny wszędobylski piach... a pośrodku tego wszystkiego on. Żółtodziób jak się patrzy.

- No rzesz do jasnej kurwy... - mruknął słyszalnie wpasowując się w atmosferę sytuacji
- ...ile bym dał za zajebanie tych kurwi...

Odetchnął i zamknął oczy. Nie lubił korzystać ze swoich mocy. Ryzyko było zawsze wręcz namacalne... I pamiętał jak żyw swój epizod z Cieniem i nie miał zamiaru go powtarzać. Ile zachodu i nerwów go kosztowało wyciszenie swojej Mrocznej Strony... a była jeszcze wtedy słaba.

Pogrążył się w rytmicznym, powolnym i głebokim oddechu. Chciał wyczuć te drapieżniki co na nich polowały. Były w pobliżu, ukryte w zawiei. Gdyby wiedział, gdzie szukać... o wiele łatwiej byłoby takiego wypatrzeć... wtedy? Byłaby żywność gdyby bardziej doświadczone zabijaki takiego ustrzeliły...

Myśli o dogorywającym przewodniku na tą chwilę odeszły na bok. Nie był lekarzem, ani innym znachorem. Nie znał się na tym poza prostymi założeniem opatrunku i przypalaniem ogniem raz, a i to w jego przypadku było co najmniej wątpliwe.

Teraz liczyły się bestie ukryte za zasłoną wiecznego pyłu. Potrzebowali chwili wytchnienia od drapieżników... oraz zapasów. Jedno i drugie było na wyciągnięcie ręki, ale czy uda się im po to sięgnąć było co najmniej wątpliwe. Wyczuć gdzie są i dostrzec je, przekazać informacje grupie, ustrzelić... W teorii? brzmiało to łatwo.

Kwestię koszmarów musiał odstawić na bok. Nie zawsze były to koszmary... ale zawsze chciały przekazać Coś. Teraz nie mógł sobie pozwolić na obniżenie gardy i ich zgłębianie. Nie póki sytuacja była patowa tak jak była, a była.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 26-10-2022 o 10:36.
Dhratlach jest offline  
Stary 26-10-2022, 19:51   #7
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Mikhail

Jego jaźń opuściła ciało i wydostała się na zewnątrz schronienia. Przemknęła przez zasłony rdzawej zamieci, pozostawiając za sobą kakofonię nerwowych ludzkich myśli należących do jego towarzyszy. Proste umysły drapieżników były znacznie trudniejsze do zlokalizowania. Miał pewność, że tam były, lecz odczuwał je bardziej jako szerokie echa silnych pierwotnych emocji emanujących zapewne od stada. Wysilił się bardziej, czuł rosnący z każdą chwilą ból głowy, jego serce zaczęło bić niespokojnie.

Wyczucie myśli d20-3 = 5 sukces


W końcu je wyczuł. Pięć zwierzęcych umysłów, wśród nich jeden słabnący, pozostający z grubsza w centrum grupy. Nie przemieszczał się, zaś inne krążyły niespokojnie wokół niego. Były na tyle daleko od schronienia bandytów, iż szanse na trafienie ich, znając jedynie zbliżoną lokalizację grupy, byłoby prawie niemożliwe, chyba że użyliby intensywnego ognia seryjnego, który zapewne wyczerpałby ich zapasy amunicji.

I wtedy coś gwałtownie wytrąciło go z koncentracji.
- Pomóż mi... - usłyszał suchy, słaby szept chłopaka. - Oni mnie w końcu i tak zabiją...
Mający może siedemnaście lat rudy nastolatek podczołgał się do niego, gdy reszta zbirów zajęta była akurat drzemką albo grzebaniem w przyległych pomieszczeniach ruiny. Ciężko było stwierdzić, czy zobaczył w nim kogoś mniej podłego od reszty (co zapewne niezbyt dobrze świadczyłoby o jego przykrywce), czy może po prostu był to zbieg okoliczności i tylko z nim udało mu się zostać sam na sam.
- Ja... Kiedyś tu nocowałem, jest stąd bezpieczne podziemne wyjście... o tam... - wskazał głową jeden z ciemnych, pół-zasypanych korytarzy odchodzących od pomieszczenia. - To... niełatwe... Powiem... gdzie i jak się przeprawić... Tylko... - przełknął boleśnie resztki śliny w suchym gardle - Tylko... musisz mnie tam zaprowadzić, tak by inni nie...
Dokończył tak cicho, iż ledwo dało się usłyszeć, co chciał powiedzieć.

Wyglądało na to, że w zamian za obiecaną informację oczekiwał od Mikhaila, iż ten umożliwi mu jakoś skorzystanie z wyjścia w celu próby ucieczki od grupy, tak by inni nie zorientowali się zbyt wcześnie.
 
Tadeus jest offline  
Stary 26-10-2022, 20:27   #8
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Niestety potrzebowali amunicji... nie było sensu jej trwonić, choć z drugiej strony... gdyby zakapiory miały puste magazynki kiedy przyjdzie kawaleria? To, by było cenne.

Poboczne, ale świadome myśli zostały przerwane. Spojrzał na chłopaka i uklęknął przy nim.

Powiedział cicho, szorstkim szeptem.

- Odpoczywaj.

Ten chłopak był im potrzebny, a mógł łgać. Co do tego nie miał wątpliwości. Poza tym, puszczenie go narażało całą misję, choć z drugiej strony mógł się okazać kluczem jeśli naprawdę by go tam zaprowadził. Może i był idealistą... ale w służbie Jakovian. W służbie Decadosom. Liczyła się tylko misja i jej powodzenie... nawet jeśli niewinni, nieszczęśliwie, musieli umrzeć... choć nie ukrywał, wolał niepotrzebnie nie przelewać krwi, a herszta i szajkę zostawić padlinożercom!

Z drugiej strony, jakby chłopak mówił prawdę... nie miałby żadnych oporów zostawić oprychy na pastwę bestii. Było też ryzyko, że bestie ruszą za ich dwójką, ale patrząc po zamieci i odległości było to mało prawdopodobne. I tak i tak... ryzyko było namacalne, ale coś wiedział o ryzyku. Czasem po prostu było warto. Wszechstwórca jakby nie patrzeć sprzyjał odważnym.

To jednak nie przeszkodziło, a wręcz sprzyjało, mu wstać i udać się do szefa całego przedsięwzięcia. Potrzebował czegoś co ten skrywał jak oka w głowie... a nie wiedział, że Mikhail był psionikiem. Chujem? Tak, ale nie psionikiem...

- Wszystko w chuj Butch. - powiedział do dowódcy ochryple - Naliczyłem trzy, czy cztery kurwie. Chuj wie ile ich tam jest, ale muszę mieć pewność. Ty konkretnie i dokładnie wiesz czego szukamy?

Zawiesił na chwilę swój głos sięgając do umysłu przywódcy starając się wychwycić myśli i obrazy poszukiwanego artefaktu.

- Małe to, że w kieszeń się zmieści, czy będziemy tachać jak głupi?

Wyliczone słowa co do joty. Byleby dostać obraz mentalny szukanego obiekty i Wszechstwórca ich chronił by Szef szajki wiedział czego szuka. Tego jeszcze było, by nic z tego nie wyszło, a potrzebował tej informacji jak wody.

Napiłby się. Jak nigdy, napiłby się.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 28-10-2022 o 19:50.
Dhratlach jest offline  
Stary 29-10-2022, 10:35   #9
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Mikhail

Przekonywanie d20(-2 podejrzliwy)= 6 sukces


Wielki drab zmarszczył brew i zmierzwił brudne brodzisko. Blizny na jego twarzy rozciągnęły się w nieładny sposób. Mikhail widział już wcześniej jaką furię budziły w nim tego typu pytania otrzymywane od innych, jednak w tym przypadku chyba nie zezłościł się aż tak bardzo. A to dobrze, bo była szansa, że tym razem wściekłość nie przysłoni innych emocji, gdy będzie czytał jego aurę.

Czytanie aury d20= 15 porażka


Mimo wszystko jednak cała zawierucha uczuć krążących wokół skłonnego do skrajnej agresji, poirytowanego niepowodzeniami i stratami przywódcy drabów była zbyt chaotyczna i ciężka do odczytania. Mikhailowi zakręciło się w głowie, użycie aż dwóch mocy umysłu w tak krótkim okresie czasu było wyczerpujące, szczególnie że jego organizm wymęczony był już podróżą i skromnym przydziałem zapasów.

Butch zarechotał brzydko.
- Patrzajta go jaki ciekawski! - wyszczerzył poczerniałe zęby i zwrócił się do resztki szajki, która z zaciekawieniem obróciła się w jego stronę - Już pewnikiem w tym swoim łbie kombinuje jak nam skarb podprowadzić, gdy ino zdarzy się okazja i tylko troska się, czy mu do gaci wejdzie!
Wybuchł ciężkim złowrogim śmiechem, który podchwycony został też przez resztę hanzy. Widać jednak było, że nie wszyscy przyjęli to jako żart. Co poniektórzy spojrzeli na niego podejrzliwiej, jakby coś mogło być na rzeczy.

Cóż, ten eksperyment mimo braku innych efektów przynajmniej dał agentowi jedną informację. Butch nie był tylko tępym osiłkiem, ale miał doświadczenie w rozgrywaniu członków bandy przeciwko sobie, gdy tylko mógł mieć z tego korzyść.

- Dobra, koniec żartów- odburknął, spoglądając nadal w stronę kurzawy na zewnątrz. - Gówniarz już pokazał kilka razy, że gały ma nie od parady, tedy pewnikiem są tam cztery jaszczury, jak gada. Z tyloma zasrańcami damy radę, jak wyjdziemy w kupie i będziemy się osłaniać. Szkoda amunicji, ale gówno nam z niej będzie, jak sczeźniemy tu z głodu. Ino poczekajmy aż zawieja choć trochę zelżeje, bo ciężko celować będzie.
 
Tadeus jest offline  
Stary 30-10-2022, 17:23   #10
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Młody przełknął gorzką pigułkę. Jeszcze wiele go czekało i wiele musiał się napracować, ale przynajmniej coś osiągnął. Zapolują na drapieżniki. Czemu nie powiedział, że pięć ich jest, a nie cztery? Wszechstwórca jeden wiedział i nie szkodziło w polowaniu oznajmić, że był i piąty. Ostatni.

- Wszystkie udały się w tamtym kierunku. - skinął głową tam gdzie je wyczuł i uśmiechnął się paskudnie - Nie mają z nami szans.

Nie miał zamiaru marnować swojej amunicji. Chyba, że będzie to niezbędnie konieczne do przetrwania. Potrzebował kilka kulek na wypadek W. Jeśli się powiedzie, a zanosiło się, że były na to szanse, będą syci.

Teraz został pilnować ich przewodnika, by ten nie rozmawiał z nikim. Szkoda by była, gdyby mu się zmarło... przed doprowadzeniem na miejsce. Co potem wykraczało poza jego kompetencje. Przełożeni zadecydują, albo kapryśny los. Jak dla niego to potrzebowali go jeszcze w drugą stronę, powrotną.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:25.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172